Zïudzenie - Zabookowani

Transkrypt

Zïudzenie - Zabookowani
Aprilynne Pike
Z udzenie
Prze"o#y"a
Donata Olejnik
Wydawnictwo Dolno l!skie
Zludzenie.indd 3
5/12/11 12:17:54 PM
Tytu" orygina"u
Illusions
Projekt ok"adki
Mariusz Banachowicz
Redakcja
Anna Jackowska
Korekta
Urszula W"odarska
Redakcja techniczna
Adam Kolenda
Copyright © 2010 by Aprilynne Pike
Polish edition © Publicat S.A. MMXI
ISBN 978-83-245-9031-5
Wroc"aw 2011
Wydawnictwo Dolno l!skie
50-010 Wroc"aw, ul. Podwale 62
oddzia" Publicat S.A. w Poznaniu
tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodolnoslaskie.pl
Zludzenie.indd 4
5/12/11 12:17:54 PM
1
Na korytarzach szko"y redniej Del Norte panowa" chaos typowy dla pierwszego dnia zaj$%. Laurel przecisn$"a si$ przez
t"um drugoklasistów i dostrzeg"a barczyste ramiona Dawida.
Obj$"a ch"opaka w pasie i przytuli"a twarz do jego mi$kkiej koszulki.
– Cze % – powiedzia", odwzajemniaj!c u cisk.
Przymkn$"a oczy, #eby nacieszy% si$ chwil!, ale w tym samym momencie rzuci"a si$ na nich Chelsea.
– Mo#ecie w to uwierzy%? Wreszcie jeste my w ostatniej
klasie!
Laurel si$ za mia"a. Dla niej nie by"o to typowe pytanie retoryczne – w minionym roku szkolnym nieraz zastanawia"a si$,
czy w ogóle do#yje wakacji.
Dawid odwróci" si$ do swojej szafki, a Chelsea wyj$"a z plecaka list$ lektur wakacyjnych od pani Cain. Laurel z trudem
powstrzyma"a u miech. Przez ca"e lato – a pewnie i d"u#ej – jej
przyjació"ka gryz"a si$ tym, co powinna przeczyta%.
– Zaczynam podejrzewa%, #e dos"ownie w s z y s c y wybrali
Dum i uprzedzenie – powiedzia"a, kieruj!c kartk$ w stron$ Laurel. – Wiedzia"am, #e powinnam zdecydowa% si$ na Perswazje.
– Ja nie wybra"am Dumy i uprzedzenia – zaprotestowa"a
Laurel.
– No tak, ale ty by"a zaj$ta lektur! Powszechnego zastosowania paproci czy czego w tym rodzaju – powiedzia"a Chel-
5
Zludzenie.indd 5
5/12/11 12:17:54 PM
APRILYNNE PIKE
sea, po czym nachyli"a si$ w stron$ Laurel, by ta us"ysza"a jej
szept. – Albo Siedmiu nawyków skutecznej Preparatorki – doda"a, parskaj!c miechem.
– Jak zdoby! li"cie rzadkich ro"lin i zjedna! sobie topole – zasugerowa" Dawid, unosz!c brwi. Nagle wyprostowa" si$ gwa"townie i szeroko u miechn!", a jego g"os zabrzmia" nieco dono niej.
– Cze %, Ryan – powiedzia", po czym wyci!gn!" w stron$ kolegi
wyprostowan! r$k$ z mocno zaci ni$t! d"oni!.
Stukn$li si$ pi$ ciami na przywitanie, a potem Ryan pog"adzi" Chelsea po r$kach.
– Co s"ycha% u najatrakcyjniejszej dziewczyny ze wszystkich
czwartych klas? – zapyta", na co Chelsea zachichota"a i wspi$"a
si$ na palce, nadstawiaj!c policzek do buziaka.
