Ciężki kawałek chleba

Transkrypt

Ciężki kawałek chleba
Ciężki kawałek chleba
Trudno było firmie Labi Meble z Szydłowa k. Piły (woj. wielkopolskie) znaleźć swoją drogę na meblarskim
rynku, w czym nie pomagały problemy, z którymi zmagała się przez ostatnie lata. Dziś, nauczeni błędami
przeszłości, wychodzą na prostą, choć zajęło im to kilka dobrych lat. – Potrzebowaliśmy czasu, pracy, wizji
i cierpliwości, aby biznes zaczął być intratnym, co w Polsce jest szczególnie trudne, bo rynek producentami
mebli jest przesycony – stwierdza Wiesław Łabędź, właściciel firmy. Labi, kojarzona kiedyś z wytwórstwem
mebli łazienkowych, obecnie produkuje komody, stoliki nocne i zabudowy (90 proc. w wysokich połyskach),
które następnie sprzedaje przez Internet, głównie detalistom w Niemczech. – Bazujemy teraz na sprzedaży
poprzez własny sklep internetowy czy eBay – wyjaśnia Wiesław Łabędź. – Skupiamy się przede wszystkim
na rynku niemieckim, gdyż np. w przypadku sprzedaży mebli przez Internet do Wielkiej Brytanii barierą jest
wysyłka. Zaczynamy szukać także odbiorców „niewirtualnych”, to znaczy hurtowników zarówno w
Niemczech, jak i Wielkiej Brytanii po to, aby móc zacząć produkować dłuższe serie i pracować na drugą
zmianę. Stąd też nasza obecność w maju na targach Interior UK w Londynie, gdzie mamy już
zarezerwowaną powierzchnię wystawienniczą. Niefortunna umowa Droga Labi Meble była tym bardziej
trudna, gdyż firma wybrała specyficzny rodzaj produkcji. Nie jest typowym wytwórcą mebli na wymiar, ale
także nie jest fabryką produkującą długie serie. – Ponadto nie zaczynaliśmy działalności w latach 90.
ubiegłego wieku, ale później – na przełomie wieków, co nam bardzo utrudniło start, gdyż rynek w tamtym
czasie już był nasycony producentami mebli – dodaje Wiesław Łabędź. Labi zaczęło działalność od produkcji
mebli łazienkowych, co początkowo było intratnym, rozwojowym i perspektywicznym zajęciem. – Około
2007 roku zaczęły się u nas kłopoty spowodowane głównie dwoma sprawami – opowiada Wiesław Łabędź. –
Po pierwsze, w tamtym czasie jak grzyby po deszczu zaczęli wyrastać tak zwani garażowcy produkujący
bardzo tanie meble, z byle jakich materiałów, nazywając je łazienkowymi. Stali się dla nas tak dużą
konkurencją, że produkcja w Labi praktycznie spadła do zera. Równolegle w tamtym czasie podpisaliśmy
kontrakt z dużym odbiorcą w Szwajcarii, dla którego mieliśmy produkować piękne łóżka na wysoki połysk.
Zrobiliśmy trzy tiry tych łóżek i pech chciał, że wówczas kurs euro zaczął lawinowo spadać, co nas
sparaliżowało. Klient ze Szwajcarii nie zgodził się chociażby na chwilową podwyżkę cen i musieliśmy
zakończyć tę współpracę, która przy tak niskim kursie euro przestała być dla nas w ogóle opłacalna. Z dnia
na dzień przerwaliśmy produkcję i dostawy, a nadmienię tylko, że aby móc rozpocząć współpracę ze
Szwajcarem, zainwestowaliśmy w ludzi, szkolenia, materiały i maszyny prawie pół miliona złotych.
Przyszłość w zagranicznych hurtownikach W Labi musiano przestawić produkcję na inne tory i zacząć
szukać nowych rynków zbytu. – W wyjściu z tak nieszczęśliwej sytuacji pomogła nam praca, własne
pomysły i odpowiednio dobrana strategia, choć dopiero teraz wychodzimy na zero, bo dołek był bardzo
głęboki – mówi Wiesław Łabędź. – Wierzę, że będziemy się dalej rozwijać i myślę tutaj przede wszystkim o
rynkach zagranicznych, gdyż na rynek polski nasze meble są za drogie. W Polsce albo konkurujesz ceną, co
w przypadku produkcji tak krótkich serii jak my, nie jest możliwe, albo sprzedajesz meble drogie, ale to nie
przez Internet, a w salonach. Nie myślimy także o typowym wytwórstwie mebli na wymiar, gdyż nasze
okolice są biednym regionem i na takie usługi nie ma wielu klientów. Mamy za to ambicje na większe serie i
odbiorców poza granicami Polski. Termin realizacji zamówienia na meble w Labi wynosi od 6 do 10 dni, co
w sprzedaży internetowej jest dużym atutem firmy. Do tak szybkiej realizacji zamówień przyczynia się
nowoczesny park maszyn, którego mógłby pozazdrościć niejeden producent mebli na wymiar. W hali
pracuje nowa okleiniarka firmy Brandt, pilarka panelowa Casadei czy wiertarka firmy Vitap. – Ze starszych
maszyn mamy tylko centrum Morbidelli, reszta to nowe urządzenia, bo bez nich trudno mówić o oferowaniu
dobrej jakości mebli – komentuje właściciel Labi. – Na ich jakość wpływa także fakt, że sami je projektujemy,
dbając o dopieszczenie każdego wzorniczego szczegółu. Choć internetowa sprzedaż mebli w Labi
sukcesywnie się rozwija, to i na tym polu firma Wiesława Łabędzia nie napotyka przeszkód. – Klienci
detaliczni w Niemczech, którzy kupują przez Internet, są bardzo rozpuszczeni – mówi właściciel. – Nawet
gdy firma kurierska rozbije mebel, to nie poniesie za to żadnej odpowiedzialności, a obarczy nią producenta,
mówiąc: lepiej pakuj. Klienci zgodnie z niemieckimi przepisami mogą oddać każdy produkt powyżej kwoty
20 euro bez żadnych przyczyn i konsekwencji. Nawet jeżeli klient nie umie złożyć mebla, to po prostu go
zwraca. Mieliśmy też klienta, który oddał towar, bo nie odpowiadał mu zapach płyty drewnopochodnej. To
są dla nas codzienne przypadki, ale konkurencja jest tak duża, że producent nie ma zbyt dużo do
powiedzenia. Trudno współpracuje się z takimi rozpieszczonymi klientami, ale myśmy już się tego nauczyli.
Dlatego nie buntuję się, ale uczę od konkurencji, jak na takim rynku funkcjonować, co nam coraz lepiej
wychodzi.