Polityka 3 kor 2.indd

Transkrypt

Polityka 3 kor 2.indd
SZANOWNI PAŃSTWO!
Wgląd w rozmaite instytucjonalne adaptacje państwa opiekuńczego prowadzi do tez w zadziwiający sposób sprzecznych z obiegowymi opiniami: nie jest wykluczone, wskazuje się coraz częściej, że – wbrew tym opiniom – swoją trwałość
zawdzięcza ono temu przede wszystkim, że obsługuje interesy warstwy średniej, nie zaś, jak zwykło się myśleć, tych, którym wiedzie się najgorzej. Czy jest tak istotnie? Czy teza ta ma zastosowanie również dla Polski? Nowym, zdawałoby się,
elementem naszej polityki społecznej są tzw. zespoły interdyscyplinarne. Czy to rzeczywiście coś nowego? Jakie są – jawne
i ukryte – funkcje nowej instytucji? Wreszcie – co dzieje się w domach pomocy społecznej? To tylko część pytań, na które
staramy się znaleźć jakieś odpowiedzi w bieżącym numerze „Polityki Społecznej”. Uważni Czytelnicy zauważą zapewne,
że wprowadziliśmy w piśmie kolejny dział, który może wzbudzić Państwa zainteresowanie, tj. „Forum praktyków”. Mamy
nadzieję, że niektórzy z Państwa zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami z szerszym gronem Czytelników pisma.
Interesującej lektury.
Redakcja
Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądx cześci niniejszej publikacji, niezależnie od zastosowanej
techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, komputerowej i in. ), wymaga pisemnej zgody Wydawcy
KLASA ŚREDNIA A UKRYTE PAŃSTWO OPIEKUŃCZE
Dariusz Zalewski
Instytut Pracy i Spraw Socjalnych
UWAGI WSTĘPNE
Dyskusja o roli klasy średniej w Polsce trwa z różnym natężeniem nieprzerwanie od początku transformacji systemowej, tj. od przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Z jednej strony słabość klasy średniej
postrzegana jest jako istotna przeszkoda w procesie
modernizacji kraju, z drugiej natomiast w jej umocnieniu upatruje się szans na stabilizację systemu
politycznego i utrzymanie zapoczątkowanego 20 lat
temu kursu reform. Zgodność opinii wśród politycznych elit co do konieczności wzmocnienia klasy średniej może wydawać się zaskakująca w wysoko spolaryzowanym społeczeństwie polskim. Jak zauważa
H. Domański, żaden z późniejszych gabinetów, partii,
związków zawodowych i innych ciał nie zakwestionował potrzeby wspierania klasy średniej, co było pewnym osiągnięciem w tak skonfliktowanej konstelacji
układów (Domański 2002, s. 21).
Oczekiwania związane z wyłonieniem się i rolą
klasy średniej mogą przypominać tęsknotę za demiurgiem, który nadałby tworzącemu się porządkowi społecznemu określony kształt wedle propagowanych idei demokracji i wolnego rynku. Należy jednak
zauważyć, że to co nazywamy „klasą średnią” jest
wewnętrznie zróżnicowaną zbiorowością ludzi zajmujących środkowe pozycje w drabinie stratyfikacyjnej
(Domański 1994, s. 267), a jej potencjalnymi członkami są tak różne kategorie społeczno-zawodowe,
jak inteligencja, rzemieślnicy, właściciele firm czy
pracownicy umysłowi średniego i niższego szczebla
(np. technicy, pielęgniarki, referenci biurowi, pracownicy handlu i usług).
Wobec tak dużego zróżnicowania społeczno-zawodowego tego segmentu struktury społecznej można zadać pytanie, czy w ogóle możliwe jest wspieranie
klasy średniej en bloc? Czy zatem polityczny konsensus w tej sprawie nie stanowił raczej elementu wyborczej retoryki niż realnie podejmowanych działań?
Biorąc pod uwagę historyczne uwarunkowania
rozwoju klasy średniej należy zauważyć, że jest ona
emanacją rozwoju kapitalizmu, u podstaw którego leżała ideologia indywidualnego bogacenia się i przezwyciężania stanowych ograniczeń statusowych. RozPolityka Społeczna nr 3/2011
wój klasy średniej nie stanowił jakiegokolwiek projektu
takiego czy innego państwa, czy też jakichkolwiek elit
w obrębie poszczególnych państw, a dokonywał się
w konfrontacji „nuworyszy” z obrońcami ancien regime (Berger 1995, s. 134).
Przypadek Polski, podobnie jak innych krajów
postkomunistycznych Europy Środkowo-Wschodniej,
jest jednak inny w tym sensie, że budowa kapitalizmu od podstaw, zapoczątkowana na przełomie lat 80.
i 90. ubiegłego wieku, była głównym celem projektu
zmiany systemowej, zainicjowanej w obrębie liberalnie zorientowanej elity politycznej. Powodzenie tego
projektu zależało nie tylko od stworzenia określonych
instytucji regulacyjnych w sferze gospodarki, ale także
od zdolności adaptacyjnych polskiego społeczeństwa
do nowych warunków gospodarowania i społecznie
wyrażanego poparcia dla wprowadzanych zmian.
Generalnie rzecz biorąc, kierunek zaproponowanych zmian odchodzenia od gospodarki centralnie
sterowanej zaaprobowała większość Polaków, choć
entuzjazm powoli wygasał wraz z pojawieniem się
społecznych kosztów reform, w tym przede wszystkim
dynamicznego wzrostu bezrobocia. O ile w listopadzie
1989 r. zaufanie do rządu wyrażało 82% dorosłych Polaków, a 57% spośród nich wierzyło, że nastąpi poprawa warunków materialnych w przeciągu trzech najbliższych lat (OBOP 1990), to we wrześniu 1991 r. zaufanie
to zmalało do poziomu 37%, a tylko 24% wierzyło, że
sytuacja materialna poprawi się w ciągu najbliższych
trzech lat (OBOP 1991). Zmieniające się nastroje społeczne znajdowały odzwierciedlenie w wypowiedziach
niektórych polityków, którzy twierdzili, jak Jacek Kuroń,
że reform gospodarczych nie można dokonywać
wbrew oczekiwaniom i interesom społecznym.
Logicznie rzecz biorąc, aprobaty zachodzących
zmian należało oczekiwać wśród tej części społeczeństwa, która na tychże zmianach zyskiwałaby w wymiarze materialnym, oraz kontestacji reform wśród tych,
którzy wyraźnie by na nich tracili.
Doświadczenia współczesnych państw demokratycznych wpisujących się w różne modele kapitalizmu
są takie, że beneficjantem i jednocześnie legitymizatorem prowadzonej polityki społeczno-gospodarczej
jest klasa średnia. Co więcej, nie jest specjalnie za1
skakującą konstatacja, że redystrybucja dochodów
realizowana w ramach różnych modeli państwa opiekuńczego nie byłaby możliwa bez legitymizacji, a więc
także bez korzyści odnoszonej przez tę właśnie klasę.
