Wielki Czwartek 2010 – Miechowice i Katowice

Transkrypt

Wielki Czwartek 2010 – Miechowice i Katowice
Wielki Czwartek 2010 – Miechowice i Katowice
1 Kor. 11,23-26 (II rząd)
W Wielkim Tygodniu wszystko w Jerozolimie jest zaskakujące
i szokujące. Mogło by się wręcz wydawać, że wiele wydarzeń
dzieje się jakby w świecie wirtualnym. A jednak wszystko, co
wydarzyło się od wjazdu do ukrzyżowania jest rzeczywiste,
realne, jest autentyczne. Tłum wiwatujący na cześć Chrystusa
za kilka godzin zawoła – ukrzyżuj go, ukrzyżuj, krew jego na
nas i na dziatki nasze. Uczniowie, a wśród nich szczególnie
Piotr mimo pięknych zapewnień, zaprze się swego Pana przez
służącą. Drugi uczeń będzie wstanie wybrać pocałunek jako
znak rozpoznawczy do pojmania Jezusa przez zgraję.
Najwięcej jednak zaskakujących wydarzeń ma miejsce w czasie Ostatniej Wieczerzy. Jezus pragnie z uczniami spożyć
paschę. Szanuje wszystkie zwyczaje w tym względzie, i wydawało się, że będzie to kolejna pascha, na pamiątkę wyjścia
z niewoli i nowego przymierza Boga Jahwe ze swoim ludem
wybrany, ale ta pascha staje się czym zupełnie nowym, ustanowieniem nowego przymierza ze swym ludem, wtedy już nie
tylko jednym wybranym, ale z wszystkimi, którzy wierzą w
Chrystusa czyli początkiem nowego Sakramentu – Wieczerzy
Pańskiej. Był zwyczaj zasiada do wieczerzy w gronie najbliższej rodziny. Jezus do wieczerzy zasiadł jak to miało miejsce
we wszystkich domach z najbliższymi, ale dla Jezusa tą rodziną byli uczniowie. Nie rodzice i rodzeństwo, ale uczniowie. Jezus potwierdza w tym, momencie słowa wypowiedziane wcześniej – kto wypełnia wolę Bożą – ten jest moja matką, ojcem.
Był zwyczaj, że przez rozpoczęciem Paschy służący obmywali
nogi wszystkim zebranym. W tym wypadku Jezus sam tego
dokonuje, sam obmywa nogi i mówi, uczyniłem wam to, abyście i wy tak czynili, przyszedłem bowiem nie po to, aby mi
służono, lecz aby służyć. Chrystus przez swe dzieło będzie
stale nam służył – uzdrawiał, podnosił na duchu, a przede
wszystkim karmił nas duchowo swoim ciałem i swoją krwią, ku
odpuszczeniu grzechów i pojednaniu.
Tam w wieczerniku na gruncie starotestamentowego święta
Jezus ustanawia nowe, które będzie świętem nowego przymierza, Sakramentem realnej obecności ciała i krwi Jezusa,
Chrystusa z krzyża. Jak powiada Luter - jest to „to samo ciało,
które zostało za nas wydane na krzyżu”, jako ofiara wystarczająca raz na zawsze za grzechy całej ludzkości, a więc jest
to ten sam Chrystus, który narodził się z Marii a po zmartwychwstaniu został wywyższony, kiedy ciało jego zostało
przemienione. Od tamtego czasu, nie tylko w Wielki Czwartek,
ale zawsze, ilekroć pragniemy pełnej bliskości Chrystusa
przystępujemy do Stołu Pańskiego rozumianego tak, jak uczy
nas katechizm: „Jest to prawdziwe ciało i prawdziwa krew
Chrystusa Pana, w chlebie i winie i pod postacią chleba i wina
przez Słowo Chrystusa, chrześcijanom, ku spożywaniu i piciu
ustanowione.”
Czy z tego największego daru korzystamy? Pod wpływem racjonalizmu, pietyzmu i kalwinizmu od XIX wieku ewangelicy
przestali co niedzielę przystępować do Stołu Pańskiego, ograniczając ten sakrament do wielkich świąt. Tłumaczono to, że
ważniejsza jest spowiedź a do niej trzeba się właściwie przygotować lub uznawano, że człowiek nie tak często grzeszy,
aby musiał często przystępować do sakramentu. Wielu obawiało się przystępowania do stołu pańskiego, czy przypadkiem
nie są owymi niegodnymi. A przecież Stół Pański to nie tylko
odpuszczanie grzechów, to duchowe wzmocnienie przez real-
ną obecność w nas Chrystusa, to wspólnota ze swoim Panem
i pomiędzy nami.
Problem godnego przystępowania do Stołu Pańskiego
nie jest sprawą ostatnich czasów. Już za czasów apostolskich
było trzeba tłumaczyć istotę Ostatniej Wieczerzy. Przykładem
tego jest dzisiejszy tekst. Jednym z niedostatków życia zboru
w Koryncie było niedbałe, wręcz niegodne obchodzenie Wieczerzy Pańskiej. Przeszkodą w godnym spożywaniu ciała i
krwi pańskiej były podziały. Zbierali się razem tylko fizycznie,
ideowo byli podzieleni, kłócili się. Jedni uważali się za Piotrowych, inni za Pawłowych jeszcze inni za Apolosowych, zamiast stanowić jedność w Chrystusie. Zdarzało się, że w trakcie spotkań zgromadzali się w osobnych grupach, nie dbano o
bliźnich tylko o swoje przywileje, pojawiała zazdrość, odrzucanie norm obyczajowych, sądy przed pogańskimi sędziami.
Te sprawy były szczególnie bolesne w czasie Wieczerzy Pańskiej. Nie mając do siebie zaufania, nie mogli być jedno z
Chrystusem, który umarł za wszystkich. Zapomniano w odróżnieniu od zboru Jerozolimskiego, czym właściwie jest zbór
Boży. Te sprawy wręcz uniemożliwiały przystępowanie do
wspólnego stołu. Stąd apostoł Koryntianom mówi bardzo stanowczo: „Ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego
niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej”. Pozostaw swój
dar, idź się pogodzić z bratem a potem proś o przebaczenie
Boga. Ap. Paweł widzi więc potrzebę raz jeszcze to co samo
od Pana otrzymał przekazać wiernym. Słowo Pana należy stale na nowo przekazywać, gdyż ono staje się skuteczne w sercach naszych przez słuchanie. Powtarza więc ewangeliczny
zapis o ustanowieniu Komunii Świętej w Wieczerniku. I to
zwiastowanie dokonuje się aż Chrystus przyjdzie.
Jak jest we współczesnym chrześcijaństwie? W wielu rodzinach ewangelickich pozostało do dzisiaj przekonanie, że oto
nie jest potrzebne zbyt częste uczestnictwo w Komunii Świętej. Tym wszystkim trzeba przypomnieć, że nasz reformator
we wszystkich porządkach nabożeństwa umieszczał zawsze
sakrament Komunii Świętej na każdą niedzielę, zaś nabożeństwa bez Wieczerzy Pańskiej były jedynie nabożeństwa tygodniowymi porannymi lub wieczornymi, gdyż uważał, że
uczestnicząc w Komunii Św. otrzymujemy już na ziemi, podczas doczesnego życia –cząstkę niebiańskiego dziedzictwa w
Królestwie Bożym. Osobiście bardzo cieszę się, że w naszym
zborze –systematycznie wzrasta przystępowanie do Stołu
Pańskiego, co jest znakiem rozumienia istoty dzieła Chrystusa, który za nas umarł i dla naszego zbawienia zmartwychwstał, aby przez Słowo i Słowo widzialne do nas przemawiać i
być wśród nas.
