WYOBRAŹNIA TERAPIA SPOŁECZEŃSTWO

Transkrypt

WYOBRAŹNIA TERAPIA SPOŁECZEŃSTWO
WYOBRAŹNIA
TERAPIA
SPOŁECZEŃSTWO
Paweł Prüfer
WYOBRAŹNIA
TERAPIA
SPOŁECZEŃSTWO
Analiza socjologiczno-etyczna
NOMOS
© 2013 Copyright by Paweł Prüfer & Zakład Wydawniczy »NOMOS«
Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach
publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Recenzje: prof. dr hab. Janusz Mariański
prof. dr hab. Włodzimierz Pawluczuk
Redakcja wydawnicza: Eliza Litak
Redakcja techniczna: Jacek Pawłowicz
Projekt okładki: Kompania Graficzna – Joanna i Wojciech Jedlińscy
ISBN 978-83-7688-129-4
KRAKÓW 2013
Zakład Wydawniczy »NOMOS«
31-208 Kraków, ul. Kluczborska 25/3u; tel./fax: (12) 626 19 21
e-mail: [email protected]; www.nomos.pl
Mistrzom wyobraźni socjologicznej,
prof. Piotrowi Sztompce i ks. prof. Januszowi Mariańskiemu,
z wdzięcznością dedykuję
Spis treści
Wstęp: Socjologiczno-etyczne procesy na Schodach Hiszpańskich . . . . . .
I. Natura wyobraźni socjologicznej – terapia
obiektywizująco-racjonalizująca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
1. Wyobraźnia jako zdolność umysłu i narzędzie stymulujące praxis
jednostki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
2. Wyobraźnia jako instrument socjologicznego oglądu rzeczywistości . . .
3. Wyobraźnia sprzyjająca modelowaniu przyszłości społeczeństwa . . . . . .
9
19
20
35
49
II. Eksploracja i symptomaty wyobraźni socjologicznej – terapia
refleksyjno-ontologizująca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65
1. Socjologia refleksyjna jako język wyobraźni socjologicznej . . . . . . . . . . . 66
2. Wykorzystująca wyobraźnię teoria socjologiczna a zdrowie
społeczeństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80
3. Determinizm i aktywizm w świetle wyobraźni socjologicznej –
napięcia i dylematy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89
4. Ulokowanie jednostki i społeczeństwa na horyzoncie wyobraźni
socjologicznej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93
5. Współzależność międzyludzka w pryzmacie wyobraźni socjologicznej . . . 102
6. Pozorna odmienność dawnych i nowych zjawisk społecznych oraz
przezwyciężanie jej dzięki socjologicznej wyobraźni . . . . . . . . . . . . . . . . . 106
7. Analiza bogactwa jako ilustracja wykorzystania wyobraźni
w socjologicznym opisie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112
III. Zasady chrześcijańskiej etyki społecznej jako element składowy
wyobraźni socjologiczno-etycznej – terapia etyczno-teologizująca . . . . 119
1. Wiedza socjologiczno-teologiczna probierzem lepszego społeczeństwa . . . 120
2. Wyobraźnia socjologiczna jakiej mało – godność, integralność,
braterstwo, darmowość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129
7
3. Życie wewnętrzne jednostki i jej zewnętrzna kariera a ukonstytuowanie
osoby ludzkiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 143
4. Splot biografii jednostki i historii społeczeństwa a solidarność
międzyludzka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
5. Struktura, miejsce i typy ludzkie danego społeczeństwa a subsydiarność
jednostkowo-wspólnotowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 165
6. Niewiele socjologii, więcej teologii – terapeutyczny epilog . . . . . . . . . . . . 174
Zakończenie: Terapia jako propozycja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179
Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193
Indeks rzeczowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 201
Summary: Imagination, Therapy, Society: A Sociological
and Ethical Analysis . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207
WSTĘP
Socjologiczno-etyczne procesy na Schodach
Hiszpańskich
Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki,
Pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego:
Nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.
