Pobierz - Miasto Kobiet

Transkrypt

Pobierz - Miasto Kobiet
artykuł promocyjny
spis
38
str.
treści:
KULTURA
Cały ten jazz
rozmowa z Agą Zaryan (Paweł Gzyl)
Trzy emocje (Karolina Kelman)
Recenzje muzyczne (Paweł Gzyl)
Życie krótkimi zdaniami (Łucja Kucia)
Miasteczko w obiektywie wyobraźni
rozmowa z Edytą Szałek (Aleksandra Soboń-Smyk)
Z wizytą w mieście (Kamil Śmiałkowski)
Faul Móch (Kamil Śmiałkowski)
MIASTO
Nowe miejsca (Andrzej Politowicz)
Dziecię doby kryzysu (Karolina Macios)
PODRÓŻE i OBYCZAJE
Chrystus z Mezquital
(Jerzy R. Suchocki)
Przygoda czeka za rogiem
(Aleksandra Budzińska)
fot: Marcin Urban, sukienka - Piotr Czachor
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83, e-mail:
16
17
19
32
Agencja Etna, Kraków 30-102, ul. Ujejskiego 11/3,
[email protected]
redaktor naczelna: Aneta Pondo; sekretarz redakcji: Andrzej Politowicz; skład i opracowanie graficzne: Ewa Goral, stali współpracownicy: Aleksandra Budzińska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman,
Agnieszka Kozak, Łucja Kucia, Magdalena Kufrej,
Anna Laszczka, Katarzyna Paluch, Ola Przegorzalska, Karolina Siudeja, Aleksandra Soboń-Smyk,
Matylda Stanowska, Kamil Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia, Eliza Luty, Aurelia Milach
Miasto Kobiet – bezpłatny dwumiesięcznik, dostęp-
MOTORYZACJA
Nic z kopciuszka (Ola Przegorzalska)
ARCHITEKTURA
Skrawek Edenu na własność
(Alicja Cecot)
ny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach
33
34
36
38
kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach spa, skle-
44
stronach: 3, 5, 8, 9, 20, 22, 23, 24, 25, 43, 49, 53, 54,
pach, przychodniach, klubach fitness, itp.
Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne są na
57, 59, 64, 66, 67, 68, 69, 71, oraz na II, III i IV stro-
47
48
nie okładki
50
Okładka: Aga Zaryan, fot. Marta Orlik-Gaillard. Wywiad z Agą Zaryan na str. 10
58
60
DZIAŁ REKLAMY:
62
Barbara Fijał (tel. 698 901 255), Ludmiła Mentlewicz
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83
(tel. 609 817 533), Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170)
70
Kolejne wydanie Miasta Kobiet ukaże się 8 maja
2009. Zamówienia przyjmujemy do 17 kwietnia 2009
72
współpracownicy:
− 54 lata, antropolog kultury, religioznawca, historyk, dziennikarz i fotograf. Autor trzech książek i kilkuset reportaży, które publikował m.in. w Twoim Stylu, Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, National Geographic. Od 1990 roku mieszka w Meksyku.
W „Mieście Kobiet” zaprasza do Meksyku w okresie
Wielkiego Tygodnia, na naturalistyczną drogę krzyżową. To bliski mu temat, gdyż w Wielkanoc 1993
roku sam został „ukrzyżowany” jako Chrystus w meksykańskiej wiosce Paso de
Doña Juan w stanie Vera Cruz.
[Chrystus z Mezquital, str. 26]
Miasto Kobiet 2009
12
13
14
15
30
CIAŁO I PSYCHE
Konkurs Srebrne Lustra
Cryodermie – lodowe piękno
(Aleksandra Budzińska)
Usta permanentnie zmysłowe
(Barbara Fijał)
Brzuch rzeźbiony skalpelem
(Aleksandra Soboń-Smyk)
Trzy kobiety, trzy pasje
(Magdalena Kufrej)
Nastolatka kocha na zabój
(Marcin Florkowski)
Jerzy R. Suchocki
4
WYDAWCA:
26
MODA
Święta SAPU
Blog – lustro ulicy (Matylda Stanowska)
Moda – news
Wielka biel
(Matylda Stanowska, fot. Marcin Urban)
Ubrana we włosy (fot. Anna Ciupryk)
nasi
10
Anna Ciupryk
29 lat, wizażystka, fotograf, właścicielka agencji modelek Fashion Color. Fotografuje, organizuje eventy,
pokazy mody. Znak rozpoznawczy
– pięćdziesięciokilowy francuski mastif Fokus. Z „Miastem Kobiet” związana od pierwszych numerów. Tym
razem łapała dla nas w obiektyw fryzury i biżuterię.[Ubrana we włosy,
str. 44]
recyzja
– nasz atut
Dr Jacek Sumara
Członek:
To podstawowe pytanie, nurtujące pacjentów poddających się leczeniu protetycznemu. Do kliniki Dental Park trafiają pacjenci
o wysokich wymaganiach estetycznych, a ich pozycja zawodowa
niejednokrotnie wymaga perfekcyjnego uśmiechu. Oto kilka słów
o zasadach stosowanych w tej klinice na co dzień.
artykuł promocyjny
PRACA W POWIĘKSZENIU OPTYCZNYM
Aby perfekcyjnie przygotować ząb do założenia koron, licówek lub
mostów, używa się LUP elitarnej szwajcarskiej firmy Sandy Grendel, oraz MIKROSKOPU ZABIEGOWEGO renomowanej firmy
Leica. Gwarantuje to pracę z dokładnością nieosiągalną tradycyjnymi metodami.
ANALIZA WYCISKU POD MIKROSKOPEM
Przyszła korona musi idealnie przylegać. Aby tak było, wyciski stanowiące źródło informacji o przygotowaniu zęba podlegają wnikliwej ocenie mikroskopowej. Ta nie tak często spotykana procedura
gwarantuje protetykę z najwyższej półki.
CYFROWA PRECYZJA KORONY PROCERA
Laboratorium kliniki wykonuje korony w systemie CAD/CAM
- Polskiego Towarzystwa
Endodontycznego (PTE)
- Europejskiego Stowarzyszenia Endodontycznego (ESE)
- Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii
Stomatologicznej (OSIS)
- European Association of Dental Implantologists (Osis-EDI),
(Computer Aided Design/Computer Aided Manufacturing), czyli zarówno projektowanie koron, jak i ich wykonanie wspomagane
jest komputerowo. To komputer skanuje model i tworzy podbudowę przyszłej korony. Nie ma miejsca na pomyłkę.
KOMPUTEROWY DOBÓR KOLORU
Przy doborze barwy koron stosuje się spectrofotometr SPECTROSHADE, dzięki któremu można utworzyć mapę kolorystyczną zębów, a w rezultacie korony, które swą barwą idealnie imitują a czasem nawet prześcigają naturę.
W klinice Dental Park obowiązuje NAJWYŻSZA PRECYZJA. Dzięki niej wykonane tu korony, licówki i mosty są perfekcyjnie dopasowane i służą Pacjentom przez wiele lat.
– Nie wystarczy dobrze wykonać swoją pracę. Trzeba być
w niej perfekcjonistą – podkreśla doktor JACEK SUMARA, właściciel Kliniki Dental Park. Ta zasada, zaszczepiona całemu zespołowi kliniki, stała się jej cechą rozpoznawczą.
KONKURS
DLA CZYTELNIKÓW
3 zaproszenia na zabiegi do Centrum Kosmetyki i Medycyny Estetycznej Medicor (ul. Karmelicka 10): 2 x Cellulogia – masaż próżniowy nr 1 na świecie w redukcji cellulitu (150 zł); Kokosowa Wyspa – zabieg modelująco-regenerujący ciało (290 zł)
smsy o treści: MKA cellulogia imię i nazwisko
lub MKA wyspa imię i nazwisko
2 podwójne zaproszenia na kolację do Trattorii Geppetto,
ul. Łokietka 26 (120 zł)
sms o treści: MKA trattoria imię i nazwisko
1 podwójne zaproszenie na kolację do Il Fresco
(Hotel Niebieski), ul. Flisacka 3 (120 zł)
sms o treści: MKA niebieski imię i nazwisko
1 zestaw kosmetyków Beauty 4 You
(ul. Cieplińskiego 15), peeling i olejek do ciała (85 zł)
sms o treści: MKA kosmetyki imię i nazwisko
2 zaproszenia do Salonów Francuskich Hair Coif
(Galeria Kazimierz, ul. Podgórska 34, C. H. Czyżyny,
ul. Medweckiego 2) na strzyżenie z modelowaniem (100 zł)
sms o treści: MKA fryzjer imię i nazwisko
4 książki Kamieniczka - Edyty Szałek,
Wydawnictwo AMEA (21,90 zł), wywiad
z autorką książki na str. 15
sms o treści MKA ksiazka imię i nazwisko
listy do redakcji
To miejsce uzależnia, jak świetny film czy pudełko dobrych czekoladek. Jestem uzależniona od dwóch lat. Cenię ich za profesjonalizm w tym, co robią, za to że czuję się tam Gościem, a nie Klientem i za uśmiech, którym zawsze jestem witana.
(Monika Grzesiak o salonie Der-Med, ul. św. Tomasz 30/3)
Nie czuję się tam klientką, ale przyjaciółką. A znamy się dopiero
trzy lata. Wiem, że mogę tam wpaść o każdej porze, kiedy wydaje mi się, ze jestem brzydka i nikt mnie nie lubi. Tam Panie stosują terapię nie tylko dla ciała, ale i dla ducha. Wychodzę jako kobieta luksusowa i zupełnie nie rozumiem, o co mi wcześniej chodziło. A przecież czasami robię tylko hennę albo manicure. Wiem,
że gdybym przyszła tylko na kawę, to Panie też uważałyby, że jestem najważniejsza.
(Lida Bogacz-Popiel o Madame Katrina, ul. Chmieleniec 2B, lok. 9)
Moje koleżanki ciągały mnie po różnych SPA i renomowanych gabinetach, o których czytałam w gazetach. Owszem może i było elegancko, ale za każdym razem zostawał jakiś niesmak, a to niemiła
obsługa, a to zostawiono mnie samą w gabinecie, a to higiena pod
znakiem zapytania, no i zawsze o jakąkolwiek informację musiałam się wręcz dopraszać. Okazuje się jednak, że „nie wszystko złoto
co się świeci”. W niepozornym miejscu (zaplecze D.H. Wanda) znalazłam salon kosmetyczny Mirage. Zaczęło się od brwi, potem zabiegi na twarz. Po kilku latach wiem, ze nikt tak nie reguluje brwi
jak szefowa, no i ona mnie namówiła na inne zabiegi, po których
naprawdę poczułam zmiany na mojej twarzy.
(Marta Stolcman o salonie Mirage, ul. Broniewskiego 1)
Mąż nie może się ode mnie oderwać, jest zachwycony. Wspaniale!!!
(Luiza Łodzińska po zabiegu
na ciało w salonie Estetica, ul. Sławkowska 6)
To tylko cztery głosy z ponad tysiąca listów i opinii o gabinetach
kosmetycznych, jakie napłynęły w ciągu ostatnich trzech miesięcy
do naszej redakcji. Konkurs Srebrne Lustra, w którym czytelniczki
Miasta Kobiet głosowały na swoje ulubione miejsce, ręce i zabiegi
kosmetyczne został rozstrzygnięty. Więcej informacji na stronie 47.
Autorki listów otrzymują
od nas nagrody
– kosmetyki firmy Clarena
6
Miasto Kobiet 2009
Aga Zaryan, fot. Marta Orlik-Gaillard
{muzyka}
Cały ten
Rozmowa z wokalistką
Każda kolejna Pani płyta odnosi triumf artystyczny i komercyjny. Co jest dla Pani najważniejsze w tych sukcesach?
Najważniejszy jest fakt, że moja pasja śpiewania stała się moim życiem. Moje marzenie się spełniło. Docieram z muzyką, którą kocham,
do wspaniałej publiczności. Dzięki sukcesom mogę skupić się na kolejnych płytach i realizować je. Mam wiele planów muzycznych, ale
z każdym sukcesem wyżej podnoszę sobie poprzeczkę. Najważniejsze,
żeby nie spocząć na laurach.
Możemy się właśnie cieszyć Pani podwójnym albumem koncertowym – „Live At Palladium”. Został on zarejestrowany
podczas tournée z udziałem znakomitych polskich i amerykańskich muzyków. Jakie wrażenia pozostawiło u Pani tych
dwanaście wspólnych występów?
Trasa koncertowa z Darkiem Oleszkiewiczem, Larrym Koonse’em
i Munyungo Jacksonem była dla mnie wielką lekcją. Koncerty się różniły, cały czas trwał proces tworzenia. Tak wybitni muzycy niesamowicie słuchają. Mogłam przy nich rozwinąć skrzydła. Wspaniale jest nagrać album live, bo granie na żywo różni się w diametralny sposób od
nagrywania studyjnego. Wydanie koncertu w postaci DVD jest wspaniałym uzupełnieniem całości. Można nie tylko posłuchać, ale zobaczyć, jak przebiegał koncert. Nie można w pełni docenić show Munyungo, nie oglądając go…
Podczas trasy promowała Pani swój album „Picking Up The
Pieces”. Jak udało się Pani nagrać go w USA z tak zacnym gronem instrumentalistów?
Kontakty z muzykami jazzowymi z Kalifornii nawiązałam dzięki wieloletniej przyjaźni z Darkiem Oleszkiewiczem. Darek zagrał na mojej debiutanckiej płycie „My Lullaby”. Od początku świetnie mi się
z nim współpracowało. To muzyk o świetnym feelingu, żelaznym czasie w muzyce, pięknie improwizujący i umiejący dać przestrzeń innym z nim występującym. Przez Darka parę lat temu poznałam Koonse’a i po kilku występach wiedziałam, że jesteśmy z jednej muzycznej bajki. Larry jest niezmiernie czujnym muzykiem. Przecudownie
brzmi jego gitara. To mistrz budowania nastroju. Ponieważ chciałam
nagrać płytę intymną, transparentną, Darek wpadł na pomysł zapro10
Miasto Kobiet 2009
jazz
Agą Zaryan
szenia Munyungo Jacksona, z którym – wraz z Koonse’em – nagrali
płytę. Munyungo jest z nas wszystkich najbardziej wszechstronny. Gra
jazz, salsę, muzykę afrykańską i R&B. Kiedy zgodził się na naszą współpracę, nie pozostało mi nic innego, jak spakować nuty i polecieć do Kalifornii na próby i nagrania.
„Picking Up The Pieces” okazał się przełomem w Pani karierze, przynosząc podwójną platynę. Jak Pani sądzi, co zadecydowało o jego popularności?
Myślę, że w Polsce wypełniłam pewną lukę. „Picking Up the Pieces”
jest akustyczną, ciepło brzmiącą płytą, która ma przesłanie, ale nie jest
ono wyrażone nachalnie. Muzyka, poza swoim pięknem, niesie tekst.
Dla mnie dobór tekstów jest bardzo ważny. Może to teksty ujęły część
słuchaczy? Cieszę się, że są u nas w kraju ludzie, którzy lubią brzmienia bliskie memu sercu. A może sukces był możliwy, bo nikt niczego od
tej płyty nie oczekiwał? Oczywiście, kiedy przyszedł, bardzo mnie ucieszył. Poza tym nasz skład – głos, kontrabas, gitara i instrumenty perkusyjne – jest dość unikalny. W nim drzemie jego siła.
Czym „Picking Up The Pieces” różnił się od debiutu – „My Lullaby”– który, choć równie udany i pochlebnie przyjęty przez
krytykę, początkowo przeszedł niezauważony przez słuchaczy?
„Picking Up the Pieces” różnił się składem instrumentalnym, a to
w oczywisty sposób wpływa na zmianę brzmienia. „My Lullaby” była
płytą bardziej niewinną. Na „Picking Up The Pieces” dotykałam bardziej bolesnych tematów. Byłam już o parę lat starsza. Doświadczenia
życiowe są składową jazzu. W końcu jazz jest jak wino. Każda kolejna
płyta jest zapisem doświadczeń, które niesie życie. „Picking Up The
Pieces” jest płytą o doświadczeniach kobiet. Kobiet słabych i silnych,
zranionych i tych czekających na miłość.
Wyjątkowym wydawnictwem w Pani dorobku jest album
„Umiera piękno”. Co sprawiło, że zdecydowała się Pani nagrać płytę poświęconą Powstaniu Warszawskiemu?
Jestem warszawianką z dziada pradziada, moi dziadkowie byli w AK
i brali udział w Powstaniu Warszawskim. Temat powstania jest mi bliski. Czuję się sentymentalnie związana z Warszawą, dlatego nagranie
tego projektu było dla mnie czymś naturalnym.
{muzyka }
{muzyka}
Zanim wydała Pani pierwszą płytę, uczestniczyła Pani
w warsztatach jazzowych w USA. Czy ten pobyt w ojczyźnie
jazzu miał duży wpływ na Pani rozwój artystyczny?
Miał ogromny wpływ! Tam nabrałam przekonania, że jazz to muzyka,
której chcę się oddać. Tam też zostałam doceniona i zdopingowana do
dalszej pracy nad sobą, tam zawsze ładowałam baterie, kiedy miałam
gorszy czas w Polsce, tam mogłam usłyszeć muzykę, która dawała mi
wiele inspiracji.
Podobno do dziś chętnie podróżuje Pani do Nowego Jorku. Czy
jest coś w tamtejszym środowisku jazzowym, czego brakuje
Pani w kraju?
Zasadniczą cechą, którą posiadają niektórzy nowojorscy muzycy,
a której brakuje naszym, to ćwiczenie ze sobą bez względu na to,
czy jest koncert czy go nie ma. Poza
tym, cechuje ich większa otwartość
na muzykę. W końcu jest to mekka
jazzu, tygiel, w którym się mieszają przeróżne wpływy. U nas czasami jest zbyt mono.
Zanim Pani kariera nabrała
rozpędu, uczestniczyła Pani
w różnych konkursach i festiwalach. Czy była to zawodowa
konieczność, czy też lubi Pani
atmosferę rywalizacji?
Wręcz odwrotnie: nie lubię rywalizacji i od niej uciekam. Muzyka
to nie sport, trudno tu o obiektywną ocenę. W konkursach brałam
udział tylko dwa razy. Za to festiwale uwielbiam, bo tam nie ma już tej
ciężkiej atmosfery czekania na wyniki. Każdy prezentuje to, co mu
gra w duszy, nie musi wybierać najtrudniejszych piosenek ze swojego
repertuaru, żeby zrobić wrażenie.
Właściwie od początku wiązała Pani swą karierę z jazzem.
Co Panią zafascynowało w tym
gatunku?
Wolność, którą daje improwizacja
i szeroka gama środków używana
w tej muzyce, którymi można przekazywać przeróżne emocje. Urzekła mnie niepowtarzalność wykonania. Nie sposób zaśpiewać danego utworu dwa razy tak samo. Zawsze
trzeba być twórczym i nie można po prostu odcinać kuponów. To muzyka bez granic.
Nigdy nie kusił Panią świat łatwej piosenki pop?
Pociąga mnie możliwość wywierania wpływu na aranżacje i interpretacje. Jeden standard można wykonać na wiele sposobów. Przez to ma
się wpływ na brzmienie tej muzyki i dlatego może ona, mimo upływu
lat od jej skomponowania, nadal pozostać świeża.
Woli Pani sięgać po zachodnie standardy. Nie kusi Panią
zmierzenie się z polską tradycją jazzową?
W szkole muzycznej śpiewałam piosenki Komedy, Ptaszyna Wróblewskiego, Dudusia Matuszkiewicza, Wasowskiego i Przybory z Kabaretu
Starszych Panów. To kopalnia pięknych piosenek. Może kiedyś do nich
wrócę, choć teraz staram się iść
w autorską stronę.
No właśnie, podobno pracuje
Pani już nad nową płytą studyjną. Czego możemy się po
niej spodziewać?
Odejścia od standardów. Dla
mnie będzie to wkroczenie do
nowego oceanu dźwięków. Sama
napisałam większość tekstów na
płytę. Kompozycje piszą mi m.in.
muzycy z mojego zespołu – Michał Tokaj, który będzie współproducentem, i David Doruzka.
Na razie mogę zdradzić tylko tyle.
Wiadomo, że szczególnie lubi
Pani śpiewać ballady. Czy to
dlatego, że prywatnie jest Pani osobą wyciszoną i introwertyczną?
Prywatnie jestem osobą ekstrawertyczną. Często rządzą mną
emocje i stan energetyczny, w którym się akurat znajduję. Dlatego
na scenie lubię się czasem wyciszyć i zadumać. Oczywiście, najważniejsza w życiu i w muzyce
jest równowaga, dlatego po porcji ballady dobrze jest spróbować
trochę swingu, a na deser „zjeść”
bossa novę.
Kształciła się Pani w zakresie muzykoterapii – leczenia
dzieci i młodzieży muzyką.
Czy Pani piosenki też w jakimś stopniu mogą mieć terapeutyczne działanie?
Mam nadzieję, że mają! Wierzę w moc muzyki. Dla mnie śpiewanie
jest terapią. Koncerty dają mi siłę do życia. Jeżeli słyszę, że dodają energii również moim słuchaczom, to jest to dla mnie wielki komplement.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ GZYL
Nie! To nudy na pudy, choć proszę mnie źle nie zrozumieć. Uwielbiam
dobrą muzykę rozrywkową. Sama słucham sporo neosoulu.
Pani repertuar jest skoncentrowany na standardach. Co Panią pociąga w interpretowaniu klasyki gatunku?
Album Agi Zaryan „Live at Palladium” w lutym otrzymał status potrójnej platynowej płyty
Miasto Kobiet 2009
11
Trzy Dni Pózniej fot. Dawid Kozłwski
{muzyka}
rzy emocjE
Różnią się temperamentami,
stylem życia i brzmieniem
głosów. Łączy je przyjaźń i miłość do muzyki.
Trzy indywidualności, które stanowią
Zaczęło się dziesięć lat temu w garnizonowym Głogowie. Marta Groffik-Perchel oraz
siostry Joanna i Marta Piwowar chodziły na
lekcje do mieszczącego się tam studia wokalnego. Na dobre zaprzyjaźniły się jednak
dopiero po koncercie noworocznym, w którym razem wystąpiły.
– To wszystko działo się przypadkowo – opowiada Joanna. – Od razu jednak wiedziałyśmy, że wspólne śpiewanie daje nam dużo
frajdy, a nasze głosy ciekawie współbrzmią.
Potem przyszły kolejne festiwale, konkursy
i projekty muzyczne. – Bardzo długo występowałyśmy bez nazwy. W końcu usłyszałyśmy od jednego z jurorów, że musimy „się
nazywać” – wspomina Marta Piwowar. Zapewnia, że wybranej nazwie nie przyświeca żadna ideologia. – Jedna z nas otworzyła
książkę, którą akurat miała pod ręką. Wylosowałyśmy wers. Padło na słowa „A nie zaledwie Bóg”. Wydały nam się jednak nieodpowiednie na nazwę zespołu. Znów wybrałyśmy. Słowa brzmiały: „Trzy dni później”.
I tak już zostało.
Gdy wychodzą na scenę, są jednością.
– Ktoś kiedyś powiedział, że razem śpiewamy tak, jakbyśmy miały jedno serce – opowiadają. – To proste – traktujemy widownię
jak kolejną osobę w zespole i zależy nam na
tym, żeby wciągnąć ją w świat, który wyśpiewujemy na scenie.
Najmłodsza w zespole Marta Piwowar zajmuje się układaniem głosów. Joanna pisze teksty i muzykę. – To sposób, żeby wyrazić coś,
czego czasem nie potrafię powiedzieć wprost.
12
Miasto Kobiet 2009
jeden zespół
W 2003 roku wygrały Studencki Festiwal
Piosenki w Krakowie poetycką interpretacją
„Jesieni” Kazika Staszewskiego. Z kolei ich
autorska „Kołysanka dziecinna” przez pół roku gościła na Liście Przebojów Marka Niedźwieckiego w radiowej „Trójce”. Zespół zdobył
już wiele nagród, m.in. Nagrodę im. Grzegorza Ciechowskiego, przyznawaną artystom łączącym w swej twórczości różne dziedziny
sztuki, oraz Agnieszki Osieckiej na Festiwalu
„Pamiętajmy o Osieckiej” w Warszawie. Wyreżyserowany przez Joannę spektakl „Zakwalifikowani”, do którego napisała słowa i muzykę, dostał Trójząb Neptuna – główną nagrodę Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej FAMA, a sam zespół otrzymał dodatkowo nagrodę dla największej osobowości artystycznej tego festiwalu.
Ich debiutancka płyta zatytułowana „Trzy
Dni Później” (2005 r.), zawiera kompozycje
autorskie (z wyjątkiem „Jesieni” Kazika Staszewskiego). Najnowsza – „Gdybym”, która
ma swoją premierę 8 marca w radiowej „Trójce” – składa się głównie z interpretacji poezji
Bolesława Leśmiana i Agnieszki Osieckiej.
Zespół ma również męską stronę. Głosy
dziewczyn uzupełniają na scenie gitarą i altówką Krzysztof Łochowicz i Paweł Odorowicz. Na płycie „Gdybym” wykorzystywane są
również elementy elektroniki. Za oprawę graficzną projektu odpowiada Damian Styrna
(na co dzień współpracujący m.in. z zespołem Raz Dwa Trzy i Wojciechem Kościelniakiem), który przygotował również projekcje
do koncertu.
