Recenzje książek
Transkrypt
Recenzje książek
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl -1- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl - Spis treści Od redakcji Wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia! Temat numeru: Nowe formy uzależnień Czym jest uzależnienie? (Sławomir Zatwardnicki) Rodzaje uzależnień (Sławomir Zatwardnicki) Nowe formy uzależnienia (Sławomir Zatwardnicki) Kilka sposobów walki z lekkim uzależnieniem (Agnieszka Kasperczyk-Bac) Rozmowa Tolle Dziecko bawi się czytaniem… podobnie jak dorośli – z dr Justyną Truskolaską, autorką publikacji Wychować miłośnika książki, czyli czytelnictwo i okolice rozmawia Sylwia Boguta. Felietony Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga? (ks. Jerzy Szymik) W duchu Świąt Paschalnych(Paweł Pomianek) Chłopaki nie klęczą(Sławomir Zatwardnicki) Przypadek demokracji(Igor Belczewski) Recenzje (luty–marzec 2008) Wstrząsająca prawda o prostytucji (Paweł Pomianek) Recenzja książki: Kobieta nie jest grzechem. Z siostrą Anną Bałchan o problemie prostytucji i nie tylko rozmawia Katarzyna Wiśniewska Diabelska korespondencja (Anna Kuźniar) Recenzja książki: E-maile z piekła Niezwykłe życie Apostołki Bożego Miłosierdzia (Agnieszka Gromadzka) Recenzja książki: Święta Faustyna i Miłosierdzie Boże Nadzieja odgania od nas lęk (Justyna Królak) Recenzja książki: Arcykapłan Gniew – mój przyjaciel (Joanna Wardach) Recenzja książki: Każdy czasem wpada w gniew -2- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Pomiędzy lalką a osobą myślącą (Joanna Wiśniewska) Recenzja książki: Jak ujarzmić małą czarownicę Tyle razy odchodzisz… (Anna Kuźniar) Recenzja książki: Powrót Duchowość dla zabieganych (Justyna Królak) Recenzja książki: Uczynić wszystko nowe Małżeństwo jako wspólna droga (Sylwia Boguta) Recenzja książki: Wzrastajmy razem Spotkanie z Bogiem czy terapia? (Krzysztof Pilch) Recenzja książki: Wina, grzech, przebaczenie Działy tematyczne Kultura: Kolejny krok ku rewolucji (Michał Wolski) Życie duchowe: Sumienie skrupulackie – czy jest wyjście? (Justyna Królak) Zdrowie: Gimnastyka w czasie ciąży (Anna Kuźniar) Podróże: Bieszczady (Agnieszka Kasperczyk-Bac) Kulinaria: Jadalne muchomory (Anna Łabudzińska) Wychowanie: Lęki wieku dziecięcego (Magdalena Dudziak) Historia: Genealogia dla początkujących (Bartosz Pasela) Skład Redakcji: Redaktor naczelny: Paweł Pomianek ([email protected]) Zastępca Redaktora naczelnego: Anna Kuźniar ([email protected]) Dyrektor projektu: Paweł Królak ([email protected]) Stali felietoniści: Ks. Jerzy Szymik Sławomir Zatwardnicki Igor Belczewski Paweł Królak Paweł Pomianek Sekcja wywiadów: Sylwia Boguta Paweł Pomianek Redaktorzy działów tematycznych: Michał Wolski (Kultura) Justyna Królak (Życie duchowe) Anna Kuźniar (Zdrowie) Agnieszka Kasperczyk-Bac (Podróże) Anna Łabudzińska (Kulinaria) Magdalena Dudziak (Wychowanie) Bartosz Pasela (Historia) Stali Recenzenci Tolle.pl: Małgorzata Bachman Marika Bannach Sylwia Boguta -3- Bartosz Buczacki Katarzyna Dąbek Emilia Fornalczyk Agnieszka Gromadzka Anna Hojnacka Elżbieta Jasińska Karolina Ludwiczak Milena Mastalerek Joanna Nowakowska Krzysztof Pilch Joanna Wardach Joanna Wiśniewska Anna Włodarczuk Grzegorz Zawadzki Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Drodzy Czytelnicy! Paweł Pomianek Uzależnienia to coraz bardziej powszechny problem otaczającej rzeczywistości. Obok dawnych, klasycznych rodzajów pojawiły się w ostatnich dzisięcioleciach ich nowe – równie niebezpieczne – a dodatkowo powszechnie deprecjonowane formy. Owe nowe formy uzależnień są określane wspólnym terminem new addictions. Najpopularniejsze z nich to – wymieniając za Sławkiem Zatwardnickim – uzależnienia od gier hazardowych, internetu, telefonu komórkowego, zakupów, pracy, seksu, jedzenia, a nawet więzi emocjonalnych. Jak podkreśla autor artykułu, niepokojące jest to, że „przedmiot tych nowych form uzależnień najczęściej jest akceptowany społecznie”. redaktor naczelny Zresztą w moim odczuciu również większość klasycznych uzależnień jest akceptowana społecznie. Wystarczy tu podać przykład nikotynizmu. Rzadko zdarza nam się napominać swoich bliskich czy znajomych, że powinni podjąć walkę w celu pokonania nałogu. Podobnie jest z lekkim uzależnieniem od alkoholu (np. gdy ktoś codziennie potrzebuje przez snem wypić piwo czy walnąć sobie kielicha), nie mówiąc już o tym, że ktoś, kto nigdy się nie upija jest powszechnie uznawany za dziwaka. Podejmując ten trudny i rozległy temat w naszym Biuletynie nie mieliśmy ambicji, by opracować go dogłębnie, bowiem forma naszego Tematu numeru pozwala jedynie na jego zarysowanie czy raptem zwrócenie nań uwagi. Uważamy jednak, że będzie cennym przypomnienie sobie, czym ogólnie są uzależnienia, jak możemy je sklasyfikować oraz w jaki sposób możemy walczyć przynajmniej z lżejszymi formami uzależnienia (w trudniejszych przypadkach należy udać się do specjalisty). Szczególnie polecam jednak artykuł o nowych formach uzależnień, gdyż często w życiu codziennym możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, że ktoś z naszych bliskich wpadł w nałóg i potrzebuje być może rozważnego wsparcia z naszej strony. Poza tym w naszym Biuletynie bardzo szczególny wywiad z Justyną Truskolaską, autorką książki Jak wychować miłośnika książki, będącą pierwszą publikacją, nad którą objęliśmy nasz patronat. Polecam również recenzje, które publikowaliśmy w Tolle.pl w lutym i marcu bieżącego roku. Nade wszystko zachęcam do zapoznania się z recenzją książki o prostytutkach, bowiem wywiad-rzeka z siostą Anną Bałchan robi na Czytelniku piorunujące wrażenie i niszczy wiele szkodliwych stereotypów. W dziale Kultura tym razem Michał Wolski dotyka tematu muzycznego, co jest swego rodzaju nowością. Zachęcam też do odwiedzenia działów Zdrowie oraz Kulinaria, gdyż znalazły one swoje miejsce w naszym Biuletynie już po raz ostatni. A zatem tolle et lege, Drogi Czytelniku! -4- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Życzymy wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia! W sobotę 29 marca br. w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Kraśniku redaktorka naszego serwisu Sylwia Boguta i Jan Pikula zawarli przed Bogiem sakramentalny związek małżeński Sylwio, Janie! Życzymy Wam, by ta Miłość, którą sobie ślubowaliście była Waszą siłą do kroczenia przez życie i pokonywania wszelkich trudności. Spełniajcie się na każdej jej płaszczyźnie a każdy dzień niech przynosi poczucie coraz głębszej jedności i wspólnego szczęścia. Niech Pan Was prowadzi i obficie udziela swoich łask! Życzy Redakcja Tolle et lege Fot. Michał Mazik PS: W niniejszym numerze Sylwia Pikula występuje jeszcze pod swoim starym nazwiskiem, ponieważ wywiad z p. Truskolaską przeprowadziła jeszcze przed zawarciem związku małżeńskiego. -5- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl TEMAT NUMERU NOWE FORMY UZALEŻNIEŃ Czym jest uzależnienie? SŁAWOMIR ZATWARDNICKI Lekarze twierdzą, że to choroba. Społeczeństwo uważa osoby uzależnione za słabe, pozbawione charakteru i silnej woli (bo przecież gdyby tylko chciały, wyszłyby z nałogu), może nawet upadłe. Warto przypatrzeć się bliżej problemowi uzależnienia. Trudno podać definicję uzależnienia, ponieważ jest to zjawisko złożone. Na poziomie behawioralnym uzależnienie zostanie zaobserwowane jako poszukiwanie pewnych substancji czy powtarzanie określonych zachowań. Przy czym osoba uzależniona będzie tak pochłonięta swoim uzależnieniem, bez którego nie może się -6- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl obejść, że zaniedba wszystko, co pozostaje poza uzależnieniem (w tym nawet relacje uczuciowe, nie wspominając o pracy zawodowej itp.). Myliłby się ten, kto chciałby rozpatrywać Osoba uzależniona będzie tak problem uzależnienia jako wynik tylko i pochłonięta swoim uzależnieniem, wyłącznie chemicznych i fizjologicznych właściwości uzależniających jakiejś subbez którego nie może się obejść, że stancji. Według Rigliano nie można pomizaniedba wszystko, co pozostaje nąć relacji zachodzącej pomiędzy podmiopoza uzależnieniem (w tym nawet tem a przedmiotem uzależnienia oraz relacje uczuciowe, nie wspominając kontekstem, w jakim funkcjonują. Chodzi o o pracy zawodowej itp.). to, że skutki sięgnięcia po substancję uzależniającą oddziałują na jego przyczyny, zmieniając na przykład samopostrzeganie osoby, która po nią sięgnęła. W rezultacie osoba taka łatwiej sięgnie po tę substancję następnym razem. Na podstawie takiej obserwacji Bateson sformułował definicję uzależnienia, według której jest ono rezultatem zarówno mocy uzależniającej danej substancji oraz mocy, jaką osoba sięgająca po taką substancję jest skłonna jej przypisywać. Podobnie w przypadku zachowań czy relacji przedmiot uzależnienia oddziałuje na psychikę podmiotu. Osoba na skutek sięgnięcia po przedmiot uzależnienia doświadcza zaspokojenia pewnej potrzeby i to subiektywnie przeżywane doświadczenie ocenia jako pozytywne. Prowadzi to do tego, że stopniowo zmniejsza się możliwość wyboru – osoba skłonna będzie sięgać po to, co zdaje się zaspokajać jej potrzeby. Nawet jeżeli obiektywnie jej życie będzie się walić w gruzy, subiektywne uczucie najczęściej jednak weźmie górę. Nie od razu, ale po jakimś czasie okazuje się, że człowiek jest uzależniony. Wtedy pomimo zrozumienia (o które wcale nie jest tak łatwo!), że szkodzi sobie i innym, nie potrafi on już kontrolować swojego zachowania i nie panuje nad nałogiem. Uzależniona osoba przechodzi przez dwa etapy: pierwszy, zwany aktywnym, polega na poszukiwaniu i oczekiwaniu przyjemności (np. słodyczy, seksu), a drugi, nazywany pasywnym, jest etapem zaspokojenia (stan po zjedzeniu słodyczy, stan po orgazmie). Ta druga faza podlega tak zwanej habituacji. Habituacja (przywykanie) jest to zjawisko neurologiczne, które polega na tym, że odpowiedź układu nerwowego w przypadku wielokrotnego występowania tego samego bodźca jest -7- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl coraz mniejsza. To naturalny odruch organizmu wszczepiony nam przez Stwórcę; gdyby nie habituacja, nawet jedzenie i seks mogłyby zrobić nam krzywdę. Wyjątkiem są narkotyki, które właściwie nie podlegają zjawisku habituacji, a dodatkowo uczulają mózg na oczekiwanie przyjemności. Di Chiara uważa, że przyjemność oczekiwana jest dużo większa od uzyskiwanej, w związku z czym następuje wzrost napięcia spowodowany różnicą pomiędzy oczekiwaniem a zaspokojeniem, a to z kolei prowadzi do obsesji brania i uzależnienia. Sławomir Zatwardnicki Źródła: C. Guerreschi, Nowe uzależnienia, Kraków 2006. http://www.plop.com.pl. http://www.narkomania.akcjasos.pl. http://pl.wikipedia.org. http://www.psychologia.edu.pl. *** Rodzaje uzależnień SŁAWOMIR ZATWARDNICKI Uzależnienie charakteryzuje się silnym, trudnym do opanowania pociągiem do zażywania jakiejś substancji (alkohol, narkotyki), która zmienia świadomość, a którą przyjmuje się bez względu na destrukcyjne skutki psychosomatyczne, społeczne, a nawet duchowe. Taki rodzaj uzależnienia nazywany jest fizjologicznym (ang. physiological dependence) lub fizycznym. Większość substancji, których używanie prowadzi do uzależnienia fizjologicznego, jest powszechnie znana, ale może warto je wymienić: nikotyna, alkohol etylowy, opioidy (heroina, morfina, metadon), barbiturany, steroidy. Ciekawe są cechy uzależnienia tego rodzaju: -8- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl ➢ ➢ ➢ ➢ ➢ potrzeba coraz większych dawek środka uzależniaWyróżniamy jącego (ponieważ obniża się poziom przyjemności, uzależnienia który jest przez niego dostarczany); środka tego używa się kompulsywnie (czyli nie fizjologiczne, mogąc nie ulec wewnętrznemu przymusowi); psychiczne oraz maleje siła woli, rozwija się za to talent do społeczne. samousprawiedliwiania się; nawet po długim okresie abstynencji utrzymuje się obsesja sięgania po środek uzależniający; postawienie środka w centrum życia, które powoduje stopniową utratę zainteresowania innymi, niezwiązanymi z uzależnieniem, sprawami czy ludźmi. Ale można definicje uzależnienia rozszerzyć, ponieważ osoba uzależniona może doświadczać przymusu wewnętrznego nie tylko do zażywania substancji, ale też do wykonywania pewnej czynności. Uzależnienie psychiczne, zwane również psychologicznym (ang. psychological dependence), mieścić będzie w sobie nabytą silną potrzebę zarówno wykonania jakiejś czynności, jak i zażycia jakiejś substancji (można bowiem uzależnić się psychicznie od substancji chemicznej). Do uzależnień psychicznych możemy zaliczyć takie jak: praca, internet, telewizor, hazard, gry komputerowe, kupowanie, jedzenie (w tym słodycze), seks (w tym masturbacja), nadmierna troska o wygląd fizyczny. W przypadku uzależnienia fizjologicznego dla odczucia ulgi nałogowiec potrzebuje zażyć substancję, a w przypadku abstynencji – pojawiają się objawy nazwane zespołem abstynencyjnym. Mogą to być objawy zarówno psychiczne (na przykład bezsenność), jak i fizyczne (na przykład bóle, biegunki, wymioty, drżenie). W przeciwieństwie do fizjologicznego w psychicznym uzależnieniu nie będzie tak poważnych fizjologicznych objawów abstynencji. I w jednym, i w drugim przypadku nałogowiec pomimo negatywnych skutków nałogu nie potrafi jednak z nim zerwać. Można jeszcze wyróżnić kolejny rodzaj uzależnienia. Kiedy mamy do czynienia z uzależnieniem od grupy, które powoduje, że członek takiej grupy dostosowuje swoje zachowanie do tego, jakie wykazują inni członkowie grupy, możemy mówić o uzależnieniu społecznym (socjologicznym). Takie uzależnienie może również -9- Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl prowadzić do tego, że osoba uzależniona sięgać będzie po substancje uzależniające, które pozwalają jej odnaleźć się wśród innych członków grupy. Sławomir Zatwardnicki Źródła: http://www.plop.com.pl. http://www.narkomania.akcjasos.pl. http://pl.wikipedia.org. http://www.psychologia.edu.pl. *** Nowe formy uzależnienia SŁAWOMIR ZATWARDNICKI W języku angielskim występują dwa słowa: addiction i dependence. Uzależnienia można bowiem podzielić na te, w których organizm domaga się jakiejś substancji – będą to uzależnienia fizyczne i chemiczne (dependence) oraz te zmuszające uzależnionego do szukania przedmiotu uzależnienia, którym nie jest środek chemiczny, a bez którego życie uzależnionego traci sens – będą to uzależnienia psychologiczne (addiction). Te ostatnie uzależnienia, w których substancje chemiczne nie odgrywają żadnej roli, występują powszechnie w dzisiejszym społeczeństwie. Należą do tych new addictions uzależnienia od: gier hazardowych, internetu, telefonu komórkowego, zakupów, pracy, seksu, jedzenia, więzi emocjonalnych. Ciekawe jest to, że przedmiot tych nowych form uzależnień najczęściej jest akceptowany społecznie. Wystarczy tu podać przykład pracoholika, który jest postrzegany przez innych (a tym bardziej przez swojego przełożonego) za osobę ambitną i godną naśladowania. Alfonso-Fernandez podzielił uzależnienia na dwie grupy: społeczne lub legalne oraz antyspołeczne lub nielegalne. Do pierwszej grupy należą uzależnienia od używek legalnych (alkohol, nikotyna, leki) oraz zachowań społecznie akceptowanych (jedzenie, praca, zakupy, telewizja). Druga grupa obejmuje uzależnienia od - 10 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl narkotyków oraz zachowań nielegalnych (kradzieże, gwałty itp.). Podkreśla on, że nowe formy uzależnień pojawiły się we współczesnym społeczeństwie, w którym dąży się do natychmiastowego zaspokojenia pragnień, a środki do ich zaspokojenia są w każdej chwili dostępne. Addiction i dependence nie muszą się ze Uzależnienia, w których substancje sobą łączyć. Na przykład uzależnienie chemiczne nie odgrywają żadnej roli, od tytoniu jest uzależnieniem typowo występują powszechnie w dzisiejszym fizycznym (organizm domaga się subspołeczeństwie. Należą do tych new stancji chemicznej), które pomimo tego, addictions uzależnienia od: gier że powoduje również uzależnienie psyhazardowych, internetu, telefonu chologiczne, wcale nie musi prowadzić do działań nielegalnych czy zachowań komórkowego, zakupów, pracy, seksu, jedzenia, więzi emocjonalnych. antyspołecznych. Z drugiej strony nowe formy uzależnień, w których podmiot uzależnia się od jakiejś czynności czy zachowania, nie musi prowadzić do uzależnienia fizycznego. Addiction będzie w takim wypadku funkcjonował bez dependence, ograniczając się do potrzeby wykonywania pewnej czynności. Warto podkreślić, że nowe formy uzależnień