Soul

Transkrypt

Soul
#
m ag a z i n e
21
We Are
KONTAKT: [email protected], (+48) 664 068 746
REDAKTOR NACZELNA: JULIA P.
SEKRETARZ REDAKCJI: SYLWIA BURSKA – [email protected]
PATRONATY I PR: KaSIA ŁUSZCZYK – [email protected]
DYREKTOR ARTYSTYCZNY: katarzyna Reutt – [email protected]
SPRZEDAŻ I MARKETING: [email protected]
OKŁADKA: Michał Batory
Michał batory, krystian lupa, Centralne Muzeum Włókiennictwa w
Łodzi, Międzynarodowe Triennale Grafiki – Kraków 2012, aleksandra
stefanowicz, ANNA KIMAK, Lech Mazurek , Iga Mikulska , Krzysztof
Malczewski , Michał kołtyś, monika juraszek , Grażyna Cetnar, Justyna
steczkowska, Projekt nod,
W TYM NUMERZE Z NAMI:
Katarzyna Reutt
Kasia ŁUSZCZYK
JULIA P.
SYLWIA BURSKA
Sprostowanie
SOUL NR 21 / 2012
ISSN 2299-6532
Wydawca:
MSPFA Sp. z o.o.
ul. Rydygiera 8
01 – 793 Warszawa
W poprzednim numerze wkradł się
błąd. Poniżej podajemy właściwy adres
sklepu/restauracji „Nasze Przysmaki”:
ul. Felińskiego 12, 01-513, Warszawa.
Przepraszamy!
www.naszeprzysmaki.pl
sou l wor l d_Exhibitions
TEKST: SYLWIA BURSKA
4
06.10
~
14.11
20.10
~
06.01
2013
Wojciech Fangor.
Przestrzeń jako gra.
W krakowskim Muzeum Narodowym
odbywa się wystawa Wojciecha Fangora, jednego z najważniejszych polskich artystów XX wieku, współtwórcy
tzw. polskiej szkoły plakatu. Jest jedynym Polakiem, któremu Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku zorganizowało indywidualną wystawę w 1970
roku. A to jest pierwsza tak obszerna
wystawa tego artysty w Polsce. Można
na niej obejrzeć blisko 190 prac artysty – głównie obrazy, choć Fangor realizuje się w bardzo różnych dziedzinach artystycznych: malarstwie, grafice, architekturze, rzeźbie, scenografii i instalacjach przestrzennych.
W latach 60. i 70. stworzył serię obrazów przedstawiających charakterystyczne koła i fale, wywołujące efekty
optyczne zbliżone do tych uzyskiwanych w sztuce op-artu. Od 2007 roku artysta pracuje nad projektem plastycznym drugiej linii warszawskiego
metra. Projekty dużych, graficznych,
kolorowych nazw stacji można zobaczyć na wystawie w Krakowie.
Marlene dumas –
„Miłość nie ma z tym nic
wspólnego” , Zachęta
Wystawa Marlene Dumas jest pierwszą prezentacją tej wybitnej artystki
w Polsce. W warszawskiej galerii Zachęta możemy zobaczyć rysunki i kolaże artystki z pierwszej połowy lat
80., a także nowsze dzieła malarskie.
Nie jest to wyczerpująca retrospektywa, lecz przygotowany we współpracy z artystką pokaz kilku wątków
z jej bogatego dorobku. Choć tytuł wystawy zaczerpnięto z jednej z pierwszych prac artystki, puentuje on całą
jej twórczość. Jej sztuka to nie opowieść, ale mocna artystyczna deklaracja, domagająca się również od odbiorcy zajęcia stanowiska. Sama autorka mówi: „Ja tworzę obraz, interpretacja należy do widza, a każdy odbiera,
interpretuje inaczej”. Miłość i nienawiść, czułość i okrucieństwo, niewinność i wina, świętość i bluźnierstwo,
śmierć i życie – ambiwalencja nastrojów, pojęć i stanów zdaje się dominować w opisach jej dzieł. Eros i Thanatos, seks i śmierć, erotyzm i pornografia. I nieodłączny aspekt religijny.
Artystkę poruszał temat Pasoliniego,
który był ateistą, podczas gdy jego
matka była bardzo religijna. Ten temat ukazują m.in. obrazy: „Pasolini”,
„Matka Pasoliniego”, „Jezus”. Religia
jest bardzo istotnym tematem w życiu
artystki, o czym możemy się przekonać oglądając wyreżyserowany przez
Rudolfa Evenhuisa film dokumentalny
„Miss interpreter – Marlene Dumas”.
Dokument jest próbą przybliżenia postawy życiowej artystki i stanowi doskonałe dopełnienie tej wystawy oraz
okazją, aby zapoznać się z magiczną
twórczością tej artystki.
20.10
~
27.01
2013
V§A Londyn
Hollywood Costume
Dla każdego aktora kostium jest
bardzo ważny. To na nim jest budowana postać. Czy Johnny Depp mógłby
zagra postać Jack’a Sparrow'a w „Piratach z Karaibów” bez swojego kostiumu? No, może akurat jego możemy sobie wyobrazić :). W Londyńskim
V&A odbywa się przepiękna wystawa
kostiumów z hollywoodzkich produkcji filmowych. Ponad 100 eksponatów
zaprezentowano na trzech piętrach
muzeum. Fani „Śniadania u Tiffaniego” mają niepowtarzalną okazję zobaczyć przepiękną, zaprojektowaną
przez Huberta de Givenchy sukienkę,
w której Audrey Hepburn grała postać Holly Golightly w1961 r.. Wielbiciele Marylin Monroe mogą podziwiać
seksowną kreację autorstwa Orry-Kelly z filmu „Mężczyźni wolą Blondynki",
w której gwiazda zagrała niepowtarzalną postać Sugar Kane Kowalczyk
w 1959 r.. Jest też kostium projektu
Deborah Nadoolman, w którym Harrison Ford wcielił się w postać Indiany Jonesa w 1981 r.. Ale to tylko początek całej plejady gwiazd. Wystawa
obejmuje okres od 1912 do 2012 roku
- od kostiumów Charlie Chaplina po
te z filmu „Avatar”. Na tej wyjątkowej
wystawie można zobaczyć kostiumy,
których nigdy wcześniej nie prezentowano publicznie.
Tim Burton powiedział kiedyś: „Co
jest wspaniałego w kostiumie? To, że
jest wizualną prezentacją ludzkiego
wnętrza. I to kocham.” (org. „What’s
great about costume is it’s the visual representation of the internal
side of people. That’s what I love.” Tim Burton )
07.10
~
25.08 28.01
2013
~
03.03
2013
„He was wrong” - Pablo
Picasso „the painter” vs
Marcel Duchamp „the
brain” Moderna Museet
w Sztokholmie
„On się mylił” („He was wrong”) to słowa, które wypowiedział Picasso, gdy
dowiedział się w 1968 roku o śmierci Duchampa. Jeśli wybieracie się do
Sztokholmu, to koniecznie zajrzyjcie na wystawę do Muzeum Sztuki
Współczesnej, na której po raz pierwszy można zobaczyć starcie dwóch gigantów sztuki - Picassa i Duchampa.
Obaj uważani są za najbardziej wpływowych artystów XX wieku. Kubizm
kontra dadaizm. „Panny z Awinionu”
w starciu z „Pisuarem”. Kto wygra?
Czy koło roweru można nazwać sztuką? Zwiedzający mają niepowtarzalna okazję przekonać się o tym sami.
Picasso - pionier sztuki modernistycznej - mawiał: „Gdybyśmy tylko mogli
wyłączyć nasz mózg i zacząć używać tylko naszych oczu.” („If only we
could pull out our brain and use only our eyes.”). Z drugiej strony Duchamp - obojętny, ironiczny i genialny gracz szachowy, który kwestionował dotychczasowy sposób postrzegania sztuki - mawiał: „Byłem zainteresowany ideami, a nie wizualnym
produktem. Chciałem doprowadzić
do tego, aby malarstwo znów służyło
umysłowi.” („I was interested in ideas, not in visual products. I wanted
to put painting again in the service
of the mind.”).
Alina Szapocznikow.
Sculpture Undone
1955-1972
Obszerna wystawa poświęcona polskiej artystce odbywa się w Museum
of Modern Art (MoMa) w Nowym Jorku. Wystawa skupia się na pracach artystki z najbardziej eksperymentalnego, późnego okresu jej twórczości, któremu kres położyła jej przedwczesna śmierć w 1973, do czego nawiązuje tytuł wystawy – „Rzeźba niedokończona”. Do MoMA trafiły m.in.
dzieła z cykli: „Torsy”, „Desery”, „Fetysze”, a także najbardziej osobiste,
późne rzeźby: „Nowotwory” i „Zielnik”.
Rzeźbiarka głosiła: „Wszystko w sztuce
już było, a to znaczy, że nic w sztuce
jeszcze nie było”. Planowała wykonanie projektu „American dream”, który
miał polegać na wyrzeźbieniu z marmuru rolls-royce’a w skali 2:1. Pisała
o nim: „Jeśli znajdzie się snob, który postawi to w ogródku, to spełni się
mój amerykański sen”. Plan pozostał
niezrealizowany. Najważniejszą inspiracją dla artystki było jej własne
ciało. Na wystawie można zobaczyć
poliestrowe odlewy fragmentów ciała zamienione w przedmioty użytkowe, takie jak lampy i popielniczki, czy
rzeźbiarskie kolaże, w których zatopiono rodzinne fotografie. Dzięki takim pracom Alina Szapocznikow uznawana jest za prekursorkę sztuki feministycznej i konceptualnego podejścia do rzeźby.
Otuleni
KAWĄ
Agnieszka Fleischer – zwyciężczyni polskiej edycji
Barista of the Year 2012
Kiedy za oknem zapada zmrok i robi
się coraz chłodniej, czas się wyciszyć
i zrelaksować. To idealna pora, aby
wspólnie ze znajomymi zapaść się
w wygodnych fotelach i cieszyć
nastrojowym wieczorem pełnym
rozgrzewających aromatów. To czas
na odwiedziny w coffeeheaven.
Pogoda nie nastraja zbytnio do przechadzki ulicami miasta.
Aż chce się otulić ciepłym szalem i poszukać przytulnego
azylu. Po ciężkim mroźnym dniu, wreszcie nastaje ten
długo wyczekiwany moment. Czas na relaks. Zaraz zejdą
się znajomi. Trudno o przyjemniejszy zimowy wieczór niż
ten z filiżanką kawy i grupką przyjaciół.
To wręcz idealny czas na spotkanie i rozgrzanie się przy
kawie pełnej słodyczy toffi, tiramisu czy orzechowop oma ra ńc zow yc h s ma kac h z w ia s t uj ąc yc h św ię ta .
Zw ł a s zc z a te ra z n a p rawdę wa r to s o b ie t ro s z kę
pofolgować i nie skąpić pysznych dodatków, które
równie mocno poprawią humor, co zapewnią solidny
zastrzyk pozytywnej energii. Espresso, spienione
mleko, łyżeczka miodu, trochę cynamonu. Do tego
kostka rozpuszczającej się aksamitnej czekolady...,
nie wyobrażam sobie przyjemniejszego popołudnia
– mówi najbardziej utalentowana polska baristka,
Agnieszka Fleischer, która zwyciężyła w polskiej
e dyc j i Ba r i s ta of t he Yea r 201 2 . W ła ś n ie ta k ie
przysmaki może wyczarować dla nas wieczorową
porą każdy barista coffeeheaven. Teraz wieczory
są długie, a ten dopiero się zaczyna!
Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafiki: Lech Mazurek Baba 1, obok: pies na
6
L ec h M azu r e k
Urodzo n y 0 3 . 0 6 . 1 9 8 2 r . a rt ys ta u ko ń c z y ł W ydział Grafiki Akademii Szt uk Pięknych w Warszaw i e. Z ajm uje się plakatem, malarstwem, grafiką artystyczną
i proje k tową . Au to r p i ę c iu wys taw i n dyw i dualnych i uczestnik 25 zbiorow ych. Od 2009 r. asystent na Wydziale Artystycznym U MCS w Lu blinie.
O b e c n i e z a i n t e r e s o wa n i a a rt ys t y s k up i a j ą s i ę w o kó ł w i e l o k u lt u r ow e g o pat c h w o r k u , s c a l a j ąc e g o to, c o w s p ó l n e l u b r ó ż n e w o b s z a r z e m n i e j s z o ś c i
narod owy c h , r e l igi j n y c h , e t n i c z n y c h , w n i euniknionym współcześnie kontekście k ult ury masow ej.
Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafika: Iga Mikulska Kim zostaniesz jak dorośniesz obok: Centrala Rybna druk cyfrowy © SMTG w Krakowie
8
Ig a M i k uls k a
u ko ń c z y ł a W y d z i a ł A rt ys t y c z n y n a U MCS w Lu b l i n i e w 2 0 0 1 r . dy p l o m e m z m a l a r s t wa w p r ac ow n i p r o f. A da m a S t y k i p o d k i e r u n k i e m To m a s z a
Zawadzkiego. W 2008 r. otrzymała wyróżnienie w konkursie „Autograf” organizowanym przez ZPAP w Lublinie. Kontynuacją jej działań malarskich
j e s t gr a f i k a . Swo j e p r ac e o p i e r a n a podziale t w orzącym d wa obrazy o powiadające wspólną historię. Bardzo dużą wag ę p rzykłada do koloru
o r a z pr o s t y c h f o r m , k tó r e tw o r z ą g r aficzne kom pozycje. W 2011 r. otrzymała dr ugą nag rodę w Ogólnopolskim Konkursie Grafiki im. Ludwi g a
M e i d n e r a . Je j p r ac e m o ż n a o b e j r z e ć na www.monstrito gra phic.com.
Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafika: Krzysztof Malczewski W blasku słońca #1 W blasku słońca #3 druk cyfrowy © SMTG w Krakowie
10
K r z y sie k M alc zews k i
ur o d z o n y w 1 9 8 0 r o ku w Z a m o ś c iu , a b solwent kier u nk u Grafika na Wydziale A rtystycznym U MCS w Lublinie. W 2003 rok u otrzymał w yróżnienie
na Biennale Grafiki Studenckiej w Poznani u za pracę „ Horyzont na poziomie d upy”, a pod koniec st udiów w konkursie na plakat AMS nagrodzono
g o s ta ż e m w wa r s z aw s k i e j ag e n c j i r e k l a m ow e j. P o s ta ż u ag e n c j a p o d p i s a ł a z n i m u m ow ę , a l e „ w y l e c i a ł s ta m tą d z ł at k ą d e f e t ys t y ” . O d t e g o
czasu na przemian „szwenda się po kraju lub jest w Izbicy, gdzie mieszka”. Od 2007 roku poddaje swoje rysunki obróbce cyfrowej, otrzymując
w ten sposób projekty sitodr uków, które wykona w przyszłości – stąd naz wa jego „autorskiej techniki” SWP czyli sitodr uk w przyszłości (an g.
SITF – „ s i l k s c r e e n i n t h e fu t u r e ” ) . T e c h n i k a ta p o z wa l a a rt yś c i e p r e z e n tować s w o j e p r ac e w f o r m i e w y d r u ków c y f r ow y c h l u b p o pu l a r n y c h
p l i ków t y pu J P E G. S a m a rt ys ta p owąt p i e wa c z y z n a j d z i e s i ę c h ę t n y, d l a k tó r e g o b ę d z i e m ó g ł w y ko n ać d u ż y w y d r u k , b o w i ę k s z o ś ć j e g o p r ac
w d o ś ć d r a s t y c z n y s p o s ó b m ów i o ź l e i w z b u d z a n i e p o kó j. I n s p i r ac j ą j e g o o s tat n i c h p r ac j e s t P i s m o Św i ę t e o r a z r z e c z y w i s to ś ć k u lt u ry
Z ac h o du, a ko n k r e t n i e z d e r z a n i e z e s obą tych d wóch elementów. W tej kon wencji utrzymany jest cykl „W blask u słońca” mów iący o k u ltu rze
um i e j s c aw i a j ąc e j sp o ł e c z e ń s tw o w k rę gach ok ultyzm u i satanizm u.
tekst: Michał kołtyś ilustracja: monika juraszek
12
Nasze
osobiste
łodzie podwodne
ny. Wszystko jest jakieś inne, bo nowe. Drugi raz jest gorszy, bo wszystko nas boli po
pierwszym. Ale już po mniej więcej trzech tygodniach powtarzana przez nas czynność staje się nawykiem. Tak jak codziennie myję zęby i biorę prysznic, tak codziennie
rano trenuję. Ten nawyk jest do tego stopnia silny, że opracowałem i stosuję odpowiedni system ćwiczeń izometrycznych, który mogę
wykonać podczas lotu samolotem. Inaczej źle się czuję,
czegoś mi brakuje. Nie pamiętam już czasów, gdy
miałem 15 kilogramów nadwagi i życie było
ciężkie. Ta sama zasada dotyczy sposobu odżywiania. Równie łatwo jest się
odżywiać dobrze, co źle. Po prostu
na początku, przez kilka pierwszych tygodni trzeba się zastanawiać jakie produkty
i dlaczego kupujemy, co
i gdzie jemy na lunch.
Później dzieje się to
automatycznie i nie
musimy już o tym
myśleć, tak jak
nie zastanawiamy się codziennie nad tym, jak
pokonać tą samą drogę do
pracy. Przemierzyliśmy
ją tyle razy, że
nawet jej dokładnie nie pamiętamy. Kierował nami nasz
wewnętrzny automatyczny pilot.
Bieda to suma
nawyków ludzi biedaby stało się twoim nawynych, dostatek to suma
kiem. Swoje przyzwyczajenia
nawyków ludzi sukcesu.
mają wszyscy - biedni i bogaci.
Wspaniałe jest to, że nawyBogaci inwestują w aktywa i z zyki można i należy zmieniać. Te,
sków kupują pasywa. Biedni zapożyktóre doprowadziły nas do punktu,
czają się na pasywa i bez końca pracuw którym jesteśmy obecnie, prawdoją na spłatę odsetek, wymieniając swój czas
podobnie nie zabiorą nas tam, dokąd chcena pieniądze na rachunki, wydatki, życie. Bogamy dojść w przyszłości. Nawyk oglądania TV nic
ci inwestują swój czas, energię i zasoby w stworzenie
nas nie kosztuje. Nadwaga też. Mierność i przeaktywów, które przyniosą im strumień dochodu niezaciętność jest gratis, wystarczy poddać się fależnie od ich bezpośredniego zaangażowania czasoweli tłumu. Wszystko inne wymaga zastanowiego w przyszłości. Nadwaga i otyłość to wynik działania
nia i stawiania oporu tak długo, aż dobre nasumy nawyków. To brak ruchu, nieodpowiednie odżywyki zastąpią złe. Umiejętność podejmowawianie, naprzemienne przejadanie się i niedożywiania właściwych decyzji rozwijamy podejmunie, nieumiejętność odreagowywania stresu w injąc więcej trudnych decyzji. Nawyk czytany sposób. Atrakcyjność fizyczną zawdzięczamy
nia ciekawych, rozwijających książek wynatomiast regularnej aktywności fizycznej regumaga wypracowania. Mięśnie ćwiczymy
larne i odpowiednim nawykom żywieniowym. Nawet
stawiając im opór i zmuszając się do jego
to, czy znamy języki obce w większym stopniu zależy od
przełamywania, bo wysportowana sylwetka wymaga ciągłej
naszych nawyków, niż od predyspozycji. Jeżeli wyrobimy w sobie nawyk uczenia się słówek i gramapracy. Ale z czasem ta praca jest coraz łatwiejsza, gdyż statyki, to wystarczy, że codziennie zapamiętamy siedem nowych wyrazów, aby nauczyć się w dwa lata
je się po prostu nawykiem skutecznego działania.
każdego języka do poziomu komunikacyjności.
Nasze dzisiejsze nawyki są dla nas naturalne i dziwnie
Nasza dzisiejsza sytuacja, to czy jesteśmy biedni czy bogaci, zdrowi czy chorzy, pełni energii
się czujemy myśląc o ich zmianie, ale z czasem te nowe takie
czy przemęczeni, otyli czy wysportowani, jest pochodną nawyków, które mniej lub bardziej świadosię staną. Warto, aby nasze łodzie podwodne pracowały na
mie sami sobie zafundowaliśmy. Im dłużej i częściej coś robimy, tym większa powstanie neurostranaszą korzyść strzegąc naszego dobrostanu i wspierając nas
da utrudniająca zmianę tych zachowań. Wyobraźmy sobie, że nasze nawyki są jak płyta CD. Na jej
w osiągnięciu sukcesu - naszego życia na naszych zasadach.
ścieżkach jest odpowiedni zapis i za każdym razem kiedy odtwarzamy płytę, słyszymy te same
Zaczyna się niewinnie. Najpierw tylko raz, w pośpiechu, zjadamy fast-food, odkładamy
trening na jutro, na chwilę siadamy przed telewizorem. Potem jest drugi, trzeci
i kolejny raz. Zanim się zorientujemy, mamy już w mózgu stworzoną neurostradę,
czyli silną sieć połączeń uwarunkowującą nas na konkretne działanie.
Początkowo to my jesteśmy twórcami naszych przyzwyczajeń, ale z czasem to one przejmują kontrolę i zaczynają decydować o naszym losie. Wystarczy daną czynność powtarzać odpowiednio długo, aby stała się naszym
uwarunkowanym nawykiem czyli
przyzwyczajeniem, które powoduje, że przestajemy się zastanawiać nad tym, co robimy
– działamy automatycznie. Nawyki są jak łodzie
podwodne. Niewidoczne gołym okiem, operują gdzieś głęboko
pod powierzchnią,
ale zabójczo skutecznie.
O tym, czy
będziesz biedny czy bogaty, zdrowy czy
chory, otyły czy
wysportowany,
atrakcyjny czy
zaniedbany, nie
przesądzi fakt, że
zdarzyło ci się pochłonąć całą tabliczkę czekolady na raz,
ale to co robisz wystarczająco długo i często,
dźwięki. Choć my nie widzimy tych ścieżek, to laser zawsze przeczyta dokładnie to samo. Im
dłużej i intensywniej coś robimy, tym sieć połączeń powstająca w naszym mózgu jest mocniejsza i trudniejsza do przerwania. Ten pierwszy raz na siłowni czy fitnessie jest dziw-
Żyj z pasją!
tekst: Justyna steczkowska foto: Michał Pańszczyk
14
y
st
ju
na
Minęło 15 lat odkąd Dziewczyna Szamana rzuciła pierwsze zaklęcia.
nie artystycznymi? Z komercją nie miało to nic wspólnego. Tyle tylko, że mało kto o tym
Kim byłaś 15 lat temu? Co chciałaś wtedy pokazywać ludziom swoją muzyką?.
pisał, za to zawsze wbrew mojej wiedzy, czy przede wszystkim woli można przeczytać
To o czym słuchaliśmy, co mogliśmy oglądać w teledyskach - to świadome
stek bzdur na temat mojego „prywatnego życia”, czy też tego kim rzekomo „naprawdę
przemyślenia, misja czy coś co działo się mimowolnie?
jestem”. Taka to już jest cena za popularność, która towarzyszy sukcesom w tym zawodzie .
Tak jak i teraz byłam muzykiem . Nie mogę powiedzieć, że Dziewczyna Szamana
była „ misją”, ani, że kiedykolwiek chciałam ludziom powiedzieć co mają robić, kim być
Album „XV” - w recenzjach pojawiają się sformułowania: „uczta dla
i jak czuć . Po prostu pisałam swoje kompozycje opowiadając o tym kim jestem, co czuje
uszu i oczu”. To niezwykle dojrzałe wydawnictwo. Sprawia wrażenie ściśle
, co mnie wzrusza …Zależało mi tylko na tym, żeby być sobą w tym co robię.
przemyślanego od początku do końca projektu. Jak na Polskim rynku
tworzy się tak dopracowane albumy? To kwestia swobody finansowej?
Złośliwi mówią, że się zgubiłaś. Ci którzy obserwują twoją drogę
Zatrudnienia wielu specjalistów?
twierdzą, że to eksperymenty, a nie tendencja spadkowa. Jak to czujesz?
Przede wszystkim pomysłu, świadomości i dobranych ludzi. Kwestie finansowe
Świadomie bawiłaś się stylem? Uległaś trendom? Czy może zmęczyłaś się
to drugorzędna sprawa, chociaż Projekt XV wiele mnie kosztował. Marzę o finansowej
tym, że to co robisz artystycznie jest rozumiane tylko przez nielicznych
swobodzie, bo miałabym szansę stworzyć więcej naprawdę wybitnych projektów
wrażliwców i zapragnełaś szerszej publiczności?
muzycznych połączonych z teatrem,które mam w głowie, ale na razie to nie na moją kieszeń,
To świadome eksperymentowanie na sobie samym (śmiech), za które sama ponoszę
więc pozostają w magicznym kręgu marzeń do realizacji (śmiech). Mam fantastyczny
odpowiedzialność. Bez ryzyka i poszukiwania różnych form wyrazu, możliwości rozwoju
management, któremu przewodzi Monika Kordowicz, potrafi skupić wokół siebie ludzi
są ograniczone. Zawsze wsłuchuję się w to co dzieje się na świecie, ale uleganie trendom,
z pasją, a to w tworzeniu jest niezbędne! Całą wizualną stroną XV (łacznie ze zdjęciami
to nie to samo co delikatna nimi inspiracja.
i graficzną oprawą płyty) zajął się Michał Pańszczyk. Razem też wyreżyserowaliśmy
teledysk SKŁAM (zobacz na www.justynasteczkowska.pl), ale Michał był też operatorem
Rok 2011, po retro płycie nagranej w duecie z Maćkiem Maleńczukiem,
i montażystą tego obrazu. Podobnie jest z utworem WROGU MÓJ, który będzie miał premierę
gdzie śpiewałaś piosenki z Kabaretu Starszych Panów wszystko zaczęło
za chwilę oraz pozostałymi teledyskami, a będzie ich jeszcze 4. Dwa z nich kręcone aż w 3
się zmieniać. Alternatywny projekt AleSzopka, twoja strona znów staje
krajach – Egipcie, Indiach, Grecjii.
się czarna, pojawiają się na niej artystyczne zdjęcia w masce, ogłaszasz
zmiane managementu. Internet zalewają fotografie z występów na których
wyglądasz jak na początku kariery, gdzie znów śpiewasz Demarczyk.