Dzisiaj w pamiątkę ustanowienia Wieczerzy Pańskiej chciejmy
przeżyć jej istotę i głębię poprzez uświadomienie sobie czym
jest ten Sakrament. Podczas ostatniej wieczerzy Chrystus nakazał swoim uczniom: to czyńcie na pamiątkę moją. Takie zalecenie przekazał tylko w odniesieniu do chrztu i właśnie Wieczerzy Pańskiej. Wierny uczeń Chrystusa do tego dodał: Ilekroć ten chleb jecie a z kielicha tego pijecie, śmierć pańską
zwiastujecie, aż przyjdzie. Stajemy się więc uczestnikami jego
śmierci i jego zmartwychwstania. To nie duchowny wznosi tutaj „drabinę Jakubową” łączącą niebiosa z ziemią, to nie zbór
dzięki swemu skupieniu uświęca tę godzinę wspólnego nabożeństwa, to sam Chrystus jest tu obecny. On tutaj czeka na
nas, zaprasza do swego stołu i pragnie byśmy zawsze z niego
korzystali. Ewangelii Jana wyraźnie mówi: Kto spożywa ciało
moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny, a ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (Jan 6, 54), Kto spożywa ciało moje i
pije krew moją we mnie mieszka a Ja w nim. (Jan 6,56).
Udział więc w Komunii Św. jest warunkiem zbawienia jak
chrzest, wiara rodząca się ze Słowa Bożego. W Wielki Czwartek wszystko było inne i zaskakujące. Niech dzisiejszy Wielki
Czwartek będzie początkiem przeżywania istoty Wieczerzy
Pańskiej, o której zmartwychwstały mówi: „Błogosławiony ten,
który będzie spożywał chleb w Królestwie Bożym”. Amen.
Wielki Piątek 2.04. 2010 – Katowice
2 Kor. 5, 14b – 21 (II rząd)
Umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. 2 Kor. 5,
15,17
W głębokiej czci i pokorze, w cichości serca świętujemy dzisiaj
Wielki Piątek. Mamy świadomość, że w Wielki Piątek powinna
towarzyszyć nam cisza. Żadne słowo nie przekazuje nic więcej niż milczenie, spowodowane rozpamiętywaniem cierpienia
i śmierci naszego Pana. Milkną nawet kościelne dzwony. W
wielu domach nie słucha się radia i nie ogląda telewizji. Dlaczego zachowujemy tę ciszę? Jest nam ona, Drodzy, potrzebna, aby usłyszeć cierpiącego Chrystusa, aby towarzyszyć mu
w drodze na Golgotę, a przede wszystkim aby w pokoju serca
rozmyślać nad znaczeniem Jego śmierci dla świata i dla siebie
samych, aby dostrzec rzeczywistą głębokość dzieła odkupienia i pojednania i potrzebę szerokiego przekazywania jej po
krańce ziemi. Droga Jezusa wiodąca przez opuszczenie i
śmierć jest droga Boga dla nas. Jezus wszedł na tę drogę
opuszczenia przez Boga, aby nasze opuszczenie i grzeszność
wynieść daleko od nas, a nam dać zbawienie.
Cóż więc słyszymy w tej ciszy? Przynajmniej dwa głosy jeden
głośny ale rodzący ciemność, drugi ledwie słyszalny, ale
będący początkiem rozbłyskującej światłości. Ten głośny
jest praktycznie głosem śmierci i dobiega już z ogrodu Getsemane, kiedy to tłum z kijami i mieczami wychodzi na Syna
Człowieczego, z dziwnego procesu przed Radą Najwyższą i
Piłatem, w którym wyrok był już z góry wiadomym, w końcu z
samej góry wysypiska śmieci, na której ukrzyżowano Nauczy-
ciela z Nazaretu. Ten głos jest krzykiem całego świata. Człowiek znieważył i zhańbił Boga. Świat pędzący stale w przód,
realizujący swe egoistyczne pragnienia nie zatrzymał się i nie
poznał w Chrystusie Mesjasza. Zmiótł pokornego, cichego i
sprawiedliwego Mesjasza, choć na niego czekał, aby dalej
budować swój stary świat, pełen grzechu, świat wieży Babel
ludzkiej dumy i pychy. Kto pędzi i nie zatrzymuje się, aby w
ciszy odnaleźć Jego ślady w ludzkiej historii i swoim życiu,
pełnym cierpienia i przemijania, ten nigdy nie uspokoi własnego serca, nie uciszy sumienia i nie będzie gotowy do przyjęcia
radosnej wieści o nadziei. Niestety, tą drogą idzie dzisiaj wielu, nawet ewangelików, którzy już zauważmy, w Wielki Piątek
nie znaleźli czasu przyjść pod krzyż.
I jest głos drugi, słyszalny w ciszy Wielkiego Piątku. On
pozwala w krzyżu, znaku śmierci i hańby, znaku końca
ludzkiej historii, odnaleźć znak początku nowego życia, nowego stworzenia. Śmierć Zbawiciela nie była porażką Boga
wobec grzesznej ludzkości. W tej śmierci, postanowionej
przed założeniem świata, ujawniła się odwieczna miłość
Boga, który zapragnął całe stworzenie doprowadzić do
Chrystusa. Dlatego krzyż Golgoty, na który patrzymy ze
szczególnym pietyzmem, nie jest dniem końca, ale początku. Jest symbolicznym miejscem nowego stworzenia: „Stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”. Jest dniem ciszy rodzącego się życia.
Ewangelista Mateusz kończąc opis męki pańskiej podaje: „I groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy zasnęli, zostało wzbudzonych” (Mt 27,52). Jakkolwiek chcielibyśmy tłumaczyć to zdanie, jedno jest pewne. W chwili śmierci Chrystusa, ostatecznie zatriumfowało życie. Dlatego
krzyż Golgoty nie jest znakiem śmierci, ale życia. Wraz z
ukrzyżowanym umiera stary świat i grzeszny ludzki ród,
umiera ród bratobójców i bałwochwalców, o których mówi
autor 1 księgi Mojżeszowej, opisując dramat ludzkości, zabójstwo Abla przez Kaina, upadek Sodomy i Gomory, ludzkość przed potopem czy wieżę Babel. Rodzi się nowy
świat, zjednoczony w jednym dziele, wokół Boga, aby poprzez zbawczą przemianę rodził się nowy człowiek. Ludzki
porządek doprowadził do absurdu, a krzyż dopełnia dzieła
nowego stworzenia, którego obrazem jest Chrystus zwyciężający śmierć i obdarzający zmartwychwstaniem, tak jak
charakteryzuje to apostoł: „chociaż niszczeje nasz człowiek
zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się
z dnia na dzień. Stare przeminęło bezpowrotnie. Nowym
stało się nasze człowieczeństwo zanurzone przez Chrzest
w śmierć Chrystusa. Wraz z nim przeszliśmy przez śmierć,
aby doświadczyć błogosławionej przemiany starego, cielesnego i poddanego grzechowi człowieka w nowego, duchowego i oddającego Bogu cześć w Duchu i w prawdzie.
To znaczy, że każdy z nas będąc odnowionym przez Boga
w krzyżu Chrystusa, stał się człowiekiem powołanym do życia i postępowania według Ducha Chrystusowego. I to jest
drugi wymiar krzyża Chrystusowego.
Kiedy stare przemija bezpowrotnie a rodzi się wszystko
nowe to oznacza, że i cały świat nie jest już bez nadziei.
Bóg, który nas z sobą pojednał, poruczył nam też służbę pojednania. Chrystus umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją już nie dla siebie samych żyli. To jest powołanie
nas do służby. Krzyż, który powinien głęboko nas zmienić,
odkrywa przed nami szerokie pole działania poprzez służbę. Krzyż jest nie tylko znakiem daru zbawienia dla nas, ale
również znakiem powołania. Poselstwo Wielkiego Piątku
nie może pozostać jedynie ukrytym przez nas skarbem, ale
musi objąć cały świat i wszystkich ludzi. Zbawienie w krzyżu jest dziełem uniwersalnym, dotyczącym wszystkich ludzi.
