1 – przed miot ja ko no śnik po st trau my ARTYKU Ł Y

Transkrypt

1 – przed miot ja ko no śnik po st trau my ARTYKU Ł Y
Anna Maria Dubaniewicz
Instytut Kulturoznawstwa
Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych
Uniwersytet Wrocławski
„Zwyciężył prawy but
nad nogą” – przedmiot
jako nośnik posttraumy
1
GŁÓWNE ZAGADNIENIA:
Na podstawie historii trzech kobiet pochodzących z Kresów, których
dzieciństwo przypadło na okres II wojny światowej, analizuję, w jaki
sposób przedmioty sentymentalne stają się nośnikami posttraumy,
traumy zapośredniczonej i transferowanej w przekazie międzypokoleniowym, jak konstruowana jest pamięć autobiograficzna, oparta na
materialnych artefaktach, a także jak rzeczy uczestniczą w procesie
przepracowania urazów psychicznych.
„[…] wszystko przypomina mi moich rodziców. […] Moja mama
urodziła się w Słobodzie Bukaczowieckiej. Stamtąd pochodzi jej cała Rodzina. Babcia zmarła 13 stycznia 2005r., ale zawsze mówiła,
że jej dom jest na Słobodzie i tylko tam było najpiękniej, i tylko tam
rzeka najpiękniejsza. Moja mama była dzieckiem, gdy opuszczali
ten dom, ale przecież to był ten dom i nigdzie nie było piękniej.
TYLKO NIGDY NIE CHCIAŁY OPOWIADAĆ, CO SIĘ TAM WYDARZYŁO, z drugiej strony, wszystko, co piękne i dobre, i szczęśliwe
– było tylko tam. Dlaczego nie chciały opowiadać, nie wiem... może to były rodzinne sekrety, które zabrały ze sobą. Z tego, co opowiadała moja Mama lub Babcia, niewiele pamiętam, bo byłam
dzieckiem. Jak przez mgłę pamiętam opowieść mamy, że jakiś Pan
na dworcu w Tarnowie dał jej jeść... Ale mam garnek, który zabrały ze Słobody z domu... do dziś gotuje się w nim ryż!... hm” [J. Bilnicka-Janus, w: Tokarska, Tomkiewicz, 2009, s. 8]
1
W. Szymborska, Muzeum, z tomu Sól.
ARTYKUŁY
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 53
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 54
54
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
1. Przedmiot a pamięć tragiczna
W bezpośredniość doświadczeń Ocalonego wpisane jest milczenie. Jego posłuch, głuchy, zastygły, ciężki przechodzi na następne pokolenia, przenosząc jednocześnie traumę. Status przedmiotów sentymentalnych nie zawęża się do ich serdeczności2, ale wyraża poprzez coincidentia oppositorum, ambiwalentne rozedrganie, które sakralizuje
i profanizuje, uwzniośla i piętnuje, oczyszcza i zanieczyszcza, metonimicznie wyrażając i głód, i ryż. Przechowywane z troską rzeczy, podmioty emocjonalnej więzi z człowiekiem, są jednocześnie nośnikami pamięci historycznej (M. Kula), biograficznej
(I. Kopytoff: rzeczy mają swoje biografie!), kulturowej (J. Assmann: istnieje pamięć rzeczy!), ale i pamięci tragicznej, którą Alicja Kuczyńska odróżnia od pamięci nostalgicznie dobrotliwej – w niej mieściłyby się najukochańsze przedmioty mitologizujące ważne i przełomowe chwile życia – oraz „proustowskiej” [Kuczyńska, 2009, s. 660] – tu
przedmioty auratyczne, retrospekcyjnie zwracające nam dzieciństwo. „[…] «pamięć
tragiczna» kategorycznie odcina się od chęci i choćby myśli o restytucji minionego.
Broni się przed nim. Jest skupiona na jego totalnej, ostrej negacji. Przeszłość postrzega jako czas, który został poddany surowej ocenie i raz na zawsze określony aksjologicznie jako czarna karta. Nie ma w niej miejsca na jakikolwiek choćby najmniejszy ślad
mimowolnej myśli o powtórce wydarzeń z przeszłości. Wspomnienie rodzi strach, wywołuje panikę, egzystencjalny lęk, kształtuje szczególny typ niepokoju wewnętrznego,
którego upiorność pozostaje daleka wobec jakiejkolwiek możliwości zbliżenia się do
interpretacji w innych kategoriach, choćby takich np. jak tremendum czy katartyczne
lub pokantowskie rozumienie wzniosłości” [Ibidem]. Zraniona pamięć staje się kolektywnym dziedzictwem przyszłych pokoleń, niegojącą się raną, której towarzyszy poczucie utraty samego siebie [Ibidem: 662], z drugiej strony to właśnie ta pamięć jest
decydująca z punktu widzenia samouRZECZywistnienia i procesu indywiduacji.
Najprecyzyjniej postpamięć i międzypokoleniowy przekaz traumy definiował Dominick LaCapra, pisząc: „Postpamięć to nabyta pamięć tych, którzy nie doświadczyli
bezpośrednio takiego wydarzenia, jak Holocaust czy niewolnictwo. Międzypokoleniowe przekazywanie traumy odnosi się zaś do sposobu, w jaki ci, którzy nie przeżyli jakiegoś wydarzenia, mogą mimo to doświadczać jego posttraumatycznych symptomów
i je okazywać. To zjawisko występuje szczególnie u dzieci i bliskich ocalonych, czy też
niekiedy oprawców, którzy są opętani przeszłością, a nawet opętani przez nią i skłaniają się do ponownego przeżywania tego, co przeżyli inni” [LaCapra, 2009, s. 141].
Zwykle posttrauma jest ponownie aktualizowana przez powtórzenie, utożsamienie
bądź mimesis. Jej skutkiem może być wiktymizacja, sakralizacja traumy i próba jej
uwznioślenia, łącznie z mitologizacją własnego istnienia, przed czym przestrzegał
LaCapra. Marianne Hirsch zdefiniuje ją natomiast następująco: „Postpamięć jest cechą
doświadczenia tych, którzy wzrastali w cieniu opowieści o zdarzeniach, które rozegrały się przed ich narodzeniem. Ich własne wspomnienia musiały ustąpić miejsca historiom
2
Pojęcie przedmiotu serdecznego wprowadziła R. Tańczuk w pracy: „O serdecznym opisie
przedmiotu”.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 55
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
55
poprzednich pokoleń ukształtowanych w traumatycznych okolicznościach, które nigdy nie zostały do końca zrozumiane ani odtworzone” [M. Hirsch, za: Tokarska-Bakir,
2003, s. 20]. Posługując się językiem diagnostyki klinicznej, moglibyśmy opisywane
zjawiska nazwać także wtórnym zespołem stresu pourazowego (STSD), którego objawy są identyczne jak w przypadku PTSD, ale dotyczy on ludzi, którzy nie doznali bezpośrednio urazu, lecz mieli kontakt z ofiarami.
W niniejszej pracy, pisząc o postpamięci oraz posttraumie, nie będę miała na myśli pamięci przywłaszczonej i fetyszyzowanej (J. Tokarska-Bakir) ani obsesji pamięci
(P. Nora), ani pamięci patologicznej (P. Ricoeur), ale pamięć „naturalnie”, międzypokoleniowo dziedziczoną, zapośredniczaną w obrębie danej rodziny, niefunkcjonującą
w żadnym z historycznych, politycznych ani medialnych dyskursów. Postpamięć rozciągnę na osoby, które jako małe dzieci były świadkami tragicznych zdarzeń, a których
wspomnienia są współkonstruowane przez opowieści bliskich osób. „Postpamięć pozwala zatem pojąć międzypokoleniowe schematy narracyjne, które – zapoczątkowane w rodzinach dotkniętych Zagładą – przemieszczają się w inne obszary komunikacji” [Saryusz-Wolska, 2011, s. 31]. Zreaktualizuje zatem raczej małe mitologie, i jeszcze
mniejsze narracje.
Pomiędzy Ocalonymi a ich potomkami znajdzie się przedmiot – bezpośredni Świadek zdarzeń, który na zawsze będzie reprezentował zarówno wydarzenie, jak i swego pierwotnego właściciela, a w konsekwencji tyleż złości (nie wyrażona staje się melancholią), ile sympatii, tyleż odrzucenia, ile afiliacji. Przedmioty mają zdolność
przechowywania i łączenia obu afektów, pośredniczą pomiędzy Ocalonymi, Sprawcami oraz ich spadkobiercami, znosząc barierę czasu i przestrzeni. Aktywizują przypominanie, hamując zapominanie, zaprzeczanie i wyparcie. Mogą traumę podtrzymywać, kiedy pozostają związane z przeszłością, kiedy nie udzielają głosu, a więc nie
zostają włączone w opowieść, kiedy są okryte tabu, schowane, odizolowane, kawałkujące ego posiadacza, ale także wspierać proces jej przepracowania w chwili, gdy zostają włączone do teraźniejszości i codziennego funkcjonowania, oddzielone od pierwotnego obiektu, dystansujące wobec minionego, spajające tożsamość obecnego
właściciela.
