Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik?
Transkrypt
Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik?
ISSN 1897-4759 LEXU§ Czasopismo Studentów WPiA UW | nr II (26), styczeń-luty 2012 Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik? str. 22 Przyjazd Niemców to zwykła rzecz - wywiad z dr. Adamem Bodnarem str. 28 30 słów czystego szaleństwa, czyli art. 196 KK str. 21 MASZ POMYSŁ ? MY MAMY FUNDUSZE ! DOTUJEMY PROJEKTY STUDENTÓW : KONCERTY PRZEGLADY KONFERENCJE KULTURA I INNE www.samorzad.uw.edu.pl/dotacje spis treści Spis treści WYDARZENIA Liczy się wyobraźnia, czyli słów kilka o studenckim teatrzyku wydziałowym 5 Zagrali w „Grasz... tym razem nie o staż” i zwyciężyli! 6 Student też ma serce 6 II Prawnicze Targi Praktyk i Pracy już 20-21 marca !!! 7 Wiceminister z WPiA UW 8 Symulacja rozprawy karnej 8 INFORMACJE Wieści z Rady Wydziału 9 Misja sesja 10 Odwiedzamy „Wydziałową” 11 Najważniejsze: zacząć pisać 12 Koniec to początek 13 Aplikacja ogólna, sędziowska, prokuratorska 13 O drodze do doktoratu słów kilka 14 Praktycznie o praktykach 15 Pójdź w prawo podatkowe 16 PUBLICYSTYKA Dekalog makiawelicznego władcy 17 Król parkietu, Czyli o szkołach tańca w Warszawie 18 Prawna ochrona konsumenta a umowy zawierane na odległość 19 Kwestia wygaśnięcia mandatów poselskich prokuratorów w stanie spoczynku 19 Trzydzieści słów czystego szlaeństwa 21 Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik 22 WYWIAD Studenci, na squasha - wywiad z Marcinem Karwowskim Od studentów prawa należy wymagać pewnych wyższych standardów- wywiad z dr Pawłem Skuczyńskim Przyjazd Niemców to zwykła rzecz - wywiad z dr Adamem Bodnarem Równouprawnienie w teorii i praktyce - wywiad z Anną Wanią Włodarczyk 24 25 28 30 KULTURA Zagraj to jeszcze raz, Woody 32 „Wymyk” 32 Co z tym teatrem? Naga dusza czy nagie ciało? 33 Karnawał - czas mięsa 33 Foremki 34 Co słychać zimą w sportach motorowych? 35 MISZ-MASZ „Rozwój i godność ludzka” 36 Żołnierze wyklęci 37 Kochajmy się, studium miłości po polsku 38 O Podmiotowo. Zaraza imbecylizmu d pierwszego roku na wstępie do prawoznawstwa wpaja nam się koncepcję praw podmiotowych. Prawa człowieka, prawa podstawowe, obywatelskie, uprawnienia kształtujące i wszystkie inne sformułowane wolnościowo i podmiotowo konstrukcje i instytucje nie mają dla nas tajemnic. Tylko czy to idzie w parze z przekonaniem o konieczności traktowania podmiotowo podmiotów praw podmiotowych? Takie karkołomne konstrukcje to już mniej oczywista sprawa. Po semestrze z doktrynami polityczno-prawnymi dręczy mnie właśnie takie pytanie. Czy realizujemy imperatyw praktyczny Immanuela Kanta, czy traktujemy człowieczeństwo w swojej i innej osobieKryzys, jako cel, a nie tylko jako środek do celu? wybory, niedobory i potwory. Konflikt światłopoglądu i ciemnogrobu. Problem stypendialny i nowe złoża paliw kopalnych. To tylko nie„Bardzo zadowolona z tego kontaktu.”tenbyć cytat, to kwintesencja którzyjestem dręczyciele Rzeczypospolitej. Można publicystą i udawać,myślenia że się przedmiotowego w ustach studentki prawa. Znajomość bez fasady z nimi walczy mądrym słowem; trzeba być politykiem, żebyzawierana wiedzieć, tylko z któ-na wypadek późniejszych możliwych z niejchwały; zysków.księdzem, „Jestem kontaktem, idę się rymi wojna przyniesie najwięcej by spojrzeć no na to rzeczyodłączyć”tak skwitowała to jej zawiedziona rozmówczyni, także studentka WPiA. wistość z przymrużeniem oka; członkiem elity, by mieć wpływy; w końcu Zrozumiałe, wystarczy że powszechna być człowiekiem, przyjaźńbyi braterstwo mieć dosyć.to hippisowskie ideały, dziś już trochę wytarte i obce przeważająco konserwatywnemu środowisku prawniczemu, jednak spłycanie tak relacjikażdego. społecznych czystego, przedmiotowego „interesu”, upoTowielu przeciąża Stąddo pod pozorami zdystansowania i ironii ataśledza nas metę. kicz i miernota. Śmiejemy się z nieśmiesznych żartów, kujenaz dłuższą każdej strony poddajemy się wszelkim absurdom, w teleturnieju dmuchamy piłeczkę pingNiepongową chodzi ozbycie naiwnym. Naiwni lubimy mogą być nasi przyszli podsądni miseczki do miseczki; udawać, że to naklienci, odreagowanie. czy interesariusze. Prawnicy muszą być zdecydowani pozbawieni złudzeń. To nie Przecież wiemy, że to głupie, że jesteśmy inni i imamy swój sposób na rówznaczy,nowagę. że pozbawieni moralności. kojarzące się do z rygoryzmem słowo, retoryna które Tylko czy na pewno?To Przyzwyczajeni pewnego przekazu, jedni reagują alergicznie, innych tak ważne, że prowadzi nawet do fundamentalki, chcąc nie chcącdla zaczynamy myśleć uproszczonymi kategoriami. Gdzieś nych postaw, da się oswoić na gruncie cywilizacji „młodych gniewnych”. Wystarczy znika prawdziwe poczucie humoru, przenikliwość, wyważenie. zachować jej minimum w postaci powstrzymania się od przedmiotowego traktowania drugiego człowieka. się nagle, że nie takczyli łatwo, kierując się tą zasadą, postąpić ZastępujeOkaże je system imbecylizmu, tolerowania głupoty i podłości źle, a jednocześnie ma powodu sądzić,Tak że będzie toczłowiek przeszkoda w osiągnięciu pod pozoraminie inteligencji i ambicji. przeżuty nie jest w stanie godnego zarobku.naPracowanie „dla” pieniędzy, a „za” pieniądze, choć może odreagować problemy. W momencie, gdy imbecylizm opanował grupynie wyczujemymienione tego w portfelu, to sporazostali różnica w pojmowaniu siebie i swojej roli.tylko o wyżej, wszyscy zredukowani do tej ostatniej. Dbają siebie i w ten sposób tworzy się błędne koło. Zaraza rozprzestrzenia się nie Można śmiać isię z próżnych wysiłków teoretyków i filozofów prawa, by na paw brudzie smucie, ale w blasku jupiterów i przez pustosłowie. pierze uczynić świat idealnym, można nie zabierać podręczników etyki na każde profesjonalne tylko pamiętać, że jest traktując przedmiotowo Niespotkanie. dajmy się Trzeba zainfekować. Na studiach jeszcze na to szansa.drugiego człowieka, sami traktujemy się jak rzecz i towar. Redaktor naczelny, Redaktor naczelny, Konrad Leszko LEXU§ Wydawca: Samorząd Studentów WPiA UW Współpraca: Stowarzyszenie Absolwentów WPiA UW Redaktor Naczelny: Konrad Leszko Zastępca Redaktora Naczelnego: Karolina Dołęgowska Sekretarz Redakcji: Joanna Fasula DTP: Tomasz Klemt Szefowie działów: Wydarzenia: Marcin Szlasa- Rokicki | [email protected] Publicystyka: Piotr Sobczyk | [email protected] Informacje: Karolina Dołęgowska | [email protected] Wywiad: Magdalena Brodawka | [email protected] Kultura: Jakub Brzeski | [email protected] Misz-masz: Konrad Leszko | [email protected] Autorzy: Rafał Baranowski, Jakub Brzeski, Monika Cygan, Karolina Dołęgowska, Iga Gajos, Adam Karpiński, Gabriel Kayzer, Adam Klimowski, Barbara Kowalska, Mikołaj Krolski, Paweł Krzeski, Maciej Kułak, Łukasz Kumkowski, Konrad Leszko, Anna Łukawska, Natalia Narejko, Krzysztof Olszak, Dominika Pietrzyk, Agnieszka Poniecka, Marek Skrzetuski, Piotr Sobczyk, Marcin Szlasa- Rokicki, Estera Winiarska, Małgorzata Wysocka, Patrycja Zawadzka, Marcel Zenowicz Korekta: Jakub Brzeski, Karolina Dołęgowska, Maciej Kułak Okładka: fotografia: Kamil Suda opracowanie graficzne: Tomasz Klemt Nakład: 2000 sztuk Kontakt: [email protected] Numer powstał dzięki dofinansowaniu z II filara budżetu SS UW, przyznanemu przez ZSS UW 3 wydarzenia Z Tandem - współpraca zagraniczna nasz świetnie języki francuski lub port ugalski? Właśnie zaczynasz naukę japońskiego lub angielskiego? A moż e nie używałeś niemieckiego od pods tawówki i chcesz sprawdzić, czy wcią ż go pamiętasz? Jeśli znasz jakikolwi ek język obcy, to wydarzenie jest właś nie dla Ciebie! Wieczory Tandemowe to świetna okazja do poznania nowych ludzi z całego świata, spędzenia wieczoru w miłe j atmosferze i sprawdzenia swoich umiejętności językowych. Komisja Mobilności i Współpracy Zagranicznej zaprasza w każdy poni edziałek o godzinie 19:00 do lokalu Herb a Thea (ul.Pokorna 2), 4 minuty od Dworca Gdańskiego. W każdą niedziele przypominamy o tandemie na www.samorzad.uw.edu .pl. S amorząd Studentów to nie tylko orga nizacja wydarzeń kulturalnych, debat czy konferen cji. Chcemy również brać czynny udział w ciąg łych zmianach zachodzących na Uniwersytecie – oczywiście zmianach na lepsze. Dlatego Raport Studenck i jest kolejnym projektem realizowanym przez Samorzą d Studentów. Już od kilku lat zajmujemy się jego redakcją . Zwaracmy w nim uwagę zarówno na problemy jak i pozytywne aspekty życia studenckiego na UW. Naszym celem jest wierny i rzetelny opis oraz propozycja dogo dnych dla wszystkich, dlatego zależy nam na współpracy z jak największą liczbą studentów. Zachęcamy do zapoznania się z zaw artością strony raport.samorzad.uw.edu.pl Znajdzie cie tu wiele cennych informacji dotyczących samego proj ektu, spotkań ze studentami i dyskusji nad raportem. tów UW Dzień Otwarty Samorządu Studen ersytetu Warszawskiego Zarząd Samorządu Studentów Uniw 16 Dzień Otwarlutego zapraszamy Was serdecznie na iny 9:00 do godz Od . UW w entó Stud du ty Samorzą ląda dzień wyg jak 17:00 będziecie mogli zobaczyć i zapoowy rozm do ja okaz z życia samorządowca. Będzie to iej teenck stud oraz isji Kom z ej znania się z zadaniami każd czyli zoba cie Chcemy, abyś lewizji internetowej Uniwerek.TV. ce. Pols w w entó jak działa największy Samorząd Stud zmawiać z członkaPodczas Dnia Otwartego możecie poro isji o korzyściach Kom ch mi i przewodniczącymi poszczególny iecie się jakie Dow ej. dow orzą płynących z działalności sam roku akadego całe u ciąg w a kani spot i organizujemy imprezy ie. sieb dla cie coś mickiego i mamy nadzieję, że znajdzie Samorządzie i przekoChcemy zachęcić Was do pracy w którym możecie zawrzeć nać, że jest to zarówno miejsce, w wielu nowych, przydatnych nowe znajomości, jak i nauczyć się ejętności. umi w przyszłym życiu zawodowym zdecydują się nas odDla wszystkich studentów, którzy dowe upominki! orzą sam wiedzić przygotowaliśmy drobne o znajdziesz na www. Więcej o programie Dnia Otwarteg book facebook.com/ Face samorzad.uw.edu.pl oraz w serwisie samorzad.studentow.uw. Masz pomysł na inicjatywę kultural ną, konferencję naukową, a może chc iałbyś zorganizować inne przedsięwzięcie, ale nie wiesz skąd wziąć fundusze? To pro ste! Zarząd Samorządu Studentów dysponuje budżetem , który przeznaczony jest na projek ty konkursowe. Przyjdź do nas i dowiedz się więce j! Zapraszamy na dyżury Komisji Fina nsowej: Poniedziałek 16.30-17.30; Wtorek 18.00-20.00; Środa 13.30-14.30; Piątek - 12.00-13.00. Tam uzyskacie dokładną odpowied ź w jaki sposób sfinansować zaplanow ane wydarzenie. W razie pytań i wątp Barbara Banasik Przewodnicząca Komisji Finansow ej ZSS UW [email protected] .pl. 4 liwości napisz: wydarzenia Liczy się wyobraźnia, czyli słów kilka o studenckim teatrzyku wydziałowym Marek Skrzetuski Tak jak pisarzowi nie wypada oceniać napisanej przezeń książki, reżyserowi zrealizowanego przez siebie spektaklu, a malarzowi swego obrazu, tak i ja odczuwam pewne skrępowanie w wypowiadaniu się na temat tego małego teatrzyku, w którym mam niezmierną przyjemność działać. Jest to jednak rzecz warta co najmniej wspomnienia na tutejszych łamach… Pozwolę więc sobie – zamiast nieobiektywnie oceniać – po prostu opisać emocje, jakie wzbudziła we mnie ta inicjatywa. zaskoczeniem było dla mnie to, że wśród studentów naszego wydziału jest aż tyle osób nie tylko zainteresowanych grą (a także pracą bardziej techniczną – taką jak choćby przygotowanie scenografii), ale również mających po temu niesamowite predyspozycje oraz niemałe doświadczenie we wcześniejszych występach na amatorskich i pół-amatorskich scenach. S niedzielne wieczory. Efekt przerósł moje oczekiwania. I muszę się tu pokajać wszystkim, w których nie uwierzyłem wystarczająco – wybaczcie, takie już we Wszystkich zainteresowanych pracą (i zabawą, rzecz jasna!) w wydziały teatrzyk, którzy czują powołanie do teatralnych desek bądź równie istotnych elementów zakulisowych – zapraszam oczywiście do wspólnego z nami działania. Wszelkie informacje na temat otwartych prób, spotkań czy występów będzie można znaleźć co czas jakiś na facebookowym profilu samorządowej Komisji Kultury: www.facebook.com/ kultkom. Na szczęście pomysł nie zamarł zupełnie i już od początku tego semestru znów udało się zebrać gro chętnych do pracy w teatrze studenckim. Szczególnie cieszy fakt, że na pierwsze spotkanie stawili się zarówno studenci starszych roczników, jak i ci dopiero swą przygodę z WPiA zaczynający. Jako pierwszy cel, już niemal tradycyjnie, obraliśmy sobie występ dla dzieciaków. Nie ma co kryć, że jest to chyba najwdzięczniejsza publiczność, choć jednocześnie najbardziej nieprzewidywalna. Przygotowania, choć trwały już od października, niosły za sobą dużo emocji, śmiechu, a niekiedy nawet zwątpienia. Muszę przyznać, że już za sam ten proces wszystkim, którzy dotrwali do końca prób, należą się olbrzymie brawa – zwłaszcza za znoszenie moich humorów, uwag, nieustannych zmian koncepcji i scenariusza. Łatwo zrozumieć jak silna musi być determinacja dla znoszenia cotygodniowych prób, mających niekiedy miejsce nawet w mnie tkwi fabryczne spaczenie pesymizmem. 20 grudnia, wraz z ekipą odpowiedzialną za tegorocznego „Studenta Prawa Mikołajem”, wybraliśmy się do Domu Dziecka w Józefowie, by po raz pierwszy publicznie zaprezentować naszą nową sztukę, będącą satyryczną kompilacją kilku najbardziej znanych, dziecięcych bajek. Szybko okazało się, że sprawiła ona doskonały ubaw nie tylko dla dzieciaków, ale i dla dorosłych – i to dokładnie w tych aspektach, w których było to zaplanowane. Notka informacyjna o naszym spektaklu: ama koncepcja stworzenia teatrzyku studenckiego na Wydziale Prawa nie jest nowa. W ostatnich kilku latach zdarzały się już próby stworzenia jakiegoś względnie trwałego ciała, zespołu, który gromadziłby osoby chętne do wspólnej pracy artystycznej. Najdonioślejsza chyba z takich prób miała miejsce niespełna 2 lata temu – gdy przy samorządowej Komisji Kultury zebraliśmy się w nieco liczniejszym gronie, aby przygotować wielkanocny występ dla dzieciaków z jednego z warszawskich domów dziecka. Pomimo drobnych perturbacji i zmian w zespole, barwną sztukę Izabeli Degórskiej „Wszystkie smoki wiedzą o tym” udało się wystawić „na deskach” aż cztery razy, w tym także w ramach charytatywnej akcji „Student Prawa Mikołajem”. Niestety, dalsze plany działalności trochę się rozpełzły, a wielu z naszych dzielnych aktorów porozjeżdżało się po Europie w ramach programu LLP Erasmus. Nie zamierzamy bynajmniej spocząć na laurach. Już teraz planujemy kolejne występy, w letnim semestrze, z naszą sztuką dla najmłodszych. Nie chcemy jednak naszej działalności do tego tylko ograniczać. Powoli klaruje się w naszych umysłach koncepcja wystawienia sztuki „poważniejszej” w tym sensie, że kierowanej do widza w wieku nieco bardziej dojrzałym. Szalenie pozytywnym „Nie ma tego złego” Spektakl inspirowany oryginalnym tekstem Zofii Wójcik. Reżyseria: Marek Skrzetuski Scenariusz: Marek Skrzetuski, Anna Estymont Scenografia: Magdalena Jarco, Joanna Data Wystąpili: Klaudia Brzezińska, Anna Estymont, Barbara Kowalska, Katarzyna Kowalska, Daria Łojszczyk, Daria Mikołajskia, Anna Pasik, Dominika Pietrzyk, Klaudia Rył, Michał Dorociak, Szymon Dworzycki, Radek Nowakowski, Maciej Pleban, Maciej Tomecki, Michał Winiarek. Premiera: 20 grudnia 2011 r. 5 wydarzenia Zagrali w „Grasz... tym razem nie o staż” i zwyciężyli! Anna Łukawska 6 lutego 2012 r. rozpocznie się kolejna, 17. edycja ogólnopolskiego konkursu „Grasz o staż”. Jednak organizatorzy już jesienią zadbali o to, aby jego ideę przybliżyć studentom i absolwentom z całej Polski, dając jednocześnie szansę na wygranie atrakcyjnych nagród w projekcie specjalnym pod hasłem „Grasz... tym razem nie o staż”. Konkurs „Grasz o staż” wpisał się już na stałe w wiosenny kalendarz wielu studentów, którzy rozwiązując zadania o tematyce biznesowej, mają szansę na zdobycie merytorycznie przygotowanych, płatnych praktyk i atrakcyjnych nagród dodatkowych. Jego organizatorzy chcieli być obecni na uczelniach także na jesień, jednocześnie szerząc wiedzę o konkursie, dlatego po raz drugi zorganizowali akcję specjalną „Grasz… tym razem nie o staż”. „Ubiegłoroczna - pierwsza odsłona „Grasz … tym razem nie o staż” okazała się strzałem w dziesiątkę i spotkała z entuzjazmem studentów, dlatego postanowiliśmy kontynuować tę inicjatywę. Uczestnicy jesiennego projektu odpowiadali na pytania dotyczące konkursu „Grasz o staż”, dzięki czemu poznali jego historię, zasady, a tym samym, mogli zwiększyć swoje szanse na wygraną w 17. edycji, która wystartuje 6 lutego 2012 r.”- mówi Anna Łukawska, koordynator konkursu w PwC. Organizatorzy otrzymali ponad 1600 zgłoszeń, przybliżyli ideę konkursu, a jednocześnie nagrodzili grono młodych ludzi atrakcyjnymi nagrodami. Ze wszystkich nadesłanych rozwiązań komisja konkursowa wyłoniła szczęśliwych zwycięzców: - nagrodę główną - voucher na wycieczkę zagraniczną o wartości 5000 zł ufundowany przez firmę TUI Poland oraz nagrody książkowe ufundowane przez wydawnictwo Wolters Kluwer Polska otrzymała Magdalena Nowak. - drugie miejsce- możliwość udziału w szkoleniu otwartym „Prezentacje” prowadzonym przez firmę Grupa training & consulting oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid Poland otrzymała Wioleta Starczewska. - trzecie miejsce- możliwość udziału w szkoleniu otwartym „Skuteczne negocjacje” prowadzonym przez firmę Szkoła Negocjacji oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid Poland otrzymała Marta Glubowska. - czwarte miejsce - możliwość udziału w szkoleniu otwartym „Trening interpersonalny” prowadzonym przez firmę Szkoła Treningu Grupowego oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid Poland otrzymała Anna Nastarewicz. - piąte miejsce - możliwość udziału w szkoleniu specjalistycznym ufundowanym przez Akademię PwC oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubberma- STUDENT TEŻ MA SERCE Noc Sushi-żerców Agata Kwapińska Małgorzata Wysocka, Barbara Kowalska Na przełomie listopada i grudnia już po raz kolejny odbyła się na naszym Wydziale akcja Student Prawa Mikołajem (SPM) polegająca na zbiórce pieniędzy na prezenty gwiazdowe dla dzieci z wybranego przez organizatorów domu dziecka. W ybierając ośrodek odwiedziliśmy placówki zajmujące się dziećmi, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Jedną z tych placówek był Ośrodek Wsparcia Dziecka i Rodziny w Józefowie-Michalinie. Pomimo problemów z dojazdem, od „pierwszego wejrzenia” wiedzieliśmy, że to miejsce jest wyjątkowe. Piękny teren przed Ośrodkiem przypominał nieco tajemniczy ogród, a budynek wyglądał jak typowy znany z bajek sierociniec. W środku zostaliśmy powitani przez przemiłą Panią Dyrektor, która opowiedziała nam o Ośrodku oraz jego planach, potrzebach i marzeniach jego małych mieszkańców. Po budynku opro- 6 wadziła nas sympatyczna czternastolatka (jak sądzimy - w przyszłości znana malarka :)). Po rozmowie z dziećmi i Panią Dyrektor wiedzieliśmy już, że tegoroczną akcję zorganizujemy dla Nich. Z zapałem i radością ruszyliśmy do pracy. W zbiórce trwającej od 28 listopada do 12 grudnia uczestniczyło 61 wolontariuszy, którzy pomimo chorób, opadów deszczu i powszechnej ludzkiej niechęci do oddawania pieniędzy, z uśmiechem na twarzy pieniądze te dzielnie pozyskiwali, spacerując po Kampusie, holu BUWu i CI II na Lipowej. Szczególne podziękowania należą się Domi- id Poland otrzymują Zuzanna Kopidurska, Anna Mozer, Anna Wysocka. - szóste miejsce - pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid Poland oraz nagrody książkowe ufundowane przez wydawnictwo Wolters Kluwer Polska otrzymują Monika Banyś, Bartosz Baran, Bartosz Boniecki, Piotr Chwiedziewicz, Liwia Delińska, Przemysł Kot, Michał Nowak, Dominika Słodkowska, Marcin Walków, Anna Żerebiec. *** O konkursie „Grasz o staż” powstał w 1996 roku. Konkurs co roku umożliwia spotkanie pracodawców z wyróżniającymi się na rynku studentami i absolwentami. Do udziału w „Grasz o staż” organizatorzy zapraszają studentów III roku studiów licencjackich i inżynierskich, III, IV, V roku jednolitych studiów magisterskich oraz I i II roku studiów uzupełniających, jak również absolwentów do 30 roku życia. Dotychczas odbyło się szesnaście edycji „Grasz o staż”. Nagrody ufundowało w nich prawie 500 pracodawców ze wszystkich sektorów gospodarki, z różnych branż a laureatami konkursu zostało ponad 2300 osób. 17. edycja konkursu „Grasz o staż” rusza już 6 lutego 2012 r. Więcej informacji: www. grasz.pl nice Pietrzyk i Fryderyce Falandysz, które są wręcz tytanami pracy! Jak przystało na nasz Wydział, akcja musiała zakończyć się imprezą. Impreza finałowa SPM, organizowana przez Agatę Czerniak, odbyła się 8 grudnia w Klubie Karmel przy ul. Kredytowej 6. Dochód ze sprzedaży biletów został rzecz jasna przekazany na zakup prezentów dla dzieci. Później nie bylo niestety juz tak różowo... Przyszedł bowiem czas na godziny spędzone w centrach handlowych przy wybieraniu prezentów i na staniu w kilometrowych kolejkach. Pozornie- zajęcie całkiem przyjemne, jednak biorąc pod uwagę przedświąteczną gorączkę i zakupowy szał ogarniający wówczas ludzi, łatwo nie było. Zabijano nas wzrokiem, gdy setki złotych wykładaliśmy w dwuzłotówkach. Co ciekawe jednak, nawet takie wycieczki potrafią człowieka w wiedzę ubogacić- można się na przykład dowiedzieć czym różni się zwykła piłka do nogi od piłki Tango 12. wydarzenia II Prawnicze Targi Praktyk i Pracy już 20-21 marca !!! BC Systems, Samorząd Studentów WPiA UW oraz Wydział Prawa i Administracji UW już po raz drugi zapraszają studentów prawa na Prawnicze Targi Praktyk i Pracy. 20 i 21 marca 2012 roku w budynku Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego odbędzie się II edycja Prawniczych Targów Praktyk i Pracy. Swoją ofertę skierowaną do studentów i absolwentów prawa zaprezentują międzynarodowe i polskie kancelarie prawne oraz przedstawiciele działów prawnych firm. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że trzeba przecież jeszcze było zapakować 40 prezentów i 20 paczek ze słodyczami... (na szczęście papier do pakowania szybko oswoiliśmy). Ostateczny finał akcji (który odbył się 20 grudnia) przybrał formę dość osobliwą. Do Domu Dziecka pojechał z nami bowiem nasz Wydziałowy Teatrzyk, czyli członkowie Komisji Kultury w charakterze bajkowych postaci, którzy przedstawili alternatywną wersję znanych dzieciom bajek (wszystkiemu przewodził nasz Mistrz - reżyser Marek Skrzetuski). Otwarte buzie i wytrzeszczone oczy maluchów, które na to patrzyły poczytujemy jako oznakę zadowolenia i uznania dla naszych aktorskich wysiłków (obawiamy się jednak, że dzieci mogą od tej pory bać się Kopciuszka...). Mimo wszystko - próby w niedzielne wieczory się opłaciły! Największą jednak zapłatą były uśmiechy dzieci, które otrzymywały wymarzone prezenty od bajkowych postaci. W jednej sekundzie zapomnieliśmy o wieeeelu godzinach spędzonych na przygoto- waniach do tej chwili. Uwierzcie nam, radość dzieci była ogromna. Wzruszająca. WSZYSCY, którzy wrzuciliście grosz do puszki - te uśmiechy były dla Was! Dziękujemy! Ponadto, dziękujemy wymienionym już wyżej: tytanom pracy - Dominice Pietrzyk i Fryderyce Falandysz, świetnej organizatorce Agacie Czerniak, wspaniałemu Panu Reżyserowi Markowi Skrzetuskiemu i wszystkim aktorom, a także Maćkowi Plebanowi za dzielenie się doświadczeniem, Marcie Solarskiej za pozyskanie sponsorów, Bartkowi Babańczykowi za nieocenioną pomoc, jak również Oli Kozak, Ani Kordalskiej, Maćkowi Tomeckiemu i Damianowi Norembergowi. Bez Was ta akcja nie wyszłaby tak świetnie! Do zobaczenia za rok, podczas kolejnej edycji akcji Student Prawa Mikołajem ;) Udział w drugich Prawniczych Targach Praktyk i Pracy potwierdzili już pierwsi wystawcy - pracodawcy z czołowych kancelarii i firm min: Accreo Legal, Baker & McKenzie, BCSystems Legal Recruitment & Business Advisory, Chajec Don-Siemion & Żyto, Deloitte, DLA Piper, eInIwIc, Ernst & Young, FKAFurtek Komosa Aleksandrowicz, Gide Loyrette Nouel, KPMG, Linklaters, Magnusson, MDDP. Targi odbędą się w tej samej lokalizacji, co pierwsza edycja, w sali 097 Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (Warszawa, ul. Dobra 56/66), tuż przy Wydziale Prawa i Administracji UW w godz. 10.00-17.00 (20 marca, wtorek) i 10.00-15.00 (21 marca, środa). Studenci i absolwenci prawa będą mogli spotkać się z potencjalnymi pracodawcami i uzyskać aktualne informacje na temat pracy, praktyk i staży w branży prawnej. Dla uczestników targów przewidziano cykl bezpłatnych szkoleń i warsztatów umożliwiających min. rozwój umiejętności miękkich. Podczas dwóch dni Targów firma BCSystems uruchomi punkt konsultacyjny, w którym studenci będą mieli możliwość zweryfikowania swojego CV oraz uzyskania porady dotyczącej kariery zawodowej. Organizatorzy zaplanowali także wiele dodatkowych atrakcji, wśród których znajdą się min. konkurs fotograficzny oraz Turniej Negocjacyjny. Podczas Targów zostanie przeprowadzone także badanie dotyczące wzajemnych oczekiwań studentów prawa i pracodawców. Do śledzenia aktualności dotyczących Targów zapraszamy na stronę Targów www.targiprawnicze.pl, oraz na profil Targów na Facebooku. Partnerem Instytucjonalnym Targów jest Polskie Stowarzyszenie Prawników Przedsiębiorstw . 7 wydarzenia Wiceminister z WPiA UW Symulacja rozprawy karnej Jakub Brzeski Marcin Szlasa-Rokicki Z dumą obwieszczamy, że dnia 14 grudnia 2011 roku adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Porównawczego Wydziału Prawa i Administracji – dr Michał Królikowski na wniosek Jarosława Gowina, został powołany przez premiera Donalda Tuska na stanowisko Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Informujemy również, że Michał Królikowski zastąpił pełniącego dotychczas tę funkcję Zbigniewa Wronę. Nowy wiceminister obejmie nadzór nad tymi samymi komórkami organizacyjnymi co były Podsekretarz Stanu. Będą to: Departament LegislacyjnoPrawny, Departament Organizacyjny, Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dr Jana Sehna w Krakowie oraz Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. Panu Doktorowi serdecznie gratulujemy oraz życzymy dalszych sukcesów! Michał Królikowski (ur. 1977 r.) - doktor nauk prawnych, adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Porównawczego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, visiting fellow w Cardiff Law School (2004, 2005) i Departament of Philosophy at University of Stirling (2006). Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w 2006 r. i Bednarowski Trust. Do tej pory pełnił również funkcję dyrektora Biura Analiz Sejmowych. Na WPiA dra Królikowskiego można spotkać na ćwiczeniach i wykładach oraz seminarium z prawa karnego, a także na przedmiocie specjalizacyjnym Internacjonalizacja prawa karnego. Zajęcia z nowym wiceministrem autor niniejszego tekstu szczerze poleca. 