Kim Nataraja Tańcząc z własnym cieniem

Transkrypt

Kim Nataraja Tańcząc z własnym cieniem
Kim Nataraja
Tańcząc z własnym cieniem
Wzajemna zależność między ego i jaźnią
Zauważenie istnienia w sobie ukrytych emocji, może być pierwszym krokiem do
zaakceptowania naszej zacienionej strony. Należy ją dostrzec i zaakceptować. A nawet
więcej: pokochać. Jest to bardzo trudne wyzwanie, bo ze względu na nasze
uwarunkowania nie potrafimy łatwo pokochać samych siebie. Przykazanie Jezusa
„Kochaj swego bliźniego, jak siebie samego” (Mk 12, 2-39) jest dlatego tym
najtrudniejszym, bo zanim prawdziwie pokochamy bliźniego, musimy pokochać samych
siebie. Jung jednak uważał, że pokochanie swych cieni jest możliwe, ponieważ ich
zdecydowana większość jest na wagę złota. Już poprzez ich wydobycie na powierzchnię,
poprzez spojrzenie im prosto w oczy, uwalniamy ich skrytą energię i przez to możemy je
w sobie oswoić. W miarę jak integrujemy aspekty cieni w naszej osobowości, to tak
zdobyta samowiedza przyczynia się do naszego wewnętrznego wzrostu.
I przeciwnie: niewiedza o nich, pozwoli im nad nami zapanować i prawdopodobnie z
czasem nas zniszczyć. Nie znaczy to, że akceptowanie w sobie negatywnych cech jest
automatycznie zezwoleniem na ich działanie. Nie jest tak, ponieważ wiele z nich stoi w
sprzeczności z przyjętymi normami moralności i zwyczajami kulturowymi danej grupy
społecznej.
Wszystkie te rozróżnienia między ego, cieniami i jaźnią, są tak naprawdę tworem
sztucznym: w naszym najgłębszym bycie nie ma żadnej biegunowości, istnieją tylko
cechy wzajemnie się uzupełniające. Także na zewnątrz nas przeciwieństwa są tylko
częścią tego samego pola tożsamości. „Przeciwieństwa wzajemnie się wytwarzają, są od
siebie zależne i nawzajem się uzupełniają... po życiu następuje śmierć, po śmierci życie.
To co możliwe staje się niemożliwe, i na odwrót. Dobre zamienia się w złe, a ze zła
powstaje dobro – bieg życia zmienia okoliczności i w ten sposób rzeczy same w sobie
również podlegają przemianie” (Chuang Tzu).
Poprzez nawiązanie kontaktu z naszą najgłębszą jaźnią, nabieramy odwagi porzucenia
iluzji dualności i fragmentaryczności naszego ego. Pomału, jedną po drugiej,
wycofujemy nasze projekcje i przez to odzyskujemy na nowo utracone części naszej
duszy. Bo sednem naszego istnienia jest zespolenie, a nie rozbicie. To, co pojawia się z
warstw podświadomości, może być przekształcone poprzez świadomy wgląd. Jest to krok
w nieznane i wymaga radykalnej przemiany i zmiany punktu widzenia. Każda zmiana
połączona jest z bólem i potrzebuje odwagi. Podjęta jako wyzwanie, chociaż trudne, ma
wartość samą w sobie, gdyż prowadzi do wzrostu i wolności. Doznawanie zranień jest
częścią naszej egzystencji. To jest nasza ludzka kondycja i nie da się jej uniknąć. Nie
musimy jednak pozostać ofiarą podświadomych napędów i okoliczności życiowych,
złapani w pułapkę poczucia winy z przeszłości i lęku przed przyszłością.
Z odwagą i jasnym stawianiem sprawy możemy przekształcić nasze myśli, a przez to
rozwinąć siebie, jako zespoloną całość. Nie ma większego zadania, przed jakim stoimy.
Thomas Merton ujął je tak: „Cóż zyskamy żeglując na księżyc, jeżeli nie będziemy w
stanie przedostać się na drugą stronę przepaści, która rozdziela nas od nas samych?”
Teraz, jak już prześledziliśmy nasze uwarunkowania i ich oddziaływanie, przyjrzyjmy się
relacjom, jakie zachodzą między ego i naszą prawdziwą jaźnią: ego, jako stawiające opór
i jaźń, jako dodająca otuchy. Jest to bardzo widoczne w pokonywaniu wyzwań
dyscypliny medytacji. Jak sobie przypominamy nasza powierzchniowa osobowość, ego,
określa się poprzez działanie. Osobowość oparta na głębszej jaźni określa się poprzez
bycie. W ciszy medytacji stajemy się coraz bardziej świadomi głębszej jaźni, jako środka
ciężkości, który napędza nasze pragnienie szukania głębiej i pomaga nam wytrwać w
drodze. Ten wewnętrzny motor jest czystą świadomością, indywidualnie nam przypisaną
i nieskażoną poprzez działanie i środowisko. Jaźń nie może bezpośrednio pokierować
ego, ale może wpłynąć na dalszy jego rozwój poprzez ciągłe przypominanie o większej
Rzeczywistości, w której jesteśmy zanurzeni. Jaźń dostarcza olśnień, dokładnie wtedy,
kiedy są one najbardziej potrzebne i wtedy, kiedy jesteśmy w stanie się z nimi zmierzyć.
Z czasem ego pozbywa się lęku, zauważa, że zachodząca zmiana jest zmianą na lepsze i
pozwala naszej duchowej naturze wpływać na zewnętrzne zachowanie. W ten sposób
etapy naszej wędrówki wewnętrznej naznaczane są wzrastającą wiedzą o ograniczeniach
ego i wzmagającym się przyciąganiem jaźni. Powoli te, wydawać by się mogło,
przeciwstawne bieguny stają się komplementarnymi częściami naszej osobowości.
Copywrite: WCCM.PL
Przekład: Andrzej Ziółkowski