Soul
Transkrypt
Soul
# m ag a z i n e 21 We Are KONTAKT: [email protected], (+48) 664 068 746 REDAKTOR NACZELNA: JULIA P. SEKRETARZ REDAKCJI: SYLWIA BURSKA – [email protected] PATRONATY I PR: KaSIA ŁUSZCZYK – [email protected] DYREKTOR ARTYSTYCZNY: katarzyna Reutt – [email protected] SPRZEDAŻ I MARKETING: [email protected] OKŁADKA: Michał Batory Michał batory, krystian lupa, Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, Międzynarodowe Triennale Grafiki – Kraków 2012, aleksandra stefanowicz, ANNA KIMAK, Lech Mazurek , Iga Mikulska , Krzysztof Malczewski , Michał kołtyś, monika juraszek , Grażyna Cetnar, Justyna steczkowska, Projekt nod, W TYM NUMERZE Z NAMI: Katarzyna Reutt Kasia ŁUSZCZYK JULIA P. SYLWIA BURSKA Sprostowanie SOUL NR 21 / 2012 ISSN 2299-6532 Wydawca: MSPFA Sp. z o.o. ul. Rydygiera 8 01 – 793 Warszawa W poprzednim numerze wkradł się błąd. Poniżej podajemy właściwy adres sklepu/restauracji „Nasze Przysmaki”: ul. Felińskiego 12, 01-513, Warszawa. Przepraszamy! www.naszeprzysmaki.pl sou l wor l d_Exhibitions TEKST: SYLWIA BURSKA 4 06.10 ~ 14.11 20.10 ~ 06.01 2013 Wojciech Fangor. Przestrzeń jako gra. W krakowskim Muzeum Narodowym odbywa się wystawa Wojciecha Fangora, jednego z najważniejszych polskich artystów XX wieku, współtwórcy tzw. polskiej szkoły plakatu. Jest jedynym Polakiem, któremu Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku zorganizowało indywidualną wystawę w 1970 roku. A to jest pierwsza tak obszerna wystawa tego artysty w Polsce. Można na niej obejrzeć blisko 190 prac artysty – głównie obrazy, choć Fangor realizuje się w bardzo różnych dziedzinach artystycznych: malarstwie, grafice, architekturze, rzeźbie, scenografii i instalacjach przestrzennych. W latach 60. i 70. stworzył serię obrazów przedstawiających charakterystyczne koła i fale, wywołujące efekty optyczne zbliżone do tych uzyskiwanych w sztuce op-artu. Od 2007 roku artysta pracuje nad projektem plastycznym drugiej linii warszawskiego metra. Projekty dużych, graficznych, kolorowych nazw stacji można zobaczyć na wystawie w Krakowie. Marlene dumas – „Miłość nie ma z tym nic wspólnego” , Zachęta Wystawa Marlene Dumas jest pierwszą prezentacją tej wybitnej artystki w Polsce. W warszawskiej galerii Zachęta możemy zobaczyć rysunki i kolaże artystki z pierwszej połowy lat 80., a także nowsze dzieła malarskie. Nie jest to wyczerpująca retrospektywa, lecz przygotowany we współpracy z artystką pokaz kilku wątków z jej bogatego dorobku. Choć tytuł wystawy zaczerpnięto z jednej z pierwszych prac artystki, puentuje on całą jej twórczość. Jej sztuka to nie opowieść, ale mocna artystyczna deklaracja, domagająca się również od odbiorcy zajęcia stanowiska. Sama autorka mówi: „Ja tworzę obraz, interpretacja należy do widza, a każdy odbiera, interpretuje inaczej”. Miłość i nienawiść, czułość i okrucieństwo, niewinność i wina, świętość i bluźnierstwo, śmierć i życie – ambiwalencja nastrojów, pojęć i stanów zdaje się dominować w opisach jej dzieł. Eros i Thanatos, seks i śmierć, erotyzm i pornografia. I nieodłączny aspekt religijny. Artystkę poruszał temat Pasoliniego, który był ateistą, podczas gdy jego matka była bardzo religijna. Ten temat ukazują m.in. obrazy: „Pasolini”, „Matka Pasoliniego”, „Jezus”. Religia jest bardzo istotnym tematem w życiu artystki, o czym możemy się przekonać oglądając wyreżyserowany przez Rudolfa Evenhuisa film dokumentalny „Miss interpreter – Marlene Dumas”. Dokument jest próbą przybliżenia postawy życiowej artystki i stanowi doskonałe dopełnienie tej wystawy oraz okazją, aby zapoznać się z magiczną twórczością tej artystki. 20.10 ~ 27.01 2013 V§A Londyn Hollywood Costume Dla każdego aktora kostium jest bardzo ważny. To na nim jest budowana postać. Czy Johnny Depp mógłby zagra postać Jack’a Sparrow'a w „Piratach z Karaibów” bez swojego kostiumu? No, może akurat jego możemy sobie wyobrazić :). W Londyńskim V&A odbywa się przepiękna wystawa kostiumów z hollywoodzkich produkcji filmowych. Ponad 100 eksponatów zaprezentowano na trzech piętrach muzeum. Fani „Śniadania u Tiffaniego” mają niepowtarzalną okazję zobaczyć przepiękną, zaprojektowaną przez Huberta de Givenchy sukienkę, w której Audrey Hepburn grała postać Holly Golightly w1961 r.. Wielbiciele Marylin Monroe mogą podziwiać seksowną kreację autorstwa Orry-Kelly z filmu „Mężczyźni wolą Blondynki", w której gwiazda zagrała niepowtarzalną postać Sugar Kane Kowalczyk w 1959 r.. Jest też kostium projektu Deborah Nadoolman, w którym Harrison Ford wcielił się w postać Indiany Jonesa w 1981 r.. Ale to tylko początek całej plejady gwiazd. Wystawa obejmuje okres od 1912 do 2012 roku - od kostiumów Charlie Chaplina po te z filmu „Avatar”. Na tej wyjątkowej wystawie można zobaczyć kostiumy, których nigdy wcześniej nie prezentowano publicznie. Tim Burton powiedział kiedyś: „Co jest wspaniałego w kostiumie? To, że jest wizualną prezentacją ludzkiego wnętrza. I to kocham.” (org. „What’s great about costume is it’s the visual representation of the internal side of people. That’s what I love.” Tim Burton ) 07.10 ~ 25.08 28.01 2013 ~ 03.03 2013 „He was wrong” - Pablo Picasso „the painter” vs Marcel Duchamp „the brain” Moderna Museet w Sztokholmie „On się mylił” („He was wrong”) to słowa, które wypowiedział Picasso, gdy dowiedział się w 1968 roku o śmierci Duchampa. Jeśli wybieracie się do Sztokholmu, to koniecznie zajrzyjcie na wystawę do Muzeum Sztuki Współczesnej, na której po raz pierwszy można zobaczyć starcie dwóch gigantów sztuki - Picassa i Duchampa. Obaj uważani są za najbardziej wpływowych artystów XX wieku. Kubizm kontra dadaizm. „Panny z Awinionu” w starciu z „Pisuarem”. Kto wygra? Czy koło roweru można nazwać sztuką? Zwiedzający mają niepowtarzalna okazję przekonać się o tym sami. Picasso - pionier sztuki modernistycznej - mawiał: „Gdybyśmy tylko mogli wyłączyć nasz mózg i zacząć używać tylko naszych oczu.” („If only we could pull out our brain and use only our eyes.”). Z drugiej strony Duchamp - obojętny, ironiczny i genialny gracz szachowy, który kwestionował dotychczasowy sposób postrzegania sztuki - mawiał: „Byłem zainteresowany ideami, a nie wizualnym produktem. Chciałem doprowadzić do tego, aby malarstwo znów służyło umysłowi.” („I was interested in ideas, not in visual products. I wanted to put painting again in the service of the mind.”). Alina Szapocznikow. Sculpture Undone 1955-1972 Obszerna wystawa poświęcona polskiej artystce odbywa się w Museum of Modern Art (MoMa) w Nowym Jorku. Wystawa skupia się na pracach artystki z najbardziej eksperymentalnego, późnego okresu jej twórczości, któremu kres położyła jej przedwczesna śmierć w 1973, do czego nawiązuje tytuł wystawy – „Rzeźba niedokończona”. Do MoMA trafiły m.in. dzieła z cykli: „Torsy”, „Desery”, „Fetysze”, a także najbardziej osobiste, późne rzeźby: „Nowotwory” i „Zielnik”. Rzeźbiarka głosiła: „Wszystko w sztuce już było, a to znaczy, że nic w sztuce jeszcze nie było”. Planowała wykonanie projektu „American dream”, który miał polegać na wyrzeźbieniu z marmuru rolls-royce’a w skali 2:1. Pisała o nim: „Jeśli znajdzie się snob, który postawi to w ogródku, to spełni się mój amerykański sen”. Plan pozostał niezrealizowany. Najważniejszą inspiracją dla artystki było jej własne ciało. Na wystawie można zobaczyć poliestrowe odlewy fragmentów ciała zamienione w przedmioty użytkowe, takie jak lampy i popielniczki, czy rzeźbiarskie kolaże, w których zatopiono rodzinne fotografie. Dzięki takim pracom Alina Szapocznikow uznawana jest za prekursorkę sztuki feministycznej i konceptualnego podejścia do rzeźby. Otuleni KAWĄ Agnieszka Fleischer – zwyciężczyni polskiej edycji Barista of the Year 2012 Kiedy za oknem zapada zmrok i robi się coraz chłodniej, czas się wyciszyć i zrelaksować. To idealna pora, aby wspólnie ze znajomymi zapaść się w wygodnych fotelach i cieszyć nastrojowym wieczorem pełnym rozgrzewających aromatów. To czas na odwiedziny w coffeeheaven. Pogoda nie nastraja zbytnio do przechadzki ulicami miasta. Aż chce się otulić ciepłym szalem i poszukać przytulnego azylu. Po ciężkim mroźnym dniu, wreszcie nastaje ten długo wyczekiwany moment. Czas na relaks. Zaraz zejdą się znajomi. Trudno o przyjemniejszy zimowy wieczór niż ten z filiżanką kawy i grupką przyjaciół. To wręcz idealny czas na spotkanie i rozgrzanie się przy kawie pełnej słodyczy toffi, tiramisu czy orzechowop oma ra ńc zow yc h s ma kac h z w ia s t uj ąc yc h św ię ta . Zw ł a s zc z a te ra z n a p rawdę wa r to s o b ie t ro s z kę pofolgować i nie skąpić pysznych dodatków, które równie mocno poprawią humor, co zapewnią solidny zastrzyk pozytywnej energii. Espresso, spienione mleko, łyżeczka miodu, trochę cynamonu. Do tego kostka rozpuszczającej się aksamitnej czekolady..., nie wyobrażam sobie przyjemniejszego popołudnia – mówi najbardziej utalentowana polska baristka, Agnieszka Fleischer, która zwyciężyła w polskiej e dyc j i Ba r i s ta of t he Yea r 201 2 . W ła ś n ie ta k ie przysmaki może wyczarować dla nas wieczorową porą każdy barista coffeeheaven. Teraz wieczory są długie, a ten dopiero się zaczyna! Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafiki: Lech Mazurek Baba 1, obok: pies na 6 L ec h M azu r e k Urodzo n y 0 3 . 0 6 . 1 9 8 2 r . a rt ys ta u ko ń c z y ł W ydział Grafiki Akademii Szt uk Pięknych w Warszaw i e. Z ajm uje się plakatem, malarstwem, grafiką artystyczną i proje k tową . Au to r p i ę c iu wys taw i n dyw i dualnych i uczestnik 25 zbiorow ych. Od 2009 r. asystent na Wydziale Artystycznym U MCS w Lu blinie. O b e c n i e z a i n t e r e s o wa n i a a rt ys t y s k up i a j ą s i ę w o kó ł w i e l o k u lt u r ow e g o pat c h w o r k u , s c a l a j ąc e g o to, c o w s p ó l n e l u b r ó ż n e w o b s z a r z e m n i e j s z o ś c i narod owy c h , r e l igi j n y c h , e t n i c z n y c h , w n i euniknionym współcześnie kontekście k ult ury masow ej. Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafika: Iga Mikulska Kim zostaniesz jak dorośniesz obok: Centrala Rybna druk cyfrowy © SMTG w Krakowie 8 Ig a M i k uls k a u ko ń c z y ł a W y d z i a ł A rt ys t y c z n y n a U MCS w Lu b l i n i e w 2 0 0 1 r . dy p l o m e m z m a l a r s t wa w p r ac ow n i p r o f. A da m a S t y k i p o d k i e r u n k i e m To m a s z a Zawadzkiego. W 2008 r. otrzymała wyróżnienie w konkursie „Autograf” organizowanym przez ZPAP w Lublinie. Kontynuacją jej działań malarskich j e s t gr a f i k a . Swo j e p r ac e o p i e r a n a podziale t w orzącym d wa obrazy o powiadające wspólną historię. Bardzo dużą wag ę p rzykłada do koloru o r a z pr o s t y c h f o r m , k tó r e tw o r z ą g r aficzne kom pozycje. W 2011 r. otrzymała dr ugą nag rodę w Ogólnopolskim Konkursie Grafiki im. Ludwi g a M e i d n e r a . Je j p r ac e m o ż n a o b e j r z e ć na www.monstrito gra phic.com. Międzynarodowe triennale grafki w krakowie Grand prix młodej grafiki polskiej krakÓw 2012 grafika: Krzysztof Malczewski W blasku słońca #1 W blasku słońca #3 druk cyfrowy © SMTG w Krakowie 10 K r z y sie k M alc zews k i ur o d z o n y w 1 9 8 0 r o ku w Z a m o ś c iu , a b solwent kier u nk u Grafika na Wydziale A rtystycznym U MCS w Lublinie. W 2003 rok u otrzymał w yróżnienie na Biennale Grafiki Studenckiej w Poznani u za pracę „ Horyzont na poziomie d upy”, a pod koniec st udiów w konkursie na plakat AMS nagrodzono g o s ta ż e m w wa r s z aw s k i e j ag e n c j i r e k l a m ow e j. P o s ta ż u ag e n c j a p o d p i s a ł a z n i m u m ow ę , a l e „ w y l e c i a ł s ta m tą d z ł at k ą d e f e t ys t y ” . O d t e g o czasu na przemian „szwenda się po kraju lub jest w Izbicy, gdzie mieszka”. Od 2007 roku poddaje swoje rysunki obróbce cyfrowej, otrzymując w ten sposób projekty sitodr uków, które wykona w przyszłości – stąd naz wa jego „autorskiej techniki” SWP czyli sitodr uk w przyszłości (an g. SITF – „ s i l k s c r e e n i n t h e fu t u r e ” ) . T e c h n i k a ta p o z wa l a a rt yś c i e p r e z e n tować s w o j e p r ac e w f o r m i e w y d r u ków c y f r ow y c h l u b p o pu l a r n y c h p l i ków t y pu J P E G. S a m a rt ys ta p owąt p i e wa c z y z n a j d z i e s i ę c h ę t n y, d l a k tó r e g o b ę d z i e m ó g ł w y ko n ać d u ż y w y d r u k , b o w i ę k s z o ś ć j e g o p r ac w d o ś ć d r a s t y c z n y s p o s ó b m ów i o ź l e i w z b u d z a n i e p o kó j. I n s p i r ac j ą j e g o o s tat n i c h p r ac j e s t P i s m o Św i ę t e o r a z r z e c z y w i s to ś ć k u lt u ry Z ac h o du, a ko n k r e t n i e z d e r z a n i e z e s obą tych d wóch elementów. W tej kon wencji utrzymany jest cykl „W blask u słońca” mów iący o k u ltu rze um i e j s c aw i a j ąc e j sp o ł e c z e ń s tw o w k rę gach ok ultyzm u i satanizm u. tekst: Michał kołtyś ilustracja: monika juraszek 12 Nasze osobiste łodzie podwodne ny. Wszystko jest jakieś inne, bo nowe. Drugi raz jest gorszy, bo wszystko nas boli po pierwszym. Ale już po mniej więcej trzech tygodniach powtarzana przez nas czynność staje się nawykiem. Tak jak codziennie myję zęby i biorę prysznic, tak codziennie rano trenuję. Ten nawyk jest do tego stopnia silny, że opracowałem i stosuję odpowiedni system ćwiczeń izometrycznych, który mogę wykonać podczas lotu samolotem. Inaczej źle się czuję, czegoś mi brakuje. Nie pamiętam już czasów, gdy miałem 15 kilogramów nadwagi i życie było ciężkie. Ta sama zasada dotyczy sposobu odżywiania. Równie łatwo jest się odżywiać dobrze, co źle. Po prostu na początku, przez kilka pierwszych tygodni trzeba się zastanawiać jakie produkty i dlaczego kupujemy, co i gdzie jemy na lunch. Później dzieje się to automatycznie i nie musimy już o tym myśleć, tak jak nie zastanawiamy się codziennie nad tym, jak pokonać tą samą drogę do pracy. Przemierzyliśmy ją tyle razy, że nawet jej dokładnie nie pamiętamy. Kierował nami nasz wewnętrzny automatyczny pilot. Bieda to suma nawyków ludzi biedaby stało się twoim nawynych, dostatek to suma kiem. Swoje przyzwyczajenia nawyków ludzi sukcesu. mają wszyscy - biedni i bogaci. Wspaniałe jest to, że nawyBogaci inwestują w aktywa i z zyki można i należy zmieniać. Te, sków kupują pasywa. Biedni zapożyktóre doprowadziły nas do punktu, czają się na pasywa i bez końca pracuw którym jesteśmy obecnie, prawdoją na spłatę odsetek, wymieniając swój czas podobnie nie zabiorą nas tam, dokąd chcena pieniądze na rachunki, wydatki, życie. Bogamy dojść w przyszłości. Nawyk oglądania TV nic ci inwestują swój czas, energię i zasoby w stworzenie nas nie kosztuje. Nadwaga też. Mierność i przeaktywów, które przyniosą im strumień dochodu niezaciętność jest gratis, wystarczy poddać się fależnie od ich bezpośredniego zaangażowania czasoweli tłumu. Wszystko inne wymaga zastanowiego w przyszłości. Nadwaga i otyłość to wynik działania nia i stawiania oporu tak długo, aż dobre nasumy nawyków. To brak ruchu, nieodpowiednie odżywyki zastąpią złe. Umiejętność podejmowawianie, naprzemienne przejadanie się i niedożywiania właściwych decyzji rozwijamy podejmunie, nieumiejętność odreagowywania stresu w injąc więcej trudnych decyzji. Nawyk czytany sposób. Atrakcyjność fizyczną zawdzięczamy nia ciekawych, rozwijających książek wynatomiast regularnej aktywności fizycznej regumaga wypracowania. Mięśnie ćwiczymy larne i odpowiednim nawykom żywieniowym. Nawet stawiając im opór i zmuszając się do jego to, czy znamy języki obce w większym stopniu zależy od przełamywania, bo wysportowana sylwetka wymaga ciągłej naszych nawyków, niż od predyspozycji. Jeżeli wyrobimy w sobie nawyk uczenia się słówek i gramapracy. Ale z czasem ta praca jest coraz łatwiejsza, gdyż statyki, to wystarczy, że codziennie zapamiętamy siedem nowych wyrazów, aby nauczyć się w dwa lata je się po prostu nawykiem skutecznego działania. każdego języka do poziomu komunikacyjności. Nasze dzisiejsze nawyki są dla nas naturalne i dziwnie Nasza dzisiejsza sytuacja, to czy jesteśmy biedni czy bogaci, zdrowi czy chorzy, pełni energii się czujemy myśląc o ich zmianie, ale z czasem te nowe takie czy przemęczeni, otyli czy wysportowani, jest pochodną nawyków, które mniej lub bardziej świadosię staną. Warto, aby nasze łodzie podwodne pracowały na mie sami sobie zafundowaliśmy. Im dłużej i częściej coś robimy, tym większa powstanie neurostranaszą korzyść strzegąc naszego dobrostanu i wspierając nas da utrudniająca zmianę tych zachowań. Wyobraźmy sobie, że nasze nawyki są jak płyta CD. Na jej w osiągnięciu sukcesu - naszego życia na naszych zasadach. ścieżkach jest odpowiedni zapis i za każdym razem kiedy odtwarzamy płytę, słyszymy te same Zaczyna się niewinnie. Najpierw tylko raz, w pośpiechu, zjadamy fast-food, odkładamy trening na jutro, na chwilę siadamy przed telewizorem. Potem jest drugi, trzeci i kolejny raz. Zanim się zorientujemy, mamy już w mózgu stworzoną neurostradę, czyli silną sieć połączeń uwarunkowującą nas na konkretne działanie. Początkowo to my jesteśmy twórcami naszych przyzwyczajeń, ale z czasem to one przejmują kontrolę i zaczynają decydować o naszym losie. Wystarczy daną czynność powtarzać odpowiednio długo, aby stała się naszym uwarunkowanym nawykiem czyli przyzwyczajeniem, które powoduje, że przestajemy się zastanawiać nad tym, co robimy – działamy automatycznie. Nawyki są jak łodzie podwodne. Niewidoczne gołym okiem, operują gdzieś głęboko pod powierzchnią, ale zabójczo skutecznie. O tym, czy będziesz biedny czy bogaty, zdrowy czy chory, otyły czy wysportowany, atrakcyjny czy zaniedbany, nie przesądzi fakt, że zdarzyło ci się pochłonąć całą tabliczkę czekolady na raz, ale to co robisz wystarczająco długo i często, dźwięki. Choć my nie widzimy tych ścieżek, to laser zawsze przeczyta dokładnie to samo. Im dłużej i intensywniej coś robimy, tym sieć połączeń powstająca w naszym mózgu jest mocniejsza i trudniejsza do przerwania. Ten pierwszy raz na siłowni czy fitnessie jest dziw- Żyj z pasją! tekst: Justyna steczkowska foto: Michał Pańszczyk 14 y st ju na Minęło 15 lat odkąd Dziewczyna Szamana rzuciła pierwsze zaklęcia. nie artystycznymi? Z komercją nie miało to nic wspólnego. Tyle tylko, że mało kto o tym Kim byłaś 15 lat temu? Co chciałaś wtedy pokazywać ludziom swoją muzyką?. pisał, za to zawsze wbrew mojej wiedzy, czy przede wszystkim woli można przeczytać To o czym słuchaliśmy, co mogliśmy oglądać w teledyskach - to świadome stek bzdur na temat mojego „prywatnego życia”, czy też tego kim rzekomo „naprawdę przemyślenia, misja czy coś co działo się mimowolnie? jestem”. Taka to już jest cena za popularność, która towarzyszy sukcesom w tym zawodzie . Tak jak i teraz byłam muzykiem . Nie mogę powiedzieć, że Dziewczyna Szamana była „ misją”, ani, że kiedykolwiek chciałam ludziom powiedzieć co mają robić, kim być Album „XV” - w recenzjach pojawiają się sformułowania: „uczta dla i jak czuć . Po prostu pisałam swoje kompozycje opowiadając o tym kim jestem, co czuje uszu i oczu”. To niezwykle dojrzałe wydawnictwo. Sprawia wrażenie ściśle , co mnie wzrusza …Zależało mi tylko na tym, żeby być sobą w tym co robię. przemyślanego od początku do końca projektu. Jak na Polskim rynku tworzy się tak dopracowane albumy? To kwestia swobody finansowej? Złośliwi mówią, że się zgubiłaś. Ci którzy obserwują twoją drogę Zatrudnienia wielu specjalistów? twierdzą, że to eksperymenty, a nie tendencja spadkowa. Jak to czujesz? Przede wszystkim pomysłu, świadomości i dobranych ludzi. Kwestie finansowe Świadomie bawiłaś się stylem? Uległaś trendom? Czy może zmęczyłaś się to drugorzędna sprawa, chociaż Projekt XV wiele mnie kosztował. Marzę o finansowej tym, że to co robisz artystycznie jest rozumiane tylko przez nielicznych swobodzie, bo miałabym szansę stworzyć więcej naprawdę wybitnych projektów wrażliwców i zapragnełaś szerszej publiczności? muzycznych połączonych z teatrem,które mam w głowie, ale na razie to nie na moją kieszeń, To świadome eksperymentowanie na sobie samym (śmiech), za które sama ponoszę więc pozostają w magicznym kręgu marzeń do realizacji (śmiech). Mam fantastyczny odpowiedzialność. Bez ryzyka i poszukiwania różnych form wyrazu, możliwości rozwoju management, któremu przewodzi Monika Kordowicz, potrafi skupić wokół siebie ludzi są ograniczone. Zawsze wsłuchuję się w to co dzieje się na świecie, ale uleganie trendom, z pasją, a to w tworzeniu jest niezbędne! Całą wizualną stroną XV (łacznie ze zdjęciami to nie to samo co delikatna nimi inspiracja. i graficzną oprawą płyty) zajął się Michał Pańszczyk. Razem też wyreżyserowaliśmy teledysk SKŁAM (zobacz na www.justynasteczkowska.pl), ale Michał był też operatorem Rok 2011, po retro płycie nagranej w duecie z Maćkiem Maleńczukiem, i montażystą tego obrazu. Podobnie jest z utworem WROGU MÓJ, który będzie miał premierę gdzie śpiewałaś piosenki z Kabaretu Starszych Panów wszystko zaczęło za chwilę oraz pozostałymi teledyskami, a będzie ich jeszcze 4. Dwa z nich kręcone aż w 3 się zmieniać. Alternatywny projekt AleSzopka, twoja strona znów staje krajach – Egipcie, Indiach, Grecjii. się