Laurel westchn$"a z zadowoleniem, chwyci"a Dawida za r$k$ i przytuli"a si$ do niego. Zaledwie tydzie& wcze niej wróci"a
z Akademii Avalo&skiej i okropnie si$ st$skni"a za przyjació"mi, chocia# dzi$ki tamtejszemu nauczycielowi, Yeardleyowi,
mia"a tyle zaj$% i nauki, #e nie zostawa"o jej wiele czasu na
wspominanie najbli#szych. Zdo"a"a opanowa% do perfekcji
przygotowywanie paru mikstur, ca"kiem dobrze sz"y jej kolejne. Coraz naturalniej przychodzi"o jej te# mieszanie sk"adników – zaczyna"a wyczuwa% dzia"anie rozmaitych zió" i olejków
oraz ich kombinacji. To za ma"o, #eby osi!gn!% poziom Katii,
kole#anki z Akademii, która prowadzi"a samodzielne badania
nad zupe"nie nowymi miksturami, ale Laurel i tak by"a dumna
ze swoich post$pów.
Tak czy inaczej, powrót do Crescent City przywita"a z ulg! –
tu wszystko by"o n o r m a l n e, a ona nie czu"a si$ taka samotna.
U miechn$"a si$ do Dawida, kiedy zatrzasn!" drzwiczki od szafki
i przyci!gn!" j! do siebie. Za jawn! niesprawiedliwo % uzna"a to,
#e w tym roku szkolnym b$d! mieli tylko jedn! wspóln! lekcj$;
chocia# sp$dzi"a z ch"opakiem ostatni tydzie&, chcia"a nacieszy%
si$ tymi kilkoma minutami, które zosta"y im do dzwonka.
6
Zludzenie.indd 6
5/12/11 12:17:55 PM
Z udzenie
Niemal zlekcewa#y"a dziwne uczucie, które kaza"o jej si$
odwróci% i rozejrze%.
Czy#by by"a obserwowana?
Ciekawo % przewa#y"a nad zaniepokojeniem i Laurel zarzuci"a na plecy swoje d"ugie jasne w"osy, wykorzystuj!c okazj$, by
ukradkiem spojrze% za siebie. Od razu zauwa#y"a, kto jej si$
przygl!da". Zamar"a, spogl!daj!c prosto w bladozielone oczy.
Oczy, które nie powinny by% jasnozielone, ale raczej soczycie szmaragdowe, jak niegdy jego w"osy – teraz zwyczajnie
ciemne, krótko obci$te i postawione za pomoc! #elu w pozornie niedba"! czupryn$. Zamiast r$cznie tkanej tuniki i spodni
ujrza"a d#insy i czarny podkoszulek. Cho% wszystko dobrze na
nim le#a"o, wiedzia"a, #e na pewno dusi si$ w takim stroju.
A do tego na nogach mia" b u t y. Prawie nigdy nie widywa"a
Tamaniego w butach!
Wsz$dzie jednak rozpozna"aby jego oczy – bez wzgl$du na
to, czy jasne, czy ciemne – oczy, o których ni"a, bliskie jej jak
w"asne, jak oczy rodziców. Albo Dawida.
Kiedy tylko napotka"a wzrok Tamaniego, poczu"a, jakby
te wszystkie miesi!ce od ostatniego spotkania skurczy"y si$
z wieczno ci do mgnienia. Zesz"ej zimy w przyp"ywie w ciek"o ci kaza"a mu odej %. Odszed". Nie mia"a poj$cia dok!d i na
jak d"ugo, nie wiedzia"a nawet, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Po up"ywie niemal roku ju# si$ zaczyna"a przyzwyczaja% do bólu, jaki ciska" jej serce za ka#dym razem, gdy o nim
my la"a. A teraz pojawi" si$ niespodziewanie – tak blisko, #e
mog"aby go dotkn!%.
Laurel spojrza"a na Dawida, ale on wcale na ni! nie patrzy".
On te# zauwa#y" Tamaniego.
– Wow! – odezwa"a si$ Chelsea za plecami Laurel, wytr!caj!c j! z zamy lenia. – Kim jest ten przystojniak? – zapyta"a, na
co Ryan a# prychn!". – No bo przecie# jest przystojny, nie jestem lepa – doda"a rzeczowym tonem.
