Mapa Kultury
Transkrypt
Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury 09.02.2014 Zagłębiowskie Zaginione Miasto ____________________________ autor: Conan Trzebyczka to niewielka wieś, położona na północ od Dąbrowy Górniczej. Jej założycielem miał być biskup krakowski, Andrzej Zawisza Trzebicki. Historia powstania tej osady jest bardzo ciekawa. Opowiada o tym wydarzeniu lokalna legenda. "Około dwa kilometry na północ od obecnej wsi istniało przed rokiem 1655 tajemicze miasto, którego nazwa nie zachowała się do dziś. Rozwijało się ono szybko, wkrótce zyskało własny kościół przy rynku, karczmę, liczne sklepy i sklepiki. Niestety! Nadeszły mroczne czasy potopu szwedzkiego. Podczas jednego z najazdów wroga miasto spalono i zburzono, a jego mieszkańców wymordowano. Ocalałych z rzezi niedobitków litościwie zebrał biskup Trzebicki i ulokował na pobliskiej polanie leśnej, budując tam dla nieszczęśników chaty własnym kosztem. W ten sposób powstała osada, którą od imienia biskupa nazwano Trzebiczką. Zburzonego grodu nigdy już nie odbudowano, wkrótce ruiny zasłonił las. Ale ludzie opowiadali, że w zawalonych piwnicach dawnych kamienic pozostały poukrywane przed Szwedami bajeczne skarby, czekające na odnalezienie przez śmiałka, który odważy się zapuścić w pełne podstępnych jam i dziur ostępy." Trzeba przyznać, że legenda pobudziła naszą wyobraźnię. Któż z nas nie chciałby odnaleźć zaginionego miasta oraz ukrytych w jego podziemiach skarbów, wzbogacając takim znaleziskiem zagłębiowskie muzea? Gorączkowo przeglądaliśmy materiały źródłowe, szukając podpowiedzi. Okazało się wkrótce, iż w książce przedwojennego regionalisty - amatora, Mariana Kantora - Mirskiego (ojca Tadeusza Kantora), stoi jak byk, co następuje: "Pragnąc za wszelką cenę zbadać, czy w legendzie (o Trzebyczce) jest coś z prawdy, przewertowałem najpierw kroniki parafialne w Chruszczobrodzie, lecz bez rezultatu. Następnie zacząłem śledzić za miejscem, gdzie przypuszczalnie owo zburzone miasto mogło stać. Naturalnie, że nie myśl odnalezienia skarbów, które mieli mieszkańcy przed Szwedami ukryć w głębokich piwnicach, lecz w celu sprawdzenia, czy legenda ma jakiś podkład realny. Rozmawiając ze świętej pamięci księdzem Liberą, proboszczem w Chruszczobrodzie, o słyszanej legendzie dowiedziałem się, że miasto miało stać gdzieś w pobliżu leśniczówki Rynok (Rynek) i że właśnie nazwa leśniczówki, jak powiadają starzy ludzie, wzięła swoje miano od śladów rynku owego zburzonego w czasie wojen szwedzkich miasta. Po tej rozmowie rozpocząłem poszukiwania, a jednoczesnie myszkowałem nad dalszymi wiadomościami". I my od razu rozłożyliśmy mapy, typując przypuszczalne miejsce istniania dawnego grodu. Zaczynało być interesująco, zwłaszcza, że dalsza część opowieści przedstawiała się jeszcze bardziej ciekawie. Marian Kantor - Mirski pisał w niej bowiem tak: "W pewien upalny dzień lipcowy przed pięciu laty (UWAGA - pisane w roku 1932!), wałęsając się po bagnach i piaskach nad Mitręgą, spotkałem pod Wiesiółką leciwego gospodarza, pasącego bydło. Wdawszy się z nim w pogawędkę o legendzie, dowiedziałem się, że gdy był małym chłopcem, słyszał, że w lesie za rzeką są ślady rynku, jakieś lochy i piwnice, w których znajdowano stare pieniądze, resztki strona 1 / 2 Pobrano z portalu Mapa Kultury jakiegoś cmentarza i że to wszystko zarosłe jest drzewizną i krzem niedaleczko od gajówki Rynok." Po tak zachęcającym do eksploracji opisie ogromnie nam się zachciało wybrać w okolice Trzebyczki i Wiesiółki. Wręcz nie mogliśmy się doczekać poranka, by rozpocząć poszukiwania. Wkrótce jednak zdaliśmy sobie sprawę czyhającego na nas zagrożenia. Okazało się, że Zapomniane Miasto jest przeklęte! Według słów legendy każdemu, kto się do niego miał zbliżyć, groziła śmierć, kalectwo lub, w najlepszym przypadku - paskudna kontuzja. Zdawał się ten fakt potwierdzać opisany przez Mirskiego stary pasterz bydła. Zapytany, czy był kiedyś na terenie zburzonego miasta, chcąc ostrzec swego rozmówcę, który wydał mu się wyraźnie "niezdrowo zainteresowany" legendą, odpowiedział mu w taki sposób: "A byłem, byłem! Pewnie będzie z pięćdziesiąt roków temu. Poszedłem szukać pieniędzy i złamałem nogę, bo wpadłem do jakiejś starej piwnicy. Od tego czasu trochę kuleję, jak pan widzi. Po co panu o tym miejscu wiedzieć? Pewnikiem wedle tych skarbów i pieniędzy? Ale nic z tego! Złe je przysiadło! Był tu jeden gajowy, on tez szukał i co? Wpod w jame i przepod! Jeszcze byłem małym chłopcem, ale pamiętam. NIE TRZA TAM CHODZIĆ, BO TAM ZŁE SIEDZI." I co tu zrobić, gdy się słyszy takie ostrzeżenia? Zaryzykować skręcenie nogi? My zaryzykowaliśmy. Z poświęceniem brnęliśmy więc przed siebie, nie zważając na bagna, strumienie, zarośla, trawy oraz tabliczki "zakaz wstępu". Przeeksplorowaliśmy lasy oraz pobliskie pola - bez rezultatu. Jeśli cokolwiek było w tym miejscu, po 350 latach odnaleźć to już chyba nie sposób. Zapomniane miasto na zawsze ma już widocznie pozostać legendą. "Konkurs" strona 2 / 2