Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ

Transkrypt

Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ
Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ - Misterium Krzyża w Smoleńsku
piątek, 10 września 2010 09:52
Nieszczęśni profani - niech im Bóg przebaczy - uczynili z krzyża "znak rozbawienia", depcząc
go jako "znak zbawienia". Czy są oni dziećmi nowej epoki "bezbożnej cywilizacji" - ukrywającej
się za prawem do demokracji i laicyzacji, a w istocie dziećmi kultury "czarowników" i
"wampirów", apostatów zbuntowanych przeciwko Bogu?
Krzyż jest archetypowy i wieczny,
usytuowany ponad ludzkim rozumem i emocjami. To nie jest archaiczny lęk przed tabu, jak
interpretowali to powierzchownie religioznawcy. To sprawa wyboru serca i ostatecznego losu
ludzkiej egzystencji.
Pasterze Kościoła z racji swojego powołania stoją na straży właściwej wykładni teologii krzyża.
Mają prawo, a nawet obowiązek podejmować w tej sprawie decyzje, nawet polityczne, aby
strzec duchowego ładu w społeczeństwie. Ale Kościół to nie tylko księża i biskupi. Wszyscy
ochrzczeni - jako Mistyczne Ciało Chrystusa - mogą posiadać w tym obszarze pochodzące od
Boga dary, doświadczenia, intuicje, a nawet duchowe wizje, które należy szanować. Świadczy o
tym choćby historia tzw. objawień prywatnych, których doświadczają najczęściej osoby
świeckie, w tym zwykle dzieci i osoby niewykształcone (ks. René Laurentin). A więc: "Ducha nie
gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!" (1 Tes
5, 19-21). Nie należy lekceważyć ducha Narodu, nie należy nazywać go przedwcześnie
"psychologią tłumu".
Mówiono, że w tym aktualnym sporze na Krakowskim Przedmieściu - zagłuszanym i
pomniejszanym intelektualnie przez medialny hałas manipulacji - nie chodzi o krzyż, co jednak
nie jest prawdą. Nie chodzi tylko o obronę miejsca krzyża w przestrzeni publicznej, o czym pisał
przekonująco ks. prof. Czesław Bartnik. Pomijam tu spór o tzw. neutralność światopoglądową,
która przecież nie istnieje, czy filozoficzne dylematy problematycznego zjawiska "demokracji",
które przekonująco demaskuje prof. Jacek Bartyzel. Pomijam fakt, że teologia może
nawiązywać do polityki w tym sensie, że ukazuje sprawy polityczne w perspektywie spraw
ostatecznych; bada relacje między religią a polityką oraz między Kościołem a państwem. Pisał
o tym już św. Augustyn, domagając się przesycenia państwa ziemskiego państwem Bożym
(civitas terrena spiritualisata).
Tymczasem chodzi o coś jeszcze bardziej ważnego, a nawet fundamentalnego. Krzyż ma
stanąć na nowo i coraz głębiej w sercu - czyli w głębi duchowego wymiaru - jednostki-osoby i
całego Narodu, pojętego jako zespół jednostek-osób. "Krzyż wbity na Golgocie tego nie
wybawi, kto w sercu swoim krzyża nie wystawi" (Adam Mickiewicz). Za tym sporem o krzyż
kryje się wołanie: "wróć do krzyża, narodzie", podejmowane wcześniej przez naszych
wieszczów i narodowych proroków.
Krzyż zawsze znakiem sprzeciwu
Profaniczne hasła: "Precz z krzyżem", które widzieliśmy na transparentach przed Pałacem
Prezydenckim, to nie tylko ucieczka od krzyża i przed krzyżem. Może to też być wyraz
narastającego wśród polskiej młodzieży - wychowanej na czarach Joanne K. Rowling i
wampirach Stephenie Meyer, bluźnierstwach kultury "rockowej", eksperymentach alkoholowych
i psychodelicznych (niszczących korę mózgową) czy coraz silniej ekspansywnym i
eksponowanym panseksualizmie (niszczącym duchowość) - "buntu metafizycznego" (Albert
Camus), czyli odrzucenia zbawienia w Chrystusie przez krzyż. To właśnie "odrzucenie
zbawienia" Jan Paweł II interpretował jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu, który nie
1/4
Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ - Misterium Krzyża w Smoleńsku
piątek, 10 września 2010 09:52
będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym (Jan Paweł II, "Dominum et vivificantem",
46). Jest to więc walka duchowa na śmierć i życie - w dosłownym znaczeniu tego słowa - i nikt
nie ma prawa tego faktu pomniejszać czy lekceważyć, banalizować czy wyśmiewać.
