Kamila Szymańska

Transkrypt

Kamila Szymańska
„Siostra”
- Mamo, pamiętasz Agnieszkę?
- Jaką Agnieszkę? Chodzi z tobą do klasy?
- Nie. Mówiłam ci jakiś czas temu, że podczas wolontariatu poznałam cichą i zamkniętą
w sobie dziewczynę. Ma na imię Agnieszka.
- Tak, pamiętam. Mówiłaś też coś, że z nikim nie rozmawia, a wychowawczyni kazała ci się
trzymać od niej z daleka, bo to „ciężki przypadek”.
- Mamo! Ile razy mam ci mówić, że ludzi nie określa się mianem „ciężkiego przypadku”. To
niepsychologiczne.
- Dobrze, dobrze. Idź na dół na kolację, a tę rozmowę dokończymy później.
Agnieszka od 4 lat przebywa w domu dziecka. Jestem tam wolontariuszką razem z moją
przyjaciółką Karoliną. Bawimy, śmiejemy się, a przede wszystkim rozmawiamy z wychowankami.
Staramy się wspierać i pomagać im ze wzglądu, a przy tym interesujemy się psychologią.
Po rozmowie z tamtejszą psycholog, panią Magdą, Agnieszka zaintrygowała nas. Dowiedziałyśmy się, że została odebrana rodzicom w wieku 6 lat. Niestety nie miałyśmy uprawnień, by poznać
więcej szczegółów. Zostałyśmy tylko poproszone, żeby nie starać się z nią rozmawiać, bo wtedy
zaczyna płakać. Nikt nie jest w stanie wydusić z niej słowa. Pani Magda wiele razy próbowała, ale za
każdym razem było tak samo. Przeprowadzono na niej różne testy. Dziewczynka była zdrowa, lecz
po traumatycznych przeżyciach, nie chce z nikim rozmawiać.
Po kolacji mama poprosiła mnie, bym odniosła babci wazon i zaprosiła ją na moje szesnaste
urodziny.
- Nie zapomnij o Rokim i Suni! – krzyknął tata, gdy ubierałam się do wyjścia.
Roki to nasz 6-letni pekińczyk, a Sunia to jego partnerka. Rokiego dostałam na dziesiąte urodziny. Byłam nim zachwycona. Mama rok później stwierdziła, że musi mieć, tak jak każdy towarzysza życiowego. I tak o to znalazła się w naszym domu Sunia.
Wchodząc do babcinego domu, poczułam zapach świeżych owoców. Byłam smutna
i zamyślona. Babcia od razu zauważyła, że coś jest nie tak i spytała:
- Co cię trapi kochanie?
Opowiedziałam babci wszystko o Agnieszce. Wspomniałam o tym, że się o nią martwię
i z chęcią spróbowałabym z nią porozmawiać, ale boję się reakcji. Babcia, próbując mnie pocieszyć,
ugotowała czekoladę z odrobiną truskawek.
Gdy skończyłam pić napój, było już dość poźno, więc pożegnałam się z babcią i zaprosiłam
na urodziny, które będą za tydzień. Gdy wychodziłam, babcia powiedziała:
- Wiem kochanie, że bardzo chcesz pomóc Agnieszce, lecz się boisz. Ale pamiętaj, że czasem
warto przełamać strach i się odważyć. Życie się zaskakujące i zmienne.
Wracając do domu, długo myślałam o babcinych słowach.
Kiedy weszłam na podwórko, mama zapytała:
- Czemu cię tak długo nie było?
- Rozmawiałam z babcią o Agnieszce. A potem piłam tę pyszną czekoladę, która babcia zawsze robi, gdy ktoś jest smutny.
- Co ci babcia poradziła? A ty jak się do tego odniesiesz?
- Zobaczysz. Już mam plan. – uśmiechnęłam się i poszłam na górę do swojego pokoju.
- Mam nadzieję, że nie zrobisz nic, czego byś później żałowała. – dopowiedziała mama
i schowałam się do domu.
W pokoju położyłam się na łóżko i zaczęłam znów myśleć o Adze. Łzy same zaczęły płynąć
mi do oczu. I w tym momencie wskoczyła na mnie Pusia. Moja kotka, która jest ze mną od piątych
urodzin. Położyła się na moim brzuchu i zasnęła. Po dłuższej chwili zrobiłam to samo.
