„Prawo do uniwersytetu” – samorządy studenckie oznaką

Transkrypt

„Prawo do uniwersytetu” – samorządy studenckie oznaką
„Prawo do uniwersytetu” – samorządy studenckie oznaką demokracji w
szkolnictwie wyższym w Niemczech
Pierwsze przedstawicielstwa studentów z prawem do współdecydowania o
uniwersytecie zostały powołane do życia na terenie Niemiec wraz z końcem II wojny światowej
i powstaniem Republiki Federalnej Niemiec. Wtedy w zachodnich Niemczech przy pomocy
Stanów Zjednoczonych Ameryki, czy też innych ‘ostatnich aliantów’ narodził się pomysł, aby
studentom na uniwersytetach – nowej „elicie” w „Nowych Niemczech” przybliżać zasady
demokracji, a przede wszystkim uczynić tę grupę młodych ludzi częścią systemu
demokratycznego. Na uczelniach dochodziło do zmian. Pracę tracili profesorowie uwikłani w
ideologię i przestępstwa nazistowskie, a studenci otrzymali instytucje zapewniające im prawo
głosu oraz instancję sprzeciwu wobec władz uniwersyteckich. Proces ten słusznie kojarzyć się
może ze znaną ze szkolnych podręczników historii zasadą 4-D w polityce powojennych
Niemiec. Demokratyczne jednostki nie przetrwały jednak długo.
Kiedy w latach 70-tych dochodziło do zamieszek studenckich i konfliktów z rządem na
tle żądań Rote Armee Fraktion, unicestwiono studenckie ostoje demokracji. Zarzucano im
lewicowy ekstremizm. Rzeczywiście zasiadający w samorządach studenci byli liberalnie
usposobieni i mieli lewicowe poglądy. Najprościej więc było przyrównać ich idee do
działalności terrorystycznego ugrupowania Frakcji Czerwonej Armii. Jak to ujął ówczesny
minister kultury landu Bawaria – Hans Maier, wszystko po to żeby „osuszyć uniwersytety z
1
lewicowego bagna” („den linken Sumpfan den Universitäten trocken zu legen”1). Był to jedynie
pretekst, żeby zlikwidować organy reprezentujące studentów i odebrać im głos do
współdecydowania o uniwersytecie. Bogaty wachlarz instytucji, pod szyldem ‘die verfasste
Studierendenschaft’, co można spróbować przetłumaczyć jako ‘samorząd studencki
ustanowiony na mocy statutu’, został pozbawiony wszelkich praw o stanowieniu, a tym samym
zagubił istotę sprawy, dla której był stworzony. Sytuacja dotknęła wiele landów niemieckich.
Jednak tylko w Bawarii nigdy ten system już nie powrócił. Chociaż dziś prawo
szkolnictwa wyższego dopuszcza tam funkcjonowanie reprezentacji studenckiej, to podmioty
te utraciły osobowość prawną, swoją autonomię fiskalną i są podporządkowane administracji
uniwersyteckiej – mówi Michael Achmann – przedstawiciel „Sprecher*innenrat” z Ratyzbony.
We wszystkich innych landach, wraz z ustaniem zamieszek studenckich powrócił status
organizacji studenckich sprzed lat 70-tych. Po krótce wygląda on następująco: studenteria
szkoły wyżej składa się na korporację prawa publicznego. Wszyscy immatrykulowani wchodzą
w jej skład. Tworzą własny statut, czyli mają prawo do uchwalania regulacji obowiązujących
wszystkich ich członków oraz osobowość prawną. Wybierają swoją reprezentację
‘Studentenvertretung’, czyli parlament studencki i tzw. ,Fachschaften’ – wydziałowe
samorządy studenckie. Obok funkcjonuje także AStA (Allgemeiner Studierendenausschuss) –
zarząd samorządu studenckiego, który pełni funkcję rządu pośród wymienianych instytucji.
„Sprecher*innenrat”2
Niestety Bawaria, a w niej Regensburg, musi zadowolić się ,Sprecher*innenrat’, czyli
odpowiednikiem zarządu samorządu studenckiego (AStA).
Por.: https://www.stuve.uni-muenchen.de/unsere_inhalte/verfasste/index.html (dostęp: 27.07.2016).
Członkowie „Sprecher*innenrat” celowo używają tzw. „gwiazdki gender”, aby osoby o podwójnej płci nie czuły
się wykluczone. System bawarski zakłada, że w „Sprecher*innenrat” zasiada siedmioro studentów.
