Dzieci Lenina TOM I
Transkrypt
Dzieci Lenina TOM I
Adalbert ANSGARY (Wojciech Kulawski Dzieci Lenina TOM I (syberyjska tajemnica) S erdecznie dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali w trakcie pisania książki. Moim bliskim znajomym, którzy po kilkakroć czytali fragmenty zgłaszając swoje zastrzeżenia. To właśnie dzięki ich wytrzymałości na moje zanudzanie o ocenę napisanego fragmentu nabierałem przekonania, że akcja jest strawna i dość sprawna. Serdecznie dziękuję Lucjanowi Ochocie, który mi doradzał i sugerował rozwiązania niektórych wątków. Składam również serdeczne podziękowania Stanisławowi Strzeleckiemu, który w chwilach załamania podtrzymywał mnie na duchu i wręcz zmuszał do kontynuacji. A chwaląc już napisane fragmenty podbudowywał moją delikatnie mówiąc próżność „wspaniałego” pisarza. Dziękuję również Grażynie Sierpińskiej, która w chwilach zwątpienia słowami „bardzo dobre, czekam na ciąg dalszy” mobilizowała do kontynuowania. Co ciekawe dziękuję również tym, którzy moje pisanie oceniali bardzo nisko. Ta książka powstała również dlatego, by pokazać, że chcieć to móc. Autor Wszystkie postacie w tej książce stanowią fikcję literacką, a podobieństwa do osób żyjących lub zmarłych są przypadkowe. Nazwiska, zdarzenia, dialogi i opinie są wyłącznie wytworem wyobraźni autora. Jeśli nawet nazwy instytucji są prawdziwe lub zbliżone do prawdziwych to jednak stosunki i zdarzenia ich dotyczące nie mają nic wspólnego z rzeczywistością DZIECI LENINA -2- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Pilnie strzeżona dacza w podmoskiewskich lasach -Referujcie, co osiągnęliście. Zadający to pytanie, szef KGB* popatrzył na stojącego przed nim na baczność cywila. -Towarzyszu generale zgodnie z waszymi rozkazami przeprowadziłem rozmowy z wytypowanymi słuchaczami. W tej teczce znajdują się ich zobowiązania. -Jak oceniacie stopień gotowości do współpracy, gdy nadejdzie taka potrzeba? -Trudno o jednoznaczną ocenę. Najbardziej obawiam się o Polaka i Węgra, choć szczerze mówiąc Czech też nie jest zbyt pewnym nabytkiem. Przebąkiwał coś o separatystycznych zapędach Słowaków… -Dobrze, że zwróciliście na to uwagę. Pułkowniku – zwrócił się do siedzącego obok oficera - trzeba sprawdzić czy wśród naszych potencjalnych współpracowników są również Słowacy? O ile dobrze pamiętam, Praha zawsze przysyłała nam Czechów, gdy kiedyś zapytaliśmy, czemu w ich resorcie nie ma Słowaków odpowiedzieli wymijająco, że następnym razem przyślą. *wyjaśnienie na końcu książki DZIECI LENINA -3- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Oni mają jakieś swoje wewnątrzpaństwowe animozje, ale twierdzą, że nie ma to wpływu na jakość w naszej sferze działań. -Zostawcie teczkę, możecie wracać do Moskwy. Zameldujecie się u mnie rano w poniedziałek. Zawiadomcie szefa jedenastki żeby był razem z wami. -Tak toczno tawariszcz gienierał. - Nu poka, Alosza. Pułkownik Kowodrow z uczuciem ulgi wsiadł do służbowej łady. -Ruszaj Stiopa. Po minięciu trzech posterunków i wyjechaniu na szosę łączącą z obwodnicą moskiewską, Kowodrow zaczął się zastanawiać. Do czego mogą być potrzebne zobowiązania o posłuszeństwie i współpracy bez względu na zaistniałą w momencie kontaktu sytuację w kraju, który reprezentuje każdy z ośmiu słuchaczy międzynarodowego kursu Wyższewo Ucziliszcza Wnutriennych Dieł Sowieckowo Sojuza? To zdanie: Zobowiązanie nie traci swej mocy bez względu na przyszłe układy międzynarodowe i wszelkie zmiany geopolityczne. Czyżby? Na wszelki wypadek muszę powiedzieć Natalii, żeby podjęła wszystkie oszczędności a ja póki, co, wymienię je na dolary, będące w dyspozycji KGB. Łada zaczęła gwałtownie hamować. -Szto słuczyłoś? -GAI* nas zatrzymuje. -Pokaż im dokumenty i jedźmy dalej. Spieszy mi się. Rodzina na mnie czeka. Stiepan znał powód pośpiechu pułkownika. Jego żona i on, bardzo długo czekali na potomstwo. Podwładni pułkownika zwozili z całego świata lekarstwa mające pomóc zajść w ciążę Irinie. Wreszcie stał się cud. Żona zaszła w ciążę. Co to się działo w KGB? Czy kto chciał czy nie chciał musiał wysłuchiwać, jacy są oboje szczęśliwi? Później zwożono dla Kowodrowa: mleczka w proszku ze Szwajcarii, francuskie kosmetyki dla niemowlaków, amerykańskie i angielskie ubranka. W końcu kierownictwo zakazało tego zwożenia, bo kurierzy zaczynali się wściekać na przesyłki. Gdy przyszedł czas porodu, Kowodrow ściągnął położnika aż z Krasnojarska, bo ponoć był tak rewelacyjny. *wyjaśnienie na końcu książki DZIECI LENINA -4- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) I nagle zrobiła się cisza. Nikt nic nie mówił. Położnik w nagrodę dostał przydział do wojskowego szpitala w NRD, ale szeptano po kątach, że tam nie dotarł. Bo dziecko urodziło się bez rączek i z wodogłowiem. Minęły kolejne lata i okazało się, że przyczyną była wieloletnia służba Kowodrowa w bazie atomowej. Stałe przebywanie w strefie wysokiego promieniowania bagatelizowane przez przełożonych doprowadziło do degeneracji w materiale genetycznym. Tak brzmiała oficjalna wersja, Po kątach tłumaczono to na normalny rosyjski, że sperma Kowodrowa dostała pierdolca. Potworek rósł nad podziw zdrowo a Kowodrowowie nie dość, że się przyzwyczaili, ale nawet go pokochali. Do łady podeszło dwóch milicjantów. -No, co jest? Zapytał kierowca, machając jednocześnie legitymacją. -Nie ma potrzeby, wystarczy spojrzeć na rejestrację - zaczął jeden z milicjantów- dwa kilometry dalej, wywróciła się cysterna i szosa jest kompletnie nieprzejezdna. Czekamy na ciężki sprzęt, żeby, choć kawałek drogi nadawał się do ruchu. Trzeba niestety czekać. -Chyba żeby skorzystać z objazdu - wtrącił się drugi z milicjantów. -Jakiego? Zainteresował się pułkownik. -A o tam –milicjant machnął ręką w ciemność, która spowijała szosę. -Gdzie tam? -Jakieś dwieście metrów stąd jest boczna droga, która też was doprowadzi do szosy wołkowyskiej* tylko, że trzeba dołożyć z pięć kilometrów. -Jedź, jedź, Stiepan nie będziemy czekać, wiesz, że zależy mi na czasie. Po kilku minutach jazdy, brukowana dotąd droga skończyła się i łada wpadła w rozjeżdżone koleiny piaszczystej, leśnej drogi. *wyjaśnienie na końcu książki DZIECI LENINA -5- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Silnik wozu ledwo dawał sobie radę w tym piachu, prędkość spadła prawie do tempa marszu. W reflektorach auta widać było ciemny, gęsty las i niknącą w nim drogę. Wściekły Kowodrow sięgnął po papierosa. -Zapalisz Stiepan? -Bardzo chętnie, – ale najpierw poszedłbym na boczek. Coś mnie przypiliło. -Zgoda - ja też muszę - zatrzymaj się. Wyszli z wozu. Cisza dzwoniła w uszach. Ciemność taka gęsta, że aż kroić by można. Kowodrow podniósł głowę do góry, mroczne bezgwiezdne niebo potęgowało grozę miejsca i pory. Pomyślał: no jeszcze trochę i będę już w domu. -No jak Stiepan? -Już, już, towarzyszu pułkowniku. Ruszyli. Kowodrow rozparł się wygodniej na kanapie i zamyślił. Znów wróciła natrętna myśl, po co to wszystko? Dlaczego jego właśnie wybrał generał Galimow? Usłyszał nagle podniesiony głos Stiepana. -Job jewo mat a eto szto? Kowodrow spojrzał przed siebie. W świetle reflektorów na drodze stała jakaś postać i coś trzymała w obu rękach. Chciał krzyknąć, coś zrobić. Instynktownie wyczuł niebezpieczeństwo. Nie zdążył. W tej sekundzie dotarło do niego, czemu to on był wykonawcą niezrozumiałych poleceń szefa KGB. Przed nimi rozbłysło jaskrawe światło i wystrzelony pocisk rozerwał na strzępy ładę wraz z pasażerami. Grzmot wybuchu obudził zda się do tej pory pusty las. Z pomiędzy drzew wybiegły jakieś zamaskowane postacie, rozbłysły silne reflektory a gdzieś z tyłu dał się słyszeć warkot uruchamianego silnika. Na drogę wyjechał potężny spychacz, zamontowany na podwoziu czołgowym. Systematycznie zaczął spychać wraz z ziemią do znajdującego się na poboczu drogi wykopu resztki auta i jego zawartość. Kilku zamaskowanych ludzi pozbierało skrzętnie pomniejsze resztki rozrzucone siłą wybuchu dookoła. Do wykopu podjechał uaz*. *wyjaśnienie na końcu książki DZIECI LENINA -6- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Z wnętrza wyjęto kilka dużych, podłużnych, szczelnie owiniętych pakunków, które również wrzucono do wykopu. Spychacz zjechał na bok i wyłączył silnik Nad dół podjechał Ural-cysterna* i wlał doń całą zawartość zbiornika. Znowu warknął silnik. Dół powoli wypełniał się ziemią wcześniej z niego wykopaną. Potem spychacz swymi gąsienicami zaczął systematycznie ubijać ziemię nad byłym już wykopem. Jakaś zamaskowana postać dała sygnał, po którym spychacz odjechał, zaś na świeżo ubitą ziemię wysypano stertę kamieni jakby specjalnie przywiezionych po to by przedłużyć niedokończoną drogę. Inna, również zamaskowana podała kolejny sygnał, po którym sprzęt i ludzie dotychczas krzątający się zniknęli między drzewami lasu. Na drogę wyjechały dwie miejskie polewaczki, które dokładnie spłukały rejon dotychczasowych działań. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu pomagając zatrzeć ślady doskonale zaprogramowanej zbrodni. *wyjaśnienie na końcu książki DZIECI LENINA -7- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Początek Późno w nocy dyżurny adiutant obudził śpiącego generała Galimowa. -Towarzyszu generale hasło: ”uborszczik”. Kazaliście się budzić bez względu na porę. -Tak tak, łączcie. Galimow podniósł słuchawkę i w milczeniu wysłuchał rozmówcy. -Spasiba. Odłożył słuchawkę na widełki aparatu telefonicznego, podszedł do barku, nalał Stolicznej do kieliszka i wznosząc go w stronę ciemności za oknem powiedział: -Praszczaj, Alosza. Nim poszedł z powrotem do łóżka usiadł na chwilę w fotelu. Zamyślił się. Przypomniał sobie jak dostał partyjne skierowanie do szkoły oficerskiej. Było to naturalną konsekwencją działalności w organizacji pionierskiej i bezkrytycznej wręcz wiary w słowa Partii. Potem komsomoł. Doszedł mimo młodego wieku do stanowiska przewodniczącego miejskiej organizacji. DZIECI LENINA -8- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Był oficjalnie zapraszany na zebrania miejskiego aktywu KPZR*. Już przed maturą został członkiem partii. Egzaminy do szkoły oficerskiej zdał celująco. Jeszcze przed otrzymaniem gwiazdek oficerskich ożenił się z niezbyt urodziwą córką pierwszego sekretarza obwodu karpackiego. Naprawdę się zakochał. Choć koledzy mówili, że jest parszywie wyrachowany. Ale on wiedział swoje. Jak można nie kochać dziewczyny, dla której był jej pierwszym a ona była dla niego pierwszą? Fakt, ten związek pomógł mu w późniejszej karierze. Jego koledzy po promocji porozjeżdżali się do jakichś zapadłych garnizonów, do których nawet listy dochodziły raz na tydzień. On został na miejscu jako dowódca plutonu szkolnego. Już po roku został porucznikiem. Po kolejnym urodziła się córeczka a gdy wyjeżdżał na studia do leningradzkiej akademii był już majorem i szczęśliwym ojcem dwóch córek i syna. Po studiach już nie wrócił do swojej jednostki. Teść załatwił mu pracę w Moskwie w KGB. Ówczesnym szefem był jego serdeczny przyjaciel jeszcze z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Bardzo szybko dostał mieszkanie w bloku resortowym. Zaraz po tym przyjechała żona z resztą rodziny. Od szefa dostał dużą zapomogę na urządzenie mieszkania a żona została kierownikiem sklepu przemysłowego dla pracowników resortu. Jegor szybko piął się po szczeblach kariery. Gdy chłopak zdawał maturę on był już pułkownikiem KGB i kierował najważniejszym, bo operacyjnym oddziałem. Był bardzo dumny z syna. Maturę zdał jako najlepszy ze wszystkich szkół podległych kuratorium okręgowego. Otrzymał nawet Pismo zezwalające mu na wstąpienie do wybranej wyższej szkoły bez jakichkolwiek egzaminów. I wtedy syn powiedział, że chce być oficerem Radzieckiej Marynarki Wojennej, wystarczył jeden telefon. Następnego dnia młody Mikołaj Galimow zakładał mundur słuchacza najstarszej szkoły marynarki Wojennej w ZSRR. Po pół roku przyszedł do Galimowa komendant tej szkoły z propozycją, by jego syna objąć indywidualnym tokiem nauczania. -To nie żadne podlizywanie się towarzyszu pułkowniku. Wasz syn jest rzeczywiście najlepszym uczniem swojego rocznika. Nawigację w zakresie obowiązującym na pierwszym roku opanował w stopniu doskonałym. Teraz uczy się jej w zakresie wymaganym na drugim roku. Naprawdę tow. pułkowniku żal, żeby taki talent marnował się z przeciętnymi. DZIECI LENINA -9- Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Mamy w szkole jeszcze kilku podobnych asów. Z takimi samymi wynikami ze szkoły średniej i podobnymi dokumentami uprawniającymi do studiów bez egzaminów wstępnych. Zakwaterujemy ich razem i stworzymy odrębny cykl szkolenia, by mogli stanąć do awansu zamiast za pięć lat najpóźniej za trzy. Już rozmawiałem o tym w dowództwie marynarki. A dziś byłem w Sztabie Generalnym. Gdy przedstawiłem arkusze ocen i opinie tej grupy otrzymałem zielone światło. Wiedząc jakie stanowisko towarzysz zajmuje, kazano mi o tym porozmawiać z wami. Teraz czekam tylko na waszą decyzję. Chcę powiedzieć, że w akademii wszystko jest już przygotowane i czekają wyłącznie na mój sygnał. -Cóż. Jeśli jest tak jak komandor mówi, to ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Galimow doskonale pamiętał, że komendant uczelni natychmiast poprosił o możliwość skorzystania z telefonu. Po czym zadzwonił do sztabu szkoły i powiedział, że jest zgoda na cykl indywidualny. Pamiętał także, jak szef sztabu generalnego podczas posiedzenia w KC gratulował mu syna. Mniej więcej w tym samym czasie jego żona została dyrektorem okręgowej centrali zaopatrzeniowej sił zbrojnych. Minęło kilka lat i gdy młodsza córka wychodziła za mąż za absolwenta kronsztadzkiej szkoły marynarki wojennej, on dostał szlify generalskie i objął stanowisko wiceszefa KGB, a żona została dyrektorem departamentu zaopatrzenia w wyroby przemysłowe na całe siły zbrojne podległe MWD*. Codziennie rano przed domem stały dwie służbowe wołgi. Jedna dla pani dyrektor, druga dla generała Galimowa. Z zadumy wyrwał go głos żony: -Czemu się nie kładziesz? Odszedłeś gdzieś bardzo daleko myślami. Stoję w drzwiach już kawałek czasu a ty jakbyś był nieobecny. Wyciągnął do niej rękę. Podeszła. Nie wstając objął ją obiema rękami i przytulił. Położyła mu dłoń na potarganych włosach. -Stało się coś złego? -Czemu tak sądzisz? Chyba masz jednak rację. Obawiam się, że to, co robię zaczyna mnie przerastać. -Nie miej do siebie żalu wykonujesz tylko polecenia partii. *objaśnienia na końcu książki DZIECI LENINA - 10 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Pewnie tak. Ale Galimow powiedział to takim nieprzekonującym tonem, że nawet sam w to nie uwierzył. -Chodźmy spać, mówiąc te słowa, żona pochyliła się, pocałowała go w policzek i za rękę poprowadziła do sypialni. W łóżku przytuliła się do męża i natychmiast zasnęła. Jegor leżał bez ruchu bojąc się by nie obudzić żony, a sen nie przychodził. Wydarzenia nocy migały mu przed zamkniętymi oczami jak jakiś złowrogi sen. Mimo tego, że nie był na miejscu akcji doskonale wiedział jaki miała przebieg, bo przecież całość zaplanował osobiście. Prawdziwe nazwiska ofiar znało prócz niego jeszcze dwóch ludzi. To oni zresztą złożyli wizytę w mieszkaniu Kowodrowów. Reszta była święcie przekonana, że brała udział w tajnej akcji likwidacji bardzo niebezpiecznej grupy przeciwników ustroju. Wiedzieli także, iż obowiązuje ich całkowita tajemnica z dochowania której nie może zwolnić nawet groźba śmierci, bo tak stanowi własnoręcznie podpisany dokument złożony w sejfie dowódcy KGB. DZIECI LENINA - 11 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) KC KPZR -Andriej urządzenie włączone? -Da. -Zebrałem was tutaj - pierwszy sekretarz zwrócił się do obecnych w pokoju mężczyzn - aby dowiedzieć się jak zostały wykonane moje polecenia. -Tow. Galimow? Zapytany zerwał się z krzesła. -Siedźcie, siedźcie -Zgodnie z waszym poleceniem zebrane dokumenty mam ze sobą. DZIECI LENINA - 12 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Dziękuję, rozumiem, Tow. Smiłakow? -Całość planu wykonana zgodnie z nakazanym postępowaniem. -Dziękuję. A wy tow. Żelistow? -Zgodnie z… -Rozumiem dziękuję. Pierwszy zamyślił się a pozostali też milczeli, bojąc się odezwać, aby nie powiedzieć czegoś, co byłoby nie w smak temu, który wyniósł ich na najwyższe stanowiska w państwie, ale i mógł też w każdej chwili strącić w najczarniejszą otchłań niebytu i to razem z rodzinami. Sekretarz KC podniósł głowę do góry. -Andriuszka, zbierz dokumenty od towarzyszy włóż do specteczki i odwieź na miejsce.. Prawa ręka sekretarza, wielkie chłopisko o przenikliwym wzroku i dłoniach bardziej pasujących do rzezimieszka niż człowieka, o którym szepce się po kątach, że to właściwie on rządzi Matuszką Rosiją podchodził kolejno do zebranych odbierając od każdego zalakowaną kopertę. Gdy zebrał wszystkie, stanął przy drzwiach, skinął po wojskowemu głową i wyszedł. W chwilę po tym dał się słyszeć szum zapuszczanych silników, kilka przyciszonych komend i konwój samochodów ruszył spod podjazdu. -Rozpoczynamy naradę. Dziś musimy się zastanowić nad krajami z naszej strefy wpływów. Tow. Smiłakow proponuje zwiększenie kontyngentów naszych wojsk w tych państwach. Szef KGB sugeruje wzmocnienie ich służb specjalnych. Pamiętajmy też o tym, że nasz rynek jest otwarty na ich wyroby. Jeśli nagle przestaniemy je brać. To się udławią swoją produkcją. -Ale u nas... -Tym co się może wydarzyć u nas nie powinniśmy się przejmować. Na to mamy wypróbowane metody. Pierwszy kończąc zdanie, sięgnął po papierosa i zapalił. Pozostali jak na komendę zrobili to samo. Przy pierwszym nie sposób było nie palić. Sekretarz, potężne chłopisko z przyprószonymi siwizną włosami i lekko zamglonym wzroku palił stale. Jego ulubioną marką były Kazbeki, papierosy o bardzo ciemnym tytoniu i długim ustniku. Ich dym był ciężki i snuł się długo w sali. DZIECI LENINA - 13 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Pozostali uczestnicy odprawy również palili te same papierosy. Wynikało to między innymi z faktu, że pierwszy bardzo często gdzieś podziewał swoja paczkę, a gdy prosił o papierosa można było mu dać właśnie tylko ten rodzaj. Sala odpraw bardzo szybko stała się aż ciemna od dymu, ale nikt nie oponował. Mimo, że ze względów bezpieczeństwa okna były zamknięte na stałe. Rozpoczęła się namiastka dyskusji w której za każdym razem najcelniejsze pomysły miał pierwszy. -Starczy tego palenia. Wracamy do zadanych tematów. Pomysł ze zwie3kszeniem kontyngentów uważam za całkiem rozsądny. Mimo tego, że znaczne