czarna, pojawiają się na niej artystyczne zdjęcia w masce, ogłaszasz zmiane managementu. Internet zalewają fotografie z występów na których wyglądasz jak na początku kariery, gdzie znów śpiewasz Demarczyk. Przegląd Piosenki Aktorskiej, występ na rocznice tragedii Smoleńskiej, Opole, Sabat Czarownic. Jesteś czarna, masz nieobecny wzrok, pojawiają Powtarzasz często, że nie przestaniesz zaskakiwać. Czy to oznacza, że istnieje ryzyko powrotu do blond włosów? Blond już był, więc pozostaje rudy, niebieski, może pomarańczowy, albo łysa głowa (śmiech ) a nie… łysa też już byłam! się drobne elementy teatralne: maski, metalowe konstrukcje. W trakcie występów tylko gestykulujesz. Co się wydarzyło? Kto lub co sprawiło, Justyna, kim dziś jesteś? że znów stałaś się Artystką a nie jedynie Piosenkarką? Tym kim na początku wywiadu. Muzykiem i nikim więcej . Hmmm…znów stałaś się artystką, a nie tylko piosenkarką (śmiech). Powiem Ci szczerze, że nie wpadłabym na to, że przestałam nią być. Bo jak nazwać moje płyty, Kim będziesz? występy w teatrze, główna rola w musicalu Leszka Możdzera „Sen nocy letniej”, trasa Jak wyżej …i zapomniałam dodać - kobietą ze wszystkimi jej zaletami i małą ilością koncertowa z Tomaszem Stańko, muzyczny spektakl Femme Fatale, czy Alkimja jeśli wad – jak to kobieta (śmiech). Pezet „Radio Pezet” NeoRetros „The Legend of Legends” Marcin Rozynek „Second Hand” Kim Nowak „Wilk” Najnowsza płyta Pezeta to rzeczywiście przede wszystkim świeży bit i nowe brzmienie, które odbiega od muzyki z poprzednich krążków. Pezet postawił na dubstep i grime, co przypomina nam trochę Skrillex. Fajnie brzmi akustyczna wersja „Shot Yourself” z Kamilem Bednarkiem, ale naszym numerem jeden jest kawałek „P-Z”! K.Ł. Drugi krążek zespołu NeoRetros jest zdecydowanie bardziej gitarowy niż ich debiutancki album, ale to jest oczywiście plus. Na płycie znajdziemy 13 kawałków, które nam przypominają kultowy londyński Sex Pistols, ale to też jest plus. Na plusa zasługuje również atrakcyjna graficznie okładka. Album jest po prostu antycelebryckim manifestem. Nam najbardziej podobają się kawałki: „Calling out for more”, „The zetetic astronomers” i „You can go to hell”. Ohh, yeaaah! K.Ł. Po trzech latach nieobecności na rynku wydawniczym Marcin Rozynek wraca z nowym albumem pt. „Second Hand”. Artysta zainspirowany nagraniami Johnny'ego Casha stworzył płytę melancholijną, zawierającą covery piosenek takich artystów jak Kasia Nosowska, Artur Rojek czy Robert Gawliński. Dziesięć utworów, które znajdziemy na krążku, pozwala docenić piękny głos artysty, który najlepiej słychać w kompozycjach akustycznych. K.Ł. Druga płyta grupy Kim Nowak zawiera 12 utworów. Muzycy inspirują się muzyką rockową końca lat 60., co słychać w każdym kawałku. Mroczne kompozycje, bazujące na punkowych brzmieniach szybko wpadną w ucho tym, którzy lubią klimaty garażowego rocka. „Wilk”, jak mówią sami muzycy, to wytrawny, nocny wędrowiec. Może skusicie się na wspólną wędrówkę w świetle księżyca? K.Ł. MashMish Midnight Oil „Essential oils” „Fly my to the moon” (BOX 4CD) „Mystic & Secret 3” 16 października ukazał się debiutancki album Gosi Bernatowicz i Marcina Kuczewskiego. Na krążku znalazły się kawałki w języku polskim, angielskim, a nawet hiszpańskim. Co więcej prawie wszystkie teksty napisała sama wokalistka! Muzycznie jest to prawdziwie pozytywny miszmasz – muzycy połączyli brzmienie muzyki klasycznej z elektroniczną, a flamenco z R’n’B. Płytę polecamy szczególnie na długie jesienno-zimowe wieczory przy kominku. K.Ł. „Essentials oils” to składanka legendarnego zespołu Midnight Oil. Jeśli ktoś jeszcze nie kojarzy tego zespołu, to na pewno przywrócimy mu pamięć podając tytuł ich kultowego utworu - „Beds Are Burning”. Na dwupłytowej składance możecie znaleźć 36 najbardziej znanych utworów ułożonych… chronologicznie. Pomysł na świetny prezent pod choinkę dla taty :). K.Ł. Tym, którzy chcą pójść na łatwiznę i tym, którzy przeoczyli poszczególne płyty składanki „Fly my to the moon”, proponujemy wydanie czteropłytowe, w którym możecie znaleźć wszystkie krążki z tej serii. To muzyczna podróż z pogranicza popu, jazzu, smooth jazzu i bossanovy. Polecamy jako tło romantycznych kolacji przy świecach. Kolekcja, którą trzeba mieć w swoich zbiorach. K.Ł. Ta dwupłytowa składanka zawiera 26 utworów utrzymanych w enigmatycznym klimacie. Możemy na niej usłyszeć kombinacje chillout’u i popu. Znajdziemy tu takich wykonawców jak: Vangelis, Schiller, Delerium, A.R.Rahman, Natacha Atlas, Ganga, Conjure One z Sinéad O’Connnor, Thievery Corporation… Muzyka tajemnicza i bardzo relaksująca. K.Ł. David Foenkinos „Delikatność” Jan Sztaudynger „Różowe Piórka” Fraszki. Pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy słyszymy to słowo, to utwory Jana Kochanowskiego, które pamiętamy jeszcze ze szkoły. Odkąd w naszej redakcji pojawiły się „Różowe Piórka”, fraszki nabrały dla naszej ekipy zupełnie nowego znaczenia. Zbiór Jana Sztaudyngera polecamy wszystkim bez wyjątku. Nie ma nic przyjemniejszego na początek dnia lub w przerwie w pracy, jak przeczytanie losowo wybranej fraszki. Humor gwarantowany! O! Tę przeczytałyśmy dzisiaj: „Zapominalska ta dziewczyna, Ciągle z kimś się zapomina”.:) K.Ł.Źródło: Katarzyna Jakubiak „Nieostre widzenia” Yannic Bovy „Better Man” „Delikatność” to książka, która przypadnie do gustu całej rzeszy kobiet. To prosta historia opowiedziana tak, jak sugeruje to tytuł… delikatnie, subtelnie, kobieco. Autor w nietypowy sposób pisze o miłości. Pochyla się nad tym, co w życiu można łatwo przeoczyć. Wzrusza i rozśmiesza. Książka wprost idealna na zimowe wieczory. K.Ł. Namacalna obrazowość języka. Słodkie dzieciństwo i gorzkie pigułki życia. Wszystko to na podszewce polsko-amerykańskiej, wykończone humorem. Oto próbka tej ciekawej materii: „Na terenie Ameryki wszyscy muszą się zachowywać jak Amerykanie, zwłaszcza ci, którzy nie są Amerykanami. Natomiast za granicą obowiązuje zachowanie nieamerykańskie, chyba, że ktoś nie jest Amerykaninem – w takim przypadku stanowczo zalecamy zachowanie amerykańskie” ( K. Jakubiak, Nieostre widzenia, Wrocław 2012, s. 54.) Gorąco polecam! S.M.F Yannick Bovy został okrzyknięty flamandzkim Michaelem Buble. Rzeczywiście jego styl i głos przywodzą na myśl kanadyjskiego wokalistę, ale Yannick ma więcej słodyczy, młodzieńczej maniery i świeżości w głosie. Słychać to chociażby w fenomenalnym coverze „All my loving” zespołu The Beatles, który wprawia w doskonały nastrój już od pierwszych taktów. Płyta jest idealnym pomysłem na bożonarodzeniowy prezent dla mamy :). K.Ł. tekst: kasia Łuszczyk, sabina misiarz filipek 4 you r_Sou l it list we were tekst: Soul 16 Wystawa prac Michała Batorego, Łódź 27.10 – 20.02. 2013 Nissan Juke z Ministry of Sound 24.11 otwarcie butiku Carolina Herrera, zakopane 26.10 24 listopada 2012 roku Nissan i Ministry of Sound przygotowują fantastyczną imprezę na żywo w Warszawie! Wszystko po to, aby przedstawić limitowaną edycję samochodu Nissan Juke, która dostępna jest w sprzedaży od września, w limitowanej liczbie 3000 egzemplarzy! Owocem tej współpracy jest również najbardziej ekstremalny mobilny system nagłośnienia na świecie, czyli Juke Box. Jest on nawet głośniejszy od startującego jumbo jeta! ;-) Musicie przekonać się o tym na własnej skórze! konferencja (SUPER) mężczyzna w kryzysie? 08.10 Festiwal Korczaka 06.10 – 13.10 (6 porcji) > 1 kg dyni > 1 kawałek startego na tarce świeżego imbiru > 2 łyżki masła > 1 pokrojona w kostkę cebula > 1 starta na grubej tarce marchew > 1 pokrojony seler naciowy > 2 rozdrobnione ząbki czosnku > 1 l bulionu drobiowego > sól i świeżo zmielony pieprz Dynię obrać i pokroić na kawałki. Na rozgrzane masło wrzucić cebulę, marchew, seler oraz czosnek i smażyć przez 5 minut. Następnie dodać dynię, bulion i doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i powoli dusić pod przykryciem przez 25 minut. Pod koniec dodać imbir. Po ugotowaniu zmiksować w blenderze. Doprawić solą i pieprzem. Risotto jęczmienne z dynią (na 4 osoby) > 200 g kaszy perłowej > 1 obrana i pokrojona w kostkę dynia > 2 łyżeczki posiekanego świeżego tymianku > 2 łyżki masła > 2 posiekane ząbki czosnku > 180 g posiekanych w plasterki pieczarek > 2 starte na grubej tarce marchewki > 2 łyżki posiekanej świeżej natki pietruszki > 50 g startego sera Grano Padano > 3 łyżki prażonych nasion dyni > 4 łyżki oliwy z oliwek > ½ szklanki bulionu warzywnego > sól i mielony czarny pieprz do smaku Opłukać kaszę i gotować do miękkości przez około 40 minut, a następnie odcedzić. Pokrojoną dynię i połowę tymianku wyłożyć na brytfannę. Doprawić pieprzem i wymieszać z połową oliwy. Piec 30 minut w temperaturze 200 stopni, aż dynia zmięknie i zacznie brązowieć. Czosnek podsmażyć na oliwie z dodatkiem masła, dodać grzyby i resztę tymianku. Smażyć około 10 minut, a następnie dodać marchewkę i smażyć jeszcze 3 minuty. Dodać kaszę, zalać bulionem warzywnym i dusić około 5 minut. Na koniec dodać natkę pietruszki, resztę masła i połowę sera. Całość wymieszać z dynią przygotowaną w brytfannie. Doprawić do smaku. Podawać natychmiast posypane prażonymi pestkami dyni i pozostałym serem. Cynamonowy mus z dyni > 450g dyni > 5 łyżek miodu > 3 łyżki rumu > skórka z jednej pomarańczy > 1 łyżeczka cynamonu > 250 ml. śmietany kremówki > 2 łyżki serka Mascarpone Miąższ z dyni gotujemy na parze, aż zmięknie. Następnie ucieramy na gładką masę. Dodajemy rum, miód, skórkę z pomarańczy, cynamon i wszystko mieszamy. Odstawiamy do lodówki. Ubijamy śmietanę, dodajemy serek Mascarpone i delikatnie mieszamy. Łączymy z masą dyniową i wkładamy do lodówki na 2 godziny. Hotel Młyn Klekotki, 14-407 Godkowo Ilustracja: Żaneta antosik Rozgrzewający krem z dyni _ mistrz prostoty Michał Batory to jeden z najwybitniejszych współczesnych plakacistów. Urodził się w Łodzi i tam skończył studia na Akademii Sztuk Pięknych. Od 1987 r. mieszka i tworzy w Paryżu. Swój talent realizuje jako grafik, rzeźbiarz, fotografik i plastyk. Jego plakaty zachwycają prostotą, a przedstawione na nich przedmioty codziennego użytku zamieniają się w dzieła sztuki - plastikowa reklamówka przeistacza się w twarz złowrogiej postaci, bagietka w trąbkę, a korek od szampana w biegnącą postać. Jest „poetą codzienności”. O obiektach przedstawionych w swoich pracach mówi: „znajduję je w promieniu 500 metrów od mojego paryskiego atelier”. Prace artysty można obejrzeć na wystawie w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi jeszcze do 20 lutego 2013r. W ubiegłym