to uzależnienia od czynności, które same w sobie nie tylko, że nie są złe, ale wręcz przeciwnie – są dobre i pożyteczne. Problem uzależnienia pojawia się dopiero wtedy, kiedy ktoś nie potrafi już zapanować nad swoją skłonnością do wykonywania pewnego rodzaju czynności czy zachowania, a przedmiot swojego uzależnienia stawia ponad wszystkim innym. Wtedy jest gotów zaniedbać inne sfery życia, byle tylko zaspokoić swoje pragnienie. New addiction jest w stanie doprowadzić życie uzależnionego do takiej samej ruiny, jak w przypadku każdego innego uzależnienia. Warto sprawdzić, czy nie jest się uzależnionym od coraz powszechniej spotykanych new addictions. Nawet jeżeli nie jest to jeszcze uzależnienie tak silne, żeby od razu zburzyć całe dotychczasowe życie, na pewno wpływa ono negatywnie na uzależnionego i te osoby, które są w jego otoczeniu (w tym jego rodzinę). Sławomir Zatwardnicki Źródła: Cesare Guerreschi, Nowe uzależnienia, Kraków 2006. - 11 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Kilka sposobów walki z lekkim uzależnieniem AGNIESZKA KASPERCZYK-BAC Uzależnienie możemy zdefiniować jako bardzo silną potrzebę zażywania jakiejś substancji bądź wykonywania jakiejś czynności. Początkowo mało, a z upływem czasu coraz więcej i więcej… Uzależnienia podzielić można na fizjologiczne oraz psychiczne. Najczęściej spotyka się ludzi uzależnionych fizjologicznie, na przykład od: nikotyny, alkoholu, opioidów, czyli heroiny i morfiny, leków nasennych oraz steroidów zwanych potocznie sterydami. Uzależnieniem psychicznym można nazwać ciągłe dążenie do na przykład oglądania telewizji, grania na komputerze, robienia zakupów, pracy, jedzenia oraz wielu innych. Niestety, zarówno uzależnienie fizjologiczne, jak i psychiczne niszczy organizm, a walka z nim jest ciężka i długa. Często człowiek przegrywa, ale jeśli ma wolę walki o własne zdrowie, a nawet życie, potrafi podołać i podnieść się z dołka. Potrafi walczyć i wygrywa… Początkowo jest to walka z Pierwszym krokiem walki własnymi słabościami. Niestety, jeśli nie zostaną one wcześnie zauważone, przeradzają się w z uzależnieniem jest samo przyznanie się przed samym uzależnienie, z którego szpon ciężko jest się wyrwać. Zawsze jednak należy mieć nadzieję, sobą, że ma się problem. trzeba walczyć i nigdy nie dawać za wygraną. Problem, z którym walka częstokroć będzie wymagała Pierwszym krokiem walki z uzależnieniem jest samo przyznanie się przed samym sobą, że ma wsparcia innych osób. się problem. Problem, z którym walka częstokroć będzie wymagała wsparcia innych osób. Często nie wystarczy samozaparcie, aby wyjść z nałogu, ale uświadomienie sobie faktu, iż jest się uzależnionym, to duży krok naprzód. Potrzeba teraz mocnej wiary w siebie i ogromnej chęci życia. Często ludzie uzależnieni potrzebują rozmowy z kimś bliskim, ale bywa i tak, że nie potrafią szczerze rozmawiać z najbliższymi, natomiast zbawienna jest dla nich - 12 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl rozmowa z całkiem obcą osobą. Po szczerej „spowiedzi” można spróbować walczyć samemu. Należy wtedy rozpocząć życie od nowa. Co to znaczy? Znaczy to, iż należy pozbyć się z domu wszystkich rzeczy, które mogą przypominać o nałogu, wszystkie, które mogą się łączyć bezpośrednio lub pośrednio z uzależnieniem. Mogą to na przykład być wszystkie popielniczki i papierosy, jeśli ktoś chce rzucić palenie. Dla osoby uzależnionej od alkoholu mogą to być puste lub pełne butelki zawierające procentowe trunki, kieliszki, lampki na wino lub inne. Bardzo ważną rzeczą jest organizacja czasu oraz sposobu walki z nałogiem. Należy dobrze zaplanować swój dzień. Odwiedzane miejsca nie mogą wywoływać chęci np. zapalenia papierosa. Przy największej chwili słabości można przykładowo zjeść czekoladkę lub zająć czymś uwagę (dobry film, spacer, książka). Warto też nagradzać się za każdorazową wygraną bitwę, gdyż pomoże to wygrać wojnę z nałogiem. Jeśli jednak wszystkie podejmowane próby kończą się klęską, należy zwrócić się po pomoc do kogoś doświadczonego. Istnieje wielu psychologów zajmujących się takimi problemami. Również specjalne ośrodki nigdy nie odmówią pomocy. Ważne jest tylko, aby zdecydować się sięgnąć po taką pomoc. Agnieszka Kasperczyk-Bac Polecamy znakomite książki dotyczące uzależnień: Gry komputerowe, Internet i telewizja Nessia Laniado, Gianfilippo Pietra http://www.tolle.pl/pozycja/gry-komputerowe-internet-i-telewizja Dzieci, alkohol, narkotyki. Przewodnik dla rodziców Ruth Maxwell http://www.tolle.pl/pozycja/dzieci-alkohol-narkotyki - 13 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Zagrożeni alkoholem, chronieni miłością Ks. Marek Dziewiecki http://www.tolle.pl/pozycja/zagrozeni-alkoholem-chronieni-miloscia Betania – droga nadziei. Nie tylko dla uzależnionych Ewa Nocoń http://www.tolle.pl/pozycja/betania Praca Ks. Mirosław Kalinowski, Iwona Czuma, Małgorzata Kuć http://www.tolle.pl/pozycja/praca Zobacz więcej Wróć do spisu treści *** Przeczytaj rozmowę z Justyną Truskolaską Skocz do felietonów Przejdź do recenzji Zejdź do działu „Kultura” - 14 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl ROZMOWA TOLLE Dziecko bawi się czytaniem… podobnie jak dorośli Z DR JUSTYNĄ TRUSKOLASKĄ, AUTORKĄ PUBLIKACJI „WYCHOWAĆ MIŁOŚNIKA KSIĄŻKI, CZYLI CZYTELNICTWO I OKOLICE” ROZMAWIA SYLWIA BOGUTA. Sylwia Boguta: W swojej publikacji pisze Pani o wychowywaniu „miłośnika książki”. Na początek zadam więc pytanie o czynione przez Panią rozróżnienie między „molem książkowym” a „miłośnikiem książki”. Justyna Truskolaska: Mól książkowy to moim zdaniem człowiek, który żyje tylko książkami i brakuje mu szerszego uczestnictwa w życiu. Kojarzy się nam to z „zasuszonym molem książkowym”, prawda? A więc osobą, która nie wychodzi ze swojego ukochanego, domowego, nieco zakurzonego zacisza. Bardzo wygodnego zresztą. Miłośnik książek natomiast kocha książki, ale nie tylko. Chciałoby się tutaj odwołać do realizacji ideału starożytnych Greków „kalos kai agathos” (piękny i dobry) – człowiek wszechstronny, nie tylko „intelekt na chudych nóżkach”. Człowiek odważny, który czyta książki dla wiedzy i piękna, które mogą wnieść w jego życie. „Mól” uwielbia książki, ale boi się lub mu się nie chce wyjść poza nie. – Jaką zasadniczą rolę spełnia według Pani kontakt z książką u dzieci małych, a jaką u nastolatków? - 15 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl – Małe dzieci są przeważnie czytelnikami biernymi – słuchają książek, które czytają im dorośli. Dla nich więc kontakt z książka oznacza przede wszystkim możliwość bliskiego kontaktu z osobą znaczącą, np. matką, ojcem, czasami starszym rodzeństwem (co obserwuję ostatnio u Wpływ książki polega na stymulacji siebie w domu: moja córka czyta swoje rozwoju dziecka przede wszystkim opowiadania młodszemu o 8 lat bratu – na płaszczyźnie intelektualnej. Nie jestem zaskoczona). Przełożenie jest prosposób tu przecenić roli książek – ste: kocham mamę – kocham książkę (skorozwój słownictwa, umiejętności ro mama mi czyta). odpowiedniego wyrażania się, a Natomiast starsze dzieci – zwraca na to przede wszystkim poznawanie uwagę Joanna Papuzińska – tworzą swój świata – przyrodniczego, odrębny świat i czytając chcą właśnie – społecznego, historii itp. odwrotnie niż maluchy – uciec od kontaktu, zamknąć się. Chcą być samodzielne, same dokonywać również wyborów czytelniczych. Przebywają w swoim świecie i nie lubią, jak ktoś do niego wchodzi, chyba że zaproszony. – W swojej publikacji podkreśla Pani przede wszystkim wpływ psychiczny książki na dzieci. Czy może Pani to rozwinąć? – O tym napisano tomy. Ten wpływ polega na stymulacji rozwoju dziecka przede wszystkim na płaszczyźnie intelektualnej. Nie sposób tu przecenić roli książek – rozwój słownictwa, umiejętności odpowiedniego do sytuacji wyrażania się, a przede wszystkim poznawanie świata – przyrodniczego, społecznego, historii itp. To jest oczywiste. Lektura może jednak również pomóc w kształtowaniu rozwoju emocjonalno-społecznego dziecka. Identyfikacja z bohaterem pozwala interioryzować jego postawy, preferowane przez niego wartości. Dziecko chce być takie, jak jego ukochany bohater. Książka pozwala też poznać odczucia innych ludzi, co rozwija empatię, ułatwia stosunki z innymi. – W jaki sposób najlepiej wprowadzać w świat literatury dzieci najmłodsze? – Pisałam o tym właśnie w mojej książce, opisując tam metodę „kroków czytelniczych”. Po prostu czytać dzieciom od najmłodszych lat, ale odpowiednio dobrane lektury i w odpowiednich okolicznościach i czasie. U małych dzieci w 1-2 roku życia kontakt z literaturą dziecięcą może ograniczać się do piosenek, kołysanek - 16 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl śpiewanych przez mamę lub tatę. Do wyliczanek i wierszyków towarzyszących z reguły zabawom „paluszkowym” (np. „idzie kominiarz po drabinie” itp) lub baraszkowaniu („jedzie sobie pan, na koniku sam” itp) oraz do kontaktu z obrazkiem komentowanym przez dorosłego i dziecko w swobodnej rozmowie. Dopiero potem przechodzimy do krótkich, odpowiednio dobranych tekstów, którym na początku towarzyszyć powinna jeszcze ilustracja bądź zabawa i ruch. – Od kiedy rodzice powinni zaczynać uczyć dziecko czytania. Jak i kiedy to robić, by nie odbierać mu zbyt wcześnie dzieciństwa? – Uczyć dziecko czytania, w sensie nabywania umiejętności technicznej? Od tego jest szkoła. Rodzice mają tylko nauczyć dziecko kochać książki. Sam proces czytania to sprawa drugorzędna. Jeśli dziecko chce to robić wcześniej (przed pójściem do zerówki), samo się nauczy. Jeśli prosi nas o pomoc, o informacje na temat liter – ich kształtu i dźwięku głosek – ostatecznie można mu pomóc. Ale tylko wtedy, kiedy samo się do tego garnie, chce tego. Wtedy można to traktować jak zabawę i pokazywać mu coś, co wzbudza jego ciekawość. Jeśli dziecko nie chce, nie ma potrzeby uczyć je czytania, zanim pójdzie do klasy zerowej. Tam się nauczy. Współczesne metody nauki czytania są naprawdę niezłe. Oczywiście, nasze dziecko może być tym, które ma trudności w nauce czytania, ale to jest szerszy temat, który dość szczegółowo omówiłam w książce. Za mało tu miejsca, żeby w miarę wyczerpująco go tutaj rozwinąć. – Czy zawsze udaje się wychować „miłośnika książki”, czy są takie cechy dziecka, warunki, które utrudniają to? – Nie prowadziłam na ten temat badań, ani nie widziałam jakichkolwiek badań, które by na to pytanie odpowiadały. Sądząc z obserwacji każde dziecko można wychować na miłośnika książki pod warunkiem, że jest to jeszcze małe dziecko i ma koło siebie osoby, które je kochają. U dzieci w wieku szkolnym może to być już nieco trudniejsze, jeśli nie ma nawyku kontaktu z literaturą, ale... podjęłabym się takiego zadania również w stosunku do dzieci starszych. Nie sądzę, żeby w dziecku istniały jakieś cechy, które to uniemożliwiają. – Czy zapracowanemu, mało czytającemu rodzicowi uda się kiedykolwiek wychować „miłośnika książki”? - 17 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl – Jeśli sam mało czyta, to wątpię. Chyba, że dziecko tym „bakcylem” czytania zarazi ktoś inny albo też samo się wychowa, to się zdarza. Natomiast rodzic zapracowany, jeśli tylko prezentuje odpowiednie wzorce (czyta sam i dziecku) ma duże szanse. Mimo zapracowania może czytać dziecku choć 10-15 minut dziennie. A jeśli będzie się zmieniał w tym z mężem czy żoną, to nie zajmie mu to niewiele czasu, a osiągnie efekty. Nie chodzi tu przecież o długość jednorazowego czytania, ale raczej o częstotliwość – najlepiej codziennie. – Jaki wpływ mają media na nasze czytelnictwo? Rodzice mają tylko nauczyć dziecko kochać książki. Sam proces czytania to sprawa drugorzędna. – Telewizja zabiera czas, odciąga od wykonywania wielu pożytecznych czynności. Jednak dawkowana rozsądnie nie musi stanowić wielkiego zagrożenia. Natomiast – jak wynika z moich badań – komputer tylko w nielicznych przypadkach jest konkurencją dla książki (kilka procent badanych przez mnie dzieci, głównie chłopców). Jeśli dziecko pochodzi z domu o dość wysokiej kulturze pedagogicznej, jest nauczone korzystania ze wszystkich nowoczesnych mediów – książki, komputera, czasopisma, telewizji czy radia. Nie mówiąc o tym, że dziecko czy młody człowiek może korzystać z komputera właśnie do czytania. Ale należy – moim zdaniem – kontrolować korzystanie przez dzieci i młodzież z mediów. – Czasami ciężko jest znaleźć kompromis między upodobaniami dziecka a literaturą, która niesie ze sobą jakieś wartości. Jak to zrobić? – Kiedy czyta się małemu dziecku, w dużym stopniu wyrabia się jego gust czytelniczy. Natomiast jeżeli starsze już, a nawet nastolatek czyta coś, co nam się nie podoba, to można jedynie porozmawiać. Ich gusty mają jeszcze prawo być niedojrzałe, dopiero się kształtują. Nie sądzę, by był sens zabraniać czy narzucać – raczej dyskutować. Zresztą książka, czasopismo to również rozrywka, nie musi być strasznie mądra i pouczająca. Dziecko bawi się czytaniem – podobnie jak dorośli. To ma mu sprawiać przyjemność. – Pisze Pani o książkach, które z powodzeniem mogą czytać zarówno dorośli, jak i dzieci, jest nią np. Kalewala. Jakie książki są jeszcze godne polecenia? Jakie są cechy takich „uniwersalnych” książek? - 18 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl – Przede wszystkich – walka dobra ze złem. To zawsze „bierze” czytelników. I humor, żart. Nawet jeśli dorośli lubią nieco bardziej dojrzałą formę wyrazu, to ten wątek zawsze jest popularny. Żeby czytać z dzieckiem na tej samej płaszczyźnie, trzeba tylko dobrać formę interesującą dla dziecka i dorosłego. Myślę, że mama czy tata w kontakcie ze swoim dzieckiem muszą również stać się trochę dziećmi i dostosować do nich swój gust. Ale jednocześnie nie rezygnować z tego, co się lubi – postarać się, żeby dziecko też się trochę „podciągnęło”. Takie czytanie nie może być nudne dla żadnej ze stron. Każdy musi więc wybrać to, co lubi on i jego dziecko. Ja czytałam moim dzieciom Muminki, wiersze Brzechwy i Tuwima – kiedy miały kilka lat, Mikołajka – kiedy były trochę starsze, książki Juliusza Verne, Anię z Zielonego Wzgórza i pozostałe części tej serii, książki o Przygodach Tomka Wilmowskiego, Harrego Pottera, serię o Narnii, ale oczywiście również Sienkiewicza oraz Pana Tadeusza (słuchały i lubią!) i wiele innych. Najbardziej lubimy czytać serie, bo można „wżyć się” w przygody bohatera i zżyć się z nim. – Jak według Pani można tłumaczyć niechęć młodzieży do lektur szkolnych? Czy ma na to wpływ domowe, czytelnicze wychowanie? – Oczywiście, przede wszystkim jest to efekt wychowania domowego do czytelnictwa. Te dzieci, które lubią czytać sięgną również po lektury, choćby z ciekawości. Mają jednak prawo jedne lektury lubić mniej, a inne bardziej – to chyba normalne. – Pisze Pani o tym, że literatura nie może oddalać od rzeczywistości. Książka może być rodzajem ucieczki od problemów w domu. Co jeszcze może popychać dziecko do zamknięcia się w tym „literackim świecie”? – Myślę, że brak udanego życia poza tym światem. Głównie może brak dobrych kontaktów z rodziną i rówieśnikami. Jeśli dziecko ma satysfakcjonujące kontakty z kimkolwiek bliskim, to część czasu poświęci tym osobom... i już jest w „realu”. – Co w takim razie rodzic może zrobić, kiedy widzi, że dziecko zamyka się w świecie literatury? – Na początek słuchać, co ono ma do powiedzenia, np. na temat książek, które czyta, a nawet czegokolwiek. Chodzi o złapanie z nim kontaktu i orientację w jego zainteresowaniach. Potem trzeba, by wyłapać propozycje dziecka związane z życiem - 19 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl pozaksiążkowym. Jeśli został nawiązany kontakt, to one się pojawią. Wówczas należy podjąć te propozycje, a więc nie odciągać, zabraniać, tłumaczyć i perswadować, bo to może mieć odwrotny skutek. Ale otworzyć się i słuchać (a to znaczy dosłownie: przestać gadać, co dla nas, rodziców jest dość trudne). – Chciałam spytać, jak wyglądała Pani przygoda z książką. Czy od dzieciństwa była Pani „molem książkowym” czy te zainteresowania się stopniowo rozwijały i co miało na to wpływ? – Moja mama mi czytała, a jej czytała jej Sądząc z obserwacji każde dziecko mama i tata, a teraz ja czytam moim dzieciom. Czasami byłam molem książkowym, można wychować na miłośnika ale wtedy mama brała mnie na sanki i jaksiążki pod warunkiem, że jest to koś z tego „wychodziłam”. Zresztą miałam jeszcze małe dziecko i ma koło masę koleżanek, życie towarzyskie... więc siebie osoby, które je kochają. Nie nie mogłam się