Dzieci Lenina TOM I

Transkrypt

Dzieci Lenina TOM I
Adalbert ANSGARY
(Wojciech Kulawski
Dzieci
Lenina
TOM I
(syberyjska tajemnica)
S
erdecznie dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali w
trakcie pisania książki. Moim bliskim znajomym, którzy po
kilkakroć czytali fragmenty zgłaszając swoje zastrzeżenia. To
właśnie dzięki ich wytrzymałości na moje zanudzanie o ocenę
napisanego fragmentu nabierałem przekonania, że akcja jest
strawna i dość sprawna. Serdecznie dziękuję Lucjanowi
Ochocie, który mi doradzał i sugerował rozwiązania niektórych
wątków. Składam również serdeczne podziękowania
Stanisławowi Strzeleckiemu, który w chwilach załamania
podtrzymywał mnie na duchu i wręcz zmuszał do kontynuacji.
A chwaląc już napisane fragmenty podbudowywał moją
delikatnie mówiąc próżność „wspaniałego” pisarza. Dziękuję
również Grażynie Sierpińskiej, która w chwilach zwątpienia
słowami „bardzo dobre, czekam na ciąg dalszy” mobilizowała
do kontynuowania. Co ciekawe dziękuję również tym, którzy
moje pisanie oceniali bardzo nisko. Ta książka powstała
również dlatego, by pokazać, że chcieć to móc.
Autor
Wszystkie postacie w tej książce stanowią fikcję literacką, a podobieństwa do osób
żyjących lub zmarłych są przypadkowe. Nazwiska, zdarzenia, dialogi i opinie są
wyłącznie wytworem wyobraźni autora. Jeśli nawet nazwy instytucji są prawdziwe
lub zbliżone do prawdziwych to jednak stosunki i zdarzenia ich dotyczące nie mają
nic wspólnego z rzeczywistością
DZIECI LENINA
-2-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Pilnie strzeżona dacza w
podmoskiewskich lasach
-Referujcie, co osiągnęliście. Zadający to pytanie, szef KGB*
popatrzył na stojącego przed nim na baczność cywila.
-Towarzyszu generale zgodnie z waszymi rozkazami
przeprowadziłem rozmowy z wytypowanymi słuchaczami. W tej teczce
znajdują się ich zobowiązania.
-Jak oceniacie stopień gotowości do współpracy, gdy nadejdzie
taka potrzeba?
-Trudno o jednoznaczną ocenę. Najbardziej obawiam się o
Polaka i Węgra, choć szczerze mówiąc Czech też nie jest zbyt pewnym
nabytkiem. Przebąkiwał coś o separatystycznych zapędach
Słowaków…
-Dobrze, że zwróciliście na to uwagę. Pułkowniku – zwrócił się
do siedzącego obok oficera - trzeba sprawdzić czy wśród naszych
potencjalnych współpracowników są również Słowacy? O ile dobrze
pamiętam, Praha zawsze przysyłała nam Czechów, gdy kiedyś
zapytaliśmy, czemu w ich resorcie nie ma Słowaków odpowiedzieli
wymijająco, że następnym razem przyślą.
*wyjaśnienie na końcu książki
DZIECI LENINA
-3-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Oni mają jakieś swoje wewnątrzpaństwowe animozje, ale
twierdzą, że nie ma to wpływu na jakość w naszej sferze działań.
-Zostawcie teczkę, możecie wracać do Moskwy. Zameldujecie
się u mnie rano w poniedziałek. Zawiadomcie szefa jedenastki żeby
był razem z wami.
-Tak toczno tawariszcz gienierał.
- Nu poka, Alosza.
Pułkownik Kowodrow z uczuciem ulgi wsiadł do służbowej łady.
-Ruszaj Stiopa.
Po minięciu trzech posterunków i wyjechaniu na szosę łączącą z
obwodnicą moskiewską, Kowodrow zaczął się zastanawiać.
Do czego mogą być potrzebne zobowiązania o posłuszeństwie i
współpracy bez względu na zaistniałą w momencie kontaktu sytuację w
kraju, który reprezentuje każdy z ośmiu słuchaczy międzynarodowego
kursu Wyższewo Ucziliszcza Wnutriennych Dieł Sowieckowo Sojuza?
To zdanie: Zobowiązanie nie traci swej mocy bez względu na przyszłe
układy międzynarodowe i wszelkie zmiany geopolityczne. Czyżby? Na
wszelki wypadek muszę powiedzieć Natalii, żeby podjęła wszystkie
oszczędności a ja póki, co, wymienię je na dolary, będące w dyspozycji
KGB. Łada zaczęła gwałtownie hamować.
-Szto słuczyłoś?
-GAI* nas zatrzymuje.
-Pokaż im dokumenty i jedźmy dalej. Spieszy mi się. Rodzina na
mnie czeka.
Stiepan znał powód pośpiechu pułkownika. Jego żona i on, bardzo
długo czekali na potomstwo. Podwładni pułkownika zwozili z całego
świata lekarstwa mające pomóc zajść w ciążę Irinie. Wreszcie stał się
cud. Żona zaszła w ciążę. Co to się działo w KGB? Czy kto chciał czy
nie chciał musiał wysłuchiwać, jacy są oboje szczęśliwi? Później
zwożono dla Kowodrowa: mleczka w proszku ze Szwajcarii, francuskie
kosmetyki dla niemowlaków, amerykańskie i angielskie ubranka.
W końcu kierownictwo zakazało tego zwożenia, bo kurierzy zaczynali
się wściekać na przesyłki. Gdy przyszedł czas porodu, Kowodrow
ściągnął położnika aż z Krasnojarska, bo ponoć był tak rewelacyjny.
*wyjaśnienie na końcu książki
DZIECI LENINA
-4-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
I nagle zrobiła się cisza. Nikt nic nie mówił. Położnik w nagrodę dostał
przydział do wojskowego szpitala w NRD, ale szeptano po kątach, że
tam nie dotarł. Bo dziecko urodziło się bez rączek i z wodogłowiem.
Minęły kolejne lata i okazało się, że przyczyną była wieloletnia służba
Kowodrowa w bazie atomowej. Stałe przebywanie w strefie wysokiego
promieniowania bagatelizowane przez przełożonych doprowadziło do
degeneracji w materiale genetycznym. Tak brzmiała oficjalna wersja,
Po kątach tłumaczono to na normalny rosyjski, że sperma Kowodrowa
dostała pierdolca. Potworek rósł nad podziw zdrowo a Kowodrowowie
nie dość, że się przyzwyczaili, ale nawet go pokochali.
Do łady podeszło dwóch milicjantów.
-No, co jest? Zapytał kierowca, machając jednocześnie
legitymacją.
-Nie ma potrzeby, wystarczy spojrzeć na rejestrację - zaczął jeden
z milicjantów- dwa kilometry dalej, wywróciła się cysterna i szosa jest
kompletnie nieprzejezdna. Czekamy na ciężki sprzęt, żeby, choć
kawałek drogi nadawał się do ruchu. Trzeba niestety czekać.
-Chyba żeby skorzystać z objazdu - wtrącił się drugi z
milicjantów.
-Jakiego? Zainteresował się pułkownik.
-A o tam –milicjant machnął ręką w ciemność, która spowijała
szosę.
-Gdzie tam?
-Jakieś dwieście metrów stąd jest boczna droga, która też was
doprowadzi do szosy wołkowyskiej* tylko, że trzeba dołożyć z pięć
kilometrów.
-Jedź, jedź, Stiepan nie będziemy czekać, wiesz, że zależy mi na
czasie.
Po kilku minutach jazdy, brukowana dotąd droga skończyła się i łada
wpadła w rozjeżdżone koleiny piaszczystej, leśnej drogi.