Joanna mieszka obecnie w Tychach, Marta
Groffik-Perchel w Warszawie. Marta Piwowar
studiuje w Krakowie filologię angielską. Na
próby nadal jednak przeznaczają dużo czasu,
krążąc między miastami. – Mimo że każda
z nas ma swoje życie, nadal jesteśmy razem.
Na pytanie, jakie było ostatnie dziesięć
lat, dziewczyny jednogłośnie odpowiadają: pełne radości, smutków, wzruszeń, myśli
o porzuceniu zespołu na przemian z ogromną satysfakcją z pracy. Joanna: – Przez ten
czas powoli kształtowała się i dojrzewała
nasza tożsamość muzyczna. Teraz idziemy
drogą, którą świadomie wybrałyśmy. Patrząc wstecz dochodzimy do wniosku, że to
był słuszny wybór, bo ciągle się rozwijamy
i mamy ogromną frajdę z tego, że możemy
razem śpiewać. Czujemy to dokładnie z taką samą intensywnością, jak 10 lat temu.
Na początku marca „Trzy Dni Później”
rusza w trasę koncertową, promującą nowy album. W krakowskim Teatrze Piosenki (ul. Szczepańska 2, Krzysztofory) zagrają 22 marca o godzinie 20. Z kolei jesienią rozpoczynają próby do spektaklu Jerzego Satanowskiego, z którym współpracowały
już m.in. przy spektaklu „Stop-Klatka” oraz
przy ścieżce dźwiękowej do filmu „Kochankowie z Marony” w reż. Izabeli Cywińskiej.
KAROLINA KELMAN
Strona zespołu: www.myspace.com/trzydnipo
„Miasto Kobiet” jest
patronem medialnym
płyty „Gdybym”
muza
redaguje
Paweł Gzyl
news
Barbara Morgenstern
BM
Pochodząca z Berlina autorka piosenek zdobyła w
Polsce popularność przede wszystkim dzięki koncertom (w Krakowie zagrała już trzy razy – ostatnio
w styczniu). Jej ujmujący sposób bycia na scenie
i niebanalnie zaaranżowane piosenki sprawiły, że
zaczęto sięgać również po płyty wokalistki. Ta najnowsza może być
dla wszystkich fanów Barbary Morgenstern sporym zaskoczeniem.
Tym razem artystka zrywa całkowicie z uprawianym do tej pory electro-popem, koncentrując się na brzmieniach akustycznych. Jej nowe
utwory są trudniejsze – oparte głównie o dźwięki fortepianu, melancholijne i zadumane, niosą nieoczywiste melodie i zaskakujące harmonie. To jakby awangardowy pop, coś, w czym wyspecjalizował
się legendarny outsider, Robert Wyatt, śpiewający zresztą z Morgenstern jeden utwór na tej płycie. [Gusstaff]
Hilary Duff
Best Of Hilary Duff
Jest jedną z tych amerykańskich celebrities, które magazyn „Forbes” zaliczył do grona najbogatszych osób, które nie przekroczyły 25. roku życia.
Majątku, liczonego w milionach dolarów, dorobiła się występując w telewizji (serial „Lizzie McGuire”), w kinie („A Cinderella Story”) i na estradzie (cztery albumy, większość pokryta platyną). W przeciwieństwie do swych koleżanek, Britney Spears czy Lindsey Lohan, nie prowadzi straceńczego stylu życia, a raczej angażuje się w kolejne przedsięwzięcia artystyczne (produkcja filmów). Kolekcja jej największych przebojów to kalejdoskop
stylów muzycznych – od nastoletniego popu, przez ostrzejsze, rockowe piosenki, po „dorosłe” ballady i muzykę klubową. Choć Duff nie
dysponuje dużym głosem, dzięki młodzieńczemu wdziękowi potrafi
nadać swym piosenkom naturalny urok, który sprawia, iż jest ulubienicą nie tylko Ameryki. [EMI Music Poland]
Gore Gore Girls
Get The Gore
Garażowy rock narodził się w Detroit za sprawą
działających pod koniec lat 60. grup The Stooges
i MC5. Nic więc dziwnego, że trzy dekady później w Motor City właśnie pojawiły się zespoły,
rewitalizujące tego rodzaju granie. Należy do nich
działająca od dekady dziewczęca grupa Gore Gore Girls. Już fakt, że
zaczerpnęła ona nazwę z campowego filmu Hershella Gordona Lewisa, definiuje uprawianą przezeń twórczość. Trzeci album w dorobku formacji eksploduje sfuzowanymi riffami gitar, dudniącymi pochodami basu i łomoczącą perkusją, którym towarzyszy zadziorny wokal
Amy Sardu, niosący ironiczne teksty penetrujące schedę po amerykańskiej popkulturze lat 50. i 60. A wszystko to opakowane w surowe brzmienie, sprawiające wrażenie, jakby zespół grał na żywo. Dlaczego u nas nie ma dziewczyn, które chciałyby grać tak energetyczną muzykę? [Gusstaff]
Miasto Kobiet 2009
13
krótkimi
zdaniami
29 stycznia na półki księgarń trafiła książka skromna, ale wyjątkowa
i długo oczekiwana: nowy tom wierszy Wisławy Szymborskiej zatytułowany Tutaj. Poetka – jak zwykle – nie rozpieszcza swoich czytelników. Tomik zawiera zaledwie 19 wierszy, za to każdy jest doskonały. Ten poziom od lat udaje się Szymborskiej utrzymać dzięki temu,
że – jak sama często podkreśla z właściwą sobie skromnością – ma
w pokoju kosz na śmieci.
Dwa dni przed oficjalną księgarską premierą, podczas spotkania autorskiego w Operze Krakowskiej noblistka przeczytała zgromadzonym aż 11 wierszy z tego zbioru. Każdy z nich ilustrowany
był improwizacją na trąbkę w wykonaniu Tomasza Stańki. Sama
Wisława Szymborska sprawiała wrażenie onieśmielonej zamieszaniem wokół jej osoby. Wieczór w Operze z pewnością nie był kameralny – liczba zaproszonych gości niemal przekroczyła tysiąc. Pierwsza Dama Polskiej Poezji w obliczu takiego „kataklizmu” pozostała jednak – jak zawsze – dowcipna, autoironiczna i zdystansowana.
Jako że bohaterami wieczoru były same wybitne postacie, wprowadzenie do wieczoru autorskiego powierzono prof. Marianowi Stali, który w ten sposób podsumował swoje rozważania: „Nowy tom Wisławy Szymborskiej kieruje myśl i wyobraźnię czytelnika
w stronę końca świata. Znaki tego końca wpisuje poetka w komplikującą się coraz bardziej wizję świata, w rozmywanie się pojęć tak
podstawowych jak tożsamość, w odchodzenie utrwalonych wzorów
kultury, w doświadczenia wewnętrzne związane z upływem
czasu. Powie ktoś: «Ach, więc
nie chodzi o apokalipsę!» Rzeczywiście: nie chodzi o apokalipsę, tylko o to, żeby się nie poddawać życiu krótszymi zdaniami.
Bowiem: jeśli się poddamy, nie
będzie nikogo, kto mógłby stanąć przed obrazem Vermeera,
przeczytać wiersz Szymborskiej
i powtórzyć: «Nie zasługuje Świat
/ na koniec świata»”.
Łucja Kucia
14
Miasto Kobiet 2009
Nieczytanie
Wisława Szymborska, fot. Anna Steć
}
Życi e
{książka}
{książka
Do dzieła Prousta
nie dodają w księgarni pilota,
nie można się przełączyć
na mecz piłki nożnej
albo na kwiz, gdzie do wygrania volvo.
Żyjemy dłużej,
ale mniej dokładnie
i krótszymi zdaniami.
Podróżujemy szybciej, częściej, dalej,
choć zamiast wspomnień przywozimy slajdy.
Tu ja z jakimś facetem.
Tam chyba mój eks.
Tu wszyscy na golasa,
więc gdzieś pewnie na plaży.
Siedem tomów – litości.
Nie dałoby się tego streścić, skrócić,
albo najlepiej pokazać w obrazkach.
Szedł kiedyś serial pt. Lalka,
ale bratowa mówi, że kogoś innego na P.
Zresztą, nawiasem mówiąc, kto to taki.
Podobno pisał w łóżku całymi latami.
Kartka za kartką,
z ograniczoną prędkością.
A my na piątym biegu
i – odpukać – zdrowi.
(Wiersz z najnowszego tomiku Tutaj Wisławy
Szymborskiej)
Miasteczko
w obiektywie
wyobraźni
{książka}
Edyta Szałek, fot. Thomas Gudbrandsen
D
ebiutancka powieść Edyty Szałek „Sen
Zielonych Powiek” wydana w 2007 r. zyskała
dobre recenzje i uznanie czytelników. Dziś
autorka powraca z „Kamieniczką”, zbiorem historii o zwykłych ludziach w małym miasteczku, których losy splatają się ze sobą. Szałek – pasjonatka
kina i fotografii oraz wrażliwa obserwatorka
– proponuje nam prozę sensualną, pełną opisów
detali, „fotograficzną”. Z pisarką rozmawiałam 13
lutego, przed spotkaniem z czytelnikami w krakowskiej księgarni Globus
W 2005 r. wygrała Pani konkurs „Zwierciadła” na
dziennik literacki, potem publikowała Pani tam
felietony, w końcu wydała debiutancką powieść.
Czy wysyłając swoją pracę na konkurs przeczuwała Pani, że to początek jej kariery pisarskiej ?
Wysłanie dziennika na konkurs było dla mnie odważnym krokiem. Pomyślałam, że zaryzykuję, ale nigdy nie
sądziłam, że ten konkurs wygram. Mój pamiętnik opisywał obserwacje zza lady sklepowej. Był to opis codziennego, zwykłego życia, który – jak myślałam – nie miał szans
wygrać z „mięsem życia”, czyli dramatami i traumami
życiowymi opisywanymi przez innych. Kiedy wygrałam,
wiedziałam, że przełamałam w sobie barierę, ale nie wiedziałam, jak to się dalej potoczy.
ratywny. Niesłusznie. Tworzymy „literaturę kobiecą”, ale to nie znaczy, że jesteśmy płytkie lub że musimy być emancypantkami. Oznacza po prostu, że piszemy tak, jak nam podpowiada kobieca wrażliwość. Mężczyzna nie napisze nigdy w ten sposób, bo patrzy na świat
inaczej. Czytelniczkami mojej najnowszej książki „Kamieniczka” będą prawdopodobnie głównie kobiety. Chciałabym, żeby sięgnęli po nią
też mężczyźni.
Jak to się stało, że znalazła się Pani w Norwegii?
Ponad rok temu zaproponowano mi tam pracę w charakterze dyrektora sprzedaży. Pisanie nie jest moim głównym zajęciem, robię to „po
godzinach”. Notatki robię cały czas, nawet podczas podróży. Chciałabym poświęcić się całkowicie pisaniu i fotografii. Może kiedyś mi się to uda.… Norwegia to
bardzo piękny i przyjazny kraj. Ludzie są
życzliwi, mam wrażenie, że nie ma tam
tyle smutku, co w Polsce. Należę do osób
bardzo energicznych, a Norwegia mnie
uspokaja, wycisza.
Rozmawiała
Aleksandra Soboń-Smyk
„Miasto Kobiet” jest patronem
medialnym książki
Proszę powiedzieć coś o „Kamieniczce”. Czy czytelnicy,
którzy czytali Pani debiutancką powieść, powinni spodziewać się podobnego utworu?
Obie książki różnią się, choćby formą. „Sen Zielonych Powiek” pisałam w pierwszej osobie. Spowodowało to skrócenie dystansu między mną i bohaterką, toteż dopatrywano się w tej książce – niesłusznie – elementów autobiograficznych. „Kamieniczka” to zbiór kilku historii. Chciałam, żeby czytelnik czytając ją miał wrażenie, że przegląda album fotograficzny. Zatrzymuję bohaterów jak w kadrze. Nie wiadomo, jak potoczą się dalej ich losy. Chciałam zostawić czytelnikowi
pole do interpretacji.
Zajmuje się Pani także fotografią. Czy to ma wpływ na Pani twórczość literacką?
Wykorzystuję tę samą wrażliwość. W „Kamieniczce” chciałam wykorzystać słowa tak, jak aparat wykorzystuje migawkę.
Napisała Pani opowiadanie do antologii „Dziewczyńskie
bajki na dobranoc”, zawierającej nowe wersje starych bajek. Czy uważa się Pani za reprezentantkę literatury kobiecej? Czy w ogóle dzieli Pani literaturę na kobiecą i męską?
Granica jest płynna. Nie unikniemy jednak rozgraniczeń na literaturę męską i kobiecą. Termin „literatura kobieca” ma wydźwięk pejoMiasto Kobiet 2009
15
z wizytą
w mieście
ósma
Wizyta
nowości w kinie
Kamil Śmiałkowski
W
iosna. Przynajmniej w momencie,
gdy to czytacie, bo gdy piszę te słowa, śnieg sypie w najlepsze. Ale ja
nie o tym. Bo przecież tu ma być o kinowych
premierach. Marzec zaczyna się wręcz historycznie, bo oto mamy do czynienia z pierwszym
polskim filmem tanecznym. Kochaj i tańcz.
Mateusz Damięcki i Izabela Miko kochają i tańczą. Patrząc na popularność programów tanecznych w TV i analogicznych filmów z Hollywood
rzecz wydaje się potencjalnym samograjem. No
to się przekonamy – wszak nasi twórcy filmowi
nie takie samograje potrafili spartolić. Może na
wszelki wypadek powiem, że tego samego dnia
na ekrany wchodzi film Watchmen. Strażnicy – ekranizacja jednego z najmądrzejszych
komiksów o superbohaterach. Jego reżyser, Zack
Snyder („Świt żywych trupów”, „300”) udowodnił, że potrafi kręcić kino popularne najwyższej
próby, więc z pewnością i teraz nie zawiedzie.
Reszta kinowego marca to przede wszystkim
dramaty: obok opowieści Siedem dusz o determinacji, by polepszyć cudze życie, oscarowy
Lektor, nazwany niedawno „najgorszym filmem o Holocauście” (ups… to chyba nienajlepsza rekomendacja); obok W, najnowszego filmu Olivera Stone’a (biografii poprzedniego prezydenta USA George’a W. Busha), wielki
comeback Mickey’a Rourke’a, który w najnowszym filmie Darrena Arronowskiego zagrał tytułowego Zapaśnika; obok świetnego, wstrząsającego Miasta ślepców – opowieści o mieście opanowanym przez epidemię ślepoty, przekonująco pokazanej przez Fernando Meirellesa („Miasto Boga”, „Wierny ogrodnik”), najnowszy dramat Clinta Eastwooda Gran Torino,
mający być jego pożegnaniem z aktorską karierą. Eastwood gra tu (przynajmniej na początku) twardziela w swoim starym stylu, a wierna
i wdzięczna za dekady świetnych filmów amerykańska publiczność tak gromadnie rzuciła się
do kin, że „Gran Torino” stał się najpopularniejszym filmem Eastwooda wszechczasów. Ciekawe, jak będzie u nas?
A co, jeśli ktoś ma ochotę na coś wręcz prze16
Miasto Kobiet 2009
ciwnego niż dramat? I on może wejść do kina
z kwitkiem (w sensie z biletem). Bo oto po kilku
latach przerwy na reżyserski stołek wrócił Olaf
Lubaszenko i nakręcił komedię (bo cóżby innego?) o prawniczce z warszawskiej Pragi pt. Złoty środek. Zaś fanki kina lekkiego i romantycznego z pewnością będą zadowolone z filmu Marley i ja – sympatycznej historii pary,
a w zasadzie trójkąta, bo obok niego i niej równie
ważny jest tu tytułowy pies Marley.
Zostawmy już ten marzec i zobaczmy co
w kwietniu. A tu już w pierwszy weekend tak
różnorodnie, jak to tylko można sobie wyobrazić: czwarta (na powrót w oryginalnej obsadzie)
część samochodowego cyklu Szybko i wściekle, biograficzny Che. Rewolucja, animowany (ale to nie znaczy, że dla dzieci) izraelski
Walc z Bashirem, dramatyczny Dziennik
nimfomanki i klasyczna, wprowadzona na
nowo do kin, allenowska Annie Hall. Chyba
nawet ja nie dałbym rady takiemu zestawowi za
jednym posiedzeniem. Wracając do Allena, raptem dwa tygodnie po „Annie Hall” (w przerwie
można sobie np. obejść święta wielkanocne) do
kin trafi jego najnowszy film Vicky Cristina
Barcelona o przygodach dwóch tytułowych
Amerykanek w równie tytułowej Barcelonie.
Nie licząc tej premiery środek kwietnia będzie
zdecydowanie należał do młodszych widzów.
Chłopców można wysłać na ekranizację mangi Dragonball: Ewolucja, dziewczęta na kinową wersję Hannah Montana, a młodsze
dzieci na Magiczne drzewo – również kinową wersję nowego, dobrego (rzadkość nad rzadkościami) polskiego serialu dla młodszych widzów. Serial Maleszki docenili nawet Amerykanie, nagradzając go statuetką Emmy, więc to
naprawdę godny polecenia seans dla milusińskich. A jeżeli dzieci są już na tyle samodzielne,
że nie trzeba siedzieć obok nich w sali kinowej,
to niech one oglądają co dla nich, a my skoczmy sobie na Za jakie grzechy albo Kocham
Cię, stary – sympatyczne amerykańskie komedie, które również startują u nas w kwietniu. Bo
nie wiem jak wy, ale ja jakoś wolę śmiać się w kinie z zamierzonych żartów wymyślonych właśnie
po to, bym się śmiał, niż podczas śmiesznych, acz
żałosnych i nieprzemyślanych wypowiedzi polityków w TV. Ale ja znowu nie o tym…
www.slowem.pl
Faul Móch
{ film}
{film}
Animowany serial telewizyjny „Włatcy móch”, który od kilku lat z uporem godnym lepszej sprawy zdobywa coraz większą popularność, niedawno wreszcie
zagościł w kinach. I w premierowy weekend okazał się
największym przebojem ekranów w Polsce. Tak się złożyło, że akurat był to weekend walentynkowy. Śmieszne prawda? Zamiast romantycznych westchnień polscy kinomani wybrali przygody nieudolnie narysowanych wulgarnych drugoklasistów. Ano… śmieszne,
i to akurat jeden z niewielu zabawnych
żartów związanych z tym tytułem
Kamil Śmiałkowski
www.slowem.pl
„Włatcy Móch” SPI Film Studio
W tej sytuacji trzeba stwierdzić, że „Włatcy Móch” to już fenomen kulturowy. Widać takie mamy fenomeny, na jakie sobie zasłużyliśmy… Jeśli do tej
pory, z tych kilku pierwszych zdań, nie wyłowili Państwo sarkazmu i uszczypliwości jakie staram się kierować pod adresem tego serialu, to napiszę to
wprost – nie jestem fanem zjawiska „Włatcy Móch”, ba, uważam je za wydarzenie w polskiej kulturze tyleż żenujące, co i niebezpieczne. A przede
wszystkim nieuczciwe. Żebyśmy mieli jasność, nie chodzi mi o uczciwość
w sensie odpowiedzialności karnej, ale na poziomie intencji i etyki.
Zasadniczo chodzi o dwie sprawy – oryginalność pomysłu i oszukiwanie w założeniach. Najpierw to pierwsze – oryginalność. W kulturze zawsze była ona kwestią dość względną. Ot, Rzymianie podciągnęli Grekom
większość mitów, zmieniając tylko co ważniejsze imiona – i już w książkach
pojawiła się samodzielna mitologia rzymska z Jowiszem, Marsem, Wenus
i Herkulesem. W romantyzmie też panowie przepisywali od siebie pomysły bez najmniejszych skrupułów, czasami tylko (ci co grzeczniejsi) zaznaczali z boku np. „z Schillera”. Aż tu przyszedł wiek XX z jego prawami autorskimi. I co teraz? Oczywiście znaleźli się uczciwi, którzy kupowali licencję i prawa (zobacz np. seriale „Miodowe lata”, czy „Niania”), ale to przecież wydatek. Nie prościej troszkę pozmieniać, a w razie czego iść w zaparte? Że to przypadkowe zbieżności, że przecież każdy mógł wpaść na pomysł
komiksu o przygodach dwóch (jeden duży gruby, drugi mały chudy) wojów/
rycerzy z dawnych czasów, którzy raz za razem ratują swą osadę przed atakami złych oddziałów (a w osadzie dodatkowo mamy nieudolnego barda i potężnych rozmiarów żonę przywódcy wioski, która trzyma męża pod pantoflem). Każdy mógł wpaść na pomysł serialu o dysfunkcyjnej rodzinie (2 + 2),
która żyje na granicy minimum socjalnego i w której każdy kopie dołki pod
każdym, i w ogóle w ich przygodach odwrócone są wszystkie zasady i normy społeczne. Każdy mógł! I dokładnie tak samo powstali (wbrew upartym zaprzeczeniom twórcy) nasi
„Włatcy Móch”. To nieudolna i nieśmieszna kalka
amerykańskiego serialu „South Park”, którego głównymi bohaterami również jest czwórka złośliwych urwipołciów, rzecz również rysowana jest infantylnie (acz tam przynajmniej bardziej estetycznie), również dużo się
klnie, również jedynym sojusznikiem bohaterów w szkole jest podśpiewujący dorosły spoza pionu nauczania (w Ameryce kucharz, u nas higienistka). Tam jeden z czterech bohaterów co i rusz ginie – u nas jest „inaczej”,
to znaczy Czesio od początku jest martwy – to po prostu taki malutki zombie (cóż za inwencja!). Gdyby analizować odcinki scena po scenie, takich
zupełnie „przypadkowych” podobieństw z pewnością znalazłoby się więcej. Ale spuśćmy już na nie zasłonę milczenia, bo tu przechodzimy na drugi poziom nieuczciwości „Włatców Móch” – poziom znacznie groźniejszy.
„South Park” jest bowiem w swych założeniach i w osiągniętym efekcie
również, kongenialną satyrą na prowincjonalne USA, na całe USA, na całą kulturę popularną, na wszystko, co na satyrę we współczesnej cywilizacji zasługuje. W kontraście z tym co widać na ekranie jest to serial przeznaczony dla widzów dorosłych. I takich tytułów w USA powstaje sporo.
Zaczęło się dość nieśmiało dwadzieścia lat temu od „Simpsonów”, a potem mieliśmy między innymi seriale „Family Guy”, „Duckman”, „American Dad”, „King of the Hill”, czy „Happy Tree Friends”. Większość z nich
operuje kreską kojarzącą się raczej z animacjami dla dzieci, ale dzieci przy
nich dość szybko się nudzą (no może poza tym ostatnim). Nieletni po kilku minutach orientują się bowiem, że to nie jest dla nich, że to tylko udaje wizualnie serial dla dzieci, a tak naprawdę swą tematyką, dialogami, aluzjami kulturowymi i gęstością narracji skierowane jest do osób dojrzałych,
dorosłych. I wychodzą. Po prostu. Nudzą się i wychodzą. Inaczej jest jednak przy „Włatcach Móch”. Bo to serial, który tylko udaje serial dla dorosłych, udający serial dla dzieci. Tu (przy zachowaniu wulgarności i ekstrementalnych dowcipów raczej kłócących się z dziecięcym odbiorcą) twórcy robią wszystko, by tematyka, dialogi, tempo narracji były jak najbardziej
przyswajalne dla jak najmłodszych widzów. I twierdzę to z pełnym przekonaniem, gdyż na zamówienie jednego z wydawnictw spędziłem wiele godzin nad pierwszym sezonem serialu, przekładając go na język komiksu.
Ten serial to faul w najczystszej postaci – coś dla dzieci, co udaje że nie
jest dla dzieci i dzięki temu te dzieci dodatkowo przyciąga. I nie ma co
ukrywać – dzieci te psuje i to na wielu poziomach: od ortografii po kulturę osobistą. A do tego wszystkiego jest jeszcze po prostu nieśmieszny, a tego
już osobiście nie mogę mu wybaczyć.
