Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik?

Transkrypt

Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik?
ISSN 1897-4759
LEXU§
Czasopismo Studentów WPiA UW | nr II (26), styczeń-luty 2012
Prawo a sztuka
- mecenas to więcej niż prawnik?
str. 22
Przyjazd Niemców to zwykła rzecz
- wywiad z dr. Adamem Bodnarem str. 28
30 słów czystego szaleństwa,
czyli art. 196 KK str. 21
MASZ POMYSŁ ?
MY MAMY FUNDUSZE !
DOTUJEMY PROJEKTY
STUDENTÓW :
KONCERTY
PRZEGLADY
KONFERENCJE
KULTURA
I INNE
www.samorzad.uw.edu.pl/dotacje
spis treści
Spis treści
WYDARZENIA
Liczy się wyobraźnia, czyli słów kilka o studenckim teatrzyku
wydziałowym
5
Zagrali w „Grasz... tym razem nie o staż” i zwyciężyli!
6
Student też ma serce
6
II Prawnicze Targi Praktyk i Pracy już 20-21 marca !!!
7
Wiceminister z WPiA UW
8
Symulacja rozprawy karnej
8
INFORMACJE
Wieści z Rady Wydziału
9
Misja sesja
10
Odwiedzamy „Wydziałową”
11
Najważniejsze: zacząć pisać
12
Koniec to początek
13
Aplikacja ogólna, sędziowska, prokuratorska
13
O drodze do doktoratu słów kilka
14
Praktycznie o praktykach
15
Pójdź w prawo podatkowe
16
PUBLICYSTYKA
Dekalog makiawelicznego władcy
17
Król parkietu, Czyli o szkołach tańca w Warszawie
18
Prawna ochrona konsumenta a umowy zawierane na odległość
19
Kwestia wygaśnięcia mandatów poselskich prokuratorów w stanie
spoczynku
19
Trzydzieści słów czystego szlaeństwa
21
Prawo a sztuka - mecenas to więcej niż prawnik
22
WYWIAD
Studenci, na squasha - wywiad z Marcinem Karwowskim
Od studentów prawa należy wymagać pewnych wyższych
standardów- wywiad z dr Pawłem Skuczyńskim
Przyjazd Niemców to zwykła rzecz - wywiad z dr Adamem Bodnarem
Równouprawnienie w teorii i praktyce - wywiad z Anną Wanią
Włodarczyk
24
25
28
30
KULTURA
Zagraj to jeszcze raz, Woody
32
„Wymyk”
32
Co z tym teatrem? Naga dusza czy nagie ciało?
33
Karnawał - czas mięsa
33
Foremki
34
Co słychać zimą w sportach motorowych?
35
MISZ-MASZ
„Rozwój i godność ludzka”
36
Żołnierze wyklęci
37
Kochajmy się, studium miłości po polsku
38
O
Podmiotowo.
Zaraza
imbecylizmu
d pierwszego roku na wstępie do prawoznawstwa wpaja nam się koncepcję
praw podmiotowych. Prawa człowieka, prawa podstawowe, obywatelskie,
uprawnienia kształtujące i wszystkie inne sformułowane wolnościowo i podmiotowo konstrukcje i instytucje nie mają dla nas tajemnic. Tylko czy to idzie w parze
z przekonaniem o konieczności traktowania podmiotowo podmiotów praw podmiotowych? Takie karkołomne konstrukcje to już mniej oczywista sprawa. Po semestrze z
doktrynami polityczno-prawnymi dręczy mnie właśnie takie pytanie. Czy realizujemy
imperatyw praktyczny Immanuela Kanta, czy traktujemy człowieczeństwo w swojej i
innej osobieKryzys,
jako cel,
a nie tylko
jako środek
do celu?
wybory,
niedobory
i potwory.
Konflikt światłopoglądu i ciemnogrobu. Problem stypendialny i nowe złoża paliw kopalnych. To tylko nie„Bardzo
zadowolona
z tego kontaktu.”tenbyć
cytat,
to kwintesencja
którzyjestem
dręczyciele
Rzeczypospolitej.
Można
publicystą
i udawać,myślenia
że się
przedmiotowego
w ustach
studentki
prawa.
Znajomość
bez fasady
z nimi walczy
mądrym
słowem;
trzeba
być politykiem,
żebyzawierana
wiedzieć, tylko
z któ-na
wypadek
późniejszych
możliwych
z niejchwały;
zysków.księdzem,
„Jestem kontaktem,
idę się
rymi
wojna przyniesie
najwięcej
by spojrzeć no
na to
rzeczyodłączyć”tak skwitowała
to jej zawiedziona
rozmówczyni,
także
studentka
WPiA.
wistość
z przymrużeniem
oka; członkiem
elity, by mieć
wpływy;
w końcu
Zrozumiałe,
wystarczy
że powszechna
być człowiekiem,
przyjaźńbyi braterstwo
mieć dosyć.to hippisowskie ideały, dziś już trochę wytarte i obce przeważająco konserwatywnemu środowisku prawniczemu, jednak
spłycanie tak
relacjikażdego.
społecznych
czystego,
przedmiotowego
„interesu”,
upoTowielu
przeciąża
Stąddo
pod
pozorami
zdystansowania
i ironii ataśledza nas
metę. kicz i miernota. Śmiejemy się z nieśmiesznych żartów,
kujenaz dłuższą
każdej strony
poddajemy się wszelkim absurdom, w teleturnieju dmuchamy piłeczkę pingNiepongową
chodzi ozbycie
naiwnym.
Naiwni lubimy
mogą być
nasi przyszli
podsądni
miseczki
do miseczki;
udawać,
że to naklienci,
odreagowanie.
czy interesariusze.
Prawnicy
muszą być
zdecydowani
pozbawieni
złudzeń.
To nie
Przecież wiemy,
że to głupie,
że jesteśmy
inni i imamy
swój sposób
na rówznaczy,nowagę.
że pozbawieni
moralności.
kojarzące się do
z rygoryzmem
słowo, retoryna które
Tylko czy
na pewno?To
Przyzwyczajeni
pewnego przekazu,
jedni reagują
alergicznie,
innych tak
ważne,
że prowadzi nawet
do fundamentalki, chcąc
nie chcącdla
zaczynamy
myśleć
uproszczonymi
kategoriami.
Gdzieś
nych postaw,
da się oswoić
na gruncie
cywilizacji
„młodych
gniewnych”. Wystarczy
znika prawdziwe
poczucie
humoru,
przenikliwość,
wyważenie.
zachować jej minimum w postaci powstrzymania się od przedmiotowego traktowania
drugiego człowieka.
się nagle,
że nie takczyli
łatwo,
kierując się
tą zasadą,
postąpić
ZastępujeOkaże
je system
imbecylizmu,
tolerowania
głupoty
i podłości
źle, a jednocześnie
ma powodu
sądzić,Tak
że będzie
toczłowiek
przeszkoda
w osiągnięciu
pod pozoraminie
inteligencji
i ambicji.
przeżuty
nie jest
w stanie
godnego
zarobku.naPracowanie
„dla”
pieniędzy,
a „za”
pieniądze,
choć może
odreagować
problemy. W
momencie,
gdy
imbecylizm
opanował
grupynie
wyczujemymienione
tego w portfelu,
to sporazostali
różnica
w pojmowaniu
siebie
i swojej
roli.tylko o
wyżej, wszyscy
zredukowani
do tej
ostatniej.
Dbają
siebie i w ten sposób tworzy się błędne koło. Zaraza rozprzestrzenia się nie
Można
śmiać isię
z próżnych
wysiłków
teoretyków
i filozofów
prawa, by na paw brudzie
smucie,
ale w blasku
jupiterów
i przez
pustosłowie.
pierze uczynić świat idealnym, można nie zabierać podręczników etyki na każde
profesjonalne
tylko pamiętać,
że jest
traktując
przedmiotowo
Niespotkanie.
dajmy się Trzeba
zainfekować.
Na studiach
jeszcze
na to szansa.drugiego
człowieka, sami traktujemy się jak rzecz i towar.
Redaktor naczelny,
Redaktor naczelny,
Konrad Leszko
LEXU§
Wydawca: Samorząd Studentów WPiA UW
Współpraca: Stowarzyszenie Absolwentów WPiA UW
Redaktor Naczelny: Konrad Leszko
Zastępca Redaktora Naczelnego: Karolina Dołęgowska
Sekretarz Redakcji: Joanna Fasula
DTP: Tomasz Klemt
Szefowie działów:
Wydarzenia: Marcin Szlasa- Rokicki | [email protected]
Publicystyka: Piotr Sobczyk | [email protected]
Informacje: Karolina Dołęgowska | [email protected]
Wywiad: Magdalena Brodawka | [email protected]
Kultura: Jakub Brzeski | [email protected]
Misz-masz: Konrad Leszko | [email protected]
Autorzy: Rafał Baranowski, Jakub Brzeski, Monika Cygan, Karolina Dołęgowska, Iga Gajos, Adam
Karpiński, Gabriel Kayzer, Adam Klimowski, Barbara Kowalska, Mikołaj Krolski, Paweł Krzeski,
Maciej Kułak, Łukasz Kumkowski, Konrad Leszko, Anna Łukawska, Natalia Narejko, Krzysztof
Olszak, Dominika Pietrzyk, Agnieszka Poniecka, Marek Skrzetuski, Piotr Sobczyk, Marcin
Szlasa- Rokicki, Estera Winiarska, Małgorzata Wysocka, Patrycja Zawadzka, Marcel Zenowicz
Korekta: Jakub Brzeski, Karolina Dołęgowska, Maciej Kułak
Okładka:
fotografia: Kamil Suda
opracowanie graficzne: Tomasz Klemt
Nakład: 2000 sztuk
Kontakt: [email protected]
Numer powstał dzięki dofinansowaniu z II filara budżetu SS UW, przyznanemu przez ZSS UW
3
wydarzenia
Z
Tandem - współpraca
zagraniczna
nasz świetnie języki francuski lub port
ugalski? Właśnie zaczynasz naukę japońskiego lub angielskiego? A moż
e nie używałeś niemieckiego od pods
tawówki i chcesz sprawdzić, czy wcią
ż go pamiętasz? Jeśli znasz jakikolwi
ek
język obcy, to wydarzenie jest właś
nie dla Ciebie!
Wieczory Tandemowe to świetna
okazja do poznania nowych ludzi
z całego
świata, spędzenia wieczoru w miłe
j atmosferze i sprawdzenia swoich
umiejętności
językowych.
Komisja Mobilności i Współpracy
Zagranicznej zaprasza w każdy poni
edziałek o godzinie 19:00 do lokalu Herb
a Thea (ul.Pokorna 2), 4 minuty od
Dworca
Gdańskiego.
W każdą niedziele przypominamy
o tandemie na www.samorzad.uw.edu
.pl.
S
amorząd Studentów to nie tylko orga
nizacja wydarzeń kulturalnych, debat czy konferen
cji. Chcemy
również brać czynny udział w ciąg
łych zmianach
zachodzących na Uniwersytecie –
oczywiście zmianach
na lepsze. Dlatego Raport Studenck
i jest kolejnym projektem realizowanym przez Samorzą
d Studentów. Już od
kilku lat zajmujemy się jego redakcją
. Zwaracmy w nim
uwagę zarówno na problemy jak
i pozytywne aspekty
życia studenckiego na UW. Naszym
celem jest wierny i
rzetelny opis oraz propozycja dogo
dnych dla wszystkich,
dlatego zależy nam na współpracy z
jak największą liczbą
studentów.
Zachęcamy do zapoznania się z zaw
artością strony
raport.samorzad.uw.edu.pl Znajdzie
cie tu wiele cennych
informacji dotyczących samego proj
ektu, spotkań ze studentami i dyskusji nad raportem.
tów UW
Dzień Otwarty Samorządu Studen
ersytetu Warszawskiego
Zarząd Samorządu Studentów Uniw
16
Dzień Otwarlutego zapraszamy Was serdecznie na
iny 9:00 do
godz
Od
.
UW
w
entó
Stud
du
ty Samorzą
ląda dzień
wyg
jak
17:00 będziecie mogli zobaczyć
i zapoowy
rozm
do
ja
okaz
z życia samorządowca. Będzie to
iej teenck
stud
oraz
isji
Kom
z
ej
znania się z zadaniami każd
czyli
zoba
cie
Chcemy, abyś
lewizji internetowej Uniwerek.TV.
ce.
Pols
w
w
entó
jak działa największy Samorząd Stud
zmawiać z członkaPodczas Dnia Otwartego możecie poro
isji o korzyściach
Kom
ch
mi i przewodniczącymi poszczególny
iecie się jakie
Dow
ej.
dow
orzą
płynących z działalności sam
roku akadego
całe
u
ciąg
w
a
kani
spot
i
organizujemy imprezy
ie.
sieb
dla
cie coś
mickiego i mamy nadzieję, że znajdzie
Samorządzie i przekoChcemy zachęcić Was do pracy w
którym możecie zawrzeć
nać, że jest to zarówno miejsce, w
wielu nowych, przydatnych
nowe znajomości, jak i nauczyć się
ejętności.
umi
w przyszłym życiu zawodowym
zdecydują się nas odDla wszystkich studentów, którzy
dowe upominki!
orzą
sam
wiedzić przygotowaliśmy drobne
o znajdziesz na www.
Więcej o programie Dnia Otwarteg
book facebook.com/
Face
samorzad.uw.edu.pl oraz w serwisie
samorzad.studentow.uw.
Masz pomysł na inicjatywę kultural
ną, konferencję naukową, a może chc
iałbyś zorganizować inne przedsięwzięcie, ale nie
wiesz skąd wziąć fundusze? To pro
ste! Zarząd Samorządu Studentów dysponuje budżetem
, który przeznaczony jest na projek
ty konkursowe.
Przyjdź do nas i dowiedz się więce
j!
Zapraszamy na dyżury Komisji Fina
nsowej:
Poniedziałek 16.30-17.30;
Wtorek 18.00-20.00;
Środa 13.30-14.30;
Piątek - 12.00-13.00.
Tam uzyskacie dokładną odpowied
ź w jaki sposób sfinansować zaplanow
ane wydarzenie. W razie pytań i wątp
Barbara Banasik
Przewodnicząca Komisji Finansow
ej ZSS UW
[email protected]
.pl.
4
liwości napisz:
wydarzenia
Liczy się wyobraźnia,
czyli słów kilka o studenckim teatrzyku
wydziałowym
Marek Skrzetuski
Tak jak pisarzowi nie wypada oceniać napisanej przezeń książki, reżyserowi zrealizowanego przez siebie spektaklu, a malarzowi swego obrazu, tak i ja odczuwam pewne
skrępowanie w wypowiadaniu się na temat tego małego teatrzyku, w którym mam
niezmierną przyjemność działać. Jest to jednak rzecz warta co najmniej wspomnienia
na tutejszych łamach… Pozwolę więc sobie – zamiast nieobiektywnie oceniać – po
prostu opisać emocje, jakie wzbudziła we mnie ta inicjatywa.
zaskoczeniem było dla mnie to, że wśród studentów naszego wydziału jest aż tyle osób
nie tylko zainteresowanych grą (a także pracą
bardziej techniczną – taką jak choćby przygotowanie scenografii), ale również mających
po temu niesamowite predyspozycje oraz
niemałe doświadczenie we wcześniejszych
występach na amatorskich i pół-amatorskich
scenach.
S
niedzielne wieczory.
Efekt przerósł moje oczekiwania. I muszę
się tu pokajać wszystkim, w których nie uwierzyłem wystarczająco – wybaczcie, takie już
we
Wszystkich zainteresowanych pracą (i zabawą, rzecz jasna!) w wydziały teatrzyk, którzy czują powołanie do
teatralnych desek bądź
równie istotnych elementów zakulisowych
– zapraszam oczywiście do wspólnego z nami działania.
Wszelkie informacje
na temat otwartych
prób, spotkań czy występów będzie można
znaleźć co czas jakiś
na
facebookowym
profilu samorządowej Komisji Kultury:
www.facebook.com/
kultkom.
Na szczęście pomysł nie zamarł
zupełnie i już od początku tego semestru
znów udało się zebrać gro chętnych do pracy w teatrze studenckim. Szczególnie cieszy
fakt, że na pierwsze spotkanie stawili się zarówno studenci starszych roczników, jak i ci
dopiero swą przygodę z WPiA zaczynający.
Jako pierwszy cel, już niemal tradycyjnie,
obraliśmy sobie występ dla dzieciaków. Nie
ma co kryć, że jest to chyba najwdzięczniejsza publiczność, choć jednocześnie najbardziej nieprzewidywalna. Przygotowania,
choć trwały już od października, niosły za
sobą dużo emocji, śmiechu, a niekiedy nawet zwątpienia. Muszę przyznać, że już za
sam ten proces wszystkim, którzy dotrwali
do końca prób, należą się olbrzymie brawa
– zwłaszcza za znoszenie moich humorów,
uwag, nieustannych zmian koncepcji i scenariusza. Łatwo zrozumieć jak silna musi być
determinacja dla znoszenia cotygodniowych
prób, mających niekiedy miejsce nawet w
mnie tkwi fabryczne
spaczenie pesymizmem. 20 grudnia, wraz z
ekipą odpowiedzialną za tegorocznego „Studenta Prawa Mikołajem”, wybraliśmy się
do Domu Dziecka w Józefowie, by po raz
pierwszy publicznie zaprezentować naszą
nową sztukę, będącą satyryczną kompilacją
kilku najbardziej znanych, dziecięcych bajek.
Szybko okazało się, że sprawiła ona doskonały ubaw nie tylko dla dzieciaków, ale i dla
dorosłych – i to dokładnie w tych aspektach,
w których było to zaplanowane.
Notka informacyjna o naszym spektaklu:
ama koncepcja stworzenia teatrzyku
studenckiego na Wydziale Prawa nie
jest nowa. W ostatnich kilku latach
zdarzały się już próby stworzenia jakiegoś
względnie trwałego ciała, zespołu, który
gromadziłby osoby chętne do
wspólnej pracy artystycznej. Najdonioślejsza chyba z takich prób
miała miejsce niespełna 2 lata
temu – gdy przy samorządowej
Komisji Kultury zebraliśmy się
w nieco liczniejszym gronie, aby
przygotować wielkanocny występ
dla dzieciaków z jednego z warszawskich domów dziecka. Pomimo drobnych perturbacji i zmian
w zespole, barwną sztukę Izabeli
Degórskiej „Wszystkie smoki wiedzą o tym” udało się wystawić „na
deskach” aż cztery razy, w tym także w ramach charytatywnej akcji
„Student Prawa Mikołajem”. Niestety, dalsze plany działalności trochę się rozpełzły, a wielu z naszych
dzielnych aktorów porozjeżdżało się
po Europie w ramach programu LLP
Erasmus.
Nie zamierzamy bynajmniej spocząć na
laurach. Już teraz planujemy kolejne występy, w letnim semestrze, z naszą sztuką dla
najmłodszych. Nie chcemy jednak naszej
działalności do tego tylko ograniczać. Powoli klaruje się w naszych umysłach koncepcja
wystawienia sztuki „poważniejszej” w tym
sensie, że kierowanej do widza w wieku nieco bardziej dojrzałym. Szalenie pozytywnym
„Nie ma tego złego”
Spektakl inspirowany oryginalnym tekstem
Zofii Wójcik.
Reżyseria: Marek Skrzetuski
Scenariusz: Marek Skrzetuski, Anna Estymont
Scenografia: Magdalena Jarco, Joanna Data
Wystąpili: Klaudia Brzezińska, Anna Estymont, Barbara Kowalska, Katarzyna Kowalska, Daria Łojszczyk, Daria Mikołajskia,
Anna Pasik, Dominika Pietrzyk, Klaudia Rył,
Michał Dorociak, Szymon Dworzycki, Radek
Nowakowski, Maciej Pleban, Maciej Tomecki, Michał Winiarek.
Premiera: 20 grudnia 2011 r.
5
wydarzenia
Zagrali w „Grasz... tym razem
nie o staż” i zwyciężyli!
Anna Łukawska
6
lutego 2012 r. rozpocznie się kolejna,
17. edycja ogólnopolskiego konkursu
„Grasz o staż”. Jednak organizatorzy
już jesienią zadbali o to, aby jego ideę przybliżyć studentom i absolwentom z całej Polski, dając jednocześnie szansę na wygranie
atrakcyjnych nagród w projekcie specjalnym
pod hasłem „Grasz... tym razem nie o staż”.
Konkurs „Grasz o staż” wpisał się już
na stałe w wiosenny kalendarz wielu studentów, którzy rozwiązując zadania o tematyce
biznesowej, mają szansę na zdobycie merytorycznie przygotowanych, płatnych praktyk
i atrakcyjnych nagród dodatkowych. Jego organizatorzy chcieli być obecni na uczelniach
także na jesień, jednocześnie szerząc wiedzę
o konkursie, dlatego po raz drugi zorganizowali akcję specjalną „Grasz… tym razem nie
o staż”.
„Ubiegłoroczna - pierwsza odsłona
„Grasz … tym razem nie o staż” okazała
się strzałem w dziesiątkę i spotkała z entuzjazmem studentów, dlatego postanowiliśmy kontynuować tę inicjatywę. Uczestnicy
jesiennego projektu odpowiadali na pytania
dotyczące konkursu „Grasz o staż”, dzięki
czemu poznali jego historię, zasady, a tym samym, mogli zwiększyć swoje szanse na wygraną w 17. edycji, która wystartuje 6 lutego
2012 r.”- mówi Anna Łukawska, koordynator
konkursu w PwC.
Organizatorzy otrzymali ponad 1600
zgłoszeń, przybliżyli ideę konkursu, a jednocześnie nagrodzili grono młodych ludzi
atrakcyjnymi nagrodami. Ze wszystkich nadesłanych rozwiązań komisja konkursowa
wyłoniła szczęśliwych zwycięzców:
- nagrodę główną - voucher na wycieczkę zagraniczną o wartości 5000 zł ufundowany przez firmę TUI Poland oraz nagrody
książkowe ufundowane przez wydawnictwo
Wolters Kluwer Polska otrzymała Magdalena
Nowak.
- drugie miejsce- możliwość udziału w
szkoleniu otwartym „Prezentacje” prowadzonym przez firmę Grupa training & consulting
oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę
Newell Rubbermaid Poland otrzymała Wioleta Starczewska.
- trzecie miejsce- możliwość udziału w
szkoleniu otwartym „Skuteczne negocjacje”
prowadzonym przez firmę Szkoła Negocjacji
oraz pióra wieczne ufundowane przez firmę
Newell Rubbermaid Poland otrzymała Marta
Glubowska.
- czwarte miejsce - możliwość udziału
w szkoleniu otwartym „Trening interpersonalny” prowadzonym przez firmę Szkoła
Treningu Grupowego oraz pióra wieczne
ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid
Poland otrzymała Anna Nastarewicz.
- piąte miejsce - możliwość udziału w
szkoleniu specjalistycznym ufundowanym
przez Akademię PwC oraz pióra wieczne
ufundowane przez firmę Newell Rubberma-
STUDENT
TEŻ MA SERCE
Noc Sushi-żerców
Agata Kwapińska
Małgorzata
Wysocka, Barbara Kowalska
Na przełomie listopada i grudnia już po raz kolejny odbyła się na naszym
Wydziale akcja Student Prawa Mikołajem (SPM) polegająca na zbiórce
pieniędzy na prezenty gwiazdowe dla dzieci z wybranego przez organizatorów domu dziecka.
W
ybierając ośrodek odwiedziliśmy
placówki zajmujące się dziećmi,
które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Jedną z tych placówek był
Ośrodek Wsparcia Dziecka i Rodziny w Józefowie-Michalinie. Pomimo problemów z
dojazdem, od „pierwszego wejrzenia” wiedzieliśmy, że to miejsce jest wyjątkowe. Piękny teren przed Ośrodkiem przypominał nieco
tajemniczy ogród, a budynek wyglądał jak
typowy znany z bajek sierociniec. W środku zostaliśmy powitani przez przemiłą Panią
Dyrektor, która opowiedziała nam o Ośrodku
oraz jego planach, potrzebach i marzeniach
jego małych mieszkańców. Po budynku opro-
6
wadziła nas sympatyczna czternastolatka
(jak sądzimy - w przyszłości znana malarka
:)). Po rozmowie z dziećmi i Panią Dyrektor
wiedzieliśmy już, że tegoroczną akcję zorganizujemy dla Nich.
Z zapałem i radością ruszyliśmy do pracy. W zbiórce trwającej od 28 listopada do
12 grudnia uczestniczyło 61 wolontariuszy,
którzy pomimo chorób, opadów deszczu i
powszechnej ludzkiej niechęci do oddawania
pieniędzy, z uśmiechem na twarzy pieniądze te dzielnie pozyskiwali, spacerując po
Kampusie, holu BUWu i CI II na Lipowej.
Szczególne podziękowania należą się Domi-
id Poland otrzymują Zuzanna Kopidurska,
Anna Mozer, Anna Wysocka.
- szóste miejsce - pióra wieczne ufundowane przez firmę Newell Rubbermaid Poland
oraz nagrody książkowe ufundowane przez
wydawnictwo Wolters Kluwer Polska otrzymują Monika Banyś, Bartosz Baran, Bartosz
Boniecki, Piotr Chwiedziewicz, Liwia Delińska, Przemysł Kot, Michał Nowak, Dominika
Słodkowska, Marcin Walków, Anna Żerebiec.
***
O konkursie
„Grasz o staż” powstał w 1996 roku.
Konkurs co roku umożliwia spotkanie pracodawców z wyróżniającymi się na rynku studentami i absolwentami.
Do udziału w „Grasz o staż” organizatorzy zapraszają studentów III roku studiów
licencjackich i inżynierskich, III, IV, V roku
jednolitych studiów magisterskich oraz I i II
roku studiów uzupełniających, jak również
absolwentów do 30 roku życia.
Dotychczas odbyło się szesnaście edycji
„Grasz o staż”. Nagrody ufundowało w nich
prawie 500 pracodawców ze wszystkich sektorów gospodarki, z różnych branż a laureatami konkursu zostało ponad 2300 osób.
17. edycja konkursu „Grasz o staż” rusza
już 6 lutego 2012 r. Więcej informacji: www.
grasz.pl
nice Pietrzyk i Fryderyce Falandysz, które są
wręcz tytanami pracy!
Jak przystało na nasz Wydział, akcja musiała zakończyć się imprezą. Impreza finałowa SPM, organizowana przez Agatę Czerniak, odbyła się 8 grudnia w Klubie Karmel
przy ul. Kredytowej 6. Dochód ze sprzedaży
biletów został rzecz jasna przekazany na zakup prezentów dla dzieci.
Później nie bylo niestety juz tak różowo...
Przyszedł bowiem czas na godziny spędzone w centrach handlowych przy wybieraniu
prezentów i na staniu w kilometrowych kolejkach. Pozornie- zajęcie całkiem przyjemne, jednak biorąc pod uwagę przedświąteczną gorączkę i zakupowy szał ogarniający
wówczas ludzi, łatwo nie było. Zabijano nas
wzrokiem, gdy setki złotych wykładaliśmy w
dwuzłotówkach. Co ciekawe jednak, nawet
takie wycieczki potrafią człowieka w wiedzę
ubogacić- można się na przykład dowiedzieć
czym różni się zwykła piłka do nogi od piłki
Tango 12.
wydarzenia
II Prawnicze Targi Praktyk i Pracy
już 20-21 marca !!!
BC
Systems, Samorząd Studentów WPiA UW oraz Wydział
Prawa i Administracji UW
już po raz drugi zapraszają studentów prawa
na Prawnicze Targi Praktyk i Pracy.
20 i 21 marca 2012 roku w budynku Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego odbędzie się
II edycja
Prawniczych Targów Praktyk i Pracy.
Swoją ofertę skierowaną do studentów
i absolwentów prawa zaprezentują międzynarodowe i polskie kancelarie prawne oraz przedstawiciele działów prawnych firm.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt,
że trzeba przecież jeszcze było zapakować 40
prezentów i 20 paczek ze słodyczami... (na
szczęście papier do pakowania szybko oswoiliśmy).
Ostateczny finał akcji (który odbył się
20 grudnia) przybrał formę dość osobliwą.
Do Domu Dziecka pojechał z nami bowiem
nasz Wydziałowy Teatrzyk, czyli członkowie
Komisji Kultury w charakterze bajkowych
postaci, którzy przedstawili alternatywną
wersję znanych dzieciom bajek (wszystkiemu przewodził nasz Mistrz - reżyser Marek
Skrzetuski). Otwarte buzie i wytrzeszczone
oczy maluchów, które na to patrzyły poczytujemy jako oznakę zadowolenia i uznania
dla naszych aktorskich wysiłków (obawiamy
się jednak, że dzieci mogą od tej pory bać się
Kopciuszka...). Mimo wszystko - próby w
niedzielne wieczory się opłaciły! Największą
jednak zapłatą były uśmiechy dzieci, które
otrzymywały wymarzone prezenty od bajkowych postaci.
W jednej sekundzie zapomnieliśmy o
wieeeelu godzinach spędzonych na przygoto-
waniach do tej chwili. Uwierzcie nam, radość
dzieci była ogromna. Wzruszająca.
WSZYSCY, którzy wrzuciliście grosz do
puszki - te uśmiechy były dla Was! Dziękujemy!
Ponadto, dziękujemy wymienionym już
wyżej: tytanom pracy - Dominice Pietrzyk i
Fryderyce Falandysz, świetnej organizatorce
Agacie Czerniak, wspaniałemu Panu Reżyserowi Markowi Skrzetuskiemu i wszystkim
aktorom, a także Maćkowi Plebanowi za
dzielenie się doświadczeniem, Marcie Solarskiej za pozyskanie sponsorów, Bartkowi Babańczykowi za nieocenioną pomoc, jak również Oli Kozak, Ani Kordalskiej, Maćkowi
Tomeckiemu i Damianowi Norembergowi.
Bez Was ta akcja nie wyszłaby tak świetnie!
Do zobaczenia za rok, podczas kolejnej
edycji akcji Student Prawa Mikołajem ;)
Udział w drugich Prawniczych Targach
Praktyk i Pracy potwierdzili już pierwsi wystawcy - pracodawcy z czołowych
kancelarii i firm min: Accreo Legal, Baker & McKenzie, BCSystems Legal Recruitment & Business Advisory, Chajec
Don-Siemion & Żyto, Deloitte, DLA
Piper, eInIwIc, Ernst & Young, FKAFurtek Komosa Aleksandrowicz, Gide
Loyrette Nouel, KPMG, Linklaters, Magnusson, MDDP.
Targi odbędą się w tej samej lokalizacji, co pierwsza edycja, w sali 097 Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego
(Warszawa, ul. Dobra 56/66), tuż przy
Wydziale Prawa i Administracji UW w
godz. 10.00-17.00 (20 marca, wtorek) i
10.00-15.00 (21 marca, środa).
Studenci i absolwenci prawa będą mogli
spotkać się z potencjalnymi pracodawcami i uzyskać aktualne informacje na temat
pracy, praktyk i staży w branży prawnej.
Dla uczestników targów przewidziano
cykl bezpłatnych szkoleń i warsztatów
umożliwiających min. rozwój umiejętności miękkich. Podczas dwóch dni Targów firma BCSystems uruchomi punkt
konsultacyjny,
w którym
studenci będą mieli możliwość zweryfikowania swojego CV oraz uzyskania porady dotyczącej kariery zawodowej.
Organizatorzy zaplanowali także wiele dodatkowych atrakcji, wśród których
znajdą się min. konkurs fotograficzny
oraz Turniej Negocjacyjny. Podczas Targów zostanie przeprowadzone także badanie dotyczące wzajemnych oczekiwań
studentów prawa i pracodawców.
Do śledzenia aktualności dotyczących
Targów zapraszamy na stronę Targów
www.targiprawnicze.pl, oraz na profil
Targów na Facebooku.
Partnerem Instytucjonalnym Targów
jest Polskie Stowarzyszenie Prawników
Przedsiębiorstw
.
7
wydarzenia
Wiceminister
z WPiA UW
Symulacja rozprawy karnej
Jakub Brzeski
Marcin Szlasa-Rokicki
Z
dumą obwieszczamy, że dnia 14
grudnia 2011 roku adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Porównawczego
Wydziału Prawa i Administracji – dr Michał
Królikowski na wniosek Jarosława Gowina,
został powołany przez premiera Donalda Tuska na stanowisko Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Informujemy również, że Michał Królikowski zastąpił pełniącego dotychczas tę
funkcję Zbigniewa Wronę. Nowy wiceminister obejmie nadzór nad tymi samymi komórkami organizacyjnymi co były Podsekretarz
Stanu. Będą to: Departament LegislacyjnoPrawny, Departament Organizacyjny, Instytut
Ekspertyz Sądowych im. Prof. dr Jana Sehna
w Krakowie oraz Instytut Wymiaru Sprawiedliwości.
Panu Doktorowi serdecznie gratulujemy oraz życzymy dalszych sukcesów!
Michał Królikowski (ur. 1977 r.)
- doktor nauk prawnych, adiunkt w Katedrze
Prawa Karnego Porównawczego na Wydziale
Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, visiting fellow w Cardiff Law
School (2004, 2005) i Departament of Philosophy at University of Stirling (2006). Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w
2006 r. i Bednarowski Trust. Do tej pory pełnił również funkcję dyrektora Biura Analiz
Sejmowych. Na WPiA dra Królikowskiego
można spotkać na ćwiczeniach i wykładach
oraz seminarium z prawa karnego, a także na
przedmiocie specjalizacyjnym Internacjonalizacja prawa karnego. Zajęcia z nowym wiceministrem autor niniejszego tekstu szczerze
poleca.
8
D
wunastego grudnia 2011 roku w
jednej z sal Sądu Apelacyjnego w
Warszawie odbyła się symulacja rozprawy karnej zorganizowana przez założone
latem Koło Naukowe Prawa Procesowego.
Sprawa dotyczyła czynu z art. 148 § 2 pkt 1
k.k., czyli zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. W symulacji uczestniczyła spora
grupa osób: pięcioosobowy skład sędziowski,
protokolantka, po trzech adwokatów i prokuratorów (niewielkie uchybienie przepisom
kodeksowym), oskarżyciel posiłkowy, oskarżony, świadkowie, biegła oraz oczywiście
publiczność. Przebieg rozprawy zgodziła
się obserwować i opatrzyć końcowym komentarzem dr Katarzyna Girdwoyń. Ale po
kolei…
Zgłębiając kodeksy i podręczniki, a także uczestnicząc w zajęciach uniwersyteckich,
zyskujemy wiedzę teoretyczną. Praktyczne
zastosowanie przepisów Kodeksu postępowania karnego możemy zaobserwować, udając się do sądu i przyglądając się rozprawie
w charakterze publiczności. Jako studenci nie
mamy jednak możliwości znalezienia się po
tej ciekawszej stronie stołu sędziowskiego,
ani też wygłoszenia płomiennej mowy obronnej po zamknięciu przewodu sądowego. Wychodząc naprzeciw chęci studentów do czynnego uczestniczenia w „zabawie w proces
sądowy”, wymyślono tzw. moot courts, czyli
symulacje rozpraw sądowych. Ten sposób
zgłębiania wiedzy prawniczej i przyswajania potrzebnych w przyszłej pracy zawodowej umiejętności jest popularny zwłaszcza
w krajach systemu common law. Ponadto na
całym świecie odbywają się liczne międzynarodowe konkursy oparte na tego rodzaju
symulacjach – zainteresowanych odsyłam do
informacji zamieszczonych w Internecie. W
Polsce moot court nie zdobył póki co szerszej
popularności, co nie oznacza oczywiście, że
pomysł nie jest w ogóle wykorzystywany.
Moot court jako metoda dydaktyczna znalazł
zastosowanie choćby na zajęciach „Oględziny miejsca zdarzenia - fikcja a rzeczywistość.
CSI Warsaw”, organizowanych przez Katedrę
Kryminalistyki na naszym Wydziale.
Czas jakiś temu grupa członków Koła
Naukowego Prawa Procesowego uznała, że
dobrym pomysłem będzie zorganizowanie
symulacji procesu karnego dla zainteresowanych studentów WPiA UW. Autorzy pomysłu
wymyślili ciekawy stan faktyczny – do rze-
czonego zabójstwa dojść miało podczas suto
zakrapianej alkoholem imprezy, na której bawili się studenci prawa. Ponadto stworzono
materiał dowodowy z postępowania przygotowawczego, obejmujący wyjaśnienia podejrzanego, zeznania świadków, opinię biegłej
oraz wyniki badania świadków alkomatem.
Dla prokuratury przygotowano akt oskarżenia. Po uprzednim ogłoszeniu na stronie i
fanpage’u Koła zamiaru zorganizowania symulacji, w połowie listopada rozdzielono role
pomiędzy osoby chętne do wzięcia udziału w
przedsięwzięciu. Następnie każdy miał prawie miesiąc na gruntowne przygotowanie się
w oparciu o dostępne materiały do „zagrania”
swojej roli.
