Zïudzenie - Zabookowani
Transkrypt
Zïudzenie - Zabookowani
Aprilynne Pike Z udzenie Prze"o#y"a Donata Olejnik Wydawnictwo Dolno l!skie Zludzenie.indd 3 5/12/11 12:17:54 PM Tytu" orygina"u Illusions Projekt ok"adki Mariusz Banachowicz Redakcja Anna Jackowska Korekta Urszula W"odarska Redakcja techniczna Adam Kolenda Copyright © 2010 by Aprilynne Pike Polish edition © Publicat S.A. MMXI ISBN 978-83-245-9031-5 Wroc"aw 2011 Wydawnictwo Dolno l!skie 50-010 Wroc"aw, ul. Podwale 62 oddzia" Publicat S.A. w Poznaniu tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: [email protected] www.wydawnictwodolnoslaskie.pl Zludzenie.indd 4 5/12/11 12:17:54 PM 1 Na korytarzach szko"y redniej Del Norte panowa" chaos typowy dla pierwszego dnia zaj$%. Laurel przecisn$"a si$ przez t"um drugoklasistów i dostrzeg"a barczyste ramiona Dawida. Obj$"a ch"opaka w pasie i przytuli"a twarz do jego mi$kkiej koszulki. – Cze % – powiedzia", odwzajemniaj!c u cisk. Przymkn$"a oczy, #eby nacieszy% si$ chwil!, ale w tym samym momencie rzuci"a si$ na nich Chelsea. – Mo#ecie w to uwierzy%? Wreszcie jeste my w ostatniej klasie! Laurel si$ za mia"a. Dla niej nie by"o to typowe pytanie retoryczne – w minionym roku szkolnym nieraz zastanawia"a si$, czy w ogóle do#yje wakacji. Dawid odwróci" si$ do swojej szafki, a Chelsea wyj$"a z plecaka list$ lektur wakacyjnych od pani Cain. Laurel z trudem powstrzyma"a u miech. Przez ca"e lato – a pewnie i d"u#ej – jej przyjació"ka gryz"a si$ tym, co powinna przeczyta%. – Zaczynam podejrzewa%, #e dos"ownie w s z y s c y wybrali Dum i uprzedzenie – powiedzia"a, kieruj!c kartk$ w stron$ Laurel. – Wiedzia"am, #e powinnam zdecydowa% si$ na Perswazje. – Ja nie wybra"am Dumy i uprzedzenia – zaprotestowa"a Laurel. – No tak, ale ty by"a zaj$ta lektur! Powszechnego zastosowania paproci czy czego w tym rodzaju – powiedzia"a Chel- 5 Zludzenie.indd 5 5/12/11 12:17:54 PM APRILYNNE PIKE sea, po czym nachyli"a si$ w stron$ Laurel, by ta us"ysza"a jej szept. – Albo Siedmiu nawyków skutecznej Preparatorki – doda"a, parskaj!c miechem. – Jak zdoby! li"cie rzadkich ro"lin i zjedna! sobie topole – zasugerowa" Dawid, unosz!c brwi. Nagle wyprostowa" si$ gwa"townie i szeroko u miechn!", a jego g"os zabrzmia" nieco dono niej. – Cze %, Ryan – powiedzia", po czym wyci!gn!" w stron$ kolegi wyprostowan! r$k$ z mocno zaci ni$t! d"oni!. Stukn$li si$ pi$ ciami na przywitanie, a potem Ryan pog"adzi" Chelsea po r$kach. – Co s"ycha% u najatrakcyjniejszej dziewczyny ze wszystkich czwartych klas? – zapyta", na co Chelsea zachichota"a i wspi$"a si$ na palce, nadstawiaj!c policzek do buziaka. Laurel westchn$"a z zadowoleniem, chwyci"a Dawida za r$k$ i przytuli"a si$ do niego. Zaledwie tydzie& wcze