7
Zludzenie.indd 7
5/12/11 12:17:55 PM
APRILYNNE PIKE
Laurel nie by"a w stanie jej odpowiedzie%. Wzrok Tamaniego
prze lizgiwa" si$ z niej na Dawida i z powrotem, a w jej g"owie
a# hucza"o od gwa"townych my li: „Po co si$ tu zjawi"? Dlaczego
jest tak ubrany? Dlaczego nie powiedzia" mi, #e si$ spotkamy?”.
Nawet nie zauwa#y"a, jak Dawid zdj!" jej r$ce ze swojej koszulki
i splót" swoje ciep"e palce z jej palcami – nagle zimnymi jak lód.
– To na pewno wymiana mi$dzynarodowa – rzuci" Ryan. –
Zobacz, pan Robison oprowadza ich po szkole.
– Mo#liwe – zgodzi"a si$ Chelsea beznami$tnie.
Pan Robison powiedzia" co do trójki uczniów, którzy szli za
nim korytarzem, a wtedy Tamani odwróci" g"ow$ i Laurel nie
widzia"a ju# jego twarzy. Zupe"nie jakby uwolniona spod zakl$cia, opu ci"a wzrok na pod"og$.
Dawid cisn!" j! za r$k$, a wtedy podnios"a g"ow$.
– Czy ja dobrze widz$? – zapyta".
Tylko pokiwa"a twierdz!co g"ow!, bo nie by"a w stanie nic powiedzie%. Chocia# Dawid i Tamani spotkali si$ wcze niej zaledwie dwa razy, oba te wydarzenia by"y do %… s z c z e g ó l n e. Dawid odwróci" si$, by popatrze% na Tamaniego, a wtedy i Laurel
zrobi"a to samo.
Drugi ch"opak z trójki przybyszów wygl!da" na zak"opotanego – dziewczyna t"umaczy"a mu co w j$zyku, który zdecydowanie nie przypomina" angielskiego. Pan Robison kiwa" g"ow!
z aprobat!.
Ryan skrzy#owa" r$ce na piersi i za mia" si$:
– A nie mówi"em? Wymiana mi$dzynarodowa.
Tamani przerzuca" plecak z ramienia na rami$ i wygl!da" na
znudzonego. Wygl!da" na c z " o w i e k a. Ju# samo to zgrzyta"o
niemal tak jak jego obecno % w szkole. Nagle ch"opak ponownie
spojrza" na Laurel, tym razem nie tak otwarcie, bo jego spojrzenie kry"o si$ w cieniu ciemnych rz$s.
Laurel z trudem zmusi"a si$ do regularnego oddechu. Nie
wiedzia"a, co ma o tym wszystkim my le%. Przecie# nie przys"a-
8
Zludzenie.indd 8
5/12/11 12:17:55 PM
Z udzenie
liby Tamaniego bez powodu. A nie wyobra#a"a sobie, #eby on
sam – z w"asnej woli – porzuci" swoje stanowisko.
– Wszystko dobrze? – zapyta"a Chelsea, podchodz!c bli#ej. –
Wygl!dasz, jakby zobaczy"a ducha.
Zanim Laurel zorientowa"a si$, co robi, spojrza"a wymownie na
Tamaniego. Chelsea b"yskawicznie pod!#y"a za jej spojrzeniem.
– To Ta m a n i – szepn$"a Laurel z nadziej!, #e w jej g"osie
nie da"o si$ s"ysze% ulgi ani przera#enia, jakie odczuwa"a.
Musia"o jej si$ uda%, bo Chelsea patrzy"a na ni! tylko z niedowierzaniem.
– Ten przystojny? – szepn$"a.
Laurel potwierdzi"a.
– Naprawd$? – zapiszcza"a Chelsea.
Laurel uciszy"a j! ostrym gestem i spojrza"a na Tamaniego,
#eby przekona% si$, czy to zauwa#y". Uniesiony w u miechu k!cik ust ch"opaka wiadczy" o tym, #e owszem.