siły, zwłaszcza te najlepiej wyszkolone, będące odwodami KGB stacjonują jak najbliżej naszych zachodnich granic to jednak pamiętając kłopoty roku 1968 pomysł z rozmieszczeniem naszych dodatkowych sił na ich terytoriach uważam za słuszny ze wszech miar. -Tawariszcz Pierwyj. -No? Słucham. -Zwiększając liczebność naszych wojsk musimy się liczyć również ze wzrostem ilości zaopatrzenia. Nie mam tu na myśli wyżywienia, bo z tym poradzą sobie gospodarstwa przy garnizonach. -To w czym problem? -Paliwo. -Nie mamy pieniędzy? -Ależ skąd. Towarzyszy Pierwszy Sekretarzu. -Więc? -Zwiększone zapotrzebowanie na paliwo zwróci uwagę naszych przeciwników. -Jak to widzicie tow. Galimow? -Nie dostrzegam zbytniego problemu. Rozumiem troskę tow. Żelistowa, ale wynika raczej ona z niewiedzy o sposobach rozwiązywania takich problemów. Zapewniam, że osłona będzie zapewniona. DZIECI LENINA - 14 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Towarzyszu generale… -Proszę być spokojnym. Działania jakie w tej materii podejmiemy wspólnie z Szefem Sztabu, skutecznie ukryją te dodatkowe transporty. -Jednak… -Żelistow! Daj spokój. Jeśli KGB i MON mówią, że sobie z tym poradzą to znaczy, że… -Tak toczno tawariszcz pierwyj. -To znaczy, że jedną sprawę mamy już załatwioną. Druga jest chyba poważniejsza. Wzmacnianie naszych garnizonów to transport sporej ilości sprzętu. Tu bym się obawiał czyjejś nadmiernej ciekawości. -Czy mogę? Odezwał się marszałek Smiłakow. -Tak, Tak. Mówcie. -Towarzyszu Sekretarzu. Ruch między nami, a wysuniętymi garnizonami trwa przecież stale. Już od czasów berlińskich ciężki sprzęt w obie strony podróżuje nie pod plandekami ale we wnętrzach wagonów towarowych specjalnie do tego celu zbudowanych. Wyładunek na miejscu odbywa się, nie dość, że w głębi naszych baz to jeszcze zawsze w nocy i na dodatek w miejscach do tego specjalnie przygotowanych. -a samoloty? -Towarzyszu Żelistow. Proszę mi wierzyć, że i w tym temacie mamy już sprawdzone od dawna sposoby. -Ile tego będzie? -Żelistow! Pierwszy aż podniósł głos. -To nie musi ciebie wcale interesować. Poza tym ilości ustali Sztab generalny przy współpracy z KGB. -Proszę mnie źle nie zrozumieć. DZIECI LENINA - 15 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Nikt was źle nie zrozumiał. Zdajemy sobie sprawę, że wasze wątpliwości wynikają z troski o bezpieczeństwo ZSRR. -Tak właśnie jest. -No to dobrze. Czy coś jeszcze? Po kolei każdy z uczestników zapewnił, że zostały omówione wszystkie wątpliwości dotyczące organizacji przedsięwzięcia. -Dziękuję wam towarzysze. Spotykamy się pojutrze na Kremlu. Wstał i wyszedł nie spoglądając na żadnego z pozostających mężczyzn. Oni też nie bardzo wiedzieli jak mają się zachowywać, spotkanie było bardzo nieformalne, obecni byli tylko przedstawiciele resortów, o których zwykło się mówić siłowe. Znali się doskonale, ale nikt w tym towarzystwie nie miał za grosz zaufania do pozostałych. Każdy wiedział, że jeśli popadnie w niełaskę nikt z reszty nawet koniuszkiem palca nie skinie by ratować dotychczasowego nieśmiertelnego jak ironicznie nazywali siebie sami. Z ponurymi twarzami też zaczęli wychodzić z sali. -Towarzyszu Galimow! Gen. KGB odwrócił się. Z głębi korytarza wołał go szef osobistej ochrony Pierwszego Sekretarza. - Telefon do was. - Gdzie? -W pokoju oficera dyżurnego. Proszę tędy towarzyszu generale. Gdy weszli do środka, szef ochrony powiedział: -To nie telefon, mam wam przekazać ten list. Doręczono go przed chwilą z poleceniem oddania wam natychmiast po wyjściu od Pierwszego Sekretarza. Mam dopilnować abyście zniszczyli go natychmiast po przeczytaniu. Galimow czując bardzo duże podenerwowanie złamał pieczęć, która…… faktycznie to była pieczęć KGB i w dodatku jego osobista. Pomacał się po kieszeni marynarki zdziwiony i stwierdziwszy, że pieczęć jest w kieszeni poczuł się bardzo nieswojo. Otworzył kopertę i wyjął mały kartonik. Zamiast nagłówka był odciśnięty emblemat GRU*. Przeczytał: jutro o 10 u mnie. Bez podpisu, bez nazwiska, bez daty. Trzymając kartonik w ręku zamyślił się przez moment a gdy spojrzał ponownie, spostrzegł, że zarówno znak firmowy jak i litery powoli rozmywają się i znikają, a w ręku pozostaje czysta kartka. DZIECI LENINA - 16 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) - Czort pabieri. - Coś się stało towarzyszu generale? - Czujnie zapytał oficer. - Nie, nie, chodźmy zniszczymy ten list - Krajarka stoi w kącie. - Żartujecie? Zapytał Galimow. - Dajcie pojemnik likwidacji. - Tu go nie ma, musimy iść do sekretariatu Pierwszego. –To chodźmy, nie ma, na co czekać. *wyjaśnienie na końcu książki Moskwa siedziba GRU Gospodarz był marszałkiem Sowieckowo Sojuza. Mimo pięćdziesiątki na karku prezentował się bez zarzutu. Wyprostowana sylwetka bez śladu zbędnej nadwagi. Włosy gładko zaczesane na bok z przedziałkiem i lekko siwiejące na skroniach. Zmarszczki w kącikach piwnych oczu wskazywały na raczej wesołe usposobienie. Niewiele osób w całym kraju potrafiło połączyć nazwisko ze stopniem, a tym bardziej ze stanowiskiem. Nie identyfikowali go nawet wszyscy członkowie politbiura. Mimo tego, że to oni decydowali, przynajmniej teoretycznie, o jego awansie i stanowisku. Gabinet, do którego miał za DZIECI LENINA - 17 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) chwilę wejść Galimow miał jakiś taki specyficzny zapach starych mebli, pasty do podłogi i zmieszanego zapachu papierosów z wodą kolońską używaną przez marszałka. Wielkie biurko, na którym stała kopia posągu Piotra I. Od dawna nieużywany, ale niezbędny zestaw gabinetowy: dwa kałamarze, duża suszka i dwie obsadki na pióra. Obok kryształowa popielniczka z firmowym skrótem literowym. I rzecz nietypowa. Zdjęcie żony. Ninel, córka słynnego artysty, sama też została malarką. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych. Jej obrazy wiszące w działach współczesnych, wielu muzeów ZSRR były łatwo rozpoznawalne. To właśnie ten styl malowania w połączeniu ze sławą ojca uczynił panią Ninel artystką na poziomie państwa. Niestety nie było dane Sownarenkom doczekać dzieci. Mimo wielkich możliwości i pobytów w światowych klinikach żona marszałka pozostawała dalej bezpłodna. Nawet oboje przez jakiś czas myśleli o adopcji, ale rodzice obojga odwiedli ich od tak nierozważnego kroku. Jak mawiał generał Walerian Kiryłowicz Sownarenko. -Nie wiadomo co sobie sprowadzicie do domu. Krew z krwi to jest właśnie to. Nie tam jakieś przybłędy, które gdy się kiedyś dowiedzą o swoim nieprawym pochodzeniu będą zdolne do Bóg wie czego. Gdy ojciec mówił te słowa Ninel i Piotr byli jeszcze młodym małżeństwem. Choć w głębi duszy buntował się przeciw temu co mówił ojciec to jednak po dłuższym namyśle i wielu nocnych rozmowach z żoną przyznał mu rację. Od tej pory ona poświeciła się swojej pasji i potrafiła nawet przez kilka dni nie wychodzić ze swojej pracowni malarskiej, on zaś poświęcał cały swój czas służbie. Piął się po szczeblach kariery w sposób wręcz błyskawiczny. Oczywiście wielką pomocą byli obaj starsi panowie, dyskretnie budujący karierę swoich dzieci. Po latach dotarł do tego właśnie gabinetu. Rozejrzał się po nim. W rogu stała duża kasa pancerna składająca się z dwóch części, dolnej będącej rodzajem obciążenia i górnej niezbyt pojemnej, ale zamykanej na bardzo grube drzwi. Dwa okna wychodziły na plac przed budynkiem. Między nimi wisiał wielki obraz Lenina przemawiającego do tłumów. Jak na każdym innym obrazie, prawą ręką wyciągniętą do przodu wskazywał jasną przyszłość a w lewej trzymał swój nieodłączny kaszkiet. Wiatr odnowy rozwiewał mu poły płaszcza. Ot zwykła kopia, jakich wiele można zobaczyć w takich gabinetach. Widok z okien był trochę niewyraźny. Spowodowane to było po pierwsze grubością szyb a po drugie nierównym ustawieniem ram DZIECI LENINA - 18 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) względem siebie. Takie nietypowe ustawienie zabezpieczało przed podsłuchem wykorzystującym drgania szkła. Dodatkowym utrudnieniem była nierównomierna grubość szyb. -Siadaj Jegor. Kawa? Herbata? -Herbata. -Sobie tez zrobię. A wezwałem ciebie, a właściwie poprosiłem o przyjście, ponieważ znamy się na tyle dobrze i od tak dawna, że powinieneś zostać moim zastępcą w przedsięwzięciu, którego uczestnikiem jesteś od jakiegoś czasu. Galimow chciał się odezwać. -Poczekaj, nic nie mów. Najpierw powiem ci, o co w tym wszystkim chodzi. Takie działania jak te ostatnio, prowadzimy, jak sam doskonale wiesz, od wielu, wielu lat. Czasami trzeba dla ojczyzny poświęcić kogoś, ale cóż, tego chyba nie muszę ci tłumaczyć? Nasza, teraz prowadzona akcja jest po prostu o wiele bardziej zakamuflowana a prawdziwy jej cel jest znany - tu marszałek Piotr Walerianowicz Sownarenko zawiesił głos - tylko mnie! Druga osoba to ty. Doskonale wiesz, dlaczego wybrałem ciebie. Nicht war? Jak mówią Niemcy? Teraz mnie słuchaj, ale nie zadawaj żadnych pytań. Na nie przyjdzie czas, gdy wysłuchasz mnie do końca i pojmiesz, o co idzie gra. Ten stary ramol stoi jedną nogą nad grobem i wydaje mu się, że będzie trząsł całą Matuszką Rosiją aż do śmierci. Wiesz, co Jegor, on chyba ma rację. Do samej śmierci. Obaj dopilnujemy, żeby tak było. Ale wracając do najważniejszego. Doskonale wiesz, że cały system się wali. Biuro umyśliło sobie, że odpuści satelitom ten cały reżim, to krótkie trzymanie za mordę a za tą cenę dożyją cali i zdrowi do rent czy emerytur. Ot durnie. Przecież większość tych naszych republik czeka tylko na to by władza w Moskwie runęła. -Ale…. Galimow chciał zaprotestować, To było tak obrazoburcze, że samo słuchanie mogło zakończyć się stryczkiem. A co dopiero mówienie -Mówiłem ci żebyś się nie odzywał!? Zdajesz sobie doskonale sprawę z tego, iż utrzymywanie tej całej pseudo jedności socjalistycznej czy jak ją tam zwać inaczej, ma w tej chwili tylko jedno zadanie. Ich ludzie dostarczają nam prawie całą zachodnią technologię. Gdy to runie, koniec z zachodnią techniką. Tak, tak. Wejdą na nasz DZIECI LENINA - 19 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) rynek zachodnie koncerny ze swoją techniką, ale po pierwsze tylko użytkową a po drugie minie sporo czasu nim którykolwiek, z nich uruchomi jakąś rozsądną produkcję, tu, na miejscu. Gwiezdne Wojny nas rozłożyły, wiesz o tym doskonale. Brak nam kasy, kasy i jeszcze raz kasy. Nadchodzą czasy, gdy władzę będą mieli nie ci, co wierzą w jakąś ideę. Władzę, tą prawdziwą władzę będą mieli ci sami co i pieniądze. Im większe, tym władza będzie bardziej absolutna. I to jest właśnie zadanie, jakie stoi przed nami. Do takich działań potrzebuję ludzi. Ludzi, którzy będą wierni nam a nie jakiejś zasranej idei. Będą nam wierni, bo do tego zmusi ich łatwy i duży pieniądz oraz strach, że brak lojalności to dekonspiracja przed swymi ziomkami. A wtedy, co ich czeka? Chyba to jest proste jak dwa dodać dwa. Marszałek Sownarenko mówił i mówił a Galimowa coraz bardziej zaczął oblatywać strach. Na co on się zamierza? Toż to najzwyklejsza wyprawa z motyką na słońce. I skąd ten brak wiary w pewną zdawałoby się przyszłość. Co prawda towarzysze z republik meldowali o niepokojach. Polacy od czasu wyboru Papieża Polaka coraz butnej podnosili swoje głowy, ale co z tego. Z jednej strony Czechosłowacy, którzy aż palą się, żeby wziąć rewanż za 68. Z drugiej strony „demokratyczni” Niemcy, którzy tak kochają Polaków jak psy Żyda w ciasnej ulicy. Nie. Galimow aż pokiwał głową. Żadna samodzielność im się nie uda. Co ten…. pierdoli za głupoty.. -Widzę, że mnie nie słuchasz -Nie, nie. Galimow zaprotestował tak gwałtownie, że Sownarenko aż parsknął śmiechem. - Nie wierzysz mi? Zgoda Możesz mieć wątpliwości. Pamiętasz? Byłeś moim dowódcą w szkole oficerskiej. Tamte lata rozpoczęły naszą przyjaźń na śmierć i życie Przypomnij sobie 56 rok, nasze wejście na Węgry. Tego akurat nie musiał Galimow sobie przypominać. Ten obraz cały czas był z nim. Szpital w małym miasteczku na południu Węgier i pijany starszyzna z wojennowo ucziliszcza, który przelatywał przez szpital. Przelatywał to źle powiedziane, on się przetaczał, odbijając od ścian korytarzy. Wpadał do sal i strzelał z diegtiariowa do leżących w łóżkach, Gdy skończyła mu się amunicja zaczął ciskać do sal granaty. Potem cały personel zagonił do piwnicy i też wymordował. Strzelanina w szpitalu zginęła w ogólnym hałasie spowodowanym