Czy teoria austriaków jest w stanie wyjaśnić

Transkrypt

Czy teoria austriaków jest w stanie wyjaśnić
Czy teoria austriaków jest w stanie wyjaśnić
bezrobocie w sektorze budowlanym?
Autor: Robert P. Murphy
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Daniel Głowiński
W ramach przypodobania się
czytelnikom tego bloga (Mises Daily)
biorę udział w niekiedy ogłupiających
debatach
odbywających
się
w
blogosferze ekonomistów. Wydawałoby
się, że zwolennicy rozwiązania naszych
bolączek
zwiększenie
gospodarczych
poprzez
„zagregowanego
popytu”
zadali niedawno potężny cios tym ekonomistom, którzy wierzą, że boom
mieszkaniowy doprowadził do błędnej alokacji zasobów. Chociaż zwolennicy
szkoły austriackiej nie są w tym sporze wymienieni z imienia, to oczywiste jest,
że zakwestionowana została prawdziwość teorii Misesa-Hayeka na temat cyklów
koniunkturalnych.
Tak jak już dwukrotnie miało to miejsce w podobnych dysputach,
keynesiści powinni uważniej przyglądnąć się danym. Ponieważ osobiście uważam,
iż austriackie spojrzenie jest tym właściwym, nie widzę przeszkód, aby poddać je
empirycznej weryfikacji. Jak zaraz wykażę, teoria austriaków zdaje ten test na
piątkę.
Wprowadzenie do tematu: teza Arnolda Klinga o ponownej kalkulacji
Wszystko zaczęło się, kiedy Arnold Kling powtórzył czytelnikom swojego
bloga, iż jest on zdania, że konwencjonalny model „zagregowanej funkcji
produkcji” używany przez mainstreamowych ekonomistów jest błędny. Zamiast
patrzeć na gospodarkę jak na jedną wielką „fabrykę PKB”, uważa on, że każdy
ekonomista
powinien
—
przynajmniej
przy
dyskusji
na
temat
cyklów
koniunkturalnych — pamiętać o oczywistym fakcie, iż istnieją różne sektory
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
gospodarki, a pracownicy nie mogą swobodnie przechodzić z jednego do
drugiego.
Kling nazywa swoje podejście „tezą o ponownej kalkulacji”. Sugeruje on,
iż, kiedy okres niestabilnego boomu już minie, gospodarka musi „ponownie
kalkulować” i wykombinować, gdzie powinna zostać skierowana nadwyżka siły
roboczej (z nazbyt rozdętych sektorów), aby gospodarka weszła ponownie na
stabilną
ścieżkę
rozwoju
gospodarczego.
Pogląd
ten
jest
podobny
do
Misesowskiego spojrzenia na „oczyszczającą” rolę recesji. Chociaż Kling sam nie
jest austriakiem to przyznaje, iż jego teoria jest uzupełnieniem poglądu
austriaków.
Natychmiastowa odpowiedź Scotta Sumnera
Scott Sumner, określony przez Brada DeLonga jako wypełniający wolę
Pana, rzekomo „zniszczył” tezę Klinga, rozprawiając się przy okazji z austriakami.
Sumner krytykuje Klinga w ten sposób:
Nie ma wątpliwości, że teza Arnolda Klinga o ponownej kalkulacji
jest
bardziej
przekonywająca
niż
wysuwane
przez
nas
—
zwolenników analizy PKB — skomplikowane argumenty na temat
lepkości płac. (...)
Prawdą jest, że makroekonomia powinna traktować o handlu i
specjalizacji
pracy,
ale
w
przypadku
teorii
cyklów
koniunkturalnych należy do niej dodać ad hoc model lepkości płac
i cen. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ dane empiryczne po
prostu nie pasują do teorii Klinga. Pisze on o zapaści sektora
budowlanego tak:
[Kling:] Chciałbym zasugerować, że „stracona” produkcja
jest produkcją niechcianą przez konsumentów. W latach
2008
i
2009,
Amerykanie
nie
chcieli,
aby
zostało
wybudowanych dwa miliony domów. Dlatego nie wydaje
mi się, że mówienie o niewystarczającej produkcji jest
właściwe. Zamiast tego, powinniśmy mówić, że ludzie,
którzy budowali domy, jeszcze nie przekwalifikowali się w
celu produkcji tego, co ludzie naprawdę chcą kupować.
