pobierz - Parerga
Transkrypt
pobierz - Parerga
Parerga MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE Katedra Filozofii Wydzia³ Psychologii Wy¿sza Szko³a Finansów i Zarz¹dzania w Warszawie T. 2:2006 Warszawa 2006 Parerga MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE Rada Naukowa: Frantisek MIHINA (przewodnicz¹cy), Jewgenii BABOSOV, Neven BUDAK, Robert BURCHER, Bronis³aw BURLIKOWSKI, Rudolf DUPKALA, Marcel F. FRESCO, Maria-Luisa GUERRA, Borys G. JUDIN, Aneta KARAGEORGIEVA, Pavel KOUBA, Richard LEE, Herman LODEWYCKX, Zachariasz £YKO, Erich MOLL, Vassilis NOULAS, Abdumalik I. NYSANBAJEW, Pedro ORTEGA-CAMPOS, David PELLAUER, Henryk PILUŒ, Jurii REZNIK, Wojciech S£OMSKI, Frantisek SMAHEL, Stanislav STOLARIK, Alex TIAPKIN, Patrick VIGNOL, Luciana VIGONE, Igor ZAHARA. Kolegium Redakcyjne: Wojciech S³omski (redaktor naczelny) Pawe³ Czarnecki (sekretarz redakcji) Sylwia Jab³oñska Tomasz Maliszewski Opracowanie graficzne: Justyna Marciniak Sk³ad: Marcin Lizak Wy¿sza Szko³a Finansów i Zarz¹dzania w Warszawie 01-030 Warszawa, ul. Pawia 55 www.vizja.pl [email protected] ISSN 1730-0274 Spis treści 5 Krzysztof Tatarkiewicz Parę obrazków z życia mego Ojca 9 Janina Suchorzewska Wspomnienie o moim Stryju Władysławie Tatarkiewiczu 11 Bogumiła Truchlińska Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza 23 Stanisław R. Bryl Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki – opinie nauczycieli akademickich po pierwszym wydaniu „Historii filozofii” Władysława Tatarkiewicza 35 Stefan Konstańczak Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza 45 Leszek Kopciuch O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Wł. Tatarkiewicza na tle niektórych argumentów materialnej etyki wartości 55 Agnieszka Skrobas Dobro jako przedmiot analizy i refleksji Władysława Tatarkiewicza 63 Stefania Lubańska Pascal w ujęciu Władysława Tatarkiewicza 69 Ignacy S. Fiut Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm 81 Paweł Czarnecki Etyka chrześcijańska w zjednoczonej Europie 89 František Mihina Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania 107 Екатерина Бабосова Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса 119 Tomasz Pawlikowski Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki według Institutionis oratoriae Marka F. Kwintyliana 135 Kiyokazu Nakatomi Theory of peace of Confucius From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ 149 František Siska Dôkaz v maticovej logike 171 Н.Б. Зиновьева Роль ученого в современном обществе и особенности его социального характера 177 Rudolf Dupkala Ratio et fides v kontextoch sporov o charakter slovanskej vedy a filozofie na slovensku v 19. storočí 183 Wojciech Słomski Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks 211 Viera Žemberová Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) 229 Beáta Ráczová Loneliness in relation to the subjective well-being of adolescents Recenzje 237 Wojciech Słomski 240 242 245 247 250 256 259 262 264 266 269 273 275 František Mihina Krótka historia filozofii amerykańskiej, tłum. M. Aleksandrowicz, Wydawnictwo KOS, Katowice 2005, 200 s. Wojciech Słomski František Siska, Maticová logika, Vydavatel’stvo IRIS, Bratislava 2004, 301 s. Paweł Czarnecki Praktyka psychologiczna w świetle standardów etycznych, red. J. Brzeziński i M. Toeplitz-Winiewska, Warszawa 2004, 199 s. Wojciech Słomski Vasil Gluchman, Človek a morálka, Prešov 2005, 199 s. Wojciech Słomski Rudolf Dupkala, O mesjanizmie. Filozofické reflexie, Prešov 2003, 107 s. Mariola Boruta Wojciech Słomski, Filozofia sztuka myślenia, Warszawa 2001, 174 s. Wojciech Słomski Janusz Czerny, Aksjologiczne podstawy współczesnej pedagogiki, Inter-Media V Sp. Z o. o., Katowice 2005, 106 s. Paweł Czarnecki Etyka, psychologia, psychoterapia, pod red. A. Margasińskiego i D. Probuckiej, Aureus, Kraków 2004, 237 s. Wojciech Słomski Anna Klimeková, Od filozofickej antropológie k autenticite človeka a sveta (K náčrtu dejinno-filozofických problémov, Prešov 2003, 179 s. Paweł Czarnecki Stanislav Stolárik, Výber z diela, Prešov 2005, 230 s. Wojciech Słomski Vladimír Manda, Teória poznania Johna Locka, Vydavatel’stvo IRIS, Bratislava 2005, 267 s. Anna Brzozowska Andrzej Gwóźdź, Agnieszka Nieracka-Ćwikiel (red), Media – ciało – pamięć. O współczesnych tożsamościach kulturowych, Warszawa 2006, 313 s. Wojciech Słomski Božena Seilerová, Človek v paradigmách filozofickej antropológie. K syntéze výpovedí o človeku, Vydavatel’stvo IRIS Bratislava 2004 , 169 s. Wojciech Słomski Anna Tokárová, Vzdelanie žien na slovensku. Spoločenské bariéry a stimuly v historickom priereze, Presov 2003 , 177 s. Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 5-8] Krzysztof Tatarkiewicz Parę obrazków z życia mego Ojca 1. Wstęp W okresie międzywojennym na Uniwersytecie Warszawskim (od 1923 roku) wykładali trzej profesorowie filozofii, wszyscy trzej - jak to stale podkreślał mój Ojciec - urodzeni w tym samym tygodniu roku 1886, a mianowicie : w sobotę Władysław T a t a r k i e w i c z (3.IV. 1886 - 5.IV. 1980), w środę, o cztery dni starszy Tadeusz K o t a r b i ń s k i (31 .III.1886 - 3.X. 1981) oraz w poprzednią niedzielę Stanisław L e ś n i e w s k i (28.III.18861-13.V.1939). Początkowo wszyscy trzej działali na wydziale filozoficznym, ale po jego podzieleniu dwaj pierwsi znaleźli się na wydziale humanistycznym, a trzeci na matematyczno-przyrodniczym. Mój Ojciec zajmował się rzeczywiście filozofią oraz historią sztuki, Tadeusz K o t a r b i ń s k i był całe życie filozofem, zaś Stanisław L e ś n i e w s k i , wprawdzie zaczął swą działalność prawie jako filozof, ale potem był już tylko jako logikiem, dodać należy, że znanym na całym świecie. Pragnąc przybliżyć sylwetkę mego Ojca chcę tu przekazać garść wspomnień, których nie można znaleźć we Wspomnieniach moich Rodziców. 2. Pracowitość Ojciec był niesamowicie pracowity i umiał wykorzystywać każdą chwilę. Wracał do domu, i mając - na przykład - jeszcze 10 minut do obiadu, siadał przy biurku i pisał. Takich dziesięciominutówek bywało w czasie dnia sporo. Dawało mu to codziennie godzinę czy półtorej godziny dodatkowego czasu pracy. W ten sposób powstawały trzy tomy Historii Filozofii, a potem - gdy był już na emeryturze - też trzy tomy Historii Estetyki. Do wszystkich wykładów czy odczytów Ojciec zawsze sporządzał pracochłonne notatki na piśmie. W czasie wystąpienia miał je zawsze przed sobą, ale nie cały czas korzystał z nich (zawsze czytał dosłowne cytaty). Miał zresztą wyjątkową umiejętność takiego czytania, że wyglądało ono jakby mówił. Ktoś tylko przysłuchujący się wykładowi czy też odczytowi Ojca nie zdołałby zauważyć różnicy pomiędzy tekstem czytanym bądź tylko mówionym. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE |5 Krzysztof Tatarkiewicz Wplatanie w wykład części czytanych powodowało konieczność siedzenia w czasie wykładu, wskutek czego w latach poprzedzających II Wojnę stawiano Ojcu różne zarzuty. Skądinąd trudno w to uwierzyć, ale Ojciec - jak sam się przyznawał - odczuwał tremę przed każdym swym wystąpieniem. Gdy po 1950 roku pozbawiono go możliwości wykładania, spędzał mnóstwo czasu w archiwach. Ale też nie mając nadziei na publikację własnych dzieł zgodził się na udoskonalenie przekładu Czarodziejskiej Góry Tomasza M a n n a, co ostatecznie skończyło się na tłumaczeniu tej książki od nowa. I Pan Prezydent Lech Kaczyński, który niedawno deklarował się jako miłośnik Czarodziejskiej Góry zapewne nie wie, że nazwisko tłumacza „Jan Łukowski”, to tylko pseudonim mego Ojca. Dzięki takim metodom pracy Ojciec mógł też mieć czas na odprężenie i na rozrywki. 3. Rozrywki Ojciec nigdy nie stronił od rozrywek. Za młodu -jak słyszałem - bardzo dobrze grywał w tenisa. Ja pamiętam już tylko, że grywał wyśmienicie w - dziś już całkiem zapomnianego - krokieta. Ojciec bardzo lubił - i to od młodych lat - jazdę konną. Odkąd ja mogłem już jeździć samodzielnie konno, to na mym małym koniku (Nelce ) latem jeździłem obok pięknego wysokiej krwi araba (Łaciaka) Ojca. Uprawiał on też rozrywki nie wymagające wysiłku fizycznego - nie zaprzestał ich i na starość. Często chodził do kina (lecz nie do teatru), wiele też grywał i to bardzo dobrze w bridża. Ale rozrywką której Ojciec poświęcał najwięcej czasu od młodości aż do później starości, było życie towarzyskie. Rodzice prowadzili tak zwany „dom otwarty” i sami też sporo bywali. Na rautach u Rodziców bywało zazwyczaj ponad 120 osób: poza różnymi interesującymi osobami z bliższej lub dalszej rodziny, bywali tam ministrowie, dyplomaci (polscy i zwłaszcza liczni obcy), paru arystokratów, uczeni (często zagraniczni), literaci, plastycy i inni ludzie kultury. Ojciec wprawdzie lubił konie, to jednak nie dla nich chodził przed I Wojną na wyścigi. Nie trzymał koni na wyścigach, nie grał w totalizatora, ale wyścigi były miejscem gdzie można było spotkać „toute Varsovie”. Ojciec był całkowicie niemuzykalny. Nie chodził więc do Filharmonii na koncerty, ale - jak sam ze śmiechem opowiadał - gdy był młody to wpadał tam na przerwy aby porozmawiać z prawdziwymi melomanami... 4. Grzeczność Z życiem towarzyskim łączyło się dobre wychowanie Ojca okazywane wszędzie i wszystkim. Był już 90. staruszkiem, ale jednak, gdy przychodzili goście, zawsze wstawał na ich przywitanie. 6 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parę obrazków z życia mego Ojca Jaką wagę przywiązywał Ojciec do form grzeczności może zaświadczyć następujące zdarzenie. Gen. Władysław Sikorski zginął w katastrofie „Liberatora”, wieczorem 4 lipca 1943 roku. Wiadomość o tym dotarła do WARSZAWY już następnego dnia po południu. Ktoś na mieście zaraz mi o tym powiedział. Tego dnia w naszym mieszkaniu na Prezydenckiej 4 odbywało się zebranie seminarium naukowego (doktoranckiego), które Ojciec prowadził mimo trwającej wojny, a którego wszystkich uczestników znałem osobiście. Gdy wróciłem do domu to właśnie wtedy wypadła przerwa - uczestnicy popijali jakąś wojenną ersatz-herbatę. Wpadłem więc do gabinetu Ojca i od razu powiedziałem, a raczej wykrzyczałem tragiczną wiadomość. Gdy wszyscy rozeszli się Ojciec, już przy kolacji -jak zawsze spokojnie, acz z pretensją w głosie - powiedział mi w charakterze komentarza : przecież powinieneś byt najpierw przywitać się z wszystkiemi, a dopiero potem przekazać swoją - rzeczywiście ważną - wiadomość „. 5. Tolerancja Ojciec był osobą bardzo tolerancyjną i pozbawioną wszelkiego fanatyzmu - czego różni ludzie nie chcieli, czy nie mogli, zrozumieć. Przyjaźnił się z licznymi księżmi : ze swym kolegą uniwersyteckim (obecnie uznanego za Sługę Bożego) księdzem Władysławem K o r n i ł o w i c z e m (który zresztą mnie chrzcił). Pamiętam w Krakowie wizytę u nas arcybiskupa Michała Godlewskiego, na stare lata często widywał się z niedawno zmarłym księdzem-poetą Janem T w a r d o w s k i m . Miał wśród swych uczniów licznych księży, w tym także takich, którzy potem zachodzili wysoko w hierarchii kościelnej. Ale równocześnie tolerował nawet agresywnych marksistów. Nie wszyscy oni oceniali jego postawę, ale jednak jeden z niedawno zmarłych profesorów U.W. ofiarował mu cenny antykwaryczny tom z dedykacją „Od niewiernego ucznia”:. Natomiast Ociec nigdy też, ani publicznie, ani nawet prywatnie, nie powiedział złego słowa o pewnym żarliwym marksiście, który w 1950 roku przyczynił się do zwieszenia jego wykładów, a potem „wybrawszy wolność” głośno pomstował na PRL... 6. Wachlarz kontaktów. Wachlarz znajomości podtrzymywanych przez mego Ojca był nader szeroki. Na przykład z jednej strony, miał kontakty towarzyskie z profesorem Szymonem A s k e n a z y m i poszedł na jego (religijny) pogrzeb w roku 1935. A później, już w czasie II Wojny, Rodzice zaprosili wdowę po prof.Askenazym, Felicję z córką Janiną do Radoryża, majątku mojej Babki. Ojciec pomagał mojej Matce w zorganizowaniu tego wyjazdu. W zależności od sytuacji Ojciec lub ja mieliśmy wyjeżdżającym paniom towarzyszyć. Jednak pani A s k e n a z y - mimo alarmujących ją ostrzeżeń jakie odbierała - miała opory przed natychmiastowym wyjazdem z Warszawy i - niestety - obie Panie padły ofiarą zagłady... W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE |7 Krzysztof Tatarkiewicz A z przeciwnej strony wachlarza społeczno-politycznego, mój Ojciec długie lata współpracował z doktorem, potem docentem Bolesławem S o b o c i ń s k i m , który -jak się względnie niedawno okazało - był w latach 1945 - 1946 krajowym kierownikiem Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Wbrew licznym pomówieniom nie był on nigdy ani antysemitą ani też nie tępił osób o innych niż on poglądach politycznych (aczkolwiek rzeczywiście był zażartym wrogiem bolszewizmu). W 1946 roku B. S o b o c i ń s k i - po dłuższym niewidzeniu - przyszedł do Ojca z nieoczekiwaną wizytą. Jak się po wielu latach okazało, poszukiwany przez UB przyszedł do Ojca pożegnać się przed wyjazdem przez „zieloną” granicę. W końcu -jak wiadomo -B. S o b o c i ń s k i został profesorem Notre Dame University 7. Podziękowania Na zakończenie chciałbym serdecznie - w imieniu własnym jak i całej mojej rodziny - podziękować prof. zw. dr hab. Wojciechowi S ł o m s k i e m u za zorganizowanie w dniu 16 marca 2006 roku przez Katedrę Filozofii Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w WARSZAWIE konferencji pod tytułem „Wielcy Nauczyciele Filozofii Władysław Tatarkiewicz i Tadeusz Kotarbiński w 120 rocznicę urodzin” oraz wszystkim Uczestnikom, którzy wspominali mego Ojca i komentowali Jego dorobek. Wśród wspomnień znalazł się też i powyższy tekst. 1 Były wątpliwości (parodniowe) co do tej daty urodzin - ta podana jest we własnoręcznym życiorysie prof. St. Leśniewskiego, zachowanym w Archiwum Akt Nowych. 8 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 9-10] Janina Suchorzewska Wspomnienie o moim Stryju Władysławie Tatarkiewiczu Kiedy Organizator dzisiejszej konferencji zwrócił się do mnie z propozycją przybliżenia sylwetki mego Stryja poprzez własne wspomnienia, to wyrażając zgodę nie zdawałam sobie sprawy z trudności jakie napotkam próbując wybrać te wspomnienia które będą mogły oddać charakterystyczne dla Jego osobowości cechy. Choć krótko chciałabym wspomnieć o jego ogromnej potrzebie do głębszej znajomości wszystkich spraw związanych ściśle z różnymi dziedzinami naszego życia, też tych którymi jak mi się wydawało nie mogą być sferą zainteresowań naukowca-filozofa. Kiedy jako młoda lekarka przyjeżdżałam do domu Stryjostwa byłam nieraz całymi godzinami indagowana w sprawach medycyny na przykład, etiologii i patofizjologii choroby Parkinsona (bo właśnie taką chorobą został dotknięty Jego dobry znajomy), albo oceny nowych osiągnięć medycyny z dziedziny onkologii o których słyszał. Niejednokrotnie takich sytuacjach musiałam sięgać do podręczników i piśmiennictwa, aby sprostać zadaniom jakie stawiał przede mną i odpowiadać wyczerpująco na te wszystkie pytania. Same pytania z medycyny nie wprowadzały mnie w zdumienie bowiem jest to dziedzina powszechnych zainteresowań, ale kiedy jadąc taksówką obserwowałam jak wykorzystywał ten czas, aby się czegoś dowiedzieć i pytał taksówkarza dlaczego samochód nie zapali kiedy do baku z benzyną wsypie się cukier i oczekiwał wyjaśnienia reakcji chemicznej jaka tam zachodzi, zdumiewał mnie całkowicie. Kolejnym elementem Jego osobowości o której pragnę wspomnieć, który utkwił w mojej pamięci i wpłynął na kształtowanie mojego wzoru postaw naukowca, nauczyciela akademickiego był szacunek dla każdego Jego ucznia, słuchacza, ludzi w ogóle. Kiedy poraz pierwszy uczestniczyłam w Jego wykładzie (odbywał się gdzieś na Krakowskim Przedmieściu, ale nie w Uniwersytecie) zajęłam miejsce blisko stołu przy którym siedział i bacznie śledziłam zarówno treść jak i formę przekazu. Wykład wzbogacał licznymi cytatami, które miał wypisane na małych karteczkach, co było jak się potem dowiedziałam bardzo charakterystyczne dla Jego wykładów. W miarę jak wykładał forma wykładu jak i sposób w jakim mówił wydawała mi się coraz bardziej swobodna i naturalna. Kiedy w drodze powrotnej w rozklekotanym warszawskim tramwaju stojąc na platformie, bo nie było siedzących miejsc, zapytałam czy mi się tylko wydawało, że na początku wykładu był W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE |9 Janina Suchorzewska stremowany i czy to możliwe, aby tak wytrawny i doświadczony wykładowca może mieć tremę odpowiedział – „zawsze mam tremę, do każdego wykładu się przygotowuję, każdy jest inny lepszy lub gorszy, choć często mówię o tym samym i zawsze lękam się czy spełnię oczekiwania moich słuchaczy, stąd trema. Skoro przecież zechcieli przyjść na mój wykład, poświecili swój czas, to trzeba to uszanować i nie zawieść ich oczekiwań.” Cieszył się ogromnie, bardzo zwyczajnie i po ludzku z oznak swojej popularności. Kiedy ze Stryjenką jechał z wykładami na zaproszenie Uniwersytetu w Barkley, uzyskaliśmy wraz z moim mężem pozwolenie (co nie było wtedy łatwe) towarzyszenia Im aż do kabiny na statku Batory i oddania Ich pod opiekę ówczesnego oficera kulturalnego pana Eryka Kulma. Przedtem jednak czekała Stryjostwa odprawa celna. W wielkiej hali odpraw w gigantycznych kolejkach, wśród niezliczonych jakiś przedziwnych worów bagaży czekał, cierpliwie stojąc. Nie narzekał. Kiedy po prawie 2 godzinach dotarł do celu celnik kazał wyjąć wszystkie rzeczy starannie zapakowane w walizce. Na dnie walizki była paczka – celnik zapytał „co to jest” „to książki” odpowiedział „wiozę w prezencie”, „jakie” padło kolejne pytanie i odpowiedź „to książka którą napisałem” Celnik rozdarł papier, w którym były zapakowane. Była to Historia Filozofii, celnik zapytał „jak Pan się nazywa” a usłyszawszy odpowiedź powiedział „Jak mi miło, uczyłem się z Pana książek”, a Stryj powiedział do mnie „to nie do wiary, że celnicy w tym kraju uczą się z moich książek” I kolejna podobna scena kiedy uczestniczyłam wraz ze Stryjem w spotkaniu i obiedzie w Ambasadzie Wielkiej Brytanii. Po zakończeniu spotkania kiedy opuszczaliśmy Ambasadę i podawano Stryjowi palto podszedł do Niego lokaj (ten sam który w białych rękawiczkach podawał do stołu) i trzymając w ręku książkę O Szczęściu zapytał „czy mógłby mi Pan profesor podpisać tę ulubioną moją książkę” Stryj był prawie wzruszony i naprawdę rozradowany tym faktem. Zawsze elegancki, pełen osobistego uroku, ale również, co nie przypuszczałam, nieomal arbiter w zakresie ubioru. Podczas jednego z moich pobytów na Chocimskiej, gdzie w ostatnich latach swego życia mieszkali, zadzwonił telefon, odebrałam, dzwoniła nieznana mi Pani, oddałam Stryjowi słuchawkę i ze zdziwieniem usłyszałam że mowa jest o sukniach. „Tej brązowej nie pamiętam proszę podać szczegóły, ale miała pani taką granatową z małym żabotem” powiedział. Rozmowa trwała dość długo i ciągle obracała się wokół tego tematu. Kiedy skończył, z kobiecą ciekawością zapytałam „co to za przedziwny telefon, czyżby z domu mody” Odpowiedział „nie to moja doktorantka radzi mnie się jaką suknię ma ubrać na obronę swojej pracy, mam nadzieję że jej dobrze doradziłem” Doceniał w pełni swoje udane, dobre życie rodzinne. Jego wspaniała towarzyszka życia – Żona Teresa zawsze pozostająca w cieniu Jego popularności, Jego spraw dla Niej zawsze najważniejszych, była przez Stryja doceniana, miałam tego dowody w czasie Jej choroby i nie tylko. Kiedy Jej zabrakło już nigdy tak często jak przedtem uśmiech nie pojawiał się na Jego twarzy. Warszawa 16 marzec 2006 10 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 11-22] Bogumiła Truchlińska Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza Zarys historii aksjologii W skorowidzu rzeczowym Historii filozofii t. 3 Władysława Tatarkiewicza na próżno byłoby szukać terminów „aksjologia”, „teoria wartości” czy „filozofia wartości”. Natomiast pojawiają się w części t. 1 pt. Filozofia i jej działy, w której skłania się Autor do uwzględniania trzech działów, takich jak „ogólna nauka o b y c i e, ogólna nauka o p o z n a n i u i ogólna nauka o w a r t o ś c i a c h”. Historia tego podziału sięga IV wieku p.n.e. i dokonana została przez uczonych z Akademii Platońskiej. Później – pierwsza z nauk filozoficznych nazwana została przez historyków filozofii metafizyką i ontologią, drugi epistemologią i gnozeologią, „trzeciej niektórzy dają nazwę aksjologii”.1 Mimo greckich źródłosłowów są one nowszego pochodzenia słowotwórczego; greccy filozofowie stosowali trójpodział na: fizykę, logikę i etykę. Tak więc n a u k a o w a r t o ś c i a c h zwana była historycznie e t y k ą i pod tym hasłem w Skorowidzu znajdziemy obfity materiał odsyłający nas do wielu wybitnych nazwisk, nie mówiąc o występowaniu haseł z repertuaru pojęć etycznych (np. altruizm, amoralizm, cnota, egoizm i inne). Analogicznie – jak w estetyce przed powstaniem terminu „estetyki i ukonstytuowaniem się odrębnej dziedziny filozoficznej”.2 Historia aksjologii ma więc swoje dwa etapy: przedaksjologiczny i aksjologiczny, przy czym w tym „przedaksjologicznym” refleksja nad wartościami miała miejsce, lecz nie stanowiła odrębnego przedmiotu. Niektórzy badacze rozróżniają tu jeszcze: 1) filozoficzne rozważania nad wartościami (np. u Pitagorasa koncepcja piękna i harmonii, Sokratejska teoria cnoty) oraz 2) aksjologiczne rozważania (i tu podaje się jako przykład refleksję Platona i Arystotelesa nad naturą dobra 3. Nie jest to dla mnie rozróżnienie zbyt jasne, bowiem aksjologia jest nauką filozoficzną i nie przestała nią być, chociaż nastąpiło jej wyodrębnienie i usamodzielnienie na przełomie XIX/XX wieku. Tu trzeba zaznaczyć, iż nie wszystkie kierunki filozoficzne zaakceptowały ten stan. Jak pisze Antoni B. Stępień: „Tomiści nie widzą potrzeby wyróżniania teorii wartości jako osobnej W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 11 Bogumiła Truchlińska dyscypliny filozoficznej; według nich teoria wartości stanowi dział metafizyki, teoria wartościowania dział filozofii człowieka lub teorii poznania. Wartość nie jest czymś poza bytem, a wartościowanie, jeśli nie stanowi po prostu poznania wartości, to przynajmniej posiada współczynnik poznawczy”4. Podobny – choć z zupełnie innych pozycji filozoficznych i światopoglądowych ukształtowany stosunek do aksjologii – reprezentowali neopozytywiści kwestionując naukowość rozważań o wartościach oraz wartościowań dokonywanych poza dyscyplinami szczegółowymi, takimi jak psychologia, socjologia, logika (analiza wypowiedzi ocennych). Kwestia autorstwa terminu i inspiracji odrębnych badań też ujawnia różne stanowiska. Jedni wiążą ten fakt z działalnością filozoficzną Lotzego, inni zaś przypisują autorstwa terminu – jak Stępień – P. Lapiemu, który użył go w pracy Logique de la volonté (1902). Władysław Tatarkiewicz – można rzec – nie zajmował się aksjologią jako taką (ogólną), choć zajmował się historią i teorią jej wyspecjalizowanych części, tj. etyką i estetyką (tejże poświęcając odrębną historię i dokonując jej rekonstrukcji na podstawie dzieł sztuki, traktatów filozoficznych i innych źródeł historycznych, wskazując na możliwość istnienia estetyki implicite) 5. Inaczej mówiąc – przedmiotem jego zainteresowań była aksjologia szczegółowa, z okresu – według dzisiejszych ujęć – przedaksjologicznego, a późniejszym etapie życia również aksjologicznego (np. książka Dzieje sześciu pojęć stanowi uzupełnienie Historii estetyki o problemy również dotyczące sztuki nowożytnej i współczesnej). O historii aksjologii i jej etapie tworzenia się oraz o jej głównych problemach W. Tatarkiewicz wypowiada się w studium (będącym wcześniej referatem konferencji poświęconej tematowi metodologii historii sztuki w Radziejowicach w roku 1966) pt. Pojęcie wartości czyli co historyk filozofii ma do zakomunikowania historykowi sztuki.6 Idee teorii wartości – jego zdaniem można wywieść od Franza Brentano, z pracy z 1889 roku. Tatarkiewicz samo powstanie aksjologii wiązał z: 1) tzw. szkołą austriacką, 2) z niemieckimi południowo–zachodnimi ośrodkami filozoficznymi oraz 3) z działalnością niezależnych od tych szkół filozofów N. Hartmanna i M. Schelera. Filozoficzna szkoła austriacka obejmowała Wiedeń, Graz, Pragę i przewodził jej A. Meinong, profesor z Grazu. Zarys nowej nauki przedstawił Ch. V. Ehrenfels w książce System der Werttheorie, jeden z pierwszych reprezentantów subiektywizmu aksjologicznego, wyrastający z psychologizmu F. Brentany. Tatarkiewicz podkreślił znaczenie zarówno H. Rickerta – neokantysty, jak i E. Sprangera reprezentanta szkoły Diltheyowskiej. Od 1913 r. problematykę aksjologiczną podjął fenomenolog M. Scheler, zaś N. Hartmann od 1926 roku. Jako obiektywiści byli zapewne mu bliscy, ale Autor zatrzymał się na etapie tylko wskazania ich zasług. Także duże zasługi zwłaszcza dla rozprzestrzenienia się badań aksjologicznych miał H. Müsterberg, który w 1908 roku wydał książkę pt. Philosophie der 12 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza Werte; tenże zaczął po przyjeździe do USA – propagować filozofię wartości. W tym samym roku ukazała się książka W. M. Urbana Valuation – stanowiąca początek amerykańskiej teorii wartości. Tatarkiewicz wspomina również o znaczeniu książki O. Krausa, profesora z Pragi z austriackiej szkoły pt. Werttheorien – przedstawiającej przegląd osiągnięć aksjologii w ciągu trzydziestu lat; możemy domyślać się jedynie, że książka ta ukazała się pod koniec lat 30. Co ciekawsze, jak ustaliłam na podstawie Historii filozofii, O. Kraus, był autorem książki poświęconej F. Brentano (1919) oraz współredaktorem pism Brentany, wydanych w „Philosophische Bibliothek” F. Meinera. Założył on w Pradze archiwum Brentany i Towarzystwo jego imienia. Widać więc wyraźne preferencje dla zasług szkoły F. Brentany, z której to wywodził się również Kazimierz Twardowski, inspirator pracy habilitacyjnej W. Tatarkiewicza. Ten krótki szkic ujawnia też brak uwzględnienia polskiego wkładu w aksjologię, mianowicie Tatarkiewicz nie wspomniał nawet o zasługach Floriana Znanieckiego, którego studia Humanizm i poznanie („Przegląd Filozoficzny” 1912) czy Zagadnienie wartości w filozofii („Przegląd Filozoficzny” 1919) z pewnością znał. W obrębie aksjologii mamy szereg różnych kierunków. W. Tatarkiewicz analizując je i opisując przy okazji analiz poszczególnych problemów, poddał krytyce i odrzucił takie stanowiska jak subiektywizm aksjologiczny, relatywizm aksjologiczny, wariabilizm aksjologiczny, historyzm, sceptycyzm, socjologizm, a także monizm aksjologiczny, stając na stanowisku o b i e k t y w i z m u i p l u r a l i z m u aksjologicznego. Problemy i trudności terminologiczno–semantyczne Problematyka aksjologiczna była obecna w myśli Władysława Tatarkiewicza od samego początku jego działalności naukowej. Zajmując się paralelnie filozofią i sztuką wygłaszał odczyty na temat dobra, piękna i szczęścia. Już w 1910 roku wygłosił odczyt we Lwowie na posiedzeniu Polskiego Towarzystwa Filozoficznego pt. O porównywaniu dóbr,7 w 1913 – napisał rozprawkę – hasło encyklopedyczne pt. Rozwój w sztuce, 8 zaś w 1918 – w PTF w Warszawie i w 1920 roku na Uniwersytecie Stefana Batorego – miał odczyt pt. Pojęcie szczęścia a wymagania prawidłowej terminologii.9 Najważniejszym jednak wydarzeniem było kolokwium habilitacyjne i rozprawa habilitacyjna w 1919 roku pt. O bezwzględności dobra. W tekście z 1910 roku W. Tatarkiewicz podejmuje problem porównywania i wyboru dóbr. Już wtedy używa terminu „wartość”. Odnosi się do „wartości moralnej” człowieka. Takie rozumienie wartości według młodego Tatarkiewicza jest cechą człowieka, który zabiega o możliwie jak najwięcej dobra, a nie o własną wartość moralną. W rozprawce o sztuce twierdzi, że wartości są obiektywne, nie akceptuje żadnego z modnych ówcześnie kierunków: ani subiektywizmu ani relatywizmu. B. Dziemidok jego stanowisko określił mianem „radykalnego obiektywizmu estetycznego i etyczneW Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 13 Bogumiła Truchlińska go”, twierdząc, że w dojrzałej twórczości przynajmniej w dziedzinie estetyki złagodził jego rysy. Argumentem przemawiającym za tym może być również fakt, że tej młodzieńczej rozprawki nie przedrukował w żadnym z późniejszych pism10. W pracy „O bezwzględności dobra” również używa terminu „wartości”; nie czyni dystynkcji – idąc śladem starożytnych między „etyką czy teorią wartości – jakkolwiek się to dochodzenie nazwie”.11 Etyka była dla młodego Tatarkiewicza teorią wszelkich dóbr: moralnych, poznawczych i hedonistycznych; znacznie później używał nazwy „aksjologia”12. Badacze etyki Tatarkiewicza dostrzegają w jego ujęciu przedmiotu i analizach wpływ racjonalizmu i absolutyzmu Kazimierza Twardowskiego, z drugiej zaś strony – koncepcji etyki intuicjonisty G. E. Moore’a, którego „Zasady etyki” ukazały się w tłumaczeniu Czesława Znamierowskiego w 1919 roku. W rozprawie habilitacyjnej oprócz dobra pojawia się termin „wartość”; wychodząc z arytmetycznego sposobu rozumowania Autor dodał już jej znak dodatni i ujemny. „Wartość dodatnia” to, to samo, co dobro w szerokim znaczeniu, to znaczy nie tylko w sensie moralnym, zaś wartość ujemna – to zło. Zaznacza tu swój obiektywizm aksjologiczny dotyczący obu aspektów wartości. W roku 1937 na Międzynarodowym Kongresie Filozoficznym w Paryżu W. Tatarkiewicz wygłosił referat pt. Co wiemy i czego nie wiemy o wartościach. Autor sformułował tam tezę, że wśród wartości bezwzględnych są wartości proste; do nich zaś dadzą się sprowadzić inne wartości: moralne, poznawcze, estetyczne czy hedonistyczne.13 W estetyce taką wartością prostą i bezwzględną jest „piękno”, w teoriach hedonistycznych – „przyjemność”. Natomiast problem pojawia się z wartością moralną – ta bowiem obejmuje dwie wartości proste – prawość i dobroć14. Zaznaczam, że bezwzględność danej wartości to zarazem istnienie „samo przez się”; to nie definiowalna cecha. Przeciwieństwem czegoś „prostego” jest „złożoność”, czy to znaczy, że wartości bezwzględne oprócz prostych mają także odmiany zwane wartościami złożonymi? Nie ma raczej odpowiedzi na to pytanie, być może owa „prostość” wartości była czymś przypadkowym w wypowiedzi Tatarkiewicza. Natomiast powraca w jego twórczości problem wyboru wartości w artykule pt. „Dobra, których nie trzeba wybierać” opublikowanym na łamach kwartalnika ówczesnej inteligencji humanistycznej „Kultura i Wychowanie”(1933 – 1939), redagowanego przez Bogdana Suchodolskiego. Do tych wskazanych w tytule należą dobra naturalne, uczucia, moralne czy hedonistyczne. Te, które trzeba wybierać – to wartości poznawcze; co więcej – trzeba o nie zabiegać. Wydaje mi się, że Tatarkiewicz na tym etapie używał zamiennie terminów wartość i dobro, z tym, że chodzi w tym przypadku o wartość pozytywną. Łączy więc dwie tradycje – łacińską (starożytną), wśród której funkcjonowało pojęcie dobra – i niemiecką (nowożytną) – lansującą pojęcie wartości. W tekście Pojęcie wartości, czyli co historyk filozofii ma do zakomunikowania historykowi sztuki z 1966 roku W. Tatarkiewicz dokonuje analizy znaczeń wartości, 14 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza wyodrębniając dwa podstawowe, tj. 1) ekonomiczne 2) filozoficzne. W pierwszym znaczeniu wartość jest tym samym co „cena” i coraz częściej przenosi się w świat historii sztuki (np. w wyrażeniu „wartość rynkowa obrazu…”). Przy filozoficznym znaczeniu wartości Autor zauważył rolę F. Nietzschego w rozpropagowaniu terminu wartość. Łacińskie „bonum” utrzymuje się nadal w krajach anglosaskich, natomiast pozostałe używają wartości. Tatarkiewicz stawia pytanie o istotę wartości. Czym są, jak je zdefiniować? W tym momencie podkreśla trudności przed którymi staje badacz; orzeka więc: „zdefiniowanie wartości jest trudne, jeśli w ogóle możliwe. Wyraz ten bowiem zdaje się oznaczać swoiste, proste, nierozkładalne zjawisko”.15 Do takich prostych, pierwotnych terminów należy również byt i świadomość; z analizy dotychczasowego piśmiennictwa Tatarkiewicz wyciągnął wniosek, że definicje są albo 1) pozorne – następuje tylko zastąpienie jednego wyrazu drugim, albo 2) stanowią omówienia.16 Z tych omówień wysuwa się Tatarkiewiczowskie rozumienie wartości jako w ł a s n o ś c i czegoś. W Wstępie do Dziejów sześciu pojęć używa w stosunku do piękna (jako rodzaju wartości) takiej definicji: „Piękno jest nazwą własności”, własności odnoszącej się do dzieła sztuki czy krajobrazu; ale też zauważa że jest w użyciu (w luźniejszej mowie) w sensie „rzecz piękna (…), przedmiot posiadający własność piękna”.17 To rozróżnienie na wartość jako własność rzeczy i rzecz, tę własność posiadającą, zostało zaakceptowane w piśmiennictwie o Tatarkiewiczu. On sam wskazując tę dwoistość dostrzega w niej objaw chwiejności i nieprecyzyjności terminu, z którym filozofowie nie umieli sobie poradzić. Do tego dochodzi jeszcze funkcjonowanie wartości w znaczeniu dodatnim lub ujemnym i utrzymywanie się nadal ekonomicznego sensu terminu. Po wielu latach zmagań terminologiczno – semantycznych proponuje dokonanie podziału na „wartość” i „dobro” – wartość byłaby to własność rzeczy, zaś „dobro” – to rzecz tę własność posiadającą. Autor odwołuje się tu do – z jednej strony tradycji Kartezjańskiej, Kartezjusz zalecał bowiem badać „istotną wartość wszystkich dóbr”, a drugiej strony – do konwencji językowej – to znaczy pewnych subtelności języka polskiego, wyrażających się w zwrotach „mieć wartość” i „być dobrem”. Przy dodatnim i ujemnym znaczeniu wartości zauważa, że w mowie potocznej wartość ma znaczenie dodatnie (wartościowy jest już nacechowany wyłącznie pozytywnością), natomiast rozróżnienie „wartość dodatnia” i „wartość ujemna” funkcjonuje w języku specjalistycznym, toteż Tatarkiewicz pod adresem profesjonalistów wysuwa postulat konsekwencji w stosowaniu tych terminów. W myśli Tatarkiewicza nastąpiła jednakże zmiana rozumienia wartości. Jeśli w 1919 roku wartość była tym samym co dobro (a dokładniej, dobro nie sprowadzalne tylko do moralnego znaczyło „to samo, co wartość”, a ściślej „wartość dodatnia”), to w kilkadziesiąt lat później nastąpiło rozdzielenie wartości i dobra (1966 r.).18 Czy jest to kon- W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 15 Bogumiła Truchlińska sekwentnie stosowane – trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ale Dzieje sześciu pojęć wyszły później niż Parerga, zawierająca tekst z 1966 roku. Tak więc przyjmijmy, że W. Tatarkiewicz ustalił wreszcie r o z d z i e l n o ś ć, a nie z a m i e n n o ś ć terminów wartość i dobro. Nie jest to pewne czy Tatarkiewiczowskie rozróżnienie, choć ułatwiłoby pracę aksjologom ma szansę na utrzymanie się. Badacze nazw wartości dostrzegli proces wypierania terminów „dobro” i „dobra”. „Wartość i wartości przejmują we współczesnej myśli humanistycznej miejsca dobra i dóbr w ich uogólnionym znaczeniu” – twierdzi Janina Puzynina19. Droga do hierarchii wartości W XX wieku usamodzielnione wartości nadal powiązane były z pewnym ich ugatunkowieniem, jak to określiła Puzynina. Tatarkiewicz nie sporządził jakiejś „siatki” terminów aksjologicznych, wymieniając tylko niektóre. Przypomina, że od czasów starożytnych w kulturze Zachodu wykształciły się i funkcjonują trzy najwyższe wartości: dobro, piękno, prawda20. Wymienia też w swoich pracach wartości, które możemy określić jako gatunkowe: wartości intelektualne, moralne, witalne, estetyczne. Trzeba tu podkreślić, że przyjąwszy podział na porządek b y t u i porządek w a r t o ś c i, w dyskusji nad problemem wartości, zorganizowanej przez „Znak” w 1965 roku21, jako dość dobrą „aparaturę pojęciową”, unikał ontologicznych pytań o istotę i istnienie wartości, o ich status ontyczny. Odszedł tu od klasycznej i chrześcijańskiej koncepcji bytu i wartości (klasyczna w teoriach o tożsamości i chrześcijańska o konwersji bytu i wartości) na rzecz neokantowskiego rozumienia tych relacji. H. Rickert uważał, że byt istnieje, wartości są ważne i choć w pełni Tatarkiewicz z tym nie zgodziłby się – to jako antymetafizyk na gruncie filozofii zajął się problemem poznawczym i metodologicznym. Nurtowało go więc pytanie: „jak wartości wyliczyć, a potem podzielić i rozgrupować?”22 Zasadnicza propozycja to podział na 1) wartości własne i pochodne, (pochodne czerpią z nich i od nich pochodzą) oraz 2) podział własnych na: wartości ludzkie (czyli właściwe tylko ludziom) i wartości rzeczy23. Nie jest to jednakże podział wyczerpujący, bo wskazuje także na wartości pośrednie – na pograniczu ludzkich i rzeczowych. Do wartości ludzkich Tatarkiewicz zalicza: 1) wartości myśli, prawdziwość, twórczość, czyli wartości poznawcze 2) wartości działania – szlachetność, sprawiedliwość czyli w ujęciu gatunkowym wartości moralne, 3) uczucia – przyjemność czyli wartości hedonistyczne. Wartość rzeczy reprezentują wartości estetyczne, zaś wartości „pogranicza” ludzkie i rzeczowe – wartość życia, zdrowia czyli witalne. Przy wartości estetycznej polemizowałabym z interpretacją Dziemidoka, który uważa, że wartość estetyczna jest właściwa nie tylko rzeczom, ale i ludziom,. Tatarkiewicz wyraźnie pisze, że mimo, iż ludzie ją tworzą, jest ona własnością świata postrzeganego, czyli rzeczy. 16 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza Podział Tatarkiewicza może stanowić pewną zasadę uporządkowania i zbudowania hierarchii wartości. Tatarkiewicz wprost twierdził, że są wartości wyższe i niższe, ale brak w jego pracach odpowiedzi na pytanie, co stanowi podstawę tej gradacji. Dwie wykładnie hierarchizacji autorstwa Ryszarda Wiśniewskiego i Anny Drabarek – bardzo podobne, wręcz takie same – też nie podają zasadności tego uporządkowania. Sugestia tekstu O bezwzględności dobra jest tak znaczna, że autorzy eksponują wartości dobra. W tej konstrukcji wartości są więc uporządkowane następująco: 1) wartości moralne, 2) poznawcze, 3) estetyczne, 4) hedonistyczne, 5) witalne. Jeśli jednakże uwzględnimy wspomniany podział na wartości ludzkie, rzeczy i pośrednie z wszakże małą korektą – uwzględniając ważność kolejno: 1) spraw ludzkich, 2) ludzko – rzeczowych, 3) rzeczowych, to ten „porządek” może stanowić zasadę – kryterium hierarchizacji, dając nam nieco zmodyfikowaną hierarchię wartości Tatarkiewicza. Jeśli przyjęlibyśmy – podkreślam – p i e r w s z e ń s t w o l u d z k i c h w a r t o ś c i wobec pośrednich i rzeczowych jako zasadę porządkującą, to wtedy „drabina” wartości wyglądałaby następująco (według kolejności wyliczania przez Tatarkiewicza): I Wartości ludzkie: 1) wartości poznawcze – związane z myślą – z centralnymi wartościami: prawdą i twórczością; 2) wartości moralne – związane z działaniem, czynem, z centralnymi wartościami takimi jak szlachetność i sprawiedliwość; 3) wartości hedonistyczne – związane z uczuciami: przyjemność. II Wartości pośrednie: 4) wartości witalne – wartość życia, zdrowie. III Wartości rzeczy: 5) wartości estetyczne. Można tu zauważyć, że u podstaw wartości ludzkich Tatarkiewicza tkwi implicite Platoński podział dokonany w Fedonie na trzy władze ludzkie: rozum, wolę i uczucia. Tak więc przyjęte ze starożytności trzy najwyższe wartości: dobro, piękno, prawda w świetle prymatu ludzkiego czynnika nad rzeczami, miałyby następującą gradację: prawda, dobro, piękno. Myślę, że ta propozycja hierarchizacji jest również możliwa do przyjęcia, zwłaszcza, że Tatarkiewicz nie traktował chyba takich konstrukcji w kategoriach bezwzględności. Chociaż pisał, że „wartości nie są sobie równe, są wyższe i niższe”, że „istotną cechą wartości jest właśnie ich hierarchiczność”, 24 to za F. Brentano raczej przyjąłby, że nie istnieje stała hierarchia wartości, stała i niewzruszona. Jest rzeczą zastanawiającą, że wśród wielu filozoficznych typologii i hierarchizacji spotykamy wartości sacrum, wartości religijne, często konstytuujące – jak u Sprangera – człowieka religijnego, natomiast Władysław Tatarkiewicz nie uwzględnia tej wartości, choć wiadomo, że nie ukrywał swego religijnego światopoglądu. Mamy tu W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 17 Bogumiła Truchlińska zdecydowany rozdział dwu sfer: filozofii i religii oraz konceptualizację filozofii jako nauki, a nie światopoglądu. Był to wpływ ówczesnej atmosfery intelektualnej, jak i oddziaływanie K. Twardowskiego, który nie mieszał filozofii z religią w swojej praktyce naukowej i dydaktycznej, choć jak pisze S. Swieżawski – „Kazimierz Twardowski nie był człowiekiem areligijnym; nie był ateistą ani przeciwnikiem religii. Nie przyjmował tylko pewnej postawy klerykalnej i pewnej ciasnej konfesyjności”25. Do ważkich kwestii aksjologicznych należy relacja między wartością a wartościami. Tatarkiewicz odkrywa źródło szeregu nieporozumień interpretacyjnych, m.in. w rodzaju sądów. Stwierdza, że istnieje różnica między sądami stwierdzającymi fakty a sądami wartościującymi. Stwierdzenie faktu przyjęło formułę: „to a to mam” (lub „wszyscy mamy” za wartościowe). Sądy ocenne nie wynikają z nich. Tatarkiewicz pisze: „Stąd, że ktoś czy choćby wszyscy mają własność za wartość nie wynika, by rzeczywiście nią była; a także może być ona wartością, choć ktoś temu zaprzecza”.26 Zauważa też istnienie wartości nie odczuwalnych, nie uświadamianych, nie rozumianych i nie docenianych, które nie wykluczone, że zostaną kiedyś odkryte. Do tego z pewnością posłużyć może termin „zbiorniki wartości”, w których to tkwią p o t e n c j a l n e wartości czekając na swoje u a k t u a l n i e n i e. Z drugiej zaś strony Tatarkiewicz wskazuje na wartość historyczną niektórych wartości, m.in. klasycznych rzeźb, świątyń greckich, co jest argumentem, że „klasyczność sama przez się jest nieprzemijającą wartością”27. Pośrednio – wskazuje na tę preferencję aksjologiczną Tatarkiewicz – jego charakterystyka okresu klasycznego, mądrości i piękna, żyjących w starożytnej Grecji ludzi, jest tak „ciepła”, że odnoszę wrażenie jakby o sobie pisał (Historia estetyki). Nie rozwinął Tatarkiewicz wątku związku wartości (i wartościowań) z potrzebami ludzkimi ani też zagadnienia czy mechanizmu powstawania wartości, choć jest to często proces wiążący się z potrzebami ludzkimi. Tatarkiewicz zdawał sobie sprawę, że byłby to naturalizm aksjologiczny, toteż wolał uniknąć dokładniejszej analizy, twierdząc że niektóre potrzeby są tego typu, iż człowiek nie może myśleć czy widzieć inaczej28. Ukazał natomiast w traktacie O szczęściu, że zarówno potrzeby jak i oceny (w sensie przypisywania wartości) są zdeterminowane warunkami egzystencji, warunkami społeczno – kulturowymi. Pisał bowiem: „W biedzie, bezdomności, znękaniu, poniżeniu czymś niezmiennie cennym staje się mała suma pieniędzy, ciepły kąt, życzliwe słowa” oraz „w głodnym społeczeństwie ceniona jest i ta strawa, na którą bogate nie chciałoby patrzeć”.29 Być może pod wpływem doświadczeń okupacyjnych wartości i wartościowanie są powiązane z d o ś w i a d c z e n i e m ludzkim. Wagę r e l a c y j n o ś c i, choć nie relatywizmu ani subiektywizmu, Tatarkiewicz podkreślił na łamach „Kultury i Społeczeństwa”,30 w kategoriach relacjonizmu ujął jego dojrzałą myśl estetyczną (droga od obiektywizmu do relacjonizmu) B. Dziemidok. Sam Tatarkiewicz w Dziejach sześciu 18 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza pojęć używa tego terminu, wskazując na koncepcje godzące obiektywizm z subiektywizmem. Za twórcę koncepcji relacjonistycznej Tatarkiewicz uważa Bazylego Wielkiego, a zbliżył się do relacjonizmu Kant w XVIII wieku. Powstrzymuje się jednakże od jednoznacznych deklaracji własnych w tej kwestii. Powstaje tu pytanie, jeśli W. Tatarkiewicz sam się uważał i był uznawany za pluralistę, w tym aksjologicznego, to jak to stanowisko jest do pogodzenie z tezą o niższym i wyższych wartościach? Hierarchiczność wartości prowadzi do wyróżnienia jakiejś jednej z wielu. Sądzę, że pojęcie pluralizmu obecne, a to sprzed kilkudziesięciu lat nieco się różni. Wielość rzeczywistości L. Chwistka czy wielość cywilizacji F. Konecznego z prac nawet powstałych w tym samym czasie też zresztą różnią się zasadniczo. „Wielość” Chwistka, jak i „wielość” obecnie funkcjonująca w piśmiennictwie, oznacza wielość równouprawnionych, równoważnych elementów. Wielość cywilizacji F. Konecznego zakłada jednakże hierarchizację i wyróżnienie spośród innych – cywilizacji łacińskiej. Sądzę, że analogicznie rzecz się ma w kwestii wartości u Tatarkiewicza. Wielość, różnorodność nie oznacza równoważności wartości. Ład aksjologiczny Fizyk i filozof niemiecki W. Heisenberg napisał: „Pytanie o wartości – to przecież pytanie o to, co robimy, do czego dążymy, jak powinniśmy postępować. Jest to więc pytanie o człowieka i w sprawie człowieka; to pytanie o kompas, według którego mamy się orientować, gdy szukamy drogi w życiu. (…) Mamy jednak wrażenie, że (…) chodzi o stosunek ludzi do centralnego porządku świata (…) Jeśli pytamy o wartości, to otrzymujemy, jak się zdaje, wezwanie do postępowania zgodnego z tym centralnym porządkiem – aby uniknąć zamieszania, które mogą wywołać oddzielone porządki częściowe”.31 Pytanie o ład tkwi implicite w rozważaniach i pracach systematyzujących W. Tatarkiewicza; explicite stanowi dyrektywę metodologiczną jego twórczości naukowej. Przyjęcie dwu porządków bytu i wartości, ich odrębności, zwalniało go od pytań związanych z centralnym porządkiem świata. W filozofii jak wiemy poszukiwał ładu, porządku, jasności. Postawmy pytanie o ład aksjologiczny, zwłaszcza, że jest ono uprawnione. Po pierwsze dlatego, że współczesne interpretacje myśli W. Tatarkiewicza zmierzają ku wyeksponowaniu aksjologii, zaś R. Wiśniewski czyni ją wręcz kluczem do filozofii Tatarkiewicza; 32 po drugie – że brak jest wypowiedzi o konflikcie wartości, o czym pisał np. S. Ossowski, upatrując w nim źródło dezintegracji osobowości, czy o urzeczywistnianiu sprzecznych wartości – o czym wspominał S. Morawski. Na czym zasadzałby się ład aksjologiczny, porządek centralny świata wartości, w ujęciu Tatarkiewicza? Jeśli Tatarkiewicz wyraźnie preferuje okres klasyczny dziejów kultury europejskiej, to zarazem wskazuje nam pewną drogę interpretacyjną. Trzeba pamiętać, że to wtedy zrodziły się idee stałości i zmienności, które W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 19 Bogumiła Truchlińska przez tysiąclecia organizowały myśl europejską wokół siebie – z przewagą akcentów na jedną bądź drugą. W. Tatarkiewicz, jak przystało na ucznia Arystotelesa, zastosował wyjście trzecie: ich współobecność i współdziałanie. Rozumienie ładu u Tatarkiewicza jest moim w przekonaniu próbą takiego pogodzenia tych dwu idei i zarazem wartości. Wprawdzie świat rzeczywistości kulturowej jest zmienny, ale jego „jądro” stanowi świat wartości (w sensie dodatnim) stałych, niezmiennych, bezwzględnych. Są to przede wszystkim prawda i dobro, które organizują 1) ludzkie myślenie, poznanie – też historycznie zmienne, ale prawda jest jedna, obiektywna i bezwzględna, jak i 2) ludzkie działanie – wielorakie, różnorodne w swych formach, ale w zmieniającym się świecie urzeczywistniające dobro jako takie – obiektywne i bezwzględne. Jeśli jest inaczej, to zapewne Tatarkiewicz mający tak wiele zrozumienia dla ludzkich wypowiedzi i tę interpretację uznałby za jakąś cząstkę prawdy o sobie. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, PWN, Warszawa 1981, t. I, wyd. 9, s. 14. W. Tatarkiewicz we Wstępie do Dziejów sześciu pojęć, PWN, Warszawa 1982, podkreślił, że od XIX wieku filozofowie zwłaszcza kantyści, dzielili filozofię na: logikę, etykę i estetykę (s. 10). Por. L. Zdybel, Aksjologia [w:] Mała Encyklopedia filozofii, red. nauk. S. Jedynak, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz 1996. A. B. Stępień, Aksjologia [w:] Leksykon filozofii klasycznej, red. nauk. J. Herburt, Wyd. Towarzystwa Naukowego KUL, Lublin 1997, s. 24. Zauważyć tu trzeba, że nie wszędzie ta koncepcja była zaakceptowana, zwłaszcza gdy usiłował zrekonstruować „estetykę” Bergsona, wywołał burzliwą dyskusję na kongresie we Francji. Tekst ten pt. Estetyka Bergsona i sztuka jego czasów Tatarkiewicz umieścił w Drodze przez estetykę, Warszawa 1972 (wersja francuska – w aktach kongresu, poświęconego Bergsonowi, Paryż 1960). Zob. S. Borzym, Bergson a przemiany światopoglądowe w Polsce, „Ossolineum” 1984, s. 157 – 159. Tekst zamieszczony w książkach: O wartości dzieła sztuki, Warszawa 1968 oraz Parerga, Warszawa 1978, s. 60 – 72. Cytaty będą pochodzić z ostatniej pozycji. O porównywaniu dóbr wydrukowane zostało dopiero w 1919 roku w „Ruchu Filozoficznym” nr 3, s. 58 (w postaci autoreferatu z odczytu). Tekst Rozwój w sztuce ukazała się w encyklopedii „Świat i Człowiek”, Warszawa 1913, t. IV, s. 278. Pojęcie szczęścia a wymagania prawidłowej terminologii, „Przegląd Filozoficzny” 1918, s. 1 – 2. B. Dziemidok, Władysława Tatarkiewicza koncepcja wartości estetycznych: od obiektywizmu do relacjonizmu [w:] Teoria przeżyć i wartości estetycznych w polskiej estetyce dwudziestolecia międzywojennego, PWN, Warszawa 1980. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra [w:] Droga do filozofii i inne rozprawy filozoficzne. Pisma zebrane, t. 1, Warszawa 1971, s. 269. Por. W. Tatarkiewicz, Les problèms en axiologie (1947); referat na międzynarodowej konferencji we Francji, zamieszczony w paryskim piśmie „Actualités Scientifiques et Industrielles” 1949. Zob. A. Drabarek Koncepcja dobra jako cechy bezwzględnej i obiektywnej w poglądach etycznych Władysława Tatarkiewicza [w:] O poznawaniu dobra moralnego. Różne rozumienie intuicji w etyce polskiej, Wyd. UMCS, Lublin 1999, s. 209 i inne. 20 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pojęcie i hierarchia wartości w myśli Władysława Tatarkiewicza 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 Zdaje się, że problem: wartości moralne a dobro należy do trudniejszych teoretycznie i semantycznie. W artykule Dobra, których nie trzeba wybierać, „Kultura i Wychowanie” 1938, zeszyt 3, s. 158 – 162, zaznacza się różnica między nimi; wartość moralna jest czymś wtórnym wobec dobra; niejako ukonstytuowuje się dzięki niemu, o ile dobrze odczytałam intencje Tatarkiewicza. W. Tatarkiewicz, Pojęcie wartości czyli co historyk filozofii ma do zakomunikowania historykowi sztuki [w:] Parerga, op. cit., s. 61 – 62. Jak wiadomo Arystoteles twierdził, że definiować nie da się pojęć prostych, ale złożone. Zob. Analityki pierwsze i wtórne, Ks. I, s. 10. Wskazuje na dwie postacie omówienia:1) wartość rzeczy jest taką jej własnością, by lepiej, by ta rzecz była niż nie była; 2) wartość jest tą własnością, rzeczy, ze względu na którą chcemy tę rzecz mieć, ze względu na którą jest nam potrzebna. W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, PWN, Warszawa 1982, s. 14. Zob. też B. Dziemidok, Teoria przeżyć i wartości estetycznych w polskiej estetyce dwudziestolecia międzywojennego, op. cit., s. 237. J. Puzynina, O znaczeniu wartości [w:] Nazwy wartości. Studia leksykalno – semantyczne, red. J. Bartmiński, Mazurkiewicz, Brzozowska, Wyd. UMCS, Lublin 1993, s. 10. W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, dz. cyt., s. 9. zob. też J. Pelc, Władysław Tatarkiewicz – filozof najwyższych wartości, „Studia Filozoficzne” 1976, nr 4. Zob. R. Wiśniewski, Podstawy aksjologii W. Tatarkiewicza [w:] Człowiek i wartości moralne. Studia z dziejów polskiej niezależnej myśli etycznej, red. Z. J. Czarnecki, S. Soldenhoff, Wyd. Lubelskie, Lublin 1989, s. 293 oraz A. Książek, Filozofia wartości. Rzecz o dobru, szczęściu, prawdzie i pięknie w ujęciu Władysława Tatarkiewicza, Wyd. UW, Warszawa 1994, s. 15. W. Tatarkiewicz, Parerga, op. cit., s. 67. Por. B. Dziemidok, Teoria przeżyć i wartości estetycznych, op. cit., s. 237 oraz W. Tatarkiewicz, Pojęcie wartości, op. cit., s. 67 i inne. W. Tatarkiewicz, Parerga, op. cit., s. 69 S. Swieżawski, Kazimierz Twardowski i filozoficzna Szkoła Lwowska [w:] Przebłyski nadchodzącej epoki, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 1998, s. 292. W. Tatarkiewicz, Pojęcie wartości, op. cit., s. 66. W. Tatarkiewicz, Parerga, op. cit., s. 66. Tamże W. Tatarkiewicz, O szczęściu, Warszawa 1962, wyd. 6, s. 148. W. Tatarkiewicz, Spór obiektywizmu z subiektywizmem o estetykę, „Kultura i Społeczeństwo” 1970 nr 1. Relacjonizm ocenia w zdaniu: „Historia estetyki zdaje się wskazywać, że w tym pośrednim rozwiązaniu zagadnienie subiektywizmu i obiektywizmu znajdowało pośrednie ujście” (cyt. za B. Dziemidok, Teoria przeżyć i wartości estetycznych…, op. cit., s. 240. Powtórzenie tego zdania: W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, op. cit., s. 254. W. Heisenberg, Część i całość. Rozmowy o fizyce atomu, Warszawa 1987, s. 269 – 270. R. Wiśniewski, Aksjologia kluczem do filozofii Władysława Tatarkiewicza, „Przegląd Filozoficzny” 2001, nr 1 oraz tenże: Podstawy aksjologii Władysława Tatarkiewicza, op. cit. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 21 22 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 23-34] Stanisław R. Bryl Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki – opinie nauczycieli akademickich po pierwszym wydaniu „Historii filozofii” Władysława Tatarkiewicza Szczególnie cenne dla jakości procesu dydaktycznego są książki autorstwa wybitnych specjalistów. Takim specjalistą – z zakresu dyscyplin filozoficznych – był profesor Władysław Tatarkiewicz. Podjął się dzieła napisania historii filozofii. Zapewne sam nie przypuszczał, w latach trzydziestych, że jeszcze nadal – po upływie 75 lat – dzieło to będzie w pełni obecne w dydaktyce wyższych uczelni; i to nie tylko w Polsce. Ukazanie się historii filozofii, autorstwa prof. Władysława Tatarkiewicza, już w przypadku pierwszego wydania1 było wydarzeniem na krajowym rynku księgarskim; wymienia się w tej sprawie przynajmniej 30 wypowiedzi drukiem (noty bibliograficzne, recenzje, szersze opracowania)2. Wymóg objętości niniejszego artykułu, zmusza do ograniczenia wypowiedzi do jedynie 20 publikowanych ocen cytowanego dzieła. Zapewniam, iż to ograniczenie nie wpłynie na merytoryczną wartość mojej wypowiedzi. Uwzględniono oceniających wymienione dzieło ze środowiska pracowników naukowych: warszawskiego i lwowskiego oraz krakowskiego. Ukazanie się dwutomowej historii filozofii stało się dla niektórych autorów not i recenzji okazją, aby dać wyraz ogólnym refleksjom nad dotychczasowym stanem badań filozoficznych, odnotować przemiany i cechy współczesnej Tatarkiewiczowi filozofii europejskiej, w tym także polskiej; podkreślić trud pisania historii, historii literatury, historii filozofii (te zagadnienia sygnalizuję w dalszej części artykułu). Wszyscy spośród wypowiadających się wskazywali, na istniejącą wówczas lukę w polskich publikacjach z zakresu filozofii (teoria filozoficzna, podręczniki dla studiujących), którą wypełniło dwutomowe wydanie historii filozofii prof. Tatarkiewicza3. Początek pierwszej połowy lat trzydziestych w Polsce to zaczątki kryzysu gospodarczego, przypadającego na lata 1930-1935, kiedy to nastąpił poważny odpływ kapitałów zagranicznych z kraju. Najbardziej syntetyczną miarą przeżywanego W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 23 Stanisław R. Bryl przez Polskę kryzysu był spadek wielkości dochodu narodowego i zmiany w jego podziale4. Zdawać by się mogło, że nastały czasy mniej sprzyjające zajmowaniu się historią i rozwojem myśli ludzkiej. A jednak tak się (na szczęście dla nauki) nie stało. „Pisać o filozofii [...] w chwili brzemiennej namiętnościami politycznymi – czyż nie jest pielęgnowaniem róż, gdy lasy płoną”, pisał J. Mosdorf, dodając: „Ale każdy, kto głębiej pojmuje obecną rzeczywistość polskiego życia, wie, że te pozornie tylko błahe studia posiadają olbrzymia wartość praktyczną [...], aby myśl twórczą rozwijać, trzeba poznać dzieje myśli ludzkiej”5. K. Irzykowski, podkreślając sukces wydawniczy działa prof. Tatarkiewicza, pisał nawet, że „W Polsce zaczyna się głód filozofii”6. Cytowany K. Irzykowski wskazuje na trudności merytoryczne historycznego ujmowania filozofii: „Pisać książkę z historii filozofii jest tak samo trudno jak pisać historię literatury”7. Prawie wszyscy zajmujący się dziełem Tatarkiewicza, w swych notach bibliograficznych, recenzjach wskazują, iż poważną luką w polskiej literaturze naukowej był brak oryginalnego opracowania całokształtu historii filozofii europejskiej. B. Kieszkowski napisał: „Dotychczas zastępczą rolę spełniały podręczniki obce W. Windelbanda i F. Ueberwega, tłumaczenia obcych opracowań A. Stöckla, R. Falckenberga, H. Höffdinga, wreszcie polskie opracowania, ograniczające się zazwyczaj do przedstawiania pewnych tylko okresów filozofii, nie uwzględniające polskiej twórczości filozoficznej”8. Niektórzy z zajmujących się dziełem Tatarkiewicza wskazują, iż dodatnio – na tle raczej krytykowanych książek z zakresu historii filozofii obcych autorów – prezentowały się wówczas w polskiej literaturze naukowej dzieła autorów polskich, obejmujące fragmenty historii europejskiej filozofii: historia filozofii greckiej, „[...] świetny zarys dziejów filozofii średniowiecznej dany przez prof. Kazimierza Twardowskiego”9; pozytywnie oceniano też historię filozofii krakowskiego profesora W. Heinricha, która wyszła drukiem w 1925 roku, a jej nakład – gdy wydawano pierwszą edycję dzieła Tatarkiewicza – był wyczerpany. Zarysowana tu sytuacja świadczyła o pilnej potrzebie polskiego opracowania dziejów filozofii, niezbędnego zarówno dla studiów uniwersyteckich, jak i polskiej inteligencji. Wypełnienia wskazanego niedostatku podjął się właśnie prof. W. Tatarkiewicz. Część osób zajmujących się dokonaniami naukowymi Profesora wskazuje na jego predyspozycje do pracy naukowej, gruntowne przygotowanie z zakresu teorii i historii filozofii – w tym nowożytnego okresu historii estetyki10. Owe predyspozycje prof. Tatarkiewicza zwięźle ujął też ks. J. Pastuszka: „Autor [...] znany z wielu naukowych prac z dziedziny historii filozofii i estetyki, był niejako z natury rzeczy powołany do napisania oryginalnej, na wysokim poziomie naukowym stojącej, pracy z zakresu historii filozofii europejskiej”11. To tyle, jeśli idzie o wypowiedzi o charakterze ogólniejszym, poniekąd upowszechniające Historię filozofii prof. Tatarkiewicza – jakby przeznaczone, przez 24 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki... wypowiadających się, dla szerszego ogółu. W dalszej części artykułu zamierzam zwrócić uwagę na bardziej filozoficzne treści recenzji, w których autorzy – często filozofowie – zwracali się do profesjonalistów; do filozofów. Publikujący swe wypowiedzi autorzy not bibliograficznych, recenzji – nawet ci z nich, którzy trochę krytykowali – podkreślają, iż prof. Tatarkiewicz wzbogacił naszą literaturę naukową dziełem wartościowym, które mogło śmiało stanąć obok analogicznych wydawnictw, przykładowo: francuskich czy niemieckich. Jego treść „Oparto w źródłach i najnowszych opracowaniach zarówno polskich jak i obcych. Dzieje filozofii europejskiej: trudno o bardziej pasjonujący temat – pisał M. Wallis – 28 wieków gorących dyskusji, polemik i sporów [...] wieki wytężonej pracy umysłowej [...] rozumowania, badania, definiowania, formułowania zasad i praw, dowodzenia, obalania spekulacji, powstawania i przemijania doktryn i systemów – zahaczających o religię, moralność, wychowanie, literaturę, życie społeczne i polityczne – Profesor Wł. Tatarkiewicz uprzystępnia to szerokim kręgom”12. Z kolei B. Kieszkowski trochę inaczej (lecz także wysoko oceniając – jak większość innych wypowiadających się), napisał: „Dwutomowa historia filozofii Wł. Tatarkiewicza obejmuje całość europejskiej filozofii, jest wyrazem obecnego stanu badań, uwzględnia historię filozofii w Polsce i jej stosunek do myśli zachodnio-europejskiej. Obok tego należało, co uczyniono [...] ustalić bardzo u nas niejednolitą terminologię filozoficzną, dać wyjaśnienie podstawowych zagadnień historii filozofii”13. „Według Tatarkiewicza celem dzieła było – pisał Adeodatus [pseud.] – spełnienie roli podręcznika dla studiujących i lektury dla interesujących się filozofią; ze względu na układ materiału jest to raczej historia filozofów, starająca się jednak o pokazanie charakterystyki i rozwoju terminów, problemów i kierunków filozoficznych”14. Ponieważ rzecz pomyślana była, przede wszystkim, jako podręcznik uniwersytecki „[...] przeto rozkład materiału [...] musiał się stosować do [...] norm podręcznikowych i wymogów programu. Historia filozofii podzielona jest – utartym zwyczajem – na starożytną, średniowieczną i nowożytną; [...] mamy ciekawą kombinację dwóch metod ujmowania myśli filozoficznej – historii filozofów i historii zagadnień [...]; doskonałe ujęcie systemowe umożliwiało Wł. Tatarkiewiczowi opracowanie tak olbrzymiego i różnorodnego materiału, jaki przedstawia dziejowe funkcjonowanie myśli ludzkiej. Wszędzie znać rękę specjalisty, który materiał umiejętnie, metodycznie grupuje i oświetla”15. Ks. J. Pastuszka twierdzi, iż „Postawa, jaką Wł. Tatarkiewicz zajmuje w ocenie rozwoju myśli filozoficznej, jest więcej historyczna niż krytyczna [...] trafnie syntetyzuje, a rzadziej występuje jako krytyk. Nie znaczy to, by profesor nigdzie nie ujawniał swych przekonań filozoficznych [...] w ocenie dorobku myśli ludzkiej historyk filozofii musi zająć określoną postawę ideową. Wystarczy wspomnieć o życzliwym stosunku Wł. Tatarkiewicza do scholastyki i filozofii św. Anzelma, czy W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 25 Stanisław R. Bryl o obszernym opracowaniu wieku XIV, który to okres bywa zazwyczaj ogólnikowo zbywany w podręcznikach filozofii”16. Z kolei Adeodatus, oceniając dzieło Tatarkiewicza, zwraca uwagę Czytelnika, iż Profesor „Przyjmując za zasadę klasyfikowania typów myślenia filozoficznego pogląd Arystotelesa na dwojaka genezę filozofii, wyróżnia [...] w dziejach filozofii tendencje: do badania systemów filozoficznych z jednej strony i do szukania podstaw poznania z drugiej; co pozwala Wł. Tatarkiewiczowi ułożyć ogromny materiał nie tylko w porządku chronologicznym, nie tylko według filozofów i szkół, lecz również wyodrębnić w obszarze poszczególnych okresów fazy, w których przeważała ta czy inna tendencja w przyjmowaniu ocen i charakterze dociekania filozoficznego”17. Niektórzy z autorów not, recenzji wskazują w Historii filozofii Tatarkiewicza na nowe podejście do myśli filozoficznej średniowiecza, a przede wszystkim do chrześcijaństwa. Przykładowo M. Wallis pisał: „Bodaj po raz pierwszy w podręczniku historii filozofii, nie tylko polskiej, została tak poważnie i tak szeroko ujęta filozofia chrześcijańska w okresie poprzedzającym średniowiecze i w średniowieczu”18. Zajmując się myślą filozoficzną i myślicielami średniowiecza, Tatarkiewicz „[...] prostuje tradycyjny, pochodzący jeszcze z czasów renesansu, pogląd na stosunek myśli nowożytnej do myśli średniowiecznej [...] wyczuwalną wówczas opozycję myśli nowożytnej do średniowiecza. Tymczasem – na co zwraca uwagę M. Wallis – badania nowe wykazują tutaj ciągłość: [...] koncepcje filozofii nowożytnej kształtują się u późnych scholastyków w wieku XIV; z drugiej strony – u myślicieli w XVII wieku: u Kartezjusza, u B. Spinozy, u G.W. Leibniza roi się jeszcze od pierwiastków średniowiecznych”19. „Opracowanie filozofii średniowiecznej [...] zawiera cały szereg szczegółów nowych: nader staranne opracowanie patrystyki, mistycyzmu średniowiecznego [...], określenie stosunku filozofii chrześcijańskiej do filozofii greckiej – wskazanie jej zależności od ostatniej [...] podkreślanie przez Wł. Tatarkiewicza związków pomiędzy myślą średniowieczną a starożytną i nowożytną”20. Stało się tak dlatego, że prof. Tatarkiewicz doskonale wypośrodkował perspektywę dziejową 21. Przynajmniej sześciu recenzujących Historię filozofii Tatarkiewicza merytorycznie wskazało na kolejną nowość naukową w tym dziele polegającą, najogólniej rzecz ujmując, „[...] na cennym rozciągnięciu historii filozofii na filozofię polską; po każdym rozdziale obrazującym poglądy filozofów w danym okresie, autor [...] obrazuje ich wpływ na myśl polską [...] – na: Erazma Ciołka, S. Brzozowskiego, ks. M. Morawskiego, W. Lutosławskiego. Szkoda, że [...] nie wspomniał autor o Z. Balickim”22. Prof. Tatarkiewicz, z właściwą sobie wnikliwością, podejmuje miejsce, jakie zajmowała i zajmuje w historii myśli europejskiej filozofia polska. Dla Adeodatusa „Zagadnienie to ma dwa aspekty: jaką rolę odegrał geniusz polski w rozwoju myśli europejskiej oraz jaki był stosunek filozofii w Polsce do współczesnych jej prądów na 26 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki... Zachodzie. W tej mierze badania Tatarkiewicza mieszczą się we wcześniejszych studiach W. Rubczyńskiego, J. Fijałka, K. Michalskiego, W. Wąsika – jednoznacznie wskazując, że istnieje udział Polski w prądach umysłowych Zachodu”23. Ks. J. Pastuszka, wskazując na nowatorstwo Tatarkiewicza w zakresie ujęcia filozofii w Polsce, dookreśla: „[...] autor podaje też obszerne i bardzo cenne zestawienie filozoficznych prac polskich. Na końcu drugiego tomu umieszczony jest dobrze orientujący skorowidz nazwisk”24. Godzi się zauważyć, że dzieło prof. Tatarkiewicza zostało również dobrze odebrane przez socjologów. Reprezentujący, m.in. socjologiczną oficynę wydawniczą Cz. Znamierowski napisał: „Filozofia jest nie tylko pramacierzą nauk, lecz również jest ich stałą ostoją i kierowniczką. Im młodsza nauka [ówczesna socjologia nie miała wówczas jeszcze dwustu lat – S.R.B.], tym częściej potrzebna taka pomoc. Toteż socjologia – pisał Znamierowski – jest dotychczas jeszcze bardzo ściśle związana z filozofią. Punkt wyjścia filozoficzny wiele znaczy w pracy socjologów [...] to nakazuje socjologom konieczność wyrabiania i podtrzymywania swojej kultury filozoficznej”25. Również psycholodzy merytorycznie wskazali, iż Tatarkiewicz „[...] w wielu miejscach swego dzieła porusza zagadnienia interesujące psychologa – zgodnie z faktem, że do połowy XIX wieku psychologią zajmowali się głównie filozofowie (m.in. zagadnienia duszy, życia duchowego). W krótkim, lecz bogatym w treść ustępie (t. II, s. 272 i n.) przedstawia Wł. Tatarkiewicz, jak psychologia stała się nauką empiryczną, podobną do przyrodniczych; dzięki zastosowaniu obserwacji i eksperymentu i dzięki przesunięciu badań z samych zjawisk psychicznych na ich odpowiedniki somatyczne, przez co powstała psychologia fizjologiczna [...] rozwinięta szczególnie przez W. Wundta [...]. Wł. Tatarkiewicz wskazuje na korzyści, jakie odniosła psychologia z zastosowania metod: genetycznej i porównawczej [...] wymienia psychologię różniczkową, socjalną i psychoanalizę. Wreszcie wspomina o psychotechnice”26. Większość autorów not bibliograficznych, recenzji poświęconych pierwszemu wydaniu historii filozofii Tatarkiewicza podkreśla efektywność kompozycji tego opracowania połączoną z precyzją wypowiedzi. K. Czachowski, K. Irzykowski, B. Kieszkowski, J. Mosdorf, ks. J. Pastuszka, M. Wallis, Cz. Znamierowski, zgodnie zaznaczyli, oceniając przedmiotowe dzieło, iż „Świetnie przemyślany i konkretnie w całości i w szczegółach wykonany rozkład materiału [...] łączą się z pedantyczną niemal systematycznością i polotem opisu, zwięzłością charakterystyk: osób i okresów [...] obiektywizmem wykładu”27. Aby uwypuklić to, co nazywamy historią problemów, na końcu każdego okresu zamieszczone są Zestawienia, które zawierają nie tylko najważniejsze zagadnienia okresu, ale także wyłonione w nim nowe pojęcia i terminy. Często w konstrukcji dzieła znajdujemy dział Kwestie sporne. Tam prof. Tatarkiewicz sytuuje tę część zagadnienia (zagadnień), która jeszcze jest badana, co do której w literaturze przedmiotu napotykamy wyraźne niejasności, rozbieżności. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 27 Stanisław R. Bryl Przygotowując niniejszy artykuł, skorzystano z wypowiedzi na temat dzieła Tatarkiewicza publikowanych w latach 1931-1934. Wśród nich głosem ważnym, znaczącym nie tylko ze względu na obszerność tekstu, jest Studium krytyczne M. Massoniusa 28. Prof. Massonius tak pisał: „A teraz – nie tyle w kształcie polemiki, co raczej w kształcie odmiennej od tej, którą ma autor, opinii – uwagi w sprawach: - Matematyki filozoficznej (czy, jeżeli kto woli, filozofii matematycznej) i jej miejsca w historii filozofii. W dziele prof. Tatarkiewicza, tak jak we wszystkich w ogóle historiach filozofii, nie wyłączając bardzo nawet obszernych; z matematyków greckich omawiani są tylko pitagorejczycy. Z nowszych, gdy mowa nie tylko o Galileuszu, Kartezjuszu czy B. Pascalu, ale nawet o G.W. Leibnizu i I. Newtonie, o ich pracach matematycznych wspomina się, albo tylko „dla kompletu”, albo bardzo pobieżnie, z powodu geometrycznego lub mechanicznego poglądu na świat. Jest to powszechnie przyjęte i nie mogę z tego nikomu, w szczególności – pisał Massonius – czynić zarzutu. Sądzę jednak, że nie jest to słuszne, i że w historii filozofii wytwarza się tym sposobem niepożądana szczerba”. I dalej „W Grecji nie tylko dla pitagorejczyków, ale też dla Euklidesa, Archimedesa i in., matematyka była filozofią. Świat był systemem geometrycznym lub arytmetyczno-geometrycznym [...]. Zresztą, jeżeli wcale nie dla wszystkich, to w każdym razie dla tych właśnie myślenie matematyczne, jedynie apodyktyczne, było też jedynym prawdziwym myśleniem”29. - „Filozofii teoretycznej Platona, przedstawionej przez Wł. Tatarkiewicza [...] ze zdumiewającą jasnością i precyzją – pisze Massonius – zaznaczę w trzech punktach pewną odmienność swojego poglądu: 1. Co do pojęcia bytu. Jeżeli, jak autor na str. 97 słusznie powiada, podług Platona: „[...] jest nim (bytem) tylko to, [...] co nie może przestać być. W tym sensie rzeczy nie są już bytem [...]”, to może by nie wadziło wyraźnej, niż to się w książce dzieje, zaznaczyć, że „byt” rzeczy, poznawanych zmysłowo, jest, przy takiej koncepcji, „bytem” takim, jak „byt” odbić w lustrze. (To by nawet dobrze pasowało do znanej opowieści o postrzeganiu cieni na ścianie jaskini)”30. 2. Co do poznania intuicyjnego (s. 109): „Późniejsi filozofowie przetworzyli intuicję w stan ekstatyczny i mistyczny, gdy umysł w zachwyceniu obcuje z bóstwem. Platonowi było to obce”. Zdaje mi się, że to za wiele. „Obce” nie było. Słuszniej było powiedzieć, że teoria poznania ekstatycznego nie była nigdzie przez Platona expressis verbis wypowiedziana – ale nie, że była mu „obca”31. 3. „Jak we wszystkich znanych mi ogólnych historiach filozofii, tak i u prof. Wł. Tatarkiewicza, poglądy estetyczne Platona są omówione tylko okolicznościowo. A jednak, mimo że Platon żadnego pisma, specjalnie estetyce poświęconego, nie pozostawił, on to właśnie jest twórcą estetyki metafizycznej; estetyki, stanowiącej nieodłączną część systemu filozoficznego”32 . 28 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki... - „Filozofię Filona (str. 195-200) i filozofię nowoplatońską (str. 200-208) przedstawia autor ze zwykłą sobie dokładnością, ale – może powodowany bardzo skądinąd chwalebną dążnością do podawania tylko tego, co może źródłowo uzasadnić – tak jakoś rzecz przedstawia, że Czytelnikowi może się wydać, jakby Filon i Plotyn [...] Platona interpretowali bardzo osobiście i bardzo dowolnie”33. - „W książce Wł. Tatarkiewicza, pisał Massonius, odznaczającej się na ogół bardzo ścisłą redakcją zdań, znajduje się jednak (t. II, str. 47 – o Kartezjuszu) ustęp taki: „To rozumowanie doprowadziło Kartezjusza – wbrew właściwym intencjom jego filozofii – do subiektywizmu [...]. Nie ma twierdzeń, które same z siebie byłyby prawdziwe, ani rzeczy, które same z siebie byłyby dobre, lecz są prawdziwe i dobre tylko na skutek wyroku boskiego”. Czytelnik, skądinąd nie obznajmiony ze sprawą, może tu właśnie nie wyrozumieć; czy to Kartezjusz istotnie wypowiedział takie zdanie sprzeczne z właściwymi intencjami jego filozofii, czy też tylko, wbrew tym intencjom, wynika ono z jego innych powiedzeń? Trochę podobnie rzecz się ma i z woluntarystyczną teorią sądu Kartezjusza (str. 51 i 52)”34. - Dalej Massonius pisał: „Jak na obiektywnego historyka przystało, autor nie jest hojnym na krytykę. Swoje uwagi krytyczne zamieszcza zwykle tam tylko, gdzie je uważa za niezbędne dla zrozumienia stanowiska, roli i znaczenia danego filozofa w historii filozofii. Zdanie to tyczy się kantyzmu i neokantystów. Jednak mniemam, że w rozdziale o I. Kancie takiej krytyki jest stanowczo za mało, za mało właśnie dla należytego zrozumienia stanowiska I. Kanta w historii i jego wpływu na dalszy rozwój filozofii. Pomimo zamieszczonej przez I. Kanta w drugim wydaniu Krytyki czystego rozumu (Widerlegung des Idealismus) nie tylko idealizm, ale zupełny i radykalny solipsyzm jest stanowiskiem dla I. Kanta obowiązującym”. Poznanie „[...] podług samego Kanta, nie wszelkie poznanie ogranicza się do doświadczenia, to widać z Prolegomenów do metafizyki, która będzie mogła wystąpić, jako nauka, i to samo autor o kilka wierszy poniżej powiada. Przerażające rozmiary tej, przez I. Kanta – pisze Massonius – odnowionej „doktryny o prawdzie podwójnej” jaskrawo dają się widzieć w antynomiach35: „W świecie zjawisk każdy czyn jest uwarunkowany [...] natomiast sam w sobie może być wolny, gdyż poza zjawiskami zasada ta (przyczynowości) nie obowiązuje” (str. 189 u Wł. Tatarkiewicza)”. - Massonius pisał: „Zupełnie niesłusznym wydaje mi się powiedzenie (str. 204 u Wł. Tatarkiewicza): „Jan Śniadecki, główny wróg I. Kanta, [...] znał go mało i mało rozumiał”. We wszystkich pismach Jana Śniadeckiego nie mogę znaleźć jednego miejsca, które by do takiego twierdzenia upoważniało. J. Śniadecki zwrócił się przeciw I. Kantowi z argumentami najprostszymi i najmocniejszymi. Wykazał, że jeżeli (czemu nigdzie nie przeczył) przestrzeń i czas są formami poznania a priori, to stąd wcale nie wynika, aby nie mogły realnie wyznaczać realnych stosunków pomiędzy transcendentnymi rzeczami. O Jędrzeju Śniadeckim bardzo słusznie, powiada autor W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 29 Stanisław R. Bryl (str. 205 u Wł. Tatarkiewicza), że „[...] nie był bynajmniej prawowiernym kantystą”. Że doświadczenie nie jest jedynym źródłem poznania, że wiedza o przyrodzie ma swoje podstawy a priori, to można wiedzieć niezależnie od I. Kanta, i to wielu ludzi wiedziało przed I. Kantem. Toteż nie wydaje mi się słusznym, aby to, że Jędrzej Śniadecki [...] nie był empirystą, [...] stanowiło jego łącznik z I. Kantem (str. 207 u Wł. Tatarkiewicza). Przecież i Kartezjusz nie był empirystą” – trafnie konstatuje Massonius36. - Odnosząc się do obszaru filozofów i filozofii polskiej w Historii filozofii Tatarkiewicza, Massonius proponuje jedno rozszerzenie: „Z filozofów polskich okresu mesjanistycznego na znacznie obszerniejsze omówienie zasługuje, jak sądzę A. Cieszkowski. Może zwłaszcza dziś, kiedy straszliwy bieg politycznych i ekonomicznych wypadków powojennych tak tragicznie usprawiedliwia myśli, zawarte i w „Ojcze nasz”, i w tak mało znanej, a tak głębokiej rozprawie „O kredycie i cyrkulacji”. W zakończeniu Studium... Massonius, jak przystało na specjalistę, z taktem i skromnością, pisał: „Wypowiadane tu i ówdzie w ciągu niniejszej recenzji, niekiedy nawet wcale wyraźnie, różnice moich poglądów od poglądów prof. Wł. Tatarkiewicza, nie stanowią bynajmniej zarzutów i nie chciałbym, aby były za zarzuty uważane”. I dalej „To, że na wartość filozofii, na przykład I. Kanta, ja patrzę w pewnych punktach inaczej niż prof. Wł. Tatarkiewicz, nawet jeżeli ja mam słuszność, w niczym nie zmniejsza wartości tej prawdziwej historii filozofii”37. W obszarze wymiany poglądów autorzy not i recenzji – podobnie jak prof. Massonius – zgłaszają nie tyle krytykę, ile postulaty (oczekiwania). M. Heitzman napisał: „[...] wypada przejść nie tyle do zarzutów, ile do dezyderatów z prośbą, by autor zechciał je uwzględnić w następnym wydaniu, którego potrzeba wkrótce [...] da się odczuć [...] chodzi o pewne uzupełnienia pożądane zwłaszcza w historii nowożytnej. I tak [...] należałoby, nieco wspomnieć o znaczeniu sceptycyzmu francuskiego XVI wieku, szczególnie P. Charrona dla późniejszej filozofii, zwłaszcza P. Gassendiego [...] o tym jak pojmuje on stosunek filozofii do religii, co jest rzeczą ważną dla rozwoju nowoczesnego przyrodoznawstwa. Przy XVIII wieku pożądanym byłoby uwzględnienie Mardeville’a. Ostatni wreszcie dezyderat dotyczy – pisał Heitzman – filozofii w drugiej połowie XIX i w XX wieku „[...] przez szkicowe potraktowanie tego okresu. Każdy musi się zgodzić z tym, że pisanie historii okresu, który jeszcze do historii nie należy, jest rzeczą szczególnie trudną, tym większa jednak zasługa pokonania tej trudności, a przykładów i wzorów w literaturze obcej w tym względzie nie brak”38. Z kolei, jak to bywa w recenzjach – oprócz pozytywów – ks. J. Pastuszka dość surowo wytyka prof. Tatarkiewiczowi parę ujęć: „Zapewne można kwestionować niektóre twierdzenia, przykładowo woluntaryzm Augustyna jest zbyt jaskrawo przedstawiony (t. I, s. 244), błędem historycznym jest twierdzenie, że patrystyka odrzucała rozumową poznawalność Boga (t. I, s. 254), znać nieścisłości w ocenie dowodów św. Tomasza (t. 30 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki... I, s. 344), również ocena I. Kanta nasuwa sporo wątpliwości” [chociaż ks. J. Pastuszka akurat tego sądu nie rozwija – S.R.B.]; „[...] są to jednak szczegóły, które mogą być w następnych wydania dzieła uzupełnione [...]”39. Recenzujący nie pomijają wartości estetycznej ocenianego dzieła (najczęściej wskazują na dobrane ze znawstwem portrety głównych przedstawicieli filozofii); chwalą szatę graficzną i dobry papier, wskazują na fachowość drukarzy – dobór czcionki, układ kolumn. Skoro jesteśmy przy notach i recenzjach dotyczących dzieła, to dla porządku wskażemy, iż prof. Tatarkiewicz sam dość krytycznie oceniał niektóre partie swojej Historii filozofii, choćby bibliografię: „[...] do kompletności podana tu bibliografia nie może, niestety, rościć pretensji, jednakże prac Polaków z dziejów filozofii obcej (zarówno po polsku, jak i w obcych językach) zebrała więcej niż którakolwiek z dawniejszych”40. Choć Historia filozofii prof. Tatarkiewicza nie jest bezwzględnie i bez zastrzeżeń idealna, to jednak każdy, kto ją weźmie do ręki, zgodzi się, że jest to doskonały podręcznik. Za ten cenny dar trudno wywdzięczyć się autorowi; chyba że, jak napisał K. Czachowski, życzeniem, aby jak najprędzej Historia weszła do literatury zachodniej. Tak też, jak wiadomo, się stało. Profesor Tatarkiewicz dobrze więc przysłużył się sprawie filozofii i dydaktyce z tego zakresu. 1 2 3 4 5 6 7 8 W. Tatrkiewicz, Historia filozofii. T. I. Filozofia starożytna i średniowieczna. T. II. Filozofia nowożytna. Lwów 1931. Zob. szerzej J. Krajewski, Władysław Tatarkiewicz – bibliografia. Wrocław – Warszawa – Kraków 1992 (całość publikacji). „We współczesnej dobie kultury europejskiej myśl filozoficzna [...] weszła na drogę wyższą, postawiła sobie zadania [...] najtrudniejsze [...]. Zasadniczym zagadnieniem filozofii nie jest już dzisiaj pogląd na świat, lecz pogląd na człowieka. Cechą znamienną jest realizm, w tej filozofii, posunięte do ostateczności, dążenie do odtworzenia w słowie autentyczności jednostki ludzkiej. Zadaniem filozofii jest stworzenie nadbudowy, w której dałoby się odnaleźć przekonywającą rację bytu; filozofowie są [tutaj autor powołuje się na Stanisława Brzozowskiego – S.R.B.] burzycielami mroków, w których ludzkość sama pęta siebie.” K. Chachowski, Pierwsza w Polsce historia filozofii. „Gazeta Polska” 1931, nr 59, s. 4. K. Grünberg, Historia Polski na tle historii powszechnej 1918-1939. Warszawa 1974, s. 160 i nast. J. Mosdorf, „Historia filozofii” W. Tatarkiewicza. „Gazeta Warszawska” 1931, nr 67A, s. 2. K. Irzykowski, „Historia filozofii”. „Robotnik” 1933, nr 282. „[...] historia filozofii jest nawet czymś najtrudniejszym”. Tegoż, „Historia filozofii”. „Naprzód” 1933, nr 182. Zob. szerzej raczej surowsze recenzje: autorstwa W. Gołembskiego z przekładu polskiego książki: A. Stöckl, J. Weingärtner, Historia filozofii w zarysie dokonanego przez F. Kwiatkowskiego oraz J. Chrzanowskiego z przeróbki i uzupełnienia książki M. Straszewskiego, Historia filozofii w Polsce – dokonanej przez F. Kwiatkowskiego. Zob. szerzej: Sprawozdania. „Kwartalnik Filozoficzny” 1931, z. I, s. 99-106. Por. M. Heitzman, Sprawozdania. „Kwartalnik Filozoficzny” 1931, s. IV, s. 405; dodaje W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 31 Stanisław R. Bryl 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 jeszcze: „[...] brakowało dzieła, w którym piękny, prawdziwie polski język i styl jasny, zwięzły, gdzie myśl nie gubi się w długich okresach”. Zob. też „Wolnomyśliciel Polski” 1931, nr 6 (od redakcji nota bibliograficzna skrótowo charakteryzująca Historię filozofii W. Tatarkiewicza). K. Chachowski, Pierwsza w Polsce ... . Zob. też Recenzje „Ruch Pedagogiczny” 1931, nr 7, s. 12. Tam wymieniają, dodatkowo jeszcze, S. Pawlickiego nieskończoną filozofię grecką. Zob. też J. Mosdorf, „Historia filozofii” ... Gdy ukazało się pierwsze wydanie dwutomowej Historii filozofii, Tatarkiewicz miał 45 lat, od 1923 roku był profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, od 1930 roku był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. Władysław Tatarkiewicz miał już od lat wielu wyraźnie zarysowaną osobowość filozoficzną. „Rozpoczął od rozprawy o Arystotelesie, następnie od etyki, estetyki [...] umysłowość prof. Wł. Tatarkiewicza jest nie tylko umysłowością uczonego. Postawa artystyczna jest odpowiednikiem i łącznikiem do wrażliwości estetycznej i tego rozmiłowania w formie, jakie profesor ujawnia w historii sztuki – zob. Wł. Tatarkiewicz: Rządy artystyczne Stanisława Augusta. Warszawa 1919. stąd zapewne umiejętność planowego konstruowania wypowiedzi u Wł. Tatarkiewicza.” Zob. szerzej Cz. Znamierowski, Przegląd piśmiennictwa. „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny”. Poznań 1931, z. 2, s. 424428. Z zakresu historii sztuki prof. Tatarkiewicz napisał także: Rozwój w sztuce, Pięć studiów o Łazienkach, monografie o M. Płońskim i J. Orłowskim. J. Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego – oceny książek. „Ateneum Kapłańskie” 1931, t. 27, s. 190-193. Zob. m.in. M. Wallis, Pierwsza polska historia filozofii europejskiej. „Robotnik” 1931, nr 204, s. 5. B. Kieszkowski, Krytyka ..., op.cit., s. 50. Adeodatus, „Historia filozofii” Wł. Tatarkiewicza. „Myśl Narodowa” 1932, nr 22, s. 12. Adeodatus – pseudonim literata Bogdana Hamera (według informacji z Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie). J. Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego ... op.cit., s. 17. Por. Cz. Znamierowski, Przegląd piśmiennictwa ... op.cit., s. 30. Zob. szerzej R.J., Recenzje. „Ruch Pedagogiczny” 1931, nr 4: „O dziele prof. Tatarkiewicza można powiedzieć, że [...] szczęśliwie wyzyskuje zalety obydwu metod ujmowania historii filozofii. W istocie filozofowie prof. Tatarkiewicza żyją (Autor nie ględzi, nie przeładowuje ciężarem dat). Krótkie życiorysy filozofów poprzedzone są ustępem o „Poprzednikach”; w ten sposób filozofuje się ciągami, odsłania się powinowactwo, od którego tła tym silniej odcina się potem to, co jest u myśliciela”. Wiąże się to z preferowaniem – w pewnym sensie – ujmowania historii filozofii przez W. Tatarkiewicza w ujęciu historii filozofów, która – jak napisał W. Tatarkiewicz; „[...] dostarcza materiału faktycznego dla historii filozofii w ujęciu zagadnień”. Zob. Wiadomości wydawnicze. „Ruch Filozoficzny”: 1930-1931, t. XII, s. 173. Zob. też M. Heitzman, Sprawozdania ..., op.cit., s. 406. J. Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego ..., op.cit., s. 25. Adeodatus, „Historia filozofii” ..., op.cit., s. 20. „Profesor Wł. Tatarkiewicz opiera się tutaj, między innymi, zwłaszcza na realiach panujących w XIV wieku, [...] badaniach dwóch uczonych: Francuza Piotra Duhema i Polaka Konstantego Michalskiego.” M. Wallis, Pierwsza polska ..., op.cit., s. 54. Tamże. Zob. szerzej B. Kieszkowski, Krytyka .., op.cit., s. 12. Zob. też J. Mosdorf, „Historia filozofii”..., op.cit., s. 15. Wypowiadający się w tej mierze wręcz napisał: „Nie ma więc zasadniczego przedziału między myślą średniowieczną i nowożytną”. „Owo wypośrodkowanie uwydatniło rozwój historyczny zagadnień filozoficznych, ich 32 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Myśl uczonego pomocą dla dydaktyki... 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 zależności [...] wreszcie ich znaczenie dziejowe i aktualne”. Zob. szerzej K. Czachowski, Pierwsza w Polsce ..., op.cit., s. 33 Przykładowo J. Mosdorf, „Historia filozofii” ..., op.cit., s. 10. Zob. też M. Wallis, Pierwsza polska ..., op.cit., s. 51. „Dużą zasługą jest zwrócenie uwagi przez prof. Wł. Tatarkiewicza w omawianym dziele na scholastykę polską XVII wieku [...] ma to duże znaczenie – pisał Adeodatus – bo przyczynić się może nie tylko do wyłuszczenia poglądu na charakter filozofii w Polsce w XVII i XVIII wieku, lecz również wyjaśnia niejedno pytanie z zakresu historii kultury”. Adeodatus, „Historia filozofii” .., op.cit., s. 10. Zob. też szerzej M. Massonius, Studium krytyczne. „Przegląd Filozoficzny” 1932, z. I, II, s. 135. J. Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego ..., op.cit., s. 10. Cz. Znamierowski, Przegląd piśmiennictwa ..., op.cit., s. 12. „Najbardziej przyda się lektura tego dzieła tym psychologom, którzy nie chcą zatracić kontaktu z wielkimi prądami filozoficznymi, z którymi, mimo akcentowania swej odrębności, psychologia nadal w pewnym związku pozostaje”. S. Błachowski, Sprawozdania z książek. „Kwartalnik Psychologiczny” 1933, t. IV, s. 289-290. Zob. K. Czachowski, Pierwsza w Polsce ..., op.cit., s. 10; K. Irzykowski, „Historia filozofii”..., op.cit., s. 17. B. Kieszkowski, Krytyka ..., op.cit., s. 62. Autor zwraca uwagę, dodatkowo jeszcze, na wartość literacką dzieła, jego formę podporządkowaną konsekwentnemu planowi. Podobnie sądzi się w periodyku pedagogicznym „Przyjaciel Szkoły” 1934, nr 6, s. 4 (Nowe książki – K.W.): „Dzieło gruntownej rozwagi i opanowania przedmiotu, a przede wszystkim wytrawnego sądu [...] napisane przy tym jasną, jędrną, a zarazem wytworną polszczyzną [...] jedno z tych, niepospolitych dzieł, z którego polska kultura i nauka mogą być dumne”. J. Mosdorf, „Historia filozofii” ..., op.cit., s. 8; J.Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego ..., op.cit., s. 23; „[...] dzieło ma wartość propedeutyczną, na którą składa się: analiza logiczna każdego nowego pojęcia, zwięzłość wykładu, zwięzłe zestawienia.” Cz. Znamierowski, Przegląd piśmiennictwa ..., op.cit., s. 10; M. Wallis, Pierwsza polska ..., op.cit., s. 87; „Jasność dziełem zwięzłości.” M. Massonius, Studium krytyczne ..., op.cit., s. 21. M. Massonius, Studium krytyczne ..., op.cit., s. 135-150. Tamże, s. 136-137. W cytatach uwspółcześniono ortografię i interpunkcję. Tamże, s. 139. Tamże, s. 138. Tamże, s. 140. Tamże, s. 142. Tamże, s. 144. Tamże, s. 146. Tamże, s. 148. Tamże, s. 149. M. Heitzman, Sprawozdania ..., op.cit., s. 406. Zob. też K. Irzykowski, „Historia filozofii”..., op.cit., s. 10; R.J., Recenzje. „Ruch Pedagogiczny” 1931, nr 7, s. 50. Autor tej recenzji napisał: „Wydaje się rzeczą niebezpieczną i niepożądaną posługiwanie się, przy ujmowaniu doktryn starożytnych, terminologią naszą – współczesną. Takie pojęcia, jak: „realistyczne stanowisko” Demokryta, postrzeżenia jako „stanu umysłu”; [...] to są współczesne kategorie [...] winterpretowane w poglądy Starożytnych”. Por. też J. Mosdorf, „Historia filozofii”..., op.cit., s. 26. J. Pastuszka, Z ruchu piśmienniczego ..., op.cit., s. 5. Wiadomości wydawnicze ..., op.cit., s. 172-174. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 33 34 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 35-44] Stefan Konstańczak Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza Punktem wyjścia dla podjętych rozważań jest wyjaśnienie jak należy rozumieć pojęcia „doskonałość” i „perfekcjonizm”. Oba słowa są używane powszechnie w języku potocznym dla oznaczenia tego, co ociera się o górną granice możliwości człowieka. Jedno jest charakterystyczne dla każdego użycia słowa „perfekcja”, że spełnia funkcje ocenne dla wyników działania człowieka. Często jednak spotykamy się z utożsamianiem terminów „doskonałość” i „perfekcja”. W językoznawstwie i w filozofii taka tożsamość jest niedopuszczalna z racji odmiennych zakresowo znaczeń przypisywanych tym słowom. Dla przykładu autorzy Słownika języka polskiego pod pojęciem „doskonałość” rozumieją „najwyższy stopień cech dodatnich, brak wad, bycie doskonałym, idealnym, wzorowość, świetność”1. W takim rozumieniu doskonałość należy utożsamiać z niemożnością poprawienia tego, co już zostało zrobione, dokonane. Pod pojęciem „perfekcji” w tej samej publikacji rozumie się „doskonałość (w wykonywaniu czegoś)”2 zatem termin ten odnosi się tylko do człowieka i jego działania i oznacza górną granicę ludzkich możliwości. Perfekcyjnie wykonany znaczy w takim wypadku w danej chwili niemożliwy do poprawienia przez człowieka, co niekoniecznie musi oznaczać, że jest to coś najlepsze ze wszystkich możliwych stanów rzeczy. Takie rozróżnienie doskonałości i perfekcji jest pochodną platońskiego ujmowania doskonałości jako celu najwyższego, czyli czegoś ze swej natury niedostępnego człowiekowi, który może tylko w tym kierunku podążać, ale nigdy tego stanu nie osiągnie. W tradycji filozoficznej przyjęło się jednak arystotelesowskie pojmowanie doskonałości, jako tego3: 1. „poza czym nie można znaleźć żadnej, nawet najmniejszej jego części” – tym jest zdaniem Arystotelesa na przykład czas; 2. „co ze względu na zalety i dobro nie może być w swoim rodzaju przewyższone”, czyli jest tak dobre, że nie może być lepsze; 3. osiągnęło „swój odpowiedni cel” zgodny ze swą naturą, tym jest np. śmierć. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 35 Stefan Konstańczak Później jednak św. Augustyn, choć sam był neoplatonikiem, wprowadził do tego typu rozważań skalę, którą jest zgodność z najwyższą doskonałością utożsamianą z Bogiem. Doskonałość ludzka jest więc mierzona poprzez porównywanie dzieł rąk ludzkich z dziełami Boga (natura), a doskonałość człowieka z drogą, jaką już pokonał w swym zbliżeniu się do Boga. Istnienie probierza doskonałości wyklucza możliwość osiągnięcia indywidualnej doskonałości w życiu doczesnym rozumianej jako wyczerpanie możliwości. Każdy jednak może porównać się do owego probierza, gdyż doskonałość jest mierzalna będąc związana z trzema elementami: miarą, liczbą i wagą4. Człowiek jest więc niedoskonały ze swej natury (cielesności) ale może doskonalić się duchowo na drodze indywidualnego wysiłku. Rozróżnienie dwóch ujęć pojmowania doskonałości w filozofii wywodzących się z tradycji platońskiej i arystotelesowskiej wykazuje, że trwające do dziś spory o naturę wartości są właśnie pochodną nierozstrzygniętego dotąd problemu, co do istoty i rozumienia doskonałości. Spory te w istocie sprowadzają się do odpowiedzi na pytanie o to, czy wartości są stopniowalne, czy też nie. Swoistym consensusem jest stanowisko aprobujące dwa sposoby rozumienia doskonałości, uwidacznia się ono wówczas, gdy mówimy o doskonałości moralnej. Taki stan rzeczy nakazuje jednak rozpatrywać „doskonałość” na dwóch płaszczyznach: 1. metafizycznej – doskonałość nie jest stopniowalna i nie jest porównywalna z niczym innym. Można powiedzieć, że jest jedna i niepodzielna. 