Nowy Przegl¹d Wszechpolski 1 Numer 7-8, 2009

Transkrypt

Nowy Przegl¹d Wszechpolski 1 Numer 7-8, 2009
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
1
2
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
Propaganda sukcesu zamiast realnego rz¹dzenia.
Pomimo prawie dwóch lat funkcjonowania trudno przypisaæ rz¹dowi D. Tuska jakiekolwiek wymierne sukcesy, poza jednym – rz¹d ten potrafi mianowicie pos³ugiwaæ siê niezwykle skutecznie i na niespotykan¹ dot¹d
skalê propagand¹ sukcesu. W to zjawisko wpisuje siê równie¿ dok³adnie wybór prof. J. Buzka na stanowisko
przewodnicz¹cego PE i sposób przedstawiania tego faktu Polakom. Otó¿, powszechnie lansowana, zarówno
przez samego Premiera D. Tuska i jego ca³y obóz polityczny, jak te¿ sekunduj¹ce mu media, interpretacja tego
zdarzenia sprowadza siê do wmawiania polskiemu spo³eczeñstwu, ¿e jest to jakiœ wielki, ba, ogromny sukces
Polski, stanowi¹cy najlepszy dowód umacniania siê naszej pozycji w strukturach UE i rosn¹cego uznania dla
nas ze strony pozosta³ych krajów cz³onkowskich. Daje siê równie¿ wyraŸnie do zrozumienia, choæ nie wyra¿a
siê mo¿e tego wprost, i¿ posiadanie ,,w³asnego cz³owieka” na tak wysokim stanowisku w organach Unii mo¿e
przynieœæ Polsce wymierne korzyœci, zarówno polityczne, jak i finansowe. Pojawiaj¹ce siê zaœ tu i ówdzie g³osy
niedowierzania, czy mniej lub dalej posuniêtego sceptycyzmu s¹ bardzo prostym sposobem t³umione jako rzekomy przejaw typowo polskiego czarnowidztwa. W tej zatrutej atmosferze tylko najbardziej trzeŸwi i posiadaj¹cy
najbardziej niezale¿n¹ pozycjê uczestnicy polskiej debaty publicznej odwa¿yli siê wezwaæ rozochoconych eurooptymistów do zejœcia na ziemiê. W tym szczup³ym gronie realistów znalaz³ siê m. in. redaktor naczelny „Wprost”
Stanis³aw Janecki, który w trakcie wywiadu dla Programu III PR pozwoli³ sobie stwierdziæ:
„W PE s¹ mo¿liwe gor¹ce dyskusje, jak ¿yczy sobie prof. J. Jerzy Buzek, ale w rzeczywistoœci najwa¿niejsze decyzje podejmowane s¹ gdzie indziej”.
Du¿o bardziej rzeczowo i dosadnie skomentowa³a wybór prof. J. Buzka prasa zagraniczna. Najbardziej
dosadnie chyba belgijski dziennik ,,Le Soir”, który zamieœci³ artyku³ pod jak¿e znamiennym tytu³em: „Niemcy
zrobili go królem”, zawieraj¹cy dog³êbn¹ charakterystykê J. Buzka jako polityka dzia³aj¹cego na scenie unijnej.
A wiêc, powo³uj¹c siê na opinie ca³ego szeregu rozmówców, którzy mieli stycznoœæ z Jerzym Buzkiem w czasie
poprzedniej kadencji PE, podkreœla on przede wszystkim wielkie zalety charakteru polityka z Polski, takie jak
szczeroœæ, wysoka kultura osobista, ujmuj¹cy sposób bycia, grzecznoœæ itd.. Jerzy Buzek jawi siê wiêc tu
przede wszystkim jako ,,cz³owiek kompromisu”, szukaj¹cy zawsze równowagi i rozwi¹zañ zadowalaj¹cych wszystkich. Jednym s³owem, z tej perspektywy, to wprost idealny kandydat na szefa unijnego parlamentu. Czy¿by
jednak w³aœnie to te, tak rzadko spotykane, zw³aszcza w œwiecie polityki, osobiste przymioty przes¹dzi³y
o wyniesieniu go na tak wysoki stopieñ unijnej hierarchii. Taki pogl¹d by³by oczywiœcie bardzo, ale to bardzo
naiwny. „Le Soir” jest natomiast pismem bardzo powa¿nym, zaznacza wiêc od razu, ¿e istnieje te¿ i druga strona
medalu: „To cz³owiek s³aby i ulegaj¹cy wp³ywom. To nie jest ktoœ, kto odbi³ piêtno na poprzedniej kadencji, to nie
jest osobowoœæ wielkiego formatu”. Takim to sposobem belgijska gazeta przechodzi do sedna sprawy, wyra¿aj¹c wprost opiniê, i¿ Buzek jest bliski objêcia stanowiska przewodnicz¹cego UE (by³o to jeszcze przed jego
formalnym obiorem na to stanowisko) dziêki poparciu Niemiec, a dok³adniej mówi¹c polityków tamtejszej CDU.
Dla uzasadnienia tej œmia³ej tezy podaje, ¿e jest on ,,ju¿ otoczony przez Niemców, mówi zreszt¹ bardzo dobrze
po niemiecku”.
Tak oto belgijscy ¿urnaliœci zdradzaj¹ to, czego w Polsce nikt oficjalnie powiedzieæ nie chce – ¿e wybiór
J. Buzka jest tak naprawdê nie tyle rezultatem usilnych starañ i m¹drej polityki D. Tuska i jego ekipy, a tym
bardziej konsekwencj¹ wzrastaj¹cej pozycji Polski w UE, lecz ¿e wynika przede wszystkim z d³ugofalowej,
starannie przemyœlanej strategii niemieckiej. A nie trudno siê domyœleæ, dlaczego takie rozwi¹zanie jest bardzo
Niemcom na rêkê. Po pierwsze, ¿aden niemiecki polityk i tak nie móg³ praktycznie obj¹æ bezpoœrednio po
Poetteringu przewodnictwa PE na najbli¿sze dwa i pó³ roku. Jeœli wiêc, ma ono przypaœæ na ten czas np.
W³ochowi, to przecie¿ korzystniej poprzeæ cz³owieka, który, co prawda, formalnie reprezentuje inny kraj, pozostaje jednak pod naszym silnym, zakulisowym wp³ywem. A przecie¿ nikt przy zdrowych zmys³ach nie zakwestionuje chyba opinii, ¿e J. Buzek jest politykiem skrajnie proniemieckim. Potwierdzaj¹ to zreszt¹ równie¿ cytowane wy¿ej opinie belgijskiej prasy. Jest te¿ politykiem na wskroœ euroentuzjastycznym, czego najlepiej dowiód³
przeprowadzaj¹c jako premier RP na zlecenie Brukseli cztery niszczycielskie dla Polski reformy.
Rzecz jasna, niemieckie poparcie dla kandydatury Buzka by³o podyktowane nie tylko chêci¹ utrzymania
jak najsilniejszej pozycji Niemiec w samym PE i w UE. Posuniecie to ma bowiem zapewne s³u¿yæ przede
wszystkim podtrzymaniu i wzmocnieniu obozu proniemieckiego w Polsce, którego cz³onem jest w³aœnie
PO, jak te¿ podtrzymaniu pozytywnego stosunku Polaków do Unii Europejskiej pomimo upoœledzonego
statusu naszego kraju w tej ponadnarodowej strukturze. W tym kontekœcie nasuwa siê zasadnicze pytanie:
czyim tak naprawdê sukcesem jest wybór J. Buzka na szefa PE – polskim czy niemieckim?
A swoj¹ drog¹, jest rzecz¹ bardzo zastanawiaj¹c¹, dlaczego z podobn¹ szczeroœci¹ jak zagraniczna prasa
nie skomentowali wyniesienia J. Buzka przywódcy oficjalnie tak bardzo antyniemieckiego PiS-u. Czy¿by wykracza³o to poza uzgodnione zakulisowo ramy obszaru rywalizacji dwóch najwiêkszych partii w Sejmie?
Od Redakcji
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
3
Spis numeru
Artyku³ wstêpny, Propaganda sukcesu zamiast realnego rz¹dzenia. ...................... 1
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II:
ks. Henryk Nowik,
Jan Pawe³ II wobec wojny i pokoju — I. O wzajemne zaufanie ............... 4
Encyklika Ojca Œwiêtego Benedykta XVI Caritas in veritate (wprowadzenie) ................. 12
TEMAT MIESI¥CA:
Andrzej J. Horodecki, Kierunki odbudowy cywilizacji ³aciñskiej ................................. 16
Pawe³ Rogaliñski, 20 lat minê³o jak jeden dzieñ ....................................................... 21
23 sierpnia 2009 Dniem Pamiêci Ofiar Nazizmu i Stalinizmu. .................................. 22
POLITYKA I STRATEGIA:
W³adys³aw Koœmider, Ewangelia + polityka = dobro wspólne
od komunizmu do eurokomunizmu (dokoñczenie)....................
Józef Dudkiewicz, Brakuje nam 40 milionów obywateli ............................................
Sumienie obudzone......................................................................
Marek Kopaczyk, Niewidzialne niewolnictwo ............................................................
23
28
30
32
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ:
Andrzej Turek, Dzia³alnoœæ obozów „niepodleg³oœciowego”
i „zjednoczeniowego” w trakcie trwania I wojny œwiatowej. (cz. 2) ... 33
Marek Kopaczyk, Rok 1920 i Europa ......................................................................... 36
Marek Kopaczyk, Historia, która... ..............................................................................38
GOSPODARKA:
Zbigniew Dmochowski, Homo economicus w technokratycznym faszyŸmie ............ 40
POLSKA BOGIEM SILNA:
Ks. Abp Kazimierz Majdañski, Polska jest Matk¹:
Polska – Ojczyzn¹ wszystkich Polaków ............................. 42
¯YCIE RELIGIJNE:
Barbara Pasternak, Krótka historia procesu kanonizacyjnego
S³. Bo¿ej Rozalii Celakówny ........................................... 45
Z ¯YCIA POLONII ŒWIATOWEJ:
Marian £ysakowski, Patriotyzm Polonii w Stanach Zjednoczonych Ameryki P³n. ........ 47
OŒWIATA–KULTURA–WYCHOWANIE:
Tadeusz Gerstenkorn, Wychowawcze znaczenie mediów........................................ 50
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY:
Zygmunt Zieliñski, Czy teologia historii to „pobo¿ny be³kot pseudohistoryczny” ...... 53
Zbigniew Dmochowski, Recenzja ksi¹¿ki J. A. Rossakiewicza
pt. „Demokracja finansowa” – c.d. z nr. 1-2 ................................. 56
Traktat Pokoju (Dziennik Ustaw nr 35 z dnia 26 kwietnia 1920 r.) – c.d z nr. 1-2. ...... 58
4
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
Dziedzictwo Testamentowe
Jana Paw³a II
“Przecie¿ nieca³y umieram. — To, co we mnie niezniszczalne, trwa”
“TRYPTYK RZYMSKI”
Rozwa¿aj¹c jak wielkie dziedzictwo pozostawi³ po sobie Koœcio³owi
Powszechnemu nasz ukochany Papie¿ Jan Pawe³ II, dotyka nas olœnienie, ¿e
zrealizowa³o siê ono w osobie wykonawcy papieskiego przes³ania zawartego w Jego
testamencie.
Dziedzicem - W³odarzem ca³ego dorobku Koœcio³a Powszechnego, ubogaconego
przez naszego Papie¿a Jana Paw³a II, autentycznie Wielkiego na miarê naszych
czasów, zosta³ Jego bliski wspó³pracownik w Winnicy Pañskiej Kardyna³ Joseph
Ratzinger i ma On spe³niæ to, czego Jan Pawe³ II nie zd¹¿y³ wykonaæ.
To za wstawiennictwem Jana Paw³a II Duch Œwiêty natchn¹³ kardyna³ów w dniu
Konklawe, by dziedzictwo to zosta³o przekazane w rêce tego w³aœnie Kardyna³a.
W tej wiêzi bêdziemy uczestniczyæ przez pryzmat poczynañ Papie¿a
Benedykta XVI-ego i staraæ siê przybli¿aæ, wed³ug naszych skromnych mo¿liwoœci,
Jego nauczanie, jako Wykonawcy Testamentu Jana Paw³a II-go.
J.N.
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
5
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
ks. Henryk Nowik
JAN PAWE£ II
WOBEC WOJNY I POKOJU
I
O WZAJEMNE ZAUFANIE
Problemy wojny i pokoju nale¿¹ do najstarszej dziedziny ludzkoœci. Odpowiedzi na pytania o przyczyny konfliktów miêdzyludzkich nale¿y szukaæ w stosunkach miêdzy biblijnymi braæmi:
Kainem i Ablem. Z up³ywem czasu zaczê³y pojawiaæ siê problemy powstawania ludów i narodów z ich wzajemnymi stosunkami, wœród których przybiera³y na sile relacje wojenne i pokojowe.
Zagadnienia te podejmowa³: Arystoteles, Platon, Cycero, Seneka, œw. Augustyn, œw. Tomasz,
a w nowszych czasach: T.Hobbes, N.Machiavelli, H. Bakunin, H.Grocjusz, F.Nietzsche, M.Schiller, C.von Clausevitz, P.Proudhon , E.Kant, M.Ghandhi, A.J.Toynbee i inni. Autorzy ci na ogó³
utrzymuj¹, ¿e sens terminu „pokój” jest korelatywny w stosunku do sensu terminu „wojna”.
Chc¹c zatem lepiej zrozumieæ sens pojêcia pokoju, nale¿y bardziej przybli¿yæ pojêcie wojny
i odwrotnie. Wojna jest bowiem brakiem pokoju, a pokój jest brakiem wojny. Apologeci wojny
utrzymuj¹, ¿e wojna to zjawisko niezwykle cenne, które przynosi s³awê, bogactwo, przestrzeñ
¿yciow¹ i pobudza rozwój spo³eczny i ekonomiczny.Pacyfiœci zaœ uwa¿aj¹, ¿e wojna zawsze
by³a zjawiskiem niemoralnym i kosztownym. Po II Wojnie Œwiatowej w Stanach Zjednoczonych powsta³ naukowo-polityczny ruch w spo³ecznoœciach uczonych. W procesie badañ wyró¿niono szereg etapów badañ: 1) skoncentrowano uwagê na problemach faszyzmu, nacjonalizmu, szowinizmu (1945-1955); 2) badania w relacji do miêdzynarodowego wyœcigu zbrojeñ j¹drowych (1956-1967); 3) zaczêto zwracaæ uwagê na problemy rozwoju i zacofania spo³eczno-ekonomicznego (1968-1971); 4) pojawi³a siê faza Konferencji Bezpieczeñstwa i Wspó³pracy w Europie (KBWE) – wymiana informacji naukowej, kulturalnej i wspó³pracy gospodarczej; 5) Rozpad Wspólnoty Krajów Socjalistycznych i ZSRR – podjêto próby budowy nowych
typów integracji miêdzynarodowych – wydaje siê, ¿e na starych fundamentach? Wymienione
etapy badañ nad pokojem przypad³y jednak na czasy „zimnej wojny”. St¹d problemy wojny
i pokoju nale¿y rozpatrywaæ w kontekœcie cywilizacyjnym.
Zjawisko wojny ma bowiem charakter spo³eczno-historyczny i towarzyszy ludzkoœci we
wszystkich cywilizacjach, a wywodzi siê ze zbrodniczego gniewu i nienawiœci. Obliczono, ¿e
w ci¹gu ostatnich 3600 lat toczy³o siê 14 600 wojen. Wykazano, ¿e od 1945 roku do 1969 pojawi³o
siê 97 wojen, w tym 67 to wojny narodowo-wyzwoleñcze. Instytut Sztokholmski Badañ nad
Pokojem (SIPRI – Stockholm International Peace Research Institute) okreœla wojnê jako” wiêkszy
konflikt zbrojny, w którym przez d³u¿szy okres walcz¹ ze sob¹ oddzia³y wojskowe podleg³e
dwóm lub te¿ jednemu rz¹dowi i co najmniej jednej, zorganizowanej oraz uzbrojonej organizacji” i jeœli w tym konflikcie zginê³o co najmniej 1000 osób. Wed³ug tej definicji w 1987r. by³o
36 wojen, w 1988 – 36, a w 1989r.- 33, pod koniec 1991 r. toczy³o siê 30 wojen, w koñcu 1992
równie¿ 30. Wed³ug SIPRI po 1975 r. zginê³o ok. 5 mln ludzi.
Na przestrzeni ludzkiej historii zmienia³y siê metody walki i typy broni. By³y wojny konwencjonalne, partyzanckie, j¹drowe, l¹dowe, morskie i powietrzne oraz œwiatowe i lokalne,
a ostatnio nawet kosmiczne (USA). Wojna sta³a siê faktem prawnym, a jej prowadzenie uwa¿ano,
6
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
ju¿ w Œredniowieczu za przejaw suwerennoœci (ius ad bellum), Przed miêdzynarodowem zakazem wojny, wyró¿niano wojny sprawiedliwe (bellum iustum), toczone w s³usznej sprawie samoobrona i niesprawiedliwe (bellum iniustum) w wyniku agresji (Pawe³ W³odkowic 1370 –
1435-43, Stanis³aw ze Skarbimierza +1431)
Przyczyny i skutki wojny od dawna by³y przedmiotem zainteresowania: historii, filozofii,
prawa, socjologii, psychologii spo³ecznej, nauk politycznych, ekonomii politycznej i polemologii. Pojêcie zaœ pokoju na sta³e wros³o w ogólnoludzk¹ mentalnoœæ. Funkcjonuje ono nie tylko
w literaturze naukowej, filozoficznej, polemologicznej, politologicznej, socjologicznej, pedagogicznej, ale równie¿ w œrodkach masowego przekazu i w nauczaniu Koœcio³a. Mimo to
podanie definicji sensu tego terminu, nastrêcza wiele trudnoœci. Wyp³ywaj¹ one przede wszystkim z tego faktu, i¿ temu terminowi przypisuje siê zazwyczaj sens pozytywny. Wyró¿nia siê
ró¿ne jego odmiany. Zale¿nie od przyjêtej ideologii, filozofii lub religii.
Sam sens terminu „pokój” zawiera pewien zespó³ w³aœciwoœci, tak teoretycznych, jak i normatywnych. W aspekcie ogólnoaksjologicznym, pojêcie pokoju zawiera w sobie wartoœci pozytywne, bêd¹ce celem d¹¿eñ jednostek ludzkich, warstw spo³ecznych, narodów œwiata,
pañstw ró¿nych kontynentów oraz wspólnot miêdzynarodowych. W tym ujêciu pokój jest dobrem uniwersalnym. W ujêciu zaœ „negatywnym” okreœla siê pokój, jako: „brak wojny” lub
„zorganizowanej przemocy” zbiorowej w œwiecie. Okreœlenie to zawiera milcz¹c¹ tendencjê
do sankcjonowania istniej¹cego statu quo, koresponduj¹cego z zasad¹: „Pokój przez prawo”
(I. Kant, H. Saint-Simon, H. Grocjusz). Strategia ta zawiera wiele zasad pokojowego dzia³ania,
jak: wyrzeczenie siê si³y, zakaz agresji, zakaz broni ABC (atomowej, bakteriologicznej, chemicznej),
zamro¿enie zbrojeñ, zasada równego bezpieczeñstwa, zasada bezpieczeñstwa i wspó³pracy
w Europie – Akt Koñcowy KBWE, zasady pokojowego wspó³istnienia, zawieszenie broni itp.
W przypadku za³amywania siê tych zasad, nastêpuje przejœcie do rozwi¹zañ si³owych. Ostatnio,
te rozwi¹zania znalaz³y swe umocowanie w filozofii polityki zagranicznej USA i w strategii
polityczno-wojskowej NATO, zawartej w tezie: „Pokój przez silê”. Nale¿y tu dodaæ, ¿e Karta
Narodów Zjednoczonych, (podpisana 26.VI.1945 roku w San Francisco), sankcjonuje prawo
do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony zbrojnej (art. 51). Inn¹ wreszcie strategiê walki
o pokój, przyjêto w polityce „selektywnego wspó³istnienia”. Formu³a ta nosi³a w sobie elastyczny manewr pañstw kapitalistycznych, w szczególnoœci USA, wobec krajów socjalistycznych. Polega³a ona g³ównie na warunkowym, niekonsekwentnym, wybiórczym wspó³istnieniu
pañstw Zachodu i USA z pañstwami socjalistycznymi. Geneza tej polityki przypad³a na lata
szeœædziesi¹te, gdy w procesie ró¿nych zmian status polityczny krajów socjalistycznych zacz¹³
jawiæ siê korzystnie. Wówczas Ameryka postanowi³a przerzucaæ „mosty pokojowe” na wybrane kraje obozu socjalistycznego (London Johnson 1964 r.).
W krytycznej refleksji, nale¿y stwierdziæ, ¿e rozwi¹zania te nie uwzglêdniaj¹ wielkiej
dynamiki procesów konfliktogennych i pokojotwórczych w pozytywnej koncepcji pokoju, chodzi bowiem o stwierdzenie czym pokój jest (aspekt teoretyczny) i czym byæ powinien (aspekt
postulatywny). Idzie tu zatem o treœci: teoretyczne, normatywne i aksjologiczne. Treœæ pojêcia
pokoju buduj¹ opisy warunków w zakresie warstw spo³ecznych i w p³aszczyŸnie partykularnych grup narodowych, zmierzaj¹cych do pokoju œwiatowego.
Do tych warunków nale¿y: równoœæ, sprawiedliwoœæ, likwidacja wyzysku miêdzyludzkiego, usuniêcie dyskryminacji rasowej, kulturowej i religijnej, przezwyciê¿enie ró¿nych form
nacjonalizmów i szowinizmów, przewrócenie: niepodleg³oœci, suwerennoœci oraz sprawiedliwoœci miêdzynarodowej i ³adu gospodarczego œwiata, na bazie solidarnoœci serc ludzkich.
Termin „pokój pozytywny” zawiera zatem sens uniwersalny, w wymiarze zewnêtrznym (globalizm pluralistyczny), jak i wewnêtrznym w dziedzinie ducha osób, zjednoczonych w Chrystusie, przez Ewangeliê . Chodzi tu bowiem nie tylko o negatywny lub pozytywny aspekt pokoju,
ale o ci¹g³y proces kszta³towania postaw ludzkich, na drodze wielorakiej wspó³pracy miêdzyludzkiej wszystkich narodów i ich pañstw, na kanwie intelektualizacji edukacji pokoleñ, która
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
7
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
winna prowadziæ do rozwoju wszystkich wartoœci: spo³eczno-kulturowych, filozoficzno-prawnych,
teologiczno-moralnych, w stosunkach: rodzinnych, narodowych i miêdzynarodowych w wymiarze Europy i œwiata ca³ego – w myœl zasady: „Pokój przez wychowanie”. Chodzi tu bowiem
o program intelektualizacji edukacji, na kanwie idei o wrodzonej godnoœci osoby ludzkiej,
w aspekcie psychologicznym, socjologicznym, filozoficznym (w paradygmacie metafizycznym)
i teologicznym (w myœl Objawienia chrzeœcijañskiego w racjonalizacji metafizycznej), w obszarze poszczególnych krajów, o zasiêgu kontynentów œwiata ca³ego.
W tym duchu przebiega w³aœnie nauczanie Stolicy Apostolskiej. Wystarczy przywo³aæ na
pamiêæ choæby encykliki spo³eczne Koœcio³a, a zw³aszcza encyklikê Jana XXIII Pacem in
terris (11. IV. 1963). Encyklika ta jest skierowana nie tylko do Koœcio³a, ale i do wszystkich
ludzi dobrej woli. G³osi ona bowiem ideê, ¿e Pokój na Ziemi winien byæ oparty na uniwersalnej
zasadzie: porz¹dku moralnego w cz³owieku i ³adu etycznego w œwiecie miêdzynarodowym,
na wzór organizmalnej organizacji kosmosu (p.1 – 6). Naturalna równoœæ wszystkich ludzkich
jednostek warunkuje równoœæ wszystkich spo³eczeñstw „w swej godnoœci naturalnej” (p.89).
Z równoœci tej wynika prawo ka¿dego pañstwa „do istnienia, do w³asnego rozwoju” (p.68).
W ujêciu Papie¿a stosunki miêdzypañstwowe winne opieraæ siê na zasadach: równoœci (p.90).
sprawiedliwoœci (p,91), wolnoœci(p.120), wiernoœci umów (p.118), równouprawnienia ras, narodów, narodowoœci (p.95), nieingerencji w sprawy wewnêtrzne innych pañstw (p.120, 124).
Jan XXIII postuluje poparcie dla rozwoju wzajemnie korzystnej wspó³pracy w dziedzinie gospodarczej, spo³ecznej, politycznej i kulturowej (p.98,99). Papie¿ naucza:
„Prawdziwy i trwa³y pokój miêdzy narodami musi siê opieraæ nie na równowadze si³, ale
jedynie na wzajemnym zaufaniu” (113).
Obszar miêdzyludzkiego zaufania nale¿y do dziedziny powszechnej edukacji postaw ludzkich we wszystkich wymiarach ¿ycia zbiorowego. Chodzi tu bowiem o edukacjê intelektualistyczn¹,
opart¹ o personalizm w nurcie filozofii przedmiotu, w myœl filozofii starogreckiej i prawa starorzymskiego na kanwie Objawienia chrzeœcijañskiego. W tej konwencji mo¿na w³aœnie rozwijaæ ideê:
„Pokój przez wychowanie”, czyli wychowanie osobowoœci ludzkiej do ¿ycia w pokoju.
Do tej idei zachêca Powszechna Deklaracja Praw Cz³owieka (1948), która jest oparta na
wrodzonej godnoœci osoby ludzkiej. Godnoœæ ta jest umocowana biblijnie (cz³owiek jest obrazem Boga), filozoficznie (cz³owiek jest osob¹ w wymiarze transcendentnym), empiriokosmologicznie (zasada antropiczna – œwiat jest taki, by móg³ zaistnieæ i rozwijaæ siê cz³owiek). Zatem
najwy¿sz¹ racj¹ stanu cz³owieka jest wychowanie go, jako osoby, w jej wrodzonej godnoœci.
Osobowa godnoœæ cz³owieka jest fundamentem praw cz³owieka i narodów, a tym samym pokoju na œwiecie. Myœl ta jest istot¹ filozofii bytu spo³ecznego w cywilizacji ¿ycia. Taka cywilizacja zapewnia bowiem ci¹g³oœæ procesu edukacji do pokoju w obszarze: postaw indywidualnych, zachowañ rodzinnych, stosunków spo³ecznych, d¹¿eñ narodowych i uk³adów miêdzynarodowych. Tylko cywilizacja chrzeœcijañska, która nieustannie zwalcza gniew i nienawiœæ w skali
indywidualnej i strukturalnej, jest w stanie wype³niæ s³owa: Swe miecze przekuj¹ na lemiesze,
a swoje w³ócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza. Nie bêd¹ siê wiêcej zaprawiaæ do wojny (Iz 2,4). Katechizm Koœcio³a Katolickiego naucza bowiem: „Nasz Pan,
przypominaj¹c przykazanie: „Nie zabijaj!” (Mt 5,21), domaga siê pokoju serca i piêtnuje niemoralnoœæ zbrodniczego gniewu i nienawiœci” (2302). Gniew jest pragnieniem odwetu, a nienawiœæ jest przeciwna mi³oœci. Grzech jest zawsze przeciwny pokojowi, albowiem ³ad serca
wywodzi siê z prawdy, dobra, piêkna i œwiêtoœci. Ten ³ad jest twórczoœci¹, jak to ujmuje Jan
Pawe³ II w swej personalistycznej filozofii wychowania, która opiera siê na osobocentryŸmie,
afirmacji „drugiego” i uczestnictwie „w innym”, kieruj¹c siê równoczeœnie takimi zasadami, jak:
wolnoœæ, odpowiedzialnoœæ i mi³oœæ. Pokój na ziemi winien byæ owocem wychowania w Chrystusie, w przyjaznym Wszechœwiecie, na którym Jan Pawe³ II ci¹gle sk³ada³ swój poca³unek,
gdy w trudzie pielgrzymim przemierza³ glob ziemski, wychodz¹c na spotkania z ludami i narodami œwiata, by wychowywaæ je do Pokoju. A oto wybrane myœli Jego nauk:
8
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
Oto cz³owiek! Obraz i podobieñstwo Boga samego. Odbicie Jego chwa³y. On jeden mo¿e
w wielkiej ksiêdze Wszechœwiata odczytywaæ odwieczn¹ tajemnicê Bo¿ej M¹droœci. Œwiat
zosta³ mu dany i zadany po to, a¿eby w nim ¿y³ i rozwija³ siê, korzystaj¹c w³aœciwie ze stworzeñ, strzeg¹c Przymierza, jakie Bóg zawar³ z ca³ym stworzeniem. Jest to Przymierze Pokoju!
Temu Przymierzu Pokoju przeciwna jest wszelka wojna, która wynika z nienawiœci i przemocy.
Przez wojnê cz³owiek zamienia œwiat stworzony na miejsce œmierci i zniszczenia. Odbiera
wówczas œwiatu jego dog³êbny sens, odziera go z chwa³y Bo¿ej, która jest w nim wyra¿ona,
a poddaje go interesom – cz³owiek, p³aci równie¿ cenê zniszczenia i œmierci.
Czy¿ ostatnia wojna œwiatowa, która zakoñczy³a siê przed piêædziesiêciu laty, nie stanowi
potwierdzenia tej bolesnej prawdy? Ci wszyscy, którzy j¹ prze¿yli, wiedz¹ o tym z w³asnego
doœwiadczenia. Ci wszyscy, którzy padli jej ofiar¹, zas³uguj¹ dzisiaj na szczególn¹ pamiêæ
przed Bogiem. Za nich modlimy siê w czasie Mszy œw., w której bior¹ udzia³ jako koncelebranci wspó³bracia w episkopacie lub kap³añstwie, którzy podczas ostatniej wojny œwiatowej zostali ranni, uwiêzieni b¹dŸ deportowani do obozów koncentracyjnych albo te¿ s¹ pasterzami
miast boleœnie doœwiadczonych przez wojnê, jak Hiroszima i Nagasaki. […]
Czy¿ nie dlatego w chwili zakoñczenia wojny odczuwano naprzód potrzebê powrotu do
prawdy o cz³owieku? Taka jest wymowa Powszechnej Deklaracji Praw Cz³owieka, dla której
encyklika Pacem in terris mojego poprzednika Jana XXIII jest bardzo autorytatywnym komentarzem w œwietle wiary. Jak¿e aktualne s¹ s³owa zawarte w tych tekstach! Jak¿e czêsto zdarza
siê, ¿e s¹ one niestety tragicznie aktualne! Jak¿e nieodzowne jest, a¿eby ta Deklaracja sta³a siê
trwa³ym kryterium postêpowania pañstw i wspólnoty miêdzynarodowej! Jak¿e donios³e jest, a¿eby w szczególny sposób by³o wszêdzie szanowane pierwsze i podstawowe prawo cz³owieka, to
jest prawo do ¿ycia – od pierwszej chwili zaistnienia w ³onie matki, a¿ do naturalnej œmierci!
Watykan, 11.06. 1995r.