NOWE ŻYCIE W CHRYSTUSIE
Sami wyzwoleni przez Chrystusa z mocy grzechu,
nie bądźmy milczącymi świadkami krzyża i Chrystusowego
dzieła pojednania. Zostaliśmy powołani przez Boga w miejsce wywyższonego Chrystusa. W Jego imieniu mamy
sprawować poselstwo nawołujące: Pojednajcie się z Bogiem! Wykorzystajmy ciszę Wielkiego Piątku do wysłyszenia tę cichą rozbłyskującą światłość nowego życia.
„Umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie
samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”. 2
Kor. 5, 15,17
W Wielki Piątek towarzyszy nam cisza. Milkną kościelne
dzwony. W wielu domach nie słucha się radia i nie ogląda telewizji. Dlaczego zachowujemy tę ciszę? Jest nam ona, Drodzy, potrzebna, aby usłyszeć cierpiącego Chrystusa, aby towarzyszyć mu w drodze na Golgotę, a przede wszystkim, aby
w pokoju serca rozmyślać nad znaczeniem Jego śmierci dla
świata i dla każdego z nas.
Co słyszymy w tej ciszy? Przynajmniej dwa głosy - jeden głośny, ale rodzący ciemność, drugi ledwie słyszalny, ale będący
początkiem rozbłyskującej światłości. Ten głośny dobiega z
ogrodu Getsemane, kiedy to tłum z kijami i mieczami wychodzi na Syna Człowieczego, z dziwnego procesu przed Radą
Najwyższą i Piłatem, w którym wyrok był już z góry wiadomym, w końcu z samej góry wysypiska śmieci, na której
ukrzyżowano Nauczyciela z Nazaretu. Ten głos jest krzykiem
całego świata. Człowiek znieważył i zhańbił Boga. Świat pędzący stale w przód, realizujący swe egoistyczne pragnienia,
nie zatrzymał się i nie poznał w Chrystusie Mesjasza. Zmiótł
pokornego, cichego i sprawiedliwego Mesjasza, aby dalej budować swój stary świat, pełen grzechu, ową wieżę Babel
ludzkiej dumy i pychy.
I jest głos drugi, słyszalny w ciszy Wielkiego Piątku. On
pozwala w krzyżu, znaku śmierci i hańby, znaku końca
ludzkiej historii, odnaleźć znak początku nowej historii, nowego stworzenia. Ewangelista Mateusz kończąc opis męki
Dlaczego dalej mamy budować świat według własnych
pragnień, w których nie ma miejsca dla Boga, przychodzącego
do nas w bliźnim? Dlaczego mamy rozpaczać po zmarnowanym życiu? Dlaczego mamy się bać drugiego człowieka? Dlaczego mamy umrzeć? Czyż nie możemy się cieszyć życiem?
Czy nie możemy mieć nadziei? Czy nie możemy być szczęśliwym? Cisza Wielkiego piątku jest ciszą podarowaną światu,
aby stała się światłością dnia zwycięstwa. To jest czas łaski,
który powinien być przez nas wykorzystany.
Nie milczmy, ale zwiastujmy krzyż Chrystusa, jako znak
nowego życia i symbol pojednawczego dzieła zbawienia Boga. „Jezus umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla
siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł”. Wskazujmy światu Chrystusa:”...który nie znał grzechu, którego
jednak Bóg za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się
sprawiedliwością Bożą”. Amen.
pańskiej podaje: „I groby się otworzyły i wiele ciał świętych,
którzy zasnęli, zostało wzbudzonych” (Mt 27,52). Jakkolwiek chcielibyśmy tłumaczyć to zdanie, jedno jest pewne.
W chwili śmierci Chrystusa, ostatecznie zatriumfowało życie. Dlatego krzyż Golgoty, na który patrzymy dzisiaj ze
szczególnym pietyzmem, nie jest znakiem śmierci, ale życia. Jest, jak wyznaje ap. Paweł w dzisiejszym tekście,
symbolicznym miejscem nowego stworzenia – „stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.”
Wielki Piątek nie jest dniem końca, ale początku. Jest dniem
rodzącego się życia, które apostoł tak charakteryzuje: „chociaż niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który
jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień”.
Kiedy stare przemija bezpowrotnie, rodzi się wszystko nowe a
to oznacza, że i cały świat nie jest już bez nadziei. Bóg, który
nas z sobą pojednał, poruczył nam też służbę pojednania.
Chrystus umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją już nie dla
siebie samych żyli. To jest powołanie nas do służby. Sami wyzwoleni przez Chrystusa z mocy grzechu, nie bądźmy milczącymi świadkami krzyża i Chrystusowego dzieła pojednania.
Zostaliśmy powołani przez Boga w miejsce wywyższonego
Chrystusa. W Jego imieniu mamy sprawować poselstwo nawołujące: Pojednajcie się z Bogiem! Wykorzystajmy ciszę
Wielkiego Piątku do wysłyszenia tej cichej rozbłyskującej
światłości. Dlaczego dalej buduję świat według własnych pragnień, w których nie ma miejsca dla Boga, przychodzącym do
mnie w bliźnim? Dlaczego mam rozpaczać po zmarnowanym
życiu? Dlaczego mam się bać drugiego człowieka? Dlaczego
mam umrzeć? Czyż nie mogę się cieszyć życiem? Czy nie
mogę mieć nadziei? Czy nie mogę być szczęśliwym?
Nie milczmy, ale zwiastujmy krzyż Chrystusa, jako znak nowego życia i symbol pojednawczego dzieła zbawienia Boga.
Wskazujmy światu Chrystusa:”...który nie znał grzechu, którego jednak Bóg za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali
się sprawiedliwością Bożą”. Amen.
(Rozważanie wygłoszone w Radiu Katowice w Wielki Piątek
2004 roku)
Rozważanie – Wielkanoc 2010 –Radio K-ce
„Jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, myślcie nie o tym, co na ziemi” Kol 3,1-4
Oto Bóg wzbudził Chrystusa z martwych dla naszego zbawienia. Wszystko stało się nowe dzięki niezrównanej wolności i
mocy Bożej, która zniszczyła śmierć. W ten sposób Bóg przyznał się do Jezusa Chrystusa. Syn otrzymuje z powrotem
swoją odwieczną Bożą wspaniałość, Ojciec ma znowu Syna.
Chrystus został wywyższony jako ten, który był od początku a
równocześnie dokonało się dzieło zadośćuczynienia. W miejsce grzesznego człowieka, ten który grzechu nie popełnił stał
się grzechem, poniósł karę, aby strona, która zawiniła mogła
mieć udział w tym co Boże. W ten sposób Bóg wypowiedział
swoje „Tak” w stosunku do człowieka.
A to oznacza, że człowiek odtąd ma zwrócić się ku rzeczom
wyższym. Nie może zajmować się tylko ziemskimi, przemijającymi ziemskimi sprawami – powinien być pochłonięty
wieczną prawdą niebios. Cóż to praktycznie oznacza?
Zapewne ap. Paweł nie prosi wiernych o wyobcowanie się z
tego świata, wycofanie się z wszelkich prac i wszelkiego działania a skierowanie swych myśli i działań w stronę kontemplowania wieczności. Kiedy mówi” tego co w górze szukajcie”
to ma na myśli pewne konkretne postawy etyczno – moralne,
które odróżniają wierzących od tego świata. Chrześcijanin,
który poznał zmartwychwstałego i jest pod działaniem Jego
ducha, nie może żyć starym życiem, ale życiem, w którym
świadectwo życia, świadectwo słów i czynów będzie zbieżne.
Nie mam porzucić pracy, ani unikać ludzi, ale mój stosunek do
każdej sprawy musi być pochodną mojej wiary, musi być owocem Ducha Świętego, abym na wszystko mógł patrzeć z per-
spektywy wieczności, a nie doraźnych celów. Chrześcijańska
skala wartości będzie odtąd Boża a nie ludzka. Tak stało się w
życiu uczniów. Po zmartwychwstaniu to już nie trwożliwi
uczniowie, którzy zapierają się swego mistrza, zawodzą i pozostawiają Go bez udzielenia pomocy, ale to mężni apostołowie, którzy potrafią pójść do więzienia za prawdę, którzy potrafią wyznać: „Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam”.