roku trzymiesięczną wystawę prezentującą jego dorobek zorganizowało paryskie Muzeum Les Arts Decoratifs w Luwrze. SOUL: Czyli inspirują Pana proste historie, prości ludzie? Absolutnie inspiruje mnie toczące się obok mnie życie. Gdzie bym się nie znalazł, tam będą kolejne prace. To jest normalne. Sztuka nie jest dla mnie czymś elitarnym. Wprost przeciwnie. Robię plakaty. Mój przekaz skierowany jest do wszystkich ludzi, a nie do grafików. Inspiruje mnie myśl, żeby zrobić plakat, który będzie działał na wszystkich. Inspiruje mnie samo wyjście na ulicę. Dla mnie ulica jest niesamowicie ważna. Bo czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że na ulicy spotykamy prawdziwe dzieła sztuki. Ludzi, którzy być może nigdy nie będą znani, ale są bardzo bogaci wewnętrznie. Jestem z reguły otwarty na ludzi. Ale mam takie swoje receptory, które wysyłam, kiedy wychodzę ze swojej pracowni i np. gadam z facetem z warsztatu samochodowego. On ma nie tylko swoją wiedzę, ale także wrażliwość i okazuje się genialnym poetą, którego życie tak się potoczyło, że pracuje w tym warsztacie. A tak naprawdę jest niezwykle bogaty wewnętrznie. To mnie interesuje - odkrywanie takich skarbów, a nie wizyta w muzeum. Oczywiście, że chodzę do muzeów i jeżdżę na Biennale do Wenecji. To trzeba zobaczyć, ale naprawdę ciekawy jest dla SOUL: Proszę opowiedzieć w jaki sposób pracuje Pan nad plakatem? mnie aspekt przypadku i ludzi, którzy są naprawdę wartościowi, ale których się nie widzi. Robię plakaty w bardzo prosty sposób. Szukam wokół siebie rzeczy, obrazów. Ludzie, Oni są jak obiekty ukryte w tym banale. To jest dla mnie bardzo ciekawe. którzy występują na moich plakatach to ludzie, którzy są blisko mnie, są częścią mojego życia. Zresztą to widać. Jeśli robię plakat np. do przedstawienia teatralnego czy baletu, to SOUL: A ma Pan ulubionych malarzy? nigdy się nie zdarza, abym zobaczył choć pół godziny próby. Bo plakat musi być zawsze Mam, ale performerów takich jak Rebecca Horn, Mona Hatoum czy Bill Viola od video, zrobiony trzy miesiące przed premierą, a próby rozpoczynają się miesiąc później. Nie ma ale mam bardzo mało ulubionych grafików. Bardziej inspiruje mnie sztuka współczesna. jeszcze kostiumów, nie ma dekoracji, ani pełnej obsady, ale można już zrobić plakat na temat Bardzo lubię też Marka Rothko. Sam tworzę obrazy, ale nie potrzebuję tak naprawdę oglądać tej sztuki. Rozmawiam wtedy z ludźmi, spotykam się z reżyserami itd. Potem robię szkice, obrazów, aby to robić. Oczywiście potrzebuję kontaktu z kulturą. Potrzebuję tej fermentacji. przedstawiam je zainteresowanym i mówię o moich przemyśleniach. Dopiero wtedy tworzę obraz. W fazie przygotowań jestem trochę dziennikarzem. Muszę zbadać i wchłonąć temat SOUL: Czy zdarza się Panu, że praca którą Pan wykonał nie spełniła oczekiwań klienta? jak gąbka, aby później móc wypuścić coś, co jest interesujące. Dlatego zadaję dużo pytań. Czasami dochodzi do błędu. Tak było z przedstawieniem do sztuki „Juliette at Chcę dowiedzieć się wszystkiego co tylko możliwe o tej sztuce. Romeo” Iriny Brook, córki Petera Brooka. Specjalnie zamieniła imiona bohaterów. Zrobiłem bardzo piękny plakat – szekspirowski, ale ona powiedziała, że tego nie chce, że to nie ma SOUL: Czy czyta Pan książki, do których projektuje pan okładki? nic wspólnego z jej spektaklem, bo to będzie hip hop. Musiałem przerobić cały plakat. Nie czytam całej książki. Po prostu nie mam czasu. Ale często zdarza się, że książki są W drugiej wersji pojawia się serce wypełnione sznurówkami. Jak mi ktoś nie powie, że nie jeszcze w tłumaczeniu, a okładka musi być zrobiona wcześniej, dlatego czytam streszczenie. chce odpowiedzi na literaturę, bo robi coś zupełnie innego, to wtedy trafiam obok. Irina mi Mam maksymalnie tydzień na realizację okładki. Tzn. jak mam tydzień to są wakacje, nie powiedziała, że robi breakdance. przeważnie mam dwa dni. Bo zawsze się okazuje, że są jakieś inne terminy, promocja, druk. Jak się tworzy plakat, to trzeba go później sprzedać. Aby go sprzedać, trzeba być Pan drukarz czeka, a co Pan Michał robi? Robi okładkę (uśmiech). Graficy są trochę jak psychologiem, lekarzem, psychoanalitykiem i jeszcze człowiekiem o dobrej duszy, bo są strażacy kultury. Dzwoni się do nas, jak się pali. Jak się pali, to wtedy interweniujemy. Jak klienci, których normalnie ma się ochotę udusić (uśmiech). Ale muszę być psychologiem, jest dramat, to się dzwoni do człowieka, który umie to zrobić. Dlatego nigdy nie mamy czasu, bo oni przychodzą do mnie zawsze z problemem. I dany klient mówi, że chce to, ale tego a jeszcze się od nas oczekuje, abyśmy byli inteligentni i piękni (uśmiech). nie chce. Podoba mu się bardzo to, co zrobiłem dla Collin (Théâtre National de la Colline), ale tego nie chce, bo to jest dla niego za mocne. Proszą, by nie było mocne, a jednocześnie SOUL: Na wystawie i w albumie są zdjęcia ludzi, którzy po części są autorami tych prac np. piekarze wypiekający bagietki. Dlaczego są tak ważni? aby jednak było. Zaczyna się gra. Ale jeśli chcą, żeby coś było nowoczesne i jednocześnie klasyczne i spokojne, to mnie to przerasta, bo naprawdę nie jestem psychoanalitykiem. To jest hołd złożony zwykłym ludziom. Ja też jestem zwykłym człowiekiem. Być Czasami jest tak, że tworzę obraz w tonacji pomarańczowej i słyszę, że moja żona nie lubi może każdy jest twórcą, ale nie każdy może to wyrazić. Moim środkiem wyrazu jest obraz, pomarańczy. No i mamy problem! Są dwa wyjścia albo zmienić żonę albo kolor (uśmiech). inni używają dźwięku albo liter. A oni to pewna grupa ludzi, którzy gdzieś tam są twórcami, są genialni w swojej dziedzinie, tylko że to co robią jest powszechnie uważane za banalne. A ponieważ wykorzystałem elementy ich życia, to składam im taki mały hołd. I tylko tyle. SOUL: Dlaczego na wystawie pokazuje Pan również zwykłe przedmioty – „małe arcydzieła”, które później wykorzystuje Pan w plakacie? To jest taka malutka parabola. Uważam, że oni na to zasłużyli. Dla nich to nic nie znaczy, dla Pokazuję swoje prace i technikę, aby się podzielić. To jest mój kontakt z publicznością, mnie dużo, bo to jest mój świat. Funkcjonuję tak, że staram się „ściągać” maksimum. „Ściągać” a ja lubię publiczność. Dzielenie się moją pracą. Jest dla mnie ważne. To tak, jak podzielenie mówię o wszystkich ludziach, którzy biorą udział w moich projektach. Oni są zawsze blisko się z przyjaciółką przepisem na wspaniały tort. Jak z każdym przepisem, każdy zrobi mnie. To jest fajna ilustracja, bo może Pani opowiedzieć, że bagietka była 50 metrów od mojego po swojemu i każdy tort będzie inny. To jest bardzo dobra wystawa dla szkół, akademii. atelier. Chciałem, aby ludzie którzy ją sprzedali zaistnieli jako twórcy. Oni tworzą przedmiot, Chcę pokazać, że w XXI wieku można jeszcze lepić ręcznie czy malować, zanim użyjemy który ja kupuję. Ja wykorzystałem ich dzieło jako bagietkę, choć sam jej nie upiekłem. Dlatego komputera. Teraz dramatem jest to, że ludzie z braku pomysłu biorą się od razu do realizacji chciałem, aby zaistnieli w moim albumie jako twórcy tego przedmiotu, który jest bagietką. czegoś, czego nie przemyśleli. Nie mając pomysłu zasiadają do komputera. I to jest dramat. Bo to jest interesujące. Jest to rodzaj „performance’u”. Najważniejszy jest szkic. Dzięki niemu grafik zyskuje na czasie. Zamiast się męczyć przez Znów na tym zdjęciu widzi Pani moich rzeźników. Do jednej sztuki wykorzystałem kość z pobliskiego sklepu mięsnego. Oni sprzedali mi kość i to są fajne zdjęcia. A taki był dwa tygodnie przed komputerem, w pięć minut robi szkic. To jest pomysł. Najpierw pomysł, potem forma, a nie odwrotnie. plakat. Proszę zobaczyć, jak rzeźnicy z dumą pozowali, bo to była ich kość. Zrobili nacięcia. Wystawa, którą prezentuję w Łodzi jest podzielona na trzy części. Na dole są plakaty Wytłumaczyli mi dlaczego zrobili to tak, a nie inaczej. W tym jest już jakaś historia. To jest z wydawnictwa Drzewo Babel, na wyższym piętrze „zapraszam do siebie” - przechodzimy bardzo fajna sprawa. przez moją pracownię, w której znajdują się drobiazgi i przedmioty, które stały się plakaty: Michał batory tekst: sylwia Burska Batory Michał 19 Graficy są trochę jak strażacy kultury. Dzwoni się do nas, jak się pali...,to wtedy interweniujemy. bohaterami plakatów. Do współpracy nad tą wystawą zaprosiłem Justynę Tuchę, która prace, a piątego jest wystawa. Ale tak chodzić co tydzień i odwalać, to mnie nie interesuje. przygotowała scenografię. Ona jest artystką. Mieszka w Dusseldorfie. Nie zatrudniłem Nie miałbym czasu, aby się przygotować. Bycie pedagogiem to jest zupełnie inny zawód. scenografa, ale artystkę i zrobiliśmy coś zupełnie odwrotnego do scenografii. Nie ma Dostaję mnóstwo telefonów z najlepszych uczelni, ale wiem, że teraz nie mogę, może za kilka designerskich mebli ani rozwiązań. Stworzyliśmy dzieło, które mi absolutnie odpowiada. lat (uśmiech). W tej chwili mam tyle zleceń, że te dwa tygodnie w Łodzi, kiedy przygotowuję Totalnie przypadkowy zlepek mebli. Ja też zlepiam z dwóch rzeczy i robię jedną np. filiżance wystawę, to jest dramat. Powinienem być w Paryżu i pracować, a tutaj śrubki wkręcam dolepiam twarz mężczyzny. Justyna zrobiła to samo. Wzięła kredens plus cztery nogi i wbijam gwoździe (uśmiech), ale to trzeba zrobić. Na razie nie mogę być profesorem… z innej epoki i stworzyła z tego nowy mebel. Dostosowała się do tego, co ja robię w plakacie. Stworzyła idealne witryny dla moich prac. Będąc artystką zagrała rolę scenografa i to SOUL: Co pan doradza młodym ludziom podczas warsztatów? zadziałało. Dlatego to pomieszczenie jest według mnie bardzo pięknym pomieszczeniem. Zaczynam od tego, że kiedy przychodzą na zajęcia, zamykamy w szafie wszystkie Ciepłym, bez tego szpanu, jest tyko mój świat. To jest wystawa skierowana między innymi komputery i przez dwa dni tylko szkicują. Zero komputera, zero topografii. Tylko pomysły do studentów. Chciałem, żeby zobaczyli, że nie wszystko musi być tworzone w photoshop’ie. lecą. Szkicują wszystko, co im przyjdzie do głowy. W tym momencie oszczędzamy dwa Pokazuję siebie nie tylko jako grafika, ale także jako plastyka i rzeźbiarza. Zaprosiłem tygodnie pracy. Bo nie jest dobrze, jak nie daj Boże, ktoś pierwszego dnia usiądzie do pracy zwiedzających do swojego studia, żeby pokazać im, jak pracuję. A pracuję w bardzo prosty ze złym pomysłem. Dopiero później jest realizacja czyli zdjęcia albo rysunki. Końcówka pracy sposób. Wszystkie te obiekty zebrałem w promieniu mniej więcej 500 metrów od