strzelającymi czołgami i seriami karabinowymi w całym miasteczku. Co prawda DZIECI LENINA - 20 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) kilka dni później byli pytani przez jakichś oficerów czy wiedzą coś na temat szpitalnej masakry, ale, że pytano wszystkich, obaj uznali, że nikomu tak naprawdę nie zależy na wyjaśnieniu zbiorowego morderstwa. Pietia następnego dnia nic nie pamiętał. A Galimow całą prawdę o węgierskim szpitalu, przypomniał Sownarence dopiero po oficerskiej promocji. Przysięgli sobie wtedy, że dotrzymają tajemnicy, bo obu zależało na karierze wojskowej. Tym bardziej, że Galimow czuł się w tej całej sprawie całkowicie niewinny. Przecież gdyby wtedy ostro zareagował, Sownarenko mógłby go zastrzelić. A gdyby to Galimow zabił szaleńca, żeby nie doprowadzić do dalszej masakry? Rodziło się pytanie jak zareagowaliby przełożeni? Pewne było jedno. Im też dupy drżały przed ujawnieniem sprawców. Doskonale wiedział wtedy, a potwierdził swe domysły przez lata służby, że sprawiedliwość w ZSRR chadza tak pokrętnymi drogami, iż nawet wąż złamałby kręgosłup. Zresztą całą jednostkę, która weszła wtedy do miasteczka natychmiast zluzowano i przeniesiono w odległy kraniec Węgier. Dopiero, gdy został szefem KGB, dowiedział się, że miasteczko zostało kilka dni później zmiecione z powierzchni ziemi potężnym bombardowaniem. Śladów, więc, poza pamięcią ich obu, praktycznie nie było. -No, Jegorka! W głowie Galimowa znów zadźwięczał dzwonek alarmu. Co jest do cholery? Przecież tego zdrobnienia używa tylko jego żona i tylko nocną porą w łóżku. Trzeba będzie kazać sprawdzić dokładnie mieszkanie. Cała sprawa nagłe zaczęła tak Galimowowi śmierdzieć, że aż się skrzywił. Sownarenko odczytał to po swojemu. -Niczego nie musisz szukać. To było wtedy, gdy miałeś zostać generałem szefem KGB. Ja dotarłem do tych dokumentów wiele lat później. Gwarantuję ci, że twoje mieszkanie jest czyste. Galimow poczuł się jeszcze gorzej, a on skąd może to wiedzieć? Jest tyle różnych służb, mających tak dalece posuniętą autonomię swych działań byle by tylko były firmowane „względami bezpieczeństwa państwa”, a przecież mimo swej potęgi nawet Sownarenko nie miał wszędzie dostępu. DZIECI LENINA - 21 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Galimow nagle potwornie się przeraził. O co tu tak naprawdę chodzi. I czy wyniosę z tego wszystkiego swoją głowę cało, a rodzinie nic się nie stanie? -Jegor, pora wrócić do naszej rozmowy. Przekonałem Pierwszego, że tym razem trzeba zachować bardzo specjalne środki ostrożności. Otóż Jegor, to co budowali nasi ojcowie zaczyna się walić. Reagan, gwiezdne wojny, do tego dochodzi ten cały papież. Drugi zamach nie wchodzi w rachubę zacieranie śladów pierwszego kosztowało nas kilku bardzo doświadczonych pracowników resortu. Dwa lata moi ludzie szukali czubka w USA, a gdy już znaleźli i wyprali mu dokumentnie mózg to półgłówek zamiast wziąć pistolet, który mu dostarczyliśmy wraz z niezawodną amunicją zabrał pamiątkowy pistolet po tatusiu. Trafił i to nawet celnie, ale cóż z tego, gdy amunicja była najzwyklejsza w świecie. I tak dobrze, że nasz człowiek był w jego mieszkaniu przed agentami FBI* i zdążył zabrać naszą broń. Nie, Jegorka żadne następne zamachy, przynajmniej na razie, nie wchodzą w rachubę. Biuro nie ma pewności, czy to my organizowaliśmy tą akcje, ale na wszelki wypadek wydano zakaz takich działań na przyszłość bez uzgodnienia z towarzyszami z KC. Durnie! Myślą, że to, czego się dowiedzą nie ma prawa wydostać się na zewnątrz. Żebyś ty wiedział, o czym te stare pryki gadają w łóżkach ze swoimi żonami. Gdyby Zachód mógł założyć podsłuch, chociaż u jednego z nich, nasza Ojczyzna już dawno by legła w gruzach. Nasi specjaliści od utrzymania władzy wciąż proponują różne rozwiązania, żeby utrzymać w garści demoludy, ale zawsze mają albo jakieś zastrzeżenia, albo ich pomysły są tak idiotyczne, że nawet mówienie o nich powinno kwalifikować do psychuszki. Powiem ci jeszcze raz i równie dobitnie jasno: -Jegor, to wszystko już niedługo się rozsypie i zostanie nam tylko Rosja. -Ależ…, Galimow chciał zaprotestować - mamy silną armię. Pół Europy, czy chce czy nie musi być z nami, więc…. -Przestań pierdolić jak na plenum. To, co mówię jest tak pewne jak jeszcze nigdy nic na świecie. Mój plan polega na tym… -Jak to twój? DZIECI LENINA - 22 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -A mój, mój. Ten dupek z Kremla nie zna prawdy i nie będzie jej znał. Zostawmy mu tępą wiarę, że jeszcze trzęsie całym imperium. Już ci mówiłem: do śmierci. Do jego śmierci. Wierz mi, jego dni są policzone, mam w swoim sejfie dokładny raport medyczny. Morze wódy, jaką wyżłopał i dalej żłopie, te papierosy. Zresztą, co tam papierosy. Przecież on ma do tej pory jakieś idiotyczne partyzanckie nawyki. *wyjaśnienie na końcu książki Nic innego tylko samogon. Przecież nikt dla tego durnia nie będzie pędził kilku litrów samogonu miesięcznie i do tego o jakimś specyficznym smaczku leśnego zielska. Chemicy stworzyli mu namiastkę tego smrodliwego bimbru. Oczywiście nie ma on nic wspólnego z lasem tym bardziej z prawdziwym samogonem. Po prostu w pewnej fazie produkcji alkoholu w jednym z sybirskich zakładów spirytusowych raz na miesiąc odlewa się nie do końca destylowany produkt, potem dolewa ten śmierdzący, ale już otrzymywany chemicznie tfu, ”uzdatniacz” i takie coś ku radości tego pijaka wędruje do jego osobistego barku. Niestety ten uzdatniacz nie jest do końca taki bezpieczny, ale kto by się tym martwił, gdy można uszczęśliwić Pierwszego Sekretarza. On się po prosty truje na własne życzenie. Być może chemicy zrobiliby coś bezpieczniejszego, ale przecież nie można ujawnić, że nasz Pierwszy jest najzwyczajniej w świecie alkoholikiem z sześćdziesięcioletnim stażem. -A zobowiązania? Przecież on położył na nich rękę. -Ha ha ha. Sownarenko zaczął się tak śmiać, że, aż policzki mu się zaróżowiły a z oczu pociekły łzy. -Rozśmieszyłeś mnie Jegor. Andriusza to mój człowiek. Ja go wygrzebałem z sierocińca, wyciągnąłem z tiurmy a wreszcie umieściłem w jednym z naszych szkolnych ośrodków. Wyprostowałem mu życiorys i posłałem do szkoły