Przegląd Piosenki Aktorskiej, występ na rocznice tragedii Smoleńskiej,
Opole, Sabat Czarownic. Jesteś czarna, masz nieobecny wzrok, pojawiają
Powtarzasz często, że nie przestaniesz zaskakiwać. Czy to oznacza,
że istnieje ryzyko powrotu do blond włosów?
Blond już był, więc pozostaje rudy, niebieski, może pomarańczowy, albo łysa głowa
(śmiech ) a nie… łysa też już byłam!
się drobne elementy teatralne: maski, metalowe konstrukcje. W trakcie
występów tylko gestykulujesz. Co się wydarzyło? Kto lub co sprawiło,
Justyna, kim dziś jesteś?
że znów stałaś się Artystką a nie jedynie Piosenkarką?
Tym kim na początku wywiadu. Muzykiem i nikim więcej .
Hmmm…znów stałaś się artystką, a nie tylko piosenkarką (śmiech). Powiem
Ci szczerze, że nie wpadłabym na to, że przestałam nią być. Bo jak nazwać moje płyty,
Kim będziesz?
występy w teatrze, główna rola w musicalu Leszka Możdzera „Sen nocy letniej”, trasa
Jak wyżej …i zapomniałam dodać - kobietą ze wszystkimi jej zaletami i małą ilością
koncertowa z Tomaszem Stańko, muzyczny spektakl Femme Fatale, czy Alkimja jeśli
wad – jak to kobieta (śmiech).
Pezet „Radio Pezet”
NeoRetros „The Legend of Legends”
Marcin Rozynek „Second Hand”
Kim Nowak „Wilk”
Najnowsza płyta Pezeta to rzeczywiście
przede wszystkim świeży bit i nowe brzmienie,
które odbiega od muzyki z poprzednich
krążków. Pezet postawił na dubstep i grime,
co przypomina nam trochę Skrillex. Fajnie
brzmi akustyczna wersja „Shot Yourself”
z Kamilem Bednarkiem, ale naszym numerem
jeden jest kawałek „P-Z”! K.Ł.
Drugi krążek zespołu NeoRetros jest
zdecydowanie bardziej gitarowy niż ich
debiutancki album, ale to jest oczywiście
plus. Na płycie znajdziemy 13 kawałków,
które nam przypominają kultowy londyński
Sex Pistols, ale to też jest plus. Na
plusa zasługuje również atrakcyjna
graficznie okładka. Album jest po prostu
antycelebryckim manifestem. Nam najbardziej
podobają się kawałki: „Calling out for more”,
„The zetetic astronomers” i „You can go to
hell”. Ohh, yeaaah! K.Ł.
Po trzech latach nieobecności na rynku
wydawniczym Marcin Rozynek wraca
z nowym albumem pt. „Second Hand”. Artysta
zainspirowany nagraniami Johnny'ego Casha
stworzył płytę melancholijną, zawierającą
covery piosenek takich artystów jak Kasia
Nosowska, Artur Rojek czy Robert Gawliński.
Dziesięć utworów, które znajdziemy na
krążku, pozwala docenić piękny głos artysty,
który najlepiej słychać w kompozycjach
akustycznych. K.Ł.
Druga płyta grupy Kim Nowak zawiera 12
utworów. Muzycy inspirują się muzyką
rockową końca lat 60., co słychać w każdym
kawałku. Mroczne kompozycje, bazujące
na punkowych brzmieniach szybko wpadną
w ucho tym, którzy lubią klimaty garażowego
rocka. „Wilk”, jak mówią sami muzycy, to
wytrawny, nocny wędrowiec. Może skusicie się
na wspólną wędrówkę w świetle księżyca? K.Ł.
MashMish
Midnight Oil „Essential oils”
„Fly my to the moon” (BOX 4CD)
„Mystic & Secret 3”
16 października ukazał się debiutancki album
Gosi Bernatowicz i Marcina Kuczewskiego.
Na krążku znalazły się kawałki w języku
polskim, angielskim, a nawet hiszpańskim. Co
więcej prawie wszystkie teksty napisała sama
wokalistka! Muzycznie jest to prawdziwie
pozytywny miszmasz – muzycy połączyli
brzmienie muzyki klasycznej z elektroniczną,
a flamenco z R’n’B. Płytę polecamy szczególnie
na długie jesienno-zimowe wieczory przy
kominku. K.Ł.
„Essentials oils” to składanka legendarnego
zespołu Midnight Oil. Jeśli ktoś jeszcze
nie kojarzy tego zespołu, to na pewno
przywrócimy mu pamięć podając tytuł ich
kultowego utworu - „Beds Are Burning”. Na
dwupłytowej składance możecie znaleźć 36
najbardziej znanych utworów ułożonych…
chronologicznie. Pomysł na świetny prezent
pod choinkę dla taty :). K.Ł.
Tym, którzy chcą pójść na łatwiznę i tym,
którzy przeoczyli poszczególne płyty
składanki „Fly my to the moon”, proponujemy
wydanie czteropłytowe, w którym możecie
znaleźć wszystkie krążki z tej serii. To
muzyczna podróż z pogranicza popu, jazzu,
smooth jazzu i bossanovy. Polecamy jako
tło romantycznych kolacji przy świecach.
Kolekcja, którą trzeba mieć w swoich
zbiorach. K.Ł.
Ta dwupłytowa składanka zawiera 26
utworów utrzymanych w enigmatycznym
klimacie. Możemy na niej usłyszeć kombinacje
chillout’u i popu. Znajdziemy tu takich
wykonawców jak: Vangelis, Schiller, Delerium,
A.R.Rahman, Natacha Atlas, Ganga, Conjure One
z Sinéad O’Connnor, Thievery Corporation…
Muzyka tajemnicza i bardzo relaksująca. K.Ł.
David Foenkinos „Delikatność”
Jan Sztaudynger „Różowe Piórka”
Fraszki. Pierwsze, co przychodzi na myśl,
gdy słyszymy to słowo, to utwory Jana
Kochanowskiego, które pamiętamy jeszcze
ze szkoły. Odkąd w naszej redakcji pojawiły
się „Różowe Piórka”, fraszki nabrały dla
naszej ekipy zupełnie nowego znaczenia.
Zbiór Jana Sztaudyngera polecamy wszystkim
bez wyjątku. Nie ma nic przyjemniejszego
na początek dnia lub w przerwie w pracy,
jak przeczytanie losowo wybranej fraszki.
Humor gwarantowany! O! Tę przeczytałyśmy
dzisiaj: „Zapominalska ta dziewczyna, Ciągle
z kimś się zapomina”.:) K.Ł.Źródło:
Katarzyna Jakubiak
„Nieostre widzenia”
Yannic Bovy „Better Man”
„Delikatność” to książka, która przypadnie
do gustu całej rzeszy kobiet. To prosta
historia opowiedziana tak, jak sugeruje to
tytuł… delikatnie, subtelnie, kobieco. Autor
w nietypowy sposób pisze o miłości. Pochyla
się nad tym, co w życiu można łatwo przeoczyć.
Wzrusza i rozśmiesza. Książka wprost idealna
na zimowe wieczory. K.Ł.
Namacalna obrazowość języka. Słodkie
dzieciństwo i gorzkie pigułki życia. Wszystko
to na podszewce polsko-amerykańskiej,
wykończone humorem. Oto próbka tej
ciekawej materii: „Na terenie Ameryki wszyscy
muszą się zachowywać jak Amerykanie,
zwłaszcza ci, którzy nie są Amerykanami.
Natomiast za granicą obowiązuje zachowanie
nieamerykańskie, chyba, że ktoś nie jest
Amerykaninem – w takim przypadku stanowczo
zalecamy zachowanie amerykańskie” ( K.
Jakubiak, Nieostre widzenia, Wrocław 2012,
s. 54.) Gorąco polecam! S.M.F
Yannick Bovy został okrzyknięty flamandzkim
Michaelem Buble. Rzeczywiście jego styl
i głos przywodzą na myśl kanadyjskiego
wokalistę, ale Yannick ma więcej słodyczy,
młodzieńczej maniery i świeżości w głosie.
Słychać to chociażby w fenomenalnym
coverze „All my loving” zespołu The Beatles,
który wprawia w doskonały nastrój już
od pierwszych taktów. Płyta jest idealnym
pomysłem na bożonarodzeniowy prezent
dla mamy :). K.Ł.
tekst: kasia Łuszczyk, sabina misiarz filipek
4 you r_Sou l it list
we were
tekst: Soul
16
Wystawa
prac Michała
Batorego, Łódź
27.10 –
20.02. 2013
Nissan Juke
z Ministry of
Sound
24.11
otwarcie
butiku
Carolina
Herrera,
zakopane
26.10
24 listopada 2012 roku Nissan i Ministry
of Sound przygotowują fantastyczną
imprezę na żywo w Warszawie!
Wszystko po to, aby przedstawić
limitowaną edycję samochodu Nissan
Juke, która dostępna jest w sprzedaży
od września, w limitowanej liczbie 3000
egzemplarzy! Owocem tej współpracy
jest również najbardziej ekstremalny
mobilny system nagłośnienia na
świecie, czyli Juke Box. Jest on nawet
głośniejszy od startującego jumbo jeta!
;-) Musicie przekonać się o tym na
własnej skórze!
konferencja
(SUPER)
mężczyzna
w kryzysie?
08.10
Festiwal
Korczaka
06.10 – 13.10
(6 porcji)
> 1 kg dyni
> 1 kawałek startego na tarce świeżego imbiru
> 2 łyżki masła
> 1 pokrojona w kostkę cebula
> 1 starta na grubej tarce marchew
> 1 pokrojony seler naciowy
> 2 rozdrobnione ząbki czosnku
> 1 l bulionu drobiowego
> sól i świeżo zmielony pieprz
Dynię obrać i pokroić na kawałki. Na rozgrzane masło wrzucić cebulę, marchew,
seler oraz czosnek i smażyć przez 5 minut. Następnie dodać dynię, bulion
i doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i powoli dusić pod przykryciem
przez 25 minut. Pod koniec dodać imbir. Po ugotowaniu zmiksować w blenderze.
Doprawić solą i pieprzem.
Risotto jęczmienne z dynią
(na 4 osoby)
> 200 g kaszy perłowej
> 1 obrana i pokrojona w kostkę dynia
> 2 łyżeczki posiekanego świeżego tymianku
> 2 łyżki masła
> 2 posiekane ząbki czosnku
> 180 g posiekanych w plasterki pieczarek
> 2 starte na grubej tarce marchewki
> 2 łyżki posiekanej świeżej natki pietruszki
> 50 g startego sera Grano Padano
> 3 łyżki prażonych nasion dyni
> 4 łyżki oliwy z oliwek
> ½ szklanki bulionu warzywnego
> sól i mielony czarny pieprz do smaku
Opłukać kaszę i gotować do miękkości przez około 40 minut, a następnie odcedzić.
Pokrojoną dynię i połowę tymianku wyłożyć na brytfannę. Doprawić pieprzem
i wymieszać z połową oliwy. Piec 30 minut w temperaturze 200 stopni, aż dynia
zmięknie i zacznie brązowieć. Czosnek podsmażyć na oliwie z dodatkiem masła,
dodać grzyby i resztę tymianku. Smażyć około 10 minut, a następnie dodać
marchewkę i smażyć jeszcze 3 minuty. Dodać kaszę, zalać bulionem warzywnym
i dusić około 5 minut. Na koniec dodać natkę pietruszki, resztę masła i połowę
sera. Całość wymieszać z dynią przygotowaną w brytfannie. Doprawić do smaku.
Podawać natychmiast posypane prażonymi pestkami dyni i pozostałym serem.
Cynamonowy mus z dyni
> 450g dyni
> 5 łyżek miodu
> 3 łyżki rumu
> skórka z jednej pomarańczy
> 1 łyżeczka cynamonu
> 250 ml. śmietany kremówki
> 2 łyżki serka Mascarpone
Miąższ z dyni gotujemy na parze, aż zmięknie. Następnie ucieramy na gładką
masę. Dodajemy rum, miód, skórkę z pomarańczy, cynamon i wszystko mieszamy.
Odstawiamy do lodówki. Ubijamy śmietanę, dodajemy serek Mascarpone i delikatnie
mieszamy. Łączymy z masą dyniową i wkładamy do lodówki na 2 godziny.
Hotel Młyn Klekotki, 14-407 Godkowo Ilustracja: Żaneta antosik
Rozgrzewający krem z dyni
­_ mistrz prostoty
Michał Batory to jeden z najwybitniejszych współczesnych plakacistów.
Urodził się w Łodzi i tam skończył studia na Akademii Sztuk Pięknych.
Od 1987 r. mieszka i tworzy w Paryżu. Swój talent realizuje jako grafik,
rzeźbiarz, fotografik i plastyk. Jego plakaty zachwycają prostotą,
a przedstawione na nich przedmioty codziennego użytku zamieniają
się w dzieła sztuki - plastikowa reklamówka przeistacza się w twarz
złowrogiej postaci, bagietka w trąbkę, a korek od szampana w biegnącą
postać. Jest „poetą codzienności”. O obiektach przedstawionych
w swoich pracach mówi: „znajduję je w promieniu 500 metrów od mojego
paryskiego atelier”.
