Sztuka etyki

Transkrypt

Sztuka etyki
J Tischner. Wybrane zagadnienia eseju księdza profesora Józefa Tischnera "Sztuka
etyki", opublikowanego w zbiorze „Myślenie według wartości”.
Wpływ myślenia technicznego na myślenie etyczne przejawia się rozmaicie.Także w etyce
ważną sprawą zaczyna być przede wszystkim to, by zmieniać człowieka, pobudzając go
do określonego działania. Podstawową troską wyrastającego stąd myślenia o człowieku
jest formułowanie powszechnych norm działania, które niczym instrukcje maszyn mają
zapewnić ład w społeczeństwie. Etyka tylko normatywna oddala się od doświadczalnych
źródeł. Człowiek ukształtowany przez etykę technologiczną tyle wie, jak w pewnych
sytuacjach udawać moralność.
Trzeba więc spróbować na nowo sięgnąć do źródeł ludzkiej wrażliwości etycznej.
Gdzie są te źródła? Jakie doświadczenia stanowią dla człowieka początek świadomości
tego, co żyje w świecie dobra i zła? ; winy i zasługi, czystego i nieczystego sumienia?
ETYKA I DOŚWIADCZENIE
Dwie oczywistości:
1. nie ma możliwości etyki tam, gdzie nie ma jakiegoś dobra i zła, jakiejś wartości i
antywartości. Musi też istnieć możliwość obiektywizmu w myśleniu, dla widzenia siebie,
swego sposobu bycia nie tylko swoimi, ale i "cudzymi oczyma".
Czyli : jakie doświadczenie otwiera nas na dobro i zło i zarazem uczy nas obiektywizmu.?
-- Źródłowym doświadczeniem dla ludzkiej samowiedzy jest doświadczenie drugiego
człowieka. Doświadczenie drugiego człowieka, jeśli się je uchwyci jego niezafałszowanym
przez technikę rdzeniu jest doświadczeniem par exellence etycznym i różni się ono
fundamentalnie od doświadczenia np. przedmiotu, krajobrazu, zwierzęcia. W tym
doświadczeniu tkwi fundament podstawowych wartości : prawdy, sprawiedliwości,
wierności i możliwość postawy obiektywności dla naszych zobowiązań etycznych.
Jeśli ktoś pozwoli na to, by stępiła się w nim wrażliwość na drugiego człowieka, cała jego
moralność i całe myślenie etyczne zawiśnie w próżni. Czy można w niezwykle
różnorodnych sposobach doświadczania drugiego człowieka znaleźć jakiś ład? Drugi pyta
i odpowiada, życzy sobie i nie życzy, oczekuje i przestaje oczekiwać, ostrzega i ciąga w
niebezpieczeństwo, żałuje i zmusza do żałowania.
Ale jest coś podstawowego w tej różnorodności : widzę rysujący się ból -- trzeba zapytać,
co się stało.
Skąd bierze swą moc te polskie "trzeba"? To moc wołania, które kieruje do mnie drugi
człowiek, gdy tylko znajdzie się w jakiejś większej lub mniejszej próbie życiowej. Jest to
wezwanie, abym go w tej próbie nie opuszczał. Te "trzeba" budzi we mnie poczucie
powinności. Teraz dopiero wiem, co to naprawdę znaczy "odpowiedzialność". To prowadzi
do odczucia tragiczności bytu ludzkiego - mojego i cudzego. Szczegóły zależą od
okoliczności. Zawsze jednak chodzi o wystawienie tego bytu na dobro i zło. Wołanie
drugiego to wołanie o ratunek. Dlaczego wołanie drugiego człowieka jest aż tak
przejmujące, że budzi w nas naszą etyczną samowiedzę? - ( św. Augustyn, Kant ) ostateczną podstawą wezwania etycznego, które płynie do nas od strony drugiego jest
przejawiająca się w nim dobra wola. Ta dobroć została wtrącona w kruchy i dwuznaczny
świat ciała i krwi. Nawet gdy człowiek czyni zło szuka w nim jakiegoś dobra. Bez pomocy
drugiego człowieka ginie on i jego dobroć, jego wola tonie w bezwładzie, jego rozum w
ciemności. Wołanie dobroci o ratunek jest sposobem istnienia człowieka na tym świecie.
Gdy ktoś te wołanie usłyszy to zobowiązuje. Zobowiązuje mocno, kategorycznie, bez
możliwości wymówki.
Czemu do mnie (też jestem powikłany), - gdy jednak zdołam usłyszeć wołanie
drugiego człowieka, moje powikłanie wewnętrzne ustępuje miejsca jakiejś prostocie.
Dzieje się tak, bo ostatecznie wołanie drugiego odwołuje się do mojej dobrej woli. " Jeżeli
chcesz możesz mnie uzdrowić ".
Jeśli rozbity wewnętrznie człowiek integruje się kiedykolwiek, to integruje się
zawsze wokół poczucia odpowiedzialności za dramat człowieka, który zwrócił w jego
stronę z wołaniem do dobroci jego woli. Wołanie drugiego budzi we mnie łańcuch ruchów,
których końcowym owocem ma być jakiś ratunek - ratunek drugiego i zarazem ratunek
mnie. Nawet gdy mój wysiłek w stosunku do drugiego człowieka okaże się bezowocny,
zawsze owocuje on jakoś dla mnie. Mogę bowiem powiedzieć : " zrobiłem wszystko, co
było w mojej mocy, przegrałem mam przynajmniej czyste sumienie ".
Doświadczenie drugiego otwiera się dla mnie etyczny horyzont mego istnienia. Tu
ja, jako człowiek obcuję z drugim jako człowiekiem. Istotą tego obcowania stanowi pojęty
egzystencjalnie dialog dobrej woli. W dialogu tym chodzi o dobro, zło , winę, wartość, o
jakieś ludzkie życie. Dobro drugiego jest z moim dobrem. Ratując drugiego od śmierci,
ratuję siebie od winy. Na moim losie etycznym wyciska swe piętno los wspólnoty.
W tym dialogu potrzebna jest prawda. Aby zrozumieć wołanie drugiego muszę
zapytać - o co mu naprawdę chodzi? Bez drugiego nie mógłbym w ogóle mieć pojęcia o
prawdzie obiektywnej. Aby zapytać o co drugiemu chodzi muszę nakazać samemu sobie,
żeby i mnie o prawdę chodziło. Wszystkie ścieżki ludzkiego etosu przechodzą przez
bramę prawdy. Bez prawdy nie istnieje żadna etyka miłości, ani spolegliwości, ani etosu
pracy. Ale właściwy wymiar prawdy wymyka się nam wtedy, gdy gubimy punkt widzenia
drugiego człowieka. Tylko drugi człowiek jest zdolny wyprowadzić człowieka z obsesji
skierowanej do samego siebie.
Cywilizacja techniczna sprawia, że jesteśmy coraz bardziej otępiali na drugich.
Ślepnąc na człowieka, staramy się przynajmniej pamiętać o " zasadach postępowania".
Wierność wobec zasad ma nam zastąpić wierność jaką winniśmy człowiekowi/