Polityka 3 kor 2.indd
Transkrypt
Polityka 3 kor 2.indd
SZANOWNI PAŃSTWO! Wgląd w rozmaite instytucjonalne adaptacje państwa opiekuńczego prowadzi do tez w zadziwiający sposób sprzecznych z obiegowymi opiniami: nie jest wykluczone, wskazuje się coraz częściej, że – wbrew tym opiniom – swoją trwałość zawdzięcza ono temu przede wszystkim, że obsługuje interesy warstwy średniej, nie zaś, jak zwykło się myśleć, tych, którym wiedzie się najgorzej. Czy jest tak istotnie? Czy teza ta ma zastosowanie również dla Polski? Nowym, zdawałoby się, elementem naszej polityki społecznej są tzw. zespoły interdyscyplinarne. Czy to rzeczywiście coś nowego? Jakie są – jawne i ukryte – funkcje nowej instytucji? Wreszcie – co dzieje się w domach pomocy społecznej? To tylko część pytań, na które staramy się znaleźć jakieś odpowiedzi w bieżącym numerze „Polityki Społecznej”. Uważni Czytelnicy zauważą zapewne, że wprowadziliśmy w piśmie kolejny dział, który może wzbudzić Państwa zainteresowanie, tj. „Forum praktyków”. Mamy nadzieję, że niektórzy z Państwa zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami z szerszym gronem Czytelników pisma. Interesującej lektury. Redakcja Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądx cześci niniejszej publikacji, niezależnie od zastosowanej techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, komputerowej i in. ), wymaga pisemnej zgody Wydawcy KLASA ŚREDNIA A UKRYTE PAŃSTWO OPIEKUŃCZE Dariusz Zalewski Instytut Pracy i Spraw Socjalnych UWAGI WSTĘPNE Dyskusja o roli klasy średniej w Polsce trwa z różnym natężeniem nieprzerwanie od początku transformacji systemowej, tj. od przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Z jednej strony słabość klasy średniej postrzegana jest jako istotna przeszkoda w procesie modernizacji kraju, z drugiej natomiast w jej umocnieniu upatruje się szans na stabilizację systemu politycznego i utrzymanie zapoczątkowanego 20 lat temu kursu reform. Zgodność opinii wśród politycznych elit co do konieczności wzmocnienia klasy średniej może wydawać się zaskakująca w wysoko spolaryzowanym społeczeństwie polskim. Jak zauważa H. Domański, żaden z późniejszych gabinetów, partii, związków zawodowych i innych ciał nie zakwestionował potrzeby wspierania klasy średniej, co było pewnym osiągnięciem w tak skonfliktowanej konstelacji układów (Domański 2002, s. 21). Oczekiwania związane z wyłonieniem się i rolą klasy średniej mogą przypominać tęsknotę za demiurgiem, który nadałby tworzącemu się porządkowi społecznemu określony kształt wedle propagowanych idei demokracji i wolnego rynku. Należy jednak zauważyć, że to co nazywamy „klasą średnią” jest wewnętrznie zróżnicowaną zbiorowością ludzi zajmujących środkowe pozycje w drabinie stratyfikacyjnej (Domański 1994, s. 267), a jej potencjalnymi członkami są tak różne kategorie społeczno-zawodowe, jak inteligencja, rzemieślnicy, właściciele firm czy pracownicy umysłowi średniego i niższego szczebla (np. technicy, pielęgniarki, referenci biurowi, pracownicy handlu i usług). Wobec tak dużego zróżnicowania społeczno-zawodowego tego segmentu struktury społecznej można zadać pytanie, czy w ogóle możliwe jest wspieranie klasy średniej en bloc? Czy zatem polityczny konsensus w tej sprawie nie stanowił raczej elementu wyborczej retoryki niż realnie podejmowanych działań? Biorąc pod uwagę historyczne uwarunkowania rozwoju klasy średniej należy zauważyć, że jest ona emanacją rozwoju kapitalizmu, u podstaw którego leżała ideologia indywidualnego bogacenia się i przezwyciężania stanowych ograniczeń statusowych. RozPolityka Społeczna nr 3/2011 wój klasy średniej nie stanowił jakiegokolwiek projektu takiego czy innego państwa, czy też jakichkolwiek elit w obrębie poszczególnych państw, a dokonywał się w konfrontacji „nuworyszy” z obrońcami ancien regime (Berger 1995, s. 134). Przypadek Polski, podobnie jak innych krajów postkomunistycznych Europy Środkowo-Wschodniej, jest jednak inny w tym sensie, że budowa kapitalizmu od podstaw, zapoczątkowana na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, była głównym celem projektu zmiany systemowej, zainicjowanej w obrębie liberalnie zorientowanej elity politycznej. Powodzenie tego projektu zależało nie tylko od stworzenia określonych instytucji regulacyjnych w sferze gospodarki, ale także od zdolności adaptacyjnych polskiego społeczeństwa do nowych warunków gospodarowania i społecznie wyrażanego poparcia dla wprowadzanych zmian. Generalnie rzecz biorąc, kierunek zaproponowanych zmian odchodzenia od gospodarki centralnie sterowanej zaaprobowała większość Polaków, choć entuzjazm powoli wygasał wraz z pojawieniem się społecznych kosztów reform, w tym przede wszystkim dynamicznego wzrostu bezrobocia. O ile w listopadzie 1989 r. zaufanie do rządu wyrażało 82% dorosłych Polaków, a 57% spośród nich wierzyło, że nastąpi poprawa warunków materialnych w przeciągu trzech najbliższych lat (OBOP 1990), to we wrześniu 1991 r. zaufanie to zmalało do poziomu 37%, a tylko 24% wierzyło, że sytuacja materialna poprawi się w ciągu najbliższych trzech lat (OBOP 1991). Zmieniające się nastroje społeczne znajdowały odzwierciedlenie w wypowiedziach niektórych polityków, którzy twierdzili, jak Jacek Kuroń, że reform gospodarczych nie można dokonywać wbrew oczekiwaniom i interesom społecznym. Logicznie rzecz biorąc, aprobaty zachodzących zmian należało oczekiwać wśród tej części społeczeństwa, która na tychże zmianach zyskiwałaby w wymiarze materialnym, oraz kontestacji reform wśród tych, którzy wyraźnie by na nich tracili. Doświadczenia współczesnych państw demokratycznych wpisujących się w różne modele kapitalizmu są takie, że beneficjantem i jednocześnie legitymizatorem prowadzonej polityki społeczno-gospodarczej jest klasa średnia. Co więcej, nie jest specjalnie za1 skakującą konstatacja, że redystrybucja dochodów realizowana w ramach różnych modeli państwa opiekuńczego nie byłaby możliwa bez legitymizacji, a więc także bez korzyści odnoszonej przez tę właśnie klasę. Konsekwentnie, elity polityczne w Polsce uznały, że poparcia dla wprowadzanych reform gospodarczych należało poszukiwać przede wszystkim wśród grup społecznych, spełniających określone kryteria przynależności do klasy średniej. Kłopot jednak był w tym, że tak jak nie było kapitalizmu, tak nie było także klasy średniej i należało podjąć określone działania, aby taką