chcą ze mną pojechać. Jak grzeje choćby najmniej- sze

Transkrypt

chcą ze mną pojechać. Jak grzeje choćby najmniej- sze
The North Face Prophecy Packlite - dobra kurtka w czasie
długich wojaży jest nieodzowna. Ba, to najważniejsza część
kolarskiej garderoby. Tu nie
może być miejsca na oszczędności. Tkanina i sam krój
muszą ochronić użytkownika
przed wiatrem, deszczem,
nadmiernym przegrzaniem
się oraz zapoceniem. Zainwestowałbym w dobrą lekką
kurtkę z membramą goretexową, najlepiej typu PackLita
ze względu na niska masę
i rozmiary po złożeniu. Warto
przy tym zwrócić uwagę, aby
była na tyle dopasowana do
ciała, żeby w czasie jady nie
nadymała się i nie trzepotała
niczym żagiel (najczęściej
przeszkadzają workowate
rękawy). Bardzo ważną sprawą
jest aby kaptur miał odpowiednią głębokość i zaopatrzony był w kilka ściągaczy,
dzięki którym będzie można
go swobodnie układać tak, aby
w pędzie nie zsuwał się ani
nie przysłaniał pola widzenia.
Nie obejdzie się bez daszka
z możliwością formowania
krawędzi. Jeśli kurtka posiada
odpinane wywietrzniki pod
pachami, pozwoli to na lepszą
wentylację w trakcie ciężkiego
wysiłku. Prophecy Packlite
uszyty został z nieprzemakalnego, oddychającego materiału PackLite, laminowanego
z membraną Gore-tex XCR.
Kurtka ma profilowaną konstrukcję, wąskie (13 mm) podklejane szwy, dwie kieszenie
piersiowe, regulowany kaptur,
kieszeń na lewym ramieniu,
otwory wentylacyjne zamykane
na zamek błyskawiczny, masa:
420 g. Kontakt: www.thenorthface.pl, cena: 899 zł.
22
Fast Rider Zadeltas 2.7 l
- duża torebka podsiodłowa
o pojemności 2,7 litra, wykonana z wodoodpornego
materiału, zapinana na zamek,
system mocowania FastLock,
masa: 200 g. Kontakt: AMP
BIKE, tel. 0-34 371-09-12,
www.ampbike.com,
cena: 43,90 zł.
bi k eBoar d #5 czerwiec 2007
chcą ze mną pojechać. Jak grzeje choćby najmniejsze ognisko ani jak brzmi trzask palącego się chrustu
przerywany głuchym pohukiwaniem puszczyka, nie
potrafię opowiedzieć. Musicie tego spróbować sami.
Ale uwaga, takie doznania są jak heroina, uzależniają już po pierwszym użyciu! Nocleg w terenie to
łatwizna. Przecież żeby zorganizować prymitywny
obóz wystarczy kawał plandeki (ew. rowerowe poncho) i kilka ekspanderów, by stworzyć z tego dach.
Aby zabezpieczyć się przed komarami proponuję
uszyć lub kupić moskitierę. Ważne, aby oczka były
jak najdrobniejsze. Więcej o biwakowaniu piszemy
w rozdziale „Turystyka kwalifikowana MTB”. W terenie
można też znaleźć obiekty różnego przeznaczenia,
często gwarantujące bardziej komfortowe i klimaciarskie warunki noclegowe niż namiot. Ze swojego
doświadczenia polecam stare stodoły w polu (szczególnie dużo takich na Podlasiu), większe ambony
- dobre, jeśli ktoś boi się zwierzyny. A spragnionym
takich spotkań proponuję paśniki - przygoda jak
z Animal Planet gwarantowana! W górach, szczególnie w Gorcach, można jeszcze znaleźć otwarte, choć
często zrujnowane pasterskie szałasy zwane bacówkami. Nocleg w nich to wielka przyjemność. Jak je
odnajdywać? No, to już niestety rzadko spotykane
obiekty. Na mapach szukać ich należy w pobliżu
polan. Oznaczane są albo jako czarny trójkącik, albo
zwykłe zabudowanie (niewielki prostokąt). Informacje na ich temat można uzyskać przez górskie grupy
dyskusyjne, np. pl.rec.gory czy e-gory.pl, ale przede
wszystkim samemu trzeba je tropić, zaznaczać sobie
jako way pointy na GPS, żeby dojść do nich choćby
i po ciemku.
Weekendowa eskapada może być zamyślona nieco
bardziej dalekosiężnie niż wycieczka jednodniowa.
Warto pokusić się o wyjazd tam, dokąd nie zdążymy
pojechać w trakcie doraźnych ucieczek poza miasto
w dni robocze. Najlepiej obrać sobie za cel atrakcyjną okolicę, którą z powodzeniem będzie można eksplorować przez co najmniej dwa dni, nie nudząc się
przy tym. Dla zaoszczędzenia cennego czasu i aby
nie pokonywać kolejny raz oklepanych już szlaków
w okolicy domu, proponuję wariant łączony, czytaj:
dojazd na miejsce pociągiem lub samochodem.
Jeszcze fajniejsze jest wahadło, czyli w jedną stronę pociągiem, a powrót rowerem. Osobiście wolną
sobotę i niedzielę organizowałem w ten sposób, aby
jak najprędzej oddalić się o jakieś 100 km od miejsca zamieszkania. Taka taktyka pozwalała odnaleźć
trochę „nieznanego lądu” i nie tracić zbyt dużo czasu
na „niejeżdżenie” rowerem.
W przypadku dwudniowych rejsów na ścieżkach
trudnych technicznie opcja jazdy z plecakiem zdecydowanie wygrywa nad zabraniem sakw. Dobrze
kombinując można „upchać” się w drobny plecaczek
z bukłakiem. Bidony mają za małą pojemność i może
nie wystarczyć na kolacyjkę. Poza tym na porządnych
wertepach lubią wypadać.
Jeśli ktoś preferuje spokojną turystykę - lightcik nie
mający nic wspólnego z karkołomną walką w terenie,
wówczas sakwy i tylko sakwy. Przy odpowiedniej pogodzie słońce będzie nas miło głaskać po odsłoniętych plecach, więc oprócz wrażeń, można przywieść
z takiej dwudniowej imprezy jeszcze opaleniznę.
W tylnych torbach na bagażniku zmieści się wszystko, co potrzebne. Przy takim charakterze wycieczki
plecak z bukłakiem jest przeszkodą, wodę śmiało
możemy transportować w bidonach.
Proszę nie sugerować się widokiem karykaturalnie
objuczonych rowerzystów z zagranicy - taki typowy
obrazek latem nad morzem. Pogoda piękna, lato
w pełni a grupa rowero-wędrowców zza zachodniej
granicy wlecze na sobie taki tonaż, iż rodzi się pytanie - który to już raz okrążają ziemię? A może to