*wyjaśnienie na końcu książki
DZIECI LENINA
-5-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Silnik wozu ledwo dawał sobie radę w tym piachu, prędkość spadła
prawie do tempa marszu.
W reflektorach auta widać było ciemny, gęsty las i niknącą w nim
drogę. Wściekły Kowodrow sięgnął po papierosa.
-Zapalisz Stiepan?
-Bardzo chętnie, – ale najpierw poszedłbym na boczek. Coś mnie
przypiliło.
-Zgoda - ja też muszę - zatrzymaj się.
Wyszli z wozu. Cisza dzwoniła w uszach. Ciemność taka gęsta, że aż
kroić by można. Kowodrow podniósł głowę do góry, mroczne
bezgwiezdne niebo potęgowało grozę miejsca i pory. Pomyślał: no
jeszcze trochę i będę już w domu.
-No jak Stiepan?
-Już, już, towarzyszu pułkowniku.
Ruszyli. Kowodrow rozparł się wygodniej na kanapie i zamyślił.
Znów wróciła natrętna myśl, po co to wszystko? Dlaczego jego
właśnie wybrał generał Galimow? Usłyszał nagle podniesiony głos
Stiepana.
-Job jewo mat a eto szto?
Kowodrow spojrzał przed siebie. W świetle reflektorów na drodze stała
jakaś postać i coś trzymała w obu rękach. Chciał krzyknąć, coś zrobić.
Instynktownie wyczuł niebezpieczeństwo. Nie zdążył. W tej sekundzie
dotarło do niego, czemu to on był wykonawcą niezrozumiałych poleceń
szefa KGB. Przed nimi rozbłysło jaskrawe światło i wystrzelony pocisk
rozerwał na strzępy ładę wraz z pasażerami. Grzmot wybuchu obudził
zda się do tej pory pusty las. Z pomiędzy drzew wybiegły jakieś
zamaskowane postacie, rozbłysły silne reflektory a gdzieś z tyłu dał się
słyszeć warkot uruchamianego silnika. Na drogę wyjechał potężny
spychacz, zamontowany na podwoziu czołgowym. Systematycznie
zaczął spychać wraz z ziemią do znajdującego się na poboczu drogi
wykopu resztki auta i jego zawartość. Kilku zamaskowanych ludzi
pozbierało skrzętnie pomniejsze resztki rozrzucone siłą wybuchu
dookoła. Do wykopu podjechał uaz*.
*wyjaśnienie na końcu książki
DZIECI LENINA
-6-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Z wnętrza wyjęto kilka dużych, podłużnych, szczelnie owiniętych
pakunków, które również wrzucono do wykopu. Spychacz zjechał na
bok i wyłączył silnik Nad dół podjechał Ural-cysterna* i wlał doń całą
zawartość zbiornika. Znowu warknął silnik. Dół powoli wypełniał się
ziemią wcześniej z niego wykopaną. Potem spychacz swymi
gąsienicami zaczął systematycznie ubijać ziemię nad byłym już
wykopem. Jakaś zamaskowana postać dała sygnał, po którym spychacz
odjechał, zaś na świeżo ubitą ziemię wysypano stertę kamieni jakby
specjalnie przywiezionych po to by przedłużyć niedokończoną drogę.
Inna, również zamaskowana podała kolejny sygnał, po którym sprzęt i
ludzie dotychczas krzątający się zniknęli między drzewami lasu.
Na drogę wyjechały dwie miejskie polewaczki, które dokładnie
spłukały rejon dotychczasowych działań. Z nieba zaczęły spadać
pierwsze krople deszczu pomagając zatrzeć ślady doskonale
zaprogramowanej zbrodni.
*wyjaśnienie na końcu książki
DZIECI LENINA
-7-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Początek
Późno w nocy dyżurny adiutant obudził śpiącego generała Galimowa.
-Towarzyszu generale hasło: ”uborszczik”. Kazaliście się budzić
bez względu na porę.
-Tak tak, łączcie.
Galimow podniósł słuchawkę i w milczeniu wysłuchał rozmówcy.
-Spasiba.
Odłożył słuchawkę na widełki aparatu telefonicznego, podszedł do
barku, nalał Stolicznej do kieliszka i wznosząc go w stronę ciemności
za oknem powiedział:
-Praszczaj, Alosza.
Nim poszedł z powrotem do łóżka usiadł na chwilę w fotelu. Zamyślił
się. Przypomniał sobie jak dostał partyjne skierowanie do szkoły
oficerskiej. Było to naturalną konsekwencją działalności w organizacji
pionierskiej i bezkrytycznej wręcz wiary w słowa Partii. Potem
komsomoł. Doszedł mimo młodego wieku do stanowiska
przewodniczącego miejskiej organizacji.
DZIECI LENINA
-8-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Był oficjalnie zapraszany na zebrania miejskiego aktywu KPZR*. Już
przed maturą został członkiem partii. Egzaminy do szkoły oficerskiej
zdał celująco.
Jeszcze przed otrzymaniem gwiazdek oficerskich ożenił się z niezbyt
urodziwą córką pierwszego sekretarza obwodu karpackiego.
Naprawdę się zakochał. Choć koledzy mówili, że jest parszywie
wyrachowany. Ale on wiedział swoje. Jak można nie kochać
dziewczyny, dla której był jej pierwszym a ona była dla niego
pierwszą? Fakt, ten związek pomógł mu w późniejszej karierze.
Jego koledzy po promocji porozjeżdżali się do jakichś zapadłych
garnizonów, do których nawet listy dochodziły raz na tydzień. On
został na miejscu jako dowódca plutonu szkolnego. Już po roku został
porucznikiem. Po kolejnym urodziła się córeczka a gdy wyjeżdżał na
studia do leningradzkiej akademii był już majorem i szczęśliwym
ojcem dwóch córek i syna. Po studiach już nie wrócił do swojej
jednostki. Teść załatwił mu pracę w Moskwie w KGB. Ówczesnym
szefem był jego serdeczny przyjaciel jeszcze z czasów Wielkiej Wojny
Ojczyźnianej. Bardzo szybko dostał mieszkanie w bloku resortowym.
Zaraz po tym przyjechała żona z resztą rodziny. Od szefa dostał dużą
zapomogę na urządzenie mieszkania a żona została kierownikiem
sklepu przemysłowego dla pracowników resortu. Jegor szybko piął się
po szczeblach kariery. Gdy chłopak zdawał maturę on był już
pułkownikiem KGB i kierował najważniejszym, bo operacyjnym
oddziałem. Był bardzo dumny z syna. Maturę zdał jako najlepszy ze
wszystkich szkół podległych kuratorium okręgowego. Otrzymał nawet
Pismo zezwalające mu na wstąpienie do wybranej wyższej szkoły bez
jakichkolwiek egzaminów. I wtedy syn powiedział, że chce być
oficerem Radzieckiej Marynarki Wojennej, wystarczył jeden telefon.
Następnego dnia młody Mikołaj Galimow zakładał mundur słuchacza
najstarszej szkoły marynarki Wojennej w ZSRR. Po pół roku przyszedł
do Galimowa komendant tej szkoły z propozycją, by jego syna objąć
indywidualnym tokiem nauczania.
-To nie żadne podlizywanie się towarzyszu pułkowniku. Wasz
syn jest rzeczywiście najlepszym uczniem
swojego rocznika.
Nawigację w zakresie obowiązującym na pierwszym roku opanował w
stopniu doskonałym.
Teraz uczy się jej w zakresie wymaganym na drugim roku. Naprawdę
tow. pułkowniku żal, żeby taki talent marnował się z przeciętnymi.