8 D wunastego grudnia 2011 roku w jednej z sal Sądu Apelacyjnego w Warszawie odbyła się symulacja rozprawy karnej zorganizowana przez założone latem Koło Naukowe Prawa Procesowego. Sprawa dotyczyła czynu z art. 148 § 2 pkt 1 k.k., czyli zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. W symulacji uczestniczyła spora grupa osób: pięcioosobowy skład sędziowski, protokolantka, po trzech adwokatów i prokuratorów (niewielkie uchybienie przepisom kodeksowym), oskarżyciel posiłkowy, oskarżony, świadkowie, biegła oraz oczywiście publiczność. Przebieg rozprawy zgodziła się obserwować i opatrzyć końcowym komentarzem dr Katarzyna Girdwoyń. Ale po kolei… Zgłębiając kodeksy i podręczniki, a także uczestnicząc w zajęciach uniwersyteckich, zyskujemy wiedzę teoretyczną. Praktyczne zastosowanie przepisów Kodeksu postępowania karnego możemy zaobserwować, udając się do sądu i przyglądając się rozprawie w charakterze publiczności. Jako studenci nie mamy jednak możliwości znalezienia się po tej ciekawszej stronie stołu sędziowskiego, ani też wygłoszenia płomiennej mowy obronnej po zamknięciu przewodu sądowego. Wychodząc naprzeciw chęci studentów do czynnego uczestniczenia w „zabawie w proces sądowy”, wymyślono tzw. moot courts, czyli symulacje rozpraw sądowych. Ten sposób zgłębiania wiedzy prawniczej i przyswajania potrzebnych w przyszłej pracy zawodowej umiejętności jest popularny zwłaszcza w krajach systemu common law. Ponadto na całym świecie odbywają się liczne międzynarodowe konkursy oparte na tego rodzaju symulacjach – zainteresowanych odsyłam do informacji zamieszczonych w Internecie. W Polsce moot court nie zdobył póki co szerszej popularności, co nie oznacza oczywiście, że pomysł nie jest w ogóle wykorzystywany. Moot court jako metoda dydaktyczna znalazł zastosowanie choćby na zajęciach „Oględziny miejsca zdarzenia - fikcja a rzeczywistość. CSI Warsaw”, organizowanych przez Katedrę Kryminalistyki na naszym Wydziale. Czas jakiś temu grupa członków Koła Naukowego Prawa Procesowego uznała, że dobrym pomysłem będzie zorganizowanie symulacji procesu karnego dla zainteresowanych studentów WPiA UW. Autorzy pomysłu wymyślili ciekawy stan faktyczny – do rze- czonego zabójstwa dojść miało podczas suto zakrapianej alkoholem imprezy, na której bawili się studenci prawa. Ponadto stworzono materiał dowodowy z postępowania przygotowawczego, obejmujący wyjaśnienia podejrzanego, zeznania świadków, opinię biegłej oraz wyniki badania świadków alkomatem. Dla prokuratury przygotowano akt oskarżenia. Po uprzednim ogłoszeniu na stronie i fanpage’u Koła zamiaru zorganizowania symulacji, w połowie listopada rozdzielono role pomiędzy osoby chętne do wzięcia udziału w przedsięwzięciu. Następnie każdy miał prawie miesiąc na gruntowne przygotowanie się w oparciu o dostępne materiały do „zagrania” swojej roli. Trzeba przyznać, że każdy z uczestników symulacji podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie. Na sali sądowej mieliśmy do czynienia z popisami gry aktorskiej, dociekliwymi pytaniami oraz świetnie przygotowanymi argumentami. Powagi dodawała specyfika miejsca, w którym się zebraliśmy oraz togi, które udało się zdobyć dla niektórych uczestników symulacji. Oczywiście rozprawa toczyła się zgodnie z przepisami obowiązującego Kodeksu postępowania karnego, nad czym czuwał przewodniczący składu sędziowskiego. Po ponad trzech godzinach toczenia sporu Sąd zebrał się na krótką naradę, po której ogłosił wyrok uniewinniający. Następnie wszyscy uczestnicy symulacji udali się na piwo, aby porozmawiać o rozprawie i swoich wrażeniach w mniej formalnych warunkach. Warto zauważyć, że nastroje były mocno entuazjastyczne. Koło Naukowe Prawa Procesowego przygotowało w związku z opisaną symulacją konkurs na najlepszą apelację od wydanego wyroku. Na początku stycznia na stronie internetowej Koła znajdzie się uzasadnienie wyroku i od tego momentu rozpocznie swój bieg dwutygodniowy termin na sporządzenie apelacji. Trzy najciekawsze prace zostaną nagrodzone książkami o tematyce związanej z procesem karnym. Zwycięska apelacja stanie się natomiast podstawą do przeprowadzenia symulacji rozprawy apelacyjnej. Zachęcamy do wzięcia udziału w konkursie! Jeśli ominęła Cię symulacja lub nie zdążyłeś wziąć udziału w konkursie – głowa do góry. Zachęcamy do śledzenia strony internetowej oraz facebookowego profilu Koła (adresy poniżej). Znajdziecie tam aktualne informacje o spotkaniach, warsztatach i debatach. Wiosną odbędzie się symulacja procesu cywilnego – zapraszamy wszystkich zainteresowanych do wzięcia czynnego udziału! http://knpproces.wpia.uw.edu.pl/ https://www.facebook.com/pages/Kolo-Naukowe - P r awa - P r o c e s owe go/274594652552662 informacje Wieści z Rady Wydziału Karolina Dołęgowska 14 listopada 2011r. odbyła się II Rada Wydziału w bieżącym roku akademickim. Na początku dziekan poinformował, iż nagrody jubileuszowe z okazji 35-lecia pracy otrzymali p. Krystyna Podniesińska, prof. dr hab. Krzysztof Rączka, p. Danuta Rudzińska, zaś z okazji 30-lecia pracy – p. Irena Onoszko. Ponadto Dziekan pogratulował prof. dr hab. Tomaszowi Giaro, który został laureatem Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w 2011 roku w obszarze nauk humanistycznych i społecznych a także mgr. Adamowi Luranc i mgr. Paulinie Hutkowskiej, którzy zostali laureatami Nagrody im. A. Semkowa, przyznawanej przez Komisję Konkursową im. Andrzeja Semkowa na WPiA UW za najlepsze prace magisterskie o tematyce związanej z ochroną środowiska, a także dr Michałowi Raczkowskiemu, który został laureatem w kategorii prawo pracy i ubezpieczeń społecznych w 5 edycji Konkursu Złote Skrzydła „Dziennika Gazety Prawnej”, który promuje młodych, obiecujących i wyróżniających się autorów książkowych publikacji specjalistycznych. Poinformowano również że Senat Uniwersytetu Warszawskiego podjął uchwałę aprobującą przekształcenie Zakładu Prawa Karnego w Katedrę Prawa Karnego. Dr Kacper Gradoń i dr Konrad Osajda otrzymali stypendium naukowe dla wybitnego młodego naukowca, przyznawane przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. P. Agnieszka Jasińska otrzymała III nagrodę za pracę magisterską napisaną pod kierunkiem dr Rudolfa Ostrihansky’ego w III edycji Konkursu Prezesa UOKIK na najlepszą pracę magisterską poświęconą ochronie konkurencji, organizowanego we współpracy ze Stowarzyszeniem Prawa Konkurencji. Dziekan przekazał również wiadomość, że na Prezesa Międzynarodowego Trybunału Karnego ds. Byłej Jugosławii został wybrany [rof. Theodor Meron, doktor honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. Mgr Małgorzata Darmas otrzymała I wyróżnienie w IV edycji konkursu na pracę magisterską o tematyce gender, organizowanym przez Podyplomowe / Gender Studies/ im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki przy Instytucie Badań Literackich PAN, za rozprawę pt.: „Przerywanie ciąży w Polsce i Hiszpanii” na- pisaną pod kierunkiem prof. dr hab. Eleonory Zielińskiej. W ramach komunikatów członkom Rady Wydziału została udzielona informacja na temat programów L.L.M. Nasz Wydział planuje otwarcie dwóch tego typu programów od przyszłego roku akademickiego. Rada Wydziału podjęła decyzję w sprawie wszczęcia przewodów habilitacyjnych dr Katarzyny Myszony – Kostrzewy oraz dra Andrzeja Wiśniewskiego. Wyrażono również zgodę na dopuszczenie do kolokwium habilitacyjnego dra Roberta Grzeszczaka i dra Jacka Wiercińskiego. Rada powołała recenzentów rozprawy doktorskiej mgra Roberta Kochańskiego, mgr Edyty Tkaczyk, mgr Joanny Wegner, mgra Piotra Jaglaka oraz trzeciego recenzenta rozprawy mgr Krzysztofa Sadowskiego. Ponadto nadano stopień naukowy doktora nauk prawnych mgr Liwiuszowi Lasce i wyrażono zgodę na nostryfikację dyplomu ukończenia wyższych studiów prawniczych przez p. Monikę Cornell . Rada zgodziła się na zatrudnienie w charakterze profesora wizytującego w Instytucie Prawa Karnego WPiA UW prof. dr hab. Wojciecha Cieślaka Obniżyła także pensum w roku 2011/2012 następującym nauczycielom akademickim: doc. Zbigniewowi Banaszczykowi, doc. Małgorzacie Barzyckiej – Banaszczyk i doc. Ryszardowi Piotrowskiemu. Ponadto jednogłośnie przyjęto sprawozdanie Kolegium Dziekańskiego za rok 2011/2012. Na koniec prodziekan ds. studenckich, doc. Elżbieta Mikos – Skuza, przedstawiła wyniki ankiet na temat jakości studiowania na WPiA UW, przeprowadzonych w semestrze letnim roku akademickiego 2010/2011. III Rada Wydziału w bieżącym roku akademickim odbyła się 12 grudnia. Rozpoczęła się od podanie przez Dziekana komunikatów. Prof. dr hab. Michał Pietrzak został odznaczony w dniu 21 listopada 2011 r. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Dziekan przypomniał również że w dniu 18 listopada 2011 r. odbyła się uroczystość Jubileuszu 65-lecia urodzin prof. dr hab. Tadeusza Erecińskiego Prezesa Sądu Najwyższego połączona z wręczeniem Księgi Pamiątkowej. Nagrodę Rektora Uniwersytetu Warszawskiego za zaangażowanie w organizację XVI Akademickich Mistrzostw Polski w Programowaniu Zespołowym otrzymał mgr Rafał Sikorski. Dziekan poinformował również o sukcesach pra- cowników, absolwentów i studentach naszego Wydziału w konkursach. Dr Barbara Godlewska-Bujok i mgr Anna Ziętek zostały laureatkami konkursu na najlepsze prace doktorskie i magisterskie w dziedzinie problemów pracy i polityki społecznej organizowanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych pod patronatem Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Tegoroczna absolwentka WPiA UW p. Joanna Szolc wygrała konkurs na najlepszą pracę magisterską z zakresu własności intelektualnej, organizowany przez Urząd Patentowy RP. Nagrodzono również następujących absolwentów: p. Agnieszkę Choromańską, p. Ewelinę Jarosz, p. Sylwię Duszyńską, p. Mateusza Knechta, p. Michała Sałajczyka, p. Grzegorza Sobczaka. Natomiast p. Jakub Chowaniec otrzymał nagrodę za najlepszy referat sekcji anglojęzycznej na międzynarodowej konferencji naukowej nt. „Legal regulation in the context of statehood modernization: national and intenational legal aspects”, która była zorganizowana przez Wydział Prawa Kazańskiego Federalnego Uniwersytetu (Federacja Rosyjska). Dziekan, powołał na pełnomocników Dziekana na rok akademicki 2011/2012 te same osoby, które dotychczas zajmowały te stanowiska. Wysoka Rada powołała zespół przygotowujący wnioski dotyczące czynności przewodu habilitacyjnego dra Marcina Krajewskiego oraz pozytywnie zaopiniowała dopuszczenie do kolokwium habilitacyjnego dr Magdalenę Szczepańską. Nie dopuszczono natomiast do kolokwium habilitacyjnego dr Rentę Włodarczyk, która uzyskała negatywną rekomendację recenzentów. Rada wszczęła postępowanie o nadanie tytułu naukowego profesora dr hab. Monice Dąbrowskiej. Podjęto decyzję o zatrudnieniu dr hab. Ewy Gruzy na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Katedrze Kryminalistyki Instytutu Prawa Karnego WPiA UW. Stopień naukowy doktora nauk prawnych nadano mgr Radosławowi Tymińskiemu oraz mgr Dariuszowi Kotłowskiemu. Rada Wydziału powołała recenzentów rozprawy doktorskiej mgr Małgorzaty Wilińskiej oraz mgr Marii Nowak oraz wyraziła zgodę na nostryfikację dyplomu magisterskiego p. Tomasza Antonowicza oraz p. Olesi Mekhovskiej. W dalszej części obrad Rada przyjęła uchwałę dotyczącą szczegółowej procedury wszczynania oraz zamykania przewodów doktorskich. Wybrano również Wydziałową Komisję Wyborczą, której przewodniczącym został prof. Marek Zubik, zaś przedstawicielem studentów – Jakub Kowalczyk z III roku prawa. 9 informacje Misja sesja Karolina Dołęgowska S tyczeń to miesiąc zaskoczeń. Zima zaskakuje drogowców, a sesja studentów. Pierwsza z „pań” jest w tym roku wyjątkowo łaskawa i grzecznie obchodzi się z dbającymi o ulice. Co do drugiej jestem przekonana, że aż tak uprzejma nie będzie i zjawi się niespodziewanie, mimo że od połowy grudnia jest na ustach wszystkich (wyłączając oczywiście studentów 2 roku, którzy mogą cieszyć się 3 tygodniami wolnego). Dlatego mamy dla Was pomysł jak obezwładnić tego potwora i wyjść cało z opresji. Jak nie dać się zaskoczyć sesji? To proste: zaskoczyć ją swoim zorganizowaniem i przygotowaniem. Przynajmniej w kwestiach formalnych … mieć wcześniej ferie. Aby móc przystąpić do egzaminu w tym terminie najczęściej trzeba spełnić warunki, które określa Katedra. Przeważnie jest to uzyskanie odpowiedniej oceny z ćwiczeń. Trzeba pamiętać, że zerówka to pierwszy termin egzaminu, więc jeżeli niestety nie uda się przebrnąć przez pytania egzaminacyjne to kolejne spotkanie z tym przedmiotem nastąpi w sesji poprawkowej. Aby przystąpić do egzaminu w terminie zwykłym wystarczy ‘zalka’ z ćwiczeń, które były obowiązkowe. Jeśli były one fakultatywne i Z egzaminu warunkowego można skorzystać wtedy, gdy wykorzystany został tylko jeden z przysługujących wam dwóch terminów egzaminu. Dlatego nie można się o niego ubiegać, gdy oblaliście zarówno 1 termin jak i poprawkę. Podanie do Dziekana ds. studenckich w tej sprawie należy złożyć do 30 września, tak aby jeszcze w październiku zmierzyć się z egzaminem. W trakcie studiów możecie skorzystać z tej możliwości maksymalnie 2 razy. Początki (nie) są trudne Pierwszym miejscem, które powinniśmy odwiedzić w związku z przygotowaniami do sesji jest dziekanat. Tutaj pobieramy kartę egzaminacyjną. Uzupełniamy ją potrzebnymi informacjami, z otchłani szuflady wygrzebujemy indeks i tak wyposażeni możemy udać się do prowadzących zajęcia po potrzebne wpisy zaliczeń. Zarówno na karcie jak i w indeksie musze znaleźć się zaliczenia z wszystkich przedmiotów, na które uczęszczaliście w danym semestrze. Przede wszystkim zaliczenia obowiązkowych ćwiczeń – bez takiego wpisu nie zostaniecie dopuszczeni do egzaminu. Ćwiczenia można zaliczać na ocenę – to opcja dla tych, którzy wybierają się na egzamin w terminie zerowym lub na ‘zal’ - taki wpis musi się pojawić we wszystkich indeksach. Oprócz tego na karcie i w indeksie muszą znaleźć się oceny z zaliczeń wykładów specjalizacyjnych i zajęć ogólnouniwersyteckich. Jeżeli zamiast oceny prowadzący wpisze wam ‘zal’ będzie to równoznaczne z oceną dostateczną. Ponadto potrzebne są wpisy z WF-u i lektoratów – jeżeli oczywiście uczęszczacie na takie zajęcia. Osoby z pierwszego roku nie mogą zapomnieć o udokumentowaniu zaliczeń z BHP, Technologii informacyjnej oraz Podstaw ochrony własności intelektualnej. Danie główne Egzaminy, czyli największe zło sesji, które zawsze jest o dzień za wcześnie. Każdemu przysługują dwa podejścia do zaliczenia danego przedmiotu, a egzaminy odbywają się w 3 terminach tj. zerowym, zwykłym i poprawkowym. Zerówka jest dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy chcą rozłożyć sobie egzaminy na dłuższy okres czasu albo 10 szczególnie uzasadnionymi przypadkami takimi jak choroba (potwierdzona zwolnieniem lekarskim) czy sytuacje losowe, możliwe jest przywrócenie terminu. Podanie w tej sprawie należy złożyć do Dziekana ds. studenckich w ciągu 7 dni od daty opuszczonego egzaminu. W sytuacji, gdy egzamin odbył się w sposób nieprawidłowy i macie zastrzeżenia, co do jego formy lub przebiegu możecie ubiegać się o jego powtórzenie. W tym celu w ciągu 7 dni od egzaminu powinniście złożyć podanie o egzamin komisyjny. Należy w nim dokładnie opisać wydarzenia, które niekorzystnie wpłynęły na przeprowadzenie egzaminu. O egzamin komisyjny można się również ubiegać, gdy macie wątpliwości, co do bezstronności oceny egzaminu. W takim wypadku na złożenie podania mamy 7 dni od momentu ogłoszenia wyników. O przyznaniu „komisa” decyduje Dziekan, a egzamin odbywa się w ciągu 14 dni od daty złożenia wniosku przez studenta. nie uczestniczyliście w nich, aby zdawać egzamin wystarczy się na niego zarejestrować. Poprawka to druga szansa dla tych, którym za pierwszym razem się nie powiodło lub w ogóle nie dotarli na egzamin i nie zwrócili się o przywrócenie terminu. Na egzaminy rejestrujemy się przez USOSa w zakładce rejestracja na egzaminy. Jeżeli egzamin jest ustny to zapisy odbywają się na zasadzie kto pierwszy ten lepszy (vel. kto ma szybsze łącze i większe grono znajomych, ten się potem może chwalić na FB). Mniej stresu i nerwowego klikania myszką będziecie mieć przy rejestracjach na egzaminy pisemne – tutaj nie wybieracie konkretnego egzaminatora, a miejsc jest zawsze tyle, ile osób mających prawo zaliczać dany przedmiot. Telefon do przyjaciela Jeżeli nie wszystko pójdzie tak jak zakładaliście, nie traćcie nadziei. Zasad studiowania niczym Hubert Urbański w Milionerach „rzucają” wam kilka kół ratunkowych. Po pierwsze: przywrócenie terminu. W przypadku nieobecności na egzaminie spowodowanej W ostateczności możecie wykorzystać wpis warunkowy, gdy z egzaminu z jednego przedmiotu w obu terminach otrzymacie oceny niedostateczne. Polega to na tym, że warunkowo zostajecie wpisani na kolejny rok studiów, ale musicie potem oprócz egzaminów z danego roku, zaliczyć również ten, którego nie zaliczyliście w roku poprzednim. Dobrą wiadomością jest to, że dostajecie 2 terminy(główny i poprawkowy), złą, że jeśli znowu powinie wam się noga to cofacie się o 2 lata i musicie powtarzać rok, na którym ten przedmiot się znajduje. Wpis przysługuje tylko raz w toku studiów i nie można z niego skorzystać na V roku. Za tę możliwość trzeba niestety zapłacić: cenę ustala się mnożąc liczbę punktów ECTS za dany egzamin razy 125 zł. Podanie o wpis warunkowy składa się wraz z indeksem do 30 września. O wpis można się również ubiegać w sytuacji, gdy nie uda się zdać egzaminu warunkowego. Wtedy podanie należy złożyć w ciągu 7 dni od daty egzaminu. Nikomu oczywiście nie życzymy, aby musiał korzystać z tych instytucji. A skoro kwestie formalne już wyjaśnione, teraz spokojnie możecie zasiąść do podręczników i zająć się zdobywaniem wiedzy. My zaś życzymy żeby egzaminy były tylko małym przystankiem w oczekiwaniu na ferie i kolejną okazją do świętowania! informacje Odwiedzamy „Wydziałową” Iga Gajos Ciii... nie rozmawiaj! Cicho, cicho, nie tup obcasami, nie śmiej się zbyt głośno. Tutaj tylko książki i maszyny mają prawo głosu. Szeleszczą przekładane kartki, szemrają wertowane książki. Miarowy pomruk kserokopiarki i rytm myśli wybijanych na klawiaturach czterdziestu komputerów znaczą kolejne godziny w bibliotece. Oto królestwo pozornej ciszy i prawdziwej pracy, oto miejsce, które znać musi każdy przyszły prawnik. Odwiedźmy „Wydziałową”! B iblioteka WPiA UW została założona w 1963. Zdecydowano wówczas o połączeniu do tej pory niezależnych księgozbiorów poszczególnych katedr i zakładów Wydziału. Na dzisiejsze zasoby biblioteki składa się blisko dziewięćdziesiąt tysięcy książek i ponad dwadzieścia tysięcy egzemplarzy czasopism. Zbiory są uzupełniane w ciągu roku na bieżąco. W każdym miesiącu na półki trafia średnio 145 nowych tytułów. 26 maja 2008 roku bibliotece nadano imię pierwszego Dziekana Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego – prof. Jana Wincentego Bandtkie – Stężyńskiego. Nasza „Wydziałowa” znajduje się przy ulicy Oboźnej 6 w gmachu Colllegium Iuridicum III. Właściwie przez cały rok akademicki, bo od października do czerwca Biblioteka jest czynna od godziny dziewiątej do dwudziestej, a w soboty do godziny piętnastej. Inaczej niż BUW, Biblioteka WPiA nie pracuje w niedziele. Przed wejściem do „Wydziałowej” należy pozostawić w szatni CI III wierzchnie okrycie. Torby, teczki i plecaki, których również nie można wnosić do środka, można oddać do przechowania w szatni albo schować w zamykanych na kluczyk szafkach na poziomie -1 CI III. Zbiory udostępniane są w Lektorium Profesorskim znajdującym się na parterze CI III i w Czytelni Studenckiej w podpiwniczeniu budynku. W sąsiedztwie Lektorium znajdują się cztery stanowiska komputerowe przeznaczone do wyszukiwania sygnatur tytułów w bazie internetowej oraz katalogi kartkowe – alfabetyczny, działowy, czasopism i wydawnictw zbiorowych, rozpraw doktorskich, szkół prawa obcego na WPiA UW oraz starodruków. Nasza biblioteka nie ma swojego odrębnego katalogu on-line, właściwym jest dla niej dostępny na stornie BUW-u pod adresem https://opac.buw. uw.edu.pl/cgi-bin/katalog/chameleon katalog wspólny bibliotek UW. Książki i czasopisma dostępne w „Wydziałowej” mają w polu loka- lizacji oznaczenie „Wydział Prawa i Adm.”. Warto pamiętać jednak, że katalog internetowy obejmuje woluminy wprowadzone do zbiorów od 1995 roku i tylko niektóre starsze publikacje – o pozostałych dowiemy się wyłącznie z katalogów kartkowych. Z Lektorium mogą korzystać wyłącznie pracownicy naukowi Wydziału i doktoranci. Dla studentów przeznaczona jest Czytelnia – i to właśnie ją mamy zwykle na myśli mówiąc o „Bibliotece Wydziałowej”. Przed wejściem do niej należy przyłożyć do elektronicznego czytnika kartę biblioteczną, którą zwykle jest legitymacja studencka. Osoby spoza WPiA mogą również korzystać z naszej Biblioteki; po okazaniu dokumentu tożsamości otrzymują jednorazową kartę wstępu. Jeśli zamierzamy zabrać ze sobą własne materiały – książki, czasopisma – winniśmy zgłosić ich wniesienie bibliotekarzowi. Regulamin udostępniania zbiorów zakazuje nie tylko palenia, jedzenia i picia na terenie Biblioteki, ale także korzystania z telefonów komórkowych. W Czytelni znajduje się 40 miejsc do pracy z książką i tyle samo stanowisk komputerowych z dostępem do Internetu. Ponadto użytkownicy Biblioteki mogą wnosić ze sobą własne komputery przenośne. Aby jednak korzystać z „wydziałowego internetu” na osobistym notebooku należy zgłosić się do sekcji informatycznej WPiA o nadanie uprawnień. Komputery podłączone do naszej prawniczej sieci mają dostęp do baz aktów prawnych, orzecznictwa, komentarzy oraz wzorów pism i umów – Legalis, Lex Omega, Lex Polonica oraz do zagranicznych baz elektronicznych takich jak: BeckOnlile, HeinOnline, Westlaw International. Pliki z komputerów można drukować – konieczne jest jednak posiadanie karty do kopiowania i drukowania, którą zakupić można w automatach – w BUW-ie lub w CI III na poziomie -1. Książki oznaczone w katalogu online jako znajdujące się w „wolnym dostępie” są w Czytelni uporządkowane według dziedzin prawa (A - administracyjne, C-cywilne...) i według sygnatur numerycznych. Księgozbiór czytelni liczy ok. 7 tysięcy publikacji. Aby skorzystać z pozostałych, znajdujących się w magazynie bibliotecznym, należy wypełnić rewers i złożyć go bibliotekarzowi. Czytelnik może jednocześnie zamówić do pięciu tytułów. Zwykle czeka się na nie krótko – od kilku do kilkunastu minut. Z książek i czasopism studenci mogą korzystać co do zasady tylko na miejscu. Stałymi kontami wypożyczeń dysponują jedynie doktoranci i pracownicy naukowi Wydziału. Studenci mogą wypożyczać jedynie publikacje oznaczone w katalogu jako „Dydaktyczny”. Jest ich niestety niewiele, a wśród innych książek w wolnym dostępie łatwo rozpoznać je po charakterystycznych zielonych grzbietach. Możliwe jest zabranie ze sobą do domu do dwóch woluminów i to wyłącznie na okres jednego tygodnia. Oddawanie książek po terminie grozi zawieszeniem prawa do wypożyczania materiałów z „Wydziałowej”. Jeśli natomiast czytelnik zgubi wypożyczoną książkę, obowiązany jest do odkupienia takiego samego egzemplarza. W Czytelni Studenckiej znajduje się także kilka kserokopiarek. Użytkownicy biblioteki obsługują je samodzielnie. Podobnie jak w przypadku wydruku, do kserowania konieczne jest posiadanie naładowanej karty. Skopiowanie jednej strony A4 kosztuje 18 groszy – co prawda mniej niż w BUW-ie, ale i tak więcej niż w punktach ksero w pobliżu CI III. Wybierając się do Biblioteki warto więc być wyposażonym w drobniaki – w końcu większości książek nie da się wypożyczyć. Po skorzystaniu z publikacji w wolnym dostępie, należy odłożyć je nie z powrotem na półkę, ale na wózek biblioteczny. Pracownicy biblioteki postarają się, aby wróciły na właściwe miejsce, a nie jak to się zdarza, gdy użytkownicy-amatorzy biorą sprawy w swoje ręce – kilka sygnatur za daleko. W razie wszelkich wątpliwości i pytań można kontaktować się z „Wydziałową” mailowo - [email protected] lub telefonicznie pod numerem (0 22) 55 20 382. 11 informacje Najważniejsze: zacząć pisać Adam Klimowski P rzeglądając poranną pocztę elektroniczną, zwróciłem uwagę na wiadomość informującą mnie o tym, że znajomy zaktualizował swój profil w serwisie społecznościowym na literę G (tym, w którym chwalimy się swoim CV). Z ciekawości zajrzałem; stwierdziłem, że poza uzupełnieniem życiorysu znajomy podał także adres swojej strony internetowej. Ius et Medicina - Prawo a medycyna - blog. No proszę. Przeprowadzona wkrótce potem ankieta (w serwisie społecznościowym na literę F) wykazała, że studentów WPiA UW, którzy prowadzą bloga na tematy związane ze swoimi studiami, jest więcej. Wybrałem spośród nich cztery nazwiska i cztery adresy, które warto zapamiętać (albo dodać sobie do Zakładek w swojej przeglądarce). Każdemu z blogerów zadałem trzy pytania, dzięki którym dowiedziałem się nieco więcej o ich motywach. 1. Co sprawiło, że zacząłeś/zaczęłaś prowadzić bloga? 2. Czy sądzisz, że prowadzenie bloga pomoże Ci w karierze prawniczej? 3. Jaką masz radę dla tych studentów, którzy zastanawiają się nad własnym blogiem? Adrian Bielecki, sekretarz Koła Naukowego Myśli Politycznej i Prawnej UW, autor bloga Prawo a medycyna (iusetmedicina.wordpress.com). 1. Zacząłem prowadzić bloga z kilku powodów - po pierwsze uważam, iż jest to dobry sposób nie tylko na dzielenie się wiedzą, ale i fajna rozrywka. Poza tym jest to sposób na naukę - redagując notki samemu trzeba w miarę dogłębnie poznać dane zagadnienie. No i może to zaprocentować u przyszłego pracodawcy. 2. Myślę, że tak. Po pierwsze profesjonalnie prowadzony blog może być atutem przy rekrutacji do pracy. Potwierdzi naszą wiedzę i kompetencje. Co więcej, może to przyciągnąć potencjalnych klientów. 3. Pierwsze i najważniejsze - przemyśleć tematykę. Powinna ona dotykać materii, o której mamy jakieś pojęcie i nas interesuje, najlepiej coś, czym chcielibyśmy zajmować się zawodowo. Po drugie - zastanowić się nad kilkoma tematami na czasy posuchy, kiedy nie będzie nowych ciekawostek z branży. No i zacząć pisać! Marta Kiebała, studentka V roku prawa. Pisze bloga o prawie żywnościowym (prawozywnosciowe.wordpress.com). 12 1. Mój blog jest poświęcony tematyce prawa żywnościowego. Do zgłębiania tej dziedziny zachęciła mnie profesor Małgorzata Korzycka-Iwanow, która prowadzi Pracownię Prawa Żywnościowego na WPiA UW i jest wybitnym autorytetem w tematyce prawa żywnościowego. Zagadnieniem interesuję się od dwóch lat, a pomysł pisania bloga pojawił się kilka miesięcy temu. Na seminarium prowadzonym przez panią profesor poruszaliśmy wielu ciekawych problemów, które potem stały się inspiracją do napisania pierwszych wpisów na blogu. 2. Prowadzenie bloga traktuję jako hobby i możliwość poszerzenia wiedzy z zakresu prawa żywnościowego. Śledząc zmiany w prawie czy przygotowując wpisy, bardzo dużo się uczę. Temat mojej pracy magisterskiej jest także związany z prawem żywnościowym i szukając materiałów do bloga, często znajduję informacje, które potem wykorzystuję przy pisaniu pracy. Swoją karierę zawodową wiążę z tą dziedziną i myślę, że prowadzenie bloga będzie dodatkowym atutem przy szukaniu pracy. 3. Przede wszystkim - zachęcam tych, którzy mają pomysł pisania bloga, żeby spróbowali. Jeżeli ktoś naprawdę interesuje się daną tematyką, to prowadzenie bloga będzie dla niego czystą przyjemnością, a ewentualne trudności nie ostudzą zapału do przygotowywania kolejnych wpisów. Warto też zadbać o stronę wizualną. Zawsze przyjemniej czyta się coś, co jest „miłe dla oka”, niż niesformatowany tekst. Jędrzej Maśnicki, prezes Koła Naukowego Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej. Jego bloga (jedrzejmasnicki.wordpress. com) można opisać trzema słowami kluczowymi: filozofia prawa, prawo prasowe, prawo wyborcze. 1. Myślę, że powody, które kierują blogerami, nie są zasadniczo inne niż te, które przyświecają wielu dziennikarzom czy publicystom. W moim przypadku była to chęć podzielenia się swoimi opiniami w szerszym gronie osób, a także próba ich weryfikacji i nadania w miarę uporządkowanego kształtu. W trakcie zwykłych rozmów pojawiają się dziesiątki myśli; oczywiście nie wszystkie wypada i trzeba od razu wyrazić, ale jest jednak pewien zestaw opinii, który tworzy w miarę stałe przekonania. Publikując je, staram się możliwie skonsolidować swoje zdanie w kwestiach mnie interesujących. Istotnymi zaletami bloga są całkowity subiektywizm dobieranych tematów, łatwość i szybkość, z jaką można je wyrazić oraz - tutaj zdecydowana przewaga nad papierowymi gazetami - potencjalnie nieograniczony krąg odbiorców i możliwość (co mam nadzieję, stanie się też moim udziałem) bezpośredniej interakcji z nimi. 2. Prowadzenie bloga prawniczego wymaga bieżącego śledzenia procesu legislacyjnego, orzecznictwa, czy też kluczowych publikacji w danej dziedzinie. W tym aspekcie narzuca pewną samodyscyplinę i sprzyja usystematyzowaniu pewnych wysiłków. Natomiast nie sądzę, żeby pracodawca kierował się w większej mierze ilością bądź treścią wpisów na blogu, niż listem motywacyjnym, CV, dotychczasowym doświadczeniem zawodowym czy też zdjęciem z Facebooka. 3. Dopiero zaczynam „blogować”, chętniej więc posłuchałbym pewnych wskazówek, niźli sam miał ich udzielić. Piotr Szczeciński, wiceprezes ds. Działalności Naukowej w ELSA Warszawa. Pisze pod adresem piotrszczecinski.bblog.pl. 1. Pomysł stworzenia własnego bloga powstał po kilku wizytach na blogach dwóch wybitnych ekonomistów - prof. Krzysztofa Rybińskiego i Ryszarda Petru. Zauważyłem, że tematyka, którą obaj panowie podejmują, jest mi bardzo bliska. Postanowiłem więc podzielić się swoimi skromnymi przemyśleniami z internautami, choć wszyscy dobrze wiemy, że naszym pierwszym recenzentem jest grupa znajomych. 2. Z całą pewnością nie może to być celem samym w sobie. Blog to raczej instrument, dzięki któremu możemy podzielić się naszymi zainteresowaniami, niż „trampolina” do kariery. Poza tym wpływ internetowej twórczości na naszą przyszłość jest niemierzalny, a nachalne próby autopromocji mogą odstraszyć osoby zainteresowane. Niemniej, jak pokazują to przypadki w Polsce i na świecie, prowadzenie bloga może nam przynieść pewne korzyści wizerunkowe. 