Prace artysty można obejrzeć na wystawie w Centralnym Muzeum
Włókiennictwa w Łodzi jeszcze do 20 lutego 2013r. W ubiegłym roku
trzymiesięczną wystawę prezentującą jego dorobek zorganizowało
paryskie Muzeum Les Arts Decoratifs w Luwrze.
SOUL: Czyli inspirują Pana proste historie, prości ludzie?
Absolutnie inspiruje mnie toczące się obok mnie życie. Gdzie bym się nie znalazł,
tam będą kolejne prace. To jest normalne.
Sztuka nie jest dla mnie czymś elitarnym. Wprost przeciwnie. Robię plakaty. Mój
przekaz skierowany jest do wszystkich ludzi, a nie do grafików. Inspiruje mnie myśl, żeby
zrobić plakat, który będzie działał na wszystkich.
Inspiruje mnie samo wyjście na ulicę. Dla mnie ulica jest niesamowicie ważna. Bo
czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że na ulicy spotykamy prawdziwe dzieła sztuki.
Ludzi, którzy być może nigdy nie będą znani, ale są bardzo bogaci wewnętrznie. Jestem
z reguły otwarty na ludzi. Ale mam takie swoje receptory, które wysyłam, kiedy wychodzę ze
swojej pracowni i np. gadam z facetem z warsztatu samochodowego. On ma nie tylko swoją
wiedzę, ale także wrażliwość i okazuje się genialnym poetą, którego życie tak się potoczyło,
że pracuje w tym warsztacie. A tak naprawdę jest niezwykle bogaty wewnętrznie. To mnie
interesuje - odkrywanie takich skarbów, a nie wizyta w muzeum. Oczywiście, że chodzę do
muzeów i jeżdżę na Biennale do Wenecji. To trzeba zobaczyć, ale naprawdę ciekawy jest dla
SOUL: Proszę opowiedzieć w jaki sposób pracuje Pan nad plakatem?
mnie aspekt przypadku i ludzi, którzy są naprawdę wartościowi, ale których się nie widzi.
Robię plakaty w bardzo prosty sposób. Szukam wokół siebie rzeczy, obrazów. Ludzie,
Oni są jak obiekty ukryte w tym banale. To jest dla mnie bardzo ciekawe.
którzy występują na moich plakatach to ludzie, którzy są blisko mnie, są częścią mojego
życia. Zresztą to widać. Jeśli robię plakat np. do przedstawienia teatralnego czy baletu, to
SOUL: A ma Pan ulubionych malarzy?
nigdy się nie zdarza, abym zobaczył choć pół godziny próby. Bo plakat musi być zawsze
Mam, ale performerów takich jak Rebecca Horn, Mona Hatoum czy Bill Viola od video,
zrobiony trzy miesiące przed premierą, a próby rozpoczynają się miesiąc później. Nie ma
ale mam bardzo mało ulubionych grafików. Bardziej inspiruje mnie sztuka współczesna.
jeszcze kostiumów, nie ma dekoracji, ani pełnej obsady, ale można już zrobić plakat na temat
Bardzo lubię też Marka Rothko. Sam tworzę obrazy, ale nie potrzebuję tak naprawdę oglądać
tej sztuki. Rozmawiam wtedy z ludźmi, spotykam się z reżyserami itd. Potem robię szkice,
obrazów, aby to robić. Oczywiście potrzebuję kontaktu z kulturą. Potrzebuję tej fermentacji.
przedstawiam je zainteresowanym i mówię o moich przemyśleniach. Dopiero wtedy tworzę
obraz. W fazie przygotowań jestem trochę dziennikarzem. Muszę zbadać i wchłonąć temat
SOUL: Czy zdarza się Panu, że praca którą Pan wykonał nie spełniła oczekiwań klienta?
jak gąbka, aby później móc wypuścić coś, co jest interesujące. Dlatego zadaję dużo pytań.
Czasami dochodzi do błędu. Tak było z przedstawieniem do sztuki „Juliette at
Chcę dowiedzieć się wszystkiego co tylko możliwe o tej sztuce.
Romeo” Iriny Brook, córki Petera Brooka. Specjalnie zamieniła imiona bohaterów. Zrobiłem
bardzo piękny plakat – szekspirowski, ale ona powiedziała, że tego nie chce, że to nie ma
SOUL: Czy czyta Pan książki, do których projektuje pan okładki?
nic wspólnego z jej spektaklem, bo to będzie hip hop. Musiałem przerobić cały plakat.
Nie czytam całej książki. Po prostu nie mam czasu. Ale często zdarza się, że książki są
W drugiej wersji pojawia się serce wypełnione sznurówkami. Jak mi ktoś nie powie, że nie
jeszcze w tłumaczeniu, a okładka musi być zrobiona wcześniej, dlatego czytam streszczenie.
chce odpowiedzi na literaturę, bo robi coś zupełnie innego, to wtedy trafiam obok. Irina mi
Mam maksymalnie tydzień na realizację okładki. Tzn. jak mam tydzień to są wakacje,
nie powiedziała, że robi breakdance.
przeważnie mam dwa dni. Bo zawsze się okazuje, że są jakieś inne terminy, promocja, druk.
Jak się tworzy plakat, to trzeba go później sprzedać. Aby go sprzedać, trzeba być
Pan drukarz czeka, a co Pan Michał robi? Robi okładkę (uśmiech). Graficy są trochę jak
psychologiem, lekarzem, psychoanalitykiem i jeszcze człowiekiem o dobrej duszy, bo są
strażacy kultury. Dzwoni się do nas, jak się pali. Jak się pali, to wtedy interweniujemy. Jak
klienci, których normalnie ma się ochotę udusić (uśmiech). Ale muszę być psychologiem,
jest dramat, to się dzwoni do człowieka, który umie to zrobić. Dlatego nigdy nie mamy czasu,
bo oni przychodzą do mnie zawsze z problemem. I dany klient mówi, że chce to, ale tego
a jeszcze się od nas oczekuje, abyśmy byli inteligentni i piękni (uśmiech).
nie chce. Podoba mu się bardzo to, co zrobiłem dla Collin (Théâtre National de la Colline),
ale tego nie chce, bo to jest dla niego za mocne. Proszą, by nie było mocne, a jednocześnie
SOUL: Na wystawie i w albumie są zdjęcia ludzi, którzy po części są autorami tych
prac np. piekarze wypiekający bagietki. Dlaczego są tak ważni?
aby jednak było. Zaczyna się gra. Ale jeśli chcą, żeby coś było nowoczesne i jednocześnie
klasyczne i spokojne, to mnie to przerasta, bo naprawdę nie jestem psychoanalitykiem.
To jest hołd złożony zwykłym ludziom. Ja też jestem zwykłym człowiekiem. Być
Czasami jest tak, że tworzę obraz w tonacji pomarańczowej i słyszę, że moja żona nie lubi
może każdy jest twórcą, ale nie każdy może to wyrazić. Moim środkiem wyrazu jest obraz,
pomarańczy. No i mamy problem! Są dwa wyjścia albo zmienić żonę albo kolor (uśmiech).
inni używają dźwięku albo liter. A oni to pewna grupa ludzi, którzy gdzieś tam są twórcami,
są genialni w swojej dziedzinie, tylko że to co robią jest powszechnie uważane za banalne.
A ponieważ wykorzystałem elementy ich życia, to składam im taki mały hołd. I tylko tyle.
SOUL: Dlaczego na wystawie pokazuje Pan również zwykłe przedmioty – „małe
arcydzieła”, które później wykorzystuje Pan w plakacie?
To jest taka malutka parabola. Uważam, że oni na to zasłużyli. Dla nich to nic nie znaczy, dla
Pokazuję swoje prace i technikę, aby się podzielić. To jest mój kontakt z publicznością,
mnie dużo, bo to jest mój świat. Funkcjonuję tak, że staram się „ściągać” maksimum. „Ściągać”
a ja lubię publiczność. Dzielenie się moją pracą. Jest dla mnie ważne. To tak, jak podzielenie
mówię o wszystkich ludziach, którzy biorą udział w moich projektach. Oni są zawsze blisko
się z przyjaciółką przepisem na wspaniały tort. Jak z każdym przepisem, każdy zrobi
mnie. To jest fajna ilustracja, bo może Pani opowiedzieć, że bagietka była 50 metrów od mojego
po swojemu i każdy tort będzie inny. To jest bardzo dobra wystawa dla szkół, akademii.
atelier. Chciałem, aby ludzie którzy ją sprzedali zaistnieli jako twórcy. Oni tworzą przedmiot,
Chcę pokazać, że w XXI wieku można jeszcze lepić ręcznie czy malować, zanim użyjemy
który ja kupuję. Ja wykorzystałem ich dzieło jako bagietkę, choć sam jej nie upiekłem. Dlatego
komputera. Teraz dramatem jest to, że ludzie z braku pomysłu biorą się od razu do realizacji
chciałem, aby zaistnieli w moim albumie jako twórcy tego przedmiotu, który jest bagietką.
czegoś, czego nie przemyśleli. Nie mając pomysłu zasiadają do komputera. I to jest dramat.
Bo to jest interesujące. Jest to rodzaj „performance’u”.
Najważniejszy jest szkic. Dzięki niemu grafik zyskuje na czasie. Zamiast się męczyć przez
Znów na tym zdjęciu widzi Pani moich rzeźników. Do jednej sztuki wykorzystałem
kość z pobliskiego sklepu mięsnego. Oni sprzedali mi kość i to są fajne zdjęcia. A taki był
dwa tygodnie przed komputerem, w pięć minut robi szkic. To jest pomysł. Najpierw pomysł,
potem forma, a nie odwrotnie.
plakat. Proszę zobaczyć, jak rzeźnicy z dumą pozowali, bo to była ich kość. Zrobili nacięcia.
Wystawa, którą prezentuję w Łodzi jest podzielona na trzy części. Na dole są plakaty
Wytłumaczyli mi dlaczego zrobili to tak, a nie inaczej. W tym jest już jakaś historia. To jest
z wydawnictwa Drzewo Babel, na wyższym piętrze „zapraszam do siebie” - przechodzimy
bardzo fajna sprawa.
przez moją pracownię, w której znajdują się drobiazgi i przedmioty, które stały się
plakaty: Michał batory tekst: sylwia Burska
Batory
Michał
19
Graficy są trochę jak strażacy kultury.
Dzwoni się do nas, jak się pali...,to wtedy interweniujemy.
bohaterami plakatów. Do współpracy nad tą wystawą zaprosiłem Justynę Tuchę, która
prace, a piątego jest wystawa. Ale tak chodzić co tydzień i odwalać, to mnie nie interesuje.
przygotowała scenografię. Ona jest artystką. Mieszka w Dusseldorfie. Nie zatrudniłem
Nie miałbym czasu, aby się przygotować. Bycie pedagogiem to jest zupełnie inny zawód.
scenografa, ale artystkę i zrobiliśmy coś zupełnie odwrotnego do scenografii. Nie ma
Dostaję mnóstwo telefonów z najlepszych uczelni, ale wiem, że teraz nie mogę, może za kilka
designerskich mebli ani rozwiązań. Stworzyliśmy dzieło, które mi absolutnie odpowiada.
lat (uśmiech). W tej chwili mam tyle zleceń, że te dwa tygodnie w Łodzi, kiedy przygotowuję
Totalnie przypadkowy zlepek mebli. Ja też zlepiam z dwóch rzeczy i robię jedną np. filiżance
wystawę, to jest dramat. Powinienem być w Paryżu i pracować, a tutaj śrubki wkręcam
dolepiam twarz mężczyzny. Justyna zrobiła to samo. Wzięła kredens plus cztery nogi
i wbijam gwoździe (uśmiech), ale to trzeba zrobić. Na razie nie mogę być profesorem…
z innej epoki i stworzyła z tego nowy mebel. Dostosowała się do tego, co ja robię w plakacie.
Stworzyła idealne witryny dla moich prac. Będąc artystką zagrała rolę scenografa i to
SOUL: Co pan doradza młodym ludziom podczas warsztatów?
zadziałało. Dlatego to pomieszczenie jest według mnie bardzo pięknym pomieszczeniem.
