Walka ludzi - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Walka ludzi - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Walka ludu germańskiego przeciwko demokracjom pierwszych
dziesięcioleci XX wieku przedmiotem teologii politycznej. Teologia porządków
stworzenia jest konsekwencją ogólniejszej teologii historii, która przyjmuje
zaangażowanie polityczne jako imperatyw panowania Bożego w świecie.
Teologia porządków jest rodzajem teologii historii, jako teologia królestwa,
panowania Boga nad mocami zła. Teologia królestwa jest rodzajem teologii
królestwa Bożego, w zakresie rzeczywistości ziemskich. Rezultatem różnych
tendencji istniejących w nurcie luteranizmu politycznego była w latach
trzydziestych Volkstumstheologie. Teokracja Marcina Lutra została
zastąpiona przez rządy ludu – narodu niemieckiego (A. Gonzáles Montes,
Religion y nacionalismo, la doctrina luterana de los dos reinos como teología
civil, Universidad Pontificia de Salamanca, Bibliotheca Salmantinensis,
Estudios 51, Salamanca 1982, s. 62). Luteranizm narodowy jest
konkretyzacją apokaliptyczno-hamartiologicznej wizji historii w walce ludu
germańskiego przeciwko demokracjom pierwszych dziesięcioleci XX wieku.
Teologia historii Marcina Lutra dostrzegała walkę Chrystusa przeciwko
królestwu Szatana. Luteranizm polityczny mówił o walce narodu
niemieckiego z jego wrogami. Ideologia imperialistyczna nazizmu jest obca
Reformatorowi. Koncept germańskości pochodzi z tradycji idealistycznej i
romantycznej. Umocniony został on przez Kulturkamf a definitywnie został
dostosowany do okoliczności historycznych w nurcie polityki Niemiec
przednazistowskich Tamże, s. 63.
+ Walka ludu hiszpańskiego o podstawowe prawa podczas wojny domowej
hiszpańskiej 1936-1939. „Okres między lipcem 1936 a kwietniem 1939 roku
w Hiszpanii należy do najbardziej zmitologizowanych w historii kończącego
się wieku. Już sama nazwa, którą nadała mu oficjalna historiografia zawiera
pewne nadużycie. Mówi się o wojnie domowej, akcentując militarny aspekt
ówczesnego konfliktu i jednocześnie wypierając jego wymiar społeczny.
Szczególne warunki historyczne, w których ta wojna się toczyła sprawiły, że
nadane jej całkowicie fałszywe miano preludium do światowej hekatomby,
która zaczęła się pół roku po pacyfikacji Hiszpanii, zapominając jednocześnie
o wyróżniających się jej cechach szczególnych. Wszystkim tym
nieścisłościom, przekłamaniom i obiegowym stereotypom towarzyszyły
jednak, niemal od początku, kłamstwa motywowane względami politycznymi.
Wojnę hiszpańską fałszowali bowiem i wciąż fałszują zarówno sympatycy, jak
i spadkobiercy obydwu walczących wówczas stron. Klasycznym przykładem
takiego propagandowego kłamstwa, które prawem zasiedzenia uwiło sobie
gniazdko w monografiach tzw. bezstronnych badaczy przeszłości, jest mit o
decydującej roli komunistów w obozie republikańskim. Przez długi czas
kreowali go zarówno stalinowcy jak i faszyzująca prawica. Pierwsi po to, by
dodać jeszcze jeden listek do laurowego wieńca swej kominternowskiej
chwały, drudzy zaś, by zdyskredytować republikę hiszpańską jako poroniony
płód dywersyjnej akcji Moskwy. W rzeczywistości konflikt zbrojny w
Hiszpanii nie był ani poligonem doświadczalnym, na którym Hitler, Stalin i
Mussolini przygotowywali się do decydującego starcia, ani tym bardziej
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
klasycznym puczem wojskowym. Wojna hiszpańska była nade wszystko
rewolucją społeczną. Mimo znacznego ograniczenia terytorialnego i
czasowego, radykalizmem akcji politycznej i rozmachem urzeczywistnianych
zmian dorównywała ona, a w pewnych kwestiach nawet przebijała rosyjską
rewolucję roku 1917. Jednocześnie trudno znaleźć konflikt społeczny, w
którym przeciwieństwo między walczącym o podstawowe prawa ludem, a
broniącą zagrożonej supremacji elitą byłoby tak czytelne i jaskrawe” /P.
