Kolędy. Wigilia! Wigilia!
Transkrypt
Kolędy. Wigilia! Wigilia!
Biuletyn Koła nr 10 Polskiego Stronnictwa Ludowego w Łodzi 24.12.2013; Nr 24/2013 1. O nieprzypadkowej liczbie i nieprzypadkowej obecnoci potraw na wigilijnym stole. 2. Wigilia, której nie zapomnę. 3. Wigilia! Wigilia! 4. Święta! Święta! 5. Kolędy. 6. Kolędujmy! O nieprzypadkowej liczbie i nieprzypadkowej obecnoci Jedną z tradycji związanych ze świętami Bożego Narodzenia jest przyrządzanie dwunastu potraw wigilijnych. Mają one symbolizować dwunastu apostołów, którzy zasiedli z Jezusem do ostatniej wieczerzy. Strona 2 Wigilia! Wigilia! Święta Bożego Narodzenia należą dziś do najbogatszych w tradycje ludowe świąt roku obrzędowego. Święta Bożego Narodzenia w dawnej tradycji ludowej zwane były raczej Godami lub Godnimi Świętami. Strona 7 Kolędy. Kolęda, czyli pieśń religijna o tematyce związanej z narodzinami Jezusa, jest gatunkiem literackim ukształtowanym już w okresie średniowiecza. Do Polski dotarła z Europy Zachodniej, prawdopodobnie za pośrednictwem czeskim. Strona 9 Jest w moim taki kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, przy wzejściu pierwszej gwiazdki wieczornej na niebie, ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny, najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie. Ten biały kruchy opłatek, pszenna kruszyna chleba, a symbol wielkich rzeczy, symbol pokoju i chleba. Na ziemię w noc wtuloną, Bóg schodzi jak przed wiekami. Braćmi się znowu poczyńmy, przebaczmy krzywdy, gdy trzeba. Podzielmy się opłatkiem, chlebem pokoju i nieba. Cyprian Kamil Norwid O nieprzypadkowej liczbie i nieprzypadkowej obecności potraw na wigilijnym stole. Jedną z tradycji związanych ze świętami Bożego Narodzenia jest przyrządzanie dwunastu potraw wigilijnych. Mają one symbolizować dwunastu apostołów, którzy zasiedli z Jezusem do ostatniej wieczerzy. W niektórych częściach kraju liczba ta łączona jest z dwunastoma miesiącami roku. Tradycja związana z liczbą dwanaście nie jest jednak tak oczywista. Z licznych podań wynika, że niegdyś przygotowywano nieparzystą liczbę potraw np.: jedenaście na dworach magnackich, a dziewięć u szlachty. Wierzono bowiem, że liczby nieparzyste przynoszą szczęście. Na wieczerzę składającą się z dwunastu potraw mogli sobie pozwolić tylko najzamożniejsi. Ludzie biedniejsi, żyjący na wsiach w Wigilię spożywali siedem lub dziewięć potraw. Ilości te także nie były przypadkowe, ponieważ symbolizowały siedem dni tygodnia i dziewięć chórów anielskich. Wieczerza wigilijna była i jest posiłkiem postnym (bez mięsa, tłuszczów zwierzęcych, a nawet bez nabiału), co nie znaczy ubogim. Suto zastawiony stół miał zapewnić obfitość jedzenia i umożliwić korzystanie z wszelkich przyjemności i radości życia w przyszłym roku. Do zapewnienia sobie szczęścia i przychylności losu nie wystarczyła odpowiednia ilość dań, należało również spróbować każdej z potraw. Ogromną uwagę przywiązywano do leczniczych właściwości składników potraw oraz ich symbolicznego znaczenia. Miód miał dodawać sił oraz był symbolem płodności, słodyczy, powodzenia oraz radości. Mak zapewniał dobry sen i urodzaj. Orzechy wedle tradycji potęgowały mądrość oraz były symbolem dostatku. Potrawy z grochu i kapusty, zgodnie z wierzeniami ludowymi, dodawały siły i zdrowia. Ryba jest natomiast odwiecznym symbolem chrześcijaństwa i obfitości. Dania wigilijne przyrządzane obecnie, niewiele różnią się od tych dawniejszych. Nadal podstawą każdej wieczerzy są zupy: barszcz czerwony z uszkami, który w różnych rejonach kraju może być zastępowany przez biały żur, zupę grzybową czy zupę rybną. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić tego dnia bez ryb przyrządzanych na różne sposoby, a najpopularniejsza z nich to karp smażony oraz karp w galarecie. Podstawą menu są także: kapusta z grochem, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą, kluski z makiem i miodem, kompot z suszonych owoców, kulebiak (zupa migdałowa), kutia oraz makówki. A więc, smacznego! Page 2 Wigilia, której nie zapomnę. Święta wyczuwalne i słyszalne. Święta Bożego Narodzenia w mojej rodzinie to zawsze wielkie wydarzenie. Ogólne zamieszanie, wielkie gotowanie i pieczenie zaczynamy kilka dni przed czasem. I tylko wtedy słychać w kuchni jednocześnie szum piekarnika i odgłos uruchamianego miksera. Z pokoju, jak co roku, dobiega szamotanie się taty z poplątanymi kablami światełek. W tle zawsze jakieś świszczenie sprzętu, który odmawia posłuszeństwa akurat kiedy jest najbardziej potrzebny. No i oczywiście obowiązkowe w święta film „Nad Niemnem” i płyta z piosenkami Michała Bajora zamiast tradycyjnych kolęd. To oglądanie i słuchanie tak głęboko zakorzeniło się w tradycji mojej rodziny, że nie wyobrażamy sobie świąt bez tego obowiązkowego zestawu. Ani film, ani muzyka nie grają w przygotowaniach pierwszej roli, ale stanowią pewien do nich dodatek. Ledwo słyszalne słowa piosenek po prostu dobiegają z kącika kuchni. To one wywołują w nas wspomnienia sprzed lat. A w samą Wigilię usłyszeć można już tylko nieustanne trzaskanie drzwiami z charakterystycznym świstem ciągu powietrza, co daje nam świadomość mrozu na zewnątrz. Wnosimy choinkę, która przynosi ze sobą zapach mokrego igliwia i mrozu. W Wigilię ubieramy choinkę, co prowadzi do sprzeczek gdzie powiesić jaką bombkę i jak rozłożyć łańcuchy. Słychać trzask bombki, która upada i tłucze się na podłodze. Zaraz po tym dochodzi do kolejnej sprzeczki na temat nieudolności i opieszałości tego, kto choinkę ubiera. Około południa wyczuć już można tę unikalną atmosferę napięcia i wiszącej w powietrzu sprzeczki, tuż przed wigilijną kolacją. Zastawienie stołu wymaga perfekcji, co dla mnie, tej która stół zastawia, oznacza dokładność i brak pośpiechu. Jednak z kuchni zawsze dobiegają mnie pytania czy już skończone i brzęk kolejnych talerzy wyciąganych i gotowych do postawienia na stole. Zaraz po tym cichutkie bulgotanie wody w żelazku gotowym do pracy i buchająca z niego para. Oczywiście w święta nie może się obejść bez zapachów. Naturalnie poczuć można zapach pieczonego karpia i odsmażanych pierogów. Czasem pojawi się coś trochę przypalonego, ale to także wpisuje się w atmosferę rodzinnych świąt. Tuż przed wigilijną kolacją kiedy wszyscy są jeszcze zabiegani, a w pokoju słychać tylko odgłosy z telewizji, napięcie opada. I nagle wyczuwa się tą prawdziwą świąteczną atmosferę z ledwo słyszalnym odgłosem łamanego opłatka. I nagle zdaje się, że nie nikt nie pamięta sprzeczek, jakby ich nie było. Bo nie były ważne, bo nikt nie chciał nikogo urazić. Przy stole słychać rozmowy i, to co najważniejsze, śmiech najbliższych ludzi, który na co dzień gdzieś umyka zbyt szybko. Tak wyglądają święta w mojej rodzinie – pieczenie, gotowanie, sprzątanie, ulubione filmy, ogólna dezorganizacja, sprzeczki i w końcu rodzinna, spokojna wigilijna kolacja. Małgorzata Jakiel Page 3 Newsletter Header Wigilia, której nie zapomnę. Słodkości wigili. Dawne Wigilie pamiętam jako słodkie. Słodkie jak piernik babci. Pachnący, miękki i puszysty i wilgotny. Na sztucznym miodzie. Dziś smak nie do odtworzenia – nie ma już takiego miodu. Słodycz z dzieciństwa z czasem podeszła goryczką. Taką jaką daje potrawom albo skórki cytryny. Ta gorycz wzbiera gdzieś w gardle gdy witam wszystkich przy naszym stole, intonuję modlitwę, roznoszę każdemu opłatek, czytam fragment Pisma, wznoszę toast: „Wesołych Świąt!”. Że to ja. Że nie ma nikogo godniejszego. Że to już moja kolej. Tak szybko. Gorzki smak świadomości, że tak mało krzeseł zajętych. I ten gorzki moment gdy, zaczynając rozdawanie opłatków, pierwszy z nich kładę na pustym talerzu miejsca „dla tych co już w wędrówce”. I w blasku świec, przy szopce i choince, przy najwspanialej w roku zastawionym stole, w obecności najbliższych – przecież smutno mi, Boże! Prezenty – mnie tam nic nie potrzeba, życzenia – jeszcze nie spełniły się te z lat poprzednich, a i zjeść już nie potrafię tyle co dawniej. Jest jedna rzecz, która rozprasza wieczorny mrok napełzający na duszę. To światło widoczne w buziach, oczach dzieci. To dla nich te ozdoby, te mikołaje, ta kolorowa szopka. No i kulminacyjny moment nie tylko adwentu ale i całego roku w zasadzie – wizyta Św. Mikołaja! Przyjdzie z workiem prezentów; w czerwonej albie, z czerwoną kapą haftowaną w złote krzyże, w czerwonej mitrze i ze złotym pastorałem. Ten cały teatr, te opowieści i te, powiedzmy szczerze, drobne kłamstewka, które opowiadamy naszym dzieciom, cała ta prezentowa konspiracja to nie dla nich. To dla nas. To my chłoniemy tą ich radość i zauroczenie. To my tego potrzebujemy. Kilka lat temu, na skutek różnych domowych zawirowań, postanowiliśmy spędzić Święta w trójkę w Rzymie. Hotel ojców Trynitarzy – 10 minut marszu od placu Św. Piotra. Włosi Wigilii nie znają – to normalny dzień, tyle że z zakupową gorączką. Za dnia zwiedzamy miasto udekorowane świątecznie. Choinka to wciąż w Italii napływowa nowinka. Ale szopki! Wszędzie. W kościołach i na schodach. Ogromne. Największa – watykańska, jeszcze zasłonięta; do pasterki. Przedświąteczny jarmark na jednym z placów. Wystawa szopek z całego świata na innym. Tłumy ludzi. Jak zwykle turyści ale i Rzymianie kupujący ostatnie prezenty. W tej ciżbie dochodzimy, zgodnie z planem, do Disney Store. Sklep firmowy fabryki bajek przed Świętami. Dla dzieci bramy raju. Rodzice bardziej jakby z Dantego. Oczywiście znaczna część oferty to zabawki w „wersji świątecznej”. Nasza córka w ekstazie. Klasyczne tłumaczenie, że musi coś wybrać bo „rodzice nie mają tyle pieniędzy”. Bohatersko ogranicza się do jakiś dwóch przytulanek. Zostawia trzecią. Z żalem. Z żoną w zasadzie porozumiewamy się pozawerbalnie. Ja z córką wyjeżdżam przed sklep (córka jest na wózku) a żona stoi w kolejce. Po dłuższym czasie przychodzi. W jednej paczce zamówione zabawki – lądują w rączkach córki. Trzecia wymarzona – w tajemnicy za oparciem wózka. Puchaty hefalump. Tłumaczymy córce, że już nie zdążymy wysłać listu do Św. Mikołaja. Ale na kolejnym placu razem z nią głośno krzyczymy: „Święty Mikołaju, prosimy przynieś Oli hefalumpa!”