Konsekwentnie, elity polityczne w Polsce uznały, że
poparcia dla wprowadzanych reform gospodarczych
należało poszukiwać przede wszystkim wśród grup
społecznych, spełniających określone kryteria przynależności do klasy średniej. Kłopot jednak był w tym,
że tak jak nie było kapitalizmu, tak nie było także klasy średniej i należało podjąć określone działania, aby
taką klasę wykreować. Ponieważ podstawowym wyznacznikiem przynależności do klasy średniej jest
własność, to w pierwszej kolejności strukturotwórcza aktywność państwa powinna była sprzyjać upowszechnianiu się własności wśród obywateli. Pamiętając ponadto, że oprócz reprezentacji biznesu
najbliższym odpowiednikiem zachodniej klasy średniej jest polska inteligencja oraz pracownicy umysłowi
(Domański 1994, s. 145), to klasotwórcza aktywność
państwa powinna była wspierać także upowszechnianie się wyższego wykształcenia wśród obywateli.
Bieżąca dyskusja o klasie średniej coraz częściej
prowadzona jest w cieniu kryzysu finansowego, który – według dość zgodnej opinii ekonomistów i socjologów – powinien przede wszystkim dotknąć tę kategorię społeczną. Także polscy eksperci twierdzą, że
konsekwencje kryzysu w Polsce poniesie – obok robotników zatrudnionych w przedsiębiorstwach produkujących na eksport – właśnie klasa średnia, gdyż to
jej przedstawiciele głównie inwestowali w akcje, fundusze inwestycyjne, czy nieruchomości kupowane na
kredyt denominowany najczęściej we frankach szwajcarskich (Rutkowski 2009)1. Gdyby tak miało się stać
– biorąc pod uwagę fakt, że kolejne polskie rządy po
1989 r. deklarowały wsparcie dla działań kreujących
klasę średnią – to można by oczekiwać, że podjęte zostaną także działania mające na celu ochronę przed
skutkami kryzysu jakiegoś segmentu populacji aspirującego do klasy średniej. Takie też działania zostały
zresztą zapowiedziane w rządowym pakiecie antykryzysowym, w ramach którego m.in. część kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyt na zakup mieszkania
i stracą zatrudnienie, będą mogli liczyć na pomoc
państwa w częściowej spłacie tego kredytu.
Dość paradoksalnie 20 rocznica suwerenności
państwa polskiego, którą obchodziliśmy w czerwcu
2009 r., spina klamrą dwa kryzysy: pierwszy, z przełomu lat 80. i 90 ub. dekady, będący konsekwencją nieefektywnego systemu gospodarki nakazowo-rozdzielczej, uruchomił nie tylko dyskusję nad rolą
i znaczeniem klasy średniej w procesie powstawania nowego porządku społeczno-gospodarczego,
ale także stymulował pewne działania mające na celu
przyśpieszenie procesu jej kreacji; drugi zaś, będący
konsekwencją błędnych decyzji alokacyjnych w obrębie kapitalistycznego systemu finansowego, stawia
pytania o możliwości dalszego rozwoju klasy średniej i jej roli w przezwyciężaniu kryzysu oraz stabilizowaniu systemu społeczno-gospodarczego i politycznego. Nie jest wykluczone, że powyższe pytanie jest
nietrafne bądź przedwczesne, gdyż rozmiar kryzysu
i jego skutki dla poszczególnych segmentów struktury społecznej jest nieznany i, póki co, bardziej skazani jesteśmy na spekulacje niż rzetelną oceną na
podstawie „twardych” danych socjoekonomicznych.
Potrzeba chwili sprawia jednak, że pytania o przyszłą
kondycję klasy średniej i jej instytucjonalną rolę
w utrzymaniu porządku gospodarczego opartego na
2
zasadach wolnego rynku i politycznego opartego
na zasadach demokracji nabrały szczególnej aktualności. Nauki społeczne nie uchylają się zwykle od
prób odpowiedzi na społecznie ważne pytania, choć
ich wartość prognostyczna, czego najlepszym dowodem także obecny kryzys, jest bardzo niska.
Poniższy tekst nie jest próbą prognozy, co stanie
się z polską klasą średnią in statu nascendi w konsekwencji bieżącego kryzysu ekonomicznego, bo tego
prawdopodobnie nie wie nikt. Nie jest to także próba
opisu, czym jest, czy też wśród jakich segmentów
struktury społecznej należy szukać polskiej klasy
średniej, bo na ten temat wiele już napisano w polskiej
literaturze (Domański 1994, 2002, 2008; Mokrzycki
1994; Wesołowski 1995). Jest to raczej próba wskazania, w jaki sposób państwo próbowało i próbuje
wspierać, z takim czy innym skutkiem, wybrane działania obywateli, którzy mogliby zasilić i wzmocnić klasę średnią, oraz jakie są tego społeczne konsekwencje. Z uwagi na aktualność dyskusji o konsekwencjach
kryzysu finansowego uwzględniona zostanie także
bieżąca kondycja tej części populacji, która spełnia
określone kryteria przynależności do klasy średniej.
POCZĄTKI POSTKOMUNISTYCZNEGO KAPITALIZMU
Odrzucenie zasad gospodarki centralnie sterowanej oznaczało per se stworzenie możliwości budowania indywidualnej pomyślności w ramach różnych sektorów własności i lokowania się jednostek
na różnych pozycjach hierarchii społecznej według
osiąganych korzyści. W żadnej mierze nie oznaczało to jednak, że oto w polskich warunkach postkomunistycznego przełomu ziścił się liberalny sen o „równości szans”, ale z całą pewnością szanse awansu,
choć nierówne dla różnych grup społeczno-zawodowych wywodzących się z okresu komunistycznego, zostały zwiększone. Szczególnie symptomatyczny może być wzrost odsetka właścicieli firm, który
w pierwszej dekadzie ustrojowych zmian, tj. między
1989 a 1999 r., wzrósł z 3,5% do 6,6% wśród ogółu
zatrudnionych (Domański 2002, s. 26).
Szczególnie ciepło początki lat 90. ubiegłej dekady wspominają przedstawiciele dużego biznesu jako
złoty okres rozwoju klasy średniej. Jeden z najbogatszych Polaków tak wspomina tamten okres: Początek
lat 90. był czasem najbardziej pomyślnym dla polskiej
klasy średniej. Obowiązywała liberalna ustawa gospodarcza wprowadzona u schyłku PRL-u. Gospodarkę
ustabilizował pierwszy pakiet reform Balcerowicza.
Te dwa czynniki doprowadziły do uwolnienia działalności gospodarczej – co stało się podstawą do stworzenia silnej klasy średniej. Ograniczeń nakładanych
na przedsiębiorców było bardzo niewiele. Poza sektorem państwowym, gdzie istniało bardzo dużo patologii
związanych z przejmowaniem majątku państwowego,
na drugim biegunie obywatele brali sprawy w swoje
ręce i żadne prawo im w tym nie przeszkadzało. Istniejące wtedy przepisy dotyczące przedsiębiorczości
były bardzo proste i łatwe do nauczenia nawet w parę
godzin, co nie było bez znaczenia dla początkującego
biznesmena. Przepisy stanowiły jednoznacznie, można więc było tak postępować, by prawa nie łamać.
O sukcesie decydowały w tym czasie: praca, przedsiębiorczość, zaradność, umiejętność przewidywania
najbliższej przyszłość oraz oszczędność. Do osiągnięcia sukcesu nie był konieczny duży kapitał początkowy, a nawet niewielkie środki rozsądnie inwestowane
mogły zaowocować dużym zyskiem. (...). Ten piękny
Polityka Społeczna nr 3/2011
okres w gospodarczej historii Polski niestety szybko
się skończył. Spowodowane to było zmasowaną produkcją aktów prawych w postaci tysięcy stron ustaw
i regulacji. Powstała sytuacja gmatwaniny prawnej,
w której żaden biznesmen nie jest w stanie powiedzieć, że zna prawo i go przestrzega. W tym gąszczu
przepisów często nie są w stanie połapać się nawet
najlepsi prawnicy i urzędnicy nie rozumiejący, o co
ustawodawcy chodziło2.
