Więcej
Transkrypt
Więcej
piątek - niedziela, 6 - 8 lipca 2012 www.gazetagazeta.com Strona 15 Z historii kart... Skok stulecia (dziewiętnastego) Czerwiec 1863 roku nie należał do spokojnych, ale rosyjskie władze Królestwa Polskiego mogły z optymizmem patrzeć w przyszłość. Trwające od schyłku stycznia walki z powstańcami dowiodły przewagi regularnej armii nad słabo uzbrojonymi i nierzadko nieudolnie dowodzonymi oddziałami. Choć w lasach kryły się jeszcze kilkusetosobowe, a niekiedy i ponad tysięczne oddziały, ich dni wydawały się policzone. Większe miasta, w tym i ćwierćmilionowa Warszawa, pozostawały pod kontrolą władz. Jedynie od czasu do czasu któryś z gorliwszych urzędników padał ofiarą skrytobójców nasłanych przez tajemne państwo polskie. Ludność miasta nie kryła niechęci do Rosjan, ale wobec groźby uwięzienia w Cytadeli i zesłania musiała ograniczać się do symbolicznego manifestowania uczuć. Niekiedy wątpliwości budziła lojalność urzędników pozostających na rządowych posadach. Z drugiej jednak strony, wielu z nich wypełniało swe obowiązki z godną pochwały sumiennością. Należał do nich Stanisław Hebda. Ten urodzony w Wadowicach (zabór austriacki) urzędnik, na służbę rządową w Królestwie wstąpił jako celnik. Dzięki sumienności i uczciwości (cecha rzadka w administracji rosyjskiej) stopniowo awansował, by w 1840 roku trafić do Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. Piął się dalej - choć niezbyt szybko - w hierarchii czynowników awansując od rachmistrza do naczelnika sekcji buchalterii w Wydziale Kontroli. Z tym ostatnim stanowiskiem wiązało się sprawowanie pieczy nad kluczem do jednego z trzech zamków skarbca Królestwa Polskiego, w którym zdeponowano rządowe pieniądze i papiery wartościowe. Hebda był jednym z trzech dysponentów kluczy. W istocie jednak nosił przy sobie dwa z trzech kluczy, bowiem dyrektor główny Komisji tak bardzo ufał sumiennemu pracownikowi, że oddał mu swój klucz. Trzeci zamek w drzwiach skarbca pokonać można było kluczem, który posiadał kasjer Stanisław Janowski, od 17 lat zatrudniony na tym stanowisku. Nikt w Komisji nie zdawał sobie sprawy, że Hebda nawiązał kontakt z podziemnymi władzami tajemnego państwa polskiego. Inicjatorem owych kontaktów był nie Hebda, lecz powstańczy naczelnik Warszawy Aleksander Waszkowski. Chodziło oczywiście o pieniądze. Pieniądze dla powstania Z chwilą wybuchu powstania w styczniu 1863 roku kwestia pozyskania środków finansowych na zakup broni zagranicą i utrzymanie walczących wojsk stała się paląca. W kwietniu 1863 r. Rząd Narodowy wydał dekret o ofierze narodowej. Był to jednorazowy podatek o charakterze progresywnym, naliczany od dochodów osiągniętych w 1862 r. Stawki wynosiły od 0,5 proc. dla najbiedniejszych do 10 proc. dla właścicieli nieruchomości i zakładów przemysłowych o dochodzie wyższym niż 10 tys. rubli. Z podatku zwolniono chłopów, czeladź rzemieślniczą, służących i robotników niewykwalifikowanych. Podatnicy mieli 45 dni od daty wezwania na wpłatę należności. Kiedy okazało się, że wielu nie kwapi się z uiszczaniem podatku, termin skrócono do 3 dni. Zdarzały się przypadki wydawania policji poborców, ale winni musieli liczyć się z karami, do wyroku śmieci włącznie. Odmowa zapłacenia podatku kończyła się nierzadko wybiciem szyb w budynkach lub zdemolowaniem lokalu. W warunkach konspiracji, przy