Chwil$ pó'niej ca"a trójka ruszy"a w lad za panem Robisonem. Zanim Tamani znikn!" za rogiem, obejrza" si$ jeszcze,
spojrza" na Laurel i mrugn!" do niej. Nie po raz pierwszy by"a
wdzi$czna losowi za to, #e nie potrafi si$ rumieni%.
Odwróci"a si$ do Dawida, który patrzy" na ni! pytaj!co.
Westchn$"a i unios"a r$ce.
– Ja nie mam z tym nic wspólnego – o wiadczy"a.
***
– To chyba dobrze, nie? – zapyta" Dawid, kiedy uda"o im si$
uwolni% od Chelsea i Ryana. Stali w"a nie przed klas!, w której
Laurel mia"a mie% pierwsz! lekcj$. Nie pami$ta"a ju#, #eby tak
j! stresowa" pierwszy dzwonek. – Znaczy… wiesz. My la"a , #e
ju# go nigdy nie zobaczysz, a tu prosz$.
– Owszem, fajnie go widzie% – odpar"a cicho, obejmuj!c
Dawida w pasie obiema r$kami – ale boj$ si$, bo nie wiem, co
9
Zludzenie.indd 9
5/12/11 12:17:55 PM
APRILYNNE PIKE
to mo#e oznacza%. Dla nas. To znaczy, nie n a s – poprawi"a si$,
czuj!c, jak wkrada si$ pomi$dzy nich dziwne zak"opotanie. –
Ale to chyba wiadczy o tym, #e grozi nam niebezpiecze&stwo,
prawda?
– Staram si$ o tym nie my le% – odpar" Dawid. – W ko&cu
nam chyba powie, co?
Laurel popatrzy"a na niego, marszcz!c czo"o, i po chwili
oboje wybuchn$li miechem.
– Rozumiem, #e na to nie mamy co liczy% – zauwa#y" Dawid
i chwyci" praw! d"o& Laurel. Przycisn!" j! sobie do ust, a potem
spojrza" na srebrn! bransoletk$ z kryszta"kami, któr! podarowa" jej nieca"e dwa lata wcze niej, kiedy zacz$li si$ spotyka%. –
Ciesz$ si$, #e nadal j! nosisz.
– Codziennie – odpar"a. (a"uj!c, #e nie maj! wi$cej czasu
na rozmow$, przyci!gn$"a Dawida do siebie i poca"owa"a go,
a potem wbieg"a do klasy.
Mia"a mie% zaj$cia ze struktur politycznych. Zaj$"a ostatnie
miejsce przy cianie z oknami. Ma"ymi oknami, co prawda, ale
to zawsze co . Stara"a si$ korzysta% z naturalnych promieni s"onecznych tyle, ile si$ da"o.
Kiedy pani Harms zacz$"a rozdawa% semestralny plan zaj$% i przedstawia% swoje wymagania, my li Laurel poszybowa"y
gdzie daleko. Nietrudno jej by"o si$ wy"!czy%, zw"aszcza z powodu niespodziewanego pojawienia si$ Tamaniego w szkole.
Co to mia"o znaczy%? A je li faktycznie grozi"o jej jakie niebezpiecze&stwo? Na czym mia"o polega%? Od czasu, gdy zostawi"a Barnesa w latarni, nie spotka"a ani jednego trolla. Czy
to mo#e mie% co wspólnego z Kle!, tajemnicz! "owczyni! trolli, która pozbawi"a Barnesa #ycia? Jej te# nikt ostatnio nie widywa", prawdopodobnie przenios"a si$ na inny teren "owiecki.
Mo#e to wszystko dotyczy"o czego zupe"nie innego?
Tak czy inaczej, Dawid mia" racj$ – cieszy"a si$ na widok
Tamaniego. Zreszt! nie by"a to tylko zwyk"a rado % – jego obec-
10
Zludzenie.indd 10
5/12/11 12:17:55 PM
Z udzenie
no % dodawa"a jej otuchy. A do tego m r u g n ! " do niej! Zupe"nie jakby ostatnich o miu miesi$cy w ogóle nie by"o, jakby nigdy nie odszed", a ona nie przyjecha"a, by si$ z nim po#egna%.