Stworzenie stosownych warunków do prowadzenia własnej działalności gospodarczej i tym samym
umożliwienie bogacenia się według określonych reguł wolnego rynku stanowiło punkt wyjścia dla strukturotwórczych procesów tworzenia się klasy średniej
w Polsce. Jeśli powyżej przytoczona wypowiedź polskiego przedsiębiorcy dobrze odwzorowuje realia
początku lat 90., to była to propozycja bez mała dla
wszystkich, którzy własną pracą, przedsiębiorczością, zaradnością, umiejętnością przewidywania najbliższej przyszłości oraz oszczędnością mogli osiągnąć sukces i zająć odpowiednie dla tegoż sukcesu
miejsce w społecznej strukturze. Przyjęcie określonych aktów prawnych, na mocy których każdy obywatel ma prawo na takich samych zasadach prowadzić własną działalność gospodarczą, nie jest
obciążone grupowym partykularyzmem. Skądinąd
jednak wiadomo, że każda władza w ramach prawnych i finansowych instrumentów, jakimi dysponuje,
może podejmować takie działania, które będą premiowały określone grupy.
Taka polityka, choć zwykle bardzo wrażliwa na rozmaite krytyki ze strony tych, którzy jej beneficjentami
nie są, bądź tych, którzy występują w roli obrońców
dobra wspólnego, stosowana jest niemalże we wszystkich krajach bez względu na dominującą w nich ideologię czy historyczne dziedzictwo rozwoju. W okresie
PRL władza deklarowała dbałość o dobrobyt klasy
robotniczej, a przejawem troski o drożność kanałów
awansu społeczno-zawodowego były na przykład
punkty preferencyjne za robotnicze pochodzenie przydzielane kandydatom na wyższe uczelnie. W III RP elity
polityczne zadeklarowały wsparcie dla tworzącej się
klasy średniej i należałoby poszukać adresowanych
do poszczególnych grup czy kategorii społeczno-zawodowych programów, które byłyby egzemplifikacjami składanych deklaracji.
POLSKI FISCAL WELFARE
R. Titmuss, analizując politykę społeczną w obrębie państwa opiekuńczego, wyróżnił trzy obszary
jego aktywności: politykę socjalną, fiskalną i związaną z zatrudnieniem (Titmuss 1963, s. 42). Z punktu
widzenia interesów klasy średniej szczególnie ważna
wydaje się być polityka fiskalna, która jest podstawowym narzędziem kreowania „niewidzialnego” państwa opiekuńczego (Howard 1997). Dzięki określonym ulgom podatkowym państwo ma możliwość
wspierania poszczególnych gałęzi przemysłu, aktywności czy grup społecznych (Howard 1997, s. 3),
transferując środki do tych grup, które spełniają określone kryteria realizowanej polityki gospodarczej
i społecznej.
Biorąc pod uwagę fakt, że klasę średnią tworzą
ludzie o dochodach, które nie uprawniają raczej do
otrzymywania świadczeń przyznawanych na podstawie testu dochodowego, efekt redystrybucyjny można uzyskać zmniejszając podatkowe zobowiązania
tym wszystkim, którzy podejmują określoną i pożąPolityka Społeczna nr 3/2011
daną przez państwo aktywność. Mogą to być ulgi inwestycyjne dla tych, którzy rozpoczynają działalność
w pewnych gałęziach gospodarki, czy też inwestują
własne pieniądze w obszarach gospodarczo zaniedbanych; może to być ulga edukacyjna przeznaczona dla osób, które ponoszą koszty podnoszenia własnego wykształcenia; mogą to być ulgi przyznawane
w związku z zakupem jakiegoś dobra (np. nieruchomości), którego upowszechnienie stanowi ważny cel
realizowanej przez państwo polityki społecznej.
Katalog przyznawanych przez państwo ulg może
być bardzo zróżnicowany i obejmować mniejszą
lub większą część podatników. Różna też jest funkcja poszczególnych ulg, ale z pewnością mają one
jedną wspólną cechę – stanowią swoistą nagrodę
dla tych, którzy podejmują określone działania pożądane z punktu widzenia realizowanej polityki społeczno-gospodarczej. Państwo, wspierając poprzez
system podatkowy taką czy inną aktywność, może
jednocześnie przyczyniać się do tworzenia określonej struktury społecznej czy też struktury własności.
Dobrym przykładem takiej strukturotwórczej aktywności państwa może być ulga edukacyjna dla tych
wszystkich, którzy z własnych zasobów pokrywają
koszty wykształcenia na poziomie wyższym, bądź
też ulga mieszkaniowa w związku z poniesionymi
wydatkami na zakup nieruchomości. W pierwszym
przypadku, dzięki zaangażowaniu się państwa, można przyśpieszyć proces zmiany struktury wykształcenia tak, aby bardziej odpowiadała ona wymogom
współczesnej gospodarki potrzebującej coraz więcej dobrze wyedukowanych pracowników. W drugim
przypadku, dzięki ulgom mieszkaniowym, można zachęcać obywateli do nabywania nieruchomości tak,
aby zwiększać grupę posiadaczy, co jest szczególnie
istotne zarówno dla utrwalania się porządku demokratycznego, jak i gospodarki rynkowej.
Oba rozwiązania znalazły się w katalogu ulg podatkowych stosowanych przez państwo polskie i należy
zauważyć, że nie miały one charakteru partykularnego
wsparcia takiej czy innej grupy społeczno-zawodowej,
a raczej wspierały działania, które miały prowadzić do
powstania określonych grup – np. poszerzenie grupy
osób z wyższym wykształceniem czy grupy prywatnych właścicieli nieruchomości.
Warto jednak pamiętać o tym, że wszelkie ulgi
podatkowe nie wyczerpują katalogu korzyści, jakie
poszczególni obywatele mogą uzyskiwać w konsekwencji obowiązywania takiego czy innego systemu
podatkowego. Innymi słowy, rejestr korzyści obejmuje nie tylko tych, którzy korzystają z określonych
ulg, ale też i tych, którzy opodatkowani są na nieco
odmiennych, od powszechnie obowiązujących, zasadach. Dla przykładu, przedstawiciele wolnych zawodów (naukowcy, dziennikarze, artyści) mają wyższe koszty uzyskania przychodów, co oznacza, że ich
dochód do opodatkowania zmniejsza się, a prawnicy
i lekarze, jako jedne z nielicznych grup zawodowych
w Polsce, nie muszą stosować w praktyce zawodowej
kas fiskalnych do rozliczeń podatkowych, co bardzo
utrudnia czy wręcz uniemożliwia oszacowanie rzeczywistej wysokości ich dochodów.
Stosowania powyżej wskazanych rozwiązań podatkowych nie można jednak zaliczyć do instrumentów służących kreowaniu określonej struktury społecznej, czy też wspierających takie czy inne działania
pożądane przez państwo. Raczej należałoby je interpretować w kategoriach gry grup interesów, które dla
zachowania grupowych korzyści zabiegają o utrzy3
manie status quo. Należy podkreślić, że – póki co –
jest to trwała zdobycz tych grup zawodowych, gdyż
żaden z polskich rządów nie odważył się zmienić
korzystnych dla nich rozwiązań podatkowych, choć
ustawa podatkowa należy do najczęściej zmienianych aktów prawnych – tylko w okresie 2000–2003
ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych była nowelizowana 41 razy (Kochanowski 2003,
s. 331).
