więcej - ISP Modzelewski
Transkrypt
więcej - ISP Modzelewski
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH Ważne pytanie do kandydatów na urząd prezydenta zadane przez nieważnego wyborcę prof. Witold Modzelewski Współtwórca Instytutu Studiów Podatkowych Kampania prezydencka jest nijaka, nie porusza istotnych problemów naszego kraju lub ogranicza się do niewiele znaczących ogólników: dominuje niekończące się pustosłowie bez większego znaczenia. I tak o wyniku zdecyduje przypadek np. upał przed pięciu laty, który zatrzymał w domach wyborców w podeszłym wieku. Jakimś wydarzeniem była tylko agresywna wypowiedź jednego z kandydatów, że powinno się strzelać do demonstrujących górników, bo oni, jego zdaniem, wyciągają rękę po cudze pieniądze. Zdaniem owego kandydata tego im robić nie wolno. Inni mogą, choć robią to w sposób „znacznie bardziej cywilizowany”: oni po prostu każą rządzącym uchwalić napisane przez siebie ustawy, dzięki temu to, co było dotychczas cudze, jest już „zgodne z prawem” ich. Tak jest od lat z np. polskim prawem bankowym dotyczącym tzw. instytucji finansowych, a politycy są po to, aby twardo bronić ich interesów. Ciekawe czy ów chętny do strzelania do związkowców kandydat nie wie, jak rządzą ci, przeciwko którym protestują związkowcy? Może nie wie, bo to w końcu liberał, a dla nich świat musi być manichejsko prosty: źli pracownicy, bo hałasują na ulicach, i dobrzy korporacyjni biurokraci, bo mają czyste paznokcie. Powyższy incydent podsunął mi jednak pewien pomysł: dlaczego kampania prezydencka musi być o niczym? Przecież można zapytać się kandydatów o jakiś ważny problem naszego kraju, który może być rozwiązany przez głowę państwa. Co do tych możliwości, to formalne uprawnienia decyzyjne prezydenta nie są zbyt duże, zwłaszcza w sferze prawotwórstwa. Może jednak wystąpić on z inicjatywą ustawodawczą i zażądać uchwalenia swojej ustawy do przyszłego parlamentu, mając w ręku nie lada oręż w postaci odmowy podpisania rządowych projektów lub przesłania ich do Trybunału Konstytucyjnego. Głowa państwa wcale nie musi być „strażnikiem żyrandola”, chyba że taką rolę dostanie od politycznych dysponentów. Znamy więc procedurę – teraz spójrzmy na najważniejsze problemy naszego kraju. Sądzę, że najistotniejszym z nich jest masowa emigracja kolejnych pokoleń naszych rodaków: uciekają stąd wszyscy, i biedni z umierających miasteczek Dolnego Śląska, i wykształcone lemingi z korporacyjnych biur. Teraz szykuje się do wyjazdu kolejne kilkaset tysięcy ludzi: to dzieci tzw. frankowiczów, którzy bardzo często powtarzają, że przekażą swoim następcom swe dwie życiowe prawdy: nigdy nie mieć nic wspólnego z bankami i wyjechać stąd jak najdalej. Można ich zatrzymać rozwiązując ustawowo problem nielegalnego sposobu indeksowania lub denominowania ich długów, które stały się czymś obiektywnie niespłacalnym. Rzecz nie dotyczy tylko tych ludzi: w interesie nas wszystkich jest to, aby owe sporne 50 mld zł pozostało w kieszeniach obywateli, a nie rozpłynęło się w kieszeniach „międzynarodowych instytucji finansowych”. Zwycięstwo „frankowiczów” będzie naszym sukcesem, bo oni te pieniądze wydadzą w kraju i to będzie znowu „ich kraj”. Dlatego mam pytanie do kandydatów na urząd prezydenta, zresztą dość konkretne: czy wystąpią z inicjatywą ustawodawczą, która zapewni wszystkim, którzy wzięli indeksowane i denominowane kredyty, wyłącznie obowiązek spłaty tylko tego, co pożyczyli bez haraczu, który uzależniony jest od kursów obcych walut? Tu potrzebna jest jasna i jednoznaczna odpowiedź. Czy się jej doczekam? Zapewne nie, bo pytania ludzi nieważnych nie mają żadnego znaczenia. Mogą to pytanie – jeśli będą chcieli – zadać sami kredytobiorcy, ale problem zostanie pominięty milczeniem przez tzw. opiniotwórcze Materia³y prasowe – 2015 1 INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH media, bo niewielu zaryzykuje utratę zamówień reklamowych ze strony banków. Ten szantaż jest już skutecznie stosowany, a nieobecność tematu w tej „przestrzeni” czyni go nieistotnym. W końcu mają rację ci, którzy twierdzą w mainstreamowych mediach, że „zachód” kieruje się zasadą, że władzę mają ci, którzy mają pieniądze. Taka wersja „zachodu” nie jest z mojej bajki, ale dylematy podstarzałych naiwniaków (zaliczam się do nich) nikogo przecież nie obchodzą. Ważniejsze jest to, że takiego „zachodu” nie chce również młode pokolenie, które nie tylko zamierza, ale naprawdę stąd ucieka. Można coś zrobić, co zatrzyma ich w Polsce, jeżeli ten fakt oczywiście ma dla „klasy politycznej” jakiekolwiek znaczenie. http://biznes.onet.pl/wiadomosci/analizy/analizy-walutowe/wazne-pytanie-do-kandydatow-na-urzad-prezydenta-zadane-przez-niewaznego-wyborce/vggse3 Materia³y prasowe – 2015 2