Leszek Żebrowski kontra Wojciech Olszański.
Transkrypt
Leszek Żebrowski kontra Wojciech Olszański.
Niezależny serwis społeczności blogerów Leszek Żebrowski kontra Wojciech Olszański. MacGregor, 02.02.2017 16:02 Swego czasu G.K.Chesterton przestrzegał przed niszczeniem języka na przykładzie słowa „gentleman”. Tradycyjnie słowo to oznaczało członka określonej klasy społecznej ( szlachetnie urodzony, związany z dworem królewskim ). Przeniesienie tego znaczenia na cechę charakteru sprawiło, iż zakres znaczeniowy tego słowa stopniowo rozciagnął sie jak guma od gaci ( to juz nie Czestertona, ale moje prymitywne porównanie ) – język na tym stracił, bo wyrazów określających przymioty charakteru i tak było pod dostatkiem, „gentleman” w tym znaczeniu jest nieprecyzyjne i przypomina wytrych, zaś tradycyjne znaczenie zostało zapoznane albo wymaga dopowiedzenia. Podobnie dzisiaj w języku polskim – dzięki szalbierstwu intelektualnemu środowisk giedroyciowskich ( Gazeta Wyborcza ręka w rękę z Gazetą Polską ), „ruski agent” równie dobrze może oznaczać, zgodnie z pierwotnym znaczeniem „rosyjskiego agenta wpływu, lobbystę”, szpiega, jak i przeciwnika zabójczej dla polskości „doktryny Giedroycia” ( tak naprawdę nie jest to nawet jakakolwiek doktryna, zaś jej autor zasługuje na Lem-owski tytuł „ujemnego geniusza kretynizmu” – jedynie lenistwo umysłowe i wyjątkowa ociężałość sprawia, że wciąż są ludzie traktujący giedroycizm poważnie, który intelektualnie jest chyba poniżej genderyzmu ). Pojawia się zatem niebezpieczeństwo, że przyzwyczajeni przez gazety Wyborczą i Polską do faktu, że każdy, kto nie popiera banderowców to ruski agent, nie zauważymy prawdziwych ruskich agentów ( bo w to, że Polska jest spenetrowana na trzy metry w głąb przez wywiady obcych państw, szczególnie niemiecki, rosyjski, amerykański i izraelski, chyba nikt nie wątpi ). Bladzi Angielczykowie nazywają sprawcę takiej niebezpiecznej sytuacji „the boy who cried wolf”, co jest tytułem bajki Ezopa o chłopcu, który wołał ‘wilk!’ Co więcej, któż z nas uwierzyłby dzis jednemu z takich chłopców ( np. red. Sakiewiczowi ), nawet jeśliby się przysięgał, że widział ruskie tanki jadące na Warszawę? ( znudzony chłopczyk z bajki Ezopa nabrał okolicznych wieśniaków dwa razy, zaś redaktor Sakiewicz robi to dwa razy ... ale dziennie! ) Tak to głupota jednego może nas wszystkich drogo kosztować. Wracając wszelako do sprawy Wojciecha Olszańskiego ps. Aleksander Jabłonowski ( patrz Wojciech Olszański ), oglądałem jego wspólne wystąpienie z panem Leszkiem Żebrowskim i odniosłem wrazenie, że od samego początku pan Leszek byl nastawiony do swojego rozmówcy dość negatywnie. O ile ten ostatni jest wybitnym historykiem o nieposzlakowanym warsztacie naukowym, ten pierwszy jest raczej trybunem ludowym, choć słuchając go nigdy nie zauważyłem w jego wypowiedziach czegoś, co uragałoby prawdzie historycznej czy zdrowemu rozsądkowi. [ Np. podczas wspomnianego wystąpienia p. Olszański określil Jacka Kuronia jako Żyda, czemu zaoponował p.Żebrowski twierdząc, iż nie ma na to dowodów i że Kuroń nie pochodzil wcale z „braci strasznych” – w świetle bolszewickiego i antypolskiego zaangażowania Jacka Kuronia osobiście uważam to za mało istotne „technikalia” ]. Tymczasem okazuje się, iż z jakichś powodów panom nerwy puściły, ze strony bardziej krewkiego Olszańskiego doszło to jakichs bluzgów, co poskutkowało nie do końca merytoryczną ripostą drugiego oraz małym cyklem denuncjacji i demaskacji w Dzienniku Narodowym (por. najnowszy: Żebrowski: Myślącym ku rozwadze. ). strona 1 / 3 Niezależny serwis społeczności blogerów Rozumiem emocje Autora, który pisze o „przebierańcu dwojga imion i nazwisk” ( mimo, że p. Olszewski bodaj sto razy tłumaczył, że Aleksander Jabłonowski to pseudonim nawiązujący do historyka i powstańca styczniowego ). Moge