oficerskiej. Teraz jest oficerem GRU. Tak, więc, wszystkie dokumenty są u mnie w moim sejfie. -A Pierwszy -Nie ma nic. Czyste kartki w zalakowanych kopertach, o których wie, że otwierane bez mego udziału ulegną samozniszczeniu. Teraz słuchaj dalej. Ci, których zobowiązania mamy, będą powoli w swych DZIECI LENINA - 23 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) krajach pięli się do góry. Nawet nie muszą, co ja mówię, nawet nie powinni, być najważniejszymi. Muszą być dla nowych władz najbardziej zaufanymi współpracownikami, muszą być nie do zastąpienia. -Na to potrzeba potężnych funduszy i to nie tylko dziś, ale również w przyszłości. Przecież ci ludzie… -Zgadza się potężnych. Powiem ci jak je zdobędziemy. Wiesz gdzie jest przechowywany nienaruszalny zapas złota stanowiący o bezpieczeństwie naszego kraju? -No jasne, że wiem. Przecież to moi ludzie tego pilnują. -Trzeba to stamtąd zabrać. -Zabrać? -No jasne, że zabrać. To będzie zaczątek naszego kapitału. Zrobimy to tak….. Pomysł Sownarenki był przeraźliwie prosty. Zmiana pilnująca skarbca ma się składać z zaufanych ludzi. Wymiana potrwa jakiś czas. Potem nastąpi najważniejsze. Otwarcie i opróżnienie pomieszczeń. Na koniec zaplombowanie oryginalnymi pieczęciami wszystkich drzwi. Ostatnim zadaniem będzie wycofanie naszych ludzi z ochrony obiektu. Kontrola jest przeprowadzana raz na kwartał. Wystarczy przeprowadzić akcję krótko po jej wyjeździe i nikt nie będzie wiedział, kiedy złoto wyparowało. W konsekwencji nie dojdą do tego, że znikła jedna cała zmiana. Chodzi o to, żeby ona rzeczywiście cała zniknęła. -A gdzie my to schowamy? Przytomnie zapytał Galimow. -Jak to gdzie? W banku. -W jakim banku? Przecież Gosbank* jest biedny jak kościelna mysz, a po za tym jak to wnieść do skarbca niepostrzeżenie... -W naszym banku!! Niedługo za błogosławieństwem KC, w ZSRR zostanie otwarty pierwszy prywatny bank. Otworzy go jako swoją filię jakiś bank z neutralnego państwa, z którym do tej pory nie mieliśmy żadnych kontaktów politycznych. Ot. Jakiś kapitalistyczny bankowiec zwęszył doskonały interes. Ten konkretny bank już od DZIECI LENINA - 24 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) dawna jest własnością GRU. Pewnie jesteś ciekaw gdzie? Powiem ci w Dominikanie. To takie państwo… -Nie rob ze mnie idioty. Wiem gdzie leży Dominikana. -Więc problemów nie będzie. Transfer zysków między filią a bankiem-matką będzie się odbywał powoli, ale systematycznie. *wyjaśnienie na końcu książki Dzięki temu godło ZSRR, bite na każdej sztabce złota będzie powoli znikało. Stamtąd będą do nas wędrowały legalne walory. -Proste? -Jasne, że proste. Sownarenko sam sobie odpowiedział na pytanie. Galimow też miał jakby mniej zastrzeżeń. Przez naszych zaufanych ludzi w demoludach utworzymy filie naszego banku. Nikt nie będzie łączył banku z Dominikany z nami. My tak samo jak i cała europejska sieć będziemy tylko oddziałem centrali. -Niby tak, ale akurat Dominikana to nie jest jakieś egzotyczne państewko. To całkiem solidna struktura państwowa. Dodatkowo niezbyt nam przychylna. Pamiętam, że nie zgodzili się na nawiązanie stosunków na poziomie ambasad. -I bardzo dobrze. Bo choć bank będzie w Dominikanie, to założycielem będzie spółka z Afryki. -A Dominikana się zgodzi? -Na to są stare wypróbowane metody -Mówisz mi delikatnie, żebym dalej nie drążył tego tematu. -Ależ skąd. Jak chcesz to drąż. Mało tego. Jak będziemy bliżej finalizowania naszego przedsięwzięcia to będziesz musiał tam wysłać kogoś swojego, żeby patrzył na to z bliska, ale bez ujawniania się. Masz na pewno takiego. Ma być samodzielny, bezwzględny i wierny do ostatniej kropli krwi. -Znajdzie się. Powiedział Galimow, choć już wiedział, że będzie to Koniecznyj. Takiego specjalisty jak on, do tej pory jeszcze nie miał. DZIECI LENINA - 25 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -Teraz specjalne zadanie dla ciebie. Musisz na posiedzeniach Biura początkowo bardzo delikatnie w jakichś nieistotnych szczegółach krytykować pomysły Biura. Zobaczysz, że znajdą się tacy, którzy cię poprą zwłaszcza w bzdetach. Gdy już zyskasz opinię niepokornego, będziesz musiał stawiać się w sprawach coraz ważniejszych. -A co będzie jak Pierwszy… -Jego się nie bój, będzie wiedział, że to jest prowokacja przygotowana przez KGB i GRU, aby wyłapać tych, którzy są przeciw naszej „ukochanej” władzy. Nie tak dawno Stary wspominał, że po korytarzach Kremla krąży plotka jakoby część towarzyszy, z KC organizowała jakąś opozycję. Powiedziałem, że i do mnie dotarły takie słuchy, ale powziąłem już kroki by to wykryć i z całą bezwzględnością ukarać winnych. Zdajesz sobie sprawę z tego, że nim do tego dojdzie, nasz plan będzie już w takiej fazie realizacji, iż nic mu nie przeszkodzi. Twoje stawanie okoniem będzie przydatne, gdy ZSRR już runie. Każdy nowy przywódca będzie się musiał opierać na starej kadrze, czy to wojskowej czy sił wewnętrznego bezpieczeństwa. A któż będzie lepszy od tego, który stawiał się jeszcze w KC? -Zdaje się, że zapomniałeś o czymś. -Że nie jesteś szefem KGB tylko pełnisz jego obowiązki? To tak jak byś był zastępcą szefa, który jest chory. -Właśnie, jestem zastępcą. Tylko zastępcą. Gdy politbiuro znajdzie kogoś na miejsce Bezsmiertnowo, moje kontakty z Kremlem ustaną i będę mógł się stawiać tylko mojej żonie, a to nie dość, że nic nie da naszej sprawie, to jeszcze spieprzy sielankę, jaką mam w domu. -Spokojna głowa. Nikogo nie wyznaczą. Całe KC doskonale wie, że szef KGB podlega bezpośrednio Pierwszemu. Zastępca Szefa, mimo, że ma taką samą władzę jak by był szefem, nim nie jest. Nie jesteś dla nich groźny, wydaje się im, że będą mogli się nie zgodzić, gdy Gensek* zechce ciebie minować na szefa KGB. Tak więc, to jest w ich interesie, żeby KGB nie miało swego szefa. Im wystarczasz ty. Uważają, że ciebie nie muszą się tak bać. Ale, ponieważ Biuro cię nie wyznaczyło - bo nie zapominaj, że obowiązki szefa KGB pełnisz tylko czasowo - masz trochę więcej swobody niż gdybyś był faktycznym szefem. Rozumiesz? -No dobra niech będzie. -Słuchaj dalej. W KC jest facet gdzieś znad Morza Czarnego, jeśli wszystko pójdzie dobrze a przecież