DZIECI LENINA
-9-
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Mamy w szkole jeszcze kilku podobnych asów. Z takimi samymi
wynikami ze szkoły średniej i podobnymi dokumentami
uprawniającymi
do
studiów
bez
egzaminów
wstępnych.
Zakwaterujemy ich razem i stworzymy odrębny cykl szkolenia, by
mogli stanąć do awansu zamiast za pięć lat najpóźniej za trzy. Już
rozmawiałem o tym w dowództwie marynarki. A dziś byłem w Sztabie
Generalnym. Gdy przedstawiłem arkusze ocen i opinie tej grupy
otrzymałem zielone światło. Wiedząc jakie stanowisko towarzysz
zajmuje, kazano mi o tym porozmawiać z wami. Teraz czekam tylko na
waszą decyzję. Chcę powiedzieć, że w akademii wszystko jest już
przygotowane i czekają wyłącznie na mój sygnał.
-Cóż. Jeśli jest tak jak komandor mówi, to ja nie mam żadnych
zastrzeżeń.
Galimow doskonale pamiętał, że komendant uczelni natychmiast
poprosił o możliwość skorzystania z telefonu. Po czym zadzwonił do
sztabu szkoły i powiedział, że jest zgoda na cykl indywidualny.
Pamiętał także, jak szef sztabu generalnego podczas posiedzenia w KC
gratulował mu syna.
Mniej więcej w tym samym czasie jego żona została dyrektorem
okręgowej centrali zaopatrzeniowej sił zbrojnych. Minęło kilka lat i
gdy młodsza córka wychodziła za mąż za absolwenta kronsztadzkiej
szkoły marynarki wojennej, on dostał szlify generalskie i objął
stanowisko wiceszefa KGB, a żona została dyrektorem departamentu
zaopatrzenia w wyroby przemysłowe na całe siły zbrojne podległe
MWD*. Codziennie rano przed domem stały dwie służbowe wołgi.
Jedna dla pani dyrektor, druga dla generała Galimowa.
Z zadumy wyrwał go głos żony:
-Czemu się nie kładziesz? Odszedłeś gdzieś bardzo daleko
myślami. Stoję w drzwiach już kawałek czasu a ty jakbyś był
nieobecny.
Wyciągnął do niej rękę. Podeszła. Nie wstając objął ją obiema rękami i
przytulił.
Położyła mu dłoń na potarganych włosach.
-Stało się coś złego?
-Czemu tak sądzisz? Chyba masz jednak rację. Obawiam się, że
to, co robię zaczyna mnie przerastać.
-Nie miej do siebie żalu wykonujesz tylko polecenia partii.
*objaśnienia na końcu książki
DZIECI LENINA
- 10 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Pewnie tak. Ale Galimow powiedział to takim
nieprzekonującym tonem, że nawet sam w to nie uwierzył.
-Chodźmy spać, mówiąc te słowa, żona pochyliła się, pocałowała
go w policzek i za rękę poprowadziła do sypialni.
W łóżku przytuliła się do męża i natychmiast zasnęła.
Jegor leżał bez ruchu bojąc się by nie obudzić żony, a sen nie
przychodził. Wydarzenia nocy migały mu przed zamkniętymi oczami
jak jakiś złowrogi sen. Mimo tego, że nie był na miejscu akcji
doskonale wiedział jaki miała przebieg, bo przecież całość zaplanował
osobiście. Prawdziwe nazwiska ofiar znało prócz niego jeszcze dwóch
ludzi. To oni zresztą złożyli wizytę w mieszkaniu Kowodrowów.
Reszta była święcie przekonana, że brała udział w tajnej akcji
likwidacji bardzo niebezpiecznej grupy przeciwników ustroju.
Wiedzieli także, iż obowiązuje ich całkowita tajemnica z dochowania
której nie może zwolnić nawet groźba śmierci, bo tak stanowi
własnoręcznie podpisany dokument złożony w sejfie dowódcy KGB.
DZIECI LENINA
- 11 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
KC KPZR
-Andriej urządzenie włączone?
-Da.
-Zebrałem was tutaj - pierwszy sekretarz zwrócił się do obecnych
w pokoju mężczyzn - aby dowiedzieć się jak zostały wykonane moje
polecenia.
-Tow. Galimow?
Zapytany zerwał się z krzesła.
-Siedźcie, siedźcie
-Zgodnie z waszym poleceniem zebrane dokumenty mam ze
sobą.
DZIECI LENINA
- 12 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Dziękuję, rozumiem, Tow. Smiłakow?
-Całość planu wykonana zgodnie z nakazanym postępowaniem.
-Dziękuję. A wy tow. Żelistow?
-Zgodnie z…
-Rozumiem dziękuję.
Pierwszy zamyślił się a pozostali też milczeli, bojąc się odezwać, aby
nie powiedzieć czegoś, co byłoby nie w smak temu, który wyniósł ich
na najwyższe stanowiska w państwie, ale i mógł też w każdej chwili
strącić w najczarniejszą otchłań niebytu i to razem z rodzinami.
Sekretarz KC podniósł głowę do góry.
-Andriuszka, zbierz dokumenty od towarzyszy włóż do
specteczki i odwieź na miejsce..
Prawa ręka sekretarza, wielkie chłopisko o przenikliwym wzroku i
dłoniach bardziej pasujących do rzezimieszka niż człowieka, o którym
szepce się po kątach, że to właściwie on rządzi Matuszką Rosiją
podchodził kolejno do zebranych odbierając od każdego zalakowaną
kopertę. Gdy zebrał wszystkie, stanął przy drzwiach, skinął po
wojskowemu głową i wyszedł. W chwilę po tym dał się słyszeć szum
zapuszczanych silników, kilka przyciszonych komend i konwój
samochodów ruszył spod podjazdu.
-Rozpoczynamy naradę. Dziś musimy się zastanowić nad krajami
z naszej strefy wpływów. Tow. Smiłakow proponuje zwiększenie
kontyngentów naszych wojsk w tych państwach. Szef KGB sugeruje
wzmocnienie ich służb specjalnych. Pamiętajmy też o tym, że nasz
rynek jest otwarty na ich wyroby. Jeśli nagle przestaniemy je brać. To
się udławią swoją produkcją.
-Ale u nas...
-Tym co się może wydarzyć u nas nie powinniśmy się
przejmować. Na to mamy wypróbowane metody.
Pierwszy kończąc zdanie, sięgnął po papierosa i zapalił. Pozostali jak
na komendę zrobili to samo.
Przy pierwszym nie sposób było nie palić. Sekretarz, potężne chłopisko
z przyprószonymi siwizną włosami i lekko zamglonym wzroku palił
stale. Jego ulubioną marką były Kazbeki, papierosy o bardzo ciemnym
tytoniu i długim ustniku. Ich dym był ciężki i snuł się długo w sali.
DZIECI LENINA
- 13 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Pozostali uczestnicy odprawy również palili te same papierosy.
Wynikało to między innymi z faktu, że pierwszy bardzo często gdzieś
podziewał swoja paczkę, a gdy prosił o papierosa można było mu dać
właśnie tylko ten rodzaj. Sala odpraw bardzo szybko stała się aż
ciemna od dymu, ale nikt nie oponował.
Mimo, że ze względów bezpieczeństwa okna były zamknięte na stałe.
Rozpoczęła się namiastka dyskusji w której za każdym razem
najcelniejsze pomysły miał pierwszy.
-Starczy tego palenia. Wracamy do zadanych tematów. Pomysł ze
zwie3kszeniem kontyngentów uważam za całkiem rozsądny. Mimo
tego, że znaczne siły, zwłaszcza te najlepiej wyszkolone, będące
odwodami KGB stacjonują jak najbliżej naszych zachodnich granic to
jednak pamiętając kłopoty roku 1968 pomysł z rozmieszczeniem
naszych dodatkowych sił na ich terytoriach uważam za słuszny ze
wszech miar.
