„Marzenie” Dwudziesta pierwsza godzina dnia, którego ostatnie nici

Transkrypt

„Marzenie” Dwudziesta pierwsza godzina dnia, którego ostatnie nici
„Marzenie”
Dwudziesta pierwsza godzina dnia,
którego ostatnie nici chłoszczą jeszcze oczy…
tak wiele obiecywałam z przekonaniem,
tak wielkie plany mam jeszcze w pamięci
wiele cierpliwości dla ciszy…
tak duże pokłady chęci życia przed jutrem
Piasek w klepsydrze już się przesypał.
Nie miałam tyle siły, by wypatrzeć każde ziarenko
złapać i podarować tobie.
Może za wiele w twoim życiu pustyni,
może piach jest słabym fundamentem
Coś dziś wyraźnie spadło…
Trudno określić, czy na niebie nie brakuje gwiazdy,
bo wszystkie pozostałe roztaczają blask
Nie próbowałam ich spamiętać.
Trudno też powiedzieć, że to poczucie bycia obecnym,
bo jak nazwać niebyt w świecie,
gdzie serce bije w martwej duszy?
Napisałabym wzór na dzień dzisiejszy,
rozpisała logarytm na każdą chwilę,
w której jakaś granica została przekroczona.
I nie wynik byłby ważny, choć to piękna liczba,
trudno go wytłumaczyć i zapisać,
bo przecież nie wszystkie minione chwile
potrafimy zachować w zrozumieniu
Żal żegnać kolejny niedokończony dzień,
kiedy słońce zaszło nim wzeszło…
Ale dobrze, że wiatr targa już nocą,
może rano wszystkie chmury będą już poza zasięgiem dłoni