Miasto Kobiet 2009
17
{muzyka}
KRAKÓW
Wydarzenia
marzec, kwiecień
festiwale
6-8, 13-15 marca, PROGRESSteron, www.dojrzewalnia.pl
6-13.04, Festiwal Misteria Paschalia, www.misteriapaschalia.pl
17-26.04, Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego Off Camera,
www.offcamera.com.pl
koncerty
07.03, Sto kobiet, Maciej Maleńczuk, Klub LochNess, ul. Sławkowska 14, g. 20
08.03, Bogusław Morka, Bądź moją miłością, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 19
08.03, Joanna Słowińska z zespołem, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20
10.03, Jimi Lives (Nigel Kennedy, Jarosław Śmietana, Wojciech Karolak i in.),
Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 20
13.03, Grzegorz Turnau, koncert imieninowy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20
14.03, The Vandermark 5, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20
14.03, Kazimierz Madej z zespołem, Wróć do Lwowa, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20
14.03, Tamara Kalinowska, Piwnica pod Baranami, Rynek Główny 27, g. 21
15.03, Pan Kazimierz, spektakl muzyczny, Teatr Piosenki w Centrum,
Kawiarnia Krzysztofory, ul. Szczepańska 2, g. 19
16.03, Stare Dobre Małżeństwo, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20
18.03, Janusz Radek, Dziwny ten Świat - Opowieść Niemenem,
Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 19
18.03, Śpiewać Każdy Może, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20
20.03, Carrantuohill i Bob Bales, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20
20.03, AudioFeels, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20
20.03, KarlHector&the Malcouns, Manggha, ul. M. Konopnickiej 26, g. 20
21.03, Rock Metal Fest 2009 (TSA, Acid Drinkers, Totem i in.),
Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 14
22.03, Trzy Dni Później, Gdybym, Teatr Piosenki w Centrum,
Kawiarnia Krzysztofory, ul. Szczepańska 2, g. 20
26.03, Gasser/Trzaska/Zerang Trio, Alchemia, ul. Estery 1, g. 20
28.03, Strachy na Lachy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 19
28.03, Basia Stępniak-Wilk, Obce kraje, Loch Camelot, ul. św. Tomasza 17, g. 20
29.03, Kabaret Marcina Dańca, Audytorium Maximum, ul. Krupnicza 35, g. 19
29.03, Ludzie Estrady – Anna Jurksztowicz, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19
29.03, IRA, Rotunda, ul. Oleandry 1, g. 20
31.03, The Sister of Mercy, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 20
18.04, Dezerter, LochNess, ul. Warszawska 15
21.04, High Seas&Low Lands Tour, Klub Studio, ul. Budryka 4, g. 19
21.04, Ludzie Estrady – Piotr Szczepanik, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 19
26.04, Beata Bilińska, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1
26.04, Homo Twist, Alchemia, ul. Estery 1
27.04, Ludzie Estrady – Piotr Gąsowski, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19
inne
14, 21, 28.03, Kabaret w Piwnicy, Piwnica pod Baranami, Rynek Główny 27, g. 21
15.03, Kabaret pod Wyrwigroszem, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.18 i 20
21.03, Cracow Fashion Awards 2009, NCK, al. Jana Pawła II 232
22.03, Ireneusz Krosny – Don Chichot, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g. 20
27, 28.03, Aldona Jankowska, Różowe Konie – rewia kieszonkowa,
Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.19
7, 8, 29, 30.04, Dość!... dobry wybór kabaretopodobny – Rafał Kmita,
Teatr Scena STU, al. Krasińskiego 16-18, g. 19
19.04, Kabaret pod Wyrwigroszem, Teatr Groteska, ul. Skarbowa 2, g.18 i 20
Rusza cykl koncertów tegorocznego Festiwalu „Ogrody muzyką malowane”, organizowanego przez Fundację Kultury im. I. J. Paderewskiego. W niedzielę 26 kwietnia w Filharmonii im. K. Szymanowskiego wystąpi z recitalem fortepianowym Beata Bilińska. Ta piękna i utalentowana pianistka zdobywała laury na konkursach w Bolano,
Monza i Bydgoszczy. Zna ją publiczność większości krajów europejskich,
a także USA (debiutowała w Carnegie Hall) i Japonii. Była dwukrotnie
nominowana do Fryderyków w kategorii album roku za płyty: „S. Rachmaninow – utwory solowe” oraz „Beethoven – II i V koncert fortepianowy – muzyka orkiestrowa”, a także do „Paszportu Polityki”.
Informacja o godzinie rozpoczęcia koncertu i rezerwacja – tel. 012 426 80 05/06,
[email protected]. Bilety w cenie 35 zł do nabycia w siedzibie
Fundacji, Plac Szczepański 8/205 (II piętro). www.paderewski.krakow.pl
Miasto Kobiet jest patronem medialnym koncertu
18
Miasto Kobiet 2009
NOWE
miejsca
Andrzej Politowicz
{miasto}
Geppetto trattoria
ul. Łokietka 26
Inspiracji dla nazwy tego lokalu, otwartego w styczniu,
łatwo się domyślić, bo nad barem czuwa krucha figurka Pinokia. Jak trattoria to oczywiście pastelowe tynki,
kamień, cegła i chłodne posadzki. Na dokładkę mamy
tu też ciężko belkowany strop. Ale to zupełnie nie przeszkadza skupić uwagi na menu. Goście lokalu cenią sobie tutejsze makarony. Marcin Ferfecki, szef kuchni, robi
też intrygujące carpaccio z kaczki w sosie wiśniowym oraz lody kasztanowe, a na życzenie zawsze jest gotów wyczarować coś spoza karty. Od czwartku do wyczerpania zapasów mają tu owoce morza, a w piątki „wieczory konesera” z określonym smakiem przewodnim. I co ważne, przed trattorią można bez trudu zaparkować. Otwarte od 12.
Shaker’s club
klub muzyczny ul. Szewska 5
Nie ma w Krakowie wielu takich klubów, które bez uczucia zawodu można oglądać również za dnia, gdy nie działa magia kolorowych świateł. Shaker’s jest jednym z nich. To naprawdę pojemny (140
miejsc do siedzenia) i co ważne – z pomysłem urządzony lokal, który dzięki wszechobecnym pufom, lśniącym tkaninom i złotym akcentom zyskał charakter nieco orientalny. Imprezy cykliczne trwają tu od środy (funky/disco lat 70-90) przez czwartek (rock’n’roll, muzyka klubowa) i piątek („back to the roots”) do soboty. W niedziele grają młodzi jazzmani.
Wstęp (na razie) wolny i tylko od 23 lat. Otwarte oprócz poniedziałku, od 18.
Paroles Paroles
restauracja&bar
Pl. Wolnica 4
Chłodno wysmakowane, wręcz designerskie wnętrze tej
restauracyjki sprawia, że pytanie o rodzaj serwowanej tu
kuchni jest tylko formalnością. Europejska oczywiście! Miejsce wydaje się szyte na miarę tych wszystkich, którzy nawet
na obiad… pardon, lunch… nie potrafią się rozstać z laptopem. Jednak znaleziono tu
sposób, by odciągnąć gościa od klawiatury i zainteresować zawartością karty. Bo co
byście powiedzieli na zestaw: terrina z kozim serem, bakłażanem i pomidorami podana na rucoli, kremowy duet z białych i zielonych szparagów, a na deser semifreddo
śliwkowe? Magia słów? Przekonajcie się sami.
Pijalnia win francuskich
sklep i winiarnia
ul. Zamenhofa 6/1
Wnętrze, które do niedawna wypełniał dym fajek wodnych, od
połowy lutego jest świątynią wina. Nie tylko francuskiego jednak,
jak głosi szyld, ale również węgrzyna, trunków włoskich i niemieckich. Tutejszy „loszek” to klimatyzowany skarbczyk, pełen
butelkowanych perełek. Można je oczywiście nabyć w sklepiku
i cieszyć się nimi w domowym zaciszu. Ale jednak nie ma to jak klimat winiarni, czy jak
kto woli – bodegi. A ten znajdziemy pod sklepem, w podziemiach. Naprawdę świetne
miejsce na spotkania. Do win serwuje się tu sery, suche wędliny i baguette ze smakowitą pastą. Pomyślelibyście, że pomysł na takie miejsce mógł się narodzić w głowie filozofa? Otwarte od 12.
Miasto Kobiet 2009
19
W kulinarnym pejzażu Krakowa powiało świeżym zapachem toskańskich łąk i winnic. I to w miejscu – wydawałoby się – zupełnie zapomnianym. W połowie stycznia przy
ul. Łokietka 26, w przyziemu stylowego dworku, pojawił się
nowy przyczółek miłośników włoskiej kuchni: Trattoria Geppetto.
Miejsce dość nietypowe – pomiędzy
BęDZIeMy Z MIeSIąCA NA MIeSIąC
Wrocławską, a Wybickiego, gdzie
, KorZySTAJąC Z MożlIWośCI
mało kto porusza się na piechotę,
ale za to często tkwi w korku przed
JAKIe DAJą NAM ProDuKTy Ze SŁoNeCZNeJ ITAlII.
zamkniętym przejazdem kolejoNazwa również nie jest przypadkowa: to przecież stary
wym. Ale jest w tym jakaś metoda: blisko stąd zarówno do
Geppetto miłością, talentem i pracą tchnął życie w drewniany
centrum miasta, jak i do północnych dzielnic, czy Zielonek
kloc, tworząc Pinokia. I tak właśnie cała ekipa Trattorii Gepi Witkowic. W odróżnieniu od ścisłego centrum – można bez
petto – zarówno pracownicy, jak i właściciele – ożywili swoją
problemu zaparkować samochód. A okolica była do tej pory
pasją i umiejętnościami zapomniane i opuszczone miejsce,
zdecydowanie niesprzyjająca koneserom śródziemnomortworząc na mapie Krakowa nowy punkt biznesowych spotkań
skich smaków, jako że można było co najwyżej odwiedzić któi romantycznych rendez-vous. A wszystko to w klimacie kuliryś z okolicznych fast-foodów.
narnych uniesień.
Już od wejścia zaskakuje kontrast pomiędzy szarą i opuszczoną w tym rejonie ulicą, a ciepłym i zacisznym, chciałoby
się rzec domowym, wnętrzem. Sporo drewna, jedna sala z surowym kamieniem na ścianach, druga – główna – w pasteTrattoria Geppetto
lowych kolorach, przegrodzona parawanami, zapewniającyKraków, ul. Łokietka 26
mi intymność i spokój. Ciepły płomień kominka, nastrojowe
tel. 012 44 55 777
oświetlenie, w tle włoska muzyka lub stylowy, klasyczny jazz.
www.trattoriakrakow.pl
Ale największe zaskoczenie dopiero przed nami, jak się
okazuje. Nie miejscem i wystrojem ma przecież kusić trattoria, choć ich wpływ jest niebagatelny. Kuchnia – to podstawa.
A tu kuchnia jest znakomita, bo tworzona z pasją i sercem.
Dobrze wyważona, rozbudowana karta, zapewniająca możliwość wyboru dań nawet najbardziej wybrednym, do tego
półka włoskich win – i wszystko w przystępnych cenach. Co
zaskakuje miło po raz kolejny: oprócz klasycznej karty win,
znajdziemy sugestie doboru wina, przypisane przez fachowców bezpośrednio poszczególnym potrawom w karcie menu.
Zresztą – posłuchajmy, co mają do powiedzenia na temat
kuchni jej twórcy.
– Tworząc kartę, starałem się pomieszać smaki tak, aby
każdy odnalazł coś dla siebie. – mówi Marcin Ferfecki, szef
śCI CZyMś NoWyM
ZASKAKIWAć Go-
artykuł promocyjny
viva italia!
kuchni Geppetto – Zaczynając od wyśmienitego kremu borowikowego (bo na grzybach leśnych Toskania stoi) z nutą
trufli (tu wpływ pięknego regionu Molise), poprzez szeroką
gamę mięs, ryb i makaronów, takich jak choćby kaczka w sosie cytrynowym, stek z tuńczyka, czy tradycyjne spaghetti aglio e olio, kończąc na wyśmienitych deserach, jak mus
z orzechów laskowych ze świeżą gruszką oraz teryną z gorzkiej czekolady.
Na tym moja rola jednak się nie kończy. Będziemy z miesiąca na miesiąc zaskakiwać Gości czymś nowym, korzystając z możliwości jakie dają nam produkty ze słonecznej Italii. I tu wymienię tylko kilka, jak: kasztany jadalne, świeże
karczochy, czy kwiaty cukinii. Reszta niech pozostanie moją
tajemnicą.
W menu znajdziemy oprócz klasycznych pierwszych i drugich dań całą kartę pizzy, nazwanych w sposób świadczący
o emocjonalnym zaangażowaniu ich twórcy: Pensiero Peccaminoso (Grzeszna Myśl), Accarezzamento (Pieszczota)
czy Fantastica (Fantastyczna). Do tego pozycje, które można
zjeść tylko w lokalu, ze względu na ich delikatną konstrukcję
– pięć rodzajów białej pizzy typu Focaccia.
Jak widać – wiele jest powodów, by odwiedzić Geppetto.
Dodamy jeszcze, że oprócz wytchnienia i świetnej kuchni
znajdziemy tu spokojne miejsce do pracy (w lokalu jest sieć
bezprzewodowa) lub zorganizowania przyjęcia dla znajomych
lub rodziny. A na wiosnę, która – miejmy nadzieję – jest tuż
tuż, właściciele zapraszają do altan w ogródku i na grillowane
przysmaki.
Polsko-włoskie
specjały
Wiosenne menu
w restauracji
Wesele
w Rynku Głównym
Do naszEGO tradycyjnEGO kalendarzA, również tEGO kulinarnEGO, już w marcu zawita wiosna, a z nią w Restauracji Wesele od niemalże początku miesiąca wprowadzone zostaną specjały włoskiej, tradycyjnej kuchni pachnącej bazylią i oliwą z oliwek
najlepszej jakości. Kuchnia włoska, tak lubiana przez polskich i zagranicznych gości, zagości już na dobre w Weselu i podkreśli lekkie śródziemnomorskie akcenty
w DOTYCHCZASOWYM MENU. towarzyszyć jej będzie oczywiście jak do tej pory kuchnia
polska i polskie specjały, które w Rynku Głównym nie mają sobie chyba równych (restauracja otrzymała nagrodę „Best Place to eat 2008” przyznawaną przez międzynarodowy portal cracowlife.com)
Polskie specjały
W karcie Wesela zajdą również
zmiany w polskich pozycjach: na
wiosnę restauracja wprowadza między innymi pstrąga smażonego z rozmarynem, żeberka w delikatnym sosie śliwkowym ze śliwowicą, placuszki ziemniaczane, tradycyjny kompot z owocami i wiele innych smakowitości, których będzie przybywać
wraz z pojawiającymi się sezonowymi smakołykami.
Włoskie przysmaki
Co warto będzie wybrać z wiosennego i zarazem
włoskiego menu w Weselu? Oczywiście nie zabraknie zapiekanych włoskich grzanek z gruszką, gorgonzolą i rumianymi migdałami, włoskiej
bruschetty z pomidorami, carpaccio wołowego
z kaparami i parmezanem, sałaty Caprese z aromatyczną bazylią, kremu ze świeżych pomidorów z grzankami. Specjałem będzie również wybór włoskich wędlin, podanych z chrupiącym pieczywem i oliwkami z pestkami, sałaty z włoskimi serami i owocami. Miłośnicy past
na pewno znajdą coś dla siebie, w menu będą bowiem zarówno
sztandarowe dania kuchni włoskiej, jak lazania czy też canneloni,
jak i mniej znane, ale niezwykle smakowite rodzaje past. Wśród
deserów natomiast pojawi się tiramisu obsypane aromatycznym
i lekkim jak puch kakao i lekka tarta z owocami.
8 marca zapraszamy Panów ze swoimi Paniami na kolację przy świecach, której nastrój podkreśli muzyka na żywo. Do wyboru gości będą
zarówno dania z karty, jak i specjalnie na ten dzień przygotowane, wyjątkowe kompozycje menu. Wieczór
w „Weselu” przy świecach, z widokiem na Rynek, może okazać się niezapomniany, a restauracja zadba, by
każda Pani poczuła się w ten wieczór
wyjątkowo.
Restauracja „Wesele”
Rynek Główny 10
tel. 012 422 74 80
[email protected]
www.weselerestauracja.pl
artykuł promocyjny
Dzień Kobiet
w Weselu
Ciao tutto bene
{kuchnia}
artykuł promocyjny
Od dawna jesteśmy pod ogromnym wrażeniem miłości,
pasji i niespożytej energii, z jaką wszyscy Włosi, niezależnie od pozycji społecznej i majątku odnoszą sie do jedzenia, rodziny i samego życia. Tak sie składa, że jest
to również nasza pasja – dobre jedzenie dla każdego, bez
względu na wszystko.
Na co dzień mieszkamy i pracujemy w Krakowie, jednak na krótsze
i dłuższe wypady zawsze wybieramy się do Włoch. Ostatnio znów odwiedziliśmy Toskanię – pełno tam urokliwych miejsc na malowniczych pagórkach, ni to wiosek, ni miasteczek, zatopionych w winnicach. Panzano, San Gimigniano, Montepulciano, S.Giovanni, Montalcino... Ich gospodarze otwierają przed nami swoje piwnice, pełne
butelek doskonałego wina, częstują jedzeniem prostym, ale robionym
z najlepszej jakości produktów... Każda wyprawa w te okolice sprawia,
że na nowo przypominamy sobie smak życia.
W czasie jednej z podróży mieliśmy okazję poznać Dario Cecchiniego, którego Jamie Oliver opisał w swojej „Włoskiej wyprawie” jako jednego z najlepszych rzeźników tego kraju, częstującego swych klientów
m.in. sushi del chianti – jedzoną pałeczkami toskańską wersją steku
tatarskiego. Mięso od niego zamawia sam Jack Nicholson, a sam Ceccino słynie ze swej niepowtarzalnej, perfekcyjnej wręcz pamięci. Nie
tylko zna na pamięć całą „Boską Komedię”; kiedy my sami nie odwiedziliśmy go przez sześć lat, przy następnej wizycie poznał nas od razu.
Jedną ucztę w jego kuchni pamiętać będziemy szczególnie długo: wszyscy goście
siedzący przy wspólnym długim stole, kelnerzy wnoszący kolejne dania, a sam Dario, w charakterystycznym fularze i czerwonych spodniach, opowiada historię
swego życia. Długie biesiady przy kieliszku
klasycznego chianti, rozmowy o jedzeniu
i smakowanie kolejnych dań – takie wieczory mogą przytrafić się tylko w Toskanii.
Namiastkę naszych włoskich wypraw
odnajdujemy w Krakowie, na ulicy Poselskiej. W Pizzerii Trzy Papryczki wspomnienia Italii zaczynamy zwykle od bruschetty: dużych, opiekanych kromek chleba z dodatkami, których smak od razu przenosi
nas do krainy słońca i wina. W Corleone wstępem są natomiast crostini, zaś podawane w obydwu miejscach jedwabne chusteczki z sosem
{kuchnia}
pesto, czyli fazzoletti di seta al pesto - delikatny makaron, przyrządzany na sposób liguryjski – to potrawa prosta, a jednak wybitna w smaku. Jest w Corleone także panzanella: toskańska sałatka z chleba, pomidorów i papryki, jedna z najbardziej oryginalnych i charakterystycznych dla regionu południowych Włoch przekąska. Nigdy nie odmawiamy porcji porchetty, pieczeni wieprzowej, przyrządzanej z dodatkiem szałwii, cytryn i rozmarynu. Na deser zwykle decydujemy się na
sery, szczególnie pecorino, które w tym miejscu jest identyczne jak to,
podawane we włoskich domach i gospodach. Równie chętnie odwiedzamy położoną tuż obok Corleone Pizzerię Trzy Papryczki. Nowa karta tego miejsca jest nam szczególnie bliska – rostbef siekany z grilla to
niemal cytat z kuchni Cecchiniego, podobnie steki: wołowe, wieprzowe, z kością lub bez, wszystkie podawane z grilla.
Oryginalne smaki Włoch odnajdujemy też w podawanych przy Poselskiej winach. W Trzech Papryczkach najchętniej pijemy Chianti Buondonno, czerwone wino ze szczepu Sangiovese, z winnicy Gabriele
Buondonno. Próbując go, zawsze wspominamy, z jaką pasją Gabriele
opowiadał nam o winach, gdy gościliśmy w jego posiadłości. W Corleone zamawiamy zwykle wina z Fattoria di Rignana lub Fattoria Poggerino – klasyczne, wytrawne Chianti Classico lub Riserva, obydwa intensywne, świetnie zbalansowane i żywe w smaku.
Przy większych okazjach sięgamy po sprowadzone z Montalcino słynne Brunello. Ulokowane na wznoszącym się na ok. 100 m wzgórzu
Montalcino jest widoczne z daleka. Ale trzeba się doń wybrać specjalnie, bo choć leży zaledwie 40 km od Sieny
i 100 km od Florencji, nie wiedzie tędy autostrada. Zresztą temu położeniu na uboczu,
zawdzięcza Montalcino swoje istnienie. Brunello to arcydzieło, Ferrari wśród win, mówią
w Montalcino. Moda na nie przyszła w 1980
r., kiedy jako pierwsze we Włoszech otrzymało znak DOCG (kontrolowanego i gwarantowanego oznaczenia pochodzenia). Zamawiamy je zawsze, kiedy trafia się okazja do
świętowania. Wieczór w prawdziwym włoskim stylu? W Krakowie możliwie jest to tylko w Trzech Papryczkach
oraz Restauracji Corleone.
O toskańskich podróżach opowiadali: Magda i Marek,
miłośnicy Italii, stali klienci Restauracji Corleone
Miasto Kobiet 2009
23
{kuchnia}
- restauracja
z włoskim smakiem
Pepe Rosso
ul. Kupa 15, Kraków
012 431 08 75, [email protected]
S
zukacie miejsca, gdzie moglibyście
nauczyć się włoskich smaków? Polecamy Pepe Rosso na krakowskim Kazimierzu, gdzie szef kuchni Łukasz Przybylski
dba o to, by w karcie znalazła się prawdziwa włoska klasyka.
W Pepe Rosso od środy wieczorem można zjeść świeże ryby i owoce morza: doradę pieczoną w piecu, ostrygi zapiekane z prosecco,
spaghetti z ostrygami i suszonymi pomidorami, duszone ośmiorniczki w sosie pomidorowym czy specjalność restauracji – krewetki, małże, kalmary i ośmiorniczki podane na patelni. Z dań mięsnych znajdą Państwo w Pepe Rosso cotoletta alla milanese (czyli kotlet cielęcy z kością, podawany z pomidorami, czosnkiem i bazylią), saltimbocca alla Romana (czyli cielęcinę z szynką San Daniele i szałwią) oraz wiele innych dań. Menu w Pepe Rosso nie bę-
ul. Józefa 26, Kraków
tel: 012 421 25 02
[email protected]
24
Miasto Kobiet 2009
dą rozczarowani wielbiciele makaronów, które są robione (podobnie jak chleb) na miejscu w restauracji. Klasyczne ravioli nadziewane świeżym szpinakiem i serem riccotta podawane ze świeżymi
pomidorami czy tagliatelle z cukinią i krewetkami, zaspokoją najbardziej wyrafinowane gusta.
Zapraszamy serdecznie do Pepe Rosso, gdzie na dwóch kondygnacjach (przytulny parter dla niepalących i kameralna piwniczka)
posmakują Państwo za naszym pośrednictwem wspaniałych dań
kuchni włoskiej oraz win. Nie zapominamy o najmłodszych klientach, dla których przygotowaliśmy menu dziecięce oraz – dla tych
najmniejszych – specjalne krzesełka.
Jeśli chciałbyś zasmakować najlepszych steków
w mieście, wpadnij na Kazimierz, gdzie znajduje się
PIMIENTO argentino grill, restauracja serwująca świeżą, najwyższej jakości wołowinę argentyńską. Kuchnia jest półotwarta. W związku z tym,
smakosze i goście restauracji mogą zobaczyć na własne oczy, jak powstają dania. Nie zapomniano również
o tym, że smak należy podkreślić dobrym winem. Dlatego w skromnych, ale przytulnych wnętrzach czeka
na was duży wybór win z Argentyny, Chile i Urugwaju.
artykuł promocyjny
Restauracja musi żyć, muszą przychodzić do niej przyjaciele, znajomi, rodzina. Tego właśnie Łukasz Przybylski nauczył się pracując na Sycylii oraz od Lorenzo Pilli, Sardyńczyka, z którym niegdyś
pracował w Krakowie, a który obecnie prowadzi własną knajpkę
w Toskanii. Praca we Włoszech oraz z Lorenzo dały mu podstawy
do zrozumienia włoskiej kuchni.
Arystokracja
wśród pierogów
Rozmowa z Andrzejem Miczykiem,
właścicielem restauracji
Pierogi Paradise
kąd wziął się pomysł na miejsce, gdzie królują pierogi?
Wszystko zaczęło się od cioci Janki… Urodziłem się w Anglii, w rodzinie polskich powojennych emigrantów. Czasami
przyjeżdżała do nas „przyszywana” ciocia
Janka, traktowana przez nas jako „zastępcza
babcia”. Robiła nam zawsze pierogi, przede
wszystkim ruskie, czasem z mięsem. Ledwo
weszła do domu, już o nie prosiliśmy. Być może pierogi ciotki były zwykłe, ale zapamiętałem je jako coś pysznego. Potem, gdy przyjeżdżałem do Polski w sprawach zawodowych,
nigdy nie mogłem znaleźć pierogów, które by
mi smakowały. Były mdłe, miały grube ciasto,
faszerowane były najtańszym mięsem… Nie
byłem usatysfakcjonowany. Zacząłem robić
pierogi w domu w Anglii wraz z czwórką moich dzieci. Stało się to naszą tradycją rodzinną.
Dziś też, gdy się spotykamy, robimy sobie czasem „wieczory pierogowe”. Już kilka lat temu
miałem koncepcję na taką restaurację.
Na czym polega wyjątkowość oferty
„Pierogi Paradise” ?
Pierogi są tradycyjną polską potrawą, ale mają opinię dania zwykłego, chłopskiego. My
chcemy pierogi nobilitować. Oferujemy 12
rodzajów pierogów: klasyczne pierogi z kapustą i grzybami, „nobilitowane ruskie”, ale mamy w karcie także pierogi z łososiem i szpinakiem, z cielęciną marynowaną w czerwonym
winie, słodko-kwaśne z kurczakiem czy zielone pierogi ze szpinakiem. Oprócz tego 4 rodzaje słodkich pierogów: z żurawiną, miętą,
czekoladą albo owocami.
Pierogi lepione są oczywiście na miejscu.
Ciasto jest cienkie, używamy do niego takiej
mąki, jaka używana jest w kuchni włoskiej.
Nasze pierogi są więc na pewno zdrowsze niż
typowe polskie pierogi. Farsze są z najlepszej
jakości składników.
