Między bajki można włożyć mit o alkoholowych

Transkrypt

Między bajki można włożyć mit o alkoholowych
www.gs.uni.opole.pl
www.gs.uni.opole.pl
Studencka 12(17) luty 2012
http://www.facebook.com/GazetaStudenckaUO
Obalamy stereotyp
pijanego studenta
Między bajki można włożyć mit o alkoholowych wybrykach studentów. Owszem, opolscy żacy
lubią sobie wypić, ale robią to z głową. Wiedzą również, na ile mogą sobie pozwolić. Skąd te
wnioski? Ze statystyk, które nie kłamią.
Damian Sklorz
[email protected]
N
Alkohol, a miejsce jego spożycia
Powody, które skłaniają do
sięgnięcia po alkohol bywają
różne. Często jest to po prostu
chęć odprężenia się po wyczerpujących (lub mniej) wykładach.
Wtedy napoje procentowe są
traktowane jako typowy „zagłuszacz” myśli, a samo ich spożywanie odbywa się w mocno kameralnym, wręcz przyjacielskim
gronie. Ankietowani studenci
przyznają, że gdy chcą po prostu posiedzieć i pogadać, to naj-
Społeczeność
studencka
- Opolski? To chyba
w Opolu…
Studenci przyznają, że alkohol wchodzi w grę, zazwyaczaj podczas piątkowej imprezy, która kontynuowana jest także
w sobotę.
Wywiad
Wszystko wychodzi w
praniu
Społeczeność
studencka
- Mamą być i po
studencku żyć
Co wiedzą i sądzą o naszym
Uniwersytecie studenci innych
uczelni wyższych? Ich opinie
mogą nieraz bardzo zaskoczyć.
Odpowiedzi bywają zaskakujące. Na ile są prawdziwe?
Kiedy studentka spodziewa się
dziecka, wielu załamuje ręce.
Jeśli dodatkowo okazuje się,
że jest samotna, ludzie mają
wrażenie, że świat wali jej się
na głowę. Postanowiliśmy
sprawdzić jak jest naprawdę
STR. 4
STR 4
STR. 5
Fotoreportaż
- Co nam mówią mury
Opola?
Przejawy twórczości mogą
byc rozmaite. Postanowiliśmy
sprawdzić jak wyrażają siebie
opolscy grafficiarze. Sprawdź
i oceń.
STR. 7
Fot. Nikodem T. Jacuk
ie od dziś wiadomo,
że student musi sobie
poimprezować. Luty za
nami, a wraz z nim sesja, której
koniec obowiązkowo trzeba
było uczcić. Rzecz jasna - bez
względu na uzyskane w niej
wyniki. Jednak, czym byłaby
impreza, gdyby zabrakło na niej
napojów alkoholowych?
Kultura
lepszym wyborem jest tradycyjne piwo. Doskonale obrazują to
słowa Martyny, studentki UO: Piwo jest tak popularne z wielu
powodów. Oprócz stosunkowo
niskiej ceny, mnie przekonuje
również jego łagodny smak oraz
fakt, że można go wypić więcej
niż chociażby wódki. Bardzo
lubię również piwo zmieszane
z owocowym sokiem. Nie jestem typem imprezowicza, tak
więc ponad zabawę w klubie
przekładam spotkania z przyjaciółmi, podczas których wolno sączymy ten złocisty trunek
i rozmawiamy ze sobą na niemal wszystkie tematy. Martyna,
choć nie jest wyjątkiem, należy
do mniejszości. Zdecydowanie
większa grupa studentów preferuje wypady do dyskoteki, a
wraz ze zmianą miejsca zmienia
się również najpopularniejszy
trunek, bowiem zmieniają się
priorytety. Tu nie chodzi o to,
by odpocząć i się zrelaksować, a
wręcz przeciwnie.
Dokończenie str.3.
Recenzja
- Festiwalowe rozkłady
jazdy
- Żelazna dama
STR. 9
STR. 10
Chociaż do wakacji zostało
kilka miesięcy, warto już teraz
zainteresować się co, gdzie i jak
będzie przebiegało. Specjalnie dla czytelników Gazety
Studenckiej przygotowaliśmy
rozkład największych, muzycznych imprez w kraju.
02
www.gs.uni.opole.pl
Sonda Gazety Studenckiej
Jakim typem studenta/studentki jesteś?
Kwejk i Demotywatory
moda czy zjawisko?
Kwejk.pl zdobył swoją popularność w ciągu kilku miesięcy,
portal Demotywatory jeszcze szybciej. Co sprawia, że tego
typu strony trafiają w gust tak wielu internautów?
Kasia Jaworska
[email protected]
Wiktor Gumiński
[email protected]
Klasyczny imprezowicz – lubię częste imprezy (3 razy w
tygodniu bądź więcej), bardzo często wychodzę gdzieś
z przyjaciółmi, z chodzeniem na zajęcia bywa różnie
Leń – nie imprezuję tak często
jak powyższy typ, ale też nierzadko zdarza mi się opuszczać zajęcia z różnych, niezbyt pilnych
powodów np. chęci dłuższego
pospania, nie lubię się uczyć
Mol książkowy – większość
czasu pochłania mi czytanie
książek czy kserówek na zajęcia; jestem dość częstym
gościem w czytelni; wolę poświęcić czas na naukę i sumienne przygotowanie się do
zajęć niż wychodzić na imprezy
Pracoholik – nie dość, że studiuję, to w czasie wolnym od
zajęć chodzę dodatkowo do
pracy, by zarobić parę groszy; często właśnie z tego
powodu brakuje mi czasu
wolnego na spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście do klubu
Grzeczny wczasowicz - rzadko chodzę na imprezy, prawie
zawsze bywam na zajęciach,
nie jestem fanem nauki
Farciarz - zdarza mi się
chodzić na zajęcia, ale nie
słucham i mało się uczę,
czasem nawet przysnę na
wykładzie... za to w jakiś
sposób śpiewająco udaje
mi się zdawać egzaminy
Aktywista – cały swój wolny
czas poświęcam na dodatkowe zajęcia, na uczelni lub
poza nią
Źródło: kwejk.pl
P
rzemieszanie
gustów.
Dziwne obrazki, dołujące opisy, skomplikowany
sens lub w ogóle jego brak. Zeskanowane gazety z dosadnymi,
często wulgarnymi komentarzami. Zdjęcia prezydenta RP, koników Pony, a ostatnio również
filmy z YouTube.pl. Zdjęcie psa
przebranego za mistrza Yodę.
Oprawa tych stron jest prosta.
Na czarnym tle co kilka godzin
pojawia się kilka, kilkanaście
zdjęć lub komiksów rodem z
Paint’a, dowcip czy krótka animacja. Z założenia powinny być
zabawne, urocze lub kontrowersyjne.
Moda na Demotywatory i
inne podobne serwisy przywędrowała z USA. Ta strona pokazała zupełnie inny obraz polskiego, młodego społeczeństwa.
Pomimo faktu, że większość grafik jest tworzonych na fali popularności zjawiska to „moda” obudziła w ludziach chęć do krytyki
tego, co jest negatywne lub co
kłóci się ze zdrowym, ludzkim
rozsądkiem oraz tego, co może
rozśmieszyć innych. W polskim
internecie zaczęły pojawiać się
obrazki zwracające uwagę na
codzienne sprawy nie patrzy
się. Autorzy atakują bezpośrednio ludzką chęć unikania ważnych światowych problemów,
by móc udawać, że nie istnieją
czy też nas nie obchodzą. Praktycznie każdy znajomy w grupie wiekowej 15-25 lat słyszał
o Kwejku i Demotywatorach, a
ponad 2/3 z nich przynajmniej
raz udostępniło na swojej facebookowej tablicy obrazek z w/w
stron. Największą popularność
zdobywają serwisy, które nie
wymagają myślenia. Przewija się
ekran i klika „lubię to”. Najlepiej
sprzedają się rasistowskie dowcipy, chamskie zwroty, głupie
hasła. Niektóre posty balansują
na granicy dobrego smaku. Razi
także ilość wulgaryzmów. Czytelnik nie zgłębia się w publikowane treści, bo nie skłaniają go
do myślenia. Na Kwejk.pl nikt
nie prowadzi dyskusji i nie wymienia się opiniami, w przeciwieństwie do Demotywatory.pl.
Ta druga strona posiada funkcję
komentowania obrazków, a
także ich oceniania. Padają ko-
mentarze użytkowników, którzy
wytykają
autorowi błędy ortograficzne,
a i takie, których sensu długo
można by szukać.
Każda z tych stron ma swoje
motto i zasady, ale to użytkownicy decydują o tym jak będą
się one rozwijać. Strony te cieszą się wysoką popularnością.
Demotywatory.pl zajmują 12.
miejsce w rankingu najpopularniejszych polskich stron.
Tekst udostępniono przez:
Okiem Kamili
Partnerzy:
Redaktor naczelny: Patrycja Migoń
Zastępca red. naczelnego: Anita Pilżys
Dział marketingu: Ewelina Olszewska
Korekta: Katarzyna Chałupnik, Dominika Kałuzińska
Redaktor wydania: Anita Pilżys
Skład DTP i grafika: Patrycja Migoń, Paulina Ziętalak
Masz pomysł, problem, pytanie?
Pisz do nas - Kontakt: [email protected]
lub przyjdź - Spotkania redakcyjne:
Wtorek, godz. 19:00 - 20:00, Sala 329
Collegium Civitas
Redakcja: Wiktor Gumiński, Bartosz Janczak, Ewelina Olszewska, Magdalena
Szewczyk, Agnieszka Rybałtowska, Ewelina Machacka, Daria A. Wróbel, Martyna
Sołtysik, Marta Zając, Dominika Jastrzębska, Sylwia Kuźnik, Joanna Jakóbowska,
Kamila Widera, Karolina Marciniak, Paulina Ziętalak, Marek Piszczałka, Katarzyna
Mędrala, Natalia Pojasek, Monika Lorek, Nikodem T. Jacuk, Judyta Staniczek,
Kamila Lupa, Damian Sklorz, Małgorzata Budny, Michał Chudzik
Szczególne podziękowania dla:
prof. Wiesławy Piątkowskiej - Stepaniak,
red. Zbigniewa Górniaka,
red. Radosława Święsa oraz
red. Pawła Stauffera
www.gs.uni.opole.pl
SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA 03
Student głodny, student zły
Karolina Marciniak
[email protected]
Z
nane są wszystkim dowcipy o głupich blondynkach, wrednych teściowych czy skąpych Szkotach,
jednakże coraz częściej możemy usłyszeć żarty o biednych,
wiecznie pijanych i głodnych
studentach. Naprawdę jest aż
tak źle? Czy rzeczywiście nasze portfele i żołądki są zawsze
puste? Okazuje się, że nie zdarza nam się jeść. Nie zawsze
zdrowo i „po domowemu”,
ale jednak konsumujemy…
Najważniejsze jest, żeby było
szybko, co potwierdza Kamil, I
rok filologii angielskiej: - Głównie w Deka Smaku i tej drugiej
knajpie na wagę, ewentualnie
zamawiam pizzę (w poniedziałek w Ali Babie, bo jest
20% zniżki), ale zdecydowanie
najczęściej jem wszystko, co
można kupić w Tesco i da się
zrobić w mniej niż 15 minut.
***
Niewątpliwie restauracje
„na wagę” to niezłe rozwiązanie - można zjeść szybko, to
co chcesz i ile dusza zapragnie.
A cena? Dla osób, którym wystarczą dwa nuggetsy i troszkę
sałatki takie knajpy to idealna
sprawa, bo zapłaci niedużo. W
gorszej sytuacji są ludzie, którzy jedzą więcej. Ala z I roku
dziennikarstwa poleca chili con
carne, gulasze i ziemniaczki
pieczone w restauracji „Smaki
Świata”. Wielu z nas samodzielnie gotuje obiady - szczególnie
wtedy, gdy dzielimy się tym
obowiązkiem ze współlokatorami. Raz ugotuje jedna osoba,
następnym razem inna i tak
można przeżyć przez cały miesiąc.
W takim wypadku również
liczy się czas - szybko coś przyrządzić, zjeść i biec na kolejne
zajęcia. - Najszybsze są dania z
makaronem, w różnych konfiguracjach, byleby było szybko.
Polecam tuńczyka z cebulką w
sosie śmietanowym, oczywiście w połączeniu z makaronem
- pycha. Jestem zwolenniczką
samodzielnego gotowania, ale
jeśli czas nie pozwala to warto
wybrać się do Baru pod Wieżą. Szybko, smacznie i tanio.mówi Monika, studentka I roku
logopedii. Dla nas, studentów
istotne jest, żeby było oszczędnie, bo przecież lepiej wydać
pieniądze na inne przyjemności niż jedzenie…
Marzena, Ania i Olga polecają „Bar pod Wieżą” ze smacznymi zupami w korzystnych
cenach, „Pierożka” z przepysznymi pierogami ruskimi, „Harrisę”, „Zapiecek” i „Deptak”. Dużą
sławą wśród studentów cieszy
się bar „Kubuś”: - Wystrój jeszcze za czasów PRL-u, można
tam tanio zjeść, jak jesteśmy w
okolicach dworca, to wpadamy
tam na jakieś naleśniki, kluski
śląskie czy pierogi. Cena to
około 5 zł. Główni klienci: bez-
Źródło: www.opole.pl
„Studenci – specyficzna grupa młodych osób,
pojawiająca się w większych miastach, szczególnie w krajach rozwiniętych.[…] Żołądek studenta oraz portfel studenta to dwa jedyne znane przypadki istnienia zbioru absurdalnego, to
jest zbioru który staje się pusty po dodaniu do
niego dowolnego elementu.”- z Nonsespedii,
polskiej encyklopedii humoru.
