Więcej - trybunalscy.pl

Transkrypt

Więcej - trybunalscy.pl
Jan Kowalski
DZIURY W MÓZGU
Geneza polskiej biedy
WST P
Miałem kiedy przyjaciela. Walczyli my z komunizmem rami w rami . Poznałem jego
rodzin . Bardzo katolicka, na co dzie utrzymywała przyjazne stosunki z proboszczem;
młodszy brat słu ył do mszy. Kiedy szli my przez pola, było lato, dojrzewały truskawki. Nie
my l c długo zerwałem par . Jego oburzenie nie było udawane. Nie mógł zrozumie jak ja,
katolik i konserwatysta, mówi cy o poszanowaniu i wi to ci własno ci prywatnej, mogłem
zdoby si na taki krok. Zdarzyło si to w połowie lat osiemdziesi tych.
W mi dzyczasie upadł komunizm.
W roku 1990 ukradł mi 2.000 dolarów ameryka skich i nawet tego „nie zauwa ył”.
Je eli chcieliby cie zrozumie jak do tego doszło, zapraszam do lektury. B dzie to
jednocze nie próba odpowiedzi na pytanie: co wydarzyło si w Polsce mi dzy rokiem 1989 a
rokiem 1994?
CZ
PIERWSZA :
KTO, KOGO, ZA ILE ?
I. OKR GŁY STÓŁ.
Zacznijmy od roku 1988. Trwa wła nie rozdanie kart w grze pod nazw Okr gły
Stół. Rozdaj komuni ci. Nie tylko rozdaj . Wcze niej maj przywilej doboru uczestników
gry. I dobrze wiedz kogo dopu ci do gry, eby zasady były przestrzegane. Pierwsza zasada
brzmi: wygra jak najwi cej. Druga: przekona przeciwnika i widzów, e to on wygrał.
Okr gły Stół jest dla komunistów niezb dny. Stanowi ostatni szans przetrwania
materialnego, a zatem i duchowego. Gospodarka kraju le y w ruinie i cho rzecznik
komunistycznego rz du twierdzi, e rz d si wy ywi, to jednak zdecydowana wi kszo
komunistów znajduje si poza rz dem. Dochodzi do tego, e ju nie tylko robotnik z Huty
Katowice, ale młody aparatczyk partyjny, milicjant i wojskowy, nie od razu dostaje klucze do
mieszkania. Dla młodych ludzi zatem doł czenie do komunistów jest na tyle nieatrakcyjne, e
przed „parti ” zaczyna majaczy widmo mierci naturalnej. A przecie przesłanie duchowe
bolszewików stanowi, e istnienie Partii jest warunkiem koniecznym do budowy ustroju
powszechnej szcz liwo ci – komunizmu. Dlatego w momencie zagro enia bytu Partii
prawdziwy komunista chwilowo rezygnuje z doktryny.
Cofnijmy si teraz do faktycznego pocz tku gry w okr gły stół, do roku 1983. Miała
wtedy miejsce tzw. reforma Rakowskiego zezwalaj ca na rozwój sektora prywatnego w
gospodarce komunistycznej. Od tego momentu datuje si w Polsce rozwój prywatnej
przedsi biorczo ci w oparciu o pa stwow baz . Jest to pocz tek zjawiska nazwanego
pó niej uwłaszczaniem si komunistycznej nomenklatury. Rok 1983 nie oznaczał równych
szans dla całej, jak si wtedy mówiło, prywatnej inicjatywy. Mo liwo ci były równiejsze
swojej, komunistycznej inicjatywy. Dla pozostałej, gdy pomimo obostrze prawnych zbyt si
rozbuchała, pozostawał podatek od zbyt wielkich dochodów, tzw. domiar. Domiar pozwalał
zniszczy ka dego niewygodnego przedsi biorc .
Trzy lata pó niej, 11 wrze nia 1986 roku, re im komunistyczny ogłosił amnesti i
wypu cił na wolno kilkaset osób. Wrzawa propagandowa, jaka temu towarzyszyła, była
zaplanowana równie dokładnie jak wcze niejsze zgromadzenie odpowiedniej ilo ci wi niów.
Zwolnionych przechrzczono jednocze nie na wi niów sumienia, dla podkre lenia w ich
przypadku braku ambicji politycznych. Od tej pory miała kierowa nimi nie dza władzy, a
pragnienie „by prawo znaczyło prawo, a sprawiedliwo – sprawiedliwo ”. W tłumaczeniu
na polski oznaczało to współprac z komunistami dla wspólnego [komunistów i
opozycjonistów] dobra, nie za walk z nimi.
Wraz z faktycznym uznaniem opozycji politycznej gotowej do współpracy z re imem
istotne zmiany nast piły równie w gospodarce. Komuni ci uznali istnienie wolnego rynku
dewizowego. Przestali prze ladowa cinkciarzy. Jednocze nie wprowadzili skup dolarów od
ludno ci przez PKO po cenie czarnorynkowej. Umo liwili te otwieranie kont dewizowych bez
konieczno ci udokumentowania pochodzenia dewiz. Od tej pory pa stwo komunistyczne
zacz ło dyktowa czarnorynkowy kurs dolara stale go winduj c. I od czasu do czasu próbuj c
gry na zni k . Na pocz tku roku 1988 kurs dolara z 3.300 złotych spadł nagle na 2.800, by po
miesi cu osi gn pułap 3.500 złotych za jednego dolara. Zacz ła si zabawa w ustalanie
kursu dolara i najwi ksze oszustwo finansowe w dziejach Polski. [Pisz „kurs dolara” a nie
„kurs złotego”, bo to dolar a nie złoty był jedynym miernikiem polskiej gospodarki.] Pa stwo
komunistyczne weszło w rol spekulanta totalnego. Do jednej kieszeni chowało prawdziwe
pieni dze – dolary, płac c za nie fałszywymi – złotymi z drugiej. Narodowy Bank Polski,
który wła ciwie nie był ani narodowy, ani polski, nie mówi c ju o tym, e nie był bankiem,
spełniał rol Głównego Urz du Kontroli Kursu. NBP mimo, e oficjalnie rozpocz ł skup i
sprzeda dewiz po cenie czarnorynkowej, to jednak w bezpo redni handel dewizami si nie
wikłał ustalaj c ceny skupu i sprzeda y na poziomie na tyle nieatrakcyjnym dla klientów, by
ci raczej zainteresowali si ofert prywatnych kantorów. Maj c dzi ki temu niezwi zane r ce
mogli komuni ci dowolnie manipulowa kursem i zarabia ogromne pieni dze. W wypadku
gdy kurs czarnorynkowy dolara w prywatnych kantorach przewy szał chwilowo kurs
bankowy i przed okienkami w banku ustawiały si kolejki drobnych ciułaczy, wtedy Bank
najpierw ograniczał a potem wstrzymywał sprzeda . Nast pnego dnia wszystko wracało do
normy.
Maj c do dyspozycji własn sie ł czno ci terenowe oddziały NBP stosowały w
jednym czasie ró ne kursy, pomimo jego centralnego ustalania. Dziwnym trafem wszystko
wyrównywało si po upływie na przykład 30 minut. Innym sposobem jaki stosowały banki
było celowe opó nianie wypłat nale nych klientom w okresie zwy ki kursu. Wystarczyło 10
milionów złotych klienta po yczy wujence stryjecznego brata [notabene komunisty], bez
procentu rzecz jasna. Ta kupowała dolary płac c 2.500 złotych za jednego, co stanowiło kwot
4.000 dolarów, czekała a dolar podskoczy na 3.000 [wiedziała kiedy to nast pi] i zamieniała
dolary z powrotem na złotówki. 10 milionów, których warto spadła do 3.333 dolarów,
mo na było wypłaci klientowi. 666 dolarów stanowiło „czysty” zysk. Jedyn afer tego typu,
ujawnion przez pras , było wstrzymanie wypłat rent i emerytur przez poczt w Rzeszowie
[oklaski].
W takiej oto scenerii gospodarczej do Okr głego Stołu podano. Poniewa wi kszo
postanowie pozostaje po dzi dzie tajna, nie odbierajmy chleba przyszłym historykom.
Zajmijmy si nast pstwami. W grze tej komuni ci wygrali: maj tek pa stwowy, wojsko,
policj , banki, administracj a co najwa niejsze, prawne zabezpieczenie nowego porz dku
dzi ki zaklepanej wygranej w „wyborach” roku 1989. Opozycja wygrała posady. 35% Sejmu,
cały Senat, troch stanowisk ministerialnych i mo liwo
tworzenia nowych posad
urz dniczych dla znajomych i pociotków. W okresie rz dów Mazowieckiego biurokracja
zwi kszyła si o 20%. Wi cej wygra nie było mo na poniewa komuni ci zaprosili do stołu
tylko konstruktywn opozycj , która nie odrzucała dotychczasowego systemu ale chciała go
jedynie w duchu socjalizmu reformowa . Opozycja ta poza mo liwo ci siłow zmiany
systemu wyrzekła si równie mo liwo ci prawnej, godz c si na mniejszo w parlamencie.
Przyj ła natomiast nale ne jej od dawna posady [prosz panie premierze, ale prosz panie
ministrze] i odtr biła zwyci stwo Polski i Polaków z wielk pomp , dzi ki teraz ju „naszym”
mass mediom. Wszyscy bowiem, którzy dotychczas byli „ich”, teraz jak za dotkni ciem
czarodziejskiej ró d ki zmienili si w „naszych”. A na dodatek nie mo na było ich usun , bo
byli fachowcami. Tu anegdota. Rozmawiaj Kiszczak i Michnik.
Kiszczak: - Panie Adamie, jak nazwałby pan kogo , kto 40 lat przepracował w jednym
fachu?
Michnik my li, my li: - Ju mam, faa..., faa... –j ka si – fachowiec. I tak pozostało.
Byli wreszcie przy okr głym stole ludzie z podwójnymi zaproszeniami. Raz jako uznani
opozycjoni ci, dwa jako komunistyczni agenci. Ci do wiadczyli rado ci podwójnej.
Po podpisaniu porozumie Okr głego Stołu 4 czerwca 1989 roku odbyła si komedia
pod nazw wolne wybory. Dzie 4 czerwca odsłonił jeszcze jedn istotn kwesti rzutuj c na
histori najbli szych kilku lat. Okazało si , e opozycja niepodległo ciowa, nie zaproszona do
stołu, nie do
e była słaba i rozproszona, to na dodatek była głupia i nie miała adnego
programu. Dowodem na to był jej udział w komedii, a nast pnie poparcie programu reform
rz du Mazowieckiego, ale o tym w nast pnym rozdziale.
II. NASZ RZ D
Ten dziwny „nasz” rz d, bo popierany przez 65% wi kszo komunistyczn w
Sejmie, podj ł si uzdrowienia finansów pa stwa, koncentruj c si na poprawieniu bud etu i
likwidacji hiperinflacji. Istniał pomi dzy tymi zjawiskami cisły zwi zek, poniewa inflacja to
coraz wi cej pieni dzy nie maj cych pokrycia w towarze. Jedynym za sposobem na niedobór
pieni dzy w kasie socjalistycznego pa stwa, po przejedzeniu gierkowskich po yczek, było ich
dodrukowywanie. To z kolei powodowało wzrost cen i spadek rzeczywistych dochodów. Tylko
ludzie, którzy najwcze niej dostawali pieni dze byli w korzystnej sytuacji, poniewa za
wi ksz kwot mogli kupi dobra po starych cenach. W tej grupie znalazły si komunistyczne
pociotki. Grupa, która najpó niej otrzymywała pieni dze była w najgorszym poło eniu.
Najbardziej wyrazistym tego przykładem byli chłopi, których produkcja skupowana była
przez pa stwowy handel na podstawie tzw. kontraktów. Kilkutygodniowe, nieraz
kilkumiesi czne opó nianie wypłat za dostarczony towar było reguł . Na przykład za buraki
cukrowe odstawione do cukrowni pod koniec wrze nia, otrzymywali chłopi pieni dze niekiedy
dopiero po wi tach Bo ego Narodzenia. Oczywi cie wypłaty te nie były oprocentowane.
Natomiast za rodki potrzebne do nowej produkcji trzeba było zapłaci ju po nowych
cenach. Przy długim cyklu produkcyjnym charakteryzuj cym rolnictwo, cały zysk z
ubiegłorocznej produkcji z erała inflacja. Polityka inflacji a potem hiperinflacji rozp tana
przez Rakowskiego, potem twórczo rozwini ta przez kolejne solidarno ciowe rz dy,
doprowadziła gospodarstwa chłopskie do ruiny.
Pod koniec komunistycznego panowania u ywano cz sto poj cia „nawis inflacyjny”
na opisanie rzekomo zbyt wielkich zasobów pieni nych Polaków. Teraz rz d Mazowieckiego
przej ł bez refleksyjnie problem poprzedników: jak zlikwidowa nawis inflacyjny? Co w
tłumaczeniu na polski znaczyło: jak odebra ludziom pieni dze. ” ci gni cie nawisu
inflacyjnego”, on to rzekomo nap dzał inflacj , miało zlikwidowa „luk bud etow ”.
Nast pnie wystarczyło „zdusi ” inflacj i pierwsza cz
planu Balcerowicza zako czyłaby si
sukcesem. Po uzdrowieniu finansów miano zaj
si gospodark . Czym pr dzej zatem
przyst piono do działania przy pot nym wsparciu propagandowym teraz ju „naszych”
mass mediów.
W odró nieniu od „nawisu inflacyjnego” okre lenie „wróg publiczny” nie pojawiło
si , a szkoda, bo wła nie to słowo najlepiej oddaje klimat tamtych gor cych dni. Wrogiem
publicznym został okrzykni ty dolar, a zjawiskiem przekl tym stała si dolaryzacja Polski.
Wydawa by si mogło, e podło e tej walki tkwi w sferze psychicznej, e nowi władcy ze
wzgl dów patriotycznych pragn sko czy z dolarem, bo silny złoty = silne pa stwo. Jednak
nic podobnego. Walka z dolarem została przeprowadzona w sposób wiadomy, logiczny i nie
wiele miała wspólnego z patriotyzmem.
Dla lepszego zrozumienia przyczyny i przebiegu tej walki, spróbuj wytłumaczy co
to takiego był dolar w Polsce Ludowej. Oprócz spełniania podstawowych funkcji pieni dza
[ rodek płatniczy w kontaktach poza oficjalnych, oszcz dzanie] był jednocze nie dolar
sposobem ucieczki przed inflacj . Takim jak w Wolnym wiecie inwestowanie w ziemi ,
domy, dzieła sztuki, akcje, papiery warto ciowe. Działo si tak, poniewa obywatel
komunistycznego pa stwa nie mógł kupowa działek, nie mógł mie kilku mieszka czy
kamienic. Nie mógł w ogóle pokaza , e ma pieni dze, nie mówi c ju o obracaniu nimi.
Posiadanie pieni dzy, nie mówi tu o pieni dzach na chleb i masło, było zakazane doktryn
komunistyczn . Pochodzi zatem mogły jedynie z działalno ci niezgodnej z komunistycznym
prawem. Pisz te oczywisto ci, i b dzie ju tak do ko ca, poniewa grozi nam epidemia
całkowitej utraty pami ci.
Oszcz dzanie jest naturalna czynno ci człowieka. Polacy zorientowawszy si , e
gromadz c złotówki trac , bo wymiana pieni dzy albo inflacja z era im oszcz dno ci,
przestawili si na odkładanie dolarów. Cho sam fakt posiadania dolarów był równie
nielegalny jak dwóch mieszka , to jednak dolary łatwiej było ukry . Posiadały poza tym
swoj warto niezale n od komunistycznego molocha. Mimo ogranicze naród polski był
przecie powi zany ze społeczno ci wiatow . Powa na jego cz
yła na emigracji zwi zana
z Polsk wi zami krwi. Polak w Kraju mógł zdoby dolary poprzez spadek, prac na
Zachodzie, kupno na czarnym rynku. Złoty polski był za granica tylko kolorowym
papierkiem, dlatego równie komuni ci potrzebowali dolarów na swoje zagraniczne interesy.
W pocz tkach trwania „władzy ludowej” skupowali dolary od ludno ci przez podstawionych
agentów. Płacili za nie kolorowymi papierkami. Podobne papierki były w u yciu w
manufakturach feudalnej Rosji. Mo na za nie było kupi towary jedynie w sklepie wła ciciela
manufaktury. Po nawi zaniu kontaktów gospodarczych z Zachodem, dolary pojawiły si w
wi kszej ilo ci. Po udost pnieniu ludziom wysokooprocentowanych dewizowych kont
bankowych i stworzeniu iluzji beztroskiego ycia z procentów, dostały si komunistom dolary
prywatne. Koniec ko ców, jak mawiaj Rosjanie, dolary z kont prywatnych cudownie si
ulotniły. Było ich 6 miliardów. Jednak w r kach prywatnych ludzi mniej ufnych w szczere
intencje komunistów, w „skarpetach” pozostawało według szacunkowych danych od 6 do 8
miliardów dolarów. Mo e nie było tego za wiele. Nale y jednak pami ta , e przez cały okres
komunizmu rednia płaca miesi czna nie przekroczyła równowarto ci 25 dolarów. [Pisz o
dolarze w pewnym uproszczeniu jako o zjawisku ogólnopolskim, chocia np. na l sku
nale ałoby mówi raczej o marce zachodnioniemieckiej.]
Odpowied na pytanie: co chciałby robi ? brzmiała: pracowa na Zachodzie, y w
Polsce. I yli my. W roku 1987 schabowy w prywatnym barze kosztował 35 centów, za
pozostałe 65 centów mo na było kupi pół litra w Peweksie. Dolar przez cały czas miał
okre lon sił nabywcz , niezale nie czy jego kurs czarnorynkowy wynosił 60, 120 czy 650
złotych. Oczywi cie nie była to warto stała. Słabła wraz ze wzrostem jego poda y,
spowodowanym rozlu nieniem
elaznej kurtyny i coraz liczniejszymi wyjazdami
zarobkowymi Polaków. I chocia w roku 1986 za 2.000 dolarów nie mo na ju było
wybudowa domu jak w roku 1970, to jednak wci mo na było kupi kawalerk w du ym
mie cie. Dzisiaj, w roku 1994, za tak sam trzeba zapłaci 9 – 10.000 dolarów. Po roku 1983
dolary inwestowane były w prywatny biznes, rzemiosło lub handel. W wi kszo ci czekały
jednak na lepsze czasy.
W roku 1989 wydawało si Polakom, e czasy te wreszcie nadeszły. Mieli my przecie
nasz rz d. Jednak mianowany naszym przez speców od socjotechniki, był w istocie rz dem
koalicji komunistyczno – socjalistycznej z socjalistycznym premierem. I bardzo dziwne
okazały si pocz tkowe działania gospodarcze tego rz du. Nie tylko nie zrezygnował on z roli
Wielkiego Spekulanta, to jeszcze dodatkowo wzmocnił j wykorzystuj c eufori zwyci stwa.
Komunistyczna mafia bankowa pozostała nie zmieniona, a stanowisko prezesa NBP nadal
sprawował komunista, a teraz fachowiec Władysław Baka. Przy najwy szym kursie, gdy za
jednego dolara płacono 12.000 złotych, z najwa niejszymi prywatnymi wła cicielami
kantorów w Polsce spotkał si sam premier Mazowiecki. I cho wydawało si , e kantory nie
b d zainteresowane obni k kursu czyli strat , to z dnia na dzie cena dolara zacz ła
spada . Stało si to mo liwe dzi ki zagwarantowaniu kantorom zwolnie podatkowych.
Jednocze nie uruchomiona została machina propagandowa pa stwa. W radiu, prasie,
telewizji pojawiły si wypowiedzi osób szczebla ministerialnego zapowiadaj ce drastyczn
obni k kursu dolara. Od 1 stycznia 1990 roku jednolity kurs, dotychczas były dwa
czarnorynkowy i pa stwowy, miał wynie 5.000 złotych za 1 USD, a niewykluczone, e
jaszcze mniej. Po spektakularnej obni ce kursu z 12.000 na 10.000, a pó niej na 8.000
osi gni tej dzi ki pomocy NBP, które prowadziło wtedy limitowan sprzeda dla prywatnych
odbiorców po ni szym ni kantorowy kursie, zacz ła si wyprzeda dolarów przez drobnych
ciułaczy. Fakty mówiły same za siebie – kto miał dolary , ten tracił. Najdłu sze kolejki do
sprzeda y dolarów odnotowałem w chwili najni szego kursu – 4.300 złotych. Po czym z dnia
na dzie cena wzrosła do 6.500, potem na 8.000, by pod koniec roku osi gn pułap 9.500
złotych za jednego dolara. Taki wła nie kurs został ogłoszony jako obowi zuj cy i broniony
przez pa stwo od dnia 1 stycznia 1990 roku. Przez cały ten czas kurs chwiał si a ró nice
dzienne dochodziły do 15%.
„Deficyt w roku 1989 wyniósł 3,6 bln zł, co stanowiło około 3% produktu krajowego
brutto. Gdyby nie działania rz du podj te w IV kwartale 1989 r., to powy szy niedobór byłby
znacznie gł bszy – mo na szacowa , e przekraczałby on 10% produktu krajowego brutto”.
Powy sze słowa zawarte s w „Raporcie o stanie pa stwa rz du Jana Krzysztofa
Bieleckiego”. „Gdyby nie działania rz du” deficyt wyniósłby nie 3% czyli 3,6 bln złotych, ale
10% - ponad 12 bilionów złotych. Wskutek tych e „działa ” na pocz tku nast pnego roku
pojawiła si nawet nadwy ka bud etowa około 10 bln, która do ko ca 1990 roku zmniejszyła
si ostatecznie do 2,4 biliona złotych. Tadeusz Mazowiecki zapytany nie miało o ow
nadwy k powiedział w swoim stylu: „niektórzy pytaj czy to dobrze, czy le? Ja my l , e
dobrze”. To „dobrze” znaczyło, e w kraju rozentuzjazmowanym politycznie dokonała si
kolejna operacja „dochodowo – cenowa”, podobna do przeprowadzonej w roku 1982 przez
Jaruzelskiego. W istocie jednak o wiele skuteczniejsza, bo pozbawiaj ca ludzi prawdziwych
pieni dzy.
O jakie sumy toczyła si gra, któr Bielecki nazwał działaniami rz du? Dla
uproszczenia przyjmijmy, e produkt krajowy brutto był taki sam w roku 1990 jak i w roku
poprzednim. Zatem 10% pkb czyli 12 bln z roku 1989 odpowiada kwocie 95 bilionów z roku
1990 [ró nica w liczbach wynika z przeszacowania warto ci złotego]. Zgodnie z
administracyjnym i ju jedynym kursem dolara stanowiło to równowarto 10 miliardów
dolarów ameryka skich. Dochodziła do tego jeszcze owa nadwy ka czyli kolejny miliard
dolarów. W kraju, w którym gospodarka staczała si po równi pochyłej, nie było innej
mo liwo ci wypracowania sumy 11 miliardów dolarów w ci gu 3 miesi cy /!!!/ jak tylko
kradzie . To nam, zwykłym obywatelom ukradł rz d te pieni dze. O tym dlaczego i dla kogo
kradł b dzie w nast pnych rozdziałach.
III ZMARNOWANY POTENCJAŁ
Komunizm obdarzył nas gospodark „planow ”. Opart nie na zaspokajaniu
potrzeb człowieka ale podporz dkowan odgórnym nakazom z politbiura. Gospodark
wysoce nieefektywn , bo nastawion nie na zysk ale na wytworzenie jak najwi kszej ilo ci
etatów. Jej symbolem pozostały góruj ce nad fabrykami biurowce. Zatrudnionych w nich
było nieraz wi cej urz dników, tzw. pracowników administracyjnych ni pracowników
bezpo rednio przy produkcji. Komunistyczna idea wyeliminowania za wszelk cen
po rednika handlowego, uto samianego z paso ytem, zmieniła w rozd te monstra dotychczas
małe fabryczki. Zanik warstwy po redników czerpi cych zysk z zaspokajania ludzkich
potrzeb, finansuj cych własnymi pieni dzmi produkcj ró norakich dóbr, spowodował
pozbawienie producentów warstwy ochronnej. Zreszt o producentach mo na mówi tylko
umownie, bowiem wraz z handlarzem znikn ł równie producent, którego dotychczas
jedynym zadaniem było wyprodukowa jak najtaniej i jak najlepiej zamówiony przez
handlarza towar. Znikn ł wreszcie konsument z jego prawem decydowania o charakterze,
ilo ci i jako ci produkowanych dóbr. Magazyny i sklepy zapełniały si za to bublami, których
nikt nie potrzebował.
