Między bajki można włożyć mit o alkoholowych
Transkrypt
Między bajki można włożyć mit o alkoholowych
www.gs.uni.opole.pl www.gs.uni.opole.pl Studencka 12(17) luty 2012 http://www.facebook.com/GazetaStudenckaUO Obalamy stereotyp pijanego studenta Między bajki można włożyć mit o alkoholowych wybrykach studentów. Owszem, opolscy żacy lubią sobie wypić, ale robią to z głową. Wiedzą również, na ile mogą sobie pozwolić. Skąd te wnioski? Ze statystyk, które nie kłamią. Damian Sklorz [email protected] N Alkohol, a miejsce jego spożycia Powody, które skłaniają do sięgnięcia po alkohol bywają różne. Często jest to po prostu chęć odprężenia się po wyczerpujących (lub mniej) wykładach. Wtedy napoje procentowe są traktowane jako typowy „zagłuszacz” myśli, a samo ich spożywanie odbywa się w mocno kameralnym, wręcz przyjacielskim gronie. Ankietowani studenci przyznają, że gdy chcą po prostu posiedzieć i pogadać, to naj- Społeczeność studencka - Opolski? To chyba w Opolu… Studenci przyznają, że alkohol wchodzi w grę, zazwyaczaj podczas piątkowej imprezy, która kontynuowana jest także w sobotę. Wywiad Wszystko wychodzi w praniu Społeczeność studencka - Mamą być i po studencku żyć Co wiedzą i sądzą o naszym Uniwersytecie studenci innych uczelni wyższych? Ich opinie mogą nieraz bardzo zaskoczyć. Odpowiedzi bywają zaskakujące. Na ile są prawdziwe? Kiedy studentka spodziewa się dziecka, wielu załamuje ręce. Jeśli dodatkowo okazuje się, że jest samotna, ludzie mają wrażenie, że świat wali jej się na głowę. Postanowiliśmy sprawdzić jak jest naprawdę STR. 4 STR 4 STR. 5 Fotoreportaż - Co nam mówią mury Opola? Przejawy twórczości mogą byc rozmaite. Postanowiliśmy sprawdzić jak wyrażają siebie opolscy grafficiarze. Sprawdź i oceń. STR. 7 Fot. Nikodem T. Jacuk ie od dziś wiadomo, że student musi sobie poimprezować. Luty za nami, a wraz z nim sesja, której koniec obowiązkowo trzeba było uczcić. Rzecz jasna - bez względu na uzyskane w niej wyniki. Jednak, czym byłaby impreza, gdyby zabrakło na niej napojów alkoholowych? Kultura lepszym wyborem jest tradycyjne piwo. Doskonale obrazują to słowa Martyny, studentki UO: Piwo jest tak popularne z wielu powodów. Oprócz stosunkowo niskiej ceny, mnie przekonuje również jego łagodny smak oraz fakt, że można go wypić więcej niż chociażby wódki. Bardzo lubię również piwo zmieszane z owocowym sokiem. Nie jestem typem imprezowicza, tak więc ponad zabawę w klubie przekładam spotkania z przyjaciółmi, podczas których wolno sączymy ten złocisty trunek i rozmawiamy ze sobą na niemal wszystkie tematy. Martyna, choć nie jest wyjątkiem, należy do mniejszości. Zdecydowanie większa grupa studentów preferuje wypady do dyskoteki, a wraz ze zmianą miejsca zmienia się również najpopularniejszy trunek, bowiem zmieniają się priorytety. Tu nie chodzi o to, by odpocząć i się zrelaksować, a wręcz przeciwnie. Dokończenie str.3. Recenzja - Festiwalowe rozkłady jazdy - Żelazna dama STR. 9 STR. 10 Chociaż do wakacji zostało kilka miesięcy, warto już teraz zainteresować się co, gdzie i jak będzie przebiegało. Specjalnie dla czytelników Gazety Studenckiej przygotowaliśmy rozkład największych, muzycznych imprez w kraju. 02 www.gs.uni.opole.pl Sonda Gazety Studenckiej Jakim typem studenta/studentki jesteś? Kwejk i Demotywatory moda czy zjawisko? Kwejk.pl zdobył swoją popularność w ciągu kilku miesięcy, portal Demotywatory jeszcze szybciej. Co sprawia, że tego typu strony trafiają w gust tak wielu internautów? Kasia Jaworska [email protected] Wiktor Gumiński [email protected] Klasyczny imprezowicz – lubię częste imprezy (3 razy w tygodniu bądź więcej), bardzo często wychodzę gdzieś z przyjaciółmi, z chodzeniem na zajęcia bywa różnie Leń – nie imprezuję tak często jak powyższy typ, ale też nierzadko zdarza mi się opuszczać zajęcia z różnych, niezbyt pilnych powodów np. chęci dłuższego pospania, nie lubię się uczyć Mol książkowy – większość czasu pochłania mi czytanie książek czy kserówek na zajęcia; jestem dość częstym gościem w czytelni; wolę poświęcić czas na naukę i sumienne przygotowanie się do zajęć niż wychodzić na imprezy Pracoholik – nie dość, że studiuję, to w czasie wolnym od zajęć chodzę dodatkowo do pracy, by zarobić parę groszy; często właśnie z tego powodu brakuje mi czasu wolnego na spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście do klubu Grzeczny wczasowicz - rzadko chodzę na imprezy, prawie zawsze bywam na zajęciach, nie jestem fanem nauki Farciarz - zdarza mi się chodzić na zajęcia, ale nie słucham i mało się uczę, czasem nawet przysnę na wykładzie... za to w jakiś sposób śpiewająco udaje mi się zdawać egzaminy Aktywista – cały swój wolny czas poświęcam na dodatkowe zajęcia, na uczelni lub poza nią Źródło: kwejk.pl P rzemieszanie gustów. Dziwne obrazki, dołujące opisy, skomplikowany sens lub w ogóle jego brak. Zeskanowane gazety z dosadnymi, często wulgarnymi komentarzami. Zdjęcia prezydenta RP, koników Pony, a ostatnio również filmy z YouTube.pl. Zdjęcie psa przebranego za mistrza Yodę. Oprawa tych stron jest prosta. Na czarnym tle co kilka godzin pojawia się kilka, kilkanaście zdjęć lub komiksów rodem z Paint’a, dowcip czy krótka animacja. Z założenia powinny być zabawne, urocze lub kontrowersyjne. Moda na Demotywatory i inne podobne serwisy przywędrowała z USA. Ta strona pokazała zupełnie inny obraz polskiego, młodego społeczeństwa. Pomimo faktu, że większość grafik jest tworzonych na fali popularności zjawiska to „moda” obudziła w ludziach chęć do krytyki tego, co jest negatywne lub co kłóci się ze zdrowym, ludzkim rozsądkiem oraz tego, co może rozśmieszyć innych. W polskim internecie zaczęły pojawiać się obrazki zwracające uwagę na codzienne sprawy nie patrzy się. Autorzy atakują bezpośrednio ludzką chęć unikania ważnych światowych problemów, by móc udawać, że nie istnieją czy też nas nie obchodzą. Praktycznie każdy znajomy w grupie wiekowej 15-25 lat słyszał o Kwejku i Demotywatorach, a ponad 2/3 z nich przynajmniej raz udostępniło na swojej facebookowej tablicy obrazek z w/w stron. Największą popularność zdobywają serwisy, które nie wymagają myślenia. Przewija się ekran i klika „lubię to”. Najlepiej sprzedają się rasistowskie dowcipy, chamskie zwroty, głupie hasła. Niektóre posty balansują na granicy dobrego smaku. Razi także ilość wulgaryzmów. Czytelnik nie zgłębia się w publikowane treści, bo nie skłaniają go do myślenia. Na Kwejk.pl nikt nie prowadzi dyskusji i nie wymienia się opiniami, w przeciwieństwie do Demotywatory.pl. Ta druga strona posiada funkcję komentowania obrazków, a także ich oceniania. Padają ko- mentarze użytkowników, którzy wytykają autorowi błędy ortograficzne, a i takie, których sensu długo można by szukać. Każda z tych stron ma swoje motto i zasady, ale to użytkownicy decydują o tym jak będą się one rozwijać. Strony te cieszą się wysoką popularnością. Demotywatory.pl zajmują 12. miejsce w rankingu najpopularniejszych polskich stron. Tekst udostępniono przez: Okiem Kamili Partnerzy: Redaktor naczelny: Patrycja Migoń Zastępca red. naczelnego: Anita Pilżys Dział marketingu: Ewelina Olszewska Korekta: Katarzyna Chałupnik, Dominika Kałuzińska Redaktor wydania: Anita Pilżys Skład DTP i grafika: Patrycja Migoń, Paulina Ziętalak Masz pomysł, problem, pytanie? Pisz do nas - Kontakt: [email protected] lub przyjdź - Spotkania redakcyjne: Wtorek, godz. 19:00 - 20:00, Sala 329 Collegium Civitas Redakcja: Wiktor Gumiński, Bartosz Janczak, Ewelina Olszewska, Magdalena Szewczyk, Agnieszka Rybałtowska, Ewelina Machacka, Daria A. Wróbel, Martyna Sołtysik, Marta Zając, Dominika Jastrzębska, Sylwia Kuźnik, Joanna Jakóbowska, Kamila Widera, Karolina Marciniak, Paulina Ziętalak, Marek Piszczałka, Katarzyna Mędrala, Natalia Pojasek, Monika Lorek, Nikodem T. Jacuk, Judyta Staniczek, Kamila Lupa, Damian Sklorz, Małgorzata Budny, Michał Chudzik Szczególne podziękowania dla: prof. Wiesławy Piątkowskiej - Stepaniak, red. Zbigniewa Górniaka, red. Radosława Święsa oraz red. Pawła Stauffera www.gs.uni.opole.pl SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA 03 Student głodny, student zły Karolina Marciniak [email protected] Z nane są wszystkim dowcipy o głupich blondynkach, wrednych teściowych czy skąpych Szkotach, jednakże coraz częściej możemy usłyszeć żarty o biednych, wiecznie pijanych i głodnych studentach. Naprawdę jest aż tak źle? Czy rzeczywiście nasze portfele i żołądki są zawsze puste? Okazuje się, że nie zdarza nam się jeść. Nie zawsze zdrowo i „po domowemu”, ale jednak konsumujemy… Najważniejsze jest, żeby było szybko, co potwierdza Kamil, I rok filologii angielskiej: - Głównie w Deka Smaku i tej drugiej knajpie na wagę, ewentualnie zamawiam pizzę (w poniedziałek w Ali Babie, bo jest 20% zniżki), ale zdecydowanie najczęściej jem wszystko, co można kupić w Tesco i da się zrobić w mniej niż 15 minut. *** Niewątpliwie restauracje „na wagę” to niezłe rozwiązanie - można zjeść szybko, to co chcesz i ile dusza zapragnie. A cena? Dla osób, którym wystarczą dwa nuggetsy i troszkę sałatki takie knajpy to idealna sprawa, bo zapłaci niedużo. W gorszej sytuacji są ludzie, którzy jedzą więcej. Ala z I roku dziennikarstwa poleca chili con carne, gulasze i ziemniaczki pieczone w restauracji „Smaki Świata”. Wielu z nas samodzielnie gotuje obiady - szczególnie wtedy, gdy dzielimy się tym obowiązkiem ze współlokatorami. Raz ugotuje jedna osoba, następnym razem inna i tak można przeżyć przez cały miesiąc. W takim wypadku również liczy się czas - szybko coś przyrządzić, zjeść i biec na kolejne zajęcia. - Najszybsze są dania z makaronem, w różnych konfiguracjach, byleby było szybko. Polecam tuńczyka z cebulką w sosie śmietanowym, oczywiście w połączeniu z makaronem - pycha. Jestem zwolenniczką samodzielnego gotowania, ale jeśli czas nie pozwala to warto wybrać się do Baru pod Wieżą. Szybko, smacznie i tanio.mówi Monika, studentka I roku logopedii. Dla nas, studentów istotne jest, żeby było oszczędnie, bo przecież lepiej wydać pieniądze na inne przyjemności niż jedzenie… Marzena, Ania i Olga polecają „Bar pod Wieżą” ze smacznymi zupami w korzystnych cenach, „Pierożka” z przepysznymi pierogami ruskimi, „Harrisę”, „Zapiecek” i „Deptak”. Dużą sławą wśród studentów cieszy się bar „Kubuś”: - Wystrój jeszcze za czasów PRL-u, można tam tanio zjeść, jak jesteśmy w okolicach dworca, to wpadamy tam na jakieś naleśniki, kluski śląskie czy pierogi. Cena to około 5 zł. Główni klienci: bez- Źródło: www.opole.pl „Studenci – specyficzna grupa młodych osób, pojawiająca się w większych miastach, szczególnie w krajach rozwiniętych.[…] Żołądek studenta oraz portfel studenta to dwa jedyne znane przypadki istnienia zbioru absurdalnego, to jest zbioru który staje się pusty po dodaniu do niego dowolnego elementu.”