niej wróci"a z Akademii Avalo&skiej i okropnie si$ st$skni"a za przyjació"mi, chocia# dzi$ki tamtejszemu nauczycielowi, Yeardleyowi, mia"a tyle zaj$% i nauki, #e nie zostawa"o jej wiele czasu na wspominanie najbli#szych. Zdo"a"a opanowa% do perfekcji przygotowywanie paru mikstur, ca"kiem dobrze sz"y jej kolejne. Coraz naturalniej przychodzi"o jej te# mieszanie sk"adników – zaczyna"a wyczuwa% dzia"anie rozmaitych zió" i olejków oraz ich kombinacji. To za ma"o, #eby osi!gn!% poziom Katii, kole#anki z Akademii, która prowadzi"a samodzielne badania nad zupe"nie nowymi miksturami, ale Laurel i tak by"a dumna ze swoich post$pów. Tak czy inaczej, powrót do Crescent City przywita"a z ulg! – tu wszystko by"o n o r m a l n e, a ona nie czu"a si$ taka samotna. U miechn$"a si$ do Dawida, kiedy zatrzasn!" drzwiczki od szafki i przyci!gn!" j! do siebie. Za jawn! niesprawiedliwo % uzna"a to, #e w tym roku szkolnym b$d! mieli tylko jedn! wspóln! lekcj$; chocia# sp$dzi"a z ch"opakiem ostatni tydzie&, chcia"a nacieszy% si$ tymi kilkoma minutami, które zosta"y im do dzwonka. 6 Zludzenie.indd 6 5/12/11 12:17:55 PM Z udzenie Niemal zlekcewa#y"a dziwne uczucie, które kaza"o jej si$ odwróci% i rozejrze%. Czy#by by"a obserwowana? Ciekawo % przewa#y"a nad zaniepokojeniem i Laurel zarzuci"a na plecy swoje d"ugie jasne w"osy, wykorzystuj!c okazj$, by ukradkiem spojrze% za siebie. Od razu zauwa#y"a, kto jej si$ przygl!da". Zamar"a, spogl!daj!c prosto w bladozielone oczy. Oczy, które nie powinny by% jasnozielone, ale raczej soczycie szmaragdowe, jak niegdy jego w"osy – teraz zwyczajnie ciemne, krótko obci$te i postawione za pomoc! #elu w pozornie niedba"! czupryn$. Zamiast r$cznie tkanej tuniki i spodni ujrza"a d#insy i czarny podkoszulek. Cho% wszystko dobrze na nim le#a"o, wiedzia"a, #e na pewno dusi si$ w takim stroju. A do tego na nogach mia" b u t y. Prawie nigdy nie widywa"a Tamaniego w butach! Wsz$dzie jednak rozpozna"aby jego oczy – bez wzgl$du na to, czy jasne, czy ciemne – oczy, o których ni"a, bliskie jej jak w"asne, jak oczy rodziców. Albo Dawida. Kiedy tylko napotka"a wzrok Tamaniego, poczu"a, jakby te wszystkie miesi!ce od ostatniego spotkania skurczy"y si$ z wieczno ci do mgnienia. Zesz"ej zimy w przyp"ywie w ciek"o ci kaza"a mu odej %. Odszed". Nie mia"a poj$cia dok!d i na jak d"ugo, nie wiedzia"a nawet, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Po up"ywie niemal roku ju# si$ zaczyna"a przyzwyczaja% do bólu, jaki ciska" jej serce za ka#dym razem, gdy o nim my la"a. A teraz pojawi" si$ niespodziewanie – tak blisko, #e mog"aby go dotkn!