Jednocze nie pogł biała si luka towarowa, głód produktów, których komunistyczna
gospodarka nie chciała lub te nie mogła wytworzy . Wystarczyło lekkie poluzowanie
polityczne, by pojawiła si sfera gospodarki prywatnej. Tu nale y przypomnie , e przez cały
okres komunizmu istniał niezale ny od centralnej gospodarki rynek prywatnych producentów
ywno ci. Mowa tu o chłopach, których komunistom nie udało si upa stwowi . Dzi ki temu
Polski nie dotkn ła plaga głodu. Wydawa by si mogło, e to oni stan si zaczynem
gospodarki rynkowej. Pomimo bowiem pa stwowego otoczenia rolnictwa, z którego zmuszeni
byli korzysta , w ostateczno ci sami byli odpowiedzialni za swój los. Sami musieli
przeprowadza kalkulacj ekonomiczn i od pocz tku do ko ca nadzorowa proces
gospodarczy. Ich praca była bardzo wymierna. Nie mo na było tego powiedzie o pracy
robotnika [czy si stoi czy si le y dwa tysi ce si nale y], lub absurdalnej cz sto pracy
urz dnika. Chłopi jako jedyni nie zatracili poczucia sensu pracy i zwi zku pomi dzy prac i
płaca. Po przełomowym roku 1983 sektor prywatny powi kszył si o kolejne elementy:
rzemie lników i prywatnych kupców. Ich dynamiczny rozwój hamowany był jedynie
komunistycznymi przepisami i działaniami policji gospodarczej. Ogromna luka towarowa
powodowała, e praktycznie wszystko co zostało wyprodukowane lub przywiezione z
zagranicy było natychmiast kupowane.
Administracyjne obni enie warto ci dolara dzi ki zastosowaniu sztywnego kursu,
przy jednoczesnej hiperinflacji roku 1990 spowodowało automatyczny wzrost cen na
wszystkie produkty i rodki do produkcji wytwarzane w kraju. To za skutecznie zahamowało
rozwój polskiej gospodarki. Prze led my rzecz cał na prostym przykładzie jaj. Dla
wyostrzenia obrazu przyjmijmy, e cena zbytu jajka polskiego [koszt wytworzenia plus zysk
producenta] stanowiła na pocz tku roku 1990 równowarto 10 centów. Poniewa cena jajka
za granic wynosiła 15 centów wydawało si , e nic nie zagra a polskim producentom. Jednak
hiperinflacja i sztywny kurs dolara, a w rzeczywisto ci niesłychanie ostra dewaluacja w latach
1990 – 1991 spowodowały, e cena zbytu jajka krajowego wzrosła do 30 centów. Tym samym
jajko zagraniczne, którego ceny nikt nie zmieniał, stało si dwukrotnie ta sze od krajowego.
Zarazem rz d Krzysztofa Bieleckiego zniósł cło i wszelkie opłaty importowe na sprowadzane
jajka. Oznaczało to wyeliminowanie z rynku polskiego jajka i ogromn strat dla polskiej
gospodarki. Stracił wła ciciel niosek i zatrudniani przez niego pracownicy. Stracili wła ciciele
i pracownicy firm produkuj cych wyposa enie kurnika. Producenci zbo a i paszy oraz
wszyscy zatrudnieni przez nich bezpo rednio i po rednio. W ostateczno ci stracili wszyscy
konsumenci = Polacy płac c za jajko wi cej ni dotychczas. Cho wydawa by si mogło, e
oł dek jest oł dkiem i nie ma co tu filozofowa , to przecie pieni dze mo na przejada z
sensem i bez sensu. Ka de zjedzone przez nas polskie jajko finansowałoby rozwój polskiej
gospodarki. To samo tyczy si mi sa, masła, zbo a, jabłek wypieranych przez cytrusy, butów,
ubra i wielu innych produktów, których wytworzenie w kraju ze wzgl du na lokalne
warunki kosztowałoby mniej ni sprowadzenie takich samych lub porównywalnych dóbr zza
granicy. Lokalne warunki to przede wszystkim klimat, warunki glebowe, struktura własno ci,
bogactwa naturalne. To one decyduj o mi dzynarodowym podziale pracy.
O podziale pracy decyduje jej opłacalno . Jako przykład we my górala. Ziemi ma
kiepsk – mało co urodzi. Ma za to góry i doliny, wie e powietrze, czyst wod , las.
Wystarczy, e chałup pobuduje ciut wi ksz ; kamie we mie z rzeki, drzewo z lasu, cie l
jest od urodzenia. Tury ci sami mu pieni dze przynios . Gdyby kto chciał tak samo zarabia
na nizinach, gdzie ziemia urodzajna, stałby si co najwy ej po miewiskiem s siadów.
Człowiek z nizin musi szuka innego sposobu zarabiania pieni dzy. Tak mniej wi cej rzecz si
ma z mi dzynarodowym podziałem pracy. Zakłócenia w jak najwła ciwszym wykorzystaniu
przyrodzonych bogactw wynikaj z polityki gospodarczej współczesnych pa stw. Mowa tu o
cłach, kontyngentach, opłatach importowych, dopłatach własnym producentom danej bran y
z kieszeni innych podatników. W Polsce najwi kszym zakłóceniem w funkcjonowaniu
gospodarki byli sami komuni ci. Zgodnie z wyznawan doktryn jedne działy gospodarki, jak
rolnictwo na przykład, uznali za zacofane, inne jak przemysł ci ki za post powe. Co starsi
zapewne pami taj do czego to doprowadziło.
Po upadku komunistycznej gospodarki a przez to samego komunizmu stan ła Polska
przed szans uzyskania miejsca w mi dzynarodowym podziale pracy i odzyskania tym samym
niepodległo ci gospodarczej. Niepodległo ci gospodarczej, która w dzisiejszym wiecie jest
głównym składnikiem niepodległo ci pa stwowej. Główne atuty, którymi dysponowali my to:
1. Prywatne gospodarstwa chłopskie, pomimo zacofania technologicznego mog ce
zdynamizowa produkcj , dzi ki ogromnemu wkładowi własnej „darmowej” pracy.
2. Rzesza prywatnych, dotychczas nielegalnych kupców maj cych doskonałe
kontakty handlowe z Dalekim i Bliskim Wschodem oraz krajami byłego Obozu.
3. Du a liczba bezrobotnych, co gwarantowało mo liwo ich natychmiastowego
ich „wykorzystania” za stosunkowo niewielkie pieni dze.
4. Prywatne zasoby finansowe szacowane na 6 – 8 miliardów dolarów, które od
zaraz mogły finansowa rozwój prywatnej drobnej gospodarki.
5. I wreszcie, to co najwa niejsze, ogromna luka towarowa przy 40 – milionowym
rynku konsumentów czyli zapewniona koniunktura na najbli sze 10 lat.
Wystarczyłoby znie dotychczasowe ograniczenia prawne, zabezpieczaj ce władz
partii komunistycznej a hamuj ce rozwój prywatnej gospodarki. Na zrozumiałe, zgodne z
Dziesi ciorgiem Przykaza przepisy czekał ogromny potencjał przedstawiony przeze mnie
powy ej. To opłacalno zadecydowałaby p rozwoju tych a nie innych dziedzin gospodarki. O
tym co bardziej opłaca si wytworzy w kraju, a co raczej sprowadzi z zagranicy. Tanio
za naszego zacofanego kraju stanowiłaby naturaln ochron krajowego rynku. Tanio
pracy, a zatem i produkcji, przyci gałaby kupców z zamówieniami a nie gotow zagraniczn
produkcj . Rzecz jasna nie byłaby to sielanka ale wojna o niepodległo to nigdy nie jest
sielanka. Za w gospodarce jak na wojnie decyduj ostateczne zwyci stwa i kl ski.
Oparcie odbudowy kraju o te kilka milionów mikro-elementów spowodowałoby
upadek socjalistycznego gmaszyska w ci gu kilku lat. W wyniku tego procesu powstałaby
prywatna, niezale na od pa stwa – rz du gospodarka. Jej podmiot stanowiliby wiadomi
swoich praw obywatele, owa słynna klasa rednia. Tym samym aparat pa stwowy – władca
gospodarki zostałby sprowadzony do roli arbitra w sporach pomi dzy obywatelami. Tak si
jednak nie stało. Nie stało si nie z głupoty, cho tej w kr gach opozycyjnych było niemało. Po
prostu, przemiany jakie nast piły w Polsce były zaplanowane przez komunistów i przez nich
nadzorowane. St d wzi ło si pogn bienie uczciwych Polaków i cudowna przemiana gówna w
złoto. To dlatego na człowieka, na którego dawniej mówili my ubek, teraz mówimy: szanowny
pan dyrektor ameryka skiego banku.
V. IMPORTERZY JAJ
W poprzednim rozdziale wymieniłem wszystkich tych, którzy stracili na imporcie jaj.
Czas przedstawi tych, którzy na upadku polskiej produkcji zbili fortun . Po kilku latach
przemian ustrojowych nie sposób nie zauwa y , e ich interes zgrał si doskonale z interesem
socjalistycznego aparatu partyjno - pa stwowego.
Wybór wariantu rozwoju polskiej gospodarki, przedstawionego przeze mnie w
poprzednim rozdziale, miałby nieodwracalne skutki. Spowodowałby zanik socjalistycznego
pa stwa, a tym samym upadek dotychczas samowładczej grupy – „aparatu”. Po roku 1989, za
aprobat komunistów zasilili go byli opozycjoni ci. Rekrutuj cy si z inteligenckiej gołoty i od
1980 roku yj cy dzi ki pieni dzom z Zachodu. Nie widz c mo liwo ci powrotu do ycia
sprzed 1980 roku, los swój zwi zali ze sprawowaniem stanowisk polityczno – urz dniczych.
Było zatem fizyczn niemo liwo ci , aby post pili wbrew własnemu interesowi i dokonali
ograniczenia dopiero co zdobytej władzy. Nie twierdz , e nie chcieli rozwoju gospodarki
wolnorynkowej. Jednak równoczesny rozwój wolnego rynku i administracji pa stwowej
okazał si niemo liwy.
Teoretyczne uzasadnienie mo liwo ci pogodzenia powy szej sprzeczno ci stanowił
plan Balcerowicza. Chocia jego przeciwnicy po niewczasie mówili o nim plan Sachsa-
Balcerowicza, dla podkre lenia wpływów obcych i dyskredytacji samego Balcerowicza był to
ewidentnie rodzimy plan – plan polskich komunistów. [Ostatni przymiotnik jest rzecz jasna
jedynie przyporz dkowaniem geograficznym. Wpływy obce tu pomijam, bo i tak nie pomog
w zrozumieniu naszej parafialnej rzeczywisto ci. Autorstwo za nie zmniejsza, ale zwi ksza
odpowiedzialno .] Podstawy filozoficzne planu B. zasadzały si na niemo no ci utrzymania
archaicznego systemu. Obrona wprost była skazana na niepowodzenie, na dodatek nie było
czego broni . O kilkaset kilometrów st d istniał kapitalizm. Standard ycia tamtejszego
robotnika był wy szy od poziomu ycia komunistycznych sekretarzy – udzielnych władców
kraju. Po kompletnej plajcie komunistycznej gospodarki niemo no ci było utrzyma
komunizm w sferze społeczno – politycznej. Zatem komuni ci zdecydowali, e zamiast gin
pod kołami normalno ci, znów b d awangard – awangard klasy kapitalistycznej. Zacz li
budowa kapitalizm.
Cho komuni ci zacz li przepoczwarza si od roku 1983 pocz wszy, pi kny
kapitalistyczny motyl mógł wyfrun dopiero dzi ki paktowi Okr głego Stołu i planowi
Balcerowicza. Po bli szej analizie Planu dochodzimy do wniosku, e jest to jedna z wersji gry
zwanej piramidk . Jej cech charakterystyczn jest matematyczny model zdobycia bogactwa.
Zyskuje przez to wiarygodno w oczach naiwnych. Najwi kszy idiota, a ka dy ma si za
nielichego cwaniaka, mo e z pomoc kalkulatora obliczy kiedy stanie si bogaty. Dla
przypomnienia podam najwa niejsze zasady gry.
1. Pewna osoba zwraca si do nas z propozycj wej cia do gry. Jedynym
warunkiem jest wpłacenie osobie pierwszej na li cie okre lonej kwoty.
2. Przepisujemy list wpisuj c osob drug na miejsce pierwsze, osob od której
kupili my list na miejsce przedostatnie, a siebie na ostatnie.
3. Znajdujemy cztery osoby, którym proponujemy wej cie do gry na zasadach
okre lonych powy ej.
Teraz mo emy spokojnie le e na tapczanie, wyobra a sobie nieustanny awans na li cie
i liczy na suficie tłuste miliony. I wszystko byłoby w porz dku, gdyby nie to, e tłuste miliony
szybko zmieniaj si w barany a niedoszli milionerzy w osłów. Gdyby jednak nikt nie zarabiał
piramida nie miałaby sensu. Tymczasem powtarzana jest co jaki czas, pod ró nymi nazwami
i zawsze znajduje ch tnych. Proponuje bowiem co , co zawsze było szczytem marze
człowieka – doj cie do bogactwa bez wysiłku. Sprowadza si za do sfinansowania sukcesu
nielicznych, którzy rzecz cał rozkr caj , pieni dzmi wyci gni tymi z kieszeni wielu, którzy
dali si nabra . Dla cisło ci nale y doda , e najwi ksze pieni dze zarabia si tu przed
krachem, przed załamaniem si gry. Dlatego na pocz tkowych pozycjach wpisywani s
figuranci. Rozpoczynaj c gr szulerzy wpisuj siebie na ostatnie pozycje.
Piramida pod nazw plan Balcerowicza została przeprowadzona przez najwy sze
władze pa stwowe przy wykorzystaniu dotychczasowego komunistycznego aparatu. W
odró nieniu od normalnej prywatnej piramidki, w której udział jest dobrowolny, była to
operacja totalna. Ka dy Polak, niemowl i starzec, musiał w niej wzi udział. „Zaj cami”
planu B. byli wszyscy drobni geszefciarze, którzy pomogli w zapchaniu pokomunistycznej luki
towarowej dobrami importowanymi. Mam tu na my li tak handlarzy detalicznych, jak i
dotychczasowych importerów walizkowych. Zacz li oni zarabia wi cej ni za komuny, na
dodatek legalnie. Poniewa stało si to nagle i na dodatek nie wiadomo dlaczego, sukces swój
skojarzyli z realizowanym wła nie Planem. Razem z oficjaln propagand mogli zatem
wy miewa si z zacofanych chłopów i rzemie lników, których Plan skazywał na mier . Jak
te patrze z politowaniem na drobnych ciułaczy dolarowych, którzy wła nie tracili dorobek
całego ycia.
Piramidka Balcerowicza zyskała równie poparcie całej sfery bud etowej –
urz dników, nauczycieli, robotników pa stwowych. Dotychczasow wizj powszechnej
szcz liwo ci zast piła wizja powszechnego dobrobytu. Z niesłychan precyzj wyliczyli
Autorzy kiedy bogactwo dotknie ka dego. Jedynym warunkiem było przyst pienie do gry –
zgoda na krótki okres zaci ni cia pasa. I tak zgod rz d Mazowieckiego dostał od
„reprezentantów” narodu polskiego – od Sejmu. [Przypomn , e ten tzw. Sejm Kontraktowy
składał si w 2/3 z komunistów, w pozostałej 1/3 z „dru yny Lecha Wał sy, z czego połowa to
byli komunistyczni agenci.] Wszystkim Polakom, którzy w dotychczasowym yciu nie poznali
zale no ci pomi dzy prac a zyskiem, rzecz cała wydała si realna. Zwłaszcza, e zacz ła
rosn
miesi czna płaca w przeliczeniu na dolary. Za komuny rednia płaca stanowiła
równowarto 25 dolarów. Teraz poczynaj c od 50 poprzez 100 doszła do 200. Co prawda
koszty utrzymania równie rosły, na dodatek nieco szybciej, ale jasne i zgodne z Planem było,
e ju niedługo, tymczasem zarobki b d ju tylko rosły. Niestety mira si rozwiał. I cho po
czterech latach od wprowadzenia Planu stali my si jednym z dro szych pa stw wiata, wci
zarabiamy 200 dolarów. 10-krotnie mniej ni w krajach o porównywalnych kosztach
prze ycia.
Nie wszyscy jednak obudzili si z r k w nocniku. W 100% zrealizowali swój plan
komuni ci. Podczas bezustannych dysput o sposobach jak najbardziej sprawiedliwego
podziału maj tku narodowego, przeprowadzili swoj własn prywatyzacj tego . Uzyskali
ogromny maj tek i pot n pozycj gospodarcz , która wa y b dzie na losach Polski przez
najbli sze kilkadziesi t lat. Bez piramidki szacowna grupa importerów jaj w ogóle by nie
powstała. Któ bowiem przy zdrowych zmysłach kupiłby jajko zagraniczne, dwa razy dro sze
i gorsze od krajowego? Import mógłby stanowi jedynie dodatek do zbyt małej produkcji
krajowej. Gdyby nie zrobiono nic, gdyby pozwolono komunizmowi po prostu upa , w
najlepszej sytuacji znale liby si prywatni producenci. W oparciu o ich wyroby rozwin łaby
si sie handlowa. Poniewa drobnych producentów byłoby bez liku, a ich jednostkowa
produkcja w pocz tkowym okresie stosunkowo niewielka, komunistyczne centrale handlowe
zamieniane wła nie w prywatne stan łyby w obliczu zagłady. Rozwój gospodarki
drobnotowarowej stanowiłby zagro enie dla krzepn cej komunistycznej prywatnej
inicjatywy. Od samego pocz tku ró niła si ona w sposób definitywny od faktycznie
prywatnej przedsi biorczo ci. Rozwój tej komunistycznej grupy gospodarczej miał charakter
wył cznie paso ytniczy. Za darmowe wykorzystywanie maj tku narodowego, którym
zarz dzali, wypłacali komuni ci samym sobie pieni dze nie obci one socjalistyczn
redystrybucj . W przewa aj cej mierze produkowali jedynie dokumentacj ksi gow , na
podstawie której komuni ci – prywaciarze wypłacali pieni dze z pa stwowej kasy. Przej cie
od gospodarki fikcji do rzeczywistego wolnego rynku oznaczałoby upadek tej grupy. Upadek
socjalistycznego pa stwa i sierot po nim – sekretarzy, członków i innych ubeków. Dlatego
nastał Okr gły Stół i plan Balcerowicza.
VI. „JEDEN PRZYKŁAD FORTUNY Z RODZIMEGO KRAJU...”
Nie pisz ksi ki sensacyjnej, cho mam nadziej , e nie zanudzisz si Czytelniku na
mier . Nie b dzie w niej rozpami tywania kolejnych afer. Jedyny wyj tek czyni tu dla
sprawy ART ”B”, poniewa stanowi czytelny dowód zorganizowanego przest pstwa jakiego
dokonano w Polsce w latach 1990 – 91.
Posłuchajmy co powiedział G siorowski w wywiadzie dla „Playboya” [wyd. polskie z
lutego 1993] : „Bagsik wpadł na to, e mo na bra tanie kredyty i robi drogie lokaty. I nie
jest to sprzeczne z prawem. Zarabia si na ró nicy w oprocentowaniu. Tanie kredyty s po
drugiej stronie granicy – wysoko oprocentowane konta były w Polsce. Proste jak drut.”
Dla wyja nienia tej prostej jak drut historyjki, posłu my si
identycznymi przypadkami.
dwoma na pozór
1. moja znajoma, kobieta ju leciwa, na pocz tku roku 1990 wpłaciła na konto
bankowe 1 milion złotych. Po roku oszcz dzania na koncie miała 2.200 tysi cy złotych.
Przyrosło jej 1milion 200 tysi cy złotych.
2. Bagsik i G siorowski w tym samym czasie równie wpłacili do banku 1 milion
[tyle, e dolarów zamieniony na złote, a po roku z powrotem na dolary]. Po roku
oszcz dzania przyrosło im 1milion 200 tysi cy dolarów.
Wydawa by si mogło, e w obu przypadkach zasada jest ta sama, pomimo ró nicy
ilo ciowej. Tyle tylko, e wtedy piramidka nie miałaby sensu. W rzeczywisto ci moja znajoma
oszcz dzaj c straciła 40% swojego pocz tkowego wkładu. Bagsik i G siorowski uzyskali
natomiast 100%- owy dochód.
Aby to wszystko zrozumie , musimy podnie wzrok i popatrze na szczyty władzy.
Przez półtora roku trwania rz du Mazowieckiego, minister finansów i zarazem wice-premier
Leszek Balcerowicz zapewniał, e inflacja wynosi 80%. W rzeczywisto ci, co potwierdził
nast pny rz d [Leszek Balcerowicz znów był ministrem finansów], inflacja w roku 1990
wyniosła około 250%. „Realnie dodatnia stopa procentowa” okazała si w rzeczywisto ci
mocno ujemna. Wszystkie osoby zyskuj ce w stosunku do oszcz dzaj cych w dolarach –
konta dewizowe oprocentowane były w wysoko ci 10% - zostały okradzione. Wpłacony do
banku na pocz tku roku 1 mln zł po roku zmienił si co prawda w 2,2 mln, ale siła nabywcza
tych pieni dzy równała si
mniej wi cej 0,6 mln sprzed roku. Zapominaj c zatem o
odsetkach za wypo yczone bankowi pieni dze, znajoma straciła dodatkowo 40% wkładu.
ART”B” przeciwnie – zyskało. Było to mo liwe dzi ki:
-
utrzymaniu sztywnego kursu złotego pomimo 250% inflacji;
oprocentowaniu lokat złotowych 2-krotnie poni ej rzeczywistej stopy inflacji.
Gdyby oprocentowanie lokat złotowych było przynajmniej równe stopie inflacji, moja
znajoma nie zyskałaby ani nie straciła. Gdyby złoty tracił na warto ci w stosunku do dolara
zgodnie z faktycznym spadkiem jego siły nabywczej, Bagsik i G siorowski nie zarobiliby ani
grosza. Dla kompletnej przejrzysto ci rezygnuj tu z omawiania dodatkowej, handlowej
działalno ci ART.”B”. Porównanie jakiego dokonali my powy ej pozwoli nam zrozumie , co
Bielecki i Balcerowicz mieli na my li mówi c o makro- i mikro-skali. Otó mikro czyli mała
skala to bardzo du o ludzi podobnych do mojej znajomej. Na swoim małym milionie stracili
marne 400 tysi cy. Poniewa jednak grosz do grosza nazbierało si tych małych milionów na
kontach prywatnych 50 bilionów złotych, ogólna suma mikro-strat wyniosła 20 bilionów
złotych, 2 miliardy dolarów ameryka skich.
Makro czyli wielka skala to bardzo mało ludzi podobnych do Bagsika i
G siorowskiego. Wzrost kosztów utrzymania wynikaj cy ze spadku siły nabywczej złotego
sprawił, e dla utrzymania stopy yciowej na dotychczasowym poziomie, zamiast wyda na
ten cel 5.000 dolarów zmuszeni byli wyda a 15.000. Znaczy to, e zamiast zarobi z jednego
miliona dolarów na czysto 1.200 tysi cy dolarów, zarobili niewiele ponad milion. Zniwelowa
tak dotkliw strat mogło jedynie posiadanie na koncie kilku milionów dolarów, w złotówkach
rzecz jasna.