Na pierwszy rzut oka nasze pragnienie uczynienia z pokoju stanowczego nakazu mo¿e
wydawaæ siê utopi¹, skoro nasz œwiat daje dzisiaj tyle dowodów nadmiernej interesownoœci
w ramach przeciwstawnych sobie grup politycznych, ideologicznych i ekonomicznych.
Przywódcy i ró¿ne grupy, opanowani przez te systemy, sk³oni s¹ d¹¿yæ do realizowania w³asnych celów i do zaspokojenia ambicji panowania, postêpu i bogactwa, nie bior¹c pod uwagê
w sposób wystarczaj¹cy potrzeby i obowi¹zku miêdzynarodowej solidarnoœci i wspó³pracy na
rzecz wspólnego dobra wszystkich ludów stanowi¹cych rodzinê ludzk¹ […].
Najbardziej dramatycznym i niezaprzeczalnym przyk³adem jest nadal widmo broi atomowej, które wziê³o pocz¹tek z przeciwstawienia Wschód – Zachód. Broñ atomowa ma tak wielk¹
si³ê niszczycielsk¹, a plany strategiczne wojny nuklearnej USA tak wielostronne, ¿e ludzk¹
wyobraŸniê ogarnia parali¿uj¹cy lêk. Ten lêk nie jest bezpodstawny. Jedynym sposobem opanowania tego uzasadnionego lêku przed skutkami zag³ady atomowej jest postêp w negocjacjach na temat ograniczenia broni nuklearnych i na temat wspólnie ustalonych œrodków, które
zmniejsza³yby prawdopodobieñstwo wybuchu wojny atomowej. Chcia³bym raz jeszcze
wezwaæ mocarstwa atomowe do rozwa¿ania ich ogromnej odpowiedzialnoœci moralnej
i politycznej w tej dziedzinie. Jest to zobowi¹zanie, jakie niektórzy przyjêli równie¿ na siebie
w miêdzynarodowych uk³adach; dla wszystkich jest to zobowi¹zanie p³yn¹ce z podstawowej
wspó³odpowiedzialnoœci za pokój i rozwój.
GroŸba u¿ycia broni nie jest jedyn¹ przyczyn¹ utrwalania siê i narastania konfliktu. Rosn¹cy
handel broni¹ – konwencjonaln¹, ale bardzo udoskonalon¹ – powoduje straszliwe skutki.
Podczas gdy g³ówne mocarstwa unikaj¹ bezpoœredniego starcia, ich wspó³zawodnictwo czêsto rozgrywa siê w innych czêœciach œwiata. Lokalne problemy i ró¿nice regionalne ulegaj¹
zaostrzeniu i utrwalaniu przy pomocy broni dostarczanej przez kraje bogate i przez nadawanie lokalnym konfliktom oblicza ideologicznego przez mocarstwa, które – wyzyskuj¹c sytuacjê ubogich i bezbronnych – d¹¿¹ do zdobycia przewagi w danym regionie […]. W ¿adnym
wypadku pokój jako wartoœæ w pe³nym znaczeniu nie mo¿e wspó³istnieæ z niesprawiedliwoNumer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
9
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
œci¹. Pojêcie „pokoju” nie mo¿na zawê¿aæ wy³¹cznie do sytuacji braku konfliktu; nale¿y uto¿samiaæ go z pokojem i pe³ni¹ ³adu. Pokój ginie na skutek spo³ecznego i ekonomicznego wyzysku stosowanego przez zainteresowane si³y, dzia³aj¹ce na terenie miêdzynarodowym, czy te¿
wystêpuj¹ce jako elitarne grupy wewn¹trz krajów rozwijaj¹cych siê. Ginie wskutek podzia³ów
spo³ecznych, przeciwstawiaj¹cych bogatych ubogim na p³aszczyŸnie miêdzynarodowej czy
wewn¹trz pañstw. Ginie, gdy stosowanie przemocy rodzi gorzki owoc nienawiœci i podzia³ów.
Ginie, gdy wyzysk ekonomiczny i wewnêtrzny nacisk w ramach tkanki spo³ecznej sprawia, ¿e
ludzie czuj¹ siê bezbronni i zawiedzeni, a tym samym staj¹ siê podatni na niszczycielskie si³y
gwa³tu. Pokój jako wartoœæ jest nieustannie zagro¿ony przez utrwalane interesy, przez ró¿ne
i przeciwstawne interpretacje, zrêczne manipulowanie s³u¿¹ce ideologiom i systemom politycznym, których ostatecznym celem jest panowanie.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1986 r.
Przemoc tkwi korzeniami w k³amstwie i nie mo¿e siê obejœæ bez k³amstwa, usi³uj¹c
zapewniæ sobie nale¿n¹ powagê w oczach opinii œwitowej za pomoc¹ uzasadnieñ ca³kowicie
niezgodnych z ich natur¹ i zreszt¹ czêsto miêdzy sob¹ sprzecznych.Có¿ powiedzieæ o praktyce
stosowanej wobec tych, którzy nie podzielaj¹ tego samego stanowiska: aby ³atwiej ich zwalczyæ
lub zmusiæ do milczenia, daje im siê miano wroga”, przypisuje im wrogie zamiary, a przy pomocy
zrêcznej i ustawicznej propagandy piêtnuje siê ich jako napastników? […] W takim zamieszaniu
umys³ów trudno budowaæ pokój œrodkami pokojowymi. Konieczna jest odnowa prawdy, je¿eli siê
nie chce, ¿eby jednostki, grupy i narody nie w¹tpi³y w si³ê pokoju i nie zgadza³y siê na nowe formy
przemocy.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1980
Dwie ostatnie wojny œwiatowe, z których druga sprowadzi³a z sob¹ daleko wiêksze
¿niwo œmierci oraz daleko intensywniejsz¹ kumulacjê ludzkich cierpieñ. Z kolei zaœ druga
po³owa naszego stulecia - jakby proporcjonalnie do b³êdów i wykroczeñ naszej wspó³czesnej
cywilizacji – niesie w sobie tak straszliwe zagro¿enie wojn¹ nuklearn¹, ¿e nie mo¿emy o nim
myœleæ inaczej, jak tylko w kategoriach z niczym nieporównywalnej kumulacji cierpieñ a¿ do mo¿liwej samozag³ady ludzkoœci. W ten sposób œwiat cierpienia, który zasadniczo znajduje swój podmiot w ka¿dym cz³owieku, wydaje siê w naszej epoce – bardziej mo¿e ni¿ kiedykolwiek – przechodziæ w szczególne „cierpienie œwiata”: œwiata, jak nigdy dot¹d, przetworzonego postêpem w dzie³o
cz³owieka, a równoczeœnie, jak nigdy dot¹d, zagro¿onego na skutek b³êdów i win cz³owieka.
Solvifici doloris, 8
Wojna niszczy zamiast budowaæ; podkopuje moralne fundamenty spo³eczeñstwa, tworzy
nowe podzia³y i trwa³e napiêcia. Mimo to nieustannie docieraj¹ do nas informacje o wojnach
i konfliktach zbrojnych, poci¹gaj¹cych niezliczone ofiary w ludziach. Ile¿ razy moi Poprzednicy i ja
sam wzywaliœmy do po³o¿enia kresu tym okropnoœciom! Bêdê to czyni³ nadal, dopóki wszyscy nie
zrozumiej¹, ¿e wojna jest klêsk¹ wszelkiego autentycznego humanizmu.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1999 r.
Nierównoœci miêdzy bogatymi i ubogimi staj¹ siê coraz jaskrawsze nawet w krajach
najbardziej rozwiniêtych gospodarczo. Problem ten musi niepokoiæ sumienie ludzkoœci, jako
¿e wielka liczba osób ¿yje w warunkach, które uw³aczaj¹ ich wrodzonej godnoœci, co stanowi
przeszkodê dla autentycznego i harmonijnego postêpu ca³ej wspólnoty œwiatowej. […]
Chcia³bym omówiæ tu pokrótce kilka najbardziej niepokoj¹cych problemów, które drêcz¹ ubogich i tym samym zagra¿aj¹ pokojowi.
Pierwszym z nich jest problem zad³u¿enia zagranicznego. Dla niektórych krajów, a szczególnie dla ¿yj¹cych w nich mniej zamo¿nych warstw spo³ecznych, pozostaje on nieznoœnym
ciê¿arem, i to mimo wysi³ków, które wspólnota miêdzynarodowa, rz¹dy i instytucje finansowe
10
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
podejmuj¹, aby tê sprawê rozwi¹zaæ. Czy¿ nie najdotkliwiej odczuwa nierzadko konsekwencje sp³aty d³ugów w³aœnie najubo¿sza czêœæ obywateli tych krajów? Taka niesprawiedliwoœæ
mo¿e staæ siê przyczyn¹ rosn¹cego rozgoryczenia, poczucia frustracji, a nawet rozpaczy. […]
Trzeba zrewidowaæ warunki ca³kowitej lub czêœciowej sp³aty d³ugów, […]. Trzeba te¿ usuwaæ
same przyczyny zad³u¿enia: […]
Drugi bardzo powa¿ny problem to narkotyki: powszechnie znane s¹ ich smutne i tragiczne zwi¹zki z przemoc¹ i przestêpczoœci¹.
Powa¿ne trudnoœci ekonomiczne wystêpuj¹ce w niektórych krajach s¹ Ÿród³em […] masowych ruchów migracyjnych skierowanych ku krajom zamo¿niejszym, gdzie z kolei nastêpuje wzrost napiêæ i niepokojów spo³ecznych […]. Nêdza jest ukrytym, ale realnym niebezpieczeñstwem dla pokoju: rani ludzk¹ godnoœæ, a tym samym zagra¿a wartoœci, jak¹ jest ¿ycie
i parali¿uje proces pokojowego rozwoju spo³eczeñstwa. Przemoc na tle etnicznym, plemiennym i rasowym przynosi³a œmieræ ludziom, dzieli³a spo³ecznoœci, które dawniej wspó³¿y³y w zgodzie, pogr¹¿aj¹c je w ¿a³obie i siej¹c nienawiœæ […]. Szczególnie wa¿ne jest jednak to, by po
tylu bezsensownych przelewach krwi uznano raz na zawsze, ¿e wojna nigdy nie s³u¿y dobru
ludzkiej spo³ecznoœci […], ¿e rany przez ni¹ zadane d³ugo siê nie goj¹, wreszcie, ¿e konflikty
pogarszaj¹ tylko i tak trudne warunki ¿ycia ubogich i tworz¹ nowe formy ubóstwa.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1993 r.
Jestem g³êboko przekonany – jest to w¹tkiem przewodnim Biblii i myœli chrzeœcijañskiej,
a tak¿e, mam nadziejê, intuicj¹ wielu ludzi dobrej woli – ¿e wojna bierze swój pocz¹tek
w sercu cz³owieka. To w³aœnie cz³owiek zabija, a nie jego miecz, czy jak dzisiaj jego rakiety.
„Serce” w sensie biblijnym jest najg³êbszym pok³adem osoby ludzkiej, okreœlaj¹cym jej
stosunek do dobra, do innych, do Boga […].
Nie³ad serca jest w sposób szczególny nie³adem sumienia i wystêpuje wtedy, kiedy okreœla ono dobro lub z³o wedle w³asnego wyboru, zale¿nie od swych korzyœci materialnych lub
¿¹dzy w³adzy. Nawet z³o¿ony sposób sprawowania w³adzy nie zmienia faktu, ¿e zawsze indywidualne sumienie ponosi odpowiedzialnoœæ za przygotowanie, wywo³anie czy rozszerzenie
konfliktu; to, ¿e odpowiedzialnoœæ roz³o¿ona jest na wiêcej osób, w niczym nie zmienia tej
zasady.
Ale sumienie to bywa czêsto zniekszta³cone, by nie powiedzieæ: podporz¹dkowane, przez
ró¿ne systemy spo³eczno-polityczne i ideologiczne, które tak¿e s¹ dzie³em ludzkiego ducha.
Kiedy ludzie pozwalaj¹ siê zwodziæ systemom, które ukazuj¹ globaln¹, wy³¹czn¹ i manichejsk¹
niemal wizjê ludzkoœci, a warunkiem postêpu czyni¹ walkê z innymi, ich eliminacjê lub ujarzmienie, wówczas zamykaj¹ siê w mentalnoœci wojennej, która utrwala napiêcia i czyni ich
prawie niezdolnymi do dialogu, Niekiedy bezwarunkowa akceptacja tych systemów staje siê
swego rodzaju ba³wochwalstwem wobec przemocy, si³y i bogactwa, jak¹œ form¹ zniewolenia,
które odbiera wolnoœæ nawet samym rz¹dz¹cym.
Orêdzie na Œwiatowy dzieñ Pokoju 1984 r.
Nale¿y uczciwie stwierdziæ, ¿e ró¿norodne konflikty, których dziœ jesteœmy œwiadkami,
ró¿ni¹ siê pewnymi nowymi cechami od tych, które przekaza³a nam historia. Wyró¿nia je najpierw ich powszechnoœæ: nawet zlokalizowany konflikt jest czêsto wyrazem napiêæ, które maj¹
swe Ÿród³o w innym miejscu œwiata. Podobnie te¿ dany konflikt wywo³uje nierzadko g³êboki
daleko od miejsca, w którym powsta³. Mo¿na równie¿ mówiæ o ich charakterze ca³oœciowym:
wspó³czesne napiêcia mobilizuj¹ wszystkie si³y zainteresowanych narodów; nadto egoistyczna zach³annoœæ, czy nawet wrogoœæ, wyra¿aj¹ siê dziœ zarówno w decyzjach gospodarczych,
jak i w technicznych zastosowaniach nauki, a tak¿e w sposobie wykorzystania œrodków spo³ecznego przekazu i w dziedzinie militarnej. Trzeba w koñcu podkreœliæ równie¿ ich charakter
radykalny: wobec zdolnoœci niszczycielskiej wspó³czesnego arsena³u wojennego, stawk¹ w konNumer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
11
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
fliktach jest przetrwanie ca³ej ludzkoœci. Chocia¿ tyle czynników zdaje siê sprzyjaæ scaleniu
spo³ecznoœci ludzkiej, to jednak œwiat pozostaje nadal rozdarty; nad si³ami jednocz¹cymi dominuj¹ w nim podzia³y: Wschód-Zachód, Pó³noc-Po³udnie, przyjaciel – wróg.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1982 r.
Globalizacja ekonomii i finansów jest ju¿ rzeczywistoœci¹, coraz wyraŸniej widoczne
s¹ te¿ skutki szybkiego rozwoju technik informatycznych. Stoimy na progu nowej ery, która
niesie z sob¹ wielkie nadzieje, ale tak¿e pytania i obawy. Jakie bêd¹ konsekwencje dokonuj¹cych siê dziœ przemian? Czy wszyscy bêd¹ mogli czerpaæ korzyœci z globalnego rynku? Czy
wszyscy bêd¹ mogli wreszcie zaznaæ pokoju? Czy relacje miêdzy pañstwami bêd¹ bardziej
równoprawne, czy te¿ konkurencja ekonomiczna i rywalizacja miêdzy narodami i pañstwami
doprowadzi ludzkoœæ do sytuacji jeszcze bardziej niestabilnej? […]
Zadaniem jest zatem troska o to, aby globalizacja dokonywa³a siê w klimacie solidarnoœci i by nie prowadzi³a do marginalizacji. […]
Nie mo¿na te¿ przemilczeæ plagi korupcji zagra¿aj¹cej rozwojowi spo³ecznemu i politycznemu wielu narodów. Jest to zjawisko coraz powszechniejsze, które zakrada siê podstêpnie do wielu œrodowisk spo³ecznych, drwi¹c sobie z prawa i depcz¹c zasady sprawiedliwoœci
i prawdy […]
Istniej¹ inne jeszcze formy niesprawiedliwoœci zagra¿aj¹ce pokojowi. Pragnê wspomnieæ
tutaj o dwóch z nich, przede wszystkim o braku mo¿liwoœci uzyskania kredytu na przystêpnych warunkach […]
A có¿ powiedzieæ o narastaj¹cej fali przemocy wymierzonej przeciw kobietom i dzieciom? Jest to dziœ jedna z najbardziej rozpowszechnionych form ³amania praw cz³owieka,
która sta³a siê narzêdziem terroru: kobiery s¹ porywane jako zak³adniczki, dzieci barbarzyñsko mordowane. Przemoc¹ jest te¿ przymuszanie do prostytucji i pornografia dzieciêca, a tak¿e
wyzysk pracy nieletnich w warunkach prawdziwego niewolnictwa.
Orêdzie na Œwiatowy Dzieñ Pokoju 1998 r.
Normy prawa miêdzynarodowego, nakazuj¹ce szczególn¹ ochronê najm³odszych, s¹
w znacznej mierze lekcewa¿one, zaœ konflikty regionalne i etniczne, których liczba niezmiernie wzros³a, przekreœlaj¹ gwarancje przewidziane przez przepisy humanitarne. Dzieci gin¹
nawet od kul strzelców wyborowych; niszczy siê umyœlnie szko³y i bombarduje szpitale, w których s¹ leczone […]
Wspomnienie milionów zamordowanych dzieci i pe³ne smutku oczy wielu ich rówieœników, znosz¹cych okrutne cierpienia, s¹ dla nas bodŸcem do szukania wszelkich mo¿liwych
dróg ochrony lub przywrócenia pokoju, po³o¿enia kresu konfliktom i wojnom.
Orêdzie na Œwitowy Dzieñ Pokoju 1996 r.
12
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
Ja, Benedykt XVI, nastêpca Papie¿a Jana Paw³a II,
— proszê was, byœcie stoj¹c na ziemi, wpatrywali siê w niebo – w Tego, za którym od dwóch
tysiêcy lat pod¹¿aj¹ kolejne pokolenia ¿yj¹ce na naszej ziemi, odnajduj¹c w Nim ostateczny
sens istnienia;
— proszê was, byœcie umocnieni wiar¹ w Boga, anga¿owali siê ¿arliwie w umacnianie Jego
Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwoœci, solidarnoœci i mi³osierdzia;
— proszê was, byœcie odwa¿nie sk³adali œwiadectwo Ewangelii przed dzisiejszym œwiatem,
nios¹c nadziejê ubogim, cierpi¹cym, opuszczonym, zrozpaczonym, ³akn¹cym wolnoœci,
prawdy i pokoju;
— proszê was, byœcie czyni¹c dobro bliŸniemu i troszcz¹c siê o dobro wspólne, œwiadczyli, ¿e Bóg
jest mi³oœci¹;
— proszê was w koñcu, byœcie skarbem wiary dzielili siê z innymi narodami Europy i œwiata,
równie¿ przez pamiêæ o waszym Rodaku, który jako Nastêpca Œwiêtego Piotra czyni³ to
z niezwyk³¹ moc¹ i skutecznoœci¹;
— proszê was tak¿e, byœcie pamiêtali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak pamiêtaliœcie o moim wielkim Poprzedniku, bym wype³ni³ misjê powierzon¹ mi przez Chrystusa.
Proszê was:
Trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w mi³oœci!
(Homilia na krakowskich B³oniach, 28 maja 2006 )
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
13
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
ENCYKLIKA
CARITAS IN VERITATE
OJCA ŒWIÊTEGO BENEDYKTA XVI
DO BISKUPÓW, PREZBITERÓW I DIAKONÓW
DO OSÓB KONSEKROWANYCH
DO WIERNYCH ŒWIECKICH
WSZYSTKICH LUDZI DOBREJ WOLI
O INTEGRALNYM ROZWOJU LUDZKIM
W MI£OŒCI I PRAWDZIE
WPROWADZENIE
1. MI£OŒÆ W PRAWDZIE, której Jezus Chrystus sta³ siê œwiadkiem przez swoje ¿ycie ziemskie, a zw³aszcza przez swoj¹ œmieræ i zmartwychwstanie, stanowi zasadnicz¹ si³ê napêdow¹
prawdziwego rozwoju ka¿dego cz³owieka i ca³ej ludzkoœci. Mi³oœæ – «caritas» – to nadzwyczajna
si³a, sk³aniaj¹ca osoby do odwa¿nego i ofiarnego zaanga¿owania siê na polu sprawiedliwoœci
i pokoju. To si³a, która ma swoje pocz¹tki w Bogu – odwiecznej Mi³oœci i absolutnej Prawdzie.
Ka¿dy znajduje swoje dobro, podejmuj¹c plan, który Bóg ma wobec niego, by w pe³ni go urzeczywistniæ: w tym bowiem planie znajduje swoj¹ prawdê, a przyjmuj¹c j¹ staje siê wolny (por. J 8, 32).
Dlatego obrona prawdy, proponowanie jej z pokor¹ i przekonaniem oraz œwiadczenie o niej
w ¿yciu stanowi¹ wymagaj¹ce i nie do zast¹pienia formy mi³oœci. Ona bowiem «wspó³weseli siê
z prawd¹» (1 Kor 13, 6). Wszyscy ludzie doœwiadczaj¹ wewnêtrznego impulsu do mi³owania
w sposób autentyczny: mi³oœæ i prawda nigdy ich nie opuszczaj¹ ca³kowicie, poniewa¿ stanowi¹
powo³anie wpisane przez Boga w serce i umys³ ka¿dego cz³owieka. Jezus Chrystus oczyszcza
i uwalnia od naszych ludzkich ograniczeñ poszukiwanie mi³oœci oraz prawdy i ods³ania przed nami
w ca³ej pe³ni inicjatywê mi³oœci i projekt prawdziwego ¿ycia, jaki Bóg nam przygotowa³.
W Chrystusie mi³oœæ w prawdzie staje siê Obliczem Jego Osoby, a dla nas powo³aniem do
mi³owania naszych braci w prawdzie Jego projektu. On bowiem sam jest Prawd¹ (por. J 14, 6).
2. Mi³oœæ (caritas) jest królewsk¹ drog¹ nauki spo³ecznej Koœcio³a. Wszelka odpowiedzialnoœæ i zaanga¿owanie zarysowane przez tê naukê czerpi¹ z mi³oœci, która zgodnie z nauczaniem
Jezusa stanowi syntezê ca³ego Prawa (por. Mt 22, 36-40). Stanowi ona prawdziw¹ treœæ osobistej
relacji z Bogiem i bliŸnim; jest nie tylko zasad¹ mikro-relacji: wiêzi przyjacielskich, rodzinnych,
ma³ej grupy, ale tak¿e makro-relacji: stosunków spo³ecznych, ekonomicznych i politycznych.
Dla Koœcio³a – uformowanego przez Ewangeliê – mi³oœæ jest wszystkim, poniewa¿, jak naucza œw.
Jan (por. 1 J 4, 8. 16) i jak przypomnia³em w mojej pierwszej Encyklice, «Bóg jest mi³oœci¹» (Deus
caritas est): wszystko wywodzi siê z mi³oœci Bo¿ej, dziêki niej wszystko przyjmuje kszta³t, do niej
wszystko zmierza. Mi³oœæ jest najwiêkszym darem, jaki Bóg przekaza³ ludziom, jest Jego obietnic¹ i nasz¹ nadziej¹.
14
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
Jestem œwiadomy, ¿e istniej¹ b³êdne drogi a i mi³oœæ – jak to bywa³o i nadal bywa – jest
ogo³acana z sensu, oraz ¿e ³¹czy siê z tym ryzyko opacznego rozumienia mi³oœci, wykluczania
z niej treœci etycznej i w ka¿dym wypadku utrudnieñ w jej prawid³owej ocenie. W krêgach spo³ecznych, prawnych, kulturowych, politycznych i ekonomicznych, czyli w kontekstach bardziej nara¿onych na tego rodzaju niebezpieczeñstwo, ³atwo stwierdza siê jej niewielkie znaczenie dla interpretowania i kierowania odpowiedzialnoœci¹ moraln¹. St¹d potrzeba ³¹czenia mi³oœci z prawd¹ nie
tylko w kierunku wskazanym przez œw. Paw³a, «veritas in caritate» (Ef 4, 15), ale równie¿ w odwrotnym i komplementarnym kierunku – «caritas in veritate». Prawdy trzeba szukaæ, znajdowaæ j¹
i wyra¿aæ w «ekonomii» mi³oœci, ale z kolei mi³oœæ trzeba pojmowaæ, ceniæ i ¿yæ ni¹ w œwietle
prawdy. W ten sposób nie tylko przys³u¿ymy siê mi³oœci oœwieconej prawd¹, ale przyczynimy siê
do uwiarygodnienia prawdy, ukazuj¹c jej si³ê uwierzytelniania i przekonywania w konkretnym ¿yciu
spo³ecznym. Nie jest to bez znaczenia dzisiaj, w kontekœcie spo³ecznym i kulturowym relatywizuj¹cym prawdê, czêsto niezwracaj¹cym na ni¹ uwagi i jej niechêtnym.
3. Dziêki tej œcis³ej wiêzi z prawd¹, mo¿na uznaæ mi³oœæ za autentyczny wyraz cz³owieczeñstwa oraz za element o podstawowym znaczeniu w relacjach ludzkich, tak¿e o charakterze publicznym. Tylko w prawdzie mi³oœæ jaœnieje blaskiem i mo¿e byæ prze¿ywana autentycznie.
Prawda jest œwiat³em nadaj¹cym mi³oœci sens i wartoœæ. Œwiat³o to jest œwiat³em rozumu i wiary,
dziêki któremu umys³ dochodzi do przyrodzonej i nadprzyrodzonej prawdy mi³oœci: odkrywa jej
sens oddania siê, przyjêcia i komunii. Bez prawdy mi³oœæ koñczy siê na sentymentalizmie. Mi³oœæ
staje siê pust¹ skorup¹, któr¹ mo¿na dowolnie wype³niæ. W kulturze bez prawdy istnieje ryzyko
wypaczenia mi³oœci. Staje siê ona ³upem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek, s³owem
nadu¿ywanym i zniekszta³canym a¿ po nabranie przeciwnego znaczenia. Prawda uwalnia mi³oœæ
od w¹skich dróg emocjonalnoœci, pozbawiaj¹cych j¹ treœci relacyjnych i spo³ecznych, i od fideizmu, pozbawiaj¹cego j¹ spojrzenia ludzkiego i uniwersalnego. Mi³oœæ odzwierciedla w prawdzie
wymiar osobisty i jednoczeœnie publiczny wiary w Boga biblijnego, bêd¹cego równoczeœnie «Agápe»
i «Lógos»: Mi³oœci¹ i Prawd¹, Mi³oœci¹ i S³owem.
4. Poniewa¿ mi³oœæ (caritas) jest pe³na prawdy, cz³owiek mo¿e poj¹æ bogactwo jej wartoœci,
mo¿e siê ni¹ dzieliæ i komunikowaæ. Prawda jest bowiem lógos tworz¹cym diálogos, a wiêc komunikacjê i komuniê. Prawda, pozwalaj¹c ludziom wyjœæ z krêgu subiektywnych opinii i odczuæ, daje
im mo¿liwoœæ postêpowania przekraczaj¹cego uwarunkowania kulturowe i historyczne oraz spotkania siê w ocenie wartoœci i istoty rzeczy. Prawda otwiera i jednoczy umys³y w lógos mi³oœci:
oto chrzeœcijañskie g³oszenie i œwiadectwo mi³oœci. W obecnym kontekœcie spo³ecznym i kulturowym, w którym rozpowszechniona jest tendencja do relatywizowania prawdy, prze¿ywanie mi³oœci w prawdzie prowadzi do zrozumienia, ¿e wybór wartoœci chrzeœcijañskich jest nie tylko spraw¹
po¿yteczn¹, ale niezbêdn¹ dla budowania dobrego spo³eczeñstwa oraz prawdziwego, integralnego rozwoju ludzkiego. Chrzeœcijañstwo mi³oœci bez prawdy mo¿na ³atwo zamieniæ na magazyn
dobrych uczuæ, po¿ytecznych we wspó³¿yciu spo³ecznym, lecz marginalnych. W ten sposób nie
by³oby ju¿ prawdziwego i w³aœciwego miejsca dla Boga w œwiecie. Mi³oœæ pozbawiona prawdy
zostaje sprowadzona do œrodowiska ciasnego i pozbawionego relacji z drugim cz³owiekiem.
Zostaje wy³¹czona z projektów i procesów budowania ludzkiego rozwoju o uniwersalnym charakterze, w dialogu wiedzy i czynu.
5. Caritas to mi³oœæ przyjêta i darowana. Jest ona «³ask¹» (cháris). Jej Ÿród³em jest krystaliczna mi³oœæ Ojca do Syna, w Duchu Œwiêtym. To mi³oœæ, która z Syna sp³ywa na nas. To mi³oœæ
stwórcza, dziêki której istniejemy; to mi³oœæ odkupieñcza, dziêki której jesteœmy nowym stworzeniem. To mi³oœæ objawiona i urzeczywistniona przez Chrystusa (por. J 13, 1) oraz «rozlana w sercach naszych przez Ducha Œwiêtego» (Rz 5, 5). Ludzie, bêd¹c adresatami mi³oœci Bo¿ej, stali siê
podmiotami mi³oœci i s¹ powo³ani, by staæ siê narzêdziami ³aski, by szerzyæ mi³oœæ Bo¿¹ i tworzyæ
wiêzi mi³oœci.
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
15
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
Na tê dynamikê mi³oœci przyjêtej i ofiarowanej odpowiada nauka spo³eczna Koœcio³a. Jest
ona «caritas in veritate in re sociali»: g³oszeniem prawdy mi³oœci Chrystusa w spo³eczeñstwie.
Nauka ta jest pos³ug¹ mi³oœci, ale w prawdzie. Prawda zachowuje i wyra¿a wyzwalaj¹c¹ moc
mi³oœci w coraz to nowych wydarzeniach historii. Jest równoczeœnie prawd¹ wiary i rozumu,
w rozró¿nieniu i zarazem zespoleniu dwóch sfer poznania. Prawdy tej potrzebuj¹: rozwój, dobrobyt spo³eczny i w³aœciwe rozwi¹zywanie powa¿nych problemów spo³eczno-ekonomicznych, trapi¹cych ludzkoœæ. Jeszcze bardziej potrzebuj¹ tego, aby prawda ta by³a mi³owana i by o niej
œwiadczono. Bez prawdy, bez zaufania i mi³oœci do prawdy, nie ma œwiadomoœci i odpowiedzialnoœci spo³ecznej, a dzia³alnoœæ spo³eczna zostaje uzale¿niona od prywatnych interesów i logiki w³adzy, prowadz¹c do dzielenia spo³eczeñstwa, a tym bardziej spo³eczeñstwa zmierzaj¹cego do
globalizacji, w trudnych momentach jak obecnie.
6. «Caritas in veritate» to zasada, wokó³ której skupia siê nauka spo³eczna Koœcio³a; zasada
ta znajduje formê dzia³ania w kryteriach orientacyjnych dzia³ania moralnego. Pragnê w szczególnoœci
zwróciæ uwagê na dwa z nich, zwi¹zane w sposób specjalny z zaanga¿owaniem na rzecz rozwoju
w spo³eczeñstwie zmierzaj¹cym do globalizacji: chodzi o sprawiedliwoœæ i dobro wspólne.
Przede wszystkim sprawiedliwoœæ. Ubi societas, ibi ius: ka¿de spo³eczeñstwo opracowuje
w³asny system wymiaru sprawiedliwoœci. Mi³oœæ przewy¿sza sprawiedliwoœæ, poniewa¿ kochaæ to
znaczy darowaæ, ofiarowaæ coœ mojego drugiemu; ale mi³oœci nie ma nigdy bez sprawiedliwoœci,
która sk³ania, by daæ drugiemu to, co jest jego, co mu siê nale¿y z tej racji, ¿e jest i dzia³a.
