Śladami odkrywców na Antarktydzie
Transkrypt
Śladami odkrywców na Antarktydzie
Żagle kwiecień 2010 morze „Selma” w lodach Śladami odkrywców na Antarktydzie Antarktyda będzie zawsze zadziwiała i fascynowała ludzi – oczywiście także i żeglarzy. Tak jest od wieków. Jeśli ktoś był tam raz, bardzo często stara się wrócić, za wszelką cenę. W naszym przypadku tęsknota za Antarktydą stała się tak silna, że sezon żeglarski 2009 rozpoczęliśmy właśnie na dalekim południu. Ewa Skut W Ushuaia w Argentynie 8 stycznia ubiegłego roku na pokładzie „Selmy” stawia się cała załoga. Jest nas siedmioro wraz z kapitanem Piotrem Kuźniarem: Maciej Banach, Piotr Graczyk, Dariusz Kwak, Damian Święs, Ryszard Marcjoniak i ja. Męska załoga i ja… cóż, dawno nie pływałam w takim składzie. Następnego dnia przed południem wypływamy w kierunku Puerto Williams. Tam, w oczekiwaniu na chilijską odprawę na Horn i Antarktydę, spacerujemy po osadzie. Naszą ciekawość przykuwa przycumowany do statku armady chilijskiej znany jacht PRB 60 Vincenta Riou. Francuz, startując w słynnych regatach Vendée Globe, ratując trzy dni wcześniej Jeana Le Cama z jego wywróconej łódki, stracił maszt. Oczywiście namawiamy Vincenta na rejs „Selmą” do Antarktydy. Niestety, nie ma czasu. Kurs – na południe! Rano wypływamy w kierunku Hornu. Prognozy kierunku wiatru są korzystne na tyle, by jak najszybciej płynąć na południe, niestety, silny wiatr i duża fala zmusza nas do pozostawienia Hornu dość daleko po prawej burcie. Po wyjściu zza osłony wysp bierzemy na pokład pierwsze fale, które wyrzucają mnie z koi. Pod pokładem fruwa wszystko, co nie zostało zasztauowane. Już 12 stycznia zbliżamy się do strefy konwergencji. Na szerokości 59°42’S przekraczamy ją, o czym informuje temperatura wody, która wyraźnie spadła. Pojawia się oczywiście i mgła, widzialność czasami spada do 200 m, co uniemożliwia nam wypatrywanie gór lodowych, które mogą się pojawić na tych szerokościach. Korzystamy więc z pomocy radaru. Żagle | www.zagle.com.pl