klasę wykreować. Ponieważ podstawowym wyznacznikiem przynależności do klasy średniej jest własność, to w pierwszej kolejności strukturotwórcza aktywność państwa powinna była sprzyjać upowszechnianiu się własności wśród obywateli. Pamiętając ponadto, że oprócz reprezentacji biznesu najbliższym odpowiednikiem zachodniej klasy średniej jest polska inteligencja oraz pracownicy umysłowi (Domański 1994, s. 145), to klasotwórcza aktywność państwa powinna była wspierać także upowszechnianie się wyższego wykształcenia wśród obywateli. Bieżąca dyskusja o klasie średniej coraz częściej prowadzona jest w cieniu kryzysu finansowego, który – według dość zgodnej opinii ekonomistów i socjologów – powinien przede wszystkim dotknąć tę kategorię społeczną. Także polscy eksperci twierdzą, że konsekwencje kryzysu w Polsce poniesie – obok robotników zatrudnionych w przedsiębiorstwach produkujących na eksport – właśnie klasa średnia, gdyż to jej przedstawiciele głównie inwestowali w akcje, fundusze inwestycyjne, czy nieruchomości kupowane na kredyt denominowany najczęściej we frankach szwajcarskich (Rutkowski 2009)1. Gdyby tak miało się stać – biorąc pod uwagę fakt, że kolejne polskie rządy po 1989 r. deklarowały wsparcie dla działań kreujących klasę średnią – to można by oczekiwać, że podjęte zostaną także działania mające na celu ochronę przed skutkami kryzysu jakiegoś segmentu populacji aspirującego do klasy średniej. Takie też działania zostały zresztą zapowiedziane w rządowym pakiecie antykryzysowym, w ramach którego m.in. część kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyt na zakup mieszkania i stracą zatrudnienie, będą mogli liczyć na pomoc państwa w częściowej spłacie tego kredytu. Dość paradoksalnie 20 rocznica suwerenności państwa polskiego, którą obchodziliśmy w czerwcu 2009 r., spina klamrą dwa kryzysy: pierwszy, z przełomu lat 80. i 90 ub. dekady, będący konsekwencją nieefektywnego systemu gospodarki nakazowo-rozdzielczej, uruchomił nie tylko dyskusję nad rolą i znaczeniem klasy średniej w procesie powstawania nowego porządku społeczno-gospodarczego, ale także stymulował pewne działania mające na celu przyśpieszenie procesu jej kreacji; drugi zaś, będący konsekwencją błędnych decyzji alokacyjnych w obrębie kapitalistycznego systemu finansowego, stawia pytania o możliwości dalszego rozwoju klasy średniej i jej roli w przezwyciężaniu kryzysu oraz stabilizowaniu systemu społeczno-gospodarczego i politycznego. Nie jest wykluczone, że powyższe pytanie jest nietrafne bądź przedwczesne, gdyż rozmiar kryzysu i jego skutki dla poszczególnych segmentów struktury społecznej jest nieznany i, póki co, bardziej skazani jesteśmy na spekulacje niż rzetelną oceną na podstawie „twardych” danych socjoekonomicznych. Potrzeba chwili sprawia jednak, że pytania o przyszłą kondycję klasy średniej i jej instytucjonalną rolę w utrzymaniu porządku gospodarczego opartego na 2 zasadach wolnego rynku i politycznego opartego na zasadach demokracji nabrały szczególnej aktualności. Nauki społeczne nie uchylają się zwykle od prób odpowiedzi na społecznie ważne pytania, choć ich wartość prognostyczna, czego najlepszym dowodem także obecny kryzys, jest bardzo niska. Poniższy tekst nie jest próbą prognozy, co stanie się z polską klasą średnią in statu nascendi w konsekwencji bieżącego kryzysu ekonomicznego, bo tego prawdopodobnie nie wie nikt. Nie jest to także próba opisu, czym jest, czy też wśród jakich segmentów struktury społecznej należy szukać polskiej klasy średniej, bo na ten temat wiele już napisano w polskiej literaturze (Domański 1994, 2002, 2008; Mokrzycki 1994; Wesołowski 1995). Jest to raczej próba wskazania, w jaki sposób państwo próbowało i próbuje wspierać, z takim czy innym skutkiem, wybrane działania obywateli, którzy mogliby zasilić i wzmocnić klasę średnią, oraz jakie są tego społeczne konsekwencje. Z uwagi na aktualność dyskusji o konsekwencjach kryzysu finansowego uwzględniona zostanie także bieżąca kondycja tej części populacji, która spełnia określone kryteria przynależności do klasy średniej. POCZĄTKI POSTKOMUNISTYCZNEGO KAPITALIZMU Odrzucenie zasad gospodarki centralnie sterowanej oznaczało per se stworzenie możliwości budowania indywidualnej pomyślności w ramach różnych sektorów własności i lokowania się jednostek na różnych pozycjach hierarchii społecznej według osiąganych korzyści. W żadnej mierze nie oznaczało to jednak, że oto w polskich warunkach postkomunistycznego przełomu ziścił się liberalny sen o „równości szans”, ale z całą pewnością szanse awansu, choć nierówne dla różnych grup społeczno-zawodowych wywodzących się z okresu komunistycznego, zostały zwiększone. Szczególnie symptomatyczny może być wzrost odsetka właścicieli firm, który w pierwszej dekadzie ustrojowych zmian, tj. między 1989 a 1999 r., wzrósł z 3,5% do 6,6% wśród ogółu zatrudnionych (Domański 2002, s. 26). Szczególnie ciepło początki lat 90. ubiegłej dekady wspominają przedstawiciele dużego biznesu jako złoty okres rozwoju klasy średniej. Jeden z najbogatszych Polaków tak wspomina tamten okres: Początek lat 90. był czasem najbardziej pomyślnym dla polskiej klasy średniej. Obowiązywała liberalna ustawa gospodarcza wprowadzona u schyłku PRL-u. Gospodarkę ustabilizował pierwszy pakiet reform Balcerowicza. Te dwa czynniki doprowadziły do uwolnienia działalności gospodarczej – co stało się podstawą do stworzenia silnej klasy średniej. Ograniczeń nakładanych na przedsiębiorców było bardzo niewiele. Poza sektorem państwowym, gdzie istniało bardzo dużo patologii związanych z przejmowaniem majątku państwowego, na drugim biegunie obywatele brali sprawy w swoje ręce i żadne prawo im w tym nie przeszkadzało. Istniejące wtedy przepisy dotyczące przedsiębiorczości były bardzo proste i łatwe do nauczenia nawet w parę godzin, co nie było bez znaczenia dla początkującego biznesmena. Przepisy stanowiły jednoznacznie, można więc było tak postępować, by prawa nie łamać. O sukcesie decydowały w tym czasie: praca, przedsiębiorczość, zaradność, umiejętność przewidywania najbliższej przyszłość oraz oszczędność. Do osiągnięcia sukcesu nie był konieczny duży kapitał początkowy, a nawet niewielkie środki rozsądnie inwestowane mogły zaowocować dużym zyskiem. (...). Ten piękny Polityka Społeczna nr 3/2011 okres w gospodarczej historii Polski niestety szybko się skończył. Spowodowane to było