Choć pani Magda prosiła, byśmy nie przejmowały się Agnieszką, to nie mogłam przestać
o niej myśleć. Bardzo interesuję się psychologią. Czytałam o zamknięciu się w sobie i dużo o tym
myślałam. Postanowiłam dotrzeć do Agnieszki. Wiedziałam, że to będzie trudne, ale chciałam chociaż spróbować.
Gdy opowiedziałam o tym Karolinie, odrzekła wprost, że się w to nie angażuje. Oznajmiła
też, że jest na taką próbę za słaba psychicznie. Natomiast pani Magda powiedziała, że to absurd, ale
nie może mi tego zabronić. Powiedziałam też o moim największym marzeniu urodzinowym. Na to
poza uśmiechem nie uzyskałam odpowiedzi.
Agnieszka była niską brunetka z zielonymi oczami. Widać było, że jest przemęczona, niewyspana i coś ją gnębi.
Siedziała samotnie na huśtawce z dala od innych dzieci. Miała smutne i zapłakane oczy. Podeszłam i usiadłam koło niej. Nic nie mówiłam. Bałam się, że powiem lub zrobię coś, co wywoła
w niej płacz.
Po dłuższej chwili milczenia odważyłam się. Zapytałam:
- Ty jesteś Agnieszka prawda? – nie usłyszałam odpowiedzi, więc mówiłam dalej – Zauważyłam, że lubisz zwierzęta i pluszaki. Też je bardzo lubię, ale lubię też spacerować
i opowiadać młodszym o różnych ciekawych rzeczach. Gdybyś chciała, mogłybyśmy kiedyś iść tam
na łąkę i mogłabym ci o czymś opowiedzieć.
Agnieszka mieszkała sama w pokoju. Jej przestrzeń wypełniona była misiami różnej wielkości. Wszędzie były zwierzęta. Znajdowały się tak koty, psy, słonie, małpy, tygrysy i wiele innych.
Gdy powiedziałam o spacerze, Agnieszka magle zeszła z huśtawki. Wystraszyłam się, że
ucieknie i zacznie płakać. Ale mnie miło zaskoczyła. Nic nie mówiąc, wyciągnęła rękę, złapała mnie
mocno i pociągnęła.
W milczeniu zaprowadziła mnie na małą polanę pełną stokrotek i innych kwiatów. Co jakiś
czas spoglądała na mnie. Uśmiechałam się wtedy do niej, a ona ściskała moja dłoń coraz mocniej.
Tak jakby chciała zapytać, czy jestem. Czy dojdę z nią na miejsce? Czy jej po drodze nie zostawię?
Spędziłyśmy na łące około dwóch godzin. Zapytałam ją tylko, czy chciałaby, żebym jej
o czymś opowiedziała. Pokręciła głową, że nie. Potem położyłyśmy się wśród kwiatów i w milczeniu leżałyśmy.
Gdy wracałyśmy do ośrodka, Agnieszka nagle się zatrzymała. Spojrzała na mnie i zaczęła
płakać. Nic nie mówiłam, tylko przytuliłam.
Po powrocie zaprowadziłam ją do pokoju. Następnie poszłam na rozmowę do pani Magdy,
która już na mnie czekała. Poprosiła, bym robiła tak częściej. Nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi,
ale ona coś podejrzewała.
Gdy następnym razem chciałam spróbować porozmawiać z Agnieszką, wiedziałam gdzie jest.
Siedział tam gdzie ostatnio, na huśtawce. Podchodząc do niej czuła lęk, ale podałam jej rękę
i poszłyśmy w to samo miejsce, co ostatnio. Tym razem miała ze sobą maskotkę kota.
Na łące zaczęłam jej opowiadać o mojej kici, pokazałam zdjęcia w telefonie. Potem opowiedziałam różne historie o kotach, które pamiętałam. Na koniec zapytałam, czy chciałaby obejrzeć na
żywo Pusię. Nie odpowiedziała na pytanie. Za to powiedziała:
- To dla ciebie, ale przyjdź do mnie jutro!
