Więcej - trybunalscy.pl
Transkrypt
Więcej - trybunalscy.pl
Jan Kowalski DZIURY W MÓZGU Geneza polskiej biedy WST P Miałem kiedy przyjaciela. Walczyli my z komunizmem rami w rami . Poznałem jego rodzin . Bardzo katolicka, na co dzie utrzymywała przyjazne stosunki z proboszczem; młodszy brat słu ył do mszy. Kiedy szli my przez pola, było lato, dojrzewały truskawki. Nie my l c długo zerwałem par . Jego oburzenie nie było udawane. Nie mógł zrozumie jak ja, katolik i konserwatysta, mówi cy o poszanowaniu i wi to ci własno ci prywatnej, mogłem zdoby si na taki krok. Zdarzyło si to w połowie lat osiemdziesi tych. W mi dzyczasie upadł komunizm. W roku 1990 ukradł mi 2.000 dolarów ameryka skich i nawet tego „nie zauwa ył”. Je eli chcieliby cie zrozumie jak do tego doszło, zapraszam do lektury. B dzie to jednocze nie próba odpowiedzi na pytanie: co wydarzyło si w Polsce mi dzy rokiem 1989 a rokiem 1994? CZ PIERWSZA : KTO, KOGO, ZA ILE ? I. OKR GŁY STÓŁ. Zacznijmy od roku 1988. Trwa wła nie rozdanie kart w grze pod nazw Okr gły Stół. Rozdaj komuni ci. Nie tylko rozdaj . Wcze niej maj przywilej doboru uczestników gry. I dobrze wiedz kogo dopu ci do gry, eby zasady były przestrzegane. Pierwsza zasada brzmi: wygra jak najwi cej. Druga: przekona przeciwnika i widzów, e to on wygrał. Okr gły Stół jest dla komunistów niezb dny. Stanowi ostatni szans przetrwania materialnego, a zatem i duchowego. Gospodarka kraju le y w ruinie i cho rzecznik komunistycznego rz du twierdzi, e rz d si wy ywi, to jednak zdecydowana wi kszo komunistów znajduje si poza rz dem. Dochodzi do tego, e ju nie tylko robotnik z Huty Katowice, ale młody aparatczyk partyjny, milicjant i wojskowy, nie od razu dostaje klucze do mieszkania. Dla młodych ludzi zatem doł czenie do komunistów jest na tyle nieatrakcyjne, e przed „parti ” zaczyna majaczy widmo mierci naturalnej. A przecie przesłanie duchowe bolszewików stanowi, e istnienie Partii jest warunkiem koniecznym do budowy ustroju powszechnej szcz liwo ci – komunizmu. Dlatego w momencie zagro enia bytu Partii prawdziwy komunista chwilowo rezygnuje z doktryny. Cofnijmy si teraz do faktycznego pocz tku gry w okr gły stół, do roku 1983. Miała wtedy miejsce tzw. reforma Rakowskiego zezwalaj ca na rozwój sektora prywatnego w gospodarce komunistycznej. Od tego momentu datuje si w Polsce rozwój prywatnej przedsi biorczo ci w oparciu o pa stwow baz . Jest to pocz tek zjawiska nazwanego pó niej uwłaszczaniem si komunistycznej nomenklatury. Rok 1983 nie oznaczał równych szans dla całej, jak si wtedy mówiło, prywatnej inicjatywy. Mo liwo ci były równiejsze swojej, komunistycznej inicjatywy. Dla pozostałej, gdy pomimo obostrze prawnych zbyt si rozbuchała, pozostawał podatek od zbyt wielkich dochodów, tzw. domiar. Domiar pozwalał zniszczy ka dego niewygodnego przedsi biorc . Trzy lata pó niej, 11 wrze nia 1986 roku, re im komunistyczny ogłosił amnesti i wypu cił na wolno kilkaset osób. Wrzawa propagandowa, jaka temu towarzyszyła, była zaplanowana równie dokładnie jak wcze niejsze zgromadzenie odpowiedniej ilo ci wi niów. Zwolnionych przechrzczono jednocze nie na wi niów sumienia, dla podkre lenia w ich przypadku braku ambicji politycznych. Od tej pory miała kierowa nimi nie dza władzy, a pragnienie „by prawo znaczyło prawo, a sprawiedliwo – sprawiedliwo ”. W tłumaczeniu na polski oznaczało to współprac z komunistami dla wspólnego [komunistów i opozycjonistów] dobra, nie za walk z nimi. Wraz z faktycznym uznaniem opozycji politycznej gotowej do współpracy z re imem istotne zmiany nast piły równie w gospodarce. Komuni ci uznali istnienie wolnego rynku dewizowego. Przestali prze ladowa cinkciarzy. Jednocze nie wprowadzili skup dolarów od ludno ci przez PKO po cenie czarnorynkowej. Umo liwili te otwieranie kont dewizowych bez konieczno ci udokumentowania pochodzenia dewiz. Od tej pory pa stwo komunistyczne zacz ło dyktowa czarnorynkowy kurs dolara stale go winduj c. I od czasu do czasu próbuj c gry na zni k . Na pocz tku roku 1988 kurs dolara z 3.300 złotych spadł nagle na 2.800, by po miesi cu osi gn pułap 3.500 złotych za jednego dolara. Zacz ła si zabawa w ustalanie kursu dolara i najwi ksze oszustwo finansowe w dziejach Polski. [Pisz „kurs dolara” a nie „kurs złotego”, bo to dolar a nie złoty był jedynym miernikiem polskiej gospodarki.] Pa stwo komunistyczne weszło w rol spekulanta totalnego. Do jednej kieszeni chowało prawdziwe pieni dze – dolary, płac c za nie fałszywymi – złotymi z drugiej. Narodowy Bank Polski, który wła ciwie nie był ani narodowy, ani polski, nie mówi c ju o tym, e nie był bankiem, spełniał rol Głównego Urz du Kontroli Kursu. NBP mimo, e oficjalnie rozpocz ł skup i sprzeda dewiz po cenie czarnorynkowej, to jednak w bezpo redni handel dewizami si nie wikłał ustalaj c ceny skupu i sprzeda y na poziomie na tyle nieatrakcyjnym dla klientów, by ci raczej zainteresowali si ofert prywatnych kantorów. Maj c dzi ki temu niezwi zane r ce mogli komuni ci dowolnie manipulowa kursem i zarabia ogromne pieni dze. W wypadku gdy kurs czarnorynkowy dolara w prywatnych kantorach przewy szał chwilowo kurs bankowy i przed okienkami w banku ustawiały si kolejki drobnych ciułaczy, wtedy Bank najpierw ograniczał a potem wstrzymywał sprzeda . Nast pnego dnia wszystko wracało do normy. Maj c do dyspozycji własn sie ł czno ci terenowe oddziały NBP stosowały w jednym czasie ró ne kursy, pomimo jego centralnego ustalania. Dziwnym trafem wszystko wyrównywało si po upływie na przykład 30 minut. Innym sposobem jaki stosowały banki było celowe opó nianie wypłat nale nych klientom w okresie zwy ki kursu. Wystarczyło 10 milionów złotych klienta po yczy wujence stryjecznego brata [notabene komunisty], bez procentu rzecz jasna. Ta kupowała dolary płac c 2.500 złotych za jednego, co stanowiło kwot 4.000 dolarów, czekała a dolar podskoczy na 3.000 [wiedziała kiedy to nast pi] i zamieniała dolary z powrotem na złotówki. 10 milionów, których warto spadła do 3.333 dolarów, mo na było wypłaci klientowi. 666 dolarów stanowiło „czysty” zysk. Jedyn afer tego typu, ujawnion przez pras , było wstrzymanie wypłat rent i emerytur przez poczt w Rzeszowie [oklaski]. W takiej oto scenerii gospodarczej do Okr głego Stołu podano. Poniewa wi kszo postanowie pozostaje po dzi dzie tajna, nie odbierajmy chleba przyszłym historykom. Zajmijmy si nast pstwami. W grze tej komuni ci wygrali: maj tek pa stwowy, wojsko, policj , banki, administracj a co najwa niejsze, prawne zabezpieczenie nowego porz dku dzi ki zaklepanej wygranej w „wyborach” roku 1989. Opozycja wygrała posady. 35% Sejmu, cały Senat, troch stanowisk ministerialnych i mo liwo tworzenia nowych posad urz dniczych dla znajomych i pociotków. W okresie rz dów Mazowieckiego biurokracja zwi kszyła si o 20%. Wi cej wygra nie było mo na poniewa komuni ci zaprosili do stołu tylko konstruktywn opozycj , która nie odrzucała dotychczasowego systemu ale chciała go jedynie w duchu socjalizmu reformowa . Opozycja ta poza mo liwo ci siłow zmiany systemu wyrzekła si równie mo liwo ci prawnej, godz c si na mniejszo w parlamencie. Przyj ła natomiast nale ne jej od dawna posady [prosz panie premierze, ale prosz panie ministrze] i odtr biła zwyci stwo Polski i Polaków z wielk pomp , dzi ki teraz ju „naszym” mass mediom. Wszyscy bowiem, którzy dotychczas byli „ich”, teraz jak za dotkni ciem czarodziejskiej ró d ki zmienili si w „naszych”. A na dodatek nie mo na było ich usun , bo byli fachowcami. Tu anegdota. Rozmawiaj Kiszczak i Michnik. Kiszczak: - Panie Adamie, jak nazwałby pan kogo , kto 40 lat przepracował w jednym fachu? Michnik my li, my li: - Ju mam, faa..., faa... –j ka si – fachowiec. I tak pozostało. Byli wreszcie przy okr głym stole ludzie z podwójnymi zaproszeniami. Raz jako uznani opozycjoni ci, dwa jako komunistyczni agenci. Ci do wiadczyli rado ci podwójnej. Po podpisaniu porozumie Okr głego Stołu 4 czerwca 1989 roku odbyła si komedia pod nazw wolne wybory. Dzie 4 czerwca odsłonił jeszcze jedn istotn kwesti rzutuj c na histori najbli szych kilku lat. Okazało si , e opozycja niepodległo ciowa, nie zaproszona do stołu, nie do e była słaba i rozproszona, to na dodatek była głupia i nie miała adnego programu. Dowodem na to był jej udział w komedii, a nast pnie poparcie programu reform rz du Mazowieckiego, ale o tym w nast pnym rozdziale. II. NASZ RZ D Ten dziwny „nasz” rz d, bo popierany przez 65% wi kszo komunistyczn w Sejmie, podj ł si uzdrowienia finansów pa stwa, koncentruj c si na poprawieniu bud etu i likwidacji hiperinflacji. Istniał pomi dzy tymi zjawiskami cisły zwi zek, poniewa inflacja to coraz wi cej pieni dzy nie maj cych pokrycia w towarze. Jedynym za sposobem na niedobór pieni dzy w kasie socjalistycznego pa stwa, po przejedzeniu gierkowskich po yczek, było ich dodrukowywanie. To z kolei powodowało wzrost cen i spadek rzeczywistych dochodów. Tylko ludzie, którzy najwcze niej dostawali pieni dze byli w korzystnej sytuacji, poniewa za wi ksz kwot mogli kupi dobra po starych cenach. W tej grupie znalazły si komunistyczne pociotki. Grupa, która najpó niej otrzymywała pieni dze była w najgorszym poło eniu. Najbardziej wyrazistym tego przykładem byli chłopi, których produkcja skupowana była przez pa stwowy handel na podstawie tzw. kontraktów. Kilkutygodniowe, nieraz kilkumiesi czne opó nianie wypłat za dostarczony towar było reguł . Na przykład za buraki cukrowe odstawione do cukrowni pod koniec wrze nia, otrzymywali chłopi pieni dze niekiedy dopiero po wi tach Bo ego Narodzenia. Oczywi cie wypłaty te nie były oprocentowane. Natomiast za rodki potrzebne do nowej produkcji trzeba było zapłaci ju po nowych cenach. Przy długim cyklu produkcyjnym charakteryzuj cym rolnictwo, cały zysk z ubiegłorocznej produkcji z erała inflacja. Polityka inflacji a potem hiperinflacji rozp tana przez Rakowskiego, potem twórczo rozwini ta przez kolejne solidarno ciowe rz dy, doprowadziła gospodarstwa chłopskie do ruiny. Pod koniec komunistycznego panowania u ywano cz sto poj cia „nawis inflacyjny” na opisanie rzekomo zbyt wielkich zasobów pieni nych Polaków. Teraz rz d Mazowieckiego przej ł bez refleksyjnie problem poprzedników: jak zlikwidowa nawis inflacyjny? Co w tłumaczeniu na polski znaczyło: jak odebra ludziom pieni dze. ” ci gni cie nawisu inflacyjnego”, on to rzekomo nap dzał inflacj , miało zlikwidowa „luk bud etow ”. Nast pnie wystarczyło „zdusi ” inflacj i pierwsza cz planu Balcerowicza zako czyłaby si sukcesem. Po uzdrowieniu finansów miano zaj si gospodark . Czym pr dzej zatem przyst piono do działania przy pot nym wsparciu propagandowym teraz ju „naszych” mass mediów. W odró nieniu od „nawisu inflacyjnego” okre lenie „wróg publiczny” nie pojawiło si , a szkoda, bo wła nie to słowo najlepiej oddaje klimat tamtych gor cych dni. Wrogiem publicznym został okrzykni ty dolar, a zjawiskiem przekl tym stała si dolaryzacja Polski. Wydawa by si mogło, e podło e tej walki tkwi w sferze psychicznej, e nowi władcy ze wzgl dów patriotycznych pragn sko czy z dolarem, bo silny złoty = silne pa stwo. Jednak nic podobnego. Walka z dolarem została przeprowadzona w sposób wiadomy, logiczny i nie wiele miała wspólnego z patriotyzmem. Dla lepszego zrozumienia przyczyny i przebiegu tej walki, spróbuj wytłumaczy co to takiego był dolar w Polsce Ludowej. Oprócz spełniania podstawowych funkcji pieni dza [ rodek płatniczy w kontaktach poza oficjalnych, oszcz dzanie] był jednocze nie dolar sposobem ucieczki przed inflacj . Takim jak w Wolnym wiecie inwestowanie w ziemi , domy, dzieła sztuki, akcje, papiery warto ciowe. Działo si tak, poniewa obywatel komunistycznego pa stwa nie mógł kupowa działek, nie mógł mie kilku mieszka czy kamienic. Nie mógł w ogóle pokaza , e ma pieni dze, nie mówi c ju o obracaniu nimi. Posiadanie pieni dzy, nie mówi tu o pieni dzach na chleb i masło, było zakazane doktryn komunistyczn . Pochodzi zatem mogły jedynie z działalno ci niezgodnej z komunistycznym prawem. Pisz te oczywisto ci, i b dzie ju tak do ko ca, poniewa grozi nam epidemia całkowitej utraty pami ci. Oszcz dzanie jest naturalna czynno ci człowieka. Polacy zorientowawszy si , e gromadz c złotówki trac , bo wymiana pieni dzy albo inflacja z era im oszcz dno ci, przestawili si na odkładanie dolarów. Cho sam fakt posiadania dolarów był równie nielegalny jak dwóch mieszka , to jednak dolary łatwiej było ukry . Posiadały poza tym swoj warto niezale n od komunistycznego molocha. Mimo ogranicze naród polski był przecie powi zany ze społeczno ci wiatow . Powa na jego cz yła na emigracji zwi zana z Polsk wi zami krwi. Polak w Kraju mógł zdoby dolary poprzez spadek, prac na Zachodzie, kupno na czarnym rynku. Złoty polski był za granica tylko kolorowym papierkiem, dlatego równie komuni ci potrzebowali dolarów na swoje zagraniczne interesy. W pocz tkach trwania „władzy ludowej” skupowali dolary od ludno ci przez podstawionych agentów. Płacili za nie kolorowymi papierkami. Podobne papierki były w u yciu w manufakturach feudalnej Rosji. Mo na za nie było kupi towary jedynie w sklepie wła ciciela manufaktury. Po nawi zaniu kontaktów gospodarczych z Zachodem, dolary pojawiły si w wi kszej ilo ci. Po udost pnieniu ludziom wysokooprocentowanych dewizowych kont bankowych i stworzeniu iluzji beztroskiego ycia z procentów, dostały si komunistom dolary prywatne. Koniec ko ców, jak mawiaj Rosjanie, dolary z kont prywatnych cudownie si ulotniły. Było ich 6 miliardów. Jednak w r kach prywatnych ludzi mniej ufnych w szczere intencje komunistów, w „skarpetach” pozostawało według szacunkowych danych od 6 do 8 miliardów dolarów. Mo e nie było tego za wiele. Nale y jednak pami ta , e przez cały okres komunizmu rednia płaca miesi czna nie przekroczyła równowarto ci 25 dolarów. [Pisz o dolarze w pewnym uproszczeniu jako o zjawisku ogólnopolskim, chocia np. na l sku nale ałoby mówi raczej o marce zachodnioniemieckiej.] Odpowied na pytanie: co chciałby robi ? brzmiała: pracowa na Zachodzie, y w Polsce. I yli my. W roku 1987 schabowy w prywatnym barze kosztował 35 centów, za pozostałe 65 centów mo na było kupi pół litra w Peweksie. Dolar przez cały czas miał okre lon sił nabywcz , niezale nie czy jego kurs czarnorynkowy wynosił 60, 120 czy 650 złotych. Oczywi cie nie była to warto stała. Słabła wraz ze wzrostem jego poda y, spowodowanym rozlu nieniem elaznej kurtyny i coraz liczniejszymi wyjazdami zarobkowymi Polaków. I chocia w roku 1986 za 2.000 dolarów nie mo na ju było wybudowa domu jak w roku 1970, to jednak wci mo na było kupi kawalerk w du ym mie cie. Dzisiaj, w roku 1994, za tak sam trzeba zapłaci 9 – 10.000 dolarów. Po roku 1983 dolary inwestowane były w prywatny biznes, rzemiosło lub handel. W wi kszo ci czekały jednak na lepsze czasy. W roku 1989 wydawało si Polakom, e czasy te wreszcie nadeszły. Mieli my przecie nasz rz d. Jednak mianowany naszym przez speców od socjotechniki, był w istocie rz dem koalicji komunistyczno – socjalistycznej z socjalistycznym premierem. I bardzo dziwne okazały si pocz tkowe działania gospodarcze tego rz du. Nie tylko nie zrezygnował on z roli Wielkiego Spekulanta, to jeszcze dodatkowo wzmocnił j wykorzystuj c eufori zwyci stwa. Komunistyczna mafia bankowa pozostała nie zmieniona, a stanowisko prezesa NBP nadal sprawował komunista, a teraz fachowiec Władysław Baka. Przy najwy szym kursie, gdy za jednego dolara płacono 12.000 złotych, z najwa niejszymi prywatnymi wła cicielami kantorów w Polsce spotkał si sam premier Mazowiecki. I cho wydawało si , e kantory nie b d zainteresowane obni k kursu czyli strat , to z dnia na dzie cena dolara zacz ła spada . Stało si to mo liwe dzi ki zagwarantowaniu kantorom zwolnie podatkowych. Jednocze nie uruchomiona została machina propagandowa pa stwa. W radiu, prasie, telewizji pojawiły si wypowiedzi osób szczebla ministerialnego zapowiadaj ce drastyczn obni k kursu dolara. Od 1 stycznia 1990 roku jednolity kurs, dotychczas były dwa czarnorynkowy i pa stwowy, miał wynie 5.000 złotych za 1 USD, a niewykluczone, e jaszcze mniej. Po spektakularnej obni ce kursu z 12.000 na 10.000, a pó niej na 8.000 osi gni tej dzi ki pomocy NBP, które prowadziło wtedy limitowan sprzeda dla prywatnych odbiorców po ni szym ni kantorowy kursie, zacz ła si wyprzeda dolarów przez drobnych ciułaczy. Fakty mówiły same za siebie – kto miał dolary , ten tracił. Najdłu sze kolejki do sprzeda y dolarów odnotowałem w chwili najni szego kursu – 4.300 złotych. Po czym z dnia na dzie cena wzrosła do 6.500, potem na 8.000, by pod koniec roku osi gn pułap 9.500 złotych za jednego dolara. Taki wła nie kurs został ogłoszony jako obowi zuj cy i broniony przez pa stwo od dnia 1 stycznia 1990 roku. Przez cały ten czas kurs chwiał si a ró nice dzienne dochodziły do 15%. „Deficyt w roku 1989 wyniósł 3,6 bln zł, co stanowiło około 3% produktu krajowego brutto. Gdyby nie działania rz du podj te w IV kwartale 1989 r., to powy szy niedobór byłby znacznie gł bszy – mo na szacowa , e przekraczałby on 10% produktu krajowego brutto”. Powy sze słowa zawarte s w „Raporcie o stanie pa stwa rz du Jana Krzysztofa Bieleckiego”. „Gdyby nie działania rz du” deficyt wyniósłby nie 3% czyli 3,6 bln złotych, ale 10% - ponad 12 bilionów złotych. Wskutek tych e „działa ” na pocz tku nast pnego roku pojawiła si nawet nadwy ka bud etowa około 10 bln, która do ko ca 1990 roku zmniejszyła si ostatecznie do 2,4 biliona złotych. Tadeusz Mazowiecki zapytany nie miało o ow nadwy k powiedział w swoim stylu: „niektórzy pytaj czy to dobrze, czy le? Ja my l , e dobrze”. To „dobrze” znaczyło, e w kraju rozentuzjazmowanym politycznie dokonała si kolejna operacja „dochodowo – cenowa”, podobna do przeprowadzonej w roku 1982 przez Jaruzelskiego. W istocie jednak o wiele skuteczniejsza, bo pozbawiaj ca ludzi prawdziwych pieni dzy. O jakie sumy toczyła si gra, któr Bielecki nazwał działaniami rz du? Dla uproszczenia przyjmijmy, e produkt krajowy brutto był taki sam w roku 1990 jak i w roku poprzednim. Zatem 10% pkb czyli 12 bln z roku 1989 odpowiada kwocie 95 bilionów z roku 1990 [ró nica w liczbach wynika z przeszacowania warto ci złotego]. Zgodnie z administracyjnym i ju jedynym kursem dolara stanowiło to równowarto 10 miliardów dolarów ameryka skich. Dochodziła do tego jeszcze owa nadwy ka czyli kolejny miliard dolarów. W kraju, w którym gospodarka staczała si po równi pochyłej, nie było innej mo liwo ci wypracowania sumy 11 miliardów dolarów w ci gu 3 miesi cy /!!!