%. Laurel spojrza"a na Dawida, ale on wcale na ni! nie patrzy". On te# zauwa#y" Tamaniego. – Wow! – odezwa"a si$ Chelsea za plecami Laurel, wytr!caj!c j! z zamy lenia. – Kim jest ten przystojniak? – zapyta"a, na co Ryan a# prychn!". – No bo przecie# jest przystojny, nie jestem lepa – doda"a rzeczowym tonem. 7 Zludzenie.indd 7 5/12/11 12:17:55 PM APRILYNNE PIKE Laurel nie by"a w stanie jej odpowiedzie%. Wzrok Tamaniego prze lizgiwa" si$ z niej na Dawida i z powrotem, a w jej g"owie a# hucza"o od gwa"townych my li: „Po co si$ tu zjawi"? Dlaczego jest tak ubrany? Dlaczego nie powiedzia" mi, #e si$ spotkamy?”. Nawet nie zauwa#y"a, jak Dawid zdj!" jej r$ce ze swojej koszulki i splót" swoje ciep"e palce z jej palcami – nagle zimnymi jak lód. – To na pewno wymiana mi$dzynarodowa – rzuci" Ryan. – Zobacz, pan Robison oprowadza ich po szkole. – Mo#liwe – zgodzi"a si$ Chelsea beznami$tnie. Pan Robison powiedzia" co do trójki uczniów, którzy szli za nim korytarzem, a wtedy Tamani odwróci" g"ow$ i Laurel nie widzia"a ju# jego twarzy. Zupe"nie jakby uwolniona spod zakl$cia, opu ci"a wzrok na pod"og$. Dawid cisn!" j! za r$k$, a wtedy podnios"a g"ow$. – Czy ja dobrze widz$? – zapyta". Tylko pokiwa"a twierdz!co g"ow!, bo nie by"a w stanie nic powiedzie%. Chocia# Dawid i Tamani spotkali si$ wcze niej zaledwie dwa razy, oba te wydarzenia by"y do %… s z c z e g ó l n e. Dawid odwróci" si$, by popatrze% na Tamaniego, a wtedy i Laurel zrobi"a to samo. Drugi ch"opak z trójki przybyszów wygl!da" na zak"opotanego – dziewczyna t"umaczy"a mu co w j$zyku, który zdecydowanie nie przypomina" angielskiego. Pan Robison kiwa" g"ow! z aprobat!. Ryan skrzy#owa" r$ce na piersi i za mia" si$: – A nie mówi"em? Wymiana mi$dzynarodowa. Tamani przerzuca" plecak z ramienia na rami$ i wygl!da" na znudzonego. Wygl!da" na c z " o w i e k a. Ju# samo to zgrzyta"o niemal tak jak jego obecno % w szkole. Nagle ch"opak ponownie spojrza" na Laurel, tym razem nie tak otwarcie, bo jego spojrzenie kry"o si$ w cieniu ciemnych rz$s. Laurel z trudem zmusi"a si$ do regularnego oddechu. Nie wiedzia"a, co ma o tym wszystkim my le%. Przecie# nie przys"a- 8 Zludzenie.indd 8 5/12/11 12:17:55 PM Z udzenie liby Tamaniego bez powodu. A nie wyobra#a"a sobie, #eby on sam – z w"asnej woli – porzuci" swoje stanowisko. – Wszystko dobrze? – zapyta"a Chelsea, podchodz!c bli#ej. – Wygl!dasz, jakby zobaczy"a ducha. Zanim Laurel zorientowa"a si$, co robi, spojrza"a wymownie na Tamaniego. Chelsea b"yskawicznie pod!