Wielgosz, Rewolucja hiszpańska 1936, „Lewą nogą”, Pismo politycznoartystyczne 11/99, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 1999,
133-136, s. 133/. Autor traktuje w ten sposób dzierżących władzę w II
republice hiszpańskiej jako „lud walczący o swoje prawa”, a miliony
prostych, biednych katolików jako „elitę broniąca zagrożonej supremacji”. W
tym ujęciu powstanie zapoczątkowane przez armię w lipcu 1936 miało
charakter „obronny”. Czynnikiem atakującym byli ludzie sprawujący władzę
w II republice. Faktycznie wszyscy wokoło piszą, że to II Republika musiała
się bronić. Autor demaskuje tę tezę jako mityczną, stwierdza, że była stroną
atakującą.
+ Walka ludu katolickiego a komunizmem w Karju Basków po ogłoszeniu
Republiki hiszpańskiej II dnia 14 kwietnia 1931 roku. Aktywność
nacjonalistyczna zainicjowana w niektórych gminach baskijskich szybko
rozprzestrzeniła się na inne prowincje baskijskie a nawet ogarnęła region
Nawarry. Duszą agitacji był José Antonio Aguirre y Lecube, urodzony w Bilbao
w roku 1903 (zm. w r. 1960). Pochodził z rodziny mieszczańskiej, o tradycji
karlistowskiej. Wykształcony w Kolegium Jezuitów w Orduña a następnie w
Uniwersytecie Deusto, gdzie ukończył wydział prawa. Po śmierci ojca, mając
osiemnaście lat, został wyznaczony jako doradca w fabryce czekolady,
należącej do jego rodziny. W młodości był piłkarzem drużyny Athletic de Bilbao,
jednego z czołowych klubów w Hiszpanii, ukochanym przez kibiców w całym
kraju Basków, co przysporzyło mu dodatkowej popularności. Przez pewien
czas był przewodniczącym Młodzieży Katolickiej Kraju Basków. Założył
Stowarzyszenie
Euzko-Maitetoguna.
Należał
też
do
Katolickiego
Stowarzyszenia Narodowego Głosicieli Ewangelii. Uważany był za człowieka
opatrznościowego, za wodza narodu baskijskiego na wzór Mojżesza
prowadzącego lud wybrany do Ziemi Obiecanej. Tak go widział popularny
wtedy franciszkanin P. Bernardino de Estella, znany ze swego fanatycznego
wręcz separatyzmu narodowego. Aguirre zdobył popularność dzięki
zdecydowanemu poparciu znacznej części baskijskich księży, którzy podziwiali
go jako szefa zdolnego do podniesienia ludu do walki z czerwoną ateistyczną
inwazją, która przychodziła z centrum Hiszpanii (J. Arrarás, Historia de la
Segunda República Española, T. 1, wyd. 5, Editora Nacional, Madrid 1970, s.
209). Wybrany do sejmu z bloku prawicy w roku 1931 i ponownie w 1933.
Rozczarowany odrzuceniem przez większość prawicowo-centrową statutu
autonomicznego dla Baskonii, przeszedł ze swoją frakcją do opozycji i
opowiedział się w 1936 r. po stronie Frontu Ludowego. W czasie wojny
domowej był premierem autonomicznego rządu Baskonii. Po klęsce republiki –
na emigracji (F. Ryszka, W kręgu zbiorowych złudzeń. Z dziejów
hiszpańskiego anarchizmu 1868-1939, Ośrodek Badań Społecznych,
Warszawa 1991, s. 511).