. Powrót do hotelu; trzeba się przebrać na wieczór. Page 4 Newsletter Header Wigilia, której nie zapomnę. Wieczerza. Zamówiony elegancki stolik w pobliskiej restauracji, na uboczu sali. Włoska kuchnia (ale postna!) ryby, owoce morza. Opłatek przywieziony z Polski. Świece. Dobre wino. Trochę nie tak być powinno... Ale jesteśmy razem, składamy sobie życzenia i jest nam dobrze. Wracamy do naszego pokoju. A tam na łóżku leżą jakieś prezenty. Wśród nich – nie uwierzycie – hefalump! Św. Mikołaj usłyszał! Ta radość na twarzy dziecka stojącego wobec misterium. To zdumienie i wiara zarazem. To najsłodsza rzecz w całych Świętach. I tego Wam wszystkim życzę! Słodkich Świąt Narodzenia Pańskiego! Michał R. Żebrowski O wigilii, która trwa od dwudziestu lat… Powszechną już stała się wiedza na temat mojego umiłowania do tradycji i miłości do ludowości. Poczucie przynależności, bezpieczeństwa, piękna, które daje mi tradycja polska jest jednym z elementarnych, potrzebnych do życia, jak powietrze. W ludowej tradycji niektórych regionów Polski uważano, że łańcuchy wzmacniają rodzinne więzi oraz chronią dom przed kłopotami. Zasłyszałam tę prawdę około dwudziestu lat temu. Czemu tak dokładnie pamiętam tę datę? Mój Mateusz miał wtedy około dwóch-trzech lat. Był cudnym i najdroższym dwulatkiem, jakiego znałam, ale nie o tym ;) Postanowiłam wtedy, oczywistą ludową prawdę zaprosić do naszego domu. Przygotowałam zeszyt kolorowych papierów, nożyczki, klej, i jak zawsze dużo cierpliwości. Jak się okazało, praca była niezwykle zajmująca. I jak zawsze, tak nam się razem gadało, że nie wiedzieliśmy kiedy upłynął czas a i łańcuch też zaczął bez mała płynąć. Bo był, był, był, i jego końca nie było widać ;) Łańcuch jest kolorowy, naprawdę długi i silny. Dlaczego piszę „jest”, oddając się tak odległym wspomnieniom? Bo mimo upływu dwudziestu lat, Ten Łańcuch jest cały czas z nami. Jest kolorowy, silny, jak nasza rodzina, jak nasze życie. Wszak ludowe przesłanie brzmi: jest łańcuch, są silne rodzinne więzi. Polecam! Maria Kaczorowska Page 5 Newsletter Header Był rok 1987. Wigilia, której nie zapomnę. Po całodziennej bieganinie ja i moja rodzina powoli zasiadaliśmy do wigilijnego stołu. Mama z babcią jeszcze donosiły z kuchni ostatnie potrawy, które pichciły cały dzień, kusząc zmysł powonienia już od wielu godzin. Zupa grzybowa, pierogi, ryba w różnych postaciach cieszyły tym bardziej, że zdobyte były z wielkim wysiłkiem, po wystaniu wielu godzin w kolejkach przez całą rodzinę a czasem dzięki znajomości z panią kierownik sklepu spożywczego. Choinka, choć sztuczna, pięknie przystrojona w czerwień i złoto, stała w rogu pokoju przy oknie, w którym odbijały się różnokolorowe światełka błyszczące wesoło. Pod nią cierpliwie leżały kolorowo zapakowane prezenty, oczekując na swój czas i oddanie się w ręce nowego właściciela. Z radia delikatnie brzmiały kolędy śpiewane przez ówczesnych polskich piosenkarzy. Oprócz zapachów z kuchni, w powietrzu utrzymywał się jeszcze aromat pasty do podłogi i jakiegoś specyfiku do czyszczenia mebli. Wszak przed Świętami obowiązkowe były generalne porządki. Babcia wreszcie zawołała wszystkich do stołu - w sumie kilkanaście osób. Po tradycyjnym przełamaniu się opłatkiem i życzeniach, które czuć było, że płyną z głębi serca, przyszedł czas na doznania smakowe. Wszystkie dzieci siedzące przy stole chyba ten