1
2
2
Mimo oficjalnej nazwy członkowie ‘Sprecher*innenrat’ chętnie posługują się
akronimem AStA, jako manifest potrzeby odzyskania autonomii tej organizacji. Bo dopóki jej
nie ma, są zobowiązani do zajmowania się tematyką powiązaną jedynie ze szkolnictwem
wyższym. W praktyce próbują angażować się poza uczelnią. Muszą wtedy uważać na zbędny
rozgłos i wystawiane rachunki. Chodzi tu np. o udział w demonstracjach o prawa kobiet. Takie
akcje wspierają sprzętem nagłaśniającym. Poza tym organizują „giełdę mieszkaniową”
(Wohnungsbürse, Bettenplatzbürse) albo „obóz materacy” (Matterazenlager) – przeznaczony
dla osób, które przyjeżdżają do Ratyzbony studiować, ale trudno im od razu znaleźć
mieszkanie. Ratyzbona to małe miasto, a studentów jest w nim bardzo dużo (około 30 tysięcy).
Ci, którzy na ostatnią chwilę dowiadują się o przyjęciu na studia, nie mają szans na znalezienie
mieszkania. Stąd możliwość noclegu nawet na materacu, wydaje się bardzo przydatna.
,Sprecher*innenrat’ chciałby w szerszy sposób wspierać studentów od strony socjalnej.
Niestety nie we wszystko może się zaangażować. Problem zaczyna się tam, gdzie chodzi o…
stypendia socjalne (BAföG). Wypłaca je i decyduje o nich Studentenwerk – organizacja
pozauniwersytecka, współpracująca z uniwersytetem. Doradztwo, jak sporządzić wniosek i
decyzja w sprawie stypendiów leży w ich rękach – rękach jednej i tej samej instytucji. Dlatego
AStA w innych landach organizuje (za swoje pieniądze) niezależny punkt spotkań ze
studentami i uświadamia, jak najkorzystniej ubiegać się o stypendium. Co więcej, oferuje także
pomoc prawną wymierzoną w decyzje Studentenwerk w tej sprawie. W ten sposób może
pełnoprawnie podważać nieomylność administracji uniwersyteckiej. Być może świadomość
takiej kontroli wyklucza ewentualne chęci oszustwa w sprawie stypendiów. W Ratyzbonie tych
narzędzi do polemiki niestety nie ma.
3
Fachschaften
Obok wymienianej wyżej ‘Sprecher*innenrat’ funkcjonują także niższe instancje. Są to
np. wydziałowe samorządy studenckie (Fachschaften). Ich nazwy przypisane są do
konkretnych kierunków studiów, jak na przykład Forum Sozialwissenschaften – FoSo, albo
Fachschaft Pädagogik und Psychologie – PäPsy. Reprezentantka grupy FoSo w sposób
następujący wyjaśnia, czym jest ‘Fachschaft’. Jest to: „przedstawicielstwo studentów na
uczelni. Czasami bardziej, czasami mniej polityczne. Czasami jest stowarzyszeniem, a czasami
po prostu grupą ludzi, o konkretnej nazwie. Każdy może przyjść i się zaangażować”.
Pierwszy kontakt z ‘Fachschaftami’ ma się od razu na początku studiów, podczas
spotkania integracyjnego, zorganizowanego przez tę właśnie grupę. Ma ono być ogólnym
wprowadzeniem w życie uniwersyteckie i studenckie. Nowo przyjęci dowiadują się także o
działalności samorządu oraz o możliwości aktywnego włączenia się w jego pracę. Celem
nadrzędnym jest reprezentowanie interesu studentów własnego wydziału – mówi Armin Ederer
z PäPsy. Dobry interes oznacza w tym wypadku wysoki poziom nauczania, prezentowanie
ciekawych treści merytorycznych oraz dobrą aklimatyzację studentów. Aby zrealizować te cele
przedstawiciele ‘Fachschaftów’ zasiadają w różnego rodzaju komisjach. Jedne pracują nad
modułami i programami studiów. Razem z pracownikami naukowymi zastanawiają się nad
ulepszeniem zakresu przekazywanej wiedzy. A inne organizują dla studentów konsultacje od
dwóch do czterech razy w tygodniu. Podczas dyżurów słuchacze mogą zgłaszać swoje
problemy: od szukania konkretnego pomieszczenia, przez pomoc w dopisaniu się na termin
egzaminu (online), po próbę wprowadzenia nowego kierunku studiów magisterskich. Studenci
mogą się tu także uskarżać na wykładowców. Chociaż to – jak mówi Armin Ederer – nie zdarza
się często. Za tego rodzaju kontakt ze studentami odpowiedzialny jest także dziekan do spraw
studenckich. Reprezentanci studentów podkreślają, że ich kolegom na uniwersytecie w
Ratyzbonie niczego nie brakuje. W ich pracy nie chodzi o ułatwianie przebrnięcia przez studia,
albo o omijanie prawa. Wręcz przeciwnie, chodzi o jego egzekwowanie. Dlatego obok pomocy
studentom, samorządy również wymagają. Sugerują wykładowcom, aby używali pełnej skali
stopniowej w ocenie umiejętności studenta i nie obdarowywali podopiecznych tylko
najlepszymi notami. Uważają, że łatwo zdobyte dobre oceny, nie mają żadnej wartości.