- z Nonsespedii, polskiej encyklopedii humoru. Szczególnie polecam naleśnikarnię Grabówka. W tym miejscu można poczuć klimat francuskich kawiarenek - mówi Aga z Radio Sygnałów domni, cyganie, no i studenci Ania z SETY. Kiedy mamy krótkie okienko między zajęciami często biegniemy do „Quchni”- jest najbliżej. Jedzenie jest dobre, ceny umiarkowane i zawsze tłumy. Czasem zdarzy się tak, że miedzy godziną 13, a 16 trzeba przejść pół miasta, żeby znaleźć knajpę, w której jest wolny stolik. Najczęściej restauracje z tanim i smacznym jedzeniem są po prostu małe kilka stolików, na których z trudem mieszczą się dwa talerze. Mała, ale lubiana przez wszystkich jest „Grabówka”. Każdy o niej wspomniał, miedzy innymi Aga z Radio-Sygnałów: - Szczególnie polecam naleśnikarnię Grabówka. W tym miejscu można poczuć klimat francuskich kawiarenek. Przepyszne naleśniki, zrobione dosłownie w trzy sekundy, francuska muzyka, piękny widok na kanał Młynówka. Jedyną wadą tego miejsca jest małe pomieszczenie, ale co do jedzenia, nie mam żadnych zarzutów. Możemy tam znaleźć cały wachlarz propozycji wersji naleśników - od słodkich (truskawkowe, z bananem, czekoladą), aż po wytrawne z jajkiem, pieczarkami. *** Niestety, cztery stoliki to zbyt mało. Kiedy na dworze grzeje słonko to przyjemniej jest usiąść na zewnątrz, ale zimą zostaje nam czekać aż zwolni się stolik… Skoro jesteśmy przy naleśnikach francuskich, warto przenieść się do Włoch. Makarony już były, czyli pora na pizzę. Capriciosa, Peperoni, Margherita - to główne dania kuchni studenckiej, szczególnie tej części naszej społeczności, która mieszka w akademikach. Najczęściej polecanymi pizzeriami są „Oregano”, „Mr Jones” i „Soprano”. Dobra pizza nie jest zła, ale co za często to niezdrowo. Okazuje się, że studenci też przejmują się swoim zdrowiem i urodą, dlatego zdarza im się prawidłowo odżywiać. Kasia z I roku dziennikarstwa: - Dzisiaj sobie zrobiłam zupę jarzynową. Co prawda z mrożonki, ale na własnym kurczaczku i sama doprawiam. *** Zupy są bardzo dobre na pogodę, jaką mamy za oknami. Poza tym można jej ugotować więcej i tylko odgrzać na drugi dzień. Niektórzy z nas nie mogą sobie pozwolić na typowe, studenckie jedzenie, na przykład Lenka z I roku prawa: „Kuchnię wegetariańską niezbyt łatwo połączyć ze studencką, dlatego najczęściej, gdy nie stołuję się w Sphinxie, gotuję sobie sama. Bruschetta z pomidorami i mozzarellą, kotleciki z soczewicy z surówką z czarnej rzepy, gulasz ziemniaczano-ciecierzycowy czy tarta z cukinią i tofu to niezbyt skomplikowane dania, idealne na studencką kieszeń. Są również niezbędnym dodatkiem na imprezy w elitarnym gronie studentów UO. Zawarte w nich witaminy usprawniają proces regeneracji organizmu wyniszczonego całonocną imprezą. Polecam wszystkim, przepisy znajdziecie na ugotowani.pl”. Wbrew powszechnym oskarżeniom, studenci to rozsądna grupa społeczna, która zaspokaja podstawowe potrzeby życiowe takie jak jedzenie. Nie zawsze jest to racjonalne żywienie i pięć posiłków dziennie, ale stereotyp głodnego studenta uważam za obalony. Obalamy stereotyp studenta pijaka Dokończenie str.1 Jak często piją? Z przeprowadzonej na studentach ankiety wynika, że opolscy studenci sięgają po alkohol około jednego razu w tygodniu (65% ankietowanych). Jak sami przyznają, zazwyczaj ma to miejsce podczas piątkowej imprezy, która nierzadko kontynuowana jest również w sobotę. 15% ankietowanych przyznało, że kontakt z alkoho- Infografika Paulina Ziętalak Tutaj chodzi o to, aby się wyszaleć, dlatego „zagłuszacz” myśli zamieniony zostaje na „rozluźniacz” mięśni oraz języka. Piotrek, student informatyki, przyznaje: - Fakt, lubię piwo, to od niego rozpoczynam każdą imprezę, ale wraz ze znajomymi szybko przechodzimy do wódki, która zazwyczaj jest główną bohaterką naszego dyskotekowego wypadu. Powodów jest kilka, ale najważniejszy jest chyba ten ekonomiczny. lem ma nieco częściej, bowiem od dwa do trzech razy w tygodniu. Z kolei co dziesiąty opolski student sięga po alkohol częściej niż trzy razy w tygodniu. Jest to już stosunkowo wysoka częstotliwość, mogąca prowadzić do choroby alkoholowej. Co ciekawe, tyle samo osób opowiedziało się po przeciwnej stronie, odpowiadając, że z alkoholem ma styczność tylko podczas przyjęć rodzinnych, bądź też jest abstynentem. Ile to kosztuje? Na pytanie o koszty, które bezsprzecznie są istotną kwestią podczas studenckich imprez, ponad połowa ankietowanych odpowiedziała, że tygodniowo na alkohol nie wydaje więcej niż ok.25zł. Oczywistym jest, że do tej grupy zaliczymy głównie osoby imprezujące rzadko, albo sięgające po alkohol wyłącznie na towarzyskich spotkaniach z przyjaciółmi. Była to również najczęściej wybierana odpowiedź wśród studentek, które jawnie przyznawały się do tego, że liczą na drinka postawionego im przez chłopaka. Drugą najpopularniejszą odpowiedzią, był przedział 25-50zł. Wybierały go osoby imprezujące średnio 2/3 razy w tygodniu. Z kolei jedynie co dziesiąty student wydaje na alkohol więcej niż 50zł w tygodniu. W tej grupie przodują mężczyźni, którzy muszą sprostać oczekiwaniom, postawionym dosyć wysoko przez dziewczyny z grupy pierwszej. Bo przecież liczy się dobra zabawa! Marek Twain powtarzał, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyka. Właśnie owa statystyka pozwala stwierdzić, że opolscy studenci nie należą do grupy stałych imprezowiczów, którzy dnie i noce spędzają w klubach, a na uczelni pojawiają w celu zregenerowania siły podczas wykładowej drzemki. Nie są to również sztywniacy, którzy nie wychodząc spomiędzy stosu notatek ograniczają jedyne kontakty z klubami do przechodzenia obok nich podczas drogi na zajęcia. Godny uwagi i niezwykle ciekawy jest fakt, że opolscy studenci imprezują raz, pod koniec tygodnia, po wyczerpującej dawce zajęć i sporów z wykładowcami. Świadczyć to może o ich odpowiedzialności oraz chęci znalezienia odpowiedniego planu tygodnia, w którym znajdzie się miejsce na porządną naukę, lecz również na niezapomnianą imprezę. 04 SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA www.gs.uni.opole.pl Opolski? To chyba w Opolu Co wiedzą i sądzą o naszym uniwersytecie studenci innych uczelni wyższych? Ich opinie mogą nieraz bardzo zaskoczyć. Monika Lorek [email protected] Fot. Nikodem T. Jacuk M arcin Malecko, student pierwszego roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, o naszej uczelni wie, w porównaniu do innych pytanych osób, stosunkowo dużo. Dla Gazety Studenckiej wypowiedział się tak: - UO to młoda uczelnia. Wydaje mi się, że to motywuje ją do ciągłego rozwoju. Sam mam znajomych, którzy studiują na UO i odbieram tą uczelnię jako przyjazną studentowi. Nie ma ona na pewno takiej renomy i reklamy, jak uczelnie z największych polskich miast, ale nie wydaje mi się to jakąś wielką wadą. Myślę, że studiowanie na mniejszej uczelni może być wbrew pozorom przyjemniejsze, a na pewno łatwiejsze. Sam zdecydowałem się na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, mimo że wcześniej rozważałem też UO, który jest bliżej moich rodzinnych stron. System kształcenia na UJ wymaga dużej samodzielności od studentów i umiejętności podejmowania decyzji dotyczących własnej drogi naukowej. Daje to duże możliwości, ale jest też niewątpliwie pewną trudnością. Wydaje mi się, że pod tym względem studiowanie na UO jest łatwiejsze. Student z Krakowa to jednak tylko wyjątek potwierdzający regułę. Żacy z innych miast nie wiedzą nic albo prawie nic o Uniwersytecie Opolskim. Tak na pytanie odpowiedziała studentka Inżynierii Środowiska na Politechnice Warszawskiej, która nie chce zdradzać swojego imienia i nazwiska: - Opolski? Hmm… Szczerze? Nie mam pojęcia. No, przypuszczam tylko, że chyba jest w Opolu. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Żaneta z Automatyki i Robotyki na Politechnice Wrocławskiej śmiało porównuje Opole z Wrocławiem: - Wiem niewiele, ale to chyba skutek tego, że przy wyborze studiów bardziej interesowały mnie politechniki. Na pewno UO jest gorszy od wrocławskich uczelni. Przypuszczam, że uczą się tam młodzi ludzie spod opolskich wiosek, bo ludzie z Opola to raczej chcą się dostać do Wrocławia. Wtóruje jej Aleksandra z Uniwersytetu Wrocławskiego: - UO chyba nie jest za dobry… Słyszałam też, że z winy wykładowców odpada wiele zajęć, co mówi samo za siebie. No, i o niskim poziomie decyduje to, że nie ma zbyt wielu chętnych, więc przyjmuje się ludzi z miernie zdaną maturą, byleby tylko zapełnić miejsca. Natomiast Mateusz Wojs, uczący się na sąsiadującej z nami uczelni mówi: - Studiuję na Polibudzie Opolskiej już 4 rok. W październiku rozpocząłem drugi kierunek. Nie zdradzę Politechniki dla Uniwersytetu. Nie ma szans. Poza tym, choć oficjalnie się o tym nie mówi ciągle trwa taka cicha wojna między nami, a wami, między UO, a PO. Kto jest lepszy? Myślę, że może jednak Politechnika. Kształci w bardziej ścisłych kierunkach. My nie zdobywamy wiedzy ogólnej, tylko ścisłą. Dlatego też sądzę, że pod względem absolwentów – bezrobotnych wypadamy lepiej. Plus dla nas. Równie ważną, a może nawet ważniejszą wydaje się opinia, przyszłych żaków. Oskar Chabraszewski tegoroczny maturzysta, tak odpowiedział na zadane pytanie: - Moja siostra studiuje na Uniwersytecie Opolskim. Sam chciałbym w przyszłości rozpocząć tam studia. Wiem, że jest duży wybór kierunków. Najbardziej chyba interesuje mnie matematyka albo informatyka. Od innych słyszałem, że poziom jest dość wysoki, dlatego otworzy mi to drzwi do przyszłość. Może i prawda jest bolesna, bo daremnym okazuje się poszukiwanie Uniwersytetu Opolskiego wśród rankingów najlepszych polskich uczelni. Ale chyba nikt nie zaprzeczy temu, że w dużej mierze renomę jakiejkolwiek instytucji budują ludzie wchodzący w jej skład. Ważne, abyśmy umieli wyciągnąć wnioski z tej lekcji i doprowadzili do zmiany opinii krążących wśród innych studentów. Oczywiście na lepsze. A co Wy myślicie o naszym Uniwersytecie? Piszcie do nas maile i podzielcie się swoimi spostrzeżeniami - [email protected] Chętnie opublikujemy i odpowiemy na najciekawsze z nich. Fot. Nikodem T. Jacuk Kiedy studentka spodziewa się dziecka, wielu załamuje ręce. Jeśli dodatkowo okazuje się, że jest samotna, ludzie sądzą, że świat zawali jej się na głowę. Postanowiliśmy sprawdzić jak jest naprawdę. Lidka studentka biotechnoligii i jej córka Majka Judyta Staniczek [email protected] N ie ważne, czy dopiero zaczyna się studia czy już masz kilka pieczątek w indeksie - dziecko to zawsze rewolucja. Można wziąć urlop dziekański albo odpuścić sobie już na starcie, ale okazuje się, że spokojnie można łączyć studia z macierzyństwem. Oczywiście jest o wiele trudniej, ale z pewnością główną rekompensatę stanowić będzie uśmiech pociechy. -Wiadomo, jest trudniej niż gdybym studiowała „sama”, ale da się to pogodzić. Macierzyństwo wiele mnie nauczyło, np. cierpliwości, której wcześniej brakowało - mówi Lidka, studentka biotechnologii. - Nie wyobrażam sobie życia bez Majki. Jest dobrze. - dodaje Julia, studentka UO. Studia studiami, ale co kiedy przychodzi najintensywniejszy okres - czas sesji? Jak uczyć się z dzieckiem na kolanach? - Zosia w nocy śpi, a ja się uczę. I muszę przyznać, że dobrze mi idzie - odpowiada