/ jak tylko kradzie . To nam, zwykłym obywatelom ukradł rz d te pieni dze. O tym dlaczego i dla kogo kradł b dzie w nast pnych rozdziałach. III ZMARNOWANY POTENCJAŁ Komunizm obdarzył nas gospodark „planow ”. Opart nie na zaspokajaniu potrzeb człowieka ale podporz dkowan odgórnym nakazom z politbiura. Gospodark wysoce nieefektywn , bo nastawion nie na zysk ale na wytworzenie jak najwi kszej ilo ci etatów. Jej symbolem pozostały góruj ce nad fabrykami biurowce. Zatrudnionych w nich było nieraz wi cej urz dników, tzw. pracowników administracyjnych ni pracowników bezpo rednio przy produkcji. Komunistyczna idea wyeliminowania za wszelk cen po rednika handlowego, uto samianego z paso ytem, zmieniła w rozd te monstra dotychczas małe fabryczki. Zanik warstwy po redników czerpi cych zysk z zaspokajania ludzkich potrzeb, finansuj cych własnymi pieni dzmi produkcj ró norakich dóbr, spowodował pozbawienie producentów warstwy ochronnej. Zreszt o producentach mo na mówi tylko umownie, bowiem wraz z handlarzem znikn ł równie producent, którego dotychczas jedynym zadaniem było wyprodukowa jak najtaniej i jak najlepiej zamówiony przez handlarza towar. Znikn ł wreszcie konsument z jego prawem decydowania o charakterze, ilo ci i jako ci produkowanych dóbr. Magazyny i sklepy zapełniały si za to bublami, których nikt nie potrzebował. Jednocze nie pogł biała si luka towarowa, głód produktów, których komunistyczna gospodarka nie chciała lub te nie mogła wytworzy . Wystarczyło lekkie poluzowanie polityczne, by pojawiła si sfera gospodarki prywatnej. Tu nale y przypomnie , e przez cały okres komunizmu istniał niezale ny od centralnej gospodarki rynek prywatnych producentów ywno ci. Mowa tu o chłopach, których komunistom nie udało si upa stwowi . Dzi ki temu Polski nie dotkn ła plaga głodu. Wydawa by si mogło, e to oni stan si zaczynem gospodarki rynkowej. Pomimo bowiem pa stwowego otoczenia rolnictwa, z którego zmuszeni byli korzysta , w ostateczno ci sami byli odpowiedzialni za swój los. Sami musieli przeprowadza kalkulacj ekonomiczn i od pocz tku do ko ca nadzorowa proces gospodarczy. Ich praca była bardzo wymierna. Nie mo na było tego powiedzie o pracy robotnika [czy si stoi czy si le y dwa tysi ce si nale y], lub absurdalnej cz sto pracy urz dnika. Chłopi jako jedyni nie zatracili poczucia sensu pracy i zwi zku pomi dzy prac i płaca. Po przełomowym roku 1983 sektor prywatny powi kszył si o kolejne elementy: rzemie lników i prywatnych kupców. Ich dynamiczny rozwój hamowany był jedynie komunistycznymi przepisami i działaniami policji gospodarczej. Ogromna luka towarowa powodowała, e praktycznie wszystko co zostało wyprodukowane lub przywiezione z zagranicy było natychmiast kupowane. Administracyjne obni enie warto ci dolara dzi ki zastosowaniu sztywnego kursu, przy jednoczesnej hiperinflacji roku 1990 spowodowało automatyczny wzrost cen na wszystkie produkty i rodki do produkcji wytwarzane w kraju. To za skutecznie zahamowało rozwój polskiej gospodarki. Prze led my rzecz cał na prostym przykładzie jaj. Dla wyostrzenia obrazu przyjmijmy, e cena zbytu jajka polskiego [koszt wytworzenia plus zysk producenta] stanowiła na pocz tku roku 1990 równowarto 10 centów. Poniewa cena jajka za granic wynosiła 15 centów wydawało si , e nic nie zagra a polskim producentom. Jednak hiperinflacja i sztywny kurs dolara, a w rzeczywisto ci niesłychanie ostra dewaluacja w latach 1990 – 1991 spowodowały, e cena zbytu jajka krajowego wzrosła do 30 centów. Tym samym jajko zagraniczne, którego ceny nikt nie zmieniał, stało si dwukrotnie ta sze od krajowego. Zarazem rz d Krzysztofa Bieleckiego zniósł cło i wszelkie opłaty importowe na sprowadzane jajka. Oznaczało to wyeliminowanie z rynku polskiego jajka i ogromn strat dla polskiej gospodarki. Stracił wła ciciel niosek i zatrudniani przez niego pracownicy. Stracili wła ciciele i pracownicy firm produkuj cych wyposa enie kurnika. Producenci zbo a i paszy oraz wszyscy zatrudnieni przez nich bezpo rednio i po rednio. W ostateczno ci stracili wszyscy konsumenci = Polacy płac c za jajko wi cej ni dotychczas. Cho wydawa by si mogło, e oł dek jest oł dkiem i nie ma co tu filozofowa , to przecie pieni dze mo na przejada z sensem i bez sensu. Ka de zjedzone przez nas polskie jajko finansowałoby rozwój polskiej gospodarki. To samo tyczy si mi sa, masła, zbo a, jabłek wypieranych przez cytrusy, butów, ubra i wielu innych produktów, których wytworzenie w kraju ze wzgl du na lokalne warunki kosztowałoby mniej ni sprowadzenie takich samych lub porównywalnych dóbr zza granicy. Lokalne warunki to przede wszystkim klimat, warunki glebowe, struktura własno ci, bogactwa naturalne. To one decyduj o mi dzynarodowym podziale pracy. O podziale pracy decyduje jej opłacalno . Jako przykład we my górala. Ziemi ma kiepsk – mało co urodzi. Ma za to góry i doliny, wie e powietrze, czyst wod , las. Wystarczy, e chałup pobuduje ciut wi ksz ; kamie we mie z rzeki, drzewo z lasu, cie l jest od urodzenia. Tury ci sami mu pieni dze przynios . Gdyby kto chciał tak samo zarabia na nizinach, gdzie ziemia urodzajna, stałby si co najwy ej po miewiskiem s siadów. Człowiek z nizin musi szuka innego sposobu zarabiania pieni dzy. Tak mniej wi cej rzecz si ma z mi dzynarodowym podziałem pracy. Zakłócenia w jak najwła ciwszym wykorzystaniu przyrodzonych bogactw wynikaj z polityki gospodarczej współczesnych pa stw. Mowa tu o cłach, kontyngentach, opłatach importowych, dopłatach własnym producentom danej bran y z kieszeni innych podatników. W Polsce najwi kszym zakłóceniem w funkcjonowaniu gospodarki byli sami komuni ci. Zgodnie z wyznawan doktryn jedne działy gospodarki, jak rolnictwo na przykład, uznali za zacofane, inne jak przemysł ci ki za post powe. Co starsi zapewne pami taj do czego to doprowadziło. Po upadku komunistycznej gospodarki a przez to samego komunizmu stan ła Polska przed szans uzyskania miejsca w mi dzynarodowym podziale pracy i odzyskania tym samym niepodległo ci gospodarczej. Niepodległo ci gospodarczej, która w dzisiejszym wiecie jest głównym składnikiem niepodległo ci pa stwowej. Główne atuty, którymi dysponowali my to: 1. Prywatne gospodarstwa chłopskie, pomimo zacofania technologicznego mog ce zdynamizowa produkcj , dzi ki ogromnemu wkładowi własnej „darmowej” pracy. 2. Rzesza prywatnych, dotychczas nielegalnych kupców maj cych doskonałe kontakty handlowe z Dalekim i Bliskim Wschodem oraz krajami byłego Obozu. 3. Du a liczba bezrobotnych, co gwarantowało mo liwo ich natychmiastowego ich „wykorzystania” za stosunkowo niewielkie pieni dze. 4. Prywatne zasoby finansowe szacowane na 6 – 8 miliardów dolarów, które od zaraz mogły finansowa rozwój prywatnej drobnej gospodarki. 5. I wreszcie, to co najwa niejsze, ogromna luka towarowa przy 40 – milionowym rynku konsumentów czyli zapewniona koniunktura na najbli sze 10 lat. Wystarczyłoby znie dotychczasowe ograniczenia prawne, zabezpieczaj ce władz partii komunistycznej a hamuj ce rozwój prywatnej gospodarki. Na zrozumiałe, zgodne z Dziesi ciorgiem Przykaza przepisy czekał ogromny potencjał przedstawiony przeze mnie powy ej. To opłacalno zadecydowałaby p rozwoju tych a nie innych dziedzin gospodarki. O tym co bardziej opłaca si wytworzy w kraju, a co raczej sprowadzi z zagranicy. Tanio za naszego zacofanego kraju stanowiłaby naturaln ochron krajowego rynku. Tanio pracy, a zatem i produkcji, przyci gałaby kupców z zamówieniami a nie gotow zagraniczn produkcj . Rzecz jasna nie byłaby to sielanka ale wojna o niepodległo to nigdy nie jest sielanka. Za w gospodarce jak na wojnie decyduj ostateczne zwyci stwa i kl ski. Oparcie odbudowy kraju o te kilka milionów mikro-elementów spowodowałoby upadek socjalistycznego gmaszyska w ci gu kilku lat. W wyniku tego procesu powstałaby prywatna, niezale na od pa stwa – rz du gospodarka. Jej podmiot stanowiliby wiadomi swoich praw obywatele, owa słynna klasa rednia. Tym samym aparat pa stwowy – władca gospodarki zostałby sprowadzony do roli arbitra w sporach pomi dzy obywatelami. Tak si jednak nie stało. Nie stało si nie z głupoty, cho tej w kr gach opozycyjnych było niemało. Po prostu, przemiany jakie nast piły w Polsce były zaplanowane przez komunistów i przez nich nadzorowane. St d wzi ło si pogn bienie uczciwych Polaków i cudowna przemiana gówna w złoto. To dlatego na człowieka, na którego dawniej mówili my ubek, teraz mówimy: szanowny pan dyrektor ameryka skiego banku. V. IMPORTERZY JAJ W poprzednim rozdziale wymieniłem wszystkich tych, którzy stracili na imporcie jaj. Czas przedstawi tych, którzy na upadku polskiej produkcji zbili fortun . Po kilku latach przemian ustrojowych nie sposób nie zauwa y , e ich interes zgrał si doskonale z interesem socjalistycznego aparatu partyjno - pa stwowego. Wybór wariantu rozwoju polskiej gospodarki, przedstawionego przeze mnie w poprzednim rozdziale, miałby nieodwracalne skutki. Spowodowałby zanik socjalistycznego pa stwa, a tym samym upadek dotychczas samowładczej grupy – „aparatu”. Po roku 1989, za aprobat komunistów zasilili go byli opozycjoni ci. Rekrutuj cy si z inteligenckiej gołoty i od 1980 roku yj cy dzi ki pieni dzom z Zachodu. Nie widz c mo liwo ci powrotu do ycia sprzed 1980 roku, los swój zwi zali ze sprawowaniem stanowisk polityczno – urz dniczych. Było zatem fizyczn niemo liwo ci , aby post pili wbrew własnemu interesowi i dokonali ograniczenia dopiero co zdobytej władzy. Nie twierdz , e nie chcieli rozwoju gospodarki wolnorynkowej. Jednak równoczesny rozwój wolnego rynku i administracji pa stwowej okazał si niemo liwy. Teoretyczne uzasadnienie mo liwo ci pogodzenia powy szej sprzeczno ci stanowił plan Balcerowicza. Chocia jego przeciwnicy po niewczasie mówili o nim plan Sachsa- Balcerowicza, dla podkre lenia wpływów obcych i dyskredytacji samego Balcerowicza był to ewidentnie rodzimy plan – plan polskich komunistów. [Ostatni przymiotnik jest rzecz jasna jedynie przyporz dkowaniem geograficznym. Wpływy obce tu pomijam, bo i tak nie pomog w zrozumieniu naszej parafialnej rzeczywisto ci. Autorstwo za nie zmniejsza, ale zwi ksza odpowiedzialno .] Podstawy filozoficzne planu B. zasadzały si na niemo no ci utrzymania archaicznego systemu. Obrona wprost była skazana na niepowodzenie, na dodatek nie było czego broni . O kilkaset kilometrów st d istniał kapitalizm. Standard ycia tamtejszego robotnika był wy szy od poziomu ycia komunistycznych sekretarzy – udzielnych władców kraju. Po kompletnej plajcie komunistycznej gospodarki niemo no ci było utrzyma komunizm w sferze społeczno – politycznej. Zatem komuni ci zdecydowali, e zamiast gin pod kołami normalno ci, znów b d awangard – awangard klasy kapitalistycznej. Zacz li budowa kapitalizm. Cho komuni ci zacz li przepoczwarza si od roku 1983 pocz wszy, pi kny kapitalistyczny motyl mógł wyfrun dopiero dzi ki paktowi Okr głego Stołu i planowi Balcerowicza. Po bli szej analizie Planu dochodzimy do wniosku, e jest to jedna z wersji gry zwanej piramidk . Jej cech charakterystyczn jest matematyczny model zdobycia bogactwa. Zyskuje przez to wiarygodno w oczach naiwnych. Najwi kszy idiota, a ka dy ma si za nielichego cwaniaka, mo e z pomoc kalkulatora obliczy kiedy stanie si bogaty. Dla przypomnienia podam najwa niejsze zasady gry. 1. Pewna osoba zwraca si do nas z propozycj wej cia do gry. Jedynym warunkiem jest wpłacenie osobie pierwszej na li cie okre lonej kwoty. 2. Przepisujemy list wpisuj c osob drug na miejsce pierwsze, osob od której kupili my list na miejsce przedostatnie, a siebie na ostatnie. 3. Znajdujemy cztery osoby, którym proponujemy wej cie do gry na zasadach okre lonych powy ej. Teraz mo emy spokojnie le e na tapczanie, wyobra a sobie nieustanny awans na li cie i liczy na suficie tłuste miliony. I wszystko byłoby w porz dku, gdyby nie to, e tłuste miliony szybko zmieniaj si w barany a niedoszli milionerzy w osłów. Gdyby jednak nikt nie zarabiał piramida nie miałaby sensu. Tymczasem powtarzana jest co jaki czas, pod ró nymi nazwami i zawsze znajduje ch tnych. Proponuje bowiem co , co zawsze było szczytem marze człowieka – doj cie do bogactwa bez wysiłku. Sprowadza si za do sfinansowania sukcesu nielicznych, którzy rzecz cał rozkr caj , pieni dzmi wyci gni tymi z kieszeni wielu, którzy dali si nabra . Dla cisło ci nale y doda , e najwi ksze pieni dze zarabia si tu przed krachem, przed załamaniem si gry. Dlatego na pocz tkowych pozycjach wpisywani s figuranci. Rozpoczynaj c gr szulerzy wpisuj siebie na ostatnie pozycje. Piramida pod nazw plan Balcerowicza została przeprowadzona przez najwy sze władze pa stwowe przy wykorzystaniu dotychczasowego komunistycznego aparatu. W odró nieniu od normalnej prywatnej piramidki, w której udział jest dobrowolny, była to operacja totalna. Ka dy Polak, niemowl i starzec, musiał w niej wzi udział. „Zaj cami” planu B. byli wszyscy drobni geszefciarze, którzy pomogli w zapchaniu pokomunistycznej luki towarowej dobrami importowanymi. Mam tu na my li tak handlarzy detalicznych, jak i dotychczasowych importerów walizkowych. Zacz li oni zarabia wi cej ni za komuny, na dodatek legalnie. Poniewa stało si to nagle i na dodatek nie wiadomo dlaczego, sukces swój skojarzyli z realizowanym wła nie Planem. Razem z oficjaln propagand mogli zatem wy miewa si z zacofanych chłopów i rzemie lników, których Plan skazywał na mier . Jak te patrze z politowaniem na drobnych ciułaczy dolarowych, którzy wła nie tracili dorobek całego ycia. Piramidka Balcerowicza zyskała równie poparcie całej sfery bud etowej – urz dników, nauczycieli, robotników pa stwowych. Dotychczasow wizj powszechnej szcz liwo ci zast piła wizja powszechnego dobrobytu. Z niesłychan precyzj wyliczyli Autorzy kiedy bogactwo dotknie ka dego. Jedynym warunkiem było przyst pienie do gry – zgoda na krótki okres zaci ni cia pasa. I tak zgod rz d Mazowieckiego dostał od „reprezentantów” narodu polskiego – od Sejmu. [Przypomn , e ten tzw. Sejm Kontraktowy składał si w 2/3 z komunistów, w pozostałej 1/3 z „dru yny Lecha Wał sy, z czego połowa to byli komunistyczni agenci.] Wszystkim Polakom, którzy w dotychczasowym yciu nie poznali zale no ci pomi dzy prac a zyskiem, rzecz cała wydała si realna. Zwłaszcza, e zacz ła rosn miesi czna płaca w przeliczeniu na dolary. Za komuny rednia płaca stanowiła równowarto 25 dolarów. Teraz poczynaj c od 50 poprzez 100 doszła do 200. Co prawda koszty utrzymania równie rosły, na dodatek nieco szybciej, ale jasne i zgodne z Planem było, e ju niedługo, tymczasem zarobki b d ju tylko rosły. Niestety mira si rozwiał. I cho po czterech latach od wprowadzenia Planu stali my si jednym z dro szych pa stw wiata, wci zarabiamy 200 dolarów. 10-krotnie mniej ni w krajach o porównywalnych kosztach prze ycia. Nie wszyscy jednak obudzili si z r k w nocniku. W 100% zrealizowali swój plan komuni ci. Podczas bezustannych dysput o sposobach jak najbardziej sprawiedliwego podziału maj tku narodowego, przeprowadzili swoj własn prywatyzacj tego . Uzyskali ogromny maj tek i pot n pozycj gospodarcz , która wa y b dzie na losach Polski przez najbli sze kilkadziesi t lat. Bez piramidki szacowna grupa importerów jaj w ogóle by nie powstała. Któ bowiem przy zdrowych zmysłach kupiłby jajko zagraniczne, dwa razy dro sze i gorsze od krajowego? Import mógłby stanowi jedynie dodatek do zbyt małej produkcji krajowej. Gdyby nie zrobiono nic, gdyby pozwolono komunizmowi po prostu upa , w najlepszej sytuacji znale liby si prywatni producenci. W oparciu o ich wyroby rozwin łaby si sie handlowa. Poniewa drobnych producentów byłoby bez liku, a ich jednostkowa produkcja w pocz tkowym okresie stosunkowo niewielka, komunistyczne centrale handlowe zamieniane wła nie w prywatne stan łyby w obliczu zagłady. Rozwój gospodarki drobnotowarowej stanowiłby zagro enie dla krzepn cej komunistycznej prywatnej inicjatywy. Od samego pocz tku ró niła si ona w sposób definitywny od faktycznie prywatnej przedsi biorczo ci. Rozwój tej komunistycznej grupy gospodarczej miał charakter wył cznie paso ytniczy. Za darmowe wykorzystywanie maj tku narodowego, którym zarz dzali, wypłacali komuni ci samym sobie pieni dze nie obci one socjalistyczn redystrybucj . W przewa aj cej mierze produkowali jedynie dokumentacj ksi gow , na podstawie której komuni ci – prywaciarze wypłacali pieni dze z pa stwowej kasy. Przej cie od gospodarki fikcji do rzeczywistego wolnego rynku oznaczałoby upadek tej grupy. Upadek socjalistycznego pa stwa i sierot po nim – sekretarzy, członków i innych ubeków. Dlatego nastał Okr gły Stół i plan Balcerowicza. VI. „JEDEN PRZYKŁAD FORTUNY Z RODZIMEGO KRAJU...” Nie pisz ksi ki sensacyjnej, cho mam nadziej , e nie zanudzisz si Czytelniku na mier . Nie b dzie w niej rozpami tywania kolejnych afer. Jedyny wyj tek czyni tu dla sprawy ART ”B”, poniewa stanowi czytelny dowód zorganizowanego przest pstwa jakiego dokonano w Polsce w latach 1990 – 91. Posłuchajmy co powiedział G siorowski w wywiadzie dla „Playboya” [wyd. polskie z lutego 1993] : „Bagsik wpadł na to, e mo na bra tanie kredyty i robi drogie lokaty. I nie jest to sprzeczne z prawem. Zarabia si na ró nicy w oprocentowaniu. Tanie kredyty s po drugiej stronie granicy – wysoko oprocentowane konta były w Polsce. Proste jak drut.” Dla wyja nienia tej prostej jak drut historyjki, posłu my si identycznymi przypadkami. dwoma na pozór 1. moja znajoma, kobieta ju leciwa, na pocz tku roku 1990 wpłaciła na konto bankowe 1 milion złotych. Po roku oszcz dzania na koncie miała 2.200 tysi cy złotych. Przyrosło jej 1milion 200 tysi cy złotych. 2. Bagsik i G siorowski w tym samym czasie równie wpłacili do banku 1 milion [tyle, e dolarów zamieniony na złote, a po roku z powrotem na dolary]. Po roku oszcz dzania przyrosło im 1milion 200 tysi cy dolarów. Wydawa by si mogło, e w obu przypadkach zasada jest ta sama, pomimo ró nicy ilo ciowej. Tyle tylko, e wtedy piramidka nie miałaby sensu. W rzeczywisto ci moja znajoma oszcz dzaj c straciła 40% swojego pocz tkowego wkładu. Bagsik i G siorowski uzyskali natomiast 100%- owy dochód. Aby to wszystko zrozumie , musimy podnie wzrok i popatrze na szczyty władzy. Przez półtora roku trwania rz du Mazowieckiego, minister finansów i zarazem wice-premier Leszek Balcerowicz zapewniał, e inflacja wynosi 80%. W rzeczywisto ci, co potwierdził nast pny rz d [Leszek Balcerowicz znów był ministrem finansów], inflacja w roku 1990 wyniosła około 250%. „Realnie dodatnia stopa procentowa” okazała si w rzeczywisto ci mocno ujemna. Wszystkie osoby zyskuj ce w stosunku do oszcz dzaj cych w dolarach – konta dewizowe oprocentowane były w wysoko ci 10% - zostały okradzione. Wpłacony do banku na pocz tku roku 1 mln zł po roku zmienił si co prawda w 2,2 mln, ale siła nabywcza tych pieni dzy równała si mniej wi cej 0,6 mln sprzed roku. Zapominaj c zatem o odsetkach za wypo yczone bankowi pieni dze, znajoma straciła dodatkowo 40% wkładu. ART”B” przeciwnie – zyskało. Było to mo liwe dzi ki: - utrzymaniu sztywnego kursu złotego pomimo 250% inflacji; oprocentowaniu lokat złotowych 2-krotnie poni ej rzeczywistej stopy inflacji. Gdyby oprocentowanie lokat złotowych było przynajmniej równe stopie inflacji, moja znajoma nie zyskałaby ani nie straciła. Gdyby złoty tracił na warto ci w stosunku do dolara zgodnie z faktycznym spadkiem jego siły nabywczej, Bagsik i G siorowski nie zarobiliby ani grosza. Dla kompletnej przejrzysto ci rezygnuj tu z omawiania dodatkowej, handlowej działalno ci ART.”B”. Porównanie jakiego dokonali my powy ej pozwoli nam zrozumie , co Bielecki i Balcerowicz mieli na my li mówi c o makro- i mikro-skali. Otó mikro czyli mała skala to bardzo du o ludzi podobnych do mojej znajomej. Na swoim małym milionie stracili marne 400 tysi cy. Poniewa jednak grosz do grosza nazbierało si tych małych milionów na kontach prywatnych 50 bilionów złotych, ogólna suma mikro-strat wyniosła 20 bilionów złotych, 2 miliardy dolarów ameryka skich. Makro czyli wielka skala to bardzo mało ludzi podobnych do Bagsika i G siorowskiego. Wzrost kosztów utrzymania wynikaj cy ze spadku siły nabywczej złotego sprawił, e dla utrzymania stopy yciowej na dotychczasowym poziomie, zamiast wyda na ten cel 5.000 dolarów zmuszeni byli wyda a 15.000. Znaczy to, e zamiast zarobi z jednego miliona dolarów na czysto 1.200 tysi cy dolarów, zarobili niewiele ponad milion. Zniwelowa tak dotkliw strat mogło jedynie posiadanie na koncie kilku milionów dolarów, w złotówkach rzecz jasna. Jak ju wspomniałem na wst pie tego rozdziału, to nie Bagsik i G siorowski s winni opisanej kradzie y. Oni jedynie skorzystali z okazji. Pami tajmy te , e nie za to s cigani, ale za jaki oscylator. W przest pstwie, które opisałem, ART.”B” powinna stanowi namacalny dowód. W charakterze podejrzanych przed polskim wymiarem sprawiedliwo ci – o ile takowy