Wybrane ulgi podatkowe
w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych
Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych z dnia 26 lipca 1991 r. określiła na nowych zasadach podstawowe zobowiązania podatkowe obywateli. Wprawdzie częstość zachodzących nowelizacji,
a także poziom skomplikowania rozwiązań przyjętych
w ustawie znacznie utrudnia całościową ich analizę,
to z socjologicznego punktu widzenia ważne są przede wszystkim społeczne funkcje przyjętego prawa
podatkowego zgodnie z deklarowanymi zamierzeniami ustawodawcy (funkcja jawna) bądź też wbrew nim
(funkcja ukryta).
Nie wydaje się konieczne, aby analizować wszystkie zapisy ustawy, gdyż tylko niektóre z nich mogą
być zinterpretowane jako istotne z punktu widzenia
wspierania klasy średniej. W szczególności chciałbym odnieść się do dwóch rozwiązań ważnych dla
rozwoju klasy średniej, tj. ulg podatkowych dla osób
podnoszących poziom swojego wykształcenia oraz
ulg mieszkaniowych zachęcających do nabywania
nieruchomości.
Niestety, pełna porównywalność danych w przekroju wielu lat jest ograniczona ze względu na pewne
braki danych, zmiany w sposobie ich agregowania
oraz, co najważniejsze, zmiany w przepisach podatkowych dotyczących rozliczania poszczególnych
ulg. Z tego też powodu uwzględniono w tekście tylko
ten okres, dla którego obowiązywały podobne zasady rozliczania ulg. Nie przeszkadza to jednak,
mam nadzieję, w całościowej ocenie podejmowanych przez państwo działań mających na celu wspieranie takich czy innych zachowań obywateli kreujących klasę średnią.
Zacznijmy od procesu upowszechniania wykształcenia na poziomie wyższym, gdyż to od poziomu wy-
kształcenia obywateli w dużej mierze zależy rozwój
gospodarczy kraju oraz pomyślność w wymiarze
indywidualnym. O tym, że Polacy uwierzyli w moc
sprawczą edukacji, nie trzeba nikogo przekonywać.
Wystarczy sięgnąć do stosownych statystyk obrazujących wzrost liczby studentów oraz dynamikę zmian
współczynnika skolaryzacji na poziomie wyższym na
przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Wynika z nich, że
liczba studentów między 1990 a 2006 r. zwiększyła
się z poziomu 404 tys. do 1941 tys., a wskaźnik skolaryzacji brutto wzrósł z 12,9% do 50,2% (wyliczenie
na podstawie danych GUS).
Wyniki badań dotyczących strategii działania
Polaków w pierwszej dekadzie transformacyjnych
zmian wyraźnie pokazują, że za najbardziej racjonalny wybór uważano inwestowanie w wykształcenie (Giza-Poleszczuk i in. 2000). Wyniki innych badań socjologicznych jednoznacznie zaś dowodzą,
że w latach 90. ub. wieku zapoczątkowany został
proces rekompozycji struktury społecznej, polegający m.in. na dopasowywaniu poziomu dochodów do
wykształcenia i pozycji zawodowej jednostek (Domański 1997).
Dane statystyczne jednoznacznie pokazują, i trudne się temu dziwić, że wynagrodzenia Polaków wzrastają wraz z poziomem wykształcenia i kwalifikacji.
Według danych GUS z końca 2006 r. wynagrodzenie
osób z wyższym wykształceniem wynosiło 147,3%
przeciętnego wynagrodzenia, podczas gdy osób z wykształceniem średnim 89,6%, a z zasadniczym zawodowym tylko 73,5% (GUS 2006).
Wyniki badań panelowych prowadzonych od lat
pod nazwą „Diagnoza społeczna. Warunki i jakość
życia Polaków” dowodzą także, że opłaca się kształcić, chociaż opłacalność kształcenia mierzona odroczoną korzyścią w postaci większych wynagrodzeń
w przyszłości jest znacznie zróżnicowana – większa
na poziomie magisterskim niż licencjackim (Czapiński 2003). W ostatniej edycji tychże badań przedstawiono rozkład dochodów w 2005 r. oraz 2007 r.
w dwóch grupach respondentów: tych, którzy podnosili swoje kwalifikacje w ciągu ostatnich dwóch lat,
oraz tych, którzy tego nie czynili, a także jego dynamikę w okresie 2005–2007. Nie ma wątpliwości, że
dochody gospodarstw domowych osób podejmujących wysiłek dokształcania się są wyższe niż osób
biernych edukacyjnie (tab. 1).
Tabela 1. Rozkład dochodów na osobę w gospodarstwach domowych o stałej wielkości
w latach 2005–2007 pracujących respondentów w wieku 25–39 lat
Wyodrębnione
zbiorowości respondentów
Osoby, które podnosiły swe kwalifikacje
w ciągu ostatnich 2 lat (N = 142)
Pozostali respondenci ogółem
Kobiety uczestniczące w podnoszeniu
kwalifikacji w ciągu ostatnich 2 lat (N = 70)
Pozostałe kobiety
Mężczyźni uczestniczący w podnoszeniu
kwalifikacji w ciągu ostatnich 2 lat (N = 72)
Pozostali mężczyźni
a) Średnia dochodów na osobę
oraz ich zróżnicowanie (w zł)
b) 2005 – średnia
odchylenia
standardowego
c) 2007 – średnia
odchylenia
standardowego
a) 958
b) 837
a) 625
b) 349
a) 990
b) 941
a) 619
b) 348
a) 923
b) 709
a) 632
b) 852
a) 1269
c) 1199
a) 794
c) 571
a) 1319
c) 1210
a) 779
c) 565
a) 1218
c) 1194
a) 777
c) 526
Kwartyle rozkładu dochodów na osobę (w zł)
Kwartyl pierwszy
Kwartyl drugi
Kwartyl trzeci
2005
2007
2005
2007
2005
2007
500
633
712
900
1137
1371
375
445
540
650
800
1000
523
671
777
1000
1098
1378
384
429
525
650
800
948
402
544
667
833
1250
1370
375
467
550
650
801
933
Źródło: Diagnoza społeczna 2007. Warunki i jakość życia Polaków, s. 133.
4
Polityka Społeczna nr 3/2011
Także wyniki internetowego ogólnopolskiego badania wynagrodzeń Polaków, choć niereprezentatywne, wskazują na dużą zależność wysokości wynagrodzeń od wykształcenia. W 2008 r., według wyników
tego badania, mediana miesięcznego wynagrodzenia brutto dla szeregowego pracownika z wykształceniem zawodowym wyniosła 2000 zł, z średnim ogólnokształcącym – 2050 zł, ze średnim zawodowym
– 2140 zł, a z wyższym – w zależności od profilu skończonych studiów – kształtowała się w przedziale od
2300 zł (absolwenci kierunków pedagogicznych) do
3123 zł (absolwenci kierunków związanych z zaawansowanymi technologiami).
Różnice te były znacznie wyższe na wyższych
szczeblach zawodowej hierarchii. I tak mediana dla
specjalisty z wykształceniem zawodowym wyniosła
2800 zł, ze średnim ogólnokształcącym – 3220 zł, ze
średnim zawodowym – 2985 zł, a z wyższym zamykała się (w zależności od profilu wykształcenia) w przedziale od 3580 zł do 5000 zł. Wyjątek stanowiły wynagrodzenia specjalistów z wyższym wykształceniem
pedagogicznym zatrudnionych w edukacji, których
mediana wyniosła 2660 zł i była najniższa spośród
wszystkich poziomów wykształcenia dla kategorii
specjalista (Sedlak & Sedlak 2008).