#y"a za jej spojrzeniem. – To Ta m a n i – szepn$"a Laurel z nadziej!, #e w jej g"osie nie da"o si$ s"ysze% ulgi ani przera#enia, jakie odczuwa"a. Musia"o jej si$ uda%, bo Chelsea patrzy"a na ni! tylko z niedowierzaniem. – Ten przystojny? – szepn$"a. Laurel potwierdzi"a. – Naprawd$? – zapiszcza"a Chelsea. Laurel uciszy"a j! ostrym gestem i spojrza"a na Tamaniego, #eby przekona% si$, czy to zauwa#y". Uniesiony w u miechu k!cik ust ch"opaka wiadczy" o tym, #e owszem. Chwil$ pó'niej ca"a trójka ruszy"a w lad za panem Robisonem. Zanim Tamani znikn!" za rogiem, obejrza" si$ jeszcze, spojrza" na Laurel i mrugn!" do niej. Nie po raz pierwszy by"a wdzi$czna losowi za to, #e nie potrafi si$ rumieni%. Odwróci"a si$ do Dawida, który patrzy" na ni! pytaj!co. Westchn$"a i unios"a r$ce. – Ja nie mam z tym nic wspólnego – o wiadczy"a. *** – To chyba dobrze, nie? – zapyta" Dawid, kiedy uda"o im si$ uwolni% od Chelsea i Ryana. Stali w"a nie przed klas!, w której Laurel mia"a mie% pierwsz! lekcj$. Nie pami$ta"a ju#, #eby tak j! stresowa" pierwszy dzwonek. – Znaczy… wiesz. My la"a , #e ju# go nigdy nie zobaczysz, a tu prosz$. – Owszem, fajnie go widzie% – odpar"a cicho, obejmuj!c Dawida w pasie obiema r$kami – ale boj$ si$, bo nie wiem, co 9 Zludzenie.indd 9 5/12/11 12:17:55 PM APRILYNNE PIKE to mo#e oznacza%. Dla nas. To znaczy, nie n a s – poprawi"a si$, czuj!c, jak wkrada si$ pomi$dzy nich dziwne zak"opotanie. – Ale to chyba wiadczy o tym, #e grozi nam niebezpiecze&stwo, prawda? – Staram si$ o tym nie my le% – odpar" Dawid. – W ko&cu nam chyba powie, co? Laurel popatrzy"a na niego, marszcz!c czo"o, i po chwili oboje wybuchn$li miechem. – Rozumiem, #e na to nie mamy co liczy% – zauwa#y" Dawid i chwyci" praw! d"o& Laurel. Przycisn!" j! sobie do ust, a potem spojrza" na srebrn! bransoletk$ z kryszta"kami, któr! podarowa" jej nieca"e dwa lata wcze niej, kiedy zacz$li si$ spotyka%. – Ciesz$ si$, #e nadal j! nosisz. – Codziennie – odpar"a. (a"uj!c, #e nie maj! wi$cej czasu na rozmow$, przyci!gn$"a Dawida do siebie i poca"owa"a go, a potem wbieg"a do klasy. Mia"a mie% zaj$cia ze struktur politycznych. Zaj$"a ostatnie miejsce przy cianie z oknami. Ma"ymi oknami, co prawda, ale to zawsze co . Stara"a si$ korzysta% z naturalnych promieni s"onecznych tyle, ile si$ da"o. Kiedy pani Harms zacz$"a rozdawa% semestralny plan zaj$% i przedstawia% swoje wymagania, my li Laurel poszybowa"y gdzie daleko. Nietrudno jej by"o si$ wy"!czy%, zw"aszcza z powodu niespodziewanego pojawienia si$ Tamaniego w szkole. Co to mia"o znaczy%? A je li faktycznie grozi"o jej jakie niebezpiecze&stwo? Na czym mia"o polega%? Od czasu, gdy zostawi"a Barnesa w latarni, nie spotka"a ani jednego trolla. Czy to mo#e mie% co wspólnego z Kle!, tajemnicz! "owczyni! trolli, która pozbawi"a Barnesa #ycia? Jej te# nikt ostatnio nie widywa", prawdopodobnie przenios"a si$ na inny teren "owiecki. Mo#e to wszystko dotyczy"o czego zupe"nie innego? Tak czy inaczej, Dawid mia" racj$ – cieszy"a si$ na widok Tamaniego. Zreszt! nie by"a to tylko zwyk"a rado % – jego obec- 10 Zludzenie.indd 10 5/12/11 12:17:55 PM Z udzenie no % dodawa"a jej otuchy. A do tego m r u g n ! " do niej! Zupe"nie jakby ostatnich o miu miesi$cy w ogóle nie by"o, jakby nigdy nie odszed", a ona nie przyjecha"a, by si$ z nim po#egna%. Przypomnia"a sobie krótkie chwile sp$dzone w jego ramionach, delikatny dotyk jego ust na swoich wargach w tych nielicznych momentach, kiedy si$ zupe"nie zapomina"a. Wspomnienia by"y tak #ywe, #e a# przy"o#y"a palce do ust. Nagle drzwi otworzy"y si$ z impetem, wytr!caj!c j! z zamylenia. Do klasy wszed" pan Robison, a tu# za nim – nikt inny jak Tamani. – Przepraszam, #e przeszkadzam – odezwa" si$ pan Robison. – Dziewcz$ta i ch"opcy – ci!gn!", "!cz!c dwa zupe"nie zwyczajne s"owa w to jak#e pogardliwe wyra#enie – by% mo#e ju# s"yszeli cie, #e w tym roku go cimy w naszej szkole uczniów z Japonii. Tam – Laurel a# si$ zatrz$s"a, s"ysz!c, jak nauczyciel wymawia zdrobnia"e imi$ Tamaniego, które nale#a"o tylko do niej – nie jest obj$ty programem wymiany mi$dzynarodowej, ale w"a nie przeprowadzi" si$ tu ze Szkocji. Mam nadziej$, #e b$dziecie go traktowa% tak uprzejmie jak wszystkich naszych dotychczasowych go ci z zagranicy. Tam, mo#e opowiesz nam co o sobie? Pan Robison klepn!" Tamaniego w rami$. Ten spojrza" na niego przelotnie, a Laurel wyobrazi"a sobie, co ci nie mu si$ na usta. Jednak rozdra#nienie na twarzy ch"opaka nie trwa"o d"u#ej ni# sekund$ i Laurel by"a niemal pewna, #e nikt inny tego nie zauwa#y". – Jestem Tam Collins – powiedzia" Tamani, u miechaj!c si$ krzywo, po czym wzruszy" ramionami. Po"owa dziewczyn w klasie westchn$"a cicho, s"ysz!c jego melodyjny akcent. – Pochodz$ ze Szkocji. Mieszka"em niedaleko Perth, ale nie tego australijskiego, i… – zamilk", jakby próbowa" znale'% co , co mog"oby zainteresowa% uczniów. Laurel wiedzia"a, co to mog"oby by%. 11 Zludzenie.indd 11 5/12/11 12:17:55 PM APRILYNNE PIKE – Mieszkam z wujem. Od dziecka – doda", po czym u miechn!" si$ do nauczycielki. – I kompletnie nic nie wiem o strukturach politycznych – oznajmi" ze miechem. – Przynajmniej nie tego kraju. Dzi$ki temu ca"a klasa by"a ju# jego. Ch"opcy kiwali g"owami, a dziewczyny szepta"y co do siebie. Nawet pani Harms si$ u miecha"a. A przecie# nawet ich nie próbowa" wabi%. Laurel a# j$kn$"a w duchu, my l!c o tym, jakich k"opotów mog"oby to przysporzy%. – W takim razie siadaj – powiedzia"a pani Harms, podaj!c mu podr$cznik. – Dopiero zacz$li my. W klasie by"y trzy wolne miejsca i chyba ka#dy, kto siedzia" obok pustego krzes"a, próbowa" w milczeniu zyska% przychylno % Tamaniego. Nadia, jedna z naj"adniejszych dziewczyn w klasie, poczyna"a sobie naj mielej. Zdj$"a nog$ z nogi, a potem za"o#y"a j! ponownie, zarzuci"a na ramiona br!zowe loki i pochyli"a si$ do przodu, by bez ogródek poklepa% oparcie stoj!cego przed ni! krzes"a. Tamani u miechn!" si$, jakby przepraszaj!co, i min!" Nadi$, zajmuj!c miejsce przed dziewczyn!, która od jego wej cia praktycznie nie podnios"a wzroku znad ksi!