Erebor od stu siedemdziesięciu sześciu lat nie wyglądał tak

Transkrypt

Erebor od stu siedemdziesięciu sześciu lat nie wyglądał tak
Erebor od stu siedemdziesięciu sześciu lat nie wyglądał tak wspaniale jak
teraz. Nowe, świeżo wyrzeźbione w skale kolumny, ściany i podłogi, pokryte były
licznymi ozdobami i runami w ojczystym języku krasnoludów. Sala tronowa została
przebudowana, miejsce na jeden tron, zastąpiono trzema – dla króla, królowej i
dziedzica.
Balin kroczący jedną ze świeżo odrestaurowanych ścieżek na dolnej
kondegnacji, spojrzał w górę i odetchnął pełną piersią. Powietrze było czyste i
świeże, pozbawione odoru smoka i ciężkiego zapachu złota. Krasnoludy i
krasnoludzice z Gór Błękitnych oraz Żelaznych przybywały do Ereboru by odnaleźć tu
swoje miejsce.
„Balin! Balin!” Starszy krasnolud odwrócił się i dostrzegł Kiliego, który szybko
przemieszczał się między górnikami, krawcami i sprzątaczkami, którzy właśnie
skończyli swoją pracę. Każdy z nich kiwał głową z uznaniem w kierunku młodszego
księcia z typowym pozdrowieniem: „Chwała rodu Durina, książę Kili.”.
„Kili, synu, co się stało?” Syn Fundina spojrzał na ciemnowłosego krasnoluda z
niepokojem. Kiedy ten wreszcie złapał oddech, podniósł głowę i wysapał: „Thorin.
Ktoś próbował wejść... do jego skrzydła... egzekujca!”
Kiedy Balin wreszcie pojął znaczenie jego słów, obaj wymienili tylko
spojrzenia i ruszyli w kierunku sali tronowej. Thorin od czasu Bitwy Pięciu Armii, jak
nazwali potyczkę ludzie z Dale, stał się dziwnie nieswój. Wychodził tylko po zmroku
ze swoich komnat, zarządzał królestwem za pośrednictwem Balina lub Filiego, który
teraz był w Rohanie. Kazał kompanii zamknąć Arcyklejnot w najdalej oddalonej
komnacie w górze i sprawić by nikt nie mógł się tam dostać. Z samego początku, Fili i
Kili starali się jeszcze utrzymać kontakt z wujem, lecz po powrocie ich matki, Thorin
nie był już widziany. Nawet nocni strażnicy twierdzili, że ich król przemieszcza się
cicho niczym zjawa.
„Proszę! Proszę nie!” Krzyki młodej kobiety były słyszane już z odległości
zaledwie stu metrów. Zapewne to ona chciała wejść do komnat króla, ale dlaczego?
Balin nie miał czasu na dociekanie, dlaczego ktoś postanowił zakraść się do skrzydła
rodziny królewskiej. Wraz z Kilim wpadli do sali tronowej i zobaczyli dziesięciu
krasnoludzkich strażników i Dwalina, który od powrotu do Ereboru, został
mianowany dowódcą straży. „Bracie!”
Dwalin odwrócił się i spojrzał na swego brata, który z przerażeniem w oczach
obserwował poczynania strażników. Młoda kobieta o długich ciemnych włosach wpół
leżała na podłodze, jej ramiona drżały, a z ust wydobywał się szloch. „Balinie. Kili,
dziękuję Ci za pomoc.” Kiwnął głową w kierunku księcia, który zacisnął usta i założył
ramiona na piersi.
„Cóż zrobiła wam ta istota?” Balin uklęknął obok kobiety i próbował pomóc jej
wstać, ale na nic się to zdało. Nie miała zamiaru się podnieść, prawdopodobnie,
jeden ze strażników musiał rzucić ją na podłogę i kazać jej nie wstawać. Ewidentnie
się go bała. „To służka. Próbowała wejść do komnat króla Thorina. Straże złapały ją
przy zachodnim wejściu.” Wyjaśnił młodszy z braci.
„No już ptaszyno. Jak się zwiesz?” Balin starał się uspokoić roztrzęsioną
kobietę jak tylko mógł, ale na nic się to zdało. Po kilku minutach, cisza w sali została
przerwana ledwosłyszalnym szeptem: „Cassie.” Dwalin i Kili ze zdziwieniem
spojrzeli na kobietę, która zmieniła pozycję na siedzącą. Podniosła delikatnie głowę i
odgarnęła ciemne włosy z twarzy.
„Na brodę Durina! Którzy to zrobili? Którzy strażnicy ją ty przyprowadzili?!”
Balin spojrzał na zgromadzone krasnoludy z naganą w oczach. Dwóch wystąpiło.
Oboje mieli rude włosy i długie brody. „A wasza godność?” Spytał syn Fundina.
„Trin, syn Pata.” Wyższy kiwnął głową i oddał pokłon. „Onnak, syn Zina.”
Drugi także oddał pokłon. Balin westchnął i pomógł kobiecie stanąć na nogi. „To jest
Cassie. Sam wyznaczyłem ją do królewskich kwater. Miała posprzątać i zanieść
królowi jedzenie. Jestem pewien, że wspomniała wam o tym.”
Dwalin spojrzał surowo na swoich strażników i założył ręce. „Czy to prawda?”
Kili stojący obok niego parsknął tylko i podszedł do Balina. „Oczywiście, że tak.