jeden raz w całym roku nie grymaszą i szybką machają łyżkami i widelcami. Dobrze wiedzą bowiem, że zaraz po kolacji nadejdzie ten najbardziej oczekiwany przez nie moment rozdawania prezentów. W tamtym czasie ja byłem w takim wieku, który określa się, że to już nie dziecko ale jeszcze nie młodzież. To jest ten wiek, kiedy rozsądek podpowiada, że Święty Mikołaj nie przynosi prezentów, tylko robią to za niego rodzice. Ale z drugiej strony istniała pewna obawa, że jednak to Święty Mikołaj organizuje prezenty, a brak wiary w niego spowoduje brak wymarzonej paczki pod choinką. W tym roku pragnąłem dostać pod choinkę… samochód zdalnie sterowany, taki z antenką. Nie śmiejcie się – to było 26 lat temu! Zabawkę tą zobaczyłem u kolegi, który miał zamożniejszych rodziców. Ależ ja mu zazdrościłem, ależ ja chciałem mieć takie autko! Przez cały grudzień w myślach prosiłem Świętego Mikołaja (tak na wszelki wypadek, gdyby rzeczywiście istniał), żeby podarował mi taki właśnie samochód. Gdy już wszyscy napełnili brzuchy nadszedł czas na rozdawanie prezentów. W rolę Mikołaja wcielił się jak zwykle mój dziadek, najstarszy z rodu. W tej chwili już nie pamiętam co dostałem, ale autka nie było… Zawiedziony pomyślałem, że Świętego Mikołaja jednak nie ma… Rozpoczęła się na nowo krzątanina w całym mieszkaniu. Sprzątanie papierów i pudełek po prezentach, wynoszenie naczyń, przygotowywanie ciepłych napojów do ciast znoszonych na stół, rozmowy. Tylko ja siedziałem przed choinką troszkę smutny, troszkę zawiedziony. Wtem stało się coś zadziwiającego: światełka na choince zamrugały kilkakrotnie, a po chwili wszystko wróciło do normy i znów świeciły światłem ciągłym. Jednak ta chwila wystarczyła, żebym zauważył za choinką obok firanki coś czerwonego. Zaciekawiony zajrzałem tam i stwierdziłem, że leży jeszcze jeden prezent, zapakowany w czerwony papier, na którym ktoś niezgrabnie napisał moje imię. Po rozpakowaniu, oczywiście okazało się, że to moje wymarzone autko! Z radości zacząłem biegać po całym mieszkaniu, wykrzykując w przestrzeń słowa podziękowania a zdziwione miny całej mojej rodziny jeszcze bardziej przekonały mnie, że jednak do tej magii świąt swoje trzy grosze wrzuca też Święty Mikołaj. Dzisiaj to ja staram się zrobić wszystko, żeby moja córka również czuła magię Świąt Bożego Narodzenia. Ale powiem Wam coś w tajemnicy: troszkę pomaga mi w tym Święty Mikołaj. Michał Kosmowski Page 6 Newsletter Header Wigilia! Wigilia! Święta Bożego Narodzenia należą dziś do najbogatszych w tradycje ludowe świąt roku obrzędowego. Święta Bożego Narodzenia w dawnej tradycji ludowej zwane były raczej Godami lub Godnimi Świętami. Święta te stanowiły przedłużenie cyklu świąt zaduszkowych przypadających w czasie zimowego przesilenia, a więc około 22 grudnia. Momentem kulminacyjnym tych długich Zaduszek jest Wilia. To uczta, w której zgodnie z wierzeniami, biorą udział tak żywi jak i zmarli. Właśnie dlatego jest to chwila szczególna, a cały poprzedzający ją dzień obwarowany jest licznymi nakazami i zakazami określonego zachowania domowników. Każde bowiem zachowanie, czynność wykonana w Wigilię rzutuje na cały przyszły rok. Wczesne wstanie w wigilijny poranek zapewniało uczucie rześkości przez cały następny rok. W godzinach porannych i przedpołudniowych starano się ukończyć wszelkie prace i zajęcia w gospodarstwie, tak aby wieczór