Szczególnie polecam naleśnikarnię Grabówka. W tym miejscu można poczuć klimat francuskich kawiarenek - mówi Aga z Radio
Sygnałów
domni, cyganie, no i studenci Ania z SETY. Kiedy mamy krótkie okienko między zajęciami
często biegniemy do „Quchni”- jest najbliżej. Jedzenie jest
dobre, ceny umiarkowane i
zawsze tłumy. Czasem zdarzy
się tak, że miedzy godziną 13,
a 16 trzeba przejść pół miasta,
żeby znaleźć knajpę, w której
jest wolny stolik. Najczęściej
restauracje z tanim i smacznym
jedzeniem są po prostu małe kilka stolików, na których z trudem mieszczą się dwa talerze.
Mała, ale lubiana przez
wszystkich jest „Grabówka”.
Każdy o niej wspomniał, miedzy innymi Aga z Radio-Sygnałów: - Szczególnie polecam naleśnikarnię Grabówka.
W tym miejscu można poczuć
klimat francuskich kawiarenek.
Przepyszne naleśniki, zrobione dosłownie w trzy sekundy, francuska muzyka, piękny
widok na kanał Młynówka.
Jedyną wadą tego miejsca
jest małe pomieszczenie, ale
co do jedzenia, nie mam żadnych zarzutów. Możemy tam
znaleźć cały wachlarz propozycji wersji naleśników - od
słodkich (truskawkowe, z bananem, czekoladą), aż po wytrawne z jajkiem, pieczarkami.
***
Niestety, cztery stoliki to
zbyt mało. Kiedy na dworze
grzeje słonko to przyjemniej
jest usiąść na zewnątrz, ale zimą
zostaje nam czekać aż zwolni się stolik… Skoro jesteśmy
przy naleśnikach francuskich,
warto przenieść się do Włoch.
Makarony już były, czyli pora
na pizzę. Capriciosa, Peperoni,
Margherita - to główne dania
kuchni studenckiej, szczególnie tej części naszej społeczności, która mieszka w akademikach. Najczęściej polecanymi
pizzeriami są „Oregano”, „Mr
Jones” i „Soprano”. Dobra pizza
nie jest zła, ale co za często to
niezdrowo. Okazuje się, że studenci też przejmują się swoim
zdrowiem i urodą, dlatego zdarza im się prawidłowo odżywiać. Kasia z I roku dziennikarstwa: - Dzisiaj sobie zrobiłam
zupę jarzynową. Co prawda
z mrożonki, ale na własnym
kurczaczku i sama doprawiam.
***
Zupy są bardzo dobre na pogodę, jaką mamy za oknami.
Poza tym można jej ugotować więcej i tylko odgrzać na
drugi dzień. Niektórzy z nas
nie mogą sobie pozwolić na
typowe, studenckie jedzenie,
na przykład Lenka z I roku prawa: „Kuchnię wegetariańską
niezbyt łatwo połączyć ze studencką, dlatego najczęściej,
gdy nie stołuję się w Sphinxie,
gotuję sobie sama. Bruschetta
z pomidorami i mozzarellą, kotleciki z soczewicy z surówką
z czarnej rzepy, gulasz ziemniaczano-ciecierzycowy
czy
tarta z cukinią i tofu to niezbyt
skomplikowane dania, idealne
na studencką kieszeń. Są również niezbędnym dodatkiem
na imprezy w elitarnym gronie
studentów UO. Zawarte w nich
witaminy usprawniają proces
regeneracji organizmu wyniszczonego całonocną imprezą.
Polecam wszystkim, przepisy
znajdziecie na ugotowani.pl”.
Wbrew
powszechnym
oskarżeniom, studenci to rozsądna grupa społeczna, która
zaspokaja podstawowe potrzeby życiowe takie jak jedzenie.
Nie zawsze jest to racjonalne
żywienie i pięć posiłków dziennie, ale stereotyp głodnego
studenta uważam za obalony.
Obalamy stereotyp studenta pijaka
Dokończenie str.1
Jak często piją?
Z przeprowadzonej na studentach ankiety wynika, że
opolscy studenci sięgają po
alkohol około jednego razu w
tygodniu (65% ankietowanych).
Jak sami przyznają, zazwyczaj
ma to miejsce podczas piątkowej imprezy, która nierzadko
kontynuowana jest również w
sobotę. 15% ankietowanych
przyznało, że kontakt z alkoho-
Infografika Paulina Ziętalak
Tutaj chodzi o to, aby się wyszaleć, dlatego „zagłuszacz”
myśli zamieniony zostaje na
„rozluźniacz” mięśni oraz języka.
Piotrek, student informatyki,
przyznaje: - Fakt, lubię piwo, to
od niego rozpoczynam każdą
imprezę, ale wraz ze znajomymi
szybko przechodzimy do wódki,
która zazwyczaj jest główną bohaterką naszego dyskotekowego wypadu. Powodów jest kilka,
ale najważniejszy jest chyba ten
ekonomiczny.
lem ma nieco częściej, bowiem
od dwa do trzech razy w tygodniu. Z kolei co dziesiąty opolski
student sięga po alkohol częściej niż trzy razy w tygodniu.
Jest to już stosunkowo wysoka
częstotliwość, mogąca prowadzić do choroby alkoholowej.
Co ciekawe, tyle samo osób
opowiedziało się po przeciwnej stronie, odpowiadając, że z
alkoholem ma styczność tylko
podczas przyjęć rodzinnych,
bądź też jest abstynentem.
Ile to kosztuje?
Na pytanie o koszty, które bezsprzecznie są istotną kwestią
podczas studenckich imprez,
ponad połowa ankietowanych
odpowiedziała, że tygodniowo na alkohol nie wydaje więcej niż ok.25zł. Oczywistym
jest, że do tej grupy zaliczymy
głównie osoby imprezujące
rzadko, albo sięgające po alkohol wyłącznie na towarzyskich spotkaniach z przyjaciółmi. Była to również najczęściej
wybierana odpowiedź wśród
studentek, które jawnie przyznawały się do tego, że liczą
na drinka postawionego im
przez chłopaka. Drugą najpopularniejszą odpowiedzią, był
przedział 25-50zł. Wybierały
go osoby imprezujące średnio
2/3 razy w tygodniu. Z kolei
jedynie co dziesiąty student
wydaje na alkohol więcej niż
50zł w tygodniu. W tej grupie
przodują mężczyźni, którzy
muszą sprostać oczekiwaniom, postawionym dosyć
wysoko przez dziewczyny z
grupy pierwszej.
Bo przecież liczy się dobra zabawa!
Marek
Twain
powtarzał,
że istnieją trzy rodzaje kłamstw:
kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyka. Właśnie owa
statystyka pozwala stwierdzić,
że opolscy studenci nie należą
do grupy stałych imprezowiczów,
którzy dnie i noce spędzają w
klubach, a na uczelni pojawiają
w celu zregenerowania siły podczas wykładowej drzemki. Nie są
to również sztywniacy, którzy nie
wychodząc spomiędzy stosu notatek ograniczają jedyne kontakty
z klubami do przechodzenia obok
nich podczas drogi na zajęcia.
Godny uwagi i niezwykle ciekawy
jest fakt, że opolscy studenci imprezują raz, pod koniec tygodnia,
po wyczerpującej dawce zajęć i
sporów z wykładowcami. Świadczyć to może o ich odpowiedzialności oraz chęci znalezienia
odpowiedniego planu tygodnia,
w którym znajdzie się miejsce na
porządną naukę, lecz również na
niezapomnianą imprezę.
04 SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA
www.gs.uni.opole.pl
Opolski? To chyba w Opolu
Co wiedzą i sądzą o naszym uniwersytecie studenci innych uczelni wyższych? Ich opinie mogą nieraz bardzo zaskoczyć.
Monika Lorek
[email protected]
Fot. Nikodem T. Jacuk
M
arcin Malecko, student pierwszego roku
prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, o naszej
uczelni wie, w porównaniu do
innych pytanych osób, stosunkowo dużo. Dla Gazety Studenckiej wypowiedział się tak:
- UO to młoda uczelnia. Wydaje
mi się, że to motywuje ją do ciągłego rozwoju. Sam mam znajomych, którzy studiują na UO i
odbieram tą uczelnię jako przyjazną studentowi. Nie ma ona
na pewno takiej renomy i reklamy, jak uczelnie z największych
polskich miast, ale nie wydaje
mi się to jakąś wielką wadą. Myślę, że studiowanie na mniejszej
uczelni może być wbrew pozorom przyjemniejsze, a na pewno
łatwiejsze. Sam zdecydowałem
się na studia na Uniwersytecie
Jagiellońskim, mimo że wcześniej rozważałem też UO, który
jest bliżej moich rodzinnych
stron. System kształcenia na UJ
wymaga dużej samodzielności
od studentów i umiejętności
podejmowania decyzji dotyczących własnej drogi naukowej.
Daje to duże możliwości, ale jest
też niewątpliwie pewną trudnością. Wydaje mi się, że pod tym
względem studiowanie na UO
jest łatwiejsze.
Student z Krakowa to jednak tylko wyjątek potwierdzający regułę. Żacy z innych miast
nie wiedzą nic albo prawie nic
o Uniwersytecie Opolskim. Tak
na pytanie odpowiedziała studentka Inżynierii Środowiska
na Politechnice Warszawskiej,
która nie chce zdradzać swojego imienia i nazwiska: - Opolski? Hmm… Szczerze? Nie mam
pojęcia. No, przypuszczam tylko, że chyba jest w Opolu. Nic
więcej nie mogę powiedzieć.
Żaneta z Automatyki i Robotyki na Politechnice Wrocławskiej śmiało porównuje Opole
z Wrocławiem: - Wiem niewiele, ale to chyba skutek tego, że
przy wyborze studiów bardziej
interesowały mnie politechniki.
Na pewno UO jest gorszy od
wrocławskich uczelni. Przypuszczam, że uczą się tam młodzi ludzie spod opolskich wiosek, bo
ludzie z Opola to raczej chcą się
dostać do Wrocławia. Wtóruje
jej Aleksandra z Uniwersytetu
Wrocławskiego: - UO chyba nie
jest za dobry… Słyszałam też, że
z winy wykładowców odpada
wiele zajęć, co mówi samo za
siebie. No, i o niskim poziomie
decyduje to, że nie ma zbyt wielu chętnych, więc przyjmuje się
ludzi z miernie zdaną maturą,
byleby tylko zapełnić miejsca.
Natomiast Mateusz Wojs, uczący się na sąsiadującej z nami
uczelni mówi: - Studiuję na Polibudzie Opolskiej już 4 rok. W
październiku rozpocząłem drugi
kierunek. Nie zdradzę Politechniki dla Uniwersytetu. Nie ma
szans. Poza tym, choć oficjalnie
się o tym nie mówi ciągle trwa
taka cicha wojna między nami, a
wami, między UO, a PO. Kto jest
lepszy? Myślę, że może jednak
Politechnika. Kształci w bardziej
ścisłych kierunkach. My nie zdobywamy wiedzy ogólnej, tylko
ścisłą. Dlatego też sądzę, że pod
względem absolwentów – bezrobotnych wypadamy lepiej.
Plus dla nas.
Równie ważną, a może nawet ważniejszą wydaje się opinia, przyszłych żaków. Oskar
Chabraszewski
tegoroczny
maturzysta, tak odpowiedział
na zadane pytanie: - Moja siostra studiuje na Uniwersytecie
Opolskim. Sam chciałbym w
przyszłości rozpocząć tam studia. Wiem, że jest duży wybór
kierunków. Najbardziej chyba
interesuje mnie matematyka
albo informatyka. Od innych
słyszałem, że poziom jest dość
wysoki, dlatego otworzy mi to
drzwi do przyszłość.
Może i prawda jest bolesna, bo daremnym okazuje się
poszukiwanie
Uniwersytetu
Opolskiego wśród rankingów
najlepszych polskich uczelni.
Ale chyba nikt nie zaprzeczy
temu, że w dużej mierze renomę jakiejkolwiek instytucji
budują ludzie wchodzący w jej
skład. Ważne, abyśmy umieli
wyciągnąć wnioski z tej lekcji
i doprowadzili do zmiany opinii
krążących wśród innych studentów. Oczywiście na lepsze.
A co Wy myślicie o naszym Uniwersytecie? Piszcie do nas maile
i podzielcie się swoimi spostrzeżeniami - [email protected]
Chętnie opublikujemy i odpowiemy na najciekawsze z nich.
Fot. Nikodem T. Jacuk
Kiedy studentka spodziewa się dziecka, wielu
załamuje ręce. Jeśli dodatkowo okazuje się, że
jest samotna, ludzie sądzą, że świat zawali jej
się na głowę. Postanowiliśmy sprawdzić jak jest
naprawdę.
Lidka studentka biotechnoligii i jej córka Majka
Judyta Staniczek
[email protected]
N
ie ważne, czy dopiero zaczyna się studia
czy już masz kilka pieczątek w indeksie - dziecko
to zawsze rewolucja. Można
wziąć urlop dziekański albo
odpuścić sobie już na starcie,
ale okazuje się, że spokojnie
można łączyć studia z macierzyństwem. Oczywiście jest o
wiele trudniej, ale z pewnością
główną rekompensatę stanowić będzie uśmiech pociechy.
-Wiadomo, jest trudniej niż
gdybym studiowała „sama”, ale
da się to pogodzić. Macierzyństwo wiele mnie nauczyło, np.
cierpliwości, której wcześniej
brakowało - mówi Lidka, studentka biotechnologii. - Nie
wyobrażam sobie życia bez
Majki. Jest dobrze. - dodaje Julia, studentka UO.