Dlaczego niby poszedłem po Balina, dziewczyna mówiła, że on wszystko
wytłumaczy.” Spojrzał na Trina i Onnaka i zmrużył oczy. „Kiedy mój brat powróci z
Rohanu, otrzymacie swoją karę, do tego czasu za bezpodstawne ukaranie i
oskarżanie stojącej tu Cassie...” Wskazał ręką na ciemnowłosą, która stała z
pochyloną głową „macie zakaz wykonywania swoich obowiązków.” Odwrócił się do
Balina. „Zaprowadźmy ją do Oina, może coś jej się stało.”
Fili, wróciwszy ze swej podróży nie spodziewał się zastać swojego brata z
młodą, ciemnowłosą kobietą o intensywnie fiołkowych oczach. Tym bardziej, nie
spodziewał się usłyszeć o tym, że ta właśnie kobieta – Cassie – została bezpodstawnie
oskarżona o włamanie do komnat jego wuja.
Starszy z braci złapał za nasadę nosa i westchnął ciężko. Siedział właśnie na
swoim tronie w sali tronowej. Dopiero co odprawił dwójkę strażników do kopalnii,
na trzy miesiące pracy przy powiększaniu skarbca. Jego wuj, nawet nie zjawił się, by
zobaczyć jaką karę otrzymali strażnicy. Podejrzewał, że Thorin nawet nie wiedział o
tym, że ktoś chciał wejść do jego skrzydła.
Pozostawała jeszcze jedna sprawa, która nie dawała Filiemu spokoju. Cassie.
Miała być osobistą służką Thorina, ale król Ereboru nie był widziany od trzech lat.
Ukrywał się w swoich komnatach niczym Radagast w Mrocznej Puszczy. „Fi?”
Blondyn podniósł wzrok i jego oczy lekko pojaśniały. „Kiedy wróciłeś?” Kili podszedł
do brata i zamknął go w mocnym uścisku. Kiedy się od siebie oddalili, Kili dostrzegł
jakąś zmianę w wyglądzie brata, ale nie mógł powiedzieć jaką.
„Więc powiedz mi...” Zaczął Fili, kiedy siedzieli razem w jednej z prywantych
jadalnii „kim jest ta służka, która podobno śmiała wtargnąć do groty bestii?” Zapytał
i upił piwa ze swojego kufla.
Kili parsknął lekko i także napił się swojego trunku, po chwili ciszy
odpowiadając. „To Cassie. Naprawdę urocza osoba. Przybyła tutaj z Żelaznych
Wzgórz. Wcześniej wraz z rodziną mieszkała w Gondorze, ale po tym jak jej ojciec
odmówił jednemu z lordów jej ręki, musieli stamtąd uciekać.” Kili wziął głęboki
oddech i dodał: „Przeżyła tylko ona i jej matka. Zmarła dwa lata temu i właśnie
wtedy Cassie zdecydowała, że powinna się przenieść.”
Fili zmarugał zdziwiony. Kobieta, z którą widział brata była pełna radości,
śmiała się wraz z nim i ze swobodą rozmawiała z młodszym księciem, nie zważając
na jego status. „Więc była niewinna? Co się tutaj dzieje?” Fili oparł łokcie o stół i
schował twarz w dłoniach. „Góra jest przeklęta, Ki. Odkąd ją odzyskaliśmy, ty i ja i
Thorin o mało nie straciliśmy życia. Thorin oszalał i nikt go nie widział od kilku lat.
Teraz straże o mało nie skazali niewinnej kobiety za coś czego nie zrobiła. Coś tutaj
jest nie tak.” Pokręcił głową i złączył dłonie, opierając na nich brodę.
Kili spojrzał na brata z zaskoczeniem. Owszem podejrzewał, że ludzie
zaczynają powoli czuć się nieswojo w górze, głównie przez absencję ich króla, który
ukrywał się przed wszystkimi, nawet przed własną rodziną, ale nie spodziewał się, że
góra może mieć na to jakikolwiek wpływ.
„Co mamy robić w tym wypadku?” Zapytał starszego i dokończył swoje piwo.
Fili spojrzał na niego ze zrezygnowaniem i pokręcił głową, opierając się o oparcie
krzesła. „Boję się Kili, że tylko Thorin mógłby coś zdziałać. W sumie to wszystko to
dzieje się odkąd odciął się od świata.” Fili skrzywił się lekko. „Jeśli podczas następnej
wizyty Daina i innych krasnoludzkich lordów, będę musiał zastąpić Thorina, boję się,
że mogą uznać wuja za niezdolnego do bycia królem Samotnej Góry.”
Cassie cicho zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła lekko. Przez ostatnie kilka
dni nie miała chwili samotności. Książe Kili, Lord Balin, Bofur czy Bombur mieli na
nią cały czas oko. Złapała za małą spinkę w swoich włosach i pociągnęła ją,
puszczając długie fale wolno.
„Co ja mam robić?” Szepnęła do siebie i usiadła na wąskim łóżku z zaskakująco
miękką pościelą. „To powinno być prostsze.” Położyła się i spojrzała na sufit, który
oświetlany był tylko światłem z kilku świec.
Podniosła się szybko, słysząc pukanie do drzwi. „Tak, proszę.” Drzwi
skrzypnęły lekko i do środka wszedł Balin. „Witaj dziecko. Wybacz, że niepokoję Cię
o tak niemoralnej porze, lecz muszę wiedzieć czy nadal przyjmujesz moją ofertę.”
Cassie przełknęła ślinę i założyła kosmyk włosów za ucho. „Propozycję?”
„Czy będziesz dalej osobistą służką króla Thorina?”