i kolejne dni świąteczne były całkowicie wolne od pracy fizycznej. W dzień wigilijny cały dom powinien być wysprzątany, często ozdobiony kolorowymi wstążkami, rozpiętymi od środka pomieszczenia do ścian. To kobieta przygotowywała dom na nadchodzące świąteczne dni, w czasie których wykonywać można było tylko niektóre czynności. Nawet zamiatanie dozwolone było dopiero w drugi dzień świąt. Przed uroczystą wieczerzą to gospodarz wnosił do domu snop zboża, czasem nawet cztery snopy: żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia. Snopy symbolizowały urodzaj, pomyślność oraz dostatek w nadchodzącym roku. Snop, stawiany w kącie domostwa, zwyczajowo zwany „dziadem”, co wiązało się z kultem przodków. Także do gospodarza należało wniesienie do domu zielonego drzewka lub choćby czubka świerka czy gałęzi jodły. Żywa zieleń w domu oznaczała życie, które mimo zimy odradza się, była znakiem odradzającej się siły słońca. Domownicy, głównie dziewczęta, ozdabiały przyniesione drzewko jabłkami i orzechami. Domową krzątaninę kończono przed wieczorem, kiedy na niebie rozbłyśnie pierwsza gwiazda. Wówczas cała rodzina gromadziła się wokół stołu. Na tym wigilijnym stole nakryć jest zawsze o jedno więcej niż domowników, czeka ono na niespodziewanego gościa, który mógłby zawitać wówczas do drzwi. Dawnej to miejsce zawsze przeznaczone było dla duchów, które przybywają aby ten szczególny wieczór spędzić ze swoimi bliskimi. Potem wokół stołu następowało składanie sobie życzeń, które wypowiedziane w ten święty wieczór powinny się spełnić. Po wieczerzy przystępowano do wróżb, ponieważ Wilia to czas „pomiędzy”, więc obecność duchów może pomóc w odkryciu tego, jaki będzie ten nadchodzący nowy rok. Najczęściej rzucano po garści zboża za obraz i patrzono ile źdźbeł zatrzyma się na nim, na Page 7 Newsletter Header tyle kop zboża będzie można liczyć podczas przyszłorocznych zbiorów. A potem śpiewano kolędy, a dzieci szukały prezentów, a wraz ze zbliżającą się północą domownicy ruszali na pasterkę. W domu na stołach zostawiano resztki jedzenia, by w czasie nieobecności domowników duchy mogły spokojnie się posilić. Święta! Święta! 25 grudnia Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia na ogół był traktowany jako święto rodzinne, dopiero od drugiego dnia rozpoczynały się wizyty. Istotne by z życzeniami jako pierwszy pojawił się w progu domu mężczyzna, przynosił bowiem szczęście domownikom w nowym roku. Przybysz wchodząc obsypywał wszystkich ziarnem i składał życzenia. Ten pierwszy dzień świąteczny jest czasem spokoju oraz odpoczynku w rodzinnym gronie. Tego dnia zabronione było wykonywanie wszelkich prac fizycznych. Już od uroczystej wieczerzy wigilijnej rozpoczynał się czas święty, sakralny. 26 grudnia – święty Szczepan Drugiego dnia świąt rozpoczynały się odwiedziny sąsiadów, znajomych. Niektórzy z odwiedzających przynosili w kieszeniach owies i sypali nim, życząc domownikom szczęścia. Także tego dnia można było dopiero ponownie sprzątać. Drugiego dnia świąt do dziewcząt przychodzili chłopcy, czy to jedynie koledzy, czy też zalotnicy. Przed taką wizytą dom powinien być ponownie wysprzątany przez dziewczęta, zaś zadaniem chłopców było odnalezienie źdźbeł słomy, toteż często przynosili je z sobą. W tym dniu zanoszono do kościoła owies, który był wtedy uroczyście święcony. Następnie zgromadzeni w kościele