Trzeba przyznać, że każdy z uczestników symulacji podszedł do sprawy bardzo
profesjonalnie. Na sali sądowej mieliśmy
do czynienia z popisami gry aktorskiej, dociekliwymi pytaniami oraz świetnie przygotowanymi argumentami. Powagi dodawała
specyfika miejsca, w którym się zebraliśmy
oraz togi, które udało się zdobyć dla niektórych uczestników symulacji. Oczywiście rozprawa toczyła się zgodnie z przepisami obowiązującego Kodeksu postępowania karnego,
nad czym czuwał przewodniczący składu sędziowskiego. Po ponad trzech godzinach toczenia sporu Sąd zebrał się na krótką naradę,
po której ogłosił wyrok uniewinniający. Następnie wszyscy uczestnicy symulacji udali
się na piwo, aby porozmawiać o rozprawie i
swoich wrażeniach w mniej formalnych warunkach. Warto zauważyć, że nastroje były
mocno entuazjastyczne.
Koło Naukowe Prawa Procesowego przygotowało w związku z opisaną symulacją
konkurs na najlepszą apelację od wydanego wyroku. Na początku stycznia na stronie
internetowej Koła znajdzie się uzasadnienie
wyroku i od tego momentu rozpocznie swój
bieg dwutygodniowy termin na sporządzenie
apelacji. Trzy najciekawsze prace zostaną nagrodzone książkami o tematyce związanej z
procesem karnym. Zwycięska apelacja stanie
się natomiast podstawą do przeprowadzenia
symulacji rozprawy apelacyjnej. Zachęcamy
do wzięcia udziału w konkursie!
Jeśli ominęła Cię symulacja lub nie zdążyłeś wziąć udziału w konkursie – głowa do
góry. Zachęcamy do śledzenia strony internetowej oraz facebookowego profilu Koła
(adresy poniżej). Znajdziecie tam aktualne
informacje o spotkaniach, warsztatach i debatach. Wiosną odbędzie się symulacja procesu
cywilnego – zapraszamy wszystkich zainteresowanych do wzięcia czynnego udziału!
http://knpproces.wpia.uw.edu.pl/
https://www.facebook.com/pages/Kolo-Naukowe - P r awa - P r o c e s owe go/274594652552662
informacje
Wieści z Rady Wydziału
Karolina Dołęgowska
14
listopada 2011r. odbyła się II
Rada Wydziału w bieżącym
roku akademickim. Na początku dziekan poinformował, iż nagrody jubileuszowe z okazji 35-lecia pracy
otrzymali p. Krystyna Podniesińska, prof.
dr hab. Krzysztof Rączka, p. Danuta Rudzińska, zaś z okazji 30-lecia pracy – p.
Irena Onoszko.
Ponadto Dziekan pogratulował prof.
dr hab. Tomaszowi Giaro, który został
laureatem Nagrody Fundacji na rzecz
Nauki Polskiej w 2011 roku w obszarze
nauk humanistycznych i społecznych a
także mgr. Adamowi Luranc i mgr. Paulinie Hutkowskiej, którzy zostali laureatami Nagrody im. A. Semkowa, przyznawanej przez Komisję Konkursową
im. Andrzeja Semkowa na WPiA UW za
najlepsze prace magisterskie o tematyce
związanej z ochroną środowiska, a także dr Michałowi Raczkowskiemu, który
został laureatem w kategorii prawo pracy i ubezpieczeń społecznych w 5 edycji Konkursu Złote Skrzydła „Dziennika
Gazety Prawnej”, który promuje młodych, obiecujących i wyróżniających się
autorów książkowych publikacji specjalistycznych. Poinformowano również że
Senat Uniwersytetu Warszawskiego podjął uchwałę aprobującą przekształcenie
Zakładu Prawa Karnego w Katedrę Prawa
Karnego.
Dr Kacper Gradoń i dr Konrad Osajda otrzymali stypendium naukowe dla
wybitnego młodego naukowca, przyznawane przez Ministra Nauki i Szkolnictwa
Wyższego.
P. Agnieszka Jasińska otrzymała III
nagrodę za pracę magisterską napisaną
pod kierunkiem dr Rudolfa Ostrihansky’ego w III edycji Konkursu Prezesa
UOKIK na najlepszą pracę magisterską
poświęconą ochronie konkurencji, organizowanego we współpracy ze Stowarzyszeniem Prawa Konkurencji.
Dziekan przekazał również wiadomość, że na Prezesa Międzynarodowego
Trybunału Karnego ds. Byłej Jugosławii
został wybrany [rof. Theodor Meron,
doktor honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego.
Mgr Małgorzata Darmas otrzymała
I wyróżnienie w IV edycji konkursu na
pracę magisterską o tematyce gender,
organizowanym przez Podyplomowe /
Gender Studies/ im. Marii Konopnickiej
i Marii Dulębianki przy Instytucie Badań
Literackich PAN, za rozprawę pt.: „Przerywanie ciąży w Polsce i Hiszpanii” na-
pisaną pod kierunkiem prof. dr hab. Eleonory Zielińskiej.
W ramach komunikatów członkom
Rady Wydziału została udzielona informacja na temat programów L.L.M. Nasz
Wydział planuje otwarcie dwóch tego
typu programów od przyszłego roku akademickiego.
Rada Wydziału podjęła decyzję w sprawie wszczęcia przewodów habilitacyjnych dr Katarzyny Myszony – Kostrzewy
oraz dra Andrzeja Wiśniewskiego. Wyrażono również zgodę na dopuszczenie do
kolokwium habilitacyjnego dra Roberta
Grzeszczaka i dra Jacka Wiercińskiego.
Rada powołała recenzentów rozprawy
doktorskiej mgra Roberta Kochańskiego,
mgr Edyty Tkaczyk, mgr Joanny Wegner,
mgra Piotra Jaglaka oraz trzeciego recenzenta rozprawy mgr Krzysztofa Sadowskiego. Ponadto nadano stopień naukowy
doktora nauk prawnych mgr Liwiuszowi
Lasce i wyrażono zgodę na nostryfikację
dyplomu ukończenia wyższych studiów
prawniczych przez p. Monikę Cornell .
Rada zgodziła się na zatrudnienie
w charakterze profesora wizytującego
w Instytucie Prawa Karnego WPiA UW
prof. dr hab. Wojciecha Cieślaka Obniżyła także pensum w roku 2011/2012 następującym nauczycielom akademickim:
doc. Zbigniewowi Banaszczykowi, doc.
Małgorzacie Barzyckiej – Banaszczyk i
doc. Ryszardowi Piotrowskiemu.
Ponadto jednogłośnie przyjęto sprawozdanie Kolegium Dziekańskiego za
rok 2011/2012. Na koniec prodziekan ds.
studenckich, doc. Elżbieta Mikos – Skuza, przedstawiła wyniki ankiet na temat
jakości studiowania na WPiA UW, przeprowadzonych w semestrze letnim roku
akademickiego 2010/2011. III Rada Wydziału w bieżącym roku akademickim
odbyła się 12 grudnia. Rozpoczęła się
od podanie przez Dziekana komunikatów. Prof. dr hab. Michał Pietrzak został
odznaczony w dniu 21 listopada 2011 r.
Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Dziekan przypomniał również że w dniu 18 listopada
2011 r. odbyła się uroczystość Jubileuszu
65-lecia urodzin prof. dr hab. Tadeusza
Erecińskiego Prezesa Sądu Najwyższego
połączona z wręczeniem Księgi Pamiątkowej.
Nagrodę Rektora Uniwersytetu Warszawskiego za zaangażowanie w organizację XVI Akademickich Mistrzostw
Polski w Programowaniu Zespołowym
otrzymał mgr Rafał Sikorski. Dziekan
poinformował również o sukcesach pra-
cowników, absolwentów i studentach
naszego Wydziału w konkursach. Dr
Barbara Godlewska-Bujok i mgr Anna
Ziętek zostały laureatkami konkursu na
najlepsze prace doktorskie i magisterskie
w dziedzinie problemów pracy i polityki
społecznej organizowanego przez Instytut
Pracy i Spraw Socjalnych pod patronatem
Ministra Pracy i Polityki Społecznej.
Tegoroczna absolwentka WPiA UW
p. Joanna Szolc wygrała konkurs na
najlepszą pracę magisterską z zakresu
własności intelektualnej, organizowany
przez Urząd Patentowy RP. Nagrodzono
również następujących absolwentów: p.
Agnieszkę Choromańską, p. Ewelinę Jarosz, p. Sylwię Duszyńską, p. Mateusza
Knechta, p. Michała Sałajczyka, p. Grzegorza Sobczaka.
Natomiast p. Jakub Chowaniec otrzymał nagrodę za najlepszy referat sekcji
anglojęzycznej na międzynarodowej konferencji naukowej nt. „Legal regulation in
the context of statehood modernization:
national and intenational legal aspects”,
która była zorganizowana przez Wydział
Prawa Kazańskiego Federalnego Uniwersytetu (Federacja Rosyjska).
Dziekan, powołał na pełnomocników
Dziekana na rok akademicki 2011/2012
te same osoby, które dotychczas zajmowały te stanowiska. Wysoka Rada powołała zespół przygotowujący wnioski
dotyczące czynności przewodu habilitacyjnego dra Marcina Krajewskiego oraz
pozytywnie zaopiniowała dopuszczenie
do kolokwium habilitacyjnego dr Magdalenę Szczepańską. Nie dopuszczono
natomiast do kolokwium habilitacyjnego dr Rentę Włodarczyk, która uzyskała
negatywną rekomendację recenzentów.
Rada wszczęła postępowanie o nadanie tytułu naukowego profesora dr hab.
Monice Dąbrowskiej. Podjęto decyzję o
zatrudnieniu dr hab. Ewy Gruzy na stanowisku profesora nadzwyczajnego w
Katedrze Kryminalistyki Instytutu Prawa
Karnego WPiA UW. Stopień naukowy
doktora nauk prawnych nadano mgr Radosławowi Tymińskiemu oraz mgr Dariuszowi Kotłowskiemu. Rada Wydziału
powołała recenzentów rozprawy doktorskiej mgr Małgorzaty Wilińskiej oraz
mgr Marii Nowak oraz wyraziła zgodę na
nostryfikację dyplomu magisterskiego p.
Tomasza Antonowicza oraz p. Olesi Mekhovskiej.
W dalszej części obrad Rada przyjęła
uchwałę dotyczącą szczegółowej procedury wszczynania oraz zamykania przewodów doktorskich. Wybrano również
Wydziałową Komisję Wyborczą, której
przewodniczącym został prof. Marek Zubik, zaś przedstawicielem studentów –
Jakub Kowalczyk z III roku prawa.
9
informacje
Misja sesja
Karolina Dołęgowska
S
tyczeń to miesiąc zaskoczeń. Zima
zaskakuje drogowców, a sesja studentów. Pierwsza z „pań” jest w tym roku
wyjątkowo łaskawa i grzecznie obchodzi się
z dbającymi o ulice. Co do drugiej jestem
przekonana, że aż tak uprzejma nie będzie i
zjawi się niespodziewanie, mimo że od połowy grudnia jest na ustach wszystkich (wyłączając oczywiście studentów 2 roku, którzy
mogą cieszyć się 3 tygodniami wolnego).
Dlatego mamy dla Was pomysł jak obezwładnić tego potwora i wyjść cało z opresji.
Jak nie dać się zaskoczyć sesji?
To proste: zaskoczyć ją swoim
zorganizowaniem i przygotowaniem. Przynajmniej w kwestiach
formalnych …
mieć wcześniej ferie. Aby móc przystąpić do
egzaminu w tym terminie najczęściej trzeba spełnić warunki, które określa Katedra.
Przeważnie jest to uzyskanie odpowiedniej
oceny z ćwiczeń. Trzeba pamiętać, że zerówka to pierwszy termin egzaminu, więc jeżeli
niestety nie uda się przebrnąć przez pytania
egzaminacyjne to kolejne spotkanie z tym
przedmiotem nastąpi w sesji poprawkowej.
Aby przystąpić do egzaminu w terminie zwykłym wystarczy ‘zalka’ z ćwiczeń, które były
obowiązkowe. Jeśli były one fakultatywne i
Z egzaminu warunkowego można
skorzystać wtedy, gdy wykorzystany
został tylko jeden z przysługujących
wam dwóch terminów egzaminu. Dlatego nie można się o niego ubiegać,
gdy oblaliście zarówno 1 termin jak
i poprawkę. Podanie do Dziekana ds.
studenckich w tej sprawie należy złożyć do 30 września, tak aby jeszcze w
październiku zmierzyć się z egzaminem. W trakcie studiów możecie skorzystać z tej możliwości maksymalnie
2 razy.
Początki (nie) są trudne
Pierwszym miejscem, które powinniśmy odwiedzić w
związku z przygotowaniami do
sesji jest dziekanat. Tutaj pobieramy kartę egzaminacyjną.
Uzupełniamy ją potrzebnymi
informacjami, z otchłani szuflady wygrzebujemy indeks i
tak wyposażeni możemy udać
się do prowadzących zajęcia po
potrzebne wpisy zaliczeń. Zarówno na karcie jak i w indeksie musze znaleźć się zaliczenia
z wszystkich przedmiotów, na
które uczęszczaliście w danym
semestrze. Przede wszystkim
zaliczenia obowiązkowych ćwiczeń – bez takiego wpisu nie zostaniecie dopuszczeni do egzaminu. Ćwiczenia można zaliczać na ocenę – to opcja dla
tych, którzy wybierają się na egzamin w terminie zerowym lub na ‘zal’ - taki wpis musi
się pojawić we wszystkich indeksach. Oprócz
tego na karcie i w indeksie muszą znaleźć się
oceny z zaliczeń wykładów specjalizacyjnych i zajęć ogólnouniwersyteckich. Jeżeli
zamiast oceny prowadzący wpisze wam ‘zal’
będzie to równoznaczne z oceną dostateczną.
Ponadto potrzebne są wpisy z WF-u i lektoratów – jeżeli oczywiście uczęszczacie na
takie zajęcia. Osoby z pierwszego roku nie
mogą zapomnieć o udokumentowaniu zaliczeń z BHP, Technologii informacyjnej oraz
Podstaw ochrony własności intelektualnej.
Danie główne
Egzaminy, czyli największe zło sesji, które zawsze jest o dzień za wcześnie. Każdemu przysługują dwa podejścia do zaliczenia
danego przedmiotu, a egzaminy odbywają
się w 3 terminach tj. zerowym, zwykłym i
poprawkowym. Zerówka jest dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy chcą rozłożyć
sobie egzaminy na dłuższy okres czasu albo
10
szczególnie uzasadnionymi przypadkami takimi jak choroba (potwierdzona zwolnieniem
lekarskim) czy sytuacje losowe, możliwe jest
przywrócenie terminu. Podanie w tej sprawie
należy złożyć do Dziekana ds. studenckich w
ciągu 7 dni od daty opuszczonego egzaminu.
W sytuacji, gdy egzamin odbył się w sposób nieprawidłowy i macie zastrzeżenia, co
do jego formy lub przebiegu możecie ubiegać
się o jego powtórzenie. W tym celu w ciągu 7
dni od egzaminu powinniście złożyć podanie
o egzamin komisyjny. Należy w nim dokładnie opisać wydarzenia, które niekorzystnie
wpłynęły na przeprowadzenie egzaminu. O
egzamin komisyjny można się również ubiegać, gdy macie wątpliwości, co do bezstronności oceny egzaminu. W takim wypadku na
złożenie podania mamy 7 dni od momentu
ogłoszenia wyników. O przyznaniu
„komisa” decyduje Dziekan, a egzamin odbywa się w ciągu 14 dni od daty
złożenia wniosku przez studenta.
nie uczestniczyliście w nich, aby zdawać egzamin wystarczy się na niego zarejestrować.
Poprawka to druga szansa dla tych, którym
za pierwszym razem się nie powiodło lub w
ogóle nie dotarli na egzamin i nie zwrócili się
o przywrócenie terminu.
Na egzaminy rejestrujemy się przez USOSa w zakładce rejestracja na egzaminy. Jeżeli
egzamin jest ustny to zapisy odbywają się na
zasadzie kto pierwszy ten lepszy (vel. kto ma
szybsze łącze i większe grono znajomych, ten
się potem może chwalić na FB). Mniej stresu
i nerwowego klikania myszką będziecie mieć
przy rejestracjach na egzaminy pisemne – tutaj nie wybieracie konkretnego egzaminatora,
a miejsc jest zawsze tyle, ile osób mających
prawo zaliczać dany przedmiot.
Telefon do przyjaciela
Jeżeli nie wszystko pójdzie tak jak zakładaliście, nie traćcie nadziei. Zasad studiowania niczym Hubert Urbański w Milionerach
„rzucają” wam kilka kół ratunkowych. Po
pierwsze: przywrócenie terminu. W przypadku nieobecności na egzaminie spowodowanej
W ostateczności możecie wykorzystać wpis warunkowy, gdy z egzaminu
z jednego przedmiotu w obu terminach otrzymacie oceny niedostateczne. Polega to na tym, że warunkowo
zostajecie wpisani na kolejny rok studiów, ale musicie potem oprócz egzaminów z danego roku, zaliczyć również ten,
którego nie zaliczyliście w roku poprzednim.
Dobrą wiadomością jest to, że dostajecie 2
terminy(główny i poprawkowy), złą, że jeśli
znowu powinie wam się noga to cofacie się
o 2 lata i musicie powtarzać rok, na którym
ten przedmiot się znajduje. Wpis przysługuje
tylko raz w toku studiów i nie można z niego
skorzystać na V roku. Za tę możliwość trzeba niestety zapłacić: cenę ustala się mnożąc
liczbę punktów ECTS za dany egzamin razy
125 zł. Podanie o wpis warunkowy składa
się wraz z indeksem do 30 września. O wpis
można się również ubiegać w sytuacji, gdy
nie uda się zdać egzaminu warunkowego.
Wtedy podanie należy złożyć w ciągu 7 dni
od daty egzaminu.
Nikomu oczywiście nie życzymy, aby musiał korzystać z tych instytucji. A skoro kwestie formalne już wyjaśnione, teraz spokojnie
możecie zasiąść do podręczników i zająć się
zdobywaniem wiedzy. My zaś życzymy żeby
egzaminy były tylko małym przystankiem
w oczekiwaniu na ferie i kolejną okazją do
świętowania!
informacje
Odwiedzamy „Wydziałową”
Iga Gajos
Ciii... nie rozmawiaj! Cicho, cicho, nie tup obcasami, nie śmiej się zbyt głośno. Tutaj tylko książki i maszyny mają prawo głosu. Szeleszczą przekładane
kartki, szemrają wertowane książki. Miarowy pomruk kserokopiarki i rytm
myśli wybijanych na klawiaturach czterdziestu komputerów znaczą kolejne godziny w bibliotece. Oto królestwo pozornej ciszy i prawdziwej pracy,
oto miejsce, które znać musi każdy przyszły prawnik. Odwiedźmy „Wydziałową”!
B
iblioteka WPiA UW została założona w 1963. Zdecydowano wówczas o
połączeniu do tej pory niezależnych
księgozbiorów poszczególnych katedr i zakładów Wydziału. Na dzisiejsze zasoby biblioteki składa się blisko dziewięćdziesiąt tysięcy
książek i ponad dwadzieścia tysięcy egzemplarzy czasopism. Zbiory są uzupełniane w
ciągu roku na bieżąco. W każdym miesiącu
na półki trafia średnio 145 nowych tytułów.
26 maja 2008 roku bibliotece nadano imię
pierwszego Dziekana
Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego
– prof. Jana Wincentego Bandtkie – Stężyńskiego.
Nasza „Wydziałowa” znajduje się przy
ulicy Oboźnej 6 w
gmachu Colllegium Iuridicum III. Właściwie
przez cały rok akademicki, bo od października do czerwca Biblioteka
jest czynna od godziny
dziewiątej do dwudziestej, a w soboty do godziny piętnastej. Inaczej niż
BUW, Biblioteka WPiA
nie pracuje w niedziele.
Przed wejściem do „Wydziałowej”
należy pozostawić w szatni CI III wierzchnie okrycie. Torby, teczki i plecaki, których
również nie można wnosić do środka, można
oddać do przechowania w szatni albo schować w zamykanych na kluczyk szafkach na
poziomie -1 CI III. Zbiory udostępniane są
w Lektorium Profesorskim znajdującym się
na parterze CI III i w Czytelni Studenckiej
w podpiwniczeniu budynku. W sąsiedztwie
Lektorium znajdują się cztery stanowiska
komputerowe przeznaczone do wyszukiwania sygnatur tytułów w bazie internetowej
oraz katalogi kartkowe – alfabetyczny, działowy, czasopism i wydawnictw zbiorowych,
rozpraw doktorskich, szkół prawa obcego na
WPiA UW oraz starodruków. Nasza biblioteka nie ma swojego odrębnego katalogu on-line, właściwym jest dla niej dostępny na stornie BUW-u pod adresem https://opac.buw.
uw.edu.pl/cgi-bin/katalog/chameleon katalog
wspólny bibliotek UW. Książki i czasopisma
dostępne w „Wydziałowej” mają w polu loka-
lizacji oznaczenie „Wydział Prawa i Adm.”.
Warto pamiętać jednak, że katalog internetowy obejmuje woluminy wprowadzone do
zbiorów od 1995 roku i tylko niektóre starsze publikacje – o pozostałych dowiemy się
wyłącznie z katalogów kartkowych. Z Lektorium mogą korzystać wyłącznie pracownicy
naukowi Wydziału i doktoranci. Dla studentów przeznaczona jest Czytelnia – i
to właśnie ją mamy
zwykle na myśli mówiąc o „Bibliotece Wydziałowej”. Przed wejściem do niej należy
przyłożyć do elektronicznego czytnika kartę
biblioteczną, którą zwykle jest legitymacja
studencka. Osoby spoza WPiA mogą również
korzystać z naszej Biblioteki; po okazaniu
dokumentu tożsamości otrzymują jednorazową kartę wstępu. Jeśli zamierzamy zabrać ze
sobą własne materiały – książki, czasopisma
– winniśmy zgłosić ich wniesienie bibliotekarzowi. Regulamin udostępniania zbiorów
zakazuje nie tylko palenia, jedzenia i picia
na terenie Biblioteki, ale także korzystania z
telefonów komórkowych. W Czytelni znajduje się 40 miejsc do pracy z książką i tyle
samo stanowisk komputerowych z dostępem
do Internetu. Ponadto użytkownicy Biblioteki
mogą wnosić ze sobą własne komputery przenośne. Aby jednak korzystać z „wydziałowego internetu” na osobistym notebooku należy
zgłosić się do sekcji informatycznej WPiA o
nadanie uprawnień. Komputery podłączone
do naszej prawniczej sieci mają dostęp do
baz aktów prawnych, orzecznictwa, komentarzy oraz wzorów pism i umów – Legalis, Lex
Omega, Lex Polonica oraz do zagranicznych
baz elektronicznych takich jak: BeckOnlile,
HeinOnline, Westlaw International. Pliki z
komputerów można drukować – konieczne
jest jednak posiadanie karty do kopiowania i
drukowania, którą zakupić można w automatach – w BUW-ie lub w CI III na poziomie
-1.
Książki oznaczone w katalogu online
jako znajdujące się w „wolnym dostępie” są
w Czytelni uporządkowane według dziedzin
prawa (A - administracyjne, C-cywilne...) i
według sygnatur numerycznych. Księgozbiór
czytelni liczy ok. 7 tysięcy publikacji. Aby
skorzystać z pozostałych, znajdujących się w
magazynie bibliotecznym, należy wypełnić
rewers i złożyć go bibliotekarzowi. Czytelnik
może jednocześnie zamówić do pięciu tytułów. Zwykle czeka się na nie krótko – od kilku do kilkunastu minut. Z książek
i czasopism studenci mogą korzystać co do zasady tylko na miejscu. Stałymi kontami wypożyczeń
dysponują jedynie doktoranci i
pracownicy naukowi Wydziału.
Studenci mogą wypożyczać jedynie publikacje oznaczone w
katalogu jako „Dydaktyczny”.
Jest ich niestety niewiele, a
wśród innych książek w wolnym
dostępie łatwo rozpoznać je po
charakterystycznych zielonych
grzbietach. Możliwe jest zabranie ze sobą do domu do dwóch
woluminów i to wyłącznie na
okres jednego tygodnia. Oddawanie książek po terminie
grozi zawieszeniem prawa do
wypożyczania materiałów z
„Wydziałowej”. Jeśli natomiast czytelnik zgubi wypożyczoną książkę, obowiązany
jest do odkupienia takiego samego egzemplarza. W Czytelni
Studenckiej znajduje się także kilka kserokopiarek. Użytkownicy biblioteki obsługują
je samodzielnie. Podobnie jak w przypadku
wydruku, do kserowania konieczne jest posiadanie naładowanej karty. Skopiowanie jednej strony A4 kosztuje 18 groszy – co prawda
mniej niż w BUW-ie, ale i tak więcej niż w
punktach ksero w pobliżu CI III. Wybierając
się do Biblioteki warto więc być wyposażonym w drobniaki – w końcu większości książek nie da się wypożyczyć. Po skorzystaniu z
publikacji w wolnym dostępie, należy odłożyć je nie z powrotem na półkę, ale na wózek
biblioteczny. Pracownicy biblioteki postarają
się, aby wróciły na właściwe miejsce, a nie
jak to się zdarza, gdy użytkownicy-amatorzy
biorą sprawy w swoje ręce – kilka sygnatur
za daleko.
W razie wszelkich wątpliwości i pytań
można kontaktować się z „Wydziałową” mailowo - [email protected] lub telefonicznie pod numerem (0 22) 55 20 382.
11
informacje
Najważniejsze: zacząć pisać
Adam Klimowski
P
rzeglądając poranną pocztę elektroniczną, zwróciłem uwagę na wiadomość informującą mnie o tym, że
znajomy zaktualizował swój profil w serwisie społecznościowym na literę G (tym,
w którym chwalimy się swoim CV). Z ciekawości zajrzałem; stwierdziłem, że poza
uzupełnieniem życiorysu znajomy podał
także adres swojej strony internetowej. Ius
et Medicina - Prawo a medycyna - blog. No
proszę.
Przeprowadzona wkrótce potem ankieta (w serwisie społecznościowym na literę F) wykazała, że studentów WPiA UW,
którzy prowadzą bloga na tematy związane
ze swoimi studiami, jest więcej. Wybrałem
spośród nich cztery nazwiska i cztery adresy, które warto zapamiętać (albo dodać
sobie do Zakładek w swojej przeglądarce).
Każdemu z blogerów zadałem trzy pytania, dzięki którym dowiedziałem się nieco więcej o ich motywach.
1. Co sprawiło, że zacząłeś/zaczęłaś prowadzić bloga?
2. Czy sądzisz, że prowadzenie bloga pomoże Ci w karierze prawniczej?
3. Jaką masz radę dla tych studentów, którzy
zastanawiają się nad własnym blogiem?
Adrian Bielecki, sekretarz Koła Naukowego Myśli Politycznej i Prawnej UW,
autor bloga Prawo a medycyna (iusetmedicina.wordpress.com).
1. Zacząłem prowadzić bloga z kilku
powodów - po pierwsze uważam, iż jest to
dobry sposób nie tylko na dzielenie się wiedzą, ale i fajna rozrywka. Poza tym jest to
sposób na naukę - redagując notki samemu
trzeba w miarę dogłębnie poznać dane zagadnienie. No i może to zaprocentować u
przyszłego pracodawcy.
2. Myślę, że tak. Po pierwsze profesjonalnie prowadzony blog może być atutem
przy rekrutacji do pracy. Potwierdzi naszą
wiedzę i kompetencje. Co więcej, może to
przyciągnąć potencjalnych klientów.
3. Pierwsze i najważniejsze - przemyśleć tematykę. Powinna ona dotykać materii, o której mamy jakieś pojęcie i nas interesuje, najlepiej coś, czym chcielibyśmy
zajmować się zawodowo. Po drugie - zastanowić się nad kilkoma tematami na czasy
posuchy, kiedy nie będzie nowych ciekawostek z branży. No i zacząć pisać!
Marta Kiebała, studentka V roku prawa. Pisze bloga o prawie żywnościowym
(prawozywnosciowe.wordpress.com).
12
1. Mój blog jest poświęcony tematyce
prawa żywnościowego. Do zgłębiania tej
dziedziny zachęciła mnie profesor Małgorzata Korzycka-Iwanow, która prowadzi
Pracownię Prawa Żywnościowego na WPiA
UW i jest wybitnym autorytetem w tematyce prawa żywnościowego. Zagadnieniem
interesuję się od dwóch lat, a pomysł pisania bloga pojawił się kilka miesięcy temu.
Na seminarium prowadzonym przez panią
profesor poruszaliśmy wielu ciekawych
problemów, które potem stały się inspiracją
do napisania pierwszych wpisów na blogu.
2. Prowadzenie bloga traktuję jako
hobby i możliwość poszerzenia wiedzy z
zakresu prawa żywnościowego. Śledząc
zmiany w prawie czy przygotowując wpisy,
bardzo dużo się uczę. Temat mojej pracy
magisterskiej jest także związany z prawem
żywnościowym i szukając materiałów do
bloga, często znajduję informacje, które
potem wykorzystuję przy pisaniu pracy.
Swoją karierę zawodową wiążę z tą dziedziną i myślę, że prowadzenie bloga będzie
dodatkowym atutem przy szukaniu pracy.
3. Przede wszystkim - zachęcam tych,
którzy mają pomysł pisania bloga, żeby
spróbowali. Jeżeli ktoś naprawdę interesuje się daną tematyką, to prowadzenie bloga
będzie dla niego czystą przyjemnością, a
ewentualne trudności nie ostudzą zapału do
przygotowywania kolejnych wpisów. Warto też zadbać o stronę wizualną. Zawsze
przyjemniej czyta się coś, co jest „miłe dla
oka”, niż niesformatowany tekst.
Jędrzej Maśnicki, prezes Koła Naukowego Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej.
Jego bloga (jedrzejmasnicki.wordpress.
com) można opisać trzema słowami kluczowymi: filozofia prawa, prawo prasowe,
prawo wyborcze.
1. Myślę, że powody, które kierują blogerami, nie są zasadniczo inne niż te, które
przyświecają wielu dziennikarzom czy publicystom. W moim przypadku była to chęć
podzielenia się swoimi opiniami w szerszym gronie osób, a także próba ich weryfikacji i nadania w miarę uporządkowanego kształtu. W trakcie zwykłych rozmów
pojawiają się dziesiątki myśli; oczywiście
nie wszystkie wypada i trzeba od razu wyrazić, ale jest jednak pewien zestaw opinii,
który tworzy w miarę stałe przekonania.
Publikując je, staram się możliwie skonsolidować swoje zdanie w kwestiach mnie
interesujących. Istotnymi zaletami bloga są
całkowity subiektywizm dobieranych tematów, łatwość i szybkość, z jaką można je
wyrazić oraz - tutaj zdecydowana przewaga
nad papierowymi gazetami - potencjalnie
nieograniczony krąg odbiorców i możliwość (co mam nadzieję, stanie się też moim
udziałem) bezpośredniej interakcji z nimi.
2. Prowadzenie bloga prawniczego
wymaga bieżącego śledzenia procesu legislacyjnego, orzecznictwa, czy też kluczowych publikacji w danej dziedzinie. W tym
aspekcie narzuca pewną samodyscyplinę i
sprzyja usystematyzowaniu pewnych wysiłków. Natomiast nie sądzę, żeby pracodawca
kierował się w większej mierze ilością bądź
treścią wpisów na blogu, niż listem motywacyjnym, CV, dotychczasowym doświadczeniem zawodowym czy też zdjęciem z
Facebooka.
3. Dopiero zaczynam „blogować”, chętniej więc posłuchałbym pewnych wskazówek, niźli sam miał ich udzielić.
Piotr Szczeciński, wiceprezes ds. Działalności Naukowej w ELSA Warszawa. Pisze pod adresem piotrszczecinski.bblog.pl.
1. Pomysł stworzenia własnego bloga powstał po kilku wizytach na blogach
dwóch wybitnych ekonomistów - prof.
Krzysztofa Rybińskiego i Ryszarda Petru.
Zauważyłem, że tematyka, którą obaj panowie podejmują, jest mi bardzo bliska.
Postanowiłem więc podzielić się swoimi
skromnymi przemyśleniami z internautami,
choć wszyscy dobrze wiemy, że naszym
pierwszym recenzentem jest grupa znajomych.
2. Z całą pewnością nie może to być celem samym w sobie. Blog to raczej instrument, dzięki któremu możemy podzielić się
naszymi zainteresowaniami, niż „trampolina” do kariery. Poza tym wpływ internetowej twórczości na naszą przyszłość jest
niemierzalny, a nachalne próby autopromocji mogą odstraszyć osoby zainteresowane.
Niemniej, jak pokazują to przypadki w Polsce i na świecie, prowadzenie bloga może
nam przynieść pewne korzyści wizerunkowe.
3. Nim zaczniesz pisać bloga, powinieneś mieć już w głowie pomysł na 1-2 artykuły. Znacznie łatwiej będzie Ci wówczas
zacząć prowadzić taką stronę oraz unikniesz zbyt dużych odstępów czasu między
publikacjami kolejnych artykułów. Poza
tym pamiętaj, aby dobrać portal z blogami
odpowiedni do swoich zainteresowań. W
moim przypadku jest to bblog.pl, prowadzony przez serwis money.pl i specjalizujący się w blogach o tematyce ekonomicznej
i prawniczej.
Nie wiem, czy ten artykuł zachęci Was
do podjęcia próby założenia własnego bloga (bo też i nie o to w nim chodziło), ale
jestem przekonany, że powinniście poważnie zastanowić się nad podzieleniem się ze
światem swoimi myślami, opiniami czy zainteresowaniami. Mniejsza o formę i miejsce. Najważniejsze: zacząć pisać.
informacje
Koniec to początek
Karolina Dołęgowska
Koniec studiów – co z tym fantem zrobić? Każdy z nas, wybierając studia prawnicze, zapewne ma już na początku
swojej studenckiej drogi pewne plany, a przynajmniej wyobrażenia co do swojej przyszłości zawodowej. Trudno
jednak, by były one bardzo sprecyzowane na pierwszym roku – tyle jeszcze przecież przed nami czasu, pięć lat!
Potem szybko nadchodzi drugi rok i trzeci rok, robi się coraz poważniej, w końcu nieunikniony czwarty rok - to dopiero brzmi przerażająco! I co ze sobą począć, co robić dalej? Można z tym pytaniem iść do wróżki, niech nam
wyczytaa ze szklanej kuli czy kart tarota, co nam pisane. Można zadzwonić do wróżbity Macieja, a ostatecznie
ciągnąć zapałki. Lecz by oszczędzić Wam tych dość niekonwencjonalnych środków i zarazem ułatwić świadomy
wybór, będziemy przedstawiać w „Lexussie” możliwe drogi kariery dla absolwenta prawa. W tym numerze piszemy o aplikacji ogólnej, prokuratorskiej i sędziowskiej a także o tym jak dostać się na studia doktoranckie na naszym
Wydziale. Zapraszamy do lektury i śledzenia dalszych części cyklu!
Aplikacja ogólna, sędziowska, prokuratorska
Maciej Kułak
Aplikacja ogólna
Aplikację ogólną można by określić
mianem wstępu do aplikacji specjalistycznych – sędziowskiej lub prokuratorskiej. Jest
to bowiem obowiązkowy etap szkolenia dla
osób zainteresowanych pracą w charakterze
sędziego albo prokuratora, choć po odbyciu
samej aplikacji ogólnej można również pracować jako asystent sędziego, asystent prokuratora czy też referendarz sądowy. Nabór jest
dwuetapowy – pierwszy z etapów polega na
rozwiązaniu testu 150 pytań z odpowiedziami jednokrotnego wyboru (by uzyskać wynik
pozytywny, a tym samym być uprawnionym
do udziału w następnej części pisemnej, należy osiągnąć co najmniej 120/150 punktów),
drugi natomiast na rozwiązaniu kazusów (do
zdobycia jest możliwych 75 punktów). Możliwość odbycia aplikacji ogólnej uzyskuje
dwustu przystępujących z najlepszym wynikiem uzyskanym po zsumowaniu punktów
uzyskanych z obu części egzaminu wstępnego. Powiększenie limitu przyjęć jest możliwe
tylko wtedy, gdy kilka osób na liście miało
tyle samo punktów ogółem i taki sam wynik
pracy pisemnej, która to jest decydująca w
przypadku uzyskania równej liczby punktów
ogółem. W 2011 roku do pierwszego etapu
przystąpiło 1837 osób, z czego tylko 503
zostały dopuszczone do etapu drugiego. Najlepsza okazała się absolwentka Uniwersytetu
Śląskiego – 204,5/225 (do niej należy również najlepszy wynik etapu „kazusowego”
– 61/75), za nią uplasowali się absolwenci
Krakowskiej Akademii im. Andrzeja FryczaModrzewskiego – 200,5/225 (w tym z kazusów 60,5) oraz Uniwersytetu w Białymstoku
– 199/225 (w tym z kazusów 57). Zdarzył się
także chętny, który z części kazusowej uzyskał 0 punktów (pewnie postanowił uciekać
załamany tym, co miał rozwiązać).