kiedykolwiek powstanie – powinni stan politycy i urz dnicy pa stwowi odpowiedzialni za umo liwienie tej kradzie y. A przecie nale y szczerze w tpi , e to Bagsik i G siorowski mieli by głównymi beneficjantami planu Balcerowicza. Jak ka da piramida, tak e i ta przeprowadzona w Polsce nie liczyła si z kosztami społecznymi jej realizacji. Nic nie obchodziło jej autorów ilu ludzi musi straci pieni dze, eby nieliczni mogli je posi . Tymczasem koszty mog przerosn najczarniejsze wizje hamuj c przede wszystkim mo liwo rozwoju polskiej gospodarki, likwiduj c konkurencyjno krajowej produkcji w stosunku do rozwini tych gospodarek Zachodu. Przewarto ciowany złoty i cała polityka finansowa pa stwa naraziła nas jednocze nie na łatwy drena pieni dzy ze strony zachodniej finansjery, która ma na pewno wi cej dolarów ni Bagsik i G siorowski. VII. TYLKO BALCEROWICZ Chocia twierdzenie, e plan Balcerowicza nie miał alternatywy jest coraz bardziej krytykowane, to tutaj zgadzam si całkowicie z propagand pa stwow . Bowiem cało my li programowej z przełomu roku 89/90 sprowadzała si albo do całkowitego poparcia, albo do konstruktywnej krytyki. Gromione były drobiazgi, np. wysoko kursu dolara, natomiast ogólna filozofia planu i jego zało enia były powszechnie akceptowane. Chocia ekonomi próbuje si przedstawi jako nauk , to w rzeczywisto ci jest ona zbiorem doktryn wzajemnie sprzecznych. Ekonomia jako nauka, z wykresami, tabelami, krzywymi etc. pojawia si nie w momencie obserwacji zjawisk zachodz cych w gospodarce, ale dopiero w momencie ich racjonalizacji. O ich odbiorze i ocenie decyduje za wiatopogl d człowieka. Od chwili pojawienia si poj cia „ekonomia polityczna” i ukształtowania struktur nowoczesnych pa stw, władnych kształtowa ycie gospodarcze milionów ludzi wedle wcze niejszych przemy le , mo emy mówi o całkowitym podporz dkowaniu gospodarki polityce i ideologii. Ekonomia polityczna i sposób jej zastosowania - polityka ekonomiczna maj niewiele ponad 200 lat. W tym czasie a roiło si od genialnych wynalazców głosz cych odkrycie antidotum na głód i cierpienie. Nastali oni wprost po alchemikach, którym nie udało si wyprodukowa złota z kurzego łajna. Wizje tych szarlatanów próbowano realizowa . Jedn za , szczególnie atrakcyjn , nazwano nauk , upa stwowiono i przyst piono do jej realizacji niszcz c miliony ludzi stoj cych jej na drodze. Eksperyment gospodarczy w skali jednostki mo e potrwa rok, dwa i je eli nie b dzie zgodny z regułami ycia upadnie. Eksperyment w skali pa stwa, je eli nie b dzie zgodny z yciem, równie upadnie, ale mo e przetrwa nawet 70 lat jak zdarzyło si z wy ej wspomnian nauk – z komunizmem. Jego upadek za mo e przeci gn si na kolejne 20 lat. I nie ma tu, podobnie jak w przypadku jednostki adnej gwarancji, e nast pny si powiedzie. W Polsce roku 1989 wszyscy byli zgodni co do jednego, e nie ma innej mo liwo ci jak tylko eksperyment. To eksperyment w postaci planu Balcerowicza miał nas dowie do normalnej gospodarki. Tymczasem cho diabeł tkwi zwykle w szczegółach, w Polsce na dodatek tkwił w ogółach. Ogólne bł dy ówczesne to: 1. brak cało ciowego ogl du polskiej rzeczywisto ci i zrozumienia zło ono ci ycia społeczno-polityczno-gospodarczego. Nast piło to z braku innego ni socjalistyczny aparatu poj ciowego. Socjalistyczne lektury, socjalistyczne wykształcenie, socjalistyczny j zyk. Doprowadziło to do socjalistycznego spojrzenia na wiat, do socjalistycznego my lenia i działania mimo cz sto zgoła odmiennych deklaracji ideowych. 2. Przyj cie odpowiedzialno ci za gospodark i pa stwo bez rzeczywistej mo liwo ci dokonania zmian. 3. Brak powi zania interesu własnego „naszej” warstwy politycznej z interesem narodu i pa stwa polskiego. Doprowadziło to do podtrzymania w sferze my lowej opozycji pa stwo – obywatele, zgodnej z dotychczasow komunistyczn tradycj . 4. Lenistwo umysłowe, prowadz ce do przej cia kalek intelektualnych z Zachodu zamiast wypracowania własnych pogl dów. Jak głosi m dro ludowa, czym skorupka za młodu nasi knie, tym na staro tr ci. O sposobie rozwoju polskiej gospodarki po upadku komunizmu decydowali i decyduj komunistyczn przeszło lub wychowani w domach ludzie maj cy za sob komunistycznych dygnitarzy. Plan szczegółowy natomiast realizuj wychowankowie Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, najbardziej czerwonej uczelni w kraju. Sama nazwa doskonale oddaje kierunek kształcenia. eby było mieszniej ich głównymi oponentami s równie wychowankowie tej szkoły. Có to za twórcza musi by , prawicowa i konserwatywna krytyka. Nie było mo liwo ci innego spojrzenia na gospodark , poniewa wszystko czym dysponowali my to był socjalizm. Opozycji wobec systemu socjalistycznego autentycznej, a nie tylko deklaratywnej, nie było. To oraz dopuszczenie „ wie ej krwi” pozwoliło komunistom utrzyma dotychczasow pozycj społeczn , a nawet j umocni dzi ki przej ciu na własno maj tku narodowego, dotychczas znajduj cego si jedynie w ich zarz dzie. Opozycja za dopuszczenie do władzy zapłaciła ubezwłasnowolnieniem i powi zaniem własnego interesu ze strukturami starego porz dku. Przej li „nasi” marksowsk definicj pa stwa jako aparatu ucisku. Komuni ci uwa ali, e ucisk był niesłuszny gdy pa stwo było bur uazyjne, a słuszny je eli słu ył budowie wietlanej przyszło ci. Teraz najbardziej miała opozycja wobec powy szego sprowadziła si do uznania, e niesłuszny był ucisk komunistyczny – zatem słuszny b dzie ucisk kapitalistyczny. Jednostce ludzkiej nie przywrócono praw gwarantowanych przez Boga. Nie pot piono i nie odrzucono komunistycznego bezprawia zwanego konstytucj a godz cego w sam istot człowiecze stwa. Przeciwnie oparto si na niej jako podstawie budowy ładu społecznego. Gdy za liczba „naszych” w administracji pa stwowej przekroczyła setk , ustami łysego faryzeusza i sklerotyczałej dewotki ogłoszono zaistnienie Pa stwa Prawa. Tymczasem sklepikarze dalej, jak za komuny, musieli „kra ”. Jaka była odpowied „naszych”? czy opowiedzieli si mo e za zmian przepisów podatkowych, przez które uczciwy człowiek traktowany był jak złodziej i jak złodziej mógł by s dzony? Opowiedzieli si ... za rozbudow aparatu kontroli. Dlatego Polacy do wiadczaj cy na własnej skórze nowego, tylko na krótko ulegli frazesom nowej władzy. Po czym na nowo podj li bojkot struktur pa stwowych. 60% wyborców bojkotuj cych wybory parlamentarne z roku 1991 to przykład nie bierno ci, jak przedstawiła to „nasza” elita, ale braku siły politycznej zdolnej aktywno społeczn zorganizowa w oparciu o wizj pa stwa zgodn z systemem warto ci wi kszo ci Polaków. Staro-nowa kasta urz dnicza mogła zatem bez pomocy, ale i bez przeszkód, realizuj c własn utopi co raz ciesz c si , e działa. Nie dziwmy si komunistom i ich agentom. Dziwmy si tym wszystkim, którzy autentycznie chc , eby Polska była wielka a popieraj działania temu przeciwne. Zarzut ten dotyczy całej obecnej nie komunistycznej warstwy politycznej. wiadczy o ubóstwie umysłowym spowodowanym komunistyczn indoktrynacj . Zamiast przemy lenia konkretnej sytuacji, utrzymuje si bezmy lne powtarzanie zbitek poj ciowych, kalek wyrwanych z innego [zachodniego] układu. Nie przystaj cych do naszej rzeczywisto ci. Dzi ki temu dalej mo na trwa w błogim lenistwie umysłowym, ciesz c si z zaliczenia kolejnej „obowi zkowej” lektury. Jeszcze za komuny byłem przera ony ignorancj działaczy opozycyjnych w sprawach społeczno-gospodarczych. To niewiedza i bezmy lno zadecydowały o akceptacji działa gospodarczych rz du Mazowieckiego. Gdy na spotkaniu partii mieni cej si liberaln , w listopadzie roku 1989, nazwałem Balcerowicza socjalist a to co robi – kradzie , zostałem uznany za wariata i sfrustrowanego cinkciarza. Partia za postanowiła plan Balcerowicza poprze stosownym o wiadczeniem. eby zobaczy , e Balcerowicz to złodziej nie trzeba było szczególnego akademickiego wykształcenia, ani nawet nadzwyczajnej jasno ci umysłu. Wystarczyło y . Opozycja jednak nie yła lecz trwała głowy maj c zapchane bohaterstwem przodków. Dlatego bez gł bszej refleksji przyj ła za własne zakładane cele i sposób ich realizacji. Na dodatek przez długi czas odbieraj c telewizyjne sukcesy za rzeczywiste. Jako sukces rz d odtr bił „zduszenie inflacji”, podczas gdy mieli my 250% hiperinflacj , a jako uzasadnienie podał stały kurs dolara. I co ? Ano ucieszono si , e wreszcie mamy silny pieni dz. „Władza” nie zamykała ju za handel i mo na było otwiera prywatne sklepy – brawo Balcerowicz!, jakby to on sprowadzał towary, zakładał sklepy i na dodatek w nich sprzedawał. Wprowadzono wewn trzn wymienialno a potem nawet zacz to jej broni – hurrra. A przecie wcze niej te wymieniałem złotówki na dolary i na odwrót, tyle e nie zawsze w przytulnym wn trzu. Złoty za granic wart jest tyle samo co za komuny czyli nic. W przypadku wprowadzenia faktycznej wymienialno ci sztucznie wysoki kurs złotego padłby na pysk razem z kolejnym rz dem. Samo okre lenie wewn trzna wymienialno jest komunistycznym dziwol giem j zykowym na miar wewn trznego eksportu. Wreszcie, dzi ki długotrwałej pracy dyplomatycznej uzyskano te sukces mi dzynarodowy. Obietnic 50%-towej redukcji zadłu enia Polski wobec Zachodu. Odczytanie tego za sukces wynika z wyj tkowo abstrakcyjnego my lenia Polaków o sumach przekraczaj cych 10 tysi cy dolarów. Gdyby Polska była w stanie rozwin si w sposób pozwalaj cy na spłat połowy zadłu enia, oddanie drugiej połowy te nie stanowiłoby adnego problemu. W sytuacji zapa ci gospodarczej jedynym sensownym rozwi zaniem było moratorium zawieszaj ce spłat długu i ci gła gotowo do ogłoszenia bankructwa. Pomimo takiej wła nie propozycji Stefana Kurowskiego, głównym argumentem przeciw i to w ustach postkomunistów okazało si przykazanie: nie kradnij. Doszedł do tego medialny l k, e złodzieja nie wpuszcz do Europy. Tymczasem nie tak dawno, w XIX i na pocz tku XX wieku bankructwa pa stw jak najbardziej europejskich były na porz dku dziennym. Po yczki zaci gni te od Stanów Zjednoczonych w okresie I wojny wiatowej w ogóle nie zostały spłacone. Chwalebny wyj tek stanowiła Wielka Brytania, która swój dług zwróciła dzi ki dewaluacji funta o połow . Jest to zarazem kolejna przestroga przeciwko mieszaniu porz dku boskiego z ziemskim. W naszej sytuacji wszystko przemawiało za niehonorowaniem długów zaci gni tych przez moskiewsk agentur . CZ DRUGA RACHUNEK SUMIENIA Tragicznym bł dem popełnionym przez Polaków jest brak rachunku sumienia po ewidentnych grzechach komunizmu. Bez rozliczenia si z komunistyczn przeszło ci , co pozwoliłoby pozna nasz rzeczywist pozycj , trudno b dzie planowa i budowa przyszło . W wyniku doktrynalnych ogranicze jakie narzucił nam komunizm, nie mogły zaistnie w nas zachowania normalne dla ludzi, którzy komunizmu nie zaznali. W taki oto fizyczny sposób pojawiły si w naszych umysłach ogromne luki. Braki w my leniu, postawie, zachowaniu. I jak sklepy zapełniły si po uchyleniu zakazu, tak teraz musimy dokona rzeczy o wiele powa niejszej – załata dziury w naszych mózgach. B dzie to nad wyraz trudne, jako e w ostatnich kilku latach naród polski został poddany niesłychanej wprost kampanii dezinformacji, totalnemu praniu mózgu. Poni sze rozdziały b d skromn prób odkłamania naszych umysłów, bez ogl dania si na czyjekolwiek samozadowolenie. Mam jednocze nie nadziej , e nie b dzie to próba zawracania Wisły kijem. I. DLACZEGO KOMUNIZM ZWYCI YŁ NA WSCHODZIE. Odpowied na to pytanie uwa am za podstaw do oceny komunizmu w jego warstwie praktycznej. Komuni ci od pocz tku, zgodnie z zapewnieniami Marxa mówili o komunizmie, e jest nast pc kapitalizmu. Kraje zachodnie, które jeszcze u siebie komunizmu nie miały, niebawem wskutek rozwoju wiadomo ci mas pracuj cych do socjalizmu a potem do komunizmu dojd . Jedynym zgrzytem był fakt, e w Imperium Rosyjskim, gdzie utopi komunistyczn wcielono w ycie, w ogóle nie rozwin ł si kapitalizm. A przecie dopiero z kapitalizmu – według Marxa – mo liwe było przej cie w socjalizm. Jak zatem do tego doszło? Otó wydaje si , po kilkudziesi ciu latach namacalno ci, e komunizm był mo liwy z dwóch powodów wzajemnie si dopełniaj cych: 1. był wynikiem ogromnego rozwarstwienia społecznego wynikaj cego z przerostu feudalizmu. 2. Warstw rewolucyjn wyst puj c przeciwko staremu porz dkowi była inteligencja. Te dwa czynniki okazały si podwalin pod przyszłe nieszcz cie. Kastowo ustroju feudalnego zablokowała mo liwo awansu społecznego jaki miał miejsce na zachodzie Europy. Natomiast, je li uznamy rozwój a potem wzrost znaczenia bur uazji za proces naturalny kształtuj cy współczesne społecze stwo kapitalistyczne, to trzeba b dzie na nowo dokona oceny inteligencji jako warstwy społecznej. Tak bur uazja, jak i inteligencja, powstały przecie ze zdeklasowanej szlachty, oczywi cie w przewa aj cej mierze. Inteligencja była tworem typowo wschodnioeuropejskim , nieznanym w krajach zachodnich. Na Wschodzie, gdzie dyshonorem dla warstwy szlacheckiej stało si fizyczne zarabianie pieni dzy, inteligencja [inteligo znaczy my l ] pojawiła si niejako automatycznie. Na oznaczenie, e warstwa ta jednak co robi. Ale arty na bok, wschodnioeuropejski fenomen inteligencji wynikał ze skutecznego, prawnego zablokowania bardziej przyziemnego sposobu ycia. Fenomen ten powtórzy si w sposób o wiele powa niejszy w Polsce i innych krajach obozu komunistycznego po II wojnie wiatowej. Ka dy człowiek ma w sobie pierwiastek racjonalny i pierwiastek empiryczny. W przypadku inteligencji, dla której sprawy rozumowe były jedynie wa ne wybór był jeden. To rozum decydował o wszystkim. Od czasów za O wiecenia i wielkich projektów społecznych, gdy człowiekowi wydało si , e jest w stanie własnym rozumem ogarn zło ono tego wiata i zast pi Boga tworz c obraz społecze stwa doskonałego, nieszcz cie zacz ło si przybli a w zastraszaj cym tempie. Nieszcz cie wynikaj ce z prostackiego prze wiadczenia, e my lenie słu y nie do opisu rzeczywisto ci i wyci gania nauki z do wiadczenia, ale do kreowania rzeczywisto ci. Projekty społeczne w odległej przeszło ci, jak cho by Pa stwo Platona, były o tyle niegro ne, e nie miały szans realizacji z braku odpowiedniej ilo ci ludzi zainteresowanych ich wcieleniem w ycie. Bez grupy ludzi wi cej z projektem własny los, adna utopia nie mogła si urzeczywistni . A wreszcie wytwory chorych umysłów padły na wła ciwy grunt, na inteligencj . I stał si komunizm. Sprawiedliwo ci trzeba odda , e inteligencja skoro ju zaistniała nie miała innego wyboru jak socjalizm czy komunizm. Projekt dajmy na to konserwatywny nie istniał, bo nie był potrzebny. aden umysł konserwatywny uznaj cy własn swoj niedoskonało i mało przed Bogiem – Stwórc nie zdobył si na tworzenie wiata lepszego od ju stworzonego. Nie mo na te nie zauwa y , e wygrana rewolucja inteligencka i realizacja Projektu była równoznaczna z przej ciem przez inteligencj władzy nad społecze stwem. Wi zało si to ze zburzeniem dotychczasowej hierarchii społecznej. Podobnie rewolucja bur uazyjna, cho w sposób nie tak krwawy, pozbawiła znaczenia stare struktury feudalne. Obraz inteligencji byłby niepełny, gdyby nie wspomnie o jej równie wa nej jak zdeklasowana szlachta cz ci – o ydach. Cho pocz tkowo s w ród inteligencji ledwie tolerowani, niebawem ulegnie to diametralnej zmianie. W przypadku ydów rzecz dotyczy głównie zdrajców wiary ydowskiej, dla których jedyn wi t ksi g stał si „Kapitał” Marxa. Niemniej w tradycji ydowskiej istniał zaczyn – ludzie, których główn czynno ci i sensem ycia było oderwane od ycia my lenie. W Pi mie wi tym czytamy o faryzeuszach. W czasach nam bli szych byli rabini i cadykowie. S to w ko cu prototypy dzisiejszych intelektualistów. Przykładem takiego człowieka był oczywi cie równie sam Karol Marx. Inn cech , dzi ki której ydzi stali si spr yn , wojskiem i podpor finansow rewolucji była obietnica ich wyzwolenia. Komunizm był projektem ogólnoludzkim, uniwersalnym i pierwszym, który obiecywał ydom bezwarunkowe równouprawnienie w wyniku likwidacji dotychczasowych odr bno ci narodowych i pa stwowych. Dla bezpa stwowych i pozostaj cych poza obr bem ówczesnego społecze stwa, a przecie posiadaj cych własne ambicje społeczno-polityczne ydów, my l Marxa okazała si pokus nie do odrzucenia. Perspektywa przej cia władzy była dla nich nie mniej n c ca ni dla zdeklasowanej szlachty. II. BRAK WYKSZTAŁCENIA Komunizm, podobnie jak wcze niejsze utopie społeczne, uznawał człowieka za mas plastyczn , któr mo na dowolnie ugniata . Wiedz o tym co dla człowieka jest rzeczywi cie najlepsze przypisywał Wielkiemu Projektantowi. Ten za wiedział jakich narz dzi u y , aby stworzy człowieka według wymy lonego wzorca. A zatem – szcz liwego. Aby wyzwoli człowieka z koszmarów starego, niedoskonałego wiata, nale ało stworzy nowy – doskonały. Powszechne nauczanie jako sposób ukształtowania nowego człowieka wymy lili utopi ci, prekursorzy komunizmu, na długo przed jego powstaniem. Gdy ju nastał dla dorosłych wprowadzono przyspieszone kursy marksizmuleninizmu. Na dzieci przyszedł czas komunistycznej szkoły. Ka dy kto si urodził ju był skazany. Najpierw stracił rodziców. Ojciec nie b d c w stanie samodzielnie utrzyma rodziny nie mógł by jej głow . Matka, zmuszona do pracy, nie mogła po wi ci si wychowaniu dzieci. Przejmuj c cz obowi zków typowo m skich, automatycznie podwa ała autorytet ojca i tradycyjn hierarchi . Je eli młody człowiek cudem unikn ł łobka i przedszkola, to w wieku 7 lat trafiał do socjalistycznej szkoły. Dyrektorem był zwykle komunista lub ubek. Nauczycielami były w przewa aj cej mierze kobiety. Pensja nauczycielska traktowana była jako dodatek do zarobków m a – robotnik niewykwalifikowany zarabiał wi cej ni nauczyciel. Dlatego te jedyni m czy ni w szkole, nie licz c dyrektora i palacza, to łamagi yciowe nie potrafi ce znale niczego sensownego. Mimo tak negatywnej selekcji, stworzyli komuni ci dodatkowe zabezpieczenie przed niezale no ci przekazywanej uczniom wiedzy. Obowi zkowego w całym kraju programu nauczania strzegła policja nauczycielska eliminuj ca ludzi niezale nych, tzw. kuratoria o wiatowe. Podobnie jak ucze , nauczyciel równie dostawał stopnie, nie za przekazan uczniom wiedz jednak, ale za realizacj programu. Program potwornie rozbudowany, zbyt skomplikowany i przerastaj cy zdolno przyswajania umysłu dorastaj cego człowieka, w rezultacie ograniczał i hamował jego rozwój. W dalszej kolejno ci zabijał zdolno samodzielnego my lenia a tak e niezale no i odpowiedzialno . Po sko czeniu lekcji czyli w czasie potencjalnie wolnym czekały na ucznia zadania domowe. Odrabiane najcz ciej przy wydatnej pomocy rodziców lub starszego rodze stwa. Nast piło zatem odwrócenie ról społecznych. To nie nauczyciel miał zast powa rodzica, ale rodzic miał zast powa nauczyciela. Proces ogłupiania przez utrudnianie pogł bił si wyra nie w połowie lat siedemdziesi tych i trwa do dzi . Wynika to z faktu decydowania o szkole ludzi nie obci onych pozostało ciami starego „bur uazyjnego” wychowania, ale od pocz tku ukształtowanych przez komunizm. Cały system nauczania, a raczej wychowania dla socjalizmu, promował nie najzdolniejszych, ale tych o okre lonej konstrukcji umysłowej – prymusów. Za cen bycia najlepszymi ze wszystkich przedmiotów, całkowicie wył czali si z ycia poza szkoł . Wspomagani w tym dziele przez głupich i pró nych rodziców, którzy dodatkowo wbijali im do głowy „najpierw szkoła”. System premiował nie za konkretne osi gni cia, własny oryginalny wkład umysłowy, ale za maksymalne wklepanie podr cznikowych regułek oraz wła ciw postaw społeczn . Ta ostatnia bardzo była przydatna uczniom niezbyt lotnym. Zjawisko prymusów najbardziej przypomina instytucja kantorów na dworze królewskim w Hiszpanii, par