-Tawariszcz Pierwyj.
-No? Słucham.
-Zwiększając liczebność naszych wojsk musimy się liczyć
również ze wzrostem ilości zaopatrzenia. Nie mam tu na myśli
wyżywienia, bo z tym poradzą sobie gospodarstwa przy garnizonach.
-To w czym problem?
-Paliwo.
-Nie mamy pieniędzy?
-Ależ skąd. Towarzyszy Pierwszy Sekretarzu.
-Więc?
-Zwiększone zapotrzebowanie na paliwo zwróci uwagę naszych
przeciwników.
-Jak to widzicie tow. Galimow?
-Nie dostrzegam zbytniego problemu. Rozumiem troskę tow.
Żelistowa, ale wynika raczej ona z niewiedzy o sposobach
rozwiązywania takich problemów. Zapewniam, że osłona będzie
zapewniona.
DZIECI LENINA
- 14 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Towarzyszu generale…
-Proszę być spokojnym. Działania jakie w tej materii
podejmiemy wspólnie z Szefem Sztabu, skutecznie ukryją te
dodatkowe transporty.
-Jednak…
-Żelistow! Daj spokój. Jeśli KGB i MON mówią, że sobie z tym
poradzą to znaczy, że…
-Tak toczno tawariszcz pierwyj.
-To znaczy, że jedną sprawę mamy już załatwioną. Druga jest
chyba poważniejsza. Wzmacnianie naszych garnizonów to transport
sporej ilości sprzętu. Tu bym się obawiał czyjejś nadmiernej
ciekawości.
-Czy mogę?
Odezwał się marszałek Smiłakow.
-Tak, Tak. Mówcie.
-Towarzyszu Sekretarzu. Ruch między nami, a wysuniętymi
garnizonami trwa przecież stale. Już od czasów berlińskich ciężki
sprzęt w obie strony podróżuje nie pod plandekami ale we wnętrzach
wagonów towarowych specjalnie do tego celu zbudowanych.
Wyładunek na miejscu odbywa się, nie dość, że w głębi naszych baz to
jeszcze zawsze w nocy i na dodatek w miejscach do tego specjalnie
przygotowanych.
-a samoloty?
-Towarzyszu Żelistow. Proszę mi wierzyć, że i w tym temacie
mamy już sprawdzone od dawna sposoby.
-Ile tego będzie?
-Żelistow!
Pierwszy aż podniósł głos.
-To nie musi ciebie wcale interesować. Poza tym ilości ustali
Sztab generalny przy współpracy z KGB.
-Proszę mnie źle nie zrozumieć.
DZIECI LENINA
- 15 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Nikt was źle nie zrozumiał. Zdajemy sobie sprawę, że wasze
wątpliwości wynikają z troski o bezpieczeństwo ZSRR.
-Tak właśnie jest.
-No to dobrze. Czy coś jeszcze?
Po kolei każdy z uczestników zapewnił, że zostały omówione
wszystkie wątpliwości dotyczące organizacji przedsięwzięcia.
-Dziękuję wam towarzysze. Spotykamy się pojutrze na Kremlu.
Wstał i wyszedł nie spoglądając na żadnego z pozostających mężczyzn.
Oni też nie bardzo wiedzieli jak mają się zachowywać, spotkanie było
bardzo nieformalne, obecni byli tylko przedstawiciele resortów, o
których zwykło się mówić siłowe. Znali się doskonale, ale nikt w tym
towarzystwie nie miał za grosz zaufania do pozostałych. Każdy
wiedział, że jeśli popadnie w niełaskę nikt z reszty nawet koniuszkiem
palca nie skinie by ratować dotychczasowego nieśmiertelnego jak
ironicznie nazywali siebie sami. Z ponurymi twarzami też zaczęli
wychodzić z sali.
-Towarzyszu Galimow!
Gen. KGB odwrócił się. Z głębi korytarza wołał go szef osobistej
ochrony Pierwszego Sekretarza.
- Telefon do was.
- Gdzie?
-W pokoju oficera dyżurnego. Proszę tędy towarzyszu generale.
Gdy weszli do środka, szef ochrony powiedział:
-To nie telefon, mam wam przekazać ten list. Doręczono go przed
chwilą z poleceniem oddania wam natychmiast po wyjściu od
Pierwszego Sekretarza. Mam dopilnować abyście zniszczyli go
natychmiast po przeczytaniu.
Galimow czując bardzo duże podenerwowanie złamał pieczęć,
która…… faktycznie to była pieczęć KGB i w dodatku jego osobista.
Pomacał się po kieszeni marynarki zdziwiony i stwierdziwszy, że
pieczęć jest w kieszeni poczuł się bardzo nieswojo. Otworzył kopertę i
wyjął mały kartonik. Zamiast nagłówka był odciśnięty emblemat
GRU*. Przeczytał: jutro o 10 u mnie. Bez podpisu, bez nazwiska, bez
daty. Trzymając kartonik w ręku zamyślił się przez moment a gdy
spojrzał ponownie, spostrzegł, że zarówno znak firmowy jak i litery
powoli rozmywają się i znikają, a w ręku pozostaje czysta kartka.
DZIECI LENINA
- 16 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
- Czort pabieri.
- Coś się stało towarzyszu generale? - Czujnie zapytał oficer.
- Nie, nie, chodźmy zniszczymy ten list
- Krajarka stoi w kącie.
- Żartujecie? Zapytał Galimow. - Dajcie pojemnik likwidacji.
- Tu go nie ma, musimy iść do sekretariatu Pierwszego.
–To chodźmy, nie ma, na co czekać.
*wyjaśnienie na końcu książki
Moskwa
siedziba GRU
Gospodarz był marszałkiem Sowieckowo Sojuza. Mimo pięćdziesiątki
na karku prezentował się bez zarzutu. Wyprostowana sylwetka bez
śladu zbędnej nadwagi. Włosy gładko zaczesane na bok z
przedziałkiem i lekko siwiejące na skroniach. Zmarszczki w kącikach
piwnych oczu wskazywały na raczej wesołe usposobienie.
Niewiele osób w całym kraju potrafiło połączyć nazwisko ze stopniem,
a tym bardziej ze stanowiskiem. Nie identyfikowali go nawet wszyscy
członkowie politbiura. Mimo tego, że to oni decydowali, przynajmniej
teoretycznie, o jego awansie i stanowisku. Gabinet, do którego miał za
DZIECI LENINA
- 17 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
chwilę wejść Galimow miał jakiś taki specyficzny zapach starych
mebli, pasty do podłogi i zmieszanego zapachu papierosów z wodą
kolońską używaną przez marszałka. Wielkie biurko, na którym stała
kopia posągu Piotra I. Od dawna nieużywany, ale niezbędny zestaw
gabinetowy: dwa kałamarze, duża suszka i dwie obsadki na pióra.
Obok kryształowa popielniczka z firmowym skrótem literowym. I
rzecz nietypowa. Zdjęcie żony. Ninel, córka słynnego artysty, sama też
została malarką. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych.
Jej obrazy wiszące w działach współczesnych, wielu muzeów ZSRR
były łatwo rozpoznawalne.
To właśnie ten styl malowania w połączeniu ze sławą ojca uczynił
panią Ninel artystką na poziomie państwa.
Niestety nie było dane Sownarenkom doczekać dzieci. Mimo wielkich
możliwości i pobytów w światowych klinikach żona marszałka
pozostawała dalej bezpłodna. Nawet oboje przez jakiś czas myśleli o
adopcji, ale rodzice obojga odwiedli ich od tak nierozważnego kroku.
Jak mawiał generał Walerian Kiryłowicz Sownarenko.