Aplikacja ogólna trwa 12 miesięcy (program nie obejmuje niestety przerwy wakacyjnej!) – w tym czasie aplikanci uczestniczą w
ok. 10 pięciodniowych zjazdach w Krajowej
Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Zajęcia te-
matyczne odbywają się w formie warsztatów
obejmujących naukę prowadzenia czynności
procesowych oraz opracowywania decyzji
procesowych. Pomiędzy zjazdami odbywają
natomiast praktyki w różnych wydziałach sądów oraz w prokuraturze (położonych możliwie najbliżej miejsca zamieszkania aplikan-
ta). Jako że aplikanci nie mają możliwości
zatrudnienia w trakcie odbywania aplikacji,
na ich pisemny wniosek udzielane im jest stypendium, zaś osoby przyjeżdżające na zjazdy z odległych miejscowości mają prawo do
zakwaterowania w domu aplikanta (cena za
jedną dobę wynosi 50 złotych). Poza odbywaniem praktyk, aplikanci muszą niestety również uczyć się do comiesięcznych kolokwiów,
których wyniki wraz z ocenami praktyk stanowią podstawę ustalenia listy kwalifikacyjnej
aplikantów – to według tej listy przyjmowani
są oni następnie na aplikacje specjalistyczne
zgodnie z określonym limitem miejsc. Osoby, które ukończyły aplikację ogólną, lecz
nie dostały się na owe specjalistyczne, nie
tracą szansy zostania sędzią albo prokuratorem, mogą bowiem po przepracowaniu 4 lat
na stanowisku asystenta sędziego lub 3 lat na
stanowisku referendarza sądowego przystąpić
do egzaminu sędziowskiego.
Aplikacja prokuratorska
Warunkami rozpoczęcia aplikacji prokuratorskiej, poza ukończeniem aplikacji ogólnej oraz uzyskaniem wystarczającej pozycji
na liście kwalifikacyjnej, są m.in. nieposzlakowana opinia oraz brak skazania prawomocnym wyrokiem za przestępstwo lub przestępstwo skarbowego. Aplikacja trwa 30 miesięcy
(jednak tutaj aplikanci mają już przewidziane
przerwy od zajęć – 4 tygodnie na I i II drugim
roku aplikacji oraz 4 tygodnie urlopu szkoleniowego bezpośrednio przed egzaminem
końcowym) i obejmuje ponownie odbywanie
zjazdów w Krajowej Szkole Sądownictwa i
Prokuratury (program obejmuje 26 takich tygodniowych zjazdów) oraz praktyk zgodnych
z programem aplikacji – wszystko nakierowane już bezpośrednio na specjalistyczną
pracę prokuratorską. Egzamin odbywa się w
ostatnim miesiącu kształcenia i podzielony
jest na dwie części – pisemną oraz ustną.
Przeprowadzany on jest przez komisję, w
skład której wchodzą prokuratorzy co najmniej prokuratur okręgowych, wykładowcy
KSSiP, specjaliści z dziedzin prawa i nauk
pokrewnych objętych zakresem egzaminu
wybrani przez Ministra Sprawiedliwości
(spośród kandydatów przedstawionych przez
prokuratorów apelacyjnych), eksperci wskazani przez Dyrektora KSSiP oraz przedstawiciel Rady Prokuratorów przy Prokuratorze
Generalnym. Zadania praktyczne na część pisemną egzaminu prokuratorskiego polegają
na sporządzeniu apelacji od wyroku w sprawie karnej, pozwu, wniosku albo apelacji w
sprawie cywilnej, sprzeciwu albo skargi do
wojewódzkiego sądu administracyjnego
(można się posługiwać w tym czasie tekstami
aktów prawnych, komentarzami czy zbiorami
orzeczeń) – oceny dokonuje dwóch członków
komisji niezależnie od siebie, zaś kazusy na
część ustną obejmują zagadnienia m.in. z prawa karnego, postępowania karnego, prawa
gospodarczego, kryminalistyki, psychiatrii,
psychologii sądowej czy medycyny sądowej
– zdający losuje po jednym zestawie kazusów
z każdej dziedziny objętej materią
13
informacje
egzaminu (na przygotowanie się do odpowiedzi na kazusy z każdej z grup egzaminowany
ma przynajmniej 15 minut, może również korzystać z aktów prawnych udostępnionych
przez komisję). Po egzaminie sporządzana
jest ostatecznie lista klasyfikacyjna, zaś Minister Sprawiedliwości w kolejności zajmowanego miejsca przedstawia aplikantom propozycje pracy.
Aplikacja sędziowska
Najdłuższa ze wszystkich aplikacji – trwa
ona bowiem 54 miesiące (przewidziane są
przerwy identyczne jak w przypadku aplika-
cji prokuratorskiej) i obejmuje 30 miesięcy
zajęć i praktyk w KSSiP, następnie 24 miesiące stażów – najpierw na stanowisku asystenta sędziego (aplikant zostaje zatrudniony
na podstawie umowy o pracę na czas określony), następnie na stanowisku referendarza
sądowego (zatrudnienie na czas nieokreślony). W trzydziestym miesiącu szkolenia aplikanci przystępują do egzaminu sędziowskiego – przeprowadzany on jest analogicznie do
egzaminu prokuratorskiego, z tym że tutaj
zadania praktyczne polegają na sporządzeniu
orzeczeń wraz z uzasadnieniami w sprawach
karnej i cywilnej. Różny jest również zakres
dziedzin objętych egzaminem ustnym, nie
obejmuje on bowiem dziedzin specyficznych,
charakterystycznych dla pracy prokuratora
(np. psychiatrii czy psychologii sądowej), za
to w szerszym zakresie wymagane jest np.
prawo pracy i ubezpieczeń społecznych.
Aplikacja ogólna jest powszechnie uznawana za jedną z najcięższych. Niech przeciwwagą dla opowieści o ogromie materiału do
opanowania i przerażająco trudnych egzaminach, będzie fakt, iż co roku znajdują się
jednak absolwenci, którzy przez te egzaminy
przechodzą, a potem z powodzeniem kończą
KSSiP.
„O drodze do doktoratu słów kilka”
Monika Cygan
Droga do otrzymania tytułu doktora nauk prawnych jest na
pewno ścieżką pełną wyrzeczeń i trudności. Jednak dla wielu,
rozpoczęta w ten sposób praca badawcza może okazać się
życiową pasją, szansą na rozwój i samodoskonalenie w wybranej, interesującej dziedzinie. Doktorat jest przeznaczony dla
najlepszych spośród grona studentów, stąd też mnogość wymogów formalnych, które muszą spełnić przyszli doktoranci.
Co kandydat wiedzieć powinien
O przyjęcie na studia doktoranckie na
Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego mogą ubiegać się absolwenci szkół wyższych, którzy uzyskali
tytuł magistra albo równorzędny. Studia
doktoranckie trwają cztery lata. Zajęcia
odbywają się według indywidualnych programów, uzgadnianych ze opiekunami naukowymi, których wyznacza się spośród
profesorów i doktorów habilitowanych Katedry.
Program studiów obejmuje udział w
seminariach opiekuna naukowego, wykładach organizowanych dla doktorantów
przez Wydział Prawa i Administracji UW
w osiem sobót w semestrze oraz 60 godzin
zajęć dla doktorantów z przedmiotów ogólnych (do wyboru przez doktoranta, także
spośród zajęć dostępnych przez Internet).
Doktoranci mogą również uczestniczyć w wykładach ogólnouniwersyteckich, sesjach naukowych, seminariach.
Koniecznym elementem pracy naukowej
jest również przygotowywanie wystąpień
na różnego rodzaju konferencje, które są
szansą na zaprezentowanie przebiegu prowadzonych badań. Ponadto należy publikować artykuły w czasopismach naukowych
znajdujących się w wykazie Ministra Nauki
i Szkolnictwa Wyższego – jest to warunek
formalny uzyskania stopnia doktora.
Rekrutacja
W
14
postępowaniu
kwalifikacyjnym
można uzyskać maksymalnie 10 punktów.
Pod uwagę brana jest średnia ocen uzyskana podczas studiów magisterskich (do
5 punktów), znajomości języków obcych
(kandydat musi przedłożyć odpowiednie
zaświadczenia, certyfikaty) (0,5 punktu za
dwa języki), a także aktywność naukowa.
Punktowana jest w szczególności działalności w kołach naukowych, udział w konferencjach, publikowanie własnych tekstów
i artykułów. Ważne jest także czy kandydat
podejmował wcześniej staż oraz czy jego
działalność naukowa, badawcza była nagradzana lub honorowana wyróżnieniami
w konkursach (razem 1,5 punktu). O tym
czy kandydat zostanie ostatecznie przyjęty
na studia, decyduje również przebieg rozmowy kwalifikacyjnej.
W bieżącym roku okres składania dokumentów na studia stacjonarne trwać będzie od 16 kwietnia do 25 czerwca 2012 r.,
zaś na studia niestacjonarne do 12 września
2012 r. Limit miejsc wynosi odpowiednio
12 (dodatkowo 1 osoba z najlepszymi wynikami przyjmowana bez konkursu) oraz
100 miejsc.
Rekrutacja na stacjonarne studia doktoranckie przebiega w dwóch etapach. W
pierwszym etapie kandydaci mają obowiązek przystąpić do rozmowy kwalifikacyjnej
przeprowadzanej przed Radą Naukową Instytutu (do 1,5 punktu). Drugi etap odbywa
się przed Wydziałową Komisją Rekrutacyjną, która ocenia zaproponowany przez kandydata projekt badawczy i sporządzoną na
jego temat prezentację (do 1 punktu) oraz
ocena przyjęcia kandydata z punktu widze-
nia potrzeb dydaktycznych Wydziału (do
0,5 punktu).
Postępowanie rekrutacyjne na niestacjonarne studia doktoranckie ma charakter
jednoetapowy. Radę Naukową właściwego
Instytutu przedstawia Komisji listę kandydatów, wraz z liczbą przyznanych im
punktów (rozmowa kwalifikacyjna do 1,5
punktu). Komisja dokonuje oceny dokumentów kandydatów i przypisuje im liczby
punktów. Na studia przyjmowani są kandydaci, którzy uzyskali największą liczbę
punktów.
Stypendia
Doktorant studiów stacjonarnych może
wystąpić do Rektora z wnioskiem o przyznanie stypendium. Wniosek ten jest następnie rozpatrywany przez powołaną przez
Rektora komisję. Komisja po dokonaniu
oceny wniosków, przekazuje Rektorowi
listę doktorantów rekomendowanych do
przyznania stypendiów doktoranckich wraz
ze swoją opinią.
Warunkiem otrzymania stypendium
doktoranckiego na pierwszym roku studiów
jest osiągnięcie bardzo dobrych wyników
w postępowaniu rekrutacyjnym.
Otrzymanie stypendium doktoranckie
na drugim i kolejnych latach studiów doktoranckich musi być związane również z wykazaniem się postępami w pracy naukowej i
w przygotowaniu rozprawy doktorskiej.
W roku akademickim 2012/13 Wydział
Prawa i Administracji planuje przyznać stypendia sześciu najlepszym doktorantom na
pierwszym roku.
Dostępne są również inne stypendia –
pochodzące ze środków Uniwersytetu, ale
również Ministerstwa, oraz ze środków
Unii Europejskiej.
informacje
Praktycznie o praktykach
Patrycja Zawadzka
M
ówi się, że ważniejsza od nauki bywa praktyka. Wdrażanie zdobytej wiedzy w życie
daje najlepsze rezultaty w jej przyswajaniu. Jeśli dodać to tego specyfikę kier unku, jakim jest prawo, śmiało
można stwierdzić, że korzyści są nieocenione. Nie ma lepszej okazji by
poznać zasady funkcjonowania kancelar ii, podpatrzeć, dopytać, w końcu
samemu wykonywać obowiązki i zdobywać doświadczenie, którego nie da
nam nawet najpilniejsze uczestnictwo
w zajęciach na uczelni. Podobnie rzecz
ma się w przypadku sądów, prokuratur y i innych instytucji związanych z
profilem kier unku studiów – nawet
jeśli nie wiążemy przyszłości z jedną z wymienionych instytucji, mamy
niepowtarzalną okazję obser wować
jej działanie od wewnątrz. Korzyści
można mnożyć, poza tym chyba każdy
student doskonale zdaje sobie z nich
sprawę.
Za odbyciem praktyk przemawia
kolejny, chyba najważniejszy argument
– są obowiązkowe. Zgodnie z Uchwałą
Rady Wydziału Nr 3/04/2009 z dnia 20.
kwietnia 2009 r. studenci studiów stacjonar nych, którzy rozpoczęli studia
przed rokiem akademickim 2008/2009
zobowiązani są do odbycia praktyk w
wymiarze nie krótszym niż 21 dni, tj.
168 godzin, za co otrzymuje się zaliczenie i 5 punktów ECTS. Studenci
studiów niestacjonar nych mogą odbyć
praktyki fakultatywnie. Inne zasady
obowiązują w stosunku do osób, które
rozpoczęły studia w roku 2008/2009
lub później. W tym przypadku wymogiem jest 40 dni, tj. 320 godzin, w tym
co najmniej 2 tygodnie, tj. 80 godzin
praktyki w sądzie. Student otrzymuje
za ich odbycie zaliczenie i 8 punktów
ECTS. Do odbycia praktyki zobowiązani są studenci tak studiów stacjonar nych, jak i niestacjonar nych. Nowe
zasady, podwajające wymiar obowiązkowych godzin obejmują więc studentów do czwar tego roku włącznie.
sier pniu lub wrześniu, w pozostałych
miesiącach jedynie w uzasadnionych
przypadkach. Wszelkich aktualnych
infor macji należy szukać na stronie
inter netowej wydziału w zakładce
„Praktyki studenckie”, przede wszystkim ter minów rejestracji, której należy dokonać w systemie rejestracji
na praktyki – praktyki.wpia.uw.edu.
pl. Kolejnym sposobem na zaliczenie
praktyk jest zorganizowanie ich samodzielnie w instytucji o profilu zgodnym z kier unkiem studiów. I tu wybór
jest praktycznie nieograniczony, gdyż
to kr yter ium spełniają m.in. kancelar ie adwokackie, radcowski, notar ialne,
komor nicze, jak również sądy, prokuratur y lub organy administracji. Jeżeli uczelnia ma zawar te porozumienie z daną jednostką, należy wypełnić
przez USOSweb Wydziału for mularz
praktyki w celu przygotowania skierowania. W przypadku braku takiego
porozumienia, gdy instytucja wymaga skierowania, należy wydr ukować
odpowiednie dokumenty i dostarczyć
je na dyżur Pełnomocnika Dziekana
ds. studenckich praktyk zawodowych.
Jeżeli podmiot przyjmujący na praktyki nie wymaga skierowania, należy
postarać się jedynie o odpowiednio
przygotowane zaświadczenie o ich odbyciu. Zaliczenie praktyk może odbyć
się również na podstawie zatr udnienia
lub prowadzenia działalności zgodnej
z profilem kier unku studiów – należy
wówczas wypełnić for mularz wskazując instytucję oraz ter min ich odbywania.
Ostatnią możliwością jest szeroko pojęta działalność zorganizowana
przez Uniwersytet, taka jak: organizacja imprez, realizacja projektów w
ramach działalności kół naukowych,
organizacja życia naukowego, kulturalnego, gospodarczego i spor towego
Uniwersytetu. To ukłon w stronę najaktywniejszych studentów, potwierdzający, że war to angażować się w coś
więcej niż obowiązkowy tok zaliczeń.
Uchwała Rady Wydziału szczegółowo opisuje obowiązki studenta – m.
in. przestrzeganie zasad odbywania
praktyk, zachowania tajemnicy służbowej, zachowanie porządku i dyscypliny pracy. Nakłada także obowiązek
ubezpieczenia się od następstw nieszczęśliwych wypadków – w przypadku gdy studenta nie ubezpiecza
Uniwersytet oraz fakultatywnie – od
odpowiedzialności cywilnej.
Zaliczenie odbytych praktyk musi
być następnie udokumentowane w indeksie. W tym celu należy udać się na
dyżur i przedstawić zaświadczenie o
odbyciu praktyk (trzeba mieć ze sobą
dwie kserokopie) - w ter minie 3 miesięcy od osiągnięcia wymaganej liczby godzin – wpisu dokonuje się tylko
raz w toku studiów, po odbyciu odpowiednio 21 lub 40 dni praktyki. Zaświadczenie powinno zawierać dane
studenta – obowiązkowo także numer
albumu, okres odbywanych praktyk,
opisywać zakres przedmiotowy wykonywanych obowiązków oraz kończyć
się podpisem adwokata, radcy etc.
W indeksie należy wypełnić str. 82,
wpisu nie dokonuje się na karcie egzaminacyjnej. W końcu zaświadczenie
wraz z adnotacją należy dostarczyć do
dziekanatu – nie obowiązują tu żadne
ter miny.
Tyle, jeśli chodzi o stronę techniczną. War to przed wyborem miejsca
zebrać o nim trochę infor macji, przeprowadzić mini wywiad środowiskowy. Są sądy, w któr ych przez 8 godzin
zszywa się akta i pisze zawiadomienia, są i takie gdzie chodzi się na rozprawy, protokołuje i ma bezpośredni
kontakt z sędzią. Podobnie w kancelar ii można przysłowiowo parzyć kawę i
kserować dokumenty, a można też pod
okiem profesjonalistów zdobywać mer ytor yczną wiedzę i praktyczne umiejętności, chociażby sporządzania pism
czy kontaktu z sądami. Pomocna w
znalezieniu praktyk może okazać się
strona inter netowa Wydziału, gdzie w
zakładce Praktyki studenckie/ Ofer t –
praktyki i staże, zamieszczane są infor macje o oferowanych praktykach.
Władze wydziału pozostawiły dużą
dowolność w wyborze for my praktyk.
Jedną z oferowanych możliwości są
praktyki zorganizowane przez Wydział, które odbywają się w instytucjach, z któr ymi awar to umowy. Są to
m.in. Tr ybunał Konstytucyjny, Sądy
Okręgowe w Warszawie, Naczelny Sąd
Administracyjny. Kierowani będą na
nie studenci co najmniej IV roku, a
w uzasadnionych przypadkach także
studenci lat wcześniejszych. Odbywać
można je jedynie w czer wcu, lipcu,
15
informacje
Pójdź w prawo podatkowe!
Marcel Zenowicz
D
rodzy Studenci, zapewne wielu
z Was zastanawiało się nad tym
w jakiej gałęzi prawa się specjalizować. Warto zawczasu określić swoje
zainteresowania, aby jak najszybciej zająć
się pogłębianiem wiedzy, dzięki której,
miejmy nadzieję, ktoś nas w przyszłości
zatrudni, albo co lepsze sami się zatrudnimy. W niniejszym artykule postaram się
Was zachęcić i udzielić kilku porad na temat tego jak „ugryźć” prawo podatkowe.
Nie jest to sprawa wbrew pozorom łatwa.
Każdy z nas w swoim życiu prędzej czy później natknie się na prawo podatkowe bez względu na kierunek studiów.
Już przy składaniu deklaracji PIT sprawa
nie wygląda zachęcająco, a to tylko wierzchołek góry lodowej wszystkich problemów w tej dziedzinie. Prawo podatkowe
jest gałęzią niezwykle rozwijającą się, potrzebną zarówno w sektorze publicznym
jak i prywatnym. Wiedza na ten temat jest
tak samo potrzebna drobnym przedsiębiorcom jak i dużym korporacjom. Warto
zatem rozważyć, czy nie wykroczyć poza
materiał obowiązkowy, jakim jest wykład
z prawa finansowego i zająć się prawem
podatkowym zawodowo.
Prawo podatkowe dzieli się na dwie
części: ogólną i szczegółową (materialną).
Bez znajomości pierwszej nie będziemy w
stanie zrozumieć drugiej. Część pierwsza
obejmuje charakterystykę samego podatku, postępowania i zobowiązania podatkowego. Informacje te zawarte są głównie w
ustawie o Ordynacji podatkowej. Powinniśmy także posiadać podstawową wiedzę
na temat doktrynalnej charakterystyki
systemu podatkowego, która jest niezbędna, chociażby w prawidłowej komunikacji
z organami podatkowymi. Na początek w
zupełności wystarczy jeden z podręczników i wykład specjalizacyjny. Dla osób,
które zdały już przedmiot „postępowanie
administracyjne” bardzo wiele regulacji
wyda się znajomych.
Kolejnym krokiem jest zapoznanie się
z ustawami prawa podatkowego materialnego (część szczegółowa). Mam tutaj na
myśli ustawy normujące najczęściej występujące w praktyce podatki, czyli podatki dochodowe (od osób fizycznych i
od osób prawnych), od towarów i usług,
akcyzowy oraz na rzecz gminy (od nieruchomości, spadków i darowizn, czynności
cywilnoprawnych). Każdy podatek składa
się z tzw. elementów konstrukcyjnych. Są
to m. in. podmiot, przedmiot, podstawa
opodatkowania, stawka i skala. Na początek powinniśmy zidentyfikować każdy z
tych elementów w powyższych ustawach.
Innymi słowy powinniśmy opanować nor-
16
my lex generalis danej ustawy. Nie warto
wczytywać się w przepisy szczególne na
tym etapie, gdyż sprawi to tylko kłopot ze
zrozumieniem ogólnej konstrukcji danego podatku. Najważniejsze to wyciągnąć
esencję i tym samym zyskać obraz całości
systemu podatkowego i jego wzajemnych
zależności.
ustnego, co znacznie ułatwia przygotowanie się do egzaminu.
Podatki dochodowe zarówno od osób
fizycznych jak i prawnych opierają się na
bardzo podobnej konstrukcji. Poznanie
zatem podstaw jednej z nich sprawia, że
automatycznie rozumiemy podstawy drugiej.
Podatek od towarów i usług może początkowo wydawać się skomplikowany.
Proponowałbym najpierw dowiedzieć się
dokładnie na czym polega idea podatku
od wartości dodanej. Dzięki temu będziemy w stanie sami zidentyfikować intencje
ustawodawcy zawarte w ustawie, przez
co jej treść stanie się dla nas bardziej
klarowna. Dopiero później powinniśmy
przejść do elementów konstrukcyjnych
tego podatku.
Warto także zapoznać się z tzw. międzynarodowym prawem podatkowym. W
jego skład wchodzą normy harmonizujące systemy podatkowe na terytorium Unii
Europejskiej oraz normy zapobiegające
podwójnemu opodatkowaniu zawarte w
międzynarodowych umowach bilateralnych z udziałem Polski. Mamy do wyboru, aż trzy wykłady specjalizacyjne na ten
temat.
Dobrą mobilizacją do zgłębienia tej
tematyki będzie udział w konkursach.
Niemal corocznie organizują je firmy:
Accreo Taxand, Deloitte, Ernst & Young,
KPMG, Pricewaterhouse Coopers. Niestety w tym roku akademickim większość z
nich zakończyła już swoje pierwsze etapy,
ale możemy spokojnie spodziewać się ich
kolejnych edycji.
Jest to podstawowy wykład dla adeptów
prawa podatkowego. Poznamy elementarne pojęcia, które należy przyswoić zanim
zabierzemy się za zgłębianie materialnego prawa podatkowego.
A oto krótki przegląd przedmiotów z
zakresu prawa podatkowego oferowanych
przez nasz Wydział:
Wykład stanowi uzupełnienie wykładu
„Wstęp do nauki prawa podatkowego”,
a także spore rozwinięcie tematów poruszanych na wykładach z postępowania
administracyjnego. Skupia się na uregulowaniach ogólnego prawa podatkowego
zawartych w ustawie o Ordynacji podatkowej.
PRAWO FINANSÓW
PUBLICZNYCH
Obowiązkowy przedmiot z grupy B,
który można wybrać począwszy od III
roku studiów. Wśród tematów, które będziemy tutaj zgłębiać znajdziemy m.in. te
dotyczące prawa podatkowego. Poświęcony mu został w całości semestr letni ćwiczeń. Równocześnie, co warto zaznaczyć
i pochwalić, katedra prawa finansowego
opublikowała zbiór pytań do egzaminu
WYKŁADY SPECJALIZACYJNE CZĘŚĆ OGÓLNA
Wstęp do nauki prawa podatkowego (semestr zimowy) – prof. W. Modzelewski
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin
(typu open book).
Granice opodatkowania (semestr zimowy) - dr W. Konieczny
Przedmiot traktuje o granicach opodatkowania zarówno w aspekcie prawnym jak
i ekonomicznym. Tematy zajęć są często
przyczynkiem do niemal półtora godzinnej dyskusji. Po semestrze zajęć na pewno
każdy z jego uczestników wyrobi sobie
mniej lub bardziej kompletny zestaw poglądów na temat polityki fiskalnej państwa.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin.
Postępowanie podatkowe (semestr letni)
– dr M. Szubiakowski
Wykład adresowany do studentów IV i
V roku. Tematyka obejmuje historię postępowania podatkowego od czasów międzywojennych do obecnych. Ewolucja
konstrukcji prawnej. Szczegółowa analiza
aktualnego stanu prawnego tego zagadnienia.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin.
Ordynacja podatkowa (semestr letni) –
dr M. Ślifirczyk
Warunki zaliczenia: egzamin.
WYKŁADY SPECJALIZACYJNE CZĘŚĆ SZCZEGÓŁOWA
Materialne prawo podatkowe – prof. W.
Modzelewski
publicystyka
Kontynuacja wykładu pt. „Wstęp do nauki
prawa podatkowego”. Omówione zostaną
ustawy materialnego prawa podatkowego.
Na każdych zajęciach otrzymamy pomoce
naukowe opracowane przez wykładowcę.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin
(typu open book).
Prawo podatkowe Unii Europejskiej
(semestr letni)
- podatki bezpośrednie - prof. H. Litwińczuk
- podatki pośrednie – dr P. Karwat
Są to dwa wykłady przedstawiające prawo
podatkowe mające swoje źródło w dorobku legislacyjnym instytucji Unii Europejskiej. Warto podkreślić, że wiedza ta
przyda nam się w pracy, jako prawnicy
zarówno krajowi jak i zagraniczni w innych państwach europejskich. Harmonizacja prawa na terytorium UE sprawia, że
duża część konstrukcji prawnych prawa
podatkowego jest taka sama. Na stronie
internetowej katedry prawa finansowego
znajdziemy prezentacje multimedialne
wykorzystywane w trakcie wykładów,
które ułatwią nam naukę przedmiotu.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin.
Prawo karne skarbowe (semestr letni)–
dr M. Błaszczyk
Przedmiotem wykładu jest prawo karne
skarbowe w szerokim ujęciu, zatem nie
tylko normy zawarte w kodeksie karnym
skarbowym, ale także normy odnoszące się do postępowania karnoskarbowego oraz wykonania kary za wykroczenia
i przestępstwa skarbowe. Warto zdobyć
choćby ogólną orientację w tej problematyce z uwagi na występującą równoległość postępowania podatkowego i karnoskarbowego. Bowiem, naruszenie norm
prawa karnego skarbowego zawsze będzie
również naruszeniem norm prawa finansowego.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin.
Międzynarodowe prawo podatkowe (semestr zimowy) - prof. H. Litwińczuk
Na wykładzie szczegółowo omówiona
zostanie Konwencja Modelowa OECD
o unikaniu podwójnego opodatkowania
oraz niektóre międzynarodowe umowy
bilateralne z udziałem Polski regulujące
ten problem. Konwencja często stanowi
wzorzec dla tych umów. Materiały wykorzystywane podczas zajęć można znaleźć
na stronie internetowej katedry.
Warunki zaliczenia: obecność i egzamin
.
Dekalog makiawelicznego
władcy
Adam Klimowski
W
tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym dziewiątym roku w Krakowie
miała miejsce międzynarodowa
konferencja naukowa, zorganizowana z okazji pięćsetlecia urodzin Niccolo Machiavellego. Spora część wygłoszonych wówczas
referatów weszła w skład książki Niccolo
Machiavelli. Paradoksy losów doktryny, wydanej cztery lata później.
Zapoznałem się z tym dziełkiem rok
temu, kiedy przygotowywałem referat na
seminarium z historii doktryn politycznych
i prawnych. Moją uwagę zwrócił przede
wszystkim artykuł prof. Adama Podgóreckiego, zatytułowany Socjologiczne wątki w
twórczości Machiavellego. Autor, posiłkując
się fragmentami Księcia, przedstawia czytelnikom dziesięć zaleceń, posłuszeństwo którym miało zapewnić sukces władcy (i tylko
władcy ) - nie róbcie więc tego w domu ;)
1. Zasada konserwatyzmu - za jej pośrednictwem Machiavelli zaleca książętom
ostrożność we wprowadzaniu reform: zawsze
będą mieli przeciw sobie zwolenników starego porządku, a potencjalni sojusznicy będą
najwyżej ich ostrożnymi przyjaciółmi.
2. Zasada konsekwencji - jeżeli już
zdecydujemy się ukarać poddanego, powinniśmy wybrać najcięższy wymiar kary: ludzi
trzeba albo potraktować łagodnie albo wygubić, gdyż mszczą się za błahe krzywdy, za
ciężkie zaś nie mogą. Przeto gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób,
aby nie trzeba było obawiać się zemsty .
3. Zasada kalkulacji skutków - zdaniem autora Księcia władca może łamać złożone przysięgi, jeżeli na krótką metę jest to
dla niego korzystne; Zapewne gdyby wszyscy ludzie byli dobrzy, ten przepis nie byłby
dobry, lecz ponieważ są oni nikczemni i nie
dotrzymywaliby tobie wiary, więc ty także
nie jesteś obowiązany im jej dotrzymywać .
Gwałt niech się gwałtem odciska!
4. Zasada „kozła ofiarnego” - opisując ją, Machiavelli powołuje się na przykład
„księcia idealnego” (Cesarego Borgii): po
wkroczeniu do zbuntowanej prowincji Romania postawił na czele lokalnego rządu słynącego z twardej ręki messera de Orco, który
w krótkim czasie przywrócił ład i początek.
Niedługo potem Borgia, nie chcąc uchodzić
w oczach ludu za odpowiedzialnego za metody messera, rozkazał go ściąć, a zwłoki
wystawić na widok publiczny. To okrutne widowisko wywołało zadowolenie i zdumienie
ludności .
5. Zasada respektowania wartości
uznawanych przez społeczność - łączy się
z zasadą konserwatyzmu: ludzie muszą widzieć korzyść w porzuceniu starego stylu
życia, ale są rzeczy, na które nigdy się nie
zgodzą. Książę winien wiedzieć, na które.
6. Zasada nierespektowania integracji
- źle się dzieje, gdy książę chce uchodzić za
prawego i łagodnego, a jednocześnie takim
być. Zdaniem Machiavellego rychło straci
tron; jedyne, co może go na nim utrzymać,
to (używając współczesnych pojęć) dobry
PR: [trzeba,] by temu, kto go [księcia] widzi i
słyszy, wydawał się cały miłosierdziem, cały
wiernością , cały ludzkością , cały prawością
, cały religijnością . Tylko wydawał!
7. Zasada unikania drogi pośredniej
- w tej zasadzie piętnowane jest niezdecydowanie; dla osiągnięcia obranego przez kandydata na księcia celu (władzy) należy dążyć
takimi środkami, jakie są w danej sytyuacji
najskuteczniejsze - nawet jeśli okrutne i wymagające ofiar. Zatrzymanie się w pół drogi
oznacza klęskę.
8. Zasada ostrożnych aliansów - nawet własnego sojusznika należy traktować z
dużą dozą ostrożności. Dlaczego? (...) gubi
sam siebie ten, kto drugiego czyni potężnym,
gdyż tworzy się tę potęgę zręcznością lub
siłą, a jedno i drugie budzi nieufność u tego,
który stał się potężnym .
9. Zasada rozważnej diagnozy - tutaj
Machiavelli zaleca jak najwcześniejsze reagowanie na oznaki problemów. Im późniejsza reakcja, tym z powazniejszym zagadnieniem przyjdzie nam się zmierzyć.
10. Zasada samowystarczalności - korzystanie z wojsk najemnych było na porządku dziennym w czasach współczesnych autorowi Księcia; w książce określa takie wojska
mianem bezużytecznych i niebezpiecznych.
Wymienia liczne ich wady, kończąc konkluzją, iż to właśnie najemnicy winni są opłakanej sytuacji Italii początku XVI wieku.
Rady, których [Machiavelli] udzielał, były przeznaczone dla władcy (księcia), dla tego, kto rządzi, nie zaś dla prywatnej jednostki oraz - i przede
wszystkim - nie dla siebie samego. Cyt. za: Adam
Podgórecki, Socjologiczne wątki w twórczości
Machiavellego w: Niccolo Machiavelli. Paradoksy losów doktryny, pod red. Anity TomasiakBrzost, Warszawa 1973, s. 132.
Nicolo Machiavelli, Książę. Rozważania nad
pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza, Warszawa 1987, s. 40.
17
publicystyka
Król parkietu,
Czyli o szkołach tańca w Warszawie.
Agnieszka Poniecka
N
iektórych osób nie trzeba przekonywać, że warto tańczyć. Innych można
zachęcić rzeczowymi argumentami:
taniec jest aktywną formą spędzania czasu,
służy zdrowiu, rozwija koordynację i równowagę, pomaga utrzymać formę fizyczną, a
nawet psychiczną, uwrażliwia na dźwięki w
muzyce, ponadto ułatwia nawiązywanie znajomości na różnego typu imprezach i poza
nimi. Polecam niniejszy mini przewodnik
szkół tańca chcącym kontynuować swoją
przygodę z tańcem, początkującym zapaleńcom, jak i osobom lubiącym wiedzieć,
co ciekawego dzieje się w Warszawie.
oferta jest kierowana do nieco bogatszych
osób. Akademia Tańca M&I Sulewscy posiada lokalizacje przy ul. Chłodnej, Miedzianej oraz w PKiN. Jest ukierunkowana
przede wszystkim na taniec towarzyski,
oferuje zajęcia w grupach wiekowych i rozsądnej cenie: 30 zł za 1,5 h zajęć w karnecie. Natomiast mieszkańców prawobrzeżnej Wisły może zainteresować studio tańca
Większość szkół oferuje przede
wszystkim zajęcia ze styli nowoczesnych
lub towarzyskich. Jeśli chcesz wybrać
mniej powszechny styl, oferta jest odpowiednio mniej bogata. Warto znaleźć taką
szkołę, która ma dogodną lokalizację,
przystępne ceny i pozytywny klimat. W
takich warunkach można w pełni czerpać
przyjemność z zajęć.
Jeśli zdecydujesz się na styl street
dance, w ramach którego możesz tańczyć m.in. hip hop, breakdance, popping,
locking czy waacking, warto sprawdzić
ofertę szkół: Lillahouse, Step Dealers i
Devil’s Dance. Lillahouse to niewielki,
fioletowy budyneczek na Woli, nieopodal Wola Parku. Jego zaletą są małe,
około 10-osobowe grupy, dobrzy trenerzy i przystępna cena. Za miesiąc zajęć
z jednego stylu trzeba zapłacić 100 zł w
przypadku treningów raz w tygodniu i 150
zł – dwa razy w tygodniu. Ponadto zwykle
raz w miesiącu odbywają się tam warsztaty ze świetnymi tancerzami z całej Polski
i z zagranicy. Step Dealers jest niedawno
powstałą szkołą przy ul. Miedzianej na
Woli. Zachęca do siebie tancerzy klimatem i sprofilowaniem tylko na style street
dance. Dobra lokalizacja, niestety ceny odpowiednio wyższe. Na miesiąc zajęć dwa
razy w tygodniu trzeba wydać już 200 zł.
Szkołę Devil’s Dance warto wypróbować
ze względu na szeroki wybór godzin zajęć
i niskie ceny. 8 zajęć w miesiącu kosztuje
zaledwie 120 zł. W dodatku szkoła może
pochwalić się licznymi pokazami grup tanecznych.
Chcąc wybrać taniec towarzyski, najlepiej zacząć od znalezienia partnera. Reszta
będzie już prostsza. W Warszawie istnieje
zaskakująco duża liczba szkół tańca towarzyskiego. Nie sposób byłoby wymienić
tu wszystkie, wspomnę zaledwie o kilku.
Szkoła tańca FEN znajduje się przy metrze
Politechnika, oferuje ogromny wybór zajęć
zarówno tańca towarzyskiego, jak i solo
dla pań i panów. Ceny adekwatne – bogata
18
„Masters”, znajdujące się na Grochowie.