3. Nim zaczniesz pisać bloga, powinieneś mieć już w głowie pomysł na 1-2 artykuły. Znacznie łatwiej będzie Ci wówczas zacząć prowadzić taką stronę oraz unikniesz zbyt dużych odstępów czasu między publikacjami kolejnych artykułów. Poza tym pamiętaj, aby dobrać portal z blogami odpowiedni do swoich zainteresowań. W moim przypadku jest to bblog.pl, prowadzony przez serwis money.pl i specjalizujący się w blogach o tematyce ekonomicznej i prawniczej. Nie wiem, czy ten artykuł zachęci Was do podjęcia próby założenia własnego bloga (bo też i nie o to w nim chodziło), ale jestem przekonany, że powinniście poważnie zastanowić się nad podzieleniem się ze światem swoimi myślami, opiniami czy zainteresowaniami. Mniejsza o formę i miejsce. Najważniejsze: zacząć pisać. informacje Koniec to początek Karolina Dołęgowska Koniec studiów – co z tym fantem zrobić? Każdy z nas, wybierając studia prawnicze, zapewne ma już na początku swojej studenckiej drogi pewne plany, a przynajmniej wyobrażenia co do swojej przyszłości zawodowej. Trudno jednak, by były one bardzo sprecyzowane na pierwszym roku – tyle jeszcze przecież przed nami czasu, pięć lat! Potem szybko nadchodzi drugi rok i trzeci rok, robi się coraz poważniej, w końcu nieunikniony czwarty rok - to dopiero brzmi przerażająco! I co ze sobą począć, co robić dalej? Można z tym pytaniem iść do wróżki, niech nam wyczytaa ze szklanej kuli czy kart tarota, co nam pisane. Można zadzwonić do wróżbity Macieja, a ostatecznie ciągnąć zapałki. Lecz by oszczędzić Wam tych dość niekonwencjonalnych środków i zarazem ułatwić świadomy wybór, będziemy przedstawiać w „Lexussie” możliwe drogi kariery dla absolwenta prawa. W tym numerze piszemy o aplikacji ogólnej, prokuratorskiej i sędziowskiej a także o tym jak dostać się na studia doktoranckie na naszym Wydziale. Zapraszamy do lektury i śledzenia dalszych części cyklu! Aplikacja ogólna, sędziowska, prokuratorska Maciej Kułak Aplikacja ogólna Aplikację ogólną można by określić mianem wstępu do aplikacji specjalistycznych – sędziowskiej lub prokuratorskiej. Jest to bowiem obowiązkowy etap szkolenia dla osób zainteresowanych pracą w charakterze sędziego albo prokuratora, choć po odbyciu samej aplikacji ogólnej można również pracować jako asystent sędziego, asystent prokuratora czy też referendarz sądowy. Nabór jest dwuetapowy – pierwszy z etapów polega na rozwiązaniu testu 150 pytań z odpowiedziami jednokrotnego wyboru (by uzyskać wynik pozytywny, a tym samym być uprawnionym do udziału w następnej części pisemnej, należy osiągnąć co najmniej 120/150 punktów), drugi natomiast na rozwiązaniu kazusów (do zdobycia jest możliwych 75 punktów). Możliwość odbycia aplikacji ogólnej uzyskuje dwustu przystępujących z najlepszym wynikiem uzyskanym po zsumowaniu punktów uzyskanych z obu części egzaminu wstępnego. Powiększenie limitu przyjęć jest możliwe tylko wtedy, gdy kilka osób na liście miało tyle samo punktów ogółem i taki sam wynik pracy pisemnej, która to jest decydująca w przypadku uzyskania równej liczby punktów ogółem. W 2011 roku do pierwszego etapu przystąpiło 1837 osób, z czego tylko 503 zostały dopuszczone do etapu drugiego. Najlepsza okazała się absolwentka Uniwersytetu Śląskiego – 204,5/225 (do niej należy również najlepszy wynik etapu „kazusowego” – 61/75), za nią uplasowali się absolwenci Krakowskiej Akademii im. Andrzeja FryczaModrzewskiego – 200,5/225 (w tym z kazusów 60,5) oraz Uniwersytetu w Białymstoku – 199/225 (w tym z kazusów 57). Zdarzył się także chętny, który z części kazusowej uzyskał 0 punktów (pewnie postanowił uciekać załamany tym, co miał rozwiązać). Aplikacja ogólna trwa 12 miesięcy (program nie obejmuje niestety przerwy wakacyjnej!) – w tym czasie aplikanci uczestniczą w ok. 10 pięciodniowych zjazdach w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Zajęcia te- matyczne odbywają się w formie warsztatów obejmujących naukę prowadzenia czynności procesowych oraz opracowywania decyzji procesowych. Pomiędzy zjazdami odbywają natomiast praktyki w różnych wydziałach sądów oraz w prokuraturze (położonych możliwie najbliżej miejsca zamieszkania aplikan- ta). Jako że aplikanci nie mają możliwości zatrudnienia w trakcie odbywania aplikacji, na ich pisemny wniosek udzielane im jest stypendium, zaś osoby przyjeżdżające na zjazdy z odległych miejscowości mają prawo do zakwaterowania w domu aplikanta (cena za jedną dobę wynosi 50 złotych). Poza odbywaniem praktyk, aplikanci muszą niestety również uczyć się do comiesięcznych kolokwiów, których wyniki wraz z ocenami praktyk stanowią podstawę ustalenia listy kwalifikacyjnej aplikantów – to według tej listy przyjmowani są oni następnie na aplikacje specjalistyczne zgodnie z określonym limitem miejsc. Osoby, które ukończyły aplikację ogólną, lecz nie dostały się na owe specjalistyczne, nie tracą szansy zostania sędzią albo prokuratorem, mogą bowiem po przepracowaniu 4 lat na stanowisku asystenta sędziego lub 3 lat na stanowisku referendarza sądowego przystąpić do egzaminu sędziowskiego. Aplikacja prokuratorska Warunkami rozpoczęcia aplikacji prokuratorskiej, poza ukończeniem aplikacji ogólnej oraz uzyskaniem wystarczającej pozycji na liście kwalifikacyjnej, są m.in. nieposzlakowana opinia oraz brak skazania prawomocnym wyrokiem za przestępstwo lub przestępstwo skarbowego. Aplikacja trwa 30 miesięcy (jednak tutaj aplikanci mają już przewidziane przerwy od zajęć – 4 tygodnie na I i II drugim roku aplikacji oraz 4 tygodnie urlopu szkoleniowego bezpośrednio przed egzaminem końcowym) i obejmuje ponownie odbywanie zjazdów w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (program obejmuje 26 takich tygodniowych zjazdów) oraz praktyk zgodnych z programem aplikacji – wszystko nakierowane już bezpośrednio na specjalistyczną pracę prokuratorską. Egzamin odbywa się w ostatnim miesiącu kształcenia i podzielony jest na dwie części – pisemną oraz ustną. Przeprowadzany on jest przez komisję, w skład której wchodzą prokuratorzy co najmniej prokuratur okręgowych, wykładowcy KSSiP, specjaliści z dziedzin prawa i nauk pokrewnych objętych zakresem egzaminu wybrani przez Ministra Sprawiedliwości (spośród kandydatów przedstawionych przez prokuratorów apelacyjnych), eksperci wskazani przez Dyrektora KSSiP oraz przedstawiciel Rady Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym. Zadania praktyczne na część pisemną egzaminu prokuratorskiego polegają na sporządzeniu apelacji od wyroku w sprawie karnej, pozwu, wniosku albo apelacji w sprawie cywilnej, sprzeciwu albo skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego (można się posługiwać w tym czasie tekstami aktów prawnych, komentarzami czy zbiorami orzeczeń) – oceny dokonuje dwóch członków komisji niezależnie od siebie, zaś kazusy na część ustną obejmują zagadnienia m.in. z prawa karnego, postępowania karnego, prawa gospodarczego, kryminalistyki, psychiatrii, psychologii sądowej czy medycyny sądowej – zdający losuje po jednym zestawie kazusów z każdej dziedziny objętej materią 13 informacje egzaminu (na przygotowanie się do odpowiedzi na kazusy z każdej z grup egzaminowany ma przynajmniej 15 minut, może również korzystać z aktów prawnych udostępnionych przez komisję). Po egzaminie sporządzana jest ostatecznie lista klasyfikacyjna, zaś Minister Sprawiedliwości w kolejności zajmowanego miejsca przedstawia aplikantom propozycje pracy. Aplikacja sędziowska Najdłuższa ze wszystkich aplikacji – trwa ona bowiem 54 miesiące (przewidziane są przerwy identyczne jak w przypadku aplika- cji prokuratorskiej) i obejmuje 30 miesięcy zajęć i praktyk w KSSiP, następnie 24 miesiące stażów – najpierw na stanowisku asystenta sędziego (aplikant zostaje zatrudniony na podstawie umowy o pracę na czas określony), następnie na stanowisku referendarza sądowego (zatrudnienie na czas nieokreślony). W trzydziestym miesiącu szkolenia aplikanci przystępują do egzaminu sędziowskiego – przeprowadzany on jest analogicznie do egzaminu prokuratorskiego, z tym że tutaj zadania praktyczne polegają na sporządzeniu orzeczeń wraz z uzasadnieniami w sprawach karnej i cywilnej. Różny jest również zakres dziedzin objętych egzaminem ustnym, nie obejmuje on bowiem dziedzin specyficznych, charakterystycznych dla pracy prokuratora (np. psychiatrii czy psychologii sądowej), za to w szerszym zakresie wymagane jest np. prawo pracy i ubezpieczeń społecznych. Aplikacja ogólna jest powszechnie uznawana za jedną z najcięższych. Niech przeciwwagą dla opowieści o ogromie materiału do opanowania i przerażająco trudnych egzaminach, będzie fakt, iż co roku znajdują się jednak absolwenci, którzy przez te egzaminy przechodzą, a potem z powodzeniem kończą KSSiP. „O drodze do doktoratu słów kilka” Monika Cygan Droga do otrzymania tytułu doktora nauk prawnych jest na pewno ścieżką pełną wyrzeczeń i trudności. Jednak dla wielu, rozpoczęta w ten sposób praca badawcza może okazać się życiową pasją, szansą na rozwój i samodoskonalenie w wybranej, interesującej dziedzinie. Doktorat jest przeznaczony dla najlepszych spośród grona studentów, stąd też mnogość wymogów formalnych, które muszą spełnić przyszli doktoranci. Co kandydat wiedzieć powinien O przyjęcie na studia doktoranckie na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego mogą ubiegać się absolwenci szkół wyższych, którzy uzyskali tytuł magistra albo równorzędny. Studia doktoranckie trwają cztery lata. Zajęcia odbywają się według indywidualnych programów, uzgadnianych ze opiekunami naukowymi, których wyznacza się spośród profesorów i doktorów habilitowanych Katedry. Program studiów obejmuje udział w seminariach opiekuna naukowego, wykładach organizowanych dla doktorantów przez Wydział Prawa i Administracji UW w osiem sobót w semestrze oraz 60 godzin zajęć dla doktorantów z przedmiotów ogólnych (do wyboru przez doktoranta, także spośród zajęć dostępnych przez Internet). Doktoranci mogą również uczestniczyć w wykładach ogólnouniwersyteckich, sesjach naukowych, seminariach. Koniecznym elementem pracy naukowej jest również przygotowywanie wystąpień na różnego rodzaju konferencje, które są szansą na zaprezentowanie przebiegu prowadzonych badań. Ponadto należy publikować artykuły w czasopismach naukowych znajdujących się w wykazie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego – jest to warunek formalny uzyskania stopnia doktora. Rekrutacja W 14 postępowaniu kwalifikacyjnym można uzyskać maksymalnie 10 punktów. Pod uwagę brana jest średnia ocen uzyskana podczas studiów magisterskich (do 5 punktów), znajomości języków obcych (kandydat musi przedłożyć odpowiednie zaświadczenia, certyfikaty) (0,5 punktu za dwa języki), a także aktywność naukowa. Punktowana jest w szczególności działalności w kołach naukowych, udział w konferencjach, publikowanie własnych tekstów i artykułów. Ważne jest także czy kandydat podejmował wcześniej staż oraz czy jego działalność naukowa, badawcza była nagradzana lub honorowana wyróżnieniami w konkursach (razem 1,5 punktu). O tym czy kandydat zostanie ostatecznie przyjęty na studia, decyduje również przebieg rozmowy kwalifikacyjnej. W bieżącym roku okres składania dokumentów na studia stacjonarne trwać będzie od 16 kwietnia do 25 czerwca 2012 r., zaś na studia niestacjonarne do 12 września 2012 r. Limit miejsc wynosi odpowiednio 12 (dodatkowo 1 osoba z najlepszymi wynikami przyjmowana bez konkursu) oraz 100 miejsc. Rekrutacja na stacjonarne studia doktoranckie przebiega w dwóch etapach. W pierwszym etapie kandydaci mają obowiązek przystąpić do rozmowy kwalifikacyjnej przeprowadzanej przed Radą Naukową Instytutu (do 1,5 punktu). Drugi etap odbywa się przed Wydziałową Komisją Rekrutacyjną, która ocenia zaproponowany przez kandydata projekt badawczy i sporządzoną na jego temat prezentację (do 1 punktu) oraz ocena przyjęcia kandydata z punktu widze- nia potrzeb dydaktycznych Wydziału (do 0,5 punktu). Postępowanie rekrutacyjne na niestacjonarne studia doktoranckie ma charakter jednoetapowy. Radę Naukową właściwego Instytutu przedstawia Komisji listę kandydatów, wraz z liczbą przyznanych im punktów (rozmowa kwalifikacyjna do 1,5 punktu). Komisja dokonuje oceny dokumentów kandydatów i przypisuje im liczby punktów. Na studia przyjmowani są kandydaci, którzy uzyskali największą liczbę punktów. Stypendia Doktorant studiów stacjonarnych może wystąpić do Rektora z wnioskiem o przyznanie stypendium. Wniosek ten jest następnie rozpatrywany przez powołaną przez Rektora komisję. Komisja po dokonaniu oceny wniosków, przekazuje Rektorowi listę doktorantów rekomendowanych do przyznania stypendiów doktoranckich wraz ze swoją opinią. Warunkiem otrzymania stypendium doktoranckiego na pierwszym roku studiów jest osiągnięcie bardzo dobrych wyników w postępowaniu rekrutacyjnym. Otrzymanie stypendium doktoranckie na drugim i kolejnych latach studiów doktoranckich musi być związane również z wykazaniem się postępami w pracy naukowej i w przygotowaniu rozprawy doktorskiej. W roku akademickim 2012/13 Wydział Prawa i Administracji planuje przyznać stypendia sześciu najlepszym doktorantom na pierwszym roku. Dostępne są również inne stypendia – pochodzące ze środków Uniwersytetu, ale również Ministerstwa, oraz ze środków Unii Europejskiej. informacje Praktycznie o praktykach Patrycja Zawadzka M ówi się, że ważniejsza od nauki bywa praktyka. Wdrażanie zdobytej wiedzy w życie daje najlepsze rezultaty w jej przyswajaniu. Jeśli dodać to tego specyfikę kier unku, jakim jest prawo, śmiało można stwierdzić, że korzyści są nieocenione. Nie ma lepszej okazji by poznać zasady funkcjonowania kancelar ii, podpatrzeć, dopytać, w końcu samemu wykonywać obowiązki i zdobywać doświadczenie, którego nie da nam nawet najpilniejsze uczestnictwo w zajęciach na uczelni. Podobnie rzecz ma się w przypadku sądów, prokuratur y i innych instytucji związanych z profilem kier unku studiów – nawet jeśli nie wiążemy przyszłości z jedną z wymienionych instytucji, mamy niepowtarzalną okazję obser wować jej działanie od wewnątrz. Korzyści można mnożyć, poza tym chyba każdy student doskonale zdaje sobie z nich sprawę. Za odbyciem praktyk przemawia kolejny, chyba najważniejszy argument – są obowiązkowe. Zgodnie z Uchwałą Rady Wydziału Nr 3/04/2009 z dnia 20. kwietnia 2009 r. studenci studiów stacjonar nych, którzy rozpoczęli studia przed rokiem akademickim 2008/2009 zobowiązani są do odbycia praktyk w wymiarze nie krótszym niż 21 dni, tj. 168 godzin, za co otrzymuje się zaliczenie i 5 punktów ECTS. Studenci studiów niestacjonar nych mogą odbyć praktyki fakultatywnie. Inne zasady obowiązują w stosunku do osób, które rozpoczęły studia w roku 2008/2009 lub później. W tym przypadku wymogiem jest 40 dni, tj. 320 godzin, w tym co najmniej 2 tygodnie, tj. 80 godzin praktyki w sądzie. Student otrzymuje za ich odbycie zaliczenie i 8 punktów ECTS. Do odbycia praktyki zobowiązani są studenci tak studiów stacjonar nych, jak i niestacjonar nych. Nowe zasady, podwajające wymiar obowiązkowych godzin obejmują więc studentów do czwar tego roku włącznie. sier pniu lub wrześniu, w pozostałych miesiącach jedynie w uzasadnionych przypadkach. Wszelkich aktualnych infor macji należy szukać na stronie inter netowej wydziału w zakładce „Praktyki studenckie”, przede wszystkim ter minów rejestracji, której należy dokonać w systemie rejestracji na praktyki – praktyki.wpia.uw.edu. pl. Kolejnym sposobem na zaliczenie praktyk jest zorganizowanie ich samodzielnie w instytucji o profilu zgodnym z kier unkiem studiów. I tu wybór jest praktycznie nieograniczony, gdyż to kr yter ium spełniają m.in. kancelar ie adwokackie, radcowski, notar ialne, komor nicze, jak również sądy, prokuratur y lub organy administracji. Jeżeli uczelnia ma zawar te porozumienie z daną jednostką, należy wypełnić przez USOSweb Wydziału for mularz praktyki w celu przygotowania skierowania. W przypadku braku takiego porozumienia, gdy instytucja wymaga skierowania, należy wydr ukować odpowiednie dokumenty i dostarczyć je na dyżur Pełnomocnika Dziekana ds. studenckich praktyk zawodowych. Jeżeli podmiot przyjmujący na praktyki nie wymaga skierowania, należy postarać się jedynie o odpowiednio przygotowane zaświadczenie o ich odbyciu. Zaliczenie praktyk może odbyć się również na podstawie zatr udnienia lub prowadzenia działalności zgodnej z profilem kier unku studiów – należy wówczas wypełnić for mularz wskazując instytucję oraz ter min ich odbywania. Ostatnią możliwością jest szeroko pojęta działalność zorganizowana przez Uniwersytet, taka jak: organizacja imprez, realizacja projektów w ramach działalności kół naukowych, organizacja życia naukowego, kulturalnego, gospodarczego i spor towego Uniwersytetu. To ukłon w stronę najaktywniejszych studentów, potwierdzający, że war to angażować się w coś więcej niż obowiązkowy tok zaliczeń. Uchwała Rady Wydziału szczegółowo opisuje obowiązki studenta – m. in. przestrzeganie zasad odbywania praktyk, zachowania tajemnicy służbowej, zachowanie porządku i dyscypliny pracy. Nakłada także obowiązek ubezpieczenia się od następstw nieszczęśliwych wypadków – w przypadku gdy studenta nie ubezpiecza Uniwersytet oraz fakultatywnie – od odpowiedzialności cywilnej. Zaliczenie odbytych praktyk musi być następnie udokumentowane w indeksie. W tym celu należy udać się na dyżur i przedstawić zaświadczenie o odbyciu praktyk (trzeba mieć ze sobą dwie kserokopie) - w ter minie 3 miesięcy od osiągnięcia wymaganej liczby godzin – wpisu dokonuje się tylko raz w toku studiów, po odbyciu odpowiednio 21 lub 40 dni praktyki. Zaświadczenie powinno zawierać dane studenta – obowiązkowo także numer albumu, okres odbywanych praktyk, opisywać zakres przedmiotowy wykonywanych obowiązków oraz kończyć się podpisem adwokata, radcy etc. W indeksie należy wypełnić str. 82, wpisu nie dokonuje się na karcie egzaminacyjnej. W końcu zaświadczenie wraz z adnotacją należy dostarczyć do dziekanatu – nie obowiązują tu żadne ter miny. Tyle, jeśli chodzi o stronę techniczną. War to przed wyborem miejsca zebrać o nim trochę infor macji, przeprowadzić mini wywiad środowiskowy. Są sądy, w któr ych przez 8 godzin zszywa się akta i pisze zawiadomienia, są i takie gdzie chodzi się na rozprawy, protokołuje i ma bezpośredni kontakt z sędzią. Podobnie w kancelar ii można przysłowiowo parzyć kawę i kserować dokumenty, a można też pod okiem profesjonalistów zdobywać mer ytor yczną wiedzę i praktyczne umiejętności, chociażby sporządzania pism czy kontaktu z sądami. Pomocna w znalezieniu praktyk może okazać się strona inter netowa Wydziału, gdzie w zakładce Praktyki studenckie/ Ofer t – praktyki i staże, zamieszczane są infor macje o oferowanych praktykach. Władze wydziału pozostawiły dużą dowolność w wyborze for my praktyk. Jedną z oferowanych możliwości są praktyki zorganizowane przez Wydział, które odbywają się w instytucjach, z któr ymi awar to umowy. Są to m.in. Tr ybunał Konstytucyjny, Sądy Okręgowe w Warszawie, Naczelny Sąd Administracyjny. Kierowani będą na nie studenci co najmniej IV roku, a w uzasadnionych przypadkach także studenci lat wcześniejszych. Odbywać można je jedynie w czer wcu, lipcu, 15 informacje Pójdź w prawo podatkowe! Marcel Zenowicz D rodzy Studenci, zapewne wielu z Was zastanawiało się nad tym w jakiej gałęzi prawa się specjalizować. Warto zawczasu określić swoje zainteresowania, aby jak najszybciej zająć się pogłębianiem wiedzy, dzięki której, miejmy nadzieję, ktoś nas w przyszłości zatrudni, albo co lepsze sami się zatrudnimy. W niniejszym artykule postaram się Was zachęcić i udzielić kilku porad na temat tego jak „ugryźć” prawo podatkowe. Nie jest to sprawa wbrew pozorom łatwa. Każdy z nas w swoim życiu prędzej czy później natknie się na prawo podatkowe bez względu na kierunek studiów. Już przy składaniu deklaracji PIT sprawa nie wygląda zachęcająco, a to tylko wierzchołek góry lodowej wszystkich problemów w tej dziedzinie. Prawo podatkowe jest gałęzią niezwykle rozwijającą się, potrzebną zarówno w sektorze publicznym jak i prywatnym. Wiedza na ten temat jest tak samo potrzebna drobnym przedsiębiorcom jak i dużym korporacjom. Warto zatem rozważyć, czy nie wykroczyć poza materiał obowiązkowy, jakim jest wykład z prawa finansowego i zająć się prawem podatkowym zawodowo. Prawo podatkowe dzieli się na dwie części: ogólną i szczegółową (materialną). Bez znajomości pierwszej nie będziemy w stanie zrozumieć drugiej. Część pierwsza obejmuje charakterystykę samego podatku, postępowania i zobowiązania podatkowego. Informacje te zawarte są głównie w ustawie o Ordynacji podatkowej. Powinniśmy także posiadać podstawową wiedzę na temat doktrynalnej charakterystyki systemu podatkowego, która jest niezbędna, chociażby w prawidłowej komunikacji z organami podatkowymi. Na początek w zupełności wystarczy jeden z podręczników i wykład specjalizacyjny. Dla osób, które zdały już przedmiot „postępowanie administracyjne” bardzo wiele regulacji wyda się znajomych. Kolejnym krokiem jest zapoznanie się z ustawami prawa podatkowego materialnego (część szczegółowa). Mam tutaj na myśli ustawy normujące najczęściej występujące w praktyce podatki, czyli podatki dochodowe (od osób fizycznych i od osób prawnych), od towarów i usług, akcyzowy oraz na rzecz gminy (od nieruchomości, spadków i darowizn, czynności cywilnoprawnych). Każdy podatek składa się z tzw. elementów konstrukcyjnych. Są to m. in. podmiot, przedmiot, podstawa opodatkowania, stawka i skala. Na początek powinniśmy zidentyfikować każdy z tych elementów w powyższych ustawach. Innymi słowy powinniśmy opanować nor- 16 my lex generalis danej ustawy. Nie warto wczytywać się w przepisy szczególne na tym etapie, gdyż sprawi to tylko kłopot ze zrozumieniem ogólnej konstrukcji danego podatku. Najważniejsze to wyciągnąć esencję i tym samym zyskać obraz całości systemu podatkowego i jego wzajemnych zależności. ustnego, co znacznie ułatwia przygotowanie się do egzaminu. Podatki dochodowe zarówno od osób fizycznych jak i prawnych opierają się na bardzo podobnej konstrukcji. Poznanie zatem podstaw jednej z nich sprawia, że automatycznie rozumiemy podstawy drugiej. Podatek od towarów i usług może początkowo wydawać się skomplikowany. Proponowałbym najpierw dowiedzieć się dokładnie na czym polega idea podatku od wartości dodanej. Dzięki temu będziemy w stanie sami zidentyfikować intencje ustawodawcy zawarte w ustawie, przez co jej treść stanie się dla nas bardziej klarowna. Dopiero później powinniśmy przejść do elementów konstrukcyjnych tego podatku. Warto także zapoznać się z tzw. międzynarodowym prawem podatkowym. W jego skład wchodzą normy harmonizujące systemy podatkowe na terytorium Unii Europejskiej oraz normy zapobiegające podwójnemu opodatkowaniu zawarte w międzynarodowych umowach bilateralnych z udziałem Polski. Mamy do wyboru, aż trzy wykłady specjalizacyjne na ten temat. Dobrą mobilizacją do zgłębienia tej tematyki będzie udział w konkursach. Niemal corocznie organizują je firmy: Accreo Taxand, Deloitte, Ernst & Young, KPMG, Pricewaterhouse Coopers. Niestety w tym roku akademickim większość z nich zakończyła już swoje pierwsze etapy, ale możemy spokojnie spodziewać się ich kolejnych edycji. Jest to podstawowy wykład dla adeptów prawa podatkowego. Poznamy elementarne pojęcia, które należy przyswoić zanim zabierzemy się za zgłębianie materialnego prawa podatkowego. A oto krótki przegląd przedmiotów z zakresu prawa podatkowego oferowanych przez nasz Wydział: Wykład stanowi uzupełnienie wykładu „Wstęp do nauki prawa podatkowego”, a także spore rozwinięcie tematów poruszanych na wykładach z postępowania administracyjnego. Skupia się na uregulowaniach ogólnego prawa podatkowego zawartych w ustawie o Ordynacji podatkowej. PRAWO FINANSÓW PUBLICZNYCH Obowiązkowy przedmiot z grupy B, który można wybrać począwszy od III roku studiów. Wśród tematów, które będziemy tutaj zgłębiać znajdziemy m.in. te dotyczące prawa podatkowego. Poświęcony mu został w całości semestr letni ćwiczeń. Równocześnie, co warto zaznaczyć i pochwalić, katedra prawa finansowego opublikowała zbiór pytań do egzaminu WYKŁADY SPECJALIZACYJNE CZĘŚĆ OGÓLNA Wstęp do nauki prawa podatkowego (semestr zimowy) – prof. W. Modzelewski Warunki zaliczenia: obecność i egzamin (typu open book). Granice opodatkowania (semestr zimowy) - dr W. Konieczny Przedmiot traktuje o granicach opodatkowania zarówno w aspekcie prawnym jak i ekonomicznym. Tematy zajęć są często przyczynkiem do niemal półtora godzinnej dyskusji. Po semestrze zajęć na pewno każdy z jego uczestników wyrobi sobie mniej lub bardziej kompletny zestaw poglądów na temat polityki fiskalnej państwa. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin. Postępowanie podatkowe (semestr letni) – dr M. Szubiakowski Wykład adresowany do studentów IV i V roku. Tematyka obejmuje historię postępowania podatkowego od czasów międzywojennych do obecnych. Ewolucja konstrukcji prawnej. Szczegółowa analiza aktualnego stanu prawnego tego zagadnienia. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin. Ordynacja podatkowa (semestr letni) – dr M. Ślifirczyk Warunki zaliczenia: egzamin. WYKŁADY SPECJALIZACYJNE CZĘŚĆ SZCZEGÓŁOWA Materialne prawo podatkowe – prof. W. Modzelewski publicystyka Kontynuacja wykładu pt. „Wstęp do nauki prawa podatkowego”. Omówione zostaną ustawy materialnego prawa podatkowego. Na każdych zajęciach otrzymamy pomoce naukowe opracowane przez wykładowcę. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin (typu open book). Prawo podatkowe Unii Europejskiej (semestr letni) - podatki bezpośrednie - prof. H. Litwińczuk - podatki pośrednie – dr P. Karwat Są to dwa wykłady przedstawiające prawo podatkowe mające swoje źródło w dorobku legislacyjnym instytucji Unii Europejskiej. Warto podkreślić, że wiedza ta przyda nam się w pracy, jako prawnicy zarówno krajowi jak i zagraniczni w innych państwach europejskich. Harmonizacja prawa na terytorium UE sprawia, że duża część konstrukcji prawnych prawa podatkowego jest taka sama. Na stronie internetowej katedry prawa finansowego znajdziemy prezentacje multimedialne wykorzystywane w trakcie wykładów, które ułatwią nam naukę przedmiotu. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin. Prawo karne skarbowe (semestr letni)– dr M. Błaszczyk Przedmiotem wykładu jest prawo karne skarbowe w szerokim ujęciu, zatem nie tylko normy zawarte w kodeksie karnym skarbowym, ale także normy odnoszące się do postępowania karnoskarbowego oraz wykonania kary za wykroczenia i przestępstwa skarbowe. Warto zdobyć choćby ogólną orientację w tej problematyce z uwagi na występującą równoległość postępowania podatkowego i karnoskarbowego. Bowiem, naruszenie norm prawa karnego skarbowego zawsze będzie również naruszeniem norm prawa finansowego. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin. Międzynarodowe prawo podatkowe (semestr zimowy) - prof. H. Litwińczuk Na wykładzie szczegółowo omówiona zostanie Konwencja Modelowa OECD o unikaniu podwójnego opodatkowania oraz niektóre międzynarodowe umowy bilateralne z udziałem Polski regulujące ten problem. Konwencja często stanowi wzorzec dla tych umów. Materiały wykorzystywane podczas zajęć można znaleźć na stronie internetowej katedry. Warunki zaliczenia: obecność i egzamin . Dekalog makiawelicznego władcy Adam Klimowski W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym dziewiątym roku w Krakowie miała miejsce międzynarodowa konferencja naukowa, zorganizowana z okazji pięćsetlecia urodzin Niccolo Machiavellego. Spora część wygłoszonych wówczas referatów weszła w skład książki Niccolo Machiavelli. Paradoksy losów doktryny, wydanej cztery lata później. Zapoznałem się z tym dziełkiem rok temu, kiedy przygotowywałem referat na seminarium z historii doktryn politycznych i prawnych. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim artykuł prof. Adama Podgóreckiego, zatytułowany Socjologiczne wątki w twórczości Machiavellego. Autor, posiłkując się fragmentami Księcia, przedstawia czytelnikom dziesięć zaleceń, posłuszeństwo którym miało zapewnić sukces władcy (i tylko władcy ) - nie róbcie więc tego w domu ;) 1. Zasada konserwatyzmu - za jej pośrednictwem Machiavelli zaleca książętom ostrożność we wprowadzaniu reform: zawsze będą mieli przeciw sobie zwolenników starego porządku, a potencjalni sojusznicy będą najwyżej ich ostrożnymi przyjaciółmi. 2. Zasada konsekwencji - jeżeli już zdecydujemy się ukarać poddanego, powinniśmy wybrać najcięższy wymiar kary: ludzi trzeba albo potraktować łagodnie albo wygubić, gdyż mszczą się za błahe krzywdy, za ciężkie zaś nie mogą. Przeto gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty . 3. Zasada kalkulacji skutków - zdaniem autora Księcia władca może łamać złożone przysięgi, jeżeli na krótką metę jest to dla niego korzystne; Zapewne gdyby wszyscy ludzie byli dobrzy, ten przepis nie byłby dobry, lecz ponieważ są oni nikczemni i nie dotrzymywaliby tobie wiary, więc ty także nie jesteś obowiązany im jej dotrzymywać . Gwałt niech się gwałtem odciska! 4. Zasada „kozła ofiarnego” - opisując ją, Machiavelli powołuje się na przykład „księcia idealnego” (Cesarego Borgii): po wkroczeniu do zbuntowanej prowincji Romania postawił na czele lokalnego rządu słynącego z twardej ręki messera de Orco, który w krótkim czasie przywrócił ład i początek. Niedługo potem Borgia, nie chcąc uchodzić w oczach ludu za odpowiedzialnego za metody messera, rozkazał go ściąć, a zwłoki wystawić na widok publiczny. To okrutne widowisko wywołało zadowolenie i zdumienie ludności . 5. Zasada respektowania wartości uznawanych przez społeczność - łączy się z zasadą konserwatyzmu: ludzie muszą widzieć korzyść w porzuceniu starego stylu życia, ale są rzeczy, na które nigdy się nie zgodzą. Książę winien wiedzieć, na które. 6. Zasada nierespektowania integracji - źle się dzieje, gdy książę chce uchodzić za prawego i łagodnego, a jednocześnie takim być. Zdaniem Machiavellego rychło straci tron; jedyne, co może go na nim utrzymać, to (używając współczesnych pojęć) dobry PR: [trzeba,] by temu, kto go [księcia] widzi i słyszy, wydawał się cały miłosierdziem, cały wiernością , cały ludzkością , cały prawością , cały religijnością . Tylko wydawał! 7. Zasada unikania drogi pośredniej - w tej zasadzie piętnowane jest niezdecydowanie; dla osiągnięcia obranego przez kandydata na księcia celu (władzy) należy dążyć takimi środkami, jakie są w danej sytyuacji najskuteczniejsze - nawet jeśli okrutne i wymagające ofiar. Zatrzymanie się w pół drogi oznacza klęskę. 8. Zasada ostrożnych aliansów - nawet własnego sojusznika należy traktować z dużą dozą ostrożności. Dlaczego? (...) gubi sam siebie ten, kto drugiego czyni potężnym, gdyż tworzy się tę potęgę zręcznością lub siłą, a jedno i drugie budzi nieufność u tego, który stał się potężnym . 9. Zasada rozważnej diagnozy - tutaj Machiavelli zaleca jak najwcześniejsze reagowanie na oznaki problemów. Im późniejsza reakcja, tym z powazniejszym zagadnieniem przyjdzie nam się zmierzyć. 10. Zasada samowystarczalności - korzystanie z wojsk najemnych było na porządku dziennym w czasach współczesnych autorowi Księcia; w książce określa takie wojska mianem bezużytecznych i niebezpiecznych. Wymienia liczne ich wady, kończąc konkluzją, iż to właśnie najemnicy winni są opłakanej sytuacji Italii początku XVI wieku. Rady, których [Machiavelli] udzielał, były przeznaczone dla władcy (księcia), dla tego, kto rządzi, nie zaś dla prywatnej jednostki oraz - i przede wszystkim - nie dla siebie samego. Cyt. za: Adam Podgórecki, Socjologiczne wątki w twórczości Machiavellego w: Niccolo Machiavelli. Paradoksy losów doktryny, pod red. Anity TomasiakBrzost, Warszawa 1973, s. 132. Nicolo Machiavelli, Książę. Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza, Warszawa 1987, s. 40. 