mojego to topografia plus obraz. Inaczej się nie da, bo to strata czasu po prostu. atelier. Kiedy wchodzi się na salę główną wystawy widać efekt tej mojej pracy, a także Niedawno byłem w Quebek w Kanadzie. Mają tam ogromną uczelnię. Na katedrze wszystkie te obiekty w powiększeniu. Chcę pokazać, że jestem w terenie i jestem dla ludzi. grafiki robili jeden plakat przez dwa miesiące. To jest dla mnie jakaś utopia. W dwa miesiące nie można robić plakatu. To jest za długo. Trzeba mieć tydzień. Przyjechałem i przywiozłem SOUL: Czy myślał Pan, aby wykładać na uczelni artystycznej? dwa filmy. Jeden o genialnym francuskim choreografie - Philippe Découflé. Studenci mieli Prowadzę tylko warsztaty. Nie mam czasu na wykładanie, ponieważ nie mam zrobić plakat do współczesnej sztuki tanecznej. Découflé jest geniuszem choreograficznym agencji. Pracuję sam, w związku z tym związanie się z uczelnią, by mnie zablokowało. i wizualnym. Drugi film i drugie zadanie - „Imię Róży” na podstawie książki Umberto Eco. Miałem oczywiście ogromną ilość propozycji, ale nie mogę. Nie dałbym rady co tydzień Trzecie zadanie – plakat ekologiczny. I mieliśmy cztery dni na trzy plakaty. I były płacze, chodzić na uczelnię, ale warsztaty robię. Bo jak coś robię, to chcę to robić dobrze. Nie chcę były dramaty, bo oni robili jeden plakat przez dwa miesiące, a ja im zaproponowałem, żeby ciepłej posadki jakiegoś pana profesora, który przychodzi zmęczony, nie przygotowany do zrobili trzy w cztery dni. I tu się zaczęły tak zwane jaja. Bo jak się pracuje w takiej sytuacji? O pracy i robi korekty. Ja to znam na pamięć. Nie chcę tego robić w taki sposób. Ale jeżdżę na co chodzi? Niesamowicie ważny jest pierwszy etap - szkice. Ale można to zrobić w pół dnia. warsztaty. Byłem w Chinach, Meksyku, Ekwadorze, Quebeku i Belgii. Pomysły można wywalić z naszego umysłu bardzo szybko, ale jak się Pani zabierze, nie daj Boże, od razu za komputer, to koniec, koniec! Niektórzy to zrozumieli i zrobili świetne obrazy. SOUL: Czy prowadzi Pan takie warsztaty w Polsce? Na tym polega plakat. Plakat jest najpierw w głowie, potem jest forma. Nie powstaje najpierw Jeszcze nie. Takie warsztaty to tygodniowa praca w terenie. Robi się jeden, dwa plakaty forma, a później treść. Jeśli Pani dochodzi do formy zaczynając od komputera, to jest koniec. w tydzień. Studenci mają okazję się czegoś nauczyć. Przez cztery dni przygotowujemy Chyba, że jest Pani jakimś geniuszem i tej fazy pierwszej nie potrzebuje. Normalny człowiek, nie mogłem ciągnąć jednego i drugiego. I bardzo dobrze, bo grałem na gitarze klastycznej sześć lat i zdałem sobie sprawę, że nie będę dobrym muzykiem. I całe szczęście, bo uważam, że byłbym beznadziejny. Są ludzie, którzy rodzą się z muzyką w uchu. Ja muzykę SOUL: Czy kiedy słucha pan muzyki widzi Pan obrazy, kolory? Nie, ale kiedy ktoś mi opowiada lub kiedy czytam, to widzę obrazy. Muzyka tak na mnie nie działa. Zrobiłem dużo plakatów i okładek płyt dla muzyków, ale to były takie bardziej abstrakcyjne działania. Ale jeśli chodzi o konstrukcję obrazu, to silniej reaguję na słowo czytane i pisane. Muzyka jest światem samym w sobie. SOUL: Stworzył Pan piękne plakaty, w których kwiaty zamieniają się w instrumenty muzyczne. Tak to był pomysł dla filharmonii. Chodziło o to, aby stworzyć obiekt, obraz przesunięty tzw. d’cale (z francuskiego, nie ma odniesienia w języku polskim), który jest, ale go nie ma. Tak jak Rene Magritte mówił: „To nie jest jabłko, to nie jest fajka”. Uważam, że który się uczy plakatu czy komunikacji, potrzebuje fazy, w której skonstruuje przekaz, przed fazą sformalizowania tego przekazu. Także w naszej grupie część płakała, druga część paliła jonity, a trzecia pracowała. Ale zrobiliśmy świetną wystawę. Nie wszyscy dali radę. Wycofały się chyba dwie osoby z dwudziestu. Reszcie wyszły bardzo fajne prace. Ale pod koniec pracowali dzień i noc. SOUL: Myślał Pan o powrocie do Polski? Nie, nie myślałem. Jest mi dobrze w Paryżu. Dobrze się tam czuję. Bardzo lubię tamtejszą mieszankę kulturową i brakuje mi tego w Polsce. W Paryżu mam mix kultury polskiej i innych, które bardzo lubię. Uważam, że trzeba miksować. W Polsce jest tak, że prędzej czy później skończyłoby się na kasie i na układach, co mi się strasznie nie podoba. We Francji startowałem w konkursach jako wolny strzelec i wygrywałem lub nie. Nie było żadnych układów. To, co robię teraz jest owocem konkursów, które wygrałem jeden po drugim. W Polsce niestety spotykam układy i skostniały system. Nie chcę wrócić do Polski, w której człowiek obowiązkowo modli się w niedziele i uważa, że „biały” to rasa lepsza od innych. Po prostu tego nie znoszę. Mam kumpli z całego świata. Mieszkam w centrum Paryża, mięso kupuję u Arabów, ogórki u Żydów, obiad jem u Chińczyków albo Japończyków i to jest bardzo fajne. To jest taka wieża Babel. To jest przyszłość świata. W Paryżu jest mi z tym dobrze i pozytywnie wpływa to na moją pracę. Wykorzystuję w niej mądrość tych wszystkich kultur. Oczywiście najbliższa jest mi kultura polska, w sensie wrażliwości i szkoły. Nie mówię absolutnie o religii. Wrażliwość mam totalnie polską, bo to jest super pomysł na pokazanie sezonu jesteśmy trochę nadwrażliwcami. Ludźmi, którzy dzielą włos na czworo. Poza polską muzycznego. Nie fotografować tych skrzy- jest mi też bliska kultura Afryki. Od 2000 roku przez sześć lat jeździłem na miesiąc do piec, ani organów, ani perkusji, tylko stwo- Senegalu i uczyłem się gry na djembe. I mam masę przyjaciół z tamtego regionu świata. rzyć obraz z jakimś dystansem. Czy widzi Byłem bardzo w tej afrykańskiej kulturze zadomowiony, przez miesiąc z nimi mieszkałem. Pani trąbkę? To nie jest trąbka ani skrzypce. Uwielbiam rytm. Nauczyłem się grać, ale nie jestem genialnym perkusistą. Niestety nie To wszystko jest zrobione z kwiatów i dla- gram na co dzień, bo w Paryżu jest to utrudnione. Sąsiedzi dali mi do zrozumienia, że nie tego jest interesujące. To może być piękny powinienem już ćwiczyć w domu. Granie na bębnach w Paryżu łączy się z koniecznością plakat dla poważnej instytucji. Chciałbym znalezienia studia, wynajęcia ludzi. Na djembe nie można grać samemu. Zawsze grałem wykorzystać go dla jakiejś filharmonii. Tyl- z Afrykańczykami na ślubach. Kiedy grasz z całym zespołem, wtedy to ma sens. ko raz użyłem tego pomysłu - na konkursie, którego nie wygrałem, więc mam na- SOUL: Czyli muzyka jest dla Pana ważna. Uczył się Pan gry na innych instrumentach? dzieję, że wykorzystam jeszcze te obrazy Słucham każdej muzyki. Non-stop. Miałem być muzykiem. Chodziłem na lekcje w przyszłości. gitary klasycznej do profesora Sosińskiego, który udzielał mi ich za darmo, gdyż uznał, że mam talent. Kiedy dostałem się na Akademię Sztuk Pięknych, zrezygnowałem z gry, bo 23 plakaty: Michał batory tekst: sylwia Burska wymęczyłem. Gram świetnie technicznie, ale muzykiem nie jestem. OCZYSZCZONE POZNANIE Czego się przede wszystkim nauczyłem - to cenić wartość indolencji. Zdobycz ta to dla ruchliwego człowieka praca całego życia. Ale jeżeli raz zaznałeś jej słodyczy, to już jej, mimo ciągłej walki, przez całe życie nie zaniechasz. Tak i ja próbowałem więc teraz godzinami wpatrywać się skupiony w kamienie, rośliny, zwierzęta i ludzi. Wzrok mi się przy tym wyostrzył, jak wyostrzone miałem już węch i słuch. Teraz nadeszły wielkie dni. Odkryłem nową stronę Świata Snu. Wyczulone zmysły jęły stopniowo wywierać wpływ na aparat myślowy i przekształcać go. Uzyskałem zdolność do zaskakującej formy zdumienia. Wyrwany bowiem z powiązań z innymi rzeczami, nabierał każdy przedmiot nowego znaczenia. Świadomość, że takie ciało z wieczności dociera aż do mnie, przyprawiała mnie o dreszcz. Samo istnienie, takie, a nie inne, było dla mnie cudem. Pewnego dnia, nad jakąś muszlą, olśniła mnie nagle pewność, że jej egzystencja nie jest wcale tak prostacka, jak mi się dotychczas zdawało. Tak stało się niebawem ze wszystkim, z całym światem. Najsilniejsze doznania zdarzały się początkowo przed zaśnięciem lub zaraz po przebudzeniu, a zatem, gdy ciało było znużone i życie we mnie w stanie przyćmienia. Trzeba było stwarzać z wolna świat - nie zawsze żyjący, i to wciąż od nowa. Coraz wyraźniej odczuwałem wspólną więź we wszystkim. Wymienne stały się dla mnie barwy, wonie, tony i wrażenia smakowe. I wtedy pojąłem: świat to jest siła wyobraźni. Wyobraźnia - i siła. Wszędzie dokąd szedłem, cokolwiek robiłem, starałem się wzmocnić swoje radości i cierpienia, a potajemnie śmiałem się z obu tych stanów. Bo teraz wiedziałem już przecież na pewno, że ruch wahadłowy w obie strony oznacza równowagę. Właśnie przy najdalszych i najgwałtowniejszych wahaniach może się ona najbardziej dotykalnie przejawiać. Raz widziałem świat niby cudnie kolorowy kobierzec, zaskakujące przeciwstawienia łączyły się wszystkie w harmonii. Innym razem mogłem ogarniać niezmierzony filigran form. W ciemności otaczał mnie poszum organowej symfonii tonów, w której patetyczne i subtelne głosy przyrody uzupełniały się, tworząc wyraźne akordy. Tak łowiłem lunatycznie zupełnie nowe wrażenia. Pamiętam, że pewnego ranka wydawałem się sobie ośrodkiem elementarnego systemu liczbowego. Czułem się abstrakcyjny, jako punkt chwiejnej równowagi sił - bieg myśli, który nigdy mi się więcej nie powtórzył. Teraz zrozumiałem Paterę, pana, straszliwego władcę. Byłem pośród tej wielkiej burleski głównym śmiejącym się, nie oduczywszy się wszakże drżeć wraz z umęczonymi. Mieścił się we mnie trybunał, który obserwował wszystko, wiedziałem przeto, że w gruncie rzeczy nic się nie dzieje. Patera był wszędzie. Widziałem go tak w oczach przyjaciela, jak wroga, w zwierzętach, roślinach i minerałach. Jego siła wyobraźni pulsowała we wszystkim, co istnieje - tętno Krainy Snu. Znajdowałem jednak i pierwiastki obce w sobie. Ku swemu przerażeniu bowiem wykryłem, iż moje „ja" składa się z niezliczonych „ja", z których zawsze jedno za drugim czatuje w pogotowiu. Każde następne wydawało mi się znaczniejsze i bardziej zamknięte. Ostatnie, uchodząc w cień, wymykały się memu zrozumieniu. Każde z tych „ja" miało własne poglądy. Tak, na przykład, z punktu widzenia życia organicznego słuszna przyjmować śmierć jako zakończenie. Na wyższym stopniu poznania zaś nie ma w ogóle człowieka - więc nic się skończyć nie może. Wszechobecne było rytmiczne tętno Patery. Chciał on, nienasycony w swej grze wyobraźni, zawsze wszystkiego naraz: rzeczy - i przeciwieństwa, świata - i nicości. Dlatego jego stwory podlegały takiemu ruchowi wahadłowemu. Z nicości