Oferuje dobre ceny i kursy nawet dla nocnych marków.
Miłośnikom tańców latynoskich polecam do wyboru przede wszystkim jedną z
trzech szkół: Salsa Libre, Steps4Salsa lub
SHO. Pierwsza z nich posiada oddziały
przy ul. Solec, Łazienkowskiej i Wiolinowej (Ursynów). Tancerze z Salsa Libre
biorą udział w wielu pokazach, a szkoła
współpracuje z licznymi partnerami. Jest
to dobry wybór nie tylko dla początkujących, chcących rozwijać umiejętności, lecz
także dla chętnych do pokazania się przed
publicznością. Steps4Salsa jest niewielką
szkołą, mimo to w ramach posiadanych
dwóch sal bardzo dobrze rozplanowuje
grafik zajęć, tak że cały czas coś się w niej
dzieje. Zaprasza do siebie na ul. Sienkiewicza, w samym centrum. Trzecia z nich
to szkoła tańców karaibskich SalsHall Ortodox na ul. Niepodległości 159. Warto
sprawdzić tę szkołę chociażby po to, aby
dowiedzieć się, ile różnych styli kryje się
pod hasłem: tańce karaibskie. Do odwiedzenia SHO zachęca również najatrakcyjniejszy spośród szkół tańców latynoskich
cennik. W tej klasyfikacji dalej plasują się
kolejno Salsa Libre i Steps4Salsa.
Teraz kilka słów o szkołach, o których
należy wspomnieć, jednak nie mieszczą się
one w ramach kryterium styli tanecznych.
Oferują wybór wszystkich powszechnych
tańców. Na początek szkoła prawdopodobnie najbardziej znana studentom, a przynajmniej tym z Politechniki. Niedaleko ich
gmachu głównego ma swoją siedzibę Riviera. Warto tu zajrzeć,
chociażby ze względu na niskie
ceny i komfortowe, duże sale do
ćwiczeń. Kolejną propozycją jest
Free Art Fusion, znajdująca się
przy ul. Miedzianej. Tam oprócz
klasyki gatunku spotkacie się też
z innymi, rzadziej spotykanymi
stylami. Natomiast przy metrze
Służew mieści się Akademia
Isadory. Znajdziecie tam prawie
każdy taniec, który przyjdzie
wam na myśl. Na koniec tej kategorii wspomnę o szkole Egurrola Dance Studio. Spotkacie tu
znanych instruktorów, lecz jest
to obecnie jedna z najdroższych
szkół w Warszawie.
Jeszcze parę miejsc wartych
zaprezentowania z uwagi na
mniej typową ofertę. Wielbiciele baletu powinni obrać kierunek
przede wszystkim na ul. Moliera
lub ul. Twardą, obie w centrum,
gdzie znajduje się studio taneczno-aktorskie H. Kamińskiej. W przeciwnym kierunku niech udadzą się osoby mniej spięte. W
Tropicanie przy metrze Wilanowska oprócz
kilku grup tańca towarzyskiego można także znaleźć takie kursy jak: rewia orientalna,
szejkeszyn czy west coast swing. Wszystkie mają najprawdopodobniej coś wspólnego z tańcem karaibskim. Za niewielką
cenę można się poczuć jak na wakacjach w
egzotycznym kraju. Idąc tym tropem, warto
także wstąpić do afrykańskiej szkoły ruchu
i tańca Uanga. Poza dancehallem i tańcem
brzucha możecie poznać coś bardziej oryginalnego: afro aerobic, soukous, afro tempo i wiele innych, ciekawych rzeczy. Wśród
instruktorów znajdziecie zarówno murzynów, jak i murzynki, a nawet białych.
Polecam wszystkim spragnionym ruchu
nie zwlekać dłużej z decyzją o zapisaniu się
do szkoły tańca. Tuż przed tym trzeba jeszcze rozbić świnkę-skarbonkę lub popytać
w środowisku o kartę zniżkową MultiSport
(wraz z nią pojedyncze zajęcia kosztują zwykle od 0 do 15 zł). Postępując zgodnie z powyższą instrukcją, będziecie już o krok bliżej zostania królem albo królową parkietu.
publicystyka
PRAWNA OCHRONA KONSUMENTA A UMOWY
ZAWIERANE NA ODLEGŁOŚĆ
Piotr Sobczyk
C
zęstokroć każdy z nas kupuje przez
Internet różne produkty czy usługi.
W większości przypadków jesteśmy
z takiego obrotu sprawy w pełni zadowoleni,
zakupiony towar odpowiada naszym wymaganiom a i cena bywa bardziej korzystna niż
w przypadku tradycyjnego kupna w przeznaczonym do tego miejscu (np. sklepie, hurtowni itd.). Co jednak zrobić gdy zakupiony
towar z różnych względów nam nie odpowiada i żałując decyzji o jego zakupie zechcemy
odzyskać wydane pieniądze?
Często godzimy się z zaistniałą sytuacją
i plując sobie w brodę z powodu nieracjonalnego zakupu postanawiamy nie robić nic i
rezygnujemy ze zwrotu pieniędzy i odesłania
sprzedawcy towaru. Należy jednak sobie zdawać sprawę, iż z faktu bycia konsumentem
wynikają dla nas pewne prawa i to o istotnym
praktycznie znaczeniu.
W polskim prawie konsumenckim wyróżniono, celem ochrony konsumenta, instytucję umów zawieranych poza lokalem
przedsiębiorstwa i umów zawieranych na odległość. Zakup towaru przez Internet należy
do kategorii umowy zawieranej na odległość,
tak więc temu przypadkowi poświęcimy w
całości niniejszy artykuł.
Instytucja umowy zawieranej na odległość została wprowadzona przez ustawę
z dnia 27 lipca 2002 roku o szczególnych
warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz
zmianie Kodeksu cywilnego (Dz.U. z 2002
r. nr 141 poz.1176 ze zm.). Zgodnie z wolą
polskiego ustawodawcy umowa zawarta na
odległość to taka, która spełnia kumulatywnie dwa poniższe warunki:
1) jest zawarta bez jednoczesnej obecności obu stron;
2) zawarto ją przy wykorzystaniu środków porozumiewania się na odległość;
3) z przedsiębiorcą, który w taki sposób
zorganizował swoją działalność.
szych elementów zabrakło, termin ten ulega
wydłużeniu do 3 miesięcy.
Powyższe warunki spełnia w pełni sprzedaż internetowa w większości przypadków,
najczęściej występująca w praktyce i mająca
obecnie co raz większe znaczenie dla obrotu
konsumenckiego.
Do złożenia oświadczenia o odstąpieniu
od umowy zawieranej na odległość wystarczy zwykła forma pisemna. Najlepiej wysłać
takie pismo listem poleconym i zachować dowód wysłania listu na wypadek, gdyby przedsiębiorca odmówił zwrotu pieniędzy.
Wracając do problemu postawionego na
wstępie: co jeśli po zawarciu takiej umowy i
otrzymaniu towaru stwierdzimy, iż wcale go
nie potrzebujemy i postanowimy odzyskać
wydane pieniądze?
Ustawa przewiduje możliwość odstąpienia od takiej umowy nawet gdy rzecz nie jest
wadliwa i bez podania jakiejkolwiek przyczyny. Co ważne, nie jest przy tym dopuszczalne aby konsument mógł dopiero odstąpić
od umowy po zapłaceniu oznaczonej sumy
czyli odstępnego.
Warunki odstąpienia od takiej umowy
przedstawiają się dosyć jasno. Ustawodawca
przewidział tutaj dwa terminy (10 dni albo 3
miesiące) w których konsument może odstąpić od umowy zawartej na odległość.
Jeżeli konsument najpóźniej w chwili złożenia mu propozycji zawarcia umowy został
poinformowany m.in. o:
a) firmie, siedzibie przedsiębiorcy oraz
organie, który zarejestrował działalność gospodarczą przedsiębiorcy, a także numerze
pod którym oznaczony przedsiębiorca został
zarejestrowany;
b) prawie odstąpienia od umowy w terminie 10 dni, ze wskazaniem wyjątków;
c) miejscu i sposobie składania reklamacji;
Ważne jest, iż w myśl przepisów ustawy,
jeżeli strony nie umówiły się inaczej, prawo
odstąpienia od umowy zawartej na odległość
nie przysługuje konsumentowi w przypadku
nagrań audialnych i wizualnych oraz zapisanych na nośnikach programów komputerowych, jeśli konsument usunął ich oryginalne
opakowanie.
Niezwykle istotne są skutki odstąpienia
od umowy. Jeżeli od umowy odstąpiono,
uważa się ją za nigdy nie zawartą (skutek
ex tunc), w związku z czym konsument zobowiązany jest do zwrotu towaru, natomiast
przedsiębiorca do zwrotu otrzymanej od konsumenta zapłaty. W przeciwnym razie miałoby bowiem miejsce bezpodstawne wzbogacenie - odpada bowiem zgodnie z art. 405 w zw.
z art. 410 § 2 Kodeksu cywilnego podstawa
prawna świadczenia po obu stronach.
Nie należy więc zbyt pochopnie „odpuszczać” i rezygnować z realizacji swoich praw,
zwłaszcza w dobie, gdy umowy zawierane na
odległość (zwłaszcza z wykorzystaniem Internetu) odgrywają ogromną rolę w obrocie
konsumenckim. Przepisy ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej
zapewniają całkiem przejrzystą i nieskomplikowaną do zrealizowania procedurę mającą
na celu ochronę praw konsumenta.
termin odstąpienia wynosi 10 dni od dnia
wydania rzeczy. Jeżeli któregoś z powyż-
Kwestia wygaśnięcia mandatów poselskich prokuratorów
w stanie spoczynku
Krzysztof Olszak
S
prawa prokuratorów w stanie spoczynku, Dariusza Barskiego i Bogdana Świączkowskiego, którym, postanowieniem z 27 października 2011 roku,
Marszałek Sejmu stwierdził wygaśnięcie
mandatów poselskich, znalazła swoje rozstrzygnięcie aż w Sądzie Najwyższym.
ich mandatów poselskich.
Sąd Najwyższy 9 listopada 2011 roku postanowił o nieuwzględnieniu odwołań prokuratorów w stanie spoczynku od postanowienia Marszałka Sejmu w kwestii wygaszenia
Według Kodeksu Wyborczego, art. 247 §
1 wygaśnięcie mandatu posła następuje, m.in.
wtedy gdy, kandydat zajmował w dniu wyborów stanowisko lub funkcję, której stosownie
Rzeczeni prokuratorzy zgodnie z zawiadomieniem Prokuratora Generalnego, przeszli w stan spoczynku 1 maja 2010 roku,
wskutek złożenia przez nich sprzeciwu wobec
przeniesienia do Prokuratur Apelacyjnych.
do przepisów Konstytucji RP lub ustaw, nie
można łączyć z mandatem poselskim. W tym
miejscu warto odnotować, iż mandat poselski
wygasa ex lege, a Marszałek Sejmu jedynie
deklaratoryjnie postanawia o wygaśnięciu
mandatu.
Zważywszy na to, iż art. 247 §1 pkt 5
(„zajmowania w dniu wyborów stanowiska
lub funkcji, których stosownie do przepisów
Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej albo
ustaw nie można łączyć z mandatem posła”
19
publicystyka
odsyła do Konstytucji, uznać by można, że
Trybunał Konstytucyjny jest kompetentny do
rozstrzygania w sprawie tego czy prokurator
w stanie spoczynku może pełnić mandat posła. Jednakże Sąd Najwyższy zaznaczył, iż
nie stosuje przepisu Konstytucji bezpośrednio, ale współstosuje go odtwarzając treść
hipotezy normy prawnej.
Konstytucja w art. 103 ust. 2 formułuje
następujący przepis: „Sędzia, prokurator,
urzędnik służby cywilnej, żołnierz pozostający w czynnej służbie wojskowej, funkcjonariusz policji oraz funkcjonariusz służb
ochrony państwa nie mogą sprawować mandatu poselskiego.” Jak stwierdził Trybunał
Konstytucyjny chodzi o niełączenie funkcji
(stanowisk w takim zakresie „w jakim konstytucja uznaje, że spełnienie określonej funkcji
państwowej wymaga unikania możliwości powstania konfliktu interesów, gdy poszczególne funkcje, czy działania podejmowane przez
tą samą osobę popadną ze sobą w kolizję”
(uchwała z 6.2.1996 r., W 11/95, OTK 1996,
Nr 1, poz. 5, s. 168).
Co więcej, w doktrynie przeczytać można, iż „z art. 241 ust. 4 Konstytucji RP wynika […] że nie wchodzi w grę rozwiązanie
kolizji jedynie na czas kadencji parlamentu w
ten sposób, że dana osoba nie będzie pełnić
przez okres kadencji kolidującej z mandatem
funkcji lub zatrudnienia, rezerwując sobie
możliwość podjęcia funkcji lub zatrudnienia
po wygaśnięciu mandatu (np. uzyskując urlop
bezpłatny). Dla ustrojodawcy ważne jest, aby
zlikwidować występowanie jednej i tej samej
osoby w dwóch rolach zagrażających realizacji zasady podziału władz.” Co prawda,
uwaga ta tyczyła się dopuszczania urlopów
bezpłatnych dla pracowników administracji
samorządowej na czas pełnienia mandatu
poselskiego, lecz można ją odnieść również
do prokuratorów w stanie spoczynku, którzy
otrzymują uposażenie w wysokości 100%
wynagrodzenia, za pozostawanie w gotowości do sprawowania swojej funkcji, gdyż prokurator w stanie spoczynku może wystąpić
o powrót na stanowisko prokuratorskie. Tak
więc prokurator w stanie spoczynku dalej pozostaje prokuratorem, tezę tę umacnia również dalsza treść artykułu.
Porównywalną do sytuacji sprawowania
mandatu poselskiego przez prokuratora stanie
spoczynku, było sprawowanie mandatu senatorskiego przez sędziego w stanie spoczynku
w Senacie V i VI kadencji (lata 2001-2007).
Oczywiście sędzia nie pobierała uposażenia
sędziego w stanie spoczynku w czasie pełnienia mandatu. Nie nastąpiły natomiast w kwestii sprawowania mandatu poselskiego przez
sędziego w stanie spoczynku żadne rozstrzygnięcia ani nie zostały podjęte żadne działania przez Sąd Okręgowy, Marszałka Sejmu
bądź Ministra Sprawiedliwości.
Jedną z najczęściej pojawiających się w
mediach kontrowersji była kwestia istnienia
bądź nieistnienia stosunku służbowego prokuratora w stanie spoczynku. O ile w mo-
20
mencie wejścia w życie Ustawy Zasadniczej
stosunek służbowy wygasał z chwilą przejścia prokuratora na emeryturę, o tyle instytucja prokuratora w stanie spoczynku oznacza,
iż jego stosunek służbowy nawiązuje się od
chwili doręczenia zawiadomienia o powołaniu i trwa do śmierci, zrzeczenia się, prawomocnego orzeczenia sądu lub utraty obywatelstwa polskiego.
Jak słusznie zwraca uwagę Sąd Najwyższy, nie ma powodów, aby przeciwstawiać
pojęcia prokuratora i prokuratora w stanie
spoczynku. Co więcej, wydaje się być klarowne, zgodnie z prawidłami logiki prawniczej, iż nazwa „prokurator” jest nadrzędna
w stosunku do nazwy „prokurator w stanie
spoczynku”.
Ponadto, prokurator w stanie spoczynku nadal jest obowiązany dbać o godność
urzędu i nie może uzyskiwać dodatkowych
dochodów. Może być jedynie zatrudniony
na trzech rodzajach stanowisk: naukowym,
naukowo-dydaktycznym lub dydaktycznym.
Prokuratorzy Świączkowski i Barski skorzystali z możliwości rozwoju kariery naukowej,
pierwszy zawiadomił Prokuratora Generalnego, że wykłada w szkole wyższej, a drugi
zawiadomił o zamiarze zatrudnienia na stanowisku dydaktycznym. Nie spotkało się to
ze sprzeciwem ze strony Prokuratora Generalnego. Warto też odnotować, że prokurator
w stanie spoczynku podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Pozostawanie przez prokuratora w stanie
spoczynku jest dobrowolne i nie ma przeszkód prawnych, aby z tego stanu zrezygnować. Natomiast pozostawanie w tym stanie
wiąże się z pewnymi ograniczeniami m.in.
wymienionymi powyżej.
Prokuratorzy Świączkowski oraz Barski
w swoim odwołaniu do Sądu Najwyższego
powołali się na art. 65a ustawy o prokuraturze, który stanowi w ust. 1: „Prokurator
mianowany, powołany lub wybrany do pełnienia funkcji w organach państwowych, samorządu terytorialnego, służby dyplomatycznej, konsularnej lub w organach organizacji
międzynarodowych oraz ponadnarodowych
działających na podstawie umów międzynarodowych ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską jest obowiązany zrzec się
swojego stanowiska, chyba że przechodzi w
stan spoczynku.” Sąd Najwyższy uznał, że
należy dokonywać prokonstytucyjnej wykładni ustaw, a nie na odwrót. Tym samym
opowiedział się przeciwko wykładni konstytucji przez pryzmat norm ustawowych. Tyczy
się to również art. 65a ustawy o prokuraturze.
Zgodnie z wykładnią przyjętą przez Sąd Najwyższy powyższy przepis dotyczy wyboru
do innych organów państwowych niż do Sejmu. Co więcej, zdaniem Sądu Najwyższego
prokonstytucyjna wykładnia art. 30 ustawy o
wykonywaniu mandatu posła i senatora prowadzi do wniosku, iż jest tu wyrażony zakaz
pozostawania w stosunku służbowym przez
prokuratora. Sąd Najwyższy nie pokierował
się w tym wypadku wykładnią językową,
gdyż wtedy należałoby uznać, że prokurator
w stanie spoczynku nie wykonuje swojej pracy pomimo pozostawania w stosunku służbowym. Natomiast trafnym spostrzeżeniem jest
zwrócenie uwagi na fakt, że w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora, reguluje się przypadki pobierania emerytur mundurowych przez posłów, natomiast nie ma
uregulowanej sytuacji pobierania uposażenia
przez sędziego lub prokuratora, w stanie spoczynku, co może prowadzić do konkluzji, że
ustawodawca nie przewidział sprawowania
mandatu przez powyższe podmioty.
Przypadek sprawowania mandatu posła przez prokuratora w stanie spoczynku
mógłby również prowadzić do innych kłopotliwych sytuacji, które rodziłyby, być może,
nawet nierozwiązywalne problemy praktyczne. Przykładem mogą być różnice między
zakresem immunitetu poselskiego a prokuratorskiego i kwestia odpowiedzialności, która
nie wchodząc w szczegóły, w obu wypadkach
jest odmiennie uregulowana. Do kuriozalnej
sytuacji mogłoby również dojść, gdyby Sejm
odwoływał Prokuratora Generalnego, gdyż
podwładny decydowałby o losie przełożonego.
Sąd Najwyższy postanowił w rzeczonej
sprawie, iż nie stwierdza naruszenia zakazu
dyskryminacji w razie wygaśnięcia mandatu
posła będącego prokuratorem w stanie spoczynku ani naruszenia przepisów Konwencji
o ochronie praw człowieka i podstawowych
wolności.
*„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III
SW 168/11 i III SW 169/11” s. 3
*uchwała z 06.02.1996 r., W 11/95, OTK 1996, Nr 1, poz. 5, s.
168
*Banaszak B., „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz”, Warszawa 2009
*Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r.
Dz.U. Nr 7, poz. 39 art. 24 „Krajowa Rada Prokuratorów w szczególności […] 12) opiniuje wystąpienia prokuratorów w stanie spoczynku o powrót na stanowisko prokuratorskie”
Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r.
(Dz.U. Nr 7, poz. 39) art. 16
*„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III
SW 168/11 i III SW 169/11” s. 3
*Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2007.03.06, SK 54/06
Dz.U. Nr 47, poz. 317
*Ustawa o prokuraturze tekst jednolity z dnia 8 stycznia 2008 r.
(Dz.U. Nr 7, poz. 39) art. 65a
*Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora tekst jednolity
z dnia 26 listopada 2010 r. (Dz.U. 2011 Nr 7, poz. 29) art. 30 „1.
W okresie wykonywania mandatu posłowie i senatorowie […]wykonywać pracy w charakterze sędziego i prokuratora, pracownika
administracyjnego sądu i prokuratury, a także nie mogą pełnić zawodowej służby wojskowej.”
*„Zasadnicze powody rozstrzygnięcia w sprawach sygn. akt: III
SW 168/11 i III SW 169/11” s.6
publicystyka
Trzydzieści słów czystego szaleństwa
A. Zwoliński
A
rtykuł 196 Kodeksu karnego powinien zostać usunięty- za każdym
razem, kiedy wypowiadam te słowa,
czy też piszę, odczuwam tyle niepokój, co
zmieszanie. Niepokój wiąże się z myślą, że
komuś przyszło do głowy zamieścić wspomniany przepis w kodeksie karnym z 1997
roku. Zmieszanie z racji tego, że mamy do
czynienia ze stanem de lege lata i nie zapowiada się, aby ustawodawca chciał go zmienić. Materia związana z artykułem 196 k.k.
jest nie tyle skomplikowana, co niejasna. Nie
ma nic we wspomnianym przepisie, co nie
budziłoby wątpliwości tak w doktrynie, jak i
w orzecznictwie. Próba pełnego zrozumienia
ratio legis artykułu, ale również wyinterpretowania jednolitej normy, jest praktycznie
skazana na porażkę. Z racji na ogrom obiekcji, jaki wiąże się z tą tematyką, w niniejszym
tekście poruszę jedynie kilka z nich. Cytując
Arthura Conan Doyle’a: ,, Nie rozstrzygnięty
problem z pewnością zaciekawi naukowca,
lecz może znudzić zwykłego czytelnika”. Zabawmy się zatem na chwilę w naukowców.
Na początek szczypta historii. Artykuł
196 k.k w obecnym brzmieniu prezentuje się
następująco:
„Kto obraża uczucia religijne innych
osób, znieważając publicznie przedmiot czci
religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia
wolności albo pozbawienia wolności do lat
2”
Od wieków w Polsce istniało prawo,
poprzez które chroniono wolność sumienia
i wyznania religii katolickiej, czy dzięki
któremu zabezpieczano wykonywanie norm
religijnych. Do czasu kodeksu Makarewicza, wydarzyło się wiele w tym zakresie: za
Bolesława Chrobrego wybijano zęby za nieprzestrzeganie postu, Constitutio Criminalis
Carolina (która od około 1559 roku funkcjonowała w Rzeczpospolitej w łagodniejszej
wersji, pod postacią tłumaczenia Bartłomieja
Groickiego jako ,, Postępek sądów około karania na gardle”) za czarostwo przewidywała
spalenie na stosie. W 1543 roku polski sejm
potwierdził kompetencje sądów kościelnych
w sprawach o bluźnierstwo i świętokradztwo
(które to naruszało tak zasady społeczne, jak
religijne). Mimo, iż w ciągu wieków zmieniało się prawo i właściwość sądów, to szeroko
rozumiana obraza uczuć religijnych (konkretnie religii katolickiej) była karana śmiercią,
karą pozbawienia wolności, wykluczeniem
ze społeczności Kościoła Katolickiego, co
wiązało się niekiedy z poważnymi (śmiertelnymi) sankcjami pozaprawnymi... Wystarczy
przypomnieć brzmienie pierwszego rozdziału Konstytucji 3 Maja: Przejście od wiary
panującej do jakiegokolwiek wyznania, jest
zabronione pod karami apostazyi. We wspomnianym kodeksie z 1932 roku, przestępstwo
obrazy uczuć religijnych pojawiło się pod
postacią publicznego lżenia lub wyszydzania
np.: uznanego prawnie wyznania lub związku
religijnego. Dekret Rady Ministrów z 1949
roku zniósł artykuł 172 kodeksu, wprowadzając znane już pojęcie obrazy uczuć religijnych.
Współczesne uregulowanie przestępstwa jest
w zasadzie powtórzeniem tego z kodeksu
karnego z 1969 roku. Nie zdziwiłbym się,
mając na uwadze tło historyczne, gdyby już
król Krak i jego córka Wanda, co to Niemca
nie chciała, wspominali o ochronie uczuć religijnych. Od tych czasów wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele się zmieniło. Pojawia się
pytanie, czy obecnie w wielokulturowym demokratycznym państwie prawa art. 196 k.k.
jest potrzebny, w szczególności w kontekście
innych regulacji prawnych (jak art 23. k.c, art.
194 k.k, art. 9 EKPC, art. 53Konstytucji RP)
oraz czy jego redakcja spełnia wymogi zasady nullum crimen sine lege certa.
Rodzajowym przedmiotem ochrony jest,
zgodnie z tytułem rozdziału XXIV Kodeksu
Karnego, wolność sumienia i wyznania. Wątpliwości zaczynają się przy próbie identyfikacji indywidualnego przedmiotu ochrony.
J. Raglewski, czy W. Wróbel określają go
po prostu jako prawo do ochrony uczuć religijnych . R. Paprzycki dodaje, uprzedzając
dyskusję, iż przedmiotem ochrony nie jest z
pewnością ochrona bóstwa . E. Kruczoń w
artykule ,, Przestępstwo obrazy uczuć religijnych” wchodzi w polemikę z tezą postawioną przez J. Wojciechowską , iż przedmiotem
ochrony z art. 196 k.k. jest wolność przekonań obywateli w kwestii wiary, wynikająca
z konstytucyjnej zasady wolności sumienia
i wyznania. E. Kruczoń uważa, iż tak określony przedmiot zamachu, stanowiłby gwarancję przekonań osób tak religijnych, jak
i areligijnych, gdyż przekonania w kwestii
wiary mogą mieć różny charakter. Z kolei
wykładnia funkcjonalna interpretowanego
artykułu nie pozwala na takie stosowanie.
Również orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 7 czerwca 1994 r. (K 17/93, OTK
1994, cz. I, poz. 11, s. 90) dopuszcza określenie przedmiotu ochrony jako szeroko rozumiane uczucia religijne. Czytamy w nim,
że: ,,Uczucia religijne, ze względu na ich
charakter, podlegają szczególnej ochronie
prawa. Bezpośrednio powiązane są bowiem z
wolnością sumienia i wyznania, stanowiącą
wartość konstytucyjną”. Nie jest oczywiście
niemożliwym, iż z zasady wolności sumienia i wyznania wynikają tak samo uczucia
religijne, jak i wolność w sprawie przekonań
religijnych, jednak wyżej określona argumentacja pozwala stwierdzić, iż dobrem będącym
przedmiotem przestępstwa z art. 196 k.k. są
uczucia religijne. Cóż, panią J. Wojciechowską można by pocieszyć starą sentencją nec
Hercules contra plures, gdyby nie fakt, iż jej
tezę potwierdzają autorzy publikacji ,,Kodeks
karny. Praktyczny komentarz”, wydanej w
2010 roku, przez dom wydawniczy Oficyna.
Przedmiot zamachu nadal pozostaje nieokreślony.
O ile wskazanie dobra prawnego mogło
nastręczyć trudności, o tyle zdefiniowanie
wyrażenia ,,uczucia religijne” jest już wędrówką z kamieniami w butach na najwyższy szczyt Parnasu. Posługując się wykładnią językową można stwierdzić, iż uczucie
to
,,synteza wszystkich stanów emocjonalnych, stanowiąca główną motywację
ludzkiego postępowania, zwykle przeciwstawiana logice i rozsądkowi” (Słownik Języka
Polskiego PWN). Religia natomiast stanowi
,,zagadnienie, które powinno być rozpatrywane podwójnie: subiektywnie, jako osobisty,
uczuciowy stosunek człowieka do Boga, wyrażający się w modlitwie, rozmyślaniach, czynnościach pobożnych oraz obiektywnie, jako
zbiór wszystkich prawd i przykazań, w danym
systemie religijnym podawanym do wierzeń”
(Encyklopedia powszechna wydawnictwa
Gutenberga). Pewne jest zatem, iż uczucia
religijne składają się z dwóch irracjonalnych
czynników: uczuć i religii. Są to więc takie
uczucia, które związane są z różnymi aspektami religii. Definicja jest nader ogólna i nie
daje konkretnej odpowiedzi na pytanie, które
uczucie można potraktować jako religijne, a
które już nie. Irracjonalność przedmiotu zamachu sprawia, że staje się on w całkowitym
stopniu uznaniowy. Kto wie, być może pisząc
ten artykuł naruszam właśnie czyjeś uczucia
religijne? Sąd Najwyższy w orzeczeniu z
dnia 6 kwietnia 2004 r (I CK 484/03), stwierdził, iż uczucia religijne to: ,,stan psychiczny,
którego istotę stanowi ustosunkowanie się
wewnętrzne do przeszłych, obecnych i przyszłych zdarzeń, bezpośrednio lub pośrednio
związanych z religią jako formą świadomości
społecznej, obejmującej wierzenia dotyczące
sensu i celu istnienia człowieka, ludzkości i
świata”. Definicja SN pokrywa się w jakimś
stopniu z powyższym określeniem zakresu
słów ,,uczucie” i ,,religia” oraz tak samo nie
udziela odpowiedzi, jakie uczucia możemy
uznać za uczucia religijne, jak daleko sięga
zakres ich religijności i co obejmuje. Co więcej, w doktrynie podniesiono problem, czy
mamy do czynienia z uczuciami religijnymi,
czy uczuciem religijnym. To znaczy, czy naruszenie jednego uczucia religijnego wchodzi
w zakres art. 196 k.k., czy też jedynie (literalnie), naruszenie kilku (więcej niż jedno),
jest naruszeniem przepisu 196. k.k. Mimo, iż
Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 21 listopada 2001 r. (I KZP 26/01) zwrócił uwagę, iż
zwrot ,,obraża uczucia religijne” jest jedynie
stylistycznym zabiegiem i w podanym wyrażeniu chodzi tak o uczucia, jak i o uczucie,
to jest to nadal wyłącznie stwierdzenie Sądu
Najwyższego. A contrario mamy do czynienia z uczuciami religijnymi. Pozostaje też
pytanie, czy dopatrywanie się stylizacji językowej w materii prawa karnego, nie jest
21
publicystyka
przypadkiem stąpaniem po bardzo kruchym
lodzie. Spór o to ,,co też ustawodawca miał
na myśli, kiedy nie myślał, tylko uchwalał”
jest zatem nadal nie rozstrzygnięty i ma swoje
praktyczne konsekwencje.
Czyniąc mały test dla powyższych rozważań, można zapytać, czy nazwanie Jezusa
Chrystusa gejem, jak uczynił to komik Pat
Condell oraz muzyk Elton John, narusza
uczucia religijne? Mimo posiadanej wiedzy,
trudno odpowiedzieć na to pytanie. Czy niemożność konkretnej identyfikacji przedmiotu
ochrony (chociaż w stopniu przybliżonym)
nie jest wystarczającym naruszeniem zasady
pewności prawa? Sytuację komplikuje fakt, iż
występek z art. 196 k.k. jest ścigany z oskarżenia publicznego.
Problem interpretacyjny dotyczy również
zwrotu ,,innych osób”. Czy naruszenie uczuć
religijnych jednej osoby stanowi przestępstwo
z art. 196 k.k.? Pozytywnie na to pytanie odpowiadają autorzy komentarza do kodeksu
karnego z 2006 roku, wydawnictwa Zakamycze. Odmiennie uważa J. Warylewski. W artykule ,,Pasja czy obraza uczuć religijnych?
Spór wokół art. 196 Kodeksu karnego”, dla
którego tło stanowi przypadek Doroty Nieznalskiej, twierdzi on, że: ,,Aby przyjąć, iż
mamy do czynienia z dokonaniem tego przestępstwa, musi wystąpić skutek w postaci obrazy uczuć religijnych więcej niż jednej osoby, tj. co najmniej dwóch osób, dających się
zindywidualizować i konkretnie określić oraz
wskazać.”. E. Kruczoń przytacza orzeczenie
Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu (wyrok z
dnia 21 lutego 2003 r, II AKa 586/02), w którym sąd zajął stanowisko w sprawie zwrotu
,,handel ludźmi” – według autora, który nie
jest wolny od wątpliwości, analogicznie w
grę wchodzi prawdopodobnie stylizacja językowa .
Nagłośniona medialnie sprawa Adama
,,Nergala” Darskiego, który podarł Biblię i
nazwał Kościół Katolicki organizacją zbrodniczą w trakcie swojego koncertu, pokazała,
że interpretacja wyrażenia ,,innych osób” ma
ogromne znaczenie praktyczne. W tym przypadku prokuratura umorzyła postępowanie
przygotowawcze, z racji na to, iż uznano, że
pokrzywdzone muszą być przynajmniej dwie
osoby, a nie jedna. Finalnie, Adam ,,Nergal”
Darski został oskarżony o obrazę uczuć religijnych, po tym jak kilku posłów z Prawa
i Sprawiedliwości zgłosiło się jako pokrzywdzeni.
Również przynajmniej dwóch pokrzywdzonych poszukiwano w sprawie Doroty
,,Dody” Rabczewskiej, która nazwała autorów Biblii ,,naprutych winem i palących jakieś zioła” oraz w przypadku ,,golasa”, który
8 maja 2010 roku przechadzał się po łódzkiej
katedrze.
W końcu, gdzieś tam, z tyłu głowy odzywa się głos rozsądku: ,,Jak to? W przypadku
innych osób zwrot traktujemy dosłownie, a
wyrażenie uczucia religijne już jako styliza-
22
Prawo a sztuka - mecenas to
więcej niż prawnik?
Konrad Leszko
mecenas?
M
ecenas- określenie, które zawdzięczamy działalności Gaiusa Cilniusa Maecenasa, przylgnęło równie
mocno do patronów sztuki, co do prawników.
Nie wiążemy jednak obu tych znaczeń. A
może powinniśmy? Czy prawnik powinien
znać się na sztuce, sponsorować ją? Czy ponadto rynek sztuki może być ciekawy z punktu widzenia praktyki prawa?
Na te pytania odpowiada twierdząco
Aleksandra Drożdż, studentka III roku
prawa na naszym Wydziale i inicjatorka
projektu Law & Art. Określana przez nią
samą jako „szalenie interdyscyplinarna”
inicjatywa, ma być platformą porozumienia i wymiany wiedzy między dziedzinami sztuki, biznesu i prawa.
Nie chodzi jednak tylko o aspekt praktyczny, dotyczący uregulowań, np. muzealnictwa, ochrony dóbr kultury czy prowadzenia profesjonalnego obrotu sztuką.
To po prostu jedna z nisz, którą można
zająć i rozwijać w oparciu o nią swoją
karierę. Prawników to musi interesować
o tyle, że zawsze, gdy jakaś dziedzina
zostaje uregulowana, potrzebny będzie
fachowiec, który zrozumiał ustawę. Bardziej interesujące wydaje mi się pytanie,
na ile prawnik powinien sztuką interesować się biznesowo, na ile jako właśniecję? Na jakiej podstawie?”. Znamienna jest
sprawa księdza, który złożył do Prokuratury
Rejonowej w Nilsku zawiadomienie o obrazie
uczuć religijnych. Obrazy dopuścić miał się
sędzia, używając obraźliwych sformułowań
w uzasadnieniu do wyroku skazującego kapłana na karę grzywny za wykroczenie drogowe . Uznano, iż jedna osoba pokrzywdzona
przestępstwem w zupełności wystarczy.
Przechodząc do strony przedmiotowej
przestępstwa, kontrowersje budzą również
znamiona czasownikowe, czyli ,,obrażanie” i
,,znieważając”. Niektórzy autorzy, jak R. Paprzycki powołują się na obiektywny charakter obrazy, mając na myśli typowego przedstawiciela danego kultu, żyjącego w danym
środowisku i kulturze, cechującego się przeciętną wrażliwością. Ponad to, granice owego
Wiedzy w tej dziedzinie poszukuje
już grupa naszych kolegów, w ramach
projektu Law & Art. Nie jest on jeszcze
formalnie kołem naukowym, choć już
ma poważnego opiekuna, prof. Marię
Poprzęcką, historyk sztuki, wieloletnią
Dyrektor Instytutu Historii Sztuki UW. Z
Law & Art współpracę podjęło branżowe
czasopismo Art & Business. Natomiast
spotkanie inauguracyjne odbyło się w
Galerii Fibak, z aktywnym udziałem jej
założyciela. To sprawiło, że sam na początku nieufnie patrząc na tę inicjatywę,
zacząłem dostrzegać w niej duży potencjał.
Jednak, czy przekonanie o powinności
angażowania się prawników w sztukę nie
trąci snobizmem? Sama założycielka Law
& Art wyraża przekonanie o elitarności
naszego przyszłego zawodu, potrzeby
utrzymania wysokiego statusu i szacunku w społeczeństwie. Prawnik musi być
wszechstronnie wykształcony, obyty. W
końcu kiedyś, jeszcze przed erą państwowych egzaminów prawniczych, zdarzały
się pytania do aplikujących do zawodu
z historii sztuki czy wydarzeń kulturalnych. Jak ocenić tę praktykę? Z jednej
strony był to przejaw dowolności i braku
obiektywizmu w procedurach dopuszczających do zawodu, z drugiej, czy można
pozwolić, by prawnik był tylko„Fachidiot”, ograniczonym rzemieślnikiem, bez
pretensji do elitarności?