George Bernard Shaw
Słynąca z wyjątkowo prestiżowych sklepów z markową odzieżą, rzymska ulica Via dei Condotti prowadzi spacerujących turystów do dość
wyjątkowego miejsca – do Scalinata della Trinità dei Monti, dobrze znanego polskojęzycznym zwiedzającym jako Schody Hiszpańskie. Rzadko
się zdarza, aby miejsce to nie było okupowane przez licznych turystów,
pochodzących z wielu krajów i kontynentów. W letnie wieczory trudno czasem znaleźć choćby kawałek miejsca, by przycupnąć na chwilę
na schodach i doświadczyć wyjątkowego czaru tego miejsca. Nie dziwi więc fakt, że nawet wybitny polski socjolog Piotr Sztompka – prawdopodobnie nie raz odwiedzający to miejsce – wykorzystał fotografię
Schodów Hiszpańskich do sugestywnego zobrazowania społeczeństwa,
umieszczając ją na okładce bestsellerowego podręcznika Socjologia.
Analiza społeczeństwa (warto zaznaczyć, że publikacja ta od lat sprzedaje się w licznych egzemplarzach). Można by stwierdzić metaforycznie,
że na Schodach Hiszpańskich zasiada – choć rozłożone jest to w czasie
– społeczeństwo w całej swej wielobarwności i różnorodności. Wciąż
zmienne, ale zarazem trwałe.
9
O społeczeństwie jako takim, o jego ontologicznych podstawach,
o konstytuujących je elementach piszą – choćby zdawkowo – prawie
wszyscy socjologowie. Analizy, również te szczególnie rygorystyczne
pod względem empirycznym, często zawierają choć krótką próbę zdefiniowania i opisania, czym jest w swej istocie społeczeństwo. Jednakże, choć zaproponowanie własnego, oryginalnego sposobu rozumienia
społeczeństwa jest niejako zawodowym obowiązkiem każdego socjologa, to deklarowanie, iż to właśnie owa definicja jest ostateczna i pełna,
można by uznać za przejaw braku przyzwoitości i pokory. Jednym słowem, żadna z istniejących metod nie pozwala na wypracowanie takiego
teoretycznego opisu społeczeństwa, który byłby jednoznaczny i niepodlegający dyskusji. Anthony Giddens przestrzega badaczy społecznych
przed podejmowaniem takich niepoprawnie śmiałych prób – według
niego, należy za wszelką cenę wystrzegać się przekonania, że istnieje
jakaś jedna i wyczerpująca odpowiedź na pytanie o to, czym jest społeczeństwo (Giddens 2003: 333).
Jeśli mimo wszystko chcielibyśmy się podjąć takiej odważnej próby
i przedstawić jasne wytyczne odnośnie do tego, co i jak należałoby czynić, aby społeczeństwo nie tylko zdefiniować, lecz także próbować je
zmienić na lepsze, wówczas narazilibyśmy się prawdopodobnie na różnorodne wyrazy politowania, kierowane ku nam zarówno przez innych
badaczy społecznych, jak i przez samych aktorów życia społecznego.
Wobec tego, można tylko określić pewne wytyczne, wyrazić ogólne i intuicyjne impresje, bazujące na dostępnych przesłankach teoretyczno-empirycznych oraz oparte na własnej intuicji – zawsze mając na względzie zastrzeżenie, iż wynikają one zarówno z subiektywnego punktu
widzenia, jak i z uwarunkowanego systemowo splotu różnych okoliczności. Nie powinno to być jednak hamulcem dla przeprowadzenia analizy zgodnej z nakreślonym tematem rozważań i przyjętymi założeniami
metodologiczno-epistemologicznymi.
Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia, gdy mowa jest o szczegółowych kwestiach dotyczących społeczeństwa, choćby takich jak
relacja między nim a jednostką. Lecz takie rozważania siłą rzeczy odnoszą się do bardziej konkretnych zjawisk, można się zatem spodziewać, iż będą się też cechowały większą jasnością i dostarczą bardziej
10
precyzyjnych modeli analitycznych. Także i w tej publikacji nie zabraknie więc takiej skromnej próby opisu pewnego wycinka rzeczywistości
społecznej – opisu bazującego na własnych intuicjach autora, jak i na
tekstach innych badaczy, zwłaszcza klasyków myśli socjologicznej. Jednak to nie owa perspektywa ma stać się wiodącą i decydującą o charakterze prowadzonych tu rozważań. Moim głównym zamiarem jest
próba wykorzystania tego, co ta dziedzina wiedzy, jaką jest socjologia
– nauka cenna i wielce pomocna dla zrozumienia sposobu funkcjonowania świata i człowieka – ma do zaoferowania bądź bezpośrednio
(tj. przez wyrażoną wprost, całościową analizę społeczeństwa), bądź za
pośrednictwem analiz cząstkowych. Zamiarowi temu towarzyszy kolejny: odkrycie tego, jak można wykorzystać owo narzędzie, jakim jest
socjologia – jeśli uzupełni się ją o niektóre elementy etyki społecznej
oraz o to, co nazywane jest katolicką nauką społeczną (dalej: KNS) – do
przeprowadzenia działań, które tutaj zostały (dość górnolotnie) określone jako „terapia społeczeństwa”.
