Rozmowa z Mirosławem Żydkiem, wójtem gminy Konopnica, powiat
Transkrypt
Rozmowa z Mirosławem Żydkiem, wójtem gminy Konopnica, powiat
NIEUSTANNIE „GASZĘ POŻARY” Rozmowa z Mirosławem Żydkiem, wójtem gminy Konopnica, powiat lubelski Obejmował pan urząd w dość burzliwych okolicznościach, dwukrotnie składając ślubowanie ze względu na protest kontrkandydata. Gdy wkrótce po wygranych wyborach przyjechałam do gminy, świeżo upieczony wójt był już trochę zmęczony szumem medialnym wokół swojej osoby, spowodowanym agresywną kampanią wyborczą. Mimo to roztaczał przede mną rozległe plany na przyszłość. Dobiega końca pierwsza kadencja pana urzędowania. Czy warto było ubiegać się o to stanowisko? - Praca ta daje satysfakcję i pozwala realizować się na wielu płaszczyznach, a jej efekty są namacalne. Chociaż muszę przyznać, że to rzeczywiście trudna funkcja. Wprawdzie tradycja samorządowa i społecznikowska jest w mojej rodzinie od dawna i spodziewałem się, że nie będzie łatwo, ale w praktyce jest jeszcze trudniej. Od pierwszych dni mojego urzędowania, nieustannie „gaszę pożary”. Potrzebne są działania natychmiastowe, wynikające z potrzeby chwili. A takich pożarów w gminie jest wiele. Gdy uda się ugasić jeden, już wybucha następny... Nie wydaje się jednak, aby męczyło pana duże tempo pracy i konieczność dostosowywania planów do nieustannie zmieniającej się sytuacji. Nie wyczuwam tym bardziej w pana głosie zniechęcenia. Wygląda na to, że jest pan w swoim żywiole. - W końcu od 25 lat jestem strażakiem, zahartowanym w bojach. A mówiąc poważnie to rzeczywiście praca w straży była niezłą szkołą życia. Strażakiem jestem już od młodych lat i wiem jakie to trudne i niebezpieczne zajęcie. Jako wójt również nie zapominam o kolegach ze straży pożarnej. Remontujemy remizy i doposażamy jednostki. Za kilka dni przekażemy naszym strażakom pierwszy w historii istnienia gminy nowy wóz bojowy. Gdy po raz pierwszy odwiedziłam pana, gmina sprawiała wrażenie zaniedbanej. Teraz we wszystkich miejscowościach widać rękę dobrego gospodarza. Szkoły wyremontowane, z salami gimnastycznymi, budowane są także nowe boiska ze sztucznymi nawierzchniami. Budynek urzędu wita nową elewacją, wnętrza odnowione, punkt obsługi interesanta. W każdej miejscowości nowe drogi. Aż trudno uwierzyć, że jest pan wójtem dopiero jedną kadencję. Czy może pan nam zdradzić, jak udało się tego wszystkiego dokonać w tak krótkim czasie? - Jak mówi stare powiedzenie: „zgoda buduje”. Udało mi się zintegrować środowisko, a to już połowa sukcesu. Pomimo początkowych, ostro zarysowanych podziałów w Radzie, dość szybko osiągnęliśmy zgodę. Dzisiaj sto procent uchwał zapada jednomyślnie. Pozyskałem wszystkich do wspólnego działania. Dzięki temu opracowaliśmy strategię rozwoju gminy i wieloletni plan inwestycyjny, który jest realizowany. Mamy usystematyzowaną pracę, wiemy pod jakim kątem planujemy każdego roku budżet, no i go realizujemy. Jak widać, skutecznie. Mówi się bardzo wiele o funduszach unijnych i rzeczywiście są to spore możliwości. Mają one znaczący wpływ na kształt budżetu i ilość inwestycji. Przykładem tego jest chociażby moja gmina, która miała budżet 18 mln zł, gdy obejmowałem urząd, a pod koniec kadencji jest on ponad dwukrotnie większy i wynosi 41 mln zł. Są to właśnie środki zewnętrzne, ale pozyskane również ze źródeł krajowych. Dzięki takim funduszom wyremontowaliśmy wiele zrujnowanych obiektów, które „straszyły” we wsiach. Dziś są w nich świetlice środowiskowe, Centrum Edukacji na Odległość, miejsca spotkań Kół Gospodyń Wiejskich. Ale umiejętność zarządzania i gospodarowania to nie tylko fundusze. Kim według pana powinien być wójt przede wszystkim. Ekonomistą, menadżerem, społecznikiem...? - Każdym po trochu. Musi mieć wiedzę ekonomisty, umiejętności menadżera i cechy społecznika. A do tego jeszcze wiele innych zalet i zdolności. Trzeba mieć ogólną wiedzę praktycznie z każdej branży, bo na zebraniach wiejskich padają pytania z różnych dziedzin. Wójt musi orientować się w strukturach i działalności policji, straży, problemach ochrony środowiska, procesach inwestycyjnych, pozyskiwaniu środków itd. A generalnie, wójt powinien spotykać się z mieszkańcami, słuchać jakie mają oczekiwania i przekładać je