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Walka ludu o podstawowe prawa, wojna domowa hiszpańska 1936-1939.
„Jednocześnie trudno znaleźć konflikt społeczny, w którym przeciwieństwo
między walczącym o podstawowe prawa ludem, a broniącą zagrożonej
supremacji elitą byłoby tak czytelne i jaskrawe. Być może to właśnie ono
przyczyniło się do ogromnego wybuchu międzynarodowej solidarności z
walczącymi o wolność hiszpańskimi proletariuszami i chłopami. Mierzyła się
ona nie tylko ilością organizowanych demonstracji poparcia, podpisywania
manifestów, składanych oświadczeń i listów otwartych, ale i tysiącami
ochotników przybywających za Pireneje by rzucić na szalę swe życie” /P.
Wielgosz, Rewolucja hiszpańska 1936, „Lewą nogą”, Pismo politycznoartystyczne 11/99, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 1999,
1233-136, s. 133/. „Rewolucja hiszpańska była przy tym procesem
całkowicie spontanicznym i oddolnym. Wybuchła w momencie, gdy wojskowy
spisek zagroził burżuazyjno-demokratycznemu rządowi. /Rząd burżuazyjny
nie był elitę broniąca zagrożonej supremacji”. Lud walczył o swoje
podstawowe prawa. Widocznie rząd burżuazyjny te prawa ludowi zapewniał,
skoro lud stanął w jego obronie, utożsamiając swoje prawa z prawami
burżuazji/. Jest wielce symptomatyczne, że wszędzie tam, gdzie legalne
władze lewicowe Frontu Ludowego zdołały zapanować nad procesem
rewolucyjnym, faszystowscy generałowie szybko zdobyli przewagę (było tak
m.in. w Saragossie, Oviedo i Sewilli). Natomiast wszędzie tam, gdzie
polityczny autorytet rządu był słaby, gdzie musiał się on liczyć z silną
opozycją z lewa, frankiści zostali z łatwością rozgromieni, a władzę przejęli
uzbrojeni robotnicy, chłopi i intelektualiści. To właśnie tam, w
zdominowanych od dziesięcioleci przez ruch anarchistyczny prowincjach, w
lipcu i sierpniu 1936 roku doszło do autentycznego przewrotu społecznego.
Objął o Katalonię, Aragonię i część Walencji, a jego dynamika zmusiła
republikański rząd w Madrycie do zdecydowanego przeciwstawienia się
Franco oraz poczynienia dużych koncesji na rzecz świata pracy na
kontrolowanych przezeń obszarach” /Tamże, s. 134.
+ Walka ludu o przemianę w naród. „Narodowość nie jest wcale czymś
danym z góry. Nie ma w całym świecie takiej krainy, o której mieszkańcach
można by powiedzieć, że byli od zarania dziejów przeznaczeni należeć do
narodowości danej z góry, takiej, a nie innej. Samo przyrodzenie, tj. czynniki
etnograficzne i antropologiczne, wytwarza z rodów plemię, mówiące wspólną
gwarą; z plemienia lud, używający wspólnego narzecza – i na tym koniec;
związków większych czynniki przyrodzone nie wytwarzają. Narodów, wśród
których z narzeczy wytwarza się język narodowy, dostarcza ludzkości
historia. Narodowość nie jest bowiem wcale siłą daną z góry, przyrodniczą
czy antropologiczną, wrodzoną pewnemu żywiołowi etnograficznemu, lecz
jest siłą aposterioryczną, nabytą, wytworzoną przez człowieka, a wytwarzaną
dopiero na pewnym stopniu kultury” /F. Koneczny, Polskie Logos a ethos.
Rozstrząsanie o znaczeniu i celu Polski, T. I, Wydawnictwo ANTYK Marcin
Dybowski, Reprint, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań-Warszawa 1921, s. 5/.