Jak tego dokonać? Apostoł Paweł powiada, że życie od zmartwychwstania „jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu.” Jakże
to ważne pocieszenie. Nie jestem sam, cóż może uczynić mi
człowiek, jeśli ukryty jestem w Chrystusie. Chrystus chroni
mnie przed światem. Przez pokusą pójścia starą drogą i przed
ludzkim egoizmem, który pcha człowieka do najgorszych czynów.
Ta prawda dotyczy nie tylko doczesności. Ona mówi przede
wszystkim o wieczności. Przez zmartwychwstanie nie tylko
jesteśmy ukryci w Chrystusie, ale Chrystus jest naszym życiem, a to oznacza, że mamy również udział w Jego chwale.
Gdy Chrystus zmartwychwstały powróci w chwale, wtedy
chrześcijanin będzie dzielił z nim tę chwałę. Stąd ap. Paweł
złożył wspaniałe świadectwo, gdy powiedział: „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć jest mi zyskiem”, Żyję już nie ja,
ale żyje we mnie Chrystus” (Gl 2,20). W poranek wielkanocny,
w dzień zwycięstwa życia nad śmiercią chciejmy szukać tego
co w górze, gdyż wtedy życie nasze będzie ukryte w Chrystusie a naszą wieczność dzielić będziemy w jego chwale”. Tę
prawdę przekazuję wam drodzy mieszkańcy tej ziemi z życzeniami Bożego Błogosławieństwa na całe życie. Amen
Wielkanoc 4.04. 2010 – K-ce
Kol 3,1-4 (II rząd)
W pierwszy dzień po sabacie, wczesnym rankiem Jerozolima budziła się do życia. Ludzie otwierali drzwi i okna swoich domów, kupcy rozstawiali swoje kramy, ktoś wybierał się w
podróż, żebracy siadali przy wejściu do świątyni. Może nikt nie
zauważył, że ten poranek zmieni wszystko, bo jest porankiem
pustego grobu, zwycięstwa życia nad śmiercią, zmartwychwstania Chrystusa. Dzisiaj jest podobnie. Większość mieszkańców naszej ziemi wprawdzie zasiada do stołów nakrytych
świątecznie, bo świętuje poranek wielkanocny, ale są też zapewnie tacy, których serca nie będą się szczególnie radować.
Dla nich to po prostu zwykła niedziela wolna od pracy, a więc
okazja spotkania z rodziną, wyjazdu za miasto, spędzenia
czasu przed telewizorem.
W kościele jest okazja, aby pójść w duchu do grobu Józefa z
Arymatei, gdzie pochowany został Jezus po swej śmierci na
krzyżu. Pobiegnijmy tam i my. Pierwsze wieści tych, którzy byli
przy grobie Chrystusa były niepewne i wywołały zamieszanie.
Zamiast radości z pustego grobu były łzy i niepewność. To
wydaje się zrozumiałe. Do dzisiaj zmartwychwstanie Chrystusa, zwycięstwo nad śmiercią i obdarowanie nas zbawieniem,
jest tajemnicą wiary, którą nie wszyscy przyjmują.
Nie dziwimy się więc, że pierwszymi słowami Jezusa, z
jakim zwrócił się Jezus do swych uczniów było słowo: Szalom,
pokój wam. Od czasów patriarchów tym słowem życzono sobie dobrego dnia, przekazywano znak pokoju i pozdrawiano
się. W obliczu przeżyć na Golgocie i wieści o pustym grobie,
zjawia się w końcu ktoś, kto może dać pewność i pokój. Słowo
Szalom, przekazane przez Jezusa jest nadzieją dla zgroma-
dzonych w Jerozolimie i dla wszystkich pokoleń aż do skończenia świata.
Jedynym więc źródłem naszych wiadomości i wiary o
zmartwychwstaniu jest Słowo Chrystusa, słowo Boga. Ponad
to, co nam więc Pismo Święte głosi, nic powiedzieć nie można. To zaś co nam głosi jest wystarczające, aby tę wieść
uczynić fundamentem wiary chrześcijańskiej. Jeden z profesorów powiedział mi: im więcej poznaje się mądrość ludzką, tym
bardziej przychyla się człowiek w stronę tej mądrości, którą
ap. Paweł nazywa mądrością Bożą, a która jest dostępna w
Biblii. Miejmy więc w sprawach wiary zaufanie do Słowa Bożego. Wiele naszych trudności, niepotrzebnych kłopotów wynika właśnie z faktu, że ta księga Bożej mądrości straciła swój
bezwzględny autorytet i nie darzymy ją należytym zaufaniem.
A to odejście od Bożego Słowa, powoduje powszechny upadek moralności, autorytetów i szukania prawdy tam, gdzie jej
znaleźć nie można – w tworzeniu nowych mitów i integrystycznych utopii. Sięgnijmy więc w dzisiejsze Święto Wielkanocne do Słowo Bożego.
Dzisiejszy tekst, komentując to najważniejsze wydarzenie w dziejach ludzkości, podaje: Bóg wzbudził Chrystusa z
martwych w konkretnym celu, wzbudził Go dla naszego zbawienia. Wszystko stało się nowe dzięki niezrównanej miłości
Bożej, która pragnęła wyjść naprzeciw człowiekowi miotającemu się w niemożności przezwyciężenia doczesności i znikomości i zniszczyła śmierć wieczną. Po dokonaniu tego dzieła przez poniżenie Syna Bożego, Bóg mógł przyznać się do
Jezusa Chrystusa a Syn Boży otrzymał z powrotem swoją
odwieczną Bożą wspaniałość. Chrystus został wywyższony
jako ten, który był od początku, a równocześnie dokonał dzieła
zadośćuczynienia doprowadzając do zwycięstwa nad grzechem i obdarowania nas zbawieniem. W miejsce grzesznego
człowieka, ten który grzechu nie popełnił stał się grzechem,
poniósł karę, aby strona, która zawiniła mogła mieć udział w
tym co Boże. W ten sposób Bóg wypowiedział swoje „Tak” w
stosunku do człowieka, ratując go przed śmiercią wieczną, jak
powiada Luter – jedna śmierć pokonała drugą.
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa wymaga wiary.
Wiara ta rodziła się przez łzy Marii Magdaleny, niedowierzanie
uczniów, niewiarę Tomasza. To oznacza, że człowiek odtąd
ma zwrócić się ku rzeczom wyższym. Nie może zajmować
się tylko ziemskimi, przemijającymi ziemskimi sprawami – powinien być pochłonięty wieczną prawdą niebios. Wtedy wiara
staje się tak mocna, że mąż boleści Job powie: Wiem, że Odkupiciel mój żyje, a Apostoł Paweł w obliczu swej śmierci jest
wstanie zawołać: „Dla mnie życiem jest Chrystus a śmierć jest
mi zyskiem”.
Cóż to praktycznie oznacza zwrócić się ku rzeczom
wyższym?
Zapewne ap. Paweł nie prosi wiernych o wyobcowanie
się z tego świata, wycofanie się z wszelkich prac i wszelkiego
działania a skierowanie swych myśli i działań w stronę kontemplowania wieczności. Kiedy mówi” tego co w górze szukajcie” to ma na myśli pewne konkretne postawy etyczno – moralne, które odróżniają wierzących od tego świata. Chrześcijanin, który poznał zmartwychwstałego i jest pod działaniem Jego ducha, nie może żyć starym życiem, ale życiem, w którym
świadectwo życia, świadectwo słów i czynów będzie zbieżne.
Nie mamy porzucić pracy, ani unikać ludzi, ale nasz stosunek
do każdej sprawy musi być pochodną naszej wiary, musi być
owocem Ducha Świętego, abyśmy na wszystko mogli patrzeć
z perspektywy wieczności, a nie doraźnych celów. Chrześcijańska skala wartości ma być odtąd Bożą a nie ludzką. Tak
stało się w życiu uczniów. Po zmartwychwstaniu to już nie
trwożliwi uczniowie, którzy zapierają się swego mistrza, zawodzą i pozostawiają Go bez udzielenia pomocy, ale to mężni
apostołowie, którzy potrafią pójść do więzienia za prawdę, którzy potrafią wyznać: „Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam”.