na działanie. Czy według własnej oceny jest pan dobrym wójtem i gospodarzem tego terenu? - Taką ocenę pozostawiam mieszkańcom, a już wkrótce, 21 listopada będą mieli okazję mi ją wystawić w wyborach samorządowych. Ale moja praca na rzecz gminy trwa dłużej niż „wójtowanie”. W samorządzie działam od prawie dwunastu lat, a powierzenie mi funkcji wójta było pozytywną oceną wcześniejszych działań. Byłem radnym powiatowym przez dwie kadencje. Oddałem mandat radnego po wyborze na wójta. Pałeczkę samorządowca przekazał mi ojciec, który jest radnym od młodych lat, sołtysem od lat trzydziestu kilku i wieloletnim prezesem straży. W ciągu czterech lat urzędowania na stanowisku wójta starałem się zrobić dla mieszkańców maksymalnie wszystko, co było możliwe. Wszelkie możliwości dofinansowania gminnych inwestycji wykorzystałem. Teraz głos mają wyborcy. Śpieszy się pan na kolejne spotkanie. Dowiedziałyśmy się również, że niebawem uroczystość przekazania nowego wozu bojowego strażakom. Czy każdy kolejny dzień przynosi tak wiele zajęć ? Rzeczywiście, sporo się w naszej gminie dzieje. Często organizujemy różnego rodzaju imprezy, niezależnie od pory roku. Dzisiaj uczestniczę w uroczystym wdrożeniu do służby nowoczesnego śmigłowca Eurocopter. Otrzymało go Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które jest jednym z niewielu w kraju i ma siedzibę w naszej gminie. Lotnictwo jest bliskie memu sercu, bo sam jestem wieloletnim członkiem Aeroklubu Lubelskiego, a nawet mam na swoim koncie 350 skoków ze spadochronem. A jako gmina współpracujemy z Aeroklubem. Na terenie lotniska w Radawcu organizowane są gminne imprezy, takie jak dożynki powiatowo-gminne, Dni Konopnickie, zawody spadochronowo-balonowe. Z lotniska w Radawcu uczyniliśmy swoisty wyróżnik, stanowiący znakomitą promocję gminy. Zza biurka większości spraw nie sposób załatwić. Mieszkańcy na co dzień mają wiele okazji, aby ze mną rozmawiać. Właśnie dlatego, że ciągle coś się w naszej gminie dzieje. A ja staram się we wszystkim uczestniczyć. I przy każdej okazji chętnie rozmawiam z moimi mieszkańcami. W ciągu czterech lat pana urzędowania bardzo wiele się w gminie zmieniło na lepsze. Czy dużo do zrobienia pozostało na następną kadencję? - Startując cztery lata temu nigdy nie mówiłem, że uda mi się zrobić wszystko w ciągu roku czy też w ciągu kadencji. Nie uda się wszystkiego dokonać również w następnej. Potrzeby bowiem rodzą się na bieżąco, wraz z życiem. Nigdy nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego, bo człowiek by się nie rozwijał. Chociaż muszę przyznać, że wiele rzeczy udało się w gminie poprawić. Najbardziej palące problemy zostały załatwione. Najważniejszym zadaniem na najbliższe lata jest ochrona środowiska poprzez sanitację gminy. Budowa przydomowych oczyszczalni ścieków z PROW jest już na ukończeniu. Kanalizację zbiorczą rozpoczęliśmy, ale potrzebujemy ogółem 200 km sieci. Wspólnie z innymi gminami będziemy budować również zakład zagospodarowania odpadów. Śmieci to program ogólnokrajowy, ale tu potrzebna jest zmiana ustawy. Od wielu lat samorządowcy krzyczą głośno „dajcie nam te śmieci”. Jeśli będą one komunalne, gmina zorganizuje ogólną zbiórkę nieczystości. Rozpoczęliśmy także działania proekologiczne w zakresie utylizacji azbestu. No i „niekończąca się opowieść”, czyli drogi - ciąg dalszy. Nadal nie mamy także planu zagospodarowania gminy, o który walczę o początku kadencji. Jest tylko studium uwarunkowań. Borykamy się z planem tak długo, głównie z powodu przebiegu planowanej obwodnicy i związanego z tym konfliktu. Na szczęście to już za nami i na najbliższej sesji zostanie podjęta uchwała o przystąpieniu do planu. Będzie on szalonym ułatwieniem w procesie inwestycyjnym. Jest to szczególnie ważne w naszej gminie, gdzie w ciągu roku melduje się ok. 400 osób. Dziś uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy trwa 4-5 miesięcy. Plan skróci ten czas do dwóch dni. To najważniejsze zadania na najbliższe lata. Z perspektywy mijającej kadencji, jakie miałby pan trzy rady dla wójta? Pokora, pokora i pokora. Jeśli ma się ją w sobie, to jest umiejętność słuchania. A gdy człowiek słucha to się uczy. A jak się uczy to później wie. Rozmawiały: Janina Tomczyk Dorota Olech