musiały wydzierać swój świat imaginacyjny, a z pozycji tego świata imaginacyjnego zdobywać nicość. Nicość była niepodatna, opierała się, wówczas siła wyobraźni zaczynała brzęczeć i szczebiotać, we wszystkich skalach formowało się, dźwięczało, pochłaniało i barwiło - i oto powstał świat. Ale nicość zżerała z powrotem wszystko, co się natworzyło, świat nużył się, płowiał, życie rdzewiało, cichło, rozpadało się, marło znowu -nicość - i znów zaczynało się od początku. Tak dawało się wytłumaczyć, dlaczego wszystko do siebie pasuje, dlaczego możliwy jest kosmos. Wszystko to było strasznie przetkane bólem. Im wyżej się rosło, tym głębiej musiały sięgać korzenie. Chcę radości - więc chcę zarazem cierpienia. Nic - albo wszystko. W sile wyobraźni i w nicości leżała zapewne praprzyczyna, a może stanowiły tożsamość. Kto poznał własny rytm, może mniej więcej przewidzieć, jak długo będzie dlań trwała męka czy cierpienie. Obłęd, sprzeczność - muszą być również przeżyte. Pożar mojego domu jest nieszczęściem, ale jest zarazem płomieniem. Niechaj się cierpiący tym pocieszy, że obydwa są wyimaginowane. Patera, wygrywający obustronnie, także musiał to uczynić. Na skutek pokrewieństwa tętna rozumiałem też istoty niższe. Wiedziałem dobrze - ten kocur źle spał, tamten szczygieł ma podłe zamysły. Podobne odbicia we mnie rządziły teraz moim postępowaniem. Hałas świata zewnętrznego dopóty smagał moje nerwy, uczulając je, dopóki nie dojrzały do przeżyć Świata Snu. Przy końcu tego rozwoju kończy się człowiek jako istota poszczególna, nie jest też już więcej potrzebna. Ta droga prowadzi do gwiazd. Alfred Kubin „Po tamtej stronie” wydawnictwo ZNAK wybór tekstu: krystian lupa foto: Pascal Victor / ArtComArt obok plakat: Michał batory 25 TEKST: Grażyna Cetnar foto: Tomasz Tyndyk 26 LUPa Impresja na temat podróży do „Miasta snu” w reżyserii Krystiana Lupy – spektaklu na podstawie powieści Alfreda Kubina „Po tamtej stronie”. Krystian Lupa zrealizował „Miasto snu” po raz pierwszy w 1985 roku na deskach Starego do teatru, międzynarodowy tłum i... nagle słyszę odgłos jakiejś kolizji - samochód uderzył Teatru w Krakowie. To było jedno z najbardziej ekscytujących przedstawień tamtego czasu, w coś na ulicy obok. Myślę o energii miasta tego dnia i o aktorach, którzy za moment wejdą budzące ekstremalnie skrajne emocje wśród widzów i krytyków. Po wielu latach reżyser na scenę. Zajmujemy miejsca na widowni. Aktorzy już są, czekają, nasłuchują w mroku, wrócił do powieści Alfreda Kubina (1877-1959) - austriackiego rysownika, grafika, malarza są czekaniem - spektakl się zaczął. Na szczycie widowni Krystian Lupa w otoczeniu całej i autora jednej powieści, która stała się punktem wyjścia do nowego spektaklu Lupy. maszynerii z elektrykiem, akustykiem i asystentem czeka, aż widownia się zapełni. Wtedy Pierwotnie Lupa zamierzał zrealizować dwa dialogujące ze sobą przedstawienia - da znak i teatralna machina ruszy. Ostatni widzowie zajmują miejsca. Gaśnie światło jedno z aktorami TR i Teatru Dramatycznego w Warszawie, a drugie z aktorami Narodowego i zaczyna się sześciogodzinny seans (z dwoma przerwami). „Miasto snu” się rodzi. Stajemy Teatru Starego w Krakowie. Próby rozpoczęły się w obu miastach. Jednak protest Krystiana się jego częścią. Lupy wobec trybu powołania nowego dyrektora Teatru Starego, spowodował jego odejście Zapala się światło na scenie i już jesteśmy częścią towarzystwa, które w pomieszczeniu z etatu reżyserskiego w tym teatrze. Pomysł realizacji „Miasta snu” w Krakowie upadł. o betonowych ścianach z dyskretnymi białymi i szarymi napisami i malunkami czeka, Powstało jedno przedstawienie w dwóch wersjach: cztero- i sześciogodzinnej. Premiera nasłuchuje, a czasem „wysłuchuje”, jakby powiedział Konrad - bohater innego spektaklu czterogodzinnej wersji spektaklu miała miejsce 5 października, a sześciogodzinnej 6 Lupy „Kalkwerku”. Powoli stajemy się nasłuchująco-czekającymi współuczestnikami Miasta, października, w Paryżu w Teatrze de la Ville w ramach Festival d' Automne à Paris. Polska do którego przybyliśmy z nadzieją doznania czegoś niezwykłego co odmieni nasze życie. premiera odbędzie się 10 listopada na obrzeżach Warszawy w Hali Transcolor. Z grupą Przybyliśmy do Paryża na długo oczekiwany spektakl Krystiana Lupy, żeby uczestniczyć krakowskich przyjaciół wybraliśmy się na premierę do Paryża, aby zobaczyć „Miasto snu”. w spotkaniu ze światem teatralnym reżysera, którego obecność w Polsce nie jest już tak To jest osobista impresja z tej podróży. oczywista. Po kolei poznajemy gości „Miasta snu”. Paryż to miasto mityczne, ważne dla wszystkich ludzi związanych z kulturą. To miasto, Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale zwróciłam uwagę na to, że w programie w którym kilkanaście lat temu w Teatrze Odèon zarówno widzowie, jak i krytycy bardzo teatralnym nie znajduję imion bohaterów sztuki. Wymienione są tylko imiona i nazwiska aktorów. Czy jest to zabieg celowy, czy aktorzy będą mówić nie tylko słowami swoich postaci? Czy to ma znaczenie? „Miasto snu” Zapala się światło na scenie i już jesteśmy częścią towarzystwa, które w pomieszczeniu o betonowych ścianach z dyskretnymi białymi i szarymi napisami i malunkami czeka, nasłuchuje, a czasem „wysłuchuje”[...] to miejsce, do którego powieściowy Klaus Patera zaprasza wybrane osoby wraz z określoną przez niego częścią ich dobytku. Miejsce, w którym ma zostać zrealizowana Utopia - Nowa Cywilizacja czyli nowy rodzaj człowieczeństwa, nowy rodzaj obcowania ludzi ze sobą. Bohater Kubina - rysownik Alfred, przyjaciel Patery z gimnazjum, przyjmuje wraz z żoną zaproszenie i wyrusza w długą podróż W spektaklu wiele jest zwrotów bezpośrednio do publiczności, tekstów autotematycznych, często autoironicznych. gościnnie przyjęli spektakle Krystiana Lupy i jego aktorów. Paryż to miejsce, w którym do owej krainy. Zamieszkuje w „Mieście snu”, poznaje innych mieszkańców, próbuje Lupa był nagradzany przez krytykę. Miejsce, od którego rozpoczęły się międzynarodowe zrozumieć mechanizmy rządzące miastem, doświadcza śmierci żony, przechodzi przez sukcesy jego spektakli. najróżniejsze stany psychiczne, by ostatecznie być świadkiem upadku dziwnego tworu, Dotychczas widzowie oglądali „gotowe” przedstawienia, jeśli mogę tak napisać, bo w którym się znalazł. z drugiej strony wszyscy, którzy znają tryb pracy Lupy wiedzą, że praca ta trwa dopóty, Dlaczego Lupa wraca do tej powieści, pisze na nowo sceny, inkrustuje utwór Kubina dopóki spektakl jest wystawiany. Tym razem Paryż stał się świadkiem narodzin spektaklu swoimi słowami? Czy dlatego, że podobnie jak austriacki autor tworzy od najmłodszych „Miasto snu” i każdy teatroman rozumie ten dreszcz podniecenia i ten rodzaj atmosfery lat swoje miasto - mityczną krainę Juskunię ze stolicą, w której urządza nie tylko udzielającej się nie tylko aktorom, ale również widzom uczestniczącym w premierze wygląd miasta?Mapy tej tajemniczej krainy wyrosłej z dziecięcej wyobraźni powstają i są (dwukrotnie część spektaklu była pokazywana w Warszawie, jednak dopiero teraz modyfikowane do dziś. Co najbardziej interesuje Lupę i jego aktorów w tym spotkaniu z ideą Utopii? mogliśmy doświadczyć całości). W piątek spotykamy Krystiana Lupę na obiedzie w Dzielnicy Łacińskiej. Jest to Sześciogodzinny spektakl niesie ze sobą wielość znaczeń, prowadzi różnymi drogami. spotkanie przypadkowe, ale dla nas to szczęśliwy znak. Mistrz jest bardzo zmęczony. Mówi Bardzo trudno to wszystko ogarnąć w jednorazowym oglądzie. Najlepiej poddać się rytmowi spektaklu, często na granicy halucynacji, snu. Pierwszy o tym tak, jakby całą swoją energię pompował w machinę, która wieczorem ma zostać uruchomiona. Odchodzi do rys. Krystian Lupa akt jest wstępem - zapadaniem się w stan, dzięki któremu teatru sam, zatopiony w myślach, skupiony. Pogoda jest nie tylko poznajemy stan kondycji psychicznej bohaterów piękna. Z pierwszego czterogodzinnego pokazu reżyser nie i aktorów na scenie, ale sami ulegamy tej atmosferze. jest zadowolony. W tym przedstawieniu Lupa bada granice kondycji aktora, 6 października w południe zaczyna padać deszcz. widza i twórcy. Drugi akt zagęszcza atmosferę. Dużo tu O godz. 15 początek premiery prasowej - pierwszy raz widzowie różnorodnych par, których konstelacje się zmieniają. będą mieli okazję zobaczyć całość czyli tzw. długą wersję. Ulegamy urokowi zbiorowych scen. Trzeci akt to powrót Jedziemy paryskim metrem. W podziemnych korytarzach do odrealnionej poetyki i brawurowy, wyjęty z zupełnie wiszą plakaty ze spektaklu z wizerunkiem Sandry Korzeniak. innej konwencji finał. Plakatów jest mniej niż w 2001 roku, kiedy plakaty z „Braci Już w pierwszym akcie widzimy, że ukonstytuowała Karamazow” z widocznym napisem „wszystko jutro” się jakaś grupa - siedząca, kanapowa, która czeka, atakowały każdego przechodnia, a zdarzało się, że aktorzy ocenia, ustala hierarchię, przyjmuje do siebie lub odtrąca, byli rozpoznawani w metrze... obserwuje. Każda z tych postaci niesie własną historię, Thèátre de la Ville to jedna z najważniejszych scen z innych powodów tu przybyła, inne są jej oczekiwania. współczesnego Paryża. Ogromna widownia jest mniej więcej Grupa, którą poznajemy próbuje się znaleźć wobec Patery dwa razy większa niż scena Kameralna Teatru Starego. To i wobec nowoprzybyłych, tworzy się wspólnota , która musi ulubione miejsce Krystiana Lupy. Ludzie zapełniają teatr. Pada się również jakoś ustosunkować do tego, co na zewnątrz, deszcz, pogoda jest senna. Robię zdjęcie plakatu przed wejściem próbuje to nazwać, próbuje się odróżnić. Kreator - Patera jest nieobecny. Na podstawie tego, co dzieje się w „Mieście snu” mieszkańcy starają się rytm. Patera staje się Fellinim - słynnym włoskim reżyserem filmowym z całą legendą zrozumieć intencje jego twórcy i jakoś je zinterpretować. Dzikie, anarchiczne odgłosy filmowego świata jaki stworzył. W tej scenie Skiba - Patera wciela się w postać Felliniego dochodzące zza otwieranego i zamykanego okna stają się źródłem niepokoju. Siły anarchii nawołującego swoich aktorów do rozpoczęcia pracy nad kolejnym dziełem. Aktorzy się i nieznanego zagrażają. Jesteśmy świadkami przyjmowania nowych, ich oceny przez grupę ociągają, ale powoli łapią za końce rzuconych przez reżysera lin, gotowi do rozpoczęcia i próby podporządkowania. Słuchamy wyzwalających monologów i życiowych spowiedzi, pracy od pierwszego kadru. Ta praca nigdy się nie kończy. obserwujemy metamorfozy bohaterów. W spektaklu wiele jest zwrotów bezpośrednio do publiczności, tekstów W przestrzeni miasta konstytuuje się miejsce „święte” - sześcian, zarysowany autotematycznych, często autoironicznych. Jakby Lupa tworząc sceniczną Utopię - iluzję białymi prętami z czarnym centralnym słupem wyrastającym z ziemi. Do tej przestrzeni doskonałą (wspaniała scenografia, betonowe ściany, niewielka ilość mebli, hipnotyzujące wchodzą monologujący, w niej doznają przemienienia, z niej czerpią tajemniczą energię. nowe miejsce święte, Centrum, sześcian z palem w środku, zmieniające sią światło) – Mieszczańska, salonowa sytuacja przekształca się w eksplodujące monologi, rozpasane, chciał wybić nas z niej co jakiś czas zabiegami niszczącymi, abyśmy nie tylko niczym wariackie sytuacje. Budzą się demony, lęki, zaciera się granica jawy, snu, halucynacji. Trwa mieszkańcy „Miasta snu” pogrążali się w hipnotycznej rzeczywistości, ale również zbiorowa próba określenia się wobec nowej sytuacji, wobec grupy, wobec swojej pary, ciągle zadawali sobie pytanie: „Gdzie jesteśmy?”