Żałoba i melancholia są zdaniem Zygmunta Freuda odpowiedzią na stratę. „Jak pokolenia powojenne rozpoznają i przepracowują okropności wydarzeń wojennych zapisane w pamięci generacji ich rodziców? Według Franka Ankersmita «doświadczeniu
przeszłości» (experience of the past) starszych pokoleń przeciwstawić można «doświadczenie dotyczące przeszłości» (experience about the past) pokoleń powojennych. Temu
pierwszemu odpowiadałaby w nomenklaturze Freuda żałoba, natomiast drugiemu
– melancholia” [Gajewska, 2009, s. 543]. Niezdolność do żałoby wyraża się w milczeniu, niemożność akceptacji straty – w melancholii. Melancholia rozdziera i boli,
żałoba bywa anamnestyczna, pierwsza jest warunkiem drugiej. Warto zauważyć, że
przedmioty sentymentalne są przede wszystkim rzeczami ewokującymi nostalgię i melancholię, od której rozpoczyna się proces żałoby. Jej kulturowo ugruntowaną fazą
jest porządkowanie przedmiotów jako metafora porządkowania własnego życia. Doświadczenie straty przenika szafy, szuflady i zakamarki, docierając do lewego buta, by
ocaleć mógł prawy.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 56
56
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
Nieprzemijalność i natarczywa egzystencja przedmiotów, którym nie można zaprzeczyć, których nie da się zanegować ani wyprzeć z pola świadomości, czyni je ważnym psychologicznym instrumentem (tylko względnie narzędziem, które nie wykracza poza techne), dzięki któremu skazani jesteśmy na przymus konfrontacji z podstawowym egzystencjalnym problemem przemijania. Zarówno w strofie „Zostają po
nich buty i telefon głuchy” (ks. Jan Twardowski), jak i „Zwyciężył prawy but nad nogą”
(Wisława Szymborska) do głosu dochodzi przekorność rzeczy martwych. Jak powiedziała mi jedna z badanych osób, do rzeczy ma się pretensję, że istnieją, kiedy ich właściciele już odeszli. Że reprezentują, zamiast mocą magii sympatycznej ocalać.
Zniewoleniu pamięci niekiedy towarzyszy zniewolenie przedmiotami: ich kompulsywne „chomikowanie” lub przeciwnie – równie sztywne pozbywanie się wszelkich pamiątek. Każdy uraz wzmaga kontakt z rzeczami, które wbrew zewnętrznym
wydarzeniom i przeciwnościom losu są stałe, przewidywalne, trwałe i wierne człowiekowi. „Ludzie to nie rzeczy, ale jednocześnie tam, gdzie nie ma rzeczy, nie ma też
tego, co ludzkie. Związek ludzi z przedmiotami pomimo zasadniczych, choć często
dziś podważanych różnic pomiędzy nami a nimi, ma więc charakter symbiotyczny”
[Krajewski, 2008, s. 44]. Janusz Barański zauważa ponadto, że ludzi, tak jak i rzeczy,
charakteryzuje podobna kondycja egzystencjalna, wyznaczona przez trwanie i przemijanie, przy czym rzeczy są „[…] dużo bardziej trwałe niż ludzie i w tym wymiarze są
w posiadaniu władzy przenoszenia przeszłości w teraźniejszość” [Barański, 2007,
s. 18]. Wielu autorów zwraca uwagę, iż rzecz może być przedłużeniem ludzkiej osobowości, a wręcz jej integralną i jedną z ważniejszych części. To w wyborze i sposobie używania rzeczy objawiają się najbardziej indywidualne cechy ludzkie. Marek
Krajewski twierdzi, że „[…] Człowiek, wytwarzając przedmioty, wytwarza też sam siebie. Kreowanie obiektów materialnych jest nie tylko podstawowym sposobem, w jaki się autodefiniujemy, ale funduje też twarde ramy naszych myśli i działań, konstruuje gramatykę i etykę rzeczywistości” [Krajewski, 2008, s. 46]. A zatem, jak mawiał
Georges Gusdorf już w 1948 roku: „Powiedz mi, jakie posiadasz rzeczy i co z nimi robisz, a ja ci powiem, kim jesteś” [Gusdorf, za: Csikszentmihalyi, Rochberg-Halton,
1989, s. 15].
Amerykańscy psycholodzy Mihaly Csikszentmihalyi i Eugene Rochberg-Halton uważają, że relacje pomiędzy ludźmi i obiektami stanowią jeden z ważniejszych aspektów
ludzkiej egzystencji [Ibidem, s. 13]. Piszą: „Wspomnienia, doświadczenia oraz marzenia dotyczące przyszłości są nierozerwalnie połączone z istniejącymi w ich świecie
obiektami” [Ibidem]. Badacze ci analizowali przedmioty, które są dla ludzi szczególnie
ważne w kontekście domu, interesując się nie tyle reifikacją, ile personifikacją. Przyjmowali oni założenie, iż w przedmiotach domowych wyraża się życie psychiczne ich
właścicieli, stanowią one jedną z podstawowych samoidentyfikacji. Ponadto ich zasadnicza funkcja zasadza się na reprezentacji związku, relacji, przywiązania. „Jeśli jakaś
rzecz coś dla kogoś znaczy, interpretuje on to w kontekście swojego osobistego doświadczenia. Odbywa się to świadomie lub nieświadomie w postaci nawyku. Także
ożywione przez obiekt uczucie przedstawia pewną interpretację lub inferencję, jest zatem znakiem lub symbolem osobistego nastawienia” [Ibidem, s. 39]. W ten sposób rozwija się świadomość: poprzez rzeczy konkretyzują się ludzkie uczucia i postawy.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 57
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
57
Oddziaływanie traumy w przekazie międzypokoleniowym chciałabym zobrazować na przykładzie historii przedmiotów wpisanych w biografię trzech kobiet pochodzących z Kresów, z którymi przeprowadzałam wywiad3. Wymiar czasowy pozostaje
znaczący, zwłaszcza że tożsamość europejska w dużej mierze wciąż kształtuje się jest
wokół wydarzeń II wojny światowej, której ostatni świadkowie właśnie odchodzą,
a sama pamięć przechodzi od fazy komunikatywnej do kulturowej [Assmann, s. 2008].
A zatem „[...] najważniejszy czynnik aktywujący współczesne refleksje o pamięci to wydarzenia lat 1939–1945 […], które stanowiły przełom w doświadczeniu nowoczesności” [Saryusz-Wolska, 2011, s. 10]. We wszystkich narracjach reprezentacja miejsca będzie się odnosiła tylko do wydarzenia traumatyzującego, ale pozostanie ono w tle
wobec reprezentacji Ocalonego. Każdy z tych przedmiotów, choć nie zostało to wypowiedziane, stał się dodatkowo poświadczeniem migracji, przypadającej we wszystkich
przypadkach na okres wczesnego dzieciństwa moich rozmówczyń.
Wybór trzech kobiet nie jest przypadkowy. Pamięć kobiet zawiera w sobie zadanie nestorstwa i ochrony przekazu. Wiele badań pokazało, że kobiety pamiętają więcej szczegółów niż mężczyźni, dalej od nich sięgają w przeszłość oraz częściej ich
pamięć jest osadzona w doświadczeniach afiliacyjnych [Buckner i Fivush, za: Maruszewski, 2005, s. 138]. Są one w większym stopniu włączane w kulturę narracji,
w związku z czym łatwiej znajdują język i formę, aby wyrazić trudne przeżycia. Ponadto – jak wynika z moich badań – najintymniejsze i najtrudniej poddające się artykulacji historie są zawierzane w obrębie rodziny głównie dziewczynkom, podobnie jak pielęgnacja, ochrona i znajomość biografii przedmiotów sentymentalnych. To ich zatem
opowieści będą w niniejszym tekście zaświadczać o zapośredniczonym bólu. Kobiety,
poprzez przedmioty, przemówią za ofiary.