2. praktycznej – przynależnej i dostępnej ludzkim działaniom. W jakiś sposób uwzględnia istnienie doskonałości w sensie metafizycznym, gdyż jest na nią nakierowane. Taką sytuację oddaje Kantowska teza „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”5, która w swej istocie jest przecież kontynuacją arystotelesowskiego ujęcia. W etyce pojęcie „doskonałość” nie jest zatem rozumiane jednoznacznie. W koncepcji Platona doskonałość jest atrybutem idei i dlatego stanowią one cel działania ludzkiego ku nim nakierowanego. U Arystotelesa zaś doskonałość to areté, czyli cnota pojmowana jako wewnętrzna dyspozycja wyboru i czynienia tego, co najlepsze względem najwyższego dobra. Już od momentu wyartykułowania tego stanowiska w etyce trwa spór na temat tego, czy człowiek może osiągnąć doskonałość. Kontynuatorzy Platona w ramach filozofii chrześcijańskiej, jak choćby św. Augustyn, uważali że doskonałość jest przynależna zarówno do tej osobie, co cel osiągnęła, jak i tej, która do tego celu zmierza. Piotr Lombard dla przykładu uważał, że wszystko, co zrodzone jest na początku niedoskonałe. Doskonałym stać się może dopiero w trakcie swego rozwoju. Nie oznacza to, że każdy doskonałość osiągnie. Człowiek do każdej wartości musi sam dotrzeć, stąd doskonałość jest jakby uwieńczeniem rozwoju moralnego jednostki. Pobrzmiewa w tym echo sokratejskiej koncepcji 36 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza jednej i niepodzielnej cnoty, która przy takim ujęciu jest tożsama z doskonałością. W konsekwencji wszystkie wartości są możliwe do rozpatrywania na jednej płaszczyźnie, czyli aktualność zachowuje triada platońska: Prawda-Dobro-Piękno. W późniejszej tradycji jednak rozdzielono te dwie strony doskonałości, czyli cel od samego doń dążenia. Konsekwencja tego typu rozważań jest między innymi oddzielenie doskonałości estetycznej od doskonałości moralnej. Brak takiego rozdziału w konsekwencji oznaczać musi stanowisko, że wszystkie wartości są tego samego rodzaju, czyli skazuje na kontynuację rozważań platońskich. Wiąże się to z przekonaniem większości filozofów, że wartości estetyczne mają charakter wyłącznie kontemplacyjny, a zatem odczucie doskonałości w zetknięciu z dziełem sztuki jest wynikiem wyobrażeniowego porównania do jakiegoś wzorca. Św. Tomasz z Akwinu opowiadał się za rozdzielnością dobra i piękna, gdyż uważał, że o dobro zabiegamy, a piękno tylko oglądamy. Stąd samodoskonalenie się jest świadectwem postępów na drodze moralnego wzbogacania się człowieka. Cechą charakterystyczna postępów dokonywanych na tej drodze jest rosnące oddziaływanie na innych. Ktoś, kto nieustannie doskonali się jest wzorcem do naśladowania i jest podziwiany przez innych. W prezentowanym tekście zamierzam przedstawić koncepcję doskonałości sformułowaną przez Władysława Tatarkiewicza, gdyż zdawał on sobie sprawę z metafizycznych konsekwencji tego typu rozważań i starał się ująć problem doskonałości moralnej na tej samej płaszczyźnie, co i estetycznej. Zdaniem polskiego filozofa kryterium doskonałości musi być czytelne dla wszystkich, co oznacza, że jakkolwiek w kwestiach oceny człowieka co do pojedynczych cech mogą istnieć rozbieżności, tak przy ocenie doskonałości takich rozbieżności być nie może. Doskonałość bowiem oznaczać musi pewną kompletność walorów dostępnych dla człowieka ucieleśnionych w jednej osobie. Status doskonałości moralnej jest więc tożsamy z jej metafizycznym rozumieniem. Przy takim ujęciu doskonałość estetyczna i doskonałość moralna mają analogiczny status bytowy, co jednak nie oznacza takiego samego odniesienia ich do sytuacji człowieka. Doskonałość estetyczna ma charakter statyczny i jej odczucie jest związane z odczuciem tożsamego związku z jakimś wzorcem znajdującym się poza samym dziełem sztuki. Natomiast ludzkie działanie jest dążeniem ku wartości, a zatem może być oceniane przez każdego obserwatora inaczej, bowiem to zaawansowanie na tej drodze jest kryterium oceny, a nie samo osiągnięcie zamierzonego celu. Doskonałość moralna ma więc charakter dynamiczny i nie jest nikomu przypisana na stałe. Władysław Tatarkiewicz rozpoczyna swoje rozważania na ten temat od etymologii słowa «doskonałość». Jak zauważa, dla Greków „nazwa ta była najwyższą pochwałą”6, co podkreślił Platon twierdząc: „co doskonałe (zupełne), to jest ze wszech miar dobre”7. Profesor w odróżnieniu od Platona uważa jednak, przywołując Arystotelesa, że W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 37 Stefan Konstańczak doskonałość nie musi koniecznie wiązać się z dobrem. Stagiryta pisał o «doskonałym złodzieju», a później Jan Duns Szkot o «doskonałym oszczercy». W rozumieniu polskiego filozofa zatem doskonałość „oznacza zawsze kraniec, szczyt: przeważnie w górę, niekiedy, wyjątkowo, w dół”8. Dopuszcza więc zastosowanie słowa doskonałość do trzech kategorii: 1. Przedmiotów - dzieł techniki i tworów natury służących do zaspokojenia potrzeb ludzkich. Słowo „doskonały” jest tutaj równoznaczny z pełnym zaspokojeniem, jakiejś potrzeby. Doskonałość wyraża się w cechach przedmiotu, który jest dokładnie taki jakiego oczekują jego odbiorcy. Twory techniki, zwierzęta hodowlane, rośliny uprawne są doskonałe wówczas, gdy „przedmiot można porównać z celem, do którego został wyprodukowany”9. Wydaje się, że takie rozumienie ma swe źródło w sokratejskim rozumowaniu nad pięknem w Platońskim „Hippiaszu większym”, gdzie wiąże on je ze stosownością do zadania, jakie ma dana rzecz spełnić; 2. Terminów naukowych – stosowanych w naukach przyrodniczych, matematyce a nawet w naukach humanistycznych. W fizyce powszechnie stosuje się termin „doskonała próżnia”, a w matematyce „liczba doskonała” itp. Terminy takie mają zawsze przedmiot, do którego się odnoszą, co należy rozumieć jako posiadające wszystkie cechy właściwe rodzajowi, z którego się wywodzą, a ponadto mają właściwość szczególną, niedostępną wszystkim pozostałym przedmiotom tego rodzaju. Doskonałość jest takim rysem szczególnym przedmiotu; 3. Rozważań metafizycznych – odnosi się do całościowego obrazu świata, który może być ujmowany jako najdoskonalszy z możliwych bądź doskonały. Z historii filozofii wiemy, że o doskonałości istniejącego świata było przekonanych wielu znanych filozofów. Co ciekawe nie ma tu miejsca na ludzkie działania niepraktyczne. Stanowisko Tatarkiewicza w kwestii doskonałości jest więc pragmatyczne. Można stąd wyciągnąć wniosek, że zdaniem tego Filozofa używanie terminu „doskonałość” w innych sytuacjach jest nadużyciem semantycznym, gdyż nie istnieje przedmiot, do którego się odnoszą bądź przedmiot ten posiada inne cech niż mu się przypisuje. Doskonałość bowiem nie pozostawia żadnych wątpliwości, a gdy takowe się pojawiają znaczy to, że przedmiot przestał być doskonałym. Sam Tatarkiewicz uważał, że jeśli coś jest doskonałe nie wymaga żadnego potwierdzania przez odniesienie do czegoś innego, jak to na przykład trzeba robić przy porównaniu różnych dóbr. Doskonałość jest jedna, jest niestopniowana i jest niepodzielna, a zatem nie można jej utożsamiać np. z wyrazem „najlepszy”. Dobrą analogią do jednoznacznego rozróżnienia obu terminów jest przekonanie Leibniza, że nasz świat jest najlepszym z możliwych, co wcale nie oznacza, że jest doskonałym. Techniczna niemożność nie jest więc żadnym ograniczeniem dla rozumienia pojęcia doskonałości. 38 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza Tatarkiewicz wyróżnia w historii filozofii sześć prób określenia doskonałości. Pierwsze trzy ujęcia wiąże z próbą zdefiniowania pojęcia „doskonałość”, a trzy ostatnie uznaje za próbę stworzenia teorii doskonałości10 : 1. jako zupełność – coś co zostało doprowadzone do końca. Takie rozumienie postrzega w „Fizyce” Arystotelesa a następnie u scholastyków, zwłaszcza u św. Tomasza z Akwinu, i niektórych humanistów Odrodzenia; 2. jako coś spełniającego wszystkie właściwe sobie funkcje. W ten sposób ujmował doskonałość Arystoteles a później Galen; 3. jako coś, co osiągnęło swój cel. Tak ujmował ją zarówno Arystoteles, jak i później św. Tomasz z Akwinu; 4. jako coś prostego, jednolitego i niezłożonego, czyli sposób spotykany u św. Ambrożego; 5. jako czegoś, co jest harmonijne, czyli zbudowane wedle jednej zasady. Takie ujęcie spotykamy zwłaszcza w Odrodzeniu, ale niewątpliwie tak samo traktowali starożytni starając się piękno ująć w formach kanonicznych; 6. jako zgodność w różnorodności, które to określenie pochodzi z „Ontologii” Christiana Wolfa. Co ciekawe, Tatarkiewicz w czasach współczesnych nie dostrzegał żadnej istotnej próby zdefiniowania pojęcia „doskonałość”, która by nie stanowiła kontynuacji rozważań wcześniej znanych z historii filozofii. Sygnalizuje jednak przy tym, że istnieje jeszcze jedno ujęcie „doskonałości”, które on sam nazwał subiektywistycznym, a które głosi, że doskonałość jest tylko złudzeniem. Jest zatem nieosiągalna dla człowieka, a stąd nie można o kimś twierdzić, że osiągnął doskonałość moralną. Paradoksy doskonałości moralnej Pierwszym paradoksem, o którym mówi Tatarkiewicz, jest kwestia, czy pojęcie doskonałości może być używana w kontekście negatywnym. Zatem czy jest możliwe stwierdzenie typu „doskonała zbrodnia” albo „doskonały złoczyńca”? Zasygnalizowany problem ma kontekst szerszy, gdyż odnosi się także do wszystkich pozostałych wartości. Tatarkiewicz wyraźnie traktuje „doskonałość” na sposób analogiczny, jak to czynili starożytni z pojęciem „cnota”. Twierdził więc: „doskonały jest doskonały absolutnie. Doskonałość nigdy nie była i nie jest pojęciem porównawczym […]. Nie jest też pojęciem negatywnym […]. Ani tez nie jest pojęciem poddającym się stopniowaniu”11. Zawarta jest tu jednak wyraźna niekonsekwencja, gdyż wcześniej sam autor dopuszczał możliwość negatywnego kontekstu doskonałości12. Doskonałość moralna nie jest czymś, co można osiągnąć raz na zawsze. Zatem wymaga nieustannego dostosowywania się do zmieniających się realiów życia społecznego. Człowiek nie jest żywą skamieliną, a więc wzorce doskonałości zmieniają W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 39 Stefan Konstańczak się wraz z życiem. Dlatego doskonałość powinna być niezmienna, ale stałość zarazem niweczy doskonałość, gdyż osoba staje się skostniała i odstaje od życia. Kolejnym paradoksem właściwym doskonałości moralnej jest problem ochrony osiągniętego poziomu. Zatem ktoś, kto jest doskonały musiałby w sposób niemal narcystyczny dbać o swoją pozycję i postrzeganie go przez innych. Tatarkiewicz nie mówi o tym wprost, ale jest to nieuchronna konsekwencja obowiązku dbałości o osiągnięty status społeczny i moralny. Zatem dążenie do bycia doskonałym łatwo przeradza się w pychę, której obecność niweczy doskonałość. Tatarkiewicz przywołuje tutaj słowa francuskiego pisarza z XVII w. markiza i polityka François de La Mothe-Fenélon, który stwierdził: „Jest dowodem doskonałości nie pretendować do tego, by być doskonałym”13. Już Arystoteles zdawał sobie z tego sprawę i dlatego mówił o człowieku „słusznie dumnym”, który ma prawo okazywania swej wartości: „Słusznie dumny jest, kto uważając siebie za godnego rzeczy wielkich, istotnie na nie zasługuje”14. Doskonałość ludzi łatwo więc może się przekształcić w niedoskonałość. Tatarkiewicz zdając sobie sprawę z tego, że pod wpływem filozofii i teologii doskonałość w sensie metafizycznym została przypisana tylko Bogu, stąd żaden człowiek nie jest w stanie jej osiągnąć. Możemy tylko przybliżać się do niej, a zatem ludzkie uczestnictwo w doskonałości absolutnej jest świadectwem własnej niedoskonałości. Istnieje zatem problem natury semantycznej, gdyż tym samy słowem określamy własność absolutną i przygodną. Choć sam filozof tego nie wypowiedział jednoznacznie, to należy przyjąć, że aprobował pogląd o nieprzemijalności doskonałości, a zatem próbował pogodzić ujęcia platońskie i arystotelesowskie. Służyć temu miał między innymi zabieg wyodrębnienia dwóch znaczeń słowa doskonałość: ścisłego (absolutnego, jako czegoś zrozumiałego samo przez się, a więc pozbawionego sprzeczności) i kolokwialnego, które jest w obiegu za sprawą języków naturalnych. Zgodnie z takim ujęciem charakter naukowy, tzn. poddaje się analizom naukowym tylko doskonałość w pierwszym ujęciu. Natomiast doskonałość ludzka jest nieodwołalnie skażona relatywizmem wynikającym z użycia języka. Ludzkie pojmowanie doskonałości czyni z niej kategorię dynamiczną, a więc inną niż ta, która towarzyszy platońskiemu światu niezmiennych idei. Dynamika moralna zakłada tym samym, że doskonałym człowiek staje się w swym nieustannym rozwoju moralnym i nie ma żadnego kresu, o którym można byłoby powiedzieć, że ta wartość została dopełniona do końca. Zatem nie istnieją także etapy lepsze i gorsze, istnieje nieustanny ruch górę, niczym po drabinie, na której pokonanie każdego każdy szczebel wymaga wysiłku większego niż dotąd. Aby stać się lepszym, niż się jest, należy także uznać stany przeszłe za niedoskonałe, a więc gorsze od tych, które się osiąga w danej chwili. Jeszcze inny paradoks zawiera koncepcja Vaniniego z jego rozumieniem doskonałości jako niedokończenia, zawsze pozostawiającego możliwość rozwoju i wzbogacenia, 40 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza co jest zrozumiałe w kontekście wartościowania dzieł sztuki. Są one doskonałe nie przez to, że są zawsze tak samo odczytywane przez odbiorców, ale właśnie przez to, że w każdym czasie i w każdym miejscu odbiorca ma możliwość własnej interpretacji. Dzieło sztuki zmusza bowiem widza do aktywności, do uzupełnienia dzieła „wysiłkiem rozumu i wyobraźni”. Ale jest to paradoks, na który słusznie zwraca uwagę Tatarkiewicz przywołując stoików: „to co się doskonali, nie jest doskonałe”15. Znacznie trudniejsza jest sprawa z kartezjańskim kryterium tła, jako warunku istnienia doskonałości. W „Medytacjach o pierwszej filozofii” Kartezjusz powiada: „większa jest doskonałość Rzeczypospolitej, gdy niektórzy obywatele są źli, niż gdy wszyscy są dobrzy”16. Wydaje się, że można ten paradoks rozpatrywać jako szczególną postać stwierdzenia św. Augustyna „doskonałość jest wiedzą człowieka o swej niedoskonałości”. Paradoks ten w historii etyki był przywoływany wielokrotnie. Doskonałość jest więc w jakiś sposób związana ze świadomością istnienia osób lepszych niż samemu się jest. Nie przypadkiem więc porównuje takie dążenie z równie ludzkim dążeniem do osiągnięcia pełni szczęścia. Dlatego konkludując rozważania na ten temat Profesor stwierdza, że zawsze występując rozbieżności pomiędzy ideałem a życiem, a świadomość tego jest drogowskazem determinującym ludzką aktywność życiową. Z tego typu paradoksem związany jest nierozerwalnie kolejny dotyczący pola, na którym można osiągnąć doskonałość. Im mniejsze pole, tym większe prawdopodobieństwo osiągnięcia mistrzostwa i przy minimalizacji własnego wysiłku. Przywołuje więc jako przykład prozaiczne klucze, które są wykonane doskonale, gdyż są idealnie dobrane do zadania, jakie mają do wykonania, ale przecież nie można ich nazwać doskonałymi. Mimo że Profesor wyraźnie odżegnuje się od koneksji z platońskim rozumieniem doskonałości, to jednak wiąże ja z rzeczami najwyższymi, czyli w domyśle z triadą „prawda-dobro-piękno”. Prawda jest zawsze doskonała, podobnie jak piękno i dobro. Można zatem wyciągnąć wniosek, że poznanie, etyka i estetyka bez świadomości istnienia jakiegoś wzorca doskonałości jako celu do osiągnięcia nie byłyby w ogóle możliwe. Perfekcjonizm czy doskonałość moralna Jakkolwiek nie jest łatwo rozgraniczyć doskonałość od perfekcjonizmu moralnego, to jednak w praktyce, kierując się tylko zdrowym rozsądkiem, potrafimy dobrze odróżnić je od siebie. Jak się wydaje, jest to konieczne choćby dlatego, że ideał poprzez swą nieosiągalność zamiast mobilizować mógłby demobilizować ludzi nie widzących szansy jego osiągnięcia. Mały krok na drodze wiodącej ku doskonałości znaczy więcej niż tuzin teorii doskonałości. Zatem platońskie rozumienie doskonałości ludzkiej jako procesu zbliżania się do idei zachowuje swą aktualność. Ale to nie dzięki Platonowi, a stoikom filozoficzne rozważania o doskonałości zyskały na znaczeniu, a to dlatego, że stoicka harmonia z przyrodą i z W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 41 Stefan Konstańczak samym sobą jest możliwa do osiągnięcia. Jest to stan, który jednak wymaga nieustannego podtrzymywania. Nie osiąga go się raz na zawsze. Podobnie i dla pierwszych chrześcijan doskonałość oznaczała bycie nieskazitelnym, a ten cel jest także możliwy do osiągnięcia przez każdego człowieka. Życie bez grzechu jest ideałem, ale jednak jest możliwe. Nieosiągalna jest doskonałość w sensie metafizycznym, gdyż przynależy tylko Bogu wolnemu od materialnych trosk i pożądliwości. Droga do doskonałości absolutnej stoi jednak przed każdym otworem, gdyż warunkiem znalezienia się na niej jest wiara i miłość Boga, których tych co już się na niej znajda obdarza swa łaską dającą siłę nieustannego podążania po tej drodze. „Warunkiem doskonałości jest też stałość dążenia i wysiłku”. Tutaj Tatarkiewicz przywołuje św. Augustyna, który dodał: „Kto się zatrzymuje, ten cofa się”17. Żarliwość chrześcijańska jest właśnie wyrazem ludzkiej tęsknoty za doskonałością. W konsekwencji prawdziwy chrześcijanin nie jest doskonały, ale jest perfekcjonistą, czyli zmierzającym ku doskonałości, a przez to różniącym się dodatnio od tych, którzy nie podążają taką drogą. Tatarkiewicz choć zauważa, że perfekcjonizm polega na porównywaniu z innymi, nie odróżnia jednak go od samej doskonałości. Doskonałość jest więc celem, a samo znalezienie się na drodze prowadzącej do tego celu jest świadectwem motywacji perfekcjonistycznych. Tylko przy takim rozumieniu możliwe jest pogodzenie arystotelesowskiej i platońskiej koncepcji doskonałości. Platońskie idee nie są oczywiście tym samym, co arystotelesowska cnota, ale są przecież celem, do którego człowiek dąży albo nie. Innymi słowy jest moralny bądź nie z własnego wyboru. W pracach Władysława Tatarkiewicza spotykamy się z przeglądem dotychczasowych koncepcji doskonałości, jakie zrodziły się w filozofii oraz przyczyn ich zmienności historycznej. Nie jest celem niniejszego szkicu polemizowanie z poszczególnymi twórcami tych koncepcji jednak prawie w każdym przypadku widoczny jest wpływ myśli platońskiej bądź arystotelesowskiej. Nawet jeśli zauroczone empiryzmem Oświecenie upatrywało doskonałości w naturze, to postęp, rozwój były opowiedzeniem się za perfekcjonizmem. Potwierdza to sam Tatarkiewicz przywołując hasło francuskiej „Wielkiej Encyklopedii”, w której znalazło się hasło «Perfection» na oznaczenie doskonałości technicznej wytworów rąk ludzkich w relacji „do zadań, jakie mają do spełnienia”18. Doskonałość w sensie metafizycznym nie spotkała się jednak z zainteresowaniem twórców „Encyklopedii”. Epoka romantyzmu zafascynowana była natomiast postępem duchowym, a więc doskonałości upatrywała w konieczności dziejowej prowadzącej nieuchronnie do coraz doskonalszych stadiów rozwoju ludzkości. Zainteresowanie romantyzmu doskonałością metafizyczną nie zmieniło jednak spojrzenia na sytuację człowieka, który ciągle stawał się, choć romantycy byli przekonani, iż cel (doskonałość) był już w ich czasach nieomal w zasięgu ręki. W konkluzji należy stwierdzić, że człowiek jest na tyle doskonały na ile odznacza się motywacjami perfekcjonistycznymi i potrafi kierować się nimi w swym życiu. 42 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Perfekcjonizm moralny w ujęciu Władysława Tatarkiewicza Chodzi więc o drogę doskonalenia, a nie samą doskonałość, która jest za sprawą Jeana Paula Sartre traktowana jako kres doskonalenia. W jego to ujęciu byt doskonały jest bytem nieruchomym, pozbawionym potrzeby zmian. Przywołując ponownie słowa św. Augustyna „Kto się zatrzymuje, ten cofa się” oznaczać musiałoby to także zanik motywacji rozwojowych, a więc i chęci doskonalenia moralnego. Oczywiście może zrodzić się także pytanie: dlaczego warto dążyć do doskonałości moralnej? Tatarkiewicz odpowiada na nie w innym miejscu czyniąc moralność warunkiem szczęścia. Zatem czynienie dobra daje każdemu człowiekowi zadowolenie. „Nawet jeśli są połączone z wyrzeczeniem i ofiarą”. Ponadto będąc moralnymi wprowadzamy w swoje życie pewien ład i spokój. Nie bez znaczenia jest tez możliwość lepszego wykorzystania „okoliczności życia”, pod czy zapewne rozumiał Tatarkiewicz „uśmiech Fortuny”. Pozwala nam to regulować własne życie w taki sposób, aby nie osiągać sukcesów cudzym kosztem. Po czwarte człowiek żyjący moralnie nie naraża się na sankcje prawne ani moralne ze strony społeczeństwa i organów państwa. Pozwala mu to także zachować równowagę we własnym wnętrzu unikając przykrych wyrzutów sumienia. Wreszcie dzięki byciu moralnymi zyskujemy szacunek i życzliwość otoczenia. Bez takiej sympatii innych osiąganie celów życiowych byłoby niezmiernie uciążliwe19. Rozmyślania Władysława Tatarkiewicza na temat doskonałości, choć nie są wolne od niedociągnięć, zachowują modelowy układ właściwy tekstom naukowym. Należy podziwiać zwłaszcza wielką erudycję oraz umiejętność dostosowania swych przemyśleń do praktyki życiowej. Dzięki temu zachowują one aktualność po dzień dzisiejszy. 1 Słownik języka polskiego, t. 1, pod red. M. Szymczaka, PWN, Warszawa 1978, s. 435. Tamże, t. 2, s. 634. 3 Arystoteles, Metafizyka, 1021b. 4 Sancte Augustine, De perfectione IX. 5 I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. J. Gałecki, PWN, Warszawa 1984, s. 256. Kontekst tezy mówi o relacji łączącej doskonałość metafizyczna z doskonałością ludzką: „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej nad nimi się zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Nie potrzebuję ich szukać ani jedynie domyślać się poza polem mego widzenia jako spowitych w ciemnościach lub [znajdujących się] poza [granicami mego poznania]; widzę je przed sobą i wiążę je bezpośrednio ze świadomością mego istnienia”. 6 W. Tatarkiewicz, O doskonałości, Instytut Wydawniczy „Daimonion”, Lublin 1991, s. 13. 7 Platon, Fileb, 61A. 8 . Tatarkiewicz, O doskonałości, s. 14. 9 Tamże. 10 Tamże, s. 16-17. 11 Tamże, s. 20-21. 2 W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 43 Stefan Konstańczak 12 13 14 15 16 17 18 19 Por. przypis 8. W. Tatarkiewicz, O doskonałości, s. 27. Arystoteles, Etyka Nikomachejska, 1123b. W. Tatarkiewicz, O doskonałości, s. 26. Cyt. za: Tamże, s. 27. Tamże, s. 41. Tamże, s. 45. W. Tatarkiewicz, Obowiązek szczęścia. W: tenże, Pisma z etyki i teorii szczęścia, Ossolineum, Wrocław 1992, s. 396. 44 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 45-54] Leszek Kopciuch O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Władysława Tatarkiewicza na tle niektórych argumentów materialnej etyki wartości Stanowisko aksjologicznego relatywizmu formułowano w dziejach zachodniej filozofii wielokrotnie, pierwsze jego ujęcia zawiera już filozofia grecka. Jego zwolennicy rzadko jednak zdawali sobie sprawę z teoretycznych konsekwencji, jakie ono za sobą pociąga. Świadomość tych konsekwencji występuje raczej wyraźnie tylko u przeciwników relatywizmu. Bowiem to oni właśnie wykazują, że teza relatywistyczna, uzależniając obowiązywanie wartości od zmiennego podmiotowego uznania, rozmija się z tym faktycznym sposobem dokonywania oceny, jaki wykonuje w praktycznej życiowej sytuacji działający człowiek. Co mogłoby wydawać się paradoksalne, tę swoistą zależność formułuje nawet filozof proklamujący «absolutny charakter» ludzkiej wolności – J. P Sartre: wybierając dla siebie wybieram dla człowieka jako takiego. To poniekąd indywidualistyczny odpowiednik motywu występującego w większości historycznych moralności – każda z nich uznaje siebie za jedyne właściwe ujęcie etycznych obowiązków człowieka. Ale to, rzecz jasna, tylko jeden z możliwych typów argumentacji antyrelatywistycznej. Argumentować można jeszcze w inny sposób. Po pierwsze, poprzez analizę rozumienia samej domniemanej relatywności, w celu precyzyjnego ustalenia takiego jej znaczenia, które jest używane w etycznym relatywizmie. O wielości możliwych tu interpretacji świadczyć może choćby to, że tzw. relatywność może oznaczać zależność od ludzkiego uznania, relacyjność, dostępność dla niektórych tylko podmiotów, iluzoryczność, zależność od okoliczności. Co więcej należałoby, co podkreśla zarówno Wł. Tatarkiewicz, jak i R. Ingarden czy N. Hartmann, uwzględnić typ wartości, których względność analizujemy – bowiem najprawdopodobniej w wypadku różnych ich rodzajów mogą wchodzić w rachubę różne rodzaje względności. Po drugie, można argumentować poprzez rozjaśniającą analizę semantyczną, której celem byłoby pokazanie nieporozumień językowych po- W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 45 Leszek Kopciuch pełnianych przy używaniu terminu «dobro». Po trzecie, można argumentować poprzez próbę pokazania, że fakt historycznej (bądź jakiejkolwiek innej) zmienności ludzkich przekonań co wartości nie musi wcale prowadzić do konieczności przyjmowania stanowiska relatywistycznego, lecz da się go uzgodnić z interpretacją uznającą niezmienność samych wartości. Przedmiotem moich uwag będzie formułowana przez Władysława Tatarkiewicza krytyka stanowiska etycznego relatywizmu. Ale nie jej całość, lecz ta część, którą jeśli chodzi o analizy koncepcji Tatarkiewicza traktuje się drugoplanowo. Na pierwszym miejscu stawia się bowiem krytykę rozumianą jako semantyczna analiza terminów «dobry» i «zły» oraz pokazanie ich błędnego użycia w teoriach relatywistycznych1. Ja skupię się na tej części argumentacji Tatarkiewicza, w której idzie o wykazanie, że fenomeny, jakie przytacza się zazwyczaj dla obrony relatywizmu, wcale nie muszą być interpretowane relatywistycznie, lecz można je także włączyć w interpretację absolutystyczną. Jest to, jak sądzę, nader ważny typ argumentacji, bowiem sam fenomen zmienności ludzkich poglądów na wartość, zmienności ludzkich sądów i ocen jest czymś niekwestionowalnie danym. Zadaniem teorii jest go wyjaśnić. Dla uwypuklenia specyfiki ujęcia Tatarkiewicza porównam je z rozwiązaniami, jakie daje tutaj jeden z przedstawicieli dwudziestowiecznego aksjologicznego obiektywizmu, a jednocześnie jeden z reprezentantów materialnej etyki wartości – Nicolai Hartmann. Potraktowanie koncepcji Hartmanna jako takiego punktu odniesienia jest uwarunkowane kilkoma względami: (1) z racji swego podbudowania ontologicznego, jest to ujęcie na gruncie materialnej etyki wartości najbogatsze; (2) w niektórych przynajmniej momentach jest to rozwiązanie kwestii relatywizmu analogiczne do ujęcia proponowanego przez Tatarkiewicza, co poświadcza również Z. Zwoliński2; (3) sam Tatarkiewicz odwołuje się w swojej pracy do dzieła M. Schelera Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik – które określa podstawy paradygmatu materialnej etyki wartości, do której należy także Hartmann (sam Hartmann pojawia się jako autor, do którego Tatarkiewicz się odwołuje, choć nie dzieje się to w pracy O bezwzględności dobra, lecz na przykład w studium O pisaniu historii filozofii3); (4) na koniec, nie bez znaczenia jest również fakt, że w swoim «okresie marburskim» Wł. Tatarkiewicz nawiązał z Hartmannem bezpośrednią znajomość4. Na wstępie trzeba jeszcze podkreślić, że nie idzie tutaj o ustalenia historyczno-filozoficzne, lecz o badania problemowe. To oznacza, nie chodzi o określenie ewentualnych genetycznych zależności pomiędzy ideami poszczególnych autorów. Fakty byłyby tu takie, iż Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik Schelera pochodzi z roku 1913 (t.1) i 1916 (t.2) (do tego wydania odwołuje się sam Tatarkiewicz), Ethik Hartmanna dopiero z roku 1926. Studium O bezwzględności dobra pochodzi z roku 1919. 46 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Wł. Tatarkiewicza... Tytuł rozprawy Tatarkiewicz mógłby również brzmieć tak: «o absolutności wartości». Termin «bezwzględność» dobra stosuje Tatarkiewicz między innymi dlatego, aby ustrzec się przed takim odczytaniem jego stanowiska, które nawiązywałoby do obarczonej historycznie nazwy «absolutyzm». Choć jeżeli poprzez absolutność rozumieć przeciwieństwo relatywności, to sam Tatarkiewicz nie ma nic przeciwko używaniu takiego terminu. Podobne rozumowanie można przeprowadzić w odniesieniu do terminu «dobro». Nie oznacza ono dla Tatarkiewicza jakości wyłącznie moralnej, lecz ogólny przysługujący niektórym ludzkim postępowaniom i postawom charakter cenności: „W niniejszych rozważaniach «dobro» nie jest ograniczone do moralnego, ani też do użytkowego, ani także do sumy dóbr moralnych i użytkowych; obejmuje również dobra takie jak estetyczne, które nie są ani dobrami moralnymi, ani użytkowymi. Dobro w tym szerokim znaczeniu znaczy to samo, co «wartość», dokładniej to samo, co wartość dodatnia: są to synonimy. Albo jeszcze innymi słowami: dobro to to, co w ten czy inny sposób jest cenne”5. Wstępne ustalenie, że absolutność jest przeciwieństwem relatywności wartości nie precyzuje jeszcze w pełni sensu tej relatywności. Tatarkiewicz podejmuje próbę odróżnienia stanowiska relatywistycznego od subiektywistycznego oraz wyodrębnienia w obrębie relatywizmu różnych jego szczegółowych wersji. Znaczenie tej próby podkreśla także R. Ingarden, dla którego jest to, pomimo również momentów krytycznych, jedna z najważniejszych podjętych do roku 1948 prób rozjaśnienia sensu względności wartości6. Relatywizm etyczny jest dla Tatarkiewicza stanowiskiem, przy którym uznaje się, że «cenność», albo «wartościowość», albo też «dobro» posiada jakiś przedmiot nie jako swoją cechę bezwzględną, lecz względną. Taka relatywność ma dwa uszczegółowienia. Po pierwsze, może to być cenność «dla kogoś», po drugie może to być cenność «do czegoś»: „W pierwszej postaci przedmiotem P1, względem którego przedmiot P posiada cechę dobra lub zła, jest jednostka ludzka czy jakaś istota czująca, dla której przedmiot P jest dobry lub zły. W drugiej postaci przedmiotem P1 jest jakiś stan rzeczy, do osiągnięcia którego P jest skutecznym środkiem czy narzędziem”7. Natomiast subiektywizm etyczny to stanowisko, przy którym uznaje się, iż jakości moralne nie mają charakteru obiektywnego, to zaś oznacza, że są subiektywne, tzn. są zależne od podmiotu. Obojętne, czy tym podmiotem jest jednostkowy człowiek, ich grupa (klasa), całe społeczeństwo, człowiek jako taki, Bóg. Obojętne także, czy ta zależność oznacza ugruntowanie dobra w uznaniu podmiotu, czy też oznacza zależność od jego konstytucji psychicznej lub fizycznej. Obojętne również, czy idzie o zależność (a) od uczuć podmiotu; (b) od jego aktów wolicjonalnych; (c) czy wreszcie o zależność od jego sądu. Już te definicyjne określenia pokazują z jednej strony precyzję języka, jakim posługuje się Tatarkiewicz, z drugiej zaś pokazują, że ta precyzyjna analiza dotyczy tylko niektórych W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 47 Leszek Kopciuch z możliwych znaczeń etycznej relatywności. Dla porównania, u Ingardena pojawiają się np. takie typy relatywności: (1) wartość jest względna, bo związana z naszym sposobem poznawania; (2) wartość jest względną kwalifikacją przedmiotów, bo zmienia się wraz z okolicznościami, w jakich występuje przedmiot; (3) wartość jest względna w sensie relacjonalności, tzn. istnieje w przedmiocie w jego odniesieniu do jakiegoś innego przedmiotu; (4) względność wartości polega na jej bytowej pochodności, może być ona np. traktowana jako wytwór świadomości (lub ich zbiorowości); (5) względność wartości sprowadza się do tego, że jest dostępna tylko dla niektórych, ukwalifikowanych odpowiednio podmiotów8. Jak stwierdza Ingarden, Tatarkiewicz analizuje tylko jedno ze znaczeń relatywności, mianowicie to wydobyte w punkcie (3): przedmiot posiada wartość tylko jako człon stosunku do pewnej innej rzeczy9. Sam Tatarkiewicz, o czym już była mowa, rozumie ten stosunek dwojako: albo jako stosunek, w którym cenność pierwszego przedmiotu istnieje tylko dla drugiego przedmiotu, albo jako stosunek w którym pierwszy przedmiot jest cenny, gdyż jest instrumentem do osiągnięcia drugiego przedmiotu. W szerszy od Tatarkiewicza sposób definiuje etyczny relatywizm także N. Hartmann. Dla Hartmanna stanowisko relatywistyczne musi spełnić trzy warunki: (1) wartość nie istnieje niezależnie od podmiotu, lecz jest rezultatem uznania (wartościowania) podmiotu; (2) podmiot określa zarówno to, jakiej już istniejącej treści przysługuje charakter powinności, jak i formułuje treści, którym nadaje charakter powinności; (3) te czynności podmiotu są «samowolne»10. W takiej definicji relatywizmu widać wyraźnie, że dla Hartmanna etyczny subiektywizm jest efektywnym elementem etycznego relatywizmu. Jeżeli bowiem cenność działań i postaw ma być uzależniona od woli podmiotu, to nie może tkwić w samym przedmiocie, a więc na sposób obiektywny: „Jeżeli moralne nakazy powstały, to są one dziełem ludzkim, tak więc ludzka myśl ma moc ich wznoszenia i burzenia; tak więc w takim razie również i myśl filozoficzna winna mieć moc formułowania nakazów, tak jak myśl polityczna ma moc formułowania praw. Pozytywne prawo i pozytywna moralność pzostają wtedy na jednym poziomie”11. Choć rzecz jasna, sam subiektywizm nie konstytuuje jeszcze dla Hartmanna stanowiska relatywistycznego, jest tylko dlań warunkiem sine qua non. Tatarkiewicz słusznie podkreśla, że stanowiska relatywistycznego nie można utożsamić z faktem niegodności sądów etycznych. Ale zasadnicze pytanie dotyczy tego, czy można na rzecz relatywizmu w oparciu o ten fenomen argumentować. Fenomen bowiem jest niekwestionowalny, odrzucić od tak, go nie można: ludzie przecież faktycznie różnią się co do swoich aksjologicznych przekonań. Ten sam fenomen jest również punktem wyjścia dla analizy Hartmanna. Obaj podobnie formułują swoją tezę podstawową: niezgodność sądów etycznych nie uzasadnia relatywizmu. Jak to wyjaśnienie rozumie Tatarkiewicz? Po pierwsze, należy zapytać czy w odmiennych sądach mamy rzeczywiście do czynienia z relatywizmem. Częstokroć 48 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Wł. Tatarkiewicza... jest to tylko «odmienność obyczajów». A działając zgodnie z obyczajem nie muszę czynić tego, co uważam za dobre lub złe, lecz to, co «każe» mi czynić dany obyczaj. Tatarkiewicz nie rozwija tu swojego stanowiska głębiej, ale zdaje się, chodzi mu o to, że obyczaj kształtuje się poprzez tradycję i ma charakter „nawykowy”, przez co odróżnia się od właściwych sądow etycznych. Po drugie, odmienność etosów może być tylko powierzchowna, a to, co skrywa się pod zewnętrznymi przejawami może okazać się takim samym postrzeganiem wartości. Gdy kultury są porównywalne co do rozwoju i okoliczności, odmienność sądów znika12: „Jedne ludy grzebią zmarłego, inne pożerają go, ale jedne i drugie czynią to, aby – zmarłego uczcić...”13 Po trzecie, gdy takie uzgodnienie się nie udaje, to dlatego, że różne ludzkie grupy względnie etapy historycznego rozwoju ludzkości znajdują się na różnych poziomach rozwojowych: ”Pojmujemy, że człowiek pierwotny, mało rozwinięty i pochłonięty pracą fizyczną, nie mógł mieć odczucia dla subtelnych, złożonych wartości. Na pewno istniał czas, gdy jeszcze nie wszystkie dobra były znane, odczuwane, oceniane; może i dziś ten czas trwa jeszcze”.14 Sądzę, że takie wyjaśnienie można również u Tatarkiewicza odnaleźć jako uzasadnienie dla zmienności wartościowań dokonywanych w obrębie życia jednostkowego człowieka – traktuje o tym szkic Ciekawość (choć sam Tatarkiewicz powołuje sie na ten tekst tylko przy okazji krytyki subiektywizmu). Ten sam moment krytyki występuje w etyce materialnej. U Hartmanna jest on w ogólny sposób zawarty w przyporządkowaniu typu wartości do określonego typu realnych sytuacji. Co oznacza, że mogę ująć tylko takie wartości, które są przyporządkowane do typu sytuacji, w jakiej uczestniczę. To zresztą zależność, którą etyka zna od dawna. Już bowiem Arystoteles stwierdzał, że cnotę szczodrości może rozpoznać tylko ktoś, kto dysponuje pieniężnymi środkami, a cnotę odwagi – ktoś, kto znalazł się w sytuacji zagrożenia. Po czwarte, niezgodność sądów etycznych można także wyjaśnić zdaniem Tatarkiewicza poprzez przyjęcie, iż nie wszystkie podmioty mogą poznać dobro, wzgl. cenność jakiegoś postępowania. To zdaniem Tatarkiewicza fakt zapoznawany w pomieszaniu relatywności dobra z jego niedostępnością dla niektórych podmiotów. To moment bardzo charakterystyczny dla materialnej etyki wartości. Występuje on wyraźnie zarówno u Schelera, jak i u Hartmanna15. Hartmann stwierdza: „Nie każdy człowiek ma świadomość aksjologiczną dla każdej moralnej wartości, podobnie jak nie każdy może zrozumieć każde twierdzenie matematyczne. Ale tam, gdzie ktoś ma rzeczywistą świadomość aksjologiczną, tam jest ona w nim bezpośrednio świadectwem samej wartości”16. Po piąte, jak twierdzi Tatarkiewicz, ograniczony ludzki umysł nie może ująć wszystkich dóbr jednocześnie. Taki sam argument pojawia się u Hartmanna jako fenomen «ograniczonej pojemności świadomości aksjologicznej». Sam Tatarkiewicz nie przesądza jednak, co jest powodem tej ograniczoności. Mowa jest tu tylko o ograniczoności, która jest czymś specyficznie ludzkim. W etyce mate- W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 49 Leszek Kopciuch rialnej wskazuje się przeważnie na odrębność świadomości aksjologicznej uwarunkowaną uczuciowym sposobem ujmowania wartości. Jak mówi obrazowe sformułowanie Hartmanna: można ująć dowolnie wiele, ale nie można być ujętym przez dowolnie wiele. Po szóste, argumentem antyrelatywistycznym są u Tatarkiewicza tzw. «zboczenia w umysłowości jednostek i grup». Jest to, jak sądzę, odpowiednik złudzeń i błędów aksjologicznych, które występują u wszystkich przedstawicieli materialnej etyki wartości. Najbardziej znanym przykładem mogłaby tu być Schelera koncepcja resentymentu. U Hartmanna, choć bez tak znanej postaci jaka występuje u Schelera, pojawiają się tzw. złudzenia pozytywne i negatywne. W złudzeniu pozytywnym (1) uchwytujemy materię wartości i jej powinność, ale (2) negujemy tę powinność i konstytuujemy jej zresentymentalizowany odpowiednik. Natomiast w złudzeniu negatywnym (Hartmann nazywa je «aksjologiczną ślepotą») mamy (1) w ogóle brak widzenia materii wartości i w związku z tym (2) brak ujęcia powinności tej materii, albo też (1) ujmujemy materię wartości oraz mimo tego (2) negujemy jej powinność. U Tatarkiewicza idzie o błąd aksjologiczny polegający na możliwości atrofii jednego dobra i odpowiadającej jej hipertrofii innego. U Hartmanna taki sam argument pojawia się przy analizie aksjologicznego fanatyzmu. Jest to skrajny przykład sytuacji, gdy jedna wartość wypełnia całą świadomość, niejako nie pozostawiając już miejsca dla innych wartości. W rezultacie, uwzględnienie wszystkich tych wyjaśnień prowadzi Tatarkiewicza do wniosku, że fakt różnorodności i zmienności sądów etycznych nie musi być interpretowany relatywistycznie. Teoria absolutystyczna ma taką samą moc wyjaśniającą: „Niezgodność ta jest w pewnym zakresie – faktem; ale ponieważ może być wyjaśniona inaczej niż relatywistycznie, więc nie jest argumentem dla relatywizmu etycznego”.17 Co do istoty takie samo rozumowanie pojawia się u Hartmanna. Problemu relatywizmu nie można rozwiązać poprzez wskazanie na fakt historyczny, że istniały epoki, w których ludzie nie znali nakazu. Jeżeli nakaz jest absolutny, to ów fakt stanowił po prostu fakt niewiedzy lub też niedojrzałości gatunku ludzkiego, nie zaś negację nakazu. Jeżeli zaś nakaz nie jest absolutny, to historyczny moment jego pojawienia się jest obiektywną godziną narodzin zasady moralnej18. I Tatarkiewicz, i Hartmann uznają zatem, że przemiana warunków, w jakich człowiek żyje – i także przemiana samego człowieka – powodują zmianę w ludzkich etycznych sądach, ale nie oznacza ona zasadnej relatywizacji wartości, o której chce mówić etyczny relatywizm. Hartmann dokonuje tu odróżnienia samej wartości od jej obowiązywania zmienia się owo obowiązywanie, sama zaś wartość pozostaje niezmienna. Podobnie, co do istoty, swoje stanowisko formułuje tutaj Tatarkiewicz: „[...] rzeczywistość zmienia się, a wraz z nią sposób, w jaki można dobra osiągać. Dlatego w świecie bezwzględnych dóbr nie ma bezwzględnych reguł postępowania”19. 50 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Wł. Tatarkiewicza... Wydobyta zbieżność między stanowiskiem Tatarkiewicza i Hartmanna dotyczy jednak tylko sposobu interpretowania fenomenu wielości i zmienności ludzkich przekonań etycznych. Trzeba tu też zasygnalizować te najistotniejsze różnice, jakie zachodzą pomiędzy oboma autorami. Po pierwsze, Hartmann formułuje rozbudowaną teorię na temat sposobu istnienia wartości oraz próbuje dokonać rozbudowanej charakterystyki różnych grup wartości. Wartości istnieją dla Hartmanna jako przedmioty idealne i indyferentne wobec ich realizacji w świecie realnym. Tego typu przedsięwzięcie u Tatarkiewicza nie zostało podjęte. Po drugie, fenomen, zgodnie z którym niektóre wartości pojawiają się w przedmiotach tylko w stosunku do innych przedmiotów, który dla Tatarkiewicza stanowi zasadniczą postać stanowiska relatywistycznego – uzyskuje u Hartmanna wyjaśnienie jako fenomen relacyjnego odniesienia wartości do sytuacji realnych. Tę właściwość przysługującą niektórym wartościom również Ingarden nazywa relacjonizmem20. Po trzecie, trzeba jednak zauważyć, że takie rozwiązanie pojawia się również – chociaż tylko zalążkowo, bo w postaci zaledwie kilku zdań – u Władysława Tatarkiewicza. Stwierdza on mianowicie tak: „Doznawanie przyjemności jest cechą tylko istot świadomych i posiadających pewien układ psychofizyczny. Podobnie też każda inna cecha dodatnia lub ujemna jest dla kogoś jednego dostępna, a dla kogoś innego niedostępna. Można ten stan rzeczy nazwać względnością tych cech; ale jest to względność zgoła inna niż ta, o której tu była mowa”21. Po czwarte, u Hartmanna względność wartości jakiegoś przedmiotu pozostającego w stosunku do drugiego przedmiotu zostaje dodatkowo rozpoznana jako względność przysługująca tzw. «wartościom dóbr». Każda wartość moralna jest pewnym dobrem dla osoby, wobec której dokonuje się urzeczywistniające tę wartość działanie. Zaufanie jest dobrem dla kogoś, komu je ktoś okazał, wierność jest dobrem dla kogoś, wobec kogo jej dochowano. Ale oznacza to tylko tyle, że ze względu na osobę, na którą było nakierowane postępowanie, wartości moralnej towarzyszy różna od niej wartość dobra. Wartość dobra nie jest tożsama z wartością moralną. Dochowanie wierności, argumentuje Hartmann, jest zachowaniem moralnie wartościowym niezależnie od tego, czy osoba, której ono dotyczyło, to dostrzega i ujmuje dodatkowo jako dobro. Na koniec, trzeba jeszcze postawić pytanie o zależność, jaką Tatarkiewicz stwierdza dla stosunku zachodzącego pomiędzy subiektywizmem a relatywizmem. Pisze on tak: „Związek obu teorii jest psychologiczny. [...] Związku logicznego natomiast między tymi teoriami nie ma. Cecha względna może być obiektywna i cecha subiektywna może być bezwzględna. Jeżeli relatywizm jest prawdziwy, to subiektywizm może być prawdziwy i może być fałszywy; jeżeli subiektywizm jest prawdziwy, to relatywizm może być prawdziwy i może być fałszywy” (s. 226). Taka zależność jest, jak sądzę, zasadna przy wąskim, właśnie przez Tatarkiewicza rozważanym, rozumieniu relatywizmu. Przy znaczeniu szerszym, takim, jakie reprezentuje Hartmann, a ono właśnie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 51 Leszek Kopciuch zdaje się leżeć u podstaw tzw. relatywizmu historycznego i kulturowego, zależność taka nie zachodzi. Subiektywny charakter istnienia wartości, tj. jej ufundowanie w wartościujących uznaniowych aktach podmiotu, jest warunkiem dla możliwości relatywizmu. Jeżeli bowiem wartościowość postępowania ma sie pojawiać dopiero w stosunku tego postępowania do podmiotu, to nie może ona przysługiwać postępowaniu obiektywnie. Wówczas bowiem nie mogłaby w żaden sposób pojawiać się dopiero poprzez ów stosunek. Chyba że tylko w znaczeniu poznawczym, podmiot bowiem jest z istoty poznania koniecznym elementem (koniecznym biegunem) relacji poznawczej. Takie poznawcze uwarunkowanie nie stanowiłoby jeszcze jednak uzasadnienia dla relatywizmu. Bowiem, jak już wcześniej stwierdziliśmy, zarówno dla Tatarkiewicza, jak i dla Hartmanna, a szerzej – dla materialnej etyki wartości, błąd poznawczy w ujmowaniu wartości, nie jest argumentem dla relatywizmu, lecz można go wyjasnić absolutystycznie. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 W taki sposób interpretuje na przykład tę koncepcję: Ryszard Wiśniewski, Podstawy aksjologii Władysława Tatarkiewicza, [w:] Człowiek i wartości moralne, pod red. Z. J. Czarneckiego i S. Soldenhoffa, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1989, w szczególności s. 293-301. Podobnie: Anna Drabarek, Szkoła Lwowsko-Warszawska w rozwoju polskiej myśli filozoficznej [w:] Zarys historii filozofii i myśli społecznej w Polsce, pr. zbior., IWZW, Warszawa 1985, s. 157158. Z kolei J. Woleński uwzlędnia całość argumentacji Tatarkiewicza. Por. Jan Woleński, Filozoficzna szkoła lwowsko-warszawska, PWN, Warszawa 1985, s. 287-289. Zbigniew Zwoliński, Byt i wartość u Nicolaia Hartmanna, PWN, Warszawa 1974, s. 302. Por. Władysław Tatarkiewicz, O pisaniu historii filozofii, [w:] Droga do filozofii, PWN, Warszawa 1971, s. 74. Po wygłoszeniu tego referatu w ramach warszawskiej konferencji, obecny na niej syn Wł. Tatarkiewicza – prof. Krzysztof Tatarkiewicz, powiedział mi, że w domu ojca znajdowało się jego zdjęcie z N. Hartmannem, lecz niestety zaginęło ono w czasie wojny. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, [w:] Droga do filozofii, s. 214. Por. Roman Ingarden, Uwagi o względności wartości, [w:] Studia z estetyki, t. 3, PWN, Warszawa 1970, s. 207. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, s. 215. Por. R. Ingarden, Uwagi o względności wartości, s. 207-219 Tamże, s. 210: „W tym i tylko w tym znaczeniu mówi o względności wartości Wł. Tatarkiewicz, uważając wszelkie inne znaczenia «względności» za proste pomieszanie pojęciowe”. Por. na ten temat mój artykuł Krytyka relatywizmu aksjologicznego u N. Hartmanna, „Edukacja Filozoficzna”, vol. 41 (2006). N. Hartmann, Ethik, 4. Aufl., Walter de Gruyter, Berlin 1965, s. 20. W tym właśnie punkcie Tatarkiewicz odwołuje się bezpośrednio do Der Formalismus in der Ethik M. Schelera. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, s. 245. Tamże, s. 246. Por. Jan Galarowicz, Fenomenologiczna etyka wartości (Max Scheler – Nicolai Hartmann – Dietrich von Hildebrand), Wyd. Naukowe PAT, Kraków 1997, s. 73-75. Por. także Piotr 52 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 O niektórych antyrelatywistycznych argumentach Wł. Tatarkiewicza... 16 17 18 19 20 21 Orlik, Fenomenologia świadomości aksjologicznej (Max Scheler – Dietrich von Hildebrand), Wyd. Naukowe IF UAM, Poznań 1995, s. 147-148, 158-161. N. Hartmann, Ethik, s. 60. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, s. 248. Por. N. Hartmann, Ethik, s. 19-20. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, s. 289. Por. R. Ingarden, Uwagi o względności wartości, s. 210-211. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, s. 272. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 53 54 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 55-62] Agnieszka Skrobas Dobro jako przedmiot analizy i refleksji Władysława Tatarkiewicza Władysław Tatarkiewicz – autor klasycznej już dziś Historii filozofii, która doczekała się aż 18 wydań i wciąż stanowi jeden z najbardziej znanych podręczników, postrzegany jest zwłaszcza jako historyk filozofii, filozof, twórca trafnych syntez z dziedziny historii estetyki i teorii sztuk pięknych, rzadziej zaś jako etyk i aksjolog. Warto jednak przybliżyć jego dorobek etyczny, na który składają się między innymi: krytyczna analiza dotychczasowych teorii etyczno–moralnych, wobec których zajmuje własne stanowisko, rozważenie poglądów aksjologicznych licznych myślicieli m.in. Arystotelesa1 i Pascala, 2 problematyka dóbr, hierarchia wartości (wartości moralne, poznawcze, estetyczne, hedoniczne i witalne), 3 koncepcja szczęścia,4 a przede wszystkim teoria bezwzględności oraz obiektywności dobra i zła traktowane przez autora jako komplementarna całość. W. Tatarkiewicz swoje rozważania na polu aksjologicznym rozpoczyna od wnikliwej analizy dotychczasowych doktryn etycznych: relatywistycznych i subiektywistycznych. Rozróżnia trzy rodzaje relatywizmu: relatywizm powszechny (każda cecha przedmiotu jest względna), relatywizm logiczny (prawdziwość i fałszywość to cechy względne oraz relatywizm etyczny (dobro i zło to cechy względne). Temu ostatniemu polski uczony poświęcił szczególną uwagę, ukazując dwie postacie relatywizmu aksjologicznego: względność dobra i innych wartości wobec osób (jeśli dany przedmiot jest dobrem to jest dobrem dla kogoś) oraz wobec rzeczy (jeśli dany przedmiot jest dobrem to jest nim do czegoś). Tatarkiewicz omawia i skrupulatnie analizuje różne warianty, teorie i twierdzenia relatywizmu. Analogiczne badania autor O bezwzględności dobra przeprowadził nad subiektywizmem. Podobnie jak w relatywizmie, rozróżnił trzy rodzaje subiektywizmu: powszechny (teoria uważająca każdą cechę za subiektywną), logiczny (subiektywnymi są cechy prawdziwości i fałszywości) oraz etyczny (postulujący tezę, iż cechy dobra i zła są subiektywne). Subiektywizm etyczny twierdzi zatem, że jeśli przedmiot posiada cechę dobra lub cechę zła, to posiada ją w zależności od jakiegoś podmiotu. Podmiot jest ich warunkiem. Autor rozważa różne postacie subiektywizmu, począwszy od W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 55 Agnieszka Skrobas k o n w e n c j o n a l i z m u, czyli – jak pisze Tatarkiewicz – dawniejszej, specyficznie starożytnej wersji subiektywizmu (dobre jest to, co zostało ustanowione, „z prawa”, „z konwencji”, „z ustawy”), dekretalizmu jako nowej odmiany konwencjonalizmu właściwego nowym wiekom („dobre jest to, co rozkazał ten kto, ma moc rozkazywania: państwo, władca czy prawo”5), poprzez s u b i e k t y w i z m t e o l o g i c z n y (dobre są rzeczy, których Bóg chce, które Bóg nakazał) i p o w s z e c h n y a n t r o p o l o g i c z n y s u b i e k t y w i z m, który polski aksjolog nazywa majoryzmem, w myśl którego większość w danej grupie społecznej wydaje sąd o dobru, dobro to coś, co odpowiada większości6. Autor omawia także n o m i n a l i z m etyczny, który twierdzi, iż żadne przedmioty nie są dobre „same z siebie”, ze swej „natury”, „obiektywnie” (co zbliża go do subiektywizmu), oraz że nie ma na świecie przedmiotów ani dobrych, ani złych, zaś przymiotniki „dobry”, „zły” wyrażają tylko stan emocjonalny podmiotu stwierdzającego, wypowiadającego ów „przymiotnik” – co zdecydowanie go od teorii subiektywizmu odróżnia. Tatarkiewicz nie pominął też kwestii błędnego utożsamiania relatywizmu i subiektywizmu. Wyeksponował on różnicę między nimi: relatywizm twierdzi, iż dobro i zło są cechami względnymi, zaś dobro jest dobrem d l a k o g o ś, natomiast subiektywizm – dobro i zło są cechami subiektywnymi, dobro jest zależne o d k o g o ś.7 Teorie te nie są zatem synonimami, aczkolwiek autor widzi między nimi silny związek psychologiczny, bowiem obie wypływają z podobnego sposobu myślenia, jednakże związku logicznego między nimi nie ma, chociaż najczęściej występują łącznie8. Polski uczony znajduje wspólny „trzon” symbiozy relatywizmu i subiektywizmu etycznego, którym jest uznanie jako cechy dobra – niestałości. Teorię tę Tatarkiewicz proponuje nazwać mutabilizmem etycznym9. Pojęcie dobra jest jednym z najbardziej powszechnych terminów. Każdy człowiek wie co to jest dobro, potrafi je zidentyfikować i rozróżniać. Czym zatem jest dobro? Pytanie to wywołuje konsternację, bo mimo, iż jest to słowo znane i zrozumiałe, to definicja dobra nastręcza liczne trudności. Słownik Filozofii pod redakcją A. Aduszkiewicza określa dobro jako „pojęcie pierwotne, trudno definiowalne, oznaczające w najszerszym i nieostrym znaczeniu wszystko, co uznajemy za godne aprobaty (…)”,10 zaś w myśl Słownika Języka Polskiego dobro jest tym, co ocenione zostało „jako pomyślne, pożyteczne, wartościowe (…)”.11 Najczęściej jednak pojęcie dobra występuje w formie przymiotnikowej, jako „przymiotnik atrybutywny”12. Toteż Oksfordzki Słownik Filozoficzny nie wyróżnia pojęcia „dobro” jako odrębnego terminu, natomiast jego definicja pojawia się przy okazji wyjaśniania terminu „dobry”: dobro to „pewny spodziewany, ostateczny cel, ku któremu winno zmierzać nasze działanie: stan posiadający wartość wewnętrzną, klasycznie utożsamiany z eudajmonią czy też pewnym złożeniem szczęścia, cnoty, powodzenia oraz bycia wolnym od trosk”13. 56 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dobro jako przedmiot analizy i refleksji Władysława Tatarkiewicza W historii filozofii pojawiały się liczne propozycje dotyczące definiowania dobra: dobro jako cel wszelkiego dążenia i działania (Arystoteles); dobro to cnota (stoicyzm); dobro to przyjemność (epikureizm); najwyższym dobrem jest Bóg (św. Augustyn, św. Tomasz); dobra jest twórcza wola mocy, czyli życia (Nietzsche) i inne. Trudność definicyjną pojęcia dobra widział także Władysław Tatarkiewicz, który de facto stwierdził, iż dobro jest pojęciem, które nie daje się zdefiniować, podobnie jak byt. Terminy te porównywał już Arystoteles, który uważał, iż dobro jest rzeczowo tym samym co byt, a różnica między nimi jest myślowa, gdyż istotę dobra stanowi to, że może być przez kogoś pożądane. Mimo, iż każda próba definicji nie jest w zupełności zadawalająca to jednak wiemy jak rozumieć dobro i zło – konstatuje W. Tatarkiewicz, nie potrzeba nam definicji, by się nim posługiwać i je rozumieć. Dobro to pojęcie proste, którego nie należy „rozczłonkowywać”, zaś etyka winna zajmować się tylko terminami prostymi, zwanymi „prawdami pierwszymi”14. Dobro według Tatarkiewicza to wartość pozytywna posiadająca walor dodatni, w odróżnieniu od zła mającego walor ujemny. Dobro jest wartościowe „samo w sobie”, „samo przez się”, ze swej „natury”, jego wartość nie jest wynikiem jakichkolwiek względności czy to od przedmiotu czy podmiotu, nie odpowiada mu żaden stosunek zależności. Tatarkiewicz stoi na stanowisku, iż dobro i zło są cechami bezwzględnymi i obiektywnymi, bowiem jeżeli jakiemuś przedmiotowi przysługuje dobro, jako cecha wartościowa dodatnia, to przysługuje mu ona bezwzględnie i obiektywnie. Jest niezależne. Dany przedmiot nie jest dobry dla kogoś, bądź czegoś, czy dla swojego kreatora, czy odbiorcy – jest dobry bezwzględnie i obiektywnie. Jeżeli „prawdomówność” jest dobra – to jest dobra zawsze, jeżeli „kłamstwo” jest złe – to cecha zła, cecha negatywna przysługuje mu niezmiennie, obiektywnie i bezwzględnie. Dobro bezwzględne nie oznacza dobra „najwyższego” czy „wielkiego”, bowiem, pisze Tatarkiewicz, >>mówiąc o dobru bezwzględnym, rozumiemy tylko, że dobro jest dobrem „samo przez się”, nie zaś dobrem dla kogoś; dobro wielkie jest samo przez się dobrem wielkim, a dobro małe jest samo przez się dobrem małym. Trwałe szczęście jest tak samo dobrem bezwzględnym, jak i przelotna przyjemność, tylko pierwsze jest dobrem wielkim, a druga – małym<<15. Dobro w ujęciu Tatarkiewicza jest dobrem absolutnym. Zaznaczyć tu trzeba, że nie ma ono nic wspólnego z bytem transcendentnym, czy absolutem w rozumieniu Plotynowskim czy Schellinga, nie jest ideą ani przedmiotem metafizycznym. Pod pojęciem absolutności kryje się stałość i niezmienność dobra. Dobro jest wartością dodatnią, własnością niezmienną, jest jedno, ale może przysługiwać licznym zmiennym przedmiotom. Dlatego też jest wiele dóbr na świecie, bo jest wiele rzeczy, które posiadają cechę dobra. Dobrami mogą być zatem szlachetność, wierność, duma; dobrami są: piękno, harmonia i pełnia życia oraz siła, radość, zdrowie i inne16. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 57 Agnieszka Skrobas Niezmienność jest własnością abstrakcyjnych cech, „cecha wartościowa dodatnio jest nią wszędzie i zawsze; nie może stać się wartościową ujemnie albo obojętną”17. Natomiast konkretne przedmioty ulegają nieustannym zmianom, ich „wyposażenie aksjologiczne” może się zdeformować, z przedmiotu wartościowo dodatniego może się zmienić w przedmiot negatywny. Człowiek może być pracowity i uczciwy dzisiaj, ale jutro będzie już niepracowity i nieuczciwy, ale to nie znaczy, iż pracowitość i uczciwość straciły walor pozytywności, wciąż stanowią one wartość dodatnią, obiektywną i bezwzględną. Traktowanie dobra jako cechy względnej i zależnej wynika z faktu utożsamiania go z przyjemnością, korzyścią, pożytkiem, odpowiedniością – dobry to znaczy korzystny dla kogoś, odpowiedni do czegoś itd. Tatarkiewicz nie neguje, iż termin „dobry” bywa używany w takich znaczeniach i wówczas jest cechą względną, ale zaznacza, iż wystarczy wykazać, że ten wyraz jest używany w innym jeszcze znaczeniu, w którym oznacza już cechę bezwzględną, by obronić teorię obiektywizmu. Zdanie „stało się dobrze, że stała się sprawiedliwość” ukazuje, iż „stało się dobrze” nie dla kogoś, nie do czegoś, lecz obiektywnie.18 W ten sposób Tatarkiewicz podważa jeden z głównych argumentów teorii relatywistycznych, dodając, iż pozory prawdziwości subiektywizmu i relatywizmu wynikają przede wszystkim z nieścisłości terminów, mieszania pojęć i twierdzeń oraz błędnych tez. Argumentem, który ma udowadniać tezę obiektywizmu jest dla Tatarkiewicza fałszywość subiektywizmu. Pisze on: „Dowodzić zaś ją można w ten sposób: istnieją w zasadzie trzy możliwości: albo dobra i zła nie ma (nominalizm), albo dobro i zło są cechami subiektywnymi (subiektywizm), albo są cechami obiektywnymi (obiektywizm). Póki nominalizm nie znajduje obrońców, pozostają tylko dwie możliwości: dobro i zło są albo subiektywne albo obiektywne. Jeśli subiektywizm jest teorią fałszywą, to obiektywizm jest prawdziwą. Innego dowodu prawdziwości obiektywizmu, niż dowód fałszywości subiektywizmu nie potrzeba. Dowodząc bowiem fałszywości subiektywizmu, dowodzę że dobro i zło nie są zależne od podmiotu, a przez to samo dowodzę prawdziwości obiektywizmu”19. Dobro, według autora O bezwzględności dobra, posiada charakter „aksjomatów intuicyjnych” nasza intuicja potwierdza obiektywność, bezwzględność, a zwłaszcza oczywistość naszych sądów o dobru. Nie chodzi tu, jak zauważa L. Hostyński, o intuicjonizm psychologiczny, głoszący, iż człowiek wyposażony jest w pewną dyspozycję, która pozwala bezbłędnie rozpoznać, co jest bezwzględnym dobrem. Ostateczną instancją rozstrzygającą, co jest dobre, a co złe jest oczywistość.20 Twierdzenia o dobru są prawdziwe i nie wymagają uzasadnienia. „Przyjemność jest czymś dobrym, a przykrość złym, wiemy to z całą oczywistością” (podkr. aut. A.S.), stwierdza Tatarkiewicz21. Oczywistość nie musi być powszechna, ale to jej nie odbiera zasadności i natury oczywistości oraz prawdziwości. Powszechne uznanie bowiem nie jest niezbędnym warunkiem oczywistości. Dobro jest 58 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dobro jako przedmiot analizy i refleksji Władysława Tatarkiewicza wartościowe samo w sobie, jest mówiąc Arystotelesowskim językiem „dobrem celem”, „(…) cele posiadają wartość samo przez się, albo jej nie posiadają wcale”22. Dlatego Tatarkiewicz dzieli przedmioty na posiadające wartość pochodną, czyli względną, (względna nie jest równoznaczna z subiektywną), bo służą do osiągnięcia celów, oraz posiadające wartość „własną”, czyli bezwzględną; są celami23. Bezwzględność i obiektywność dobra nadają mu tego „uchwytnego waloru”, „ubierają” go w sens. Dzięki tym walorom możemy mówić o dobru moralnym. Z kolei twierdzenie, że dobro moralne nie jest wartością bezwzględną i obiektywną to znaczy, w rozumieniu koncepcji Tatarkiewicza, wyrzec się wartości moralnych w ogóle24. Czy jednak tezę obiektywności i bezwzględności dobra da się utrzymać w perspektywie zmienności świata i człowieka? Jesteśmy innymi ludźmi niż nasi potomkowie z X, XIII, czy XVII wieku, żyjemy w inny sposób, inne mamy hierarchie wartości, priorytety, zadania, marzenia i możliwości. Nasuwa się stanowisko, jeśli nie subiektywizmu, to relatywizmu etycznego, którego tak konsekwentnie bronił Fryderyk Nietzsche, twierdząc, iż wartości moralne kształtują się w zależności od uwarunkowań indywidualnych, kulturowo – cywilizacyjnych, społecznych, historycznych, a nawet geograficznych, toteż twierdzenia o wspólnym, jednym, obiektywnym dobru są fikcją, bo każdy człowiek tworzy jedyny, sobie tylko właściwy pogląd na to, co dla niego jest dobre. W. Tatarkiewicz umiejętnie pogodził koncepcję bezwzględności dobra ze stanowiskiem uwzględniającym zmienność i transformacje świata oraz istoty ludzkiej, stwierdziwszy, iż wartości moralne są stałe, czyli bezwzględne, lecz sposób w jaki mogą być one w praktyce urzeczywistniane, reguły, które je ustanawiają stałe nie są, bo stosunki panujące w świecie są zmienne, toteż zmieniają się sposoby osiągania dobra. Ów reguły odpowiadają zmienności świata, względności, zależności okolicznościowej, ale wartość, którą one ustanowią obowiązuje już bezwzględnie i obiektywnie. Tatarkiewicz podkreślał w swej rozprawie, iż dane dobro jest wartością dodatnią i pożądaną, ale – „(…) tylko dla pewnych jednostek w pewnych warunkach. Reguła obowiązuje, ale – obowiązuje indywidualnie i warunkowo. Dla każdej sytuacji musi być znaleziona oddzielnie. Może ją znać tylko ten, kto zna sytuację”25. Niestety etyka nie podaje gotowych już reguł, nieustannie trzeba je poszukiwać i ustanawiać na nowo, w zależności od okoliczności. I na tym polega najcięższy trud moralności oraz podstawowy dylemat etyczny. Tatarkiewicz zdaje sobie sprawę z faktu, iż od etyki oczekuje się reguł powszechnych i bezwarunkowych, które zawsze wskażą dobro, czyn słuszny i inne wartości moralne, ale jak twierdzi, „wobec tego, że sytuacje, w jakich żyjemy i działamy, jeśli nie są niepowtarzalne, to jednak są zmienne i różnorodne, możliwość reguł powszechnych i bezwarunkowych musi być zakwestionowana”26. Uznanie reguł za bezwzględne i powszechne doprowadziłoby, zdaniem polskiego myśliciela, do licznych konfliktów, czy to wewnętrznych (rozdarcie wewnętrzne jednostki) czy zewnętrznych (konflikt jednostki ze społeczeństwem) oraz sytuacji „bez wyjścia”27. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 59 Agnieszka Skrobas Jedność teorii obiektywistyczno–absolutystycznej z relatywistyczną (dobra są bezwzględne, a reguły względne) wzbogaca także pola zadań samej etyki. Tatarkiewicz bowiem obok zasadniczych funkcji postawionych etyce – jakimi są odnajdywanie odpowiedzi na pytania co jest dobre, a co złe? jakie przedmioty są dobre, jakie złe? jakie postępowanie jest dobre jakie nie? oraz badanie wartości w nowych aspektach, uwzględniających zmienność i różnorodność rzeczywistości – wyznacza zadanie dodatkowe, lecz równie ważne. Etyka winna każdorazowo opracowywać reguły, które pozwolą na dotarcie i zrozumienie dobra i innych wartości etycznych oraz na rozstrzygnięcie trudnych sytuacji moralnych. Warto także przypomnieć Tatarkiewiczowską ideę „postępowania moralnego”, jaką jest czynienie dobra, a więc wykonywanie czynów słusznych, to znaczy takich, które ze wszystkich czynów możliwych w danej sytuacji stwarzają najwięcej dobra lub najmniej zła. „Jeśli chcę postępować moralnie – pisze – i rozumiem przez to, że chcę robić możliwie najwięcej dobra, to znaczy to, że chcę wykonać czyn słuszny”28. Tatarkiewicz zaliczany jest, obok Brentany, Moore’a i Twardowskiego, do zwolenników naukowego charakteru etyki. W jego myśli widoczny jest wpływ owych myślicieli, co jednak nie odbiera jej oryginalności. Podobnie jak oni punktem wyjścia swych rozważań czyni krytykę subiektywizmu i relatywizmu etycznego, zaś jego koncepcja dobra przypomina podejście G. E. Moore’a, który uważał, iż dobro to prosta niedefiniowalna (wszelkie próby definicji są nietrafne) j a k o ś ć, którą można uchwycić intuicyjnie; uznanie intuicji jako instancji rozstrzygającej o oczywistości jest także wspólne dla Brentany, Moore’a i Tatarkiewicza. Koncepcja W. Tatarkiewicza jest ciekawą propozycją aksjologiczną, która zasługuje na uwagę. Umiejętność pogodzenia dwóch sprzecznych ze sobą stanowisk (relatywizmu i teorii obiektywistyczno–absolutystycznej), uwzględniając najistotniejsze argumenty każdego ze stanowisk jest godne uznania, zaś fakt, że Tatarkiewicz zajmuje się dobrami realnymi, dostępnymi ludziom, tym bardziej skłania do lektury jego dzieł i głębokiej refleksji. 1 2 3 W. Tatarkiewicz porównał trzy różne stanowiska etyczne Arystotelesa, zawarte w traktatach: Etyka Nikomachejska, Etyka Eudemejska i tzw. Wielka Etyka. Omówił między innymi pojęcie dobra w ujęciu starożytnego myśliciela, eudajmonię oraz etykę życia kontemplacyjnego. Wpływ Arystotelesa na myśl współczesnego filozofa widoczny jest zwłaszcza w pojmowaniu dobra jako celu „samego w sobie”. Zob. Trzy etyki: studium z Arystotelesa [w:] W. Tatarkiewicz, Droga do filozofii, Warszawa 1971, s. 324 – 338. (Pierwodruk: Les trois morale d’Aristote, „Séances et Travaux de l’Academie des Science Morale et Politiques”, Paris 1931). W. Tatarkiewicz analizuje porządek dóbr Pascala: porządek serca (miłości), porządek rozumu (zwany też porządkiem duchów) oraz porządek ciał (zmysłów). Zob. Porządek dóbr: studium z Pascala [w:] W. Tatarkiewicz, Droga do filozofii, dz. cyt., s. 339 – 369. (Pierwodruk: „Przegląd Filozoficzny” XXVIII [1920]). R. Wiśniewski przedstawia ogólny zarys porządku wartości w ujęciu Tatarkiewicza: 1) 60 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dobro jako przedmiot analizy i refleksji Władysława Tatarkiewicza 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 wartości moralne – uczciwość i dobroć jako dwie podstawowe wartości dla tej dziedziny dóbr; 2)wartości poznawcze (intelektualne) – prawda i twórczość; 3) wartości estetyczne – piękno i jego odmiany w szerokim znaczeniu (czyli wartości rzeczy, będące przedmiotem przeżyć estetycznych); 4) wartości hedoniczne (uczuciowe) – przyjemność i jej odmiany; 5) wartości witalne – życie, zdrowie, siły, uroda. Zob. R. Wiśniewski, Podstawy aksjologii Władysława Tatarkiewicza [w:] Człowiek i wartości moralne. Studia z dziejów polskiej niezależnej myśli etycznej, red. Z. J. Czarnecki, S. Soldenhoff, Lublin 1989, s. 303. Koncepcji szczęścia Tatarkiewicz poświęcił obszerną pozycję zatytułowaną O szczęściu, gdzie omówił różne pojęcia szczęścia, problem definicyjny, czynniki szczęścia i inne aspekty. Autor rozpatruje szczęście jako wielkie dobro, („coś cennego, dodatniego”), które może być celem życia, bowiem szczęście to pełne i trwałe zadowolenie z całości życia. Zob. W. Tatarkiewicz, O szczęściu, Warszawa 1962, wydanie V, s. 31. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra [w:] Dobro i oczywistość. Pisma etyczne, red. P. J. Smoczyński Lublin 1989, s. 46. Tamże, s. 51. Tamże, s. 41. Tamże. Tamże, s. 42. A. Aduszkiewicz (red.), Słownik Filozofii, Warszawa 2004. W. Doroszewski (red.), Słownik Języka Polskiego, tom II, Warszawa 1965. Fakt ten podkreślają m. in. Encyklopedia filozofii (red. )T. Honderich, przekł. J. Łoziński, Poznań 1998. S. Blackbum, Oksfordzki Słownik Filozoficzny, red. nauk. wyd. polskiego J. Woleński, Warszawa 1997. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, op. cit., s. 83. Tamże, s. 80. Tamże, s. 81. Tamże, s. 88 Tamże, s. 65. Tamże, s. 79. Zob. L. Hostyński, O bezwzględności dobra Władysława Tatarkiewicza, „Kultura, Oświata, Nauka” 1987 nr 9/10, s. 139. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, op. cit., s. 84. Tamże, s. 90. Tamże. P. Smoczyński, Władysław Tatarkiewicz wobec wartości etycznych, „Akcent” 1988, nr 2, s. 92. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, op. cit., s. 97. Tamże. W. Tatarkiewicz przybliżył owe sytuacje konfliktowe: >>Dla niektórych ludzi „daj utrzymanie rodzinie” i „szanuj swe zdrowie” nie dają się pogodzić. Drugie zaś konflikty pojawiają się, gdy jednostka znajduje się w położeniu wyjątkowym, a społeczeństwo domaga się podporządkowania regule powszechnej. Z sytuacji trudnych reguły powszechne robią sytuacje bez wyjścia.<< (O bezwzględności dobra, op. cit., s. 101). W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, op. cit., s. 95. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 61 62 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 63-68] Stefania Lubańska Pascal w ujęciu Władysława Tatarkiewicza Przy bliższym poznaniu twórczości filozoficznej Władysława Tatarkiewicza wychodzi na jaw wpływ jaki mieli na nią dwaj wielcy filozofowie - Arystoteles i Pascal. Tatarkiewicz niejednokrotnie podkreślał 1 jak ważną dla niego osobiście była myśl francuskiego filozofa. Świadczy o tym nie tylko rozprawa zatytułowana „Porządek dóbr: Studium z Pascala”, ale i refleksje oraz odnośniki zawarte w wielu innych pracach, także estetycznych, wskazujące na dogłębną znajomość tej filozofii. Jednak z ilości miejsca jakie Tatarkiewicz poświęcił wielkiemu Francuzowi w swoim największym dziele, Historii Filozofii, trudno byłoby wnosić o wyjątkowym zainteresowaniu jego myślą. Można to tylko tłumaczyć tym, że jako historyk starał się być ponad wszystko wierny zasadom bezstronności i obiektywizmu. Pascal jawił mu się jako filozof, który opierając się na zasadach kartezjańskich stworzył filozofię praktyczną czyniącą zadość potrzebom moralnym i religijnym. Wzorem wiedzy była dla Pascala geometria, jednak szybko zdał sobie sprawę, iż racjonalna metoda jest całkowicie bezradna wobec spraw życiowo doniosłych, gdyż „nie pozwala ona nam poznać nieskończoności jaka nas otacza, ani nie rozwiązuje zagadnień etycznych i religijnych”2. Nawet największy rozum wobec niektórych spraw pozostaje bezradny. Racjonalista Pascal pisał: „pałamy żądzą znalezienia oparcia i ostatecznej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność, ale cały fundament trzaska i ziemia rozwiera się otchłanią. Nie szukajmy tedy pewności i stałości. Rozum zawsze pada ofiarą pozorów, nic nie zdoła ustalić nieskończoności”3. Niemożność rozstrzygania o prawdziwości założeń wiedzy o rzeczywistości transcendentnej, wynikająca z miejsca człowieka w świecie, stanowi zasadniczą ontologiczną przeszkodę w poznaniu. Inne trudności stwarza według Pascala połączenie w człowieku duchowości z cielesnością. Dwoistość ludzkiej natury nie pozwala dokładnie ujmować rzeczy prostych, duchowych jak i cielesnych. Wiele przeszkód pochodzi też zarówno z wrodzonych jak i nabytych własności umysłu. Takimi zwodniczymi siłami są nie tylko zmysły, ale i wyobraźnia oraz tzw. „miłość własna”. Zmysły, podsuwając fałszywe obrazy rzeczywistości wypaczają wiedzę rozumu. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 63 Stefania Lubańska Wyobraźnia, która jest zdolnością wytwarzania obrazów i przekonań, napełnia człowieka niepokojem, strachem lub pożądaniem, które zakłócają naszą zdolność odróżniania prawdy od fałszu. Pascal pisał: że „cały teatralny aparat ceremonii, strojów, obrzędów, który stwarzają ludzie chcąc imponować drugim, apeluje do naszej wyobraźni. Ona dyktuje oceny i reguły piękna, dobra i słuszności”4. Władysław Tatarkiewicz pisząc w swojej pracy dotyczącej estetyki o subiektywnym pojmowaniu piękna zwrócił uwagę na rolę jaką u Pascala odgrywa moda5 będąca wytworem wyobraźni. Według francuskiego filozofa „niemniej niebezpieczną mocą łudzącą jest również miłość własna człowieka, która sprawia, że chcemy wydać się lepsi , mądrzejsi, piękniejsi niż jesteśmy. I to nie tylko drugim, ale i sobie. Dlatego każe nam nosić maskę i udawać”6. Wszystko to sprawia, że człowiek w ciągłym niepokoju i wewnętrznej szarpaninie przecenia rzeczy błahe nie dostrzegając ważnych. „Uwikłany w tragiczną rozterkę wewnętrzną, zależny, a spragniony wolności, daremnie szuka światła i spokoju”7. W rozprawce De l’art de persuader zwraca Pascal uwagę na to, jak bardzo jesteśmy skłonni wierzyć temu, co idzie po linii naszych pożądań i odczuć, a porzucać wszystko co im się sprzeciwia. Niemożność stworzenia pewnej wiedzy prowadzi do sceptycyzmu. I jak twierdzi szczególnie przez Tatarkiewicza ceniona Izydora Dąmbska8, ponieważ argumenty sceptyczne pozostają u Pascala nieprzezwyciężone na gruncie poznania racjonalnego, filozof szukając jakiegoś rozwiązania dręczących go problemów decyduje się na wprowadzenie pojęcia „poznanie sercem”. Racjonalna wiedza ludzka wydaje mu się bowiem jeszcze jedną odmianą próżności świata. Szczególnie interesujące jest to, iż do takiego wniosku doszedł człowiek nauki. Do takiej konkluzji doprowadziło go zaś uświadomienie sobie tego, że „wiedza rzeczy zewnętrznych nie okupi w chwilach rozterki niewiedzy moralnej”9. Okazywanie nadmiernego zaufania wiedzy „rzeczy zewnętrznych” jak i samej filozofii wydawało się Pascalowi szaleństwem. Pisał: „Ostateczny krok rozumu to uznać, że istnieje nieskończona mnogość rzeczy, które go przerastają; wątły jest, jeśli nie dosięga tej świadomości. A jeśli rzeczy przyrodzone przerastają go, cóż powiedzieć o nadprzyrodzonych”10. Stąd „nie ma nic bardziej zgodnego z rozumem jak wyparcie się rozumu”. Wedle Tatarkiewicza sceptycyzm Pascala wyrósł z racjonalizmu, gdyż empiryści, którzy uważali za wiedzę znajomość faktów nie mieliby powodu kończyć zwątpieniem. Według Tatarkiewicza, na gruncie filozofii racjonalistycznej sama znajomość faktów bez ich rozumienia nie jest jeszcze poznaniem i stąd Pascalowskie zwątpienie prowadzące do rozpaczy należy tłumaczyć zawiedzioną nadzieją racjonalisty.11. Wątpienie jest rozpaczą i nieszczęściem, lecz mimo to nieodzownym obowiązkiem myślącego człowieka jest szukanie w wątpieniu. Wątpienie daje poczucie znikomości myśli, nicości, nie tylko jej wyników, ale i samego procesu myślenia. Lecz jedynym lekarstwem jest poszukiwanie. Poszukiwanie doprowadza Pascala do odkrycia, iż 64 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pascal w ujęciu Władysława Tatarkiewicza istnieje odrębny porządek, porządek serca, różny od porządku rozumu, który uczeni uważają za jedyny. Tę cechę filozofii Pascala traktował Tatarkiewicz bardzo osobiście. Pisał : „U Pascala jest mi bliskie stwierdzenie bezradności racjonalnych metod wobec życiowo najdonioślejszych zagadnień. I bliskie uznanie <porządku serca> obok „porządku rozumu”. Bliskie to, że człowiek jest podzielony i sam sobie przeciwny”, że „serce ma swe racje, których rozum nie zna”12. Doceniając wagę rozumu, Pascal uważał, iż jest on w stanie doprowadzić jednostkę do spraw ostatecznych, ale tylko pod warunkiem, że zachowa miarę i uzna swoje granice. Na tym według francuskiego filozofa polega „rozumność rozumu” i tylko wówczas pojawia się szansa osiągnięcia prawdziwie mądrościowej wiedzy.13 Rozum pozwala wprawdzie na odrzucenie różnych koncepcji metafizycznych, nie może jednak zdziałać niczego więcej, nawet w oparciu o koncepcję Boga, jeśli to ma być tylko racjonalny Bóg uczonych, abstrakcyjny i nieosobowy. „Mądrość odsyła nas do dziecięctwa”14 – pisał Pascal. Rozum musi zatem ukorzyć się przed nieskończonością i uznać autorytet Objawienia i wiary. Cechą prawdziwej mądrości jest posiadanie potężnego jasnego umysłu, który w sytuacjach go przerastających umie dostrzec swoje granice i wówczas z dziecięcą pokorą poddać się Objawieniu. Mądrość według Pascala polega na realnym rozeznaniu sytuacji, a to oznacza „umieć wątpić tam gdzie trzeba, twierdzić tam gdzie trzeba, i poddać się tam gdzie trzeba, kto czyni inaczej, nie pojmuje siły rozumu”15 Maksymę Pascala, iż człowiek mądry musi w sobie łączyć cechy geometry, pirronisty i pokornego chrześcijanina, Tatarkiewicz uznał za bliską nie tylko sobie, ale i wielu jak się wyraził „dzisiejszym ludziom”16. Pascal zdawał sobie sprawę z tego, iż po ludzku rzecz ujmując, za przejaw siły rozumu uważa się siłę jego argumentów. Poszukiwał zatem argumentów możliwie najsilniejszych, aby rozstrzygnąć swój zakład o istnienie Boga. Pisał: „masz dwie rzeczy do stracenia, prawdę i dobro; i dwie do stawienia na kartę: swój rozum i swoją wolę, swoją wiedzę i swoją szczęśliwość; twoja zaś natura ma dwie rzeczy, przed którymi umyka: błąd i niedolę. Skoro trzeba koniecznie wybierać, jeden wybór nie jest większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi. To punkt osądzony. A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę zakładając się, ze Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki; jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz nie tracisz nic. Zakładaj się wtedy, że jest, bez wahania”17. Argumentacja użyta w zakładzie nie polega na tym, iż daje on przekonywujący dowód. Idzie raczej o to, by pokazać, że nawet konsekwentne i logicznie trafne rozumowanie nie może zmusić człowieka do wierzenia. Pascal zamierzał udowodnić, że rozum nie tylko jest niezdolny do decydowania w sprawie istnienia Boga, ale nawet umotywowania wiary lub niewiary. To nie rozum przeszkadza człowiekowi wierzyć, nawet gdy rozum sam tak utrzymuje. Wybór lub odrzucenie wiary dokonuje się na innym poziomie. Zadaniem rozumu jest odsłonić te okoliczności i wytyczyć granicę między sprawami, W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 65 Stefania Lubańska do których sam jest w stanie się odnieść, a tymi, które pozostają poza jego zasięgiem. Według Tatarkiewicza le pari de Pascal można interpretować dwojako: etycznie i metafizycznie. Przy interpretacji etycznej – pisał Tatarkiewicz - „Był to mianowicie wywód, że musimy wybierać między szczęściem doczesnym i wiecznym; i że zważywszy możliwe zyski i straty, warto wybrać szczęście wieczne; jeśliby nawet można było osiągnąć szczęście doczesne, to warto się wyrzec tego krótkiego szczęścia dla niepewnego wprawdzie, ale nieskończonego szczęścia w życiu przyszłym; ryzykujemy, ale zyskać możemy nieskończoność”18 Zdaniem Tatarkiewicza, u Pascala średniowieczna wiara łączy się z nowożytnym sceptycyzmem; z tego drugiego źródła pochodzi jego pesymizm. Polski filozof tak pisał o Pascalu : „On i ci co myśleli tak jak on, byli już ludźmi nowożytnymi, wrażliwymi na uroki doczesności, ale z drugiej strony byli też ludźmi religijnymi, usposobionymi do tych uroków podejrzliwie i wrogo; właśnie przez to, że ich pociągały i były pokusą, stawały się dla nich niebezpieczne i złe”19. Według Pascala „nic nie jest ważne dla człowieka jak jego byt, nic nie jest dlań równie straszliwe jak wieczność. To więc, iż mogą się znaleźć ludzie obojętni na utratę swego istnienia i grozę wiekuistych niedoli, nie jest naturalne. Zgoła inaczej zachowują się wobec wszystkich innych rzeczy: lękają się nawet najlżejszych, przewidują je, przeczuwają. Ten sam, który dnie i noce trawi na wściekłości i rozpaczy z powodu utraty stanowiska lub urojonej zniewagi honoru, ten sam człowiek myśli o tym, iż wszystko utraci przez śmierć, bez niepokoju i wzruszenia. Potworna to rzecz widzieć w tym samym sercu i tę wrażliwość na najmniejsze rzeczy, i tę osobliwą bezczułość na największe. Jest to niezrozumiałe urzeczenie, tępota iście nadprzyrodzona, świadcząca o wszechpotędze mocy, która ją sprawia”.20 Bowiem „od piekła i nieba odgradza nas tylko życie, rzecz najkruchsza na świecie”. Realizm człowieka polega na tym, aby zobaczyć siebie takim, jakim się jest. W miarę tego jak człowiek zda sobie sprawę z tego kim jest i jakie są jego ograniczenia, przybliża się do odkrycia ostatecznego sensu i celu życia i możliwości wyjścia z wątpienia i rozpaczy. Jednak możliwe jest to jedynie dzięki łasce, gdyż tylko ona jest w stanie zniwelować ludzkie słabości i ograniczenia. Rozum toruje człowiekowi drogę do wiary, lecz nawet w najlepszych okolicznościach nie jest w stanie mu jej zapewnić. Warunkiem koniecznym jest „natchnienie”. „Wiara - to dar Boga: nie sądźcie, bym twierdził, że to jest dar rozumowania”21- pisał Pascal. Wiara przychodzi zatem z Bożej inspiracji. Pojęcie serca „natchnionego Bogiem” nie oznacza nic innego jak tylko stan rozprzestrzeniania się Bożego ducha w jednostce. Bóg najpierw nakłania człowieka do przyjęcia łaski, a dopiero później go nią obdarza. Jednostka jest zdolna poznać Boga, lecz „jakże daleko jest od poznania Boga do kochania Go”22. Dokonać się musi jakościowy skok, gdyż nie ma przejścia między porządkiem rozumu a porządkiem miłości, nadprzyrodzonym porządkiem, bezpośrednio danym przez Boga. „Serce ma swój porządek, rozum swój, płynący z zasad i dowodów”23. Spotkanie Boga 66 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Pascal w ujęciu Władysława Tatarkiewicza z człowiekiem dokonuje się tylko przez miłość, która jest jedyną drogą bezpośredniego poznania Boga. Miłość ta, według Tatarkiewicza, jest u Pascala źródłem największego szczęścia będącego udziałem człowieka w jego ziemskiej egzystencji. Tatarkiewicz pisał: „jednakże życie to, które jest złe, bo stoi wobec niepewnej przyszłości i jest dalekie od Boga, z drugiej strony jest też dobre, bo jest jego dziełem i daje możliwość zbliżenia się do Niego: to była obok tamtej, pesymistycznej, optymistyczna strona chrystianizmu. Odebrał on wartość wielu rzeczom, które skłonni są cenić, ale za to ukazał wartość innych. Spotęgował lęk ludzi, ale także ich nadzieje. Nie mogą być naprawdę zadowoleni z tego życia, mogą być jednak zadowoleni w tym życiu, jeśli je wypełnią myślą o przyszłym. <Nikt nie jest tak szczęśliwy jak prawdziwy chrześcijanin>- pisał nawet taki pesymista jak Pascal”24. To tłumaczy fakt, iż ludzie porzucają rozkosze grzechu na rzecz szczęścia płynącego z Chrystusowego krzyża. Pogląd, iż wszyscy bez wyjątku starają się być szczęśliwymi, Tatarkiewicz uznał za wyjątkowo celną myśl Pascala.25 Dostrzegł też zbieżność między refleksją Pascala a egzystencjalizmem oraz różnice w ujęciu tragizmu obecnego w obu filozofiach, zauważając że „podczas, gdy tragizm Pascala pochodził z rozdarcia między doczesnością a wiecznością, egzystencjalizm jest negacją wieczności i zniechęceniem do doczesności”26 Taka interpretacja odnosi się jedynie do pewnych form XXwiecznego egzystencjalizmu, gdyż sam twórca tego kierunku Soren Kierkegaard był bliższy Pascalowi w tym względzie. Podejmując temat tragizmu egzystencji człowieka, Tatarkiewicz przyznaje, iż wolni od tragizmu są ci, którzy posiadają pewność wiecznego istnienia po śmierci. Tacy są pascalowscy ludzie, którzy Bogu służą bo go znają. Polskiemu filozofowi wydaje się szczególnie bliska pascalowska myśl o dwóch rodzajach rozsądnych ludzi, a mianowicie tych, „którzy służą Bogu z całego serca, bowiem go znają oraz ci, którzy go z całego serca szukają, bowiem Go nie znają”27 Tatarkiewicz zdawał sobie doskonale sprawę z tego, iż sam Pascal dla siebie żadnej argumentacji nie potrzebował, ponieważ „dla siebie miał twierdzący sąd egzystencjalny dotyczący najwyższego porządku, oparty na wierze. Argumentował dla tych, co tej wiary nie podzielali i sądu na niej opartego nie uznawali. Używał też swej argumentacji, aby przekonać tych, co mniemają, że oddając się wyłącznie dobru najwyższemu, zbyt wiele mają dóbr doczesnych do stracenia”28. Sam Pascal myślenie takie uważał za absurdalne, zastanawiając się jak się to może dziać, że ludzie własne nietrwałe istnienie stawiają wyżej niż Boga. I to nie tylko zwykli ludzie, ale i filozofowie. Pisał: „Czy może filozofowie, którzy za całe dobro ofiarują nam dobra będące w nas? Czy jest to prawdziwe dobro? Czy znaleźli lekarstwo na nasze niedole? Czy uleczy zrozumienie człowieka, ten kto postawi go na równi z Bogiem?”29. I to pytanie było bliskie polskiemu filozofowi, dlatego na koniec przytoczę obszerny cytat z jego najważniejszej pracy poświęconej Pascalowi, W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 67 Stefania Lubańska „Porządek dóbr: Studium z Pascala”. Tatarkiewicz napisał tam: „Odwoływanie się przez Pascala w teorii dóbr do nieskończoności jest zaskakujące: jednakże w dziejach tej teorii nie jest wyjątkowe. Zaczęło się od Platona: czytamy w Uczcie, że idea dobra jest nieskończenie cenniejsza od jakiegokolwiek realnego dobra, zarówno materialnego jak i duchowego. A dążenie do idei dobra ma wedle Platona, źródło w miłości: eros, jak u Pascala charis. Nie inaczej u św. Augustyna: dla niego życie jest sprawą między skończonym człowiekiem a nieskończonym Bogiem: mihi adhaerere Deo bonum est. A podobnie też w stuleciach po Pascalu. Dla Newmana: istnieją tylko ja i mój Stwórca. Tak samo dla Kierkegaarda: człowiek nieuchronnie wyrywa się ze swej skończonej egzystencji do Boga, choć między nim a Bogiem jest przepaść, której nic nie może wypełnić, jak tylko <lęk i drżenie>”30. 1 W. Tatarkiewicz , Parerga, PWN, Warszawa 1978, s.135 W. Tatarkiewicz, Historia Filozofii, PWN Warszawa 1978, TII, s.58 3 B. Pascal, Myśli, Warszawa 1972, (84) s.57 4 I.Dąmbska, Sceptycyzm francuski XVI i XVII wieku. Prace Wydziału FilologicznoFilozoficznego.TVII,z2,Toruń 1958,s.65e\ 5 W.Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, PWN Warszawa 1976, s.247 6 I.Dąmbska, tamże, s.65 7 Tamże, s.65 8 Tamże, s.66 9 B.Pascal, tamże,(196), s.93 10 B.Pascal, tamże, (466), s.202 11 W.Tatarkiewicz, Historia Filozofii, TII, s.59 12 W.Tatarkiewicz, Parerga,s.136 13 L.Brunschvicg, Le genie de Pascal,Paris 1924,s.180 14 B.Pascal, tamże, (464), s.202 15 Tamże, (461),ss. 201,202 16 W.Tatarkiewicz, Parerga,s.136 17 B.Pascal, tamże, (451), ss195,196 18 W.Tatarkiewicz, O szczęściu, PWN Warszawa 1965, s.429 19 Tamże, ss. 428/429 20 B.Pascal, tamże, (335), s.143 21 Tamże, (480),s.207 22 B.Pascal, tamże, (476), s.205 23 Tamże, (72), s.44 24 W.Tatarkiewicz, O szczęściu, s.426 25 Tamże, s.475 26 W.Tatarkiewicz, Parerga, s. 126 27 Tamże, s.136 28 W. Tatarkiewicz, Droga do filozofii, s.358 29 B.Pascal, tamże, (483), s. 207 30 W.Tatarkiewicz, Droga do Filozofii, s.358 2 68 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 157-162] Ignacy S. Fiut Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm Pojecie „doskonałości” zostało wyabstrahowane z analizy historycznej rozwoju myśli i pojmowania wartości ucieleśnionych w dziełach sztuki, sposobach życia godziwego, przedsięwzięciach naukowych i praktycznych, na które miały decydujący wpływ ewoluujące poglądy filozoficzne i teologiczne, pociągające w wielu wypadkach zmianę optyki jej postrzegania i rozumienia. Formy doskonałości, choć są wyrazem postrzegania, czy dążenia myśli do uniwersalności w różnorodnych sposobach jej konkretyzacji, mają swoje historyczne zadłużenie. Takie podejście do ich badania zakłada różnicę między uniwersalnością jako taką, a jej urzeczywistnieniem w różnych formach obiektów uważanych za doskonałe. Owa różnorodność doskonałości, która niewątpliwie ma historyczną genezę, nie wyklucza się wzajemnie, ale raczej pluralistycznie i dialektycznie się dopełnia. W myśleniu od doskonałości trudno jest dzisiaj wskazać jakąś wspólnotę istotnościową o charakterze apriorycznym, zakładającym jedynie jej idealistyczną genezę. Rozumienie doskonałości w jej różnorodnych formach Władysław Tatarkiewicz wyprowadzał przede wszystkim z ludzkiego podmiotu poznającego i przeżywającego, ukazując historyczne losy tej refleksji oraz kluczowe przełomy, które wpłynęły na to, co ludzie rozumieli pod jej postacią i jaka w konsekwencji była ona rozumiana w XX wieku. Systematycznie uporządkował swe rozważania w książeczce pt. „O doskonałości” (1967), ale właściwie całe jego badania filozoficzno-historyczne stanowią szerokie tło dla poczynionych w niej uogólnień i systematyzacji. Tłem tym były niewątpliwie takie prace filozofa, jak m. in: „O bezwzględności dobra” (1919), „Historia filozofii” (t.1, t. 2, 1931, t.3, 1950), „Historia estetyki” (t. 1, t.2, 1960, t. 3, 1967), „Droga przez estetykę” (1972), „Dzieje sześciu pojęć. Sztuka, piękno, forma, twórczość, odtwórczość, przeżycie estetyczne” (1975). We wszystkich swych pracach Tatarkiewicz zawsze skierowywał swą uwagę na przedmioty piękne, w których w sposób szczególny interesowała go ich doskonałość oraz formy ich doskonalenia1. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 69 Ignacy S. Fiut Etymologia terminu doskonałość i formy jej rozumienia Tatarkiewicz rozpoczyna rozważania od przypomnienia ewolucji znaczenia tego terminu w języku polskim oraz w antycznej tradycji grecko-rzymskiej. „Mianowicie – pisze filozof – „doskonałość” jest spolszczeniem łacińskiego perfectio, a doskonały – łacińskiego perfectus. A wyrazy te wywodzą się z perficio, który to wyraz oznacza: dokonywać, doprowadzać do końca. Perfectio – doskonałość znaczy więc dosłownie dokonanie, dokończenie, wykończenie; a perfectus – doskonały znaczy tyle, co dokonany, dokończony, wykończony (tak się też w gramatyce perfectum tłumaczy na „czas dokonany””2. W historii rozwoju tego pojęcia jego synonimami były m.in. integer – czyli cały, pełny, bez braków oraz plenus – pełny. Genealogia znaczenia „doskonałości”, która wpływa na jego rozumienie w cywilizacji europejskiej, prowadzi dalej do antycznej greki. Terminowi łacińskiemu perfectus odpowiadał bowiem termin grecki τέλεος, kojarzony w tamtych czas głównie z doskonałością lekarza, muzyka, rzemieślnika, aktora, poety, a nawet ustroju politycznego społeczeństwa. Łączono go najczęściej z najwyższą pochwała i z tym co uchodziło za dobre – άγαυόν, dostateczne- ίκανος, całkowite – όλος. Współcześnie – według filozofa - termin „doskonałość”; ma wielorakie zastosowanie i może oznaczać: doskonałość „realnych rzeczy”, „przyrody”, „przedmiotów realnych i idealnych”, ale również stosuje się go negatywnie, jak np. kiedy mówimy o doskonałym złodzieju, kłamcy, oszustwie, ale zawsze oznacza ona kraniec, szczyt pewnych własności, najczęściej pozytywnych, ale niekiedy również negatywnych3. W mowie potocznej terminem tym oznacza się przedmiot, który w całości spełnia swój c e l, do którego został wytworzony, zaś w refleksji naukowej i filozoficznej przybiera formę refleksji teoretycznej, zakładającej pewne rozstrzygnięcia natury metafizycznej, czy praktycznej, w świetle których kategoria ta nabiera specyficznego znaczenia, wynikającego ze stojącą za nią tradycją filozoficzną lub badawczą. Tatrakiewicz podkreśla, że sens „doskonałości” właściwie została dobrze już rozpoznany przez Arystotelesa, który odróżnił trzy odcienie jej znaczenia, dające trzy różne jej pojęcia. Pierwsze oznaczało, że doskonałe jest to, co zupełne i zwiera należne sobie części, drugie – doskonałym jest to, co dobre i nie może być lepsze w swym rodzaju i trzecie – czyli doskonałe jest to, co osiągnęło swój cel. Między więc pierwszym i drugim rozumieniem, a trzecim zachodzi różnica, która prowadzi do dwoistego rozumienia tego pojęcia. Owa dwoistość została rozwinięta przez Tomasza z Akwinu, którą rozumiał je jako: rzecz doskonałą samą przez się lub doskonałą w swej substancji, kiedy doskonale służy swemu celowi4. W dziejach rozwoju sensu pojęcia „doskonałość” – według filozofa – powstało sześć ważnych orientacji rozumienia jej znaczenia, a sama „doskonałość” rozumiano więc jako: 70 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm - doprowadzenie do końca, a więc zupełne, całkowicie wykończone, - spełniające wszystkie właściwe sobie funkcje, a więc posiadajace to, do czego ze swej natury jest zdolne, - to, co osiągnęło swój cel, - to, co proste, jednolite, niezłożone, - to, co pozostaje harmonijne, zbudowane wedle jednej zasady - to, co jest zgodne w swojej różnorodności, w pewnym stopniu zestrojone. „Wśród tych sześciu należałoby – podkreśla Tatarkiewicz – odróżnić: definicje i teorie. Definicjami są te, które podają znaczenie wyrazu „doskonały”, a teorie te, które wskazują istotne własności przedmiotów jako doskonałe”5. Według badacza trzy pierwsze są definicjami, a trzy ostatnie teoriami, ale wszystkie w zasadniczym stopniu zostały już przygotowane w filozofii Stagiryty. Dla rozwoju znaczenia pojęcia „doskonałości”, co podkreśla wybitny historyk filozofii, ważna stała się różnica między trzecim a pierwszym i drugim jej rozumieniem przez Arystotelesa, co w filozofii Tomasza z Akwinu i w scholastyce doprowadziło do dwojakiego jej rozumienia. „Perfectium prima pojawia się wtedy, gdy rzecz sama w sobie jest doskonała (...); secunda zaś jest wtedy, gdy rzecz jest zgodna ze swym celem (STh. I 6,3; 73,1), czyli gdy jest doskonała w służbie jakiej innej rzeczy6. Takie ujęcie prowadziło w wielu wypadkach do subiektywistycznego teoretyzowania o jej rozumieniu, które odrywało jej pojęcie od „doskonałości rzeczy”, a nawet wskazywało na jej złudzenie. W historii rozwoju myślenia pojęcie doskonałości często było jednak mieszane z różnymi, zbliżonymi do niego pojęciami, np. exellens (najdoskonalszy wśród innych doskonałych), lectissimus (najbardziej wyróżniający się spośród innych), ale również jako „bardzo dobry”, „wolny od błędów”, „wyborny”, „znakomity”, „bez usterek i wad” itp., które oznaczały najwyższe zalety, ale zawsze w porównaniu z czymś innym, a „doskonałość sama w sobie” raczej tego nie dopuszcza, bo nie jest to pojęcie porównawcze ani względne. Nie jest również pojęciem negatywnym, a jeśli tak występuje to w definicji zawarte jest podwójne przeczenie, które jest faktycznie „mocnym twierdzeniem”. W tradycji filozoficznej za sprawą Kartezjusza rozwinęło się jeszcze pojęcie perfecta eminens, czyli „szczyt doskonałości”, który przysługiwał jedynie Bogu, zaś wszelka inna pozostała w takim usytuowaniu tylko przybliżoną doskonałością7. Paradoksy pojęcia doskonałości Prócz więc dwoistości pojmowania „doskonałości”, jej znaczenie prowadzi ze względów na praktyki językowe do powstawania szczególnego rodzaju paradoksów. Wynikają one z jej ujęcia, które wystąpiło już w myśli Josepha J. Scaligera i Giulio C. Vaniniego, a którego protoplastą był pomysł Empedoklesa, by pojmować ją jako W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 71 Ignacy S. Fiut „niedokończenie”, bo tak rozumiana stwarzała możliwość rozwijania się i wzbogacania o nowe cechy obiektów. Koncepcja ta pojawiła się również w okresie baroku, który dążył do zmuszenia odbiorcy w do a k t y w n e g o, a nawet interaktywnego, odbioru dzieła sztuki; do uzupełniania go własnym wysiłkiem rozumu i wyobraźni. Paradoks ten wyrasta dzięki dwoistemu operowaniu tym terminem, tzn. w sposób ścisły i luźny (kolokwialny). W ścisłym znaczeniu oznacza stricte to, co posiada wszystkie zalety, zaś w luźnym to, co posiada dużo zalet, większych od innych. Ten ostatni sposób rozumienia doskonałości odniesiony do świata posiada wiele zalet, bo w jego świetle świat nie ma wszystkich zalet i w ten sposób może być ulepszany, udoskonalany, rozwijany. Doskonałość staje się tu perspektywą dalszego rozwoju. Paradoks ten najlepiej - stwierdza Tatarkiewicz - wyraża formuła: „największą doskonałością jest niedoskonałość”8. Paradoks ten był również bliski Kartezjuszowi i próby jego rozwiązania zasadniczo wpłynęły na nowożytne jej rozumienie. Za sprawą autora „Medytacji” doskonałość stała się nieosiągalnym dla człowieka atrybutem Boga. W filozofii scholastycznej doskonałość odnosiła się głownie do tego, co stworzone, zaś byt boży wymykał się wszelkim formom doskonałości: był w swym istnieniu ponad nie, bo jako byt samoistny przekraczał wszelką miarę. O doskonałości można było mówić jedynie w porządku stworzenia. Chrześcijańskie pojęcie bóstwa pozostawało również w sprzeczności do myśli antycznych Greków, którzy nie odnosili do swych bóstw pojęcia doskonałości, ale również nie mogli się zgodzić z pojęciem bóstwa jako nieskończoności, która w ich wyobrażeniach była kojarzona z chaosem, czyli niedoskonałością. Na kształt myśli średniowiecznej miał niewątpliwie duży wpływ sposób myślenia od doskonałości Augustyna z Tagoste, który wyrażał się o takim paradoksie, że: „doskonałość jest wiedzą człowieka o swej niedoskonałości”. Paradoks ten przyjmował różne formy u myślicieli w XVII, np. Miguela de Molino, Cornelisa Jansena, Blais Pascala i Fenèlona, a doskonałość była rozumiana jako ideał, kres wyobrażeń i dążeń, pojęcie graniczne, ale również jako konstrukcja idealna i nieosiągalna, do którego należało się zbliżać. Miała ona charakter typowo egzystencjalny i wiązana była z ideałem mędrca i geniusza, którzy powinni dążyć do owego ideału doskonałości, który scalał sensownie życie człowieka i prowadził do realizacji subiektywnego ideału szczęścia. W tak pojmowanej „doskonałości” nastąpiło paradoksalne sprzężenie tego, co najlepsze i tego, co najwyższe. Doskonałość była więc pojmowana jak w obszarze sztuki jako kwalifikacja wysoka, przysługująca w twórczości nie dziełu, ale już arcydziełu, zaś w epistemologii została zastąpiona przez prawdę i pojawiał się w różnych dziedzinach życia i działalności naukowej jako jej synonimy. Sądzono bowiem, że to, co nie jest prawdziwe doskonałym być nie może, ale najwyżej prawdopodobnym. Paradoks ten, że „niedoskonałe jest doskonałe” odnosił się do spraw ludzkich, ale i został przeniesiony 72 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm do obszaru działalności twórczej i technicznej, bo niedoskonałość budowy materii przyczyniała się do doskonałości dzieła sztuki i techniki. Rozwiązanie tego paradoksu – twierdzi Tatarkiewicz – leży w rozróżnieniu dwu pojęć d o s k o n a ł oś ć i: w sensie r e g u l a r n o ś c i i w sensie u ż y t e c z n o ś c i. Niedoskonałość jest doskonała w tym sensie, że nieregularność jest użyteczna”9. Te wszystkie procesy ewolucji pojęcia „doskonałości” były wynikiem wprowadzenie jej do teologii przez Kartezjusza, który jakby „rozmnożył” pojecie doskonałości. Wcześniej było ono jednolite, choć obecne w wielu rzeczach. Autor „Medytacji” zaczął używać go do opisu bytu bożego, twierdząc, że można je poznać z najwyższą jasnością. Doskonałość została związana za tym z samym istnieniem, a więc to, co istniało, było postrzegane już jako doskonałe. Jednak Barucha Spinoza i Gotfried Leibniz zmodyfikowali owo pojęcie doskonałość i jako przymiot Boga stało się ono dla nich tym, co nie posiada ograniczeń. U Immanuela Kanta została ona natomiast określona nawet jako „omnitudo realitas”, a więc w wieku XVII, za sprawą głównie Kartezjusza, który rozmnożył pojęcia doskonałości, oraz jego następców, doskonałość, która w średniowieczu mogła przysługiwać każdemu bytowi, w myśli tego okresu nowożytnego mogła przysługiwać jedynie Bogu10. Zwrotu w jej rozumienie dokonał Christian Wolff, a następnie Alexandr Baumgarten, przypisując ją pod wpływem Leibniza nie bytowi, ale jego elementom: od największych do najmniejszych, wyróżniając wiele doskonałości, np.: prostą, złożoną, wewnętrzną, zewnętrzną, transcendentną i przypadkową, a w konsekwencji twierdząc, że „wszystko jest doskonałe”, co w rezultacie spowodowało powrót do pojęcia doskonałości, którym posługiwano się w scholastyce, ale również pojęcie bytu bożego zostało w nią wmieszane. „Dzieje pojęcia doskonałości – podkreśla wybitny historyk filozofii – przeszły niemałe przemiany – od: „nic na świecie nie jest doskonałe”. A także od: „doskonałość nie jest własnością Boga” do: „jest jego własnością”11. Jednak jej rozwinięcie w duchu Leibniza przez Ch. Wolffa spowodowało, że stała się własnością rzeczy, bez której ona nie może istnieć. Przy takim rozumieniu każda rzecz musiała być doskonała, a więc „doskonałość” uległa absolutnej d e m o k r a t y z a c j i, i jak twierdzi Tatarkiewicz: „Był to szczególny moment w dziejach pojęcia doskonałości; a zarazem potem dzieje te się skończyły”12. Brak więc w dalszym rozwoju regulacji ontologicznych tego pojęcia oddał jego rozumienie we władanie epistemologii, etyki, estetyki, nauki i techniki. Zostało ono bardziej uczłowieczone, ale równocześnie człowiek i świat zostały bardziej „dobóstwione”. W praktyce, wiodącym pojęcie doskonałości stały się jej modele stopniowalne, które określają szczegółowo poszczególne nauki i dziedziny działalności aksjologicznej oraz praktycznej, związane z urzeczywistnianiem określanych celów działań w tych działalności sprawczej, wyrażającej aktywności człowieka. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 73 Ignacy S. Fiut Nowożytne losy pojmowania doskonałości Doskonałość została więc związana z wymogiem przezwyciężania natury ludzkiej lub z przekonaniem, że nie można jej osiągnąć, ale jedynie oczekiwać na nią, jak na łaskę bożą. Idea doskonałości uległa zeświecczeniu i stała się podstawą wiary oświeceniowej, przyjmującej przekonanie, że doskonałą jest przyroda oraz człowiek żyjący zgodnie z jej prawem. Jednak rozwój cywilizacji spowodował powstanie kolejnego przekonania, że doskonałość jest już poza człowiekiem, bo cywilizacja oddala go od przyrody, od jego pierwotnych związków z naturą. Towarzyszyło temu również przekonanie przeciwstawne, a mianowicie, że cywilizacja udoskonala człowieka i zbliża go do przyrody. Poddawanie więc życia rozumowi określało drogę do doskonałości, liczącą się z obowiązywaniem praw natury. Obie te postawy wzmacniane odkryciami nowych kultur i cywilizacji były objawami reakcji nie przeciw idei doskonałości, ale jej t r a n s c e n d e n t n e m u r o z u m i e n i u. Dotąd jej miarą była doskonałość idei Boga, którą sukcesywnie zaczęła zastępować idea natury, bądź cywilizacji. Ta jej ostatnia forma – sądzi Tatarkiewicz - przeszła z wieku XVIII do XIX jako dziedzictwo Oświecenia. W niej rozwinęły się cechy doskonałości, które w średniowieczu – podkreśla myśliciel – były dopiero w zalążku, czyli jej charakter społeczny i ewolucyjny. Doskonałość przestała być wzorcem transcendentnym, bo już u Fryderyka Nietschego nie tylko człowiek dawnego typu, ale i Bóg – umierają. Zaczęto więc zajmować się poszukiwaniami jej wzorca doczesnego, dostępnego pojedynczemu człowiekowi i ludzkości jako pewnej całości. „Jak w średniowieczu – wyjaśnia filozof – miarą doskonałości był Bóg, to teraz stał się nim sam człowiek: miara stała się mniejsza, dostępniejsza. Tę doczesną, ludzką doskonałość – zgodnie z założeniami XIX wieku – mógł ostatecznie każdy osiągnąć. A jeśli nie doskonałość, to d o s k o n a l e n i e. Ono stało się wielkim pojęciem ery nowożytnej”13. Jednak, jak zauważa Tatarkiewicz, perfekcjonizm moralny ludzi może nie budzić powszechnej sympatii, gdyż może towarzyszyć mu pewna forma negatywna świadomość związana z doskonaleniem, wyrażająca się w zbytniej pewności siebie, nazywana często faryzejską. Wedle np. Adama Mickiewicza dojście do ostatniego stopnia doskonałości będzie dowodem, że samo życie, czy sztuka, czy owo państwo rozpocznie proces umierania, albo że już umarło. Wtedy bowiem może wystąpić wśród ludzi samodoskonalących się przewaga postaw egocentrycznych nad postawami pro-społecznymi, opartymi na życzliwości i dobroci dla innych14. W nowożytnej przestrzeni działalności artystycznej powraca się do przekonania obecnego już u antycznych Greków, że doskonałość jest warunkiem piękna i sztuki najwyższej. Sztuka zaczyna zatem poszukiwać doskonałości we właściwym doborze proporcji i harmonii w układzie części w całości dzieła. Towarzyszy temu kierunkowi również inny prąd artystyczny, który nie żywi uwielbienia dla obecności doskonałości 74 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm w sztuce. Następuje odróżnienie doskonałości obecnej w dziele sztuki i w naturze i zostaje ona powiązana z pojęciem prawdy a więc może podlegać stopniowalności. Piękno zaczyna być rozumiane jako forma doskonałości, która daje przyjemność, a więc ma funkcje ludyczne. Za sprawą Alekxandra G. Baumgartena i Gottholda E. Lessinga, piękno i wzniosłość dzieła sztuki stają się wyrazem jego doskonałości. Kant natomiast rezerwował pojęcie piękna dla samego dzieła sztuki i oddzielał go od doskonałości, która może przysługiwać przyrodzie, ale być człowiekowi niedostępna. W tradycji francuskiego Oświecenia doskonałość – w opinii Tatarkiewicza - postrzegano za chimerę, a więc coś zgoła nie realnego. W tradycji angielskiej doskonałość przestała być warunkiem piękna, a więc w sztuce skończy się okres perfekcjonizmu, gdyż słabe i kruche może się podobać, a więc w XIX wieku nastąpił r o z d z i a ł między doskonałością i pięknem. Piękno jako coś nierealnego, a więc nieskończonego, nie mogło być pojmowane jako dostępne. W konsekwencji jego miejsce w wieku XX zajmuje w sztuce możliwość d o s k o n a ł e j e k s p r e s j i15. Wcześniejsza „sztuka perfekcji” była wyrazem dążenia do samoograniczenia się: być „wybitnym specjalistą” w danej jej dziedzinie, natomiast „sztuka ekspresji” skierowała się ku nieograniczonemu bogactwu tworzenia rzeczy pięknych, choć nie koniecznie doskonałych, gdyż istotą ekspresji postrzegano jako poszukiwanie nieskończonej piękności. Wpłynęło to na rozumienie pojęcie mistrza i arcydzieła, gdyż mistrzostwo była zawsze postrzegane w związku z doskonałością dzieła. Sztuka ekspresji, często pomijając samo dzieło, dążyła do doskonałej ekspresji, której nie koniecznie musi towarzyszyć mistrzostwo jego wykonania. Mistrzem stać się mógł ten, kto umiał dotrzeć do doskonałej ekspresji, nawet bez wytworzenia działa jako jej korelatu. Do tak rozumianej istoty doskonałości może więc należeć również „symulacja” wartości i przeżyć zarówno u twórcy jak i odbiorcy, które zastępują moment kontemplacji związany z doskonałością zarówno u twórcy jaki odbiorcy. Przesłanki rozwoju myślenia postmodernistycznego w świetle analiz Tatarkiewicza Widać więc jasno, że Tatarkiewicz właściwie rozpoznał zmiany w myśleniu, tworzeniu i działaniu ludzi, szczególnie od XVII do XX wieku, śledząc dziejową ewolucję pojęcia doskonałości, która w konsekwencji zaowocowała powstaniem społeczeństwa i kultury modernistycznej, a następnie postmodernistycznej. Już na długo przed rozwojem tych formacji społeczno-kulturowych zauważył, że zmiany pojęcia doskonałości, jej demokratyzacja, muszą pociągać za sobą interaktywny odbiór twórczości artystycznej i naukowej, którą ucieleśniał postęp techniczny i technologiczny. Jej egzystencjalistyczne upowszechnienie kosztem redukcji jej wymiaru transcendentalnego musiało wywołać określone skutki zarówno W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 75 Ignacy S. Fiut w przestrzeni aksjologicznej działalności człowieka, jak również w wymiarze teologicznym. Związanie jej z pojęciem nieskończoności musiało spowodować, że celowa działalność człowieka zaczęła być postrzegana jako dowartościowanie jego indywidualizmu, który wyrażał się w doskonaleniu ekspresji i pogłębianiu sfery przeżywania, kosztem bezpośredniego postrzegania, refleksji i kontemplacji. Postawy te wzmacniały niewątpliwe sukcesy postępu technicznego i jego upowszechnienie, czego wyrazem stał się kult maszyny i technologii. Maszyna i postęp technologiczny stały się z kolei przedłużeniem sił sprawczych człowieka, jego mediami i ekstensjami, co w zdecydowany sposób umocniło przekonanie, że dzięki nim doskonałość leży w zasięgu człowieka: że może on nawet w nieskończoność kopiować i symulować jej postaci, powiększając własną pojemność podmiotową w aspekcie zarówno przedłużonej percepcji, inteligencji, ekspresji i przeżywania16. Dobrze tę skłonność ludzką przedstawia Tatarkiewicz, kiedy opisuje poszukiwania przez ludzi przy pomocy komputerów kolejnych „liczb doskonałych”17. Owa eksplozja podmiotowości człowieka w pogoni za „doskonaleniem własnej doskonałości” musi prowadzić do implozji świat przedmiotowego, a więc i utraty pierwotnego gruntu, w oparciu o który człowiek rozpoczynał dochodzenie do pojęcia doskonałości, obserwując jej realność w kontekście możliwych jej wirtulaności. Mówiąc językiem Arystotelesa, utrata substratu (złożenia formy i materii), może prowadzić do symulacji w nieskończoność samej formy w kolejnych aktach jej poznawania, nawet do nieskończoności, czyli do samego celu zewnętrznego świata – jakim jest owo centrum czystej możliwości, tzn. „pierwsze pchnięcie”. Tatarkiewicz przewidział również, że z jednej strony utrata pojęcia doskonałości transcendentnej na rzecz estetyki ekspresji: nieskończonego przeżywania piękna, będzie prowadzić w konsekwencji do „umierania doskonałości Boga na rzecz wzrostu doskonałości człowieka”, albo pojmowania Go jako nieustannie ewoluującej i symulowanej doskonałości, ku nieskończoności. Z drugiej strony równocześnie może nastąpić cofnięcie się przy pomocy maszyn inteligentnych (komputerów) do miar doskonałości, które obowiązywały w średniowieczu w świecie doczesnym do tego stopnia, że mogą one symulować „doskonałość bożą”, w której Jego „istoty” nie można będzie odróżnić od „istnienia”, a więc doskonałość stanie się tu nieprzydatna w wymiarze transcendentnym. Sama zaś religia będzie medialną i lub multimedialna dziedziną działalności, polegającą na symulowaniu emocji religijnych w kontekście nieskończonej (nie możliwej do zrozumienia) Jego wielkości, którą zakrywać będą jego symulakry (powiększenia), a w rezultacie dla ludzi sens będzie tracić nie tylko doczesność, ale i wieczność. Istotną kwestią w opinii Tatarkiewicza, która nabrzmiewała w okresie myśli nowożytnej, kiedy pojęcie „doskonałości” uległo relatywizacji, były, z jednej strony dalsze procesy „uczłowieczenia Boga”, z drugiej „ubóstwiania człowieka”, bo 76 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm pojęcie to zostało zsubiektywizowane, a w konsekwencji dalece zrelatywizowane, a to w konsekwencji stwarza możliwości jego stopniowania do nieskończoność, bez możliwości limitacji. W dalszym etapach musiała się pojawić więc tendencja do bezgranicznego symulowania samej „doskonałości” w odniesieniu zarówno do pojęć transcendentalnych, ale i również świata rzeczywistego (doczesnego). Najpierw zatem u Kartezjusza pojawiła się ta możliwość, a wraz z nią maszynistyczny sposób pojmowania porządku doczesnego, co u jego następców doprowadziło do takich modeli myślenia, które wspomagają te sytuacje w myśli współczesnej18. Subiektywistyczne teorie doskonałości, przestrzega jednak myśliciel, które powstają dzisiaj, mogą podzielić los wcześniejszych tego typu pomysłów, o których pamięć się nie zachowała19. Główne idee postmodernizmu w kwestii rozumienia doskonałości Myśl postmodernistyczna zaczęła się kształtować już pod koniec XIX wieku. Za jej prekursorów uważa się Fryderyka Nietzschego, Karola Marksa i Zygmunta Freuda, ale również Edmunda Husserla, a szczególnie jego ucznia – Martina Heidegggera. Byli oni przyczyną zarówno przełomu modernistycznego, ale zarazem w jego łonie zrodził się postmodernizm, w którym modernizacja uległa dalszej, prawie pełnej demokratyzacji i indywidualizacji20. Ten pogłębiony proces, który bardzo trafnie opisał i rozpoznał już Tatarkiewicz, został doprowadzony przez kolejne pokolenia myślicieli zorientowanych neofenomenologicznie, neomarksistowsko i neolingwistycznie do wielu propozycji teoretycznego oglądu świata w duchu fundamentalnej krytyki oraz transformacji i dekonstrukcji. Przyjmując tezę, że świat jako wyniki historycznego rozwoju totalizującego d y s k u r s jego opisu i wyjaśniania, stał się „tekstem”, który w obecnej sytuacji wymaga nieustannych zabiegów o charakterze negocjacyjnodyskusyjnym, celem których jest systematyczne wypracowanie znaczeń słów i kategorii, by wyrażały z m i a n y, którym ulega język, szczególnie na poziomie znaczenia, w procesach komunikacji, przyjmującej obecnie formę globalnego dialogu między ludźmi i ich kontekstami kulturowymi21. Równolegle do tego, w perspektywie filozofii krytycznej I. Kanta, pojęcia przedmiotu i podmiotu uległy destrukcji i relatywizacji, w związku z tym osłabły również pretensje do ich fundamentalnego i apriorycznego postrzegania, stanowiącego rękojmię dla głoszenia tez lub twierdzeń o świecie i człowieku natury apodyktycznej i absolutyzującej. Łatwo więc zrozumieć, że owo tradycyjne rozumienie pojęcia doskonałości również zostało rozmyte i rozdrobnione w związku z tezą o przygodności języka, w rezultacie czego kategoria perfekcji uległa procesom demokratyzacji i stała się własnością, która może przysługiwać w sposób nieskończony „wielości rzeczywistości”. Zachwianie bowiem przekonania o podstawie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 77 Ignacy S. Fiut bytowej świata i rozpad jego ujęć myślowych i aksjologicznych jako pozornych uzurpacji spowodowały, że równoprawnymi stały się różnorodne formy racjonalności i hierarchie wartości, tak samo jak dążenie i utrzymywanie różnicy (różni) pomiędzy nimi. „Chodzi o to, żeby wysiłek hermeneutyczny – wyjaśnia Gianni Vattimo specyfikę dyskursu postmodernistycznego – nie tylko skierować na przyszłość i jej przekazy, ale żeby zastosować go do różnorodności treści współczesnej wiedzy, zaczynając od nauki o technice i sztuce, aż po ową „wiedzę”, z jaką mamy do czynienia w mass mediach, ażeby zawsze od nowa doprowadzić je do jedności. Taka – uzyskana w tej wielości wymiarów – jedność nie miałaby już w sobie nic z jedności dogmatycznego systemu filozoficznego i nie wskazywałaby żadnych silnych cech prawdy metafizycznej, raczej chodziłoby tu wyraźnie o wiedzę dodatkową, która posiadałaby wiele własności procesu „rozpowszechniania, (...) i która zgodnie z tym byłaby zakorzeniona na płaszczyźnie „słabej” prawdy, której słabość mogłaby się powołać na dwuznaczności zasłaniania i odsłaniania, jaka jest właściwa Heideggerowskiemu „Lichtung””22. Rzecz jasna – w takiej atmosferze intelektualnej nie ma możliwości dla kultywowania pojęcia doskonałości poza człowiekiem indywidualnym w ramach jego tła i kontekstu kulturowego, którego wzorce aksjologiczne i racjonalne wypełniają możliwości jej transcendentnych odniesień. Wydaje się, że w porządku egzystencjalnym współczesnych społeczeństw postmodernistycznych doskonałość stała się domeną inteligentnych maszyn, mediów i multimediów elektronicznych opartych na przekazie digitalnym, których perfekcji człowiek nie jest w stanie doścignąć, szczególnie w kopiowaniu i kreowaniu rzeczywistości, wytwarzaniu i rozprzestrzenianiu jej modeli w procesach symulacji. Generują one bowiem niekończące się „procesje symulakrów”, pod powłoką których skrywa się i zanika nasza rzeczywistość, a w jej miejsce pojawia się twór symulacyjnohybrydalny, określany mianem hiperrealności, w konsekwencji czego zatraca się wymiar metafizyczny w stosunku człowieka do świata rzeczywistego, a jego miejsce zajmuje relacyjny i zrelatywizowany system konkurujący ze sobą form racjonalności i modeli wartościowania, przysłaniający faktyczny obraz świata rzeczywistego23. Powszechnym staje się dążenie ludzi do poszukiwania własnej tożsamości, obrony jej oryginalności, niepowtarzalności i chęci odróżniania się od innych form kulturowych egzystowania ludzi. Dla tak zróżnicowanych wspólnot w ramach większych całości społecznych równie ważnym staje się dążenie do wzajemnej, efektywnej i konstruktywnej koegzystencji, która uzyskuje się w ramach owej „rozproszonej racjonalności” (rozumu zdecentralizowanego) metodami tzw. „działań komunikacyjnych”, których celem jest porozumiewanie się m. in. przy pomocy wskazywanie na wspólne interesy ludzi we wspólnych ich światach ich życia24. 78 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Władysława Tatarkiewicza pojęcie doskonałości a postmodernizm Jeśli można w tym momencie mówić o doskonałości, to jej treścią stawać się może umiejętność efektywnego „przechodzenia” pomiędzy tego typu różnorodnymi racjonalnościami, posługiwania się nimi, chwilowego wbudowywania ich we własną tożsamość podmiotową, w celu ułatwiania sobie efektywnych działań komunikacyjnych w złożonych wspólnotach obecnego społeczeństwa globalnego i ich postmodernistycznych strukturach racjonalności. Tego typu podmiotowości racjonalność ludzi Wolfgang Welsch nazywa t r a n s w e r s a l n ą, a ogół takich postaw „rozumem transwersalnym”25 . Jego pełne i „doskonałe” rozwinięcie może być współczesna formą rozumienie „doskonałości”, której atrofię i agonię trafnie rozpoznawał Tatarkiewicz ukazując jej historyczne losy, ewolucję, subiektywizację, a wreszcie relatywizację. Należy jednak pamiętać ważną uwagę filozofa wielokrotnie powtarzaną na marginesie prowadzonych rozważań, że historia pojęć nie jest ich cmentarzem, ale raczej „zakładem naprawczym”, natomiast najczęściej na ten cmentarz dostają się ich teorie, wedle których się je rozumie i opisuje ich funkcjonowanie w danej epoce historycznej26. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 M. Jaworski, Władysław Tatarkiewicz, Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1975, s. 118. W. Tatarkiewicz, O doskonałości, PWN, Warszawa 1976, s. 5. Tamże, s. 7-8. Tamże, s.9 i W. Tatarkiewicz, Układ pojęć w filozofii Arystotelesa, PWN, Warszawa 1978, s. 96-100. Tamże, s. 11. Tamże, s. 12. Tamże, s. 14-15. Tamże, s. 16. Tamże, s. 21. Tamże, s. 65. Tamże, s. 66. Tamże, s. 66. Tamże, s. 38. Podobnie sądzi np. Gernot Böhme – por. A. Böhme, Antropologia filozoficzna, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1998, s. 123-124. W. Tatarkiewicz, O doskonałości, ...op.cit., s. 53. Warto tu zwrócić uwagę na ideę Marszala McLuhana, teoretyka determinizmu metodologicznego i medialnego, opisującego globalne przemiany rzeczywistości, symulowane mediami. Por. M. McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenia człowieka, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 2004, s. 33-35. W. Tatarkiewicz, O doskonałości, ...op. cit.,, s. 24-25. Tamże, s. 64-65. Tamże, s. 12. Por. J. Franczak, Zerwany kont(r)akt. Wokół wizji moedrnizmu George΄a Steinera, (w:) I. S. Fiut (red.), „Idee i Myśliciele. Medialne i społeczne aspekty filozofii”, t. VII, Kraków 2005, s. 45-56. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 79 Ignacy S. Fiut 21 22 23 24 25 26 J-F.Lyotard, Przepisać nowożytność, (w:) S. Czerniak i A, Szahaj (red.), Postmodernizm a filozofia. Wybór tekstów, Wydawnictwo IFiS PAN, s. 45-58. G. Vattimo, Nihilizm i postmodernizm w filozofii, (w:) S. Czerniak i A. Szahaj, Postmodernizm i filozofia, ...op. cit., s. 199-200. J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, Wydawnictwo Sic! s.c., Warszawa 2005, s. 5-9. J. Habermas, Działania komunikacyjne i decentralizacja rozumu, Oficyna Naukowa N, Warszawa 2004, s. 26-44. W. Welsch, Nasza postmodernistyczna moderna, Oficyna Naukowa N, Warszawa 1998, s.405-440. W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć. Sztuka, piękno, forma, twórczość, odtwórczość, przeżycie estetyczne, PWN, Warszawa 1975, s. 394-395. 80 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 81-88] Paweł Czarnecki Etyka chrześcijańska w zjednoczonej Europie Jedną z wielkich zdobyczy Europy jest wolność myśli i wypowiedzi, a w ślad za tym pluralizm poglądów i postaw. Nic, zatem dziwnego, że podejmowane przez różnych autorów próby wskazania i wyjaśnienia pewnych ogólnych tendencji obejmujących Europę jako całość przynoszą bardzo rozbieżne rezultaty. „Współczesność – pisze Andrzej Zachariasz – postrzegana bywa, zatem jako czas przełomu, czas nowej gnozy, nadejścia nowej epoki (New, Age), ale także wiek powrotu do przeszłości, powrotu do mitu, do źródeł kultury, jak również czas kryzysu”1. Zarazem jednak można by rzec, że wszystkie te procesy współistnieją ze sobą, oddziałują na nas równocześnie, choć być może są one jedynie przejawami pewnych głębszych zjawisk, których zachodzenie uświadomimy sobie dopiero wówczas, gdy powodowane przez nie zmiany staną się wystarczająco głębokie. Jakie miejsce w owym wymykającym się wszelkim próbom jednoznacznego opisu świecie odgrywać może etyka chrześcijańska? Warto przede wszystkim zdać sobie sprawę, czym w istocie jest etyka chrześcijańska i na jakich podstawach się ona opiera. Otóż ze względu na sposób uzasadniania twierdzeń etyka chrześcijańska jest etyką deontologiczną. Podstawowym źródłem wiedzy o obowiązkach jest dla niej Biblia, przede wszystkim Nowy Testament. Stary Testament jest uważany za „przygotowanie” nadejścia Mesjasza, które zostaje wypełnione w Nowym Testamencie, będącym zarazem świadectwem życia Jezusa, jego zwycięstwa nad śmiercią oraz powstania nowej społeczności „ludu Bożego”. Kanon Pisma Świętego ustalony został trzy lub cztery stulecia po śmierci Chrystusa, dopiero wtedy bowiem ostatecznie zdecydowano, które księgi mają wejść do Pisma w takiej postaci, w jakiej znamy je dzisiaj. Oznacza to, że do źródeł chrześcijańskiej etyki włączyć należy także, oprócz Biblii, także różnorodne tradycje etyczne kształtujące się w różnych nurtach chrześcijaństwa w pierwszych wiekach jego istnienia. Podstawową normą etyki chrześcijańskiej jest zasada (pojętej po chrześcijańsku) miłości drugiego człowieka, która z kolei wynika z jednego z podstawowych dogmatów chrześcijaństwa, zgodnie z którym powinniśmy naśladować Chrystusa. Z nakazu W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 81 Paweł Czarnecki miłości bliźniego wynika szereg norm szczegółowych, aczkolwiek w Ewangeliach brak jest wskazówek dotyczących postępowania w konkretnych sytuacjach. Z nakazu miłości bliźniego wynika np. norma zakazująca krzywdzenia innych: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7, 12). Powinniśmy przebaczać doznane krzywdy, a przebaczenie to musi być bezgraniczne, jednak nie dlatego, iż przebaczając doznaną krzywdę jednamy sobie względy krzywdziciela, tylko dlatego, że powinniśmy naśladować Chrystusa, którego przebaczenie dla nas jest również bezgraniczne (Mt 18, 21 i nast.). Z tych samych powodów Nowy Testament zaleca miłość nieprzyjaciół, dla której także ma nie być granic (Mt 6, 14; Łk 10, 29). Chrześcijanin nie może ograniczać się do odwzajemniania uczynków i uczuć, których sam uprzednio doznał. W Liście do Rzymian (13, 8) św. Paweł pisze: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością”. Dobroć uświadomiona, z której wynika zadowolenie z samego siebie, nie jest prawdziwą dobrocią (Łk 8, 19). Obietnica nagrody (życia wiecznego) nie może stanowić motywacji postępowania moralnie dobrego. Postępowanie etyczne powinno być forma doczesnej odpowiedzi na nie znającą miary łaskę Boga („Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”, Mt 10, 8). Realizacja chrześcijańskich ideałów możliwa jest jedynie we wspólnocie. Św. Paweł pisze: „wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie” (Rz 14,7). Przyjście Chrystusa, bowiem bariery między ludźmi, bariery wzniesione zresztą przez nich samych, (np. między żydami, a poganami, kobietami a mężczyznami itd.). Etyka chrześcijańska rozpatruje ludzki czyn w odniesieniu do podmiotu działania, a więc do człowieka, co jednak nie oznacza, iż czyn, jak ujmuje to T. Ślipko, „rozpływa się w rzeczywistości wykonującego podmiotu”2. W przeciwieństwie do etyki świeckiej, etyka chrześcijańska nie szuka uzasadnień swoich twierdzeń jedynie w człowieku, a więc np. w jego wrażliwości moralnej, godności czy w intuicji. Ludzka zdolność odróżniania dobra od zła nie może być wystarczającą podstawą moralności, ponieważ często okazuje się zawodna („podstępne jest serce bardziej niż wszystko inne”, Jer. 17:9; „Kto ufa swemu sercu bardziej niż Bogu, ten jest głupi” (Prz. 28:26). Również etyka świecka usiłuje poszukiwać absolutu, szuka go jednak, w rzeczywistości dostępnej bezpośredniemu poznaniu, a więc z natury zmiennej i przemijającej. (Wprawdzie także filozofia chrześcijańska upatruje objawienia w „stworzeniu”, jednak owo objawienie interpretuje w odniesieniu do osobowego Boga.) Poszukiwanie absolutu zaś w czymś, co jest ze swej istoty nietrwałe i zniszczalne grozi popadnięciem w etyczny relatywizm lub nihilizm. Etyka świecka nie jest też w stanie dowieść jednorodności rzeczywistości, tzn. wykazać, że świat materialny, nasze życie wewnętrzne oraz zasady postępowania (nie tylko normy etyczne) należą do jednego uniwersum ludzkiego działania i nie stanowią trzech autonomicznych, rządzonych odmiennymi prawami obszarów. 82 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Etyka chrześcijańska w zjednoczonej Europie Można oczywiście przyjąć, że człowiek jest polem ścierania się różnego rodzaju sił (np. procesów biochemicznych, zjawisk psychicznych oraz norm kulturowych, które przejął od otoczenia), a to, kim jest, stanowi wypadkową owych mniej lub bardziej niezależnych względem siebie procesów. Stanowisko takie oznaczałoby jednak zakwestionowanie podstaw społecznego ładu i prędzej czy później musiałoby doprowadzić do zniszczenia owych trzech wymiarów ludzkiego istnienia. Etyce chrześcijańskiej zarzuca się niekiedy, że prowadzi ona do nietolerancji, antysemityzmu, jest represyjna, wykształca w ludziach skłonność do szablonowych reakcji itp.3 Wydaje się jednak, że to samo zarzucić można każdej etyce, która pragnie wykroczyć poza poziom filozoficznej spekulacji i stać się podstawą powszechnej moralności. Etyka chrześcijańska (znów jak każda etyka) poddaje się rozlicznym interpretacjom, również takim, które usprawiedliwiają popełnienie każdego czynu w „uzasadnionych przypadkach”. Nienawiść i skrajna przemoc możliwe są także pomiędzy chrześcijanami, o czym świadczy nie tylko historia chrześcijaństwa, lecz także np. (w każdym razie do niedawna) sytuacja w Irlandii Północnej. Fakt ten nie świadczy jednak o tym, że etyka chrześcijańska nie przystaje do współczesnego świata – świadczy on jedynie, że konieczne jest rozwijanie refleksji etycznej i dostosowywanie etyki do zmieniających się warunków. W homilii wygłoszonej w Irlandii Jan Paweł II mówił: „Przemoc to zło, to kłamstwo (...) nie wierzcie w przemoc, nie popierajcie przemocy. To nie jest droga chrześcijańska. Wierzcie w pokój oraz w miłość i przebaczenie, bo one należą do Chrystusa” (29 I 1979). Jednym z celów jednoczenia się Europy jest właśnie położenie kresu tego rodzaju konfliktom. Warto pamiętać, iż to właśnie Episkopat polski w liście z 1965 r. zapoczątkował proces pojednania polsko – niemieckiego, będącego koniecznym warunkiem integracji europejskiej, a znacznie wcześniej, bo już pod koniec lat czterdziestych, rozpoczął się proces pojednania francusko – niemieckiego, co zaowocowało powstaniem Wspólnoty Europejskiej. Jednakże rozpad Związku Radzieckiego oraz znikniecie „żelaznej kurtyny” sprawiły, że od kilkunastu lat proces integracji europejskiej postrzegany jest w coraz większym stopniu jako proces o charakterze ekonomicznym. Coraz większą uwagę zwraca się też na negatywne skutki integracji, upatrując ich zresztą głownie w sferze „idei” i zapominając, iż właśnie w owej sferze „idei” i wartości skutki pozytywne nieskończenie przewyższają skutki negatywne. Mówi się na przykład o narastającym w Europie kryzysie tożsamości, przy czym nie chodzi tu jedynie o kryzys „tożsamości europejskiej” (w sensie odrębności Europy od reszty świata), lecz także o kryzys tożsamości grupowych w obrębie europejskiej wspólnoty narodów, którego przyczyn upatruje się właśnie w nadmiernym zacieśnianiu więzi pomiędzy państwami i niwelowaniu przy pomocy prawnych i instytucjonalnych rozwiązań oddzielających je od siebie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 83 Paweł Czarnecki barier. W pewnym sensie poczucie zagrożenia utratą własnej tożsamości wydaje się zresztą zrozumiałe, o ile bowiem dotychczas narody europejskie określały własną tożsamość głównie poprzez opozycję do innych narodów („samookreślenie się przez negację”), to w integrującej się Europie takie samookreślenie przestaje być możliwe. Ów sposób budowania własnej tożsamości poprzez odcięcie się i zdystansowanie wobec wszystkiego, co obce, był przez stulecia źródłem ksenofobii, nie sposób jednak zaprzeczyć, iż, przynajmniej z punktu widzenia przeciwników integracji, jest to sposób „słuszny”. P. Krysa zwraca uwagę, że także w Kościele rzymskokatolickim nie brakuje obaw związanych z integracją europejską. Autor ten przywołuje wypowiedź abp Stanisława Gądeckiego, który stwierdził, iż u podłoża integracji europejskiej leżą wspólne interesy, nie zaś bezinteresowna miłość do innych krajów. Obecna sytuacja różni się także od tej z początków chrystianizacji Europy, wtedy bowiem wiodącą role pełnił zmysł religijny, który dzisiaj zanika. Abp Gądecki jest jednakże przekonany, iż w końcu dojdzie do „wahnięcia wahadła w drugą stronę” i nastąpi odrodzenie się wartości duchowych4. Przeciwnicy integracji zaś obawiają się powstania ponadnarodowej wspólnoty, pewnej nowej jakości, która w dłuższej perspektywie czasowej wchłonęłaby i ostatecznie zniwelowała istniejące obecnie różnice pomiędzy poszczególnymi grupami narodowościowymi, językami, tradycjami etc. Obawia ta wydaje się jednak słuszna jedynie przy założeniu, iż integracja przebiegać będzie wyłącznie w oparciu o chłodną kalkulację zysków i strat, a wszystko, czego nie da się ująć w kategoriach ekonomicznych, odgrywać będzie rolę marginalną. Tymczasem powstanie wspólnoty państw i narodów Europy samo w sobie jest wielką, historyczną ideą, a integracja ekonomiczna miała (przynajmniej w założeniu) stanowić jedynie skuteczne narzędzie realizacji tej idei. Oparcie integracji jedynie na ekonomii stanowiłoby zatem zaprzeczenie idei integracji i ostatecznie prędzej czy później musiałoby doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej. Dotychczasowe dzieje Europy wskazują bowiem, iż idee i wartości (nie tylko zresztą religijne) odrywały w postępowaniu ludzi o wiele większą rolę niż zapewne wydaje się wielu współczesnym ekonomistom. Jan Paweł II mówi o człowieku, iż człowiek to „duch ucieleśniony” (FC 11). Stwierdzenie, iż etyka chrześcijańska może stać się podstawą integracji europejskiej, nie oznacza, że zjednoczenie Europy możliwe jest tylko pod warunkiem, że większość mieszkańców Europy stanie się chrześcijanami. Oznacza ono, że respektowanie podstawowych zasad i wartości, na których opiera się etyka chrześcijańska, stanowi jedyną pewną gwarancję autentyczności i trwałości integracji. Wizja rozpadu Unii jawi się wprawdzie jako nieszczęście, którego pragnęlibyśmy uniknąć, warto jednak pamiętać, że integracja nie jest celem samym w sobie, lecz, jak wspomniałem, służyć 84 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Etyka chrześcijańska w zjednoczonej Europie powinna realizacji określonych celów i wartości. Musi zatem stawić czoła przede wszystkim tym zagrożeniom, które dotyczą jednostki w sposób bezpośredni, jak ubóstwo, wyzysk słabszych przez silniejszych, niesprawiedliwość itd. Na jednej z audiencji generalnych Jan Paweł II mówił: „Kościół musi nazwać po imieniu niesprawiedliwość, wyzysk człowieka przez człowieka, czy wyzysk ludzi przez państwo (...) musi nazwać po imieniu wszelką niesprawiedliwość społeczną, wszelka dyskryminację, wszelki gwałt zadawany człowiekowi, jego ciału, jego duszy, jego sumieniu, czy jego przekonaniom” (Jan Paweł II, Przemówienie na audiencji ogólnej, 22 II 1979). Trudno zaś wyobrazić sobie, aby np. etyka postmodernizmu była w stanie „nazwać po imieniu wszelką niesprawiedliwość”. Etyka chrześcijańska pojmuje człowieka jako istotę wolną, wolność ta nie jest jednak absolutna, wynika, jeśli wolno tak powiedzieć, z wyrwania człowieka z niewoli zła, dzięki czemu staje się on wolny dla dobra. Etyka chrześcijańska wyklucza zatem wolność nieskrępowaną żadnymi normami i nie respektującą żadnych wartości, a pośrednio odrzuca także pogląd, zgodnie z którym nie istnieje moralność powszechna, obowiązująca zawsze i wszystkich. A właśnie istnienie takiej moralności jest kwestionowane przez filozofię postmodernizmu. Z. Bauman pisze: „Etyka doskonała jawi się na kształt kodeksu przepisów prawnych, określających czyny poprawne powszechnie – to znaczy, właściwe dla wszystkich ludzi wszystkich czasów; takich przepisów, jakie rozróżniają uczynki dobre od złych raz na zawsze i bez względu na okoliczności lokalne”5. Ale zbudowanie takiej doskonałej etyki jest, wedle postmodernistów, niemożliwe, dlatego w dziedzinie moralności skazani jesteśmy na niepewność i swego rodzaju prowizoryczność. Z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej (na co zwrócił uwagę Jan Paweł II) uzasadniona jawi się obawa, iż zanegowanie „wrodzonej przynależności człowieka do Boga” narazi społeczeństwa Europy na niebezpieczeństwa związane z umacnianiem się „tendencji laicyzmu i sekularyzacji agnostycznej i ateistycznej”6, które w przeszłości przyniosły tragiczne skutki dla całego kontynentu. Owej „wrodzonej potrzeby przynależności do Boga” ludzie nie potrafią w sobie stłumić, są jednak w stanie zrealizować ją poprzez podporządkowanie się różnego rodzaju autorytetom. O potrzebie tej Isaac Berlin pisze: „Pragnienie uznania (przez autorytet, przyp. aut.) wyraża tęsknotę (...) za zjednoczeniem, bliskim porozumieniem, wspólnotą interesów, życiem opartym na współzależności i gotowości do ofiary”7. Dlatego też to właśnie Kościół rzymskokatolicki oraz inne wyznania chrześcijańskie powinien stać na straży poszanowania podstawowych (i wspólnych dla całej Europy) wartości, przypominać osobom i instytucjom odpowiedzialnym za kształt integracji o potrzebie poszanowania godności osoby ludzkiej, a także troszczyć się o wpajanie norm współżycia społecznego i uświadamianie mieszkańcom Europy tego, co W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 85 Paweł Czarnecki stanowi duchowy fundament kontynentu. Etyka chrześcijańska, w przeciwieństwie do świeckich kierunków i mód filozoficznych, nie jest sprawą prywatną, lecz wykracza poza jednostkę, stając się rodzajem zobowiązania obejmującego całą wspólnotę (również w wymiarze europejskim). Z tej to przyczyny na samych chrześcijanach spoczywa obowiązek troski o to, by proces „europeizacji” Europy (który może wszak przebiegać różnymi drogami) nie doprowadził, czy to w europejskim prawodawstwie, czy w kształcie unijnych instytucji, do zaprzeczenia naczelnym wartościom wniesionym do kultury europejskiej przez chrześcijaństwo. Szczególnie doniosłą rolę w procesie jednoczenia się Europy odgrywa nauczanie Jana Pawła II, zarówno ze względu na długość pontyfikatu, który rozpoczął się wszakże, gdy Europa podzielona była na dwa wrogie bloki, jak i jego charakter. Jan Paweł II jak mało kto zdawał sobie sprawę, że zjednoczenie Europy nie jest możliwe bez wzajemnego przebaczenia, szacunku i miłości. W książce wydanej jeszcze przez wyborem na papieża (U podstaw odnowy, Kraków 1972) kardynał Wojtyła cytuje następujący fragment dokumentów II Soboru: „Tych, którzy w sprawach społecznych, politycznych lub nawet religijnych inaczej niż my myślą i postępują, należy również poważać i kochać; im, bowiem bardziej dogłębnie w duchu uprzejmości i miłości pojmiemy ich sposób myślenia, tym łatwiej będziemy mogli nawiązywać z nimi dialog”8. Szczególnie dobitnie głos Kościoła zabrzmiał podczas dyskusji nad kształtem konstytucji europejskiej. Jan Paweł II zwracał uwagę, że (odrzucony zresztą) projekt konstytucji europejskiej powinien odwoływać się do chrześcijańskiego dziedzictwa Europy. „Istotny wkład chrześcijaństwa i chrześcijańskiej koncepcji człowieka w historię i kulturę różnych krajów – powiedział Ojciec Święty – jest częścią wspólnego dziedzictwa. Dlatego też wydaje się oczywiste, że fakt ten powinien zostać uwzględniony w projekcie europejskiej konstytucji”9. Przy okazji dyskusji o konstytucji europejskiej papież zwrócił też uwagę, że Europa tworzyła się wtedy, kiedy się ewangelizowała, oraz że to właśnie chrześcijaństwo wniosło do Europy „godność osoby ludzkiej, wolność, zmysł powszechności, szkołę i uniwersytet, dzieła solidarności”10. Obecnie chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się na całym świecie, przybrało charakter globalny, co stawia przed nim nowe wyzwania, zarówno doktrynalne, jak i etyczne. Te nowe, globalne wyzwania mogą stać się zarówno słabością, jak i siłą etyki chrześcijańskiej, bowiem. Powodzenie integracji europejskiej zależy nie tylko od relacji pomiędzy państwami i narodami w obrębie Unii Europejskiej, lecz także od ułożenia stosunków pomiędzy Unia, a krajami nie należącymi do Unii. Europa bowiem wciąż jeszcze wykazuje tendencję do postrzegania samej siebie jako wzorca do naśladowania dla innych kultur, traktując problemy występujące np. w krajach muzułmańskich jako możliwe do rozwiązania tylko w jeden sposób: poprzez wprowadzenie demokracji oraz zasad wolnego rynku, dla których modelem ma być 86 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Etyka chrześcijańska w zjednoczonej Europie właśnie demokracja i gospodarka krajów europejskich. Nawet więc, jeżeli Europa zdaje sobie sprawę z roli, jaką religia odgrywa w życiu większości społeczeństw nie należących do kultury zachodniej, to skłonna jest fakt ten traktować jako stan przejściowy, który prędzej czy później zostanie przezwyciężony, religia zaś, podobnie w Europie, stanie się sprawą indywidualnych przekonań i wyborów11. „Dechrystianizacja” europejskiego prawa (czego przejawem ma być m. in. zrównanie praw związków homoseksualnych i małżeństwa heteroseksualnych, legalizacja aborcji, a w niektórych krajach także eutanazji)12 wydaje się stanowić dowód na to, iż Europa w coraz większym stopniu odchodzi od swych chrześcijańskich korzeni, także w wymiarze etycznym. Z pewnością etyka chrześcijańska nie stanie się jedynym fundamentem „nowej Europy”, jednak może i powinna stanowić jeden z najważniejszych filarów podtrzymujących poczucie przynależności do europejskiej wspólnoty i świadomość istnienia pewnego wspólnego dobra i pewnych trwałych wartości. Jak bowiem twierdzi francuski historyk i publicysta, Marcel Gauchet, paradoksalnie nawet w krajach, w których konflikt pomiędzy państwem, a Kościołem był najsilniejszy, takich jak Francja, obecnie religia przestała być postrzegana jako zagrożenie dla demokracji czy neutralności państwa. Nie oznacza to wprawdzie, że Europejczycy zaczną niebawem domagać się wpisania do konstytucji odniesienia do chrześcijańskich korzeni Europy, jednakże, zdaniem autora, wielu ludzi poszukuje obecnie w religii źródeł sensu życia oraz moralności13. Na podkreślenie zasługuje także rola, jaka w procesie integracji ma do odegrania Kościół rzymskokatolicki w Polsce14. W 1997 r. w przesłaniu do Konferencji Episkopatu Jan Paweł II mówił o roli Kościoła w Polsce w procesie jednoczenia się Europy: „Kościół w Polsce może ofiarować jednoczącej się Europie swoje przywiązanie do wiary, swój natchniony religijnością obyczaj, duszpasterski wysiłek biskupów i kapłanów, i zapewne wiele jeszcze innych wartości, dzięki którym Europa mogłaby stanowić organizm pulsujący nie tylko wysokim poziomem ekonomicznym, ale także głębią życia duchowego” (5). Z kolei w przemówieniu do biskupów polskich papież mówił: „Europa potrzebuje Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej, świadomej swojej roli wyznaczonej przez Opatrzność. (...)Trzeba znaleźć w sobie tyle siły, by nasz naród mógł skutecznie oprzeć się tym tendencjom współczesnej cywilizacji, które proponują odejście od wartości duchowych na rzecz nieograniczonej konsumpcji czy też porzucenie tradycyjnych wartości religijnych i moralnych dla kultury laickiej i etycznego relatywizmu”15. Wezwanie to zostało przez Kościół rzymskokatolicki w Polsce podjęte, czego przejawem jest m. in. wydany w 2002 r. komunikat biskupów w sprawie integracji europejskiej. Biskupi polscy zwracają w nim uwagę, iż integracja jest dla Polski szansą, którą powinna ona wykorzystać, zarazem jednak podkreślają, że „włączenie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 87 Paweł Czarnecki w struktury europejskie nie może oznaczać rezygnacji z suwerenności narodowej, politycznej i kulturowej, w tym także z tożsamości religijnej” (3). Biskupi domagają się także zagwarantowania w ustawodawstwie europejskim prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci a także uznania za małżeństwo jedynie związku pomiędzy kobieta a mężczyzną. Najbardziej zaś przekonującym dowodem świadczącym o pragnieniu włączenia się w europejskie struktury była decyzja społeczeństwa polskiego, które w referendum w 2004 r. opowiedziało się za wejściem Polski do Unii Europejskiej. Teraz jedynie czas pokaże, czy i na ile „polskie” chrześcijaństwo jest w stanie włączyć się w kształtowanie duchowego kształtu Europy. 1 A. L. Zachariasz, Moralność i rozum w ponowożytności, w: Moralność i etyka w ponowoczesności, [w:] W. Sareło (red.), Warszawa 1996, s. 25. 2 Por. T. Slipko, Zarys etyki ogólnej, Kraków 2002, s. 61. 3 Por. R. Preston, Etyka chrześcijańska, w: Przewodnik po etyce, [w:] P. Singer (red.), Warszawa 2002, s. 137 i nast. 4 P. Krysa, Quo vadis, Europo?, [w:] “Przewodnik Katolicki” 2003, nr 13. 5 Z. Bauman, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa 1994, s. 84. 6 Przesłanie papieskie do uczestników Europejskiego Kongresu Naukowego nt. «Ku konstytucji europejskiej?» (20 czerwca 2002). 7 I. Berlin, Dwie koncepcje wolności i inne eseje, Warszawa 1991, s. 171. 8 Cyt. za: J. Kuczyński, Wielkość pontyfikatu Jana Pawła II, [w:] „Studia Filozoficzne” 1979, nr 1 i 2. 9 L’Osservatore Romano 2003, nr 1. 10 Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, 13.01.2004. 11 M. Gauchet, La condition historique, Paris 2003. 12 P. Krysa, Quo vadis..., dz. cyt. 13 M. Gauchet, Le désenchantement du monde, Montreal 1985. 14 W pracach Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) uczestniczył przedstawiciel Konferencji Episkopatu Polski, abp. Henryk Muszyński. Por. M. Przeciszewski, B. Trzeciak SJ, Europa w wizji i działaniach Kościoła, czyli wspólnota tradycji i wartości, [w:] „Polska w Europie”2002, nr 4, s. 11-25. 15 Jan Paweł II, Przemówienie do biskupów polskich z okazji wizyty ad limina Apostolorum, 14 lutego 1998 r., [w:] Program dla Kościoła w Polsce, Kraków 1998, ss. 50-51. 88 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 89-106] František Mihina Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania Literatúra je fenomén v širokom zmysle slova antropogénny par excellence – jej tvorcom a súčasne predmetom a dominantným objektom – na rozdiel od filozofie či vedy – je človek, tvor hľadajúci, blúdiaci, búriaci sa, radujúci sa i trpiaci.. Musí dať životným príbehom tvar, podobu, ktorá zaujme. Už samotné slovo literatúra vyvoláva – dokonca aj a možno najmä u jej tvorcov – úctu, obdiv a pokoru, ale aj rozpaky, nedôveru a otázniky. Jestvovanie filozofie je výrazom záujmu človeka o kultiváciu jeho vzťahu k prostrediu, v ktorom žije, je formou špecificky ľudského spôsobu reflexie. Aj jestvovanie literatúry je výrazom toho istého rozmeru ľudskej existencie, ibaže v istom zmysle druhej strany tej istej vzácnej mince, ktorou uspokojujeme svoje potreby. A tak nastal zvláštny čas: na filozofiu i na literatúru je pravdepodobne potrebné začať sa pozerať inak, s odstupom, aby sme v perspektíve ich jestvovania dokázali posúdiť ich miesto v našom žití, pri riešení – hoci v podobe uvedomenia si – našich problémov, ktoré nás nielen umárajú, ale aj charakterizujú a obrodzujú. J. F. Lyotard nás upozorňuje, že „filozofiu možno vnímať nielen ako udalosť zvonka, ale prevziať ju aj ako myšlienku, teda ako problém, genézu a vnímať ju z oboch strán“ (/12, 7). To isté je možné povedať aj o literatúre – aj tú je možné a potrebné vložiť do iných súradníc –, aby vynikli charakteristiky, ktoré sú pre ňu dôležité, aby nebola len výplňou našich knižníc, ale najmä a predovšetkým výplňou našich myslí, resp. tým, čo túto myseľ spolu-usporadúva. Literatúra nie je sama sebe a osebe cieľom – bola a ostáva prostriedkom, nástrojom, pomocou ktorého tí, ktorí veria v jej silu a možnosti, ukazujú na možné a potrebné zmeny. Albert Schweitzer, nespokojný s formou rezignácie charakterizujúcej napr. Unamuna a celú jeho Generáciu 1898, upozorňuje na aktuálne „ohrozenie kladného postoja k svetu a životu“ (/22/, 110). Presviedča, že literatúra i filozofia ako súčasť svojho poslania majú „prisviedčať svetu a životu“ (/22/, 111), prispievať k obnove kultúry, ktorá môže vzísť „len z obnovy svetonázoru“ (/22/, 111) a vo svojich dôsledkoch „dnešného človeka opäť vyburcovať k elementárnemu premýšľaniu o otázke, čo človek znamená vo svete a čo chce urobiť zo svojho života“ W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 89 František Mihina (/22/, 111). L. N. Tolstoj bol náruživým čitateľom – nedávno (v roku 2002) vyšli jeho poznámky a výpisky z diel nesmrteľných pod názvom Ob istine, žizni i povedenii, v ktorých sa tento planetárny bard svetovej kultúry zamýšľa nad tým, čím a ako by mala literatúra, resp. slovo – vypovedané, napísané, čítané a počúvané, približovať Život – ten večný zdroj našich úvah, aréna našich osudov a priestor nášho pozemského bytia. Aj keď cítime jeho presah do sfér mystického, zásvetného, metafyzického, tajomného či nepoznateľného, predsa len si uvedomujeme – v literatúre i vo filozofii, že práve on sa odohráva tu a teraz1. *** Napriek zlovestnej (pretože založenej na odlišných formách komunikácie) konkurencii moderných či celkom novodobých médií, púť literatúry i filozofie naším životom sa neskončila a nekončí. Naopak, ich význam – aj keď sa v istom zmysle posunul, nestráca na svojskej naliehavosti, ktorou oznamujú svoje posolstvo. Aj keď je určené všetkým, nie všetci ho dokážu aj rozpoznať a uvedomiť si ho. Ani v minulosti nie všetci venovali filozofii svoju pozornosť, nie každý bol filozofom. A takisto sa môžeme vysloviť, ak myslíme na literatúru. Nie každý s ňou žil svoju každodennosť, nie každý sa k nej utiekal, keď pociťoval, že v jeho živote sa čosi deje, mení či – naopak – začína alebo končí. O filozofii i literatúre v nami sledovaných súvislostiach budeme hovoriť ako o žriedle, prameni, zdroji, z ktorých naberáme silu, aby sme mohli žiť, aby sme sa naučili žiť, aby sme porozumeli, čomu sa nám rozumieť nedarí. Vo filozofii hľadáme istoty Rozumu, ktorý neraz chápeme ako tribunál, pred ktorý sa občas sami chceme dostať. No neraz narážame na fakty bezprostrednosti, o ktorých tušíme, že sa im síce nemožno vyhnúť, no možno ich akosi zvládnuť tým, že ich niekam vradíme, že pre nich nájdeme súvislosti, že ich zaradíme. Tušenie o ľudskej neistote, ktorú z času na čas pociťujeme všetci, je motivačným pozadím obrodzujúcich textov, ktoré nachádzame nielen vo filozofii, ale najmä v literatúre. „Naše mánie všetko racionalizovať – dôsledok civilizácie, ktorej vieroučným vyznaním sa stal výhradne Čistý rozum – až tam sa dospelo – nás priviedli k naivnej domnienke, že kdesi existuje nejaký Archetyp..., ktorý sa má písať podľa zásad dobrého filozofického vychovania s veľkým písmenom. Román... žiadny Archetyp bohužiaľ alebo našťastie neexistuje“ (/4/, 16). Filozofia, aj keď už neraz rezignovala, predsa len nás uvádza do sveta, v ktorom pojem pravdy predstavuje regulatívny ideál, podľa ktorého sa dá žiť, aj keď súčasne cítime, že len málokedy ju naozaj aj nadobudneme. Navyše, o filozofii to platí viac ako o literatúre, „nejestvuje intelektuálny čin, ktorý by sa nakoniec nestal zbytočným; 90 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania filozofické učenie pôsobí spočiatku ako pravdepodobný popis sveta; roky plynú a z učenia sa stane púha kapitola – ak nie len odstavec alebo meno – v dejinách filozofie“ (/8/, 118). Možno to neplatí o všetkých, o väčšine však áno. Napriek tomu však jestvuje čosi ako philosophiae perenis, teda neustále znovuriešenie tých istých či podobných problémov, ktoré po veky sprevádzajú človeka; Borges má asi napriek všetkému pravdu. Ak budeme hovoriť najmä o literatúre, potom rozmery jej vplyvu a pôsobenia sú sotva porovnateľné s významom akéhokoľvek iného kultúrneho počinu – možno s hudbou, možno s rozprávkou (tou hovorenou), možno s piesňou (tou spievanou). Aj keď sa situácia v posledných rokoch predsa len (vďaka radikálnym zmenám vo formách komunikácie) mení, literatúra trvá naďalej. Jej trvanie nie je zotrvávaním: je a vstupuje do našich príbytkov, pretože je chcená, aj keď nie všade rovnako. Súčasne však cítime, že nie všetko je naozaj v poriadku. V tomto zmysle je situácia vo vzťahu k filozofii nie nepodobná tej, ktorú pociťujú literáti. Od obdivu – často nekritického – po (rovnako nekritické) zatracovanie, od dominancie k ostrakizácii. A predsa! Stáročia, ktorými literatúra i filozofia sprevádzajú človeka na jeho životnej púti ukazujú, že ich práve s človekom čosi spája, že práve v ňom treba hľadať dôvod a príčinu ich trvalej revitalizácie, obnovovania v prúde času, ktorý zasahuje aj do osudu človeka a ľudstva. Filozofia i literatúra nie sú deskripciou, obidve – každá však len ako jedna zo strán – tvoria pomyselnú dosku, do ktorej vpisujeme svoje rany i nádeje, svoje a túžby, svoje bolesti a radosti. Vo filozofii a literatúre ich dokážeme znova prežívať a v svojráznej očiste sa s nimi vyrovnávať, aj keď nikdy nie aj vyrovnať. Lenže, ako nám pripomína Holderlin, „keď človek sní, je s Bohom, ale keď premýšľa, je púhym žobrákom“ (/4/, 32). Vo väčšine ľudských zápasov sa nedá zvíťaziť iba rozumom – mnohé aj tak zostávajú našimi prehrami. Nie sú však márne. Ak si ich necháme prejsť mysľou a vstúpia do našej skúsenosti, môžu byť obrodzujúce a oslobodzujúce. Literatúra však sama je zápasiskom, na ktorom sa tieto zápasy môžu odohrávať – je alebo môže byť arénou, do ktorej vstupujeme, aby sme sa pokúsili opustiť ju ako víťazi, teda ako poučení. Ibaže nie v tom dávnom zmysle, v ktorom antickí Rimania burácali a jasali, keď sa pred nimi odohrávali zápasy na život a na smrť, ktorá sa ich osobne nedotýkala. „Dnes už každý vie, že najcennejšie oblasti reality, najcennejšie pre človeka a jeho osud, nemôžu byť uchopené prostredníctvom abstraktných schém logiky a vedy... celé územia skutočnosti sú vyhradené umeniu – iba umeniu...; dôležité romány sa nepíšu iba hlavou“ (/4/, 28–29). Literatúra nie je fikcia, literatúra je skutočnosť. Svojrázna, stvorená, t. j. uvitá či skĺbená človekom. Vo vzťahu k nemu je transcendentná, autor akoby bol iba médiom, prostredníctvom ktorého prehovára niečo či niekto iný. O Biblii, rozsiahlom súbore W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 91 František Mihina kanonizovaných kníh sa mnohí nazdávajú, že nie je stvoreným dielom, v zmysle stvoreným človekom. Že je dielom božím, ktorého text počuli tí, ktorých úlohou bolo len zaznamenať ho. Nevedeli odkiaľ pochádza a nevedeli prečo ho majú z vnútra svojej mysle prepisovať. No robili to a je dobré, že sa tak stalo! Náš autor nie je v celkom nepodobnej situácii. Keď sa F. M. Dostojevskij v aure prichádzajúceho ataku svojej diagnózy ponáral do hlbín, ktoré nakoniec zatemnili jeho myseľ, priblížil sa k svetu, ktorý by mu inak azda nebol prístupný. „Nič nie je skutočné, a azda preto ľahko prijímame skutočnosť“ (/8/, 227). Argentínsky vedec, filozof a literát (mohli by sme to povedať aj v opačnom poradí) sa na začiatku šiesteho decénia uplynulého storočia pýta „prečo, ako a kvôli čomu sa píšu fikcie?“ a takmer jedným dychom si aj odpovedá: „uvedomoval som si tie temné dôvody, ktoré nútia človeka k tomu, aby so všetkou vážnosťou, ba priamo s úzkostlivou tvrdošijnosťou písal o bytostiach a udalostiach, ktoré nie sú súčasťou skutočného sveta, ale pritom akoby akýmsi zvláštnym spôsobom vydávali najautentickejšie svedectvo o realite okolo nás2“ (/4/, 13). Ľudský život a jeho podoby, pozadie, kinetiku či zvraty neopíšeme a nevysvetlíme pomocou fyzikálnych či iných prírodovedných pojmov – život sa vyznačuje vysokou mierou autonómie, v istom zmysle je „najvyššou a samostatnou realitou... každý organizmus je akýmsi monadickým bytím; má svoj vlastný svet, pretože má svoju vlastnú skúsenosť“ (/2/, 77). Literatúra – aspoň tá, ktorá nás v nami sledovaných súvislostiach zaujíma, stáva sa súčasťou symbolického sveta, v ktorom človek žije a ktorý nemôže opustiť. Ona ho vlastne spoluvytvára3 . Ontológia umenia, včítane literatúry, je vymedzená ako odhaľovanie niečoho, čo sa inak skrýva, čo sa len ťažko odhaľuje, no čo jestvuje. Odhaľovanie nemá konceptuálny charakter, ktorým sa hrdí a ktorý je charakteristický pre filozofiu. Má či vyjavuje sa v umeleckých formách. Autor je v tomto procese v istom zmysle najmenej dôležitý, aj keď každý román, dráma, báseň ho majú. Cez autora sa vyjavuje niečo, čo možno nikdy nebolo – skutočnosť umeleckej skutočnosti sa nepodobá tej, o ktorej hovoria filozofickí realisti, nie je to súbor res extensa, o ktorom hovoril Descartes, Holbach, pragmatisti či common sense. Literárne udalosti tvoria skutočnosť, ktorá je pravdivá tým, že nikdy nenastala, a ak aj, tento neliterárny spôsob jej existencie nie je primárne dôležitý. J. L. Borges – mysliac na udalosť literárnu – v tejto súvislosti hovorí: „Ak nie je pravdivá ako skutočná udalosť, bude azda pravdivá ako symbol“ (/8/, 249). A. Carpentier hovorí o „zázračnej pravdivosti skutočnosti“ (/17, 7), o spájaní vecí, predmetov a udalostí, „ktoré sa zvyčajne nikdy nevyskytujú spolu“ (/17/, 6), o „zázračnom reálne“, ktoré sa „vyskytuje na každom kroku v živote ľudí“ (/17/, 10). No autor predsa len existuje, má svoje meno, životnú skúsenosť a vízie, ktorými vstupuje do svojho sveta i do sveta iných. Navyše, „žije nielen vo svete pocitov, 92 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania ale aj etických, gnozeologických a metafyzických hodnôt, ktoré tak či inak tvorcom a jeho dielom prenikajú“ (/4/, 173). A ešte niečo, hlboká intuícia spájajú filozofa i romanopisca, literáta – obaja pociťujú skrytú jednotu sveta, ktorej pôvod nedokážu určiť, aj keď sa o to usilujú. Ľudský údel vo svete nie je samozrejmý, nedokážeme presvedčivo určiť, v čom vlastne spočíva – teleologické špekulácie o vopred danom či stanovenom (a kým vlastne?) účele nič neriešia. Preto filozofia, literatúra i teológia – každá inak – sústreďujú svoje úsilie práve sem, do sféry pre človeka dôležitého, ale navždy asi uzavretého priestoru, o ktorom tušíme, no do ktorého nám nie je súdené vstúpiť. Trinásta komnata ľudského života je jeho večným ohraničením. Ontológia literatúry má, voľne povedané, platonský status – naše ľudské činy sú len tieňom tých, ktoré sa odohrávajú kdesi celkom inde a celkom inak. V tomto zmysle „už starí Gréci vedeli, že sme iba tiene snov“ (/8/, 270). Nakoľko v určitom zmysle nič nie je v živote človeka „skutočne skutočné“, prostredníctvom vedy, umenia a literatúry či filozofie tvoríme skutočnosť, ktorá jej negativitou už netrpí. „Existujú myšlienky..., ktoré si človek vôbec nemyslí, ktoré zapôsobia na srdce bez toho, aby si to srdce (a vôbec nie myseľ) uvedomilo, a nemôže to byť inak, než že niektoré z nich... preniknú do vesmíru nejakého Románu, o ktorom si ten, kto ho píše, myslí, že tak robí, aby uviedol na scénu cudzie myšlienky“ (/9/, 366). Literárne udalosti sa odohrávajú „vo vesmíre Fantázie, ktorý nie je so žiadnym iným vesmírom súbežný“ (/9/, 366). Svet literatúry sa stáva „neistou osnovou záhad“, pred ktorými stojíme neraz v nemom úžase, ktorý nás pohlcuje, inšpiruje a motivuje. Má však svoj hlbší zmysel, ktorý vyjadruje sebe vlastnými formami – dejom, jeho zvratmi, prekvapujúcimi obratmi a pod. „Ľudské dielo nie je iné než to dlhé putovanie, aby človek okľukami umenia našiel tie dva alebo tri jednoduché a vznešené obrazy: pri pohľade na ne sa srdce otvára“ (/6/, 22). Skutočnosť každého autora je iná, „skutočnosť Balzakovho sveta nie je rovnaká ako skutočnosť sveta Flaubertovho... ak teda skutočnosťou rozumieme, a musíme rozumieť, nielen onu vonkajšiu skutočnosť, o ktorej nám hovoria veda a rozum, ale aj onen temný svet nášho vlastného ducha..., dospievame k záveru, že najrealistickejší sú tí spisovatelia, ktorí namiesto uľpievania na triviálnom popise šiat a zvykov popisujú city, vášne a myšlienky, zákutia nevedomého a podvedomého sveta svojich postáv; je to činnosť, ktorá nielen že neznamená zrieknutie sa onoho vonkajšieho sveta, ale je tiež jedinou, ktorá umožňuje vtlačiť ľudskej bytosti jej skutočný rozmer a dosah; pre človeka má totiž význam iba to, čo ho spája s jeho duchom...; najprenikavejší a najpravdivejší obraz a svedectvo o tomto svete nám odkázali veľkí subjektívni umelci, ktorí nepodľahli bláznivému zámeru popísať vonkajší svet“ (/4/, 57–58). Filozof a literát nemajú pred sebou ani ten istý svet, ani neusilujú o to isté. Konceptuálny svet filozofie je uzavretý sám v sebe, jeho konzistencia je symbolom W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 93 František Mihina predstavy, že aj svet mimo filozofie, o ktorý sa však práve ona zaujíma, je rovnako v určitom zmysle jednotný, že jeho usporiadanosť je možné vyjadriť usporiadanosťou konceptuálneho modelu filozofie. Svoju úlohu chápe filozof ako príspevok k odstráneniu predsudkov (napr. K. R. Popper), k objaveniu prirodzenej príčiny vecí. „Skutočný filozof vôbec nechce prevrátiť poriadok vecí; prijíma ho, chce len, aby mu dovolili šľachtiť myšlienky, ktoré prinášajú útechu silným dušiam“ (/9/, 71). Filozofia ako terapia je skôr výnimkou, wittgensteinovskou redukcionistickou ideou (ak máme na mysli úlohu a možnosti filozofie) v podobe názoru, že filozofia nás dokáže vyliečiť z nesprávneho používania jazyka v dôsledku jeho neporozumenia. Stručne povedané táto filozofia je postavená na presvedčení, že jazyk – ten istý pre filozofiu i pre literatúru –, ak mu porozumieme, ak sa naučíme správne ho používať, sám nás zbaví problémov, ktoré sa nám po stáročia nedarí riešiť. To, čo je v tomto zmysle pre filozofiu marginálne, teda na okraji jej možných určení, je pre literatúru oveľa dôležitejšie – jej terapeutická misia je zrejme nie okrajovou záležitosťou, aj keď si ju ani autor, ani čitateľ nemusia jasne a zreteľne uvedomovať. Aké druhy neduhov však literatúra dokáže liečiť? A ako naozaj rozpoznáme, že čitateľ sa ich zbavuje? Paralela s medicínou tu nepomôže; neduhy tela ustupujú niekedy samé, niekedy ich naozaj odstráni praktická medicína. Dobrá kniha nič nevylieči, a predsa pomáha – ak ju necháme zapustiť jej koreňmi do hlbín našej mysle a duše, čosi sa zmení. Ak niekto dokáže prečítať Zločin a trest až do konca, nadobudne pocit, že sa mu niečo vyjasnilo, že ponurosť románových udalostí ho robí odolnejším voči tým, ktoré ho očakávajú, či s ktorými sa stretne sám. Jej prostredníctvom azda viac chápeme, prečo – aj keď nie sme nerozumní – nám čosi akoby bránilo používať rozum. A cítime aj to, že zauzlenia nášho života nedokážeme rozpliesť, ak nenájdeme spôsob, ktorý pri ich odstraňovaní bude účinný, a to je možné len pohľadom zboku, v perspektíve širokého okolia, ktoré nemusíme ani vnímať. „Nekonečno niekedy steká po kvapkách“ (/10/, 170), hromadí sa v nás, nevnímame jeho nárast, pokým sa nestane príliš veľkým, príliš ťažkým bremenom, ktoré už nedokážeme niesť. „Z rozmanitých nástrojov človeka je nesporne najprekvapujúcejšia kniha... je to rozšírenie ľudskej pamäti a predstavivosti“ (/21/, 201). Literatúra toto „stekanie po kvapkách“ dokáže naznačiť, vyjadriť, jej plynutie času nemá charakter ani času fyzikálneho, ani času, o ktorom hovorí Kant v Kritike čistého rozumu, kde ho chápe ako apriórnu predstavu, ako nazeraciu formu, ako základ každého vnútorného nazerania v nás samých, a teda ako apriórnu formálnu podmienku všetkých javov vôbec. Pre filozofiu i literatúru, pre každú trochu inak, jestvuje čosi ako „priepastný problém času“ (J. L. Borges) – najčastejšie ako pozadie či príčina, ktorá síce sprevádza všetko dianie, no jej skryté a vytrvalé pôsobenie vnímame najčastejšie až pri samých dôsledkoch, ktoré bez akéhokoľvek narušenia spôsobuje. 94 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania Pre filozofiu rovnako ako pre umenie a literatúru sa otvára zvláštny priestor. Pre každú iný, a predsa so spoločnými znakmi. A nielen to, „jediným, čo je hodné veľkej literatúry, je duch nečistý; to znamená človek, človek, ktorý žije v tomto zmätenom herakleitovskom svete, nie prízrak obývajúci platonské nebesá; to jedinečné na ľudskej bytosti nie je totiž čistý duch, ale ona temná, rozorvaná prechodná končina duše, oblasť, v ktorej sa odohrávajú najvážnejšie prejavy existencie: láska a nenávisť, mýtus a fikcia, nádej a sen, nijaký rýdzi duch, ale kypiaca a kalná zmes myšlienok a krvi, vedomej vôle a slepých podnetov... umenie a poézia sa rodia práve v tejto zmätenej oblasti a práve vďaka tejto zmätenosti: žiadny boh romány nepíše“ (/4/, 75). No píše ich ten, kto sa cez ňu dozvedá o sebe samom. A nachádza v nej obraz, ktorý nie je a nemôže byť vyhľadený nijakým make upom, ktorý sa diví sebe samému a (neraz) zalamuje rukami. A čuduje sa: pokrokom, o ktorý usilujeme a sme v tomto úsilí pri pohľade zvonka aj úspešní, získavame svet (vecí, predmetov), zrýchľujeme čas (svojho pohybu), smerujeme vyššie, ďalej, preč – strácame však samých seba a prestávame to vnímať. Možno sme zaslepení leskom, ktorý sa v okamihu môže zmeniť na temravu, slepotu, možno všetky nálezy budeme raz zahŕňať medzi svoje straty. Alejo Carpentier, kubánsky prozaik, básnik, esejista a novinár, zakladateľ magického realizmu (v marci 1948) napísal: „Veľkosť človeka spočíva práve v tom, že chce zlepšiť to, čo je; že si dáva úlohy“ (/17/, 162), sníva, dúfa, verí i pochybuje. „Už starí Gréci vedeli, že sme iba tiene svojich snov“ (/8/, 270). Človek tak robí napriek tomu, že „nikdy nevie, pre koho trpí a dúfa; trpí a dúfa a pracuje pre ľudí, ktorých nebude nikdy poznať, a aj oni budú trpieť a dúfať a pracovať pre ďalších, lenže ani tí nebudú šťastní, lebo človek ustavične túži po šťastí, ktoré presahuje jeho údel... a aj keď je človek vyčerpaný svojimi a úlohami, jednako len je krásny vo svojej biede... svoju veľkosť a najväčší rozmer môže nájsť len v Kráľovstve z tohto sveta“ (/17/, 162). A práve o tomto literatúra je – aj Syzifos bol šťastný napriek tomu, že svoju prácu nikdy nielen že neskončil, ale aj vedel, že ju skončiť nemôže. Budúcnosť človeka je možná len vtedy, ak sa človek pre ňu obetuje, keď jej odovzdá samého seba – v doslovnom i v prenesenom zmysle slova. Cítime, že ľudský svet podlieha kinetike osobitého druhu. Nezastavuje sa, naopak, neustále sa mení, aj keď v ňom ostáva mnohé nikdy nezmenené – „neporaziteľnou silou, ktorá ešte aj dnes pohýna svet dopredu, nie sú šťastné lásky, ale lásky bojujúce s prekážkami“ (/19/, 62). Literatúra zaostruje svoj pohľad práve sem – na uzly a uzlíky, na hrče a rany, ktoré sprevádzajú pohyb človeka v čase, ktorý ho nakoniec vždy zmáha a v individuálnom zmysle skôr či neskôr aj nakoniec zmôže. Len málo nám pomôže útecha, ktorá nie je zriedkavou súčasťou filozofie dejín (napr. u Platona, Nietzscheho...), že po mnohých a mnohých stáročiach sa zase všetko vráti do pôvodného stavu, že to, čo robíme dnes, budeme robiť ešte nespočetnekrát vo vzdialenej budúcnosti. Problém je v tom, že ak W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 95 František Mihina by to platilo pre budúcnosť, muselo by to byť rovnako platné aj pre vzdialenú minulosť – a keďže si to nepamätáme, tzn. nie sme si vedomí, že už raz, kedysi... celá táto mystika stráca na vierohodnosti. Nie je ľahké jej uveriť. Literatúra i filozofia sa svojím smerovaním usilujú rozplietať „vzájomne prepletené významy“ (E. Ionesco). Smerujú – každá inak – k údivu, schopnosť údivu (Aristoteles) je ich podmienkou, nutnou, aj keď nie postačujúcou. „Stav prvotného úžasu a ohromenia patrí k ľudskému údelu a osvietiť môže kohokoľvek... údiv je mojím pravým a nefalšovaným vedomím; dobre viem, že odpoveďou je sama nemožnosť odpovedať; neodpovedať je tou najlepšou odpoveďou“ (/11/, 61–62). A ešte lepšou asi bude úsilie hľadať ju, aj keď veľa nádeje na úspech sme nemali a nemáme. A údiv zostáva, je trvalým sprievodcom našich osudov: „Keby sa mi podarilo otvoriť všetky dvere, stále by zostali jedny, ktoré otvoriť nie je možné, dvere údivu“ (/11/, 98). Ak filozofia predsa len konštruuje podoby či možné tvary skutočnosti, ak je vždy v určitom zmysle zložitým obrazom utkaným zo slov a významov, literatúra hľadá skôr jednoduchosť – „zakaždým, keď sa mi zdalo, že pociťujem hlboký zmysel sveta, vždy mnou otriasla jeho prostota“ (/6/, 46). Chceme rozumieť sebe, svojmu okoliu, chceme rozumieť iným, aby sme s nimi mohli spolu–žiť. Filozofiu i literatúru máme pri sebe a pre seba ako nástroje, o ktorých si myslíme, že nás k tomuto cieľu dokážu priblížiť. Robia to, no nikdy svoju prácu neskončia a nemôžu skončiť. Ich úloha nie je jednorazovým aktom, ich trasa nie je vymedzená konečnou dĺžkou. Obe sa vzťahujú na ľudské dimenzie, ktoré sa neustále sebaobnovujú. Sme neslobodní, pretože chceme, túžime, obávame sa, tešíme sa, trápime sa, smejeme sa i plačeme, milujeme i nenávidíme – sme naplnení a preplnení smerovaním mimo seba.. Filozofia i literatúra sú plodom a produktom „pôvodnej, základnej otázky, onoho oslnivého svetla, ktoré sa rodí z otázok a je tak silné, že všetko pohltí, všetko spáli, takpovediac rozpustí všetky veci... Je normálne, že veci sa javia alebo zjavujú, pretože sú..., ak niečo je, potom je logické, že to aj existuje; nedokážem však pochopiť, ako je možné, že niečo je, prečo niečo je... prečo tu je to, čo tu je... všetko tu je, po celý čas to tu je, je to vyčerpávajúce“ (/11/, 59). Cítime, že kdesi v hlbinách, na dne našich myslí a duší, kdesi za vecami a udalosťami, základné pravdy existujú, no „túžby a starosti nám k nim zatarasujú prístup“ (/11, 29). Filozofia i literárna tvorba sú prejavom presvedčenia, že ak ich nemožno nájsť, ako nachádzame mnoho vecí svojho života, možno ich poodhaliť, priblížiť sa k nim, predostrieť ich pred tvár pýtajúceho sa. No pýtanie sa má svoje vzryvy a útlmy – podľa M. Bubera – „ľudská problematika sa zakaždým vymedzuje nanovo, keď sa akoby ruší pôvodný vzťah medzi svetom a ľudskou bytosťou, teda v dobách, keď sa ľudská bytosť začne javiť ako opustený a bezbranný cudzinec“ (podľa /4/, 62). Preto, resp. aj preto úsilie o pravdu v literatúre 96 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania a čiastočne aj vo filozofii je úsilím o pravdu nášho sveta – v ňom žijeme, v ňom sa odohráva dráma nášho a našich osudov – veľké pravdy vedy menia podmienky nášho života, nie život sám, nezbavujú nás trýzne, ale aj radosti, ktorých zdroje pociťujeme v sebe, v našich vzťahoch k iným a inému. Tak či onak, sme to vždy my, ktorí tvoria pomyselný stred sveta, ktorý sa stretáva s rovnakými stredmi tých, ktorí žijú s nami a vedľa nás. Trýznivosť otázok, ktoré stoja pred filozofiou i literatúrou, nevyplýva z toho, že sa chceme dozvedieť to či ono, ale z toho, že v konečnom dôsledku o žiadnej odpovedi nemôžeme s istotou prehlásiť, že sa už nebude meniť. Otázky sú stále, odpovede majú len krátku životnosť, menia sa, pretože to, čoho sa týkajú, sa samé mení, aj keď to nie vždy vidíme. Nenarážame na viditeľné veci, tie sa dajú obísť, prekročiť, to čomu sa nemožno vyhnúť, čo nemožno obísť, to neviditeľné veci. Ich prítomnosť pociťujeme naliehavejšie, pôsobia v nás, zabývali sa v nás a zdá sa, že na svojej pozícii nemienia v najbližšej dobe nič meniť. To, čo nezaniká, čo sa nestráca ako mnohé rozumové projekty, to je umenie. Veda dosahuje nepopierateľné úspechy, ale nerieši ozajstné ľudské problémy, nedokáže to, pretože k ich jadru a pôvodu nepreniká. Literatúra a umenie sú s filozofiou navzájom komplementárne, smerujú tam, kde nedosiahneme ani vedou, ani prostredníctvom common sense. A sú aj kompatibilné – F. M. Dostojevskij je mysliteľom, ktorý v nekonceptualizovaných podobách vyjadril to, čo mnohí filozofi nedokázali vlastnými prostriedkami. A tam, kam sa dostal tento ruský dušespytec, súčasná psychológia a psychiatria ešte nevstúpili. Odvážne tvrdenie, že „súčasná literatúra zavrhla rozum“ (/4/, 17) je založené na predpoklade, že kognitívna funkcia literatúry sa uskutočňuje inak ako tá istá funkcia napríklad vo vzťahu k vede či filozofii. Literatúra jednoducho nie je ani veda, ani filozofia – je s nimi komplementárna, aj keď to literáti nemusia vedomie chcieť a neraz to ani len netušia. „Ľudia sa vo fiktívnom i skutočnom živote neriadia zákonmi logiky... Na druhej strane román ešte nikdy nebol preťažený toľkými myšlienkami ako dnes a nikdy predtým sa tak výrazne nezaujímal o poznanie človeka. Poznanie totiž nesmie byť zamieňané s rozumom. V Zločine a treste je viac myšlienok než v ktoromkoľvek racionalistickom románe. Romantici a existencialisti vytiahli do boja proti racionalistickému a vedeckému poznaniu, nie proti poznaniu v jeho najširšom zmysle slova... Súčasný existencializmus, fenomenológia a súdobá literatúra predstavujú vo svojom súhrne hľadanie nového poznania, hlbšieho a celistvejšieho, pretože zahrňujú iracionálne tajomstvo existencie“ (/4/, 17). V prípade slávneho Dostojeského románu je to o to zaujímavejšie, že tento titan svetovej literatúry „si predsavzal, že napíše výchovný román proti alkoholizmu v Rusku, ktorý sa bude volať Opilci; vyšiel mu z toho Zločin a trest“ (/4/, 33). V storočí Freuda, avšak po Nietzscheovi, Kierkegaardovi obraciame svoj skúmavý pohľad na „doteraz neznámy svet podvedomia... súčasný román vidí svoju hlavnú W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 97 František Mihina úlohu v skúmaní človeka... v románe pritom nejestvuje nič, čo by mohlo ospravedlniť obetovanie pravdy“ (/4/, 23). Náš Fr. Švantner by v tejto súvislosti mohol slúžiť ako príklad úspešného, príťažlivého postupu. Recenzent jeho diela (v tomto prípade Život bez konca) napísal: V románe je viac reality, a to aj reality historickej, ako by sa mohlo zdať; no dnes sa tento román cení pre... osobitné videnie sveta, pre naliehavosť, s akou sú podané ľudské osudy postáv v kontexte presahujúcom človeka; opakuje sa tu starší, ale stále nesmierne aktuálny problém, v akom vzťahu je ľudský subjekt a svet, ako sa človek uvedomuje ako ľudská bytosť, ako a kedy začne spolucítiť s inými, až po vrcholné otázky morálky, čím a ako je človek zodpovedný sebe a svetu“ (/14, 15). Švantnerovská skutočnosť je zložitá, tak ako každá u iného spisovateľa, ktorý si chce siahnuť naozaj hlboko: je skutočnosť „naliehavej až fyziologickej ľudskosti, svojsky chápanej mravnosti a šírej skutočnosti sveta, ktorá je inkarnovaná v človeku“ (/14/, 15). Mystikou (pozri napr. poviedku Piargy) s jej zázračnou mocou dokáže robiť „obyčajné veci neobyčajnými“ (O. Wilde), alebo – dávno pred Kunderom – pochopil, že dráma života človeka je v románe drámou jednotlivca, ktorý sa nejako volá, ktorý pláva osudom svojej individuálnej každodennosti, aby sa jeho svet, svet jeho malých dejín zauzlil a zavŕšil, no vypovedá o človeku, ktorý sa nachádza v každom z nás. A to by nebolo možné, ak by sa v nej – v onej nikdy nekončiacej dráme ľudského života – s neodbytnou naliehavosťou nevyskytovala aj metafyzika. A pokiaľ hovoríme o literatúre, presnejšie o románe ako v našich súvislostiach jej najvýznamnejšej forme, vôbec nie okrajovo platí, že súčasný román – aspoň podľa E. Sabatu – „získal aj metafyzický rozmer, ktorý v minulosti nemal; samota, absurdita a smrť, nádej a zúfalstvo, to všetko sú večné témy každej veľkej literatúry... súčasný román, ktorý vypovedá o človeku v kríze, je preto románom týchto veľkých pascalovských tém... a vydobyl si súčasne filozofickú a poznávaciu dôstojnosť“ (/4/, 87). No nebolo by to možné, keby doba, ktorú žijeme, sama neovplývala metafyzickými témami, keby nám ich sústavne neponúkala v podobe udalostí, nad ktorými sa aj v optike metafyziky musíme stále častejšie zamýšľať. „Je mimo diskusiu, že bola potrebná táto všeobecná kríza civilizácie, aby sa preukázala ich údesná platnosť, podobne, ako keď sa potápa loď, cestujúci prestávajú myslieť na ľahkovážnu zábavu, pretože musia čeliť veľkým záverečným problémom svojej existencie, ktoré boli pritom latentne prítomné aj v ich normálnom živote“ (/4/, 87). Mystika – ako nekonceptualizovaná filozofická výpoveď, resp. skôr pokus o ňu, náznak, nezreteľný náčrt – je súčasťou každého románu, ktorý nie je len deskripciou, ktorý sa nezaujíma len o fakty. Wittgensteinovi je mystické predsa len prítomné: „Existuje ovšem nevysloviteľné. To sa ukazuje, to je mystické“ (/3/, 6.522). Takýchto mystických otázok je viac – napríklad nie to, aký je svet, ale to, že je (/3/, 6.44). Podobne oceňuje mystické aj H. Delacroix, keď hovorí: „Umelecká tvorba pripomína do určitej 98 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania miery mystickú kontempláciu, ktorá sa tiež môže od zmätenej modlitby až po presné vízie“ (/4/, 40). Literatúre teda robí veľmi dobré služby – stáva sa otvorom do hlbín a šírav, o ktoré autorovi ide, aj keď si to nemusí vždy dostatočne uvedomovať. Súvisí to s tým, že literárny opus je vždy len (nie vedeckým) pokusom o dotknúť sa nekonečnej skutočnosti nedokonalými tykadlami konečných prostriedkov. Mysticizmus má zázračnú moc – aspoň podľa Oskara Wilda – „robiť obyčajné veci neobyčajnými“ (/18/, 166). Metafyzika v literatúre plní funkciu oslobodzujúcu – je spôsobom vyrovnávania sa s mystickým, ktorým je náš život, a to nielen v tzv. krajných situáciách, hojne nasýtený. V románe nadobúda metafyzika podobu, ktorá je čitateľsky prijateľná, a teda môže byť bránou, ktorou prijímame vhodnú terapiu na svoje bolesti a starosti, ktoré sa usadili hlboko v našej mysli, srdci či duši. Metafyzická trýzeň je daň, ktorú človek platí za to, že opustil svet rajskej nevinnosti, je produktom jeho „duality – neutíchajúceho prahnutia po večnosti, ktorá mu akoby neustále unikala na strane jednej, a zdrvujúcej konečnosti, z ktorej sa nedokáže vymaniť a vyrovnať sa ňou. Napriek všetkým hrubším i sofistikovaným podobám činností, ktorými sa človek usiluje vymaniť sa z tejto večnej schizmy (Berďajev uvádza okrem iného napr. umenie, sex, priateľstvo, lásku... ), výsledok je neuspokojivý, no iný ani nemôže byť. Literatúra a jej tematika je podobou tejto večne sa potvrdzujúcej situácie, z ktorej niet ani úniku, ani východiska. Filozofia i literatúra sa – každá zo svojho pohľadu – pokúšajú v podstate o to isté: „realita má svoj poriadok; snáď ho má, ale je to poriadok, ktorý je v súlade s božskými – pretlmočené: neľudskými – zákonmi, ktorým nikdy neporozumieme“ (/8/, 104). No napriek tomu, alebo práve preto sa o to neustále pokúšame, aj keď nádej na konečný úspech je malá alebo žiadna. Kvietizmus by bol však rezignáciou, ktorá by predstavovala našu diskvalifikáciu a invalidizáciu. Nemôžeme si ju dovoliť, aj keď nám sústavne hrozí. Filozofia i literatúra kladú „minulosti otázky a dokonca i minulosť menia, takže je rovnako tvárna a povoľná ako budúcnosť“ (/8/, 100). Minulosť sa našimi návratmi neustále mení; zdá sa, že práve ona je najmenej istá a daná, práve ona sa nám pred očami najviac mení. E. Ionesco je literát, opustil tento svet len pred desaťročím, zažil väčšinu katakliziem minulého storočia, bol účastníkom jeho eufórií i sklamaní. Mohol byť vedcom, mohol byť filozofom, a predsa dal prednosť umeniu, literatúre. Práve on naznačuje mnohé z toho, čo nás v súvislostiach filozofie, vedy a literatúry najviac zaujíma. Kladie otázky, vie však, že odpoveď nenájde. No najväčšia sila otázok spočíva v tom, že sa pri nich zastavíme, že ich necháme vniknúť do svojho vnútra, že im dáme priestor a dovoľujeme im, aby nás znepokojovali. Nachádzame sa – zdá sa – v dosť chúlostivej situácii. Odkiaľ však vieme, že je taká? Nepochybne – z filozofie a umenia, z literatúry, menej, oveľa menej z vedy. Nekonečné W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 99 František Mihina pokusy pochopiť vlastný telos sa nám dnes darí práve tak málo ako kedykoľvek v minulosti. Filozofia a literatúra sú zdvihnutým prstom, ktorý neukazuje na nikoho, pretože skutočné príčiny svojho stavu nevieme adresovať nikomu. Nanajvýš sebe samým, ale aj to je príliš všeobecné, príliš neadresné a príliš abstraktné. Román a literatúra sú idiografické, filozofia (v oveľa menšej miere ako veda) nomotetické. Prvá sa vyjadruje k jedinečnostiam, zvláštnostiam, druhá si všíma to, čo všetkému spoločné. No prvá i druhá nakoniec myslia na to, čo je za vecami, udalosťami, jednotlivinami. „Každý život je jedinečný. Čo život, to vesmír. Ale žiadny život nie je ničím, ak neodráža život všehomíru, ak nie je súčasne sebou i svojím blížnym, nie je ničím, ak je oddelený, nie je ničím ani vtedy, ak je stratený v ničote neosobna; žiť svoj život znamená prežívať svet svojím spôsobom, neočakávaným spôsobom, ako a inak než druhí“ (/11/, 43). „Celý život som sa pokúšal žiť, ale život som minul... Nedokázal som zabudnúť sám na seba. Aby človek zabudol sám na seba, musí zabudnúť na vlastnú smrť, musí zabudnúť i na to, že jeho milovaní sú smrteľní a že svet má koniec. Predstava konca vo mne vyvoláva úzkosť a rozčúlenie... Život je nešťastie; to mi však nebráni uprednostňovať život pred smrťou, žitie pred nežitím; žitie je jediný spôsob bytia, ktorý poznám, a tak na ňom ľpiem, pretože mimo žitia si bohužiaľ žiadny iný spôsob bytia neviem predstaviť“ (/11, 26). A bol nám daný – kým?, prečo?, načo? –, aby sme ho žili, aby sme ním pretrápili.. Filozofiu, jej antropológiu, zaujíma život, literatúru zaujíma život sprostredkovaný bytím konkrétneho človeka (Doriána Graya, Raskoľnikova, Onegina, Oblomova či Wertera), no – pars pro toto – hovoriac o jednom ľudskom osude, myslí na všetkých (každá minca je symbolom všetkých ostatných, každý blesk nám pripomína všetky búrky, ktoré si vieme predstaviť). Pripomína nám to aj J. L. Borges: „Čo robí jeden človek, ako by robili všetci ľudia; nie je preto nesprávne tvrdiť, že v rajskej záhrade sa neposlušnosťou nakazil celý ľudský rod; nie je preto nesprávne tvrdiť, že ukrižovanie jediného Žida stačilo, aby bol ľudský rod vykúpený; Schopenhauer má možno pravdu: ja som tí ostatní, ktorýkoľvek človek je všetci ľudia“ (/8/, 172). Filozofiu i literatúru – povedané s nadsádzkou – ohrozuje možno práve to, čo v určitom zmysle obidve vyvolali, čo je priamym alebo nepriamym dôsledkom ich vplyvu. Svet vecí je deterministickým svetom, no ľudský svet je svetom slobody (aj keď práve o to, čo je jeho podstatou, musí neustále zápasiť). „Epocha stojí síce na pokraji závratne prebiehajúceho rozpadu spoločného priestoru a priestoru pre duchovné činnosti, ktorý sa teraz začína deliť na parcializované, profesionalizované, nespojité úseky, každý so svojou vlastnou logikou... umelec, slovesný alebo iný, nie je hnaný nezáväznosťou voči výkonom v iných odvetviach, ktoré sa objavujú na dobovom horizonte“ (/10/, 13). O slobodu sa však nebojuje vo vedeckých laboratóriách, aj keď aj tam je primárne dôležitá – o slobodu sa zápasí na iných bojiskách, v iných arénach a na iných bitevných poliach. 100 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania „Pravdu nemôže zaručovať referencia k niečomu, čo bolo mimo vnímaní, pocitov, jazyka; induktívne dosiahnuteľné pravdy zodpovedajú funkčným súvislostiam vo vnútri vnímacieho a slovného poľa, formy“ (/10/, 12). Pravda literatúry a umenia sa nerodí ako pravda vedy – v laboratóriách, experimentoch, aplikácii rôznych metodologických megaprojektov. A ani na jej dosiahnutie nie je možné vypísať súťaž, nie je možné hľadať ju spôsobom, ktorý sa bežne používa v iných oblastiach ľudského vedenia. Prichádza akoby navyše – autori ňou sú často sami prekvapení. „Veľkí ruskí spisovatelia, ktorí sa nesnažili popisovať sociálne fenomény a venovali sa výlučne neúprosnému skúmaniu srdca vtedajšieho ruského človeka, nám zanechali najpozoruhodnejší portrét spoločnosti svojej doby; ich postavy totiž nežijú vo vzduchoprázdne... to neznamená, že spisovateľ vydáva v každom románe úplnú výpoveď o skutočnosti“ (/4/, 22). Alebo inak – rozdiel medzi pravdou a lžou nezaujíma toho, kto vychádza z predsudku, z túžby či z nedočkavosti, že sa pred ním odhalí záhada, nejaké šokujúce znamenie neba či pekla“ (/15/, 13), ako sa nedávno vyjadril U. Eco v L´Espresso. Ono nezaujíma však neznamená, že mu o pravdu nejde – ide, lenže nevie, ako a kde ju má hľadať. Koná v nádeji, že sa k nej napokon – a ani o tom nemusí vedieť, predsa len prepracuje, preplaví na loďke svojej fantázie, ktorá tak veľa vydrží. Navyše, leibnizovský ideál o univerzálnej príčinnej súvislosti javov, jeho „všetko má svoj raison d´etre uskutočňujú prírodovedci, ktorí využívajú najmä aparát modernej matematiky. Nenávisť však spočítať nie je možné – a vôbec nie iba ju. A predsa, characteristica univerzalis je možná aj vo vede, aj v literatúre a v umení – ibaže sa v týchto celkom odlišných spôsoboch vypovedania o skutočnosti dosahuje úplne odlišne. A aj tak vždy zostáva iba na polceste, nikdy nedôjde až na koniec svojej cesty, ktorú sa usiluje prejsť životom poháňaný človek. Navyše, niekedy dochádza – povedané slovami nášho R. Slobodu – „k zariekavaniu skutočnosti, kde pravda nie je cieľom“ (/20/, 438). Ak naozaj nie, potom čo je zmyslom – azda terapia, kde je cieľom zmena stavu, nie pravda, ktorá by mohla aj uškodiť. „Ak pristupujeme k svetu subjektívne, nájdeme ho taký, akí sme my sami“ (/20/, 295). Nemusí sa nám to páčiť, čo však proti tomu môžeme urobiť? Zdá sa, že vedou by sme si tu nepomohli – ani literatúra, ani filozofia nie sú súčasťou vedy. „Metafyzické výroky – podobne ako básnické verše – nemajú nijakú reprezentatívnu, ale iba expresívnu funkciu“ (/23/, 274). Sú expresívne – a to je dobre, „podobne ako smiech, verše a hudba“ (/23/, 274). Podobajú sa v tom, že sú neteoretické – umenie, literatúra, poézia si to však, na rozdiel od metafyziky a filozofie, aj priznávajú. Preto je jeden metafyzik bez možného úspechu schopný vyvracať druhého, čo sa mu nikdy nemôže skutočne aj podariť. Umelci o tých druhých zvyčajne netvrdia, že ich diela sú nepravdivé vo vedeckom zmysle – najčastejšie sa uspokoja s tým, že ich jednoducho vyhlásia za zlé. „Teória pokroku v literatúre je najhrubšou, najodpornejšou podobou školáckej W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 101 František Mihina negramotnosti. Literárne formy sa striedajú, jedny formy uvoľňujú miesto druhým. No každé striedanie, každý takýto výdobytok je sprevádzaný úbytkom, stratou. V literatúre nemôže byť nijaké lepšie, nijaký pokrok, jednoducho preto, lebo niet nijakého stroja a niet cieľa, kam treba docválať pred druhými... už od začiatku zavrhujeme teóriu zdokonaľovania“ (/7/, 30). „Každá nová literárna škola... prichádza akoby umelo nafúknutá; zveličuje výnimočnosť, neuvedomuje si svoje vonkajšie historické hranice“ (/7/, 156). Súvisí to s tým, že umelecké diela, medzi nimi aj literárne, si nenárokujú súhlas všetkých – nevyjadrujú pravdy objektívneho sveta, napr. kozmu; vyjadrujú stavy mysle, ktoré nie sú pravdami vo vedeckom zmysle. Pre niekoho niečo znamenajú – azda preto, že mu nejako pomáhajú. Filozofia má – pokiaľ ide o spôsob, ako sa vyjadruje, bližšie k vede; no triezvemu štúdiu pravdy predsa len chýba lesk umeleckého výtvoru, ktorý je jeho funkčnou estetickou ozdobou a predstavuje osobitú hodnotu. Filozofia i literatúra sú v podstatnom zmysle intencionálne – smerujú mimo seba. „Pre človeka niet nič strašnejšie než iný človek, ktorý si ho nevšíma... Človek, ktorý má čo povedať, ide zvyčajne k ľuďom, hľadá poslucháčov“ (/7/, 17). Keď Sokrates na námestiach v starodávnych Aténach hľadal svojich poslucháčov, hľadal adresátov, ktorým by zdelil pravdy svojej mysle, pravdy o človeku, ktorý je nevedomý, ak myslí sám na seba. To isté robili Homér, Sofokles či Aischylos, ibaže inak. No v cieli svojho úsilia sa na seba podobali, chceli, aby poslucháč precitol, aby si uvedomil to, čo ostávalo skryté v hlbinách jeho duše. V starom Grécku takmer v každom meste mali amfiteáter, ktorý bol centrom jeho duchovného a kultúrneho života. V jeho akusticky uzavretom priestore sa otvárali šíravy a hlbiny ľudských duší a osudov. To, čo bolo skryté konceptuálnej spleti filozofických traktátov, nadobúdalo v gréckej dráme podobu slovných reťazcov vyjadrujúcich fátum, osudovosť, nevyhnutné zavŕšenie, ktorému nemožno odolať. Blais Pascal sa „desil večného ticha priestorov bez konca, mlčiaceho kozmu“. Toto mlčanie bolo desivé, kričalo svoju stálosť, nemennosť, bolo akýmsi výsmechom dušia mysle, ktoré sa pýtali. A vyzývalo. Takýmto priestorom bez konca môže byť – a aj je – nielen kozmos, nielen vecný svet, ale aj ten ľudský. Jeden aj druhý sú zaujímavé pre filozofiu i literatúru, prvý viac a inak pre filozofiu, druhý viac a inak pre literatúru. „Konečný vesmír je nepredstaviteľný, nepochopiteľný. Nekonečný vesmír je nepredstaviteľný, nepochopiteľný. Vesmír nepochybne nie je ani konečný, ani nekonečný, konečno a nekonečno sú len ľudské spôsoby jeho premýšľania; navyše, za všetkých okolností je nepochopiteľné, že konečno i nekonečno sú len spôsoby premýšľania a vyjadrovania; a keď už to nie je múr, potom sa mi pri nohách roztvára priepasť a zmocňuje sa ma závrat“ (/11/, 35). Takýto závrat poznajú literáti a filozofi, poznajú ho aj vedci a každý sa s ním vysporadúva odlišne. 102 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania Platon sa v Ústave pokúsil vyrovnať s funkciou umenia v procesoch spoločenských premien. On sám bol presvedčený, tak trochu na spôsob Hesioda, že dejiny majú retardačný charakter, že sa vzďaľujeme od zlatého veku, a že by sme mali byť opatrní, ak chceme meniť spoločenské usporiadanie. A najmä správne chápať význam a vplyv rôznych foriem umenia – nepredkladajú skutočné poznanie, predstavujú ilúziu, ktorá je nebezpečná tým, že častokrát zámerným klamaním, že – metafyzicky a morálne – hrá negatívnu úlohu. Starý spor filozofie a literatúry – básnictva v jej rámci – Platon nielenže nevyriešil, ale ani správne nenastolil. Platonská ontológia to v podstate ani neumožňovala – najmä preto, že skutočné je v nej len to, čo je zásvetné, čo je mimo, čo nie sme schopní pochopiť inak než rozumom. Rozum je jediné spojivo medzi týmto a oným svetom, ibaže rozumovú dušu Platon spája len s neveľkou časťou ľudí, len nemnohí spomedzi nás ňou disponujú, len podaktorí ho aj naozaj používajú. Homéra je preto potrebné zakázať, dokonca zničiť jeho dielo, lebo je škodlivé – škodlivé tým, že sľubuje viac, ako môže naozaj ponúknuť, že vytvára ilúzie, ktoré uberajú sily pri skutočnom diele spoločenských úsilí. Ibaže ilúzie, fantázia, neskutočnosť v zmysle korešpondencie sú podstatným znakom literatúry. „Umenie každej doby opisuje víziu (zdôraznil F. M.) sveta a predstavy, ktoré má príslušná doba o skutočnej realite, a táto predstava, táto vízia sú ukotvené vo vlastnej metafyzike a ethose tejto doby“ (/4/, 34). Vzoprieť sa „triviálnej objektívnej realite“, ísť oveľa hlbšie, ku koreňom. „Starosti ľudskej bytosti vždy sledovali ten istý rytmus: od Vesmíru k Ja, od Ja k Vesmíru. Je zvláštne, ako prvotná otázka vždy smerovala ku kozmickým diaľavám: oveľa skôr ako sa Sokrates začal pýtať na dobro a zlo, zmysel nášho života a skutočnosti smrti, lúštili filozofi, iónske deti, tajomstvo Kozmu, poslanie vody a ohňa, hádanku nebeských telies... dnes sa pozornosť človeka obracia k jeho vlastnému vnútornému svetu; veľká téma literatúry preto už nie je dobrodružstvo, ktoré človek prežíva pri dobývaní okolitého sveta, ale dobrodružstvo, ktoré zakúšame pri ohľadávaní priepastí a roklín vlastnej duše“ (/4/, 37). Z času na čas, raz viac, inokedy menej, preniká nami kozmický strach, bázeň, neuchopiteľnosť a pocit mystickej rezignácie na jednej a úcta k životu na strane druhej. Nevieme, čo si s tým máme počať, aj keď na nás takéto a podobné pocity doliehajú a nútia nás zaoberať sa nimi. Objektivita však v umení neraz vystupuje ako požiadavka, ktorú v umení – a čo vo vede, a najmä filozofii? – dosiahneme len naozaj ťažko: „podstatou rečí o umeleckej objektivite je klam... prísne objektívnej vede zodpovedá jednoznačný a doslovný jazyk... konkrétnym ľuďom je taká reč nanič... konkrétny človek vôbec (či výlučne) neusiluje o zdeľovanie abstraktných právd, ale citov a emócií, ktorých prostredníctvom chce pôsobiť na duše iných a podnietiť ich k prejavom sympatie, nenávisti, k akcii alebo kontemplácii “ (/4/, 47–48). Filozofii ide najmä o to, aký je svet, ktorý nás obklopuje, aký je osebe a aký je pre nás. Stretáva sa s nemalými problémami, ak sa usiluje tento W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 103 František Mihina svoj cieľ uskutočniť. Pre literatúru je však každý svet len jedným z možných, aj keď je vždy plný vnútorných iregularít, tenzií, nábojov a problémov – ak by nejestvovali, o čom a na čo by tu literatúra bola, čoho by si všímala a kto ju – napokon – čítal? Zdá sa, že oveľa bližšie k vyváženosti chápania a porozumenia bol K. Čapek, ktorý v krátkej štúdii „Prečo nemáme Liona Feuchtwangera“ v roku 1933 napísal: „Stále sa literatúre predpisuje, aká by mala byť... Nikto, ako sa zdá, nepristupuje k literatúre s nárokom, aby vo svojom celku bola rozmanitá a zložitá, tak rozmanitá a zložitá, ako skutočnosť, ako človek, ako dnešok, ako svet... Ponechajme literatúre nie právo, ale povinnosť, aby nezatvárala oči pred žiadnou skutočnosťou: ani pred tou najvnútornejšou a najosobnejšou... Funkciou literatúry je stále objavovanie človeka, súd nad ním, jeho obrana i oslava; a jediné, čo literatúra má robiť je, že má poznávať človeka tisícorakou cestou; žiadna nesmie byť zakázaná, pokiaľ vedie k človeku“ (/13, 46–47). Pretože písomníctvo – literárne, filozofické, vedecké – „nie je len hra s formami, ale vážne poslanie“ (/13/, 47), a to napriek tomu, že orbis terrarum est speculum ludi, že svet je akousi hrou. Úloha je iba jedna, nezávisle na tom, či ide o literátov, filozofov, vedcov – „dobývať onomu druhu organického života, ktorému hovoríme ľudský rod, stále viac priestoru a slobody..., ale viac slobody pre ľudský rod znamená aj viac slobody pre ľudského ducha“ (/13/, 47). Literatúra i filozofia sú dieťaťom tej istej ľudskej, človečej situácie – predstavujú hľadanie, najčastejšie s vedomím, že nebude konečne úspešné, že po každom tvorivom akte bude musieť pokračovať ďalej, že ani jedno ani druhé nemožno zavŕšiť, ako možno zavŕšiť väčšinu ťažkých prác, ktoré dávajú ľudskému životu jeho zmysel, aj keď ho k smrti vyčerpávajú a napokon zdolajú. Filozofia i literatúra predstavujú intelektuálne činy, ktorých hodnota ani v tomto svete, ktorý intelekt chápe najmä ako prostriedok vyššej efektivity zápasu o stále lepší a dokonalejší svet, nezanikla – obidve vo svojej podstate predstavujú pravdepodobné opisy sveta –, z ktorých sa (až na výnimky) veľmi často stávajú (ak vôbec) nanajvýš kapitoly či odstavce alebo dokonca iba mená v učebniciach dejín filozofie či literatúry. Obe sú s nami a pre nás, a obe preto, že slúžia tomu, kto hľadá útočisko, kto žije a umára sa pod tiažou trojrozmerného času vediac, že budúcnosť mu tak či onak nepatrí. Podľa románov a podľa filozofií nežijeme, no vo svojom živote si ich predsa nesieme so sebou, hlboko či hlbšie v duši a v momentoch vlastného rozhodovania sa niekedy si predsa len spomenieme na to, čo v nás zanechali – ako odozvu zážitkov či poryvov duše, ktorými sme sprevádzali ponor do textov, ktorými boli vyjadrené. Náš „vcelku malý výhľad na zmysel nášho života“ (R. Musil) v nás neprestáva hlodať v podobe jeho hľadania. Bez stotožnenia sa s nejakou predstavou o zmysle nášho bytia sa nedá ľudsky žiť – a tu je večný prameň, z ktorého sa plnými dúškami napája filozofia i literatúra, v ktorom sa napína pero poháňajúce výlety metafyziky i literatúry do tajov, ktoré sa zdanlivým odkrývaním nevytrácajú. 