Jeśli zatem weźmiemy pod uwagę fakt, że wykształcenie ma swoją wymierną rynkową wartość
oraz że Polacy masowo zaczęli się kształcić to, krótko mówiąc – jak podkreślał A. Rychard – obiektywnemu wzrostowi wartości wykształcenia towarzyszy świadomość tego procesu (Giza-Poleszczuk i in. 2000,
s. 180).
Dynamiczny rozwój szkolnictwa wyższego nie
byłby możliwy, przy spadających na ten cel wydatkach publicznych w relacji do liczby studentów3, bez
znacznego udziału środków prywatnych oraz rozwoju sektora niepublicznego. Wiemy, że w 2006 r.
co trzecia osoba studiowała w uczelni niepublicznej
(640 313 studentów), co druga w systemie studiów
niestacjonarnych (991 077 studentów), co druga na
poziomie studiów magisterskich (980 070 studentów), co siódma na poziomie studiów inżynierskich
(254 442 studentów), a co trzecia na poziomie licencjackim (706 933 studentów). Z danych prezentowanych przez GUS wynika także, że prawie 27%
przychodów uczelni publicznych oraz nieco ponad
88% przychodów uczelni niepublicznych pochodziło
z opłat za zajęcia dydaktyczne (wyliczenie na podstawie danych GUS 2006).
Ten prywatny wysiłek finansowy wydaje się być
całkowicie zrozumiały w kontekście wcześniej przytoczonych wyników badań. W ramach systemu podatkowego państwo próbowało zmniejszyć obciążenia
podatkowe tym, którzy z własnych środków pokrywali koszty edukacji na poziomie wyższym, ale należy
zauważyć, że robiło to niekonsekwentnie i na relatywnie niskim poziomie. W statystykach Ministerstwa
Finansów ulgi z tytułu odpłatnego kształcenia się
w szkołach wyższych pojawiają się dopiero za 1997 r.
i zostają zlikwidowane w 2004 r. Ich wysokość oraz
liczb podatników z nich korzystających przedstawiają
wykresy 1 i 2.
Z przedstawionych danych (wykresy 1–4) wypływa kilka wniosków wartych podkreślenia:
– po pierwsze, łączna wysokość ulgi z tytułu
kształcenia się na wyższej uczelni wzrosła w ujęciu
nominalnym między 1997 r. a 2003 r. prawie czterokrotnie;
Polityka Społeczna nr 3/2011
Wykres 1. Wysokość ulgi z tytułu kształcenia
w szkole wyższej ogółem w mln zł
400
361,666
350
377,034
327,059
300
268,645
250
206,904
200
150
100
99,227
98,138
1997
1998
50
0
1999
2000
2001
2002
2003
Wykres 2. Liczba podatników korzystających
z ulgi z tytułu kształcenia w szkole wyższej
900000
800000
670776
700000
841221
854369
2001
2002
701781
600000
500000
441926
400000
352835
300000
200000
100000
0
1997
1998
1999
2000
Wykres 3. Korzystający z ulgi z tytułu kształcenia
w szkole wyższej do ogółu podatników w %
4
3,5
3
2,91
3,02
1999
2000
3,65
3,71
2001
2002
2,5
1,88
2
1,48
1,5
1
0,5
0
1997
1998
Wykres 4. Przeciętna kwota odliczenia
z tytułu kształcenia w szkole wyższej w zł
450
423
400
350
300
250
278
383
389
2000
2001
308
225
200
150
100
50
0
1997
1998
1999
2002
Źródło (wykres 1–4): dane Ministerstwa Finansów.
5
– po drugie, liczba podatników korzystających
z ulgi z tytułu kształcenia się na wyższej uczelni wzrosła prawie dwukrotnie;
– po trzecie, przeciętna roczna kwota odliczenia z tytułu kształcenia się na wyższej uczelni w całym okresie obowiązywania ulgi była relatywnie
niska i często nie pokrywała miesięcznej opłaty za
naukę.
Generalna konkluzja jest taka, że państwo w niewielkim stopniu partycypowało w kosztach podnoszenia wykształcenia obywateli na poziomie wyższym, a znaczący sukces w tym zakresie to przede
wszystkim zasługa prywatnych wydatków obywateli,
którzy koszty edukacji traktowali jako najlepszą inwestycję w swoją przyszłość.
Znacznie poważniejsze korzyści z tytułu ulg podatkowych mogli osiągnąć ci wszyscy, którzy zdecydowali się na zakup własnego mieszkania czy budowę domu. Ustawa z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku
dochodowym od osób fizycznych4 przewidywała
m.in., że każdy obywatel, który zakupił mieszkanie,
dom lub grunt pod budowę domu, mógł skorzystać
z ulgi mieszkaniowej. W latach 1992–1996 można
było dokonywać odliczeń od dochodu, natomiast od
1997 r. od podatku. W 2001 r. nastąpiła zmiana ustawy i zamiast ulgi mieszkaniowej wprowadzono ulgę
odsetkową, którą zlikwidowano w 2007 r. Osoby, które wcześniej nabyły prawo do ulgi mieszkaniowej
bądź odsetkowej, mogą z niej nadal korzystać.
Obecnie państwo w ramach specjalnego programu
„Rodzina na swoim” dopłaca do odsetek kredytu zaciągniętego na zakup mieszkania tym wszystkim,
którzy nie nabyli wcześniej prawa do ulgi i spełniają
określone kryteria.
Polskie prawo podatkowe jest bardzo skomplikowane, ale nie ma powodu, aby w tym miejscu referować wszelkie jego zmiany. Ważniejszym jest, z punktu
widzenia wspierania klasy średniej, aby pokazać, jak
wielu obywateli, którzy zdecydowali się m.in. na zakup mieszkania, budowę bądź remont domu, mogło
odnieść stosowne korzyści.
Szczególnie interesujące może być porównanie
korzyści podatników nabytych do 1996 r., kiedy można było pomniejszyć dochód do opodatkowania,
z korzyściami nabytymi po 1997 r., kiedy pomniejszano wyliczony podatek. Takie porównanie jest możliwe
gdyż – jak wspominałem – podatnicy, którzy nabyli
prawo do ulgi mieszkaniowej przed 1996 r. zachowali
do niej prawo także po zmianie ustawy w 1996 r. Biorąc pod uwagę dwóch hipotetycznych podatników
o takich samych dochodach dla poszczególnych lat
z okresu 1997–2007, ale o różnych uprawnieniach do
odliczeń podatkowych (od dochodu lub podatku)
i różnych przeciętnych kwotach odliczeń (wykres 8)
wyraźnie widać, że uprzywilejowani byli podatnicy korzystający z odliczeń od dochodu5.