Do najważniejszych wspólnych aktywności samorządów w bieżącym roku
akademickim należały następujące zagadnienia:
4
Frekwencja
Oficjalnie wiadomo, że wykłady nie są objęte obowiązkiem uczestnictwa i podpisywania listy
obecności. Zdarza się jednak, że wykładowcy mimo wszystko kontrolują frekwencję. Wtedy
zadaniem samorządów jest uzyskanie w tej kwestii porozumienia. Bez doradztwa prawnego
nie jest to łatwe. Przedstawicielstwa studentów są jednak uparte. Udają się od instancji do
instancji. Od dyrektora katedry do dziekana, a później wreszcie do zarządu uniwersytetu, albo
do jeszcze wyższego instancją gremium, jakim jest senat. Senat musi zastosować się do
przepisów prawnych zapisanych w statucie uczelni i w ten sposób wymierza sprawiedliwość.
Opłaty za kursy językowe
Uniwersytet podjął decyzję o wymaganiu opłat za kursy językowe, które nie są przewidziane
podstawą programową dla danego kierunku. Pięćdziesiąt euro na semestr kosztują cztery
godziny języka obcego tygodniowo. Opłaty nie są duże, symboliczne. Jednak zdaniem
samorządów na uczelni „powinno się tylko uczyć, a nie za naukę płacić” – mówi JiříMareš –
przedstawiciel samorządu SLK (Sprache, Literatur, Kultur). Chociaż w tej sprawie nie
osiągnięto konsensusu, to ‘Fachschaftom’ udało się wywalczyć dodatkowe podręczniki do
biblioteki, aby chociaż te były darmowe.
Równouprawnienie
Nadal widać dużą przepaść pomiędzy odsetkiem kobiet i mężczyzn, którzy się doktoryzują, a
przede wszystkim habilitują. W tym celu studenci współpracują z pełnomocnikami ds.
równouprawnienia na poziomie fakultetu i uniwersytetu. Oczekują od każdego wydziału, aby
opracował swój koncept wdrażania zasad równouprawnienia (Gleichstellungskonzept), aby
uwrażliwić na tę dysproporcję. W momencie nowego konkursu na stanowisko uniwersyteckie
oczekuje się, że w komisji rekrutacyjnej obok mężczyzn zasiądą kobiety, a także
reprezentanci studentów. Istotnym jest, aby możliwie w każdym konkursie było miejsce dla
kobiet, i aby oceniano tylko naukowe kwalifikacje a nie inne aspekty życia prywatnego (np.
małe dziecko, ciąża). ‘Fachschafty’ wymagają od władz uniwersytetu konkretnego
uzasadnienia od podjętego werdyktu, aby wykluczyć decyzje seksistowskie.
Tzw. ‘Zivilklausel’
Uniwersytet w Regensburgu znalazł się na liście tych jednostek naukowych, które prowadzą
badania finansowane przez Bundeswerę. Dotyczy to konkretnie medycyny. Zachodzi obawa,
że badania te mają militarne podłoże. Dlatego życzeniem samorządów studenckich byłoby,
5
aby władze uniwersyteckie podpisały tzw. klauzulę cywilną – dokument, w którym
zadeklarują, w jakim kierunku prowadzą badania wykonywane na polecenie wojska. Podczas
kiedy Niemcy są jednym z większych, jeśli nie największym eksporterem broni na skalę
Europy, a tworzenie nowych patentów daje korzyści finansowe, przejrzystość o
prowadzonych badaniach, wydaje się być kwestią o szczególnym priorytecie.