zamknąć w książkach. No i sądzę, żeby w dziecku istniały jakieś najbardziej w czytaniu przeszkadzały mi cechy, które to uniemożliwiają. studia (śmiech). Wtedy naprawdę nie miałam czasu. Jednak zadatki na „mola” mam, bo zawsze muszę się pilnować i pamiętać czy nie czytam za dużo. Ale od dzieciństwa uczulano mnie na to: „Czytasz sobie, a czy pomogłaś cioci...” – nigdy nie było spokoju. No ale tak to jest w życiu, kiedy jest spokój, to jest nudno. Coś takiego napisał kiedyś lord Baden-Powell. – Ostatnie pytanie będzie dotyczyło Tolle et lege. Co Pani sądzi o naszej inicjatywie? – Jestem miło zaskoczona osobistym kontaktem Państwa z klientem – to jest sympatyczne. No i bardzo podobają mi się zakładki. A serio… Przeglądając książki, które Państwo oferujecie, wydaje się, że rzeczywiście są one specjalnie dobrane i przebrane, a więc i godne polecenia. Już zaczęłam to sprawdzać osobiście i mam nadzieję znaleźć w Tolle et lege sporo ciekawych lektur. Jedną nawet kupiłam mamie na Dzień Matki. Druga – psychologia, Cialdini – jest wspólną lekturą moją i córki. Muszę jednak poszukać jeszcze czegoś dla męża i synów. Sam pomysł wywiadów też jest ciekawy. Bez tego nie wiedziałabym nawet, że objęliście swoim patronatem moją książkę. Prawdopodobnie z innymi autorami może być tak samo. Poprzez wywiady zyskuje się osobisty kontakt z Tolle et lege. Zyskujecie Państwo w ten sposób zainteresowanie nowych osób, ponieważ przybliżacie autorów do Czytelników i do samego Tolle. - 20 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl - FELIETONY - Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga? KS. JERZY SZYMIK …I w Jego objawienie się w Jezusie Chrystusie? Nie do końca potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie umiem bowiem odpowiadać na ten typ pytań wtedy, kiedy są one jednoznacznie sformułowane w liczbie mnogiej: „czy jako naród... wierzymy...” Rozumiem, że sprawa wiary, tak jak i Granica między wiarą i niewiarą wielu innych istotnych osobowych aknie tyle przebiega między tów człowieka ma (musi mieć) swój wynarodami, nawet nie pomiędzy miar społeczny, wspólnotowy – ową poszczególnymi ludźmi, co raczej liczbę mnogą, a przynajmniej taki kontekst i takież zakotwiczenie. Jest to jedprzez serce człowieka. nak przecież ostatecznie, u korzeni, sprawa wybitnie indywidualna. Pytanie o wiarę jest generalnie pytaniem o poszczególnego człowieka, o jego osobową relację z Bogiem w kontekście – owszem, tylko i aż – społecznym, narodowym. A więc w wersji najbardziej podstawowej i najważniejszej pytanie brzmi: czy jako człowiek ochrzczony wierzę w Boga i w Jego objawienie się w Jezusie Chrystusie? A jeśli tak, to również: jaka jest moja wiara? I tu z większym realizmem i sensem mogę odpowiadać: jest wielka, mała, chybotliwa, żarliwa, krnąbrna, domagająca się nawrócenia... W dziejach teologii zostało wypracowane rozróżnienie, które swoimi korzeniami sięga św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, a które przypomina w swoich publikacjach biskup Stuttgartu, Walter Kasper. Chodzi o to, że w „wierzyć” rozróżniamy potrójną treść: credere Deum – wierzyć, że Bóg jest, credere Deo – wierzyć - 21 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Bogu, zaufać Mu, credere in Deum – ukierunkować się na Boga, powierzyć i oddać Mu siebie, swoje życie, w jakiś (najgłębszy) sposób „zawiesić na Nim” swój los. To są trzy komplementarne wymiary aktu i procesu wiary. Jestem przekonany, że każda autentyczna i pełna wiara musi się składać z takich właśnie trzech wymiarówfaktorów. One się wzajemnie wspierają, uzupełniają i od siebie wzajemnie zależą. Sprawa wiary jest więc sprawą skomplikowaną, przynajmniej w sferze jej „mierzalności”. Zarówno w rzeczywistości indywidualnej, jak i narodowej te trzy wymiary posiadają różne słabości, wszystkie wymagają nawrócenia. Mało: nieustannego procesu nawracania. Niemniej tkanka wiary jest na tyle skomplikowana, że diagnoza na temat stanu jej zdrowia wymyka się prostym odpowiedziom, typu: wierzymy w Boga lub nie wierzymy, pokładamy ufność w Objawieniu albo nie pokładamy itp. Bo wiara – jeszcze raz Kasper – „nie jest zwykłym aktem rozumu (uważania za prawdę), woli (zaufania) albo uczucia, jest raczej całościowym kształtem bycia i życiowym konceptem, który wszystkie te ludzkie siły ujmuje i w siebie włączą”. Jest więc wiara obejmującą wszystko reakcją człowieka na akcję samoobjawienia się Boga. Jako taka jest więc sprawą nieprostą, a poszukując odpowiedzi na pytanie o jej stan – to moje głębokie przekonanie – należy „reflektor” poszukiwań skierować na życie poszczególnego człowieka, na moje życie – w końcu. Bowiem granica między wiarą i niewiarą nie tyle przebiega między narodami, nawet nie pomiędzy poszczególnymi ludźmi, co raczej przez serce człowieka. To przecież moje serce balansuje pomiędzy zabobonem i hiperracjonalizacją, pomiędzy nieróbstwem (bo fałszywie pojęta ufność wobec Boga to woda na młyn mojego lenistwa) i bezbożnym aktywizmem (bo moją żywą wiarę nieustannie podgryza deizm), pomiędzy manicheizmem (nienawiść wobec „wcielenia” wiary to wcale nie tak rzadka pokusa, prowadząca do fałszywych „uduchowień”) a ordynarnym materializmem... Zdanie ostatnie na ten temat, myśl, która – ufam – może pomóc w „zrównoważonym” poruszaniu się na indywidualno-społecznym pograniczu problematyki wiary: nie wolno myśleć o jednostkowej indywidualizacji wiary w sposób, który nie doceniałby jej wymiaru społeczno-narodowego; nie wolno o „masowym” wymiarze wiary myśleć w sposób, który nie służyłby ostatecznie jej sferze „intymnej”, osobowej, jednostkowej. Co może w tym aspekcie zmienić przeżywany Wielki Jubileusz? Jubileusz może wesprzeć moją (naszą) wiarę, przeżywaną tak w sferze indywidualnej, jak i - 22 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl wspólnotowej, także narodowej. Uważam, że pomysł Ojca Świętego jest znakomity – jeśli w ogóle wolno się tak wyrazić. Jest to zresztą idea oparta na myśleniu ogromnie mi bliskim, a mianowicie na założeniu, że chrześcijaństwo w sposób istotny, nieredukowalny – jest inkarnacyjne, jest religią „Cudu W-cielenia”. Dlatego wiara chrześcijańska (i chrześcijańska strategia ewangelizacyjna!) nie może lekceważyć materii, nie może nie doceniać wielorakich sposobów wspierania wymiaru nadprzyrodzonego przez wymiar przyrodzony. Stąd Papież co roku zwołuje młodzież na jakieś wielkie spotkanie (w konkretnym miejscu, nie tylko w wymiarze duchowym!), pielgrzymuje – w sensie jak najbardziej fizycznym – po całym globie. Stąd chrześcijaństwo, zwłaszcza jako katolickie, przypomina, że katolik ma obowiązek (słowo niemodne, ale ważne i nie zdewaluowane w swej głębokiej treści) w niedzielę uczestniczyć w Eucharystii, ponieważ tego typu wierność będzie wspierała naszą najgłębszą, duchową więź z Bogiem. Stąd też chrześcijaństwo wykorzystuje daty, jubileusze, miejsca pielgrzymkowe, sanktuaria, sakramentalia – cały wymiar czasoprzestrzenny ludzkiego (interesują nas ludzie, nie bezcielesne abstrakty, bowiem człowiek żywy i cały jest drogą Kościoła!) życia. Dlatego właśnie uważam, że pomysł, by na wielką skalę świętować Rok Dwutysięczny jest ideą znakomitą, ideą opartą źródłowo na realizmie chrześcijaństwa, na pokorze chrześcijaństwa wobec W-cielenia, wobec ciała. Oczywiście, skłaniam się tu jak najbardziej do wyrażonej niedawno opinii indywidualizacji wiary w sposób, który kardynała Josepha Ratzingera (w jego nie doceniałby jej wymiaru społecznowywiadzie-rzece z Peterem Seewalnarodowego; nie wolno o „masowym” dem), że trzeba na bok odłożyć wszelwymiarze wiary myśleć w sposób, kie magiczne oczekiwania związane który nie służyłby ostatecznie jej sferze być może z rokiem 2000. Chrześcijań„intymnej”, osobowej, jednostkowej. stwo nie jest wróżbiarstwem, millenaryzmem albo neognozą. Nic tutaj się nie stanie na zasadzie hokus-pokus, na zasadzie automatyzmu. Nie będzie to żadne „magiczno-kosmiczne” wydarzenie. Sama data jest w gruncie rzeczy dość przypadkowa i – na najważniejszych poziomach – tak dobra dla sprawy ewangelizacji jak każda inna. Natomiast chrześcijaństwo ma przy tej okazji coś bardzo ważnego do zaoferowania światu, coś istotnego do przypomnienia ludzkości z przełomu II i III tysiąclecia. Jest to mianowicie niepowtarzalna okazja do – by użyć sformułowania tego właśnie czasu – Wielkiej Promocji Osoby i Sprawy Jezusa Chrystusa. Okazja do przypomnienia światu, że jego (świata) „od-Boska” struktura (zakotwiczona przecież Nie wolno myśleć o jednostkowej - 23 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl w fakcie stworzenia) jest genetycznie i finalnie (czyli źródłowo i celowo) chrystocentryczna. I że świat albo zmierza do Chrystusa, pamiętając że taki jest jego sens, że właśnie tutaj tkwi jego szansa, albo tragicznie zamyka sobie furtkę do Ogrodu Nadziei – odrzucając Chrystusa i Jego Sprawę... W ten sposób Wielki Jubileusz – uzdrawiając chrystologiczną pamięć ludzkości – może światu pomóc, może „coś zmienić”. „On jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym” (1 J 5,20). Wielki Jubileusz zaprasza ludzkość III Tysiąclecia do przyjmowania stale na nowo daru Osoby i Dzieła Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo nie ma nic większego i nic cenniejszego do zaoferowania przyszłości naszego świata. ks. Jerzy Szymik Tekst pochodzi z książki ks. Profesora pt. „Kocham teologię! Dlaczego?” Tekst został opublikowany w 1997 r. *** Wróć do spisu treści Skocz do kolejnego z felietonów Przejdź do recenzji Zejdź do działu „Życie duchowe” - 24 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl W duchu Świąt Paschalnych PAWEŁ POMIANEK Od uroczyście obchodzonych przez nas Świąt Paschalnych minęło kilkanaście dni. Trwamy w okresie wielkanocnym. W zeszłorocznym Biuletynie w tym okresie liturgicznym temat Wielkanocy poruszał felieton ks. profesora Szymika. Dziś w udziale przypadło to mnie. W swoim krótkim rozważaniu chciałbym skupić się na dwóch niezwykle ważnych wydarzeniach okresu Świąt, o których mówi się może zbyt rzadko, choć przecież ich głębia i znaczenie są niezwykłe. Chodzi mi o Wigilię Paschalną i Oktawę Wielkanocy. Wigilia Paschalna Wigilia Paschalna to liturgia kończąca Triduum Paschalne, a jednocześnie pierwsza Msza Niedzieli Wielkanocnej i najważniejsza oraz najbardziej uroczysta Eucharystia w roku liturgicznym. Przypominam o tym w sposób szczególny, ponieważ w większości polskich parafii jest to wydarzenie nieco bezbarwne, niezrozumiałe, postawione pomiędzy śmiercią i zmartwychwstaniem – takie niejasne, w gruncie rzeczy nie wiadomo co. Często mówi Wigilia Paschalna to wedle wskazań się, że jest to liturgia Wielkiej Soboty, a liturgicznych (a nawet z samego po jej zakończeniu nadal wystawia się faktu bogactwa jej znaków) do adoracji w grobie Najświętszy Sakrament. Jest też jakaś dziwna obanajbardziej uroczysta Eucharystia wa przed śpiewaniem pełną piersią Niedzieli Zmartwychwstania, najbardziej uroczystych pieśni o zmarważniejsza niż nasza tradycyjna twychwstaniu. polska Msza Rezurekcyjna. Tymczasem – raz jeszcze podkreślam – Wigilia Paschalna to wedle wskazań liturgicznych (a nawet z samego faktu bogactwa jej znaków) najbardziej uroczysta Eucharystia Niedzieli Zmartwychwstania, ważniejsza niż nasza tradycyjna polska Msza Rezurekcyjna. - 25 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Liturgia Wigilii Paschalnej składa się z czterech podstawowych części: Liturgii Światła, Liturgii Słowa, Liturgii chrzcielnej oraz Liturgii eucharystycznej. W czasie Liturgii Światła odbywa się poświęcenie ognia i Paschału. Jest to bardzo piękne, przebogate w znaki wydarzenie, które powinno odbywać się bezwzględnie po zapadnięciu zmroku (tak stoi w dokumentach liturgicznych) właśnie dla unaocznienia głębi znaków – ciemność nocy grzechu rozświetlana przez Światło Chrystusa. Na zakończenie tej części odśpiewywana jest najbogatsza teologicznie pieśń Kościoła – Exsultet, która opowiada o dziejach grzechu i odkupienia człowieka. Liturgia Słowa ma również najbardziej uroczysty charakter w roku liturgicznym – w pełnym wymiarze zawiera siedem czytań ze Starego Testamentu, Epistołę i Ewangelię. Również w tej części liturgii pojawia się motyw paschalny – przejścia przez całą historię zbawienia, ze Starego do Nowego Testamentu. Podczas jej trwania ma również miejsce najbardziej uroczysty w całym roku liturgicznym śpiew przed Ewangelią – Alleluja. Po okresie przeszło 40 dni, gdy powstrzymywaliśmy się od wyśpiewywania w liturgii tego uroczystego słowa, brzmi ono zupełnie szczególnie. W Liturgii chrzcielnej po raz kolejny przeżywamy motyw przejścia z ciemności grzechu do nowego życia dzieci Bożych w Chrystusie. Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa to właśnie w Noc Zmartwychwstania odbywały się uroczyste chrzty przygotowywanych przez bardzo długi okres katechumenów. Wreszcie Liturgia eucharystyczna – może w tym dniu najbardziej podobna do przeżywanej przez nas na co dzień – jest pełna akcentów związanych z radością Zmartwychwstania Chrystusa, a wielkanocne przyjęcie Komunii świętej dopełnia nasze przeżywanie tej jedynej w swoim rodzaju Liturgii w roku liturgicznym. W wersji najbardziej poprawnej Wigilia Paschalna powinna kończyć się procesją rezurekcyjną – ze swoją radością doświadczoną we wspólnocie Kościoła powinniśmy wyjść, by dzielić się ze światem. To dzielenie się radością zmartwychwstania można jednak przenieść na niedzielny poranek i procesję rezurekcyjną połączyć z popularną Mszą świętą rezurekcyjną. Oktawa Wielkanocy O samej Oktawie, jej teologii też niestety mówi się bardzo mało – a przecież cała liturgia ośmiu dni wokół niej oscyluje. Oktawa wiąże się z największymi świętami w Kościele i jest rozumiana jako przedłużenie na okres ośmiu dni przeżywania - 26 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl uroczystości. Oktawa Wielkanocy jest najstarszą oktawą w Kościele, bowiem przeżywana jest już od IV wieku. Dziś przeżywamy w Kościele dwie oktawy – mamy jeszcze oktawę Bożego Narodzenia. Nie istnieje natomiast, będąca jedynie pewną pozostałością tradycji, oktawa Uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej. Oktawa rozumiana jako jeden wielki Oktawa wiąże się z największymi dzień świąteczny nie tylko przesuwa świętami w Kościele i jest rozumiana wszelakie niezwiązane z nią święta czy jako przedłużenie na okres ośmiu dni uroczystości kościelne (np. uroczystość przeżywania uroczystości. Oktawa Zwiastowania czy uroczystość św. Wielkanocy jest najstarszą oktawą Wojciecha, głównego patrona Polski), w Kościele, bowiem przeżywana jest ale też nie może się łączyć z jakimkolwiek postem. Warto więc pamiętać, że już od IV wieku. w piątek w Oktawie Wielkanocnej nie tylko nie obowiązuje nas wstrzemięźliwość od mięsa oraz zabaw, ale wręcz poszczenie w tych dniach byłoby swego rodzaju nadużyciem, ponieważ Kościół świętuje wówczas Zmartwychwstanie, a poszczenie w tak uroczystym czasie nie byłoby oczywiście na miejscu. O bogactwie Oktawy Wielkanocy, a nade wszystko o bogactwie znaków liturgii Wigilii Paschalnej można by pisać ogromnie dużo. Charakter tego krótkiego opracowania pozwolił mi jedynie na dotknięcie głębi tych wydarzeń i zarysowanie najistotniejszych kwestii. Paweł Pomianek *** Wróć do spisu treści Skocz do kolejnego z felietonów Przejdź do recenzji Zejdź do działu „Zdrowie” - 27 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Z cyklu: Łaski zwyczajne (8) Chłopaki nie klęczą SŁAWOMIR ZATWARDNICKI Modlitwa koedukacyjna to rzecz dobra, ale – jak to z koedukacją bywa – ma też swoje wady. Może za przykładem męskich i żeńskich zgromadzeń zakonnych pójść powinni i świeccy wierzący, organizując dysedukacyjne modlitwy? Takie jednopłciowe zgromadzenia pozwalałyby oddawać Bogu chwałę w sposób właściwy dla modlącej się płci. Męskość mężczyzny, który chciałby pomodlić się poza swoją „izdebką” (por. Mt 6,6), jest zwykle poważnie narażona. Nie ma bowiem nic bardziej wrażliwego niż poczucie męskości mężczyzny. A kiedy taki on znajdzie się w pobliżu rozmodlonej onej, nie dość, że ma problemy ze skupieniem się na Nim, skoro obok jest ona (a przez to pojawiają się one – wyrzuty sumienia), to jeszcze wpędza się go w kompleksy, bo każe mu się trwać nieruchomo, kiedy buzuje w nim adrenalina i w tak nienaturalnej dla niego pozycji jak klęczenie czy siedzenie w niewygodnej ławce. Nawet jeżeli spróbuje, nigdy nie będzie miał tak słodkiego wyrazu na pobożnej twarzy, jak te kobiety obok niego i nie da rady tak czule szeptać do Tego mężczyzny. Pytanie, czy Pan Jezus chce takiego czułego szeptania. Owszem, nasłuchał się pewnie miłosnych wyznań od Jana – swojego umiłowanego ucznia, ale już z Piotrem rozmawiał inaczej. W końcu i od niego usłyszał co prawda deklarację miłości i to aż trzykrotną (por. J 21,15-17), ale potrzeba było najpierw Mężczyźni nie klęczą, ale przebywać z nim coś koło trzech lat, a w końcu padają na kolana przed przebaczyć nawet i jego zdradę (por. Łk 22,55-62). A Panem. Może zwłaszcza do tego wyrażać swoją męską, wymagającą miłość, wtedy, kiedy usilnie czule gromiąc pierwszego papieża słowami: „Zejdź proszą o coś Tego, który Mi z oczu, szatanie” (Mk 8,33), aby dopiero później jako jedyny może jeszcze zapytać Piotra wprost o jego miłość. pomóc, albo wtedy, Mężczyźni nieczęsto wyznają sobie uczucia, które ich łączą, a jeżeli już – to w inny sposób niż kobiety. I nie do wyobrażenia jest dla nich uklęknąć przed drugim - 28 - kiedy wielkie utrapienie rzuca ich na kolana, jak Pana w Ogrójcu. Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl mężczyzną, aby w taki sposób wyrazić swoje posłuszeństwo. Ewangelia mówi o Marii, „która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie” (Łk 10,39), ale już dla jej brata Łazarza byłaby taka pozycja nienaturalna. Może dlatego Mistrz, kiedy miał nauczać, sam najpierw usiadł, a dopiero „gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie” (por. M 5,1)? Catherine Aubin w swojej bardzo dobrej książce pt. Modlitwa ciała wskazuje na wzajemną zależność pomiędzy ciałem a modlitwą. Dominikanka opiera się na Dziewięciu sposobach modlitwy św. Dominika, dziełku napisanym już po śmierci świętego przez jego braci, we wstępie do którego czytamy o takim sposobie modlitwy, w którym „dusza pobudza ciało, a ciało z kolei pobudza duszę”. Warto zdać sobie sprawę z roli ciała w czasie modlitwy: ono nie tylko wyraża stan ducha, ale może posłużyć do tego, żeby pociągnąć ducha za sobą. Skoro pozycja ciała prowadzi modlącego się w jakimś kierunku, stąd wniosek, że należy wybierać ją bardzo roztropnie. Przyjęcie tego faktu pozwoli zrozumieć, jak trudno mężczyźnie wejść całym sobą w modlitwę, jeżeli już na jej początku wymaga się od niego takiej gimnastyki ciała, która mu nie odpowiada. (Oczywiście, niektórym mężczyznom podoba się aerobik, ale większość z nich wybierze jednak siłownię, gdzie nie praktykuje się długotrwałego mantrowania ćwiczeniami, do których potrzeba anielskiej lub kobiecej cierpliwości). Wydaje mi się, że w naszych kościołach kobieca modlitwa ma ułatwiony start, ponieważ jest właściwsza ich upodobaniom i powołaniu – zaczyna się od klęczenia i siedzenia przed Panem. Może to jeden z powodów, dla którego tak mało mężczyzn modli się w kościele? David Murrow, autor książki Mężczyźni Warto zdać sobie sprawę z roli nienawidzą chodzić do kościoła (W drodze, Poznań ciała w czasie modlitwy: ono 2007), lektury obowiązkowej dla wszystkich nie tylko wyraża stan ducha, odpowiedzialnych w Kościele, zwraca uwagę, że ale może posłużyć do tego, dla mężczyzn w czasie modlitwy ważna jest żeby pociągnąć ducha za sobą. zarówno wygodna pozycja, jak i postawa ciała. Sugeruje, żeby mężczyzna spróbował zamiast składania wyciągać ręce ku górze (por. 1Tm 2,8: „Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu”), podobnie jak św. Dominik w siódmym sposobie modlitwy, kiedy „stał wyprostowany na wzór strzały wypuszczonej z łuku w górę do nieba. Ręce zbliżone do siebie i jakby nieco otwarte, silnie wyciągał nad głową, - 29 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl tak jak gdyby miał coś z nieba otrzymać”. A ponieważ męskie emocje różnią się od tych kobiecych, dlatego potrzeba pozwolić mężczyźnie na swobodne i właściwe jego naturze i powołaniu ich wyrażanie, nawet jeżeli miałyby to być: „bicie brawa, okrzyki, energiczne wymachiwanie pięściami”. Mężczyzna, który modli się na klęczkach, ma coś bardziej z Marii niż z Piotra; ten modlił się na dachu (o czym poinformował nas Łukasz [por. Dz 10,9], niestety nie podając więcej szczegółów, które mogłyby zaspokoić pożądaną w tym przypadku ciekawość: w jakiej pozycji modlił się mężczyzna-Skała, na której Pan zbudował Kościół [por. Mt 16,18]?). Nawet jeżeli klęcząca pozycja pociągnie ducha mężczyzny, to czy na pewno w taką stronę, która spodoba się Jego Stwórcy? Piotr oczywiście klęknął przed Panem, ale w bardzo szczególnych okolicznościach – kiedy Pan wkroczył w jego dobrze mu znany świat i pokazał, że jest tego świata Panem, a jednocześnie z tym objawieniem Piotr mógł przyznać się do własnego grzechu. Znów Łukasz opisuje nam tę historię – na słowo Jezusa rybak zarzuca sieci, a chociaż nie widzi w tym sensu, okazuje się, że połów ryb jest bardzo obfity. „Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali” (Łk 5,8-9). Mężczyźni nie klęczą, ale padają na kolana przed Panem. I może jeszcze wtedy, kiedy usilnie proszą o coś Tego, który jako jedyny może jeszcze pomóc (por. Mt 17,14; Mk 1,40; Mk 10,17; Dz 9,40), albo wtedy, kiedy wielkie utrapienie rzuca ich na kolana, jak Pana w Ogrójcu (por. Łk 22,41). Chłopaki nie płaczą. I nie klęczą. W każdym razie bardzo rzadko. I zawsze wtedy całe niebo jest poruszone. Sławomir Zatwardnicki www.confessiones.salon24.pl *** Wróć do spisu treści - 30 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Przypadek demokracji IGOR BELCZEWSKI Cechą każdej współczesnej demokracji jest rzekoma „równość” wszystkich posiadających prawa obywatelskie ludzi zamieszkujących dane terytorium, kiedy przychodzi do głosowania. W praktyce polega to na tym, że w wyborach do najważniejszych organów administracji państwowej waga każdego głosu jest taka sama (głos osoby A nie może być ważniejszy niż głos osoby B). W dzisiejszym świecie nie mamy już do czynienia z demokracją bezpośrednią, której okres świetności przypada na czasy starożytne, lecz z jej bardziej współczesną formą: demokracją pośrednią. We wspomnianych już wyborach ludzie głosują na określonych kandydatów (przyjmijmy, że mamy do czynienia właśnie z tego typu głosowaniem, nie zaś ze skomplikowanym systemem list partyjnych i Jeżeli wybrany przez osobę A komitetów wyborczych) i tym sposobem wyłania się z nich przedstawicielstwo, polityk nie realizuje woli osoby A, nie jest to wcale powodem, by uzyskujące „legitymizację ludu” i „realizujątakiego polityka usunąć z urzędu. ce jego wolę”. Co więcej, w świetle prawa W momencie wyłonienia przedstawicieli wystanowionego nadal pozostaje on borcy tracą realny wpływ na ich działania. przedstawicielem osoby A. Jeżeli wybrany przez osobę A polityk nie realizuje woli osoby A, nie jest to wcale powodem, by takiego polityka usunąć z urzędu. Co więcej, w świetle prawa stanowionego nadal pozostaje on przedstawicielem osoby A. Oczywiście istnieje możliwość wpływania na polityka poprzez pisanie do niego listów etc., ale jest ona bardzo ograniczona w chwili, gdy mamy do czynienia z dużą grupą wyborców, a nie tak jak w naszym uproszczonym przykładzie z jedną osobą. Co z tego wynika dla samego wyborcy? Otóż mniej więcej tyle, że jego rola sprowadza się do roli osoby, która w czasie wyznaczonym przez „przedstawicieli - 31 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Narodu” ma możliwość udania się do lokalu wyborczego i oddania głosu na osoby, które znajdują się na liście wyborczej. W dodatku dla rządzących nie liczy się, czy głosujący zastanowi się nad swoim wyborem przed oddaniem głosu. Dla nich liczy się jedynie fakt, że frekwencja (liczba oddanych głosów podzielona przez liczbę pełnoprawnych obywateli i pomnożona razy 100%) będzie wysoka. Ów imperatyw kategoryczny głosowania, jak raczył określić go francuski socjolog Jean Baudrillard, stanowi fundament większości współczesnych systemów politycznych i nie wydaje się, że jego znaczenie miałoby zmaleć. Wszystko dlatego, że każda władza lubi mieć poczucie misji i własnej legalności. Innym powodem takiego stanu jest również podobne przekonanie obecne wśród samych wyborców, których większość nigdy nie zastanawia się nad wadliwością rozwiązań systemowych, zawsze doszukując się winy za obecny stan po stronie ekipy aktualnie sprawującej władzę. Imperatyw kategoryczny głosowania (to, że W momencie gdy istnieje liczy się sam fakt oddania głosu, nie zaś jego możliwość rozbieżności zdań brzmienie) idealnie obrazuje sytuacja „Trakobywateli i polityków, pod uwagę tatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy” (Europejskiego Traktatu Konstytucyjnego). będzie brane jedynie zdanie tych Kiedy wynik referendów dotyczących jego drugich lub też dojdzie do przyjęcia we Francji i Holandii okazał się być kampanii medialnej mającej nie po myśli rządzących, postanowili oni pozwolić „przejrzeć ludziom na nieznacznie zmodyfikować jego treść i zmieoczy” i za pomocą nić nazwę na „Traktat z Lizbony zmieniający propagandowych i Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustananiemerytorycznych materiałów wiający Wspólnotę Europejską” (tzw. traktat przekonać ich do racji polityków. lizboński). Jednakże tym razem stwierdzono, że nie ma potrzeby pytania przyszłych obywateli UE o zdanie na ten temat (referendum ma odbyć się jedynie w Irlandii) i do ratyfikowania traktatu przez poszczególne państwo wystarczą głosy „przedstawicieli Narodu”. Choć wydaje się, że sytuacja ta przeczy twierdzeniu o powszechnym stosowaniu imperatywu głosowania, w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie – fakt, że politycy nie pytają ludzi o ich zdanie na temat traktatu świadczy o tym, że zadaniem ludzi jest głosować, ale głosować tylko tak, jak chcą tego politycy (vide: przemilczana - 32 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl przez media sprawa sondażu dotyczącego referendum ratyfikacyjnego, sfałszowanego przez PO). W momencie gdy istnieje możliwość rozbieżności zdań obywateli i polityków, pod uwagę będzie brane jedynie zdanie tych drugich lub też dojdzie do kampanii medialnej mającej pozwolić „przejrzeć ludziom na oczy” i za pomocą propagandowych i niemerytorycznych materiałów przekonać ich do racji polityków (vide: wejście Polski do strefy euro). Dlaczego więc wciąż panuje przekonanie, że demokracja parlamentarna jest systemem, od którego „lepszego nie wymyślono”? Przyczyna tego stanu tkwi w samych ludziach. Jak napisał wybitny XVI-wieczny francuski filozof Etienne de la Boetie: „Wszakże ten, kto was tyranizuje, (...) nie ma w rzeczywistości żadnej władzy nad wami poza tą, którą sami mu nadaliście, aby mógł was zniszczyć” (Cyt. za: http://prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/cytaty_ekonomia.htm). Istotnie, jeżeli już kogoś winić za obecny stan to ludzi, którzy zamiast myśleć samodzielnie dają sobą sterować różnej maści manipulatorom, którzy po to, by utrzymać status quo są w stanie wmówić ludziom, że ich preferencje są identyczne z preferencjami polityków. Jeżeli zaś ta sztuka im się nie udaje, zawsze pozostaje jeszcze autorytet władzy, która przecież może podejmować decyzje „w imieniu obywateli”. Igor Belczewski *** Wróć do spisu treści Przejdź do recenzji Czytaj artykuły w działach tematycznych - 33 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl - RECENZJE Wybrane Recenzje publikowane w lutym i marcu 2008 Kobieta nie jest grzechem. Z siostrą Anną Bałchan o problemie prostytucji i nie tylko rozmawia Katarzyna Wiśniewska Anna Bałchan, Katarzyna Wiśniewska h ttp://www.tolle.pl/pozycja/kobieta-nie-jest-grzechem Wstrząsająca prawda o prostytucji PAWEŁ POMIANEK Czy prostytutki to naprawdę perfidne kobiety, które wystają na ulicach i po to, by opływać w luksusach próbują uwieść prawych facetów? A może jest dokładnie odwrotnie? Może prostytucja to wielki biznes nakręcany przez mężczyzn i dla mężczyzn? Chcesz znać prawdę? Przeczytaj! Książka jest wywiadem-rzeką z siostrą Anną Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej przeprowadzonym przez Katarzynę Wiśniewską – dziennikarkę „Gazety Wyborczej”. Fakt, że jest to wywiad dziennikarki GW może na samym wstępie budzić podejrzenia, na szczęście jednak nie stara się ona przemycić jedynie słusznej wizji świata promowanej przez dziennik, w którym pracuje, zadając krótkie, celne pytania i pozwalając się wypowiadać siostrze Annie. - 34 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl I dobrze, bo siostra Anna Bałchan to postać absolutnie nietuzinkowa. Od kilku dobrych lat zajmuje się kobietami, które pracowały jako prostytutki. Ogromna większość z nich to… ofiary perfidnych manipulacji, a nawet handlu żywym towarem. Po przeczytaniu mogę zdecydowanie potwierdzić, że – jak napisano na czwartej stronie okładki – „ta książka sprawi, że jadąc na urlop, inaczej spojrzysz na kobiety przy autostradzie”. Zazwyczaj mamy tendencję do traktowania owych kobiet jako tych, które same zdecydowały się na ten poniżający proceder. Nie potrafiły znaleźć innego źródła dochodu, więc stoją na ulicy i zarabiają w ten sposób, bo tak jest łatwiej, szybciej. To oczywiście również nierzadkie przypadki, jednak wówczas są to z reguły kobiety w sytuacji naprawdę tragicznej (oczywiście trzeba podkreślić, że zawsze istnieje wybór i nie można ich zupełnie usprawiedliwiać), często traktujące tego typu zarobek jako ostatnią deskę ratunku. Nie jest tajemnicą, że seksbiznes to Ogromna większość prostytutek to… (obok narkotyków i handlu bronią) ofiary perfidnych manipulacji, a jeden z najbardziej dochodowych rynków. Najczęściej więc kobiety nawet handlu żywym towarem. Po werbowane są przez sutenerów bądź przeczytaniu mogę zdecydowanie współpracujących z nimi mężczyzn, potwierdzić, że – jak napisano na którzy trudnią się uwodzeniem okładce – „ta książka sprawi, że młodych kobiet. Taki lover boy jadąc na urlop, inaczej spojrzysz na przyjeżdża do innej miejscowości, wyszukuje dziewczynę, która ma kobiety przy autostradzie”. w życiu czy w domu jakieś problemy i rozkochuje ją w sobie. Następnie namawia do wspólnego wyjazdu do innego miasta. Tam nagle okazuje się, że nie potrafi zarobić pieniędzy na utrzymanie i naciska na kobietę, że jeśli naprawdę kocha, to niech zrobi coś, żeby zdobyć pieniądze. W ten sposób kobieta trafia na ulicę. Oczywiście później taki mężczyzna odchodzi, a dziewczyna – która wstydzi się wrócić do rodziców – zostaje w seksbiznesie. Jak bardzo podobne są te metody werbunku do tych stosowanych przez sekty (sic!). Duża część prostytutek to również osoby wywiezione do innego miasta czy kraju pod pozorem pracy w zupełnie innym zawodzie. Tam odbiera im się dokumenty, niejednokrotnie bije i gwałci, wymagając posłuszeństwa. Być może najbardziej bolesny jest fakt, że często przymusza się takie osoby, by same ze swego kraju ściągnęły kogoś ze znajomych, w zamian obiecując zwolnienie. - 35 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Bywa, że kobiety trafiają też na ulicę z powodu zranień w młodości. Na przykład jeśli kobieta była w dzieciństwie molestowana przez ojca, może zostać prostytutką z chęci zapanowania nad mężczyznami. Przyczyn prostytucji jest wiele, siostra Anna mówi jednak rzecz niezwykle istotną: „Ja nie spotkałam przez te lata kobiety, która by mówiła, że prostytucja jest piękna i fascynująca. Stoję na ulicy, zimno jak cholera, podjeżdża klient mercedesem i zabiera mnie w siną dal – to wszystko raczej godności nie przydaje” (s. 209). A mówi to osoba, która na co dzień zajmuje się prostytutkami od kilku lat. Najpierw – wraz ze swymi współpracownikami – pomagali poprzez rozmowy, przez kontakt. Z czasem udało się założyć dom, w którym osoby, które wyszły czy wychodzą z prostytucji mogą przez pewien czas mieszkać. Przy okazji siostry pomagają im wdrażać się do życia, umożliwiają przyuczanie do zawodu, a nawet znalezienie pracy. Chcę również zwrócić uwagę na język zacytowanego wyżej fragmentu. Jest on niezwykle wyrazisty i obrazowy – i taki jest właśnie styl wypowiedzi siostry Anny Bałchan, co ogromnie zwiększa atrakcyjność tej pozycji. O czym jeszcze przeczytamy w książce? Przeczytamy bardzo wiele o konkretnych przypadkach tego, jak kobiety trafiały na ulicę, jak z tego wyszły, dowiemy się na czym dokładnie polegała kiedyś i na czym opiera się dziś pomoc siostry Anny. Dowiemy się też o wielu innych faktach z życiorysu siostry – także tych zupełnie niezwiązanych z jej obecną działalnością. W dużej mierze poznamy jej duchowość i jej kształtowanie się przez lata młodości w zakonie. Książka nie jest jednak li tylko zapisem wywiadu-rzeki. Pomiędzy poszczególnymi rozdziałami znajdują się