Porównanie powyższych wielkości nie pozostawia
raczej wątpliwości, że po 1996 r. wartość ulg mieszkaniowych ogółem zmalała. Nastąpiła niekorzystna dla
podatników chcących poczynić inwestycje mieszkaniowe zmiana przepisów, uprzywilejowując tych, którzy takie inwestycje rozpoczęli przed zmianą ustawy
i zachowali prawo do odliczania poniesionych wydatków mieszkaniowych od dochodów. Sytuacji podatników nie poprawiło wprowadzenie ulgi odsetkowej
w 2001 r., która została zlikwidowana w 2007 r. Likwidacja ulg mieszkaniowych oznaczała de facto zakoń6
Wykres 5. Korzystający z ulg mieszkaniowych
ogółem
2007
571322
1393084
2006
9038723
2005
9067033
2004
8737547
2003
8915028
2002
8636659
2001
2000
9924726
1999
7803907
1998
6531450
1997
6660103
1996
5825567
0
6000000
4000000
2000000
8000000
10000000
Wykres 6. Korzystający z ulg mieszkaniowych
bez ulgi remontowej – ogółem
2002
844069
2001
1051482
2000
1309967
1999
1247894
1998
1235925
1997
1481598
1996
1286282
0
200000 400000 600000 800000 1000000 1200000 1400000 1600000
Wykres 7. Wartość ulg mieszkaniowych w tys. zł
– ogółem
2007
729536
2006
997036
2005
4008007
2004
4487132
2003
1896994
2002
5164966
2001
6427769
2000
7237471
1999
7366495
1998
6233421
1997
4096894
1996
1817264
0
2000000
4000000
6000000
8000000
10000000 120000000
Wykres 8. Przeciętna kwota odliczeń od dochodu
i podatku w zł z tytułu ulg mieszkaniowych
2007
541
2006
506
2005
419
2002
477,8
2001
513,5
2000
477,6
1998
390,9
0
3218
41,59,2
6788,8
601,8
1999
1997
3568
3092
5480
5132,7
391,7
1000
7748,4
2000
dla lat 2003–2004 odmienny sposób
agregacji danych w statystykach MF
2880,8
4000
3000
5000
6000
odliczenia od dochodu
7000
odliczenia od podatku
Źródło (wykres 5–8): dane Ministerstwa Finansów.
Polityka Społeczna nr 3/2011
czenie hojnego wspierania przez państwo obywateli,
którzy chcieli stać się posiadaczami nieruchomości,
będących jednym z symboli przynależności do klasy
średniej.
Obecnie realizowany program rządowego wsparcia zakupu mieszkania „Rodzina na swoim” tylko
w części pełni taką funkcję, gdyż możliwość skorzystania z niego jest ograniczona, m.in. ceną metra kwadratowego mieszkania w poszczególnych
częściach kraju. Nie jest jednak wykluczone, że
z powodu braku jakichkolwiek innych programów
wsparcia obywateli w zakupie nieruchomości, a przede wszystkim urealnienia wskaźników przeliczeniowych cen metra kwadratowego w ramach programu
oraz obniżki cen nieruchomości (co oznacza mniejsze koszty dla budżetu państwa), będzie on cieszył
się coraz większą popularnością i może odegrać pozytywną rolę w kreowaniu kolejnej grupy właścicieli,
bez których klasa średnia nie może istnieć. Dane za
lata 2007–2010 taką tendencję potwierdzają, choć
nie mamy pewności co do przyszłości programu,
gdyż coraz częściej mówi się o jego likwidacji w obliczu narastającego zadłużenia finansów publicznych
państwa.
Wykres 9. Wartość kredytów i ich liczba
w ramach programu „Rodzina na swoim”
9000000
wartość kredytów w tys. zł
liczba kredytów
40000
7000000
30882
6000000
8074302
5000000
0
30000
20000
5417578,95
3000000
1000000
35000
25000
4000000
2000000
50000
45000
43120
8000000
4001
43 4667,28
2007
15000
6645
10000
5000
85279943
2008
2009
2010
0
Źródło: Bank Gospodarstwa Krajowego.
KILKA SŁÓW O ROZWOJU POLSKIEJ KLASY ŚREDNIEJ
W KONTEKŚCIE KRYZYSU
Jedno z najbardziej absorbujących pytań ostatnich miesięcy brzmi: jakie będą skutki kryzysu i kto
na nim najwięcej straci? W tym kontekście niektórzy ekonomiści wymieniają klasę średnią, gdyż to jej
przedstawiciele są giełdowymi inwestorami, właścicielami taniejących nieruchomości czy też posiadaczami drożejących kredytów hipotecznych denominowanych najczęściej we frankach szwajcarskich
(Rutkowski 2009).
Socjologowie śpieszą z uspokajającymi wyjaśnieniami, że klasa średnia raczej nie wystąpi w roli
zbiorowego podmiotu buntu, bo też i nie bardzo wiadomo, kto miałby zbuntować się i wokół czego miałoby skanalizować się niezadowolenie (Marody 2009).
Z treści niektórych artykułów czy publicznych wypowiedzi można wyciągnąć taki oto wniosek, że mamy
już w Polsce klasę średnią jako ukształtowany i dający się wyodrębnić segment struktury społecznej, mającą własne interesy oraz własny system wartości odróżniający ją od innych istotnych elementów struktury
– np. robotników czy chłopów. Wydaje się jednak, że
mówienie o polskiej klasie średniej, która miałaby coś
Polityka Społeczna nr 3/2011
stracić w wyniku kryzysu, jest przedwczesne przynajmniej z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że proces formowania się klasy średniej w Polsce wciąż trwa i raczej możemy mówić o zbiorowych kandydatach do klasy średniej
(inteligencji, ludziach biznesu etc.), którzy dzięki posiadanym zasobom i zdolności adaptowania się do
nowych warunków gospodarowania i konsumpcji wygenerują w przyszłości pewien wzorzec zachowań
i postaw oparty na wspólnocie wartości. W tym procesie strukturotwórczym pomocne może być państwo,
wspierając określone działania obywateli, chociażby
w ramach prowadzonej polityki fiskalnej, ale z pewnością nie jest ono w stanie zastąpić mechanizmu
rynkowego, który jest podstawowym czynnikiem stratyfikacji społecznej. W sytuacji kryzysu finansowego
czy gospodarczego państwo może wspierać określone grupy obywateli, spełniających pewne kryteria
przynależności do klasy średniej. Należy zauważyć,
że polski rząd zapowiedział taką pomoc dla tych, którzy poniosą określone straty w wyniku kryzysu6, ale
z pewnością nie jest to deklaracja wsparcia klasy
średniej, gdyż taka jeszcze w Polsce nie powstała.
Innymi słowy, trudno jest też mówić, że polska klasa
średnia coś straci w wyniku kryzysu, skoro – póki co
– nie istnieje ona jako dobrze wyodrębniony element
społecznej struktury.
Drugi powód, dla którego mówienie w Polsce
o klasie średniej jako ofierze kryzysu finansowego
jest przedwczesne, jest taki, że nikt nie wie, jak długo
potrwa kryzys, jak będzie głęboki i jakie będą jego
ekonomiczne i społeczne konsekwencje dla poszczególnych grup społecznych w takich czy innych lokalnych (regionalnych) kontekstach. Zakładając nawet,
że mamy dobrze zarysowany kontur klasy średniej
w Polsce (co jest założeniem wielce ryzykownym)
i wiedząc, jakie grupy społeczne w innych krajach gospodarki rynkowej szczególnie odczuwają skutki bieżącego kryzysu, to jednak wszelkie twierdzenia oparte na analogiach mogą być nietrafne.
Ostatnio opublikowane dane makroekonomiczne oraz wyniki badań socjologicznych poświęconych
percepcji kryzysu w Polsce wcale nie zapowiadają
katastrofy. Produkt krajowy brutto w 2009 r. wzrósł
według GUS w stosunku do poprzedniego roku
o 1,8 pkt. proc., przeciętne wynagrodzenie w 2009 r.
wzrosło realnie o 2,1% w stosunku do wynagrodzenia z roku poprzedniego, a większość respondentów
ostatniego badania poświęconego percepcji kryzysu twierdzi, że nie można mówić o kryzysie w Polsce
i – póki co – jest to wydarzenie głównie medialne
(Gorzelak red. 2009, s. 38).