Przypomnia"a sobie krótkie chwile sp$dzone w jego ramionach,
delikatny dotyk jego ust na swoich wargach w tych nielicznych
momentach, kiedy si$ zupe"nie zapomina"a. Wspomnienia by"y
tak #ywe, #e a# przy"o#y"a palce do ust.
Nagle drzwi otworzy"y si$ z impetem, wytr!caj!c j! z zamylenia. Do klasy wszed" pan Robison, a tu# za nim – nikt inny
jak Tamani.
– Przepraszam, #e przeszkadzam – odezwa" si$ pan Robison. – Dziewcz$ta i ch"opcy – ci!gn!", "!cz!c dwa zupe"nie
zwyczajne s"owa w to jak#e pogardliwe wyra#enie – by% mo#e ju# s"yszeli cie, #e w tym roku go cimy w naszej szkole
uczniów z Japonii. Tam – Laurel a# si$ zatrz$s"a, s"ysz!c, jak
nauczyciel wymawia zdrobnia"e imi$ Tamaniego, które nale#a"o tylko do niej – nie jest obj$ty programem wymiany mi$dzynarodowej, ale w"a nie przeprowadzi" si$ tu ze Szkocji. Mam
nadziej$, #e b$dziecie go traktowa% tak uprzejmie jak wszystkich naszych dotychczasowych go ci z zagranicy. Tam, mo#e
opowiesz nam co o sobie?
Pan Robison klepn!" Tamaniego w rami$. Ten spojrza" na
niego przelotnie, a Laurel wyobrazi"a sobie, co ci nie mu si$ na
usta. Jednak rozdra#nienie na twarzy ch"opaka nie trwa"o d"u#ej
ni# sekund$ i Laurel by"a niemal pewna, #e nikt inny tego nie
zauwa#y".
– Jestem Tam Collins – powiedzia" Tamani, u miechaj!c si$
krzywo, po czym wzruszy" ramionami. Po"owa dziewczyn w klasie westchn$"a cicho, s"ysz!c jego melodyjny akcent. – Pochodz$
ze Szkocji. Mieszka"em niedaleko Perth, ale nie tego australijskiego, i… – zamilk", jakby próbowa" znale'% co , co mog"oby
zainteresowa% uczniów.
Laurel wiedzia"a, co to mog"oby by%.
11
Zludzenie.indd 11
5/12/11 12:17:55 PM
APRILYNNE PIKE
– Mieszkam z wujem. Od dziecka – doda", po czym u miechn!" si$ do nauczycielki. – I kompletnie nic nie wiem o strukturach politycznych – oznajmi" ze miechem. – Przynajmniej nie
tego kraju.
Dzi$ki temu ca"a klasa by"a ju# jego. Ch"opcy kiwali g"owami, a dziewczyny szepta"y co do siebie. Nawet pani Harms si$
u miecha"a. A przecie# nawet ich nie próbowa" wabi%. Laurel
a# j$kn$"a w duchu, my l!c o tym, jakich k"opotów mog"oby to
przysporzy%.
– W takim razie siadaj – powiedzia"a pani Harms, podaj!c
mu podr$cznik. – Dopiero zacz$li my.
W klasie by"y trzy wolne miejsca i chyba ka#dy, kto siedzia"
obok pustego krzes"a, próbowa" w milczeniu zyska% przychylno % Tamaniego. Nadia, jedna z naj"adniejszych dziewczyn
w klasie, poczyna"a sobie naj mielej. Zdj$"a nog$ z nogi, a potem za"o#y"a j! ponownie, zarzuci"a na ramiona br!zowe loki
i pochyli"a si$ do przodu, by bez ogródek poklepa% oparcie stoj!cego przed ni! krzes"a. Tamani u miechn!" si$, jakby przepraszaj!co, i min!" Nadi$, zajmuj!c miejsce przed dziewczyn!,
która od jego wej cia praktycznie nie podnios"a wzroku znad
ksi!#ki.