Osobno podajemy dodatki do pierogów: np.
oliwki z ziołami; klarowane masło czy maślankę z czosnkiem. Oferujemy także pełną
kartę win. Jest to przełamanie pewnego stereotypu, gdyż w Polsce zwykło się uważać,
że do pierogów pasuje tylko piwo lub wódka.
Oczywiście w menu są też zupy, sałatki, dania mięsne i rybne.
R E S TA U R A C J A P I E R O G I PA R A D I S E
Kraków, Kazimierz, ul.Nowa
tel. 012 430 15 47, [email protected]
www.pierogiparadise.pl
Które pierogi poleciłby Pan szczególnie?
Do moich ulubionych należą pierogi z wołowiną z dodatkiem pomidorów i papryki
− według mojego własnego pomysłu.
A które cieszą się największą popularnością wśród klientów?
Pierogi z kurczakiem i szpinakiem oraz „Pierogi Szefa” według mojej receptury, z serem
cheddar i aromatycznymi ziołami prowansalskimi, które podajemy prosto z patelni.
Proszę powiedzieć coś o wystroju restauracji.
Chcąc uszlachetnić pierogi odwołujemy się
do tradycji szlacheckiej, kresowej. Te motywy widoczne są na tapetach i w strojach kelnerów, którzy noszą charakterystyczne pasy sarmackie. W trzech salach – niebieskiej,
czerwonej i złotej – wiszą czarno-białe grafiki przedstawiające elementy tradycyjnej polskiej architektury.
artykuł promocyjny
Czy można u Państwa zorganizować
przyjęcie okolicznościowe?
W restauracji jest 50 miejsc. Organizujemy
przyjęcia weselne, komunijne, spotkania biznesowe. Kładziemy nacisk na obsługę firm,
które mają zagranicznych kontrahentów.
Spotkanie w naszej restauracji to bardzo dobra okazja dla firm, żeby zaprezentować swoim klientom tradycyjne danie polskiej kuchni w bardzo eleganckiej oprawie.
{książka}
Chrystus z Mezquital
Semana Santa – Wielki Tydzień – należy w Ameryce Łacińskiej do najważniejszych świąt Kościoła katolickiego. Także w tutejszej obrzędowości ludowej odbierane jest jako czas ekspiacji, oczyszczania z grzechów, chwilowego smutku, a potem eksplozji radości wywoływanej wieścią o zmartwychwstaniu, o przezwyciężeniu mocy śmierci
Wielkanoc jest czasem cyklicznej, wiosennej inicjacji, świętem
przechodzenia przez próby cierpienia, głęboko zakorzenionym
w prekolumbijskich tradycjach indiańskich. Między innymi dlatego została zaakceptowana w rytualnym kalendarium odwiecznych
mieszkańców Meksyku, dla których Chrystus, prezentowany przez
misyjny Kościół katolicki, stał się najdoskonalszym uosobieniem
świadomej zgody na mękę, mającą dopomóc także tym, którzy nie
należeli do jego ludu, byli nieznani, a jednak warci tego, by oddać
za nich życie. W mentalności pierwotnych mieszkańców Ameryki, do których dotarli chrześcijańscy misjonarze, historia Jezusa
Chrystusa jako Syna Bożego utożsamiona została z mitem Quetzalcoatla – Białego Boga Indian, herosa-prawodawcy, który zstąpił
na ziemię po to, by zbawić świat i aby własnym cierpieniem za ludzi okupić trwanie kosmosu.
Misteria wielkanocne w państwach Ameryki Łacińskiej dalece
odbiegają od tradycji europejskiej. Cechuje je posunięty do teatralnej skrajności realizm odtwarzanego dramatu.
Wczesny zmierzch w Mezquital. Jest Wielki Czwartek, na
placu przed kościołem rozpocznie się za chwilę msza z oratorium na temat Ostatniej Wieczerzy. Juan Diego, miejscowy
kapłan, w dramatyczny sposób relacjonuje jej przebieg i opowiada o smutku Mistrza wobec zdrady jednego ze swych
uczniów. Za długim stołem, na połączonych ławach siedzi
dwunastu „apostołów” i „Jezus”. Przed nimi w plastikowych
kubkach zastępujący wino mezcal, mocny napój alkoholowy, przyprawiany do smaku... robakami. Tylko „Mistrz” jest
całkowicie przebrany w białą tunikę i przepasany jaskrawoczerwoną szarfą. Każdy z „apostołów” zaznacza swój status
jednym z przypisywanych sobie atrybutów. Po rybackiej sieci przerzuconej przez ramię najłatwiej rozpoznać brodatego Piotra-Szymona.
26
Miasto Kobiet 2009
{książka}
Dochodzi północ. Za chwilę przyjdą po „Jezusa”
„rzymscy żołnierze”. Od tego momentu zacznie się
prawdziwa gehenna wybrańca. Autentycznie kopany
i biczowany, ociekający krwią zmieszaną z błotem, będzie oczekiwał świtu w miejscowym karcerze.
Dziesiąta rano. Trzydziestostopniowy upał. Na placu centralnym Zocalo gęstnieje kolorowy tłum. Wszyscy
czekają na „Chrystusa”. Podobno jest górnikiem w jednej z pobliskich kopalń srebra. Jako pierwszy pojawia się
na koniu rzymski oficer, zmuszając gapiów do rozstąpienia się. Za nim kilkunastoosobowy oddział legionistów,
otaczających ubranego w białe szaty „Jezusa”.
José Pablo de Soto ma dwadzieścia kilka lat. Do wieku chrystusowego trochę mu zatem brakuje. Żeby zostać
lokalnym wcieleniem Chrystusa musiał przejść, niezależnie od spowiedzi i komunii, obowiązkowe badania lekarskie i testy... sprawnościowe. Sam krzyż waży bowiem
około 40 kilogramów, a droga na lokalną Golgotę, usytuowaną na komunalnym wysypisku śmieci poza pueblem,
to prawie dziesięć kilometrów!
Miasto Kobiet 2009
27
Sąd rozpoczął się dokładnie w południe. Założenie korony
cierniowej poprzedziło biczowanie, po którym plecy wybrańca po
raz kolejny spłynęły świeżą krwią. Wkrótce potem „Poncjusz Piłat” – w cywilu właściciel lokalnego lombardu – zdał się na wyrok
„kapłanów Synhedrynu” i tłumu. Podejmując tę dramatyczną decyzję, kazał sobie – zgodnie z przekazami Ewangelii – podać wodę
i z wyraźną ulgą umył ręce. Pod prażącym niemiłosiernie słońcem
ten symboliczny gest samooczyszczenia stał się z pewnością jednym z niewielu przyjemnych elementów odgrywanego misterium.
Dzieciaki, zerkające przez szparę w ścianie plastikowego baldachimu, złośliwie komentują rozrzutność Piłata. O tej porze roku
w dolinie Mezquital woda należy bowiem do najrzadszych i najcenniejszych zasobów.
Pnąca się stale pod górę, krętymi uliczkami, Droga Męki Pańskiej – nawet dla mnie, wolnego od krzyża i nieustannego ponaglania biczem na kolejnych „stacjach” – jest mocno wyczerpują-
ca. Niekiedy poruszeni brutalnością widowiska znajomi starają się
pomóc José. Rzymscy legioniści są jednak nieugięci. „Wybraniec
Boży” musi cierpieć. Sam przecież przez wiele miesięcy starał się
o tę rolę. „Maria Magdalena”, ubrana w białe szaty z wyhaftowanymi pieczołowicie gwiazdami, lnianą chustą ociera mu z oczu
krew, cieknącą strużkami spod cierniowej korony.
Robię kolejne zdjęcie. Przez moment wydaje mi się, że widzę
na krzyżu fantastyczne wprost odbicie twarzy. Efekt nadmiaru
światła, czy optyczne złudzenie? To okaże się później, kiedy zacznę obrabiać materiał. Na wszelki wypadek powtarzam zbliżenie. W oczach Pabla autentyczny ból. – Tengo sed – szepce. – Chcę
pić… Nic dziwnego. Upał cały czas się wzmaga, a „Chrystus” ma
świadomość, że przed nim już tylko eskalacja bólu w trakcie krzyżowania, a potem jeszcze 24 godziny na krzyżu.
Komunalne wysypisko śmieci to prawdziwa Golgota. Meksykańskiego Wybrańca obsiądą roje much.
Tekst i zdjęcia: Jerzy R. Suchocki
Valle de Mezquital,
stan Hidalgo, Meksyk
P
rzygoda czeka za rogiem
Szybkie pakowanie dobytku i niepewnie –
w 25 stopniowym mrozie, o czym dopiero później dowiedzieliśmy się od kierowcy – wyszliśmy łapać „stopa”. Zderzenie
z tym klimatem było dla nas niesamowitym
szokiem. Pokonaliśmy 120 km do pierwszej
przydrożnej knajpy na trasie Krasnojarsk
− Irkuck. Późniejsze 25 min „autostopowania” okazało się zbyt ryzykowne. Po 10 minutach wszystko piecze, potem narastający
ból, zwłaszcza podczas stania w miejscu.
Najbliższym autobusem dostaliśmy się do
Kanska (119 km) i tu nieoczekiwana kolej losu… Brak biletów na pociąg do Irkucka skazał nas na czekanie 19 godzin na dworcu
Taką relację można było znaleźć w Internecie po piętnastym dniu
dwuosobowej Ekspedycji III Sey Kraków – Pekin 2008, zorganizowanej przez portal internetowy www.zaile.pl. Jej patronem medialnym było Miasto Kobiet.
Agata Krzemień (23 lata) pochodzi z Krakowa. Jest absolwentką szkoły muzycznej II stopnia i studentką V roku Akademii Pedagogicznej. Do teamu ekspedycji trafiła dzięki swoim zainteresowaniom, odwadze i nienasyconemu głodowi przygód. Kiedy dowiedziała się o wyprawie, pomyślała, że to coś, co może się zdarzyć raz w życiu, więc trzeba jechać. – Najbardziej kręciła mnie
ta wielka niewiadoma. To było bardzo pociągające, wsiąść i jechać przed siebie. Mimo, że znajomi snuli czarne scenariusze,
Agata nie miała obaw.
Sądecczanin Witold Rybski (25 lat) do teamu trafił dzięki swojemu zapałowi, pasji poznawania i... dzięki narzeczonej Agacie.
Jest magistrem biologii na UJ i instruktorem narciarskim. – Największą radością dla człowieka jest osiągnięcie czegoś, co jest po30
Miasto Kobiet 2009
zornie niemożliwe, przymknięcie niedowiarkom ust, udowodnienie, że jesteśmy w stanie – mówi. – To była wyprawa życia, pierwszy raz spędziliśmy cały miesiąc razem. Mogliśmy poznać siebie lepiej, podjąć nietuzinkowe wyzwanie i zrealizować ciekawy projekt.
Wyruszyli z Krakowa 18 listopada. Jedyne, co było pewne, to cel –
Pekin, i dzieląca ich od niego odległość 12 tysięcy kilometrów, a także fakt, że będą zdani na życzliwych autostopowiczom kierowców.
Zarówno Agata jak i Witek to ludzie z pasją, ich głód poznawania
nowych miejsc jest silniejszy od strachu i słabości. Mimo młodego wieku mają już na swoim kącie kilka wypraw: Agata – do Mołdawii, Norwegii, Portugalii, Szkocji, na Tajwan i do USA; Witek – na
Półwysep Kolski za rosyjskim kołem polarnym i na marokańską Saharę Zachodnią. Mimo wcześniejszych doświadczeń pokonanie tego dystansu okazało się jednak bardzo trudne. – Balansowaliśmy
na granicy wytrzymałości. Obserwowałem, jak Agata sobie radzi.
Wiedziałem, że musimy wyeksploatować 99,99 procent naszych sił
– wspomina Witek.
Według Agaty najtrudniejszy moment mieli w Irkucku. −Było
minus 20 stopni, staliśmy długo, bo wiedzieliśmy, że organizator
ma zobowiązania wobec mediów… Przerażała nas wizja powrotu
z odmrożonymi nogami.
13 grudnia, po 26 dniach tułaczki, dotarli do chińskiej stolicy. – Była
radość, ulga, zmęczenie, ale też presja, żeby zwiedzać i zrobić miliardy zdjęć… to było przytłaczające. Zamiast sobie pofolgować wstawaliśmy bardzo wcześnie, żeby jak najwięcej zobaczyć.
Z wyprawy przywieźli fotografie i wspomnienia. Najbardziej zachwycił ich widok Jeziora Bajkał. Siedzenie nad jego brzegiem było dla Witka aktem magicznym. Agata wspomina Mur Chiński, ale
także pejzaż Mongolii. – Totalna dzicz, krajobrazy jak na Marsie,
pustynia, którą od stolicy dzielą zaledwie kilometry.
Zawarte podczas wyprawy znajomości obiecują sobie pielęgnować. Wiele osób, które ich podwoziły albo gościły w swoich
domach, dopytuje się o zdjęcia. – Dzięki nim dotarliśmy – przyznają zgodnie. – Zobaczyliśmy,
jak tam żyją ludzie. To było spotkanie z innym
światem, takim wyizolowanym i – zdawałoby
się – nieosiągalnym.
Do kraju, do Krakowa, wrócili 19 grudnia. O godzinie 22:30 byli już
pod domem Agaty, gdzie 32
dni wcześniej żegnali bliskich
przed wyprawą.
Aleksandra Budzińska
{ felieton }
{felieton}
KR Z
S
koro czytacie ten felieton, znaczy się, rozpylana
w powietrzu wieść o kryzysie była sporo przesadzona. W innym wypadku nie byłoby tego tekstu, Miasto Kobiet przerzuciłoby się na artykuły sponsorowane, a wy – zamiast siedzieć w knajpie, gdzie prawdopodobnie nad piwem albo winem właśnie siedzicie – praktykowałybyście w zaciszu domowym żywot ascetyczny: żadnego alkoholu, papierosów, kosmetyków, seksu…
To ostatnie prewencyjnie, bo jeśli zrezygnujecie z antykoncepcji (która wszak kosztuje), z prezerwatyw (jak wyżej), to zostanie wam skutek uboczny w postaci dziecka (które też kosztuje, i to ile…). Z drugiej
jednak strony, im więcej dzieci, tym większe prawdopodobieństwo, że
na starość nie wylądujecie w domu opieki społecznej. Skuteczny szantaż emocjonalny pod domowym dachem i po sprawie. Ale o tym trzeba myśleć już teraz, drogie panie – i pamiętajcie: córki, tylko córki! Na
mężczyzn nie ma co liczyć, potomek płci męskiej mało jest ekonomiczny – inwestujesz weń praktycznie od pierwszego miesiąca ciąży (a to
kosztuje) i nic z tego nie masz.
Dlatego właśnie zdecydowałam się na córkę, a że pula genów to rzecz
jakże istotna, doszłam do wniosku, że nie warto ryzykować z męskim
materiałem. Jedna kobieta to cud natury, a pięć kobiet oznacza już pełnię doskonałą. Kierując się tą wiedzą, dostępną niestety tylko kobietom
i przekazywaną z pokolenia na pokolenie, w piątkę zainwestowałyśmy
w dziecko. W córkę, którą nazwałyśmy Fundacja Sztuki
Nowej ZNACZY SIĘ, zdrobniale ZNACZY SIĘ. Chrzcić
jej nie będziemy, bo mamy nieco inne zapatrywania ideologiczne, ale nie szkodzi, same chrzest bojowy przechodzimy, więc się wyrównuje. Kto przy zdrowych zmysłach
w roku kryzysu międzynarodowego zakłada fundację zajmującą się sztuką? Odpowiedź brzmi – kobiety. My.
Skoro już się człowiek przedrze przez proces zakładania,
rejestrowania, odwoływania się od decyzji sądów, przez
KRS-y, zaświadczenia z US-ów, ZUS-ów, świadectwa
chrztów i bierzmowań, zaświadczenia, że się nie było notowanym, bigamistą ani pedofilem i że nie żyje się w konkubinacie – to wszystko przetrwa. Nawet pielgrzymki od
instytucji do sponsorów. Na kolanach. Z różańcem w ręku
i błagalnym śpiewem na ustach: Dej, panie, dej, na kulturę grosika dej, na ty sztuky, co to w miście taka jaka niedorobiona czy co, dej, panie, dej. Bo to takie artysty ubo32
Miasto Kobiet 2009
SU
KAROLINA
MACIOS
żuchne, co to pies z kulawy nogu nie podejdzie do nich nawet, nie obwącha, bo nikt ich nie zna, na salonach nie bywają, dej, panie, dej.
Grosza na sztuky, na pisarzy, co to się uczyć chcą, na rydaktorów, co
to się uczyć chcą, na nauku, panie, na nauku, dej…
Dziecię nasze wymagające, ale która matka nocy nie zarywa, żeby ukoić, wykarmić, utulić i wychować? A że tu akurat matek pięć, więc każda
z nas przez bite cztery noce z rzędu śpi spokojnie i snu błogiego nic jej
nie zakłóca. Hm, może to dlatego, że zebrania Fundacji mamy w pijalni win francuskich? Kryzysom się nie poddajemy, ani gospodarczym, ani
twórczym, ani wieku średniego – czego i wam, drogie panie, na wiosnę
życzę. Ja, kobieta, wam, kobietom, z okazji Dnia Kobiet, na łamach Miasta Kobiet, z samego serca Fundacji założonej przez kobiety życzę wiary
w przetrwanie każdego kryzysu.
A gdybyście w dobie kryzysu chciały zainwestować w dziecię, to zapraszamy w kwietniu do naszej galerii na wystawę „Książka dobrze ilustrowana” i na warsztaty z dziećmi. Gdybyście jednak wolały założyć
własną fundację, dajcie znać, ułożymy wam piosnkę dla sponsorów:
dej, panie, dej, grosika dej…
www.znaczysie.com.pl
Karolina Macios jest autorką książki
„Wszyscy mężczyźni mojego kota”
(wyd. ZNAK)
Karolina Macios, fot. Anna Ciupryk
DZIECIĘ
DOBY
{moda}
{moda}
Święta
SAPU
CFA 2008, kolekcja Peggy Pawłowski, fot. Paweł Kamiński
Junk Fashion Show, fot. Paweł Kamiński
Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru zdążyła nas już
przyzwyczaić do swych imprez.
Pierwszą z zaplanowanych na początek tego roku mamy już za sobą. To Ekofashion Weekend
2009, któremu przyświecała idea
podtrzymywania w modzie wartościowych tendencji w rodzaju stylu ECO. Tegoroczna edycja miała na celu zachęcić do mody z recyklingu i twórczego traktowania
odzieży używanej oraz uwrażliwić
na potrzebę segregacji odpadów.
Pokaz Junk Fashion Show pod
patronatem Myspace Polska zgromadził taką liczbę publiczności, że jej część nie zmieściła się
w sali widowiskowej NCK i oglądała pokaz na telebimie. Było warto. Podczas papierowej części pokazu modelki prezentowały między innymi niezwykłe kreacje ze skrzydłami, a na wybiegu dominowały kolory indygo i głęboki fiolet. Z kolei inspiracją dla strojów, wykonanych z tkanin „z odzysku” była kultura Rosji. Studenci drugiego roku sięgnęli zarówno do sztuki współczesnej, jak i na
moskiewską i podmoskiewską ulicę. Były więc błyszczące legginsy,
bogate suknie dla nuworyszek i znowu popularne walonki.
Jednak najciekawsza impreza, firmowana przez SAPU, jeszcze
przed nami. To Cracow Fashion Awards 2009 – największy w kraju pokaz młodych projektantów mody, absolwentów SAPU właśnie. Pokaz, wpisany do kalendarza na 21 marca, będzie
trzynastą edycją tej corocznej imprezy, która od trzech lat odbywa
się pod obecną nazwą. Tym razem w NCK zobaczymy ponad 50
nowatorskich kolekcji. Poprzeczka
znalazła się wysoko – ubiegłoroczna
zwyciężczyni, Peggy Pawłowski, wygrała także prestiżowy konkurs dla
projektantów „Złota Nitka” w Łodzi oraz Oskary Fashion. Jedno jest
pewne – rywalizacja będzie zacięta,
tym bardziej, że tegoroczne Cracow
Fashion Awards będzie częścią Cracow Fashion Week, realizowanego
przez SAPU przy współpracy z Galerią Kazimierz. [AP]
więcej: www.ksa.edu.pl
Miasto Kobiet jest patronem
medialnym pokazów
Miasto Kobiet 2009
33
z bloga Gabrieli Francuz:
Trotzki spodobał mi się ze względu na swoją niekwestionowaną oryginalność. Nieczęsto widzi się na ulicy kogoś,
kto wygląda jak żywcem wyjęty z końca XIX w. I na dodatek podkreśla, strojem i słowem, że nosi się androgynicznie – nie do końca po męsku, i nie do końca kobieco. Trotzki mnie tym zaskoczył.
–
Na pytanie
„Co cię inspiruje?”
projektanci mody udzielają bardzo
różnych odpowiedzi. Regularnie we
wszystkich wypowiedziach przewija się jednak jeden motyw. Ulica
Z całą swą nieprzewidywalnością, zaczepnością, koniecznością dostosowania się do konwenansów i chęcią zaznaczenia własnej indywidualności – jest nieustannym źródłem pomysłów i skojarzeń,
z których korzystają zarówno twórcy wysokiego krawiectwa, jak i licealistki, szukające sposobu na zamanifestowanie własnej osobowości. Bo na ulicy znaleźć i zobaczyć można przecież niemal wszystko.
Kraków, choć ostatnio odrobinę turystycznie wyludniony, nie jest
pod tym względem wyjątkiem. Trendy duże, małe i te najmniejsze,
które przemkną zupełnie niezauważone, obejmują swoim zasięgiem całe narody (spójrzcie na „obrandowane” z góry na dół wielkimi – i im bardziej widocznymi, tym lepiej – markami Japonki!),
subkultury (kogo choć raz nie przeraziło emo-dziecko w obcisłych
spodniach i graficznym makijażu?), naukowe instytuty (studenci
górnictwa AGH i młodzi graficy z ASP – nie do pomylenia) i grupy zawodowe. A wszystkich ich fotografuje ciągle rosnąca w siłę armia blogerów, prowadzących ścisły rejestr ulicznych trendów.
Przynajmniej jednego własnego dress-huntera, dokumentującego modę wprost z ulicy, doczekało się chyba każde większe miasto Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii. Ogromna większość
lustro
ulicy
blogów skupia się na fotografowaniu ludzi w wieku szkolno-studenckim, ubierających się głównie w second-handach i w tanich sklepach, nastawionych na masowego
klienta. Bywa ekstrawagancko i z pomysłem, jednak przy kolejnym blogu dojść można do niesłusznego wniosku, że cały świat
wygląda i ubiera się dość podobnie.
Na szczęście są wyjątki. Cudowną świeżością tchnie zawsze helsinski www.hel-looks.com – fotografie tam pokazywane stały
się kultowe i doczekały kilku dość znaczących wystaw, wyznaczając poziom trudny do przeskoczenia − zarówno jeśli chodzi o in-
wencję w wyszukiwaniu modeli, jak i sposób ich fotografowania.
W nurcie „szafiarek” − czyli dziewczyn, które na blogu pokazują zawartość wyłącznie własnej szafy – wybija się dziewczyna w nieco większym niż popularne 36-38 rozmiarze: Francuzka z bigbeauty.over-blog.com. Jej zabawne i pełne uroku
stylizacje przełamują mnóstwo
stereotypowych
wyobrażeń
na temat tego, co pełniejsze
w kształtach kobiety powinny
na siebie zakładać. Swego rodzaju karierę zrobiła właścicielka blogu itscorykennedy.wordpress.com − Cory Kennedy. Prześliczna 18-lat-
{moda}
ka nie tylko wypracowała własny, oryginalny styl ubierania, ale
i stała się prawdziwym internetowym fenomenem. Zapraszana
do udziału w imprezach branży modowej na całym świecie, zagrała w teledysku zespołu Good Charlotte, a T-shirt z nadrukiem
wspólnego zdjęcia jej i Paris Hilton rozszedł się (pomimo ceny 99
dolarów) niemal błyskawicznie. Polskie szafiarskie blogi modowe,
na które warto zajrzeć choć od czasu do czasu, prowadzą: Harel
z lookbook.blox.pl oraz Ryfka Sztywniara (szafasztywniary.blogspot.com). Niestety, zakres sklepów, z jakich korzystają
polskie szafiarki, zazwyczaj wyczerpuje się na kilku najbardziej dostępnych markach (Zara, H&M, Promod) oraz second-handach.
Klasą samą dla siebie jest zawsze www.thesartorialist.
blogspot.com. Tu najciekawiej ubranych ludzi Nowego Jorku
(a także Mediolanu, Rzymu i Paryża), w scenografii dość neutralnej, lecz w sytuacjach raczej prywatnych niż zawodowych, fotografuje Amerykanin Scott Schuman. 39-letni nowojorczyk od lat
zajmował się marketingiem mody; pracował dla Valentino‚ Helmuta Langa‚ Jeana-Paula Gaultiera‚ prowadził własny showroom.
Po wypadkach z 11 września zamknął firmę, jednak nie odwrócił
się od modowego biznesu. Postanowił fotografować swoich znajomych: krawców, dziennikarzy, PR-owców, bywalców pokazów
oraz zwykłych – lecz niezwykle ubranych – ludzi i zamieszczać
ich zdjęcia w Internecie wraz z krótkim komentarzem. Dziś prowadzony przez niego blog odnotowuje 70 tysięcy wizyt dziennie
(czyli 2 miliony odsłon rocznie!), a sam autor przez tygodnik „Time” uznany został za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób
w modzie. Już po sukcesie strony związał się z amerykańskim magazynem dla mężczyzn „GQ”, a swoje fotografie sprzedał m.in. pismu „Vogue”.