Lidka. Dziewczyna radzi sobie świetnie. Jest już na piątym roku. W tym, aby mogła spokojnie kontynuować studia pomaga jej IOS (Indywidualna Organizacja Studiów). Dzięki niemu jej studia przebiegają na innych zasadach: -Wszystko tak naprawdę zależy od wykładowcy, ale na przykład: mogę chodzić na niektóre zajęcia z zaocznymi - dodaje. Najmłodsze mieszkanki akademika Co ciekawe, jeden z wykładowców wyraził zgodę na to, żeby z Zosią przychodziła na zajęcia! Jako, że odbywały się one o godzinie 19. mała so- bie spała, a mama poszerzała horyzonty. Pomyśleć, że taka mała, a już jest studentką. Zosia spędza kilka dni w żłóbku, tak by mama mogła się uczyć. Podobnie jest z Mają – niedługo wraca do swoich przyjaciół, do przedszkola. I najważniejsze. Obie dziewczyny mieszkają ze swoimi pociechami w akademiku, gdzie jak wiadomo - wszystko jest możliwe. Co rusz, napotkać można „ślady wczorajszej imprezy”, ale nie tylko. Na jednym z pięter Domu Studenta „Niechcic” możemy zobaczyć, mały, kolorowy domek, w którym bawi się 3,5 letnia, roześmiana Maja. Dziewczynka, którą świetnie określa frazeologizm „żywe złoto”. Biega po module. Sposób, w jaki mówi, nie zdradza jej wieku. Facebook i Skype także jej nieobce. No cóż, jak się ma tyle ciotek i wujków studentów, to czemu się dziwić. - Super się mieszka! Mieszkałam wcześniej w mieszkaniu i w porównaniu z tym, w akademiku lepiej. Dziwne? Po chwili Julia dorzuca: - Dla takiej młodej mamy to dobrze, że jest wśród ludzi. Zawsze też ktoś chętnie pobawi się z małą. Ostatnio zdarza się, że przychodzą do niej, a nie do mnie (śmiech). To jak się mieszka, w dużym stopniu zależy od charakteru dziecka. Moja córka jest pogodna i nie boi się ludzi. Wraz z pojawieniem się maluszka mnożą się obowiązki. Nie tylko własna choroba, ale także (a może przede wszystkim) dziecka, nie pozwala uczęszczać na zajęcia. Jednak mamy, z którymi rozmawialiśmy na ten temat zapewniają, Fot. Małgorzata Budny Mamą być i po studencku żyć że i to mają pod kontrolą. Warunki przyzwoite. Mała Zosia mieszka ze swoją mamusią w dwójce, a obok dwie współlokatorki. Zawsze raźniej. Tolerancyjne maluchy Skończyła się sesja. Dla większości to czas odreagowywania stresu na, tzw. imprezach posesyjnych. -Wiadomo, że wychodzę tylko wtedy, gdy mam ją z kim zostawić, gdy wiem, że nic jej nie grozi. I staram się to robić - mówi Julia. Mai i Zosi nie przeszkadzają akademickie imprezy: -Maja ma twardy sen, więc jej to nie przeszkadza. Czasem nawet ogląda coś razem z nami. Wielu moich znajomych często zapomina, że ona ma dopiero 3,5 roku, bo towarzyszy nam nawet przy gotowaniu. Gdy się spotykamy doglądamy na zmianę czy młoda się nie obudziła. – dodaje mama. Lidka zwraca uwagę na jeszcze jedną, istotną rzecz: -W Opolu działa wiele instytucji, które pomagają mamom, jak np. „Zdrowa rodzina”. Jak widać, najważniejsze są chęci i nastawienie. To, że maluchy mieszkają w akademiku, wydaje się nie wnosi w ich dzieciństwo niczego złego – przeciwnie – są przyzwyczajone do ludzi i „zintegrowane” z środowiskiem studenckim. A ich mamy nie depczą w miejscu, idą odważnie i z uśmiechem do przodu. Chcesz pomóc zwierzętom? Zostań wolontariuszem W opolskim schronisku przebywa obecnie ponad 300 psów i kotów. Wszystkie z nich oprócz pełnej miski potrzebują także kontaktu z człowiekiem – jego codziennej troski, uwagi i opieki. Małgorzata Budny [email protected] W olontariusze w opolskim schronisku zajmują się pracami porządkowymi i pielęgnacyjnymi przy zwierzętach. Do ich głównych zadań należy wyprowadzanie psów na spacery. – Dzięki pracy i staraniom wolontariuszy psy bardzo się oswajają i wiele uczą, np. aportowania czy prostych komend, takich jak podawanie łapki – tłumaczy Dorota Skupińska, kierowniczka opolskiego schroniska. Czas poświęcony zwierzętom skutkuje tym, że o wiele łatwiej odnajdują się one w nowych domach. Jak dodaje Skupińska, jeśli ktoś nie chce opiekować się psami, może zająć się pracami przy kotach, przykładowo ich oswajaniem. - Oczywiście każdy z ochotników pomaga w ramach wolnego czasu, ale ważne jest, żeby wolontariusze zjawiali się w schronisku chociaż raz w miesiącu. W przypadku studentów mogą to być przykładowo weekendy, przerwy między zajęciami lub dni wolne od zajęć, jeśli takimi dysponują – mówi kierowniczka schroniska. Aktualnie w schronisku pomaga jedynie niecała setka wolontariuszy, co przy takiej liczbie zwierząt jest niewystarczające. Jednym z wolontariuszy jest Sławomir Kowalczyk, który w schronisku pomaga od miesiąca. – Zajmuję się amstaffem, którego oswajam i wyprowadzam na spacery. Dla zwierząt ze schroniska kontakt z człowiekiem jest bardzo ważny – mówi. Osoby zainteresowane wolontariatem muszą przedstawić dokument potwierdzający aktualne ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków, a także zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do pomocy przy zwierzętach. Przyszły wolontariusz zostanie także przeszkolony z zasad BHP i podpisana zostanie z nim umowa Więcej informacji na temat wolontariatu, jak i innych form pomocy bezdomnym zwierzętom, dostępnych jest na www. schroniskowopolu.pl WYWIAD 05 www.gs.uni.opole.pl Wszystko wychodzi w praniu Z Kamilem Wójkowskim o dziennikarstwie, kondycji polskiej prasy sportowej i czasach studenckich rozmawiał Michał Chudzik. K amil Wójkowski - absolwent politologii ze specjalnością dziennikarską Uniwersytetu Opolskiego; stażysta, a następnie sekretarz redakcji „Tygodnika Kibica”, od stycznia 2004 roku do czerwca 2005 roku sekretarz redakcji ogólnopolskiego tygodnika „Tylko Piłka”; od czerwca 2005 roku do dziś zastępca redaktora naczelnego ogólnopolskiego tygodnika „Tylko Piłka”. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z dziennikarstwem? - Przygoda zaczęła się, gdy miałem 12 lat, i mama kupiła mi pierwszy numer „Przeglądu Sportowego”. Z dni na dzień pochłonęła mnie fascynacja sportem, czytałem dużo gazet i książek na ten temat, i już na początku nauki w liceum zacząłem myśleć o zostaniu dziennikarzem sportowym. Potem były studia w Opolu, gdzie na trzecim roku zgłosiłem się na praktyki do „Tygodnika Kibica”. Gdy przyszedłem tam pierwszy raz, nie było nikogo z głównych redaktorów. Jeden z dziennikarzy powiedział, że oni na praktyki z reguły nie przyjmują, ale lepiej będzie, jak przyjdę, gdy będzie redaktor naczelny. Nie zraziłem się, przyszedłem kilka dni później i zostałem wzięty na praktyki. Pamiętam, że pierwszą rzeczą jaką robiłem, było przepisywanie faksu z relacją z meczu Lecha Poznań. W ciągu dwóch lat ze stażysty awansowałeś na sekretarza redakcji „Tygodnika Kibica”. To spory awans. Jak udało Ci się tego dokonać? - Jak to w życiu bywa, zadecydował o tym przypadek. Znalazłem się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Po okresie praktyk zostałem przyjęty do redakcji, bo akurat jeden z dziennikarzy odszedł do innej gazety. Zacząłem więcej pisać, a przede wszystkim uczestniczyć w życiu redakcji. Pokazałem się z dobrej strony i gdy doszło do kolejnych zmian w „TK”, zaproponowano mi funkcję sekretarza redakcji. miejscu stoi Collegium Civitas. Po latach zostają w głowie konkretne miejsca, co do których ma się sentyment, i przywołują pozytywne wspomnienia. Bar „Tequila”, ulica Kośnego, gdzie wynajmowałem stancję, wyspa Bolko... karstwa można się nauczyć studiując kierunek dziennikarstwo i komunikacja społeczna? - Raczej nie, i Ameryki tu nie odkrywam. Tego rodzaju studia dają głównie wiedzę teoretyczną, a wiadomo, że w tym zawodzie wszystko wychodzi „w praniu”. Na studiach zyskujemy też szansę odbycia praktyk, i powinniśmy z tego korzystać. Jak widać po moim przykładzie, gdzieś ktoś może cię zauważyć i dostaniesz ofertę współpracy. Zresztą sam jesteś tego dobrym przykładem. Byłeś korespondentem na ważnych imprezach piłkarskich, m.in. na Mistrzostwach Europy 2008, czy finale Ligi Mistrzów 2009. Jak wygląda sytuacja polskiej prasy sportowej na rynku mediów w porównaniu do tej z zagranicy? - Szczerze? Nie za dobrze, i nie jest to jedynie takie polskie, dyżurne narzekactwo. Zaraz będziemy mieli EURO 2012, po raz pierwszy od ponad 40 lat dwa nasze kluby zagrały na wiosnę w pucharach, na nowych stadionach jest coraz więcej ludzi, „Niedawno byłem w Berlinie, i zajrzałem do kilku saloników prasowych. Półki uginały się wydawnictw tematycznych. Tam kibice chcą czytać i dużo wiedzieć. U nas większości wystarcza wiadomość, ile zarabia Messi albo jaki piłkarz po pijaku rozbił samochód.” Koledzy z redakcji mówią, że jesteś oazą spokoju. Podczas studiów też byłeś taki spokojny? Nie zrobiłeś nic szalonego? - Widzę, że już liznąłeś trochę dziennikarskiego fachu, bo zadałeś prowokacyjne pytanie. Ja oazą spokoju?! Wiadomo jak to jest na studiach. Nie samą nauką student żyje... Były imprezy, zwłaszcza we wspomnianym Kmicicu, gdzie czasami nieźle się działo. Szczegółów nie zdradzę, bo jeszcze sobie Curriculum Vitae popsuję (śmiech). Aniołkiem nie byłem. Czy Twoim zdaniem dzienni- a czytelnictwo wszelkich gazet sportowych spada na łeb, na szyję. Śledzę ten rynek od ponad 10 lat. Jeśli w tak dużym kraju jak Polska, jedyny dziennik na ten temat – „Przegląd Sportowy” – ma średni nakład 70-80 tysięcy, to wiadomo, że sprzedaje dziennie około 30 tys. gazet. To jest średnio mniej niż 2 tys. na województwo! Niedawno byłem w Berlinie, i specjalnie zajrzałem do kilku saloników prasowych, by zobaczyć co się dzieje u sąsiadów. Półki uginały się od mnogości tytułów prasowych i wydawnictw tematycznych. Tam kibice chcą czytać i dużo wiedzieć. U nas większości wystarcza wiadomość, ile zarabia Messi albo jaki polski piłkarz po pijaku rozbił samochód. Opowiadasz o kiepskiej kondycji polskiej prasy. Jak myślisz: czym jest to spowodowane? - I tu znowu przytoczę przykład zagraniczny, bardziej nam bliski. Mój kolega prowadzi internetową księgarnię z książkami sportowymi. Ma dostęp do wielu badań czytelnictwa. Jedno z nich mnie zaciekawiło. Badano czytelnictwo mieszkańców Europy Środkowej w krajach, które do 1989 roku były komunistyczne. Wskaźnikiem było przeczytanie choć raz w życiu tekstu dłuższego niż 3 strony, bo to oznaczało, że taki czytelnik przynajmniej raz na rok sięgnie po książkę lub gazetę. W Czechach ten wskaźnik wśród dorosłej populacji wyniósł ponad 80 procent, u nas niecałe 40... Nie wierzyłem, ale kolega księgarz potwierdza to swoimi działaniami. Ma dużo zamówień na książki sportowe od Czechów, i właśnie zainwestował w zrobienie strony w obcym języku. Nie ukrywa też, że zastanawia się nad przeniesieniem firmy do naszych południowych sąsiadów. Może problemem są wysokie ceny gazet? - Narzekania ludzi w Polsce, że gazety za drogo kosztują, nie przekonują mnie. To przeważnie wymówka od lenistwa intelektualnego. To jest przerażające. Nie mówię tu o ludziach kiepsko zarabiających. Znam wiele osób które zarabiają naprawdę nieźle, są po studiach, mają własne firmy i co? Nie stać ich by raz w miesiącu wydać 5 zł na tygodnik opinii typu „Wprost” czy „Polityka”? Albo raz w