Studia studiami, ale co
kiedy przychodzi najintensywniejszy okres - czas sesji? Jak
uczyć się z dzieckiem na kolanach? - Zosia w nocy śpi, a ja
się uczę. I muszę przyznać, że
dobrze mi idzie - odpowiada
Lidka. Dziewczyna radzi sobie
świetnie. Jest już na piątym
roku. W tym, aby mogła spokojnie kontynuować studia
pomaga jej IOS (Indywidualna
Organizacja Studiów). Dzięki
niemu jej studia przebiegają
na innych zasadach: -Wszystko
tak naprawdę zależy od wykładowcy, ale na przykład: mogę
chodzić na niektóre zajęcia z
zaocznymi - dodaje.
Najmłodsze mieszkanki
akademika
Co ciekawe, jeden z wykładowców wyraził zgodę na to,
żeby z Zosią przychodziła na
zajęcia! Jako, że odbywały się
one o godzinie 19. mała so-
bie spała, a mama poszerzała
horyzonty. Pomyśleć, że taka
mała, a już jest studentką. Zosia spędza kilka dni w żłóbku,
tak by mama mogła się uczyć.
Podobnie jest z Mają – niedługo wraca do swoich przyjaciół,
do przedszkola.
I najważniejsze. Obie
dziewczyny mieszkają ze swoimi pociechami w akademiku,
gdzie jak wiadomo - wszystko
jest możliwe. Co rusz, napotkać można „ślady wczorajszej
imprezy”, ale nie tylko. Na jednym z pięter Domu Studenta
„Niechcic” możemy zobaczyć, mały, kolorowy domek,
w którym bawi się 3,5 letnia,
roześmiana Maja. Dziewczynka, którą świetnie określa
frazeologizm
„żywe złoto”.
Biega po module. Sposób,
w jaki mówi, nie zdradza jej
wieku. Facebook i Skype także jej nieobce. No cóż, jak się
ma tyle ciotek i wujków studentów, to czemu się dziwić.
- Super się mieszka! Mieszkałam wcześniej w mieszkaniu i w
porównaniu z tym, w akademiku lepiej. Dziwne? Po chwili Julia dorzuca: - Dla takiej młodej
mamy to dobrze, że jest wśród
ludzi. Zawsze też ktoś chętnie
pobawi się z małą. Ostatnio
zdarza się, że przychodzą do
niej, a nie do mnie (śmiech).
To jak się mieszka, w dużym
stopniu zależy od charakteru
dziecka. Moja córka jest pogodna i nie boi się ludzi.
Wraz z pojawieniem się
maluszka mnożą się obowiązki.
Nie tylko własna choroba, ale
także (a może przede wszystkim) dziecka, nie pozwala
uczęszczać na zajęcia. Jednak
mamy, z którymi rozmawialiśmy na ten temat zapewniają,
Fot. Małgorzata Budny
Mamą być i po studencku żyć
że i to mają pod kontrolą.
Warunki przyzwoite. Mała
Zosia mieszka ze swoją
mamusią w dwójce, a obok
dwie współlokatorki. Zawsze raźniej.
Tolerancyjne maluchy
Skończyła się sesja. Dla
większości to czas odreagowywania stresu na, tzw.
imprezach
posesyjnych.
-Wiadomo, że wychodzę
tylko wtedy, gdy mam ją
z kim zostawić, gdy wiem,
że nic jej nie grozi. I staram
się to robić - mówi Julia.
Mai i Zosi nie przeszkadzają akademickie imprezy:
-Maja ma twardy sen, więc
jej to nie przeszkadza. Czasem nawet ogląda coś razem z nami. Wielu moich
znajomych często zapomina, że ona ma dopiero 3,5
roku, bo towarzyszy nam
nawet przy gotowaniu. Gdy
się spotykamy doglądamy
na zmianę czy młoda się nie
obudziła. – dodaje mama.
Lidka zwraca uwagę na
jeszcze
jedną,
istotną
rzecz: -W Opolu działa wiele instytucji, które
pomagają mamom, jak
np.
„Zdrowa
rodzina”.
Jak widać, najważniejsze
są chęci i nastawienie. To,
że maluchy mieszkają w
akademiku, wydaje się nie
wnosi w ich dzieciństwo
niczego złego – przeciwnie – są przyzwyczajone
do ludzi i „zintegrowane” z
środowiskiem studenckim.
A ich mamy nie depczą w
miejscu, idą odważnie i z
uśmiechem do przodu.
Chcesz pomóc zwierzętom?
Zostań wolontariuszem
W opolskim schronisku przebywa obecnie ponad
300 psów i kotów. Wszystkie z nich oprócz pełnej
miski potrzebują także kontaktu z człowiekiem –
jego codziennej troski, uwagi i opieki.
Małgorzata Budny
[email protected]
W
olontariusze w opolskim schronisku zajmują się pracami porządkowymi i pielęgnacyjnymi przy
zwierzętach. Do ich głównych
zadań należy wyprowadzanie
psów na spacery. – Dzięki pracy
i staraniom wolontariuszy psy
bardzo się oswajają i wiele uczą,
np. aportowania czy prostych komend, takich jak podawanie łapki – tłumaczy Dorota Skupińska,
kierowniczka opolskiego schroniska. Czas poświęcony zwierzętom
skutkuje tym, że o wiele łatwiej
odnajdują się one w nowych
domach. Jak dodaje Skupińska,
jeśli ktoś nie chce opiekować się
psami, może zająć się pracami
przy kotach, przykładowo ich
oswajaniem. - Oczywiście każdy
z ochotników pomaga w ramach
wolnego czasu, ale ważne jest,
żeby wolontariusze zjawiali się
w schronisku chociaż raz w miesiącu. W przypadku studentów
mogą to być przykładowo weekendy, przerwy między zajęciami
lub dni wolne od zajęć, jeśli takimi
dysponują – mówi kierowniczka
schroniska.
Aktualnie w schronisku pomaga jedynie niecała setka wolontariuszy, co przy takiej liczbie
zwierząt jest niewystarczające.
Jednym z wolontariuszy jest
Sławomir Kowalczyk, który w
schronisku pomaga od miesiąca.
– Zajmuję się amstaffem, którego
oswajam i wyprowadzam na spacery. Dla zwierząt ze schroniska
kontakt z człowiekiem jest bardzo
ważny – mówi.
Osoby
zainteresowane
wolontariatem muszą przedstawić dokument potwierdzający
aktualne ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków, a także
zaświadczenie lekarskie o braku
przeciwwskazań do pomocy przy
zwierzętach. Przyszły wolontariusz zostanie także przeszkolony
z zasad BHP i podpisana zostanie
z nim umowa
Więcej informacji na temat
wolontariatu, jak i innych form
pomocy bezdomnym zwierzętom, dostępnych jest na www.
schroniskowopolu.pl
WYWIAD 05
www.gs.uni.opole.pl
Wszystko wychodzi w praniu
Z Kamilem Wójkowskim o dziennikarstwie, kondycji polskiej prasy sportowej i czasach studenckich rozmawiał Michał Chudzik.
K
amil Wójkowski - absolwent politologii ze specjalnością dziennikarską
Uniwersytetu Opolskiego; stażysta, a następnie sekretarz
redakcji „Tygodnika Kibica”, od
stycznia 2004 roku do czerwca
2005 roku sekretarz redakcji
ogólnopolskiego
tygodnika
„Tylko Piłka”; od czerwca 2005
roku do dziś zastępca redaktora naczelnego ogólnopolskiego tygodnika „Tylko Piłka”.
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z dziennikarstwem?
- Przygoda zaczęła się, gdy
miałem 12 lat, i mama kupiła
mi pierwszy numer „Przeglądu
Sportowego”. Z dni na dzień
pochłonęła mnie fascynacja
sportem, czytałem dużo gazet
i książek na ten temat, i już na
początku nauki w liceum zacząłem myśleć o zostaniu dziennikarzem sportowym.
Potem
były studia w Opolu, gdzie na
trzecim roku zgłosiłem się na
praktyki do „Tygodnika Kibica”.
Gdy przyszedłem tam pierwszy
raz, nie było nikogo z głównych
redaktorów. Jeden z dziennikarzy powiedział, że oni na praktyki z reguły nie przyjmują, ale
lepiej będzie, jak przyjdę, gdy
będzie redaktor naczelny. Nie
zraziłem się, przyszedłem kilka
dni później i zostałem wzięty na praktyki. Pamiętam, że
pierwszą rzeczą jaką robiłem,
było przepisywanie faksu z relacją z meczu Lecha Poznań.
W ciągu dwóch lat ze stażysty
awansowałeś na sekretarza
redakcji „Tygodnika Kibica”.
To spory awans. Jak udało Ci
się tego dokonać?
- Jak to w życiu bywa, zadecydował o tym przypadek. Znalazłem się w odpowiednim
miejscu o odpowiednim czasie.
Po okresie praktyk zostałem
przyjęty do redakcji, bo akurat
jeden z dziennikarzy odszedł
do innej gazety. Zacząłem więcej pisać, a przede wszystkim
uczestniczyć w życiu redakcji.
Pokazałem się z dobrej strony i
gdy doszło do kolejnych zmian
w „TK”, zaproponowano mi
funkcję sekretarza redakcji.
miejscu stoi Collegium Civitas.
Po latach zostają w głowie konkretne miejsca, co do których
ma się sentyment, i przywołują
pozytywne wspomnienia. Bar
„Tequila”, ulica Kośnego, gdzie
wynajmowałem stancję, wyspa
Bolko...
karstwa można się nauczyć
studiując kierunek dziennikarstwo i komunikacja społeczna?
- Raczej nie, i Ameryki tu nie
odkrywam. Tego rodzaju studia
dają głównie wiedzę teoretyczną, a wiadomo, że w tym zawodzie wszystko wychodzi „w
praniu”. Na studiach zyskujemy
też szansę odbycia praktyk, i
powinniśmy z tego korzystać.
Jak widać po moim przykładzie,
gdzieś ktoś może cię zauważyć
i dostaniesz ofertę współpracy.
Zresztą sam jesteś tego dobrym
przykładem.
Byłeś korespondentem na
ważnych imprezach piłkarskich, m.in. na Mistrzostwach
Europy 2008, czy finale Ligi
Mistrzów 2009. Jak wygląda
sytuacja polskiej prasy sportowej na rynku mediów w porównaniu do tej z zagranicy?
- Szczerze? Nie za dobrze, i nie
jest to jedynie takie polskie, dyżurne narzekactwo. Zaraz będziemy mieli EURO 2012, po raz
pierwszy od ponad 40 lat dwa
nasze kluby zagrały na wiosnę
w pucharach, na nowych stadionach jest coraz więcej ludzi,
„Niedawno byłem w Berlinie, i zajrzałem do kilku saloników prasowych. Półki uginały się wydawnictw tematycznych. Tam kibice chcą czytać i dużo wiedzieć. U
nas większości wystarcza wiadomość, ile zarabia Messi
albo jaki piłkarz po pijaku rozbił samochód.”
Koledzy z redakcji mówią, że
jesteś oazą spokoju. Podczas
studiów też byłeś taki spokojny? Nie zrobiłeś nic szalonego?
- Widzę, że już liznąłeś trochę
dziennikarskiego fachu, bo zadałeś prowokacyjne pytanie. Ja
oazą spokoju?! Wiadomo jak to
jest na studiach. Nie samą nauką student żyje... Były imprezy,
zwłaszcza we wspomnianym
Kmicicu, gdzie czasami nieźle się działo. Szczegółów nie
zdradzę, bo jeszcze sobie Curriculum Vitae popsuję (śmiech).
Aniołkiem nie byłem.
Czy Twoim zdaniem dzienni-
a czytelnictwo wszelkich gazet
sportowych spada na łeb, na
szyję. Śledzę ten rynek od ponad 10 lat. Jeśli w tak dużym
kraju jak Polska, jedyny dziennik na ten temat – „Przegląd
Sportowy” – ma średni nakład
70-80 tysięcy, to wiadomo, że
sprzedaje dziennie około 30
tys. gazet. To jest średnio mniej
niż 2 tys. na województwo! Niedawno byłem w Berlinie, i specjalnie zajrzałem do kilku saloników prasowych, by zobaczyć
co się dzieje u sąsiadów. Półki
uginały się od mnogości tytułów prasowych i wydawnictw
tematycznych. Tam kibice chcą
czytać i dużo wiedzieć. U nas
większości wystarcza wiadomość, ile zarabia Messi albo jaki
polski piłkarz po pijaku rozbił
samochód.
Opowiadasz o kiepskiej kondycji polskiej prasy. Jak myślisz: czym jest to spowodowane?
- I tu znowu przytoczę przykład zagraniczny, bardziej nam
bliski. Mój kolega prowadzi
internetową księgarnię z książkami sportowymi. Ma dostęp
do wielu badań czytelnictwa.
Jedno z nich mnie zaciekawiło.
Badano czytelnictwo mieszkańców Europy Środkowej w
krajach, które do 1989 roku
były komunistyczne. Wskaźnikiem było przeczytanie choć
raz w życiu tekstu dłuższego
niż 3 strony, bo to oznaczało, że
taki czytelnik przynajmniej raz
na rok sięgnie po książkę lub
gazetę. W Czechach ten wskaźnik wśród dorosłej populacji
wyniósł ponad 80 procent, u
nas niecałe 40... Nie wierzyłem,
ale kolega księgarz potwierdza
to swoimi działaniami. Ma dużo
zamówień na książki sportowe
od Czechów, i właśnie zainwestował w zrobienie strony w
obcym języku. Nie ukrywa też,
że zastanawia się nad przeniesieniem firmy do naszych południowych sąsiadów.
Może problemem są wysokie
ceny gazet?