Obecnie studia prawnicze są masowe,
samodzielne kancelarie nobliwych adwokatów odchodzą do lamusa, rynek jest
dynamiczny, a klienci nie chcą czuć się
,,obrażania” R. Paprzycki kreśli w stwierdzeniu: ,,O obrazie uczuć można więc mówić tylko wtedy, gdy zachowanie sprawcy wykroczy
poza przyjęte ramy merytorycznej analizy czy
krytyki i stanie się narzędziem sprawiania
przykrości innym”. W przypadku znamienia
,,znieważając”, podobnej oceny dokonał Sąd
Najwyższy w wyroku z 17.02.1993 r., III
KRN 24/9, gdzie stwierdził, iż niewłaściwym
jest subiektywne odczucie urażonej osoby, a
stan faktyczny należy odnieść do szerszego
kontekstu, jaki stanowią normy społecznoobyczajowe oraz powszechne oceny. Istnieje
też pogląd opowiadający się za subiektywną
oceną, dokonywaną przez osobę, której uczucia religijne zostały obrażone.
Dosyć często, na tym polu, artykuł 196
k.k. ściera się z prawem do działalności ar-
publicystyka
lopokoleniowych rodzin adwokackich i
profesorskich, mieszczańskich domów
pełnych kultury. To normalne zjawisko,
w końcu nabór jest wolny i nie przyznaje
się punktów za pochodzenie czy obycie.
Istnieje zagrożenie dzielenia na lepszych
i gorszych według kryteriów konserwatywnych i nie do końca uzasadnionych. W
końcu można być, i nie ma nic złego w
takim wyborze, prawnikiem tylko ubocznie, dla utrzymania, będąc fascynatem,
np. tresury psów i nie roszcząc sobie pretensji do uczestnictwa w żadnym „high
life’owym” towarzystwie.
Taki wolny od kulturowych i etycznych zobowiązań sposób wykonywania
zawodu zakorzenił się w USA. Europejska palestra cały czas walczy o mit „starego dobrego świata”, hierarchicznego i
prawdziwie cywilizowanego.
zrozumieć, finansuje ją uczestnicząc, podążając za modą, kupując
dzieła. To ważne, a do tego istnieje duża
szansa, że jego wrażliwość z czasem się
poprawi. Prawnik, który będzie mecenasem sztuki, bo uzna, że to dobre dla jego
pozycji i przystoi wykonawcy tak szacownego wolnego zawodu czy „ustom” wymiaru sprawiedliwości, będzie snobem.
Nie jestem pewien, jakie postawy będzie
promowała nasza wydziałowa inicjatywa
Law & Art. Wydaje się, że i tę interesowną, i tę prawdziwie fascynacką.
Warto zwrócić uwagę na zachowanie gospodarza spotkania inaugurującego projekt, pana Wojciecha Fibaka. Ten
słynny tenisista, marszand, zasypał gości
serią anegdotek z życia elit, pochwalił
się swoją kolekcją, rodziną. Trudno było
oprzeć się wrażeniu, że trochę snobuje, a
jednocześnie chce widzieć i kształcić w
młodych prawnikach nowych klientów.
Zwrócił jednak uwagę na ważną rzecz.
Rynek sztuki na świecie rozwija się dynamicznie, podczas gdy Polska zamiata na
tyłach. Może właśnie dlatego, jak sugerował właściciel galerii, że w naszym kraju ludzie z pieniędzmi wciąż wolą dobra
użytkowe, a o prestiżu nie decyduje wysublimowana kolekcja obrazów, ale mocne Audi i willa w stylu dworek polski. Już
samo przejście ze snobizmu typu „Nowy
Ruski” do wersji mecenas sztuki, byłoby
znaczną poprawą, przynajmniej rokującą
na wewnętrzny rozwój i zmianę postawy.
Powinniśmy akceptować taki stan rzeczy czy jednak walczyć o własną elitarność? I czy walczyć o nią właśnie przez
działania w sferze kultury i sztuki? Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Bogdan Zdrojewski powiedział niedawno
na spotkaniu zorganizowanym przez Komisję Kultury WPiA UW, że nawet snobizm może być pozytywnym zjawiskiem.
Trudno się z nim nie zgodzić. Snob, niezależnie od tego czy sztukę potrafi i chce
Jak sądzi założycielka projektu, od
zawodów zaufania publicznego wymaga się więcej. Tak, ale czy wymaga się
więcej etyki i umiejętności, czy wymaga
się „lepszości”? Z pewnością utrzymanie
prestiżu zawodów prawniczych to ważna
kwestia. Pozwala zachować odpowiednie
relacje ze światem zewnętrznym. Czy
jest za późno? Trudno powiedzieć, ale
jest więcej niż pewne, że prawo studiują
i kończą nie tylko wychowankowie wie-
Każdy prawnik in spe sam powinien
sam przemyśleć swoją przyszłą rolę w
społeczeństwie. Nie zmienia to faktu, że
projekt Law & Art jest jedną z najciekawszych w ostatnich latach inicjatyw
studenckich, właśnie ze względu postawienia nietypowych pytań i szukania odpowiedzi, a przede wszystkim dlatego, że
może stanowić prawdziwie alternatywną
platformę rozwoju dla fascynatów, a nawet ignorantów sztuki.
tystycznej. J.Warylewski uważa, że to, czy
dany utwór narusza uczucia religijne, powinny oceniać osoby znające się na sztuce, posiadające odpowiednie wykształcenie z zakresu
określonej dziedziny sztuki . Autorzy komentarza do Kodeksu karnego, wydawnictwa
Zakamycze 2006, stwierdzają jednak, iż profesjonalny charakter opinii jest zbędny, gdyż
wystarczy odwołanie się w tym względzie do
panujących w danej społeczności norm kulturowych (co koresponduje ze stanowiskiem
Sądu Najwyższego).
ma już charakter publiczny, czy też nie.
Czy wzmiankowane miejsce ma charakter
trwały, czy może mieć również czasowy?
Aż chce się zaśpiewać za Markiem Grechutą: ,,Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak
wiele…”
w obecności Szanownego Pana Mecenasa
skrępowani, przytłoczeni jego mądrością
i etosem zawodowym. Usługi prawnicze,
to dziś tylko trochę inne usługi, niż pranie dywanów, przynajmniej z perspektywy większości usługobiorców.
Należy pamiętać, iż zniewaga musi nastąpić publicznie. O ile w przypadku opublikowania treści naruszającej artykuł 196 k.k. w
mediach, czy w trakcie publicznego, otwartego występu sytuacja wydaje się oczywista, o
tyle nie wiadomo, czy żart traktujący o religii, opowiedziany na spotkaniu towarzyskim,
Obraza uczuć religijnych następuje poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej
lub miejsca przeznaczonego do publicznego
wykonywania obrzędów religijnych. Doktryna jest w tym zakresie mocno podzielona.
Rozbieżność stanowisk ukazuje ilość pytań:
Czy bóstwa są przedmiotem czci religijnej,
czy też nie? Czy przedmioty codziennego
użytku, będące również przedmiotem czci religijnej danego kultu, zaliczają się do przedmiotów, o których wspomina opisywany
artykuł? Czy kapłan danej religii może być
przedmiotem czci religijnej? Co z przypadkami wierzeń, dla których cała kula ziemska
jest potencjalnym miejscem przeznaczonym
do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, jak w przypadku niektórych ruchów
neopogańskich, nawiązujących do kultu Gai?
W tekście nie poruszyłem wielu innych
kontrowersji, wiążących się z opisywaną materią np.: wątpliwości czy strona podmiotowa
obejmuje tylko zamiar bezpośredni, czy również ewentualny oraz czy tylko zarejestrowane kościoły i związki wyznaniowe mogą korzystać z ochrony przewidzianej w art. 196
k.k.. Osobiście nie zajmuję stanowiska wobec
żadnego z powyższych dysonansów, tak jak i
nie oceniam projektów zmiany art. 196 k.k.
zakładających m.in. zmianę trybu ścigania z
oskarżenia publicznego, na prywatny. Uważam, że istnienie przepisu obrazy uczuć religijnych, który stanowi trzydzieści słów
23
wywiad
czystego szaleństwa, jest całkowicie zbędne,
a przy tym narusza zasadę pewności prawa.
Wolność sumienia i wyznania stanowi wartość konstytucyjną, doskonale rozumiem jej
wagę. Oczywiste jest jednak, iż w polskim
systemie prawnym istnieją przepisy, które w
sposób wyczerpujący zabezpieczają to prawo: chociażby art. 194 k.k., jak i 195 k.k., a
także artykuły 118, 256, czy 257 k.k.. W
przypadku, gdyby ktoś uznał, iż została naruszona jego godność, wolność sumienia i wyznania, czy właśnie szerokorozumiane uczucia religijne, zawsze może dochodzić swojej
racji, powołując się na naruszenie dóbr osobistych. Regulacja cywilnoprawna jest tutaj
właściwa, ze względu na sam charakter naruszenia, jak i cechy, które posiada prawo cywilne oraz możliwości wynikające z postępowania cywilnego np.: swoista elastyczność,
zasada autonomiczności podmiotów, skuteczność mediacji w postępowaniu o naruszenie dóbr osobistych, postępowanie pojednawcze, stosowniejsza ochrona, nieprzewidująca
sankcji karnych.
Ten niepotrzebny i źle skonstruowany
przepis, oprócz kontrowersji (z których można się śmiać, albo nie) rodzi niebezpieczne
absurdy. Niech przykładem będzie tutaj przypadek 18-latki z Puław, która za przestawienie
liter na kościelnej tablicy tak, aby stanowiły
napisy ,,Żryj jak Maryja” i ,,Trwaj Zwierze”,
została skazana na karę grzywny oraz orzeczono karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania.
Nie mam pojęcia, co było motywacją
dla racjonalnego ustawodawcy, aby zamieścić przepis o obrazie uczuć religijnych w
Kodeksie karnym z 1997 roku. Niezależnie
od tego, czy stała za tym inspiracja ,,Młotem
na czarownice”, czy chęć przypodobania się
określonej grupie społecznej, pozostaje mi
wierzyć, że prędzej niż później art. 196 k.k
zostanie derogowany.
Mam nadzieję, że ustawodawca nie zawiedzie moich niewygórowanych oczekiwań.
*,,Pasja, czy obraza uczuć religijnych? Spór wokół art. 196 Kodeksu karnego” J.Warylewski
*,,Przestępstwo obrazy uczuć religijnych” E.Kruczoń
*http://www.sztafeta.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2368:sdzia-obrazi-uczucia-religijneksidza&catid=82:nisko&Itemid=199 ,,Sędzia obraził uczucia
religijne?” Joanna Rabczyńska, ,,Sztafeta”
*Zakamycze 2006, Komentarz do art.196 Kodeksu karnego
*R. Paprzycki, Czy bluźnierca jest przestępcą? Rozważania na
temat znamienia
„przedmiotu czci religijnej” przestępstwa obrazy uczuć religijnych
– art. 196 k.k., „Palestra”, 2008, z. 5-6, s. 8189
*B. K u n i c k a - M i c h a l s k a, J. W o j c i e c h o w s k a,
Przestępstwa przeciwko wolności,
wolności sumienia i wyznania, wolności seksualnej i obyczajności
oraz czci i nietykalności
cielesnej. Rozdziały XXIII, XXIV, XXV i XXVII Kodeksu karnego. Komentarz, Warszawa
2001, s. 85; zob. także J. W o j c i e c h o w s k a, Przestępstwa
przeciwko wolności sumienia
i wyznania, (w:) A. W ą s e k (red.), Kodeks karny – część szczególna, t. 1, Warszawa 2004, s. 730
Studenci, na squasha!
Z mistrzem Polski w squashu,
Marcinem Karwowskim,
rozmawia Agnieszka Poniecka
A g n i e s z k a Po n i e ck a : B i o r ą c p o d
u wa gę wc i ą ż n i e z by t w ys o k ą p o p u l a r n o ś ć s qu a s h a , m o ż e s z k rót ko
p r z e d s t aw i ć , n a c z y m p o l e ga g r a ?
M a r c i n K a r wows k i : Po l e ga o n a n a
n a p r z e m i e n ny m o d b ij a n i u g u m owe j
p i ł e c z k i p r z e z d w ó ch g r a c z y z a p o m o c ą r a k i e t . G r a o d by wa s i ę n a ko rc i e o g r a n i c z o ny m c z t e r e m a ś c i a n a m i . Na s z y m z a d a n i e m j e st z a g r a n i e
p i ł k i w t a k i s p o s ó b , a by o d b i ł a s i ę
ona od podłogi dwukrotnie, zanim
przeciwnik zdąży ją odebrać. Możemy w t y m c e l u o d b i ć j ą o d d owo l n e j
l i c z by ś c i a n w d owo l n e j ko l e j n o ś c i ,
byl e by r a z t r a f i ł a w ś c i a n ę p r z e d n i ą .
P u n k t y m o ż n a r ó w n i e ż z d o by wa ć z
b ł ę d ó w p r z e c i w n i k a ( z a g r a n i e z by t
w ys o k i e - „ a u t ” l u b z by t n i s k i e „ b l a ch a ” ) o r a z w p r z y p a d k u , g d y
przeciwnik
s wo i m
u st aw i e n i e m
u n i e m o ż l i w i n a m o d b i c i e p i ł k i , np .
z a g r a j ą w s i e b i e – w ó wc z a s s ę d z i a d y k t u j e d l a n a s „ st r o ke ” , c z yl i
punkt.
Marcin Karwow
ski – lat 20, obecny
mistrz
24
Polski w squashu,
student 2 roku mec
hatroniki na Politec
Warszawskiej.
hnice
A P : J a k p ows t a ł p o mys ł o d b ij a n i a
p i ł k i p o p o l u z a m k n i ęt y m c z t e re m a
ścianami?
M K : Po mys ł p owst a ł w m i e j s c u , w
k t ó r y m z a m k n i ę t ych p o m i e s z c z e ń
o m a ł e j p ow i e r z ch n i j e st d o st a t e k
– w w i ę z i e n i u . Ko n k r e t n i e był o t o
na początku XIX wieku w londyńs k i m w i ę z i e n i u „T h e F l e e t ” . W t a m tym okresie u szczytu popularności
wś r ó d l o n d y ń c z y k ó w z n aj d owa ł s i ę
t e n i s i t o wł a ś n i e w t ę g r ę p o c z ą t ko wo ch c i e l i g r a ć w i ę ź n i ow i e . O k a z a ł o
s i ę j e d n a k , ż e p i ł k a t e n i s owa o d b i j a s i ę z by t m o c n o i u ż y wa n i e j e j n a
n i ew i e l k i ch p o l a ch g r y n i e m a s e n s u .
Wi ę ź n i ow i e p o st a n ow i l i w i ę c ową
p i ł kę p r z e k ł u ć , a by p o z e t k n i ę c i u
z e ś c i a n ą t r a c i ł a o n a e n e rg i ę . W t e n
s p o s ó b p owst a ł a n owa d ys c y p l i n a i
st ą d w y wo d z i s i ę j e j n a z wa - „ s qu a s h ” z n a c z y „ m i a ż d ż yć , r o z g n i a t a ć ” .
A P : J a k f i n a n s owo p r z e d s t aw i a s i ę
m o ż l i wo ś ć g r y d l a p r z e c i ęt n i e z a możnego studenta?
M K : Po p r z e j r z e n i u p o d st awowe j
o fe r t y k l u b ó w - n i e st e t y n i e z by t d o b r z e . Wy n aj ę c i e ko r t u n a g o d z i n ę
ko s z t u j e 4 0 - 6 5 z ł , d o t e g o d o ch o d z i
z a k u p l u b w y p o ż yc z e n i e s p r z ę t u o r a z
ewe n t u a l n i e o p ł a c e n i e i n st r u k t o r a .
N i e j e st t o j e d n a k p e ł ny o b r a z . Po
wywiad
p i e r ws z e , w i e l e k l u b ó w o fe r u j e r ó ż n e g o r o d z aj u z n i ż k i d l a st u d e n t ó w,
cena spada również przy wykupieniu
z g ó r y w i ę k s z e j l i c z by g o d z i n . O fe rty klubów można również znaleźć na
p o p u l a r nych s e r w i s a ch z a k u p ó w g r u p ow ych . Po d r u g i e , ko r t r e z e r w u j e my we d w i e l u b w i ę c e j o s ó b , w i ę c
ko s z t s i ę r o z k ł a d a . Ś w i e t n ą p r o p o z yc j ę o fe r u j e k l u b s qu a s h ow y w C . H .
B l u e C i t y, o rga n i z u j ą c w r ó ż nych
g o d z i n a ch t r e n i n g i g r u p owe t yl ko
d l a st u d e n t ó w. I n fo r m a c j e n a t e n t e m a t m o ż n a u z ys k a ć w ys ył aj ą c w i a d o m o ś ć n a e - m a i l : s qu a s h d l a st u d e n t ow @ g m a i l . c o m . A P : C z y p o j aw i ły
s i ę py t a n i a , k t ó r e Wa s s z c z e g ó l n i e
z a s ko c z yły ?
A P : K i e d yś m ó j n a u c z yc i e l z l i c e u m
s t w i e rd z i ł , ż e j e s t t o m a ł o m ę s k i
s p o r t , z u wa g i n a ko n i e c z n o ś ć b e z p o ś re d n i e g o i b l i s k i e g o ko n t a k t u
między graczami.
wa ć , p o s i a d aj ą c t yl ko j e d n ą s p o ś r ó d
w y m i e n i o nych c e ch .
M K : Z d e c y d owa n i e n i e m i a ł r a c j i .
W b r ew p o z o r o m k a ż d y z g r aj ą c ych
m a w yst a r c z aj ą c o m i e j s c a wo k ó ł
s i e b i e , a by n i e c z u ł s i ę s k r ę p owa ny.
D o s yć c z ę st o d o ch o d z i d o ko n f l i k t o w ych s y t u a c j i , g d y g r a c z e u t r u d n i a j ą s o b i e w z aj e m n i e o d b ij a n i e p i ł k i ,
j e d n a k n i e m a t u m ow y o n a r u s z e n i u
i n t y m n o ś c i . Wy n i k a t o r a c z e j z i ch
b r a k ó w t e ch n i c z nych , z m ę c z e n i a , a
c z a s e m o d r o b i ny ko r t owe j z ł o ś l i wo ści.
M K : P r z e d d wo m a l a t y o d był a s i ę
s z e r o ko z a k r o j o n a , o g ó l n o ś w i a t owa
a k c j a p r o m u j ą c a k a n d y d a t u r ę s qu a s h a n a I g r z ys k a O l i m p ij s k i e 2 0 1 6 .
Po m i m o z a a n ga ż owa n i a ś r o d ow i s k a
i d u ż ych n a d z i e i n i e u d a ł o s i ę z e b r a ć w yst a r c z aj ą c e j l i c z by g ł o s ó w.
Naj b l i ż s z y m m o ż l i w y m t e r m i n e m s ą
w i ę c d o p i e r o I g r z ys k a w 2 0 2 0 r o k u .
A P : C z y s t u d e n t p r awa j e s t z o b o w i ą z a ny z m i e n i ć ga r n i t u r n a u b r a n i e m n i e j o f i c j a l n e p r z e d we j ś c i e m
n a ko r t ?
A P : J a k i m i c e ch a m i o d z n a c z aj ą s i ę
n aj l e p s i z awo d n i c y ?
M K : P r z e d e ws z yst k i m g r a m a s w ó j
u r o k , k t ó r y s p r aw i a , ż e p r a k t yc z n i e
k a ż d y, k t o r a z s p r ó b u j e s qu a s h a , ł a p i e b a k c yl a i o d r a z u z a p i s u j e s i ę n a
ko l e j n ą g r ę . K a ż d y m a k u t e m u s wo j e
p owo d y: ch ę ć u t r z y m a n i a ko n d yc j i ,
o d st r e s owa n i a s i ę p o p r a c y l u b n a uce, zrzucenia paru kilogramów lub
p o p r o st u a k t y w n e g o s p ę d z e n i a c z a su z przyjaciółmi. Ci, którzy cenią
s o b i e r y wa l i z a c j ę i s p o r t owe w y z wa n i a , m o gą b r a ć u d z i a ł w t u r n i e j a ch ,
k t ó r e o p r ó c z st r o ny s p o r t owe j , s ą t e ż
ś w i e t ny m i w y d a r z e n i a m i t owa r z ys k i m i . Po d s u m ow u j ą c , m o i m z d a n i e m ,
k a ż d y m o ż e z n a l e ź ć w s qu a s h u c o ś
dla siebie.
M K : Z d e c y d owa n i e t a k . O w i e l e
st o s ow n i e j s z y, a p r z e d e ws z yst k i m
p r a k t yc z n i e j s z y, b ę d z i e z w y k ły st r ó j
s p o r t ow y. St u d e n t p r awa b ę d z i e r ó wnież musiał zmienić skórzane półbut y n a o b u w i e s p o r t owe , ko n i e c z n i e
n a n i e b r u d z ą c e j p o d e s z w i e . Na t o m i a st d a ł o by s i ę g r a ć w k r awa c i e ,
j e ś l i st u d e n t n i e j e st w st a n i e p o z być
s i ę c a ł o ś c i u n i fo r m u .
M K : S ą p r z e d e ws z yst k i m s z y b c y i
d ys p o n u j ą d o b r y m st a r t e m d o p i ł k i .
Po n a d t o , ch o ć s qu a s h j e st g r ą s z y b k ą , w y m a ga j e d n o c z e ś n i e c i e r p l i wo ś c i . I m w y ż s z y p o z i o m g r a c z y, t y m
t r u d n i e j z a ko ń c z yć w y m i a n ę n a s wo j ą ko r z yś ć j e d ny m a t a k i e m , t r z e b a
z a t o r o z g r y wa ć p i ł kę ko n s e k we n t n i e i d o k ł a d n i e , z d o by waj ą c p u n k t
d o p i e r o p o k t ó r y m ś z ko l e i d o b r y m
u d e r z e n i u . Wy m a ga t o o c z y w i ś c i e
świetnej wytrzymałości. Jak wynika
z t e g o o p i s u , d o b r y z awo d n i k m u s i
być ws z e ch st r o n ny, n i e m o ż e w yg r y-
A P : K i e d y s qu a s h m a s z a n s ę s t a ć
s i ę s p o r t e m o l i mp ij s k i m ?
A P : D l a c z e g o wa r t o s p ró b owa ć
s wo i ch s i ł w t e j d ys c y p l i n i e ?
Od studentów prawa należy wymagać
pewnych wyższych standardów
z doktorem Pawłem Skuczyńskim
rozmawia Krzysztof Olszak
Krzysztof Olszak: Czym właściwie zajmuje
się współczesna etyka prawnicza i etyka zawodów prawniczych?
Dr Paweł Skuczyński: Rozróżnienie etyki
prawniczej i etyki zawodów prawniczych ma
na celu uświadomienie, że do problemów
etycznych związanych z wykonywaniem zawodów prawniczych można podchodzić na dwa
sposoby. O etyce zawodów prawniczych mówimy wtedy, kiedy zajmujemy się obowiązkami zawodowymi i wartościami wykonywania
poszczególnych zawodów prawniczych, a więc
wtedy, gdy koncentrujemy się na problemach
etycznych konkretnych zawodów, tak jak są
one ukształtowane w danym kraju i w danym
czasie. Na przykład zajmujemy się współczesną etyką adwokacką, etyką sędziowską czy
etyką radców prawnych w Polsce. Podejmując te zagadnienia z jednej strony staramy się
zrekonstruować dylematy etyczne wiążące się
z wykonywaniem tych zawodów, staramy się
formułować normy etycznego postępowania
przedstawicieli tych zawodów, które są zawarte w kodeksach etyki poszczególnych zawodów, a także takie, które mają charakter niespisany, a więc zazwyczaj bardziej abstrakcyjny.
Drugie podejście związane z pojęciem etyki
prawniczej oznacza, że koncentrujemy się
na tym co jest wspólne wszystkim zawodom
prawniczym, czy wszystkim prawnikom w
ogóle, a więc na uniwersalnych powinnościach
prawników, tym co jest ich wspólną moralną
odpowiedzialnością, niezależnie od tego, jaki
zawód prawniczy wykonują i czy w ogóle jakiś wykonują. Tak rozumiana etyka prawnicza
obejmuje również etykę nauczycieli akademickich prawa, jak i studentów na tym kierunku.
KO: Czy etyka prawnicza ma znaczenie tylko teoretyczne czy również praktyczne?
PS: Jest zbiór zagadnień przede wszystkim
praktycznych. Co prawda charakterystycznym
zjawiskiem ostatnich lat jest to, że w Polsce
zaczęła kształtować się szeroka debata na te-
mat etyki prawniczej, w której wyraźnie widać
wzmożone zainteresowanie tymi zagadnieniami ze strony teoretyków, czyli nauki prawa.
To jest wyraźna zmiana jakościowa. Jednakże etyka prawnicza to w pierwszej kolejności
praktyka, a dopiero w drugiej koncepcje teoretyczne.
KO: Często przeciwstawia się sobie amerykańską etykę prawniczą i polską. Czym się
od siebie różnią?
PS: Przede wszystkim historią i związanym z
nim odmiennym rozumieniem, czym jest etyka prawnicza. Okoliczności historyczne miały
wpływ na to, że etyka prawnicza w Polsce i w
Europie jest inaczej pojmowana niż w Ameryce. Przede wszystkim różnice te wynikają
z tego, że zawody prawnicze w kulturze kontynentalnej i amerykańskiej kształtowały się
w odmiennych warunkach. W kulturze amerykańskiej prawnicy zawsze byli integralną
częścią społeczeństwa i nigdy nie wykonywali
swojego zawodu w sposób przeciwstawny
25
wywiad
wobec władzy czy polityki państwa. Natomiast
w Europie bardzo żywa jest tradycja traktowania prawników jako buforu pomiędzy państwem i społeczeństwem, w której to tradycji
prawnicy, aby skutecznie wykonywać swój
zawód, powinni zachować dystans w stosunku
do obu tych grup, zarówno w stosunku do społeczeństwa, jak i w stosunku do państwa. W
związku z tym amerykańska etyka prawnicza
jest dużo bardziej nastawiona na realizowanie
potrzeb klienta, na funkcjonowanie na rynku.
W etyce kontynentalnej o wiele większą uwagę przywiązuje się do niezależności zawodów
prawniczych oraz zestawu cnót zawodowych,
które pozwalają pełnić prawnikom funkcję pośrednika pomiędzy obywatelami a państwem. I
te różnice widać do dziś, pomimo że w ostatnim czasie te odrębności zacierają się. Niewątpliwe jednak polskie oraz europejskie zawody
prawnicze nie są tak otwarte na wykonywanie
swojej pracy w ramach gospodarki wolnorynkowej jak ich anglosaskie odpowiedniki i jest
to efekt silnie zakorzenionej tradycji.
KO: Jaki jest stan etyki zawodów prawniczych w Polsce na chwilę obecną?
PS: Trudno odpowiedzieć na tak postawione
pytanie, ponieważ wymagałaby to oceny, czy
wartości etyki prawniczej rzeczywiście są realizowane i czy obowiązki zawodowe prawników rzeczywiście są przez nich przestrzegane,
co oczywiście bardzo trudno zmierzyć. Wydaje mi się jednak, że w ostatnich latach mamy
do czynienia z postępem czy rozwojem etyki
prawniczej. Po pierwsze, pojawiła się wspomniana już środowiskowa debata dotycząca
etyki prawniczej, w której uczestniczy bardzo
dużo różnych podmiotów: samorządy zawodowe, stowarzyszenia poszczególnych zawodów
i świat akademicki. Sam fakt istnienia takiej
debaty w ciągu ostatniego dziesięciolecia jest
czymś dobrym i budzącym nadzieję. Po drugie, pojawiła się całkiem obszerna literatura
dotycząca etyki prawniczej, której wcześniej
raczej nie było albo była ona bardzo ograniczona. Po trzecie, w ciągu ostatnich dziesięciu
lat doszło do skodyfikowania etyki poszczególnych zawodów prawniczych w Polsce. Do
2000 roku kodeksy etyki zawodowej posiadały
nieliczne zawody prawnicze. W tej chwili swoje kodeksy mają wszystkie profesje prawnicze.
Po czwarte, rozwija się orzecznictwo dyscyplinarne oraz istnieje do niego coraz szerszy
dostęp, a więc ma miejsce coś, co jeszcze dziesięć lat temu było niewyobrażalne. Jest ono
także coraz wyższej jakości. Po piąte, kolejną
pozytywną rzeczą jest to, że rozwija się edukacja etyczna prawników. W tej chwili właściwie na wszystkich uniwersyteckich wydziałach
prawa w Polsce etyka prawnicza, w tej czy innej formie i pod taką lub inną nazwą, jest wykładana. Mam nadzieję, że istnienie na naszym
Wydziale Studenckiego Stowarzyszenia Etyki
Prawniczej, które w roku 2011 obchodzi swoje
dziesięciolecie, a także powołanie fundacji Instytut Etyki Prawniczej, mają jakiś wpływ na
to, że możemy obserwować rozwój etyki prawniczej w Polsce.
KO: W jakiej postaci najczęściej objawia
26
się postępowanie nieetyczne w pracy zawodowej prawników, jak wyglądają granice
lojalności wobec klienta?
PS: Znów trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, gdyż jest to kwestia niemierzalna i można oprzeć się jedynie na pewnych
intuicjach i wiedzy potocznej oraz analizach
orzecznictwa dyscyplinarnego. Istnieją dwa
główne obszary, w których etyka zawodowa
adwokatów i radców prawnych, a więc prawników zobowiązanych do lojalnego działania na rzecz klienta, sprawia najwięcej problemów. Najogólniej rzecz biorąc, lojalność
wobec klienta to obowiązek działania w jego
interesie, jednak należy pamiętać, że podlega
on pewnym ograniczeniom. Pierwszy obszar
problemów z realizacją lojalności, polega właśnie na tym, że zdarzają się sytuacje w których
prawnicy przekraczają granice lojalności w
stosunku do klienta, starają się realizować jego
interesy za wszelką cenę, naruszając różne reguły, ustanowione po to, aby sądownictwo jako
całość mogło skutecznie funkcjonować. Są to
przede wszystkim reguły związane z zachowaniem w wystąpieniach publicznych rzeczowości, prawdomówności i umiaru. Nie wspominam oczywiście o zjawiskach kryminalnych,
ale niestety co jakiś czas jesteśmy informowani
również o takich sytuacjach. Drugi obszar problemów związanych z lojalnością prawników
to sytuacje, w których dochodzi do nienależytego reprezentowania interesów klientów, a
więc zbyt słabego zaangażowania czy nienależytej staranności w działaniach na ich rzecz.
Zapewne zazwyczaj wynika to z rutyny, ale
trzeba zdawać sobie sprawę, że brak należytej
staranności w przypadku wykonywania zawodów prawniczych należy oceniać negatywnie z
punktu widzenia etyki zawodowej.
KO: Kiedy marketing usług prawnych
przekracza granice etyki zawodów prawniczych?
PS: Powinniśmy rozróżnić dwa zagadnienia.
Po pierwsze, istnieje cała sfera problemów
związanych z marketingiem usług prawniczych
polegającym na pozyskiwaniu klientów. Tu
rzeczywiście stosunek etyki zawodowej do narzędzi marketingowych w Polsce, ale także w
całej Europie kontynentalnej jest odmienny niż
na przykład w Stanach Zjednoczonych. Obowiązują dość restrykcyjne reguły dotyczące pozyskiwania klientów przez prawników wśród
których podstawową regułą jest zakaz reklamy
oraz stosowania różnych technik marketingu
bezpośredniego, jak na przykład odbywanie
niezamówionych rozmów telefonicznych, czy
przesyłanie niezamówionej korespondencji,
ofert itd. Zmiany, które zaszły tutaj w ostatnich
latach, a mianowicie zniesienie wprost wyrażonego w kodeksie etyki radców prawnych
zakazu reklamy, wbrew obawom nie spowodowało lawiny reklamy usług prawnych, reklamy
prawnicze nie pojawiły się w radio czy w telewizji, wydaje się więc, że pewne obawy zwolenników utrzymania takiego restrykcyjnego
podejścia nie sprawdziły się. Po drugie, trzeba
również pamiętać, że marketing usług prawniczych to także cała sfera zagadnień związa-
nych nie tyle z pozyskiwaniem klientów, co ich
utrzymaniem. Chodzi więc o różne narzędzia
służące poprawianiu satysfakcji klienta z otrzymanej usługi prawniczej, a więc wszystko, co
wiąże się z obsługą klientów już pozyskanych,
począwszy od punktualności, staranności w
redagowaniu dokumentów, poprzez badanie
zadowolenia klientów i elastycznego reagowania na jego potrzeby, aż po kwestie stroju
prawników, dekoracji kancelarii prawnej itd.
Do tych zagadnień przywiązuje się w zarządzaniu współczesnymi kancelariami prawnymi coraz większą wagę. Wydaje się, że jeśli
chodzi o relacje tak pojmowanego marketingu
usług prawniczych do etyki zawodowej, to nie
może być mowy o takim restrykcyjnym podejściu, jak w przypadku pozyskiwania klientów.
Mało tego, wydaje się, że jeśli zakładamy, że
podstawową zasadą etyki adwokatów i radców
prawnych jest zachowanie lojalności wobec
klientów, a marketing usług prawniczych rozumiany jako utrzymywanie klientów, a więc budowanie z nimi stałej relacji, jest budowaniem
lojalności klienta w stosunku do prawnika,
to tak rozumiany marketing, i tak rozumiana
etyka prawnicza, nie wykluczają się, a wręcz
uzupełniają. Wynika to z faktu, że skuteczne
wykonywanie zawodów prawniczych jest możliwe przede wszystkim wtedy, kiedy stosunek
klienta i prawnika oparty jest na wzajemnym
zaufaniu.
KO: Jak przeciwdziałać postawom nieetycznym wśród studentów prawa i prawników?
PS: To kolejne bardzo trudne pytanie. Najogólniej rzecz biorąc wydaje mi się, że w debacie dotyczącej etyki prawniczej funkcjonują
trzy wizje kształtowania postaw etycznych.
Pierwsza wizja odwołuje się do tego, że zawody prawnicze powinni wykonywać ludzie
posiadający szczególne cechy, nie tylko w
zakresie umiejętności, ale także pewne cechy
moralne. W tej wizji prawnika powinien cechować zestaw cnót zawodowych. Narzędziem
kształtowania tak rozumianej etyki zawodowej
jest wprowadzanie ograniczeń w zakresie naboru do zawodów prawniczych, budowanie
wspólnoty zawodowej pozwalającej rozwijać
te cnoty w ramach samorządu zawodowego,
a także istnienie relacji mistrz - uczeń w ramach kształcenia zawodowego. A więc w tej
wizji przeciwdziałanie postawom nietycznym
zarówno wśród prawników, jak i studentów
prawa, powinno polegać na wzmacnianiu tego
typu instytucji i kładzeniu nacisku na elitarność
zawodów prawniczych. Druga wizja opiera się
o koncepcję wzmacniania kontroli społecznej
nad zawodami prawniczymi, a więc według tej
wizji postawom etycznym sprzyja zapewnienie transparentności wykonywania zawodów
prawniczych, wzmocnienie odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale także wzmacnianie
instytucji państwa nadzorujących samorządy
zawodowe oraz wykonywanie poszczególnych
zawodów prawniczych. Wreszcie trzecia wizja to wizja budowania kultury prawnej wokół
etyki zawodowej oraz czegoś, co określa się
mianem nowoczesnej infrastruktury etycznej
sądownictwa i zawodów prawniczych, a więc
są to przede wszystkim takie elementy jak
wywiad
prowadzenie i nieustanne pobudzanie debaty
dotyczące etyki prawniczej, dyskutowanie nad
treścią poszczególnych wartości i zasad etyki
prawniczej. To rozwijanie edukacji etycznej
prawników zarówno na poziomie akademickim, jak i na poziomie kształcenia zawodowego. To wreszcie rozwijanie czegoś, co pojawiło się ostatnio, a mianowicie profesjonalnego
doradztwa etycznego, polegającego na tym, że
w sytuacji szczególnie istotnych dylematów
prawniczych związanych z wykonywaniem
zawodów prawniczych, prawnicy mogą zasięgać porady kogoś z zewnątrz. Wydaje mi się,
że wszystkie trzy wizje obecne są w aktualnej
debacie dotyczące etyki prawniczej w Polsce,
przy czym dwie pierwsze wzbudzają bardzo
dużo kontrowersji i narażają się na krytykę z
punktu widzenie przeciwstawnych sobie interesów. W związku z tym, podejmowane w tym
zakresie działania, obecnie trudno ocenić jako
całkowicie skuteczne. Sądzę, że trzecia wizja,
o której wspomniałem, powinna spotkać się ze
szczególnym wsparciem, z punktu widzenia
różnych organów władzy publicznej, którym
dobro sądownictwa i zawodów prawnych leży
na sercu.