2. Lichtarz i szabasówka M. B.
(ur. w 1932 roku w Trościance na Wołyniu)
„Tak zwana pamięć traumatyczna przenosi ze sobą do teraźniejszości i przyszłości doświadczenie, w ramach którego wydarzenia są ponownie kompulsywnie doświadczane tak, jakby między przeszłością a teraźniejszością nie istniała żadna odległość ani różnica” [Marciniak, 2011, s. 39], jak gdybyśmy mieli do czynienia z wczoraj, a nie ponad
sześćdziesiąt lat temu. Trauma upłynnia granicę czasu i przestrzeni, także granicę pomiędzy podmiotem i przedmiotem, nasilając identyfikację, odgrywanie, powtarzanie,
transfigurację przeżyć. Trauma jest aktywizowana poprzez przedmiot przywiązania,
odtowarowiony, niewymienialny, niepoddający się dialektyce wyrzucenia, a jednocześnie nieminimalizujący bólu, wręcz go natarczywie podtrzymujący. Przedmiot, który jest przechowany i przechowujący, otwiera wciąż na nowo ranę (trauma w języku
greckim: τραῦμα, to właśnie rana).
3
Wszystkie wykorzystane w tekście wypowiedzi pochodzą z wywiadów częściowo standaryzowanych z 26 Kresowiakami, ich dziećmi i wnukami, obecnie mieszkającymi na Dolnym Śląsku, które przeprowadziłam w latach 2010–2012.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 58
58
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
Szczególna autentyczność tej relacji wynika z jej spontanicznej, niepoprzedzonej
pytaniem werbalizacji. M. B. urodziła się w Trościance na Wołyniu, a wraz z rodzicami, dotarła w czerwcu 1945 roku do Wrocławia, gdzie mieszka do dzisiaj. Jednym
z przedmiotów przywiezionych z Kresów jest lichtarz z kościoła w Kołkach, w którym
jej ojciec był organistą. Po wkroczeniu Niemców kościół w Kołkach został przekształcony się w komisariat.
„W każdym razie tam mieszkało dwóch rządzących Kołkami Niemców. Jeden
się nazywał Georg – był młody, przystojny, zawsze z psem, a drugi nazywał się
Bartz. Bartz był raczej ekonomistą i zajmował się dopilnowywaniem ściągania
kontyngentów – no obydwaj chodzili w mundurach niemieckich, obydwaj razem z tym psem maszerowali przez ulice Kołek, a myśmy się wszyscy strasznie
bali. Ten pies pewnego dnia rzucił się na mnie, bo to był taki pies obronny czy
pies agresywny, nie wiem, jak to nazwać, taki typowy niemiecki wilczur. A ponieważ wszyscy w Kołkach wiedzieli, że jest to bardzo agresywny pies, to już
między ludźmi krążyły porady, jak się przed tym psem bronić. I kiedy on rzucił się w moim kierunku, ja przykucnęłam, nie umiem tego określić, wie Pani,
ja to Pani pokażę... tak... eee... zrobiłam, nie wiem, jak to opisać, ale w każdym
razie taki siad z takim warknięciem [M. B. siada na podłodze i pokazuje], ludzkim wprawdzie, i ten owczarek podkulił ogon pod siebie i uciekł, pobiegł do
swego pana”.
W tym czasie rodzina M. B. mieszkała w jednej części sali parafialnej, w drugiej
znajdowała się kaplica, w której stały dwa lichtarze, oraz pokój księdza. M. B. zespala relację o lichtarzu z atakiem psa, powołując lichtarz na Świadka, uczestnika tego
czasu. Lichtarz przechowuje pamięć o tym wydarzeniu, ma moc uruchamiania emocji,
ich przywracania i wymuszania ponownego odegrania, pozostając na zawsze przedmiotem scenograficznym, cichym obserwatorem wydarzeń, ich dopełnieniem, przenoszącym w nowe miejsca zamieszkania to samo tło grozy. Acting out (rozegranie w działaniu) nie jest zwykłym przypomnieniem, jest nadmiarem pamięci, która domaga się
ujścia. Pierwszą emocją, którą odzwierciedla, jest zatem strach. Drugą stanie się mniej
sprecyzowany, egzystencjalny lęk. Lichtarz nie jest metaforą Światła Życia, ale Światła Śmierci, oświetla ostatnią drogę. Konfrontuje z tym, co graniczne, przewodniczy
w doświadczaniu liminalności:
„Kiedy uciekaliśmy z Kołek, ojciec wziął te dwa lichtarze, bo lichtarz był bardzo ważny. Jeżeli ktoś umierał, niekoniecznie zamordowany – bywały także
wypadki, choć rzadkie, że ludzie własną śmiercią odchodzili z tego świata – no
to było bardzo ważne, żeby w lichtarzu zapalić świeczkę. I w wezgłowiu trumny stawiało się takie dwa lichtarze. Nie wiem, co się stało z drugim lichtarzem, ale ten jest kolejną pamiątką fragmentu mojego życia”.
Ostatnie zdanie potwierdza wewnętrzną inkorporację lichtarza w biografię, a wraz
z nim włączenie traumy do konstruowania swojej tożsamości. Te doświadczenia
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 59
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
59
zostały wypowiedziane i odegrane przez M. B. spontanicznie, przeżyte, włączone
w ciąg opowieści o życiu. Najtrudniejsza i najmniej przepracowana trauma zawsze
kryje się w niewypowiedzeniu, w trudności wyrażenia, w niemocy języka. W pierwszej
chwili wydaje się, że historia lichtarza jest domknięta, a proces żałoby ukończony. Dopiero pytanie o to, co przypomina lichtarz, uaktywnia wspomnienie Niewyrażalnego.
Maria nie jest Ocalonym w tym wypadku, ale pośrednim obserwatorem, który poprzez
utożsamienie staje się zastępczą ofiarą, której proces żałoby nigdy nie zostanie ukończony. Sprawca w roli instytucji kościoła zostanie na zawsze wyłączony, odseparowany, rozszczepiony jako zły obiekt.
„[...] przypomina mi ten lichtarz wiele spraw związanych z kościołem jako organizacją i z klerem. […] Wie Pani, ksiądz proboszcz Moszkowski był bardzo
prawym, szlachetnym człowiekiem. Ale kiedy mordy ukraińskie się nasiliły,
rozprzestrzeniły, to pewnego dnia ojciec wynajął furmankę, wsadził na furmankę parę worków mąki, słoniny i zawiózł księdza proboszcza do Kurii Biskupiej w Łucku, bo tam można mu było zapewnić bezpieczeństwo, a przywiózł
na jego miejsce młodego wikarego – [...] nie pamiętam nazwiska, młody
ksiądz. Był czas przygotowywania dzieci do I Komunii. […] I tam w tym pokoiku [mieszkały] te dwie dziewczynki – nie pamiętam, jak się nazywały, jedna miała na imię Romka, to pamiętam, Romka to była moja koleżanka, nosiła
taką białą, śmieszną czapeczkę i była jednym właśnie z tych dzieci przygotowujących się do komunii. I pewnego dnia w nocy przybiegła, bo tam przez spiżarkę można było przejść do naszego mieszkania, przybiegła rozpłakana siostra
młodsza tej Romki z krzykiem do mamy, budzi ją w nocy w łóżku: «Pani organiścino! Pani organiścino! Bo ksiądz dusi Romkę, wlazł na nią i ją dusi!». A on
po prostu gwałcił to biedne dziecko. Dziewczynkę w moim wieku. Ojciec się poderwał, wpadł tam, złapał tego księdza, ja tego oczywiście nie widziałam, ale
w każdym razie go stłukł. Na drugi dzień ksiądz się stołował u nas. Na drugi
dzień księdza nie było, a na trzeci dzień ksiądz przyszedł i powiedział, podszedł
do mojej mamy, pocałował ją w rękę i powiedział: «Pani organiścino, już wszystko jest w porządku, byłem w Rożyszczach u spowiedzi i otrzymałem rozgrzeszenie». I ten ksiądz też przed tym świecznikiem odprawiał msze”.
I świecznik ten, i jego właściciele, dawni, obecni i przyszli, nigdy nie doznają katharsis. Uniemożliwia je identyfikacja, zastępcze przejęcie traumy. Znamy Sprawcę, ale
nie pamiętamy imienia Ofiary. Kiedy M. B. opowiada, że dziewczynka była w tym samym wieku, mówi tak naprawdę „to mogłam być ja”. Przejmuje na siebie cały niewyrażony ból Ofiary, której głosu nie znamy w przeciwieństwie do Sprawcy. Ta niezagojona rana jest formą zadośćuczynienia, przywrócenia pogwałconej sprawiedliwości,
aby możliwe było dalsze bycie w świecie. Druga trauma nie znajduje wyrazu ani poprzez
słowo, ani poprzez odegranie. Jest otwarta, niezabliźniona, cały czas defragmentaryzuje, odszczepia zły obiekt, jest podtrzymana i zaświadcza samą siebie poprzez materialnego Świadka, a więc lichtarz. „Zasadą nie jest tu «przebacz i zapomnij», lecz pamiętaj w taki sposób, aby przebaczenie stało się możliwe, a uznanie tego, co minione,
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 60
60
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
było nadzieją na przyszłość” – dopisze, zamiast psychoanalityka, historyk Dominick
LaCapra [LaCapra, 2006, s. 147].