Nie mogê drugiemu «darowaæ» coœ z siebie, je¿eli mu nie dam w pierwszym rzêdzie tego, co mu
siê nale¿y zgodnie ze sprawiedliwoœci¹. Kto kocha drugich, jest przede wszystkim sprawiedliwy
wobec nich. Sprawiedliwoœæ nie tylko nie jest obca mi³oœci, nie tylko nie jest alternatywn¹ albo
paraleln¹ drog¹ mi³oœci: sprawiedliwoœæ jest niepodzielnie zwi¹zana z mi³oœci¹,[1] towarzyszy jej.
Sprawiedliwoœæ jest pierwsz¹ drog¹ mi³oœci, jak powiedzia³ Pawe³ VI, jest jej «najmniejsz¹ miar¹»,[2]
stanowi integraln¹ czêœæ tej mi³oœci «czynem i prawd¹» (1 J 3, 18), do której zachêca aposto³ Jan.
Z jednej strony mi³oœæ domaga siê sprawiedliwoœci: uznania i uszanowania s³usznych praw poszczególnych osób i narodów. Podejmuje siê ona budowania miasta cz³owieka zgodnie z prawem
i sprawiedliwoœci¹. Z drugiej strony mi³oœæ przewy¿sza sprawiedliwoœæ i uzupe³nia j¹ zgodnie
z logik¹ daru i przebaczenia.[3] Miasto cz³owieka nie wzrasta tylko dziêki odniesieniom do praw
i obowi¹zków, ale jeszcze bardziej i w pierwszym rzêdzie dziêki relacjom bezinteresownoœci, mi³osierdzia i komunii. Mi³oœæ objawia zawsze tak¿e w relacjach ludzkich mi³oœæ Bo¿¹, daj¹c wartoœæ
teologaln¹ i zbawcz¹ wszelkim zaanga¿owaniom sprawiedliwoœci w œwiecie.
7. Trzeba tak¿e mieæ bardzo na wzglêdzie dobro wspólne. Kochaæ kogoœ, to znaczy pragn¹æ
jego dobra i anga¿owaæ siê skutecznie w tym celu. Obok dobra indywidualnego istnieje dobro
zwi¹zane ze wspó³¿yciem spo³ecznym osób: dobro wspólne. To dobro owego my-wszyscy, sk³adaj¹cego siê z poszczególnych osób, rodzin oraz grup poœrednich, ³¹cz¹cych siê we wspólnocie
spo³ecznej.[4] Nie jest to dobro poszukiwane dla niego samego, ale ze wzglêdu na osoby, które
nale¿¹ do wspólnoty spo³ecznej i które tylko w niej mog¹ rzeczywiœcie i skuteczniej osi¹gn¹æ
swoje dobro. Pragnienie dobra wspólnego i anga¿owanie siê na jego rzecz stanowi wymóg sprawiedliwoœci i mi³oœci. Anga¿owanie siê na rzecz dobra wspólnego oznacza z jednej strony troszczenie siê, a z drugiej korzystanie z zespo³u instytucji tworz¹cych z punktu widzenia prawnego,
cywilnego, politycznego i kulturalnego strukturê ¿ycia spo³ecznego, które w ten sposób przyjmuje
kszta³t pólis, miasta. Tym bardziej skutecznie kochamy bliŸniego, im bardziej anga¿ujemy siê na
rzecz dobra wspólnego, odpowiadaj¹cego równie¿ na jego rzeczywiste potrzeby. Ka¿dy chrzeœcijanin wezwany jest do tej mi³oœci zgodnie ze swoim powo³aniem i swoimi mo¿liwoœciami oddzia³ywania w pólis. Oto droga instytucjonalna – mo¿emy tak¿e powiedzieæ polityczna – mi³oœci, nie
mniej kwalifikowana i wyrazista ni¿ mi³oœæ odnosz¹ca siê bezpoœrednio do bliŸniego, poza mediacjami instytucjonalnymi w obrêbie pólis. Gdy mi³oœæ o¿ywia zaanga¿owanie na rzecz dobra wspól16
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
DZIEDZICTWO TESTAMENTOWE JANA PAW£A II
nego, ma ono wiêksz¹ wartoœæ ni¿ tylko œwieckie i polityczne zaanga¿owanie. Jak ka¿de zaanga¿owanie na rzecz sprawiedliwoœci, wpisuje siê ono w œwiadectwo mi³oœci Bo¿ej, które dzia³aj¹c
w czasie przygotowuje wiecznoœæ. Gdy dzia³alnoœæ cz³owieka na ziemi czerpie natchnienie i podtrzymywane jest przez mi³oœæ, przyczynia siê do budowania powszechnego miasta Bo¿ego, do
którego zmierzaj¹ dzieje rodziny ludzkiej. W spo³eczeñstwie znajduj¹cym siê na drodze do globalizacji, dobro wspólne i zaanga¿owanie na jego rzecz musz¹ przyj¹æ wymiar ca³ej rodziny ludzkiej,
to znaczy wspólnoty ludów i narodów,[5] aby nadaæ kszta³t jednoœci i pokoju miastu cz³owieka,
czyni¹c je w pewnej mierze antycypacj¹ zapowiadaj¹c¹ miasto Bo¿e bez barier.
8. Publikuj¹c w 1967 r. Encyklikê Populorum progressio, mój czcigodny poprzednik Pawe³ VI
rozjaœni³ wielki temat rozwoju narodów blaskiem prawdy i œwiat³em Chrystusowej mi³oœci. Stwierdzi³ on, ¿e g³oszenie Chrystusa jest pierwszym i zasadniczym czynnikiem rozwoju[6] i pozostawi³
nam zadanie kroczenia drog¹ rozwoju ca³ym naszym sercem i ca³ym naszym umys³em,[7] to
znaczy z ¿arem mi³oœci i m¹droœci¹ prawdy. To pierwotna prawda mi³oœci Bo¿ej, darowana nam
³aska, otwiera nasze ¿ycie na dar i umo¿liwia nadziejê na «rozwój ca³ego cz³owieka i wszystkich
ludzi»,[8] na przejœcie «z mniej ludzkich warunków ¿ycia do warunków bardziej godnych cz³owieka,[9] zrealizowane po pokonaniu trudnoœci, które nieod³¹cznie spotykamy na drodze.
Po ponad czterdziestu latach od publikacji Encykliki pragnê z³o¿yæ ho³d i uczciæ pamiêæ wielkiego Papie¿a Paw³a VI, podejmuj¹c jego nauczanie o integralnym rozwoju ludzkim i krocz¹c
drog¹ wyznaczon¹ przez to nauczanie, aby je obecnie zaktualizowaæ. Ten proces aktualizacji
rozpocz¹³ siê od Encykliki Sollicitudo rei socialis, któr¹ S³uga Bo¿y Jan Pawe³ II chcia³ upamiêtniæ
publikacjê Populorum progressio z okazji jej dwudziestej rocznicy. Do tamtej chwili tego rodzaju
wspomnienie by³o zarezerwowane jedynie dla Rerum novarum. Po up³ywie ponad dwudziestu lat
wyra¿am moje przekonanie, ¿e Populorum progressio zas³uguje, aby uwa¿ano j¹ za «Rerum
novarum wspó³czesnej epoki», rozjaœniaj¹c¹ drogê ludzkoœci w kierunku zjednoczenia.
9. Mi³oœæ w prawdzie – caritas in veritate – to wielkie wyzwanie dla Koœcio³a w œwiecie postêpuj¹cej i szerz¹cej siê globalizacji. Ryzyko naszych czasów polega na tym, ¿e faktycznej wzajemnej zale¿noœci miêdzy ludŸmi i narodami nie odpowiada etyczne wspó³dzia³anie sumieñ i umys³ów, którego wynikiem móg³by byæ rozwój naprawdê ludzki. Jedynie dziêki mi³oœci, oœwieconej
œwiat³em rozumu i wiary, mo¿liwe jest osi¹gniêcie celów rozwoju bardziej ludzkich i humanizuj¹cych. Dzielenia siê dobrami i zasobami, bêd¹cymi Ÿród³em autentycznego rozwoju, nie zapewnia
jedynie postêp techniczny i czysto interesowne relacje, lecz potencja³ mi³oœci zwyciê¿aj¹cy z³o
dobrem (por. Rz 12, 21) i otwieraj¹cy na wzajemnoœæ sumieñ i wolnoœci.
Koœció³ nie ma do zaofiarowania technicznych rozwi¹zañ[10] i jest «jak najdalszy od mieszania siê do rz¹dów pañstw».[11] Ma jednak misjê prawdy do spe³nienia, w ka¿dym czasie i okolicznoœciach, dla spo³eczeñstwa na miarê cz³owieka, jego godnoœci i powo³ania. Bez prawdy cz³owiek
skazuje siê na empiryczn¹ i sceptyczn¹ wizjê ¿ycia, niezdoln¹ wznieœæ siê ponad praxis, poniewa¿ nie interesuje jej dostrze¿enie wartoœci – a czasem nawet znaczeñ – dziêki którym mog³aby
j¹ os¹dzaæ i ukierunkowaæ. Wiernoœæ cz³owiekowi wymaga wiernoœci prawdzie, która jako jedyna
gwarantuje wolnoœæ (por. J 8, 32) i mo¿liwoœæ integralnego rozwoju ludzkiego. Dlatego Koœció³ jej
poszukuje, niezmordowanie g³osi i uznaje j¹, gdziekolwiek siê ujawnia. Tej misji prawdy Koœció³
nie mo¿e siê wyrzec. Jego nauka spo³eczna stanowi szczególny element tego g³oszenia: jest ona
s³u¿b¹ prawdzie, która wyzwala. Otwarta na prawdê, pochodz¹c¹ z jakiegokolwiek Ÿród³a wiedzy,
nauka spo³eczna Koœcio³a przyjmuje j¹, scala w jedno fragmenty, w jakich czêsto j¹ odnajduje
i staje siê jej mediatorem w nowym zawsze ¿yciu spo³ecznoœci ludzi i narodów.[12]
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
17
TEMAT MIESI¥CA
Andrzej J. Horodecki
KIERUNKI ODBUDOWY CYWILIZACJI £ACIÑSKIEJ
Wprowadzenie
Od czasu opublikowania encykliki Jana Paw³a II
Fides et ratio pojawia siê wa¿ne pytanie XX wieku:
czy jest jeszcze mo¿liwa wiedza ogólnokszta³c¹ca?
Pytanie to jest k³opotliwe dla sukcesorów czasów
nowo¿ytnych, którzy wci¹¿ usi³uj¹ usun¹æ Pana
Boga z horyzontu myœli ludzkiej. Elity spo³eczne uleg³y degeneracji intelektualnej: formacja aprioryczna
opanowa³a myœl ludzk¹, natomiast czynienie sobie
ziemi poddan¹, bez ogl¹dania siê na konsekwencje
grzechu pierworodnego, wymaga od nich zaanga¿owania siê w jakimœ w¹skim obszarze aposteriorycznej przecie¿ rzeczywistoœci.
Mamy zatem do czynienia z rz¹dem dusz, pe³nionym przez wybitnych specjalistów, którzy za cenê
zachowania swojego naukowego status quo, jak i ze
wzglêdów po prostu egzystencjalnych, gotowi s¹ s³u¿yæ w³adzy swoj¹ gotowoœci¹ firmowania ka¿dej niedorzecznoœci, dziêki brakowi sensownego kontaktu
z rzeczywistoœci¹ spoza swojej w³asnej w¹skiej specjalizacji. Spo³eczeñstwo, w najszerszym tego s³owa znaczeniu zosta³o, wskutek tradycji czasów nowo¿ytnych, wychowane w kulcie profesora, jako instytucji autorytetu.
Po Rewolucji Polskiej ’89, pomyœlanej jako
inteligencka kontrrewolucja, robotnik wróci³ do punktu wyjœcia z czasów XIX w. kiedy to Europa by³a ju¿
faktycznie postchrzeœcijañska. Unia Europejska stanowi dziœ tylko instytucjonalne skonsumowanie tego
faktu, wzbogaconego dziêki wybitnym specjalistom
o œrodki zag³ady dzieci nienarodzonych, ludzi upoœledzonych (w przygotowaniu) oraz starców. Instytucja ta oparta jest na prawie stanowionym, ca³kowicie odrzucaj¹cym Prawo Naturalne, jej przewodnia myœl¹ spo³eczn¹ jest, dobrze znane z marksizmu-leninizmu, has³o: „precz z biblijnym przekleñstwem pracy w pocie czo³a!”
W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy: osoba nie rozumiej¹ca Prawa Naturalnego, lub
odrzucaj¹ca je a priori, jest pozbawiona wiedzy ogólnokszta³c¹cej. Mo¿e do niej wracaæ, dziêki pochyleniu siê z mi³oœci¹ nad drugim cz³owiekiem przy równoczesnym, ustawicznym kontakcie z Dzie³em Stworzenia. Eliminacja rodziny, jako pierwotnego Ÿród³a
mi³oœci oraz marginalizacja przyrody w naszym codziennym ¿yciu, stanowi bodaj najwa¿niejszy cel
Centralnych Si³ Politycznych. Jak bowiem przeciêtny
18
cz³owiek mo¿e uwierzyæ Ewangelii, je¿eli nie dozna³
na co dzieñ mi³oœci macierzyñskiej, jako dobra samego w sobie, a owce, lilie polne i ptaki niebieskie
s¹ mu z zasady niedostêpne.
CSP promuj¹ urbanizacjê i marginalizuj¹ wieœ,
co prowadzi do egzystencjalnej inwersji. Mapa Polski z pocz¹tku XX w. to obszar zielony (wieœ) z ma³ymi wysepkami czerwonymi (miasto). Sto lat póŸniej niemal ca³a Polska jest czerwona, z zielonymi,
wyludnionymi wyspami (wieœ). Na tradycyjnej wsi
cz³owiek ¿yje przez 24 godziny w zdrowych warunkach, w mieœcie na odwrót, ¿yje w zatrutym chemicznie œrodowisku i agresywnym, a wiêc patogennym
stressie.
Sytuacja tego typu stanowi jak widaæ, doskona³¹ po¿ywkê dla manipulacji ze strony CSP, oczywiœcie zawsze „dla dobra cz³owieka”. W³aœnie wiedza ogólnokszta³c¹ca jest pilnie potrzebna, aby Polska uwolni³a siê z obsesji naœladownictwa „rozwoju
i postêpu” UE i zaczê³a ¿yæ w³asnym ¿yciem z pracy
intelektualnej i fizycznej w pocie czo³a, w warunkach
wielopokoleniowej rodziny na skrawku ziemi ojczystej, na w³asny rachunek, bez zaci¹gania ¿adnych
kredytów. Wszystkie inne drogi ¿ycia ³ami¹ zale¿noœci teoriogrupowe miêdzy struktur¹ psychofizyczn¹ cz³owieka a Dzie³em Stworzenia.
Wa¿nym celem Rewolucji Francuskiej by³o
wprowadzenie przez Napoleona podatku katastralnego ad valorem. Podatek ten roœnie wraz ze wzrostem wartoœci gruntu, a wiêc ze wzrostem urbanizacji i staje siê trudny do uiszczenia w miarê, jak jego
w³aœciciel wchodzi w wiek emerytalny. Libera³owie
twierdz¹, ¿e wzrost podatku jest konieczny, poniewa¿ wymusza lepsze zagospodarowanie posiadanego gruntu oraz ruch na gie³dzie, ale de facto jest
to tylko stymulowanie ruchu kapita³u w celu zwiêkszenia dochodów banków.
Docelowo, podatek katastralny uniemo¿liwia
odbudowanie œredniej warstwy ziemiañskiej, jako
stabilizatora ³adu spo³ecznego, a wiêc konserwuje
zbrodnicze dzie³o Rewolucji Francuskiej. CSP osi¹gnê³y ten cel w USA w sposób konstytucyjny, a mianowicie uchwalono przy narodzinach tego pañstwa
obligatoryjny podzia³ maj¹tku miêdzy spadkobierców.
W ten sposób tradycje ziemiañskie wœród imigrantów z Europy zosta³y na samym wstêpie zniszczone. Dlatego do istoty pañstwa cywilizacji ³aciñskiej
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
TEMAT MIESI¥CA
powinno nale¿eæ strze¿enie ka¿dego zwi¹zku jego
obywateli z ziemi¹.
Wiedza ogólnokszta³c¹ca o istnieniu cz³owieka
Jakby na przekór Ewangelii œw. Jana: „Na pocz¹tku by³o S³owo...” (J 1.1), Kartezjusz orzek³, ¿e
„cogito, ergo sum”, a wiêc cz³owiek zawdziêcza swoje istnienie temu, ¿e myœli. Istnienie ma jednak dwa
stadia. Pierwsze zawdziêczamy tylko Bogu Stwórcy, drugie tak¿e Bogu, ale z koniecznym udzia³em
cz³owieka, który mo¿e wzbogacaæ siê jako obraz
i podobieñstwo swojego Ojca.
W praktyce, cz³owiek pog³êbia swoje istnienie,
obserwuj¹c w drugim cz³owieku ów obraz i podobieñstwo, a wynik zale¿y od tego, czy ten drugi cz³owiek jest mu bliski, czy ³¹czy ich wiêŸ mi³oœci. WiêŸ
ta tworzy jakby ³¹cze, przez które przep³ywaj¹ dobra moralne, intelektualne oraz egzystencjalne. Ka¿dy cz³owiek ma wszczepione przez Stwórcê Prawo
Naturalne, a z nim g³os sumienia, sygnalizuj¹cy rozbie¿noœci miêdzy tym Prawem i swoim postêpowaniem.
Na istnienie ludzkie maj¹ olbrzymi wp³yw jeszcze dwa czynniki. Pierwszy, to metoda ustroju ¿ycia
zbiorowego, czyli jak j¹ zdefiniowa³ Koneczny – cywilizacja. Zasadniczo tylko cywilizacja personalistyczna, która ¿¹da od cz³owieka odpowiedzialnoœci za ka¿dy swój czyn, nadaj¹c w ten sposób jego
istnieniu osobowy charakter, umo¿liwia mu wnikniêcie w nadprzyrodzony sens jego doczesnego ¿ycia.
Drugi czynnik, to œrodowisko, rozumiane jako
¿ycie rodzinne w harmonii cia³a i duszy z przyrod¹.
Po grzechu pierworodnym praca – zarówno fizyczna jak i umys³owa – w pocie czo³a, jest warunkiem
równowagi cz³owieka jako osoby wœród innych ludzi
oraz w ³onie przyrody.
Jak widaæ, sens istnienia cz³owieka bezpoœrednio, poprzez têsknotê za obrazem i podobieñstwem
Boga w drugim cz³owieku oraz przez podziw dla
œwiata stworzonego, którego mia³ on byæ koron¹,
nieuchronnie wywo³uje wra¿enie, ¿e istnia³a kiedyœ
doskona³a wiêŸ z Bogiem (w jêzyku ³aciñskim ligare
– wi¹zaæ), ¿e za swoje powo³anie ¿yciowe ka¿dy
z nas w podœwiadomoœci uwa¿a ponowne, doskona³e zwi¹zanie z Bogiem, czyli religiê. Objawienie,
które przyniós³ Chrystus Pan potwierdza te wszystkie têsknoty i zarazem potwierdza, ¿e grzech pierworodny w praktyce czyni powrót do Boga o w³asnych si³ach niemo¿liwym. St¹d ju¿ tylko krok do
odkrycia, ¿e spotykanie siê ludzi w Koœciele, za³o¿onym przez Chrystusa, czyni powrót do Boga w pe³ni realnym. Przedtem trzeba jednak przyj¹æ bezinteresowny dar – Ofiarê Krzy¿ow¹ Syna Bo¿ego,
gwarantuj¹c¹ owo nadprzyrodzone umocnienie.
Numer 7-8, 2009
Potrzeba wiedzy ogólnokszta³c¹cej
Te pozornie oczywiste refleksje nad drog¹ powrotn¹ cz³owieka do Boga, wcale nie s¹ takie oczywiste. Istnieje wzajemna wspó³zale¿noœæ, religia
objawiona rzymsko-katolicka zosta³a oparta na rodzinie oraz na Prawie Naturalnym, drugi cz³owiek
jest tu obrazem i podobieñstwem Boga. Generalnie,
mi³oœæ oznacza postawê bezinteresownego budowania drugiego cz³owieka ku Bogu i ku cz³owiekowi,
w porz¹dku ¿ycia rodzinnego Przeciwieñstwem jest
nienawiœæ, jako dziedzictwo grzechu pierworodnego, lub jako bezpoœrednia inspiracja szatana.
Ju¿ z tych rozwa¿añ wynika, ¿e wiedza ogólnokszta³c¹ca powinna byæ z istoty swojej, bezpoœrednio lub
poœrednio, zawsze skierowana ku Bogu.
Pamiêtaj¹c, ¿e CSP s¹, w ostatecznym rozrachunku, zawsze si³ami destrukcji, nie powinniœmy siê
dziwiæ, ¿e czasy nowo¿ytne s¹ wype³nione inicjatywami reformatorskimi, odsuwaj¹cymi edukacjê i wychowanie od Boga. Dzia³ania takie obrazuje tzw. „rewolucja szkolna" we Francji, poprzedzaj¹ca Rewolucjê Francusk¹, która doprowadzi³a ostatecznie do
kasaty zakonu OO. Jezuitów, a której echem by³a
w Polsce Komisja Edukacji Narodowej oraz Konstytucja 3 Maja.
Alexis de Tocqueville, a nastêpnie Feliks
Koneczny zwracali uwagê na znakomite przygotowanie merytoryczne duchowieñstwa, tak we Francji
jak i w Polsce, do kszta³cenia w zakresie nauk szczegó³owych, ale w konsekwencji, nie potrafi¹cego zaradziæ ekspansji antropocentryzmu, dalej deizmu
i w koñcu ateizmu. Wydaje siê, ¿e OO. Jezuici pope³nili na pocz¹tku swojej epoki brzemienny w skutki b³¹d – podporz¹dkowali w jakimœ stopniu swoje
dzia³ania ozdrowieñcze w Koœciele, materializmowi
czasów nowo¿ytnych. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e
przedtem Koœció³ pope³ni³ b³¹d w dobrej wierze,
w Sutri, w 1111 r., stawiaj¹c docelowo na wspó³pracê feudaln¹ z w³adcami œwieckimi, z kolei tomizm,
z jego aksjomatycznym realizmem, nie by³ w stanie
zagospodarowaæ idei wiedzy ogólnokszta³c¹cej.
Pe³nia cz³owieczeñstwa, zachowanego mimo grzechu pierworodnego, wrêcza prosi³a siê jako fundament teologii, gdy tymczasem w¹t³y aprioryzm teologów rozchodzi³ siê coraz bardziej z aposterioryzmem Odrodzenia, jako niemo¿liwym do zaaprobowania partnerem.
Myœlenie operatorowe, czyli potrzeba jednoœci
myœlenia osobowego
Zauwa¿my, ¿e pocz¹tek filozofii nowo¿ytnej a¿
siê prosi³ jako punkt wyjœcia dla harmonii aprioryzmu i aposterioryzmu. Wystarczy zestawiæ wspomniany na pocz¹tku prolog Ewangelii wg œw. Jana
z ide¹ Kartezjusza. Wówczas by³o to niemal niemo¿liwe; szerzy³ siê pogl¹d o niemo¿liwoœci spotka-
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
19
TEMAT MIESI¥CA
nia pewnoœci poznania z pewnoœci¹ istnienia.. Kartezjusz prze³ama³ ten impas, dowodz¹c, ¿e w¹tpliwoœci przemawiaj¹ za obiektywizmem istnienia, ale
zabrak³o czasu na skonsumowanie tego odkrycia dla
zbudowania zespolonej teorii poznania, opartej na
suwerennoœci aposterioryzmu w jego wspó³pracy
z aprioryzmem. Wœród filozofów, zawsze podœwiadomie marz¹cych o wykryciu kamienie filozoficznego, czyli uniwersalnej „teorii wszystkiego", powsta³o
zapotrzebowanie na skondensowany aprioryzm, wolny od ograniczeñ tego œwiata, ale i od historycznego aposterioryzmu teologii; tak narodzi³a siê nowo¿ytna matematyka, rzekomo jako bezwzglêdna „królowa nauk” (por. Jerzy Chodorowski, NPW 3-4.2009).
W miêdzyczasie Kartezjusz zosta³ wykorzystany jako
narzêdzie epoki, do zast¹pienia teocentryzmu antropocentryzmem, znane porzekad³o Roma locuta
causa finita zosta³o od³o¿one do lamusa.
Jest taka misja œwiêtych w Koœciele: przekaz
jednoœci osobowej cz³owieka, niezale¿nie od epoki,
w której ¿yje. Feliks Koneczny, w swoim natchnionym dziele „Œwiêci w dziejach narodu polskiego"
pokaza³ bezdyskusyjnie, ¿e cz³owiek œwiêty jest cz³owiekiem wiedzy ogólnokszta³c¹cej, który – mówi¹c
kolokwialnie – chodzi nogami po ziemi, ale g³owê
trzyma wysoko w przedsionkach nieba. Takim wielkim œwiêtym jest S³uga Bo¿y, Stanis³aw kardyna³
Hozjusz, o czym najlepiej wiedz¹ CSP, blokuj¹ce
t³umaczenie i publikacje jego dzie³ w Polsce ponad
450 lat(!).
Przekaz jednoœci osobowej cz³owieka w Koœciele jest punktem wyjœcia i zarazem nadziei na odbudowê cywilizacji ³aciñskiej w naszej OjczyŸnie, któr¹
Hozjusz ocali³ przed luteranizmem. W czasach, kiedy ideolodzy Nowego £adu Miêdzynarodowego mieszaj¹ mi³oœæ z tolerancj¹, dziennikarz prowadz¹cy
wywiad z Janem Paw³em II, na zapytanie co jest
najwa¿niejsze dla nauczania Koœcio³a, otrzyma³ odpowiedŸ „prawda". Jak to, pyta³ dalej poruszony do
g³êbi, to nie mi³oœæ jest najwa¿niejsza? „A có¿ jest
warta mi³oœæ bez prawdy”, odpowiedzia³ Papie¿ (cyt.
z pamiêci).
Istotnie, mi³oœæ czyli bezinteresowne budowanie dobra, jako drogi ku Bogu, wprost lub poprzez
drugiego cz³owieka, nie powinna byæ budowaniem
na chybi³ - trafi³. OdpowiedŸ Jana Paw³a II, to nic
innego jak przywo³anie jednego z dwóch transcendentnych elementów quincunxa, uniwersalnego
przes³ania Prawa Naturalnego dla ca³ej ludzkoœci.
Operator myœlenia osobowego ma charakter
zespolony (quasikomplementarny). Czêœæ nadprzyrodzon¹ tworzy dostêpna ka¿demu cz³owiekowi wiedza o swojej niepowtarzalnoœci i przekonanie, ¿e
je¿eli jest jakaœ Osoba, której zawdziêcza swoje
istnienie, i wobec której jego stan jest niedope³niony, a dope³nienie le¿y w jego rêkach, to stabilne ist-
20
nienie osobowe wymaga relacji z t¹ Osob¹, albo
przynajmniej z kimœ, kto jest stworzony na jej obraz
i podobieñstwo.
Czêœæ doczesna operatora myœlenia osobowego tworzy poczwórne osiedlenie siê (zakorzenienie
siê ): w rodzinie, klimacie, przestrzeni, wreszcie w historii (okreœlenie „osiedlenie siê” ma trochê poetycki
wydŸwiêk, ale piêkno to sk³adnik konieczny w cywilizacji ³aciñskiej). Osiedlenie siê, albo inaczej zagnie¿d¿enie w rodzinie, powstaje wtedy, gdy tu, w doczesnoœci, dana osoba oddaje czêœæ swej osobowoœci drugiej osobie, na zasadzie potencjalnej wzajemnoœci.
Istnieje w fizyce molekularnej piêkna analogia
doskona³ej duchowoœci ma³¿eñstwa, w postaci wi¹zania kowalencyjnego miêdzy dwoma ró¿nymi atomami, tworz¹cymi cz¹steczkê. A.R.von Hippel (Dielectrics and Waves) powiedzia³ obrazowo, ¿e dwa
ró¿ne atomy, w dwuatomowej cz¹steczce, zachowuj¹ siê jak rodzice, a cz¹steczka jak dziecko, od
którego oczekujemy podobieñstwa do atomów macierzystych, a zarazem nowej, przedmiotowej to¿samoœci. Sens moralny tej materialnej i oczywiœcie
ograniczonej analogii jest nie do przecenienia: rozwód rodziców niszczy dog³êbnie i rozbija to¿samoœæ
osobow¹ dziecka.
Liberalizm jest grzechem
Bóg, który buduje z rodzicami, za ich zgod¹,
gniazdo dla nowego cz³owieka, pozwala mu, gdy doroœnie, spogl¹daæ w tajemnice tego gniazda, w którym ujawnia siê za poœrednictwem rodziców Jego
bezinteresowna, ojcowska mi³oœæ. Praktycznie, gdy
spogl¹damy w g³êbiê naszego domu rodzinnego,
odczuwamy ciep³o, bezpieczeñstwo i najg³êbszy
spokój; obojêtnie czy mówi¹c s³owami poety by³a to
skromna chata czy pyszny pa³ac, je¿eli tylko czuwa³a nad nim Królowa Korony Polskiej.
Osiedlenie siê w klimacie najbli¿szego otoczenia, które tworzy wieœ lub miasto (a które dziœ chêtnie jest nazywane „ma³¹ ojczyzn¹”), a nastêpnie
¿ycie wœród ludzi je tworz¹cych, a¿ po ca³¹ Ojczyznê
i naród, dope³nia warunki zaistnienia trwale zintegrowanej osobowoœci cz³owieka, który bêd¹c podmiotem dziejów wpisuje siê swoim wk³adem w historiê.
Ca³a teoria i praktyka Unii Europejskiej jest skierowana w kierunku dezintegracji jednoœci myœlenia
osobowego na przypadkowe elementy i nastêpnie
scalania ich w koszmarn¹ ca³oœæ nowego cz³owieka, wyzwolonego od mi³oœci Boga i bliŸniego,
w kierunku budowania cywilizacji œmierci. (por. Jerzy
Chodorowski „Przynêty i pu³apki w Europejskich
Traktatach Integracyjnych”).
Nie by³oby tragedii ró¿nych socjalkomunizmów
i liberalizmów, gdybyœmy jako chrzeœcijanie nie zaczêli wypieraæ siê Boga ju¿ u progu czasów nowo-
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
TEMAT MIESI¥CA
¿ytnych: najpierw w swoim bliŸnim, stworzonym na
jego obraz i podobieñstwo, a nastêpnie Jego obrazu, wpisanego w nasze dusze. Jak mo¿na by³o powierzaæ losy narodów ludziom, którzy nie dochowuj¹
wiernoœci ma³¿eñskiej, jak mo¿na liczyæ na mi³oœæ
bliŸniego, je¿eli nie mamy jej we w³asnej rodzinie,
miêdzy rodzeñstwem?