KO: Cieszę się, że nie ta druga wizja. Nadzór państwa powinien być wyważony, aby
idei samorządności nie sprowadzić do podległości. Praktyka i historia wskazują jednak, że nadzór państwa jest bardzo kuszący,
a nie każdej pokusie można się oprzeć. Jakie są najczęstsze przypadki postępowania
studentów prawa niezgodnego z Zasadami
Etycznymi Studentów Prawa opracowanymi przez Studenckie Stowarzyszenie Etyki
Prawniczej?
PS: Znów bardzo trudno precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ dysponujemy w
tym zakresie jedynie dwoma źródłami. Z jednej strony są to nasze codzienne doświadczenia i intuicje, z drugiej natomiast orzecznictwo
dyscyplinarne. W szczególności to ostatnie
pokazuje, że najczęściej popełniane są delikty
dyscyplinarne dwojakiego rodzaju: fałszerstwa
i szeroko rozumiane oszustwa. Pierwsza grupa obejmuje zarówno ingerencję w dokumenty związane ze studiami, a więc indeksy oraz
karty egzaminacyjne, ale zdarzają się także
fałszerstwa dotyczące zwolnień lekarskich,
świadectw maturalnych oraz innych dokumentów. Jeśli chodzi o drugą grupę, oczywiście nie
będzie niczym odkrywczym powiedzenie, że
wciąż mamy do czynienia z plagą popularnego
ściągania. Takie przynajmniej wnioski płyną z
analizy orzecznictwa dyscyplinarnego, które
w ramach Studenckiego Stowarzyszenia Etyki
Prawniczej zostały przeprowadzone kilka lat
temu. Mogę powiedzieć, że będziemy kontynuować te badania dzięki uprzejmości Pani
Rektor i członków Komisji Dyscyplinarnej
UW, dzięki czemu będziemy mogli stwierdzić,
czy obecne wnioski będą podobne do tych
wynikających z wcześniejszych badań. Jeśli
chodzi kary za tego typu czyny, to kształtują
się one różnie w zależności od okoliczności
popełnienia konkretnego czynu oraz tego, jaka
jest postawa studenta, zarówno przed jego dokonaniem, jak i po, oraz w toku postępowania
dyscyplinarnego. Trzeba przyznać, że Komisja
Dyscyplinarna UW jest w tym zakresie bardzo
elastyczna i stara się bardzo ważyć rację za i
przeciw; po kary najsurowsze, a więc wydalenia z uczelni, sięga jedynie w ostateczności.
Warto również wspomnieć o tym, że w niektórych przynajmniej orzeczeniach Komisji
Dyscyplinarnej UW pojawia się tendencja do
nieco surowszego karana studentów prawa
w przypadku czynów polegających na wspomnianych fałszerstwach czy oszustwach egzaminacyjnych. W uzasadnieniach tego typu
orzeczeń Komisja Dyscyplinarna wskazuje,
że już od studentów prawa należy wymagać
pewnych wyższych standardów, chociażby ze
względu na to, że w przyszłości będą oni mogli wykonywać zawody zaufania publicznego.
Wzbudza to pewne kontrowersje, ale niewątpliwe zwraca uwagę na pewien bardzo istotny
problem.
KO: W jaki sposób budować postawy etyczne wśród studentów prawa, czy pomagają
temu takie instytucje, jak np. kliniki prawne działające przy uniwersytetach?
PS: W mojej ocenie powinniśmy koncentrować się na budowie pozytywnego klimatu wobec etyki prawniczej, kultury etyki prawniczej
i nowoczesnej infrastruktury etycznej, także
na wydziałach prawa kształcących przyszłych
prawników. Niewątpliwe znów w ostatnich
latach dokonał się w tej dziedzinie ogromny
postęp, regularnie odbywają się konferencje
poświęcone etyce prawniczej, a więc toczy się
debata w tym zakresie, mamy również od wielu
już lat zajęcia dydaktyczne z etyki prawniczej,
które, mam nadzieję, przynoszą jakieś pozytywne efekty. Wiele inicjatyw pochodzi od samych studentów. Jako bardzo ciekawe uważam
organizowanie konferencji „Nasz wydział w naszych oczach”, które pozwalają w stosunkowo
swobodnej atmosferze dyskutować o pewnych
problemach funkcjonowania wydziału prawa
i jego stosunku do środowiska prawniczego.
Mam wielką nadzieję, że słusznym jest przyjęcie, iż problemy z etyką zawodową bardzo
często zaczynają się już właśnie na studiach,
w postaci różnego rodzaju drobnych przekroczeń reguł i procedur związanych z samym
studiowaniem. Kształtuje się postawa swego
rodzaju cwaniactwa, polegającego na wierze,
że poprzez obchodzenie reguł funkcjonowania
wydziału, poprzez nadużywanie uprawnień,
uda się osiągnąć więcej, co gwarantuje sukces
na studiach, a potem sukces zawodowy. Z czasem oczywiście taka postawa nie zaniknie i już
w dojrzałym życiu zawodowym będzie przejawiać się podobnych działaniach podczas wykonywania zawodów prawniczych. Dlatego tak
wielką wagę należy przywiązywać do różnych
działań sprzyjających etycznym postawom na
wydziale prawa. Moim marzeniem jest wprowadzenie edukacji etycznej studentów prawa
przy pomocy tzw. metody perwazywnej, która z powodzeniem funkcjonuje, na niektórych
przynajmniej szkołach prawach w Stanach
Zjednoczonych, a która polega na włączaniu
zagadnień etyki prawniczej do zajęć z poszczególnych gałęzi i dziedzin prawa. Chodzi więc o
przedstawianie zagadnień etyki prawniczej nie
tylko w ramach osobnego wykładu z etyki, ale
także w kontekście poszczególnych dogmatyk,
w szczególności prawa procesowego. Oczywiście ważne jest również wprowadzanie różnych praktycznych form edukacji etycznej, co
jest wielkim zadaniem dla klinik prawa, które
już z powodzeniem, przynajmniej w pewnym
zakresie, się z tego zadania wywiązują. Warto
również wspomnieć, że w ramach Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej odbywają
się warsztaty dla studentów zainteresowanych
zagadnieniami etyki prawniczej, które mają
charakter całkowicie fakultatywny. Z radością
zauważam, że cieszą się one zainteresowaniem. Mam nadzieję, że za jakiś czas zostaną
one przekształcone w ćwiczenia stanowiące
uzupełnienie wykładu z etyki prawniczej.
KO: Dlaczego w ostatnim czasie zajął się
Pan zagadnieniami reform sądownictwa i
zawodów prawniczych – jaki jest związek
tych kwestii z etyką prawniczą?
PS: Wynika to w dużej mierze z tego, o czym
już rozmawialiśmy, tzn. istnienia różnych wizji
kształtowania etycznych postaw w środowisku
prawniczym. Mam nieodparte wrażenie, że reformowanie sądownictwa i zawodów prawniczych w Polsce nie zmierza w dobrym kierunku. Inicjatywy w tym zakresie są zbyt częste
i w żaden sposób nie można powiedzieć, że
cechuje je ciągłość, tak niezbędna w reformowania istotnych z punktu widzenia państwa i
społeczeństwa instytucji. Co kilka miesięcy
lub lat mamy do czynienia z diametralnie odmiennymi propozycjami reform, czy zmian instytucjonalnych, które bardzo rzadko okazują
się skuteczne, a które ogniskują w sobie dużą
część debaty dotyczącą sądownictwa i zawodów prawniczych. Uważam, że po tych reformach, które w odniesieniu do sądownictwa i
zawodów prawniczych miały miejsce około
dekady temu, w tej chwili nadmierne koncentrowanie się nad tymi zagadnieniami jest
pewnego rodzaju marnowaniem energii i sił.
Należy pozwolić okrzepnąć tym instytucjom, a
koncentrować się na wspomnianej już budowie
pozytywnego klimatu wokół etyki prawniczej,
infrastruktury etycznej sądownictwa i zawodów
prawniczych. Wydaje mi się, że podejmowanie
takich miękkich inicjatyw, zamiast poważnych
reform prawodawstwa i instytucji ustrojowych,
miałoby także skutek w postaci poprawy funkcjonowania i efektywności sądów.
Dr Paweł Skuczyński - adiunkt w Instytucie Nauk o
Państwie i Prawie, prowadzi zajęcia ze Wstępu do
prawoznawstwa, Podstaw wiedzy o państwie i prawie oraz Filozofii prawa, autor rozprawy doktorskiej
p.t.: „Filozoficzny i metodologiczny status etyki
prawniczej” nagrodzonej przez Ministra Nauki i
Szkolnictwa Wyższego, współautor wielu podręczników wraz z prof. Hubertem Izdebskim m. in.: „Edukacja etyczna prawników-cele i metody”, „Etyka
prawnicza. Stanowiska i perspektywy”, „Etyka zawodów prawniczych. Etyka prawnicza”, współautor
projektu Kodeksu Etyki Adwokackiej z dnia 6 maja
2010 r., prezes fundacji Instytut Etyki Prawniczej.
Współpraca: Marcin Michna
27
wywiad
Przyjazd Niemców to zwykła rzecz
z dr. Adamem Bodnarem,
adiunktem w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW oraz
Wiceprezesem Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
o konstytucyjnych gwarancjach wolności zgromadzeń, niedoskonałościach ustawy Prawo o zgromadzeniach z 1990r., propozycjach zmian legislacyjnych, wydarzeniach na ulicach Warszawy z dnia 11 listopada 2011r., faszyzmie i kibolach
rozmawiają Rafał Baranowski i Estera Winiarska
Rafał Baranowski: Jakie znaczenie ma
wolność organizowania i uczestniczenia w
zgromadzeniach, która jest zapisana w art.
57 Konstytucji RP?
Dr Adam Bodnar: Zgromadzenia, jako sposób wyrażania określonych poglądów, myśli
i idei, były ważnym elementem kształtowania
się polskiej tożsamości narodowej. W czasach Solidarności ludzie wychodzili na ulice,
by protestować przeciw systemowi komunistycznemu, za co niejednokrotnie spotykały
ich represje. Jest naturalne, że po przemianach
ustrojowych jedną z pierwszych przygotowanych ustaw była ustawa Prawo o zgromadzeniach z 1990 r. Jej projekt przygotowali zresztą pracownicy WPiA UW. We współczesnych
demokracjach zgromadzenia uznawane są za
najdalej idącą formę uczestnictwa w debacie
publicznej. Tłum ma pokazać, jak ważna jest
dana idea dla zgromadzonej grupy osób.
Estera Winiarska: Art. 31 ust. 3 Konstytucji RP mówi o możliwości ograniczenia
konstytucyjnych praw jednostki w sposób
nie naruszający ich istoty. Co jest istotą
prawa do zgromadzeń?
AB: Dopuszczalne ograniczenia wolności
zgromadzeń muszą wynikać z ustawy. Ponadto, ograniczenia muszą realizować jakiś
interes publiczny, w postaci np. bezpieczeństwa czy porządku publicznego. Muszą także
być proporcjonalne do realizowanego celu.
Jednakże czasami pewne ograniczenia idą
zbyt daleko. Nie może dojść do sytuacji, w
której wprowadzono tak wiele obostrzeń, iż
skorzystanie z danej konstytucyjnej wolności
jest pozbawione swej istoty.
Przez pewien czas do organizowania zgromadzeń konieczne było uzyskanie zgody organu gminy na podstawie Prawa o ruchu drogowym (na zajęcie pasa ruchu drogowego).
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tego typu
sytuacja oznaczała w istocie koncesjonowanie prawa do zgromadzeń, ponieważ poddawała organizowanie zgromadzeń kontroli ze
strony organu administracyjnego. TK uznał,
że istotą prawa o zgromadzeniach jest korzystanie z wolności. Jeżeli chcę zorganizować
zgromadzenie, wysyłam zawiadomienie do
danego organu, który może jedynie wydać
zakaz ze względu na szczególne okoliczności, przewidziane ustawą. Sytuacja, w której
obywatel korzystający z wolności stawiany
jest w sytuacji petenta wobec organu pań-
28
stwa, jest sytuacją wypaczającą istotę wolności zgromadzeń.
RB: Co sądzi Pan Doktor o innych obecnych polskich uregulowaniach prawnych
dotyczących tej kwestii, w szczególności o
ustawie Prawo o zgromadzeniach z 1990
r.?
AB: Ustawa wymaga zmian, ale nie w takim
zakresie, jaki jest ostatnio postulowany przez
Prezydenta RP. Dostrzegam w niej dwie
wady. Po pierwsze, nie jest uregulowana instytucja tzw. zgromadzeń spontanicznych, tj.
sytuacji, kiedy ludzie pod wpływem nagłego
przypływu emocji, w reakcji na jakieś wydarzenie, decydują się zgromadzić by pokazać
poparcie dla danej idei. Należy wyważyć
dwie wartości: z jednej strony, bezpieczeństwo publiczne, które może zostać zagrożone
przez niekontrolowane spontaniczne zgromadzenie się dużej liczby osób, a z drugiej
strony wartość w postaci art. 57 Konstytucji
RP mówiącego o wolności organizowania
pokojowych zgromadzeń. Istota zgromadzeń
spontanicznych polega właśnie na tym, że ich
organizacja w terminie późniejszym, w normalnym trybie ustawowywm, pozbawiona
byłaby znaczenia publicznego. Jeżeli przykładowo nagle następują poważne zmiany
polityczne czy ludzie chcą się solidaryzować
z ofiarami aktu terrorystycznego, to nie powinni na możliwość legalnego zgromadzenia
się czekać kilka dni.
Po drugie, należy poprawić tryb zawiadamiania o organizowaniu zgromadzenia i odwoływania się od zakazów. W wyroku (dotąd
zresztą niewykonanym) w sprawie dotyczącej zakazu Parady Równości w Warszawie
Bączkowski i inni przeciwko Polsce, Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, iż
istotą prawa do zgromadzeń jest możliwość
zorganizowania zgromadzenia w planowanym przez organizatorów terminie. Zgodnie
z ustawą z 1990 r., organizator ma obowiązek
złożyć zawiadomienie nie wcześniej niż 30
dni przed a nie później niż 3 dni przed planowaną datą zgromadzenia. Jeżeli organizator złoży zawiadomienie na 3 czy 4 dni przed
planowaną datą, a organ wyda zakaz, odwołanie od tego zakazu nie zostanie rozpatrzone
w terminie. Praktycznie nie ma takiej technicznej możliwości. ETPCz stwierdził, że
tego typu sytuacja narusza prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka). Potrzebna
jest procedura, która pozwoliłaby w szybkim
trybie zweryfikować zasadność wydania zakazu. Potrzebny jest tutaj niezależny organ,
jakim byłby sąd, który dodatkowo umacniałby zaufanie i wiarę w wolność zgromadzeń.
Ciekawym dla mnie rozwiązaniem jest tryb
przyjęty w Izraelu. Ciągle mam w pamięci
słowa prezesa tamtejszego Sądu Najwyższego, Aharona Baraka, który powiedział, że w
Izraelu zdarza się, iż sąd orzeka o legalności
zgromadzenia nawet na 2 godziny przed rozpoczęciem zgromadzenia. W Polsce sądy administracyjne jeśli już orzekaja w sprawach o
legalność zakazu zgromadzenia, to czynią to
kilka tygodni czy nawet miesięcy po tym jak
minęła data planowanego zgromadzenia.
EW: Nie ulega wątpliwości, iż wolność
zgromadzeń jest nieodłączną cechą demokratycznego państwa prawnego. Lecz czy
zdjęcia z ulic Warszawy z dnia 11 listopada
2011 nie są dowodem pewnego zachwiania
proporcji pomiędzy tą wartością a bezpieczeństwem i porządkiem publicznym?
AB: Według mnie, absolutnie nie. Sprawa
z 11 listopada nie była efektem złego wyważenia wartości w konstytucji, lecz była
rezultatem złego egzekwowania prawa. Nigdy nie możemy wyeliminować ryzyka, iż
demonstracja pokojowa przemieni się w demonstrację związaną z użyciem siły. Zapewnienie bezpieczeństwa jest wtedy rolą policji,
która ma pełne prawo wykluczać agresywne
osoby z uczestników demonstracji. Po to
demonstracje są wcześniej zgłaszane, aby
policja mogła prawidłowo się przygotować.
Brak wystarczającej liczby policjantów mógł
zakończyć się takimi wydarzeniami. To oczywiście nie zwalnia z odpowiedzialności ich
uczestników. Już dawno w Warszawie nie
mieliśmy do czynienia z przejawami agresji
takich rozmiarów.
RB: Wydarzenia z 11 listopada skłoniły
polityków do błyskawicznego wysunięcia
propozycji zmian legislacyjnych, np. rozszerzenia zakazu zakrywania twarzy czy
też zakazu kontrmanifestacji? Co Pan
Doktor o tym sądzi?
AB: W obliczu kontrowersyjnych zdarzeń
najłatwiej powiedzieć, iż należy zmienić
prawo. Jak powiedziałem wcześniej, źródło
problemów tkwiło w niedostatecznym przygotowaniu tych manifestacji, a nie w nie-
wywiad
dacja Praw Człowieka, w której zarządzie
Pan Doktor zasiada, przeprowadziła akcję
obserwacyjną. Jakie płyną z niej wnioski?
cji Uniwersyieka WPiA UW. Ukończył Wydział Prawa i Administra
Dr Adam Bodnar – adiunkt w Zakładzie Praw Człow
al European
Centr
na
e)
nawcz
porów
jne
LL.M. (prawo konstytucy
tetu Warszawskiego w 1999r., a następnie w 2000 r. studia
publiczrzeni
przest
j
ejskie
europ
w
mowe
„Obywatelstwo wielopozio
University w Budapeszcie. W 2006r. obronił doktorat
dy ToNagro
at
Laure
ieka.
Człow
Praw
cji
prawnego Helsińskiej Funda
nej”. Jest Wiceprezesem Zarządu oraz szefem działu
osób LGBT.
lerancji 2011 za działalność na rzecz poszanowania praw
prawidłowych przepisach. Zakaz maskowania twarzy stwarza
pewien problem. Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, do istoty wolności zgromadzeń należy również możliwość
używania pewnych rekwizytów. Za pomocą
maski można wyrazić pewne treści. Chodzi
również o bezpieczeństwo manifestantów,
dla których ujawnienie twarzy w niektórych
sytuacjach pociągnęłoby za sobą dotkliwe
konsekwencje, np. podczas strajków czy
protestów przeciwko polityce korporacji, w
których są oni zatrudnieni. Musimy uważać,
by nie wylać dziecka z kąpielą, by wprowadzenie zakazu nie wiązało się automatycznie
z odebraniem wolności. Natomiast prawo
do kontrmanifestacji jest elementem prawa
do zgromadzeń. Zgodnie ze wytycznymi
ds. wolności zgromadzeń przygotowanymi przez OBWE uczestnicy demonstracji o
przeciwnych poglądach powinni mieć możliwość protestowania w podobnych miejscach.
Mogą, a wręcz powinni być oddzieleni, ale
powinni także siebie widzieć nawzajem czy
słyszeć swoje hasla. Na ulicach może zatem
dochodzić do konfrontacji przeciwstawnych
poglądów, co oczywiście nie oznacza, iż
trasy przemarszu takich demonstracji muszą
się krzyżować. Wtedy zachodziłoby niebezpieczeństwo naruszenia wartości w postaci
bezpieczeństwa oraz ochrony życia i zdrowia
uczestników demonstracji.
RB: Pojawiały się również pomysły, iż należy zwiększyć odpowiedzialność organizatorów.
AB: Propozycje te nie były sprecyzowane.
Wśród nich były m.in. postulaty wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia od
odpowiedzialności cywilnej. Moim zdaniem
są to złe pomysły, ponieważ wielu uczestników zgromadzeń i organizatorów zwyczajnie
może należeć do grup osób wykluczonych
czy biednych (np. lokatorzy prywatnych
kamienic). Gdybyśmy uzależniali wolność
zgromadzeń od współpracy z zamożną organizacją lub od posiadania dużych środków
finansowych, pozbawilibyśmy dużą grupę
społeczeństwa prawa do organizowania zgromadzeń. Takie zróżnicowanie sytuacji prawnej byłoby niedopuszczalne.
EW: Jak w świetle tych wydarzeń ocenia
Pan Doktor politykę władz miasta w kwestii organizacji manifestacji?
AB: Zabrakło przejrzystości. W trakcie demonstracji pojawił się zamęt informacyjny
odnośni legalności manifestacji na Pl. Konstytucji. W mediach pojawiały się sprzeczne
informacje czy została ona rozwiązana przez
przedstawicieli m. st. Warszawy. Po drugie,
nie była znana trasa przemarszu Marszu
Niepodległości. Co więcej, już po fakcie nie
przeprowadzono rzetelnej analizy zaistniałej
sytuacji. Urząd Miasta powinien opublikować
wszystkie dokumenty dotyczące poszczególnych manifestacji. Mimo wszystko sądzę, że
władze wraz z policją starały się chronić Warszawę. Gdyby np. nie rozdzielono Marszu
Niepodległości i Kolorowej Niepodległej,
doszłoby do naprawdę dramatycznych scen.
RB: A działania policji? Helsińska Fun-
AB: Uważam, że tego typu monitoring powinien być podstawowym zadaniem Rzecznika
Praw Obywatelskich. RPO co prawda przeprowadził pewien monitoring, ale w dość
skromnym zakresie. Dlatego też Helsińska
Fundacja Praw Człowieka tak mocno zaangażowała się w nasz własny, niezależny monitoring. Jednak pomimo tego, że mieliśmy
24 obserwatorów rozlokowanych w różnych
punktach miasta, to i tak nie byliśmy w stanie
zauważyć wszystkiego. Rozdzielenie dwóch
marszów oceniamy pozytywnie. Uważamy
również, że policja miała prawo użyć siły
na Placu Konstytucji. Plac Konstytucji już
po demonstracji wyglądał jak pobojowisko,
co nie pozostawiało żadnych wątpliwości, iż
tamtejsi uczestnicy demonstracji nie należeli
do najłagodniejszych.
Naszym zdaniem, nie została dobrze zabezpieczona trasa przemarszu z Placu Konstytucji w kierunku placu Unii Lubelskiej aż po
pomnik Dmowskiego,. Niezabezpieczony był
także Plac na Rozdrożu, gdzie później doszło
m.in. do spalenia samochodów telewizyjnych. Sam byłem tam świadkiem grożenia
dziennikarzowi TVN 24. Obok mnie wybuchła petarda.
EW: Jakie jest zdanie Pana Doktora na
temat procesów sądowych toczących się
przeciwko osobom zamieszanym w te zamieszki? Czy sankcje nałożone lub mające
zostać nałożone na te osoby są wystarczające?
AB: Jedną z zasad Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka jest to, że nie oceniamy procesów
sądowych dopóty, dopóki nie zapoznamy się
z pełną dokumentacją. W każdym przypadku
musielibyśmy obejrzeć materiał policyjny.
Jeżeli policja ma dowody, każde użycie siły
musi zostać osądzone, lecz nie można stosować tu odpowiedzialności zbiorowej - to, że
ktoś był na miejscu nie znaczy, że jest winny
przestępstwa, poszczególnym osobom należy
ten czyn udowodnić.
RB: W dniu 11 listopada, wśród 210 zatrzymanych znajdowało się ponad 90 osób
legitymujących się obywatelstwem niemieckim, które przyjechały do Warszawy
na zaproszenie polskich grup lewicowych.
Czy jest jakiś sposób lub środek prawny,
by w przyszłości nie dopuścić do tego typu
sytuacji z elementem obcym?
AB: Pamiętajmy o tym, iż udział obcokrajowców na demonstracjach wszelkiego rodzaju
jest czymś naturalnym we współczesnej Europie. Sam niedawno otrzymałem zaproszenie na manifestację dotyczącą poparcia praw
osób homoseksualnych w Belgradzie (która
została jednak zakazana). W Polsce mieliśmy
Europride. W Paradach Równości uczestniczyli znani politycy niemieckich Zielonych
czy nawet oficjalni przedstawiciele innych
państw. Jesteśmy w UE, mamy otwarte gra-
29
wywiad
nice, co ma swe implikacje również w kwestii
uczestnictwa w zgromadzeniach. Wolność
zgromadzeń nie przysługuje tylko osobie
legitymującej się polskim paszportem. Nie
uważam za coś nagannego przyjazdu obcokrajowców pragnących zamanifestować swój
sprzeciw wobec faszyzmu. Jeśli jednak osoby
takie nie przyjeżdżają w celach pokojowych,
powinno to budzić zainteresowanie policji.
Mam jednak wrażenie, że w kontekście wydarzeń z 11 listopada mogliśmy mieć do czynienia z wykorzystaniem danej sytuacji do
własnych politycznych celów. Proszę zauważyć, że zatrzymano 90 osób z Niemiec, natomiast skazano jedynie 5 osób i to bynajmniej
nie za atak na grupę rekonstrukcyjną (ale za
udział w nielegalnym zbiegowisku i zaatakowanie policjanta w okolicach hostelu, w który
mieszkali). Mam wrażenie, że opinii publicznej została sprzedana przez media pewna teza
– o ataku kilkudziesięciu osób na grupę rekonstrukcyjną. Teza ta była bardzo wygodna,
by przedstawić te osoby w złym świetle, lecz
nie jestem przekonany o jej prawdziwości.
Naszym obserwatorom nie udało się ustalić,
jak było naprawdę. Natomiast to, co w tej całej historii zasługuje na uwagę i burzy obraz
nadmiernie idealizowany przez środowiska
lewicowe to m.in. sprzęt, jaki pozostawili
po sobie antyfaszyści niemieccy pod ścianą
Nowego Wspaniałego Światu – drzewce, gaz
pieprzowy, ochraniacze na usta, gaśnice. Oni
twierdzą, że tego typu akcesoria służyć mogą
ich obronie przed atakami neofaszystów, czy
też np. gaszeniu ognia w przypadku rzucania
w nich koktajlami Mołotowa. Dla mnie mimo
wszystko jednak pewien niesmak i wątpliwości co do pokojowej natury ich udziału w demonstracjach pozostaje.
RB: Czy problem chuligaństwa sportowego i nie tylko aby na pewno został w Polsce
rozwiązany? Wciąż mamy do czynienia z
kibolami, którzy „przyłączają” się do różnych zdarzeń, np. akcji usunięcia kupców
z KDT lub właśnie Marszu 11 listopada, w
którym to marszu notabene uczestniczyło
wielu zwykłych obywateli wraz z rodzinami (czego w mediach jednak nie widać).
Kraje takie jak Wielka Brytania uporały
się z problemem chuligaństwa, m.in. dzięki
restrykcyjnym przepisom. Czy stan w Polsce to nie po raz kolejny rezultat nieskutecznego prawa?
AB: To trudny problem. Jestem przekonany,
iż decyzje sprzed kilku miesięcy o zamknięciu stadionu Legii i Lecha były pozbawione
podstawy prawnej. Jak można twierdzić, iż
najnowocześniejszy stadion nie zapewnia
bezpieczeństwa? Decyzje te zainicjowały jednoczenie się ruchu kibicowskiego, który poczuł się pokrzywdzony decyzjami polityków
Ruch ten nie jest ruchem jednorodnym; należą do niego nie tylko osoby, które uczestniczą
w agresywnych akcjach, lecz wśród kibiców
jest także wielu wybitnych przedstawicieli
społeczeństwa: adwokaci, wykładowcy aka-
demiccy… Ruch kibiców ze względu na swe
dość sprawne akcje polityczne przekształcił
się w quasi-ruch polityczny, a poszczególne
opcje polityczne postanowiły to wykorzystywać, z czego kibice skwapliwie skorzystali.
Warto przy tym pamiętać, że niektóre grupy
kibicowskie od lat były powiązane z ruchami antyfaszystowskimi i nacjonalistycznymi.
Akcja „Wykopmy rasizm ze stadionów” koordynowana przez Stowarzyszenie „Nigdy
Więcej” nie wzięła się przecież z powietrza.
Obecnie zdarzeń rasistowskich na stadionach
jest mniej, ponieważ kluby zaostrzyły swoją
politykę w tym zakresie, ale to nie znaczy,
że ludzie przestali w te ideały wierzyć. Jeśli
chodzi o wydarzenia z 11 listopada to paradoksalnie dzięki udziale w demonstracjach
antyfaszystów niemieckich, zaistniała dogodna sytuacja, w której środowiska prawicowe
mogły próbować zrzucić całą winę na nich za
nich. Moim zdaniem, nie jest to przypadek,
który podlega jasnym ocenom prawnym czy
socjologicznym i nie można jednoznacznie
ustalić winy za taki a nie inny przebieg wydarzeń. Niemniej myślę, że po latach będę
raczej bardziej pamiętał scenę palącego się
samochodu TVN24 i wielką grozę panującą
na Pl. na Rozdrożu, a nie dziesiątki zamaskowanych antyfaszystów niemieckich skłębionych pod Nowym Wspaniałym Światem czy
stanowiących szpaler chroniący Kolorową
Niepodległą.
Równouprawnienie w teorii i praktyce,
Z prezeską koła naukowego „Prawo a płeć” Anną Wanią Włodarczyk
rozmawiają Natalia Narejko i Agnieszka Poniecka
Agnieszka Poniecka: Skąd powstał pomysł założenia koła „Prawo a płeć”, zajmującego się
problematyką równouprawnienia?
Anna Wania Włodarczyk: Powstanie koła było
przede wszystkim wynikiem moich osobistych
zainteresowań. W 2009 w Państwowej Akademii
Nauk ukończyłam podyplomowe studia gender
studies i kurs gender mainstreamingu. Podczas
kursu uczęszczałam na bardzo inspirujące zajęcia prof. Moniki Płatek „Prawo i płeć”. Ponadto na trzecim roku studiów prawniczych byłam
studentką kliniki prawa UW w sekcji karnej:
ofiary przemocy i dyskryminacji, chodziłam tez
na zajęcia prowadzone przez dr Adama Bodnara
„Legal, social, economic aspects of sexual minorities in Poland”, a także ‘Dyskryminacja ze
względu na płeć’ prowadzone przez dr Barbarę
Namysłowską – Gabrysiak. To pani doktor ochoczo przystała na pomysł założenia koła i zgodziła
się zostać jego opiekunką. Na wydziale prawa
spotkałam osoby, które podzielały moje poglądy
oraz pomysły na działalność i przyłączyły się do
projektu.
Natalia Narejko.: Jakie są dotychczasowe projekty lub osiągnięcia koła?
AW: Od początku istnienia kola, to jest od 2009
r., przeprowadziliśmy wiele ciekawych akcji.
30
Przede wszystkim co dwa tygodnie spotykamy
się w gronie osób należących do naszego koła,
prezentujemy różne tematy i dyskutujemy o
nich. W 2010 r. zorganizowaliśmy pokaz filmu
dokumentalnego o podziemiu aborcyjnym w
Polsce: „Podziemne państwo kobiet”. Po projekcji odbyła się dyskusja z udziałem zaproszonych
gości, między innymi pani Wandy Nowickiej z
Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Innym razem gościliśmy na Wydziale Prawa
osoby związane z Centralnym Biurem Śledczym,
które opowiadały nam o technikach i metodach
zwalczania handlu ludźmi. Tegorocznym osiągnięciem było zorganizowanie w ramach wygranego konkursu na mikro grant ONZ-u spotkania
tematycznego dotyczącego wyrównywania szans
kobiet i mężczyzn na rynku pracy.
AP: Jaka jest różnica między pojęciami: równouprawnienie a feminizm?
AW: Feminizm jest ruchem społecznym, pewną
filozofią czy nawet stylem życia. Z kolei równouprawnienie jest istniejącym stanem faktycznym,
który może dotyczyć równości płci albo po prostu równości osób niezależnie od czegokolwiek
– pochodzenia, religii, rasy, stanu zdrowia....
Równouprawnienie, moim zdaniem, polega na
tym, że prawo przyznaje wszystkim osobom, bez
względu na różnice między nimi, równe prawa i
możliwości, ochronę, które są realnie egzekwowane. Sądzę, że przede wszystkim ta kwestia
egzekwowania praw nie jest w Polsce całkowicie
realizowana.
NN: Jak wygląda kwestia równouprawnienia
w Polsce dawniej i dziś?
AW: Nawiązując do poprzedniej myśli, nie ulega
wątpliwości, że obecnie prawo jest znacznie lepiej ukształtowane niż dawniej. Kiedyś kobiety
napotykały wiele ograniczeń, na przykład nie
mogły studiować ani nie miały praw wyborczych.
To się zmieniło, niestety w wielu dziedzinach
równouprawnienie wciąż nie istnieje. Przykładem jest polskie prawo aborcyjne, które nie daje
kobiecie możliwości decydowania o własnym
ciele. Istnieją przesłanki, które zezwalają na
dokonanie aborcji, jednak nawet wtedy kobieta
może mieć trudności z realizowaniem swojego
prawa, czego przykładem jest sprawa pani Alicji Tysiąc czy państwa Wojnarowskich. Zatrważającym przejawem braku równouprawnienia
jest przemoc wobec kobiet. Badania wskazują,
że nawet 11,5 % kobiet doświadczyło przynajmniej raz życiu gwałtu lub jego próby. Zapewne
ta liczba jest i tak znacznie zaniżona, ponieważ
niewiele osób jest chętnych do zgłaszania takich
wywiad
sytuacji. Polecam także zapoznanie się z niedawno opublikowanym raportem fundacji Feminoteka, dotyczącym problemu przemocy seksualnej
(http://www.feminoteka.pl/downloads/dosc_milczenia_raport2011.pdf).
AP: Jak przedstawia się sytuacja kobiet na
rynku pracy w Polsce w porównaniu z innymi
krajami?
AW: Nie znam dokładnych danych porównawczych, ale z treści różnych publikacji wynika, że
istnieje wiele barier, które sprawiają, że kobietom jest trudniej zdobyć i utrzymać dobrą pracę.
Pracodawcy mają obawy przed zatrudnianiem
ich z uwagi na możliwość zajścia w ciążę, co
później stanowi dla nich obciążenie. Problem
wynika między innymi z tego, że w naszym
kraju nie ma instytucji tzw. dziennej opieki nad
dzieckiem, nie ma wystarczającej ilości żłobków
i przedszkoli, a brakuje ich głównie na wsiach
i w mniejszych miastach. Także role kulturowe
przypisane kobiecie stawiają ją na przegranej
pozycji, jeśli chodzi o konkurowanie z mężczyznami o zdobycie pracy. Mężczyźnie nie mówi
się o konieczności pójścia na urlop macierzyński
ani o tym, że jest predestynowany przez naturę
do zajmowania się dziećmi. Ponadto pokutują
stereotypy, że kobieta zamężna nie musi pracować, zamiast tego powinna zająć się domem. Ale
i od mężczyzn wymaga się pewnych zachowań,
np. tego żeby byli żywicielami rodziny – to też
może być obciążające. Warto tez wspomnieć o
zjawisku tzw. szklanego sufitu. Są to niewidoczne bariery awansu kobiet na wyższe stanowiska
kierownicze w firmie. To znaczy, że niezależnie
od wykształcenia, umiejętności, kobiety rzadziej
otrzymują te stanowiska. Z badań wynika, że kobiety pracują średnio 3,8 roku dłużej, aby awansować na wyższe stanowisko.
NN: Czy istnieją statystyki przekonujące do
opinii, że kobiety są zazwyczaj lepszymi pracownikami?
AW: Nie lubię używać takich argumentów, że
kobiety są lepsze z powodu jakichś cech. Myślę,
że jeśli takie statystyki istnieją, to są wynikiem
tego, że kobiety z powodu istniejących barier i
ograniczonych w stosunku do mężczyzn możliwości po prostu bardziej się starają – studiuję,
uczą się języków obcych, podnoszą swoje kwalifikacje. Jednak nie powiedziałabym, że są lepsze
- to zależy od cech osobistych, od tego co jest cenione przez pracodawcę, od tego, kto jakie miał/
miała szanse – nie od płci!
AP: W jaki sposób można dążyć do zrównania
praw obu płci?
AW: Z pewnością jest to niełatwe zadanie. Na
pewno nie da się tego zrobić bardzo szybko, gdyż
jest to długotrwały proces, ale mam wrażenie, że
jest to możliwe i że ten proces postępuje. Sądzę,
że poza oficjalnymi działaniami, jak na przykład
angażowaniem się w politykę, w kształtowanie
prawa, w dyskusje naukowe, poprzez działalność
organizacji studenckich, istnieją także osobiste
strategie, czyli wdrażanie równouprawnienia na
poziomie życia osobistego. Jestem tego zdecydowaną zwolenniczką i staram się realizować to
w moim życiu poprzez uczestnictwo w różnych
manifestacjach, przynależność do organizacji
feministycznych czy choćby poprzez rozmowy
z rodziną i znajomymi. Takie drobne działania
są niezwykle istotne, gdyż dla mnie „prywatne
jest polityczne” (hasło drugiej fali feminizmu).