wieków wstecz. Otó , aby chłopiec obdarzony pi knym głosem nie stracił wysokiego brzmienia altu, co nast powało w trakcie dorastania, poddawano go kastracji. Nie mo na było by jednocze nie i m czyzn , i kantorem. Podobny wybór postawił komunizm przed całym społecze stwem. Człowiek komunistyczny miał by do mierci nieporadnym yciowo dzieckiem, zale nym we wszystkim od łaskawo ci pa stwa. Cen za awans społeczny za była drobna operacja przeprowadzana co prawda nie na ciele, ale na duszy. Je eli młody człowiek nie przejawiał p du do wiedzy, w wieku 15 lat opuszczał szkoln machin demoralizacji. Wpadał jednak w tryby komunistycznego ycia i nawet je li zachował resztki zdrowego rozs dku, w rozbitym społecze stwie nie stanowił zagro enia dla systemu. Swoje refleksje zachowuj c dla w skiego grona, gdzie opór wobec komunistów sprowadzał si do u ywania pewnych dosadnych okre le . Je eli na swoje nieszcz cie chciał uczy si dalej, a nie był dzieckiem komunistycznego dygnitarza, co gwarantowało dobre wykształcenie za granic , ugniatano go dalej. Tak wyrosła grupa Polaków wykształconych przez komunistyczn szkoł . Odci ta od ycia materialnego, oddana na łask mo nego opiekuna, tym głupsza, im wi cej fakultetów, słowem inteligencja. Nie dajmy si zwie wygłaszanym oficjalnie pogl dom, e dysponujemy du ym potencjałem intelektualnym w postaci ludzi z wy szym wykształceniem. Nie dajmy si zwie s dom wygłaszanym w towarzystwie, jakoby poziom nauczania w Szwajcarii był du o ni szy ni w Polsce. Nie mówi c ju o Stanach, gdzie jak wiemy szkoł ko cz analfabeci nie maj cy poj cia co jest stolic Burundi. My wiemy, prawda? – Bujumbura. Ludzie, którzy tak twierdz powtarzaj stary komunistyczny slogan o wy szym poziomie kształcenia w pa stwach socjalistycznych. Jednocze nie broni siebie samych. Neguj c ten system podwa aliby zarazem własn pozycj społeczn , uzyskan z prostego powodu dostosowania si do wymaga systemu. Nie nauczono nas w szkole niestety, e wiedza ma sens tylko wtedy, gdy jest u yteczna. Je eli jeste my j w stanie wykorzysta w yciu, posłu y si ni w konkretnej sytuacji. Nauczono nas jedynie pozornej pracowito ci, co powoduje, e cz ciej zamiast rozwi zania problemu szukamy usprawiedliwienia naszej niemo no ci. To dlatego mamy tylu ludzi, którzy pomimo uko czenia studiów, cz sto nawet nie pomy l , e do rozwi zania prostej yciowej sytuacji mogliby u y własnego umysłu. Psu na bud taka wiedza. Komunizm dotkn ł całego szkolnictwa. Szkoły wy sze były prost kontynuacj podstawówki. Sam uko czyłem uczelni uznawan powszechnie za siedlisko antykomunistycznej reakcji. Na wi kszo ci zaj atmosfera była podobna. adnych dyskusji tylko normalna lekcja. Dostawali my pi tki i dwóje, a chłopcy w ostatniej ławce grali w karty i pili wino, tak samo jak w liceum. Na zaj ciach z dydaktyki [ w przyszło ci mieli my by nauczycielami] uczyli my si jak i czego uczy dzieci w ramach obowi zuj cego programu. Jak w praktyce realizowa wytyczne ministerstwa o wiaty. Gdy zanegowałem potrzeb oprowadzania o mioklasistów po hali fabrycznej, w ramach poszukiwania miejsca w yciu, na rzecz pokazania im mo liwo ci zarabiania pieni dzy [była połowa roku 1988], nasz Pan poczerwieniał na g bie i wykrzykn ł, e cwaniactwa to one jeszcze zd si w yciu nauczy . Có był tylko uczciwym bolszewikiem. Nie my lcie, e w ostatnim czasie zmieniał prac . Pisz o tym wszystkim poniewa zapomnieli my sk d przychodzimy, podpowiadam – z komunizmu. Nie wiemy gdzie jeste my, podpowiadam – w komunizmie. Nie tylko nie staramy si odrzuci komunistycznej szkoły, ale na dodatek szukamy w niej oparcia. R ce mi opadły gdy niedługo po wyborach prezydent Lech Wał sa, uwa any w Ameryce za typowy przykład self-made-mana i człowieka rozsadzaj cego komunistyczny system, zaprosił do Belwederu... prymusów! Ich, kwiat polskiej młodzie y, zapytał: co robi ?!!! III. BRAK SPOŁECZE STWA Co jaki czas słyszymy, ze nowa solidarno ciowa elita władzy oderwała si od społecze stwa. Zarazem mówi si , e społecze stwo popada w apati , traci zainteresowanie sprawami pa stwowymi. Tymczasem problem cały jest po prostu wymy lony. Wynika z próby u ycia j zyka komunistycznej nowo-mowy do opisu fikcji. W pa stwie komunistycznym nie istniało społecze stwo, i do tej pory si nie wytworzyło. Zatem przywódcy Solidarno ci nie mogli i nie mog by elit czego co jeszcze nie istnieje, tym bardziej nie mog si od tego oderwa . Komuni ci po zdobyciu władzy w roku 1945, w ci gu kilku lat zniszczyli polskie społecze stwo (bur uazyjne - jak je zwali) likwiduj c fizycznie i prawnie tworz ce je grupy. Tak znikn ła warstwa wła cicieli ziemskich, warstwa producentów i kupców. Słowem komunistycznym pozbyto si krwiopijców. Nie była to walka z wiatrakami. Likwiduj c ludzi dysponuj cych niezale nym od socjalistycznego pa stwa kapitałem, zburzyli komuni ci podstawy społecze stwa. Spowodowali upadek rodziny, autorytetu, pozrywali wszelkie wi zi społeczne chroni ce jednostk przed wszechogarniaj cym aparatem władzy. Po zniszczeniu niezale nego kapitału, w miejsce ró nych o rodków finansowania nowych idei, wydawania ksi ek i gazet, wprowadzili komuni ci jeden mecenat - swój. Zmonopolizowali ycie gospodarcze, staj c si wła cicielem i dysponentem kapitału, zatem panem ycia i mierci dla ludzi b d cych wła cicielem jedynie własnej głowy i r k. Dla dodatkowego zabezpieczenia własnej pozycji i utrzymania pozorów wobec obserwatorów zewn trznych, normalne struktury samoorganizowania si społecznego zast pili komuni ci strukturami fasadowymi. Zakładane i nadzorowane przez nich zwi zki zawodowe, partie polityczne i stowarzyszenia miały kanalizowa spontaniczn działalno oraz wyłapywa i neutralizowa autentycznych przywódców. Czy mo na by politykiem nie reprezentuj c wyborców? Czy mo na by intelektualist nie maj c własnych pogl dów? Czy mo na by dziennikarzem nie próbuj c docieka prawdy? Okazało si , e nie tylko mo na ale jest to postawa wr cz po dana. Nagradzana wyjazdami zagranicznymi, słu bowym mieszkaniem, pa stwow pensj i wysok pozycj w pa stwie. Dlatego według mojego skromnego rozeznania znajdujemy si dopiero przed progiem. Oby my go jak najszybciej przekroczyli i zacz li budowa - po prostu społecze stwo. IV. W OPOZYCJI Najwi ksz wszechstronne, opozycj wobec komunizmu stanowiło samo ycie. Okazało si na tyle e komunistyczna próba regulacji według wymy lonych zasad była niemo liwa do zrealizowania. W walce fikcji z rzeczywisto ci okazało si , e fikcja nie mo e zwyci y . Nie oznacza to jednak, e wygrało ycie. Gra toczy si dalej. Przejd my teraz do opozycji jak stanowili ludzie. Opozycj naturaln wobec komunizmu byli chłopi i rzemie lnicy czyli niedobitki starego społecze stwa. Rozsadzali oni system samym swoim istnieniem. Szybko o tym zapomniano, wyolbrzymiaj c własne indywidualne zasługi. Dlatego mówi c dzi o opozycji, my limy najcz ciej o Lechu Wał sie i jemu podobnym. Poniewa przez par lat (prawie sze ) byłem czynnym działaczem opozycji, spróbuj rzecz cał opisa od rodka. Na poziomie najni szym wszystko było stosunkowo proste. Drukowanie, rozrzucanie ulotek, kolportowanie pism i ksi ek, (nie)przestrzeganie zasad konspiracji. Na poziomie wy szym, gdzie zaczynała si "polityka", działania sprowadzały si do: sporów wewn trz struktury; sporów mi dzy strukturami; wydawania o wiadcze skierowanych do władz komunistycznych i zachodnich rz dów apelowania do społecze stwa o udział w obchodach kolejnej patriotycznej rocznicy; udziału we Mszy w. za Ojczyzn . I to było wszystko. Na wi cej i tak nie wystarczało czasu. Na wi cej czyli refleksj po co, dlaczego, w jakim celu? Liczył si "konkret". Poniewa ogólnymi sprawami w ogóle si nie zajmowano za model organizacyjny przyj to model komunistyczny. Wystarczyło wzi statut PZPR, przepisa go zast puj c niektóre sformułowania własnymi, i ju dysponowali my statutem organizacji opozycyjnej. Opozycja polityczna nie była wynikiem oddolnego organizowania si , co stanowiłoby fundament pod budow niepodległego społecze stwa. Nie uczestniczyli w niej chłopi, bo w warunkach rozproszenia i braku jakiejkolwiek komunikacji poza pa stwow było to fizycznie niemo liwe. Nie uczestniczyli w niej w sposób zauwa alny równie przedstawiciele tzw. prywatnej inicjatywy powstałej po roku 1983 czyli przedsi biorcy. Pisz powy ej "w sposób zauwa alny", bo udzielali wsparcia finansowego. Jednak ich udział osobisty był w praktyce niemo liwy. Prawo komunistyczne skonstruowane było tak, e ka dy prowadz cy działalno gospodarcz podpadał z góry pod paragraf. Przy jakiejkolwiek oznace buntu czekała go natychmiastowa kontrola Izby Skarbowej lub PG - policyjnej brygady do walki z przest pstwami gospodarczymi. Poza tym dopiero rozwijaj c własne przedsi biorstwo niewiele miał czasu na cokolwiek wi cej. Du o czasu miała za to inteligencja, co do tej pory wspomina z rozrzewnieniem. Nie miała te materialnie niczego do stracenia, w odró nieniu do przedsi biorców, którzy wła nie dorabiali si pierwszych pieni dzy. Poniewa inteligencja nie stanowiła siły materialnej, a wsparcie ze strony innych grup było znikome, w roli opozycji politycznej mogła utrzyma si wył cznie dzi ki pomocy finansowej z Zachodu. Pieni dz sam w sobie nie jest złem, chocia Marks twierdził e jest rajfur . Demoralizuje w jednym przypadku. Gdy nie jest wynikiem naszego działania, ale dostajemy go za nic. Pieni dze i sprz t napływaj ce do kraju na potrzeby opozycji rozdzielane były przez central Solidarno ci - samorozwi zany KOR za lojalno . Dzi ki temu mimo rozbicia Zwi zku na wiele struktur, mo na było podtrzymywa mit jedno ci ("Solidarno ci nie da si podzieli ") oraz hamowa wykształcanie si grup samodzielnych programowo. Warunkiem koniecznym do otrzymania pomocy z Centrali było utrzymanie na winiecie wydawanego pisma logo NSZZ"S". W strukturach niepokornych, do których równie docierały pieni dze, mniejsze jednak ni do najmniejszego pisemka zakładowej NSZZ"S", narodził si przeto pomysł aby samemu je zarabia . Pomysł genialny w swej prostocie, tyle e z gruntu komunistyczny. I analogiczny do wypowiedzi Urbana, e rz d si sam wy ywi. My l e tu wła nie znajduj si korzenie obecnego my lenia radnych gmin, a zatem nominalnie reprezentantów społecze stwa, aby samemu jako rada robi interesy i utrzymywa w swoim r ku jak najwi kszy maj tek. Ale po co w takim razie obywatele. Cho zabrzmi to mo e dziwnie, w roku 1989 okazało si , e faktycznie s niepotrzebni. Wystarczaj c dla opozycji okazała si komunistyczna komisja weryfikacyjna pod przewodnictwem Czesława Kiszczaka - szefa tajnej policji. V. BRAK PRAWA Komunizm wyst pował przeciw prawu w sposób doktrynalny. Jak głosił przewodnicz cy sowieckiego S du Najwy szego w roku 1927: "Komunizm to nie zwyci stwo socjalistycznego prawa, ale zwyci stwo socjalizmu nad wszelkim prawem, jako e wraz ze zniesieniem klas o antagonistycznych interesach, prawo zniknie całkowicie." (za: F. H. Hayek, Konstytucja Wolno ci) Prawo kojarzyło si socjalistycznym my licielom z chytrym sposobem pozwalaj cym bogatym gn bi biednych. Teraz po zdobyciu władzy, w tak instrumentalny sposób rozumiane, zaczyna słu y komunistom do niszczenia starego wiata i budowy " wietlanej przyszło ci". Pozwala to bez skrupułów niszczy jednostk , maj c dotychczas w prawie oparcie. Usprawiedliwia równie niszczenie porz dku stoj cego ponad prawem - zbioru zasad moralnych uznawanych i powszechnie akceptowanych. Od tej pory to Wielki Projektant ma decydowa co jest słuszne a co nie. Dla Boga nie ma ju miejsca. W Polsce na szcz cie Bóg przetrwał. Przetrwał te Ko ciół stanowi cy jedyn obron warto ci duchowych człowieka przed demonem komunizmu. Nie mo na jednak zapomina , e normalny człowiek chodził do ko cioła raz w tygodniu, na jedn godzin , a potem wracał do codzienno ci. A poniewa codzienno była całkowitym zaprzeczeniem prawd głoszonych z ambony, podobnie jak ze wszystkim w komunizmie, tu równie rozeszły si drogi teorii i praktyki. Jako człowiek wierz cy, a przynajmniej praktykuj cy, długo nie mogłem poj dlaczego m dre i pi kne kazania dotycz ce czasów biblijnych nagle, przy przej ciu do tematów współczesnych, zmieniaj si nie do poznania. Jakby ksi a je wygłaszaj cy dostawali nagle małpiego rozumu. A wytłumaczenie było proste - ksi a oderwani byli nawet od namiastki ycia, której nie zdołał wypleni komunizm. Komunizm niszcz c stary porz dek zlikwidował wzajemne relacje pomi dzy lud mi regulowane dotychczas przez prawo - techniczn ekspozycj wspólnego systemu warto ci. Poczynaj c od pierwszych kroków, a na desce grobowej ko cz c, człowiek rozwija swoje ycie duchowe. Kształtuje indywidualny system warto ci, hartuj c go w konkretnych sytuacjach. Tylko w ten sposób mo e usun bł dy w dotychczasowym my leniu, bł dy wynikaj ce cz sto ze szlachetnych pobudek. Komunizm przenikn ł nasze ycie reguluj c dokładnie wszystko. Stare warto ci duchowe nie mogły by odt d przekładane na codzienne działanie. I cho , co z lubo ci si podkre la, przetrwała my l, była to my l abstrakcyjna. Wr cz sztuka dla sztuki, poniewa nie mo na było posługiwa si ni w codziennym yciu. Zgodnie z prawem bumeranga uderzyło to w sam my l, co wida dzi gołym okiem. Komunistyczna regulacja ycia doprowadziła do przyj cia dwóch skrajnych postaw. Jednych pchn ła do całkowitego odrzucenia zasad moralnych jako zasad post powania. Innych skłoniła do zaj cia pozycji fundamentalnych. W obu przypadkach było to nieszcz cie. W pierwszym doprowadziło do uto samiania prawa z rozporz dzeniami wydawanymi przez komunistów, a w konsekwencji do demoralizacji. W drugim prowadziło do porzucenia zdrowego rozs dku. Grzeszno człowieka została uznana nie za rzecz zwyczajn ale za godn pot pienia w cało ci. W d eniu do wi to ci fundamentali ci odrzucili rozró nienie pomi dzy grzechem ci kim a lekkim, pomi dzy zbrodni a drobnym wi stwem. Taka postawa równie negowała potrzeb istnienia prawa, które chroni i wspiera człowieka chwiejnego, ze złymi skłonno ciami ale i szlachetnymi odruchami. Prawo nie jest potrzebne ani wi tym, ani zbrodniarzom. Niestety nie pojawił si złoty rodek. W okolicach tego miejsca zago cił bowiem relatywizm etyczny. Oceniaj cy zachowanie człowieka w zale no ci od sytuacji. W ustach ksi dza katolickiego brzmiało to mniej wi cej tak: je eli przeło ony zmusza ci do post powania niezgodnego z Wiar , zrób tylko tyle ile naprawd musisz. W domy le, eby nie stracił pracy, nie poszedł do wi zienia itp. Dlatego ka dy mógł pod "ile musisz" podstawi to, co sam uznał za usprawiedliwione. Ta trzecia postawa była najbardziej rozpowszechniona jako najbardziej sensowna obrona przed komunizmem. Relatywizm, cho dłu ej stosowany musiał prowadzi do wypaczenia sumienia, nie oznaczał e człowiek nie uwikłany funkcyjnie w komunizm uległ demoralizacji. Charakterystycznym tego przykładem niech b dzie przykazanie: Nie kradnij. Normalny katolik nie okradał s siada, a je li to si z tego spowiadał czyli uwa ał to za grzech. Je eli jednak "wynosił" jak rzecz z pa stwowej roboty albo zani ał obroty sklepu ju takiego poczucia nie miał. I na pewno było to zgodne ze zdrowym rozs dkiem. Czy było grzechem?... Dekalog, niewierni mog to nazwa prawem naturalnym, obowi zuje jako cało . Z tego wzgl du nie jest mo liwe, aby jedno przykazanie było sprzeczne z innym. Oprócz "Nie kradnij" istnieje przykazanie "Nie zabijaj". Gdyby przyj interpretacj "Nie kradnij" jako posłuszne wypełnianie wszystkich obci e fiskalnych przez jakikolwiek rz d, kłóciłoby si to z przykazaniem "Nie zabijaj". Przykazanie to zakazuje człowiekowi działa na szkod własn i swoich najbli szych. Je eli zatem jakiekolwiek pa stwo konflikt taki legalizuje, mamy do czynienia nie z pa stwem prawa ale z pa stwem bezprawia. Dla fundamentalisty opisany powy ej przypadek był po prostu kradzie , a zatem grzechem i jako taki zasługiwał na pot pienie. W my leniu zwykłych ludzi prawo komunistyczne, według którego eby prze y trzeba było zosta złodziejem, nie było sprawiedliwe. Oczywi cie nie wszyscy musieli "kra ". Na luksus bycia uczciwym mogli sobie pozwoli ludzie obdarzeni wyj tkowym talentem chwalił si nimi komunizm jako swoim osi gni ciem, no i komuni ci ró nego szczebla, bo w ko cu i tak wszystko było ich. Spójrzmy teraz na to co si stało w roku 1989. Komunizm został formalnie pokonany. W parlamencie i fotelach rz dowych zasiedli "nasi" ludzie ... i nic. Komunistyczne bezprawie pozostało, poniewa zasiedli nihili ci i " wi ci". Kompletnie klarowna sytuacja zaistnieje po pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych w roku 1991. Podział tego parlamentu na nihilistów i fundamentalistów a kłuje w oczy. Niestety zabrakło w nim normalnych relatywistów z komunistycznego przymusu. Nie odrzucono zatem rzeczy najbardziej dotkliwej dla zwykłego człowieka yj cego dotychczas w komunizmie - bezprawia. Dla nihilistów to nie moralno miała wyznacza granice prawa, ale odwrotnie to prawo okre lało co dobre jest a co złe. Najwa niejszy dla nich problem sprowadzał si do o ywienia dotychczas martwej konstytucji komunistycznej. Dla fundamentalistów, niepokalanych, nie był to problem zasadniczy i godny darcia szat. A przecie nikt nie zbadał - jest to nie wykonalne- ilu ludzi post puje uczciwie dlatego, e jest to zgodne z ich systemem warto ci, a ilu dlatego, e jest to opłacalne ju przez sam fakt unikni cia kary. Tymczasem ostatnie lata dowodz namacalnie, e bardziej opłacało si by komunistycznym zbirem ni człowiekiem uczciwym. Prawna akceptacja takiego stanu rzeczy przez był opozycj stanowiła powa niejszy od samego komunizmu zamach na kr gosłup moralny narodu polskiego. Zamach dokonany przecie nie przez sowieck agentur ale elity przywódcze niepodległego pa stwa. Tłumaczy mo na si ze wszystkiego, ale zało si , e ju dzi wi kszo ówczesnych tuzów politycznych spo ród "naszych" nie pami ta jakie to sprawy wagi pa stwowej pchn ły ich w sam rodek komunistycznego gówna. Faktem bezspornym, trwaj cym do dzi , pozostała legalizacja komunistycznego bezprawia. Kolejne solidarno ciowe rz dy zrobiły wiele, aby ugruntowa w Polakach przekonanie, e polityka jest tylko i wył cznie dora n gr grupowych interesów. Prawa za powstaje w wyniku głosowania i odzwierciedla interes aktualnej wi kszo ci. Dla rozładowania atmosfery i ku uciesze licznych w Polsce demokratów dodam, e komunizm został utrzymany w sposób jak najbardziej demokratyczny. Po zaakceptowaniu komunistycznej konstytucji i przyj ciu zasady o mo liwo ci jej zmiany wył cznie na drodze prawnej, zmiana legalna okazała si nie mo liwa. Poniewa konstytucj mo na zmieni dopiero wi kszo ci 2/3, dla utrzymania jej wystarczało niewiele ponad 1/3 liczby posłów. Zgodnie z umow Okr głego Stołu komuni ci dysponowali wi kszo ci 2/3. Gdyby za uwzgl dni ich agentów w "naszych" ławach, zebrałoby si tego ju nie 66 ale 80%. Owe 80% przez dwa lata decydowało o wszystkim w Polsce i czuwało eby adna krzywda komunistom si nie stała. Pozostałe 20% chocia nie było agentami w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak odebrało "porz dne" socjalistyczne wychowanie. W tym przypadku mniemanie, e prawo komunistyczne samo w sobie nie było takie złe, a problem wynikał raczej z faktu jego nieprzestrzegania przez samych komunistów. Na zako czenie mała dygresja. Par lat temu obserwowałem Walne Zebranie NZS pewnej wy szej uczelni. Zgromadzenie stan ło przed problemem braku kworum, które to wedle statutu potrzebne było do podejmowania decyzji dotycz cych całego Zrzeszenia. Tym razem chodziło o rzecz niebagateln , o wybór nowych władz uczelnianego NZS. Dla zaokr glenia przyjmijmy, e liczył on 200 członków a obecnych było 80 osób. Moje podenerwowanie nie trwało długo. Otó okazało si , e na poprzednim