Jak ju wspomniałem na wst pie tego rozdziału, to nie Bagsik i G siorowski s winni
opisanej kradzie y. Oni jedynie skorzystali z okazji. Pami tajmy te , e nie za to s cigani,
ale za jaki oscylator. W przest pstwie, które opisałem, ART.”B” powinna stanowi
namacalny dowód. W charakterze podejrzanych przed polskim wymiarem sprawiedliwo ci –
o ile takowy kiedykolwiek powstanie – powinni stan
politycy i urz dnicy pa stwowi
odpowiedzialni za umo liwienie tej kradzie y. A przecie nale y szczerze w tpi , e to Bagsik
i G siorowski mieli by głównymi beneficjantami planu Balcerowicza.
Jak ka da piramida, tak e i ta przeprowadzona w Polsce nie liczyła si z kosztami
społecznymi jej realizacji. Nic nie obchodziło jej autorów ilu ludzi musi straci pieni dze, eby
nieliczni mogli je posi . Tymczasem koszty mog przerosn najczarniejsze wizje hamuj c
przede wszystkim mo liwo
rozwoju polskiej gospodarki, likwiduj c konkurencyjno
krajowej produkcji w stosunku do rozwini tych gospodarek Zachodu. Przewarto ciowany
złoty i cała polityka finansowa pa stwa naraziła nas jednocze nie na łatwy drena pieni dzy
ze strony zachodniej finansjery, która ma na pewno wi cej dolarów ni Bagsik i G siorowski.
VII. TYLKO BALCEROWICZ
Chocia twierdzenie, e plan Balcerowicza nie miał alternatywy jest coraz bardziej
krytykowane, to tutaj zgadzam si całkowicie z propagand pa stwow . Bowiem cało my li
programowej z przełomu roku 89/90 sprowadzała si albo do całkowitego poparcia, albo do
konstruktywnej krytyki. Gromione były drobiazgi, np. wysoko kursu dolara, natomiast
ogólna filozofia planu i jego zało enia były powszechnie akceptowane.
Chocia ekonomi próbuje si przedstawi jako nauk , to w rzeczywisto ci jest ona
zbiorem doktryn wzajemnie sprzecznych. Ekonomia jako nauka, z wykresami, tabelami,
krzywymi etc. pojawia si nie w momencie obserwacji zjawisk zachodz cych w gospodarce,
ale dopiero w momencie ich racjonalizacji. O ich odbiorze i ocenie decyduje za wiatopogl d
człowieka. Od chwili pojawienia si poj cia „ekonomia polityczna” i ukształtowania struktur
nowoczesnych pa stw, władnych kształtowa
ycie gospodarcze milionów ludzi wedle
wcze niejszych przemy le , mo emy mówi o całkowitym podporz dkowaniu gospodarki
polityce i ideologii. Ekonomia polityczna i sposób jej zastosowania - polityka ekonomiczna
maj niewiele ponad 200 lat. W tym czasie a roiło si od genialnych wynalazców głosz cych
odkrycie antidotum na głód i cierpienie. Nastali oni wprost po alchemikach, którym nie udało
si wyprodukowa złota z kurzego łajna. Wizje tych szarlatanów próbowano realizowa .
Jedn za , szczególnie atrakcyjn , nazwano nauk , upa stwowiono i przyst piono do jej
realizacji niszcz c miliony ludzi stoj cych jej na drodze. Eksperyment gospodarczy w skali
jednostki mo e potrwa rok, dwa i je eli nie b dzie zgodny z regułami ycia upadnie.
Eksperyment w skali pa stwa, je eli nie b dzie zgodny z yciem, równie upadnie, ale mo e
przetrwa nawet 70 lat jak zdarzyło si z wy ej wspomnian nauk – z komunizmem. Jego
upadek za mo e przeci gn si na kolejne 20 lat. I nie ma tu, podobnie jak w przypadku
jednostki adnej gwarancji, e nast pny si powiedzie.
W Polsce roku 1989 wszyscy byli zgodni co do jednego, e nie ma innej mo liwo ci
jak tylko eksperyment. To eksperyment w postaci planu Balcerowicza miał nas dowie do
normalnej gospodarki. Tymczasem cho diabeł tkwi zwykle w szczegółach, w Polsce na
dodatek tkwił w ogółach. Ogólne bł dy ówczesne to:
1. brak cało ciowego ogl du polskiej rzeczywisto ci i zrozumienia zło ono ci ycia
społeczno-polityczno-gospodarczego. Nast piło to z braku innego ni socjalistyczny
aparatu poj ciowego. Socjalistyczne lektury, socjalistyczne wykształcenie, socjalistyczny
j zyk. Doprowadziło to do socjalistycznego spojrzenia na wiat, do socjalistycznego
my lenia i działania mimo cz sto zgoła odmiennych deklaracji ideowych.
2. Przyj cie odpowiedzialno ci za gospodark i pa stwo bez rzeczywistej
mo liwo ci dokonania zmian.
3. Brak powi zania interesu własnego „naszej” warstwy politycznej z interesem
narodu i pa stwa polskiego. Doprowadziło to do podtrzymania w sferze my lowej opozycji
pa stwo – obywatele, zgodnej z dotychczasow komunistyczn tradycj .
4. Lenistwo umysłowe, prowadz ce do przej cia kalek intelektualnych z Zachodu
zamiast wypracowania własnych pogl dów.
Jak głosi m dro ludowa, czym skorupka za młodu nasi knie, tym na staro tr ci.
O sposobie rozwoju polskiej gospodarki po upadku komunizmu decydowali i decyduj
komunistyczn
przeszło
lub wychowani w domach
ludzie maj cy za sob
komunistycznych dygnitarzy. Plan szczegółowy natomiast realizuj wychowankowie
Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, najbardziej czerwonej uczelni w
kraju. Sama nazwa doskonale oddaje kierunek kształcenia. eby było mieszniej ich
głównymi oponentami s równie wychowankowie tej szkoły. Có to za twórcza musi by ,
prawicowa i konserwatywna krytyka.
Nie było mo liwo ci innego spojrzenia na gospodark , poniewa wszystko czym
dysponowali my to był socjalizm. Opozycji wobec systemu socjalistycznego autentycznej,
a nie tylko deklaratywnej, nie było. To oraz dopuszczenie „ wie ej krwi” pozwoliło
komunistom utrzyma dotychczasow pozycj społeczn , a nawet j umocni dzi ki
przej ciu na własno maj tku narodowego, dotychczas znajduj cego si jedynie w ich
zarz dzie. Opozycja za dopuszczenie do władzy zapłaciła ubezwłasnowolnieniem i
powi zaniem własnego interesu ze strukturami starego porz dku. Przej li „nasi”
marksowsk definicj pa stwa jako aparatu ucisku. Komuni ci uwa ali, e ucisk był
niesłuszny gdy pa stwo było bur uazyjne, a słuszny je eli słu ył budowie wietlanej
przyszło ci. Teraz najbardziej miała opozycja wobec powy szego sprowadziła si do
uznania, e niesłuszny był ucisk komunistyczny – zatem słuszny b dzie ucisk
kapitalistyczny.
Jednostce ludzkiej nie przywrócono praw gwarantowanych przez Boga. Nie
pot piono i nie odrzucono komunistycznego bezprawia zwanego konstytucj a godz cego
w sam istot człowiecze stwa. Przeciwnie oparto si na niej jako podstawie budowy ładu
społecznego. Gdy za liczba „naszych” w administracji pa stwowej przekroczyła setk ,
ustami łysego faryzeusza i sklerotyczałej dewotki ogłoszono zaistnienie Pa stwa Prawa.
Tymczasem sklepikarze dalej, jak za komuny, musieli „kra ”. Jaka była odpowied
„naszych”? czy opowiedzieli si mo e za zmian przepisów podatkowych, przez które
uczciwy człowiek traktowany był jak złodziej i jak złodziej mógł by s dzony?
Opowiedzieli si ... za rozbudow aparatu kontroli. Dlatego Polacy do wiadczaj cy na
własnej skórze nowego, tylko na krótko ulegli frazesom nowej władzy. Po czym na nowo
podj li bojkot struktur pa stwowych. 60% wyborców bojkotuj cych wybory
parlamentarne z roku 1991 to przykład nie bierno ci, jak przedstawiła to „nasza” elita, ale
braku siły politycznej zdolnej aktywno społeczn zorganizowa w oparciu o wizj
pa stwa zgodn z systemem warto ci wi kszo ci Polaków. Staro-nowa kasta urz dnicza
mogła zatem bez pomocy, ale i bez przeszkód, realizuj c własn utopi co raz ciesz c si ,
e działa.
Nie dziwmy si komunistom i ich agentom. Dziwmy si tym wszystkim, którzy
autentycznie chc , eby Polska była wielka a popieraj działania temu przeciwne. Zarzut
ten dotyczy całej obecnej nie komunistycznej warstwy politycznej. wiadczy o ubóstwie
umysłowym spowodowanym komunistyczn indoktrynacj . Zamiast przemy lenia
konkretnej sytuacji, utrzymuje si bezmy lne powtarzanie zbitek poj ciowych, kalek
wyrwanych z innego [zachodniego] układu. Nie przystaj cych do naszej rzeczywisto ci.
Dzi ki temu dalej mo na trwa w błogim lenistwie umysłowym, ciesz c si z zaliczenia
kolejnej „obowi zkowej” lektury. Jeszcze za komuny byłem przera ony ignorancj
działaczy opozycyjnych w sprawach społeczno-gospodarczych. To niewiedza i bezmy lno
zadecydowały o akceptacji działa gospodarczych rz du Mazowieckiego. Gdy na
spotkaniu partii mieni cej si liberaln , w listopadzie roku 1989, nazwałem Balcerowicza
socjalist a to co robi – kradzie , zostałem uznany za wariata i sfrustrowanego
cinkciarza. Partia za postanowiła plan Balcerowicza poprze stosownym o wiadczeniem.
eby zobaczy , e Balcerowicz to złodziej nie trzeba było szczególnego akademickiego
wykształcenia, ani nawet nadzwyczajnej jasno ci umysłu. Wystarczyło y . Opozycja
jednak nie yła lecz trwała głowy maj c zapchane bohaterstwem przodków. Dlatego bez
gł bszej refleksji przyj ła za własne zakładane cele i sposób ich realizacji. Na dodatek
przez długi czas odbieraj c telewizyjne sukcesy za rzeczywiste.
Jako sukces rz d odtr bił „zduszenie inflacji”, podczas gdy mieli my 250%
hiperinflacj , a jako uzasadnienie podał stały kurs dolara. I co ? Ano ucieszono si , e
wreszcie mamy silny pieni dz.
„Władza” nie zamykała ju za handel i mo na było otwiera prywatne sklepy –
brawo Balcerowicz!, jakby to on sprowadzał towary, zakładał sklepy i na dodatek w nich
sprzedawał.
Wprowadzono wewn trzn wymienialno
a potem nawet zacz to jej broni –
hurrra. A przecie wcze niej te wymieniałem złotówki na dolary i na odwrót, tyle e nie
zawsze w przytulnym wn trzu. Złoty za granic wart jest tyle samo co za komuny czyli
nic. W przypadku wprowadzenia faktycznej wymienialno ci sztucznie wysoki kurs złotego
padłby na pysk razem z kolejnym rz dem. Samo okre lenie wewn trzna wymienialno
jest komunistycznym dziwol giem j zykowym na miar wewn trznego eksportu.
Wreszcie, dzi ki długotrwałej pracy dyplomatycznej uzyskano te sukces
mi dzynarodowy. Obietnic 50%-towej redukcji zadłu enia Polski wobec Zachodu.
Odczytanie tego za sukces wynika z wyj tkowo abstrakcyjnego my lenia Polaków o
sumach przekraczaj cych 10 tysi cy dolarów. Gdyby Polska była w stanie rozwin si w
sposób pozwalaj cy na spłat połowy zadłu enia, oddanie drugiej połowy te nie
stanowiłoby adnego problemu. W sytuacji zapa ci gospodarczej jedynym sensownym
rozwi zaniem było moratorium zawieszaj ce spłat długu i ci gła gotowo do ogłoszenia
bankructwa. Pomimo takiej wła nie propozycji Stefana Kurowskiego, głównym
argumentem przeciw i to w ustach postkomunistów okazało si przykazanie: nie kradnij.
Doszedł do tego medialny l k, e złodzieja nie wpuszcz do Europy. Tymczasem nie tak
dawno, w XIX i na pocz tku XX wieku bankructwa pa stw jak najbardziej europejskich
były na porz dku dziennym. Po yczki zaci gni te od Stanów Zjednoczonych w okresie I
wojny wiatowej w ogóle nie zostały spłacone. Chwalebny wyj tek stanowiła Wielka
Brytania, która swój dług zwróciła dzi ki dewaluacji funta o połow . Jest to zarazem
kolejna przestroga przeciwko mieszaniu porz dku boskiego z ziemskim. W naszej sytuacji
wszystko przemawiało za niehonorowaniem długów zaci gni tych przez moskiewsk
agentur .
CZ
DRUGA
RACHUNEK SUMIENIA
Tragicznym bł dem popełnionym przez Polaków jest brak rachunku sumienia po
ewidentnych grzechach komunizmu. Bez rozliczenia si z komunistyczn przeszło ci , co
pozwoliłoby pozna nasz rzeczywist pozycj , trudno b dzie planowa i budowa przyszło .
W wyniku doktrynalnych ogranicze jakie narzucił nam komunizm, nie mogły zaistnie
w nas zachowania normalne dla ludzi, którzy komunizmu nie zaznali. W taki oto fizyczny
sposób pojawiły si w naszych umysłach ogromne luki. Braki w my leniu, postawie,
zachowaniu. I jak sklepy zapełniły si po uchyleniu zakazu, tak teraz musimy dokona rzeczy
o wiele powa niejszej – załata dziury w naszych mózgach. B dzie to nad wyraz trudne, jako
e w ostatnich kilku latach naród polski został poddany niesłychanej wprost kampanii
dezinformacji, totalnemu praniu mózgu. Poni sze rozdziały b d skromn prób odkłamania
naszych umysłów, bez ogl dania si na czyjekolwiek samozadowolenie. Mam jednocze nie
nadziej , e nie b dzie to próba zawracania Wisły kijem.
I.
DLACZEGO KOMUNIZM ZWYCI
YŁ NA WSCHODZIE.
Odpowied na to pytanie uwa am za podstaw do oceny komunizmu w jego
warstwie praktycznej. Komuni ci od pocz tku, zgodnie z zapewnieniami Marxa mówili o
komunizmie, e jest nast pc kapitalizmu. Kraje zachodnie, które jeszcze u siebie
komunizmu nie miały, niebawem wskutek rozwoju wiadomo ci mas pracuj cych do
socjalizmu a potem do komunizmu dojd . Jedynym zgrzytem był fakt, e w Imperium
Rosyjskim, gdzie utopi komunistyczn wcielono w ycie, w ogóle nie rozwin ł si
kapitalizm. A przecie dopiero z kapitalizmu – według Marxa – mo liwe było przej cie w
socjalizm.
Jak zatem do tego doszło? Otó wydaje si , po kilkudziesi ciu latach
namacalno ci, e komunizm był mo liwy z dwóch powodów wzajemnie si dopełniaj cych:
1.
był wynikiem ogromnego rozwarstwienia społecznego wynikaj cego z
przerostu feudalizmu.
2.
Warstw rewolucyjn wyst puj c przeciwko staremu porz dkowi była
inteligencja.
Te dwa czynniki okazały si podwalin pod przyszłe nieszcz cie. Kastowo ustroju
feudalnego zablokowała mo liwo awansu społecznego jaki miał miejsce na zachodzie
Europy. Natomiast, je li uznamy rozwój a potem wzrost znaczenia bur uazji za proces
naturalny kształtuj cy współczesne społecze stwo kapitalistyczne, to trzeba b dzie na
nowo dokona oceny inteligencji jako warstwy społecznej. Tak bur uazja, jak i
inteligencja, powstały przecie ze zdeklasowanej szlachty, oczywi cie w przewa aj cej
mierze. Inteligencja była tworem typowo wschodnioeuropejskim , nieznanym w krajach
zachodnich. Na Wschodzie, gdzie dyshonorem dla warstwy szlacheckiej stało si fizyczne
zarabianie pieni dzy, inteligencja [inteligo znaczy my l ] pojawiła si niejako
automatycznie. Na oznaczenie, e warstwa ta jednak co robi. Ale arty na bok,
wschodnioeuropejski fenomen inteligencji wynikał ze skutecznego, prawnego
zablokowania bardziej przyziemnego sposobu ycia. Fenomen ten powtórzy si w sposób o
wiele powa niejszy w Polsce i innych krajach obozu komunistycznego po II wojnie
wiatowej.
Ka dy człowiek ma w sobie pierwiastek racjonalny i pierwiastek empiryczny. W
przypadku inteligencji, dla której sprawy rozumowe były jedynie wa ne wybór był jeden.
To rozum decydował o wszystkim. Od czasów za O wiecenia i wielkich projektów
społecznych, gdy człowiekowi wydało si , e jest w stanie własnym rozumem ogarn
zło ono
tego wiata i zast pi Boga tworz c obraz społecze stwa doskonałego,
nieszcz cie zacz ło si przybli a w zastraszaj cym tempie. Nieszcz cie wynikaj ce z
prostackiego prze wiadczenia, e my lenie słu y nie do opisu rzeczywisto ci i wyci gania
nauki z do wiadczenia, ale do kreowania rzeczywisto ci.
Projekty społeczne w odległej przeszło ci, jak cho by Pa stwo Platona, były o
tyle niegro ne, e nie miały szans realizacji z braku odpowiedniej ilo ci ludzi
zainteresowanych ich wcieleniem w ycie. Bez grupy ludzi wi cej z projektem własny
los, adna utopia nie mogła si urzeczywistni . A wreszcie wytwory chorych umysłów
padły na wła ciwy grunt, na inteligencj . I stał si komunizm. Sprawiedliwo ci trzeba
odda , e inteligencja skoro ju zaistniała nie miała innego wyboru jak socjalizm czy
komunizm. Projekt dajmy na to konserwatywny nie istniał, bo nie był potrzebny. aden
umysł konserwatywny uznaj cy własn swoj niedoskonało i mało przed Bogiem –
Stwórc nie zdobył si na tworzenie wiata lepszego od ju stworzonego.
Nie mo na te nie zauwa y , e wygrana rewolucja inteligencka i realizacja
Projektu była równoznaczna z przej ciem przez inteligencj władzy nad społecze stwem.
Wi zało si to ze zburzeniem dotychczasowej hierarchii społecznej. Podobnie rewolucja
bur uazyjna, cho w sposób nie tak krwawy, pozbawiła znaczenia stare struktury
feudalne. Obraz inteligencji byłby niepełny, gdyby nie wspomnie o jej równie wa nej jak
zdeklasowana szlachta cz ci – o ydach. Cho pocz tkowo s w ród inteligencji ledwie
tolerowani, niebawem ulegnie to diametralnej zmianie. W przypadku ydów rzecz
dotyczy głównie zdrajców wiary ydowskiej, dla których jedyn wi t ksi g stał si
„Kapitał” Marxa. Niemniej w tradycji ydowskiej istniał zaczyn – ludzie, których główn
czynno ci i sensem ycia było oderwane od ycia my lenie. W Pi mie wi tym czytamy o
faryzeuszach. W czasach nam bli szych byli rabini i cadykowie. S to w ko cu prototypy
dzisiejszych intelektualistów. Przykładem takiego człowieka był oczywi cie równie sam
Karol Marx.
Inn cech , dzi ki której ydzi stali si spr yn , wojskiem i podpor finansow
rewolucji była obietnica ich wyzwolenia. Komunizm był projektem ogólnoludzkim,
uniwersalnym i pierwszym, który obiecywał ydom bezwarunkowe równouprawnienie w
wyniku likwidacji dotychczasowych odr bno ci narodowych i pa stwowych. Dla
bezpa stwowych i pozostaj cych poza obr bem ówczesnego społecze stwa, a przecie
posiadaj cych własne ambicje społeczno-polityczne ydów, my l Marxa okazała si
pokus nie do odrzucenia. Perspektywa przej cia władzy była dla nich nie mniej n c ca
ni dla zdeklasowanej szlachty.
II. BRAK WYKSZTAŁCENIA
Komunizm, podobnie jak wcze niejsze utopie społeczne, uznawał człowieka za mas
plastyczn , któr mo na dowolnie ugniata . Wiedz o tym co dla człowieka jest
rzeczywi cie najlepsze przypisywał Wielkiemu Projektantowi. Ten za wiedział jakich
narz dzi u y , aby stworzy człowieka według wymy lonego wzorca. A zatem –
szcz liwego. Aby wyzwoli człowieka z koszmarów starego, niedoskonałego wiata,
nale ało stworzy nowy – doskonały. Powszechne nauczanie jako sposób ukształtowania
nowego człowieka wymy lili utopi ci, prekursorzy komunizmu, na długo przed jego
powstaniem. Gdy ju nastał dla dorosłych wprowadzono przyspieszone kursy marksizmuleninizmu. Na dzieci przyszedł czas komunistycznej szkoły.
Ka dy kto si urodził ju był skazany. Najpierw stracił rodziców. Ojciec nie b d c
w stanie samodzielnie utrzyma rodziny nie mógł by jej głow . Matka, zmuszona do
pracy, nie mogła po wi ci si wychowaniu dzieci. Przejmuj c cz
obowi zków typowo
m skich, automatycznie podwa ała autorytet ojca i tradycyjn hierarchi . Je eli młody
człowiek cudem unikn ł łobka i przedszkola, to w wieku 7 lat trafiał do socjalistycznej
szkoły. Dyrektorem był zwykle komunista lub ubek. Nauczycielami były w przewa aj cej
mierze kobiety. Pensja nauczycielska traktowana była jako dodatek do zarobków m a –
robotnik niewykwalifikowany zarabiał wi cej ni nauczyciel. Dlatego te jedyni m czy ni
w szkole, nie licz c dyrektora i palacza, to łamagi yciowe nie potrafi ce znale niczego
sensownego. Mimo tak negatywnej selekcji, stworzyli komuni ci dodatkowe
zabezpieczenie przed niezale no ci przekazywanej uczniom wiedzy. Obowi zkowego w
całym kraju programu nauczania strzegła policja nauczycielska eliminuj ca ludzi
niezale nych, tzw. kuratoria o wiatowe. Podobnie jak ucze , nauczyciel równie dostawał
stopnie, nie za przekazan uczniom wiedz jednak, ale za realizacj programu.
Program potwornie rozbudowany, zbyt skomplikowany i przerastaj cy zdolno
przyswajania umysłu dorastaj cego człowieka, w rezultacie ograniczał i hamował jego
rozwój. W dalszej kolejno ci zabijał zdolno
samodzielnego my lenia
a tak e
niezale no i odpowiedzialno . Po sko czeniu lekcji czyli w czasie potencjalnie wolnym
czekały na ucznia zadania domowe. Odrabiane najcz ciej przy wydatnej pomocy
rodziców lub starszego rodze stwa. Nast piło zatem odwrócenie ról społecznych. To nie
nauczyciel miał zast powa rodzica, ale rodzic miał zast powa nauczyciela. Proces
ogłupiania przez utrudnianie pogł bił si wyra nie w połowie lat siedemdziesi tych i trwa
do dzi . Wynika to z faktu decydowania o szkole ludzi nie obci onych pozostało ciami
starego „bur uazyjnego” wychowania, ale od pocz tku ukształtowanych przez komunizm.
Cały system nauczania, a raczej wychowania dla socjalizmu, promował nie
najzdolniejszych, ale tych o okre lonej konstrukcji umysłowej – prymusów. Za cen bycia
najlepszymi ze wszystkich przedmiotów, całkowicie wył czali si z ycia poza szkoł .
Wspomagani w tym dziele przez głupich i pró nych rodziców, którzy dodatkowo wbijali
im do głowy „najpierw szkoła”. System premiował nie za konkretne osi gni cia, własny
oryginalny wkład umysłowy, ale za maksymalne wklepanie podr cznikowych regułek oraz
wła ciw postaw społeczn . Ta ostatnia bardzo była przydatna uczniom niezbyt lotnym.