Totalitaryzmy socjalkomunistyczne wytworzy³y
podœwiadomy lêk przed utrat¹ wolnoœci osobistej
tak¿e i wtedy, kiedy jest ona nadu¿ywana dla niszczenia koniecznych (w sensie teorii grup) elementów ³adu moralnego i materialnego. Niedostatek wiedzy ogólnokszta³c¹cej powoduje gubienie siê specjalistów w problemach spo³ecznych; ka¿da uwaga
krytyczna mo¿e wywo³aæ alergiê u adresata, przekonanego, ¿e jego zawê¿ona przecie¿ wiedza, jest
wystarczaj¹ca dla niego i dla spo³eczeñstwa. Taka
sytuacja spowodowa³a absolutny bezkrytycyzm inteligencji wobec UE, a w konsekwencji czêsto niezamierzone wyrzekanie siê wiary i moralnoœci, za
cenê nowego, wspania³ego œwiata, czyli rozstanie
siê z szans¹ na jednoœæ myœlenia osobowego –
a wiêc na odbudowê cywilizacji ³aciñskiej.
Liberalizm najpierw zabija dusze, a potem cia³a, i to w skali globalnej. Zwróci³ na to uwagê ks. dr
Felix Sarda y Salvany w ksi¹¿ce „Liberalizm jest
grzechem”. Ideologia liberalna ¿a³oœnie wyra¿a siê
w nawrocie do gromadnoœciowoœci: cz³owiek „wyzwolony” od Boga, od rodziny, sta³ego miejsca zamieszkania, sta³ej pracy, od jakiejkolwiek tradycji
kulturowej, jest – jak liœæ miotany wichrem po œwiecie, albo manekin unieruchomiony w fotelu przed
komputerem – coraz dalszy od szansy na osi¹gniêcie jednoœci myœlenia osobowego.
Unia Europejska, czyli wiedza internetowa
Rozbicie jednoœci osobowej cz³owieka, ukszta³towanej przez pokolenia w cywilizacji ³aciñskiej, jest
bardzo trudne, ale „kropla dr¹¿y ska³ê”. CSP pracuj¹ nad tym zagadnieniem od setek lat, zdaj¹ sobie bowiem sprawê z tego, ¿e cz³owiek, siêgaj¹c w
g³¹b swojej przesz³oœci, a¿ do mglistej, ciep³ej jasnoœci dzieciñstwa, zawsze podœwiadomie odbiera
swoich rodziców, jako jednoœæ rodzicielsk¹. Ta jednoœæ jest niezast¹pionym kamieniem wêgielnym jednoœci osobowej dziecka, jego niepowtarzalnej to¿samoœci duszy i cia³a.
Aczkolwiek chrzeœcijañstwo dowartoœciowa³o
kobietê na wzór Najœwiêtszej Maryi Panny, to jednak a¿ do czasów nowo¿ytnych nie zd¹¿y³o z dopracowaniem siê takiego pojmowania ¿ycia rodzinnego, które do wewn¹trz, w kierunku dziecka oraz
na zewn¹trz, w kierunku ¿ycia spo³ecznego, zapewnia³oby harmoniê quincunxa, odzwierciedlaj¹c¹ Prawo Naturalne. CSP wykreowa³y kobietê na mêczennicê ¿ycia rodzinnego, pozbawion¹ odpowiedniego
Numer 7-8, 2009
wykszta³cenia i relacji ze spo³eczeñstwem, a dziecko jako niewolnika rodziców.
Je¿eli dodamy do tego has³a wyzwolenia od
pracy w pocie czo³a oraz od wiêzów na³o¿onych
przez Dekalog, to nasilaj¹ce siê zrywanie owoców
z drzewa poznania dobra i z³a, nie mog³o nie doprowadziæ do zamachu na ¿ycie ludzkie, a w konsekwencji do cywilizacji œmierci. Pozostaj¹c z ca³ym
szacunkiem dla ruchów obroñców ¿ycia od poczêcia a¿ do naturalnej œmierci, musimy przyznaæ, ¿e
poczucie jednoœci osobowej cz³owieka wymaga ca³oœciowej wizji jego ¿ycia w harmonii z przyrod¹ i ze
spo³eczeñstwem, do czego wzywa wiara rzymskokatolicka, a rozum podpowiada, ¿e teoria grup oraz
teoria systemów potwierdzaj¹ jej wymogi.
Faktyczne odtr¹cenie Domu Rodzinnego
O nauczeniu synów wbijania gwoŸdzia w œcianê, a córek szycia sukienek dla lalki, mówi siê coraz
rzadziej i ciszej. Wiedza internetowa stwarza pozory wiedzy ogólnokszta³c¹cej i nie jest rzecz¹ przypadku, ¿e wspó³czesne mieszkanie rodzinne sprzyja siedzeniu przed TV lub interenetem i elementarnej egzystencji w ramach wyznaczonych przez nienazwany totalitaryzm CSP. Cz³owiek ma odnieœæ
wra¿enie, ¿e Bóg nie istnieje, albo ¿e jest niepotrzebny. Po dyskretnej kremacji cia³a po œmierci, ca³okszta³t tego totalitaryzmu ma stwarzaæ wra¿enie, ¿e
cz³owiek jest nieœmiertelny. Zdegenerowany tryb
¿ycia, zw³aszcza w mieœcie, to rezultat wysi³ków CSP,
aby odsun¹æ harmoniê dzie³a Bo¿ego sprzed oczu
ludzi. W efekcie ¿yjemy coraz czêœciej w œwiecie
pozbawionym mi³oœci, degenerowanym do stanu
GMO, pe³nym agresywnych, rako- i zawa³otwórczych
stressów i narastaj¹cej depresji. Dzieci, jeœli siê ju¿
urodz¹, to nierzadko trac¹ sens macierzyñstwa i ojcostwa, a jako m³odzi ludzie, bywaj¹ skazani na przemoc lub rozpacz.
Obserwuj¹c od lat starania CSP, aby skoncentrowaæ ¿ycie ludzkie w miastach i ¿ywiæ je na metodê quasiwojenn¹ konserwami, a wieœ degenerowaæ
do roli ludobójczego przemys³u, zaproponowa³em
w 1984 r. program ogólnospo³eczny, w postaci udostêpnienia ka¿dej m³odej rodzinie miejskiej, co najmniej 1000m2 ziemi pod dom rodziny wielopokoleniowy z ogrodem i rodzinn¹ mikrogospodark¹.
Dziœ, w wolnym kraju wymiera ju¿ pokolenie,
które wyros³o z takiego domu rodzinnego, który razem z chat¹ wiejsk¹ - czuwa³ nad dusz¹ narodu,
zawart¹ w pojêciu „Ojczyzna”, za któr¹ bez wahania
oddawano ¿ycie na frontach ca³ego œwiata, w partyzantce, w Katyniu, w Piaœnicy ale i w Palmirach a potem w lochach UB. Polska cierpi, bo w niej tli siê jeszcze p³omieñ jednoœci osobowej cz³owieka, zrodzonego i dojrza³ego w warunkach cywilizacji ³aciñskiej, podtrzymywanej przez religiê rzymsko-katolick¹. Czym jest
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
21
TEMAT MIESI¥CA
rozbicie jednoœci osobowej cz³owieka przez pozbawienie go wiedzy ogólnokszta³c¹cej, œwiadcz¹ fakty
pora¿aj¹ce duchow¹ patologi¹:
„Niczym Sybir - niczym knuty
I cielesnych tortur król!
Lecz narodu duch otruty –
To dopiero bólów ból!”.
Jeden z kap³anów, podczas tradycyjnego spotkania Radia Maryja w obronie rodziny, w Kaliszu,
przywo³a³ przyk³ad ocalenia Odyseusza, który - rozumiej¹c niebezpieczeñstwo - kaza³ siebie przywi¹zaæ do masztu, a ¿eglarzom zatkaæ uszy woskiem.
Kiedy przep³ywali ko³o wyspy syren, Odyseusz wo³a³,
aby go odwi¹zano od masztu, ale nikt go nie s³ysza³. Przyk³ad ten, maj¹cy uœwiadomiæ grozê pokus,
czyhaj¹cych na ¿ycie m³odych ma³¿onków, doskonale ilustruje niebezpieczeñstwo, jakim generalnie
jest ca³a tak zwana „Europa” dla Polaka, zw³aszcza
tego „wykszta³conego”, który mniema, ¿e jest m¹dry, ale z braku wiedzy ogólnokszta³c¹cej móg³by
sprzedaæ siebie i swoj¹ Ojczyznê, aby wreszcie zakoñczyæ ¿ycie w objêciach europejskich syren „wolnoœci, równoœci i braterstwa”.
Odtr¹cenie Domu Rodzinnego, a z nim i ca³ej
Ojczyzny, jest w sumie wynikiem braku wiedzy ogólnokszta³c¹cej. Istotnie, milcz¹co przyjêty jako jedynie s³uszny, wolnoœciowy ustrój „wolnego rynku” jest
absurdem, poniewa¿ zak³ada on podporz¹dkowanie ca³ego ¿ycia dusz i cia³ milionów ludzi, tylko jednemu parametrowi, czyli pieni¹dzowi. Teoria grup
oraz dynamiczna teoria systemów potwierdzaj¹, ¿e
taki system jednoparametrowy jest niestabilny, wrêcz
samobójczy. Có¿ byœmy powiedzieli na to, aby wyeliminowaæ z naszego ¿ycia si³ê tarcia, dziêki której
ka¿dy mo¿e staæ mocno na swoich w³asnych nogach?
Odrodzenie Polski wymaga odrodzenia cywilizacji ³aciñskiej. Ojczyzna nasza jest obecnie ciê¿ko
chorym organizmem. Nie wystarczy leczyæ z³aman¹
nogê, a na kiedyœ tam odk³adaæ leczenie skutków
wstrz¹su mózgu, jakim by³a, a dziœ jest w innej formie, totalna walka z Bogiem. Ci, którzy redukuj¹ istotê PRL do problemu pó³ek z octem i musztard¹, to ci
sami, którzy podawali konaj¹cemu Chrystusowi g¹bkê nasycon¹ octem.
Przes³anki na wyjœcie z zamêtu
W formularzu aktualnie obowi¹zuj¹cej Mszy
Œwiêtej znajduje siê wezwanie, abyœmy byli „bezpieczni od wszelkiego zamêtu”, natomiast w Mszale
Rzymskim z 1956r. stosowne sformu³owanie brzmi:
„od wszelkiej trwogi bezpieczni”. Obie wersje wezwania modlitewnego, w istocie swojej oznaczaj¹ jedno
i to samo, a mianowicie, ¿e Koœció³ Rzymsko-Katolicki postrzega zawsze cz³owieka, jako ugruntowanego przez Prawo Naturalne. Inaczej mówi¹c, dostêp do Prawa Naturalnego stanowi o istocie cz³o-
22
wieczeñstwa, utrudnianie zaœ tego dostêpu, lub
wrêcz eliminowanie, stanowi najwiêksze zagro¿enie
dla duszy i cia³a.
Mo¿na jednak te¿ zauwa¿yæ znamienn¹ ró¿nicê: trwoga oznacza bardziej niebezpieczeñstwo dla
cia³a, natomiast zamêt dla duszy. Mamy ju¿ za sob¹
stulecie eksterminacji fizycznej milionowych rzesz
ludzkich, na czele z ich pasterzami. Obecnie jesteœmy œwiadkami eksterminacji duchowej, nie tylko
poprzez wszelkiego typu media, ale tak¿e poprzez
instytucje spo³eczne, sharmonizowane w s³u¿bie z³a.
Puzzle tego z³a uk³adane s¹ na naszych oczach w
ca³oœciowy system eliminacji ka¿dego, funkcjonuj¹cego jeszcze, dobra.
Odbudowa cywilizacji ³aciñskiej to przede
wszystkim odbudowa personalizmu, a tego nie mo¿na dokonaæ bez ³aski, jak¹ otrzymaliœmy w postaci
Prawa Naturalnego. Kontakt z tym Prawem jest
wci¹¿ os³abiany przez has³o postêpu i rozwoju, a de
facto totalnego buntu przeciw pracy w pocie czo³a.
CSP nie ograniczaj¹ siê do ciu³ania b³êdów i grzechów pojedynczych osób, ale rozbudowuj¹ system
buntu i pilotuj¹ budowê rzeczywistoœci ziemskiej bez
Boga oraz wbrew Jego dzie³om, tak aby coraz mniej
by³o tych dzie³ w polu naszego widzenia. Jest to
najgroŸniejsza obecnie metoda ateizacji dlatego, ¿e
tam gdzie nie ma dzie³ Bo¿ych w polu widzenia, tam
CSP wbudowuj¹ chaotyczne obrazy pomieszania
dobrego i z³ego, bez ¿adnej nadziei na zachowanie
³adu moralnego w duszy.
Wiedza ogólnokszta³c¹ca, która mimo wszystko gromadzi siê w Koœciele dziêki obecnoœci w nim
Chrystusa Pana i Jego Œwiêtych, od dawna mówi,
¿e mimo grzechu pierworodnego, Dzie³o Stworzenia zachowa³o w sobie wiele z pierwotnej harmonii.
W szczególnoœci cia³o ludzkie potrzebuje, dla zachowania zdrowia duszy i cia³a, harmonijnej pracy umys³owej i fizycznej. Generalnie, tê harmoniê, dobrze,
a wiêc i obiektywnie, opisuje teoria grup. Teoria ta
jednoczeœnie wyjaœnia, które elementy Dzie³a Stworzenia mo¿e cz³owiek zagospodarowywaæ wed³ug
swojego uznania, a których naruszenie niszczy to
Dzie³o. Zatem zakazy moralne nie s¹ zakazami totalnymi, ale takimi, które pozwalaj¹ cz³owiekowi trzymaæ siê œcie¿ki ¿ycia doczesnego i dojœæ do mety,
jak¹ jest ¿ycie wieczne.
Ojciec Œwiêty Jan Pawe³ II pisz¹c wspomnian¹
na wstêpie encyklikê Fides et ratio, przypomnia³, ¿e
rozum jest odpowiedzialn¹ w³adz¹ umys³u. Nie mo¿na zatem poprzestaæ na takim, czy innym wybitnym
wykszta³ceniu szczegó³owym. Rozum zobowi¹zuje
cz³owieka do troski o szeroko rozumian¹ wiedzê
ogólnokszta³c¹c¹, zw³aszcza wtedy, kiedy z³o organizuje siê jako ca³oœciowy system.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
TEMAT MIESI¥CA
Pawe³ Rogaliñski
20 LAT MINÊ£O JAK JEDEN DZIEÑ
24 sierpnia 1989 roku przyjmuje siê za datê
powstania III Rzeczpospolitej. Tego dnia Tadeusz
Mazowiecki otrzyma³ misjê tworzenia demokratycznego rz¹du. Polonia, która przez ca³y czas
wspiera³a niepodleg³oœciowe d¹¿enia dzia³aczy
w kraju, nareszcie mog³a odetchn¹æ z ulg¹. W jaki
sposób XX-lecie demokracji wp³ynê³o na ¿ycie
Polaków rozsianych po ca³ym œwiecie?
Walka o demokracjê
- Ka¿dy z nas indywidualnie odbiera zmiany,
jakie tocz¹ siê w Polsce od dwóch dekad. W ¿yciu
ka¿dego z nas zmieni³o siê coœ innego. Jednak¿e
wszelkie przekszta³cenia nie by³yby mo¿liwe gdyby
nie wolnoœæ, któr¹ wywalczyliœmy sobie w 1989 roku
– mówi podczas wywiadu wiceminister sprawiedliwoœci Krzysztof Kwiatkowski. Nastêpnie dodaje:
„To dziêki niepodleg³oœci nasz kraj mo¿e zmieniaæ
siê i wp³ywaæ na nasze ¿ycie. Gdyby nie ona, rozwój gospodarczy, otwarte granice i realizacja marzeñ wielu z nas nie by³yby mo¿liwe”.
- Dla mnie rok 1989 to czas, w którym odbieram swój pierwszy w ¿yciu dowód osobisty, a nastêpnie g³osujê na kandydatów Solidarnoœci w wyborach – kontynuuje minister. Jako 18-letni ch³opak,
Kwiatkowski bra³ udzia³ w manifestacjach i akcjach
Federacji M³odzie¿y Walcz¹cej. Jak sam mówi:
„takich wydarzeñ nigdy siê nie zapomina. Aktualnie
nie wyobra¿am sobie mojego ¿ycia w PRL.
Przypuszczam, ¿e wówczas by³bym kimœ zupe³nie
innym – nie mia³bym mo¿liwoœci pracy jako polityk”.
Osobiste ¿ycie Krzysztofa Kwiatkowskiego równie¿
wygl¹da³oby inaczej: „na pewno nie spotka³bym
mojej obecnej ¿ony”.
Transformacja, emigracja
Nieco inaczej odbieraj¹ te wydarzenia zwykli
zjadacze chleba. Tragiczna sytuacja ekonomiczna
tu¿ po zmianie ustroju spowodowa³a masowe wyjazdy na emigracjê. Wed³ug mieszkaj¹cego dziœ
w Leganés w Hiszpanii 48-letniego Sylwestra, wydarzenia z 1989 roku by³y jednymi z najwa¿niejszych
w jego ¿yciu: „osobiœcie bra³em czynny udzia³ w przemianach. Pracowa³em wówczas w FSO Warszawa
oraz s³u¿y³em w koœciele œw. Stanis³awa Kostki,
Numer 7-8, 2009
gdzie zosta³ pochowany ks. Popie³uszko. Nied³ugo
po ówczesnych czerwcowych wyborach wyjecha³em
do Hiszpanii, gdzie ¿yjê po dziœ dzieñ”. Podobny los
spotka³ tysi¹ce innych Polaków, którzy nie widz¹c
nadziei na godne ¿ycie w kraju, rozsypali siê po ca³ym œwiecie. Ale turbulencje zwi¹zane z transformacj¹ by³y ostatnimi z powa¿nych.
– Cieszê siê, ¿e nie dosz³o do wojny domowej.
Uwa¿am, ¿e zmiana systemu, mimo wielu k³opotów,
przebieg³a z powodzeniem. Mamy wielu dobrych
polityków z ró¿nych partii, którzy poprowadzili Polskê we w³aœciwym kierunku – mówi z zadowoleniem
pan Sylwester. Przyznaje, ¿e osi¹gniêcia ubieg³ych
dwóch dekad s¹ znaczne. Nale¿¹ do nich: wst¹pienie do NATO i Unii Europejskiej, wolny przep³yw osób
w strefie Schengen b¹dŸ te¿ kolejne kroki ku walucie euro. - Jestem dumny, ¿e jestem Polakiem, ¿e
walczy³em z komun¹… Dziœ mogê z podniesion¹
g³ow¹ wracaæ do wolnej Polski – dodaje.
Wci¹¿ wiele do zrobienia
Wszystko to, co uda³o siê dotychczas zdzia³aæ,
to dopiero czêœæ d³ugiej drogi ku pe³ni zinstytucjonalizowanej demokracji. Systematycznie pozycja
naszej Ojczyzny na arenie miêdzynarodowej jest jednak wci¹¿ zbyt s³aba, by skutecznie chroniæ nasz¹
Poloniê przed dyskryminacj¹ w Europie Zachodniej
i USA. Adrianna, emigrantka mieszkaj¹ca w Seattle, opowiada o swoich spostrze¿eniach: „Wiêkszoœæ
Amerykanów to kompletni ignoranci – nie interesuje
ich nic poza w³asnym domem. Nie tylko nie wiedz¹
gdzie le¿y Polska, ale te¿ z za³o¿enia zaliczaj¹ j¹ do
krajów Trzeciego Œwiata. Niejednokrotnie s³ysza³am,
¿e na pewno pochodzê z Rosji lub Ukrainy i powinnam albo wróciæ sk¹d przyby³am, albo lepiej nauczyæ
siê angielskiego”.
Na dalsze pytania o dyskryminacjê, Adrianna
ze smutkiem przyznaje: „Polskie dzieci nie chc¹
mówiæ w swoim ojczystym jêzyku, bo siê go wstydz¹
i boj¹ wykluczenia. Tym bardziej, ¿e wiêkszoœæ emigrantów z Europy Œrodkowej i Wschodniej jeŸdzi
najlepszymi samochodami i mieszka w najwiêkszych
domach. To wynik ich ciê¿kiej pracy, czêsto dochodz¹cej do 12-15 godzin dziennie, podczas gdy lwia
czêœæ Amerykanów jest leniwa i nadu¿ywa zwolnieñ
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
23
TEMAT MIESI¥CA
z pracy”. To w³aœnie ró¿nice w poziomie ¿ycia maj¹
wzbudzaæ zazdroœæ i szerz¹c¹ siê nienawiœæ wobec
nowoprzyby³ych. Jednak nie mo¿na uogólniaæ. Jak
podkreœla sama rozmówczyni: „Mo¿liwe, ¿e w Chicago, w najwiêkszej polskiej diasporze, jest inaczej.
Naszych rodaków jest tam du¿o wiêcej i maj¹ mo¿liwoœæ wspierania siê”.
Jak zatem wydarzenia z 1989 roku wp³ynê³y na
Poloniê? Czy odzyskanie niepodleg³oœci mia³o swoje skutki w ¿yciu rodaków na obczyŸnie? Wspomniany wczeœniej Krzysztof Kwiatkowski odpowiada zdecydowanym tonem: „Jestem o tym przekonany. Gdyby nie PRL, wielu Polaków nie zdecydowa³oby siê
na czêsto ciê¿kie ¿ycie w obcym kraju. Wiem, ¿e
mimo wielu tysiêcy kilometrów, jakie dzieli³y ich od
Polski, los Ojczyzny le¿a³ im na sercu. Walkê o nie-
podleg³oœæ wspierali jak mogli – np. poprzez szukanie poparcia politycznego w rz¹dach innych krajów”.
Nastêpnie dodaje: „Wolna Polska da³a Polonii
mo¿liwoœæ powrotu do kraju na sta³e, a tym, którzy
zdecydowali siê na ¿ycie za granic¹ – mo¿liwoœæ
odwiedzin w kraju bez obaw represji. Z drugiej strony, gdyby nie 1989 rok, Polacy nie mogliby wi¹zaæ
swojego losu w innych pañstwach”. Dziêki otwartym
rynkom pracy, Polonia zmienia siê i rozrasta. Jest
po³¹czona z Ojczyzn¹ nierozerwaln¹ wiêzi¹, czerpie z niej si³ê i broni jej dobrego imienia. Wszystko
z wdziêcznoœci, ¿e to w³aœnie te zielone pola i ta ziemia nad Wis³¹ rodzi³y dla ich przodków przez dziesi¹tki lat i gotowe s¹ nadal to czyniæ. Przez wieki.
Dla potomnych.
Europejski Dzieñ Pamiêci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu
Oœwiadczenie Parlamentu Europejskiego w sprawie og³oszenia dnia 23 sierpnia Europejskim
Dniem Pamiêci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu
Parlament Europejski,
–
uwzglêdniaj¹c Konwencjê ONZ o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkoœci,
–
uwzglêdniaj¹c nastêpuj¹ce artyku³y Konwencji o Ochronie Praw Cz³owieka i Podstawowych Wolnoœci Rady Europy: artyku³ 1 - Koniecznoœæ przestrzegania praw cz³owieka, artyku³ 2 - Prawo do ¿ycia, artyku³
3 - Zakaz tortur i artyku³ 4 - Zakaz niewolnictwa i pracy przymusowej,
–
uwzglêdniaj¹c rezolucjê 1481 (2006) Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w sprawie potrzeby miêdzynarodowego potêpienia zbrodni totalitarnych re¿imów komunistycznych,
–
uwzglêdniaj¹c art. 116 Regulaminu,
A. maj¹c na uwadze podpisany miêdzy Zwi¹zkiem Radzieckim a Niemcami pakt Ribbentrop-Mo³otow z dnia
23 sierpnia 1939 r., który za spraw¹ tajnych protoko³ów dodatkowych podzieli³ Europê na dwie strefy
interesów,
B. maj¹c na uwadze, ¿e masowe deportacje, morderstwa i zniewolenie, pope³nione w ramach aktów agresji
stalinizmu i nazizmu, kwalifikuj¹ siê do kategorii zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkoœci,
C. maj¹c na uwadze, ¿e w rozumieniu prawa miêdzynarodowego przedawnienie nie ma zastosowania do
zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkoœci,
D. maj¹c na uwadze, ¿e Europa s³abo orientuje siê w tym, jaki wp³yw wywar³ re¿im radziecki na by³e komunistyczne republiki, oraz jakie by³o znaczenia jego okupacji dla obywateli tych krajów,
E. maj¹c na uwadze, ¿e art. 3 decyzji 1904/2006/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 grudnia
2006 r. ustanawiaj¹cej na okres 2007-2013 program „Europa dla obywateli” w celu promowania aktywnego obywatelstwa europejskiego wzywa do wsparcia dzia³ania „Aktywna pamiêæ europejska”, którego
celem jest zapobie¿enie powtórzeniu siê zbrodni nazizmu i stalinizmu w jakiejkolwiek formie,
1. proponuje, by dzieñ 23 sierpnia og³osiæ Europejskim Dniem Pamiêci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu celem upamiêtnienia ofiar masowych deportacji i eksterminacji, a jednoczeœnie œciœlejszego zakorzenienia demokracji i wzmocnienia pokoju i stabilizacji naszego kontynentu;
2. zobowi¹zuje swojego Przewodnicz¹cego do przekazania niniejszego oœwiadczenia wraz
z nazwiskami sygnatariuszy parlamentom pañstw cz³onkowskich.
24
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLITYKA I STRATEGIA
W³adys³aw Koœmider
EWANGELIA + POLITYKA = DOBRO WSPÓLNE
OD KOMUNIZMU DO EUROKOMUNIZMU
Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru
Materializm Marksa narzêdziem wyzysku
i ucisku œwiata pracy
Kapitalizm, to system spo³eczno-gospodarczy
oparty na prywatnej w³asnoœci, konkurencyjnoœci
i rozwiniêtej gospodarce rynkowej. Pojêcie kapitalizmu rozpowszechni³o siê w zwi¹zku z analiz¹ tej
formacji dokonan¹ przez Karola Marksa.
Cech¹ charakterystyczn¹ gospodarki kapitalistycznej jest d¹¿enie do maksymalizacji korzyœci
ekonomicznej z jednostki posiadanego kapita³u,
okreœlane te¿ jako maksymalizacja zysku.
W konsekwencji powstaje bezrobocie, kosztem
zu¿ycia wiêkszej iloœci surowca, energii i emisji do
atmosfery wiêkszej iloœci dwutlenku wêgla. Oprócz
tego wahania koniunkturalne powoduj¹ zak³ócenia
w gospodarce i ¿yciu spo³ecznym.
Pod koniec XIX wieku nast¹pi³ gwa³towny rozwój zrzeszeñ kapitalistycznych (spó³ki akcyjne, kartele, trusty). Proces koncentracji i centralizacji kapita³u, powstanie miêdzynarodowych monopoli charakteryzuje kapitalizm monopolistyczny zmierzaj¹cy ku globalizmowi. Wypiera on klasê œredni¹ i rozwija bezrobocie, przez upadek rzemios³a, drobnej
przedsiêbiorczoœci, ch³opskich gospodarstw rodzinnych i handlu.
Poszukiwanie nowych rozwi¹zañ ideologicznych, doprowadzi³o w œwiecie do ró¿nych interpretacji marksizmu i tworzenia neomarksistowskich ateistycznych bojówek. Terroryzm wspó³czesny polega
zwykle na dzia³alnoœci ma³ych, ekstremistycznych
ugrupowañ, które za pomoc¹ zabójstw, zagro¿eñ
œmierci¹, mordów politycznych, porywania zak³adników, uprowadzeñ samolotów i innych podobnych
œrodków potêpionych przez spo³ecznoœæ miêdzynarodow¹, usi³uj¹ zwróciæ uwagê opinii publicznej na
wysuwane przez siebie has³a b¹dŸ te¿ wymusiæ na
rz¹dach pañstw, w których dzia³aj¹, okreœlone ustêpstwa lub œwiadczenia na swoj¹ korzyœæ (np. zwolnienie wiêzionych terrorystów, okup).
Terroryzm wystêpuje zw³aszcza od lat 60-ych,
g³ównie w Ameryce £aciñskiej (Tupamaros w Uru-
Numer 7-8, 2009
gwaju, Œwietlisty Szlak w Peru), na Bliskim Wschodzie (m.in. ugrupowania palestyñskie), w Europie
(irlandzka IRA, baskijska ETA, w³oskie Czerwone
Brygady, niemiecka grupa Baader-Meinhof z Frakcji
Czerwonej Armii), jest wspierany potajemnie przez
niektóre kraje arabskie i komunistyczne (zw³aszcza
ekstremistyczne grupy lewicowe i anarchistyczne).
W Polsce komunizm by³ wdra¿any przez reformê roln¹ i nacjonalizacjê przemys³u, których celem
politycznym by³a likwidacja ziemiañstwa i prywatnej
w³asnoœci w przemyœle.
W PRL kr¹¿y³y szemrane opowieœci, ¿e komunizm jest tylko faz¹ przejœciow¹ do odebrania maj¹tków przedwojennym w³aœcicielom i uw³aszczenia
tzw. „czerwonej bur¿uazji”.
Po 1989 r. w procesie zasadniczych zmian w³asnoœciowych i strukturalnych w gospodarce, tzw.
rewizjoniœci, przez tzw. „prywatyzacjê”, doprowadzili
do rozgrabienia maj¹tku narodowego. (Rewizjonizm
– to polemiczne okreœlenie d¹¿noœci do rewizji i modyfikacji za³o¿eñ marksizmu, tzw. neomarksizm).
Rewizjoniœci – to pluralistyczne si³y g³ównie liberalizuj¹ce i socjaldemokratyczne.
Podzia³y spo³eczne drog¹
do wyzysku œwiata pracy
W krajach kapitalistycznych na bazie marksizmu od 1889r. dzia³a³o zrzeszenie, które skupi³o
miêdzynarodowe centrale zwi¹zkowe i partie socjalistyczne zw. II Miêdzynarodówk¹ z siedzib¹ w Brukseli. II Miêdzynarodówka w okresie miêdzywojennym
przechodzi³a reorganizacje, a po II Wojnie Œwiatowej dzia³alnoœæ jej kontynuuje Miêdzynarodówka
Socjalistyczna, której siedziba mieœci siê w Brukseli. Po rozk³adzie komunizmu i akcesji Polski do
Unii Europejskiej, zostaliœmy w³¹czeni w ustrój kapitalistyczny i w³adze: postsolidarnoœciowe AWS tzw.
prawica i rewizjonistyczne PZPR – SLD tzw. lewica
oraz obecnej PO i PSL realizuj¹ program tej¿e
Miêdzynarodówki Socjalistycznej.
Bezbo¿na ideologia Marksa nadal jest wykorzystana do szybkiego bogacenia siê uprzywilejowanych warstw ideologicznych, kosztem ciê¿kiej
pracy. Zarówno w Rosji, na Zachodzie, w Chinach,
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
25
POLITYKA I STRATEGIA
Polsce czy w innych krajach, bezbo¿na nomenklatura
zani¿a p³ace ludnoœci, na prawo i lewo szasta pieniêdzmi, bawi siê, antagonizuje œwiat i buduje sobie pa³ace,
a narody musz¹ ¿yæ w nieustannym lêku i biedzie.