-Nie wiadomo co sobie sprowadzicie do domu. Krew z krwi to
jest właśnie to. Nie tam jakieś przybłędy, które gdy się kiedyś
dowiedzą o swoim nieprawym pochodzeniu będą zdolne do Bóg wie
czego.
Gdy ojciec mówił te słowa Ninel i Piotr byli jeszcze młodym
małżeństwem. Choć w głębi duszy buntował się przeciw temu co
mówił ojciec to jednak po dłuższym namyśle i wielu nocnych
rozmowach z żoną przyznał mu rację. Od tej pory ona poświeciła się
swojej pasji i potrafiła nawet przez kilka dni nie wychodzić ze swojej
pracowni malarskiej, on zaś poświęcał cały swój czas służbie. Piął się
po szczeblach kariery w sposób wręcz błyskawiczny. Oczywiście
wielką pomocą byli obaj starsi panowie, dyskretnie budujący karierę
swoich dzieci. Po latach dotarł do tego właśnie gabinetu. Rozejrzał się
po nim. W rogu stała duża kasa pancerna składająca się z dwóch części,
dolnej będącej rodzajem obciążenia i górnej niezbyt pojemnej, ale
zamykanej na bardzo grube drzwi. Dwa okna wychodziły na plac przed
budynkiem. Między nimi wisiał wielki obraz Lenina przemawiającego
do tłumów. Jak na każdym innym obrazie, prawą ręką wyciągniętą do
przodu wskazywał jasną przyszłość a w lewej trzymał swój
nieodłączny kaszkiet. Wiatr odnowy rozwiewał mu poły płaszcza. Ot
zwykła kopia, jakich wiele można zobaczyć w takich gabinetach.
Widok z okien był trochę niewyraźny. Spowodowane to było po
pierwsze grubością szyb a po drugie nierównym ustawieniem ram
DZIECI LENINA
- 18 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
względem siebie. Takie nietypowe ustawienie zabezpieczało przed
podsłuchem
wykorzystującym
drgania
szkła.
Dodatkowym
utrudnieniem była nierównomierna grubość szyb.
-Siadaj Jegor. Kawa? Herbata?
-Herbata.
-Sobie tez zrobię.
A wezwałem ciebie, a właściwie poprosiłem o przyjście, ponieważ
znamy się na tyle dobrze i od tak dawna, że powinieneś zostać moim
zastępcą w przedsięwzięciu, którego uczestnikiem jesteś od jakiegoś
czasu.
Galimow chciał się odezwać.
-Poczekaj, nic nie mów. Najpierw powiem ci, o co w tym
wszystkim chodzi. Takie działania jak te ostatnio, prowadzimy, jak sam
doskonale wiesz, od wielu, wielu lat. Czasami trzeba dla ojczyzny
poświęcić kogoś, ale cóż, tego chyba nie muszę ci tłumaczyć?
Nasza, teraz prowadzona akcja jest po prostu o wiele bardziej
zakamuflowana a prawdziwy jej cel jest znany - tu marszałek Piotr
Walerianowicz Sownarenko zawiesił głos - tylko mnie! Druga osoba to
ty. Doskonale wiesz, dlaczego wybrałem ciebie. Nicht war? Jak mówią
Niemcy? Teraz mnie słuchaj, ale nie zadawaj żadnych pytań.
Na nie przyjdzie czas, gdy wysłuchasz mnie do końca i pojmiesz, o co
idzie gra. Ten stary ramol stoi jedną nogą nad grobem i wydaje mu się,
że będzie trząsł całą Matuszką Rosiją aż do śmierci.
Wiesz, co Jegor, on chyba ma rację. Do samej śmierci. Obaj
dopilnujemy, żeby tak było. Ale wracając do najważniejszego.
Doskonale wiesz, że cały system się wali. Biuro umyśliło sobie, że
odpuści satelitom ten cały reżim, to krótkie trzymanie za mordę a za tą
cenę dożyją cali i zdrowi do rent czy emerytur. Ot durnie. Przecież
większość tych naszych republik czeka tylko na to by władza w
Moskwie runęła.
-Ale….
Galimow chciał zaprotestować, To było tak obrazoburcze, że samo
słuchanie mogło zakończyć się stryczkiem. A co dopiero mówienie
-Mówiłem ci żebyś się nie odzywał!? Zdajesz sobie doskonale
sprawę z tego, iż utrzymywanie tej całej pseudo jedności
socjalistycznej czy jak ją tam zwać inaczej, ma w tej chwili tylko jedno
zadanie. Ich ludzie dostarczają nam prawie całą zachodnią technologię.
Gdy to runie, koniec z zachodnią techniką. Tak, tak. Wejdą na nasz
DZIECI LENINA
- 19 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
rynek zachodnie koncerny ze swoją techniką, ale po pierwsze tylko
użytkową a po drugie minie sporo czasu nim którykolwiek, z nich
uruchomi jakąś rozsądną produkcję, tu, na miejscu. Gwiezdne Wojny
nas rozłożyły, wiesz o tym doskonale. Brak nam kasy, kasy i jeszcze
raz kasy. Nadchodzą czasy, gdy władzę będą mieli nie ci, co wierzą w
jakąś ideę. Władzę, tą prawdziwą władzę będą mieli ci sami co i
pieniądze. Im większe, tym władza będzie bardziej absolutna.
I to jest właśnie zadanie, jakie stoi przed nami. Do takich działań
potrzebuję ludzi. Ludzi, którzy będą wierni nam a nie jakiejś zasranej
idei. Będą nam wierni, bo do tego zmusi ich łatwy i duży pieniądz oraz
strach, że brak lojalności to dekonspiracja przed swymi ziomkami. A
wtedy, co ich czeka? Chyba to jest proste jak dwa dodać dwa.
Marszałek Sownarenko mówił i mówił a Galimowa coraz bardziej
zaczął oblatywać strach. Na co on się zamierza? Toż to najzwyklejsza
wyprawa z motyką na słońce. I skąd ten brak wiary w pewną
zdawałoby się przyszłość. Co prawda towarzysze z republik meldowali
o niepokojach. Polacy od czasu wyboru Papieża Polaka coraz butnej
podnosili swoje głowy, ale co z tego. Z jednej strony Czechosłowacy,
którzy aż palą się, żeby wziąć rewanż za 68. Z drugiej strony
„demokratyczni” Niemcy, którzy tak kochają Polaków jak psy Żyda w
ciasnej ulicy. Nie. Galimow aż pokiwał głową. Żadna samodzielność
im się nie uda. Co ten…. pierdoli za głupoty..
-Widzę, że mnie nie słuchasz
-Nie, nie.
Galimow zaprotestował tak gwałtownie, że Sownarenko aż parsknął
śmiechem.
- Nie wierzysz mi? Zgoda Możesz mieć wątpliwości.
Pamiętasz? Byłeś moim dowódcą w szkole oficerskiej. Tamte lata
rozpoczęły naszą przyjaźń na śmierć i życie Przypomnij sobie 56 rok,
nasze wejście na Węgry.
Tego akurat nie musiał Galimow sobie przypominać. Ten obraz cały
czas był z nim. Szpital w małym miasteczku na południu Węgier i
pijany starszyzna z wojennowo ucziliszcza, który przelatywał przez
szpital. Przelatywał to źle powiedziane, on się przetaczał, odbijając od
ścian korytarzy. Wpadał do sal i strzelał z diegtiariowa do leżących w
łóżkach, Gdy skończyła mu się amunicja zaczął ciskać do sal granaty.