świadectwa kobiet – najczęściej bardzo młodych – które mówią o swoich epizodach z prostytucją i o tym, jak udało im się wyjść na prostą. Znajdziemy wreszcie niezwykle cenną wypowiedź p. Ireny Dawid-Olczyk z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. Ta wypowiedź jest szczególnie cennym uzupełnieniem, ponieważ siostra Anna działa w polskich realiach i na tym skupia się w swoich wypowiedziach. Natomiast p. Olczyk przedstawia też wiele faktów i przykładów dotyczących handlu ludźmi (także naszymi rodaczkami) w innych krajach europejskich. Jeśli chcesz znać prawdę o prostytucji, sięgnij po tę pozycję. A prawda może okazać się wstrząsająca… Paweł Pomianek - 36 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl E-maile z piekła Jim Forest http://www.tolle.pl/pozycja/emaile-z-piekla Diabelska korespondencja ANNA KUŹNIAR E-maile z piekła to ciekawa pozycja przedstawiająca zapis elektronicznych rozmów pomiędzy dwoma demonami Piołunem i Złomalem. Kto czytał Listy starego diabła do młodego C.S. Lewisa, może z pewnością skojarzyć diabła Piołuna, który wówczas pobierał nauki od starego Krętacza. W niniejszej książce Piołun jest już doświadczonym demonem wyższego szczebla, który udziela fachowych rad młodemu Złomalowi. Diabelska korespondencja dotyczy tzw. „klienta” Złomala, czyli człowieka, którego przydzielono młodemu adeptowi sztuki diabelskiej. Ów mężczyzna, mąż i ojciec jeszcze nienarodzonego dziecka, przechodzi proces poszukiwania swojej wiary: m.in. zaczyna czytać Biblię, poszukuje wspólnoty wierzących, zaczyna chodzić do kościoła. Złomal, który do tej pory nie miał zbyt Lektura, choć napisana lekkim wielu problemów ze swoim podopieczjęzykiem, daje dużo do myślenia. nym, nagle zaczyna mieć trudności. W tej Przede wszystkim pokazuje, że cały sytuacji zaczyna pisać maile do Piołuna, czas trwa walka o ludzkie dusze. oczekując rad w zakresie efektywniejszego kuszenia. Potwierdzeniem tego są słowa Piołuna: „Najważniejsze, że nigdy nie Każdy mail dotyczy nieco innej dziedziny uważamy nikogo za straconego dla życia człowieka. Piołun wyraziście pokapiekła, dopóki nie wyda on z siebie zuje jak zło wykorzystuje różnorodne syostatniego tchnienia. Nigdy”. Myślę, tuacje, by przeciągnąć człowieka na swoją że nie potrzeba nic więcej dodawać. stronę. Wśród jego pomysłowych „dobrych” rad pojawiają się m.in. sekty, aborcja, zdrada małżeńska, egoizm, spory teologiczne, brak czasu. Dodatkowo stary demon dodaje otuchy Złomalowi, że we - 37 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl współczesnym świecie diabeł ma o wiele łatwiej, może działać swobodniej, gdyż ludzie przestali wierzyć w zło i piekło. A to daje demonom niewątpliwą przewagę. Piołun jako istota niezwykle inteligentna przestrzega jednak, że nie zawsze wszystko układa się według planu. Bo istnieje jeszcze On… Nieprzyjaciel (Jezus). Dlatego przypomina młodemu adeptowi, że musi działać bardzo ostrożnie i przebiegle, gdyż w każdej chwili człowiek może podążyć w drugą stronę i cały plan weźmie w łeb. Nie ukrywam, że lektura, choć napisana lekkim językiem, daje dużo do myślenia. Przede wszystkim pokazuje, że cały czas trwa walka o ludzkie dusze. Potwierdzeniem tego są słowa Piołuna: „Najważniejsze, że nigdy nie uważamy nikogo za straconego dla piekła, dopóki nie wyda on z siebie ostatniego tchnienia. Nigdy”. Myślę, że nie potrzeba nic więcej dodawać. Zachęcam do przeczytania! Warto! Anna Kuźniar *** Święta Faustyna i Miłosierdzie Boże Ks. Andrzej Witko http://www.tolle.pl/pozycja/milosierdzie-boze Niezwykłe życie Apostołki Bożego Miłosierdzia AGNIESZKA GROMADZKA 30 kwietnia minie osiem lat od momentu, gdy siostra Faustyna została kanonizowana przez papieża Jana Pawła II. W związku z tym może warto się zastanowić nad znaczeniem słów Zbawiciela skierowanych do tej świętej: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego”. - 38 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Pomocna w naszych rozważaniach stanie się z pewnością książka ks. prof. Andrzeja Witko. Podzielona na trzy zasadnicze rozdziały (plus wstęp i zakończenie) opowiada ona ciekawą biografię siostry Faustyny, wzbogaconą dodatkowo o wiadomości na temat Miłosierdzia Bożego. Pierwszy rozdział tej książki ma na celu ukazanie życia Heleny Kowalskiej, któniezwykle interesującą i napisaną ra urodziła się 25 sierpnia 1905 roku w Głogowcu w dość licznej i ubogiej roprzystępnym językiem pracę. Jest ona bardzo rzetelnie przygotowana, dzinie żyjącej z rolnictwa. Od najmłodszych lat ta przyszła święta wykazywao czym świadczy chociażby bogata ła niezwykłą wiarę i wrażliwość na bibliografia umieszczona na końcu cudze nieszczęście. Na przykład, jak poksiążki. Dodatkowym jej atutem są daje autor, kiedy codzienny obowiązek pasienia krów przypadł w niedzielę ciekawe zdjęcia, doskonale małej Helence, ta nie chcąc przez to uzupełniające treść tego dzieła. utracić uczestnictwa we mszy świętej, wstała dużo wcześniej i wyprowadziła bydło na łąkę. Dzięki temu mogła już bez przeszkód udać się na jedyne w ciągu tego dnia nabożeństwo. W 1912 roku Helena po raz pierwszy poczuła powołanie do życia zakonnego, a w 1925 roku rozpoczęła postulat w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia. Na polecenie swojego spowiednika ks. Michała Sopoćki siostra Faustyna zaczęła prowadzić Dzienniczek, w którym opisywała swoje stany mistyczne, głównie wizje i objawienia. Dzieło ks. prof. Witko stanowi Drugi rozdział książki dotyczy fundamentów nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Ks. Witko porusza w nim m. in. problem istoty nabożeństwa. Autor rozpoczyna swoje rozważania od wyjaśnienia terminu “Miłosierdzie Boże”, a następnie stara się wykazać zgodność jego znaczenia z tym, co zostało zawarte w Dzienniczku siostry Faustyny. Trzeci rozdział przedstawia formy nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Znajdziecie tutaj np. odpowiedź na pytanie o znaczenie teologiczne tego terminu, a także historię obrazu Miłosierdzia Bożego namalowanego przez Eugeniusza Kazimirowskiego przy osobistej asyście siostry Faustyny. - 39 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Dzieło ks. prof. Witko stanowi niezwykle interesującą i napisaną przystępnym językiem pracę. Jest ona bardzo rzetelnie przygotowana, o czym świadczy chociażby bogata bibliografia umieszczona na końcu książki. Dodatkowym jej atutem są ciekawe zdjęcia, doskonale uzupełniające treść tego dzieła. Gorąco polecam! Agnieszka Gromadzka *** Arcykapłan Francine Rivers http://www.tolle.pl/pozycja/arcykaplan Nadzieja odgania od nas lęk JUSTYNA KRÓLAK Powieść Arcykapłan rozpoczyna serię zatytułowaną "Synowie pocieszenia" i czerpie inspirację ze Starego Testamentu. Autorka w ten sposób odkrywa przed nami postacie z tych zamierzchłych czasów, które raczej stoją w cieniu wielkich bohaterów i przez to zazwyczaj nam umykają. A jak się okazuje, mogą nas wiele nauczyć... Kolejne powieści z tej serii są zatytułowane: Wojownik, Książę, Prorok, Skryba. Możemy tylko się domyślać, jakie osoby kryją się za tymi tytułami. Przechodząc powoli do interesującej nas w tym momencie historii... Treść powieści może wydać nam się mało pociągająca, bowiem dobrze ją znamy z biblijnych kart. Oto naród izraelski, który otrzymał tak wspaniałe obietnice od Boga Jahwe, wciąż pozostaje w niewoli okrutnych Egipcjan. Jedyne, co im w takiej sytuacji pozostaje, to wołanie do Boga, to nadzieja, która odgania lęk... Główną postacią w biblijnym opisie wydarzeń jest Mojżesz, tymczasem w powieści światło pada na innego człowieka – na arcykapłana... Ukazany jest przez autorkę jako człowiek zwyczajnie słaby, popełniający grzechy – to przecież on nakazał ludowi, żeby zebrał złoto i sam uformował z niego cielca, któremu lud zaczął oddawać cześć. - 40 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Pamiętamy, jak potoczyły się dalej losy Izraela. Znamy historię o plagach egipskich, o tej szczególnej nocy, gdy zabito baranka, kiedy przechodził przez Egipt anioł Pański i śmierć zabierała pierworodnych. Później wyjście z Egiptu, cudowne przejście przez Morze Czerwone, wędrówka przez pustynię, góra Synaj, Dekalog itd. Czego więc możemy uczyć się z tej znanej historii? Główną postacią w biblijnym opisie wydarzeń jest Mojżesz, tymczasem w powieści światło pada na innego człowieka – na arcykapłana... Ukazany jest przez autorkę jako człowiek zwyczajnie słaby, popełniający grzechy – to przecież on nakazał ludowi, żeby zebrał złoto i sam uformował z niego cielca, któremu lud zaczął oddawać cześć. Człowiek upadający, który poniósł konsekwencje swoich czynów (wszak nie wszedł do ziemi obiecanej), ale ustanowiony przez Boga najwyższym arcykapłanem i zawsze doświadczający Jego miłości i przebaczenia. Z tego obrazu jest wiele nauki dla nas... A lud wędrujący przez pustynię... W Egipcie wołał do Boga o wyzwolenie z niewoli. I oto Bóg wyprowadził go z Egiptu, prowadził go w słupie ognia w nocy, a w dzień jako obłok. Jest obecny pośród niego, ale lud dalej jest niezadowolony, szemrze, narzeka, domaga się różnych rzeczy, otrzymuje je, później znowu narzeka... Kapryśny lud... Można zwariować... Czy czasem nasze życie nie przypomina takiej wędrówki przez pustynię, podczas której ciągle narzekamy na nasz los? Naprawdę możemy się ciągle wiele uczyć z tej historii... Justyna Królak *** Czytaj kolejną recenzję Wróć do spisu treści Czytaj artykuły w działach tematycznych - 41 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Każdy czasem wpada w gniew Michaelene Mundy http://www.tolle.pl/pozycja/kazdy-czasem-wpada-w-gniew Gniew – mój przyjaciel JOANNA WARDACH „Uczucia szczęścia i smutku, strachu i złości, są częścią twojego życia i częścią ciebie. Możesz śmiało czuć, co czujesz. Dobrze jest być sobą!”. W zasadzie tyle powinno by wystarczyć jako przedstawienie tej książeczki i zachęta do sięgnięcia po nią. Bo czyż nie liczy się pierwsze wrażenie? A tutaj jest ono zdecydowanie pozytywne... Być może zabrzmi to banalnie, ale dobre książki dla dzieci to dzisiaj rzadkość. A rozwijając myśl, nieczęsto zdarza się, aby książka dla młodszych czytelników łączyła na odpowiednio wysokim poziomie treść i formę. Ta pierwsza wydaje się być nawet ostatnio coraz bardziej banalizowana na rzecz niesamowitej pomysłowości w ilustrowaniu. I nagle trafia pod moje baczne oko całkiem ambitny tytuł: Każdy czasem wpada w gniew. Moją pierwszą reakcją był pobłażliwy uśmiech – kolejna opowiastka dla dzieci – ale bardzo szybko przekonałam się, że byłam w błędzie. Podobno jest to książka, która ma pomóc rodzicom czy wychowawcom. Moim zdaniem jednak najpierw powinien przeczytać ją dorosły dla samego siebie. I zastanowić się nad swoim podejściem do gniewu, smutku czy złości. Bo nie każdy z nas ma świadomość, że gniew wcale nie musi być naszym wrogiem. W zasadzie nie sądziłam, że w moim wieku można się jeszcze zastanowić nad książką dla dzieciaków. Tym bardziej, że kolorowa i sympatyczna, i śmieszna, i niewielką zdawała się być. Daleką od poruszania poważnych zagadnień. Ale były to tylko pozory. Autorka bowiem poddaje swoistej analizie podstawowe uczucia, z którymi ciężko radzi sobie nie tylko dziecko, lecz i niejeden dorosły, a są to: smutek, strach i złość. Opisuje je w - 42 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl sposób najprostszy, tak, jak odczuwa te emocje młodziutki człowiek. I nie czyni tego w formie pustosłowia, wręcz przeciwnie – sformułowania mają charakter sentencyjny, a trzeba przyznać, że zwięzłość jest cechą niezwykle pożądaną w dawaniu dobrych rad. Nie ma tutaj podanych gotowych przepisów postępowania, lecz bardzo interesujące i proste sugestie, pozornie tylko dla dzieci. Najczęstsze są typu: zastanów się, zwróć uwagę, spróbuj rozwiązać ten problem z kimś bliskim, porozmawiaj zamiast krzyczeć, pomódl się... Nie ma ich zbyt wiele, bo chodzi o podstawy, o zrozumienie odczuć towarzyszących złości, a także ich przyczyn. A wszystko po to, by nauczyć się samemu zdrowo radzić sobie z gniewem. Nie wypada mi pominąć elementu, bez którego ten zbiorek dobrych rad nie miałby tyle uroku, ile ma – chodzi o ilustracje. Muszę przyznać, że są one wielkim atutem tej książki. Każda porada na sąsiedniej stronie posiada swoją wersję obrazkową, ale tak sympatyczną i sugestywną, że momentami jakby mówiła więcej niż sam tekst. Oto skrzaty przeżywają sytuacje, w których nie zawsze wiedzą, jak się zachować. Czasem popełniają błędy, ale próbują je naprawiać, postępując według pewnych ważnych wskazówek. I wszystko dobrze się kończy: modlitwą na dobranoc. Na Boga też musi być miejsce... Podobno jest to książka, która ma pomóc rodzicom czy wychowawcom. Moim zdaniem jednak najpierw powinien przeczytać ją dorosły dla samego siebie. I zastanowić się nad swoim podejściem do gniewu, smutku czy złości. Bo nie każdy z nas ma świadomość, że gniew wcale nie musi być naszym wrogiem. Przecież można się z nim zaprzyjaźnić... Joanna Wardach *** Czytaj kolejną recenzję Wróć do spisu treści Przejdź do działów tematycznych - 43 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Jak ujarzmić małą czarownicę Louise Loos http://www.tolle.pl/pozycja/jak-ujarzmic-mala Pomiędzy lalką a osobą myślącą JOANNA WIŚNIEWSKA MUSISZ być atrakcyjna, MUSISZ się podobać, MUSISZ być cicho, gdy nikt cię nie pyta o zdanie. Najlepiej byłoby, abyś pole swych zainteresowań ograniczyła do śledzenia najnowszych trendów w modzie i pielęgnacji ciała. Wygląd to wszystko, co masz, możesz go nieźle sprzedać. Jeśli chcesz być pożyteczna, ugotuj coś, posprzątaj. Przesada? Jasne, że tak. Ale chyba każda dziewczynka przynajmniej raz w życiu słyszała podobne słowa: od koleżanek, kolegów, źle wychowanych dorosłych lub w telewizji. Może nie wprost, gdzieś między wierszami. Ja słyszałam... i myślę, że trudno jest wychować dziewczynkę na kobietę na tyle pewną siebie, aby szanowała swój umysł i ciało, a ludzi nie oceniała na podstawie wyglądu. Louise Loos podpowiada, jak osiągnąć ten sukces wychowawczy. Tytuł książki jest nieco mylący. Jak ujarzmić Autorka przede wszystkim radzi małą czarownicę. 