Zaczynam od tego, że kiedy przychodzą na zajęcia, zamykamy w szafie wszystkie
Ciepłym, bez tego szpanu, jest tyko mój świat. To jest wystawa skierowana między innymi
komputery i przez dwa dni tylko szkicują. Zero komputera, zero topografii. Tylko pomysły
do studentów. Chciałem, żeby zobaczyli, że nie wszystko musi być tworzone w photoshop’ie.
lecą. Szkicują wszystko, co im przyjdzie do głowy. W tym momencie oszczędzamy dwa
Pokazuję siebie nie tylko jako grafika, ale także jako plastyka i rzeźbiarza. Zaprosiłem
tygodnie pracy. Bo nie jest dobrze, jak nie daj Boże, ktoś pierwszego dnia usiądzie do pracy
zwiedzających do swojego studia, żeby pokazać im, jak pracuję. A pracuję w bardzo prosty
ze złym pomysłem. Dopiero później jest realizacja czyli zdjęcia albo rysunki. Końcówka pracy
sposób. Wszystkie te obiekty zebrałem w promieniu mniej więcej 500 metrów od mojego
to topografia plus obraz. Inaczej się nie da, bo to strata czasu po prostu.
atelier. Kiedy wchodzi się na salę główną wystawy widać efekt tej mojej pracy, a także
Niedawno byłem w Quebek w Kanadzie. Mają tam ogromną uczelnię. Na katedrze
wszystkie te obiekty w powiększeniu. Chcę pokazać, że jestem w terenie i jestem dla ludzi.
grafiki robili jeden plakat przez dwa miesiące. To jest dla mnie jakaś utopia. W dwa miesiące
nie można robić plakatu. To jest za długo. Trzeba mieć tydzień. Przyjechałem i przywiozłem
SOUL: Czy myślał Pan, aby wykładać na uczelni artystycznej?
dwa filmy. Jeden o genialnym francuskim choreografie - Philippe Découflé. Studenci mieli
Prowadzę tylko warsztaty. Nie mam czasu na wykładanie, ponieważ nie mam
zrobić plakat do współczesnej sztuki tanecznej. Découflé jest geniuszem choreograficznym
agencji. Pracuję sam, w związku z tym związanie się z uczelnią, by mnie zablokowało.
i wizualnym. Drugi film i drugie zadanie - „Imię Róży” na podstawie książki Umberto Eco.
Miałem oczywiście ogromną ilość propozycji, ale nie mogę. Nie dałbym rady co tydzień
Trzecie zadanie – plakat ekologiczny. I mieliśmy cztery dni na trzy plakaty. I były płacze,
chodzić na uczelnię, ale warsztaty robię. Bo jak coś robię, to chcę to robić dobrze. Nie chcę
były dramaty, bo oni robili jeden plakat przez dwa miesiące, a ja im zaproponowałem, żeby
ciepłej posadki jakiegoś pana profesora, który przychodzi zmęczony, nie przygotowany do
zrobili trzy w cztery dni. I tu się zaczęły tak zwane jaja. Bo jak się pracuje w takiej sytuacji? O
pracy i robi korekty. Ja to znam na pamięć. Nie chcę tego robić w taki sposób. Ale jeżdżę na
co chodzi? Niesamowicie ważny jest pierwszy etap - szkice. Ale można to zrobić w pół dnia.
warsztaty. Byłem w Chinach, Meksyku, Ekwadorze, Quebeku i Belgii.
Pomysły można wywalić z naszego umysłu bardzo szybko, ale jak się Pani zabierze, nie daj
Boże, od razu za komputer, to koniec, koniec! Niektórzy to zrozumieli i zrobili świetne obrazy.
SOUL: Czy prowadzi Pan takie warsztaty w Polsce?
Na tym polega plakat. Plakat jest najpierw w głowie, potem jest forma. Nie powstaje najpierw
Jeszcze nie. Takie warsztaty to tygodniowa praca w terenie. Robi się jeden, dwa plakaty
forma, a później treść. Jeśli Pani dochodzi do formy zaczynając od komputera, to jest koniec.
w tydzień. Studenci mają okazję się czegoś nauczyć. Przez cztery dni przygotowujemy
Chyba, że jest Pani jakimś geniuszem i tej fazy pierwszej nie potrzebuje. Normalny człowiek,
nie mogłem ciągnąć jednego i drugiego. I bardzo dobrze, bo grałem na gitarze klastycznej
sześć lat i zdałem sobie sprawę, że nie będę dobrym muzykiem. I całe szczęście, bo
uważam, że byłbym beznadziejny. Są ludzie, którzy rodzą się z muzyką w uchu. Ja muzykę
SOUL: Czy kiedy słucha pan muzyki widzi Pan obrazy, kolory?
Nie, ale kiedy ktoś mi opowiada lub kiedy czytam, to widzę obrazy. Muzyka tak
na mnie nie działa. Zrobiłem dużo plakatów i okładek płyt dla muzyków, ale to były takie
bardziej abstrakcyjne działania. Ale jeśli chodzi o konstrukcję obrazu, to silniej reaguję
na słowo czytane i pisane. Muzyka jest światem samym w sobie.
SOUL: Stworzył Pan piękne plakaty, w których kwiaty zamieniają się w instrumenty muzyczne.
Tak to był pomysł dla filharmonii. Chodziło o to, aby stworzyć obiekt, obraz przesunięty tzw. d’cale (z francuskiego, nie ma odniesienia w języku polskim), który jest, ale
go nie ma. Tak jak Rene Magritte mówił: „To nie jest jabłko, to nie jest fajka”. Uważam, że
który się uczy plakatu czy komunikacji, potrzebuje fazy, w której skonstruuje przekaz,
przed fazą sformalizowania tego przekazu. Także w naszej grupie część płakała, druga
część paliła jonity, a trzecia pracowała. Ale zrobiliśmy świetną wystawę. Nie wszyscy dali
radę. Wycofały się chyba dwie osoby z dwudziestu. Reszcie wyszły bardzo fajne prace.
Ale pod koniec pracowali dzień i noc.
SOUL: Myślał Pan o powrocie do Polski?
Nie, nie myślałem. Jest mi dobrze w Paryżu. Dobrze się tam czuję. Bardzo lubię
tamtejszą mieszankę kulturową i brakuje mi tego w Polsce. W Paryżu mam mix kultury
polskiej i innych, które bardzo lubię. Uważam, że trzeba miksować. W Polsce jest tak, że
prędzej czy później skończyłoby się na kasie i na układach, co mi się strasznie nie podoba.
We Francji startowałem w konkursach jako wolny strzelec i wygrywałem lub nie. Nie
było żadnych układów. To, co robię teraz jest owocem konkursów, które wygrałem jeden
po drugim. W Polsce niestety spotykam układy i skostniały system. Nie chcę wrócić do
Polski, w której człowiek obowiązkowo modli się w niedziele i uważa, że „biały” to rasa
lepsza od innych. Po prostu tego nie znoszę. Mam kumpli z całego świata. Mieszkam
w centrum Paryża, mięso kupuję u Arabów, ogórki u Żydów, obiad jem u Chińczyków
albo Japończyków i to jest bardzo fajne. To jest taka wieża Babel. To jest przyszłość świata.
W Paryżu jest mi z tym dobrze i pozytywnie wpływa to na moją pracę. Wykorzystuję w niej
mądrość tych wszystkich kultur. Oczywiście najbliższa jest mi kultura polska, w sensie
wrażliwości i szkoły. Nie mówię absolutnie o religii. Wrażliwość mam totalnie polską, bo
to jest super pomysł na pokazanie sezonu
jesteśmy trochę nadwrażliwcami. Ludźmi, którzy dzielą włos na czworo. Poza polską
muzycznego. Nie fotografować tych skrzy-
jest mi też bliska kultura Afryki. Od 2000 roku przez sześć lat jeździłem na miesiąc do
piec, ani organów, ani perkusji, tylko stwo-
Senegalu i uczyłem się gry na djembe. I mam masę przyjaciół z tamtego regionu świata.
rzyć obraz z jakimś dystansem. Czy widzi
Byłem bardzo w tej afrykańskiej kulturze zadomowiony, przez miesiąc z nimi mieszkałem.
Pani trąbkę? To nie jest trąbka ani skrzypce.
Uwielbiam rytm. Nauczyłem się grać, ale nie jestem genialnym perkusistą. Niestety nie
To wszystko jest zrobione z kwiatów i dla-
gram na co dzień, bo w Paryżu jest to utrudnione. Sąsiedzi dali mi do zrozumienia, że nie
tego jest interesujące. To może być piękny
powinienem już ćwiczyć w domu. Granie na bębnach w Paryżu łączy się z koniecznością
plakat dla poważnej instytucji. Chciałbym
znalezienia studia, wynajęcia ludzi. Na djembe nie można grać samemu. Zawsze grałem
wykorzystać go dla jakiejś filharmonii. Tyl-
z Afrykańczykami na ślubach. Kiedy grasz z całym zespołem, wtedy to ma sens.
ko raz użyłem tego pomysłu - na konkursie, którego nie wygrałem, więc mam na-
SOUL: Czyli muzyka jest dla Pana ważna. Uczył się Pan gry na innych instrumentach?
dzieję, że wykorzystam jeszcze te obrazy
Słucham każdej muzyki. Non-stop. Miałem być muzykiem. Chodziłem na lekcje
w przyszłości.
gitary klasycznej do profesora Sosińskiego, który udzielał mi ich za darmo, gdyż uznał, że
mam talent. Kiedy dostałem się na Akademię Sztuk Pięknych, zrezygnowałem z gry, bo
23
plakaty: Michał batory tekst: sylwia Burska
wymęczyłem. Gram świetnie technicznie, ale muzykiem nie jestem.
OCZYSZCZONE POZNANIE
Czego się przede
wszystkim nauczyłem - to cenić wartość indolencji. Zdobycz ta to dla ruchliwego człowieka praca całego życia. Ale jeżeli raz
zaznałeś jej słodyczy, to już jej,
mimo ciągłej walki, przez całe życie nie zaniechasz. Tak i ja próbowałem więc teraz godzinami wpatrywać się
skupiony w kamienie, rośliny, zwierzęta i ludzi.
Wzrok mi się przy tym wyostrzył, jak wyostrzone miałem już węch i słuch. Teraz nadeszły wielkie dni. Odkryłem nową
stronę Świata Snu. Wyczulone zmysły jęły stopniowo wywierać wpływ na aparat myślowy i przekształcać go. Uzyskałem zdolność do zaskakującej formy
zdumienia. Wyrwany bowiem z powiązań z innymi rzeczami, nabierał każdy
przedmiot nowego znaczenia. Świadomość, że takie ciało z wieczności dociera
aż do mnie, przyprawiała mnie o dreszcz. Samo istnienie, takie, a nie inne, było
dla mnie cudem. Pewnego dnia, nad jakąś muszlą, olśniła mnie nagle pewność,
że jej egzystencja nie jest wcale tak prostacka, jak mi się dotychczas zdawało.
Tak stało się niebawem ze wszystkim, z całym światem. Najsilniejsze doznania
zdarzały się początkowo przed zaśnięciem lub zaraz po przebudzeniu, a zatem,
gdy ciało było znużone i życie we mnie w stanie przyćmienia. Trzeba było stwarzać z wolna świat - nie zawsze żyjący, i to wciąż od nowa.
Coraz wyraźniej odczuwałem wspólną więź we wszystkim. Wymienne stały się dla mnie barwy, wonie, tony i wrażenia smakowe. I wtedy pojąłem: świat
to jest siła wyobraźni. Wyobraźnia - i siła. Wszędzie dokąd szedłem, cokolwiek
robiłem, starałem się wzmocnić swoje radości i cierpienia, a potajemnie śmiałem się z obu tych stanów. Bo teraz wiedziałem już przecież na pewno, że ruch
wahadłowy w obie strony oznacza równowagę. Właśnie przy najdalszych i najgwałtowniejszych wahaniach może się ona najbardziej dotykalnie przejawiać.
Raz widziałem świat niby cudnie kolorowy kobierzec, zaskakujące przeciwstawienia łączyły się wszystkie w harmonii. Innym razem mogłem ogarniać
niezmierzony filigran form. W ciemności otaczał mnie poszum organowej symfonii tonów, w której patetyczne i subtelne głosy przyrody uzupełniały się, tworząc wyraźne akordy. Tak łowiłem lunatycznie zupełnie nowe wrażenia. Pamiętam, że pewnego ranka wydawałem się sobie ośrodkiem elementarnego systemu
liczbowego. Czułem się abstrakcyjny, jako punkt chwiejnej równowagi sił - bieg
myśli, który nigdy mi się więcej nie powtórzył. Teraz zrozumiałem Paterę, pana,
straszliwego władcę. Byłem pośród tej wielkiej burleski głównym śmiejącym się,
nie oduczywszy się wszakże drżeć wraz z umęczonymi. Mieścił się we mnie trybunał, który obserwował wszystko, wiedziałem przeto, że w gruncie rzeczy nic
się nie dzieje. Patera był wszędzie.
Widziałem go tak
w oczach przyjaciela, jak wroga, w zwierzętach, roślinach i minerałach. Jego siła wyobraźni pulsowała we wszystkim, co
istnieje - tętno Krainy Snu. Znajdowałem jednak i pierwiastki obce w sobie. Ku swemu przerażeniu bowiem wykryłem, iż moje „ja" składa się z niezliczonych „ja",
z których zawsze jedno za drugim czatuje w pogotowiu.
Każde następne wydawało mi się znaczniejsze i bardziej zamknięte.
