Za wcześnie na rewolucję

Transkrypt

Za wcześnie na rewolucję
Pultusk24
Za wcześnie na rewolucję
W Polsce kiedy się nie wie, jak rozwiązać jakiś problem, to się powołuje komisję. Donald Tusk poszedł jeszcze dalej i
zaproponował zmianę ustroju. Nie znaczy to jednak, że jego propozycji nie należy potraktować poważnie. Po prawie 12
latach obowiązywania konstytucji warto się nad nią pochylić niezależnie od tego, jakie intencje przyświecały
premierowi, by taką dyskusję teraz wywołać.
Najważniejsza propozycja dotyczy zmniejszenia uprawnień prezydenta, w tym praktycznie odebrania mu prawa do
weta. Uważam, że polska demokracja jeszcze do tego nie dojrzała. Doceniam argument, że rząd powinien móc
realizować swój program, a opozycja nie może w tym przeszkadzać przy pomocy prezydenta.Czy jednak rzeczywiście
aż tak bardzo przeszkadza? Przeanalizowałem wszystkie weta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tej kadencji. Było ich
17, a faktycznie 15, bo trzy dotyczyły pakietu ustaw zdrowotnych. Z tego 8 zostało odrzuconych, a więc koalicja
rządząca mogła skutecznie porozumieć się z opozycją, i to w tak ważnych kwestiach jak np. ograniczenie emerytur
pomostowych, rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, czy w sprawie nominacji
sędziowskich. Z pozostałych siedmiu w pięciu także możliwe było porozumienie, na ogół z lewicą, w tym w sprawie
ochrony zdrowia oraz mediów publicznych, a nie doszło do niego, bo rząd i sam premier nie wykazali ku temu
dostatecznej woli.Moim zdaniem to, żenam się w Polsce różne rzeczy nie udają, nie wynika z tego, że prezydent
przeszkadza rządowi albo na odwrót, czy też jakieś przepisy to utrudniają. Przyczyna tkwi w naszej niechęci do
kompromisów, które są przecież istotą polityki, w zaszłościach historycznych, a także osobistych urazach i ansach.
Polska kultura polityczna, czy należałoby ją raczej nazwać podkulturą, polega na niszczeniu przeciwnika politycznego.
Ten kto dochodzi do władzy, „wycina” nie swoich w Sejmie, w przedsiębiorstwach, w różnych instytucjach. Dopóki to
się nie zmieni, dopóki partie nie nauczą się współpracować ze sobą w ważnych dla kraju sprawach – a na razie to
właśnie prezydent pełni rolę katalizatora takiej współpracy - nie należy wprowadzać koncentracji władzy w jednym
ręku.Byłoby to wręcz groźne, ponieważ reformy, które mają charakter długofalowy, muszą być akceptowane możliwie
szeroko. W przeciwnym wypadku ryzykujemy, że kolejne ekipy nie będą kontynuować tego, co zapoczątkowali
poprzednicy, lecz wymyślą coś zupełnie innego. Za sensowną i realną uważam natomiast propozycję zmiany ordynacji
wyborczej na mieszaną, według modelu niemieckiego, w którym około połowy posłów jest wyłanianych w okręgach
jednomandatowych. Przy czym – uwaga! -niekoniecznie by to wymagało zmian w konstytucji. Model ten z jednej
strony zachowuje proporcjonalność, czyli odzwierciedla preferencje wyborcze społeczeństwa, z drugiej - daje
wyborcom większy wpływ na wygraną konkretnego kandydata oraz szanse na przebicie się nowym politykom. Nie jest
to nowa propozycja. W maju 2008 r. razem z Januszem Onyszkiewiczem, wówczas szefem Partii Demokratycznej,
zgłosiłem ją w liście do przewodniczących wszystkich klubów, ale jedynie poseł Żelichowski z PSL wyraził wtedy
zainteresowanie. Był też w 2003 r. projekt PiS w tej sprawie, który został odrzucony w pierwszym czytaniu. Tylko
SDPL go poparła. Rysuje się więc szansa na porozumienie. Jeśli jednak premier dojrzał do ordynacji mieszanej, to nie
może jednocześnie postulować zmniejszenia liczby posłów, bo wtedy musiałaby się zwiększyć powierzchnia okręgów
jednomandatowych i liczba mieszkańców przypadających na jednego posła w tych okręgach. Jest to zresztą propozycja
populistyczna i tak naprawdę nic nie wnosi. To że będzie 360 a nie 460 posłów nie oznacza, że będą oni lepsi, lepiej
przygotowani do tej funkcji. Osobiście nie widzę potrzeby zasadniczych zmian w konstytucji, zwłaszcza na chybcika i
z myślą o najbliższych wyborach. Warto byłoby natomiast powołać Radę Konstytucyjną (postulował to kiedyś LiD),
złożoną z byłych premierów, marszałków, prezesów Trybunału Konstytucyjnego, przedstawicieli klubów
parlamentarnych, która by rozpatrzyła różne - nie tylko te zgłoszone przez premiera -koncepcje jej modyfikacji.
strona 1 / 1