Zjawisko prymusów najbardziej przypomina instytucja kantorów na dworze królewskim
w Hiszpanii, par wieków wstecz. Otó , aby chłopiec obdarzony pi knym głosem nie
stracił wysokiego brzmienia altu, co nast powało w trakcie dorastania, poddawano go
kastracji. Nie mo na było by jednocze nie i m czyzn , i kantorem. Podobny wybór
postawił komunizm przed całym społecze stwem. Człowiek komunistyczny miał by do
mierci nieporadnym yciowo dzieckiem, zale nym we wszystkim od łaskawo ci pa stwa.
Cen za awans społeczny za była drobna operacja przeprowadzana co prawda nie na
ciele, ale na duszy.
Je eli młody człowiek nie przejawiał p du do wiedzy, w wieku 15 lat opuszczał
szkoln machin demoralizacji. Wpadał jednak w tryby komunistycznego ycia i nawet
je li zachował resztki zdrowego rozs dku, w rozbitym społecze stwie nie stanowił
zagro enia dla systemu. Swoje refleksje zachowuj c dla w skiego grona, gdzie opór wobec
komunistów sprowadzał si do u ywania pewnych dosadnych okre le . Je eli na swoje
nieszcz cie chciał uczy si dalej, a nie był dzieckiem komunistycznego dygnitarza, co
gwarantowało dobre wykształcenie za granic , ugniatano go dalej. Tak wyrosła grupa
Polaków wykształconych przez komunistyczn szkoł . Odci ta od ycia materialnego,
oddana na łask mo nego opiekuna, tym głupsza, im wi cej fakultetów, słowem
inteligencja.
Nie dajmy si zwie wygłaszanym oficjalnie pogl dom, e dysponujemy du ym
potencjałem intelektualnym w postaci ludzi z wy szym wykształceniem. Nie dajmy si
zwie s dom wygłaszanym w towarzystwie, jakoby poziom nauczania w Szwajcarii był
du o ni szy ni w Polsce. Nie mówi c ju o Stanach, gdzie jak wiemy szkoł ko cz
analfabeci nie maj cy poj cia co jest stolic Burundi. My wiemy, prawda? – Bujumbura.
Ludzie, którzy tak twierdz powtarzaj stary komunistyczny slogan o wy szym poziomie
kształcenia w pa stwach socjalistycznych. Jednocze nie broni siebie samych. Neguj c ten
system podwa aliby zarazem własn pozycj społeczn , uzyskan z prostego powodu
dostosowania si do wymaga systemu. Nie nauczono nas w szkole niestety, e wiedza ma
sens tylko wtedy, gdy jest u yteczna. Je eli jeste my j w stanie wykorzysta w yciu,
posłu y si ni w konkretnej sytuacji. Nauczono nas jedynie pozornej pracowito ci, co
powoduje, e cz ciej zamiast rozwi zania problemu szukamy usprawiedliwienia naszej
niemo no ci. To dlatego mamy tylu ludzi, którzy pomimo uko czenia studiów, cz sto
nawet nie pomy l , e do rozwi zania prostej yciowej sytuacji mogliby u y własnego
umysłu. Psu na bud taka wiedza.
Komunizm dotkn ł całego szkolnictwa. Szkoły wy sze były prost kontynuacj
podstawówki. Sam uko czyłem uczelni
uznawan
powszechnie za siedlisko
antykomunistycznej reakcji. Na wi kszo ci zaj
atmosfera była podobna. adnych
dyskusji tylko normalna lekcja. Dostawali my pi tki i dwóje, a chłopcy w ostatniej ławce
grali w karty i pili wino, tak samo jak w liceum. Na zaj ciach z dydaktyki [ w przyszło ci
mieli my by nauczycielami] uczyli my si jak i czego uczy dzieci w ramach
obowi zuj cego programu. Jak w praktyce realizowa wytyczne ministerstwa o wiaty.
Gdy zanegowałem potrzeb oprowadzania o mioklasistów po hali fabrycznej, w ramach
poszukiwania miejsca w yciu, na rzecz pokazania im mo liwo ci zarabiania pieni dzy
[była połowa roku 1988], nasz Pan poczerwieniał na g bie i wykrzykn ł, e cwaniactwa to
one jeszcze zd
si w yciu nauczy . Có był tylko uczciwym bolszewikiem. Nie my lcie,
e w ostatnim czasie zmieniał prac .
Pisz
o tym wszystkim poniewa
zapomnieli my sk d przychodzimy,
podpowiadam – z komunizmu. Nie wiemy gdzie jeste my, podpowiadam – w komunizmie.
Nie tylko nie staramy si odrzuci komunistycznej szkoły, ale na dodatek szukamy w niej
oparcia. R ce mi opadły gdy niedługo po wyborach prezydent Lech Wał sa, uwa any w
Ameryce za typowy przykład self-made-mana i człowieka rozsadzaj cego komunistyczny
system, zaprosił do Belwederu... prymusów! Ich, kwiat polskiej młodzie y, zapytał: co
robi ?!!!
III. BRAK SPOŁECZE STWA
Co jaki czas słyszymy, ze nowa solidarno ciowa elita władzy oderwała si od
społecze stwa. Zarazem mówi si , e społecze stwo popada w apati , traci zainteresowanie
sprawami pa stwowymi. Tymczasem problem cały jest po prostu wymy lony. Wynika z
próby u ycia j zyka komunistycznej nowo-mowy
do opisu fikcji. W pa stwie
komunistycznym nie istniało społecze stwo, i do tej pory si nie wytworzyło. Zatem
przywódcy Solidarno ci nie mogli i nie mog by elit czego co jeszcze nie istnieje, tym
bardziej nie mog si od tego oderwa .
Komuni ci po zdobyciu władzy w roku 1945, w ci gu kilku lat zniszczyli polskie
społecze stwo (bur uazyjne - jak je zwali) likwiduj c fizycznie i prawnie tworz ce je grupy.
Tak znikn ła warstwa wła cicieli ziemskich, warstwa producentów i kupców. Słowem
komunistycznym pozbyto si krwiopijców. Nie była to walka z wiatrakami. Likwiduj c ludzi
dysponuj cych niezale nym od socjalistycznego pa stwa kapitałem, zburzyli komuni ci
podstawy społecze stwa. Spowodowali upadek rodziny, autorytetu, pozrywali wszelkie wi zi
społeczne chroni ce jednostk przed wszechogarniaj cym aparatem władzy.
Po zniszczeniu niezale nego kapitału, w miejsce ró nych o rodków finansowania
nowych idei, wydawania ksi ek i gazet, wprowadzili komuni ci jeden mecenat - swój.
Zmonopolizowali ycie gospodarcze, staj c si wła cicielem i dysponentem kapitału,
zatem panem ycia i mierci dla ludzi b d cych wła cicielem jedynie własnej głowy i r k.
Dla dodatkowego zabezpieczenia własnej pozycji i utrzymania pozorów wobec
obserwatorów zewn trznych, normalne struktury samoorganizowania si społecznego
zast pili komuni ci strukturami fasadowymi. Zakładane i nadzorowane przez nich zwi zki
zawodowe, partie polityczne i stowarzyszenia miały kanalizowa spontaniczn działalno
oraz wyłapywa i neutralizowa autentycznych przywódców.
Czy mo na by politykiem nie reprezentuj c wyborców?
Czy mo na by intelektualist nie maj c własnych pogl dów?
Czy mo na by dziennikarzem nie próbuj c docieka prawdy?
Okazało si , e nie tylko mo na ale jest to postawa wr cz po dana. Nagradzana
wyjazdami zagranicznymi, słu bowym mieszkaniem, pa stwow pensj i wysok pozycj w
pa stwie. Dlatego według mojego skromnego rozeznania znajdujemy si dopiero przed
progiem. Oby my go jak najszybciej przekroczyli i zacz li budowa - po prostu społecze stwo.
IV. W OPOZYCJI
Najwi ksz
wszechstronne,
opozycj wobec komunizmu stanowiło samo ycie. Okazało si na tyle
e komunistyczna próba regulacji według wymy lonych zasad była
niemo liwa do zrealizowania. W walce fikcji z rzeczywisto ci okazało si , e fikcja nie mo e
zwyci y . Nie oznacza to jednak, e wygrało ycie. Gra toczy si dalej.
Przejd my teraz do opozycji jak stanowili ludzie. Opozycj naturaln wobec
komunizmu byli chłopi i rzemie lnicy czyli niedobitki starego społecze stwa. Rozsadzali oni
system samym swoim istnieniem. Szybko o tym zapomniano, wyolbrzymiaj c własne
indywidualne zasługi. Dlatego mówi c dzi o opozycji, my limy najcz ciej o Lechu Wał sie i
jemu podobnym. Poniewa przez par lat (prawie sze ) byłem czynnym działaczem opozycji,
spróbuj rzecz cał opisa od rodka. Na poziomie najni szym wszystko było stosunkowo
proste. Drukowanie, rozrzucanie ulotek, kolportowanie pism i ksi ek, (nie)przestrzeganie
zasad konspiracji. Na poziomie wy szym, gdzie zaczynała si "polityka", działania
sprowadzały si do:
sporów wewn trz struktury;
sporów mi dzy strukturami;
wydawania o wiadcze skierowanych do władz komunistycznych i zachodnich rz dów
apelowania do społecze stwa o udział w obchodach kolejnej patriotycznej rocznicy;
udziału we Mszy w. za Ojczyzn .
I to było wszystko. Na wi cej i tak nie wystarczało czasu. Na wi cej czyli refleksj po co,
dlaczego, w jakim celu? Liczył si "konkret". Poniewa ogólnymi sprawami w ogóle si nie
zajmowano za model organizacyjny przyj to model komunistyczny. Wystarczyło wzi statut
PZPR, przepisa go zast puj c niektóre sformułowania własnymi, i ju dysponowali my
statutem organizacji opozycyjnej.
Opozycja polityczna nie była wynikiem oddolnego organizowania si , co stanowiłoby
fundament pod budow niepodległego społecze stwa. Nie uczestniczyli w niej chłopi, bo w
warunkach rozproszenia i braku jakiejkolwiek komunikacji poza pa stwow było to fizycznie
niemo liwe. Nie uczestniczyli w niej w sposób zauwa alny równie przedstawiciele tzw.
prywatnej inicjatywy powstałej po roku 1983 czyli przedsi biorcy. Pisz powy ej "w sposób
zauwa alny", bo udzielali wsparcia finansowego. Jednak ich udział osobisty był w praktyce
niemo liwy. Prawo komunistyczne skonstruowane było tak, e ka dy prowadz cy działalno
gospodarcz podpadał z góry pod paragraf. Przy jakiejkolwiek oznace buntu czekała go
natychmiastowa kontrola Izby Skarbowej lub PG - policyjnej brygady do walki z
przest pstwami gospodarczymi. Poza tym dopiero rozwijaj c własne przedsi biorstwo
niewiele miał czasu na cokolwiek wi cej.
Du o czasu miała za to inteligencja, co do tej pory wspomina z rozrzewnieniem. Nie
miała te materialnie niczego do stracenia, w odró nieniu do przedsi biorców, którzy wła nie
dorabiali si pierwszych pieni dzy. Poniewa inteligencja nie stanowiła siły materialnej, a
wsparcie ze strony innych grup było znikome, w roli opozycji politycznej mogła utrzyma si
wył cznie dzi ki pomocy finansowej z Zachodu. Pieni dz sam w sobie nie jest złem, chocia
Marks twierdził e jest rajfur . Demoralizuje w jednym przypadku. Gdy nie jest wynikiem
naszego działania, ale dostajemy go za nic. Pieni dze i sprz t napływaj ce do kraju na
potrzeby opozycji rozdzielane były przez central Solidarno ci - samorozwi zany KOR za
lojalno . Dzi ki temu mimo rozbicia Zwi zku na wiele struktur, mo na było podtrzymywa
mit jedno ci ("Solidarno ci nie da si podzieli ") oraz hamowa wykształcanie si grup
samodzielnych programowo. Warunkiem koniecznym do otrzymania pomocy z Centrali było
utrzymanie na winiecie wydawanego pisma logo NSZZ"S".
W strukturach niepokornych, do których równie docierały pieni dze, mniejsze jednak
ni do najmniejszego pisemka zakładowej NSZZ"S", narodził si przeto pomysł aby samemu
je zarabia . Pomysł genialny w swej prostocie, tyle e z gruntu komunistyczny. I analogiczny
do wypowiedzi Urbana, e rz d si sam wy ywi. My l e tu wła nie znajduj si korzenie
obecnego my lenia radnych gmin, a zatem nominalnie reprezentantów społecze stwa, aby
samemu jako rada robi interesy i utrzymywa w swoim r ku jak najwi kszy maj tek. Ale po
co w takim razie obywatele. Cho zabrzmi to mo e dziwnie, w roku 1989 okazało si , e
faktycznie s niepotrzebni. Wystarczaj c dla opozycji okazała si komunistyczna komisja
weryfikacyjna pod przewodnictwem Czesława Kiszczaka - szefa tajnej policji.
V. BRAK PRAWA
Komunizm wyst pował przeciw prawu w sposób doktrynalny. Jak głosił
przewodnicz cy sowieckiego S du Najwy szego w roku 1927: "Komunizm to nie zwyci stwo
socjalistycznego prawa, ale zwyci stwo socjalizmu nad wszelkim prawem, jako e wraz ze
zniesieniem klas o antagonistycznych interesach, prawo zniknie całkowicie." (za: F. H.
Hayek, Konstytucja Wolno ci)
Prawo kojarzyło si socjalistycznym my licielom z chytrym sposobem pozwalaj cym
bogatym gn bi biednych. Teraz po zdobyciu władzy, w tak instrumentalny sposób
rozumiane, zaczyna słu y komunistom do niszczenia starego wiata i budowy " wietlanej
przyszło ci". Pozwala to bez skrupułów niszczy jednostk , maj c dotychczas w prawie
oparcie. Usprawiedliwia równie niszczenie porz dku stoj cego ponad prawem - zbioru zasad
moralnych uznawanych i powszechnie akceptowanych. Od tej pory to Wielki Projektant ma
decydowa co jest słuszne a co nie. Dla Boga nie ma ju miejsca.
W Polsce na szcz cie Bóg przetrwał. Przetrwał te Ko ciół stanowi cy jedyn obron
warto ci duchowych człowieka przed demonem komunizmu. Nie mo na jednak zapomina , e
normalny człowiek chodził do ko cioła raz w tygodniu, na jedn godzin , a potem wracał do
codzienno ci. A poniewa codzienno była całkowitym zaprzeczeniem prawd głoszonych z
ambony, podobnie jak ze wszystkim w komunizmie, tu równie rozeszły si drogi teorii i
praktyki. Jako człowiek wierz cy, a przynajmniej praktykuj cy, długo nie mogłem poj
dlaczego m dre i pi kne kazania dotycz ce czasów biblijnych nagle, przy przej ciu do
tematów współczesnych, zmieniaj si nie do poznania. Jakby ksi a je wygłaszaj cy
dostawali nagle małpiego rozumu. A wytłumaczenie było proste - ksi a oderwani byli nawet
od namiastki ycia, której nie zdołał wypleni komunizm.
Komunizm niszcz c stary porz dek zlikwidował wzajemne relacje pomi dzy lud mi
regulowane dotychczas przez prawo - techniczn ekspozycj wspólnego systemu warto ci.
Poczynaj c od pierwszych kroków, a na desce grobowej ko cz c, człowiek rozwija swoje ycie
duchowe. Kształtuje indywidualny system warto ci, hartuj c go w konkretnych sytuacjach.
Tylko w ten sposób mo e usun bł dy w dotychczasowym my leniu, bł dy wynikaj ce cz sto
ze szlachetnych pobudek. Komunizm przenikn ł nasze ycie reguluj c dokładnie wszystko.
Stare warto ci duchowe nie mogły by odt d przekładane na codzienne działanie. I cho , co z
lubo ci si podkre la, przetrwała my l, była to my l abstrakcyjna. Wr cz sztuka dla sztuki,
poniewa nie mo na było posługiwa si ni w codziennym yciu. Zgodnie z prawem
bumeranga uderzyło to w sam my l, co wida dzi gołym okiem.
Komunistyczna regulacja ycia doprowadziła do przyj cia dwóch skrajnych postaw.
Jednych pchn ła do całkowitego odrzucenia zasad moralnych jako zasad post powania.
Innych skłoniła do zaj cia pozycji fundamentalnych. W obu przypadkach było to nieszcz cie.
W pierwszym doprowadziło do uto samiania prawa z rozporz dzeniami wydawanymi przez
komunistów, a w konsekwencji do demoralizacji. W drugim prowadziło do porzucenia
zdrowego rozs dku. Grzeszno człowieka została uznana nie za rzecz zwyczajn ale za godn
pot pienia w cało ci. W d eniu do wi to ci fundamentali ci odrzucili rozró nienie pomi dzy
grzechem ci kim a lekkim, pomi dzy zbrodni a drobnym wi stwem. Taka postawa
równie negowała potrzeb istnienia prawa, które chroni i wspiera człowieka chwiejnego, ze
złymi skłonno ciami ale i szlachetnymi odruchami. Prawo nie jest potrzebne ani wi tym, ani
zbrodniarzom.
Niestety nie pojawił si złoty rodek. W okolicach tego miejsca zago cił bowiem
relatywizm etyczny. Oceniaj cy zachowanie człowieka w zale no ci od sytuacji. W ustach
ksi dza katolickiego brzmiało to mniej wi cej tak: je eli przeło ony zmusza ci do
post powania niezgodnego z Wiar , zrób tylko tyle ile naprawd musisz. W domy le, eby
nie stracił pracy, nie poszedł do wi zienia itp. Dlatego ka dy mógł pod "ile musisz" podstawi
to, co sam uznał za usprawiedliwione. Ta trzecia postawa była najbardziej rozpowszechniona
jako najbardziej sensowna obrona przed komunizmem. Relatywizm, cho dłu ej stosowany
musiał prowadzi do wypaczenia sumienia, nie oznaczał e człowiek nie uwikłany funkcyjnie
w komunizm uległ demoralizacji. Charakterystycznym tego przykładem niech b dzie
przykazanie: Nie kradnij. Normalny katolik nie okradał s siada, a je li to si z tego spowiadał
czyli uwa ał to za grzech. Je eli jednak "wynosił" jak rzecz z pa stwowej roboty albo
zani ał obroty sklepu ju takiego poczucia nie miał. I na pewno było to zgodne ze zdrowym
rozs dkiem. Czy było grzechem?...
Dekalog, niewierni mog to nazwa prawem naturalnym, obowi zuje jako cało . Z tego
wzgl du nie jest mo liwe, aby jedno przykazanie było sprzeczne z innym. Oprócz "Nie
kradnij" istnieje przykazanie "Nie zabijaj". Gdyby przyj interpretacj "Nie kradnij" jako
posłuszne wypełnianie wszystkich obci e fiskalnych przez jakikolwiek rz d, kłóciłoby si to
z przykazaniem "Nie zabijaj". Przykazanie to zakazuje człowiekowi działa na szkod własn
i swoich najbli szych. Je eli zatem jakiekolwiek pa stwo konflikt taki legalizuje, mamy do
czynienia nie z pa stwem prawa ale z pa stwem bezprawia. Dla fundamentalisty opisany
powy ej przypadek był po prostu kradzie , a zatem grzechem i jako taki zasługiwał na
pot pienie. W my leniu zwykłych ludzi prawo komunistyczne, według którego eby prze y
trzeba było zosta złodziejem, nie było sprawiedliwe. Oczywi cie nie wszyscy musieli "kra ".
Na luksus bycia uczciwym mogli sobie pozwoli ludzie obdarzeni wyj tkowym talentem chwalił si nimi komunizm jako swoim osi gni ciem, no i komuni ci ró nego szczebla, bo w
ko cu i tak wszystko było ich.
Spójrzmy teraz na to co si stało w roku 1989. Komunizm został formalnie pokonany. W
parlamencie i fotelach rz dowych zasiedli "nasi" ludzie ... i nic. Komunistyczne bezprawie
pozostało, poniewa zasiedli nihili ci i " wi ci". Kompletnie klarowna sytuacja zaistnieje po
pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych w roku 1991. Podział tego parlamentu na
nihilistów i fundamentalistów a kłuje w oczy. Niestety zabrakło w nim normalnych
relatywistów z komunistycznego przymusu. Nie odrzucono zatem rzeczy najbardziej
dotkliwej dla zwykłego człowieka yj cego dotychczas w komunizmie - bezprawia. Dla
nihilistów to nie moralno miała wyznacza granice prawa, ale odwrotnie to prawo okre lało
co dobre jest a co złe. Najwa niejszy dla nich problem sprowadzał si do o ywienia
dotychczas martwej konstytucji komunistycznej. Dla fundamentalistów, niepokalanych, nie
był to problem zasadniczy i godny darcia szat. A przecie nikt nie zbadał - jest to nie
wykonalne- ilu ludzi post puje uczciwie dlatego, e jest to zgodne z ich systemem warto ci, a
ilu dlatego, e jest to opłacalne ju przez sam fakt unikni cia kary. Tymczasem ostatnie lata
dowodz namacalnie, e bardziej opłacało si by komunistycznym zbirem ni człowiekiem
uczciwym. Prawna akceptacja takiego stanu rzeczy przez był opozycj stanowiła
powa niejszy od samego komunizmu zamach na kr gosłup moralny narodu polskiego.
Zamach dokonany przecie nie przez sowieck agentur ale elity przywódcze niepodległego
pa stwa. Tłumaczy mo na si ze wszystkiego, ale zało si , e ju dzi wi kszo ówczesnych
tuzów politycznych spo ród "naszych" nie pami ta jakie to sprawy wagi pa stwowej pchn ły
ich w sam rodek komunistycznego gówna. Faktem bezspornym, trwaj cym do dzi , pozostała
legalizacja komunistycznego bezprawia.
Kolejne solidarno ciowe rz dy zrobiły wiele, aby ugruntowa w Polakach przekonanie,
e polityka jest tylko i wył cznie dora n gr grupowych interesów. Prawa za powstaje w
wyniku głosowania i odzwierciedla interes aktualnej wi kszo ci. Dla rozładowania atmosfery i
ku uciesze licznych w Polsce demokratów dodam, e komunizm został utrzymany w sposób
jak najbardziej demokratyczny. Po zaakceptowaniu komunistycznej konstytucji i przyj ciu
zasady o mo liwo ci jej zmiany wył cznie na drodze prawnej, zmiana legalna okazała si nie
mo liwa. Poniewa konstytucj mo na zmieni dopiero wi kszo ci 2/3, dla utrzymania jej
wystarczało niewiele ponad 1/3 liczby posłów. Zgodnie z umow Okr głego Stołu komuni ci
dysponowali wi kszo ci 2/3. Gdyby za uwzgl dni ich agentów w "naszych" ławach,
zebrałoby si tego ju nie 66 ale 80%. Owe 80% przez dwa lata decydowało o wszystkim w
Polsce i czuwało eby adna krzywda komunistom si nie stała. Pozostałe 20% chocia nie
było agentami w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak odebrało "porz dne"
socjalistyczne wychowanie. W tym przypadku mniemanie, e prawo komunistyczne samo w
sobie nie było takie złe, a problem wynikał raczej z faktu jego nieprzestrzegania przez samych
komunistów.
Na zako czenie mała dygresja. Par lat temu obserwowałem Walne Zebranie NZS
pewnej wy szej uczelni. Zgromadzenie stan ło przed problemem braku kworum, które to
wedle statutu potrzebne było do podejmowania decyzji dotycz cych całego Zrzeszenia. Tym
razem chodziło o rzecz niebagateln , o wybór nowych władz uczelnianego NZS. Dla
zaokr glenia przyjmijmy, e liczył on 200 członków a obecnych było 80 osób. Moje
podenerwowanie nie trwało długo. Otó okazało si , e na poprzednim zebraniu podj to
uchwał , e do podejmowania wi cych decyzji nie jest potrzebne kworum czyli 101 osób.