Granica między tym, co mam w domu, a tym,
co jest na zewnątrz, jest bardzo płynna. Działania na polu prywatnym są niezwykle ważne,
gdyż bardzo często sfera prywatna miesza się ze
sferą publiczną. Chciałam zaznaczyć, że mój feminizm to nie tylko walka o równouprawnienie
kobiet i mężczyzn. Dla mnie to wyemancypowanie wszelkich grup społecznych, które są dyskryminowane.
NN: Jakie zadania podejmuje ruch feministyczny? Czy jest popularny w naszym kraju?
AW: Myślę, że jest on na swój sposób popularny, medialnie rozpoznawalny. Nadal jednak słowo feministka ma bardzo negatywne konotacje.
Bardzo często rozmawiając z kobietami, które
w moim rozumieniu mają poglądy feministyczne, słyszę: „ale ja nie jestem feministką”. Mam
nadzieję, że feminizm będzie coraz bardziej
popularny, ale w takim sensie, że ludzie będą
świadomi tego, że żyjemy w systemie, w którym płci przypisywane są kulturowo konkretne
role. Oznacza to, że choć kobiety mają w takim
społeczeństwie pozycję niższą niż mężczyźni, to
również mężczyźni nie maja lekko, np. przypisywana jest im rola silnego przywódcy, który powinien dużo zarabiać, walczyć o ojczyznę, który nie może okazać słabości, nie może płakać.
Istnieje też zjawisko zwane tzw. dyskryminacji
wielokrotnej, kiedy to niesprawiedliwe traktowanie wynika nie tylko z tego, jakiej dana osoba
jest płci, ale też z tego, jaki ma status materialny, pochodzenie etniczne, orientację seksualna.
Przykładowo pochodzącą ze wsi lesbijkę może
spotkać o wiele gorsze traktowanie, niż heteroseksualną kobietę z dużego miasta.
AP: Czy problem dyskryminacji kobiet występuje na naszym Uniwersytecie?
AW: Wydaje mi się, że nie potrzeba tu danych
statystycznych, aby zdać sobie sprawę z tego, że
Uniwersytet nie jest przestrzenią wolną od dyskryminacji. Cieszę się z tego, że na Uniwersytecie Warszawskim istnieje Komisja Rektorska ds.
Przeciwdziałania Dyskryminacji. Jest to sytuacja
pionierska w Polsce. Dwa lata temu Pani Rektor
w obecności mojej i dwóch innych osób z Koła
podpisała zarządzenie o powołaniu tej Komisji. Z
tego co wiem, skargi do Komisji napływają. Kiedyś na skrzynkę Koła przyszedł mail z prośbą o
pomoc od osoby, która doświadczyła molestowania seksualnego na Uniwersytecie Warszawskim.
Jak więc widać, takie przypadki się zdarzają. W
moim rozumieniu Uniwersytet wolny od dyskryminacji i od seksizmu jest wtedy, kiedy nie tylko
osoby prowadzące zajęcia są fair i nie dyskryminują, ale również w gronie rówieśników nie
zdarzają się takie sytuacje. Dla mnie przejawem
tego, że Uniwersytet nie jest wolny od dyskryminacji, jest obowiązujący na naszym wydziale
podręcznik do prawa rodzinnego i opiekuńczego (wyd. LexisNexis, autorzy: J. Ignatowicz,
M. Nazar). W rozdziale dotyczącym zawierania
małżeństwa jest wprost napisane, że Polska nie
będzie podążała za wzorcami zachodnimi, gdyż
jest to niezgodne z naszą tradycją. Nie dopuszcza
się więc możliwości legalizacji związków homoseksualnych, nie wspominając już o adopcji
dzieci przez osoby nie heteroseksualne. Autorzy
przytaczają także stereotypowy pogląd, jakoby to
kobieta z natury była lepszą matką. Uważam, że
w podręczniku akademickim powinna być przekazywana obiektywna wiedza, a nie subiektywne
poglądy autorów. Funkcjonowanie takiego podręcznika jest moim zdaniem przejawem czegoś
bardzo złego.
NN: Jakie szanse mają kobiety w polityce i jak
można oceniać kwestię parytetów?
AW: Myślę, że jeszcze wiele lat potrzeba, by w
Polsce sytuacja mogła wyglądać tak, jak np. w
Szwecji, gdzie 48% kobiet stanowi ogólną liczbę
parlamentarzystów. Ubolewam nad tym, że nie
udało się uzyskać poparcia dla 50% parytetu.
Byłam zdecydowaną zwolenniczką tej inicjatywy, w Kole także dyskutowaliśmy na ten temat.
Wydaje mi się, że jest to sprawny mechanizm,
który wprowadzony czasowo, może doprowadzić
do wyrównania szans w dostępie do polityki, do
sprawowania władzy przez kobiety i mężczyzn.
Uważam, że tak naprawdę ważny jest indywidualizm jednostki, żadne konkretne kryterium,
tylko chęć i zaangażowanie w sprawy społeczne
i polityczne. Bardzo podoba mi się pewien cytat:
„ Kiedy skład zgromadzeń odpowiedzialnych
za podejmowanie decyzji jest w tak wielkim
stopniu niezgodny pod względem płci i przynależności etnicznej jego członków ze składem
społeczeństwa, które ma reprezentować, jest to
jasny dowód na to, że niektóre głosy są uciszane i
tłumione.” (cyt. Anne Philips, z książki „Aktorzy
życia publicznego - płeć jako czynnik różnicujący” R. Siemieńskiej)
Ze względu na naszą historię, na to jak kobiety
były kiedyś traktowane, jak stosunkowo krótka
jest ich droga w życiu publicznym, to te kobiety,
które obecnie są w polityce, tak naprawdę muszą dopiero przecierać ścieżki. Domyślam się,
jak bardzo mają ciężko, walcząc o swoją pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
Jednak są na szczęście kobiety, którym się chce.
Bardzo się cieszę, że do parlamentu dostała się
Wanda Nowicka. To jest dla mnie bardzo ważne,
ponieważ głosowałam na nią i wiem, że będzie
działała na rzecz kobiet. Cieszę się także z tego,
że nasz parlament otworzył się na różnorodność,
że wyborcy zadecydowali, że reprezentować ich
będzie także osoba transseksualna - Anna Grodzka.
AP: Od zawsze mężczyźni mieli większe wpływy i możliwości. Jak uważasz, w dalekiej
przyszłości możliwa jest idealna równowaga
między płciami czy to kobiety zaczną dominować?
AW: Mój feminizm daleki jest od fantazji na temat rządów kobiet nad mężczyznami. Swoją drogą kim są kobiety a kim mężczyźni? Z tego co się
orientuję nie zawsze granice te są wyraźne – co z
osobami określającymi siebie jako transgender?
Ale to chyba temat na inną rozmowę Chciałabym
żyć w społeczeństwie, gdzie będą szanowane
prawa każdej jednostki, żeby każda osoba miała
szanse realizować swój potencjał, swoje zdolności. Żeby nie było przemocy i nienawiści. Może
brzmi to idealistycznie, ale wolę wierzyć że to
jest możliwe i starać się kreować taki świat, niż
przyjmować biernie to, co przyniesie mi życie.
31
kultura
Zagraj to jeszcze raz, Woody
Adam Karpiński „Goniec Wolności”
A
opowiada nieco kuriozalną historię zasłyszaną
od znajomych, a następnie dwójka towarzyszących mu pisarzy spiera się, jak należałoby zaadaptować opowieść przez porządek literacki.
Pierwszy skłania się ku formie komediowej,
drugi zaś obstaje przy dramacie, jako konwencji bardziej wymownej i życiowej. Licytowana
historia tej samej Melindy przetacza się na filmowej ilustracji w dwóch na przemian przedstawianych wariantach. Allen lubi gdybanie, gdyba
więc także w Paryżu.
Magdalena Sadowska sugeruje, że nowojorczyk robił dotychczas „łatwe komedie do uśmiania się”, co też jest sporym nadużyciem. Zdecydowanie najlepszym swoim filmem z ostatniego
dziesięciolecia, „Wszystko gra”, Allen składa
hołd mało zwiewnej prozie Dostojewskiego.
Zresztą Chris Wilton (Jonathan Meyers) to chora Raskolnikowska dusza – widz do końca waha
się, czy powinien mu kibicować, a w każdym razie ani przez chwilę nie zbiera mu się na śmiech.
Choć trzeba przyznać – i tu poczynię ukłon w
stronę autorki – Amerykanin wiele razy popełniał filmy sporo mniej ambitne.
Obraz z 2004 roku, „Melinda i Melinda”,
otwiera rozmowa intelektualistów. Jeden z nich
Sięga też po iluzję, ale nie pierwszy raz. W
„Purpurowej róży z Kairu” Cecilia (Mia Farrow)
traktuje wizyty w kinie, jako odtrutkę na nieudane małżeństwo. Popłakując w przyciemnionej
sali, wzdycha do przystojnego aktora, dla którego zresztą wybiera za każdym razem ten sam
film. Iluzja właśnie – ta, która przeniosła Gila w
lata 20-te, tutaj przełamuje czwartą ścianę – aktor ucieka z filmu, ku zdezorientowaniu pozostałych postaci, schodzi do kinowej widowni i zabiera Cecilię w miasto. Dziewczyna, odurzając
się surrealnym romantyzmem, na chwilę zapo-
Allen idealizuje Paryż, tak jak wcześniej
idealizował Nowy Jork w „Manhattanie”. Gil to
zresztą tamtejszy Isaac Davis, czy Alvy Singel
z „Annie Hall”. Romantyk, trochę egoista, nie
nadąża za własnymi myślami, miota się z wygórowanym superego – pisuje scenariusze, choć
dalece bardziej wolałby książki. Owen Wilson
podejmując się tej kreacji wiedział, jakich ma
protoplastów oraz jak – i przede wszystkim kogo
– musi zagrać. Jego mistrz zza drugiej strony kamery na Gila i jego paryskie przygody czuł się
po prostu za stary.
W ostatnim numerze „Lexussa” Magdalena Sadowska, recenzując „O północy w Paryżu” Woody’ego Allena,
przyjęła założenie, że najnowszy obraz
Amerykanina nijak ma się do jego dotychczasowego dorobku. Chybiony to
strzał, nawet bardzo.
merykanin prawie zawsze mówił to
samo. Czasem eksperymentował z formą („Zelig”), choć ogólnie powstrzymywał się od dekomponowania utartych schematów. Nieraz też – raczej w lenistwie rutyny
– wystukiwał na swojej starej niemieckiej maszynie pisarskiej (wciąż nie może przywyknąć
do komputera) podobne scenariusze. Chętnie
sięgał po sprawdzone pomysły, wracał do starych
opowiastek – odświeżał je, modelował nową
narrację, ale też rozwijał i kończył te opowiastki
zgoła inaczej. Dość powiedzieć, że „Manhattan”
i „Co nas kręci, co nas podnieca” to, spoglądając
na sam pomysł, klony.
„Wymyk”
reż. Greg Zglinski
Obsada: Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel
Jakub Brzeski
„Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach”. Znane powiedzenie niestety nieraz okazuje się
być prawdziwe i nie chodzi tylko i wyłącznie o zagadnienia związane z zawiłościami, jakie ustawodawca
ustanowił w IV-tej księdze kodeksu cywilnego czy też
kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Czasami po prostu relacje z najbliższymi osobami nie układają się nam
tak, jak byśmy tego chcieli, ani jak chcieliby scenarzyści niektórych oper mydlanych.
Zdarza się, że wśród członków naszej rodziny
wymienić należy brata. Zdarza się, że owego brata
wymieniamy niezbyt chętnie, krzywiąc się lekko na
dźwięk jego imienia. Zdarza się także, że codzienna
obecność brata w naszym życiu, a także współpraca
z nim stają się nieuniknione. Na przykład przy okazji
prowadzenia rodzinnego biznesu przejętego w schedzie po ojcu. Nierzadkie są sytuacje, gdy jeden z braci
jest lekko faworyzowany przez rodziców. Bywa także
tak, że jednemu z braci tylko wydaje się, że ten drugi
jest faworyzowany. Skutek jest ten sam – kompleks niższości, który w miarę dorastania zatacza coraz szersze
kręgi i wywiera coraz bardziej przemożny wpływ na
osobowość człowieka. Jedna z możliwych dróg prowadzi do stałej chęci zaimponowania sobie i innym, a
także przekonywania innych do niezmiennej prawdy:
„będzie tak, jak mówię ja lub nie będzie wcale”.
A teraz wyobraźmy sobie człowieka, w którym
drzemie swoisty kompleks brata. Człowieka, któremu
dość często zdarza się wybuchnąć gniewem, gdy tylko
poczuje, że ktoś chce w jakikolwiek sposób nadszarpnąć jego wybujałe ego. Człowieka budującego wokół
siebie aurę twardego faceta, który w kaszę nie pozwoli sobie dmuchać. Zaciskającego pięści jako następny
argument w razie sprzeciwu podczas sytuacji konflik-
32
mina o nieczułym mężu, ale prędzej czy później
i tak musi wrócić na ziemski padół.
towej. Twardy i szorstki, nierzadko z szelmowskim
uśmiechem i błyskiem w oku. Taki właśnie był Fred.
Do czasu…
Brata, jak już wcześniej wspomniałem, można
lubić lub nie. Jednakże w naszym kręgu kulturowym
sprawą oczywistą jest czynne występowanie w sytuacjach krytycznych po tej samej stronie barykady co
brat. Dość prosta sytuacja, jakich wiele w pociągach
podmiejskich: grupka młodych amatorów mocnych
wrażeń łazi po pociągu i szuka zaczepki. Oczywiście
nikt z pasażerów nie ośmiela się nawet spojrzeć w kierunku podrośniętych gimnazjalistów robiących wokół
siebie zamieszanie. W końcu chłopakom wpada w oko
samotna blondynka. Krok po kroku, od żartu do żartu – atmosfera staje się coraz bardziej nieciekawa. W
pewnym momencie Jerzy – dojrzalszy i spokojniejszy
z braci – postanawia stanąć w obronie dziewczyny, licząc, że po krótkiej wymianie wzajemnych uprzejmości chłopakom znudzi się zabawa i zostawią blondynkę
w spokoju. Tak się jednak nie dzieje… Wywiązuje
się bijatyka, podczas której Jerzy natychmiast zostaje
sprowadzony do parteru, a jak się następnie okaże, na
guzach i siniakach całe zajście bynajmniej się nie skończy. Co w tym czasie robi scharakteryzowany przeze
mnie pokrótce Fred? Staje do walki bark w bark z bratem, co najprawdopodobniej odwróciłoby losy niefortunnej awantury? A może stara się jakimś sposobem
załagodzić sytuację lub chociaż wezwać pomoc? Nie,
Fred nie robi absolutnie nic… A wokół skutków jego
bierności osnuta została większa część filmu Zglinskiego.
Podczas seansu „Wymyku” złapałem się na tym, że
w pewnym momencie bardzo uważnie, wręcz przesadnie, doszukiwałem się w filmie nieścisłości oraz nie-
realistycznych sytuacji i zachowań, które z pewnością
nie nastąpiłyby w prawdziwym życiu. W mojej opinii
przynajmniej kilka tego typu elementów wymagałoby
ponownego przemyślenia i modyfikacji przez twórców
filmu, celem uczynienia przekazu bardziej wiarygodnym. Zwłaszcza, że wydaje się, iż osiągnięcie maksymalnego realizmu było jedną z istotniejszych idei, jakie
przyświecały Gregowi Zglinskiemu i reszcie ekipy w
trakcie kręcenia. Podporządkowany temu celowi jest
chociażby sposób prowadzenia kamery oraz kreowanie
jak najbardziej „przeciętnych, polskich” bohaterów.
Nie da się jednak ukryć, że realizm w kilku miejscach
raczej kuleje. Potknięcia te nie rujnują jednak całej
koncepcji filmu, który należy uznać za pozycję godną
polecenia. Zglinski zaserwował widzom trzymające w
napięciu, wytrawne kino psychologiczne. Robert Więckiewicz po raz kolejny z sukcesem udźwignął ciężar
głównej roli, choć muszę przyznać, że w mojej opinii
aktor zdaje się nadużywać pewnych wyrazów twarzy,
przez co osoby zaznajomione z innymi produkcjami
z jego udziałem (a w ostatnim czasie Więckiewicz na
brak pracy raczej nie narzeka…) mogą w niektórych
momentach automatycznie „odpływać”, przywołując
wspomnienia scen z innych filmów. Ponadto w kwestii
aktorstwa polecam uwadze wybitnie zagraną trzecioplanową rolę Mariana Dziędziela.
Jednym z najmocniejszych elementów
„Wymyku” jest moim zdaniem… scena końcowa. Tego
typu filmy bardzo łatwo zepsuć banalnym zakończeniem, które sprawia, że co prawda w drodze z kina
na przystanek autobusowy pozostajemy jeszcze pod
wpływem nastroju wytworzonego na sali kinowej, ale
myśleć nie mamy już specjalnie nad czym. Zglinski
przedstawia widzowi zakończenie otwarte, o którym z
pewnością można przez chwilę porozmawiać ze znajomym lub oddać się samotnym refleksjom.
W chwili przekazania Lexussa do rąk czytelników „Wymyk” nie będzie już niestety wyświetlany
w polskich kinach. Polecam jednak jak najbardziej obejrzenie filmu na małym ekranie.
kultura
CO Z TYM TEATREM?
NAGA DUSZA CZY NAGIE CIAŁO? –
Opowieści Afrykańskie w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego
Dominika Pietrzyk
D
rugiego grudnia 2011 roku w Nowym
Teatrze odbyła się premiera spektaklu
Krzysztofa Warlikowskiego Opowieści afrykańskie, na podstawie tekstów Williama Szekspira: Otello, Kupiec Wenecki i Król
Lear. Opowieści afrykańskie odgrywane są
w ATM Studio – w nowoczesnym Centrum
Produkcji Filmowej i Telewizyjnej. Dotarcie
tam może sprawiać pewne problemy, toteż
jak zawsze zapobiegliwi organizatorzy przewidzieli możliwość skorzystania z przejazdu
autobusem podstawianym pod siedzibę teatru
na ulicy Madalińskiego.
Na spektakl udałam się z dużym zaciekawieniem, ale i z pewną dozą niechęci - pięć
godzin wysłuchiwania bełkotu intelektualnego, zrodzonego w synapsach wybitnego pana
reżysera. A tu proszę! Cóż za niespodzianka!
Podczas długiego wieczoru na sali teatralnej
ani przez chwilę nie miałam ochoty sprawdzić na zegarku w telefonie komórkowym,
czy „długo jeszcze?” (co zdarzyło mi się
kiedyś, gdy dokładnie za mną rozsiadł się na
niewygodnym krzesełku imć Warlikowski).
Co więcej – wydaje mi się, że na swój sposób
pojęłam przesłanie płynące ze spektaklu. Na
czym ono polega?
W poprzednim numerze wypowiedziałam się w sposób negatywny o tendencji do
uwspółcześniania klasyki teatru na siłę. W
tym wypadku nie mamy jednak do czynienia
z podobnym zabiegiem. Otello, Kupiec Wenecki i Król Lear są jedynie punktem wyjścia
do zaprezentowania problematyki szerszej niż
ta, która zawarta jest w dramatach Szekspira.
Dowodzi to zresztą po raz wtóry uniwersalności i ciągłej żywotności dzieł Szekspira.
W Opowieściach afrykańskich stykamy się z
problemami rasizmu, antysemityzmu, homoseksualizmu czy opuszczenia ludzi starych.
Świat jest widownią zmierzchu dawnych bogów, których miejsce zajmują nowe, płoche
bożki - cielesność, pożądanie, seksualność.
Zagubieni ludzie borykają się z niedostatkiem miłości, z zaburzeniami w komunikacji.
Niedobitki idealistów przestają wierzyć w
sens czegokolwiek. Dokąd prowadzi ta droga? Czy to koniec człowieka? Czy czeka nas
powszechne zezwierzęcenie?
Do zaprezentowania podobnych kwestii
Warlikowski posłużył się dosadną, żeby nie
rzec szokującą formą, która jednak uczęszczających na jego spektakle nie powinna dziwić.
Wulgarna seksualność, nagość, uprzedmiotowienie człowieka doskonale wpasowują się w
konwencję spektaklu, uwypuklają zawartą w
nim treść. Jednakże nasuwa się pytanie: czy
nie uznano przypadkiem, że szokowanie jest
najlepszym sposobem na dotarcie do widza?
Jako kulturowy troglodyta nie dostrzegam
wprawdzie w obnażaniu się aktorów i w kontrowersyjnych scenach z ich udziałem przeja-
Karnawał – czas mięsa
Marek Skrzetuski
Cóż jest takiego szczególnego w tym niedługim okresie, przypadającym
między Świętem Trzech Króli a Środą Popielcową? Dlaczego to właśnie w
środku zimy tradycja nie tylko nie za- brania, ale wręcz nakazuje nam osiąganie szczytów szaleństw i uciechy? Zdawałoby się, że w ciągu roku jest
tyle innych, lepszych po temu okazji. A jednak świadomość karnawału –
choć już coraz bardziej rozmyta, co- raz mniej jasna – jeszcze w nas trwa.
Skąd więc się tam wzięła? I cóż z niej dziś nam pozostało?
C
arnevale. Choć trudno jest ustalić
jednoznaczną etymologię tego włoskiego wyrażenia, większość badaczy przyjmuje, że chodzi tu o nic innego, jak
„czas pożegnania z mięsem”. Jest wiele teorii
dokonujących głębszej, filologicznej analizy
tych słów – podarujmy je sobie, bo powyższa definicja najlepiej chyba oddaje zarówno
atmosferę, jak i wielowiekową historię karnawału.
Mięso. Słowo jakże soczyste, krwawe,
straszne wręcz, o brzmieniu co najmniej niepokojącym – w każdym chyba z europejskich
języków. Oto klucz do zrozumienia karnawału. Ta niepewność, obawa przed nieubłaganie
zbliżającym się, kategorycznym zakazem
jego spożywania towarzyszyła mieszkańcom
starego kontynentu od setek lat. Jednak ograniczanie tego pojęcia jedynie do pewnych
narzucanych religijnie zasad żywieniowych
byłoby krótkowzrocznością. Karnawałowe
mięso ma znaczenie dużo szersze, także – a
może przede wszystkim – metaforyczne.
O co więc chodzi? Nim padnie odpowiedź
na to pytanie, warto by przytoczyć kilka wymownych przykładów. Rodem z całej Europy,
bo choć w formach i szczegółach był karnawał świętem dość zróżnicowanym, to jego
treść i wymowa miała zasięg uniwersalny.
wów łamania formy, odnoszę za to niepokojące wrażenie, że częstokroć reżyserowie po
prostu nie chcą (a może nie potrafią) wzbudzać zainteresowania widzów w inny sposób.
Na początku XX wieku kontrowersyjne role
służyły głównie przyciągnięciu publiczności,
której nic tak nie podniecało jak atmosfera
skandalu wokół spektaklu. Współcześnie podobne zabiegi na scenie już mało kogo dziwią - a przynajmniej nie częstych bywalców
teatru.
Problem tkwi jednak nie tylko w reżyserach czy aktorach, ale pośrednio i w nas samych. W czasach, gdy jesteśmy nastawieni
przede wszystkim na przekaz wizualny, w
niezwykłym natłoku obrazów, ginie waga słowa. W związku z tym stokroć łatwiejszym dla
aktora jest obnażenie ciała, niż zbudowanie
osobowości odgrywanej postaci, we własnej
i w widza wyobraźni. Obecnie, nawet jeśli
spotykamy się z rolami monologowymi, to w
przeważającej większości tracimy zainteresowanie dla przekazywanej treści już po kilku
pierwszych minutach. Jest to kwestia kluczowa, ponieważ wielkość aktora poznaje się po
tym, czy potrafi porwać publiczność bez czynienia zbędnych gestów. Jest to zadanie coraz
trudniejsze, ponieważ my sami zadawalamy
się fasadowym poznaniem i rzadko podejmujemy trud docierania głębiej. Nam - łakomym
na błyszczące opakowania, umyka sens tego
co naprawdę ważne. Naga dusza przegrywa z
nagim ciałem nie tylko w teatrze.
Ewentualnych polemistów, których oczekuję z niecierpliwością, odsyłam na adres
mailowy: [email protected]
x
Ot, choćby w wielu miastach średniowiecznej Francji, Włoch i Hiszpanii – Autun,
Sens, nawet w Madrycie – obchodzono w
styczniu uroczystość zwaną Świętem Osła. W
teorii miał to być hołd oddany dwóm biblijnym wierzchowcom – oślicy, na której Święta Rodzina uciekała do Egiptu oraz osiołkowi, na którym Chrystus w chwale wjeżdżał
do Jerozolimy. W praktyce była to ceremonia
skrajnie kpiarska, uderzająca we wszelkie
ówczesne świętości… a jednocześnie przez
niemal całe ówczesne duchowieństwo tolerowana. Prowadzano więc osła, jak monstrancję czy relikwie świętych, w barwnej procesji
przez miasto do katedry. W otoczeniu księży, przystrojony w kolorowe, drogie tkaniny,
wiedziony był przed ołtarz. Tam, zamiast
biskupiego tronu, stał bogato wypełniony
owsem żłób. Samego osła tytułowano Dostojnym Gościem, niekiedy mianując go wręcz
tymczasowym księciem lub biskupem. Lud,
za kościelnym celebransem, wyśpiewywał
pochwalne pieśni ku jego czci, często posuwając się w tym do ryczenia na wzór ośli po
ulicach i świątyniach aż do późnej nocy.
Inną formą poświątecznych obchodów
był prowansalski Dzień Młodzianków. Tu
również mamy do czynienia z podstawą
ewangeliczną – w której miano
33
kultura
przeciwstawiać potęgę niewinności i świętości pomordowanych dzieci z ziemską, acz
ułomną władzą króla Heroda. W rzeczywistości celebracje te miały jednak bardzo cielesny charakter. Na czas trwający – w zależności od miasta – od jednego dnia po nawet
trzy tygodnie, prawdziwy biskup zawieszał
swą duchową władzę nad ludem, przekazując
ją w ręce młodego chłopca – zwykle kleryka
pierwszego roku. Ten w ramach swego ingresu obnoszony był po mieście w lektyce, zaś
jego sformowany samoistnie i naprędce
„dwór” wpadał do kościołów przerywając
msze, wyśpiewując sprośne pieśni, wykonując obsceniczne gesty i parodiując święte obrzędy. Po domach zbierano zaś nadzwyczajne
datki „na Kościół”, z których większość bynajmniej nie trafiała do biskupiej szkatuły,
lecz pożytkowana była na zakup alkoholu i
mięsiwa, kolektywnie spożywanych podczas
wielkiej wieczornej uczty.
Nieco bardziej na północ, w katolickich
krajach dawnego Cesarstwa Niemieckiego,
praktyka takiego mieszania sacrum i profanum, zaburzania ścisłych hierarchii klasowych i zasad religijnych posunęła się jeszcze dalej, przyjmując formę karnawałowego
Święta Głupców. W okresie tym realną władzę w miastach przejmowali wędrowni rybałci, aktorzy, kuglarze, zachęcając wszystkich
do powszechnych libacji, wygłupów, a nawet
strojenia sobie żartów ze świeckich i duchownych włodarzy. Niekończące się, całonocne pochody zajmowały wszystkie uliczki.
W sposób szczególny czczono zaś ściąganych
w tym okresie na uroczystości wariatów, dziwolągów, osoby upośledzone. Strojono ich w
karykaturalne wersje możnowładczych szat,
a ich „parobkowie” skrupulatnie pilnowali
by wszyscy w ich towarzystwie – nawet najzamożniejsi mieszczanie – poruszali się nie
inaczej jak na kolanach.
We Włoszech wreszcie, w tej swoistej
ojczyźnie karnawału, wszystkie powyższe
szaleństwa wzmacniane były dodatkowo
niesamowitym poczuciem anonimowości.
Na kilka dni przed początkiem karnawału z
zakamarków skrzyń, okrętowych ładowni i
krawieckich magazynów wyciągano wszelkie
ścinki, bezużyteczne już fragmenty tkanin i
innych materiałów. Każdy, kto tylko umiał,
zszywał te kawałki, bez większego ładu i
składu, tworząc w ten sposób wielobarwne,
kiczowate stroje, przedziwne maski, parodie
państwowych i kościelnych chorągwi. Samo
tylko przebranie się w nie dawało biesiadnikom daleko posuniętą bezkarność. Wiele karnawałowych obrzędów nie tylko dezawuowało życie wyższych sfer czy duchowieństwa,
ale wręcz utrzymanych było w atmosferze
powszechnego przyzwolenia na wszystko, co
w pozostałej części roku było zakazane – pijaństwo, obżarstwo, obsceniczność, a także
na wyjątkową swobodę seksualną, nawet jak
na dzisiejsze standardy.
Tym było właśnie karnawałowe mięso.
34
Co ciekawe, im bardziej społeczeństwo
stawało się „światłe”, im bardziej odchodzono od ścisłego, średniowiecznego modelu
wiary i obyczajowego rygoryzmu, tym zarówno znaczenie, jak i stopień rozwiązłości
w karnawałowych zabawach malały. I nie
ma w tym nic dziwnego. Bo karnawał nierozerwalnie związany był ze zbliżającym się
postem. To właśnie perspektywa nieuchronnie zbliżającego się czasu uświęconego była
impulsem dla chwilowego choć podporządkowania sacrum sferze profanum. Bez tak
ścisłego rozdziału między tym, co święte a
tym, co ziemskie, karnawał nie miałby racji
bytu. Te kilkanaście dni, w niektórych kulturach uważane za permanentnie wyjęte z
ziemskiego kalendarza, było wyjątkowym,
gwałtownym sposobem na oczyszczenie,
swoistym katharsis, przygotowującym lud na
okres wyrzeczeń, pokuty i świętości.
I tu docieramy do sedna problemu ze
współczesnym karnawałem. Pewne huczne
jego ostatki trwają jeszcze tam, gdzie trwa ta
swoista perspektywa wiary, pojmowana jeszcze w klasycznych, rytualnych formach. Nie
słyszy się już o ulicznych szaleństwach we
Francji czy w Niemczech. Tłumaczy to także
dlaczego największy karnawał ma miejsce w
stricte katolickiej Brazylii, a te pomniejsze,
acz sławne, odbywają się w krajach kultury latynoamerykańskiej czy europejskiego
południa łacińskiego. W społecznej rzeczywistości, która już dawno odrzuciła dominację sacrum, a pozostałe jej elementy na co
dzień miesza ze sferą profanum, nie ma już
wystarczająco silnej, powszechnej potrzeby
odreagowania, wylania z siebie żądz przed
okresem postu. Brak kategorycznych norm
odrzucających czysto cielesne uciechy, brak
bezwzględnym mieczem strzeżonego autorytetu, niweluje potrzebę tak zajadłego,
jak karnawałowy, sposobu jego wyśmiania.
Powszechny hedonizm współczesności skutecznie stłamsił więc wyjątkowy hedonizm
karnawału.
Co więc pozostało nam z karnawału? Niestety, już tylko wyzuta z sensu tradycja, pusty,
ugrzeczniony i skomercjalizowany obrzęd.
Bo wojna postu z karnawałem jest jak dalekowschodnie yin i yang – musi nierozstrzygalnie i nierozerwalnie trwać wiecznie. Gdy jednego zabraknie, drugie też przestanie istnieć.
Jedząc codziennie mięso, szybciej znudzimy
się jego smakiem. Zostały nam więc drogie,
barwne stroje z wypożyczalni, zostały plastikowe, nazbyt podobne do siebie, masowo
produkowane maski. Pozostał też pretekst –
taki sam, jak i wiele innych – do zabawy. Ale
już bez tego duchowego tchnienia szaleństwa,
głębokiego transu cielesności, poczucia perwersyjnej świętości… którego nie zapewni
nam żaden z wynalazków zracjonalizowanej,
zlaicyzowanej współczesności.
Przy pisaniu powyższego tekstu autor posiłkował się książką dra Jacka Sieradzana „Szaleństwo
w religiach świata”, którą wszystkim zainteresowanym tematem serdecznie poleca.
Foremki
Gabriel Kayzer
C
elem interaktywnego blogu studenckiego Foremki jest zachęcenie ludzi
do działania i tworzenia, obudzenie
energii, która ożywi co raz bardziej jałową
glebę intelektualną w sferze sztuki i kultury.
Chcemy ożywić życie kulturalne na uczelni,
kultura bowiem zamyka się z czterech ścianach teatrów i muzeów, nie dopuszczając
do głosu amatorów, kto wie – w przyszłości
może wielkich artystów.
Na Uniwersytecie zawsze brakowało
nam kultury wyrażonej przez twórczość artystyczną samych studentów, która mogłaby
zagościć w przestrzeni uczelni wyższej, na
jej placach i korytarzach. Sami studenci jeżeli już coś tworzą, często robią to w ramach
instytucji, do których inni studenci mają
ograniczony dostęp. Teren kampusu centralnego powinien być forum interakcji kulturalnej i artystycznej między studentami. Oczywiście od czasu do czasu odbywają się u nas
imprezy artystyczne, ale niestety ciągle zbyt
rzadko i prawie zawsze polegają na przekazywaniu przez poszczególne grupy artystyczne
treści tylko w jedną stronę. Odbiorcami są
studenci, którzy, sami tworząc, nie mają
możliwości podzielenia się z innymi swoją
twórczością. Tę lukę chcą wypełnić Foremki.
Na naszym blogu zamieszczamy różne formy artystyczne przysłane nam przez studentów, którzy sami mogą sprawdzić, co sądzą o
ich twórczości inni. Być może są wśród nich
znakomici pisarze, malarze itp. – jednym słowem artyści, którzy prawdopodobnie nigdy
nie mieli okazji ujawnić swojej twórczości
szerszemu gronu. Byłoby marnotrawstwem,
nie wykorzystać możliwości, jaką daje nam
Internet. Naszym celem nie jest jednak tylko
zamieszczanie różnych form artystycznych
tworzonych przez studentów na blogu, ale
także stwarzanie warunków do wyjścia ich
dzieł na teren uczelni. Chcemy otworzyć studentów na kulturę w życiu codziennym, aby
zachęcić ich do rozmów, wymiany poglądów
nad znalezionym opowiadaniem, obrazem
lub zdjęciem, pozostawionym na korytarzu
uczelni czy ławce na terenie kampusu.
Studenci są obecnie bardzo zabiegani.
Studiują po dwa kierunki albo łączą studia
z pracą, ale mimo to znajdują czas i ochotę,
by interesować się kulturą. Brak czasu wśród
studentów ma wpływ na obniżanie zainteresowania kulturą, ale wcale nie stanowi bariery, której nie można byłoby przekroczyć. Ludzie, którzy poświęcają się tylko pracy, bądź
studiom i zamykają się na kulturę, szybko
się wypalają. W dobie permanentnego braku czasu, kultura służy wielu osobom jako
forma wypoczynku, dzięki której odzyskują
siły i ładują swoje baterie. Często słyszy się
słowa krytyki pod adresem współczesnych
studentów – że są zanurzeni w relatywizmie,
nie mają żadnych zainteresowań.. Na pewno część z nich tak, ale większość ma swoje
kultura
pasje, także takie związane z kulturą i chciałaby przełamywać schematy, zwłaszcza te
dotyczące ich samych. Wielu studentów ma
dużo do powiedzenia, także poprzez swoją
twórczość i wrzucanie ich do jednego worka postmodernizmu oraz określenie ich jako
nihilistów jest krzywdzące, choć nie znaczy
to wcale, że postmodernizm, czy nihilizm
nie może być płodnym podłożem twórczości
artystycznej. Bardzo wielu studentów pisze
wiersze, opowiadania, doskonałe prace naukowe, rapuje, gra w filmach, maluje itp. Jeżeli coś już stworzyli, dlaczego mają się nie
podzielić swoim talentem z innymi ludźmi,
czemu mają to zatrzymać dla siebie? To właśnie od nich będzie zależało, w którą stronę
pójdą Foremki.
Sama nazwa Foremki nawiązuje w pewien sposób do Gombrowiczowskiej Formy,
w której uwięziony jest człowiek. Jako ludzie
mamy jednak możliwość samodzielnie tworzyć foremki - odnajdywać je w nieskończoności różnych form. Treść może się różnić,
ale zawsze jest opakowana w jakąś formę,
która odciska na wyrażanej treści swoje piętno. Treść wypływa z przemyśleń człowieka,
ale same myśli składają się z słów, które
także są pewną formą odwzorowania rzeczywistości. Skoro jesteśmy skazani na formę,
to powinniśmy nauczyć się posługiwać się
foremkami nadając im oryginalny, własny
kształt.