„Są ludy, wśród których nie wytworzyła się żadna narodowość. Nie można też
przewidywać, czy z pewnych ludów wytworzy się narodowość jedna, dwie lub
więcej, bo w tej dziedzinie nie rozstrzygają żadne czynniki wrodzone, żadne
siły aprioryczne, lecz rozwój historyczny. I dlatego właśnie tak nam jest
droga narodowość własna, jako wcielenie wszystkich ideałów życia, bo ona
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
jest wytworem pracy, nabytkiem rozwoju, świadectwem udoskonalenia, do
którego doszło się ciężkim trudem licznych pokoleń, wśród walk, bólów,
zawodów, ale też z myślą przewodnią, mająca wieść do coraz wyższego
uduchowienia przyrodzonego materiału etnograficznego, zebranego w naród
przez dostojeństwo pracy kulturalnej. A praca ta niemożliwa jest w stopniu
wyższym i w zakresie wszechstronnym ani w ludzie, który nie dorósł jeszcze
do świadomości narodowej, ani też w kosmopolitycznym „obywatelstwie
świata”; praca kulturalna da się bowiem zorganizować wszechstronnie tyko
w narodach. Tylko przez naród można służyć skutecznie ludzkości. Mylne to
zapatrywanie, jakoby osobnym było narodem, co jest etnograficznie odrębne!
Pewien żywioł etnograficzny może być absolutnie niezdatny na naród –
indziej znowu różnolite żywioły etnograficzne składają się na jeden naród.
Może to być lud opływający w wyraziste wielce odrębności etnograficzne, a
pomimo to nie stanowić związku jakiejś narodowości. Pomylenie pojęć
etnograficznych z narodem prowadzi do mnóstwa pomyłek. Błędnym też jest
mniemanie, jakoby narody istniały wszędzie, gdziekolwiek są ludzie, po
całym świecie, jakoby cała ludzkość składała się z narodów” /Tamże, s. 6.
+ Walka ludu ze Słońcem mitem rewolucyjnym. „Ewolucję toposu w
twórczości i w myśli Chlebnikowa, od prefuturystycznej, mitopoetyckiej walki
ze Słońcem po „usłonecznieniu” w rewolucyjnej wolności, po części tłumaczy
zaś inna mityczna konstrukcja: «Wielkim znamieniem poniżenia człowieka
jest to, że człowiek światło bierze od słońca i że jego życie wokół słońca się
obraca. To, że słońce przyświeca człowiekowi z zewnątrz, jest wiecznym
przypomnieniem tego, że ludzie, jak i wszystkie rzeczy świata, sami pozostają
w wiecznej ciemności, wyzuci z wewnętrznego promieniowania światła.
Słońce powinno być w człowieku – w środku kosmosu, sam człowiek
powinien by być słońcem świata, wokół którego wszystko się kręci. LogosSłońce w samym powinien świecić człowieku. A [tymczasem] słońce jest poza
człowiekiem, a człowiek w ciemności. […] Centralne położenie słońca poza
człowiekiem i zależność od jego światła to poniżenie człowieka.