W celu uwolnienia siê od obcego kapita³u i przyspieszenia rozwoju gospodarczego, w 1975r., dwadzieœcia szeœæ krajów latynoamerykañskich ³¹cznie z Kub¹,
utworzy³o Latynoamerykañski System Gospodarczy (SELA). Równie¿ 21 pañstw arabskich, ³¹cznie
z Organizacj¹ Wyzwolenia Palestyny, za³o¿y³o jeszcze w 1945r. organizacjê miêdzynarodow¹, tzw. Ligê
Arabsk¹. Trzeba tym krajom ¿yczyæ powodzenia
i wesprzeæ je nauk¹ spo³eczn¹ Koœcio³a, poniewa¿
ta nauka ma silne cechy wyzwalaj¹ce od ucisku
i wyzysku. System (SELA) ma doprowadziæ m.in. do
uniezale¿nienia siê gospodarczego krajów latynoamerykañskich od USA.
Gdy œwiat broni siê przed nap³ywem obcego kapita³u, w³adze Polski, otwieraj¹ mu szeroko wrota. Ba,
zwalniaj¹ go nawet z p³acenia podatków i umo¿liwiaj¹
potê¿ny odp³yw kapita³u za granicê. Przy tym likwiduj¹
na masow¹ skalê przedsiêbiorstwa pañstwowe, tworz¹c potê¿ne bezrobocie. Wyprzedaj¹ „za bezcen”
najcenniejsze dochodowe zak³ady rodzimego przemys³u. By tego dokonaæ, trzeba by³o najpierw os³abiæ jednoœæ narodow¹, zasiaæ propagandê, sk³óciæ ludnoœæ,
pozwalniaæ pracowników, którzy bronili swoje
przedsiêbiorstwa i unicestwiæ tzw. obóz gierkowski.
Ju¿ w pocz¹tkowym okresie transformacji, rewizjonistyczne rz¹dy tzw. lewicy i prawicy wspierane przez
PSL maj¹c do dyspozycji media publiczne, dokona³y
symulacji roz³amu lewica-prawica.
Polacy nadal nie wiedz¹, ¿e rz¹dy tzw. lewicy
i prawicy (SLD-AWS), by³y zdominowane przez
libera³ów, które dokona³y denacjonalizacji przemys³u i wdro¿y³y rynkowy system, z udzia³em kapita³u
zagranicznego, dlatego Platforma Obywatelska ma
wysokie notowania.
Czy Unia Europejska stanie siê
Nowym Krajem Rad?
Media przemilczaj¹ wiele spraw: np. nie informuj¹, ¿e w Brukseli Karol Marks (twórca tzw. socjalizmu naukowego) napisa³ Tezy o Feuerbachu; ¿e
w brukselskim biurze „Solidarnoœci” ju¿ w 1982 r.
zakotwiczy³ siê najcenniejszy agent bezpieki, i ¿e
od 1991 roku piastowa³ on najwa¿niejsze funkcje
w dziedzinie obronnoœci i bezpieczeñstwa pañstwa
zarówno w Kancelarii Prezydenta Wa³êsy, jak i Kwaœniewskiego.; ¿e, rz¹dy partii Socjaldemokratycznych
(SLD), bezpoœrednio i rz¹dy AWS (za poœrednictwem
ICFTU), podlegaj¹ wp³ywom Miêdzynarodówki Socjalistycznej z biurem w Brukseli; ¿e Parlament Europejski dysponuje telewizj¹ opart¹ na ateizmie i propagandzie „unijnej”. Ta telewizja, chocia¿ jest op³acana
26
z publicznych sk³adek, to tak jak w komunizmie, dopuszcza do g³osu tylko wybrane orientacje ideologiczne.
Walka wojuj¹cych ateistów z Koœcio³em trwa.
Kto potrafi logicznie myœleæ, to zrozumie dlaczego
Radio Maryja jest atakowane g³ównie ze strony libera³ów i ich prywatnych mediów, nie wykluczaj¹c dywersantów z kierownictwa LPR. Kto s³ucha³ Radio Maryja
to wie, ¿e utwierdza ono s³uchaczy w dobru, prawdzie
i mi³oœci, natomiast nie promuje ¿adnych trendów
ideologicznych i œwiatopogl¹dowych, a wrêcz zdejmuje im maski. Wiêkszoœæ jego czasu antenowego
to modlitwa.
Unia Europejska d¹¿y do utworzenia super pañstwa a Bruksela staje siê jego stolic¹, w której spotykaj¹ siê przywódcy pañstw i uczestnicz¹ w posiedzeniach europejscy pos³owie. Mieszcz¹ siê tam
wa¿ne siedziby: Paktu Pó³nocnoatlantyckiego NATO;
Europejskiego Uk³adu Walutowego; Europejskiego
Banku Inwestycyjnego; Miêdzynarodowej Konfederacji Wolnych Zwi¹zków Zawodowych ICFTU;
Miêdzynarodowego Stowarzyszenia Nauk Politycznych (IPSA); Miêdzynarodowej Federacji Dziennikarzy i wiele innych.
W Brukseli ma te¿ swoj¹ siedzibê Sekretariat
Generalny Parlamentu Europejskiego, Sekretarzowi podlega oko³o 4000 suto op³acanych urzêdników,
tworz¹cych biurokratyczny m³yn. Bruksela staje siê
miastem europejskiego ateizmu, akceptuj¹cego pluralizm ideologiczny i œwiatopogl¹dowy wtopiony
w eurokomunistyczny program. Podobnie jak w komunizmie w Brukseli wystêpuje centralizacja zarz¹dzania i jeszcze wiêkszy rozwój biurokracji, co stwarza warunki korupcjogenne.
O zagro¿eniu eurokomunizmem w UE, œwiadczy ingerencja w sprawy wewnêtrzne –zrzeszonych
pañstw; œwiadczy te¿ opracowanie na pod³o¿u ateistycznym projektu Konstytucji czy Traktatu UE
i nak³anianie do zatwierdzenia; tak¿e dominacja
niemiecka – wylêgarnia komunistycznych ideologii
marksizmu, nazizmu, socjalizmu, a wspó³czeœnie
neomarksizmu...
Koœció³ nadziej¹ w poszukiwaniu dobrych
rozwi¹zañ ustrojowych
Chrystus powiedzia³: Kto trwa we Mnie, a Ja
w nim, ten przynosi owoc obfity, poniewa¿ beze
Mnie nic nie mo¿ecie uczyniæ (J15,5). Brak poznania Chrystusa i odrzucenie Jego Koœcio³a, doprowadzi³o do niepowodzeñ w ró¿nych dziedzinach
ludzkiej egzystencji na wszystkich kontynentach
œwiata. W wyniku rozczarowania kapitalizmem i niezadowolenia z socjalizmu, powstaje nowy nurt ateistyczny tzw. Nowa Lewica, jako ideologia g³osz¹ca
idee nonkonformistycznej kultury, szukaj¹ca inspiracji
w neomarksizmie i neoanarchizmie. Podejmuje ona
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLITYKA I STRATEGIA
dzia³ania wymierzone przeciw porz¹dkowi prawnemu
i elitom w³adzy. Filozofowie ju¿ uwa¿aj¹ ten nurt Nowej Lewicy za groŸniejszy od faszyzmu i komunizmu.
Œwiêty Pawe³ ostrzega: Nie wprzêgajcie siê z niewierz¹cymi w jedno jarzmo. Có¿ bowiem ma wspólnego sprawiedliwoœæ z niesprawiedliwoœci¹? Albo có¿ ma
wspólnego œwiat³o z ciemnoœci¹ (2 Kor 6:14)?
Uniê Europejsk¹ mo¿naby zaakceptowaæ jedynie jako wspólnotê gospodarcz¹ niepodleg³ych
pañstw, ale opart¹ na zasadzie sprawiedliwoœci spo³ecznej. Zachodnie kraje kapitalistyczne, s¹ wyspecjalizowane w drena¿u kapita³u wytworzonego przez
œwiat pracy. S³u¿¹ temu gie³dy pieniê¿ne, spó³ki akcyjne, kartele, trusty. Prawda jest taka: gdy rolnik
nie zasieje ziarna na chleb, krawiec nie uszyje ubrania a murarz nie zbuduje domu, to ¿adne operacje
finansowe i gie³dy nie zapewni¹ nawet minimum
egzystencji. W³adze UE powinny odrzuciæ propagandê i „ekonomiê” ateistycznych ideologii, odci¹æ siê
od neomarksizmu, natomiast powinny oprzeæ siê na
prawdzie (wspólnocie pracy i serc – jak¹ buduje
Koœció³ Chrystusowy), poniewa¿ socjalizm + ateizm,
prowadzi do biedy, przeœladowañ i napiêæ spo³ecznych, kapitalizm + ateizm prowadzi do wyzysku,
bezrobocia, bezdomnoœci, gwa³townego rozwoju
slumsów, o czym propaganda „unijna” nie informuje. Przyk³adem jest wydanie Encyklopedii popularnej PWN z 1998r., która odwo³uje siê do przemilczanych tematów w czasach PRL, jednak utajnia
organizacjê masonerii zastêpuj¹c wolnomularstwem
i nie informuje o jej dzia³alnoœci oraz o okrucieñstwach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Encyklopedia przemilcza te¿ has³o bezdomnoœæ i slums, wystêpuj¹ce powszechnie w kapitalizmie.
Rynkowa gospodarka kapitalistyczna tzw.
globalizmu ma³o tego, ¿e produkuje bezrobocie i nak³ada ogromne ciê¿ary na œwiat pracy, to podobnie
jak gospodarka socjalistyczna, podlega wahaniom
koniunkturalnym, które powoduj¹ zak³ócenia w ¿yciu
gospodarczym i sferze spo³ecznej. Najwiêksze za³amanie w 1929-33 – „wielki kryzys” by³o poprzedzone: rozwojem zrzeszeñ kapitalistycznych, procesem
koncentracji i centralizacji kapita³u oraz powstawaniem miêdzynarodowych monopoli, a tak¿e z wydawaniem ogromnych pieniêdzy na zbrojenia. Obecny œwiatowy kryzys wynika moim zdaniem z tego
samego i w dodatku Wschód i Zachód zamiast poszukiwaæ dróg wspó³pracy, znowu siê dozbraja
w systemie antyrakietowym. Oprócz tego w procesie „walki” o wy¿szoœæ ustroju, w krajach kapitalistycznych by³y zawy¿ane zarobki, które musia³y
wywo³aæ kryzys finansowy.
Znany historyk, Profesor Andrzej Leszek Szczeœniak na wyk³adzie o œwiatowym globalizmie,
Numer 7-8, 2009
25 sierpnia 2002 r., w Bia³ej Podl., powiedzia³, ¿e
w obiegu na œwiecie kr¹¿y potê¿na iloœæ dolarów bez
pokrycia w towarze, ¿e amerykañski klub masoñski
trzyma mennicê w swoich rêkach, która jest poza
kontrol¹ i drukuje dolary na w³asne potrzeby, ¿e œwiatowi eksperci finansowi uwa¿aj¹, ¿e dolar ma pokrycie w towarze od 6-9%.
Polska z³otówka w przeciwieñstwie powinna byæ
bardzo silna, gdy¿ ma pokrycie w towarze, ciê¿ko
zapracowanym przy niskim wynagrodzeniu. Polska
ma ogromne trudnoœci finansowe i nie mo¿e siê
rozwijaæ, gdy¿ zosta³a w³¹czona w 1994 r. do sieci
miêdzynarodowych gie³d papierów wartoœciowych.
Trzeba z polskiej z³otówki zdj¹æ baga¿ ideologiczny
i wy³¹czyæ spod wp³ywów obcego kapita³u, wysysaj¹cego soki od¿ywcze z polskiej gospodarki (tzw. zysku
opartego na wartoœci dodatkowej).
Biedne kraje, które w UE s¹ traktowane jako
kategorii B, powinny siê zastanowiæ, czy op³aci siê
im wchodziæ z krajami zachodnimi o wysokim potencjale przemys³owym do strefy EURO.
Ekspansjonizm – to zaborcza polityka pañstw
d¹¿¹cych do ekonomicznego i politycznego podporz¹dkowania sobie innych pañstw s³abo rozwiniêtych. Neokolonializm, to nowa forma, która nie oznacza formalnej likwidacji niepodleg³oœci krajów rozwijaj¹cych siê, lecz polega g³ównie na ich ekonomicznej eksploatacji (tania si³a robocza i rynki zbytu).
Powy¿sza analiza historyczna jest dowodem,
¿e „europose³” Witold Tomczak na sesji plenarnej
Parlamentu Europejskiego „uderzy³ w dziesi¹tkê”.
Oto fragment jego wyst¹pienia:
„Obserwujemy kszta³towanie siê nowego systemu totalitarnego, gardz¹cego prawem naturalnym,
prawami narodów, prawami rodzin, prawem ka¿dego cz³owieka do ¿ycia. Pryskaj¹ sny o Europie solidarnoœci, demokracji, wolnoœci i pomocy s³abszym.
Nie uda³a wam siê panowie ta Unia. Rzeczywistoœæ
to chaos i relatywizm moralny, kryzys gospodarczy,
bezrobocie, rosn¹ce niezadowolenie spo³eczne, prawa d¿ungli za fasad¹ demokracji, podzia³ na pañstwa kategorii A i B. Funduje siê nam nowe superpañstwo oparte na k³amstwie i ob³êdnej ideologii,
rodem z poprzednich systemów totalitarnych.
Prawdziwe oblicze Unii Europejskiej
Unia Europejska przed referendum w sprawie
integracji z Polsk¹ wydawa³a ogromne pieni¹dza by
zachêciæ Polaków do g³osowania na tak. Pojecha³em do Pary¿a, gdy¿ chcia³em siê przekonaæ, czy
rzeczywiœcie istnieje tam takie s³odkie i beztroskie
¿ycie jakie przedstawiano Polakom w telewizji i przy
wykorzystaniu wszelkich dostêpnych œrodków propagandy, nie wykluczaj¹c nawet niektórych mediów
katolickich!
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
27
POLITYKA I STRATEGIA
Pary¿ jest jednym z najwiêkszych miast œwiata. Obecnie liczy oko³o 10 mln. ludnoœci mocno zró¿nicowanej pod wzglêdem rasy i kultury.
Z przyjemnoœci¹ korzysta³em z paryskiego
metra rozbrzmiewaj¹cego piêkn¹ muzyk¹ i œpiewem
Pary¿an zarabiaj¹cych w ten sposób na utrzymanie. Mia³em okazjê rozmawiaæ z bezdomnym inteligentnym cz³owiekiem. Dowiedzia³em siê, ¿e bezdomni przyje¿d¿aj¹ do Pary¿a w miesi¹cach letnich,
natomiast na zimê wyje¿d¿aj¹ w ciep³e po³udniowe
regiony Francji. Ju¿ sporadycznie w majowe wieczory widywa³em ich le¿¹cych na ulicy. Widzia³em te¿
¿ebrz¹cego na wózku inwalidzkim. W ró¿nych miejscach miasta spotka³em ludzi prosz¹cych o ja³mu¿nê i cz³onków organizacji bezrobotnych sprzedaj¹cych swoje gazety przy wejœciach do poczty.
W okolicach wie¿y Eiffla widzia³em przeganianych
przez stra¿nika m³odych Hindusów, którzy próbowali
sprzedawaæ jakieœ pami¹tki, by zdobyæ œrodki do ¿ycia.
Zauwa¿y³em tam równie¿ wielkie bogactwo
i przepych. Na przyk³ad: za koniak Hennesy 0,7 litra
w sklepie Grande Marche trzeba zap³aciæ 1356 euro
tj. 5424 z³, natomiast w Hotelu Ritz trzeba zap³aciæ
za nocleg 5 tys. euro tj. oko³o 20 tys. z³.
Problemy spo³eczne rodz¹ siê z tego, ¿e nie
Koœció³, lecz telewizja i kino kszta³tuje ludzkie postawy! Nasz przyjaciel powiedzia³, i¿ Pary¿anie zapomnieli o Bogu.
Francja podobnie jak inne znacz¹ce pañstwa
wchodz¹ce w sk³ad Unii Europejskiej – np. Niemcy,
nale¿y do pañstw ekspansywnych. W naturze takich
pañstw jest zakorzeniona polityka polegaj¹ca na
opanowaniu i utrzymywaniu w zale¿noœci politycznej i gospodarczej obszarów s³abo rozwiniêtych,
zdobywanie rynków zbytu... Jeszcze po II wojnie
œwiatowej Francja prowadzi³a wojny kolonialne do
1962, to znaczy jeszcze przez 2 lata po uchwaleniu
w 1960r. Deklaracji ONZ w sprawie przyznania niepodleg³oœci krajom i narodom kolonialnym.
Biuletyn Informacyjny grudzieñ 2006r. europos³a Witolda Tomczaka podaje:
W UE powsta³a schizofreniczna sytuacja. Nowe
pañstwa cz³onkowskie nie otrzyma³y wsparcia,
jakie wynika³oby z celów i zasad Wspólnej Polityki
Rolnej. Biedniejsze kraje aby zbli¿yæ swój poziom
rozwoju gospodarczego do poziomu bogatszych
pañstw UE otrzymuj¹ i bêd¹ utrzymywaæ ze wspólnego bud¿etu... mniejsze wsparcie finansowe!
Wydatki na rolnictwo i rozwój wsi w przeliczeniu na hektar ziemi wynosz¹:
2007 rok: nowe pañstwa (Polska)
UE: 147,8 euro/ha
stare pañstwa
UE: 365,7 euro/ha
2013 rok: nowe pañstwa (Polska)
UE: 251,5 euro/ha
stare pañstwa
UE: 327,6 euro/ha
28
Próbowa³em poinformowaæ rolników o tych
wskaŸnikach, na spotkaniu z Ministrem Rolnictwa
Sawickim z rz¹du PO-PSL, jednak zosta³em przekrzyczany przez ministra i PSL-owców. W dodatku
minister ostro skrytykowa³ europos³a Tomczaka, nie
bacz¹c na to, ¿e walczy on uporczywie o polskiego
rolnika w komisji rolnej Parlamentu Europejskiego.
Gdy kraje latynoamerykañskie utworzy³y w³asny system gospodarczy SELA w celu przyœpieszenia rozwoju gospodarczego i uwolnienia siê od kapita³u USA, to ubogie kraje postkomunistyczne, zamiast stworzyæ w³asny system gospodarczy, lekkomyœlnie poddaj¹ siê ekspansjonistycznej polityce
Europy Zachodniej, która broni siê w ten sposób
przed recesj¹ gospodarcz¹ i bankructwem swoich
przedsiêbiorstw.
Wnioski i podsumowanie
Kraje zachodnie osi¹gnê³y pewien standard
materialny w zakresie iloœciowym, jednak nie zdo³a³y osi¹gn¹æ pe³niejszego dobra wspólnego w zakresie jakoœciowym, które obejmuje: dostêp do wykszta³cenia, uczestnictwo i wspó³odpowiedzialnoœæ,
moralnoœæ obyczajów, sytuacja rodziny, opieka, jakoœæ ¿ycia, ekologia naturalna i spo³eczna..., poniewa¿ Dobro Wspólne nie pokrywa siê z dobrobytem.
Poza tym system pañstwa oparty na kapitalistycznej gospodarce rynkowej narusza godnoœæ cz³owieka, poniewa¿ z zysku czyni podmiot a cz³owieka
spycha do roli instrumentu, który musi przynosiæ
wysokie dochody.
Zapêdy globalizacyjne wypieraj¹ drobn¹ i œredni¹ przedsiêbiorczoœæ a w gospodarce rynkowej
maszyny coraz czêœciej zastêpuj¹ pracê ludzk¹.
W rezultacie tworzy siê bezrobocie i rozrastaj¹ siê
slumsy, bogaci jeszcze bardziej siê bogac¹, a biedni bardziej ubo¿ej¹. St¹d te¿ rozs¹dek nakazywa³
ostro¿noœæ w kwestii integracji z UE.
W celu zatrzymania regresu i przyœpieszenia
rozwoju gospodarczego, wskazane jest przygotowanie spotkania przywódców wszystkich pañstw wy³¹czonych z bloku radzieckiego – na wzór Ligi Pañstw
Arabskich, czy latynoamerykañskich. Pañstwa traktowane w UE jako kategorii B, powinny broniæ siê
zacieœniaj¹c wspó³pracê i koordynuj¹c dzia³ania
polityczne, gospodarcze i kulturalne.
Nowa Lewica nie rozwi¹¿e ¿adnego problemu.
Doœwiadczenie wykaza³o, ¿e laicyzacja, anarchizowanie i ateizacja oraz rewolucyjne osi¹ganie celów,
s¹ tragiczne w skutkach i bezskuteczne.
Rozwi¹zaæ problem wspó³czesnoœci mo¿e jedynie nauka Jezusa Chrystusa. Chrystus, móg³ powaliæ ka¿d¹ w³adzê i zwierzchnoœæ, jednak wybra³
drogê nie agresji, lecz prawdy i pokoju. Jego nauka
mi³oœci ma wielk¹ moc, prowadzi do zwyciêstwa
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLITYKA I STRATEGIA
i wolnoœci, co przypieczêtowa³ dobrowoln¹ œmierci¹
na krzy¿u i swoim zmartwychwstaniem. Œwiatowa
finansjera doskonale to rozumie, dlatego g³ównym
ich atakiem w œwiecie jest Koœció³ Chrystusa.
Chrystus udziela ¿ycia i wzrostu latoroœlom,
którymi my jesteœmy. Dla doskonalenia ¿ycia w prawdzie, czyli dla budowania cywilizacji szczêœcia,
Chrystus ustanowi³ Koœció³ przez który trwamy
w Nim, i bez Niego nic nie mo¿emy uczyniæ, poniewa¿
Koœció³ jest polem uprawnym – rol¹ Bo¿¹... St¹d
wniosek: Kto godzi w Koœció³ Bo¿y, w jego jednoœæ
i rozwój, ten godzi w szczêœcie i dobrobyt ludzkoœci.
I ten fakt potwierdzi³a historia XX wieku.
¯eby wszystkim zapewniæ sprawiedliwoœæ i dobrobyt, œwiat potrzebuje nawrócenia. ¯aden cz³owiek
nie jest w stanie stworzyæ lepszego systemu gospodarczego, ni¿ Ten, który stworzy³ œwiat i umocowa³
rz¹dz¹ce nim prawa. W Ewangelii Chrystusa jest
zakodowana wiedza umo¿liwiaj¹ca osi¹ganie dobra
wspólnego, którego pragniemy. Kluczem do tej wiedzy jest nauka spo³eczna Koœcio³a.
Okaza³o siê, ¿e eurosceptycy mieli racjê ostrzegaj¹c Polaków przed integracj¹ z UE. Zachodni system gospodarczy pêk³ i ujawniono kryzys finansowy, dopiero po przy³¹czeniu pañstw by³ej postkomunistycznej RWPG do Unii Europejskiej.
Kryzys burzy marzenia Polaków o wspania³ym
¿yciu za granic¹. Rzesze emigrantów zastanawiaj¹
siê: wracaæ czy przeczekaæ? Trudny wybór, bo i tam,
i tu bêd¹ klepaæ biedê.
Partie polityczne zrujnowa³y Polskê. Dlatego
œrodowiska patriotyczne lewicy i prawicy powinny
zrezygnowaæ z g³osowania na partie polityczne, zjednoczyæ swoje elektoraty w jednym ponadpartyjnym
Komitecie Wyborczym Wyborców, by broniæ siê
przed postêpuj¹cym regresem i bied¹.
Wysuwane pomys³y na uzdrowienie sytuacji
przez utworzenie nowej partii (choæby o najpiêkniejszej nazwie i najm¹drzejszym programie), s¹ pomys³ami ludzi o niewielkim doœwiadczeniu, albo przez
„kogoœ” sterowanych! W Polsce zarejestrowano oko³o 200 partii politycznych i ka¿da nowopowsta³a,
coraz bardziej rozprasza elektorat. PiS zdoby³o w³adzê, bo nadesz³a koniunktura, a stare partie siê zdewaluowa³y, i otrzyma³o potê¿ne wsparcie od s³uchaczy Radia Maryja. Nie mo¿na jednak liczyæ na PiS,
bo zamiast umacniaæ zdobyty z trudem przyczó³ek,
w poœpiechu odda³a w³adzê libera³om, niszcz¹c po
drodze swoich koalicjantów zgodnie z zapowiedzi¹
Jaros³awa Kaczyñskiego w 2005 roku w Jego wyst¹pieniu w debatach w Fundacji Batorego.
Numer 7-8, 2009
http://www.batory.org.pl/ofund/spr2005/5.htm oraz
http://pl.wikipedia.org/wiki/George_Soros
W swoim wyk³adzie Jaros³aw Kaczyñski,
Prezesa Prawa i Sprawiedliwoœci (14 lutego 2005)
stwierdzi³, ¿e nie mo¿na dopuœciæ do tego, by
grupa wykluczonych ci¹gle siê powiêksza³a.
Je¿eli grupa ta spotka siê przy urnach, to gro¿¹
nam rz¹dy partii radykalnych i populistycznych:
Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin czy postkomunistów.
To dlaczego z grup¹ wykluczonych (Samoobrona i LPR) wszed³ PiS w koalicjê, skoro móg³ zgodnie z swoj¹ zapowiedzi¹ wejœæ w koalicjê z PO
(PO-PiS).
A mo¿e chodzi³o o zniszczenie najpierw wykluczonych przez uœpienie ich czujnoœci, w chodz¹c
z nimi w koalicjê, ale bez postkomunistów, a tzw.
wojna z PO jest tylko zwyk³¹ gr¹ polityczn¹.
Mo¿e zostaniemy zaskoczeni opóŸnion¹ celowo koalicj¹ PO-PiS, ale dopiero po uwolnieniu siê
przez liderów tych obu partii od osób mog¹cych byæ
zagro¿eniem dla ich wodzowskiej pozycji.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
29
POLITYKA I STRATEGIA
Józef Dudkiewicz
BRAKUJE NAM 40 MILIONÓW OBYWATELI
W chwili, kiedy obecny rok w Koœciele up³ywa
pod has³em „Otoczmy trosk¹ ¿ycie”, trzeba wiedzieæ,
¿e od czasu wprowadzenia w Polsce ustawy w 1956
roku dotycz¹cej dopuszczalnoœci zabijania dzieci nienarodzonych, a w pewnym sensie do dzisiaj obowi¹zuj¹cej, Polska przez to pó³wiecze utraci³a owe
40 milionów istnieñ ludzkich.
Barbarzyñstwo liberalizmu etycznego rozprzestrzenia siê. ¯yjemy w wieku najokrutniejszym chyba w dziejach œwiata, w wieku niebywa³ego ludobójstwa. To¿ obie wojny œwiatowe w dwudziestym wieku nie wyniszczy³y, razem wziête, tyle istnieñ ludzkich, co gabinety ginekologów w czasie pokoju.
Proklamuj¹c taki rok (a chcia³oby siê dodaæ lata kolejne) pod has³em „Otoczmy trosk¹ ¿ycie”, staramy
siê walczyæ z upadkiem kultury, odrzucaæ ohydne
slogany k³amstw o rzekomym „prawie przysz³ych generacji” zdefiniowane na „Szczycie œwiatowym”
w 1992 roku. To prawo otwiera szeroko drzwi dla
zbrodni organizowanej - na dzieciach nienarodzonych dzisiaj - a jutro na chorych i starcach.
Rzetelna wiedza naukowa wykazuje, ¿e przy
prawdziwym postêpie, planeta Ziemia mo¿e œmia³o
podwoiæ i potroiæ liczbê swoich mieszkañców i nic
jej to nie zaszkodzi. Lecz wielkie k³amstwo w tej dziedzinie œwiêci tryumfy. umys³y dzisiaj s¹ po prostu
zaczadzone tym k³amstwem. Ba³amutna teoria Tomasza Malthusa, autora „Eseju o zasadach populacji” z 1798 roku jest ci¹gle w modzie, kiedy wszystkie fakty naukowe jej przecz¹. Demografowie wynaleŸli dwa nowe slogany: „Bomba demograficzna”
oraz „Mniej dzieci aby ratowaæ Ziemiê”. Osobistoœci
œwiatowe zachêcone przez grupy morderców m.in.
z tzw. Klubu Rzymskiego, oœmielaj¹ siê otwarcie
popieraæ tezy Malthusa. Niejaki Cousteau w „”Kurierze” UNESCO z grudnia 1991 r. napisa³: „Populacja œwiatowa musi siê ustabilizowaæ i dlatego trzeba
bêdzie eliminowaæ 350000 ludzi dzienne”.
Cz³owiek ten sugeruje, aby to robiæ! Czyni siê
to w³aœnie za pomoc¹ ustaw aborcyjnych. Mo¿na
tylko stawiaæ sobie pytanie, kto ustali³ taki plan zniszczenia cz³owieka? Denis Meadows, na ten przyk³ad,
cz³onek Klubu Rzymskiego ujawni³, ¿e ludnoœæ Polski powinna byæ ograniczona do 15 milionów! Wszysytko, jak widaæ go³ym okiem, zmierza u nas w tym
30
kierunku. Jest nas wszak o ponad 20 milionów, tu
i teraz, za du¿o w Polsce!
Czy w tym œwietle lepiej postrzegamy mo¿e, i¿
w takiej strategii diab³a ma³e maj¹ znaczenie œwiadectwa jednostek moralnie wra¿liwych, oraz protesty grup okreœlonych spo³eczeñstw w takiej kwestii
jak aborcja?
Tymczasem naukowe fakty ekonomii dowodz¹,
¿e z poziomu wiedzy naukowej i technologicznej, do
jakiej doszliœmy dzisiaj, wynika, ¿e Ziemia mo¿e
w pe³ni wykarmiæ ponad 20 miliardów ludzi, (dzisiaj
jest nas 6 miliardów)
Jako przyk³ad, weŸmy Holandiê: Jej obszar
wynosi zaledwie 30 000 km2, za to ludnoϾ liczy tam
15 milionów. Czy czegoœ s¹ tam pozbawieni? Biedni? Potrzebuj¹cy? Ubodzy? – Nic z tych rzeczy.
Jeœli by teraz przyrównaæ populacj¹ holendersk¹ do
312 tys. km2, jakie zajmuje Polska, to mo¿na by by³o
ten obszar zaludniæ 150 milionow¹ rzesz¹ Polaków,
którzy z sensown¹ polityk¹ ekonomiczn¹ mogliby ¿yæ
w takich samych warunkach co Holendrzy. Teza ta
w zupe³noœci podwa¿a patologiczne i obsesyjne
wnioski Klubu Rzymskiego, proponuj¹ce Polsce
jedynie 15 milionów ludnoœci.
Polsce potrzebne by³oby dzisiaj 50-80 milionów
obywateli, jak to ju¿ postulowa³ kiedyœ Prymas
Tysi¹clecia. Tylko wtedy Naród nasz by³by traktowany powa¿nie przez s¹siadów. W przeciwnym razie stawaæ siê bodziemy Narodem skarla³ym moralnie i duchowo, któremu daje siê narzuciæ wszystko.
Darem Pana s¹ dzieci, nagrod¹ owoc ¿ywota,
(Ps. 127,3).
Nie tak dawno Namiestnik Jezusa Chrystusa
na Ziemi, wypowiedzia³ znamienne s³owa, i¿ „naród
zabijaj¹cy swoje nienarodzone dzieci, nie ma przysz³oœci”. Doszliœmy tedy do punktu, kiedy ju¿ œwiat
ca³y nie ma przysz³oœci, nasta³a bowiem totalna
cywilizacja œmierci.