Ostatnie, uchodząc w cień, wymykały się memu zrozumieniu. Każde z tych „ja"
miało własne poglądy. Tak, na przykład, z punktu widzenia życia organicznego
słuszna przyjmować śmierć jako zakończenie. Na wyższym stopniu poznania
zaś nie ma w ogóle człowieka - więc nic się skończyć nie może. Wszechobecne było rytmiczne tętno Patery. Chciał on, nienasycony w swej grze wyobraźni, zawsze wszystkiego naraz: rzeczy - i przeciwieństwa, świata - i nicości. Dlatego jego stwory podlegały takiemu ruchowi wahadłowemu. Z nicości musiały
wydzierać swój świat imaginacyjny, a z pozycji tego świata imaginacyjnego zdobywać nicość. Nicość była niepodatna, opierała się, wówczas siła wyobraźni
zaczynała brzęczeć i szczebiotać, we wszystkich skalach formowało się, dźwięczało, pochłaniało i barwiło - i oto powstał świat. Ale nicość zżerała z powrotem
wszystko, co się natworzyło, świat nużył się, płowiał, życie rdzewiało, cichło, rozpadało się, marło znowu -nicość - i znów zaczynało się od początku. Tak dawało się wytłumaczyć, dlaczego wszystko do siebie pasuje, dlaczego możliwy jest
kosmos. Wszystko to było strasznie przetkane bólem. Im wyżej się rosło, tym
głębiej musiały sięgać korzenie. Chcę radości - więc chcę zarazem cierpienia.
Nic - albo wszystko. W sile wyobraźni i w nicości leżała zapewne praprzyczyna, a może stanowiły tożsamość. Kto poznał własny rytm, może mniej więcej
przewidzieć, jak długo będzie dlań trwała męka czy cierpienie. Obłęd, sprzeczność - muszą być również przeżyte. Pożar mojego domu jest nieszczęściem,
ale jest zarazem płomieniem. Niechaj się cierpiący tym pocieszy, że obydwa są
wyimaginowane. Patera, wygrywający obustronnie, także musiał to uczynić.
Na skutek pokrewieństwa tętna rozumiałem też istoty niższe. Wiedziałem dobrze - ten kocur źle spał, tamten szczygieł ma podłe zamysły. Podobne
odbicia we mnie rządziły teraz moim postępowaniem. Hałas świata zewnętrznego dopóty smagał moje nerwy, uczulając je, dopóki nie dojrzały do przeżyć
Świata Snu.
Przy końcu tego rozwoju kończy się człowiek jako istota poszczególna,
nie jest też już więcej potrzebna. Ta droga prowadzi do gwiazd.
Alfred Kubin „Po tamtej stronie” wydawnictwo ZNAK wybór tekstu: krystian lupa foto: Pascal Victor / ArtComArt obok plakat: Michał batory
25
TEKST: Grażyna Cetnar foto: Tomasz Tyndyk
26
LUPa
Impresja na temat podróży do „Miasta snu” w reżyserii Krystiana Lupy –
spektaklu na podstawie powieści Alfreda Kubina „Po tamtej stronie”.
Krystian Lupa zrealizował „Miasto snu” po raz pierwszy w 1985 roku na deskach Starego
do teatru, międzynarodowy tłum i... nagle słyszę odgłos jakiejś kolizji - samochód uderzył
Teatru w Krakowie. To było jedno z najbardziej ekscytujących przedstawień tamtego czasu,
w coś na ulicy obok. Myślę o energii miasta tego dnia i o aktorach, którzy za moment wejdą
budzące ekstremalnie skrajne emocje wśród widzów i krytyków. Po wielu latach reżyser
na scenę. Zajmujemy miejsca na widowni. Aktorzy już są, czekają, nasłuchują w mroku,
wrócił do powieści Alfreda Kubina (1877-1959) - austriackiego rysownika, grafika, malarza
są czekaniem - spektakl się zaczął. Na szczycie widowni Krystian Lupa w otoczeniu całej
i autora jednej powieści, która stała się punktem wyjścia do nowego spektaklu Lupy.
maszynerii z elektrykiem, akustykiem i asystentem czeka, aż widownia się zapełni. Wtedy
Pierwotnie Lupa zamierzał zrealizować dwa dialogujące ze sobą przedstawienia -
da znak i teatralna machina ruszy. Ostatni widzowie zajmują miejsca. Gaśnie światło
jedno z aktorami TR i Teatru Dramatycznego w Warszawie, a drugie z aktorami Narodowego
i zaczyna się sześciogodzinny seans (z dwoma przerwami). „Miasto snu” się rodzi. Stajemy
Teatru Starego w Krakowie. Próby rozpoczęły się w obu miastach. Jednak protest Krystiana
się jego częścią.
Lupy wobec trybu powołania nowego dyrektora Teatru Starego, spowodował jego odejście
Zapala się światło na scenie i już jesteśmy częścią towarzystwa, które w pomieszczeniu
z etatu reżyserskiego w tym teatrze. Pomysł realizacji „Miasta snu” w Krakowie upadł.
o betonowych ścianach z dyskretnymi białymi i szarymi napisami i malunkami czeka,
Powstało jedno przedstawienie w dwóch wersjach: cztero- i sześciogodzinnej. Premiera
nasłuchuje, a czasem „wysłuchuje”, jakby powiedział Konrad - bohater innego spektaklu
czterogodzinnej wersji spektaklu miała miejsce 5 października, a sześciogodzinnej 6
Lupy „Kalkwerku”. Powoli stajemy się nasłuchująco-czekającymi współuczestnikami Miasta,
października, w Paryżu w Teatrze de la Ville w ramach Festival d' Automne à Paris. Polska
do którego przybyliśmy z nadzieją doznania czegoś niezwykłego co odmieni nasze życie.
premiera odbędzie się 10 listopada na obrzeżach Warszawy w Hali Transcolor. Z grupą
Przybyliśmy do Paryża na długo oczekiwany spektakl Krystiana Lupy, żeby uczestniczyć
krakowskich przyjaciół wybraliśmy się na premierę do Paryża, aby zobaczyć „Miasto snu”.
w spotkaniu ze światem teatralnym reżysera, którego obecność w Polsce nie jest już tak
To jest osobista impresja z tej podróży.
oczywista. Po kolei poznajemy gości „Miasta snu”.
Paryż to miasto mityczne, ważne dla wszystkich ludzi związanych z kulturą. To miasto,
Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale zwróciłam uwagę na to, że w programie
w którym kilkanaście lat temu w Teatrze Odèon zarówno widzowie, jak i krytycy bardzo
teatralnym nie znajduję imion bohaterów sztuki. Wymienione są tylko imiona i nazwiska
aktorów. Czy jest to zabieg celowy, czy aktorzy będą mówić nie
tylko słowami swoich postaci? Czy to ma znaczenie? „Miasto snu”
Zapala się światło na scenie i już jesteśmy częścią
towarzystwa, które w pomieszczeniu o betonowych
ścianach z dyskretnymi białymi i szarymi napisami
i malunkami czeka, nasłuchuje, a czasem
„wysłuchuje”[...]
to miejsce, do którego powieściowy Klaus Patera zaprasza wybrane
osoby wraz z określoną przez niego częścią ich dobytku. Miejsce,
w którym ma zostać zrealizowana Utopia - Nowa Cywilizacja czyli
nowy rodzaj człowieczeństwa, nowy rodzaj obcowania ludzi ze sobą.
Bohater Kubina - rysownik Alfred, przyjaciel Patery z gimnazjum,
przyjmuje wraz z żoną zaproszenie i wyrusza w długą podróż
W spektaklu wiele jest zwrotów bezpośrednio
do publiczności, tekstów autotematycznych,
często autoironicznych.
gościnnie przyjęli spektakle Krystiana Lupy i jego aktorów. Paryż to miejsce, w którym
do owej krainy. Zamieszkuje w „Mieście snu”, poznaje innych mieszkańców, próbuje
Lupa był nagradzany przez krytykę. Miejsce, od którego rozpoczęły się międzynarodowe
zrozumieć mechanizmy rządzące miastem, doświadcza śmierci żony, przechodzi przez
sukcesy jego spektakli.
najróżniejsze stany psychiczne, by ostatecznie być świadkiem upadku dziwnego tworu,
Dotychczas widzowie oglądali „gotowe” przedstawienia, jeśli mogę tak napisać, bo
w którym się znalazł.
z drugiej strony wszyscy, którzy znają tryb pracy Lupy wiedzą, że praca ta trwa dopóty,
Dlaczego Lupa wraca do tej powieści, pisze na nowo sceny, inkrustuje utwór Kubina
dopóki spektakl jest wystawiany. Tym razem Paryż stał się świadkiem narodzin spektaklu
swoimi słowami? Czy dlatego, że podobnie jak austriacki autor tworzy od najmłodszych
„Miasto snu” i każdy teatroman rozumie ten dreszcz podniecenia i ten rodzaj atmosfery
lat swoje miasto - mityczną krainę Juskunię ze stolicą, w której urządza nie tylko
udzielającej się nie tylko aktorom, ale również widzom uczestniczącym w premierze
wygląd miasta?Mapy tej tajemniczej krainy wyrosłej z dziecięcej wyobraźni powstają i są
(dwukrotnie część spektaklu była pokazywana w Warszawie, jednak dopiero teraz
modyfikowane do dziś.
Co najbardziej interesuje Lupę i jego aktorów w tym spotkaniu z ideą Utopii?
mogliśmy doświadczyć całości).
W piątek spotykamy Krystiana Lupę na obiedzie w Dzielnicy Łacińskiej. Jest to
Sześciogodzinny spektakl niesie ze sobą wielość znaczeń, prowadzi różnymi drogami.
spotkanie przypadkowe, ale dla nas to szczęśliwy znak. Mistrz jest bardzo zmęczony. Mówi
Bardzo trudno to wszystko ogarnąć w jednorazowym oglądzie. Najlepiej poddać się rytmowi
spektaklu, często na granicy halucynacji, snu. Pierwszy
o tym tak, jakby całą swoją energię pompował w machinę,
która wieczorem ma zostać uruchomiona. Odchodzi do
rys. Krystian Lupa
akt jest wstępem - zapadaniem się w stan, dzięki któremu
teatru sam, zatopiony w myślach, skupiony. Pogoda jest
nie tylko poznajemy stan kondycji psychicznej bohaterów
piękna. Z pierwszego czterogodzinnego pokazu reżyser nie
i aktorów na scenie, ale sami ulegamy tej atmosferze.
jest zadowolony.
W tym przedstawieniu Lupa bada granice kondycji aktora,
6 października w południe zaczyna padać deszcz.
widza i twórcy. Drugi akt zagęszcza atmosferę. Dużo tu
O godz. 15 początek premiery prasowej - pierwszy raz widzowie
różnorodnych par, których konstelacje się zmieniają.
będą mieli okazję zobaczyć całość czyli tzw. długą wersję.
Ulegamy urokowi zbiorowych scen. Trzeci akt to powrót
Jedziemy paryskim metrem. W podziemnych korytarzach
do odrealnionej poetyki i brawurowy, wyjęty z zupełnie
wiszą plakaty ze spektaklu z wizerunkiem Sandry Korzeniak.
innej konwencji finał.
Plakatów jest mniej niż w 2001 roku, kiedy plakaty z „Braci
Już w pierwszym akcie widzimy, że ukonstytuowała
Karamazow” z widocznym napisem „wszystko jutro”
się jakaś grupa - siedząca, kanapowa, która czeka,
atakowały każdego przechodnia, a zdarzało się, że aktorzy
ocenia, ustala hierarchię, przyjmuje do siebie lub odtrąca,
byli rozpoznawani w metrze...
obserwuje. Każda z tych postaci niesie własną historię,
Thèátre de la Ville to jedna z najważniejszych scen
z innych powodów tu przybyła, inne są jej oczekiwania.
współczesnego Paryża. Ogromna widownia jest mniej więcej
Grupa, którą poznajemy próbuje się znaleźć wobec Patery
dwa razy większa niż scena Kameralna Teatru Starego. To
i wobec nowoprzybyłych, tworzy się wspólnota , która musi
ulubione miejsce Krystiana Lupy. Ludzie zapełniają teatr. Pada
się również jakoś ustosunkować do tego, co na zewnątrz,
deszcz, pogoda jest senna. Robię zdjęcie plakatu przed wejściem
próbuje to nazwać, próbuje się odróżnić. Kreator - Patera
jest nieobecny. Na podstawie tego, co dzieje się w „Mieście snu” mieszkańcy starają się
rytm. Patera staje się Fellinim - słynnym włoskim reżyserem filmowym z całą legendą
zrozumieć intencje jego twórcy i jakoś je zinterpretować. Dzikie, anarchiczne odgłosy
filmowego świata jaki stworzył. W tej scenie Skiba - Patera wciela się w postać Felliniego
dochodzące zza otwieranego i zamykanego okna stają się źródłem niepokoju. Siły anarchii
nawołującego swoich aktorów do rozpoczęcia pracy nad kolejnym dziełem. Aktorzy się
i nieznanego zagrażają. Jesteśmy świadkami przyjmowania nowych, ich oceny przez grupę
ociągają, ale powoli łapią za końce rzuconych przez reżysera lin, gotowi do rozpoczęcia
i próby podporządkowania. Słuchamy wyzwalających monologów i życiowych spowiedzi,
pracy od pierwszego kadru. Ta praca nigdy się nie kończy.
obserwujemy metamorfozy bohaterów.