- Narzekania ludzi w Polsce,
że gazety za drogo kosztują,
nie przekonują mnie. To przeważnie wymówka od lenistwa
intelektualnego. To jest przerażające. Nie mówię tu o ludziach
kiepsko zarabiających. Znam
wiele osób które zarabiają naprawdę nieźle, są po studiach,
mają własne firmy i co? Nie stać
ich by raz w miesiącu wydać
5 zł na tygodnik opinii typu
„Wprost” czy „Polityka”? Albo
raz w tygodniu kupić „Przegląd
Sportowy” za 2,2 zł? Nie róbmy
sobie jaj. W Polsce zaprzepaszczono czas, gdy trzeba było
nowe pokolenie zachęcić do
czytania. Dziś jest już za późno.
Tylko potem nie narzekajmy,
Kamilu, jesteś absolwentem
naszej uczelni i w czasie studiów poznałeś Opole. Jakie
są Twoje ulubione miejsca w
stolicy polskiej piosenki?
- To są, bądź były, miejsca kojarzące mi się głównie ze studenckim życiem. Akademik
Kmicic, czy też słynny „Ściek”,
gdzie niejedno się działo...
„Ścieku” już nie ma, a na jego
Fot. Galeria prywatna
Pracę w „Tygodniku Kibica”, a
następnie w „Tylko Piłce” musiałeś godzić ze studiami. Jak
dawałeś sobie z tym radę?
- Nie przesadzajmy. Nie wiem
jaki jest teraz zakres zajęć
podczas dwóch ostatnich lat
studiów, ale w latach 2003-04,
tych zajęć nie było aż tyle, żeby
człowiek nie mógł robić coś innego. Zresztą w tygodniku piłkarskim 70 % pracy przypada
na weekend. A to nie kolidowało ze studiami dziennymi.
Dziennikarstwo pozwala Kamilowi Wójkowskiemu na realizację jednej z pasji,którą jest
fotografia sportowa
że mamy w kraju takich, a nie
innych polityków czy liderów.
Ktoś ostatnio powiedział „Kultura głupcze!” i miał rację. Jeśli w Polsce coraz mniej osób
będzie czytać książki i gazety,
to coraz mniej będzie też chodzić do teatru, interesować się
sztuką czy muzyką. A to ogranicza horyzonty, nie rozwija wyobraźni. W takim klimacie nic
wielkiego jako społeczeństwo
nie stworzymy. Żaden Steve
Jobs tu się nie urodzi. Może wysoko stawiam poprzeczkę, ale
to przerażające, że mając szerokie grono znajomych, z których większość ma wykształcenie wyższe, z mało kim mogę
porozmawiać o przeczytanej
książce czy artykule. Ludziom
wystarczy to, co napiszą w internecie.
Portal „TP” daje każdej chętnej osobie możliwość publikowanie tekstów o tematyce
piłkarskiej. Jaki jest Twój stosunek do szeroko pojętego
dziennikarstwa
obywatelskiego?
- Dla portalu z jednej strony to
dobrze, bo na stronie pojawia
się wiele tematów, jest różnorodność opinii. W gronie kilkuset publikujących internautów
znalazło się kilku, którzy nieźle
piszą i mają coś do powiedzenia. Już zadebiutowali na łamach „Tylko Piłki”. Jednak większość osób pisze przeciętnie
bądź słabo, popełniając fundamentalne błędy, jeśli chodzi
o ortografię czy interpunkcję.
Dzięki internetowi pisać może
każdy, ale czy potrafi? Moim
zdaniem nie.
ścią przekażesz kilka cennych
rad ludziom o dziennikarskich aspiracjach.
- Kilka już powiedziałem. Na
pewno trzeba cały czas czytać,
i nie tylko to, co dotyczy dziedziny, którą się zajmujemy.
Ktoś zostawał dziennikarzem
czy pisarzem bo czytał innych,
znanych dziennikarzy i pisarzy.
Śledził ich warsztat, patrzył jak
tworzą tekst. To podstawa. Nie
można napisać coś ciekawego
bazując jedynie na internecie i
Wikipedii. W sieci, wbrew temu
co się mówi, wszystkiego nie
ma. Ja mam zasadę, ale ona wymaga dyscypliny. Jak zaczynam
czytać jakąś książkę, to od razu
mam przy sobie kartkę i długopis, i notuję strony, na których
wpadła mi w oko jakaś myśl autora, i piszę czego ten cytat dotyczy. Potem można zabłysnąć,
wykorzystując to w komentarzu, artykule. To samo tyczy się
ciekawych rozmów lub artykułów w gazetach. Gromadzę je,
segreguję tematycznie. To moje
archiwum. Wielu osobom nie
chce się tego robić. Ma napisać
o Pele czy Maradonie, szuka w
Google i działa zasada „kopiuj
wklej.” Należy korzystać ze źródeł, zacytować kilka z nich, ale
tekst ma mieć twój sznyt. Inaczej jest to kopia kopii.
Na koniec pytanie o szanse
Polski podczas Euro 2012.
Sceptyczny Kowalski już
mówi: - Nie boję się, że Polska
nie wyjdzie z grupy. Boję się,
że nie wyjdzie z własnej połowy. Czy rzeczywiście będzie
aż tak źle?
„W Polsce zaprzepaszczono czas, gdy trzeba było
nowe pokolenie zachęcić do czytania. Dziś jest już
za późno. Tylko potem nie narzekajmy, że mamy w
kraju takich, a nie innych polityków czy liderów.”
Nie denerwuje Cię to, że ty na
miano dziennikarza musiałeś ciężko pracować, a teraz
każdy kto napisze kilka niekoniecznie dobrych tekstów
nazywa się dziennikarzem?
- Denerwuje mnie, ale wszystko wychodzi „w praniu”. Łatwo
kimś się nazwać, trudniej nim
być w rzeczywistości. Internet
daje złudną wolność bycia kim
tylko się chce. Ja sam, mimo
10 lat doświadczeń, nie będę
składał deklaracji, że jestem
felietonistą. To specyficzny rodzaj publicystyki, elitarny, dla
ludzi z bardzo dobrym piórem.
Odbierając maile odnoszę zaś
wrażenie, że jesteśmy narodem
felietonistów. Rośnie nam cała
armia nowych Kisieli czy Rybińskich (śmiech). A już na poważnie, młodzi adepci dziennikarstwa powinni mieć więcej
pokory, a krytycznym okiem
patrzeć przede wszystkim na
siebie. Syndrom „Pana dziennikarza” to niebezpieczna choroba. Niestety, coraz częstsza w
naszej branży.
Jako młody, ale już doświadczony dziennikarz, z pewno-
- Jest źle, a będzie gorzej! Żartowałem. Coraz częściej w
rozmowach ze znajomymi kibicami czy piłkarzami przewija
się ten temat, i niemal wszyscy
mówią, że jak z takiej grupy nie
wyjdziemy, to będzie to klęska
wszech czasów. Zgadzam się
z nimi. Jeśli selekcjoner Franciszek Smuda asekuruje się na
wypadek porażek z Czechami i
Grekami, to co by mówił, gdybyśmy mieli w grupie Anglików
i Francuzów, tak jak mają Ukraińcy? To szukanie alibi mnie
śmieszy. Gramy u siebie, mamy
w grupie rywali o podobnym
poziomie i umiejętnościach,
bo Rosjanie to moim zdaniem
przereklamowana drużyna, a
za reprezentację będzie trzymała kciuki cała Polska. Gdybyśmy byli Amerykanami, Smuda
powiedziałby „Yes, We can!”. A
tak słyszymy, że może się uda,
może nie, bo Grecy to wymagający rywal, Czesi potrafią grać w
piłkę i tego typu inne wymówki. Zresztą, jak celnie zauważył
Artur Brzozowski z „GW”, jeśli
nie wyjdziemy z takiej grupy, to
po PZPN-ie nie zostanie nawet
kamień na kamieniu.
06 HISTORIA
www.gs.uni.opole.pl
Kowalczykowie wysadzili aulę
Aula Stara, widok po wysadzeniu
Bartosz Janczak
[email protected]
R
yszard był fizykiem, pracownikiem naukowym uczelni w Zakładzie Fizyki WSP, a jego brat
Jerzy, z wykształcenia tokarz, był pracownikiem technicznym uczelni. Bezpośrednim sprawcą wybuchu był Jerzy
Kowalczyk, któremu w skonstruowaniu
bomby pomagał jego brat. Moment
jaki wybrali sobie bracia Kowalczykowie był idealny, aby pokazać swoje niezadowolenie. Protest wobec wydarzeń
na Wybrzeżu w 1970 r.
12 grudnia 1970 r. władze postanowiły podwyższyć ceny za najbardziej
potrzebne artykuły. Czas wprowadzenia podwyżki był fatalnie wybrany,
zbliżało się Boże Narodzenie. Pierwsi na
tą sytuację odpowiedzieli robotnicy ze
Stoczni Gdańskiej. W czasie tych strajków nie tylko w Gdańsku, ale także w
Szczecinie oraz w Elblągu użyto wojska
i milicji. Szacuje się, że podczas wydarzeń w grudniu 1970 r. życie straciło
około 50 osób. Święta Bożego Narodzenia w tamtym roku należały do jednych
z najbardziej smutnych z powodu braku wielu osób przy wigilijnych stołach.
Wydarzenia z tamtego czasu świetnie
obrazuje film w reżyserii Antoniego
Krauze pt: „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł”.
Wydarzenia grudnia 1970 r. odbiły się szerokim echem w całym kraju.
Oczywiście ówczesne media pokazywały je z własnej perspektywy, zgodnie
z linią partii rządzącej. Prawdziwe informacje docierały jednak do Polaków,
również do opolan. W Opolu przez cały
okres PRL-u nie doszło do wydarzeń takiej miary jak na Wybrzeżu, ale ludność
opolska nie pozostawała bierna wobec
walki Polaków z ówczesną władzą komunistyczną.
***
Od konferencji w Jałcie w 1945 r. Polska
znalazła się pod zasięgiem wpływów
Związku Radzieckiego. Polską rządziła
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a kraj nosił nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa. Komuniści starali
się zaprowadzić rządy podobne jak w
ZSRR. Jednak Polacy okazali się narodem, który nie dał się podporządkować
władzom komunistycznym i walczył o
swoją suwerenność. Dziś możemy czytać o wielu strajkach i manifestacjach
jakie przechodziły przez nas kraj. Każdy
zryw Polaków powodował osłabienie
rządów komunistów. Na naszą sytuacje
miały również wpływ wydarzenia na
świecie (m.in. praska wiosna w Czechosłowacji w 1968 r.).
W Polsce szerokim echem odbiły
się takie wydarzenia tamtego czasu,
jak poznański czerwiec 1956 r., kiedy to
ponad sto tysięcy poznaniaków wyszło
na ulice swojego miasta, aby upomnieć
się o chleb, wolność i możliwość wyznawania religii katolickiej. W marcu
1968 r. miały miejsce kolejne strajki,
tym razem na ulice wyszli intelektualiści, którym nie spodobało się zdjęcie ze
sceny Teatru Narodowego „Dziadów”
reżyserii Kazimierza Dejmka. Protesty
w stolicy zgromadziły kilka tysięcy ludzi, głównie studentów. Do więzień
trafiło wiele osób z wyrokami. Dwa lata
później ówczesne władze musiały stawić czoła kolejnym strajkom.
***
W czasie kiedy wybuchła bomba,
miała odbyć się akademia, na której
wręczone miały zostać odznaczenia
funkcjonariuszom milicji biorących
udział w tłumieniu strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. W auli świętować
miał m.in. komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Opolu ppłk Julian
Urantówka. W grudniu 1970 r. pełnił
obowiązki komendanta wojewódzkiego MO w Szczecinie i to on był odpowiedzialny za wydawanie rozkazów
o strzelaniu do strajkujących robotników.
Wybuch w auli nastąpił o godz.
0:40, a zdetonowana bomba poczyniła
ogromne spustoszenie. Uszkodzona została podłoga, dach, wnętrze auli zostało doszczętnie zrujnowane. Zniszczeniu uległo także uczelniane archiwum,
duża część zasobów bibliotecznych,
bufet, a także stacja transformatorowa,
co spowodowało brak dostępu prądu w najbliższej okolicy. Na szczęście
nikt nie ucierpiał podczas eksplozji, co
niewątpliwie wpływa na korzyść braci
Kowalczyków. W tym czasie Polska nie
potrzebowała już więcej ofiar, dość ich
zginęło przez rokiem na Wybrzeżu.
Dla ówczesnych władz cios jaki zadali bracia Kowalczykowie był bardzo
bolesny. Do wyjaśnienia sprawy zostali zaangażowani najwyżsi przedstawiciele bezpieczeństwa publicznego
w PRL-u. Już w grudniu 1970 r. rozpoczęły się przesłuchania pracowników
oraz studentów WSP. Przepytano około
6 tysięcy osób. Kilku z przesłuchanych
zgodziło się na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Akcja znalezienia
sprawców zamachu nosiła kryptonim
„Mrowisko”. Działania agentów w celu
wykrycia sprawców doprowadziły do
zebrania materiałów, które wskazywały, że to bracia Kowalczykowie wysadzili
aulę. W ich mieszkaniu został założony
posłuch, który potwierdził podejrzenia
SB.
Pod koniec lutego 1972 r. Jerzy Kowalczyk przyznał się do winy i podczas
przesłuchań wyjawiał kolejne szczegóły związane z całym zajściem. Przesłuchiwany był również Ryszard Kowalczyk, który wyjawił jak pomógł bratu
w skonstruowaniu bomby. Przesłuchiwanie przez SB było bardzo trudne dla
podejrzanego.
***
28 sierpnia 1978 r. w Sądzie Wojewódzkim w Opolu rozpoczął się proces
przeciwko Kowalczykom. Prokuratorzy
zażądali dla obu braci najwyższego
wymiaru kary, argumentując to tym,
iż wybuch bomby mógł spowodować
ofiary śmiertelne. 8 września 1972 r. został ogłoszony wyrok. Jerzy Kowalczyk
został skazany na karę śmierci za wysadzenie auli WSP, a jego brat Ryszard
na karę 25 lat pozbawienia wolności za
skonstruowanie bomby.