150 porad, jak dobrze rodzicom, aby nauczyli swoje córki wychować dziewczynkę wbrew pozorom nie myśleć, analizować sytuację – jest poradnikiem, w jaki sposób zrobić z niezależnie od tego, czy problem rozbrykanego, nieposłusznego dziewczęcia dotyczy sprzątania, opiekowania istotę spokojną, rozważną i posłuszną. Autorka przede wszystkim radzi rodzicom, się zwierzątkiem, gospodarowania pieniędzmi, wykształcenia, aby nauczyli swoje córki myśleć, analizokontaktów z chłopcami. wać sytuację – niezależnie od tego, czy problem dotyczy sprzątania, opiekowania się zwierzątkiem, gospodarowania pieniędzmi, wykształcenia, kontaktów z chłopcami. Żeby dziewczynka wyrosła na osobę odpowiedzialną i szczęśliwą, już jako dziecko - 44 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl MUSI zrozumieć pewne rzeczy. I tylko tyle MUSI. Będzie to mogła zrobić tylko przy pomocy rodziców. Wychowanie rozpoczyna się w rodzinnym domu, zatem należy wytłumaczyć córce, że wszyscy domownicy są odpowiedzialni za utrzymanie w nim porządku i miłej atmosfery. Nawet małe dzieci powinny mieć wyznaczone obowiązki domowe, oczywiście adekwatne do ich wieku. Louise Loos podpowiada, w jaki sposób radzić sobie np. ze sporami między rodzeństwem o to, czyja teraz kolej zmywać naczynia albo z sytuacją, kiedy dziecko umyślnie źle wykonuje powierzone mu zadania. Potem będzie jeszcze trudniej. Rodzice często nie potrafią zrozumieć, że z czasem przestają być jedynymi osobami wychowującymi córkę. Coraz silniej będą na nią wpływać koleżanki, koledzy, nauczyciele, telewizja, internet... Autorka książki radzi, w jaki sposób kierować wtedy wychowaniem dziewczynki. Najważniejsza jest jej zdaniem rozmowa na wszystkie tematy, które są ważne dla dziecka. Jednak dialog powinien uwzględniać też, ile córka chce powiedzieć. W okresie dojrzewania wybierze ona raczej pamiętnik niż zwierzenia rodzicom i oni powinni to zaakceptować. Louise Loos zwraca uwagę na ważną kwestię: wybór szkoły dla dziecka. Podpowiada co zrobić, aby był on jak najbardziej trafny. Równie istotne jest wspieranie i rozwijanie zainteresowań dziewczynki. Autorka radzi, w jaki sposób ukierunkować ją zgodnie z przejawianymi przez nią zdolnościami. Przestrzega, aby rodzice nie sugerowali się w tej kwestii płcią dziecka. Córka może być szczególnie uzdolniona do nauki przedmiotów ścisłych czy przyrodniczych. Wtedy rodzice raczej powinni zrezygnować ze zmuszania jej do lekcji haftowania. Zamiast tego mogą kupić np. Zestaw Małego Chemika. W książce można odnaleźć odpowiedź na wiele pytań, które (jak podejrzewam) frapują rodziców. Jak wytłumaczyć córce, że w człowieku najważniejsze jest jego wnętrze? W jaki sposób rozmawiać z nią o seksie? Czy istnieją sposoby, aby sprawnie przyswajała zasady dobrego wychowania i szanowała innych ludzi? Jak ułożyć poprawne relacje między rodzeństwem? Od razu trzeba zaznaczyć, że rozwiązanie tych problemów wymaga dużo pracy i cierpliwości. Trzeba jednak przyznać, że kiedy czytałam rady zawarte w tej książce, sprawiały wrażenie skutecznych pod warunkiem, że rodzice konsekwentnie będą je stosować. - 45 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Wychowanie dziewczynki niewątpliwie jest nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza w świecie, w którym telewizja, internet, reklama starają się uprzedmiotowić człowieka, sprowadzić go do roli bezmyślnego odbiorcy niejednokrotnie zmanipulowanych informacji. Promowane są też wzory zachowań odrzucających tradycyjne wartości, np. szanowanie rodziców i rodziny. Żeby wychować córkę na osobę myślącą i dobrze dającą sobie radę w życiu, należy zacząć od najmłodszych lat. Książka Louise Loos Jak ujarzmić małą czarownicę... może ułatwić to zadanie. Joanna Wiśniewska *** Powrót Karen Kingsbury, Gary Smalley http://www.tolle.pl/pozycja/powrot Tyle razy odchodzisz… ANNA KUŹNIAR Jeśli przeczytaliście już Ocalenie i Pamięć, pragnę zaprosić Was do kontynuowania naszej przygody z rodziną Baxterów. Oto mamy przed sobą Powrót – trzeci tom sagi przedstawiający dalsze losy naszych bohaterów. Tym razem jednak miano głównego bohatera przypada w udziale najmłodszemu członkowi rodziny – Luke’owi Baxterowi. Jedyny i ukochany syn Baxterów był dzieckiem niemal idealnym. Zawsze uporządkowany, pewny siebie, a przy tym głęboko wierzący, stanowił kwintesencję tego, co najlepsze w ich rodzinie. Miał wspaniałą dziewczynę Reagan i dobrze zapowiadające się perspektywy zawodowe, jednak jak się okazało, jego wiara nie miała dość mocnych fundamentów. Dzień 11 września 2001 roku był dla niego miażdżącym ciosem. Kiedy pod gruzami World Trade Center ginęły tysiące ludzi, w tym ojciec jego dziewczyny, jego zorganizowany świat rozpadał się na kawałki. Ale - 46 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl to, co wydarzyło się dzień wcześniej, było dla Luke’a o wiele większym dramatem, dramatem jego duszy… Po tych wydarzeniach chłopak odwrócił się od wszystkiego, co było dla niego bliskie: od wiary, rodziny i jego ukochanej Reagan. Wkrótce poznał także Lori Callahan – dziewczynę, która wprowadziła go w kręgi organizacji „Przymierze Wolnomyślicieli”. Zgodnie z ich filozofią każdy kierunek myślenia, którym podążał, był dobry. Dlatego po kilku spotkaniach chłopak bez wahania wprowadził się do Lori uznając, że wiara jest wymysłem, a wolna miłość jest tym, czego właśnie teraz najbardziej potrzebuje. W tym samym czasie w Nowym Jorku Reagan próbuje zapomnieć o Luke’u, jednak jest ktoś, kto z każdym dniem coraz wyraźniej nie pozwala jej na to… Jedyny i ukochany syn Baxterów był dzieckiem niemal idealnym. Zawsze uporządkowany, pewny siebie, a przy tym głęboko wierzący, stanowił kwintesencję tego, co najlepsze w ich rodzinie. Miał wspaniałą dziewczynę Reagan i dobrze zapowiadające się perspektywy zawodowe, jednak jak się okazało, jego wiara nie miała dość mocnych fundamentów. Dzień 11 września 2001 roku był dla niego miażdżącym ciosem. Ale to, co wydarzyło się dzień wcześniej, było dla Luke’a o wiele większym dramatem, dramatem jego duszy… Historia Luke’a stanowi główny wątek powieści, ale oczywiście nie jedyny. Oto bowiem w trzecim tomie doczekaliśmy się ślubu Kari i Rayana. Ponadto związek Ashley i Landona przeżywa prawdziwy renesans uczuć, co wróży rychłe zaręczyny. Niestety, ich szczęście zostaje brutalnie przerwane, kiedy Ashley odkrywa tragiczną prawdę o sobie – prawdę, która zmieni ich życie na zawsze… Na tym zakończę, by pod osłoną tajemnicy pozostawić Wam to, co najlepsze. Zapewniam, że znowu trudno będzie się oderwać od książki ;-). Myślę, że nie muszę zbytnio przekonywać miłośników sagi do przeczytania niniejszej części, bo kto przeczytał dwa pierwsze tomy, tak jak ja, z wielką przyjemnością sięgnie po Powrót. Anna Kuźniar *** - 47 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Uczynić wszystko nowe Henri J. M. Nouwen http://www.tolle.pl/pozycja/uczynic-wszystko-nowe Duchowość dla zabieganych JUSTYNA KRÓLAK „Żyjemy w świecie pełnym niepokoju. Zajmujemy się i przejmujemy wieloma sprawami, a jednocześnie czujemy się znudzeni, rozżaleni, przygnębieni i bardzo samotni”... Czy któreś z powyższych słów ks. Henri Nouwena uderza mocniej w Twoim sercu? Być może jesteś stale czymś zajęty, dni masz wypełnione różnymi sprawami, zadaniami do wykonania. Przy całym natłoku spraw ciągle nie wyrabiasz ze zrealizowaniem tego wszystkiego. Dręczy Cię więc poczucie winy z powodu rzeczy, które chciałbyś załatwić, a z którymi nie wyrabiasz. Jezus nie proponuje Do tych naszych codziennych zadań dokłada się coś gorszego – troski, które zaprzątają naszą głowę, niesutanne zamartwianie się typu „a co będzie, jeżeli to czy tamto”... To zamartwianie się zużywa mnóstwo naszej energii. Bardzo trafnie pisze autor: „Nasze życie osobiste, a także wspólnotowe, jest tak bardzo nacechowane obawą o jutro, że trudno jest przeżywać dzień dzisiejszy”. porzucenia spraw ziemskich, wręcz przeciwnie – wskazuje, że możliwe jest życie bez zamartwiania się. Ale co trzeba zrobić? Jak „uczynić wszystko nowe”, jak wskazuje Mimo tego, iż robimy to całe mnóstwo różnych tytuł książki? rzeczy, biegamy z jednego miejsca do drugiego, wcale nie czujemy się spełnieni, nasyceni, zadowoleni. Czujemy się znudzeni, zmęczeni – czasami śmiertelnie, niekiedy odczuwamy bezsens tego wszystkiego, tracimy powoli nadzieję... - 48 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Czy jest z tego jakieś wyjście? A jeśli tak, to co trzeba zrobić, żeby to zmienić? Wycofać się ze świata? Nie zajmować się tymi wszystkimi sprawami ziemskimi? Ale przecież są sprawy, którym musisz poświęcać czas! No więc? W tym miejscu autor stawia słowa Jezusa: „NIE MARTWCIE SIĘ...” Jezus nie proponuje porzucenia spraw ziemskich, wręcz przecwinie – wskazuje, że możliwe jest życie bez zamartwiania się. Ale co trzeba zrobić? Jak „uczynić wszystko nowe”, jak wskazuje tytuł książki? To dopiero pierwsza część książki. Zagłębienie się w samo jej serce i znalezienie odpowiedzi pozostawiam już każdemu osobiście. Sposób jest prosty, jednak wymaga niekiedy wysiłku, walki. Autor dodaje jednak Czytelnikowi ogromnej otuchy, wnosi nową nadzieję... Justyna Królak *** Wzrastajmy razem Cordula Leidner, Ottmar Leidner http://www.tolle.pl/pozycja/wzrastajmy-razem Małżeństwo jako wspólna droga SYLWIA BOGUTA Ćwiczenia duchowe to jedno z największych osiągnięć św. Ignacego Loyoli. Stały się one wskazówką dla wielu chrześcijan w rozpoznawaniu swojej duchowości, powołania i rozeznania dotychczasowego życia. Ich wartość docenił również Jan Paweł II, który zwracał uwagę na ich szczególną moc przeobrażania wnętrza człowieka. Ćwiczenia te są pomocą nie tylko dla tych zagubionych w gąszczu codziennego życia, ale również dla osób, które już duchowo umocnione pragną zawsze iść przez życie czyniąc dobro. Co ważne, indywidualne dążenie do zbawienia zawsze związane jest z obcowaniem z innymi ludźmi, dlatego - 49 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl szczególnie ważne jest wspólne, duchowe wzrastanie małżonków. I o tym właśnie piszą Cordula i Ottmar Leidnerowie w swojej książce Wzrastajmy razem. Autorzy są małżeństwem, do tego z długoletnim stażem, bagażem problemów i jak piszą „bez iluzji dotyczących harmonii w związku”. Piszą o partnerstwie, które nie zawsze jest łatwe, o tym, jak radzić sobie z problemami, o rzeczach, nad którymi warto zastanowić się planując związek oraz o drobiazgach, które pozornie nic Autorzy tej publikacji zaczynają swoje spotkanie z czytelnikiem w sposób nietypowy. Nie piszą o sobie, nie wyjaśniają skąd wziął się pomysł napisania książki, za to czytamy: „pozwólcie, że na początku powiemy kilka słów o Was”. Dowiadujemy się, że ich praca skierowana jest do osób zamężnych/żonatych lub tych, których tematyka małżeństwa po prostu interesuje. nie znaczą, a potrafią znakomicie Sami autorzy również są małżeństwem, do tego z długoletnim stażem, bagażem problemów i jak piszą „bez iluzji dotyczących harmonii w związku”. Piszą o partnerstwie, które nie zawsze jest łatwe, o tym, jak radzić sobie z problemami, o rzeczach, nad którymi warto zastanowić się planując związek oraz o drobiazgach, które pozornie nic nie znaczą, a potrafią znakomicie poprawić relację między małżonkami. W niektórych momentach ich zdanie może budzić sprzeciw, kiedy indziej poraża dosadność w pokazywaniu prawdziwych zakamarków życia, kiedy indziej opisy przykładowych sytuacji budzą rozbawienie – jak w prawdziwym życiu, „trochę łez, trochę słońca...” poprawić relację między małżonkami. Jest to poradnik składający się z dziesięciu niewielkiej objętości rozdziałów. Na początku autorzy wyjaśniają istotę i znaczenie duchowości ignacjańskiej. W kolejnym rozdziale Z powrotem ku początkom wyjaśniają, jak pomocne mogą być retrospekcje dotyczące początków związku. Później kolej przychodzi na „bliskość i dystans”, kiedy „magia” pierwszych chwil spędzanych razem przestaje działać. Pojawia się pytanie – jak sobie z tym radzić i czym to tłumaczyć? Leidnerowie w kolejnych częściach analizują mniej „chlubne” elementy bycia razem jak nieporozumienia, kłótnie i inne kryzysy. Jednak, jak się okazuje, nawet kłótnia może być elementem terapeutycznym. Poruszany jest również problem bezdzietności i trudnego momentu w związku – ustalania partnerskich relacji. - 50 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Ponieważ już w samym tytule jasno jest powiedziane, że są to „wskazówki dla małżonków”, nie przebija z tej książeczki apodyktyczny ton, Czytelnik jest raczej zmuszony do refleksji. Temu właśnie służą ćwiczenia i zadania, stały element pojawiający się po każdym rozdziale. Nie należą one do najłatwiejszych i zwykle zajmują więcej czasu i wymagają większego zaangażowania, niż samo przeczytanie poprzedzającego je rozdziału, który jest tylko przygotowaniem do konkretnego ćwiczenia. Niektóre z ćwiczeń są bardziej, inne mniej absorbujące, wymagają mniej lub więcej czasu. Na zachętę zdradzę, że są i te bardzo przyjemne jak np. „Dajcie sobie godzinę spokoju, weźcie do ręki lampkę wina, jeśli lubicie. W ciszy przez 20 minut zastanówcie się najpierw, każdy z osobna (...)”. Nad jakimi pytaniami, tego już nie zdradzę. Dowiecie się czytając książkę Wzrastajmy razem, która z pewnością wniesie wiele dobrego do waszego związku. Sylwia Boguta *** Wina, grzech, przebaczenie Bernard Marliangeas http://www.tolle.pl/pozycja/wina-grzech Spotkanie z Bogiem czy terapia? KRZYSZTOF PILCH „Dzisiaj księża mają różne kursy z zakresu psychologii i później w trakcie spowiadania mylą konfesjonał z gabinetem terapeuty” – to konkluzja jednego z uczestników dyskusji na pewnym forum po tym, jak inny z dyskutantów opisał treść pokuty, którą otrzymał w trakcie sakramentalnej spowiedzi. No bo cóż można sobie pomyśleć o pokucie, która miała polegać na spacerze po łące? Piszę o tym, by wyjaśnić mój stosunek do recenzowanej tu książki. Mam alergię na psychologię, która próbuje zająć miejsce wiary. Mam alergię na autorytety, które - 51 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl bardziej skupiają się na tym, by człowiek na modlitwie, przyjmując sakramenty miał dobre samopoczucie, niż na jego relacji z Bogiem. Mam alergię na liturgiczne potworki, które tak często dziś powstają, gdy msza zamienia się w widowisko, a droga krzyżowa w teatrzyk, byle więcej emocji, byle więcej wrażeń (pytanie tylko czy więcej Boga?). Dla mnie osobistym owocem tej lektury w moim duchowym życiu jest zwrócenie uwagi, że to, co najistotniejsze w rachunku sumienia to nie wyliczanie grzechów, ale spotkanie z Bogiem. I jakoś się złożyło, że Winę, grzech, przebaczenie wziąłem do ręki, przeczytałem wstęp i... nabrałem dystansu. Znów szykuje się przerost psychologii nad duchowością – pomyślałem, ale cóż… trzeba przez to przebrnąć i poczytać o terapeutycznej roli spowiedzi. Na szczęście nie było tak źle. czas spowiedzi przede mną, więc Trzy części, a w każdej wina, grzech i przebaja biorę się za przygotowanie do czenie w innym ujęciu. Pierwsza opisuje zaniej, a Wam polecam tę lekturę. gadnienia związane z tytułowymi zagadnieniami w odniesieniu do współczesnego kontekstu społeczno-kulturowego. Druga część to głównie relacja między poczuciem winy i nerwicą religijną (tu moja „alergia” dawała mi się we znaki najmocniej) i polemika z niektórymi poglądami Freuda oraz z jego spojrzeniem na chrześcijaństwo jako „religię obwiniającą”. I w końcu część trzecia – o chrześcijańskim doświadczeniu winy, grzechu i przebaczenia. Co ciekawe, autor we wstępie zaznacza, że przy pierwszym czytaniu książki można opuścić część drugą i przejść od razu do ostatniej. Wówczas mamy ciekawe zestawienie między różnymi przykładami kulturowego rozumienia winy i grzechu a oryginalnością spojrzenia chrześcijańskiego. Na uwagę zasługuje fakt, że autor zwraca uwagę na subtelne, wydawałoby się, rozróżnienia, które jednak mają duże znaczenie, np. różnica między poczuciem winy a świadomością grzechu. Generalnie książka jest ciekawa, dla mnie najciekawsza była końcowa jej część, niemniej nie mogę zarzucić autorowi, że we wcześniejszych zbytnio psychologizuje. Zresztą sam zaznacza, że spróbuje ograniczyć do minimum terminologię specjalistyczną i powiedzieć o tym, co najważniejsze nie zagłębiając się w psychologiczne zawiłości zagadnień związanych z nerwicami religijnymi. I udało mu się to. - 52 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Każdy rozdział kończy się „Wskazówkami do pracy”, co wskazuje na zamiar Marliangeasa, by uczynić z tej publikacji pomoc praktyczną dla czytelnika. Pytanie: pomoc w czym? Cóż, najkrócej mówiąc w zastanowieniu się nad tym, czy rzeczywiście to, co uznaje za chrześcijańskie podejście do pojednania z Bogiem, braćmi i samym sobą jest rzeczywiście chrześcijańskie. Według mnie największą wartością tej książki jest to, że odnosząc się do Biblii i nauczania Kościoła wyraźnie pokazuje te postawy katolików, które pozornie tylko są z tym nauczaniem zgodne. Stąd może pomóc w rewizji swojego spojrzenia na spowiedź i lepszego przygotowania się do niej. Książka kończy się posłaniem, w którym autor podkreśla to, co według niego jest najbardziej istotne w tej pozycji. Są to swoiste wnioski ze wcześniejszych rozważań: 1) „Człowiek mający chrześcijańskie poczucie grzechu podpisuje się pod wszystkimi stronami swego życia”. 2) „Człowiek o chrześcijańskim poczuciu grzechu wierzy w miłość do wszystkich i wbrew wszystkiemu”. 3) „W paradoksalny sposób dla chrześcijanina wyznanie grzechów jest aktem radości nadziei”. Dla mnie osobistym owocem tej lektury w moim duchowym życiu jest zwrócenie uwagi, że to, co najistotniejsze w rachunku sumienia to nie wyliczanie grzechów, ale spotkanie z Bogiem. I jakoś się złożyło, że czas spowiedzi przede mną, więc ja biorę się za przygotowanie do niej, a Wam polecam tę lekturę. Nawet jeśli macie podobną jak ja „alergię” – naprawdę warto. Krzysztof Pilch *** Wróć do spisu treści Czytaj artykuły w działach tematycznych - 53 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl - DZIAŁY TEMATYCZNE Kultura Redaguje: Michał Wolski Kolejny krok ku rewolucji Jeden z moich ulubionych zespołów, Nine Inch Nails, wydał ostatnio nową płytę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież muzycy raz na jakiś czas rzucają na rynek nowy album. Chodzi jednak o to, że NIN, poszedł drogą wytyczoną przez kilka innych zespołów m.in. Radiohead. Chodzi o formę dystrybucji płyty. Ghosts I-IV (takie miano nosi nowy album NIN) można zamówić na stronie internetowej zespołu (i oczywiście w serwisach internetowych typu Amazon.com itp.). Do wyboru mamy kilka opcji: 1) Darmowe ściągnięcie 9 pierwszych utworów z płyty. Dobra opcja dla tych, którzy chcą sprawdzić jakie są nowe nagrania zespołu, czy warto wydać pieniądze na całość. Pliki mp3 są w wysokim bitrate – 320kbps, dodatkiem jest książeczka w formie PDF oraz Dla każdego coś miłego. Dwupłytowe zestaw ikon na pulpit komputera, cd za 10 dolarów (równowartość 25 zdjęć i grafik. złotych) jest ceną bardzo niską. 