. Pytanie to skierowane jest do widzów, wobec Patery, Boga, Kreatora. aktorów, postaci scenicznych, reżysera, jego wędrującego alter ego. Mam wrażenie, że Kim jest Patera? Czy szalonym twórcą, któremu dzieło wymyka się z rąk, zaczyna żyć własnym życiem i nieuchronnie dąży do dekonstrukcji, podczas gdy jego twórca błąka co jakiś czas słyszę wypowiedzi różnych postaci, które można by przypisać samemu Krystianowi Lupie. się w rozpaczy i chorobie nie mogąc rozpoznać swego dzieła? Czy jest karmicielem wizji, Wizytę w „Mieście Snu” najlepiej odbyć osobiście. Reakcje publiczności premierowej snu, halucynogennego świata, dzięki któremu bohaterowie doznają niecodziennych stanów były różnorodne. Trochę osób wyszło po pierwszym akcie, ale większość, która została, świadomości? Czy wreszcie - wiecznym kreatorem, który bez względu na formę, rozpoczyna nagrodziła aktorów owacjami na stojąco. W przerwie słyszałam powtarzane słowo proces tworzenia, wprzęgając w niego swoich aktorów? Kreatorem połączonym ze swoimi „genial, genial”. Na zakończenie spektaklu Krystian Lupa zszedł ze szczytu widowni do aktorami siecią, przez którą w obie strony płynie energia, dzielącym się z nimi refleksją, że swoich aktorów. Szedł po długich schodach, aktorzy wciągnęli go na scenę, dziękował często zbyt wcześnie rezygnują ze wspólnej drogi, podczas gdy cel jest bliski? W spektaklu na im, kłaniał się, założył czarny kapelusz, który spadł z głowy Felliniego, przestawił raz egzemplifikację powyższych tez znajdujemy wręcz symboliczne sceny. Piotr Skiba w jednym jeszcze ustawienie krzesła na scenie, jeden z aktorów potrzymał w powietrzu, nad głową ze swoich wcieleń Patery ubrany na czarno, jak tajemniczy sprzedawca opium w chińskiej reżysera koronę (ze sceny archetypowego symbolu króla - alchemicznej przemiany). dzielnicy, roznosi swoim gościom odurzające napoje, po których doznają spotkania z inną Nasza wizyta w „Mieście Snu” w towarzystwie aktorów: Sandry Korzeniak, rzeczywistością. Scena, w której na zwielokrotnionym ekranie pojawia się wypowiadająca Agnieszki Roszkowskiej, Magdaleny Kuty, Małgorzaty Maślanki, Marii Maj, Moniki swoje monologi twarz Patery - białe potargane włosy przywołują wizerunek Einsteina, Niemczyk, Piotra Skiby, Andrzeja Szeremety, Tomasza Tyndyka, Lecha Latockiego, Jana Warhola, a może Lupy. Czy wreszcie zaskakujący finał - wyrywający widzów ze stanu Dravnela, Władysława Kowalskiego, Jakuba Gierszała i Henryka Niebudka, tego wieczoru prawie hipnotycznego transu wkroczeniem w inny gatunkowo świat, inną konwencję, inny dobiegła końca. Praca zapłodnionej wyobraźni trwa. tekst: Projekt nod foto: Piotr Tadzio Jakubowski NOD Projek 20 czerwca br. nakładem wytwórni Koka Beats ukazała się debiutancka płyta Projektu NOD zatytułowana „Warsoul Experience”. Po prawie pięciu miesiącach postanowili opowiedzieć nam o tym, jak wszystko ułożyło się od czasu, gdy okradli stolicę z dźwięków. Z Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Projekt NOD powstał w 2008 roku. Niestety musimy z żalem przyznać, że tak jest. To co dzieje się z kulturą w naszym Cztery lata później wydaliście swój pierwszy oficjalny krążek. Po drodze kraju trochę przeraża. Ludzie są niczym ślepe stadko popychane przez jakąś niewidzialną ukazała się też płyta „Emoth” będąca Waszym niezależnym wydawnictwem. rękę, która każe im oglądać z pasją durne seriale czy zagraniczne formaty, w których Skąd pomysł na to, by z dźwięków miasta stworzyć album? uczestnicy muszą „oddać fartucha” (śmiech). Brakuje miejsca na to, co w jakikolwiek sposób Ten pomysł kiełkował w nas od dość dawna. Wszystko zaczęło się od metra i dźwięku może rozwijać. Nie chcemy tu mówić, że nasza muzyka ma jakiś niezwykle ważny walor ruszającego pociągu, z którego Wu postanowił stworzyć harmonię do pierwszej kompozycji. edukacyjny czy też, że jesteśmy mega istotnym ogniwem w machinie rozwoju cywilizacji, Potem stukaliśmy, kopaliśmy i pukaliśmy w co się dało, żeby stworzyć sekcję rytmiczną ale wiemy, że nasza muzyka nie jest tworem komercyjnym przez co, w jakiś tam sposób i tak to się zaczęło. Obserwowanie całego procesu od samego rejestrowania dźwięków, sami skazaliśmy się na banicję. przez komponowanie z nich utworów, aż do finalnych szlifów przy końcowym miksowaniu było czymś niesamowitym. Naprawdę uważacie, że Polacy oglądają tylko seriale i nikogo już nie interesuje kultura w jej prawdziwym znaczeniu? Niesamowitym a jednocześnie pracochłonnym, co podkreślacie dość często. Zmęczyła was praca nad tą płytą? Na pewno nie jest tak, że nie ma nikogo, kto szukałby bardziej wyrafinowanej rozrywki, ale z pewnością można stwierdzić, że domeną rozwoju cywilizacji jest fakt, że Rok ślęczenia nad zgrzytami, piskami, stukotami i tysiącem innych dźwięków, które społeczeństwa stają się coraz głupszą szarą masą mającą dostęp do nienaturalnie dużego codziennie produkuje stolica może dać w kość, ale staraliśmy się dziarsko to znosić do samego zasobu informacji, z którego niewielu korzysta. Jesteśmy świadkami niezwykłych przemian, końca (śmiech). Prawda jest jednak taka, że najtrudniej było pod koniec pracy. Czuliśmy jeśli chodzi o środki komunikacji. Nigdy dotąd nie było tak łatwo zdobyć informacje. Może się trochę jak paranoicy śledzący i usilnie wyławiający każdy szelest otoczenia, który mógł również przez to, trudniej jest się przebić. nam się do czegoś przydać. Po napisaniu ośmiu kompozycji mieliśmy już wrażenie, że nie uda nam się dobić do zamierzonej dziesiątki. W pewnym momencie takiej pracy stajesz się Jednak pomimo tych wszystkich przeciwności losu, udało się głuchy na to, co cię otacza. Finalnie jednak udało nam się znaleźć odpowiednie brzmienia Wam zainteresować swoim pomysłem takich ludzi jak Marika, Tomson, do dwóch ostatnich kawałków i w ten magiczny sposób zamknąć proces producencki. Małolat, VNM czy w końcu sam Wojciech Waglewski. To chyba dość spory sukces? Wtedy pojawiła się Koka z propozycją wydania Waszego krążka? Koka pojawiła się nieco wcześniej. Zadzwonił do nas Małolat, z którym Wu zna się już od paru ładnych lat i poinformował nas, że założyli z Pezetem i kilkoma znajomymi Oczywiście, że tak. Bardzo cieszymy się z faktu, że wszyscy goście, którzy pojawili się na naszej płycie, przyjęli nasze zaproszenie. To naprawdę spore wyróżnienie i zaszczyt. wytwórnię. Od słowa do słowa doszło do tego, że zaproponowali nam wydanie albumu. Było to zaraz po tym, jak stworzyliśmy utwór z dźwięków metra. Tak więc praktycznie od samego początku pracy nad płytą wiedzieliśmy, kto ją wyda. Nie da się ukryć, że nie byli to jedyni ludzie, których udało Wam się zarazić swoim pomysłem. NOD z jednoosobowego projektu przekształcił się w całkiem liczne stadko. Jak to się stało, że postanowiliście wszyscy razem Tworzycie muzykę elektroniczną. Czy nie obawialiście się, że wydanie waszej płyty przez wytwórnię hip-hopową spowoduje, że nie trafi ona do właściwego odbiorcy? stanąć ramię w ramię na scenie? To był rzeczywiście dość niezwykły proces. Mieliśmy to szczęście, by na swojej drodze spotykać ludzi, którzy oprócz tego, że dzielili podobne zainteresowania muzyczne, stawali Nie było takich obaw, ale kiedy okazało się, że w Polsce zainteresowanie mediów się również naszymi przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się od Filipa Oleckiego, który poznał takim projektem jest prawie zerowe, to trochę zrzedły nam miny. Na dobrą sprawę do tej nas z Łukaszem Gańko, który w tempie natychmiastowym stał się perkusistą NOD'a. Potem pory udzielaliśmy wywiadów mediom, w taki bądź inny sposób związanym z hip-hopem. Filip podsunął nam pomysł nawiązania współpracy z Lanberry, która jak wiadomo, jest teraz W pewnym momencie zaczęliśmy to analizować i okazało się, że w Polsce nie ma żadnego frontmenką zespołu. W końcu kiedy zmienialiśmy salę prób trafiliśmy na Pawła Sikorę, oficjalnego portalu, gazety czy innego medium poświęconego tylko i wyłącznie muzyce który zapytał czy może z nami zagrać jedną próbę. Zagrał i tak już został. Dzięki temu dziś elektronicznej. Podobnie jest z odbiorcami, nie ma żadnej subkultury związanej z tego jesteśmy zespołem pełną gębą, a energię jaka tworzy się między nami najlepiej można typu muzyką, więc nie ma też jasno określonego typu odbiorcy. To bardzo skomplikowane wyczuć na koncertach, podczas których stajemy się jednością. To nasz największy sukces i frustrujące dla debiutujących twórców takich jak my. Szczególnie dobijający jest fakt, że i osiągnięcie, którego nikt nam nie odbierze. media takie jak radio czy telewizja są szczelnie zamknięte na wszystko co nowe. To bardzo dobra pointa. Czy chcielibyście coś dodać na koniec? Brzmi to trochę tak, jakbyście byli rozgoryczeni. Czy tak jest w rzeczywistości? Zapraszamy wszystkich na naszą stronę www.projektnod.com i oczywiście na nasze koncerty, na których energia jest naprawdę niepowtarzalna. felieton_Polska Szkoła Plakatu Roman Cieślewicz, Proces. Kafka, 1968 Nie Józef Mroszczak, Aida, 1958 Henryk Tomaszewski, Opowieści Hoffmanna, 1962 Waldemar Świerzy, Otello, 1956 da się ukryć, że w dzisiejszych czasach mamy coraz mniej powodów Pierwszą polską ikoną współpracującą z paryskim „Vougiem” i „Elle” nie była wcale do narodowej dumy. Z rzadka odnosimy sukcesy na arenie sportowej, modelka Anja Rubik, ale wybitny polski grafik - Roman Cieślewicz. Na rodzimym gruncie jeszcze rzadziej udaje się zabłysnąć na międzynarodowej scenie zajmował się plakatem filmowym i teatralnym, tworzeniem szaty graficznej dla wielu naszym