zmasowaną produkcją aktów prawych w postaci tysięcy stron ustaw i regulacji. Powstała sytuacja gmatwaniny prawnej, w której żaden biznesmen nie jest w stanie powiedzieć, że zna prawo i go przestrzega. W tym gąszczu przepisów często nie są w stanie połapać się nawet najlepsi prawnicy i urzędnicy nie rozumiejący, o co ustawodawcy chodziło2. Stworzenie stosownych warunków do prowadzenia własnej działalności gospodarczej i tym samym umożliwienie bogacenia się według określonych reguł wolnego rynku stanowiło punkt wyjścia dla strukturotwórczych procesów tworzenia się klasy średniej w Polsce. Jeśli powyżej przytoczona wypowiedź polskiego przedsiębiorcy dobrze odwzorowuje realia początku lat 90., to była to propozycja bez mała dla wszystkich, którzy własną pracą, przedsiębiorczością, zaradnością, umiejętnością przewidywania najbliższej przyszłości oraz oszczędnością mogli osiągnąć sukces i zająć odpowiednie dla tegoż sukcesu miejsce w społecznej strukturze. Przyjęcie określonych aktów prawnych, na mocy których każdy obywatel ma prawo na takich samych zasadach prowadzić własną działalność gospodarczą, nie jest obciążone grupowym partykularyzmem. Skądinąd jednak wiadomo, że każda władza w ramach prawnych i finansowych instrumentów, jakimi dysponuje, może podejmować takie działania, które będą premiowały określone grupy. Taka polityka, choć zwykle bardzo wrażliwa na rozmaite krytyki ze strony tych, którzy jej beneficjentami nie są, bądź tych, którzy występują w roli obrońców dobra wspólnego, stosowana jest niemalże we wszystkich krajach bez względu na dominującą w nich ideologię czy historyczne dziedzictwo rozwoju. W okresie PRL władza deklarowała dbałość o dobrobyt klasy robotniczej, a przejawem troski o drożność kanałów awansu społeczno-zawodowego były na przykład punkty preferencyjne za robotnicze pochodzenie przydzielane kandydatom na wyższe uczelnie. W III RP elity polityczne zadeklarowały wsparcie dla tworzącej się klasy średniej i należałoby poszukać adresowanych do poszczególnych grup czy kategorii społeczno-zawodowych programów, które byłyby egzemplifikacjami składanych deklaracji. POLSKI FISCAL WELFARE R. Titmuss, analizując politykę społeczną w obrębie państwa opiekuńczego, wyróżnił trzy obszary jego aktywności: politykę socjalną, fiskalną i związaną z zatrudnieniem (Titmuss 1963, s. 42). Z punktu widzenia interesów klasy średniej szczególnie ważna wydaje się być polityka fiskalna, która jest podstawowym narzędziem kreowania „niewidzialnego” państwa opiekuńczego (Howard 1997). Dzięki określonym ulgom podatkowym państwo ma możliwość wspierania poszczególnych gałęzi przemysłu, aktywności czy grup społecznych (Howard 1997, s. 3), transferując środki do tych grup, które spełniają określone kryteria realizowanej polityki gospodarczej i społecznej. Biorąc pod uwagę fakt, że klasę średnią tworzą ludzie o dochodach, które nie uprawniają raczej do otrzymywania świadczeń przyznawanych na podstawie testu dochodowego, efekt redystrybucyjny można uzyskać zmniejszając podatkowe zobowiązania tym wszystkim, którzy podejmują określoną i pożąPolityka Społeczna nr 3/2011 daną przez państwo aktywność. Mogą to być ulgi inwestycyjne dla tych, którzy rozpoczynają działalność w pewnych gałęziach gospodarki, czy też inwestują własne pieniądze w obszarach gospodarczo zaniedbanych; może to być ulga edukacyjna przeznaczona dla osób, które ponoszą koszty podnoszenia własnego wykształcenia; mogą to być ulgi przyznawane w związku z zakupem jakiegoś dobra (np. nieruchomości), którego upowszechnienie stanowi ważny cel realizowanej przez państwo polityki społecznej. Katalog przyznawanych przez państwo ulg może być bardzo zróżnicowany i obejmować mniejszą lub większą część podatników. Różna też jest funkcja poszczególnych ulg, ale z pewnością mają one jedną wspólną cechę – stanowią swoistą nagrodę dla tych, którzy podejmują określone działania pożądane z punktu widzenia realizowanej polityki społeczno-gospodarczej. Państwo, wspierając poprzez system podatkowy taką czy inną aktywność, może jednocześnie przyczyniać się do tworzenia określonej struktury społecznej czy też struktury własności. Dobrym przykładem takiej strukturotwórczej aktywności państwa może być ulga edukacyjna dla tych wszystkich, którzy z własnych zasobów pokrywają koszty wykształcenia na poziomie wyższym, bądź też ulga mieszkaniowa w związku z poniesionymi wydatkami na zakup nieruchomości. W pierwszym przypadku, dzięki zaangażowaniu się państwa, można przyśpieszyć proces zmiany struktury wykształcenia tak, aby bardziej odpowiadała ona wymogom współczesnej gospodarki potrzebującej coraz więcej dobrze wyedukowanych pracowników. W drugim przypadku, dzięki ulgom mieszkaniowym, można zachęcać obywateli do nabywania nieruchomości tak, aby zwiększać grupę posiadaczy, co jest szczególnie istotne zarówno dla utrwalania się porządku demokratycznego, jak i gospodarki rynkowej. Oba rozwiązania znalazły się w katalogu ulg podatkowych stosowanych przez państwo polskie i należy zauważyć, że nie miały one charakteru partykularnego wsparcia takiej czy innej grupy społeczno-zawodowej, a raczej wspierały działania, które miały prowadzić do powstania określonych grup – np. poszerzenie grupy osób z wyższym wykształceniem czy grupy prywatnych właścicieli nieruchomości. Warto jednak pamiętać o tym, że wszelkie ulgi podatkowe nie wyczerpują katalogu korzyści, jakie poszczególni obywatele mogą uzyskiwać w konsekwencji obowiązywania takiego czy innego systemu podatkowego. Innymi słowy, rejestr korzyści obejmuje nie tylko tych, którzy korzystają z określonych ulg, ale też i tych, którzy opodatkowani są na nieco odmiennych, od powszechnie obowiązujących, zasadach. Dla przykładu, przedstawiciele wolnych zawodów (naukowcy, dziennikarze, artyści) mają wyższe koszty uzyskania przychodów, co oznacza, że ich dochód do opodatkowania zmniejsza się, a prawnicy i lekarze, jako jedne z nielicznych grup zawodowych w Polsce, nie muszą stosować w praktyce zawodowej kas fiskalnych do rozliczeń podatkowych, co bardzo utrudnia czy wręcz uniemożliwia oszacowanie rzeczywistej wysokości ich dochodów. Stosowania powyżej wskazanych rozwiązań podatkowych nie można jednak zaliczyć do instrumentów służących kreowaniu określonej struktury społecznej, czy też wspierających takie czy inne działania pożądane przez państwo. Raczej należałoby je interpretować