Czy podobna kariera czeka krakowiankę, Gabrielę Francuz,
prowadzącą www.streetfashionincracow.blogspot.com?
Dwudziestolatka, której „Gazeta Wyborcza” zaproponowała prowadzenie własnej rubryki z fotografiami najciekawiej ubranych przechodniów, skupia się na razie na osobach w swoim wieku. Jednak
być może i ona zauważy kiedyś fantastycznie ubrane 30-latki, odważne i eleganckie 40-latki, 50-latki, które bynajmniej nie wyglądają na emerytki i wreszcie – last but not least – panie w wieku 70+,
które inwencją, ekstrawagancją, wyczuciem stylu, klasy i koloru nie
ustępują ani o krok swoim córkom, wnuczkom i sąsiadkom.
MATYLDA STANOWSKA
Zdjęcia Gabriela Francuz
www.streetfashionincracow.blogspot.com
Polecamy blogi:
stilinberlin.blogspot.com
www.street-style.com.ua
stockholmstreetstyle.feber.se
www.hel-looks.com
www.street-fashion.ru
www.streetfashionincracow.blogspot.com
www.thesartorialist.blogspot.com
MODA
Moda
Sephora inaczej
w Platinium
Kto nie zna fitnessclubu Platinium (ul. Lea
213), nie pomyślałby w ten sobotni wieczór, że miejsce to na co dzień wypełniają
osoby w strojach sportowych. Walentynkowa impreza zmieniła kolorowe wnętrze
klubu w wybieg dla modelek. Królowała
na nim moda francuska: modelki z agencji Adeli Models prezentowały najnowszą, wiosenną kolekcję strojów dziennych
i wieczorowych marki BGN Paris. [MS]
fot. arch. org.
NEWS
Perfumeria Sephora zorganizowała dla
swoich najlepszych klientów wieczór pod
hasłem „Chcesz być kochaną, zacznij od
siebie”, który miał im przybliżyć tajemniczo brzmiące nazwy najnowszych zabiegów z zakresu medycyny estetycznej i kosmetyki profesjonalnej oraz postawić przysłowiową kropkę nad „i” pokazem wyszukanych fryzur oraz trendów w koloryzacji.
Do współudziału zaproszono Face and Body Institute, NailSpa Studio i Akademię Fryzjerską Maniewski. Gościem specjalnym
wieczoru była Anna Dereszowska. [AP]
Walentynkowe
święto mody
W walentynkowy wieczór Hotel Rubinstein na Kazimierzu otwarł podwoje dla świata mody. Laura Obrzut zaprezentowała artystyczną bieliznę utrzymaną w klimacie kabaretu. Galeria MOJE MARZENIE (ul. Meiselsa 22) pokazała wygodne i eleganckie stroje z ekologicznej przędzy lnianej w stonowanych kolorach. Swą
kolekcję pokazał też BOUTIQUE CLARE (ul. Długa 48).
Można w nim znaleźć autorskie kreacje projektantów włoskich, hiszpańskich i polskich.
Między pokazami zaprezentowano ofertę ekskluzywnych salonów urody, m. in.: Farmony,
Mariacki SPA i Salonu Pięknego Ciała. [AB]
Maleńczuk
Maciej Maleńczuk, fot. arch. org.
7 marca w Klubie Loch Ness (ul. Sławkowska 14) odbędzie się pierwsza z cyklu imprez „Sto kobiet”. Jej gościem będzie Maciej Maleńczuk. Ideą imprez tego nowego, krakowskiego cyklu są występy artystów – mężczyzn dla wąskiej
grupy kobiecej publiczności. Na wieczór z Maleńczukiem sto kobiet będzie
mogło wejść na bezpłatne zaproszenia.
Dopiero po jego koncercie, około godz.
23, do pań będą mogli dołączyć panowie, a DJ zadba o to, by świetna zabawa potrwała do rana. Początek o godzinie 20.
Imprezę organizuje biuro Międzynarodowego Festiwalu Filmowego
Etiuda&Anima w Krakowie. „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym cyklu.
Nowe miejskie spa
fot. Endorfina
Od 1 lutego działa w Krakowie Endorfina City Spa przy ul. Kochanowskiego 12. Już od wejścia robi wrażenie wysmakowany wystrój – ciemny brąz mebli doskonale prezentuje się na tle dekoracyjnych tynków w piaskowym kolorze. Spośród gabinetów zabiegowych w ostatnie Walentynki oblężenie przeżywał zwłaszcza gabinet do zabiegów na ciało z dwoma łóżkami do masażu i łaźnią
parową. Z kolei w innym gabinecie znajdziemy jedyne w Krakowie wodne łóżko LLUVIA do zabiegów na ciało. Jest tu też wykładana od podłogi po sufit misterną mozaiką łaźnia parowa oraz sucha sauna fińska. [AP]
Marilyn Monroe
z Haircoif
Salon Haircoif proponuje kobietom, by wiosną i latem dały upust wyobraźni i zainspirowały się kreacjami gwiazd ekranu i sceny. A więc styl glamour
czy raczej amazonki? Wolisz być blondynką czy
brunetką? Fryzura Bond Girl wzorowana jest
na włosach Ursuli Andress, pierwszej partnerki Jamesa Bonda. NeoPunk to fryzura dla kontestatorek i wielbicielek Sex Pistols. Włosy poddano dekoloryzacji na platynowy, spatynowany
blond. Styl Rock’n’Roll wylansowała rockmenka i bojowniczka Patti Smith. Jego atrybuty to długa grzywka
i ciężkie, gęste włosy przycięte w carre. Glamour, czyli
fryzura a la Marilyn Monroe, strzyżona jest w stylu carre,
z uniesionym tyłem i opadającymi ku przodowi, wycieniowanymi pasmami. [AP]
Mężczyźni
W Dzień Kobiet Piano Rouge (Rynek Główny 46) zamieni się w klub
otwarty wyłącznie dla kobiet. Wystąpi… męska grupa artystów nazwana „Mężczyźni kobietom.” Będzie, jak na damski wieczór przystało, trochę zabawy ze stylizacją fryzur
(Klub Maniewski) i strojów (stylistka Ewa Radwan). Będzie można porozmawiać o zabiegach kosmetycznych z ekspertami z Face&Body Institute i NailSpa Studio.
„Miasto Kobiet” jest patronem medialnym wieczoru.
kobietom
fot. Łukasz Radzięta
Sto kobiet kontra
{muzyka} }
{moda
iel
B
Wielka
tekst: Matylda Stanowska, fot.: Marcin Urban
W
iosna i lato 2009, podobnie jak mroźny i śnieżny schyłek zimy, zdecydowanie należeć będą do bieli. Inspiracja chłodną barwą śniegu nie jest jednak obowiązkowa, a sama
definicja koloru białego wykazuje istotną skłonność do transgresji.
Mamy więc na wybiegach biel waniliową, kremową, śmietankową,
a niektórzy za jej odmianę skłonni są również uważać tzw. kolor
nude – cielisty, naturalny beż. Połączenie tej właśnie barwy z klasycznie pojmowanym białym – świeże, dawno nie widziane, zaskakujące – było jednym z motywów przewodnich wiosennych wybiegów mody.
Nie przemija też czas kontrastu bieli z czernią. Tu zauważa się
ciągłą grę fakturą, wzorem i tkaniną: koronka z flauszem, flanela
z jedwabiem, motyw ażurowy z grubym splotem wełny. Jest pięknie, prosto, minimalistycznie – biel nie szuka towarzystwa ozdób ani
38
Miasto Kobiet 2009
przeładowania dodatkami. Świetnie radzi sobie sama w zestawach
white on white: czysta, samotna, nie pozwalająca niczym się zakłócić. Najwięcej bieli sezonu 2009 pokazała Stella McCartney. Sprawnie mieszając odcienie gołębie i porcelanowe beże z czystą bielą,
uzyskała zachwycający efekt kobiety szykownej, a jednocześnie silnej; nie wypierającej się własnej wrażliwości, ale świadomej własnych zalet. Wyraźnie zaznaczone ramiona, marynarki o przedłużonej linii to klasyczna gra w damskie/męskie, cytat z mody lat 80.
Biel z czernią i zwierzęcymi wzorami miksuje się u Gucciego i Dolce&Gabbana, w opcji op-art powraca u Alexandra McQueena. Dior
zastąpił granat czernią i tak zmodernizowany, łączony z bielą styl
marynarski pokazał m.in. na torebkach. Wzory czarno-białe, sięgające do estetyki graffiti, zaprezentował też Marc Jacobs. Wniosek?
Nie boimy się bieli tego roku. Nigdy nie będzie jej za dużo.
spodenki koronkowe – Piotr Czachor (Terytoria Mody); kapelusik – Izazella Fashion; bluzka – szafa stylisty; buty – własność Kuby Ziemirskiego
Od spranego dżinsu po indyjski, nasycony granat –
wszystkie odcienie niebieskości są znowu jak najbardziej „in”. Choć fiolet wciąż (przynajmniej w polskich
sklepach) pozostaje numerem jeden, granaty, błękity
i odcienie lawendy zgrabnie przebijają się do pierwszego rzędu.
Największe tryumfy święci szafir. Nasycony, głęboki kolor jest niemal doskonale uniwersalny – podkreśla każdy prawie typ urody i każdemu wiekowi odejmuje kilka lat. Najszlachetniej prezentuje się w wydaniu luksusowym – na jedwabiu, wieczorowych sukniach, koronkach. Max Azria, Salvatore Ferragamo i Valentino pokazali odcienie szafirowe w wersji nocnej, ekskluzywnej;
lżej potraktował je John Galliano i Versace. Tu widzimy
przede wszystkim blask i szyk – świecące, nabłyszczane tkaniny łączą się z kolorem złotym (który wraca po
dwóch zaledwie latach nieobecności) i wężowym wzorem. Zaskakująco, ale i zachwycająco.
sukienka szafirowa, szal szafirowy – Yakamoz Atelier; kapelusz i biżuteria – szafa stylisty; torebka – Izazella Fashion
Ocean szafiru
sukienka koronkowa, toczek – Kuba Ziemirski; futerko – szafa stylisty
{moda}
Cyrk przyjechał!
Przyjechał do miasta cyrk, wodewil, kabaret. A wraz z nim – koronki,
cekiny, świecące guziki i aplikacje. Balmain, Proenza Schouler, Alexander Wang pokazują, że bawić można się od rana... do rana.
W ubiegłym sezonie koronkom całą kolekcję poświęciła Miuccia
Prada. Dziś motyw ten powraca u Narcisca Rodrigueza, w „trashowej”
kolekcji Rodarte i u jak zawsze wyrafinowanej Vivienne Westwood.
Kojarząca się raczej z wieczorem koronka po raz kolejny usiłuje wyjść
na światło dziennie – wykańcza grzeczne, biurowe koszule, ironicznie
uśmiecha się z torebek i rąbków spódnic. Czasami atakuje bezkompromisowo, jak na koktajlowych – ale wcale nie grzecznych! – sukienkach Alberty Ferretti. Pozornie trudna do zagospodarowania, przy bliższej znajomości okazuje się chętna do współpracy z piórami, frędzlami
i cekinami, geometryczną formą i wyrafinowanym etno-szykiem. Na
ciężkie czasy i gospodarczy kryzys – poszalejmy w koronkach.
sukienka z jedwabiu – Yakamoz Atelier; kołnierz – Izazella Fashion; bolerko – szafa stylisty; biżuteria – Kuba Ziemirski,
fotel COMFEE (producent NOTI, proj. Anna Hrecka) – Studio Metaforma
ADRESY:
Izazella Fashion, www.divaizazella.com
Kuba Ziemirski, tel. 0791 977 261
Terytoria Mody, ul. Krowoderska 79
Studio Metaforma, hala fabryki Telkom Telos, ul. Lubelska 14
Yakamoz Atelier, ul. Sienna 11
Dziękujemy fabryce Telkom Telos za udostępnienie wnętrz do sesji
42
Miasto Kobiet 2009
Produkcja sesji: MAI Studio
ul. Piłsudskiego 34/1, tel. 012 421 02 36, www.mai.pl
zdjęcia: Marcin Urban / MAI Studio
stylizacja: Justyna Korusiewicz, www.juta.viewbook.com,
makijaż: Bogusława Jemioła
fryzury: Jakub Zieliński,
modelka: Klaudia Kozik / fashionism.pl
losy
Ubrana
we
fot. Anna Ciupryk
przygotowała fryzurę z myślą o wieczornych wyjściach młodych, nowoczesnych kobiet. Gładko uczesane włosy z przedziałkiem na środku oraz dwa mocno skręcone i natapirowane kucyki dają przestrzenny, nieco teatralny efekt. Taką fryzurę mogą nosić kobiety z niskim czołem. Włosy są w kolorze zmrożonego
kasztanu z miedzianymi refleksami.
44
Modelka: Magda Chomów, Eric Stipa, Biżuteria: kolczyki z perłą i cyrkoniami Dell’Oro, ul. Kopernika 22; bransoletka – własna
Beata Sikora z salonu Eric Stipa
Stylizacja: Beata Sikora, Eric Stipa, ul. Długa 21, ul. Wielopole 28, C.H.M1, al. Pokoju 67 Makijaż: Michalina Kupiec, Eric Stipa
ERIC STIPA
LAURENT
ul. Zygmunta Augusta 5/4, Modelka: Kasia S., Fashion Color, Biżuteria: Yakamoz Atelier, ul. Sienna 11
Color, ul. Zygmunta Augusta 5/4, Biżuteria: Galeria Aruaco, www.etniczne.com
Beata Gładysz, Salon Kosmetyczny Jasminum, ul. Rakowicka 11 Modelka: Ewa Maślanka, Fashion
Stylizacja: Maciej Maniewski, Klub Fryzjerski Maniewski, ul. Rakowicka 11, ul. Gołębia 2 Makijaż:
proponowała modelce miękkie cięcie z dłuższą linią podstawy i głęboki brązowo-miedziany kolor z przeplatanymi refleksami. Plastyczna
faktura w awangardowym wydaniu
łączy miękkie fale i loki, nadając klasycznej fryzurze nowy wymiar.
Stylizacja: Alicja Baran, Salon Fryzur Laurent, Plac Wolnica 3 Makijaż: Anna Ciupryk, Fashion Color,
Alicja Baran z salonu Laurent za-
KLUB
FRYZJERSKI
MANIEWSKI
Maciej Maniewski
zaproponował włosy krótkie, z asymetrycznym strzyżeniem podkreślającym
ostre rysy twarzy modelki i jej piękne, duże oczy. Podstawa włosów została przyciemniona ciepłymi brązami, delikatne refleksy są w odcieniach zimnej miedzi. Fryzura w sam
raz dla kobiet ceniących dobry styl
i wygodę.
45
przygotowała fryzurę z myślą o wieczornych wyjściach młodych, nowoczesnych kobiet. Gładko uczesane włosy z przedziałkiem na środku oraz dwa mocno skręcone i natapirowane kucyki dają przestrzenny, nieco teatralny efekt. Taką fryzurę mogą nosić kobiety z niskim czołem. Włosy są w kolorze zmrożonego
kasztanu z miedzianymi refleksami.
Makijaż: Oskar Bachoń, Atelier Hair Stylist, Modelka: Paulina Pawlik
Stylizacja: Oskar Bachoń, Atelier Hair Stylist, ul. Rakowicka 15, ul. Pędzichów 22
Beata Sikora z salonu Eric Stipa
ul. Zygmunta Augusta 5/4, Modelka: Ania, Biżuteria: Dyberg/Kern, Galeria Krakowska
Tomasz Karcz dopasował strzyżenie do struktury włosa modelki i
zastosował koloryzację w kolorze
zbliżonym do naturalnego. Miało to
na celu przede wszystkim uzyskanie
połysku, głębi szarości i efektu zdrowych włosów. Fryzura modelki jest
wiosenną wersją stylu retro. Jest doskonałym pomysłem dla kobiet ceniących wygodę i ekstrawagancję
Stylizacja: Tomasz Karcz, www.tomaszkarcz.com Makijaż: Anna Ciuptyk, Fashion Color,
TOMASZ KARCZ
ATELIER
HAIR
STYLIST
Oskar Bachoń
z Atelier Hair Stylist specjalnie na potrzeby naszej sesji przygotował awangardowe
upięcie wieczorowe. Stylizacja bazuje na puklach i supłach. Włosy
są rzeźbione, posągowe, utrzymane
w klimacie antycznym.
Produkcja sesji: Fashion Color, ul. Zygmunta Augusta 5/4, tel. 012 429 15 80, www.fashioncolor.pl Zdjęcia: Anna Ciupryk, Fashion Color
KONKURS
SREBRNE LUSTRA
zakończony!
Konkurs trwał od 15 listopada 2008 do 15 lutego 2009 i miał
charakter plebiscytu. To Czytelniczki Miasta Kobiet, a zarazem
Klientki krakowskich gabinetów, przysyłając do nas kuponY konkursowe zdecydowały o kolejności miejsc na podium.
W yniki konkursu :
Kategoria NAJLEPSZE MIEJSCE:
Kategoria NAJLEPSZE RĘCE:
1. Estetica, ul. Sławkowska 6
2. Medicor, ul. Karmelicka 10
3. Nordic SPA, ul. Lenartowicza 11/2
1. Anna Dubiel, Estetica, ul. Sławkowska 6
2. Joanna Skrzypek, Body&Spirit, ul. Emaus 7/1
3. Edyta Nykiel, Medicor, ul. Karmelicka 10
Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc:
Body&Spirit, ul. Emaus 71/1; Guinot, ul. Kurniki 5;
Madame Katrina, ul. Chmieleniec 2B, lok. 9
Kategoria NAJLEPSZY ZABIEG:
1. mikrodermabrazja (Estetica, ul. Sławkowska 6)
2. titan (Estetica, ul. Sławkowska 6)
3. depilacja laserowa (Medicor, ul. Karmelicka 10)
Wyróżnienia dla kolejnych trzech miejsc:
Małgorzata Zajączkowska (Estetica, ul. Sławkowska 6),
Agata Kitner (Instytut Guinot, ul. Kurniki 5), Renata Guńka
(Instytut Urody No1, ul. Wieniawskiego 62)
W następnym numerze Miasta Kobiet (maj-czerwiec) opublikujemy:
– relację z uroczystego zakończenia konkursu połączonego z rozdaniem nagród
– listę głosujących Czytelniczek nagrodzonych kosmetykami firmy Clarena
– artykuł o nagrodzonych salonach, kosmetyczkach i zabiegach
Dziękujemy Czytelniczkom za udział w konkursie i gratulujemy salonom, które uzyskały najwyższe notowania.
Nagrody w naszym konkursie ufundowała firma CLARENA
Nagrody dla Czytelniczek:
5 peelingów enzymatycznych, 5 peelingów z kwasami owocowymi, 5 serum
wzmacniających do cery naczyniowej, 5 diamentowych liftingów pod oczy
aparat do mikrodermabrazji
diamentowej firmy Rubica
Kurs masażu Imagination
na Twarz
masaż
Anty - Ageing
autorstwa Gila Amsallema
Nagrody w kategorii NAJLEPSZE MIEJSCE
1 nagroda – aparat do mikrodermabrazji diamentowej firmy Rubica
wraz z kursem i certyfikatem (wartość 2900zł)
2 nagroda – kurs masażu Anty - Ageing autorstwa Gila
Amsallema (wartość 500zł)
3 nagroda – Kurs masażu Imagination na twarz
(stemple ziołowe) (wartość 300zł)
Nagrody w kategorii NAJLEPSZE RĘCE
1 nagroda – zestawów kosmetyków z linii kawiorowej: żel, tonik do
demakijażu, krem, serum, perły, mus kawiorowy do ciała
i peeling solny (wartość 433zł)
2 nagroda – zestaw kosmetyków z linii złotej: krem, serum,
mus kawiorowy do ciała, peeling solny (wartość 335zł)
3 nagroda – zestaw kosmetyków z linii pod oczy: płyn do ekspresowego
demakijażu oczu i ust, perły pod oczy, krem pod oczy
z kofeiną, diamentowy lifting pod oczy (wartość 268zł)
Nagrody w kategorii – NAJLEPSZY ZABIEG
Nagrodzone zabiegi zostaną opisane w „Mieście Kobiet”
Cryodermie
– lodowe piękno
W Centrum Dermatologiczno-Kosmetycznym
Der-Med przy ulicy św. Tomasza 30/3 pojawił
się nowy zabieg Cryodermie. Postanowiłam
sprawdzić, co kryje się za tą intrygującą nazwą.
Mam skórę raczej suchą, z problemami naczyniowymi, więc
wybrano dla mnie zabieg z Linii
Thermal o działaniu bardzo silnie nawilżającym, przeciwzapalnym, rewitalizującym, stymulującym i leczniczym. Został on poprzedzony demakijażem oraz peelingiem twarzy, szyi i dekoltu.
Najważniejsza część zabiegu to
masaż supernowoczesnym francuskim urządzeniem DERMOLINE CRYO X3, które specjalną
głowicą, w temperaturze – 5oC,
wprowadza do skóry produkty krioaktywne Dermoline (technologicznie
zaawansowane kosmetyki nawilżające lub
przeciwzmarszczkowe). Dzięki chłodzeniu
aktywne substancje preparatów kosmetycznych głębiej penetrują skórę, a ich składniki
są w pełni przyswajane. Najnowsze badania
laboratorium Wellness Koncept dowodzą, że
temperatura – 5 oC, jaką wytwarza głowica,
jest optymalna dla skóry, tolerowana przez
nią i całkowicie bezpieczna. Ma też na nią
dobroczynny wpływ – poprawia mikrokrążenie w skórze. Wywołuje też kurczenie się
i rozkurczanie naczyń, dotleniając skórę i dostarczając jej składniki odżywcze, a tym samym stymulując odnowę komórek, zwalczając wolne rodniki i w efekcie ujędrniając ją.
Kolejny etap zabiegu to masaż przy użyciu
Serum Cryo – preparatu bogatego w ekstrakt
z morszczynu i olej z nasion pszenicy. Najpierw relaksacyjny masaż manualny, a tuż po
nim masaż głowicą Dermoline Cryo X3. Kontakt z metalową głowicą schłodzoną do temperatury – 5 oC początkowo wywołuje dreszczyk, ale skóra szybko się przyzwyczaja i pozostaje wrażenie, jakby dotykano mojej twarzy
kostką lodu. Jest to więc rewelacyjny zabieg
na lato, ale i tak nie narzekam – za oknem pada śnieg, a mnie pod ciepłą kołderką i przy re48
Miasto Kobiet 2009
laksującej muzyce zrobiło się sennie.
Po Serum przyszedł czas na Maskę Cryo, której główne składniki to wyciąg z wodorostów,
roślinne oligoproteiny, olej z nasion pszenicy, Moist 24 i woda termalna. Także i tu maska wtłaczana jest do skóry za pomocą głowicy
Dermoline Cryo X3. Pozostawia się ją na twarzy przez około 10 minut, a potem zmywa zastępując kremem Cryo z kompleksem witaminowym z egzotycznych roślin, oligoproteinami,
Moist 24 i wodą termalną.
Po zabiegu czułam się wypoczęta. Skóra na
mojej twarzy zdawała się być tak delikatna, że
w porównaniu z nią dłonie były wręcz szorstkie. Stała się elastyczna i błyszcząca, a nieprzyjemne uczucie ściągnięcia i napięcia ustąpiło.
Naczynka obkurczyły się i były znacznie mniej
widoczne. Zabieg można stosować jako szybki lifting skóry, a jego efekty są widoczne natychmiast.
Aleksandra Budzińska
Der-Med, Kraków,
ul. św. Tomasza 30/3, tel. 012292 03 03
Czas trwania zabiegu: 1,5 godziny
Cena: zabieg nawilżający (Linia Thermal) – 250zł,
zabieg przeciwzmarszczkowy (Linia Perfect) – 280zł
BĄDŹ PIĘKNA NA WIOSNĘ!
ZADBAJ O SWOJE CIAŁO!
Wiosna to pora roku w której dbałość o ciało i szczupłą
sylwetkę nabiera szczególnego znaczenia. Pierwsze słońce,
perspektywa wakacyjnego plażowania, chęć założenia nieco bardziej
skąpego stroju, mobilizują nas do podjęcia starań o piękny
zdrowy wygląd
Pozbycie się zbędnych kilogramów w krótkim czasie nie jest łatwe.
Różnego rodzaju diety nie są wystarczające, a liposukcja jest bolesna i niebezpieczna… Tymczasem odpowiednia kompozycja zabiegów medycyny estetycznej, połączona ze zdrowym trybem życia jest w stanie odmienić nasze ciało o 180° bez konieczności ingerencji chirurga.
Mniej ciała z ULTRACONTUR®
artykuł promocyjny
Nieinwazyjna metoda usuwania tkanki tłuszczowej urządzeniem ULTRACONTOUR® daje możliwość kształtowania sylwetki
i zmniejszania obwodów wybranych partii ciała. Urządzenie niszczy komórki tłuszczowe za pomocą zogniskowanych ultradźwięków,
a następnie za pomocą drenażu limfatycznego pomaga w usuwaniu ich
z organizmu w procesach metabolicznych. Metoda przeznaczona jest
dla osób z otyłością miejscową (ud,
brzucha, bioder), ponieważ redukuje tkankę tłuszczową w miejscach
w których ciężko się jej pozbyć. Zabieg jest bezpieczny i bezbolesny, a po odpowiednio dobranej serii obwód ciała zmniejsza się nawet o 6 cm. ULTRACONTOUR® w połączeniu z mezoterapią igłową (wstrzykiwaniem pod skórę substancji odżywczych np. redukujących cellulit) lub bezigłową daje znakomite efekty w stosunkowo
krótkim czasie.
i odtoksyczniającymi skórę po zimowym letargu. Nie zapominajmy
również o peelingach poprawiających koloryt naszej skóry.