Pierwszy raz usłyszałam jej głos. Był smutny. A oczy mniej szkliste niż ostatnio.
Wziełam od niej kotka i zapytałam:
- Jak się nazywa?
-Od teraz Pusia. Ale przyjdziesz jutro?
Przytuliłam ją do siebie i obiecałam, że jutro znów z nią tu będę.
Przychodziłam do niej codziennie i co dzień szłyśmy po polanę. Opowiadałam jej o różnych
różnościach. Nie uśmiechała się, ale zaczynała coraz więcej mówić.
Kiedyś mówiłam jej o Rokim i Suni. Musiałam wtedy obiecać, że ich przyprowadzę, bo nie
chciała wrócić do ośrodka.
Pani Magda pewnego wieczoru podsłuchała jak Agnieszka rozmawiała ze swoimi miśkami.
Niestety, z nikim innym nie chciała rozmawiać. Ale pani psycholog obmyślała już plan, jak do niej
dotrzeć.
Gdy nadszedł dzień moich urodzin, nie byłam zbyt szczęśliwa. Przybyli wszyscy zaproszeni
goście, ale jednak mi kogoś brakowało.
Z mamą mam bardzo dobre stosunki, mogę z nią o wszystkim porozmawiać. Ona zawsze
mnie zrozumie. Tak samo jak z babcią.
- Co się stało? – zapytała mama.
- Czy to chodzi o Agnieszkę? - dopytywała babcia.
- Brakuje mi tutaj jej. Ona naprawdę jest fajna, ale się boi odrzucenia.
- Porozmawiamy o tym później kochanie – powiedziała mama i poszłyśmy razem z babcią do
salonu. Tam czekał na mnie pyszny tort, który upiekła oczywiście babcia.
- Pamiętaj, żeby pomyśleć życzenia. – powiedział tata, a Roki w tym samym momencie
szczeknął.
Nie zastanawiałam się długo nad życzeniem. Miałam tylko jedno marzenie. Chciałam, żeby
Agnieszka była szczęśliwa i zaczęła się uśmiechać.
Następnego dnia wzięłam Rokiego i poszłam do domu dziecka. Agnieszka siedziała tam
gdzie zwykle. Zanim do niej podeszła, rozmawiałam z panią Magdą. W międzyczasie dzieci zaczęły
zbiegać się i głaskać mojego psiaka. Niektórym dał się dotknąć, a na innych warczał.
Roki od razy polubił Agnieszkę. Przez cały dzień ani razy na nią nie szczeknął. Dał jej się
prowadzić na smyczy. Na polanie chętnie z nią biegał i się bawił. Dziewczynka po raz pierwszy się
uśmiechała. Zrobiłam jej parę zdjęć.
- To jest nasza polana. – powiedziała i mocno mnie przytuliła – Lubię cię. – dodała, a mnie
łza w oku się zakręciła.
Gdy wieczorem wróciłyśmy do jej pokoju, przyszła do nas pani Magda. Agnieszka razem
z Rokim leżała wykończona na łóżku i zasypiała.
- Dobranoc Merli. Dobranoc pani Magdo. Dobranoc Roki. – powiedziała dziewczynka
i zasnęła.
Pani Magda uśmiechnęła się do mnie i poprosiła, bym jutro przyszła z dziewczynką do niej.
Zamiast do domu poszłam do babci. Musiałam się komuś wypłakać i powiedzieć
o dzisiejszym dniu.
- Babciu, zaczynam kochać te dziewczynę. Boję się, że ją skrzywdzę. Co ja mam robić? –
rozpłakałam się.
Babcia mnie przytuliła i powiedziała:
- Połóż się i śpij. A ja obiecuję ci, że to załatwię z twoją mamą.
Poszłam spać, a babcia zadzwoniła do mamy i poprosiła, by przyszła. Długo rozmawiały.
Rano babcia przyniosła mi śniadanie do łóżka i powiedziała, że postanowiły coś razem
z mamą. Prosiłam, by powiedziała co, ale ona się upierała, że jeszcze nie jest na to czas.