w kategoriach gry grup interesów, które dla zachowania grupowych korzyści zabiegają o utrzy3 manie status quo. Należy podkreślić, że – póki co – jest to trwała zdobycz tych grup zawodowych, gdyż żaden z polskich rządów nie odważył się zmienić korzystnych dla nich rozwiązań podatkowych, choć ustawa podatkowa należy do najczęściej zmienianych aktów prawnych – tylko w okresie 2000–2003 ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych była nowelizowana 41 razy (Kochanowski 2003, s. 331). Wybrane ulgi podatkowe w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych z dnia 26 lipca 1991 r. określiła na nowych zasadach podstawowe zobowiązania podatkowe obywateli. Wprawdzie częstość zachodzących nowelizacji, a także poziom skomplikowania rozwiązań przyjętych w ustawie znacznie utrudnia całościową ich analizę, to z socjologicznego punktu widzenia ważne są przede wszystkim społeczne funkcje przyjętego prawa podatkowego zgodnie z deklarowanymi zamierzeniami ustawodawcy (funkcja jawna) bądź też wbrew nim (funkcja ukryta). Nie wydaje się konieczne, aby analizować wszystkie zapisy ustawy, gdyż tylko niektóre z nich mogą być zinterpretowane jako istotne z punktu widzenia wspierania klasy średniej. W szczególności chciałbym odnieść się do dwóch rozwiązań ważnych dla rozwoju klasy średniej, tj. ulg podatkowych dla osób podnoszących poziom swojego wykształcenia oraz ulg mieszkaniowych zachęcających do nabywania nieruchomości. Niestety, pełna porównywalność danych w przekroju wielu lat jest ograniczona ze względu na pewne braki danych, zmiany w sposobie ich agregowania oraz, co najważniejsze, zmiany w przepisach podatkowych dotyczących rozliczania poszczególnych ulg. Z tego też powodu uwzględniono w tekście tylko ten okres, dla którego obowiązywały podobne zasady rozliczania ulg. Nie przeszkadza to jednak, mam nadzieję, w całościowej ocenie podejmowanych przez państwo działań mających na celu wspieranie takich czy innych zachowań obywateli kreujących klasę średnią. Zacznijmy od procesu upowszechniania wykształcenia na poziomie wyższym, gdyż to od poziomu wy- kształcenia obywateli w dużej mierze zależy rozwój gospodarczy kraju oraz pomyślność w wymiarze indywidualnym. O tym, że Polacy uwierzyli w moc sprawczą edukacji, nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy sięgnąć do stosownych statystyk obrazujących wzrost liczby studentów oraz dynamikę zmian współczynnika skolaryzacji na poziomie wyższym na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Wynika z nich, że liczba studentów między 1990 a 2006 r. zwiększyła się z poziomu 404 tys. do 1941 tys., a wskaźnik skolaryzacji brutto wzrósł z 12,9% do 50,2% (wyliczenie na podstawie danych GUS). Wyniki badań dotyczących strategii działania Polaków w pierwszej dekadzie transformacyjnych zmian wyraźnie pokazują, że za najbardziej racjonalny wybór uważano inwestowanie w wykształcenie (Giza-Poleszczuk i in. 2000). Wyniki innych badań socjologicznych jednoznacznie zaś dowodzą, że w latach 90. ub. wieku zapoczątkowany został proces rekompozycji struktury społecznej, polegający m.in. na dopasowywaniu poziomu dochodów do wykształcenia i pozycji zawodowej jednostek (Domański 1997). Dane statystyczne jednoznacznie pokazują, i trudne się temu dziwić, że wynagrodzenia Polaków wzrastają wraz z poziomem wykształcenia i kwalifikacji. Według danych GUS z końca 2006 r. wynagrodzenie osób z wyższym wykształceniem wynosiło 147,3% przeciętnego wynagrodzenia, podczas gdy osób z wykształceniem średnim 89,6%, a z zasadniczym zawodowym tylko 73,5% (GUS 2006). Wyniki badań panelowych prowadzonych od lat pod nazwą „Diagnoza społeczna. Warunki i jakość życia Polaków” dowodzą także, że opłaca się kształcić, chociaż opłacalność kształcenia mierzona odroczoną korzyścią w postaci większych wynagrodzeń w przyszłości jest znacznie zróżnicowana – większa na poziomie magisterskim niż licencjackim (Czapiński 2003). W ostatniej edycji tychże badań przedstawiono rozkład dochodów w 2005 r. oraz 2007 r. w dwóch grupach respondentów: tych, którzy podnosili swoje kwalifikacje w ciągu ostatnich dwóch lat, oraz tych, którzy tego nie czynili, a także jego dynamikę w okresie 2005–2007. Nie ma wątpliwości, że dochody gospodarstw domowych osób podejmujących wysiłek dokształcania się są wyższe niż osób biernych edukacyjnie (tab. 1). Tabela 1. Rozkład dochodów na osobę w gospodarstwach domowych o stałej wielkości w latach 2005–2007 pracujących respondentów w wieku 25–39 lat Wyodrębnione zbiorowości respondentów Osoby, które podnosiły swe kwalifikacje w ciągu ostatnich 2 lat (N = 142) Pozostali respondenci ogółem Kobiety uczestniczące w podnoszeniu kwalifikacji w ciągu ostatnich 2 lat (N = 70) Pozostałe kobiety Mężczyźni uczestniczący w podnoszeniu kwalifikacji w ciągu ostatnich 2 lat (N = 72) Pozostali mężczyźni a) Średnia dochodów na osobę oraz ich zróżnicowanie (w zł) b) 2005 – średnia odchylenia standardowego c) 2007 – średnia odchylenia standardowego a) 958 b) 837 a) 625 b) 349 a) 990 b) 941 a) 619 b) 348 a) 923 b) 709 a) 632 b) 852 a) 1269 c) 1199 a) 794 c) 571 a) 1319 c) 1210 a) 779 c) 565 a) 1218 c) 1194 a) 777 c) 526 Kwartyle rozkładu dochodów na osobę (w zł) Kwartyl pierwszy Kwartyl drugi Kwartyl trzeci 2005 2007 2005 2007 2005 2007 500 633 712 900 1137 1371 375 445 540 650 800 1000 523 671 777 1000 1098 1378 384 429 525 650 800 948 402 544 667 833 1250 1370 375 467 550 650 801 933 Źródło: Diagnoza społeczna 2007. Warunki i jakość życia Polaków, s. 133. 