Opowieść wigilijna - GPS

Transkrypt

Opowieść wigilijna - GPS
Opowieść wigilijna
Każdy mężczyzna powinien spłodzić syna, zasadzić drzewo i wybudować dom. To jest pierwsza zasada.
Druga zasada jest taka, że każdy mężczyzna powinien mieć jacht, który ma co najmniej taką długość w
stopach w linii wodnej, ile ma on lat.
Trzecia zasada jest taka, że jak już to wszystko zrobi, to powinien mieć jakąś opowieść wigilijną. Tę trzecią
sam wymyśliłem. Ale nie ręczę za to, że jestem pierwszy.
No to ja taką opowieść mam i ją utrwalam na blogu. Pierwsze dwie zasady wypełniłem, to teraz wypełniam
trzecią. Nic nie przeinaczam, to czysta, szczera prawda, którą może potwierdzić wiele osób – w tym moja
żona i dzieci.
Otóż miałem kiedyś babcię. Ona mieszkała w środkowym wieżowcu na Ścianie Wschodniej w Warszawie –
w centrum, naprzeciwko pałacu imienia Stalina. W dzieciństwie u niej mieszkałem i przez ten Pekin
przechodziłem do szkoły podstawowej naprzeciwko – pod spodem, pod nim – wychodziło się koło Sali
Kongresowej. A potem w nim studiowałem – wyżej, tak gdzieś w środku. Głównie polegało to na tym, że
graliśmy w brydża w Kubusiu.
I kiedyś, gdy moja babcia miała już ponad 90 lat, i sama nie była w stanie zorganizować Wigilii, ustaliliśmy,
że urządzimy ją u nas, na Mokotowie, a ja po nią przyjadę samochodem i ją do nas zabiorę. No i tak się stało.
To było już ładnych kilka lat temu.
Jadę więc z babcią samochodem z centrum na Mokotów - ja z przodu, a babcia z tyłu, jak w taksówce. No i
tak gdzieś w połowie drogi, na Placu Konstytucji, zatrzymuje nas policja.
Babcia siedzi w środku, ale pilnie przygląda się co się dzieje. A to po prostu rutynowa kontrola, bo wiadomo,
że w Warszawie w Wigilię, to wszyscy piją i jeżdżą po pijaku samochodami, więc policjant każe mi chuchać.
I tak przybliża nos do moich ust i mówi: „chuchnij no pan!”. Babcia widzi całą scenę z wewnątrz, ale nie
słyszy co mówimy – trochę się boi, bo przeżyła wojnę i cały PRL, i wie, że milicja to głównie służy do tego,
by człowieka zabić, okraść, czy spałować. Może myślała, że chce mi wyrwać język zębami? Ale na szczęście
policjant nic nie wyczuł, zasalutował, i pojechaliśmy dalej. Pewnie dopiero zaczynał służbę i jeszcze nic nie
wypił - więc był przyjazny.
No i potem mamy tradycyjną wieczerzę wigilijną, łamiemy się opłatkiem, siadamy do stołu i jemy dwanaście
potraw. Opowiadamy sobie różne historia, aż tu babcia stuka widelcem w kieliszek i ogłasza, że ma bardzo
ważną wiadomość. Mówi coś w tym stylu: „Mój wnuczek jest najcudowniejszy na świecie. Jest bardzo mądry
i dobry. Dobitnym dowodem na to jest to, że w samą Wigilię Bożego Narodzenia, milicjanci zatrzymują go w
centrum miasta i go całują w usta!”.
I tak zostałem królem Warszawy. Na mojej dzielni nikt mi nie podskoczy!
Grzegorz GPS Świderski
Parlamentarna ustawka. Szopka w Sejmie. <- poprzednia notka
następna notka ->
Author: GPS
http://gps65.prawynurt.pl/spoleczenstwo/opowiesc-wigilijna,2794.htm
Opowieść wigilijna
1

Podobne dokumenty