Wiele wskazuje na to, że Polacy dobrze oswoili się z sytuacją kryzysową i na bieżące wydarzenia
patrzą przez pryzmat bliższych i dalszych doświadczeń, które wykształciły pewne mechanizmy zaradności w „trudnych czasach”. Ale trudno też mówić o bieżącym kryzysie w kategoriach „trudnego czasu” dla
Polaków, skoro wynagrodzenia rosną, a stopa bezrobocia rejestrowanego we wrześniu 2010 r. wyniosła
11,5% i była wyższa o 2,6 pkt. proc. w porównaniu
z analogicznym okresem 2008 r., kiedy obwieszczono ogólnoświatowy kryzys finansowy, i aż o 7,4 pkt.
proc. niższa w porównaniu z analogicznym okresem
2004 r. (GUS 2010).
Krótko mówiąc, bieżąca sytuacja na rynku pracy
mierzona wielkością stopy rejestrowanego bezrobo7
cia jest jedną z najlepszych w całej historii polskiej
transformacji, a zatem kandydaci do polskiej klasy
średniej musieli w nieodległej przeszłości zmagać się
ze znacznie większymi wyzwaniami. Nie oznacza to
wszakże, że sytuacja gospodarcza radykalnie nie pogorszy się, uderzając w pierwszej kolejności w tych,
którzy jako pierwsi oswoili zasady wolnego rynku, inwestując swoje pieniądze na giełdzie papierów wartościowych czy w nieruchomościach, ale to raczej
sfera spekulacji niż naukowych analiz.
nie ignoruje proceduralnych zasad demokracji, np.
udziału w wyborach. W polskich realiach takiego demiurga zmiany jeszcze nie doczekaliśmy się i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się doczekamy.
1
2
3
ZAKOŃCZENIE
Proces formowania polskiej klasy średniej trwa
i pewnie potrwa jeszcze długo. Nie wiemy, jaki wpływ
na ten proces będzie miał bieżący kryzys finansowy,
gdyż nic nie wskazuje na to, aby został on zahamowany. Nie wiemy też, jakie koszty tego kryzysu poniosą ci, którzy aspirują do klasy średniej, ale z całą
pewnością nie będzie to klasa średnia, której jeszcze
w Polsce nie ma.
Niewątpliwie istotną rolę strukturotwórczą w procesie tworzenia klasy średniej może odegrać państwo, w imieniu którego politycy deklarowali i wciąż
deklarują pomoc dla tych obywateli, których działania podejmowane w rynkowej przestrzeni (np. podnoszenie wykształcenia i kwalifikacji czy zakup nieruchomości) mogłyby wzmocnić rodzącą się klasę
średnią. Jednak analiza ulg podatkowych z tytułu
odpłatnego kształcenia się na poziomie wyższym
pokazuje, że państwo niewiele zrobiło dla wsparcia
tych obywateli, którzy chcieli podnieść swoje wykształcenie. Jeśli uwzględnimy jeszcze fakt, że w latach 90.
ubiegłej dekady drastycznie zmalały stypendia socjalne dla osób kształcących się (Golinowska, Hagemejer 1999, s. 27), to konkluzja jest prosta – państwo
nie tylko nie pomagało materialnie w zdobywaniu wykształcenia wyższego, ale wręcz wycofało się z socjalnego wsparcia, jakiego udzielało studentom jeszcze w okresie PRL. Duża dynamika wzrostu liczby
studentów w okresie transformacji to głównie zasługa prywatnych środków inwestowanych w edukację
przez kandydatów na członków nowej klasy średniej,
którzy uznali, że jest to najlepsza inwestycja w rynkowym otoczeniu.
Mniej jednoznaczna jest ocena polityki państwa
ze względu na wspieranie obywateli pragnących zostać właścicielami mieszkań czy domów. Bardzo korzystne przepisy podatkowe obowiązujące w I połowie lat 90. zostały najpierw zmodyfikowane w 1996 r.,
a następnie zlikwidowane w 2001 r. Niemniej jednak wielu obywateli mogło dzięki korzystnym regulacjom obniżyć swoje zobowiązania podatkowe, stając się właścicielami nieruchomości, które są jednym
z ważniejszych wyznaczników statusu klasy średniej.
Obecnie państwo w mniejszym stopniu angażuje
się we wspieranie obywateli, którzy chcieliby nabyć
mieszkanie czy dom.
Czy to oznacza, że polityczne deklaracje o konieczności wspierania klasy średniej były niczym więcej, jak tylko czystą polityczną retoryką służącą bieżącej grze politycznej? Nie można tego wykluczyć, ale
należy także pamiętać, że każda realnie prowadzona
polityka społeczna osadzona jest w kontekście bieżącej gry politycznej. Innymi słowy, nie istnieje niepolityczna polityka społeczna, choć jej owocem może być niepolityczna klasa średnia, czyli taka, która
dystansuje się od uprawiania bieżącej polityki, choć
8
4
5
6
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6332680,
Wsi_kryzys nie_tyka_Na_razie.html
http://www.dziennik.pl/opinie/article36097/Tak_niszczono_klase_srednia.html
W 1995 r. wydatki publiczne na szkolnictwo wyższe wyniosły 0,65% PKB, a liczba studentów 795 tys., w 2006 r.
odpowiednio około 0,95% PKB i aż 1941 tys. Uwzględniając zatem wzrost liczby studentów o ponad 240%, to
udział wydatków publicznych na szkolnictwo wyższe
w PKB w relacji do liczby studentów zmniejszył się o 60%.
Por. (GUS 2007).
DzU 2000, nr 14, poz. 176 z póź. zm.
Przykładowo, w 1997 r. przeciętny dochód netto (podstawa opodatkowania) wyniósł 9267 zł rocznie. Przeciętna
kwota odliczeń od dochodu z tytułu ulg mieszkaniowych
wyniosła 2880,8 zł, a przeciętna kwota odliczeń od podatku 391,7 zł. Zakładając, że mamy dwóch podatników o takich samych dochodach, a zatem o takiej samej stawce
opodatkowania, np. 20%, korzystający z odliczeń od dochodu zapłaciłby 1277,24 zł podatku, a korzystający z odliczeń od podatku – 1461,7 zł. Różnice te będą powiększać się wraz z wyższymi dochodami i wyższą stawką
opodatkowania.
W ramach paktu antykryzysowego rząd zapowiedział finansowe wsparcie m.in. dla przedsiębiorców i posiadaczy
kredytów mieszkaniowych. Ci drudzy, w sytuacji utraty pracy, mogli skorzystać z pomocy budżetu państwa w spłacie
rat kredytowych maksymalnie przez rok w wysokości maksymalnie 1200 zł miesięcznie.
LITERATURA
Berger P. (1995), Rewolucja kapitalistyczna, Warszawa: Oficyna Naukowa.
Domański H. (1994), Społeczeństwa klasy średniej, Warszawa: IFiSS PAN.
Domański H. (2002), Polska klasa średnia, Wrocław: Fundacja na Rzecz Rozwoju Nauki Polskiej.
Domański H., red. (2008), Inteligencja w Polsce. Specjaliści,
twórcy, klerkowie, klasa średnia?, Warszawa: IFiS PAN.