#ki. Zajmuj!c miejsce przed Laurel. Pani Harms przynudza"a, opowiadaj!c o ksi!#kach, które b$d! musieli przeczyta%, a Laurel opar"a si$ o siedzenie i wpatrywa"a w Tamaniego. Nawet nie próbowa"a si$ z tym kry% – chyba wszystkie dziewczyny w klasie robi"y dok"adnie to samo. Doprowadza"o j! do szale&stwa, #e musi siedzie% w milczeniu tak blisko, podczas gdy ma do niego miliony pyta&. Niektóre by"y ca"kiem logiczne. Inne nie do ko&ca. Kiedy zadzwoni" dzwonek, kr$ci"o jej si$ w g"owie od tego wszystkiego. Chcia"a zrobi% par$ rzeczy naraz: nawrzeszcze% na Tamaniego, uderzy% go, poca"owa%, chwyci% za ramiona i potrz!sn!%. Przede wszystkim jednak chcia"a go obj!%, przytuli% 12 Zludzenie.indd 12 5/12/11 12:17:55 PM Z udzenie i powiedzie%, #e bardzo za nim t$skni"a. Przecie# mo#na zrobi% co takiego z przyjacielem, prawda? Ale czy nie w"a nie dlatego tak si$ na niego wkurzy"a, #e kaza"a mu odej %? Przecie# dla Tamaniego to nigdy nie by"y tylko przyjacielskie u ciski, on zawsze oczekiwa" czego wi$cej. I chocia# jego upór i nami$tno % bardzo jej pochlebia"y, to mniej jej si$ podoba"o traktowanie Dawida: jakby by" wrogiem, którego nale#y zmia#d#y%. Odej cie Tamaniego z"ama"o jej serce; nie by"a pewna, czy jest w stanie przej % przez to po raz drugi. Powoli wsta"a z miejsca i spojrza"a na niego, czuj!c, #e nagle zasch"o jej w gardle. Ch"opak zarzuci" sobie plecak na pr$#ne rami$, po czym odwróci" si$ i spojrza" jej w oczy. Otworzy"a usta, #eby co powiedzie%, a wtedy on u miechn!" si$ i wyci!gn!" r$k$. – Cze % – powiedzia" niemal entuzjastycznie. – Wygl!da na to, #e b$dziemy siedzie% ko"o siebie. Chcia"em si$ przedstawi%. Jestem Tam. Ich z"!czone r$ce porusza"y si$ z góry na dó", ale by"a to wy"!cznie zas"uga Tamaniego. Laurel poda"a mu bezw"adn! d"o&, a potem sta"a w milczeniu przez kilka sekund, a# znacz!ce spojrzenie ch"opaka zyska"o na intensywno ci tak, #e sta"o si$ niemal gniewne. – Aaa – powiedzia"a z opó'nieniem. – Jestem Laurel. Laurel Sewell. Mi"o mi. „Mi"o mi?” Od kiedy ona mówi takie rzeczy? I dlaczego on potrz!sa jej r$k! niczym jaki nudny biznesmen? Tamani wyj!" plan lekcji z tylnej kieszeni spodni. – Teraz mam angielski z pani! Cain. Mog"aby mi pokaza%, gdzie jest ta klasa? To, co poczu"a, s"ysz!c, #e nie id! razem na nast$pn! lekcj$, to by"a ulga czy rozczarowanie? – Jasne – odpar"a z wymuszonym entuzjazmem. – To niedaleko – mówi!c to, powoli zbiera"a swoje rzeczy, a kiedy sala 13 