Od początku powstawania tej książki autor ma w pamięci jako przestrogę stwierdzenie amerykańskiego socjologa Alvina Warda Gouldnera:
„[…] Zęby nabożności gryzą język prawdy” (Gouldner 2010: 464). Zatem, czy uzasadniona i możliwa jest próba pogodzenia dwóch zasadniczo odrębnych sposobów namysłu, socjologicznego i teologicznego? Czy
może dojść do pojednania dwóch światów metodologicznych, które na
pozór wzajemnie się wykluczają? Czy można osiągnąć coś, co zasadniczo
wydaje się nieosiągalne? Po części tak. Jednak możliwe jest to tylko wówczas, gdy zachowa się jak największą dozę wzajemnego szacunku i zrozumienia dla odmienności obu stron. Z pewnością konieczne jest także
poszukiwanie wielu rozmaitych pomostów łączących obie perspektywy.
Co najważniejsze – by nawiązać znowu do wspomnianej wypowiedzi
Gouldnera – trzeba zrezygnować z napuszonego i pretensjonalnego
tonu konfesyjności w przypadku debaty o charakterze teologicznym czy
etyczno-moralnym. Z drugiej strony, nie można się też ograniczać tylko do empiryczno-pozytywistycznej interpretacji rzeczywistości, wciąż
mimo wszystko dominującej w dyskursie socjologicznym.
Powraca nie tak nowe i nie tak znowu marginalne pytanie: czy socjologia może kształtować społeczeństwo? Czy socjologiczny ogląd rze11
czywistości może wywierać taki wpływ na przedmiot swoich badań, by
można było go obiektywnie określić jako pozytywny? Czy – jeszcze inaczej – socjologia jest w stanie zmieniać świat na bardziej ludzki? Jakie
propozycje można tu wysunąć i jak mogłaby wyglądać taka perspektywa
socjologiczna, która – szanując wszystko, co związane z humanizmem
i etycznością – kształtowałaby lepszy społecznie i w ogóle lepszy świat?
Nietrudno zauważyć, że przyjęcie tak zdefiniowanej perspektywy badawczej jest zarazem jednoznaczne z wyborem takiej opcji socjologicznej,
w której uważa się wartościowanie za pożądany element nauk społecznych. Nie powinno to jednak pociągać za sobą wykluczenia z rozważań
tych tradycji socjologicznych, które przyjmowały w tej kwestii odmienne
stanowisko. Czymś absurdalnym i świadczącym o potężnej ignorancji
byłoby przyjęcie arbitralnego założenia, że skoro Max Weber postulował socjologię obiektywną i wolną od wartości, to z poniższych analiz
należy wyeliminować wszelkie odniesienia do jego dorobku. Podobnie,
nie można tak postąpić w przypadku wielu innych badaczy, zwłaszcza
„ojców” socjologii, takich chociażby jak August Comte, tylko dlatego, iż
byli zwolennikami opartego o pozytywistyczne założenia badania świata
społecznego. U każdego, a przynajmniej u wielu socjologów – zwłaszcza
tych, których dorobek należy do kanonu myśli socjologicznej, choć również tych tworzących współcześnie – można znaleźć cenne intuicje, które
pomagają zrozumieć istotę nie tylko samego społeczeństwa, ale i człowieka, który owo społeczeństwo kształtuje, który znajduje się pod jego
wpływem i który bez niego nie mógłby normalnie funkcjonować.
Wracając do przykładu rzymskich Schodów Hiszpańskich, warto
zwrócić uwagę na pewną interesującą właściwość funkcjonowania świata społecznego. Otóż nie zawsze – a nawet prawie nigdy – dzieło danego twórcy (autora, pomysłodawcy) jest realizowane i wykorzystywane
zgodnie z jego intencją i planami. Czy twórca (twórcy) Schodów Hiszpańskich zakładali, iż będzie to miejsce regularnego przesiadywania
wielkiej i wielobarwnej grupy ludzi? Czy nie było ich intencją raczej to,
by Schody prowadziły jak najwięcej zainteresowanych osób do świątyni Trinità dei Monti? Można powiedzieć, że zasadnicze przeznaczenie
owych Schodów było jasne, lecz zostało ono zmienione pod wpływem
społecznej natury ludzkiej: odwiedzający to wyjątkowe miejsce turyści
12
wykorzystali je, według własnych intuicji i pragnień, dla zupełnie innych celów.