By³a taka chwila nadziei, ¿e w jednym chrzeœcijañskim narodzie Europy, tzn. w Polsce w³aœnie,
zakaz ten zostanie podtrzymany, odpowiedni zapis
w Konstytucji nast¹pi. Ale i wtedy szatan dokona³
swego dzie³a. Nie pomog³o te¿ wo³anie nawróconego abortera z Nowego Jorku, doktora Bernarda Nathansona, wielkiego pokutnika XX wieku, który
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLITYKA I STRATEGIA
w Warszawie jesieni¹ 1996 roku, wypowiedzia³ te
znamienne s³owa:
„... I b³agam ca³¹ Polskê, aby uœwiadomi³a
sobie , ¿e œwiat w którym nauka dochodzi do
perwersji, i który nie ma Chrystusa w swoim
centrum, jest œwiatem skazanym na upadek, na
œmieræ. I zwyczajnie staniemy siê stygn¹c¹ kul¹
opuszczon¹ w przestworzach wszechœwiata.
Muszê nieœæ wam przes³anie: B³agam abyœcie
przekazali je innym: To g³osowanie w Polskim
Parlamencie jest bardzo wa¿ne. Dotyczy nie tylko aborcji. Jest to referendum na temat moralnego porz¹dku w Polsce, w ca³ej Europie
i w cywilizowanym œwiecie. Jeœli Polska upadnie, inne kraje pójd¹ za ni¹. Zachodnia kultura,
taka jak¹ znamy, zniknie z powierzchni Ziemi.”
W Sejmie polskim odby³o siê wówczas g³osowanie wedle konwencji „Za”, czy „przeciw” ¿yciu –
tak, jakby alternatywa w tej materii by³a oczywista
i mog³a mieæ zastosowanie. Wiêkszoœæ by³a za zabijaniem. W Chrystusowym Narodzie, od ponad tysi¹ca lat chrzeœcijañskiej kulturze, pos³owie opowiedzieli siê za zabijaniem nienarodzonych dzieci na
¿yczenie ich matek.
NOBLISTA, O KTÓRYM SIÊ NIE MÓWI
Norman Borlaug to jeden z najbardziej zas³u¿onych laureatów Nagród Nobla, ale zarazem najbardziej przemilczanym. W swojej pracy naukowej
zajmowa³ siê agronomi¹ oraz hodowaniem nowych
odmian roœlin uprawnych. Jest jednym z autorów
„zielonej rewolucji”, czyli ogromnego skoku w produkcji ¿ywnoœci, jaki nast¹pi³ w naszych czasach.
Norman Borlaug urodzi³ siê w roku 1914 w stanie Iowa, bêd¹cym dzisiaj jednym z rolniczych stanów Ameryki. Kiedy stawia³ pierwsze kroki na studiach, rozpocz¹³ siê wielki kryzys gospodarczy, który na jego rodzinnych terenach zosta³ spotêgowany
jeszcze przez gwa³town¹ suszê. Przysz³y uczony postanowi³ poœwiêciæ siê pracy nad wprowadzeniem
nowoczesnych naukowych metod uprawy roli i przez
dalsze kilkadziesi¹t lat pozosta³ wierny swojemu
powo³aniu. Trudno streœciæ ogrom jego innowacji,
by³o ich dziesi¹tki.
W latach 40. Borlaug przeprowadzi³ siê do Meksyku, gdzie Fundacja Rockefellera sfinansowa³a za³o¿ony przez niego instytut badañ nad nowoczesnymi metodami uprawy roli. Dni chwa³y nast¹pi³y w latach 60., kiedy to powtarzaj¹ce siê klêski g³odu na
subkontynencie indyjskim wydawa³y siê stanowiæ
ponur¹ zapowiedŸ tego, co ludzkoœæ wkrótce bêdzie
czekaæ wskutek przeludnienia planety. Uczony za³adowa³ tedy na statek kilka kontenerów ziarna wyhodowanych przez siebie odmian roœlin mog¹cych
Numer 7-8, 2009
wytrzymaæ najrozmaitsze warunki klimatyczne i glebowe i ruszy³ do Indii. Tam podj¹³ próbê przekonania w³adz, aby pozwoli³y mu namówiæ ch³opów do
przestawienia produkcji z ma³o wydajnych odmian
rodzimych na przywiezione przez siebie wysoko
wydajne gatunki pszenicy. Gdy Borlaug oraz jego
wspó³pracownicy zaczêli jeŸdziæ po kraju, przekonuj¹c do zmiany upraw, wieœniacy byli pocz¹tkowo
nastawieni sceptycznie, opór przeciwko zmianie by³
du¿y. Trwa³ on jednak do czasu zebrania pierwszych
plonów. Skok w wielkoœci zbiorów okaza³ siê ogromny, a wkrótce potem Borlaug nie móg³ siê opêdziæ
od kontrahentów chc¹cych podpisywaæ umowy na
dostawy nowego, cudownego ziarna.
W uznaniu zas³ug dla wy¿ywienia planety, uczony agronom otrzyma³ pokojow¹ Nagrodê Nobla.
Gdy komitet og³osi³ opiniê i wyrazi³ decyzjê, dziennikarze rzucili siê do telefonów aby odnaleŸæ laureata. Bezskutecznie.
Przez jakiœ czas nikt nie wiedzia³ gdzie on przebywa. W koñcu odnaleziono go w jakimœ zapad³ym
k¹cie Indii, gdzie akurat dogl¹da³ swoje poletka
uprawne.
W kolejnych latach Borlaug pracowa³ w Afryce,
staraj¹c siê zapobiec nêkaj¹cym ten kontynent plagom g³odu. Ostatecznie jednak pad³ ofiar¹ biurokracji, która pokrzy¿owa³a jego plany, no i z czasem
zupe³nie o nim zapomniano. Nie wspomina siê go
i dzisiaj. Aktualnie rolnicy w Polsce, na ten przyk³ad,
p³ac¹ UE wysokie kary za nadprodukcjê mleka, okreœlonych owoców, etc. Funduje siê nam ziarno genetycznie modyfikowane, nie bior¹c pod uwagê skutków tak preparowanej ¿ywnoœci. A mo¿e w³aœnie
o skutki jasno wiadome tutaj chodzi. Jedno jest pewne: uczony ten w chwili obecnej tej nagrody by ju¿
nie otrzyma³!
Jako starszy cz³owiek, opublikowa³ na ³amach
„Houston Chronicie” artyku³ - apel, który stanowi niejako jego naukowy testament. Borlaug argumentuje
w nim, ¿e postêp nauki sprawia, i¿ wy¿ywienie ludzkoœci nie jest dzisiaj problemem. Problemem jest
pokonanie oporu biurokracji oraz zmaganie siê
z ludzk¹ ignorancj¹, tudzie¿ dogmatykami ciskaj¹cymi k³ody pod nogi. Dobrze wiedzia³, co mówi:
„Pozwólmy uczonym wy¿ywiæ œwiat”.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
31
POLITYKA I STRATEGIA
¿e nie przyniosê ci kwiatów,
¿e pozosta³em wœród nocy,
¿e nigdy ciê nie przytulê,
¿al, ¿e by³em w ogóle...
Nigdy, ju¿ nigdy,
ju¿ nigdy!
¯al, ¿e zostawiam ciê sam¹!
Naprawdê, naprawdê mi ¿al,
¿e nigdy nie powiem ci... mamo...
Lusia Ogiñska
ZAMIAST PRZEDMOWY
Andrea D'Ascanio OFM CAPP Cywilizacja œmierci
- dzia³anie szatana dzisiaj, wyd. Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2000, s. 28, t³um. Wanda Kapica
Matce Bo¿ej Królowej Pokoju
pod stopy œcielê
na Wzgórzu Objawieñ w Medziugorju
w 23 rocznicê Jej sta³ej tam obecnoœci
z modlitw¹ o ratunek dla œwiata
Autor
Mamo
Gdzieœ krwawa ³una siê wznosi,
strach lepki ciemnoϾ przyzywa...
i noc,
noc p³acze i prosi
i tylko œmieræ nieszczêœliwa
mówi mi,
¿e to ju¿,
¿e nie zobaczê tych zórz,
¿e nie zobaczê s³oñca
i wierzby co p³acze,
¿e nie zobaczê rumianków i maków i ró¿,
bo ... nie ma mnie ju¿!
Wydar³aœ, wyrzek³aœ siê mnie,
i chcesz zapomnieæ, ¿e by³em,
a ja przecie¿ tak kocham ciê ...
Utuli mnie Bóg,
¿yæ bêdê, choæ przecie¿ nie ¿y³em.
¯al, ¿e nie spojrzê ci w oczy,
32
Wybuch³a III wojna œwiatowa
Zapewniam was, ¿e III wojna œwiatowa, której
tak bardzo siê obawiamy, wybuch³a ju¿ doœæ dawno: w ci¹gu ostatnich 10 lat zabra³a prawie miliard
ofiar, samych tylko dzieci zabitych przez aborcjê.
Teraz doszliœmy do koñcowego uderzenia. To wojna duchowa, w której ¯ycie i Œmieræ œcieraj¹ siê
w nadzwyczajnym pojedynku, jak nie bez racji czytamy w Liturgii paschalnej.
Przypominam wszystkim, ¿e zabicie dziecka
niezdolnego do obrony jest straszliw¹ zbrodni¹ wo³aj¹c¹ o pomstê do nieba.
Lecz oœmielam siê twierdziæ, ¿e inferire in mortuos, to znaczy pastwiæ siê nad ich szcz¹tkami, to
rzecz jeszcze straszniejsza; stawiaj¹ca cz³owieka na
poziomie hieny, któr¹ uwa¿a siê za stoj¹c¹ na najni¿szym szczeblu zwierzêcej godnoœci. Z tym ¿e hieny ¿ywi¹ siê trupami z g³odu; my ludzie znêcamy siê
nad zw³okami zabitych dzieci tylko z g³odu pieni¹dza. Tego hieny nie robi¹ – a s¹dzê, ¿e – gdyby
mog³y to poj¹æ – poczu³yby odrazê i uciek³yby od
cz³owieka pora¿one strachem.
Teraz, po tym jak rodzice, prawodawcy i sprawuj¹cy w³adzê skazali na œmieræ naszych maleñkich
braci, po tym jak lekarze – kaci wykonali wyrok; po
tym jak w³aœciciele klinik i przemys³owcy z bran¿y
kosmetycznej wzbogacili siê na maleñkich ofiarach
– po tym jak luminiarze badañ naukowych i chirurgicznych oddali sw¹ sztukê i umiejêtnoœci na us³ugi
œmierci, poprzez techniki, które okreœli³bym jako cyniczne, zaszczytem jest... w tym momencie wkraczamy równie¿ i my, domagaj¹c siê tych zw³ok. Nie
mo¿emy zapobiec zabójstwu, usi³ujemy przynajmniej
zatrzymaæ masakrowanie zw³ok.
Domagamy siê tych zw³ok. Po to, ¿eby je pogrzebaæ w jakimœ k¹cie cmentarza, na nasz koszt.
Odwo³uj¹c siê do obowi¹zuj¹cych praw, domagamy
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLITYKA I STRATEGIA
siê tych cia³ po zakoñczonej egzekucji. Chocia¿ dzisiaj przebieg³y spisek zmieni³ nazwê zabójstwa na
„przerwanie ci¹¿y", nie zmieni³o to istoty rzeczy: jest
cia³o, które nale¿y pogrzebaæ i które nie mo¿e byæ
u¿ywane w celach zarobkowych.
Od lat pracujemy, aby daæ naszym braciszkom
zabitym przez aborcjê godny pochówek. To d³uga
droga, któr¹ przemierzamy z nadziej¹, ¿e ktoœ poczuje moraln¹ koniecznoœæ pójœcia za naszym przyk³adem.
Naszym celem jest nie tyle zmiana ustaw, ile
zmiana sumieñ uœpionych œmiertelnym napojem,
który zaœlepi³ oczy, umys³y i serca. Ci¹gle modlimy
siê: Ojcze, wybacz im. bo nie wiedz¹ co czyni¹.
I ci¹gle wo³amy: Cz³owiek nie zabija cz³owieka! Wo³amy w imiê Ojca Niebieskiego, który chce odzyskaæ
Swoje dzieci. I odzyska je, poniewa¿ Jego Mi³oœæ
jest potê¿niejsza ni¿ z³o i œmieræ.
I sumienia odmieni¹ siê.
Oto list jednej z matek, znaleziony na cmentarzu, gdzie grzebane s¹ szcz¹tki zabitych dzieci:
Do Mojego Piotrusia, kruchego maleñstwa,
mi³oœci mojego ¿ycia. Do Ciebie, który nie ujrza³eœ œwiat³a dziennego, a pozna³eœ tylko
mroczn¹ ciemnoœæ. Do Ciebie, moja niewinna
istotko, który na dobre i na z³e przebywa³eœ we
mnie. Ja mówi³am do Ciebie, a Ty mnie s³ucha³eœ; odpowiada³eœ mi, lecz tylko ja Ciê s³ucha³am.
Chcia³am Ciê mieæ, lecz egoizm i z³oœæ Twego ojca by³y tak ogromne, ¿e chcia³ Ciê zabiæ.
Ja czu³am w sobie bicie Twego serca, by³o to
niczym ziarenko ry¿u p³yn¹ce w moich ¿y³ach.
Pewnego dnia przyjdê do Ciebie i na zawsze
bêdziemy razem.
Trzymamy w d³oni nieco szerzej pomyœlan¹,
recenzjê autobiograficznej ksi¹¿ki prof. Bernarda N.
Nathansona pt. „Rêka Boga", (tytu³ orygina³u: The
hand of God: a journey from death to life by the abortion who changed his mind), któr¹ opublikowa³ w Nowym Yorku w 1996 roku. Ma ona swój przek³ad polski: Wyd. Fronda Apostolicum, Warszawa Z¹bki
1997 r.
Doktor Nathanson w latach szeœædziesi¹tych
aktywnie przyczyni³ siê do zniesienia zakazu aborcji
w Ameryce, co zaowocowa³o podobnymi ustawami
niemal we wszystkich krajach œwiata. Sam by³ dyrektorem najwiêkszej w USA kliniki aborcyjnej
w Nowym Yorku, gdzie dokonywano 120 aborcji
dziennie. W ci¹gu dwóch lat przeprowadzono w niej
60 tysiêcy aborcji. Osobiœcie nadzorowa³ jeszcze
10 tysiêcy innych aborcji. Dzisiaj, ju¿ nawrócony,
przyznaje i¿ jest odpowiedzialny za mniej wiêcej
75 tysiêcy aborcji. W tej liczbie mieœci siê tak¿e aborcja dokonana na jego w³asnym dziecku, które zabi³
w³asnymi rêkami.
Jest przyk³adem lekarza - ateisty, w którym
obudzi³o siê sumienie kiedy postrzeg³ jakich zbrodni
dokona³ i jakiej zbrodni na skale ogólnoludzk¹ jest
sprawc¹. Dowiedzione jest dzisiaj, ¿e wszyscy w ró¿nym stopniu przyczyniaj¹ siê do tej tragedii na skalê
ca³ego globu, dotykaj¹ nastêpstw wspó³uczestniczenia w tych zbrodniach. Doœwiadczaj¹ mianowicie
specyficznych konfliktów wewnêtrznych nazywanych
objawami zespo³u poaborcyjnego, który to „zespó³"
naukowo zaledwie dotyka siê dzisiaj.
Doktor Bernard Nathanson jest osob¹, która
daje œwiadectwo w³asnego konfliktu. Zmienia
pogl¹dy na ten problem, nie kieruj¹c siê bynajmniej
wzglêdami religijnymi. W Boga uwierzy³ póŸniej.
W paŸdzierniku 1996 roku przyjecha³ do Polski,
by nasz kraj ustrzec przed legalizacj¹ tej okrutnej
machiny œmierci.
ISBN 83-7269-171-1
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
33
POLITYKA I STRATEGIA
Marek Kopaczyk
NIEWIDZIALNE NIEWOLNICTWO
Kiedyœ us³ysza³em takie pytanie, wypowiedziane
chyba przez Boba Marleya (niekoronowanego króla
muzyki reggae): „je¿eli nie mam ³añcuchów na rêkach,
to czy na pewno jestem WOLNY”. No w³aœnie, czy na
pewno? W 2004 roku mniejsza czêœæ spo³eczeñstwa
polskiego (wiêkszoœæ uprawnionych w ogóle nie posz³a na to g³osowanie), zag³osowa³a za „wst¹pieniem”
do Unii Europejskiej. Do „wspólnej” kasy unijnej Polska odda³a, jak podaje Ministerstwo Finansów, przez
prawie piêæ lat - 16, 2 mld euro. I co ciekawe: „powa¿na brytyjska fundacja i oœrodek badawczy „Open Europe”, zajmuj¹cy siê ekonomicznymi i prawnymi aspektami tzw. integracji europejskiej we wszystkich krajach
UE, poinformowa³ natomiast niedawno o gospodarczych kosztach integracji – w tym o kosztach Polski.
Okazuje siê, ¿e w latach 1998-2008 zastosowanie dyrektyw i tysiêcy przepisów UE, ustanawianych przez
unijn¹ Brukselê i w³adze pañstw, kosztowa³y gospodarki krajów Europy ³¹cznie a¿ 928,5 mld euro. Wedle
obliczeñ brytyjskiego instytutu, koszty Polski wynios³y
a¿ 27,826 miliardów euro, czyli a¿ oko³o 125 miliardów
z³otych”1. I dalej w tym samym artykule czytamy: „(…)
faktyczny bilans Polska-UE jest dla naszego kraju bardzo ujemny. Minus wynosi a¿ 13, 8 miliarda euro,
a wiêc znacznie ponad 60 miliardów z³otych”2.
Euroboloszewizm trzymaj¹cy media polskie w garœci
odtr¹bi³ wielki sukces, o bilansie ujemnym nikt nawet
nie pisn¹³ ani s³ówka. Indoktrynacja m³odzie¿y uczestnicz¹ca w tzw. „paradach Schumana” zaczyna dawaæ
efekty. Pranie mózgów najm³odszym i m³odzie¿y spacza prawdziwy obraz „sukcesu unijnego”.
G³oœno zadajê sobie pytanie, je¿eli a¿ 70 % dyrektyw i przepisów dotycz¹cych mojego kraju zapada
poza granicami Polski, to o jakiej „wolnej ojczyŸnie”
paplaj¹ „nasze” media? Jak dobrze wiem, ¿eby pañstwo by³o suwerenne musz¹ harmonizowaæ ze sob¹
trzy czynniki, a s¹ to: „dwa fizyczne: ziemia i ludzie,
oraz czynnik polityczny: w³adza – sk³adaj¹ siê razem
na pojêcie pañstwa. Gdzie brak po³¹czenia siê tych
trzech czynników w sposób trwa³y, nie ma pañstwa.
Obszar ziemi, stanowi¹cy pañstwo musi byæ œciœle
okreœlony i oznaczony, to znaczy zamkniêty pewnymi,
okreœlonymi granicami. Na ziemi tej musi mieszkaæ stale znaczniejsza iloœæ ludzi, stanowi¹cy pewien uporz¹dkowany zwi¹zek. Ludzie ci mianowicie musz¹
podlegaæ wspólnej najwy¿szej w³adzy, która to w³adza:
1) ma mo¿liwoœæ kierowania zbiorowoœci¹ ludzi
34
2) nie jest zale¿na od ¿adnej innej w³adzy wy¿szej
3) rozporz¹dza œrodkami przymusu dla zapewnienia
pos³uszeñstwa. Dlaczego? Otó¿ taka w³adza posiada
cechy suwerennoœci i tylko taka w³adza jest znamieniem pañstwa. Z tego wynika, ¿e pañstwo jest to
trwa³e, zorganizowane po³¹czenie wiêkszej iloœci
ludzi, osiad³ych stale na œciœle oznaczonym obszarze ziemi, pod wspóln¹ w³adz¹, z zastrze¿eniem, ¿e jest to w³adza suwerenna”3.
Nie jest wiêc pañstwem kraj, zamieszka³y trwale
przez pewn¹ liczbê ludzi, maj¹cy i w³asny rz¹d i nawet
osobny parlament, jeœli w³adza tego kraju podlega innej w³adzy, lub jego zakres w³adzy kraju okreœlaj¹ postanowienia zewnêtrznej w³adzy (tak jak to siê dzieje
z Polsk¹ dzisiaj i innym pañstwami nale¿¹cymi do Unii
Europejskiej).
Ukryte niewolnictwo, bez ³añcuchów na rêkach
z ¿andarmem trzymaj¹cym pejcz „dyrektyw unijnych”
zniewoli³o mój kraj. Czy aby nie przesadzam, a proszê
siê przyjrzeæ wojnie o Rospudê. Ekonaziœci (nazywa³em tak ich, bo ci „ekolodzy” anga¿uj¹ siê w walkê
o „dobro” roœlinek tudzie¿ zwierz¹tek, w wiêkszoœci popieraj¹ eutanazjê i aborcjê, hipokryzja, no i oczywiœcie
wiêkszoœæ z nich to wegetarianie, którzy chodz¹ w skórzanych butach lub graj¹ na bêbnach, które naci¹gniête s¹ zwierzêc¹ skór¹) wspierani przez unijnych dygnitarzy doprowadzili do zaniechania budowy obwodnicy
(oczywiœcie wyznaczono inn¹ trasê, ale nie rozwi¹za³o problemu augustowian, którzy dalej u¿eraj¹ siê
z tirami, no bo kogo obchodzi w Brukseli kilku zabitych
na tej drodze Polaków, gdyby to byli dewianci to co
innego). A polskie stocznie? Lichwiarstwo, które doprowadzi³o do obecnego kryzysu na œwiecie „ratowane” jest z portfeli podatnika, stocznie, które s¹ polskie
ju¿ niekoniecznie mo¿na uratowaæ, bo Bruksela siê nie
zgadza. I to ma byæ kraj suwerenny, wolny, niepodleg³y, demokratyczny? Nowe oblicze niewolnictwa,
„socjalizm z ludzk¹ twarz¹” tylko, ¿e to twarz Marksa,
Lenina, Trockiego, tyle ¿e po plastycznej operacji.
Przypisy:
1. T. Mys³ek, Eurobilanse, euroslogany, Nasza Polska 12
maja 2009, s. 12.
2. Tam¿e.
3. A.Wereszczyñski, Wiadomoœci o Polsce wspó³czesnej,
Lwów 1936, s. 40.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
Andrzej Turek
Dzia³alnoœæ obozów „niepodleg³oœciowego”
i „zjednoczeniowego” w trakcie trwania
I wojny œwiatowej.
(ci¹g dalszy wyst¹pienia Autora „Polskie drogi do niepodleg³oœci”)
Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru
6. Powstanie KNP.
Zarazem podj¹³ Dmowski starania na rzecz utworzenia w Europie Zachodniej cia³a politycznego, które mia³oby kierowaæ polityk¹ jego obozu i reprezentowaæ go
wobec Ententy. Po wielu trudnoœciach uda³o mu siê zrealizowaæ ten cel 15 sierpnia 1917 r., kiedy to powsta³
w Lozannie, na terytorium neutralnej Szwajcarii, Komitet
Narodowy Polski (KNP). Dmowski stan¹³ osobiœcie na jego
czele. KNP sk³ada³ siê z przedstawicieli wszystkich polskich dzielnic, rzecz jasna cz³onków obozu Dmowskiego.
Zosta³ on szybko przeniesiony do Pary¿a i uznany na jesieni 1917 r. za „oficjaln¹ reprezentacjê polsk¹” kolejno
przez Francjê, Angliê, W³ochy i USA. Tym samym sta³ siê
jakby nieoficjalnym polskim rz¹dem na emigracji, przynajmniej w zakresie spraw zagranicznych i czêœciowo
wojny. KNP nie tylko bowiem prowadzi³ o¿ywion¹ akcjê
dyplomatyczn¹ na rzecz przekonania do polskich postulatów pañstw Ententy, ale te¿ usilnie d¹¿y³ do utworzenia
we Francji licznej armii polskiej. Zacz¹tki takiej armii istnia³y jeszcze przed wy³onieniem siê tego Komitetu.
Na mocy umowy pomiêdzy rz¹dem francuskim a KNP
zosta³y one w marcu 1918 r. przekazane pod jego w³adzê. Tak narodzi³a siê s³ynna B³êkitna Armia, która dosz³a pod koniec 1918 r. do liczby 80 tys. dobrze uzbrojonego i wyszkolonego ¿o³nierza. Co niezmiernie interesuj¹ce, ostatecznie dowództwo nad t¹ armi¹ obj¹³ gen.
Józef Haller, wczeœniej dowódca II brygady Legionów
i Polskiego Korpusu Posi³kowego. Po pokoju brzeskim wypowiedzia³ on pos³uszeñstwo Austriakom, przebi³ siê przez
front na stronê rosyjsk¹, stoczy³ z goni¹cymi go wojskami
niemieckimi krwaw¹, przegran¹ bitwê pod Kaniowem,
a nastêpnie po wielu perypetiach przedosta³ siê do Francji, gdzie zosta³ formalnie mianowany polskim wodzem
naczelnym przez KNP. Przyk³ad gen. Hallera najlepiej pokazuje jak skomplikowana by³a polska droga do niepodleg³oœci. B³êkitna Armia, choæ nie zd¹¿y³a praktycznie
wzi¹æ udzia³u w dzia³aniach wojennych, stanowi³a istotny
polski atut wykorzystywany przez Dmowskiego w dyplomatycznej rozgrywce.
Niezale¿nie od dzia³añ KNP w Europie, energiczn¹
Numer 7-8, 2009
i bardzo szeroko zakrojon¹ akcjê z jego ramienia, prowadzi³ w USA znakomity polski pianista Ignacy Paderewski.
Akcja ta znalaz³a swój oddŸwiêk w s³ynnym orêdziu Prezydenta USA Woodrowa Wilsona z dn. 8 stycznia 1918 r.,
zawieraj¹cego 14 punktów, na których powinien siê opieraæ porz¹dek powojenny. Punkt 13 tego orêdzia dobitnie
stwierdza³, ¿e jednym z warunków pokoju jest utworzenie
niepodleg³ego pañstwa polskiego z dostêpem do morza.
By³ to ogromny polski sukces, czyni¹cy odzyskanie niepodleg³oœci bardzo realnym. W ten w³aœnie sposób,
poprzez umiejêtn¹ akcjê dyplomatyczn¹, tzn. umiejêtne
i wytrwa³e oddzia³ywanie na zachodnie elity polityczne
w kierunku korzystnym dla sprawy polskiej, jak i przez
akcjê organizowania licznego polskiego wojska we Francji, a po czêœci tak¿e w Rosji, Dmowski zdo³a³ wywalczyæ
dla Polski pozycjê osobnego sk³adnika koalicji antyniemieckiej, co otworzy³o drogê Polsce, jako jednemu
z pañstw zwyciêskich, do udzia³u w konferencji wersalskiej,
która przes¹dzi³a o powojennym porz¹dku w Europie.
7. Próba stworzenia armii polskiej w Rosji.
Jak ju¿ wspomnia³em, obóz Dmowskiego niezale¿nie od armii polskiej we Francji d¹¿y³ równie¿ do stworzenia podobnej armii w Rosji. Dzia³o siê to ju¿ po wybuchu
rewolucji. W tym czasie s³u¿y³o w rosyjskiej armii oko³o
700 tys. ¿o³nierzy wyznania katolickiego, w tym kilkanaœcie tysiêcy oficerów. W przyt³aczaj¹cej wiêkszoœci byli to
Polacy. Ponadto w rosyjskich obozach jenieckich przebywa³a du¿a liczba Polaków – jeñców z armii austriackiej
i niemieckiej. Obóz Dmowskiego powzi¹³ zamiar, by na
drodze wyodrêbnienia Polaków z poszczególnych jednostek rosyjskiej armii i w oparciu o tych jeñców – Polaków,
stworzyæ odrêbne polskie formacje zbrojne. Liczono pierwotnie, ¿e w ten sposób powstanie co najmniej pó³milionowa armia polska, która w ogarniêtej rewolucyjnym
zamêtem Rosji stanowiæ bêdzie bardzo powa¿n¹ si³ê.
Ostatecznie jednak w³adze rosyjskie zgodzi³y siê na utworzenie trzech polskich korpusów, co oznacza³o w rosyjskich warunkach armiê mniej wiêcej dwustutysiêczn¹.
Tworzeniem tej armii mia³ zaj¹æ siê odbywaj¹cy siê w czerwcu 1917 r. w Petersburgu Zjazd Wojskowych Polaków.
Na ten zjazd przybyli polscy delegaci z poszczególnych
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
35
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
rosyjskich jednostek. Obóz Dmowskiego chcia³, by uchwalili oni przeniesienie ¿o³nierzy rosyjskich narodowoœci polskiej do tworzonych odrêbnych polskich jednostek.
Nie dosz³o jednak do tego na skutek mocnego przeciwdzia³ania dzia³aczy polskich zwi¹zanych z PPS i Pi³sudskim. Konkretniej mówi¹c, przywódcy PPS i POW w Rosji
Bronis³aw Siwik i Franciszek Sk¹pski otrzymali podczas
specjalnego spotkania w Sztokholmie wytyczne od niejakiego W³odzimierza Kunowskiego, cz³onka Tymczasowej
Rady Stanu, dzia³aj¹cego zdaje siê za wiedz¹,
a nawet w imieniu Pi³sudskiego, by w sposób najbardziej
kategoryczny przeciwstawiæ siê tworzeniu armii polskiej
w Rosji. By³o to w maju 1917 r., a wiêc w czasie gdy trwa³y jeszcze rokowania Pi³sudskiego z gen. Beslerem. £atwo
wiêc zrozumieæ, ¿e chodzi³o tu o to, by nie dopuœciæ do
stworzenia konkurencyjnej armii polskiej wobec armii, która
mia³a powstaæ pod auspicjami Niemców. Maj¹c powy¿sze na uwadze i dzia³aj¹c w myœl tej instrukcji cz³onkowie
PPS i POW w Rosji doprowadzili w praktyce do rozbicia
wspomnianego zjazdu. Wyrazi³o siê to w tym, ¿e zamiast
uchwaliæ wydzielenie Polaków z rosyjskich jednostek,
Zjazd Wojskowych Polaków og³osi³ za ich spraw¹, ¿e do
formuj¹cej siê polskiej armii powinni wstêpowaæ jedynie
ochotnicy. Odpowiada³o to zasadniczo nastrojom wiêkszoœci ¿o³nierzy, którzy byli ju¿ mocno zmêczeni wojn¹.
W dodatku znaczna czeœæ z nich by³a ju¿ objêta agitacj¹
rewolucyjn¹. W tych warunkach zaci¹g ochotniczy okaza³
siê nadspodziewanie nik³y i owe trzy korpusy zamiast
200 tys. osi¹gnê³y ostatecznie zaledwie liczbê 30 tys.
¿o³nierzy. Zosta³y one zreszt¹ nastêpnie rozbite przez
Niemców b¹dŸ bolszewików.
Sprawa ta jest doœæ istotna, bo po pierwsze, dotyczy zmarnowanej ogromnej polskiej szansy, ponadto rzuca bardzo interesuj¹ce œwiat³o na postawê Pi³sudskiego
i jego obozu w tamtym czasie. W wielu pracach historycznych mo¿na napotkaæ tak¹ opiniê, i¿ po wybuchu rewolucji w Rosji Pi³sudski mia³ dojœæ do przekonania, ¿e dalsza
z ni¹ walka nie ma ju¿ ¿adnego sensu i ¿e w nowej sytuacji g³ównym wrogiem Polski s¹ Niemcy. W takim razie
jednak trudno zrozumieæ, dlaczego jego zwolennicy storpedowali próbê stworzenia polskiej armii w Rosji.