104 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Filozofia a literatúra v optike epistemického modelovania Literatúra 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 Tolstoj, L. N.: Ob istine, žizni i povedenii. EKSMO. Moskva 2002. Cassirer, E.: Esej o človeku. Pravda. Bratislava 1977. Wittgenstein, L.: Tractatus logico–philosophicus. Oikoymenh. Praha 1993. Sabato, E.: Spisovatel a jeho přízraky. Mladá fronta. Praha 2002. Platon: Ústava. Pravda. Filozofické odkazy. Bratislava 1980. Camus, A.: Rub a líce. Slovenský spisovateľ. Bratislava 2002. Mandeľštam, O.: Slovo a kultúra. Slovenský spisovateľ. Bratislava 1991. Borges, J. L.: Nesmrtelnost. Hynek. Praha 1999; Eco, U.: Ostrov včerejšího dne. Český klub. Nakladatelství Josefa Šimona. Most 1997. Musil, R.: Povídky a pozustalosti života. Svetová četba. Odeon. Praha 1991. Ionesco, E.: Střípky deníku. Argo. Praha 1997. Lyotard, J. F.: Fenomenológia. SOFA. Bratislava. Čapek, K.: Místo pro Jonathana. Symposium. Praha 1970. Švantner, F.: Novely I. Tatran. Bratislava 1979. Eco, U: V studnici najstaršej z vied. Sme. 14. mája 2005. Hudymač, M.: Kedy už konečne príde román? Sme. 14. mája 2005. Carpentier, A.: Kráľovstvo z tohto sveta. SK SME. Bratislava 2005. Wilde, O.: Portrét Doriana Graya. SK SME. Bratislava 2OO5. Márquez, G. G.: Spomienka na moje smutné pobehlice. Odeon. Ikar. Bratislava 2005. Sloboda, R.: Rozum. SK SME. Bratislava 2005. Borges, J. L.: Borges ústne. Kalligram. Bratislava 2005. Schweitzer, A.: Kultúra a etika. Slovenský spisovateľ. Bratislava 1986. Carnap, R.: Odmietnutie metafyziky. In: Logický empirizmus a filozofia prírodných vied. Antológia z diel filozofov. Pravda. Bratislava 1968. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 105 106 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 107-118] Екатерина Бабосова Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса Одним из наиболее известных и авторитетных социологов середины 20 в. является Т. Парсонс, представитель структурно-функционального направления. Целью его теоретической деятельности было создание общей теории систем действия, в основе которой лежит изучение социальной реальности, рационально организованной и обладающей системным характером. Т. Парсонс считал, что основной проблемой социологии как теоретической дисциплины является исследование процессов интеграции социальных систем. Поэтому социология должна заниматься широким кругом особенностей, факторов и последствий интегральных состояний социальных систем различных уровней, начиная с семьи и малых групп, через промежуточные уровни локальных общностей и формальных организаций, и кончая обществами как таковыми и даже целыми системами обществ. Любую социальную систему, считал Т. Парсонс, можно представить в двух её неразрывных аспектах. С одной стороны, она выступает как структура, т.е. как ряд единиц или компонентов со стабильными свойствами. В этом выражается статика системы, составляющая объект её синхронного аспекта исследования. С другой стороны, система представляет как ряд событий, процессов, в ходе которых нечто происходит, изменяя некоторые свойства и отношения между структурными единицами. Эти изменения составляют в своей совокупности динамику системы. Социальная система как компонент системы действия рассматривается не как конкретное целое, а как определённый набор абстракций, полученных логическим путём из конкретных форм взаимосвязи и поведения, исследуемых с точки зрения взаимодействия. А это означает, что социальная система состоит из взаимодействий индивидов, каждый из которых одновременно является и действующим лицом (актором), имеющим определённые цели, установки, стремления и т.п., и объектом ориентации, как для других действующих лиц, так и для себя самого. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 107 Екатерина Бабосова Исходным звеном многогранной теории социальных систем, разработанной Парсонсом, является социальное действие. Парсонс представляет понятие “социальное действие” в качестве аналитически выделяемой единицы с точки зрения определенной системы координат, в центре которой находится человек с его сознанием, представлениями, чувствами, ценностными ориентациями и социальной организацией. В качестве такой единицы акт действия включает в себя следующие основные компоненты: 1. Действующий агент или актор. 2. Цель, на которую ориентировано действие. 3. Ситуация, в которой совершается действие. 4. Способ взаимоотношения всех выделенных элементов друг с другом.1 Такая структурализация акта действия предполагает наличие некоторого набора предпосылок, как для анализа единичного акта действия, так и для конструирования общей теории действия. Первая из них, согласно Парсонсу, состоит в том, действие есть всегда процесс, совершающийся во времени. Время предстает как основная категория для концептуальной схемы, так как действие всегда направлено на определенную цель, а последняя предполагает соотнесенность с будущим состоянием, ради которого актор предпринимает свои действия. Вторая предпосылка данной концептуальной схемы предполагает наличие некоторой сферы выбора, доступной актору в отношении, как целей, так и средств их достижения. Третья предпосылка состоит в том, что предпринимаемые актором действия несут в себе субъективный компонент, поскольку они всегда связаны с осознанием индивидом объективно существующих явлений и событий внешнего мира. Четвертая предпосылка концепции социального действия исходит из того, что каждый предпринимаемый индивидом акт соотносится с определенным социальным и физическим окружением, в котором он совершается. Ситуационное окружение состоит из определенного количества социальных, культурных и физических факторов, делающих возможным существование действия и ограничивающих пространство выбора. Но при всей важности всех выделенных компонентов и предпосылок социального действия всегда в центре последнего находится действующий актор, понимаемый Парсонсом как “эго” или “я”, а не организм. Из этого вытекает, что действия личности подчинены ее внутренним мотивам и направлены на достижение целей наиболее эффективными способами. Таким образом, формируется направленность системы действия на изменение отношений с ситуационным окружением преднамеренным путем. Сама же система действия 108 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса. в своих отношениях с ситуационным окружением для своего устойчивого существования должна удовлетворять четырем системным потребностям: 1. Каждая система должна приспосабливаться к своему окружению (адаптация). С помощью адаптации система не только приспосабливается к окружающей среде, но и приноравливает ее к своим потребностям. 2. Каждая система должна иметь значения (средства) для определения порядка достижения целей и мобилизации ее ресурсов в порядке их достижения (целеполагание). 3. Каждая система должна поддерживать свое единство – внутреннюю координацию частей – и пресекать возможные отклонения (интеграция). Путем поддержания связей между частями системы и защиты ее от резких изменений и крупных потрясений осуществляется воспроизводство образца. 4. Каждая система должна стремиться к состоянию равновесия (латентность – поддержание образца). Она должна обеспечивать необходимую мотивацию своих акторов (действующих субъектов). В теоретической социальной конструкции, разработанной Т. Парсонсом, четыре структурных компонента социальной системы оказываются органически связанными с четырьмя основными функциями, выполняемыми системами действия, и с основными аспектами процесса развития, которых так же четыре. Всё это вместе взятое в своём непрестанном взаимодействии приводит к формированию четырёх основных подсистем в системе общества: 1. Подсистема сохранения и воспроизводства образца преимущественно касается отношения общества с культурной реальностью. 2. Целедостиженческая или политическая подсистема, затрагивающая главным образом отношения с личностными системами. 3. Адаптивная или экономическая подсистема, которая охватывает отношения с поведенческим организмом и через него с материальным миром. 4. Интегративная подсистема или «социетальное сообщество, которое обеспечивает различные порядки и уровни интеграции».2 Так как во всех этих системах и подсистемах решающим системообразующим элементом является действующий актор, Парсонс концентрирует основное внимание в своей системе социального действия на характеристике действий личности. Согласно Парсонсу личность действует в социальном окружении как аналитически независимая «система действия, обладающая следующими характеристиками: 1. Обеспечение взаимосвязи действий отдельного актора; 2. Организация действий актора в структуру с помощью диспозиции W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 109 Екатерина Бабосова потребностей; 3. Поскольку действия множества акторов не могут расцениваться как случайные, а должны быть организованы на основании совместимости и интеграции, постольку и действия отдельного актора определяются совместимостью и интеграцией с действиями других акторов.3 Поэтому большое значение приобретает определение границ и основных каналов взаимодействия личности с социальным окружением. В этом взаимодействии решающую роль играют стандарты нормативной культуры, которые управляют отношениями между акторами и отношениями совокупности акторов к социальной системе. Он подчёркивает, что «личность нужно рассматривать как дескриптивную систему координат, в соответствии с которой описываются факты человеческого действия. В этом смысле личность есть ничто иное, как совокупность единиц действий, наблюдаемых и описываемых в контекстах их отношений к единичному фактору».4 Исходя из такого определения Парсонс считает, что социолог должен изучать и интерпретировать не все единичные действия рассматриваемого лица, а лишь те из них, которые дают «возможность идентифицировать его как определённый, теоретический релевантный тип личности. Объективно эти идентифицирующие свойства могут называться чертами характера, субъективно – установками».5 Черты характера и установки личности в своей совокупности составляют организованную систему единичных действий, объединённых их общей принадлежностью к одному и тому же актору. Однако индивиды действуют не в социальном вакууме, не обособленно друг от друга, а чаще всего во взаимодействии. Вследствие этого каждый индивид является своеобразной составной единицей групповой структуры. Но одновременно одно и тоже лицо может участвовать в деятельности множества групп, в их взаимодействиях. Именно по этому важно рассмотреть место и роль индивида как единицы конкретных социальных систем. Эти единицы должны быть подвергнуты дифференцирующему ранжированию по нескольким взаимосвязанным критериям. Прежде всего, с точки зрения теории действия, действующее лицо есть в некотором роде целенаправленная сущность, ориентированная на достижение вполне определённой цели. Кроме того, действующий актор – это в значительной степени интегрированная личность. Наконец, действия актора, направленные на цели, обуславливают наличие у него нравственных чувств к самому себе и к своим действиям, в частности чувств самоуважения, удовлетворения либо чувств вины и стыда. Наличие нравственных чувств предполагает, что индивид существует не в одиночестве, а так или иначе интегрирован с другими действующими лицами данной 110 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса. социальной системы. Такая интегрированность предполагает, что в социальной группе (системе) существует дифференциация ролей, выполняемых индивидами. Но дифференциация таких ролей должна осуществляться в соответствии с ценностными стандартами (институционализированными нормами), чтобы такие стандарты эффективно выполняли своё предназначение, в обществе как социальной системе существует структурализация действия и дифференцированное ранжирование индивидов в терминах ценности. Т. Парсонс строит классификацию на основе дифференцированной оценки индивидов в зависимости от характеризующих шести основных признаках: 1. Принадлежность индивида к родственной ячейке, определяемая рождением или состоянием брака. 2. Личные качества – такие особенности человека, которые отличают его от других людей и могут рассматриваться как основания для того, чтобы оценивать его выше либо ниже других (пол, возраст, личная привлекательность, ум, сила и прочие). 3. Достижения, то есть рассматриваемые в качестве ценностей результаты действий индивидов. 4. Владения, то есть принадлежащее индивиду предметы (не обязательно материальные), которые характеризуются тем, что их можно передавать. 5. Авторитет – институционально признанное право влиять на действия других независимо от непосредственного личного отношения тих других к направлению такого влияния (например, влияние родителя, врага, пророка). 6. Власть, которую Парсонс определяет как один из аспектов могущества в системе социального взаимодействия, как «институционализированное могущество, осуществляемое по отношению к другим», как «узаконенное применение могущества, включающего принудительные санкции».6 Все эти шесть признаков в своей совокупности составляют то, что Т. Парсонс рассматривает как социальный статус индивида в системе стратификации общества. В истолковании Т. Парсонса действующая личность (актор) представляет собой стержневой элемент социальной системы, которая одновременно является и системой действия, то есть мотивированного человеческого поведения. Но для того, чтобы действие актора стали понятны и объяснимы, необходимо, считает Парсонс, выделить основные аналитические элементы социологического измерения действия. При этом следует иметь в виду, что, приступая к действию актор всегда преследует какую-либо цель. Эту цель он может достигать различными путями: прямыми, обходными, эффективными, бесполезными и так далее. Но для W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 111 Екатерина Бабосова того, чтобы цель была достигнута, актор использует определённые, выработанные обществом нормы действия. И первое нормативное требование, которому он должен следовать в ситуации действия, - остановиться и оценить обстановку, сопоставить возможные альтернативы действия и выбрать из них такую, которая открывает наиболее надёжный и эффективный путь к достижению цели. Соответствующие способу выбора могут быть проанализированы посредством определённых шкал, которые Парсонс вводит в свою систему действия для ранжирования возможных действий с точки зрения возможностей целедостижения. Все эти шкалы являются двухполюсными и в своей совокупности должны привести к многомерной трактовке предпринимаемых актором действий. Первой из таких шкал является размещение и оценка будущего действия в диапазоне «аффективность – аффективная нейтральность». Предпринимаемые актором действия редко бывают чисто аффективными, но и чисто нейтральными по отношению к чувствам индивида, предпринимающего действие, тоже бывают достаточно редкими. Однако в целом эти действия занимают какое-то место между этими крайними полюсами и в соответствии с одной из переменных («аффективность» либо «нейтральность») могут быть измерены и оценены исследователем. Чаще всего человек действует не обособленно, а в определённой группе – в семье, в студенческом коллективе, религиозной организации и так далее. Поэтому у него оказываются два параллельных набора целей: с одной стороны – личностные, с другой – групповые. Здесь вырисовывается ещё одна персональная шкала для социологического измерения действия актора – «ориентация на себя – ориентация на коллектив». Каждый актор осуществляет свой действие в определённой социальной ситуации. В различных ситуациях, особенно непредвиденных, одни индивиды поступают чаще всего, так как делают остальные, а другие действуют, руководствуясь только своими личными интересами, предпочтениями и соображениями. Если человек поступает, совершая свои поступки по первому варианту, то его действия идут в направлении «универсализма», а во втором случае приближаются к противоположному полису данной шкалы – к «партикуляризму». Четвёртая аналитическая переменная, предложенная Парсонсом для характеристики действия актора в различных ситуациях, выступает как сопоставление «качества» и «деятельности». В некоторых случаях, вступая в определённые действия, актор обращает приоритетное внимание на то, какими качествами обладает определённый объект, на который направленно его действие (например, прекрасный человек, плохой компьютер). В других случаях внимание актора концентрируется на том, что делает объект, на 112 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса. который направленно его действие (например, прекрасно играет в теннис, плохо танцует, великолепно готовит обеды и так далее). В итоге оказывается, что к одному и тому же человеку в одной и той же ситуации могут относиться различные оценки – положительные и отрицательные. Так мы говорим: «Наш знакомый плохо работает на компьютере, но сам он человек хороший», - или «Он прекрасно играет на скрипке, но личные качества его скверны». Пятая шкала измерения действий актора, предложенная Т. Парсонсом «конкретность - диффузность». Первая часть этой шкалы реализуется тогда, когда актор, связанный взаимными обязательствами с другими акторами, чётко выполняет только то, что заранее оговорено, но отказывается выполнять всё то, что не входило в предварительно оговоренную сферу. Противоположный полюс этой шкалы проявляется в тех случаях, когда актор готов выполнить любую просьбу или поручение, с которыми обращается к нему другой, взаимодействующий с ним актор или социальная группа. Каждая из этих шкал носит инструментальный характер, поскольку она выступает как инструмент для анализа совершаемых актором действий. Однако следует иметь в виду, что в реальной действительности могут действовать все характерные признаки названных шкал, однако в определённых ситуациях на передний план может выступать одна из них или даже один из полюсов какой-то шкалы. Скажем, в профессиональной сфере человек оценивается, в первую очередь по результатам своей деятельности, а в межличностных отношениях, характерных для группы друзей или сверстников на передний план выдвигаются личностные качества человека. Но, разумеется, и в первом случае качества личности не могут не приниматься во внимание. Т. Парсонс придаёт большое значение ранжированию по шкале социальной стратификации.Социальнаястратификацияпонимаетсяимкак«дифференцирующее ранжирование индивидов данной социальной системы». Такое ранжирование, по его мнению, должно рассматриваться «как основа основ социальных систем».7 Занимая определённое место на стратификационной лестнице, индивид обладает более низким или более высоким социальным положением, которое представляет собой его социальный статус. Таким образом, Т. Парсонс говорит о статусе актора, имея в виду положение последнего в социальной системе. К разработанным П. Сорокиным критериям ранжирования, образующего социальную стратификацию, Т. Парсонс добавил три новых стратификационных критерия: 1. «Качественные характеристики», которыми люди обладают от рождения (этническая принадлежность, половозрастные особенности, родственные связи, интеллектуальные и физические особенности личности). W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 113 Екатерина Бабосова 2. «Ролевые характеристики», определяемые тем набором ролей, которые индивид выполняет в обществе (должность, уровень знаний, профессиональная подготовка). 3. «Характеристики обладания», выражающие наличие у индивидов и их групп собственности, материальных и духовных ценностей, привилегий. Каждый актор, согласно Парсонсу, в процессе своего действия руководствуется определённой системой потребностей – установок. Система этих потребностей включает в себя два взаимосвязанных аспекта. «Первый из них относится к содержанию взаимообмена действующего лица с миром объектов, к тому, что он получает из этого взаимодействия, и к тому, что это «стоит» для него. Второй аспект относится к тому, какого его отношение к миру объектов, к типам или способам, с помощью которых организуется его отношение к этому миру».8 Аспект отношения, реализуемый в процессе действий актора, представляет собой фактически ориентацию на ситуацию. Именно этот аспект придаёт значимость отношения «я» к рассматриваемому объекту или объектам при поддержании баланса удовлетворения – неудовлетворения его личности. Он способствует усвоению индивидом определенных информационных моделей и структур, которые необходимы ему для определения и реализации поставленных им самим программ, проектов и задач жизнедеятельности. Эти модели и структуры должны быть выполнены для достижения значимо-весомых результатов. Для ориентации личности на ту или иную ситуацию, окружение, деятельность характерны две особенности: 1. Аспект выбора, который предполагает, что всякая ориентация – это ориентация на какие-то альтернативы, предполагающая предвидение нескольких возможных путей развития действия, а так же выбор наиболее предпочтительного из них. 2. Аспект ожидание в данной ситуации, который означает, что каждая ориентация – это определённое ожидание в том смысле, что она ориентирована на будущее состояние ситуации не в меньшей мере, чем на настоящее. Т. Парсонс установил, что наряду с этими двумя аспектами ориентация индивида обладает следующими ярко выраженными особенностями: 1. Ориентация на выделение и взаимосвязь интересующих индивида объектов окружающей реальности. 2. Существует ориентация на цели, что означает возможность наличия желательных и нежелательных для индивида вещей, людей, событий. 3. Существует ориентация на значимость удовлетворения или неудовлетворения различных путей развития действия, предполагаемых определённой ситуацией. 114 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса. 4. Существует ориентация на эталоны приемлемости, которые сужают: - сферу познания, отбирая то, что соответствует действительности от того, что ей не соответствует; - сферу желаемых объектов, распределяя последние на «подходящие» и «неподходящие»; - количество альтернатив распределения всех путей развития действия личности на «моральные» и «неморальные».9 Из числа охарактеризованных объектов первый, второй и третий пункты рассматриваются Парсонсом как три вида мотивационной ориентации, а четвёртый пункт – как ценностная ориентация. Мотивационная ориентация, с точки зрения Парсонса подразделяется на три вида: когнетивный, катектический и оценочный. А в процессе действия актор производит различение объектов, на которые или от которых направлено его действие. Это представляет собой познавательный (когнетивный) вид мотивационной ориентации. Но познание объект в большинстве случаев связанно с оценкой того или иного выделенного объекта, эта оценка с точки зрения удовлетворения или неудовлетворения потребностей называется Парсонсом катектической ориентацией. Катектическая заинтересованность в объекте включает в себя готовность добиваться удовлетворение и избегать неудовлетворённости. Оценочный вид начинает действовать, когда имеется в наличии ситуация выбора для актора, когда он желает или может пожелать двух или более видов удовлетворения, которые одновременно не могут быть достигнуты. Можно заключить, что общая модель действия, выделенная Парсонсом, которую он назвал «единичным актом», включает в себя два основных компонента: 1. Действующее лицо (актор), т.е. субъекта действия, наделённого стремление действовать, имеющего определённые цели, способного описать способы их достижения и осуществить их. 2. Ситуационное окружение – изменяемые и неизменные факторы окружения, по отношению к которым направлено действие и от которых оно зависит. Таким образом, действие предстаёт как некоторый процесс в системе «субъект действие - ситуация», имеющий мотивационное значение для действующего индивида или – в случае коллектива – для составляющих его индивидов. Это значит, что ориентация соответствующих процессов действия связана с достижением удовлетворения или уклонением от неприятностей со стороны соответствующего субъекта действия. Кроме этого, действующее лицо развивает систему ожиданий (экспектаций), относящихся к различным W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 115 Екатерина Бабосова субъектам ситуации. Эти ожидания могут быть организованными (структурированы) только относительно его собственных потребностей – установок и вероятности удовлетворения или неудовлетворения в зависимости от альтернатив действия, которое может осуществить данное действующее лицо. Таким образом, “действие рассматривается как процесс, протекающий между двумя структурными частями – актором и ситуацией”.10 Социальная система состоит из множества индивидуально действующих лиц и их коллективов, взаимодействующих друг с другом в определённой ситуации, а их отношение к ситуации, включая отношение друг к другу, определяется и опосредуется системой общепринятых символов, являющихся элементами культуры. Для того чтобы проанализировать структуру социальных систем Парсонс применяет четыре типа независимых переменных: ценности, нормы, коллективы и роли. Ценности занимают ведущее место в том, что касается исполнения социальными системами функций по сохранению и воспроизводству образца, они регулируют процессы принятия субъектами действия определённых обязательств. Нормы, существующие в обществе и выполняющие в нём основную функцию – интегрировать социальные системы – всегда конкретны и специализированы применительно к отдельным социальным функциям и типам социальных ситуаций. Они не только включают элементы ценностной системы, конкретизированные к соответствующим уровням в структуре социальной системы, но и подразумевают конкретные способы для действия в определённых функциональных ситуационных условиях, специфичных для определённых индивидов, коллективов и ролей. Коллективы представляют собой структурные компоненты социальной системы, для которых наиболее важна функция целедостижения. Коллектив как специфическая социальная общность, считает Т. Парсонс, должен отвечать двум критериям. Во-первых, он должен иметь определённый статус членства, позволяющий проводить чёткое разделение членов и не членов данного коллектива, критерий, применяемый в широчайшем спектре случаев – от элементарной семьи до политических сообществ. Во-вторых, внутри коллектива должна существовать дифференциация его членов по статусам и функциям. Социальная роль – это такой структурный компонент социальной системы, который в первую очередь выполняет адаптивную функцию. С её помощью определяется класс индивидов, которые по средствам ожиданий включаются в тот или иной коллектив. 116 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Личность в системе координат действия в работах Т. Парсонса. Чтобы эффективно действовать, коллективы и роли должны руководствоваться конкретными ценностями и нормами, а сами ценности институционализируются только в той мере, в какой они воплощаются в жизнь конкретными коллективами и индивидами, выполняющими определённые роли. В результате включённости индивидуальных действий многих акторов в единую действующую систему, каждый индивид, взаимодействуя с другими, приходит к ожиданию определённых действий от других индивидов в определённых ситуациях. Такое ожидание (экспектация) во взаимодействии с другими акторами и их экспектациями приводит к возникновению определенных правил, норм и общепринятых ценностей, помогающих регулировать и гарантировать характер ответных реакций. Всё это вместе взятое создаёт сложную «сеть позиций», систему «ролевых статусов», каждому из которых приписывается ожидаемое поведение, а также поощрение или наказание за соответствие или несоответствие этим ожиданиям. В социальной системе ролевое ожидание может проистекать как со стороны «эго», так и со стороны «другого» либо множества «других» (коллектив, в котом заинтересован субъект действия). Концепция экспектации логически приводит Т. Парсонса к рассмотрению соотношения системы личности с социальной системой. Основным процессом этого взаимодействия выступает социализация. Социализация определяется им как совокупность процессов, по средствам которых индивиды становятся членами системы социетальной общности и приобретают в ней определённый статус. Разнообразные отношения между личностью и социальной системой включают в себя, с одной стороны установление и развитие адекватной мотивации актора на принятие участия в социально-контролируемых и одобряемых образцах действия, соответствующих ценностно-культурным эталонам. С другой стороны, эти многообразные отношения предполагают адекватное удовлетворение и поощрение индивидов, являющихся участниками такого действия. Здесь опять таки центром, как единичного социального действия, так и динамично развивающейся социетальной общности является личность – это действующее лицо, стремящееся к достижению определенных целей и принимающее участие в процессах социального взаимодействия. Подводя итог изложенному, подчеркнём, что как в общей теории действии, разработанной Т. Парсонсом, так и в созданной им теории социальных систем центральным ядром, осуществляющим системообразующую функцию, выступает активная личность, действующая осознанно, целенаправленно и в соответствии с ценностными эталонами. Парсонс утверждает, что «существенно важно рассматривать систему личности как не сводимую ни к организму, ни W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 117 Екатерина Бабосова к культуре. Личность и ее окружение – физическое, социальное и культурное - всегда в определенных аспектах уникальны».11 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Т. Парсонс «Структура социального действия»// Т. Парсонс «О структуре социального действия». М., 2002. С. 94 – 95. Т. Парсонс «Система современных обществ». М., 1998. С. 24. Т. Парсонс «К общей теории действия. Теоретические основания социальных наук»// М., 2002. С. 461. Т. Парсонс «Структура социального действия»// Т. Парсонс «О структуре социального действия». М., 2002. С. 291. Т. Парсонс «Структура социального действия»// Т. Парсонс «О структуре социального действия». М., 2002. С. 292. Т. Парсонс «Новый аналитический подход к теории социальной стратификации»// М., 2002. С. 572 – 573. Т. Парсонс «Мотивация экономической деятельности»// М., 2002. С. 354. Т. Парсонс «Система координат действия и общая теория систем действия: культура, личность и место социальных систем»// «Американская социологическая мысль. Тексты» М., 1996. С. 465. Т. Парсонс «К общей теории действия. Теоретические основания социальных наук»// М., 2002. С. 482. Т. Парсонс «Ещё раз о стандартных переменных: ответ Роберту Дубину»// М, 2002. С. 639. Парсонс Т. Система координат действия и общая теория систем действия: культура, личность и место социальных систем // «Американская социологическая мысль. Тексты» М., 1996. с. 496. 118 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 119-134] Tomasz Pawlikowski Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki według Institutionis oratoriae Marka F. Kwintyliana 1. Wstęp 1.1. Postać Marka F. Kwintyliana i jego zamiar wykształcenia doskonałego mówcy Marcus Fabius Quintilianus (ok. 39- ok. 96 po Chr.) pochodził z miejscowości Calagurris w Hiszpanii, ale studia retoryki odbywał w Rzymie pod kierunkiem Domicjusza Afera (zm. 59) oraz Serwiliusza Nonianusa. Jego dalsze losy nie są dokładnie znane. Wydaje się jednak, że w latach sześćdziesiątych wrócił do Hiszpanii, gdzie prawdopodobnie prowadził działalność retoryczną i adwokacką na dworze namiestnika tej prowincji - Galby. Ten, gdy w roku 68 został obwołany cesarzem, wezwał Kwintyliana do Rzymu. Mimo niepokojów owocujących kolejnymi zmianami na tronie, Kwintylian szczęśliwie przetrwał w stolicy, a w roku 71 nowy cesarz Wespazjan powierzył mu zadanie prowadzenia szkoły retoryki łacińskiej w Rzymie, wyznaczając mu zarazem stałą roczną pensję. Funkcję tę sprawował z powodzeniem przez dwadzieścia lat, zyskując sobie sławę u współczesnych. Dodatkowo praktykował wówczas jako mówca sądowy. Na początku lat dziewięćdziesiątych Kwintylian zrezygnował z aktywnego życia i zajął się pisaniem swojego głównego dzieła pt. Kształcenie mówcy (Institutionis oratoriae), ale w roku 95 został z nominacji cesarza Domicjana powołany na nauczyciela dwóch synów cesarskiej siostrzenicy Domitylli i konsula Flawiusza Klemensa1. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 119 Tomasz Pawlikowski Jeżeli chodzi o powody napisania Institutionis oratoriae, to Kwintylian zaznacza już na Wstępie do księgi I, iż celem jego jest wyłożyć wszystko to, co choć może nie od razu zauważalne, a jednak jest niezbędne dla wykształcenia doskonałego mówcy. Ujawnia następnie swój zamiar przedstawienia edukacji kandydata na retora w kolejnych fazach rozwojowych, począwszy od wieku dziecęcego, a nawet niemowlęcego2. Celem zasadniczym, jaki stawia sobie Kwintylian, jest przedstawienie programu kształcenia doskonałego mówcy, „tym zaś może być wyłącznie człowiek dobry”, a więc obdarzony nie tylko wybitną zdolnością wymowy, ale „wszelkimi cnotami ducha”3. Człowiek taki winien posiadać mądrość, wiedzę, zdolność przemawiania w rozmaity sposób, a także trzymać się nienagannych obyczajów4. Trzeba przyznać, że zamiar tak szeroko zakrojony, wymagał szerokiego potraktowania przez autora problematyki nie tylko wychowania i kształcenia, ale umiejscowienia omawianych zagadnień w kontekście wielu wspomagających dziedzin wiedzy. Wśród nich znalazła się m. in. nauka o pracy nad własnym charakterem i umiejętnościami wychowaczymi i dydaktycznymi. Retor to przecież, człowiek przestrzegający najlepszych zasad moralnych, a nadto nauczyciel, pracujący z innymi osobami, nie tylko dorosłymi. O sprawach tych pisze Kwintylian w księdze II, rozdział 2, gdzie przedstawia problem pracy z młodzieżą dorastającą i wymaganych od nauczyciela cech osobowościowych, oraz w księdze XII, gdzie omawia problematykę zakresu wymaganej od mówcy wiedzy i nabywania pożądanych dla niego właściwości moralnych, a także podaje kilka uwag o naturalnych predyspozycjach do uprawiania sztuki retorycznej. Przedstawienie wymienionych zagadnień stanowi przedmiot niniejszego artykułu. Należą one do zakresu dyscypliny pedagogicznej zwanej pedeutologią, czyli nauki o osobowości i zawodzie nauczyciela. Chociaż projekt pedeutologii jako autonomicznej dziedziny naukowej skrystalizował się w latach 30-tych XX wieku, to - jak widać dzieje refleksji nad jej problematyką tkwią jeszcze w starożytności5. 1.2. Wyjaśnienia co do używanych w artykule pojęć: „osobowość”, „charakter”, „osobowość nauczyciela - wychowawcy” i „umiejętności zawodowe” „Osobowość” jest terminem szeroko rozpowszechnionym we współczesnej literaturze psychologicznej. W poszczególnych publikacjach występuje też wiele różnych definicji osobowości. Nie wydaje się wszakże uzasadnionym, aby w niniejszym artykule poświęcać miejsce ich analizom. Dla wyjaśnienia intencji autora posługującego się terminem „osobowość” potrzeba jednak odwołać się do kilku z nich. Otóż, zdaniem czołowego polskiego psychologa zajmującego się zagadnieniem osobowości - Stanisława Sieka, jest ona „organizacją nabytych i wrodzonych dyspozycji 120 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... i schematów reagowania jednostki, względnie stałą, spoistą, specyficzną dla jednostki, powstałą jako wynik dojrzewania, uczenia się i przystosowania, determinującą dalszy rozwój i przystosowanie jednostki”6. Podobnie wypowiadał się współczesny teoretyk pedagogiki Roman Schulz, twierdząc że stanowi ona „całokształt nabytych (w odróżnieniu od wrodzonych), zachowań i dyspozycji behewioralnych człowieka; odnosi się do względnie trwałych i wyuczonych sposobów reagowania jednostki w określonych sytuacjach społecznych w związku z pełnieniem przez nią takich lub innych ról w życiu zbiorowym”7. Oba przytoczone określenia wskazują, że osobowość wyznaczają takie elementy, jak trwałe, wrodzone lub nabyte schematy - dyspozycje jednostki, przejawiajace się w charakterystycznych dla niej typach zachowań i reakcji względem otoczenia. Inaczej wypowiada się filozof i psycholog ks. Józef Pastuszka, według którego „Osobowość jest właściwie osobą, która realizuje w sobie wartości, ku jakim jest nastawiona, i dzięki temu zbliża się do swego ideału, ku osobistemu udoskonaleniu”8. O ile w poprzednich dwu określeniach mieliśmy do czynienia ze wskazaniem na nabyte wyposażenie psychiczne jednostki, dotyczące jej strony funkcjonalnej, które tworzy jej osobowość, o tyle tutaj podkreśla się związek osobowości z podmiotem osobowym, wartościami przezeń realizowanymi i celem - ideałem, który motywuje jednostkę do realizowania tego, co ona uważa za wartość. Tym, charakteryzuje nabyte przez osobową jednostkę sposoby działania jest zdaniem J. Pastuszki nie osobowość, ale charakter, który jest jednak elementem składowym tej pierwszej: „Charakter [...] jest czynną postawą człowieka wobec rzeczywistości, jest określonym sposobem myślenia i chcenia osoby; jest wyrazem jednolitej postawy człowieka wobec rzeczywistości, choć czyny ludzkie wykazują tyle odchyleń od ustalonej linii życiowej. [...] obejmuje zespół reakcyj, składających się na jednolitą czynną postawę życiową człowieka wobec rzeczywistości, osobowość zaś wyraża coś więcej, bo mówi również o tych złożach psychicznych, z jakich wyrasta życie duchowe człowieka. Składają się na nie i procesy wewnętrzne, powstałe pod wpływem podniet naturalnych i nadprzyrodzonych, i cały dynamizm wolnej woli, na który działa tyle wpływów, i ta dziwna synteza, powstała ze zlania się przeciwieństw w człowieku. Charakter stanowi tylko pewną jej dziedzinę, a mianowicie, przejawianie się osobowości w stosunku do świata i regulowanie z nim stosunków”9. J. Pastuszka zwraca uwagę na wewnątrzpodmiotowe powody kształtowania się tak rozumianego charakteru: „Czynnikiem kształtującym charakter jest wola, posiłkowana przez uczucia, a kierowana przez rozum”10. Z uwagi na uwzględnienie bogactwa życia psychicznego człowieka, w jego elementach intelektualnych, wolitywnych i tych, które wiążą się z działaniem (wykonaniem decyzji), stosowniejsze przy omawianiu problemów poruszanych przez Kwintyliana byłoby posługiwanie się terminem „charakter”, w jego rozumieniu W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 121 Tomasz Pawlikowski zaproponowanym przez J. Pastuszkę. Z drugiej jednak strony, termin „osobowość” utrwalił się już na tyle w literaturze psychologicznej i pedagogicznej, że nie sposób go pominąć, zwłaszcza gdy traktuje się o nabytych umiejętnościach i predyspozycjach do nauczania, a ta funkcja charakteryzuje Kwintylianowego mówcę, niezależnie od tego, czy pracuje on z dorosłymi, czy wprowadza w arkana swej sztuki młodych adeptów. Najwłaściwszym wyjściem z zaistniałej sytuacji wydaje się przeto rozszerzenie współcześnie spotykanego pojęcia osobowości tak, by odpowiadało ono pojęciu charakteru, w sensie podawanym przez J. Pastuszkę. W zasadzie bowiem łączy on te trzy płaszczyzny, które Mieczysław Kreutz różnicuje jako osobowość w znaczeniach: empirycznym, metafizycznym i normatywnym11. Wyjście takie okazuje się właściwe z uwagi na sposób wyjaśniania dziś terminu „osobowość nauczyciela”. Co do tej kwestii, w polskiej literaturze pedagogicznej za klasyczną zdaje się uchodzić dziś definicja Wincentego Okonia, wedle której przez osobowość nauczyciela rozumie się „stopień zaawansowania nauczyciela w poznawaniu, rozumieniu i wartościowaniu stosunków panujących w świecie, ze szczególnym uwzględnieniem procesów kształcenia i wychowania oraz w twórczym przekształcaniu tych stosunków”12. Jak widać, mamy tu do czynienia z pojmowaniem osobowości nie tylko jako zespołu wrodzonych lub nabytych trwale dyspozycji do takiego lub innego działania, ale nadto ze wskazaniem na zaawansowanie w poznawaniu, rozumieniu, wartościowaniu i przekształcaniu rzeczywistości. Niewątpliwie chodzi tu i o osobiste zaangażowanie podmiotu rozumnego samodoskonalenie się, oraz doskonalenie innych, pod względem intelektualnym, moralnym i twórczym. Podobne rozumienie osobowości nauczyciela znajdujemy u innych współczesnych pedagogów, chociaż nie zawsze posługują się oni tym terminem. I tak, np. Jan W. Dawid w swej pracy O duszy nauczycielstwa wymienia następujące cechy duchowe, pożądane u nauczyciela: miłość dusz ludzkich, potrzebę doskonałości, poczucie odpowiedzialności i obowiązku, wewnętrzną prawdziwość i moralną odwagę; M. Kreutz zaś: miłość ludzi, skłonność do społecznego oddziaływania i zdolność sugestywną13. Szereg cech charakteryzujących „osobowość wychowawcy” wymienia także o. Feliks W. Bednarski. Według niego, wymaga się od wychowawcy: 1. „aby sam był dobrze wychowanym i pełnym człowiekiem”; 2. aby posiadał „miłość połączoną ze stanowczością”, a także, by był „przystępny, moralny, pracowity, wolny od porywczości”, musi też „obudzić miłość dzieci ku sobie”, zgodnie z tym, co pisał Kwintylian; 3. aby był „bardzo ostrożny i uważny, by swym postępowaniem lub czynami nie zgorszyć wychowanków”; 4. aby był dla swych wychowanków „przyjacielem, współdziałającym z nimi w dążeniu do ich udoskonalenia”, wszakże bez spoufalania się i przyzwolenia na występki; 122 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... 5. aby odznaczał się „roztropnością, czyli umiejętnością dobierania i stosowania najodpowiedniejszych środków, służących udoskonaleniu wychowanków, rozsądnie i ze stanowczością, by niczego nie czynić odruchowo i lekkomyślnie bez rozważenia”; 6. pokory, czyli świadomości własnych niedoskonałości i wad oraz tego, że posiadane zalety ma się od Boga; 7. cierpliwości, wyrozumiałości, stałości i wytrwałości14. Autor ten, nawiązujący w swej teorii i praktyce wychowawczej do wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej, a także do sprawdzonych wzorców antycznych, swymi ujęciami najbliższy zdaje się J. Pastuszce i w tym właśnie duchu będzie się niżej traktować o osobowości lub o charakterze nauczyciela. Jeżeli zaś idzie o kwestię „umiejętności zawodowych” mówcy - nauczyciela, to rozumieć się tu będzie przez nie zespół wiadomości przekazywanych oraz środków stosowanych, celem uprzystępnienia nauczanej treści lub zachęty do jej przyswajania, w procesie nauczania i wychowywania młodzieży, a także w procesie przedkładania argumentów i kształtowania w ten sposób postaw ludzi dorosłych. Tych bowiem umiejętności wymagano od starożytnego nauczyciela i retora. Umiejętności te należą właściwie do dziedziny sztuki, w takim znaczeniu, w jakim rozumiano ją w starożytności lub w średniowieczu, a więc szerszym niż dziś. Tak pojęta sztuka jest przekształcaniem natury, zgodnie z założonym rozumnie celem. W takim sensie obejmuje ona wszelką wytwórczość, użytkową i piękną, także kształtowanie osobowości lub charakteru moralnego, czy wreszcie umiejętność sprawnego uczenia się i nauczania innych. Jest więc ona tworzeniem kultury (osobistej lub społecznej) na bazie predyspozycji naturalnych15. Nie jest więc li tylko podobieństwem to, co łączy pracę artysty z pracą nauczyciela, który odziaływuje na intelekt, uczucia i wolę uczniów, stosując odpowiednio dobrane metody i środki. I tutaj słusznie można mówić o „mistrzostwie pedagogicznym”, tak jak mówi się o mistrzostwie w sztukach pięknych lub rzemiośle16. 2. Cechy charakteru doskonałego nauczyciela w ujęciu M. F. Kwintyliana W czasach Kwintyliana, do szkoły retorycznej trafiał z reguły chłopiec w wieku dorastania, który ukończył szkołę gramatyczną. Nauka retoryki trwała jednak kilka lat, tak iż rozpoczynający szkołę stykał się w niej młodzieżą dorosłą. Sytuacja ta zmuszała prowadzącego szkołę do szczególnej uwagi na charakter relacji zachodzących między wychowankami. Zdaniem Kwintyliana, chodziło głównie o uniknięcie zachowań niezgodnych z zasadami zdrowej moralności, do jakich skłonni są pewni młodzieńcy, a które to zachowania mogłyby wykrzywić również charakter pozostałych, młodszych uczniów. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 123 Tomasz Pawlikowski To podstawowe zadanie wychowawcy wymagało odeń nie tylko okazania osobistej wstrzemięźliwości, ale także umiejętności zapanowania nad obyczajami uczniów, poprzez autentyczne wprowadzenie surowej dyscypliny (disciplinae severitas)17. Niewątpliwie można więc stwierdzić, że dobry nauczyciel i wychowawca odznacza się, według Kwintyliana, nie tylko wymaganiami wobec siebie, ale również sztuką rządzenia, kierowania grupą młodych ludzi o zróżnicowanym wieku, nie zawsze przejawiających osobistą doskonałość moralną. Nie chodzi tutaj bynajmniej o bezduszne wydawanie rozkazów, gdyż - jak wskazuje rzymski pedagog - nauczyciel przejmuje w szkole rolę rodziców (parentis animum), którzy powierzyli mu swoje dzieci. Sam więc wolny od wad i nie pozwalający na ich rozprzestrzenianie się wśród wychowanków, nie może jednak ich zasmucać przez szorstkość (austeritas). Z drugiej strony, nie może on postawić się na równi z podopiecznymi, przez lekkomyślne okazywanie przyjaźni (dissoluta comitas) - dziś może powiedzielibyśmy: nie może być dla nich „partnerem”, bo to rodzi wstręt (odium) i wzgardę (contemptus)18. Próżno zatem byłoby nauczycielowi chcieć zdobywać sobie szacunek i miłość ucznia przez rezygnację z pozycji wobec niego nadrzędnej. Kwintylian uważa raczej, że dojrzały nauczyciel, a zarazem wychowawca, to osoba preferująca postawę autorytarną wobec uczniów. Jego zadaniem jest mówić o tym, co szlachetne (honestum) i dobre (bonum), a im częściej będzie o tychże przypominał, tym rzadziej będzie musiał uciekać się do kar (castigatio) lub okazywania gniewu. Chociaż nie wolno mu taić tego, co ze swej istoty domaga się poprawy. Z racji swej funkcji powołany jest więc, aby być autorytetem moralnym dla uczniów i nie byłoby słusznym mu z niej rezygnować19. Co do sposobu przekazywania wiedzy, nauczyciel winien przede wszystkim wykładać sprawy prosto, będąc w swej pracy cierpliwy, bardziej wszakże w znaczeniu stałości w przeprowadzaniu powziętego zamiaru, niż nieumiarkowania 20. Uczniom łatwo zadającym pytania winien odpowiadać, a tym, którzy nie wykazują takiej predyspozycji, sam pytania podsuwać. Niemniej, w pochwałach najlepiej, żeby był wyważony, gdyż łatwo obrzydzić komuś można pracę przez ich skąpienie, lecz równie łatwo przez ich nadmierność zachęcić do niedbałości. Nadto, od nauczyciela wymaga Kwintylian, aby w swej pracy przejawiał szacunek dla ucznia, i tak np. nie dopuszczalnym byłoby, żeby poprawiając błędy swego podopiecznego, okazywał jakoby jego samego nienawidził 21. Pożądany nauczyciel zatem to taki, który wyrobił w sobie trwałą dyspozycję służenia uczniowi i poprzez udostępnienie posiadanej wiedzy i wytworzenie czynników zachęcających go do większej pracy, takich jak pochwała czy okazanie szacunku. Co istotne, dyspozycja ta, zdaniem Kwintyliana, nie wyklucza wcale zajęcia postawy autorytarnej i przywódczej, o jakich wyżej była mowa. 124 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... Od nauczyciela wymaga rzymski pedagog także żywego kontaktu z uczniem na codzień, poprzez słowo mówione. Podczas lekcji powinien on wypowiadać wiele myśli, które zapadają w pamięć słuchaczy. Chociaż bowiem indywidualna lektura dostarcza mnóstwa wzorów (exempla) do naśladowania, to nie zastąpi ona tej funkcji, jaką spełnia słowo nauczyciela cieszącego się uznaniem i wdzięcznością wychowanków, o ile oczywiście skłania ono ku dobremu22. Problem autorytetu nauczyciela pojawia się jeszcze w innym kontekście, a mianowicie utrzymania porządku podczas zajęć. I tutaj musi on okazać się roztropnością i zdolnością przewodzenia, gdyż często zdarza się w szkołach - jak zaświadcza Kwintylian o sobie współczesnych, że młodzież zrywa się z miejsc, skacze i wiwatuje, chcąc dać koledze dowód uznania, co gorsza uchodzi to w społecznym mniemaniu za dobry obyczaj, a faktycznie jest niestosowne i wprowadza atmosferę widowiska. Staje się też najzgubniejszym wrogiem samego nauczania: „musi się bowiem zbyteczną wydawać staranność i rzetelna praca tam, gdzie za każdy drobiazg jest pewną pochwała”. Tymczasem, co w poważnie prowadzonych szkołach jest normą, to nauczyciel jest powołany do oceniania oraz udzielania pochwał i nagan. To też, co on uzna za właściwe, powinni takim widzieć uczniowie. Samowolność uczniów w okazywaniu swego nastawienia, wynikająca z braku względu na zdanie nauczyciela, znosi jego autorytet w szkole23. Właściwą sytuacją jest natomiast, jeśli uczniowie, zarówno ten, który wygłasza mowę, jak i ci, którzy go słuchają, przyglądają się bacznie wyrazowi twarzy nauczyciela, w ten bowiem sposób rozróżnią, co należy pochwalić, a co zganić. Sam bowiem poklask i uznanie grupy idą za zmiennym losem, a do tego przekonanie ucznia o własnej wartości, jeśli opiera się na efekcie w postaci wywołanego zamieszania (tumultus) w klasie, nie idzie w parze z uznaniem autorytetu nauczyciela i gdy ten niżej oceni wykonane ćwiczenie, w całej grupie rodzi się podejrzenie o niesprawiedliwość. Tymczasem pożądane jest, żeby pochwałę grupy uczących się nie tyle ktoś odnosił własnej osoby, ile do tych, którzy jego przemówienie trafnie osądzają 24. Porządek w nauczaniu wynika więc, zdaniem Kwintyliana, z umiejętności nauczyciela do bycia autorytetem w zakresie oceniania. Ostatnią kwestią, o której przypomina rzymski pedagog, jest nieodzowność zadbania o poprawność odniesień koleżeńskich między uczniami. Radzi tutaj przede wszystkim, by podczas zajęć sadzać oddzielnie młodszych i starszych młodzieńców, uniemożliwiając w ten sposób nie tylko czyny nieprzyzwoite i zasługujące na karę - do czego choćby z uwagi na większą siłę fizyczną starszych łatwo może dojść w grupie uczniowskiej, ale i podejrzenie takowych oddalając. Nawet ono bowiem godzi w dobro własne nauczyciela - wychowawcy i w samą szkołę. „A kto jawnego zepsucia przy wyborze nauczyciela dla swego syna nie uniknie, już może być pewien, że i dalsze wysiłki, które dla pożytku młodzieńca poczyni, tę część zaniedbawszy, zbędne się okażą” - kończy Kwintylian ten fragment rozważań25. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 125 Tomasz Pawlikowski 3. Charakterystyka moralna mówcy Kształtowaniu umiejętności, jakimi powinien charakteryzować się w pełni doskonały mówca, a więc w sensie szerokim: nauczyciel - wychowawca, poświęca Kwintylian ostatnią, XII księgę swego dzieła. Na początku rozdziału pierwszego definiuje on, za M. Katonem, iż przez mówcę, jakiego chciałby wykształcić rozumie się „człowieka dobrego i doświadczonego w sztuce przemawiania”26. Taki bowiem, w sposób naturalny predysponowany jest do zabierania głosu w sprawach publicznych i prywatnych, bo nie wykorzysta swych umiejętności dla krzewienia zła, a to byłoby rzeczą najgorszą i właściwą łotrowi (latro). Tymczasem mówca powinien być kimś w rodzaju rycerza (miles). Obracanie zaś sztuki przemowy - tego daru opatrzności, która z natury rzeczy (rerum natura) wyróżnia człowieka od innych bytów ożywionych (animalia), przeciw godności prawdy i niewinności jest szkodliwe dla społeczności, a do tego wyrodne względem rozumu27. Nie jest więc, ani nie będzie - według Kwintyliana - mówcą ten, kto mając do wyboru urzeczywistnić godziwe dobro lub dopuścić się niegodziwości wybierze zło. Nie można uznać też za roztropnego (prudens) kogoś, kto mając złe sumienie (mala conscientia), wciąż podpada pod najcięższe kary przewidziane prawem z powodu swego postępowania. Zarówno zaś zdaniem mędrców, jak i w opinii pospólstwa nikt nie jest zły, chyba że z powodu głupoty (stultitia), za pewne więc przyjmuje się, iż człowiek nie potrafiący się posługiwać rozumem nie zasługuje na miano mówcy28. Mówca przeto, powołany z racji swej funkcji do pouczania innych i w ten sposób do kształtowania ich postaw, chcąc dobrze wykonywać swe zadania społeczne, winien w pierwszej kolejności zadbać o nabycie cnoty mądrości (sapientia), umożliwiającej mu nie tylko rozróżnienie dobra od zła, ale również usposabiającej do postępowania za dobrem i wskazywania go jako celu tym, do których przemawia. Przygotowanie zaś umysłu (mens), aby był on gotowy do podjęcia wielkich dzieł, wymaga uprzedniego oczyszczenia go z wad (vitia). Po pierwsze bowiem, twierdzi Kwintylian, „w jednym i tym samym sercu nie mogą wspólnie występować rzeczy godne i występne, a myśl najlepsza razem z najgorszą nie bardziej mogą przynależeć do jednego ducha niż to by mogło zachodzić, żeby jeden i ten sam człowiek był dobry i zły”29. Po drugie, zaś „umysł wielką rzeczą pociągany wolny jest co do innych [...]. W ten sposób dopiero bowiem w całości wolny, bez jakiejś rozpraszającej lub gdzie indziej odwodzącej przyczyny, dostrzeże to właśnie samo, do czego się przysposobił”30. Następnie, po wymienieniu szeregu zajęć odwodzących od studium, Kwintylian stwierdza, iż w ogóle jest właściwością złego umysłu (mala mens) zajmowanie się wieloma różnymi sprawami światowymi31, dla powodzenia bowiem w studium wymowy potrzeba umiejętności owocnego gospodarowania (frugalitas) siłami ducha32. Ażeby osiągnąć cel, jakim jest zostanie doskonałym mówcą, potrzeba więc naturalnych uzdolnień, studium i nauczenia się odpowiednich treści (ingenio, studio, doctrina), ale nadto dobroci moralnej. A to choćby tylko dlatego, że dobremu bowiem łatwiej niż złemu przekonywać innych, skoro 126 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... często dobre i prawdziwe treści głosi, a nawet kiedy wskutek błędu z dobrą intencją broni złej sprawy, to też większą wzbudza wiarę u słuchaczy niż człowiek zły. Ten ostatni zresztą w wielu przypadkach, czy to z pogardy dla opinii, czy z powodu ignorancji dla sprawiedliwości, bez pohamowania i wstydu okazuje swe niegodziwe zamiary. Dlatego też nie jest przekonywujący w stosunku do swoich słuchaczy, a nawet jeśli niekiedy mówi prawdę, uchodzi powszechnie za obrońcę złej sprawy33. Mocny dowód, że tylko dobry moralnie człowiek może być doskonałym mówcą, jakkolwiek odwołujący się bardziej do praktyki ludzkiej, niż do istotnych składników działania lub charakteru retora, przedstawia Kwintylian pokazując, iż nikt nie uczyni adwokatem swej sprawy kogoś, o kim wie, że jest to osoba o miernych umiejętnościach i skłonna do handlowania nimi. Przeciwnie, wybiera się - o ile to możliwe - człowieka najznamiennitszego z racji naturalnych zdolności, o jak najlepszych walorach swej sztuki, znającego sprawy ludzkie, przewyższającego doskonałością pozostałych, zarówno w poszczególnych jak i ogółem wziętych kwalifikacjach. Takiego, co przemawia najlepiej, gdy idzie o treść, jak i o formę34. Czy taki mówca jednak istnieje? Czy nie jest tylko wymyślonym ideałem, który w naturze rzeczy nie może realnie zaistnieć? Co do pierwszego, Kwintylian skłonny jest przeczyć, choć wskazuje w swym dziele na przykład kilku dawnych mówców, zbliżających się do ideału. Przede wszystkim zaliczyć do nich należy Demostenesa i M. T. Cycerona. Ale i te sławne osobistości były, często słusznie, poddawane krytyce z powodu pewnych wad własnego charakteru albo niedociągnięć w sztuce, i tak np. Cyceronowi Demostenes nie wydawał się doskonały, a Cyceron Brutusowi i Kalwusowi, a ci dwaj z kolei Asiniuszowi. Marek Antoniusz zaś nie uważał nikogo prócz siebie za dość elokwentnego35. Co do drugiego wszakże pytania, to Kwintylian uważa je za czysto retoryczne, a nawet gdyby natura faktycznie czyniła tu jakieś przeszkody, to sądzi, że i tak warto zbliżyć się do ideału poprzez jej usprawnianie, pozbywając się nade wszystko wad36. Ten wątek, który możnaby nazwać pewną ascezą umysłu, jest stosunkowo silny u rzymskiego pedagoga i można w jego metodzie dostrzec stosunkową przewagę zabiegów oczyszczających naturę ze szkodliwych naleciałości nad uczeniem pozytywnych treści. Niewątpliwie u podstaw takiego stanowiska leży więc przekonanie o dobroci natury ludzkiej. W tym też chyba tkwi optymizm Kwintyliana, co do możliwości ukształtowania doskonałego mówcy, czego zamiar potwierdza on jeszcze raz w końcu omawianego rozdziału37. 4. Wiedza i zdolności doskonałego mówcy Mówca, zdaniem Kwintyliana, nie może być człowiekiem dobrym i doświadczonym w sztuce przemawiania (vir bonus dicendi peritus), jeśli nie posiadałby cnoty (virtus). Cnotę wszakże, choć zasadza się ona na naturze, zdobywa się wraz z wiedzą. Do zwyczaju przeto mówcy powinnien należeć stały wysiłek formowania własnego W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 127 Tomasz Pawlikowski charakteru i umiejętności przez przyswajanie sobie nauk o tym, co sprawiedliwe i szlachetne (honesti iustique disciplina), bez nich bowiem nie sposób być ani człowiekiem dobrym, ani zdolnym do dobrego przemawiania38. Mało komu zaś z ludzi natura daje gotową cnotę, bez pracy włożonej w kształtowanie charakteru i umiejętności. Któż zresztą byłby wstrzemięźliwy nie poznawszy wstrzemięźliwości (abstinentia), któż mężny (fortis) nie przezwyciężywszy trwogi (metus), bólu (dolor), niebezpieczeństwa śmierci (mors), guseł (superstitio), któż sprawiedliwy bez wiedzy o tym, co dobre i słuszne (aequi bonique tractatum) i jakie prawa są z natury właściwe ludziom, a jakie dla narodów ustanowione (leges quaeque natura sunt omnibus datae quaeque propriae populis et gentibus constitutae)? - pyta Kwintylian39. Nie ma więc raczej takiego, kto byłby doświadczonym mówcą, a nie zbadałby wystarczająco swej natury i swych obyczajów przez zasady moralne rozumnie nie ukształtował40. Kwintylian przywołuje na potwierdzenie tych słów autorytet L. Krassusa i Cycerona41, przy czym akcentuje praktyczny i społeczny charakter wiedzy i umiejętności, o których mówi. Taki charakter, jak sądzi, nabrała własnie sztuka przemawiania w Rzymie, w przeciwieństwie do Grecji, której mądrość zamknięta w szkołach, nie miała większego znaczenia dla życia społeczeństwa. Dlatego też postuluje, aby w kształceniu lub samokształceniu się, nawiązywać do tych autorów, którzy nauczali, że cnota w życiu mówcy winna łączyć się z wiedzą o sprawach ludzkich i boskich (ut oratoris vita cum scientia divinarum rerum sit humanarumque coniuncta), a więc ważnych praktycznie42. Taka wiedza obejmuje zaś trzy główne działy: naukę o naturze (scientia naturalis), o moralności (moralis) i dialektykę lub logikę (rationalis)43. - Nie trudno tutaj zauważyć, iż wymienione przez Kwintyliana dyscypliny, zostały wyodrębnione przez drugiego scholarchę Akademii Platońskiej - Ksenokratesa (zm. 314/313 przed Chr.), w ramach dokonanego przezeń trójpodziału filozofii, który przejęła następnie szkoła stoicka44. Ostatecznie więc formacja mówcy zasadza się na teoretycznych ustaleniach filozofów greckich, choć rzymski pedagog stosunkowo niechętnie to przyznaje45. Opisując poszczególne dyscypliny wyjaśnia, że w części dialektycznej (pars dialectica) - najbardziej związanej ze sztuką przemawiania, zawierają się użyteczne zasady definiowania, ogarniania całości zagadnień i ich dzielenia, zgodnie z zachodzącymi w ich obrębie różnicami, oraz wyjaśniania trudności. Te bowiem umiejętności, jeśli dobrze się je wykorzysta, pozwalają rozróżnić w poruszanych sprawach zawarte w nich subtelne elementy, przeprowadzić ich klasyfikację, zastawić na swego przeciwnika pułapkę, czy wreszcie postawić go sytuacji kłopotliwej i ostatecznie odnieść nad nim zwycięstwo w dyskusji46. Z kolei, gdy chodzi o naukę moralną, czyli etykę (ethica), to wydaje się ona jak najbardziej stosowna sztuce przemawiania, ponieważ dotyka bezpośrednio problematyki obyczajów (mores), a tymi właśnie zajmują się mówcy. Oni bowiem 128 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... nieustannie traktują o sprawiedliwości (iustitia), męstwie (fortitudo), umiarkowaniu (abstinentia) i panowaniu nad sobą (temperantia), pobożności (pietas). Dlatego człowiek dobry, gdy przemawia, nie ma na względzie jedynie słów, ale cnoty wypełniające jego umysł i przedkłada słuchaczom to, co rzeczywiście zna47. Istotna dla mówcy jest też dobra znajomość zagadnień naturalnych, czyli „z grubsza biorąc” - jak to się określa we współczesnych ujęciach - nauk realnych, które nierzadko sprowadza się do grupy nauk przyrodniczych48. Wyrażając się jednak ściśle, chodzi tu głównie o problematykę filozofii przyrody i metafizyki, a także o doktrynę religii rzymskiej, odwołującą się do swego rodzaju objawienia. Niezbędne jest zwłaszcza tutaj poznanie opatrzności, kierującej światem (providentia mundis), bo to przekłada się w jakiś sposób na sprawy rządzenia państwem. Doniosłe znaczenie ma też wiedza o pochodzeniu dusz ludzkich, bo skłania do trzymania się cnoty i do nie kierowania w sposób nieuporządkowany popędami cielesnymi. Wydaje się też, że w tej właśnie części należy umieścić, wspomniane już wyżej, dociekania nad prawem naturalnym49. W tych wszystkich zagadnieniach ogromne znaczenie mieli, zdaniem Kwintyliana, Grecy, ale tylko o ile idzie o dostarczenie zasad; co do przykładów zaś ich wykorzystania, dominują Rzymianie, co - nie omieszkał dodać omawiany autor - jest czymś większym50. Wśród innych umiejętności niezbędnych dobremu i doświadczonemu mówcy, wskazuje nadto Kwintylian znajomość praw państwowych51, a także historii, do której można się w rozlicznych przypadkach odwoływać w dyskusji52. Po omówieniu umiejętności wymagających uczenia się, a więc wchodzących w skład samej sztuki wymowy, Kwintylian poświęca także jeden rozdział zdolnościom naturalnym, predysponującym do uprawiania retoryki, o których wspominał już we Wstępie do księgi I. Są to więc predyspozycje naturalne, nie podlegające kształceniu, oraz takie, które można doskonalić. Do pierwszych zaliczamy: 1) łatwość w korzystaniu z bogatego zasobu słownictwa i figur retorycznych; 2) umiejętność wynajdywania tematu i jego wyłożenia; 3) trwała pamięć; 4) dar stosownego działania. Z tych bowiem pochodzi znakomitość ducha, której ani trwoga nie złamie, ani krzyk tłumu nie przestraszy, ani autorytet czcigodnych słuchaczy nie powstrzyma53. Bez nich niemożliwa byłaby sama sztuka wymowy ani jej studiowanie54. Do drugich, czyli tych predyspozycji, które można udoskonalić należą: głos, płuca i urok cielesny, a także zdrowie ogólne i śmiałość. Jeżeli ktoś je przejawia w wystarczającym stopniu, wówczas rokuje nadzieje, że pod kierunkiem doświadczonego nauczyciela, wytrwałość w ćwiczeniach pisania, czytania i przemawiania, osiągnie powodzenie jako mówca55. 5. Podsumowanie 1. Wydaje się, że opierając się na dziele Kwintyliana, możemy wśród cech doskonałego mówcy wyodrębnić te, które dotyczą jego charakteru jako W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 129 Tomasz Pawlikowski nauczyciela młodzieży oraz te, które dotyczą jego charakteru jako retora, a więc kogoś, kto z racji swego zawodu, w pewien sposób może być uznany za osobę nauczającą ludzi dorosłych. a) Jeżeli więc chodzi o typ dobrego nauczyciela i wychowawcy, to odznacza się on, według Kwintyliana, wymaganiami wobec siebie i wobec swych podpiecznych, a nadto umiejętnością ojcowskiego - roztropnego sprawowania władzy nad grupą młodych ludzi. Zachowuje dla siebie pozycję jedynego w szkole autorytetu w zakresie nauczanych treści, wydawania oceny o umiejętnościach innych i moralności. Choć przejawia postawę życzliwości i cierpliwej służby, to nie dopuszcza swych wychowanków do zbytniej poufałości (nie jest dla nich „partnerem”, lecz przewodnikiem) i dla siebie rezerwuje funkcję kierowania ich rozwojem. Sam jest wzorem moralności, w kierowanej przez siebie szkole utrzymuje dyscyplinę i przez praktyczne rozporządzenia nie dopuszcza nawet do możliwości zajścia niestosownych moralnie relacji między uczniami. b) Jeżeli chodzi o ogólną sylwetkę doskonałego mówcy, to - bez względu na to, czy pracuje on z młodzieżą, czy z dorosłymi - jest to człowiek dobry i doświadczony w swej sztuce, a zatem wolny od wad, roztropny, w godziwy sposób broniący dobrej sprawy, pracujący nad swoim charakterem moralnym w oparciu o posiadane uzdolnienia naturalne. Przejawiając powyższe doskonałości daje on sobą gwarancję ofiarnego i autentycznego zaangażowania na rzecz dobra całej społeczności jak i poszczególnych jej członków. Posiada on również odpowiednie dla swej funkcji wszechstronne wykształcenie w zakresie filozofii (dialektyka, etyka i wiedza o naturze), a także prawa i historii, jest więc osobą kompetentną do pouczania innych, przez wskazywanie im racji przemawiających za takiej lub innej decyzji w podlegającej dyskusji sprawie. 2. Ponadto Kwintylian rozróżnia w swym dziele własności osobowe nabywane przez człowieka w rozwoju kulturowym i własności naturalne, ma więc świadomość, że proces nauczania i kształtowania postaw moralnych ma charakter sztuki budującej na naturalnych podstawach. Do własności nabytych zalicza: a) charakter moralny, który doskonały mówca winien w sobie wypracować; oraz b) sztukę oratorską, na którą składa się wiedza (teoretyczna i praktyczna) i szereg umiejętności technicznych. W dziedzinie predyspozycji naturalnych do bycia mówcą, wyodrębnia takie, które poddają się kształtowaniu oraz takie na które człowiek nie ma wpływu. Do pierwszych należą cechy związane z konstytucją cielesną: siła głosu, pojemność płuc, wdzięk cielesny, a także zdrowie i śmiałość. Do drugich: a) łatwość w korzystaniu z posiadanego słownictwa i figur retorycznych; b) umiejętność wynajdywania tematu i jego wyłożenia; c) dobra pamięć; d) usposobienie do działania. 130 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... 3. Zamiar podjęty przez Kwintyliana pozostaje aktualny i dziś, chociaż jego ustalenia pedeutologiczne wymagają w każdej epoce nowej weryfikacji, ponieważ, jak pokazuje historia, każda epoka stawia stare pytania w specyficzny dla siebie sposób. Przekonujące są tutaj słowa współczesnego autora W. Okonia: „Nie ma na świecie takiego systemu pedagogicznego, który by podważył rolę nauczyciela w procesie edukacji. Mimo iż systemy te tak bardzo się między sobą różnią, panuje w nich zgoda, że dobre kształcenie i dobre wychowanie może być dziełem dobrego nauczyciela-wychowawcy. [...] Mówiąc o osobowości nauczyciela, kierujemy swoją uwagę na nauczyciela „prawdziwego”, to jest na pewien ideał nauczyciela”56 . I dwudziestowieczny pedagog podejmuje analogiczne zadanie, jak ten żyjący w wieku I. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 M. Fabiusz Kwintylian, Kształcenie mówcy, przekład i opracowanie M. Brożek, Warszawa 2002, s. IX-XI; Encyklopedia of Rhetoric, Ed. Th. O. Sloane, Oxford 2001, s. 107. M. F. Quintilianus, Institutionis oratoriae, I, Prooemium, 4-5 (ed. Ludwig Radermacher, t. I-II, Lipsiae 1965-1970). Oratorem autem instituimus illum perfectum, qui esse nisi vir bonus non potest, ideoque non dicendi modo eximiam in eo facultatem, sed omnis animi virtutes exigimus. - op. cit., I, Prooemium, 9. sit igitur orator vir talis, qualis vere sapiens appellari possit, nec moribus modo perfectus [...], sed etiam scientia et omni facultate dicendi. - op. cit., Prooemium, 18. W. Okoń, Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Warszawa 1998, s. 369 nn. St. Siek, Osobowość, Warszawa 1982, s. 22. R. Schulz, Twórczość pedagogiczna, Warszawa 1994, s. 177. J. Pastuszka, Psychologia ogólna, Lublin 1961, s. 441. J. Pastuszka, tamże. J. Pastuszka, tamże, wyżej. M. Kreutz, Osobowość nauczyciela-wychowawcy, w: Osobowość nauczyciela, red. W. Okoń, Warszawa 1962, s. 139-141. W. Okoń, Słownik pedagogiczny, Warszawa 1992, s. 148; por. Tenże, Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Warszawa 1998, s. 370. Por. Ks. J. Mastalski, Zarys teorii wychowania, Kraków 2002, s. 297-298. Przytaczam za W. Okoń, Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Warszawa 1998, s. 371-372. F. W. Bednarski, Wychowanie młodzieży dorastającej, wyd. „Navo” 1999, s. 39-40. Por. np. Wł. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, Warszawa 1975 s. 21 nn.; H. Kiereś, Spór o sztukę, Lublin 1996, s. 96-104. Porównanie takie przeprowadza W. Okoń, Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Warszawa 1998, s. 378-379. neque vero sat est summam praestare abstinentia, nisi disciplinae severitate convenientium quoque ad se mores adstrinxerit. - op. cit., II, c. 2, 4. op. cit., II, c. 2, 5. op. cit., II, c. 2, 5. simplex in docendo, patiens laboris, adsiduus potius quam inmodicus. - op. cit., II, c. 2, 5-6. op. cit., II, c. 2, 6-7. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 131 Tomasz Pawlikowski 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 op. cit., II, c. 2, 8. op. cit., II, c. 2, 9-10. op. cit., II, c. 2, 11-13. op. cit., II, c. 2, 14-15. Sit ergo nobis orator quem constituimus is qui a M. Catone finitur ‘vir bonus dicendi peritus’. - op. cit., XII, c. 1, 1. op. cit., XII, c. 1, 1-2. op. cit., XII, c. 1, 3-4. primum quod in eodem pectore nullum est honestorum turpiumque consortium, et cogitare optima simul ac deterrima non magis est unius animi quam eiusdem hominis bonum esse ac malum. - op. cit., XII, c. 1, 4. mentem tantae rei intentam vacare omnibus aliis [...]. ita demum enim libera ac tota, nulla distringente atque alio ducente causa, spectabit id solum, ad quod accingitur. - op. cit., XII, c. 1, 5. nihil est enim tam occupatum, tam multiforme, tot ac tam variis adfectibus concisum atque laceratum quam mala mens. - op. cit., XII, c. 1, 7. op. cit., XII, c. 1, 8. op. cit., XII, c. 1, 10-13. non enim forensem quandam instituimus operam nec mercennariam vocem neque, ut asperioribus verbis parcamus, non inutilem sane litum advocatum, uem denique causidicum vulgo vocant, sed virum cum ingenii natura praestantem, tum vero tot pulcherrimas artis penitus mente complexum, datum tandem rebus humanis, qualem nulla antenea vetustas cognoverit, singularem perfectumque undique, optima sententiem optimeque dicentem. op. cit., XII, c. 1, 25. op. cit., XII, c. 1, 21-22. op. cit., XII, c. 1, 31-32. multa dici possunt similia, sed vel unum ex iis quodlibet sufficit. non enim hoc agimus, ut istud illi, quem formamus, viro saepe sit faciendum, sed ut, si talis coegerit ratio, sit tamen vera finitio oratorem esse virum bonum dicendi peritum. - op. cit., XII, c. 1, 44. op. cit., XII, c. 2, 1. op. cit., XII, c. 2, 2-3. ne dicendi quidem satis peritum fore, qui non et naturae vim omnem penitus perspexerit et mores praeceptis ac ratione formarit. - op. cit., XII, c. 2, 4. op. cit., XII, c. 2, 5-6. op. cit., XII, c. 2, 8. quae quidem cum sit in tris divisa partis, naturalem, moralem, rationalem, qua tandem non est cum oratoris opere coniuncta? - op. cit., XII, c. 2, 10. G. Reale, Historia filozofii starożytnej, tł. E. I. Zieliński, Lublin 1999, t. III, s. 123-125 i 330-333. Por. op. cit., I, Prooemium, 17. ita haec pars dialecica, sive illam dicere malumus disputatricem, ut est utilis saepe et finitionibus et comprehensionibus et separandis, quae sunt differentia, et resolvenda ambiguitate, distinguendo, dividendo, incliciendo, inplicando, ita, si totum sibi vindicaverit in foro certamen, obstabit melioribus et sectas ad tenuitatem suam vires ibsa suptilitate consumet. - op. cit., XII, c. 2, 13. Iam quidem pars illa moralis, quae dicitur ethice, certe tota oratorii est accomodata. [...] an de iustitia, fortitudine, abstinentia, temperantia, pietate non plurima dicet orator, - sed ille 132 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Osobowość, charakter oraz umiejętności zawodowe predysponujące do uprawiania i nauczania retoryki... 48 49 50 51 52 53 54 55 56 vir bonus, qui haec non vocibus tantum sibi nota atque nominibus aurium tenus in usum lingua perceperit, sed qui virtutes ipsas mente complexus ita sentiet, nec in cogitando [ita] laborabit, sed quod sciet vere dicet?. - op. cit., XII, c. 2, 15-17. St. Kamiński, Nauka i metoda. Pojęcie nauki i klasyfikacja nauk, Lublin 1992, s. 272-275. op. cit., XII, c. 2, 18-21. quantum enim Graeci praeceptis valent, tantum Romani, quod est maius, exemplis. - op. cit., XII, c. 2, 31. op. cit., XII, c. 3. op. cit., XII, c. 4. Haec sunt, quae me redditurum promiseram, instrumenta non artis, ut quidam putaverunt, sed ipsius, haec arma habere ad manum, horum scientia debet esse succinctus, accedente verborum figurarumque facili copia et inventionis ratione et disponendi usu et memoriae firmitate et actionis gratia. sed plurimum ex his valet animi praestantia, quam nec metus frangat nec adclamatio terreat nec audientium auctoritas ultra debitam reverentiam tardet. - op. cit., XII, c. 5, 1. op. cit., XII, c. 5, 2. Sunt et naturalia, ut supra dixi, quae tamen et cura iuvantur, instrumenta, vox, latus, decor: quae quidem tantum valent, ut frequenter famam ingenii faciant. - op. cit., XII, c. 5, 5; sunt et alia ingenita, cuique adiumenta, vox, latus patiens laboris, valetudo, constantia, decor. quae si modica obtigerunt, possunt ratione ampliari, sed nonnumquam ita desunt, ut bona etiam ingenii studiique corrumpant: sicut et haec ipsa sine doctore perito, studio pertinaci, scribendi legendi dicendi multa et continua exercitatione per se nihil prosunt. - op. cit., I, Prooemium, 27. W. Okoń, Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Warszawa 1998, s. 369-370. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 133 134 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 135-148] Kiyokazu Nakatomi Theory of peace of Confucius From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ The first Atom bomb thrown down on the history of humanity occurred in Hiroshima. The second Atom bomb was dropped on Nagasaki. When will civilization face the third Atom bomb ? As for the third, anyone would think it to set off World War Υ. However, it has already dropped. It was the Tokyo blitzkrieg, on March 10, 1945. 100,000 people died , one million were injured and fires scorched area 41 square km. During the Tokyo blitzkrieg, about 1700 ton bombs were used, the same force as an Atom bomb. Therefore, the third Atom bomb was thrown down on Tokyo. The fourth Atom bomb can be considered the explosion of the Chernobyl nuclear power plant. The damage affects millions of people even today. We are still in a crisis of Atom bombs. It is no longer a dystopia nightmare but the severe reality of humanity. We are facing the downfall of civilization, nothingness and darkness. In this darkness and present age of nothingness, how should we humans live? I want to propose the solution of it from my viewpoint of the essay “ Philosophy of Nothingness and Love “(Kiyokazu Nakatomi, published by Hokuju Company ,Tokyo in 2002). Why did USA drop the Atom bomb in Japan? USA did not use Atom bomb against Germany or Italy. I believe there are three main reasons. The first reason, Germany and Italy surrendered before an Atom bomb was tested. The prime candidate was therefore Japan. (Albert Einstein, in a famous letter to President F. D. Roosevelt, had only considered an Atom bomb experiment in a southern uninhabited island. He did not think USA would possibly bomb a city .) The second, USA believed they would sacrifice the fewest lives. The politicians of USA did not consider sacrifice of Japan. The third, The Japanese Kamikaze – or the suicide bombers who believed in the spiritual strength of the “ divine wind mind “- were not afraid of death. To combat the absolute dedication of Kamikaze, USA prepared the mightiest weapon, Atom bomb. The tragedy was realized. Well what is Japanese spiritual strength, the “divine wind mind” ? What is the origin of the Japanese Kamikaze? W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 135 Kiyokazu Nakatomi The origin of Japanese spirit is in Loyalty and Patriotism as explained by Confucius. Japanese politicians used these sets of the beliefs to control the public’s thoughts. But they substituted the Emperor (Tennou) for masters (Japanese feudal lord, daimyou). All Japanese pupils were educated to ‘ Sacrifice your life for the Emperor!’. This was an incorrect interpretation of Loyalty and Patriotism. Interpretation of Confucianism thought and an application decided Japanese fate. As for this study, the elucidation and right interpretation raise a future indication of Japan and the world The construction of this report is following. Σ. Thought of Confucius Τ Alteration of thought of Confucius Υ. Conclusion Σ. Thought of Confucius [1] Benevolence Confucius intuited nothingness. As an orphan, he faced nothingness as the lack of parent’s love. We have to sympathize with a child who loses his parents. In childhood, man needs parent’s love and warmth. Through a parent’s embrace , a child feels the reason of his existence. Confucius experienced the lack of parent’s love and the lack of the reason of his existence. He had to live under the condition of darkness and nothingness without parents or a home. But this experience and intuition of nothingness gave birth to benevolent thought. Suffering and distress open the possibility of intuition of nothingness, then bear the great thought, like Job, Pascal and Nietzsche. Confucius is not exceptional. Later a disciple admired, “ However, you are skilled in many things besides.” The master said, “ I was of humble station when young. That is why I am skilled in many menial things. Should a gentleman be skilled in many things? No, not at all.” (Confucius The Analects Ϋ-6 Penguin Classics) In this part, there is a double sense of humbleness. One is the simple sense of existing poor and needy. Another is the humbleness of his ancestors. According to Shizuka Shirakawa - the first class scholar of Chinese classics in Japan- the origin of his family is unknown(1). Sima Qian intentionally made the family name in his book. Identity of Confucius by the Grand Historian of Sima Qian is a fiction. The difficulty of Confucius is not only poverty but also the lack of parents and family name. As he is under such difficulty, he desires true love- benevolence- instead of parent’s love. But though he was in this difficulty, he intuited nothingness and would study to compensate nothingness. The earnest passion for study depends on the deepness of nothingness. The master said,’ He has not lived in vain who dies the day he is told about the Way. ‘ (Analects Φ- 8) 136 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ This passion for truth is similar to the resolution of death by Martin Heidegger. Contemporary scholars, politicians and intellectuals should learn this serious attitude for study. Recently, their fields of view are too narrow, because of the specialization of study. They persist results in their fields so earnestly, they lose the significance of study. In detail, it seems that the earnest study for physics is well, but why does physics bear nuclear weapons? Primarily, study is meant to raise humanity and personality, and yet it has become a menaces to humankind and world peace. Though philosophers and ethicists should raise an indication for the people, they are preaching easily individualism, relativism and utilitarianism. Therefore we are facing chaos and disorder. Philosophers and moral philosophers lose the serious attitude for study like Confucius and trend to the popularization. We should follow Confucius passion for study. Young Confucius intuited nothingness. Nothingness is the lack of knowledge and included all things. After he experienced nothingness, he had an ambition to study. The Master said,’ At fifteen I set my heart on learning; at thirty I took my stand.’ (Analects Τ-4) It is very respectable that man intends to have hope. Confucius continues, ‘ The Three Armies can be deprived of their commanding officer, but even a common man cannot be deprived of his purpose.’ (Analects Ϋ-26) The determination of Confucius who focused on learning at 15 years old was so strong, even a big army could not overturn it. We are touched by his strong passion. This is a historic expression of determination. He is a pioneer of the human who made noble determination. Christ, a carpenter, did not emphasize education. Buddha preached that man should throw away simple Philology. It is famous no note theory. Buddha said nothingness about useless metaphysical questions. However, it is impossible to compare the environment of Confucius with Christ and Buddha. Because Christ and Buddha had parents, they could make living. Christ worked as a carpenter and Buddha was free from labor as a prince. But Confucius was an orphan like Muhammad, there was only a manual labor or funeral help for him. According to Shizuka Shirakawa, Confucius was a child of a shrine maiden. He worked at a ceremony and funeral ceremony. Strictly speaking, it is like a treaty of dead body. The person in such a social position is the lowest. In Japan, the person is called a descendant of outcast communities of the pre-modern period. Through a funeral ceremony, he took courtesy and rites. By that, he connected learning. Study is a foundation of life for him. In the days of Lu and the Warring States Ages of chaotic times, man could either acquire the martial arts or study to survive without land, property and parents. He chose to study. It is the reason Confucius became Confucius, and we should learn his sincere attitude for the study. Although we suffer recession in Japan of the present age, the standard of living rises, compulsory education is achieved and about 95% pupils of junior high school enter W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 137 Kiyokazu Nakatomi a senior high school. The entrance to school rate of a university and a junior college is about 40%. It means that most applicants can enter it, if they choose. University is completely populated and the standard of study deteriorates. The failure of education extends now to the university level from junior and senior high schools. There are being late, absent, chattering, talking on their cell phone, or smoking a cigarette. Some universities have become like an amusement park. Smooth guidance is necessary for the current youth, because the spirit of self-control and self-advancement has worn thin. Youths doing nothing increases when a teacher falls silent. They become reluctant to do anything except groan. Public spirit and moral sense fades. Youths flick cigarettes, spit and scatter garbage at train station. A female high school student wears an extreme mini skirt and thick loose sloppy socks in the height of summer. Faces are lost in caked make up . This is concealment of the real face and personality. If Confucius looked at the condition, he would be feel indignant. Who has responsibility for this corruption? A youth has the responsibility and adult who formed society has it. The court of law denied uniform-discretion of a school and has accepted freedom of a student. For these 20 years, disorder of hair and clothes is accelerated and run side by side with outbreak of brutal crimes by high school students. Currently Japan is dazzled by wrong individualism, liberalism and relativism. Japan swept away extreme nationalism, militarism, the principle of Emperor(Tennou), land of the Gods thought, loyalty and patriotism thought to World War Τ. But it has also swept away a mental prop. In World war Τ, politicians used Confucius as the prop of loyalty and patriotic thought. Before that, in Edo era, Confucianism was recognized as state study and religion for the control of Japan. In the era, loyalty and patriotism was emphasized . Tokugawa Shougunate could avoid the Revolt of Shimabara(2) and the Revolt of Heihachirou Ooshio(3) if benevolence was preached because Confucius was against war. I think Japan may have avoided the Sino-Japanese War(1894~1895), the RussoJapanese War(1904~1905). In the first place, Confucius planed disarmament of Sankanshi opposed in those days, but he failed and resigned as the minister of Justice. It was a great success that an orphan became the minister of Justice through study. It was his life-long dream to get the position. Ordinarily, everybody thinks of the maintenance of the position. If Confucius did not plan the disarmament, he could have maintained his position longer. But he proposed the plan. If one understands the thought of Confucius really, one cannot do war and murder. The Edo Shougunate and the Meiji government took a convenient piece place of Confucianism and used it as rule of thought. Therefore, the traditional Confucianism in Japan is not the original Confucianism but an alterative one. Thus, in this article, I explicate Confucius himself. In that time, from my viewpoint, young Confucius intuited nothingness and experienced the depth of nothingness and the deepness of study and world. 138 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ The Master said,’ do I possess knowledge? No, I do not. A rustic put a question to me and my mind was a complete blank. I kept hammering at the two side of the question until I got everything out of it. (Analects Ϋ-8) Confucius expressed nothingness as intellect of ignorance as did Sokrates. Over a life, he continued to experience the intellect of ignorance and nothingness. In later years, he lived through difficulties and intuited Heaven as nothingness. The Master said, ‘ I am thinking of giving up speech.’ Tzu-kung said, ‘ If you did not speak, what would there be for us, your disciples, to transmit? ‘ The Master said, ‘ What does Heaven ever say? Yet there are the four seasons going round and there are the hundred things coming into being. What does Heaven ever say? ‘ (The Analects άΩ-19) The meaning of the sentence is that Heaven says nothing. In ancient China, Heaven was the transcendent Being which controls the movement of the world with infinite power like arche. It is nothingness as reality. From the viewpoint of my philosophy, nothingness continues to infinity (infinite passion for study)→eternity (eternal passion for study)→transcend-being (Heaven)→love (benevolence). I call this formulas as ‘ principle of nothingness and love’. This principle enables to open the new horizon of philosophy and religion. As he was always conscious of his ignorance, he researched truth with infinite passion and learned the importance of morality and love. He called this Jin (perfect virtue).Generally speaking, Jin(perfect virtue, benevolence) is honesty(loyalty) and co nsideration(thougtfulness). The meaning of honesty is loyalty to myself and to others, and an unwillingness to deceive. Consideration is thoughtfulness for other (Do not impose on others what you yourself don’t want.). But there is a big and mysterious paradox. The following phrase is very famous. Hsien(a disciple of Confucius) asked, ‘ Standing firm against the temptation to press one’s advantage, to brag about oneself, to harbour grudges or to be covetous may be called “benevolent”?’ The Master said,’ It may be called “difficult”, but I don’t know about its being benevolent.’ (The Analects άΦ-1) What on earth is the meaning of his words ? The founder of Confucianism does not seem to know his central notion. It is very mysterious. In general, from the standpoint of European Philosophy and logic, man can’t understand it. It is like Jesus Christ saying, “ I don’t know love.” If man wants to understand the meaning of his mysterious words, he has to accept the dignity of benevolence and practice of behavior. Confucius preached benevolence, but it was quite rare. ‘ The occasions on which the Master talked about profit, Destiny and benevolence were rare.’ (The Analects Ϋ-1) Confucius was not a merchant, therefore he didn’t speak about profit. On the interpretation of Destiny, Sorai Ogyuu(1666~1728) - a famous Confucianist scholar W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 139 Kiyokazu Nakatomi in Edo era of Japan- interpreted it as life. According to Sorai, benevolence involved dignity of life. His thought was the spiritual basis of Tokugawa Shougunate. Therefore, a typical Japanese warrior (samurai)did not speak much. The following sentence is the origin of this idea : The Master said,’ Unbending strength, resoluteness, simplicity and reticence are close to benevolence.’ (The Analects άΥ-27) The Master said, ‘ He has not lived in vain who dies the day he is told about the Way.’ (The Analects Φ-8) In these sentences , we can find the resolutions(similar to the resolution of death in Heidegger) for truth and benevolence. Against these sentences, the following is a typical superficial man. The Master said, ‘ It is rare, indeed, for a man with cunning words and an ingratiating face to be benevolent.’ (The Analects Σ-3) As Confucius was a minor official, he knew the world of bureaucrats and their nature. A man who is always playing up to his boss is a common arche type. Therefore, he taught disciples to think poorly of cunning words and an ingratiating face. He did not preach benevolence positively. Only the most eager disciples asked him, and he answered them in a way suitable to the personality and ability of disciples. There were various disciples and various questions. The answers were not fixed. Sometimes the meaning of benevolence is Chuu-Jo (honesty and consideration), or Ai (to love a fellow man) , or Rei (courtesy, rites, being good as a son and obedient as a young man), after a great deal of thinking Confucius said that I did not know benevolence. Of course, benevolence was difficult to put in practice. The definition of benevolence is not fixed, it means that benevolence is not absolute but relative. It is not absolute love which Jesus Christ practiced. Confucius knew the dignity of actions and practices but he could not devote his body to the Cross. Then Confucius attained Sei (Saintliness, sage) which saved all people. This is a prediction of love of Jesus Christ(4). Next, we research rites. [2] Rites Objective side of benevolence is courtesy, rites. Yu Tzu said, ‘ Of the things brought about by the rites, harmony is the most valuable. Of the way of the Former Kings, this is the most beautiful, and is followed alike in matters great and small, yet this will not always work: to aim always at harmony without regulating it by the rites simply because one knows only about harmony will not, in fact, work.’ (Analects Σ-12) According to this note, rites are rules of ceremonies such as ceremonial occasion. It means the discrimination that accepts social position and harmony. It is wear and courtesy of wedding ceremony and a funeral. In Japan, such a rule depends upon 140 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ Confucianism. Why does Confucius persist in the forms of ceremony? There are two reasons. One is the circumstance of Confucius. He grew up under the shrine ceremony and funeral. It was his work to learn the rites. Second is that he knows the chaos, misery, darkness and nothingness under war. He saw many dead bodies and burned houses. A land falls into ruin and a mountain of the dead bodies is left. In this condition, man can not do a funeral. There is no rule. Children are lost and suffer from starvation. A fight happens over food scraps. It is “ a fight for all people of all people “ (bellum omnium contra omnes) that Thomas Hobbes says. Because Confucius knew such a real fact, he preached pacifism, maintenance of social order and rites as social harmony. The basis of rites for Confucius is funeral. The Master said, ‘ When your parents are alive, comply with the rites in serving them; when they die, comply with the rites in burying them; comply with the rites in sacrificing to them.’ (Analects Τ-5) Lin Fang asked about the basis of the rites. The Master said, ‘ A noble question indeed! With the rites, it is better to err on the side of frugality than on the side of extravagance; in mourning, it is better to err on the side of grief than on the side of formality.’ (Analects Υ-4) What is that the two citations show? The basis rites are funeral for one’s parents and to grieve for one’s parents. Strictly speaking, the basis of the rites is funeral, respect for the dead and a period of mourning (to undertake heaviness of death). That is to say to become conscious of ‘ Sein zum Tode ‘ (Existence to death) and intuition of nothingness as death. I can explain the basis of rites from intuition of nothingness. Then I treat the rites in practical life. Duke Ting asked, ‘ what is the way the ruler should employ the service of his subjects? What is the way a subject should serve his ruler?’ Confucius answered, ‘ The ruler should employ the services of his subjects in accordance with the rites. A subject should serve his ruler by doing his best.’ (Analects Υ-19) Society needs rites and honesty (loyalty, doing his best) in all aspects, homage of office, a government and society. In these places, we have to do things with benevolence, though there are some critics and backbiting. As he was a minor official, he knew the world of bureaucrats and their nature enough. The Master said, ‘ What can I find worthy of note in a man who is lacking in tolerance when in high position, in reverence when performing the rites and in sorrow when in mourning?’ (Analects Υ-26) The rites are tolerance, respect and sensitivity to others. The following sentence is most famous about the rites in Japan. Yen Yüan asked about benevolence. The Master said, ‘ To return to the observance of the rites through overcoming the self constitutes benevolence. If for a single day W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 141 Kiyokazu Nakatomi a man could return to the observance of the rites through overcoming himself, then the whole Empire would consider benevolence to be his. However, the practice of benevolence depends on oneself alone, and not on other.’ Yen Yüan said,’ I should like you to list the items. ‘ The Master said, ‘ Do not look unless it is in accordance with the rites; do not listen unless it is in accordance with the rites; do not speak unless it is in accordance with the rites; do not move unless it is in accordance with the rites.’ Yen Yüan said,’ Though I am not quick, I shall direct my efforts towards what you have said.’ (Analects ή-1) In these sentences, there is no distinction between benevolence and rites. The distinction is only formal. In origin, benevolence and rites are same. It is the self that practices benevolence. The practice of benevolence is identical. Do not look, do not listen, do not speak, do not move unless it is in accordance with the rites. As this is like Judo spirit, it is very famous. These sentences express unity of benevolence and rites. The practice of rites means expression of benevolence. To practice rites, it needs strict reflection for oneself. Therefore, The Master said,’ Do not impose on others what you yourself do not desire.’ (Analects ή- 2) This sentence is same as Golden Rule in Bible,’ Do to others as you would be done by.’ (Matthew chapter 7 passage 12) Man reflects on oneself deeply, then it leads to thinking about the whole human. It means that the teaching of Confucius transcends China, it would be the universal principle of human same as Christianity. All humans can become brothers, if we have such benevolence and rites. Ssu-ma Niu appeared worried, saying, ‘ All men have brothers. I alone have none.’ Tzu-hsia said, ‘ I have heard it said: life and death are a matter of Destiny; wealth and honour depend on Heaven. The Gentleman is reverent and does nothing amiss, is respectful towards others and observant of the rites, and all within the Four Seas are his brother. What need is there for the gentleman to worry about not having any brothers?’ (Analects ή- 5) Ssu-ma Niu had lost his brother who was outlaw. He felt lonely. At once, Confucius said to Tzu-hsia,’ Life and death are a matter of Destiny’. It means that Ssu-ma should accept his Destiny. But the word of Confucius did not end these. The following sentence is very important to express the foundation of Brotherliness (love of brothers).’ All within the Four seas are his brothers’. As for this, by practice of benevolence and rites, elder and young people, the ruling class and farmer class can become brothers to each other. Confucius has already spoken of brotherliness with people in the world. This should be noted. Sometimes, man criticizes that thought of Confucius does not reach in thought of the whole human, because it became for the foundation of a feudal bureaucracy nation. The side of feudal nation thought was surely strong when 142 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ Confucianism became a state religion in the time of Han Dynasty. There are double aspects in Confucianism. If man emphasizes rites which are respect for order, the thought of Confucius becomes a theory of a feudal, bureaucracy. Additionally, if one interprets benevolence as implying that all people are equal, his thought becomes a liberal theory of social status. I have mentioned above, Confucius was an orphan. He experienced the sorrow of life. If he is humble, it will be natural that he finds social equality. To go out of humbleness, he studied hard for a long time and got a official position. At last, he became a minister of Justice. But the work of the minister is to maintain the social order and the observance of a law. If man emphasizes the former, Confucius is an emancipator. Contrarily, if man emphasizes the latter, he is a feudal bureaucratic nationalist. Edo Shougunate and Japanese government before World War Τ emphasized and used the latter. Therefore, it is important to touch the original thought of Confucius and to understand the double characters of Confucianism. We research the original thought and his existence. In that, the most noteworthy things are brotherliness (fraternity) and pacifism. All people throughout the world are familiar with brothers. It is great that he thought of the whole human and preached brotherliness before about 2500 years. This brotherliness is common with Christianity, Buddhism and Islam in the meaning of universality (5). Confucius who preached benevolence and fraternity do not like battle and sword. At least, he played archery. The Master said, ‘ There is no contention between gentlemen. The nearest to it is, perhaps, archery. In archery they bow and make way for one another as they go up and on coming down they drink together. Even the way they contend is gentlemanly.’ (Analects Υ- 7) The essence of Confucius is benevolence, rites, fraternity and pacifism. Next we research alteration and variation of thought of Confucius. Τ. Alteration of thought of Confucius I believe Confucius never intended for his teachings to encourage the Kamikaze attack. Thus, how was the Japanese loyalty and patriotism of World War Τ changed by a ruler? How was it altered? After the Meiji Restoration(1868), the sudden modern nation system was necessary for Japan. Instead of Tokugawa Shougunate, a constitutional monarchy which assumed the Emperor Meiji (Tennou) a top was formed. The strong armaments and control power of thought are necessary for it. By military affairs, a weapon was used in European and American modern time and the Confucianism that continued from Edo era was used on thought side. The Meiji politicians substituted the Emperor for General Tokugawa and a daimyou (Japanese feudal lord) of a district. They emphasized the Emperor (Tennou) first introducing the study of ancient Japanese thought, myth and culture. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 143 Kiyokazu Nakatomi According to the study and myth, Tennou is God. The politicians centralized power in the Emperor to gather up Japan and to set up the Emperor as God. It is divinization of the Emperor. This is written down in Great Japanese Imperial Constitution (1889). This thought was educated in primary school. On 1870, first, Shinto is state religion by An Emperor’s message was promulgated. On 1890, The imperial Rescript on Education was issued. In the Rescript, Loyalty and Patriotism, and the absolute standard of national moral were pressed. Of course, there some useful points on Confucianism, e.g. effort for the establishment of nation, friendship, reliance and modesty. There are affirmative aspects of Confucianism. But, the following sentence needs attention, ‘ In the case of a state of emergency, life and body should be served for national peace and security.’ ‘ Sacrifice of body life to the nation ‘ was emphasized and injected for pupils in elementary schools. The imperial Rescript on Education was read of every school events by the principal, and meanwhile, the pupils were standing at rigid attention for about 3 minutes in front of a photograph of the Emperor. It is very famous in Japan that Prof. Kanzou Uchimura was discharged from High School attached to Tokyo University because he did not lower a head (1891). It is the disrespectful case. At that time, there was comparatively freedom in that school and university. But such case happened. After the case, the control was more strictly in ordinary schools. The Emperor worship passed through the Sino- Japanese War and it was tied to Militarism. After the Russo- Japanese War, Maresuke Nogi (6) and Heihachirou Tougou (7) who were heroes in the war were introduced to a textbook in elementary school as Ares. The militarism was put together with the principle of Emperor in this way. When it was the time of Showa era (1926), this tendency was strengthened more. In Shanghai Incident(1932), three soldiers who rushed to a position of an enemy with bombs were also took as an admirable story in a textbook and song. This was a precedent for the Kamikaze attacks in World War Τ. World Crisis spurred on the tendency. To sell surplus, it needed to enlarge the territory. The army invaded China. On that time, industry and army were combined. We do not watch the movement in politics and economics. Militarism, worship for Tennou, royalty and patriotism and Imperialism were united. It was called Japanese Fascism. Of course there was Terrorism. May 15,1932 May 15 Incident: Tsuyoshi Inukai (Prime Minister) was murdered by a navy officer. February 26, 1936 the 2- 26 Incident:ޓThree ministers were killed by an army officer. The area of the Diet Building and the Metropolitan Police Department was occupied by them. Freedom of study, speech, the press and thought was oppressed by the government. In school, police observed criticism against the government and the Emperor. 144 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ A Japanese citizen was not the simple nation, it was emphasized that it was the nation of the Emperor, a citizen of Emperor. As the result, in 1941(The Pacific War began) a national elementary school law was emitted and an elementary school became the changing of a name in a national elementary school.(This is imitation of education system of the Nazis.) “ A way of subject “ (Nationalistic textbooks) were distributed by the Educational Ministry. This quoted the point that preached allegiance from a classic/ an Emperor’s message of the ancient and modern times. In an elementary school, a teacher showed to be a military officer. It was suggested that an excellent student entered Military Academy or Naval Academy. It was told that to be an officer was the holiest work. The graduate who became an officer often visited his elementary school in war time. Many primary schoolchildren had a crush on that officer. The elite track was Military Academy and Naval Academy but excellent health youths gathered, trained and were killed in action. When defeat color thickened, Kamikaze attacks which threw itself into a carrier with a bomb were organized. Naturally the training of the pilot was short. The course that trained a pilot in a short term named a naval flight cadet was made in Kasumigaura Lake (8) of Ibaraki prefecture. Seven buttons of the uniform were dreams to Japanese boy. However, many did not reach 18 years old : technology was primitive and they became a prey of anti-aircraft fire of an American fleet. They were so inexperienced, far from going to a battlefield, that they died in an accident during training. Who was it that taught such youths? It is the thought control by the national whole and school teachers under the leadership of the Educational Ministry. (After the war, a considerable number of school teachers left the teaching profession.) In this way the Kamikaze attack mind was formed. About 6,000 victims succumbed to this fate. The influence was serious. We should be astonished that words of “100.000.000 total honorable deaths “ came to be called the divine wind. American air raids to Japan became intense and ‘ A mainland decisive battle ‘ was planned. On March 10, 1945 was the day of the Tokyo blitzkrieg. About 100.000 people died at that time, and one million were victims to a fire that spread area 41 square km. Bo-ing 29 airplanes threw 1700 ton bombs. This power is equal to that of an Atom bomb. Still today, there are many bereaved families that suffer from aftereffects. We can never forget this Atom bomb dropped on Tokyo. In this time, as there was no airplane in Japan, the resistance of Japanese armed forces was almost nothing. USA knew that Japan had no more weapons and foods. In this situation, the reality of Japanese mainland expressed. The strategic arrangement, a curtain, fight in Okinawa occurred on April 1, 1945. Japanese armed forces fought against US forces with Kamikaze attacks. The Battle of Okinawa was full of fieriness. It needed a day that US forces pushed forward only one W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 145 Kiyokazu Nakatomi meter despite on overwhelming advantage. It took about two month to bring islands of Okinawa under control. The Japanese damage was about 200.000 dead . However, the American damage was serious, too. About 75.000 victims appeared. Though Okinawa is a small archipelago, there were so many victims. How many victims is needed to control main land Japan? The US forces stood and feared the Japanese spiritual strength, a divine wind and an honorable death. The area of Japanese soil is more than 100 times of Okinawa. US forces must prepare for 7.500.000 victims if they will bring Japanese land under their control. A Japanese divine wind and mind of ‘ 100.000.000 total honorable deaths’ are not proper anymore. To combat the absolute dedication of the Kamikaze, USA prepared the mightiest weapon, Atom bomb. (Japanese expression ;Against abnormal mind, an abnormal weapon/ An Atom bomb was prepared). The first target was Hitler but unfortunately it changed to Japan. On July 16, an Atom bomb experiment was carried out at the State of New Mexico Air Force Base test site. This success was conveyed by President Truman who attended at Potsdam conference the next day. Truman had a joker of the devil for the Soviet Union. From July 20, about 50 pumpkins which were a sham bomb of an Atom bomb was dropped on Japanese many cities. Albert Einstein, in a famous letter to President F. D. Roosevelt, argued against using an Atom bomb in Japan. The following sentence is a precious dialogue with Prof. Hermanns. “ … I felt it was imperative for the United States to proceed in the development of the bomb, before Hitler used it to destroy London. I also felt that we had to show Germany the power of America, for power is the only language bar barians understand. And when I later learned that the bomb had been created and was to be used against Japan, I did all in my power to avert President Truman from this plan, since publicly dropping it on an empty island would have been sufficient to convince Japan or any nation to sue for peace.” (“ Einstein and the Poet” William Hermanns, Branden Press, Inc. p.100) Of course, scientists, e.g. about 70 members of Chicago University and some admirals objected to use the Atom bomb on a city. The Atom bomb kills many babies, children, females and elderly .American generals and admirals knew that the weapons and foods of the Japanese armed forces bottomed out. Japan lost battleship Yamato which was strongest in the world in this fight, but, it meant that the Japanese Navy was destroyed and became nothingness. There were only a transport ship and a fishing boat left. On the land, the only weapons were only pistols of police, bamboo spears and swords. It should be enough that a large model bomb will be dropped on the Imperial Palace and the Headquarters previously announcing. It was a matter of time afterward. But Truman gave an order to drop an Atom bomb because of ‘ the observance for a secret agreement of Hyde Park’, ‘ Revenge of Pearl Harbor attack’ and ‘ to reduce 146 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Theory of peace of Confucius. From the viewpoint of “Philosophy of Nothingness and Love“ a victim by mainland decisive battle (for USA)’. The tragedy was unexpected and miserable. Worst of all, three days after, another Atom bomb was dropped on Nagasaki. Anyone will think such a bomb to be a weapon of the devil if anyone watches the damage situation. At the same time, an Atom bomb is the weapon which humans must not have. The Tokyo blitzkrieg already meant an Atom bomb. Υ. Conclusion [1]Truman was not able to control the feeling that he wanted to use Atom bombs. As he was dazzled by spirit of Kamikaze and the power of Atom bomb, he lost self-control and consideration for Japanese non soldiers(Baby, child, female, old person). In his heart, he wanted to try it. Truman and Confucius are both politicians and leader of states. Truman ordered to drop the Atom bombs because of a lack of self-control and consideration for Japanese people. But Confucius disarmed himself and lost a position of the Minister for Justice. Here, we can find an ideal as a leader. Though Confucius abandoned his position, he insisted on the disarmament. Was Truman satisfied with the position and political power of the president? It still needs strong reflection. [2]An ideal attitude of researcher A researcher should think of the influence his study gives humanity. Only in convenience of one side, we must not develop it. By a case, courage to abandon study and work is necessary. In the first place, to study is to improve personality , character and peace. See the attitude of Confucius for study and truth. He learned and taught truth for the disciples. A scholar must always inquire the content and significance of the study. John Robert Oppenheimer got the honor of developing the Atom bomb. But his study developed to a hydrogen bomb. At that time he could not stop it. He was exiled from an official post. Contrarily, Einstein said to Hermanns who was a disciple of Oppenheimer in Germany at once ; “ tell the world that if I had foreseen Hiroshima and Nagasaki, I would have torn up my formula in 1905.” (“Einstein and the poet” p.112) Even Einstein confessed to abandon the theory of relativity. It is the same personality as Confucius - character and peace are more important than all studies. A man has to decide when to abandon his study and position. If we had such decision and courage, we could avoid the tragedy of the explosion of Chernobyl nuclear power plant. We should know the world widely and learn a human-being deeply, and all the human-being are brothers. This is benevolence and rites of Confucius, theory of peace of Confucius. 1 2 3 “Confucius biography“ Shizuka Shirakawa, Chukoulibrary p.26 Tokyo It was the largest uprising of Japanese peasants, most of them Christians in 1637~1638, about 30,000 dead. He was a chief constable in Osaka and scholar of Neo-Confucianism. Though many people W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 147 Kiyokazu Nakatomi 4 5 6 7 8 suffered from famine, Tokugawa Shougunate did not supply rice and foods. Ooshio rebelled against Tokugawa Shougunate to provide rice and foods for people in 1837. cf. ‘A Philosophical Synthesis of Christianity, Buddhism and Islam‘ Kiyokazu Nakatomi, Bulletin of The Russian Philosophical Society, 2005. “Parerga”-International philosophical studies-, No2 /2005 University of Finance and Management in Warsaw, Poland . “Discourse-P” 2005, Russian Academy of Science, Ural, Russia (Russian version) Brotherliness is universal. In Islam, under God, all people are equal and brothers each other. In Buddhism, man should love all life. It is called Jihi-mercy that includes brotherliness. In Christianity, Christ said that it is the most respectful to sacrifice your life for your friends. Maresuke Nogi (1849~1912) He was a general in the Imperial Japanese army and succeeded to crush an impregnable fortress, 203 highland with about 60,000 dead and wounded. As he felt the responsibility of the sacrifices, he committed seppuku (suicide of samurai) after the Emperor Meiji’s funeral. Heihachirou Tougou (1848~1934) He was a Japanese Admiral and one of Japan’s great naval hero. He called “ the Nelson of the East”. Kasumigaura lake, It is situated to northeast about 70km from Tokyo. 148 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 149-170] František Siska Dôkaz v maticovej logike Život človek sa nutne uzatvára, brány poznania sa však otvárajú stále a pre každého. Stať, ktorú práve uvádzame bezprostredne nadväzuje na našu monografiu „Maticová logika“. Chceme v nej poukázať na možnosti algoritmizácie prevádzania dôkazov vo výrokových logických kalkuloch vyváraných pomocou označených matíc výrokovej logiky. Každá, ľubovoľná označená matica výrokovej logiky je základnou štruktúrou pre vytvorenie jedného výrokovologického kalkulu. Takúto maticu môžeme preto označiť aj ako bázu logického kalkulu. Ako sme už v monografii uviedli, každá označená matica predstavuje vlastne logickú štruktúru jedného výrokovologického funktora. (Funktor je názvom – symbolom príslušnej maticovej štruktúry.) Funktor – matica má tri základné vlastnosti. a. schopnosť spájať dva výroky do nového zloženého výroku 7a vytvárať tak ľubovoľne dlhé, zložené výroky jeho opakovaným používaním b. schopnosť definovať nové funktory vo forme maticových štruktúr. Tuto vlastnosť sme nazvali definičná sila matice, ktorá predstavuje počet nových, definovaných matíc pomocou základnej matice. c. Umožňuje jednoduchým spôsobom formulovať základné odvodzovacie pravidlá pre tvorenie dôkazov. K bodu b.: Počet definovaných matíc, teda definičná sila matice je závislá na dvoch vlastnostiach matíc. 1. Na vnútornej štruktúre matice. Niektoré matice totiž majú vlastnosť, že definujú všetky možné matice pre danú výrokovú logiku a tie sme nazvali shefferovskými maticami. Vytvárajú preto úplné výrokové logické kalkuly. Štruktúra iných ich oslabuje natoľko, že vytvárajú neúplné logické kalkuly. 2. Na počte hodnôt, ktoré priraďujeme jednotlivým výrokom, čím vznikajú W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 149 F. Siska dvojodnotové, trojhodnotové až n-hodnotové logické kalkuly. V každej z týchto logík sa vyskytujú shefferovské aj neúplné matice. Počet shefferovských matíc so zvyšovaním počtu hodnôt pre výroky prudko stúpa. Každú sústavu základnej matice aj jej definovaných matíc nazývame definičný kalkul výrokovej logiky pre príslušnú základnú maticu. * V klasickej dvojhodnotovej logike sa vyskytujú len dve shefferovské matice nazývané Shefferov a Niccodov funktor. V trojhodnotovej logike je shefferovských matíc pomerne veľa, ako sme to už popísali v uvedenej monografii. Spôsob ako sme ich vytvárali je tam tiež dostatočne popísaný. Generovanie definícií matíc – funktorov sme v trojhodnotovej logike prevádzali na základe vytvoreného programu pomocou počítača. Tento program môžeme považovať za algoritmus, ktorý môžeme zveriť počítaču. Tento program je uvedený na nosiči CD, ktorý je prílohou spomínanej monografie. Generovanie definícií matíc prebieha preto na základe algoritmu. Program na generovanie definícií pre viac ako trojhodnotové logiky je síce možné vytvoriť program, ale pre veľké definičné sily takých matíc ho súčasné počítače technicky nemôžu zvládnuť. (Pomalá rýchlosť a nedostatočné pamäte. Jediná shefferovská matica v štvorhodnotovej logike ma totiž definičnú silu 416 vrátane základnej matice a každá z definovaných matíc je bázou pre jeden nový kalkul. Z týchto matíc sú mnohé tiež, inými shefferovskými maticami.) Máme však ideu čiastkových postupov, s dostatočnou mierou informácie o všetkých kalkuloch ako štvorhodnotovej tak aj viachodnotových matíc a o ich vlastnostiach pre vytváranie príslušných definičných kalkulov. V nasledujúcich riadkoch chceme poukázať na fakt, že vo výrokovej logike vytváranej na báze označených matíc je možné algoritmizovať aj jej dôkazy a tým prevádzať výrokovologické dôkazy na počítačoch. Z histórie logiky vieme, že sa v nej vyvinuli a používajú tri druhy deduktívnych postupov pri dokazovaní jej teorém., axiomatická deduktívna metóda metóda prirodzenej dedukcie konštruovanie analytických tabiel. Z príslušných učebníc, kde sú tieto metódy popísané (J. Lukasiewiċz, J. SłupeckiL. Borkowski, R. M. Smullyan) vieme, že tieto metódy sú navzájom ekvivalentné, a preto nie je rozhodujúce, pre ktorú z nich sa rozhodneme pri vytváraní nejakej extenzionálnej výrokovej logiky. Pre využitie označených matíc ako bazálnych štruktúr pre výstavbu extenzionálnej logiky sa podľa nášho názoru najlepšie hodí práve metóda konštruovania analytických tabiel, tak ako je popísaná v Smullyanovej monografii „Logika prvého rádu“. 150 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Rozdiel nášho postupu spočíva len v tom, že pravidlá odvodzovania používame nie v zjednodušenej forme ako R. M. Smullyan, ale v zložitejšej forme, tak ako nám ju ponúkajú označené matice. Tento postup neuberá nič na platnosti jednotlivých pravidiel a modifikované pravidlá sú so Smillyanovskými ekvivalentné. Ich mierne zložitejšia podoba však vytvára možnosť algoritmizácie pre konštrukciu príslušných analytických tabiel, ako zvláštnej formy nepriameho dôkazu. Sullyanom uvádzané pravidlá považujeme za pravidlá uvedené v zjednodušenej forme. V jeho ponímaní je to opodstatnené, lebo mu umožňujú rozdeliť ich na dve základné formy: pravidlá konjunktívneho typu pravidlá disjunktívneho typu. Toto delenie je v jeho ponímaní podstatné hlavne z metalogických a metodologických dôvodov. Pravidlá, ktoré zavádzame my sú vzhľadom na ich konštrukciu pomocou matíc, v úplnej podobe. Ich vzťah je asi v takom vzťahu, v akom sú úplne a neúplne normálne formy. Kým pomocou smullyanových pravidiel vytvárame v dvojhodnotovej klasickej logike analytické tably vo forme diadických nepravidelných stromov, pomocou úplných foriem pravidiel vytvárame analytické tably vo forme kvadradických nepravidelných stromov. Táto forma pravidiel nám vyhovuje viac vzhľadom na možnosti algoritmizácie. Zatiaľ ohraničíme náš záujem na vytváranie algoritmov pre dôkazy vo výrokovej logike. Algoritmizáciou dôkazu v predikátovej logike sa v tejto stati nemienime zaoberať. K vôli jednoduchosti zvolíme najprv príklad z dvojhodnotovej klasickej logiky a ako bazálnu maticu si zvolíme Shefferov funktor (↑), ktorý je charakterizovaný označenou maticou: Keďže uvažujeme d dvojhodnotovej klasickej logike, musíme predpokladať, že základný zložený výrok kalkulu, teda použitie základného funktora charakterizovaného štruktúrou základnej matice môže mať priradenú hodnotu pravda (T) alebo nepravda (F) a podčiarkneme ich. Spočítame hodnoty(1) a (0) vo vnútri matice. V pravidle budeme hodnotu 1 označovať ako T a hodnotu 0 ako F. Pretože sa hodnota 0 vyskytuje v matici trikrát, W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 151 F. Siska pod základnou formulou s označením T, vytvoríme tri stĺpčeky a pod formulu s označením F len jeden stĺpček. Prvé pole vo vnútri matice s hodnotou 1 je druhým poľom matice a je priesečníkom hodnoty označenia 1 pre výrok p a pre výrok q hodnoty 0 označenia, do prvého stĺpčeka do horného riadku zapíšeme T a do druhého riadku hodnotu F. Ďalšia hodnota 1 sa nachádza v treťom poli matice a je priesečníkom hodnôt označenia pre p je to hodnota 0 a pre výrok q je to hodnota1, preto v druhom stĺpčeky bude v prvom riadku hodnota F a v druhom riadku hodnota T. Tretí výskyt hodnoty 1 je na jej štvrtom, poslednom políčku a hodnoty označenia sú v oboch prípadoch 0, preto do tretieho stĺpčeka zapíšeme do oboch riadkov hodnotu 0. Pole matice s hodnotou 0 je v jej prvom políčku a je priesečníkom hodnôt označenia pre oba základné výroky s hodnotou 1, preto do stĺpčeka po formulu s označením F zapíšeme v oboch riadkoch hodnotu T. Tým je vytvorený popis používania pravidla pre prevádzanie dôkazov v dvojhodnotovom klasickom logickom kalkule na baze shefferovho funktora. Formula s označením T vytvára tri vetvy, formula s označením F vytvára jednu vetvu stromu. Súčet vetiev pod oboma označenými predpokladmi nemôže v dvojhodnotovej presiahnuť hodnotu 4, lebo toľko je všetkých polí vo vnútri matice.. Ak je nutné, vzhľadom na vnútornú štruktúru matice uviesť štyri vetvy, druhý označený predpoklad je paradoxom a nemôže z neho vyplývať žiaden záver (vetva). Ako príklad uvediem maticu funktora verum (V2) Pomocou nej konštruované pravidlo pre konštrukciu tably bude mať tvar: 152 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Z matice nemôžeme priradiť pod formulu F(AVB) žiadnu vetvu, lebo všetky štyri vetvy boli vytvorené pomocou štyroch polí dvojhodnotovej matice verum. Vetva je uzavretá už označením F, lebo funktor „V“ hodnotu „F“ vo svojej matici neobsahuje. Je tam nutne len hodnota T. Označením F preto vzniká paradox z dvoch označení, zo štruktúry a z vytvorenia pravidla. Keďže paradox nepripúšťa použitie logických žiadnych operácií, nemôžeme pridať pod taký riadok žiadnu formulu. . Hviezdička pod formulou znamená, že pod uvedený výraz nemôžeme zapísať buď žiadnu formulu, alebo ľubovoľnú formulu, ale to značí že z nej tak isto nevyplýva nič, a taká situácia nastáva len pri paradoxoch. Tento fakt nás oprávňuje opraviť tvrdenie klasikov, stoikov, že: „Z nepravdy vyplýva hocičo“. Nie je to pravdivé tvrdenie. Správna formulácia by mala vyzerať nasledovne: Z pravdy vyplýva len pravda. Z nepravdy vyplýva len nepravda. Z Paradoxu nevyplýva nič alebo hocičo. Formula F(AV2B) je preto paradoxom, lebo podľa svojej vnútornej štruktúry je vždy pravdivá a my jej označením zároveň priraďujeme aj hodnotu nepravda. Veta, ktorej sú zároveň priradené dve pravdivostné hodnoty nie je výrokom ale paradoxom, lebo aj po negácii ostáva paradoxom, aj tak jej priradíme dve hodnoty. Jej konjunkcia, disjunkcia ... nemajú jednoznačné priradenie hodnôt. Nemôžeme teda s ňou pracovať ako s výrokom. Takéto typy paradoxov sa vyskytujú ešte častejšie v trojhodnotovej a viachodnotovej logike. Tento návod je možno pomerne jednoduchým spôsobom zovšeobecniť do podoby, aby bol schopný vytvárať odvodzovacie pravidlá pre ľubovoľnú maticu dvojhodnotovej logiky. S pomocou programátora potom môžeme vytvoriť príslušný program pre počítač, ktorý bude potom automaticky vytvárať príslušné odvodzovacie pravidlá aj pre definované matice kalkulu. Zamyslíme sa teraz nad pojmom formula výrokovej logiky. Nebudeme zavádzať jej definíciu, predpokladáme že je všeobecne známa a prijatá. Uvedieme si ale ich vyjadrenie vo forme príslušných množín, podľa rozdelenia formúl v dvojhodnotovej logike a ukážeme na ich vzťah k dedukcii. Neskôr uvedieme takéto rozdelenie pre trojhodnotovú logiku, lebo tam rozdelenie formúl v dvojhodnotovej logike nevyhovuje. V dvojhodnotovej logike rozdeľujeme všetky jej formuly, čiže univerzum formúl dvojhodnotovej logiky na tri disjunktné množiny: Veratívne tautológie (V-tautológie) falzitívne tautológie (F-tautológie) splniteľné formuly Názorne to vyjadríme pomocou nasledujúceho množinového grafu. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 153 F. Siska Musíme si ale uvedomiť, že splniteľnosť formuly VL musí byť viazaná vždy na určitú, aspoň jednu zvolenú pravdivostnú hodnotu výrokového kalkulu, konkrétne tú hodnotu, ktorá je charakteristickou hodnotou daného kalkulu. Potom: V-tautológie sú formuly VL splniteľné vždy len na pravdivostnú hodnotu pravda. Majú aj inú dôležitú vlastnosť. Každú takúto formulu môžeme považovať za samostatnú definíciu dvojargumentového funktora verum, teda za definíciu dvojargumentovej vybranej matice pre hodnotu pravda. F-tautológie sú formuly VL splniteľné vždy len na pravdivostnú hodnotu nepravda. Každú z týchto formúl môžeme považovať za samostatnú definíciu dvojargumentového funktora falzum , teda za definíciu dvojargumentovej vybranej matice pre hodnotu nepravda. Splniteľné formuly sa viažu svojou splniteľnosťou ako k hodnote pravda, tak aj k hodnote nepravda. Sú preto v univerze formúl dvojhodnotovej logiky všetkých splniteľných formúl doplnkom zjednotenia množín T-tautológií a F-tautológií, alebo inakšie, splniteľné formuly si túto vlastnosť zachovávajú vo veratívnom aj falzitívnom kalkule výrokovej logiky. To je aj jedným z argumentov, že každý kalkul vytvára pomocou svojho definičného kalkulu toľko príbuzných Kalkulov, koľko zvolených hodnôt sa v ňom nachádza. Teraz sa zamyslíme nad vzťahom týchto našich záverov k formám dedukcie. Už sme naznačili, že pre maticovú logiku je najprijateľnejšie používanie deduktívnych pravidiel formou vytvárania analytických tabiel. Rovnako je však možné používať axiomatickú metódu a metódu prirodzenej dedukcie. Vzniká tu však istá technická prekážka, vyplývajúca z nášho chápania dedukcie. Zaviedli sme pojmy T-tautológie a F-tautológie lebo podľa našich východísk, sa charakteristickou hodnotou logického kalkulu môže stáť ľubovoľná zvolená hodnota výroku. Ak potom začneme analyzovať ktorúkoľvek formulu kalkulu vytvorenú napr. na báze shefferovho funktora, potom môžeme začať vytváraním tably na 154 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike základe označenia „T“ pred skúmanou formulou. Ak vytvoríme tablu a tá bude mať všetky vetvy uzavreté, Potom skúmanú formulu môžeme zaradiť medzi F-tautológie a previedli sme deduktívny dôkaz tejto formuly. Ďalej už nemusíme analyzovať, lebo formula je jednoznačne zaradená do jednej z disjunktných množín nášho univerza, konkrétne do množiny F-tautológií. Ak však vznikne otvorená tabla , potom ju ešte nemôžeme zaradiť do žiadnej z množín, ale musíme vytvoriť novú tablu pre tú istú formulu, ale označíme ju hodnotou „F“. Ak potom vznikne uzavretá tabla, zaradíme formulu do množiny T-tautológií. Ak pri oboch označeniach vzniknú pre nejakú formulu otvorené tably, takú formulu zaradíme medzi splniteľné formuly. Inakšie povedané. Úvodné formuly, ktorých označenie hodnotou „F“ vedie pomocou odvodzovacích pravidiel k vytvoreniu uzavretej tably sú V-tautológie a takým postupom vytvárame veratívny výrokový kalkul. Formuly, ktorých označenie hodnotou „T“ vedie pomocou odvodzovacích pravidiel k vytvoreniu uzavretej tably sú F-tautológie a takým spôsobom vytvárame falzitívny výrokový kalkul. Tabla je uzavretá, ak každá vetva stromu, ktorý je formou tably je uzavretá. Vetva stromu je uzavretá, ak sa na jej ceste od bázy k vrcholu objaví tá istá formula raz s označením „T“ a raz s označením „F“. Z formúl „TA“ a „FA“ totiž len jedna vetva môže mať charakteristickú hodnotu kalkulu. (V spôsobe zápisu, ktorý sa pri stromoch používa, je báza na hornej strane zápisu a vrchol dole.) Formuly, pri ktorých v dvojhodnotovej logike ani jedno označenie nevedie k uzavretej table sú splniteľné. Pri používaní smullyanovských deduktívnych postupov na vytváranie analytických tabiel, môžeme vychádzať z akejkoľvek formuly dvojhodnotovej logiky, ktorá je vytvorená pomocou matíc príslušného definičného kalkulu. Uzavretá vetva znamená že sa ne nej objavuje jedna formula s dvoma rôznymi označeniami a to je paradox. Znovu vysvetlíme čo sme uviedli v monografii. Formula: ~(A∧~A) je V-tautológia, je preto vždy nutne pravdivou vetou. Formula: (A ∧~A) je F-tautológia, je preto vždy nutne nepravdivou vetou. Formula: FTA je paradox, preto nie je výrokom. Podľa postupnosti zápisu by mala mať zároveň dve pravdivostné hodnoty. Ak taká štruktúra existuje potom nie je pravdivá ani nepravdivá. Budeme ju preto považovať za nesprávne utvorenú vetu. Z toho: F~(A∧~A) je paradox T(A∧~A) je paradox. Také výrazy musíme považovať za nesprávne vytvorené. Nesprávne vytvorená veta nemôže byť výrokom, lebo nie je formulou VL. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 155 F. Siska Ak je preto na jednej vetve nejaká formula A raz označená TA a po tom s označením FA je to vlastne to isté, ako by sme to napísali v podobe TFA. Preto je taká vetva uzavretá a pokračovanie v nej už nemôže viesť k žiadnemu prijateľnému výsledku. Ďalšou otázkou je, aké formuly sa môžu vyskytovať v jednotlivých formách dôkazov. Najprv preberieme jednotlivé formy pre prípad O analytických tablách sme už rozhodli. Východiskom konštrukcie tably môže byť ľubovoľná formula VL. Pri použití axiomatickej formy dôkazu sa v úplnom kalkule situácia mení. Východiskom dôkazu sú uznané vety, zákony logiky – axiómy a odvodzovacie pravidlá. Pravidlá zachovávajú ich dedičnú vlastnosť a tou je u axióm pravdivostná hodnota. Axiómy sú však tautológiami. Ak sa zachováva dedičná vlastnosť, potom každá samostatný riadok - veta dôkazu musí byť tautológiou. Samostatnými riadkami v axiomatickom dôkaze sú vždy V-tautológie vo veratívnych kalkuloch a F-tautológie vo falzitívnych kalkuloch. Substitúciami do axióm môžu byť ľubovoľné formuly skúmaného kalkulu, lebo ľubovoľná substitúcia do tautológie vytvára znovu tautológiu. Iná situácia nastáva pri neúplných axiomatických kalkuloch. Bazálnymi maticami neúplných kalkulov sú dvojargumentové matice dvojhodnotovej logiky, ktoré nie sú shefferovské. Vytvárame pomocou nich neúplné definičné kalkuly. Niektoré neúplné matice nazvali sme ich implikačné, však definujú jednu vybranú maticu. Patria tam matica pre: implikáciu, konverziu, ekvivalenciu, neekvivalenciu, neimplikáciu nekonverziu. V kalkuloch, kde sú tieto matice bazálnymi maticami sa nedá definovať negácia, preto sa v nich ani nedá prevádzať nepriama forma dôkazu. Prvé tri definujú vybranú maticu pre funktor verum a zbývajúce tri vybranú maticu pre funktor falzum. V prvej skupine je preto možno konštruovať V-tautológie a v druhej F-tautológie. Kalkuly tejto skupiny je preto možno budovať pomocou axiomatickej metódy. Pri použití pravidla substitúcie však musíme prísne dodržiavať definíciu formuly v príslušnom kalkule. Ak napríklad vytvoríme implikačný kalkul, v ktorom formulu definujeme takto: a. Každá samostatná výroková premenná je formula b. Ak A je formula, potom (A→B) je formula. 156 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Potom formula (p→(q→p)) je jeho V-tautológiou, ale jej substitúcia (vlastne ani nie je substitúciou) (p→((q ∧ ∼q)→p)) nie je formulou skúmaného kalkulu, lebo výraz (A∧B), ani výraz ∼A, nie sú jeho formulami. Matice pre konjunkciu a negáciu nie sú totiž definované v impllikačnom kalkule. Výraz, ktorý nie je formulou kalkulu, nemôže byť ani jeho tautológiou. Uvedená tautológia má preto väčšiu silu v úplnom kalkule ako v kalkule neúplnom. Musíme sa preto veľmi dôsledne riadiť možnosťami definičného kalkulu príslušnej bazálnej matice. Pri použití metódy prirodzenej dedukcie ako metódy tvorenia dôkazu vzniká tiež nová situácia. Pri týchto úvahách budeme vychádzať z je modifikácie uvedenej v publikácii Słupeckého Borkowského: „Elementy logiki matematycznej i teorii mnogosci“. Čitateľ nájde presne formulované pravidlá pre tvorenie priameho aj nepriameho dôkazu vo veratívnom kalkule výrokovej logiky práve v tejto monografii. Pravidlá pre príbuzný falzitívny sme uviedli v našej monografii (Siska F.: Maticová logika.) Keďže dôkazy v tejto sú prevádzané na základe implikačného rozkladu formúl, jednotlivé riadky dôkazu môžu byť buď splniteľnými formulami, alebo V-tautológiami pri charakteristickej hodnote kalkulu „pravda“ vo veratívnom kalkule, alebo splniteľnými formulami a F-tautológiami pri charakteristickej hodnote kalkulu „nepravda“ v príbuznom falzitívnom kalkule. Do dôkazu môže pridávať ako nové riadky kedykoľvek príslušné tautológie. Najdôležitejšie je pritom zachovávanie príslušnej splniteľnosti formúl vzhľadom na charakteristickú hodnotu kalkulu. Ona je dedičnou vlastnosťou kalkulu a všetky odvodzovacie pravidlá ju musia zachovávať. V-tautológie respektíve F-tautológie, ktoré už boli v príslušnom kalkule dokázané preto označujeme ako teorémy daného kalkulu, lebo sú vzhľadom na jeho charakteristickú hodnotu vždy splniteľné. Ak sa v stĺpci dôkazu objaví formula, ktorá je vzhľadom na charakteristickú hodnotu kalkulu nesplniteľná, ide v dvojhodnotovej logike vždy a tautológiu príbuzného kalkulu a to je signál, že sme faktický prešli do kalkulu s inou dedičnou hodnotou a v priamom dôkaze pre daný kalkul už nemôžeme pokračovať. Riešime to tak, že ako ďalší riadok dôkazu pripojíme formulu, ktorá je negáciou posledného člena implikačného rozkladu a dôkaz považujeme za nepriamy. Inkriminovanú formulu môžeme považovať za paradox, lebo nie je splniteľná na charakteristickú hodnotu kalkulu, ktorou by mala byť, jej štruktúralna hodnota ju jednoznačne charakterizuje a pri tom by podľa vlastností odvodzovacích pravidiel mala mať dedičnú – teda charakteristickú vlastnosť kalkulu. Pri nepriamom predpokladovom dôkaze metódy prirodzenej dedukcie vlastne hľadáme možnosť vytvorenia tautológie príbuzného kalkulu a jej vytvorením dokážeme, že v predpokladoch, vrátane predpokladu W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 157 F. Siska nepriameho dôkazu je skrytý paradox, ktorý umožňuje vytvorenie nesplniteľnej formuly kalkulu. Za spor v dôkaze je považujeme objavenie sa dvoch samostatných riadkov dôkazu, ktoré však môžu byť vzhľadom na chrakteristickú hodnotu kalkulu obe splniteľné. Až ich spojenie pomocou konjunkcie do samostatnej formuly vytvára zavŕšenie procesu, lebo vznikne nesplniteľná formula kalkulu, ktorá má mať jeho charakteristickú hodnotu, ale je zároveň nesplniteľná a preto je už paradoxom. Trojhodnotová logika Prechod na viac ako dve hodnoty prináša so sebou aj určité špecifiká a potrebu spresniť doterajšie úvahy. My sa však zmeriame len na nové vlastnosti štruktúr trojhodnotovej logiky. Grafické znázornenie rozdelenia formúl však uvedieme v zjednodušenej podobe a potom ho špecifikujeme podrobnejšie pomocou pojmového aparátu. V-tautológie – formuly splniteľné vždy a len na pravdivostnú hodnotu pravda P-tautológie – formuly splniteľné vždy a len na pravdivostnú hodnotu polpravda F-tautológie – formuly splniteľné vždy a len na pravdivostnú hodnotu nepravda Splniteľné formuly – formuly splniteľné aspoň na jednu z hodnôt pravda, polpravda a nepravda. Žiadna z týchto formúl nie je tautológiou. Všetky tieto množiny formúl sú navzájom disjunktné. Splniteľné formuly sa delia ešte na disjunktmé podmnožiny s nasledujúcimi vlastnosťami: formuly splniteľné len na hodnoty pravda a polpravda formuly splniteľné len na hodnoty pravda a nepravda formuly splniteľné len na hodnoty polpravda a nepravda formuly splniteľné na všetky tri hodnoty. Garantmi existencie týchto množín funktorov sú jednotlivé matice a definičné kalkuly, ktoré sme vytvorili pre všetky jednotlivé matice. 158 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Definičný kalklul tiež jednoznačne určuje možnosti použitia konkrétnych deduktívnych foriem pre jednotlivé príbuzné kalkuly daného definičného kalkulu. Niektoré z príbuzných kalkulov môžu byť aj prázdne, ako sme to videli už v dvojhodnotovej logike. Trojhodnotová logika ako vieme môže pre každý definičný kalkul, či pre každú maticu tri príbuzné kalkuly. Môžeme totiž vytvoriť odvodzovacie pravidlá pre ľubovoľnú matricu aj bez vytvorenia definičného kalkulu, ale naše informácie o vytváranom kalkule budú príliš chudobné na to, aby sme vedeli dostatočne presne, čo môžeme od dedukovania v takom kalkule očakávať. Každá matica, so svojim definičným kalkulom nám takéto úplné informácie poskytuje. V extenzionálnych výrokových logických kalkuloch môžeme proces vytvárania definičných kalkulov pre jednotlivé matice zveriť počítaču, tak ako sme to robili my. Potom zistíme, že deduktívne vlastnosti kalkulov sú dané definičným kalkulom každej matice. Aj v trojhodnotovej a každej viachodnotovej logike máme vytvorený jednoznačný algoritmus na konštrukciu základných odvodzovacích pravidiel na tvorbu analytických tabiel v úplnom tvare a tým aj návod na tvorbu dôkazov pomocou počítača. Je to vlastne len rozšírenie algoritmu pre dvojhodnotového kalkulu. Vráťme sa teraz vlastnostiam formúl kalkulov výrokovej logiky. Z tabuľkových grafov nám jasne vyplýva, že základné delenie formúl môžem previesť tak, že jenu množinu formúl tvorí zjednotenie jednotlivých množín tautológií a druhú množinu zjednotenie množín jednotlivých množín splniteľných formúl výrokovej logiky. V princípe sa nám teda množina všetkých formúl výrokovej logiky, bez ohľadu na to s akým počtom pravdivostných hodnôt v danej logike pracujeme, na dve disjunktné množiny a. tautológie b. splniteľné formuly. V dvojhodnotovej logike je to jednoduché vzhľadom na malý počet definícií v jednotlivých definičných kalkuloch. V troj a viachodnotových logikách je to zložitejšie vzhľadom na veľký počet definícií, ale aj na ich rozsiahlosť. Veď už v trojhodnotovej logike počet znakov v jednotlivých definíciách môže bežne dosiahnuť počet až dvadsaťtisíc aj viac znakov. To sú také rozsiahle formuly, že je veľmi problematické ich nielen napísať, ale hlavne skontrolovať ich správnosť. Každú definovanú maticu totiž generujeme len pomocou bazálnej matice kalkulu. Tu musíme mať istotu v správnosti programu, ktorý matice generuje, samotnú podobu definície nevidíme, tá je zapísaná len v počítači a dá sa určitými procedúrami aj nájsť jej konkrétna podoba, ale my dostávame výsledok len v podobe definovanej matice. Táto matica je k vôli jednoduchšiemu zapisovaniu podávaná vo forme riadku, ktorý má toľko symbolov pre pravdivostné hodnoty, koľko je polí vo vnútri príslušnej W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 159 F. Siska matice. Tento zápis vo forme riadkov napr. vo trojhodnotovej logike zapíšeme do podoby matice takto. Máme výsledný zápis vo podobe 112223123. Pri tomto spôsobe zápisu sa nevyskytujú hodnoty označenia matice. Pri prepise do maticovej podoby vytvoríme označenú trojhodnotovú maticu a do jej polí zapíšeme hodnoty z riadka takto. Prvé tri znaky riadka zapíšeme do prvých troch polí, druhé do ďalších troch polí a posledné tri do posledných troch polí matrice. Znaky na prvom, piatom a deviatom mieste predstavujú diagonálu matice. Jej funkcia je podstatná pri vytváraní definičných kalkulov logiky, ale aj pri deduktívnych prístupoch ako to uvedieme šalej. Maticová podoba zápisu funktora je nasledovná: Najprv vymedzíme presnejšie pojem definičnej sily v definičnom kalkule a to tak že zavedieme dve definície. Definičná sila matice označuje počet dvojargumentových matíc, ktoré sú definovateľné touto maticou Definičná mohutnosť matice určuje počet všetkých matíc v danom definičnom kalkule. * Matica, ktorú sme práve vytvorili patrí podľa svojej diagonály do podskupiny 729 beznegačných definičných kalkulov, lebo má prirodzené usporiadanie pravdivostných hodnôt na diagonále. Ak vlastnime CD –nosič so všetkými definíciami trojhodnotovej logiky, ktorý je priložený k našej monografii, jednoduchým postupom zistíme, že táto naša matica má definičnú mohutnosť 24, čo je pomerne málo, lebo matice tejto podskupiny môžu mať definičnú mohutnosť až 729. Matica umožňuje vytvorenie odvodzovacích pravidiel pre všetky tri pravdivostné hodnoty. Tu je ich podoba. 160 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Formulami tohto kalkulu sú: a. samostatné výrokové premenné b. ak A aj B sú formuly, potom A∆B je formula. c. Žiaden iný výra nie je formula. Ďalšie formuly môžeme zaviesť pomocou definičného nahradenia tak, že definovaným maticiam kalkulu priradíme ako mená nejaké symboly. Jednoargumentový funktor toho kalkulu je len jednomiestna asercia. Pomocou vytvorených pravidiel môžeme vytvoriť tri príbuzné logické kalkuly s charakteristickými hodnotami: pravda polpravda nepravda. V žiadnom z týchto kalkulov sa nedajú formulovať tautológie, preto všetky tably v týchto kalkuloch budú otvorené. Všetky formuly majú teda základnú vlastnosť, že sú splniteľnými formulami a preto môžeme ich počet zmnožovať používaním pravidla substitúcie, lebo ľubovoľná formula aj po substitúcii ľubovoľnej formuly tohto kalkulu ostane splniteľnou formulou. Popísané vlastnosti prináležia všetkým formulám v každom zo 729 kalkulov ktoré patria k beznegačným kalkulom. Tieto vlastnosti, neschopnosť definovať vybranú maticu, prislúchajú aj všetkým kalkulom podskupiny kalkulov so slabými negáciami, preto vo všetkých definičných kalkuloch tohto podsystému (skupiny) sa dajú vytvárať len splniteľné formuly. Negácia je v trojhodnotovej logike slabá, ak mení len jednu pravdivostnú hodnotu výroku. Medzi kalkuly so slabou negáciou patria podpodsystémy definičných kalkulov so základnými diagonálami matíc 113,m 121, 122, 133, 223, 323. Ich maximálna definičná sila je 2187 dvojargumentových funktorov, 3 jednoargumentové funktory. Maximálna definičná mohutnosť je preto 2191 funktorov.. Ak si vyberieme ako bazálnu takú maticu, ktorá oproti predchádzajúcej matici bude mať dve zmeny na diagonále, potom táto matica sa stáva súčasťou podskupiny matíc s dobrou negáciou, presnejšie je bazálnou maticou s hodnotami 321 na diagonále. Jej riadkový zápis je: 312223121. Jej funktor označíme symbolom „▲“ matica má podobu. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 161 F. Siska Matica má DS = 6560 dvojargumentových matíc, 9 jednoargumentových matíc + bazálna matica. Definičná mohutnosť jej definičného kalkulu je teda 6570. Ide preto o maximálnu maticu z tejto skupiny matíc. Negácia je dobrá, ak mení dve hodnoty výroku. Kalkul, ktorého bazálna negácia je dobrá, môže definovať jednu vybranú maticu. Táto definícia nám naznačuje, že v kalkule, ktorý definuje jednu vybranú maticu, môžu existovať pre túto vybranú maticu tautologické formuly. V trojhodnotovej logike existujú tri druhy dobrých negácií, podľa hodnôt, ktoré sa vyskytujú na diagonále bazálnej matice. Prvú skupinu tvoria matice, v ktorých sa na diagonále vyskytujú tri hodnoty, ale jedna z nich je na svojom prirodzenom mieste. To je prípad našej maticou. V takom prípade sa môže definovať vybraná matica pre hodnotu, ktorá má prirodzenú polohu. V podpodskupine týchto definičných kalkulov však nie je definovateľná vybraná v každom z nich. (Ide o kalkuly s diagonálami 132, 213, 321, kde v prvom prípade pôjde o možnosť výskytu V-tautológií, v druhom prípade a výskyt F-tautológií a v treťom prípade o výskyt P-tautológií.) Matice s nižšími DS väčšinou nedefinujú vybranú maticu. Druhú skupinu tvoria matice, v ktorých sa na diagonále vyskytuje len jedna hodnota, teda matice s diagonálami:111, 222, 333. V každom definičnom kalkule sa dá definovať vybraná matica a to pre hodnotu, ktorá sa vyskytuje na diagonále. Celková DS týchto kalkulov sa preto oproti predchádzajúcej skupine mierne zvyšuje. Tretiu skupinu tvoria matice, v ktorých sa tiež menia dve hodnoty na diagonále bazálnej matice, ale vyskytujú sa na nej len dve hodnoty. To značí že jedna hodnota sa vyskytuje dvakrát. A na hodnotu, ktorá sa vyskytuje dvakrát, sa dajú definovať príslušné vybrané matice v každom definičnom kalkule. To sa odrazí aj na ďalšom zvýšení celkovej DS týchto matíc. Pôjde o diagonály s hodnotami: 112, 121, 223, 322, 113, 313. V každom z definičných kalkulov podpodskupín 112, 121 bude definovaná matica s hodnotami 111111111. V každom z definičných kalkulov podpodskupín 223, 322 bude definovaná matica s hodnotami 222222222. V každom z definičných kalkulov podpodskupín 113, 313 bude definovaná matica s hodnotami 333333333. Vráťme sa teraz k vyššie uvedenej matici. Patrí k maximálnym maticiam tejto podskupiny matíc, lebo v tejto skupine sa matice s vyššou DS nevyskytujú. Podľa toho čo sme vyslovili vyššie vieme, že je v nej definovaná vybraná matica 222222222 a preto sa v tomto kalkule dajú formulovať P-tautológie. Jej pravidlá pre konštrukciu analytických tabiel majú tvar: 162 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Aj pomocou týchto združených pravidiel, ako pri každej matici trojhodnotovej logiky môžeme vytvárať tri príbuzné logické kalkuly s tým, že ich vlastnosti sa však zmenia. Pri vytváraní matíc označením počiatočné formuly T(A▲B) a F(A▲B) môžeme dospieť k situácii, že obe vytvorené tably budú uzavreté, čím dospejeme k záveru, ž skúmaná formula je P-tautológiou. Pri označeniach začiatočných formúl pre vytvorenie tabiel T(A▲B) a P(A▲B), alebo pri označeniach P(A▲B) a F(A▲B) budú tably vždy otvorené. Je to prirodzené, lebo logický kalkul s charakteristickou hodnotou polpravda pre uvedenú maticu umožňuje konštruovať P-tautológie, ale neumožňuje konštruovať T-tautológie a F-tautológie. Logické kalkuly s charakteristickou hodnotou pravda alebo nepravda nevytvárajú žiadne tautológie. V kalkuloch, ktoré konštruujeme z matíc, ktoré definujú aspoň jednu vybranú maticu, musíme spresniť podmienky používania pravidla substitúcie. Pravidlo môžeme substitúcie používať len v tautológiách, a ako substitúcie môžeme používať všetky formuly daného kalkulu. Lebo len u tautológií sa zachováva ich dedičná vlastnosť, že totiž aj po substitúcii ostávajú tautológiami. Substitúcia v takých kalkuloch totiž môže zmeniť splniteľnú formulu na tautológiu a dedičná vlastnosť, „byť splniteľnou formulou“ by sa nezachovala. Toto obmedzenie platí samozrejme pre všetky logické kalkuly, v ktorý definičných kalkuloch je definovaná aspoň jedna vybraná matica. Treťou maticou, ktorou sa budeme zaoberať je matica s ďalším variantom diagonály na našej pôvodnej matici. Nová matica má riadkový zápis 312213122. Samotná matica má podobu a priradíme jej symbol „■“: Podľa umiestneniu v systéme definícií na našom CD-nosiči je matica shefferovská a má preto maximálnu definičnú mohutnosť. Vzhľadom na rozmiestnenie hodnôt na diagonále, bazálna negácia ktorá je ňou určená je dokonalou negáciou, lebo obsahuje tri rôzne hodnoty a žiadna hodnota nie na svojom prirodzenom mieste. Odvodzovacie deduktívne pravidlá na konštrukciu analytických tabiel sú určené rozmiestnením hodnôt vo vnútri matice a majú tvar: W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 163 F. Siska Pretože je skúmaná matica shefferovská, vo všetkých jej troch príbuzných kalkuloch bude možné vytvárať tautologické formuly. Každá formula, ktorá vytvorí uzavretú tablu pri označení P(A■B) aj pri označení F(A■B) bude V-tautologická. Každá formula, ktorá vytvorí uzavretú tablu pri označení T(A■B) aj pri označení F(A■B) bude P-tautologická. Každá formula, ktorá vytvorí uzavretú tablu pri označení T(A■B) aj pri označení P(A■B) bude F-tautlologická. Takým postupom vytvoríme tri príbuzné úplné deduktívne kalkuly. Prvý s charakteristickou hodnotou pravda, druhý s charakteristickou hodnotou polpravda a tretí s charakteristickou hodnotou nepravda. V podsystéme kalkulov s dokonalými negáciami sa vyskytujú dva podpodsystémy. Prvý s diagonálou 231 a druhý diagonálou 312, do ktorého patrí aj nami uvedená matica, ktorá ako sme uviedli má shefferovské vlastnosti, lebo je definičná mohutnosť je 19710 funktorov. To sme zistili v jej definičnom kalkule. Definičná sila matice pre dvojargumentové funktory je 19682 + bazálna matica. Vieme, že v týchto maticiach sa nachádza 27 rôznych diagonál a to je počet všetkých jednoargumentových funktorov. Jednotlivé diagonály sa samozrejme opakujú viackrát v rôznych maticiach. Podľa usporiadania definičných kalkulov vieme, že nie všetky matice s dokonalými negáciami sú shefferovské. Matice, ktoré nie sú shefferovské sú neúplné preto aj kalkuly, ktoré sú nimi vytvárané sú neúplné. Neúplných matíc je v oboch podpodsystémoch po 18. Tieto sa ale delia na dve veľmi rozdielne podskupiny. Prvá skupina je veľmi blízka úplným kalkulom. Líši sa od nich len málo nižšou DS o jednu, dve alebo tri matice. Nazvali sme ich podmaximálne matice a je ich v každej z dvoch podpodskupín deväť. Definujú klasickú konjunkciu, disjunkciu aj dokonalú negáciu, ale nie sú úplné. Spolu je to 18 podmaximálnych matíc a vytvárajú podmaximálne definičné kalkuly. Druhá skupina, v monografii sme ju nazvali neproduktívne matice a pod takým menom je uvedená aj na priloženom CD-nosiči, obsahuje v oboch podpodsystémoch po deväť definičných kalkulov. DS bazálnych matíc je veľmi nízka a pohybuje sa od DS = 5 dvojargumentových, + 3 jednoargumentové + bazálna matica, teda ich definičná mohutnosť je 9 a to u dvoch matíc, jedna matica s DS = matíc, ktoré vytvárajú 8 + 3 jednoargumentové + bazálna matica, čo dáva def. mohutnosť = 12. Nasleduje 6 matíc s DS = 26 + 3 + bazálna, teda def. mohutnosť = 30. Až po odovzdaní našej monografie do tlače sme našli nové fakty o nami popisovaných štruktúrach v logike, ktoré sa týkajú aj týchto definičných kalkulov. Zistili sme že je to celkom prirodzený jav. Ide o 9 neaserčných kalkulov trojhodnotovej logiky, ktoré 164 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike pomocou iných druhov matíc ani nie je možné konštruovať iným spôsobom. Vedeli sme síce, že neaserčné kalkuly v dvojhodnotovej logike sa dajú definovať pomocou jedinej matice len shefferovskými funktormi, ale tam sme na vytváranie definičných kalkulov nepoužívali program generovania matíc. Až v trojhodnotovej logike, kde sme jednotlivé matice vytvárali pomocou programu, sa v skupine kalkulov, kde sme očakávali hlavne shefferovské matice objavili definičné kalkuly s nízkymi DS a bez možnosti vytvárať tautológie. Teraz už vieme, že v každej logike sa musia vyskytovať neaserčné kalkuly, a sú definovateľné len maticami, ktoré definujú dokonalú maticu (neaserčné, shefferovské). V dvojhodnotovej logike to boli dva neaserčné matice, ktoré mali svoje definičné kalkuly. V trojhodnotovej logike je to teda 9 neaserčných kalkulov, kde bazálne matice sa navzájom definujú, vytvárajú preto kvazitolerancie kalkulov s rovnakými DS. Definujú tiež príslušné asercie príslušnej logiky. Veľmi hlboko sa svojim čitateľom ospravedlňujeme našim čitateľom za tento nedostatok v našej monografii. Jedine neasercie totiž ako matice, ktoré nedefinujú žiadnu vybranú maticu, ale definujú všetky dokonalé negácie. J. Słupecki dokázal, že dokonalá negácia a klasická konjunkcia zaučujú vytvorenie funkčne úplného kalkulu ľubovoľnej viachodnotovej logike. Tento dôkaz predpokladá prijať príslušnú, ale dokonalú negáciu a konjunkciu, ako základné termíny vytváraného kalkulu. Prijať negáciu ako základný termín však predpokladá brať ju ako definovaný termín niektorého definičného kalkulu z podpodskupiny systémov s diagonálami 231 alebo 312. My totiž vieme, že všetky jednoargumentové funktory sú definované. Brať ich ako základné, znamená narušiť princíp Ochamovej britvy o zmnožovaní pojmov, ako jedného z dôležitých princípov pri vytváraní vedeckých systémov. Ak teda nechceme zbytočne zmnožovať pojmy, potom musíme zabrať dve nezávislé matice ako primitívne termíny. Túto podmienku ale spĺňajú len neasertívne matice. Len aserčné definičné kalkuly spolu s klasickou konjunkciou môžu tvoriť nezávislé matice na vytvorenie funkčne úplného kalkulu. Tieto matice však predstavujú len 0,04% z matíc podpodsystému s definičných kalkulov pri základnej matici s diagonálou 231 alebo 312. Podpodsystémy s uvedenými diagonálami tvoria podsystém s dokonalými negáciami. Obsahujú spolu 2 x 19683 = 39366 definičných kalkulov. Z nich 18 aserčných kalkulov predstavuje len 0,00046% všetkých definičných kalkulov. Je veľmi malá pravdepodobnosť, že by mal na mysli práve niektorý z nich, lebo predpokladáme, že tom čase neboli známe všetky definičné kalkuly, ktoré sme vytvorili my. Ostatné definičné kalkuly založené na použití tohto druhu matíc predstavujú všetko matice v ktorých je konjunkcia definovaná, je preto definovaným pojmom. Okrem toho je potrebné si uvedomiť, že konjunkcia a dokonalá negácia je definovateľná aj W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 165 F. Siska v podmaximálnych definičných kalkuloch. Tieto poznatky nenegujú výsledok dôkazu J. Słupeckého, len poukazujú na to ž správnosť takého dôkazu vôbec nevystihuje obsahové bohatstvo logiky a neumožňuje nám ani predpokladať množstvo výskytov shefferovských matíc. Aserčné kalkuly sa nám objavili automaticky pri generovaní definícií, lebo program, ktorý sme používali mal jednu variantu naprogramovanú tak, že stačilo zadať najnižšiu trojhodnotovú maticu s príslušnou diagonálou a postupne vygeneroval všetky matice až po najvyššiu. Využila sa postupnosť na základe zvyšovania hodnoty v trojkovej sústave. Ak sme napr. zadali maticu v zápise 311111112, program vygeneroval 729 definičných kalkulov tejto podskupiny a skončil najvyššou maticou 33331333312. Usporiadaním podľa definičných síl sme potom vytriedili aserčné a podmaximálne matice. Ostatných 711 matíc malo shefferovské vlastnosti. Podobne sa prevádzali definície pre ostatné diagonály. Práve objavenie neaserčných definičných kalkulov nám potvrdzovalo spoľahlivosť používaného programu na generovanie matíc. Musíme okomentovať tento program podrobnejšie. Máme ho vytvorený v dvoch variantoch. Prvý variant vychádza z matice, ktorá predstavuje najnižšie a popísali sme ho vyššie. Druhý variant vytvorí jeden definičný kalkul z ľubovoľnej matice. Jeho výhodou je to, že nám overuje v kratšom čase nejaký konkrétny definičný kalkul. Chceme ešte podotknúť, že klasická konjunkcia a disjunkcia nie sú definovateľné v mnohých podpodsystémoch trojhodnotovej logiky a dokonalé negácie, sú buď diagonálami bazálnych matíc, alebo sú definovateľné v podpodsystémoch so silnými negáciami, ako si ukážeme nižšie. Preto definícia konjunkcie a disjunkcie, bez možnosti definovať dokonalú negáciu nezvyšujú podstatne DS matíc. Ďalej je potrebné si uvedomiť, že zavedením nejakého jednoargumentového funktora do kalkulu, v ktorom nie je definovaný, zavádzame vlastne celú novú dvojargumentovú nedefinovanú maticu z iného kalkulu, kde ona môže byť bazálnou maticou. a to so všetkými dôsledkami. Jednoargumentové funktory sú definičnými dôsledkami dvojargumentových funktorov, nie ich iniciátormi. Definovaný termín akosi ťahá so sebou pri svojom používaní aj vlastnosti základného termínu, pomocou ktorého bol definovaný. Vôbec nepopierame, že vytváranie logických kalkulov nie je dostatočne presné a možné na základe určitého, voliteľného počtu základných termínov, vidíme v tom však zbytočné porušovanie Ochamovej britvy, ale zároveň aj zbytočné ochudobňovanie nášho poznávania zákonitostí rozvíjania logických štruktúr. Len vytvorenie všetkých možných kalkulov výrokovej logiky ukáže bohatstvo jej pojmov a možností jej použitia. Maticová logika je školou pochopenia generovania jazykových štruktúr a možno aj všetkých štruktúr. 166 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike Štvorhodnotová logika Napriek tomu, že nemáme vypracovaný žiaden program na generovanie matíc vo štvorhodnotovej logike, chceli by sme poukázať na nám známe skutočnosti o dôsledkoch malých štrukturálnych zmien na diagonále na vytváranie logických kalkulov a možnosti prevádzania deduktívnych postupoch v tejto oblasti. Uvedieme matice pre vytvorenie štvorhodnotového logického kalkulu, ktoré budú patriť do rôznych podsystémov štvorhodnotovej logiky a z ktorých každá vytvorí jeden podpodsystém definičných kalkulov tejto logiky. Prvá z týchto matíc, ktorej funktor pomenujeme symbolom „·“ bude mať tvar: Nevieme presne určiť jej definičnú silu ani definičnú mohutnosť, ale s určitosťou môžeme tvrdiť, že jej DS bude veľmi nízka. No o priebehu a dosiahnutých výsledkoch vieme naznačiť niečo z úplnou jasnosťou. Definičný kalkul tejto matice bude prvý z dlhého radu 48 matíc, čo predstavuje jeden podpodsystémov švorhodnotovej logiky. Maximálne DS týchto beznegačných kalkulov bude (48 – 1) pre dvojargumentové matice – funktory. Jednoargumentových funktorov bude v týchto kalkuloch definovaných maximálne 4. Bude nasledovať ďalších 255 podpodsystémov s rôznymi tipmi diagonál, ktoré fakticky určujú prirodzené negácie pre vytvárané kalkuly s jednou dvomi, tromi a štyrmi zmenami na diagonálach až po možnosť vytvorenia dokonalej negácie. V poslednej skupine s diagonálami, ktoré definujú dokonalé negácie, však budú maximálne definičné sily predstavovať u absolútnej väčšiny matíc dvojargumentových matíc hodnoty (416 – 1) a pre jednoargumentové matice to bude hodnota DS = 256. Nutne sa však v týchto podpodsytémoch vyskytne skupina 16 neaserčných matíc, v ktorých sa DS budú pohybovať v rozmedzí hodnôt DS od 8 po 256 pre dvojargumentové aserčné matice a hodnoty maximálne 4 pre jednoargumentové matice. Malo by sa tam vyskytovať aj 16 podmaximálnych matíc , kde sa DS budú od maximálnych líšiť hodnotu DS nižšou o 1, 2, 3 a 4 matice pri dvojargumentových maticiach. Vo štvorhodnotovej logike sa však objavuje ďalší fenomén, že nie všetky diagonály, na ktorých sú na štyri zmeny oproti ich prirodzenému usporiadaniu sú dokonalé. Diagonály so štyrmi rôznymi hodnotami už samé začínajú nejakým spôsobom W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 167 F. Siska štrukturalizovať. Preto diagonály: 2341, 2413, 3142, 3421, 4132 a 4312 sú dokonalé a vytvárajú dokonalé negácie, ale diagonály: 2143, 3412 a 4321 sú nedokonalé a preto vytvárajú obmedzené negácie.. Zatiaľ nevieme aké vlastnosti budú mať silné negácie, to značí negácie so štyrmi zmenami na diagonále, ale s výskytmi len troch hodnôt napr. 2131, 2132, 2331,2311, 3122, 3211 .... Maximálna DS matíc, ktoré definujú aspoň jednu vybranú maticu bude 1,,073,741.824. To značí jedna štvrtina DS shefferovských matíc a 64 jednoargumentových matíc s hodnotami, ktoré budú závislé na príslušnej definovanej vybranej matici. Na tieto otázky a na mnohé ďalšie, hlavne tie ktoré sú špecifické pre štvorhodnotovú logiku dostaneme odpoveď až vtedy, keď sa nám podarí nájsť programátora, ktorý by rozšíril program generovania matíc v štvorhodnotovej logike. Záver. Stať, ktorú sme uviedli je potrebné chápať ako ďalšie rozvinutie našich úvah o maticovej logike. Je svojim obsahom rozšírením našej monografie „Maticová logika“. Aj keď sme sa snažili napísať túto stať ako samostatný celok, pre jej lepšie pochopenie je užitočné mať našu monografiu k dispozícii aspoň k nahliadnutiu. Ak však čitateľ pochopí obsah tejto práce aj ako samostatný celok, budeme to považovať za náš úspech a predpokladáme, že sa aj tak dá zviesť na prečítanie „Maticovej logiky“. Za najdôležitejšie považujeme v tejto stati uvedenie pojmu „úplnej podoby odvodzovacích pravidiel“, lebo ony sú kľúčom k možnosti zavedenia algoritmu pre tvorbu deduktívnych dôkazov formou vytvárania analytických tabiel v maticovej logike. Myslíme si tiež, že sme dostatočne zdôraznili aj význam označených matíc pri výstavbe extenzionálnej logiky s akýmkoľvek počtom pravdivostných hodnôt, ako sme to vymedzili už v monografii. Zavedením modality platíme za našu nerozhodnosť. Musíme vybrať z nedostatočne poznaných faktov alebo procesov, pritom vieme že po výbere sa daný fakt stane nutnosťou. Modálne postupy nám majú umožniť vybrať najvhodnejšiu modalitu za nutnosť. Nerozhodnuteľnosť nášho jazyka je dôsledkom nutnosti používania zovšeobecňovania vo vedeckých postupoch. Inakšie by sme nemohli formulovať zákony. Aristoteles mal zrejme pravdu ak tvrdil, že proces zovšeobecňovania je výsledkom induktívnych procesov. Výsledky indukcie však prinášajú v prevažnej časti svojich záverov pravdepodobnostné hodnoty. My ich však používame ako platné. Do sveta našej nerozhodnosti a do sveta nerozhodnuteľnosti nami používaného jazyka vstupuje logika a pomocou svojich matíc nám umožňuje pochopiť celú zložitosť vzťahov medzi človekom a jazykom medzi jazykom a prírodou a tým 168 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Dôkaz v maticovej logike sprostredkovane aj medzi človekom a prírodou. Bez jazyka by sme nepoznali podstatu prírody – sveta v ktorom žijeme. Logika práve prostredníctvom matíc ukazuje na tom, aké obrovské možnosti využitia jazyka sa nám ponúkajú. Matice sú štruktúrované banky informácie o tom, ako môžeme budovať gramatikou kodifikovaný jazyk pomocou pravidiel logiky a ňou umožňovanou dedukciou. Možnosti dedukcie sú však určené definičnými možnosťami matíc. Definície sú preto mostom od slovníka k dedukovaniu, od konštatácie k predvídaniu. Mať poriadok v pojmoch značí, môcť začať dedukovať. Množstvo prostriedkov, ktoré nám logika ponúka, prekračuje pojmové možnosti jazyka. Pevne veríme, že štruktúry matíc poskytnú aj iné možné využitia ako len v logike, lebo taký dokonalý a stabilný nástroj je príliš všeobecný na to, aby bol používaný len v jednom procese. *Poznámka: Definičná mohutnosť kalkulu je teda určená hodnotou definičnej sily + 1 bazálna matica + počet jednomiestnych definovaných funktorov toho kalkulu. Počet jednomiestnych definovaných funktorov sa pohybuje od hodnoty 1 až po 27 podľa vlastností kalkulu. V shefferovských kalkuloch to teda bude hodnota 19682 definovaných dvojargumentových matíc + 1 bazálna matica + 27 definovaných jednorargumentových funktorov, teda spolu 19710. počet definovaných jednomiestnych funktorov je daný počtom rôznych diagonál v definovaných maticiach + diagonála bazálnej matice. Všetky jednoargumentové funktory sú preto v maticovej logike definovanými termínmi. Tým sa vyhneme nepresnostiam, ktoré sa mohli vyskytnúť v našej monografii, kde sme používali len pojem definičnej sily v oboch významoch, a len sme zdôrazňovali, že „aj vrátane s bazálnou maticou a počtom jednomiestnych funktorov“ a tento dodatok sa možno v texte nevyskytuje všade, kde by sa vyskytovať mal. Čitateľ nájde definície jednomiestnych funktorov pre symetrické matice trojhodnotovej logiky na CD priloženom v monografii „Maticová logika“ pod názvom „Malé“. Literatúra: Siska F.: Maticová logika, IRIS, Bratislava 2004. Smullyan R. M.: Logika prvého rádu, Alfa, Bratislava, 1979. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 169 170 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 171-176] Зиновьева Н.Б. Роль ученого в современном обществе и особенности его социального характера Посвящается В. Сломскому Положение ученых в обществе особое. У них есть серьезные преимущества перед другими социальными группами, которое заключается в той функциональной роли, которую им предопределило общество, - производить и распространять новое знание. В научном познании большое значение имеет личность ученого, его видение научной проблемы. Несмотря на то, что окружающий нас мир объективен, его познание столь же объективным быть не может. Отдельный индивид как субъект познании конечен, тогда как реальность – источник и объект нового знания – неисчерпаема и несоразмерна человеку. И прежде всего действительность несоизмерима с человеческими возможностями ее освоения. Достижение некоторой соизмеримости осуществляется путем дифференциации научного знания, расчленения действительности на фрагменты, доступные человеческому пониманию. Этот которые образом соответствующим путь умножает эмпирические знания, структурируются, «свертываются» в теорию. Каждый нижний уровень структурной организации социальной информации «свертывается» в высший, вычленяя общее и отбрасывая частное, таким образом уплотняясь и сокращая свой объем. Процесс с «свертывания» человеческими знаний возможностями до достижения осуществляется соизмеримости лингвистическими и гносеологическими методами. Лингвистические методы способствуют познанию действительности с некоторыми путем сопоставления изучаемых фрагментов материальными конструкциями, замещающими их в познавательном процессе (знак, символ, модель), и дальнейшем оперировании ими. Например, фрагмент действительности подменяется текстом, ее W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 171 Зиновьева Н.Б. описывающим в знаковой форме, и в дальнейшем познанию противостоит не действительность, а текст. Действительность, конечно же, преломляется в нем, но опосредованно. Сущность текста выходит за его рамки, содержится и в носителе, и в контексте, и в личностном видении автора. В форме текста автор выдает в социум свою модель действительности, что предполагает некоторую субъективность познавательного процесса. Гносеологический метод познания тоже не лишен субъективизма, поскольку своим результатом имеет иерархическое структурирование знаний, представляя их на разных уровнях общности – в виде пирамиды, в основании которой понятия, суждения, а на высших уровнях - законы, концепции, теории. Выделение понятий, их соединение в некую последовательность, выявление взаимосвязей при всей их опоре на реальность имеет субъективную окраску. Чего стоят только одни терминологические дискуссии! Ведь любая дефиниция предполагает рассмотрение объема понятия через соотношение с другими понятиями. Только так можно выделить рассматриваемый объект из окружающей реальности. А отбор этих других понятий уже субъективен, может осуществляться исследователями по-разному. На уровне теоретических обобщений этот субъективизм проявляет себя еще более ярко. Любая теория должна непротиворечиво объединять эмпирические факты в целое. Но часть непонятна без целого, а целое – без своих составляющих частей. Этот парадокс решается путем мысленного «достраивания» недостающих частей до представленной в сознании целостности. Таким образом получаемое знание приобретает определенное обобщенное значение, структурную оформленность, вступает в определенные отношения с другими знаниям. Поэтому результат познания всегда глубоко личностный, во многом зависит от меры информированности субъекта, его когнитивного багажа, эвристического потенциала, его способности к обобщению, фантазии, интуиции и т.д. индивидуальные особенности Эти придают процессу и результату познания особую окраску, делают отражение реальности личностно своеобразным. Создаваемое научное знание воплощает в себе индивидуальные черты его автора, проявляющиеся в выборе объекта, способа его познания, позиции, глубины постижения его внутренней структуры и взаимосвязей, использовании образов, символов, словесных понятий, с помощью которых осуществляется его передача. Причем, чем сложнее структурно создаваемое ученым научное знание, чем больше необходимо «достраивать» при мысленном воспроизведении объекта исследования, тем больше возникает возможностей у него для интерпретации, тем больше простора для полета фантазии, проявления своей индивидуальности, тем выше его ценность, которая заключается в неповторимом, субъективном, 172 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Роль ученого в современном обществе и особенности его социального характера пропущенном через свой внутренний мир и социальный опыт отражении реальности – в научном творчестве. Такой глубоко личностный процесс познания предполагает и формирование особого социального характера ученого. Социальный характер любой профессиональной группы формируется в процессе деятельности, являясь следствием отражения всей сложности жизненных влияний. Характер выражается в направленности личности, которая не может быть определена одним каким-нибудь стремлением, побуждением, а преломляется в целостной системе отношений. Однако в этой системе всегда что-то выдвигается на первый план и доминирует, придавая своеобразие всей социальной группе, обладающий общими чертами социального характера. Социальный характер ученого, безусловно, специфичен. Его основу составляет синтез врожденных и приобретенных качеств. Предрасположенность к данной профессиональной деятельности выражается в таких чертах, как познавательная активность, любознательность, невозможность сосуществовать в душевном комфорте рядом с неизвестным, непознанным, чувство системной гармонии, стремление упорядочить фрагмент реальности, адаптивность, гибкость мышления, скорость протекания нервных процессов, открытость к общению, способность к эмпатии и рефлексии. На первый план выдвигается трудолюбие, преданность науке, «миссионерство», выработанная воспитанием и опытом убежденность в необходимости, социальной ценности своей деятельности, настойчивость в достижении положительного результата поиска. Особое значение для ученого имеет масштаб и открытость мышления. Это проявляется в способности устанавливать связи между явлениями физического и духовного мира. Это возможно лишь в условиях открытого мышления, не скованного догмами и идеологемами. Только такое мышление дает возможность понимать происходящее не в рамках готовой концептуальной сетки, а осознавая реальность такой, какая она есть, умея видеть явление во всей сложности, включая скрытые, неявные причины и последствия. Формированию открытости способствует эвристический склад мышления, помогающий устанавливать ассоциативные связи внешне далеких явлений, подсказывающий небанальные пути поиска в неожиданных для формальной логики источниках. Это выражается в сочетании практической направленности ума с умением мыслить теоретическими категориями, что приводит к «уплотнению» мышления, к процессу, который в логике называется энтимемой, в результате осуществления которого некоторые звенья рассуждения ввиду их очевидности опускаются. Для ученого большое значение имеет чувство системной гармонии, которое заключается в ощущении комфорта, удовольствия от соразмерности W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 173 Зиновьева Н.Б. составных частей окружающей действительности и, наоборот, дискомфорта от ее нарушения, композиционного избытка или недостатка, грубо искажающего общую конфигурацию, композицию фрагмента действительности. Ощущение дискомфорта служит в таком случае мотивом, побуждающим человека к упорядочению фрагмента действительности до достижения некоторой соразмерности, устойчивости композиции. Все это определяет большое значение личности ученого, выполняющего важную социальную функцию. С одной стороны, для эффективной и результативной деятельности ему нужна подлинная свобода: свобода мыслить без идеологических ограничений, свобода выражать свои мысли в той форме, в какой он считает нужным, свобода распространять свои взгляды и идеи. С другой стороны, та огромная сила воздействия, которую ученый может оказывать на общество, предполагает и моральную ответственность за последствия его деятельности. Творческое самовыражение, свобода выбора не может быть абсолютной, она неизбежно упирается в некоторые рамки, но не столько внешние, сколько внутренние (субъективные). Ученый должен знать, что любая свобода имеет свои пределы положительных значений и, осознавая меру социальной ответственности в своей деятельности, в нем должно быть воспитано внутреннее сопротивление выходу за рамки морально-этических норм. Знание – это инструмент, который в руках отдельных субъектов приобретает целый спектр возможных вариантов использования, с разными последствиями, вплоть до дисфункциональных. Использование его в пределах положительных значений зависит от самих ученых, их меры социальной ответственности, учета последствий своей деятельности для общества в целом. Каждый ученый есть продукт среды и в то же время как личность, в меру своего таланта он стремится качественно ее видоизменить, задать парадигму, представляющую собой способ организации информационного пространства. Каждый автор создает текст, сообразуясь с собственными ощущениями дискомфорта от несоответствия, дисгармонии себя и среды, пытаясь создать информационную модель, в которой все просто и понятно в причинной обусловленности явлений и событий. Излагая свои взгляды, идеи, создавая научный текст ученый как бы задает ориентиры, создает некую систему правил организации внешней среды и передает их через тиражирование большинству субъектов познавательного процесса. А тексты, в свою очередь, способны изменить взгляды общества, побудить массы к действиям, конкретной поведенческой реакции, внедрить соответствующие умонастроения. В зависимости от востребованности текстов, интенсивности их движения в социуме можно говорить о степени воздействия научных произведений на организацию информационного пространства. 174 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Роль ученого в современном обществе и особенности его социального характера Любая эпоха выдвигает на первый план ту или иную социальную группу, которая приобретает доминирующее влияние, а следовательно, и социальную притягательность. К ней, ее образу жизни, разделяемым ценностям обращены взоры представителей других групп. Эта группа в большей степени своей ментальностью задает правила организации информационного пространства в данный момент. Создавая новую парадигму научные тексты и их авторы могут стать символами эпохи, концентрируя в себе целостное ощущение, дух времени и тем самым приобретают социальную притягательность. Но чтобы обрести такую степень известности одного таланта и работоспособности недостаточно. Необходимо соблюдение целого комплекса условий, выполнение которых позволит ученому войти в научную элиту. С позиции теории элит каждое профессиональное сообщество стратифицируется с учетом степени лидерства его членов, вклада в результаты совместной деятельности, продуктивности. Научная элита – это особое сообщество. В состав элиты включаются ученые, выдвигающие научные идеи, воплощающие их в жизнь, опираясь на инфраструктуру поддержки и накопленные «традиции превосходства», использующие максимум каналов профессиональных коммуникаций и обладающие продуктивным информационным поведением. Функции элиты направлены на слой специалистов, не обладающих комплексом элитарных признаков, но способных воспринимать, обогащать и реализовывать идеи своих лидеров. Чтобы ученый мог претендовать на место в элитарном профессиональном сообществе, он должен быть признан коллегами в качестве такового. Это – главный признак, который не может быть формализован. Но для того, чтобы он был признан сообществом, необходимо соблюдение ряда формальных требований. Например, наличие ученой степени. Существуют разные подходы к оценке ученой степени как признака отнесения исследователя к элите научного сообщества. Нередки критические замечания и выпады в ее адрес, но она продолжает существовать как рубеж, отделяющий период ученичества от продуктивной деятельности ученого. Такимжеспорнымявляетсяиследующийпризнак–публикационнаяактивность. Как ни спорят науковеды на предмет того, что важнее – количество публикаций или их качество, все равно - это взаимосвязанные характеристики. Количество публикаций – это шаг на пути к их высокому качеству, способствующий выработке собственного метода и стиля, расширению предметного поля исследования, распространение взглядов автора и степени воздействия на читающих и т.п. Этот признак связан с другим – цитированием, упоминанием ученого в публикациях других авторов. Конечно, чем чаще работы ученого цитируются и упоминаются, тем лучше, даже если они подвергаются критике. Критика – это W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 175 Зиновьева Н.Б. тоже свидетельство значимости работы и автора, признак конкурентной борьбы за степень распространения взглядов в информационном пространстве. С заведомо слабым противником никто в конкурентную борьбу вступать не будет. Распространенной является точка зрения современных науковедов, характеризующих элитарность ученых на основе идентификации ученого с созданной им научной школой, включающей: - выработку ими единой исследовательской программы; - перерастание ее в отдельное направление; - выполнение им субъективно наиболее важных ролей «идеолога» и «нравственного образца» для вовлеченных в научную школу других членов профессионального сообщества; -создание культурных образцов, норм поведения, стимулирующих саморазвитие учеников и последователей в рамках научной школы. Элитарное поведение ученых реализуется в деловых контактах и информационных связях, предполагающих в качестве основного элемента среду научных коммуникаций: официальные контакты с отечественными и зарубежными коллегами, контакты ученых на базе прямых полуофициальных соглашений, отсутствие коммуникативных и языковых барьеров ученых разных предметных областей и стран. Еще один важный признак элитарности – представительство ученых в различного рода комитетах, оргкомитетах конференций, редакционных советах, научных презентациях. Среди факторов, определяющих успех или неудачу деловых контактов ученых, общепризнанными для исследователей являются факторы ресурсного обеспечения. Они дают возможность «накопления преимуществ» научным коллективом в виде экономического, социального, культурного капитала. Способность к лидерству в профессиональном сообществе тесно связана с возможностью производить научную продукцию, пользующуюся инвестиционным спросом, а, следовательно, сопровождающуюся инвестициями в обеспечение научных разработок по ее созданию, поддержкой научными фондами в виде исследовательских грантов. Умение привлечь внимание к себе и инвестициям является результатом элитарного признака ученых, способных соединить научные исследования и коммерческие стратегии и организовать ресурсное обеспечение исследовательских проектов и программ за счет инвестиций. Таким образом, элитарность ученого – это тот уровень достигнутой квалификации, который позволяет выполнить ему важные социальные функции. 176 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 177-182] Rudolf Dupkala Ratio et fides v kontextoch sporov o charakter slovanskej vedy a filozofie na slovensku v 19. storočí V predkladanom príspevku načrtneme reflexie vzťahov racionality a viery v kontextoch sporov o charakter „slovanskej vedy“, resp. „slovanskej filozofie“ na Slovensku v 19. storočí, t. j. v období, kedy procesy celonárodného uvedomovania si vlastnej jazykovej i širšie chápanej kultúrnej identity Slovákov (vrátane kodifikácie spisovnej slovenčiny) zaznamenali prvé spoločensky aj politicky relevantné výsledky a kedy sa začala formovať aj samotná „slovenská filozofia“ ako filozofia, ktorá je „písaná po slovensky“. Pojmové spojenia „slovenská filozofia“, prípadne „dejiny slovenskej filozofie“ a „filozofia na Slovensku“, resp. „dejiny filozofie na Slovensku teda nie sú synonymné. Obsahovo širším je pojmové spojenie „filozofia na Slovensku“, resp. „dejiny filozofie na Slovensku“, lebo implikuje tradície filozofovania na území dnešného Slovenska už od druhej polovice 9. storočia, kedy aj na tomto území realizovali svoju kultúrnochristianizačnú misiu byzantskí vierozvestci Konštantín a Metod. (Prvá „definícia“ filozofie, vyjadrená v staroslovienčine, je obsiahnutá už vo veľkomoravskej literárnej pamiatke „Život Konštantína – Cyrila“ ). Uviedli sme už, že v predkladanom príspevku sa obmedzíme len na reflexie vzťahov racionality a viery v slovenskej filozofii 19. storočia, čím vonkoncom nechceme naznačiť, že filozofia, ktorá bola na Slovensku – pred aj po uzákonení spisovnej slovenčiny v roku 1843 – písaná napríklad po latinsky, nemecky, resp. maďarsky, bola z hľadiska formovania sa duchovnej kultúry Slovákov irelevantná. Naopak. Bez nej by nielen vlastná (samotná) slovenská filozofia, ale tiež vlastná (samotná) duchovná kultúra Slovákov – inšpirujúca sa vyše tisícročnou tradíciou duchovnej tvorby na ich dnešnom území – bola fakticky nepredstaviteľná. Plne to dokladajú aj reflexie racionality a viery v tvorbe prvých predstaviteľov (vlastnej) slovenskej filozofie, ktorými boli Ľudovít Štúr (1815-1856), Jozef Miloslav Hurban, Ctiboh Zoch – Cochius (1815-1865), Peter Kellner-Hostinský (1823-1873) W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 177 Rudolf Dupkala a ďalší. Všetci títo priekopníci slovenskej filozofie nadväzovali jednak na tradície kresťanského filozofického myslenia rozvíjané na území Slovenska už od stredoveku a jednak na reflexie novovekej racionality karteziánskej proveniencie, ktoré sa stali súčasťou filozofovania na Slovensku už koncom 17. storočia o čo sa zaslúžili najmä profesori evanjelického kolégia v Prešove (J. Bayer, I. Caban, E. Ladiver) a profesori katolíckej univerzity v Trnave (F. B. Kéri, A. Jaslinský, J. B. Horvath) atď. Generácia prvých predstaviteľov slovenskej filozofie (Ľ. Štúr, J. M. Hurban, C. Zoch-Cochius, P. Kellner-Hostinský a ďalší) dostala podľa svojej vedúcej osobnosti – Ľ. Štúra – pomenovanie štúrovci. Napriek tomu, že štúrovci spolupôsobili (aspoň do roku 1848) v rámci relatívne jednotného ideovo-politického hnutia, ich reflexie novovekej racionality a kresťanskej viery rozhodne neboli identické. Dokladajú to aj ich spory o Hegela1, či hegelovskú podobu (verziu) racionality odohrávajúce sa na pozadí zápasov (sporov) o tzv. princíp „videňja“, ktorý bol prezentovaný ako „najprednejší“ kognitívno-metodologický „ťah“ slovanskej vedy implikujúci a syntetizujúci všetky poznávacie schopnosti človeka vrátane rozumu i viery. Hlavnými aktérmi tohto zápasu (sporu) boli J. M. Hurban, C. Zoch-Cochius a P. Kellner-Hostinský. Spor štúrovcov o princíp „videňja“ vyvolala Hurbanova stať s názvom Veda a Slovenské pohľady (1846), v ktorej sa konštatuje, že slovanská veda, ako „povedomosť jasná a zretedlná 2 toho, čo je v nás i okolo nás, v duchu a v prírode, na nebi aj na zemi“ , živí sa všetkými duchovnými aktivitami človeka (filozofiou, náboženstvom, umením a pod.), pričom jej noetickým fundamentom je syntéza rozumu, citov a viery („viero-veda“), obsiahnutá v princípe „videňja“. Uvedený princíp je podľa Hurbana najcharakteristickejším znakom 3 všetkej slovanskej vedy, lebo „kdo ňevidí ten ani ňevje, t. j. ňevje istoti a pravdi“. Slovanská veda založená na princípe „videňja“ sa teda nevyčerpáva ani len rozumom - ako je tomu u Nemcov, ktorých „sistémi neobstáli za dlho, bo pochodili običajno od ludí rozumom 4 a pamäťou, a ňje srdcom a duchom spolu obdareních“ - ani len zmyslovým vnímaním, 5 či nazeraním, lebo „ takuoto hmotnuo videňja je žiadno vedeňja“. „Videňja“, ako princíp slovanskej vedy, t. j. dynamická jednota všetkých duchovno-kognitívnych dispozícií človeka, t. j. syntetická schopnosť vnútorného zahľadenia sa, pociťovania, myslenia, odhaľovania a osvojovania, ktorej predpokladom (nástrojom) je „oko duchovnuo“. Hurban verí, že „v Slovanstve... je to jedno oko duchovnuo, ktoruo nemau žjaden národ pred ním žijúci, a ktorím on jasno vidí ten stlp pravdi v to rúcho velikej jeho vjeri oblečení, ale pre toto on aj vje, on už doteraz touto vjero-vedou, touto vido-vedou nezmerano vjac jednotlivích skutkou dokázau, ako všetci ti, čo svojim sistemovím, reflexívnim rozumom 6 svoje - inače tjež velkje - skutki povikonávali“ . Reakcia štúrovcov na Hurbanovu predstavu o slovanskej vede, a jej dominantnom princípe „videňja“, ktorý integruje rozum i vieru na novom filozofickom základe bola 178 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Ratio et fides v kontextoch sporov o charakter slovanskej vedy a filozofie na slovensku v 19. storočí zjavne heterogénna. Zatiaľ, čo Ctiboh Zoch vyjadruje voči nej viaceré námietky, Peter Kellner-Hostinský sa prezentuje ako jej otvorený apologét. Ctiboh Zoch kritizuje Hurbana už za nedostatočné vymedzenie predmetu slovanskej vedy, ktorý je vraj tak nejasný ako aj jej základný princíp, t. j. princíp „videňja“. (Zoch ho napokon považuje len za imitáciu Schellingovho princípu „Anschaung“, t. j. „hľadenia“.) Najväčšmi však Hurbanovi vytýka, že slovanskú vedu nebuduje na osvojení si bohatstva všetkého predchádzajúceho myslenia, ale izoluje ju od vied iných národov, čím sa dopúšťa nenapraviteľnej chyby, lebo „ak my nevieme to, čo iní vedeli, nemôžeme vedieť 7 ani to, čo vieme, ani to, čo chceme vedieť“. Ďalej v tejto súvislosti konštatuje: „Slovanská veda nezáleží v tom, abi sa ona od vjed druhých národov odlúčila, ale abi tjeto všetki strovila a zažila, a tak potom dačo injeho, treťjeho vitvorila... Národy Západňej Európi už ukázali všetki možňje formi svojho ducha, náleží abi sme ich ukázali aj mi... Nemci poznávali po čjastkach (analiticki), a mi poznáme Boh dá celkom (synteticki), ale keď ma biť toto, muselo biť i to prvšie“. 