Przedświatowy upadek człowieka stanowiło jego przemieszczenie jako
hierarchicznego środka. W świecie przyrody, w metafizycznej budowie
naszego systemu planetarnego znalazło to odbicie w przemieszczeniu słońca
z wnętrza na zewnątrz. Człowiek upadł – i słońce zeń uszło. Ziemia wraz z
żyjącym na niej człowiekiem zaczęła się obracać wokół słońca, podczas gdy
cały świat powinien by się obracać wokół człowieka i jego Ziemi i przez
człowieka zyskiwać światło, przez żyjący w jego wnętrzu Logos. Utraciwszy
swoją słoneczność człowiek popadł w kult słońca i w kult ognia, uczynił
sobie bogiem słońce zewnętrzne. Apokaliptyczny obraz Niewiasty obleczonej
w Słońce – to właśnie obraz powrotu Słońca do wnętrza człowieka. Odtwarza
się właściwy hierarchiczny ustrój kosmosu. […] Ale Słońce powraca do
wnętrza człowieka jedynie przez inkarnację w świat Człowieka Absolutnego –
Logosu. Logos – to Absolutny Człowiek Słoneczny, który przywraca
człowiekowi i Ziemi ich absolutne centralne położenie, utracone w świecie
przyrody. Najwyższa samoświadomość człowieka jako mikrokosmosu to
świadomość chrystologiczna. I ta chrystologiczna samoświadomość nowego
Adama przewyższa samoświadomość Pra-Adama, oznacza nową fazę
tworzenia świata» (N. Bierdiajew, Smysł tworczestwa. Opyt oprawdanija
czełowieka, Moskwa 1916, cyt. za: Gaczewa i S. Siemionowa, Russkij
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
kosmizm. Antologija fiłosofskoj mysli, Moskwa 1993, s. 175)” /A. Pomorski,
Duchowy proletariusz. Przyczynek do dziejów lamarkizmu społecznego i
rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na marginesie antyutopii Andrieja
Płatonowa), Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 1996, s. 128.
+ Walka ludzi o wiarę i dobro przeciwko złym mocom wspomagana przez
aniołów. „Właściwa sfera działań aniołów. Na początku chrześcijaństwo,
obawiając się rozbicia kultu Chrystusa, odcinało się od różnych fantazji o
aniołach i uproszczeń ludowych. Mimo to na peryferiach Kościoła narastały
od czasu do czasu przekonania, że aniołowie, będąc posłańcami Chrystusa,
rządzą kosmosem, ziemią, przyrodą, życiem materialnym i całą historią
świecką. Przekonania te rozwinęły się szczególnie przesadnie w średniowieczu europejskim, zwłaszcza co do aniołów upadłych. Z kolei w reakcji
współczesnej przeciwko średniowieczu zaczęto coraz częściej negować w
ogóle istnienie aniołów. Oba skrajne stanowiska, a mianowicie z jednej
strony przyjmowanie wszechwładztwa aniołów w świecie doczesnym, a z
drugiej negację ich istnienia – należy odrzucić. Jak ten problem rozwiązać?
Działań anielskich trzeba szukać przede wszystkim w sferze życia duchowego, liturgii i historii zbawienia. Pismo rozumiało, że aniołowie są
„współwalczącymi” w zmaganiach człowieka na arenie świata o wiarę i dobro
przeciwko złym mocom. Jest to sfera duchowo-moralna: W końcu bądźcie
mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli
się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki
przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła
na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą,
abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko
(Ef 6, 10-13; por. 6, 10-20; 1 P 5, 8-10; Ap 20). W ówczesnym języku tak
wyrażano doskonałą symbolikę walki światłości z ciemnością, a więc aniołów
dobrych ze złymi, ludzie zaś mogli stawać po jednej lub drugiej stronie/Cz.
S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin
2000, s. 460.
+ Walka ludzi przeciwko szatanowi natężona w epoce Chrystusa. „W Listach
szatan jest ujmowany nie tyle jako anty-mesjasz, ile bardziej egzystencjalnie,
raczej jako ważne źródło grzechu i złej kondycji ludzkiej. Jest to więc
zagrożenie moralne, hamartologiczne, zniewalające (1 Kor 7, 5; Rz 6, 6.20; 2
Kor 11, 3.13-14; 1 J 3, 8). Dosięga ono wszystkich ludzi na świecie,
stanowiących zresztą jedną rodzinę, ale najbardziej odnosi się do chrześcijan
(1 P 5, 8-10), którzy mają teraz niejako zaostrzoną próbę ich wartości w
nowej epoce. Szatan działa tu głównie przez sytuację cierpień, fizycznych i
moralnych, ponętne hedonizmy odsuwając na później. Chce odwieść
chrześcijan od wiary w Mesjasza głównie przez prześladowania i podburzanie
innych przeciwko nim (Ap 2, 10; 1 P 4, 12-16). Szatan wiąże się zawsze z
kontekstem cierpienia: „temu żarowi, który pośrodku was trwa dla naszego
doświadczenia, nie dziwcie się” (1 P 4, 12). Cierpienia należą do „kontekstu
Węża”, choć stanowią raczej przeciwieństwo złudnej przynęty (Rdz 3, 6). Na
różne sposoby szatan chce zniewolić człowieka, uwikłać go w grzech i
wreszcie rzucić go w ramiona śmierci (Rdz 6, 6.20; Ga 4, 3.8; Rz 5, 12-14).