2) Cała płyta (36 utworów) w formaKwota pięciu dolarów za mp3 jest cie mp3 lub flac. Oczywiście wysoki bitrate empetrójek oraz brak również niska. W dodatku pieniądze otrzymuje sam artysta, a nie firma zabezpieczeń cyfrowych (DRM free), dodatki w formie pdf’a oraz płytowa i kilkuset pośredników. pakietu graficznego. Cena 5$. 3) Zestaw 2 cd z albumem, digipack, dodatkowo po zamówieniu możliwość ściągnięcia mp3 lub Flack. Cena 10$ 4) Deluxe Edition – 2 cd audio, dvd z trackami do edycji i ewentualnych remixów, płyta blu-ray z mixami albumu Ghosts, książeczka z fotografiami, możliwość ściągnięcia mp3 lub Flack. Cena 75$ - 54 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl 5) Limited Deluxe Esdition. Oprócz zestawu Deluxe Edition dodatkowo wersja winylowa oraz dodatkowa książka z artworkami. Wersja limitowana do 2500 egzemplarzy, wszystkie sygnowane przez lidera zespołu Trenta Reznora. Cena 300$ I cóż można by rzec? Dla każdego coś miłego. Ceny wydawnictw normalnych (nie limitowanych). Dwupłytowe cd za 10 dolarów (równowartość 25 złotych) jest ceną bardzo niską. Kwota pięciu dolarów za mp3 jest również niska. W dodatku pieniądze otrzymuje sam artysta, a nie firma płytowa i kilkuset pośredników (każdy pośrednik podwyższa cenę finalną produktu). Trent Reznor już od dawna zapowiadał taki krok. Mając nieprzyjemne doświadczenia na początku kariery (z wytwórnią TNT Records) przez wiele lat był związany z nothing records (dystrybutorem było Interscope). Jednak już przy promocji poprzedniego albumu Year Zero Reznor wykorzystał nowoczesne formy promocji. Użyto kontrolowanego przecieku materiału – po kilku koncertach fani znaleźli pendrive’y zawierające po jednym utworze z mającej się ukazać płyty. Kolejnym krokiem jest wydanie Ghost I-IV, gdzie artysta wykorzystuje tylko nowoczesne formy dystrybucji materiału. Ominięcie tradycyjnych metod sprzedaży jest korzystne dla obu stron, zarówno artysty, jak i odbiorcy. Artysta dostaje pieniądze bezpośrednio od nabywcy, kupujący otrzymuje produkt o wiele taniej niż w sklepie. Kilka ostatnich słów poświęcę zawartości muzycznej najnowszej płyty NIN. Ghosts IIV to album instrumentalny. Klimatem przypomina niektóre instrumentalne utwory z płyt The Downward Soiral – A Warm Place i niektóre utwory instrumentalne z albumu The Fragile. Reznor zaprosił po raz kolejny do współpracy gitarzystę King Crimson Adriana Belew, co zaowocowało niezwykle interesującymi partiami gitary. Ghosts jest specyficznym ambientem, wyprawą wgłąb umysłu, stonowanym spotkaniem z wyobraźnią słuchacza. Po, nieudanym, moim zdaniem, albumie Year Zero, nowe wydawnictwo NIN jest światłem w tunelu, kierunkiem, nową drogą. Reznor nie stara się „odkryć Ameryki”. Tworzy to, co go samego fascynuje. Przy okazji na swoją przejażdżkę zabiera słuchaczy. Warto odbyć podróż z tym panem. Wrażenia gwarantowane. Michał Wolski Tekst przedrukowano z bloga Michała Wolskiego Per aspera ad astra. Wpis z 26 marca 2008 r. - 55 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl W tym miesiącu polecam szczególnie: Gringo wśród dzikich plemion Wojciech Cejrowski http://www.tolle.pl/pozycja/gringo-wsrod-dzikich-plemion Śmierć Zachodu Patrick J. Buchanan http://www.tolle.pl/pozycja/smierc-zachodu Świat Apocalypto Diego de Landa http://www.tolle.pl/pozycja/swiat-apocalypto Zobacz więcej Wróć do spisu treści Polecamy artykuły z naszego nowego serwisu dotyczącego kultury: www.SerwisKulturalny.pl. Znajdziesz w nim również inne ciekawe artykuły Autora. Szczególnie proponujemy: Film: Paweł Jaroszyński, Oliver Stone, czyli sumienie Ameryki Różnorodność kulturowa: Mariusz Jędrzejczak, Taniec w różnych odsłonach *** - 56 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Życie duchowe Redaguje: Justyna Królak Sumienie skrupulackie – czy jest wyjście? O. Emanuel Działa nie poprzestaje na wyjaśnieniu problemu sumienia skrupulackiego. Idzie dalej podając konkretne wskazówki, jak można poradzić sobie ze skrupułami. Wyjście jest bowiem możliwe, a nawet konieczne. Oto niektóre z praktycznych wskazówek dla tych, którzy mają sumienie skrupulackie: Podstawą jest uświadomienie 1. Podstawą jest uświadomienie sobie swego stanu, że to, co skrupulat bierze za wyrzuty, w rzeczywistości nimi nie są. sobie swego stanu, że to, co skrupulat bierze za wyrzuty, w rzeczywistości nimi nie są. 2. Ważne pozostaje nieustanne dążenie do zdobywania dojrzałości emocjonalnej, uczenie się podejmowania samodzielnych decyzji. Będzie się to wyrażać m.in. w tym, iż to sam skrupulat będzie kierował swoim postępowaniem, nie zaś nieprzemyślane emocje. 3. Skrupulat patrzy na Boga przede wszystkim jako na Sędziego, gdzieś w oddali pozostaje natomiast prawda o Bogu jako Miłości. Podstawową zaś prawdą jest miłość Boga do człowieka i Boże pragnienie zbawienia człowieka. Ważne jest, by skrupulat uświadomił to sobie i często rozważał tę Bożą miłość do człowieka. 4. Bardzo ważna jest postawa skrupulata wobec sakramentu pokuty i pojednania. Powinien on spojrzeć z realizmem na swą grzeszną naturę, a jednocześnie pamiętać, że to, co może uczynić, to nieustannie podnosić się z upadku, nawracać się. Po to właśnie jest spowiedź, która jest uznaniem swej grzesznej natury i spotkaniem z miłującym Chrystusem, który niesie przebaczenie. W tym kontekście ważne jest, by spowiedź odbywała się regularnie, ale nie za często (może być co dwa, trzy tygodnie - 57 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl lub co miesiąc, w zależności od głębi życia duchowego). Wyznanie grzechów nie powinno przypominać szczegółowej litanii, rozdrabniania wszystkiego na drobny pył. Mają to być zdania proste i konkretne, bez niepotrzebnych dygresji i wyjaśnień. Nie wolno również wałkować tego samego grzechu. Rachunek sumienia powinien być także krótki i konkretny. 5. Skrupuły dotykają również bardzo delikatnej sfery seksualnej, która przynależy do samej egzystencji człowieka. Jakie wskazówki dla tej sfery? Po pierwsze, sam popęd seksualny nie jest grzechem. Jest nim natomiast takie działanie, które wszelkie dobre wartości podporządkowuje temu popędowi. Trzeba przemyśleć wartości związane z tą dziedziną, podejść do tego spokojnie – obsesyjny lęk przed seksem niczego nie rozwiąże. Jest to temat, o którym można by pisać bardzo dużo i długo. 6. Spowiednicy zalecają skrupulatom kierowanie się zasadą oczywistości – dotyczy ona jedynie skrupulatów! Zasada ta polega na tym, że jeśli skrupulat nie jest pewien, czy popełnił grzech ciężki, oznacza to, że go nie popełnił. Oczywiście wskazówki te nie wyczerpują tematu. Pozostają jeszcze przywileje skrupulatów, ale o tym szerzej pisze już sam o. Emanuel Działa w swej książce Skrupulatom na rachunek. Justyna Królak Tekst ukazał się pierwotnie w naszym nowym serwisie ZycieDuchowe.pl Polecamy także inne teksty z naszego serwisu ZycieDuchowe.pl W tym miesiącu polecam szczególnie: Zmartwychwstanie. Tajemnice, legendy i prawda. Od Ewangelii do Kodu Leonarda da Vinci Andrea Tornielli http://www.tolle.pl/pozycja/zmartwychwstanie-tajemnice Zobacz więcej Wróć do spisu treści - 58 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Zdrowie Redaguje: Anna Kuźniar Gimnastyka w czasie ciąży Sprawność fizyczna ma znaczenie na każdym etapie życia, ale wzrasta ono jeszcze bardziej w tak ważnym okresie, jakim jest ciąża. Choć zapewne nie jest to odpowiedni czas na nadrabianie zaległości :-) Istnieją liczne doniesienia wskazujące, że kobiety ćwiczące szybciej przechodzą przez poszczególne etapy porodu, szybciej postępuje u nich rozwieranie szyjki macicy oraz odczuwają mniejszą bolesność skurczów partych. Czas hospitalizacji poporodowej jest krótszy. Również w okresie połogu widoczny jest pozytywny wpływ wysiłku fizycznego podczas ciąży. Kobiety, które ćwiczyły w tym okresie, szybciej odzyskują sprawność fizyczną i równowagę psychiczną. Ponadto w następstwie lepszego ukrwienia gruczołów piersiowych laktacja występuje u nich wcześniej i utrzymuje się dłużej w porównaniu z kobietami niećwiczącymi. U zdrowej kobiety w ciąży fizjologicznej nie ma przeciwwskazań do wykonywania ćwiczeń o niskiej intensywności. Przeciwwskazaniami do stosowania ćwiczeń fizycznych w czasie ciąży są: ➢ krwawienie w ciąży, ➢ nadciśnienie, ➢ cukrzyca, Kobiety ćwiczące szybciej ➢ niedokrwistość ciężarnych dużego przechodzą przez stopnia, poszczególne etapy porodu, ➢ zapalenie nerek w ciąży, ➢ ➢ ➢ ➢ ➢ infekcje, niewydolność szyjki macicy, ciąża mnoga, wcześniejsze poronienia, ryzyko przedwczesnego porodu. szybciej postępuje u nich rozwieranie szyjki macicy oraz odczuwają mniejszą bolesność skurczów partych. - 59 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Jeżeli lekarz nie zgłosi żadnych przeciwwskazań, powinno się ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu po 20-30 minut. Zawsze należy zaczynać od kilkuminutowej rozgrzewki i kończyć ćwiczeniami rozciągającymi. Nie wolno gimnastykować się w czasie upałów, należy wybierać najchłodniejszą porę dnia i pamiętać o uzupełnianiu płynów (najlepiej pić niegazowaną wodę mineralną). Można ćwiczyć praktycznie we wszystkich pozycjach: na stojąco, w siadzie, klęku, klęku podpartym (na czworaka), leżąc na plecach, siedząc na krześle. Im ciąża jest bardziej zaawansowana, tym mniej ćwiczeń wykonuje się na stojąco, żeby nie obciążać nóg. Jeżeli ciężarnej dokuczają poranne mdłości i migreny, należy zrezygnować z ćwiczeń na plecach. W pierwszym trymestrze ciąży zalecana jest gimnastyka ogólnousprawniająca. Później większe znaczenie mają ćwiczenia przeciwzakrzepowe, wzmacniające mięśnie potrzebne w czasie porodu (brzucha i krocza) oraz ćwiczenia oddechowe. Obecnie kobiety ciężarne mają wiele możliwości dbania o swoją kondycję fizyczną. W wielu klubach fitness prowadzone są specjalne zajęcia aerobiku dla kobiet w ciąży, zgodne z zaleceniami lekarzy specjalistów ginekologów i położników. Również coraz więcej basenów (zwłaszcza tych niedawno otwartych) oferuje zajęcia aerobiku wodnego dla pań spodziewających się dziecka. Ćwiczenia w wodzie i pływanie są szczególnie zalecane kobietom w ciąży, ponieważ korzystnie wpływają na kręgosłup i pracę serca oraz ogólnie wzmacniają organizm. Woda odciąża i zmniejsza nacisk na stawy, więc wykonywanie ćwiczeń w głębokiej wodzie jest mniej forsowne niż „na lądzie”. Poza tym w wodzie jest się zdecydowanie lżejszym i nie trzeba się martwić o zachowanie równowagi, dzięki czemu możesz łatwiej wykonać wiele ćwiczeń. W basenie można ćwiczyć marsz, wymachy nóg, chodzenie do tyłu, przysiady, skręty kolan i leżenie na wodzie. Ze stylów pływackich najbardziej zalecane jest pływanie żabką: świetnie przygotowuje mięśnie dna macicy do porodu. Anna Kuźniar Tekst przedrukowano z naszego nowego serwisu o zdrowiu: www.zdroweporady.pl. Znajdziesz w nim również inne ciekawe artykuły Autorki. - 60 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Polecamy także artykuły: Położnictwo i ginekologia: Anna Kuźniar, Powikłania połogu Profilaktyka i ochrona zdrowia: Dariusz Hryciuk, Szczepienia W tym miesiącu polecam szczególnie: 40 tygodni radości. Porady dla mamy w ciąży. Dzienniczek oczekiwania Bogna Białecka http://www.tolle.pl/pozycja/40-tygodni-radosci Ciąża zdrowa i bezpieczna Paula Ford-Martin, Elisabeth A. Aron, Maryann Bucknum Brinley http://www.tolle.pl/pozycja/ciaza-zdrowa-i-bezpieczna Ciąża. Pytania i odpowiedzi. Wszystko, co powinniście wiedzieć trymestr po trymestrze Praca zbiorowa http://www.tolle.pl/pozycja/ciaza-pytania-i-odpowiedzi Zobacz więcej Wróć do spisu treści To już ostatni artykuł z cyklu o Zdrowiu w naszym Biuletynie. Zdecydowanie więcej można znaleźć w przygotowanym przez nas specjalnie dla Państwa serwisie ZdrowePorady.pl, do którego regularnego odwiedzania serdecznie zapraszamy. - 61 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Podróże Redaguje: Agnieszka Kasperczyk-Bac Bieszczady Nazwa Bieszczady pochodzi od synonimu polskich Bieszczadów. Bieszczady zbudowane są ze skał osadowych pochodzenia morskiego. Wypiętrzone i sfałdowane zostały z początkiem neogenu. Charakterystyczna dla Bieszczad jest rzeźba rusztowa, czyli prawie równolegle biegnące wyższe pasma górskie, które połączone są ze sobą krótkimi grzbietami. Turystyczne wędrówki ułatwiają linie grzbietowe, których wyrównanie następuje na wysokości ok. 1000 m, co świadczy o powierzchni zrównania i powstało w okresie intensywnej denudacji. Okres wielkiej denudacji zapoczątkowała zmiana klimatu prowadząca do zlodowacenia. Lądolód skandynawski dotarł w głąb Karpat, ale spowodował wielkie zatamowanie spływu wód na północ (Jerzy Wrona, W Bieszczadach). Ciekawszymi miejscami, które warto odwiedzić spędzając wolne chwile w przepięknych Bieszczadach są: ➢ Łopiennik; Turystyczne wędrówki ułatwiają linie ➢ Dolina Sanu; grzbietowe, których wyrównanie ➢ Dwernik – Kamień; następuje na wysokości ok. 1000 m. Dla ➢ Maqura Stuposiańska; turystów wytyczone są specjalne trasy, ➢ Przysłup Caryński; ścieżki turystyczne. Dla ludzi łaknących ➢ Połonina Wetlińska; dodatkowych atrakcji bądź aktywnego ➢ Połonina Waryńska; ➢ Jasło; spędzania czasu Bieszczadzki Park ➢ Moczarne; umożliwia turystykę konną i rowerową. ➢ Rawki; ➢ Grupa Tarnicy, Bukowego Berda i Halicza; ➢ Dolina górnego Sanu. - 62 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Klimat w Bieszczadach jest zróżnicowany, tzn. uzależniony jest on od miejsca w jakim się znajdujemy, wiąże się z rzeźbą terenu oraz wysokością nad poziomem morza. Bardzo wyraźny jest wpływ kontynentalnych mas powietrza, które napływają tu znad Europy Wschodniej. Średnia roczna temperatura – 5 stopni Celsjusza. Roczne opady – od 800 mm do 1150 mm. Przechadzając się po wspaniałych polskich Bieszczadach warto zwrócić szczególną uwagę na przepiękny, zielony i tętniący życiem Bieszczadzki Park Narodowy. Składa się on z dwóch części: większej przypadającej na najpiękniejsze krajobrazowo połoniny masywu Tarnicy i okolicznych szczytów oraz z części mniejszej, w skład której wchodzi Połonina Caryńska (www.przewodnik.onet.pl). Od 1992 r. jest częścią Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery „Karpaty Wschodnie”. Bieszczadzki Park Narodowy jest przepiękny. Można w nim znaleźć ponad 780 gatunków roślin naczyniowych, 1000 gatunków grzybów, 500 gatunków porostów, 250 gatunków mchów i inne. Jest to miejsce szczególnie piękne i tętniące życiem przez cały rok, gdyż żyje tu bardzo dużo zwierząt. Mieszkają tu sarny, jelenie, żubry, rysie, żbiki, dziki, niedźwiedzie, wilki, różne gatunki węży oraz przeróżne gatunki ptaków tj. np. orzeł przedni, puchacz czy orlik krzykliwy. Walorami Bieszczadzkiego Parku Narodowego są: ➢ Przepiękne krajobrazy Karpat Wschodnich; ➢ Unikatowe rośliny (wiele z nich jest pod ochroną); ➢ Zachowane fragmenty pierwotnej puszczy karpackiej; ➢ Rzadkie gatunki bezkręgowców; ➢ Dobrze zachowane torfowiska wysokie. Dla turystów wytyczone są specjalne trasy, ścieżki turystyczne. Dla ludzi łaknących dodatkowych atrakcji bądź aktywnego spędzania czasu Bieszczadzki Park umożliwia turystykę konną i rowerową. Bieszczady to wspaniałe, pełne magii miejsce! Agnieszka Kasperczyk-Bac Zapraszamy do działu Podróże w Tolle.pl - 63 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Kulinaria Redaguje: Anna Łabudzińska Jadalne muchomory Muchomory są piękną ozdobą lasu. Jadalne czy trujące nie powinny być bezmyślnie niszczone, bo obok elementu dekoracyjnego warunkują również prawidłowy rozwój wielu drzew i są pokarmem dla zwierząt leśnych. Las kojarzy się nam głównie z grzybami, które są jego nieodłącznym składnikiem. Największy wysyp grzybów występuje od lata do jesieni. W lesie pojawiają się wtedy zapaleni grzybiarze w poszukiwaniu prawdziwków, podgrzybków, maślaków, kani, opieniek, rydzów czy gąsek. Dobrzy grzybiarze potrafią rozpoznać grzyby jadalne, są jednak tacy, którzy do lasu wyprawiają się raz czy dwa razy do roku i nie są w stanie odróżnić grzyba dobrego od często podobnego do niego truciciela. A takich trucicieli i grzybów niejadalnych jest o wiele więcej niż tych dobrych i często kuszą nas swym pięknym kolorowym kapeluszem. Ale wśród tych, które laikom wydawałyby się grzybami trującymi, są grzyby naprawdę bardzo smaczne i jadalne. Do takich należą np. niektóre muchomory. Muchomor czerwonawy, zwany też czerwieniejącym, występuje głównie w lasach iglastych, w jasnych miejscach, ciągle na tych samych stanowiskach. Poznać go można po różowym zabarwieniu u podstawy trzonu, na którym ma pionowy rowkowaty pierścień. Kapelusz młodego grzyba jest początkowo półkolisty, w miarę rośnięcia staje się wypukły, płaski i lekko wywinięty, o barwie szaro-białej, bladoróżowej, jasnoczerwonej, ochrowo-brązowej lub czerwono-brązowej. Na całej powierzchni kapelusza, którego średnica może Wśród grzybów, które dochodzić do 15 cm, znajdują się nieregularne laikom wydawałyby się białawe lub brązowo-różowe plamki. trującymi, są grzyby Muchomor czerwieniejący może być często mylony z silnie trującym muchomorem czerwonym i muchomorem plamistym, dlatego trzeba zachować - 64 - naprawdę bardzo smaczne i jadalne. Do takich należą np. niektóre muchomory. Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl szczególną ostrożność przy jego zbieraniu. Muchomor ten zmienia swój wygląd w zależności od wieku oraz pod wpływem siedliska, gdzie występuje, co powoduje trudności z jego identyfikacją. Najważniejszą i jedyną cechą, która go wyróżnia spośród innych podobnych muchomorów jest czerwona barwa miąższu, zwłaszcza w podstawie trzonu, pojawiająca się najsilniej po uszkodzeniu. U innych muchomorów miąższ jest biały i nie zabarwia się na czerwono. Muchomor czerwonawy może być spożywany po obgotowaniu, gdyż w stanie surowym zawiera substancje powodujące zaburzenia żołądkowe oraz anemię. Po takim obgotowaniu można z niego przyrządzić zupę, flaczki, dusić go lub panierować w tartej bułce i usmażyć jak kanie na patelni. Smaczne są też w śmietanie lub z dodatkiem jajek. Do innych jadalnych muchomorów należy muchomor mglejarka, zwany również mglejarką pochwiastą lub pospolicie panienką. Można go znaleźć w lasach liściastych lub mieszanych od lipca do połowy października. Kapelusz tego grzyba ma średnicę dochodzącą do 12 cm, jest często koloru białego, jasno- lub ciemnoszarego, żółtobrunatnego lub nawet brunatnego. Trzon i pochwa są białe, na trzonie nie ma pierścienia. Grzyb jest bardzo delikatny i kruchy, często na brzegu kapelusza widać przebijające się blaszki. Nie nadają się w związku z tym do dłuższego przewozu, najlepiej przyrządzać go bezpośrednio po zbiorze. W stanie surowym mglejarka jest trująca, jednak po ugotowaniu nadaje się do przyrządzania różnych samodzielnych dań – zup, sosów, a także jako dodatek do innych potraw. Dobre są także marynowane. Bardzo smaczny, a często nawet uważany przez wielu za najsmaczniejszego z grzybów jest muchomor cesarski. W Polsce nie występuje; często rośnie w lasach południowej Europy. Jego kapelusz ma barwę jaskrawoczerwoną lub pomarańczową. Grzyb ten znany był już w starożytności i uznawany za wielki przysmak nawet na cesarskim stole, stąd jego nazwa nadana przez Rzymian. Rzymianie jedli go podobno tylko po obraniu, używając do jedzenia sztućców z bursztynową rękojeścią. Dzisiaj przygotowuje się z niego smaczną zupę, sosy, sałatki, niektórzy nawet wyczarowują z niego deser na słodko. Pod koniec maja w górskich iglastych lasach można już spotkać rosnące pojedynczo lub w grupkach owocniki muchomora oliwkowego. Rzadziej występuje na nizinach. Kapelusz tego muchomora ma średnicę do 12 cm, jest początkowo dzwonkowaty, - 65 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl potem wypukły, aż prawie płaski u starszych grzybów. Barwa kapelusza jest żółtobrązowa, oliwkowo-brązowa albo oliwkowo-szara. Trzon jest podłużny, szarobrązowy, bez pierścienia. Należy również do muchomorów jadalnych i dość często zbieranych. Rzadko spotykanym muchomorem jadalnym jest muchomor szyszkowaty, którego łatwo pomylić z trującym muchomorem jeżowatym i jadowitym. Kapelusz muchomora szyszkowatego jest duży, do 20 cm średnicy, w kolorze białawoszarym i jasnoszarym, najpierw półkolisty, następnie wypukły i płaski z zagłębieniem pośrodku. Delikatne plamki mają kolor podobny do koloru kapelusza lub nieco ciemniejszy, na białym i pełnym trzonie znajduje się prążkowaty, kłaczkowaty i nietrwały pierścień. Muchomor jest spotykany dość rzadko, rośnie latem, pojedynczo. Najbardziej lubi ciepłe i wilgotne miejsca w lasach liściastych i mieszanych. Pospolitym w Polsce jadalnym muchomorem jest muchomor twardawy. Występuje głównie pod świerkami od lipca do października, często także w okresach suszy. Kapelusz barwy jasnoszarej do brązowatej z dużymi szarymi łatkami, ma średnicę do 15 cm. Miąższ może się przebarwiać na brązowo. Zapach grzyba jest zbliżony do zapachu buraków. Muchomor twardawy może być jadalny wyłącznie po silnym podgrzaniu, nie ma wielkiej wartości, a ze względu na możliwość pomyłki z trującym muchomorem plamistym zbierany jest tylko przez wytrawnych znawców. W różnych lasach i zaroślach, często na terenach torfowych i bagiennych, latem i jesienią spotkać można muchomora rdzawobrązowego, dawniej zaliczanego do odmian muchomora mglejarki. Kapelusz tego muchomora ma kolor jasnobrązowy, pomarańczowo-brązowy, a u starszych osobników czerwono-brązowy z garbkiem pośrodku. Trzon pozbawiony pierścienia u swojej podstawy otoczony jest białawą luźną pochwą do ¼ wysokości grzyba. Ze względu na wodnistość i kruchość miąższu grzyb jest trudny do zbierania. Nie powinien być spożywany w większych ilościach, gdyż może spowodować lekkie zaburzenia trawienne. Przedstawione powyżej gatunki muchomorów, pomimo że są jadalne, a ich opisy i zdjęcia figurują w wielu atlasach grzybów, w rzeczywistości są trudne do rozróżnienia nawet dla dobrych grzybiarzy, gdyż wygląd grzyba zmienia się często pod wpływem jego wieku i otoczenia. Toteż powiedzenie „że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz” – jest słuszne w przypadku zbierania muchomorów - 66 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl aby uniknąć trafienia na ten jeden wyjątkowy przypadek, najlepiej zbierać te grzyby, które dobrze znamy i których nie można pomylić z trującymi sobowtórami. Anna Łabudzińska Źródła: T. Lohmeyer, U. Künkele, Grzyby. Rozpoznawanie i zbieranie, Wydawnictwo Parragon 2006. www.wikipedia.org. www.nagrzyby.pl Tekst przedrukowano z naszego nowego serwisu o kulinariach: www.RozkoszePodniebienia.pl/. Znajdziesz w nim również inne ciekawe artykuły Autorki. Polecamy także artykuły: Porady kulinarne: Anna Łabudzińska, Kawa – czarna magia i anielski smak Ciasta i desery: Anna Kuźniar, Tort orzechowy W tym miesiącu polecam szczególnie: Wakacje w kuchni Grzegorz Ostrowski http://www.tolle.pl/pozycja/wakacje-w-kuchni Zobacz więcej Wróć do spisu treści To już ostatni artykuł z cyklu o Kulinariach w naszym Biuletynie. Zdecydowanie więcej można znaleźć w przygotowanym przez nas specjalnie dla Państwa serwisie RozkoszePodniebienia.pl, do którego regularnego odwiedzania serdecznie zapraszamy. - 67 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Wychowanie Redaguje: Magdalena Dudziak Lęki wieku dziecięcego Wiek dziecięcy to czas poznawania świata i odkrywania zawiłych zależności nim rządzących. Wiedza dziecka na temat otaczającej je rzeczywistości jest odzwierciedleniem tego, co maluch doświadczy oraz tego, co przekażą mu inni – dorośli. Lęki dziecięce w głównej mierze wynikają z niepełnej znajomości zjawisk czy rzeczy, bądź też opatrznego ich rozumienia. Ponadto są one konsekwencją dwóch innych kwestii – rozwoju wyobraźni i ostrzegającego instynktu przetrwania. Dlatego tak istotne jest, by wprowadzać dziecko w tajniki świata nie budując w świadomości malucha zafałszowanego obrazu przedmiotów czy zdarzeń oraz cierpliwie tłumaczyć wszystko, co wywołuje strach dziecka. Czego boi się dziecko? Na przestrzeni rozwoju psychicznego dziecka pojawianie się lęków jest zjawiskiem całkowicie normalnym. Przyjmuje się wręcz, że „każdy wiek ma swoje lęki” charakterystyczne dla etapu rozwojowego i poznawczego dziecka. Dlatego też w danym wieku możemy obserwować: ➢ 2 lata – głównie obawy słuchowe: głośne dźwięki, grzmoty, odgłos przejeżdżających samochodów, odkurzacz; ponadto: ciemne kolory, duże przedmioty, zwierzęta, nieobecność mamy, zjawiska takie jak deszcz, wiatr; ➢ 3 lata – głównie lęki wizualne: ciemność, zwierzęta, obawa przed dużymi poruszającymi się przedmiotami, nieobecność rodziców wieczorem; ➢ 4 lata – ponowne nasilenie lęków Obecność rodzica u boku dziecka słuchowych; ➢ 5 lat – mniejsze nasilenie staje się źródłem wielkiej odwagi wcześniejszych obaw, pojawienie oraz poczucia bezpieczeństwa. się sprecyzowanych fizycznych Mama czy tata są więc lęków: obawa przed upadkiem, niezastąpionym lekarstwem na lęk, poranieniem, pogryzieniem przez muszą tylko wiedzieć, jak pomóc zwierzę; swojemu dziecku go przezwyciężyć. - 68 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl ➢ ➢ ➢ ➢ 6 lat – znaczne nasilenie wszelkich obaw, głównie dźwiękowych: głos dzwonka do drzwi, telefonu, odgłosy wydawane przez ptaki czy owady, lęk przed przestrzenią, opuszczeniem, zgubieniem się, przed żywiołami: ogniem, wodą, lęki nierzeczywiste: przed czarownicami, potworami, upiorami; 7 lat – lęki związane ze szkołą, przed przestępcami, wojną, lęki przestrzenne: ciemne strychy, piwnice; 8-9 lat – okres wyciszenia wcześniejszych obaw, pojawiają się jedynie te związane ze szkołą, własnymi umiejętnościami; 1o lat – ponowne nasilenie lęków, obawa przed katastrofami, wojną, przestępcami, ponownie przed zwierzętami oraz ciemnością. Co robić, kiedy dziecko się boi? Rodzic ma według malucha wszelką władzę nad lękami, jest tym, który potrafi uporać się z obawami, przegonić je. Obecność rodzica u boku dziecka staje się źródłem wielkiej odwagi oraz poczucia bezpieczeństwa. Mama czy tata są więc niezastąpionym lekarstwem na lęk, muszą tylko wiedzieć, jak pomóc swojemu dziecku go przezwyciężyć. Rodzice muszą zatem pamiętać, aby: ➢ wykazać zrozumienie dla obaw swojego dziecka; ➢ być cierpliwymi i spokojnymi, lęki z pewnością przeminą wraz z wiekiem; ➢ pomagać opanować lęk metodą stopniowego oswajania ze źródłem obaw; ➢ przypominać dziecku o swojej obecności, miłości, dodawać otuchy, poczucia bezpieczeństwa. Czego nie wolno robić, kiedy dziecko się boi? Nieumiejętnym lub lekceważącym zachowaniem można natomiast wyrządzić maluchowi dużą krzywdę, utwierdzając je jeszcze mocniej w poczuciu własnej bezradności oraz odbierając nadzieję na wsparcie. Aby pomóc dziecku, nie należy: ➢ wyśmiewać się z jego obaw; ➢ zawstydzać go z powodu lęków przed innymi, porównywać z innymi; ➢ okazywać zniecierpliwienia i zdenerwowania; ➢ zmuszać do konfrontacji ze źródłem obaw: ➢ wywoływać ani potęgować lęków dziecka poprzez straszenie Magdalena Dudziak Źródła: F. L. Ilg (i in.), Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat, Gdańsk 2001. - 69 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl W tym miesiącu polecam szczególnie: Z rodzicami spokojnie o… młodzieży. Z młodzieżą spokojnie o… rodzicach Ks. Piotr Pawlukiewicz http://www.tolle.pl/pozycja/z-rodzicami-spokojnie-o-mlodziezy Kiedy dziecko płacze Nessia Laniado http://www.tolle.pl/pozycja/kiedy-dziecko-placze Jak być bohaterem dla swoich dzieci Josh McDowell, Dick Day http://www.tolle.pl/pozycja/jak-byc-bohaterem Zobacz więcej Przejdź do działu historia Wróć do spisu treści - 70 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Historia Redaguje: Bartosz Pasela Genealogia dla początkujących Historia to nie tylko nauka faktów, dat i nazwisk, to także nauka odkrywania. Zazwyczaj jest to odkrywanie nowych faktów historycznych. To jednak zajęcie mało pasjonujące dla statystycznego Kowalskiego. Istnieje jednakże ciekawa alternatywa, która może stać się pasją każdego z nas, jeśli tylko ma ochotę spędzić trochę czasu na poszukiwaniu własnych korzeni. Genealogia jest nauką pomocniczą historii, wedle definicji zajmuje się badaniem więzi rodzinnych pomiędzy ludźmi na podstawie zachodzącego między nimi pokrewieństwa i powinowactwa (definicja za www.wikipedia.pl [2007.11.11]). Wśród szczególnych przedmiotów zainteresowań genealogii możemy znaleźć badanie pochodzenia rodów i rodzin, badanie relacji i losów poszczególnych jej członków. Nie będę się tutaj zajmował tłumaczeniem wszystkich wyżej wymienionych terminów dotyczących genealogii, ponieważ nie ma to w tym wypadku sensu. Zainteresowanych tematem i jego głębszym poznaniem odsyłam do książki Józefa Szymańskiego Nauki Pomocnicze Historii (Warszawa 2006.), z której przy tworzeniu niniejszego artykułu korzystałem. Tak się jakoś złożyło, że ostatnio w Pochodzenie człowieka zawsze stanowiło przedmiot zainteresowania tak indywidualnego, jak i społecznego. Genealogia sięga więc swymi korzeniami do antyku, kiedy powstawały księgi rodzaju, jak również do średniowiecza, z którego pochodzą katalogi władców i możnych feudałów, a w późniejszym okresie tablice genealogiczne. Co dla nas najważniejsze, badania genealogiczne mogą mieć charakter naukowy, jak i być - 71 - moje ręce wpadło drzewo genealogiczne rodziny cesarskiej okresu Starożytnego Rzymu. Zwykle podczas lektury omija się je szerokim łukiem, jednak ja zacząłem je badać. Okazuje się, że bardzo często dochodziło do małżeństw blisko spokrewnionych członków rodziny cesarskiej. Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl hobby genealoga-amatora. Na całym świecie od drugiej połowy wieku XX zauważalny jest wzrost zainteresowania własną historią rodzinną. W Polsce ten wzrost zainteresowania notowany jest od końca lat dziewięćdziesiątych. Metody badania są dwie: retrogresywna dla genealoga-amatora wydaje się metodą prostszą i słuszniejszą. Polega na poszukiwaniu bądź rekonstrukcji nieznanych faktów wcześniejszych na podstawie znanych faktów późniejszych (czyli po prostu szukanie przodków). Druga metoda to metoda prospektywna, czyli poszukiwanie potomków znanego protoplasty, według mnie znacznie trudniejsza. Zanim zajmiemy się jakimś przykładem, który ukaże nam jak ciekawą nauką jest genealogia, słów kilka o przedmiocie badań, czyli faktach genealogicznych. Do nich zaliczymy imię i nazwisko, datę urodzenia i śmierci, miejsce urodzenia. Podstawą jest zaistnienie pomiędzy poszczególnymi osobami więzi rodzinnych. Gdzie jednak szukać faktów genealogicznych? Ich nośnikiem są źródła danych, czyli metrykalia. Wśród nich najważniejsze dla genealoga są akty urodzenia, małżeństwa i zgonu (jeśli chodzi o źródła państwowe) oraz księgi metrykalne (jeśli chodzi o źródła kościelne). Wszystkie wyżej wymienione źródła najczęściej dają podstawę do dalszych badań genealogicznych. Badania mogą być obrazowane na tzw. tablicach genealogicznych lub ich formie ozdobnej, czyli „drzewie genealogicznym”. Popularne są również wydania książkowe, a w ostatnich czasach internetowe strony rodzinne. Co takiego mnie natchnęło do pisania o genealogii? Otóż już na studiach zainteresował mnie przedmiot, jakim były nauki pomocnicze historii, co zresztą ma odzwierciedlenie w mojej pracy magisterskiej. Ale tak się jakoś złożyło, że ostatnio w moje ręce wpadło drzewo genealogiczne rodziny cesarskiej okresu Starożytnego Rzymu. Zwykle podczas lektury omija się je szerokim łukiem, jednak ja zacząłem je badać. Okazuje się, że bardzo często dochodziło do małżeństw blisko spokrewnionych członków rodziny cesarskiej. Pierwszy przykład: córka cesarza Klaudiusza z trzeciego małżeństwa (z Messaliną) Oktawia poślubiła Lucjusza Domicjusza, późniejszego cesarza Nerona, który był synem jej stryjecznej siostry. Przykład drugi: siostra Klaudiusza poślubiła w drugim małżeństwie „Kastora”, który był jej stryjecznym bratem. Nie jest to takie zdumiewające, podobne małżeństwa możemy zaobserwować także w Polsce. Wystarczy spojrzeć na dynastię Piastów. Wśród nich zaistniało wielokrotnie mieszanie krwi. Nie powinny więc dziwić wszelkie przydomki dotyczące ułomności wynikających z powikłań genetycznych. - 72 - Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008 www.biuletyn.tolle.pl Jakkolwiek w waszych badaniach prawdopodobnie nie dojdziecie do podobnych odkryć, nie przekreśla to wcale innych ciekawych spostrzeżeń. Moja znajoma odkryła, że jest spokrewniona ze szlachtą mazowiecką. Druga znajoma doszła w badaniach, że jest po kądzieli spokrewniona z kozakami. Cóż, według mnie warto nie tylko dla takich odkryć prowadzić badania genealogiczne, ale dla samej satysfakcji odkrywania swoich korzeni. Bartosz Pasela W tym miesiącu polecam szczególnie: Sprawa Honoru Lynne Olson, Stanley Cloud http://www.tolle.pl/pozycja/sprawa-honoru Zimna wojna. Historia podzielonego świata John Lewis Gaddis http://www.tolle.pl/pozycja/zimna-wojna Sztuka wojny Sun Tzu, Sun Pin http://www.tolle.pl/pozycja/sztuka-wojny Zobacz więcej Wróć do spisu treści - 73 -