Giza-Poleszczuk A., Marody M., Rychard A. (2000), Strategie
i system, Warszawa: IFiSS PAN.
Golinowska S., Hagemejer H. (1999), Wydatki społeczne
w Polsce z odniesieniem do innych krajów, Warszawa:
IPS UW, IPiSS.
Gorzelak G., red. (2009), Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu?, Regional Studies Association Sekcja polska, Warszawa.
GUS (2006), Struktura wynagrodzeń według zawodów
w październiku 2006 r., Warszawa.
GUS (2010), Stopa bezrobocia w latach 1990–2010, Warszawa.
Howard Ch. (1997), The Hidden Welfare State. Tax Expenditures and Social Policy in the United States, Princeton:
Princeton University Press.
Kochanowski J. (2004), Deregulacja oraz ograniczenie roli
państwa, w: Kieżun W., Kubin. J. (red.), Dobre państwo,
Warszawa: Wyd. Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości im. L. Koźmińskiego.
Marody M. (2009), Klasa średnia się nie zbuntuje, Wywiad
w „Gazecie Wyborczej” z 15 marca.
Titmuss R. (1993), Essays on the Welfare State, London:
Unwin University Book.
OBOP (1990), Ocena sytuacji gospodarczej i nastroje społeczne na początku marca 1990, Komunikat z badań, dostępny
na stronie: http://www.tns-global.pl/archive-report/id/1041.
OBOP (1991), Nastroje społeczne we wrześniu 1991, Komunikat z badań, dostępny na stronie: http://www.tnsglobal.pl/archive-report/id/1031.
Polityka Społeczna nr 3/2011
SUMMARY
A discussion on the role of the middle class in Poland started with the fall of Communism at the turn of
the 1990s and continues to this day. The weakness of the middle class is regarded as a significant obstacle in
the modernization of the country. On the other hand, its consolidation is seen as the chance to stabilize a new
political system and to continue the economic reforms initiated 20 years ago. Political elites generally agree on
the necessity of creating a strong middle class, which is surprising in a highly polarized Polish society. Expectations for the emergence of a strong middle class are similar with longing for a prince charming who would
shape the new social order according to the rules of democracy and a free market economy. It’s important to
notice that what we describe as “middle class” is a mixed community of people placed in the middle part of
the social ladder. Because of such a large differentiation of this social community, the question remains: Does
it make sense to promote the middle class as whole? Was the political accord in this case just a part of election
rhetoric rather than real action?
„WRACA NOWE”: O ZESPOŁACH INTERDYSCYPLINARNYCH
Piotr Teisseyre
Instytut Socjologii UW
WPROWADZENIE
W czerwcu 2010 r. Sejm RP przyjął nowelizację
ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie1. Artykuł 9 znowelizowanej ustawy nakłada na gminy obowiązek powoływania zespołów interdyscyplinarnych,
które mają integrować wysiłki rozmaitych instytucji
i organizacji pozarządowych na rzecz przeciwdziałania
przemocy w rodzinie. Pierwotny tekst ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, przyjętej przez
Sejm RP w 2005 r., tylko w dość ogólny sposób określał, iż organy administracji rządowej i samorządowej
współdziałają z organizacjami pozarządowymi oraz
kościołami i związkami wyznaniowym2.
Ustawa w nowym brzmieniu precyzyjnie określa
zadania służb socjalnych w zakresie współpracy na
poziomie lokalnym – w każdej gminie wójt, burmistrz
lub prezydent powołują zespół interdyscyplinarny3,
który mają tworzyć przedstawiciele: jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, oświaty, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych,
ponadto kuratorzy sądowi. Skład zespołu interdyscyplinarnego może zostać rozszerzony o prokuratorów
oraz przedstawicieli innych instytucji przeciwdziałających przemocy w rodzinie. Zadaniem zespołów ma
być realizacja gminnego programu przeciwdziałania
przemocy w rodzinie oraz ochrona ofiar przemocy
w rodzinie.
Znowelizowana ustawa nadaje zespołom interdyscyplinarnym dwustopniową strukturę funkcjonowania. Zespoły interdyscyplinarne mogą powoływać
grupy robocze do rozpatrywania spraw konkretnych
rodzin. O ile więc zespoły interdyscyplinarne mają
pracować nad strategią rozwiązywania problemu
przemocy w rodzinie, koordynować działania pomocy społecznej w gminie oraz integrować środowisko
specjalistów reprezentujących rozmaite instytucje
i organizacje, o tyle grupy robocze będą bezpośrednio zaangażowane w realizację i monitoring programów naprawczych adresowanych do jakiejś rodziny
lub zbiorowości.
Niniejszy artykuł omawia możliwe konsekwencje
powoływania zespołów interdyscyplinarnych w Polsce.
Na wstępie zostaną przedstawione racje uzasadniające
łączenie wysiłków różnych służb socjalnych na poziomie lokalnym, wskazując, że owe racje nie są nowe –
przeciwnie, należą raczej do klasycznych wątków towaPolityka Społeczna nr 3/2011
rzyszących debatom nad kształtem polityki społecznej. W drugiej części tekstu omówione zostaną możliwe korzyści oraz zagrożenia czy ograniczenia powiązane z tworzeniem zespołów interdyscyplinarnych.
Trzecia część artykułu prezentuje wyniki badań nad
funkcjonowaniem zespołu interdyscyplinarnego na poziomie jednego osiedla w dużym mieście w Polsce.
NOWA INSTYTUCJA, STARE IDEE
Wiele wskazuje na to, że racje uzasadniające tworzenie zespołów interdyscyplinarnych są częścią klasycznych wątków myślenia o polityce społecznej.
Można wskazać na co najmniej trzy kierunki teoretyczne, z dorobku których można czerpać uzasadnienie dla tworzenia tejże nowej instytucji.
Pierwsza inspiracja:
neokonserwatywna krytyka opiekuńczości
Po pierwsze, nie jest wykluczone, że pomysł tworzenia zespołów interdyscyplinarnych znakomicie wpisuje się w postulaty zwiększania trafności świadczeń
socjalnych. Źródeł tych idei należy poszukiwać w neokonserwatywnej krytyce instytucji państwa opiekuńczego, która toczyła się w latach 80. w USA, ale objęła
swym zasięgiem także Stary Kontynent. Zarzuty skierowane przed 30 laty pod adresem redystrybucyjnych
programów polityki społecznej w trwały sposób zmieniły myślenie o państwie opiekuńczym i o projektowaniu programów naprawczych. Dziś żadna debata
o kształcie polityki społecznej nie może ignorować
trzech negatywnych praw redystrybucji sformułowanych przez Charlesa Murraya w książce Bez korzeni,
stanowiącej punkt odniesienia dla polityki reaganomics w latach 80. (Murray 2001). Nawet jeśli dla wielu
osób tezy Murraya były nie do przyjęcia, musieli się do
nich jakoś ustosunkować.
Prawo niedoskonałego wyboru powiada, że w programy pomocy społecznej wbudowana jest zasadnicza ułomność, polegająca na tym, że nie jest możliwe
precyzyjne określenie „prawdziwie” potrzebujących.
W rezultacie wśród adresatów pomocy znajdują się
osoby, które na pomoc nie zasługują lub pomijani są
ludzie naprawdę wymagający wsparcia.
Drugie prawo – niezamierzonych nagród – powiada, że programy pomocy społecznej – zaprojektowane po to, by rozwiązywać jakieś problemy społeczne
9