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
Racja — w 2009 r. budownictwo mieszkaniowe było w dołku, a
bezrobocie znajdowało się na bardzo wysokim poziomie, ale czy
istnieje między nimi jakaś relacja przyczynowa? Według mnie —
nie. Liczba rozpoczętych budów osiągnęła swój szczyt w styczniu
2006 i od tamtego momentu zaczęła powoli spadać przez kolejne
lata:
Styczeń 2006: 2,303 mln rozpoczętych budów, bezrobocie =
4.7%
Kwiecień 2008: 1,008 mln rozpoczętych budów, bezrobocie =
4.9%
Październik 2009: 0,527 mln rozpoczętych budów, bezrobocie =
10.1%
Liczba rozpoczętych budów spadła o 1,3 miliona przez 27
miesięcy, a bezrobocie prawie w ogóle się nie zmieniło. Wygląda
na to, że budowlańcy znaleźli sobie inne zajęcia, co jest dokładnie
tym, co powinno się stać, jeśli Fed ciągle zwiększa nominalne
PKB.
Nie tylko DeLong myślał, że powyższe statystyki kończą dyskusje. Sam
Kling prawie się poddał, przyznając: „Auć. Raczej wolałbym użyć statystyk o
działalności w sektorze budownictwa mieszkaniowego niż ilości rozpoczętych
budów... mimo wszystko argumenty Sumnera ciągle są solidne. Większość
spadków w budownictwie nastąpiło przed październikiem 2009”.
Kapitulacja była jednak przedwczesna. Jeśli dokładniej spojrzymy na
stosowne dane, znajdziemy w nich potwierdzenie tego, o czym mówią austriacy
(no
i
również
Kling).
Zanim
jednak
przejdę
do
przedstawienia
swoich
argumentów, chciałbym się upewnić, że czytelnicy rozumieją dlaczego Sumner,
DeLong, a nawet Kling myśleli, że statystyki przytoczone przez Sumnera są aż
tak miażdżące.
Kling (wraz z austriakami) twierdzą, że obecna recesja nie jest
spowodowana jedynie brakiem wystarczających „wydatków”, ale raczej jest ona
powiązana z poprzedzającym ją boomem. To właśnie podczas boomu ludzie byli
zatrudniani
w
sektorze
przedsiębiorstwach).
budowlanym
(oraz
w
powiązanych
z
nim
Kiedy bańka mieszkaniowa pękła, zbędni pracownicy
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
musieli zatrudnić się gdzieś indziej. To był właśnie powód wzrostu bezrobocia,
rozpoczynający „recesję”.
Kling (wraz z austriakami) uważa, iż mamy do czynienia z realną, błędną
alokacją
zasobów:
zbyt
dużo
drewna,
szkła
i
oczywiście
pracy
zostało
skierowanych do sektora budowlanego w okresie boomu. Aby gospodarka
dostosowała się do nowej sytuacji, potrzebny jest czas, aby zbędni pracownicy
opuścili ten sektor i przekwalifikowali się w celu sprostania nowym wymaganiom
konsumentów.
W prostym mainstreamowym modelu, gdzie mamy jedną ogromną
funkcję produkcji Y = F(K, L), określony zasób kapitału oraz zdefiniowaną liczbę
identycznych pracowników, nie znajdziemy tak
wysublimowanych niuansów.
Przy
w
dodatkowym
ogromne
wydatki
rzeczywiście
założeniu
państwa
„lepkości”
—
mogłyby zwiększyć
albo
płac,
drukowanie
przedstawionym
pieniędzy
„zagregowany popyt”
przez
modelu
Fed
—
i przywrócić pełne
zatrudnienie. Jednak w realnej gospodarce taki model nie zadziała, jeśli np.
konsumenci chcą wydać pieniądze na programy komputerowe, a dodatkowi
pracownicy pochodzą z sektora budowlanego.
Mam nadzieję, że czytelnik może teraz dostrzec rzekomą siłę statystyk
przytoczonych przez Sumnera. Jeżeli recesja byłaby realną, błędną alokacją
zasobów — w przeciwieństwie do niedoboru nominalnych wydatków — to
spodziewalibyśmy się, że zmiany w poziomie bezrobocia powinny iść w parze z
kondycją sektora budowlanego. Ujmując to innymi słowy, jeśli Kling i austriacy
mają racje, powinniśmy spodziewać się, że spadek liczby budowanych domów,
gdy zwalniani pracownicy starają się znaleźć nowe zatrudnienie, będzie współgrał
w czasie ze wzrostem poziomu bezrobocia.