4 Polityka Społeczna nr 3/2011 Także wyniki internetowego ogólnopolskiego badania wynagrodzeń Polaków, choć niereprezentatywne, wskazują na dużą zależność wysokości wynagrodzeń od wykształcenia. W 2008 r., według wyników tego badania, mediana miesięcznego wynagrodzenia brutto dla szeregowego pracownika z wykształceniem zawodowym wyniosła 2000 zł, z średnim ogólnokształcącym – 2050 zł, ze średnim zawodowym – 2140 zł, a z wyższym – w zależności od profilu skończonych studiów – kształtowała się w przedziale od 2300 zł (absolwenci kierunków pedagogicznych) do 3123 zł (absolwenci kierunków związanych z zaawansowanymi technologiami). Różnice te były znacznie wyższe na wyższych szczeblach zawodowej hierarchii. I tak mediana dla specjalisty z wykształceniem zawodowym wyniosła 2800 zł, ze średnim ogólnokształcącym – 3220 zł, ze średnim zawodowym – 2985 zł, a z wyższym zamykała się (w zależności od profilu wykształcenia) w przedziale od 3580 zł do 5000 zł. Wyjątek stanowiły wynagrodzenia specjalistów z wyższym wykształceniem pedagogicznym zatrudnionych w edukacji, których mediana wyniosła 2660 zł i była najniższa spośród wszystkich poziomów wykształcenia dla kategorii specjalista (Sedlak & Sedlak 2008). Jeśli zatem weźmiemy pod uwagę fakt, że wykształcenie ma swoją wymierną rynkową wartość oraz że Polacy masowo zaczęli się kształcić to, krótko mówiąc – jak podkreślał A. Rychard – obiektywnemu wzrostowi wartości wykształcenia towarzyszy świadomość tego procesu (Giza-Poleszczuk i in. 2000, s. 180). Dynamiczny rozwój szkolnictwa wyższego nie byłby możliwy, przy spadających na ten cel wydatkach publicznych w relacji do liczby studentów3, bez znacznego udziału środków prywatnych oraz rozwoju sektora niepublicznego. Wiemy, że w 2006 r. co trzecia osoba studiowała w uczelni niepublicznej (640 313 studentów), co druga w systemie studiów niestacjonarnych (991 077 studentów), co druga na poziomie studiów magisterskich (980 070 studentów), co siódma na poziomie studiów inżynierskich (254 442 studentów), a co trzecia na poziomie licencjackim (706 933 studentów). Z danych prezentowanych przez GUS wynika także, że prawie 27% przychodów uczelni publicznych oraz nieco ponad 88% przychodów uczelni niepublicznych pochodziło z opłat za zajęcia dydaktyczne (wyliczenie na podstawie danych GUS 2006). Ten prywatny wysiłek finansowy wydaje się być całkowicie zrozumiały w kontekście wcześniej przytoczonych wyników badań. W ramach systemu podatkowego państwo próbowało zmniejszyć obciążenia podatkowe tym, którzy z własnych środków pokrywali koszty edukacji na poziomie wyższym, ale należy zauważyć, że robiło to niekonsekwentnie i na relatywnie niskim poziomie. W statystykach Ministerstwa Finansów ulgi z tytułu odpłatnego kształcenia się w szkołach wyższych pojawiają się dopiero za 1997 r. i zostają zlikwidowane w 2004 r. Ich wysokość oraz liczb podatników z nich korzystających przedstawiają wykresy 1 i 2. Z przedstawionych danych (wykresy 1–4) wypływa kilka wniosków wartych podkreślenia: – po pierwsze, łączna wysokość ulgi z tytułu kształcenia się na wyższej uczelni wzrosła w ujęciu nominalnym między 1997 r. a 2003 r. prawie czterokrotnie; Polityka Społeczna nr 3/2011 Wykres 1. Wysokość ulgi z tytułu kształcenia w szkole wyższej ogółem w mln zł 400 361,666 350 377,034 327,059 300 268,645 250 206,904 200 150 100 99,227 98,138 1997 1998 50 0 1999 2000 2001 2002 2003 Wykres 2. Liczba podatników korzystających z ulgi z tytułu kształcenia w szkole wyższej 900000 800000 670776 700000 841221 854369 2001 2002 701781 600000 500000 441926 400000 352835 300000 200000 100000 0 1997 1998 1999 2000 Wykres 3. Korzystający z ulgi z tytułu kształcenia w szkole wyższej do ogółu podatników w % 4 3,5 3 2,91 3,02 1999 2000 3,65 3,71 2001 2002 2,5 1,88 2 1,48 1,5 1 0,5 0 1997 1998 Wykres 4. Przeciętna kwota odliczenia z tytułu kształcenia w szkole wyższej w zł 450 423 400 350 300 250 278 383 389 2000 2001 308 225 200 150 100 50 0 1997 1998 1999 2002 Źródło (wykres 1–4): dane Ministerstwa Finansów. 5 – po drugie, liczba podatników korzystających z ulgi z tytułu kształcenia się na wyższej uczelni wzrosła prawie dwukrotnie; – po trzecie, przeciętna roczna kwota odliczenia z tytułu kształcenia się na wyższej uczelni w całym okresie obowiązywania ulgi była relatywnie niska i często nie pokrywała miesięcznej opłaty za naukę. Generalna konkluzja jest taka, że państwo w niewielkim stopniu partycypowało w kosztach podnoszenia wykształcenia obywateli na poziomie wyższym, a znaczący sukces w tym zakresie to przede wszystkim zasługa prywatnych wydatków obywateli, którzy koszty edukacji traktowali jako najlepszą inwestycję w swoją przyszłość. Znacznie poważniejsze korzyści z tytułu ulg podatkowych mogli osiągnąć ci wszyscy, którzy zdecydowali się na zakup własnego mieszkania czy budowę domu. Ustawa z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych4 przewidywała m.in., że każdy obywatel, który zakupił mieszkanie, dom lub grunt pod budowę domu, mógł skorzystać z ulgi mieszkaniowej. W latach 1992–1996 można było dokonywać odliczeń od dochodu, natomiast od 1997 r. od podatku. W 2001 r. nastąpiła zmiana ustawy i zamiast ulgi mieszkaniowej wprowadzono ulgę odsetkową, którą zlikwidowano w 2007 r. Osoby, które wcześniej nabyły prawo do ulgi mieszkaniowej bądź odsetkowej, mogą z niej nadal korzystać. Obecnie państwo w ramach specjalnego programu „Rodzina na swoim” dopłaca do odsetek kredytu zaciągniętego na zakup mieszkania tym wszystkim, którzy nie nabyli wcześniej prawa do ulgi i spełniają określone kryteria. Polskie prawo podatkowe jest bardzo skomplikowane, ale nie ma powodu, aby w tym miejscu referować wszelkie jego zmiany. Ważniejszym jest, z punktu widzenia wspierania klasy średniej, aby pokazać, jak wielu obywateli, którzy zdecydowali się m.in. na zakup mieszkania, budowę bądź remont domu, mogło odnieść stosowne korzyści. Szczególnie interesujące może być porównanie korzyści podatników nabytych do 1996 r., kiedy można było pomniejszyć dochód do opodatkowania, z korzyściami nabytymi po 1997 r., kiedy pomniejszano wyliczony podatek. Takie porównanie jest możliwe gdyż – jak wspominałem – podatnicy, którzy nabyli prawo do ulgi mieszkaniowej przed 1996 r. zachowali do niej prawo także po zmianie ustawy w 1996 r. Biorąc pod uwagę dwóch hipotetycznych podatników o takich samych dochodach dla poszczególnych lat z okresu 1997–2007, ale o różnych uprawnieniach do odliczeń podatkowych (od dochodu lub podatku) i różnych przeciętnych kwotach odliczeń (wykres 8) wyraźnie widać, że uprzywilejowani byli podatnicy korzystający z odliczeń od dochodu5. Porównanie powyższych wielkości nie pozostawia raczej wątpliwości, że po 1996 r. wartość ulg mieszkaniowych ogółem zmalała. Nastąpiła niekorzystna dla podatników chcących poczynić inwestycje mieszkaniowe zmiana przepisów, uprzywilejowując tych, którzy takie inwestycje rozpoczęli przed zmianą ustawy i zachowali prawo do odliczania poniesionych wydatków mieszkaniowych od dochodów. Sytuacji podatników nie poprawiło wprowadzenie ulgi odsetkowej w 2001 r., która została zlikwidowana w 2007 r. Likwidacja ulg mieszkaniowych oznaczała de facto zakoń6 Wykres 5. Korzystający z ulg mieszkaniowych ogółem 2007 571322 1393084 2006 9038723 2005 9067033 