Gładkie ciało po DEPILACJI LASEROWEJ
Aby skóra była gładka i aksamitna konieczna jest jej depilacja.
Spektakularne, trwałe efekty oraz gwarancja całkowitego bezpieczeństwa to atuty DEPILACJI LASEROWEJ. Aby uzyskać efekt
i zadowolenie należy wybrać odpowiedni typ lasera. Na całym
świecie największą skutecznością cieszą się lasery diodowe typu
Light Sheer. Laser powinien posiadać odpowiedni certyfikat bezpieczeństwa. Prawidłowo zaplanowany zabieg depilacji laserowej
powinien być poprzedzony konsultacją lekarską, która ocenia stan skóry oraz określa jej
fototyp według tzw. skali Fitzpatricka (karnacja, kolor i grubość włosa). Laser diodowy depiluje trwale dzięki zastosowaniu diody
o bardzo wysokiej mocy i długim czasie trwania impulsu. Depilacja jest skuteczna, gdyż
włosy są usuwane wraz z cebulkami, niszczone są także komórki odżywcze włosa. Po serii
zabiegów włos nie ma podstaw do ponownego wzrostu. Skóra może być podrażniona tuż po depilacji, ale po prawidłowo przeprowadzonym zabiegu zaczerwienienie zanika. Nie wystepują blizny
i oparzenia, a skóra powinna pozostać nienaruszona i jedwabiście
gładka. Dlatego ważnym elementem przy wyborze odpowiedniego
gabinetu jest zwrócenie uwagi na renomę oraz kwalifikacje i doświadczenie personelu.
Łączenie zabiegów w kompleksowe kuracje
Dbając o jędrną i gładką skórę można poddać się zabiegom ENDERMOLOGIE® – bardzo popularnemu obecnie masażowi mechanicznemu mocno pobudzającemu krążenie i redukującemu
cellulit. Aby uzyskać optymalne efekty najlepiej łączyć w/w kuracje z masażami ręcznymi, zabiegami na ciało mocno nawilżającymi
Zdrowie, uroda i relaks…
Ciało, o które zadba grono wykwalifikowanych specjalistów, pozwoli nam poczuć się pięknymi, zadbanymi oraz gotowymi do
chwytania promieni wiosennego słońca.
GABINET MAKIJAŻU
I KOSMETYKI PROFESJONALNEJ
IPL
fotoodmładzanie, usuwanie
owłosienia, leczenie trądziku,
zamykanie naczyń, leczenie
przebarwień
MASAŻE
LOMI LOMI NUI, MAU-RI,
PeLoHa ,refleksologia twarzy
wg. metody Lone Sorensen
KONIEC ERY BOTOXU !!!
JAPOŃSKI COSMOLIFTING
TWARZY PO RAZ PIERWSZY
W KRAKOWIE TYLKO
W „LANGMANN”-VISAGE
CELLULOGIA
NR 1 NA ŚWIECIE W REDUKCJI
CELLULITU
SKORZYSTAJ Z PROMOCJI
WIOSENNEJ NA WYBRANE ZABIEGI:
- BIOCEUTYKA INTERAKTYWNA
zabiegi odmładzające i regenerujące
- ZABIEGI SPA NA CIAŁO
- MIKRODERMABRAZJA
DIAMENTOWA
Zapraszamy na wiosenny program
pielęgnacji dłoni i stóp:
manicure, pedicure, intensywna
terapia parafinowa SPA –Allesandro,
WIOSENNE SZALEŃSTWO
KOLORYSTYCZNE -stylizacja
paznokci.
ZAPRASZAMY NA DNI
OTWARTE 13 i 14 MARCA 2009
„LANGMANN” - VISAGE Gabinet
Makijażu i Kosmetyki Profesjonalnej
ul. Św. Jana 13/2, 31-017 Kraków
tel . /12/ 357 58 05, www.langamnn.pl
50
Miasto Kobiet 2009
Usta permanentnie
zmysłowe
Mam od dzieciństwa drobny defekt ust. To on
sprawił, że zdecydowałam się na makijaż permanentny ust. Po rozpoznaniu oferty krakowskich
gabinetów kosmetycznych wybrałem Gabinet
Makijażu i Kosmetyki Profesjonalnej Langmann
Visage przy ul. św. Jana 13/2. Jego właścicielka,
Anna Kukla-Langmann, jest dyplomowaną wizażystką i stylistką makijażu permanentnego.
Pierwsza konsultacja uspokoiła mnie. Mogę się
poddać zabiegowi, ponieważ nie jestem w ciąży,
nie choruję na cukrzycę, łuszczycę ani hemofilię, nie mam też tendencji do przebarwień, bliznowca, infekcji skórnych ani uczulenia na lignokainę, adrenalinę, detromycynę i triobioric.
Przeciwwskazaniem jest też przyjmowanie leków
sterydowych oraz menstruacja. I jeszcze drobiazg
– gdy ma się skłonność do opryszczki wywołanej
wirusem herpes simplex, powinno się koniecznie kilka dni przed zabiegiem zażyć lek heviran.
Gabinet mieści się w zabytkowej XVI-wiecznej
kamienicy. Pani Anna poczęstowała mnie doskonałą zieloną herbatą z gruszką. Na początek podpisałam zgodę na wykonanie zabiegu i wybrałam
odcień pigmentu. Stosowane tu pigmenty firmy
Bioutech mają pochodzenie organiczne i znane
są z trwałości, intensywności i naturalności barw.
Doskonale się wchłaniają, można je też mieszać
aż do uzyskania pożądanego odcienia.
Przy relaksującej muzyce położyłam się na podgrzanym fotelu, a pani Anna obrysowała pędzelkiem kontur moich ust. Spojrzałam w lustro: tak,
ten kształt mi się podoba. Kolejnym etapem jest
znieczulenie maścią emla. Pani Ania opowiada
mi o kolejnych czynnościach. Kiwam tylko głową, bo po znieczuleniu nie mogę mówić. Zaczynamy pigmentację. Barwnik zostaje wprowadzony pod skórę za pomocą igły. Mikroprocesor Intel steruje igłą, kontrolując moc i częstotliwość jej
pracy (od 50 do 150 nakłuć na sekundę). Gdyby przestało działać znieczulenie, mam chrząknąć. Więc chrząkam. Poprawiamy znieczulenie,
tym razem żelem Tropical Anesthetic, który jest
szybciej wchłaniany przez uszkodzony naskórek.
Kontur ust został już obrysowany. Po dwudziestu
minutach czuję jednak, że znieczulenie znowu
przestało działać. Pani Ania pałeczką delikatnie
nanosi żel. Następnie wprowadza barwnik na całą powierzchnię ust.
Po dwóch godzinach jest już po wszystkim. Oglądam się w lusterku i jestem przerażona – ciemny
brąz!!! Pani Ania uspokaja mnie jednak, że podrapany igłą naskórek wraz z częścią barwnika
będzie się złuszczać przez kilka dni, i kolor zredukuje się o połowę. Przez następne dni powinnam nawilżać usta sorkoserylem. Przez pierwsze
cztery dni nie powinnam myć ust mydłem ani
używać kosmetyków, a przez dwa tygodnie nie
korzystać z basenu, sauny i solarium. Mam też
unikać słońca i smarować twarz, a szczególnie
usta, preparatami o wysokich filtrach. Poza tym
napoje mam pić przez rurkę, kłaść do ust małe kęsy pożywienia – baaardzo dystyngowanie. No i niestety, przez pierwsze dni nie można się całować…
W domu mąż przywitał mnie komplementem.
„Wyglądasz jak Angelina Jolie”, powiedział. To
przez te napuchnięte usta. Ponieważ jestem nosicielem wirusa hermes simplex, a nie zażyłam
przed zabiegiem heviranu, pojawiła się opryszczka. Przed zabiegiem uzupełniającym, na który
umówiłam się trzy tygodnie później, nie popełniłam już tego błędu. Cały proces został powtórzony. Po dwóch tygodniach kolor się pięknie uaktywnił, podkreślając naturalny obrys ust. Efekt
ten utrzyma się od trzech do pięciu lat.
Makijaż permanentny może posłużyć także do
zmiany wyrazu oczu (kreska górna i dolna, lub
biała wewnętrzna), korekcji lub przyciemnienia
brwi. Z jego pomocą można zlikwidować blizny
po wypadkach, operacjach i chemioterapii.
Barbara Fijał
Langmann Visage, Kraków
ul. św. Jana 13/2, tel. 012 357 58 05
Cena zabiegu: makijaż permanentny ust
(kontur z wypełnieniem) – 1000 zł
Psychoterapia
• nerwice
• kryzysy
• problemy w związkach
• zaburzenia odżywiania
psycholog; psychoterapeuta
praca pod superwizją i zgodnie
ze standardami PTP
tel. +48 602 78 55 82;
e-mail:[email protected]
TA ROT
i na dobre i na trudne czasy
Salwator: 0-12 427-01-12,
Nowa Huta: 504 097 217,
Przyjmuje tarocistka Ameia. Stare Miasto: 504 097 217
WIOSNA
NA KOKOSOWEJ WYSPIE
W okresie letnim tradycyjnie wybieramy się poszaleć na egzotyczne wyspy.
My zapraszamy na Kokosową Wyspę
już w marcu, gdy wszystko dookoła
zaczyna budzić się do życia
Oaza piękna i relaksu
W centrum Krakowa, w niepowtarzalnym secesyjnym klimacie,
znajduje się oaza piękna i relaksu – Medicor Centrum Kosmetyki
i Medycyny Estetycznej. To miejsce dla osób, które chcą poczuć
smak luksusu i zanurzyć się w świat przyjemności. Przychodząc
do nas od pierwszej chwili poczujesz się wyjątkowo – przywitamy Cię uśmiechem, poczęstujemy firmową herbatą z sokiem
imbirowym. Mamy do Twojej dyspozycji siedem gabinetów:
dwa do pielęgnacji i modelowania sylwetki z kapsułą Spa, dwa
kosmetyczne (mezoterapia bezigłowa, mikrodermabrazja), gabinet lekarski (krioterapia, medycyna
estetyczna, diagnostyka bioinformacyjna), gabinet
depilacji laserowej (laser Light Sheer), gabinet
pielęgnacji dłoni i stóp z fotelem Pedicure Spa.
Podgrzewana podłoga, super wygodne podgrzewane łóżko do masażu, urządzenie do podgrzewania ręczników, aromatyczne olejki, relaksacyjna
muzyka – to wszystko przejaw naszej troski o Ciebie; detale, które Twoje ciało zapamięta i będzie
chciało do nich wracać.
NASZE
CIAŁO
ZASŁUGUJE
NA OPIEKĘ
NAJWYŻSZEJ
KLASY
Skuteczność działania
artykuł promocyjny
Kokosowa wyspa
„Kokosowa Wyspa”, znakomity zabieg modelującoregenerujący na ciało firmy Bielenda, to absolutna NOWOŚĆ wśród „wyszczuplaczy” ze względu na maskę
modelującą i efekty jej działania.
Ten rytuał piękna zaczyna się kokosowym oczyszczaniem.
Kremowy peeling do ciała swoje znakomite efekty oczyszczania każdego rodzaju skóry zawdzięcza precyzyjnie dobranym
składnikom aktywnym. Olej kokosowy z ekologicznych upraw
jest olejem najbardziej przyjaznym dla skóry, jego skład jest
zbliżony do budowy lipidów ludzkiej skóry. Olej babassu z Amazonii ma z kolei rzadko spotykaną właściwość: pod wpływem temperatury naszego ciała „roztapia się” co znacznie zwiększa jego
wchłanialność. Nieśmiertelna witamina E to niezbędny składnik
odmładzania i upiększania. Rarytasem są orzeszki macadamia,
drobniutko zmielone i zaokrąglone, aby „zdrapywanie” martwego
naskórka było przyjemne. Podczas peelingu zapach oleju kokosowego unosi się w pomieszczeniu i towarzyszy przez cały czas
wykonywania zabiegu, wprowadzając w stan ukojenia.
Po „zrzuceniu starej skóry” nadchodzi kolejny etap Kokosowej
Wyspy − wyszczuplająco-drenująca maska algowa do ciała.
Nałożenie maski poprzedza regenerujący koncentrat do ciała,
z olejem kokosowym oraz witaminami E i C. Preparat rozprowadzamy po całym ciele, a oleista substancja pozwala na delikatny
masaż głaszczącymi ruchami. Koncentrat przeciwdziała starzeniu się skóry, a jednocześnie ją ujędrnia i uelastycznia. Zaraz potem nakładamy maskę algową składającą się z alginy, l-karnityny
i substancji rozgrzewającej. Daje ona efekt zimno-ciepło, od razu
po nałożeniu chłodzi, a po kilkunastu minutach mocno rozgrzewa;
jest to świetna „gimnastyka skóry”. Miejscowe podniesienie temperatury skóry zapewnia doskonale przenikanie l-karnityny w jej
głębsze warstwy i skuteczniejszą walkę z tkanką tłuszczową.
Podczas działania maski, gdy l-karnityna „toczy wojnę”
z komórkami tłuszczowymi, kosmetyczka zrobi masaż dłoni i stóp,
nałoży na nie odżywczą maseczkę i zawinie ciepłym ręcznikiem.
To właśnie takie troskliwe działanie odpręża najbardziej. Odczucia te wzmocni jeszcze bardziej następny etap naszego rytuału
piękna, relaks i odnowa. Chwile przyjemności kontynuujemy
nakładając mleczko Kokosowa Wyspa. To ekskluzywny preparat o silnym działaniu przeciwstarzeniowym,
nawilżającym, ujędrniającym i wygładzającym. Kosmetyczka wykonuje masaż relaksacyjny lekko i delikatnie, jakby to był taniec rytualny.
CENTRUM
KOSMETYKI
I MEDYCYNY
ESTETYCZNEJ
Kokosowa Wyspa zapewnia: redukcję brzusznej tkanki
tłuszczowej i cellulitu, wyszczuplenie pośladków i ud,
poprawę napięcia skóry, wygładzenie i regenerację
skóry, drenaż limfatyczny oraz stymulację metabolizmu
w tkankach.
Efekty będą zadziwiające, jeżeli połączymy dodatkowo Kokosową Wyspę z zajęciami w naszym Fitness Wdzięku. Osobom zapracowanym proponujemy
ekspresowy zabieg cellulogię – masaż próżniowy w połączeniu
z regenerującym koncentratem i eliksirem do masażu Kokosowa
Wyspa daje doskonałe rezultaty przy małym zaangażowaniu czasu.
Podaruj bliskiemu… kokosową wyspę
Medicor to idealne miejsce na odpoczynek, regenerację lub romantyczny wypad we dwoje, gdyż dysponujemy również kuszącymi
ofertami dla Panów. Kokosowa Wyspa może być także oryginalnym prezentem dla naszych najbliższych.
BIELENDA
EKOLOGICZNA PRZYSZŁOŚĆ PIĘKNA
KRAKÓW
UL. KARMELICKA 10
TEL. 012 430 12 14
www.medicor.krakow.pl
MEDICOR
NAJLEPSI DLA NAJLEPSZYCH
ROZPIESZCZAJ SIĘ Z NAMI
{uroda }
Lekkość bytu
po Vacu Press
Kraków, ul. Fieldorfa Nila 10/3
tel. (12) 661 03 03, 0 609 663 663
w w w. v a c u - c e n t r u m . p l
jędrnienie
skóry
i poprawa jej sprężystości to cel, jaki
w dziedzinie urody stawia sobie niejedna
z nas. Możliwości, przynajmniej pozornie, są
ogromne: wystarczy przyjrzeć się sklepowym
półkom z kosmetykami czy przepatrzeć ofertę salonów piękności. Dziesiątki zabiegów,
rytuałów i pielęgnacyjnych urządzeń dostępne są w każdym przedziale cenowym.
i peelingiem, dzięki czemu skuteczność aparatury będzie większa. Twarz zostaje pokryta żelem, który ma ułatwić poślizg aparatowi masującemu. Kosmetyczka tłumaczy
mi działanie pomp, przywierających chwilę później do mojej twarzy: to zasada baniek
szklanych, jakie wiele z nas pamięta jeszcze
z dzieciństwa. Nie ma w nich oczywiście
ognia, jednak podciśnienie zasysa tkankę,
rozciągając komórki i stymulując w ten sposób ich unaczynienie. Operacja, początkowo
lekko bolesna, szybko staje się przyjemna,
a ja wyraźnie czuję, jak pracuje skóra mojej
twarzy. Wykonująca zabieg pani Sylwia wy-
Na co warto się zdecydować?
System ujędrnienia skóry SPM Vacu Press
obiecuje rozbicie tkanki tłuszczowej i złogów białka przy wykorzystaniu masażu podciśnieniowego, wykonywanego za pomocą systemu pomp ssących. Brzmi dość groźnie, jednak dzięki zabiegowi w tkance podskórnej ma się poprawić krążenie i dotlenienie, a w rezultacie przyspieszyć spalanie
tłuszczu. W salonie Vacu Centrum (Kraków,
ul. Fieldorfa Nila 10/3) istnieje kilka wersji
tej metody – na twarz, uda, pośladki i brzuch
– każdy w cenie od 130 zł (twarz) do 170
zł (uda plus pośladki). Decyduję się na zabieg na skórę twarzy, zmęczonej zimowymi
zmianami temperatury i lekko przesuszonej
wciąż trwającym sezonem grzewczym.
Rozpoczynamy dokładnym demakijażem
jaśnia, że przykładane punktowo dysze aparatu masującego doprowadzają do mobilizacji depozytów tłuszczu i zwiększenia przepuszczalności błon komórkowych, ułatwiając odprowadzenie produktów przemiany
materii do układu limfatycznego, a ostatecznie ich wydalenie. Twarz, lekko zaczerwieniona po trwającym 60 minut zabiegu, do-
znaje ukojenia pod maską z alg. Wierzę, że
najlepsze rezultaty przynosi działanie w serii; jednorazowa próba zabiegu daje jedynie
przedsmak tego, co można zdziałać regularnie pracując z bańkami o kosmicznym wyglądzie. Mimo to już tego wieczoru – i przez
kolejnych kilka dni – czuję i widzę realną poprawę ukrwienia skóry twarzy, zwiększenie jej
delikatności, ujędrnienie. Warto, nawet w krótkiej serii, zdecydować się na zabieg SPM.
W tym samym salonie decyduję się dodatkowo na drenaż limfatyczny nóg. Uczucie
ciężkości towarzyszy chyba wszystkim, którzy na co dzień pracują w pozycji siedzącej,
a poruszają się głównie na obcasach. Dwie
panie kosmetyczki instalują więc urządzenie, które na pierwszy rzut oka przypomina
wyrafinowane narzędzie tortur: moje nogi,
nasmarowane rozgrzewającym kremem
z dodatkiem cynamonu i owinięte w folię,
zostają opakowane w specjalne mankiety
i przy pomocy niezliczonej liczby kabli podpięte do aparatu Slim Styler. Przesuwające się fale powietrza wywierają sekwencyjny nacisk od kostek aż po biodra, powodując
lepsze ukrwienie i poprawę przepływu limfy w tych częściach nóg. Początkowo zaskakujące wrażenie szybko zmienia się w trwającą 30 minut przyjemność, a kiedy wreszcie mogę na nowo wskoczyć we własne
spodnie, czuję w nogach zaskakującą lekkość. Zabieg w Vacu Centrum, kosztujący
około 100 złotych (w zależności od użytego kremu i zakresu drenażu) postanawiam
powtórzyć przy najbliższej nadarzającej się
okazji. [MS]
Zabiegi dostępne w Vacu Centrum, ul. Fieldorfa Nila 10/3u
W salonie dostępne są także inne zabiegi, które można stosować alternatywnie. W pakietach taniej nawet o 20%!
54
Miasto Kobiet 2009
Seksowna
krągłość policzków
Przełom technologiczny w zakresie metod dermatologicznych
o minimalnym stopniu inwazyjności pozwala zaoferować nowe
możliwości poprawy wyglądu.
Dotyczy to przede wszystkim odtwarzania wewnętrznych struktur
podtrzymujących skórę.
Ze wszystkich wyznaczników atrakcyjności najważniejsza jest twarz,
ponieważ jest podstawowym kanałem komunikacji międzyludzkiej i
stanowi ważne źródło informacji o jej właścicielu.
Wiemy, że młodość jest uważana za coś dobrego, a starość za coś złego, dzięki czemu cechy twarzy małej dziewczynki są najbardziej preferowanymi wśród mężczyzn i jednocześnie obniżającymi wiek kobiety.
Należą do nich: duże oczy, wysoko położone brwi, wydatne i bardziej
czerwone usta, wysokie czoło, szerszy i krótszy nos, jasna i gładka skóra oraz pełne policzki o miękkim zarysie.
artykuł promocyjny
W rozwoju medycyny estetycznej osiągnęliśmy taki stopień zaawansowania, że możemy skutecznie oszukać zmysł wzroku nadając poszczególnym częściom twarzy dużo młodszy kształt – bez ryzykownych operacji plastycznych i eksperymentalnych implantacji!
Jednym z największych udogodnień w procesie odmładzania skóry i jej
głębszych tkanek stały się zabiegi wypełniające. Wypełniacze umożliwiają odtworzenie młodych, wręcz dziewczęcych rysów. Dzięki wypełniaczom na bazie kwasu hialuronowego możemy osiągnąć:
- naturalnie większe usta
- likwidację głębokich bruzd i zmarszczek
- uniesienie brwi i wymodelowanie konturu oka
- podkreślenie i powiększenie kości policzkowych
- naturalne, delikatne wymodelowanie kształtu nosa
- głębokie nawilżenie i lepsze napięcie skóry
Najczęściej stosowanymi, bezpiecznymi preparatami, są właśnie te
tworzone na bazie kwasu hialuronowego, który w naturalnych warunkach zanika wraz z wiekiem. Jego deficyt prowadzi do zwiotczenia skóry, a jego ponowne uzupełnienie do podniesienia jej jędrności i wymodelowania rysów twarzy.
Nie od dzisiaj wiadomo także, że zwiotczenie skóry wynika z zaniku tłuszczu w poszczególnych częściach twarzy. Co więcej, owa utrata często połączona jest z pojawieniem się jego nadmiaru w innych,
znacznie mniej atrakcyjnych obszarach, np. w linii żuchwy.
Skóra pozbawiona podpory z tkanki tłuszczowej „zawiesza” się niejako na uwypukleniach kostnych i nadaje całemu obliczu nieatrakcyjny wygląd. Proces ten sprawia, że owal twarzy traci dziewczęcą miękkość rysów, a padające światło rozprasza się tracąc jasność w centralnej części twarzy, tworząc mnóstwo niechcianych kontrastów i podkreśla zmarszczki.
Niedawno pojawił się produkt – Sculptra, który w swoim składzie nie
ma kwasu hialuronowego, a w sposób bardzo widoczny odbudowuje
objętość niemal wszystkich części twarzy. Stworzony został na bazie
kwasu polimlekowego, substancji, która powstaje w mięśniach po wysiłku fizycznym. Okazało się bowiem, że jest ona stymulatorem wzrostu włókiem kolagenowych, a więc tych, które stanowią wewnętrzne
rusztowanie dla skóry. Powoduje wzrost jej grubości o ponad połowę.
Zazwyczaj potrzebne są trzy iniekcje w odstępach co dwa miesiące,
a ich rezultat utrzymuje się nadzwyczaj długo – około 4 lat.
Powodzenie terapii, uniknięcie skutków ubocznych i właściwy estetyczny efekt ich zastosowania gwarantuje odpowiednie przygotowanie lekarza. Zespół pracujący w Face and Body Institute, w którym
wykonywane są wyżej opisane zabiegi to specjaliści z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, również w dziedzinie chirurgii, którzy stale udoskonalają swoje umiejętności w zakresie medycyny estetycznej.
Ich współpraca z pionierem tychże zabiegów Dr Elisabeth Dancey
skutkuje innowacyjnymi technikami zabiegowymi i osiąganiem jeszcze bardziej spektakularnych efektów.
ul. Piłsudskiego 36/1, Kraków, tel.: 012 430 18 81, www.faceandbodyinstitute.pl
{uroda}
Brzuch rzeźbiony skalpelem
Jakie zabiegi chirurgia plastyczna proponuje osobom, które marzą
o pięknym brzuchu?
Możemy pacjentom zaoferować tzw. plastykę brzucha, czyli chirurgiczny zabieg wycięcia nadmiaru skóry wraz z tkanką tłuszczową, albo miniplastykę brzucha, która dotyczy części powłok brzusznych od pępka
w dół. W czasie pełnej korekcji brzucha wycina się średnio od 1,5 do 4 kilogramów skóry i tkanki tłuszczowej. Warto też rozważyć
możliwość liposukcji, czyli odsysania tłuszczu. Najczęściej dokonuje się jej w dolnej
części brzucha i okolicach nadbiodrowych.
Co warto wiedzieć, zanim zdecydujemy
się na takie zabiegi?