Francesco Antinucci w interesującej monografii poświęconej analizie
współczesnej codzienności podaje wiele przykładów takich sytuacji, gdy
wynalazca wiązał ze swym dziełem określone nadzieje, zaś w rzeczywistości zostało ono wykorzystane w zupełnie innym celu. Wystarczy wspomnieć chociażby o Internecie, współcześnie powszechnym narzędziu
komunikacji – pierwotnie miał to być instrument, który można by wykorzystać w przypadku wojny nuklearnej, kiedy konwencjonalne środki
komunikacji najprawdopodobniej by zawiodły (Antinucci 2011: 3-4).
Dziś nikt raczej się nie dziwi, że daną rzecz wykorzystuje się w określony sposób, a niekoniecznie tak, jak najprawdopodobniej chciano
przy jej tworzeniu. Gdyby można było zadać pytanie takiemu lub innemu twórcy o to, czy podoba się im, iż ich dzieła zostały wykorzystane
w celach innych niż oni sami zamierzali, to czy ich odpowiedzi byłyby
negatywne? Jakże jest zatem ważne, by zarówno plany samych twórców,
jak i późniejszy, faktyczny sposób użytkowania mogły się wzajemnie
uzupełniać, wspierać i być wobec siebie elastycznymi. Czy nie powinno być podobnie także w przypadku naukowca, który oferując publice
owoce swego intelektualnego namysłu nie narzuca jej swojej wizji, lecz
przedstawia je jako pewną propozycję, którą czytelnicy mogą wykorzystać tak, jak im to będzie odpowiadało? Czy autor takiej jasno określonej
propozycji, wyrażonej choćby w tytule danej książki, nie powinien także
zakładać jakiejś możliwej „dewiacji interpretacyjnej”? Moim zdaniem
tak, a przynajmniej nie powinien się obrażać na świat i czytelników, jeśli
jego dzieło znajdzie inne zastosowanie, niż to sam zamierzał.
Gdyby autor danego dzieła był zmuszony do przedstawienia we wstępie
dogłębnej analizy własnych motywów pisarskich, do stworzenia swoistego
autoreferatu dotyczącego swej pracy, siłą rzeczy musiałby w nim nie tylko
zapowiedzieć czytelnikowi to, co go czeka podczas lektury, ale także zasugerować, jaki punkt widzenia powinien przyjąć odbiorca. Z jednej strony,
byłaby to zatem próba uchronienia się przed sytuacją, gdy podczas lektury
czytelnik dokonuje zarazem oceny autora i – co więcej – która to ocena
mogłaby być negatywna. Z drugiej strony, byłby to przejaw braku zaufania
wobec czytelników, czy też odmowy im prawa do przyjęcia interpretacji
13
innej, niż chciałby tego sam autor. Takie czy inne możliwe scenariusze,
skoro dotyczą książek w ogóle, dotyczą także w pewnym sensie i tej.
Abstrahując jednak od powyżej opisanych i wielu innych przykładów
relacji „książka – czytelnik”, najważniejszy na ten moment cel przyświecający autorowi niniejszych rozważań to dotarcie do odbiorcy z informacją, aby nie rezygnował z lektury tej książki tylko dlatego, że socjologia
nie jest jego pasją, a KNS, jako konfesyjno-ideologiczny wytwór, nie mieści się w jego pragmatycznej lub neutralnej światopoglądowo wrażliwości. Jeśli uda się przekonać czytelnika, aby choćby na ten moment nie
szedł za intuicją podpowiadającą mu, że już sam tytuł tej publikacji nic
dobrego nie zwiastuje, będzie to jedno z pierwszych, bardzo ważnych
osiągnięć autora, przynajmniej w jakimś zakresie dowodzące, iż zasadne
było zarówno stworzenie tej publikacji (po stronie piszącego), jak i zapoznanie się z zawartymi w niej treściami (po stronie czytającego).