Potem cały personel zagonił do piwnicy i też wymordował. Strzelanina
w szpitalu zginęła w ogólnym hałasie spowodowanym strzelającymi
czołgami i seriami karabinowymi w całym miasteczku. Co prawda
DZIECI LENINA
- 20 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
kilka dni później byli pytani przez jakichś oficerów czy wiedzą coś na
temat szpitalnej masakry, ale, że pytano wszystkich, obaj uznali, że
nikomu tak naprawdę nie zależy na wyjaśnieniu zbiorowego
morderstwa. Pietia następnego dnia nic nie pamiętał. A Galimow całą
prawdę o węgierskim szpitalu, przypomniał Sownarence dopiero po
oficerskiej promocji.
Przysięgli sobie wtedy, że dotrzymają tajemnicy, bo obu zależało na
karierze wojskowej. Tym bardziej, że Galimow czuł się w tej całej
sprawie całkowicie niewinny. Przecież gdyby wtedy ostro zareagował,
Sownarenko mógłby go zastrzelić. A gdyby to Galimow zabił szaleńca,
żeby nie doprowadzić do dalszej masakry? Rodziło się pytanie jak
zareagowaliby przełożeni? Pewne było jedno. Im też dupy drżały przed
ujawnieniem sprawców.
Doskonale wiedział wtedy, a potwierdził swe domysły przez lata
służby, że sprawiedliwość w ZSRR chadza tak pokrętnymi drogami, iż
nawet wąż złamałby kręgosłup.
Zresztą całą jednostkę, która weszła wtedy do miasteczka natychmiast
zluzowano i przeniesiono w odległy kraniec Węgier.
Dopiero, gdy został szefem KGB, dowiedział się, że miasteczko zostało
kilka dni później zmiecione z powierzchni ziemi potężnym
bombardowaniem. Śladów, więc, poza pamięcią ich obu, praktycznie
nie było.
-No, Jegorka!
W głowie Galimowa znów zadźwięczał dzwonek alarmu. Co jest do
cholery? Przecież tego zdrobnienia używa tylko jego żona i tylko nocną
porą w łóżku. Trzeba będzie kazać sprawdzić dokładnie mieszkanie.
Cała sprawa nagłe zaczęła tak Galimowowi śmierdzieć, że aż się
skrzywił. Sownarenko odczytał to po swojemu.
-Niczego nie musisz szukać. To było wtedy, gdy miałeś zostać
generałem szefem KGB. Ja dotarłem do tych dokumentów wiele lat
później. Gwarantuję ci, że twoje mieszkanie jest czyste.
Galimow poczuł się jeszcze gorzej, a on skąd może to wiedzieć? Jest
tyle różnych służb, mających tak dalece posuniętą autonomię swych
działań byle by tylko były firmowane „względami bezpieczeństwa
państwa”, a przecież mimo swej potęgi nawet Sownarenko nie miał
wszędzie dostępu.
DZIECI LENINA
- 21 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Galimow nagle potwornie się przeraził. O co tu tak naprawdę chodzi. I
czy wyniosę z tego wszystkiego swoją głowę cało, a rodzinie nic się nie
stanie?
-Jegor, pora wrócić do naszej rozmowy. Przekonałem
Pierwszego, że tym razem trzeba zachować bardzo specjalne środki
ostrożności. Otóż Jegor, to co budowali nasi ojcowie zaczyna się walić.
Reagan, gwiezdne wojny, do tego dochodzi ten cały papież. Drugi
zamach nie wchodzi w rachubę zacieranie śladów pierwszego
kosztowało nas kilku bardzo doświadczonych pracowników resortu.
Dwa lata moi ludzie szukali czubka w USA, a gdy już znaleźli i
wyprali mu dokumentnie mózg to półgłówek zamiast wziąć pistolet,
który mu dostarczyliśmy wraz z niezawodną amunicją zabrał
pamiątkowy pistolet po tatusiu. Trafił i to nawet celnie, ale cóż z tego,
gdy amunicja była najzwyklejsza w świecie. I tak dobrze, że nasz
człowiek był w jego mieszkaniu przed agentami FBI* i zdążył zabrać
naszą broń. Nie, Jegorka żadne następne zamachy, przynajmniej na
razie, nie wchodzą w rachubę.
Biuro nie ma pewności, czy to my organizowaliśmy tą akcje, ale na
wszelki wypadek wydano zakaz takich działań na przyszłość bez
uzgodnienia z towarzyszami z KC. Durnie! Myślą, że to, czego się
dowiedzą nie ma prawa wydostać się na zewnątrz. Żebyś ty wiedział, o
czym te stare pryki gadają w łóżkach ze swoimi żonami. Gdyby
Zachód mógł założyć podsłuch, chociaż u jednego z nich, nasza
Ojczyzna już dawno by legła w gruzach. Nasi specjaliści od utrzymania
władzy wciąż proponują różne rozwiązania, żeby utrzymać w garści
demoludy, ale zawsze mają albo jakieś zastrzeżenia, albo ich pomysły
są tak idiotyczne, że nawet mówienie o nich powinno kwalifikować do
psychuszki.
Powiem ci jeszcze raz i równie dobitnie jasno: -Jegor, to wszystko już
niedługo się rozsypie i zostanie nam tylko Rosja.
-Ależ…,
Galimow chciał zaprotestować - mamy silną armię. Pół Europy, czy
chce czy nie musi być z nami, więc….
-Przestań pierdolić jak na plenum. To, co mówię jest tak pewne
jak jeszcze nigdy nic na świecie. Mój plan polega na tym…
-Jak to twój?
DZIECI LENINA
- 22 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-A mój, mój. Ten dupek z Kremla nie zna prawdy i nie będzie jej
znał. Zostawmy mu tępą wiarę, że jeszcze trzęsie całym imperium. Już
ci mówiłem: do śmierci. Do jego śmierci. Wierz mi, jego dni są
policzone, mam w swoim sejfie dokładny raport medyczny. Morze
wódy, jaką wyżłopał i dalej żłopie, te papierosy. Zresztą, co tam
papierosy. Przecież on ma do tej pory jakieś idiotyczne partyzanckie
nawyki.
*wyjaśnienie na końcu książki
Nic innego tylko samogon. Przecież nikt dla tego durnia nie będzie
pędził kilku litrów samogonu miesięcznie i do tego o jakimś
specyficznym smaczku leśnego zielska. Chemicy stworzyli mu
namiastkę tego smrodliwego bimbru. Oczywiście nie ma on nic
wspólnego z lasem tym bardziej z prawdziwym samogonem. Po prostu
w pewnej fazie produkcji alkoholu w jednym z sybirskich zakładów
spirytusowych raz na miesiąc odlewa się nie do końca destylowany
produkt, potem dolewa ten śmierdzący, ale już otrzymywany
chemicznie tfu, ”uzdatniacz” i takie coś ku radości tego pijaka wędruje
do jego osobistego barku.
Niestety ten uzdatniacz nie jest do końca taki bezpieczny, ale kto by się
tym martwił, gdy można uszczęśliwić Pierwszego Sekretarza. On się po
prosty truje na własne życzenie. Być może chemicy zrobiliby coś
bezpieczniejszego, ale przecież nie można ujawnić, że nasz Pierwszy
jest najzwyczajniej w świecie alkoholikiem z sześćdziesięcioletnim
stażem.
-A zobowiązania? Przecież on położył na nich rękę.
-Ha ha ha. Sownarenko zaczął się tak śmiać, że, aż policzki mu
się zaróżowiły a z oczu pociekły łzy.
-Rozśmieszyłeś mnie Jegor. Andriusza to mój człowiek. Ja go
wygrzebałem z sierocińca, wyciągnąłem z tiurmy a wreszcie
umieściłem w jednym z naszych szkolnych ośrodków. Wyprostowałem
mu życiorys i posłałem do szkoły oficerskiej. Teraz jest oficerem GRU.
Tak, więc, wszystkie dokumenty są u mnie w moim sejfie.