8. Kryzys przysiêgowy i aresztowanie
Pi³sudskiego przez Niemców.
Niezale¿nie jednak, jakie by³y tego faktyczne motywy, Pi³sudski podj¹³ w lecie 1917 r. dzia³ania zmierzaj¹ce
do zerwania z pañstwami centralnymi. Dogodnym do tego
pretekstem sta³a siê sprawa przysiêgi, jak¹ mieli sk³adaæ
legioniœci na wiernoœæ Królestwu Polskiemu i na braterstwo broni z Niemcami. Pi³sudski wezwa³ do niesk³adania
przysiêgi i równoczeœnie wyst¹pi³ z TRS. Wezwanie to
odnios³o skutek. Wiêkszoœæ legionistów Pi³sudskiego
pos³ucha³a. W rezultacie ¿o³nierze ci zostali czêœciowo
internowani, a czêœciowo wcieleni do armii austriackiej
i wys³ani na front w³oski. Sam Pi³sudski zosta³ przez
Niemców aresztowany w nocy z 21 na 22 lipca 1917 r.
36
Po krótkim pobycie w ró¿nych wiêzieniach zosta³ ostatecznie osadzony w twierdzy wojskowej w Magdeburgu.
Pocz¹tkowo przebywa³ tam w œcis³ej izolacji, po pewnym
czasie przywieziono tam równie¿ Sosnkowskiego. Pozosta³¹ resztê legionistów wywodz¹cych siê z zaboru rosyjskiego wcielono do tzw. Polskiej Si³y Zbrojnej, nazywanej
równie¿ Polnische Wermacht, zaœ poddanych austriackich wys³ano jako Polski Korpus Posi³kowy do walki
z Rosjanami w rejonie Bukowiny.
9. Rada Regencyjna
W ten sposób obóz „niepodleg³oœciowy” wzglêdnie
„aktywistyczny” uleg³ bardzo powa¿nemu skurczeniu.
Jednak¿e funkcjonowa³ on, jako, ¿e Niemcy i Austriacy
poszli na dalsze, co prawda bardzo ograniczone, koncesje wobec Polaków. Prawdopodobnie chcieli oni zachowaæ pozory kontynuacji polityki ustêpstw, poza tym chcieli
mieæ spokój na dalekim zapleczu frontu. Zatem 15 wrzeœnia 1917 r. genera³- gubernator warszawski von Beseler
i jego austriacki odpowiednik z Lublina von Kuk og³osili
patenty cesarskie o powo³aniu w Królestwie Polskim polskiej tymczasowej w³adzy pañstwowej w postaci Rady
Regencyjnej. W jej sk³ad weszli arcybiskup warszawski
Aleksander Kakowski, ksi¹¿e Zdzis³aw Lubomirski
i hr. Józef Ostrowski. Obecnoœæ arcybiskupa Kakowskiego w Radzie Regencyjnej stanowi³a nawi¹zanie do starej
instytucji Prymasa-Interrexa , gdy¿ posiada³ on tytu³
Prymasa Królestwa Polskiego. Zgodzi³ siê on zreszt¹
wejœæ do RR po du¿ych wahaniach i oporach. Dwaj pozostali Regenci, w tym zw³aszcza ks. Lubomirski, byli ju¿
zadeklarowanymi stronnikami Niemiec. Owa Rada Regencyjna powo³a³a nastêpnie polski rz¹d, ale w jego gestii
pozostawa³o tylko szkolnictwo i s¹downictwo. Kilka s³ów
komentarza wymagaj¹ relacje pomiêdzy Rad¹ Regencyjn¹ a paryskim KNP. Jeœli chodzi o KNP, a œciœlej mówi¹c o Dmowskiego, to by³ on gotów zaaprobowaæ dzia³alnoœæ RR jako instytucji o charakterze administracyjnym,
samopomocowym, czy opiekuñczym nad ludnoœci¹ Kongresówki, gdy¿ uwa¿a³, i¿ jest to lepsze rozwi¹zanie, ni¿
gdyby obszar ten znajdowa³ siê pod bezpoœredni¹ niemiecka okupacj¹ wojskow¹. Jednak kategorycznie odmawia³ jej prawa, jako instytucji powo³anej do ¿ycia, b¹dŸ co
b¹dŸ, przez okupanta, do przypisywania sobie roli politycznego przedstawicielstwa narodu polskiego. Z drugiej
strony powo³any przez RR rz¹d Kantego Steczkowskiego potrafi siê posun¹æ w swoim filogermaniŸmie a¿ do
z³o¿enia protestu wobec deklaracji wersalskiej Francji,
Wielkiej Brytanii i W³och zapowiadaj¹cej utworzenie Polski z³o¿onej z trzech zaborów i maj¹cej dostêp do morza.
Orientacja proniemiecka ostatecznie skompromitowa³a siê jednak ostatecznie dopiero wtedy, gdy wysz³y na
jaw postanowienia Traktatu Brzeskiego zawartego 9 lutego 1918 r. przez Niemcy i Austro-Wêgry z marionetkow¹
Centraln¹ Rad¹ Ukraiñsk¹ z Kijowa. Traktat ten przewidywa³ oderwanie od Królestwa Polskiego ziemi zamojskiej
i che³mskiej i przekazanie jej pod zarz¹d ukraiñski.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
RR w ogóle nie zosta³a dopuszczona do rokowañ w Brzeœciu, czym Niemcy najlepiej pokazali jak bardzo lekcewa¿¹ swoich polskich stronników. Ukraiñcy byli dla nich
znacznie wa¿niejsi, gdy¿ chodzi³o tu tak naprawdê o ukraiñsk¹ pszenicê i ropê naftow¹. Dla porz¹dku nale¿y dodaæ, ¿e w Brzeœciu zawarto równie¿ tajny uk³ad, w którym
Austro-Wêgry zobowi¹za³y siê do stworzenia „ukraiñskiego kraju koronnego” ze stolic¹ we Lwowie. Oznacza³o to,
¿e obok Ukrainy naddnieprzañskiej mia³o powstaæ drugie, osobne pañstwo ukraiñskie na terenie Galicji Wschodniej. W Brzeœciu by³a obecna równie¿ delegacja sowiecka na czele z Lwem Trockim, jednak wyjecha³a ona na
znak protestu przeciwko traktowaniu na równorzêdnych
warunkach Ukraiñców. W odpowiedzi na to Niemcy
zerwali zawarty ju¿ wczeœniej z bolszewikami rozejm
i rozpoczêli kolejn¹ ofensywê. Wykonuj¹c postanowienia
Traktatu Brzeskiego zajêli ca³¹ Ukrainê, ponadto ogromne obszary po³o¿one bardziej na pó³noc, dochodz¹c
a¿ do Zatoki Fiñskiej. Rosja sowiecka nie mia³a innego
wyjœcia, jak tylko podpisaæ w dniu 3 marca pokój sankcjonuj¹cy wszystkie niemieckie zdobycze.
10. Koñcowy etap I wojny œwiatowej.
W ten sposób, dziêki rewolucji bolszewickiej, do której dosz³o z niemieckiej inspiracji, z wydatn¹ niemieck¹
pomoc¹ i w du¿ej mierze za niemieckie pieni¹dze i pokojowi brzeskiemu, Niemcy osi¹gnê³y w koñcu skasowanie
frontu wschodniego. Dziêki temu mog³y przerzuciæ na front
zachodni zwolnione ogromne masy swoich wojsk. Dok³adniej mówi¹c, by³y to 44 dywizje. Równoczeœnie, zajmuj¹c
tak wielki spichlerz, jakim by³a Ukraina, znacznie poprawi³y swe po³o¿enie gospodarcze i aprowizacyjne. To stworzy³o im warunki do przeprowadzenia kolejnej wielkiej,
w istocie decyduj¹cej ofensywy na zachodzie. Dowództwo niemieckie chcia³o zadaæ decyduj¹cy cios Francuzom
i Anglikom, zanim przybêd¹ do Europy wiêksze si³y amerykañskie. Dla porz¹dku, USA wypowiedzia³y wojnê Niemcom ju¿ 6 kwietnia 1917 r.. Ta zmasowana niemiecka ofensywa rozpoczê³a siê w drugiej po³owie marca 1917 r.
Pocz¹tkowo, dziêki du¿ej przewadze liczebnej, Niemcy
odnosili wielkie zwyciêstwa. W ci¹gu paru tygodni posunêli siê do przodu o prawie 100 km i zbli¿yli siê z powrotem do Marny. Jednak szybko nap³ywaj¹ce si³y amerykañskie przywróci³y równowagê si³, wspieraj¹c skutecznie obronê sprzymierzonych. W koñcu lipca przeszli oni
do udanego kontrnatarcia. Generalna ofensywa si³ Ententy, rozpoczêta 8 sierpnia 1918 r., przynios³a ca³kowity
prze³om w wojnie. Dzieñ ten zosta³ potem nazwany przez
niemieckiego marsza³ka Hindenburga „czarnym dniem
armii niemieckiej”. Klêski, jakie zaczêli odt¹d Niemcy bez
przerwy ponosiæ, wynika³y w du¿ym stopniu z upadku
morale i postêpuj¹cego rozk³adu ich armii. ¯o³nierze niemieccy, zniechêceni przed³u¿aj¹c¹ siê wojn¹ i niepowodzeniem wiosennej ofensywy, utracili zupe³nie wolê walki
i zaczêli masowo oddawaæ siê do niewoli. W tej sytuacji
niemieckie naczelne dowództwo uzna³o wojnê za osta-
Numer 7-8, 2009
tecznie przegran¹, domagaj¹c siê od polityków rozpoczêcia rokowañ pokojowych. Równolegle z niemieckimi klêskami we Francji pogarsza³a siê te¿ sytuacja ich sojuszników: Austro-Wegier, Bu³garii i Turcji. Jako pierwsza
z nich uzna³a siê za pokonan¹ Bu³garia podpisuj¹c
zawieszenia broni 29 wrzeœnia 1918 r. Jeœli chodzi o militarne po³o¿enie Austro-Wegier, to by³o ono jeszcze stosunkowo korzystne, jednak wœród poszczególnych narodów zamieszkuj¹cych to pañstwo zaczê³y w niezwykle
szybkim tempie narastaæ tendencje odœrodkowe, albo
mo¿e inaczej niepodleg³oœciowe. W paŸdzierniku 1918 r.
monarchia habsburska zaczê³a rozpadaæ siê od œrodka.
M. in. 7 paŸdziernika oœwiadczenie o woli od³¹czenia siê
od Austro-Wêgier og³osi³ równie¿ Sejm Galicyjski. Dalsze
istnienie pañstwa próbowa³ jeszcze ratowaæ m³ody cesarz
Karol I wydaj¹c manifest zapowiadaj¹cy przekszta³cenie
go w federacjê czterech pañstw: austriacko-niemieckiego, czeskiego, ukraiñskiego i po³udniowo-s³owiañskiego,
a nadto Wêgier. Manifest ten stanowi³ tak¿e, ¿e Austria
jest gotowa zrezygnowaæ z Galicji, nie ca³ej jednak, a tylko Zachodniej, na rzecz pañstwa polskiego. Manifest ten
by³ ju¿ jednak ca³kowicie spóŸniony i nie móg³ powstrzymaæ emancypacyjnych d¹¿eñ poszczególnych narodów.
27 paŸdziernika proklamowano w Pradze powstanie niepodleg³ej Czechos³owacji. 31 paŸdziernika niepodleg³oœæ
og³osi³y Wêgry. Dzieñ wczeœniej w³adzê w Krakowie objê³a Polska Komisja Likwidacyjna . Austro-Wêgry skapitulowa³y ostatecznie 4 listopada po wielkiej klêsce na froncie
w³oskim pod Vittorio Veneto. Z kolei 29 paŸdziernika wybuch³ w niemieckim porcie Wilhelmshaven groŸny bunt
niemieckich marynarzy w reakcji na rozkaz wyp³yniêcia
do beznadziejnej bitwy z o wiele silniejsz¹ angielsk¹ flot¹
wojenn¹. W tym stanie rzeczy Niemcy nie mieli innego
wyjœcia, jak tylko niezw³ocznie kapitulowaæ. Kierowali siê
przy tym bardzo racjonaln¹ kalkulacj¹. Uznali, ¿e lepiej
poddaæ siê zawczasu, póki s¹ jeszcze stosunkowo silni
i posiadaj¹ jeszcze potê¿n¹ armiê, ni¿ zwlekaæ z t¹ decyzj¹ do czasu, a¿ wojska Ententy wejd¹ w g³¹b ich terytorium, a niemiecka armia ulegnie rozk³adowi od fermentu rewolucyjnego. Liczyli te¿ bardzo na to, ¿e ich kapitulacja dotyczyæ bêdzie tylko frontu zachodniego, natomiast
na froncie wschodnim pozostan¹ faktycznymi zwyciêzcami dziêki nak³onieniu Ententy do uznania pokoju brzeskiego z bolszewikami za wa¿ny i obowi¹zuj¹cy. Usi³owali
wygrywaæ te¿ jako kluczowy atut w swych rozgrywkach
dyplomatycznych z Entent¹ obecnoœæ swych licznych
wojsk na wschodzie jako swoistej os³ony zapobiegaj¹cej
rozprzestrzenieniu siê rewolucji komunistycznej na Europê Œrodkow¹ i Zachodni¹. Omówienie przyczyn i okolicznoœci kapitulacji Niemiec by³o o tyle istotne , ¿e naœwietla
nam z miêdzynarodowej perspektywy rozwój sytuacji politycznej w Polsce na jesieni 1918 r.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
37
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
Marek Kopaczyk
Rok 1920 i Europa
Wœród pompatycznych „wygibasów” dyplomatycznych ró¿nych europejskich notabli, jak i dostarczenia ludowi namiastki „igrzysk olimpijskich”, co
rusz media racz¹ nas relacjami z podpisywania paktów, porozumieñ, czy te¿ wspó³pracy miêdzy s¹siaduj¹cymi pañstwami. Przewa¿nie, jak podaje komentator telewizyjny s¹ to wydarzenia „historyczne”,
o „wielkiej wadze pañstwowej”, „zbli¿aj¹ce nas do
raju europejskiego”. Jednak oprócz kilku zygzaków
postawionych pod deklaracjami, jakie naprawdê ma
znaczenie taki dokument? Historia podaje bardzo
wiele przyk³adów wrêcz bezczelnego ³amania tego
typu porozumieñ. Taki przyk³ad podam poni¿ej.
M³ode, wskrzeszone pañstwo Polskie po 123letniej niewoli ju¿ w nastêpnym roku tj. w 1920 musia³o stan¹æ przed zagro¿eniem rewolucji bolszewickiej, której hordy, œlepo pos³usznych rewolucjonistów
mia³y wedrzeæ siê do Europy, siej¹c strach i zaprowadzaj¹c nowe rz¹dy „proletariatu” na wzór bolszewicki. Nale¿y przy tym pamiêtaæ, ¿e wskrzeszenie
ówczesnego pañstwa polskiego, by³o nie tylko trudne ale i napotyka³o opór najbli¿szych s¹siadów.
Zorganizowanie pañstwa na gruzach trzech odrêbnych organizmów by³o nie lada sukcesem ówczesnych polityków.
Wobec inwazji „czerwonego barbarzyñstwa” na
Europê, Polska pozosta³ sama. I jak pisa³ anonimowy dziennikarz: „…gdyby rewolucja bolszewicka
ogarnê³a obszar Polski, to fala jej niew¹tpliwie potoczy³aby siê znacznie dalej, ni¿ dyplomaci europejscy przypatruj¹cy siê doœæ obojêtnie i tylko wyczekuj¹co wynikom tej walki mogli przewidzieæ”.
Z perspektywy czasu, patrz¹c na wypadki
z 1920 roku mo¿na siê pokusiæ o stwierdzenie, ¿e
by³o to „wydarzenie epokowe nie tylko dla Polski ale
dla ca³ego cywilizowanego œwiata”. Tuchaczewski
pisa³ w swojej ksi¹¿ce „Pochód za Wis³ê”: „Rewolucja z zewn¹trz by³a mo¿liwa. Europa kapitalistyczna
by³a wstrz¹œniêta do g³êbi i gdyby nie nasze b³êdy
strategiczne, i nasza przegrana na polu walki, to byæ
mo¿e, ¿e wojna polska sta³aby siê ogniwem, któryby zaczê³o rewolucjê paŸdziernikow¹ z rewolucj¹
zachodni-europejsk¹. Nie ulega najmniejszej w¹tpliwoœci, ¿e gdybyœmy wyrwali bur¿uazji polskiej, armiê szlacheck¹, wówczas rewolucja armii robotni-
38
czej w Polsce, sta³aby siê faktem dokonanym, a po¿ar ten nie da³by siê ograniczyæ œcianami polskimi.
Jak wzburzony potok, rozla³aby siê po ca³ej Europie
zachodniej”.
Polska mia³a byæ tylko jednym z etapów na
wytyczonej przez Kreml drodze. Przez Polskê mia³a
prowadziæ droga do ca³ej zachodniej Europy, a potem na ca³y œwiat. I co ciekawe Europa nie zauwa¿y³a tego niebezpieczeñstwa, pozostawa³a bierna
i g³ucha na polskie „wo³anie o ratunek” o solidarnoœæ
wobec bolszewickiej nawa³y. Wszystkie pañstwa
europejskie pozosta³y obojêtne na zmagania Polski.
Ofensywa bolszewicka postêpowa³a bardzo
szybko i par³a naprzód. Rz¹d W³. Grabskiego (polityk narodowej demokracji, ekonomista i historyk, dwukrotny premier oraz minister skarbu II RP. Ur. 7 lipca
1874 w Borowie nad Bzur¹ ob. powiat ³owicki,
zm. 1 marca 1938 w Warszawie. Znany powszechnie jako autor reformy walutowej, rektor SGGW, za
Wikipedi¹) widzia³ jedyny ratunek w zbrojnej interwencji Europy. Zwrócono siê o pomoc do mocarstw
koalicyjnych. Zamiast pomocy Lloyd George, nades³a³ szereg zarzutów pod adresem Polski, stwierdzaj¹c, ¿e Polska z imperialistycznych pobudek wzdryga siê zakoñczyæ t¹ wojnê. W zamian za obietnicê
poœrednictwa pokojowego Koalicji, mia³a Polska
wycofaæ armiê na tzw. liniê Curzona, oddaæ Litwinom Wilno, a w sprawie Galicji i Œl¹ska poddaæ siê
zarz¹dzeniom Ententy.
Grabski przyj¹³ warunki podyktowane przez
Lloyd Georga, jednak Rosja uchyli³a siê od pertraktacji, staraj¹c siê zdezorientowaæ opiniê publiczn¹
nastawiaj¹c j¹ przeciw Polsce.
Swoj¹ taktyk¹ przywódcy rz¹du bolszewickiego zamierzali sparali¿owaæ wszelk¹ pomoc dla Polski, któr¹ pokazywano jako zach³annego napastnika, wyruszaj¹cego na podbój Rosji.
Ta propaganda, umiejêtnie rozwiniêta, prowadzona z nies³ychan¹ energi¹ i konsekwencj¹, nie
chybi³a celu. Polska stanê³a sama wobec nawa³y
„czerwonego barbarzyñstwa”, skazana tylko na w³asne si³y, na mêstwo swojej m³odej armii. Pañstwa
otaczaj¹ce Polskê (czyli nasi „s¹siedzi”) proklamowa³y neutralnoœæ. Nastêpstwa tego kroku nie da³y
na siebie d³ugo czekaæ. Skierowane do Polski trans-
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
porty broni, amunicji oraz ekwipunku bojowego zosta³y zatrzymane w tzw. pañstwach neutralnych.
Przyczyni³ siê do tego fakt, ¿e miêdzynarodówka
socjalistyczna og³osi³a bojkot „bur¿uazyjnej” Polski.
Organ francuskich socjalistów „l`Humanite” posun¹³
siê tak daleko, ¿e og³osi³ formalnie odezwê do robotników, w której mo¿na by³o przeczytaæ: „ani jednego cz³owieka, ani jednego sou (dawna waluta
u¿ywana we Francji, od XVIII a¿ do 1940 przyp. M.K.)
dla Polski reakcyjnej i kapitalistycznej:
Niech ¿yje rewolucja rosyjska”.
Przy takim nastawieniu nie nale¿y siê dziwiæ,
¿e robotnicy krajów wysy³aj¹cych lub tranzytowych,
zatrzymywali transporty, a kolejarze odmawiali wykonywania swoich obowi¹zków. W Gdañsku robotnicy portowi przerwali wy³adowywanie amunicji, dopuszczaj¹c siê przy tym akcji sabota¿owych.
„Ani jeden robotnik nie stanie do pracy, dopóki
Polska nie zwróci Niemcom Pomorza” – oœwiadczyli delegaci robotniczych zwi¹zków wysokiemu komisarzowi Ligi Narodów – Tower’owi (Reginald Thomas Tower z Wielkiej Brytanii, w Lidze Narodów zasiada³ w latach 1919-1920), gdy ten próbowa³ interweniowaæ.
Niemcy wprawdzie zgodzi³y siê nam pomóc, ale
w zamian za¿¹da³y Œl¹ska, Gdañska i Pomorza.
Tylko Wêgrzy wyrazili gotowoœæ przyjœcia Polsce z pomoc¹. Jednak na przeszkodzie stanê³a Czechos³owacja, która odmówi³a przepuszczenia przez
swoje terytorium transportów wêgierskich. Rz¹d czechos³owacki posun¹³ siê tak daleko, ¿e ostrzeg³ aliantów, by nie organizowali ¿adnej pomocy dla Polski,
bo to podkopie ich autorytet. W tych tragicznych dla
naszego kraju, chwilach jedynie Francja przysz³a
nam z pomoc¹, ale ograniczy³a siê tylko do wys³ania instruktorów z gen. Weygandem (Maxime Weygand - ur. 21 stycznia 1867 w Brukseli - zm. 28 stycznia 1965 w Pary¿u. W latach 1920-1922 szef Misji
Wojskowej w Polsce zajmuj¹cej siê sprawami szkolenia i zaopatrzenia Wojska Polskiego, za Wikipedi¹), na czele.
W chwili, gdy opuszczeni przez wszystkich staliœmy u progu katastrofy, a opinia publiczna jak i prasa europejska jednog³oœnie przepowiada³a nam klêskê, ¿o³nierz polski jak i ca³y naród, zgotowa³ œwiatu
niespodziankê. Ca³y naród zjednoczy³ siê i wydoby³
z siebie tkwi¹cy w nim potencjaln¹ ¿ywio³ow¹ energiê, pokonuj¹c „czerwon¹ zarazê”.
Jeszcze 15 sierpnia 1920 na ulicach Berlina
pojawi³y siê ju¿ wydania nadzwyczajne niemieckich
gazet z wiadomoœci¹ „Warschau gefallen” (Warszawa pad³a). Bez pomocy Europy, sabotowana przez
s¹siadów, m³oda, Ÿle wyekwipowana armia polska
z³ama³a napór wschodniego barbarzyñstwa na Europê, sk³adaj¹c ofiarê z krwi swoich najlepszych synów, na o³tarzu ca³ej Europy, na o³tarzu zachodniej,
³aciñskiej kultury.
Tak „pomagali” nam najbli¿si s¹siedzi, odwracaj¹c siê plecami do naszego kraju. Gdy zbli¿a siê
jakieœ niebezpieczeñstwo ka¿dy musi liczyæ tylko na
siebie. Deklaracje, umowy, czy te¿ sojusze pozostaj¹
w wiêkszoœci na papierku. No tak, ale na szklanym
ekranie tak piêknie to wygl¹da.
•ród³a:
A. Lewicki, Zarys historii Polski, brak daty wydania, s.482.
Anonimowy autor, Jak zachowywa³a siê Europa wobec
inwazji bolszewickiej, Express Kujawski z niedzieli 16
sierpnia 1936.
Anonimowy autor, O roku ów… z piêtnastoletniej perspektywy dziejowej, Na szerokim œwiecie z niedzieli
18 sierpnia 1935.
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
39
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
Marek Kopaczyk
Historia, która…
Siedz¹c w bibliotece natrafi³em na bardzo interesuj¹cy artyku³ sprzed II wojny œwiatowej dotycz¹cy ówczesnych stosunków miêdzy Rosj¹ Bolszewick¹ a Rzesz¹ Niemieck¹. Niestety jest on doœæ
d³ugi, ale warty przytoczenia: „je¿eli komunizm mo¿na porównaæ do zarazy, to nale¿y stwierdziæ, ¿e
wybucha ona tam, gdzie znajduje najlepsze pod³o¿e rozwoju. Organizmem najpodatniejszym na wp³ywy chorobotwórcze by³a Rosja. Ale same bakterie
bolszewizmu, w starannie opakowanych próbówkach, przywioz³y do Petersburga Niemcy. Rzesza
cesarska, konserwatywna, nacjonalistyczna i militarna nie tylko organizowa³a przewóz sztabu Lenina
przez Niemcy: w Berlinie finansowano ca³e przedsiêwziêcie, wystawiaj¹c czeki na banki szwedzkie
i dostarczaj¹c bolszewikom œrodków materialnych,
bez których skuteczne przeprowadzenie zamachu
by³oby niemo¿liwe. Metodycznie i bardzo skrupulatnie organizowa³ zarówno rz¹d jak i sztab niemiecki
w 1917 roku wybuch buntu Lenina w Petersburgu
i w Moskwie. Komunizm, który zniszczy³ wielkie spo³eczeñstwo s³owiañskie i zagrozi³ œwiatu, by³ dzie³em niemieckim. Po wojnie europejskiej [I wojnie
œwiatowej przyp. M.K.], pierwszym pañstwem
z którym ³¹czy³a siê Rzesza s¹ Sowiety. Uk³ad
w Rapallo [16 kwietnia 1922 przyp. M.K.] przyjêty
jest najprzychylniej przez ca³e spo³eczeñstwo niemieckie, nie wy³¹czaj¹c ugrupowañ prawicowych.
Uk³ad ten odnawia siê dnia 24 kwietnia 1926 roku w
Berlinie i to w takiej formie, ¿e ostrze jego zwrócone
przeciwko pañstwu, które stanowi³o prawdziw¹ zaporê na drodze komunizmowi, to jest Polsce, jest
najzupe³niej widoczne. W dniu 28 wrzeœnia 1926
roku mamy nowy uk³ad miêdzy Litw¹ a Sowietami,
który dochodzi do skutku pod egid¹ Niemiec. Stanowi
to potwierdzenie uk³adu z roku 1920, który oddawa³
Litwie Wileñszczyznê i czêœæ Grodzieñszczyzny.
W miêdzyczasie Niemcy zawieraj¹ z Sowietami
szereg umów gospodarczych, pierwszorzêdnego
znaczenia. Omawianie tej nadzwyczaj wa¿nej dziedziny, jak¹ jest gospodarcza wspó³praca Niemiec i Sowietów zajê³aby zbyt du¿o miejsca. Udzia³ Rzeszy
w odbudowie i organizacji ca³ego ¿ycia przemys³owego w Bolszewii jest olbrzymi i opinia Franklin-Bouillona, ¿e bez pomocy niemieckiej utrzymanie Sowietów by³oby fikcj¹, nie jest zbyt odleg³e od prawdy.
40
Mówi to o silnym rozroœcie partii komunistycznej Rzeszy. By³ to atut, wygrywany stale przez dyplomacjê berliñska na sto³ach genewskich, paryskich
i londyñskich. W rzeczywistoœci bolszewizm Niemcom nigdy nie grozi³. Jest to pr¹d obcy niemieckiej
psychice i tym pierwiastkom, które sk³adaj¹ siê na
zupe³nie swoiste pojêcie roli Niemiec w ich w³asnym
spo³eczeñstwie. Najlepszym tego dowodem by³a ta
zdumiewaj¹ca kapitulacja drugiej i trzeciej miêdzynarodówki przed Hitlerem. Na Wêgrzech, we W³oszech, w Austrii, nie mówi¹c ju¿ o Hiszpanii, la³a siê
krew. Komuniœci i socjaliœci niemieccy rzekomo tak
silni, poddali siê bez walki, niemal bez protestu. Do
w³adzy dochodzi³ spokojnie Hitler z ca³ym swoim planem zniszczenia wszystkich partii i zaprowadzenia
skrajnej dyktatury.
„Hitleryzm d¹¿y³ do wyrwania z korzeniami
chwastów bolszewizmu” w Rzeszy. Uda³o siê mu
to przeprowadziæ ³atwo. Ale czy te has³a antykomunistyczne, obowi¹zuj¹ce w Hitlerii zastosowa³ brunatny kanclerz i na terenie miêdzynarodowym?
Bynajmniej. Polityka Trzeciej Rzeszy nie ró¿ni
siê przez pierwsze dwa lata w niczym od tradycyjnej
polityki Prus Fryderyka, Bismarcka i Stresemanna
[Gustav, ur. 10 maja 1878 w Berlinie, zm. 3 paŸdziernika 1929 w Berlinie, polityk niemiecki, kanclerz i minister spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej,
laureat Pokojowej Nagrody Nobla przyp. M.K.]. Kanclerz walczy z Traktatem Wersalskim i przy ka¿dej
okazji wymienia niebezpieczeñstwa, które mog¹ groziæ Niemcom. Cytuje Francjê, Polskê, nawet Czechos³owacjê. Lecz ani razu nie wspomina o Rosji,
jako „wrogu Niemiec”. Przeciwnie, z ca³ym naciskiem
podkreœla siê „dobre stosunki ³¹cz¹ce Berlin z Moskw¹”. Zaraz w pierwszym wywiadzie, udzielonym
prasie angielskiej (Daily Express) w dniu 7 lutego
1933 roku Hitler atakuje gwa³townie zbrojenia francuskie i Traktat Wersalski. Zapytany o problem „czerwonego niebezpieczeñstwa” ujmuje go w sposób
nastêpuj¹cy:
„Sprawa naszej walki z pr¹dami komunistycznymi dotyczy wy³¹cznie i jedynie kwestii wewn¹trzniemieckich…”
W dniu 21 marca 1933 mówi kanclerz ju¿ wyraŸnie o linii swej polityki wzglêdem Sowietów;
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
HISTORIA I WSPÓ£CZESNOŒÆ
„Z Uni¹ Sowieck¹ bêdzie siê stara³ rz¹d Rzeszy
utrzymywaæ stosunki najbardziej przyjazne i owocne dla obu stron…”.
W tym duchu odnawia siê uk³ad niemiecko-sowiecki z kwietnia 1926, uk³ad, który wygas³ w 1931.
Uk³ad ten, podpisany w dniu 5 maja 1933, stanowi
przed³u¿enie Rapalla. Zdanie wstêpne jest bardzo
charakterystyczne: „Oba rz¹dy… s¹ przekonane, ¿e
interesy narodu niemieckiego i ludów Zwi¹zku Sowieckiego wymagaj¹ wspó³pracy œcis³ej i zaufania”.
W wielkiej mowie z 17 maja 1933 mamy zapowiedŸ wielkiej kampanii dyplomatycznej. Kanclerz
atakuje prawie wszystkie pañstwa s¹siaduj¹ce
z Niemcami. Zarzuca im zbrojenia, sprzeczne z zasad¹ pokoju. Lecz o armii sowieckiej ani s³owa.