stałym zagrożeniu aresztowaniem, podatek nie mógł jednak wpływać regularnie. Zadziwia staranność z jaką dokonywano poboru. Tajemne władze skarbowe nie tylko potrafiły wykryć próby wykpienia się od podatku lub zaniżenia jego wysokości, ale i rozpatrywały skargi na zbyt wysoki jego wymiar. Funkcjonariusze podziemnej skarbowości znali się na swej pracy, bowiem nierzadko w życiu jawnym byli buchalterami w prywatnych lub państwowych instytucjach i mieli na bieżąco wgląd w sprawozdania finansowe kierowane do legalnych władz. Mimo wszystko, walczący potrzebowali szybkiego i znacznego zastrzyku gotówki. Tak narodził się plan wyjątkowo zuchwałego "skoku" na samo serce finansowego krwioobiegu Królestwa, Dekret Rządu Narodowego o ofierze narodowej zdeponowany w budynku Banku Polskiego skarbiec. Cały plan byłby niewykonalny bez udziału Stanisława Hebdy. Ten początkowo odniósł się nieufnie, czemu trudno się dziwić. Zażądał najpierw pisemnego, opatrzonego pieczęcią Rządu Narodowego potwierdzenia, że rozmawia z jego przedstawicielem. Gdy je dostał, zadbał o swój los, wszak było oczywiste, że udział w "skoku na kasę" będzie końcem kariery wzorowego urzędnika Stanisława Hebdy. Rząd Narodowy obiecał mu przeprowadzenie Naczelnik Warszawy Aleksander Waszkowwraz z rodziną przez granicę za- ski raz po akcji oraz wypłatę z zagar- wi Aleksandrowi II. Z punktu widzenia finansoniętych środków równowartości wego gotówka z kasy Banku Poldwuletnich poborów. skiego była ważnym, choć niewystarczającym wsparciem dla 6 czerwca w Warszawie powstania. Zadziwia fakt, że w 30 maja pracowano cały dzień wyniesionych workach znalazło nad inwentaryzacją zawartości się pół miliona rubli w gotówce skarbca. Tydzień później, w so- oraz 3 mln w papierach wartobotę 6 czerwca w godzinach po- ściowych Towarzystwa Kredytopołudniowych, na dziedzińcu wego Ziemskiego. Papiery te nourzędu jak zwykle panował ruch. towano na giełdzie berlińskiej i Trzech woźnych, jeden urzędnik dzięki temu były łatwe do spieoraz jakiś nieznajomy młody czło- niężenia. Problem w tym, że ich wiek dźwigali do dorożki worki. zniknięcie wykryto następnego Pracę kontynuowali, przez niko- dnia, a dysponując numerami go nie niepokojeni, w poniedzia- obligacji można było je unieważłek 8 czerwca. Wartownikom nić. Być może nie spodziewano nawet nie przeszło przez myśl, że się , że sprawa wyjdzie na jaw tak oto na ich oczach ulatnia się poło- szybko, być może zdecydował o wa zawartości skarbu Królestwa wszystkim pośpiech i niedoPolskiego. Kilka dni potem wy- świadczenie organizatora akcji kradzione środki, w sumie 3,5 Aleksandra Waszkowskiego. mln rubli, znalazły się w rękach Czyżby tak doświadczeni urzędnicy jak Hebda i Janowski nie Rządu Narodowego. Dzień później Hebda wraz z zdawali sobie z tego sprawy? Tak rodziną przekroczył nielegalnie czy inaczej, trzeba było szukać granicę między Królestwem Pol- kolejnych dochodów. Nie mając pełnej dokumentaskim a Galicją, by udać się do Paryża. Tu, aż do upadku po- cji finansowej władz powstańwstania, pracował jako rach- czych nie możemy odtworzyć mistrz w Komisji Długu Publicz- struktury wydatków. Gros środnego, a później znalazł zatrud- ków przeznaczono na broń i ekwinienie w paryskiej bibliotece pol- punek, kupowany na Zachodzie i skiej na bulwarze Batignolles. przemycany potem przez granicę Zmarł kilka lat po