SS-mAN i JEZuitA NA WOLi 1944

Transkrypt

SS-mAN i JEZuitA NA WOLi 1944
G³os Weterana i Rezerwisty
JAK ZLIKWIDOWAĆ
KOLEJKI
W WARSZAWSKIM
„CEPELEKU”?
Ul. Koszykowa „CePeLek” – tak wyglądają
kolejki w miejscu, gdzie powinien leczyć się
żołnierz zawodowy i emeryt wojskowy.
To jest początek kolejki przed właściwą
kolejką w oczekiwaniu na spotkanie z lekarzem, która jest wielotygodniowym oczekiwaniem. W związku z powyższym zwracam
się z wielką prośbą do wszelkich władz
wojskowych i rządowych w dobie reform już
20-letnich o poprawienie warunków leczenia
naszych emerytów!
Dla jakiego celu i kogo przeznaczony jest
ten budynek przy ul. Koszykowej nr 78?
Oto pytanie do odpowiedzialnych na ten
stan rzeczy.
Nie będziemy wymieniać wielu innych
utrudnień towarzyszących w drodze po zdrowie. Prosimy tylko raz jeszcze o pomoc!
Stanisław
WARCHOLAK
Życzę wszystkim
takiej opieki
lekarskiej
Pewnego dnia znalazłem się po zatruciu
pokarmowym w Szpitalu Wojskowym z z
Przychodnią przy alei Racławickiej 23 w Lublinie, gdzie natychmiast zajęli się mną lek.
med. Tomasz Kaczor specjalista chorób
zakaźnych i pielęgniarska Anna Łucka.
– Zatrzymamy pana, pobierzemy krew do
badania i damy kroplówkę. Trzeba zapobiec
odwodnieniu i wzmocnić organizm. Otrzyma
pan też receptę na leki do leczenia w warunkach domowych – zdecydował lekarz kontynuując spokojną życzliwą rozmowę oraz
poprosił pielęgniarkę aby się mną zajęła.
Ukłucie dożylne w celu pobrania krwi
i podłączenia kroplówki prawie nie sprawiało bólu. Dzieło złotych rąk pani Ani jest
godne uznania. Nastąpiła poprawa stanu
zdrowia.
Na zakończenie szpitalnego leczenia otrzymałem kartę informacyjną z wynikiem badań
dodatkowych: morfologia i biochemia.
Troskliwa opieka medyczna i okazana
życzliwość sprawiły, że żal było z takiego
szpitala odchodzić. Życzę moim drogim
opiekunom zdrowia, satysfakcji z wykonywanego w służbie człowieka zawodu,
życzliwości pacjentów oraz wszelkiej
pomyślności.
Zygmunt ZIĘBOWICZ
26 ~
~
www.gwir.pl
weterani a świat
SS-man i jezuita
na Woli 1944
24 listopada miałem zaszczyt i przyjemność wygłosić
pogadankę na temat „Co dalej z Obamą ?” w ALMAMER
– Wyższej Szkole Ekonomicznej przy ulicy Wolskiej 43
w Warszawie. Mieści się ona na terenie dawnej fabryki
najpierw ołówków, później obić papierowych (zostaną wyjaśnione), wreszcie błon
fotograficznych. Firma występowała pod różnymi nazwami, ale prawie zawsze
z nazwiskiem rodziny właściciela „.J. Franaszek”. Zaś drugi człon – „Mer” – jest
skrótem od nazwiska rektora szkoły – prof. dr Janusza Merskiego.
Do wygłoszenia tej pogadanki zaprosił mnie jeden z wykładowców ALMERU,
dr Witold Rybczyński, ambasador ad personam (tytuł przywiązany do osoby czyli
dożywotni).