Teraz, gdy już w pełni rozumiemy argumenty Sumnersa, zobaczmy,
dlaczego nie działają.
Liczba budowanych domów vs. zatrudnienie w budownictwie
To jest kluczowy fragment postu Sumnersa: „Liczba rozpoczętych budów
spadła o 1,3 miliona przez 27 miesięcy, a bezrobocie prawie w ogóle się nie
zmieniło. Wygląda na to, że budowlańcy znaleźli sobie inne zajęcia (...)”.
Jest tylko jeden problem z argumentem Sumnersa: liczba rozpoczętych
budów domów nie jest jednoznaczna z zatrudnieniem w budownictwie. W
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
rzeczywistości, między styczniem 2006 a kwietniem 2008 — okres, w którym
według Sumnersa pracownicy budowlani mieli być zwalniani z powodu spadku o
ponad połowę liczby rozpoczynanych budów — zatrudnienie w budownictwie
obniżyło się jedynie z poziomu 7,6 mln do 7,3 mln ludzi.
Poniżej znajduje się
wykres
(niebieska
zestawiający
liczbę
pracowników
budowlanych
linia)
z
poziomem bezrobocia w USA (czerwona linia):
Trzeba przyznać, iż powyższy wykres nie przedstawia danych, których
austriacy (czy też Kling) mieliby się wstydzić. Podczas gdy boom na rynku
nieruchomości wciąż rósł w siłę, absorbując przy tym coraz większą liczbę
pracowników budowlanych, bezrobocie w kraju powoli spadało. Później, kiedy
boom
już
przyhamował,
spadła
również
liczba
zatrudnianych
nowych
pracowników, co sprawiło, że ogólne bezrobocie w kraju ustabilizowało się. W
końcu, gdy zatrudnienie w budownictwie zaczęło spadać, ogólne bezrobocie
zaczęło wzrastać.
No więc, gdzie Sumner popełnił błąd? Częściowe wyjaśnienie zostało
przedstawione przez Klinga w jego krytyce — Sumners w swoim spojrzeniu na
gospodarkę nie uznaje złożoności struktury kapitałowej z jej różnymi aspektami
wzajemnie
współpracujących
procesów
produkcyjnych,
które
muszą
się
„zazębiać”, aby móc zaoferować gotowy produkt końcowy. Sumners i jego
keynesowscy poplecznicy uważają, że gospodarka to tłum masażystek lub
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
komików, którzy nie potrzebują żadnych szczególnych dóbr kapitałowych
wymagających zwiększenia liczby pracowników w każdej z tych dziedzin. W ich
świecie, gdy wydatki konsumentów spadają (lub zostają całkowicie zamrożone),
struktura produkcji po prostu się załamuje: nie pozostają żadne ślady w
zasobach
kapitału
wskazujących
na
to,
jak
produkcja
wyglądała
przed
załamaniem.
Jednakże, w prawdziwym świecie, a już w szczególności na rynku
nieruchomości, czas i struktura kapitałowa są wręcz kluczowe. W latach
poprzedzających rok 2006 budownictwo mieszkaniowe stale rosło w siłę. Jeżeli
ustabilizowałoby się ono na poziome ze stycznia 2006 — tak, aby w skali roku
liczba rozpoczynanych budów zatrzymała się na poziome 2,3 miliona —
zatrudnienie w sektorze budowlanym dalej by rosło.
Powodem tego jest fakt, że same rozpoczynane budowy stanowią tylko
małą część całego sektora budowlanego. Samo to daje nam kilka miesięcy
więcej, jak to sugerują statystyki ukończonych projektów.
Jednak jeszcze ważniejsze jest to, że budowlańcy potrzebni również są do
konserwacji już istniejących domów. Innymi słowy, jeśli pracownicy budowlani
dalej kończyliby 2,3 miliona domów każdego roku, zaczynając od stycznia 2006,
a rodziny wprowadzałyby się do nich w takim samym tempie, to byłoby
potrzebnych
znacznie
więcej
pracowników
niż
na
początku
2006
roku.
Pracownicy ci musieliby dalej budować nowe domy, ale z kolei naprawy już
istniejących konstrukcji czy budowanie np. centrów handlowych niedaleko
nowych osiedli wymagałoby zatrudnienia dodatkowych ludzi (zwerbowanych z
innych sektorów gospodarki).