obsypywali owsem kapłana sprawującego liturgię. Zwyczaj ten upamiętniał ukamieniowanie pierwszego męczennika. Może to być także rozumiane jako specyficzny zabieg magiczny służący zapewnieniu sobie zdrowia, szczęścia, powodzenia, urodzaju i wszelkiej pomyślności. Issue 1 Page 8 Kolędy Kolęda, czyli pieśń religijna o tematyce związanej z narodzinami Jezusa, jest gatunkiem literackim ukształtowanym już w okresie średniowiecza. Do Polski dotarła z Europy Zachodniej, prawdopodobnie za pośrednictwem czeskim. Najstarszą polską kolędą jest pieśń Zdrow bądź, krolu anjelski, zapisana w 1424 roku, rozpoczynająca się od słów: Zdrow bądź, krolu anjelsi / K nam na świat w ciele przyszły Tyś na jisty Bog skryty / W święte, czyste ciało wlity... Polskie średniowiecze wytworzyło dwa typy kolęd: liturgiczny (hymniczny) i paraliturgiczny. Hymniczne były wzorowane na hymnach kościelnych oraz miały treść biblijną. Były zobiektywizowane, o charakterze poważnym, niekiedy nawet surowym, przypominały kościelne chorały. Typowym przykładem kolędy hymnicznej, zachowanej do dziś, jest Anioł pasterzom mówił. Obok kolęd hymnicznych, w XVI wieku rozwijały się pierwsze bożonarodzeniowe pieśni paraliturgiczne. W tych utworach obok przekazu ewangelicznego zaczęły pojawiać się elementy świeckie. Istnieją także kolędy-kołysanki, śpiewane przy kołysaniu i adoracji złożonego w żłobku Dzieciątka. Ten typ kolęd to także nurt paraliturgiczny, zwykle są to już utwory oryginalne i polskie. Najwięcej tego typu pieśni powstało w XVII-XVIII wieku i do dziś stanowią najtrwalszą odmianę polskich pieśni bożonarodzeniowych. To teksty bardzo liryczne, przepełnione uczuciami, często w postaci monologu zwróconego do nowo narodzonego Jezusa. Pokazują one jego niemowlęcą bezradność, macierzyńskie uczucia Maryi. Najbardziej znane to choćby Gdy śliczna Panna czy Lulajże, Jezuniu. Pastorałki zostały wprowadzone do Polski przez Jana Żabczyca w jego Symfoniach anielskich, w XVII wieku. Dziś jego najbardziej znaną kolędą jest Przybieżeli do Betlejem, która funkcjonuje w prawie niezmienionej formie od XVII wieku. Pastorałka to pieśń o tematyce bożonarodzeniowej, która rozwija wątek pasterski, gdzie element świecki dominuje nad przekazem biblijnym. Najczęściej pojawia się określony schemat: oznajmienie narodzin Odkupiciela przez Anioła, zamieszanie wśród pasterzy i ich przygotowania do drogi, droga do Betlejem, pokłon Jezusowi, składanie darów, zabawy oraz powrót. Pastorałki dają pewną interpretację wydarzeń biblijnych w sposób ludowy; stąd często miejscem wydarzeń staje się Polska, a pasterze noszą polskie imiona jak Bartek, Kuba czy Stach. Jedna z najczęściej śpiewanych dziś kolęd Cicha noc, pojawiła się w Polsce późno, bo dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Moment i okoliczności powstania tej austriackiej pieśni nie są do końca znane. Wiadomo jedynie, że jej Page 9 Newsletter Header pierwsze wykonanie miało miejsce z 24 na 25 grudnia 1818 roku w kościele św. Mikołaja w Oberndorf koło Salzburga, a jej autorem był jezuita Josef Mohr. Do dziś to jedyna kolęda, która jest identyfikowana z obcym pierwowzorem, inne tłumaczone we wcześniejszych wiekach zostały przyjęte na grunt polski i są dziś traktowane jako polskie. Datowanie kolęd jest bardzo trudne i złożone. W zdecydowanej większości są to utwory anonimowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie w tradycji ustnej. W Polsce pewne są trzy kolędy: Przybieżeli do Betlejem Jana Żabczyca (1630), Bóg się rodzi Franciszka Karpińskiego (1792) oraz Mizerna, cicha Teofila Lenartowicza (1849). W śpiewanych dziś kolędach funkcjonuje wiele archaizmów nie stosowanych w codziennej mowie. Nie są one jednak całkowicie niezrozumiałe, najczęściej to wyrazy wieloznaczne, gdzie główne znaczenie się zmieniło. Jednak ich występowanie w kolędach jest oznaką dziedzictwa przeszłości. Mowa związana podkładem muzycznym sprzyja utrwalaniu określonych składni. Zmiany na przestrzeni wieków są często niewielkie i nie wpływają znacznie na brzmienie kolędy. Trwałość tekstu świadczy o tym jak ważne są dziś dla ludzi kolędy. Często to właśnie archaizmy stanowią naturalne dziedzictwo minionych wieków i pokoleń. Page 10 Newsletter Header Kolędujmy „Wśród nocnej ciszy”. Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi: wstańcie, pasterze, Bóg się wam rodzi. Czym prędzej się wybierajcie, do Betlejem pośpieszajcie przywitać Pana. Poszli, znaleźli Dzieciątko w żłobie z wszystkimi znaki, danymi sobie. Jako Bogu cześć Mu dali, a witając zawołali z wielkiej radości. Ach witaj, Zbawco, z dawna żądany, tyle tysięcy lat wyglądany. Na Ciebie króle, prorocy czekali, a Tyś tej nocy nam się objawił. I my czekamy na Ciebie Pana, a skoro przyjdziesz na głos kapłana, Padniemy na twarz przed Tobą, I wierząc, żeś jest pod osłoną chleba i wina. „Cicha noc". Cicha noc, święta noc, Pokój niesie ludziom wszem, A u żłóbka Matka Święta Czuwa sama uśmiechnięta Nad dzieciątka snem, Nad dzieciątka snem. Cicha noc, święta noc, Pastuszkowie od swych trzód Biegną wielce zadziwieni Za anielskim głosem pieni Gdzie się spełnił cud, Gdzie się spełnił cud. Cicha noc, święta noc, Narodzony Boży Syn Pan Wielkiego majestatu Niesie dziś całemu światu Odkupienie win, Odkupienie win. „Bóg się rodzi”. Bóg się rodzi, moc truchleje Pan niebiosów obnażony Ogień krzepnie, blask ciemnieje Ma granice Nieskończony Wzgardzony, okryty chwałą Śmiertelny Król nad wiekami A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami. Cóż masz niebo, nad ziemiany? Bóg porzucił szczęście twoje, Wszedł między lud ukochany, Dzieląc z nim trudy i znoje, Niemało cierpiał, niemało, Żeśmy byli winni sami A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami. Podnieś rękę Boże Dziecię! Błogosław ojczyznę miłą. W dobrych radach, w dobrym bycie Wspieraj jej siłę swą siłą, Dom nasz i majętność całą I wszystkie wioski z miastami A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami. W ten wyjątkowy czas Bożego Narodzenia, życzymy Wam, byście potrafili odnajdywać szczęście w małych, codziennych sprawach. By ciepło i nadzieja stawały się Waszym codziennym udziałem. Wszystkiego najlepszego na ten świąteczny, magiczny czas i na każdy dzień nowego roku. Dziękujemy, że w mijającym roku, byliście razem z nami. Członkowie Koła nr 10 wraz z rodzinami. Zapraszamy na stronnę koła nr 10 PSL w Łodzi: www.miastolodz.psl.pl Jesteśmy także na facebook: Polskie Stronnictwo Ludowe Koło nr 10 Łódź Biuletyn Koła nr 10 Polskiego Stronnictwa Ludowego w Łodzi Redaktor naczelny: Maria Kaczorowska [email protected] Redakcja: Małgorzata Jakiel, Michał Kosmowski, Kamil Kurasiński. Polskie Stronnictwo Ludowe miasto Łódź ul. Piotrkowska 67, IIp [email protected]