Witam, W odpowiedzi na Państwa reportaż dotyczący braku
Transkrypt
Witam, W odpowiedzi na Państwa reportaż dotyczący braku
Witam, W odpowiedzi na Państwa reportaż dotyczący braku posiadania opon zimowych, chciałabym przedstawić swoją przygodę. Otóż do niedawna byłam posiadaczką auta Ford Fiesta z 1993 roku. Zanim przystąpię do historii właściwej pozwolę sobie pokrótce przedstawić to niesamowite auto. Serce Fiesty to silnik spalinowy o mocy kosiarki do trawy i pojemności 1,1dm3, sprawia, że Fiesta zrywa asfalt. Fiesta to samochód patent, wszystko działa tam na przysłowiowe słowo honoru, poczynając na skrzyni biegów, a na hamulcach kończąc. Fotele wyglądają jak po ataku niedźwiedzia grizzly, wyjątkowo podatne na grawitację, tapicerka wzorowana na wykończeniu legendarnego Zaporożca. Karoseria Forda Fiesta jest niczym bukiet wiosennych kwiatów, pełno na niej rudości i czerwieni (choć Fiesta w swej istocie jest granatowa – metalik). Widnieją na niej liczne rysy i zadrapania, jako pamiątka starć rozegranych w miejskiej dżungli. Lewy kierunkowskaz na wpół wypełniony wodą i mchem stanowi idealny klimat do hodowli ryb śródziemnomorskich. Ford Fiesta wyposażony jest w jedyny swoim rodzaju szyberdach otwierany na korbkę. Hojnie porastający go mech zapewnia kierowcy oraz pasażerom niezapomnianą bliskość natury. Wracając do historii właściwej... Wartość samochodu nieznacznie przewyższała koszt kupna opon zimowych, w związku z czym przez cały 3 letni okres użytkowania auta jeździłam na oponach tzw. wielosezonowych, które po dłuższym czasie delikatnie mówiąc nie spełniały swej funkcji, jaką jest utrzymywanie przyczepności. Sytuacji, w których miałam okazję przekonać się o niebezpieczeństwie wynikającym z nieposiadania odpowiednich opon było mnóstwo. Szczególnie podczas intensywnych opadów śniegu mój samochód raczej uprawiał na jezdni łyżwiarstwo figurowe, aniżeli prosto trzymał się drogi. Przymusowe "drifty" na zakrętach były dla mnie chlebem powszednim, niestraszne były mi nagłe hamowania i zatrzymywanie się tuż przed pojazdem jadącym przede mną do czasu, gdy na mojej drodze pojawił się leśny jelonek. Jako, że jestem miłośniczką zwierząt, nie tylko domowych, ale również dzikich owa sytuacja wprawiła mnie w nie lada przerażenie. Otóż pewnego zimowego wieczora wracałam od znajomych drogą szybkiego ruchu. Śnieg sypał niemiłosiernie, a intensywny wiatr powodował, że przede mną malowała się istna zamieć śnieżna. Rozwinęłam zawrotną prędkość 80km/h, w radiu leciał George Michael śpiewając Last Christmas. Uległszy melancholijnemu nastrojowi na ułamek sekundy wyłączyłam swoją czujność, jak się okazało, moment ten mógł kosztować mnie życie. Na drogę, jak Filip z konopi wyskoczył zbłąkany jelonek. Zauważywszy mnie nadjeżdżającą stanął jak wryty, a ja widziałam tylko jego przerażone ślepa. Odruchowo nacisnęłam hamulec, jednakże Fiesta zamiast zatrzymać się lub chociażby zwolnić nieco, gładko posunęła naprzód w stronę znieruchomiałego jelonka. W ostatniej chwili udało mi się wymanewrować kierownicą, w taki sposób, że mijając jelonka wylądowałam w przydrożnym rowie. Ani mnie, ani zwierzęciu nic się nie stało, jednakże żadne pieniądze nie są warte tego, co w tamtej chwili czułam. Niech ta historia będzie przestrogą, dla wszystkich tych, którzy podobnie jak ja żałowali pieniędzy na dobre zimówki, ponieważ następnym razem na drodze może Wam stanąć nie zbłąkany jelonek, lecz dziecko. Obecnie jestem posiadaczką Nissana Almery z 1997 roku. Temperatura za oknem coraz niższa, w związku z czym koniecznością jest wymiana opon na zimowe. Pozdrawiam, Izabela Jóźwik