Jak si dyskretnie wywiedziałem poprzednie zebranie liczyło 60 osób!
VI. BRAK MY LENIA
Staro ytni Grecy poza demokracj odkryli wiele innych rzeczy. Na przykład harmoni
czyli równowag ducha i ciała. Z równym zapałem oddawali si wiczeniom umysłowym i
doskonaleniu sprawno ci fizycznej. Obie te sfery uznawali za równie wa ne, a zaniedbanie
którejkolwiek za wyst pienie przeciwko człowiekowi jako cało ci. Niestety, w odró nieniu od
demokracji, to wa ne odkrycie zostało zapomniane. Szczególnie i programowo zapomniano o
nim w komuni mie. Tu przecie powstało słynne rozró nienie na teori i praktyk i
uzasadnienie braku zgody mi dzy nimi. St d powiedzenie: teoria teori a praktyka praktyk .
Tymczasem my lenie rozwija si nie dzi ki zaliczeniu stu kolejnych lektur, ale w wyniku
cieraniu si odmiennych, indywidualnych pogl dów. Udoskonala si nie poprzez opanowanie
sztuki czytania do góry nogami, w lustrze czy po przek tnej ale dzi ki zastosowaniu. To ycie
stanowi jedyn pełn weryfikacj naszych przemy le . To w yciu okazuje si czy mieli my
racj , czy nie, do wiadczaj c na własnej skórze konkretnych skutków.
Cenzura komunistyczna kojarzy si nam zwykle z m cze stwem twórców bryluj cych
mi dzy wierszami, mrugaj cych okiem na znak, e znowu zrobili my czerwonego w konia
i li cych swe rany w zaciszu komunistycznych Domów Pracy Twórczej. Tymczasem cenzur
o wiele powa niejsz od zakazu pisania o yciu innym ni model obowi zuj cy, była sama
cenzura na ycie. Urz dowy zakaz ycia innego ni dozwolone. Przemy lenia najgenialniejsze
na papierze s nic nie warte, je eli na bie co nie dokonujemy poprawek wynikaj cych z
zastosowania ich w praktyce.
Pisz c w tym rozdziale o braku my lenia mam na my li brak dziedzictwa
intelektualnego, z którego teraz mogliby my skorzysta . Komunizm spowodował
kilkudziesi cioletni wyrw . Mo e ona zosta zasypana jedynie ogromnym wysiłkiem ludzi
pragn cych si od komunizmu uwolni . Wyrwy tej nie da si na dodatek przemy le .
Niezb dna b dzie pełna potu i krwi harówka. Bo cho istnieje wyra enie "niepodległo
ducha", to bez niepodległo ci fizycznej, materialnej, jest to pusty frazes. Jako naród
zostali my na pół wieku wyrwani z ycia i osadzeni w komunistycznym wi zieniu. O tym co
dzieje si na zewn trz mogli my dowiedzie si jedynie od klawisza albo kapusia. Wiedz o
normalnym yciu czerpali my z ksi ek akceptowanych przez komunistyczn cenzur . Je eli
były to tłumaczenia z Zachodu, to stanowiły dodatkowy dowód, e kapitalizm jest obrzydliwy.
"W kapitalizmie nie jest mo liwa prawdziwa miło " pisał uwielbiany przez nas Erich
Fromm w "Szkicach o Miło ci". Ksi ka była do kupienia w przyko cielnym kramie lub w
niezale nym kolporta u.
Wła nie w naukach najbardziej zwi zanych z yciem, w naukach społecznych, dokonało
si najwi ksze spustoszenie umysłowe. Ka dy człowiek dorastaj c wypracowuje swój własny
warsztat, aparat poznawczy pozwalaj cy obserwowa i ocenia zjawiska, uogólnia je i
wyci ga wnioski. U ludzi wychowanych w socjalizmie jest to, niestety, aparat socjalistyczny.
To co powinni my teraz zrobi , to odrzuci socjalistyczne przes dy. Nie po to jednak by ulec
kolejnej doktrynie, do czego po tak fatalnym wychowaniu mamy naturaln skłonno .
Musimy na nowo przemy le dawno poukładane konstrukcje konfrontuj c je bezpo rednio z
yciem. Pisz o tym poniewa główny spór publiczny w Polsce to starcie dwóch gotowych
rozwi za : socjalistycznego i kapitalistycznego. A najwa niejszym argumentem tej dyskusji
jest stwierdzenie, e ..."na całym wiecie si co tam..." albo ..."we Francji robi si to...".
Takim "argumentem" posługuj
si prawie wszyscy Polacy. Najcz ciej zreszt
przywoływany przykład nie ma nic wspólnego z rzeczywisto ci . Rozwi zanie socjalistyczne
jedynie dla uwiarygodnienia posiłkuje si rzekomym przykładem z Zachodu. Kalka
kapitalistyczna jest natomiast przenoszona ywcem, bez uwzgl dnienia warunków lokalnych.
Tymczasem wystarczy e inny jest jeden element z całej konstrukcji aby rozwi zanie było
odmienne. Walka gotowych rozwi za na gotowe argumenty zabija my lenie zamiast je
rozwija .
Oto przykład, niemal anegdota. W gazecie uwa anej powszechnie za niezale n i
prawicow ukazał si tekst, którego autor jest zdeklarowanym liberałem i przyjacielem
wolnego rynku. Opisywał powstanie pewnej fortuny w Niemczech.
Pocz tek tekstu: Rozpoczynał od jednej zdezelowanej furgonetki, któr sam
wyremontował...
Rozwini cie: ...obecnie jego firma zatrudnia 300 tysi cy pracowników w samych tylko
Niemczech...
Zako czenie: ... i jak si ma do tego nasz rodzimy kapitalista z placu, sprzedaj cy m k
z uka?
Dla wyja nienia dodam, e tekst ten ukazał si w czasie faktycznej i propagandowej
walki z handlem z chodnika i z samochodu. Opisany powy ej przypadek to ywy dowód
dziury w mózgu. To owa dziura spowodowała, e autor nie był w stanie dostrzec
podobie stwa pomi dzy opisywan przez siebie par wierszy wcze niej zdezelowan
furgonetk a ukiem, i zachłysn ł si jedynie dysproporcj pomi dzy obecn pozycj
niegdysiejszego wła ciciela zdezelowanej furgonetki a rozpoczynaj cego dopiero biznes
wła ciciela uka.
Przykład z gazety wiadczy te o braku zrozumienia dynamiki ycia i rozwoju jako
procesów naturalnych. wiat jest dla nas ci gle statyczny. Tymczasem kapitalizm oparty jest
na ci głym rozwoju i to zasadniczo ró ni go od statycznego socjalizmu i pokrewnego mu
feudalizmu. Ten rozwój wła nie spowodował, e niemiecka fortuna mogła si zacz od jednej
zdezelowanej furgonetki. To st d pojawił si na Zachodzie wolny kapitał, niepotrzebny ju
jakiemu "dorobionemu" kapitali cie, wykorzystywany teraz do finansowania kolejnych
przedsi wzi . Infrastruktura jak banki, konsorcja finansowe, fundusze mniejszego i
wi kszego ryzyka nie wzi ła si znik d. Wyrosła na glebie u y nianej przez kolejne pokolenia
przedsi biorców ryzykuj cych własnymi pieni dzmi, nieraz dorobkiem całego ycia. Z
dziesi ciu wła cicieli zdezelowanych furgonetek wielk fortun zbił ten jeden, ale cała
dziesi tka była niezb dna do podniesienia poziomu ycia. Przypominam o tym nie dlatego,
eby proponowa powtórzenie kolejnych etapów od kamienia łupanego pocz wszy, ale by my
spróbowali dostrzec proces rozwojowy. Zauwa y elementy, które sprzyjały i przeszkadzały,
tak e te niezbyt przyjemne, które proces ten hartowały i były nie do unikni cia. Tylko taka
wiedza mo e by Polsce przydatna. Sama znajomo
współczesnych, szczegółowych
rozwi za , ró nic mi dzy Francj a Szwajcari , mo e nam pomóc w zrozumieniu faktu, e
szczegóły warunkowane s geograficznie i kulturowo. Główne zadanie to odkrycie wspólnych
mechanizmów - mechanizmów rozwoju. I umo liwienie im zaistnienia w polskich ju
warunkach.
To stare, odziedziczone po komunizmie, statyczne my lenie o yciu pozwoliło nam
zaakceptowa kolejny centralny plan gospodarczy. Plan Balcerowicza, który nie miał
najmniejszego sensu poniewa nikt, dysponuj c nawet najwi kszym komputerem wiata, nie
jest w stanie zebra wszystkich potrzebnych danych z rozró nieniem na mniej i bardziej
wa ne. I dodatkowo zaprogramowa dynamik zmian, i pojawienie si nieznanych jeszcze
elementów. Dlatego program ten, gdyby traktowa go serio, miał podobn warto jak
układanie kilkuletniej prognozy pogody podczas gdy nawet kilkudniowa si nie sprawdza.
Komunizm zniszczył wi zi mi dzyludzkie, pozbawił nas mo liwo ci naturalnej
współpracy z innymi dla wspólnej korzy ci. Nie potrafimy sobie wyobrazi , e współpraca o
ile ma mie miejsce musi by opłacalna dla obu stron. Brak nam zrozumienia procesu
przej cia. Wi ksze zarobki nie wi
si w naszej głowie z lepsz organizacj pracy, z
opanowaniem wi kszej cz ci rynku, z wi kszymi mo liwo ciami. Nie oznaczaj mo liwo ci
awansu dla naszych współpracowników, którzy i tak powinni całowa nas po r kach za to, e
zarabiaj o 500 tysi cy wi cej ni rednia krajowa, a tylu jest bezrobotnych. I na odwrót, nasz
zwierzchnik to zwykle prymityw, na dodatek nic nie robi - to my na niego pracujemy. Jego
wy sza pozycja jest zwykłym zrz dzeniem losu - głupi ma zawsze szcz cie. Wyznajemy za to
mityczn wiar w pieni dz jako warto sam w sobie. Ile to si nie nasłuchałem w ostatnich
latach o kredytach czy raczej niemo no ci ich uzyskania. Wi kszo utyskuj cych w ogóle
nawet nie pomy lała jak go wykorzysta ; pieni dz rodzi przecie pieni dz. Co wi cej, nie
zrobiła nic by poprawi efekty własnych działa w oparciu o dost pne im rodki. A przecie
wystarczy tylko troch pokr ci si w biznesie by zauwa y , e cho jedna złotówka rodzi
nast pn , to eby do szcz liwego rozwi zania doszło, wcze niej potrzebny jest ojciec.
VII. PRACA - PŁACA - PODATKI
Dawno, dawno temu odkrył człowiek podział pracy. Rzecz normaln stało si to, e
jeden buduje domy, inny uprawia rol a jeszcze inny przywozi towary z zamorskich krajów.
Potem okre lił ile sztuk bydła wart jest dom. Wreszcie wynalazł pieni dz. Od tego czasu po
prostu zarabiamy pieni dze. Ale znaczy to tylko tyle, e wypracowujemy cz
domu,
samochodu, tego wszystkiego na co potem wydajemy pieni dze. Pracuj c i zarabiaj c
zabezpieczamy przyszło
własn i rodziny. Ułatwiamy realizacj szlachetnych celów.
Rozwijamy talent swój i mo liwo rozwijania talentów innych poprzez ich finansowanie.
Zarabiamy równie po to aby mie na jałmu n . Oczywi cie mo emy o tym w ogóle nie my le
i wszystko przehula - mamy do tego prawo dane od Boga, który stworzył nie tylko Niebo ale
te Czy ciec i Piekło. Obdarzył nas mo liwo ci zbł dzenia i łask skruchy i przebaczenia.
Wszystko co napisałem wy ej jest tak banalne, e prawie nie warte wzmianki. I nie
napisałbym pewnie tego gdyby nie jeden ksi dz. Posłuchajmy go zatem:
"W warunkach gro by bezrobocia proletariusz w ustroju kapitalistycznym jest
zmuszony przyj ka d prac w najtrudniejszych nawet warunkach, eby móc si utrzyma
przy yciu (...) utrzymanie stanu pełnego zatrudnienia wymaga stałego czuwania ze strony
pa stwa i stałej jego gotowo ci do interwencji w sprawy gospodarcze. (...) Pa stwo wi c z
natury rzeczy jest i musi by tym podmiotem, który jest odpowiedzialny za realizacj prawa
wszystkich obywateli do zatrudnienia. Je eli pa stwo ma wypełni ten obowi zek, musi
podj funkcj kierowania gospodark narodow i uzna pełne zatrudnienie za jeden z
nienaruszalnych kanonów polityki gospodarczej (...) Pa stwa socjalistyczne id znacznie
dalej, zobowi zuj c si do pełnego zatrudnienia swoich obywateli zdolnych do pracy, a nawet
stawiaj c zasad , e wszyscy s zobowi zani pracowa . (...) Realizacj tej zasady opieraj na
uspołecznieniu wszystkich rodków produkcji i pełnym planowaniu gospodarczym. (...)
Realizacja pełnego zatrudnienia wymaga, oczywi cie, pewnych ofiar (podkr. J.K.),
przynajmniej w okresie przej ciowym i mo e si dokona jedynie za cen uregulowanych płac
i cen (...) W ostatnich latach , zwłaszcza w socjalizmie obserwuje si proces daleko posuni tej
niwelacji płac. Generalnie rzecz bior c tendencj t nale y uzna za zdrow , chyba e
wszystkie płace kształtowane s zbyt nisko. (...) Socjali ci przeprowadzaj gruntown i w
ogólnych zarysach słuszn krytyk kapitalistycznego systemu własno ci, jako rodka alienacji
człowieka. Własno kapitalistyczna nie tylko powoduje alienacj proletariusza, który
własno ci nie posiada gdy prowadzi do jego zniewolenia, lecz alienuje tak e samego
kapitalist , który posiadaj c własno staje si w pewnym sensie jej niewolnikiem, oddaje si
w słu b złotego cielca."
Ksi dz ów, któremu pozwoliłem na obszern wypowied nazywa si Józef Majka, a
ksi ka nazywa si "Etyka ycia Gospodarczego". Wydała j Wrocławska Ksi garnia
Archidiecezjalna. Zgod za na druk wyraził metropolita wrocławski, arcybiskup Henryk
Gulbinowicz w dniu (tu uwaga) 1 czerwca 1982 roku. Powy sze cytaty przytoczyłem nie eby
si zn ca ale eby pokaza obraz potwornych spustosze , jakich dokonał komunizm równie
w umysłach kleru. Oczywi cie mo na si gn wprost do encyklik papieskich, ale ilekro
próbowałem o nich dyskutowa z kapłanami katolickimi, przekonywali mnie o pewnej
ograniczono ci mojego umysłu. Dlatego si gn łem po obja nienie, które dostałem od gorliwej
katoliczki. O ksi dzu Majce przypomniał mi niedawno w telewizji główny spec od gospodarki
w rz dzie Suchockiej - Henryk Goryszewski, prominentny działacz popieranego przez
hierarchi duchown Zjednoczenia Chrze cija sko-Narodowego.
Komunizm, jak ju pisałem wcze niej, zniszczył jedyny obiektywny miernik ludzkiej
pracy jakim jest pieni dz. Dzi ki ks. Majce mo emy pozna motywy jakie mogły temu
przy wieca . Tak e dzi wiadomo , e misterny plan budowy społecze stwa ludzi o
podobnych zarobkach, maj cych prawo a nawet obowi zek pracowa , był Złem jest
wi kszo ci ludzi wykształconych obca. Pami tacie jeszcze wezwania w ko ciołach w
pocz tkowym okresie planu Balcerowicza? Nawoływały do wytrwałej pracy za niewielkie
pieni dze. Co raz słycha te było o upadku etyki pracy i potrzebie jej odbudowania bez
wspominanie o zarobkach.
Działo si to wtedy, gdy jeszcze opłacało si wyje d a na Zachód do pracy ... i wraca .
Miałem pewne obawy czy podołam. Chocia od dziecka praca fizyczna nie jest mi obca,
opowie ci o harówce na Zachodzie, zamiast jak u nas "czy si stoi czy si le y..." zrobiły
swoje. Wyjechałem, zacz łem pracowa i okazało si , e całe gadanie o potwornym wysiłku i
e z tyrania od witu do nocy bior si "zachodnie" zarobki to jedna wielka bzdura. Polacy w
kraju na pewno nie pracowali mniej. Ró nica kolosalna tkwiła natomiast w organizacji pracy.
Tam po prostu pracowałem i nawet do głowy mi nie przyszło, eby sobie "organizowa "
robot bo akurat nie dowie li czego .
Jak zauwa ył ks. Majka socjalizm zniwelował prace, cho ukształtowały si one zbyt
nisko. Przypomnijmy jakie w zwi zku z tym przyj ł zobowi zania. Otó płaca w socjalizmie
była czym w rodzaju kieszonkowego. Wi ksze potrzeby jak mieszkanie, wykształcenie dzieci,
leczenie wzi ło na swoje barki pa stwo komunistyczne. Wcze niej odebrało wszystkim
wypracowywanych przez nich dochodów. Tak jakby cz
zarobków
obywatelom lwi cz
otrzymywali obywatele w naturze. I oto w połowie lat 80-tych centralna propaganda
komunistyczna zacz ła win za zły stan gospodarki obarcza rozbudowane wiadczenia
socjalne, na które - tu uwaga! - "nie mog sobie pozwoli nawet bogate pa stwa
kapitalistyczne". Czyli nie do , e system zbankrutował to jeszcze okazało si , e wina le y po
stronie niszczonych przez 40 lat ludzi, ofiar tego systemu. Był to skuteczny zabieg
propagandowy, bowiem bez wi kszej refleksji przyj ła go za swój pogl d inteligencja.
Opozycja do niedawna walcz ca o podwy ki płac, od momentu wej cia w struktury systemu
przejrzała na oczy i zacz ła zwalcza "hasła nieuzasadnionych roszcze płacowych". Wcale
przy tym nie proponuj c zmiany organizacji gospodarowania pa stwem. Wszystko zabrano
(tanio komunizmu) nie daj c w zamian nic. A przecie po załamaniu si budownictwa,
bezpłatnego leczenia i małego fiata, powinienem z powrotem dosta to, co zabrali mi
komuni ci - mo liwo zdobycia tych rzeczy własn uczciw prac .
Posłuchajmy Ksi dza (obiecuj , e po raz ostatni): "...mog by sytuacje, w których
wiadczenia na cele społeczne nie zawsze s wypełnieniem obowi zków ci cych na
własno ci, ale sposobem uchylenia si od ich wypełnienia. Jako przykład mo na wymieni
zakładane przez ameryka skich milionerów fundacje i inne wiadczenia społeczne, przez
które wła ciciele wielkich przedsi biorstw chc si uchyli od płacenia podatków. Sumy te s
bowiem potr cane od dochodów, dzi ki czemu zmniejsza si podstawa opodatkowania i unika
si progresji podatkowej. (...) Pa stwo ma prawo i obowi zek czuwania nad operacjami
kredytowymi i stosowania odpowiednich rodków w celu regulowania własno ci. Jednym z
takich rodków jest na pewno odpowiedni system podatkowy." Ci ko nie dostrzec ogromnej
przenikliwo ci autora. Jedyny bł d w rozumowaniu wynika z okre lenia podatków jako
powinno ci ludzi bogatych wzgl dem społecze stwa=pa stwa. I jest przykładem typowo antykapitalistycznego sposobu my lenia. Obci enie własno ci było bowiem istot poprzedniego
systemu społecznego - feudalizmu. W feudalizmie własno była przywilejem a jednocze nie
obło ona była okre lonymi wiadczeniami na rzecz króla i ludu. Kapitalizm mógł si rozwin
poniewa zniesione zostały przywileje i ograniczenia feudalne. Rozwój kapitalizmu wynikał z
pomysłowo ci, przedsi biorczo ci oraz skłonno ci do wyrzecze i ci kiej pracy. Rozwój
prywatnego bogactwa automatycznie spowodował rozwój i popraw doli ludzi bezpo rednio
zatrudnionych przez kapitalist albo współpracuj cych z nim. Im wi cej kapitalistów
zdobywało bogactwo, tym wy szy stawał si ogólny poziom materialny. Kapitalizm był
rewolucj społeczn przeciwko zmurszałemu systemowi feudalnemu (stanowemu), który ju
nie był w stanie niczego szerokim warstwom ludno ci zaproponowa . Ludzie nie dlatego
uciekali ze wsi do kapitalistycznego "krwiopijcy" eby pogorszy swój byt, ale przeciwnie
eby go poprawi . Po 200 latach patrz c na kraje Zachodu mo na miało powiedzie , e mieli
racj .
W kraju, który wła ciwie kapitalizmu nie zaznał i znajdował si pod panowaniem
pokrewnego feudalizmowi socjalizmu, gdzie te były przywileje i zakazy, warstwa panuj ca i
pospólstwo, trudno o zrozumienie dla fenomenu kapitalizmu. Aby poj oczywiste prawdy,
które kapitalizm niesie trzeba w takiej oczywisto ci y . Urodzi si w rodzinie ci ko
pracuj cego kapitalisty, mie przyjaciół kapitalistów, pozna ich problemy, samemu
skosztowa kapitalistycznego miodu. My l e to wystarczy aby inaczej spojrze na zarobki
kapitalistów i problem podatków.
W dzisiejszym wiecie to wła nie system podatkowy decyduje o ustroju społecznym
danego pa stwa. O tym czy yjemy w gospodarce wolnorynkowej, czy społecznej gospodarce
rynkowej, czy po prostu w socjalizmie. Wolno jednostki za to wolno decydowania w
jakim systemie chce y . Du rol odgrywaj tu ró nice mentalne. Inaczej postrzegaj swoj
rol społeczn Niemcy, inaczej Anglicy lub Szwedzi. Polacy przyj li system podatkowy po
komunizmie i jest on tak skonstruowany by nie dopu ci do powstania kapitalizmu. Po
doj ciu do władzy nowej elity w roku 1989 system podatkowy nie został w zasadzie zmieniony.
Jako podstaw
tworzenia tabeli podatkowej utrzymano " rednie wynagrodzenie
pracownicze". Natychmiastowa progresja podatkowa, brak odpisów inwestycyjnych i
mnóstwo urz dniczych utrudnie skutecznie hamuj rozwój firm. W roku 1989 wydawało si ,
e droga w stron normalno ci jest nieuchronna. Jednak cho prawie wszystko mo emy ju
powiedzie i napisa , to z działaniem w sferze gospodarczej jest ju du o gorzej. Oczywi cie
podatki płaci si wsz dzie, tyle e polskie nale do najwy szych na wiecie. Próbuj ciga si
z nami jedynie byłe demoludy. Podczas gdy musimy oddawa pa stwu 40% czyli 4 miliony z
zarobionych w ci gu miesi ca10-ciu, to według standardów zachodnich kwota ta znajduje si
poni ej minimum socjalnego i w ogóle nie podlega opodatkowaniu. Trzeba przy tym
przypomnie , e rozwój obci e podatkowych na Zachodzie nast pował po okresie wzrostu
gospodarczego. Dopiero ów wzrost dał tez podstaw do wiadcze socjalnych o wiele wy szych
ni w komunizmie. Mówiło si kiedy artem, e gospodarka polska to gospodarka cudu,
poniewa wszyscy wydaj wi cej ni zarabiaj . Było tak istotnie i znaczyło tyle, e system był
kryminogenny i wymuszał zatajanie cz ci dochodów. Po roku 1989 nie uległo to zmianie.
Szara strefa kwitnie. Za komuny takie niezgodne z przepisami działanie było uto samiane ze
sprzeciwem wobec nieludzkiego systemu. Dzisiaj w niepodległym pa stwie jest równoznaczne
z demoralizacj kolejnych wkraczaj cych w ycie gospodarcze roczników. Z ludzi
zmuszanych codziennie do oszukiwania pa stwa nigdy nie wyrosn obywatele oddani mu
ciałem i dusz . Wr cz przeciwnie, wyrosn zast py ludzi temu pa stwu wrogich.
