poczytajcie wspomnienia
Transkrypt
poczytajcie wspomnienia
WYMIANA POLSKO- NIEMIECKA 12.09.2015- 20.09.2015 Wyżej wymieniony przedział czasowy to okres najlepszej wymiany na świecie. Zabawy co nie miara, wiedzy jeszcze więcej, a o rozmowach z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi to już nawet nie wspominam. Wszystko było tak idealne, że nie wiem od czego zacząć. Może od początku? DZIEŃ PIERWSZY: Po długiej podróży wysiedliśmy na przystanku w Amoneburgu pełni energii i pozytywnego nastawienia. Nie mogliśmy się doczekać spotkania z naszymi dawno nie widzianymi przyjaciółmi, którzy oczywiście na przywitanie zaskoczyli nas najlepszą zabawą w stylu niemieckim! Na początek pozwolili nam rozpakować się, poznać rodzinę i odświeżyć się by szybciutko, by od razu wyruszyć na bawarską imprezę. Klimatu nie da się opisać, to trzeba zobaczyć i poczuć. Coś świetnego. Wybawieni i zmęczeni wróciliśmy do domów. Świetny początek wymiany, prawda? DZIEŃ DRUGI: Po nocy pełnej zabawy spaliśmy ile chcieliśmy. Nasi gospodarze dostosowali się do naszych potrzeb. Tego dnia każdy miał inny dzień. Część spędziła go na lodach, część na rolkach, część na konikach... Ogólni rzecz biorąc nasi niemieccy przyjaciele zapewnili nam mnóstwo różnego rodzaju rozrywek. Wieczorem grupa podzieliła się na dwie części. Pierwsza z nich spędziła wspólnie wieczór u Laury, a druga spotkała się na działce Leny. Wszyscy byli zachwyceni swoimi wieczorami. DZIEŃ TRZECI: FRANKFURT! Wyczekany i piękny Frankfurt. Cudne zdjęcia z wieży widokowej Maintower, zachwyt miastem, torby pełne zakupów, prawie puste portfele już po trzecim dniu… Primark został oblężony przez naszą wymianę. Wracaliśmy obładowani torbami. Po wycieczce Niemcy zorganizowali nam pyszną chińską kolację w restauracji. Później z pełnymi brzuchami spacerowaliśmy po mieście. DZIEŃ CZWARTY: Tego dnia prawie wszyscy się przeziębili, ale było naprawdę warto. O poranku zwiedziliśmy część szkoły, później zabrano nas na wycieczkę do uroczego miasteczka o nazwie Marburg. Miejsce te bardzo nas zachwyciło swoim pięknem oraz udogodnieniami dla osób niewidomych, studiujących na tutejszym uniwersytecie. Naprawdę niespotykany typ miasta. W dodatku niby jest to małe, piękne miasteczko, a tak łatwo się zgubić. Uważajcie! Po zwiedzaniu nastąpił kulminacyjny moment dnia- park linowy! Tutaj każdy tak szalał, że podczas powrotu do domów autobus trząsł się od naszego kaszlu, a na dodatek następnego dnia nawet kierowca został przez nas zarażony. Na szczęście nasi przyjaciele zaopiekowali się nami i szybko wracaliśmy do zdrówka, nie próżnując oczywiście! DZIEŃ PIĄTY: Powitanie przez dyrektora, miłe rozmowy i gra w Marburgu. Była ona prowadzona przez sympatyczną przewodniczkę. Dało nam to okazję do poznania miasta, historii oraz zbliżenia się do naszych gospodarzy, choć wielu z nas nie potrzebowało tefo, gdyż już wcześniej staliśmy się przyjaciółmi. Niektórzy przegadywali całe noce ze swoim zagranicznym towarzyszem. Niesamowicie pozytywne przeżycie. Po grze Niemcy zabrali nasz do Kirchhain na zwiedzanie miasta na własną rękę, aj caramba. DZIEŃ SZÓSTY: Jeden z najpiękniejszych dni. Wycieczka do miasteczka Meinz. Klimatycznie spędzony czas, świeże śniadanko w piekarni, odpoczynek… W końcu długa droga przed nami i to wodna! Rejs statkiem po Renie był cudowny, tych widoków nikt z nas nie zapomni do końca życia. Kolejnym miastem do zwiedzenia było Bacharach, dokąd dowiózł nas statek. Czas szybko zleciał, chwile później byliśmy już sami z Niemcami, którzy zorganizowali wspólne spotkanie w Kirchhein. DZIEŃ SIÓDMY: Szalony dzień! Na początku oficjalne zwiedzanie szkoły i wycieczka po Amoneburgu z Panem Grossem. Ach, te wycieczki. Każda była tak cudowna! Nie polecam, jednak robienia wielu zdjęć, naprawdę łatwo zgubić grupę Fritzlar było kolejnym punktem wycieczki. Miasto otoczone murem obronnym. Co dziwne, większość Niemców uważało je za nie specjalne/ brzydkie, nam się bardzo spodobało! No i ognisko pożegnalne! Pizza, pianki i świeżo pieczony chleb z ogniska, belgijka… Ubaw po pachy! Wszyscy byliśmy przeszczęśliwi, a zarazem smutni. Jak to? Już jutro powrót?! DZIEŃ ÓSMY: Ostatnie chwile z naszymi przyjaciółmi i ich rodzinami, ostatnie zakupy, łzy w oczach… Wyjazd do Polski. Każdy wtulał się w ,,swojego” Niemca nie jeden raz. Ze smutkiem wsiedliśmy do autokaru. Tyle wiedzy, poznanie kraju i tak pięknych zabytków, tyle zdjęć, wspomnień… Więź jaka powstała między nami a gospodarzami stała się tak mocna. Mamy ogromną nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczymy! Przyjaciele, dziękujemy!!! Opracowały: Dominika Furtak i Aleksandra Luzia Zdjęcia: Dominika Furtak