W tym świetle krzyż zawsze będzie znakiem sprzeciwu i choć nie powinien dzielić, będzie jakby
z konieczności dokonywać pewnej selekcji i zmuszać do egzystencjalnego wyboru (Claude
Tresmontant). Egzystencjalnego wyboru i jego "ontogenetycznych konsekwencji" - wedle
określenia wybitnego teologa francuskiego - nauczał sam Jezus (chodzi tu o "ontogenetyczny" czyli rodzący szczęśliwe życie wieczne tak lub nie - charakter wyboru). "Pouczanie - jak to robił
Jezus - o niebezpieczeństwie zatraty związanym nieodłącznie z naszą sytuacją stworzenia,
które nie zostało dokończone i musi współpracować z dziełem tworzenia samego siebie, nie jest
złośliwością. Przeciwnie, jest to akt miłości. Ukrywanie groźnych wymagań i ontologicznych
warunków rodzenia się istoty mogącej być przebóstwioną byłoby właśnie wyrazem braku
miłości do tej istoty i oddaniem jej najgorszej przysługi. Byłoby szkodzeniem jej w najwyższym
stopniu. Możliwość zatracenia jest nierozłącznie związana z wielkością ofiarowanego daru i
ambicją Stwórcy w stosunku do stworzonego przez siebie człowieka. Jest ona po prostu
odwrotnością tego przeznaczenia, które Bóg proponuje człowiekowi, a które może być
realizowane jedynie przy czynnej zgodzie ze strony istoty stworzonej, ponieważ żadna istota nie
może być przebóstwiona wbrew sobie: to nie miałoby żadnego sensu" (C. Tresmontant, "Jezus
naucza", Warszawa 1973, s. 181-182).
Ujawnić duchową polaryzację
Selekcja, podział i różnica wynika jakby z natury ludzkiej wolności. To z kolei w sposób
nieunikniony dzieli społeczność ludzką na tych, którzy wybierają zbawienie przez Krzyż, i na
tych, którzy go odrzucają. Nie głośmy więc naiwnych i utopijnych haseł, że krzyż będzie zawsze
łączył ludzi, co nie jest zgodne z ewangelicznym orędziem i biblijnym proroctwem. Czasem
lepiej i uczciwiej jest odsłonić dramat tego duchowego napięcia i konfliktu. Jest bardziej
prawdziwe i pożyteczne poznawczo ujawnić duchową polaryzację, która i tak istnieje i być może
będzie narastać, jak pisał o tym proroczo wybitny filozof chrześcijański Mikołaj Bierdiajew w
swoim "Nowym Średniowieczu", które przyniosło mu światową sławę. Już na początku XX
wieku pisał on, że "kryzys kultury właśnie na tym polega, że nie może ona pozostawać religijnie
neutralna i humanistyczna, że musi w nieunikniony sposób stać się albo bezbożną i
antychrześcijańską cywilizacją, albo świętą kulturą kościelną, chrześcijańskim przemienieniem
świata" (M. Bierdiajew, "Nowe Średniowiecze. Los człowieka we współczesnym świecie",
Warszawa 2003, s. 82).
Nieszczęśni profani - niech im Bóg przebaczy - uczynili z krzyża "znak rozbawienia", depcząc
go jako "znak zbawienia". Czy są oni dziećmi nowej epoki "bezbożnej cywilizacji" - ukrywającej
się za prawem do demokracji i laicyzacji, a w istocie dziećmi kultury "czarowników" i
"wampirów", apostatów zbuntowanych przeciwko Bogu? Czy jest to dowód na klęskę naszej
pedagogiki i katechezy? A może na brak "nowej ewangelizacji" (Jan Paweł II)? Dotykali oni
przecież beztrosko i bezmyślnie tego, co sataniści i niektórzy wolnomularze czynią na
poważnie: świadomie profanują krzyż, zaś ludzie opętani wyrażają z całą powagą demoniczną
"awersję wobec sacrum", odrzucając głównie krzyż jako symbol, a nawet jako zwykły przedmiot.
Tymczasem krzyż to jedyna droga zbawienia, którego nie dadzą im płytkie obietnice mnożących
się jak grzyby po deszczu banków i supermarketów. To wąska droga, która prowadzi do
zbawienia, przeciwko szerokiej i wygodnej - będącej imitacją szczęścia - wiodącej do zatracenia
2/4
Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ - Misterium Krzyża w Smoleńsku
piątek, 10 września 2010 09:52
(Mt 7, 13-14). To orędzie "nadziei", ale i możliwości "odrzucenia" (ks. kard. Leo Scheffczyk, na
temat orędzia Fatimy, przypominającego zasady Ewangelii). To sprawa życia i śmierci, które są
w rękach Boga (Rz 13, 14). Ma to bezpośredni - intuicyjny, duchowy, a nie tylko emocjonalny związek z tragedią smoleńską.