W spektaklu wiele jest zwrotów bezpośrednio do publiczności, tekstów
W przestrzeni miasta konstytuuje się miejsce „święte” - sześcian, zarysowany
autotematycznych, często autoironicznych. Jakby Lupa tworząc sceniczną Utopię - iluzję
białymi prętami z czarnym centralnym słupem wyrastającym z ziemi. Do tej przestrzeni
doskonałą (wspaniała scenografia, betonowe ściany, niewielka ilość mebli, hipnotyzujące
wchodzą monologujący, w niej doznają przemienienia, z niej czerpią tajemniczą energię.
nowe miejsce święte, Centrum, sześcian z palem w środku, zmieniające sią światło) –
Mieszczańska, salonowa sytuacja przekształca się w eksplodujące monologi, rozpasane,
chciał wybić nas z niej co jakiś czas zabiegami niszczącymi, abyśmy nie tylko niczym
wariackie sytuacje. Budzą się demony, lęki, zaciera się granica jawy, snu, halucynacji. Trwa
mieszkańcy „Miasta snu” pogrążali się w hipnotycznej rzeczywistości, ale również
zbiorowa próba określenia się wobec nowej sytuacji, wobec grupy, wobec swojej pary,
ciągle zadawali sobie pytanie: „Gdzie jesteśmy?”. Pytanie to skierowane jest do widzów,
wobec Patery, Boga, Kreatora.
aktorów, postaci scenicznych, reżysera, jego wędrującego alter ego. Mam wrażenie, że
Kim jest Patera? Czy szalonym twórcą, któremu dzieło wymyka się z rąk, zaczyna
żyć własnym życiem i nieuchronnie dąży do dekonstrukcji, podczas gdy jego twórca błąka
co jakiś czas słyszę wypowiedzi różnych postaci, które można by przypisać samemu
Krystianowi Lupie.
się w rozpaczy i chorobie nie mogąc rozpoznać swego dzieła? Czy jest karmicielem wizji,
Wizytę w „Mieście Snu” najlepiej odbyć osobiście. Reakcje publiczności premierowej
snu, halucynogennego świata, dzięki któremu bohaterowie doznają niecodziennych stanów
były różnorodne. Trochę osób wyszło po pierwszym akcie, ale większość, która została,
świadomości? Czy wreszcie - wiecznym kreatorem, który bez względu na formę, rozpoczyna
nagrodziła aktorów owacjami na stojąco. W przerwie słyszałam powtarzane słowo
proces tworzenia, wprzęgając w niego swoich aktorów? Kreatorem połączonym ze swoimi
„genial, genial”. Na zakończenie spektaklu Krystian Lupa zszedł ze szczytu widowni do
aktorami siecią, przez którą w obie strony płynie energia, dzielącym się z nimi refleksją, że
swoich aktorów. Szedł po długich schodach, aktorzy wciągnęli go na scenę, dziękował
często zbyt wcześnie rezygnują ze wspólnej drogi, podczas gdy cel jest bliski? W spektaklu na
im, kłaniał się, założył czarny kapelusz, który spadł z głowy Felliniego, przestawił raz
egzemplifikację powyższych tez znajdujemy wręcz symboliczne sceny. Piotr Skiba w jednym
jeszcze ustawienie krzesła na scenie, jeden z aktorów potrzymał w powietrzu, nad głową
ze swoich wcieleń Patery ubrany na czarno, jak tajemniczy sprzedawca opium w chińskiej
reżysera koronę (ze sceny archetypowego symbolu króla - alchemicznej przemiany).
dzielnicy, roznosi swoim gościom odurzające napoje, po których doznają spotkania z inną
Nasza wizyta w „Mieście Snu” w towarzystwie aktorów: Sandry Korzeniak,
rzeczywistością. Scena, w której na zwielokrotnionym ekranie pojawia się wypowiadająca
Agnieszki Roszkowskiej, Magdaleny Kuty, Małgorzaty Maślanki, Marii Maj, Moniki
swoje monologi twarz Patery - białe potargane włosy przywołują wizerunek Einsteina,
Niemczyk, Piotra Skiby, Andrzeja Szeremety, Tomasza Tyndyka, Lecha Latockiego, Jana
Warhola, a może Lupy. Czy wreszcie zaskakujący finał - wyrywający widzów ze stanu
Dravnela, Władysława Kowalskiego, Jakuba Gierszała i Henryka Niebudka, tego wieczoru
prawie hipnotycznego transu wkroczeniem w inny gatunkowo świat, inną konwencję, inny
dobiegła końca. Praca zapłodnionej wyobraźni trwa.
tekst: Projekt nod foto: Piotr Tadzio Jakubowski
NOD
Projek
20 czerwca br. nakładem wytwórni Koka Beats ukazała się debiutancka płyta Projektu
NOD zatytułowana „Warsoul Experience”. Po prawie pięciu miesiącach postanowili
opowiedzieć nam o tym, jak wszystko ułożyło się od czasu, gdy okradli stolicę z dźwięków.
Z Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Projekt NOD powstał w 2008 roku.
Niestety musimy z żalem przyznać, że tak jest. To co dzieje się z kulturą w naszym
Cztery lata później wydaliście swój pierwszy oficjalny krążek. Po drodze
kraju trochę przeraża. Ludzie są niczym ślepe stadko popychane przez jakąś niewidzialną
ukazała się też płyta „Emoth” będąca Waszym niezależnym wydawnictwem.
rękę, która każe im oglądać z pasją durne seriale czy zagraniczne formaty, w których
Skąd pomysł na to, by z dźwięków miasta stworzyć album?
uczestnicy muszą „oddać fartucha” (śmiech). Brakuje miejsca na to, co w jakikolwiek sposób
Ten pomysł kiełkował w nas od dość dawna. Wszystko zaczęło się od metra i dźwięku
może rozwijać. Nie chcemy tu mówić, że nasza muzyka ma jakiś niezwykle ważny walor
ruszającego pociągu, z którego Wu postanowił stworzyć harmonię do pierwszej kompozycji.
edukacyjny czy też, że jesteśmy mega istotnym ogniwem w machinie rozwoju cywilizacji,
Potem stukaliśmy, kopaliśmy i pukaliśmy w co się dało, żeby stworzyć sekcję rytmiczną
ale wiemy, że nasza muzyka nie jest tworem komercyjnym przez co, w jakiś tam sposób
i tak to się zaczęło. Obserwowanie całego procesu od samego rejestrowania dźwięków,
sami skazaliśmy się na banicję.
przez komponowanie z nich utworów, aż do finalnych szlifów przy końcowym miksowaniu
było czymś niesamowitym.
Naprawdę uważacie, że Polacy oglądają tylko seriale i nikogo już nie
interesuje kultura w jej prawdziwym znaczeniu?
Niesamowitym a jednocześnie pracochłonnym, co podkreślacie dość
często. Zmęczyła was praca nad tą płytą?
Na pewno nie jest tak, że nie ma nikogo, kto szukałby bardziej wyrafinowanej
rozrywki, ale z pewnością można stwierdzić, że domeną rozwoju cywilizacji jest fakt, że
Rok ślęczenia nad zgrzytami, piskami, stukotami i tysiącem innych dźwięków, które
społeczeństwa stają się coraz głupszą szarą masą mającą dostęp do nienaturalnie dużego
codziennie produkuje stolica może dać w kość, ale staraliśmy się dziarsko to znosić do samego
zasobu informacji, z którego niewielu korzysta. Jesteśmy świadkami niezwykłych przemian,
końca (śmiech). Prawda jest jednak taka, że najtrudniej było pod koniec pracy. Czuliśmy
jeśli chodzi o środki komunikacji. Nigdy dotąd nie było tak łatwo zdobyć informacje. Może
się trochę jak paranoicy śledzący i usilnie wyławiający każdy szelest otoczenia, który mógł
również przez to, trudniej jest się przebić.
nam się do czegoś przydać. Po napisaniu ośmiu kompozycji mieliśmy już wrażenie, że nie
uda nam się dobić do zamierzonej dziesiątki. W pewnym momencie takiej pracy stajesz się
Jednak pomimo tych wszystkich przeciwności losu, udało się
głuchy na to, co cię otacza. Finalnie jednak udało nam się znaleźć odpowiednie brzmienia
Wam zainteresować swoim pomysłem takich ludzi jak Marika, Tomson,
do dwóch ostatnich kawałków i w ten magiczny sposób zamknąć proces producencki.
Małolat, VNM czy w końcu sam Wojciech Waglewski. To chyba dość
spory sukces?
Wtedy pojawiła się Koka z propozycją wydania Waszego krążka?
Koka pojawiła się nieco wcześniej. Zadzwonił do nas Małolat, z którym Wu zna się
już od paru ładnych lat i poinformował nas, że założyli z Pezetem i kilkoma znajomymi
Oczywiście, że tak. Bardzo cieszymy się z faktu, że wszyscy goście, którzy
pojawili się na naszej płycie, przyjęli nasze zaproszenie. To naprawdę spore wyróżnienie
i zaszczyt.
wytwórnię. Od słowa do słowa doszło do tego, że zaproponowali nam wydanie albumu.
Było to zaraz po tym, jak stworzyliśmy utwór z dźwięków metra. Tak więc praktycznie od
samego początku pracy nad płytą wiedzieliśmy, kto ją wyda.
Nie da się ukryć, że nie byli to jedyni ludzie, których udało Wam się
zarazić swoim pomysłem. NOD z jednoosobowego projektu przekształcił się
w całkiem liczne stadko. Jak to się stało, że postanowiliście wszyscy razem
Tworzycie muzykę elektroniczną. Czy nie obawialiście się, że wydanie
waszej płyty przez wytwórnię hip-hopową spowoduje, że nie trafi ona do
właściwego odbiorcy?
stanąć ramię w ramię na scenie?
To był rzeczywiście dość niezwykły proces. Mieliśmy to szczęście, by na swojej drodze
spotykać ludzi, którzy oprócz tego, że dzielili podobne zainteresowania muzyczne, stawali
Nie było takich obaw, ale kiedy okazało się, że w Polsce zainteresowanie mediów
się również naszymi przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się od Filipa Oleckiego, który poznał
takim projektem jest prawie zerowe, to trochę zrzedły nam miny. Na dobrą sprawę do tej
nas z Łukaszem Gańko, który w tempie natychmiastowym stał się perkusistą NOD'a. Potem
pory udzielaliśmy wywiadów mediom, w taki bądź inny sposób związanym z hip-hopem.
Filip podsunął nam pomysł nawiązania współpracy z Lanberry, która jak wiadomo, jest teraz
W pewnym momencie zaczęliśmy to analizować i okazało się, że w Polsce nie ma żadnego
frontmenką zespołu. W końcu kiedy zmienialiśmy salę prób trafiliśmy na Pawła Sikorę,
oficjalnego portalu, gazety czy innego medium poświęconego tylko i wyłącznie muzyce
który zapytał czy może z nami zagrać jedną próbę. Zagrał i tak już został. Dzięki temu dziś
elektronicznej. Podobnie jest z odbiorcami, nie ma żadnej subkultury związanej z tego
jesteśmy zespołem pełną gębą, a energię jaka tworzy się między nami najlepiej można
typu muzyką, więc nie ma też jasno określonego typu odbiorcy. To bardzo skomplikowane
wyczuć na koncertach, podczas których stajemy się jednością. To nasz największy sukces
i frustrujące dla debiutujących twórców takich jak my. Szczególnie dobijający jest fakt, że
i osiągnięcie, którego nikt nam nie odbierze.
media takie jak radio czy telewizja są szczelnie zamknięte na wszystko co nowe.
To bardzo dobra pointa. Czy chcielibyście coś dodać na koniec?
Brzmi to trochę tak, jakbyście byli rozgoryczeni. Czy tak jest
w rzeczywistości?
Zapraszamy wszystkich na naszą stronę www.projektnod.com i oczywiście na nasze
koncerty, na których energia jest naprawdę niepowtarzalna.
felieton_Polska Szkoła Plakatu
Roman Cieślewicz, Proces. Kafka, 1968
Nie
Józef Mroszczak, Aida, 1958
Henryk Tomaszewski, Opowieści Hoffmanna, 1962
Waldemar Świerzy, Otello, 1956
da się ukryć, że w dzisiejszych czasach mamy coraz mniej powodów
Pierwszą polską ikoną współpracującą z paryskim „Vougiem” i „Elle” nie była wcale
do narodowej dumy. Z rzadka odnosimy sukcesy na arenie sportowej,
modelka Anja Rubik, ale wybitny polski grafik - Roman Cieślewicz. Na rodzimym gruncie
jeszcze rzadziej udaje się zabłysnąć na międzynarodowej scenie
zajmował się plakatem filmowym i teatralnym, tworzeniem szaty graficznej dla wielu
naszym rodzimym gwiazdom muzyki i filmu. I choć wypracowana przez lata pozycja polskiej
wydawnictw oraz projektowaniem okładek magazynów. W latach 60. wyemigrował do Francji,
sztuki współczesnej jest solidna (o czym świadczą chociażby osiągane na aukcjach ceny prac
gdzie pracował m.in. nad dekoracjami do pokazów mody i układem graficznym katalogów
Wilhelma Sasnala czy Romana Opałki), to nie możemy powiedzieć, by twórczość młodych
wystaw realizowanych dla prestiżowego Centrum Pompidou. Plakaty, które wyszły spod
artystów wywierała tak silny wpływ na europejskie środowiska artystyczne, jak miało to
jego ręki cechuje niezwykła różnorodność. Inspiracje surrealizmem przeplatają się w nich ze
miejsce w latach 60. Prace grafików związanych z tzw. polską szkołą plakatu wygrywały
zdobyczami op-artu, a trudna do uzyskania w grafice malarskość, często wzbogacana jest
w owym czasie najważniejsze międzynarodowe konkursy, cieszyły się entuzjastycznymi
fotomontażem. Cieślewicz był mistrzem syntezy. Posiadał zdolność zawierania nasyconych
recenzjami zagranicznych krytyków, wreszcie budziły zazdrość wśród artystów francuskich,
metaforami treści w jednym, ale trafiającym w punkt, znaku graficznym. Po piętach deptał
niemieckich i szwajcarskich, będących pionierami grafiki użytkowej w Europie. Jak tak mały
mu redaktor graficzny kultowych „Szpilek”, Jan Lenica, niezwykle wszechstronny artysta -
kraj mógł wydać taką mgławicę artystów? – pytał jeszcze w latach 80., miłośnik polskiego
grafik, scenograf, twórca kostiumów teatralnych, reżyser filmów animowanych - szczególnie
plakatu, Frank Fox. Przypomnienie ogólnoświatowego fenomenu, jakim stał się Polish
ceniony za umiejętność żonglowania konwencjami, zestawiania różnorodnych technik
Poster powinno nieco podreperować nasze kompleksy wobec sztuki Europy Zachodniej.
i wrażliwość na kolor. Lenica był twórcą bardzo poetyckiej charakterystyki swojego zawodu:
Pierwsze sukcesy nasi plakaciści odnosili już w dwudziestoleciu międzywojennym.