Ogłoszenie wyroku spowodował
ogromne protesty wśród Polaków. Powstała petycja, którą podpisało około
6 tysięcy obywateli, w tym ludzie kultury, sztuki i Kościoła. Okazała się ona
skuteczna, pomogła w złagodzeniu
wyroku dla Jerzego Kowalczyka, karę
śmierci zamieniono na 25 lat więzienia.
W 1980 r. w Polsce rozpoczął się tzw.
„karnawał Solidarności”, który zapoczątkował ważne przemiany w naszym
kraju. Wtedy podpisano w Gdańsku
porozumienia sierpniowe pomiędzy
przedstawicielami strajkujących wtedy
robotników na Wybrzeżu a władzami
komunistycznymi. Konsekwencją tego
wydarzenia było powstanie pierwszego
wolnego, Niezależnego Związku Zawodowego „Solidarność”, co dało początek rozpadowi komunizmu w Polsce. W
tym czasie trwała akcja społeczna pod
hasłem „Uwolnić braci Kowalczyków”.
Akcja przyniosła zamierzony efekt, Ry-
szard został zwolniony w 1983 r., a jego
brat Jerzy dwa lata później.
W 1991 r. Ryszard decyzją Prezydenta RP Lecha Wałęsy uzyskał zatarcie
skazania, dzięki czemu mógł powrócić
do pracy dydaktycznej na uczelni. Do
dziś nie przeprowadzono kasacji wyroków na Kowalczykach. Zaangażowany
w proces kasacyjny był m.in. Lech Kaczyński, ale Sąd Najwyższy w Warszawie 8 stycznia 2002 r. odrzucił wniosek.
***
Właściwie do dnia dzisiejszego
sprawa braci Kowalczyków i wysadzenie przez nich auli WSP wzbudza
ogromne kontrowersje. Przez jednych
uważani są oni za bohaterów, którzy
nie bali się przeciwstawić ówczesnemu
ładu społecznemu i odważyli się uderzyć w samo serce władz komunistycznych.
Przez innych Kowalczykowie uznawani są za terrorystów, nieodpowiedzialnych szaleńców, którzy zniszczyli
aule wyższej uczelni, którzy narazili życie i zdrowie wielu osób. Gdyby bomba
źle zadziałała mogło dojść do ogromnej tragedii.
Każdy z nas powinien zbudować
własną opinię o tej sytuacji, ale musimy pamiętać, że to były bardzo trudne
czasy. Ludzie stali przed bardzo poważnymi decyzjami, które mogły przynieść
różne konsekwencje. Bracia Kowalczykowie widzieli co się dzieje, chcieli pokazać swój sprzeciw. Osądzenie tego
czynu jest dziś bardzo trudne, ponieważ jest tyle samo argumentów za jak
i przeciw. Dlatego do dzisiejszego dnia
trwają kontrowersje o tablice pamiątkowe, o miejsca upamiętniające wysadzenia auli. Ta dyskusja będzie pewnie
trwała jeszcze przez wiele lat, najpierw
muszą opaść emocje związane z wydarzeniem z października 1970 r.
Fot. Bartosz Janczak
Fot. Archiwum dziennik.pl
W zeszłym roku, dokładnie 6 października miała miejsce 40. rocznica ważnego wydarzenia w dziejach Opola. Tego dnia, w 1971 roku bracia Kowalczykowie wysadzili
aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu (dziś Aula Stara), poprzedniczki dzisiejszego Uniwersytetu Opolskiego. Dlaczego to zrobili? Jakimi motywami się kierowali i co skłoniło ich do podjęcia takiej decyzji? Postaram się odpowiedzieć na te
pytania.
Tablica pamiątkowa przed wejściem
do auli
Legit Cafe
Jeśli szukasz odpowiedniego miejsca na relaks, a przy
okazji nie chcesz, żeby czas ten był stracony, powinieneś
koniecznie wybrać się do Legit Cafe.
Ewelina Olszewska
[email protected]
13
lutego w kawiarni rozpoczął się cykl mini wystaw
fotografii i grafiki opolskich amatorów sztuki. Każdy z was
może oddać głos na ulubione zdjęcie,
a wśród losujących zostaną rozdane kupony na wybraną kawę. Więcej
informacji na temat wystaw można
znaleźć na stronie facebook.com/
LegitCafe . Co więcej, już wkrótce w
Legit Cafe rusza Pijalnia Yerba Mate.
Wszyscy chętni będą mogli spróbować najlepszych gatunków, parzonych tradycyjnie w ceramicznych
matero calabeza. Nie zrujnuj swojego
budżetu i spędź fascynujące popołudnie- Legit Cafe czeka na ciebie.
Jeśli pójdziesz z wyciętym kuponem do Legit Cafe, otrzymasz 15proc.
rabaty na kawę lub herbatę.
www.gs.uni.opole.pl
FOTOREPORTAŻ 07
Co nam mówią mury Opola?
Twórczość może przejawiać się w różny sposób. Mury Opola bywają zaskakujące, szczególnie te najbliżej nas. Nasz fotoreporter nie musiał się daleko iść, żeby utrwalić kolorowe ściany. Kolorowe mury przedstawione w tym fotoreportażu znajdują się nieopodal
uniwersyteckiego kampusu.
Nikodem T. Jacuk
[email protected]
08 PUBLICYSTYKA
Co?
Gdzie?
Kiedy?
Koncerty
4 marca
Kasia Kowalska – koncert, Galeria Solaris Center, godz. 18
8 marca
IRA – koncert, Narodowe Centrum Polskiej Piosenki,
godz. 20
9 marca
Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa – koncert,
Narodowe centrum Polskiej Piosenki, godz. 20
10 marca
Grubson + goście, koncert, Narodowe Centrum Polskiej
Piosenki, godz. 20
www.gs.uni.opole.pl
Umilacz
Człowiek przychodzi na świat nieświadomy tego, co go czeka. Jedyną pewną rzeczą zdaje się być
to, że kiedyś z pewnością z tego świata odejdzie.
Anita Pilżys
[email protected]
Z
anim jednak to nastąpi
z pewnością spotka na
swojej drodze mnóstwo
wspaniałych i mniej wspaniałych ludzi (tych drugich życzymy jak najmniej). Zmierzy się
z wieloma, życiowymi problemami i będzie walczył o własne
miejsce w bliżej nieokiełznanej
przestrzeni, zwanej pospolicie
„światem”. Życie każdego z nas
wygląda mniej więcej tak samo.
Panujący wśród nas model społeczno-kulturowy ukształtował
wizję synchronizacji, pewnego
rodzaju ładu- dobrego czy nie?
- to już oddzielny temat. Najlepszym okresem życia wydaje
się być kilkanaście pierwszych
lat naszej egzystencji- niekończąca się swoboda, rozpieszczanie, zero stresów i zmartwień
– chciałoby się rzec: luz, blues i
orzeszki. Niestety im dalej w las,
tym ciemniej. Dojrzewanie (nie
tylko intelektualne, ale i emocjonalne) niesie za sobą ryzyko
wielu potknięć, złych wyborów
i rzeczy, na które patrząc z perspektywy czasu, nigdy byśmy
sobie nie pozwolili. Analizując
swoje życie, często zastanawiam
się, w jakim jego punkcie jestem
- nadal jestem dużym dzieckiem
nieumiejącym poradzić sobie z
przeciwnościami losu, czy może
przez ostatni czas zmieniłam się
nie do poznania. Zwykło się mó-
wić, że studia to dobra szkoła
życia. W końcu jesteśmy w jakiś
sposób niezależni od rodziców,
robimy co chcemy i kiedy mamy
na to ochotę. Musimy nauczyć
się samokontroli i rozsądnego
myślenia - takie jest założenie.
W praktyce wygląda to niestety
inaczej. Martwi mnie to. Wielu
z nas nie potrafi radzić sobie
ze swoimi problemami. Ja chyba dojrzałam na tyle, aby zdać
sobie sprawę, od czego jest to
choć trochę zależne. Idąc za licznymi teoriami na temat ludzi, w
tym temacie, bezwzględnie nasuwa mi się jedna, podstawowa
- człowiek jest istotą stworzoną
do życia w grupie, w stadzie. I
nie mówię o tym, że fajnie jest,
kiedy skaczą wokół mnie ludzie. Na świecie jest ich bardzo
dużo. Często nie zwracają oni
na siebie uwagi. Jedni gonią
za szczęściem, inni robią sobie
nawzajem krzywdę, a jeszcze
inni są obojętni na otaczającą
ich rzeczywistość. Ogrom dusz,
a mnie wystarczy tylko jedna przyjaciel. Przyjaciel to dobra
dusza, która (jak banalnie by
to nie zabrzmiało) pomoże pokonać najgorsze chwile, będzie
przy nas w szczęściu, nerwach
i poda chusteczkę, gdy z oczy
pociekną łzy. Ja mam to szczęście. Moja przyjaciółka jest mądra, uczynna, zabawna, trochę
roztrzepana, ale bardzo lojalna.
Mówią, że przyjaźń na studiach
to już taka na całe życie - życzę
sobie tego z całego serca. I życzę tego każdemu, kto jeszcze
nie ma przyjaciela. Z nim łatwiej
iść przez życie pełne niespodzianek.
Hienoholizm
W przyszłym roku szkolnym po raz kolejny będzie miała miejsce reforma edukacji.
Ewelina Machacka
Teatr im. Jana
Kochanowskiego w
Opolu
1.03
godz. 19 – Stanisław Mutz, „Polterabend”
2.03
godz. 19 - Samuel Beckett, „Szczęśliwe dni / Komedia /
Ostatnia taśma Krappa”
3.03
godz. 19 – „Naprawdę nie dzieje się nic czyli piosenki z
Opola”
4.03
godz. 19 – „Naprawdę nie dzieje się nic czyli piosenki z
Opola”
[email protected]
P
amiętam
wszechogarniającą panikę z czasów,
gdy chodziłam do podstawówki. Rządzący naszym krajem
postanowili wprowadzić gimnazjum. Wówczas nie wiedziałam,
co to oznacza. Teraz wiem, że
jest to głupota, gdyż system
8.03
9.03
10.03
godz. 19 - Enrico Medioli, Luchino Visconti, Nicola Badalucco, „Zmierzch bogów”
11.03
godz. 19 - Enrico Medioli, Luchino Visconti, Nicola Badalucco, „Zmierzch bogów”
12.03
godz. 19 - Ken Loach, „Jestem Joe” – Kino w Teatrze
wijać, gdyż dysponuje szerokim
katalogiem kół naukowych. Kół,
w których oprócz nauki i zdobywania doświadczenia, powinniśmy również dobrze się bawić.
Moje najbliższe otoczenie pała
do siebie niechęcią, gdyż jest
się w tej, a nie tamtej rozgłośni
radiowej, telewizja też nie pozostaje w tyle, z resztą, umówmy
się – każde medium studenckie
chce być „mega fajne”. Ja wiem,
że dziennikarz powinien mieć w
sobie dużo z hieny. Nie chciałabym tylko, byśmy wszyscy,
nie tylko ci, którzy bawią się w
żurnalistów (tak, bawią się, gdyż
robimy to w formie wolontariatu), przemienili się w hieny
cmentarne.
Rozwój technologii spowodował, że wszystko możemy zrobić o wiele szybciej niż kiedyś. Skontaktowanie się z osobą przebywającą na drugim końcu świata to już nie kwestia tygodni, ale zaledwie
kilku minut, czy sekund. Paradoksalnie jednak, ciągle na nic nie mamy czasu, a pogoń za szczęściem
stała się sensem naszego życia. Szczęściem, którego nigdy nie osiągniemy, bo zawsze znajdzie się
coś, czego jeszcze nie mamy.
godz. 12 – „A ja, Hanna”
godz. 19 - Samuel Beckett, „Szczęśliwe dni / Komedia /
Ostatnia taśma Krappa”
Wystarczy, że popatrzę na moich rówieśników, a zaczynam się
coraz bardziej obawiać o przyszłe pokolenia. Tak, mowa tutaj
także o Tobie drogi studencie.
Przeżywasz w chwili obecnej
najlepszy okres w swoim życiu.
Wkrótce jednak to się skończy,
zaczną się problemy i troski, których w dorosłym życiu niestety
będziemy doświadczać od groma. Najbardziej boję się tego, że
za 20 lat wszyscy obudzimy się
pewnego dnia i uświadomimy
sobie, że zmarnowaliśmy młodzieńcze lata. Rozglądając się
dokoła i patrząc na tę ciągłą gonitwę, zastanawiam się, czego
jest to rezultatem. Cieszę się, że
uczelnia umożliwia nam się roz-
Nieosiągalni
7.03
godz. 10.30 i 12 - Tomasz Śpiewak, „Bullerbyn. O tym
jak dzieci domowym sposobem zrobiły sobie las i co z
niego wyrosło”
6+3+3 nie sprawdza się tak jak
dawny 8+4. Wróćmy jednak, do
wspomnianej reformy edukacji.
Od września dzieci po skończeniu gimnazjum będą musiały
zdecydować, w jakim kierunku
chcą się dalej kształcić. Przypuszczam, że wół zapomniał jak
cielęciem był i niejeden minister myślał, iż będzie fizykiem, a
skończył jako prawnik. To ja, mając troszkę ponad dwadzieścia
lat, nie wiem do końca, co chcę
robić w życiu, a dzieci kończące
szkołę, mają mieć już wyklarowaną wizję swojej przyszłości?
No tak. Najlepiej niech już nawet 5-letnie istoty idą do szkoły! Zabierzmy im dzieciństwo,
błogi czas beztroski i spokoju.