2004 8737547 2003 8915028 2002 8636659 2001 2000 9924726 1999 7803907 1998 6531450 1997 6660103 1996 5825567 0 6000000 4000000 2000000 8000000 10000000 Wykres 6. Korzystający z ulg mieszkaniowych bez ulgi remontowej – ogółem 2002 844069 2001 1051482 2000 1309967 1999 1247894 1998 1235925 1997 1481598 1996 1286282 0 200000 400000 600000 800000 1000000 1200000 1400000 1600000 Wykres 7. Wartość ulg mieszkaniowych w tys. zł – ogółem 2007 729536 2006 997036 2005 4008007 2004 4487132 2003 1896994 2002 5164966 2001 6427769 2000 7237471 1999 7366495 1998 6233421 1997 4096894 1996 1817264 0 2000000 4000000 6000000 8000000 10000000 120000000 Wykres 8. Przeciętna kwota odliczeń od dochodu i podatku w zł z tytułu ulg mieszkaniowych 2007 541 2006 506 2005 419 2002 477,8 2001 513,5 2000 477,6 1998 390,9 0 3218 41,59,2 6788,8 601,8 1999 1997 3568 3092 5480 5132,7 391,7 1000 7748,4 2000 dla lat 2003–2004 odmienny sposób agregacji danych w statystykach MF 2880,8 4000 3000 5000 6000 odliczenia od dochodu 7000 odliczenia od podatku Źródło (wykres 5–8): dane Ministerstwa Finansów. Polityka Społeczna nr 3/2011 czenie hojnego wspierania przez państwo obywateli, którzy chcieli stać się posiadaczami nieruchomości, będących jednym z symboli przynależności do klasy średniej. Obecnie realizowany program rządowego wsparcia zakupu mieszkania „Rodzina na swoim” tylko w części pełni taką funkcję, gdyż możliwość skorzystania z niego jest ograniczona, m.in. ceną metra kwadratowego mieszkania w poszczególnych częściach kraju. Nie jest jednak wykluczone, że z powodu braku jakichkolwiek innych programów wsparcia obywateli w zakupie nieruchomości, a przede wszystkim urealnienia wskaźników przeliczeniowych cen metra kwadratowego w ramach programu oraz obniżki cen nieruchomości (co oznacza mniejsze koszty dla budżetu państwa), będzie on cieszył się coraz większą popularnością i może odegrać pozytywną rolę w kreowaniu kolejnej grupy właścicieli, bez których klasa średnia nie może istnieć. Dane za lata 2007–2010 taką tendencję potwierdzają, choć nie mamy pewności co do przyszłości programu, gdyż coraz częściej mówi się o jego likwidacji w obliczu narastającego zadłużenia finansów publicznych państwa. Wykres 9. Wartość kredytów i ich liczba w ramach programu „Rodzina na swoim” 9000000 wartość kredytów w tys. zł liczba kredytów 40000 7000000 30882 6000000 8074302 5000000 0 30000 20000 5417578,95 3000000 1000000 35000 25000 4000000 2000000 50000 45000 43120 8000000 4001 43 4667,28 2007 15000 6645 10000 5000 85279943 2008 2009 2010 0 Źródło: Bank Gospodarstwa Krajowego. KILKA SŁÓW O ROZWOJU POLSKIEJ KLASY ŚREDNIEJ W KONTEKŚCIE KRYZYSU Jedno z najbardziej absorbujących pytań ostatnich miesięcy brzmi: jakie będą skutki kryzysu i kto na nim najwięcej straci? W tym kontekście niektórzy ekonomiści wymieniają klasę średnią, gdyż to jej przedstawiciele są giełdowymi inwestorami, właścicielami taniejących nieruchomości czy też posiadaczami drożejących kredytów hipotecznych denominowanych najczęściej we frankach szwajcarskich (Rutkowski 2009). Socjologowie śpieszą z uspokajającymi wyjaśnieniami, że klasa średnia raczej nie wystąpi w roli zbiorowego podmiotu buntu, bo też i nie bardzo wiadomo, kto miałby zbuntować się i wokół czego miałoby skanalizować się niezadowolenie (Marody 2009). Z treści niektórych artykułów czy publicznych wypowiedzi można wyciągnąć taki oto wniosek, że mamy już w Polsce klasę średnią jako ukształtowany i dający się wyodrębnić segment struktury społecznej, mającą własne interesy oraz własny system wartości odróżniający ją od innych istotnych elementów struktury – np. robotników czy chłopów. Wydaje się jednak, że mówienie o polskiej klasie średniej, która miałaby coś Polityka Społeczna nr 3/2011 stracić w wyniku kryzysu, jest przedwczesne przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że proces formowania się klasy średniej w Polsce wciąż trwa i raczej możemy mówić o zbiorowych kandydatach do klasy średniej (inteligencji, ludziach biznesu etc.), którzy dzięki posiadanym zasobom i zdolności adaptowania się do nowych warunków gospodarowania i konsumpcji wygenerują w przyszłości pewien wzorzec zachowań i postaw oparty na wspólnocie wartości. W tym procesie strukturotwórczym pomocne może być państwo, wspierając określone działania obywateli, chociażby w ramach prowadzonej polityki fiskalnej, ale z pewnością nie jest ono w stanie zastąpić mechanizmu rynkowego, który jest podstawowym czynnikiem stratyfikacji społecznej. W sytuacji kryzysu finansowego czy gospodarczego państwo może wspierać określone grupy obywateli, spełniających pewne kryteria przynależności do klasy średniej. Należy zauważyć, że polski rząd zapowiedział taką pomoc dla tych, którzy poniosą określone straty w wyniku kryzysu6, ale z pewnością nie jest to deklaracja wsparcia klasy średniej, gdyż taka jeszcze w Polsce nie powstała. Innymi słowy, trudno jest też mówić, że polska klasa średnia coś straci w wyniku kryzysu, skoro – póki co – nie istnieje ona jako dobrze wyodrębniony element społecznej struktury. Drugi powód, dla którego mówienie w Polsce o klasie średniej jako ofierze kryzysu finansowego jest przedwczesne, jest taki, że nikt nie wie, jak długo potrwa kryzys, jak będzie głęboki i jakie będą jego ekonomiczne i społeczne konsekwencje dla poszczególnych grup społecznych w takich czy innych lokalnych (regionalnych) kontekstach. Zakładając nawet, że mamy dobrze zarysowany kontur klasy średniej w Polsce (co jest założeniem wielce ryzykownym) i wiedząc, jakie grupy społeczne w innych krajach gospodarki rynkowej szczególnie odczuwają skutki bieżącego kryzysu, to jednak wszelkie twierdzenia oparte na analogiach mogą być nietrafne. Ostatnio opublikowane dane makroekonomiczne oraz wyniki badań socjologicznych poświęconych percepcji kryzysu w Polsce wcale nie zapowiadają katastrofy. Produkt krajowy brutto w 2009 r. wzrósł według GUS w stosunku do poprzedniego roku o 1,8 pkt. proc., przeciętne wynagrodzenie w 2009 r. wzrosło realnie o 2,1% w stosunku do wynagrodzenia z roku poprzedniego, a większość respondentów ostatniego badania poświęconego percepcji kryzysu twierdzi, że nie można mówić o kryzysie w Polsce i – póki co – jest to wydarzenie głównie medialne (Gorzelak red. 2009, s. 38). Wiele wskazuje na to, że Polacy dobrze oswoili się z sytuacją kryzysową i na bieżące wydarzenia patrzą przez