Jak tego dokonać? Apostoł Paweł powiada, że życie
od zmartwychwstania „jest ukryte wraz z Chrystusem w
Bogu.” Jakże to ważne pocieszenie. Jeśli ukryty jestem w
Chrystusie, nie jestem sam. Chrystus chroni mnie przed światem. Przez pokusą pójścia starą drogą i przed ludzkim egoizmem, który pcha człowieka do najgorszych czynów. Skoro z
nim umarliśmy grzechowi i z Nim powstaliśmy do życia nowego, jesteśmy już tu na ziemi „nowym stworzeniem”, które w
swym życiu zewnętrznym, osobistym, rodzinnym, obywatelskim żyje tak jak Chrystus.
Ta prawda dotyczy nie tylko doczesności. Ona mówi
przede wszystkim o wieczności. Przez zmartwychwstanie nie
tylko jesteśmy ukryci w Chrystusie, ale Chrystus jest naszym
życiem, a to oznacza, że mamy również udział w Jego
chwale. Gdy Chrystus zmartwychwstały powróci w chwale,
wtedy chrześcijanin będzie dzielił z nim tę chwałę. Stąd ap.
Paweł złożył wspaniałe świadectwo, gdy powiedział: „Żyję już
nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gl 2,20), a jeden z największych teologów XX wieku i męczennik za wiarę Ks. Prof.
Dietrich Bonhoeffer na miesiąc przed wykonaniem na nim wyroku śmierci napisał z więzienia: Pokonanie śmierci leży w obszarze ludzkich możliwości. Nowy, oczyszczający wiatr może
powiać w dzisiejszy świat nie z ars moriendi, sztuki umierania,
lecz ze zmartwychwstania Chrystusa. Gdyby choć paru ludzi
rzeczywiście w to uwierzyło i kierowało się tym w swoich
ziemskich działaniach, wiele by się zmieniło. Żyć zmartwychwstaniem – to przecież znaczy Wielkanoc!
W poranek wielkanocny, w dzień zwycięstwa życia nad
śmiercią chciejmy szukać tego co w górze, gdyż wtedy życie
nasze będzie ukryte w Chrystusie a naszą wieczność dzielić
będziemy w jego chwale”. Tę prawdę przekazuję wam drodzy
wraz z życzeniami Bożego Błogosławieństwa na całe życie.
Amen
Wiadomości – 11 kwietnia 2010 – Radio K-ce
Praktycznym wydźwiękiem Wielkiego Tygodnia prowadzącego od cierpienia do zwycięstwa życia nad śmiercią, była
akcja charytatywna Skarbonki diakonijnej, którą tak jak w Kościele katolickim Caritas, tak w Kościele ewangelickim prowadziła Diakonia. Ekumeniczna akcja trzech Kościołów nawoływała do ograniczeń swoich przyjemności w czasie pasyjnym
poprzez złożenie ofiary w tym czasie na leczenie i rehabilitację
dzieci i dorosłych.
We wtorek po Świętach Wielkanocnych odbył się tradycyjny zjazd młodzieży ewangelickiej diecezji katowickiej w Żorach. Prowadził go duszpasterz diecezjalny ks. Mirosław Czyż.
Młodzież zastanawiała się nad tematem:……………….. Stronę muzyczną prowadził zespół Dlatego.
W dniach od 9 do 11 kwietnia odbywa się w Warszawie
Synod Kościoła, który jest najwyższą władzą Kościoła luterańskiego w Polsce. Ze względu na fakt, że jest to sesja sprawozdawcza, dwa pierwsze dni były wypełnione sprawozdaniami Biskupa Kościoła i Komisji Synodalnych. Komisji jest 12
i odejmują najważniejsze dziedziny życia Kościoła, stąd ważną rolę odgrywa komisja pastoralna, ds. teologii i konfesji,
środków masowego przekazu, do spraw prawnych, młodzieży,
liturgii i muzyki kościelnej, ds. kobiet, historii Kościoła, ewangelizacji i misji, edukacji i chrześcijańskiego wychowania, diakonii i spraw administracyjnych i gospodarczych. Synodałowie, reprezentujący wszystkie diecezje kościoła poinformowani zostali o działalności Centrum Misji i Ewangelizacji, Diakonii
Kościoła, wydawnictwa „Augustyna”, o działalności Duszpasterstwa Wojskowego Instytutu Pastoralnego, Wizytatora Nauczania Kościelnego, Policji, Straży Pożarnej. Konsystorz –
władza wykonawcza w Kościele, przedstawiła sprawozdanie
finansowe. Dzisiaj odbędzie się dyskusja nad projektem nowych przepisów dyscyplinarnych, nad stanem prac Komisji ds.
Śpiewnika pogrzebowego. Synod przyjmie też oficjalne stanowisko w sprawie dokumentu bioetycznego dotyczącego
transplantacji i dawstwa organów.
17 kwietnia w Bielsku – Białej odbędzie się uroczystość
wręczenia nagród ks. Leopolda Otto przyznawane przez Wydawnictwo „Augustynę” na wybitne osiągnięcia na polu popularyzacji ewangelicyzmu.
W najbliższy piątek i sobotę odbędzie się w Warszawie
Forum Młodzieży, na który zjadą się reprezentanci wszystkich
parafii z kraju, w celu zakreślenia zadań pracy młodzieżowej w
bieżącym roku, który został nazwany „Rokiem Młodzieży”.
W sobotę 24 kwietnia w zabrzańskiej parafii odbędzie
się Diecezjalne spotkanie tegorocznych konfirmantów, zaś
dzień później w Niedzielę Jubilate w Kluczborku będzie miał
miejsce 64. Zjazd Chórów Diecezji Katowickiej. Oprócz koncertu chórów odbędzie się uroczyste nabożeństwo ekumeniczne z udziałem Biskupa Diecezji Katowickiej. Święta pieśni
religijnej odbywają się nieprzerwalnie od powojny i były jedyną
formą aktywności parafialnej, kiedy rozwiązano wszystkie inne
stowarzyszenia i organizacje kościelne w Kościele ewangelickim
Słowo Biskupa Diecezji Katowickiej Tadeusza
Szurmana, wygłoszone w Archikatedrze Górnośląskiej w czasie Mszy Św. za zmarłych w sobotniej katastrofie pod Smoleńskiem a pochodzących z Województwa Śląskiego. W nabożeństwie
żałobnym wzięli udział przedstawiciele najwyższych władz wojewódzkich i samorządowych
miast i gmin Województwa Śląskiego.
( Katowice - Niedziela 10 kwietnia 2010 r. o godz.12.oo;
dwie godziny wcześniej podobne nabożeństwo odbyło się w
Luterańskiej katedrze Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach)
Iż 55,8-9
Siostry i bracia w Chrystusie
Dzieląc dzisiaj smutek całego narodu z powodu katastrofy lotniczej na lotnisku wojskowym Pieczersk koło Smoleńska a pomni na słowa ap. Pawła: „Płaczcie z płaczącymi” (Rz
12,15), łączymy się w tym nabożeństwie w żałobie z Władzami Rzeczypospolitej, ministerstwami, instytucjami państwowymi i społecznymi, z Kościołem rzymskokatolickim, Kościołem prawosławnym, Ewangelickim Duszpasterstwem Wojskowym a przede wszystkim z rodzinami 96 ofiar tragicznie zmarłych.