Kamila Widera
[email protected]
L
ubię słuchać opowieści
mojej mamy o czasach jej
młodości. Wówczas w prawie każdej wsi funkcjonowały
kluby, w których można było
coś zjeść lub coś kupić. Spotykali się tam wszyscy mieszkańcy, a
w każdą sobotę organizowano
potańcówki. Kolorowy telewizor
mieli tylko nieliczni i schodziły
się do nich wszyscy sąsiedzi.
Gdy chciano się z kimś spotkać,
trzeba było kilka dni wcześniej
wysłać list. Choć kupienie czegokolwiek w sklepie graniczyło z cudem, ludzie dzielili się
tym, co mieli, a wobec braku
innych rozrywek kwitło życie
towarzyskie. Potem przyszedł
kapitalizm, pojawiły się telefony komórkowe, komputery, Internet oraz mnóstwo urządzeń
codziennego użytku – wszystko to miało sprawić, że życie
stanie się łatwiejsze i zaoszczędzimy mnóstwo czasu. W istocie
jednak rozwój mass mediów i
reklamy uczynił z nas biernych
konsumentów, których jedynym celem życiowym powinno
być zarabianie i wydawanie pieniędzy. Dajemy się wciągnąć w
wir konsumpcjonizmu, zatracamy własną tożsamość i odmienność, pozwalamy się wetknąć
w sztywne ramy „bylejakości”.
Najważniejszym celem jest nabywanie kolejnych dóbr materialnych, bez nich czujemy się
gorsi od innych ludzi. Spędzamy zatem wiele godzin w pracy,
uczestnicząc w niekończącym
się „wyścigu szczurów”, który ma
nas doprowadzić do upragnionego szczęścia. Nie zauważamy,
jak za nami upadają rodzina i
przyjaciele, nie zawracamy, aby
im pomóc. Kiedy dobiegamy
do mety, czekają na nas już tylko samotność i pustka, których
nie są w stanie zapełnić żadne
pieniądze. Ukryci za ekranem
komputera możemy być, kim
tylko chcemy, a kontakty z innymi coraz częściej ograniczają się
do świata wirtualnego. To sprawia, że rzeczywistość nas przerasta. Nie dajemy sobie rady z
wyzwaniami, jakie stawia przed
nami życie a stąd już blisko do
depresji, największej choroby
współczesnego społeczeństwa.
Rozwój techniki zamiast zbliżać ludzi, paradoksalnie oddala
ich od siebie. Stajemy się sobie
obcy, choć przecież wszyscy
wciąż mamy uczucia, plany i
marzenia. Nie jest to oczywiście
regułą, bo przecież gdyby nie
telefony i Internet, nie moglibyśmy tak szybko skontaktować
się z osobą przebywającą wiele
kilometrów od nas. Technologia sama w sobie nie jest zła,
ponieważ została stworzona,
aby ułatwiać życie. To my nie
potrafimy mądrze z niej korzystać. Zatracamy się bez umiaru
w wirtualnym świecie, który coraz częściej zastępuje nam dom.
Potrafimy się jednoczyć jedynie
na chwilę, gdy sytuacja tego
wymaga, po czym znów wracamy tam, gdzie nikt nie wie, kim
naprawdę jesteśmy. A przecież
nie musi tak być. Bo czy rzeczywiście największą wartością
jest posiadanie? Czy mając już
wszystko, będziemy szczęśliwi?
Czy bardziej liczą się nierealne
emocje i znajomości, niż prawdziwa przyjaźń i rodzina? Musimy sami odpowiedzieć sobie
na te pytania, zanim życie zrobi to za nas. Cechą głupca jest,
bowiem nieustanne dążenie
do szczęścia, natomiast cechą
mądrego człowieka jest zadowolenie z tego, co posiada oraz
umiejętność dzielenia się szczęściem i radością z innymi.
KULTURA 09
www.gs.uni.opole.pl
Festiwalowy rozkład jazdy
W Polsce wciąż brakuje festiwali na skalę międzynarodową, ale wszystko
przed nami. Ten, kto jest święcie przekonany, że podczas wakacji nic się
nie dzieje - może się zdzwić. Rozpoczął się letni semestr i coraz częściej
myślimy o wolnym czasie, który nadejdzie szybciej niż się spodziewamy.
Warto sprawdzić, jak można go ciekawie wykorzystać.
Kamila Lupa
[email protected]
W
szyscy fani i koneserzy
muzyki różnego pokroju, odliczają dni do
muzycznych festiwali.
Kiedy, gdzie i za ile można spędzić wakacje bujając się przy
muzyce? Warto już teraz o tym
pomyśleć, gdyż możemy zaoszczędzić na biletach, kupując je
wcześniej, a niektórych później
może już po prostu nie być.
Asymmetry Festival
Kiedy? 03-05.05.2012
Gdzie? Wrocław, Browar Mieszczański
Główną ideą festiwalu jest prezentacja muzyki alternatywnej
z pogranicza rocka, elektroniki,
rapu czy nawet jazzu. Skierowany do międzynarodowej
publiczności i wybrednych słuchaczy. Skłania do własnych poszukiwań oraz szerszego spojrzenia na muzykę.
Za ile? W zależności od dnia festiwalu - od 50zł do 220 PLN za
karnet.
Sonisphere Festival
Kiedy? 10.05.2012
Gdzie? Warszawa,
Lotnisko Bemowo.
Festiwal rockowy, na który składa się seria koncertów w całej
Europie, w tym między innymi
w Warszawie. Gwiazdami poprzedniej edycji były, min. takie
zespoły, jak: Iron Maiden,
Motörhead, Hunter czy Mastodon. W tym roku swoją obecnością na festiwalu uraczą nas
takie zespoły, jak: Metallica, Acid
Drinkers, Gojira, Luxtorpeda,
Hunter, Machine Head czy
Black Label Society.
Za ile? W zależności od miejsca
na sali - od 209 do 363 PLN
Selector Festival
Kiedy? 01- 02.06.2012
Gdzie? Kraków, Błonia
Coraz bardziej popularne wydarzenie muzyczne, porównywalne często do festiwalu Heineken
Opener. Tu można usłyszeć naj-
nowsze tendencje panujące na
rynku muzycznym oraz zobaczyć światowe zespoły. W tym
roku zagości u nas dubstep’owe
trio Magnetic Man, Com Truise
oraz Disclosure. Wraz ze zbliżającą się datą koncertu ogłaszani
są kolejni muzycy.
Za ile?
Karnety dwudniowe: 200 PLN
Bilety jednodniowe: 135 PLN
Heineken Opener Festival
Kiedy? 04- 07.07.2012
Gdzie? Gdynia, lotnisko Babie
Doły
Najbardziej znane wydarzenie
muzyczne w Polsce. Festiwal jest
podzielony na dwie sceny: dużą,
zarezerwowaną dla głównych
gwiazd oraz małą dla artystów
mniej komercyjnych. W tym
roku festiwalowe pole zmieni
się w artystyczną przestrzeń
(wystawy, galerie, itp.) oraz zostanie uruchomione Alter Kino,
przy współpracy z Festiwal PLANETE+ DOC Film
Festival. W tym roku świetnie
dobrano wykonawców, będą to:
Bat For Lashes, Björk, Bon Iver,
Franz Ferdinand, Friendly Fires,
Julia Marcell, Justice, SBTRKT,
The xx i Wiz Khalifa.
Za ile?
Karnety jednodniowe – 165 PLN
Karnety dwudniowe: – 290 PLN
(z polem namiotowym- 330 PLN)
Karnety czterodniowe– 370 PLN
(z polem namiotowym- 410 PLN)
Bilet dopłata - pole namiotowe
- 80 PLN
Bilet parkingowy dla campera /
przyczepy - 400 PLN
Jarocin Festiwal
Kiedy? 20- 22.07.2012
Gdzie? Jarocin, Stadion.
Festiwal odbywający się cyklicznie, od 1970 roku, reprezentujący muzykę młodzieżową,
głównie rocka, jak i jego pokrewne gatunki. Wiele ówczesnych gwiazd zaczynało karierę
od Jarocina, np. Pidżama Porno,
Oddział Zamknięty, TSA, Dżem
czy T. Love. Każda kolejna edycja cieszy się ogromnym zainteresowaniem. W zeszłorocznej
edycji wyprzedano wszystkie
karnety. Do tej pory zostało
ogłoszonych dwóch wykonawców: Lipali oraz Against Me!
Za ile? Dokładne ceny nie zostały jeszcze podane, prawdopodobnie będą podobne do tych
z zeszłego roku:
Karnet 120/130 PLN
Bilet jednodniowy 79/89 PLN
Impact Festival - 27.07 – Warszawa Lotnisko Bemowo
Kiedy? 27.07.2012
Gdzie? Warszawa, Lotnisko Bemowo.
Festiwal o wymiarze międzynarodowym, tym razem odbędzie
się także w Polsce. Zaprezentują
się bardzo popularne gwiazdy,
takie jak Red Hot Chilli Peppers
czy Kasabian.
Za ile? - bilety od 209 do 363 PLN
Audioriver
Kiedy? 27-29.07.2012
Gdzie? Płock, Plaża nad Wisłą
Festiwal skierowany dla osób
ceniących dobrą muzykę oraz
śledzących na bieżąco wszystkie
niuanse na rynku muzycznym,
w przestrzeni międzynarodowej. Całe wydarzenie zostałopodzielone na część muzyczną,
filmową i teatralną, co w połączeniu dostarcza niesamowitych emocji. Tegoroczni goście
to: Luciano, Enter Shikari, Black
Sun Empire, SebastiAn, Byetone
i Dub Phizix feat. MC DRS.
Za ile? Zależne od daty zakupu
biletu:
11 maja – 31 maja: 89 PLN (karnet dwudniowy)
1 czerwca – 24 lipca: 120 PLN
(karnet dwudniowy)
25 lipca – 28 lipca: 150 PLN (karnet dwudniowy)
W dniach festiwalu: 150 PLN
(karnet dwudniowy); 85 PLN
(bilet jednodniowy)
Woodstock – 02-04.08 – Kostrzyn nad Odrą
Kiedy? 02-04.08.2012
Gdzie? Kostrzyn nad Odrą.
Tego wydarzenia chyba nie
trzeba nikomu przedstawiać.
Organizowany, co roku przez
Fundację Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy jest podziękowaniem dla wolontariuszy,
którzy wspierają organizację
w styczniu. Pieniądze otrzymane od sponsorów oraz w
wyniku całorocznej organizacji przekazywane są na zakup
sprzętu medycznego. W tym
roku na festiwalu można będzie usłyszeć, m. in.: Machine
Head, Carrantuohill, sian Dub
Foundation czy
Elektryczne Gitary.
Za ile? Za darmo
Coke Live Music Festival
Kiedy? Brak dokładnego
terminu festiwalu; oscyluje mniej więcej w połowie
sierpnia.
Gdzie? Początkowym założeniem było promowanie
muzyki hip-hopowej, r’n’b i
popu, wraz z kolejnymi edycjami pojawił się rock, a także
inne gatunki. Coke Live zaprezentował, po raz pierwszy
w Polsce, takie gwiazdy, jak:
Jay-Z, Rihanna, Missy Elliot,
Timbaland, 30 Seconds To
Mars, Panic At The Disco, Kaiser Chiefs, Lily Allen, You Me
At Six i Kid Cudi. Organizatorzy wspierają młodych twórców, którzy mają szansę na
swój debiut na festiwalu.
Za ile? Ceny biletów nie zostały jeszcze podane, będą
pewnie podobne do tych z
zeszłego
roku, czyli:
Karnety dwudniowe: 200PLN
Karnety dwudniowe z polem
namiotowym 225PLN
Bilet jednodniowy 125PLN
Tauron Nowa Muzyka –
23-26.08
Kiedy? 23-26.08.2012
Gdzie? Katowice, Teren byłej
KWK „Katowice”
Festiwal przyciągający różnorodną publiczność i reprezentujący niemal wszystkie
gatunki muzyczne. Największą atrakcją jest samo miejsce
koncertu; jest to teren opuszczonej kopalni. Dodatkowym
autem są także pokazy wizualizacji oraz różnorodnych
projekcji na budynkach. Na
Tauronie swoje umiejętność
mieli okazję zaprezentować
tacy artyści jak: Amon Tobin,
Flying Lotus, Bonobo oraz
Fever Ray. W tym roku zagoszczą: Rustie, Scuba, Kwes,
Sepalcure czy Gang Gand
Dance.
Za ile?
4 Dniowe Karnety - 150 PLN
(niestety już wyprzedane)
2 Dniowe Karnety 130 PLN
(do dnia 30 kwietnia 2012)
Sacrum Profanum
Kiedy? 09.09.2012
Gdzie? Kraków, Hala Ocynowni ArcelorMittal Poland.
Można usłyszeć najnowocześniejsze brzmienia oraz szeroki wachlarz gatunków muzycznych. Co roku program
bywa dobierany pod względem promowania twórczości
artystów z różnych krajów.
Festiwal obejmuje szereg
miejsc, w których odbywają
się koncerty, m.in. budynek
Filharmonii Krakowskiej, Muzeum Inżynierii Miejskiej oraz
hale fabryczne w hucie ArcelorMittal Poland. W ramach
10. edycji festiwalu wystąpi
Sigur Rós i Kronos Quartet.
Za ile? Sprzedaż biletów rusza
od 1 marca.
Tu możesz mieć swoją
reklamę
Tu też jest miejsce na
reklamę :)
Internetowa
księgarnia medialna
Zamawiaj wygodnie i szybko, nie wychodząc
z domu.
Patrycja Migoń
[email protected]
K
sięgarnia
Mediabooks
oferuje książki z zakresu
dziennikarstwa, komunikacji społecznej oraz komunikacji wizualnej. Dzięki wyszukiwarce odnalezienie książek
staje się proste. Po wybraniu pozycji, a przed jej zamówieniem
udostępniona jest okładka oraz
dane jej dotyczące. Zamieszczony jest również opis pozycji, czy-
li co konkretnie można w książce znaleźć. Ponadto w księgarni
dostępne są książki dotyczące
prasy, radia, telewizji, filmu, fotografii, internetu.