Zastanówmy si przez chwil co mo e oznacza termin wysokie zarobki. Je eli kto
zarabia 4 mln miesi cznie, to z jego perspektywy kto zarabiaj cy 8 mln zarabia bardzo du o.
Je eli kto zarabia 20 mln miesi cznie, jest to dla nich wystarczaj ce usprawiedliwienie, eby
bogaczowi temu odebra przynajmniej 8 mln poprzez podatek. (20 mln czyli około 900
dolarów ameryka skich to dopiero poziom minimum socjalnego we Francji.) pieni dze w
takim socjalistycznym robotniczo-inteligencko-urz dniczym my leniu słu
tylko do
przejedzenia lub oszcz dzania. Wi kszo
z tak my l cych skorzystała jeszcze z
komunistycznego rozdzielnika. Załapała si na mieszkanie i małego fiata. W przypadku ludzi,
którzy dopiero wchodz w dorosłe ycie sytuacja przedstawia si mniej ró owo. Zacznijmy od
tego, e w zasadzie tych 20 mln nie zarabiaj (mam tu na my li przedsi biorców). To urz d
skarbowy wylicza im miesi czne zarobki w takiej wysoko ci, eby mogli co miesi c zapłaci od
tej kwoty podatek. Tymczasem efekt przedsi wzi cia mo na oceni dopiero po kilku latach
działalno ci. A i wtedy zdarzaj si potkni cia i plajty. Podatki wcze niej pobrane s zwykłym
haraczem płaconym za to, e w ogóle mo emy działa nie za opodatkowaniem faktycznego
dochodu. Strat , któr ponios - rzecz cz sta w biznesie - nie mog od razu odpisa od
dochodów jak to faktycznie miało miejsce. Musz j rozło y na najbli sze trzy lata!!! Przez
ten czas mog trzy razy umrze . Zakładaj c nawet, e wszystko jest cacy ale nie mam
własnego domu, pieni dze na interes po yczyłem od znajomego, mam za to on i dwójk
dzieci, bro Bo e trójk , to naprawd niewiele zostaje oprócz utrzymania si przy yciu. W tej
sytuacji robi wszystko co mo liwe by dochody swoje ukry przed urz dem skarbowym. I
nawet Stefan Niesiołowski nie przekona mnie e grzesz . Próbował to zrobi w "Gazecie
Wyborczej" w przeddzie wyborów parlamentarnych w 1993 roku. Skutek był dla niego
opłakany, bo w parlamencie si nie znalazł i nie ma si przed kim popisywa swoj erudycj .
VIII. BRAK MY LENIA PA STWOWEGO
Nie bez przyczyny zamie ciłem wcze niej rozdziały dotycz ce braku normalnego,
zdrowego my lenia u ka dego z nas. Bez wiadomo ci, e to my obywatele tworzymy a ci lej
powinni my tworzy pa stwo nie zbudujemy nowoczesnej Polski. Jest dla mnie oczywiste, e
w tym kr gu cywilizacyjnym musi to by pa stwo wolnych i odpowiedzialnych obywateli.
W dziele tym nie pomo e nam przej ta po komunistach struktura zbudowana na
sprzeczno ci interesów rz dz cych i rz dzonych. Centralizacja podejmowania decyzji i
hierarchia organów władzy, od gminy poczynaj c a na biurze politycznym PZPR ko cz c,
słu yły utrzymaniu niepodzielnej władzy w r kach jednej grupy. Rozbudowana administracja
pa stwowa, partyjna i kontrolna, których kompetencje wzajemnie przenikały si i znosiły
powodowała, e nikt nie mógł (i nie musiał) podj decyzji na szczeblu ni szym ni wy ej
wspomniane Biuro. Był to system tak skomplikowany, e bez specjalnej instrukcji mo na było
zgin . Dlatego te po pierwszym szoku, jakiego doznali "nasi" ministrowie przekraczaj c
progi własnych urz dów, przyszło opami tanie i refleksja, e bez instrukcji nie da rady. Na
dodatek, eby zrozumie instrukcj potrzebni byli specjalni tłumacze. Okazało si , e na
szcz cie byli pod r k . Nast piło pełne przej cie komunistycznego systemu organizacji
pa stwa. Przej li "nasi", e to nie pa stwo słu y obywatelom jako techniczny sposób
zabezpieczenia ich interesów ale odwrotnie, e to obywatele maj słu y pa stwu czyli grupie
rz dz cej. W miejsce ochrony przez wojsko, policj , s d, system ubezpiecze , pa stwo jak za
komuny miało obywateli wychowywa i wtr ca si w jego ycie prywatne. Na nic zdał si
przykład komunizmu, e naruszenie autonomii jednostki prowadzi do degeneracji kolejnych
pokole .
Najjaskrawszym bodaj e przykładem degeneracji umysłowej w my leniu o pa stwie jest
niedawna postawa ksi dza Tischnera. Człowieka, który nie wzi ł udziału w wyborach
parlamentarnych nazwał homo sovieticus. Gdyby komunizm był zdolny napcha oł dki stwierdził - człowiek sowiecki dalej by na komunizm głosował. My lenie takie, cho mo e
dziwi nieco w wykonaniu ksi dza katolickiego, nie jest niczym nowym. Z twierdzeniem, e
wi kszo ludzi byłaby za komunizmem, gdyby tylko był systemem wydolnym ekonomicznie
spotkałem si na długo przed rokiem 1991. I był to klasyczny przykład pułapki na inteligenta.
Odpowied prostego ludu na t
rozterk brzmiała: gdyby babka miała w sy - to by
dziadkiem była. Gdyby komunizm faktycznie zapewniał zdecydowanej wi kszo ci ludzi lepsz
pozycj materialn ni kapitalizm, to byłby ustrojem lepszym i sam bym na głosował.
Tymczasem komunizm polegał wła nie na tym, e niewielkiej garstce zapewniał wzgl dny
dobrobyt kosztem biedy i cierpienia zdecydowanej wi kszo ci. A gdy okazało si , e i tej
garstce niewiele ju jest w stanie zaoferowa , upadł. Bankructwo komunizmu było natury
gospodarczej. Postawa Tischnera dowodzi, e nie doszło jeszcze do bankructwa duchowego,
skoro tak ewidentne brednie mo na wygadywa z min m drca. Wi kszo obywateli uznała,
e ich udział w głosowaniu niczego nie zmieni i pozostała w domach. Poniewa uwa ałem
podobnie, równie nie głosowałem.
Ka dy w komunizmie chowany spotkał si z tak sytuacj . Spotykacie si po raz
pierwszy (w szkole, na studiach), nic o sobie nie wiecie. Jaka musi by wasza pierwsza
decyzja? Wybór przewodnicz cego, starosty, jak go zwał tak go zwał. I pada na was blady
strach - nikogo nie znam, co to b dzie? Pragn was uspokoi . Jest paru , którzy chodz po sali
i szepcz : Ja Kowalski jest w porz dku. I nawet je eli pojawiaj si inne kandydatury, Ja
Kowalski wygrywa a wy oddychacie z ulg . Dopiero czas jaki potem, gdy poznajecie kto jest
kto, okazuje si , e Ja Kowalski to komunista. A gdyby cie dalej chcieli zgł bi problem,
okazałoby si , e owi szeptacze to młodzie owy aktyw komunistyczny. Zebrał si on wcze niej
i ustalił, a raczej przyj ł do wiadomo ci sugesti wtajemniczonych wy szego szczebla, e Ja
Kowalski jest idealnym kandydatem. Zebranie wcze niejsze w przypadku studentów
nazywało si rokiem zerowym. Organizowane było w wakacje poprzedzaj ce pocz tek
studiów przez komunistyczn organizacj studenck za zgod władz uczelni i przez te władze
sygnowane. Na tym polegał komunistyczny fenomen społecze stwa fasadowego.
W decydowaniu takim mog uczestniczy jedynie osoby naiwne lub zastraszone i jawni
lub tajni komuni ci w procedurze takiej wy wiczeni. Ci ostatni wiedz doskonale, e cho ich
udział w farsie nie zmieni w niczym ogólnej sytuacji, to im samym przynosi całkiem wymierne
korzy ci. Człowiek uczciwy, zdrowy na ciele i umy le, nie b dzie w takim głosowaniu
uczestniczył. Rzecz jasna zmieni swoje zachowanie, je eli postraszy si go naganem.
Przejd my teraz do braku zrozumienia przez Polaków własnego interesu pa stwowego i
narodowego. Dla załatania tej dziury nieodzowna b dzie mała lekcja historii.
II wojna wiatowa pomimo udziału w koalicji pa stw walcz cych z Niemcami
zako czyła si dla Polski kl sk . Od 1939 roku okupowana przez Niemcy i Sowiety, w roku
1945 znalazła si w całkowitym władaniu Sowietów. Nie do , e wł czyli Sowieci do swojego
pa stwa połow terytorium Polski, to na pozostałym obszarze, poszerzonym o ziemie zdobyte
na Niemcach, utworzyli satelickie pa stwo komunistyczne. Sowieci nie wpu cili do kraju
władz pa stwa polskiego znajduj cych si w Londynie, a podległe im struktury podziemne
zlikwidowali fizycznie. W zamian oddali ten teren w dzier aw
ydom z Komunistycznej
Partii Polski. (Cho zdaj sobie spraw z grz sko ci gruntu, na który wła nie wkraczam,
omin go niepodobna. Przez teren ten wiedzie bowiem droga do zrozumienia najnowszej
historii Polski.)
Julian Stryjkowski, uczciwy yd, napisał w "Głosach w Ciemno ci", e jak w KPP raz
trafił si Polak i na dodatek robotnik, to jak na zło o ydowskiej fizjonomii. Komunistyczna
Partia Polski była na dodatek sowieck agentur i dlatego w latach 30-tych została
zdelegalizowana. Po emigracji jej działaczy do Zwi zku Sowieckiego, decyzj Stalina partia
została rozwi zana a działacze trafili pod cian albo do wi zienia. I wydawa by si mogło, e
problem znikn ł. Niestety, w zmienionej sytuacji w roku 1942 Stalin na powrót si gn ł do
rodowiska byłej KPP. Powstał Zwi zek Patriotów Polskich, w roku 1944 przekształcony w
Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Po krótkim epizodzie z Mikołajczykiem został on
obwołany polskim rz dem i jako taki uznany przez wszystkie pa stwa. Stało si zatem to, co
nie udało si bolszewikom w roku 1920. Tymczasowy Komitet Rewolucyjnej Polski utworzony
w Białymstoku nie stał si "polskim rz dem" dzi ki zwyci skiej Bitwie Warszawskiej. W roku
1944 i 1945 wycie czona wojn Polska nie była w stanie powstrzyma Armii Czerwonej
pr cej na Berlin. Inna była te sytuacja mi dzynarodowa. W roku 1920 Polska była tam na
drodze do Europy bolszewickiej zarazy. W roku 1944 ta sama bolszewicka zaraza została
uznana przez Europ i Stany Zjednoczone za sojusznika. Wszystko rzecz jasna w celu
pokonania Niemiec. Tyle tylko, e chocia Niemcy zostały pokonane, bolszewicka zaraza
zalała pół Europy.
Polska na swoje nieszcz cie znalazła si pod wod . Dla utrzymania fizycznej podległo ci
stacjonowały na terenie Polski sowieckie wojska. To oraz przymusowa nauka j zyka
rosyjskiego były najbardziej widocznymi przejawami sowieckiej okupacji. Władzom
sowieckim podlegały krajowe siły zbrojne, wywiad wojskowy i cywilny. Ni szy poziom ucisku,
najbardziej dotkliwy dla jednostki i zarazem najbardziej widoczny, tworzyli ydzi-komuni ci
nazywani st d ydokomun . Schemat posłu enia si
ydami w roli dzier awców,
administratorów nie był niczym nowym. W XVII wieku zarz dzali w imieniu polskich
magnatów całym terenem pó niejszej Ukrainy. Dlatego te kozacy Chmielnickiego mordowali
ich na równi z polsk szlacht . Jednak e, poniewa komunizm był zupełnym novum w
dziejach ludzko ci, dlatego dzier awa ta nie ma odpowiednika w historii. Oprócz ucisku
fizycznego, co stare i znane, nast pił okres zorganizowanej presji i destrukcji psychicznej.
Totalne unicestwienie jednostki stanowiło wst pn obróbk do stworzenia człowieka
sowieckiego. Wst pna selekcja decydowała czy dany osobnik rokuje nadzieje na zmian czy
nie. W drugim przypadku nadawał si jedynie do likwidacji fizycznej. Okres terroru 1944-53
stanowił komunistyczne sito. Urz d Bezpiecze stwa, wojsko, administracja terenowa,
cenzura, szkolnictwo i propaganda były narz dziami do fizycznego i moralnego unicestwienia
narodu polskiego. Dla usprawiedliwienia ydów z ich ogromnego wkładu w pacyfikacj
narodu polskiego trzeba zauwa y , e ich udział w dziele niszczenia nie był dobrowolny.
Cz sto do wiadczali wyboru: b dziesz rz dził albo kulka w łeb. Nie mo na te stosowa
odpowiedzialno ci zbiorowej, wielu ydów niedostosowanych do nowych czasów stało si
ofiarami podobnie jak Polacy. Podobnie jak Bormanna czy Gebelsa nie mo na porównywa
do szeregowego ołnierza Wermachtu, tak Borejszy i Ró ewicza nie mo na stawia na równi z
pragn cym ocali swoj skór zwyczajnym ydem. Wi kszo z nich uciekła z Polski przed
rokiem 1948. Ci, którzy pozostali dokonuj c dzieła niszczenia, ju w ten sposób
usprawiedliwiani by nie mog . Dla pełnego kamufla u pogolili pejsy i brody, zrzucili chałaty,
zmienili imiona i nazwiska na polskie, cz sto historyczne. Nie przyznałby si do nich aden
uczciwy yd.
Oprócz opisanych powy ej ydów-komunistów, tworz cych szkielet i system nerwowy
nowego pa stwa, trzeba wspomnie te o Polakach, którzy zaprzedali dusz czerwonemu
diabłu. W masie swej pochodzili oni ze rodowisk najmniej wyrobionych politycznie,
zdeprawowanych dodatkowo 5-letni wojn . Z lumpenproletariatu miejskiego i wiejskiej
biedoty. Na przykład liczne za okupacji niemieckiej bandy rabunkowe udaj ce partyzantów,
teraz za nowej władzy sowieckiej ch tnie s zamieniane w oddziały Milicji Obywatelskiej.
Ka dy naród ma swój margines, który jednak nie stoi zbyt wysoko w hierarchii społecznej.
I niewiele ma do powiedzenia w sprawach dla narodu i pa stwa istotnych. Dlatego nie
dajmy si zwie
komunistycznej propagandzie o czasach "niespotykanego awansu
społecznego". Dokonywał si on w wyniku planowego niszczenia społecze stwa polskiego na
skal rzeczywi cie niespotykan . Dowodz tego proporcje. W roku 1946 Urz d
Bezpiecze stwa składał si prawie w 100% z osób narodowo ci ydowskiej, w roku 1970 50%
stanowili rodowici Polacy. Do ko ca Imperium Sowieckiego, za zgod moskiewskiej centrali,
zarz dza Polsk klika nazywana popularnie ydo-komun . Ale w tym momencie nale ałoby
j ju nazywa ydo-polo-komun .
Przez pół wieku terenami, na których nominalnie tylko istniało pa stwo polskie,
zarz dzała mafia polityczna nie uto samiaj ca si z interesem narodu polskiego. Staraj ca si
wyzyska wszelkie mo liwo ci jedynie dla własnych korzy ci. Poniewa mafia ta rz dziła nie
tylko siłami przymusu fizycznego, ale i słowem, nic dziwnego zatem, e zapomniano w Polsce
co to takiego interes pa stwowy. Poczucie pa stwowo ci obce było ludziom, którzy chcieli
słu y nie jakiemu tam pa stwu ale rewolucji i wiadomymi obywatelami pa stwa wcze niej
nie byli.
IX. KTO RZ DZI POLSK
?
Maj c za sob poprzedni rozdział, odpowied na tytułowe pytanie nie jest a tak
skomplikowana, jak próbuj to pokaza liczne badania opinii publicznej. Bez wi kszego
wahania mo emy powiedzie , e do roku 1989 rz dzi Polsk ydo-komuna czy te ci lej ydopolo-komuna. Władza jej zarazem nie jest w pełni samodzielna, poniewa podlega Moskwie.
W poni szym tek cie spróbuj odpowiedzie na pytanie: kto rz dzi Polsk po roku
1989? Główn przeszkod utrudniaj c odpowied na to pytanie jest totalna komunistyczna
dezinformacja, której poddawani jeste my nieprzerwanie od samego pocz tku
komunistycznego panowania. Dezinformacja ta nie tylko nie znikn ła w roku 1989, ale
przeciwnie nasiliła si . To wła nie ona sprawiła, e powstanie i rozwój komunistycznej grupy
gospodarczej oraz przeprowadzona w jej interesie rewolucja społeczna roku 1989 w ogóle nie
została dostrze ona. Nawet prosty lud, zwykle trafnie oceniaj cy zjawiska społeczne, czuj c
na własnym grzbiecie ci ar przemian zdołał jedynie wywnioskowa , e starych złodziei
zast pili nowi, którzy dopiero musz "si nakra ". To, e starzy złodzieje nie tylko nie zostali
odsuni ci, ale przeciwnie, rozgrywaj parti ycia nie został w ogóle odnotowany. Dopiero
teraz, w ko cu roku 1994 a zatem 5 lat po herbacie zaczynaj by pewne fakty kojarzone.
Kojarzenie to nie ma jednak na celu wyja nienia historii, poniewa naznaczone jest pi tnem
przegranych przez partie postsolidarno ciowe wyborów parlamentarnych w roku 1993. I jest
zbyt zagmatwane przez bie c polityk .
Wyznawcy komunizmu mówili o nim, e jest wy szym stadium socjalizmu. I a dziw, e
mówili prawd . Oba systemy maj wiele cech wspólnych. I socjalizm, i komunizm s złem i
polegaj na unicestwianiu człowieka poprzez odebranie mu wolno ci decydowania o własnym
yciu. Ró nica polega na tym, e socjalizm mie ci si doskonale w komunizmie. Natomiast
komunizm jest zbiorem wi kszym o cał sfer przymusu fizycznego i scentralizowan władz
społeczno-polityczno-gospodarcz . Jest zatem jedynie poszerzeniem socjalizmu. Komunizm,
rozumiany jako dodatek do socjalizmu, został obalony przez samych komunistów z
prozaicznej przyczyny jego kra cowej niewydolno ci ekonomicznej. To wła nie komuni ci
byli spr yn rewolucji 1989 roku. Komunistyczny sejm, tzw. kontraktowy, podj ł
najwa niejsze decyzje stanowi ce o kształcie przyszłej Polski. W okresie 2-letniej kadencji
wszelkie regulacje prawne ycia politycznego, społecznego i gospodarczego pa stwa polskiego
zostały podj te w interesie dotychczasowej warstwy dzier awców. Grupa ta nie obci ona ju
zwierzchnictwem sowieckiego imperium i wynikaj cymi st d uwarunkowaniami
doktrynalnymi, wreszcie mogła w pełni zadba o własny interes. eby jak najskuteczniej
przeprowadzi własne zamierzenia, dysponuj c pełni władzy ustawodawczej, w du ej mierze
wykonawczej, maj c opanowan gospodark i administracj wraz z całym systemem
finansowym pa stwa, dla niepoznaki zrezygnowali komuni ci z kilku eksponowanych
stanowisk. Tak przeprowadzona z wykorzystaniem własnych czyli prawie wszystkich mediów
publicznych kampania dezinformacji spowodowała, e nikt nie dostrzegał komunistów a do
ich zwyci stwa w roku 1993.
Jak ju wspominałem, komunizm został obalony, socjalizm jednak pozostał. Upadek
komunizmu dał woln r k samym komunistom. Dysponuj c ogromnymi wpływami
wynikaj cymi z 45-letniego panowania, i nie poczuwaj c si do adnej odpowiedzialno ci za
pa stwo i naród polski, przyst pili komuni ci do bezkarnej grabie y. Według moich
prywatnych oszacowa ich łupem padło około 20 miliardów dolarów. I mam tu na my li nie
pieni dze zarobione w wyniku ró norakich oszustw celno-podatkowych ale pieni dze
fizycznie zagrabione prywatnym obywatelom. Pozostawienie natomiast nienaruszonego
systemu socjalistycznego oraz brak dekomunizacji zadecydowało o demokratycznym
powrocie post-komunistów na szczyty władzy politycznej. Jak to było mo liwe?
Przypatrzmy si teraz przeciwnikom. Brak mo liwo ci budowy w pa stwie
komunistycznym instytucjonalnych struktur oporu sprawił, e cała opozycja ograniczała si
do warstwy słownej. T za papierow opozycj tworzyła komunistycznego chowu
inteligencja. Mo na j bez zbytniego upraszczania podzieli na dwie orientacje. Pierwsza, na
u ytek tego tekstu nazwijmy Uni M dro ci i Dobrego Smaku, stanowi około 90% cało ci. Jej
trzon to byli komuni ci, duchowi spadkobiercy Borejszy, maj cy swój udział w
"kulturalnym" niszczeniu Polaków. W sensie fizycznym za dzieci i wnuki ró norakich
Ró a skich, osadzonych w Polsce przez Stalina. W swoim młodzie czym buncie odrzucali oni
komunizm rozumiany jako dodatek do socjalizmu. Akceptowali natomiast wszystko
pozostałe. Na dodatek dekomunizacja, lustracja i os dzenie komunistycznych zbrodniarzy,
dotkn łoby fizycznie ich samych, powi zanych rodzinnie z lud mi władzy. Dlatego z
entuzjazmem podj li wyci gni t do zgody r k komunistów, komunizmu przecie si
oficjalnie wyrzekaj cych.
Druga orientacja opozycyjna to, nazwijmy ich tak, Uczciwi Patrioci. Składa si na ni
szereg skłóconych ze sob inteligenckich partyjek. W odró nieniu od formacji opisanej
powy ej nie s to dzieci Komunistycznej Partii Polski ale spadkobiercy najlepszych polskich
tradycji niepodległo ciowych. Ich najwa niejsz misj , z braku mo liwo ci innego działania,
stało si przechowanie polskiego patriotyzmu w sferze symboli i gestów. Do obchodzenia
rocznic narodowych i demonstrowania własnej postawy. Spotykały ich za to represje. Gdy
Polska miała szans na nowo si odrodzi , Uczciwi Patrioci pochłoni ci składaniem
dzi kczynnych modłów w narodowych sanktuariach nie pomy leli nawet, e trzeba jej pomóc.
Poniewa wszystkich w mojej ksi ce tłumacz , nie os dzajmy zbyt surowo równie
Uczciwych Patriotów. Jak cał inteligencj , ich równie komunizm dopadł i wykastrował.
Pami tajmy te , e do czasu pierwszych wolnych wyborów w roku 1991, orientacja ta niewiele
miała do powiedzenia. Nie jest te bezpo rednio odpowiedzialna za Okr gły Stół i pocz tkow
realizacj planu Balcerowicza. W roku 1991 Uczciwi Patrioci wkraczaj na scen polityczn . I
niestety, wszelkie nadzieje z tym zwi zane szybko bledn . Okazuje si bowiem, e w
odró nieniu od bezczelnych towarzyszy-biznesmenów i zakłamanych Unitów, Uczciwi Patrioci
z dzieci c naiwno ci wyznaj socjalistyczne bzdury wpojone im przez komunizm.