Całą drogę się zastanawiałam, co babcia chce zrobić. Gdy tylko przekroczyłam bramę ośrodka, Agnieszka przybiegła, przytuliła się do mnie i zabrała Rokiego. Ja poszłam do pani Magdy. Długo z nią rozmawiałam o dziewczynce. Powiedziała, że nigdy nie widziała jej tak uśmiechniętej. Cieszy się, że mi się to udało, lecz jednocześnie prosi, bym jej nie skrzywdziła, bym przychodziła.
Obiecałam, że zrobię wszystko, by była szczęśliwa. W tym momemcie obie spojrzałyśmy przez okno, gdzie Agnieszka biegała z psiakiem i cieszyła się. Byłam szcześliwa. Pani Magda zawołała ją
i zaczęło się. Było ciężko. Nikt nie spodziewał się, jak to się zakończy.
Zbliżały się święta Bożonarodzeniowe. Podobno dzień wcześniej była tu moja babcia
z mamą. Rozmawiały z panią Magdą.
Tamtejsza psycholog zaczęła rozmowę o rodzinie dziewczyny. Wiedziała, że mnie może
udać się porozmawiać o tym z Agą, ale bała się powrotu jej złego stanu zdrowia. Wtuliła się we
mnie. Roki wskoczył jej na kolana. Miała w oczach łzy, ale starała się mówić.
-Tam było strasznie. Ciągle siedziałam w kącie w kuchni i płakałam. Tata krzyczał. Mama
płakała. Ania też płakała. Było tak zawsze.
- Pamiętasz dzień, kiedy po ciebie przyjechałam? – zapytała pani Magda.
- Tak. Było bardzo zimno i płakałam tak mocno jak nigdy.
- Opowiesz nam o nim?
- Gdy się obudziłam, w domu była tylko Ania. Godzinę później byli już wszyscy. Powiedziałam mamie, że jestem głodna. Wtedy ona zaczęła krzyczeć na mnie. Ania zapytała, co kupiła, bo
miała dwie pełne reklamówki. Mama zaczęła krzyczeć jeszcze bardziej. Dała nam po jogurcie,
a sama otworzyła butelkę z wódką. Ania się rozpłakała. Przytuliłam się do grzejnika i nic nie mówiłam, bo się bałam. Ania prosiła, by mama nie piła. Wtedy przyszedł tata. Pobił Anię. Ja się schowałam w kącie. Rodzice poszli do pokoju. Zaczęli pić i się kłócić. Ania poszła do nic. Była cała zapłakana. Prosiła, by przestali. Mówiła, że ich potrzebujemy i kochamy. Zaczęli na nią krzyczeć. Po
chwili leżała na białym dywanie. Zaczęli ją kopać, bić. Dywan robił się czerwony. Przestraszyłam
się i wybiegłam w domu. Stał pan policjant. Powiedziałam mu o tym. Potem pamiętam tylko, że płakałam i, że pani przyszła, zabrała mnie stamtąd.
Gdy Agnieszka, uspokoiła się pani Magda powiedział:
- Byłaś bardzo dzielna. Wiem, że było ci ciężko o tym mówić. Jestem z ciebie dumna. A teraz
mam dla ciebie i Marleny niespodziankę. Jeśli tylko chcesz, możesz te święta spędzić z nią
i z Rokim i nich w domu.
Roki od razu zaczął szczekać i skakać. Ucieszył się bardzo, zresztą jak ja i Agnieszka. Popłakałam się. Nie spodziewałam się tego. Dziewczyna bez wahania się zgodziła.
Ania była siostrą Agnieszki. Zmarła na skutek pobicia przez rodziców. Gdyby nie to, byłaby
teraz w moim wieku.
Podczas świąt dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i byłyśmy dla siebie jak siostry. Dziewczyna opowiedziała mi o swojej siostrze i prosiła, byśmy poszły na cmentarz, bo dawno tam nie była. Poszłyśmy razem z moją mamą. Wszystkie płakałyśmy. Tam podziękowałam mamie za to, że
była w domu dziecka i zaprosiła Agnieszkę do nas na święta. Mama powiedziała, że zrobiła to dla
mnie. Ona dobrze wiedziała, że da jej to, choć trochę szczęścia, na czym mi bardzo zależało.