Tematyka
związana
z
dziennikarstwem może przydać się nie tylko studentom
lub wykładowcom. To ciekawa
lektura dla wszystkich, których
interesuje zawód dziennikarza
lub zwyczajnie chcą pogłębić
swoje pasje dotyczące fotografii
czy filmu.
REKLAMA
Uwaga konkurs
Gazeta Studencka i Internetowa księgarnia Mediabooks organizuje konkurs. Do wygrania książka. Pytanie konkursowe brzmi:
Która polska reportażystka radiowa
dwukrotnie zdobyła najważniejszą w
świecie radiowego reportażu nagrodę Prix Italia ?
Kto pierwszy, ten lepszy. Na odpowiedzi
czekamy do 10 marca pod adresem:
[email protected]
10 RECENZJE
www.gs.uni.opole.pl
Teatr – maszyną snu?
Powieki stają się coraz cięższe, serce zaczyna wolniej bić i oddychasz spokojniej - zasypiasz.
Mimo wielu zaskoczeń czy niezrozumienia, idziesz dalej, chcesz wiedzieć co będzie później.
Lewitujesz między fazami snu, niczym po zakamarkach teatru. Teatru?
Natalia Pojasek
[email protected]
Powieki stają się coraz cięższe,
serce zaczyna wolniej bić i oddychasz spokojniej - zasypiasz.
Mimo wielu zaskoczeń czy
niezrozumienia, idziesz dalej,
chcesz wiedzieć co będzie później. Lewitujesz między fazami
snu, niczym po zakamarkach
teatru. Teatru?
11 lutego 2012r., miała
miejsce premiera spektaklu, „
Słownik Chazarski. Dzieci Snów”
w Teatrze Jana Kochanowskiego w Opolu. Inspiracją reżysera - Pawła Passiniego - była
książka Milorda Pavicia „Słownik
chazarski”. Jest to opowieść o
tajemniczym plemieniu Chazarów, które posiadało umiejętność podróżowania w snach.
W przedstawieniu oprócz zawodowych aktorów wystąpiła
młodzież z opolskich szkół oraz
studenci. Warto podkreślić, że
ze względu na duże zainteresowanie, spektakl można oglądać
zarówno w lutym, jak i w marcu.
Użycie słowa „oglądać”, nie jest
zbyt adekwatnym, ponieważ
nie tylko to jest zadaniem widza.
Odbiorca staje się częścią spektaklu, nie wiedząc kiedy jest aktorem grającym siebie samego,
Reżyser Paweł Passini
a kiedy innych nieświadomych
wcieleń. Na scenach teatru, dla
podzielonej widowni na grupy:
żeńskiej, męskiej i łowców snów,
odbywają się inne przedstawienia. Po „oglądnięciu” jednej sceny widownia oraz aktorzy przemieszczają się w inne miejsce,
aby po chwili móc spotkać się
ponownie i wspólnie współtworzyć spektakl na scenie głównej.
Zachwycać może innowacyjne podejście twórców, oryginalny podział widowni, gra
aktorska, scenografia czy muzyka. Widz, kupując bilet, sam
wybiera, do której grupy chce
należeć. Scenografia pomaga
odczytać niezrozumiałe, czasem
przerysowane przesłanie każdego snu. Muzyka wprowadzała w
nastój radości, smutku czy strachu, a często w pewnego rodzaju trans. A widz szuka w myślach
odpowiedzi na pytanie „Czy to
jest sen?”.
Na twarzach widzów malowało się zdziwienie, zaskoczenie
oraz ogromne zainteresowanie. - Spektakl był fantastyczny
przede wszystkim pod względem formy. Chazarska idea
spojrzenia na świat stała się
doskonałym pretekstem do rozruszania teatralnej machinerii,
w sposób dotąd niespotykany,
co stanowiło nie tylko o sile samej organizacji, ale z punktu
widzenia widza stało się czymś
znacznie więcej niż spektaklem
teatralnym. Tym, co pozostaje
w sercu widza po przedstawie-
niu, jest chęć uczestnictwa w
pozostałych ścieżkach wyznaczonych przez scenarzystów –
podsumowuje Michał Pytlik, z
III roku psychologii.
Teatr Kochanowskiego, z
pewnością, stał się maszyną
snu – to, co dla jednego jest
rzeczywistością, dla drugiego
może być snem. Tylko czy wspinając się teatralnymi schodami
zrozumiemy jego fenomen? A
może nie to było celem twórców. Może widz miał zrozumieć,
że snów nie da się zrozumieć?
Budzisz się.
Rzadko mamy do czynienia z filmem, którego
pojawienie się na ekranach wyjątkowo porusza
opinię publiczną. Takim na pewno jest Żelazna
Dama – historia Margaret Thatcher.
[email protected]
Działania tej, jedynej w historii
Wielkiej Brytanii kobiety, piastującej urząd premiera znajdują
tyle samo wielbicieli, co przeciwników. Stąd też tak wiele kontrowersji związanych z tym obrazem.
Phyllida Lloyd znając nastroje
społeczne podjęła się ciężkiego
zadania – obrony nie polityka, ale
zwykłego człowieka.
Akcja filmu rozgrywa się w
czasach współczesnych. Margaret Thatcher jest pod stałą opieką rodziny i policji ze względu
na postępującą demencję star-
czą. Odnosi wrażenie, że jej mąż
wciąż jest przy niej, choć nie żyje
już od kilku lat. Rozmawia z nim,
jednocześnie zdając sobie sprawę, iż jest to tylko urojenie. Ota-
Źródło:http://www.filmweb.pl
Marek Piszczałka
czające ją przedmioty wymuszają wiele wspomnień: od czasów
II Wojny Światowej do ustąpienia
ze stanowiska premiera Wielkiej
Brytanii.
Jedną z najważniejszych zalet
filmu jest znakomita gra aktorska
Meryl Streep, która wciela się w
tytułową bohaterkę. Odpowiednia charakteryzacja, ton głosu
czy sposób mówienia w dużym
stopniu upodabniają aktorkę do
Żelaznej Damy. Wysiłek włożony
w tak wierne odtworzenie roli został już nagrodzony m.in. Złotym
Globem i nominacją do Oscara.
Ciekawym elementem filmu
jest również montaż, a konkretnie sposób połączenia ze sobą
dwóch przestrzeni czasowych –
przeszłości i teraźniejszości. Reżyserka wykorzystała do tego wiek i
związane z nim przypadłości byłej premier. Różne elementy życia
codziennego, takie jak pamiątki,
zdjęcia przenoszą widza w
przeszłość. Na uwagę zasługuje również wykorzystanie
w filmie nagrań archiwalnych,
które uwiarygodniają przedstawioną historię.
„Żelazna dama” jest tak naprawdę smutną historią o
kobiecie mającej dawniej
w rękach potężną władzę,
obecnie ograniczonej przez
własny umysł i ciało. Żyje w
zapomnieniu, czego najlepszy przykład stanowi scena, w
której robiąc zakupy w sklepie
jest pomijana, niemal niezauważana przez innych klientów. Film z punktu widzenia
historii jest niezwykle ważny,
bez względu na poglądy polityczne. Dzięki niemu zostanie
ocalona od zapomnienia kobieta – legenda, której działania wpłynęły na świat, w
którym żyjemy obecnie.
Książka autorstwa Macieja Pisuka przedstawia jedną z najważniejszych historii polskiego środowiska hip hopowego XXI wieku.
[email protected]
K
ilkuletnia praca autora, całkowite poświęcenie i pochłonięcie projektem sprawiło, że książka oddaje w pełni
realistyczną opowieść, napisaną
w formie scenariusza do filmu.
Scenariusza genialnego, który
przez ukazanie szarej, a jednak
pełnej wartości polskości, nie
zainteresował żadnego producenta. Dzięki rzetelności i pracowitości „Maćka” oddaje ona hołd
zmarłym oraz wciąż żyjącym
autorytetom polskiego rapu.
Cała książka składa się z dwóch
części. Pierwsza z nich to wywiad
z Maciejem Pisukiem, autorem
książki. Druga to scenariusz. Czytając pierwszą cześć dostajemy
ogrom informacji na temat pracy nad książką. Dowiadujemy
się, z jaką znieczulicą i parciem
na pieniądze spotkał się podczas
realizacji swojej pracy. Przedstawiane są istotne wątki z życia
bohaterów scenariusza, które
powoli pozwalają nam wczuć się
w całą historię i sposób, w jaki
mamy ją odbierać. Fakty, nazwiska, sytuacje jakie zostają przytoczone w wywiadzie nakreślają
nam pewien pogląd na media i
ich funkcjonowanie. Powalająca
jest również informacja o czasie, z jakim powstawała książka,
pierwsze pomysły, zbieranie informacji, pisanie skryptu, aż do
wydania w 2008 r., zajęło 7 lat.
Część druga - scenariusz.
Pierwsze czytanie jest szybkie
i blokuje wyobraźnię odbiorcy. Czytelnik skacząc szybko
wzrokiem od dialogu do dialogu zapomina o opisach miejsc
i didaskaliach, które występują
w skrypcie. Dzięki lekkości, z
jaką napisany jest tekst, jednak
szybko po raz drugi wraca do
lektury. Tym razem czytanie jest
wolniejsze i bardziej precyzyjne. Wyobraźnia pracuje i dzięki
dokładnym opisom, w głowie
czytelnika tworzy się klarowny
obraz. Klatka po klatce kreuje się
film, jednego z najważniejszych
zespołów hip hopowych w Polsce, zespołu, który stał się klasy-
Born to die
Objawienie ostatnich miesięcy – kontrowersyjna
Lana del Rey.
Hip Hop hołd
Maciej Radomski
Źródło: http://www.sing365.com
Żelazna Dama z oskarem w dłoni
kiem gatunku – Paktofoniki. Dowiadujemy się wszystkiego od
samego początku. Jak powstał
zespół, jakimi osobami byli artyści przed powstaniem składu,
jak i po. Pierwsze nagrania, prace
nad płytą, teledyskiem oraz koncerty we wszystko to zostajemy
wprowadzeni razem z najdrobniejszymi szczegółami. Dzięki
temu scenariuszowi możemy
przeżyć to, co zespół. Z bohaterami przemierzamy śląskie ziemie,
słuchamy tej samej muzyki, gramy koncerty. Razem z nimi przeżywamy śmierć jednego członka
z zespołu – Magika. Dodatkowe
przedruki tekstów, zdjęcia, klatki
z filmów, jakie tworzyli muzycy,
pozwalają nam poczuć tamten
klimat.
Znakomita książka, zawierająca genialny materiał na film.
Historia nie tylko dla fanów
tego gatunku muzyki. Dzięki
autentyczności i realistycznemu
odtworzeniu faktów z tamtego
okresu opowieść poruszy każdego czytelnika. Brutalność z jaką
pokazana jest polska rzeczywi-
stość społeczeństwa wchodzącego w nowe tysiąclecie
nie pozwala pozostać obojętnym na ten temat. Jest to nie
tylko opisanie historii zespołu, ale jednocześnie krytyka
systemu, w jakim żyją Polacy.
Ostatni rok oraz fakt, że zostały rozpoczęte zdjęcia do
filmu potwierdzają, że jest to
historia warta pokazania jej
szerszej publiczności. Miejmy nadzieję, że ekranizacja
będzie odwzorowaniem scenariusza, czyli jednocześnie
sukcesem Macieja Pisuka oraz
Paktofoniki.
Dominika jastrzębska
[email protected]
T
rudno uwierzyć, że jeszcze pół roku temu nikt nie
słyszał o jej istnieniu. Nagrany przez nią singiel ,,Video
Games‘’ znalazł się na szczycie
listy sprzedaży iTunes, a amatorsko sfilmowany teledysk
idealnie oddaje klimat muzyki. O kim mowa? O 26-letniej
Lanie del Rey, a właściwie Elizabeth Grant - amerykańskiej
wokalistce,
kompozytorce
oraz autorce tekstów w jednym. Oryginalny pseudonim
to wynik połączenia imienia
hollywoodzkiej aktorki Lany
Turner i nazwy modelu auta
produkowanego 30 lat temu
w Brazylii – Forda del Rey .
Lana ma charakterystyczny,
przepełniony nostalgią głos,
który w połączeniu ze spokojnymi melodiami od razu wpada w ucho.- Ludzie z dużych z
wytwórni najpierw stwierdzili,
że obraz mojej muzyki jest dziwaczny i psychotyczny. I nagle,
pewnego dnia, wszyscy nagle
uznali, że to już nie jest zbyt
dziwne. Fakt, że jestem uznawana za wykonawcę pop jest
dla mnie zaskakujący – mówi
wokalistka w rozmowie z magazynem „NME”. Debiutancki
album piosenkarki ,,Born to die”
ukazał się 31 stycznia i uchodzi
za najszybciej sprzedający się
w 2012 roku (już w pierwszym
tygodniu kupiło go 117 tysięcy
osób). Lana jest osobą wzbudzającą wiele kontrowersji. W
jej oficjalnej biografii czytamy
, że mieszkała z rodzicami w
przyczepie kempingowej, jednak na jaw wychodzi sprzeczność - okazuje się że ojciec
Lany jest milionerem. Kolejna
niejasność dotyczy debiutu
piosenkarki. W 2010 jako Lizzie
Grant wydała album, którego
sponsorem miał być właśnie
jej tato. Po obecnym sukcesie
z sieci zniknęły wcześniejsze
nagrania młodej wokalistki.
Pomimo wszystkich intrygujących niejasności Lana del Rey
zyskała miliony fanów na całym świecie. Jej oryginalność
i wyjątkowy głos będą bez
wątpienia nadal przykuwać
uwagę.