Chocia Wiara nasza stanowi, e na pocz tku było Słowo, to pami tajmy e nast pnie
stało si Ono Ciałem. Słowo nie funkcjonuje zatem samodzielnie, w dowolnych kombinacjach,
ale jest wst pem do działania. Fachowcy od czytania i pisania ksi ek wierzyli zabobonnie, e
najwa niejsze s słowa. Odseparowani przez komunizm od ycia, cał swoj energi
po wi cili tworzeniu i obja nianiu słów. Poniewa za papierowa rewolucja zwyci yła i
wreszcie mo na było powiedzie i napisa wszystko uznali, e komunizm został pokonany. Im
za Uczciwym Patriotom, spadkobiercom wszelkich powsta i Armii Krajowej, nale si
najwy sze zaszczyty i stanowiska. I tu niestety nie pomy leli, e jak wiat wiatem
argumentem w polityce mo e by tylko konkret a racje polityczne s wyrazem bardzo
namacalnych interesów poszczególnych osób, grup i narodów. eby za cokolwiek znaczy w
polityce trzeba dysponowa poparciem fizycznym.
Za Komunistyczn Grup Gospodarcz stoj dotychczasowe struktury władzy, którymi
aden przewrót nie zachwiał. Stoj wielkie, przekształcaj ce si z pa stwowych w prywatne
komunistyczne pieni dze. Stoi dawna, ledwo tkni ta machina propagandy. Za Uni M dro ci
i Dobrego Smaku stoi ogromna grupa intelektualna wykreowana w okresie komunizmu,
panuj ca nad duchowym yciem Polaków. Jakim potencjałem dysponuj Uczciwi Patrioci?
Jest to chyba najtrudniejsze pytanie w tej ksi ce. Prawdziwa kwadratura koła. Bo cho
z prostego liczenia wynika, e powinni mie poparcie 70% obywateli, to przecie po dwóch
latach uczestniczenia w rz dzeniu (1991-1993) ponie li sromotn kl sk .
Dla zrozumienia kl ski wyborczej roku 1993 nale y wspomnie o jedynej sile, któr
mogli Uczciwi Patrioci przeciwstawi towarzyszom-biznesmenom z KGG i socjalistom z Unii
M dro ci, o normalnych Polakach. O Polakach niszczonych przez komunizm i socjalizm
zarazem. Powrót instytucji wolnych wyborów stanowił jedyn szans na faktyczn zmian
ustroju społecznego w interesie wi kszo ci Polaków. Najpierw w wyborach prezydenckich
roku 1990 przepadł z kretesem nie tylko kandydat post-komunistów ale i kandydat Unii
M dro ci - Tadeusz Mazowiecki. Polacy wybrali symbol walki z komunizmem i zarazem
człowieka zapowiadaj cego generaln zmian , Lecha Wał s . Rok pó niej, w wyborach
parlamentarnych, pomimo niewielkiej reklamy głosowali na Uczciwych Patriotów w stopniu
pozwalaj cym im na utworzenie rz du. Okazało si niestety, e ich wybra cy upojeni
zwyci stwem ani my l likwidowa rozd ty aparat socjalistyczny. Okazało si te , e nie maj
niczego do zaoferowania oprócz nawoływa do dalszych wyrzecze , w sytuacji gdy a kłuło w
oczy p czniej ce bogactwo byłych sekretarzy i ubeków. A wreszcie okazało si , e nie
rozumiej zasad tak kochanej demokracji.
Demokracja polega na niepisanym układzie pomi dzy wyborcami a kandydatami na ich
reprezentantów. Wyborcy głosuj na tych, którzy wydaj si najlepiej dba pó niej o ich
interesy. Je eli wyobra enia te oka
si pomyłk , ci którzy zaufanie swoich wyborców
zawiedli maj niewielk szans na powtórny wybór. Wystarczyły dwa lata, by
skompromitowani Uczciwi Patrioci nie weszli do kolejnego parlamentu. Rozdział zbli a si ku
ko cowi, powiem zatem wprost: jedynym sensem istnienia politycznego orientacji Uczciwych
Patriotów było rozbicie socjalistycznego gmaszyska; przebudowa pa stwa nie w interesie
byłych komunistów i ich przydupasów, ale w interesie gn bionych dotychczas na ka dym
kroku zwykłych Polaków. I zwolennicy komuny, i zwolennicy o wieconego socjalizmu maj
przecie swoje sprawdzone reprezentacje. Nie potrzebuj zatem głosowa na Uczciwych
Patriotów. Je eli za ci ostatni nie maj do zaproponowania niczego poza socjalizmem, to po
có ma na nich głosowa zwykły Polak.
CZ
TRZECIA
KRAJOBRAZ PO BITWIE
W I cz ci mojej ksi ki starałem si pokaza rewolucj społeczn jaka dokonała si w
Polsce w latach 1983-1993. W jej wyniku komuni ci, sprawuj cy dotychczas władz z
sowieckiego nadania, przemienili si w kapitalistów. Z pogardzanych sekretarzy i ubeków w
budz cych zachwyt biznesmenów. I wraz z onami i dzie mi przeobrazili si w elit
społeczn dyktuj c styl ycia.
W II cz ci starałem si wytłumaczy dlaczego było to mo liwe bez jakiegokolwiek
oporu społecznego, a nawet bez dostrze enia zachodz cej wła nie rewolucji.
Teraz w cz ci III, jak wypada ostatniej, przedstawi działania, które podejm
komuni ci w obronie zdobytej pozycji. Spróbuj
zarazem poszuka
mo liwo ci
przeciwstawienia si im i budowy normalnej i silnej Polski.
I. CZERWONI WSZYSCY
WI CI
Na pocz tek przypomnijmy kolejne etapy rewolucji.
1983. Pocz tek powstawania Komunistycznej Grupy Gospodarczej działaj cej na pozór
zgodnie ze zmienianymi wła nie przepisami.
1986. Wielka Amnestia i pocz tek gry w Okr gły Stół. Propozycja w stosunku do
opozycji:
my wam oddamy władz ale w zamian pozwólcie nam si bogaci .
1988. Hiperinflacja Rakowskiego i szanta : albo przejmiecie odpowiedzialno
pa stwo,
albo b dziecie winni katastrofy społecznej.
za
1989. Przyj cie przez Sejm Kontraktowy planu Balcerowicza jako jedynego sposobu na
przej cie od komunizmu do kapitalizmu. Nie wiadome zalegalizowanie
komunistycznej grabie y przez cał warstw polityczn Polski.
1993. Zwyci stwo we wrze niowych wyborach parlamentarnych odnowionej partii
komunistycznej. Cztery lata po hała liwym zwyci stwie nad komunizmem.
W ci gu 10 lat dzi ki planowej akcji, której ukoronowaniem było wcielenie w ycie
piramidki Balcerowicza, powstała pot ga Komunistycznej Grupy Gospodarczej. Powstała
kosztem narodu polskiego, kosztem ogromnych wyrzecze maj cych rzekomo słu y budowie
lepszego jutra. Maj c opanowany system nerwowy gospodarki - banki, sprawuj c zarz d nad
pa stwowo-prywatn
gospodark , walcz
komuni ci o wszystko. Do całkowitego
podporz dkowania gospodarki narodowej brakuje im całkowitej prywatyzacji w wersji
zaproponowanej przez gda skich liberałów. Projekt Powszechnej Prywatyzacji, który nie
został przyj ty przez poprzedni parlament wył cznie z powodu jego rozwi zania, b dzie
zwie czeniem dzieła. Przewiduje on, e kadra kierownicza otrzyma na własno 15% akcji
prywatyzowanych przedsi biorstw, podobn cz
rezerwuje dla pracowników. Reszta
rozdzielona ma by pomi dzy wszystkich dorosłych Polaków w oderwaniu od konkretnej
własno ci i zarz dzana przez Narodowe Fundusze Inwestycyjne.
Według oblicze specjalistów do przej cia faktycznej kontroli nad przedsi biorstwem
maj cym wielu drobnych akcjonariuszy, wystarcza zgromadzenie 28% udziałów w jednych
r kach. W przypadku Planu Powszechnej Prywatyzacji, gdy zamiast akcjonariuszy kadra
mened erska b dzie miała do czynienia z NFI, sytuacja dla towarzyszy-biznesmenów jest o
wiele bardziej korzystna. Najpierw przypomnijmy,
e dyrektorem pa stwowego
przedsi biorstwa zostawało si z komunistycznego nomenklaturowego klucza. Teraz
pomy lmy przez chwil , kto b dzie sprawował faktyczn kontrol nad NFI. Je eli dojdziemy
do wniosku, e pa stwowy aparat to puzzle same składaj si w obrazek. A jest to obrazek
kompletnie socjalistycznego pa stwa z gospodark opanowan przez Komunistyczn Grup
Gospodarcz . I niczego nie zmieni fakt zasiadania gdzie w tej monstrualnej strukturze nawet
najbardziej Uczciwego Patrioty.
Powstanie i wzrost pot gi Komunistycznej Grupy Gospodarczej nast pił w wyniku
manipulacji kursem złotego i kradzie y maj tku narodowego poprzez struktury pa stwowe
pozostawione pomimo formalnego upadku komunizmu. Nie do
e nie zostały one zmiecione
w roku 1989, to przetrwały pomimo wej cia do gry Uczciwych Patriotów. Przewaga
KGG mo e zosta utrzymana tylko poprzez utrwalenie systemu korupcji dla dalszych
korzy ci i jednoczesn rozbudow systemu kontroli dla utrzymania obywateli na bezpiecznym
poziomie ubóstwa.
Na koniec, po uporaniu si z wa niejszymi sprawami (odzyskaniu kontroli nad NBP na
przykład), przyjdzie czas na rozprawienie si z jedyn enklaw wolnego rynku - z drobn
przedsi biorczo ci . I b dzie to walka bardzo nierówna, poniewa mo e zosta
przeprowadzona w majestacie prawa. W warstwie słownej, na domiar złego, wydawa si
b dzie zgodna z kanonami Wiary. Co wi cej, walk t komuni ci mog przeprowadzi
cudzymi r kami, steruj c jedynie propagand . Pierwsze jaskółki ju nam si objawiły. Tu
przed wyborami 1993 Jan Maria Rokita z Unii Wolno ci i Stefan Niesiołowski z ZCHN
wyst pili w „Gazecie Wyborczej” z wezwaniem obywateli do przestrzegania przepisów
podatkowych. Rokita gor co nakłaniał biskupów do wezwania wiernych, a Niesiołowski
nazwał nie wywi zywanie si obywatela ze wszelkich obci e fiskalnych grzechem. Czas ich
wyst pienia z pewno ci nie był przypadkowy i dowodzi jak skuteczna mo e by
komunistyczna manipulacja.
My l , e ju czas najwy szy u wiadomi wszystkich Uczciwych Patriotów i pozostałych
inteligentów: jedyny sposób na przetrwanie drobnego biznesu w Rzeczypospolitej to działanie
niezgodne z przepisami prawa. Zdziwienie, e ju samo ogłoszenie niepodległo ci nie
spowodowało bezwzgl dnego przestrzegania komunistycznych przecie
przepisów,
przypomina zdziwienie zatrzymuj cego mnie za komuny funkcjonariusza z Brygady do
Walki z Przest pstwami Gospodarczymi. Dziwił si on, e zamiast zarejestrowa działalno
nara am si na podró słu bowym polonezem i utrat towaru. Owa rejestracja oznaczała
obowi zek płacenia 15-to procentowego podatku od sprzedanej rzeczy, podczas gdy mój zysk
wynosił wtedy 11%. Oczywi cie ci zarejestrowani mogli prze y , poniewa wi ksz cz
obrotu ukrywali przed Urz dem Skarbowym a w razie nagłej kontroli opłacali si
urz dnikom. Funkcjonowały w ten sposób nie tylko place handlowe, ale te sklepy ajencyjne i
rzemie lnicy dostarczaj cy do nich swoje wyroby. Moja znajoma powiedziała wtedy (1986), e
dla niej komunizm si sko czy, gdy tylko b dzie mogła zlikwidowa lewy magazyn. Nie
zrobiła tego do dnia dzisiejszego, a mamy ju szcz liwie listopad 1994.
Nie dla mnie było wtedy działanie pozornie zgodne z przepisami. Byłem młody, pi kny i
nie uznawałem kompromisów. Komunizm zreszt walił si na pot g i miałem nadziej , e w
Wolnej Polsce w ogóle nie b d musiał "oszukiwa ". (Przepraszam za patos, ale pisz te słowa
akurat 11 listopada.) Czar szybko prysn ł. Rz d Mazowieckiego przyst pił do grabie y
obywateli zaraz po swoim powstaniu. Za Uczciwi Patrioci nawet nie mieli zamiaru obieca ,
e uczyni cokolwiek bym z przest pcy gospodarczego mógł sta si szanowanym obywatelem
tworz cym bogactwo i pot g Polski. A poniewa o eniłem si i jedno po drugim zacz ły
przychodzi na wiat moje dzieci, zmuszony zostałem przywdzia mask obłudy i przej do
szarej sfery. W pa stwie bezprawia rz dzonego przez mafi polityczno-gospodarcz mogłem
usłysze jedynie dura lex sed lex. Wiem co znacz same słowa, bo sko czyłem uniwersytet i
lektorat łaciny. Co mo e jednak znaczy w dzisiejszej Polsce wezwanie do przestrzegania
prawa pomimo jego surowo ci, pomimo e nie ma tu adnego Prawa, nie mam poj cia. Wiem
jedynie, e słu y to kompletnemu pomieszaniu dobra ze złem w interesie tego ostatniego. Czy
zatem pozostaje tylko prze egna si i wierzy w sprawiedliwo bosk ?
II. Z KIM WALCZY ?!
Chocia Polacy w ostatnich wiekach wyspecjalizowali si raczej w przegrywaniu, my l
e umiej tno wygrywania jest du o bardziej po dan cech . Zanim odpowiem na pytanie z
kim, a tak e dlaczego i w jaki sposób walczy i zwyci y , odrobina ogółu.
Od wieków trwa walka Dobra ze Złem. W ka dym miejscu na ziemi znajdzie si
bandyta i złodziej czyhaj cy na okazj . Wsz dzie te czaj si
dni władzy szale cy,
próbuj cy zbawi wiat bez ogl dania si na ycie i zdrowie bli nich. W odró nieniu od
Dobra, które stoi na stra y wolno ci człowieka. Zło zawsze wi e si z wykorzystywaniem
jednych ludzi przez innych - sługi Zła. Zarazem Zło nie jest samoistne. Dla funkcjonowania
złodziei musz istnie ludzie uczciwi, którym mo na co ukra . Ró nica podstawowa
pomi dzy Dobrem a Złem polega na tym, e w odró nieniu od Dobra zainteresowanego
obj ciem jak najwi kszej ilo ci jednostek ludzkich, Zło wr cz przeciwnie reprezentuje interes
nielicznej mniejszo ci. Dziesi
Przykaza wystarcza do odró nienia Dobra od Zła. W
konkretnych za sprawach społecznych, jakie nas tu interesuj , wystarczaj ca b dzie
odpowied na pytanie: czy dana decyzja słu y wszystkim czy wybranej garstce? Oczywi cie
najpierw musi ona by zgodna z Przykazaniami Bo ymi.
Mimo pewnej ogólno ci Dobro i Zło s na ka dym kroku obecne w naszym yciu.
Spychanie ich na dalszy plan, celowe "zapominanie" o tym podstawowym konflikcie, jest
działaniem wył cznie w interesie Zła. Ludzie uczciwi, dla których Dekalog jest miar
codziennego post powania, podobnie jak nieuczciwi, dziel si na odwa nych i tchórzliwych,
zdolnych i t pych, biednych i bogatych. I chciałbym, eby wszyscy ludzie uczciwi o tym
pami tali. Ludzie li próbuj wszelkich sposobów aby ten podstawowy podział zamaza .
Najcz ciej poprzez propozycj innego podziału, na przykład według kryterium
wykształcenia, stopnia zamo no ci a nawet wieku. Wszystko w celu rozmycia podstawowego
podziału Dobro kontra Zło. Opowiedzenie si po stronie Dobra w yciu społecznym stanowi
podwalin naszej cywilizacji. Najwi kszym wynalazkiem chroni cym człowieka przed siłami
Zła jest Prawo czyli przeło enie na potrzeby codziennych kontaktów mi dzyludzkich Prawa
Bo ego. Na stra y Prawa, a zatem człowieka, stoi S d oceniaj cy przypadki łamania
przepisów Prawa, korzystaj cy przy tym z siły fizycznej - policji i wi ziennictwa. Do struktur
chroni cych wolno człowieka nale y jeszcze doda wojsko, stanowi ce zabezpieczenie przed
zagro eniem zewn trznym. Wszystkie te instytucje stanowi cz ci składowe pa stwa. Dla
jego sprawnego funkcjonowania w instytucjach tych zatrudniani s
przedstawiciele
wszystkich obywateli i przez nich opłacani. Jest to słu ba pa stwowa, a o rodkiem
koordynuj cym jej prac jest rz d. Mniej lub bardziej wszyscy pozostaj cy w słu bie
pa stwowej s wybierani przez obywateli, przez nich opłacani i im powinni słu y . Je eli za
ze słu by tej si nie wywi zuj , obywatele maj mo liwo ich odwołania i powołania innych
w trakcie wolnych wyborów. I jest to najskuteczniejszy argument jakim dysponuj obywatele
dla zapobie enia ró norakim pokusom władzy.
Wszystko co napisałem powy ej było dla nas Polaków przez ostatnie pół wieku jedynie
teori . Komunistyczne pa stwo było mafijn struktur , trwaj c nie dzi ki poparciu
obywateli ale dzi ki sowieckim bagnetom. Nie miało te na celu ochron obywatela, ale
unicestwienie jego, jego rodziny i całego narodu. Wszystkie instytucje za w normalnym
pa stwie zabezpieczaj ce wolno
jednostki, w komuni mie słu yły ochronie interesów
rz dz cej mafii. Sposób zorganizowania i działania struktur pa stwowych wynikał z
konkretnej potrzeby utrzymania ludzi w ryzach podda stwa. W roku 1989 komuni ci
zrezygnowali ze stosowania wprost przemocy fizycznej w stosunku do swoich przeciwników i
znie li ustawow władz partii komunistycznej. I to wszystko. Struktury zabezpieczaj ce
dotychczas komunistyczne panowanie pozostały niezmienione tak w sensie celowo ci
działania, jak i osobowym.
1. Socjalistyczne prawo oparte i słusznie na nieufno ci wobec obywatela. Poniewa
dotychczasowa filozofia prawa zasadzała si na zgodno ci z moralno ci , komunistyczne
prawo, mianuj ce zbrodniarza bohaterem a człowieka prawego przest pc , słu yło
unicestwieniu sumie .
2. Socjalistyczny system podatkowy- karz cy obywatela za ci k i wytrwał
prac . Za tworzenie nowych rozwi za i miejsc pracy. Zbudowany tak, aby utrzyma
obywateli na bezpiecznym poziomie ubóstwa i w jak najwi kszej zale no ci od pa stwa.
3. Socjalistyczne szkolnictwo - podporz dkowane kompletnie aparatowi pa stwa.
Obowi zkowy program nauczania realizowany był przez urz dników pa stwowych w celu
ogłupienia i zdemoralizowania kolejnych pokole . Kuratoria i wydziały o wiatowe stoj ce
na stra y oficjalnej doktryny.
4. Socjalistyczne lecznictwo - drugi obok nauczania zawód zbli ony do
posłannictwa, misji społecznej. Równie całkowicie upa stwowiony i obrosły rozmaitymi
Izbami. Obywatel opłaca jego istnienie podwójnie. Raz jako podatnik z czego ochłapy w
postaci miernej pensji dostaj lekarze oficjalnie, dwa ju jako pacjent - odpuka w
niemalowane. W tym przypadku chory płaci za leczenie sam, cz ciowo w formie łapówki.
5. Zakład Ubezpiecze Społecznych - nie maj cy nic wspólnego z rzeczywistym
ubezpieczeniem i zapewnieniem sobie spokojnej staro ci. Jeden z głównych filarów
finansowania bud etu pa stwa.
Wszystkie wymienione powy ej struktury przetrwały rewolucyjny rok 1989. Rewolucja
bowiem przeprowadzona została przez samych komunistów i w ich interesie. Obecnie, w roku
1994, mo na ju powiedzie , e była to rewolucja zwyci ska. Z punktu widzenia zwykłego
Polaka rok '89 był rewolucj jedynie w warstwie słownej. Wolno słowa jaka nast piła,
znikni cie l ku przed nazwaniem rzeczy po imieniu, to były rzeczy dotychczas dla wi kszo ci
Polaków niespotykane. Inteligencja za , której całe ycie zamykało si w słowach, rok '89
uznała za ostateczne zwyci stwo. To był powszechny amok. Ka da próba polemiki z oficjaln
wykładni rzeczywisto ci wywoływała jedynie w ciekło i agresj . Kto yw rzucił si w wir
pracy zapominaj c zapyta o sens. Dlatego te praca ta sprowadziła si do o ywienia
pozostałych po komunizmie i kompletnie niewydolnych ju struktur socjalistycznego pa stwa.
Do walki o udro nienie a nie obalenie starego porz dku. Walki i rozgrywki personalne s
wa ne dla osób bior cych w nich udział. Dla normalnego, yj cego gdzie w Polsce człowieka
s jedynie swoist rozrywk podobn do plotek o aktorach.
Nie tylko nie nast piło rozbrojenie struktur strzeg cych podda stwa obywateli.
Dodatkowo nast pił ich rozrost. Zgodnie z podstawow cech nieefektywnego systemu
najszybciej rozwija si biurokracja. Skoro zatem nic si nie zmieniło, nie dziwmy si , e
pomimo oficjalnej wolno ci słowa, teoretycznej instytucji wolnych wyborów i ogłoszonej
niepodległo ci, nie sposób wykrzesa z Polaków entuzjazm.
Jedynie sensowna z punktu widzenia normalnego a zarazem uczciwego człowieka walka
musi przebiega na płaszczy nie Dobro kontra Zło. Zło w yciu społecznym to pozostały po
komunizmie socjalistyczny aparat pa stwowy. Siły za słu ce Złu to wszystkie instytucje
aparat ten chroni ce. Mówi c wprost, i Komunistyczna Grupa Gospodarcza, i Unia M dro ci
i Dobrego Smaku, poprzez swoje reprezentacje polityczne maj za zadanie utrzyma
dominacj swoich klik nad polskim społecze stwem. W ich interesie le y nie dopu ci do
powstania niekontrolowanych przez nich ródeł bogactwa. Im słu y utrzymywanie aspiracji
obywateli na poziomie oł dka i troch ni ej. Im te słu y utrzymywanie sztucznego podziału
narodu na motłoch i garstk wtajemniczonych, który to podział nie został jak do tej pory
zakwestionowany przez jak kolwiek sił polityczn . Nie my l tu rzecz jasna o deklaracjach,
jako e w deklaracjach mało kto mo e równa si z wyznawcami Marksa i Rewolucji
Francuskiej.
Na nieszcz cie Polski i Polaków siły Zła mog dowolnie posługiwa si Uczciwymi
Patriotami. Ci "u yteczni idioci" nie tylko zmarnowali kilka lat podarowanych nam przez
Histori . Na domiar złego dopu cili do wzrostu pot gi postkomunistycznej mafii w stopniu
wykluczaj cym mo liwo skutecznej walki z ni w ci gu najbli szych lat. Rozbici na szereg
skłóconych ze sob partyjek, wykastrowani przez komunizm duchowo i naszpikowani
agentami, nie s zdolni poprowadzi do walki ze Złem normalnych uczciwych Polaków.
III. JAK ZWYCI
Y ?!
Siły Zła w dzisiejszej Polsce s zbyt pot ne na to, by wyda im walk wprost. Siły
Dobra nie mog si z nimi równa ani finansowo, ani strukturalnie, ani "intelektualnie", ani
te propagandowo. Dlatego walk mo emy wyda na jednej tylko płaszczy nie, b d cej z
definicji domen Dobra, na płaszczy nie ilo ciowej. Tu dobro jest nie do pobicia, poniewa
głos zwykłego obywatela jest równy głosowi najpot niejszego komunistycznego biznesmena.