Bilet semestralny
Do tej pory wliczano go w opłatę semestralną. Część kwoty przeznaczano na sprawy
administracyjne, a część na bilet, który umożliwia studentom korzystanie z publicznych
środków transportu w mieście, a także z usług kolei w regionie. W związku z tym, że opłata
obowiązywała wszystkich studentów, kwota za bilet nigdy nie była wysoka. Okazuje się
jednak, że cena nieubłaganie wzrasta, a opłata semestralna obowiązuje wszystkich. Studenci,
którzy nie korzystają z publicznych środków lokomocyjnych, nie mają ochoty płacić więcej.
Podobnie ci, którzy wyjeżdżają na stypendia zagraniczne. I o ile trudno jest zrezygnować z tzw.
modelu solidarnościowego, który popiera zasadę „płacą wszyscy, bilet jest tańszy”, studenci
nie godzą się na drastyczne podwyższanie stawki składek, ponieważ na przestrzeni roku,
wzrosła ona o czterdzieści euro. W tym wypadku ‘Sprecher*innenrat’ ma związane ręce,
ponieważ jako organ nie posiadający osobowości prawnej, nie może negocjować we własnym
imieniu i podpisać umowy z odpowiednikiem polskiego MPK. Robi to przedstawiciel
Studentenwerk, który może, ale nie musi uwzględnić tych postulatów.
Protokoły pisane z pamięci (Gedächtnisprotokoll)
Świeżo po napisaniu egzaminu studenci spotykają się, by spisać pytania, na które przed chwilą
odpowiadali. Muszą notować je z pamięci. Kopiowanie lub przekazywanie oryginalnego
egzaminu byłoby łamaniem prawa, ponieważ prawa autorskie należą do wykładowcy. FoSo
sortują zebrane materiały, przypisują do konkretnego wykładowcy i przekazują studentom,
którzy zgłoszą się do nich przed egzaminem. To pomoc, na którą wykładowcy reagują
niechętnie. Ale jest to również motywacja dla wykładowców, aby zmieniali semestralne
zadania egzaminacyjne.
Protokoły krytyczne (Kritikprotokole)
Studenci mogą zgłaszać sprzeciw i wypowiadać się przeciwko wykładowcom. Wypełniają
odpowiedni protokół i jeśli skargi są racjonalne, są rozpatrywane. W pierwszej kolejności
samorządy zgłaszają się do konkretnego wykładowcy, albo dziekana do spraw nauki. Wspólnie
pracują nad rozwiązaniem problemu. Spisany protokół jest ważny, gdyż stanowi dokument i
6
potwierdza zgłoszone naruszenie. Jest anonimowy. Często jednak studenci również uczestniczą
w rozmowach z wyższą instancją.
Płaca za pracę
Samorządy podejmują starania o zapłatę za praktykę zawodową, kiedy jest ona wpisana w
program studiów. Aby fachowo przedstawić, dlaczego stawiają takie żądania, prowadzą
szeroką dokumentację problemu. Przygotowują ankiety, dyskutują o możliwych rozwiązaniach
oraz sporządzają opinie uświadamiające instytucje docelowe, dlaczego tak istotna jest dla nich
zapłata za przepracowane godziny.
Poza wymienionymi wyżej problemami, które aktualnie nurtują wszystkie samorządy
studenckie na Uniwersytecie w Ratyzbonie, zarówno samorządy wydziałowe, jak i
ogólnouniwersyteckie, jednostki te zajmują się również sprawami codziennymi. Należą do nich
wspomniane konsultacje i interwencje u wykładowców. Zarówno w sprawie wspomnianych
obecności, ale także w kwestiach obyczajowych i merytorycznych. Jak opowiada
przedstawicielka FoSo, ich samorząd musiał interweniować w sprawie wykładowczyni, która.
w trakcie zajęć wygłaszała rasistowskie i dyskryminujące poglądy. Ten sam ‘Fachschaft’ dba
o prezentowane na zajęciach źródła naukowe. Stara się wpłynąć na ich zmianę, jeśli są zbyt
stare. FoSo stara się regularnie organizować wykłady poświęcone istotnym dla ich kierunku
zagadnieniom naukowym lub aktualnym wydarzeniom, dla których nie ma miejsca w toku
studiów. Ostatnie ze spotkań poświęcone było nowej prawicowo-populistycznej partii AFD
(Alternative für Deutschland), która w ostatnich wyborach zdobyła poparcie, a inny „SchuleKritisch-Denken” – zajmował się nową szkołą w Ratyzbonie, która ma kłaść nacisk na naukę
demokracji od pierwszych lat szkolnych. ‘Fachschafty’ troszczą się o integrację i o poczucie
wspólnoty wśród swoich kolegów. Organizują spotkania i imprezy integracyjne. Czasem jest
to tour po knajpach na początek semestru, a czasem (niespotykane w Polsce) imprezy na
kampusie – organizowane własnym sumptem, z własnym jedzeniem, kolorowym szyldem z
prześcieradła, zbudowanym prowizorycznie barem i kaucją za butelkę od piwa. Za pieniądze z
tych przedsięwzięć mogą finansować inne aktywności. Sami nie zarabiają na tej działalności.