Dla siebie chce jedynie kultu (1 Kor 10, 20-21; 2 Kor 6, 15-16; Ap 9, 20),
który staje się właściwie anty-kultem. W Nowym Testamencie jest pełna
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
korelacja antytetyczna między szatanem a Mesjaszem. Chrystus przyszedł na
świat, „aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3, 8), wybawić świat „ode Złego” (Mt
6, 13) i przeprowadzić człowieka „od śmierci do życia” (Rz 6, 13; por. J 1, 4;
3, 15). Dojrzały tu motywy z Księgi Rodzaju. Szatan targnął się na życie człowieka przez podstępne uzyskanie jego zgody na to, ale jest dojaśnienie:
chodzi nie tyle o życie doczesne, które jest domeną stworzenia, ile raczej – i
to przede wszystkim – o życie wieczne, które jest domeną zbawienia: śmierć
fizyczna jest tylko obrazem śmierci wiecznej (Hbr 2, 14-15). Dzięki
Chrystusowi nieprzyjaźń między człowiekiem a Bogiem przeszła w
nieprzyjaźń między człowiekiem a szatanem (Rdz 3, 15). Główne zło szatana
polega na tym, że on rozrywa pozytywne więzi między człowiekiem a Bogiem,
między osobami ludzkimi a Osobami Bożymi, a główne dobro Mesjasza
polega na tym, że On jest Mediatorem osobowym i Restytutorem owej
Przyjaźni, owej Komunii Miłości (Ef 1, 10; Kol 1, 14 nn.). Jak widzimy,
motywem głównym i Mesjasza, i szatana jest problem osobowej więzi między
człowiekiem a Bogiem, chociaż ze stron przeciwnych” /Cz. S. Bartnik,
Dogmatyka Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 474/.
„W każdym razie istnienie szatana nie podlega żadnej wątpliwości, chociaż
mamy do czynienia z pierwotnym językiem obrazowym. Wyrzucenie szatana
z Pisma jako rzekomego mitu lub uznanie go za literacką personifikację zła
ipso facto odebrałoby Jezusowi z Nazaretu istotny wymiar tematyki
mesjańskiej i uczyniłoby niezrozumiałą i mniej realną całą postać
Chrystusa” /Tamże, s. 475.
+ Walka ludzi przeszłości, ludzi upadłych, a jeszcze nie zbawionych.
Przeszłość pogańska dla autora poematu Beowulf przeminęła już
bezpowrotnie. Czasy pogaństwa definitywnie już minęły. „Mógł patrzeć na nie
z zewnątrz, lecz wciąż bezpośrednio, wewnętrznie zaś przeżywał stary dogmat
– rozpacz z powodu klęski, połączoną z wiarą w wartość walki skazanej na
przegraną. Wciąż zmagał się z wielką tragedią doczesności, wciąż nie pisał
alegorycznej homilii wierszem. Grendel żył w widzialnym świecie, pożerał
ciało i krew ludzi, wchodził do ich domów przez drzwi. Smok władał
fizycznym ogniem, pożądał złota, nie dusz, [...]. Można zaryzykować pogląd,
że pod tym jednym względem nasz poemat zainspirowała debata toczona
wówczas i kontynuowana jeszcze długo potem: Czy wolno nam przeznaczyć
naszych pogańskich przodków na zatracenie, czy też nie? Dodając, że był on
jednym z ważniejszych głosów w tym sporze. Jakie dobro przyniesie
potomnym czytanie o bojach Hektora? Quid Hinieldus cum Christo? /Cytat z
listu Alquina do Speratusa, tłumaczącego, czemu podczas posiłków
klasztornych nie powinno się czytać dzieł autorów pogańskich/. Autor
Beowulfa
wskazuje
na
niezmienną
wartość
pietas
[pietyzmu],
przechowującego pamięć o walkach toczonych przez ludzi w mrocznej
przeszłości, ludzi upadłych, a jeszcze nie zbawionych, w niełasce, lecz nie
pozbawionych tronu” J. R. R. Tolkien, Potwory i krytycy i inne eseje, red. Ch.