Gdy nadszedł czas pożegnania, było nam wszystkim smutno. Ciężko było się rozstać po tych
dwóch tygodniach razem. Ku mojemu zaskoczeniu mama powiedziała:
- Nie płacz Agnieszko. Obiecuję ci, że jeszcze tu wrócisz.
Przez kolejne miesiące odwidziałam Agnieszkę w domu dziecka. Nieraz sama, czasem
z mamą, babcią, a nawet czasami był z nami tata. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co mama kombinuje. Gdy chciałam coś z niej wyciągnąć, zawsze mówiła tylko tyle, żebym jej zaufała.
Wszyscy mieliśmy coraz lepszy kontakt z dziewczyną. Razem się śmialiśmy i spędzaliśmy
cudowne chwile. Jeśli była okazja, Agnieszka mieszkała u nas. Byliśmy razem nawet nad morzem
w wakacje. I tak wspólnie spędziliśmy 2 lata. W miedzy czasie dowiedziałam się o zamiarach mamy.
Gdy nadszedł czas, całą rodziną pojechaliśmy do domu dziecka. Weszliśmy razem z panią
Magdą do pokoju Agnieszki. Była zaskoczona i nie wiedziała, co się za chwilę stanie.
- Kochana Agnieszko – zaczęła mama – Jeśli tylko masz ochotę, to możesz się spakować
i zamieszkać z nami.
Agnieszka się popłakała. Babcia też.
- Naprawdę mogę? – zapytała.
- Tak, bo wiem, że tam odnajdziesz ciepło i szczęście. – powiedziała pani Magda. W tym
momencie Agnieszka spojrzała na mnie i obie przytuliłyśmy się do niej.
Dziewczyna szybko się spakowała. Dała dwa pluszaki pani psycholog i powiedziała:
- Jeden jest dla pani, żeby pani o mnie nie zapomniała. A drugi dla takiej smutnej dziewczynki jak ja.
Wtedy i pani Magdzie się łza w oku zakręciła.
Dojechaliśmy do domu. Tam czekali przy drzwiach nasi pupile. Gdy tylko Agnieszka weszła
do środka, wszystkie na nią wskoczyły. Zaczęły szczekać, miałczeć. Byli bardzo szczęśliwi, tak jak
ona i my wszyscy. Spełniło się moje marzenie. Była szczęśliwa, a ja mam siostrę.
Jej kocie oczy kiedyś były podpuchnięte i smutne. A teraz? Teraz są zadbane. Jeśli są zapłakane, to tylko i wyłącznie ze szczęścia.
Po paru tygodniach odwiedziła nas pani Magda. Stwierdziła, że Agnieszka się zmieniła, nie
tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Jest teraz uśmiechnięta, radosna, rozmowna, a przede wszystkim
szczęśliwa. Jej oczy lśnią, tak jak ona cała. Jest otwarta na ludzi. Jej szare ubranie zmieniły się na
jasne, żywe kolory. Wygląda ślicznie, a do tego czuje się wspaniale.
Tak w cieple domowego ogniska mijały miesiące. Aż pewnego świątecznego, grudniowego
dnia wydarzyło się coś zaskakującego. Za oknem padał śnieg, a my siedzieliśmy przy kominku popijając kakao i śpiewając kolędy.
- Czy mogę coś powiedzieć – zapytała Agnieszka
- Mamo, tato dziękuję – kontynuowała – Dziękuję wam, że się mną zaopiekowaliście. Dziękuję ci Marleno przede wszystkim za to, że się mną zainteresowałaś i nie odpuściłaś, walczyłaś
o mnie. Dziękuję wam wszystkim za to, że jesteście i pokazaliście mi, jaka jest prawdziwa rodzina.
Dziękuję, że dajecie mi ciepło i miłość. Dziękuję, że traktujecie mnie jak własną córkę. W sumie to
jestem nią, bo jesteśmy rodziną. Kocham was.
- My ciebie też! – krzyknęliśmy wszyscy i rzuciliśmy się na Agnieszkę.
Wykonała:
Kamila Szymańska
kl. III „d”
nauczyciel j. polskiego:
mgr Wioletta Żebrowska

Podobne dokumenty