8 Zdá sa, že tieto Zochove námietky sú v danom kontexte neopodstatnené, pretože Hurban sa od západných a osobitne nemeckých systémov neizoluje. Naopak! Tvrdí, že „Duch a vedomec slovanskí musí prebrodiť všetki rjeki, a to aj tie sistemou cudzích, bo v tichto jesto tá voda svetoducha, ktorou sa ta prvšja lupina z puvodnjeho oka slovanskjeho 9 zmije, tak že iba po úplnom tej lupini zotrjetí zrak slovanskjeho videňja sa zostrí“. Z uvedeného vyplýva, že Hurban zaujímal k novovekej racionalite ambivalentný postoj. Na jednej strane si uvedomuje, že bez nej svoj systém slovanskej vedy nevybuduje. Súčasne však upozorňuje, že tento systém - založený na princípe „videňja“ - je s európskymi koncepciami novovekej racionality zjavne nezlučiteľný. Novoveká racionalita, tak v osvietenskej ako aj hegelovskej modifikácii, je - podľa Hurbana - sama osebe metodologickou i noetickou krajnosťou, jednostrannosťou a v konečnom dôsledku i obmedzenosťou. Zmysluplné a „živé“ prepojenie poznania s konaním (a práve o to Hurbanovi šlo) nezaručuje ani „osvietený rozum“ Voltaire, ani „čistý rozum“ I. Kanta, či „dialektický rozum“ Hegela. Bytostné spojenie poznania s konaním (tzv. „vedoskutok“) predpokladá syntézu rozumu a viery a tá je možná len na základe princípu „videňja“. Peter Kellner Hostinský sa v spore o charakter slovanskej vedy angažoval na strane Hurbana. Svoje stanovisko vyjadril v dvoch „otvorených listoch Ctibohovi Zochovi (Cochiusovi), v ktorých vychádza z tvrdenia, že „celý svet vedy má tri stanoviská : vedu empirickú, metafyzickú a skutočnú... prvú predstavuje národ románsky, druhú národ 10 germánsky a tretiu národ slovanský“. Gnozeologicko-metodologickou platformou vedy empirickej je gnóma „sentio ergo sum“. Analogickou bázou vedy metafyzickej je presvedčenie „cogito ergo sum“. Ideovou platformou vedy slovanskej je „filozofia 11 videnia“ s krédom „video ergo sum“. Podstatné tézy a dimenzie „filozofie videnia“ W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 179 Rudolf Dupkala Hostinský načrtol v polemike so Zochom, v ktorej reaguje na jeho výhrady voči Hurbanovej koncepcii „videňja“, ako ideovému základu (princípu) slovanskej vedy. V tejto súvislosti pripomína, že Zoch na adresu Hurbana napríklad poznamenáva: „Videnie je ešte nie vedenie... Hľadenie, či už telesným, či ako sa hovorí duchovným 12 okom bez myslenia nie je nič“. Ďalej Hostinský komentuje tie pasáže zo Zochovej protihurbanovskej argumentácie, z ktorých vyplýva, že Hurbanova koncepcia „videňja“ je vraj len nepôvodnou modifikáciou nemeckého Weissagung, t. j. proroctva, vizionárskeho náhľadu a podobne. Hostinský je presvedčený, že Zoch sa veľmi mýli, keď Hurbanove slovo „videňja“ chápe len vo význame proroctva, resp. vizionárskeho náhľadu. „Videňja“ - píše Hostinský - „je nie proroctvo, bo tak bi nebolo sprostredkovanuo povedomosťou smislov a sebapovedomím ducha i človeka i Boha, ono je ale bezprostredná a celá 13 istota poznaňja“. Hurbanove „videňja“ je - podľa Hostinského - syntetizujúcim nástrojom, spôsobom, východiskom, obsahom i cieľom všetkého poznávania. Jeho súčasťou sú tak pravdy získané z rozumu a zmyslov, ako aj pravdy vytryskujúce z prameňa zjavenia. „Videňja“ - zdôrazňuje Hostinský - „obsahuje všetkje spuosobi poznaňja, asiatskí pantheismus mau len jeden moment poznaňja a to smisli, ňemecká špekulácia tjež len jeden moment a to rozumnosť, ktorú za našich časov vo filosofii najmä Hegel vedecki vistaviu. Oba momenti ale sú jednostrannje a sláva Hurbanovi, 14 že nás zavjedou na strjed, z ktorjeho vidíme a poznáme všetko“. Hostinský pritom diferencuje nielen medzi „videním“ a proroctvom, ale tiež medzi „videním“ ako gnozeologickou koncepciou a videním ako bezprostredným zrakovým vnemom, resp. vnímaním. Na označenie zrakového vnemu (či vnímania) odporúča používať termín „hľadenie“ (pozeranie sa). Videnie v hurbanovskom zmysle (t. j. „videňja“) charakterizuje ako koncepciu, ktorá zjednocuje v sebe tak hľadenie (zmyslovosť) a myslenie (rozumovosť), ako aj zjavenie (animadversio). Takto chápané „videňja“, však neimplikuje proroctvo, pretože „proroctvo to ňje je filosofia naša slovanská. Terajší slovanskí vedomec, keď chce biť filosofom, musí viďjeť a nie prorokúvať, viďjeť ňje len to, čo biť má , ale aj pravdu toho, čo bolo a čo je. Viďeňja to je podstatním znakom nauki a filosofie slovanskej tak, ako špekulatívnosť je podstatou filosofie ňemeckej. Viďeňja tak sa má k vede slovanskej, ako metafisika k vede ňemeckej a fisika k vede francuzsko-englickej...Nemecká filosofia je metafisická a západno-europejska je fisická. Tieto dve krajnosti boli odjakživa len čjastki pravdi a ňje pravdou celou. Tamtej (t.j. nemeckej metafyzike - pozn. R. D.) duch bou studnicou všetkjeho a tejto (t.j. francúzsko-anglickej fyzike - pozn. R. D.) hmota matkou všetkjeho života : u nás ale aňi jednuo, aňi druhuo samo osebe nestojí, bo mi Slovaňja 15 chceme poznať pravdu celú a ňje len jej jetnotlivje momenťi“. Napriek tomu, že nemecká metafyzika a francúzsko-anglická fyzika prinášajú len momenty pravdy, Hostinský ich nezavrhuje. Naopak! Zdôrazňuje, že „tjeto 180 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Ratio et fides v kontextoch sporov o charakter slovanskej vedy a filozofie na slovensku v 19. storočí čjastočňje momenti sú mostom do krajini pravdi slovanskej, v ktorej ale ani materia a smiselnosť, ani z druhej strany duch a rozumnosť ňje sú princípom, lež ktorej 16 centrum je videňja“. Úlohou „videňja“ ako tretej a limitatívnej koncepcie filozofie je preniesť ducha z brehov nemeckej metafyziky a francúzsko-anglickej fyziky „na strjed“ slovanskej vedy. Iba tá naučí človeka poznať celosť zjavenia, a tak úplnú pravdu. Systematickým spracovaním filozofie videnia mala byť práca s názvom Vidboslovie, ktorú však Hostinský zanechal len v podobe nedokončeného rukopisu. „Tento systém“ - píše O. Čepan - „aj so svojím ústredným pojmom (a princípom) videnia - vidmy nie je patologický jav, ale ucelená filozoficko-mytologická a kozmologická sústava. Ako taký predstavuje hlavný inšpiračný prameň básnickej tvorby slovenských mesianistov 17 a vstupnú bránu do ich myšlienkového sveta“. Z uvedeného vyplýva, že spor štúrovcov o princíp „videňja“ bol sporom nielen o hegelovský model racionality, ale tiež o chápanie vzťahu rozumu a viery. Vzhľadom na skutočnosť, že hegelovská racionalita sa už v polovici 19. storočia dostáva do relatívne hlbokej krízy (určite to takto pociťovali aspoň Schopenhauer, Kierkegaard a ďalší) vynára sa otázka: ako hodnotiť vyššie uvedené filozofické iniciatívy štúrovcov? Bola produktívnejšia a perspektívnejšia tá, ktorá racionalistické posolstvo Hegelovho absolútneho ducha prijala a v - uspôsobenej podobe - zahrnula aj do svojej koncepcie „videňja“, alebo tá, ktorá ho podrobila kritike a napokon odmietla? Nazdávame sa, že odpoveď na túto otázku predpokladá zohľadnenie (rešpektovanie) konkrétneho dobovo-historického kontextu. Filozofické myslenie na Slovensku reflektovalo v polovici 19. storočia inú duchovnú a sociálnu realitu, než bola tá, v ktorej sa rozvíjala západoeurópska filozofia. Ak novoveká racionalita v západnej Európe (polovice 19. storočia) svoju ideovo-produktívnu energiu už svojim spôsobom „vyžiarila“, v našom priestore sa oheň osvietenského rozumu ešte ani plnohodnotne nerozhorel. To, čo sa v západnej Európe začína pociťovať už ako prejav, príznak, či dokonca produkt krízy, to je u nás nástrojom, resp. faktorom duchovného a sprostredkovane i sociálneho aktivizmu. O tom, či už samotní štúrovci pociťovali krízu novovekej racionality možno pochybovať. Avšak to, že novovekú racionalitu „prijímali“ s vážnymi výhradami, to je fakt. Dokladá to aj ich spôsob reflexie Hegelovej filozofie na pozadí ktorej bol rozvíjaný tiež - nami sledovaný - spor štúrovcov o princíp „videňja“ implikujúci aj stále aktuálny vzťah racionality (rozumu) a viery. Nazdávame sa, že bol to spor filozoficky zmysluplný a produktívny, na čom mali nezastupiteľný podiel tak tí jeho aktéri, ktorých postoj možno považovať za pragmaticko-pozitívny, ako aj tí, ktorých protiracionalistická (a konkrétne protihegelovská) argumentácia mala mesianisticko - kritický charakter. Spor štúrovcov o princíp „videňja“ chápeme ako jeden z prvých pokusov o sebareflexiu slovenskej filozofie a v tomto zmysle aj ako významnú súčasť našej filozofickej tradície. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 181 Rudolf Dupkala Nazdávame sa, že takto koncipovaný spor si zachováva svoju sémantickú otvorenosť a interpretačnú aktuálnosť aj s odstupom času. Poznámky 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 V štúrovskej generácii sa na pozadí sporov o Hegela postupne sformovali dve základné ideovo-filozofické línie. Jedna bola (aspoň do r. 1848) viacmenej prohegelovská a z hľadiska reflexie novovekej racionality by sme ju mohli vymedziť ako pragmaticko-pozitívnu (Ľ. Štúr, J.M. Hurban, A. Sládkovič, C. Zoch a ďalší). Druh bola zjavne protihegelovská a vo vzťahu k novovekej racionalite zastávala pozíciu mesianisticko-kritickú (M. M. Hodža, S. B. Hroboň, P. K. Hostinský a ďalší). Táto diferenciácia však nemala trvalý, resp. nezvratný charakter. Bola dynamickou a súvsťažnou, čo ilustruje aj nami sledovaný spor štúrovcov o princíp „videňja“. HURBAN, J. M. : Veda a Slovenskje pohladi. In: Slovenskje pohladi, roč. I., 1846, Svazok 1, s. 1 Tamže, s. 9. Tamže, s. 11. Tamže, s. 10. Tamže, s. 11. CTIBOCH COCHIUS (ZOCH), Recenzia Hurbanovej state Veda a Slovenskje pohladi. In: Orol Tatranský, roč. II., 1847, č. 51, s. 411. Tamže, s. 411-412. HURBAN, J. M. : Veda a Slovenskje pohladi. In: Slovenskje pohladi, roč. I., 1846, Svazok 1, s. 11. V tejto súvislosti sa žiada poznamenať, že vyššie uvedené stanovisko Hurbana možno v plnej miere apikovať aj na jeho vzťah k Hegelovi, ktorý - samotný Hurban - charakterizoval slovami: „teraz je to v móďe posmešno hovoriť o Heglovi, keď kdo píše tak ako nepísau jeho dedo, je Hegelian... mi sme všetci od odporníkov našich Hegelianmi menuvaní... O Heglovi najvjac ti zle hovorja u nás, ktorí Hegla ani ňevideli... Ale mi sme presvedčeni, že ani slovenskej filozofii ňemuože dokonalo ten rozumeť kdo Heglov sistem ňepoznau, a s ním more filozofie ňepreplávau“. In: Slovenskje pohladi, roč. II., 1847, Svazok 2, s. 32. PETER ZÁBOJ (KELLNER) HOSTINSKÝ, Druhý otvorený list p. Ctibohovi Cochiusovi. In: Orol Tatranský II., 1847, č. 76-78, s. 620 Bližšie pozri Tamže, s. 620 Tamže, s. 411. Tamže, s. 468. Tamže, s. 476. Tamže, s. 467. Tamže, s. 467. ČEPAN, O.: Romantický mesianizmus. In: Zborník, K problematike slovenského romantizmu. Martin 1973, s. 117. 182 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 183-210] Wojciech Słomski Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks I. Does Goedel’s theorem apply to humans? Penrose’s arguments using Goedel’s theorems depend on the ability of mathematicians to grasp certain “unassailable truths”. While it may be the case that some truths are so difficult that they can never be considered unassailably true, it should be the case that nothing false can be unassailably true. However, it can be shown that, even though it might be the case that nothing false is ever judged to be unassailably true, this fact cannot be an unassailable truth. The “quick and dirty” way to show this is to use an explicitly self-referential sentence. Let G be the following sentence: This sentence is not an unassailable belief of Roger Penrose. If we suppose that G is one of Roger Penrose’s unassailable truths, then we immediately conclude that it must be false. Therefore, Roger Penrose’s unassailable beliefs include at least one false statement. Turning that around, if Roger Penrose’s beliefs are sound (they do not include any false statements), then it must be that G cannot be one of his unassailable beliefs. But since G says that it is not one of his unassailable beliefs, it follows that G must be true. So, we conclude: If Roger Penrose is sound, then G is true. Now, since Roger Penrose is capable of seeing the truth of the above implication, it follows that if he believes himself sound, then he will believe G. But, by definition of G, if Penrose believes G (unassailably), then G must be false. So, if Roger Penrose believes he is sound, then G is false and yet Roger Penrose believes that it is true. Therefore, we conclude: If Roger Penrose believes he is sound, then he is, in fact, unsound. A slightly more mathematical argument uses definition paradoxes such as Richard’s paradox 1. Here is a related paradox: let F(x) be a function from integers to integers defined as follows: interpret the binary expansion of x as a sequence of bytes, or characters. If x unambiguously defines a total function G from integers to integers, then the value of F(x) is G(x) + 1. Otherwise, the value of F(x) is 0. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 183 Wojciech Słomski Now, let N be the binary number coding the bytes in the above description and consider the expression F(N). To evaluate this expression, we need first to determine whether N codes an unambiguous definition of a total function. Well, N is just the definition of F, which at least appears to be well-defined. But then the definition of F would then require the value of F(N) to be F(N) + 1, which is impossible. This contradicts the assumption that F is a total function; it can’t possibly be defined for N. However, if we know that N does not define a total function, then the above definition seems to give a definite result: F(N) is specified to be 0. The resulting paradox seems to me to show that the notion of “unambiguous definition” cannot itself be unambiguous. Similarly, the notion of “unassailable truth” cannot itself be unassailable. Such self-referential arguments may seem perhaps too “cute” to be believed. We know from the Liar paradox to be suspicious of explicitly self-referential sentences2. However, we can eliminate the explicit self-reference and still reach the same conclusion. All that is necessary is the construction of a sentence G such that G holds if and only if it is not an unassailable truth. Since Penrose rejects the idea that human reasoning is beyond science, he seems to be committed to the belief that one day we might have a mathematical theory of how the human brain works. Therefore, using that mathematical theory, it will be possible (principle) to formulate a mathematical formula P(x) which holds only if an (idealized, error-free) human brain would find the statement coded by x to be “unassailably true”. Whether or not P(x) is computable, we can use this formula to construct a “Goedel statement” for humans: a statement G which, if our reasoning is consistent, would be true but not believed to be “unassailably true” by us. Using Penrose’s principle that we are forced to believe in our own soundness, it follows that we would be forced to conclude that G must be true. But this contradicts the definition of G as true but not believed to be true by us! The resulting contradiction shows that either Penrose is wrong, and we can’t be unassailably convinced of our own soundness, or else Penrose is wrong, and the human brain can never be described by mathematics (and thus not by science, according to the current view of science). Therefore, if Penrose’s arguments support any conclusion about the human mind, it would seem to me to support the position that the mind is forever beyond science, rather than simply that it is beyond what is computable. There is nothing in Penrose’s argument that couldn’t just as well rule out any mathematical theory of the mind, not just computable theories. Penrose’s arguments, if taken to their logical conclusion, show us not that the human mind is noncomputable 3, but that either the human mind is beyond all mathematics, or else we cannot be sure that it is consistent. If we reject the “mysterian” position that mind is beyond science, we are left with the conclusion that we can’t know that we are consistent. This seems very counter-intuitive. If we are very careful, and only reason in justified steps, why can’t we be certain that we are being consistent? Let me illustrate with a thought experiment. Suppose 184 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks that an experimental subject is given two buttons, marked “yes” and “no”, and is asked by the experimenter to push the appropriate button in response to a series of yes-no questions. What happens if the experimenter, on a lark, asks the question “Will you push the ‘no’ button?”. It is clear that whatever answer the subject gives will be wrong. So, if the subject is committed to answering truthfully, then he can never hit the “no” button, even though “no” would be the correct answer. There is an intrinsic incompleteness in the subject’s answers, in the sense that there are questions that he cannot truthfully answer. Now, there is no real paradox in this thought experiment. The subject knows that the answer to the experimenter’s question is “no”, but he cannot convey this knowledge. Thus there is a split between the public and private knowledge of the subject. But now, let’s extend the thought experiment. Someday, as science marches on, we will understand the brain well enough that we can dispense with the “yes” and “no” buttons (which are susceptible to lying on the part of the subject). Instead of these buttons, we assume that the experimenter implants probes directly into the subject’s brain, and we assume that these probes are capable of directly reading the beliefs of this subject. If the probes detect that the subject’s brain is in the “yes” belief state, it flashes a light labeled “yes”, and if it detects a “no” belief state, it flashes a light labeled “no”. Now, in this improved experiment, the subject is asked the question “Will the ‘no’ light flash?” In this improved set-up, there is no possibility of the subject having knowledge that he can’t convey; the probe immediately conveys any belief the subject has. If the subject believes the “no” light will flash, then the answer to the question would be “yes”, and the subject’s beliefs would be wrong. Therefore, if the subject’s beliefs are sound then the answer to the question is “no”. Therefore, since the subject cannot correctly believe the answer to be “no”, he similarly cannot correctly believe that he is sound. If the subject reasons from the assumption of his own soundness, he is led into making an error. As can be seen from this thought experiment, the inability to be certain of one’s own soundness is not a deficiency of intelligence. There is no way that the subject in the experiment can correctly answer the question by just “thinking harder” about it 4. Penrose in Shadows… was not concerned with beliefs in general, but only with beliefs about mathematics. In the pristine world of mathematics, is there a way to be careful, and make sure that our reasoning is consistent? It is understandable that if we start playing around with axioms we don’t understand, such as the large - cardinal axioms of set theory 5, we might run into an inconsistency. However, suppose we stick to more concrete, understandable mathematics. For instance, Peano’s theory of arithmetic. Surely, we can be certain that elementary arithmetic is consistent? Its axioms are only statements about plus and times which are obviously true to anyone who understands the simplest facts about numbers. Let’s try to imagine a mathematician who is trying to figure out the limits of what the “unassailable truths” of arithmetic are. If the mathematician starts proving facts about arithmetic one at a time, using standard arithmetical methods (such as proof by induction) W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 185 Wojciech Słomski he can be pretty sure that he will never make a mistake. After a while, he might realize that everything he is doing can actually be automated - he can formalize the rules of arithmetic as axioms and rules of inference, and he could, in principle, write a computer program that could, given enough time, prove every possible theorem that can be obtained using those rules. Since the mathematician is confident that he set up the axioms correctly, he can, following Goedel, conclude that the resulting theory is consistent, so the Goedel statement for that theory is true but unprovable 6. The mathematician could then construct a second theory, which used as axioms all the axioms of the first theory, plus the Goedel statement for that first theory. This theory should be as sound as the first was. In a similar way, the mathematician could construct a third, more powerful theory, and a fourth, etc. All of them would seemingly be as sound as the first. Once the mathematician sets up the Omega theory, he can again use Goedel’s theorem to get a theory more powerful than that, and another even more powerful. Eventually, he would get around to building a second Omega theory infinitely more powerful than the first Omega theory, and then a third Omega theory infinitely more powerful than the second. Then, the mathematician might get the idea of building an Omega-squared theory, which would be the union of all the Omega theories. He can go on forming more and more powerful theories, corresponding to bigger and bigger ordinals. Now, all of the mathematician’s theories seem to only use the two obviously sound principles: A statement is considered to be “unassailably true” under the following circumstances: (1) It is a theorem of PA, or (2) It is a statement of the form G(T), where T is a theory consisting of only “unassailably true” facts. Surely, there is absolutely no way that an inconsistency could ever arise in the collection of “unassailably true” facts. So, why can’t we conclude that the collection of unassailably true facts (those obtained using only these two rules of inference) is consistent? The problem is that in order to use Goedel’s theorem to get ever more powerful mathematical theories, our mathematician needs to formalize more and more of his own reasoning, and then make the “leap” to the conclusion that that formalization is itself consistent (and therefore, the corresponding Goedel statement is true.) However, if the mathematician formalizes too much of his own reasoning, including the “leaps”, then the resulting theory will be able to formalize itself, and make the leap to the conclusion that its own Goedel statement is true. But this conclusion leads immediately to a contradiction. So, either: (1) the mathematician at some point stops short of formalizing all of his reasoning (in which case, the collection of all facts he can prove will be an axiomatizable theory), or else (2) he formalizes all of his reasoning, and the resulting theory is inconsistent (it would be able to prove its own consistency). 186 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks Penrose’s arguments that our reasoning can’t be formalized is in some sense correct. There is no way to formalize our own reasoning and be absolutely certain that the resulting theory is sound and consistent. However, this turns out not to be a limitation on what computers or formal systems can accomplish relative to humans. Instead, it is an intrinsic limitation in our abilities to reason about our own reasoning process. To the extent that we understand our own reasoning, we can’t be certain that it is sound, and to the extent that we know we are sound, we don’t understand our reasoning well enough to formalize it. This limitation is not due to lack of intelligence on our part, but is inherent in any reasoning system that is capable of reasoning about itself. By other hand, some writers 7 argue that while Penrose’s formulation of Goedel’s theorem is by itself unexceptionable, his subsequent discussion of it - especially in relation to Goedel’s own formulation and various of its generalizations - is unfortunately marred by a number of errors. I assume here some familiarity with mathematical logic and the relevant material from Kleene8; the reader who does not have that familiarity should skim the following before proceeding to the next section of this review. Penrose’s form of Goedel’s incompleteness theorem is stated in terms of Turing machine computations as follows: “Theorem 1: Suppose A is a Turing machine which is such that whenever A halts on an input (q,n) then C_q(n) does not halt. Then for some k, C_k(k) does not halt, yet A does not halt on (k,k). In other words, if the halting of A is a sufficient condition for the non-halting of Turing machines then it is not a necessary condition for that; still more briefly: soundness of A implies incompleteness of A” 9. The proof of Theorem 1 is just a variant of the standard diagonal argument, originating with Turing in 1937, that the halting problem for Turing machines is not effectively decidable. As a form, though, of Goedel’s incompleteness theorem, it is very close to Kleene’s generalized form of that result, established in 1943 and exposited in Kleene 10 as Theorem XIII. That makes use of a very general notion of formal system F, the main condition for which is that the set of “provable formulas” is effectively enumerable. Suppose in particular that F contains effectively given “formulas” phi(q,n) which are supposed to “express” the predicate P(q,n) which holds just in case C_q(n) does not halt. F is said to be sound or correct for P if whenever F proves phi(q,n) then P(q,n) holds, and it is said to be complete for P if the converse is true. In slightly weakened form, Kleene’s theorem is then as follows: “Theorem 2: If F is a formal system (in the general sense) which is sound for the predicate P then it is not complete for it. In particular, there is a k such that C_k(k) does not halt though F does not prove phi(k,k)” 11. Assuming Church’s Thesis, Theorem 2 follows Theorem 1, since every recursively enumerable set of pairs (q,n) is the same as the set of inputs on which a Turing machine W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 187 Wojciech Słomski halts. Conversely, to obtain Theorem 1 from Theorem 2, simply take the “formula” phi(q,n) to be the pair (q,n) and the set of “provable formulas” of F to be the set of pairs on which A halts. We must now examine the relationship of these results with the usual formulation of Goedel’s incompleteness theorems. Here we deal with formal systems in the logical sense, i.e. systems F whose formulas are built up from basic arithmetical (and possibly other) relations by means of the propositional connectives and quantifiers and whose provable formulas are obtained from a given set of axioms (both logical and nonlogical) by closing under certain rules of inference. Moreover, F is assumed to be effectively given, i.e. the set of axioms of F and its rules of inference are supposed to be effectively decidable, so that its set of provable formulas is effectively enumerable. Finally, F is supposed to be “sufficiently strong”, i.e. contain a modicum F_0 of elementary number theory (or arithmetic). Over the years, the statement of Goedel’s incompleteness theorems has been steadily strengthened by a steady weakening of what is assumed for F_0. In 1931, Goedel had taken it to be a version of simple type theory over a number-theoretical base, but he soon weakened that to a form of the firstorder system of Peano Arithmetic PA. Subsequently, for Goedel’s first incompleteness theorem, this was further weakened considerably to R.M. Robinson’s fragment Q of arithmetic, and for the second incompleteness theorem to the subsystem Sigma_1-IA of PA based on induction applied only to Sigma_1 formulas. For details, see Goedel’s 1931 and related papers in the original and in translation, with an introductory note by Kleene, in Goedel 12, and the expositions in Kleene 13 and Smorynski 14. For simplicity, we assume throughout the following that F_0 is PA, and that F is an (effectively given) formal system in the logical sense which contains PA. As Penrose notes, the class of PI_1 formulas is of special significance in connection with the Goedel theorems. These are ones of the form ∃ for all (x) R(x)∃, where R expresses an effectively decidable (recursive) property of the natural numbers and the intended range of 'x' is the set of natural numbers. Dual to this class is the class SIGMA_1 of formulas of the form ∃ exists (x) S(x) ∃ where S is effectively decidable; in classical logic, these are equivalent to negations ∃ not for all (x) not S(x) ∃ of PI_1 formulas. We may consider similarly PI_1 and SIGMA_1 formulas with free variables such as ∃ for all (y) R(x,y) ∃ and ∃ exists (y) S(x,y) ∃ with decidable R, S. The following examples are particularly relevant to the Goedel theorems: (1) we have a decidable relation Proof_F(x,y) which expresses that y is (the Goedel number of) a proof in F of the formula (with number) x; then (2) the SIGMA_1 formula Prov_F(x):= ∃ exists (y). Proof_F(x,y) ∃ expresses that the formula (with number) x is provable in F, while the PI_1 formula ∃ for all (y) not Proof_F(x,y) ∃ expresses that x is not provable in F; in particular 188 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks (3) if c is the number of the formula ∃ 0=1∃, the PI_1 formula Con(F) := ∃ for all (y) not Proof_F(c,y) ∃ expresses that F is consistent. Next, (following Kleene), we have (4) a decidable relation T(z,x,y) which expresses that y is (the number of) a terminating computation at input x on the Turing machine C_z; so (5) the SIGMA_1 formula ∃ exists (y) T(z,x,y) ∃ expresses that C_z(x) halts, and (6) the PI_1 formula ∃ for all (y) not T(z,x,y) ∃ expresses that C_z(x) does not halt; in particular, (7) for each k, the PI_1 sentence ∃ for all (y) not T(k,k,y) ∃ expresses that C_k(k) does not halt. The system F is said to be sound for a class S of sentences if whenever F proves phi with phi in S then phi is true in the structure N of natural numbers; F is said to be complete for the sentences in S if the converse holds. F is said to be omega-consistent if there is no formula phi(x) such that F proves ∃ not phi(n) ∃ for each natural number n, and yet F proves ∃ exists (x) phi(x) ∃. It is said to be 1-consistent if this condition holds for decidable phi. It is obvious that if F is omega-consistent then it is 1-consistent, and that in turn implies that it is consistent, since an inconsistent system proves all formulas. Under our general assumption that F is sufficiently strong (i.e. contains PA as a subsystem), we have: Lemma: (1) F is complete for SIGMA_1 sentences. (2) F is 1-consistent if and only if F is sound for SIGMA_1 sentences. (3) F is consistent if and only if F is sound for PI_1 sentences. The idea for the proof of (2) is that if F is 1-consistent and proves ∃ exists (x) S(x) ∃ where S is decidable then there must exist an n such that S(n) holds, since otherwise we could prove ∃ not S(n) ∃ for each n. The converse is immediate by definition. The idea for the proof of (3) is that if F is consistent and proves ∃ for all (x) R(x) ∃ with R decidable, then for each n, F proves R(n), hence R(n) must be true, for otherwise ∃ not R(n) ∃ would be provable in F as a special case of (1). The result (3) of Lemma is a fundamental observation due to Hilbert 15, since it shows that any success of his consistency program for a system F would establish the correctness of F for the “real” (i.e. PI_1) sentences. For his completeness results, Goedel constructed a PI_1 sentence G(F) equivalent (in PA) to ∃ for all (y) not Proof_F(g,y) ∃, where g is the Goedel number of G(F). Thus G(F) provably expresses of itself (via its Goedel number) that it is not provable in F. Theorem 4 (Goedel’s 1st incompleteness theorem): (1) If F is consistent then G(F) is not provable in F (2) If F is omega-consistent then ∃ not G(F) ∃ is not provable in F. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 189 Wojciech Słomski Now the hypothesis in (1) is equivalent by Lemma to the soundness of F for PI_1 sentences, and since under this hypothesis the sentence ∃ for all (y) not Proof_F(g,y) ∃ is true and hence G(F) is true, we conclude from the first part of the 1st incompleteness theorem that: Corollary 5. If F is sound for PI_1 sentences then F is not complete for them. In this form, the first part of Goedel’s 1st incompleteness theorem is of the same character as Theorem 1 (Turing-Penrose) as well as Theorem 2 (Kleene). Note that the hypothesis of the second part of Theorem 4 can be replaced immediately by the assumption that F is 1-consistent. For if ∃ not G(F) ∃ is provable in F then so also is ∃ exists (y) Proof_F(g,y) ∃. But that sentence is false by the first part of the theorem. Note also that if ∃ not G(F) ∃ is added to F as an axiom, and F is consistent, the resulting system is still consistent (by the first part of Theorem 4) but not 1-consistent, hence not omega - consistent. In 1937, Rosser 16 constructed a PI_1 sentence R(F) which is such that if F is consistent neither R(F) nor ∃ not R(F) ∃ is provable in F. However, R(F) is less useful than G(F), as the following shows: Theorem 6 (Goedel's 2nd incompleteness theorem) (1) PA proves ∃Con(F) → G(F) ∃ (2) Hence, if F is consistent then F does not prove Con(F), i.e. F does not prove its own consistency. The idea of a proof of ∃Con(F) → G(F) ∃ in (i) is to formalize in PA the proof of the first part of the 1st incompleteness theorem. The converse, that ∃G(F) → Con(F) ∃, is trivial, since if any sentence is not provable in F then 0=1 is not provable in F. After this extensive, but, as we shall see, necessary excursus, we can finally return to Penrose's Shadows…17. The idea of a computational procedure A being sound is explained here by the statement that if A halts on input (q,n) then C_q(n) does not halt. As we have seen, the conclusion is equivalent to the PI_1 sentence ∃ for all (y) not T(q,n,y) ∃, and soundness of A is a special case of soundness of a formal system for PI_1 sentences. However 18 in Penrose’s account of Goedel’s incompleteness theorem, he says 19 that if a formal system is sound then “it is certainly omega-consistent”. This is a different notion of soundness from that since omega-consistency is stronger than consistency, i.e. than soundness for PI_1 sentences. Penrose does not explain here what is meant by this new notion of soundness, but implicit in what he says is soundness for all (arithmetical) sentences. In Shadows…20 , Penrose introduces the notation ‘Omega(F)’ for the [formal] assertion that the system F is omega-consistent. He says that “Goedel’s famous incompleteness theorem tells us that Omega(F) is not a theorem of F... provided that F is actually omega-consistent.” As we have seen, Goedel’s 2nd incompleteness theorem tells us that Con(F) is not a theorem of F provided F is simply consistent, a fortiori 190 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks Omega(F) is not a theorem of F under the same conditions. The hypothesis of omegaconsistency of F (or its weakening, 1-consistency) is needed only if we want also to conclude that ∃ not Con(F) ∃ (or equivalently, ∃ not G(F) ∃) is not a theorem of F. Penrose further says here that he will use the notation 'G(F)' for the [formal] assertion that F is consistent. He then says that Rosser's theorem tells us that if F is consistent then G(F) is not a theorem of F; but that is what Goedel's 2nd incompleteness theorem tells us, not Rosser’s. Penrose further muddies the picture by saying that he will “not bother to draw a clear line between consistency and omega-consistency” in most of his discussions, but that “the version of the Goedel theorem that I [Penrose] have actually presented is essentially the one that asserts that if F is omega-consistent, then it cannot be complete, being unable to assert Omega(F) as a theorem” 21. Instead, as we have seen, what he showed is a version of the first part of Goedel’s incompleteness theorem, that if F is sound for PI_1 sentences [-> consistent] then G(F) is not a theorem of F. Penrose says 22 that in order to discuss the actions of Turing machines, F must contain the minimum operator (mu) symbol. It is true that, in Kleene’s normal form theorem, the value of C_q(n) is of the form U(mu y.T(q,n,y)) when ∃ exists(y) T(q,n,y) ∃ holds; but the statement of halting or non-halting of C_q(n) does not require the explicit presence of mu among the symbols of F. Penrose argues 23 that if F* and F** are obtained from F by adjoining G(F) and ∃ not G(F) ∃ resp. as axioms, and if F is consistent then F* and F** are both consistent. This is correct for F** by ordinary logic, but not for F*. The following is a counter-example: let F be obtained from PA by adjoining ∃ not G(PA) ∃ or, equivalently, ∃ not Con(PA) ∃ as an axiom. Thus F is PA** in Penrose's notation, and so F is consistent. But in this case, since F* includes ∃Con(F) ∃ and PA is contained in F, we have that F* proves ∃Con(PA) ∃, so F* is inconsistent. What is needed to insure that F* is consistent is the assumption that F is 1-consistent (which is not the case for F=PA**); as it happens, it can be shown that if F is 1-consistent so also is F*. The discussion 24 of the non-categoricity of the first-order version of PA of Peano’s axioms vs. the categoricity of the second-order version of those axioms is misleading since it lumps together first-order quantification with second-order quantification. What the latter does is allow one to quantify over properties P in the induction axiom, namely as ∃ for all (P). [P(0) and for all (x) (P(x) -> P(Sx)) -> for all (x) P(x)] ∃. However, Penrose is right in saying that for this second-order axiom to guarantee categoricity we need to regard it semantically, i.e. to interpret the variable 'P' in 'for all (P)' as ranging over arbitrary subsets of the first-order domain of interpretation, and there is no effective formal system complete for this semantics (by Goedel's incompleteness theorem). In the discussion 25 these problems it is asserted that we cannot “properly encapsulate ‘soundness’ or ‘truth’ within any formal system -- as follows by a famous W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 191 Wojciech Słomski theorem of Tarski”. This settles definitely the earlier ambiguity between the notions of soundness used and that i.e. here soundness is taken as truth of all sentences (at least all arithmetical ones); then Tarski’s theorem on the non-definability of truth certainly applies provided the system F under consideration is consistent. Penrose goes on to say that for restricted notions of soundness we can prove in F, or even PA, that if F is sound then G(F) holds. In particular, he says that PA proves ∃ Con(F) -> G(F) ∃. This is strange, because he said 26 that he will use ‘G(F)’ for the formal statement that F is consistent, i.e. for ‘Con(F)’: but for that identification the implication is trivial. The implication ∃ Con (F) -> G(F) ∃ is only of interest if one takes G(F) to be Goedel's sentence that expresses of itself that it is not provable in F (cf. Theorem 6(i) above). The next strange statement is that 27 one can prove that ‘F omega-consistent’ implies ‘Omega(F)’, since Penrose defined Omega(F) to be the formal statement of the omegaconsistency of F; on that identification the implication is once more trivial. The description 28 of famous results on Turing’s ordinal logics is incorrect. First of all, the reference given is to Feferman, which contains a historical exposition of Turing’s seminal work and subsequent work on this subject (under the new name, transfinite recursive progressions of formal systems). It was Turing who showed in his 1939 paper that the ordinal logic obtained by iteration of adjunction of consistency statements starting with PA and proceeding through the recursive ordinals is complete for PI_1 statements (in fact at a surprisingly low level); Turing had hoped to improve this to completeness for PI_2 sentences. Turing’s ordinal logic is incomplete for PI_2 sentences; 1. the same holds for progressions based on transfinite iteration of the so-called local reflection principle; but 2. one obtains completeness for all arithmetical sentences in a progression based on the transfinite iteration of the so-called global or uniform reflection principle. However, the following comments by Penrose about the significance of Turing’s work are correct: “...there is no algorithmic procedure that one can lay down beforehand which allows one to do this systematization for all recursive ordinals once and for all”, and that “...repeated Goedelization...does not provide us with a mechanical procedure for establishing the truth of PI_1 sentences” 29. It’s doesn’t matter the all occurrences of technical errors that Penrose makes in connection with Goedel’s incompleteness theorems, many of which also propagate through. Given the weight that Penrose attaches to his Goedelian argument, all these errors should give one pause. One has here lots more of the “slapdash scholarship” that Davis complained about in his commentary 30, and they suggest that Penrose may stretch that scholarship perilously thin in areas distant from his own expertise. The main question, though, is whether these errors undermine the conclusions that 192 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks he wishes to draw from the Goedelian argument. I don’t think that they do, at least not by themselves. That is, I think that the extended case Penrose makes on through would be unaffected if he put the logical facts right; but the merits of that case itself are another matter. Here it may be less systematic in tracking Penrose. It must be emphasized again that what his case really rests on is the first half of Goedel’s 1st incompleteness theorem (Theorem 4 (1) above) - that if a suitably strong formal system F is consistent then the PI_1 sentence G(F) is not provable in F - combined with Hilbert’s observation (Lemma (3) above) that F is consistent if and only if F is sound for PI_1 sentences. Finally, we have by Goedel’s 2nd incompleteness theorem (Theorem 6 above) that G(F) is equivalent in a base system (e.g. PA) to Con(F). The omega-consistency of F and statement Omega(F) are simply red herrings for Penrose’s argument and should be ignored. The reformulation of incompleteness in terms of Turing machines is of course important if one is to argue that mathematical thought is not mechanical, but it is just a reformulation as Penrose brings out: every theorem-generating machine can be recast as a formal system and vice-versa. However, it is the model of mathematical thought in term of formal systems that is closer to the nature of that thought itself, i.e. to its concepts and modes of reasoning. What is misleading in the equivalence between Turing machines and formal systems is the way theorems are actually obtained in the working experience of mathematicians. On the algorithm model, one starts with an input (q,n) on machine A in an effort to establish that C_q(n) does not halt, i.e. one starts with the “statement” possibly to be established and plugs away mechanically following the algorithm that determines A in the hopes that it will end by “proving it”. The analogue for a formal system F would be to start with a statement phi, possibly to be established, and mechanically generate, one after another, all proofs in F, looking to see if one of them ends with phi. But it would be ridiculous to think that anything like such a search through proofs takes place in the activity of working mathematicians. How it is that they actually arrive at proof is through a marvelous combination of heuristic reasoning, insight and inspiration (building, of course, on prior knowledge and experience) for which there are no general rules, though some patterns have been discerned by Polya and others: there is no formula for mathematical success. It is only when one finally arrives at a proof that one can check (mechanically, in principle, but not in practice) that it does indeed establish the theorem in question. So on the face of it, mathematical thought as it is actually produced is not mechanical; I agree with Penrose that in this respect, understanding is essential, and it is just this aspect of actual mathematical thought that machines cannot share with us. Beyond that, his entire drive is to nail down this conviction by showing that mathematical thought cannot even be re-represented in mechanical terms, as a result of the W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 193 Wojciech Słomski Goedel theorem. In my view, instead of increasing this conviction, this effort raises more questions than it answers and leads into dead-end dialectics. Here are some reasons. Penrose begins by stating as the main conclusion G from the Goedel-Turing incompleteness theorem: “Human mathematicians are not using a knowably sound algorithm in order to ascertain mathematical truth” 31. More specifically, in terms of formal systems: if mathematicians can come to know that a system F is sound, then F cannot be used to ascertain the truth of the true PI_1 statement G(F). Now, as I have noted, there is an ambiguity in Penrose’s use of the notion of soundness between that for PI_1 sentences and that for all sentences. All that the Goedel incompleteness theorem requires of F is the former, since that is equivalent to the consistency of F. But Penrose tends to emphasize the global notion of soundness and to tie it to his Platonistic philosophy of mathematics. The argument goes something as follows: how could we know that F is sound if we did not understand what F is about - its intended interpretation - and see that the axioms of F are all true of that interpretation and that its rules of inference all preserve truth? It is by such means, the argument continues, that we recognize the soundness of systems from PA all the way up to ZF set theory and beyond. And once we recognize the soundness of a system F and accept it as part of the principles on which we can rely, we see that G(F) is true and must accept it too, and so by Goedel’s theorem, we are required to accept something that goes beyond. Two problems with this argument are that: (1) there may be other ways of recognizing the truth of G(F) than through a global notion of truth for F, and (2) the assumption of an intended interpretation for set-theoretical formalisms is highly problematic. The first is what is achieved by proof theory. While it is generally agreed that Hilbert’s program to establish the consistency of stronger and stronger formal systems by purely finitary proof-theoretical methods cannot be carried through as a result of Goedel’s 2nd incompleteness theorem, a relativized form of Hilbert’s program has been successful by these means. Relativized proof theory yields verification of the consistency of a system F by reduction to the consistency of another system F’, and progress is achieved thereby when one has more compelling reasons for accepting F’ than F to begin with. In particular, various prima-facie non-constructive systems have been reduced in this way to constructive systems, and systems of analysis based on impredicative set-existence principles have been reduced to predicative systems. Indeed, it has been shown that the bulk of everyday mathematics can be formalized in such relatively weak systems, and it appears that all of scientifically applicable mathematics can be formalized in a system which is proof-theoretically reducible to PA. While mathematicians may conceive of what they are talking about in Platonistic 194 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks set-theoretical terms, these results show that such a conception is not necessary to secure confidence in the body of mathematical practice 32. Moving on to the philosophical issues raised by Platonism in set theory, Penrose is right in identifying Goedel as one of the foremost proponents of this position. However, I think it is fair to say that he has few adherents among philosophers of mathematics. Admittedly, every overall philosophy of mathematics has its difficulties, but Penrose make it seem that the Platonistic position is a matter of common consensus. This is not the case for those who have given these questions more than token attention. While one may well agree that questions of truth in the natural numbers are of a determinate character, already the assumption of a supposed definite totality of arbitrary sets of natural numbers is highly problematic. Indeed, Goedel himself, at least for a period in the 1930s, found this deeply troubling. In a previously unpublished lecture, he said that: “The result of the preceding discussion is that our axioms [for set theory], if interpreted as meaningful statements, necessarily presuppose a kind of Platonism, which cannot satisfy any critical mind and which does not even produce the conviction that they are consistent”33. And Goedel continued to take proof-theoretical approaches to consistency seriously throughout his life. Incidentally, Penrose says 34 that Cohen, in the last section of his 1966 book on the independence of AC and CH from ZF set theory “reveals himself to be, like Goedel [and Penrose] a true Platonist for whom matters of mathematical truth are absolute and not arbitrary” 35. While that is a reasonable inference from what Cohen said there, shortly after that, at a 1967 conference, he stated: “By now it may have become obvious that I have chosen the Formalist [as opposed to the Platonic Realist] position for set theory” 36. As far as I know, that is still his view. Penrose reports on what Goedel took the significance of his incompleteness theorems to be, via a quotation which had circulated some time back from Goedel’s unpublished Gibbs lecture of 1951. That piece is now available in full as 1951 in Goedel 37, with an illuminating introductory note by George Boolos. More cautious than Penrose, Goedel there comes to the conclusion that “either...the human mind (even within the realm of pure mathematics) infinitely surpasses the powers of any finite machine, or else there exist absolutely unsolvable diophantine problems” 38. Boolos’ discussion of this is tonic: “There is a gap between the proposition that no finite machine meeting certain weak conditions can print a certain formal sentence (which will depend on the machine) and the statement that if the human mind is a finite machine, there exist truths that cannot be established by any proof the human mind can conceive. (...) it is certainly not obvious what it means to say that the human mind, or even the mind of some one human being is a finite machine, e.g. a Turing machine. And to say that the mind (at least in its theorem-proving aspect), or a mind, may be represented by a Turing machine is to leave entirely open just how it is so represented” 39. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 195 Wojciech Słomski The same applies mutatis mutandis to Penrose’s Goedelian argument, and with that, enough said for now. It is very stange that Penrose connects consequences of Goedelian argument with physical problems. III. CAN QUANTUM PHYSICS EXPLAIN A PHENOMENA OF COUNSCIOUNESS? Penrose writes, “A scientific world-view which does not profoundly come to terms with the problem of conscious minds can have no serious pretensions of completeness. Consciousness is part of our universe, so any physical theory which makes no proper place for it falls fundamentally short of providing a genuine description of the world. I would maintain that there is yet no physical, biological, or computational theory that comes very close to explaining our consciousness (...)“ 40. Penrose suggests has not and cannot be done, this point was a bit disconcerting. But even more surprising was the claim that consciousness is a problem in physics. The conscious beings we see around us are the products of billions of years of biological evolution. We interact with them - with each other - at a level that is best described as psychological. All of our evidence regarding consciousness depends upon reports of personal experiences, and observation of our own perception, memories, attention, imagery, and the like. The evidence therefore would seem to be exclusively psychobiological. We will come back to this question. The argument in Shadows… comes down to two theses and a statement of faith. The first thesis could will call the “Turing Impossibility Proof,” and the second, the “Quantum Promissory Note”. The statement of faith involves classical Platonism of the mathematical variety, founded in a sense of certainty and wonder at the amazing success of mathematical thought over the last 25 centuries, and the extraordinary ability of mathematical formalisms to yield deep insight into scientific questions 41. This view may be captured by Einstein’s well-known saying that “the miraculous thing about the universe is that it is comprehensible”. While I share Penrose’s admiration for mathematics, I do not believe in the absolute nature of mathematical thought, which leads him to postulate a realm of special conscious insight requiring no empirical investigation to be understood. After considering the argument of Shadows… I will briefly sketch the current scientific alternative, the emerging psychobiology of consciousness 42. Though the large body of current evidence can be stated in purely objective terms, I will strive to demonstrate the phenomena by appealling to the reader’s personal experience, such as your consciousness of the words on this page, the inner speech that often goes with the act of reading carefully, and so on. Such demonstrations help to establish the fact that we are indeed talking about consciousness as such. Central to Shadows… is Penrose’s 196 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks contention that contemporary science has failed to understand consciousness. There is more than a little truth to that - if we exclude the last decade - but it is based on a great historical misunderstanding: It assumes that psychologists and biologists have tried to understand human experience with anything like the persistence and talent routinely devoted to memory, language, and perception. The plain fact is that we have not treated the issue seriously until very recently. It may be difficult for physicists to understand this - current physics does not seem to be intimidated by anything - but the subject of conscious experience, the great core question of traditional philosophy, has simply been taboo in psychology and biology for most of this century. I agree with Searle that this is a scandalous fact, which should be a great source of embarassment to us in cognitive psychology and neuroscience 43. But no one familiar with the field could doubt it. As Crick and Koch have written, “For many years after James penned The Principles of Psychology (1890) (…) most cognitive scientists ignored consciousness, as did almost all neuroscientists. The problem was felt to be either purely “philosophical” or too elusive to study experimentally (…). In our opinion, such timidity is ridiculous” 44 . Fortunately the era of avoidance is visibly fading. First-order theories are now available, and have not by any means been disproved 45. In fact, there are significant commonalities among contemporary theories of consciousness, so that one could imagine a single, integrative hybrid theory with relative ease. But Penrose does not deal with this literature at all. Has science failed, and do we need a scientific revolution? Given the fact that we have barely begun to apply normal science to the topic, Penrose’s call for a scientific revolution seems premature at best. There is yet nothing to revolt against. Of course we should be ready to challenge our current assumptions. But it has not been established by any means that ordinary garden-variety conscious experience cannot be explained through a diligent pursuit of normal science. Impossibility arguments have a mixed record in science. On one side is the proof scribbled on the back of an envelope by physicists in the Manhattan Project, showing that the first enriched uranium explosion would not trigger a chain reaction destroying the planet. But notice that this was not a purely mathematical proof; it was a physical-chemical-mathematical reductio, with a very well - established, indispensible empirical basis. On the side of pure mathematics, we have such historical examples as Bishop Berkeley’s disproof of Newton’s use of infinitesimals in the calculus. Berkeley was mathematically right but the point was empirically irrelevant; physicists used the flawed calculus for two hundred years with great scientific success, until just before 1900 the paradox was resolved by the discovery of converging series. Even more empirically irrelevant was Zeno’s famous Paradox, which seemed to show that we cannot walk a whole step, since we must first cover half a step, then half of W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 197 Wojciech Słomski half a step, then half of the remaining distance, and the like, never reaching the whole intended step. Zeno of Elea used this clever argument to prove to the astonishment of the world that motion was impossible. But that did not paralyze commerce. Ships sailed, people walked, and camels trudged calmly on their way doing the formally impossible thing for a couple of thousand years until the formal solution emerged. And of course we have more than a century of mathematical reductios claiming that Darwinian evolution is impossible if you combine all the a priori probabilities of carbon chains evolving into DNA and ending up with thee and me. These reductios on behalf of divine Creation still appear with regularity, but the biological evidence is so strong that they are not even considered. The problem is of course that a mathematical model is only as good as its assumptions, and those depend upon the quality of the evidence. The whole Turing Machine debate and its putative implications for consciousness is in my opinion a great distraction from the sober scientific job of gathering evidence and developing theory about the psychobiology of consciousness 46. The notion that the Turing argument actually tells us something scientifically useful is amazingly vulnerable. After all, the theory assumes an abstract automaton blessed with infinite time, infinite memory, and an environment that imposes no resource constraints. The brain is a massively parallel organ with 100 billion simultaneously active neurons, but the Turing Machine is at the extreme end of serial machines. This appears to be the reason why discussion of the Turing topic appears nowhere in the psychobiological literature. It seems primarily limited to philosophy and the general intellectual media. Finally, it turns out that all current cognitive and neural models are formal Turing equivalents. That means the mathematical theory is useless in the critical task of choosing between models that are quite different computationally and on the evidence. It does not distinguish between neural nets and symbolic architectures for example, as radically different as they are in practice. But that is exactly the challenge we face today: choosing between theories based on their fit with the evidence. Here the theory of automata is no help at all. A small but telling fact about Penrose’s theory may caught some attention: of its more than 400 references, fewer than forty address the psychology or biology of consciousness. But all our evidence on the subject is psychological and, to a lesser extent, biological! It appears that Penrose’s topic is not consciousness in the ordinary psychoneural sense, like waking up in the morning from a deep sleep or listening to music. How the positive proposals in SOTM relate to normal psychobiological consciousness is only addressed in terms of a technical hypothesis. Hameroff, an anesthesiologist at the University of Arizona currently working with Penrose, has proposed that general anesthetics interact with neurons via quantum level events in neural microtubules, which transport chemicals down axons and dendrites. It is 198 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks an interesting idea, but it is by no means accepted, and there are many alternative hypotheses about anesthetics. But it is a real hypothesis: testable, relevant to the issue of consciousness, and directly aimed at the quantum level. Penrose calls attention to the inability of Turing Machines to know when to stop a possibly nonterminating computation. This is a form of the Goedel Theorem, from which Penrose draws the following conclusion: “Human mathematicians are not using a knowably sound algorithm in order to ascertain mathematical truth.” That is to say, if humans can propose a Halting Rule which turns out to be demonstrably correct, and if we take Turing Machines as models of mathematicians, then the ability of mathematicians to come up with Halting Rules shows that their mental processes are not Turing-computable. Some scientific troubled by this argument, because all of the cognitive studies know of human formal reasoning and logic show that humans will take any shortcut available to find a plausible answer for a formal problem; actually following out formalisms mentally is rare in practice, even among scientists and engineers. Human beings are not algorithmic creatures; they prefer by far to use heuristic, fly-by-the-seat-of-yourpants analogies to situations they know well. Even experts typically use heuristic shortcuts. Furthermore, the apparent reductio of Penrose’s claim has a straightforward alternative explanation, namely that one of the premises is plain wrong. The implication psychologically is not that people are fancier than any Turing Machine, but that they are much sloppier that any explicit algorithm, and yet do quite well in many cases. The fact that people can walk is an effective counter to Zeno’s Paradox. The fact that people can talk in sentences was Chomsky’s counter to stimulus-response theories of language 47. Now we know that people can in many cases find Halting Rules. It’s not that human processes are noncomputible by a real computer - numerous mental processes have been simulated with computers, including some formidable ones like playing competitive chess - but rather that the formal straightjacket of Turing Machinery is simply the wrong model to apply. This is the fallacy in trying to attribute rigorous allor-none logical reasoning to ordinary human beings, who are pragmatic, heuristic, cost-benefit gamblers when it comes to solving formal problems. Penrose proceeds to deduce that consciousness is noncomputable by Turing standards. But even this claim is based only on intuition; the argument has the form, “mathematicians have an astonishingly good record gaining fundamental insights into a variety of formal systems; this is obviously impossible for a Turing automaton; hence mathematicians themselves cannot be modeled by such automatons” 48 . From a psychobiological point of view the success of mathematical intuition is more likely reflect the nervous system’s excellent heuristics for discovering patterns in the world. The brain appears to have sophisticated knowledge of space, for example, which may in turn allow deep W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 199 Wojciech Słomski geometrical intuitions to occur with great accuracy in talented individuals. In effect, we may put a billion years of brain evolution of spatial processing to good use if we are fortunate enough to be mathematically talented. Having proved that Turing machines cannot account for mathematical intuition, Penrose develops the idea that Quantum Mechanics will provide a solution. QM is the crown jewel of modern theoretical physics, an endless source of insight and speculation. It shows extraordinary observer paradoxes. Consciousness is a mysterious something human observers have, and many people leap to the inference that the two observer mysteries must be the same. But this is at best a leap of faith. It is much too facile: observations of quantum events are not made directly by human beings but by such devices as Geiger counters with no consciousness in any reasonable sense of the word. Conscious experience so far as we know is limited to huge biological nervous systems, produced over a billion years of evolution. There is no precedent for physicists deriving from QM any macrolevel phenomenon such as a chair or a flower or a wad of chewing gum, much less a nervous system with 100 billion neurons. Why then should we believe that one can derive psychobiological consciousness from QM? QM has not been shown to give any psychological answers. Conscious experience as we know it in humans has no resemblance to recording the collapse of a quantum wave packet. Let’s not confuse the mysteries of QM with the question of the reader’s perception of this printed phrase , or the inner sound of these words! What can we make of Penrose’s Quantum Promissory Note? All scientific programs are promissory notes, making projections about the future and betting on what we may possibly find. The Darwin program was a promissory note, the Human Genome project is, as are particle physics and consciousness research. How do you place your bets? Is there a track record? Is there any evidence? We are barely at the point of agreeing on the real scientific questions, and on the kind of theory that could address them. On the matter of evidence49, and others have argued that empirical constraints bearing on consciousness involve a close comparison of very similar conscious and unconscious processes. As elsewhere in science, we can only study a phenomenon if we can treat it as a variable. Many scientific breakthroughs result from the realization that some previously assumed constant, like atmospheric pressure, frictionless movement,the uniformity of space, the velocity and mass of the Newtonian universe, and the like, were actually variables, and that is the aim here. In the case of consciousness we can conduct a contrastive analysis comparing waking to sleep, coma, and general anesthesia; subliminal to supraliminal perception, habituated vs. novel stimuli, attended vs. nonattended streams of information, recalled vs. nonrecalled memories, and the like. In all these cases there is evidence that the conscious and unconscious events are comparable in many respects, so that we can validly probe for 200 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks the essential differences between otherwise similar conscious and unconscious events 50 . This “method of contrastive analysis” is much like the experimental method: We can examine closely comparable cases that differ only in respect to consciousness, so that consciousness becomes, in effect, a variable. However, instead of dealing with only one experimental data set, contrastive analysis involves entire categories of well-established phenomena, summarizing numerous experimental studies. In this way we can highlight the variables that constrain consciousness over a very wide range of cases. The resulting robust pattern of evidence places major constraints on theory. Like many psychologists before 1900 Penrose appears to deny unconscious mental processes altogether. This is apparently because his real criterion is introspective access to the world of formal ideas. But introspection is impossible for unconscious events, and so the tendency for those who rely on introspection alone is to disbelieve the vast domain of unconscious processes. Unconscious processing can be inferred from numerous sources of objective evidence. The simplest case is the great multitude of your memories that are currently unconscious. You can now recall this morning’s breakfast --- but what happened to that memory before you brought it to mind? There is much evidence that even before recall the memory of breakfast was still represented in the nervous system, though not consciously. For example, we know that unconscious memories can influence other processes without ever coming to mind. If you had orange juice for breakfast today you may switch to milk tomorrow, even without bringing today’s juice to mind. A compelling case can be made for unconscious representation of habituated stimuli, of memories before and after recall, automatic skills, implicit learning, the rules of syntax, unattended speech, presupposed knowledge, preconscious input processing, and many other phenomena. In recent years a growing body of neurophysiological evidence has provided convergent confirmation of these claims. Researchers still argue about some of the particulars, but it is widely agreed that given adequate evidence, unconscious processes may be inferred. What is the critical difference then between comparable conscious and unconscious processes? There are several, but perhaps the most significant one is that conscious percepts and images can trigger access to unanticipated knowledge sources. It is as if the conscious event is broadcast to memory, skill control, decision-making functions, anomaly detectors, and the like, allowing us to match the input with related memories, use it as a cue for a skilled actions or decisions, and detect problems in the input. At a broad architectural level, conscious representations seem to provide access to multiple knowledge source in the nervous system, while unconscious ones seem to be relatively isolated. The same conclusion follows from other contrastive analyses 51. The really daring idea in contemporary science is that consciousness may be understandable without miracles, just as Darwin’s revolutionary idea was that W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 201 Wojciech Słomski biological variation could be understood as a purely natural phenomenon. We are beginning to see human conscious experience as a major biological adaptation, with multiple functions. It seems as if a conscious event becomes available throughout the brain to the neural mechanisms of memory, skill control, decision-makings, anomaly detection, and the like, allowing us to match our experiences with related memories, use them as a cue for skilled actions or decisions, and detect anomalies in them. By comparison, unconscious events seem to be relatively isolated. Thus consciousness is not just any kind of knowledge: It is knowledge that is widely distributed, that triggers off widespread unconscious processing, has multiple integrative and coordinating functions, aids in decision-making, problem-solving and action control, and provides information to a self-system. It’s very problematic if consciousness has some profound metaphysical relation to physics. Science is notoriously unpredictable over the long term, and there are tricky mind-body paradoxes that may ultimately demand a radical solution. But at this point in the vexed history of the problem there is little question about the preferable scientific approach. It is not to try to solve the mind-body problem first - that effort has a poor track record - or to pursue lovely but implausible speculations. It is simply to do good science using consciousness as a variable, and investigating its relations to other psychobiological variables. IV. PENROSE’S ANSWERS In reply to his critics Penrose has concentrated,on what he has referred to as the “central new argument” of Shadows. He doesn’t regard that as the “real” Goedelian reason for disbelieving that computationalism could ever provide an explanation for the mind - or even for the behaviour of a conscious brain. “Perhaps a little bit of personal history on this point would not be amiss. I first heard about the details of Goedel’s theorem as part of a course on mathematical logic (from which I also learned about Turing machines) given by the Cambridge logician Steen. As far as I can recall, I was in my first year as a graduate student (studying algebraic geometry) at Cambridge University in 1952/53, and was merely sitting in on the course as a matter of general education (as I did with courses in quantum mechanics by Dirac and general relativity by Bondi). I had vaguely heard of Goedel’s theorem prior to that time, and had been a little unsettled by my impressions of it. My viewpoint before that would probably have been rather close to what we now call “strong AI”. However, I had been disturbed by the possibility that there might be true mathematical propositions that were in principle inaccessible to human reason. Upon learning the true form of Goedel’s theorem (in the way that Steen presented it), I was enormously gratified to hear that it asserted no such thing; for it established, instead, that the powers of human reason could not be limited 202 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks to any accepted preassigned system of formalized rules. What Goedel showed was how to transcend any such system of rules, so long as those rules could themselves be trusted. In addition to that, there was a definite close relationship between the notion of a formal system and Turing’s notion of effective computability. This was sufficient for me. Clearly, human thought and human understanding must be something beyond computation. Nevertheless, I remained a strong believer in scientific method and scientific realism. I must have found some reconciliation at the time which was close to my present views - in spirit if not in detail. My reason for presenting this bit of personal history is that I wanted to demonstrate that even the “weak” form of the Goedel argument was already strong enough to turn at least one strong-AI supporter away from computationalism. It was not a question of looking for support for a previously held “mystical” standpoint. (You could not have asked for a more rationalistic atheistic anti-mystic than myself at that time!) But the very force of Goedel’s logic was sufficient to turn me from the computational standpoint with regard not only to human mentality, but also to the very workings of the physical universe” 52. The many arguments that computationalists and other people have presented for wriggling around Goedel’s original argument have become known to Penorse only comparatively recently: perhaps we act and perceive according to an unknowable algorithm; perhaps our mathematical understanding is intrinsically unsound; perhaps we could know the algorithms according to which we understand mathematics, but are incapable of knowing the actual roles that these algorithms play. All right, these are logical possibilities. But are they really plausible explanations? For those who are wedded to computationalism, explanations of this nature may indeed seem plausible. But why should we be wedded to computationalism? Yet, some apparently hold to such a view with almost religious fervour. (Indeed, they may often resort to unreasonable rudeness when they feel this position to be threatened!) Perhaps computationalism can indeed explain the facts of human mentality - but perhaps it cannot. It is a matter for dispassionate discussion, and certainly not for abuse! Penrose find it curious, also, that even those who argue dispassionately may take for granted that computationalism in some form - at least for the workings of the objective physical universe - has to be correct. Accordingly, any argument which seems to show otherwise must have a “flaw” in it. Chalmers, in his carefully reasoned commentary, seeks out “the deepest flaw in the Goedelian arguments”. There seems to be the presumption that whatever form of the argument is presented, it just has to be flawed. Very few people seem to take seriously the slightest possibility that the argument might perhaps, at root, be correct! Nevertheless, Penrose knows (as he writes) 53 of many who (like myself) do find the simple “bare” form of the Goedelian argument to be very persuasive. To such people, W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 203 Wojciech Słomski the long and sometimes tortuous arguments that he provided in Shadows… may not add much to the case - in fact, some have told me that they think that they effectively weaken it! Yet, he would claim that some progress has been made. He is struck by the fact that none of the present commentators has chosen to dispute his conclusion G that “Human mathematicians are not using a knowably sound algorithm in order to ascertain mathematical truth” 54. Before addressing the important issue of possible errors in human reasoning or the possible “unknowability” of the putative algorithm underlying human mathematical reasoning (which provide the counter-arguments that so many computationalists pin faith on), Penrose wants briefly refer to the discussion of which Chalmers regards as “one of the least convincing sections in the book” 55. This is the first of the two arguments of his approach that he addresses, but Penrose is not sure that he (or any other of the commentators) has appreciated what he was trying to express. In that discussion he was attempting to show the actual absurdity of the possibility that human understanding (with regard to P-sentences, say) might be encapsulated in what he has referred to as a “Goedel’s theorem-proving machine”. As quoted Goedel seemed not to have been able to rule out the possibility that mathematical understanding might be encapsulated in terms of the action of an algorithm - his “theorem-proving machine” - which, although sound, could not be humanly (unassailably) perceived to be sound 56. Yet it might be possible to come across this algorithm empirically. Penroel refer to this putative “machine” (or algorithm) here as T. He was concerned with a mathematical algorithm, of the type that might be considered seriously by logicians or mathematicians, so it is not unreasonable to think of T as formulated in the kind of terms which mathematical logicians are familiar with. Of course, even if T were not initially formulated in such terms, it could be if desired. It is sufficient to restrict Goedel’s hypothetical theorem-proving machine to be concerned only with Psentences. Then T would be an algorithmic procedure that generates precisely all the true P-sentences that are perceivably true, in principle, by human mathematicians. Goedel argues that although T might be empirically discoverable, the perception of its soundness would be beyond the powers of human insight. He merely tryes to make the case that the existence of T is a very far-fetched possibility indeed, especially if we try to imagine how it might have come about (either by natural selection or by deliberate AI construction). But I did not argue that it was an entirely illogical possibility 57. In some commentaries, referring Boolos’s “cautious” interpretation of the implications of Goedel’s theorem that a let-out for computationalism would be the existence of “absolutely unsolvable diophantine problems”. Such an absolutely unsolvable problem could be constructed, by well understood procedures, from the algorithm T, if T were to exist. Phrased in these terms, it does not seem at all out of 204 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks the question that such a T might exist. In Shadows… Penrose’s intention was merely to point out some of the improbable-sounding implications of the existence of T 58. Moreover, the arguments referred to in Shadows… certainly do proceed well beyond this interpretation. Later in Shadows , he argues that it is extremely hard to see how an extraordinarily sophisticated algorithm of the nature of T could come about by natural selection (or by deliberate AI construction), even if it could exist 59. It has to be already capable of correctly dealing with subtle mathematical issues that are, for example, far beyond the capabilities of the Zermelo-Fraenkel axiom system ZF (for example, the Goedel procedure can be applied to ZF to obtain humanly accessible P-sentences that are indeed beyond the scope of ZF). Yet issues of this nature played no role in the selective processes that were operative with our remote ancestors. He would argue that there is nothing wrong with natural selection having been the driving force, so long as it is a non-specific non-computational quality such as “understanding” that natural selection has favoured, rather than some improbable algorithm, such as T Even if we do not worry about how T might possibly have come about, there is a distinct implausibility in its very existence, if T were to be an algorithm that could be humanly understood (or “knowable”, in the terminology of Shadows). This is basically “case II” 60, where the soundness of T, and certainly its specific role, would not be humanly knowable. The implausibility of such a T was the main point that Penrose was trying to make. It may seems that Chalmers is arguing that such a T might come about by some bottom-up AI procedures and, if so, it might not look at all like a mathematical formal system. However, in the absence of some strongly held computationalist belief - to the effect that it must have been by procedures of this very kind that Nature was able to produce human mathematicians - there is no good reason to expect that this would be a good way of finding such a T, nor is there any reason to expect such a T actually to exist. It was the burden of later sections of Shadows, , to argue that such bottom-up procedures do not do what is required either. In effect, in these later sections, Penrose tryes to show that if merely the (partly bottom-up) computational mechanisms for ultimately leading to a T could be known, then we would indeed be able to construct the formal system that T represents. Some commentators try to argue that the fact that human mathematicians make errors allows the computational model of the mind to escape the Goedeltype arguments. Penrose havs stressed in many places in Shadows 61 that the main arguments of that book are concerned with what mathematicians are able to perceive in principle, by their methods of mathematical proof - and that these methods need not be necessarily constrained to operate within the confines of some preassigned formal system. Penrose fully accepts that individual mathematicians can frequently make errors, as do human beings in many other activities of their lives. This is not W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 205 Wojciech Słomski the point. Mathematical errors are in principle correctable, and he was concerned mainly with the ideal of what can indeed be perceived in principle by mathematical understanding and insight. Most particularly, he was concerned with those P-sentences that can be humanly perceived, in principle, i.e., with those which are in principle humanly accessible. The arguments given above, were also concerned with this ideal notion only. The position that Penrose has been strongly arguing for is that this ideal notion of human mathematical understanding is something beyond computation. Of course, individual mathematicians may well not accord at all closely with this ideal. Even the mathematical community as a whole may significantly fall short of it. We must ask whether it is conceivable that this mathematical community, or its individual members, could be entirely computational entities even though the ideal for which they strive is beyond computation. Put in this way, it may perhaps seem not unreasonable that this could be the case. However, there remains the problem of what the human mathematicians are indeed doing when they seem able to “strive for”, and thereby approximate, this non-computational ideal. It is the abstract idea underlying a line of proof that they seem able to perceive. They then try to express these abstract notions in terms of symbols that can be written on a page. But the particular collections of symbols that ultimately appear on the pages of their notes and articles are far less important than are the ideas themselves. Often the particular symbols used are quite arbitrary. With time, both the ideas and the symbols describing them may become refined and sometimes corrected. It may not always be very easy to reconstruct the ideas from the symbols, but it is the ideas that the mathematicians are really concerned with. These are the basic ingredients that they employ in their search for idealized mathematical proofs 62. Sometimes there may be errors, but the errors are correctable. What is important is the fact is that there is an impersonal (ideal) standard against which the errors can be measured. Human mathematicians have capabilities for perceiving this standard and they can normally tell, given enough time and perseverance, whether their arguments are indeed correct. How is it, if they themselves are mere computational entities, that they seem to have access to these non-computational ideal concepts? Indeed, the ultimate criterion as to mathematical correctness is measured in relation to this ideal. And it is an ideal that seems to require use of their conscious minds in order for them to relate to it. However, some AI proponents seem to argue against the very existence of such an ideal. Moreover, Chalmers comments: “an advocate of AI might take [the position] that our reasoning is fundamentally unsound, even in idealization”. There are others, such as Baars (“I do not believe in the absolute nature of mathematical thought”), who also have difficulty with this notion, perhaps because their professional interests have more to do with examining the ways in which particular individuals 206 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks may deviate from such ideals than with the ideal notions themselves. It is common for such people to point to errors that have persisted in the mathematical literature for some while - or to Frege’s inconsistent attempt at building up a formal set theory - which was a good deal more influential, in a very positive sense). But these errors are more in the nature of “correctable errors”, and do not really argue against the very existence of a mathematical ideal. In Shadows… Perose did examine, in a serious way, the possibility that mathematical reasoning might be fundamentally unsound 63. But one should bear in mind that the presumption of mathematical unsoundness is an extremely dangerous position for anyone purporting to be a scientist to take. If our mathematical reasoning were indeed fundamentally unsound, then the whole edifice of scientific understanding would come crashing to the ground! For virtually all of science, at least detailed science, depends upon mathematics in one respect or another. He finds it remarkable how frequently attacks on the Goedelian argument seem to degenerate into attacks upon the very basis of mathematics. o attack the notion of “ideal” mathematical concepts or idealized mathematical reasoning is, indeed, to attack the very basis of mathematics. People who do so should at least pause to contemplate the implications of what they are contending. While it is true that there are different philosophical standpoints that may be adopted by different mathematicians, this has little effect on the basic Goedelian argument, especially if we restrict attention to P-sentences. For the remainder of Penrose’s arguments here, he must take it as read that there is an ideal notion of (in principle) humanly accessible mathematical proof, at least with respect to P-sentences, and that this ideal notion of proof is sound. The question, then, is how serious are the errors which undoubtedly occur when actual human mathematicians attempt toemulate this ideal. HeI tryes to address the issue of errors in purported mathematical arguments, and the question of constructing an error-free formal system from the actual output of a manifestly computational system - the hypothetical mathematical robots that he considers for the purpose. The arguments are quite intricate in places, and he does not blame some of the commentators for balking at those sections. On the other hand, it would have been helpful to have had a dispassionate discussion of these arguments in their essential points. For this discussion, one attempts to find computationally bounded safeguards against errors, and then shows that this is impossible. In effect, though in a stronger form than usual, all this is saying is that it is impossible to “formalize” the informal notion of unassailable mathematical demonstration. In this sense McDermott is indeed right to fail to “see how that’s possible”. It’s not possible if “formalize” indeed implies something computational. That’s the whole point! W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 207 Wojciech Słomski 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 See E. Nagel, J. R. Newman, Goedel’s Proof, London, 1958, p. 18. See P. Banacerraf, God, the Devil and Goedel, pp. 9 – 32, ‘The Monist’ No 57, 1967. See R. Penrose, Response to Tony Dodd’s ‘Goedel, Penrose and the Possibility of AI’, pp. 576 – 584, ‘Artificial Intelligence Review’ No 5, 1991. See H. Simon, A. Newell, Computer Science as a Empirical Inquiry, pp. 113 – 126, ‘Communitations of the ACM’ No 19, 1976. See P. Cohen, Set Theory and the Continuum Hypothesis, Menlo Park, 1966, pp. 82 – 85. See M.Davis, How subtle is Goedel’s Theorem?, pp. 611 – 612, ‘Behavioral and Brain Science’ No 16, 1993. E. g. D. McDermott, Computations and Consciousness, pp. 671 – 683, ‘Behavioral and Brain Science’ No 4, 1990. S. Kleene, Introduction…, p. 68. S. Kleene, Introduction… pp. 74 -75. S. Kleene, Introduction…, p. 302. S. Kleene, Introduction…, p. 302. See K. Goedel, Kurt Goedel, Collected Works, Oxford, 1986, pp. 126 ff. S. Kleene, Introduction…, pp. 204-213. C. Smorynski, Handbook of Mathematical Logic, Amsterdam, 1977, p. 251. See M. Davis, What is Computations?, pp. 124 – 140, in: L. A. Steen, MathematicsTtoday, New York, 1978, p. 129. See J. B. Rosser, Extensions of some Theorem of Goedel and Church, pp. 87 – 91, ‘Journal of Symbolic Logic’ No 1, 1937. R. Penrose, Shadows…, pp. 74-75. R. Penrose, Shadows…, pp. 90-92. R. Penrose, Shadows…, p. 91. See R. Penrose, Shadows…, p. 91. R. Penrose, Shadows…, p. 91. See R. Penrose, Shadows…, p. 92. See R. Penrose, Shadows…, p. 108. See R. Penrose, Shadows…, pp 109 – 110. See R. Penrose, Shadows…, p. 112. See R. Penrose, Shadows…, p. 112. See R. Penrose, Shadows…, p 112. See R. Penrose, Shadows…, p. 114. See R.Penrose, Shadows…, p. 114 . See R. Penrose, Emperor’s New Mind, Oxford, 1993, p. 116. R. Penrose, Shadows..., p. 76. See A. M. Young, Mathematics, Physics and Reality, Portland, 1990, p. 9. K. Goedel, Kurt..., p. 50. See R. Penrose, Shadows…, p. 116. R. Penrose, Shadows…, p. 116. P. Cohen, Set…, p. 13. See K. Goedel, Kurt…, p. 310. K. Goedel, Kurt…, p. 310. K. Goedel, Kurt..., p. 293. R. Penrose, A Large..., p. 147. 208 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Quantum approach in the philosophy of mind. Critical remarks 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 See R. Penrose, Shadows…, p. 413. See B. J. Baars, A Cognitive Theory of Consciousness, Cambridge, 1988. See J. Searle, The Rediscovery of Mind, Cambridge Mass., 1992, p. 145. F. Crick, C. Koch, The Problem of Consciousness, p. 108 – 117, ‘Scientific American’ No 9, 1992, p. 115. See G. M. Edelman, The Remembred Present. A Biological Theory of Consciousness, New York, 1989. See B. J. Baars, A Cognitive…, p. 31. See N. Chomsky, Studies on Semantics in Generative Grammar, Hague, 1975, p. 204. R. Penrose, A Large..., p. 124. See B. Libet, The Neutral Time – Factor in Perception, Volition and Free will, pp. 255 – 272, ‘Revue du Metaphysique et de Morale’ No 2, 1992. See D. Deutsch, Quantum Theory, the Church – Turing Principle and the Universal Quantum Computer, pp. 97 – 117, ‘Procedings Royal Society’ No A 400, 1985. See B. J. Baars, A Cognitive…, p. 86. R. Penrose, Shadows..., p. 9. See R. Penrose, Emperor’s…, p. 80. See R. Penrose, Shadows…, p. 76. See. P. Penrose, Shadows…, p. 143. See. R. Penrose, Shadows…, p. 128. See. R. Penrose, Emperor’s..., p. 192. See R. Penrose, Shadows…, p. 111. See R. Penrose, Shadows…, p. 122 - 128. See R. Penrose, Shadows…, p. 131. See e. g. R. Pernose, Shadows…, p. 129. See R. Penrose, The Large…, p. 99. See R. Penrose, Shadows…, p. 270 – 273. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 209 210 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 211-228] Viera Žemberová Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) Termín slovanská vzájomnosť, predovšetkým jeho sémantika, má viacero podôb a myšlienkových variantov, čo priamo súvisí s politickým a spoločenským kontextom slovanského „prvku“ v dejinách európskej politiky, kultúry a spoločenských vied od prelomu 17. a 18. storočia (M. Bel, B. Magin, B. Tablic, J. Papanek, F. Sasinek, J. Fándly, J. I. Bajza, A. Bernolák, J. Hollý, Ľ. Štúr), pretože:„ (…) v 17. a 18. stor., a vlastne až do štúrovcov slovenské často priamo splýva so slovanským. Súvisí to predovšetkým s tým, že Slováci sa formovali aj vo feudálnu národnosť v cudzom štátnom útvare a chýbajú im politicko-teritoriálne tradície. Preto s takým splývaním so slovanským celkom ako u Slovákov nestretávame sa ani u jedného zo slovanských národov“. Aj preto „nie je nijakým prekvapením zrod idey kollárovskej slovanskej vzájomnosti práve u nás a jej veľký význam v našich politických dejinách cez celé 19. storočie“ ([1], 199). Priestor členitej, ale predovšetkým dynamickej „politickej“ a „kultúrnej“ Európy a čas dvoch storočí, myslíme na doznievajúce 18. storočie a začínajúce 20. storočie, sú aktuálnym podložím na konštituovanie a premeny termínu slovanstvo, profilovanie a diferencovanie tézy idea slovanstva a na odlišnú „prax“ slovanskej vzájomnosti ako zložitého aj protirečivého, no predovšetkým viacvrstvového vyjadrenia javu, ktorý prebiehal singulárne (národ) alebo kolektívne (Slovania, slovanstvo, slovanské) v súbore identifikačných (etnické, národné, kultúrne, ideologické a iné) a enamcipačných (politické, ekonomické, nadnárodné koncepčné zámery a iné) pohybov. A tie napokon majú svoju genézu v kultúrnom zámere (program, koncepcia, idea) a vyústenie v politickej „praxi“ svojej doby, v čom nie raz býva výrazná diferenciámi, a to značí, že medzi tézou a jej realizáciou treba aj pri slovasnkej vzájomnoti a priori počítať s národnými či „časovými“ tenziami. Termín slovanská vzájomnosť je lexikálne svojenie dvoch „plných“ významov. Prvým slovom sa vyjadruje podmienka a ňou je etnicita, teda ide o Slovanov, kým W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 211 Viera Žemberová druhé slovo naznačuje znak a kvalitu predpokladu, teda kooperáciu na niečom, čo je pre slovanské tým, čo je pre nich spoločné, užitočné a vytvára pre nich dvojnásobnú väzbu. Väzba zvnútra je vyčlenená národom, jazykom a kultúrnou, väzba zvonku je podmienená geograficky, politicky a pragmatikou hesla „tu a teraz“. Genéza myšlienky o slovanskej vzájomnosti má praktické východiská, medzi zostávajú výrazne početné vojny v rokoch 1806 – 1830. Východiská v ich globálnom zábere spravádza slabosť jednotlivých aktérov vojnových udalostí, čo navodilo predstavu, podľa ktorej „národní pospolitosti mohla být kompenzována vědomím početní velikosti Slovanů jako celku, popřípadě i vědomím politické moci ruského státu“ ([2], 137). Rané roky jestvovania myšlienky slovanskej vzájomnosti sa vyvíjali na podloží svojho jadra, teda na myšlienke (veľkého, spríbuzneného, priestorovo rozľahlého, formálne organizovaného) slovanstva, na jeho obryse priamej kvantitatívnosti (priestor, početnosť atď.), a potom na výraze, ktorý mohol rovnocenne spočívať v akte obrany, ale aj v prejave rozlične chápanej a prejavenej sily uchopenej ako nástroj moci (armáda, ekonomika, forma organizácie štátu atď.). To však napovedá aj ďalší predpoklad a ním je ten, ktorý zreálňuje príbuznosť Slovanov v premenách či posunoch východiskovej tézy o početnosti a príbuzenstve slovanského (národného, politického, ekonomického, konfesijného, vojenského a iných) prvku v geopolitických mapách svojej doby. Výskum slovanskej vzájomnosti ako súčasti idey slovanstva smeruje k presvedčeniu, podľa ktorého „Vznik myšlienky slovanskej vzájomnosti a jej historický vývin sa dáva do súvislostí so vznikom slovanských štátov“ ([3],.b. s.). Kým na počiatku, ako sa už naznačilo, zavážila početná „sila“ slovanského prvku, neskôr sa pozornosť sústreďovala na národnú špecifickosť slovanského jazyka, na to, čo bolo v slovanskom svete spoločné i rozdeľujúce v etnologických významoch a dalo sa „využiť“ na enumeráciu znakov etnického (kmeňového) spoločenstva: „Právě tyto vlastnosti dávaly Slovanům jistá práva, ony jim zároveň zaručovaly i jisté poslání v dějinách lidstva“ (Herderovo zmýšľanie o germánskom a slovanskom prvku v moderných buržoáznych - národných hnutiach a štátvorných realizáciách) ([2], 138). Zdá sa, že ohlasy na Herderove názory o slovanstve a germánstve v novom storočí zohrali rolu mýtu, ktorý pateticky prežíva, aktualizuje dobu (politickej, filozofickej, kultúrnej) antiky ako prameň aktuálny pre slovenské obrodenie a v Kollárovej myšlienky slovanskej vzájomnosti vykladanej zúžene ako protiklad nemeckej vlasteneckej romantiky aj v Herderom vplyve možno predpokladať tendenčné podnety na sprostredkovanie antického odkazu, teda na podložie na ďalšiu vzorovú ideu „ako zvláštne spriaznenie slovanského ducha s duchom grécky ([4], 93 – 11). Filozofické podpery v dobe jej reflektovania sa pre slovanskú vzájomnosť rozširovali i tak, že sa pripomína, popri Herderovej filozofii aj Schlőzerova filozofická 212 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) inšpirácia pre súčasníkov, pretože i on bol medzi tými, čo vyslovovali „kladné názory na Slovanov“ ([5], (b.s.)]