Zludzenie.indd 13 5/12/11 12:17:56 PM APRILYNNE PIKE opustosza"a, pochyli"a si$ do Tamaniego. – Co ty tu robisz? – zapyta"a. – Cieszysz si$, #e mnie widzisz? Pokiwa"a twierdz!co g"ow! i nawet pozwoli"a sobie na u miech. Odpowiedzia" u miechem, a jego twarz roz wietli" wyraz nieskrywanej ulgi. Zrobi"o jej si$ l#ej, kiedy zrozumia"a, #e i on czu" si$ niepewnie. – Dlaczego… Tamani pokr$ci" g"ow! i pokaza" r$k! na korytarz. Kiedy byli ju# prawie przy drzwiach, chwyci" Laurel za "okie%. – Spotkajmy si$ po szkole w lesie za twoim domem – powiedzia" cicho. – Wszystko ci wyja ni$ – doda", po czym zamilk", a potem z nienaturaln! szybko ci! pog"adzi" j! po policzku. Zanim zdo"a"a to zarejestrowa%, mia" ju# r$ce w kieszeniach i wychodzi" z klasy. – Tama… Tam! – zawo"a"a, podbiegaj!c. – Poka#$ ci, jak masz tam doj %. – Ej#e! – Za mia" si$ g"o no, a potem zni#y" g"os do szeptu, tak #e ledwo go s"ysza"a: – Uwa#asz, #e jestem nieprzygotowany? Znam ten budynek lepiej ni# ty – to mówi!c, mrugn!" porozumiewawczo i znikn!". *** – O ja ci$ kr$c$! – zapiszcza"a Chelsea, rzucaj!c si$ na plecy Laurel i praktycznie wyrywaj!c jej d"o& z r$ki Dawida. – Ten przystojniak ze wiata wró#ek chodzi ze mn! na angielski! Szybko, zanim tu przyjdzie Ryan. Mów! – Cii! – Laurel rozejrza"a si$ na boki, ale nikt nie zwraca" na nich uwagi. – Niez"e z niego ciacho – powiedzia"a Chelsea. – Wszystkie dziewczyny si$ na niego gapi"y. Ten Japo&czyk chodzi ze mn! 14 Zludzenie.indd 14 5/12/11 12:17:56 PM Z udzenie na analiz$ matematyczn!, chocia# ma dopiero pi$tna cie lat. Jak my lisz, kiedy do ameryka&skich szkó" dotrze wiadomo %, #e oprócz nas istnieje jeszcze reszta wiata? – zapyta"a, a potem zamilk"a na moment. – Mam nadziej$, #e starczy dla niego skali ocen. – Wszyscy my l! to samo o tobie. – Dawid przewróci" oczami, ale wida% by"o, #e si$ mieje. – S"uchaj – Laurel przyci!gn$"a Chelsea do siebie – na razie nic nie wiem. Musz$ z nim pogada%, okej? – Ale powiesz mi wszystko? – A zwykle ci nie mówi$? – u miechn$"a si$ Laurel. – Dzisiaj wieczorem? – To si$ oka#e – powiedzia"a Laurel i chwytaj!c Chelsea za ramiona, popchn$"a j! w stron$ Ryana. – Id' ju#! Dziewczyna odwróci"a si$ i pokaza"a j$zyk. Laurel pokr$ci"a g"ow! i z udawanym oburzeniem powiedzia"a do Dawida: – Jedna wspólna lekcja to za ma"o. Czyj to w ogóle by" pomys"? – Na pewno nie mój – odpar". Weszli do klasy i zaj$li miejsca z ty"u. Po tym wszystkim, co si$ wydarzy"o, Laurel nie powinna by% zaskoczona widokiem Tamaniego. Wszed" do sali chwil$ pó'niej. Dawid a# zesztywnia", ale uspokoi" si$ nieco, gdy dawny anio" stró# Laurel usiad" z przodu, kilka rz$dów przed nimi. Zanosi"o si$ na bardzo d"ugi semestr. Zludzenie.indd 15 5/12/11 12:17:56 PM