Za godziny spędzone na uniwersytecie w służbie publicznej, od pięciu do ośmiu godzin
tygodniowo, członkowie ‘Fachschaftów’ w Bawarii nie dostają dużego wynagrodzenia, około
50 euro miesięcznie. Te pieniądze najczęściej odkładają na wspólne zakupy i wyposażenie
pomieszczenia, w którym pracują. Podobnie zarabia ‘Sprecher*innenrat’. Otrzymuje
wprawdzie budżet w wysokości 10 tys. euro, ale z tych środków finansuje m.in. gazetę
studencką Lautschrift oraz wynagrodzenia członków rady.
7
Te wynoszą również około 50 euro za miesiąc pracy. Dla porównania członkowie
podobnych organizacji w innej części Niemiec otrzymują nawet równowartość najwyższego
stypendium BAföG, czyli około 600/700 euro. Członkowie ‘Sprecher*innenrat’ pracują od 10
do 20 godzin tygodniowo w trakcie semestru. W skład ich codziennej pracy wchodzi np. troska
o ekologiczną żywność i ekologiczny serwis posiłków. Specjalna sekcja zabiega w stołówce
studenckiej o rezygnacją z kubków plastikowych i papierowych i o wprowadzenie naczyń z
materiałów, których nie wyrzuca się po jednym użytkowaniu. Ta sama sekcja dba o
różnorodność potraw serwowanych przez kuchnię i prosi o posiłek wegetariański i wegański
dostępny każdego dnia w menu uczelnianym. Natomiast studenci, którzy mają ochotę na świeże
warzywa, mogą skorzystać z ‘ogródka wspólnotowego’ (Gemeinschaftsgarten).
Ogród wspólnotowy na Uniwersytecie w Regensburgu
Warto zaznaczyć, że chociaż czasy zintegrowanych strajków studenckich już minęły i
na znak protestu samorządy nie „zajmują”3 już sal wykładowych, to wciąż działają bardzo
prężnie. Porównując polski i niemiecki system studiowania nietrudno zauważyć różnicę w
kompetencji wypowiadania się i formułowania własnego zdania pośród studiujących. Studenci
z krajów niemieckojęzycznych chętnie zabierają głos i argumentują własne poglądy, nawet jeśli
błądzą w dociekaniu naukowym. Studenci polscy rzadko zgłaszają wątpliwości, mało
krytycznie odnoszą się do podejmowanych treści, tak jakby obawiali się wyroku autorytetu. A
już na pewno nie robią tego polskie samorządy studenckie. Wydaje się, że obecność takich
instytucji w Niemczech ma kolosalne znaczenie, nie tylko dla funkcjonowania złożonego
Słowo tłumaczę z niemieckiego „besetzen” – zajmować. Termin popularny w Niemczech przede wszystkim w
latach 70-tych. Kojarzyć się powinien z zajmowanymi niezamieszkałymi mieszkaniami („besetztes Haus”) na
znak protestu wobec władz miasta. Znane strajki studenckie z Wiednia z 2012 roku w sprawie zniesienia opłat za
studia, również kończyły się zajęciem sali wykładowych Audi Max.
3
8
organizmu, jakim jest uniwersytet, ale także dla prawa studentów do współdecydowania o
losach własnej uczelni, a w dalszym znaczeniu dla formowania ich mentalności i umiejętności
wyrażania własnych poglądów. Chodzi przede wszystkim o świadomość tożsamości z własną
uczelnią i własnych praw z tego wynikających. Ta jednak pojawia się tylko wtedy, kiedy
odpowiednie instrumenty samorządowe trafiają w ręce ich świadomych użytkowników.
Wszystkie cytaty pochodzą z wywiadów przeprowadzonych z przedstawicielami
studenckich samorządów na Uniwersytecie w Regensburgu w ramach wymiany studenckiej
Tandem 2016 w terminie 13.06. – 20.06.2016.
Maja Dębska
9