Pierre Nora pierwszy zwrócił uwagę na nierozłączność pojęcia pamięci i doświadczenia Shoah, natomiast Bożena Shallcross pierwsza analizowała Zagładę z perspektywy rzeczy, udzielając im głosu, wsłuchując się w ich materię, ich historię, ich krzyczącą cząstkowość. „[...] zwykłe i jak najbardziej służebne przedmioty obdarzone są
jedyną w swoim rodzaju zdolnością reprezentacji, gdyż zapisane są w nich różnorodne opowieści Zagłady. [...] Ponieważ od Zagłady dzieli nas ciągle zwiększający się dystans czasowy – istnieje ona w słabnącej pamięci lub w postpamięci – jej materialne
ślady mówią o danej kiedyś bezpośrednio dostępności poprzez wiele mechanizmów zastępczych. Jedna, najważniejsza zapewne, funkcja metonimicznego istnienia przedmiotu odsyła ku ludziom niegdyś go używającym lub posiadającym. Rzeczy snują narracje o człowieku i jego śmierci tym samym wywołują szczególne zderzenie
teraźniejszości z przeszłością, zbiorowiska ocalałych przedmiotów z całością życia”
[Shallcross, 2010, s. 7]. To, co się działo blisko, lecz poza nami, funkcjonuje poza formami symbolicznymi, poza możliwością wyobrażenia, dlatego jest tak groźne, niepokojące, destruktywne z punktu widzenia integralności Ja. O ile trauma ataku może
być rozegrana w działaniu, trauma gwałtu ulec utożsamieniu, by poradzić sobie z jej
następstwami, o tyle trauma Zagłady nie znajduje ujścia czy też ukojenia w żadnych
mechanizmach obronnych. Nie można jej wyprzeć, zidentyfikować, wysublimować
ani zracjonalizować. Istotną rolę w świadomości pamięci poholocaustowej odgrywa
przedmiot, którego etniczność jest niewymazywalna, którego kulturowa tożsamość
wbrew Zagładzie trwa. Historia żydowskiej kobiety z perspektywy żydowskiej szabasówki przedstawia się następująco:
„Tutaj jest coś takiego, co się nazywa szabasówką. To jest srebrny kieliszek, którego używali Żydzi do wypijania wódki w czasie szabasowych uroczystości.
Trudno mi powiedzieć dokładnie, znam tylko z literatury opisy, jak się taką szabasową kolację spożywało. Wiem, że się świeciło ten świecznik siedmioramienny. A skąd ona się wzięła u mnie, ta szabasówka? Niedaleko organistówki, chyba trzy, cztery uliczki dalej, było żydowskie getto. […] I karmiąc te
kurczaki i kurki, które ojciec przywoził, zauważyliśmy, że kiedy stoi miska
z ziemniakami z ospą koło płotu, to o zmierzchu albo wcześnie rano przychodzi taka stara Żydówka z getta, bo jeszcze można się było z getta trochę wydostać – i sięga ręką przez płot i wyjada kurczakom te ziemniaki. Więc jak tylko zauważyliśmy, że to jest regularne, to mama zawsze przygotowywała
kanapki, takie porządne kanapki z jakąś wędliną, z jajkiem czy w ogóle paczkę jedzenia i kładliśmy koło tej miski – miskę przesuwaliśmy bliżej płotu – ojciec nawet troszkę ten kawałek sztachety wyłamał, żeby jej było łatwo sięgnąć, no i zauważyliśmy, że ona rzeczywiście systematycznie przychodzi i to
jedzenie zabiera. Wie Pani... Pamiętam tę rękę starej kobiety, która sięgała po
to jedzenie. Pamiętam, że dla mnie było to, dla mnie, upokarzające. Bo właściwie to powinno być upokarzające dla nich. Dla niej. A dla mnie, ja powinnam być zadowolona, że to my jej dajemy. Ale zawsze miałam taki stosunek
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 61
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
61
do jałmużny, że upokarzająca jest sytuacja, w której drugi nie ma, a ja mu daję tylko kawałek chleba, bo nie mogę mu pomóc w inny sposób. I pewnego
dnia, bo na ogół takie rzeczy się wie, Żydzi wiedzieli już, że są... że jest przygotowywana likwidacja getta. I rzeczywiście. Pewnego dnia zaprowadzono
wszystkich ludzi hen na drugą stronę miasteczka, wszystkich Żydów na drugą stronę miasteczka – chyba jeden czy dwóch Niemców było, a reszta to była ukraińska policja, to byli Ukraińcy zwerbowani do niemieckiej policji – no
i wyprowadzili ich poza miasto i wystrzelali. Nie było nikogo. Ale dzień wcześniej Żydówka, która chyba wiedziała o tym, że to będzie koniec, kiedy przyszła po swój kawałek chleba, zostawiła w misce ten kieliszek. I to są te trzy rzeczy moje z tamtego czasu. Bardzo dla mnie ważne”.
Przedmiot o tak gęstej biografii ulega odrzeczowieniu, przestaje służyć w codzienności. Reprezentuje zbyt namacalnie i dosłownie konkretnego człowieka, którego ręka pozostawiła na nim ślady: „pamiętam tę rękę starej kobiety, która sięgała po to jedzenie”. Jest zbyt ważnym Świadkiem historii, by móc ponownie stać się zwykłym
kieliszkiem. Zaświadcza istnienie człowieka, którego już nie ma, po którym nie pozostał ani nagrobek, ani rzeczy prywatne, ani nic innego. Jego istnienie legitymizuje szabasówka, stając się synonimem aktu urodzenia – bądź paralelnie aktu zgonu – dzięki
której możliwa jest jakakolwiek identyfikacja i narracja. Zresztą, co i kiedy można by
pić z szabasówki zabitej kobiety? Jak zauważa LaCapra, trauma zawsze prowokuje
etyczne pytania [LaCapra 2006]. To szabasówka konstruuje zdekonstruowaną podmiotowość, ocala jednostkowość, „twarz” jednego człowieka. Wcześniej pito z niej w czasie szabasu, w siódmym dniu tygodnia, po stworzeniu świata, kiedy następował czas
boskiego i ludzkiego odpoczynku, a tym razem w siódmym dniu tygodnia, po końcu
świata, nastał ich wieczny odpoczynek. Początek i koniec. Świętość i świeckość. Upokorzenie i odkupienie.
„[…] te dwa [przedmioty: lichtarz i szabasówka] pokazują, jak bardzo życie
może upokorzyć człowieka. Nie mnie, ale tych, którzy musieli korzystać z pomocy moich rodziców. To było ogromne upokorzenie dla tej Żydówki, która
musiała kurom jedzenie wyjadać, a z drugiej strony taka ludzka szlachetność.
Ona chciała nam się jakoś odwdzięczyć. I dała nam coś, co dla niej chyba było, no, bardzo święte. Prawie jak liturgiczne naczynie. To tak, jakby, nie wiem,
do czego to porównać... do opłatka wigilijnego? Do baranka wielkanocnego?
Nie umiem tego porównać, ale to dla niej musiało być bardzo ważne”.
Dominick LaCapra twierdzi, że silne urazy psychiczne ujawniające się po zdarzeniach, które wykraczają poza zdolność przedstawiania, a tym samym możliwość wyobrażenia, mogą być pokonane tylko przez wzmocnienie Ja oraz „kształtowanie przyszłości, w której da się żyć”. „W momencie, kiedy następują zdarzenia urazowe, wyobraźnia
przynosi czasem chwilową ulgę lub staje się drogą ucieczki, lecz później bywa przytłoczona halucynacjami, wspomnieniami oraz innymi urazowymi resztkami przeżyć, które opierają się potencjalnie leczniczej funkcji pracy pamięci” [Ibidem, s. 128]. Poprzez
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 62
62
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
nadanie sensu, nie racjonalizację czy intelektualizację, możliwe staje się włączenie
tych przeżyć do autobiografii, przy jednoczesnym uchronienieniu poczucia bezpieczeństwa i podmiotowości. Tym samym szabasówka transcenduje narrację o Zagładzie,
stając się także, a może przede wszystkim opowieścią o „ludzkiej szlachetności”,
„wdzięczności” oraz sacrum, w którym przecież, jak precyzował Rudolf Otto, mieści się
zarówno mysterium [łac. tajemnica], jak i tremendum [łac. przerażenie, ból]. Ta empatia, bądź jak proponuje LaCapra „empatyczny niepokój” umożliwia oddzielenie się
od urazu, niewchodzenie w rolę zastępczej ofiary, a co za tym idzie – brak przymusu
wypowiadania się i świadczenia za nią [Ibidem].