rodzimym gwiazdom muzyki i filmu. I choć wypracowana przez lata pozycja polskiej wydawnictw oraz projektowaniem okładek magazynów. W latach 60. wyemigrował do Francji, sztuki współczesnej jest solidna (o czym świadczą chociażby osiągane na aukcjach ceny prac gdzie pracował m.in. nad dekoracjami do pokazów mody i układem graficznym katalogów Wilhelma Sasnala czy Romana Opałki), to nie możemy powiedzieć, by twórczość młodych wystaw realizowanych dla prestiżowego Centrum Pompidou. Plakaty, które wyszły spod artystów wywierała tak silny wpływ na europejskie środowiska artystyczne, jak miało to jego ręki cechuje niezwykła różnorodność. Inspiracje surrealizmem przeplatają się w nich ze miejsce w latach 60. Prace grafików związanych z tzw. polską szkołą plakatu wygrywały zdobyczami op-artu, a trudna do uzyskania w grafice malarskość, często wzbogacana jest w owym czasie najważniejsze międzynarodowe konkursy, cieszyły się entuzjastycznymi fotomontażem. Cieślewicz był mistrzem syntezy. Posiadał zdolność zawierania nasyconych recenzjami zagranicznych krytyków, wreszcie budziły zazdrość wśród artystów francuskich, metaforami treści w jednym, ale trafiającym w punkt, znaku graficznym. Po piętach deptał niemieckich i szwajcarskich, będących pionierami grafiki użytkowej w Europie. Jak tak mały mu redaktor graficzny kultowych „Szpilek”, Jan Lenica, niezwykle wszechstronny artysta - kraj mógł wydać taką mgławicę artystów? – pytał jeszcze w latach 80., miłośnik polskiego grafik, scenograf, twórca kostiumów teatralnych, reżyser filmów animowanych - szczególnie plakatu, Frank Fox. Przypomnienie ogólnoświatowego fenomenu, jakim stał się Polish ceniony za umiejętność żonglowania konwencjami, zestawiania różnorodnych technik Poster powinno nieco podreperować nasze kompleksy wobec sztuki Europy Zachodniej. i wrażliwość na kolor. Lenica był twórcą bardzo poetyckiej charakterystyki swojego zawodu: Pierwsze sukcesy nasi plakaciści odnosili już w dwudziestoleciu międzywojennym. - Sztuka plakatu zbliża się chyba najbardziej do jazzu: wszystko polega na umiejętności Niestety wielu z nich zmuszonych było do emigracji lub porzucenia pracy z powodu zagrania cudzego tematu po swojemu. (…) Bo co tu ukrywać plakat musi śpiewać! I nie da zaostrzonej w powojennej Polsce cenzury, która dopuszczała do druku jedynie plakaty się ukryć, że ten wywodzący się z Polski styl „śpiewał” w misternym liternictwie prac Jana propagandowe (np. znany wszystkim „Coś TY zrobił dla realizacji planu 6-letniego”), bądź Młodożeńca, czy dynamicznych, inspirowanych amerykańskim komiksem, kompozycjach o charakterze społecznym, jak te informujące o normach BHP w zakładach pracy. Wyjątek Waldemara Świerzego. Inny charakter miały natomiast prace sygnowane przez Franciszka stanowiły afisze filmowe wydawane przez instytucję państwową - Film Polski, która pod Starowieyskiego, którego w przeciwieństwie do kolegów, pociągała przede wszystkim koniec lat 40. nawiązała współpracę z Henrykiem Tomaszewskim, ojcem chrzestnym estetyka szkoły starych mistrzów. Jako koneser grafiki XVII-wiecznej, z powodzeniem polskiej szkoły plakatu. Jego prace reklamujące hollywoodzkie produkcje, takie jak „Obywatel przemycał do swych plakatów przepych barokowych kompozycji i staranność kaligrafii. Kane” czy „Błękitny ptak”, stały się wkrótce klasykami gatunku. Wysmakowany rysunek prawie zawsze podszyty był erotyzmem, który stał się znakiem Polityczna odwilż w 1956 r. pozwoliła na pełny powrót plakatu kulturalnego, który powstawał już nie tylko na zamówienie kin, ale także teatrów, oper i filharmonii. Nowymi rozpoznawczym artysty. Świetnie poza granicami kraju radzili sobie również: Walerian Borowczyk, Jerzy Czerniakowski, Wiktor Górka, Maciej Urbaniec i wielu innych. zleceniodawcami stały się cyrki, przedsiębiorstwa handlowe oraz agencje turystyczne Wraz z ożywieniem ruchu artystycznego szybko pojawiła się potrzeba stworzenia i sportowe, które zamawiały nieobecne przez wiele lat plakaty promujące rozrywkę, sport placówki, której zadaniem byłoby monitorowanie dokonań polskich plakacistów i budowa i usługi. Wtedy też nastąpił niespotykany wysyp utalentowanych polskich grafików, kolekcji, którą można by udostępniać szerszej publiczności. W 1968 r. wychodząc naprzeciw których wyrafinowany, powściągliwy styl budził podziw w całej Europie. Co zdecydowało tym oczekiwaniom powstało Muzeum Plakatu w Wilanowie. Graficy mieli też możliwość o ich sukcesie? Polscy plakaciści szybko podchwycili ogólnoświatowe prądy w sztuce: prezentacji prac na odbywającym się co dwa lata w Warszawie Międzynarodowym Biennale chętnie korzystali z surrealistycznego zestawiania form, ekspresjonistycznych deformacji Plakatu, które ściągało do naszego kraju wielu znakomitych twórców zagranicznych. i popartowskich zabiegów multiplikacji i fotomontażu. Wielu z nich przywiązywało dużą Wbrew pozorom, władze komunistyczne były przychylne tym działaniom, gdyż plakat wagę do koloru i nowatorskiego liternictwa, które wkrótce stało się ich wizytówką. Wbrew polski w oczach cudzoziemców mimowolnie stał się symbolem „liberalnego” podejścia pozorom, narzucana z góry poprawność ideologiczna nigdy nie krępowała im rąk. Musieli partii do rodzimej sztuki. jednak wykazać się wielką wyobraźnią, dowcipem i autoironią, by wypuścić w świat prace, Zmiany, jakie dokonały się po roku 1989, nie oddzieliły grubą kreską dorobku z których wydaniem ich koledzy zza żelaznej kurtyny nie mieliby najmniejszego problemu. opisanych artystów od dokonań pokolenia tworzącego już po transformacji. Nazwiska, To właśnie dzięki temu pogłębionemu przekazowi, obfitującemu w alegorie, metafory takie jak Tomaszewski, Cieślewicz czy Lenica są uznawane w międzynarodowych kręgach i gry skojarzeń, polski plakat zaczął być odbierany jako indywidualne dzieło sztuki, a nie za legendy sztuki plakatu, a młode pokolenie polskich grafików nadal czerpie garściami estetyczny druk reklamowy, jak to miało miejsce w krajach Europy Zachodniej i Stanach z doświadczeń starszych kolegów. I chwała im za to. Bowiem w tej dziedzinie, wyjątkowo Zjednoczonych. nie mamy czego się wstydzić. Jan Młodożeniec, Cyrk, 1965 Wojciech Zamecznik, Mondo Cane, 1964 Wiktor Górka, Pan Fabre, 1953 Franciszek Starowieyski, Teresa Desqueyroux, 1964 Redakcja serdecznie dziękuje Muzeum Plak atu w Wilanowie za udostępnienie reprodukcji plak atów ze swojej Kolekcji tekst: Aleksandra stefanowicz Ilustracje: plakaty z Kolekcji Muzeum Plakatu w Wilanowie, Oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie 29 11.11.nd. 4. edycja Festiwalu Antropologii Wizualnej ASPEKTY, Toruń. Potrawa do 28.11. 26.11. pn. 03.11.so. 13.11.wt. 23.11.pt. 04.11.nd. Andrzejki – dzisiaj wróżymy z fusów! 29.11. cz. Międzynarodowy Festiwal Etiuda&Anima. Trwa do 29.11. 24.11.so. Konkurs: UNIVERSAL MUSIC POLSKA 19.11.pn. Koncert: Katie Melua; Hala Widowiskowo-Sportowa Arena, Poznań 14.11.śr. Premiera kinowa: „Barbara”, reż. Christian Petzold 09.11.pt. Spektakl: „Dowód”; Och- Teatr, Warszawa 05.11.pn. Premiera kinowa: „Od pełni do pełni”, reż. Tomasz Szafrański 30.11.pt. Spektakl: „Hamlet”; Teatr Współczesny, Warszawa 25.11.pt. 7. Krakowska Jesień Jazzowa, koncert: BARRY GUY NEW ORCHESTRA; Alchemia, Kraków 20.11.wt. Konkurs: Sony Music 15.11. cz. Premiera spektaklu: „Miasto Snu”; Hala Transcolor, Warszawa 10.11.so. Koncert: Gotye; Torwar, Warszawa. u.l. [u r ba n l i f e]_ l istopa d 28.11.śr. Konkurs: by Dziubeka 27.11.wt. Premiera kinowa: „DIAZ”, reż Daniele Vicariego Premiera kinowa: „Anna Karenina”, reż Joe Wright 18.11. ND. Koncert: Maria Peszek; Klub Studio, Karków American Film Festival, Wrocław. Potrwa do 18.11 Konkurs: Lirene 08.11.cz. Koncert: Godskitchen; Hala Stulecia, Wrocław Koncert: Archive, Teatr Łaźnia, Kraków. 22.11.cz. Koncert: Gossip; Torwar, Warszawa. 21.11.śr. Konkurs: EMU AUSTRALIA 17.11.so. Koncert: Jessie Ware, SQ, Poznań; Festiwal Kultury Absurdalnej. Absurdalia. Katowice. Potrwa do 24.11. 16.11.pt. Plateau Festiwal. Festiwal Form Audiowizualnych. Potrwa do 18.11. Muzeum Plakatu w Wilanowie, „Sztuka Poza Czasem” Stefan Norblin (1892-1952), potrwa do 31 stycznia 2013 12.11.pn. Koncert: RODRIGO Y GABRIELA; Klub Stodoła, Warszawa Spektakl: „Ojciec Bóg”; Teatr Polonia, Warszawa 07.11.śr. 06.11.wt. Konkurs: Delia 02.11.pt. Premiera kinowa: „Headshot. Mroczna Karma”, reż. Pen-ek Ratanaruang 01.11.cz. 7. Krakowska Jesień Jazzowa, koncert: DKV TRIO, HERA XL feat. HAMID DRAKE, Manggha, Kraków Polub nas na fejsie: www.facebook.com//SOUL-Magazine-Society-of-Urban-Life 1 1 .w fa s n hio .co m 2w . ww 2 em ua us li tra 4 l u .pl o S ww n .co 3 w it a.c om 3w fa w. om IR 1 i l ce bo .c ok /P D H- es ig n 4w . ww gia ac a ap nn . olo co m 5 fa b ce oo o k.c m /N Sm 2w iqa w a bo w. rt s bb g Ba o ibr 6 wn ww .pl w 1 5w ww . ww w t .es ee la e ud l r. p 2 .g m c uc .co i.c /r om 4 e g ou a .r rs w ww a inw w eb yr w n un 7w o ce e ug fa w. .co m o bo 3 6 / . ww m is ac ar s co r Wa m w et sa .c ics om a e b / n 5 a 4 m o m P My 5w o k.c w _ t s ad m isk 7 i l k oo w ww eb 3 c .fa n a it m l o u w o _ S t s c nlu 6 31 y t u 6 5 6 S u o 2 1 t i l i l 4 t n i a l m u _ o t s s 4 3 i l m _ t s a 7 / n a e b y t u 10 32 5 3 1 , 3 www.diesel.com 2 www.esprit.com 4 www.riverisland.com 5 www.christianlouboutin.com 1 www.mexx.com 2,3 www.biotherm.pl 4 www.shiseido.pl 5 www.lamborghini.it 2 1 1 2 4 1 www.nikon.pl 2 www.xbox.com 3 www.madeindesign.co.uk 4 www.klub.gadzetomania.pl 5 www.beatsbydre.com 6 www.sony.pl 7 www.philips.pl 3 5 _design POLECA POLECA Reedycja albumu Born To Die Zawiera 8 nowych utworów, w tym single Ride oraz Blue Velvet. 2CD e o z międzynarodowych portali internetowych. wiadomości realizowany przed kamerami przegląd o podróżach po całym świecie – opowieści z pierwszej ręki. więcej niż program śniadaniowy: niebanalne tematy, intrygujące reportaże, charyzmatyczni goście. wszystko podane w wybornej muzycznej otoczce. wszystko, co pobudza krew do szybszego krążenia. w oryginalnej wersji językowej z napisami. jako jedyna polska telewizja będziemy prezentować filmy i nte r n e w s c lu b b a c k pa c k e r a m u s i c&ta l k n a m axa c l a s s i c m ov i e s TWOJA TELEWIZJA NASZĄ PASJĄ! j pasje Dajemy Ci kreatywne rozwiązania, których potrzebujesz. Poznaj jedyny taki multifunkcjonalny tablet z rysikiem S-Pen, pakietem Adobe Photoshop Touch, możliwością pracy na kilku ekranach jednocześnie i z dostępem do największej liczby aplikacji w języku polskim. Więcej na www.galaxynote.samsung.pl