zebraniu podj to uchwał , e do podejmowania wi cych decyzji nie jest potrzebne kworum czyli 101 osób. Jak si dyskretnie wywiedziałem poprzednie zebranie liczyło 60 osób! VI. BRAK MY LENIA Staro ytni Grecy poza demokracj odkryli wiele innych rzeczy. Na przykład harmoni czyli równowag ducha i ciała. Z równym zapałem oddawali si wiczeniom umysłowym i doskonaleniu sprawno ci fizycznej. Obie te sfery uznawali za równie wa ne, a zaniedbanie którejkolwiek za wyst pienie przeciwko człowiekowi jako cało ci. Niestety, w odró nieniu od demokracji, to wa ne odkrycie zostało zapomniane. Szczególnie i programowo zapomniano o nim w komuni mie. Tu przecie powstało słynne rozró nienie na teori i praktyk i uzasadnienie braku zgody mi dzy nimi. St d powiedzenie: teoria teori a praktyka praktyk . Tymczasem my lenie rozwija si nie dzi ki zaliczeniu stu kolejnych lektur, ale w wyniku cieraniu si odmiennych, indywidualnych pogl dów. Udoskonala si nie poprzez opanowanie sztuki czytania do góry nogami, w lustrze czy po przek tnej ale dzi ki zastosowaniu. To ycie stanowi jedyn pełn weryfikacj naszych przemy le . To w yciu okazuje si czy mieli my racj , czy nie, do wiadczaj c na własnej skórze konkretnych skutków. Cenzura komunistyczna kojarzy si nam zwykle z m cze stwem twórców bryluj cych mi dzy wierszami, mrugaj cych okiem na znak, e znowu zrobili my czerwonego w konia i li cych swe rany w zaciszu komunistycznych Domów Pracy Twórczej. Tymczasem cenzur o wiele powa niejsz od zakazu pisania o yciu innym ni model obowi zuj cy, była sama cenzura na ycie. Urz dowy zakaz ycia innego ni dozwolone. Przemy lenia najgenialniejsze na papierze s nic nie warte, je eli na bie co nie dokonujemy poprawek wynikaj cych z zastosowania ich w praktyce. Pisz c w tym rozdziale o braku my lenia mam na my li brak dziedzictwa intelektualnego, z którego teraz mogliby my skorzysta . Komunizm spowodował kilkudziesi cioletni wyrw . Mo e ona zosta zasypana jedynie ogromnym wysiłkiem ludzi pragn cych si od komunizmu uwolni . Wyrwy tej nie da si na dodatek przemy le . Niezb dna b dzie pełna potu i krwi harówka. Bo cho istnieje wyra enie "niepodległo ducha", to bez niepodległo ci fizycznej, materialnej, jest to pusty frazes. Jako naród zostali my na pół wieku wyrwani z ycia i osadzeni w komunistycznym wi zieniu. O tym co dzieje si na zewn trz mogli my dowiedzie si jedynie od klawisza albo kapusia. Wiedz o normalnym yciu czerpali my z ksi ek akceptowanych przez komunistyczn cenzur . Je eli były to tłumaczenia z Zachodu, to stanowiły dodatkowy dowód, e kapitalizm jest obrzydliwy. "W kapitalizmie nie jest mo liwa prawdziwa miło " pisał uwielbiany przez nas Erich Fromm w "Szkicach o Miło ci". Ksi ka była do kupienia w przyko cielnym kramie lub w niezale nym kolporta u. Wła nie w naukach najbardziej zwi zanych z yciem, w naukach społecznych, dokonało si najwi ksze spustoszenie umysłowe. Ka dy człowiek dorastaj c wypracowuje swój własny warsztat, aparat poznawczy pozwalaj cy obserwowa i ocenia zjawiska, uogólnia je i wyci ga wnioski. U ludzi wychowanych w socjalizmie jest to, niestety, aparat socjalistyczny. To co powinni my teraz zrobi , to odrzuci socjalistyczne przes dy. Nie po to jednak by ulec kolejnej doktrynie, do czego po tak fatalnym wychowaniu mamy naturaln skłonno . Musimy na nowo przemy le dawno poukładane konstrukcje konfrontuj c je bezpo rednio z yciem. Pisz o tym poniewa główny spór publiczny w Polsce to starcie dwóch gotowych rozwi za : socjalistycznego i kapitalistycznego. A najwa niejszym argumentem tej dyskusji jest stwierdzenie, e ..."na całym wiecie si co tam..." albo ..."we Francji robi si to...". Takim "argumentem" posługuj si prawie wszyscy Polacy. Najcz ciej zreszt przywoływany przykład nie ma nic wspólnego z rzeczywisto ci . Rozwi zanie socjalistyczne jedynie dla uwiarygodnienia posiłkuje si rzekomym przykładem z Zachodu. Kalka kapitalistyczna jest natomiast przenoszona ywcem, bez uwzgl dnienia warunków lokalnych. Tymczasem wystarczy e inny jest jeden element z całej konstrukcji aby rozwi zanie było odmienne. Walka gotowych rozwi za na gotowe argumenty zabija my lenie zamiast je rozwija . Oto przykład, niemal anegdota. W gazecie uwa anej powszechnie za niezale n i prawicow ukazał si tekst, którego autor jest zdeklarowanym liberałem i przyjacielem wolnego rynku. Opisywał powstanie pewnej fortuny w Niemczech. Pocz tek tekstu: Rozpoczynał od jednej zdezelowanej furgonetki, któr sam wyremontował... Rozwini cie: ...obecnie jego firma zatrudnia 300 tysi cy pracowników w samych tylko Niemczech... Zako czenie: ... i jak si ma do tego nasz rodzimy kapitalista z placu, sprzedaj cy m k z uka? Dla wyja nienia dodam, e tekst ten ukazał si w czasie faktycznej i propagandowej walki z handlem z chodnika i z samochodu. Opisany powy ej przypadek to ywy dowód dziury w mózgu. To owa dziura spowodowała, e autor nie był w stanie dostrzec podobie stwa pomi dzy opisywan przez siebie par wierszy wcze niej zdezelowan furgonetk a ukiem, i zachłysn ł si jedynie dysproporcj pomi dzy obecn pozycj niegdysiejszego wła ciciela zdezelowanej furgonetki a rozpoczynaj cego dopiero biznes wła ciciela uka. Przykład z gazety wiadczy te o braku zrozumienia dynamiki ycia i rozwoju jako procesów naturalnych. wiat jest dla nas ci gle statyczny. Tymczasem kapitalizm oparty jest na ci głym rozwoju i to zasadniczo ró ni go od statycznego socjalizmu i pokrewnego mu feudalizmu. Ten rozwój wła nie spowodował, e niemiecka fortuna mogła si zacz od jednej zdezelowanej furgonetki. To st d pojawił si na Zachodzie wolny kapitał, niepotrzebny ju jakiemu "dorobionemu" kapitali cie, wykorzystywany teraz do finansowania kolejnych przedsi wzi . Infrastruktura jak banki, konsorcja finansowe, fundusze mniejszego i wi kszego ryzyka nie wzi ła si znik d. Wyrosła na glebie u y nianej przez kolejne pokolenia przedsi biorców ryzykuj cych własnymi pieni dzmi, nieraz dorobkiem całego ycia. Z dziesi ciu wła cicieli zdezelowanych furgonetek wielk fortun zbił ten jeden, ale cała dziesi tka była niezb dna do podniesienia poziomu ycia. Przypominam o tym nie dlatego, eby proponowa powtórzenie kolejnych etapów od kamienia łupanego pocz wszy, ale by my spróbowali dostrzec proces rozwojowy. Zauwa y elementy, które sprzyjały i przeszkadzały, tak e te niezbyt przyjemne, które proces ten hartowały i były nie do unikni cia. Tylko taka wiedza mo e by Polsce przydatna. Sama znajomo współczesnych, szczegółowych rozwi za , ró nic mi dzy Francj a Szwajcari , mo e nam pomóc w zrozumieniu faktu, e szczegóły warunkowane s geograficznie i kulturowo. Główne zadanie to odkrycie wspólnych mechanizmów - mechanizmów rozwoju. I umo liwienie im zaistnienia w polskich ju warunkach. To stare, odziedziczone po komunizmie, statyczne my lenie o yciu pozwoliło nam zaakceptowa kolejny centralny plan gospodarczy. Plan Balcerowicza, który nie miał najmniejszego sensu poniewa nikt, dysponuj c nawet najwi kszym komputerem wiata, nie jest w stanie zebra wszystkich potrzebnych danych z rozró nieniem na mniej i bardziej wa ne. I dodatkowo zaprogramowa dynamik zmian, i pojawienie si nieznanych jeszcze elementów. Dlatego program ten, gdyby traktowa go serio, miał podobn warto jak układanie kilkuletniej prognozy pogody podczas gdy nawet kilkudniowa si nie sprawdza. Komunizm zniszczył wi zi mi dzyludzkie, pozbawił nas mo liwo ci naturalnej współpracy z innymi dla wspólnej korzy ci. Nie potrafimy sobie wyobrazi , e współpraca o ile ma mie miejsce musi by opłacalna dla obu stron. Brak nam zrozumienia procesu przej cia. Wi ksze zarobki nie wi si w naszej głowie z lepsz organizacj pracy, z opanowaniem wi kszej cz ci rynku, z wi kszymi mo liwo ciami. Nie oznaczaj mo liwo ci awansu dla naszych współpracowników, którzy i tak powinni całowa nas po r kach za to, e zarabiaj o 500 tysi cy wi cej ni rednia krajowa, a tylu jest bezrobotnych. I na odwrót, nasz zwierzchnik to zwykle prymityw, na dodatek nic nie robi - to my na niego pracujemy. Jego wy sza pozycja jest zwykłym zrz dzeniem losu - głupi ma zawsze szcz cie. Wyznajemy za to mityczn wiar w pieni dz jako warto sam w sobie. Ile to si nie nasłuchałem w ostatnich latach o kredytach czy raczej niemo no ci ich uzyskania. Wi kszo utyskuj cych w ogóle nawet nie pomy lała jak go wykorzysta ; pieni dz rodzi przecie pieni dz. Co wi cej, nie zrobiła nic by poprawi efekty własnych działa w oparciu o dost pne im rodki. A przecie wystarczy tylko troch pokr ci si w biznesie by zauwa y , e cho jedna złotówka rodzi nast pn , to eby do szcz liwego rozwi zania doszło, wcze niej potrzebny jest ojciec. VII. PRACA - PŁACA - PODATKI Dawno, dawno temu odkrył człowiek podział pracy. Rzecz normaln stało si to, e jeden buduje domy, inny uprawia rol a jeszcze inny przywozi towary z zamorskich krajów. Potem okre lił ile sztuk bydła wart jest dom. Wreszcie wynalazł pieni dz. Od tego czasu po prostu zarabiamy pieni dze. Ale znaczy to tylko tyle, e wypracowujemy cz domu, samochodu, tego wszystkiego na co potem wydajemy pieni dze. Pracuj c i zarabiaj c zabezpieczamy przyszło własn i rodziny. Ułatwiamy realizacj szlachetnych celów. Rozwijamy talent swój i mo liwo rozwijania talentów innych poprzez ich finansowanie. Zarabiamy równie po to aby mie na jałmu n . Oczywi cie mo emy o tym w ogóle nie my le i wszystko przehula - mamy do tego prawo dane od Boga, który stworzył nie tylko Niebo ale te Czy ciec i Piekło. Obdarzył nas mo liwo ci zbł dzenia i łask skruchy i przebaczenia. Wszystko co napisałem wy ej jest tak banalne, e prawie nie warte wzmianki. I nie napisałbym pewnie tego gdyby nie jeden ksi dz. Posłuchajmy go zatem: "W warunkach gro by bezrobocia proletariusz w ustroju kapitalistycznym jest zmuszony przyj ka d prac w najtrudniejszych nawet warunkach, eby móc si utrzyma przy yciu (...) utrzymanie stanu pełnego zatrudnienia wymaga stałego czuwania ze strony pa stwa i stałej jego gotowo ci do interwencji w sprawy gospodarcze. (...) Pa stwo wi c z natury rzeczy jest i musi by tym podmiotem, który jest odpowiedzialny za realizacj prawa wszystkich obywateli do zatrudnienia. Je eli pa stwo ma wypełni ten obowi zek, musi podj funkcj kierowania gospodark narodow i uzna pełne zatrudnienie za jeden z nienaruszalnych kanonów polityki gospodarczej (...) Pa stwa socjalistyczne id znacznie dalej, zobowi zuj c si do pełnego zatrudnienia swoich obywateli zdolnych do pracy, a nawet stawiaj c zasad , e wszyscy s zobowi zani pracowa . (...) Realizacj tej zasady opieraj na uspołecznieniu wszystkich rodków produkcji i pełnym planowaniu gospodarczym. (...) Realizacja pełnego zatrudnienia wymaga, oczywi cie, pewnych ofiar (podkr. J.K.), przynajmniej w okresie przej ciowym i mo e si dokona jedynie za cen uregulowanych płac i cen (...) W ostatnich latach , zwłaszcza w socjalizmie obserwuje si proces daleko posuni tej niwelacji płac. Generalnie rzecz bior c tendencj t nale y uzna za zdrow , chyba e wszystkie płace kształtowane s zbyt nisko. (...) Socjali ci przeprowadzaj gruntown i w ogólnych zarysach słuszn krytyk kapitalistycznego systemu własno ci, jako rodka alienacji człowieka. Własno kapitalistyczna nie tylko powoduje alienacj proletariusza, który własno ci nie posiada gdy prowadzi do jego zniewolenia, lecz alienuje tak e samego kapitalist , który posiadaj c własno staje si w pewnym sensie jej niewolnikiem, oddaje si w słu b złotego cielca." Ksi dz ów, któremu pozwoliłem na obszern wypowied nazywa si Józef Majka, a ksi ka nazywa si "Etyka ycia Gospodarczego". Wydała j Wrocławska Ksi garnia Archidiecezjalna. Zgod za na druk wyraził metropolita wrocławski, arcybiskup Henryk Gulbinowicz w dniu (tu uwaga) 1 czerwca 1982 roku. Powy sze cytaty przytoczyłem nie eby si zn ca ale eby pokaza obraz potwornych spustosze , jakich dokonał komunizm równie w umysłach kleru. Oczywi cie mo na si gn wprost do encyklik papieskich, ale ilekro próbowałem o nich dyskutowa z kapłanami katolickimi, przekonywali mnie o pewnej ograniczono ci mojego umysłu. Dlatego si gn łem po obja nienie, które dostałem od gorliwej katoliczki. O ksi dzu Majce przypomniał mi niedawno w telewizji główny spec od gospodarki w rz dzie Suchockiej - Henryk Goryszewski, prominentny działacz popieranego przez hierarchi duchown Zjednoczenia Chrze cija sko-Narodowego. Komunizm, jak ju pisałem wcze niej, zniszczył jedyny obiektywny miernik ludzkiej pracy jakim jest pieni dz. Dzi ki ks. Majce mo emy pozna motywy jakie mogły temu przy wieca . Tak e dzi wiadomo , e misterny plan budowy społecze stwa ludzi o podobnych zarobkach, maj cych prawo a nawet obowi zek pracowa , był Złem jest wi kszo ci ludzi wykształconych obca. Pami tacie jeszcze wezwania w ko ciołach w pocz tkowym okresie planu Balcerowicza? Nawoływały do wytrwałej pracy za niewielkie pieni dze. Co raz słycha te było o upadku etyki pracy i potrzebie jej odbudowania bez wspominanie o zarobkach. Działo si to wtedy, gdy jeszcze opłacało si wyje d a na Zachód do pracy ... i wraca . Miałem pewne obawy czy podołam. Chocia od dziecka praca fizyczna nie jest mi obca, opowie ci o harówce na Zachodzie, zamiast jak u nas "czy si stoi czy si le y..." zrobiły swoje. Wyjechałem, zacz łem pracowa i okazało si , e całe gadanie o potwornym wysiłku i e z tyrania od witu do nocy bior si "zachodnie" zarobki to jedna wielka bzdura. Polacy w kraju na pewno nie pracowali mniej. Ró nica kolosalna tkwiła natomiast w organizacji pracy. Tam po prostu pracowałem i nawet do głowy mi nie przyszło, eby sobie "organizowa " robot bo akurat nie dowie li czego . Jak zauwa ył ks. Majka socjalizm zniwelował prace, cho ukształtowały si one zbyt nisko. Przypomnijmy jakie w zwi zku z tym przyj ł zobowi zania. Otó płaca w socjalizmie była czym w rodzaju kieszonkowego. Wi ksze potrzeby jak mieszkanie, wykształcenie dzieci, leczenie wzi ło na swoje barki pa stwo komunistyczne. Wcze niej odebrało wszystkim wypracowywanych przez nich dochodów. Tak jakby cz zarobków obywatelom lwi cz otrzymywali obywatele w naturze. I oto w połowie lat 80-tych centralna propaganda komunistyczna zacz ła win za zły stan gospodarki obarcza rozbudowane wiadczenia socjalne, na które - tu uwaga! - "nie mog sobie pozwoli nawet bogate pa stwa kapitalistyczne". Czyli nie do , e system zbankrutował to jeszcze okazało si , e wina le y po stronie niszczonych przez 40 lat ludzi, ofiar tego systemu. Był to skuteczny zabieg propagandowy, bowiem bez wi kszej refleksji przyj ła go za swój pogl d inteligencja. Opozycja do niedawna walcz ca o podwy ki płac, od momentu wej cia w struktury systemu przejrzała na oczy i zacz ła zwalcza "hasła nieuzasadnionych roszcze płacowych". Wcale przy tym nie proponuj c zmiany organizacji gospodarowania pa stwem. Wszystko zabrano (tanio komunizmu) nie daj c w zamian nic. A przecie po załamaniu si budownictwa, bezpłatnego leczenia i małego fiata, powinienem z powrotem dosta to, co zabrali mi komuni ci - mo liwo zdobycia tych rzeczy własn uczciw prac . Posłuchajmy Ksi dza (obiecuj , e po raz ostatni): "...mog by sytuacje, w których wiadczenia na cele społeczne nie zawsze s wypełnieniem obowi zków ci cych na własno ci, ale sposobem uchylenia si od ich wypełnienia. Jako przykład mo na wymieni zakładane przez ameryka skich milionerów fundacje i inne wiadczenia społeczne, przez które wła ciciele wielkich przedsi biorstw chc si uchyli od płacenia podatków. Sumy te s bowiem potr cane od dochodów, dzi ki czemu zmniejsza si podstawa opodatkowania i unika si progresji podatkowej. (...) Pa stwo ma prawo i obowi zek czuwania nad operacjami kredytowymi i stosowania odpowiednich rodków w celu regulowania własno ci. Jednym z takich rodków jest na pewno odpowiedni system podatkowy." Ci ko nie dostrzec ogromnej przenikliwo ci autora. Jedyny bł d w rozumowaniu wynika z okre lenia podatków jako powinno ci ludzi bogatych wzgl dem społecze stwa=pa stwa. I jest przykładem typowo antykapitalistycznego sposobu my lenia. Obci enie własno ci było bowiem istot poprzedniego systemu społecznego - feudalizmu. W feudalizmie własno była przywilejem a jednocze nie obło ona była okre lonymi wiadczeniami na rzecz króla i ludu. Kapitalizm mógł si rozwin poniewa zniesione zostały przywileje i ograniczenia feudalne. Rozwój kapitalizmu wynikał z pomysłowo ci, przedsi biorczo ci oraz skłonno ci do wyrzecze i ci kiej pracy. Rozwój prywatnego bogactwa automatycznie spowodował rozwój i popraw doli ludzi bezpo rednio zatrudnionych przez kapitalist albo współpracuj cych z nim. Im wi cej kapitalistów zdobywało bogactwo, tym wy szy stawał si ogólny poziom materialny. Kapitalizm był rewolucj społeczn przeciwko zmurszałemu systemowi feudalnemu (stanowemu), który ju nie był w stanie niczego szerokim warstwom ludno ci zaproponowa . Ludzie nie dlatego uciekali ze wsi do kapitalistycznego "krwiopijcy" eby pogorszy swój byt, ale przeciwnie eby go poprawi . Po 200 latach patrz c na kraje Zachodu mo na miało powiedzie , e mieli racj . W kraju, który wła ciwie kapitalizmu nie zaznał i znajdował si pod panowaniem pokrewnego feudalizmowi socjalizmu, gdzie te były przywileje i zakazy, warstwa panuj ca i pospólstwo, trudno o zrozumienie dla fenomenu kapitalizmu. Aby poj oczywiste prawdy, które kapitalizm niesie trzeba w takiej oczywisto ci y . Urodzi si w rodzinie ci ko pracuj cego kapitalisty, mie przyjaciół kapitalistów, pozna ich problemy, samemu skosztowa kapitalistycznego miodu. My l e to wystarczy aby inaczej spojrze na zarobki kapitalistów i problem podatków. W dzisiejszym wiecie to wła nie system podatkowy decyduje o ustroju społecznym danego pa stwa. O tym czy yjemy w gospodarce wolnorynkowej, czy społecznej gospodarce rynkowej, czy po prostu w socjalizmie. Wolno jednostki za to wolno decydowania w jakim systemie chce y . Du rol odgrywaj tu ró nice mentalne. Inaczej postrzegaj swoj rol społeczn Niemcy, inaczej Anglicy lub Szwedzi. Polacy przyj li system podatkowy po komunizmie i jest on tak skonstruowany by nie dopu ci do powstania kapitalizmu. Po doj ciu do władzy nowej elity w roku 1989 system podatkowy nie został w zasadzie zmieniony. Jako podstaw tworzenia tabeli podatkowej utrzymano " rednie wynagrodzenie pracownicze". Natychmiastowa progresja podatkowa, brak odpisów inwestycyjnych i mnóstwo urz dniczych utrudnie skutecznie hamuj rozwój firm. W roku 1989 wydawało si , e droga w stron normalno ci jest nieuchronna. Jednak cho prawie wszystko mo emy ju powiedzie i napisa , to z działaniem w sferze gospodarczej jest ju du o gorzej. Oczywi cie podatki płaci si wsz dzie, tyle e polskie nale do najwy szych na wiecie. Próbuj ciga si z nami jedynie byłe demoludy. Podczas gdy musimy oddawa pa stwu 40% czyli 4 miliony z zarobionych w ci gu miesi ca10-ciu, to według standardów zachodnich kwota ta znajduje si poni ej minimum socjalnego i w ogóle nie podlega opodatkowaniu. Trzeba przy tym przypomnie , e rozwój obci e podatkowych na Zachodzie nast pował po okresie wzrostu gospodarczego. Dopiero ów wzrost dał tez podstaw do wiadcze socjalnych o wiele wy szych ni w komunizmie. Mówiło si kiedy artem, e gospodarka polska to gospodarka cudu, poniewa wszyscy wydaj wi cej ni zarabiaj . Było tak istotnie i znaczyło tyle, e system był kryminogenny i wymuszał zatajanie cz ci dochodów. Po roku 1989 nie uległo to zmianie. Szara strefa kwitnie. Za komuny takie niezgodne z przepisami działanie było uto samiane ze sprzeciwem wobec nieludzkiego systemu. Dzisiaj w niepodległym pa stwie jest równoznaczne z demoralizacj kolejnych wkraczaj cych w ycie gospodarcze roczników. Z ludzi zmuszanych codziennie do oszukiwania pa stwa nigdy nie wyrosn obywatele oddani mu ciałem i dusz . Wr cz przeciwnie, wyrosn zast