. Napokon sa kultúrny zámer slovanskej vzájomnosti relativizoval politickými pohybmi v roku 1848, a predsa myšlienky všeslovanskej vzájomnosti sa pretavili do jednotlivých národných a politických emancipačných úsilí ([6], 238 – 254), hoci ich „prežívanie a dožívanie“ po udalostiach revolúcie meru ôsmeho roku má rozličné (národné) ozveny. Jednou z nich je relativizovanie jej globalizujúcej nosnosti či aktuálnosti v polovici storočia, keď sa formovali moderné (fungujúce) buržoázne spoločenstvá a ich štátne formy (napríklad na tomto pozadí bilateralizuje Ľudovít Štúr východiskovú Kollárovu tézu na garde Slovák a Slovan). Inou „udalosťou“ je jej oslabovanie či erózia zvnútra národnými variantmi mesianisitických ideí o budúcnosti národa (Michal Miroslav Hodža, Samo Bohdan Hroboň, Peter Kellner-Hostinský, Samo Vozár a ďalší), ktoré. v slovenskom kultúrnom prostredí a v umení žijú aktívne aj po prvej svetovej vojne (J. C. Hronský a ďalší). Myšlienka o mieste, význame, „sile“ a účinkovaní (organizujúcich aj rozporných) „variánt“ (vše)slovanskej myšlienky, tentoraz s politickým akcentom, si našiel svoj výraz v rusofilských a panslavistických ideách (Šafárik a Kollár slovanstvo voči pangermanizmu, viď výskum Ludwika Richtera). Pohyby v slovanskom „svete“ súviseli s difrencovanými procesmi národného obrodenia, a to sa podľa Šafárika aj Kollára opieralo „tak jasne o stránku slovanskú než českoslovanskú, lepšie povedané československú. Princípom jednoty s Čechmi bolo slovanstvo nie česloslovanstvo. Kmeňovú jednotu českoslovanskú i vo sovjej programovosti naši vtedajší buditelia chápu viac len ako konkrétnejšiu formu jednoty slovanskej“ ([7], 1 – 16). Pavol Jozef Šafárik predložil súčasníkom aj generácii po ňom predstavu slovanstva a spolupráce v jeho kmeňovom rámci z troch podobách: „Prvá je podobou starých pohanských čias (osobitne života starých Slovanov v duchu autochtónnej teňórie), druhá podoba jeho prítomnosti (v diele P. J. Šafárika podanom veľmi realisticky) a tretia podoba jeho budúcnosti (varuje Slovanov pred mravnou smrťou: ak by Slovania nepriniesli vyššiu slobodu sebe, môžu sa radšej zmeniť na Nemcov, Maďarov a Talianov, aby neboli na obtiaž iným národom“ ([8], 441 – 443). Slovanská myšlienka si vo svojom čase získala podporu medzi vzdelancami jednotlivých národných celkov a šírila sa prostredníctvom umeleckých textov, odborných textov a diskusiami ( významné sú o jednote v jazyku: slovanský jazyk a etniku: slovanský národ). Do politického a spoločenského priestoru, ktorý sa postupne vytváral jestvovaním, šírením, prijímaním a vyrovnávaním sa s myšlienkou, jej „praktickými“ realizáciami, napovedá o slovanskom prvku v európskej kultúre a politike aj to, že slovanský „svet“ do priestoru slovanstva nevstupoval ako súhrn W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 213 Viera Žemberová navzájom si neznámych a kultúrne vzdialených spoločenstiev. Presvedčivým argumetnom na domietnutie takejto predstavy sa stal jazyk Slovanov, ktorým sa šírila duchovná literatúra, jej latinské preklady (hlaholika), uskutočňovalo sa kultúrne dorozumenie a „porovnávanie sa“, a bol to napokon znova (slovanský, príbuzný súbor) jazyk, ktorý Jána Kollára presvedčil o reálnosti jeho kultúrneho projektu slovanskej vzájomnosti. Kollár totiž práve jazyk povýšil na nástroj šírenia a uplatňovania „ideológie všeslovanstva“, a znova to bol jazyk, ktorý Kollára včas „neupozornil“ na to, že sa jeho téza všeslovanstva dostáva do krízy, čo však v skutočnosti znamenalo i to, že sám sa nereálne postavil k emancipačným zámerom národných slovanských spoločenstiev uviesť do národného spoločenstva svoj národný (literárny) jazyk (spor Jána Kollára a slovenských romantikov) ([9], 19). V dejinách slovenskej filozofie sa Kollárova téza o slovanskej vzájomnosti dnes prijíma aj ako výraz jeho racionálneho chápania a využitia inšpirácií „z Kanta, Ludena, a najmä Herdera, ale jeho ideový národný program, kedže ním sleduje predovšetkým hlavný motív – slovanskú vzájomnosť, je postavený na mýtickom poňatí (…) tak slovanskej stratenej minulosti“, ako je veľká humanitná slovanská budúcnosť obrodzujúcej svet a „tým je v Kollárovom diele paradox“ pevne ukotvený ako rozpor racionality a mýtu ([10], 65). Idea slovanstva sa v záujmoch dobových vzdelancov s umeleckými, vedeckými, ale aj praktickými politickými ambíciami vnútorne otvárala jednotlivým „odštiepkom“, kam možno priradiť úvahy o slovanskom kmeni, slovanskom národe, slovanskom jazyku, literárnej vzájomnosti, slovanskej vzájomnosti, čo ústilo do predstavy o jednote Slovanov. Každá slovanská národná kultúra v európskom prostredí 18. a 19. storočia mala svojich predstaviteľov slovanskej myšlienky (zvlášť v českej, poľskej, ukrajinskej a ruskej spoločnosti)ˇ, ale „osud“ jej jestvovania a napĺňania bol závislý od kontextu a objektívnej roly národného spoločenstva na prebiehajúcich dejoch európskeho politického, ekonomického a myšlienkového pohybu. Vývin v myslení o slovanstve, Slovanoch a ich spoločenstve znamenali aj posun v doborých „koncepciách“ o východiskovej téze jednoty. „Staršia koncepcia slovanstva“ vychádza z nerozlíšeného a nediferencovaného celku, ktorý zastupovali zvyčajne niektoré jeho časti, kým „nová etapa slovanskej myšlienky“ sa už napojila na Šafárikove vedecké, literárne a na myšlienkové projekty Jána Kollárova. ([11], 228 – 238). Napokon sa už naznačilo i to, že sa slovanská vzájomnosť ako výraz dobovej myšlienky o slovanstve spresňovala v priamej väzbe na ujasňovanie si „roly“ konkrétneho národa (Rusko, Poľsko verzus Ukrajina, Slovensko a iní), jeho jazyka a kultúry toho – ktorého spoločenstva, čo sa takmer paradoxne voči ostatným častiam európskych národných spoločenstiev, v slovanskom svete uskutočňovalo nie nástrojmi politiky, ale predovšetkým možnosťami umenia a vedy (odlišnosti 214 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) v projektoch P. J. Šafárik: Dejiny slovanského jazyka a literatúry všetkých nárečí a Jána Kollára: O literárnej vzájemnosti mezi kmeny a nářečími slavskými, Slavy dcera). Už Šafárik, jeho základná téza o veľkosti a jednote slovanských národov, a Kollár, jeho téza o kultúrnej komunikácii Slovanov, prinášajú odlišnosť postoja k myšlienke a jej realizácii: „Šafárik v Dejinách slovanskýého jazyka a literatúry vytvoril v dobovom ponímaní jazykovedné a literárnovedné dielo vo vlastnom zmysle slova. Oproti tomu Kollárova rozprava nesmeruje k filologickej špecializácii, i keď z nej vychádza a vnútorne ju predpokladá aj obsahuje. Rozprava o vzájomnosti má všeobecnejší kultúrny a-spoločenský význam i dosah, v ktorom jazyková a literárna vzájomnosť sú čiastočne cieľom, najmä však prostriedkom na uskutočnenie všeobecnej idey. Kým Šafárik vychádza zo slovenskej jednoty a smeruje k diferencii, ktorú jazykovedne a literárnovedne realizuje, Kollár naopak, rešpektujúc diferenciačný status quo smeruje ponad neho k určitej špecifickej forme syntézy. (…). Kým Šafárikove Dejiny slovanského jazyka a literatúry mohli by sme kvalifikovať ako utváranie celkom konkrétnych predpokladov pre budúci rozvoj porovnávacieho skúmania literatúry, Kollárova rozprava zohráva v tomto zmysle skôr úlohu mobilizujúcich podnetov“ ([1], 27 – 28). Slovanská vzájomnosť má viacero interpretácií, čo súvisí s dejinným kontextom konkrétneho národného spoločenstva. Prvý okruh vzniká v širokom zábere časového „rozmeru“ , keď národné procesy veľkých aj malých spoločenstiev, vyjadrené potrebou utvoriť svoj štát, osamostatniť sa spod vplyvu iného štátneho celku či tlaku inej kultúry, smeruje do uskutočnenia odlišných národnoobrodeneckých programov. I tým a takto sa vzďaľuje dynamiku spoločenského, ekonomického, vedeckého, umeleckého a emancipačného procesu – ako ich výrazu – , lebo sa neuskutočňuje rovnakým tempom, hoci ide o spoločenstvá v priestorovej, národnej a kultúrnej (bezprostrednej) blízkosti. Ďruhý okruh vyjadruje „kvalitu“ národnej identity, jej deklarovanie zámeru reálneho uskutočňovania, čo sa viaže na politické ambície a reálne možnosti národného spoločenstva. Tretí okruh má termonologické vyjadrenie, pohybuje sa medzi premenami obsahov termínov i „javov“ slovanstvo, slovanské jazyky, slovanská etnokultúra, slovanská identita, identita jednotlivých národných spoločenstiev a vzťahy medzi nimi, na nástroje emancipačných stratégií v slovanskom politickom, náboženskom, ekonomickom či geopolitikcom „usskutočňovaní“ sa premenlivých, ale vždy konkrétnych (národných, spoločenských, kontinentálnych) podmienok. Štvrtý okruh sa sústreďuje na J. Kollárov a Ľ.Štúrov rozdielny prístup a rozpracovanie pôvodne nepolitickej, ale neskôr rozvinutej do politickej tézy o slovanskej vzájomnosti. Piaty okruh „vyhodnocuje“ následky všeslovanskej plurality, ktorá uchovala identitu každého svojho komponentu v jazyku, umení a kultúrnych osobitostiach národného spoločenstva. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 215 Viera Žemberová Napokon spoločenskovedne latentne vypracovávané zázemie z diachrónie jednotlivých vied, ako sme ho vo výtržkoch problému ilustrovali, naznačuje zásadnú ponuku a ňou je „Nově definovat pojem „vzájemnost“ jako faktu vzájemné literárně kulturní potřebnosti a užitečnosti na principu „rovný s rovným“, který nemusí být v tom či onom historickém okamžiku aktuálne pociťován a všemi (nebo alespoň většinou) respektován“ ([13], 42). II. Slovenský literárny romantizmus v čase svojho spoločenského, politického, vedného a umeleckého účinkovania má dve zásadné vývinové, estetické, noetické, ale aj personálne podoby, ktoré súvisia s dvoma skupinovými „koncepcia“ národného romantizmu (Ľ. Štúr, Bratislava – J. Francisci, Levoča). V spoločenských vedách (zvlášť v literárnej vede) sa všeobecne rešpektuje názor, ktorým sa romantizmus v 30. až 60. rokoch 19. storočia v slovenskom kontexte minulosti (dejinnosti) a prítomnosti (vedomia o sebe), dejov a následkov istých rozhodnutí (výrazne 1848 - 1849) chápal ako nástoj a ideológia na emancipačné pohyby uvedenia sa do európskeho duchovného a politického priestoru a kontextu. Romantizmus v politike sa odvíjal od širších podnetov v kultúrnom pohybe, zvlášť v hudbe a literatúre, čím sa znejasňuje, ba možno aj zužuje samotný pojem: „Ve skutečnosti to byli mladí němečtí umělci v období kolem roku 1830, kteří tento pojem vztáhli pro jeho kulturně historický význam na sebe a na umění budoucnosti, čímž výrazně ovlivnili způsob jeho používáni nejen ve své jazykové oblasti, ale v celé Evropě“ ([14], 10). Napokon v širších súvislostiach predsa len pojem romantická kultúra [14, (s. 10)] znamená viac ako chápanie zrýchľujúcej sa modernej doby, pretože predpokladá spojenie tradície s moderným, čo v 18. storočí prinieslo aktualizované osvojenie si „historizujúcej myšlienky“ a podľa nej už: „neplatí žádná nadčasová normativa – každé kultuře přísluší její zvláštní místo, prostor a čas, a její díla a pravidla je třeba nahlížeť z toho zorného uhla“. Romantizmus v slovenských kultúrnych súvislostiach má podobu pragmatickú, ktorá sa nevzďaľuje od reálneho chápania politických a ďalších, nie raz až zásadne a podmieňujúcu účinkujúcich mimoliterárnych otázok o národe, jeho existencii. Romantizmus v slovenských kultúrnych dejinách má aj druhú, mesianistickú podobu. Tá nielenže nemala toľko praktickej energie, ako naznačovali a očakávali tézy pragmatickej koncepcie národného romantizmu, ale hypertorfovanými, a predovšetkým personalizovanými duchovnými nástojmi sa podujala riešiť spoločenské problémy nie „teraz“, ale „potom“, keď na to budú všestranne vytvorené podmienky zvnútra národnej entity. Jednu z takých ponúk, ale pochopenú ako 216 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) program budúceho riešenia problémov „tu a teraz“ predložil Samo Bohdan Hroboň v próze Dcéra povesti. Horoboňova próza Dcéra povesti bola zverejnená v Orle tatránskom (I., 1845 1846) a zapadla do dobového, generačného aj scientistického premýšľania o autorovi, literatúre, druhoch a žánroch slovesného umenia, ale azda najväčšmi napovedala mnoho o genéze, štruktúre, ideách, modeloch, estetike národného duchovného a umeleckého artefaktu, o jeho nezastupiteľnom význame práve cez jeho noetiku a estetiku, veď napokon ony vytvorili jediný priepustný „korodor“ v mesinistickom nazeraní S. B. Hroboňa z umenia do skutočnosti, od ducha k činu, teda boli nespochybniteľné. Pri vytváraní literárnohistorického a estetického „pozadia“ názorov pre Hroboňovu – vzorovú , modelovú, koncepčnú - prózu Dcéra povesti , treba spomenúť zvlášť jeho postoje, reakcie a verdikty, aké vyriekol voči Goethemu, Heglovi, Ľ. Štúrovi, P. Kellnerovi – Hostinskému. Horoboňove názory bol podnecované jeho osobnou potrebou vytvoriť nový, harmonický celok s jednotou „krásna, umenia a literatúry“. Estetické nazeranie na skutočnosť a jej transformáciu do umeleckého tvaru v súlade s Hroboňovým mesianistickým projetom duchovného, čistého, absolútneho prelínania sa spoločnosti (tu, teraz, časnosť) a umenia (potom, nečasovosť), poznania a vízie podporili aj jeho sociologicky podnecované premýšľania o národe. Záujem o národ úzko súvisí s Hroboňovým „štúdiom“ jazyka v súvzťažnostiach prelínania sa umenia, filozofie a sociálnych vied, čo vyúsťuje (aj pod vplyvom Karla Amerlinga) do spirituálne ladeného autorsky ( názormi a literárne) koncipovaného javu mesianizmus Sama Bohdana Hroboňa. Jav mesianizmus je štrukturovaný a otvorený, zvyčajne sa ním „rozumie akákoľvek viera v predurčenosť istého spoločenstva ľudí oproti iným, pričom práve dané spoločenstvo má byť nositeľom akéhosi špecifického, vyššieho chápania poslania v dejinách ľudstva“, navyše „mesianizmus je postavený na idei prostredníka medzi ľuďmi a Bohom, otvárajúc cestu ku spáse“ ([15], 82) . Dcéra povesti vznikla ako vedomá kritická a odmietavá reakcia S. B. Hroboňa na poetiku a názory Goetheho. Horoboň Dcérou povesti reagoval však aj na problém „večne ženského princípu“ v umení ([15], 82) a súhlasne na Ľ. Štúrove názory na slovanskú estetiku (zvlášť na časti o piesni a povesti). Dcéru povesti možno považovať za text „modelový“, svojimi názormi a estetickou za funkčný a tendenčný, vytvorený s jasným náučným zámerom: ponúknuť svojim literárnym, autorským súčasníkom „konkrétny“ príklad, ako sám S. B. Hroboň chápe, očakáva a oceňuje spôsob tvorivého prelínania sa „slovanskej“ estetiky s mesianistickým dotykom kresťanského ducha a filozofie. Dcéra povesti je text, ktorý má čitateľné, hoci iba rámcujúce folklórne „korene“ (povesť, rozprávka, balada), W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 217 Viera Žemberová ale pointuje sa v žánrovom pôdoryse ako autorský (umelý) text. S. B. Hroboň so strategickým zámerom filozofa a nie spisovateľa naplnil svoj „príbeh“ Dcéra povesti neliterárnou konštrukciou, a to i napriek tomu, že ju označil za „pokus ideálnej povesti slov.“ (slovenskej) a za „Ňaumku Tatry XVI“. Najskôr nemožno zásadne spochybniť Hroboňovo rozhodnutie využiť formu epiky na idey spirituálnej filozofickej vízie, čo podporí aj štruktúra kompozície a temporytmickej organizácie sémantického celku Dcéry povesti, kde sa jasne črtá autorovo regiznovanosť na umelecké a kauzálne zákonitosti vnútrotextovej konštrukcie príbehového celku. V literárnovedných výpovediach o Hroboňovi – autorovi. sa spravidla iba okrajovo pripomína próza Dcéra povesti. Táto situácie v dejinách literatúry, užšie v dejinách slovenského literárneho romantizmu má príčiny, ktoré vyplývajú aj z pozície samotného S. B. Hroboňa v dobovom literárnom živote, ale aj z toho, že sa väčšmi sústreďoval na svoje autorstvo v lyrike a teórii, no a napokon i z toho, že jeho exkurz do prózy nespôsobil v dobovom kultúrnom spoločenstve to, čo S. B. Hroboň očakával. „Ideálna povesť“ nezaujala tak, aby sa stala podnetom na tvorbu v naznačených názorových, estetických a žánrových intenciách. Hroboňom využitý „synkretizmus“ ľudovej rozprávky a autorskej prózy s výrazne neliterárnymi, a predsa transcendetnými myšlienkovými inštrukciami ostal osihotený. Cyril Kraus sa nazdáva, že: „Hroboň vytvára svoju ideálnu povesť na spôsob fantastickej ľudovej rozprávky, príbeh posúva do filozofických či filozofujúcich polôh. Cezeň vyslovoval subjektívne názory, predstavy a vízie (...). Dcéra povesti sa svojskou autorskou interpretáciou ľudovej rozprávky vymyká z rámca dobovej slovenskej prózy, ba sú v nej aj zárodky Hroboňovho mesianizmu“ ([16] ,105). Na neustálenosť žánrovej a kompozičnej štruktúry Dcéry povesti upozornil už S. Šmatlák, keď naznačil, že ide o dve vrstvy nanovo utvoreného celku: o pôvodný rozprávkový pôdorys s impulzmi z balady a fantastickej rozprávky, ponad ktorý sa vysúva „nadstavba“, posunutá do roviny druhého sveta“ [18]. Najskôr opakované tvrdenie literárnych historikov, podľa ktorého ide o fantastickú rozprávku v žánrovej výslednici Horboňovej Dcéry povesti, predsa len nevystihuje dostatočne žánrové podložie Hroboňom využitej rozprávkovej a nerozprávkovej vrstvy textu. Próza s poslaním programu mesianistu S. B. Hroboňa - Dcéra povesti - sa otvára rituálovou vetou: „Bola raz jedna dobrá, ale chudobná vdovička“. Táto veta sa navyše mení na vetu s „leitmotívom“ celého textu, ktorá si voľne prispôsobuje kompozičnú schému príbehu. Príbeh o putovaní siroty medzi svetmi - hore a dole, reálnym a božským - sa v podobe epizód ako reťazce na seba napája zo série úloh (ako v rozprávke) a podmienok (ako v balade), čím vzniká zložito, nevyvážene navrstvovaný príbeh malej siroty s veľkým poslaním v živote „všetkých“. 218 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) Dcéra povesti s danosťou ideologického kľúča Hroboňovho modelu sveta v budúcnosti sa zosúladila s podstatnými myšlienkami mesianizmu. Próza svojou stratégiou je postavená na idei prostredníka medzi ľuďmi a Bohom, otvárajúc cestu ku spáse ([18], 15). Do kultúrnych a duchovných súvislostí sa dostáva príbeh malého dievčaťa, ktoré iným pomôže za cenu početných a stupňujúcich sa osobných obetí, hľadá a nájde pre seba a ďalších cestu k Bohu, k čistote i dokonalosti svojho videnia sveta i činov, aby sa naplnil život v súlade s Bohom. a jeho želaniami. Do Hroboňovho modelu vyhranených kontrastov ľudskej morálky, estetiky, hodnôt zapadá aj nasledujúca situácia z prózy Dcéra povesti: (chudobná vdovička) „Nemala už nikoho na svete, len jedno malé dievčatko, ktoré ju tak rado videlo, že sa vždy len pri nej ihralo a všade za ňou chodilo. Každý večer ho vodila dobrá mamička na hroby jej otca a bračeka, aby tam spolu plakali a pánu Bohu sa modlili“. V rozpore s fantastickou rozprávkou, ale v súlade s realistickou, naturalistickou rozprávkou a tragickou baladou nasleduje v Dcére povesti vyhrotenie konfliktu, keď: (dievčatku) „Raz mu ochorela i sama mamička a nechala si dcérku neodrastenú medzi zlým, cudzím ľudom. Susedia ju chovali, ale o sirotu opustenú sa žiaden ani neobzrel. I chodilo to dievčatko plačúci okolo hrobov svojich milých, a nik sa nad ním nezľutoval – iba trávička kvietočky po hroboch plakali slzami ako perličkami a mesiačik bledé zory rozprestieral po tmavom cmiteri a vetríček si s tými kvietkami šepotal a vzdychal“. Isto si nemožno nevšimnúť využitú tenziu, akú autor navodil v konflikte medzi svetom živých a mŕtvych, medzi telom (nachovali sirotu) a duchom (neobzreli sa o sirotu). Azda ani nie je potrebné zvlášť, či dôrazne upozorniť na to, akú S. B. Hroboň navodil základnú „povrchovú“, lineárnu ruptúru do duchovných aj mravných kvalít dvoch svetov: postavil „vonkajší“ svet kresťanov (zlí, cudzí ľudia) voči svetu prírody (trávička, kvietočky, vetrík) ako nesúzvučné mravné a estetické jednotky, pre ktoré sa jazyk (deminutíva), vyjadrenie pohybu (plynulý, premenený na sekvencie), estetika emócií (nezľutovali sa ľudia – šepotali a vzdychali kvietky a vetríček) stali transparentným a komentár si nevyžadujúcim rozlíšením v horizontále jestvovania ľudského (Človek) a nie - ľudského (Príroda) bytia. Po nevyhnutnom zauzlení sociálnej situácie siroty sa pričinením bielovlasého starčeka (metonymia Boha) dostáva dievčatko do kontrastu s ďalšími dvoma svetmi, kde platia pravidlá čarov a vyššej duchovnej moci. Ďalšie dva svety sú voči sebe v pozícii nie emocionálneho, ale duchovného kontrastu a vytvárajú vertikálu bytia (hore a dole). Aj preto sa rozlišujú a odlišujú prostredníctvom „vizuálneho“ kontrastu: svetlom a tmou. Pohyb medzi svetmi sa odvíja od priraďujúcich sa skúseností dieťaťa (starček, ježibaba, chlapček, záhrada, kaštieľ, zvery a iné). Svety, ktorú sú zoradené v horizontále, priniesli čistému, teda poslušnému, zbožnému a pokornému dieťaťu, ktoré miluje svoju rodinu, iba emocionálne a sociálne W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 219 Viera Žemberová trápenia, a to až také, že sa jej jedinou túžbou stane „nebyť“, vlastne odísť za svojimi rodičmi „pod zem“: „pozrelo i na hviezdičky do neba a zalamujúc ručičkami, plakalo i žiadalo od pána Boha, aby sa jej tie hroby pootvárali, aby sa ešte raz na tomto svete so svojimi videla a potom k nim si ľahla“. Emocionálne utrpenie, aké dieťaťu spôsobuje dospelé = kruté ľudské okolie, jeho sociálna zraniteľnosť a spoločenská osamelosť, a teda aj postupne navrstované poznanie o neužitočnosti vlastného bytia, sa ustaľuje na presvedčení dieťaťa o neľudskosti ako výraze života na zemi (malý – veľký, dieťa – dospelý, niekam a k niekomu patriaci jedinec – opustený a osamelý jednotlivec). Voči nej stojí svet vertikálneho vzťahu, ktorý sa mení na duchovnú oázu svetov mimo realitu a skúsenosť siroty,. Tam sú určujúce čarodejné, tajomné svety hore (krásne = vizuálny zážitok v spojení s javom: kaštieľ, záhrada, lesy) a dole (krásne = zmyslový zážitok v spojení s hodnotou: jaskyňa, vzácny kov na triadické odlíšenie priestorov, čarodejné zvery). Svety na vertikále príbehovej línie prózy Dcéra povesti prinášajú sirote blahobyt, lásku, užitočnosť, ale to všetko sa mnohokrát opakuje prostredníctvom náročných skúšok vôle i mravnej zrelosti siroty. Skúšky pevnosti viery a sily vôle ju necháva podstúpiť starček, raz je to pre bračeka, potom pre anjela či sokola atď. Skúšky si vyžadujú protagonistkinu trpezlivosť, pokoru, obetovanie sa, vôľu, odosobnenie sa od pozemských vlastností a túžob, putovanie, čo možno chápať aj ako očistenie sa od všetkého, čo znetvoruje svet Človeka a približuje ho k svetu Prírody. Premena telesnosti na duchovno vrcholí v Dcére povesti takto: „Slávna dcéra božia, zvíťazila si nad kliatbou sveta, moje srdce, moje hrady a raje sú ti od Boha určené za večné dedičstvo“ (...), „Panna stojí, od krásy omdlieva (...) a tieto slová zahrmí: Sokole sveta! Postava anjela, ale srdce zemské! Ešte ťa drží kliatba tvoja – zmizni a modli sa za spasenie svoje“. Pohyb po vertikálnych svetoch (zo svetla do tmy, od poznaného po nepoznané, ale tušené) komplikuje nájdenie „berly tajomstva“, ktorá visí z oblakov. Keď sa jej dievča sirota v poslednej skúške, ktorú jej striebrovlasý starček určil, zmocní: „počuje milovaný hlas matky zo svetov nadhviezdnych: Vitaj, dcéra slávna, vyvolená! Tys´ ukázala cestu k večnému tajomstvu a vykúpeniu svetov!“ Protagonistke hlas matky radí, aby čakala, kým príde „tvoj pobratim večnej povesti syn, ktorému podáš berlu svoju, aby mocou premohol a láskou odklial svet!“ Túto výzvu (matka odkáže dcére ) možno považovať za vyvrcholenie autorskej stratégie S. B. Hroboňa v Dcére povesti, ale aj za syntézu Hroboňovho „učenia“ o budúcnosti a jej činiteľoch (čakať na nepoznaného muža). Pre S. B. Hroboňa oným „synom povesti“ môže byť len „boží vyvolenec, ktorý ako panno (Hroboňov pojem pre panica) vstane na konci vekov, v dňoch posledných pred tvárou Boha vo večnej Sláve, ako si to želal J. Jakobeus“ ([18], 18). Samo Bohdan Horoboň prostredníctvom svojej ideálnej povesti poznával – v súlade s názormi dobového mesianizmu - za pomoci zmyslov (zrak, sluch, pohyb), viery 220 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) a pokory, bolesti, utrpenia a nádeje tak, že za hodnotu tohto odovzdania sa potrebe hľadať (prostredníctvom bolesti nový svet s pannom a výlučne za pomoci duchovných príkazov) a byť odmenený, že to je možné len za účinnej obety mladej, čistej, utrpením a o všetko osudom = skúškou Boha pripravenej ženy, ktorá vie, lebo sa naučí sa zo svojej skúsenosti, správne odlíšiť zmyslové od duchovného. To iba ona, žena (Sláva) na poste obety a pevnej vôle (Viera), chápe svoje bytie, utrpenie a nespočítateľné obete ako medzistupeň na ceste modlitieb k dokonalosti, netelesnosti, zduchovnenia. Po Sláve a Viere sa na splnenie svojho poslania pripravuje nateraz neznámy a očakávaný „panno“ – muž. To nie ona, žena a panna, ale on - „panno“ prinesie novú kvalitu života v súlade s učením Boha, lebo ide o kvalitu doteraz nepoznaného, nejestvujúceho a aj abstraktného sveta, v ktorom sa všetko univerzalizuje a aj anonymizuje v mene ducha. Oslobodiť krajinu a svet, znamená pre S. B. Hroboňa zrieknuť sa identity konkrétneho (predmetného) v reálnom jestvovaní a pripravovať sa na dlhej a nepoznanej ceste utrpenia a bolesti na nové – iné – poznávanie skutočnosti duchom a nie telesnosťou. Na poznanie čakajú entity Kristus, Spása, matka Sláva a Ja - seba ([18], 18). Dcéra povesti „odznela“ už v čase svojho zverejnenia, tak ako postupne „odznieval“ komplikujúci sa vnútorný svet Sama Bohdana Hroboňa, lebo práve on, hoci vyvolenec Ľ. Štúra, unikal realite a skutočným potrebám identity spoločenstva a spoločnosti, do ktorej patril, no svojím nekompromisným obsahom ideí „svojho“ mesianizmu sa vyčleňoval, aby nebol zabudnutý či do úplnosti pochopený. III. Slovenskému mesianizmu chýba dodnes synteticky koncipovaný výskum, na čo upozornili Oskár Čepan ([19], 98 – 127), keď vyslovil v 70. rokoch pracovnú otázku adresovanú literárnej vede a širšie aj národnej kultúre, či mesianizmus bol, alebo patrí iba medzi národné mýty? Litrerárnohistorické a poetologické návraty k javu mesianizmus patria v poslednom období do výskumu lyriky a konkrétnej autorskej dielne, ktorému sa venujú P. Vongrej a Ľ. Kováčik, do syntézy romantizmu v projekcii Cyrila Krausa [22] a do série parciálnych sond do historického a sémantického podložia „témy“ a „javu“ slovenský mesianizmus, aký v 90. rokoch postupne zverejňoval Martin Homza ([20], 28 – 45). Vonkajšia tenzia spoločenstva a napätie podnecované zvnútra jednotlivca, aké plynú z vedomia a poznania „modernej“ spoločnosti a „moderných“ ľudí, ktorí sa ocitli v (napredujúcom) čase znova (raz) na prelome storočí (20./30.) a tisícročí (2./3.), je podnecovaná predovšetkým hektikou univerzálnej skúsenosti a jej zodpovedajúcej praxe: je dynamická, zložitá a „nesúzvučná“ s ideálmi humanitnej vízie o „svete“, „človeku“ a ich spoločnom „súznení“ (harmónii). Azda tam má svoj počiatok scientistický zámer, ktorý sa obracia „z odstupu“poznania vedy na jav a pojem W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 221 Viera Žemberová mesianizmus, ale tentoraz v dostupnom a reálnom priereze spoločenských vied v práci Fenomén mesianizmus I. ([21], 175). Mesianizmus sa podľa M. Homza ([20], 28 - 45).prejavuje ako „fenomén“ vo viacerých, ale tesne prepojených rovinách národných dejov a nadnárodných myšlienkových pohybov ilustrovaných v konkrétnych dejinno – etnicko - teologických konceptoch a európskom kontexte ako reťazec zostrojený z dvoch častí, pretože ide o univerzum a jedinečnosť a tak: - „Pod mesianizmom sa obyčajne rozumie akákoľvek viera v predurčenosť istého spoločenstva ľudí oproti iným, pričom práve dané spoločenstvo má byť nositeľom akéhosi špecifického, vyššieho poslania v dejinách ľudstva“ (s. 28), ale aj - „Mesianizmus ako fenomén slovenských národných dejín bol a do súčasnosti stále je ich obchádzanou súčasťou (s. 28), - „moderné“ aktualizovanie a zužitkúvanie mesianizmu ako viery súvisí s biblickou gnómou : Poslední budú prvými (s. 29) a napokon - znaky slovenského mesianizmu, odvodené zo spoločenskej praxe poľského, ruského a slovenského romantického19. storočia, sú napojené na „interaktívnu triádu: prebudený národ (hrdina) – večne-ženské (vo všetkých svojich variantoch, najmä ako slovanstvo - slovenstvo) – Kristus (Spasiteľ) tvorí, podľa nášho názoru, základný vzorec slovenského mesianizmu“ (s. 40). Slovenský literárny mesianizmus, výrazne predovšetkým od „romantického“, „národného“ 19. storočia, ak ho tak vôbec možno globalizujúco označiť, má svoju genézu a súčasne aj pointovanie v singulárnej autorskej dielni (najvýraznejšie azda panoramaticky vedenom výskume S. B. Hroboňa v teórii, lingvistike, filozofii a poetike), ktorá sa ocitla v osamelosti (teorémy sveta, viery, kultúry, estetiky, jazyka), keď sa rozrušili., a neskôr aj zrušili vonkajšie (národné) a vnútorné (dorozumenie sa) kontakty či len dotyky autorského subjektu so svojou generáciou (choroba, fanatizmus, odstredivosť) alebo rovnako smerujú k diferencujúcim sa názorovým spoločenstvám na prelome 19. storočia a v prvej polovici 20. storočia (variácie umeleckých izmov v hudbe, vo výtvarnom a slovesnom umení). Idea čakať, fikcia očakávania a gesto očakávaného sa dostavuje vo vedomí tvorivého subjektu (budeme uvažovať ďalej len o autorovi umeleckého textu) ako následok znefunkčnenia „iného“ činiteľa, tým spravidla býva idea (o niečom), viera (v niečo), učenie (z ničoho), fetišizácia (niečoho pre niečo a na niečo). Vzťah medzi subjektom (autor) a činiteľom (idea, viera, učenie a ďalšie) neudržiava rovnováhu v ich vzťahu, práve naopak fungovanie tohto jednostranne aktívneho (od subjektu k činiteľovi) vzťahu si vyžaduje pomer nadradeného (činiteľ) a podradeného (autor). Z našej úvahy vylučujeme pozíciu fanatickej fixácie subjektu voči činiteľovi (napríklad na náboženstvo či uzavreté spoločenstvo, odvolávame sa na známu 222 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) situáciu v osobnom vzťahu medzi K. Amerlingom a S. B. Hroboňom). Čím sa teoréma mesiášstva a z neho odvodená (iniciovaná) idea literárneho mesianizmu (čakania na spásu) ako jeho rozpracovania, či aplikácie vzďaľuje od epicentra svojej, v našom prípade kultúrnej genézy, tým výraznejšie sa uvoľňuje zvnútra jej fixácia na biblický motív židovského a starozákonného Mesiáša a rozširuje, rozvíja, modifikuje sa jej následok (očakávať, čakať, počítať, iniciovať spásu) v naplnení sa pôvodnej príčiny na tento individuálny alebo skupinový, spoločenský postoj voči reálne jestvujúcemu problému. Navyše sa modifikujú a navrstvujú aj nástroje na vyjadrenie pôvodného zámeru, ktorým by mohol byť „príkaz“ čakať (vyčkať) na kvalitatívnu zmenu či premenu (spásu ako riešenie krízy). Duchovná a nazeracia teoréma mesianizmu rozšírená a diferencovaná v slovanskom umení 19. storočia (pozri odlišnosti medzi poľským, ruským, slovenským a českým mesianizmom), ktorá súbežne mohla jestvovať aj s dogmatickými realizácie (náboženská viera, sekty, inkvizícia voči „sebe“ a svojej „pravosti“, triáda: národ, vlasť - Matka, Boh - spása alebo aj jazyk, žena, oslobodenie) sa v 20. storočí v umení, zvlášť v slovesnom, uvoľňuje zo skupinového zovretia programom, ideou alebo estetikou vyprofilovaného (umeleckého, filozofického, estetického podnecovaného) spoločenstva a otvára sa nekonvenčným schopnostiam indivídua a jeho tvorivej individualite prostriedkami zmyslovosti, obraznej fikcie, farebnej a verbálnej inklinácii k „zhmotňovaniu“ sna, túžby a ireálneho do obrazov, textov, ale aj do filozofovania, meditovania a „modernej“ mytológie či mystiky pri vertikálnom „hľadaní“ podstát tých javov v bytí a živote človeka, ktoré svojou konvenciou dnes už patria medzi „všedné“. Moderný mesianizmus posledného storočia totalizuje subjekt, prežíva očarenie i sklamanie, možno aj sklamanie a zúfalstvo z (krutého) človeka v jeho individuálnosti a vyčlení ho (pre pocit bolesti a poznanie bezmocnosti) zo spoločenstva rovných, aby ho vzápätí zvierala, zovierala, a možno aj zovrela jeho (vlastnou) jedinečnosťou (inakosťou, nezaraditeľnosťou, vypudenosťou) do područia rovnako jedinečného výrazu a ten má morfému tvaru, farby, zvuku, rituálového úkonu, priestoru, časovej vízie a idey. Kým slovenský literárny mesianizmus v 19. storočí počítal aprioristicky s individualizovanou „obeťou“ svojho nasledovateľa (pre ideu spásy), ten istý jav v 20. storočí ponúka, tiež apriroristicky, svojmu uskutočňovateľovi, teda umelcovi a spisovateľovi, gesto neohraničeného výberu prostriedkov konkrétneho typu umenia (slovo za spásu) na svoje vyjadrenie a nové – iné definovanie – aktualizovanie „seba“ vo svete, v umení, teda v našom prípade v autorskom umeleckom texte s identickou autorskou stratégiou (kondenzovane noetika) rozvinutou do stratégie textu (kondenzovane morfológia a estetika textu). W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 223 Viera Žemberová Jedno azda ostáva príbuzné napriek uplývajúcemu času: poznávacie a morálne gesto osihotenosti subjektu tvorcu ako výraz jeho (fixovanej dostredivosti) tvorivosti na konkrétneho činiteľa a osobnostná ponornosť (odstredivosť voči univerzu) ako spôsob a prostriedok na formulovania otázok, na aké ani dnes nemusí jestvovať nielen jeho autorská odpoveď, ale ani žiadna iná s konečným riešením. Napokon aj riešenie by znamenalo spôsob, ako sa dovŕšiť, ak nie hneď aj ukončiť jav „moderný“ – aktualizuovaný, aplikovaný, modifikovaný, prevrstvený, ale vo svojej genéze vždy literárny mesianizmus, ktorý aj dnes má „svoje“ javové spektrum ustálené: pôvodne ním bol biblický Mesiáš a jeho božské modifikácie (ako ich modeloval M. M. Hodža, S. B. Hroboň, J. Botto, S. Vozár a iní) a idea spásy, ale dnes, v prítomnosti, sa medzi ne dostalo i „rúhavé“, „oslobodené“ čakanie na seba, sformulovanie seba samého, schopnosť vedieť reflektovať osebe ako o pôvode príčiny (záchrany, úniku), ale aj ako o príčine samotnej, čo už má objasnený (poznávací) pôvod i (hodnotový) zámer na svoje umelecké (verbálne) jestvovanie: spása ako očista tvorbou. Prejavy literárny mesianizmus v 20. storočí pod vplyvom filozofických, psychologických a sociologických „správ“ o modernom človeku a o „moderných„ (mutujúcich) súvislostiach jeho urbanizovaného a technizovaného aj kompjuterizovaného života sa otvárajú individualite a individualizmu subjektu, ktorý reflektuje o sebe, osebe a o svojom horizonte, schopnosti ideami, činmi, sebaobetovaním prijímať problém, ktorý autorsky (moderné mýty o modernom človeku) včleňuje do svojej individualizovanej „sústavy“ mesianistického „videnia“ a „prežívania“ svojej možnej spásy. IV. Keď zdôvodňuje M. Homza ([20], 40 - 41) na poézii P.O. Hviezdoslava ako sa triáda mesianistickej „ikony“ mení na prelome desaťročí 19. a 20. storočia na dilógiu z básnika, ktorý sa stotožní s Prometeom a Boha pre „skepsu z oslobodenia panny“ vystužuje matkou Tatrou, presúva ideu spásy, jej realizáciu, z aktu čakania na povinnosť hľadať a prežívať emocionálne a mystické obsahy, aké v sebe slovo spása môže v nových súvislostiach moderného človeka a jeho novom (doslova) čase ponúkať práve ono. Možná (ďalšia) tektonika v sémantike „starej“ lexémy, ale v jej „nových“ súvislostiach (činy človeka, ktorý nerozumie príkazu pokory a obete pred spásou) oživuje v slovenskej umeleckej literatúre na začiatku 20. storočia formu žalmu, modlitby a prosby ako nástrojov múdrosti, „Božej Múdrosti“. Túto ťarchu prijal na sebe jednotlivec, básnik (P. O. Hviezdoslav, I. Krasko, V. Roy, K. Royová) pod tlakom všeľudskej krízy, akou spoločnosť v desiatych rokoch prechádzala. Čas „hrdinov“ a „prebudeného“ národa (vojna, nové štátotvorné usporiadanie, identita) nesplnil tie očakávania mravného ideálu, s ktorým sa v idealizovaných konceptoch slobodného a svojbyného „slovenstva“ počítalo. 224 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) Ťarchu nového poznania, ktoré prišlo po hlbokej fyzickej bolesti a duchovnom trápení sa, po sklamaní z človeka ako druhu, vyjadruje básnikova (prozaikova, autorova, J. C. Hronského), ešte je v role Prometea, rezignácia a ňou podnecovaná autorská, zmyslovo otváraná a postupne, v detailných operáciách konštruovaná mystika (viera, schopnosť, predurčenosť, údelovosť, dramatickosť) ako útek pred inými (následok inakosti, vykorenenosti zo spoločenstva, cudzoty), ponáranie sa do nepoznanej, novej, ale predovšetkým zlej, zlo popudzujúcej skúsenosti z iných (nepriateľstvo, útok na život), no aj zo zmyslového (krása, Príroda, Žena, cit, tušenie), lebo povrchového (vidím), no súčasne aj ponorného (cítim) vnímania a vyhodnocovania seba, svojej skutočnosti a jej perspektívy (riešením je ústup pripravený a uskutočnený ako sebazničenie a trest za svoju inosť, inakosť, osamelosť, odcudzenosť. Videnie a cítenie ako vstupy do múdrosti nového (moderného, slobodného), ale nie oslobodeného, teda spaseného človeka (Andreas Búr), dokážu vo vzájomnom a pevnom spoločnom zväzku (telom i duchom krásna žena – nedosiahnuteľná žena nie pre jej sociálny status, ale pre jej vieru, dokonalosť, obetavosť) „zbystriť“, „zjemniť“ a „stupňovať“ vnútornú výnimočné (fyzické, mravné) schopnosti indivídua (iný, výnimočný, vypudený jednotlivec so silnou vôľou, vierou a presvedčením o svojej pravde a spravodlivosti). Hrdina vo svojej individuálnej jedinečnosti, lebo vie, čo iní nie, lebo verí tomu, čo iní zradili, zapudili, pre svoje prometeovstvo, ktoré zavrhli, tento Andreas Búr Majster (identický s údelom J. C. Hronského) pri zhodnocovaní svojej ľudskej (osobnej, mužskej, kresťanskej) situácie vo väčšom spoločenstve (dedina, osada) na pozadí pre všetkých okrem neho neznámej (tajomnej, nebezpečnej neukončenej) situácie (život a smrť porušili pre vyčíňajúcu chorobu rovnováhu svojho prirodzeného pôsobenia vo svete ľudí) sa rozhodne svoj tajný (vyspievaný, precítený) zväzok s Prírodou a Bohom ukončiť na „kríži“ zdivočenej ľudskej pomsty ako jej mravná obeť. Do stratégie autora sa k videniu pripája k postave básnika, hrdinu, Prometea, píliara, speváka, hudobníka, bylinkára, siláka, „čarodejníka“, ale nadovšetko tajomného Andreasa Búra (J. C. Hronský: Andreas Búr Majster, Bratislava 1970) sila a múdrosť človekom cibreného zvuku, slova s inou maskou (pieseň, modlitba, spoveď, hudba). Búrova spása, ktorá pramení z Krista, z jeho božej náklonnosti voči slabému človeku, má v Andreasovi (vypudencovi, čo zmyslami vie, tuší, cíti, predvída a nakoniec aj pripravuje svoj zánik ako obeť i trest súčasne) svojho spojenca v láske k žene, ktorá je „čistá“, výnimočná, dokonalá, takmer nezemská a preto pre telesného muža aj nedosiahnuteľná, spojenca v slove vyspievanom, vymodlenom, žalmovom. Aj z Hronského naračnej, preto v súlade so zákonom tvorenia aj redukovanej, - vlastne modifikovanej dilógie z pôvodného mesianistického triadického vzorca, aký platil pre slovenský literárny mesianizmus v 19. storočí, - utvorenej v nových (spoločenských) podmienkach, pre (mravne, skúsenosťou) nového (iného, ale nie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 225 Viera Žemberová lepšieho či horšieho) človeka skôr s existenciálnym ako iba kresťanským prijímaním „novej“ skutočnosti vzišiel jednotlivec, čo má aj nový problém: musí sa naučiť dorozumieť s ďalším človekom, pretože slová sú hluché, vytratil sa ich pôvodný obsah, hodnota. Hronského literárny „prometeus“ stratil to, čím sa človek odlišuje od Prírody, schopnosť hovoriť, ale prišiel aj o schopnosť, akú mu dal Boh, vedieť počúvať, porozumieť a súcitiť s iným jedincom. Hronského literárny (modelový) Andreas Búr Majster pre predurčený vo vznikajúcej hierarchii sveta po veľkej katastrofe svojou (ne)hrdinskou vzburou voči všetkému pozemskému, slabému sebeckému a neľudskému vzoprieť sa jedným činom, imperatívom sebazničenia. Postava tak musí konať z vlastnej vôle a iba za seba, lebo bol narušení božský poriadok, ktorý narovnával ľudské zlo múdrosťou prírody, skúsenosť vierou, aby on, Andreas Búr, bol vyvolený otvoriť cestu k pravde a spravodlivosti, čo už nebude vyložená novými krivdami. Epický projekt J. C. Hronského v románe Andreas Búr Majster, vo výraznej biografickej modifikácii zo skúseností, poznania a ich následkov v 30. a 40. rokoch, vyslovil prostriedkami z prelínania sa senzuálnej, impresívnej a expresívnej prózy, v mýtotvornom „príbehu“ o výnimočnom, mravne a vierou nerozrušiteľnom, „silnom“ indivíduu, metonymicky vlastne o (svojom) národe, (neprecítenom) slovenstve a (odmietnutej) spáse svoje „tušenie“ (autopsiu) o nadvláde temných (zlých mystických) síl v novom človeku, ktoré hatia aj naďalej cestu (slovenského) človeka k Bohu, rozumej k dennej praxi (univerzálneho, všeľudského) kresťanského humanizmu. Vonkajší ľudský svet pre Andreasa Búra a jeho literárneho tvorcu J. C. Hronského zostal nepriateľský, nepoučený, neslobodný, cudzí, preto vnútorný svet viery, spásy, čakania na premenu zla na dobro ho musí priviesť na cestu poznania, aby sa vyrovnal s tým, že človek je len taký, akým sa sám, z vôle svojej viery, poznania a mravov učiní. V prvej polovici 20. storočia vypovedá „autorský“ mesianizmus v slovenskej literatúre o priepastnej kríze sebaničenia, do akej sa dostal človeku vo svojej mravnosti, hodnotách a človečenskosti. Po novej všeľudskej kríze, aká znova vyskúša Európu v 20. storočí sa idea prometeovstva a múdrosti božej otvorí krutej dilógii zo stretov zločinu a trestu. Obraz rozsievača ohňa a obete za dobro iných stratila na hodnote svojho objektívneho poznania. Už nie on, ale zločin a trest, zlo a jeho následky z ľudí a pre ľudí, s ktorými si okrem básnika, tvorivého umelca, zložito a bez úspechu meria sily (kresťanská) viera i (objektívne) poznanie človeka a o človeku. Ako keby sa „akt“ mravnej spásy človeka, ľudstva nemal a nemôže naplniť. Pesimizmus a skepsa doľahli na dobové autorské projekty o národe a jeho slobode, z ktorých sa kedysi odvíjal mesianizmus slovenských romantikov. Idea mravnej a duchovnej spásy sa nedokázala naplniť, premeniť na skutočnosť pre Hronského a ďalších autorov aj preto, že sa vytratil Človek, ktorý by o spásu prosil, veril na večnosť, správnosť, nutnosť cesty poskladanej a obnovovanej zo zrodu a zániku života, strážil si svoj vnútorný vesmír z „dobrých“ emócií a „užitočných“, šľachetných činov. Kríza „hluchého“ 226 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Od slovanskej vzájomnosti k národnému mesianizmu (O súvislostiach na rozhraní romantizmu a realizmu) ľudského slova navodila opodstatnenosť pragmatickej otázky, aký má vôbec zmysel človek, keď prestal byť človekom pokory a lásky, viery a nádeje na spásu svojho ja? Ukazuje sa, že slovanské korene a kultúrne hodnoty slovanskej proveniencie, jazyková blízkosť i náboženské korene sa môžu stať aj devízou nielen pre tie slovanské národy, ktoré po prekonaní ekonomických, politických i ideologických prekážok, ktoré medzi nich postavila história, môžu v ich procese zbližovania sa prekonať, a i takto dostanú príležitosť na svoj rozvoj. Svet a stretanie sa rozličných kultúr v ňom nemusí byť brzdou, problémom, ale skôr naopak. Literatúra: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 TIBENSKÝ, J. (1960): Predstavy o slovanstve na Slovensku v 17. a 18. storočí. Historický časopis, VIII, 1. DĚJINY ČESKÉ LITERATURY II. Literatura národního obrození. (1960). Hlavní redaktor J. Mukařovský, Praha: Nakladatelství Československé akademie věd, s. 137, s. 138 HEJRET, J. (1944 b.s.): Česi a slovanstvo. Londýn: Vydal Československý výbor pro slovanskou vzájemnost. LUDVÍKOVSKÝ, J. (1947): Slovanský humanismus obrozenský. In: Slovanství v českém národním živote. Brno: Rovnost. GOGOLÁK, .L. (1942, b. s.): A panszlávizmus. Budapest: Pázmany Péter Tudományegyetem. BURIAN, V. (1940): Národní ideologie česká a slovanská v jihoslovanském obrození. In: Co daly naše země Evropě. Praha: Sfinx. RAPANT, D.: Vývin slovenského národného povedomia. Historický časopis, 5, 1947, 1. PIŠÚT, M.: Slovanstvo v poňatí Šafárikovom. In: Nové prúdy v našom súčasnom živote, 1, 1946, č. 198 – 20. ROSENBAUM, .K. (1989) : Vzťahy slovenskej a českej literatúry 19. a 20. storočia. Bratislava: Obzor. VÁROSSOVÁ, E.: Kultúrny nacionalizmus Jána Kollára. Filozofia, 50, 1995, 12. RAPANT, D.: Štúrovci a slovanstvo. Slovanský zborník, 1, 1947, č. 1 – 2. ĎURIŠIN, D. (1979) : Dejiny slovenskej literárnej komparatistiky. Bratislava: Veda. MIKULÁŠEK, .A: Místo recenze… Opera Slavica, XIII, 2003, č. 1. SCHULZ, G. (1999) : Romantika. Dějiny a pojem. Praha – Litomyšl: PASEKA. CHMEL, .R. (1991) : Dejiny slovenskej literárnej kritiky. Bratislava: Tatran. KRAUS, C. (1999): Slovenský literárny romantizmus. Martin: Matica slovenská. ŠMATLÁK, S. (1988): Dejiny slovenského románu. Od stredoveku po súčasnosť. Bratislava: Tatran. HOMZA, M.: Mesianizmus ako súčasť národného vedomia Slovákov. Proglas, IX., 1993, č. 3 – 4. ČEPAN, O. (1973) : Romantický mesianizmus a Samo B. Hroboň. In: K problematike slovenského romantizmu. Martin: Matica slovenská. HOMZA, M. (2000) : Mesianizmus ako súčasť národného povedomia. In: Historické a kultúrne zdroje slovensko-poľských vzťahov. Ved. red. J. Hvišč. Bratislava: LUFEMA. FENOMÉN MESIANIZMUS I. Filozofické, teologické a literárnohistorické reflexie. (2001). Editor R. Dupkala. Prešov: Filozofická fakulta Prešovskej univerzity. KRAUS, C. (1999) : Slovenský literárny romantizmus. Vývin a tvar. Martin: Matica slovenská. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 227 228 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Parerga miêdzynarodowe studia filozoficzne nr 2/2006 [s. 229-236] Beáta Ráczová Loneliness in relation to the subjective well-being of adolescents Theoretical Part Loneliness There is a variety of approaches to loneliness. Generally, loneliness as a psychological concept can be defined as a “negative mental and emotional state accompanied by feelings of isolation and by a lack of more significant relations with other people” (Bruno, 2002). This state is especially characterized by three marks (L.A. Peplau, D. Perlman, 1982): - loneliness is a subjective experience (subjective perception of situation) - loneliness results from feeling of a certain deficiency in interpersonal relations - loneliness is unpleasant Loneliness is also understood as a personality variable, which can be perceived both as a state and as a feature. Loneliness as a feature represents a relatively stable pattern of feeling, which only changes very little. Loneliness as a state is an experience, which is limited in time and connected with dramatic changes in one’s life (Shaver, Furman, Burhmeister according to Výrosta, Slaměníka, 2001). In order to define the concept of loneliness it is necessary to differentiate between solitude and loneliness. In case of desired solitude, when a person deliberately limits his/ her social contacts with the intention to recover energy or come to terms with new events, we can speak about positive influence. Nevertheless, there is an involuntary loneliness too, which is imposed upon a person by external circumstances, e.g. loss of a close person, or by internal circumstances, e.g. anxiety about being judged by other people. In this case the impact on individual’s psyche is rather unfavourable. It follows, then, that solitude - unlike loneliness - is an easily observable, objective state. The state of loneliness on the other hand relates more to our perception of social interactions and their characteristics. For the needs of the presented study it is inevitable to accept two types of loneliness: social and emotional (Weiss, 1987, according to Výrosta, Slaměníka, 2001). W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 229 Beáta Ráczová Emotional loneliness arises when an individual misses a close person, or confidential relationship with a particular person who provides emotional comfort, in the sense of support, understanding, closeness and a possibility to rely on somebody. Even though, paradoxically, an individual may be surrounded by a number of people at the same time. Social loneliness is related to the feelings of absence of a wider social network. It may result from a situation when an individual finds him/herself e.g. outside of the familiar environment (e.g. his/her family) and feels deficiency in social contacts or a need to be close to his/her family, friends (Výrost, Slaměník, 2001; Gierveld, Tilburg, 2006). It was exactly this idea which inspired one of our research aims: to examine whether the young people who find themselves in a new environment feel lonely, either emotionally or socially. Loneliness and Subjective Well-Being Subjective well-being is understood as a multidimensional construct. When measuring subjective well-being, Diener (1994) in his approach recommends identify its three following components: overall life satisfaction, positive disposition, and negative disposition. Overall life satisfaction represents a cognitive component, which involves subjective assessment of satisfaction with one’s life. The assessments in question are predominantly positive judgments or assessments of emotional experiences from one’s life and they usually relate to the past or to closer unspecified period of time. With regard to the fact that in our study we dealt with an abrupt change of social environment, we especially focused on positive and negative dispositions. Thus we can speak about habitual emotional experiencing which includes frequency of feeling positive and negative emotions and non-emotional states (Džuka, Dalbert, 2002). The authors assume that habituality may be grasped as high frequency of felt disposition. This aspect is rather connected with immediate perceiving of situations and circumstances (Diener, 1994; Biswas-Dienera, 2000). In the opinion of Baker and col. (1992, according to Džuka, Dalbert, 2002) positive and negative emotions are primarily independent and their origin is different. The author is of opinion that negative emotions are in the first place conditioned genetically (temperamentally), positive emotions are primarily influenced by environment. Together with some other variables (e.g. cordiality, optimism, self-control, high frustration tolerance, anxiety), loneliness, generating negative feelings, is according to contemporary researches an indicator of subjective well-being (Tellegen, 1979; according to Sinh and Verm, 1992). Tilburg and Gierveld (2006) refer to the so-called social wellbeing relating to emotional as well as social loneliness. In the outlined context the hypothesis can be formulated that in case of young people a new situation or distancing from family environment will probably be reflected in the feeling of loneliness and it will be manifested by a lower degree of experienced subjective well-being of adolescents. 230 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Loneliness in relation to the subjective well-being of adolescents Loneliness in Adolescence Loneliness is a phenomenon relevant to every individual’s life. Life is a mosaic of life experiences, which are necessarily connected with changes. And it is especially in the time of changes when we may often feel lonely. It can be said that adolescence is a period with high risk of feelings of loneliness. This phase of life is filled with complicated and demanding conflicts and crises. Adolescents undergo significant physical, psychological, emotional and social changes. They are exposed to numerous pressures and shocks, which characterize this critical interval of life. One of its specificities is that adolescents experience feelings of loneliness more often than other age categories (NMHA – National Mental Health Association, 1991). The position of young individuals in the contemporary society further contributes to frequent feelings of unimportance, helplessness and isolation. They are being confronted with developmental crises in interpersonal relations. It is inevitable that they adjust to the losses or breaks of critical connections in order to adapt to new needs and desires arising after creation of relations with new people. In respect of their age, participants of our research belong to the category of the so-called late adolescence, involving the beginning of their university studies. Focus on this age category is no coincidence. Apart from specific emotional and social problems stemming from the developmental phase, a number of young people for the first time leave their hometown or even country and begin to study in a different place. They are separated from their families, relatives, friends, which may become another source of loneliness. Empirical Part Aim of Research Study Our aim was to find out whether adolescents, in the specific situation of physical isolation from family environment caused by their university studies, feel lonely. Furthermore we intended to disclose the relation between the degree of felt loneliness and subjective habitual well-being of observed respondents. Research Hypotheses In the research we assumed: - significant difference in feelings of emotional as well as social loneliness between the students who for the first time live away from home and those students who did not have to leave homes because of university studies; - differences in experiencing positive and negative emotions between the research group and the control group, in the sense of higher frequency of negative emotional experiences in adolescents living in students’ residential houses W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 231 Beáta Ráczová compared to students living at home; - close relation between experiences of negative emotions and degree of loneliness in students from residential houses; Research Sample 75 first-year university students (aged 18 – 24), of them 44 (20 men and 24 women) lived away from home for the first time and 31 students (14 men and 17 women) constituted a control group. Data collection took place in March 2006. Applied Methods The degree of emotional and social loneliness was being identified with help of the following devices: Loneliness questionnaire (Žiaková, Havrilová, 2003) containing 22 questions. The questions address fundamental demographic data but they also relate to subjective experiencing of loneliness and crucial factors influencing the quality of life. Further on, two scales were implemented: Loneliness Measurement Scale NLS (Gierveld J., J., Tilburg, 1999, according to Chomová 2003) – gained score of 3 or more points (of the total 6 points in emotional score) places a respondent in the category of the “emotionally lonely”; 2 or more points (of the total 5 in social score of NLS questionnaire) ranks a respondent among the “socially lonely”. The second scale was Loneliness Measurement Scale UCLA (Russel, Peplau, Cutron, according to Chomová 2003). The measure of subjective well-being was being specified by SEHP questionnaire (Skala zum habituellen subjektiven Wohlbefinden, Emotional Habitual Subjective Comfort Scale), which was validized by J. Džuka and C. Dalbert in 2002. It consists of two subscales specifying frequency of experiencing four positive (pleasure, physical freshness, joy, happiness; Cronbach’s alpha – 0,77) and 6 negative emotional states (anger, feeling of guilt, shame, fear, pain, sadness; Cronbach’s alpha – 0,74). Respondents answer within the scale between 1=almost always and 6=almost never. The acquired data were processed by the statistic programme SPSS. Interpretation of Results A. Differences in feeling loneliness The expected difference in feeling loneliness between the research and control groups was confirmed. From the results acquired by the non-parametrical Mann Whitney U-test it follows that adolescents living in residential houses feel higher degree of emotional loneliness and unlike the students living in their original home environment they feel more socially isolated too. 232 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Loneliness in relation to the subjective well-being of adolescents Table No.1: Differences in experience of emotional and social loneliness between students living in residential houses and students staying with their families (p-level < 0,01). Mean Residental Houses Mean Control Group U Z Loneliness UCLA 6,66 2,61 331,0 3,776 0,000 ** Loneliness NLS 4,80 2,39 211,0 5,067 0,000 ** Emotional loneliness UCLA 1,39 0,97 567,5 1,231 0,217 Emotional loneliness NLS 1,86 0,87 348,0 3,593 0,000 ** Social loneliness UCLA 5,27 1,65 297,0 4,140 0,000 ** Social loneliness NLS 2,93 1,52 269,5 4,438 0,000 ** P-level The results presented in the Table No.1 give evidence that feeling of social loneliness is remarkably stronger in students living in residential houses, regardless of the used means of measurement (NLS or UCLA questionnaire). Significant differences in emotional loneliness were only observed in case of measurement by the NLS questionnaire. On the whole, however, it was confirmed that in comparison with the students staying with their families, the students living in residential houses feel lonely. Graphic representation of the results (see graph No.1) supports the claim as well. Graph No.1: Comparison of average score of different dimensions of loneliness between Basic and Control Groups (R – adolescents living in Residential houses; C – Control group) 6,66 R C 6,00 5,27 4,80 4,00 2,61 2,93 2,39 1,86 2,00 1,65 1,39 0,97 0,87 Emotional loneliness UCLA Emotional loneliness NLS 1,52 0,00 Loneliness UCLA overall Loneliness NLS overall Social loneliness UCLA Social loneliness NLS W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 233 Beáta Ráczová The reason of this fact probably is the nature of the “new situation” itself; because entering a university together with temporary separation from the family, partner and friends certainly is a new situation. Thus despite a large number of new schoolmates it showed that they subjectively feel socially isolated which can be explained by limitation of intimate, close contacts and impossibility to share experience with close people. Adolescents are being confronted with numerous unknown situations in which fixed stereotypes lose their meaning. Partially, the “residential house students” also feel emotionally lonely which means that their needs of love and emotional affection are not fully satisfied. B. Differences in emotional habitual well-being or in feeling positive and negative emotions The data collected by SEHP questionnaire (Džuka, Dalbert, 2002) were evaluated by the t-test of difference significance for two independent selections. The results presented in the table No.2 did not confirm our assumption concerning existence of the differences. The adolescents living away from home do not feel negative emotions more often than their schoolmates. Frequencies of feeling positive and negative emotions are very similar in both samples, and simultaneously it may be claimed that respondents of both groups experience positive emotions more often than negative ones, which can be proved by the average score (the lower the score, the higher is the frequency of experiencing particular emotions). Table No.2: Differences in feeling positive and negative emotions by adolescents living in residential houses and adolescent living with their families (p-level<0,05). Positive emotions Negative emotions Group R C R C Mean 11,86 11,38 24,50 25,06 STD 3,28 2,47 3,49 3,28 t p-level 0,682 0,498 -0,706 0,478 C. Relation between subjective emotional habitual well-being and loneliness The relation between the frequency of feeling positive and negative emotions and the degree of loneliness in adolescents living in students’ residential houses was being identified with help of Pearson’s correlative coefficient. The results entered in the table No.3 confirm our final hypothesis, but in the opposite direction. 234 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Loneliness in relation to the subjective well-being of adolescents Table No.3: Relationship between the frequency of experience positive and negative emotions on the one hand and the level of loneliness of adolescents living in residential houses on the other hand. Positive emotions Negative emotions r p-l r p-l Loneliness UCLA overall 0,421 ** -0,408 ** Loneliness NLS overall 0,456 ** -0,596 ** Emotional loneliness UCLA 0,446 ** -0,451 ** Emotional loneliness NLS 0,461 ** -0,493 ** Social loneliness UCLA 0,365 * -0,346 * Social loneliness NLS 0,177 -0,345 * As the research suggests, the relation does exist but paradoxically a positive correlation was proved between positive emotions and loneliness, and a negative correlation between negative emotions and loneliness. Thus it seems that despite the initial feelings of loneliness, the students staying in residential houses experience positive emotions and their favourable subjective well-being is not affected. These results confirm homeostatic system of functioning of subjective well-being itself. As can be derived from some researches (Cummins and col. 2003, according to Džuka, 2003), subjective well-being has the qualities of a biological homeostatic system and in the situation of a change it is homeostatically corrected onto the original level, typical for a particular individual. In our case it suggests that even though the young people who are separated from their familial environment and friends feel lonely, they are able to compensate for the unpleasant state in such a way that it does not affect their subjective well-being. Summary: The results of research indicate the following: 1. Adolescents living in students’ residential houses feel lonely. They experience higher degree of both emotional and social loneliness. 2. Adolescents living away from home do not feel negative emotions more frequently than their schoolmates living at home. Both “away from home” and “at home” students experience positive emotions more frequently than negative emotions. 3. It seems that although the “away from home” adolescents feel lonely, they experience positive emotions and their favourable subjective well-being is not affected. We consider these conclusions to be inspirational; they are directed at the search for those compensational mechanisms which function as regulators of a certain W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 235 Beáta Ráczová subjective emotional well-being, and it could be said that they are a kind of supportive mechanisms participating in individual’s overcoming of stressful situations, e.g. separation from the family and friends. Generally, the question of loneliness opens up possibilities for implementation of advisory activities and interventions, orientated at managing (for young people) complicated situations. We dare say results of the presented study signal that entering a university can be, especially for students staying in students’ residential houses, a critical period. Literature BRUNO, F. J. 2002. Nebuďte sami aneb Jak získat přítele. Praha: Nakl. Lidové noviny. DIENER, E. 1994. Assesing subjective well-being: Progress and opportunities. Social Indicators Research, 31, 103-157. DIENER, E. & BISWAS-DIENER, R. 2000. New Direction in Subjective Well-being Research. The Cutting Edge (online): (quated 2006-06-24). Available www: http://s.psych.uiuc.edu/ ~ediener/hottopic/NEWdirections.html. DŽUKA, J. a DALBERT, C. 2002. Vývoj a overenie validity Škál emocionálnej habituálnej subjektívnej pohody (SEHP). Československá psychologie, 46, 234 – 250. DŽUKA, J. 2003. Motivácia a emócie človeka (online). Prešov: Prešovská univerzita (quated 2006-06-23.). Available www: http://www.pulib.sk/elpub/dzuka/index.htm. DŽUKA,J. 2003. Kvalita života a subjektívna pohoda-teória a modely, podobnosť a rozdiely (online). Prešov: Prešovská univerzita (quated 2006-06-23.). Available www: http://www. pulib.sk/elpub/dzuka/index.htm. Gierveld, J.D.J., Tilburg V.T 2006. A 6-Item Scale for Overall, Emotional, and Social Loneliness. Confirmatory Tests on Survey Data (online). Research on Aging, Vol. 28, No. 5, 582-598 (quated 2006-06-12). Available http://roa.sagepub.com/cgi/content/abstrakt/28/5/582. CHOMOVÁ, Z. 2004. Patologické prejavy osamelosti. Prešov, FF PU KŘIVOHLAVÝ, J. 2001. Psychologie zdraví. Praha: Portál. Adolescent Depression 1991. National Mental Health Association, Brochure (online). (quated 2006-08-12). Available: http://nmha.org. SINHA, J.B.P. & VERMA, J. 1992. Social support as a moderator of the relationship between allocentrism and psychological wellbeing. Social & Applied Issues, 31, 100–106 VÝROST, J., SLAMĚNÍK, I. 2001. Aplikovaná sociální psychologie. Praha: Grada. ŽIAKOVÁ, E., HAVRILOVÁ, J. 2003. Osamelosť ako sociálny a psychologický jav. Prešov: FF PU. LONELINESS AMONG CANARY ISLAND ADOLESCENTS: UCLA’S FACTORIAL STRUCTURE Africa Borges, Carmen Hernández-Jorge, Giacinto Richetti, Elena RodríguezNaveiras (Available http://smabseam2006.tatk.elte.hu/021_Africa_borges_2.da) Przypisy 1 This study is part of grant VEGA No 1/2520/05. 236 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Wojciech Słomski František Mihina Krótka historia filozofii amerykańskiej, tłum. M. Aleksandrowicz, Wydawnictwo KOS, Katowice 2005, s. 200 Żyjemy obecnie w okresie wzmożonego zainteresowania kulturą amerykańską, zainteresowania, które obejmuje także filozofię. Z uwagi na rozmaite, głownie polityczne uwarunkowania trudno jest jednak przy próbie opisania tej kultury zachować należyty dystans, umożliwiający w miarę obiektywny ogląd i ocenę. Do rzadkości nalezą publikacje, w których życzliwość i entuzjazm wobec omawianych zagadnień łączyłaby się z dążeniem do rzeczowości i obiektywizmu. W pracy F. Mihiny mamy do czynienia z takim właśnie rzadkim (i trudnym) połączeniem. W książce tej wyraźnie widoczna jest fascynacja Autora filozofia i kulturą Stanów Zjednoczonych. Z fascynacji tej wyrasta zatem przede wszystkim potrzeba poznania i zrozumienia zjawisk, trendów i procesów w obrębie tej filozofii występujących. Tego rodzaju „życzliwe” nastawienie jest ważne zwłaszcza dla historyka filozofii, który podjął się przedstawienia historii filozofii amerykańskiej od momentu jej powstania mniej więcej w połowie wieku XVIII aż po okres współczesny. Często bowiem u europejskich historyków filozofii dostrzec można (mniej lub bardziej starannie skrywane) poczucie swoistej wyższości, przekonanie, iż filozofia amerykańska, przynajmniej do połowy XX wieku, w porównaniu z refleksją europejską jest wtórna i mniej doniosła . Stwierdzenie to nie dotyczy wprawdzie filozofii współczesnej, i tutaj jednak, przyjmując historyczny punkt widzenia, zbyt pochopnie przyjmuje się, że filozofia amerykańska zdołała jedynie odrobić dzielący jej doi Europy dystans, wnosząc się dzięki temu na wyższy poziom. Ważkim zagadnieniem, do którego rozjaśnienia przyczynia się omawiana publikacja, jest zatem proces stopniowego rozwoju filozofii amerykańskiej i jej wznoszenia się od poziomu niemal zupełnego braku oryginalnych filozofów i dzieł filozoficznych, trwającego aż do drugiej połowy XIX wieku, do pełnego rozkwitu i świetności, jaki dokonał się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat. Książka F. Mihiny przyczynia się także do podważenia pokutującego w Europie wyobrażenia o filozofii amerykańskiej jako refleksji zdominowanej przez pragmatyzm i rezygnującej z poszukiwania odpowiedzi na doniosłe pytania o sens ludzkiego życia, historii, poznania itd., słowem, nie mogącej się poszczycić oryginalnymi osiągnięciami i przez to nieciekawej i nie zasługującej na pogłębione studia. Nie znaczy to oczywiście, iż Autor dorobek filozofii amerykańskiej przecenia, nie dostrzegając jej braków i ograniczeń. Jest wręcz przeciwnie: ogólna ocena tej filozofii do początków XX w. nie różni się w zasadniczy sposób od owych obiegowych, stereotypowych opinii. Zarazem jednak w całej różnorodności i wielowątkowości filozofii amerykańskiej F. Mihina dostrzega przede wszystkim to, do czego filozofia ta, mimo wspomnianych W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 237 Recensiones | Book reviews | Recenzje ograniczeń, zdołała dojść i co zdołała wypracować. Innymi słowy, Mihina zajmuje się tym, czym filozofia amerykańska jest, nie zaś tym, czym – zwłaszcza w porównaniu z filozofią europejską – nie jest. Dzięki temu amerykańska myśl filozoficzna zostaje przedstawiona jako wielowymiarowy splot nurtów i poszukiwań, czerpiący wprawdzie inspirację z filozofii europejskiej, jednak inspirację tą przekształcający we własny sposób, i przez to – fascynujący. Mimo iż filozofia amerykańska podlegała silnym wpływom filozofii europejskiej (które nasiliły się w latach trzydziestych wskutek emigracji do ameryki wielu wybitnych filozofów z Europy), to jednak zdołała wypracować własne, oryginalne koncepcje. Owo oddziaływanie filozofii europejskiej w książce Mihiny zostaje jedynie zasygnalizowane i Autor nie traktuje go w żadnym razie jako czynnika kształtującego obraz filozofii amerykańskiej w sposób zasadniczy. Mihina zaznacza jedynie, iż pewne idee są europejskiej proweniencji, interesuje go jednak nie tyle ich europejski charakter, czy też powiązanie z określonymi europejskimi kierunkami, ile ich rozwój od chwili, kiedy zostały przeniesione na amerykański grunt oraz forma, jaką uzyskały wskutek specyfiki amerykańskiej stylu uprawiania filozofii. W książce Mihiny problem filozoficznych relacji europejsko – amerykańskich pobrzmiewa zatem jedynie w tle, zostaje dostrzeżony i określony, nigdy natomiast nie wysuwa się na plan pierwszy i nie staje się zagadnieniem, którego rozwiązanie Autor traktowałby jako wystarczający warunek zrozumienia amerykańskiej refleksji filozoficznej. O wiele więcej miejsca poświęca Mihina związkom pomiędzy filozofią a pozostałymi obszarami życia społecznego Ameryki. Zwykle bowiem historycy filozofii albo w ogóle nie zwracają uwagi na zależność filozofii od jej społecznego otoczenia, albo też skłonni są uważać tą zależność za zbyt złożoną i nieokreśloną, by dało się o niej powiedzieć coś więcej niż tylko skonstatować fakt jej istnienia. W przypadku filozofii europejskiej stanowisko takie wydaje się zresztą uzasadnione, ponieważ wyjaśniając ową zależność, należałoby równocześnie wskazać przyczyny odmienności poszczególnych społeczeństw i epok historycznych, co z kolei z uwagi na złożoną i wielowiekową historię jawi się przedsięwzięciem niewykonalnym. W przypadku społeczeństwa amerykańskiego (i filozofii) rzecz ma się zgoła inaczej: za początek istnienia tego społeczeństwa przyjąć można mniej więcej połowę XVIII (Deklaracja Niepodległości została uchwalona w 1776 r.), dzięki czemu prześledzenie owej zależności przedstawia się o wiele prościej. Dlatego też wielkim atutem Krótkiej historii są spostrzeżenia Autora dotyczące „charakteru narodowego” Amerykanów i wpływu amerykańskiej sytuacji społecznej i politycznej na rozwój refleksji filozoficznej. Z kolei podkreślając związek pomiędzy filozofią a szczególną sytuacją USA jako kraju stworzonego przez emigrantów reprezentujących najrozmaitsze tradycje, religie, obyczaje, hierarchie wartości itd., Mihina konstruuje zarazem klucz ułatwiający zrozumienie. Zresztą również w tym względzie 238 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Autor zachowuje umiar: związki pomiędzy życiem społecznym a filozofią stanowią dla niego wprawdzie niezwykle ciekawy problem teoretyczny, wagi tych związków jednak nie przecenia i nie usiłuje wyjaśnić wszystkiego, co stworzyła filozofia amerykańska, wpływem takich prostych czynników, jak amerykański indywidualizm, duch przedsiębiorczości, dążenie do materialnego sukcesu itp. Książka Františka Mihiny wychodzi zatem na przeciw rosnącemu zainteresowaniu kulturą Stanów Zjednoczonych. Odnieść zresztą można wrażenie, iż wprawdzie zamiarem Autora było w pierwszym rzędzie sporządzenie przeglądu poszczególnych koncepcji filozoficznych, zarazem jednak przegląd ów miał zaspokoić potrzeby nie tylko czytelników poszukujących podstawowej wiedzy o filozofii amerykańskiej, lecz także tych, którzy z filozofia tą chcieliby się zapoznać ze względu na szeroko pojęta amerykańską kulturę. Prezentując historię filozofii amerykańskiej na tle szczególnej sytuacji amerykańskiego społeczeństwa F. Mihina z konieczności dokonać musiał selekcji zarówno po stronie omówionych koncepcji, jak i, co być może było o wiele trudniejsze, po stronie „czynników zewnętrznych” istotnych z punktu widzenia ich wpływu na rozwój refleksji filozoficznej. Głęboka znajomość kultury amerykańskiej pozwoliła Autorowi w niezwykle trafny sposób dostrzec i zdefiniować owe czynniki i chociaż Mihina, podobnie jak większość autorów, wskazuje głównie na „zmysł praktyczny” (z powodu którego filozofia amerykańska przesiąknięta jest duchem pragmatyzmu), zdolność wchłaniania kulturowych odmienności, czy przedsiębiorczość, to jednak czytając tekst odnosi się wrażenie, iż do wszystkich tych spostrzeżeń Autor dochodzi samodzielnie i dla każdego znajduje argumenty tak w historii Stanów Zjednoczonych, jak w omawianych koncepcjach filozoficznych. Uwagę zwraca wreszcie (podobnie jak w przypadku innych publikacji tego Autora) klarowny, jasny styl wykładu. F. Mihina nie tylko przedstawia poglądy poszczególnych filozofów, lecz usiłuje – i to z powodzeniem – dotrzeć do najgłębszego sensu każdej z omawianych teorii, odkryć sposób, w jaki poszczególni filozofowie pojmowali najważniejsze filozoficzne pytania oraz wyjaśnić przyczyny, dla których udzielili na nie takiej a nie innej odpowiedzi. Dzięki wielkiej erudycji i talentowi Autora czytelnik wkracza w tej stosunkowo skromnej pod względem objętości publikacji w pasjonujący świat filozoficznych spekulacji, który mimo swoich słabości wart jest poznania. Szczególnemu urokowi amerykańskiej myśli filozoficznej nie oparł się zresztą także sam Autor, pisząc we Wstępie, i że lektura amerykańskich tekstów filozoficznych stanowiła dla niego intelektualna radość oraz że dzięki intensywnym studiom nad amerykańską filozofią nabrał dla niej „szacunku i respektu”. Ów respekt i szacunek udało mu się przekazać w tekście, dzięki czemu każdy, kto zada sobie trud lektury (sięgając być może także do omówionych w pracy tekstów), ujrzy historię filozofii amerykańskiej w nowym, lepszym świetle. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 239 Recensiones | Book reviews | Recenzje Wojciech Słomski František Siska, Maticová logika, Vydavatel’stvo IRIS, Bratislava 2004, 301 s. Osoby, które nie zajmują się logika zawodowo, nie zawsze zdają sobie sprawę, iż to właśnie logika (nie zaś matematyka, jak powszechnie się sądzi) jest dziedziną najbardziej oderwaną i abstrakcyjną. Dlatego umiejętność jasnego mówienia o niej w języku potocznym w taki sposób, aby przekazywane treści nie przestawały być zrozumiałe dla odbiorcy, wydaje się być umiejętnością niezwykle cenną. A tym właśnie odznacza się wykład F. Siski. Autor nie rezygnuje wprawdzie z języka formalnego, jednakże (dotyczy to szczególnie pierwszych części książki). Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że każdym z omówionych w tekście zagadnień Autor zajmował się dopóty, dopóki nie nabrał pewności, iż jest w stanie wytłumaczyć to zagadnienie laikowi, nie posiadającemu żadnej wiedzy o logice. W istocie bowiem problemy logiki, mimo ich abstrakcyjności, nie należą wcale do trudnych – trudne okazuje się jedynie mówienie o nich w sposób zrozumiały. Często podkreśla się potrzebę krzewienia kultury logicznej w edukacji filozoficznej, zwłaszcza jeżeli filozofia jest głównym przedmiotem studiów. Niestety, nauczanie logiki na studiach filozoficznych na ogół ogranicza się do lektury podręczników logiki, które wprawdzie o dostarczają podstawowej wiedzy o tej dyscyplinie, nie są jednak w stanie wyrobić w osobach studiujących filozofię kultury logicznej w pełni tego słowa znaczeniu. Umiejętności stosowania logiki do rozwiązywania problemów filozofii można nabyć jedynie poprzez lekturę publikacji z dziedziny logiki, co jednak w praktyce okazuje się trudne, brakuje bowiem prac o stopniu trudności pośrednim pomiędzy podręcznikiem logiki prezentujący podstawy tej dyscypliny, a publikacjami fachowymi, poświęconymi zwykle problemom szczegółowym i operującymi językiem zbyt trudnym dla nie-fachowców. Praca F. Siski nie jest wprawdzie typowym podręcznikiem logiki, w tym przynajmniej sensie, że jej celem nie jest przekazanie podstaw wiedzy logicznej, należy ona jednak do tych nielicznych publikacji, które nie tylko nie zniechęcają do bliższego obcowania z logiką, lecz przeciwnie, pokazują, że logika potrafi być dyscypliną zarówno pasjonującą, jak i, jeśli wolno się tak wyrazić, owocną z filozoficznego punktu widzenia. Praca poświęcona jest rachunkowi logicznemu, a ściślej, rachunkowi poświęcone są dwa pierwsze rozdziały książki, zaś w trzecim Autor omawia logiki wielowartościowe. F. Siska przedstawia historyczny rozwój pojęcia rachunku, następnie formułuje definicje pojęcia oraz omawia jego podstawowe własności. Zwrócić należy uwagę także na zamieszczony na końcu pracy dodatek (o objętości niemal dorównującej objętości głównej części książki, co w tym przypadku wynikało z zamiaru cało- 240 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje ściowego ujęcia problematyki). Wszystko to sprawia, że praca zawiera wyczerpujące omówienie zagadnień związanych z rachunkiem logicznym. Logika matematyczna stała się wprawdzie samodzielną dyscypliną (jak wiadomo, jest ona wykładana na wydziałach matematycznych, choć, co znamienne, często przez filozofów), jednak jej związki z filozofią wydają się o wiele bardziej ścisłe niż często się przypuszcza. O ile bowiem logika może obejść się bez filozofii, to filozofia z zastosowania do rozwiązywania własnych problemów wyników nowoczesnej logiki (także logiki matematycznej) czerpie niewątpliwe korzyści. Dla Autora omawianej książki logika (także logika matematyczna) jest dyscypliną filozoficzną, nie zaś jedynie jedną z metod, które w dociekaniach filozoficznych można zastosować w nadziei uzyskania wyników, które z samą logika nie będą miały nic wspólnego. Stwierdzenie to nie jest bynajmniej truizmem, ponieważ rozwój logiki matematycznej i jej usamodzielnienie się na początku XX wieku sprawiły, iż logikę można obecnie traktować bądź jako dyscyplinę matematyczną bądź filozoficzną (możliwe są też inne ujęcia, np. lingwistyczne). Autorem Maticovej logiki jest filozof i mamy w niej do czynienia z „filozoficznym” podejściem do omawianych problemów. F. Siska unika jednak także drugiej skrajności, w którą często popadają filozofowie parający się logiką: w pracy tej logika nie zostaje sprowadzona do teorii poznania uzupełnionej omówieniem kilkudziesięciu prostych sylogizmów i podstawowych pojęć. Logika pozostaje tutaj logiką i nie zostaje zredukowana do filozofii, a jednocześnie Autor (a także odbiorca czytający tekst) nie traci z pola widzenia jej ścisłych związków z filozofią. Zainteresowanie F. Siski historią logiki wynika zapewne właśnie z faktu, iż dziedzinę tę traktuje on jako dyscyplinę filozoficzną (filozofii zaś, w przeciwieństwie do logiki matematycznej, nie sposób uprawiać w oderwaniu od jej historycznych korzeni). Owo filozoficzne podejście do logiki formalnej przejawia się m. in. w tym, iż Autor wiele uwagi poświęca poszukiwaniu związków pomiędzy logiką (potraktowaną tutaj jako struktura myślenia o świecie) oraz strukturami samego tego świata (w sensie fizycznym). Logika zostaje tu potraktowana jako pewien szczególny fragment rzeczywistości, należący wprawdzie do pewnej szerszej rzeczywistości (rzeczywistości językowej), jednak istniejący w sposób równie realny jak świat fizyczny. Oczywiście wszystko, o czym była mowa powyżej, stanowi niewątpliwy walor omawianej pracy, książka a jednak została napisana jako rozprawa naukowa, jest ona sprawozdaniem z filozoficznych rozważań i spełnia wszelkie standardy rzetelnej publikacji naukowej. Stanowi ona ważną pozycję nie tylko dla filozofów pragnących poszerzyć swoje spojrzenia na filozofię o zagadnienia związane ze strukturą „językowego świata” (jak określa logikę F. Siska), lecz także dla specjalistów z dziedziny logiki. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 241 Recensiones | Book reviews | Recenzje Paweł Czarnecki Praktyka psychologiczna w świetle standardów etycznych, dz. zb. pod red. J. Brzezińskiego i M. Toeplitz-Winiewskiej, Warszawa 2004, 199 s. Tom niniejszy jest próbą wypełnienia poważnej luki pomiędzy istniejącymi kodeksami etycznymi zawodu psychologa a dylematami etycznymi powstającymi za sprawą zwiększania się obszarów praktycznego zastosowania wiedzy psychologicznej. Coraz szersze stosowanie psychologii w różnych dziedzinach życia sprawia, że wzrasta także ilość sytuacji, w jakich psycholog staje w obliczu moralnego konfliktu, sytuacje te zaś wymagają filozoficznej analizy i refleksji, czemu służy właśnie niniejsza publikacja. Jednakże potrzeba głębszej i systematycznej refleksji etycznej, której Autorzy niniejszego tomu wychodzą naprzeciw, nie wynika jedynie z ilościowego przyrostu problemów wymagających uregulowań kodeksowych. Z zebranych w tomie artykułów wnika bowiem, że we współczesnym świecie dochodzi do gruntownej zmiany funkcji psychologii (a tym samym sytuacji psychologa) w społeczeństwie: z dyscypliny teoretycznej, której praktyczne zastosowanie ograniczało się do psychoterapii, psychologia staje się, mówiąc najogólniej, narzędziem oddziaływania na ludzi, a więc narzędziem władzy. Rodzi to cały szereg problemów etycznych, których etyka dotychczas albo w ogóle nie dostrzegała, albo traktowała jako kwestie marginalne, wychodząc najwyraźniej założenia, że oparte na tradycyjnej, potocznej moralności oraz zdrowym rozsądku kodeksy zawodu psychologa okażą się wystarczające. Omawiany tom składa się z dwóch części: część pierwsza poświęcona jest etycznym problemom związanym z pracą dydaktyczno – naukową, część druga –zagadnieniom związanym z praktycznym wykorzystaniem psychologii. W obydwu częściach wszelkie rozważania i uwagi czynione są ze świadomością, iż refleksja etyczna nad pracą psychologa (niezależnie od charakteru tej pracy) powinna dotyczyć problemów zasadniczych, związanych z samą istotą działalności psychologa, takich jak zagadnienie autonomii człowieka, sens cierpienia, odpowiedzialność za drugiego człowieka itp. Autorzy wychodzą tu z założenia, iż zakres molarnych zobowiązań psychologa w tych najbardziej zasadniczych kwestiach jest, ogólnie rzecz biorąc, znany i dyskusja jest w zasadzie niepotrzebna (tym bardziej, że musiałaby się ona odbyć na poziomie etyki ogólnej, nie zaś etyki zawodowej), ponieważ jednak owe ważkie problemy przejawiają się w praktyce w formie konkretnych i typowych wyłącznie dla działalności psychologów sytuacji, ponadto zaś współczesne społeczeństwo (a wraz z nim funkcja psychologa) podlega nieustannym zmianom, zatem refleksja etyczna powinna dążyć do zidentyfikowania i analizy owych wielkich dylematów etycznych w ich jednostkowym, praktycznym wymiarze. Uwaga ta wydać się może nieco banalna, bowiem ostatecznie tego rodzaju 242 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje rozważania stanowią zadanie każdej etyki zawodowej, warto jednak pamiętać, że rozważania te, zwłaszcza w etyce psychologii, nie są zadaniem, które można wykonać raz na zawsze, by potem zająć się innymi sprawami. Tempo przemian w społeczeństwie oraz szybki przyrost wiedzy psychologicznej sprawiają, że tego rodzaju refleksja stanowić musi stały składnik etyki psychologii, a składające się na omawiany tom prace stanowią jednoznaczne potwierdzenie tego stanu rzeczy. Artykuły składające się na pierwszą część tomu poświęcone są problemom etycznym w badaniach psychologicznych, przy czym część ta rozpada się z kolei na dwie mniejsze. Dwa pierwsze teksty (J. Brzeziński, A. Gołąb) dotyczą relacji pomiędzy badaczem a uczestnikiem badania psychologicznego. Zwraca się tutaj uwagę nie tylko na zagadnienie odpowiedzialności badacza za zdrowie pacjenta, jego prawa do ingerowania w życie prywatne, manipulowania uczestnikiem badania, słowem, na kwestie etyki zawodowej obowiązującej samego psychologa, lecz także na problemy, których w pracach etycznych na ogół się nie dostrzega. Do problemów tych zaliczyć należy kwestię odpowiedzialności osoby poddawanej badaniu za prawidłowość otrzymanych wyników lub pytanie o wzajemny stosunek dwóch rodzajów odpowiedzialności psychologa: odpowiedzialności za, ogólnie rzecz biorąc, dobro uczestnika badań oraz odpowiedzialności za wynik badania, czyli za rozwój psychologii jako nauki. Z kolei w trzech następnych artykułach (Z. Toeplitz, A. Toeplitz-Winiewska) omówione zostają kwestie etyczne związane z kształceniem studentów psychologii. Wbrew pozorom poruszany tutaj zestaw zagadnień nie odbiega zbytnio od tematyki pierwszych dwóch tekstów, ponieważ studenci psychologii stanowią, jak wiadomo, znaczący odsetek uczestników eksperymentów psychologicznych. Autorki zwracają także uwagę, że na nauczycielach akademickich ciąży szczególny rodzaj odpowiedzialności, ponieważ stanowią oni na ogół jedyny dostępny studentom „wzorzec etyczny”. Dla nauczycieli akademickich powinno to stanowić dodatkową przesłankę nakazującą dbać o zachowanie wysokich standardów etycznych w pracy dydaktycznej i pozadydaktycznej, bowiem wszelkie zaniedbania w tym względzie zostaną w przyszłości „zwielokrotnione” przez absolwentów psychologii podejmujących pracę psychologa. Głównym zamierzeniem owych trzech artykułów nie jest jednak uzasadnienie powyższej konstatacji, lecz raczej potraktowanie jej jako problemu wymagającego przeprowadzenia systematycznych i wielopłaszczyznowych badań. Z. Toeplitz, A. Toeplitz-Winiewska wychodzą, innymi słowy, od stwierdzenia, że sposób kształcenia na studiach psychologicznych wywiera poważny wpływ na świadomość etyczną studentów, w związku z czym zachodzi potrzeba zbadania owej świadomości w jej relacji do metod kształcenia i postępowania wykładowców. Autorki podejmują próbę takich właśnie wstępnych badań, przy czym ważny okazuje się dla nich nie tylko związek pomiędzy postępowaniem wykładowców akademickich a późniejszym postępowaniem absolwentów psychologii w trakcie prak- W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 243 Recensiones | Book reviews | Recenzje tyki psychologicznej, lecz także wpływ nauczania etyki na poglądy etyczne studentów (zwłaszcza ostatnich lat studiów). Szczególnie interesujące wydają się pod tym względem dwa krótkie artykuły prezentujące wyniki badań, które jednoznacznie wskazują na trudny do przecenienia wpływ nauczania etyki na studiach (nie tylko jako odrębnego przedmiotu) na świadomość etyczną przyszłych psychologów. Podobne „empiryczne” nastawienie przeważa także w drugiej części tomu. Część ta nie składa się oczywiście jedynie z prezentacji wyników badań (wyniki takie zawiera jedynie artykuł będący tłumaczeniem z języka angielskiego), podkreślić jednak należy, że ustalenie rzeczywistych przekonań etycznych psychologów jest dla Autorów (wszystkich w zasadzie artykułów) sprawą priorytetową. Ta szczególna metoda „badań etycznych” wydaje się w tym przypadku całkowicie słuszna, gdyż chcąc sformułować i uzasadnić pewne ogólne zasady etyczne, które następnie traktować się będzie jako „obowiązujące” w zawodzie psychologa (choć być może należałoby powiedzieć „w zawodach”, jako że specjalizacja zawodowa postąpiła już tak dalece, że praca np. psychologa klinicznego niewiele ma wspólnego z pracą psychologa w biznesie lub mediach), należy uwzględnić także poziom akceptacji owych norm zarówno wśród samych psychologów, jak i osób będących „przedmiotem” ich działań (np. uczestników psychoterapii). Równie istotne bowiem jako samo sformułowanie tych norm jest dla Autorów znalezienie odpowiedzi na pytanie o dystans pomiędzy rzeczywistymi postawami etycznymi psychologów i osób podlegających ich działaniom a pewnym etycznym ideałem psychologa (czy też ideałem etyki psychologii w ogóle). Dodać należy, że w omawianym tomie nie ma prób konstruowania takich ostatecznych, nie podlegających dyskusji zasad moralnych, a ewentualne próby ich sformułowania mają charakter otwarty, tzn. dopuszczają dalszą dyskusję i wymianę argumentów. „Normotwórczą” płaszczyznę rozważań Autorzy ograniczają jedynie do nakreślenia pewnego kierunku modyfikacji postaw i poglądów, tak aby przybliżyły się one do owych nie wyrażonych wprost idealnych rozwiązań. Istotnym problemem, który wprawdzie w żadnym z artykułów nie zostaje omówiony wprost, który jednakże, zwłaszcza w pierwszej części tomu, obecny jest niejako w tle głównego toku wywodów, jest zagadnienie świadomości etycznej oraz poziomu standardów etycznych samych psychologów. Nie chodzi tu jedynie o „dobrą wolę” (lub jej brak) poszczególnych psychologów, przejawiającą się dbałością o postępowanie zgodne z zasadami etyki zawodowej – Autorzy unikają łatwego moralizowania czy tez krytykowania przypadków łamania norm etycznych. Ów obecny niejako między wierszami problem etycznej świadomości psychologów wiąże się przede wszystkim z brakiem jasno sprecyzowanych stanowisk etycznych w poszczególnych kwestiach, stanowisk, pomiędzy którymi możliwa byłaby dyskusja prowadząca z kolei do wypracowania własnych poglądów i postaw przez psychologów – praktyków. Doskonałym przykładem takiego jasnego, a jednocześnie dopuszczającego polemikę stanowiska jest artykuł P. Żylicza 244 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje i J. Wolniewicz poświęcony wyzwaniom moralnym psychologa w biznesie, gdzie podkreśla się, że psycholog, w przeciwieństwie do lekarza, nie może traktować swojej działalności w sposób wyłącznie „techniczny”, a więc nie może skupić się tylko na rozwiązywaniu pewnych szczegółowych problemów, lecz powinien mieć na względzie ogólne dobro drugiego człowieka. Pogląd taki skłania oczywiście do polemik, tym bardziej, że Autorzy przytaczają rzeczowe, zaczerpnięte z praktyki psychologicznej argumenty. Wojciech Słomski Vasil Gluchman, Človek a morálka, Prešov 2005, 199 s. Praca V. Gluchmana stanowi ważny krok w kierunku wypracowania teorii podmiotu moralnego. Wypracowanie takiej teorii Autor uznaje za potrzebne, jednocześnie zaś potrzebę tą traktuje jako postulat, którego spełnienie nie jest możliwe w jednej publikacji. Dlatego też książkę V. Gluchmana uznać można zarówno za ważny krok w kierunku wypracowania takiej właśnie teorii, jak i zbiór (niewątpliwie ciekawych) pomysłów, wytyczających kierunek, w jakim posuwać się powinny dalsze badania. Autor nakreśla też pewne „warunku brzegowe”, bez których teoria podmiotu moralnego nie byłaby możliwa, zarazem zaś formułuje sądy tworzące tejże teorii. Dzięki drobiazgowym analizom książka ta pozwala także lepiej zrozumieć różnice pomiędzy różnymi formami utylitarystycznych i nie-utalitarystycznych form konsekwencjalizmu. Sam Autor stoi na stanowisku konsekwencjalizmu, który, według niego, dostarcza najlepszych kryteriów oceny czynów z punktu widzenia „moralnego statusu” danej społeczności. Równocześnie za słuszne uznaje on głosy tych krytyków, którzy zarzucają zwolennikom konsekwencjalizmu, iż nie dostrzegają oni (lub też świadomie lekceważą) rolę podmiotu w ocenie postępowania moralnym. Uznając za potrzebne uzupełnienie konsekwencjalizmu właśnie o teorię podmiotu, Autor nie dąży bynajmniej do znalezienia złotego środka pomiędzy konsekwencjalizmem a etyką „humanistyczną”. Teoria, której w omawianej pracy poszukuje V. Gluchman, nie jest jedynie syntezą teorii podmiotu moralnego oraz „tradycyjnego” konsekwencjalizmu, bowiem przedefiniowaniu ulegają także podstawowe pojęcia. Pracę rozpoczyna historyczna analiza poglądów Spinozy i Fromma. Fakt, iż przekonania etyczne tych (dość jednak odległych od siebie) myślicieli zostały przedstawione w jednej pracy, nie jest bynajmniej dziełem przypadku. Filozofowie ci traktowali człowieka jako istotę aktywną, jako twórcę otaczającej rzeczywistości, taka zaś koncepcja człowieka wydaje się być Autorowi bliska. Podstawowy zarzut, jaki V. Gluchman W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 245 Recensiones | Book reviews | Recenzje wysuwa przeciwko współczesnej etyce, sprowadza się zresztą w istocie do twierdzenia, iż etyka ta zbyt łatwo zapomina, iż człowiek posiada zdolność tworzenia rzeczywistości, a jego podporządkowanie różnorodnym determinantom – w tym również normom moralnym – nie jest zupełne. Na uwagę zasługuje także proponowane w omawianej pracy rozróżnienie pomiędzy moralnością i obyczajowością (i odpowiednio pomiędzy dwoma rodzajami działającego podmiotu). Rozróżnieniu temu Autor poświęca sporo miejsca, uznając je za typowe dla współczesnej teorii etycznej i dokonując w obrębie owego rozróżnienia własnej, głębszej typologii. Istotne wydaje się przy tym, iż obydwie te sfery ludzkiej aktywności V. Gluchman uznaje za równoprawny przedmiot etyki, nie starając się wykluczyć (z czym niekiedy spotykamy się w pracach zmierzających do określenia „właściwego” przedmiotu moralności) poza obręb refleksji etycznej konfliktów wynikających z określonej obyczajowości (czy też, szerzej, będących rezultatem pewnych norm kulturowych). Proponowane w pacy rozróżnienia służą uzasadnieniu tezy, iż owe nie należące do moralności w ścisłym sensie konflikty, decyzje i działania nie powinny zostać z obszaru zainteresowania etyki wykluczone. Jeden z rozdziałów pracy poświęcony jest analizie poglądów Lawrenca Kohlberga i Richarda Hare’a. Rozdział ten zasługuje na uwagę z tego względu, iż pozwala zdać sobie sprawę z przyczyn, dla jakich poglądy owych dwóch czołowych filozofów zostają uznane za ważne, czyli, mówiąc wprost, z przyczyn powstania omawianej pracy. Analizując teorie sformułowane przez tych dwóch myślicieli, V. Gluchman przedstawia swoją własną koncepcję podmiotu moralnego. Mając do czynienia z publikacją, w której poruszone zostają problemy o największej filozoficznej doniosłości, warto zastanowić się także nad pewnym ogólnym stanowiskiem światopoglądowy, leżącym u podstaw tejże publikacji. Mając do czynienia z publikacją, w której poruszone zostają problemy o największej filozoficznej doniosłości, warto się zastanowić nad pewnym ogólnym stanowiskiem światopoglądowy, leżącym u podstaw tej publikacji. W tym przypadku celowe wydaje się na przykład pytanie, czy V. Gluchman uznaje istnienie prawdy w etyce (prawdy, którą potrafimy odkryć i rozpoznać). Z książki wynika, że tezy o istnieniu prawdy etycznej Autor nie odrzuca, zarazem jednak prawdopodobnie on sam pytanie to uznałby za zbyt wąskie. Z przedstawionych w pracy rozważań wynika bowiem, iż pytanie o prawdę w etyce jest „przypadkiem szczególnym” pytania o prawdę o człowieku. Ogólnie rzecz ujmując, na pytanie o stosunek Autora do twierdzenia o istnieniu „prawdy o człowieku” można odpowiedzieć pozytywnie aczkolwiek koncepcja człowieka, której cząstką miałaby być, według Autora, teoria podmiotu moralnego, nie przedstawia się bynajmniej prosto. Człowiek jest dla V. Gluchmana istotą twórczą – twórczą także wobec samego siebie, co oznacza to, iż odkrywając prawdę o sobie samym, niejako równocześnie prawdę tą tworzy, dopełnia bowiem samego siebie świadomością własnej istoty. Jest zatem 246 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje istotą dynamiczną, zmienną nie tylko dlatego, że poprzez działanie zwrócone ku światu zewnętrznemu doświadcza zarazem działania „z zewnątrz” – w miarę zyskiwania samoświadomości wznosi się jak gdyby na wyższy poziom, stąd wagi nabiera kwestia godności lub też „humanizmu”, którym V. Gluchman poświęca w swojej pracy tak wiele uwagi (problemów tych dotyczy trzecia część książki). W końcowych rozdziałach pracy Autor podejmuje próbę uzasadnienia tezy, zgodnie z którą etyka powinna odgrywać istotną rolę w rozwiązywaniu podstawowych problemów współczesnego świata, tak w wymiarze indywidualnym, jak i szerszym, społecznym i międzynarodowym. Zdaniem V. Gluchmana, problemy te możliwe są do rozwiązania jedynie na drodze porozumienia i współpracy między społeczeństwami, narodami i państwami, a współpraca ta musi zostać oparta na podstawach moralnych, których, zdaniem Autora, jest w stanie dostarczyć właśnie refleksja etyczna. Aby jednak to zadanie spełnić, etyka musi wypracować teorię, w której centrum stać będą idee humanitaryzmu, praw człowieka i ludzkiej godności. Dostarczając argumentów na rzecz tego stwierdzenia, praca V. Gluchmana stanowi bez wątpienia niezwykle doniosły głos we współczesnej dyskusji etycznej. Wojciech Słomski Rudolf Dupkala, O mesjanizmie. Filozofické reflexie, Prešov 2003, 107 s. Książka Rudolfa Dupkali składa się z trzech części, z których każda poświęcona jest mesjanizmowi odmiennej historycznej rzeczywistości. Autor omawia najpierw mesjanizm w Starym i Nowym Testamencie, potem podejmuje historyczną analizę prądów mesjanistycznych w filozofii słowackiej, zaś w części ostatniej zastanawia się nad przyczynami i przejawami myślenia mesjanistycznego w nowożytnej filozofii historii. Taka strukturyzacja tematyki nie jest, rzecz jasna, przypadkowa, wręcz przeciwnie, wskazuje ona na istnienie pewnej ogólnej koncepcji mesjanizmu, którą Autor wypracował zapewne w toku własnych prac badawczych, która jednak w omawianej pracy zostaje niejako nałożona na chaotyczny zbiór zjawisk i poglądów określanych mianem mesjanizmu – z jednej strony – w celu zaprowadzenia pewnego wstępnego uporządkowania, z drugiej zaś – i to wydaje się tutaj najistotniejsze – po to, aby owe zjawiska i poglądy mogły zostać odczytane i zrozumiane poprzez odniesienie do wspólnego wzorca. R. Dupkala nie usiłuje także sformułować jakiejś skończonej, ostatecznej definicji mesjanizmu, która mogłaby stanowić niezawodne narzędzie W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 247 Recensiones | Book reviews | Recenzje odróżniania mesjanizmu od tego, co do sfery zjawisk „mesjanistycznych” już nie należy, poprzestając jedynie na wskazaniu na pewną sferę zjawisk, co do której, z grubsza rzecz biorąc, można mieć pewność, że odpowiada potocznym intuicjom związanym z pojęciem mesjanizmu. Przyjęta w omawianej książce definicja mesjanizmu jest zatem na tyle ogólna, szeroka oraz – celowo – nieprecyzyjna, że pomieścić może wszystko, co Autor uznaje za cenne z punktu widzenia swych badawczych poszukiwań. Tą ogólną koncepcję mesjanizmu Autor stara się „uzasadnić” jednak owo uzasadnienie nie sprowadza się do przedstawienia argumentów, przy pomocy których mógłby on udowodnić słuszność samej tej koncepcji, lecz, paradoksalnie, koncepcja ta umożliwia mu wykazania bezzasadności i absurdalności myślenia mesjanistycznego (przede wszystkim na terenie filozofii). Rzecz jasna, podejmując zagadnienie tak obszerne, jak problem mesjanizmu, nie sposób omówić i uwzględnić wszystkiego, co zagadnieniem tym się wiąże. Konieczne jest wybiórcze potraktowanie problematyki, wybór ten zaś – przy braku jasnego kryterium – musi być w dużej mierze arbitralny i oparty na intuicji samego Autora. Na marginesie dodać można, iż brak jasnego kryterium stanowi poważną trudność zwłaszcza wtedy, gdy mesjanizm traktuje się jako problem filozoficzny; teolog miałby tu o wiele łatwiejsze zadanie. W publikacji R. Dupkali zarówno dobór omawianych zagadnień (zwłaszcza tekstów filozoficznych poruszających problem mesjanizmu), jak i sposób zestawienia problematyki (często dość od siebie odległej) nie jest bynajmniej przypadkowy – opiera się na wielkiej erudycji i filozoficznej intuicji Autora. Sama kompilacja tekstów nie jest zresztą jedynie metodą prowadzącą do określonych konkluzji dotyczących głównego zagadnienia książki. Zwłaszcza w ostatnim rozdziale, gdzie różne wersje historycyzmu zostają przez Autora zinterpretowane jako odmiany mesjanizmu, znaleźć można szereg uwag i spostrzeżeń pozwalających ujrzeć na przykład marksizm i komunizm w całkowicie nowym świetle. Rozdział ten wydać się może interesujący czy wręcz odkrywczy zwłaszcza tym wszystkim, którzy zapoznali się z poglądami K. R. Poppera na temat historycyzmu. Porównanie mesjanizmu i historycyzmu znacznie poszerza horyzont możliwych interpretacji, pozbawiając zarazem teorie „historycystyczne” towarzyszącej im aureoli filozoficznej dostojności i majestatu. Podkreślić zaś trzeba, że potraktowanie historycyzmu jako przejawu pewnej towarzyszącej człowiekowi od zarania dziejów skłonności do pojmowania historii jako skończonej (a więc celowej), skłonności tyleż ciekawej i zagadkowej, co jednak – z perspektywy filozofii – dość banalnej, świadczy o godnej najwyższego uznania rzetelności i uczciwości myślenia. Z równym dystansem traktuje R. Dupkala poglądy filozofów mało znanych i klasyków, których nazwiska pojawiają się niemal w każdej filozoficznej publikacji, i z jednakową starannością analizuje poglądy filozoficzne, co przekonania religijne. Wszystko to sprawia, że ostatni rozdział książki należy uznać 248 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje za szczególnie doniosły zarówno ze względu na aktualność poruszonej problematyki, jak i niezwykle interesującą interpretację historycyzmu. Zarówno analizy historyczne, jak i poczynione przez Autora interpretacje uzasadniają niezwykle doniosłą hipotezę: istnieje w europejskim kręgu kulturowym coś, co określić można mianem myśleniem mesjanistycznego, to myślenie zaś bywa podstawowym czynnikiem wyznaczającym samoświadomość pewnej grupy społecznej lub nawet wielkich grup społecznych na przestrzeni określonego czasu. Fakt, że publikacja składa się z części dotyczących mesjanizmu religijnego, mesjanizmu w filozofii słowackiej oraz elementów mesjanizmu w wielkich systemach filozoficznych, nie jest z pewnością dziełem przypadku, choć może być różnie interpretowany. Rozważając fenomen mesjanizmu w jego najróżniejszych przejawach (nawet bowiem w obrębie poszczególnych rozdziałów zakres problematyki jest imponujący, np. w rozdziale ostatnim analizie zostają poddane poglądy św. Augustyna, J. A. Condorceta, K. Marksa czy N. Bierdajewa), Rudolf Dupkala poszukuje pewnych zasadniczych , wspólnych dla różnych form mesjanizmu jego wyznaczników. Rozstrzygnięcie, czy przeświadczenie o skończoności i celowości dziejów, jest cząstką myślenia religijnego, które przedostało się do filozofii, czy tez stanowi ono przejaw świadomości ludzkiej jako takiej i jedynie przejawia się w różnych formach (w religii, filozofii, literaturze itd.) nie jest możliwe i Autor rozstrzygnięcia tej kwestii nie podejmuje. Nie wydaje się zresztą, by było ono możliwe. Musimy sobie jednak uświadomić – i temu właśni znakomicie posłużyć może praca R. Dupkali – że „świadomość mesjanistyczna” stanowi swoistą pułapkę, w którą bardzo łatwo popaść, i to zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. Poszukując przejawów mesjanizmu na terenach tak od siebie odległych, jak Stary i Nowy Testament, poezja, filozofia słowacka oraz filozofia Hegla czy Marksa, Autor w istocie dostarcza argumentów na rzecz poglądu, zgodnie z którym całkowite uwolnienie się od mesjanizmu z pewnością jeszcze się nie dokonało – a mimo to powinno być ono dla nas celem. Tu zresztą R. Dupkala okazuje się być przede wszystkim filozofem (a nie jedynie historykiem filozofii): przedstawiając własne stanowisko, w dodatku w kontekście poczynionych historycznych ustaleń, przez co stanowisko to staje się krytyką tychże ustaleń, R. Dupkala udowadnia, że analizy historyczne stanowią znakomitą metodą określania własnych (i zupełnie „współczesnych”) poglądów na rzeczywistość. Zauważyć wreszcie należy, iż zajmowanie się przejawami mesjanizmu w tak odległych od siebie obszarach, jak Biblia, historia filozofii słowackiej oraz nowożytna historiozofia wymaga połączenia kompetencji bardzo od siebie odległych. Jest to bez wątpienia pierwsza rzecz, na którą zwraca się uwagę podczas czytania pracy Dupkali. Autor wykazuje się tutaj godną podziwu biegłością zarówno w biblijnej heurystyce (przyznajmy, dość jednak odległej od tego, czym w swej codziennej działalności zajmuje się większość filozofów), jak i w dwóch pozostałych dziedzinach. Napisanie tej W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 249 Recensiones | Book reviews | Recenzje książki wymagało, innymi słowy, połączenie kompetencji historyka, niekiedy także teologia, z kompetencjami i zdolnościami filozofa, który nie zapomina, iż dokonywane przezeń historyczne analizy służą uzasadnieniu ważkich filozoficznie tez. Na docenienie zasługuje także fakt, że omawiana książka posiada charakter otwarty, tzn. jest w równym stopniu zbiorem pewnych skończonych i drobiazgowo przemyślanych konkluzji, co źródłem inspiracji do ewentualnych dalszych badań. W tekście tym Autor formułuje mnóstwo spostrzeżeń i uwag pozostających wprawdzie na uboczu głównego nurtu jego zainteresowań, jednak z naukowego punktu widzenia wcale nie mniej cennych od głównych tez książki. Dzięki temu, zapoznawszy się z rezultatami, do jakich doszedł Autor, czytelnik jest w stanie na podstawie przeprowadzonych w tekście analiz i postawionych hipotez sformułować szereg własnych przypuszczeń i domysłów, na które wprawdzie w samej pracy nie znajdzie bezpośrednich odpowiedzi, ale które z pewnością skłonią go do myślenia i samodzielnych poszukiwań. Autor traktuje publikację jako pracę o charakterze przyczynkarskim, warto jednak podkreślić, że istnieją przyczynki bardziej i mniej doniosłe, zaś omawiana książka stanowi bez wątpienia pozycję ważną i wyjątkową. Jest ona wprawdzie częścią ogólnego projektu poświęconego badaniom mesjanizmu i jego wpływu na kulturę europejską (i słowacką), ponieważ jednak zostały w niej uwzględnione wyniki badań także innych autorów w projekt ten zaangażowanych, można bez większej przesady stwierdzić, iż praca ta jest dziełem filozoficznym w pełnym tego słowa znaczeniu. Zawiera ona wyniki badań, które – przez analogię z odkryciem naukowym – można określić mianem odkrycia filozoficznego: ujawnia zjawiska i procesy, których wpływu na nasze myślenie byliśmy wprawdzie świadomi, których jednak w pełni nie rozumieliśmy. Dzięki wysiłkowi badawczemu Rudolfa Dupkali została usunięta kolejna dotkliwa luka w naszym systemie wiedzy o świecie. Mariola Boruta Wojciech Słomski, Filozofia sztuka myślenia, Warszawa 2001, 174 ss. W ostatnich latach na rynku księgarskim pojawiło się dość dużo publikacji w większym lub mniejszym stopniu poświęconych problemom filozoficznym. Często są to wznowienia dzieł znanych myślicieli i podręczniki poświęcone historii filozofii, ale wydawane są także książki młodego pokolenia badaczy. Do tego rodzaju zliczyć też trzeba publikację Wojciecha Słomskiego Filozofia sztuka myślenia. 