Zajmuj!c miejsce przed Laurel.
Pani Harms przynudza"a, opowiadaj!c o ksi!#kach, które
b$d! musieli przeczyta%, a Laurel opar"a si$ o siedzenie i wpatrywa"a w Tamaniego. Nawet nie próbowa"a si$ z tym kry% –
chyba wszystkie dziewczyny w klasie robi"y dok"adnie to samo.
Doprowadza"o j! do szale&stwa, #e musi siedzie% w milczeniu
tak blisko, podczas gdy ma do niego miliony pyta&. Niektóre by"y ca"kiem logiczne. Inne nie do ko&ca.
Kiedy zadzwoni" dzwonek, kr$ci"o jej si$ w g"owie od tego
wszystkiego. Chcia"a zrobi% par$ rzeczy naraz: nawrzeszcze% na
Tamaniego, uderzy% go, poca"owa%, chwyci% za ramiona i potrz!sn!%. Przede wszystkim jednak chcia"a go obj!%, przytuli%
12
Zludzenie.indd 12
5/12/11 12:17:55 PM
Z udzenie
i powiedzie%, #e bardzo za nim t$skni"a. Przecie# mo#na zrobi%
co takiego z przyjacielem, prawda?
Ale czy nie w"a nie dlatego tak si$ na niego wkurzy"a, #e kaza"a mu odej %? Przecie# dla Tamaniego to nigdy nie by"y tylko
przyjacielskie u ciski, on zawsze oczekiwa" czego wi$cej. I chocia# jego upór i nami$tno % bardzo jej pochlebia"y, to mniej jej
si$ podoba"o traktowanie Dawida: jakby by" wrogiem, którego nale#y zmia#d#y%. Odej cie Tamaniego z"ama"o jej serce; nie by"a
pewna, czy jest w stanie przej % przez to po raz drugi.
Powoli wsta"a z miejsca i spojrza"a na niego, czuj!c, #e nagle zasch"o jej w gardle. Ch"opak zarzuci" sobie plecak na pr$#ne rami$, po czym odwróci" si$ i spojrza" jej w oczy. Otworzy"a
usta, #eby co powiedzie%, a wtedy on u miechn!" si$ i wyci!gn!" r$k$.
– Cze % – powiedzia" niemal entuzjastycznie. – Wygl!da na
to, #e b$dziemy siedzie% ko"o siebie. Chcia"em si$ przedstawi%.
Jestem Tam.
Ich z"!czone r$ce porusza"y si$ z góry na dó", ale by"a to
wy"!cznie zas"uga Tamaniego. Laurel poda"a mu bezw"adn!
d"o&, a potem sta"a w milczeniu przez kilka sekund, a# znacz!ce spojrzenie ch"opaka zyska"o na intensywno ci tak, #e sta"o
si$ niemal gniewne.
– Aaa – powiedzia"a z opó'nieniem. – Jestem Laurel. Laurel
Sewell. Mi"o mi.
„Mi"o mi?” Od kiedy ona mówi takie rzeczy? I dlaczego on
potrz!sa jej r$k! niczym jaki nudny biznesmen?
Tamani wyj!" plan lekcji z tylnej kieszeni spodni.
– Teraz mam angielski z pani! Cain. Mog"aby mi pokaza%,
gdzie jest ta klasa?
To, co poczu"a, s"ysz!c, #e nie id! razem na nast$pn! lekcj$,
to by"a ulga czy rozczarowanie?
– Jasne – odpar"a z wymuszonym entuzjazmem. – To niedaleko – mówi!c to, powoli zbiera"a swoje rzeczy, a kiedy sala
13
Zludzenie.indd 13
5/12/11 12:17:56 PM
APRILYNNE PIKE
opustosza"a, pochyli"a si$ do Tamaniego. – Co ty tu robisz? –
zapyta"a.