py ludzi temu pa stwu wrogich. Zastanówmy si przez chwil co mo e oznacza termin wysokie zarobki. Je eli kto zarabia 4 mln miesi cznie, to z jego perspektywy kto zarabiaj cy 8 mln zarabia bardzo du o. Je eli kto zarabia 20 mln miesi cznie, jest to dla nich wystarczaj ce usprawiedliwienie, eby bogaczowi temu odebra przynajmniej 8 mln poprzez podatek. (20 mln czyli około 900 dolarów ameryka skich to dopiero poziom minimum socjalnego we Francji.) pieni dze w takim socjalistycznym robotniczo-inteligencko-urz dniczym my leniu słu tylko do przejedzenia lub oszcz dzania. Wi kszo z tak my l cych skorzystała jeszcze z komunistycznego rozdzielnika. Załapała si na mieszkanie i małego fiata. W przypadku ludzi, którzy dopiero wchodz w dorosłe ycie sytuacja przedstawia si mniej ró owo. Zacznijmy od tego, e w zasadzie tych 20 mln nie zarabiaj (mam tu na my li przedsi biorców). To urz d skarbowy wylicza im miesi czne zarobki w takiej wysoko ci, eby mogli co miesi c zapłaci od tej kwoty podatek. Tymczasem efekt przedsi wzi cia mo na oceni dopiero po kilku latach działalno ci. A i wtedy zdarzaj si potkni cia i plajty. Podatki wcze niej pobrane s zwykłym haraczem płaconym za to, e w ogóle mo emy działa nie za opodatkowaniem faktycznego dochodu. Strat , któr ponios - rzecz cz sta w biznesie - nie mog od razu odpisa od dochodów jak to faktycznie miało miejsce. Musz j rozło y na najbli sze trzy lata!!! Przez ten czas mog trzy razy umrze . Zakładaj c nawet, e wszystko jest cacy ale nie mam własnego domu, pieni dze na interes po yczyłem od znajomego, mam za to on i dwójk dzieci, bro Bo e trójk , to naprawd niewiele zostaje oprócz utrzymania si przy yciu. W tej sytuacji robi wszystko co mo liwe by dochody swoje ukry przed urz dem skarbowym. I nawet Stefan Niesiołowski nie przekona mnie e grzesz . Próbował to zrobi w "Gazecie Wyborczej" w przeddzie wyborów parlamentarnych w 1993 roku. Skutek był dla niego opłakany, bo w parlamencie si nie znalazł i nie ma si przed kim popisywa swoj erudycj . VIII. BRAK MY LENIA PA STWOWEGO Nie bez przyczyny zamie ciłem wcze niej rozdziały dotycz ce braku normalnego, zdrowego my lenia u ka dego z nas. Bez wiadomo ci, e to my obywatele tworzymy a ci lej powinni my tworzy pa stwo nie zbudujemy nowoczesnej Polski. Jest dla mnie oczywiste, e w tym kr gu cywilizacyjnym musi to by pa stwo wolnych i odpowiedzialnych obywateli. W dziele tym nie pomo e nam przej ta po komunistach struktura zbudowana na sprzeczno ci interesów rz dz cych i rz dzonych. Centralizacja podejmowania decyzji i hierarchia organów władzy, od gminy poczynaj c a na biurze politycznym PZPR ko cz c, słu yły utrzymaniu niepodzielnej władzy w r kach jednej grupy. Rozbudowana administracja pa stwowa, partyjna i kontrolna, których kompetencje wzajemnie przenikały si i znosiły powodowała, e nikt nie mógł (i nie musiał) podj decyzji na szczeblu ni szym ni wy ej wspomniane Biuro. Był to system tak skomplikowany, e bez specjalnej instrukcji mo na było zgin . Dlatego te po pierwszym szoku, jakiego doznali "nasi" ministrowie przekraczaj c progi własnych urz dów, przyszło opami tanie i refleksja, e bez instrukcji nie da rady. Na dodatek, eby zrozumie instrukcj potrzebni byli specjalni tłumacze. Okazało si , e na szcz cie byli pod r k . Nast piło pełne przej cie komunistycznego systemu organizacji pa stwa. Przej li "nasi", e to nie pa stwo słu y obywatelom jako techniczny sposób zabezpieczenia ich interesów ale odwrotnie, e to obywatele maj słu y pa stwu czyli grupie rz dz cej. W miejsce ochrony przez wojsko, policj , s d, system ubezpiecze , pa stwo jak za komuny miało obywateli wychowywa i wtr ca si w jego ycie prywatne. Na nic zdał si przykład komunizmu, e naruszenie autonomii jednostki prowadzi do degeneracji kolejnych pokole . Najjaskrawszym bodaj e przykładem degeneracji umysłowej w my leniu o pa stwie jest niedawna postawa ksi dza Tischnera. Człowieka, który nie wzi ł udziału w wyborach parlamentarnych nazwał homo sovieticus. Gdyby komunizm był zdolny napcha oł dki stwierdził - człowiek sowiecki dalej by na komunizm głosował. My lenie takie, cho mo e dziwi nieco w wykonaniu ksi dza katolickiego, nie jest niczym nowym. Z twierdzeniem, e wi kszo ludzi byłaby za komunizmem, gdyby tylko był systemem wydolnym ekonomicznie spotkałem si na długo przed rokiem 1991. I był to klasyczny przykład pułapki na inteligenta. Odpowied prostego ludu na t rozterk brzmiała: gdyby babka miała w sy - to by dziadkiem była. Gdyby komunizm faktycznie zapewniał zdecydowanej wi kszo ci ludzi lepsz pozycj materialn ni kapitalizm, to byłby ustrojem lepszym i sam bym na głosował. Tymczasem komunizm polegał wła nie na tym, e niewielkiej garstce zapewniał wzgl dny dobrobyt kosztem biedy i cierpienia zdecydowanej wi kszo ci. A gdy okazało si , e i tej garstce niewiele ju jest w stanie zaoferowa , upadł. Bankructwo komunizmu było natury gospodarczej. Postawa Tischnera dowodzi, e nie doszło jeszcze do bankructwa duchowego, skoro tak ewidentne brednie mo na wygadywa z min m drca. Wi kszo obywateli uznała, e ich udział w głosowaniu niczego nie zmieni i pozostała w domach. Poniewa uwa ałem podobnie, równie nie głosowałem. Ka dy w komunizmie chowany spotkał si z tak sytuacj . Spotykacie si po raz pierwszy (w szkole, na studiach), nic o sobie nie wiecie. Jaka musi by wasza pierwsza decyzja? Wybór przewodnicz cego, starosty, jak go zwał tak go zwał. I pada na was blady strach - nikogo nie znam, co to b dzie? Pragn was uspokoi . Jest paru , którzy chodz po sali i szepcz : Ja Kowalski jest w porz dku. I nawet je eli pojawiaj si inne kandydatury, Ja Kowalski wygrywa a wy oddychacie z ulg . Dopiero czas jaki potem, gdy poznajecie kto jest kto, okazuje si , e Ja Kowalski to komunista. A gdyby cie dalej chcieli zgł bi problem, okazałoby si , e owi szeptacze to młodzie owy aktyw komunistyczny. Zebrał si on wcze niej i ustalił, a raczej przyj ł do wiadomo ci sugesti wtajemniczonych wy szego szczebla, e Ja Kowalski jest idealnym kandydatem. Zebranie wcze niejsze w przypadku studentów nazywało si rokiem zerowym. Organizowane było w wakacje poprzedzaj ce pocz tek studiów przez komunistyczn organizacj studenck za zgod władz uczelni i przez te władze sygnowane. Na tym polegał komunistyczny fenomen społecze stwa fasadowego. W decydowaniu takim mog uczestniczy jedynie osoby naiwne lub zastraszone i jawni lub tajni komuni ci w procedurze takiej wy wiczeni. Ci ostatni wiedz doskonale, e cho ich udział w farsie nie zmieni w niczym ogólnej sytuacji, to im samym przynosi całkiem wymierne korzy ci. Człowiek uczciwy, zdrowy na ciele i umy le, nie b dzie w takim głosowaniu uczestniczył. Rzecz jasna zmieni swoje zachowanie, je eli postraszy si go naganem. Przejd my teraz do braku zrozumienia przez Polaków własnego interesu pa stwowego i narodowego. Dla załatania tej dziury nieodzowna b dzie mała lekcja historii. II wojna wiatowa pomimo udziału w koalicji pa stw walcz cych z Niemcami zako czyła si dla Polski kl sk . Od 1939 roku okupowana przez Niemcy i Sowiety, w roku 1945 znalazła si w całkowitym władaniu Sowietów. Nie do , e wł czyli Sowieci do swojego pa stwa połow terytorium Polski, to na pozostałym obszarze, poszerzonym o ziemie zdobyte na Niemcach, utworzyli satelickie pa stwo komunistyczne. Sowieci nie wpu cili do kraju władz pa stwa polskiego znajduj cych si w Londynie, a podległe im struktury podziemne zlikwidowali fizycznie. W zamian oddali ten teren w dzier aw ydom z Komunistycznej Partii Polski. (Cho zdaj sobie spraw z grz sko ci gruntu, na który wła nie wkraczam, omin go niepodobna. Przez teren ten wiedzie bowiem droga do zrozumienia najnowszej historii Polski.) Julian Stryjkowski, uczciwy yd, napisał w "Głosach w Ciemno ci", e jak w KPP raz trafił si Polak i na dodatek robotnik, to jak na zło o ydowskiej fizjonomii. Komunistyczna Partia Polski była na dodatek sowieck agentur i dlatego w latach 30-tych została zdelegalizowana. Po emigracji jej działaczy do Zwi zku Sowieckiego, decyzj Stalina partia została rozwi zana a działacze trafili pod cian albo do wi zienia. I wydawa by si mogło, e problem znikn ł. Niestety, w zmienionej sytuacji w roku 1942 Stalin na powrót si gn ł do rodowiska byłej KPP. Powstał Zwi zek Patriotów Polskich, w roku 1944 przekształcony w Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Po krótkim epizodzie z Mikołajczykiem został on obwołany polskim rz dem i jako taki uznany przez wszystkie pa stwa. Stało si zatem to, co nie udało si bolszewikom w roku 1920. Tymczasowy Komitet Rewolucyjnej Polski utworzony w Białymstoku nie stał si "polskim rz dem" dzi ki zwyci skiej Bitwie Warszawskiej. W roku 1944 i 1945 wycie czona wojn Polska nie była w stanie powstrzyma Armii Czerwonej pr cej na Berlin. Inna była te sytuacja mi dzynarodowa. W roku 1920 Polska była tam na drodze do Europy bolszewickiej zarazy. W roku 1944 ta sama bolszewicka zaraza została uznana przez Europ i Stany Zjednoczone za sojusznika. Wszystko rzecz jasna w celu pokonania Niemiec. Tyle tylko, e chocia Niemcy zostały pokonane, bolszewicka zaraza zalała pół Europy. Polska na swoje nieszcz cie znalazła si pod wod . Dla utrzymania fizycznej podległo ci stacjonowały na terenie Polski sowieckie wojska. To oraz przymusowa nauka j zyka rosyjskiego były najbardziej widocznymi przejawami sowieckiej okupacji. Władzom sowieckim podlegały krajowe siły zbrojne, wywiad wojskowy i cywilny. Ni szy poziom ucisku, najbardziej dotkliwy dla jednostki i zarazem najbardziej widoczny, tworzyli ydzi-komuni ci nazywani st d ydokomun . Schemat posłu enia si ydami w roli dzier awców, administratorów nie był niczym nowym. W XVII wieku zarz dzali w imieniu polskich magnatów całym terenem pó niejszej Ukrainy. Dlatego te kozacy Chmielnickiego mordowali ich na równi z polsk szlacht . Jednak e, poniewa komunizm był zupełnym novum w dziejach ludzko ci, dlatego dzier awa ta nie ma odpowiednika w historii. Oprócz ucisku fizycznego, co stare i znane, nast pił okres zorganizowanej presji i destrukcji psychicznej. Totalne unicestwienie jednostki stanowiło wst pn obróbk do stworzenia człowieka sowieckiego. Wst pna selekcja decydowała czy dany osobnik rokuje nadzieje na zmian czy nie. W drugim przypadku nadawał si jedynie do likwidacji fizycznej. Okres terroru 1944-53 stanowił komunistyczne sito. Urz d Bezpiecze stwa, wojsko, administracja terenowa, cenzura, szkolnictwo i propaganda były narz dziami do fizycznego i moralnego unicestwienia narodu polskiego. Dla usprawiedliwienia ydów z ich ogromnego wkładu w pacyfikacj narodu polskiego trzeba zauwa y , e ich udział w dziele niszczenia nie był dobrowolny. Cz sto do wiadczali wyboru: b dziesz rz dził albo kulka w łeb. Nie mo na te stosowa odpowiedzialno ci zbiorowej, wielu ydów niedostosowanych do nowych czasów stało si ofiarami podobnie jak Polacy. Podobnie jak Bormanna czy Gebelsa nie mo na porównywa do szeregowego ołnierza Wermachtu, tak Borejszy i Ró ewicza nie mo na stawia na równi z pragn cym ocali swoj skór zwyczajnym ydem. Wi kszo z nich uciekła z Polski przed rokiem 1948. Ci, którzy pozostali dokonuj c dzieła niszczenia, ju w ten sposób usprawiedliwiani by nie mog . Dla pełnego kamufla u pogolili pejsy i brody, zrzucili chałaty, zmienili imiona i nazwiska na polskie, cz sto historyczne. Nie przyznałby si do nich aden uczciwy yd. Oprócz opisanych powy ej ydów-komunistów, tworz cych szkielet i system nerwowy nowego pa stwa, trzeba wspomnie te o Polakach, którzy zaprzedali dusz czerwonemu diabłu. W masie swej pochodzili oni ze rodowisk najmniej wyrobionych politycznie, zdeprawowanych dodatkowo 5-letni wojn . Z lumpenproletariatu miejskiego i wiejskiej biedoty. Na przykład liczne za okupacji niemieckiej bandy rabunkowe udaj ce partyzantów, teraz za nowej władzy sowieckiej ch tnie s zamieniane w oddziały Milicji Obywatelskiej. Ka dy naród ma swój margines, który jednak nie stoi zbyt wysoko w hierarchii społecznej. I niewiele ma do powiedzenia w sprawach dla narodu i pa stwa istotnych. Dlatego nie dajmy si zwie komunistycznej propagandzie o czasach "niespotykanego awansu społecznego". Dokonywał si on w wyniku planowego niszczenia społecze stwa polskiego na skal rzeczywi cie niespotykan . Dowodz tego proporcje. W roku 1946 Urz d Bezpiecze stwa składał si prawie w 100% z osób narodowo ci ydowskiej, w roku 1970 50% stanowili rodowici Polacy. Do ko ca Imperium Sowieckiego, za zgod moskiewskiej centrali, zarz dza Polsk klika nazywana popularnie ydo-komun . Ale w tym momencie nale ałoby j ju nazywa ydo-polo-komun . Przez pół wieku terenami, na których nominalnie tylko istniało pa stwo polskie, zarz dzała mafia polityczna nie uto samiaj ca si z interesem narodu polskiego. Staraj ca si wyzyska wszelkie mo liwo ci jedynie dla własnych korzy ci. Poniewa mafia ta rz dziła nie tylko siłami przymusu fizycznego, ale i słowem, nic dziwnego zatem, e zapomniano w Polsce co to takiego interes pa stwowy. Poczucie pa stwowo ci obce było ludziom, którzy chcieli słu y nie jakiemu tam pa stwu ale rewolucji i wiadomymi obywatelami pa stwa wcze niej nie byli. IX. KTO RZ DZI POLSK ? Maj c za sob poprzedni rozdział, odpowied na tytułowe pytanie nie jest a tak skomplikowana, jak próbuj to pokaza liczne badania opinii publicznej. Bez wi kszego wahania mo emy powiedzie , e do roku 1989 rz dzi Polsk ydo-komuna czy te ci lej ydopolo-komuna. Władza jej zarazem nie jest w pełni samodzielna, poniewa podlega Moskwie. W poni szym tek cie spróbuj odpowiedzie na pytanie: kto rz dzi Polsk po roku 1989? Główn przeszkod utrudniaj c odpowied na to pytanie jest totalna komunistyczna dezinformacja, której poddawani jeste my nieprzerwanie od samego pocz tku komunistycznego panowania. Dezinformacja ta nie tylko nie znikn ła w roku 1989, ale przeciwnie nasiliła si . To wła nie ona sprawiła, e powstanie i rozwój komunistycznej grupy gospodarczej oraz przeprowadzona w jej interesie rewolucja społeczna roku 1989 w ogóle nie została dostrze ona. Nawet prosty lud, zwykle trafnie oceniaj cy zjawiska społeczne, czuj c na własnym grzbiecie ci ar przemian zdołał jedynie wywnioskowa , e starych złodziei zast pili nowi, którzy dopiero musz "si nakra ". To, e starzy złodzieje nie tylko nie zostali odsuni ci, ale przeciwnie, rozgrywaj parti ycia nie został w ogóle odnotowany. Dopiero teraz, w ko cu roku 1994 a zatem 5 lat po herbacie zaczynaj by pewne fakty kojarzone. Kojarzenie to nie ma jednak na celu wyja nienia historii, poniewa naznaczone jest pi tnem przegranych przez partie postsolidarno ciowe wyborów parlamentarnych w roku 1993. I jest zbyt zagmatwane przez bie c polityk . Wyznawcy komunizmu mówili o nim, e jest wy szym stadium socjalizmu. I a dziw, e mówili prawd . Oba systemy maj wiele cech wspólnych. I socjalizm, i komunizm s złem i polegaj na unicestwianiu człowieka poprzez odebranie mu wolno ci decydowania o własnym yciu. Ró nica polega na tym, e socjalizm mie ci si doskonale w komunizmie. Natomiast komunizm jest zbiorem wi kszym o cał sfer przymusu fizycznego i scentralizowan władz społeczno-polityczno-gospodarcz . Jest zatem jedynie poszerzeniem socjalizmu. Komunizm, rozumiany jako dodatek do socjalizmu, został obalony przez samych komunistów z prozaicznej przyczyny jego kra cowej niewydolno ci ekonomicznej. To wła nie komuni ci byli spr yn rewolucji 1989 roku. Komunistyczny sejm, tzw. kontraktowy, podj ł najwa niejsze decyzje stanowi ce o kształcie przyszłej Polski. W okresie 2-letniej kadencji wszelkie regulacje prawne ycia politycznego, społecznego i gospodarczego pa stwa polskiego zostały podj te w interesie dotychczasowej warstwy dzier awców. Grupa ta nie obci ona ju zwierzchnictwem sowieckiego imperium i wynikaj cymi st d uwarunkowaniami doktrynalnymi, wreszcie mogła w pełni zadba o własny interes. eby jak najskuteczniej przeprowadzi własne zamierzenia, dysponuj c pełni władzy ustawodawczej, w du ej mierze wykonawczej, maj c opanowan gospodark i administracj wraz z całym systemem finansowym pa stwa, dla niepoznaki zrezygnowali komuni ci z kilku eksponowanych stanowisk. Tak przeprowadzona z wykorzystaniem własnych czyli prawie wszystkich mediów publicznych kampania dezinformacji spowodowała, e nikt nie dostrzegał komunistów a do ich zwyci stwa w roku 1993. Jak ju wspominałem, komunizm został obalony, socjalizm jednak pozostał. Upadek komunizmu dał woln r k samym komunistom. Dysponuj c ogromnymi wpływami wynikaj cymi z 45-letniego panowania, i nie poczuwaj c si do adnej odpowiedzialno ci za pa stwo i naród polski, przyst pili komuni ci do bezkarnej grabie y. Według moich prywatnych oszacowa ich łupem padło około 20 miliardów dolarów. I mam tu na my li nie pieni dze zarobione w wyniku ró norakich oszustw celno-podatkowych ale pieni dze fizycznie zagrabione prywatnym obywatelom. Pozostawienie natomiast nienaruszonego systemu socjalistycznego oraz brak dekomunizacji zadecydowało o demokratycznym powrocie post-komunistów na szczyty władzy politycznej. Jak to było mo liwe? Przypatrzmy si teraz przeciwnikom. Brak mo liwo ci budowy w pa stwie komunistycznym instytucjonalnych struktur oporu sprawił, e cała opozycja ograniczała si do warstwy słownej. T za papierow opozycj tworzyła komunistycznego chowu inteligencja. Mo na j bez zbytniego upraszczania podzieli na dwie orientacje. Pierwsza, na u ytek tego tekstu nazwijmy Uni M dro ci i Dobrego Smaku, stanowi około 90% cało ci. Jej trzon to byli komuni ci, duchowi spadkobiercy Borejszy, maj cy swój udział w "kulturalnym" niszczeniu Polaków. W sensie fizycznym za dzieci i wnuki ró norakich Ró a skich, osadzonych w Polsce przez Stalina. W swoim młodzie czym buncie odrzucali oni komunizm rozumiany jako dodatek do socjalizmu. Akceptowali natomiast wszystko pozostałe. Na dodatek dekomunizacja, lustracja i os dzenie komunistycznych zbrodniarzy, dotkn łoby fizycznie ich samych, powi zanych rodzinnie z lud mi władzy. Dlatego z entuzjazmem podj li wyci gni t do zgody r k komunistów, komunizmu przecie si oficjalnie wyrzekaj cych. Druga orientacja opozycyjna to, nazwijmy ich tak, Uczciwi Patrioci. Składa si na ni szereg skłóconych ze sob inteligenckich partyjek. W odró nieniu od formacji opisanej powy ej nie s to dzieci Komunistycznej Partii Polski ale spadkobiercy najlepszych polskich tradycji niepodległo ciowych. Ich najwa niejsz misj , z braku mo liwo ci innego działania, stało si przechowanie polskiego patriotyzmu w sferze symboli i gestów. Do obchodzenia rocznic narodowych i demonstrowania własnej postawy. Spotykały ich za to represje. Gdy Polska miała szans na nowo si odrodzi , Uczciwi Patrioci pochłoni ci składaniem dzi kczynnych modłów w narodowych sanktuariach nie pomy leli nawet, e trzeba jej pomóc. Poniewa wszystkich w mojej ksi ce tłumacz , nie os dzajmy zbyt surowo równie Uczciwych Patriotów. Jak cał inteligencj , ich równie komunizm dopadł i wykastrował. Pami tajmy te , e do czasu pierwszych wolnych wyborów w roku 1991, orientacja ta niewiele miała do powiedzenia. Nie jest te bezpo rednio odpowiedzialna za Okr gły Stół i pocz tkow realizacj planu Balcerowicza. W roku 1991 Uczciwi Patrioci wkraczaj na scen polityczn . I niestety, wszelkie nadzieje z tym zwi zane szybko bledn . Okazuje si bowiem, e w odró nieniu od bezczelnych towarzyszy-biznesmenów i zakłamanych Unitów, Uczciwi Patrioci z dzieci c naiwno ci wyznaj socjalistyczne bzdury wpojone im przez komunizm. Chocia Wiara nasza stanowi, e na pocz tku było Słowo, to pami tajmy e nast pnie stało si Ono Ciałem. Słowo nie funkcjonuje zatem samodzielnie, w dowolnych kombinacjach, ale jest wst pem do działania. Fachowcy od czytania i pisania ksi ek wierzyli zabobonnie, e najwa