tygodniu kupić „Przegląd Sportowy” za 2,2 zł? Nie róbmy sobie jaj. W Polsce zaprzepaszczono czas, gdy trzeba było nowe pokolenie zachęcić do czytania. Dziś jest już za późno. Tylko potem nie narzekajmy, Kamilu, jesteś absolwentem naszej uczelni i w czasie studiów poznałeś Opole. Jakie są Twoje ulubione miejsca w stolicy polskiej piosenki? - To są, bądź były, miejsca kojarzące mi się głównie ze studenckim życiem. Akademik Kmicic, czy też słynny „Ściek”, gdzie niejedno się działo... „Ścieku” już nie ma, a na jego Fot. Galeria prywatna Pracę w „Tygodniku Kibica”, a następnie w „Tylko Piłce” musiałeś godzić ze studiami. Jak dawałeś sobie z tym radę? - Nie przesadzajmy. Nie wiem jaki jest teraz zakres zajęć podczas dwóch ostatnich lat studiów, ale w latach 2003-04, tych zajęć nie było aż tyle, żeby człowiek nie mógł robić coś innego. Zresztą w tygodniku piłkarskim 70 % pracy przypada na weekend. A to nie kolidowało ze studiami dziennymi. Dziennikarstwo pozwala Kamilowi Wójkowskiemu na realizację jednej z pasji,którą jest fotografia sportowa że mamy w kraju takich, a nie innych polityków czy liderów. Ktoś ostatnio powiedział „Kultura głupcze!” i miał rację. Jeśli w Polsce coraz mniej osób będzie czytać książki i gazety, to coraz mniej będzie też chodzić do teatru, interesować się sztuką czy muzyką. A to ogranicza horyzonty, nie rozwija wyobraźni. W takim klimacie nic wielkiego jako społeczeństwo nie stworzymy. Żaden Steve Jobs tu się nie urodzi. Może wysoko stawiam poprzeczkę, ale to przerażające, że mając szerokie grono znajomych, z których większość ma wykształcenie wyższe, z mało kim mogę porozmawiać o przeczytanej książce czy artykule. Ludziom wystarczy to, co napiszą w internecie. Portal „TP” daje każdej chętnej osobie możliwość publikowanie tekstów o tematyce piłkarskiej. Jaki jest Twój stosunek do szeroko pojętego dziennikarstwa obywatelskiego? - Dla portalu z jednej strony to dobrze, bo na stronie pojawia się wiele tematów, jest różnorodność opinii. W gronie kilkuset publikujących internautów znalazło się kilku, którzy nieźle piszą i mają coś do powiedzenia. Już zadebiutowali na łamach „Tylko Piłki”. Jednak większość osób pisze przeciętnie bądź słabo, popełniając fundamentalne błędy, jeśli chodzi o ortografię czy interpunkcję. Dzięki internetowi pisać może każdy, ale czy potrafi? Moim zdaniem nie. ścią przekażesz kilka cennych rad ludziom o dziennikarskich aspiracjach. - Kilka już powiedziałem. Na pewno trzeba cały czas czytać, i nie tylko to, co dotyczy dziedziny, którą się zajmujemy. Ktoś zostawał dziennikarzem czy pisarzem bo czytał innych, znanych dziennikarzy i pisarzy. Śledził ich warsztat, patrzył jak tworzą tekst. To podstawa. Nie można napisać coś ciekawego bazując jedynie na internecie i Wikipedii. W sieci, wbrew temu co się mówi, wszystkiego nie ma. Ja mam zasadę, ale ona wymaga dyscypliny. Jak zaczynam czytać jakąś książkę, to od razu mam przy sobie kartkę i długopis, i notuję strony, na których wpadła mi w oko jakaś myśl autora, i piszę czego ten cytat dotyczy. Potem można zabłysnąć, wykorzystując to w komentarzu, artykule. To samo tyczy się ciekawych rozmów lub artykułów w gazetach. Gromadzę je, segreguję tematycznie. To moje archiwum. Wielu osobom nie chce się tego robić. Ma napisać o Pele czy Maradonie, szuka w Google i działa zasada „kopiuj wklej.” Należy korzystać ze źródeł, zacytować kilka z nich, ale tekst ma mieć twój sznyt. Inaczej jest to kopia kopii. Na koniec pytanie o szanse Polski podczas Euro 2012. Sceptyczny Kowalski już mówi: - Nie boję się, że Polska nie wyjdzie z grupy. Boję się, że nie wyjdzie z własnej połowy. Czy rzeczywiście będzie aż tak źle? „W Polsce zaprzepaszczono czas, gdy trzeba było nowe pokolenie zachęcić do czytania. Dziś jest już za późno. Tylko potem nie narzekajmy, że mamy w kraju takich, a nie innych polityków czy liderów.” Nie denerwuje Cię to, że ty na miano dziennikarza musiałeś ciężko pracować, a teraz każdy kto napisze kilka niekoniecznie dobrych tekstów nazywa się dziennikarzem? - Denerwuje mnie, ale wszystko wychodzi „w praniu”. Łatwo kimś się nazwać, trudniej nim być w rzeczywistości. Internet daje złudną wolność bycia kim tylko się chce. Ja sam, mimo 10 lat doświadczeń, nie będę składał deklaracji, że jestem felietonistą. To specyficzny rodzaj publicystyki, elitarny, dla ludzi z bardzo dobrym piórem. Odbierając maile odnoszę zaś wrażenie, że jesteśmy narodem felietonistów. Rośnie nam cała armia nowych Kisieli czy Rybińskich (śmiech). A już na poważnie, młodzi adepci dziennikarstwa powinni mieć więcej pokory, a krytycznym okiem patrzeć przede wszystkim na siebie. Syndrom „Pana dziennikarza” to niebezpieczna choroba. Niestety, coraz częstsza w naszej branży. Jako młody, ale już doświadczony dziennikarz, z pewno- - Jest źle, a będzie gorzej! Żartowałem. Coraz częściej w rozmowach ze znajomymi kibicami czy piłkarzami przewija się ten temat, i niemal wszyscy mówią, że jak z takiej grupy nie wyjdziemy, to będzie to klęska wszech czasów. Zgadzam się z nimi. Jeśli selekcjoner Franciszek Smuda asekuruje się na wypadek porażek z Czechami i Grekami, to co by mówił, gdybyśmy mieli w grupie Anglików i Francuzów, tak jak mają Ukraińcy? To szukanie alibi mnie śmieszy. Gramy u siebie, mamy w grupie rywali o podobnym poziomie i umiejętnościach, bo Rosjanie to moim zdaniem przereklamowana drużyna, a za reprezentację będzie trzymała kciuki cała Polska. Gdybyśmy byli Amerykanami, Smuda powiedziałby „Yes, We can!”. A tak słyszymy, że może się uda, może nie, bo Grecy to wymagający rywal, Czesi potrafią grać w piłkę i tego typu inne wymówki. Zresztą, jak celnie zauważył Artur Brzozowski z „GW”, jeśli nie wyjdziemy z takiej grupy, to po PZPN-ie nie zostanie nawet kamień na kamieniu. 06 HISTORIA www.gs.uni.opole.pl Kowalczykowie wysadzili aulę Aula Stara, widok po wysadzeniu Bartosz Janczak [email protected] R yszard był fizykiem, pracownikiem naukowym uczelni w Zakładzie Fizyki WSP, a jego brat Jerzy, z wykształcenia tokarz, był pracownikiem technicznym uczelni. Bezpośrednim sprawcą wybuchu był Jerzy Kowalczyk, któremu w skonstruowaniu bomby pomagał jego brat. Moment jaki wybrali sobie bracia Kowalczykowie był idealny, aby pokazać swoje niezadowolenie. Protest wobec wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 r. 12 grudnia 1970 r. władze postanowiły podwyższyć ceny za najbardziej potrzebne artykuły. Czas wprowadzenia podwyżki był fatalnie wybrany, zbliżało się Boże Narodzenie. Pierwsi na tą sytuację odpowiedzieli robotnicy ze Stoczni Gdańskiej. W czasie tych strajków nie tylko w Gdańsku, ale także w Szczecinie oraz w Elblągu użyto wojska i milicji. Szacuje się, że podczas wydarzeń w grudniu 1970 r. życie straciło około 50 osób. Święta Bożego Narodzenia w tamtym roku należały do jednych z najbardziej smutnych z powodu braku wielu osób przy wigilijnych stołach. Wydarzenia z tamtego czasu świetnie obrazuje film w reżyserii Antoniego Krauze pt: „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł”. Wydarzenia grudnia 1970 r. odbiły się szerokim echem w całym kraju. Oczywiście ówczesne media pokazywały je z własnej perspektywy, zgodnie z linią partii rządzącej. Prawdziwe informacje docierały jednak do Polaków, również do opolan. W Opolu przez cały okres PRL-u nie doszło do wydarzeń takiej miary jak na Wybrzeżu, ale ludność opolska nie pozostawała bierna wobec walki Polaków z ówczesną władzą komunistyczną. *** Od konferencji w Jałcie w 1945 r. Polska znalazła się pod zasięgiem wpływów Związku Radzieckiego. Polską rządziła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a kraj nosił nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa. Komuniści starali się zaprowadzić rządy podobne jak w ZSRR. Jednak Polacy okazali się narodem, który nie dał się podporządkować władzom komunistycznym i walczył o swoją suwerenność. Dziś możemy czytać o wielu strajkach i manifestacjach jakie przechodziły przez nas kraj. Każdy zryw Polaków powodował osłabienie rządów komunistów. Na naszą sytuacje miały również wpływ wydarzenia na świecie (m.in. praska wiosna w Czechosłowacji w 1968 r.). W Polsce szerokim echem odbiły się takie wydarzenia tamtego czasu, jak poznański czerwiec 1956 r., kiedy to ponad sto tysięcy poznaniaków wyszło na ulice swojego miasta, aby upomnieć się o chleb, wolność i możliwość wyznawania religii katolickiej. W marcu 1968 r. miały miejsce kolejne strajki, tym razem na ulice wyszli intelektualiści, którym nie spodobało się zdjęcie ze sceny Teatru Narodowego „Dziadów” reżyserii Kazimierza Dejmka. Protesty w stolicy zgromadziły kilka tysięcy ludzi, głównie studentów. Do więzień trafiło wiele osób z wyrokami. Dwa lata później ówczesne władze musiały stawić czoła kolejnym strajkom. *** W czasie kiedy wybuchła bomba, miała odbyć się akademia, na której wręczone miały zostać odznaczenia funkcjonariuszom milicji biorących udział w tłumieniu strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. W auli świętować miał m.in. komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Opolu ppłk Julian Urantówka. W grudniu 1970 r. pełnił obowiązki komendanta wojewódzkiego MO w Szczecinie i to on był odpowiedzialny za wydawanie rozkazów o strzelaniu do strajkujących robotników. Wybuch w auli nastąpił o godz. 0:40, a zdetonowana bomba poczyniła ogromne spustoszenie. Uszkodzona została podłoga, dach, wnętrze auli zostało doszczętnie zrujnowane. Zniszczeniu uległo także uczelniane archiwum, duża część zasobów bibliotecznych, bufet, a także stacja transformatorowa, co spowodowało brak dostępu prądu w najbliższej okolicy. Na szczęście nikt nie ucierpiał podczas eksplozji, co niewątpliwie wpływa na korzyść braci Kowalczyków. W tym czasie Polska nie potrzebowała już więcej ofiar, dość ich zginęło przez rokiem na Wybrzeżu. Dla ówczesnych władz cios jaki zadali bracia Kowalczykowie był bardzo bolesny. Do wyjaśnienia sprawy zostali zaangażowani najwyżsi przedstawiciele bezpieczeństwa publicznego w PRL-u. Już w grudniu 1970 r. rozpoczęły się przesłuchania pracowników oraz studentów WSP. Przepytano około 6 tysięcy osób. Kilku z przesłuchanych zgodziło się na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Akcja znalezienia sprawców zamachu nosiła kryptonim „Mrowisko”. Działania agentów w celu wykrycia sprawców doprowadziły do zebrania materiałów, które wskazywały, że to bracia Kowalczykowie wysadzili aulę. W ich mieszkaniu został założony posłuch, który potwierdził podejrzenia SB. Pod koniec lutego 1972 r. Jerzy Kowalczyk przyznał się do winy i podczas przesłuchań wyjawiał kolejne szczegóły związane z całym zajściem. Przesłuchiwany był również Ryszard Kowalczyk, który wyjawił jak pomógł bratu w skonstruowaniu bomby. Przesłuchiwanie przez SB było bardzo trudne dla podejrzanego. *** 28 sierpnia 1978 r. w Sądzie Wojewódzkim w Opolu rozpoczął się proces przeciwko Kowalczykom. Prokuratorzy zażądali dla obu braci najwyższego wymiaru kary, argumentując to tym, iż wybuch bomby mógł spowodować ofiary śmiertelne. 