powstaniu jako Królestwa z Galicją. Koszta utrzyczłowiek niezamożny, ale "dobrze mania administracji tajemnego zasłużony dla Ojczyzny", jak na- państwa były znikome. Praca w pisano w piśmie sygnowanym konspiracji miała charakter społeczny i tylko w wyjątkowych wyprzez Rząd Narodowy. Zabór kasy głównej Królestwa padkach jej funkcjonariusze Polskiego miał tyleż znaczenie otrzymywali gratyfikacje, choć materialne, co psychologiczne. W zdarzały się przypadki rozrzuttej drugiej płaszczyźnie stanowił ności, a nawet nadużyć. Żołniejasny dowód, że ludzie sympaty- rze w polu dostawali po 10-15 zujący z powstaniem są wszę- rubli na rękę, oficer 50. Żony dzie, nawet na wysokich szcze- wojskowych, o ile nie miały środblach administracji. Dawać to ków do życia - 25 rubli, czyli musiało do myślenia nie tylko niemal tyle, ile wynosiła pensja namiestnikowi Królestwa Fiodo- murarza w Warszawie i na każde rowi Bergowi, ale i samemu caro- dziecko, dodatkowo 10 rubli. Obligacja Komisji Długu Publicznego Obligacje Wpływy do kasy powstańczego rządu rosły wraz z przystąpieniem kolejnych uczestników, ale nawet ofiarność takiego krezusa jak Leopold Kronenberg nie wystarczała dla sfinansowania wojny. Plany pożyczki zagranicznej pod zastaw dóbr narodowych były nierealne, więc w lipcu 1863 r. nałożono na "zamożniejszych kapitalistów" przymusową pożyczkę wewnętrzną w wysokości 5 proc. od dochodu. W zamian wydawano obligacje podpisane przez członków działającej w Paryżu Komisji Długu Publicznego: Władysława Czartoryskiego, Seweryna Gałęzowskiego i Józefa Ordęgę. Słabnięcie walk powstańczych i stopniowa utrata nadziei na sukces powstania demoralizowały jednak podatników. Dochody okazały się niższe od spodziewanych, a wielu płatników najzwyczajniej w świecie odmawiało wpłat, nie przejmując się groźbą pozbawienia praw obywatelskich. Obligacje pożyczki wydrukowano dopiero w lutym 1864 roku i nie zdołano ich przemycić do kraju, gdzie z konieczności posługiwano się obligacjami tymczasowymi. Fiaskiem okazał się plan wprowadzenia własnego pieniądza. Wydrukowane ze Francji w czerwcu 1864 r. banknoty o łącznej wartości ponad 23 mln złotych polskich nie mogły już trafić do kraju. Komisja Długu Publicznego podjęła więc decyzję o ich zniszczeniu, nie zachowując przy tym nawet okazów muzealnych. GLORIA VICTIS W październiku 1863 r. zwierzchnictwo nad ruchem objął Romuald Traugutt. Udało mu się położyć kres sporom o władze nad tajemnym państwem, zabrał się też za reorganizację armii, licząc na zbrojną interwencję francuską, obiecaną przez Napoleona III. Jednak planowane na wiosnę 1864 r. pospolite ruszenie chłopskie okazało się nierealne, bo car ogłosił uwłaszczenie chłopów w Królestwie na korzystnych dla nich warunkach, wzorowanych zresztą na wydanych w początku powstania dekretach uwłaszczeniowych Rządu Narodowego. W kwietniu Traugutta aresztowano, w sierpniu stracono go na stokach Cytadeli wraz z członkami Rządu. W lutym 1865 r. stracono Waszkowskiego, pełniącego funkcję naczelnika Warszawy. "Uderzająca w tej sprawie jest odwaga tego człowieka i jego upór - pisał o nim namiestnik Królestwa, kat powstania, hrabia Fiodor Berg - aby nie opuszczać miasta i kraju. Okoliczność ta dowodzi niestety, że jeszcze wielu ludzi w tym mieście, proteguje takie egzystencje, mimo surowości trybunałów i szubienic". Michał Kopczyński