Ostatecznie zespolenie, włączenie tych konkretnych ludzi, ofiar i sprawców do
ciągu rodzinnej historii, ustanowienie nowego aktu własności: przedmioty, które należały do „Kościoła”, do „Żydówki”, stają się własnością ojca, matki, a na końcu „M. B.”,
pozwala ranę oczyścić. Rzeczy te są dziedziczone, naturalnie przekazywane, oswajają traumę, łączą przeszłość z teraźniejszością, winę z ekspiacją, pozostając jednak
w każdym wymiarze gęste emocjonalnie, immanentnie wyposażone we wstyd, winę,
rozpacz, strach, ale i radość z długiego towarzyszenia, z obecności, która wypełnia
nieobecność.
„A chciałabym się zapytać, czy relacja do tych przedmiotów zmieniła się jeszcze bardziej po śmierci Pani rodziców? Tak, oczywiście, że tak. Oczywiście, że
tak, bo to są pamiątki mojego życia, ale pamiątki po ich życiu. Ja pamiętam
mojego ojca, kiedy na tym lichtarzu zapalał świeczki. Ja pamiętam moją mamę, jak przygotowała kanapki tej Żydówce. [...] Także są bardzo ważną częścią ich życia, które razem z tymi przedmiotami weszło do mojego serca”.
3. Książka Wiersze i dzieci H. S.
(ur. w 1939 roku w Łucku)
H. S. urodziła się w przełomowym roku 1939 w Łucku. Po wojnie została przesiedlona wraz z rodziną do Zabrza, a następnie osiedliła się w Złotoryi, gdzie mieszka do dzisiaj. Przechowana przez jej mamę książka Marii Konopnickiej Wiersze i dzieci zapośrednicza traumę sieroctwa, którą H. S. będzie całe dorosłe życie odtwarzać.
„[...] moja mama kochała bardzo literaturę. Ukończyła cztery klasy. […] wychowywała się na dworku szlacheckim […] jako dziecko do towarzystwa tej
pani, która tam mieszkała, bo moja babcia, umierając, powierzyła mamę. Mama miała pięć lat, jak babcia zmarła. Dziadek zmarł jeszcze wcześniej, więc
mama została sierotą. Miała dwóch braci, jeden brat był starszy, a drugi młodszy. No, tamtym młodszym zajęła się rodzina. Mamę, mama miała być u starszego jednego przyrodniego brata, ale babcia, umierając, jakoś tak wiedziała,
że on ma dużo dzieci swoich i wiedziała, że będzie miała taki los. Bo chłopak
to chłopak, będzie pasł gęsi czy coś, ale dziewczyna, do czego będzie? Że
będzie takim popychadłem? Więc poszła ze swoją właśnie taką przyjaciółką,
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 63
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
63
poprosiła ją, czy nie wzięłaby [...], żeby wychowała się z jej córeczką małą, bo
była rówieśnicą mamy. A bracia zobowiązali się, że będą płacić pieniądze, bo
przejęli majątek. [...] Więc mama miała właściwie dobrą opiekę, no, przede
wszystkim kobiecą opiekę, taką serdeczną, bo z tą córeczką się chowały. No
i mama sobie ze swojego domu przechowała taką właśnie pamiątkę: książeczkę Marii Konopnickiej „Wiersze i dzieci”, którą pani Maria Konopnicka pisała
dla swoich dzieci wtedy, kiedy była w takich trudnych warunkach, kiedy przeniosła się do Warszawy, bo skonfiskowali ich majątek, bo mąż brał udział
w powstaniu styczniowym. I proszę sobie wyobrazić, książeczka ta była wydana w Warszawie w 1934 roku”.
H. S. asymiluje i zespala podwójną traumę: pisarki i matki. Jakkolwiek w wypadku literatury najważniejsza pozostaje treść (literatura może istnieć bez materialnych
nośników), mnie jednak interesować będzie konkretny przedmiot. Książka, która nie
tylko jest czytana, ale której towarzyszą także inne praktyki kultywacyjne, takie jak
dotykanie, przeglądanie, chowanie, podpisywanie. Ślady jej trwania i współkonstruowania. Biografia konkretnego przedmiotu, jego „rzeczowość”. Jej elitarny status,
utwierdzony paradoksalnie czasowym „nadgryzieniem”, zniszczeniem, rozpadem, zabazgraniem. Ta efemeryczna i krucha kondycja tego przedmiotu indywidualizuje go,
czyniąc jedynym w swoim rodzaju. Jego ontologiczne istnienie, i nieprzezroczystość
dla posiadacza wbrew przypadkowemu obserwatorowi, jest utwierdzona nie tyle wartością estetyczną, o której można mówić w przypadku lichtarza i szabasówki, ile raczej wartością unikatowości, opartej na niemożliwej do powtórzenia personalizacji.
„[...] to podpisałam się ja, już jak byłam w podstawowej szkole, bo strasznie
tą książeczkę czytały moje, chciały czytać moje koleżanki [...] a to są już moje autoportrety i malunki w czasie wojny, jak już mama szła [sama], bo początkowo mama nas brała z sobą na zakupy, ale potem raz wystraszyła się bardzo
i przede wszystkim chciała, żebyśmy uniknęli tego widoku, jak drudzy Niemcy już przyszli – wieszali w parku ludzi. I kiedyś naszliśmy na takich właśnie
trzech wiszących, strasznie [to] przeżyliśmy. A ponieważ ja byłam bardzo
wrażliwym dzieckiem, takim przeczulonym, w ogóle nie wiem, no wojna, wiadomo. […] A ja jak zostawałam w domu, no to co, coś trzeba robić. No to ja
się bawiłam, rysowałam, a nie było papieru, no to książkę. Dlatego ona jest
zniszczona bardzo, ale ja jej nie daję do introligatora ze względu na to, że mogłaby ulec zniszczeniu, gdzieś mogliby coś tego. Ja ją tak wielbię, więc podkleiłam, […] i tak ją stale trzymam. I te wierszyki, chowały się na tych wierszykach moje dzieci, potem wnuki, a teraz jeszcze jedna mała wnuczka jest,
która pięknie się chowa, bardzo lubię, jak jej moja córka czyta wierszyki, więc
mam nadzieję, że będę ja też jej czytać. Więc to jest naprawdę o wszystkim:
o dzieciństwie, o samotności, o radościach, o smutkach dzieciństwa, o ciężkich chwilach dzieciństwa, o podróżach w dzieciństwie takich wymyślonych,
więc jest to bardzo piękna książeczka. A mnie szczególnie zawsze fascynuje
i czytałam to zawsze w szkole moim uczniom, ten wierszyk pierwszy: «Miasto
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 64
64
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
i wioska to jeden nasz świat i wszędzie, dziecino, twa siostra, twój brat. I wszędzie, dziecino, wśród lasów, wśród pól, jak ty, czują radość, jak ty, czują ból».
Piękny wierszyk, nic więcej nie trzeba. Patriotyczny, ukochany i w ogóle.
A bardzo też zawsze prosiłam mamę, żeby mi czytała, tylko mama potem ich
nie mogła czytać, bo mówiła: «ten wierszyk jest taki smutny, nie czytajmy
dziecko». Bo właśnie o sierotce, której mama zmarła, a ona idzie do mamy do
nieba. «A gdzie ty idziesz, dziecino droga? Idę do mamy swojej». Strasznie
smutny wierszyk, ale bardzo, bardzo piękny. Bardzo piękny. Więc ta książka
dla mnie to było jedyny ratunek w czasie wojny, że mama zawsze kładąc nas,
czytała, znała zresztą bardzo dużo wierszy i piosenek […]”.
Książka jest nośnikiem pamięci sieroctwa matki, wojny, migracji, samotności, strachu, ale też wiąże i umożliwia komunikację pomiędzy kolejnymi pokoleniami w tej rodzinie. Uosabia silne, choć nasycone lękami separacyjnymi więzi. Czytając wiersz Do
mamy, matka H. S. płakała, nie chciała kontynuować: „to ja właśnie mówiłam: mamuś
przeczytaj mi. A mama mówi: dziecko, nie, ty przecież masz mamusię, ty jesteś przy
mamusi i obyś zawsze była przy mamusi, oby mamusia zawsze była przy tobie”.