Doświadczeni tą narodową tragedią, jako chrześcijanie
przeżywający okres wielkanocny, pragniemy dzisiaj wspólnie
się modlić się, szukając pocieszenia w zapewnieniu Zmartwychwstałego Chrystusa, który mówi:” Ja żyję i wy żyć będziecie”. (Jan 14,19b)
Obradujący w ubiegły piątek i sobotę w Warszawie Synod Kościoła luterańskiego, który jest najwyższą władzą Kościoła w naszym kraju, po ogłoszeniu żałoby narodowej, przerwał swe obrady, a do wiernych skierowano list pasterski
podpisany przez wszystkich biskupów tegoż Kościoła. W liście
m.in. czytamy: „Polska przeżywa największą tragedię czasów
powojennych. Śmierć Głowy Państwa oraz wielu najważniejszych osób w Państwie, które towarzyszyły Prezydentowi RP
w podróży na uroczystości 70-lecia zbrodni Katyńskiej, poruszyła do głębi cały naród. Kościół Ewangelicko-Augsburski w
Polsce w katastrofie tej poniósł również wielką stratę. Zginął
pełniący czasowo obowiązki Naczelnego Kapelana Wojskowego i długoletni zastępca Ewangelickiego Biskupa Wojskowego Ks. płk. Adam Pilch rodem z Wisły…”
W kilka sekund w wyniku katastrofy samolotowej odeszła z doczesności Głowa Państwa - Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, część elit politycznych, społecznych, wojskowych
i kościelnych. Przeżywaliśmy znów specyficzny Wielki Piątek.
Patetycznie można powiedzieć, że śmierć obecnego Prezydenta RP i ostatniego Prezydenta RP na uchodźstwie na rosyjskiej ziemi, nieopodal Katynia, wpisuje się w misterium, tajemnicę narodowego cierpienia, jakby już zakorzenionego na
stałe w naszej historii. Ale można też powiedzieć zwyczajnie:
jest to niewyobrażalny dramat ludzi zwyczajnych, którzy utracili swych najbliższych i też nasz dramat, gdyż z ich odejściem
tak wiele ubyło, a nam trzeba myśleć o kruchości ludzkiego
życia i niezbadanych drogach Bożych.
W dziejach świata Wielki Piątek nie był jednak daremny. Umęczony i ukrzyżowany Chrystus dzięki swej ofierze
otwarł przed nami nową rzeczywistość – rzeczywistość zmartwychwstania i życia wiecznego. Wielki piątek nie kończy się
tylko dramatem, upadkiem człowieka, końcem wszystkiego.
Wielki Piątek jest pisany dalej wielkanocną wieścią, która w
niedzielę Quasimodogeniti mówi o nowym narodzeniu.
Na ziemi rodzimy się aby umrzeć, ale w Chrystusie
umieramy, aby żyć. Dla ludu Bożego jest wszak przygotowane
odpocznienie. Oni już są tam, gdzie nie ma, jak mówi Objawienie Jana: ani smutku, ani krzyku, ani mozołu, bo Bóg będzie mieszkał z nimi a oni będą jego ludem i otrze wszelką łzę
z oczu ich i śmierci już nie będzie”.
Tę prawdę przekazał już starotestamentowy prorok Izajasz. Prorokując o przyjściu Mesjasza, oczyma duszy widział
już zwycięstwo życia nad śmiercią dlatego pisze: „drogi moje
przewyższają drogi wasze” We wczorajszej tragedii zdarzyło
się, że byli tacy, którzy mieli lecieć, ale nie wylecieli, ci zaś
którzy wylecieli z radością, lecieli na spotkanie ze śmiercią,
choć tego nie chcieli i o tym nie wiedzieli. Niezbadane są wyroki Boże, które nigdy do końca nie poznamy. Po prostu Izajasz mówi drogi moje są inne od dróg waszych. Ten stan rzeczy jednym może odebrać nadzieję i wiarę, zmusić do ciągłych pytań: dlaczego, ale może też ludzi wiary doprowadzić
do przyjęcia prawdy: Tak jak przewyższają niebiosa ziemię,
tak drogi moje przewyższają wasze drogi.
Co wyrośnie z tej naszej wspólnej tragedii, tego nieszczęścia? Czy z tej śmierci wyrośnie dobro? Czy to doświadczenie doprowadzi do refleksji nad naszym życiem, czy zmieni
się styl sporów?
Wobec niezbadanych dróg Bożych możemy się tylko
modlić. Wiele może modlitwa, stąd apostolskie wezwanie:
„Bez przestanku się módlcie”. Módlmy się za zasmuconych
stratą swych najbliższych, módlmy się, aby to rzucone w ziemię ziarno, które obumarło, obfity owoc wydało. Módlmy się o
pomyślność naszej Ojczyzny, o mądrość rządzących.
Powróci po nocy dzień,
Gdyż ten, którego Wszechświat nie ogarnie,
Zmieścił się w żłobie,
Zasiadł przy stole z grzesznikami,
Abym, patrząc w ziemię, zobaczył niebo. Amen.
Nabożeństwo żałobne po katastrofie lotniczej
i śmierci Prezydenta RP
w niedzielę Quasimodogeniti
Katowice 11.04.2010
„Drogi wasze nie są jako drogi moje, ale jak niebiosa przewyższają ziemię, tak drogi moje przewyższają wasze drogi”
Izajasz 55,8-9
Polska jest w żałobie, przeżywa tragedię narodową. W
kilka sekund w wyniku katastrofy samolotowej odeszła z doczesności Głowa Państwa - Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, część elit politycznych, społecznych, wojskowych i kościelnych. Przeżywaliśmy znów specyficzny Wielki Piątek. Patetycznie można powiedzieć, że śmierć ostatniego Prezydenta
na uchodztwie i obecnego Prezydenta na rosyjskiej ziemi,
nieopodal Katynia, wpisuje się w misterium, tajemnicę narodowego cierpienia, jakby już zakorzenionego na stałe w naszej historii. Ale można też powiedzieć zwyczajnie: jest to
wielki dramat ludzi zwyczajnych, którzy utracili swych najbliższych, i też nasz dramat, gdyż z ich odejściem tak wiele ubyło.
W dziejach świata Wielki Piątek nie był jednak daremny. Umęczony i ukrzyżowany Chrystus dzięki swej ofierze
otwarł przed nami nową rzeczywistość – rzeczywistość zmartwychwstania i życia wiecznego. Wielki piątek nie kończy się
tylko dramatem, upadkiem człowieka, końcem wszystkiego.
Wielki Piątek jest pisany dalej wielkanocną wieścią, która w
niedzielę Quasimodogeniti mówi o nowym narodzeniu. To nowe narodzenie, to odrodzenie ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Chrystusa. Ono to pozwoliło poznać zatrwożonym uczniom swego Mistrza, płaczącym niewiastom pogromcę śmierci a niewiernego Tomasza doprowadzić do wyznania:
„Pan mój i Bóg mój”. Nowe życie wypływające z wiary w zmar-
twychwstałego jest darem nowego życia. Ap Paweł teologicznie to tak ujął: „Wraz z Chrystusem zostaliście pogrzebani w
chrzcie, w którym też zostaliście wzbudzeni przez wiarę w
móc Boga, który go wzbudził z martwych. Na ziemi rodzimy
się aby umrzeć, ale w Chrystusie umieramy, aby żyć. Dla ludu
Bożego jest wszak przygotowane odpocznienie. Oni już są
tam, gdzie nie ma, jak mówi Objawienie Jana: ani smutku, ani
krzyku, ani mozołu, bo Bóg będzie mieszkał z nimi a oni będą
jego ludem i otrze wszelką łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie”, gdyż tam wszystko będzie nowe. A więc „Per crucem at
lucem” – przez krzyż do światła, przez krzyż wiedzie droga do
zbawienia.
Tę prawdę przekazał już starotestamentowy prorok Izajasz. Prorokując o przyjściu Mesjasza, oczyma duszy widział
już zwycięstwo życia nad śmiercią dlatego pisze: „drogi moje
przewyższają drogi wasze” We wczorajszej tragedii zdarzyło
się, że byli tacy, którzy mieli lecieć, ale nie wylecieli, ci zaś
którzy wylecieli z radością, lecieli na spotkanie ze śmiercią,
choć tego nie chcieli i o tym nie wiedzieli. Niezbadane są wyroki Boże, które nigdy do końca nie poznamy. Po prostu Izajasz mówi drogi moje są inne od dróg waszych. Ten stan rzeczy jednym może odebrać nadzieję i wiarę, zmusić do ciągłych pytań: dlaczego, ale może też ludzi wiary doprowadzić
do przyjęcia prawdy: Tak jak przewyższają niebiosa ziemię,
tak po prostu drogi moje przewyższają wasze drogi i o celowości takiej woli Bożej dowiecie się dopiero, kiedy mnie twarzą w twarz oglądać będziecie.
