Polityka przemysłowa nadal na przegranej pozycji

Transkrypt

Polityka przemysłowa nadal na przegranej pozycji
Polityka przemysłowa nadal na przegranej
pozycji
Autorzy: Stewart Dompe, Adam C. Smith
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Marta Skoneczna
Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2001
roku, pragnie ożywić politykę przemysłową poprzez zwiększenie udziału władz w
popieraniu wybranych technologii kosztem innych. Stiglitz słusznie zauważa
wpływ, jaki nauka i postęp technologiczny wywierają na rozwój gospodarczy.
Powołując się na takich luminarzy jak Joseph Shumpeter czy kolejny noblista
Robert Solow, Stiglitz broni swego stanowiska w sprawie polityki przemysłowej
jako skutecznego narzędzia do wzmacniania krajów rozwiniętych i rozwijających
się.
Nacisk, jaki Stiglitz kładzie na rozwój poprzez innowacyjność i postęp
technologiczny, jest godny uwagi choćby z tego powodu, że pokazuje zmiany,
jakie
zachodzą
archaicznych
w
ekonomii
wzorców
głównego
rozwoju,
w
nurtu.
których
Wreszcie
odchodzi
środkiem
pomocy
się
od
krajom
rozwijającym się był zastrzyk kapitału dla gospodarki i oczekiwanie, aż efekt
doganiania podźwignie je z ubóstwa.
Mimo to przeformułowanie polityki przemysłowej, jakie proponuje Stiglitz,
ma te same ograniczenia, co wcześniejsze modele, które powinny już trafić do
lamusa. Przejście od promowania czołowych gałęzi przemysłu do popierania tych,
które
wykazują
pozytywne
efekty
zewnętrzne,
nie
pomaga
uniknąć
podstawowych ograniczeń, jakie towarzyszą centralnie planowanej alokacji.
Krótko mówiąc ― rządowi brak wiedzy i motywacji do skutecznego promowania
polityki przemysłowej.
Podkreślając znaczenie idei, Stiglitz wysuwa klasyczny argument o dobrach
publicznych, który mówi, że nowe rozwiązania przynoszą znaczne pozytywne
efekty zewnętrzne, przez co są traktowane po macoszemu. Nacisk kładziony jest
nie tylko na nowe rozwiązania, ale i na kształcenie, a w szczególności kształcenie
poprzez działanie (kolejny ukłon w stronę teorii Solowa). Profesor Stiglitz mówi:
Celem polityki przemysłowej wcale nie jest popieranie czołowych
sektorów. Skuteczna polityka przemysłowa potrafi raczej wskazać
źródła pozytywnych efektów zewnętrznych, czyli sektory, w
których kształcenie może przynieść korzyści innym obszarom
gospodarki.
Dużo jest w tej wypowiedzi niejasności. Przede wszystkim jak rozpoznać i
ocenić te pozytywne efekty zewnętrzne? Wiele firm może całkiem słusznie
zadeklarować większą wydajność, jeśli tylko będą miały więcej pieniędzy i czasu.
Na jakiej podstawie obserwator miałby zdecydować, które firmy muszą się
najwięcej nauczyć?
Obserwator musiałby nie tylko wybierać te firmy, które mają najwięcej do
zaoferowania, ale jednocześnie być w stanie zapewnić im odpowiednie wsparcie
finansowe. A zatem głównym filarem proponowanego przez Stiglitza modelu
polityki przemysłowej jest uprzywilejowany dostęp do pożyczek i kredytów
preferencyjnych. Jeśli rząd nie jest w stanie wygenerować środków w kraju, być
może instytucja taka jak Bank Światowy (w latach 1997–2000 Stiglitz zajmował
tam stanowisko głównego ekonomisty) mogłaby przyznać kredyty najbardziej
opłacalnym przedsięwzięciom.
Taki protekcjonizm tłumaczony jest tym, że to, czego nauczy się dana
firma, może zostać przeniesione na inne sektory gospodarki. Jednak nie do końca
wiadomo, w jaki sposób wiedza w dziedzinie na przykład motoryzacji czy
przemysłu ciężkiego da się przenieść na inne sektory. Z całej przyswojonej
wiedzy część można wykorzystać gdzie indziej, jednak część będzie przydatna
jedynie w konkretnych sytuacjach w danej firmie.
Ponadto nie ma żadnego teoretycznego argumentu, który pozwoliłby z
góry założyć, że pewne firmy czy gałęzie przemysłu są bardziej otwarte na naukę
i dzielenie się umiejętnościami niż inne. W praktyce firmy najlepiej uczą się na
błędach. Wystarczy spytać dyrektora generalnego Netflixa, Reeda Hastingsa.
Co więcej, rynek i tak aktywnie przyczynia się do transferu wiedzy. Jako że
zdobywanie
wiedzy
prowadzi
do
jej
transferu,
rynek
zapewnia
firmom
odpowiednią motywację do importowania przydatnych umiejętności i technologii.
Minęły czasy budowania życiowej kariery w jednej firmie, obecnie na porządku
dziennym jest łowienie talentów u konkurencji. Wystarczy przyjrzeć się temu, co
dzieje się w świecie inwestycji wysokiego ryzyka, aby dostrzec, że w dużym
stopniu do sukcesu na tym polu przyczynia się umiejętność tworzenia zespołów
składających się z ludzi pomysłowych i takich, którzy potrafią te pomysły
skutecznie wcielić w życie.
Problem z czynnikami wywierającymi największy wpływ na losy polityki
przemysłowej polega na tym, że więcej pieniędzy trafia zawsze do kieszeni
lobbystów a nie na dofinansowanie działalności B&R. Jak na ironię, ożywienie
polityki wsparcia przemysłu prawdopodobnie doprowadzi do sytuacji, w której
rynek będzie generował mniej pomysłów, a w zamian rozwinie się „pogoń za
rentą” firm liczących na rządowe wsparcie.
Wreszcie,
z
dozą
sceptycyzmu
należy
postrzegać
udział
polityki
przemysłowej w rozwoju międzynarodowym. Trzeba pamiętać, że wiele krajów
boryka się z nieudolnym funkcjonowaniem instytucji publicznych i korupcją.
Gdyby nawet udało im się prawidłowo wskazać pozytywne efekty zewnętrzne,
zimna kalkulacja polityczna mogłaby doprowadzić do przekierowania potrzebnych
funduszy do kieszeni kolesiów i popleczników. Biedne społeczeństwa potrzebują
wolnych i otwartych rynków, które przyciągną zagranicznych inwestorów, a nie
większej kontroli ze strony kleptokratów robiących prywatne interesy za
publiczne pieniądze. Nadawanie pozorów szacowności okradaniu skarbu państwa
może raczej zwiększyć korzyści szwajcarskich bankierów niż możliwości pomocy
ubogim.
Koncepcja polityki przemysłowej Stiglitza powinna przejść tę samą drogę
co Netflix w czasie szczęśliwie krótkiej przygody z Qwiksterem. Rynek dostarcza
różnorakich
źródeł
motywacji
dla
firm,
której
mają
zaoferowania. Z tego nawet noblista może czerpać naukę.
coś
ciekawego
do