W tym wypadku książka jest czymś więcej niż tylko zbiorem dziecięcych wierszy,
pełni przede wszystkim funkcję obiektu przejściowego (D. W. Winnicott), przedmiotu towarzyszącego, przeprowadzającego przez ważną fazę życia, w końcu także spajającego zewnętrzne/wewnętrzne, materialne/duchowe, deprymujące/gratyfikujące,
Ja/rzeczywistość. Przy czym warto pamiętać, że obiekt przejściowy zawsze stanowi
substytut matki, stanowi kompensację, wypełnia brak. H. S. określa tę i inne przywiezione z Kresów książki jako „najdroższe” i „najbliższe”, trzyma je na osobnych półkach, po części oddzielając od siebie różne doświadczenia i towarzyszące im emocje.
„[...] Widok bliskiej osoby na fotografii stojącej na biurku, ulubiona figurka hinduskiego słonia – to wszystko bodźce, które wyzwalają pozytywne wspomnienia. Pobudzenie pozytywnych węzłów sieci poznawczej, związane z osobami czy zdarzeniami
skojarzonymi z wymienionymi przedmiotami, może się rozprzestrzeniać i ułatwiać
dostęp do innych wspomnień, znacznie dawniejszych” [Maruszewski, 2005, s. 142].
W opowieści H. S. jest dużo wzruszenia, miłości projektowanej na przedmioty, które
jednocześnie poprzez swą auratyczność, przywoływanie wspomnień, podskórnie, podstronnicowo, ujawniają zadawnione lęki, symbolizując jednocześnie matkę, dom, bliskość, a także ich nieodwołalną stratę, której konsekwencje psychiczne minimalizowane są przez rzeczy, w których one „żyją”.
4. Rondelek M. J.-S.
(ur. w 1942 roku w Brzeżanach)
Ekspatriacja rodziny M. J.-S. odbywała się przez pół Europy, ponieważ mama była Serbką, a ojciec Polakiem. Rodzina M. J.-S. od końca wojny mieszka w tym samym domu we
Wrocławiu. Przedmiot jest nośnikiem traumy jej babci, replikowanej przez M. J.-S. Dlaczego nie przez córkę? Ponieważ dopiero trzecie pokolenie jest gotowe skonfrontować
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 65
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
65
się z traumą, która też lub przede wszystkim jest dziedziczona i przekazywana podobnie jak kulturowa tradycja pomiędzy dziadkami i wnuczętami. Drugie pokolenie
jest obarczone wyparciem, rozszczepieniem, trzecie zaś – przygotowane na stosowanie bardziej wyrafinowanych mechanizmów obronnych. Warto zwrócić uwagę, że liczenie pokoleń w kręgu europejskim odnosi się również do wydarzeń II wojny światowej. Prawdopodobnie dopiero czwarte pokolenie uwolni się od traumy tamtego
czasu i jej fantazmatów. Powstanie bowiem wystarczająca liczba rytuałów i form symbolicznych, które umożliwią dystans, odejdą wszyscy naoczni świadkowie, a po nich
pozostaną martwe przedmioty, tracące swą moc reprezentacji i metonimii, unicestwiające afekt. Podczas wycieczek do obozów Zagłady, które organizuję dla niemieckiej
młodzieży ze środowisk zagrożonych wykluczeniem, często słyszę „przecież tu nic
nie ma”. Chcą oni zobaczyć coś, co niemożliwe jest bez żywej narracji. Podobnie
zresztą w spektaklu Bat Yam – Tykocin, do którego scenariusz napisali Yael Ronen
i Amit Epstein, najmłodszy członek rodziny Koziczów nie potrafi dojrzeć w obozie,
w którym przebywał jego dziadek, dosłownie nic, poza murawą i pamiątkowymi płytami. Podczas jednej z takich wycieczek, na terenie Gross–Rosen całkiem nagle i nieoczekiwanie przemówił do naszej grupy siedzący na krześle starszy mężczyzna: „Ich
war ein Gefangener in diesem KZ” („Byłem więźniem tego obozu”), po czym wśród
zaabsorbowanych teraźniejszością, głośnych i roześmianych nastolatków zapadła najgęstsza ze wszystkich ciszy. Przejmujące, potworne, zastygłe milczenie, którego nikt
i nic nie było w stanie przerwać, bo doświadczenie żadnego z nas nie przystawało
i nie dawało się odnieść do doświadczenia Ocalonego. Jeśli przedmioty Zagłady przestaną o niej opowiadać bądź za nią krzyczeć, możliwe będzie uwolnienie traumy bądź
przeciwnie – jej wzmocnienie poprzez kreację hiperbolicznych wyobrażeń czy też symulakrów.
Powracając jednak do narracji M. J-S.:
„Całą tę trasę odbyła z nami babcia, mama mojego ojca, dlatego że dziadek w
1944 roku został zamordowany przez bandę ukraińską. Babcia zaraz potem
znalazła się z nami, ze swoim wówczas już jedynym synem, miała ich więcej,
ale jeden zginął w 1939 roku, drugi zmarł wcześniej. [...] dziadkowie mieszkali na wsi pod Tarnopolem. Dziadek został zamordowany we własnym domu
w obecności babci, banda wpadła do domu po prostu. Dziadkowie mieszkali
wtedy sami, babcia w tym szoku, rozpaczy zgarnęła jakieś (to wiem z relacji
rodziny, nie od niej, ona mi tego nigdy nie opowiadała) przedmioty i pobiegła do brata, do sąsiedniej wsi. To mi opowiadała córka tego wuja, która to pamiętała, widziała i pamiętała, że [babcia] przybiegła w strasznym stanie psychicznym, zresztą fizycznym też. Chcąc uciec z tego domu, zabrała rzeczy,
które wydawało jej się, że jakoś jej egzystencję gdzieś indziej zapewnią i wśród
tych przedmiotów był malutki rondelek, taki niewielki z rączką, który w tym
domu brata mojej babci został. Przywędrował z nimi tutaj na Ziemie Zachodnie. [...] ja tutaj to dostałam w spadku, bo «to należało do Twojej babci i to jest
związane z dramatyczną opowieścią», której szczegółów nawet nie chcę powtarzać, bo są tragiczne. Więc ja ten rondelek oczywiście wzięłam i mam”.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 66
66
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
Siła tej traumy kryje się w niemożliwości jej wypowiedzenia. Jej się nie da powtórzyć ani odtworzyć. Tym bardziej staje się ona kompulsją narracyjną. M. J.-S. będzie cały czas próbowała opowiedzieć to, czego się opowiedzieć nie da, bo brakuje ważnych
części pamięci, są w niej zbyt duże luki i niedopowiedzenia. Wspomnienia są porozrywane, bardziej dopamiętane aniżeli odpamiętane, zdefragmentaryzowane. Ten przedmiot tragiczny i sentymentalny zarazem nagle się zaczaja i wywołuje reminiscencje.
„Chciałbym wskazać, a przynajmniej zasugerować, że nierozstrzygalność i nieskrępowana praca differance, grożąca rozczłonkowaniem wszelkich relacji, pomieszaniem jaźni i innego oraz zatratą wszelkich dystynkcji – także tych pomiędzy teraźniejszością
a przeszłością – powiązane są z [psychoanalitycznym] zjawiskiem przeniesienia i dominują w przypadku przeżyć oraz zachowań posttraumatycznych, w których jest się
przez przeszłość nawiedzanym lub opętanym i performatywnie zamkniętym w kompulsywnym powtarzaniu traumatycznych zdarzeń” [LaCapra, 2009b, s. 514].
„Z domu po dziadkach, tam z Hinowic, to jest ten nieszczęsny maleńki rondelek, są dwa widelce w nieustającym użyciu w kuchni i właściwie niewiele więcej. Babcia, nie wiem... może nawet nie chciała, ale babcia ze mną nigdy na
ten temat nie chciała rozmawiać, owszem, o warsztacie dziadka, bo warsztat
był w domu, o pracach dziadka, ale jak nastąpiło to rozstanie z domem, to ja
się musiałam dowiadywać od krewnych długo po jej śmierci, ojca też nie śmiałam o to pytać, bo to była zbyt wielka trauma”.
„[…] może jak bym miała więcej czasu, to bym szerzej opisała historię tego małego rondelka, granatowego. Dramatyzm tej sceny, co bierze kobieta, na której oczach zamordowano męża, jest nie do wyobrażenia”.
To jest trauma najmniej przeżyta, „nie do wyobrażenia”, więc odbijająca się największym echem w przyszłych pokoleniach. Całkowicie przez nie przejęta, wraz z całą skalą niewyrażonych, pustoszących wewnętrznie emocji, dekompensująca Psyche.