– Cieszysz si$, #e mnie widzisz?
Pokiwa"a twierdz!co g"ow! i nawet pozwoli"a sobie na
u miech.
Odpowiedzia" u miechem, a jego twarz roz wietli" wyraz
nieskrywanej ulgi. Zrobi"o jej si$ l#ej, kiedy zrozumia"a, #e i on
czu" si$ niepewnie.
– Dlaczego…
Tamani pokr$ci" g"ow! i pokaza" r$k! na korytarz. Kiedy byli
ju# prawie przy drzwiach, chwyci" Laurel za "okie%.
– Spotkajmy si$ po szkole w lesie za twoim domem – powiedzia" cicho. – Wszystko ci wyja ni$ – doda", po czym zamilk",
a potem z nienaturaln! szybko ci! pog"adzi" j! po policzku. Zanim zdo"a"a to zarejestrowa%, mia" ju# r$ce w kieszeniach i wychodzi" z klasy.
– Tama… Tam! – zawo"a"a, podbiegaj!c. – Poka#$ ci, jak
masz tam doj %.
– Ej#e! – Za mia" si$ g"o no, a potem zni#y" g"os do szeptu,
tak #e ledwo go s"ysza"a: – Uwa#asz, #e jestem nieprzygotowany? Znam ten budynek lepiej ni# ty – to mówi!c, mrugn!" porozumiewawczo i znikn!".
***
– O ja ci$ kr$c$! – zapiszcza"a Chelsea, rzucaj!c si$ na plecy Laurel i praktycznie wyrywaj!c jej d"o& z r$ki Dawida. –
Ten przystojniak ze wiata wró#ek chodzi ze mn! na angielski!
Szybko, zanim tu przyjdzie Ryan. Mów!
– Cii! – Laurel rozejrza"a si$ na boki, ale nikt nie zwraca" na
nich uwagi.
– Niez"e z niego ciacho – powiedzia"a Chelsea. – Wszystkie
dziewczyny si$ na niego gapi"y. Ten Japo&czyk chodzi ze mn!
14
Zludzenie.indd 14
5/12/11 12:17:56 PM
Z udzenie
na analiz$ matematyczn!, chocia# ma dopiero pi$tna cie lat.
Jak my lisz, kiedy do ameryka&skich szkó" dotrze wiadomo %,
#e oprócz nas istnieje jeszcze reszta wiata? – zapyta"a, a potem zamilk"a na moment. – Mam nadziej$, #e starczy dla niego
skali ocen.
– Wszyscy my l! to samo o tobie. – Dawid przewróci" oczami, ale wida% by"o, #e si$ mieje.
– S"uchaj – Laurel przyci!gn$"a Chelsea do siebie – na razie
nic nie wiem. Musz$ z nim pogada%, okej?
– Ale powiesz mi wszystko?
– A zwykle ci nie mówi$? – u miechn$"a si$ Laurel.
– Dzisiaj wieczorem?
– To si$ oka#e – powiedzia"a Laurel i chwytaj!c Chelsea za
ramiona, popchn$"a j! w stron$ Ryana. – Id' ju#!
Dziewczyna odwróci"a si$ i pokaza"a j$zyk.
Laurel pokr$ci"a g"ow! i z udawanym oburzeniem powiedzia"a do Dawida:
– Jedna wspólna lekcja to za ma"o. Czyj to w ogóle by" pomys"?
– Na pewno nie mój – odpar".
Weszli do klasy i zaj$li miejsca z ty"u.
Po tym wszystkim, co si$ wydarzy"o, Laurel nie powinna by%
zaskoczona widokiem Tamaniego. Wszed" do sali chwil$ pó'niej. Dawid a# zesztywnia", ale uspokoi" si$ nieco, gdy dawny
anio" stró# Laurel usiad" z przodu, kilka rz$dów przed nimi.
Zanosi"o si$ na bardzo d"ugi semestr.
Zludzenie.indd 15
5/12/11 12:17:56 PM

Podobne dokumenty