8 września 1972 r. został ogłoszony wyrok. Jerzy Kowalczyk został skazany na karę śmierci za wysadzenie auli WSP, a jego brat Ryszard na karę 25 lat pozbawienia wolności za skonstruowanie bomby. Ogłoszenie wyroku spowodował ogromne protesty wśród Polaków. Powstała petycja, którą podpisało około 6 tysięcy obywateli, w tym ludzie kultury, sztuki i Kościoła. Okazała się ona skuteczna, pomogła w złagodzeniu wyroku dla Jerzego Kowalczyka, karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia. W 1980 r. w Polsce rozpoczął się tzw. „karnawał Solidarności”, który zapoczątkował ważne przemiany w naszym kraju. Wtedy podpisano w Gdańsku porozumienia sierpniowe pomiędzy przedstawicielami strajkujących wtedy robotników na Wybrzeżu a władzami komunistycznymi. Konsekwencją tego wydarzenia było powstanie pierwszego wolnego, Niezależnego Związku Zawodowego „Solidarność”, co dało początek rozpadowi komunizmu w Polsce. W tym czasie trwała akcja społeczna pod hasłem „Uwolnić braci Kowalczyków”. Akcja przyniosła zamierzony efekt, Ry- szard został zwolniony w 1983 r., a jego brat Jerzy dwa lata później. W 1991 r. Ryszard decyzją Prezydenta RP Lecha Wałęsy uzyskał zatarcie skazania, dzięki czemu mógł powrócić do pracy dydaktycznej na uczelni. Do dziś nie przeprowadzono kasacji wyroków na Kowalczykach. Zaangażowany w proces kasacyjny był m.in. Lech Kaczyński, ale Sąd Najwyższy w Warszawie 8 stycznia 2002 r. odrzucił wniosek. *** Właściwie do dnia dzisiejszego sprawa braci Kowalczyków i wysadzenie przez nich auli WSP wzbudza ogromne kontrowersje. Przez jednych uważani są oni za bohaterów, którzy nie bali się przeciwstawić ówczesnemu ładu społecznemu i odważyli się uderzyć w samo serce władz komunistycznych. Przez innych Kowalczykowie uznawani są za terrorystów, nieodpowiedzialnych szaleńców, którzy zniszczyli aule wyższej uczelni, którzy narazili życie i zdrowie wielu osób. Gdyby bomba źle zadziałała mogło dojść do ogromnej tragedii. Każdy z nas powinien zbudować własną opinię o tej sytuacji, ale musimy pamiętać, że to były bardzo trudne czasy. Ludzie stali przed bardzo poważnymi decyzjami, które mogły przynieść różne konsekwencje. Bracia Kowalczykowie widzieli co się dzieje, chcieli pokazać swój sprzeciw. Osądzenie tego czynu jest dziś bardzo trudne, ponieważ jest tyle samo argumentów za jak i przeciw. Dlatego do dzisiejszego dnia trwają kontrowersje o tablice pamiątkowe, o miejsca upamiętniające wysadzenia auli. Ta dyskusja będzie pewnie trwała jeszcze przez wiele lat, najpierw muszą opaść emocje związane z wydarzeniem z października 1970 r. Fot. Bartosz Janczak Fot. Archiwum dziennik.pl W zeszłym roku, dokładnie 6 października miała miejsce 40. rocznica ważnego wydarzenia w dziejach Opola. Tego dnia, w 1971 roku bracia Kowalczykowie wysadzili aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu (dziś Aula Stara), poprzedniczki dzisiejszego Uniwersytetu Opolskiego. Dlaczego to zrobili? Jakimi motywami się kierowali i co skłoniło ich do podjęcia takiej decyzji? Postaram się odpowiedzieć na te pytania. Tablica pamiątkowa przed wejściem do auli Legit Cafe Jeśli szukasz odpowiedniego miejsca na relaks, a przy okazji nie chcesz, żeby czas ten był stracony, powinieneś koniecznie wybrać się do Legit Cafe. Ewelina Olszewska [email protected] 13 lutego w kawiarni rozpoczął się cykl mini wystaw fotografii i grafiki opolskich amatorów sztuki. Każdy z was może oddać głos na ulubione zdjęcie, a wśród losujących zostaną rozdane kupony na wybraną kawę. Więcej informacji na temat wystaw można znaleźć na stronie facebook.com/ LegitCafe . Co więcej, już wkrótce w Legit Cafe rusza Pijalnia Yerba Mate. Wszyscy chętni będą mogli spróbować najlepszych gatunków, parzonych tradycyjnie w ceramicznych matero calabeza. Nie zrujnuj swojego budżetu i spędź fascynujące popołudnie- Legit Cafe czeka na ciebie. Jeśli pójdziesz z wyciętym kuponem do Legit Cafe, otrzymasz 15proc. rabaty na kawę lub herbatę. www.gs.uni.opole.pl FOTOREPORTAŻ 07 Co nam mówią mury Opola? Twórczość może przejawiać się w różny sposób. Mury Opola bywają zaskakujące, szczególnie te najbliżej nas. Nasz fotoreporter nie musiał się daleko iść, żeby utrwalić kolorowe ściany. Kolorowe mury przedstawione w tym fotoreportażu znajdują się nieopodal uniwersyteckiego kampusu. Nikodem T. Jacuk [email protected] 08 PUBLICYSTYKA Co? Gdzie? Kiedy? Koncerty 4 marca Kasia Kowalska – koncert, Galeria Solaris Center, godz. 18 8 marca IRA – koncert, Narodowe Centrum Polskiej Piosenki, godz. 20 9 marca Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa – koncert, Narodowe centrum Polskiej Piosenki, godz. 20 10 marca Grubson + goście, koncert, Narodowe Centrum Polskiej Piosenki, godz. 20 www.gs.uni.opole.pl Umilacz Człowiek przychodzi na świat nieświadomy tego, co go czeka. Jedyną pewną rzeczą zdaje się być to, że kiedyś z pewnością z tego świata odejdzie. Anita Pilżys [email protected] Z anim jednak to nastąpi z pewnością spotka na swojej drodze mnóstwo wspaniałych i mniej wspaniałych ludzi (tych drugich życzymy jak najmniej). Zmierzy się z wieloma, życiowymi problemami i będzie walczył o własne miejsce w bliżej nieokiełznanej przestrzeni, zwanej pospolicie „światem”. Życie każdego z nas wygląda mniej więcej tak samo. Panujący wśród nas model społeczno-kulturowy ukształtował wizję synchronizacji, pewnego rodzaju ładu- dobrego czy nie? - to już oddzielny temat. Najlepszym okresem życia wydaje się być kilkanaście pierwszych lat naszej egzystencji- niekończąca się swoboda, rozpieszczanie, zero stresów i zmartwień – chciałoby się rzec: luz, blues i orzeszki. Niestety im dalej w las, tym ciemniej. Dojrzewanie (nie tylko intelektualne, ale i emocjonalne) niesie za sobą ryzyko wielu potknięć, złych wyborów i rzeczy, na które patrząc z perspektywy czasu, nigdy byśmy sobie nie pozwolili. Analizując swoje życie, często zastanawiam się, w jakim jego punkcie jestem - nadal jestem dużym dzieckiem nieumiejącym poradzić sobie z przeciwnościami losu, czy może przez ostatni czas zmieniłam się nie do poznania. Zwykło się mó- wić, że studia to dobra szkoła życia. W końcu jesteśmy w jakiś sposób niezależni od rodziców, robimy co chcemy i kiedy mamy na to ochotę. Musimy nauczyć się samokontroli i rozsądnego myślenia - takie jest założenie. W praktyce wygląda to niestety inaczej. Martwi mnie to. Wielu z nas nie potrafi radzić sobie ze swoimi problemami. Ja chyba dojrzałam na tyle, aby zdać sobie sprawę, od czego jest to choć trochę zależne. Idąc za licznymi teoriami na temat ludzi, w tym temacie, bezwzględnie nasuwa mi się jedna, podstawowa - człowiek jest istotą stworzoną do życia w grupie, w stadzie. I nie mówię o tym, że fajnie jest, kiedy skaczą wokół mnie ludzie. Na świecie jest ich bardzo dużo. Często nie zwracają oni na siebie uwagi. Jedni gonią za szczęściem, inni robią sobie nawzajem krzywdę, a jeszcze inni są obojętni na otaczającą ich rzeczywistość. Ogrom dusz, a mnie wystarczy tylko jedna przyjaciel. Przyjaciel to dobra dusza, która (jak banalnie by to nie zabrzmiało) pomoże pokonać najgorsze chwile, będzie przy nas w szczęściu, nerwach i poda chusteczkę, gdy z oczy pociekną łzy. Ja mam to szczęście. Moja przyjaciółka jest mądra, uczynna, zabawna, trochę roztrzepana, ale bardzo lojalna. Mówią, że przyjaźń na studiach to już taka na całe życie - życzę sobie tego z całego serca. I życzę tego każdemu, kto jeszcze nie ma przyjaciela. Z nim łatwiej iść przez życie pełne niespodzianek. Hienoholizm W przyszłym roku szkolnym po raz kolejny będzie miała miejsce reforma edukacji. Ewelina Machacka Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu 1.03 godz. 19 – Stanisław Mutz, „Polterabend” 2.03 godz. 19 - Samuel Beckett, „Szczęśliwe dni / Komedia / Ostatnia taśma Krappa” 3.03 godz. 19 – „Naprawdę nie dzieje się nic czyli piosenki z Opola” 4.03 godz. 19 – „Naprawdę nie dzieje się nic czyli piosenki z Opola” [email protected] P amiętam wszechogarniającą panikę z czasów, gdy chodziłam do podstawówki. Rządzący naszym krajem postanowili wprowadzić gimnazjum. Wówczas nie wiedziałam, co to oznacza. Teraz wiem, że jest to głupota, gdyż system 8.03 9.03 10.03 godz. 19 - Enrico Medioli, Luchino Visconti, Nicola Badalucco, „Zmierzch bogów” 11.03 godz. 19 - Enrico Medioli, Luchino Visconti, Nicola Badalucco, „Zmierzch bogów” 12.03 godz. 19 - Ken Loach, „Jestem Joe” – Kino w Teatrze wijać, gdyż dysponuje szerokim katalogiem kół naukowych. Kół, w których oprócz nauki i zdobywania doświadczenia, powinniśmy również dobrze się bawić. Moje najbliższe otoczenie pała do siebie niechęcią, gdyż jest się w tej, a nie tamtej rozgłośni radiowej, telewizja też nie pozostaje w tyle, z resztą, umówmy się – każde medium studenckie chce być „mega fajne”. Ja wiem, że dziennikarz powinien mieć w sobie dużo z hieny. Nie chciałabym tylko, byśmy wszyscy, nie tylko ci, którzy bawią się w żurnalistów (tak, bawią się, gdyż robimy to w formie wolontariatu), przemienili się w hieny cmentarne. Rozwój technologii spowodował, że wszystko możemy zrobić o wiele szybciej niż kiedyś. Skontaktowanie się z osobą przebywającą na drugim końcu świata to już nie kwestia tygodni, ale zaledwie kilku minut, czy sekund. Paradoksalnie jednak, ciągle na nic nie mamy czasu, a pogoń za szczęściem stała się sensem naszego życia. Szczęściem, którego nigdy nie osiągniemy, bo zawsze znajdzie się coś, czego jeszcze nie mamy. godz. 12 – „A ja, Hanna” godz. 19 - Samuel Beckett, „Szczęśliwe dni / Komedia / Ostatnia taśma Krappa” Wystarczy, że popatrzę na moich rówieśników, a zaczynam się coraz bardziej obawiać o przyszłe pokolenia. Tak, mowa tutaj także o Tobie drogi studencie. Przeżywasz w chwili obecnej najlepszy okres w swoim życiu. Wkrótce jednak to się skończy, zaczną się problemy i troski, których w dorosłym życiu niestety będziemy doświadczać od groma. Najbardziej boję się tego, że za 20 lat wszyscy obudzimy się pewnego dnia i uświadomimy sobie, że zmarnowaliśmy młodzieńcze lata. Rozglądając się dokoła i patrząc na tę ciągłą gonitwę, zastanawiam się, czego jest to rezultatem. Cieszę się, że uczelnia umożliwia nam się roz- Nieosiągalni 7.03 godz. 10.30 i 12 - Tomasz Śpiewak, „Bullerbyn. O tym jak dzieci domowym sposobem zrobiły sobie las i co z niego wyrosło” 6+3+3 nie sprawdza się tak jak dawny 8+4. Wróćmy jednak, do wspomnianej reformy edukacji. Od września dzieci po skończeniu gimnazjum będą musiały zdecydować, w jakim kierunku chcą się dalej kształcić. Przypuszczam, że wół zapomniał jak cielęciem był i niejeden minister myślał, iż będzie fizykiem, a skończył jako prawnik. To ja, mając troszkę ponad dwadzieścia lat, nie wiem do końca, co chcę robić w życiu, a dzieci kończące szkołę, mają mieć już wyklarowaną wizję swojej przyszłości? No tak. Najlepiej niech już nawet 5-letnie istoty idą do szkoły! Zabierzmy im dzieciństwo, błogi czas beztroski i spokoju. Kamila Widera [email protected] L ubię słuchać opowieści mojej mamy o czasach jej