- Sztuka plakatu zbliża się chyba najbardziej do jazzu: wszystko polega na umiejętności
Niestety wielu z nich zmuszonych było do emigracji lub porzucenia pracy z powodu
zagrania cudzego tematu po swojemu. (…) Bo co tu ukrywać plakat musi śpiewać! I nie da
zaostrzonej w powojennej Polsce cenzury, która dopuszczała do druku jedynie plakaty
się ukryć, że ten wywodzący się z Polski styl „śpiewał” w misternym liternictwie prac Jana
propagandowe (np. znany wszystkim „Coś TY zrobił dla realizacji planu 6-letniego”), bądź
Młodożeńca, czy dynamicznych, inspirowanych amerykańskim komiksem, kompozycjach
o charakterze społecznym, jak te informujące o normach BHP w zakładach pracy. Wyjątek
Waldemara Świerzego. Inny charakter miały natomiast prace sygnowane przez Franciszka
stanowiły afisze filmowe wydawane przez instytucję państwową - Film Polski, która pod
Starowieyskiego, którego w przeciwieństwie do kolegów, pociągała przede wszystkim
koniec lat 40. nawiązała współpracę z Henrykiem Tomaszewskim, ojcem chrzestnym
estetyka szkoły starych mistrzów. Jako koneser grafiki XVII-wiecznej, z powodzeniem
polskiej szkoły plakatu. Jego prace reklamujące hollywoodzkie produkcje, takie jak „Obywatel
przemycał do swych plakatów przepych barokowych kompozycji i staranność kaligrafii.
Kane” czy „Błękitny ptak”, stały się wkrótce klasykami gatunku.
Wysmakowany rysunek prawie zawsze podszyty był erotyzmem, który stał się znakiem
Polityczna odwilż w 1956 r. pozwoliła na pełny powrót plakatu kulturalnego, który
powstawał już nie tylko na zamówienie kin, ale także teatrów, oper i filharmonii. Nowymi
rozpoznawczym artysty. Świetnie poza granicami kraju radzili sobie również: Walerian
Borowczyk, Jerzy Czerniakowski, Wiktor Górka, Maciej Urbaniec i wielu innych.
zleceniodawcami stały się cyrki, przedsiębiorstwa handlowe oraz agencje turystyczne
Wraz z ożywieniem ruchu artystycznego szybko pojawiła się potrzeba stworzenia
i sportowe, które zamawiały nieobecne przez wiele lat plakaty promujące rozrywkę, sport
placówki, której zadaniem byłoby monitorowanie dokonań polskich plakacistów i budowa
i usługi. Wtedy też nastąpił niespotykany wysyp utalentowanych polskich grafików,
kolekcji, którą można by udostępniać szerszej publiczności. W 1968 r. wychodząc naprzeciw
których wyrafinowany, powściągliwy styl budził podziw w całej Europie. Co zdecydowało
tym oczekiwaniom powstało Muzeum Plakatu w Wilanowie. Graficy mieli też możliwość
o ich sukcesie? Polscy plakaciści szybko podchwycili ogólnoświatowe prądy w sztuce:
prezentacji prac na odbywającym się co dwa lata w Warszawie Międzynarodowym Biennale
chętnie korzystali z surrealistycznego zestawiania form, ekspresjonistycznych deformacji
Plakatu, które ściągało do naszego kraju wielu znakomitych twórców zagranicznych.
i popartowskich zabiegów multiplikacji i fotomontażu. Wielu z nich przywiązywało dużą
Wbrew pozorom, władze komunistyczne były przychylne tym działaniom, gdyż plakat
wagę do koloru i nowatorskiego liternictwa, które wkrótce stało się ich wizytówką. Wbrew
polski w oczach cudzoziemców mimowolnie stał się symbolem „liberalnego” podejścia
pozorom, narzucana z góry poprawność ideologiczna nigdy nie krępowała im rąk. Musieli
partii do rodzimej sztuki.
jednak wykazać się wielką wyobraźnią, dowcipem i autoironią, by wypuścić w świat prace,
Zmiany, jakie dokonały się po roku 1989, nie oddzieliły grubą kreską dorobku
z których wydaniem ich koledzy zza żelaznej kurtyny nie mieliby najmniejszego problemu.
opisanych artystów od dokonań pokolenia tworzącego już po transformacji. Nazwiska,
To właśnie dzięki temu pogłębionemu przekazowi, obfitującemu w alegorie, metafory
takie jak Tomaszewski, Cieślewicz czy Lenica są uznawane w międzynarodowych kręgach
i gry skojarzeń, polski plakat zaczął być odbierany jako indywidualne dzieło sztuki, a nie
za legendy sztuki plakatu, a młode pokolenie polskich grafików nadal czerpie garściami
estetyczny druk reklamowy, jak to miało miejsce w krajach Europy Zachodniej i Stanach
z doświadczeń starszych kolegów. I chwała im za to. Bowiem w tej dziedzinie, wyjątkowo
Zjednoczonych.
nie mamy czego się wstydzić.
Jan Młodożeniec, Cyrk, 1965
Wojciech Zamecznik, Mondo Cane, 1964
Wiktor Górka, Pan Fabre, 1953
Franciszek Starowieyski, Teresa Desqueyroux, 1964
Redakcja serdecznie dziękuje Muzeum Plak atu w Wilanowie za udostępnienie reprodukcji plak atów ze swojej Kolekcji
tekst: Aleksandra stefanowicz Ilustracje: plakaty z Kolekcji Muzeum Plakatu w Wilanowie, Oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie
29
11.11.nd.
4. edycja Festiwalu
Antropologii Wizualnej
ASPEKTY, Toruń. Potrawa
do 28.11.
26.11. pn.
03.11.so.
13.11.wt.
23.11.pt.
04.11.nd.
Andrzejki – dzisiaj
wróżymy z fusów!
29.11. cz.
Międzynarodowy Festiwal
Etiuda&Anima. Trwa do
29.11.
24.11.so.
Konkurs: UNIVERSAL
MUSIC POLSKA
19.11.pn.
Koncert: Katie Melua; Hala
Widowiskowo-Sportowa
Arena, Poznań
14.11.śr.
Premiera kinowa:
„Barbara”, reż. Christian
Petzold
09.11.pt.
Spektakl: „Dowód”;
Och- Teatr, Warszawa
05.11.pn.
Premiera kinowa: „Od pełni
do pełni”, reż. Tomasz
Szafrański
30.11.pt.
Spektakl: „Hamlet”; Teatr
Współczesny, Warszawa
25.11.pt.
7. Krakowska Jesień
Jazzowa, koncert: BARRY
GUY NEW ORCHESTRA;
Alchemia, Kraków
20.11.wt.
Konkurs: Sony Music
15.11. cz.
Premiera spektaklu:
„Miasto Snu”; Hala
Transcolor, Warszawa
10.11.so.
Koncert: Gotye; Torwar,
Warszawa.
u.l. [u r ba n l i f e]_ l istopa d
28.11.śr.
Konkurs: by Dziubeka
27.11.wt.
Premiera kinowa: „DIAZ”,
reż Daniele Vicariego
Premiera kinowa: „Anna
Karenina”, reż Joe Wright
18.11. ND.
Koncert: Maria Peszek;
Klub Studio, Karków
American Film Festival,
Wrocław.
Potrwa do 18.11 Konkurs: Lirene
08.11.cz.
Koncert: Godskitchen;
Hala Stulecia, Wrocław
Koncert: Archive, Teatr
Łaźnia, Kraków.
22.11.cz.
Koncert: Gossip; Torwar,
Warszawa.
21.11.śr.
Konkurs: EMU AUSTRALIA
17.11.so.
Koncert: Jessie Ware, SQ,
Poznań; Festiwal Kultury
Absurdalnej. Absurdalia.
Katowice. Potrwa do 24.11.
16.11.pt.
Plateau Festiwal. Festiwal
Form Audiowizualnych.
Potrwa do 18.11.
Muzeum Plakatu
w Wilanowie, „Sztuka Poza
Czasem” Stefan Norblin
(1892-1952), potrwa do 31
stycznia 2013
12.11.pn.
Koncert:
RODRIGO Y GABRIELA;
Klub Stodoła, Warszawa
Spektakl: „Ojciec Bóg”;
Teatr Polonia, Warszawa
07.11.śr.
06.11.wt.
Konkurs: Delia
02.11.pt.
Premiera kinowa:
„Headshot. Mroczna
Karma”, reż. Pen-ek
Ratanaruang
01.11.cz.
7. Krakowska Jesień
Jazzowa, koncert: DKV
TRIO, HERA XL feat. HAMID
DRAKE, Manggha, Kraków
Polub nas na fejsie: www.facebook.com//SOUL-Magazine-Society-of-Urban-Life
1
1
.w
fa
s
n
hio
.co
m
2w
.
ww
2
em
ua
us
li
tra
4
l
u
.pl
o
S
ww
n
.co
3
w
it
a.c
om
3w
fa
w.
om
IR
1
i
l
ce
bo
.c
ok
/P
D
H-
es
ig
n 4w
.
ww
gia
ac
a
ap
nn
.
olo
co
m
5
fa
b
ce
oo
o
k.c
m
/N
Sm
2w
iqa
w
a
bo
w.
rt
s bb
g
Ba
o
ibr
6
wn
ww
.pl
w
1
5w
ww
.
ww
w
t
.es
ee
la
e
ud
l
r. p
2
.g
m
c
uc
.co
i.c
/r
om
4
e
g
ou
a
.r
rs
w
ww
a
inw
w eb
yr
w
n
un
7w
o
ce
e
ug
fa
w.
.co
m
o
bo
3
6
/
.
ww
m
is
ac
ar
s
co
r
Wa
m
w
et
sa
.c
ics
om
a
e
b
/
n
5
a
4
m
o
m
P
My
5w
o
k.c
w
_
t
s
ad
m
isk
7
i
l
k
oo
w
ww
eb
3
c
.fa
n
a it
m
l
o
u
w
o
_
S
t
s
c
nlu
6
31
y
t
u
6
5 6
S
u
o
2
1
t
i
l
i
l
4
t
n
i
a
l
m
u
_
o
t
s
s
4
3
i
l
m
_
t
s
a
7
/
n
a
e
b
y
t
u
10
32
5
3
1 , 3 www.diesel.com 2 www.esprit.com 4 www.riverisland.com 5 www.christianlouboutin.com
1 www.mexx.com 2,3 www.biotherm.pl 4 www.shiseido.pl 5 www.lamborghini.it
2
1
1
2
4
1 www.nikon.pl 2 www.xbox.com 3 www.madeindesign.co.uk 4 www.klub.gadzetomania.pl 5 www.beatsbydre.com 6 www.sony.pl 7 www.philips.pl
3
5
_design
POLECA
POLECA
Reedycja albumu Born To Die
Zawiera 8 nowych utworów, w tym single Ride oraz Blue Velvet.
2CD
e
o
z międzynarodowych
portali internetowych.
wiadomości
realizowany przed
kamerami przegląd
o podróżach po całym świecie –
opowieści z pierwszej ręki.
więcej niż program
śniadaniowy: niebanalne
tematy, intrygujące
reportaże, charyzmatyczni
goście. wszystko podane
w wybornej
muzycznej otoczce.
wszystko,
co pobudza krew
do szybszego
krążenia.
w oryginalnej wersji
językowej z napisami.
jako jedyna polska telewizja
będziemy prezentować filmy
i nte r n e w s c lu b b a c k pa c k e r a m u s i c&ta l k n a m axa c l a s s i c m ov i e s
TWOJA TELEWIZJA NASZĄ PASJĄ!
j
pasje
Dajemy Ci kreatywne rozwiązania, których potrzebujesz. Poznaj jedyny taki multifunkcjonalny
tablet z rysikiem S-Pen, pakietem Adobe Photoshop Touch, możliwością pracy na kilku ekranach
jednocześnie i z dostępem do największej liczby aplikacji w języku polskim.
Więcej na www.galaxynote.samsung.pl

Podobne dokumenty