Jeśli chodzi o moje osobiste motywacje, książka, którą czytelnik ma
teraz w swoich rękach, powstała jako d r u g i k r o k na drodze konfrontowania socjologii z KNS (por. Prüfer 2011). Wielokrotnie powracało wewnętrzne przeświadczenie o tym, że siłą rzeczy konieczne jest
zawężenie uwzględnianego dorobku socjologicznego, który – mimo
niezbyt długiej historii samej dyscypliny – zawiera potężne zasoby refleksji o charakterze teoretycznym i empirycznym. Jak zatem dokonać
wyboru odniesień do owego dorobku socjologii, żeby z jednej strony
wykazać łączność z klasykami (choćby minimalną, ale przyzwoitą),
a z drugiej – podążyć własną drogą interpretacyjną? Kolejną kwestią
będzie natomiast – mam nadzieję, że nieco nowatorska – próba stworzenia wspólnych płaszczyzn analitycznych dla socjologii i KNS (etyki społecznej), które moglibyśmy zogniskować na pojęciu wyobraźni
socjologicznej. W tym względzie pragnąłbym wytyczyć nawet bardzo
skromny, ale choć trochę nowatorski nurt badawczy. Natomiast jeszcze
inną, a zarazem ryzykowną próbą będzie dokonanie bardziej lub mniej
świadomej selekcji dorobku tradycji socjologicznej.
Podstawowym ograniczeniem dyscyplinującym autora pod kątem
metodologicznym jest tu tak naprawdę rezygnacja z sięgania do opracowań z zakresu socjologii empirycznej. Nie dlatego, że nie jestem jej
gorącym wielbicielem, ale przede wszystkim z tego powodu, iż zasoby
14
treściowe chrześcijańskiej myśli społecznej i etyki społecznej, które zostają tutaj wykorzystane, posiadają charakter zdecydowanie teoretyczny.
Rezygnując również z empirycznych analiz z zakresu socjologii unika
się zatem eklektycznego zawirowania, które zarówno metodologicznie,
jak i merytorycznie prowadzić by mogło do uwikłania w pisarską wadliwość stylu i niepoprawność dyskursu. Ograniczenie się do dorobku
teoretycznego, zwłaszcza klasycznego, zdecydowanie więc strukturalizuje przedstawione tu analizy. Nietrudno jednak się domyśleć, iż mimo
tego ograniczenia autor nadal zmuszony jest do poruszania się po nieprawdopodobnie licznych i zróżnicowanych koncepcjach, teoriach oraz
modelach interpretacyjnych. Stąd czytelnik z pewnością nie raz doświadczy, iż został wprowadzony w obszary, które sam niekoniecznie
uznałby za najważniejsze, podczas gdy tuż „pod bokiem” rozciąga się
na szerokim polu nauk społecznych i samej socjologii wiele innych propozycji badawczych, może nawet bardziej odpowiadających tematowi
i zainteresowaniom czytelnika.
Takiej sytuacji nie da się jednak w żaden sposób uniknąć, skoro przyjęto za punkt wyjścia zasadę, że nie wszystko (lub prawie nie wszystko),
co w socjologii powstało i co zostało uznane obiektywnie za wartościowe, będzie przedmiotem uwagi autora, którego postawę wobec socjologii i KNS określić można jako p a n e g i r y c z n o-e u f o r y c z n ą
(użycie tego obiektywnie dość egzaltowanego terminu wyrażać ma
szczególny stosunek autora wobec tych dziedzin wiedzy).
Rozważania zawarte w pierwszym rozdziale dotyczą natury wyobraźni socjologicznej. Dokonano w nim próby określenia, czym w ogóle jest
wyobraźnia. Następnie wskazano na podstawowe wyznaczniki wyobraźni socjologicznej oraz powołano się na wybitnych socjologów, którzy za
jej pomocą tworzyli swoje modele społeczne. Ta pierwsza część rozważań
mieści się w horyzoncie, który obrazowo nazwano t e r a p i ą o b i e k t y w i z u j ą c o‑r a c j o n a l i z u j ą c ą. Obiektywne spojrzenie na to, co
jednostkę otacza oraz ukierunkowanie na zdrowy racjonalizm w myśli
i w działaniu może być pierwszym krokiem do odnalezienia autentycznej motywacji do tego, by zastaną rzeczywistość społeczną przemieniać
na lepszą. Kolejny rozdział to zarazem drugi krok tej ścieżki analitycznej: poprzez omawianą w nim t e r a p i ę r e f l e k s y j n o‑o n t o l o 15
g i z u j ą c ą rozumie się sięganie do różnych elementów wyobraźni
socjologicznej, unaocznianej zarówno poprzez sam jej opis, jak i przez
omówienie jej zastosowania w praktyce życia społecznego. Natomiast
pojawiający się w trzecim rozdziale termin t e r a p i a e t y c z n o‑t e o l o g i z u j ą c a rozumiany jest jako zastosowanie zasad chrześcijańskiej
etyki społecznej w połączeniu ich z niektórymi elementami wyobraźni
socjologicznej.