Wskazaniem do zabiegu operacyjnego plastyki
brzucha jest nadmiar zwiotczałej skóry. Zdarza się to kobietom po ciąży lub osobom, które
miały dużą nadwagę. Efekt zabiegu operacyjnego będzie dużo lepszy u osoby, która wcześniej schudła kilka lub kilkanaście kilogramów, niż u osoby otyłej, która traktuje zabieg
jako metodę na pozbycie się zbędnych kilogramów. Także liposukcja nie jest metodą odchudzania. Jest to zabieg modelujący sylwetkę. Bezpiecznie można odessać najwyżej 3,5
litra tłuszczu. Należy bezwzględnie trzymać
58
Miasto Kobiet 2009
się tego bezpiecznego poziomu, bo mówimy
przecież o zabiegu czysto estetycznym, a nie
o takim, który ratuje życie. Zabieg liposukcji można powtarzać, jednak nie bez końca.
Nie jest prawdą, że nie można po nim przytyć. Wprawdzie komórki tłuszczowe usunięte w trakcie liposukcji już się nie odnowią, ale
wiele komórek tłuszczowych pozostaje w organizmie i jeśli ktoś za bardzo sobie pofolguje z jedzeniem, mogą się one nadmiernie „wypełnić”.
Ogólnie biorąc, chirurgia plastyczna może
„zdziałać cuda”, jednak pacjenci muszą się liczyć z realiami. Radykalna zmiana wyglądu,
jaką pokazują programy telewizyjne, nie zawsze i nie dla każdego jest dostępna. Zależy to
od wielu czynników, takich jak predyspozycje,
stan zdrowia, pozytywne nastawienie i czas.
Czy są jakieś przeciwwskazania dla chirurgicznej korekcji brzucha?
Plastyka brzucha to poważny zabieg chirurgiczny. Przed operacją pacjent przechodzi
kompleksowe badania, bo musi być w pełni
zdrowy. W przypadku jakiegokolwiek problemu zdrowotnego zabieg operacyjny jest przekładany, a jeśli okazuje się, że stanowiłby on
zbyt duże obciążenie dla zdrowia pacjenta, rezygnujemy z niego.
dr Marek Ciesiński, fot. Ars-Medica
Rozmowa z dr. Markiem Ciesińskim, chirurgiem plastycznym z Kliniki Chirurgii Plastycznej,
Medycyny Estetycznej i Laseroterapii Ars-Medica
w Krakowie
A co czeka pacjenta po operacji?
Przy tego typu zabiegach cięcie jest długie,
a rana rozległa. Po zabiegu trzeba pozostać
dwie doby pod opieką medyczną, a przez kolejne sześć tygodni nosić na brzuchu specjalne ubranko uciskowe. Należy też być przygotowanym na dwa tygodnie rekonwalescencji,
a gdy ktoś wykonuje pracę fizyczną, to nawet
na miesiąc. To wszystko musimy uświadomić
pacjentowi przed zabiegiem. Jego efekt jest
wart tych poświęceń, a warunki i opieka lekarska są u nas na najwyższym poziomie.
Aleksandra Soboń-Smyk
Ars-Medica, ul. Warszawska 17,
tel. 012 423 38 34
Ceny: plastyka brzucha kosztuje 8-10 tys. zł,
liposukcja 6 tys. złotych
Uczta zmysłów
w
artykuł promocyjny
E
Endorfinie
Endorfina City SPA to wyjątkowe miejsce w samym sercu Krakowa, schowane przed zgiełkiem miasta w odrestaurowanych podziemiach pięknej kamienicy przy
ul. Kochanowskiego 12. Endorfina gwarantuje intymną atmosferę i odpoczynek
na najwyższym poziomie. W luksusowych
wnętrzach, pod troskliwą i profesjonalną
opieką terapeutów odzyskasz wewnętrzny
spokój i równowagę. Bogata oferta zabiegowa sprawia, że każdy może wybrać coś
dla siebie. Szczególnym zainteresowaniem
cieszą się masaże pochodzące z kultury
hinduskiej, balijskiej i polinezyjskiej.
Zabiegi na ciało i twarz wykonywane w oparciu o renomowane, włoskie kosmetyki OLOS, DIBI, THALMER i SPAZIOUOMO. Strefa Termalna wyposażona
w łaźnię parową i błotną z aromaterapią,
laconium, saunę fińską oraz olśniewający
prysznic wrażeń. Poczujesz się jak dziecko
w sklepie ze słodyczami… tylko próbować
i próbować…
Po konsultacji z miłą terapeutką zdecydowałam się na pakiet „Uczta Zmysłów”.
Zabiegi wykonywane są na łóżku wodnym
Lluvia. Już samo leżenie na miękkim i ciepłym materacu wypełnionym wodą niesamowicie rozluźnia i odpręża. Najpierw pielęgnacja twarzy ekstraktem z dyni, potem
peeling całego ciała, a na koniec cudownie pachnący mus na bazie jogurtu, ziaren
zbóż, müsli i miodu… mmm… rarytasy!
Aktywne składniki zawarte w produktach
nawilżają i ujędrniają skórę oraz pobudzają odbudowę kolagenu. Terapeutka wzmaciania efekt działania preparatów przykrywając łóżko tunelem i dodatkowo uruchamia opcję pary.
Wtedy dociera do mnie aromatyczny zapach, miłe ciepło i cudowne nawilżenie.
tel. 012 44 55 550
Leżę sobie, jest błogo i bardzo przyjemnie.
Prawie zasypiam.
Na koniec łagodny powrót do rzeczywistości − zawinięta w miękki szlafrok, z filiżanką herbaty, leżę wygodnie w eleganckim
pokoju relaksu − iście królewski rytuał!
Wyciszyłam myśli i w cudowny sposób zregenerowałam swoje siły. Zabieram ze sobą
miłe wspomnienia i delikatny zapach kosmetyków, który towarzyszy mi do późnego
wieczoru. Będę tu wracać. Gorąco polecam.
{
PROGRESSteron }
cztery
kobiety czterypasje
Cztery kobiety. Są zupełnie różne, ale wszystkie wierzą w to, że aby odnaleźć
swoje powołanie, trzeba próbować aż do skutku. Własne pasje realizują nie tylko w czasie wolnym, ale także w życiu zawodowym. Podczas festiwalu
Progressteron będą
namawiać kobiety do wspinania się na skałki, uprawiania capoeiry, zgłębia-
nia chińskiej filozofii i poznawania tajników Feng Shui
Xenia się wspina
Xenia Kuciel to młoda mama zafascynowana wspinaczką skałkową,
której bardzo nie lubi nazywać sportem ekstremalnym. „Ostrogi” zdobywała już w liceum, technikę szkoliła jako studentka, a dzisiaj swojej pasji podporządkowuje całe życie. – Staram się trenować trzy razy w tygodniu. Prowadzę zajęcia wspinaczkowe z dzieciakami, a że
mam nienormowany czas pracy, sama decyduję kiedy wyruszyć
w trasę – wyjaśnia. Jest wolnym strzelcem, tłumaczką języka rumuńskiego i francuskiego, więc nie musi zabiegać o urlop, by wygospodarować kilka tygodni na wyjazdy wspinaczkowe. Bo najlepsze skałki
znajdują się w Hiszpanii. Razem ze swoim partnerem, też zapalonym
wspinaczem, Xenia przynajmniej raz w roku pakuje do samochodu
sprzęt, garnki i butlę z gazem, po czym wyrusza w drogę po Europie.
– Warunki nie mają żadnego znaczenia, jeśli tylko mogę się wspinać.
W realizowaniu pasji nie przeszkadzały jej ani poważne kontuzje,
ani ciąża. Po łatwych skałkach
wspinała się do siódmego miesiąca, dopóki tylko brzuch
mieścił się w uprząż.
– Istnieje stereotyp, że osoby,
które się wspinają, powinny
być smukłe i mieć mocne ręce. A to nieprawda, bo liczy
się nie siła, ale technika – tłu-
60
Miasto Kobiet 2009
maczy. – Niektóre puszyste panie dużo lepiej radzą sobie ze wspinaczką niż silni mężczyźni. Te kobiety po prostu intuicyjnie wiedzą,
jak się złapać. Będę chciała wpoić to uczestniczkom festiwalu Progressteron. Plus oczywiście podstawy asekuracji.
Iza walczy i medytuje
O tym, jaki kierunek obierze
życie Izabeli Paletko, zadecydował film „Klasztor Shaolin”,
który obejrzała jako dziecko.
Zachwycona sztuką walki i
niezwykłą mocą, jaką pokazały na ekranie delikatne kobiety, najpierw ćwiczyła Kung Fu,
by później, za namową trenera, rozpocząć naukę Tai Chi.
A od tego już tylko krok dzielił ją od zgłębiania tajników chińskiej filozofii. – Moja fascynacja Tai Chi zaczęła się w szkole średniej, od tamtej pory nic się nie zmieniło, ugrzęzłam w tym na dobre – śmieje się.
Zdawała na rehabilitację, jednak się nie dostała. Dzisiaj tego nie żałuje. – Zaczęłam robić kursy i szkolenia związane z rehabilitacją, a potem medycyną i filozofią chińską. Poszukiwałam też książek na ten
temat, które niestety w tym czasie nie były dostępne w Polsce. Tłumaczyłam więc angielskie wydania, zdobywane w drugim obiegu – wy-
jaśnia. Później okazało się, że hobby tak bardzo wrosło w życie Izy, że
stało się nim samym. Zajęła się zawodowo szkoleniami z zakresu
Tai Chi. Teraz remontuje własne centrum, które za kilka dni czeka
oficjalne otwarcie. – Będę prowadzić m. in. konsultacje dietetyczne
i warsztaty Chi Kung – wymienia.
W tym roku po raz pierwszy poprowadzi warsztaty z dietetyki na festiwalu Progressteron. – Chodzi o to, by jeść zdrowo, a przy tym smacznie – mówi. – Chińska dietetyka to nie jest żadna wymagająca poświęcenia głodówka. Filozofia jest prosta: podążaj za naturą – jedz to,
co rośnie w twoim kraju i wtedy, kiedy rośnie. Nie potrzebujesz liczyć
kalorii; skup się na jakości tego, co jesz. Już po miesiącu odpowiedniego żywienia człowiek zaczyna czuć się lepiej i radośniej.
Ewa tańczy capoeirę
Ewę Niewola-Staszkowską od zawsze pociągał sport i taniec. Narty,
snowboard, pływanie, surfing, wreszcie balet. Ten ostatni trenowała przez siedem lat, choć wiedziała, że brakuje mu jakiegoś elementu, który był jej niezbędny. Wreszcie przeczytała krótką notatkę o capoeirze. To było to, czego szukała: sztuka walki połączona z tańcem
– piękno, wolność, a przy tym współzawodnictwo. Dziś Ewa prowadzi własną szkołę capoeiry, planuje kolejny wyjazd do Brazylii, ojczyzny
tej sztuki, a nawet napisała pracę magisterską na temat swojej pasji.
Capoeira to nie tylko nauka uników, ciosów i rytmicznego tańca. Na
treningach śpiewa się także brazylijskie pieśni, uczy samby i dba o dobre relacje wszystkich uczestników. Poza zajęciami każdy na własna rękę szlifuje język portugalski i czyta o kulturze afrobrazylijskiej. Jednak,
aby rzeczywiście poczuć ten sport, potrzebna jest podróż na wschodnie wybrzeże Brazylii, do Salvador da Bahia, skąd capoeira bierze swoje początki. – Mieszkaliśmy dwa miesiące w faveli (slumsy brazylijskie
– red.), bo to tam położona była nasza szkoła – opowiada Ewa. – Przeżyłam szok kulturowy, jeśli jednak chodzi o capoeirę, to ta podróż pozwoliła mi wiele zrozumieć.
Sens capoeiry Ewa będzie chciała przekazać uczestniczkom festiwalu Progressteron. – Chcę pokazać piękno tej sztuki, jego kreatywność
i wolność, jaką daje. I to, że tak naprawdę capoeira to świetna zabawa.
Lidia i Feng Shui
Pasja Lidii Szarek rozpoczęła się
od własnych przemyśleń: jak odnaleźć spokój, dlaczego coś się nie
układa jak powinno i czemu czasami tak trudno złapać równowagę.
Zaczęła czytać o Feng Shui. – Okazało się, że wcale nie jestem taka
odkrywcza, bo do moich wniosków
Chińczycy doszli już kilka tysięcy
lat wcześniej – opowiada.
Z ciekawości poszła na konferencję naukową poświęconą tej tematyce. Tam poznała swojego przyszłego nauczyciela, mistrza klasycznego Feng Shui, Howarda Choya. To dzięki niemu zgłębiła tajniki sztuki,
a także miała okazję podróżować po Chinach i poznawać miasta, których budowę oparto na zasadach Feng Shui. Co ciekawe, w Chińskiej
Republice Ludowej sztuka ta jest oficjalnie zakazana, ale jej mistrzowie często udzielają rad rządowi przy planowaniu nowych inwestycji.
W Europie, gdzie ludzie intuicyjnie poszukują harmonii z otoczeniem,
Feng Shui jest popularne. Czasami trudno jednak zrozumieć, że aby
czuć się lepiej w swoim mieszkaniu, nie wystarczy kilka gadżetów.
Lidia uprawia swoją pasję zawodowo: jest konsultantką Feng Shui
i doradza m.in. parom wprowadzającym się do nowych domów. Podczas festiwalu wyjaśni podstawowe zasady tej sztuki, dzięki którym
w życiu zapanować może radość, spokój i dobrobyt.
MAGDALENA KUFREJ
Wiosenny PROGRESSteron
6 - 8 marca oraz 13 - 15 marca
Centrum Sztuki Współczesnej Solvay
ul. Zakopiańska 62,
www.dojrzewalnia.pl
organizator w Krakowie: Pracownia POSKRZYDŁA
„Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu
Miasto Kobiet 2009
61
{ psychologia}
{psychologia}
ilustracja: Agnieszka Kucia
Nastolatka
na zabój
Już przedszkolne dzieci mawiają, że są zakochane. Jednak pierwszą
prawdziwą miłość przeżywa się zazwyczaj w wieku lat kilkunastu. To
miłość, która może pozostawić ślad na całe życie. Jak śpiewał Cat Stevens, „Pierwsze ukłucie jest najgłębsze”
R
omeo i Julia byli nastolatkami. Dwie trzecie piętnastoletnich dziewczyn jest już po swojej pierwszej randce. Nieco
później pierwsze randki mają dziewczęta, które z opóźnieniem dojrzewają płciowo, pochodzą z zamożnych domów,
z rodzin pełnych i o silnych przekonaniach religijnych, jednak większość dziewcząt właśnie w tym wieku zaczyna interesować się chłopcami. – Gdy spotykam się z koleżankami, przeważnie rozmawiamy
o chłopakach – powiedziała mi pewna piętnastolatka. – A jak już się
znudzimy, to zmieniamy temat i rozmawiamy o innych chłopakach.
Zainteresowanie chłopcami nie u wszystkich dziewcząt jest jednak widoczne „gołym okiem”. Osiemnastoletnia Martyna, bardzo dobra uczennica, mówi, że dla niej najważniejsza jest nauka. − Nie myślę o chłopakach, ale bardzo lubię słuchać, co inne dziewczyny o nich myślą.
Choć miłość pojawia się w wieku lat kilkunastu, to rządzi się ona nieco innymi prawami niż miłość ludzi dorosłych, miłość pełna. Jaka jest
miłość nastolatków?
Miłość w kawałkach
Jedną z jej najważniejszy cech jest „pokawałkowanie”. Nastolatka może zakochać się w ładnym uśmiechu chłopaka, w jego ładnych dłoniach albo oczach; zakochuje się, bo chłopak fajnie się ubiera, ładnie
śpiewa albo po prostu dlatego, że zaproponuje jej chodzenie. Do miłości może wystarczyć tylko jedna cecha, która przysłania wszystkie inne.
62
Miasto Kobiet 2009
Idealizowanie obiektu miłości jest wtedy łatwe, bowiem uczucie kierowane jest w gruncie rzeczy do wyobrażenia a nie do chłopaka z krwi
i kości. Dlatego wybranek wydaje się wspaniały i doskonały, pozbawiony wad itp. Oczywiście dziewczyna czasem ma chłopaka i go nie kocha
(„To tylko chłopak”), jeśli jednak już zaczyna się miłość, jest to miłość
ostateczna, totalna, która może stać się ważniejsza niż cokolwiek innego. Ponieważ miłość zaczyna się od idealizowania, niektórzy psychologowie (nie wszyscy) twierdzą, że aby człowiek miał szansę stworzyć
dojrzały, partnerski związek, musi przejść przez zakochanie typowe dla
nastolatków. Na początku patrzy się bowiem w wybranka jak w posąg.
W miarę upływu czasu okazuje się, że posąg ten ma nieco przybrudzone stopy. Kolejna miłość nie jest już tak idealna, a postument, na którym stoi posąg, topnieje. Dopiero po przejściu kilku takich cykli dwie
osoby mogą się spotkać na tym samym poziomie jako partnerzy.
Cierpienia nieśmiałości
Idealizowanie wybranka jest jedną z przyczyn nieśmiałości. Gdy kocha
się kogoś „w kawałkach”, a w dodatku chłopak wydaje się jakoś nadnaturalnie wspaniały, to takiej istoty w ogóle się nie rozumie. A wtedy staje się ona tajemnicza, nieprzewidywalna a więc i trochę niebezpieczna.
Dlatego nastolatka może kochać się w chłopaku przez lata, zerkać na
niego z końca korytarzy szkolnych, i wcale nie dążyć do tego, aby się z
nim spotkać. Wystarczają jej wyobrażenia. Karolina, 14 lat: − Jest taki
{psychologia}
jeden fajny chłopak, on czasem na mnie patrzy. Jak ostatnio miałam
występ w szkole i stanęłam przy mikrofonie, to się uderzyłam w głowę
o stojak, a ten chłopak stał za mną i odsunął ten stojak. I tak się zastanawiam, czy to coś znaczyło, i tak w ogóle to co ja mam teraz zrobić?
Chłopak z plakatu
Ponieważ miłość nastolatków kierowana jest do wyobrażenia, to możliwe jest zakochanie się „w plakacie” – w osobie, której się zupełnie nie
zna i nie ma szans na spotkanie z nią. Aneta, 17 lat: − Rok temu zakochałam się w chłopaku o cztery lata starszym ode mnie. Rozmawiałam z nim, ale on chciał żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Potem musiałam wyjechać do internatu w innym mieście. Ale nie przestaję go
kochać. Prawdziwa miłość przecież nie zna granic. Co z tego, że on
mnie nie kocha? Za dziesięć lat pokocha. Mogę zaczekać. Dla miłości
czas nie ma znaczenia.
Jest jeszcze inna konsekwencja zakochiwania się w wyobrażeniu o innej osobie. Gośka, 16 lat: − Moja koleżanka nie miała jeszcze swojego
chłopaka, ale co tydzień jest zakochana w jakimś nowym. Najczęściej
go w ogóle nie zna, tylko go gdzieś widziała, ale mówi, że to wreszcie
ten jedyny. Mam jej już naprawdę dość.
Nastolatki zakochują się też w aktorach, piosenkarzach, znanych z telewizji sportowcach itp.
Miłość i seks
Media znalazły w seksie żyłę złota i intensywnie ją eksploatują, w związku z czym o seksie coraz częściej się mówi, pisze i go pokazuje. Niestety tendencja jest taka, że akcentowany jest przede wszystkim wymiar
przyjemnościowy seksu. Głównym celem seksu jest orgazm i zabawa.
O bliskości i intymności prawie zupełnie się nie wspomina, a duchowy
wymiar seksualności w ogóle jest nieobecny. Ponieważ miłość i seks się
bardzo blisko skojarzone, gotowość do przeżywania miłości przybiera
postać gotowości do uprawiania seksu. Seks staje się zabawą także dla
nastolatków. Objawia się to w różnych formach. Dziewiętnastoletnia
Irena twierdzi, że nie da się teraz znaleźć chłopaka. − Wszyscy myślą
tylko o jednym. Jak chłopakowi nie dasz, to zaraz znajdzie sobie inną dziewczynę. Presja mody, koleżanek czy chłopaka jest silna. I tutaj
istotna jest rola rodziców. Dobrze, jeśli dziewczyna dowie się (najlepiej
od matki) dlaczego przedwczesne rozpoczęcie życia seksualnego nie
jest najlepszym pomysłem. Nie chodzi tylko o ryzyko niechcianej ciąży.
Ciało młodej dziewczyny ciągle jeszcze się rozwija (mimo pojawienia
się miesiączki), co oznacza, że współżycie zamiast przyjemne może
być bolesne. W dodatku trudno się spodziewać, aby nastoletni partner
był gotowy do wzięcia na siebie roli odpowiedzialnego mężczyzny, który jest w stanie zapewnić dziewczynie poczucie bezpieczeństwa i opiekę. Dla nastolatka podniecające są np. ładne nogi dziewczyny. Nieważne, do kogo te nogi „są przyczepione” – tu nie chodzi o tworzenie więzi
ale raczej o chwilową przyjemność. Młode dziewczyny powinny to wiedzieć. Oczywiście nie wszyscy chłopcy tacy są, jednak szansa, że będą
zdolni do tworzenia dojrzałej miłosnej relacji, jest niewielka. W związku z tym życie seksualne może rozpocząć się bardzo nieprzyjemnie albo stać się czymś płytkim.
dzice mają znieść? Dzisiaj nastolatki są inne niż dwadzieścia, czterdzieści lat temu. Z pokolenia na pokolenie młodzież coraz szybciej dojrzewa (tzw. akceleracja). W drugiej połowie dziewiętnastego wieku
pierwsza miesiączka występowała u europejskich dziewcząt przeciętnie około 17 roku życia, dzisiaj około 11 – 12 roku. Podobne przyspieszenie dojrzewania płciowego (pubertacji) obserwuje się u chłopców.
Dzisiaj w tworzeniu i podtrzymywaniu związków olbrzymią rolę pełnią
komunikatory (komórki, Gadu-Gadu, Skype, fora internetowe itp.).
Nastolatki wysyłają sobie SMS-y, flirtują na ekranie i czasem lepiej się
znają dzięki rozmowom przez internet niż spotkaniom „w realu”. Nastolatek bez komórki jest coraz rzadszym zjawiskiem. Jest taki rysunek
Andrzeja Mleczki, w którym chłopiec siedzi przed komputerem i mówi do ojca: „Jak mam znaleźć wspólny język z kimś, kto w dzieciństwie
bawił się pluszowymi misiami?”
On nie jest dla ciebie
Kaśka, 14 lat: − Zakochałam się w chłopaku. Ale moi rodzice mówią,
że to jest jeszcze dziecięce zauroczenie, że mam za mało lat, aby się zakochać i nie pozwalają mi się z nim widywać. Błędem jest mówienie
nastolatkom czegoś w rodzaju: „To co czujesz, to nie jest miłość”. Po
pierwsze dlatego, że to kłamstwo; nie możemy wiedzieć, co i jak druga
osoba przeżywa. Taki przekaz, sprowadzający młodą osobę do poziomu
szczeniaka, podkopuje też znacząco jej wiarę w to, że staje się kimś dorosłym. Miłość jest poważnym tematem i trzeba o nim poważnie rozmawiać. Rodzic, który mówi dziecku, że to co ono czuje jest niepoważne, może dopiąć swego i nastolatek faktycznie zacznie myśleć, że jego
uczucia są sztuczne. A od tego przekonania naprawdę bardzo niedaleko do zaburzeń samooceny i tożsamości.
Poza tym wmawianie nastolatkom, iż są jeszcze za młode aby „coś
naprawdę czuć” zamyka drogę do dalszej rozmowy. W ten sposób nie
da się z młodymi ludźmi porozumieć, przekazać im nowych informacji, pokazać inne spojrzenie na to, co się z nimi dzieje i skłonić do refleksji nad własnymi uczuciami czy przekonaniami. Wiek nie ma znaczenia, miłość chadza własnymi drogami. Innym błędem jest skłonność rodziców do przekonywania córki o tym, że jej sympatia nadaje się lub nie nadaje się dla niej. O wiele lepszą strategią od powiadamiania jej o tym, kogo ma wybrać, jest dążenie do dyskusji o jej wyobrażeniach o miłości i o tym, co ceni w innych ludziach. Miłość to jedna
z najważniejszych rzeczy, jakie się przytrafiają człowiekowi między urodzinami a śmiercią. Uczy się jej doświadczać na „poligonie”, w wieku lat kilkunastu. Dla nastolatka ta miłość to pierwszy poważny krok
w dorosłość. Warto potraktować ją serio.
Znieść miłość nastolatka
Chimery, opuszczanie się w nauce, nieznośne pomieszanie dziecięcych reakcji z deklaracjami o byciu dorosłą osobą – jak to wszystko ro-
Marcin Florkowski
dr psychologii
Miasto Kobiet 2009
63
kontra
Wady wzroku sprawiają, że zatracamy pewność siebie. Nieostre
widzenie utrudnia lub wręcz uniemożliwia naukę, pracę, uprawianie sportu, prowadzenie samochodu, a znaczne upośledzenie wzroku przyczynia się do obniżenia aktywności zawodowej,
społecznej i towarzyskiej. Sięgamy wówczas po okulary bądź pędzimy po nowy komplet soczewek kontaktowych. I jedne i drugie
mają tyleż zwolenników, co przeciwników. A poza tym są przecież w życiu sytuacje, kiedy żaden z tych środków zaradczych nie
daje się zastosować. I jesteśmy bezsilni…
Winę za wady wzroku ponoszą zaburzenia układu optycznego ludzkiego oka. By widzenie było ostre, światło przechodzące
przez ośrodki optyczne oka − rogówkę i soczewkę, musi zostać
skupione na siatkówce. Jeśli punkt skupienia wypada za siatkówką, mamy do czynienia z dalekowzrocznością, a jeśli przed
nią – z krótkowzrocznością. Jest jeszcze inna wada – astygmatyzm, związana z nieprawidłową budową rogówki.