17 publicystyka Król parkietu, Czyli o szkołach tańca w Warszawie. Agnieszka Poniecka N iektórych osób nie trzeba przekonywać, że warto tańczyć. Innych można zachęcić rzeczowymi argumentami: taniec jest aktywną formą spędzania czasu, służy zdrowiu, rozwija koordynację i równowagę, pomaga utrzymać formę fizyczną, a nawet psychiczną, uwrażliwia na dźwięki w muzyce, ponadto ułatwia nawiązywanie znajomości na różnego typu imprezach i poza nimi. Polecam niniejszy mini przewodnik szkół tańca chcącym kontynuować swoją przygodę z tańcem, początkującym zapaleńcom, jak i osobom lubiącym wiedzieć, co ciekawego dzieje się w Warszawie. oferta jest kierowana do nieco bogatszych osób. Akademia Tańca M&I Sulewscy posiada lokalizacje przy ul. Chłodnej, Miedzianej oraz w PKiN. Jest ukierunkowana przede wszystkim na taniec towarzyski, oferuje zajęcia w grupach wiekowych i rozsądnej cenie: 30 zł za 1,5 h zajęć w karnecie. Natomiast mieszkańców prawobrzeżnej Wisły może zainteresować studio tańca Większość szkół oferuje przede wszystkim zajęcia ze styli nowoczesnych lub towarzyskich. Jeśli chcesz wybrać mniej powszechny styl, oferta jest odpowiednio mniej bogata. Warto znaleźć taką szkołę, która ma dogodną lokalizację, przystępne ceny i pozytywny klimat. W takich warunkach można w pełni czerpać przyjemność z zajęć. Jeśli zdecydujesz się na styl street dance, w ramach którego możesz tańczyć m.in. hip hop, breakdance, popping, locking czy waacking, warto sprawdzić ofertę szkół: Lillahouse, Step Dealers i Devil’s Dance. Lillahouse to niewielki, fioletowy budyneczek na Woli, nieopodal Wola Parku. Jego zaletą są małe, około 10-osobowe grupy, dobrzy trenerzy i przystępna cena. Za miesiąc zajęć z jednego stylu trzeba zapłacić 100 zł w przypadku treningów raz w tygodniu i 150 zł – dwa razy w tygodniu. Ponadto zwykle raz w miesiącu odbywają się tam warsztaty ze świetnymi tancerzami z całej Polski i z zagranicy. Step Dealers jest niedawno powstałą szkołą przy ul. Miedzianej na Woli. Zachęca do siebie tancerzy klimatem i sprofilowaniem tylko na style street dance. Dobra lokalizacja, niestety ceny odpowiednio wyższe. Na miesiąc zajęć dwa razy w tygodniu trzeba wydać już 200 zł. Szkołę Devil’s Dance warto wypróbować ze względu na szeroki wybór godzin zajęć i niskie ceny. 8 zajęć w miesiącu kosztuje zaledwie 120 zł. W dodatku szkoła może pochwalić się licznymi pokazami grup tanecznych. Chcąc wybrać taniec towarzyski, najlepiej zacząć od znalezienia partnera. Reszta będzie już prostsza. W Warszawie istnieje zaskakująco duża liczba szkół tańca towarzyskiego. Nie sposób byłoby wymienić tu wszystkie, wspomnę zaledwie o kilku. Szkoła tańca FEN znajduje się przy metrze Politechnika, oferuje ogromny wybór zajęć zarówno tańca towarzyskiego, jak i solo dla pań i panów. Ceny adekwatne – bogata 18 „Masters”, znajdujące się na Grochowie. Oferuje dobre ceny i kursy nawet dla nocnych marków. Miłośnikom tańców latynoskich polecam do wyboru przede wszystkim jedną z trzech szkół: Salsa Libre, Steps4Salsa lub SHO. Pierwsza z nich posiada oddziały przy ul. Solec, Łazienkowskiej i Wiolinowej (Ursynów). Tancerze z Salsa Libre biorą udział w wielu pokazach, a szkoła współpracuje z licznymi partnerami. Jest to dobry wybór nie tylko dla początkujących, chcących rozwijać umiejętności, lecz także dla chętnych do pokazania się przed publicznością. Steps4Salsa jest niewielką szkołą, mimo to w ramach posiadanych dwóch sal bardzo dobrze rozplanowuje grafik zajęć, tak że cały czas coś się w niej dzieje. Zaprasza do siebie na ul. Sienkiewicza, w samym centrum. Trzecia z nich to szkoła tańców karaibskich SalsHall Ortodox na ul. Niepodległości 159. Warto sprawdzić tę szkołę chociażby po to, aby dowiedzieć się, ile różnych styli kryje się pod hasłem: tańce karaibskie. Do odwiedzenia SHO zachęca również najatrakcyjniejszy spośród szkół tańców latynoskich cennik. W tej klasyfikacji dalej plasują się kolejno Salsa Libre i Steps4Salsa. Teraz kilka słów o szkołach, o których należy wspomnieć, jednak nie mieszczą się one w ramach kryterium styli tanecznych. Oferują wybór wszystkich powszechnych tańców. Na początek szkoła prawdopodobnie najbardziej znana studentom, a przynajmniej tym z Politechniki. Niedaleko ich gmachu głównego ma swoją siedzibę Riviera. Warto tu zajrzeć, chociażby ze względu na niskie ceny i komfortowe, duże sale do ćwiczeń. Kolejną propozycją jest Free Art Fusion, znajdująca się przy ul. Miedzianej. Tam oprócz klasyki gatunku spotkacie się też z innymi, rzadziej spotykanymi stylami. Natomiast przy metrze Służew mieści się Akademia Isadory. Znajdziecie tam prawie każdy taniec, który przyjdzie wam na myśl. Na koniec tej kategorii wspomnę o szkole Egurrola Dance Studio. Spotkacie tu znanych instruktorów, lecz jest to obecnie jedna z najdroższych szkół w Warszawie. Jeszcze parę miejsc wartych zaprezentowania z uwagi na mniej typową ofertę. Wielbiciele baletu powinni obrać kierunek przede wszystkim na ul. Moliera lub ul. Twardą, obie w centrum, gdzie znajduje się studio taneczno-aktorskie H. Kamińskiej. W przeciwnym kierunku niech udadzą się osoby mniej spięte. W Tropicanie przy metrze Wilanowska oprócz kilku grup tańca towarzyskiego można także znaleźć takie kursy jak: rewia orientalna, szejkeszyn czy west coast swing. Wszystkie mają najprawdopodobniej coś wspólnego z tańcem karaibskim. Za niewielką cenę można się poczuć jak na wakacjach w egzotycznym kraju. Idąc tym tropem, warto także wstąpić do afrykańskiej szkoły ruchu i tańca Uanga. Poza dancehallem i tańcem brzucha możecie poznać coś bardziej oryginalnego: afro aerobic, soukous, afro tempo i wiele innych, ciekawych rzeczy. Wśród instruktorów znajdziecie zarówno murzynów, jak i murzynki, a nawet białych. Polecam wszystkim spragnionym ruchu nie zwlekać dłużej z decyzją o zapisaniu się do szkoły tańca. Tuż przed tym trzeba jeszcze rozbić świnkę-skarbonkę lub popytać w środowisku o kartę zniżkową MultiSport (wraz z nią pojedyncze zajęcia kosztują zwykle od 0 do 15 zł). Postępując zgodnie z powyższą instrukcją, będziecie już o krok bliżej zostania królem albo królową parkietu. publicystyka PRAWNA OCHRONA KONSUMENTA A UMOWY ZAWIERANE NA ODLEGŁOŚĆ Piotr Sobczyk C zęstokroć każdy z nas kupuje przez Internet różne produkty czy usługi. W większości przypadków jesteśmy z takiego obrotu sprawy w pełni zadowoleni, zakupiony towar odpowiada naszym wymaganiom a i cena bywa bardziej korzystna niż w przypadku tradycyjnego kupna w przeznaczonym do tego miejscu (np. sklepie, hurtowni itd.). Co jednak zrobić gdy zakupiony towar z różnych względów nam nie odpowiada i żałując decyzji o jego zakupie zechcemy odzyskać wydane pieniądze? Często godzimy się z zaistniałą sytuacją i plując sobie w brodę z powodu nieracjonalnego zakupu postanawiamy nie robić nic i rezygnujemy ze zwrotu pieniędzy i odesłania sprzedawcy towaru. Należy jednak sobie zdawać sprawę, iż z faktu bycia konsumentem wynikają dla nas pewne prawa i to o istotnym praktycznie znaczeniu. W polskim prawie konsumenckim wyróżniono, celem ochrony konsumenta, instytucję umów zawieranych poza lokalem przedsiębiorstwa i umów zawieranych na odległość. Zakup towaru przez Internet należy do kategorii umowy zawieranej na odległość, tak więc temu przypadkowi poświęcimy w całości niniejszy artykuł. Instytucja umowy zawieranej na odległość została wprowadzona przez ustawę z dnia 27 lipca 2002 roku o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz zmianie Kodeksu cywilnego (Dz.U. z 2002 r. nr 141 poz.1176 ze zm.). Zgodnie z wolą polskiego ustawodawcy umowa zawarta na odległość to taka, która spełnia kumulatywnie dwa poniższe warunki: 1) jest zawarta bez jednoczesnej obecności obu stron; 2) zawarto ją przy wykorzystaniu środków porozumiewania się na odległość; 3) z przedsiębiorcą, który w taki sposób zorganizował swoją działalność. szych elementów zabrakło, termin ten ulega wydłużeniu do 3 miesięcy. Powyższe warunki spełnia w pełni sprzedaż internetowa w większości przypadków, najczęściej występująca w praktyce i mająca obecnie co raz większe znaczenie dla obrotu konsumenckiego. Do złożenia oświadczenia o odstąpieniu od umowy zawieranej na odległość wystarczy zwykła forma pisemna. Najlepiej wysłać takie pismo listem poleconym i zachować dowód wysłania listu na wypadek, gdyby przedsiębiorca odmówił zwrotu pieniędzy. Wracając do problemu postawionego na wstępie: co jeśli po zawarciu takiej umowy i otrzymaniu towaru stwierdzimy, iż wcale go nie potrzebujemy i postanowimy odzyskać wydane pieniądze? Ustawa przewiduje możliwość odstąpienia od takiej umowy nawet gdy rzecz nie jest wadliwa i bez podania jakiejkolwiek przyczyny. Co ważne, nie jest przy tym dopuszczalne aby konsument mógł dopiero odstąpić od umowy po zapłaceniu oznaczonej sumy czyli odstępnego. Warunki odstąpienia od takiej umowy przedstawiają się dosyć jasno. Ustawodawca przewidział tutaj dwa terminy (10 dni albo 3 miesiące) w których konsument może odstąpić od umowy zawartej na odległość. Jeżeli konsument najpóźniej w chwili złożenia mu propozycji zawarcia umowy został poinformowany m.in. o: a) firmie, siedzibie przedsiębiorcy oraz organie, który zarejestrował działalność gospodarczą przedsiębiorcy, a także numerze pod którym oznaczony przedsiębiorca został zarejestrowany; b) prawie odstąpienia od umowy w terminie 10 dni, ze wskazaniem wyjątków; c) miejscu i sposobie składania reklamacji; Ważne jest, iż w myśl przepisów ustawy, jeżeli strony nie umówiły się inaczej, prawo odstąpienia od umowy zawartej na odległość nie przysługuje konsumentowi w przypadku nagrań audialnych i wizualnych oraz zapisanych na nośnikach programów komputerowych, jeśli konsument usunął ich oryginalne opakowanie. Niezwykle istotne są skutki odstąpienia od umowy. Jeżeli od umowy odstąpiono, uważa się ją za nigdy nie zawartą (skutek ex tunc), w związku z czym konsument zobowiązany jest do zwrotu towaru, natomiast przedsiębiorca do zwrotu otrzymanej od konsumenta zapłaty. W przeciwnym razie miałoby bowiem miejsce bezpodstawne wzbogacenie - odpada bowiem zgodnie z art. 405 w zw. z art. 410 § 2 Kodeksu cywilnego podstawa prawna świadczenia po obu stronach. Nie należy więc zbyt pochopnie „odpuszczać” i rezygnować z realizacji swoich praw, zwłaszcza w dobie, gdy umowy zawierane na odległość (zwłaszcza z wykorzystaniem Internetu) odgrywają ogromną rolę w obrocie konsumenckim. Przepisy ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej zapewniają całkiem przejrzystą i nieskomplikowaną do zrealizowania procedurę mającą na celu ochronę praw konsumenta. termin odstąpienia wynosi 10 dni od dnia wydania rzeczy. Jeżeli któregoś z powyż- Kwestia wygaśnięcia mandatów poselskich prokuratorów w stanie spoczynku Krzysztof Olszak S prawa prokuratorów w stanie spoczynku, Dariusza Barskiego i Bogdana Świączkowskiego, którym, postanowieniem z 27 października 2011 roku, Marszałek Sejmu stwierdził wygaśnięcie mandatów poselskich, znalazła swoje rozstrzygnięcie aż w Sądzie Najwyższym. ich mandatów poselskich. Sąd Najwyższy 9 listopada 2011 roku postanowił o nieuwzględnieniu odwołań prokuratorów w stanie spoczynku od postanowienia Marszałka Sejmu w kwestii wygaszenia Według Kodeksu Wyborczego, art. 247 § 1 wygaśnięcie mandatu posła następuje, m.in. wtedy gdy, kandydat zajmował w dniu wyborów stanowisko lub funkcję, której stosownie Rzeczeni prokuratorzy zgodnie z zawiadomieniem Prokuratora Generalnego, przeszli w stan spoczynku 1 maja 2010 roku, wskutek złożenia przez nich sprzeciwu wobec przeniesienia do Prokuratur Apelacyjnych. do przepisów Konstytucji RP lub ustaw, nie można łączyć z mandatem poselskim. W tym miejscu warto odnotować, iż mandat poselski wygasa ex lege, a Marszałek Sejmu jedynie deklaratoryjnie postanawia o wygaśnięciu mandatu. Zważywszy na to, iż art. 247 §1 pkt 5 („zajmowania w dniu wyborów stanowiska lub funkcji, których stosownie do przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej albo ustaw nie można łączyć z mandatem posła” 19 publicystyka odsyła do Konstytucji, uznać by można, że Trybunał Konstytucyjny jest kompetentny do rozstrzygania w sprawie tego czy prokurator w stanie spoczynku może pełnić mandat posła. Jednakże Sąd Najwyższy zaznaczył, iż nie stosuje przepisu Konstytucji bezpośrednio, ale współstosuje go odtwarzając treść hipotezy normy prawnej. Konstytucja w art. 103 ust. 2 formułuje następujący przepis: „Sędzia, prokurator, urzędnik służby cywilnej, żołnierz pozostający w czynnej służbie wojskowej, funkcjonariusz policji oraz funkcjonariusz służb ochrony państwa nie mogą sprawować mandatu poselskiego.” Jak stwierdził Trybunał Konstytucyjny chodzi o niełączenie funkcji (stanowisk w takim zakresie „w jakim konstytucja uznaje, że spełnienie określonej funkcji państwowej wymaga unikania możliwości powstania konfliktu interesów, gdy poszczególne funkcje, czy działania podejmowane przez tą samą osobę popadną ze sobą w kolizję” (uchwała z 6.2.1996 r., W 11/95, OTK 1996, Nr 1, poz. 5, s. 168). Co więcej, w doktrynie przeczytać można, iż „z art. 241 ust. 4 Konstytucji RP wynika […] że nie wchodzi w grę rozwiązanie kolizji jedynie na czas kadencji parlamentu w ten sposób, że dana osoba nie będzie pełnić przez okres kadencji kolidującej z mandatem funkcji lub zatrudnienia, rezerwując sobie możliwość podjęcia funkcji lub zatrudnienia po wygaśnięciu mandatu (np. uzyskując urlop bezpłatny). Dla ustrojodawcy ważne jest, aby zlikwidować występowanie jednej i tej samej osoby w dwóch rolach zagrażających realizacji zasady podziału władz.” Co prawda, uwaga ta tyczyła się dopuszczania urlopów bezpłatnych dla pracowników administracji samorządowej na czas pełnienia mandatu poselskiego, lecz można ją odnieść również do prokuratorów w stanie spoczynku, którzy otrzymują uposażenie w wysokości 100% wynagrodzenia, za pozostawanie w gotowości do sprawowania swojej funkcji, gdyż prokurator w stanie spoczynku może wystąpić o powrót na stanowisko prokuratorskie. Tak więc prokurator w stanie spoczynku dalej pozostaje prokuratorem, tezę tę umacnia również dalsza treść artykułu. Porównywalną do sytuacji sprawowania mandatu poselskiego przez prokuratora stanie spoczynku, było sprawowanie mandatu senatorskiego przez sędziego w stanie spoczynku w Senacie V i VI kadencji (lata 2001-2007). Oczywiście sędzia nie pobierała uposażenia sędziego w stanie spoczynku w czasie pełnienia mandatu. Nie nastąpiły natomiast w kwestii sprawowania mandatu poselskiego przez sędziego w stanie spoczynku żadne rozstrzygnięcia ani nie zostały podjęte żadne działania przez Sąd Okręgowy, Marszałka Sejmu bądź Ministra Sprawiedliwości. Jedną z najczęściej pojawiających się w mediach kontrowersji była kwestia istnienia bądź nieistnienia stosunku służbowego prokuratora w stanie spoczynku. O ile w mo- 20 mencie wejścia w życie Ustawy Zasadniczej stosunek służbowy wygasał z chwilą przejścia prokuratora na emeryturę, o tyle instytucja prokuratora w stanie spoczynku oznacza, iż jego stosunek służbowy nawiązuje się od chwili doręczenia zawiadomienia o powołaniu i trwa do śmierci, zrzeczenia się, prawomocnego orzeczenia sądu lub utraty obywatelstwa polskiego. Jak słusznie zwraca uwagę Sąd Najwyższy, nie ma powodów, aby przeciwstawiać pojęcia prokuratora i prokuratora w stanie spoczynku. Co więcej, wydaje się być klarowne, zgodnie z prawidłami logiki prawniczej, iż nazwa „prokurator” jest nadrzędna w stosunku do nazwy „prokurator w stanie spoczynku”. Ponadto, prokurator w stanie spoczynku nadal jest obowiązany dbać o godność urzędu i nie może uzyskiwać dodatkowych dochodów. Może być jedynie zatrudniony na trzech rodzajach stanowisk: naukowym, naukowo-dydaktycznym lub dydaktycznym. Prokuratorzy Świączkowski i Barski skorzystali z możliwości rozwoju kariery naukowej, pierwszy zawiadomił Prokuratora Generalnego, że wykłada w szkole wyższej, a drugi zawiadomił o zamiarze zatrudnienia na stanowisku dydaktycznym. Nie spotkało się to ze sprzeciwem ze strony Prokuratora Generalnego. Warto też odnotować, że prokurator w stanie spoczynku podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej. Pozostawanie przez prokuratora w stanie spoczynku jest dobrowolne i nie ma przeszkód prawnych, aby z tego stanu zrezygnować. Natomiast pozostawanie w tym stanie wiąże się z pewnymi ograniczeniami m.in. wymienionymi powyżej. Prokuratorzy Świączkowski oraz Barski w swoim odwołaniu do Sądu Najwyższego powołali się na art. 65a ustawy o prokuraturze, który stanowi w ust. 1: „Prokurator mianowany, powołany lub wybrany do pełnienia funkcji w organach państwowych, samorządu terytorialnego, służby dyplomatycznej, konsularnej lub w organach organizacji międzynarodowych oraz ponadnarodowych działających na podstawie umów międzynarodowych ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską jest obowiązany zrzec się swojego stanowiska, chyba że przechodzi w stan spoczynku.” Sąd Najwyższy uznał, że należy dokonywać prokonstytucyjnej wykładni ustaw, a nie na odwrót. Tym samym opowiedział się przeciwko wykładni konstytucji przez pryzmat norm ustawowych. Tyczy się to również art. 65a ustawy o prokuraturze. Zgodnie z wykładnią przyjętą przez Sąd Najwyższy powyższy przepis dotyczy wyboru do innych organów państwowych niż do Sejmu. Co więcej, zdaniem Sądu Najwyższego prokonstytucyjna wykładnia art. 30 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora prowadzi do wniosku, iż jest tu wyrażony zakaz pozostawania w stosunku służbowym przez prokuratora. Sąd Najwyższy nie pokierował się w tym wypadku wykładnią językową, gdyż wtedy należałoby uznać, że prokurator w stanie spoczynku nie wykonuje swojej pracy pomimo pozostawania w stosunku służbowym. Natomiast trafnym spostrzeżeniem jest zwrócenie uwagi na fakt, że w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora, reguluje się przypadki pobierania emerytur mundurowych przez posłów, natomiast nie ma uregulowanej sytuacji pobierania uposażenia przez sędziego lub prokuratora, w stanie spoczynku, co może prowadzić do konkluzji, że ustawodawca nie przewidział sprawowania mandatu przez powyższe podmioty. Przypadek sprawowania mandatu posła przez prokuratora w stanie spoczynku mógłby również prowadzić do innych kłopotliwych sytuacji, które rodziłyby, być może, nawet nierozwiązywalne problemy praktyczne. Przykładem mogą być różnice między zakresem immunitetu poselskiego a prokuratorskiego i kwestia odpowiedzialności, która nie wchodząc w szczegóły, w obu wypadkach jest odmiennie uregulowana. Do kuriozalnej sytuacji mogłoby również dojść, gdyby Sejm odwoływał Prokuratora Generalnego, gdyż podwładny decydowałby o losie przełożonego. Sąd Najwyższy postanowił w rzeczonej sprawie, iż nie stwierdza naruszenia zakazu dyskryminacji w razie wygaśnięcia mandatu posła będącego prokuratorem w stanie spoczynku ani naruszenia przepisów Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. *„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III SW 168/11 i III SW 169/11” s. 3 *uchwała z 06.02.1996 r., W 11/95, OTK 1996, Nr 1, poz. 5, s. 168 *Banaszak B., „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz”, Warszawa 2009 *Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r. Dz.U. Nr 7, poz. 39 art. 24 „Krajowa Rada Prokuratorów w szczególności […] 12) opiniuje wystąpienia prokuratorów w stanie spoczynku o powrót na stanowisko prokuratorskie” Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r. (Dz.U. Nr 7, poz. 39) art. 16 *„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III SW 168/11 i III SW 169/11” s. 3 *Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2007.03.06, SK 54/06 Dz.U. Nr 47, poz. 317 *Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r. (Dz.U. Nr 7, poz. 39) art. 65a *Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora tekst jednolity z dnia 26 listopada 2010 r. (Dz.U. 2011 Nr 7, poz. 29) art. 30 „1. W okresie wykonywania mandatu posłowie i senatorowie […]wykonywać pracy w charakterze sędziego i prokuratora, pracownika administracyjnego sądu i prokuratury, a także nie mogą pełnić zawodowej służby wojskowej.” *„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III SW 168/11 i III SW 169/11” s.6 publicystyka Trzydzieści słów czystego szaleństwa A. Zwoliński A rtykuł 196 Kodeksu karnego powinien zostać usunięty- za każdym razem, kiedy wypowiadam te słowa, czy też piszę, odczuwam tyle niepokój, co zmieszanie. Niepokój wiąże się z myślą, że komuś przyszło do głowy zamieścić wspomniany przepis w kodeksie karnym z 1997 roku. Zmieszanie z racji tego, że mamy do czynienia ze stanem de lege lata i nie zapowiada się, aby ustawodawca chciał go zmienić. Materia związana z artykułem 196 k.k. jest nie tyle skomplikowana, co niejasna. Nie ma nic we wspomnianym przepisie, co nie budziłoby wątpliwości tak w doktrynie, jak i w orzecznictwie. Próba pełnego zrozumienia ratio legis artykułu, ale również wyinterpretowania jednolitej normy, jest praktycznie skazana na porażkę. Z racji na ogrom obiekcji, jaki wiąże się z tą tematyką, w niniejszym tekście poruszę jedynie kilka z nich. Cytując Arthura Conan Doyle’a: ,, Nie rozstrzygnięty problem z pewnością zaciekawi naukowca, lecz może znudzić zwykłego czytelnika”. Zabawmy się zatem na chwilę w naukowców. Na początek szczypta historii. Artykuł 196 k.k w obecnym brzmieniu prezentuje się następująco: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2” Od wieków w Polsce istniało prawo, poprzez które chroniono wolność sumienia i wyznania religii katolickiej, czy dzięki któremu zabezpieczano wykonywanie norm religijnych. Do czasu kodeksu Makarewicza, wydarzyło się wiele w tym zakresie: za Bolesława Chrobrego wybijano zęby za nieprzestrzeganie postu, Constitutio Criminalis Carolina (która od około 1559 roku funkcjonowała w Rzeczpospolitej w łagodniejszej wersji, pod postacią tłumaczenia Bartłomieja Groickiego jako ,, Postępek sądów około karania na gardle”) za czarostwo przewidywała spalenie na stosie. W 1543 roku polski sejm potwierdził kompetencje sądów kościelnych w sprawach o bluźnierstwo i świętokradztwo (które to naruszało tak zasady społeczne, jak religijne). Mimo, iż w ciągu wieków zmieniało się prawo i właściwość sądów, to szeroko rozumiana obraza uczuć religijnych (konkretnie religii katolickiej) była karana śmiercią, karą pozbawienia wolności, wykluczeniem ze społeczności Kościoła Katolickiego, co wiązało się niekiedy z poważnymi (śmiertelnymi) sankcjami pozaprawnymi... Wystarczy przypomnieć brzmienie pierwszego rozdziału Konstytucji 3 Maja: Przejście od wiary panującej do jakiegokolwiek wyznania, jest zabronione pod karami apostazyi. We wspomnianym kodeksie z 1932 roku, przestępstwo obrazy uczuć religijnych pojawiło się pod postacią publicznego lżenia lub wyszydzania np.: uznanego prawnie wyznania lub związku religijnego. Dekret Rady Ministrów z 1949 roku zniósł artykuł 172 kodeksu, wprowadzając znane już pojęcie obrazy uczuć religijnych. Współczesne uregulowanie przestępstwa jest w zasadzie powtórzeniem tego z kodeksu karnego z 1969 roku. Nie zdziwiłbym się, mając na uwadze tło historyczne, gdyby już król Krak i jego córka Wanda, co to Niemca nie chciała, wspominali o ochronie uczuć religijnych. Od tych czasów wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele się zmieniło. Pojawia się pytanie, czy obecnie w wielokulturowym demokratycznym państwie prawa art. 196 k.k. jest potrzebny, w szczególności w kontekście innych regulacji prawnych (jak art 23. k.c, art. 194 k.k, art. 9 EKPC, art. 53Konstytucji RP) oraz czy jego redakcja spełnia wymogi zasady nullum crimen sine lege certa. Rodzajowym przedmiotem ochrony jest, zgodnie z tytułem rozdziału XXIV Kodeksu Karnego, wolność sumienia i wyznania. Wątpliwości zaczynają się przy próbie identyfikacji indywidualnego przedmiotu ochrony. J. Raglewski, czy W. Wróbel określają go po prostu jako prawo do ochrony uczuć religijnych . R. Paprzycki dodaje, uprzedzając dyskusję, iż przedmiotem ochrony nie jest z pewnością ochrona bóstwa . E. Kruczoń w artykule ,, Przestępstwo obrazy uczuć religijnych” wchodzi w polemikę z tezą postawioną przez J. Wojciechowską , iż przedmiotem ochrony z art. 196 k.k. jest wolność przekonań obywateli w kwestii wiary, wynikająca z konstytucyjnej zasady wolności sumienia i wyznania. E. Kruczoń uważa, iż tak określony przedmiot zamachu, stanowiłby gwarancję przekonań osób tak religijnych, jak i areligijnych, gdyż przekonania w kwestii wiary mogą mieć różny charakter. Z kolei wykładnia funkcjonalna interpretowanego artykułu nie pozwala na takie stosowanie. Również orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 7 czerwca 1994 r. (K 17/93, OTK 1994, cz. I, poz. 11, s. 90) dopuszcza określenie przedmiotu ochrony jako szeroko rozumiane uczucia religijne. Czytamy w nim, że: ,,Uczucia religijne, ze względu na ich charakter, podlegają szczególnej ochronie prawa. Bezpośrednio powiązane są bowiem z wolnością sumienia i wyznania, stanowiącą wartość konstytucyjną”. Nie jest oczywiście niemożliwym, iż z zasady wolności sumienia i wyznania wynikają tak samo uczucia religijne, jak i wolność w sprawie przekonań religijnych, jednak wyżej określona argumentacja pozwala stwierdzić, iż dobrem będącym przedmiotem przestępstwa z art. 196 k.k. są uczucia religijne. Cóż, panią J. Wojciechowską można by pocieszyć starą sentencją nec Hercules contra plures, gdyby nie fakt, iż jej tezę potwierdzają autorzy publikacji ,,Kodeks karny. Praktyczny komentarz”, wydanej w 2010 roku, przez dom wydawniczy Oficyna. Przedmiot zamachu nadal pozostaje nieokreślony. O ile wskazanie dobra prawnego mogło nastręczyć trudności, o tyle zdefiniowanie wyrażenia ,,uczucia religijne” jest już wędrówką z kamieniami w butach na najwyższy szczyt Parnasu. Posługując się wykładnią językową można stwierdzić, iż uczucie to ,,synteza wszystkich stanów emocjonalnych, stanowiąca główną motywację ludzkiego postępowania, zwykle przeciwstawiana logice i rozsądkowi” (Słownik Języka Polskiego PWN). Religia natomiast stanowi ,,zagadnienie, które powinno być rozpatrywane podwójnie: subiektywnie, jako osobisty, uczuciowy stosunek człowieka do Boga, wyrażający się w modlitwie, rozmyślaniach, czynnościach pobożnych oraz obiektywnie, jako zbiór wszystkich prawd i przykazań, w danym systemie religijnym podawanym do wierzeń” (Encyklopedia powszechna wydawnictwa Gutenberga). Pewne jest zatem, iż uczucia religijne składają się z dwóch irracjonalnych czynników: uczuć i religii. Są to więc takie uczucia, które związane są z różnymi aspektami religii. Definicja jest nader ogólna i nie daje konkretnej odpowiedzi na pytanie, które uczucie można potraktować jako religijne, a które już nie. Irracjonalność przedmiotu zamachu sprawia, że staje się on w całkowitym stopniu uznaniowy. Kto wie, być może pisząc ten artykuł naruszam właśnie czyjeś uczucia religijne? Sąd Najwyższy w orzeczeniu z dnia 6 kwietnia 2004 r (I CK 484/03), stwierdził, iż uczucia religijne to: ,,stan psychiczny, którego istotę stanowi ustosunkowanie się wewnętrzne do przeszłych, obecnych i przyszłych zdarzeń, bezpośrednio lub pośrednio związanych z religią jako formą świadomości społecznej, obejmującej wierzenia dotyczące sensu i celu istnienia człowieka, ludzkości i świata”. Definicja SN pokrywa się w jakimś stopniu z powyższym określeniem zakresu słów ,,uczucie” i ,,religia” oraz tak samo nie udziela odpowiedzi, jakie uczucia możemy uznać za uczucia religijne, jak daleko sięga zakres ich religijności i co obejmuje. Co więcej, w doktrynie podniesiono problem, czy mamy do czynienia z uczuciami religijnymi, czy uczuciem religijnym. To znaczy, czy naruszenie jednego uczucia religijnego wchodzi w zakres art. 196 k.k., czy też jedynie (literalnie), naruszenie kilku (więcej niż jedno), jest naruszeniem przepisu 196. k.k. Mimo, iż Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 21 listopada 2001 r. (I KZP 26/01) zwrócił uwagę, iż zwrot ,,obraża uczucia religijne” jest jedynie stylistycznym zabiegiem i w podanym wyrażeniu chodzi tak o uczucia, jak i o uczucie, to jest to nadal wyłącznie stwierdzenie Sądu Najwyższego. A contrario mamy do czynienia z uczuciami religijnymi. Pozostaje też pytanie, czy dopatrywanie się stylizacji językowej w materii prawa karnego, nie jest 21 publicystyka przypadkiem stąpaniem po bardzo kruchym lodzie. Spór o to ,,co też ustawodawca miał na myśli, kiedy nie myślał, tylko uchwalał” jest zatem nadal nie rozstrzygnięty i ma swoje praktyczne konsekwencje. Czyniąc mały test dla powyższych rozważań, można zapytać, czy nazwanie Jezusa Chrystusa gejem, jak uczynił to komik Pat Condell oraz muzyk Elton John, narusza uczucia religijne? Mimo posiadanej wiedzy, trudno odpowiedzieć na to pytanie. Czy niemożność konkretnej identyfikacji przedmiotu ochrony (chociaż w stopniu przybliżonym) nie jest wystarczającym naruszeniem zasady pewności prawa? Sytuację komplikuje fakt, iż występek z art. 196 k.k. jest ścigany z oskarżenia publicznego. Problem interpretacyjny dotyczy również zwrotu ,,innych osób”. Czy naruszenie uczuć religijnych jednej osoby stanowi przestępstwo z art. 196 k.k.? Pozytywnie na to pytanie odpowiadają autorzy komentarza do kodeksu karnego z 2006 roku, wydawnictwa Zakamycze. Odmiennie uważa J. Warylewski. W artykule ,,Pasja czy obraza uczuć religijnych? Spór wokół art. 196 Kodeksu karnego”, dla którego tło stanowi przypadek Doroty Nieznalskiej, twierdzi on, że: ,,Aby przyjąć, iż mamy do czynienia z dokonaniem tego przestępstwa, musi wystąpić skutek w postaci obrazy uczuć religijnych więcej niż jednej osoby, tj. co najmniej dwóch osób, dających się zindywidualizować i konkretnie określić oraz wskazać.”. E. Kruczoń przytacza orzeczenie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu (wyrok z dnia 21 lutego 2003 r, II AKa 586/02), w którym sąd zajął stanowisko w sprawie zwrotu ,,handel ludźmi” – według autora, który nie jest wolny od wątpliwości, analogicznie w grę wchodzi prawdopodobnie stylizacja językowa . Nagłośniona medialnie sprawa Adama ,,Nergala” Darskiego, który podarł Biblię i nazwał Kościół Katolicki organizacją zbrodniczą w trakcie swojego koncertu, pokazała, że interpretacja wyrażenia ,,innych osób” ma ogromne znaczenie praktyczne. W tym przypadku prokuratura umorzyła postępowanie przygotowawcze, z racji na to, iż uznano, że pokrzywdzone muszą być przynajmniej dwie osoby, a nie jedna. Finalnie, Adam ,,Nergal” Darski został oskarżony o obrazę uczuć religijnych, po tym jak kilku posłów z Prawa i Sprawiedliwości zgłosiło się jako pokrzywdzeni. Również przynajmniej dwóch pokrzywdzonych poszukiwano w sprawie Doroty ,,Dody” Rabczewskiej, która nazwała autorów Biblii ,,naprutych winem i palących jakieś zioła” oraz w przypadku ,,golasa”, który 8 maja 2010 roku przechadzał się po łódzkiej katedrze. W końcu, gdzieś tam, z tyłu głowy odzywa się głos rozsądku: ,,Jak to? W przypadku innych osób zwrot traktujemy dosłownie, a wyrażenie uczucia religijne już jako styliza- 22 Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik? Konrad Leszko mecenas? M ecenas- określenie, które zawdzięczamy działalności Gaiusa Cilniusa Maecenasa, przylgnęło równie mocno do patronów sztuki, co do prawników. Nie wiążemy jednak obu tych znaczeń. A może powinniśmy? Czy prawnik powinien znać się na sztuce, sponsorować ją? Czy ponadto rynek sztuki może być ciekawy z punktu widzenia praktyki prawa? Na te pytania odpowiada twierdząco Aleksandra Drożdż, studentka III roku prawa na naszym Wydziale i inicjatorka projektu Law & Art. Określana przez nią samą jako „szalenie interdyscyplinarna” inicjatywa, ma być platformą porozumienia i wymiany wiedzy między dziedzinami sztuki, biznesu i prawa. Nie chodzi jednak tylko o aspekt praktyczny, dotyczący uregulowań, np. muzealnictwa, ochrony dóbr kultury czy prowadzenia profesjonalnego obrotu sztuką. To po prostu jedna z nisz, którą można zająć i rozwijać w oparciu o nią swoją karierę. Prawników to musi interesować o tyle, że zawsze, gdy jakaś dziedzina zostaje uregulowana, potrzebny będzie fachowiec, który zrozumiał ustawę. Bardziej interesujące wydaje mi się pytanie, na ile prawnik powinien sztuką interesować się biznesowo, na ile jako właśniecję? Na jakiej podstawie?”. Znamienna jest sprawa księdza, który złożył do Prokuratury Rejonowej w Nilsku zawiadomienie o obrazie uczuć religijnych. Obrazy dopuścić miał się sędzia, używając obraźliwych sformułowań w uzasadnieniu do wyroku skazującego kapłana na karę grzywny za wykroczenie drogowe . Uznano, iż jedna osoba pokrzywdzona przestępstwem w zupełności wystarczy. Przechodząc do strony przedmiotowej przestępstwa, kontrowersje budzą również znamiona czasownikowe, czyli ,,obrażanie” i ,,znieważając”. Niektórzy autorzy, jak R. Paprzycki powołują się na obiektywny charakter obrazy, mając na myśli typowego przedstawiciela danego kultu, żyjącego w danym środowisku i kulturze, cechującego się przeciętną wrażliwością. Ponad to, granice owego Wiedzy w tej dziedzinie poszukuje już grupa naszych kolegów, w ramach projektu Law & Art. Nie jest on jeszcze formalnie kołem naukowym, choć już ma poważnego opiekuna, prof. Marię Poprzęcką, historyk sztuki, wieloletnią Dyrektor Instytutu Historii Sztuki UW. Z Law & Art współpracę podjęło branżowe czasopismo Art & Business. Natomiast spotkanie inauguracyjne odbyło się w Galerii Fibak, z aktywnym udziałem jej założyciela. To sprawiło, że sam na początku nieufnie patrząc na tę inicjatywę, zacząłem dostrzegać w niej duży potencjał. Jednak, czy przekonanie o powinności angażowania się prawników w sztukę nie trąci snobizmem? Sama założycielka Law & Art wyraża przekonanie o elitarności naszego przyszłego zawodu, potrzeby utrzymania wysokiego statusu i szacunku w społeczeństwie. Prawnik musi być wszechstronnie wykształcony, obyty. W końcu kiedyś, jeszcze przed erą państwowych egzaminów prawniczych, zdarzały się pytania do aplikujących do zawodu z historii sztuki czy wydarzeń kulturalnych. Jak ocenić tę praktykę? Z jednej strony był to przejaw dowolności i braku obiektywizmu w procedurach dopuszczających do zawodu, z drugiej, czy można pozwolić, by prawnik był tylko„Fachidiot”, ograniczonym rzemieślnikiem, bez pretensji do elitarności? Obecnie studia prawnicze są masowe, samodzielne kancelarie nobliwych adwokatów odchodzą do lamusa, rynek jest dynamiczny, a klienci nie chcą czuć się ,,obrażania” R. Paprzycki kreśli w stwierdzeniu: ,,O obrazie uczuć można więc mówić tylko wtedy, gdy zachowanie sprawcy wykroczy poza przyjęte ramy merytorycznej analizy czy krytyki i stanie się narzędziem sprawiania przykrości innym”. W przypadku znamienia ,,znieważając”, podobnej oceny dokonał Sąd Najwyższy w wyroku z 17.02.1993 r., III KRN 24/9, gdzie stwierdził, iż niewłaściwym jest subiektywne odczucie urażonej osoby, a stan faktyczny należy odnieść do szerszego kontekstu, jaki stanowią normy społecznoobyczajowe oraz powszechne oceny. Istnieje też pogląd opowiadający się za subiektywną oceną, dokonywaną przez osobę, której uczucia religijne zostały obrażone. Dosyć często, na tym polu, artykuł 196 k.k. ściera się z prawem do działalności ar- publicystyka lopokoleniowych rodzin adwokackich i profesorskich, mieszczańskich domów pełnych kultury. To normalne zjawisko, w końcu nabór jest wolny i nie przyznaje się punktów za pochodzenie czy obycie. Istnieje zagrożenie dzielenia na lepszych i gorszych według kryteriów konserwatywnych i nie do końca uzasadnionych. W końcu można być, i nie ma nic złego w takim wyborze, prawnikiem tylko ubocznie, dla utrzymania, będąc fascynatem, np. tresury psów i nie roszcząc sobie pretensji do uczestnictwa w żadnym „high life’owym” towarzystwie. Taki wolny od kulturowych i etycznych zobowiązań sposób wykonywania zawodu zakorzenił się w USA. Europejska palestra cały czas walczy o mit „starego dobrego świata”, hierarchicznego i prawdziwie cywilizowanego. zrozumieć, finansuje ją uczestnicząc, podążając za modą, kupując dzieła. To ważne, a do tego istnieje duża szansa, że jego wrażliwość z czasem się poprawi. Prawnik, który będzie mecenasem sztuki, bo uzna, że to dobre dla jego pozycji i przystoi wykonawcy tak szacownego wolnego zawodu czy „ustom” wymiaru sprawiedliwości, będzie snobem. Nie jestem pewien, jakie postawy będzie promowała nasza wydziałowa inicjatywa Law & Art. Wydaje się, że i tę interesowną, i tę prawdziwie fascynacką. Warto zwrócić uwagę na zachowanie gospodarza spotkania inaugurującego projekt, pana Wojciecha Fibaka. Ten słynny tenisista, marszand, zasypał gości serią anegdotek z życia elit, pochwalił się swoją kolekcją, rodziną. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że trochę snobuje, a jednocześnie chce widzieć i kształcić w młodych prawnikach nowych klientów. Zwrócił jednak uwagę na ważną rzecz. Rynek sztuki na świecie rozwija się dynamicznie, podczas gdy Polska zamiata na tyłach. Może właśnie dlatego, jak sugerował właściciel galerii, że w naszym kraju ludzie z pieniędzmi wciąż wolą dobra użytkowe, a o prestiżu nie decyduje wysublimowana kolekcja obrazów, ale mocne Audi i willa w stylu dworek polski. Już samo przejście ze snobizmu typu „Nowy Ruski” do wersji mecenas sztuki, byłoby znaczną poprawą, przynajmniej rokującą na wewnętrzny rozwój i zmianę postawy. Powinniśmy akceptować taki stan rzeczy czy jednak walczyć o własną elitarność? I czy walczyć o nią właśnie przez działania w sferze kultury i sztuki? Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski powiedział niedawno na spotkaniu zorganizowanym przez Komisję Kultury WPiA UW, że nawet snobizm może być pozytywnym zjawiskiem. Trudno się z nim nie zgodzić. Snob, niezależnie od tego czy sztukę potrafi i chce Jak sądzi założycielka projektu, od zawodów zaufania publicznego wymaga się więcej. Tak, ale czy wymaga się więcej etyki i umiejętności, czy wymaga się „lepszości”? Z pewnością utrzymanie prestiżu zawodów prawniczych to ważna kwestia. Pozwala zachować odpowiednie relacje ze światem zewnętrznym. Czy jest za późno? Trudno powiedzieć, ale jest więcej niż pewne, że prawo studiują i kończą nie tylko wychowankowie wie- Każdy prawnik in spe sam powinien sam przemyśleć swoją przyszłą rolę w społeczeństwie. Nie zmienia to faktu, że projekt Law & Art jest jedną z najciekawszych w ostatnich latach inicjatyw studenckich, właśnie ze względu postawienia nietypowych pytań i szukania odpowiedzi, a przede wszystkim dlatego, że może stanowić prawdziwie alternatywną platformę rozwoju dla fascynatów, a nawet ignorantów sztuki. tystycznej. J.Warylewski uważa, że to, czy dany utwór narusza uczucia religijne, powinny oceniać osoby znające się na sztuce, posiadające odpowiednie wykształcenie z zakresu określonej dziedziny sztuki . Autorzy komentarza do Kodeksu karnego, wydawnictwa Zakamycze 2006, stwierdzają jednak, iż profesjonalny charakter opinii jest zbędny, gdyż wystarczy odwołanie się w tym względzie do panujących w danej społeczności norm kulturowych (co koresponduje ze stanowiskiem Sądu Najwyższego). ma już charakter publiczny, czy też nie. Czy wzmiankowane miejsce ma charakter trwały, czy może mieć również czasowy? Aż chce się zaśpiewać za Markiem Grechutą: ,,Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele…” w obecności Szanownego Pana Mecenasa skrępowani, przytłoczeni jego mądrością i etosem zawodowym. Usługi prawnicze, to dziś tylko trochę inne usługi, niż pranie dywanów, przynajmniej z perspektywy większości usługobiorców. Należy pamiętać, iż zniewaga musi nastąpić publicznie. O ile w przypadku opublikowania treści naruszającej artykuł 196 k.k. w mediach, czy w trakcie publicznego, otwartego występu sytuacja wydaje się oczywista, o tyle nie wiadomo, czy żart traktujący o religii, opowiedziany na spotkaniu towarzyskim, Obraza uczuć religijnych następuje poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Doktryna jest w tym zakresie mocno podzielona. Rozbieżność stanowisk ukazuje ilość pytań: Czy bóstwa są przedmiotem czci religijnej, czy też nie? Czy przedmioty codziennego użytku, będące również przedmiotem czci religijnej danego kultu, zaliczają się do przedmiotów, o których wspomina opisywany artykuł? Czy kapłan danej religii może być przedmiotem czci religijnej? Co z przypadkami wierzeń, dla których cała kula ziemska jest potencjalnym miejscem przeznaczonym do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, jak w przypadku niektórych ruchów neopogańskich, nawiązujących do kultu Gai? W tekście nie poruszyłem wielu innych kontrowersji, wiążących się z opisywaną materią np.: wątpliwości czy strona podmiotowa obejmuje tylko zamiar bezpośredni, czy również ewentualny oraz czy tylko zarejestrowane kościoły i związki wyznaniowe mogą korzystać z ochrony przewidzianej w art. 196 k.k.. Osobiście nie zajmuję stanowiska wobec żadnego z powyższych dysonansów, tak jak i nie oceniam projektów zmiany art. 196 k.k. zakładających m.in. zmianę trybu ścigania z oskarżenia publicznego, na prywatny. Uważam, że istnienie przepisu obrazy uczuć religijnych, który stanowi trzydzieści słów 23 wywiad czystego szaleństwa, jest całkowicie zbędne, a przy tym narusza zasadę pewności prawa. Wolność sumienia i wyznania stanowi wartość konstytucyjną, doskonale rozumiem jej wagę. Oczywiste jest jednak, iż w polskim systemie prawnym istnieją przepisy, które w sposób wyczerpujący zabezpieczają to prawo: chociażby art. 194 k.k., jak i 195 k.k., a także artykuły 118, 256, czy 257 k.k.. W przypadku, gdyby ktoś uznał, iż została naruszona jego godność, wolność sumienia i wyznania, czy właśnie szerokorozumiane uczucia religijne, zawsze może dochodzić swojej racji, powołując się na naruszenie dóbr osobistych. Regulacja cywilnoprawna jest tutaj właściwa, ze względu na sam charakter naruszenia, jak i cechy, które posiada prawo cywilne oraz możliwości wynikające z postępowania cywilnego np.: swoista elastyczność, zasada autonomiczności podmiotów, skuteczność mediacji w postępowaniu o naruszenie dóbr osobistych, postępowanie pojednawcze, stosowniejsza ochrona, nieprzewidująca sankcji karnych. Ten niepotrzebny i źle skonstruowany przepis, oprócz kontrowersji (z których można się śmiać, albo nie) rodzi niebezpieczne absurdy. Niech przykładem będzie tutaj przypadek 18-latki z Puław, która za przestawienie liter na kościelnej tablicy tak, aby stanowiły napisy ,,Żryj jak Maryja” i ,,Trwaj Zwierze”, została skazana na karę grzywny oraz orzeczono karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Nie mam pojęcia, co było motywacją dla racjonalnego ustawodawcy, aby zamieścić przepis o obrazie uczuć religijnych w Kodeksie karnym z 1997 roku. Niezależnie od tego, czy stała za tym inspiracja ,,Młotem na czarownice”, czy chęć przypodobania się określonej grupie społecznej, pozostaje mi wierzyć, że prędzej niż później art. 196 k.k zostanie derogowany. Mam nadzieję, że ustawodawca nie zawiedzie moich niewygórowanych oczekiwań. *,,Pasja, czy obraza uczuć religijnych? Spór wokół art. 196 Kodeksu karnego” J.Warylewski *,,Przestępstwo obrazy uczuć religijnych” E.Kruczoń *http://www.sztafeta.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2368:sdzia-obrazi-uczucia-religijneksidza&catid=82:nisko&Itemid=199 ,,Sędzia obraził uczucia religijne?” Joanna Rabczyńska, ,,Sztafeta” *Zakamycze 2006, Komentarz do art.196 Kodeksu karnego *R. Paprzycki, Czy bluźnierca jest przestępcą? Rozważania na temat znamienia „przedmiotu czci religijnej” przestępstwa obrazy uczuć religijnych – art. 196 k.k., „Palestra”, 2008, z. 5-6, s. 8189 *B. K u n i c k a - M i c h a l s k a, J. W o j c i e c h o w s k a, Przestępstwa przeciwko wolności, wolności sumienia i wyznania, wolności seksualnej i obyczajności oraz czci i nietykalności cielesnej. Rozdziały XXIII, XXIV, XXV i XXVII Kodeksu karnego. Komentarz, Warszawa 2001, s. 85; zob. także J. W o j c i e c h o w s k a, Przestępstwa przeciwko wolności sumienia i wyznania, (w:) A. W ą s e k (red.), Kodeks karny – część szczególna, t. 1, Warszawa 2004, s. 730 Studenci, na squasha! Z mistrzem Polski w squashu, Marcinem Karwowskim, rozmawia Agnieszka Poniecka A g n i e s z k a Po n i e ck a : B i o r ą c p o d u wa gę wc i ą ż n i e z by t w ys o k ą p o p u l a r n o ś ć s qu a s h a , m o ż e s z k rót ko p r z e d s t aw i ć , n a c z y m p o l e ga g r a ? M a r c i n K a r wows k i : Po l e ga o n a n a n a p r z e m i e n ny m o d b ij a n i u g u m owe j p i ł e c z k i p r z e z d w ó ch g r a c z y z a p o m o c ą r a k i e t . G r a o d by wa s i ę n a ko rc i e o g r a n i c z o ny m c z t e r e m a ś c i a n a m i . Na s z y m z a d a n i e m j e st z a g r a n i e p i ł k i w t a k i s p o s ó b , a by o d b i ł a s i ę ona od podłogi dwukrotnie, zanim przeciwnik zdąży ją odebrać. Możemy w t y m c e l u o d b i ć j ą o d d owo l n e j l i c z by ś c i a n w d owo l n e j ko l e j n o ś c i , byl e by r a z t r a f i ł a w ś c i a n ę p r z e d n i ą . P u n k t y m o ż n a r ó w n i e ż z d o by wa ć z b ł ę d ó w p r z e c i w n i k a ( z a g r a n i e z by t w ys o k i e - „ a u t ” l u b z by t n i s k i e „ b l a ch a ” ) o r a z w p r z y p a d k u , g d y przeciwnik s wo i m u st aw i e n i e m u n i e m o ż l i w i n a m o d b i c i e p i ł k i , np . z a g r a j ą w s i e b i e – w ó wc z a s s ę d z i a d y k t u j e d l a n a s „ st r o ke ” , c z yl i punkt. Marcin Karwow ski – lat 20, obecny mistrz 24 Polski w squashu, student 2 roku mec hatroniki na Politec Warszawskiej. hnice A P : J a k p ows t a ł p o mys ł o d b ij a n i a p i ł k i p o p o l u z a m k n i ęt y m c z t e re m a ścianami? M K : Po mys ł p owst a ł w m i e j s c u , w k t ó r y m z a m k n i ę t ych p o m i e s z c z e ń o m a ł e j p ow i e r z ch n i j e st d o st a t e k – w w i ę z i e n i u . Ko n k r e t n i e był o t o na początku XIX wieku w londyńs k i m w i ę z i e n i u „T h e F l e e t ” . W t a m tym okresie u szczytu popularności wś r ó d l o n d y ń c z y k ó w z n aj d owa ł s i ę t e n i s i t o wł a ś n i e w t ę g r ę p o c z ą t ko wo ch c i e l i g r a ć w i ę ź n i ow i e . O k a z a ł o s i ę j e d n a k , ż e p i ł k a t e n i s owa o d b i j a s i ę z by t m o c n o i u ż y wa n i e j e j n a n i ew i e l k i ch p o l a ch g r y n i e m a s e n s u . Wi ę ź n i ow i e p o st a n ow i l i w i ę c ową p i ł kę p r z e k ł u ć , a by p o z e t k n i ę c i u z e ś c i a n ą t r a c i ł a o n a e n e rg i ę . W t e n s p o s ó b p owst a ł a n owa d ys c y p l i n a i st ą d w y wo d z i s i ę j e j n a z wa - „ s qu a s h ” z n a c z y „ m i a ż d ż yć , r o z g n i a t a ć ” . A P : J a k f i n a n s owo p r z e d s t aw i a s i ę m o ż l i wo ś ć g r y d l a p r z e c i ęt n i e z a możnego studenta? M K : Po p r z e j r z e n i u p o d st awowe j o fe r t y k l u b ó w - n i e st e t y n i e z by t d o b r z e . Wy n aj ę c i e ko r t u n a g o d z i n ę ko s z t u j e 4 0 - 6 5 z ł , d o t e g o d o ch o d z i z a k u p l u b w y p o ż yc z e n i e s p r z ę t u o r a z ewe n t u a l n i e o p ł a c e n i e i n st r u k t o r a . N i e j e st t o j e d n a k p e ł ny o b r a z . Po wywiad p i e r ws z e , w i e l e k l u b ó w o fe r u j e r ó ż n e g o r o d z aj u z n i ż k i d l a st u d e n t ó w, cena spada również przy wykupieniu z g ó r y w i ę k s z e j l i c z by g o d z i n . O fe rty klubów można również znaleźć na p o p u l a r nych s e r w i s a ch z a k u p ó w g r u p ow ych . Po d r u g i e , ko r t r e z e r w u j e my we d w i e l u b w i ę c e j o s ó b , w i ę c ko s z t s i ę r o z k ł a d a . Ś w i e t n ą p r o p o z yc j ę o fe r u j e k l u b s qu a s h ow y w C . H . B l u e C i t y, o rga n i z u j ą c w r ó ż nych g o d z i n a ch t r e n i n g i g r u p owe t yl ko d l a st u d e n t ó w. I n fo r m a c j e n a t e n t e m a t m o ż n a u z ys k a ć w ys ył aj ą c w i a d o m o ś ć n a e - m a i l : s qu a s h d l a st u d e n t ow @ g m a i l . c o m . A P : C z y p o j aw i ły s i ę py t a n i a , k t ó r e Wa s s z c z e g ó l n i e z a s ko c z yły ? A P : K i e d yś m ó j n a u c z yc i e l z l i c e u m s t w i e rd z i ł , ż e j e s t t o m a ł o m ę s k i s p o r t , z u wa g i n a ko n i e c z n o ś ć b e z p o ś re d n i e g o i b l i s k i e g o ko n t a k t u między graczami. wa ć , p o s i a d aj ą c t yl ko j e d n ą s p o ś r ó d w y m i e n i o nych c e ch . M K : Z d e c y d owa n i e n i e m i a ł r a c j i . W b r ew p o z o r o m k a ż d y z g r aj ą c ych m a w yst a r c z aj ą c o m i e j s c a wo k ó ł s i e b i e , a by n i e c z u ł s i ę s k r ę p owa ny. D o s yć c z ę st o d o ch o d z i d o ko n f l i k t o w ych s y t u a c j i , g d y g r a c z e u t r u d n i a j ą s o b i e w z aj e m n i e o d b ij a n i e p i ł k i , j e d n a k n i e m a t u m ow y o n a r u s z e n i u i n t y m n o ś c i . Wy n i k a t o r a c z e j z i ch b r a k ó w t e ch n i c z nych , z m ę c z e n i a , a c z a s e m o d r o b i ny ko r t owe j z ł o ś l i wo ści. M K : P r z e d d wo m a l a t y o d był a s i ę s z e r o ko z a k r o j o n a , o g ó l n o ś w i a t owa a k c j a p r o m u j ą c a k a n d y d a t u r ę s qu a s h a n a I g r z ys k a O l i m p ij s k i e 2 0 1 6 . Po m i m o z a a n ga ż owa n i a ś r o d ow i s k a i d u ż ych n a d z i e i n i e u d a ł o s i ę z e b r a ć w yst a r c z aj ą c e j l i c z by g ł o s ó w. Naj b l i ż s z y m m o ż l i w y m t e r m i n e m s ą w i ę c d o p i e r o I g r z ys k a w 2 0 2 0 r o k u . A P : C z y s t u d e n t p r awa j e s t z o b o w i ą z a ny z m i e n i ć ga r n i t u r n a u b r a n i e m n i e j o f i c j a l n e p r z e d we j ś c i e m n a ko r t ? A P : J a k i m i c e ch a m i o d z n a c z aj ą s i ę n aj l e p s i z awo d n i c y ? M K : P r z e d e ws z yst k i m g r a m a s w ó j u r o k , k t ó r y s p r aw i a , ż e p r a k t yc z n i e k a ż d y, k t o r a z s p r ó b u j e s qu a s h a , ł a p i e b a k c yl a i o d r a z u z a p i s u j e s i ę n a ko l e j n ą g r ę . K a ż d y m a k u t e m u s wo j e p owo d y: ch ę ć u t r z y m a n i a ko n d yc j i , o d st r e s owa n i a s i ę p o p r a c y l u b n a uce, zrzucenia paru kilogramów lub p o p r o st u a k t y w n e g o s p ę d z e n i a c z a su z przyjaciółmi. Ci, którzy cenią s o b i e r y wa l i z a c j ę i s p o r t owe w y z wa n i a , m o gą b r a ć u d z i a ł w t u r n i e j a ch , k t ó r e o p r ó c z st r o ny s p o r t owe j , s ą t e ż ś w i e t ny m i w y d a r z e n i a m i t owa r z ys k i m i . Po d s u m ow u j ą c , m o i m z d a n i e m , k a ż d y m o ż e z n a l e ź ć w s qu a s h u c o ś dla siebie. M K : Z d e c y d owa n i e t a k . O w i e l e st o s ow n i e j s z y, a p r z e d e ws z yst k i m p r a k t yc z n i e j s z y, b ę d z i e z w y k ły st r ó j s p o r t ow y. St u d e n t p r awa b ę d z i e r ó wnież musiał zmienić skórzane półbut y n a o b u w i e s p o r t owe , ko n i e c z n i e n a n i e b r u d z ą c e j p o d e s z w i e . Na t o m i a st d a ł o by s i ę g r a ć w k r awa c i e , j e ś l i st u d e n t n i e j e st w st a n i e p o z być s i ę c a ł o ś c i u n i fo r m u . M K : S ą p r z e d e ws z yst k i m s z y b c y i d ys p o n u j ą d o b r y m st a r t e m d o p i ł k i . Po n a d t o , ch o ć s qu a s h j e st g r ą s z y b k ą , w y m a ga j e d n o c z e ś n i e c i e r p l i wo ś c i . I m w y ż s z y p o z i o m g r a c z y, t y m t r u d n i e j z a ko ń c z yć w y m i a n ę n a s wo j ą ko r z yś ć j e d ny m a t a k i e m , t r z e b a z a t o r o z g r y wa ć p i ł kę ko n s e k we n t n i e i d o k ł a d n i e , z d o by waj ą c p u n k t d o p i e r o p o k t ó r y m ś z ko l e i d o b r y m u d e r z e n i u . Wy m a ga t o o c z y w i ś c i e świetnej wytrzymałości. Jak wynika z t e g o o p i s u , d o b r y z awo d n i k m u s i być ws z e ch st r o n ny, n i e m o ż e w yg r y- A P : K i e d y s qu a s h m a s z a n s ę s t a ć s i ę s p o r t e m o l i mp ij s k i m ? A P : D l a c z e g o wa r t o s p ró b owa ć s wo i ch s i ł w t e j d ys c y p l i n i e ? Od studentów prawa należy wymagać pewnych wyższych standardów z doktorem Pawłem Skuczyńskim rozmawia Krzysztof Olszak Krzysztof Olszak: Czym właściwie zajmuje się współczesna etyka prawnicza i etyka zawodów prawniczych? Dr Paweł Skuczyński: Rozróżnienie etyki prawniczej i etyki zawodów prawniczych ma na celu uświadomienie, że do problemów etycznych związanych z wykonywaniem zawodów prawniczych można podchodzić na dwa sposoby. O etyce zawodów prawniczych mówimy wtedy, kiedy zajmujemy się obowiązkami zawodowymi i wartościami wykonywania poszczególnych zawodów prawniczych, a więc wtedy, gdy koncentrujemy się na problemach etycznych konkretnych zawodów, tak jak są one ukształtowane w danym kraju i w danym czasie. Na przykład zajmujemy się współczesną etyką adwokacką, etyką sędziowską czy etyką radców prawnych w Polsce. Podejmując te zagadnienia z jednej strony staramy się zrekonstruować dylematy etyczne wiążące się z wykonywaniem tych zawodów, staramy się formułować normy etycznego postępowania przedstawicieli tych zawodów, które są zawarte w kodeksach etyki poszczególnych zawodów, a także takie, które mają charakter niespisany, a więc zazwyczaj bardziej abstrakcyjny. Drugie podejście związane z pojęciem etyki prawniczej oznacza, że koncentrujemy się na tym co jest wspólne wszystkim zawodom prawniczym, czy wszystkim prawnikom w ogóle, a więc na uniwersalnych powinnościach prawników, tym co jest ich wspólną moralną odpowiedzialnością, niezależnie od tego, jaki zawód prawniczy wykonują i czy w ogóle jakiś wykonują. Tak rozumiana etyka prawnicza obejmuje również etykę nauczycieli akademickich prawa, jak i studentów na tym kierunku. KO: Czy etyka prawnicza ma znaczenie tylko teoretyczne czy również praktyczne? PS: Jest zbiór zagadnień przede wszystkim praktycznych. Co prawda charakterystycznym zjawiskiem ostatnich lat jest to, że w Polsce zaczęła kształtować się szeroka debata na te- mat etyki prawniczej, w której wyraźnie widać wzmożone zainteresowanie tymi zagadnieniami ze strony teoretyków, czyli nauki prawa. To jest wyraźna zmiana jakościowa. Jednakże etyka prawnicza to w pierwszej kolejności praktyka, a dopiero w drugiej koncepcje teoretyczne. KO: Często przeciwstawia się sobie amerykańską etykę prawniczą i polską. Czym się od siebie różnią? PS: Przede wszystkim historią i związanym z nim odmiennym rozumieniem, czym jest etyka prawnicza. Okoliczności historyczne miały wpływ na to, że etyka prawnicza w Polsce i w Europie jest inaczej pojmowana niż w Ameryce. Przede wszystkim różnice te wynikają z tego, że zawody prawnicze w kulturze kontynentalnej i amerykańskiej kształtowały się w odmiennych warunkach. W kulturze amerykańskiej prawnicy zawsze byli integralną częścią społeczeństwa i nigdy nie wykonywali swojego zawodu w sposób przeciwstawny 25 wywiad wobec władzy czy polityki państwa. Natomiast w Europie bardzo żywa jest tradycja traktowania prawników jako buforu pomiędzy państwem i społeczeństwem, w której to tradycji prawnicy, aby skutecznie wykonywać swój zawód, powinni zachować dystans w stosunku do obu tych grup, zarówno w stosunku do społeczeństwa, jak i w stosunku do państwa. W związku z tym amerykańska etyka prawnicza jest dużo bardziej nastawiona na realizowanie potrzeb klienta, na funkcjonowanie na rynku. W etyce kontynentalnej o wiele większą uwagę przywiązuje się do niezależności zawodów prawniczych oraz zestawu cnót zawodowych, które pozwalają pełnić prawnikom funkcję pośrednika pomiędzy obywatelami a państwem. I te różnice widać do dziś, pomimo że w ostatnim czasie te odrębności zacierają się. Niewątpliwe jednak polskie oraz europejskie zawody prawnicze nie są tak otwarte na wykonywanie swojej pracy w ramach gospodarki wolnorynkowej jak ich anglosaskie odpowiedniki i jest to efekt silnie zakorzenionej tradycji. KO: Jaki jest stan etyki zawodów prawniczych w Polsce na chwilę obecną? PS: Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ponieważ wymagałaby to oceny, czy wartości etyki prawniczej rzeczywiście są realizowane i czy obowiązki zawodowe prawników rzeczywiście są przez nich przestrzegane, co oczywiście bardzo trudno zmierzyć. Wydaje mi się jednak, że w ostatnich latach mamy do czynienia z postępem czy rozwojem etyki prawniczej. Po pierwsze, pojawiła się wspomniana już środowiskowa debata dotycząca etyki prawniczej, w której uczestniczy bardzo dużo różnych podmiotów: samorządy zawodowe, stowarzyszenia poszczególnych zawodów i świat akademicki. Sam fakt istnienia takiej debaty w ciągu ostatniego dziesięciolecia jest czymś dobrym i budzącym nadzieję. Po drugie, pojawiła się całkiem obszerna literatura dotycząca etyki prawniczej, której wcześniej raczej nie było albo była ona bardzo ograniczona. Po trzecie, w ciągu ostatnich dziesięciu lat doszło do skodyfikowania etyki poszczególnych zawodów prawniczych w Polsce. Do 2000 roku kodeksy etyki zawodowej posiadały nieliczne zawody prawnicze. W tej chwili swoje kodeksy mają wszystkie profesje prawnicze. Po czwarte, rozwija się orzecznictwo dyscyplinarne oraz istnieje do niego coraz szerszy dostęp, a więc ma miejsce coś, co jeszcze dziesięć lat temu było niewyobrażalne. Jest ono także coraz wyższej jakości. Po piąte, kolejną pozytywną rzeczą jest to, że rozwija się edukacja etyczna prawników. W tej chwili właściwie na wszystkich uniwersyteckich wydziałach prawa w Polsce etyka prawnicza, w tej czy innej formie i pod taką lub inną nazwą, jest wykładana. Mam nadzieję, że istnienie na naszym Wydziale Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej, które w roku 2011 obchodzi swoje dziesięciolecie, a także powołanie fundacji Instytut Etyki Prawniczej, mają jakiś wpływ na to, że możemy obserwować rozwój etyki prawniczej w Polsce. KO: W jakiej postaci najczęściej objawia 26 się postępowanie nieetyczne w pracy zawodowej prawników, jak wyglądają granice lojalności wobec klienta? PS: Znów trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, gdyż jest to kwestia niemierzalna i można oprzeć się jedynie na pewnych intuicjach i wiedzy potocznej oraz analizach orzecznictwa dyscyplinarnego. Istnieją dwa główne obszary, w których etyka zawodowa adwokatów i radców prawnych, a więc prawników zobowiązanych do lojalnego działania na rzecz klienta, sprawia najwięcej problemów. Najogólniej rzecz biorąc, lojalność wobec klienta to obowiązek działania w jego interesie, jednak należy pamiętać, że podlega on pewnym ograniczeniom. Pierwszy obszar problemów z realizacją lojalności, polega właśnie na tym, że zdarzają się sytuacje w których prawnicy przekraczają granice lojalności w stosunku do klienta, starają się realizować jego interesy za wszelką cenę, naruszając różne reguły, ustanowione po to, aby sądownictwo jako całość mogło skutecznie funkcjonować. Są to przede wszystkim reguły związane z zachowaniem w wystąpieniach publicznych rzeczowości, prawdomówności i umiaru. Nie wspominam oczywiście o zjawiskach kryminalnych, ale niestety co jakiś czas jesteśmy informowani również o takich sytuacjach. Drugi obszar problemów związanych z lojalnością prawników to sytuacje, w których dochodzi do nienależytego reprezentowania interesów klientów, a więc zbyt słabego zaangażowania czy nienależytej staranności w działaniach na ich rzecz. Zapewne zazwyczaj wynika to z rutyny, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że brak należytej staranności w przypadku wykonywania zawodów prawniczych należy oceniać negatywnie z punktu widzenia etyki zawodowej. KO: Kiedy marketing usług prawnych przekracza granice etyki zawodów prawniczych? PS: Powinniśmy rozróżnić dwa zagadnienia. Po pierwsze, istnieje cała sfera problemów związanych z marketingiem usług prawniczych polegającym na pozyskiwaniu klientów. Tu rzeczywiście stosunek etyki zawodowej do narzędzi marketingowych w Polsce, ale także w całej Europie kontynentalnej jest odmienny niż na przykład w Stanach Zjednoczonych. Obowiązują dość restrykcyjne reguły dotyczące pozyskiwania klientów przez prawników wśród których podstawową regułą jest zakaz reklamy oraz stosowania różnych technik marketingu bezpośredniego, jak na przykład odbywanie niezamówionych rozmów telefonicznych, czy przesyłanie niezamówionej korespondencji, ofert itd. Zmiany, które zaszły tutaj w ostatnich latach, a mianowicie zniesienie wprost wyrażonego w kodeksie etyki radców prawnych zakazu reklamy, wbrew obawom nie spowodowało lawiny reklamy usług prawnych, reklamy prawnicze nie pojawiły się w radio czy w telewizji, wydaje się więc, że pewne obawy zwolenników utrzymania takiego restrykcyjnego podejścia nie sprawdziły się. Po drugie, trzeba również pamiętać, że marketing usług prawniczych to także cała sfera zagadnień związa- nych nie tyle z pozyskiwaniem klientów, co ich utrzymaniem. Chodzi więc o różne narzędzia służące poprawianiu satysfakcji klienta z otrzymanej usługi prawniczej, a więc wszystko, co wiąże się z obsługą klientów już pozyskanych, począwszy od punktualności, staranności w redagowaniu dokumentów, poprzez badanie zadowolenia klientów i elastycznego reagowania na jego potrzeby, aż po kwestie stroju prawników, dekoracji kancelarii prawnej itd. Do tych zagadnień przywiązuje się w zarządzaniu współczesnymi kancelariami prawnymi coraz większą wagę. Wydaje się, że jeśli chodzi o relacje tak pojmowanego marketingu usług prawniczych do etyki zawodowej, to nie może być mowy o takim restrykcyjnym podejściu, jak w przypadku pozyskiwania klientów. Mało tego, wydaje się, że jeśli zakładamy, że podstawową zasadą etyki adwokatów i radców prawnych jest zachowanie lojalności wobec klientów, a marketing usług prawniczych rozumiany jako utrzymywanie klientów, a więc budowanie z nimi stałej relacji, jest budowaniem lojalności klienta w stosunku do prawnika, to tak rozumiany marketing, i tak rozumiana etyka prawnicza, nie wykluczają się, a wręcz uzupełniają. Wynika to z faktu, że skuteczne wykonywanie zawodów prawniczych jest możliwe przede wszystkim wtedy, kiedy stosunek klienta i prawnika oparty jest na wzajemnym zaufaniu. KO: Jak przeciwdziałać postawom nieetycznym wśród studentów prawa i prawników? PS: To kolejne bardzo trudne pytanie. Najogólniej rzecz biorąc wydaje mi się, że w debacie dotyczącej etyki prawniczej funkcjonują trzy wizje kształtowania postaw etycznych. Pierwsza wizja odwołuje się do tego, że zawody prawnicze powinni wykonywać ludzie posiadający szczególne cechy, nie tylko w zakresie umiejętności, ale także pewne cechy moralne. W tej wizji prawnika powinien cechować zestaw cnót zawodowych. Narzędziem kształtowania tak rozumianej etyki zawodowej jest wprowadzanie ograniczeń w zakresie naboru do zawodów prawniczych, budowanie wspólnoty zawodowej pozwalającej rozwijać te cnoty w ramach samorządu zawodowego, a także istnienie relacji mistrz - uczeń w ramach kształcenia zawodowego. A więc w tej wizji przeciwdziałanie postawom nietycznym zarówno wśród prawników, jak i studentów prawa, powinno polegać na wzmacnianiu tego typu instytucji i kładzeniu nacisku na elitarność zawodów prawniczych. Druga wizja opiera się o koncepcję wzmacniania kontroli społecznej nad zawodami prawniczymi, a więc według tej wizji postawom etycznym sprzyja zapewnienie transparentności wykonywania zawodów prawniczych, wzmocnienie odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale także wzmacnianie instytucji państwa nadzorujących samorządy zawodowe oraz wykonywanie poszczególnych zawodów prawniczych. Wreszcie trzecia wizja to wizja budowania kultury prawnej wokół etyki zawodowej oraz czegoś, co określa się mianem nowoczesnej infrastruktury etycznej sądownictwa i zawodów prawniczych, a więc są to przede wszystkim takie elementy jak wywiad prowadzenie i nieustanne pobudzanie debaty dotyczące etyki prawniczej, dyskutowanie nad treścią poszczególnych wartości i zasad etyki prawniczej. To rozwijanie edukacji etycznej prawników zarówno na poziomie akademickim, jak i na poziomie kształcenia zawodowego. To wreszcie rozwijanie czegoś, co pojawiło się ostatnio, a mianowicie profesjonalnego doradztwa etycznego, polegającego na tym, że w sytuacji szczególnie istotnych dylematów prawniczych związanych z wykonywaniem zawodów prawniczych, prawnicy mogą zasięgać porady kogoś z zewnątrz. Wydaje mi się, że wszystkie trzy wizje obecne są w aktualnej debacie dotyczące etyki prawniczej w Polsce, przy czym dwie pierwsze wzbudzają bardzo dużo kontrowersji i narażają się na krytykę z punktu widzenie przeciwstawnych sobie interesów. W związku z tym, podejmowane w tym zakresie działania, obecnie trudno ocenić jako całkowicie skuteczne. Sądzę, że trzecia wizja, o której wspomniałem, powinna spotkać się ze szczególnym wsparciem, z punktu widzenia różnych organów władzy publicznej, którym dobro sądownictwa i zawodów prawnych leży na sercu. KO: Cieszę się, że nie ta druga wizja. Nadzór państwa powinien być wyważony, aby idei samorządności nie sprowadzić do podległości. Praktyka i historia wskazują jednak, że nadzór państwa jest bardzo kuszący, a nie każdej pokusie można się oprzeć. Jakie są najczęstsze przypadki postępowania studentów prawa niezgodnego z Zasadami Etycznymi Studentów Prawa opracowanymi przez Studenckie Stowarzyszenie Etyki Prawniczej? PS: Znów bardzo trudno precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ dysponujemy w tym zakresie jedynie dwoma źródłami. Z jednej strony są to nasze codzienne doświadczenia i intuicje, z drugiej natomiast orzecznictwo dyscyplinarne. W szczególności to ostatnie pokazuje, że najczęściej popełniane są delikty dyscyplinarne dwojakiego rodzaju: fałszerstwa i szeroko rozumiane oszustwa. Pierwsza grupa obejmuje zarówno ingerencję w dokumenty związane ze studiami, a więc indeksy oraz karty egzaminacyjne, ale zdarzają się także fałszerstwa dotyczące zwolnień lekarskich, świadectw maturalnych oraz innych dokumentów. Jeśli chodzi o drugą grupę, oczywiście nie będzie niczym odkrywczym powiedzenie, że wciąż mamy do czynienia z plagą popularnego ściągania. Takie przynajmniej wnioski płyną z analizy orzecznictwa dyscyplinarnego, które w ramach Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej zostały przeprowadzone kilka lat temu. Mogę powiedzieć, że będziemy kontynuować te badania dzięki uprzejmości Pani Rektor i członków Komisji Dyscyplinarnej UW, dzięki czemu będziemy mogli stwierdzić, czy obecne wnioski będą podobne do tych wynikających z wcześniejszych badań. Jeśli chodzi kary za tego typu czyny, to kształtują się one różnie w zależności od okoliczności popełnienia konkretnego czynu oraz tego, jaka jest postawa studenta, zarówno przed jego dokonaniem, jak i po, oraz w toku postępowania dyscyplinarnego. Trzeba przyznać, że Komisja Dyscyplinarna UW jest w tym zakresie bardzo elastyczna i stara się bardzo ważyć rację za i przeciw; po kary najsurowsze, a więc wydalenia z uczelni, sięga jedynie w ostateczności. Warto również wspomnieć o tym, że w niektórych przynajmniej orzeczeniach Komisji Dyscyplinarnej UW pojawia się tendencja do nieco surowszego karana studentów prawa w przypadku czynów polegających na wspomnianych fałszerstwach czy oszustwach egzaminacyjnych. W uzasadnieniach tego typu orzeczeń Komisja Dyscyplinarna wskazuje, że już od studentów prawa należy wymagać pewnych wyższych standardów, chociażby ze względu na to, że w przyszłości będą oni mogli wykonywać zawody zaufania publicznego. Wzbudza to pewne kontrowersje, ale niewątpliwe zwraca uwagę na pewien bardzo istotny problem. KO: W jaki sposób budować postawy etyczne wśród studentów prawa, czy pomagają temu takie instytucje, jak np. kliniki prawne działające przy uniwersytetach? PS: W mojej ocenie powinniśmy koncentrować się na budowie pozytywnego klimatu wobec etyki prawniczej, kultury etyki prawniczej i nowoczesnej infrastruktury etycznej, także na wydziałach prawa kształcących przyszłych prawników. Niewątpliwe znów w ostatnich latach dokonał się w tej dziedzinie ogromny postęp, regularnie odbywają się konferencje poświęcone etyce prawniczej, a więc toczy się debata w tym zakresie, mamy również od wielu już lat zajęcia dydaktyczne z etyki prawniczej, które, mam nadzieję, przynoszą jakieś pozytywne efekty. Wiele inicjatyw pochodzi od samych studentów. Jako bardzo ciekawe uważam organizowanie konferencji „Nasz wydział w naszych oczach”, które pozwalają w stosunkowo swobodnej atmosferze dyskutować o pewnych problemach funkcjonowania wydziału prawa i jego stosunku do środowiska prawniczego. Mam wielką nadzieję, że słusznym jest przyjęcie, iż problemy z etyką zawodową bardzo często zaczynają się już właśnie na studiach, w postaci różnego rodzaju drobnych przekroczeń reguł i procedur związanych z samym studiowaniem. Kształtuje się postawa swego rodzaju cwaniactwa, polegającego na wierze, że poprzez obchodzenie reguł funkcjonowania wydziału, poprzez nadużywanie uprawnień, uda się osiągnąć więcej, co gwarantuje sukces na studiach, a potem sukces zawodowy. Z czasem oczywiście taka postawa nie zaniknie i już w dojrzałym życiu zawodowym będzie przejawiać się podobnych działaniach podczas wykonywania zawodów prawniczych. Dlatego tak wielką wagę należy przywiązywać do różnych działań sprzyjających etycznym postawom na wydziale prawa. Moim marzeniem jest wprowadzenie edukacji etycznej studentów prawa przy pomocy tzw. metody perwazywnej, która z powodzeniem funkcjonuje, na niektórych przynajmniej szkołach prawach w Stanach Zjednoczonych, a która polega na włączaniu zagadnień etyki prawniczej do zajęć z poszczególnych gałęzi i dziedzin prawa. Chodzi więc o przedstawianie zagadnień etyki prawniczej nie tylko w ramach osobnego wykładu z etyki, ale także w kontekście poszczególnych dogmatyk, w szczególności prawa procesowego. Oczywiście ważne jest również wprowadzanie różnych praktycznych form edukacji etycznej, co jest wielkim zadaniem dla klinik prawa, które już z powodzeniem, przynajmniej w pewnym zakresie, się z tego zadania wywiązują. Warto również wspomnieć, że w ramach Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej odbywają się warsztaty dla studentów zainteresowanych zagadnieniami etyki prawniczej, które mają charakter całkowicie fakultatywny. Z radością zauważam, że cieszą się one zainteresowaniem. Mam nadzieję, że za jakiś czas zostaną one przekształcone w ćwiczenia stanowiące uzupełnienie wykładu z etyki prawniczej. KO: Dlaczego w ostatnim czasie zajął się Pan zagadnieniami reform sądownictwa i zawodów prawniczych – jaki jest związek tych kwestii z etyką prawniczą? PS: Wynika to w dużej mierze z tego, o czym już rozmawialiśmy, tzn. istnienia różnych wizji kształtowania etycznych postaw w środowisku prawniczym. Mam nieodparte wrażenie, że reformowanie sądownictwa i zawodów prawniczych w Polsce nie zmierza w dobrym kierunku. Inicjatywy w tym zakresie są zbyt częste i w żaden sposób nie można powiedzieć, że cechuje je ciągłość, tak niezbędna w reformowania istotnych z punktu widzenia państwa i społeczeństwa instytucji. Co kilka miesięcy lub lat mamy do czynienia z diametralnie odmiennymi propozycjami reform, czy zmian instytucjonalnych, które bardzo rzadko okazują się skuteczne, a które ogniskują w sobie dużą część debaty dotyczącą sądownictwa i zawodów prawniczych. Uważam, że po tych reformach, które w odniesieniu do sądownictwa i zawodów prawniczych miały miejsce około dekady temu, w tej chwili nadmierne koncentrowanie się nad tymi zagadnieniami jest pewnego rodzaju marnowaniem energii i sił. Należy pozwolić okrzepnąć tym instytucjom, a koncentrować się na wspomnianej już budowie pozytywnego klimatu wokół etyki prawniczej, infrastruktury etycznej sądownictwa i zawodów prawniczych. Wydaje mi się, że podejmowanie takich miękkich inicjatyw, zamiast poważnych reform prawodawstwa i instytucji ustrojowych, miałoby także skutek w postaci poprawy funkcjonowania i efektywności sądów. Dr Paweł Skuczyński - adiunkt w Instytucie Nauk o Państwie i Prawie, prowadzi zajęcia ze Wstępu do prawoznawstwa, Podstaw wiedzy o państwie i prawie oraz Filozofii prawa, autor rozprawy doktorskiej p.t.: „Filozoficzny i metodologiczny status etyki prawniczej” nagrodzonej przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, współautor wielu podręczników wraz z prof. Hubertem Izdebskim m. in.: „Edukacja etyczna prawników-cele i metody”, „Etyka prawnicza. Stanowiska i perspektywy”, „Etyka zawodów prawniczych. Etyka prawnicza”, współautor projektu Kodeksu Etyki Adwokackiej z dnia 6 maja 2010 r., prezes fundacji Instytut Etyki Prawniczej. Współpraca: Marcin Michna 27 wywiad Przyjazd Niemców to zwykła rzecz z dr. Adamem Bodnarem, adiunktem w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW oraz Wiceprezesem Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o konstytucyjnych gwarancjach wolności zgromadzeń, niedoskonałościach ustawy Prawo o zgromadzeniach z 1990r., propozycjach zmian legislacyjnych, wydarzeniach na ulicach Warszawy z dnia 11 listopada 2011r., faszyzmie i kibolach rozmawiają Rafał Baranowski i Estera Winiarska Rafał Baranowski: Jakie znaczenie ma wolność organizowania i uczestniczenia w zgromadzeniach, która jest zapisana w art. 57 Konstytucji RP? Dr Adam Bodnar: Zgromadzenia, jako sposób wyrażania określonych poglądów, myśli i idei, były ważnym elementem kształtowania się polskiej tożsamości narodowej. W czasach Solidarności ludzie wychodzili na ulice, by protestować przeciw systemowi komunistycznemu, za co niejednokrotnie spotykały ich represje. Jest naturalne, że po przemianach ustrojowych jedną z pierwszych przygotowanych ustaw była ustawa Prawo o zgromadzeniach z 1990 r. Jej projekt przygotowali zresztą pracownicy WPiA UW. We współczesnych demokracjach zgromadzenia uznawane są za najdalej idącą formę uczestnictwa w debacie publicznej. Tłum ma pokazać, jak ważna jest dana idea dla zgromadzonej grupy osób. Estera Winiarska: Art. 31 ust. 3 Konstytucji RP mówi o możliwości ograniczenia konstytucyjnych praw jednostki w sposób nie naruszający ich istoty. Co jest istotą prawa do zgromadzeń? AB: Dopuszczalne ograniczenia wolności zgromadzeń muszą wynikać z ustawy. Ponadto, ograniczenia muszą realizować jakiś interes publiczny, w postaci np. bezpieczeństwa czy porządku publicznego. Muszą także być proporcjonalne do realizowanego celu. Jednakże czasami pewne ograniczenia idą zbyt daleko. Nie może dojść do sytuacji, w której wprowadzono tak wiele obostrzeń, iż skorzystanie z danej konstytucyjnej wolności jest pozbawione swej istoty. Przez pewien czas do organizowania zgromadzeń konieczne było uzyskanie zgody organu gminy na podstawie Prawa o ruchu drogowym (na zajęcie pasa ruchu drogowego). Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tego typu sytuacja oznaczała w istocie koncesjonowanie prawa do zgromadzeń, ponieważ poddawała organizowanie zgromadzeń kontroli ze strony organu administracyjnego. TK uznał, że istotą prawa o zgromadzeniach jest korzystanie z wolności. Jeżeli chcę zorganizować zgromadzenie, wysyłam zawiadomienie do danego organu, który może jedynie wydać zakaz ze względu na szczególne okoliczności, przewidziane ustawą. Sytuacja, w której obywatel korzystający z wolności stawiany jest w sytuacji petenta wobec organu pań- 28 stwa, jest sytuacją wypaczającą istotę wolności zgromadzeń. RB: Co sądzi Pan Doktor o innych obecnych polskich uregulowaniach prawnych dotyczących tej kwestii, w szczególności o ustawie Prawo o zgromadzeniach z 1990 r.? AB: Ustawa wymaga zmian, ale nie w takim zakresie, jaki jest ostatnio postulowany przez Prezydenta RP. Dostrzegam w niej dwie wady. Po pierwsze, nie jest uregulowana instytucja tzw. zgromadzeń spontanicznych, tj. sytuacji, kiedy ludzie pod wpływem nagłego przypływu emocji, w reakcji na jakieś wydarzenie, decydują się zgromadzić by pokazać poparcie dla danej idei. Należy wyważyć dwie wartości: z jednej strony, bezpieczeństwo publiczne, które może zostać zagrożone przez niekontrolowane spontaniczne zgromadzenie się dużej liczby osób, a z drugiej strony wartość w postaci art. 57 Konstytucji RP mówiącego o wolności organizowania pokojowych zgromadzeń. Istota zgromadzeń spontanicznych polega właśnie na tym, że ich organizacja w terminie późniejszym, w normalnym trybie ustawowywm, pozbawiona byłaby znaczenia publicznego. Jeżeli przykładowo nagle następują poważne zmiany polityczne czy ludzie chcą się solidaryzować z ofiarami aktu terrorystycznego, to nie powinni na możliwość legalnego zgromadzenia się czekać kilka dni. Po drugie, należy poprawić tryb zawiadamiania o organizowaniu zgromadzenia i odwoływania się od zakazów. W wyroku (dotąd zresztą niewykonanym) w sprawie dotyczącej zakazu Parady Równości w Warszawie Bączkowski i inni przeciwko Polsce, Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, iż istotą prawa do zgromadzeń jest możliwość zorganizowania zgromadzenia w planowanym przez organizatorów terminie. Zgodnie z ustawą z 1990 r., organizator ma obowiązek złożyć zawiadomienie nie wcześniej niż 30 dni przed a nie później niż 3 dni przed planowaną datą zgromadzenia. Jeżeli organizator złoży zawiadomienie na 3 czy 4 dni przed planowaną datą, a organ wyda zakaz, odwołanie od tego zakazu nie zostanie rozpatrzone w terminie. Praktycznie nie ma takiej technicznej możliwości. ETPCz stwierdził, że tego typu sytuacja narusza prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka). Potrzebna jest procedura, która pozwoliłaby w szybkim trybie zweryfikować zasadność wydania zakazu. Potrzebny jest tutaj niezależny organ, jakim byłby sąd, który dodatkowo umacniałby zaufanie i wiarę w wolność zgromadzeń. Ciekawym dla mnie rozwiązaniem jest tryb przyjęty w Izraelu. Ciągle mam w pamięci słowa prezesa tamtejszego Sądu Najwyższego, Aharona Baraka, który powiedział, że w Izraelu zdarza się, iż sąd orzeka o legalności zgromadzenia nawet na 2 godziny przed rozpoczęciem zgromadzenia. W Polsce sądy administracyjne jeśli już orzekaja w sprawach o legalność zakazu zgromadzenia, to czynią to kilka tygodni czy nawet miesięcy po tym jak minęła data planowanego zgromadzenia. EW: Nie ulega wątpliwości, iż wolność zgromadzeń jest nieodłączną cechą demokratycznego państwa prawnego. Lecz czy zdjęcia z ulic Warszawy z dnia 11 listopada 2011 nie są dowodem pewnego zachwiania proporcji pomiędzy tą wartością a bezpieczeństwem i porządkiem publicznym? AB: Według mnie, absolutnie nie. Sprawa z 11 listopada nie była efektem złego wyważenia wartości w konstytucji, lecz była rezultatem złego egzekwowania prawa. Nigdy nie możemy wyeliminować ryzyka, iż demonstracja pokojowa przemieni się w demonstrację związaną z użyciem siły. Zapewnienie bezpieczeństwa jest wtedy rolą policji, która ma pełne prawo wykluczać agresywne osoby z uczestników demonstracji. Po to demonstracje są wcześniej zgłaszane, aby policja mogła prawidłowo się przygotować. Brak wystarczającej liczby policjantów mógł zakończyć się takimi wydarzeniami. To oczywiście nie zwalnia z odpowiedzialności ich uczestników. Już dawno w Warszawie nie mieliśmy do czynienia z przejawami agresji takich rozmiarów. RB: Wydarzenia z 11 listopada skłoniły polityków do błyskawicznego wysunięcia propozycji zmian legislacyjnych, np. rozszerzenia zakazu zakrywania twarzy czy też zakazu kontrmanifestacji? Co Pan Doktor o tym sądzi? AB: W obliczu kontrowersyjnych zdarzeń najłatwiej powiedzieć, iż należy zmienić prawo. Jak powiedziałem wcześniej, źródło problemów tkwiło w niedostatecznym przygotowaniu tych manifestacji, a nie w nie- wywiad dacja Praw Człowieka, w której zarządzie Pan Doktor zasiada, przeprowadziła akcję obserwacyjną. Jakie płyną z niej wnioski? cji Uniwersyieka WPiA UW. Ukończył Wydział Prawa i Administra Dr Adam Bodnar – adiunkt w Zakładzie Praw Człow al European Centr na e) nawcz porów jne LL.M. (prawo konstytucy tetu Warszawskiego w 1999r., a następnie w 2000 r. studia publiczrzeni przest j ejskie europ w mowe „Obywatelstwo wielopozio University w Budapeszcie. W 2006r. obronił doktorat dy ToNagro at Laure ieka. Człow Praw cji prawnego Helsińskiej Funda nej”. Jest Wiceprezesem Zarządu oraz szefem działu osób LGBT. lerancji 2011 za działalność na rzecz poszanowania praw prawidłowych przepisach. Zakaz maskowania twarzy stwarza pewien problem. Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, do istoty wolności zgromadzeń należy również możliwość używania pewnych rekwizytów. Za pomocą maski można wyrazić pewne treści. Chodzi również o bezpieczeństwo manifestantów, dla których ujawnienie twarzy w niektórych sytuacjach pociągnęłoby za sobą dotkliwe konsekwencje, np. podczas strajków czy protestów przeciwko polityce korporacji, w których są oni zatrudnieni. Musimy uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą, by wprowadzenie zakazu nie wiązało się automatycznie z odebraniem wolności. Natomiast prawo do kontrmanifestacji jest elementem prawa do zgromadzeń. Zgodnie ze wytycznymi ds. wolności zgromadzeń przygotowanymi przez OBWE uczestnicy demonstracji o przeciwnych poglądach powinni mieć możliwość protestowania w podobnych miejscach. Mogą, a wręcz powinni być oddzieleni, ale powinni także siebie widzieć nawzajem czy słyszeć swoje hasla. Na ulicach może zatem dochodzić do konfrontacji przeciwstawnych poglądów, co oczywiście nie oznacza, iż trasy przemarszu takich demonstracji muszą się krzyżować. Wtedy zachodziłoby niebezpieczeństwo naruszenia wartości w postaci bezpieczeństwa oraz ochrony życia i zdrowia uczestników demonstracji. RB: Pojawiały się również pomysły, iż należy zwiększyć odpowiedzialność organizatorów. AB: Propozycje te nie były sprecyzowane. Wśród nich były m.in. postulaty wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Moim zdaniem są to złe pomysły, ponieważ wielu uczestników zgromadzeń i organizatorów zwyczajnie może należeć do grup osób wykluczonych czy biednych (np. lokatorzy prywatnych kamienic). Gdybyśmy uzależniali wolność zgromadzeń od współpracy z zamożną organizacją lub od posiadania dużych środków finansowych, pozbawilibyśmy dużą grupę społeczeństwa prawa do organizowania zgromadzeń. Takie zróżnicowanie sytuacji prawnej byłoby niedopuszczalne. EW: Jak w świetle tych wydarzeń ocenia Pan Doktor politykę władz miasta w kwestii organizacji manifestacji? AB: Zabrakło przejrzystości. W trakcie demonstracji pojawił się zamęt informacyjny odnośni legalności manifestacji na Pl. Konstytucji. W mediach pojawiały się sprzeczne informacje czy została ona rozwiązana przez przedstawicieli m. st. Warszawy. Po drugie, nie była znana trasa przemarszu Marszu Niepodległości. Co więcej, już po fakcie nie przeprowadzono rzetelnej analizy zaistniałej sytuacji. Urząd Miasta powinien opublikować wszystkie dokumenty dotyczące poszczególnych manifestacji. Mimo wszystko sądzę, że władze wraz z policją starały się chronić Warszawę. Gdyby np. nie rozdzielono Marszu Niepodległości i Kolorowej Niepodległej, doszłoby do naprawdę dramatycznych scen. RB: A działania policji? Helsińska Fun- AB: Uważam, że tego typu monitoring powinien być podstawowym zadaniem Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO co prawda przeprowadził pewien monitoring, ale w dość skromnym zakresie. Dlatego też Helsińska Fundacja Praw Człowieka tak mocno zaangażowała się w nasz własny, niezależny monitoring. Jednak pomimo tego, że mieliśmy 24 obserwatorów rozlokowanych w różnych punktach miasta, to i tak nie byliśmy w stanie zauważyć wszystkiego. Rozdzielenie dwóch marszów oceniamy pozytywnie. Uważamy również, że policja miała prawo użyć siły na Placu Konstytucji. Plac Konstytucji już po demonstracji wyglądał jak pobojowisko, co nie pozostawiało żadnych wątpliwości, iż tamtejsi uczestnicy demonstracji nie należeli do najłagodniejszych. Naszym zdaniem, nie została dobrze zabezpieczona trasa przemarszu z Placu Konstytucji w kierunku placu Unii Lubelskiej aż po pomnik Dmowskiego,. Niezabezpieczony był także Plac na Rozdrożu, gdzie później doszło m.in. do spalenia samochodów telewizyjnych. Sam byłem tam świadkiem grożenia dziennikarzowi TVN 24. Obok mnie wybuchła petarda. EW: Jakie jest zdanie Pana Doktora na temat procesów sądowych toczących się przeciwko osobom zamieszanym w te zamieszki? Czy sankcje nałożone lub mające zostać nałożone na te osoby są wystarczające? AB: Jedną z zasad Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka jest to, że nie oceniamy procesów sądowych dopóty, dopóki nie zapoznamy się z pełną dokumentacją. W każdym przypadku musielibyśmy obejrzeć materiał policyjny. Jeżeli policja ma dowody, każde użycie siły musi zostać osądzone, lecz nie można stosować tu odpowiedzialności zbiorowej - to, że ktoś był na miejscu nie znaczy, że jest winny przestępstwa, poszczególnym osobom należy ten czyn udowodnić. RB: W dniu 11 listopada, wśród 210 zatrzymanych znajdowało się ponad 90 osób legitymujących się obywatelstwem niemieckim, które przyjechały do Warszawy na zaproszenie polskich grup lewicowych. Czy jest jakiś sposób lub środek prawny, by w przyszłości nie dopuścić do tego typu sytuacji z elementem obcym? AB: Pamiętajmy o tym, iż udział obcokrajowców na demonstracjach wszelkiego rodzaju jest czymś naturalnym we współczesnej Europie. Sam niedawno otrzymałem zaproszenie na manifestację dotyczącą poparcia praw osób homoseksualnych w Belgradzie (która została jednak zakazana). W Polsce mieliśmy Europride. W Paradach Równości uczestniczyli znani politycy niemieckich Zielonych czy nawet oficjalni przedstawiciele innych państw. Jesteśmy w UE, mamy otwarte gra- 29 wywiad nice, co ma swe implikacje również w kwestii uczestnictwa w zgromadzeniach. Wolność zgromadzeń nie przysługuje tylko osobie legitymującej się polskim paszportem. Nie uważam za coś nagannego przyjazdu obcokrajowców pragnących zamanifestować swój sprzeciw wobec faszyzmu. Jeśli jednak osoby takie nie przyjeżdżają w celach pokojowych, powinno to budzić zainteresowanie policji. Mam jednak wrażenie, że w kontekście wydarzeń z 11 listopada mogliśmy mieć do czynienia z wykorzystaniem danej sytuacji do własnych politycznych celów. Proszę zauważyć, że zatrzymano 90 osób z Niemiec, natomiast skazano jedynie 5 osób i to bynajmniej nie za atak na grupę rekonstrukcyjną (ale za udział w nielegalnym zbiegowisku i zaatakowanie policjanta w okolicach hostelu, w który mieszkali). Mam wrażenie, że opinii publicznej została sprzedana przez media pewna teza – o ataku kilkudziesięciu osób na grupę rekonstrukcyjną. Teza ta była bardzo wygodna, by przedstawić te osoby w złym świetle, lecz nie jestem przekonany o jej prawdziwości. Naszym obserwatorom nie udało się ustalić, jak było naprawdę. Natomiast to, co w tej całej historii zasługuje na uwagę i burzy obraz nadmiernie idealizowany przez środowiska lewicowe to m.in. sprzęt, jaki pozostawili po sobie antyfaszyści niemieccy pod ścianą Nowego Wspaniałego Światu – drzewce, gaz pieprzowy, ochraniacze na usta, gaśnice. Oni twierdzą, że tego typu akcesoria służyć mogą ich obronie przed atakami neofaszystów, czy też np. gaszeniu ognia w przypadku rzucania w nich koktajlami Mołotowa. Dla mnie mimo wszystko jednak pewien niesmak i wątpliwości co do pokojowej natury ich udziału w demonstracjach pozostaje. RB: Czy problem chuligaństwa sportowego i nie tylko aby na pewno został w Polsce rozwiązany? Wciąż mamy do czynienia z kibolami, którzy „przyłączają” się do różnych zdarzeń, np. akcji usunięcia kupców z KDT lub właśnie Marszu 11 listopada, w którym to marszu notabene uczestniczyło wielu zwykłych obywateli wraz z rodzinami (czego w mediach jednak nie widać). Kraje takie jak Wielka Brytania uporały się z problemem chuligaństwa, m.in. dzięki restrykcyjnym przepisom. Czy stan w Polsce to nie po raz kolejny rezultat nieskutecznego prawa? AB: To trudny problem. Jestem przekonany, iż decyzje sprzed kilku miesięcy o zamknięciu stadionu Legii i Lecha były pozbawione podstawy prawnej. Jak można twierdzić, iż najnowocześniejszy stadion nie zapewnia bezpieczeństwa? Decyzje te zainicjowały jednoczenie się ruchu kibicowskiego, który poczuł się pokrzywdzony decyzjami polityków Ruch ten nie jest ruchem jednorodnym; należą do niego nie tylko osoby, które uczestniczą w agresywnych akcjach, lecz wśród kibiców jest także wielu wybitnych przedstawicieli społeczeństwa: adwokaci, wykładowcy aka- demiccy… Ruch kibiców ze względu na swe dość sprawne akcje polityczne przekształcił się w quasi-ruch polityczny, a poszczególne opcje polityczne postanowiły to wykorzystywać, z czego kibice skwapliwie skorzystali. Warto przy tym pamiętać, że niektóre grupy kibicowskie od lat były powiązane z ruchami antyfaszystowskimi i nacjonalistycznymi. Akcja „Wykopmy rasizm ze stadionów” koordynowana przez Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” nie wzięła się przecież z powietrza. Obecnie zdarzeń rasistowskich na stadionach jest mniej, ponieważ kluby zaostrzyły swoją politykę w tym zakresie, ale to nie znaczy, że ludzie przestali w te ideały wierzyć. Jeśli chodzi o wydarzenia z 11 listopada to paradoksalnie dzięki udziale w demonstracjach antyfaszystów niemieckich, zaistniała dogodna sytuacja, w której środowiska prawicowe mogły próbować zrzucić całą winę na nich za nich. Moim zdaniem, nie jest to przypadek, który podlega jasnym ocenom prawnym czy socjologicznym i nie można jednoznacznie ustalić winy za taki a nie inny przebieg wydarzeń. Niemniej myślę, że po latach będę raczej bardziej pamiętał scenę palącego się samochodu TVN24 i wielką grozę panującą na Pl. na Rozdrożu, a nie dziesiątki zamaskowanych antyfaszystów niemieckich skłębionych pod Nowym Wspaniałym Światem czy stanowiących szpaler chroniący Kolorową Niepodległą. Równouprawnienie w teorii i praktyce, Z prezeską koła naukowego „Prawo a płeć” Anną Wanią Włodarczyk rozmawiają Natalia Narejko i Agnieszka Poniecka Agnieszka Poniecka: Skąd powstał pomysł założenia koła „Prawo a płeć”, zajmującego się problematyką równouprawnienia? Anna Wania Włodarczyk: Powstanie koła było przede wszystkim wynikiem moich osobistych zainteresowań. W 2009 w Państwowej Akademii Nauk ukończyłam podyplomowe studia gender studies i kurs gender mainstreamingu. Podczas kursu uczęszczałam na bardzo inspirujące zajęcia prof. Moniki Płatek „Prawo i płeć”. Ponadto na trzecim roku studiów prawniczych byłam studentką kliniki prawa UW w sekcji karnej: ofiary przemocy i dyskryminacji, chodziłam tez na zajęcia prowadzone przez dr Adama Bodnara „Legal, social, economic aspects of sexual minorities in Poland”, a także ‘Dyskryminacja ze względu na płeć’ prowadzone przez dr Barbarę Namysłowską – Gabrysiak. To pani doktor ochoczo przystała na pomysł założenia koła i zgodziła się zostać jego opiekunką. Na wydziale prawa spotkałam osoby, które podzielały moje poglądy oraz pomysły na działalność i przyłączyły się do projektu. Natalia Narejko.: Jakie są dotychczasowe projekty lub osiągnięcia koła? AW: Od początku istnienia kola, to jest od 2009 r., przeprowadziliśmy wiele ciekawych akcji. 30 Przede wszystkim co dwa tygodnie spotykamy się w gronie osób należących do naszego koła, prezentujemy różne tematy i dyskutujemy o nich. W 2010 r. zorganizowaliśmy pokaz filmu dokumentalnego o podziemiu aborcyjnym w Polsce: „Podziemne państwo kobiet”. Po projekcji odbyła się dyskusja z udziałem zaproszonych gości, między innymi pani Wandy Nowickiej z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Innym razem gościliśmy na Wydziale Prawa osoby związane z Centralnym Biurem Śledczym, które opowiadały nam o technikach i metodach zwalczania handlu ludźmi. Tegorocznym osiągnięciem było zorganizowanie w ramach wygranego konkursu na mikro grant ONZ-u spotkania tematycznego dotyczącego wyrównywania szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy. AP: Jaka jest różnica między pojęciami: równouprawnienie a feminizm? AW: Feminizm jest ruchem społecznym, pewną filozofią czy nawet stylem życia. Z kolei równouprawnienie jest istniejącym stanem faktycznym, który może dotyczyć równości płci albo po prostu równości osób niezależnie od czegokolwiek – pochodzenia, religii, rasy, stanu zdrowia.... Równouprawnienie, moim zdaniem, polega na tym, że prawo przyznaje wszystkim osobom, bez względu na różnice między nimi, równe prawa i możliwości, ochronę, które są realnie egzekwowane. Sądzę, że przede wszystkim ta kwestia egzekwowania praw nie jest w Polsce całkowicie realizowana. NN: Jak wygląda kwestia równouprawnienia w Polsce dawniej i dziś? AW: Nawiązując do poprzedniej myśli, nie ulega wątpliwości, że obecnie prawo jest znacznie lepiej ukształtowane niż dawniej. Kiedyś kobiety napotykały wiele ograniczeń, na przykład nie mogły studiować ani nie miały praw wyborczych. To się zmieniło, niestety w wielu dziedzinach równouprawnienie wciąż nie istnieje. Przykładem jest polskie prawo aborcyjne, które nie daje kobiecie możliwości decydowania o własnym ciele. Istnieją przesłanki, które zezwalają na dokonanie aborcji, jednak nawet wtedy kobieta może mieć trudności z realizowaniem swojego prawa, czego przykładem jest sprawa pani Alicji Tysiąc czy państwa Wojnarowskich. Zatrważającym przejawem braku równouprawnienia jest przemoc wobec kobiet. Badania wskazują, że nawet 11,5 % kobiet doświadczyło przynajmniej raz życiu gwałtu lub jego próby. Zapewne ta liczba jest i tak znacznie zaniżona, ponieważ niewiele osób jest chętnych do zgłaszania takich wywiad sytuacji. Polecam także zapoznanie się z niedawno opublikowanym raportem fundacji Feminoteka, dotyczącym problemu przemocy seksualnej (http://www.feminoteka.pl/downloads/dosc_milczenia_raport2011.pdf). AP: Jak przedstawia się sytuacja kobiet na rynku pracy w Polsce w porównaniu z innymi krajami? AW: Nie znam dokładnych danych porównawczych, ale z treści różnych publikacji wynika, że istnieje wiele barier, które sprawiają, że kobietom jest trudniej zdobyć i utrzymać dobrą pracę. Pracodawcy mają obawy przed zatrudnianiem ich z uwagi na możliwość zajścia w ciążę, co później stanowi dla nich obciążenie. Problem wynika między innymi z tego, że w naszym kraju nie ma instytucji tzw. dziennej opieki nad dzieckiem, nie ma wystarczającej ilości żłobków i przedszkoli, a brakuje ich głównie na wsiach i w mniejszych miastach. Także role kulturowe przypisane kobiecie stawiają ją na przegranej pozycji, jeśli chodzi o konkurowanie z mężczyznami o zdobycie pracy. Mężczyźnie nie mówi się o konieczności pójścia na urlop macierzyński ani o tym, że jest predestynowany przez naturę do zajmowania się dziećmi. Ponadto pokutują stereotypy, że kobieta zamężna nie musi pracować, zamiast tego powinna zająć się domem. Ale i od mężczyzn wymaga się pewnych zachowań, np. tego żeby byli żywicielami rodziny – to też może być obciążające. Warto tez wspomnieć o zjawisku tzw. szklanego sufitu. Są to niewidoczne bariery awansu kobiet na wyższe stanowiska kierownicze w firmie. To znaczy, że niezależnie od wykształcenia, umiejętności, kobiety rzadziej otrzymują te stanowiska. Z badań wynika, że kobiety pracują średnio 3,8 roku dłużej, aby awansować na wyższe stanowisko. NN: Czy istnieją statystyki przekonujące do opinii, że kobiety są zazwyczaj lepszymi pracownikami? AW: Nie lubię używać takich argumentów, że kobiety są lepsze z powodu jakichś cech. Myślę, że jeśli takie statystyki istnieją, to są wynikiem tego, że kobiety z powodu istniejących barier i ograniczonych w stosunku do mężczyzn możliwości po prostu bardziej się starają – studiuję, uczą się języków obcych, podnoszą swoje kwalifikacje. Jednak nie powiedziałabym, że są lepsze - to zależy od cech osobistych, od tego co jest cenione przez pracodawcę, od tego, kto jakie miał/ miała szanse – nie od płci! AP: W jaki sposób można dążyć do zrównania praw obu płci? AW: Z pewnością jest to niełatwe zadanie. Na pewno nie da się tego zrobić bardzo szybko, gdyż jest to długotrwały proces, ale mam wrażenie, że jest to możliwe i że ten proces postępuje. Sądzę, że poza oficjalnymi działaniami, jak na przykład angażowaniem się w politykę, w kształtowanie prawa, w dyskusje naukowe, poprzez działalność organizacji studenckich, istnieją także osobiste strategie, czyli wdrażanie równouprawnienia na poziomie życia osobistego. Jestem tego zdecydowaną zwolenniczką