Wielu cytowanych i komentowanych w tej książce socjologów, teoretyków, twórców lub interpretatorów teorii socjologicznych przywoływanych jest tylko okazjonalnie, skrótowo, pobieżnie i wycinkowo. Dzieje
się tak dlatego, iż z poglądami wielu z nich autor niniejszej publikacji
zgodzić się nie może. Potraktowani zostają więc bardzo fragmentarycznie i wyrywkowo, choć zabieg ten wydaje się wysoce niebezpieczny,
ponieważ nie chroni w żaden sposób przed koniecznością dokonania
pewnej syntezy ich dorobku, a dodatkowo naraża czytelnika na określone skojarzenia ideologiczne. Zdaję sobie też sprawę, że dokonane w niniejszej publikacji zestawienie refleksji społecznej o charakterze chrześcijańskim z pracami choćby Charlesa W. Millsa, Talcotta Parsonsa czy
Augusta Comte’a uchodzić może za przejaw ignorancji autora i jego naiwności co do możliwości kreowania dialogów intelektualnych.
Wystarczy przytoczyć jedną z wielu myśli Comte’a, by zobaczyć, jak
bardzo jego stanowisko odmienne jest od humanistyczno-teologicznej
wizji człowieka obecnej w refleksji dokonywanej w obrębie Kościoła.
Comte zakłada bowiem: „Czy to w aspekcie statycznym, czy dynamicznym, człowiek jest tylko abstrakcją. Rzeczywista jest jedynie ludzkość
i w porządku intelektualnym i moralnym” (Comte 1961: 29). Z drugiej strony, Georg Simmel, intelektualnie uporządkowany myśliciel,
będzie twierdził, że rzeczywiście istnieje jedynie człowiek, jednostka,
natomiast społeczeństwo jest tworem abstrakcyjnym – o czym będzie
mowa szerzej w dalszej części książki. Simmel jest faktycznie zafascynowany samym faktem istnienia człowieka, we wszystkich jego niebywale skomplikowanych i złożonych wymiarach. Takie podejście także
nie pozostaje bez wpływu na trud i złożoność procesów poznawczych
podejmowanych przez badaczy społecznych w celu odkrycia, kim i jaki
jest człowiek.
16
Wydaje się, że każdy z badaczy społecznych, socjologicznie ukierunkowanych intelektualistów, szczerze zafascynowanych i oddanych
refleksji o społeczeństwie i o żyjącym w nim człowieku, oddał i nadal
oddaje naukom społecznym – a więc i świadomości społecznej ludzi –
wielką przysługę, nawet jeśli popada w zaułki intelektualnych dociekań.
Ową zasługą jest chociażby rozbudzenie zainteresowania i zmuszenie
do zastanowienia nad tym, kim jesteśmy jako jednostki społeczne, jaka
jest faktycznie nasza ludzko-społeczna natura i w jaki sposób osiągnąć choćby częściowe zaspokojenie ciekawości naukowo-poznawczej,
w jaką wyposażona jest każda ludzka istota. Wszystko to wiąże z głównym tematem niniejszej książki, czyli z wyobraźnią, oraz z pragnieniem
odkrycia nowego (t e r a p e u t y c z n e g o) spojrzenia na społeczeństwo. Z punktu widzenia socjologii refleksyjnej, publikacja ta jest także
próbą odnalezienia bardziej trafnych sposobów analizy, jak i skuteczniejszych środków do praktycznego działania – mającą przy okazji pomóc (a przynajmniej nie przeszkadzać) w tych czynnościach innym.
Wypracowanie zasad oraz sposobów refleksji w obrębie tej dyscypliny
naukowej, jaką jest chrześcijańska myśl społeczna i etyka społeczna –
oto właśnie horyzont, który godny jest intelektualnego trudu. Zaś fakt,
że jest on potencjalnie oryginalny i nie spenetrowany badawczo, dodatkowo sprzyja podjęciu się tej pasjonującej pracy.
17

Podobne dokumenty