młodości. Wówczas w prawie każdej wsi funkcjonowały kluby, w których można było coś zjeść lub coś kupić. Spotykali się tam wszyscy mieszkańcy, a w każdą sobotę organizowano potańcówki. Kolorowy telewizor mieli tylko nieliczni i schodziły się do nich wszyscy sąsiedzi. Gdy chciano się z kimś spotkać, trzeba było kilka dni wcześniej wysłać list. Choć kupienie czegokolwiek w sklepie graniczyło z cudem, ludzie dzielili się tym, co mieli, a wobec braku innych rozrywek kwitło życie towarzyskie. Potem przyszedł kapitalizm, pojawiły się telefony komórkowe, komputery, Internet oraz mnóstwo urządzeń codziennego użytku – wszystko to miało sprawić, że życie stanie się łatwiejsze i zaoszczędzimy mnóstwo czasu. W istocie jednak rozwój mass mediów i reklamy uczynił z nas biernych konsumentów, których jedynym celem życiowym powinno być zarabianie i wydawanie pieniędzy. Dajemy się wciągnąć w wir konsumpcjonizmu, zatracamy własną tożsamość i odmienność, pozwalamy się wetknąć w sztywne ramy „bylejakości”. Najważniejszym celem jest nabywanie kolejnych dóbr materialnych, bez nich czujemy się gorsi od innych ludzi. Spędzamy zatem wiele godzin w pracy, uczestnicząc w niekończącym się „wyścigu szczurów”, który ma nas doprowadzić do upragnionego szczęścia. Nie zauważamy, jak za nami upadają rodzina i przyjaciele, nie zawracamy, aby im pomóc. Kiedy dobiegamy do mety, czekają na nas już tylko samotność i pustka, których nie są w stanie zapełnić żadne pieniądze. Ukryci za ekranem komputera możemy być, kim tylko chcemy, a kontakty z innymi coraz częściej ograniczają się do świata wirtualnego. To sprawia, że rzeczywistość nas przerasta. Nie dajemy sobie rady z wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie a stąd już blisko do depresji, największej choroby współczesnego społeczeństwa. Rozwój techniki zamiast zbliżać ludzi, paradoksalnie oddala ich od siebie. Stajemy się sobie obcy, choć przecież wszyscy wciąż mamy uczucia, plany i marzenia. Nie jest to oczywiście regułą, bo przecież gdyby nie telefony i Internet, nie moglibyśmy tak szybko skontaktować się z osobą przebywającą wiele kilometrów od nas. Technologia sama w sobie nie jest zła, ponieważ została stworzona, aby ułatwiać życie. To my nie potrafimy mądrze z niej korzystać. Zatracamy się bez umiaru w wirtualnym świecie, który coraz częściej zastępuje nam dom. Potrafimy się jednoczyć jedynie na chwilę, gdy sytuacja tego wymaga, po czym znów wracamy tam, gdzie nikt nie wie, kim naprawdę jesteśmy. A przecież nie musi tak być. Bo czy rzeczywiście największą wartością jest posiadanie? Czy mając już wszystko, będziemy szczęśliwi? Czy bardziej liczą się nierealne emocje i znajomości, niż prawdziwa przyjaźń i rodzina? Musimy sami odpowiedzieć sobie na te pytania, zanim życie zrobi to za nas. Cechą głupca jest, bowiem nieustanne dążenie do szczęścia, natomiast cechą mądrego człowieka jest zadowolenie z tego, co posiada oraz umiejętność dzielenia się szczęściem i radością z innymi. KULTURA 09 www.gs.uni.opole.pl Festiwalowy rozkład jazdy W Polsce wciąż brakuje festiwali na skalę międzynarodową, ale wszystko przed nami. Ten, kto jest święcie przekonany, że podczas wakacji nic się nie dzieje - może się zdzwić. Rozpoczął się letni semestr i coraz częściej myślimy o wolnym czasie, który nadejdzie szybciej niż się spodziewamy. Warto sprawdzić, jak można go ciekawie wykorzystać. Kamila Lupa [email protected] W szyscy fani i koneserzy muzyki różnego pokroju, odliczają dni do muzycznych festiwali. Kiedy, gdzie i za ile można spędzić wakacje bujając się przy muzyce? Warto już teraz o tym pomyśleć, gdyż możemy zaoszczędzić na biletach, kupując je wcześniej, a niektórych później może już po prostu nie być. Asymmetry Festival Kiedy? 03-05.05.2012 Gdzie? Wrocław, Browar Mieszczański Główną ideą festiwalu jest prezentacja muzyki alternatywnej z pogranicza rocka, elektroniki, rapu czy nawet jazzu. Skierowany do międzynarodowej publiczności i wybrednych słuchaczy. Skłania do własnych poszukiwań oraz szerszego spojrzenia na muzykę. Za ile? W zależności od dnia festiwalu - od 50zł do 220 PLN za karnet. Sonisphere Festival Kiedy? 10.05.2012 Gdzie? Warszawa, Lotnisko Bemowo. Festiwal rockowy, na który składa się seria koncertów w całej Europie, w tym między innymi w Warszawie. Gwiazdami poprzedniej edycji były, min. takie zespoły, jak: Iron Maiden, Motörhead, Hunter czy Mastodon. W tym roku swoją obecnością na festiwalu uraczą nas takie zespoły, jak: Metallica, Acid Drinkers, Gojira, Luxtorpeda, Hunter, Machine Head czy Black Label Society. Za ile? W zależności od miejsca na sali - od 209 do 363 PLN Selector Festival Kiedy? 01- 02.06.2012 Gdzie? Kraków, Błonia Coraz bardziej popularne wydarzenie muzyczne, porównywalne często do festiwalu Heineken Opener. Tu można usłyszeć naj- nowsze tendencje panujące na rynku muzycznym oraz zobaczyć światowe zespoły. W tym roku zagości u nas dubstep’owe trio Magnetic Man, Com Truise oraz Disclosure. Wraz ze zbliżającą się datą koncertu ogłaszani są kolejni muzycy. Za ile? Karnety dwudniowe: 200 PLN Bilety jednodniowe: 135 PLN Heineken Opener Festival Kiedy? 04- 07.07.2012 Gdzie? Gdynia, lotnisko Babie Doły Najbardziej znane wydarzenie muzyczne w Polsce. Festiwal jest podzielony na dwie sceny: dużą, zarezerwowaną dla głównych gwiazd oraz małą dla artystów mniej komercyjnych. W tym roku festiwalowe pole zmieni się w artystyczną przestrzeń (wystawy, galerie, itp.) oraz zostanie uruchomione Alter Kino, przy współpracy z Festiwal PLANETE+ DOC Film Festival. W tym roku świetnie dobrano wykonawców, będą to: Bat For Lashes, Björk, Bon Iver, Franz Ferdinand, Friendly Fires, Julia Marcell, Justice, SBTRKT, The xx i Wiz Khalifa. Za ile? Karnety jednodniowe – 165 PLN Karnety dwudniowe: – 290 PLN (z polem namiotowym- 330 PLN) Karnety czterodniowe– 370 PLN (z polem namiotowym- 410 PLN) Bilet dopłata - pole namiotowe - 80 PLN Bilet parkingowy dla campera / przyczepy - 400 PLN Jarocin Festiwal Kiedy? 20- 22.07.2012 Gdzie? Jarocin, Stadion. Festiwal odbywający się cyklicznie, od 1970 roku, reprezentujący muzykę młodzieżową, głównie rocka, jak i jego pokrewne gatunki. Wiele ówczesnych gwiazd zaczynało karierę od Jarocina, np. Pidżama Porno, Oddział Zamknięty, TSA, Dżem czy T. Love. Każda kolejna edycja cieszy się ogromnym zainteresowaniem. W zeszłorocznej edycji wyprzedano wszystkie karnety. Do tej pory zostało ogłoszonych dwóch wykonawców: Lipali oraz Against Me! Za ile? Dokładne ceny nie zostały jeszcze podane, prawdopodobnie będą podobne do tych z zeszłego roku: Karnet 120/130 PLN Bilet jednodniowy 79/89 PLN Impact Festival - 27.07 – Warszawa Lotnisko Bemowo Kiedy? 27.07.2012 Gdzie? Warszawa, Lotnisko Bemowo. Festiwal o wymiarze międzynarodowym, tym razem odbędzie się także w Polsce. Zaprezentują się bardzo popularne gwiazdy, takie jak Red Hot Chilli Peppers czy Kasabian. Za ile? - bilety od 209 do 363 PLN Audioriver Kiedy? 27-29.07.2012 Gdzie? Płock, Plaża nad Wisłą Festiwal skierowany dla osób ceniących dobrą muzykę oraz śledzących na bieżąco wszystkie niuanse na rynku muzycznym, w przestrzeni międzynarodowej. Całe wydarzenie zostałopodzielone na część muzyczną, filmową i teatralną, co w połączeniu dostarcza niesamowitych emocji. Tegoroczni goście to: Luciano, Enter Shikari, Black Sun Empire, SebastiAn, Byetone i Dub Phizix feat. MC DRS. Za ile? Zależne od daty zakupu biletu: 11 maja – 31 maja: 89 PLN (karnet dwudniowy) 1 czerwca – 24 lipca: 120 PLN (karnet dwudniowy) 25 lipca – 28 lipca: 150 PLN (karnet dwudniowy) W dniach festiwalu: 150 PLN (karnet dwudniowy); 85 PLN (bilet jednodniowy) Woodstock – 02-04.08 – Kostrzyn nad Odrą Kiedy? 02-04.08.2012 Gdzie? Kostrzyn nad Odrą. Tego wydarzenia chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Organizowany, co roku przez Fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest podziękowaniem dla wolontariuszy, którzy wspierają organizację w styczniu. Pieniądze otrzymane od sponsorów oraz w wyniku całorocznej organizacji przekazywane są na zakup sprzętu medycznego. W tym roku na festiwalu można będzie usłyszeć, m. in.: Machine Head, Carrantuohill, sian Dub Foundation czy Elektryczne Gitary. Za ile? Za darmo Coke Live Music Festival Kiedy? Brak dokładnego terminu festiwalu; oscyluje mniej więcej w połowie sierpnia. Gdzie? Początkowym założeniem było promowanie muzyki hip-hopowej, r’n’b i popu, wraz z kolejnymi edycjami pojawił się rock, a także inne gatunki. Coke Live zaprezentował, po raz pierwszy w Polsce, takie gwiazdy, jak: Jay-Z, Rihanna, Missy Elliot, Timbaland, 30 Seconds To Mars, Panic At The Disco, Kaiser Chiefs, Lily Allen, You Me At Six i Kid Cudi. Organizatorzy wspierają młodych twórców, którzy mają szansę na swój debiut na festiwalu. Za ile? Ceny biletów nie zostały jeszcze podane, będą pewnie podobne do tych z zeszłego roku, czyli: Karnety dwudniowe: 200PLN Karnety dwudniowe z polem namiotowym 225PLN Bilet jednodniowy 125PLN Tauron Nowa Muzyka – 23-26.08 Kiedy? 23-26.08.2012 Gdzie? Katowice, Teren byłej KWK „Katowice” Festiwal przyciągający różnorodną publiczność i reprezentujący niemal wszystkie gatunki muzyczne. Największą atrakcją jest samo miejsce koncertu; jest to teren opuszczonej kopalni. Dodatkowym autem są także pokazy wizualizacji oraz różnorodnych projekcji na budynkach. Na Tauronie swoje umiejętność mieli okazję zaprezentować tacy artyści jak: Amon Tobin, Flying Lotus, Bonobo oraz Fever Ray. W tym roku zagoszczą: Rustie, Scuba, Kwes, Sepalcure czy Gang Gand Dance. Za ile? 4 Dniowe Karnety - 150 PLN (niestety już wyprzedane) 2 Dniowe Karnety 130 PLN (do dnia 30 kwietnia 2012) Sacrum Profanum Kiedy? 09.09.2012 Gdzie? Kraków, Hala Ocynowni ArcelorMittal Poland. Można usłyszeć najnowocześniejsze brzmienia oraz szeroki wachlarz gatunków muzycznych. Co roku program bywa dobierany pod względem promowania twórczości artystów z różnych krajów. Festiwal obejmuje szereg miejsc, w których odbywają się koncerty, m.in. budynek Filharmonii Krakowskiej, Muzeum Inżynierii Miejskiej oraz hale fabryczne w hucie ArcelorMittal Poland. W ramach 10. edycji festiwalu wystąpi Sigur Rós i Kronos Quartet. Za ile? Sprzedaż biletów rusza od 1 marca. Tu możesz mieć swoją reklamę Tu też jest miejsce na reklamę :) Internetowa księgarnia medialna Zamawiaj wygodnie i szybko, nie wychodząc z domu. Patrycja Migoń [email protected] K sięgarnia Mediabooks oferuje książki z zakresu dziennikarstwa, komunikacji społecznej oraz komunikacji wizualnej. Dzięki wyszukiwarce odnalezienie książek staje się proste. Po wybraniu pozycji, a przed jej zamówieniem udostępniona jest okładka oraz dane jej dotyczące. Zamieszczony jest również opis pozycji, czy- li co konkretnie można w książce znaleźć. Ponadto w księgarni dostępne są książki dotyczące prasy, radia, telewizji, filmu, fotografii, internetu. Tematyka związana z dziennikarstwem może przydać się nie tylko studentom lub wykładowcom. To ciekawa lektura dla wszystkich, których interesuje zawód dziennikarza lub zwyczajnie chcą pogłębić swoje pasje dotyczące fotografii czy filmu. REKLAMA Uwaga konkurs Gazeta Studencka i Internetowa księgarnia Mediabooks organizuje konkurs. Do wygrania książka. Pytanie konkursowe brzmi: Która polska reportażystka radiowa dwukrotnie zdobyła najważniejszą w świecie radiowego reportażu nagrodę Prix Italia ? Kto pierwszy, ten lepszy. Na odpowiedzi czekamy do 10 marca pod adresem: [email protected] 10 RECENZJE www.gs.uni.opole.pl Teatr – maszyną snu? Powieki stają się coraz cięższe, serce zaczyna wolniej bić i oddychasz spokojniej - zasypiasz. Mimo wielu zaskoczeń czy niezrozumienia, idziesz dalej, chcesz wiedzieć co będzie później. Lewitujesz między fazami snu, niczym po zakamarkach teatru. Teatru? Natalia Pojasek [email protected] Powieki stają się coraz cięższe, serce zaczyna wolniej bić i oddychasz spokojniej - zasypiasz. Mimo wielu zaskoczeń czy niezrozumienia, idziesz dalej, chcesz wiedzieć co będzie później. Lewitujesz między fazami snu, niczym po zakamarkach teatru. Teatru? 