się tez zgodzić co do zasadności zarzutu, że p. Olszański jest w polityce człowiekiem znikąd – mówi o sobie, że w wieku 16 lat został wtajemniczony i wstąpił do tajemniczego Związku Jaszczurczego prowadzonego w konspirze przez byłych żołnierzy NSZ, której to informacji p. Żebrowski, zawodowo zajmujący się historią NSZ nie jest w stanie zweryfikować. Jeśli w tej sprawie p. Olszański kłamie, to rzeczywiście jego wiarygodność spada do zera, a więc uważam, że dla dobra sprawy powinien umożliwić jej weryfikację. Większość pozostałych zarzutów formułowanych wobec niego przez p. Żebrowskiego jest uważam dyskusyjna. Ogranicze się może do jednego fragmentu, który uważam spada poniżej właściwego dla profesjonalisty poziomu: Człowiek, który sławi "dobre imię" zaborców rosyjskich, bo nam rzekomo uniwersytet zbudowali, wodociągi itp. i walczy równocześnie, z maniakalnym uporem godnym lepszej sprawy, z rzekomym "genem" vel "wirusem" rusofobii w Polsce, którego Polacy w sobie nie mają (bo to nie jest sprawa biologii) po prostu ma bardzo ograniczone pojęcie o polskiej historii. Budowali nam Rosjanie, budowali, i to jak. Więzienia i areszty (tiurmy), szubienice, cytadele. Gnali zakutych w łańcuchy Polaków na Sybir, na zatracenie. Były "branki" do carskiego wojska, duża część nieszczęśników już nie wracała po latach do domu. Rugowali polskość nie tylko na dalekich Kresach jeszcze przed bolszewikami, którzy zaraz po zdobyciu władzy dokończyli dzieła. Zawłaszczali polski stan posiadania... A kim byliby bolszewicy bez carskich oficerów, bez carskiej Ochrany, bez carskiej administracji? Rosja zrosła się z bolszewizmem, do dziś mamy symbiozę tych dwóch czynników. Słuchałem akurat tej wypowiedzi Olszewskiego, do której złośliwie pije pan Żebrowski i innych i nigdy nie słyszałem, by sławił zaborców ( niejednokrotnie słyszałem za to, jak metrykalnie polscy politycy i Umiłowani Przy-wódce sławili dobre imię banderowskich zbrodniarzy ). Zwracał jedynie uwagę na zapomniany fakt, że Uniwersytet Warszawski został założony w 1816 roku ( cztery lata po przegranej przez nas „Wojnie polskiej” 1812 ) przez ... cara Aleksandra I. Panie Leszku, prawda to jest czy propaganda bolszewickich „wydwiżeńców”? Napoleon nigdy nie ośmielił się złamać postanowień rozbiorowych 1795 wymazujących imię Polski z mapy Europy, dlatego nawet utworzone przez niego w 1807 roku karłowate księstwo nie nazwał polskim, jeno warszawskim, a potem długo opierał się przed uznaniem polskich nabytków po wojnie austriacko-polskiej 1809, przekazując część z nich ... Rosji. Tymczasem Aleksander I, wbrew wszystkim wymusił podczas kongresu utworzenie nie księstwa, ale Krolestwa i nie warszawskiego, a Polskiego ( por. MacG: ironia polskiego losu ). Co więcej, w roku 1830 była szansa na rozbicie Prus i odebranie im ziem Polsce zagrabionych i zjednoczenie ich pod berłem Konstantego Pawłowicza ... No ale dlatego też trzeba było wszystko spier ... wszak odbudowa Krolestwa Polskiego zagrażała interesom handlowym strona 2 / 3 Niezależny serwis społeczności blogerów Anglii, politycznym Francji i stanowiła śmiertelne zagrożenie dla samego istnienia Prus. Była alternatywa: albo odbudować docelowo zupełnie niepodległe Królestwo Polskie pod berłem Romanowych, albo zrobić wszystko, by Rosjanie zbudowali nam tiurmy i cytadele. Z podszeptu fałszywych przyjaciół wybraliśmy to drugie. I jeszcze końcowe zdanie: „A kim byliby bolszewicy bez carskich oficerów, bez carskiej Ochrany, bez carskiej administracji?” Historykiem nie jestem, ale czy chodzi o carskich oficerów takich jak Bułak-Bałachowicz, Denikin, Judenicz, Kołczak, Korniłow, Wrangel? Czy może o wcześniejszych, takich jak kandydat na ołtarze, Romuald Traugutt? Czym byliby bolszewicy bez Romulada Traugutta??? strona 3 / 3 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)