Ten rondelek jest metonimią tak zwanego „trupa w szafie” – historii, która zalega,
blokuje, a wraz z upływającym czasem jest coraz bardziej wypychana poza świadomość, stabuizowana, z wielu stron chroniona przed wydostaniem się, aby nie trzeba było się mierzyć z jej grozą i własnym, wyolbrzymionym lękiem, choć jak mówi
potoczna prawda: „Lepsze znane piekło niż nieznane niebo”. „Trauma jest przeżyciem
destrukcyjnym, które rozbija jaźń i tworzy wyrwy w egzystencji. Ma ona opóźnione,
z trudem kontrolowane skutki, które przypuszczalnie nie mogą być nigdy w pełni opanowane” [LaCapra, 2009b, s. 527]. Zasięg opisywanej traumy zwykle rozszerza krąg
sekundarnych świadków, w tym wypadku także o rodzinę, która zamieszkała w domu
M. J.-S. na terytorium obecnej Ukrainy.
„Babcia to miała pod ręką i to zgarnęła, jeszcze takie dwa widelce, jeszcze
były jakieś łyżki i inne przedmioty. [...] To zgarnęła do podołka, dosłownie
w podołku, w fartuchu wyniosła i przybiegła z tym, zakrwawiona, do brata,
to taki kawał historii. A współcześni mieszkańcy tego domu, trafiliśmy tam
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 67
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
67
z paroma osobami jeszcze na starowinę przesiedloną spod Chrzanowa, z Podhala, czyli też znającą los przesiedleńców. Ona tak: «pan majster mieszkał i jego żona krawcowa», bo babcia szyła, «i on tak strasznie zginął, oni synów mieli». Ona była zorientowana w tym wszystkim, jak ona zaczęła opowiadać
o tym wszystkim, tym wszystkim, o dziejach mojej rodziny, to po prostu dech
zapierało, ja nie mogę w tej chwili o tym mówić spokojnie [...]”.
Z drugiej strony moc opisywanego przedmiotu jest dookreślona przez jego służebność, użytkowość, podtrzymującą również międzypokoleniową więź i przymierze kobiet. Gotowała w nim babcia, a obecnie w podobny sposób wykorzystuje go wnuczka.
Jego istnienie zasadza się na trwałości, funkcjonalności, stałości. To przedmiot, który się nie zużywa i z którym wchodzimy w częsty, codzienny kontakt. W tym akcie
służebności rondelek wygrywa bitwę z melancholią. O ile poprzednie opisywane przedmioty wyzwalały nostalgię i hamowały tym samym przepracowanie straty, o tyle rondelek prowokuje koncentrację, przyziemność, racjonalne dopilnowanie procesu topienia się masła. Poprzednie przedmioty miały status zdecydowanie kulturowy, rondelek
natomiast pozostaje dobrem cywilizacyjnym. Jego niezgoda na metaforę zapoczątkowuje proces konfrontacji z pamięcią, choć grozi mu zablokowanie lub zwolnienie przez
to, co LaCapra nazywa „lojalnością wobec traumy”: „Składa się na nią melancholijne
uczucie, że przepracowanie przeszłości – które umożliwia jednostce przetrwanie lub
rozpoczęcie życia na nowo – oznacza zdradę tych, których traumatyczna przeszłość
zmiażdżyła i pochłonęła. Nasz związek ze zmarłymi, zwłaszcza z osobami nam bliskimi, może nadać traumie pewną wartość, czyniąc jej przeżywanie bolesną, lecz niezbędną formą upamiętnienia, której pozostajemy oddani lub którą czujemy się co najmniej związani” [Ibidem, s. 514].
5. Przedmiot wobec procesu przepracowania traumy
Lichtarz, szabasówka, książka i rondelek są nośnikami traumy bądź posttraumy. Rekonstruują pamięć tragiczną oraz postpamięć, a z drugiej strony inicjują swym narzucającym się w codzienności istnieniem proces jej przepracowania. Ich materialne, realne, przyziemne istnienie konkretyzuje także traumę, zbliża ją i oswaja. Odbywa się
to zarówno przez leczącą moc samej narracji: „Narracja pomaga nie zmieniać przeszłości poprzez wątpliwe przepisywanie historii, ale najwyżej przepracować symptomy
posstraumatyczne w teraźniejszości w sposób, który daje szansę przyszłości. Umożliwia ona także opowiedzenie wydarzeń oraz przywołanie doświadczeń, zazwyczaj
poprzez nielinearne ruchy, które pozwalają traumie na zapisywanie się w języku i jego wahaniach, niebezpośredniościach, pauzach i milczeniach. Narracja może również,
szczególnie poprzez zaświadczanie i składanie świadectwa, pomóc w sposób performatywny otworzyć zamkniętą dotąd przeszłość” [LaCapra, 2009a, s. 158], jak i dodatkowo poprzez nieizolowanie tych przedmiotów z teraźniejszego czasu i współczesnej przestrzeni, niewypieranie ich na strychy i do piwnic, przez trzymanie blisko siebie w sypialni i kuchni. Docenienie faktu, że przedmiot zbliża przeszłość, umożliwia
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 68
68
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
do niej dostęp, ale też nie wyczerpuje się w zastygłej historii. Jego codzienność, powszedniość uniwersalizuje jego istnienie, pozwala mu elastycznie dopasować się do nowych czasów, miejsc pobytu, posiadaczy. Poza swym tragicznym uposażeniem aktualizuje on także wiele wartości, takich jak estetyczna (lichtarz, szabasówka),
antykwaryczna bądź starożytnicza (lichtarz, szabasówka, książka) czy sentymentalna
(lichtarz, szabasówka, książka i rondelek).
Żadna z właścicielek nie próbuje fetyszyzować bądź sakralizować swych relacji
z tymi przedmiotami. Nie są one wyłączonymi z porządku codzienności, nie stają się
prywatnymi relikwiami, ale pełnią funkcję rodzinnych pamiątek, często reprezentując
najbliższe osoby, utracony dom czy też dzieciństwo. M. J-S.:
„Tak, [rondelek] jest bardzo dobry, jak trzeba stopić masło albo margarynę do
czegoś tam, to jest taki akurat na kostkę rozmiar, jeszcze na długiej rączce, więc
ma swoje miejsce w kredensie i jest w użyciu”.
Ważnym elementem narracji autobiograficznej jest także przyznanie tym przedmiotom i kryjącym się za nimi historiom ważnego znaczenia w historii aktualnego posiadacza i zauważenie ich determinacji, umiejętność zbilansowania bólu i radości, pożytków i strat, przeinterpretowania cierpienia w naukę. Zrozumienia dialektyki traumy,
jej permanentności i powrotów, jej rozjątrzania ran, jej niemożności całkowitego zabliźnienia.
Jak mówi M. B.:
„No ja się ich nigdy nie pozbędę. To są po prostu części mojego życia, ważne
części mojego życia. I one utwierdzają we mnie przekonanie, że każde wydarzenie, każde zjawisko nas otaczające ma przynajmniej dwie strony, jeśli nie
jeszcze więcej. Bo każdy z tych przedmiotów jest dla mnie pięknym wspomnieniem i dramatycznym. I być może piękne nie byłyby tak piękne, gdyby się
nie zdarzały z dramatem. Żeby odczuć radość życia, trzeba przeżyć największe i najkoszmarniejsze dramaty”.
Nie można pominąć także kwestii rytuałów oczyszczających oraz wsparcia wspólnoty, posiadania grupy odniesienia w procesie pokonywania, „ujarzmiania” urazu
i jego następstw. Przedmiot, wyzwalając emocje, pozwala opłakać stratę. Ukończona
żałoba zawsze zwraca nas społeczeństwu, pozwala się na powrót umiejscowić w relacjach. Pamięć tragiczna generuje nienawiść, ale też „[…] pogłębia więzi moralne
i ideowe, wzmacnia poczucie wspólnoty, nobilituje cierpienia innych i nasze, tworząc
szczególny typ relacji międzyludzkich. Przywraca obrazom godność, szacunek i wartość – treści rzadko obecne we współczesnej kulturze analgetyków. Mówiąc najkrócej – pamięć zła, bólu, cierpienia może nas niszczyć wewnętrznie albo może żywić
i wzbogacać. Sens wspominania tragedii jako forma jej utrwalenia, interpretacja konsekwencji lub apele o odrzucanie wspomnień, wręcz ich ekskluzji, ma w obu swoich
wersjach filozoficzną motywację uzasadniającą trwałość antynomicznego wobec siebie statusu obu figur” [Kuczyńska, 2009, s. 666]. Jak relacjonuje M. J.-S.:
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 69
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
69
„Babcia chciała być przy rodzinie, nie chciała absolutnie wracać tam, bo ta trauma, to nieszczęście, którego tam doświadczyła, to ją... Zresztą ja pamiętam, jak
tu jeszcze się zjawiali rozmaici ziomkowie tam z tej wsi, znajomi rozmawiali, oni
tęsknili, ale nikt z nich nie chciał wracać, oni się bali. Ten strach pozostał bardzo długo. Ja uczestniczyłam w takiej uroczystości 50-lecia tego pogromu, który miał miejsce tam w tej wsi, bo to wtedy był taki pogrom, od dziadka zaczęty
zresztą. Polaków wymordowano, wieś się przesiedliła w zielonogórskie razem
ze świętym obrazem z kościółka, jakoś tak gromadnie, i ci ludzie, których losy
się potoczyły różnie, ale jednak trochę tam osób zostało na wsi i utrzymywali
kontakt, także ci wykształceni, którzy gdzieś tam, gdzie indziej sobie miejsce
znaleźli, postanowili ufundować w tym kościółku w zielonogórskim tablicę pamiątkową ze wszystkimi nazwiskami tych pomordowanych. Byłam na tej uroczystości, to już było po śmierci ojca. To było niesamowite zupełnie przeżycie,
bardzo. Liczne przemowy i oficjalności, nie było tam tej chęci powrotu i nie
wiem, czy ktoś z nich nawet pojechał tam, żeby obejrzeć te strony rodzinne”.