11 lutego 2012r., miała miejsce premiera spektaklu, „ Słownik Chazarski. Dzieci Snów” w Teatrze Jana Kochanowskiego w Opolu. Inspiracją reżysera - Pawła Passiniego - była książka Milorda Pavicia „Słownik chazarski”. Jest to opowieść o tajemniczym plemieniu Chazarów, które posiadało umiejętność podróżowania w snach. W przedstawieniu oprócz zawodowych aktorów wystąpiła młodzież z opolskich szkół oraz studenci. Warto podkreślić, że ze względu na duże zainteresowanie, spektakl można oglądać zarówno w lutym, jak i w marcu. Użycie słowa „oglądać”, nie jest zbyt adekwatnym, ponieważ nie tylko to jest zadaniem widza. Odbiorca staje się częścią spektaklu, nie wiedząc kiedy jest aktorem grającym siebie samego, Reżyser Paweł Passini a kiedy innych nieświadomych wcieleń. Na scenach teatru, dla podzielonej widowni na grupy: żeńskiej, męskiej i łowców snów, odbywają się inne przedstawienia. Po „oglądnięciu” jednej sceny widownia oraz aktorzy przemieszczają się w inne miejsce, aby po chwili móc spotkać się ponownie i wspólnie współtworzyć spektakl na scenie głównej. Zachwycać może innowacyjne podejście twórców, oryginalny podział widowni, gra aktorska, scenografia czy muzyka. Widz, kupując bilet, sam wybiera, do której grupy chce należeć. Scenografia pomaga odczytać niezrozumiałe, czasem przerysowane przesłanie każdego snu. Muzyka wprowadzała w nastój radości, smutku czy strachu, a często w pewnego rodzaju trans. A widz szuka w myślach odpowiedzi na pytanie „Czy to jest sen?”. Na twarzach widzów malowało się zdziwienie, zaskoczenie oraz ogromne zainteresowanie. - Spektakl był fantastyczny przede wszystkim pod względem formy. Chazarska idea spojrzenia na świat stała się doskonałym pretekstem do rozruszania teatralnej machinerii, w sposób dotąd niespotykany, co stanowiło nie tylko o sile samej organizacji, ale z punktu widzenia widza stało się czymś znacznie więcej niż spektaklem teatralnym. Tym, co pozostaje w sercu widza po przedstawie- niu, jest chęć uczestnictwa w pozostałych ścieżkach wyznaczonych przez scenarzystów – podsumowuje Michał Pytlik, z III roku psychologii. Teatr Kochanowskiego, z pewnością, stał się maszyną snu – to, co dla jednego jest rzeczywistością, dla drugiego może być snem. Tylko czy wspinając się teatralnymi schodami zrozumiemy jego fenomen? A może nie to było celem twórców. Może widz miał zrozumieć, że snów nie da się zrozumieć? Budzisz się. Rzadko mamy do czynienia z filmem, którego pojawienie się na ekranach wyjątkowo porusza opinię publiczną. Takim na pewno jest Żelazna Dama – historia Margaret Thatcher. [email protected] Działania tej, jedynej w historii Wielkiej Brytanii kobiety, piastującej urząd premiera znajdują tyle samo wielbicieli, co przeciwników. Stąd też tak wiele kontrowersji związanych z tym obrazem. Phyllida Lloyd znając nastroje społeczne podjęła się ciężkiego zadania – obrony nie polityka, ale zwykłego człowieka. Akcja filmu rozgrywa się w czasach współczesnych. Margaret Thatcher jest pod stałą opieką rodziny i policji ze względu na postępującą demencję star- czą. Odnosi wrażenie, że jej mąż wciąż jest przy niej, choć nie żyje już od kilku lat. Rozmawia z nim, jednocześnie zdając sobie sprawę, iż jest to tylko urojenie. Ota- Źródło:http://www.filmweb.pl Marek Piszczałka czające ją przedmioty wymuszają wiele wspomnień: od czasów II Wojny Światowej do ustąpienia ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii. Jedną z najważniejszych zalet filmu jest znakomita gra aktorska Meryl Streep, która wciela się w tytułową bohaterkę. Odpowiednia charakteryzacja, ton głosu czy sposób mówienia w dużym stopniu upodabniają aktorkę do Żelaznej Damy. Wysiłek włożony w tak wierne odtworzenie roli został już nagrodzony m.in. Złotym Globem i nominacją do Oscara. Ciekawym elementem filmu jest również montaż, a konkretnie sposób połączenia ze sobą dwóch przestrzeni czasowych – przeszłości i teraźniejszości. Reżyserka wykorzystała do tego wiek i związane z nim przypadłości byłej premier. Różne elementy życia codziennego, takie jak pamiątki, zdjęcia przenoszą widza w przeszłość. Na uwagę zasługuje również wykorzystanie w filmie nagrań archiwalnych, które uwiarygodniają przedstawioną historię. „Żelazna dama” jest tak naprawdę smutną historią o kobiecie mającej dawniej w rękach potężną władzę, obecnie ograniczonej przez własny umysł i ciało. Żyje w zapomnieniu, czego najlepszy przykład stanowi scena, w której robiąc zakupy w sklepie jest pomijana, niemal niezauważana przez innych klientów. Film z punktu widzenia historii jest niezwykle ważny, bez względu na poglądy polityczne. Dzięki niemu zostanie ocalona od zapomnienia kobieta – legenda, której działania wpłynęły na świat, w którym żyjemy obecnie. Książka autorstwa Macieja Pisuka przedstawia jedną z najważniejszych historii polskiego środowiska hip hopowego XXI wieku. [email protected] K ilkuletnia praca autora, całkowite poświęcenie i pochłonięcie projektem sprawiło, że książka oddaje w pełni realistyczną opowieść, napisaną w formie scenariusza do filmu. Scenariusza genialnego, który przez ukazanie szarej, a jednak pełnej wartości polskości, nie zainteresował żadnego producenta. Dzięki rzetelności i pracowitości „Maćka” oddaje ona hołd zmarłym oraz wciąż żyjącym autorytetom polskiego rapu. Cała książka składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to wywiad z Maciejem Pisukiem, autorem książki. Druga to scenariusz. Czytając pierwszą cześć dostajemy ogrom informacji na temat pracy nad książką. Dowiadujemy się, z jaką znieczulicą i parciem na pieniądze spotkał się podczas realizacji swojej pracy. Przedstawiane są istotne wątki z życia bohaterów scenariusza, które powoli pozwalają nam wczuć się w całą historię i sposób, w jaki mamy ją odbierać. Fakty, nazwiska, sytuacje jakie zostają przytoczone w wywiadzie nakreślają nam pewien pogląd na media i ich funkcjonowanie. Powalająca jest również informacja o czasie, z jakim powstawała książka, pierwsze pomysły, zbieranie informacji, pisanie skryptu, aż do wydania w 2008 r., zajęło 7 lat. Część druga - scenariusz. Pierwsze czytanie jest szybkie i blokuje wyobraźnię odbiorcy. Czytelnik skacząc szybko wzrokiem od dialogu do dialogu zapomina o opisach miejsc i didaskaliach, które występują w skrypcie. Dzięki lekkości, z jaką napisany jest tekst, jednak szybko po raz drugi wraca do lektury. Tym razem czytanie jest wolniejsze i bardziej precyzyjne. Wyobraźnia pracuje i dzięki dokładnym opisom, w głowie czytelnika tworzy się klarowny obraz. Klatka po klatce kreuje się film, jednego z najważniejszych zespołów hip hopowych w Polsce, zespołu, który stał się klasy- Born to die Objawienie ostatnich miesięcy – kontrowersyjna Lana del Rey. Hip Hop hołd Maciej Radomski Źródło: http://www.sing365.com Żelazna Dama z oskarem w dłoni kiem gatunku – Paktofoniki. Dowiadujemy się wszystkiego od samego początku. Jak powstał zespół, jakimi osobami byli artyści przed powstaniem składu, jak i po. Pierwsze nagrania, prace nad płytą, teledyskiem oraz koncerty we wszystko to zostajemy wprowadzeni razem z najdrobniejszymi szczegółami. Dzięki temu scenariuszowi możemy przeżyć to, co zespół. Z bohaterami przemierzamy śląskie ziemie, słuchamy tej samej muzyki, gramy koncerty. Razem z nimi przeżywamy śmierć jednego członka z zespołu – Magika. Dodatkowe przedruki tekstów, zdjęcia, klatki z filmów, jakie tworzyli muzycy, pozwalają nam poczuć tamten klimat. Znakomita książka, zawierająca genialny materiał na film. Historia nie tylko dla fanów tego gatunku muzyki. Dzięki autentyczności i realistycznemu odtworzeniu faktów z tamtego okresu opowieść poruszy każdego czytelnika. Brutalność z jaką pokazana jest polska rzeczywi- stość społeczeństwa wchodzącego w nowe tysiąclecie nie pozwala pozostać obojętnym na ten temat. Jest to nie tylko opisanie historii zespołu, ale jednocześnie krytyka systemu, w jakim żyją Polacy. Ostatni rok oraz fakt, że zostały rozpoczęte zdjęcia do filmu potwierdzają, że jest to historia warta pokazania jej szerszej publiczności. Miejmy nadzieję, że ekranizacja będzie odwzorowaniem scenariusza, czyli jednocześnie sukcesem Macieja Pisuka oraz Paktofoniki. Dominika jastrzębska [email protected] T rudno uwierzyć, że jeszcze pół roku temu nikt nie słyszał o jej istnieniu. Nagrany przez nią singiel ,,Video Games‘’ znalazł się na szczycie listy sprzedaży iTunes, a amatorsko sfilmowany teledysk idealnie oddaje klimat muzyki. O kim mowa? O 26-letniej Lanie del Rey, a właściwie Elizabeth Grant - amerykańskiej wokalistce, kompozytorce oraz autorce tekstów w jednym. Oryginalny pseudonim to wynik połączenia imienia hollywoodzkiej aktorki Lany Turner i nazwy modelu auta produkowanego 30 lat temu w Brazylii – Forda del Rey . Lana ma charakterystyczny, przepełniony nostalgią głos, który w połączeniu ze spokojnymi melodiami od razu wpada w ucho.