250 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Prof. dr hab. Wojciech Słomski (ur. 1969) należy do młodego pokolenia pracowników nauki, ale posiada już znaczący dorobek naukowy. Studiował filozofię, teologię i religioznawstwo w różnych ośrodkach naukowych. Jest specjalistą w zakresie historii filozofii współczesnej oraz historii filozofii polskiej. Pracował w wielu wyższych uczelniach, m.in. Akademii Teologii Katolickiej, Uniwersytecie Warszawskim, Akademii Podlaskiej w Siedlcach, Wyższej Szkole Ekonomii i Zarządzania w Warszawie oraz Mazowieckiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu. Działał także w Komitecie Głównym Olimpiady Filozoficznej jako zastępca sekretarza naukowego. Jest członkiem wielu polskich i międzynarodowych towarzystw naukowych, m.in. Polskiego Towarzystwa Filozoficznego, Polskiego Towarzystwa Religioznawczego, Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Slovenskeho Filozofickeho Zdruzenia, European Association for the History of Religion. Publikacja Filozofia sztuka myślenia zawiera refleksje nad znaczeniem filozofii we współczesnym świecie i określeniem wpływu współczesności na filozofię. Autor stara się prześledzić, jaki jest sens filozofii dla współczesnego człowieka, wychowanego w atmosferze scjentystycznego poglądu, że wartość ma jedynie to, co da się opisać przy użyciu naukowych pojęć i jest w życiu użyteczne. Nie pozwala jednocześnie zapomnieć o refleksji nad sensem własnego istnienia w świecie i sensem istnienia świata. Opierając się na tej podstawie, próbuje sformułować własną koncepcję roli filozofii we współczesnym świecie. Zdaniem autora „…refleksja filozoficzna jest niezbędna do właściwego odczytania miejsca człowieka w świecie, może więc - podobnie jak dawniej, tak i obecnie - przygotowywać człowieka do łączenia nauki z warunkami własnego doświadczenia, do świadomego brania udziału w życiu wspólnoty, także międzynarodowej, do uczestniczenia w procesie społecznej komunikacji, do życia w nowoczesnym świecie bez utraty swojej tożsamości. Filozofia jako sztuka myślenia może dobrze służyć człowiekowi w rozeznaniu olbrzymiej ilości informacji pochodzących z różnych dziedzin, w wypracowaniu właściwej hierarchii wartości, w ukazywaniu konsekwencji intelektualnych różnych koncepcji, w interpretowaniu rzeczywistości współczesnych, w odnajdywaniu sensu i wartości codziennych zmagań”. Książka składa się z dziewięciu rozdziałów poświęconych różnym aspektom „filozofowania” - zastanowienia nad sobą i światem oraz „filozofowania nad filozofowaniem” - krytycznego spojrzenia na dokonania myśli ludzkiej. W zasadniczy nurt treści pracy wprowadza motto - kompilacja wybranych (wyrwanych) myśli Arystotelesa z Metafizyki na temat doświadczenia, dochodzenia do prawdy i wiedzy. W pierwszym rozdziale Od mitu do logosu autor próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy jest możliwe przeprowadzenie granicy między myśleniem naukowym, racjonalnym, a myśleniem nie spełniającym wymogów naukowości - myśleniem religijnym, W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 251 Recensiones | Book reviews | Recenzje mitologicznym, nie wnikając jednak w problem wyznaczenia tej granicy. Rozważania swe rozpoczyna od rozstrzygania kwestii: kiedy myśl naukowa, filozoficzna wyodrębnia się z mitologii oraz czy pojawienie się pierwszych pojęć filozoficznych oznacza zerwanie z mitem. Poddaje krytyce poglądy „podręcznikowe”, jakoby pierwsi uznani za filozofów Tales, Anaksymander, Anaksymenes i Heraklit rzeczywiście zaczęli zastępować myślenie kategoriami mitologicznymi poznaniem naukowym, skłaniając się do twierdzenia, że zastępowano je swoistym rodzajem mitologii, a przynajmniej myśleniem zawierającym istotne jej elementy. Trudności wyznaczenia kryterium, gdzie zaczyna się nauka oraz łatwość uznania czegoś za nie-naukę spowodowane są wyjaśnianiem świata postrzeganego zmysłami przez rzeczywistość niedostępną poznaniu zmysłowemu. Problem ten nabiera szczególnego znaczenia we współczesności, kiedy załamał się pogląd o ostatecznej prawdziwości teorii naukowych. Autor dokonuje próby ustalenia, czym jest nauka, opisując ją jako „systematyczne dążenie do jak najpełniejszego obrazu relacji między zjawiskami świata”, innymi słowy: „nauka jest próbą odtworzenia tego, co istnieje”. Problemem jest natomiast określenie czym jest obszar poza granicami racjonalnego myślenia oraz określenie oddziaływań między nauką a nie-nauką. Za przykłady takich oddziaływań uznaje: dążenie naukowców do prawdy jako nadające sens ich działaniom, zbliżone do postaw uczuciowych właściwych sferze religijnej, niemal religijne przekonanie o możliwości poznania rozumowego prawidłowości panujących w świecie, czy chociażby wiara w racjonalność nauki. Porównując okres, gdy myślenie racjonalne wyłaniało się z mitycznego i współczesność, dochodzi do wniosku, że sytuacja jest pod wieloma względami podobna. Różnica między nauką i nie-nauką jest bardzo płynna, sekty scjentystyczne z poznania naukowego tworzą rodzaj mitu, a nauki empiryczne postulują istnienie „niewidzialnych światów”, zbliżając się do mitologii. Drugi rozdział zatytułowany jest O wolności i religii. Autor rozpatruje w nim kwestię wolności, we współczesnym świecie podnoszonej do rangi wartości absolutnej, co znajduje nawet odzwierciedlenie w określeniu człowieka przez kategorię wolności. Uwzględnia przy tym kilka rodzajów wolności: wolność działania, wolność moralną, wolność egzystencjalną. Przytacza poglądy na ten temat znane z historii filozofii - filozofii starożytnej Grecji, średniowiecznej chrześcijańskiej oraz nowożytnej - Lutra, Kartezjusza i Kanta. Szczególną uwagę zwraca na pojęcie wolności w sensie religijnym, zestawiając je z potocznym rozumieniem tego pojęcia. Twierdzi, ze „wolność w religii nie ma nic wspólnego z wolnością w najbardziej potocznym tego słowa znaczeniu (…) Wolność odkrywana przez człowieka wierzącego w religii pozwala mu nie tylko dostrzec sens zdążania ku dobru, lecz również nieadekwatność dobra będącego przedmiotem wyboru między dobrem a złem”. Wolność ta łączy „wolność od i wolność do” oraz czynnik w innych formach wolności niewystępujący - „wolność dla”. 252 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Rozdział Na obraz człowieka poświęcony jest poszukiwaniu istoty człowieczeństwa. Punktem wyjścia rozważań jest szybki rozwój technik informatycznych, które tworzą maszyny na obraz człowieka, wypaczając go jednak ograniczeniem jedynie do sfery racjonalnej. Jeżeliby potraktować komputer jako istotę rozumną, należałoby nadać im takie same prawa jakie posiada człowiek. Jednocześnie dyskusje w różnych dziedzinach nauki wykluczają takie rozwiązanie. Przy okazji porusza się problem praw zwierząt - czy traktować je na równi z ludźmi, czy jak narzędzia? Traktowanie zwierzęcia jak człowieka zmierza do zacierania różnic między nimi, a to jest wbrew naturze, ponieważ to, co stanowi o jego odrębności - prawo moralne, nie pochodzi od zwierząt. Na istotę człowieka składa się więc sfera racjonalna oraz wymiar moralny. Zasady moralne są rezultatem przede wszystkim wychowania i socjalizacji, można zatem stwierdzić, że człowiek jest w dużej mierze produktem społeczeństwa. Kolejny rozdział O postmodernizmie podejmuje problem określenia scharakteryzowania pojęcia „postmodernizm”. Autor wyjaśnia, że istnieje tak wiele definicji postmodernizmu, że spotkać się można z opinią, iż jest to pojęcie nieścisłe, bowiem niczego nie wyjaśnia, i niewłaściwie używane. Postawa postmodernistyczna jest reakcją na narastający, wszechogarniający kryzys społeczeństwa. Postmodernizm rodził się w przekonaniu o końcu się kultury wysokiej, która wyparta została przez kulturę masową, wywierającą presję na współczesny styl życia. Główne hasła postmodernizmu: żądanie wolności tworzenia, odrzucenie prawdy uniwersalnej, czy prawo do tworzenia wartości doprowadziły w rezultacie do upadku dotychczasowych autorytetów. Nadobfitość dóbr pociąga za sobą nieustanną konsumpcję, która tłumi potrzebę zmiany istniejących warunków, gdyż świat postmodernistyczny jest najlepszym z możliwych. Charakterystyczna dla postmodernizmu jest zmiana poszukiwania interpretacji świata na rzecz nieskończenie wielu równoprawnych interpretacji, co oznacza powołanie tych interpretacji do istnienia. Rozdział O filozofii narodowej i europejskiej poświęcony jest analizie relacji między filozofiami narodowymi a europejskimi nurtami filozoficznymi. Podział filozofii europejskiej na poszczególne nurty oraz filozofie narodowe ma charakter umowny i zależy od indywidualnych przekonań dokonującego podziału. Autor przyjmuje, że niezależnie od języka i kultury filozoficznej panującej w danym kraju, istnieją wspólne problemy i sposoby dochodzenia do ich rozwiązania. Wskazuje na występowanie szeregu czynników, które ułatwiły bądź utrudniły różnicowanie się filozofii europejskiej w zależności od narodowości, w której była uprawiana. Do czynników różnicujących zaliczyć można przede wszystkim język - poglądy wyrażone w jednym języku są w bardzo ograniczonym zakresie wyrażalne w innych, wymienić tu można także różnorodność sytuacji politycznych. Istnieją jednak pewne elementy wspólne - do tych zaliczyć można pewne zasadnicze struktury nadbudowane na kluczowych pojęciach stworzonych przez W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 253 Recensiones | Book reviews | Recenzje filozofię starożytnej Grecji. Duży wpływ na kształt filozofii europejskiej wywarła również filozofia niemiecka. Polacy nie tworzyli systemów filozoficznych, czując niechęć do „teorii myślowych z dziwnym wyjątkiem co do matematyki, logiki i metodologii”. Konsekwencją jest niska kultura filozoficzna, nieporównywalna z Niemcami, Francją czy Anglią. Następne dwa rozdziały - Ku filozofii praktycznej i O nauczaniu filozofii dotyczą podobnego problemu i zawierają rozważania poświęcone upowszechnianiu osiągnięć nauk filozoficznych. Współcześni filozofowie nie zużywają całej energii w sporach między poszczególnymi szkołami a społeczeństwa oderwały się od troski o fizyczne przetrwanie, w związku z czym powinno rosnąć zainteresowanie problemami filozoficznymi. Społeczeństwo z jednej strony oczekuje odpowiedzi na pytania ważne z punktu widzenia jednostek, z drugiej strony filozofowie sprostać muszą wymogom naukowym, w związku z czym nie są rozumiani przez nie-filozofów. Brakuje również świadomości potrzeby popularyzacji wiedzy. Jednak pewne elementy dorobku filozoficznego trafiają ostatecznie do odbiorców, co świadczy o istnieniu związku między środowiskiem naukowym a życiem praktycznym. Związki z życiem najwyraźniej widać na przykładzie nauczania filozofii. Zdaniem autora nauczanie filozofii niewystarczająco uwzględnia „praktyczny, życiowy wymiar”. Zbyt mały nacisk kładzie się na uświadomienie, czym jest filozofia oraz jaki jest wpływ myśli filozoficznej na życie społeczne. W nauczaniu filozofii praktykuje się nauczanie pewnych małych jej fragmentów - zawsze przekazując bardzo szczegółowe informacje. Na bazie tych informacji możliwe jest dokonywanie syntez lub ogólnych wniosków, jednak nie jest to sama filozofia. Autor stwierdza, że „możliwe jest nauczanie filozofii, nie jest jednak możliwe jej nauczenie”. W procesie nauczania dochodzi do nawiązania więzi między nauczycielem a uczniem, na skutek tej więzi dochodzi po obu stronach do przemian - ucznia i nauczyciela. Problemem jest określenie, co ma stanowić rezultat procesu nauczania: czy ma to być wiedza - znajomość poglądów niektórych filozofów, czy też filozoficzna wiedza o świecie. To właśnie ona powinna stać się nadrzędnym celem studiowania filozofii, jednak, jako wynik osobistych poszukiwań filozofa, leży poza procesem jej nauczania. W rozdziale O myśleniu filozoficznym W. Słomski zamierza odpowiedzieć na pytanie „na czym polega filozofowanie”. Punktem wyjścia jest uznanie, że wyznacznikiem celu myślenia filozoficznego jest odsłonięcie sensu tam, gdzie jego obecność jest ważna z jakiegoś punktu widzenia. Myślenie filozoficzne staje się zatem pierwotne w stosunku do procesu poznawczego. Filozofia starożytna spostrzegła, że myślenie filozoficzne jest koniecznym warunkiem człowieczeństwa - człowiek musi myśleć, z tej racji, że jest człowiekiem. Zdolność do myślenia jest jednak warunkiem wstępnym umożliwiającym przejawienie się myślenia filozoficznego. Zakłada się pewną procedurę docierania do 254 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje przedmiotu, ale procedura ta nie może być ściśle określona, lecz powinna się dostosowywać do przedmiotu, który bada. Myślenie filozoficzne wytwarza własny przedmiot, wskazując na jego niedookreśloność, jednak konieczne jest jeszcze usytuowanie się wobec niego. Nie można jeszcze wówczas mówić o procesie poznania, który rozpoczyna się od dookreślenia poprzez odnalezienie sensu. Myślenie filozoficzne musi oderwać przedmiot od praktycznego wymiaru życia, pozbawić go sensów, związanych z tym wymiarem, uczynić jedynie przedmiotem myślenia filozoficznego, w przeciwnym razie pojawia się ryzyko zaprzeczenia sobie. Pozostawienie zagadnienia uwikłanego w wymiary pozafilozoficzne oznaczałoby, że zagadnienie to posiada już sens, którym jest jego uwikłanie. Ostatni rozdział Filozofia jako sztuka myślenia poświęca autor przyczynom powstania myślenia filozoficznego oraz odróżnieniu filozofii jako aktywności, polegającej na myśleniu odbiegającym w zasadniczy sposób od myślenia naukowego oraz przednaukowego - mitycznego, czy potocznego. Wiele miejsca poświęca porównaniu cech myślenia filozoficznego z innymi formami aktywności umysłowej. Zasadniczym jednak problemem jest określenie: co staje się, gdy na myślenie filozoficzne spojrzy się przez pryzmat myślenia filozoficznego. Fragment ten wyraźnie zbliża się do treści zawartych w poprzednim rozdziale, przedstawiony jest jednak o wiele przystępniej, w oparciu o naukowy dorobek filozoficzny. Szczególną uwagę zwróciłam na krótki rozdział Na obraz człowieka. W pełni zgadzam się z poglądami W. Słomskiego, że zbyt często przypisuje się obecnie komputerom cechy ludzkie. Maszyna ta ze względu na swą powszechność jest niezastąpiona w wielu dziedzinach życia. Jednocześnie obarcza się ją odpowiedzialnością za własne błędy - wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że komputer się pomylił, co jest absolutną bzdurą, ale całkowicie potwierdza wyżej wspomniane poglądy. Umożliwia oczyszczenie się z winy, bez przyznawania się do błędu, pomyłki. Utarło się w potocznym języku stwierdzenie, że komputer myśli, co jest nie mniejszą bzdurą, gdyż jest to maszyna wykonująca określony z góry program, wymyślony przez człowieka, który starał się przewidzieć wszelkie możliwe warunki i określił, jaka ma być na nie reakcja. Innym problemem, który wydał mi się interesujący i ważny, jest kwestia popularyzacji osiągnięć naukowych i nauczania. W. Słomski ogranicza się do filozofii, ale podobne zdania można napisać o innych dziedzinach wiedzy. Zwłaszcza kwestia terminologii naukowej, aparatu pojęciowego, charakterystycznego dla danej dziedziny a niezrozumiałego dla laików, wydaje mi się tu najpoważniejszym ograniczeniem. Powyższa książka jest zresztą najlepszym tego przykładem. Poglądy autora dotyczące nauczania słuszne są, moim zdaniem, także i w innych dziedzinach. Widać to dobrze na przykładzie wspomnianej więzi rodzącej się w procesie dydaktycznym między nauczycielem i uczniem. Im silniejsza jest więź, tym większa W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 255 Recensiones | Book reviews | Recenzje jest efektywność tego procesu. Wymagana jest jednak aktywność umysłowa ze strony ucznia. Bez jego zaangażowania, chęci i pracy nie da się wtłoczyć na siłę wiadomości. Pragnę też zwrócić uwagę, że oddziaływanie ucznia na nauczyciela nie ogranicza się jedynie do przygotowywania przez niego materiału na zajęcia, ale wpływa także na jego emocje, chęć do pracy, zaangażowanie. Z zainteresowaniem przeczytałam rozdział dotyczący wolności. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że media robią z wolności niemal bóstwo, jednocześnie współczesne wydarzenia, zwłaszcza wojna w Iraku, powodują coraz częściej stawianie pytań o cel i sens wolności. Wolność traktowana jako możliwość wyboru okazała się mrzonką, w imię wolności pozbawia się Irakijczyków takiej możliwości, lansuje się niezgodny z ich tradycją system demokratyczny. Obalona została dyktatura, aby wyzwolić ludność tego kraju, dać im wolność, chociaż nikt nie pytał zainteresowanych, czy chcą takiej wolności. Nasuwa się pytanie, gdzie jest granica wolności, kiedy zaczyna się zniewolenie i czy jest ono dopełnieniem wolności. Wolność, moim zdaniem, powinna ściśle wiązać się z odpowiedzialnością za swoje decyzje i świadomością nienaruszalności praw i wolności drugiego człowieka. Nie jestem zwolenniczką „ubóstwiania” wolności, tworzenia z niej wartości najwyższej - jak w przypadku postmodernizmu, gdzie akcentowana jest choćby potrzeba wolności twórczej. Efekty takiego podejścia mogliśmy często obserwować w ostatnich latach, kiedy to mało znani „artyści” szokowali publiczność swymi „dziełami”, zasłaniając się przed krytyką ową nienaruszalną „wolnością tworzenia”. W tym wypadku zgadzam się z poglądami autora, który dość krytycznie podchodzi zwłaszcza do postmodernizmu. Książka W. Słomskiego jest pozycją wymagającą uważnej lektury i zastanowienia się nad jej treścią. Wojciech Słomski Janusz Czerny, Aksjologiczne podstawy współczesnej pedagogiki, Inter-Media V Sp. Z o. o., Katowice 2005, 106 s. W pracy J. Czernego zwraca uwagę przede wszystkim szerokość spojrzenia na współczesną pedagogikę. Dyscyplina ta jest przez J. Czernego pojmowana jako pewien konglomerat idei pochodzących z różnych, odległych od siebie źródeł, jako rodzaj wypadkowej rozmaitych sił pragnących zawładnąć procesem wychowania i kształcenia i pozostających wobec siebie w mniej lub bardziej jawnym konflikcie. Autor jest daleki od lekceważenia tego wpływu także na kształt pedagogiki w Polsce u progu 256 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje XXI stulecia. Tą rozległość perspektywy widać zwłaszcza w rozdziale poświęconym diagnozie sytuacji w polskim systemie kształcenia – sposób ujęcia tematu, umieszczenie współczesnych, modnych niekiedy metod kształcenia na tle ogólnych i zakorzenionych w kulturze koncepcji człowieka sprawia, że książka ta staje się w najnowszej literaturze filozoficznej poświęconej wychowaniu zjawiskiem unikalnym. Gruntowna znajomość najnowszej literatury – zarówno polskiej, jak i zachodniej – sprawia, że rozważania Czernego –mimo wspomnianej szerokości horyzontów – odnoszą się zawsze do konkretnej sytuacji, aktualnego „tu i teraz”, dzięki czemu pracę tą można potraktować jako odpowiedź na konkretne wyzwania stojące przed edukacją i pedagogiką. Wprawdzie owe wyzwania i trudności mają często postać problemów uniwersalnych, tzn. pojawiających się zawsze i wszędzie, gdzie tylko mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem kształcenia (już Erazm z Rotterdamu narzekał, że nie docenia się nauczycieli, a płace są zbyt niskie), jednak te trwałe, wciąż powracające problemy przebierają zwykle specyficzną dla danego czasu i miejsca formę. Dlatego właściwa rozważaniom J. Czernego umiejętność rozpoznawania i rozwiązywania owych uporczywych problemów szkolnictwa w konkretnej i niepowtarzalnej postaci wydaje się być niezwykle cenna z punktu widzenia wyzwań, jakim podołać musi pedagogika w Polsce. Warto podkreślić także oryginalność i samodzielność myślenia Autora o edukacji. Mimo iż, jak wspomniałem, praca J. Czernego oparta jest na znajomości olbrzymiej literatury przedmiotu, to jednak stosunek Autora do pomysłów w tej literaturze zawartych pozostaje nader krytyczny. Nie jest to przy tym krytycyzm polegający na zaprzeczeniu wartości istniejących rozwiązań z tej tylko przyczyny, iż nie są one zgodne z rozwiązaniami proponowanymi przez niego samego. Autor przytacza wiele przekonujących argumentów przemawiających zarówno za odrzuceniem pewnych poglądów na wychowanie, jak i za przyjęciem proponowanych przezeń rozwiązań alternatywnych. Krytyka ta odbywa się na dwóch poziomach ogólności – dotyczy ona zarówno niektórych rozpowszechnionych obecnie przekonań na temat istoty człowieczeństwa (krytyka ta jest szczególnie ważna dlatego, iż, jak wiadomo, od przyjętej koncepcji człowieka zależy kierunek kształcenia i wychowania, które zmierza zawsze do pewnego ideału człowieka), jak i poglądów teoretyków wychowania na konkretne kwestie pedagogiki, takiej jak wpływ polityki czy religii na proces kształcenia, podręczników, programów nauczania itp. Jeden zwłaszcza problem uznaje Autor za szczególnie trudny: powiązanie pedagogiki z polityką i ideologią. Oczywiście sama konstatacja, że owo powiązanie istnieje oraz że jest ono dla pedagogiki szkodliwe, nawet wreszcie wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, jest dla praktyki kształcenia i wychowania zbyt ogólnikowe, by mogło okazać się pożyteczne. Jednakże J. Czerny na owych ogólnikowych stwierdzeniach nie poprzestaje, a śledząc W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 257 Recensiones | Book reviews | Recenzje uważnie tekst, łatwo zauważyć, iż Autor dostrzega symptomy owego powiązania w zjawiskach, których na ogół w wpływami polityki lub ideologii nie kojarzymy, np. w działaniu instytucji sprawujących nadzór pedagogiczny. Argumenty przeciwko przenikaniu się pedagogiki, polityki i ideologii sprawdzają się zaś w istocie do jednego zasadniczego twierdzenia: wszędzie tam, gdzie polityka wkracza w proces edukacji, nie ma mowy o podmiotowości i godności uczestników tego procesu, a na dłuższą metę nie sposób zapobiec złu moralnemu, które ów proces zaczyna generować. Praca J. Czernego może okazać się niezwykle cenna dla praktyków wychowania (nauczycieli i pedagogów, ale także np. pracowników administracji), ponieważ proponowana przez Autora teoria kształcenia zakłada, iż podmiotem kształcenia jest nie tylko uczeń, lecz – w tej samej mierze – także wszystkie osoby w to kształcenie zaangażowane. Szczególnie w Polsce pogląd taki wydawać się może oryginalny czy wręcz śmiały, ostatecznie bowiem do niedawna to właśnie uczeń traktowany był jako przedmiot kształcenia i wychowania, szkoła zaś stanowiła narzędzie utrwalania panującego ustroju. Powrót do „upodmiotowienia” m. in. nauczyciela jawić się może jako regres w stosunku do dotychczasowych, post-komunistycznych zdobyczy, polegających na upodmiotowieniu ucznia kosztem – mimo wszystko – pewnego „uprzedmiotowienia” pozostałych składników systemu edukacji. Domaganie się uznania i respektowania praw przysługujących wszystkim uczestnikom procesu kształcenia świadczy niewątpliwie o przymiocie niezwykle rzadkim we współczesnej polskiej filozofii (i nie tylko filozofii): odwadze przeciwstawienia się powszechnie akceptowanym opiniom i pewnej – w tym przypadku godnej naśladowania – bezkompromisowości w głoszeniu poglądów. Mimo stosunkowo niewielkiej objętości praca J. Czernego zawiera mnóstwo uwag i opinii zdolnych zasadniczo zmienić nasz stosunek do edukacji. Autor opowiada się np. za zmianą rozłożenia akcentów: główny nacisk, jego zdaniem, powinniśmy kłaść nie na kształcenia w sensie przekazywania wiedzy, ja dotychczas, lecz na wychowanie (s. 62). Ponieważ zaś obecny system oświaty nie jest w stanie pełnić swych funkcji w sposób zadowalający, J. Czerny opowiada się za jego gruntowną reformą, przy czym reforma ta powinna, jego zdaniem, zostać przeprowadzona na wszystkich szczeblach systemu, poczynając od struktur administracji, poprzez system naboru kadry pedagogicznej, na programach nauczania kończąc. Czy ten i podobne postulaty mają szansę realizacji w formie i zakresie proponowanej przez Autora? Należy oczywiście obawiać się, ż na poziomie całego systemu oświaty szanse te są nikłe. Jednak precyzyjna i rzeczowa argumentacja Czernego jest z całą pewnością w sanie przekonać poszczególnych nauczycieli, pedagogów czy nawet teoretyków wychowania. Aksjologiczne podstawy współczesnej pedagogiki są bez wątpienia bardzo ważnym głosem w toczącej się cały czas debacie o przyszłości edukacji w Polsce. 258 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Paweł Czarnecki Etyka, psychologia, psychoterapia, dz. zb. pod red. A. Margasińskiego i D. Probuckiej, Aureus, Kraków 2004, 237 s. Omawiana praca zainteresować powinna przede wszystkim etyków, choć bez wątpienia wzbudzić może zainteresowanie także wśród psychologów, ponieważ niektóre z poczynionych przez autorów spostrzeżeń i ustaleń nadają się do wykorzystania jako materiał do przemyśleń nad własną pracą psychoterapeutyczną. Dla etyków zaś skierowana jest ona głównie dlatego, że etyczne problemy zawodu psychologa nadal stanowią obszar położony na marginesie głównego nurtu współczesnej dyskusji etycznej, choć z uwagi na masowe wykorzystanie osiągnięć psychologii (nie tylko w psychoterapii, lecz w wielu kluczowych dla społeczeństwa dziedzinach, poczynając od marketingu, poprzez środki komunikacji społecznej, na polityce kończąc) stosunkowo niewielkie zainteresowanie pogłębioną refleksją etyczną wydawać się tu może zaskakujące. Etyka psychologii jak dotąd nie zdołała się „usamodzielnić” i nie przekształciła w autonomiczną dyscyplinę etyczną (tak jak np. w latach dziewięćdziesiątych etyka biznes lub nieco wcześniej etyka medycyny). Potrzeba szerszej refleksji nad problemami pojawiającymi się na styku psychologii, psychoterapii i etyki wydaje się zaś być – właśnie ze względu na coraz szersze wykorzystanie psychologii w różnorodnych dziedzinach życia społecznego – coraz bardziej oczywista. Potrzebie tej wychodzi naprzeciw właściwe omawiana praca. Dotyczy ona relacji pomiędzy etyką, psychologią a psychoterapią, przy czym dwa aspekty owych relacji zostały wyeksponowane w sposób szczególny. Najwięcej uwagi poświęcono etycznym problemom związanym z praktycznym zastosowaniem psychologii (psychoterapią), natomiast nieco mnie miejsca kwestiom powstającym na styku psychologii i etyki. Ciekawa jest również ogólna koncepcja tomu. Składające się nań teksty zostały uszeregowane zależnie od stopnia ogólności problematyki, przy czym na początku tomu znalazły się artykuły poświęcone zagadnieniom ogólnym, następnie zaś prace coraz bardziej szczegółowe (jeden z ostatnich dotyczy np. moralnych problemów poradnictwa psychologicznego świadczonego przez internet). Takie rozplanowanie publikacji wskazuje zarazem poszczególne „obszary badań”, nad którymi należałoby podjąć systematyczne studia, chcąc potraktować etykę psychologii jako samodzielną dziedzinę etyki. Chcąc należycie ocenić naukową wartość publikacji, należy najpierw uczynić uwagę o charakterze ogólnym. Otóż psychologia oddzieliła się od filozofii stosunkowo niedawno, dlatego filozofowie odnoszą się do problemów psychologii z większą łatwością i pewnością siebie, niż w przypadku dziedzin tak od filozofii odległych, jak medycyna lub ekologia. Owo poczucie kompetencji bywa jednak niekiedy złudne i szkodliwe, skłania bowiem do traktowania psychologii tak, jakby nadal pozostawała ona W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 259 Recensiones | Book reviews | Recenzje dziedziną czystej spekulacji, w której nie sposób powiedzieć niczego, co nie mogłoby zostać bez większych trudności zakwestionowane i odrzucone. Filozofowie zajmują się zresztą psychologią na ogół wtedy, gdy wkracza ona na teren filozofii i pod postacią psychologizmu usiłuje rozwiązywać problemy filozoficzne. Sami psychologowie dostrzegają wprawdzie potrzebę głębszej refleksji filozoficznej związanej z uprawiana przez nich dziedziną (nie tylko refleksji etycznej), aby jednak refleksja ta stała się refleksją filozoficzną w pełnym tego słowa znaczeniu, konieczna jest ścisła współpraca etyków z psychologami, której doskonałym przykładem jest właśnie ta publikacja. Podkreślić także należy, iż paca ta cechuje się (nie zawsze niestety spotykaną w tekstach poświęconych problemom położonym na granicy psychologii i filozofii) intelektualną skromnością, wynikającą z uznania faktu, że człowieka (zarówno sensie ogólnym, jak i jednostkowym) nie sposób sprowadzić do przedmiotu jednej z nauk empirycznych. Uznanie tego faktu nie jest zaś bynajmniej tym samym, co przestrzeganie norm etycznych w trakcie eksperymentów psychologicznych lub psychoterapii. Chodzi tu raczej o zgodę na pewną zasadnicza niepoznawalność i nieredukowalność człowieka, o uznanie, innymi słowy, że samo pytanie o to, kim jest człowiek jako istota złożona z ciała i psyche, jest w gruncie rzeczy pytaniem filozoficznym i nie sposób udzielić na nie odpowiedzi przy pomocy metod właściwych naukom empirycznym. Dla psychologii oznacza to, iż jej przedmiot jest poznawalny o tyle jedynie, o ile może zostać (z poznawczego i etycznego punktu widzenia) potraktowany jako obiekt przyrodniczy podlegający określonym przyrodniczym prawidłowościom. Omawiany zbiór artykułów wolny jest zatem od swoistego „poczucia wyższości”, zauważalnego niestety w niektórych pracach psychologicznych (zwłaszcza pewnych nurtów, takich jak psychoanaliza), nie ma tu apodyktycznych stwierdzeń ani żadnej jasno sprecyzowanej i skończonej koncepcji człowieka. Człowieka nie sprowadza się tutaj do zbioru określonych sił psychicznych, które psychologia zdołała odkryć i nazwać i przy pomocy których usiłuje się niekiedy wyrazić całość tego, czym człowiek jest. Refleksja etyczna towarzyszyła wprawdzie psychoterapii od samych jej początków, przebierała ona jednak zwykle postać dyskusji na temat praw i obowiązków obowiązujących psychoterapeutów względem pacjentów. Tak pojęta etyka psychoterapii traktowana była zresztą – i częściowo słusznie – jako odmiana etyki medycyny. Potrzeba oddzielenia etyki psychologii i psychoterapii od etyki medycyny nie ulega jednak wątpliwości, ponieważ w obydwu przypadkach mamy w istocie do czynienia z dwoma różnymi procesami: medycyna podejmuje się terapii jedynie pewnych fragmentów ludzkiego ciała, psychoterapia natomiast angażuje człowieka jako całość. Ponadto, co wiążę się z powyższa uwagą i z czym również spotykamy się w omawianej publikacji, zachodzi potrzeba głębszej refleksji etycznej nad psychologią i jej praktycznymi zastosowaniami. Dlatego też Etyka, psychologia, psychoterapia nie jest jedynie 260 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje rodzajem komentarza do kodeksu etycznego zawodu psychologa. Jeden z artykułów (M. Stepulak) omawia wprawdzie prawne uregulowania dotyczące tajemnicy zawodowej, Autor jednak, przedstawiwszy rozwiązania w różnych systemach prawnych, wskazuje na problemy, których żaden zbiór przepisów nie jest w stanie uregulować i, co warto podkreślić, nie stara się sformułować uniwersalnych zasad moralnych umożliwiających rozwiązanie owych problemów w praktyce. Etyka potraktowana została w tej pracy jako niezbędna podstawa pracy psychologa i psychoterapeuty, zaś psychologia i psychoterapia, przynajmniej w artykułach dotyczących zagadnień ogólnych, są dla Autorów nie tylko rodzajami działalności, które implikują pewne moralne problemy, lecz w pewnym sensie wyrastają wprost z zagadnień etycznych. Teksty znakomitych polskich psychologów i etyków przyczyniają się również do rozjaśnienia odmienności pomiędzy psychologią a etyką oraz lepszego sprecyzowania obszarów kompetencji wszędzie tam, gdzie różnice przestają być jednoznacznie określone. Z zatarciem gracy między etyka a psychologią mamy zaś do czynienia np. wówczas, gdy psychologia ingeruje „czynnie” w ludzkie życie, kształtując postawy, sposób układania relacji z innymi ludźmi, wpływając na wybór życiowych celów itd. Wprawdzie świadomość moralnych granic, poza które nie powinien wykraczać psycholog (psychoterapeuta) jest wśród przedstawicieli tego zawodu bez wątpienia znaczna, w praktyce jednak całkowite oddzielenie roli psychologia od roli moralisty często okazuje się niemożliwe. Autorzy docierają zatem do cienkiej granicy pomiędzy psychologią a etyką, starając się określić rodzaj tej granicy oraz ustalić, czy krzyżowanie się i przenikanie doradztwa psychologicznego ze swego rodzaju doradztwem etycznym (psychoterapeuta nie jest bowiem w stanie całkowicie uniknąć oceniania pacjenta, co w pewien sposób rzutuje na relację terapeutyczną), jest do zaakceptowania ze względów moralnych. Z artykułów tych wynika także, iż powszechne wykorzystanie psychologii nastręcza szereg problemów etycznych, których rozpoznanie, analiza, ostatecznie zaś próba rozwiązania możliwa jest jedynie na gruncie etyki (co wszakże nie wyklucza ścisłej współpracy etyków z psychologami). Autorzy starają się zarazem identyfikować te obszary działalności psychologów, które są w świadomości psychologów wydają się być obecne w stopniu niewystarczającym (np. etyczne aspekty terapeutycznego wykorzystania hipnozy, problem poczucia jakości życia psychoterapeutów). Działalność psychologa staje się zatem przedmiotem etycznego namysłu, zarazem jednak – ponieważ także etyka posiada swój wymiar „psychologiczny” w tym przynajmniej sensie, że w swoich rozważaniach odnosić się musi do osiągnięć psychologii – z tego rodzaju zbliżenia istotne korzyści dla siebie wynieść może także etyka. Każda etyka zawodowa zmusza do poruszania się jednocześnie w dwóch obszarach: etyki jako takiej oraz danej dyscypliny, której znajomość jest nieodzowna dla W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 261 Recensiones | Book reviews | Recenzje roztrząsania problemów etycznych je dotyczących. W niniejszej pracy owe dwa warunki zostają spełnione, a jej walor stanowi odzwierciedlenie kompetencji i erudycji Autorów, zarówno w dziedzinie etyki (a w artykułach poświęconych zagadnieniom ogólnym także innych dziedzin filozofii, zwłaszcza antropologii), jak i psychologii. Właśnie dzięki owej rozległej wiedzy Autorów w pacy tej można znaleźć więcej pytań i problemów niż jasno sprecyzowanych rozwiązań lub też deklaracji opowiadających się za jakąś kontrowersyjną koncepcją etyczną, antropologiczną lub psychologiczną. Wojciech Słomski Anna Klimeková, Od filozofickej antropológie k autenticite človeka a sveta. K náčrtu dejinno-filozofických problémov, Prešov 2003, 179 s. Na problem człowieka (jako problem filozoficzny) można spoglądać albo z punktu widzenia filozofii usiłującej dociec, kim człowiek jest, kim być powinien, jakie są wymiary człowieczeństwa itd. albo z punktu widzenia historii filozofii, dla której przedmiotem poznania są idee filozoficzne jako takie. Prace należące do tych dwóch typów stanowią gros publikacji filozoficznych poświęconych filozofii człowieka. O wiele rzadziej pojawiają się publikacje, w których podejmuje się próbę pogodzenia tych dwóch punktów widzenia, spojrzenia na historię filozofii okiem filozofa, poszukującego w tej historii odpowiedzi na ważne dlań pytania filozoficzne, a jednocześnie ujęcia współczesnych problemów filozoficznych jako określonego wytworu idei i prądów filozoficznych przeszłości. Do tego rodzaju publikacji należy właśnie praca A. Klimekovej. Podkreślić należy, iż praca ta jest poświęcona podstawowym zagadnieniom filozofii człowieka: pytaniu o istotę człowieczeństwa, o stosunek człowieka do otaczającego świata, sytuację człowieka w świecie współczesnym itd. Dla Autorki ważna okazuje się wprawdzie perspektywa historyczna, ale z analiz historycznych usiłuje ona wysnuć wnioski ważne także dla współczesnej refleksji o człowieku, nie odrzucając z góry (jak czynią niektórzy postmoderniści) wszystkiego, co przez stulecia o człowieku powiedziała filozofia. Owo (częściowo) „historyczne” ujęcie problemu nie sprawia zatem, iż książkę tą należy potraktować jako jeden z wielu błyskotliwych przyczynków historycznych. Praca Klimekovej stanowi próbę przedstawienia współczesnego „stanu myślenia” o człowieku na tle znanych z mniej lub bardziej odległej przeszłości teorii człowieka. Zagadnieniem nie mniej dla Autorki istotnym od pytania o to, kim jest człowiek, jest pytanie o istotę wiedzy o człowieku. W kolejnych rozdziałach A. Klimeková 262 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje podejmuje próbę rekonstrukcji koncepcji człowieka takich filozofów, jak Patočka, Husserl czy Buber i inni, starając się wydobyć z tych koncepcji elementy, dzięki którym omawiane teorie nie należą wyłącznie do przeszłości, lecz są w pewnym zakresie nadal aktualne, stanowiąc wyzwanie nie tylko dla historyka filozofii, lecz także dla filozofa dążącego do zrozumienia fenomenu człowieka. Warto też zwrócić uwagę na konstrukcję pracy. Składa się ona z trzech rozdziałów, z których pierwszy poświęcony jest ogólnym rozważaniom na temat antropologicznych koncepcji człowieka, drugi zawiera wykład poglądów Autorki na zagadnienie autentyczności człowieka w ujęciu historyczno – filozoficznym, rozdział trzeci zaś poświęcony jest analizie kilku historycznych koncepcji człowieka, poczynając od św. Tomasza, na poglądach Bierdiajewa kończąc. Skąd wziął się w tej pracy taki właśnie dobór poddawanych analizie koncepcji? Otóż wydaje się, iż Autorce chodziło przede wszystkim o porównaniu teorii wywodzących się z możliwie najszerszego spektrum tradycji i światopoglądów (wzorcowym przykładem jest tu podrozdział poświęcony analizie porównawczej poglądów Feuerbacha i Spinozy). Mimo iż samo owo porównanie jest rzecz jasna zabiegiem ciekawym i pozwala ujrzeć analizowane koncepcje w nowym świetle, to jednak nie jest stanowi ono celu samego w sobie i prowadzi do sformułowania pewnej ciekawej koncepcji samej antropologii filozoficznej. A. Klimeková nie zapomina bowiem, iż omawiane w pracy teorie człowieka powstawały w różnych okresach historycznych i często (choć nie zawsze) wyrastają z zupełnie odmiennego filozoficznego „zaplecza”. W istocie więc wyrażają one nie tylko poglądy poszczególnych filozofów, lecz stanowią - w zakresie, który należy dopiero określić przy pomocy badań historycznych – wyraz wyobrażeń (lub nieuświadomionych intuicji) panujących w danym okresie historycznym. Ponieważ zaś (choć jest to oczywiście teza do dyskusji) człowiek jest człowiekiem w taki sposób, w jaki sam o sobie sądzi, że nim jest, zatem owe koncepcje człowieka nie są w pracy Klimekowej jedynie konstrukcjami czysto teoretycznymi, lecz zostają potraktowane jako typy człowieczeństwa – nie tyle nawet (mówiąc językiem postmodernizmu) po-myślane, ile po prostu przez daną epokę historyczną przeżyte. W trzecim rozdziale owa historyczność sama zresztą zostaje przekształcona w problem wymagający rozwiązania. Przede wszystkim Autorka stara się wyjaśnić coś, co z braku lepszego określenia można nazwać „istotą” historyczności, a więc poszukuje źródeł i wyznaczników odmienności samoświadomości w poszczególnych epokach historycznych. Warto też zwrócić uwagę, że nie tyle gotowe teorie filozoficzne o człowieku stanowią w omawianej pracy przedmiot badania, ile proces powstawania tych teorii, dochodzenia do nich w określonych warunkach historycznych. Samo zaś powstawanie omawianych koncepcji Autorka traktuje jako wynik działania dwóch tendencji (które z kolei nie stanowią dwóch „aktywnie” działających przeciwnych sił, lecz W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 263 Recensiones | Book reviews | Recenzje raczej dwojakiego rodzaju historyczne prawidłowości): wysiłku samookreślenia się człowieka wobec zmieniającej się rzeczywistości zewnętrznej (kulturowej, społecznej, politycznej itd.) oraz tendencji do dezaktualizowania się podejmowanych przez filozofię prób określenia człowieka. Interpretacja antropologii filozoficznej jako ciągłego wysiłku odbudowywania rozpadającej się pod wpływem przeróżnych czynników samoświadomości człowieka stanowi bez wątpienia jeden z najważniejszych walorów tej pracy (jest ona zresztą obecna w całej publikacji, nie tylko w rozdziale ostatnim). Ponadto dla A. Klimekowej wszystkie owe znane z przeszłości koncepcje człowieka znajdują się w jakiejś relacji do naszej własnej samoświadomości, w pewien niejasny sposób, jeśli wolno tak powiedzieć, uczestniczą w niej, są w tej samoświadomości obecne, a mimo to sprawiają na nas wrażenie odległych i w pewien sposób „obcych”. I właśnie problem stosunku historycznych oraz współczesnych idei usiłujących wyjasnić fenomen człowieczeństwa wydają się stanowić dla A. Klimekowej jeden z zasadniczych problemów zarówno antropologii, jak i historii filozofii. Stąd właśnie tak wiele miejsca poświęca Autorka rozważaniom dotyczącym naszego stosunku do historii. Z kolei rozumienie wypracowanych w bliższej lub dalszej przeszłości teorii antropologicznych jest dla A. Klimekowej warunkiem zbudowania takiego modelu człowieka, który odpowiadałby „swoistemu” zapotrzebowaniu, jakie wobec filozofii zgłasza świat współczesny. Nie tylko zatem zainteresowania historyczne stały się dla Autorki motorem skłaniającym do podjęcia badań. A. Klimeková przeprowadza swe analizy w oparciu o określoną koncepcję człowieka (jako „podmiotu otwartego”), którą z pełną świadomością przyjmuje jako filozoficzną podstawę interpretacji tekstów filozoficznych. Owa ogólna koncepcja zaś sprowadza się w istocie do twierdzenia, iż człowiek nie jest samemu sobie dany, jego człowieczeństwo nie posiada żadnej ustalonej istoty czy natury, lecz musi być stwarzane i podtrzymywane ciągłym wysiłkiem refleksji filozoficznej. W ten właśnie sposób Autorka pojmuje zarówno historię filozofii człowieka, jak i współczesną antropologię filozoficzną. Paweł Czarnecki Stanislav Stolárik, Výber z diela, Prešov 2005, 230 s. Omawiany tu zbiór pism sporządzono w taki sposób, aby jak najpełniej przedstawić sylwetkę S. Stolárika jako biskupa, kapłana, filozofa i teologa (książka składa się z trzech rozdziałów poświęconych tym właśnie aspektom działalności Autora). Nie 264 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje zawsze jednak ścisłe rozgraniczenie pomiędzy filozofią a teologią z jednej strony, oraz działalnością duszpasterską i praca naukową z drugiej jest w przypadku S. Stolárika możliwe do przeprowadzenia. Bardzo często w naukowym dorobku Autora – dotyczy to oczywiście także prac zebranych w omawianym tomie – nie sposób wyodrębnić wyraźnie zaznaczonych obszarów, które nie pokrywałyby się z innymi obszarami, sprawiając nie lada problemy każdemu, kto pragnąłby zrekonstruować filozoficzne lub teologiczne poglądy Stolárika w „czystej formie”. Stolárik okazuje się być jednocześnie filozofem, teologiem oraz duszpasterzem, a jego filozoficzne i teologiczne zainteresowania wydają się być podporządkowane trosce o duchową kondycję tego skrawka współczesnego świata, za który S. Stolárik jest odpowiedzialny właśnie jako duszpasterz. To swoiste zlanie się w jedno trzech obszarów teoretycznej refleksji i podporządkowanie teorii pojętemu po chrześcijańsku zatroskaniu o świat współczesny stanowi najbardziej rzucający się w oczy rys Pism wybranych (szczególnie widoczne jest to w rozdziale zawierającym filozoficzne prace Autora, w większości poświęconemu zagadnieniu wzajemnej relacji pomiędzy filozofią a religią (czy tez rozumem a wiarą). Mamy w omawianym zbiorze zarówno artykuły poświęcone sprawom zasadniczym, takim jak sens uprawiania filozofii, opozycja pomiędzy mitem a religią chrześcijańską, podstawom chrześcijańskiej moralności itd., jak i wypowiedzi odnoszące się do spraw konkretnych, np. artykuł o wydziale filozofii na uniwersytecie w Koszycach lub tekst Milostivý obraz Panny Márie v Obišovciach. Taki dobór tekstów podyktowany był zapewne zamiarem jak najpełniejszego i wszechstronnego ukazania dorobku S. Stolárika, nie oznacza to jednak, iż owe „szczegółowe” artykuły czy kazania pełnią wyłącznie funkcję dokumentacyjną, a ich obecność w książce służy jedynie kompletnemu przedstawieniu „intelektualnej biografii” Autora. Nie jest tak w głównej mierze dlatego, iż rozważania S. Stolárika nie tracą głębi i oryginalności także wówczas, gdy dotykają one spraw z pozoru mniej dla filozofa czy teologa istotnych, związanych bardziej z życiem codziennym niż z wielkimi pytaniami filozofii i teologii. Niemniej istotny jest zresztą także fakt, iż artykuły dotyczące kwestii szczegółowych wydaję się po prostu interesujące z punktu widzenia czytelnika, a zatem podnoszą „ogólną atrakcyjność” publikacji. W zbiorze tym odkryć można także pewien głębszy poziom refleksji, wspólny tak dla filozoficznych, jak i teologicznych oraz „duszpasterskich” rozważań. Owa leżąca u podstaw całej teoretycznej refleksji Autora warstwa nie tworzy wprawdzie spójnej teorii i odczytać ją można jedynie na podstawę luźnych i rozproszonych w różnych tekstach uwag, niemniej jednak wydaje się ona być kluczowa dla zrozumienia poglądów S. Stolárika. Jako duszpasterz bowiem S. Stolárik traktuje filozofię i teologię nie tylko jako dyscypliny teoretyczne, lecz także jako swoiste zobowiązanie i odpowiedź W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 265 Recensiones | Book reviews | Recenzje na problemy, przed którymi staje współczesny człowiek, a zwłaszcza współczesny chrześcijanin. Z tekstów tych przebija troska o przyszłość religii, filozofii, kultury, Europy, słowem – przyszłość człowieka. Filozoficzne i teologiczne rozmyślania nie są rezultatem jedynie naukowych, czysto teoretycznych zainteresowań i stanowią próbę odpowiedzi na wyzwania, przed jakimi staje współczesny świat i współczesne chrześcijaństwo. Charakterystyczna dla zebranych w omawianym tomie rozważań jest także umiejętność dostrzeżenia wyzwań związanych z kondycją człowieka jako taką oraz odróżnienia ich od konkretnej formy, w jakiej wyzwania te występują w Europie pod koniec XX wieku. Autor nie demonizuje przy tym wszelkich zachodzących we współczesnej kulturze zjawisk, nie obwieszcza zmierzchu cywilizacji, lecz moment, w którym znajdujemy się obecnie, ujmuje jako fazę pewnego trwającego od wieków kulturotwórczego procesu, który może trwać dowolnie długo w przyszłości i nie zapadnie się bynajmniej pod własnym ciężarem. Niezwykle cenne, zwłaszcza z punktu widzenia polskiego czytelnika, wydają się być rozważania dotyczące filozofii Karola Wojtyły oraz późniejszej encykliki Fides et ratio. Filozoficzny portret Wojtyły zostaje tu zarysowany na tle ogólnej sytuacji katolicyzmu w Polsce. Mimo że uwagi te zajmują stosunkowo niewiele miejsca, to jednak warto o nich wspomnieć, ponieważ odsłaniają one powód, dla którego prace słowackich myślicieli zasługują na wnikliwa lekturę właśnie w Polsce. Otóż osobliwość wspomnianego punku widzenia polega na tym, iż nie jest on ani wystarczająca oddalony, by polski katolicyzm (a także oczywiście inne nurtujące nas sprawy) postrzegać jako zjawisko obce, mało zrozumiałe, nieco egzotyczne i w gruncie rzeczy dla katolicyzmu jako takiego nieistotne (jak zaś wiadomo w taki sposób polski katolicyzm bywa przedstawiany na Zachodzie, a co gorsza za sprawą mediów wpływa na nasze własne postrzeganie rodzimego katolicyzmu), jednocześnie zaś znajduje się on w wystarczającym oddaleniu, by dręczące nas problemy ujmować z należyta dozą obiektywizmu i bez emocjonalnego zaangażowania. Wszystko to sprawia, iż dla osób znających język słowacki książka ta jest niezwykle cenna lekturą. Wojciech Słomski Vladimír Manda, Teória poznania Johna Locka, Vydavatel’stvo IRIS, Bratislava 2005, 267 s. John Locke należy do tych filozofów, których wpływ na historię filozofii wykracza nie tylko poza granice własnego kraju i nie tylko poza czasowe granice określonej 266 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje epoki historycznej, lecz sięga także daleko poza obszar własnej orientacji filozoficznej i w sposób zarówno bezpośredni, jak i pośredni oddziałuje na rozwój całej późniejszej filozofii. Śledzenie skomplikowanych mechanizmów, jakimi odbywa się owo oddziaływanie, stanowi dla historyka filozofii z pewnością zajęcie pasjonujące, nasuwa jednak trudności, których przezwyciężenie jest zadaniem o wiele trudniejszym niż może się z pozoru wydawać. Tego rodzaju badania muszą się przede wszystkim oprzeć na gruntownej znajomości i zrozumieniu danego systemu filozoficznego. Praca V. Mandy dostarcza takiej właśnie niezbędnej i, co należy podkreślić, dość wyczerpującej wiedzy o teorii poznania Johna Locke’a. Nie jest to jednak w żadnym razie kolejna praca o charakterze bardziej publicystycznym niż filozoficznym, w której czyni się spostrzeżenia dawno już przez innych autorów poczynione lub w której proponuje się całkowicie nową, „słuszną” interpretację, uznającą wszystko, co na dany temat zostało powiedziane do tej pory, za błędne. Celem tej pracy nie jest, innymi słowy, jedynie przybliżenie odbiorcy z zwięzły, jasny i przystępny sposób wiedzy, którą mógłby on zdobyć, gdyby sam zadał sobie trud przestudiowania dzieł słynnego myśliciela. Praca ta powstała w wyniku przeświadczenia, że o teorii poznania Locke’a nadal, mimo obfitości różnorodnych studiów i opracowań, można powiedzieć coś odkrywczego i poznawczo doniosłego. Lektura książki V. Mandy dostarcza dowodów, iż w tym przypadku przeświadczenie to nie było bezpodstawne. Każdy teoria filozoficzna składa się z wielu „poziomów sensu”, a historyk filozofii nigdy nie ma pewności, czy poza sensem, do którego dotarł i który udało mu się poznać i zrozumieć, nie znajdują się sensy jeszcze głębsze, których odkrycie rzuciłoby nowe światło na zrozumienie całego systemu. Praca V. Mandy nie dotyczy wprawdzie całej filozofii Locke’a, lecz jedynie jej fragmentu, nie ulega jednak wątpliwości, iż Autor doskonale zdaje sobie sprawę z owej wielowarstwowości sensu. Dlatego też podstawowym zadaniem, które Autor stara się zrealizować, nie jest rekonstrukcja teorii poznania Locke’a, lecz ujęcie jej w taki sposób, iż staje się ona – pomimo ogromu literatury na temat filozofii Locke’a – problemem który nadal nie został definitywnie rozwiązany. Omawiana książka poświęcona jest siedemnastowiecznej teorii filozoficznej, jednak owa siedemnastowieczna teoria zostaje wyjaśniona w języku współczesnej epistemologii. Oznacza to, iż także podane w tekście definicje najważniejszych pojęć musiały zostać „przetłumaczone” z języka, w jakim wyłożył je sam filozof, na ów współczesny język epistemologii. Czytając zaś pisma Locke’a łatwo przekonać się on tym, iż zadanie wyłożenia zawartych w tych pismach poglądów w sposób, w jaki wyłożyłby je sam Locke, gdyby żył obecnie, było przedsięwzięciem niesłychanie trudnym. Autor podołał temu przedsięwzięciu w sposób wzorowy. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 267 Recensiones | Book reviews | Recenzje Całość wykładu odznacza się jasnością i precyzją sformułowań. Mamy w pracy V. Mandy jasny podział zagadnień: Autor omawia po kolei poszczególne „idee”, będące centralnymi pojęciami teorii poznania Locke’a, formułuje ich definicje, stara się kreślić relacje pomiędzy nimi itd. Poglądy Locke’a usiłuje on zrekonstruować po to jednie, aby je zrozumieć jako jedno z wielu możliwych rozwiązań problemów epistemologii. Nie podejmuje on prób krytycznej oceny omawianych poglądów, która w tego typu publikacjach na ogól prowadzi do konkluzji, i ż poglądy te są fałszywe. Należy domniemywać, iż owe cechy naukowego warsztatu Autora nie pozostają bez związku ze stylem filozofowania samego Locke’a, którego dzieła dla wielu filozofów do dnia dzisiejszego pozostają niedościgłym wzorem jasności i przejrzystości tekstu filozoficznego. Czytając pracę, odnosi się wrażenie, iż została ona napisana w takiej kolejności, w jakiej powinny powstawać publikacje filozoficzne: Autor szczegółowo przemyślał całość zagadnień, którym poświęcony miał być przygotowywany tekst, i przystąpił do pisania dopiero wówczas, gdy dokładnie wiedział, co książka ma zawierać. Autorowi udało się także zrealizować jeden z podstawowych postulatów, jakie w dobie zalewu literatury filozoficznej spełniać powinna publikacja poświęcona historii filozofii: postulat zwięzłości. Z owym zwięzłym style Teorii poznania Johna Locka wiąże się z kolei inna zaleta książki – publikacja ta zawiera o wiele więcej treści, niż wydają się wskazywać jej stosukowo skromne rozmiary. To zaś sprawia (ale oczywiście nie tylko to), że ma ona szansę stać się jedną z najważniejszych publikacji przybliżającą studiującym filozofii poglądy wielkiego siedemnastowiecznego myśliciela. Ponadto praca V. Mandy zawiera dokładnie taką treść, na jaką wskazuje jej tytuł, a więc omówienie teorii poznania Locke’a. Autor do minimum ograniczył wszelkie analizy porównawcze, nie ma więc w książce, poza nielicznym uwagami, rozwlekłych omówień różnic i podobieństw filozofii Locke’a do innych siedemnastowiecznych teorii epistemologicznych lub np. omówienia recepcji filozofii Locke’a i jej wpływu na rozwój filozofii w wieku XVIII. Na uwagę zasługuje wreszcie fakt, iż pisząc o filozofii Johna Locke’a Autor opiera się głownie na dziełach Johna Locke’a, nie zaś na pracach autorów współczesnych dotyczących tych dzieł. Oczywiście czytanie dzieł filozofa, którego poglądy poddaje się tak wnikliwe analizie, jak uczynił to V. Manda, nie powinno dziwić, jednak cechujące współczesną historię filozofii dążenie do „naukowości” oraz obawa przed posądzeniem o powierzchowność są przyczyną, dla której lektura prac w rodzaju omawianej tu książki dostarcza autentycznej intelektualnej satysfakcji. Trudno też wyobrazić sobie jakąkolwiek zredagowaną po słowacku pracę dotyczącą epistemologii Locke’a, która nie odwoływałaby się do omówionej tu publikacji. 268 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Anna Brzozowska Media – ciało – pamięć. O współczesnych tożsamościach kulturowych, red. Andrzej Gwóźdź, Agnieszka Nieracka -Ćwikiel, Warszawa 2006, 313 s. Nawiązując do ostatnich publikacji, współczesne pytanie o bytowanie jednostki w różnorakich sferach aktywności, prowadzi do sformułowania problemu o uwikłanie człowieka w sieć jego własnych z w i e l o k r o t n i e ń. Owa tematyka stanowi dziś interesujący obszar dociekań. Związane jest to z coraz częściej podnoszącym się głosem o narastającym kryzysie duchowym człowieka, powodowanym wytężonym procesem technicyzacji życia. Zagadnieniu „rozszczepienia” jednostki na kilka poszczególnych wymiarów bytowania, w kontekście m e d i a l n e j m u l t i p l i k a c j i tożsamości, poświęcona jest książka Media – ciało - pamięć... Okazuje się być próbą dotarcia do człowieka poprzez tytułowe kategorie, które zawierają się w obszarze badań nad kulturą – a ściślej odnoszą się do pytania o tożsamość jednostki. Książka ukazuje nieco inną perspektywę kierunku i rozwoju badań kulturoznawczych od tej, którą znamy z wielu publikacji. Bez względu na fakt, że dziś obszar ten wydaje się być zdominowany przez refleksję medioznawczą, celem jaki przyświecał powstaniu pracy z zakresu tych rozważań, było dopełnienie i uzupełnienie tych treści o dyskurs medioznawczy; ich merytoryczne u z g o d n i e n i e. Dziewiętnaście artykułów, składających się na niniejszą pracę zbiorową, tworzy ramy dla trzech kategorii badawczych wiedzy o kulturze: m e d i ó w, p a m i ę c i oraz c i a ł a. Podstawowym problemem, jaki tkwi u punktu wyjścia wszystkich rozważań jest to „jak nasze tożsamości zostają zawłaszczone przez rozmaite media”, gdyż „ekspansywność determinowanych przez media sposobów i mechanizmów tematyzowania rzeczywistości w znacznym stopniu określa aktualnie style uczestnictwa w kulturze.”(s.7). Zwracam jednak uwagę na poruszanie się w innych, bo nieco szerszych obszarach tematycznych niż powyższe kategorie - nie wkraczając w tym miejscu na pole badań szczegółowych Autorów. Podział na zaprezentowane przeze mnie grupy zagadnień wyłania się podczas lektury poszczególnych artykułów, składających się na ową pozycję książkową. Czytelnik poznaje mianowicie pewne płaszczyzny, w jakich poruszali się Autorzy, pisząc o tożsamości jednostki. Poznaje sposób, w jaki każda z nich d e f i n i u j e dzisiejszego człowieka. Wyodrębniam mianowicie płaszczyznę: p r z e k a z u f i l m o w e g o (najobszerniejszą), m e d i a ln e g o, oraz osobno omówionej Internetowej r z e c z y w i s t o ś c i w i r t u a l n e j (zarysowanej tylko, lecz wartej odnotowania). Ciągłość „ja” człowieka w odniesieniu do kina, mass mediów oraz zdobyczy sieci jest tylko prostszym ujęciem problemu W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 269 Recensiones | Book reviews | Recenzje (media – ciało – pamięć), z zakresu zwielokrotnienia tożsamości człowieka poprzez rozmaite „przekaźniki” multimedialne. Książka Media – Ciało - Pamięć... odnosi się przede wszystkim do problemu kształtowania tożsamości jednostki poprzez p a m i ę ć s o m a t y c z n ą w filmie (Andrzej Gwóżdź: Ciało ekranowe...) oraz do zagadnienia wizerunku człowieka w mass mediach, służącego budowaniu tożsamości grup społecznych. Kilka pozostałych artykułów dotyczy pojedynczych zagadnień z zakresu użycia tego terminu w następujących obszarach: w filozoficznych praktykach językowych (Ewa Rewers: Tożsamości translacyjne), w dyskursie literackim i kulturowym (Bożena Tokarz: Ciało w antropologicznym dyskursie literackim, Stefan Kramer: Władza i tożsamość), przy okazji wyznaczania granic podmiotu (Monika Bakke: Nieantropocentryczna tożsamość?) oraz w opozycji natura – kultura (Tadeusz Rachwał: Ciało jako ubiór). Pierwszą, najbardziej obszerną grupę tematyczną stanowią artykuły analizujące obraz f i l m o w y. Poruszane są w nich takie zagadnienia jak: poszukiwanie tożsamości przez współczesnego człowieka (motyw podróży), przenikanie się wymiarów: kulturowego (kinematograficznego) i biologicznego w medycznym oglądzie ludzkiego ciała oraz ideał aryjskiej doskonałości jako czynnik kształtujący przynależność do określonej grupy w nazistowskich filmach propagandowych. Inne zagadnienia, zebrane w książce to: obraz rozdartej, hiszpańskiej tożsamości w filmach C. Saury czy też karykaturalny wizerunek mentalności austriackiej w tamtejszym kinie narodowym, próba konstrukcji męskości w polskim kinie lat 90. oraz pytanie o tożsamość widza w sztuce wideo. Wszystkie te rozważania stanowią treść następujących artykułów: Anity Skwary Tożsamość widza – tożsamość pacjenta. Pomiędzy medycznymi a filmowymi obrazami ciała, Andrzeja Gwoździa: Ciało ekranowe jako medium pamięci kulturowej, Dagmary Drzazgi: „Nie jesteśmy pruderyjni”, czyli wizerunki kobiet i mężczyzn w filmach Trzeciej Rzeszy, Alicji Helman: Carlos Saura u źródeł hiszpańskiego mitu oraz Ewy Fiuk: „Gdybym mógł być wszystkimi ludźmi we wszystkich miejscach”. Bohater kina drogi Wima Wendersa poszukuje tożsamości, Małgorzaty Radkiewicz: „Ucieleśnienia” męskości w polskim kinie popularnym lat dziewięćdziesiątych, Joanny Malickiej: Ciało bez makijażu, Krzysztofa Loski: Kultura, tożsamość i kasety wideo. O wczesnych filmach Atoma Egoyana i Andrzeja Pitrusa: Wideo/Ja. Rola przekazu filmowego, który włącza się w budowanie przez człowieka jego tożsamości oraz ją „konstytuuje, utrwala, definiuje i redefiniuje” (Andrzej Gwóźdź: Ciało ekranowe jako medium..., s.129) jest niezwykle ciekawym problemem z punktu widzenia filozofii człowieka i filozofii kultury. Kwestia ta stanowi chętnie wybierany temat do naukowej dyskusji. Wkracza się tu bowiem w obszar p a m i ę c i 270 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje k u l t u r o w e j; kino jest czymś w rodzaju archiwum, które przechowuje zbiór danych z obszaru prezentacji człowieka na przestrzeni lat. Komplementarne więc do rozważań teoretycznych są w szczególności te artykuły, które w odwołaniu do poszczególnych reżyserów bądź w odniesieniu do konkretnych obrazów pokazują budowanie przez jednostkę tożsamości „indywidualnej” i „zbiorowej” (Dominika Skipioł Kanał telewizyjny MDR jako memogram...., s.147) oraz odzwierciedlają rzeczywistą kondycję człowieka współczesnego. Punktem wyjścia dla tych prac stanowi fakt, iż jednostka dziś jest ciągle „w drodze do własnego „ja”. Okazuje się bowiem, iż filozoficzny motyw człowieka – pielgrzyma (G. Marcel, czy wcześniej F. Nietzsche ) odnajdujemy także w dorobku współczesnych, europejskich filmowców. Saura, reżyser takich filmów jak Nakarmić kruki czy Tango, w świetle lektury tekstu Carlos Saura u źródeł hiszpańskiego mitu (Alicja Helman) staje się twórcą przede wszystkim El Dorado i Ciemnej nocy. Dopiero bowiem w tych obrazach wypowiada całą h i s z p a ń s k o ś ć. Autorka zwraca uwagę widza na obecny w twórczości Saury mit o korzeniach szesnastowiecznej Hiszpanii - stale obecny w mentalności dzisiejszej, a dokładnie pod postacią rozdartej tożsamości jednostek, szukających swego miejsca w świecie podzielonym na reformistyczny i autorytarny. Interesujące przykłady ludzi, którzy gonią za nową tożsamością, omawia także Ewa Fiuk w pracy Gdybym mógł być wszystkimi ludźmi... W twórczości Wima Wendersa Autorka odnajduje motyw „bycia w drodze”, ucieczki, braku własnej akceptacji. Wyeksponowanie twórczości tego niemieckiego reżysera pod kątem jej w ą tk ó w e g z y s t e n c j a l n y c h jest zwróceniem uwagi na obecny w filmach motyw w i e l o w y m i a r o w o ś c i człowieka – zagadnienia, które jak zauważam, jest coraz częściej sygnalizowane przez autorów prac filozoficznych. Drugą grupę artykułów scala problem multiplikacji tożsamości człowieka poprzez media. Tej problematyce poświęcone zostały prace Marii Korusiewicz: Tożsamość kulturowa Afroamerykanów a ich wizerunek medialny, Dominiki Skipioł: Kanał telewizyjny MDR jako memogram pamięci kulturowej NRD w kulturze zjednoczonych Niemiec oraz Ryszarda W. Kluszczyńskiego: Paranoidalne zwierciadła. Refleksja o tożsamości we współczesnych (multi)medialnych praktykach artystycznych. Kształtowanie się i przeobrażenie tożsamości, tożsamość jednostkowa i uspołeczniona, tożsamość wirtualna, nieautentyczność „ja”, płynność i niestabilność, to tylko niektóre wątki, jakie porusza Ryszard W. Kluszczyński w Paranoidalnych zwierciadłach... Artykuł ten dotyczy wpływu mediów na tożsamość jednostki, który czyni ją rozchwianą i często pozorowaną. Omówienie przez autora konkretnych praktyk artystycznych jest bardzo interesującym ujęciem problemu. Dostarcza ciekawych odniesień, jeśli chodzi o tę problematykę, ale i obrazuje kierunek współczesnych tendencji w sztuce. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 271 Recensiones | Book reviews | Recenzje Warto także zwrócić uwagę na artykuł Dominiki Skipioł: Kanał telewizyjny MDR... Autorka poddaje mianowicie analizie fakt podtrzymywania i rozwijania pamięci kulturowej na przykładzie jednego z niemieckich kanałów telewizyjnych. Zapotrzebowanie ludzi na „inny świat” i identyfikacja z wartościami, które nie funkcjonują już w obecnym, jest bowiem problemem istotnym. Problem wydaje mi się jednak nieco szerszy od treści zawartych w samym artykule. Autorka nie wspomina o przełożeniu tego zagadnienia także na inny grunt niż niemiecki, mając np. na uwadze dzisiejszą tęsknotę ludzi za okresem PRL-u, która jest „polskim odpowiednikiem” mentalności postenerdowskiej Niemców. Artykuł ten kieruje jednakże uwagę w stronę pewnych t e n d e n c j i, jakie zaobserwować można w człowieku i procesach kulturowych. Dostarcza przykładu na to, iż kultura „zastana” nie zawsze stanowi dla człowieka obszar interesujących „ofert”, funkcjonuje jednak zawsze jako rezerwuar wartości „alternatywnych”. Autorka zdaje się podkreślać, że sentyment za wartościami, które nie są już jakby „aktualne” do obecnej sytuacji społecznej, politycznej, nie jest „wypierany”, a p o d k r e ś l a n y i w z m a c n i a n y przez środki masowego przekazu. Tak istotny czynnik, jakim jest pewna ciągłość, jeśli chodzi o wybór stylu życia, funkcjonowanie pośród tych a nie innych wartości, przeciwstawia się lansowaniu przez kulturę człowieka – konsumenta. Trzecim obszarem, jaki zainteresował Autorów, jeśli chodzi o jednostkę zagubioną w sieci różnorodnych tożsamości, był obszar rzeczywistości Internetowej. Temu zagadnieniu poświęcone zostały dwa artykuły: Piotra Zawojskiego Ciało jako interfejs. O kilku (nie)przypadkowych sytuacjach, w których staję się (współ)twórcą i Piotra Aptacego Edukacja wirualna – perspektywy rozwoju. W pierwszym z nich, Autor posługując się kategoriami informatycznymi omawia złożoną relację człowieka i komputera, których łącznikiem ma być ciało jako interfejs. W drugim zostaje omówiona perspektywa szerokiego zastosowania edukacji wirtualnej. Obie prace natomiast przybliżają pewne sposoby w k r a c z a n i a i p o r u s z a n i a s i ę człowieka w rzeczywistości Internetowej, pod kątem artystycznych oraz pedagogicznych praktyk. Samo zagadnienie funkcjonowania człowieka w „kulturze wirtualnej”, choć warte pogłębienia w niniejszej książce, sygnalizuje Czytelnikom szereg innych pytań związanych z tą tematyką, skłaniającym do dalszej, samodzielnej refleksji. Podobnie jest z innymi problemami. Autorzy przybliżając niektóre, otwierają drogę ku innym. Książka ta zasługuje na uwagę wszystkich tych, którzy chcą się orientować we współczesnych tendencjach badań nad kulturą. Szerokie ujęcie tematu (media – ciało -pamięć) pozwala na dopełnienie tej problematyki o własne badania i zestawienie jej ze współczesnym problemem „kryzysu człowieka”. 272 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje Zebrane artykuły dotyczą tych zagadnień, które faktycznie zamykają się w ramach owych trzech kategorii. Stają się one wiodące, jeśli chodzi o obszar badań kulturoznawczych, a winny być przedmiotem przemyśleń antropologii i filozofii kultury. Myślę również, że problematyka ta uświadamia filozofom konieczność „budowania” nowej teorii poznania bytu, a także aksjologii. Pytanie „kim jest człowiek?” należy do najtrudniejszych w filozofii, natomiast współcześnie pojawia się jeszcze jego nowy wymiar – funkcjonowanie w przestrzeni i czasie wirtualnym (w „cyberkulturze”), gdy ta forma najnowszej kultury nie wzmacnia tożsamości, a ją dekomponuje. Filozofów winno zastanowić pytanie: kim będzie człowiek, jak będą wyglądały jego sposoby poznawania rzeczywistości i systemy wartości. Jeśli chcemy dyskutować o wyjściu z kryzysu kultury czy człowieka, to nie możemy uchylić się od pytań o te kwestie. Mickiewiczowskie pytanie: „skąd i dokąd idziemy?” winno również towarzyszyć i tym rozważaniom dotyczącym tożsamości człowieka jutra, bliższej i dalszej przyszłości. Wojciech Słomski Božena Seilerová, Človek v paradigmách filozofickej antropológie. K syntéze výpovedí o človeku, Vydavatel’stvo IRIS Bratislava 2004 , 169 s. Praca B. Seilerovej poświęcona zagadnieniu „syntezy antropologicznej” zasługuje na uwagę z kilku względów. Autorka zakłada przede wszystkim, iż synteza wiedzy o człowieku we współczesnej antropologii jest nie tylko możliwa, lecz także konieczna. Konieczność wypływa, jej zdaniem, z faktu, iż w XX wieku mamy w filozofii do czynienia ze wzmożonym zainteresowaniem refleksją o człowieku, której przejawem jest wielość wytworzonych przez filozofię „obrazów” człowieka. Dla filozofii analitycznej owa wielość koncepcji stanowi dowód, iż antropologia czy filozofia człowieka bliższe są literaturze niż filozofii, która gromadzić powinna wiedzę jeśli nie pewną, to przynajmniej dobrze uzasadnioną. B. Seilerová pogląd taki oczywiście odrzuca, jednocześnie jednak nie zadowala się konkluzją, iż rozmaitość koncepcji człowieka jest po prostu faktem, nad którym powinniśmy przejść do porządku dziennego. Wielość i różnorodność koncepcji jest dla Autorki wyrazem pewnej prawidłowości rządzącej filozoficzną refleksją o człowieku, której odkrycie i zrozumienie stać się może nową płaszczyzną poznania człowieka. Zrealizowanie zamierzenia zasygnalizowanego w tytule pracy wymagało spełnienia kilku warunków. Warunkiem najbardziej prozaicznym, ale bez wątpienia W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 273 Recensiones | Book reviews | Recenzje najtrudniejszym był zakres materiału, który należało ogarnąć i zbadać pod kątem owego zamierzenia. Warto więc najpierw zwrócić uwagę na rozległość horyzontów poznawczych, na jaki natrafiamy w pracy B. Seilerovej. Wprawdzie o wartości publikacji filozoficznej nie przesądza ilość uwzględnionej w niej literatury, liczba cytować, odnośników itd., w tym jednak przypadku zakres przeprowadzonych przez Autorkę studiów wygląda doprawdy imponująco. Szczególnie ważna jest w omawianej pracy przedstawiona w rozdziale pierwszym definicja człowieka. B. Seilerová zakłada, iż poszczególne filozoficzne koncepcje człowieka ujmują jedynie wybrany aspekt człowieczeństwa, dotyczą wyłącznie jednego z wielu jego wymiarów, skutkiem czego mówienie o prawdziwości lub fałszywości owych koncepcji jest niewłaściwe z uwago na brak oglądu całości. Całościowy obraz człowieka z kolei nie jest dla Autorki filozoficzną jedynie mrzonką, lecz pewnym konstruktem teoretycznym, pewnym doskonałym wzorcem, o którym można co najwyżej powiedzieć, jakie warunki powinien spełniać, który jednakże może wytyczać kierunek dalsyzch badań antropologicznych. W pracy tej B. Seilerova zrealizowała zresztą co najmniej trzy obszerne przedsięwzięcia: dokonała klasyfikacji współczesnych koncepcji człowieka, określiła konieczne warunki wypracowania ogólnej teorii będącej syntezą omówionych uprzednio koncepcji, wreszcie sporządziła przegląd historycznych prób tego rodzaju syntetycznych ujęć. Ze względu na wspomniany zakres studiów na uwagę zasługuje zwłaszcza przedstawioną w czterech pierwszych rozdziałach typologia koncepcji antropologicznych, którą bez wahania uznać można za osiągnięcie cenne niezależnie od tego, czy Autorka wyciągnęłaby z niego wnioski dotyczące możliwości syntezy wiedzy o człowieku czy też nie. B. Seilerová wnioski takie jednakże wyciąga, dlatego też jej pracę można potraktować jako argumnet na rzecz możliwości takiej właśnie syntezy. Praca ta jest bowiem nie tylko próbą syntezy, lecz jest próbą udaną, zwieńczoną cennymi poznawczo rezultatami, które uwzględnić musi każdy, kto pragnąłby kontynuować refleksję filozoficzną zmierzającą do tego rodzaju syntetycznej wiedzy o człowieku. Autorka zaznacza wprawdzie, że praca jej stanowi jedynie niewielki krok na drodze ku owemu ideałowi, jednak poznawcza wartość pracy nie polega na „wielkości kroku”, czyli na ilości koniecznej do wykonania pracy, lecz na wytyczeniu kierunku oraz wypracowaniu pewnej metody, która do takiej syntezy może doprowadzić. Tylko z pozoru bowiem wyznaczenie „typów” koncepcji człowieka („paradygmatów”, mówiąc słowami Autorki) jest zadaniem nie nastręczającym większych problemów teoretycznych ani nie wymagającym odkrywczego, oryginalnego spojrzenia na cały horyzont filozoficznych wypowiedzi o człowieku. Książka B. Seilerovej wskazuje także na swego rodzaju problematyczność antropologii jako dyscypliny filozoficznej. Jeżeli bowiem filozofia pragnie uchodzić za 274 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje sposób poszerzania zakresu rozumienia świata, to nie może przekształcić się w zbiór oryginalnych „pomysłów filozoficznych” przedstawionych przez tzw. „oryginalnych filozofów” w „oryginalnych dziełach filozoficznych”, opatrywanych następnie licznymi komentarzami, których ilość zależy od stopnia oryginalności danego „pomysłu”. Filozofia, innymi słowy, a w szczególności antropologia (której przedmiot jest, wbrew pozorom, szczególnie trudno uchwytny) musi stać się dyscypliną zespołową (tak jak stała się nią filozofia analityczna), bowiem tylko w taki sposób, jako wiedza o charakterze interpersonalnym, jest w stanie stać się dyscypliną wiarygodną. Wojciech Słomski Anna Tokárová, Vzdelanie žien na slovensku. Spoločenské bariéry a stimuly v historickom priereze, Prešov 2003 , 177 s. W praca Anny Tokarovej problem dostępu kobiet do edukacji potraktowany został bardzo szeroko, jako pewien aspekt procesów wywołujących zmiany w całym społeczeństwie. Pracę tę potraktować można jako swego rodzaju „studium przypadku”, na przykładzie którego można się przyjrzeć zmianom obejmującym społeczeństwo jako całość. Dla Autorki ważne okazuje się nie tyle sporządzenie historycznej rekonstrukcji zmian prowadzących do przyznania kobietom prawa do kształcenia się, ważne są nie same fakty historyczne, ile proces przemian dokonujących się w społecznej mentalności, którego owe fakty są zewnętrznym przejawem. Innymi słowy, walka kobiet o dostęp do szkół wyższych jest dla Autorki jedynie jednym z obiektywnych, dających się precyzyjnie opisać przejawów zmian zachodzących w sferze społecznej świadomości, jednak Tokarowej nie chodzi o podanie precyzyjnego opisu tych obiektywnych zjawisk, lecz o dotarcie do mechanizmów leżących u ich podstaw. Jest to zatem przyczynek nie tylko do historii feminizmu na Słowacji, lecz także do historii życia społecznego. Ten szeroki punkt widzenia zostaje zresztą dodatkowo poszerzony dzięki temu, iż Autorka odnosi zagadnienie dostępu kobiet do edukacji na Słowacji do szerokiej perspektywy historycznej, omawiając m. in. sytuację kobiety w starożytnej Grecji i Rzymie, stosunek inkwizycji do kobiet, międzynarodowe ruchy feministyczne z początków XX wieku itp. Praca ta może zatem służyć także jako źródło wiedzy o historii feminizmu (a przynajmniej o historii patriarchatu w Europie i „patriarchalnych instytucji”, jak wyraża się Autorka), choć z pewnością napisanie książki będącej relacja z badań historycznych nie było podstawowym zamierzeniem Autorki. W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 275 Recensiones | Book reviews | Recenzje Mimo bowiem owej historycznej perspektywy publikacja ta nie przestaje być pracą filozoficzną, z której wyczytać można pewną koncepcję (dynamiczną) społeczeństwa, feminizmu, a także np. szereg ciekawych poglądów etycznych. Wydaje się zresztą, iż jednym z zasadniczych problemów w książce tej poruszonych jest kwestia etycznych podstaw funkcjonowania współczesnego społeczeństwa. Pytanie o „naturalne” miejsce kobiety i mężczyzny w społeczeństwie nie jest bowiem pytaniem przebrzmiałym i także u progu XXI wieku do rzadkości nie należą dyskusje dotyczące powinności kobiety np. jako matki, w których pojawiają się głosy nakazujące kobiecie poświęcenie się wyłącznie obowiązkom związanym w wychowaniem dzieci (głoszący tego typu opinie często powołują się zresztą na autorytety religijne, wywierając tym samym realny wpływ na postawy ludzi). Autorka mówi wprawdzie o stopniowym zrównywaniu praw kobiet i mężczyzn w dostępie do edukacji, a więc, mówiąc językiem współczesnych mediów, o postępującym równouprawnieniu, jednak książkę tą można odczytać także jako historyczny zarys dyskryminacji kobiet. W książce nie brak jest także pojęć, które same w sobie stanowić mogą przedmiot odrębnych studiów, takich jak np. „rozwój społeczny”, albo „rozwój kulturowy”. Autorka traktuje zjawisko edukacji kobiet jako jeden z wyznaczników szeroko pojętego rozwoju społecznego, dzięki czemu praca ta przyczynia się do rozjaśnienia tego pojęcia (a przynajmniej pokazuje, iż nie jest ono, jak chcą niektórzy, pozbawione znaczenia). Vzdelanie žien na slovensku jest przy tym publikacją naukowa w pełnym tego słowa znaczeniu. Autorka nie popada w pojawiające się często w publikacjach dotyczących szeroko pojętego feminizmu „zacietrzewienie” polegające na potraktowaniu świata jako terenu zmagania się dwóch przeciwstawnych sił: kobiet i mężczyzn. Doskonale zdaje sobie ona sprawę z ograniczeń i słabości współczesnego feminizmu (na określenie współczesnego feminizmu posługując się zresztą pojęciem „postfeminizm”), a jednym z zadań, jakie przed sobą stawia, jest wskazanie historycznych uwarunkowań determinujących stan współczesnej świadomości kobiet i współczesnego feminizmu. Brak jest także w pracy Tokarovej jakichkolwiek uproszczeń, skłonności do wyjaśniania wielowymiarowych zjawisk społecznych jakimś jednym, dającym się łatwo uchwycić czynnikiem. Zjawiska takie, jak wzrost zamożności społeczeństwa, demokratyzacja państwa, wpływ międzynarodowych organizacji kobiecych itd. Autorka uznaje za istotne przyczyny przemian dokonujących się w społeczeństwie w kwestii praw kobiet, ale jednocześnie samych tych przemian nie traktuje jako zamkniętego etapu w rozwoju społeczeństwa słowackiego. Ów metodologiczny zabieg uznać należy za słuszny, ponieważ w przeciwnym razie, tzn. uznawszy , iż przyznanie kobietom pełni praw do edukacji stanowi ostateczne zamknięcie okresu walki kobiet o równouprawnienie w tym względzie, należałoby potraktować 276 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 Recensiones | Book reviews | Recenzje ów kompleks problemów jako pewien już ustalony, określony i dający się w sposób wyczerpujący opisać przedmiot badań. Traktując zaś kwestię prawa kobiet do edukacji jako proces, który wprawdzie w dziedzinie formalnej legislacji dobiegł końca, jednak np. w sferze samoświadomości kobiet bynajmniej zakończony nie jest, Autorka zyskuje możliwość posłużenia się wynikami badań historycznych do sporządzenia diagnozy stanu szeroko pojętego „równouprawnienia” we współczesnym społeczeństwie słowackim. Również ostateczne wnioski, jakie z badań wysnuwa Autorka, wydaje się ważne i bez wątpienia zasługują na przemyślenie. A. Tokárová stwierdza m. in., iż wielowiekowy brak dostępu kobiet do edukacji jest przyczyną syndromu wyuczonej bezradności, z jaką dotychczas, zdaniem Autorki, borykają się kobiety na Słowacji i który polega na przeświadczeniu, iż wszystkie dotykające kobiet problemy traktowane są przez nie jako stan „naturalny” i niemożliwy do przezwyciężenia. Jednym słowem, książka ta w istotny sposób przyczynia się do zrozumienia szeregu poważnych problemów nurtujących współczesne społeczeństwo słowackie (i oczywiście nie tylko słowackie). W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 277 INFORMACJE DLA AUTORÓW Parerga – pismo naukowe wydawane dwa razy w roku przez Wy¿sz¹ Szko³ê Finansów i Zarz¹dzania w Warszawie, poœwiêcone jest problematyce filozoficznej. Artyku³y i recenzje mo¿na przesy³aæ na adres Redakcji, bior¹c pod uwagê, ¿e zamkniêcie przyjmowania materia³ów do kolejnych numerów odbywa siê w grudniu i w maju. Redakcja nie p³aci honorariów. Tekstów niezamówionych nie zwracamy. Rezerwujemy sobie prawo do skracania artyku³ów i proponowania takich skrótów. Artyku³ przyjêty do druku ma postaæ ostateczn¹ i na etapie korekty autorskiej nie podlega zmianom merytorycznym. Teksty nale¿y dostarczyæ w dwóch wydrukowanych egzemplarzach oraz w formie elektronicznej – na dyskietce. Na przys³anej dyskietce powinny znajdowaæ siê dwa pliki, z których jeden zawiera informacjeo autorze (imiê, nazwisko, tytu³ naukowy, stanowisko, pe³nione funkcje, nazwê i adres zak³adu pracy, aktualne miejsce zamieszkania) oraz proœbê o wykorzystanie materia³u na ³amach Parergi, a drugi – proponowany artyku³. Tekst nale¿y przygotowaæ w formacie A4, marginesy (lewy, prawy, górny i dolny) 2,5 cm, czcionka Times New Roman, 12 pkt, odstêpy – pó³tora wiersza. Artyku³ nie mo¿e przekraczaæ 22 stron, a recenzja – 7 stron. Stosujemy przypisy koñcowe, wed³ug nastêpuj¹cych zasady: (1) Inicja³ (inicja³y) imienia i nazwisko autora (autorów), (2) Tytu³ dzie³a (piszemy kursyw¹),(3) numer wydania, jeœli jest, (4) Tom, (5) Nazwa Wydawnictwa, (6) Miejsce wydania (pe³na nazwa, Warszawa, a nie W-wa), (7) Rok wydania, (8) stronê (s. x.) lub strony (ss. x - z.). np. B. Burlikowski, Anzelma z Aosty próba racjonalizacji wiary, Warszawa 1971, s. 179. W przypisach bibliograficznych z prac zbiorowych podajemy: (1) Inicja³ (inicja³y) imienia i nazwisko autora (autorów), (2) Tytu³ czêœci, rozdzia³u, fragmentu itp., (3) po nastêpuj¹cym znaku: [w:] Tytu³ zbioru (tytu³ zbioru piszemy równie¿ kursyw¹),(4) po nastêpuj¹cym skrócie: pod red. Inicja³ (inicja³y) imienia i nazwisko redaktora naukowego, prowadz¹cego itp., (5) Kolejne wydanie, jeœli wystêpuje, (6) Tom, (7) Miejsce wydania, (8) Rok wydania, (9) stronê (s. x.) lub strony (ss. x - z.). np. J. Keller, Tomasza z Akwinu teoria wolnoœci osobistej i obywatelskiej, [w:] Antynomie wolnoœci, z dziejów filozofii wolnoœci, Warszawa 1966, s. 148. 278 | Parerga · MIÊDZYNARODOWE STUDIA FILOZOFICZNE · NR 2/2006 INFORMACJE DLA AUTORÓW W zapisie bibliograficznym czasopism podajemy: (1) Inicja³ (inicja³y) imienia i nazwisko autora (autorów), (2) Tytu³ artyku³u (kursyw¹), (3) “Nazwê czasopisma” (nazwê czasopisma podajemy w cudzys³owie), (4) Rocznik, (5) Rok, (6) Nr wydania,(7) stronê (s. x.) lub strony (s. x - z.). np. B. Burlikowski, Filozofia i nauka w ujêciach marksistów na prze³omie lat czterdziestychi piêædziesi¹tych, “Humanitas”, T. XIII, 1989, s. 60 - 61. Przy wskazaniu pracy cytowanej ponownie stosuje siê formu³ê: Ibidem (= tam¿e), s. xx. Przy wskazaniu pracy cytowanej ponownie, ale po jednej lub kilku innych, stosuje siê formu³ê skróconego zapisu: (1) Inicja³ (inicja³y) imienia i nazwisko autora (autorów), (2) Tytu³ dzie³a (kursyw¹), (3) op. cit. s. xx. np. B. Russell, Fakty i s¹dy, op. cit., s. 50. Po wszystkich cz³onach zapisu bibliograficznego wymagaj¹cych oddzielenia, stawiamy (,) przycinek. Teksty prosimy przesy³aæ na adres: Parerga Wy¿sza Szko³a Finansów i Zarz¹dzania w Warszawie ul. Pawia 55 01-030 Warszawa Dodatkowe informacje: [email protected] W Y ¯SZ A SZKO £ A FINANSÓW I Z ARZ ¥DZ ANIA W WARSZ AWIE | 279