Pochodzenie tych przedmiotów definiuje często podstawową tożsamość ich właścicielek: „jestem Kresowianką”, „jestem Wołynianką”, „jestem z Łucka”, wyznaczając
identyfikację grupową i wzbogacając na nowym terytorium o dodatkowe dziedzictwo
kulturowe. Rekonstruowanie historii przedmiotów jest próbą scalania samego siebie,
które jest tym efektywniejsze, im bardziej wychodzimy poza mechanizmy obronne i im
bardziej świadomie, nieprzymusowo i niekompulsywnie, konfrontujemy się z przeszłością. „Urodzeni później nie powinni ani zawłaszczać (czy też z opóźnieniem rozgrywać w działaniu) doświadczenia ofiar, ani ograniczać swych działań do koniecznej roli wtórnych świadków i strażników pamięci. Wszelka polityka ograniczona do
świadectwa, pamięci, opłakiwania zmarłych ofiar i oddawania czci ocalonym stanowiłaby zbyt zawężony horyzont działania, jakkolwiek pożądane i konieczne byłyby te
czynności” [LaCapra, 2006, s. 149]. S. K. (ur. w 1938 roku w Horożance), której rana nigdy nie zostanie zagojona, opowiada:
„Proszę Pani, to jest sierpień tak jak teraz, to jest ten czas, bo ja jako dziecko
przeżyłam straszną tragedię związaną ze śmiercią mojego brata, kwitły wtedy nasturcje i ja wtedy bardzo chciałam mu do tej trumny wsadzić bukiecik nasturcji. Własnego ogrodu już nie mieliśmy, ale naprzeciwko był piękny ogródek, a w nim pełno nasturcji. Z płaczem poszłam do tej Pani prosić o te kwiatki.
Po co Ci moje kwiatki, pyta? Bo braciszek zmarł i chcę na jego pogrzeb. A weź
dziecko, ile chcesz. Narwałam tyle tych kwiatków, że mogłam ustroić całą jego postać w trumnie. Nieraz sobie myślę, że nie będę wysiewać nasturcji, ale
jak przychodzi wiosna, to sieję po to, żeby jak zakwitną w sierpniu, wrócić do
tamtych wspomnień i sobie popłakać, i tak już jest od 1944 roku. Każdego roku jest tak samo. Nikomu się za wiele do tego nie przyznaję, bo powiedzą sentymentalna babcia, nie zachowała swojego mocnego charakteru, tylko czuje się
przez los poszkodowana. Nie jest tak zupełnie do końca, bo los mi nie szczędzi nieszczęść i radości”.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 70
70
Przegląd Biblioterapeutyczny. Rocznik 2/2012
Lichtarz, szabasówka, książka i rondelek to Świadkowie i Strażnicy różnych form
pamięci, ale też przede wszystkim koirany, pamiątki kojące ból, jak nazywa je Anna
Kubiak. [Kubiak, 2007, s. 51]. To nie triumfalne buty, korony i rękawice, które wygrały z nogą, głową i ręką. To zwycięstwo dobrego obiektu nad złym, ofiary nad sprawcą, więzi nad separacją, narracji nad milczeniem. To nie Muzeum. Lecz Dom.
Bibliografia
F. Ankersmit, Wspominając Holocaust: żałoba i melancholia, w: Pamięć, etyka i historia. Anglo-amerykańska teoria historiografii lat dziewięćdziesiątych, pod red. E. Domańskiej, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2002.
J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, przeł. A. Kryczyńska-Pham, Wydawnictwa Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2008.
J. Barański, Świat rzeczy. Zarys antropologiczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007.
M. Csikszentmihalyi, E. Rochberg-Halton, Der Sinn der Dinge. Das Selbst und die Symbole des Wohnbereichs, przeł. z jęz. ang. W. Häberle, Psychologie Verlags Union
München–Weinheim 1989.
Z. Freud, Żałoba a melancholia, przeł. B. Kocowska, w: K. Pospieszyl, Zygmunt Freud:
człowiek i dzieło, Ossolineum, Wrocław 1991.
G. Gajewska, Pamięć i doświadczenie wobec dyskursu historii, w: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętnienia, pod. red. T. Majewskiego, A. Zeidler-Janiszewskiej, Officyna, Łódź 2009.
I. Kopytoff, Kulturowa biografia rzeczy: utowarowienie jako proces, przeł. E. Klekot,
w: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, pod red. M. Kempnego i E. Nowickiej, PWN, Warszawa 2005.
M. Krajewski, Przedmiot, który uczłowiecza, w: „Kultura Współczesna” 2008, nr 3.
M. Krajewski, W stronę socjologii przedmiotów, w: W cywilizacji konsumpcyjnej, pod
red. M. Golki, UAM, Poznań 2004.
A. E. Kubiak, Nostalgia i inne tęsknoty, Oficyna Wydawnicza „Stopka”, Łomża 2007.
A. Kuczyńska, Oczy pamięci, w: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętnienia, pod. red. T. Majewskiego, A. Zeidler-Janiszewskiej, Officyna, Łódź 2009.
D. LaCapra, Historia w okresie przejściowym. Doświadczenie, tożsamość, teoria krytyczna, przeł. K. Bojarska, Universitas, Kraków 2009.
D. LaCapra, Pisanie historii, pisanie traumy, w: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje
i praktyki upamiętnienia, pod. red. T. Majewskiego, A. Zeidler-Janiszewskiej,
Officyna, Łódź 2009.
D. LaCapra, Psychoanaliza, pamięć i zwrot etyczny, w: Pamięć, etyka i historia, red.
E. Domańska, przeł. M. Zapędowska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006.
H. Marciniak, Reprezentacja doświadczenia traumatycznego w dzienniku osobistym. Aleksander Wat – Ivan Blatny, w: Trauma, pamięć, wyobraźnia, pod. red. Z. Podniesińskiej, J. Wróbla, Kraków 2011.
SAW_rocznik-biblio_2012_new 2013-01-29 13:18 Strona 71
„Zwyciężył prawy but nad nogą” – przedmiot jako nośnik posttraumy
71
T. Maruszewski, Pamięć autobiograficzna, GWP, Gdańsk 2005.
P. Nora, Między pamięcią i historią: Les lieux de Memoire, w: „Tytuł Roboczy Archiwum” 2009, nr 2.
P. Ricoeur, Nadużycia pamięci naturalnej: pamięć powstrzymana, pamięć manipulowana, pamięć narzucona, w: „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” 2003, nr 1–2.
M. Saryusz-Wolska, Spotkania czasu z miejscem. Studia o pamięci i miastach, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011.
B. Shallcross, Rzeczy i Zagłada, Universitas, Kraków 2010.
R. Tańczuk, O serdecznym opisie przedmiotu, w: Nowy idiografizm?, pod. red. K. Łukasiewicza, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2010.
J. Tokarska-Bakir, Historia jako fetysz, w: „Gazeta Wyborcza”, 15–16.02.2003.
K. Tokarska, T. Tomkiewicz, Moje Bukaczowce. Dzieje kresowego miasteczka, Romex, Poznań 2009.
SUMMARY
Anna Maria Dubaniewicz
„The right shoe has defeated the foot”
– an object as a carrier of the posttrauma
Basing on the stories of three women from the Borderlands, whose childhood coincided with the period of World War II, I analyze, how sentimental objects become carriers of posttrauma, that means trauma acquired and transmitted between
the generations, how the autobiographical memory is constructed by material artifacts, and how things are involved in working through trauma.

Podobne dokumenty