Smoleńsk - reaktywacja Misterium Krzyża?
Smoleńsk to pełnowartościowa mistyczna reaktywacja Misterium Krzyża, a nie tylko grzechy,
błędy czy zaniedbania ludzkie. Polskie czy rosyjskie. To jest niepojęte i niewysłowione
Misterium Ofiary, któremu należy się bezgraniczny szacunek, w akompaniamencie
wewnętrznego milczenia. Tak wielka tragedia - największa w pewnym sensie w skali światowej
- nie może nie mieć bezpośredniego i radykalnego odniesienia do Ofiary Chrystusa. Więcej,
może posiadać ukryty sens i bezgranicznie głębokie znaczenie jedynie w tym świetle. Ten sens
dotyczy jednostek, narodu, ale może mieć też znaczenie międzynarodowe czy ponadnarodowe.
Żadne inne argumenty rekonstrukcji jej "sensu" - pragmatyczne czy polityczne, psychologiczne
czy pedagogiczne - nie przywrócą tu poczucia sprawiedliwości czy moralnej równowagi. Nie
należy więc naturalizować tej tragedii, myśleć zbyt po ludzku. Można i trzeba prześwietlić
tajemnicę smoleńskiego wypadku, ale nie smoleńską Tajemnicę Krzyża. Tej ostatniej nie
można wyjaśnić, ale tylko rozjaśnić. W czystym sercu - rozświetlonym przez modlitwę.
Nie można więc myśleć powierzchownie ani zapomnieć. W tym kontekście walka o "pamięć
ofiar" czy też to, co nazwano "obroną krzyża", to intuicyjna - i nie zawsze świadoma - ochrona
smoleńskiego Misterium Ofiary i tajemnicy ekspiacji, dotyczącej naszego Narodu, która za tym
stoi. Być może zlekceważyliśmy nasze religijne wybranie (w tym "łaskę" Papieża Polaka, Jego
nauczanie!), tolerując wiele strasznych grzechów (np. kompromisy w sferze aborcji i in vitro,
lekceważenie słabych, starych i chorych, rujnujący duchowo prymitywny i powszechny kult
sukcesu i bogactwa, ekspansja i instytucjonalizacja niebezpiecznego duchowo panseksualizmu,
ekspansja bałwochwalczego okultyzmu? Być może zaczęliśmy odczuwać przyjemność tam,
gdzie powinniśmy odczuwać mdłości? Staliśmy się bezduszni i pyszni, rozwiąźli i
powierzchowni. Jeżeli więc Bóg dopuścił tę straszliwą reaktywację Misterium Krzyża w
Smoleńsku, to może dlatego, że o nim w Narodzie Polskim zapomniano? Szczególnie zaś
zapomnieli o nim decydenci i politycy? A może także intelektualiści czy nawet ludzie Kościoła?
Ten "mechanizm zapominania" zdaje się, że trwa nadal, podtrzymywany i utrwalany poprzez
polityczno-medialną manipulację.
Tragedia smoleńska to nie tylko nieszczęśliwy wypadek-przypadek, któremu przyglądał się
bezradny czy obojętny Władca Dziejów. Bóg i tak miał wszystko pod kontrolą, tak samo jak na
Golgocie, gdzie dopuścił - godzina po godzinie - każdy rodzaj cierpienia w doświadczeniu
swego Syna Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela świata (Louis Bouyer), i jakby wykorzystał
nawet zdradę Judasza. Mógł cudownie uratować wszystkich w Smoleńsku wbrew niesamowitej
kumulacji niesprzyjających okoliczności. Nie można zapominać czy wypierać - naturalnie czy
sztucznie - tego Misterium, ale je odczytywać, kontemplować. Nie można tracić z oczu głębi i
całości. Wobec krzyża wszyscy jesteśmy winni i... solidarni.
Autor jest doktorem habilitowanym teologii, doktorem filozofii, znawcą problematyki zagrożeń
duchowych (ezoteryzm, okultyzm, sekty), publicystą i duszpasterzem. Wykłada w Wyższej
Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie oraz na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim Jana Pawła II.
3/4
Ks. dr hab. Aleksander Posacki SJ - Misterium Krzyża w Smoleńsku
piątek, 10 września 2010 09:52
za: NDz. 27 sierpnia 2010, Nr 200 (3826) (xwk)
4/4