- Ludzie z dużych z wytwórni najpierw stwierdzili, że obraz mojej muzyki jest dziwaczny i psychotyczny. I nagle, pewnego dnia, wszyscy nagle uznali, że to już nie jest zbyt dziwne. Fakt, że jestem uznawana za wykonawcę pop jest dla mnie zaskakujący – mówi wokalistka w rozmowie z magazynem „NME”. Debiutancki album piosenkarki ,,Born to die” ukazał się 31 stycznia i uchodzi za najszybciej sprzedający się w 2012 roku (już w pierwszym tygodniu kupiło go 117 tysięcy osób). Lana jest osobą wzbudzającą wiele kontrowersji. W jej oficjalnej biografii czytamy , że mieszkała z rodzicami w przyczepie kempingowej, jednak na jaw wychodzi sprzeczność - okazuje się że ojciec Lany jest milionerem. Kolejna niejasność dotyczy debiutu piosenkarki. W 2010 jako Lizzie Grant wydała album, którego sponsorem miał być właśnie jej tato. Po obecnym sukcesie z sieci zniknęły wcześniejsze nagrania młodej wokalistki. Pomimo wszystkich intrygujących niejasności Lana del Rey zyskała miliony fanów na całym świecie. Jej oryginalność i wyjątkowy głos będą bez wątpienia nadal przykuwać uwagę. KUCHNIA 11 www.gs.uni.opole.pl Małe pączusie Tłusty Czwartek już dawno za nami, ale my postanowiliśmy do niego wrócić i zrobić małe pączusie, które mogą zagościć na stołach każdego studenta, bo robi je się szybko a przede wszystkim łatwo! Paulina Ziętalak Przygotowanie: Przygotować miskę, w której będziemy mieszać składniki: jajka, mąkę, serki, proszek do pieczenia na jednolitą masę. W małym garnku rozgrzewamy olej – mniej więcej oleju na dwa palce, po czym wkładamy do niego łyżką porcje ciasta. Smażymy na małym ogniu aż do zarumienia. Pamiętajmy, że nie może być to szybko, bo mogą być surowe w środku. Gotowe pączusie osączamy z tłuszczu na papierowym ręcz- Dużo przebywasz w terenie? Nie masz czasu na gotowanie? HARISSA to miejsce dla Ciebie. Zjesz szybko, tanio i wygodnie. [email protected] H ARISSA, miejsce w którym wszystkie produkty przygotowywane są od podstaw, ciasto, sosy, surówki oraz mięso kebab wołowo-drobiowe, orientalnie przyprawione i wytwarzane tylko dla sieci HARISSA. Dzięki temu otrzymamy produkty o niestandardowych, większych rozmiarach, cechujących się oryginalnym aromatem i smakiem wypieczonego ciasta, mięsa, świetnymi sosami oraz zawsze świeżymi surówkami, które przyrządzane są na bieżąco. Menu oferuje każdemu kliento- wi aż 50 pozycji, w tym potraw z kuchni tureckiej i arabskiej. Przygotowywane produkty są zawsze świeże oraz robione na oczach konsumenta. Z kuchni tureckiej i arabskiej restauracja serwuje kebab, yufke, lahmacun, pide, seele. Ceny wszystkich potraw zaczynają się nawet od 10 złotych. W karcie znajdziemy pozycje obejmującą także pizzę. Tradycyjna mała o średnicy 30cm kosztuje od 13 złotych, duża o średnicy 40cm - od 16,50. Menu zawiera aż 17 pozycji określających różne rodzaje tego ulubionego, studenckiego przysmaku. Osoby bardziej wymagające mogą bez problemu Uwaga konkurs Tu niku. Osączone wykładamy na talerze i posypujemy cukrem pudrem. Smacznego! Koszt: ok. 6zł zakładając, że olej się już ma w domu Porcja: dla 4 osób Zjesz na mieście Patrycja Migoń m oż ko es nt z z ak am t: ie st śc ud ić en sw ck oj au ą o@ rek w lam p. pl ę [email protected] Fot. Paulina Ziętalak Składniki: 3 jajka 2 waniliowe serki homogenizowane 1,5 szklanki mąki tortowej 1 łyżeczka proszku do pieczenia olej cukier puder samodzielnie wybrać składniki i stworzyć własną wersję pizzy, dopasowaną do ich potrzeb tzw. kompozycja własna. Poza tym w restauracji można zamówić sałatki oraz zestaw: frytki z coca – colą za jedyne 6 złotych. Restauracja ceni sobie każdego klienta, przez co pamięta także o wegetarianach i bez problemu realizuje zamówienia pod ich kątem. Kolejnym atutem tego miejsca są dowozy telefoniczne 796-25-88-25. Lokal znajduje się przy ulicy Kołłątaja 10 w Opolu, oraz C.H. Turawa Park. Więcej informacji na http://www.harissakebab.pl/ lub pod numerem telefonu 796-25-88-25. Gazeta Studencka i Harissa organizuje konkurs. Do wygrania 8 darmowych kuponów na jedzenie. Pytanie konkursowe brzmi: Ile rodzajów pizzy jest dostępnych w Harissie? Kto pierwszy, ten lepszy. Na odpowiedzi czekamy do 10 marca pod adresem: [email protected] REKLAMA 12 SPORT www.gs.uni.opole.pl Siatkarze meldują wykonanie zadania Popularność siatkówki w Polsce, głównie dzięki ostatnim sukcesom polskich siatkarzy, od paru lat ciągle wzrasta. W roku 2010 również na naszej uczelni zdecydowano się zrobić krok w kierunku rozwoju tej dyscypliny. Utworzono drużynę pod nazwą AZS Uniwersytet Opolski, którą od razu zgłoszono do rozgrywek III ligi grupy B. O losach zespołu zdecydował się opowiedzieć trener, Marcin Dubiel. Wiktor Gumiński Michał Tomecki - rozgrywający (kapitan drużyny) Bartosz Pańczyszak - atakujący Remigiusz Witos - przyjmujący Jarosław Madzia - przyjmujący Jakub Kołcun - przyjmujący Paweł Kulesa - libero Wojciech Stellmach - przyjmujący Wojciech Adamowicz - środkowy Michał Trojanowski - środkowy Mateusz Dereń - libero Martin Krzyżek - rozgrywający Mateusz Bosek - przyjmujący Rafał Juzwa - środkowy Maciej Rasała - środkowy Kacper Polak - rozgrywający [email protected] Ś wieżo po założeniu ekipy nie brakowało chętnych na reprezentowanie jej barw. - Od momentu, kiedy 1,5 roku temu rozpoczęliśmy działalność, przez drużynę przewinęło się dość dużo osób. Sporo z nich, mimo uczęszczania na treningi, niestety nie miało szans załapania się do drużyny. Po dokonaniu selekcji nadszedł czas na rozpoczęcie rozgrywek ligowych. Przed ich startem ciężko było wyrokować, na co w ówczesnym sezonie stać opolską drużynę. - Na początku w zasadzie nie wiedziałem, jak sezon będzie wyglądał. W ogóle nie znałem tej ligi. 10 lat temu, kiedy w niej występowałem, byłem obeznany w sytuacji. Teraz jednak się rozbudowała, na grupę A i B, przez co nie znałem naszych rywali - Wytyczono więc cel wstępny, a czas miał pokazać, na ile możliwa będzie jego realizacja. Bardzo szybko okazało się, że „nie taki diabeł straszny”. - Pierwotnym założeniem była gra o awans, a po pierwszych 2-3 meczach sezonu dostrzegliśmy, że naprawdę mamy szansę zająć 1. miejsce i go wywalczyć -. W trakcie gry w grupie B nie obyło się bez zawirowań w składzie personalnym drużyny. AZS Uniwersytet Opolski rozpoczął je mając w składzie 16-18 zawodników, a kończył zaledwie w 11 - Gracze w trakcie trwania sezonu wykruszali się z różnych powodów. Jeden złapał kontuzję, komuś nie chciało się trenować, bo liczył na samo granie, a inni po prostu rezygnowali - Nie przeszkodziło to jednak akademikom w staniu się rewelacją ligi. Opolanie w cuglach triumfowali w całych rozgrywkach, Kierownik drużyny - Szymon Sikora Trener - Marcin Dubiel Do wszystkich ligowych spotkań gracze reprezentujący barwy Uniwersytetu Opolskiego podchodzili bardzo ambicjonalnie. przegrywając tylko 1 z 18 rozegranych spotkań. Ich pogromcą okazała się wówczas ekipa Karo Strzelce Opolskie, która ostatecznie uplasowała się na 2. miejscu ze stratą 6 punktów do akademików. Kolejny sezon przyniósł ze sobą nowe wyzwania. Pierwszym z nich było utrzymanie składu. To zadanie udało się spokojnie zrealizować - Obecna drużyna jest oparta przede wszystkim na tych, którzy wywalczyli awans. Przed sezonem odszedł od nas tylko jeden zawodnik, który skończył uczelnię i wyjechał z Opola. Do zespołu dołączyło natomiast czterech nowych graczy - Trener AZS-u podkreśla również, że nie jest łatwo wprowadzić do zespołu siatkarzy, którzy nie są w nim od początku sezonu. Wynika to z ustalonych założeń taktycznych i zgrania pozostałych członków ekipy. Na chwilę obecną liczebność kadry wygląda jednak dobrze - Zazwyczaj mam do dyspozycji 14-15 chłopaków, czyli dwie drużyny, tak abym na każdej pozycji miał możliwość dokonania zmiany. Kolejnym krokiem było wyznaczenie celu na debiutancki sezon w III lidze grupy A. Tym razem nie został on aż tak wygórowany, jak miało to miejsce w niższej klasie. - Założeniem na obecne rozgrywki jest uplasowanie się w połowie tabeli. Chcemy powalczyć o 4. lokatę, bo taka jest realna szansa. Trzy drużyny o nią walczące są jednak bardzo wyrównane - Na kolejkę przed zakończeniem sezonu było już wiadomo, że założenie zostało zrealizowane. Opolanie wygrali rywalizację z bezpośrednimi rywalami z Trzy szybkie pytania do: Namysłowa oraz Strzelec Opolskich. Co więcej, wciąż istniała iluzoryczna szansa na zajęcie 3. miejsca. Brzemienna w skutkach może okazać się jednak porażka na własnym parkiecie z ekipą SS Lotrans-Kaman Volley Kędzierzyn-Koźle w 10. kolejce rozgrywek. - Zajmowaliśmy wówczas czwartą pozycję w tabeli, a nasz przeciwnik trzecią. Oba zespoły dzieliły 4 punkty różnicy. Przegraliśmy jednak ten mecz 2:3 i to w zasadzie zaprzepaściło szanse na podium - Kędzierzynianom do zapewnienia sobie miejsca na podium wystarczy zdobycie 3 punktów w 2 ostatnich seriach spotkań. Znalezienie się w innej lidze było równoznaczne z rozpoznaniem nowych przeciwników. Na początku rywalizacji sytuacja wyglądała analogicznie, jak w poprzednich rozgrywkach. W pierwszej rundzie nasi siatkarze znowu nie znali w zasadzie żadnego z nich. Jedyne, na czym mogli polegać, to wskazówki pojedynczych zawodników, którzy mieli wcześniej do czynienia z którymś, z potencjalnych rywali i mogli coś podpowiedzieć. W takim wypadku postanowiono skorzystać z dobrodziejstw technologicznych. - Staramy się sobie pomagać na zasadzie analizy wideo. Większość spotkań z naszym udziałem mamy nagranych, kamery nie mieliśmy jedynie na dwóch pierwszych pojedynkach - Po bardziej szczegółowej analizie uwydatniła się pewna różnica pomiędzy poszczególnymi szczeblami III ligi. W grupie A opolanie zetknęli się z ekipami opartymi głównie na juniorach oraz ludziach w wieku studenckim. W poprzednim roku z ko- lei, częściej po drugiej stronie siatki znajdowali się zawodnicy mający powyżej 30 lat, co w obecnym sezonie nie miało miejsca. Do końca sezonu w III lidze gr. A pozostała już tylko jedna kolejka. W trzynastu dotychczas rozegranych akademicy odnieśli 6 zwycięstw, a 7-krotnie schodzili z parkietu pokonani. Większość spotkań z ich udziałem była jednak bardzo emocjonująca, bo aż 7 pojedynków kończyło się dopiero w tie-breaku. Ambicji i chęci z pewnością nie można siatkarzom odmówić. Zarówno za ten, jak i poprzedni sezon, całej drużynie za godne reprezentowanie barw uczelni i realizację wyznaczonych celów należy szczerze pogratulować i życzyć dalszych sportowych sukcesów. Okrzyk zwycięstwa Pauliny Rześniowieckiej Studentka, lekkoatletka, srebrna i brązowa medalistka. [email protected] N Fot. SławomirJakubowski a pierwszy trening poszła w 2006 roku, po tym, jak trener sekcji lekkoatletycznej zaprosił ją na zajęcia. Zaczynała od skoku wzwyż. Dziś uprawia siedmiobój. Dyscyplinę, na którą składa się siedem konkurencji. Są one rozgrywane w ciągu dwóch dni. Dzień pierwszy to bieg przez płotki na 100 m, skok wzwyż, pchnięcie kulą, bieg na 200 m. Następnego dnia skok w dal, rzut oszczepem i bieg na 800 m. Skupienie. Paulina przed kolejną konkurencją. Największą radość sprawiają jej skoki, płotki i bieg na 200 m. Z UKS MOS Opole przeniosła się do klubu AZS KU Politechnika Opolska. Najważniejsze medale – z Mistrzostw Polski Juniorów i z Mistrzostw Polski w Wielobojach – oraz liczne statuetki, które trzyma na specjalnej półce w swoim pokoju. Studiuje Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną na Uniwersytecie Opolskim. Trzy szybkie pytania do Pauliny: 1.Słyszysz siedem myślisz? - Siedmiobój. 2.Ulubiona liczba startowa? - Nie mam. 3.Pierwsza myśl/ uczucie po skończonych zawodach? - Impreza. Fot. Michał Chudzik Marta Zając W ten sposób, po zakończeniu sezonu 2010/2011 radość okazywał kapitan drużyny siatkarzy AZS UO, Michał Tomecki. Debiutancki sezon drużyny naszych siatkarzy zakończył się zwycięstwem w rozgrywkach i awansem do III ligi siatkarzy grupy A.
Podobne dokumenty
Wejdź na: www.gs.uni.opole.pl - Gazeta Studencka
Masz pomysł, problem, pytanie? Pisz do nas - Kontakt: [email protected] lub przyjdź - Spotkania redakcyjne: Wtorek, godz. 19:00 - 20:00, Sala 329 Collegium Civitas
Bardziej szczegółowo