-A Pierwszy
-Nie ma nic. Czyste kartki w zalakowanych kopertach, o których
wie, że otwierane bez mego udziału ulegną samozniszczeniu. Teraz
słuchaj dalej. Ci, których zobowiązania mamy, będą powoli w swych
DZIECI LENINA
- 23 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
krajach pięli się do góry. Nawet nie muszą, co ja mówię, nawet nie
powinni, być najważniejszymi. Muszą być dla nowych władz
najbardziej zaufanymi współpracownikami, muszą być nie do
zastąpienia.
-Na to potrzeba potężnych funduszy i to nie tylko dziś, ale
również w przyszłości. Przecież ci ludzie…
-Zgadza się potężnych. Powiem ci jak je zdobędziemy. Wiesz
gdzie jest przechowywany nienaruszalny zapas złota stanowiący o
bezpieczeństwie naszego kraju?
-No jasne, że wiem. Przecież to moi ludzie tego pilnują.
-Trzeba to stamtąd zabrać.
-Zabrać?
-No jasne, że zabrać. To będzie zaczątek naszego kapitału.
Zrobimy to tak…..
Pomysł Sownarenki był przeraźliwie prosty. Zmiana pilnująca
skarbca ma się składać z zaufanych ludzi. Wymiana potrwa jakiś czas.
Potem nastąpi najważniejsze. Otwarcie i opróżnienie pomieszczeń. Na
koniec zaplombowanie oryginalnymi pieczęciami wszystkich drzwi.
Ostatnim zadaniem będzie wycofanie naszych ludzi z ochrony obiektu.
Kontrola jest przeprowadzana raz na kwartał. Wystarczy przeprowadzić
akcję krótko po jej wyjeździe i nikt nie będzie wiedział, kiedy złoto
wyparowało. W konsekwencji nie dojdą do tego, że znikła jedna cała
zmiana. Chodzi o to, żeby ona rzeczywiście cała zniknęła.
-A gdzie my to schowamy? Przytomnie zapytał Galimow.
-Jak to gdzie? W banku.
-W jakim banku? Przecież Gosbank* jest biedny jak kościelna
mysz, a po za tym jak to wnieść do skarbca niepostrzeżenie...
-W naszym banku!! Niedługo za błogosławieństwem KC, w
ZSRR zostanie otwarty pierwszy prywatny bank. Otworzy go jako
swoją filię jakiś bank z neutralnego państwa, z którym do tej pory nie
mieliśmy żadnych kontaktów politycznych. Ot. Jakiś kapitalistyczny
bankowiec zwęszył doskonały interes. Ten konkretny bank już od
DZIECI LENINA
- 24 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
dawna jest własnością GRU. Pewnie jesteś ciekaw gdzie? Powiem ci w
Dominikanie. To takie państwo…
-Nie rob ze mnie idioty. Wiem gdzie leży Dominikana.
-Więc problemów nie będzie. Transfer zysków między filią a
bankiem-matką będzie się odbywał powoli, ale systematycznie.
*wyjaśnienie na końcu książki
Dzięki temu godło ZSRR, bite na każdej sztabce złota będzie powoli
znikało. Stamtąd będą do nas wędrowały legalne walory.
-Proste?
-Jasne, że proste.
Sownarenko sam sobie odpowiedział na pytanie. Galimow też miał
jakby mniej zastrzeżeń. Przez naszych zaufanych ludzi w demoludach
utworzymy filie naszego banku. Nikt nie będzie łączył banku z
Dominikany z nami. My tak samo jak i cała europejska sieć będziemy
tylko oddziałem centrali.
-Niby tak, ale akurat Dominikana to nie jest jakieś egzotyczne
państewko. To całkiem solidna struktura państwowa. Dodatkowo
niezbyt nam przychylna. Pamiętam, że nie zgodzili się na nawiązanie
stosunków na poziomie ambasad.
-I bardzo dobrze. Bo choć bank będzie w Dominikanie, to
założycielem będzie spółka z Afryki.
-A Dominikana się zgodzi?
-Na to są stare wypróbowane metody
-Mówisz mi delikatnie, żebym dalej nie drążył tego tematu.
-Ależ skąd. Jak chcesz to drąż. Mało tego. Jak będziemy bliżej
finalizowania naszego przedsięwzięcia to będziesz musiał tam wysłać
kogoś swojego, żeby patrzył na to z bliska, ale bez ujawniania się.
Masz na pewno takiego. Ma być samodzielny, bezwzględny i wierny
do ostatniej kropli krwi.
-Znajdzie się.
Powiedział Galimow, choć już wiedział, że będzie to Koniecznyj.
Takiego specjalisty jak on, do tej pory jeszcze nie miał.
DZIECI LENINA
- 25 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-Teraz specjalne zadanie dla ciebie. Musisz na posiedzeniach
Biura początkowo bardzo delikatnie w jakichś nieistotnych szczegółach
krytykować pomysły Biura. Zobaczysz, że znajdą się tacy, którzy cię
poprą zwłaszcza w bzdetach. Gdy już zyskasz opinię niepokornego,
będziesz musiał stawiać się w sprawach coraz ważniejszych.
-A co będzie jak Pierwszy…
-Jego się nie bój, będzie wiedział, że to jest prowokacja
przygotowana przez KGB i GRU, aby wyłapać tych, którzy są przeciw
naszej „ukochanej” władzy.
Nie tak dawno Stary wspominał, że po korytarzach Kremla krąży
plotka jakoby część towarzyszy, z KC organizowała jakąś opozycję.
Powiedziałem, że i do mnie dotarły takie słuchy, ale powziąłem już
kroki by to wykryć i z całą bezwzględnością ukarać winnych. Zdajesz
sobie sprawę z tego, że nim do tego dojdzie, nasz plan będzie już w
takiej fazie realizacji, iż nic mu nie przeszkodzi. Twoje stawanie
okoniem będzie przydatne, gdy ZSRR już runie. Każdy nowy
przywódca będzie się musiał opierać na starej kadrze, czy to wojskowej
czy sił wewnętrznego bezpieczeństwa. A któż będzie lepszy od tego,
który stawiał się jeszcze w KC?
-Zdaje się, że zapomniałeś o czymś.
-Że nie jesteś szefem KGB tylko pełnisz jego obowiązki? To tak
jak byś był zastępcą szefa, który jest chory.
-Właśnie, jestem zastępcą. Tylko zastępcą. Gdy politbiuro
znajdzie kogoś na miejsce Bezsmiertnowo, moje kontakty z Kremlem
ustaną i będę mógł się stawiać tylko mojej żonie, a to nie dość, że nic
nie da naszej sprawie, to jeszcze spieprzy sielankę, jaką mam w domu.
-Spokojna głowa. Nikogo nie wyznaczą. Całe KC doskonale wie,
że szef KGB podlega bezpośrednio Pierwszemu. Zastępca Szefa,
mimo, że ma taką samą władzę jak by był szefem, nim nie jest. Nie
jesteś dla nich groźny, wydaje się im, że będą mogli się nie zgodzić,
gdy Gensek* zechce ciebie minować na szefa KGB. Tak więc, to jest
w ich interesie, żeby KGB nie miało swego szefa. Im wystarczasz ty.
Uważają, że ciebie nie muszą się tak bać. Ale, ponieważ Biuro cię nie
wyznaczyło - bo nie zapominaj, że obowiązki szefa KGB pełnisz tylko
czasowo - masz trochę więcej swobody niż gdybyś był faktycznym
szefem. Rozumiesz?
-No dobra niech będzie.