Tolkien, tł. T. A. Olszański (The Monster and the Critics and Others Essays),
wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000, s. 37.
+ Walka ludzi z bogami w pogaństwie. Tymczasem chrześcijaństwo
wprowadza twórcze przymierze, prowadzące do zmartwychwstania i życia
wiecznego, do Boga, który stworzył człowieka z miłości, w miłości i dla
miłości. Transcendentny Bóg zbliża się do człowieka w sposób absolutny,
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
najpierw w obrazie włożonym w człowieka w akcie stworzenia, a następnie w
nowym stworzeniu, którym jest Wcielenie Syna. Tragedia myśli nowożytnej
polega na sprowadzeniu Jahwe do Jupitera a Jezusa do Prometeusza.
Orędzie błogosławieństw zostało zastąpione programem sokratejskim lub
stoickim, a śmierć Jezusa został potraktowana jako zbrodnia polityczna,
wypadek przy pracy, moralny heroizm lub zwyczajną konsekwencję
rewolucyjnego projektu. Chrześcijaństwo widzi fundament wolności ludzkiej
w wolności i potędze Boga, który będąc nieskończonością życia w sobie
(misterium trynitarne), pobudza do istnienia innych, by byli sobą i
realizowali siebie w pełni poprzez uczestnictwo w życiu Bożym. Chwałą Bożą
jest żyjący człowiek a chwałą człowieka jest istnienie Boga wcielonego.
Człowiek jest bytem autonomicznym, rozwijającym się samodzielnie dzięki
łaskawości Boga. Faktyczny rozwój możliwy jest tylko w otwarciu się i w
odpowiedzi pełnej wdzięczności. Zamknięcie się na Boga, odejście od niego
stanowi sytuację potępienia. Dlatego ważne jest nie tylko poznania Boga, lecz
decyzja kształtująca postawę człowieka wobec Boga. Grzech polega na
traktowaniu siebie jako absolutu, który nie potrzebuje innego absolutu, albo
na nieposłuszeństwie W73 121.
+ Walka ludzkości przeciw mocom ciemności. Sobór Watykański II nie
przedstawił systematycznego czy nawet oficjalnego stanowiska Kościoła w
sprawie szatana, przypominał jednak nauczanie Biblii oraz Tradycji. Nie
zajmował się także bezpośrednio zagadnieniami związanymi z okultyzmem.
Zaznaczył jednak, iż człowiek został sprowadzony na złą drogę przez zło na
samym początku dziejów (KDK 13). Bóg jednak obiecał mu zwycięstwo nad
wężem (KK 55). Dokonało się ono w Chrystusie i przez Chrystusa. Sobór
stwierdził także, iż w całej historii ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw
mocom ciemności, która trwać będzie do ostatniego dnia (KK 13, 37). Papież
Paweł VI kilkakrotnie podejmował temat związany z mocami ciemności.
Powiedział m.in. [...] Wierzymy w działanie szatana, które dokonuje się dziś
w świecie, właśnie po to, aby wprowadzić w zamęt, by niszczyć owoce soboru
i by przeszkadzać Kościołowi [...] (Papież Paweł VI, Homilia z 29.06.1972 r.