Aby jednak w ogóle do takiego starcia mogło doj , konieczne jest powstanie orientacji
politycznej skupionej wokół programu walki ze Złem. Na u ytek tego tekstu nazwijmy j
Parti Drobnych Ciułaczy i Obywateli. Jej program musi wyra a interes wszystkich
uczciwych Polaków czyli tych, którzy za swoje uznaj Dziesi Przykaza i przynajmniej
staraj si zbyt cz sto ich nie łama . Orientacja nasza nie musi zabiega o wzgl dy
zbocze ców, którzy zamiast pokutowa za swoje grzechy próbuj je zmienia w nowe
przykazania. Nie mo e te liczy na ludzi zainteresowanych utrzymaniem obecnego systemu z
racji zatrudnienia lub czerpania korzy ci materialnych. Musi natomiast, co zabrzmi niemal
dziwacznie, zdoby poparcie swojej naturalnej klienteli - uczciwych Polaków, niezale nie od
dalszych podziałów na m drych i głupich, bogatych i biednych, wysokich i niskich. Mimo 45ciu lat komunizmu i dodatkowego tryumfu Zła w roku '89, liczebno naszej orientacji
szacuj na co najmniej 2/3 uprawnionych do głosowania.
Podstawowe zadanie jakie stoi przed Parti Drobnych Ciułaczy i Obywateli to
odnalezienie podstawowych reguł, których realizacja umo liwi zwyci stwo sprawiedliwo ci w
yciu społecznym. Reguł zgodnych z podstawami naszej chrze cija sko-łaci skiej cywilizacji.
I przedstawienie ich do zaakceptowania przez zwykłych ludzi.
Reguła 1. Interes obywatela jest najwa niejszy. Pa stwo słu y tylko i wył cznie obronie
obywatela. Rezygnacja z dotychczasowej zasady podporz dkowania jednostki celom aparatu
pa stwowego.
Reguła 2. Wolny wybór. Ka dy sam wie jak pokierowa własnym yciem, a bł dzenie
jest niezb dne. Ka da próba o wieconego pa stwa wyeliminowania mo liwo ci bł dzenia jest
prób pozbawienia jednostki odpowiedzialno ci i wolno ci. Jest wyst pkiem przeciwko Bogu i
ludziom.
działania w granicach
Reguła 3. Nie kradnij. Wolny wybór oznacza wolno
wytyczonych Prawem. Je eli wi kszo
rodków potrzebnych do realizacji prywatnych
zamierze jest odbierana przez pa stwo, wolny wybór jest literack fikcj .
Reguła 4. Silne i efektywne pa stwo. Poniewa na razie mamy do czynienia z pa stwem
socjalistycznym, nale y na pocz tek dokona podziału struktur pa stwowych na chroni ce
obywatela i na te, które słu yły jego niszczeniu w interesie mafii szermuj cej socjalistyczn
ideologi . Te pierwsze to jest wojsko, policj , s downictwo nale y oczy ci w sposób
strukturalny i osobowy. Te drugie za podda kryterium opłacalno ci. Je eli oka e si , e
po rednictwo pa stwowe w dziedzinach takich, jak szkolnictwo, lecznictwo, ubezpieczenia
jest dla obywatela nieopłacalne, nale y si z nich wycofa zwracaj c ka demu pieni dze.
Program budowy silnego pa stwa obywatelskiego, zorganizowanego według powy szych
zasad, mo e liczy na powodzenie w przypadku jego cało ciowej, a zarazem płynnej realizacji.
ycie społeczne podobnie jak organizm człowieka jest skomplikowanym urz dzeniem.
Najmniejsza ingerencja w jedn dziedzin odbija si natychmiast na funkcjonowaniu innych,
wydawałoby si zupełnie odr bnych, i cało ci zarazem. Nie mo na zaproponowa
obywatelom: bierzcie los we własne r ce je eli utrzymamy indoktrynacj poprzez pa stwow
szkoł , a pieni dze zarobione za cen rozmaitych wyrzecze odbierzemy. Pami tajmy e
socjalizm d y zawsze do uregulowania wszelkich przejawów ycia. Dlatego program nasz
powinien prowadzi do kompletnego wyzwolenia spod jego dominacji. I budowy nowego nie
na gruzach jednak ale na trwałych fundamentach naszej chrze cija sko-łaci skiej cywilizacji.
Pozostawienie jakiego błahego z pozoru elementu starego systemu grozi jego ponown
odbudow .
Je eli program nasz ma zyska zwolenników w ród zwykłych ludzi niszczonych
najpierw przez komunizm, a potem oszukanych przez elity przywódcze niepodległego
pa stwa, nie mo e obiecywa gruszek na wierzbie. Jego realizacja musi oznacza dla
zwykłych ludzi popraw ich sytuacji materialnej. Opłacalno pracowito ci, pomysłowo ci,
uczciwego ycia jest tak samo niezb dna jak patriotyzm. Nie na wiele zda si ofiarno w
przypadku zewn trznego zagro enia naszej Ojczyzny, je eli pa stwo nasze b dzie słabe
materialnie. A b dzie takie z pewno ci je eli utrzymany zostanie obecny system. Socjalizm,
cho kompletnie nieopłacalny dla uczciwego Polaka, jest przecie najlepszym i najta szym bo finansowanym przez innych - sposobem utrzymania mafijnych struktur i pot gi
materialnej paso ytów. Co wi cej, silne obywatelskie pa stwo jest naturalnym zagro eniem
dla mafii, której powodzenia zale
wprost od bezprawia, korupcji i braku wspólnego
interesu obywatela i pa stwa. Nie znajduj c oparcia w instytucjach pa stwa, b d c
zmuszonym do łamania niesprawiedliwego "prawa", normalny człowiek zamiast obywatelem
pa stwa stanie si klientem mafii.
W interesie ka dego obywatela musimy policzy dlaczego nasz system jest dla niego
opłacalny. A eby tego dowie , nale y najpierw pozbywszy si ideologicznych emocji policzy
koszty funkcjonowania pa stwa. Poniewa naszym ideałem jest pa stwo wolnych i
odpowiedzialnych obywateli, rezygnujemy z dotychczasowej ideologicznej nadbudowy.
Poniewa najwi ksza aktywno
yciowa ka dego człowieka taka, jak zdobywanie
wykształcenia, leczenie, praca, codzienna egzystencja a po jej kres na pobliskim cmentarzu,
odbywa si w jego najbli szym otoczeniu zmieniamy kompletnie struktur finansów
publicznych. Sam człowiek, a w sprawach przekraczaj cych jego mo liwo ci grono
najbli szych mu pod wzgl dem zamieszkania ludzi, najlepiej wie jak wydatkowa zarobione
przez siebie pieni dze. I tu w gminie najłatwiej policzy ile pieni dzy potrzeba na gminny
most czy drog , i na co jest nas sta . I jak liczne grono osób jest potrzebne dla efektywnego
zarz dzania naszymi pieni dzmi. Tylko zadania społeczne przerastaj ce mo liwo ci jednej
gminy powinny by realizowane albo przez kilka najbli szych gmin, albo przez województwo.
A dopiero problemy przerastaj ce skal województwa powinny by składane na barki
administracji pa stwowej. Wojsko, ogólnopa stwowa policja i potrzebna do sprawnego
zarz dzania pa stwem administracja powinny by na barkach nas wszystkich. I , z
niewielkimi wyj tkami, nic poza tym. W dobie powszechnej komputeryzacji bardzo łatwo
policzy ile takie pa stwo powinno nas wszystkich kosztowa .
Jak ju wspominałem proponowane zmiany musz mie charakter cało ciowy a
zarazem łagodny, stopniowy. Stopniowo zmian b dzie skuteczn ochron przed wszelkiej
ma ci doktrynerami, gotowymi dla własnych racji wytopi ze dwa miliony Polaków. Po
przeprowadzeniu pierwszego kroku w kierunku nowego pa stwa czyli policzeniu
rzeczywistych kwot wpłacanych przez obywatela do bud etu, nale y umo liwi obywatelom
dokonanie wyboru - albo korzystaj z dotychczasowego systemu i wpłacaj 85% zarabianych
pieni dzy do kasy centralnej, albo rezygnuj z po rednictwa pa stwa w leczeniu, edukacji itp.
i odzyskuj swoje pieni dze. Mo liwo wyboru jest kluczem do sukcesu naszego programu.
Poprzez brak przymusu zadziała pozytywny przykład młodych odwa nych. Mo liwe jest
jednak, e niektórzy do mierci pozostan klientami starego systemu. Z wylicze 70-latków
mo e si okaza , e przej cie na nowy system jest dla nich nieopłacalne. Dlatego nie mo emy
czyni z nich wrogów naszego pa stwa.
Dotychczasowe niepowodzenia Uczciwych Patriotów s
dowodem na to, e
komunistycznego pochodzenia socjalizmu nie zwyci ymy innym socjalizmem, nawet
najbardziej ideowym. W obecnych warunkach najbardziej nawet ideowy socjalista b dzie
działał w interesie starego systemu. Patrioci-socjali ci powinni pami ta , e tak czy inaczej
weryfikacja patriotyczna nast pi dopiero w przypadku kolejnej napa ci na Polsk . Wcze niej
dla normalnego Polaka b d nie do odró nienia od moskiewskiego socjalisty.
Mo emy zwyci y . Nie w tpi w istnienie potrzebnej do zwyci stwa wi kszo ci. Nie
w tpi , e program budowy silnego Pa stwa Polskiego - nie wbrew ale w oparciu o obywateli
- znalazłby prost drog do serc i umysłów Polaków. W tpliwo ci moje wynikaj jedynie z
niedostrzegania mo liwo ci powstania w bliskiej przyszło ci orientacji politycznej,
zainteresowanej wprowadzeniem w ycie powy szego programu. Bez powstania takiej siły,
bez zaanga owania si w jej rozwój uczciwych Polaków, pozostaj cych obecnie na marginesie
ycia społecznego, zwyci stwo naszej Polski jest niemo liwe. Boj si zatem jedynie o to, by
Partia Drobnych Ciułaczy i Obywateli nie zako czyła ywota tam gdzie si pocz ła - w głowie
autora.
IV. POLSKA W NOWYM
WIECIE
W mojej małej parafialnej ksi eczce niewiele miejsca po wi ciłem zagadnieniom
ogólnoeuropejskim czy wr cz wiatowym. Nie o sprawach wiatowych chciałem opowiedzie .
Niemniej nie mo na zapomina o ogromnym wpływie na losy naszego pa stwa sytuacji na
wiecie. wiadomo takiej zale no ci oraz rozpoznanie kierunku zmian polityki wiatowej po
zako czeniu zimnej wojny i upadku Zwi zku Sowieckiego stanowi b dzie znacz c pomoc
do prowadzenia skutecznej polityki polskiej.
Jednym ze strategicznych celów polityki ameryka skiej po II wojnie wiatowej, w
sytuacji stałego zagro enia ze strony Imperium Sowieckiego, było utrzymanie w jak najlepszej
kondycji Europy Zachodniej i Japonii. Pomimo istotnych ró nic i Europa Zachodnia i
Japonia były rozpieszczane przez Stany Zjednoczone. W obu przypadkach wzgl dy polityczne
przewa ały nad interesem gospodarczym Ameryki. Obecnie, je eli tylko Imperium Sowieckie
nie odrodzi si , dojdzie do rzeczywistej konfrontacji gospodarki ameryka skiej z gospodark
japo sk i zachodnio-europejsk . Pomi my Japoni i skoncentrujmy si na Europie.
Konfrontacja ameryka sko-europejska b dzie miała ogromny wpływ na losy Polski.
Rzut oka wystarczy by dostrzec zasadnicz ró nic pomi dzy obiema gospodarkami.
Rozwój Stanów Zjednoczonych dokonał si dzi ki ogromnej wolno ci do działania
poszczególnych jednostek. Dzi ki niewielkiej ingerencji aparatu pa stwowego w sfer
gospodarki i niskim podatkom. Był to rozwój oddolny, gdzie pot ga pa stwa rosła wraz z
zamo no ci poszczególnych obywateli. We los we własne r ce! - proponowała Ameryka
kolejnym rzeszom imigrantów, którzy nie przywie li z Europy ogromnych fortun.
Wystarczyła wolno działania i własne r ce, aby w przeci gu stulecia zbudowa najwi ksz
pot g gospodarcz i polityczn wiata.
Rozwój gospodarczy Europy nast pował w sposób zgoła odmienny. W ka dym z pa stw
europejskich nad gospodark dominowało pa stwo z centralizmem i administracyjn
zwierzchno ci odziedziczon po feudalizmie. Obci enia podatkowe, przej te równie po
systemie feudalnym, zawsze było wysokie. W odró nieniu od Ameryki, Europa jest
zbiorowiskiem sprzecznych interesów konkretnych pa stw i narodów, historycznych i
współczesnych konfliktów. Dlatego nie jest w stanie wypracowa takiej ogólnoeuropejskiej
polityki, która w pełni zadowalałaby jakiekolwiek pa stwo w Europie le ce. Mimo całej
retoryki euro-urz dników wida jedynie, e Wspólnota Europejska wyra nie broni si przed
przyj ciem nowych członków. Nie jest otwarta, poniewa powstała dla obrony interesów kilku
pa stw w warunkach zagro enia ze strony sowieckiej i pod szczególn ochron Stanów
Zjednoczonych. Zaproponowa mo e jedynie kontyngenty, zniszczenia naturalnego ródła
rozwoju pa stw staraj cych si o wej cie do niej - w imi obrony francuskiego rolnika na
przykład, wysokie podatki i dro yzn . Brak jakiejkolwiek ogólnej idei w zamy le budowy
Zjednoczonej Europy sprawia, e sam pomysł jest po prostu euro-mrzonk .
Odmienne podej cie w stosunkach pa stwo - obywatel, i wynikaj ca st d ró nica w
organizacji ycia gospodarczego, zaowocowało tanio ci
ycia w Stanach i europejsk
dro yzn . Na przykład samochody s w Ameryce dwa razy ta sze, prawie trzykrotnie ta sza
jest benzyna. I maj Stany jeszcze jeden ogromny atut - dolara ameryka skiego, który oprócz
tego e jest pieni dzem krajowym jest jednocze nie walut wiatow . Wi kszo transakcji
mi dzynarodowych, w tym najwa niejsze czyli handel rop naftow , rozliczana jest w
dolarach.
Pierwszym znakiem nowych czasów mo e by spadek warto ci dolara i brak reakcji
strony ameryka skiej w celu jego ponownego wzmocnienia. Spadek ten oznacza dodatkowy
wzrost konkurencyjno ci gospodarki ameryka skiej w stosunku do europejskiej. Po pierwsze,
nie odbija si to w aden sposób na poziomie ycia w Stanach i nie powoduje automatycznego
wzrostu cen, poniewa USA w aden sposób nie s uzale nione od dostaw europejskich. Po
drugie, towary ameryka skie liczone w walutach europejskich taniej , a zatem w sposób
naturalny zaczn wypiera europejskie z rynku wiatowego.
Obrona europejska mo e sprowadza si jedynie do zamkni cia granic, obni enia
realnych dochodów ludno ci albo uznania pax America. Zamkni cie granic i tak nie
przeszkodzi Ameryce, która ju tworzy swoj Ameryka sk Stref Wolnego Handlu (w
skrócie nomen omen NAFTA), z du ymi szansami rozszerzenia jej na Ameryk Łaci sk .
Jednocze nie ma dost p do ogromnego rynku Azji, zwłaszcza Dalekiego Wschodu. Zarazem
posuni cie takie wywołałoby podobn reakcj USA i jeszcze wi ksze straty Wspólnoty
Europejskiej. Obni enie dochodów ludno ci jako element walki cenowej w ogóle nie wchodzi
w gr bez wywrócenia obecnego porz dku polityczno-społecznego. Dlatego jedynym
sensownym sposobem wyj cia Europy z nadci gaj cych tarapatów jest przyj cie
ameryka skiego modelu organizacji ycia. Przy czym jest wprost nieprawdopodobne, eby
krok taki nast pił w zwartym szeregu. Obowi zywa mo e jedynie zasada: ratuj si kto mo e!
W wietle powy szego, zdumiewa musi uparte pchanie si na ton cy statek Polski i
innych pa stw Europy Wschodniej. Poniewa jestem Polakiem i dobro Ojczyzny le y mi na
sercu, próba wej cia do Europy za cen zaprzepaszczenia szans na rozwój przera a mnie.
Tylko przyj cie ameryka skiego modelu ycia gospodarczego jest opłacalne dla Polski. Tylko
ten model sprawdził si , a najbli sze lata dowiod , e Wspólnota z Maastricht jest urz dnicza
fantazj , której brak trwałych fundamentów.
W zbli aj cym si konflikcie, w starciu dwóch ró nych modeli ycia gospodarczego i
społecznego, Polska powinna jednoznacznie opowiedzie si po stronie Ameryki. Nawet
pomimo niech ci do coca-coli i hamburgerów. Co wi cej powinna sta si forpoczt ameryki;
w znaczeniu wolnego rynku i wolno ci obywatelskich. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi
przeciwko zmurszałej, prze artej korupcj i rozwi zło ci Europie mo liwy b dzie jedynie w
przypadku przyj cia ameryka skiego stylu ycia. Oznacza to konieczno
kompletnej
przebudowy organizacji gospodarki i samego pa stwa, od podatków zaczynaj c. (Pisałem o
tym w poprzednim rozdziale.) Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ze strony polskiej
przygotowanie ekspansji gospodarczej w Europie, uczyniłby z naszego kraju ameryka sk
baz . Fizyczne, biznesowe zwi zanie USA z Polsk stanowiłoby najlepsz gwarancj
niepodległo ci Polski. Lepsz od formalnego członkostwa w NATO (pół NATO to USA) i tony
europejskich deklaracji. Gotowo do obrony sojusznika, niezale nie od jego geograficznego
poło enia, udokumentowali Amerykanie wielokrotnie własnym yciem. Nawet je eli nie uda
si nam zwi za Stanów sojuszem, przebudowa pa stwa według ameryka skiej recepty
przyniesie wył cznie korzy ci.
Nie chciałbym eby powy szy rozdział był traktowany wył czne jako fikcja polityczna.
Oczywi cie ycie jest na tyle bogate, e przewidywanie na par lat do przodu jest ryzykowne.
Jedna głupia wojna wiatowa albo nowe zagro enie sowieckie, tureckie czy chi skie sprawi, e
do konfrontacji ameryka sko-europejskiej w ogóle nie dojdzie. Jednak par lat sp dzonych w
biznesie nauczyło mnie, e nie ma bezpieczniejszego interesu ni taki, w którym ryzykujemy
jedynie strat przewidywanego zysku bez naruszenia kapitału. Wszelkim niedowiarkom
proponuj w taki wła nie sposób ocenia powy szy tekst.
ZAKO CZENIE
Po czterech latach.
Pisałem t ksi k ładnych par lat. W sposób szarpany, w przerwach pomi dzy jednym
a drugim interesem. Rozdziały o dolarze, rz dzie Mazowieckiego i Balcerowiczu powstały w
połowie roku 1990. Ostatni sko czyłem pisa pod koniec roku 1994.
Nie wiem czy widoczny jest ogrom pracy jaki wło yłem w napisanie jej. Mam nadziej ,
e Czytelnik zauwa y ogromne zaanga owanie emocjonalne. Pierwsz przyczyn dla której
podj łem si opisu i wytłumaczenia przemian społecznych zwi zanych z rokiem '89 była
przecie utrata przyjaciela. Pisz o tym we wst pie. Dwa tysi ce dolarów to nie była
najwi ksza strata w moim yciu. A patrz c z perspektywy lat, jedna z najmniejszych w sensie
materialnym. W sferze moralno-emocjonalnej była jedn z najwi kszych. To osobiste
do wiadczenie, mocno osadzone w codzienno ci przemian, było dla mnie podobn inspiracj
jak dla poety odej cie ukochanej.
Pisałem zatem dla siebie. Ale zaraz potem zacz łem pisa równie dla mojej ony. Nie
było mi dane o eni si z działaczk . O zupełnie niepolitycznych zainteresowaniach, nie mogła
si połapa o co w tym wszystkim chodzi. I jak zacz łem jej wyja nia , i za ka dym razem od
pocz tku, doznałem ol nienia, e przecie m drzej b dzie w sposób przyst pny to opisa .
Dlatego te ksi ka moja jest napisana pro ciej ni niejedna ksi ka kucharska.
Pewnego razu nauczycielka mojej córki postanowiła nauczy dzieci kiedy piszemy a
kiedy si. I pomimo tego, e wcze niej córka pisała poprawnie, po wbiciu do głowy wymaganej
regułki zacz ła pisa na odwrót. A dyktando zaroiło si od bł dów typu Kasika. Przestałem
si dziwi , gdy przeczytałem regułk . Sam niczego nie zrozumiałem. Ja mogłem odrzuci j ze
wstr tem, a moje biedne dzieci?... Ta ksi ka została napisana równie dla nich.
Byłbym niegodziwcem gdybym nie wspomniał tu o całej mojej rodzinie, a tak e o
bli szych i dalszych znajomych. Chciałbym eby wszyscy oni podj li trud uczenia si
umiej tno ci oddzielania ziarna od plew, rzeczy istotnych od błahostek, prawdy od fałszu
pomimo wszystkich niedogodno ci, jakie wi
si z tym w codziennie fałszowanym przez
mas-media yciu. I eby słu yli Bogu a nie mamonie.
Drodzy Czytelnicy, Wy równie mo ecie z mojej pracy skorzysta . Polityka dotyka
ka dego. Mo e by tylko mniej lub bardziej tego wiadomy. Od polityki zale y czy Wasza
szansa na sukces jest wi ksza czy mniejsza. Czy łatwiej b dzie znale prac , rozwin firm ,
czy trudniej. Czy wasze dzieci wraz z pój ciem do szkoły b d automatycznie demoralizowane
czy nie. Czy w ogóle b dziecie mieli mo liwo wyboru. Czy mo e b dziecie zmuszeni
emigrowa za wolno ci i chlebem.
Polityka nie jest wcale jak
wiedz
tajemn
zarezerwowan
dla kasty
wtajemniczonych. Mo e by prosta, i do zrozumienia dla wi kszo ci z nas. I mam nieskromn
nadziej , e ksi ka powy sza b dzie tego dowodem.
DO CZYTELNIKÓW W KANADZIE
Ksi ka, któr wła nie ko czycie czyta jako zawsze była nie w por . Ju sam pocz tek
powinien był da mi do my lenia. W lecie 1990 roku na konferencji zorganizowanej przez
pewn parti prawicow wygłosiłem referat zapisany w ksi ce jako "Nasz Rz d". Moje
spostrze enia nie były buduj ce; połowa uczestników wyszła z sali, połowa z tych co zostali
przysypiała. Rozbudziły ich dopiero gromkie brawa, jakie dostałem po zako czeniu
przemowy od zaproszonych polityków angielskich. I tu bardziej dostrzegłem miny zdziwienia:
za co? ni prób doł czenia si z oklaskami.
Zako czenie czyli "Po czterech latach" napisałem pod koniec roku 1998, namówiony do
tego przez mojego, jak si okazało niedoszłego, wydawc . W mi dzyczasie par podj tych
prób równie zako czyło si niepowodzeniem. I zawsze co komu przeszkadzało. A to
rozdział o szkole (i nauczycielach), a to o ksi ach, albo o inteligencji. I zawsze to co napisałem
było nie na czasie. Najpierw sytuacja miała rozwin si inaczej, miał przecie zadziała plan
Balcerowicza i miało si nam y lepiej, a ja tu z takim szkalowaniem. Chwil pó niej ju
wszyscy wiedzieli, e nie zadziała i niczego nowego nie odkrywam. Gdyby nie to, e nie yłem
z pisania, musiałbym si chyba załama .
Z tego publicystycznego niebytu wyci gn ł mnie dopiero za uszy mój przyjaciel (chocia
od dziecka boj si tego słowa i jak mog unikam go), redaktor naczelny "Go ca" Andrzej
Kumor. Czy miał racj musicie ju sami os dzi ......

Podobne dokumenty