pryzmat bliższych i dalszych doświadczeń, które wykształciły pewne mechanizmy zaradności w „trudnych czasach”. Ale trudno też mówić o bieżącym kryzysie w kategoriach „trudnego czasu” dla Polaków, skoro wynagrodzenia rosną, a stopa bezrobocia rejestrowanego we wrześniu 2010 r. wyniosła 11,5% i była wyższa o 2,6 pkt. proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r., kiedy obwieszczono ogólnoświatowy kryzys finansowy, i aż o 7,4 pkt. proc. niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2004 r. (GUS 2010). Krótko mówiąc, bieżąca sytuacja na rynku pracy mierzona wielkością stopy rejestrowanego bezrobo7 cia jest jedną z najlepszych w całej historii polskiej transformacji, a zatem kandydaci do polskiej klasy średniej musieli w nieodległej przeszłości zmagać się ze znacznie większymi wyzwaniami. Nie oznacza to wszakże, że sytuacja gospodarcza radykalnie nie pogorszy się, uderzając w pierwszej kolejności w tych, którzy jako pierwsi oswoili zasady wolnego rynku, inwestując swoje pieniądze na giełdzie papierów wartościowych czy w nieruchomościach, ale to raczej sfera spekulacji niż naukowych analiz. nie ignoruje proceduralnych zasad demokracji, np. udziału w wyborach. W polskich realiach takiego demiurga zmiany jeszcze nie doczekaliśmy się i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się doczekamy. 1 2 3 ZAKOŃCZENIE Proces formowania polskiej klasy średniej trwa i pewnie potrwa jeszcze długo. Nie wiemy, jaki wpływ na ten proces będzie miał bieżący kryzys finansowy, gdyż nic nie wskazuje na to, aby został on zahamowany. Nie wiemy też, jakie koszty tego kryzysu poniosą ci, którzy aspirują do klasy średniej, ale z całą pewnością nie będzie to klasa średnia, której jeszcze w Polsce nie ma. Niewątpliwie istotną rolę strukturotwórczą w procesie tworzenia klasy średniej może odegrać państwo, w imieniu którego politycy deklarowali i wciąż deklarują pomoc dla tych obywateli, których działania podejmowane w rynkowej przestrzeni (np. podnoszenie wykształcenia i kwalifikacji czy zakup nieruchomości) mogłyby wzmocnić rodzącą się klasę średnią. Jednak analiza ulg podatkowych z tytułu odpłatnego kształcenia się na poziomie wyższym pokazuje, że państwo niewiele zrobiło dla wsparcia tych obywateli, którzy chcieli podnieść swoje wykształcenie. Jeśli uwzględnimy jeszcze fakt, że w latach 90. ubiegłej dekady drastycznie zmalały stypendia socjalne dla osób kształcących się (Golinowska, Hagemejer 1999, s. 27), to konkluzja jest prosta – państwo nie tylko nie pomagało materialnie w zdobywaniu wykształcenia wyższego, ale wręcz wycofało się z socjalnego wsparcia, jakiego udzielało studentom jeszcze w okresie PRL. Duża dynamika wzrostu liczby studentów w okresie transformacji to głównie zasługa prywatnych środków inwestowanych w edukację przez kandydatów na członków nowej klasy średniej, którzy uznali, że jest to najlepsza inwestycja w rynkowym otoczeniu. Mniej jednoznaczna jest ocena polityki państwa ze względu na wspieranie obywateli pragnących zostać właścicielami mieszkań czy domów. Bardzo korzystne przepisy podatkowe obowiązujące w I połowie lat 90. zostały najpierw zmodyfikowane w 1996 r., a następnie zlikwidowane w 2001 r. Niemniej jednak wielu obywateli mogło dzięki korzystnym regulacjom obniżyć swoje zobowiązania podatkowe, stając się właścicielami nieruchomości, które są jednym z ważniejszych wyznaczników statusu klasy średniej. Obecnie państwo w mniejszym stopniu angażuje się we wspieranie obywateli, którzy chcieliby nabyć mieszkanie czy dom. Czy to oznacza, że polityczne deklaracje o konieczności wspierania klasy średniej były niczym więcej, jak tylko czystą polityczną retoryką służącą bieżącej grze politycznej? Nie można tego wykluczyć, ale należy także pamiętać, że każda realnie prowadzona polityka społeczna osadzona jest w kontekście bieżącej gry politycznej. Innymi słowy, nie istnieje niepolityczna polityka społeczna, choć jej owocem może być niepolityczna klasa średnia, czyli taka, która dystansuje się od uprawiania bieżącej polityki, choć 8 4 5 6 http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6332680, Wsi_kryzys nie_tyka_Na_razie.html http://www.dziennik.pl/opinie/article36097/Tak_niszczono_klase_srednia.html W 1995 r. wydatki publiczne na szkolnictwo wyższe wyniosły 0,65% PKB, a liczba studentów 795 tys., w 2006 r. odpowiednio około 0,95% PKB i aż 1941 tys. Uwzględniając zatem wzrost liczby studentów o ponad 240%, to udział wydatków publicznych na szkolnictwo wyższe w PKB w relacji do liczby studentów zmniejszył się o 60%. Por. (GUS 2007). DzU 2000, nr 14, poz. 176 z póź. zm. Przykładowo, w 1997 r. przeciętny dochód netto (podstawa opodatkowania) wyniósł 9267 zł rocznie. Przeciętna kwota odliczeń od dochodu z tytułu ulg mieszkaniowych wyniosła 2880,8 zł, a przeciętna kwota odliczeń od podatku 391,7 zł. Zakładając, że mamy dwóch podatników o takich samych dochodach, a zatem o takiej samej stawce opodatkowania, np. 20%, korzystający z odliczeń od dochodu zapłaciłby 1277,24 zł podatku, a korzystający z odliczeń od podatku – 1461,7 zł. Różnice te będą powiększać się wraz z wyższymi dochodami i wyższą stawką opodatkowania. W ramach paktu antykryzysowego rząd zapowiedział finansowe wsparcie m.in. dla przedsiębiorców i posiadaczy kredytów mieszkaniowych. Ci drudzy, w sytuacji utraty pracy, mogli skorzystać z pomocy budżetu państwa w spłacie rat kredytowych maksymalnie przez rok w wysokości maksymalnie 1200 zł miesięcznie. LITERATURA Berger P. (1995), Rewolucja kapitalistyczna, Warszawa: Oficyna Naukowa. Domański H. (1994), Społeczeństwa klasy średniej, Warszawa: IFiSS PAN. Domański H. (2002), Polska klasa średnia, Wrocław: Fundacja na Rzecz Rozwoju Nauki Polskiej. Domański H., red. (2008), Inteligencja w Polsce. Specjaliści, twórcy, klerkowie, klasa średnia?, Warszawa: IFiS PAN. Giza-Poleszczuk A., Marody M., Rychard A. (2000), Strategie i system, Warszawa: IFiSS PAN. Golinowska S., Hagemejer H. (1999), Wydatki społeczne w Polsce z odniesieniem do innych krajów, Warszawa: IPS UW, IPiSS. Gorzelak G., red. (2009), Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu?, Regional Studies Association Sekcja polska, Warszawa. GUS (2006), Struktura wynagrodzeń według zawodów w październiku 2006 r., Warszawa. GUS (2010), Stopa bezrobocia w latach 1990–2010, Warszawa. Howard Ch. (1997), The Hidden Welfare State. Tax Expenditures and Social Policy in the United States, Princeton: Princeton University Press. Kochanowski J. (2004), Deregulacja oraz ograniczenie roli państwa, w: Kieżun W., Kubin. J. (red.), Dobre państwo, Warszawa: Wyd. Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości im. L. Koźmińskiego. Marody M. (2009), Klasa średnia się nie zbuntuje, Wywiad w „Gazecie Wyborczej” z 15 marca. Titmuss R. (1993), Essays on the Welfare State, London: Unwin University Book. OBOP (1990), Ocena sytuacji gospodarczej i nastroje społeczne na początku marca 1990, Komunikat z badań, dostępny na stronie: http://www.tns-global.pl/archive-report/id/1041. OBOP (1991), Nastroje społeczne we wrześniu 1991, Komunikat z badań, dostępny na stronie: http://www.tnsglobal.pl/archive-report/id/1031. Polityka Społeczna nr 3/2011 SUMMARY A discussion on the role of the middle class in Poland started with the fall of Communism at the turn of the 1990s and continues to this day. The weakness of the middle class is regarded as a significant obstacle in the modernization of the country. On the other hand, its consolidation is seen as the chance to stabilize a new political system and to continue the economic reforms initiated 20 years ago. Political elites generally agree on the necessity of creating a strong middle class, which is surprising in a highly polarized Polish society. Expectations for the emergence of a strong middle class are similar with longing for a prince charming who would shape the new social order according to the rules of democracy and a free market economy. It’s important to notice that what we describe as “middle class” is a mixed community of people placed in the middle part of the social ladder. Because of such a large differentiation of this social community, the question remains: Does it make sense to promote the middle class as whole? Was the political accord in this case just a part of election rhetoric rather than real action? „WRACA NOWE”: O ZESPOŁACH INTERDYSCYPLINARNYCH Piotr Teisseyre Instytut Socjologii UW WPROWADZENIE W czerwcu 2010 r. Sejm RP przyjął nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie1. Artykuł 9 znowelizowanej ustawy nakłada na gminy obowiązek powoływania zespołów interdyscyplinarnych, które mają integrować wysiłki rozmaitych instytucji i organizacji pozarządowych na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Pierwotny tekst ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, przyjętej przez Sejm RP w 2005 r., tylko w dość ogólny sposób określał, iż organy administracji rządowej i samorządowej współdziałają z organizacjami pozarządowymi oraz kościołami i związkami wyznaniowym2. Ustawa w nowym brzmieniu precyzyjnie określa zadania służb socjalnych w zakresie współpracy na poziomie lokalnym – w każdej gminie wójt, burmistrz lub prezydent powołują zespół interdyscyplinarny3, który mają tworzyć przedstawiciele: jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, oświaty, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych, ponadto kuratorzy sądowi. Skład zespołu interdyscyplinarnego może zostać rozszerzony o prokuratorów oraz przedstawicieli innych instytucji przeciwdziałających przemocy w rodzinie. Zadaniem zespołów ma być realizacja gminnego programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie oraz ochrona ofiar przemocy w rodzinie. Znowelizowana ustawa nadaje zespołom interdyscyplinarnym dwustopniową strukturę funkcjonowania. Zespoły interdyscyplinarne mogą powoływać grupy robocze do rozpatrywania spraw konkretnych rodzin. O ile więc zespoły interdyscyplinarne mają pracować nad strategią rozwiązywania problemu przemocy w rodzinie, koordynować działania pomocy społecznej w gminie oraz integrować środowisko specjalistów reprezentujących rozmaite instytucje i organizacje, o tyle grupy robocze będą bezpośrednio zaangażowane w realizację i monitoring programów naprawczych adresowanych do jakiejś rodziny lub zbiorowości. Niniejszy artykuł omawia możliwe konsekwencje powoływania zespołów interdyscyplinarnych w Polsce. Na wstępie zostaną przedstawione racje uzasadniające łączenie wysiłków różnych służb socjalnych na poziomie lokalnym, wskazując, że owe racje nie są nowe – przeciwnie, należą raczej do klasycznych wątków towaPolityka Społeczna nr 3/2011 rzyszących debatom nad kształtem polityki społecznej. W drugiej części tekstu omówione zostaną możliwe korzyści oraz zagrożenia czy ograniczenia powiązane z tworzeniem zespołów interdyscyplinarnych. Trzecia część artykułu prezentuje wyniki badań nad funkcjonowaniem zespołu interdyscyplinarnego na poziomie jednego osiedla w dużym mieście w Polsce. NOWA INSTYTUCJA, STARE IDEE Wiele wskazuje na to, że racje uzasadniające tworzenie zespołów interdyscyplinarnych są częścią klasycznych wątków myślenia o polityce społecznej. Można wskazać na co najmniej trzy kierunki teoretyczne, z dorobku których można czerpać uzasadnienie dla tworzenia tejże nowej instytucji. Pierwsza inspiracja: neokonserwatywna krytyka opiekuńczości Po pierwsze, nie jest wykluczone, że pomysł tworzenia zespołów interdyscyplinarnych znakomicie wpisuje się w postulaty zwiększania trafności świadczeń socjalnych. Źródeł tych idei należy poszukiwać w neokonserwatywnej krytyce instytucji państwa opiekuńczego, która toczyła się w latach 80. w USA, ale objęła swym zasięgiem także Stary Kontynent. Zarzuty skierowane przed 30 laty pod adresem redystrybucyjnych programów polityki społecznej w trwały sposób zmieniły myślenie o państwie opiekuńczym i o projektowaniu programów naprawczych. Dziś żadna debata o kształcie polityki społecznej nie może ignorować trzech negatywnych praw redystrybucji sformułowanych przez Charlesa Murraya w książce Bez korzeni, stanowiącej punkt odniesienia dla polityki reaganomics w latach 80. (Murray 2001). Nawet jeśli dla wielu osób tezy Murraya były nie do przyjęcia, musieli się do nich jakoś ustosunkować. Prawo niedoskonałego wyboru powiada, że w programy pomocy społecznej wbudowana jest zasadnicza ułomność, polegająca na tym, że nie jest możliwe precyzyjne określenie „prawdziwie” potrzebujących. W rezultacie wśród adresatów pomocy znajdują się osoby, które na pomoc nie zasługują lub pomijani są ludzie naprawdę wymagający wsparcia. Drugie prawo – niezamierzonych nagród – powiada, że programy pomocy społecznej – zaprojektowane po to, by rozwiązywać jakieś problemy społeczne 9