Chcemy, aby w przyszłości nasz blog
był miejscem, w którym studenci nie tylko
będą mogli zamieszczać swoją twórczość i
o niej dyskutować, ale z czasem przeniosą
ją w przestrzeń uniwersytecką. Ludzie, którzy do nas wysyłają swoje wiersze, zdjęcia
i inne prace są przez nas zachęcani do eksponowania ich w różnych miejscach na teren
uczelni. Pozostawiania swoich wierszy na
ławkach, eksponowania obrazów, wyświetlania filmów, śpiewania, stawania na głowie
– wszystkiego przez co mogą się wyrazić.
W przyszłości chcielibyśmy za zgodą twórców zorganizować wystawę prac, które będą
do nas napływały, a także wydać książkę w
formie albumu, na który składałyby się dzieła wybrane spośród nadesłanych na adres
naszego bloga. Chciałbym jednak zastrzec,
że blog Foremki ma być bazą wypadową dla
studentów, chcących wzbogacać życie kulturalne Uniwersytetu Warszawskiego przez
umieszczanie swojej twórczości w przestrzeni publicznej. Obecnie pracujemy nad bazą
informacyjną dotyczącą wszystkich wydarzeń związanych z kulturą i nauką odbywających się na Uniwersytecie, a także poza nim,
w których mogliby brać udział studenci UW.
Nasz blog będzie miejscem, w którym
każdy student będzie mógł zarówno sprawdzić informacje na temat debat studenckich,
pokazów filmowych, paneli dyskusyjnych
organizowanych przez koła naukowe, jak i
zapoznać się z twórczością swoich kolegów.
http://foremki.blogspot.com/
Co słychać zimą w sportach
motorowych?
Paweł Krzeski
Ś
nieg, marznący deszcz, zima wydawać by
się mogło, iż ta pora roku zdecydowanie
nie sprzyja sportom motorowym. Szczególnie, że np. w Polsce sezon startów kończy się
po Rajdzie Barbórka rozgrywanym na początku
grudnia, a potem już tylko kupowanie prezentów, szykowanie Świąt oraz hulająca śnieżna
zawierucha aż do wiosny.
Nic bardziej mylnego. Oczywiście styczeń
poza sylwestrem czy skokami narciarskimi kojarzy się też z Rajdem Paryż-Dakar, zwanym teraz
po prostu „Dakarem”. Co prawda nie odbywa
się on tak jak kiedyś w Afryce, lecz Ameryce
Południowej. Niemniej jednak tegoroczny start
Adama Małysza na pewno przyciągnie tysiące
polskich kibiców przed telewizory. Warto przy
tym pamiętać, iż startujący kolejny raz w „Dakarze” Krzysztof Hołowczyc ma w tym roku
realne szanse na walkę o miejsce na podium, a
nawet zwycięstwo. Po wycofaniu się fabrycznego teamu Volkswagena zostali tylko kierowcy
wspierani przez BMW (w tym ,,Hołek”), którzy
wystartują uterenowioną wersją Mini Coopera.
Na sam koniec warto wspomnieć, iż pod koniec
lat 80 - tych w rajdzie startowały przerobione
polskie Stary oraz Jelcze - niestety nigdy nie
ukończyły one zawodów.
Równie klasyczną zimową imprezą jest najstarszy rajd na świecie, czyli słynne Monte Carlo. Ta impreza zdefiniowała dzisiejszy kształt
rajdów samochodowych. Ciekawostką jest fakt,
iż drugim najstarszym rajdem rozgrywanym na
świecie jest Rajd Polski. Wracając jednak do
terenów Księstwa Monako oraz południowowschodniej Francji, prawdziwi fani rajdów jednym tchem wymieniają takie odcinki specjalne
jak choćby przejazd przez słynną przełęcz Col
de Turini. Przez lata na tych trasach ścigały się
takie legendy jak: Walther Rohl, Carlos Sainz,
Tommi Makinen czy ośmiokrotny już obecnie
Mistrz Świata Sebastian Loeb. Rajd Monte Carlo
pełen jest też polskich akcentów. Warszawa była
jednym z miast obok np.: Lizbony skąd ruszały
załogi, aby dotrzeć do Monte Carlo, a dopiero
potem ścigać się na rajdowych trasach. Często
sam dojazd na start przez pół Europy było już
sukcesem i świadczył o wytrzymałości sprzętu. W latach 60 - tych francuscy kibice mogli
na krętych alpejskich trasach podziwiać nasze
rodzime Syrenki, a dekadę później Fiaty 125 w
specjalnej wersji Monte Carlo z m.in. dodatkowymi halogenami używanymi podczas nocnych
odcinków specjalnych. Mniej więcej 10 lat później również poczciwe Polonezy przerobione na
wersje rajdowe gościły w Księstwie oraz - podobnie jak ,,duże Fiaty” - na Rajdzie Akropolu.
Ostatnim akcentem jest zwycięstwo w 2011 roku
,,polskiego” Francuza Bryana Bouffie, trzykrotnego Rajdowego Mistrza Polski oraz zwycięzcę
ostatniej Barbórki. Jego pilot Xavier Panseri na
stałe zamieszkał w Polsce!
Kończąc zimową tematykę w kwestii rajdów warto wspomnieć o Rajdzie Szwecji. W
tej trudnej imprezie zbyt zuchwały kontakt z
ogromnymi śnieżnymi zaspami oraz zlekceważenie oblodzonej nawierzchni mogą skutkować
wypadnięciem z trasy i zdemowalowaniem auta.
Jak dotąd tylko raz zwyciężył kierowca spoza
Skandynawii! Oczywiście dokonał tego nie kto
inny jak Sebastian Loeb. Może w tym roku komuś innemu dopisze szczęście.
Istnieje jednak dyscyplina sportów motorowych, a konkretnie są to wyścigi, która kończyła
lub rozpoczynał swój sezon startów podczas zimowych miesięcy. Ku zaskoczeniu wielu osób
jest nią Formuła 1. Sport kojarzony z wysokimi
temperaturami oraz ciepłymi klimatami ścigał
się również w styczniu lub grudniu. Co prawda
miało to miejsce w latach 60 - tych, w Południowej Afryce, gdzie kilkakrotnie inaugurowano
lub kończono sezon startów. Podobnie było w
Argentynie, gdzie od lat 50 - tych z przerwą na
wspomniane już lata 60 - te, aż do lat 80 - tych w
styczniu ścigali się najlepsi kierowcy na świecie,
w tym legendarny Juan Manuel Fangio. W 1965
roku w RPA na torze East London, a następnie w
1968 i 1969 na obiekcie Kyalami wyścig Grand
Prix odbył się 1 stycznia, tuż po świętowaniu
nadejścia Nowego Roku! Dziś niestety sezon F1
rusza dopiero w połowie marca, a kończy się w
listopadzie - w przeciwieństwie do dwóch pierwszych wyścigów tej serii w RPA, które kończyły
sezon startów odpowiednio 29 i 28 grudnia.
Na sam koniec chciałbym wspomnieć o osobliwej dyscyplinie, jaką są wyścigi na lodzie, a
konkretnie zawody Andros Trophy, wymyślone
przez Francuzów. Tak na marginesie Rajd Paryż - Dakar wymyślił Francuz Thierry Sabine,
który zgubił się na libijskiej pustyni podczas
udziału w innym rajdzie i urzeczony jej pięknem
stwierdził, że to idealne miejsce do ścigania się.
Wracając jednak to wyścigów na lodzie, są one
o tyle ciekawe, że większość trasy auto pokonuje jadąc bokiem. Z tego powodu samochody
mają zainstalowaną specjalną wycieraczkę na
bocznej szybie od strony kierowcy. W zawodach
tych wygrywały tak ,,słynne sportowe auta” jak
Kia Rio czy Toyota Auris. W ostatnich latach w
wyścigach tych brał udział czterokrotny Mistrz
Świata F1 Alain Prost. Wielkokrotnym zwycięzcą Andros Trophy jest Yvan Muller, który
startuje tam hobbystycznie, na co dzień biorąc
udział w serii WTCC. Od kilku lat rozgrywane
są żeńskie zawody Andros Trophy, a od 2010
roku istnieje również osobna kategoria dla aut
elektrycznych!
Jak widać, zimą nie wieje nudą na rajdowych
oesach, ani wyścigowych torach. Osoby prawdziwie kochające sporty motorowe znajdą miejsce,
czas i sposób, aby rywalizować także pomimo
niesprzyjającej aury za oknem.
35
misz-masz
„Rozwój i godność ludzka”
Łukasz Kumkowski
J
ako reporter, Ryszard Kapuściński wyjeżdżał do najuboższych państw świata,
by opisywać rzeczywistość w jakiej żyli
ich mieszkańcy. Jego reportaże nie mogły
jednak docierać wszędzie, dlatego postanowił
pisać książki, które szybko zaczęto tłumaczyć na języki obce. Praca takich ludzi
jak Ryszard Kapuściński inspirowała do
podjęcia debaty nad przyszłością krajów
Trzeciego Świata, czyli tych których rozwój zależał od wsparcia ze strony państw
rozwiniętych. Owo wsparcie musiało
przybrać formę zorganizowanej i ciągłej
pomocy, która miała pobudzić rolnictwo i przemysł poszczególnych państw
w celu uzyskania nadwyżek żywności i
innych dóbr konsumpcyjnych. Niemniej
ważne były dążenia do ustabilizowania
sytuacji politycznej w regionie, gdzie
ludzie cierpieli z powodu nieustannych
walk pomiędzy plemionami, często zbiegających się w czasie z klęskami nieurodzaju i głodu. Cele te należało osiągać
drogą pokojową, o czym niezbicie dowodzi fakt, iż ich realizacja spoczywała na
Organizacji Narodów Zjednoczonych, zrzeszającej państwa „miłujące pokój”. Oprócz
wymiaru materialnego pomocy należało
również zwrócić uwagę obywateli państw
rozwiniętych na najbardziej palące problemy,
z jakimi borykali się mieszkańcy Ugandy czy
Nepalu. Tu nieoceniona okazała się działalność kontynuatorów myśli wspomnianego już
Ryszarda Kapuścińskiego, którzy wspólnie z
Komisją Europejską i Programem Narodów
Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) zorganizowali serię wykładów nazwaną imieniem
„Cesarza polskiego reportażu”. Inicjatywa ta
została skierowana do grupy osób najbardziej
pragnących zmieniać świat, jakimi jesteśmy
my – studenci. Wykłady te, pozwalające na
dyskurs między środowiskiem ekspertów,
decydentów i studentów, zmierzały do zaprezentowania różnorodnych koncepcji, mających na celu przeciwdziałanie kryzysom i
biedzie w państwach trzecich.
Do tej pory zorganizowano 33 tego typu
wykłady, w których uczestniczyli m. in. Jerzy
Buzek, Paul Collier, Kemal Dervis czy Kristalina Georgieva. Ostatni z nich odbył się 8
grudnia 2011 roku w sali Senatu Pałacu Kazimierzowskiego i był to wykład wyjątkowy
ze względu na osobę referenta oraz tematykę,
odwołującą się do absolutnie podstawowego
prawa jakim jest godność ludzka. Został on
wygłoszony przez Jego Królewską Wysokość,
księcia Haakona, Następcę Tronu Królestwa
Norwegii. Temat wykładu – „Rozwój i godność ludzka”, odnosił się do działalności księcia na rzecz rozwoju krajów z grupy rozwijających się. Będąc od 2003 roku Ambasadorem
Dobrej Woli UNDP, podróżował on po Tanzanii, Kambodży, Sierra Leone, Gwatemali, a
także Nepalu, który odwiedził na krótko przed
wizytą w Warszawie. Jego zadaniem podczas
36
tych dalekich podróży było sprawdzanie z jakim skutkiem realizowane są Milenijne Cele
Rozwoju, co z resztą stało się głównym wątkiem wygłoszonego referatu. Przyjęte przez
przywódców 189 państw Milenijne Cele Rozwoju to inicjatywa ONZ, która miała i nadal
ma doprowadzić do wyeliminowania ubóstwa
na świecie do 2015 roku oraz ratowania milionów ludzkich istnień. Została ona sprowadzona do ośmiu konkretnych rezultatów,
które umawiające się strony chciały osiągnąć.
Pierwszym i z resztą już przywoływanym jest
wyeliminowanie skrajnego ubóstwa i głodu,
co według ostatniego raportu ONZ zmierza
we właściwym kierunku i w prognozowanym
tempie. Książe Haakon określił ten właśnie
cel (ang. goal) jako najbardziej inspirujący do
dalszych wysiłków na rzecz realizacji pozostałych. Oprócz eliminacji skrajnego ubóstwa,
ów program zakłada walkę z analfabetyzmem
poprzez umożliwienie nauki przynajmniej na
poziomie podstawowym. W tym celu buduje
się nowe szkoły, a już istniejące zaopatruje w
niezbędne materiały dydaktyczne. Niemniej
zdaniem księcia, pozostaje tu jeszcze sporo
do zrobienia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod
uwagę fakt, iż stale zmieniające się realia polityczne mogą umożliwiać powszechniejszy
dostęp do podstawowego nauczania większej rzeszy ludzi do tej pory trudniącej się
np. walką zbrojną. Przywołał w tym miejscu
sytuację, jaka miała miejsce w Nepalu, gdzie
po zakończeniu walk pomiędzy Maoistami, a
siłami rządowymi partyzanci musieli zacząć
zarabiać na swoje utrzymanie, a brak wyuczonego zawodu uniemożliwiał im zdobycie zatrudnienia.
O ile wspieranie równouprawnienia mężczyzn i kobiet w celu wzmocnienia pozycji
„płci pięknej” przynosi efekty poniżej oczekiwań, udaje się sukcesywnie ograniczać
śmiertelność dzieci. Według danych ONZ,
w 2009 roku dziennie na świecie umierało
o 12 tysięcy dzieci mniej niż w 1990 roku,
aczkolwiek nadal mówimy tu o ponad 8 milionach zmarłych każdego roku. Nie sposób
w tym miejscu nie zgodzić się ze zdaniem
księcia, który zaznaczył, iż w tym względzie
nie można mówić o sukcesie, zwłaszcza że
część krajów afrykańskich znajduje się dziś
na poziomie Norwegii z połowy XIX wieku!
Niemniej, poprawa warunków w jakich przyszłym matkom przyjdzie rodzić swoje dzieci z
pewnością przyczyni się do coraz szybszego
postępu w dziedzinie zmniejszania wskaźnika
śmiertelności dzieci.
Celem samym w sobie jest również walka
z chorobami, takimi jak
AIDS, które ostatnimi
laty zbiera drastyczne żniwo w państwach
afrykańskich.
Dzięki
prowadzonej od 1997
roku akcji, jak dotąd
udało się zmniejszyć
ilość nowych zakażeń
HIV o 21%, a także
zwiększyć dostępność
leków retro wirusowych
o 13%. Sytuacja może
ulec dalszej poprawie,
jeżeli mieszkańcy tamtych rejonów zostaną w
należyty sposób uświadomieni o możliwości
stosowania antykoncepcji, co w pewnych kręgach nadal jest tam niedopuszczalne.
Ostatnie dwa cele dotyczą utrzymania równowagi ekologicznej i rozwijania światowego
partnerstwa w sprawach rozwoju. Zwłaszcza
drugi element pozostaje szczególnie istotny w
dobie kryzysu gospodarczego z jakim borykają się najwięksi ofiarodawcy dla państw Trzeciego Świata. Kryzys strefy euro może mieć
szczególnie negatywny wpływ na realizację
Milenijnych Celów Rozwoju, zważywszy na
fakt, iż to Unia Europejska oraz jej państwa
członkowskie dostarcza ponad połowy środków wydawanych na pomoc dla najuboższych
państw. Konieczność utrzymywania sztywnej
dyscypliny budżetowej z pewnością zahamuje
na jakiś czas zwiększanie pomocy przez poszczególne państwa członkowskie. Miejmy
jednak nadzieję, że w tej sytuacji większe
wsparcie popłynie ze strony innych państw
europejskich, pozostających poza Unią Europejską. Chodzi tu m. in. o Norwegię, której
Następca Tronu jest Ambasadorem Dobrej
Woli UNDP i z całych sił wspiera akcję mającą otworzyć przed najuboższymi państwami
Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej, Karaibów
możliwość rozwoju.
Wizyta i wykład księcia Haakona, uświetniony obecnością małżonki i córki zmarłego
w 2007 roku Ryszarda Kapuścińskiego, przypomniał o konieczności pomagania innym,
jaka powinna towarzyszyć naszym codziennym poczynaniom. Zwrócił również uwagę na
problemy z jakimi borykają się inne państwa,
a o których często zapominamy albo po prostu nie chcemy pamiętać. Ta chwila refleksji
pozwoliła w końcu na zrozumienie czym tak
naprawdę jest godność ludzka i w jaki sposób
powinno się ją chronić w dzisiejszych czasach.
misz-masz
Żołnierze wyklęci
Mikołaj Krolski
- Zwada dokąd idziesz? – zapytał Staszek widzące, że ten kieruje się w stronę
lasu. – Wyszczać, całą cholerną drogę
trzymałem. – to się pośpiesz i uważaj, nie
znamy tego terenu, a jesteśmy spowolnieni
i wiesz dobrze, co by było gdyby… - wiem,
wiem , część by wyrżnęli, a resztę torturowali, aż wszystko wyśpiewają, ciągle trujesz nam tym dupę, już daj spokój. Staszek
widział jak ten znika w gęstniejącym mroku lasu. Zmierzch zbliżał się szybkimi krokami. Wiosenny wiatr orzeźwiająco muskał
po twarzy. Przynajmniej jest ciepło – pomyślał. W zimie mieliby problem z rannym.
Tadeusz został postrzelony w krótkiej wymianie ognia z milicją. Kierowaliśmy się
w okolice Radomska , żeby połączyć się z
inną grupą partyzantów, jednak UB musiało dostać o nas cynk. Teraz ciągle jesteśmy
w ruchu, żeby zgubić pościg. Wszedł do
zagajnika, gdzie była reszta. Razem ośmiu.
Tadeusz teraz spał, wycieńczony gorączką.
– i co z nim? – zagadał. – nie jest dobrze
– odpowiedział drużynowy lekarz. - Rana
się pogłębiła i wciąż krwawi, zresztą nie
mamy leków. Bez nich długo nie pociągnie.
Możliwe, że zakażenie się wdarło. Trzeba
znaleźć penicylinę w pobliskim miasteczku. Jest oddalone o kilka godzin stąd.
Kogo wyślemy kapitanie? – zwrócił się do
siedzącego pod drzewem mężczyzny. Był
średniego wzrostu o niepozornej budowie.
Nosił ciemnobrązowe drelichowe spodnie
i kurtkę Wojska Polskiego narzuconą na
czarny podkoszulek. Spod trochę za dużej
rogatywki wystawały pasma blond włosów.
Mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć
lat. – Pójdę ze Zwadą, ma najlepszy instynkt
i działa szybko i pewnie. Wy idźcie tą trasą, co ustaliśmy. Dogonimy was. Sądzę,
że już odpuścili sobie bezpośredni pościg,
teraz pewnie czekają aż się wychylimy. W
końcu będziemy musieli przejść przez jakieś zabudowania. Wyruszcie jak Tadeusz
się ocknie. W tym momencie Zwada przyszedł. – co się dzieje? – spytał. – Bierz pepeszkę i idziemy po lekarstwa. – odezwał
się kapitan wstając. - Eh, dopiero co się
zatrzymaliśmy, ale trudno. Ruszyli truchtem przez las. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Pod osłoną nocy będzie nam
łatwiej – myślał kapitan – tylko żebyśmy
się później odnaleźli. Pamiętam kierunki
, powinno wystarczyć. Dookoła panowała
cisza, słychać było tylko ich miarowy oddech i szelest roztrącanych krzewów. Po
pół godzinie zrobiło się całkowicie ciemno.
Zwolnili tempo by nie powpadać na drzewa. Teraz Zwada szedł przodem. Miał dużo
lepszy wzrok w nocy, od małego latał po lasach, wychował się na wsi. Po jakimś czasie
trafili na szlak. - idziemy szlakiem czy na
przełaj? – spytał kapitana. – Szlakiem. – odpowiedział krótko, nie ma sensu się zastanawiać, oba wyjścia są niepewne, idąc dalej
na przełaj mogą się zgubić, a szlak zawsze
gdzieś ich wyprowadzi. Po godzinie dotarli na polanę, z której można było dostrzec
latarnie miasteczka. Było niewielkie, kilka
prostopadłych ulic, na obrzeżach kościół.
Nawet nie miało rynku. Zbliżali się zgarbieni, ledwo widoczni w wysokiej trawie.
Mięśnie mieli napięte, byli w każdej chwili
gotowi do reakcji. W tego typu podchodach
umysł musiał być oczyszczony z myśli. Nie
mogli sobie pozwolić na najmniejszy cień
wątpliwości, bądź zdenerwowania. Jeszcze
kilkaset metrów i wejdą w przestrzeń miasteczka. W większości domów światła już
zgasły. Szybko podbiegli do grubego drzewa tuż przed kościołem. – co teraz? Przecież nie zaczniemy pukać do wszystkich
drzwi – zagadał Zwada. Kapitan patrzył na
swego towarzysza. Znali się już w czasie
wojny. Wiele razem przeszli, wiele widzieli. Zawsze działał na niego uspokajająco,
dlatego lubił mieć go w pobliżu.
Mimo potężnej postury, Zwada był
zwinny i potrafił poruszać się bezszelestnie. Teraz wpatrywał się w niego swoimi
ciemnymi oczami. – Pójdziemy zapytać
w kościele. Nigdy nie trafiłem na księdza –
szpicla, więc o tej godzinie to chyba najlepsze wyjście. Zresztą spójrz, w parafii pali
się światło. Idziemy. Szybko przebiegli ten
krótki odcinek. – Zobacz przez okno czy
jest sam – zwrócił się do Zwady. Ten podciągnął się na parapecie. W małej kuchni,
przy słabej żarówce zobaczył jak ksiądz
czyta książkę przy stole. Nikogo więcej nie
było. – jest sam. – zameldował. – dobrze,
zapukamy. Kapitan zastukał trzy razy. Po
chwili drzwi się uchyliły. W szparze widać
było bladą i starą twarz księdza. – jesteśmy
partyzantami, walczymy o prawdziwą wolną Polskę, potrzebujemy penicyliny i jedzenia, proszę nam pomóc. – cicho powiedział
kapitan. Drzwi się zamknęły. Po chwili
usłyszeli metaliczny odgłos odsuwania
zamków. – wchodźcie, wchodźcie , tam jest
kuchnia, możecie się posilić czym chcecie,
ja poszukam lekarstw, za chwilę wrócę. –
mówiąc to oddalił się ciemnym korytarzem.
Stali trochę zaskoczeni, że wszystko odbyło
się tak szybko. Zwada wzruszył ramionami
i poszedł do kuchni. Kapitan ruszył za nim.
Znaleźli kiełbasę i bułki. Dopiero teraz
zdali sobie sprawę jak bardzo byli głodni,
przecież od kilku dni prawie nic nie mieli w
ustach. Ich wcześniejsza kryjówka została
odkryta i musieli się przenieść w pośpiechu, zdążyli zabrać tylko broń. - Ile minęło, odkąd tu przyszliśmy ? - kapitan zapytał
Zwady – Może pięć minut, a co? Martwisz
się, że go długo nie ma. Może musi dostać
się do trudno dostępnej skrytki, wiesz teraz
mogą za wszystko wsadzić do więzienia ,
mówiąc , że jesteś kontrrewolucjonistą. Ludzie się boją. – Pewnie masz rację. Jakby
na potwierdzenie tych słów usłyszeli zbliżającego się księdza. Wszedł. W rękach
niósł torbę z medykamentami. – Mam to o
co prosiliście. Jest jeden ranny czy więcej?
- jeden - odpowiedział Zwada biorąc kolejną bułkę i popijając ją mlekiem. – wystarczy wam to w zupełności i będziecie mieli
też na przyszłość. A ilu was jest oprócz waszej dwójki. Słyszałem, że niedaleko stąd
doszło do strzelaniny z funkcjonariuszami
UB. To wy byliście, mam rację? Zwada i
kapitan spojrzeli po sobie. Skąd on może
to wiedzieć, przecież zaatakowali nas w
nocy, nie było świadków. Kto mógłby
przekazać informację jemu, podrzędnemu
księdzu w małej miejscowości. Może jest
on powiązany z konspiracją, albo – nagle
zimny pot oblał kapitana – jest kapusiem
komunistów. – nie, jest nas tylko dwóch,
a ranny jest w bezpiecznym miejscu. Dziękujemy za wszystko, już wychodzimy i tak
za długo tu przesiedzieliśmy. Zaczęli się
podnosić. Ksiądz chwycił za rękę kapitana.
– proszę poczekać, nie ma się czego obawiać, tutaj nie ma żadnych posterunków.
Nie znajdą was. Poczekajcie chwilę, a dam
wam jeszcze jedzenie na drogę, wyglądacie
na głodnych. Kapitan patrzył badawczo na
księdza. Sprawiał wrażenie dobrego człowieka, ale pozory mogą mylić. Coś w jego
spojrzeniu nie dawało mu spokoju. Kiedy
miał już odpowiedzieć usłyszał głos Zwady – dobra, weźmiemy trochę, cokolwiek,
byle szybko. – spojrzał na kapitana – no co?
Przecież mamy rannego, musi mieć czym
się pokrzepić. Ksiądz zaczął się krzątać w
kuchni, wkładając wszystko do koszyka,
co wpadnie mu do rąk - masło, ziemniaki, konfitury, mleko, jabłka. Trwało to dla
kapitana zdecydowanie za długo. Nagle
usłyszał odgłos łamanej gałęzi. Spojrzał
porozumiewawczo na Zwadę. – Sprawdź
tylnie drzwi, tamtędy wyjdziemy. Zwrócił
się w stronę księdza - wystarczy, dziękuję
raz jeszcze, ale musimy już iść. Zwada cicho szedł ciemnym korytarzem.
Zbliżył się powoli do drzwi i nasłuchiwał. Wydawało się, że jest w porządku.
Obejrzał się za siebie. Z tyłu rysowała się
ciemna sylwetka kapitana. Odetchnął i lekko uchylił drzwi. W tym momencie jedynym, co jego mózg zdążył zarejestrować
był oślepiający blask. Później nastała ciemność. Ciało Zwady runęło na ścianę w kaskadzie krwi. Oszołomiony kapitan rzucił
się do kuchni. Księdza nigdzie nie było.
Słyszał jak wywarzyli frontowe drzwi. W
jednej ręce z lekarstwami w drugiej z rewolwerem wyskoczył przez okno. Odłamki
szkła poharatały mu policzek. Upadł ciężko
na wilgotną ziemię. Słyszał jak ktoś wołał
donośnym głosem – Żywcem go, ma być
żywy! Biegł na oślep, byle dalej, byle uciec.
Widział migoczące światła latarek. Wszystkie domy zapalały światła, jeden po drugim. Cholera, będę na widoku – pomyślał.
Skręcił za pierwszym budynkiem i biegł na
łeb na szyję w stronę lasu. W młodości był
kiedyś najszybszy w biegu na sto
37
misz-masz
metrów. Coraz więcej głosów za nim.Alenie strzelają. Chcą mnie złapać – szybkie
myśli przeszywały umysł – jak złapią będą
torturować. Wasze niedoczekanie! Zaryzykował obejrzenie w tył, byli kilkadziesiąt
metrów za nim. Ucieknę im, uda się. Znowu do jego uszu doszedł ten sam basowy
głos. – Ucieka! Strzelać! Świt kul, pociski
przelatują obok. Boże uchroń. Jeszcze tylko
kilka metrów. Dotarł. Ledwo mógł oddychać. Teraz pod górę, potem przez strumyk
i wyjdę na szlak. Nogi miał jak z waty. Nie
możesz się zatrzymać – powtarzał sobie.
Oparł się o pień. Co to? Ujadanie psów?
Kurwa! Ruszył truchtem. Są coraz bliżej,
nie zdążę – gorączkowo myślał. Zdjął kurtkę i rzucił w przeciwną stronę. – może to
da mi trochę czasu. Ześliznął się w dół po
skarpie. Biegł resztką sił. Szczekanie jakby
ucichło. Każda sekunda trwała wieczność,
czas się zatrzymał. Usłyszał odgłos strumyka. Woda była po kolona. Przebiegł. W
mokrych butach ciężej było mu iść. Przystanął i nasłuchiwał. Są daleko. Ruszył. Był
wściekły na siebie, że stracił czujność.
Przez niego Zwada nie żyje. Powinien pójść
za instynktem. Teraz jest gorzej niż za okupacji niemieckiej. Nie wiadomo kto kogo
zadenuncjuje, czy rodzina, czy ksiądz, któremu mówisz swoje grzechy. Wszyscy są
zastraszeni. Niedługo trafi na szlak, a stamtąd będzie już łatwiej odnaleźć chłopaków.
Pewnie usłyszeli strzały. Miał tylko nadzieję, że nie zmienią trasy. Chyba już niedaleko ścieżka. Nagle posłyszał za sobą szybki
bieg. Odwrócił się w samą porę by zasłonić
ręką gardło, do którego skakał pies. Poczuł
przeszywający ból. Strzelił. Pies zaskowyczał i legł obok. Z oddali dobiegały głosy.
Cholera, złapali mój kierunek. Chwycił tor-
bę i biegł dalej. Ciepła krew spływała mu
po ręce. Księżyc wyszedł zza chmur. Niedługo pełnia. Teraz dużo więcej widać. Lepiej dla mnie – pomyślał – oni i tak mają te
zapchlone kundle. Co to? Silnik? Jadą
szlakiem. Kilkadziesiąt metrów przed sobą
zobaczył snop światła przeczesujący okolicę. Nie zdążył się uchylić. – tam jest ! – darli się jeden przez drugiego. Usłyszał jak
biegną w jego stronę. Próbował uciec w
bok, jednak strzały przygwoździły go w
miejscu. Skryty był za dębem. Dorwali
mnie, dorwali, wszystko na marne – powtarzał raz po raz w myślach. Ledwo żywy ze
zmęczenia opadł ciężko na ziemię. Patrzył
na wielki księżyc nad sobą. Wokół niego
rozpościerała się jasnoniebieska poświata.
Piękne – pomyślał i strzelił sobie w głowę.
Kochajmy się, studium miłości po polsku
Dominika Pietrzyk
W 2005 roku 59% Polaków deklarowało zakochanie. W 2009 roku 63% z
nas przyznawało, że wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Czyżby odzwierciedlenie w rzeczywistości znajdowały słowa piosenki - „kochać, jak
to łatwo powiedzieć”?
Z
badań opinii publicznej w Polsce prowadzonych przez CBOS wynika, że
w Polakach nadal silnie zakorzeniony
jest obraz miłości romantycznej. Aż 50% z
nas uważa, że prawdziwa miłość zdarza się
tylko raz w życiu. Tyle samo uznaje jednak,
że prawdziwa miłość nie może istnieć bez
seksu, a 33% sądzi, że seks nie wymaga miłości. Wnioski stąd wypływające - poczytność harlequinów wzrasta, a my sami w iście
romantycznym stylu wracamy na drzewo!
Co ciekawe przeżywaniu szaleńczych
uczuć sprzyja wykształcenie i ustabilizowana sytuacja materialna. Wysoki wskaźnik
częstości zaangażowania emocjonalnego
występuje także wśród osób na kierowniczych stanowiskach. Romanse z sekretarkami są więc jak najbardziej na miejscu. W
listopadzie 2011 roku do alkowy Polaków
wkroczył prof. Zbigniew Izdebski. Z opublikowanego przez TNS OBOB raportu wynika, że Polacy są tradycjonalistami w sztuce
kochania oraz, że w przeważającej większości dochowują wierności w związku. A więc
Polak – kochanek „mierny, ale wierny”?
Czym dla Polaków jest miłość, czy
może, co bardziej interesujące, czym jest
dla nielicznych spośród nas? Tylko 2% społeczeństwa uważa, że prawdziwa miłość to
uczucie „na dobre i na złe”, które potrafi
oprzeć się upływowi czasu. Niewiele więcej,
bo 3% deklaruje pogląd, że miłość zdolna
jest przetrwać bez względu na okoliczności.
Nie jesteśmy więc skłonni do powtórzenia
za Camusowskim Kaligulą, że „kochać drugą istotę, to zaakceptować fakt, że się razem
38
z nią zestarzejemy”.
Czas założyć różowe okulary. Ponad połowa społeczeństwa deklaruje zakochanie, a
dwie piąte przywiązane jest do platonicznego modelu miłości. Wiara w to, że miłość
jest uczuciem pozbawionym pierwiastka
cielesności, uzależniona jest od wieku. Największy odsetek prezentujących podobne
poglądy, bo aż 50%, jest wśród najmłod-
szych. Młodzi ludzie dalecy są od przekonania, że zakochanie jest stanem właściwym
dla wieku młodzieńczego. Największy odsetek Polaków spowitych oparami miłości jest
w przedziale wiekowym 25-34 lat.
Wobec wszystkich tych danych nie pozostaje mi nic innego jak w ferworze uniesienia wykrzyknąć za wieszczem sakramentalne „kochajmy się”! Z okazji zbliżającego
się Święta Zakochanych, życzę wszystkim
znajdującym się w tym lub podobnym stanie
(a jest Was ponoć aż 59%!) dużo lukru w
związkach na co dzień, a 14 lutego… wielkiej awarii elektryczności w całej stolicy.
misz-masz
Śmiech to zdrowie!
Facet wchodzi do urzędu i pyta
się sekretarki:
- Naczelnik przyjmuje?
- Nie odmawia...
W trakcie egzaminu jeden ze studentów poprosił
o otwarcie okna. Profesor stwierdził:
- Okno można otworzyć, orłów tu nie ma, nie wyfruną.
Po egzaminie, gdy już wszyscy wychodzili, ten sam
student spytał:
- Ooo!? Pan profesor też drzwiami?
Do pracy przyjmują nowego pracownika.
- Jak długo był pan w poprzednim zakładzie?
- Trzy lata.
- Opuścił go pan wskutek wypowiedzenia?
- Nie, dzięki amnestii!
Włamywacz skarży się koledze:
- Ale miałem pecha. Wczoraj włamałem się
do domu prawnika, a on mnie nakrył. Powiedział,
żebym zmykał i więcej się nie pokazywał.
- No to jednak miałeś szczęście!
- Szczęście? Policzył sobie 300zł za poradę!
Dlaczego student jest podobny do
psa?
- Bo jak mu zadać
jakieś pytanie, to tak
mądrze patrzy ...
Spotykają się szefowie USA, Rosji i Unii. Pierwszy mówi:
- Kurcze, jeden z moich ministrów jest narkomanem, ale nie
wiem który?
Prezydent Rosji mówi:
- Eee tam, jeden z moich jest w mafii i też nie wiem który.
A szef Unii:
- No kochani, to jeszcze nic, u mnie któryś ekspert jest fachowcem i też nie mam pojęcia, kto...
Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu w celu wiadomym.
Kobieta krzyczy przerażona:
- Ale ponuro i ciemno w tym
lesie. Bardzo się boję!
Na to morderca:
- No, a ja co mam powiedzieć?
Będę wracał sam...
Adwokat wygrał dla biznesmena bardzo trudny proces. Wysyła mu
SMSa:
- Prawda zwyciężyła.
Biznesmen natychmiast odpowiedział:
- Proszę wnieść apelację!
Do adwokata przychodzi biedna wdowa prosząc o poradę prawną. Po skończonej wizycie adwokat zażądał 100 zł.
Ta drżącymi rękami wyjęła banknot z portfela i podała radcy.
Ten jednak po wyjściu kobiety zauważył, że ta pomyliła się
dając mu dwa sklejone banknoty stuzłotowe przez przypadek.
I wtedy stanął przed dylematem moralnym... Podzielić się
ze wspólnikiem?
Nowa odsłona Studenckiej Telewizji Internetowej
- Uniwerek.TV
Uniwerek.TV z przyjemnością odwiedza Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego na licznych przedsięwzięciach. Byliśmy z
Wami między innymi podczas Jesiennych Wibracji, Połowinek, Balu Absolwenta, czy też Posesji. Materiały z tych wydarzeń możecie oglądać na
naszej stronie.
Jednak na tym nie poprzestajemy – dalej nasza ekipa będzie Was odwiedzać, dlatego warto już dziś polajkować nasz profil na facebooku - facebook.com/Uniwerek.TV – dzięki czemu żaden materiał nie ucieknie Waszej uwadze. A warto polubić tym bardziej, że od połowy lutego 2012
roku zamierzamy odświeżyć całkowicie wizerunek i ruszamy z nowymi programami i nową stroną internetową. Końcówka lutego będzie także
bogata w różne konkursy.
Więc… Warto!
39
§

Podobne dokumenty