i staram się realizować to w moim życiu poprzez uczestnictwo w różnych manifestacjach, przynależność do organizacji feministycznych czy choćby poprzez rozmowy z rodziną i znajomymi. Takie drobne działania są niezwykle istotne, gdyż dla mnie „prywatne jest polityczne” (hasło drugiej fali feminizmu). Granica między tym, co mam w domu, a tym, co jest na zewnątrz, jest bardzo płynna. Działania na polu prywatnym są niezwykle ważne, gdyż bardzo często sfera prywatna miesza się ze sferą publiczną. Chciałam zaznaczyć, że mój feminizm to nie tylko walka o równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Dla mnie to wyemancypowanie wszelkich grup społecznych, które są dyskryminowane. NN: Jakie zadania podejmuje ruch feministyczny? Czy jest popularny w naszym kraju? AW: Myślę, że jest on na swój sposób popularny, medialnie rozpoznawalny. Nadal jednak słowo feministka ma bardzo negatywne konotacje. Bardzo często rozmawiając z kobietami, które w moim rozumieniu mają poglądy feministyczne, słyszę: „ale ja nie jestem feministką”. Mam nadzieję, że feminizm będzie coraz bardziej popularny, ale w takim sensie, że ludzie będą świadomi tego, że żyjemy w systemie, w którym płci przypisywane są kulturowo konkretne role. Oznacza to, że choć kobiety mają w takim społeczeństwie pozycję niższą niż mężczyźni, to również mężczyźni nie maja lekko, np. przypisywana jest im rola silnego przywódcy, który powinien dużo zarabiać, walczyć o ojczyznę, który nie może okazać słabości, nie może płakać. Istnieje też zjawisko zwane tzw. dyskryminacji wielokrotnej, kiedy to niesprawiedliwe traktowanie wynika nie tylko z tego, jakiej dana osoba jest płci, ale też z tego, jaki ma status materialny, pochodzenie etniczne, orientację seksualna. Przykładowo pochodzącą ze wsi lesbijkę może spotkać o wiele gorsze traktowanie, niż heteroseksualną kobietę z dużego miasta. AP: Czy problem dyskryminacji kobiet występuje na naszym Uniwersytecie? AW: Wydaje mi się, że nie potrzeba tu danych statystycznych, aby zdać sobie sprawę z tego, że Uniwersytet nie jest przestrzenią wolną od dyskryminacji. Cieszę się z tego, że na Uniwersytecie Warszawskim istnieje Komisja Rektorska ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji. Jest to sytuacja pionierska w Polsce. Dwa lata temu Pani Rektor w obecności mojej i dwóch innych osób z Koła podpisała zarządzenie o powołaniu tej Komisji. Z tego co wiem, skargi do Komisji napływają. Kiedyś na skrzynkę Koła przyszedł mail z prośbą o pomoc od osoby, która doświadczyła molestowania seksualnego na Uniwersytecie Warszawskim. Jak więc widać, takie przypadki się zdarzają. W moim rozumieniu Uniwersytet wolny od dyskryminacji i od seksizmu jest wtedy, kiedy nie tylko osoby prowadzące zajęcia są fair i nie dyskryminują, ale również w gronie rówieśników nie zdarzają się takie sytuacje. Dla mnie przejawem tego, że Uniwersytet nie jest wolny od dyskryminacji, jest obowiązujący na naszym wydziale podręcznik do prawa rodzinnego i opiekuńczego (wyd. LexisNexis, autorzy: J. Ignatowicz, M. Nazar). W rozdziale dotyczącym zawierania małżeństwa jest wprost napisane, że Polska nie będzie podążała za wzorcami zachodnimi, gdyż jest to niezgodne z naszą tradycją. Nie dopuszcza się więc możliwości legalizacji związków homoseksualnych, nie wspominając już o adopcji dzieci przez osoby nie heteroseksualne. Autorzy przytaczają także stereotypowy pogląd, jakoby to kobieta z natury była lepszą matką. Uważam, że w podręczniku akademickim powinna być przekazywana obiektywna wiedza, a nie subiektywne poglądy autorów. Funkcjonowanie takiego podręcznika jest moim zdaniem przejawem czegoś bardzo złego. NN: Jakie szanse mają kobiety w polityce i jak można oceniać kwestię parytetów? AW: Myślę, że jeszcze wiele lat potrzeba, by w Polsce sytuacja mogła wyglądać tak, jak np. w Szwecji, gdzie 48% kobiet stanowi ogólną liczbę parlamentarzystów. Ubolewam nad tym, że nie udało się uzyskać poparcia dla 50% parytetu. Byłam zdecydowaną zwolenniczką tej inicjatywy, w Kole także dyskutowaliśmy na ten temat. Wydaje mi się, że jest to sprawny mechanizm, który wprowadzony czasowo, może doprowadzić do wyrównania szans w dostępie do polityki, do sprawowania władzy przez kobiety i mężczyzn. Uważam, że tak naprawdę ważny jest indywidualizm jednostki, żadne konkretne kryterium, tylko chęć i zaangażowanie w sprawy społeczne i polityczne. Bardzo podoba mi się pewien cytat: „ Kiedy skład zgromadzeń odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji jest w tak wielkim stopniu niezgodny pod względem płci i przynależności etnicznej jego członków ze składem społeczeństwa, które ma reprezentować, jest to jasny dowód na to, że niektóre głosy są uciszane i tłumione.” (cyt. Anne Philips, z książki „Aktorzy życia publicznego - płeć jako czynnik różnicujący” R. Siemieńskiej) Ze względu na naszą historię, na to jak kobiety były kiedyś traktowane, jak stosunkowo krótka jest ich droga w życiu publicznym, to te kobiety, które obecnie są w polityce, tak naprawdę muszą dopiero przecierać ścieżki. Domyślam się, jak bardzo mają ciężko, walcząc o swoją pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jednak są na szczęście kobiety, którym się chce. Bardzo się cieszę, że do parlamentu dostała się Wanda Nowicka. To jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ głosowałam na nią i wiem, że będzie działała na rzecz kobiet. Cieszę się także z tego, że nasz parlament otworzył się na różnorodność, że wyborcy zadecydowali, że reprezentować ich będzie także osoba transseksualna - Anna Grodzka. AP: Od zawsze mężczyźni mieli większe wpływy i możliwości. Jak uważasz, w dalekiej przyszłości możliwa jest idealna równowaga między płciami czy to kobiety zaczną dominować? AW: Mój feminizm daleki jest od fantazji na temat rządów kobiet nad mężczyznami. Swoją drogą kim są kobiety a kim mężczyźni? Z tego co się orientuję nie zawsze granice te są wyraźne – co z osobami określającymi siebie jako transgender? Ale to chyba temat na inną rozmowę Chciałabym żyć w społeczeństwie, gdzie będą szanowane prawa każdej jednostki, żeby każda osoba miała szanse realizować swój potencjał, swoje zdolności. Żeby nie było przemocy i nienawiści. Może brzmi to idealistycznie, ale wolę wierzyć że to jest możliwe i starać się kreować taki świat, niż przyjmować biernie to, co przyniesie mi życie. 31 kultura Zagraj to jeszcze raz, Woody Adam Karpiński „Goniec Wolności” A opowiada nieco kuriozalną historię zasłyszaną od znajomych, a następnie dwójka towarzyszących mu pisarzy spiera się, jak należałoby zaadaptować opowieść przez porządek literacki. Pierwszy skłania się ku formie komediowej, drugi zaś obstaje przy dramacie, jako konwencji bardziej wymownej i życiowej. Licytowana historia tej samej Melindy przetacza się na filmowej ilustracji w dwóch na przemian przedstawianych wariantach. Allen lubi gdybanie, gdyba więc także w Paryżu. Magdalena Sadowska sugeruje, że nowojorczyk robił dotychczas „łatwe komedie do uśmiania się”, co też jest sporym nadużyciem. Zdecydowanie najlepszym swoim filmem z ostatniego dziesięciolecia, „Wszystko gra”, Allen składa hołd mało zwiewnej prozie Dostojewskiego. Zresztą Chris Wilton (Jonathan Meyers) to chora Raskolnikowska dusza – widz do końca waha się, czy powinien mu kibicować, a w każdym razie ani przez chwilę nie zbiera mu się na śmiech. Choć trzeba przyznać – i tu poczynię ukłon w stronę autorki – Amerykanin wiele razy popełniał filmy sporo mniej ambitne. Obraz z 2004 roku, „Melinda i Melinda”, otwiera rozmowa intelektualistów. Jeden z nich Sięga też po iluzję, ale nie pierwszy raz. W „Purpurowej róży z Kairu” Cecilia (Mia Farrow) traktuje wizyty w kinie, jako odtrutkę na nieudane małżeństwo. Popłakując w przyciemnionej sali, wzdycha do przystojnego aktora, dla którego zresztą wybiera za każdym razem ten sam film. Iluzja właśnie – ta, która przeniosła Gila w lata 20-te, tutaj przełamuje czwartą ścianę – aktor ucieka z filmu, ku zdezorientowaniu pozostałych postaci, schodzi do kinowej widowni i zabiera Cecilię w miasto. Dziewczyna, odurzając się surrealnym romantyzmem, na chwilę zapo- Allen idealizuje Paryż, tak jak wcześniej idealizował Nowy Jork w „Manhattanie”. Gil to zresztą tamtejszy Isaac Davis, czy Alvy Singel z „Annie Hall”. Romantyk, trochę egoista, nie nadąża za własnymi myślami, miota się z wygórowanym superego – pisuje scenariusze, choć dalece bardziej wolałby książki. Owen Wilson podejmując się tej kreacji wiedział, jakich ma protoplastów oraz jak – i przede wszystkim kogo – musi zagrać. Jego mistrz zza drugiej strony kamery na Gila i jego paryskie przygody czuł się po prostu za stary. W ostatnim numerze „Lexussa” Magdalena Sadowska, recenzując „O północy w Paryżu” Woody’ego Allena, przyjęła założenie, że najnowszy obraz Amerykanina nijak ma się do jego dotychczasowego dorobku. Chybiony to strzał, nawet bardzo. merykanin prawie zawsze mówił to samo. Czasem eksperymentował z formą („Zelig”), choć ogólnie powstrzymywał się od dekomponowania utartych schematów. Nieraz też – raczej w lenistwie rutyny – wystukiwał na swojej starej niemieckiej maszynie pisarskiej (wciąż nie może przywyknąć do komputera) podobne scenariusze. Chętnie sięgał po sprawdzone pomysły, wracał do starych opowiastek – odświeżał je, modelował nową narrację, ale też rozwijał i kończył te opowiastki zgoła inaczej. Dość powiedzieć, że „Manhattan” i „Co nas kręci, co nas podnieca” to, spoglądając na sam pomysł, klony. „Wymyk” reż. Greg Zglinski Obsada: Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel Jakub Brzeski „Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach”. Znane powiedzenie niestety nieraz okazuje się być prawdziwe i nie chodzi tylko i wyłącznie o zagadnienia związane z zawiłościami, jakie ustawodawca ustanowił w IV-tej księdze kodeksu cywilnego czy też kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Czasami po prostu relacje z najbliższymi osobami nie układają się nam tak, jak byśmy tego chcieli, ani jak chcieliby scenarzyści niektórych oper mydlanych. Zdarza się, że wśród członków naszej rodziny wymienić należy brata. Zdarza się, że owego brata wymieniamy niezbyt chętnie, krzywiąc się lekko na dźwięk jego imienia. Zdarza się także, że codzienna obecność brata w naszym życiu, a także współpraca z nim stają się nieuniknione. Na przykład przy okazji prowadzenia rodzinnego biznesu przejętego w schedzie po ojcu. Nierzadkie są sytuacje, gdy jeden z braci jest lekko faworyzowany przez rodziców. Bywa także tak, że jednemu z braci tylko wydaje się, że ten drugi jest faworyzowany. Skutek jest ten sam – kompleks niższości, który w miarę dorastania zatacza coraz szersze kręgi i wywiera coraz bardziej przemożny wpływ na osobowość człowieka. Jedna z możliwych dróg prowadzi do stałej chęci zaimponowania sobie i innym, a także przekonywania innych do niezmiennej prawdy: „będzie tak, jak mówię ja lub nie będzie wcale”. A teraz wyobraźmy sobie człowieka, w którym drzemie swoisty kompleks brata. Człowieka, któremu dość często zdarza się wybuchnąć gniewem, gdy tylko poczuje, że ktoś chce w jakikolwiek sposób nadszarpnąć jego wybujałe ego. Człowieka budującego wokół siebie aurę twardego faceta, który w kaszę nie pozwoli sobie dmuchać. Zaciskającego pięści jako następny argument w razie sprzeciwu podczas sytuacji konflik- 32 mina o nieczułym mężu, ale prędzej czy później i tak musi wrócić na ziemski padół. towej. Twardy i szorstki, nierzadko z szelmowskim uśmiechem i błyskiem w oku. Taki właśnie był Fred. Do czasu… Brata, jak już wcześniej wspomniałem, można lubić lub nie. Jednakże w naszym kręgu kulturowym sprawą oczywistą jest czynne występowanie w sytuacjach krytycznych po tej samej stronie barykady co brat. Dość prosta sytuacja, jakich wiele w pociągach podmiejskich: grupka młodych amatorów mocnych wrażeń łazi po pociągu i szuka zaczepki. Oczywiście nikt z pasażerów nie ośmiela się nawet spojrzeć w kierunku podrośniętych gimnazjalistów robiących wokół siebie zamieszanie. W końcu chłopakom wpada w oko samotna blondynka. Krok po kroku, od żartu do żartu – atmosfera staje się coraz bardziej nieciekawa. W pewnym momencie Jerzy – dojrzalszy i spokojniejszy z braci – postanawia stanąć w obronie dziewczyny, licząc, że po krótkiej wymianie wzajemnych uprzejmości chłopakom znudzi się zabawa i zostawią blondynkę w spokoju. Tak się jednak nie dzieje… Wywiązuje się bijatyka, podczas której Jerzy natychmiast zostaje sprowadzony do parteru, a jak się następnie okaże, na guzach i siniakach całe zajście bynajmniej się nie skończy. Co w tym czasie robi scharakteryzowany przeze mnie pokrótce Fred? Staje do walki bark w bark z bratem, co najprawdopodobniej odwróciłoby losy niefortunnej awantury? A może stara się jakimś sposobem załagodzić sytuację lub chociaż wezwać pomoc? Nie, Fred nie robi absolutnie nic… A wokół skutków jego bierności osnuta została większa część filmu Zglinskiego. Podczas seansu „Wymyku” złapałem się na tym, że w pewnym momencie bardzo uważnie, wręcz przesadnie, doszukiwałem się w filmie nieścisłości oraz nie- realistycznych sytuacji i zachowań, które z pewnością nie nastąpiłyby w prawdziwym życiu. W mojej opinii przynajmniej kilka tego typu elementów wymagałoby ponownego przemyślenia i modyfikacji przez twórców filmu, celem uczynienia przekazu bardziej wiarygodnym. Zwłaszcza, że wydaje się, iż osiągnięcie maksymalnego realizmu było jedną z istotniejszych idei, jakie przyświecały Gregowi Zglinskiemu i reszcie ekipy w trakcie kręcenia. Podporządkowany temu celowi jest chociażby sposób prowadzenia kamery oraz kreowanie jak najbardziej „przeciętnych, polskich” bohaterów. Nie da się jednak ukryć, że realizm w kilku miejscach raczej kuleje. Potknięcia te nie rujnują jednak całej koncepcji filmu, który należy uznać za pozycję godną polecenia. Zglinski zaserwował widzom trzymające w napięciu, wytrawne kino psychologiczne. Robert Więckiewicz po raz kolejny z sukcesem udźwignął ciężar głównej roli, choć muszę przyznać, że w mojej opinii aktor zdaje się nadużywać pewnych wyrazów twarzy, przez co osoby zaznajomione z innymi produkcjami z jego udziałem (a w ostatnim czasie Więckiewicz na brak pracy raczej nie narzeka…) mogą w niektórych momentach automatycznie „odpływać”, przywołując wspomnienia scen z innych filmów. Ponadto w kwestii aktorstwa polecam uwadze wybitnie zagraną trzecioplanową rolę Mariana Dziędziela. Jednym z najmocniejszych elementów „Wymyku” jest moim zdaniem… scena końcowa. Tego typu filmy bardzo łatwo zepsuć banalnym zakończeniem, które sprawia, że co prawda w drodze z kina na przystanek autobusowy pozostajemy jeszcze pod wpływem nastroju wytworzonego na sali kinowej, ale myśleć nie mamy już specjalnie nad czym. Zglinski przedstawia widzowi zakończenie otwarte, o którym z pewnością można przez chwilę porozmawiać ze znajomym lub oddać się samotnym refleksjom. W chwili przekazania Lexussa do rąk czytelników „Wymyk” nie będzie już niestety wyświetlany w polskich kinach. Polecam jednak jak najbardziej obejrzenie filmu na małym ekranie. kultura CO Z TYM TEATREM? NAGA DUSZA CZY NAGIE CIAŁO? – Opowieści Afrykańskie w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego Dominika Pietrzyk D rugiego grudnia 2011 roku w Nowym Teatrze odbyła się premiera spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego Opowieści afrykańskie, na podstawie tekstów Williama Szekspira: Otello, Kupiec Wenecki i Król Lear. Opowieści afrykańskie odgrywane są w ATM Studio – w nowoczesnym Centrum Produkcji Filmowej i Telewizyjnej. Dotarcie tam może sprawiać pewne problemy, toteż jak zawsze zapobiegliwi organizatorzy przewidzieli możliwość skorzystania z przejazdu autobusem podstawianym pod siedzibę teatru na ulicy Madalińskiego. Na spektakl udałam się z dużym zaciekawieniem, ale i z pewną dozą niechęci - pięć godzin wysłuchiwania bełkotu intelektualnego, zrodzonego w synapsach wybitnego pana reżysera. A tu proszę! Cóż za niespodzianka! Podczas długiego wieczoru na sali teatralnej ani przez chwilę nie miałam ochoty sprawdzić na zegarku w telefonie komórkowym, czy „długo jeszcze?” (co zdarzyło mi się kiedyś, gdy dokładnie za mną rozsiadł się na niewygodnym krzesełku imć Warlikowski). Co więcej – wydaje mi się, że na swój sposób pojęłam przesłanie płynące ze spektaklu. Na czym ono polega? W poprzednim numerze wypowiedziałam się w sposób negatywny o tendencji do uwspółcześniania klasyki teatru na siłę. W tym wypadku nie mamy jednak do czynienia z podobnym zabiegiem. Otello, Kupiec Wenecki i Król Lear są jedynie punktem wyjścia do zaprezentowania problematyki szerszej niż ta, która zawarta jest w dramatach Szekspira. Dowodzi to zresztą po raz wtóry uniwersalności i ciągłej żywotności dzieł Szekspira. W Opowieściach afrykańskich stykamy się z problemami rasizmu, antysemityzmu, homoseksualizmu czy opuszczenia ludzi starych. Świat jest widownią zmierzchu dawnych bogów, których miejsce zajmują nowe, płoche bożki - cielesność, pożądanie, seksualność. Zagubieni ludzie borykają się z niedostatkiem miłości, z zaburzeniami w komunikacji. Niedobitki idealistów przestają wierzyć w sens czegokolwiek. Dokąd prowadzi ta droga? Czy to koniec człowieka? Czy czeka nas powszechne zezwierzęcenie? Do zaprezentowania podobnych kwestii Warlikowski posłużył się dosadną, żeby nie rzec szokującą formą, która jednak uczęszczających na jego spektakle nie powinna dziwić. Wulgarna seksualność, nagość, uprzedmiotowienie człowieka doskonale wpasowują się w konwencję spektaklu, uwypuklają zawartą w nim treść. Jednakże nasuwa się pytanie: czy nie uznano przypadkiem, że szokowanie jest najlepszym sposobem na dotarcie do widza? Jako kulturowy troglodyta nie dostrzegam wprawdzie w obnażaniu się aktorów i w kontrowersyjnych scenach z ich udziałem przeja- Karnawał – czas mięsa Marek Skrzetuski Cóż jest takiego szczególnego w tym niedługim okresie, przypadającym między Świętem Trzech Króli a Środą Popielcową? Dlaczego to właśnie w środku zimy tradycja nie tylko nie za- brania, ale wręcz nakazuje nam osiąganie szczytów szaleństw i uciechy? Zdawałoby się, że w ciągu roku jest tyle innych, lepszych po temu okazji. A jednak świadomość karnawału – choć już coraz bardziej rozmyta, co- raz mniej jasna – jeszcze w nas trwa. Skąd więc się tam wzięła? I cóż z niej dziś nam pozostało? C arnevale. Choć trudno jest ustalić jednoznaczną etymologię tego włoskiego wyrażenia, większość badaczy przyjmuje, że chodzi tu o nic innego, jak „czas pożegnania z mięsem”. Jest wiele teorii dokonujących głębszej, filologicznej analizy tych słów – podarujmy je sobie, bo powyższa definicja najlepiej chyba oddaje zarówno atmosferę, jak i wielowiekową historię karnawału. Mięso. Słowo jakże soczyste, krwawe, straszne wręcz, o brzmieniu co najmniej niepokojącym – w każdym chyba z europejskich języków. Oto klucz do zrozumienia karnawału. Ta niepewność, obawa przed nieubłaganie zbliżającym się, kategorycznym zakazem jego spożywania towarzyszyła mieszkańcom starego kontynentu od setek lat. Jednak ograniczanie tego pojęcia jedynie do pewnych narzucanych religijnie zasad żywieniowych byłoby krótkowzrocznością. Karnawałowe mięso ma znaczenie dużo szersze, także – a może przede wszystkim – metaforyczne. O co więc chodzi? Nim padnie odpowiedź na to pytanie, warto by przytoczyć kilka wymownych przykładów. Rodem z całej Europy, bo choć w formach i szczegółach był karnawał świętem dość zróżnicowanym, to jego treść i wymowa miała zasięg uniwersalny. wów łamania formy, odnoszę za to niepokojące wrażenie, że częstokroć reżyserowie po prostu nie chcą (a może nie potrafią) wzbudzać zainteresowania widzów w inny sposób. Na początku XX wieku kontrowersyjne role służyły głównie przyciągnięciu publiczności, której nic tak nie podniecało jak atmosfera skandalu wokół spektaklu. Współcześnie podobne zabiegi na scenie już mało kogo dziwią - a przynajmniej nie częstych bywalców teatru. Problem tkwi jednak nie tylko w reżyserach czy aktorach, ale pośrednio i w nas samych. W czasach, gdy jesteśmy nastawieni przede wszystkim na przekaz wizualny, w niezwykłym natłoku obrazów, ginie waga słowa. W związku z tym stokroć łatwiejszym dla aktora jest obnażenie ciała, niż zbudowanie osobowości odgrywanej postaci, we własnej i w widza wyobraźni. Obecnie, nawet jeśli spotykamy się z rolami monologowymi, to w przeważającej większości tracimy zainteresowanie dla przekazywanej treści już po kilku pierwszych minutach. Jest to kwestia kluczowa, ponieważ wielkość aktora poznaje się po tym, czy potrafi porwać publiczność bez czynienia zbędnych gestów. Jest to zadanie coraz trudniejsze, ponieważ my sami zadawalamy się fasadowym poznaniem i rzadko podejmujemy trud docierania głębiej. Nam - łakomym na błyszczące opakowania, umyka sens tego co naprawdę ważne. Naga dusza przegrywa z nagim ciałem nie tylko w teatrze. Ewentualnych polemistów, których oczekuję z niecierpliwością, odsyłam na adres mailowy: [email protected] x Ot, choćby w wielu miastach średniowiecznej Francji, Włoch i Hiszpanii – Autun, Sens, nawet w Madrycie – obchodzono w styczniu uroczystość zwaną Świętem Osła. W teorii miał to być hołd oddany dwóm biblijnym wierzchowcom – oślicy, na której Święta Rodzina uciekała do Egiptu oraz osiołkowi, na którym Chrystus w chwale wjeżdżał do Jerozolimy. W praktyce była to ceremonia skrajnie kpiarska, uderzająca we wszelkie ówczesne świętości… a jednocześnie przez niemal całe ówczesne duchowieństwo tolerowana. Prowadzano więc osła, jak monstrancję czy relikwie świętych, w barwnej procesji przez miasto do katedry. W otoczeniu księży, przystrojony w kolorowe, drogie tkaniny, wiedziony był przed ołtarz. Tam, zamiast biskupiego tronu, stał bogato wypełniony owsem żłób. Samego osła tytułowano Dostojnym Gościem, niekiedy mianując go wręcz tymczasowym księciem lub biskupem. Lud, za kościelnym celebransem, wyśpiewywał pochwalne pieśni ku jego czci, często posuwając się w tym do ryczenia na wzór ośli po ulicach i świątyniach aż do późnej nocy. Inną formą poświątecznych obchodów był prowansalski Dzień Młodzianków. Tu również mamy do czynienia z podstawą ewangeliczną – w której miano 33 kultura przeciwstawiać potęgę niewinności i świętości pomordowanych dzieci z ziemską, acz ułomną władzą króla Heroda. W rzeczywistości celebracje te miały jednak bardzo cielesny charakter. Na czas trwający – w zależności od miasta – od jednego dnia po nawet trzy tygodnie, prawdziwy biskup zawieszał swą duchową władzę nad ludem, przekazując ją w ręce młodego chłopca – zwykle kleryka pierwszego roku. Ten w ramach swego ingresu obnoszony był po mieście w lektyce, zaś jego sformowany samoistnie i naprędce „dwór” wpadał do kościołów przerywając msze, wyśpiewując sprośne pieśni, wykonując obsceniczne gesty i parodiując święte obrzędy. Po domach zbierano zaś nadzwyczajne datki „na Kościół”, z których większość bynajmniej nie trafiała do biskupiej szkatuły, lecz pożytkowana była na zakup alkoholu i mięsiwa, kolektywnie spożywanych podczas wielkiej wieczornej uczty. Nieco bardziej na północ, w katolickich krajach dawnego Cesarstwa Niemieckiego, praktyka takiego mieszania sacrum i profanum, zaburzania ścisłych hierarchii klasowych i zasad religijnych posunęła się jeszcze dalej, przyjmując formę karnawałowego Święta Głupców. W okresie tym realną władzę w miastach przejmowali wędrowni rybałci, aktorzy, kuglarze, zachęcając wszystkich do powszechnych libacji, wygłupów, a nawet strojenia sobie żartów ze świeckich i duchownych włodarzy. Niekończące się, całonocne pochody zajmowały wszystkie uliczki. W sposób szczególny czczono zaś ściąganych w tym okresie na uroczystości wariatów, dziwolągów, osoby upośledzone. Strojono ich w karykaturalne wersje możnowładczych szat, a ich „parobkowie” skrupulatnie pilnowali by wszyscy w ich towarzystwie – nawet najzamożniejsi mieszczanie – poruszali się nie inaczej jak na kolanach. We Włoszech wreszcie, w tej swoistej ojczyźnie karnawału, wszystkie powyższe szaleństwa wzmacniane były dodatkowo niesamowitym poczuciem anonimowości. Na kilka dni przed początkiem karnawału z zakamarków skrzyń, okrętowych ładowni i krawieckich magazynów wyciągano wszelkie ścinki, bezużyteczne już fragmenty tkanin i innych materiałów. Każdy, kto tylko umiał, zszywał te kawałki, bez większego ładu i składu, tworząc w ten sposób wielobarwne, kiczowate stroje, przedziwne maski, parodie państwowych i kościelnych chorągwi. Samo tylko przebranie się w nie dawało biesiadnikom daleko posuniętą bezkarność. Wiele karnawałowych obrzędów nie tylko dezawuowało życie wyższych sfer czy duchowieństwa, ale wręcz utrzymanych było w atmosferze powszechnego przyzwolenia na wszystko, co w pozostałej części roku było zakazane – pijaństwo, obżarstwo, obsceniczność, a także na wyjątkową swobodę seksualną, nawet jak na dzisiejsze standardy. Tym było właśnie karnawałowe mięso. 34 Co ciekawe, im bardziej społeczeństwo stawało się „światłe”, im bardziej odchodzono od ścisłego, średniowiecznego modelu wiary i obyczajowego rygoryzmu, tym zarówno znaczenie, jak i stopień rozwiązłości w karnawałowych zabawach malały. I nie ma w tym nic dziwnego. Bo karnawał nierozerwalnie związany był ze zbliżającym się postem. To właśnie perspektywa nieuchronnie zbliżającego się czasu uświęconego była impulsem dla chwilowego choć podporządkowania sacrum sferze profanum. Bez tak ścisłego rozdziału między tym, co święte a tym, co ziemskie, karnawał nie miałby racji bytu. Te kilkanaście dni, w niektórych kulturach uważane za permanentnie wyjęte z ziemskiego kalendarza, było wyjątkowym, gwałtownym sposobem na oczyszczenie, swoistym katharsis, przygotowującym lud na okres wyrzeczeń, pokuty i świętości. I tu docieramy do sedna problemu ze współczesnym karnawałem. Pewne huczne jego ostatki trwają jeszcze tam, gdzie trwa ta swoista perspektywa wiary, pojmowana jeszcze w klasycznych, rytualnych formach. Nie słyszy się już o ulicznych szaleństwach we Francji czy w Niemczech. Tłumaczy to także dlaczego największy karnawał ma miejsce w stricte katolickiej Brazylii, a te pomniejsze, acz sławne, odbywają się w krajach kultury latynoamerykańskiej czy europejskiego południa łacińskiego. W społecznej rzeczywistości, która już dawno odrzuciła dominację sacrum, a pozostałe jej elementy na co dzień miesza ze sferą profanum, nie ma już wystarczająco silnej, powszechnej potrzeby odreagowania, wylania z siebie żądz przed okresem postu. Brak kategorycznych norm odrzucających czysto cielesne uciechy, brak bezwzględnym mieczem strzeżonego autorytetu, niweluje potrzebę tak zajadłego, jak karnawałowy, sposobu jego wyśmiania. Powszechny hedonizm współczesności skutecznie stłamsił więc wyjątkowy hedonizm karnawału. Co więc pozostało nam z karnawału? Niestety, już tylko wyzuta z sensu tradycja, pusty, ugrzeczniony i skomercjalizowany obrzęd. Bo wojna postu z karnawałem jest jak dalekowschodnie yin i yang – musi nierozstrzygalnie i nierozerwalnie trwać wiecznie. Gdy jednego zabraknie, drugie też przestanie istnieć. Jedząc codziennie mięso, szybciej znudzimy się jego smakiem. Zostały nam więc drogie, barwne stroje z wypożyczalni, zostały plastikowe, nazbyt podobne do siebie, masowo produkowane maski. Pozostał też pretekst – taki sam, jak i wiele innych – do zabawy. Ale już bez tego duchowego tchnienia szaleństwa, głębokiego transu cielesności, poczucia perwersyjnej świętości… którego nie zapewni nam żaden z wynalazków zracjonalizowanej, zlaicyzowanej współczesności. Przy pisaniu powyższego tekstu autor posiłkował się książką dra Jacka Sieradzana „Szaleństwo w religiach świata”, którą wszystkim zainteresowanym tematem serdecznie poleca. Foremki Gabriel Kayzer C elem interaktywnego blogu studenckiego Foremki jest zachęcenie ludzi do działania i tworzenia, obudzenie energii, która ożywi co raz bardziej jałową glebę intelektualną w sferze sztuki i kultury. Chcemy ożywić życie kulturalne na uczelni, kultura bowiem zamyka się z czterech ścianach teatrów i muzeów, nie dopuszczając do głosu amatorów, kto wie – w przyszłości może wielkich artystów. Na Uniwersytecie zawsze brakowało nam kultury wyrażonej przez twórczość artystyczną samych studentów, która mogłaby zagościć w przestrzeni uczelni wyższej, na jej placach i korytarzach. Sami studenci jeżeli już coś tworzą, często robią to w ramach instytucji, do których inni studenci mają ograniczony dostęp. Teren kampusu centralnego powinien być forum interakcji kulturalnej i artystycznej między studentami. Oczywiście od czasu do czasu odbywają się u nas imprezy artystyczne, ale niestety ciągle zbyt rzadko i prawie zawsze polegają na przekazywaniu przez poszczególne grupy artystyczne treści tylko w jedną stronę. Odbiorcami są studenci, którzy, sami tworząc, nie mają możliwości podzielenia się z innymi swoją twórczością. Tę lukę chcą wypełnić Foremki. Na naszym blogu zamieszczamy różne formy artystyczne przysłane nam przez studentów, którzy sami mogą sprawdzić, co sądzą o ich twórczości inni. Być może są wśród nich znakomici pisarze, malarze itp. – jednym słowem artyści, którzy prawdopodobnie nigdy nie mieli okazji ujawnić swojej twórczości szerszemu gronu. Byłoby marnotrawstwem, nie wykorzystać możliwości, jaką daje nam Internet. Naszym celem nie jest jednak tylko zamieszczanie różnych form artystycznych tworzonych przez studentów na blogu, ale także stwarzanie warunków do wyjścia ich dzieł na teren uczelni. Chcemy otworzyć studentów na kulturę w życiu codziennym, aby zachęcić ich do rozmów, wymiany poglądów nad znalezionym opowiadaniem, obrazem lub zdjęciem, pozostawionym na korytarzu uczelni czy ławce na terenie kampusu. Studenci są obecnie bardzo zabiegani. Studiują po dwa kierunki albo łączą studia z pracą, ale mimo to znajdują czas i ochotę, by interesować się kulturą. Brak czasu wśród studentów ma wpływ na obniżanie zainteresowania kulturą, ale wcale nie stanowi bariery, której nie można byłoby przekroczyć. Ludzie, którzy poświęcają się tylko pracy, bądź studiom i zamykają się na kulturę, szybko się wypalają. W dobie permanentnego braku czasu, kultura służy wielu osobom jako forma wypoczynku, dzięki której odzyskują siły i ładują swoje baterie. Często słyszy się słowa krytyki pod adresem współczesnych studentów – że są zanurzeni w relatywizmie, nie mają żadnych zainteresowań.. Na pewno część z nich tak, ale większość ma swoje kultura pasje, także takie związane z kulturą i chciałaby przełamywać schematy, zwłaszcza te dotyczące ich samych. Wielu studentów ma dużo do powiedzenia, także poprzez swoją twórczość i wrzucanie ich do jednego worka postmodernizmu oraz określenie ich jako nihilistów jest krzywdzące, choć nie znaczy to wcale, że postmodernizm, czy nihilizm nie może być płodnym podłożem twórczości artystycznej. Bardzo wielu studentów pisze wiersze, opowiadania, doskonałe prace naukowe, rapuje, gra w filmach, maluje