Pobierz jako PDF

Transkrypt

Pobierz jako PDF
Cienki lód
Mira Wszelaka
Autorski przegląd prasy. Wygląda na to, że przynajmniej w rzucie młotem bijemy rekord świata. Tylko, że polska
armia nie obroni się młotami, nawet krajowej produkcji.
Anita Włodarczyk, mistrzyni świata z Berlina, która poprawiła rekord w rzucie młotem w rękawicy niedawno zmarłej Kamili Skolimowskiej
zasłużenie trafiła dziś na prasowe czołówki.
Na rekord Niemiec jej głównej rywalki Betty Heidler, Polka odpowiedziała rekordem świata. Aż trudno o piękniejszy scenariusz, zwłaszcza że
młot, którym rzucała złota medalistka, był krajowej produkcji.
Co więcej, zwycięstwo Polki ma jeszcze pełniejszy smak, gdy przeczyta się o „sportowej” atmosferze wśród koleżanek z rzutni.
- Z Niemkami kontakt mam słaby. Bywało lepiej, ale się zmieniło, gdy zaczęłam z nimi wygrywać. Nie rozmawiają, nie podchodzą, jakby
mnie nie znały – mówi Włodarczyk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
Cóż, przynajmniej w rzucie młotem mamy rekord świata i to na swoim sprzęcie. Inaczej sytuacja wygląda w armii. Do tematu wraca dziś w
swoim felietonie na łamach „Dziennika” J. Rokita podkreślając, że „polskie wojsko po upływie dwudziestolecia niepodległości nie odbiega
nadto od komunistycznej rzeczywistości armii trepów. Skrzypczak rozgoryczony mówi o tym prostym językiem: „ciemnogród”. I dodaje, „że
słowa generała brzmią niestety jak wyrzut sumienia wolnej Polski, a ich prawdziwe znaczenie nie powinno być stłumione jakąś kolejną MON –
owską intrygą”.
Na łamy prasy zawitał także Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie J. Buzka. W „Gazecie Wyborczej” i „Dzienniku”
przekonuje, że „politycy zapatrzeni w sondażowe słupki nie mówią o stoczniach całej prawdy”. Dlatego „rozgoryczenie stoczniowców i
podwykonawców, będzie o wiele większe, kiedy okaże się, że to rachunek ekonomiczny zdecyduje co ewentualny nabywca będzie
produkował”.
– Nie oceniam wysoko profesjonalizmu obecnej klasy politycznej. Odnoszę wrażenie, że żyjemy w kleszczach populizmu niekończących się
kampanii wyborczych, a w sprawie stoczni za dużo było pozornych działań – mówi Steinhoff.
Z kolei Artur Balazs, minister rolnictwa w rządzie J. Buzka w obszernym wywiadzie na łamach „Polski” przekonuje m.in. że „sprawa stoczni
jest sporą szczeliną, która może w przyszłości doprowadzić do pęknięcia poparcia dla Platformy. – W tej sprawie odtrąbiono wielki sukces –
dlatego rozczarowanie jest tym większe – dodaje.
Rozczarowany jest także sam Balazs, który oskarża PO m.in. o to, że „tworzy parasol ochronny nad ludźmi służb, którzy próbowali - łamiąc
prawo, go wykończyć”.
Swoją drogą ciekawa wygląda misja byłych figur politycznych z rozdania AWS, która rządziła w koalicji z nieboszczką Unią Wolności. Ich
obecność w mediach może oznaczać sygnał przygotowawczy pod nowe rozdanie. Na razie jednak, jeśli wierzyć, prowadzą jedynie „szerokie
konsultacje, z których nie wiadomo co się wykluje”.
A propos nieboszczki UW, to dzisiejsza „GW” przypomina o 20 – tej rocznicy wyboru T. Mazowieckiego na premiera. Przy okazji Jarosław
Kurski (pierwszy po Michniku) kreśli tło tego zdarzenia – „Sejm wybierał Mazowieckiego, sowieckie dywizje były w Polsce, a mur berliński
stał. Kroczyliśmy po cienkim lodzie..”. No i pewnie dlatego trzeba było z taką konsekwencją dotrzymać umowy zawartej z PZPR….
24 sierpnia 2009 15:26