Jako ekonomista nie mam zamiaru udawać, że wiem, co budowlańcy
robili przez te dwa lata po tym, jak rynek mieszkaniowy osiągnął szczyt, ale
wiem za to, że Sumner myli się w swojej ocenie rynku pracy. W przeciwieństwie
do
zarzutu
stawianego
przez
Sumnera,
nie
nastąpiła
żadna
zauważalna
realokacja pracowników budowlanych (między styczniem 2006 a kwietniem
2008), która wymagałaby wyjaśnienia ze strony Klinga czy austriaków.
Aby zobaczyć, jak Sumners stara się ukryć kilka interesujących zmian,
które nastąpiły na rynku pracy, możemy spojrzeć na szczegółowe dane
statystyczne. Zamiast przytaczania danych na temat całkowitego zatrudnienia w
sektorze budowlanym (tak jak to zrobiłem na wykresach na potrzeby tego
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
artykułu), możemy przyjrzeć się węższej kategorii „pracowników budowlanych”,
których liczba według Biura Statystyk Pracy, jak na ironię, wzrosła między
majem 2006 a majem 2007 (z poziomu 1,02 miliona do 1,05 miliona). Jednakże,
w tym samym okresie zatrudnienie murarzy spadło z poziomu 118 080 do
116 290.
Nic więc dziwnego w tym, że ogólnokrajowy poziom bezrobocia nie
wystrzelił w górę, ponieważ 2 000 zwolnionych murarzy nie stanowi zbyt dużej
części całej siły roboczej.
Bańka mieszkaniowa a bezrobocie w sektorze budowlanym
W tej części artykułu, chcę przedstawić jeszcze dwa inne wykresy w celu
ostatecznego
potwierdzenia
prawdziwości
teorii
austriaków
(oraz
Klinga).
Poniższy wykres zestawia ze sobą: zatrudnienie w budownictwie (niebieska linia)
z indeksem cen domów w USA (czerwona linia):
Czyż wykres ten nie jest dokładnie tym, czego spodziewaliby się austriacy
wraz z Klingiem? Gdy ceny domów szybowały w górę (śmiem twierdzić, że były
one napędzane polityką Greenspana) firmy budowlane zwiększyły produkcję,
zatrudniając przy tym większą ilość ludzi. Później, kiedy już ustabilizowały się
ceny domów, dokładnie to samo stało się z zatrudnieniem. W końcu oba te
wskaźniki zaczęły nurkować w dół mniej więcej w tym samym czasie (ceny
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
domów prawdopodobnie spadłyby jeszcze bardziej, gdyby Fed wraz z rządem nie
starali się ich podtrzymać za pomocą praktycznie każdej dostępnej metody).
W tym momencie Sumner lub DeLong mogliby oponować, twierdząc, iż
mieszam tutaj przyczynę z korelacją. Pod koniec 2007 roku konsumenci z
jakiegoś powodu spanikowali i zrobili rzecz nie do pomyślenia — zaczęli
oszczędzać część swoich dochodów. Od tego momentu, wszystko zaczęło się
sypać, wliczając w to ceny nieruchomości i zatrudnienie w budownictwie. Jednak
DeLong mógłby twierdzić, iż ta wersja wydarzeń tycząca się zmartwień
austriaków
o
zbyt
duży
sektor
budowlany,
nie
ma
nic
wspólnego
z
rzeczywistością.
Poniższy wykres idealnie odpowiada na potencjalny zarzut DeLonga.
Zestawia on ze sobą zatrudnienie w sektorze budowlanym (niebieska linia) oraz
wskaźnik niewynajętych powierzchni (czerwona linia):
Powyższy wykres powinien uspokoić tych, którzy boom mieszkaniowy
uważają za bankę i obwiniają za błędną alokacje zasobów na rynku pracy.
Czerwona linia pnąca się ku górze pokazuje, iż coraz większa część nowych
domów
w
ogóle
nie
była
zamieszkana.
Jest
to
dokładnie
to,
czego
oczekiwalibyśmy w środku bańki spekulacyjnej. Ludzie kupują kolejne domy nie
po to, aby w nich mieszkać lub je wynająć, lecz po to, aby odsprzedać je z
zyskiem. (Warto zaznaczyć w tym momencie, że Paul Krugman używa takiego
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
samego toku myślenia w przypadku rosnących cen ropy
pytanie,
czy
wzrosty
cen
spowodowane
są
i prób odpowiedzi na
spekulacjami
czy
bardziej
fundamentalnymi czynnikami. Wspólnym mianownikiem każdej spekulacji jest
fizyczne powstrzymanie produktu przed dotarciem do użytkownika końcowego).