KUCHNIA 11
www.gs.uni.opole.pl
Małe pączusie
Tłusty Czwartek już dawno za nami, ale my postanowiliśmy do niego
wrócić i zrobić małe pączusie, które mogą zagościć na stołach każdego
studenta, bo robi je się szybko a przede wszystkim łatwo!
Paulina Ziętalak
Przygotowanie: Przygotować
miskę, w której będziemy mieszać składniki: jajka, mąkę, serki,
proszek do pieczenia na jednolitą masę. W małym garnku rozgrzewamy olej – mniej więcej
oleju na dwa palce, po czym
wkładamy do niego łyżką porcje ciasta. Smażymy na małym
ogniu aż do zarumienia. Pamiętajmy, że nie może być to szybko, bo mogą być surowe w środku. Gotowe pączusie osączamy
z tłuszczu na papierowym ręcz-
Dużo przebywasz w terenie? Nie masz czasu na gotowanie? HARISSA to
miejsce dla Ciebie. Zjesz szybko, tanio i wygodnie.
[email protected]
H
ARISSA, miejsce w którym wszystkie produkty
przygotowywane są od
podstaw, ciasto, sosy, surówki
oraz mięso kebab wołowo-drobiowe, orientalnie przyprawione
i wytwarzane tylko dla sieci HARISSA. Dzięki temu otrzymamy
produkty o niestandardowych,
większych rozmiarach, cechujących się oryginalnym aromatem
i smakiem wypieczonego ciasta,
mięsa, świetnymi sosami oraz zawsze świeżymi surówkami, które przyrządzane są na bieżąco.
Menu oferuje każdemu kliento-
wi aż 50 pozycji, w tym potraw
z kuchni tureckiej i arabskiej.
Przygotowywane produkty są
zawsze świeże oraz robione na
oczach konsumenta. Z kuchni
tureckiej i arabskiej restauracja
serwuje kebab, yufke, lahmacun, pide, seele. Ceny wszystkich potraw zaczynają się nawet
od 10 złotych. W karcie znajdziemy pozycje obejmującą także
pizzę. Tradycyjna mała o średnicy 30cm kosztuje od 13 złotych, duża o średnicy 40cm - od
16,50. Menu zawiera aż 17 pozycji określających różne rodzaje
tego ulubionego, studenckiego
przysmaku. Osoby bardziej wymagające mogą bez problemu
Uwaga konkurs
Tu
niku. Osączone wykładamy na
talerze i posypujemy cukrem
pudrem.
Smacznego!
Koszt: ok. 6zł zakładając, że olej
się już ma w domu
Porcja: dla 4 osób
Zjesz na mieście
Patrycja Migoń
m
oż
ko es
nt z z
ak am
t: ie
st śc
ud ić
en sw
ck oj
au ą
o@ rek
w lam
p.
pl ę
[email protected]
Fot. Paulina Ziętalak
Składniki:
3 jajka
2 waniliowe serki homogenizowane
1,5 szklanki mąki tortowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
olej
cukier puder
samodzielnie wybrać składniki
i stworzyć własną wersję pizzy,
dopasowaną do ich potrzeb
tzw. kompozycja własna. Poza
tym w restauracji można zamówić sałatki oraz zestaw: frytki z
coca – colą za jedyne 6 złotych.
Restauracja ceni sobie każdego
klienta, przez co pamięta także
o wegetarianach i bez problemu
realizuje zamówienia pod ich
kątem. Kolejnym atutem tego
miejsca są dowozy telefoniczne
796-25-88-25. Lokal znajduje się
przy ulicy Kołłątaja 10 w Opolu,
oraz C.H. Turawa Park. Więcej
informacji na http://www.harissakebab.pl/ lub pod numerem
telefonu 796-25-88-25.
Gazeta Studencka i Harissa organizuje konkurs.
Do wygrania 8 darmowych kuponów na jedzenie.
Pytanie konkursowe brzmi:
Ile rodzajów pizzy jest dostępnych w Harissie?
Kto pierwszy, ten lepszy.
Na odpowiedzi czekamy do 10 marca pod adresem:
[email protected]
REKLAMA
12 SPORT
www.gs.uni.opole.pl
Siatkarze meldują wykonanie zadania
Popularność siatkówki w Polsce, głównie dzięki ostatnim sukcesom polskich siatkarzy, od paru lat ciągle wzrasta. W roku 2010 również na naszej
uczelni zdecydowano się zrobić krok w kierunku rozwoju tej dyscypliny. Utworzono drużynę pod nazwą AZS Uniwersytet Opolski, którą od razu
zgłoszono do rozgrywek III ligi grupy B. O losach zespołu zdecydował się opowiedzieć trener, Marcin Dubiel.
Wiktor Gumiński
Michał Tomecki - rozgrywający
(kapitan drużyny)
Bartosz Pańczyszak - atakujący
Remigiusz Witos - przyjmujący
Jarosław Madzia - przyjmujący
Jakub Kołcun - przyjmujący
Paweł Kulesa - libero
Wojciech Stellmach - przyjmujący
Wojciech Adamowicz - środkowy
Michał Trojanowski - środkowy
Mateusz Dereń - libero
Martin Krzyżek - rozgrywający
Mateusz Bosek - przyjmujący
Rafał Juzwa - środkowy
Maciej Rasała - środkowy
Kacper Polak - rozgrywający
[email protected]
Ś
wieżo po założeniu ekipy
nie brakowało chętnych
na reprezentowanie jej
barw. - Od momentu, kiedy 1,5
roku temu rozpoczęliśmy działalność, przez drużynę przewinęło się dość dużo osób. Sporo z nich, mimo uczęszczania
na treningi, niestety nie miało
szans załapania się do drużyny. Po dokonaniu selekcji nadszedł
czas na rozpoczęcie rozgrywek
ligowych. Przed ich startem
ciężko było wyrokować, na co w
ówczesnym sezonie stać opolską drużynę. - Na początku w
zasadzie nie wiedziałem, jak sezon będzie wyglądał. W ogóle
nie znałem tej ligi. 10 lat temu,
kiedy w niej występowałem,
byłem obeznany w sytuacji. Teraz jednak się rozbudowała, na
grupę A i B, przez co nie znałem naszych rywali - Wytyczono
więc cel wstępny, a czas miał
pokazać, na ile możliwa będzie
jego realizacja. Bardzo szybko
okazało się, że „nie taki diabeł
straszny”. - Pierwotnym założeniem była gra o awans, a po
pierwszych 2-3 meczach sezonu dostrzegliśmy, że naprawdę
mamy szansę zająć 1. miejsce i
go wywalczyć -. W trakcie gry
w grupie B nie obyło się bez
zawirowań w składzie personalnym drużyny. AZS Uniwersytet
Opolski rozpoczął je mając w
składzie 16-18 zawodników, a
kończył zaledwie w 11 - Gracze w trakcie trwania sezonu
wykruszali się z różnych powodów. Jeden złapał kontuzję,
komuś nie chciało się trenować,
bo liczył na samo granie, a inni
po prostu rezygnowali - Nie
przeszkodziło to jednak akademikom w staniu się rewelacją
ligi. Opolanie w cuglach triumfowali w całych rozgrywkach,
Kierownik drużyny - Szymon Sikora
Trener - Marcin Dubiel
Do wszystkich ligowych spotkań gracze reprezentujący barwy Uniwersytetu Opolskiego podchodzili
bardzo ambicjonalnie.
przegrywając tylko 1 z 18 rozegranych spotkań. Ich pogromcą okazała się wówczas ekipa
Karo Strzelce Opolskie, która
ostatecznie uplasowała się na 2.
miejscu ze stratą 6 punktów do
akademików.
Kolejny sezon przyniósł ze
sobą nowe wyzwania. Pierwszym z nich było utrzymanie
składu. To zadanie udało się
spokojnie zrealizować - Obecna drużyna jest oparta przede
wszystkim na tych, którzy wywalczyli awans. Przed sezonem
odszedł od nas tylko jeden zawodnik, który skończył uczelnię
i wyjechał z Opola. Do zespołu
dołączyło natomiast czterech
nowych graczy - Trener AZS-u
podkreśla również, że nie jest
łatwo wprowadzić do zespołu
siatkarzy, którzy nie są w nim od
początku sezonu. Wynika to z
ustalonych założeń taktycznych
i zgrania pozostałych członków
ekipy. Na chwilę obecną liczebność kadry wygląda jednak
dobrze - Zazwyczaj mam do
dyspozycji 14-15 chłopaków,
czyli dwie drużyny, tak abym na
każdej pozycji miał możliwość
dokonania zmiany.
Kolejnym krokiem było wyznaczenie celu na debiutancki
sezon w III lidze grupy A. Tym
razem nie został on aż tak wygórowany, jak miało to miejsce
w niższej klasie. - Założeniem
na obecne rozgrywki jest uplasowanie się w połowie tabeli.
Chcemy powalczyć o 4. lokatę,
bo taka jest realna szansa. Trzy
drużyny o nią walczące są jednak bardzo wyrównane - Na
kolejkę przed zakończeniem
sezonu było już wiadomo, że
założenie zostało zrealizowane.
Opolanie wygrali rywalizację
z bezpośrednimi rywalami z
Trzy szybkie pytania do:
Namysłowa oraz Strzelec Opolskich. Co więcej, wciąż istniała
iluzoryczna szansa na zajęcie
3. miejsca. Brzemienna w skutkach może okazać się jednak
porażka na własnym parkiecie z
ekipą SS Lotrans-Kaman Volley
Kędzierzyn-Koźle w 10. kolejce rozgrywek. - Zajmowaliśmy
wówczas czwartą pozycję w tabeli, a nasz przeciwnik trzecią.
Oba zespoły dzieliły 4 punkty
różnicy. Przegraliśmy jednak
ten mecz 2:3 i to w zasadzie zaprzepaściło szanse na podium
- Kędzierzynianom do zapewnienia sobie miejsca na podium
wystarczy zdobycie 3 punktów
w 2 ostatnich seriach spotkań.
Znalezienie się w innej lidze
było równoznaczne z rozpoznaniem nowych przeciwników. Na
początku rywalizacji sytuacja
wyglądała analogicznie, jak w
poprzednich rozgrywkach. W
pierwszej rundzie nasi siatkarze
znowu nie znali w zasadzie żadnego z nich. Jedyne, na czym
mogli polegać, to wskazówki
pojedynczych
zawodników,
którzy mieli wcześniej do czynienia z którymś, z potencjalnych rywali i mogli coś podpowiedzieć. W takim wypadku
postanowiono skorzystać z dobrodziejstw technologicznych.
- Staramy się sobie pomagać na
zasadzie analizy wideo. Większość spotkań z naszym udziałem mamy nagranych, kamery
nie mieliśmy jedynie na dwóch
pierwszych pojedynkach - Po
bardziej szczegółowej analizie
uwydatniła się pewna różnica pomiędzy poszczególnymi
szczeblami III ligi. W grupie A
opolanie zetknęli się z ekipami
opartymi głównie na juniorach
oraz ludziach w wieku studenckim. W poprzednim roku z ko-
lei, częściej po drugiej stronie
siatki znajdowali się zawodnicy mający powyżej 30 lat, co
w obecnym sezonie nie miało
miejsca.
Do końca sezonu w III lidze
gr. A pozostała już tylko jedna
kolejka. W trzynastu dotychczas
rozegranych akademicy odnieśli 6 zwycięstw, a 7-krotnie
schodzili z parkietu pokonani.
Większość spotkań z ich udziałem była jednak bardzo emocjonująca, bo aż 7 pojedynków
kończyło się dopiero w tie-breaku. Ambicji i chęci z pewnością
nie można siatkarzom odmówić.
Zarówno za ten, jak i poprzedni
sezon, całej drużynie za godne
reprezentowanie barw uczelni i
realizację wyznaczonych celów
należy szczerze pogratulować
i życzyć dalszych sportowych
sukcesów.
Okrzyk zwycięstwa
Pauliny Rześniowieckiej
Studentka, lekkoatletka, srebrna i brązowa medalistka.
[email protected]
N
Fot. SławomirJakubowski
a pierwszy trening poszła w 2006 roku, po
tym, jak trener sekcji
lekkoatletycznej zaprosił ją na
zajęcia. Zaczynała od skoku
wzwyż. Dziś uprawia siedmiobój. Dyscyplinę, na którą składa
się siedem konkurencji. Są one
rozgrywane w ciągu dwóch dni.
Dzień pierwszy to bieg przez
płotki na 100 m, skok wzwyż,
pchnięcie kulą, bieg na 200 m.
Następnego dnia skok w dal,
rzut oszczepem i bieg na 800 m.
Skupienie. Paulina przed kolejną konkurencją.
Największą radość sprawiają
jej skoki, płotki i bieg na 200
m.
Z UKS MOS Opole przeniosła się do klubu AZS KU Politechnika Opolska.
Najważniejsze medale – z
Mistrzostw Polski Juniorów
i z Mistrzostw Polski w Wielobojach – oraz liczne statuetki, które trzyma na specjalnej półce w swoim pokoju.
Studiuje Dziennikarstwo i
Komunikację Społeczną na
Uniwersytecie Opolskim.
Trzy szybkie pytania do Pauliny:
1.Słyszysz siedem myślisz?
- Siedmiobój.
2.Ulubiona liczba startowa?
- Nie mam.
3.Pierwsza myśl/ uczucie po
skończonych zawodach?
- Impreza.
Fot. Michał Chudzik
Marta Zając
W ten sposób, po zakończeniu sezonu 2010/2011 radość okazywał kapitan drużyny siatkarzy
AZS UO, Michał Tomecki. Debiutancki sezon drużyny naszych siatkarzy zakończył się zwycięstwem w rozgrywkach i awansem do III ligi siatkarzy grupy A.