Wobec niezbadanych dróg Bożych możemy się tylko
modlić. Wiele może modlitwa, stąd apostolskie wezwanie:
„Bez przestanku się módlcie”. Módlmy się za zasmuconych
stratą swych najbliższych, módlmy się, aby to rzucone w zie-
mię ziarno, które obumarło, obfity owoc wydało. Módlmy się o
pomyślność naszej Ojczyzny, o mądrość rządzących.
Co wyrośnie z tej naszej wspólnej tragedii, tego nieszczęścia? Czy z tej śmierci wyrośnie dobro? Czy to doświadczenie doprowadzi do refleksji nad naszym życiem, czy zmieni
się styl sporów, czy Państwo się podźwignie?
Jesteśmy narodem wielkim w czasie zrywów, tragedii, i
wtedy umiemy się zjednoczyć i jesteśmy zdolni do poświęceń.
Jesteśmy narodem słabszym w codziennej pragmatyce etosu
służby, pracy i uczciwości. Wszystko zaczyna się od odrodzenia wewnętrznego. Tak jak ślepy nie może prowadzić ślepego,
gdyż obaj wpadną do studni, tak dopiero odrodzony człowiek
w Chrystusie może służyć bliźniemu i być mu pomocnym.
Mamy się w końcu modlić o nas samych na wzajem, o
żyjących. My jeszcze na drodze doczesności jesteśmy. A na
takiej drodze krzyża jest jeszcze grzech. Tylko w Chrystusie,
poprzez pełne zawierzenie Mu we wszystkim, przez wiarę
otrzymujemy Bożą łaskę zbawienia. I choć otrzymujemy
wszystko darmo, bez jakiejkolwiek naszej zasługi, naszego
współudziału, to jednak nasza wiara winna być czynna w miłości, jako wyraz naszej wdzięczności za otrzymane już zbawienie.
Panie, zmartwychwstałeś, aby kto w ciebie wierzy, nie
umarł ale żył. Poprowadź nas i naród nasz tą drogą. Daj nam
czas do nowego życia w czasie tej żałoby po śmierci Prezydenta i wielu najważniejszych osób w państwie. Ty koisz ból,
gdyż dajesz ukojenie i zbawienie.
Niech Pan miłosierdzia skryje ich w ukryciu swych
skrzydeł na wieki i niech przywiąże ich duszę do węzła życia.
Amen
Specjalna Sesja Sejmiku Województwa Śląskiego
- Wspomnienie o ofiarach katastrofy lotniczej
pod Smoleńskiem
Słowo o śp. Ks. płk. Adamie Pilchu, wygłoszone
przez bpa T.Szurmana (15.04.2010)
Wśród tych, którzy nie dolecieli w ubiegłą sobotę na
uroczystości Katyńskie był również ewangelicki duchowny wychowany na tej ziemi, syn Śląska Cieszyńskiego. Ks. płk.
Adam Pilch, bo o nim mowa, pochodzi z Wisły Malinki, od 15
lat służył w wojsku, czyli od początku ponownego powołania
Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego, Od 1999 roku
pełnił funkcję zastępcy Ewangelickiego Biskupa Wojskowego,
zaś od listopada sprawował czasowo wakującą funkcję Naczelnego Kapelana Ewangelickiego. Uroczystości w Katyniu
miały być ostatnimi uroczystościami, na których reprezentował
Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe. W zapisanej modlitwie, którą miał zmówić na uroczystościach w Katyniu znajdują
się piękne słowa:” Szliśmy przez ogień, lecz wyprowadziłeś
nas na wolność”. Słowo charakteryzujące ofiary Katynia, stało
się słowem dla nich samych. W poniedziałek miał przekazać
tę funkcję już wybranemu nowemu biskupowi i powołanemu
przez wojsko, nowemu Naczelnemu Kapelanowi Ewangelickiemu, gdyż sam nie zdecydował się na tę funkcję kandydować. Znalazł się jednak w tym samym samolocie co Głowa
Państwa i wiele innych ważnych osobistości ze świata politycznego i społecznego. Gdy zginął miał zaledwie 45 lat. Pozostawił żonę i córkę. Kolejny symbol tego mistycznego lotu,
który stawia nas przed niezbadanymi wyrokami Bożymi i każe
myśleć o przeznaczeniu i kruchym ludzkim życiu.
Jakim był ks. płk. Takim, jak na zdjęciu, najczęściej
umieszczanym w mediach. Uśmiechniętym, otwartym na ludzi,
głęboko wierzącym człowiekiem i sługą Bożym. Za prostotą i
łatwym kontaktem z drugim człowiekiem, krył się równocześnie erudyta teologiczny znający języki. Wierni z warszawskiej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego go kochali, żołnierze
cenili i obdarzali szacunkiem, więc Kościół też Go dostrzegł
szybko i wysoko cenił. Kolejny wiślanin zadomowił się na dobre w stolicy i obarczany był znaczącymi funkcjami. Prowadził
Komisji Młodzieżowej PRE, współpracował ze znaną fundacją
„Znaki Nadziei”, szerzącą pojednanie polsko – niemieckie
wśród młodzieży na bazie dłuższego pobytu w Oświęcimiu,
był inicjatorem regularnych nabożeństw ekumenicznych i Dni
Biblijnych dla wszystkich chrześcijan w Warszawie.
Młodsi koledzy wspominają, że był wspaniałym kolegą,
podejmujący decyzje szybko, ale rozważnie i z zamysłem. Kochał swą Wisłę i jej beskidzkie gronie. Jak tylko mógł odwiedzał swych rodziców i rodzeństwo. Ks. Jan Byrt, jego przyjaciel tak go scharakteryzował: Zawsze pogodny i wesoły. Był
aktywny społecznie, wszystkim życzliwym, wszędzie było go
pełno. Nie bał się wyzwań, stąd należał do kapituły Orderu
Uśmiechu i oznaczony został przez Światową Akademię Medycyny medalem Alberta Schweitzera za postawę humanitarną. Gdzie wchodził, tam przynosił zapach nieba, gdzie przebywał dłużej, tam rodziła się wiara, nadzieja i miłość. Im większy człowiek, tym mniej trzeba słów.
Będzie Go brakowało w Wiśle i Warszawie, w parafii i w wojsku, w rodzinie i wśród nas. Chrystus, który Go zawołał i powiedział – „Pójdź do mnie”, niech da Mu odpoczniecie. Wrócił
do Ojca Niebiańskiego, wczoraj wrócił do Ojczyzny ziemskiej.
Po pogrzebie w przyszłą sobotę spocznie w Warszawie, na
cmentarzu wśród najwybitniejszych luterańskich przedstawicieli i patriotów.
Niedziela Jubilate – 25 kwietnia 2010
Diecezjalny Zjazd Chórów w Kluczborku
Kol 3,12-17
Radość i smutek, podobnie jak Wielki Piątek i Wielkanoc, leżą bardzo blisko siebie, niekiedy wręcz łączą się z sobą. Raz, jak powiada apostoł trzeba nam cieszyć się z cieszącymi, aby za chwilę płakać z płaczącymi. Tę prawdę przeżywaliśmy i my. Jeszcze kilka dni temu byli z nami, jeden miał
reprezentować nasz Kościół w Katyniu, ale nie doleciał, drugi
uczestniczył czynnie w narodowym pożegnaniu ofiar tej katastrofy, a w drodze powrotniej zginął. Wczoraj i przedwczoraj
na cmentarzach płakaliśmy z tymi, którzy żegnali swych najbliższych, a Kościół żegnał w smutku swych znaczących, wybitnych duchownych – śp. ks. gen. Adama Pilcha i śp. biskupa
Mieczysława Cieślara. Obydwaj już z tych ziemskich podróży
nie wrócili do nas, za to powrócili do domu Ojca niebiańskiego.