Powyższy wykres pasuje wręcz idealnie do teorii austriaków. Nie trzeba
nawet używać cen rynkowych jako wskaźnika bańki mieszkaniowej: używamy
czegoś bardziej fizycznego, proporcji niezamieszkanych domów w stosunku do
ich całkowitej liczby. Zatrudnienie w sektorze budowlanym — zarówno wzrost,
jak i spadek — również podąża krok w krok za rozmiarem bańki mieszkaniowej.
Nie można zignorować skutków pakietu stymulacyjnego, programu TARP
czy też bailoutów dokonanych przez Fed
Zanim zakończę, chciałbym przypomnieć Arnoldowi Klingowi i innym
ekonomistom sympatyzującym z austriacką wersją ponownej kalkulacji, iż ciosy
na gospodarkę spadły nie tylko od strony implodującego rynku nieruchomości.
Jeśli tylko państwo trzymałoby się z dala od ratowania gospodarki, to mielibyśmy
tylko poważną recesję w latach 2007–2008, a teraz byłaby ona już tylko
wspomnieniem. Ceny domów i giełda spadłyby na łeb na szyję, ale bezrobocie w
chwili obecnej byłoby już na swoim normalnym poziomie.
Zamiast
tego
gospodarka
dręczona
jest
ciągiem
interwencji
państwowych, takich jak: program TARP, pośrednie bailouty dokonywane przez
Fed na sumę ponad biliona dolarów, pakiet stymulacyjny na kwotę ponad 700
miliardów dolarów, wydłużenie zasiłków dla bezrobotnych, gigantyczny przewrót
w ubezpieczeniach medycznych, ograniczenia odwiertów morskich, czy też
jednostronna zapowiedź regulacji emisji dwutlenku węgla przez Departament
Ochrony Środowiska.
Biorąc powyższe pod uwagę, wolnorynkowi ekonomiści nie powinni czuć
się zaskoczeni, że od krachu w roku 2008, gospodarka pogrąża się coraz
bardziej, a ożywienie po pęknięciu bańki mieszkaniowej zajmuje jej tak dużo
czasu. No i znowu dzieje się dokładnie tak, jak przewidzieli to austriacy, ściślej
mówiąc: ogromne interwencje w rynek, jedynie przedłużają recesję i nie
pozwalają na przekierowanie siły roboczej w bardziej stabilne nisze rynkowe.
Podsumowanie
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
Nasi sławni keynesiści już po raz trzeci błędnie użyli statystyk do
rozprawienia się z teorią austriaków. W pewnym momencie Krugman razem z
DeLongiem twierdzili, iż poziom bezrobocia w poszczególnych stanach nie miał
żadnego związku z pęknięciem bańki mieszkaniowej. Jak się jednak okazało,
używali oni w swoich teoriach złego okresu czasu. Kiedy weźmiemy na to
poprawkę, to okazuje się, że wzrost bezrobocia w poszczególnych stanach
całkiem nieźle współgra ze spadkami na rynkach mieszkaniowych w każdym ze
stanów.
Innym razem Krugman twierdził, że spadek zatrudnienia w przemyśle był
większy niż w sektorze budowlanym. Miało to niby zawstydzić zwolenników teorii
o błędnej alokacji zasobów. Jednak wykazałem, że procentowy
spadek
zatrudnienia w budownictwie był jednak znacznie większy niż ten doświadczony
przez przemysł, a analiza tych dwóch sektorów — nawet jeśli podzielimy
przemysł na produkujący dobra trwałe i ten zajmujący się produkcją dóbr
bieżących — idealnie współgra z podręcznikową teorią austriaków. Jeśli recesja
byłaby spowodowana tylko „zbyt małym wydawaniem pieniędzy”, nie byłoby
żadnego powodu, aby rynki zachowały się tak, jak to widzieliśmy.
Analizujemy już trzecią (i zapewne nie ostatnią) próbę keynesistów (wraz
z
ich
okolicznościowym
towarzyszem
Sumnerem,
zwolennikiem
szkoły
chicagowskiej) użycia statystyki w celu zanegowania austriackiej teorii. Gdy po
raz kolejny udowodniłem, że dane całkiem nieźle wpisują się w teorię MisesaHayeka, zakładam, że teraz przejdą oni na naszą stronę.
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438

Podobne dokumenty