Zło nie jest już tylko brakiem, ale jest siłą istotną, żywą, duchową,
przewrotną i niszczycielską. Stwarza to rzeczywistość, tajemnicza i
wzbudzająca lęk. Kto zaprzecza istnieniu szatana, wykracza przeciw nauce
biblijnej i kościelnej, podobnie jak ten, kto czyni zeń samodzielne bóstwo
niezależne od Stwórcy, albo też kto uznaje go za pseudorzeczywistość,
abstrakcję czy fantastyczne uosobienie przyczyny wszelkich nieszczęść, jakie
nas spotykają Paweł VI, Zły i zło, przemówienie na audiencji generalnej w
dn. 15.11.1972 roku.
+ Walka ludzkości ze światem pozaludzkim, Brzozowski S. „Przyjęcie przez
Bogdanowa w latach wojny światowej koncepcji Fiodorowa za jeden z
elementów własnej utopii miało natomiast, jak się zdaje, zrealizować
Carlyle’owski z ducha (K. Pomian, Wartości i siła: dwuznaczności
Brzozowskiego, w: Wokół myśli Stanisława Brzozowskiego, Kraków 1974, s.
84) ideał Brzozowskiego, przeciwstawiany przezeń przyszłemu twórcy
Proletkultu w 1907 roku: „Pojęciem ostatecznym filozofii jest ludzkość,
świadomie, celowo walcząca ze światem pozaludzkim i zorganizowana tak, że
każda jednostka uczuwa swój udział w tej walce nie jako mus, lecz jako
prawo. (…) Pojęcie prawdziwego świata zniknie – jako optymistycznie
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
zwyradniające – pozostanie stosunek tragiczny ludzkości do sił
niezgłębionych, które mocą zawsze utrzymywać trzeba. Ludzkość będzie żyła
zawsze na podstawie walki z czymś obcym” (S. Brzozowski, Listy, t. 1,
Kraków 1970, s. 427). Już tu zarysowuje się interesujący nas problem
formułowania rewolucyjnej ideologii cywilizacji na gruncie biologii
(konkretnie: stosunku biologii gatunku ludzkiego do przyrodniczego
środowiska życia), by tak rzecz, utopii społecznej w perspektywie rewolucji
biologicznej. Właśnie aspekt rewolucyjny wyróżnia tę wczesną mutację
socjobiologizmu jako ideologii w epoce ruchów masowych” /A. Pomorski,
Duchowy Proletariusz. Przyczynek do dziejów lamarkizmu społecznego i
rosyjskiego komunizmu XIX-XX wieku (na marginesie antyutopii Andrieja
Płatonowa), Warszawa 1996, s. 77/. Płaszczyzną dialogu z modernizmem
była po rewolucji 1905 roku antropologia, co rzutowało na stosunek do
tradycji poprzedniego pokolenia marksizmu, zarazem zaś tłumaczyło główne
hasło estetyki przyszłego Proletkultu, podtrzymywane przez Płatonowa (i
ważne później dla jego koncepcji antyutopii), a wspólne programom
artystycznym wszystkich właściwie prądów modernistycznych w sztuce i
literaturze rosyjskiej – hasło sztuki jako aktywnej metody „życiotwórczości”,
czyli bergosnowsko-fiodorowskiej „twórczości życia”, przeciwstawnej sztuce
jako „upiększaniu życia” i jako jego „poznaniu” (W. Wasiljew, Andriej
Płatonow, Moskwa 1982, s. 35-37).[…] Właśnie antropologiczny aktywizm
pozwalał przy tym na uwzględnienie tradycji socjalizmu rewolucyjnego, a nie
tylko państwowego, w rozumowaniach adeptów „neomarksizmu” i na silnie
akcentowany antyautorytaryzm Bogdanowa, który […] wynika wyraźnie z
tradycji Bakuninowskiej” /Tamże, s. 78.
8