itp. Jeżeli coś już stworzyli, dlaczego mają się nie podzielić swoim talentem z innymi ludźmi, czemu mają to zatrzymać dla siebie? To właśnie od nich będzie zależało, w którą stronę pójdą Foremki. Sama nazwa Foremki nawiązuje w pewien sposób do Gombrowiczowskiej Formy, w której uwięziony jest człowiek. Jako ludzie mamy jednak możliwość samodzielnie tworzyć foremki - odnajdywać je w nieskończoności różnych form. Treść może się różnić, ale zawsze jest opakowana w jakąś formę, która odciska na wyrażanej treści swoje piętno. Treść wypływa z przemyśleń człowieka, ale same myśli składają się z słów, które także są pewną formą odwzorowania rzeczywistości. Skoro jesteśmy skazani na formę, to powinniśmy nauczyć się posługiwać się foremkami nadając im oryginalny, własny kształt. Chcemy, aby w przyszłości nasz blog był miejscem, w którym studenci nie tylko będą mogli zamieszczać swoją twórczość i o niej dyskutować, ale z czasem przeniosą ją w przestrzeń uniwersytecką. Ludzie, którzy do nas wysyłają swoje wiersze, zdjęcia i inne prace są przez nas zachęcani do eksponowania ich w różnych miejscach na teren uczelni. Pozostawiania swoich wierszy na ławkach, eksponowania obrazów, wyświetlania filmów, śpiewania, stawania na głowie – wszystkiego przez co mogą się wyrazić. W przyszłości chcielibyśmy za zgodą twórców zorganizować wystawę prac, które będą do nas napływały, a także wydać książkę w formie albumu, na który składałyby się dzieła wybrane spośród nadesłanych na adres naszego bloga. Chciałbym jednak zastrzec, że blog Foremki ma być bazą wypadową dla studentów, chcących wzbogacać życie kulturalne Uniwersytetu Warszawskiego przez umieszczanie swojej twórczości w przestrzeni publicznej. Obecnie pracujemy nad bazą informacyjną dotyczącą wszystkich wydarzeń związanych z kulturą i nauką odbywających się na Uniwersytecie, a także poza nim, w których mogliby brać udział studenci UW. Nasz blog będzie miejscem, w którym każdy student będzie mógł zarówno sprawdzić informacje na temat debat studenckich, pokazów filmowych, paneli dyskusyjnych organizowanych przez koła naukowe, jak i zapoznać się z twórczością swoich kolegów. http://foremki.blogspot.com/ Co słychać zimą w sportach motorowych? Paweł Krzeski Ś nieg, marznący deszcz, zima wydawać by się mogło, iż ta pora roku zdecydowanie nie sprzyja sportom motorowym. Szczególnie, że np. w Polsce sezon startów kończy się po Rajdzie Barbórka rozgrywanym na początku grudnia, a potem już tylko kupowanie prezentów, szykowanie Świąt oraz hulająca śnieżna zawierucha aż do wiosny. Nic bardziej mylnego. Oczywiście styczeń poza sylwestrem czy skokami narciarskimi kojarzy się też z Rajdem Paryż-Dakar, zwanym teraz po prostu „Dakarem”. Co prawda nie odbywa się on tak jak kiedyś w Afryce, lecz Ameryce Południowej. Niemniej jednak tegoroczny start Adama Małysza na pewno przyciągnie tysiące polskich kibiców przed telewizory. Warto przy tym pamiętać, iż startujący kolejny raz w „Dakarze” Krzysztof Hołowczyc ma w tym roku realne szanse na walkę o miejsce na podium, a nawet zwycięstwo. Po wycofaniu się fabrycznego teamu Volkswagena zostali tylko kierowcy wspierani przez BMW (w tym ,,Hołek”), którzy wystartują uterenowioną wersją Mini Coopera. Na sam koniec warto wspomnieć, iż pod koniec lat 80 - tych w rajdzie startowały przerobione polskie Stary oraz Jelcze - niestety nigdy nie ukończyły one zawodów. Równie klasyczną zimową imprezą jest najstarszy rajd na świecie, czyli słynne Monte Carlo. Ta impreza zdefiniowała dzisiejszy kształt rajdów samochodowych. Ciekawostką jest fakt, iż drugim najstarszym rajdem rozgrywanym na świecie jest Rajd Polski. Wracając jednak do terenów Księstwa Monako oraz południowowschodniej Francji, prawdziwi fani rajdów jednym tchem wymieniają takie odcinki specjalne jak choćby przejazd przez słynną przełęcz Col de Turini. Przez lata na tych trasach ścigały się takie legendy jak: Walther Rohl, Carlos Sainz, Tommi Makinen czy ośmiokrotny już obecnie Mistrz Świata Sebastian Loeb. Rajd Monte Carlo pełen jest też polskich akcentów. Warszawa była jednym z miast obok np.: Lizbony skąd ruszały załogi, aby dotrzeć do Monte Carlo, a dopiero potem ścigać się na rajdowych trasach. Często sam dojazd na start przez pół Europy było już sukcesem i świadczył o wytrzymałości sprzętu. W latach 60 - tych francuscy kibice mogli na krętych alpejskich trasach podziwiać nasze rodzime Syrenki, a dekadę później Fiaty 125 w specjalnej wersji Monte Carlo z m.in. dodatkowymi halogenami używanymi podczas nocnych odcinków specjalnych. Mniej więcej 10 lat później również poczciwe Polonezy przerobione na wersje rajdowe gościły w Księstwie oraz - podobnie jak ,,duże Fiaty” - na Rajdzie Akropolu. Ostatnim akcentem jest zwycięstwo w 2011 roku ,,polskiego” Francuza Bryana Bouffie, trzykrotnego Rajdowego Mistrza Polski oraz zwycięzcę ostatniej Barbórki. Jego pilot Xavier Panseri na stałe zamieszkał w Polsce! Kończąc zimową tematykę w kwestii rajdów warto wspomnieć o Rajdzie Szwecji. W tej trudnej imprezie zbyt zuchwały kontakt z ogromnymi śnieżnymi zaspami oraz zlekceważenie oblodzonej nawierzchni mogą skutkować wypadnięciem z trasy i zdemowalowaniem auta. Jak dotąd tylko raz zwyciężył kierowca spoza Skandynawii! Oczywiście dokonał tego nie kto inny jak Sebastian Loeb. Może w tym roku komuś innemu dopisze szczęście. Istnieje jednak dyscyplina sportów motorowych, a konkretnie są to wyścigi, która kończyła lub rozpoczynał swój sezon startów podczas zimowych miesięcy. Ku zaskoczeniu wielu osób jest nią Formuła 1. Sport kojarzony z wysokimi temperaturami oraz ciepłymi klimatami ścigał się również w styczniu lub grudniu. Co prawda miało to miejsce w latach 60 - tych, w Południowej Afryce, gdzie kilkakrotnie inaugurowano lub kończono sezon startów. Podobnie było w Argentynie, gdzie od lat 50 - tych z przerwą na wspomniane już lata 60 - te, aż do lat 80 - tych w styczniu ścigali się najlepsi kierowcy na świecie, w tym legendarny Juan Manuel Fangio. W 1965 roku w RPA na torze East London, a następnie w 1968 i 1969 na obiekcie Kyalami wyścig Grand Prix odbył się 1 stycznia, tuż po świętowaniu nadejścia Nowego Roku! Dziś niestety sezon F1 rusza dopiero w połowie marca, a kończy się w listopadzie - w przeciwieństwie do dwóch pierwszych wyścigów tej serii w RPA, które kończyły sezon startów odpowiednio 29 i 28 grudnia. Na sam koniec chciałbym wspomnieć o osobliwej dyscyplinie, jaką są wyścigi na lodzie, a konkretnie zawody Andros Trophy, wymyślone przez Francuzów. Tak na marginesie Rajd Paryż - Dakar wymyślił Francuz Thierry Sabine, który zgubił się na libijskiej pustyni podczas udziału w innym rajdzie i urzeczony jej pięknem stwierdził, że to idealne miejsce do ścigania się. Wracając jednak to wyścigów na lodzie, są one o tyle ciekawe, że większość trasy auto pokonuje jadąc bokiem. Z tego powodu samochody mają zainstalowaną specjalną wycieraczkę na bocznej szybie od strony kierowcy. W zawodach tych wygrywały tak ,,słynne sportowe auta” jak Kia Rio czy Toyota Auris. W ostatnich latach w wyścigach tych brał udział czterokrotny Mistrz Świata F1 Alain Prost. Wielkokrotnym zwycięzcą Andros Trophy jest Yvan Muller, który startuje tam hobbystycznie, na co dzień biorąc udział w serii WTCC. Od kilku lat rozgrywane są żeńskie zawody Andros Trophy, a od 2010 roku istnieje również osobna kategoria dla aut elektrycznych! Jak widać, zimą nie wieje nudą na rajdowych oesach, ani wyścigowych torach. Osoby prawdziwie kochające sporty motorowe znajdą miejsce, czas i sposób, aby rywalizować także pomimo niesprzyjającej aury za oknem. 35 misz-masz „Rozwój i godność ludzka” Łukasz Kumkowski J ako reporter, Ryszard Kapuściński wyjeżdżał do najuboższych państw świata, by opisywać rzeczywistość w jakiej żyli ich mieszkańcy. Jego reportaże nie mogły jednak docierać wszędzie, dlatego postanowił pisać książki, które szybko zaczęto tłumaczyć na języki obce. Praca takich ludzi jak Ryszard Kapuściński inspirowała do podjęcia debaty nad przyszłością krajów Trzeciego Świata, czyli tych których rozwój zależał od wsparcia ze strony państw rozwiniętych. Owo wsparcie musiało przybrać formę zorganizowanej i ciągłej pomocy, która miała pobudzić rolnictwo i przemysł poszczególnych państw w celu uzyskania nadwyżek żywności i innych dóbr konsumpcyjnych. Niemniej ważne były dążenia do ustabilizowania sytuacji politycznej w regionie, gdzie ludzie cierpieli z powodu nieustannych walk pomiędzy plemionami, często zbiegających się w czasie z klęskami nieurodzaju i głodu. Cele te należało osiągać drogą pokojową, o czym niezbicie dowodzi fakt, iż ich realizacja spoczywała na Organizacji Narodów Zjednoczonych, zrzeszającej państwa „miłujące pokój”. Oprócz wymiaru materialnego pomocy należało również zwrócić uwagę obywateli państw rozwiniętych na najbardziej palące problemy, z jakimi borykali się mieszkańcy Ugandy czy Nepalu. Tu nieoceniona okazała się działalność kontynuatorów myśli wspomnianego już Ryszarda Kapuścińskiego, którzy wspólnie z Komisją Europejską i Programem Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) zorganizowali serię wykładów nazwaną imieniem „Cesarza polskiego reportażu”. Inicjatywa ta została skierowana do grupy osób najbardziej pragnących zmieniać świat, jakimi jesteśmy my – studenci. Wykłady te, pozwalające na dyskurs między środowiskiem ekspertów, decydentów i studentów, zmierzały do zaprezentowania różnorodnych koncepcji, mających na celu przeciwdziałanie kryzysom i biedzie w państwach trzecich. Do tej pory zorganizowano 33 tego typu wykłady, w których uczestniczyli m. in. Jerzy Buzek, Paul Collier, Kemal Dervis czy Kristalina Georgieva. Ostatni z nich odbył się 8 grudnia 2011 roku w sali Senatu Pałacu Kazimierzowskiego i był to wykład wyjątkowy ze względu na osobę referenta oraz tematykę, odwołującą się do absolutnie podstawowego prawa jakim jest godność ludzka. Został on wygłoszony przez Jego Królewską Wysokość, księcia Haakona, Następcę Tronu Królestwa Norwegii. Temat wykładu – „Rozwój i godność ludzka”, odnosił się do działalności księcia na rzecz rozwoju krajów z grupy rozwijających się. Będąc od 2003 roku Ambasadorem Dobrej Woli UNDP, podróżował on po Tanzanii, Kambodży, Sierra Leone, Gwatemali, a także Nepalu, który odwiedził na krótko przed wizytą w Warszawie. Jego zadaniem podczas 36 tych dalekich podróży było sprawdzanie z jakim skutkiem realizowane są Milenijne Cele Rozwoju, co z resztą stało się głównym wątkiem wygłoszonego referatu. Przyjęte przez przywódców 189 państw Milenijne Cele Rozwoju to inicjatywa ONZ, która miała i nadal ma doprowadzić do wyeliminowania ubóstwa na świecie do 2015 roku oraz ratowania milionów ludzkich istnień. Została ona sprowadzona do ośmiu konkretnych rezultatów, które umawiające się strony chciały osiągnąć. Pierwszym i z resztą już przywoływanym jest wyeliminowanie skrajnego ubóstwa i głodu, co według ostatniego raportu ONZ zmierza we właściwym kierunku i w prognozowanym tempie. Książe Haakon określił ten właśnie cel (ang. goal) jako najbardziej inspirujący do dalszych wysiłków na rzecz realizacji pozostałych. Oprócz eliminacji skrajnego ubóstwa, ów program zakłada walkę z analfabetyzmem poprzez umożliwienie nauki przynajmniej na poziomie podstawowym. W tym celu buduje się nowe szkoły, a już istniejące zaopatruje w niezbędne materiały dydaktyczne. Niemniej zdaniem księcia, pozostaje tu jeszcze sporo do zrobienia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż stale zmieniające się realia polityczne mogą umożliwiać powszechniejszy dostęp do podstawowego nauczania większej rzeszy ludzi do tej pory trudniącej się np. walką zbrojną. Przywołał w tym miejscu sytuację, jaka miała miejsce w Nepalu, gdzie po zakończeniu walk pomiędzy Maoistami, a siłami rządowymi partyzanci musieli zacząć zarabiać na swoje utrzymanie, a brak wyuczonego zawodu uniemożliwiał im zdobycie zatrudnienia. O ile wspieranie równouprawnienia mężczyzn i kobiet w celu wzmocnienia pozycji „płci pięknej” przynosi efekty poniżej oczekiwań, udaje się sukcesywnie ograniczać śmiertelność dzieci. Według danych ONZ, w 2009 roku dziennie na świecie umierało o 12 tysięcy dzieci mniej niż w 1990 roku, aczkolwiek nadal mówimy tu o ponad 8 milionach zmarłych każdego roku. Nie sposób w tym miejscu nie zgodzić się ze zdaniem księcia, który zaznaczył, iż w tym względzie nie można mówić o sukcesie, zwłaszcza że część krajów afrykańskich znajduje się dziś na poziomie Norwegii z połowy XIX wieku! Niemniej, poprawa warunków w jakich przyszłym matkom przyjdzie rodzić swoje dzieci z pewnością przyczyni się do coraz szybszego postępu w dziedzinie zmniejszania wskaźnika śmiertelności dzieci. Celem samym w sobie jest również walka z chorobami, takimi jak AIDS, które ostatnimi laty zbiera drastyczne żniwo w państwach afrykańskich. Dzięki prowadzonej od 1997 roku akcji, jak dotąd udało się zmniejszyć ilość nowych zakażeń HIV o 21%, a także zwiększyć dostępność leków retro wirusowych o 13%. Sytuacja może ulec dalszej poprawie, jeżeli mieszkańcy tamtych rejonów zostaną w należyty sposób uświadomieni o możliwości stosowania antykoncepcji, co w pewnych kręgach nadal jest tam niedopuszczalne. Ostatnie dwa cele dotyczą utrzymania równowagi ekologicznej i rozwijania światowego partnerstwa w sprawach rozwoju. Zwłaszcza drugi element pozostaje szczególnie istotny w dobie kryzysu gospodarczego z jakim borykają się najwięksi ofiarodawcy dla państw Trzeciego Świata. Kryzys strefy euro może mieć szczególnie negatywny wpływ na realizację Milenijnych Celów Rozwoju, zważywszy na fakt, iż to Unia Europejska oraz jej państwa członkowskie dostarcza ponad połowy środków wydawanych na pomoc dla najuboższych państw. Konieczność utrzymywania sztywnej dyscypliny budżetowej z pewnością zahamuje na jakiś czas zwiększanie pomocy przez poszczególne państwa członkowskie. Miejmy jednak nadzieję, że w tej sytuacji większe wsparcie popłynie ze strony innych państw europejskich, pozostających poza Unią Europejską. Chodzi tu m. in. o Norwegię, której Następca Tronu jest Ambasadorem Dobrej Woli UNDP i z całych sił wspiera akcję mającą otworzyć przed najuboższymi państwami Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej, Karaibów możliwość rozwoju. Wizyta i wykład księcia Haakona, uświetniony obecnością małżonki i córki zmarłego w 2007 roku Ryszarda Kapuścińskiego, przypomniał o konieczności pomagania innym, jaka powinna towarzyszyć naszym codziennym poczynaniom. Zwrócił również uwagę na problemy z jakimi borykają się inne państwa, a o których często zapominamy albo po prostu nie chcemy pamiętać. Ta chwila refleksji pozwoliła w końcu na zrozumienie czym tak naprawdę jest godność ludzka i w jaki sposób powinno się ją chronić w dzisiejszych czasach. misz-masz Żołnierze wyklęci Mikołaj Krolski - Zwada dokąd idziesz? – zapytał Staszek widzące, że ten kieruje się w stronę lasu. – Wyszczać, całą cholerną drogę trzymałem. – to się pośpiesz i uważaj, nie znamy tego terenu, a jesteśmy spowolnieni i wiesz dobrze, co by było gdyby… - wiem, wiem , część by wyrżnęli, a resztę torturowali, aż wszystko wyśpiewają, ciągle trujesz nam tym dupę, już daj spokój. Staszek widział jak ten znika w gęstniejącym mroku lasu. Zmierzch zbliżał się szybkimi krokami. Wiosenny wiatr orzeźwiająco muskał po twarzy. Przynajmniej jest ciepło – pomyślał. W zimie mieliby problem z rannym. Tadeusz został postrzelony w krótkiej wymianie ognia z milicją. Kierowaliśmy się w okolice Radomska , żeby połączyć się z inną grupą partyzantów, jednak UB musiało dostać o nas cynk. Teraz ciągle jesteśmy w ruchu, żeby zgubić pościg. Wszedł do zagajnika, gdzie była reszta. Razem ośmiu. Tadeusz teraz spał, wycieńczony gorączką. – i co z nim? – zagadał. – nie jest dobrze – odpowiedział drużynowy lekarz. - Rana się pogłębiła i wciąż krwawi, zresztą nie mamy leków. Bez nich długo nie pociągnie. Możliwe, że zakażenie się wdarło. Trzeba znaleźć penicylinę w pobliskim miasteczku. Jest oddalone o kilka godzin stąd. Kogo wyślemy kapitanie? – zwrócił się do siedzącego pod drzewem mężczyzny. Był średniego wzrostu o niepozornej budowie. Nosił ciemnobrązowe drelichowe spodnie i kurtkę Wojska Polskiego narzuconą na czarny podkoszulek. Spod trochę za dużej rogatywki wystawały pasma blond włosów. Mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. – Pójdę ze Zwadą, ma najlepszy instynkt i działa szybko i pewnie. Wy idźcie tą trasą, co ustaliśmy. Dogonimy was. Sądzę, że już odpuścili sobie bezpośredni pościg, teraz pewnie czekają aż się wychylimy. W końcu będziemy musieli przejść przez jakieś zabudowania. Wyruszcie jak Tadeusz się ocknie. W tym momencie Zwada przyszedł. – co się dzieje? – spytał. – Bierz pepeszkę i idziemy po lekarstwa. – odezwał się kapitan wstając. - Eh, dopiero co się zatrzymaliśmy, ale trudno. Ruszyli truchtem przez las. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Pod osłoną nocy będzie nam łatwiej – myślał kapitan – tylko żebyśmy się później odnaleźli. Pamiętam kierunki , powinno wystarczyć. Dookoła panowała cisza, słychać było tylko ich miarowy oddech i szelest roztrącanych krzewów. Po pół godzinie zrobiło się całkowicie ciemno. Zwolnili tempo by nie powpadać na drzewa. Teraz Zwada szedł przodem. Miał dużo lepszy wzrok w nocy, od małego latał po lasach, wychował się na wsi. Po jakimś czasie trafili na szlak. - idziemy szlakiem czy na przełaj? – spytał kapitana. – Szlakiem. – odpowiedział krótko, nie ma sensu się zastanawiać, oba wyjścia są niepewne, idąc dalej na przełaj mogą się zgubić, a szlak zawsze gdzieś ich wyprowadzi. Po godzinie dotarli na polanę, z której można było dostrzec latarnie miasteczka. Było niewielkie, kilka prostopadłych ulic, na obrzeżach kościół. Nawet nie miało rynku. Zbliżali się zgarbieni, ledwo widoczni w wysokiej trawie. Mięśnie mieli napięte, byli w każdej chwili gotowi do reakcji. W tego typu podchodach umysł musiał być oczyszczony z myśli. Nie mogli sobie pozwolić na najmniejszy cień wątpliwości, bądź zdenerwowania. Jeszcze kilkaset metrów i wejdą w przestrzeń miasteczka. W większości domów światła już zgasły. Szybko podbiegli do grubego drzewa tuż przed kościołem. – co teraz? Przecież nie zaczniemy pukać do wszystkich drzwi – zagadał Zwada. Kapitan patrzył na swego towarzysza. Znali się już w czasie wojny. Wiele razem przeszli, wiele widzieli. Zawsze działał na niego uspokajająco, dlatego lubił mieć go w pobliżu. Mimo potężnej postury, Zwada był zwinny i potrafił poruszać się bezszelestnie. Teraz wpatrywał się w niego swoimi ciemnymi oczami. – Pójdziemy zapytać w kościele. Nigdy nie trafiłem na księdza – szpicla, więc o tej godzinie to chyba najlepsze wyjście. Zresztą spójrz, w parafii pali się światło. Idziemy. Szybko przebiegli ten krótki odcinek. – Zobacz przez okno czy jest sam – zwrócił się do Zwady. Ten podciągnął się na parapecie. W małej kuchni, przy słabej żarówce zobaczył jak ksiądz czyta książkę przy stole. Nikogo więcej nie było. – jest sam. – zameldował. – dobrze, zapukamy. Kapitan zastukał trzy razy. Po chwili drzwi się uchyliły. W szparze widać było bladą i starą twarz księdza. – jesteśmy partyzantami, walczymy o prawdziwą wolną Polskę, potrzebujemy penicyliny i jedzenia, proszę nam pomóc. – cicho powiedział kapitan. Drzwi się zamknęły. Po chwili usłyszeli metaliczny odgłos odsuwania zamków. – wchodźcie, wchodźcie , tam jest kuchnia, możecie się posilić czym chcecie, ja poszukam lekarstw, za chwilę wrócę. – mówiąc to oddalił się ciemnym korytarzem. Stali trochę zaskoczeni, że wszystko odbyło się tak szybko. Zwada wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. Kapitan ruszył za nim. Znaleźli kiełbasę i bułki. Dopiero teraz zdali sobie sprawę jak bardzo byli głodni, przecież od kilku dni prawie nic nie mieli w ustach. Ich wcześniejsza kryjówka została odkryta i musieli się przenieść w pośpiechu, zdążyli zabrać tylko broń. - Ile minęło, odkąd tu przyszliśmy ? - kapitan zapytał Zwady – Może pięć minut, a co? Martwisz się, że go długo nie ma. Może musi dostać się do trudno dostępnej skrytki, wiesz teraz mogą za wszystko wsadzić do więzienia , mówiąc , że jesteś kontrrewolucjonistą. Ludzie się boją. – Pewnie masz rację. Jakby na potwierdzenie tych słów usłyszeli zbliżającego się księdza. Wszedł. W rękach niósł torbę z medykamentami. – Mam to o co prosiliście. Jest jeden ranny czy więcej? - jeden - odpowiedział Zwada biorąc kolejną bułkę i popijając ją mlekiem. – wystarczy wam to w zupełności i będziecie mieli też na przyszłość. A ilu was jest oprócz waszej dwójki. Słyszałem, że niedaleko stąd doszło do strzelaniny z funkcjonariuszami UB. To wy byliście, mam rację? Zwada i kapitan spojrzeli po sobie. Skąd on może to wiedzieć, przecież zaatakowali nas w nocy, nie było świadków. Kto mógłby przekazać informację jemu, podrzędnemu księdzu w małej miejscowości. Może jest on powiązany z konspiracją, albo – nagle zimny pot oblał kapitana – jest kapusiem komunistów. – nie, jest nas tylko dwóch, a ranny jest w bezpiecznym miejscu. Dziękujemy za wszystko, już wychodzimy i tak za długo tu przesiedzieliśmy. Zaczęli się podnosić. Ksiądz chwycił za rękę kapitana. – proszę poczekać, nie ma się czego obawiać, tutaj nie ma żadnych posterunków. Nie znajdą was. Poczekajcie chwilę, a dam wam jeszcze jedzenie na drogę, wyglądacie na głodnych. Kapitan patrzył badawczo na księdza. Sprawiał wrażenie dobrego człowieka, ale pozory mogą mylić. Coś w jego spojrzeniu nie dawało mu spokoju. Kiedy miał już odpowiedzieć usłyszał głos Zwady – dobra, weźmiemy trochę, cokolwiek, byle szybko. – spojrzał na kapitana – no co? Przecież mamy rannego, musi mieć czym się pokrzepić. Ksiądz zaczął się krzątać w kuchni, wkładając wszystko do koszyka, co wpadnie mu do rąk - masło, ziemniaki, konfitury, mleko, jabłka. Trwało to dla kapitana zdecydowanie za długo. Nagle usłyszał odgłos łamanej gałęzi. Spojrzał porozumiewawczo na Zwadę. – Sprawdź tylnie drzwi, tamtędy wyjdziemy. Zwrócił się w stronę księdza - wystarczy, dziękuję raz jeszcze, ale musimy już iść. Zwada cicho szedł ciemnym korytarzem. Zbliżył się powoli do drzwi i nasłuchiwał. Wydawało się, że jest w porządku. Obejrzał się za siebie. Z tyłu rysowała się ciemna sylwetka kapitana. Odetchnął i lekko uchylił drzwi. W tym momencie jedynym, co jego mózg zdążył zarejestrować był oślepiający blask. Później nastała ciemność. Ciało Zwady runęło na ścianę w kaskadzie krwi. Oszołomiony kapitan rzucił się do kuchni. Księdza nigdzie nie było. Słyszał jak wywarzyli frontowe drzwi. W jednej ręce z lekarstwami w drugiej z rewolwerem wyskoczył przez okno. Odłamki szkła poharatały mu policzek. Upadł ciężko na wilgotną ziemię. Słyszał jak ktoś wołał donośnym głosem – Żywcem go, ma być żywy! Biegł na oślep, byle dalej, byle uciec. Widział migoczące światła latarek. Wszystkie domy zapalały światła, jeden po drugim. Cholera, będę na widoku – pomyślał. Skręcił za pierwszym budynkiem i biegł na łeb na szyję w stronę lasu. W młodości był kiedyś najszybszy w biegu na sto 37 misz-masz metrów. Coraz więcej głosów za nim.Alenie strzelają. Chcą mnie złapać – szybkie myśli przeszywały umysł – jak złapią będą torturować. Wasze niedoczekanie! Zaryzykował obejrzenie w tył, byli kilkadziesiąt metrów za nim. Ucieknę im, uda się. Znowu do jego uszu doszedł ten sam basowy głos. – Ucieka! Strzelać! Świt kul, pociski przelatują obok. Boże uchroń. Jeszcze tylko kilka metrów. Dotarł. Ledwo mógł oddychać. Teraz pod górę, potem przez strumyk i wyjdę na szlak. Nogi miał jak z waty. Nie możesz się zatrzymać – powtarzał sobie. Oparł się o pień. Co to? Ujadanie psów? Kurwa! Ruszył truchtem. Są coraz bliżej, nie zdążę – gorączkowo myślał. Zdjął kurtkę i rzucił w przeciwną stronę. – może to da mi trochę czasu. Ześliznął się w dół po skarpie. Biegł resztką sił. Szczekanie jakby ucichło. Każda sekunda trwała wieczność, czas się zatrzymał. Usłyszał odgłos strumyka. Woda była po kolona. Przebiegł. W mokrych butach ciężej było mu iść. Przystanął i nasłuchiwał. Są daleko. Ruszył. Był wściekły na siebie, że stracił czujność. Przez niego Zwada nie żyje. Powinien pójść za instynktem. Teraz jest gorzej niż za okupacji niemieckiej. Nie wiadomo kto kogo zadenuncjuje, czy rodzina, czy ksiądz, któremu mówisz swoje grzechy. Wszyscy są zastraszeni. Niedługo trafi na szlak, a stamtąd będzie już łatwiej odnaleźć chłopaków. Pewnie usłyszeli strzały. Miał tylko nadzieję, że nie zmienią trasy. Chyba już niedaleko ścieżka. Nagle posłyszał za sobą szybki bieg. Odwrócił się w samą porę by zasłonić ręką gardło, do którego skakał pies. Poczuł przeszywający ból. Strzelił. Pies zaskowyczał i legł obok. Z oddali dobiegały głosy. Cholera, złapali mój kierunek. Chwycił tor- bę i biegł dalej. Ciepła krew spływała mu po ręce. Księżyc wyszedł zza chmur. Niedługo pełnia. Teraz dużo więcej widać. Lepiej dla mnie – pomyślał – oni i tak mają te zapchlone kundle. Co to? Silnik? Jadą szlakiem. Kilkadziesiąt metrów przed sobą zobaczył snop światła przeczesujący okolicę. Nie zdążył się uchylić. – tam jest ! – darli się jeden przez drugiego. Usłyszał jak biegną w jego stronę. Próbował uciec w bok, jednak strzały przygwoździły go w miejscu. Skryty był za dębem. Dorwali mnie, dorwali, wszystko na marne – powtarzał raz po raz w myślach. Ledwo żywy ze zmęczenia opadł ciężko na ziemię. Patrzył na wielki księżyc nad sobą. Wokół niego rozpościerała się jasnoniebieska poświata. Piękne – pomyślał i strzelił sobie w głowę. Kochajmy się, studium miłości po polsku Dominika Pietrzyk W 2005 roku 59% Polaków deklarowało zakochanie. W 2009 roku 63% z nas przyznawało, że wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Czyżby odzwierciedlenie w rzeczywistości znajdowały słowa piosenki - „kochać, jak to łatwo powiedzieć”? Z badań opinii publicznej w Polsce prowadzonych przez CBOS wynika, że w Polakach nadal silnie zakorzeniony jest obraz miłości romantycznej. Aż 50% z nas uważa, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu. Tyle samo uznaje jednak, że prawdziwa miłość nie może istnieć bez seksu, a 33% sądzi, że seks nie wymaga miłości. Wnioski stąd wypływające - poczytność harlequinów wzrasta, a my sami w iście romantycznym stylu wracamy na drzewo! Co ciekawe przeżywaniu szaleńczych uczuć sprzyja wykształcenie i ustabilizowana sytuacja materialna. Wysoki wskaźnik częstości zaangażowania emocjonalnego występuje także wśród osób na kierowniczych stanowiskach. Romanse z sekretarkami są więc jak najbardziej na miejscu. W listopadzie 2011 roku do alkowy Polaków wkroczył prof. Zbigniew Izdebski. Z opublikowanego przez TNS OBOB raportu wynika, że Polacy są tradycjonalistami w sztuce kochania oraz, że w przeważającej większości dochowują wierności w związku. A więc Polak – kochanek „mierny, ale wierny”? Czym dla Polaków jest miłość, czy może, co bardziej interesujące, czym jest dla nielicznych spośród nas? Tylko 2% społeczeństwa uważa, że prawdziwa miłość to uczucie „na dobre i na złe”, które potrafi oprzeć się upływowi czasu. Niewiele więcej, bo 3% deklaruje pogląd, że miłość zdolna jest przetrwać bez względu na okoliczności. Nie jesteśmy więc skłonni do powtórzenia za Camusowskim Kaligulą, że „kochać drugą istotę, to zaakceptować fakt, że się razem 38 z nią zestarzejemy”. Czas założyć różowe okulary. Ponad połowa społeczeństwa deklaruje zakochanie, a dwie piąte przywiązane jest do platonicznego modelu miłości. Wiara w to, że miłość jest uczuciem pozbawionym pierwiastka cielesności, uzależniona jest od wieku. Największy odsetek prezentujących podobne poglądy, bo aż 50%, jest wśród najmłod- szych. Młodzi ludzie dalecy są od przekonania, że zakochanie jest stanem właściwym dla wieku młodzieńczego. Największy odsetek Polaków spowitych oparami miłości jest w przedziale wiekowym 25-34 lat. Wobec wszystkich tych danych nie pozostaje mi nic innego jak w ferworze uniesienia wykrzyknąć za wieszczem sakramentalne „kochajmy się”! Z okazji zbliżającego się Święta Zakochanych, życzę wszystkim znajdującym się w tym lub podobnym stanie (a jest Was ponoć aż 59%!) dużo lukru w związkach na co dzień, a 14 lutego… wielkiej awarii elektryczności w całej stolicy. misz-masz Śmiech to zdrowie! Facet wchodzi do urzędu i pyta się sekretarki: - Naczelnik przyjmuje? - Nie odmawia... W trakcie egzaminu jeden ze studentów poprosił o otwarcie okna. Profesor stwierdził: - Okno można otworzyć, orłów tu nie ma, nie wyfruną. Po egzaminie, gdy już wszyscy wychodzili, ten sam student spytał: - Ooo!? Pan profesor też drzwiami? Do pracy przyjmują nowego pracownika. - Jak długo był pan w poprzednim zakładzie? - Trzy lata. - Opuścił go pan wskutek wypowiedzenia? - Nie, dzięki amnestii! Włamywacz skarży się koledze: - Ale miałem pecha. Wczoraj włamałem się do domu prawnika, a on mnie nakrył. Powiedział, żebym zmykał i więcej się nie pokazywał. - No to jednak miałeś szczęście! - Szczęście? Policzył sobie 300zł za poradę! Dlaczego student jest podobny do psa? - Bo jak mu zadać jakieś pytanie, to tak mądrze patrzy ... Spotykają się szefowie USA, Rosji i Unii. Pierwszy mówi: - Kurcze, jeden z moich ministrów jest narkomanem, ale nie wiem który? Prezydent Rosji mówi: - Eee tam, jeden z moich jest w mafii i też nie wiem który. A szef Unii: - No kochani, to jeszcze nic, u mnie któryś ekspert jest fachowcem i też nie mam pojęcia, kto... Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu w celu wiadomym. Kobieta krzyczy przerażona: - Ale ponuro i ciemno w tym lesie. Bardzo się boję! Na to morderca: - No, a ja co mam powiedzieć? Będę wracał sam... Adwokat wygrał dla biznesmena bardzo trudny proces. Wysyła mu SMSa: - Prawda zwyciężyła. Biznesmen natychmiast odpowiedział: - Proszę wnieść apelację! Do adwokata przychodzi biedna wdowa prosząc o poradę prawną. Po skończonej wizycie adwokat zażądał 100 zł. Ta drżącymi rękami wyjęła banknot z portfela i podała radcy. Ten jednak po wyjściu kobiety zauważył, że ta pomyliła się dając mu dwa sklejone banknoty stuzłotowe przez przypadek. I wtedy stanął przed dylematem moralnym... Podzielić się ze wspólnikiem? Nowa odsłona Studenckiej Telewizji Internetowej - Uniwerek.TV Uniwerek.TV z przyjemnością odwiedza Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego na licznych przedsięwzięciach. Byliśmy z Wami między innymi podczas Jesiennych Wibracji, Połowinek, Balu Absolwenta, czy też Posesji. Materiały z tych wydarzeń możecie oglądać na naszej stronie. Jednak na tym nie poprzestajemy – dalej nasza ekipa będzie Was odwiedzać, dlatego warto już dziś polajkować nasz profil na facebooku - facebook.com/Uniwerek.TV – dzięki czemu żaden materiał nie ucieknie Waszej uwadze. A warto polubić tym bardziej, że od połowy lutego 2012 roku zamierzamy odświeżyć całkowicie wizerunek i ruszamy z nowymi programami i nową stroną internetową. Końcówka lutego będzie także bogata w różne konkursy. Więc… Warto! 39 §