obaj wiemy, że musi pójść po DZIECI LENINA - 26 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) naszej myśli, ten gość sięgnie po najwyższą władzę. Ale należy sądzić, że niezbyt długo porządzi. Starzy towarzysze będą mieli mu za złe, że zaprzepaścił szansę na światowy socjalizm. Młodszym będzie się kojarzył z KPZR, nawiasem mówiąc nasza w tym głowa, żeby nikt mu tego nie zapomniał. *wyjaśnienie na końcu książki Dopiero po nim przyjdzie ktoś, kto nie będzie postrzegany tak bardzo jako aparatczyk partyjny. Ponieważ będziesz miał opinię opozycjonisty, a będzie ona jeszcze w umiejętny sposób nagłaśniana, to, zapewniam cię, że przyszły władca Rosji sam się do ciebie zgłosi. Musisz również pamiętać o tym, że cała kadra KGB będzie miała cię za swojego człowieka. Nawet wtedy, gdy na jakiś czas będziesz musiał odejść z resortu. Ludzie będą cię uważali za swojego, przed którym nie będą mieli żadnych tajemnic. Twój nowy potencjalny szef może mieć masę wad. Wóda, dziwki i co tam jeszcze zostało. Z tym damy sobie radę. Jedno musi mieć niezaprzeczalnie, musi umieć porwać za sobą ludzi. Gdy już będziesz miał stuprocentową pewność, że masz takiego gościa daj znać. Zaczniemy robić z niego bohatera, że większego nawet w historii nie znajdziesz. Ale się nagadałem. Napijemy się po jednym za powodzenie naszego przedsięwzięcia. Zobaczysz cały świat będzie nasz i to bez jednego wystrzału. Chociaż w to ostatnie bardzo wątpię. Nasi sporo sobie jeszcze postrzelają, a i później warto będzie mieć ludzi gotowych na nasze polecenie, zabić każdego. Sownarenko spojrzał na zegarek. -Jeszcze zostało nam kilka minut. Zaraz przyjdzie Andriej Podstolich, on jest jak by to powiedzieć, moją prawa ręką?.... Nie. Nazwijmy rzecz po imieniu. Jest trzecim wspólnikiem naszego przedsięwzięcia. I właśnie o tym chciałbym jeszcze chwilkę porozmawiać, ale dopiero jak przyjdzie Andriusza. Póki co. Masz jeszcze ochotę na łyk czegoś mocniejszego? - Jasne. Jeszcze raz syberyjskiej, ale tym razem proszę, nalej po żołniersku. -Czyli? -Nalej mi sztakan. Sownarenko aż się uśmiechnął. DZIECI LENINA - 27 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) -A lekarz pozwoli ci tyle wypić? -Bądź spokojny. -Jestem, ale nie chciałbym, żeby szklanka wódki zniweczyła taki misterny plan. -Pietia! Skończ tą moralkę i dawaj się napić. Zadzwonił telefon. Sownarenko podniósł słuchawkę. -Niech wchodzi Do gabinetu wszedł Andriusza. -Czego się napijesz? Zapytał marszałek po powitaniu. -Tego samego co pije generał. I w takiej samej ilości. -Chodźcie na zaplecze. Mówiąc te słowa gospodarz rozsunął szerokie drzwi w wyłożonej boazerią ścianie za biurkiem. -Wchodźcie. Sam cofnął się do stolika stojącego pod ścianą na przeciw okien i włączył radio. -No to teraz możemy porozmawiać w miarę bezpiecznie. Zapamiętajcie: Bank Genossenschaft Zurich. Ten który tam zajedzie każe kierowcy zawieźć się na skrzyżowanie Keltenstrasse i Zurichbergstrasse. To blisko tego banku. Po podaniu swego nazwiska i kodu z tej kartki dostanie zalakowaną kopertę. W środku będzie klucz do skrytki. A w skrytce będą wszystkie upoważnienia dla odbiorcy do rządzenia całym naszym biznesem Dokumenty in blanco w których, ten który otworzy skrytkę, będzie musiał wpisać swoje nazwisko i aktualną datę. -Czyli? -Andrzeju. Żaden z nas nie jest nieśmiertelny. W czasie działań może się zdarzyć wiele. To jest zabezpieczenie żeby interes dalej się kręcił pod nadzorem tego z nas, który pozostanie. Co prawda nie zakładam jakichś zdarzeń w wyniku których będziemy musieli się rozstać z tym światem, ale gdyby jednak to… Oczywiście jego moralnym obowiązkiem będzie troszczyć się o rodziny pozostałych. Poniatna? -Da. Oczewiedna -Jest gaspadin marszał. -No teraz część nieoficjalna. Zaraz nas obsłużą i czym chata bogata tym rada. DZIECI LENINA - 28 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) Raport milicji moskiewskiej Wykonując rozkaz Komendanta Milicji wraz z przedstawicielami KGB dokonano w dniu wczorajszym (wtorek) komisyjnego otwarcia mieszkania płk. Kowodrowa. Powyższego dokonano, gdyż od piątku ubiegłego tygodnia w/w nie stawił się w pracy. Mieszkanie w/w znajduje się w kwartale domów resortowych przy ulicy Nowodiewiczej 137 na siódmym piętrze. Po otwarciu drzwi przez milicyjnego specjalistę, stwierdzono, że w mieszkaniu nie ma nikogo. Nie zanotowano żadnych śladów dających podstawę do przypuszczeń by płk. Kowodrow wraz ze swoją rodziną został z mieszkania wyprowadzony siłą. Należy przypuszczać, że w/w opuścili mieszkanie krótko przed wejściem sił milicyjnych, gdyż na kuchence stał jeszcze ciepły garnek z zupą. Stwierdzono, że awarii uległa skrzynka DZIECI LENINA - 29 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI) telefoniczna w piwnicy i łączności nie mają wszyscy mieszkańcy domu. To tłumaczy, dlaczego ani płk. Kowodrow nie dzwonił, ani nikt nie mógł do niego telefonować. Ponieważ Kowodrowowie mają małe, niepełnosprawne dziecko zarządzono poszukiwania w pobliżu zamieszkania oraz w przychodniach lekarskich. Nigdzie nie stwierdzono obecności wyżej wymienionych. Ze względu na rodzaj pracy płk. Kowodrowa, sporządzono poufne listy gończe i rozesłano do wszystkich jednostek milicyjnych na terenie ZSRR. Langney – Siedziba CIA* Dość długo sprawdzano czy oficer KGB, który nawiązał kontakt i był gotów na współpracę nie jest prowokacją wywiadu radzieckiego. Jednak materiały, które ów oficer zaczął dostarczać okazały się na tyle rewelacyjne, że pomysł z prowokacją odrzucono. Postanowiono, więc nawiązać z nim bliższy kontakt. Z USA zapowiedział swój przylot wyższy rangą pracownik wywiadu, aby ustalić sposoby stałego kontaktowania się z Rosjaninem oraz wyjaśnić, czego ten człowiek oczekuje w zamian. I wtedy kontakt w Moskwie nagle się urwał. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że płk. Kowodrow zniknął z całą rodziną. Co ciekawsze poszukiwania Kowodrowa wszczęło również KGB. Z rozmachu i sposobu, w jaki to przeprowadzono należy domniemywać, że nie są to działania pozorowane. Podobnej treści pismo, pracownik skierował również do swoich przełożonych DZIECI LENINA - 30 - Adalbert ANSGARY (Wojciech KULAWSKI)