niejsze s słowa. Odseparowani przez komunizm od ycia, cał swoj energi po wi cili tworzeniu i obja nianiu słów. Poniewa za papierowa rewolucja zwyci yła i wreszcie mo na było powiedzie i napisa wszystko uznali, e komunizm został pokonany. Im za Uczciwym Patriotom, spadkobiercom wszelkich powsta i Armii Krajowej, nale si najwy sze zaszczyty i stanowiska. I tu niestety nie pomy leli, e jak wiat wiatem argumentem w polityce mo e by tylko konkret a racje polityczne s wyrazem bardzo namacalnych interesów poszczególnych osób, grup i narodów. eby za cokolwiek znaczy w polityce trzeba dysponowa poparciem fizycznym. Za Komunistyczn Grup Gospodarcz stoj dotychczasowe struktury władzy, którymi aden przewrót nie zachwiał. Stoj wielkie, przekształcaj ce si z pa stwowych w prywatne komunistyczne pieni dze. Stoi dawna, ledwo tkni ta machina propagandy. Za Uni M dro ci i Dobrego Smaku stoi ogromna grupa intelektualna wykreowana w okresie komunizmu, panuj ca nad duchowym yciem Polaków. Jakim potencjałem dysponuj Uczciwi Patrioci? Jest to chyba najtrudniejsze pytanie w tej ksi ce. Prawdziwa kwadratura koła. Bo cho z prostego liczenia wynika, e powinni mie poparcie 70% obywateli, to przecie po dwóch latach uczestniczenia w rz dzeniu (1991-1993) ponie li sromotn kl sk . Dla zrozumienia kl ski wyborczej roku 1993 nale y wspomnie o jedynej sile, któr mogli Uczciwi Patrioci przeciwstawi towarzyszom-biznesmenom z KGG i socjalistom z Unii M dro ci, o normalnych Polakach. O Polakach niszczonych przez komunizm i socjalizm zarazem. Powrót instytucji wolnych wyborów stanowił jedyn szans na faktyczn zmian ustroju społecznego w interesie wi kszo ci Polaków. Najpierw w wyborach prezydenckich roku 1990 przepadł z kretesem nie tylko kandydat post-komunistów ale i kandydat Unii M dro ci - Tadeusz Mazowiecki. Polacy wybrali symbol walki z komunizmem i zarazem człowieka zapowiadaj cego generaln zmian , Lecha Wał s . Rok pó niej, w wyborach parlamentarnych, pomimo niewielkiej reklamy głosowali na Uczciwych Patriotów w stopniu pozwalaj cym im na utworzenie rz du. Okazało si niestety, e ich wybra cy upojeni zwyci stwem ani my l likwidowa rozd ty aparat socjalistyczny. Okazało si te , e nie maj niczego do zaoferowania oprócz nawoływa do dalszych wyrzecze , w sytuacji gdy a kłuło w oczy p czniej ce bogactwo byłych sekretarzy i ubeków. A wreszcie okazało si , e nie rozumiej zasad tak kochanej demokracji. Demokracja polega na niepisanym układzie pomi dzy wyborcami a kandydatami na ich reprezentantów. Wyborcy głosuj na tych, którzy wydaj si najlepiej dba pó niej o ich interesy. Je eli wyobra enia te oka si pomyłk , ci którzy zaufanie swoich wyborców zawiedli maj niewielk szans na powtórny wybór. Wystarczyły dwa lata, by skompromitowani Uczciwi Patrioci nie weszli do kolejnego parlamentu. Rozdział zbli a si ku ko cowi, powiem zatem wprost: jedynym sensem istnienia politycznego orientacji Uczciwych Patriotów było rozbicie socjalistycznego gmaszyska; przebudowa pa stwa nie w interesie byłych komunistów i ich przydupasów, ale w interesie gn bionych dotychczas na ka dym kroku zwykłych Polaków. I zwolennicy komuny, i zwolennicy o wieconego socjalizmu maj przecie swoje sprawdzone reprezentacje. Nie potrzebuj zatem głosowa na Uczciwych Patriotów. Je eli za ci ostatni nie maj do zaproponowania niczego poza socjalizmem, to po có ma na nich głosowa zwykły Polak. CZ TRZECIA KRAJOBRAZ PO BITWIE W I cz ci mojej ksi ki starałem si pokaza rewolucj społeczn jaka dokonała si w Polsce w latach 1983-1993. W jej wyniku komuni ci, sprawuj cy dotychczas władz z sowieckiego nadania, przemienili si w kapitalistów. Z pogardzanych sekretarzy i ubeków w budz cych zachwyt biznesmenów. I wraz z onami i dzie mi przeobrazili si w elit społeczn dyktuj c styl ycia. W II cz ci starałem si wytłumaczy dlaczego było to mo liwe bez jakiegokolwiek oporu społecznego, a nawet bez dostrze enia zachodz cej wła nie rewolucji. Teraz w cz ci III, jak wypada ostatniej, przedstawi działania, które podejm komuni ci w obronie zdobytej pozycji. Spróbuj zarazem poszuka mo liwo ci przeciwstawienia si im i budowy normalnej i silnej Polski. I. CZERWONI WSZYSCY WI CI Na pocz tek przypomnijmy kolejne etapy rewolucji. 1983. Pocz tek powstawania Komunistycznej Grupy Gospodarczej działaj cej na pozór zgodnie ze zmienianymi wła nie przepisami. 1986. Wielka Amnestia i pocz tek gry w Okr gły Stół. Propozycja w stosunku do opozycji: my wam oddamy władz ale w zamian pozwólcie nam si bogaci . 1988. Hiperinflacja Rakowskiego i szanta : albo przejmiecie odpowiedzialno pa stwo, albo b dziecie winni katastrofy społecznej. za 1989. Przyj cie przez Sejm Kontraktowy planu Balcerowicza jako jedynego sposobu na przej cie od komunizmu do kapitalizmu. Nie wiadome zalegalizowanie komunistycznej grabie y przez cał warstw polityczn Polski. 1993. Zwyci stwo we wrze niowych wyborach parlamentarnych odnowionej partii komunistycznej. Cztery lata po hała liwym zwyci stwie nad komunizmem. W ci gu 10 lat dzi ki planowej akcji, której ukoronowaniem było wcielenie w ycie piramidki Balcerowicza, powstała pot ga Komunistycznej Grupy Gospodarczej. Powstała kosztem narodu polskiego, kosztem ogromnych wyrzecze maj cych rzekomo słu y budowie lepszego jutra. Maj c opanowany system nerwowy gospodarki - banki, sprawuj c zarz d nad pa stwowo-prywatn gospodark , walcz komuni ci o wszystko. Do całkowitego podporz dkowania gospodarki narodowej brakuje im całkowitej prywatyzacji w wersji zaproponowanej przez gda skich liberałów. Projekt Powszechnej Prywatyzacji, który nie został przyj ty przez poprzedni parlament wył cznie z powodu jego rozwi zania, b dzie zwie czeniem dzieła. Przewiduje on, e kadra kierownicza otrzyma na własno 15% akcji prywatyzowanych przedsi biorstw, podobn cz rezerwuje dla pracowników. Reszta rozdzielona ma by pomi dzy wszystkich dorosłych Polaków w oderwaniu od konkretnej własno ci i zarz dzana przez Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Według oblicze specjalistów do przej cia faktycznej kontroli nad przedsi biorstwem maj cym wielu drobnych akcjonariuszy, wystarcza zgromadzenie 28% udziałów w jednych r kach. W przypadku Planu Powszechnej Prywatyzacji, gdy zamiast akcjonariuszy kadra mened erska b dzie miała do czynienia z NFI, sytuacja dla towarzyszy-biznesmenów jest o wiele bardziej korzystna. Najpierw przypomnijmy, e dyrektorem pa stwowego przedsi biorstwa zostawało si z komunistycznego nomenklaturowego klucza. Teraz pomy lmy przez chwil , kto b dzie sprawował faktyczn kontrol nad NFI. Je eli dojdziemy do wniosku, e pa stwowy aparat to puzzle same składaj si w obrazek. A jest to obrazek kompletnie socjalistycznego pa stwa z gospodark opanowan przez Komunistyczn Grup Gospodarcz . I niczego nie zmieni fakt zasiadania gdzie w tej monstrualnej strukturze nawet najbardziej Uczciwego Patrioty. Powstanie i wzrost pot gi Komunistycznej Grupy Gospodarczej nast pił w wyniku manipulacji kursem złotego i kradzie y maj tku narodowego poprzez struktury pa stwowe pozostawione pomimo formalnego upadku komunizmu. Nie do e nie zostały one zmiecione w roku 1989, to przetrwały pomimo wej cia do gry Uczciwych Patriotów. Przewaga KGG mo e zosta utrzymana tylko poprzez utrwalenie systemu korupcji dla dalszych korzy ci i jednoczesn rozbudow systemu kontroli dla utrzymania obywateli na bezpiecznym poziomie ubóstwa. Na koniec, po uporaniu si z wa niejszymi sprawami (odzyskaniu kontroli nad NBP na przykład), przyjdzie czas na rozprawienie si z jedyn enklaw wolnego rynku - z drobn przedsi biorczo ci . I b dzie to walka bardzo nierówna, poniewa mo e zosta przeprowadzona w majestacie prawa. W warstwie słownej, na domiar złego, wydawa si b dzie zgodna z kanonami Wiary. Co wi cej, walk t komuni ci mog przeprowadzi cudzymi r kami, steruj c jedynie propagand . Pierwsze jaskółki ju nam si objawiły. Tu przed wyborami 1993 Jan Maria Rokita z Unii Wolno ci i Stefan Niesiołowski z ZCHN wyst pili w „Gazecie Wyborczej” z wezwaniem obywateli do przestrzegania przepisów podatkowych. Rokita gor co nakłaniał biskupów do wezwania wiernych, a Niesiołowski nazwał nie wywi zywanie si obywatela ze wszelkich obci e fiskalnych grzechem. Czas ich wyst pienia z pewno ci nie był przypadkowy i dowodzi jak skuteczna mo e by komunistyczna manipulacja. My l , e ju czas najwy szy u wiadomi wszystkich Uczciwych Patriotów i pozostałych inteligentów: jedyny sposób na przetrwanie drobnego biznesu w Rzeczypospolitej to działanie niezgodne z przepisami prawa. Zdziwienie, e ju samo ogłoszenie niepodległo ci nie spowodowało bezwzgl dnego przestrzegania komunistycznych przecie przepisów, przypomina zdziwienie zatrzymuj cego mnie za komuny funkcjonariusza z Brygady do Walki z Przest pstwami Gospodarczymi. Dziwił si on, e zamiast zarejestrowa działalno nara am si na podró słu bowym polonezem i utrat towaru. Owa rejestracja oznaczała obowi zek płacenia 15-to procentowego podatku od sprzedanej rzeczy, podczas gdy mój zysk wynosił wtedy 11%. Oczywi cie ci zarejestrowani mogli prze y , poniewa wi ksz cz obrotu ukrywali przed Urz dem Skarbowym a w razie nagłej kontroli opłacali si urz dnikom. Funkcjonowały w ten sposób nie tylko place handlowe, ale te sklepy ajencyjne i rzemie lnicy dostarczaj cy do nich swoje wyroby. Moja znajoma powiedziała wtedy (1986), e dla niej komunizm si sko czy, gdy tylko b dzie mogła zlikwidowa lewy magazyn. Nie zrobiła tego do dnia dzisiejszego, a mamy ju szcz liwie listopad 1994. Nie dla mnie było wtedy działanie pozornie zgodne z przepisami. Byłem młody, pi kny i nie uznawałem kompromisów. Komunizm zreszt walił si na pot g i miałem nadziej , e w Wolnej Polsce w ogóle nie b d musiał "oszukiwa ". (Przepraszam za patos, ale pisz te słowa akurat 11 listopada.) Czar szybko prysn ł. Rz d Mazowieckiego przyst pił do grabie y obywateli zaraz po swoim powstaniu. Za Uczciwi Patrioci nawet nie mieli zamiaru obieca , e uczyni cokolwiek bym z przest pcy gospodarczego mógł sta si szanowanym obywatelem tworz cym bogactwo i pot g Polski. A poniewa o eniłem si i jedno po drugim zacz ły przychodzi na wiat moje dzieci, zmuszony zostałem przywdzia mask obłudy i przej do szarej sfery. W pa stwie bezprawia rz dzonego przez mafi polityczno-gospodarcz mogłem usłysze jedynie dura lex sed lex. Wiem co znacz same słowa, bo sko czyłem uniwersytet i lektorat łaciny. Co mo e jednak znaczy w dzisiejszej Polsce wezwanie do przestrzegania prawa pomimo jego surowo ci, pomimo e nie ma tu adnego Prawa, nie mam poj cia. Wiem jedynie, e słu y to kompletnemu pomieszaniu dobra ze złem w interesie tego ostatniego. Czy zatem pozostaje tylko prze egna si i wierzy w sprawiedliwo bosk ? II. Z KIM WALCZY ?! Chocia Polacy w ostatnich wiekach wyspecjalizowali si raczej w przegrywaniu, my l e umiej tno wygrywania jest du o bardziej po dan cech . Zanim odpowiem na pytanie z kim, a tak e dlaczego i w jaki sposób walczy i zwyci y , odrobina ogółu. Od wieków trwa walka Dobra ze Złem. W ka dym miejscu na ziemi znajdzie si bandyta i złodziej czyhaj cy na okazj . Wsz dzie te czaj si dni władzy szale cy, próbuj cy zbawi wiat bez ogl dania si na ycie i zdrowie bli nich. W odró nieniu od Dobra, które stoi na stra y wolno ci człowieka. Zło zawsze wi e si z wykorzystywaniem jednych ludzi przez innych - sługi Zła. Zarazem Zło nie jest samoistne. Dla funkcjonowania złodziei musz istnie ludzie uczciwi, którym mo na co ukra . Ró nica podstawowa pomi dzy Dobrem a Złem polega na tym, e w odró nieniu od Dobra zainteresowanego obj ciem jak najwi kszej ilo ci jednostek ludzkich, Zło wr cz przeciwnie reprezentuje interes nielicznej mniejszo ci. Dziesi Przykaza wystarcza do odró nienia Dobra od Zła. W konkretnych za sprawach społecznych, jakie nas tu interesuj , wystarczaj ca b dzie odpowied na pytanie: czy dana decyzja słu y wszystkim czy wybranej garstce? Oczywi cie najpierw musi ona by zgodna z Przykazaniami Bo ymi. Mimo pewnej ogólno ci Dobro i Zło s na ka dym kroku obecne w naszym yciu. Spychanie ich na dalszy plan, celowe "zapominanie" o tym podstawowym konflikcie, jest działaniem wył cznie w interesie Zła. Ludzie uczciwi, dla których Dekalog jest miar codziennego post powania, podobnie jak nieuczciwi, dziel si na odwa nych i tchórzliwych, zdolnych i t pych, biednych i bogatych. I chciałbym, eby wszyscy ludzie uczciwi o tym pami tali. Ludzie li próbuj wszelkich sposobów aby ten podstawowy podział zamaza . Najcz ciej poprzez propozycj innego podziału, na przykład według kryterium wykształcenia, stopnia zamo no ci a nawet wieku. Wszystko w celu rozmycia podstawowego podziału Dobro kontra Zło. Opowiedzenie si po stronie Dobra w yciu społecznym stanowi podwalin naszej cywilizacji. Najwi kszym wynalazkiem chroni cym człowieka przed siłami Zła jest Prawo czyli przeło enie na potrzeby codziennych kontaktów mi dzyludzkich Prawa Bo ego. Na stra y Prawa, a zatem człowieka, stoi S d oceniaj cy przypadki łamania przepisów Prawa, korzystaj cy przy tym z siły fizycznej - policji i wi ziennictwa. Do struktur chroni cych wolno człowieka nale y jeszcze doda wojsko, stanowi ce zabezpieczenie przed zagro eniem zewn trznym. Wszystkie te instytucje stanowi cz ci składowe pa stwa. Dla jego sprawnego funkcjonowania w instytucjach tych zatrudniani s przedstawiciele wszystkich obywateli i przez nich opłacani. Jest to słu ba pa stwowa, a o rodkiem koordynuj cym jej prac jest rz d. Mniej lub bardziej wszyscy pozostaj cy w słu bie pa stwowej s wybierani przez obywateli, przez nich opłacani i im powinni słu y . Je eli za ze słu by tej si nie wywi zuj , obywatele maj mo liwo ich odwołania i powołania innych w trakcie wolnych wyborów. I jest to najskuteczniejszy argument jakim dysponuj obywatele dla zapobie enia ró norakim pokusom władzy. Wszystko co napisałem powy ej było dla nas Polaków przez ostatnie pół wieku jedynie teori . Komunistyczne pa stwo było mafijn struktur , trwaj c nie dzi ki poparciu obywateli ale dzi ki sowieckim bagnetom. Nie miało te na celu ochron obywatela, ale unicestwienie jego, jego rodziny i całego narodu. Wszystkie instytucje za w normalnym pa stwie zabezpieczaj ce wolno jednostki, w komuni mie słu yły ochronie interesów rz dz cej mafii. Sposób zorganizowania i działania struktur pa stwowych wynikał z konkretnej potrzeby utrzymania ludzi w ryzach podda stwa. W roku 1989 komuni ci zrezygnowali ze stosowania wprost przemocy fizycznej w stosunku do swoich przeciwników i znie li ustawow władz partii komunistycznej. I to wszystko. Struktury zabezpieczaj ce dotychczas komunistyczne panowanie pozostały niezmienione tak w sensie celowo ci działania, jak i osobowym. 1. Socjalistyczne prawo oparte i słusznie na nieufno ci wobec obywatela. Poniewa dotychczasowa filozofia prawa zasadzała si na zgodno ci z moralno ci , komunistyczne prawo, mianuj ce zbrodniarza bohaterem a człowieka prawego przest pc , słu yło unicestwieniu sumie . 2. Socjalistyczny system podatkowy- karz cy obywatela za ci k i wytrwał prac . Za tworzenie nowych rozwi za i miejsc pracy. Zbudowany tak, aby utrzyma obywateli na bezpiecznym poziomie ubóstwa i w jak najwi kszej zale no ci od pa stwa. 3. Socjalistyczne szkolnictwo - podporz dkowane kompletnie aparatowi pa stwa. Obowi zkowy program nauczania realizowany był przez urz dników pa stwowych w celu ogłupienia i zdemoralizowania kolejnych pokole . Kuratoria i wydziały o wiatowe stoj ce na stra y oficjalnej doktryny. 4. Socjalistyczne lecznictwo - drugi obok nauczania zawód zbli ony do posłannictwa, misji społecznej. Równie całkowicie upa stwowiony i obrosły rozmaitymi Izbami. Obywatel opłaca jego istnienie podwójnie. Raz jako podatnik z czego ochłapy w postaci miernej pensji dostaj lekarze oficjalnie, dwa ju jako pacjent - odpuka w niemalowane. W tym przypadku chory płaci za leczenie sam, cz ciowo w formie łapówki. 5. Zakład Ubezpiecze Społecznych - nie maj cy nic wspólnego z rzeczywistym ubezpieczeniem i zapewnieniem sobie spokojnej staro ci. Jeden z głównych filarów finansowania bud etu pa stwa. Wszystkie wymienione powy ej struktury przetrwały rewolucyjny rok 1989. Rewolucja bowiem przeprowadzona została przez samych komunistów i w ich interesie. Obecnie, w roku 1994, mo na ju powiedzie , e była to rewolucja zwyci ska. Z punktu widzenia zwykłego Polaka rok '89 był rewolucj jedynie w warstwie słownej. Wolno słowa jaka nast piła, znikni cie l ku przed nazwaniem rzeczy po imieniu, to były rzeczy dotychczas dla wi kszo ci Polaków niespotykane. Inteligencja za , której całe ycie zamykało si w słowach, rok '89 uznała za ostateczne zwyci stwo. To był powszechny amok. Ka da próba polemiki z oficjaln wykładni rzeczywisto ci wywoływała jedynie w ciekło i agresj . Kto yw rzucił si w wir pracy zapominaj c zapyta o sens. Dlatego te praca ta sprowadziła si do o ywienia pozostałych po komunizmie i kompletnie niewydolnych ju struktur socjalistycznego pa stwa. Do walki o udro nienie a nie obalenie starego porz dku. Walki i rozgrywki personalne s wa ne dla osób bior cych w nich udział. Dla normalnego, yj cego gdzie w Polsce człowieka s jedynie swoist rozrywk podobn do plotek o aktorach. Nie tylko nie nast piło rozbrojenie struktur strzeg cych podda stwa obywateli. Dodatkowo nast pił ich rozrost. Zgodnie z podstawow cech nieefektywnego systemu najszybciej rozwija si biurokracja. Skoro zatem nic si nie zmieniło, nie dziwmy si , e pomimo oficjalnej wolno ci słowa, teoretycznej instytucji wolnych wyborów i ogłoszonej niepodległo ci, nie sposób wykrzesa z Polaków entuzjazm. Jedynie sensowna z punktu widzenia normalnego a zarazem uczciwego człowieka walka musi przebiega na płaszczy nie Dobro kontra Zło. Zło w yciu społecznym to pozostały po komunizmie socjalistyczny aparat pa stwowy. Siły za słu ce Złu to wszystkie instytucje aparat ten chroni ce. Mówi c wprost, i Komunistyczna Grupa Gospodarcza, i Unia M dro ci i Dobrego Smaku, poprzez swoje reprezentacje polityczne maj za zadanie utrzyma dominacj swoich klik nad polskim społecze stwem. W ich interesie le y nie dopu ci do powstania niekontrolowanych przez nich ródeł bogactwa. Im słu y utrzymywanie aspiracji obywateli na poziomie oł dka i troch ni ej. Im te słu y utrzymywanie sztucznego podziału narodu na motłoch i garstk wtajemniczonych, który to podział nie został jak do tej pory zakwestionowany przez jak kolwiek sił polityczn . Nie my l tu rzecz jasna o deklaracjach, jako e w deklaracjach mało kto mo e równa si z wyznawcami Marksa i Rewolucji Francuskiej. Na nieszcz cie Polski i Polaków siły Zła mog dowolnie posługiwa si Uczciwymi Patriotami. Ci "u yteczni idioci" nie tylko zmarnowali kilka lat podarowanych nam przez Histori . Na domiar złego dopu cili do wzrostu pot gi postkomunistycznej mafii w stopniu wykluczaj cym mo liwo skutecznej walki z ni w ci gu najbli szych lat. Rozbici na szereg skłóconych ze sob partyjek, wykastrowani przez komunizm duchowo i naszpikowani agentami, nie s zdolni poprowadzi do walki ze Złem normalnych uczciwych Polaków. III. JAK ZWYCI Y ?! Siły Zła w dzisiejszej Polsce s zbyt pot ne na to, by wyda im walk wprost. Siły Dobra nie mog si z nimi równa ani finansowo, ani strukturalnie, ani "intelektualnie", ani te propagandowo. Dlatego walk mo emy wyda na jednej tylko płaszczy nie, b d cej z definicji domen Dobra, na płaszczy nie ilo ciowej. Tu dobro jest nie do pobicia, poniewa głos zwykłego obywatela jest równy głosowi najpot niejszego komunistycznego biznesmena. Aby jednak w ogóle do takiego starcia mogło doj , konieczne jest powstanie orientacji politycznej skupionej wokół programu walki ze Złem. Na u ytek tego tekstu nazwijmy j Parti Drobnych Ciułaczy i Obywateli. Jej program musi