Fabryka J. Franaszka nie była mi obca, ale „o tem, potem”. Tymczasem w
doskonałej i pięknie wydanej „Encyklopedii Warszawy” (Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa, 1994), z której czerpię powyższe informacje, stwierdza się, że
„w czasie Powstania Warszawskiego, fabryka Franaszka była miejscem masowych
egzekucji”. Teraz wiem więcej na ten temat. W numerze wrześniowym miesięcznika
„Ambasador” znalazła się pozycja pt. „Przerwane watykańskie wspomnienia”. To
wspomnienia nieżyjącego już pierwszego polskiego ambasadora w Watykanie
po długiej, trwającej przez 44 lata (1945-1989) przerwie, w czasie której Polska
i Watykan nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych. Ale w 1989 roku
ambasadorem został przedstawiciel PRL, bo to jeszcze PRL – 17 lipca 1989 roku
– nawiązała stosunki dyplomatyczne z Watykanem. Ten przedstawiciel PRL’u
nazywał się Jerzy Kuberski i był dobrze znany Janowi Pawłowi II, ponieważ
w latach 1982-89 zajmował stanowisko kierownika Zespołu ds. Stałych Kontaktów
Roboczych Rządu PRL ze Stolicą Apostolską Była to placówka jedyna w swoim
rodzaju w całym obozie socjalistycznym a została założona jeszcze w 1974 roku,
a więc „za Gierka”. Ze względu na wspomniany brak stosunków dyplomatycznych
w okresie 1945-1989 niektórzy nazywali tę placówkę „małą ambasadą polską przy
papieżu”.
W swych wspomnieniach, spisanych i podanych do druku przez Stanisława
Błaszczyka, naczelnego redaktora „Ambasadora”, Kuberski pisze o następującym
wydarzeniu. Otrzymał z Warszawy polecenie udekorowania Wielkim Krzyżem
Powstania jezuitę, ojca Józefa Warszawskiego urzędującego na stałe w Watykanie. Ceremonia odbyła się w Kurii Generalnej, a więc „wysoko w hierarchii”.
„Z opowiadań znajomych i współpracowników ojca Warszawskiego wynikało – mówił
Kuberski Błaszczykowi – że był człowiekiem niezmiernie zasłużonym, kapelanem
jednego z oddziałów powstańczych. Kiedy Powstanie upadło, Niemcy wyprowadzali
ludność grupami z Warszawy ulicą Wolską do Pruszkowa. Na wysokości fabryki
Franaszka dokonywali selekcji. SS-mani wybierali część ludzi i rozstrzeliwali ich
na dziedzińcu zakładów Franaszka. Podobno rozstrzelano tam od 4 do 5 tysięcy
ludzi. Kiedy zatrzymano grupę, w której był ks. Warszawski, oficer SS rozpoczął
selekcję. Ojciec Józef pełnym głosem, po niemiecku, odezwał się do niego: – Co
ty robisz, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jak zrobisz to, co zamierzasz, to
twoja matka do końca nie będzie mogła spać ? Ty chcesz tych niewinnych ludzi
rozstrzelać! Wtedy SS-man zapytał: – Kto to mówi ? Kim jesteś ? Skąd tak dobrze
znasz niemiecki ? – Jestem – odpowiedział zakonnik – kapłanem katolickim. Ja w
twoim kraju przez pewną część mojego życia się wychowałem, gdyż mój ojciec był
górnikiem w Westfalii. Ja tam chodziłem do szkoły, znam bardzo wielu Niemców,
dobrych ludzi, a ty jesteś straszny. Ty nie jesteś człowiekiem. Wtedy SS-man wydał
polecenie żołnierzom, by pozwolili wyselekcjonowanym ludziom wrócić do głównej
kolumny i odstąpił od ich rozstrzelania. W ten sposób O. Warszawski uratował
grupę ludzi przed rozstrzelaniem”.
Tyle Jerzy Kuberski. Ja tylko dodam, że w okresie międzywojennym (1918-1939),
w Zakładach Obić Papierowych „u Franaszka” pracował mój ojciec, Wacław Broniarek. „Obicia papierowe” to była nazwa branżowa tapet, bardzo modnych wówczas.
A więc mój ojciec był drukarzem obiciowym. Innymi słowy drukował tylko tapety.
Ale za to, jak bajecznie kolorowe!
Zygmunt BRONIAREK