Płakaliśmy jeszcze wczoraj z płaczącymi, wyrażaliśmy,
jak zaleca dzisiejszy tekst, serdeczne współczucie, czy możemy się dzisiaj cieszyć z cieszącymi, kiedy przyjechaliśmy
tutaj do gościnnego Kluczborka na coroczne święto śpiewu i
radości? Kiedy płaczemy z płaczącymi uświadamiamy sobie
naszą kruchość, przemijalność i myślimy o przeznaczeniu,
kiedy cieszymy się z cieszącymi oddajemy Bogu chwałę i
dziękujemy mu każdy darowany dzień, za naszą nadzieję, którą daje jako zmartwychwstały Pan. Możemy więc po płaczu
cieszyć się, gdyż smutek i radość należą do siebie, uzupełniają się jak śmierć i życie tworzą jedną rzeczywistość w Chrystusie. A mamy za co uwielbiać Boga! Za to, że nas prowadzi
swoimi drogami, że nas obdarza codziennymi darami, że ponad chmurami doczesność wskazuje na niebo. Najpiękniej to
uwielbienie oddajemy poprzez śpiew i muzykę, tak jak czynimy to nieprzerwalnie od zakończenia wojny w naszej diecezji
w czasie corocznych zjazdów.
Muzyka sakralna a szczególnie pieśń od pradziejów była bowiem wpisana w panteon wartości najwyższych, a więc
tych podnoszących nas z grzeszności i przyprowadzających
do Boga. Chrześcijaństwo od samego początku, od prazboru
nawiązało szczególnie do doświadczeń narodu wybranego w
tej mierze i zaprowadziło zwyczaj śpiewania i grania Bogu na
chwałę. Narodowi wybranemu często towarzyszył śpiew.
Pieśń łączyła się z weselem i świętowaniem. Śpiewem i muzyką żegnano wyruszających w drogę, witano zwycięzców, ale
przede wszystkim pieśń była hymnem pochwalnym na cześć
Boga. Do nich zaliczamy księgę psalmów, pieśń zwycięstwa
Mojżesza, Debory czy Anny. Najpiękniejsze hymny pochwalne w Nowym Testamencie to hymny Marii, Zachariasza Symeona czy hymny pochwalne w Apokalipsie.
W Nowym testamencie zachowały się również krótkie fragmenty pieśni pierwszych chrześcijan opiewających zmartwychwstanie w liście do Efezjan (5,14) i 1 Tym (3,16) Ot ich
treść: Obudź się, który śpisz
i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”.
„Ten, który objawił się w ciele, został usprawiedliwiony w duchu, ukazał się aniołom, był zwiastowany między poganami,
uwierzono w niego na świecie, wzięty został w górę do chwały”. Ojciec Kościoła Augustyn już w pierwszym wieku chrześcijaństwa wypowiedział cenne słowa: „Bis oret qui cantat” –
„Podwójnie się modli ten, kto śpiewa”. I choć z czasem zaniechano śpiewu zboru na rzecz śpiewu tylko chóru, reformacja
pamiętając tę maksymę, przywróciła śpiew wspólnych pieśni
religijnych w czasie nabożeństwa, uważając, że „Musica sacra
praeludium vitae aeterne est” – „Muzyka święta jest preludium
do życia wiecznego”. Wzięło się to stąd, że już ap. Paweł w
dzisiejszym tekście zalecał: „Napominajcie jedni drugich przez
psalmy, hymny i pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu
w sercach waszych”.
Tę potrzebę wspólnego śpiewu podkreśla na przykład ks. Jerzy Trzanowski, słowiański Luter w przedmowie do swego
sławnego śpiewnika z 1636 roku „Cithara sanctorum”, kiedy
nazwał śpiewanie, które rodzi wszystko dobre, pracą niebiańską, która rozpoczyna się w doczesności a kończyć się będzie
w wieczności. Tej prawdzie byliśmy wierni, kiedy dzisiaj chóry
uwielbiały Boga swą pieśnią, kiedy wszyscy dziękowali Bogu
poprzez wspólny śpiew.
Święto dzisiejsze nazywana wzywa nas do śpiewania.
Dlaczego śpiew jest taki ważny w życiu chrześcijanina? Składa się na to zapewne wiele powodów. Ks. Trzanowski mówi o
jednym z bardzo ważnych powodów – pieśń łagodzi obyczaje,
przecież źli ludzie nie śpiewają. Ważną jest rzeczą abyśmy w
ogóle jeszcze śpiewali. Nasze dzieci już nie umieją śpiewać.
Widzę to na lekcjach religii. Nie znają już zwyczaju śpiewu.
Nie śpiewamy już zbyt głośno na nabożeństwach, nie ma zbyt
chętnych do udziału w działalności chórów. A przecież tam
gdzie słyszy się śpiew tam żyją dobrzy ludzie.
Łagodzenie obyczajów to nie jedyny powód śpiewu.
Kiedy psalmista mówi o śpiewaniu mówi o potrzebie śpiewania nowej pieśni a to oznaczało nie tylko tworzenie dosłownie
nowych pieśni, ale o nowe życie w Bogu. Życie jest śpiewaniem pieśni, gdyż każde nasze życie ma swoistą melodię i
treść. Nowa pieśń to i nowe życie. Dzisiejszy tekst jest
umieszczony w szerszym kontekście tematycznym, który jest
poświęcony właśnie potrzebie radykalnego nawrócenia, które
obejmuje wszystkie wymiary życia chrześcijańskiego. To zapewne jest owym ważnym powodem śpiewania i motywacją,
abyśmy w waszych parafiach ożywiali życie liturgiczne, chóralne i śpiew w czasie nabożeństwa.
Śpiew ma też funkcję wychowawczą. Doskonale nadaje
się do nauki Bożego Słowa. Przez śpiew nie tylko go znamy,
ale ono zamieszkuje w sercach naszych, staje się ważne, kieruje naszym postępowaniem. Śpiew jest też najlepszą formą
napominania. Nikt go nie lubi, a przecież napominanie jest
głęboko wpisane w działanie Kościoła. Zamiast bolesnych
słów lepiej wyśpiewać Bożą wolę, jaką ma względem nas sam
Bóg, a wszystko staje się nowe, przygotowane do przyjęcia
napomnienia i pokuty. I w końcu pieśń jest formą okazywania
Bogu wdzięczności. Najwyższą formą modlitwy jest modlitwa
uwielbiająca Boga, zaś uwielbienie Boga najpiękniej wyrazić w
pieśni. Stąd to co najszlachetniejszego, co najświętszego dla
człowieka wyrażone jest w pieśni i muzyce.
Niech dzisiejsza niedziela będzie zachętą to śpiewu, i
uwielbienia Boga, a wtedy nasze życie będzie nową pieśnią
dla naszych najbliższych, dla Chrystusa i Jego Kościoła.
Przeżyliśmy swoisty Wielki Piątek, więc mamy udział w pustym grobie. Pieśń jest najdoskonalszą formą uwielbienia i
oddania chwały Wszechmogącemu Bogu i jedyną możliwością, aby smucąc się ze smutnymi, możecie też cieszyć się z
cieszącymi się. Dzisiaj trzeba nam takiej właśnie nadziei, właściwych relacji między ludźmi i wiary w przyszłość, gdyż za
dużo pesymizmu, szemrania, bezsilności. We wszystkim, nawet w tym najmniejszym chciejmy dostrzec miłość Bożą i za
wszystko Bogu dziękować jak uczyniła to poetka:
O, błogosławię, że mi Swoje dłonie
Na czoło kładziesz i chłodzisz mi skronie,
I oczy moje zamykasz gorące,
I nad tęsknotą moją gasisz słońce....
O. błogosławię za chwilę wytchnienia,
Za zdjęte jarzmo, co mi tarło szyję...
Amen.