wyra a interes wszystkich uczciwych Polaków czyli tych, którzy za swoje uznaj Dziesi Przykaza i przynajmniej staraj si zbyt cz sto ich nie łama . Orientacja nasza nie musi zabiega o wzgl dy zbocze ców, którzy zamiast pokutowa za swoje grzechy próbuj je zmienia w nowe przykazania. Nie mo e te liczy na ludzi zainteresowanych utrzymaniem obecnego systemu z racji zatrudnienia lub czerpania korzy ci materialnych. Musi natomiast, co zabrzmi niemal dziwacznie, zdoby poparcie swojej naturalnej klienteli - uczciwych Polaków, niezale nie od dalszych podziałów na m drych i głupich, bogatych i biednych, wysokich i niskich. Mimo 45ciu lat komunizmu i dodatkowego tryumfu Zła w roku '89, liczebno naszej orientacji szacuj na co najmniej 2/3 uprawnionych do głosowania. Podstawowe zadanie jakie stoi przed Parti Drobnych Ciułaczy i Obywateli to odnalezienie podstawowych reguł, których realizacja umo liwi zwyci stwo sprawiedliwo ci w yciu społecznym. Reguł zgodnych z podstawami naszej chrze cija sko-łaci skiej cywilizacji. I przedstawienie ich do zaakceptowania przez zwykłych ludzi. Reguła 1. Interes obywatela jest najwa niejszy. Pa stwo słu y tylko i wył cznie obronie obywatela. Rezygnacja z dotychczasowej zasady podporz dkowania jednostki celom aparatu pa stwowego. Reguła 2. Wolny wybór. Ka dy sam wie jak pokierowa własnym yciem, a bł dzenie jest niezb dne. Ka da próba o wieconego pa stwa wyeliminowania mo liwo ci bł dzenia jest prób pozbawienia jednostki odpowiedzialno ci i wolno ci. Jest wyst pkiem przeciwko Bogu i ludziom. działania w granicach Reguła 3. Nie kradnij. Wolny wybór oznacza wolno wytyczonych Prawem. Je eli wi kszo rodków potrzebnych do realizacji prywatnych zamierze jest odbierana przez pa stwo, wolny wybór jest literack fikcj . Reguła 4. Silne i efektywne pa stwo. Poniewa na razie mamy do czynienia z pa stwem socjalistycznym, nale y na pocz tek dokona podziału struktur pa stwowych na chroni ce obywatela i na te, które słu yły jego niszczeniu w interesie mafii szermuj cej socjalistyczn ideologi . Te pierwsze to jest wojsko, policj , s downictwo nale y oczy ci w sposób strukturalny i osobowy. Te drugie za podda kryterium opłacalno ci. Je eli oka e si , e po rednictwo pa stwowe w dziedzinach takich, jak szkolnictwo, lecznictwo, ubezpieczenia jest dla obywatela nieopłacalne, nale y si z nich wycofa zwracaj c ka demu pieni dze. Program budowy silnego pa stwa obywatelskiego, zorganizowanego według powy szych zasad, mo e liczy na powodzenie w przypadku jego cało ciowej, a zarazem płynnej realizacji. ycie społeczne podobnie jak organizm człowieka jest skomplikowanym urz dzeniem. Najmniejsza ingerencja w jedn dziedzin odbija si natychmiast na funkcjonowaniu innych, wydawałoby si zupełnie odr bnych, i cało ci zarazem. Nie mo na zaproponowa obywatelom: bierzcie los we własne r ce je eli utrzymamy indoktrynacj poprzez pa stwow szkoł , a pieni dze zarobione za cen rozmaitych wyrzecze odbierzemy. Pami tajmy e socjalizm d y zawsze do uregulowania wszelkich przejawów ycia. Dlatego program nasz powinien prowadzi do kompletnego wyzwolenia spod jego dominacji. I budowy nowego nie na gruzach jednak ale na trwałych fundamentach naszej chrze cija sko-łaci skiej cywilizacji. Pozostawienie jakiego błahego z pozoru elementu starego systemu grozi jego ponown odbudow . Je eli program nasz ma zyska zwolenników w ród zwykłych ludzi niszczonych najpierw przez komunizm, a potem oszukanych przez elity przywódcze niepodległego pa stwa, nie mo e obiecywa gruszek na wierzbie. Jego realizacja musi oznacza dla zwykłych ludzi popraw ich sytuacji materialnej. Opłacalno pracowito ci, pomysłowo ci, uczciwego ycia jest tak samo niezb dna jak patriotyzm. Nie na wiele zda si ofiarno w przypadku zewn trznego zagro enia naszej Ojczyzny, je eli pa stwo nasze b dzie słabe materialnie. A b dzie takie z pewno ci je eli utrzymany zostanie obecny system. Socjalizm, cho kompletnie nieopłacalny dla uczciwego Polaka, jest przecie najlepszym i najta szym bo finansowanym przez innych - sposobem utrzymania mafijnych struktur i pot gi materialnej paso ytów. Co wi cej, silne obywatelskie pa stwo jest naturalnym zagro eniem dla mafii, której powodzenia zale wprost od bezprawia, korupcji i braku wspólnego interesu obywatela i pa stwa. Nie znajduj c oparcia w instytucjach pa stwa, b d c zmuszonym do łamania niesprawiedliwego "prawa", normalny człowiek zamiast obywatelem pa stwa stanie si klientem mafii. W interesie ka dego obywatela musimy policzy dlaczego nasz system jest dla niego opłacalny. A eby tego dowie , nale y najpierw pozbywszy si ideologicznych emocji policzy koszty funkcjonowania pa stwa. Poniewa naszym ideałem jest pa stwo wolnych i odpowiedzialnych obywateli, rezygnujemy z dotychczasowej ideologicznej nadbudowy. Poniewa najwi ksza aktywno yciowa ka dego człowieka taka, jak zdobywanie wykształcenia, leczenie, praca, codzienna egzystencja a po jej kres na pobliskim cmentarzu, odbywa si w jego najbli szym otoczeniu zmieniamy kompletnie struktur finansów publicznych. Sam człowiek, a w sprawach przekraczaj cych jego mo liwo ci grono najbli szych mu pod wzgl dem zamieszkania ludzi, najlepiej wie jak wydatkowa zarobione przez siebie pieni dze. I tu w gminie najłatwiej policzy ile pieni dzy potrzeba na gminny most czy drog , i na co jest nas sta . I jak liczne grono osób jest potrzebne dla efektywnego zarz dzania naszymi pieni dzmi. Tylko zadania społeczne przerastaj ce mo liwo ci jednej gminy powinny by realizowane albo przez kilka najbli szych gmin, albo przez województwo. A dopiero problemy przerastaj ce skal województwa powinny by składane na barki administracji pa stwowej. Wojsko, ogólnopa stwowa policja i potrzebna do sprawnego zarz dzania pa stwem administracja powinny by na barkach nas wszystkich. I , z niewielkimi wyj tkami, nic poza tym. W dobie powszechnej komputeryzacji bardzo łatwo policzy ile takie pa stwo powinno nas wszystkich kosztowa . Jak ju wspominałem proponowane zmiany musz mie charakter cało ciowy a zarazem łagodny, stopniowy. Stopniowo zmian b dzie skuteczn ochron przed wszelkiej ma ci doktrynerami, gotowymi dla własnych racji wytopi ze dwa miliony Polaków. Po przeprowadzeniu pierwszego kroku w kierunku nowego pa stwa czyli policzeniu rzeczywistych kwot wpłacanych przez obywatela do bud etu, nale y umo liwi obywatelom dokonanie wyboru - albo korzystaj z dotychczasowego systemu i wpłacaj 85% zarabianych pieni dzy do kasy centralnej, albo rezygnuj z po rednictwa pa stwa w leczeniu, edukacji itp. i odzyskuj swoje pieni dze. Mo liwo wyboru jest kluczem do sukcesu naszego programu. Poprzez brak przymusu zadziała pozytywny przykład młodych odwa nych. Mo liwe jest jednak, e niektórzy do mierci pozostan klientami starego systemu. Z wylicze 70-latków mo e si okaza , e przej cie na nowy system jest dla nich nieopłacalne. Dlatego nie mo emy czyni z nich wrogów naszego pa stwa. Dotychczasowe niepowodzenia Uczciwych Patriotów s dowodem na to, e komunistycznego pochodzenia socjalizmu nie zwyci ymy innym socjalizmem, nawet najbardziej ideowym. W obecnych warunkach najbardziej nawet ideowy socjalista b dzie działał w interesie starego systemu. Patrioci-socjali ci powinni pami ta , e tak czy inaczej weryfikacja patriotyczna nast pi dopiero w przypadku kolejnej napa ci na Polsk . Wcze niej dla normalnego Polaka b d nie do odró nienia od moskiewskiego socjalisty. Mo emy zwyci y . Nie w tpi w istnienie potrzebnej do zwyci stwa wi kszo ci. Nie w tpi , e program budowy silnego Pa stwa Polskiego - nie wbrew ale w oparciu o obywateli - znalazłby prost drog do serc i umysłów Polaków. W tpliwo ci moje wynikaj jedynie z niedostrzegania mo liwo ci powstania w bliskiej przyszło ci orientacji politycznej, zainteresowanej wprowadzeniem w ycie powy szego programu. Bez powstania takiej siły, bez zaanga owania si w jej rozwój uczciwych Polaków, pozostaj cych obecnie na marginesie ycia społecznego, zwyci stwo naszej Polski jest niemo liwe. Boj si zatem jedynie o to, by Partia Drobnych Ciułaczy i Obywateli nie zako czyła ywota tam gdzie si pocz ła - w głowie autora. IV. POLSKA W NOWYM WIECIE W mojej małej parafialnej ksi eczce niewiele miejsca po wi ciłem zagadnieniom ogólnoeuropejskim czy wr cz wiatowym. Nie o sprawach wiatowych chciałem opowiedzie . Niemniej nie mo na zapomina o ogromnym wpływie na losy naszego pa stwa sytuacji na wiecie. wiadomo takiej zale no ci oraz rozpoznanie kierunku zmian polityki wiatowej po zako czeniu zimnej wojny i upadku Zwi zku Sowieckiego stanowi b dzie znacz c pomoc do prowadzenia skutecznej polityki polskiej. Jednym ze strategicznych celów polityki ameryka skiej po II wojnie wiatowej, w sytuacji stałego zagro enia ze strony Imperium Sowieckiego, było utrzymanie w jak najlepszej kondycji Europy Zachodniej i Japonii. Pomimo istotnych ró nic i Europa Zachodnia i Japonia były rozpieszczane przez Stany Zjednoczone. W obu przypadkach wzgl dy polityczne przewa ały nad interesem gospodarczym Ameryki. Obecnie, je eli tylko Imperium Sowieckie nie odrodzi si , dojdzie do rzeczywistej konfrontacji gospodarki ameryka skiej z gospodark japo sk i zachodnio-europejsk . Pomi my Japoni i skoncentrujmy si na Europie. Konfrontacja ameryka sko-europejska b dzie miała ogromny wpływ na losy Polski. Rzut oka wystarczy by dostrzec zasadnicz ró nic pomi dzy obiema gospodarkami. Rozwój Stanów Zjednoczonych dokonał si dzi ki ogromnej wolno ci do działania poszczególnych jednostek. Dzi ki niewielkiej ingerencji aparatu pa stwowego w sfer gospodarki i niskim podatkom. Był to rozwój oddolny, gdzie pot ga pa stwa rosła wraz z zamo no ci poszczególnych obywateli. We los we własne r ce! - proponowała Ameryka kolejnym rzeszom imigrantów, którzy nie przywie li z Europy ogromnych fortun. Wystarczyła wolno działania i własne r ce, aby w przeci gu stulecia zbudowa najwi ksz pot g gospodarcz i polityczn wiata. Rozwój gospodarczy Europy nast pował w sposób zgoła odmienny. W ka dym z pa stw europejskich nad gospodark dominowało pa stwo z centralizmem i administracyjn zwierzchno ci odziedziczon po feudalizmie. Obci enia podatkowe, przej te równie po systemie feudalnym, zawsze było wysokie. W odró nieniu od Ameryki, Europa jest zbiorowiskiem sprzecznych interesów konkretnych pa stw i narodów, historycznych i współczesnych konfliktów. Dlatego nie jest w stanie wypracowa takiej ogólnoeuropejskiej polityki, która w pełni zadowalałaby jakiekolwiek pa stwo w Europie le ce. Mimo całej retoryki euro-urz dników wida jedynie, e Wspólnota Europejska wyra nie broni si przed przyj ciem nowych członków. Nie jest otwarta, poniewa powstała dla obrony interesów kilku pa stw w warunkach zagro enia ze strony sowieckiej i pod szczególn ochron Stanów Zjednoczonych. Zaproponowa mo e jedynie kontyngenty, zniszczenia naturalnego ródła rozwoju pa stw staraj cych si o wej cie do niej - w imi obrony francuskiego rolnika na przykład, wysokie podatki i dro yzn . Brak jakiejkolwiek ogólnej idei w zamy le budowy Zjednoczonej Europy sprawia, e sam pomysł jest po prostu euro-mrzonk . Odmienne podej cie w stosunkach pa stwo - obywatel, i wynikaj ca st d ró nica w organizacji ycia gospodarczego, zaowocowało tanio ci ycia w Stanach i europejsk dro yzn . Na przykład samochody s w Ameryce dwa razy ta sze, prawie trzykrotnie ta sza jest benzyna. I maj Stany jeszcze jeden ogromny atut - dolara ameryka skiego, który oprócz tego e jest pieni dzem krajowym jest jednocze nie walut wiatow . Wi kszo transakcji mi dzynarodowych, w tym najwa niejsze czyli handel rop naftow , rozliczana jest w dolarach. Pierwszym znakiem nowych czasów mo e by spadek warto ci dolara i brak reakcji strony ameryka skiej w celu jego ponownego wzmocnienia. Spadek ten oznacza dodatkowy wzrost konkurencyjno ci gospodarki ameryka skiej w stosunku do europejskiej. Po pierwsze, nie odbija si to w aden sposób na poziomie ycia w Stanach i nie powoduje automatycznego wzrostu cen, poniewa USA w aden sposób nie s uzale nione od dostaw europejskich. Po drugie, towary ameryka skie liczone w walutach europejskich taniej , a zatem w sposób naturalny zaczn wypiera europejskie z rynku wiatowego. Obrona europejska mo e sprowadza si jedynie do zamkni cia granic, obni enia realnych dochodów ludno ci albo uznania pax America. Zamkni cie granic i tak nie przeszkodzi Ameryce, która ju tworzy swoj Ameryka sk Stref Wolnego Handlu (w skrócie nomen omen NAFTA), z du ymi szansami rozszerzenia jej na Ameryk Łaci sk . Jednocze nie ma dost p do ogromnego rynku Azji, zwłaszcza Dalekiego Wschodu. Zarazem posuni cie takie wywołałoby podobn reakcj USA i jeszcze wi ksze straty Wspólnoty Europejskiej. Obni enie dochodów ludno ci jako element walki cenowej w ogóle nie wchodzi w gr bez wywrócenia obecnego porz dku polityczno-społecznego. Dlatego jedynym sensownym sposobem wyj cia Europy z nadci gaj cych tarapatów jest przyj cie ameryka skiego modelu organizacji ycia. Przy czym jest wprost nieprawdopodobne, eby krok taki nast pił w zwartym szeregu. Obowi zywa mo e jedynie zasada: ratuj si kto mo e! W wietle powy szego, zdumiewa musi uparte pchanie si na ton cy statek Polski i innych pa stw Europy Wschodniej. Poniewa jestem Polakiem i dobro Ojczyzny le y mi na sercu, próba wej cia do Europy za cen zaprzepaszczenia szans na rozwój przera a mnie. Tylko przyj cie ameryka skiego modelu ycia gospodarczego jest opłacalne dla Polski. Tylko ten model sprawdził si , a najbli sze lata dowiod , e Wspólnota z Maastricht jest urz dnicza fantazj , której brak trwałych fundamentów. W zbli aj cym si konflikcie, w starciu dwóch ró nych modeli ycia gospodarczego i społecznego, Polska powinna jednoznacznie opowiedzie si po stronie Ameryki. Nawet pomimo niech ci do coca-coli i hamburgerów. Co wi cej powinna sta si forpoczt ameryki; w znaczeniu wolnego rynku i wolno ci obywatelskich. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi przeciwko zmurszałej, prze artej korupcj i rozwi zło ci Europie mo liwy b dzie jedynie w przypadku przyj cia ameryka skiego stylu ycia. Oznacza to konieczno kompletnej przebudowy organizacji gospodarki i samego pa stwa, od podatków zaczynaj c. (Pisałem o tym w poprzednim rozdziale.) Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ze strony polskiej przygotowanie ekspansji gospodarczej w Europie, uczyniłby z naszego kraju ameryka sk baz . Fizyczne, biznesowe zwi zanie USA z Polsk stanowiłoby najlepsz gwarancj niepodległo ci Polski. Lepsz od formalnego członkostwa w NATO (pół NATO to USA) i tony europejskich deklaracji. Gotowo do obrony sojusznika, niezale nie od jego geograficznego poło enia, udokumentowali Amerykanie wielokrotnie własnym yciem. Nawet je eli nie uda si nam zwi za Stanów sojuszem, przebudowa pa stwa według ameryka skiej recepty przyniesie wył cznie korzy ci. Nie chciałbym eby powy szy rozdział był traktowany wył czne jako fikcja polityczna. Oczywi cie ycie jest na tyle bogate, e przewidywanie na par lat do przodu jest ryzykowne. Jedna głupia wojna wiatowa albo nowe zagro enie sowieckie, tureckie czy chi skie sprawi, e do konfrontacji ameryka sko-europejskiej w ogóle nie dojdzie. Jednak par lat sp dzonych w biznesie nauczyło mnie, e nie ma bezpieczniejszego interesu ni taki, w którym ryzykujemy jedynie strat przewidywanego zysku bez naruszenia kapitału. Wszelkim niedowiarkom proponuj w taki wła nie sposób ocenia powy szy tekst. ZAKO CZENIE Po czterech latach. Pisałem t ksi k ładnych par lat. W sposób szarpany, w przerwach pomi dzy jednym a drugim interesem. Rozdziały o dolarze, rz dzie Mazowieckiego i Balcerowiczu powstały w połowie roku 1990. Ostatni sko czyłem pisa pod koniec roku 1994. Nie wiem czy widoczny jest ogrom pracy jaki wło yłem w napisanie jej. Mam nadziej , e Czytelnik zauwa y ogromne zaanga owanie emocjonalne. Pierwsz przyczyn dla której podj łem si opisu i wytłumaczenia przemian społecznych zwi zanych z rokiem '89 była przecie utrata przyjaciela. Pisz o tym we wst pie. Dwa tysi ce dolarów to nie była najwi ksza strata w moim yciu. A patrz c z perspektywy lat, jedna z najmniejszych w sensie materialnym. W sferze moralno-emocjonalnej była jedn z najwi kszych. To osobiste do wiadczenie, mocno osadzone w codzienno ci przemian, było dla mnie podobn inspiracj jak dla poety odej cie ukochanej. Pisałem zatem dla siebie. Ale zaraz potem zacz łem pisa równie dla mojej ony. Nie było mi dane o eni si z działaczk . O zupełnie niepolitycznych zainteresowaniach, nie mogła si połapa o co w tym wszystkim chodzi. I jak zacz łem jej wyja nia , i za ka dym razem od pocz tku, doznałem ol nienia, e przecie m drzej b dzie w sposób przyst pny to opisa . Dlatego te ksi ka moja jest napisana pro ciej ni niejedna ksi ka kucharska. Pewnego razu nauczycielka mojej córki postanowiła nauczy dzieci kiedy piszemy a kiedy si. I pomimo tego, e wcze niej córka pisała poprawnie, po wbiciu do głowy wymaganej regułki zacz ła pisa na odwrót. A dyktando zaroiło si od bł dów typu Kasika. Przestałem si dziwi , gdy przeczytałem regułk . Sam niczego nie zrozumiałem. Ja mogłem odrzuci j ze wstr tem, a moje biedne dzieci?... Ta ksi ka została napisana równie dla nich. Byłbym niegodziwcem gdybym nie wspomniał tu o całej mojej rodzinie, a tak e o bli szych i dalszych znajomych. Chciałbym eby wszyscy oni podj li trud uczenia si umiej tno ci oddzielania ziarna od plew, rzeczy istotnych od błahostek, prawdy od fałszu pomimo wszystkich niedogodno ci, jakie wi si z tym w codziennie fałszowanym przez mas-media yciu. I eby słu yli Bogu a nie mamonie. Drodzy Czytelnicy, Wy równie mo ecie z mojej pracy skorzysta . Polityka dotyka ka dego. Mo e by tylko mniej lub bardziej tego wiadomy. Od polityki zale y czy Wasza szansa na sukces jest wi ksza czy mniejsza. Czy łatwiej b dzie znale prac , rozwin firm , czy trudniej. Czy wasze dzieci wraz z pój ciem do szkoły b d automatycznie demoralizowane czy nie. Czy w ogóle b dziecie mieli mo liwo wyboru. Czy mo e b dziecie zmuszeni emigrowa za wolno ci i chlebem. Polityka nie jest wcale jak wiedz tajemn zarezerwowan dla kasty wtajemniczonych. Mo e by prosta, i do zrozumienia dla wi kszo ci z nas. I mam nieskromn nadziej , e ksi ka powy sza b dzie tego dowodem. DO CZYTELNIKÓW W KANADZIE Ksi ka, któr wła nie ko czycie czyta jako zawsze była nie w por . Ju sam pocz tek powinien był da mi do my lenia. W lecie 1990 roku na konferencji zorganizowanej przez pewn parti prawicow wygłosiłem referat zapisany w ksi ce jako "Nasz Rz d". Moje spostrze enia nie były buduj ce; połowa uczestników wyszła z sali, połowa z tych co zostali przysypiała. Rozbudziły ich dopiero gromkie brawa, jakie dostałem po zako czeniu przemowy od zaproszonych polityków angielskich. I tu bardziej dostrzegłem miny zdziwienia: za co? ni prób doł czenia si z oklaskami. Zako czenie czyli "Po czterech latach" napisałem pod koniec roku 1998, namówiony do tego przez mojego, jak si okazało niedoszłego, wydawc . W mi dzyczasie par podj tych prób równie zako czyło si niepowodzeniem. I zawsze co komu przeszkadzało. A to rozdział o szkole (i nauczycielach), a to o ksi ach, albo o inteligencji. I zawsze to co napisałem było nie na czasie. Najpierw sytuacja miała rozwin si inaczej, miał przecie zadziała plan Balcerowicza i miało si nam y lepiej, a ja tu z takim szkalowaniem. Chwil pó niej ju wszyscy wiedzieli, e nie zadziała i niczego nowego nie odkrywam. Gdyby nie to, e nie yłem z pisania, musiałbym si chyba załama . Z tego publicystycznego niebytu wyci gn ł mnie dopiero za uszy mój przyjaciel (chocia od dziecka boj si tego słowa i jak mog unikam go), redaktor naczelny "Go ca" Andrzej Kumor. Czy miał racj musicie ju sami os dzi ......