Sprzymierzeńcem okulistów wyspecjalizowanych w chirurgii
refrakcyjnej stał się laser, pozwalający szybko i bezpiecznie poprawić kształt rogówki. Krzywiznę rogówki koryguje się laserem
excimerowym. Komputerowo kontrolowany laser wytwarza zimną, pulsacyjną wiązkę promieniowania, cieńszą niż ludzki włos,
która usuwa poszczególne warstwy rogówki. Laserowa korekcja
wad wzroku pozwala na korekcję krótkowzroczności do –10D,
dalekowzroczności do +5D oraz astygmatyzmu do 5D. Co ważne, leczenie wad wzroku laserem daje trwały efekt.
Intermedica stosuje trzy metody laserowej korekcji wad wzroku, których zakres stosowalności wynika z wielkości wady.
Metoda LASIK pozwala korygować największe wady. Po znieczuleniu miejscowym oka wykonuje się precyzyjne, poziome nacięcie rogówki i tworzy uszypułowany płatek. Po odchyleniu go
sterowana przez chirurga wiązka lasera działa na odsłonięte,
okulary
głębsze warstwy rogówki. W ciągu kilkudziesięciu sekund laser
modeluje kształt rogówki i zmienia jej moc optyczną. Po zakończeniu działania lasera odchylony płatek umieszcza się na pierwotnym miejscu. Nie ma konieczności zakładania opatrunku po tego
rodzaju zabiegu, a miejsce po operacji jest całkowicie niewidoczne. Cały zabieg tą metodą trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny.
Metoda LASEK to nowoczesne osiągnięcie chirurgii laserowej, pozwalające na korekcję wad wtedy, gdy z różnych powodów nie można wykonać zabiegu metodą LASIK. Zabieg polega na czasowym odsunięciu nabłonka rogówki i laserowaniu
podłoża. Podczas zabiegu płatek zostaje odsunięty tylko na czas
modelowania laserem, a po jego zakończeniu zostaje ponownie
przyłożony. Po zabiegu przez tydzień trzeba nosić na oku soczewkę kontaktową, która pełni rolę opatrunku. Zabieg trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny. Okres gojenia jest dłuższy niż po zabiegu metodą LASIK i trwa około 7 dni.
Metoda PRK stosowana jest sporadycznie i tylko u pacjentów
z niewielkimi wadami wzroku. Polega na mechanicznym usunięciu cieniutkiej warstwy rogówki, po czym laser modeluje odsłoniętą powierzchnię, nadając jej pożądany kształt. Po zabiegu zakładana jest soczewka kontaktowa, która tworzy opatrunek. Zabieg
trwa kilkanaście minut i jest bezbolesny. Okres gojenia to również
około 7 dni.
Zabieg laserowej korekcji wzroku w Intermedice wykonywany
jest w warunkach ambulatoryjnych i pominąwszy badania kwalifikacyjne, podczas których lekarz zdecyduje o metodzie korekcji,
wymaga poświęcenia przez pacjenta zaledwie około 3 godzin.
Może mu się poddać większość osób między 21 a 55 rokiem życia. Ale jest też zła wiadomość dla osób po czterdziestym roku
życia, cierpiących już na tzw. starczą nadwzroczność. Tej wady
żadna z metod laserowych nie skoryguje.
artykuł promocyjny
Laser
ASPEL serca
Choroba niedokrwienna serca, nadciśnienie
i miażdżyca naczyń to najczęstsze choroby cywilizacji. Niestety, ich pierwsze symptomy są często lekceważone bądź źle diagnozowane. Trudno jest na przykład powiązać
ból w ramieniu z niewydolnością serca, a przecież może to
być objaw zawału mięśnia sercowego lub niewydolności naczyń żylno-tętniczych. Dlatego tak ważne jest zapobieganie tym chorobom poprzez eliminowanie czynników ryzyka. Jest ono też dużo tańsze
i mniej stresujące niż leczenie
już zdiagnozowanej choroby.
Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej ASPEL, mieszczący się w Krakowie przy ulicy Bratysławskiej 2 przygotował w tym celu szereg programów
prewencyjno-usprawniających funkcje układu krążenia i cały organizm. Jednym
z nich jest Szkoła Cordis.
W jej programie jest cykl szesnastu zajęć gimnastyki kardiologicznej, mającej na celu
zwiększenie wydolności układu krążenia i wszystkich mięśni odpowiadających za ogólną sprawność ciała. Cykl rozpoczyna się próbą wysiłkową
na bieżni ruchomej, połączoną z monitorowaniem wszystkich parametrów pracy serca.
Wynik próby pokazuje każdemu z uczestników wydolność
jego serca i pozwala określić,
jakie ćwiczenia i jaki rodzaj wysiłku jest dla niego korzystny i bezpieczny. W celu osiągnięcia jak
najlepszych wyników proponujemy cykl treningowy Szkoły Cordis składający się z godzinnych
sesji zajęciowych odbywanych dwa razy w tygodniu. Program każdej sesji zawiera 30 minut jazdy na rowerze stacjonarnym, podczas której odbywa się monitorowanie pracy serca, 20 minut
66
Miasto Kobiet 2009
gimnastyki rekreacyjnej oraz 10 minut ćwiczeń
oddechowych.
Ćwiczenia, prowadzone w grupach do 5
osób, prowadzone są pod nadzorem rehabili-
tanta który nieustannie kontroluje podstawowe parametry organizmu. Każdemu uczestnikowi dobiera się też indywidualny zakres obciążeń. Po ośmiu tygodniach treningów, bo tyle
trwa cykl, uczestnicy otrzymują opinię lekarską. Koszt uczestnictwa w cyklu 16 zajęć wynosi 300 zł. Zajęcia odbywają się w godzinach
wieczornych.
Oprócz Szkoły Cordis przychodnia ASPEL prowadzi też przesiewowe badania pod kątem chorób układu krążenia. Metody badań są nieinwazyjne i polegają między innymi na wyznaczeniu
Indeksu Masy Ciała (BMI),
wykonaniu lipidogramu, glikemii i oznaczeniu poziomu
kwasu moczowego. Diagnostyka choroby niedokrwiennej serca opiera się na wykorzystaniu EKG wysiłkowego,
EKG metodą Holtera, pomiarze ciśnienia metodą Holtera
oraz badaniu echa serca. Badania przesiewowe pozwalają wyodrębnić osoby z czynnikami podwyższonego ryzyka
oraz dotknięte tymi chorobami w ich wczesnym stadium.
Na badania takie zapraszane są zwłaszcza osoby, które
ukończyły 40 rok życia.
Z kolei Szkoła Zdrowego Kręgosłupa to cykl
zajęć dla osób, które nigdy nie
ćwiczyły fizycznie bądź dawno nie miały możliwości pracy nad kondycją swojego ciała a zwłaszcza kręgosłupa. Zajęcia wypełnione są gimnastyką rekreacyjną przy użyciu
niestabilnego podłoża w rytm
muzyki. Ćwiczenia relaksują,
rozciągają i wzmacniają mięśnie stabilizujące kręgosłup.
Warta uwagi jest też oferta
w zakresie ćwiczeń i rehabilitacji dla osób ze schorzeniami
neurologicznymi i narządów
ruchu. Obejmuje ona konsultacje specjalistyczne, a także zabiegi w zakresie kinezyterapii, fizykoterapii (jonoforezę, pole magnetyczne, ultradźwięki, elektroterapię, krioterapię punktową,
biostymulację laserową), masaże (leczniczy, klasyczny, segmentarny) oraz zabiegi borowinowe.
artykuł promocyjny
dla
Jesteśmy do Państwa dyspozycji:
poniedziałek - piątek
9:00-21:00
telefon: +48 12 421 07 43
ul. Lelewela 13 Kraków
www.stomatologiacichon.pl
STOMATOLOGIA
kreuje uśmiechy
nowoczesna
medycyna
Wszyscy jesteśmy częścią przyrody i tak jak
ona mamy potrzebę odrodzić się na wiosnę
i obudzić uśpione w nas zimą piękno. Z myślą o wiosennej metamorfozie powinniśmy
oddać się w ręce ekspertów, którzy profesjonalnie i bez ryzyka pomogą nam odzyskać formę. A do tego potrzebne jest często współdziałanie specjalistów z różnych
dziedzin. Znajdziecie ich Państwo w Specjalistycznym Centrum Medycznym NOWOMED, mieszczącym się na krakowskim Ruczaju, w nowoczesnym budynku przy ul. Miłkowskiego 3.
Od 2007 roku decyzją Wojewody Małopolskiego NOWOMED ma status niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej,
a więc spełnia restrykcyjne normy, dotyczące bezpieczeństwa
oraz kwalifikacji personelu. To
fundament, pozwalający pacjentom budować swe zaufanie do tej placówki.
Naczelną zasadą Centrum
jest leczyć skuteczniej w oparciu o zdobycze nowoczesnej
medycyny, całe dobrodziejstwo wiedzy lekarskiej oraz
najlepszej klasy sprzęt. Lekarze Centrum regularnie uczestniczą w kongresach naukowych i współpracują z licznymi
ośrodkami klinicznymi o podobnym profilu, sięgając po
najnowocześniejsze rozwiązania w dziedzinie medycyny.
Głównym kierunkiem działania placówki jest dermatologia
ogólna i estetyczna oraz laseroterapia. Skóra człowieka odzwierciedla jego wewnętrzne zdrowie, toteż tutejsze zabiegi oraz poradnictwo z zakresu medycyny estetycznej
mają na celu nie tylko poprawić wygląd
zewnętrzny pacjenta, ale także zapobiegać następstwom nieprawidłowego starzenia się. Doświadczeni lekarze dermatolodzy
udzielają specjalistycznych porad oraz wykonują zabiegi – peelingi medyczne, lase-
rowe zamykanie naczynek na twarzy i nogach, mezoterapię igłową, wypełnianie
zmarszczek kwasem hialuronowym, ostrzykiwanie botoxem oraz zabiegi krio- i elektrochirurgiczne. Tam, gdzie dermatolog nie
wystarcza, lub trzeba przeprowadzić badanie histopatologiczne, wkracza chirurg.
Zależy Państwu na gładkości skóry, wolnej od niechcianych włosów? Warto skorzystać z depilacji laserem LightSheer. To numer jeden na świecie jeśli chodzi o taką aparaturę.
Obolałemu, zmęczonemu
ciału kondycję pomogą odzyskać sprawne ręce fizjoterapeuty. A można tu też zasięgnąć
porady w zakresie profilaktyki chorób cywilizacyjnych (alergia, miażdżyca, cukrzyca, nadciśnienie tętnicze itp.), można
otrzymać zalecenia w zakresie
najwłaściwszej diety. Do Państwa dyspozycji pozostają specjaliści – alergolodzy, interniści,
diabetolog oraz reumatolog.
Cierpliwe, partnerskie i zawsze
życzliwe podejście do pacjentów
to podstawowy warunek powodzenia terapii. Wie o tym doskonale zespół pielęgniarek, lekarze specjaliści a także kosmetyczka, kosmetolog i fizjoterapeuta. NOWOMED to placówka, która dzięki dynamicznemu
rozwojowi i wprowadzaniu najnowocześniejszego sprzętu nieustannie poszerza swą ofertę.
Już wkrótce otwarta zostanie filia tej placówki.
Nowością w Krakowie i Małopolsce są organizowane przez NOWOMED cykliczne warsztaty z zakresu
edukacji zdrowotnej pod nazwą „Lepiej zapobiegać niż leczyć – czyli Ty decydujesz jak żyjesz”.
W bardzo atrakcyjnej, zabawnej, interaktywnej formie można tu zdobyć wiedzę i umiejętności,
sprzyjające zmianie sposobu myślenia o własnym zdrowiu i motywujące do zmiany stylu życia.
25 kwietnia NOWOMED zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych na warsztaty z pierwszej pomocy.
Podstawowe umiejętności w tej dziedzinie bez wątpienia potrzebne są każdemu.
artykuł promocyjny
Nowomed dba o Twoje zdrowie i urodę
CERTYFIKATISO
ISO9001:2000
9001:200
0
CERTYFIKAT
320108015
nrnr320108015
Studio
Stomatologii Estetycznej
DR N. MED BARBARA KSIĄŻKIEWICZ JÓŹWIAK
SPECJALISTA STOMATOLOGII OGÓLNEJ I PROTETYKI
CZŁONEK EUROPEJSKIEGO TOWARZYSTWA PROTETYCZNEGO
50 LETNIA TRADYCJA RODZINNA
PONAD 20 LETNIE DOŚWIADCZENIE WŁASNE
G
łównym celem lekarzy pracujących w STUDIU STOMATOLOGII
ESTETYCZNEJ jest nie tylko uzupełnianie braków zębowych,
czy odtwarzanie utraconych funkcji żucia i mowy, ale także
przywrócenie estetyki, czyli naturalnego, pięknego uśmiechu i rysów
twarzy. Pojęcie estetyki nie zawsze jest jednoznaczne. Nawet śnieżnobiałe,
równe zęby nie będą estetyczne, jeżeli stanowią oderwany fragment całości,
a pozostałe są inne.
Dzisiejsze technologie umożliwiają taką pracę, aby zęby wyglądały
ładnie i naturalnie. Często wymaga to wspólnego działania lekarzy różnych
specjalności (zachowawcy, periodontologa, ortodonty, protetyka i chirurga
implantologa).
SE+ SPECJALIZUJE SIĘ W:
ESTETYCZNEJ
STOMATOLOGII
ZACHOWAWCZEJ
PROTETYCE
IMPLANTOLOGII
ORTODONCJI
ODBUDOWIE KOŚCI
Zapraszamy!
Z wielką przyjemnością w kolejnych numerach MIASTA KOBIET lekarze SE+
przedstawią jak niewiele potrzeba żeby zęby stały się prawdziwym atutem.
KOLEJNA Z CYKLU KRÓTKICH PREZENTACJI OPISUJĄCYCH ZAKRES
DZIAŁAŃ I MOŻLIWOŚCI LEKARZY SE+ dotyczy ORTODONCJI
Przed
Po
Przed
Po
artykuł promocyjny
Pacjenci leczeni w SE+
Popularność leczenia ortodontycznego na przestrzeni ostatnich lat wyraźnie wzrosła. W dzisiejszych czasach ładny
uśmiech stał się ważnym elementem życia prywatnego i zawodowego. Nikogo już nie dziwi noszenie stałego aparatu
ortodontycznego, niezależnie od wieku.
Warto pamiętać, że ortodoncja nie ma na celu wyłącznie względów estetycznych, ale głównie leczenie.
Przywraca prawidłowy zgryz, eliminuje występowanie chorób przyzębia, zmniejsza skłonność do próchnicy, często jest
też przygotowaniem do leczenia protetycznego, chirurgicznego czy implantologicznego.
Kraków, ul. Batorego 6/2, tel. 012 633 20 38, fax 012 632 00 99
www.studio se.med.pl , e -mail: [email protected]
Nic z kopciuszka
Fiesta była zawsze niepozornym „konikiem
garbuskiem” stajni Forda. A tu niespodzianka, najnowsza Fiesta zaskakuje naprawdę miło!
Już na pierwszy rzut oka widzę podobieństwo jej sylwetki do nadwozia
dużo większej i potężniejszej Kugi. Ma jak ona podobnie zaaranżowane światła, jest też równie zwarta. Jednak to, co najważniejsze, czeka
wewnątrz. Przede wszystkim zaskoczenie, że
. Wrażenie robi po nowemu zaaranżowana tablica rozdzielcza. Zamiast radioodtwarzacza mamy konsolę interfejsu kierowcy, która pozwala komunikować się z pojazdem i obsługiwać system audio oraz opcjonalnie komórkę i MP3. Wszystko, co auto może nam o sobie „powiedzieć”, otrzymujemy na dużym wyświetlaczu.
Przekręcam kluczyk w stacyjce. Na wolnym biegu silnik pracuje prawie bezdźwięcznie. Za sprawą czterech głośników szerokozakresowych
i dwóch tweeterów auto rozbrzmiewa muzyką. Uprzedzono mnie, żebym nie próbowała szukać włącznika świateł mijania, bo nie znajdę;
włączają się one samoczynnie po uruchomieniu silnika. Poprawiam
więc tylko wysokość kierownicy (łatwo dostępna dźwignia pod kolumną), ustawiam lusterka – i w drogę. Z kierownicą trzeba ostrożnie – jest
wspomagana elektrycznie (system E-PAS) i nazbyt zamaszysty ruch
nadgarstka może sprawić, że auto zatańczy na asfalcie. A Fiesta ma
zryw! Nawet model z najmniejszym silnikiem benzynowym o pojemności 1,25 l dysponuje mocą 60 kM; pojemność 1,6 litra – największa
z dostępnych – daje moc 120 kM. Auto świetnie trzyma się nawierzchni, a zwrotność oraz czujniki odległości pozwalają mi parkować w najbardziej nieprawdopodobnym ścisku.
Ale popatrzmy jeszcze na dodatki cenione przez kobiety. Bagażnik ze
swymi prawie 300 litrami pojemności nie budzi zastrzeżeń. Tym bardziej, że nie ma w nim koła zapasowego, a za to jest kompresor zasilany
z wtyczki na zapalniczkę i płyn uszczelniający, który w razie „złapania
gumy” wlewa się do opony przez rurkę zaworu. A w kabinie? Lusterka za osłonami przeciwsłonecznymi – są; oświetlenie pedałów, bardzo
przydatne przy zmianie obuwia – też jest. Schowek po prawej stronie
tablicy rozdzielczej i owszem, całkiem pojemny. W sąsiedztwie dźwigni hamulca ręcznego mamy aż dwa uchwyty na napoje – bardzo pożyteczne podczas podróży z dziećmi. Mankamentem jest niezbyt ergonomiczne usytuowanie przycisków sterujących szybami bocznymi… Ale
to detale. Zapominam o nich, gdy dowiaduję się, za jak niewielkie pieniądze można mieć takie auto…
tak niewielkie
auto jest w środku tak przestronne
Ola Przegorzalska
Forda Fiestę do testowania otrzymaliśmy
z firmy Wikar, ul. Zakopiańska 58
Edenu
Skrawek
na własność
Każdy, kto jest szczęściarzem i ma własny ogród, zdaje sobie sprawę, jak
wiele radości może sprawiać taka, nawet niewielka, oaza zieleni (od
biedy można ją stworzyć i na balkonie czy w skrzynce za oknem). Cóż,
zakodowana w człowieku potrzeba kontaktu z naturą coraz częściej dochodzi do głosu, gdy otaczają nas betonowe pustynie i wszechobecne
„wielkomiejskie” bruki.
Zanim założy się przydomowy ogród warto się zastanowić, czy nie
zlecić tego specjalistom – architektom krajobrazu, czyli projektantom,
oraz wykonawcom, którzy zajmą się praktyczną stroną inwestycji. Przy
samodzielnych działaniach powszechny jest bowiem „grzech niecierpliwości”, polegający na obsadzaniu gruntu zbyt wieloma roślinami,
które potem trzeba usuwać. Często też drzewa i krzewy dobiera się
niewłaściwie do istniejącego otoczenia, klimatu, gleby, a także gromadzi się za dużo gatunków i odmian, uzyskując efekt pstrokacizny.
Tymczasem jeden z najnowszych trendów, lansowanych m.in. w Anglii, „ojczyźnie ogrodów”, polega na tonowaniu barw i tworzeniu kompozycji ze zdecydowaną przewagą zieleni, do której jedynie dodatkiem
są kwiaty o neutralnych kolorach, zwłaszcza białe. Oszczędnemu stylowi sprzyja też moda na Daleki Wschód, zapewne związana z wielką
ostatnio popularnością Chin. Przejawia się ona między innymi w stosowaniu oczek wodnych, które wprowadzają spokój, a zarazem pełnią rolę lustra. Współczesny ogród powinien współgrać z naturą, dlatego też
często wykorzystuje się w nim zioła, z których – wbrew pozorom – można tworzyć atrakcyjne rabaty (używając ozdobnych odmian bazylii, tymianku itd.). Kolejną ważną, jeśli nie nadrzędną, tendencją jest aranżowanie ogrodu w taki sposób, aby był on integralną częścią domu i stanowił jakby zewnętrzny pokój. Nie powinno więc dziwić, że „wystrój”
takiego „pomieszczenia” jest równie ważny, jak dekoracja wnętrz.
Na Zachodzie, i to nie tylko na Wyspach Brytyjskich, zdecydowanie odchodzi się od krzewów iglastych, które u nas wciąż, nie wiedzieć czemu,
są bardzo popularne. Polacy upodobali sobie zwłaszcza żywotniki, czyli tuje,
i sadzą je rzędami przy płotach, przed
domami, na środku ogrodu, w kątach, tworząc w ten sposób „cmentarny” krajobraz. Bogactwo krzewów
liściastych i bylin powinno natomiast
zachęcać do zwrócenia większej uwagi na te właśnie grupy roślin, tym bardziej że zapewniają one zazwyczaj nie
tylko zieleń, ale także kwiaty i owoce. Bardzo chętnie wykorzystywanym ostatnio akcentem są wieloletnie
(a więc odradzające się każdej wiosny) ozdobne trawy, których asortyment jest niezwykle bogaty – od niziutkich do wysokich; od zielonych,
przez srebrzyste, po brunatne – i pozwala urozmaicić monotonne niekiedy nasadzenie.
Typowy dla większości ogrodów przydomowych jest żywopłot, który może stanowić wspaniały, porządkujący otoczenie element, ale pod
warunkiem, że jest zadbany – gęsty i zdrowy. Jeśli właściciele wiedzą,
że nie będą mieli czasu na co najmniej dwukrotne, staranne przycięcie „zielonej ściany”, niech zdecydują się raczej na żywopłot nieformowany (lub półformowany), który można założyć choćby z odpornej na
wszystko róży pomarszczonej (Rosa rugosa). Wcale nie jest zbyt pospolita!
Niewielkie przestrzenie, typowe dla gęsto zabudowanych miejskich
aglomeracji, optycznie można powiększyć za pomocą odpowiedniego
doboru roślin i różnych zabiegów znanych architektom krajobrazu, na
przykład wycinając okienka w ścianach zieleni, które warto wprowa-
dzić do środka założenia ogrodowego, a nie tylko jako „mur” oddzielający nas od sąsiadów. Gdy brakuje miejsca na ziemi, warto pomyśleć
o ogrodach na dachu, które mogą fantastycznie uzupełniać dolny poziom. Własnemu ogrodowi, nawet jeśli został wykonany przez specjalistów, koniecznie trzeba nadać indywidualny charakter. Choćby poprzez wprowadzenie drobiazgów, do których należą kamienne misy
(np. obsadzone macierzanką) czy inne elementy tzw. małej architektury. Nie zapominajmy przy tym o dzieciach, które powinny mieć w ogrodzie swoje ścieżki, labirynty, kryjówki i miejsca do zabawy.
Warto też wspomnieć o tzw. hortiterapii, czyli „ogrodowej rehabilitacji” osób chorych, niepełnosprawnych, którą wspomagają rabaty
o pachnących kwiatach lub liściach i o fakturze przyjemnej w dotyku.
Kupujących rośliny do ogrodu można podzielić na trzy grupy – od
najmniej do najlepiej znających się na rzeczy. Niestety, najszybciej się
powiększa ta pierwsza (ludzie z reguły bardzo zajęci pracą), dla przedstawicieli której liczą się produkty wizualnie atrakcyjne, w sklepie same wpadające w oko, a więc nabywane w sposób nieprzemyślany, pod
wpływem impulsu. Zarazem niewiele miejsca przeznaczają oni w ogrodzie na rośliny, które przecież wymagają czasochłonnej pielęgnacji,
a w zamian umieszczają w nim kamienie, ozdobne płytki, meble itp. Ja
jednak hołduję zasadzie, według której rośliny powinny zajmować minimum 60 proc. powierzchni ogrodu i liczę, że Państwo przyznacie mi
rację, a może nawet uznacie, że to za mało.
Alicja Cecot
I K E A się rozrasta
Na przełomie marca i kwietnia ruszy rozbudowa krakowskiego sklepu IKEA. To jeden z najchętniej odwiedzanych sklepów
tej szwedzkiej sieci w Polsce – na przełomie ostatnich czterech
lat liczba osób odwiedzających go zwiększyła się o prawie 500
tysięcy. Zaczynało być już ciasno nawet na parkingu. W efekcie rozbudowy obiekt z niecałych 12 tys. m2 rozrośnie się do
blisko 28 tys. m2. Dobudowana zostanie druga kondygnacja,
dzięki czemu dwukrotnie powiększy się powierzchnia ekspozycyjna sklepu. Rozrosną się też magazyny i parkingi, nową jakość zyska część restauracyjna. Skorzystają też dzieci towarzyszące rodzicom w zakupach. Będzie je można zostawić pod
fachową, bezpłatną opieką w Smalandii – dziecięcej strefie
zabaw. Rozbudowa potrwa do jesieni 2010 roku, ale nie będzie
kolidować z normalną działalnością handlową sklepu. [AP]
MIX, ul. Wadowicka 8a, tel. 012 266 38 43
www.kler.eu KRAKÓW,
MARCOWE
BONUSY
TYLKO DO 31 MARCA W SYPIALNIACH KLER MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ NA WIĘCEJ

Podobne dokumenty