-Słuchaj dalej. W KC jest facet gdzieś znad Morza Czarnego,
jeśli wszystko pójdzie dobrze a przecież obaj wiemy, że musi pójść po
DZIECI LENINA
- 26 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
naszej myśli, ten gość sięgnie po najwyższą władzę. Ale należy sądzić,
że niezbyt długo porządzi.
Starzy towarzysze będą mieli mu za złe, że zaprzepaścił szansę na
światowy socjalizm. Młodszym będzie się kojarzył z KPZR, nawiasem
mówiąc nasza w tym głowa, żeby nikt mu tego nie zapomniał.
*wyjaśnienie na końcu książki
Dopiero po nim przyjdzie ktoś, kto nie będzie postrzegany tak bardzo
jako aparatczyk partyjny.
Ponieważ będziesz miał opinię opozycjonisty, a będzie ona jeszcze w
umiejętny sposób nagłaśniana, to, zapewniam cię, że przyszły władca
Rosji sam się do ciebie zgłosi. Musisz również pamiętać o tym, że cała
kadra KGB będzie miała cię za swojego człowieka. Nawet wtedy, gdy
na jakiś czas będziesz musiał odejść z resortu. Ludzie będą cię uważali
za swojego, przed którym nie będą mieli żadnych tajemnic. Twój nowy
potencjalny szef może mieć masę wad. Wóda, dziwki i co tam jeszcze
zostało. Z tym damy sobie radę. Jedno musi mieć niezaprzeczalnie,
musi umieć porwać za sobą ludzi.
Gdy już będziesz miał stuprocentową pewność, że masz takiego
gościa daj znać. Zaczniemy robić z niego bohatera, że większego nawet
w historii nie znajdziesz. Ale się nagadałem.
Napijemy się po jednym za powodzenie naszego przedsięwzięcia.
Zobaczysz cały świat będzie nasz i to bez jednego wystrzału. Chociaż
w to ostatnie bardzo wątpię. Nasi sporo sobie jeszcze postrzelają, a i
później warto będzie mieć ludzi gotowych na nasze polecenie, zabić
każdego.
Sownarenko spojrzał na zegarek.
-Jeszcze zostało nam kilka minut. Zaraz przyjdzie Andriej
Podstolich, on jest jak by to powiedzieć, moją prawa ręką?.... Nie.
Nazwijmy rzecz po imieniu. Jest trzecim wspólnikiem naszego
przedsięwzięcia. I właśnie o tym chciałbym jeszcze chwilkę
porozmawiać, ale dopiero jak przyjdzie Andriusza. Póki co. Masz
jeszcze ochotę na łyk czegoś mocniejszego?
- Jasne. Jeszcze raz syberyjskiej, ale tym razem proszę, nalej po
żołniersku.
-Czyli?
-Nalej mi sztakan.
Sownarenko aż się uśmiechnął.
DZIECI LENINA
- 27 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
-A lekarz pozwoli ci tyle wypić?
-Bądź spokojny.
-Jestem, ale nie chciałbym, żeby szklanka wódki zniweczyła taki
misterny plan.
-Pietia! Skończ tą moralkę i dawaj się napić.
Zadzwonił telefon. Sownarenko podniósł słuchawkę.
-Niech wchodzi
Do gabinetu wszedł Andriusza.
-Czego się napijesz?
Zapytał marszałek po powitaniu.
-Tego samego co pije generał. I w takiej samej ilości.
-Chodźcie na zaplecze.
Mówiąc te słowa gospodarz rozsunął szerokie drzwi w wyłożonej
boazerią ścianie za biurkiem.
-Wchodźcie.
Sam cofnął się do stolika stojącego pod ścianą na przeciw okien i
włączył radio.
-No to teraz możemy porozmawiać w miarę bezpiecznie.
Zapamiętajcie: Bank Genossenschaft Zurich. Ten który tam zajedzie
każe kierowcy zawieźć się na skrzyżowanie Keltenstrasse i
Zurichbergstrasse. To blisko tego banku. Po podaniu swego nazwiska i
kodu z tej kartki dostanie zalakowaną kopertę. W środku będzie klucz
do skrytki. A w skrytce będą wszystkie upoważnienia dla odbiorcy do
rządzenia całym naszym biznesem Dokumenty in blanco w których,
ten który otworzy skrytkę, będzie musiał wpisać swoje nazwisko i
aktualną datę.
-Czyli?
-Andrzeju. Żaden z nas nie jest nieśmiertelny. W czasie działań
może się zdarzyć wiele. To jest zabezpieczenie żeby interes dalej się
kręcił pod nadzorem tego z nas, który pozostanie. Co prawda nie
zakładam jakichś zdarzeń w wyniku których będziemy musieli się
rozstać z tym światem, ale gdyby jednak to… Oczywiście jego
moralnym obowiązkiem będzie troszczyć się o rodziny pozostałych.
Poniatna?
-Da. Oczewiedna
-Jest gaspadin marszał.
-No teraz część nieoficjalna. Zaraz nas obsłużą i czym chata
bogata tym rada.
DZIECI LENINA
- 28 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
Raport
milicji moskiewskiej
Wykonując rozkaz Komendanta Milicji wraz z przedstawicielami
KGB dokonano w dniu wczorajszym (wtorek) komisyjnego otwarcia
mieszkania płk. Kowodrowa. Powyższego dokonano, gdyż od piątku
ubiegłego tygodnia w/w nie stawił się w pracy. Mieszkanie w/w
znajduje się w kwartale domów resortowych przy ulicy Nowodiewiczej
137 na siódmym piętrze. Po otwarciu drzwi przez milicyjnego
specjalistę, stwierdzono, że w mieszkaniu nie ma nikogo. Nie
zanotowano żadnych śladów dających podstawę do przypuszczeń by
płk. Kowodrow wraz ze swoją rodziną został z mieszkania
wyprowadzony siłą. Należy przypuszczać, że w/w opuścili mieszkanie
krótko przed wejściem sił milicyjnych, gdyż na kuchence stał jeszcze
ciepły garnek z zupą. Stwierdzono, że awarii uległa skrzynka
DZIECI LENINA
- 29 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)
telefoniczna w piwnicy i łączności nie mają wszyscy mieszkańcy
domu. To tłumaczy, dlaczego ani płk. Kowodrow nie dzwonił, ani nikt
nie mógł do niego telefonować. Ponieważ Kowodrowowie mają małe,
niepełnosprawne dziecko zarządzono poszukiwania w pobliżu
zamieszkania oraz w przychodniach lekarskich. Nigdzie nie
stwierdzono obecności wyżej wymienionych.
Ze względu na rodzaj pracy płk. Kowodrowa, sporządzono poufne listy
gończe i rozesłano do wszystkich jednostek milicyjnych na terenie
ZSRR.
Langney – Siedziba CIA*
Dość długo sprawdzano czy oficer KGB, który nawiązał kontakt i był
gotów na współpracę nie jest prowokacją wywiadu radzieckiego.
Jednak materiały, które ów oficer zaczął dostarczać okazały się na tyle
rewelacyjne, że pomysł z prowokacją odrzucono. Postanowiono, więc
nawiązać z nim bliższy kontakt. Z USA zapowiedział swój przylot
wyższy rangą pracownik wywiadu, aby ustalić sposoby stałego
kontaktowania się z Rosjaninem oraz wyjaśnić, czego ten człowiek
oczekuje w zamian. I wtedy kontakt w Moskwie nagle się urwał.
Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że płk. Kowodrow zniknął z całą
rodziną. Co ciekawsze poszukiwania Kowodrowa wszczęło również
KGB. Z rozmachu i sposobu, w jaki to przeprowadzono należy
domniemywać, że nie są to działania pozorowane. Podobnej treści
pismo, pracownik skierował również do swoich przełożonych
DZIECI LENINA
- 30 -
Adalbert ANSGARY
(Wojciech KULAWSKI)