Stosunki z Sowietami s¹ pe³ne kurtuazji. Hugenberg
[Alfred - ur. 19 czerwca 1865 w Gut Kükenbruch –
zm. 12 marca 1951, Kükenbruch, wp³ywowy niemiecki biznesmen i polityk. By³ cz³onkiem pierwszego
gabinetu Adolfa Hitlera, powo³anego w roku 1933
przyp. M.K.], który podczas konferencji londyñskiej
pozwoli³ sobie w czerwcu 1933 r. na pewne aluzje
w stosunku do Sowietów – idzie w odstawkê.
W styczniu 1934 pojawiaj¹ siê w prasie sowieckiej artyku³y, komentuj¹ce krytycznie niektóre ustêpy z „Mein Kampf”. Natychmiast prasa niemiecka
uspokaja sowieckie nastroje. 30 stycznia kanclerz
mówi w s³owach bardzo ciep³ych o „wspólnych interesach obu pañstw”. 27 marca 1934 podpisano protokó³ handlowy miêdzy Niemcami a Rosj¹. Komunikaty oficjalne brzmi¹ optymistycznie: mówi siê o p³atnoœciach rosyjskich, które dojd¹ do sumy 600 milionów marek rocznie. W czerwcu 1934 mamy ostatni
przejaw sympatii niemiecko-sowieckiej z racji przeniesienia Nadolnego.
A wiêc przez dwa pierwsze lata nie tylko flirt,
ale jawne i celowe kontynuowanie polityki Rapalla.
Koñczy siê ono oficjalnie z chwil¹, kiedy bardzo silne wp³ywy niemieckie w Moskwie zahamowane s¹
przez politykê francusk¹ ministra Barthou [Louis
Barthou ur. 25 sierpnia 1862 – zm. 9 paŸdziernika
1934) - francuski polityk z okresu Trzeciej Republiki. Premier Francji w 1913 roku, minister spraw zagranicznych w rz¹dzie G. Doumergue'a. G³owny pomys³odawca stworzenia paktu wschodniego.
Zamordowany w czasie pe³nienia urzêdu ministra
spraw zagranicznych podczas zamachu na króla
Jugos³awii Aleksandra w Marsylii przyp. M.K.].
Nadzieje na prze³amanie tej bariery, jaka wyros³a naoko³o Niemiec, okazuj¹ siê zawodne. Wówczas nag³y zwrot nad Sprew¹ i ostry atak przeciwko pañstwu, którego „ideologia grozi niebezpieczeñstwem
dla kultury i cywilizacji europejskiej”. Gwa³towne
szturmy na Rosjê i wreszcie w 1936 wielki projekt
niemiecki stworzenia „wspólnego frontu” przeciw
komunizmowi.
Zwrot nag³y i znamienny – ale czy szczery?
Prawicowa prasa francuska, której nie mo¿na podejrzewaæ o jakiekolwiek sympatie komunistyczne
– przytacza dokumenty, stwierdzaj¹ce, ¿e ca³a antykomunistyczna polityka Trzeciej Rzeszy nosi
wszelkie cechy wyrachowanej perfidii. Henri de Kerillis [prawicowy publicysta francuski przyp. M.K.]
oskar¿a³ w szeregu artyku³ów Niemcy o popieranie
akcji czwartej miêdzynarodówki Trockiego na terenie Francji. Aresztowano ca³y szereg bardzo podejrzanych osobistoœci, których zadaniem by³o d¹¿enie do wywo³ania krwawych zamieszek w czerwcu
i lipcu 1936. Przybyli oni z Niemiec, fundusze którymi dysponowali oraz instrukcje, by³y nad wyraz podejrzane. Prawicowe dzienniki francuskie zwraca³y
uwagê na analogiê z rokiem 1917 kiedy to równie¿
skrajnie nacjonalistyczne Niemcy przewozi³y w zaplombowanych wagonach Lenina i jego sztab.
W stosunku do antykomunistycznej ideologii
Trzeciej Rzeszy nale¿y zachowaæ jak najdalej id¹c¹
ostro¿noœæ. Jest to taki sam atut w rêkach dyplomacji berliñskiej, jak wszystkie inne, którymi siê pos³ugiwano dla w³asnych, bardzo przejrzystych celów”1.
Jeszcze pod koniec lat 30-tych XX wieku, mi³oœæ Niemiec do Rosji by³a „ch³odna”. Dopiero pakt
Ribbentrop-Mo³otow sprawi³, ¿e wybuch³a ona
ze zdwojon¹ si³¹. Oczywiœcie mi³oœæ ta doprowadzi³a do IV rozbioru Polski (ówczesne media podawa³y
do ogólnej wiadomoœci o zawarciu paktu, tylko nie
wspomniano o tajnym protokole unicestwiaj¹cym byt
Polski). Ta „mi³oœæ” przetrwa³a a¿ do 1941 roku.
Podczas tych sielankowych lat Rosjanie jak i Niemcy skrupulatnie likwidowali wszystko co polskie.
A przy tym wyniszczono j¹dro narodu Polskiego, profesorów, kadrê urzêdnicz¹, intelektualistów, ludzi wykszta³conych, artystów itd. PóŸniej historia siê trochê popl¹ta³a. Po przegranej wojnie przez Niemcy,
Stalin trochê niemieckich zdobyczy pozostawi³ sobie resztê odda³ aliantom. Podzielono Niemcy (by
nie odrodzi³ siê hitleryzm). Przez d³u¿szy czas jedni
Niemcy byli be, a drudzy OK. I tak a¿ do naszych
czasów. I co siê okazuje, otó¿ jak media podaj¹:
niemieckie porozumienie z Rosj¹ w sprawie
budowy Gazoci¹gu Pó³nocnego po dnie Ba³tyku jest w trakcie realizacji. Czy¿by zgodnie
z has³em, stara mi³oœæ nie rdzewieje, znowu
mia³o dojœæ do powtórki z historii? Obym siê myli³.
1. Przegl¹d prasy, Niemcy a komunizm, Przegl¹d Katolicki 17. 01. 1937, s. 41-42.
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
41
GOSPODARKA
Zbigniew Dmochowski
HOMO ECONOMICUS
W TECHNOKRATYCZNYM FASZYZMIE
Technokratyczny faszyzm jest wyra¿eniem fachowym w socjalnej psychologii Ericha Fromma i okreœla
przysz³oœciow¹ formê globalnego totalitaryzmu, w którym w³adza wprawdzie podlega nowoczesnym motywacjom, te jednak mog¹ byæ realizowane przy pomocy najnowoczeœniejszych œrodków. Nowoczesne motywacje zawarte s¹ wed³ug Fromma przy obowi¹zuj¹cym charakterze, którego centraln¹ orientacj¹ jest panowanie i posiadanie ludzi, rzeczy, emocji i sensacji.
Nowym jest to, ¿e posiadanie jest zbyt ma³e, a w³adza
d¹¿y do realizacji chorej inscenizacji jako panowania
nad ¿yciem i œmierci¹. Nekrofiliê rekonstruuje Fromm
jako z³oœliw¹ formê analitycznego charakteru.
Marketingowy charakter okreœla Fromm jako
pewn¹ subformê. Dla tego marketingowego charakteru zamienia siê wszystko w towary konsumpcyjne, nie
tylko przedmioty, ale tak¿e samego cz³owieka, jego psychiczn¹ energiê, jego bieg³oœæ, jego wiedzê, jego pogl¹dy, jego uczucia, nawet jego uœmiech. Ten typ charakteru jest widziany historycznie jako nowe zjawisko,
gdy¿ jest produktem w pe³ni rozwiniêtego kapitalizmu,
w którego centrum stoi – rynek dóbr u¿ytkowych, rynek us³ug i rynek personalny i którego zasad¹ jest uzyskanie mo¿liwie najwiêkszego zysku poprzez w³aœciwy handel wymienny. Lepiej nie mo¿na opisaæ egzekutorów globalizacji.
Ale naprawdê potê¿ni maja charakter nekrofilowy. Oni chc¹ cz³owieka najpierw zmechanizowaæ, uczyniæ funkcjonalnym jako czêœæ masowej maszyny
i wreszcie zast¹piæ przez maszyny. Przysz³oœæ naszego spo³ecznego rozwoju bêdzie ukszta³towana przez
chorego cz³owieka, który choruje na wœciek³¹ agresjê.
Ten nowy typ cz³owieka nie interesuje siê b³otem
lub trupami. Ma on ca³kowicie przeciwne fobie wzglêdem trupów, które tak preparuje, ¿e wygl¹daj¹ one jak
¿ywe, jak za ¿ycia zmar³ego. Ale on odczuwa coœ bardziej drastycznego. On odwraca swój interes od ¿ycia,
od ludzi, od natury, od idei, krótko od wszystkiego, co
jest ¿ywe. On zamienia ca³e ¿ycie w rzeczy, w³¹czaj¹c
siebie samego, w tym swoje ludzkie zdolnoœci rozumu, postrzegania, s³uchu, odczuæ i mi³oœci. Seksualnoœæ sprowadza siê do technicznej gotowoœci (do „maszyny mi³osnej”), uczucia s¹ przeplecione i czasami
zast¹pione przez sentymentalnoœæ i przyjaŸñ. Wyra¿enie intensywnej ¿ywotnoœci zastêpuje siê przez „roz-
42
rywkê” lub podniecenie, a wiele z mi³oœci i czu³oœci,
które posiada cz³owiek, kieruje siê w stronê swoich
maszyn i aparacików.
Œwiat sprowadza siê do sumy martwych zjawisk.
Ca³y cz³owiek przypisany jest do trwa³ej czêœci totalnej
maszynerii od syntetycznego po¿ywienia a¿ po syntetyczne organy, która on kontroluje i która kontroluje jednoczeœnie jego. Nie ma on ¿adnego planu, ¿adnego
celu ¿ycia, oprócz tego, ¿e czyni to, do czego sk³ania
logika techniki. Jego d¹¿enia kieruj¹ siê w stronê budowy robotów, w czym widzi siê najwiêksze osi¹gniêcie technicznego ducha. S¹ specjaliœci, którzy zapewniaj¹ nas, ¿e roboty nie bêd¹ siê prawie niczym ró¿ni³y
od ¿ywych ludzi. To osi¹gniêcie nie bêdzie nas zbytnio
zdumiewaæ, gdy cz³owiek sam nie bêdzie siê ró¿ni³ od
robota. Swiat ¿ycia sta³ siê œwiatem „nie¿ywych”,
ludzie stali siê „antyludŸmi” – œwiat œmierci.
Symboliczne dla œmierci ekskrementy i zw³oki nie
s¹ ju¿ reprezentatywne. Symbolem œmierci s¹ teraz
czyste, b³yszcz¹ce maszyny. Ludzie nie reaguj¹ ju¿ na
brzydko pachn¹ce toalety, ale na struktury z aluminium
i szk³a.
Ale rzeczywistoœæ za tymi antyseptycznymi fasadami jest coraz bardziej widoczna. W imieniu postêpu
cz³owiek zamienia œwiat w cuchn¹c¹ zatrut¹ miejscowoœæ (i nie w ujêciu symbolicznym). Zatruwa on:
powietrze, wodê, ziemiê, zwierzêta i samego siebie.
Czyni to w takim zakresie, ¿e staje siê w¹tpliwe, czy
ziemia za sto lat bêdzie jeszcze zamieszka³a przez
rodzaj ludzki. Wie on o tym, ale gdy tak¿e wielu protestuje przeciw temu, to s¹ jednak odpowiedzialni za
szeroki techniczny „postêp”, którzy s¹ gotowi oferowaæ
ca³e ¿ycie dla s³u¿by swemu bo¿kowi-idolowi.
Technokracja jako forma pañstwowa zastêpuje
tradycyjn¹ politykê poprzez technicznych ekspertów.
Przy tym nie idzie ju¿ o politykê jako sztukê wykorzystania mo¿liwoœci rozumienia organizacji narodu dla
dobra ludzi tworz¹cych go, którzy w ramach wyborów
ustalaj¹ swych reprezentantów, ale dla realizacji
zamys³u postêpu rozumianego jako techniczno-naukowy industrializm.
Dokonuje siê tego jednak nie nagle, g³oœno i spektakularnie, ale wolno, cicho i potajemnie. Typ charakteru, którego podstawow¹ orientacj¹ jest posiadanie
i zawsze wiêksze posiadanie i zaw³aszczenie, mo¿na
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
GOSPODARKA
go nazwaæ homo economicus lub charakterem marketingowym. Ofiaruje on na globalnej p³aszczyŸnie
zastosowania te podstawowe regulacje, które umo¿liwiaj¹ optymalne wytworzenie kapitalistycznych mo¿liwoœci w maksymalizacji zysków.
Instrumentalizacja nastêpuje nie tylko ¿ycia gospodarczego, lecz tak¿e politycznego, prywatnego,
kulturalnego wszystkich spo³ecznoœci kulturowych,
a celem jest zast¹pienie mo¿liwie beztarciowe wszystkich powi¹zanych ludzi, odnosz¹ce siê do maszynowego funkcjonowania pewnej olbrzymiej maszyny.
Megamaszyna dyktuje ludziom wyobra¿enie celów
przysz³ych spo³ecznoœci i form spo³ecznoœci. Wszyscy
ludzie s¹ potencjalnymi kupcami aut, domów, u¿ytkownikami informacyjnych szybkich danych po drodze do
nieskoñczonoœci zakapslowanej jednoœci, w której
¿ywa miêdzyludzka komunikacja zast¹piona jest przez
komunikacjê obrazków na ekranie.
Technokratyczny faszyzm powstaje st¹d, ¿e ludzie widziani s¹ tylko jako materia³, który s³u¿y do wykorzystania! Ludzie postrzegani s¹ jako wskaŸnik kosztów, jako wskaŸnik problemu w czasie, w którym maksymalizacja zysków idzie na koszty spo³ecznoœci pracy, a ludzie pragn¹cy pracy stanowi¹ problem wzrastaj¹cego czasu bez pracy.
Technokratyczny faszyzm pogardza nie tylko godnoœci¹ ¿yj¹cego cz³owieka, podczas gdy redukuje on
jego godnoœæ do spe³nionego ¿ycia na czas pracy,
podczas ¿ycia i do strachu, czy w ogóle coœ dostanie
do utrzymania! Pogardza on jeszcze bardziej przysz³oœci¹ naszych dzieci i przysz³ych pokoleñ, podczas gdy
dla maksymalizacji zysków ujarzmia zasoby tego œwiata
i wykorzystuje je bez zahamowañ. Przyœpieszenie
i totalna mobilizacja wszystkich si³ produkcyjnych prowadzi do nigdy dot¹d nie wystêpuj¹cej rabunkowej
budowy na naszej planecie. Widaæ to na podstawie
stanu œwiatowych mórz, przez co powstaje pytanie,
jak przysz³e generacje z tym „upustynnieniem” bêd¹
mog³y ¿yæ?
Homo economicus ró¿ni siê od ich politycznych
poprzedników przede wszystkim tym, ¿e w swojej postawie jest mniej znany, a ideologicznie nie daje siê
okreœliæ jednoznacznie na lewo lub na prawo. On traktuje politykê w utartym znaczeniu, bezwzglêdnie jako
wa¿n¹. Wewnêtrznie ubogi, prze¿ywa homo economicus potrzebê wy¿szych celów jako swoje silniejsze
ko³o napêdowe . Rozkoszuje siê on si³¹, w któr¹ jest
wyposa¿ony, aby s³u¿yæ maksymalizacji zysków.
Rozwin¹æ strategie, doprowadziæ do tego, aby to osi¹gn¹æ jest jego zadaniem. I tu zaczyna siê faszyzmanonimowy i poœredni. On nie zna ludzi, których on
poprzez jego strategie rujnuje. On racjonalizuje ich prace, on u¿ytkuje ich jako czêœci maszyn, jak d³ugo one
funkcjonuj¹ On nie dopuszcza ¿adnych myœli, ¿e istnieje coœ takiego, jak ludzka godnoœæ, normy, wartoœci, przekazy, tradycje dorównuj¹ce œwiatom ¿ycia
Numer 7-8, 2009
i formom ¿ycia. On nie rozumie, co to znaczy, aby poœredniczyæ w to¿samoœci i tworzyæ niepoliczalne historie ¿ycia ludzi, którzy siê tym trudz¹, aby ich ¿ycie
i ¿ycie ich kochanych godnie organizowaæ. To wszystko nie interesuje homo economicus. Czy jego kroki wygaszaj¹ wartoœciowe kultury, prowadza do gwa³townych walk o miejsca pracy, a w przypadku awarii przemys³owej tysi¹ce ludzi bêdzie zatrutych, morza œwiatowe bêd¹ zrujnowane, puszcze zwrotnikowe bêd¹
zniszczone, hemisfery bêd¹ ska¿one promieniotwórczo, genetyczny potencja³ nie bêdzie móg³ byæ odbudowany, to nie s¹ jego problemy. Jemu chodzi o powodzenie w maksymalizacji zysku i uznaniu, ¿e on sam
jest pe³en sukcesu. W tym stanie charakteru bêd¹ bo¿ki
dopasowanego ludzkiego rozumu bardzo wyraŸne
i jednoczeœnie dramatyczne.
Technokratyczny faszyzm jest pewnym koniecznym zjawiskiem towarzysz¹cym wielkiemu systemowi
spo³ecznemu. Jego „cnoty” zastêpuj¹ takowe, które
w tradycyjnym œwiecie ¿ycia by³y gwarantami dla konwencji np. umowy miêdzy generacjami. I on transportuje takowe, które ich wartoœci przyjmuje za swoje.
Ka¿dy, który tak¿e tak ekonomicznie myœli i dzia³a, ma dobre szanse rozwojowe w tym systemie, potrzebuje si³ wiod¹cych, które przeforsuj¹ kreatywnoœæ
i s¹ zdolne do wspó³pracy zbiorowej, co prawda tylko
dla osi¹gniêcia bardziej efektywnie swoich celów.
Seminaria szkoleniowe, w których uczy siê wspó³pracowników, aby uzyskaæ, przemyœleæ i realizowaæ,
nale¿¹ do standardowych repertuarów zorientowanych
ku przysz³oœci.
Do tej najprymitywniejszej formy ludzkiego towarzystwa pasuje tak¿e wulgarny darwinizm. Tylko najsilniejszy przebije siê. Wyposa¿ony w sw¹ potêgê mo¿e
byæ najbardziej g³upi, ale siêgaj¹c po okreœlone œrodki
mo¿e zrealizowaæ swoje cele. Technokratyczny faszyzm reprodukuje nierozs¹dek, g³upotê i grozê przeciw stworzeniu, gardz¹c ludŸmi i zachowuj¹c siê
w zamyœle ewolucyjnego humanizmu jak jakiœ b³êdny
biegacz. Mimo to dok³adnie tam jest nasza przysz³oœæ,
dok³adnie tam siê poruszamy i tam porusza siê œwiat.
Zjednoczenie coraz wiêkszych imperiów gospodarczych prowadzi konsekwentnie do rz¹dów œwiatowych, które jako organ wiod¹cy po³¹czonych imperiów
gospodarczych bêdzie stanowi³o pust¹ ³upinê z nominalnym demokratycznym wyposa¿eniem. Jako etap
wstêpny do tego znajdujemy na dzisiaj: Unia Europejska jest pouczaj¹cym przyk³adem, jak dzia³a rozwój.
Literatura
1. Z.Dmochowski UE-technokratyczna dyktatura,
Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2003
2. Zukunft Osterreich EU-Anschluss und die Folgen, Unipress Verlag, Salzburg 1998
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
43
POLSKA BOGIEM SILNA
Ks. Abp Kazimierz Majdañski
POLSKA JEST MATK¥
Czas nowych przemian
„Aby ¿ycie mieli” (por. J 10,10)
Homilia wyg³oszona w VII rocznicê Umów spo³ecznych
w Szczecinie, Bazylika Katedralna, 30 VIII 1987 r.
(fragmenty).
Jacy jesteœmy? – Jakie s¹ nasze szanse?
Godnoœæ cz³owieka. Ka¿dego! To w³aœnie znaczy wyniesienie na Wawelu, przed Krzy¿em Jadwigi,
jej relikwii, wielkiej królowej, Wawelskiej Pani. I to znaczy jednoczeœnie wyniesienie do chwa³y o³tarzy wiejskiej dziewczyny z diecezji tarnowskiej, Karoliny.
To znaczy pochylenie siê Papie¿a nad ka¿dym
spotkanym dzieckiem i nad ka¿dym chorym. Jak¿e
chêtnie poszed³ do ³ódzkich w³ókniarek. Z jak¹ czci¹
odnosi³ siê do nich: jako do kobiet i matek.
I to znacz¹ jego s³owa o godnoœci cz³owieka,
które pragnê przytoczyæ, przynajmniej niektóre:
„Jeœli chcecie zachowaæ pokój [kto nie mówi o pokoju? Ale s³uchajmy Papie¿a], pamiêtajcie o cz³owieku, pamiêtajcie o jego prawach, które s¹ niezbywalne,
bo wynikaj¹ z samego cz³owieczeñstwa ka¿dej ludzkiej osoby. Pamiêtajcie miêdzy innymi o jego prawie
wolnoœci religijnej, stowarzyszania siê i wypowiadania
swoich pogl¹dów" (Warszawa, 8 VI 1987).
44
(A tak, raczej nawiasem, muszê Wam powiedzieæ, ¿e zmartwi³em siê wczoraj: dorêczono mi pismo adresowane do Kurii Biskupiej podpisane przez
urzêdnika raczej ni¿szej rangi i zawieraj¹ce takie
zdanie: „...grupa osób znanych z antypañstwowego
nastawienia" i pomyœla³em: Jak on to jest w stanie
oceniæ i kto to s¹ ci, którzy stanowi¹ „grupê osób
znanych z antypañstwowego nastawienia": pijacy,
z³odzieje, oszuœci, chuligani, nieroby?... Kto to jest?
A jaki list podpisze urzêdnik ni¿szej rangi o mnie?
Czy ja, z ca³¹ moj¹ przesz³oœci¹, jestem pañstwowy
czy antypañstwowy? Jak to oceniæ? Bardzo bym
ostrzega³ przed takim nowym podzia³em. Nowy podzia³ zapowiada urzêdnik, na szczêœcie ni¿szy rang¹:
„pañstwowi i antypañstwowi". A my chcemy jednej
Polski!)
Ale niech mówi dalej sam Ojciec Œwiêty:
„Wszelkie naruszanie i nieposzanowanie praw cz³owieka stanowi zagro¿enie dla pokoju" (Warszawa,
8 VI 1987).
„Cz³owiek zawsze jest pierwszy" (tam¿e).
„Niech pamiêtaj¹ wszyscy, niech to bêdzie
memento dla wszystkich pokoleñ, ¿e cz³owiek nie
mo¿e staæ siê dla cz³owieka katem, musi pozostaæ
dla cz³owieka bratem" (Majdanek, 9 VI 1987).
Cz³owiek. Godnoœæ cz³owieka, ka¿dego
cz³owieka w OjczyŸnie!
Praca. „Praca nie mo¿e byæ traktowana –
nigdy i nigdzie – jako towar, bo cz³owiek dla cz³owieka nie mo¿e byæ towarem, ale musi byæ podmiotem. W pracê wchodzi on poprzez ca³e swoje cz³owieczeñstwo i ca³¹ sw¹ podmiotowoœæ. Praca otwiera w ¿yciu spo³ecznym ca³y wymiar podmiotowoœci
cz³owieka, a tak¿e podmiotowoœci spo³eczeñstwa
z³o¿onego z ludzi pracuj¹cych. Trzeba zatem widzieæ
wszystkie prawa cz³owieka w zwi¹zku z jego prac¹
i wszystkim czyniæ zadoœæ" (Gdañsk, 12 VI 1987).
Miêdzy dobrem a z³em. To tak jak dziœ mówi
Pawe³ Aposto³: „rozpoznaæ, dobrze rozpoznaæ, jaka
jest wola Bo¿a: co jest dobre, co Bogu przyjemne
i co doskona³e" (por. Rz 12, 2).
A Ojciec Œwiêty: „W punkcie, który ukazuje Bo¿e
przykazanie, cz³owiek wybiera pomiêdzy dobrem
a z³em. W pierwszym wypadku – roœnie jako cz³o-
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
POLSKA BOGIEM SILNA
wiek, staje siê bardziej tym, kim ma byæ. W drugim
wypadku – cz³owiek siê degraduje. Grzech pomniejsza cz³owieka.
Czy tak nie jest? Rozejrzyjcie siê woko³o!
Popatrzcie po œrodowiskach bli¿szych i dalszych!
Czy tak nie jest?" (tam¿e).
„Maryjo, Królowo Polski, b¹dŸ z nami, czuwaj
nad ka¿dym cz³owiekiem, nad ka¿d¹ kobiet¹ i nad
ka¿dym mê¿czyzn¹, nad ka¿dym dzieckiem i to ju¿
poczêtym w ³onie matki!
Czuwaj! Czuwaj nad ka¿dym sumieniem. I ucz
nas czuwaæ! Ucz czuwaæ wszystkie sumienia na tej
ziemi ojczystej. Niech nie poddaj¹ siê s³aboœci! Niech
nie ulegaj¹ ³atwiŸnie! Niech nie staj¹ siê winni straszliwych grzechów.
Niech ¿yj¹ ze œwiadomoœci¹ wszystkich Bo¿ych
przykazañ, a zw³aszcza tego, które mówi:
«nie zabijaj».
Nie zabijaj dziecka poczêtego w ³onie matki!
I nie niszcz siebie!" Tak wo³a wielki Prorok, tak wo³a
wielki Papie¿. Wo³a: „nie niszcz siebie". Wszyscy
znamy ten na³óg, który tak wiele nam zaszkodzi³
w przesz³oœci, a który dzisiaj zdaje siê znowu potêgowaæ.
„Mówiê wiêc do ka¿dego, do ka¿dej: nie niszcz
siebie! Nie wolno ci niszczyæ siebie, bo nie ¿yjesz
tylko dla siebie. Kiedy wiêc degradujesz siebie przez
na³óg, to równoczeœnie niszczysz drugich. Os³abiasz
spo³eczeñstwo, które liczy na twoj¹ trzeŸwoœæ,
zw³aszcza przy pracy" (Jasna Góra, 12 VI 1987).
Ile to u nas dyskusji i ile... pijañstwa! A mówi³
ktoœ bardzo powa¿ny, kto wróci³ niedawno z podró¿y po kraju wschodniego s¹siada, ¿e czyta³ naczelny artyku³: „Piæ wódkê to znaczy byæ pobitym bez
wojny" i szuka³ alkoholu po ró¿nych miejscach, i nie
móg³ znaleŸæ, by³o zaœ wiele butelek nape³nionych
ró¿nymi sokami. Kiedy tak u nas? I sk¹d siê bierze
pe³no tych butelek, które truj¹ Naród. Sk¹d siê to
bierze?
„Nie niszcz siebie!"
„Solidarnoœæ". S³owo, które albo budzi frenetyczne oklaski, albo budzi gniew. Dzisiaj, wœród
modlitwy, ani jedno, ani drugie. Dziêki Bogu! Nie jest
to s³owo przemijaj¹ce. Ma swoje miejsce w s³ownictwie polskim i w s³ownictwie œwiata. Nie spychajmy
go do podœwiadomoœci, jakiegoœ psychologicznego
podziemia, bo to siê na nic nie zda. (Podobnie te¿ to raczej nawiasem - umowy spo³eczne: to jest bardzo piêkne okreœlenie, a s³ysza³em wczoraj, w nocnej dyskusji telewizyjnej, ¿e to siê raczej prze¿y³o;
dlaczego?)
Jak¿e godnie wypowiada to s³owo Papie¿ i w³aœnie prosi, by nie przerywano brawami. Mówi Ojciec
Numer 7-8, 2009
Œwiêty: „Ostatecznie chodzi o to, ¿eby cz³owiek nie
zagubi³ ludzkiego wymiaru swego ¿ycia. W³aœnie
Chrystus jako Syn Bo¿y daje mu ten ludzki wymiar
swojego ¿ycia. To jest nies³ychana solidarnoœæ
z cz³owiekiem. Zastanawiajcie siê nad tym Sakramentem, od tego jest ten Kongres - nie tylko, ¿eby
Papie¿ przyjecha³, ¿ebyœcie pokrzyczeli, poœpiewali
- bardzo dobrze, zw³aszcza, jak s¹ piêkne piosenki ale tak¿e ¿ebyœcie siê dobrze nad tym wszystkim
zastanowili, co to wszystko znaczy, ta solidarnoϾ
Boga z cz³owiekiem - jako pocz¹tek wszelkiej solidarnoœci ludzkiej. Solidarnoœæ Boga z cz³owiekiem
siêgaj¹ca do tego, ¿e daje siebie. To jest szczyt tego,
co mo¿na daæ cz³owiekowi". — To w Krakowie przed
Kuri¹ Metropolitaln¹ do m³odych (10 VI 1987).
A w Gdyni i w Gdañsku:
„Donios³y jest fakt, ¿e to w³aœnie s³owo
«solidarnoœæ» zosta³o wypowiedziane tutaj nad polskim morzem, [A wiêc oczywiœcie tak¿e u nas: nad
polskim morzem]. ¯e zosta³o wypowiedziane w nowy
sposób, który równoczeœnie potwierdza jego
odwieczn¹ treœæ. W imiê przysz³oœci cz³owieka
i ludzkoœci trzeba by³o wypowiedzieæ to s³owo
«solidarnoœæ». Dziœ p³ynie ono szerok¹ fal¹ poprzez
œwiat, który rozumie, ¿e nie mo¿emy ¿yæ wedle
zasady «wszyscy przeciw wszystkim», ale tylko
wedle zasady «wszyscy z wszystkimi», «wszyscy
dla wszystkich»" (Gdynia, 11 VI 1987).
„«Jeden drugiego brzemiona noœcie» —
to zwiêz³e zdanie Aposto³a jest inspiracj¹ dla miêdzyludzkiej i spo³ecznej solidarnoœci. Solidarnoœæ –
to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemiê, to brzemiê
niesione razem, we wspólnocie. A wiêc nigdy: jeden
przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. I nigdy
«brzemiê» dŸwigane przez cz³owieka samotnie. Bez
pomocy drugich... Nie mo¿e byæ program walki ponad programem solidarnoœci. Inaczej - rosn¹ zbyt
ciê¿kie brzemiona" (Gdañsk, 12 VI 1987).
Nadzieja. „Ta moc ducha, moc sumieñ i serc,
moc ³aski i charakteru, jest nieodzowna szczególnie
w tym w³aœnie pokoleniu. Jest ona potrzebna, aby
nie ulec pokusie rezygnacji, obojêtnoœci, zw¹tpienia
czy wewnêtrznej, jak to siê mówi, emigracji; pokusie
wielorakiej ucieczki od œwiata, od spo³eczeñstwa, od
¿ycia, tak¿e ucieczki w znaczeniu dos³ownym opuszczenie Ojczyzny; pokusie beznadziejnoœci,
która prowadzi do samozniszczenia osobowoœci w³asnej, w³asnego cz³owieczeñstwa poprzez alkoholizm,
narkomaniê, nadu¿ycia seksualne, szukanie doznañ
i wy¿ywanie siê w sektach czy w innych zwi¹zkach,
które s¹ obce kulturze, tradycji i duchowi naszego
narodu" (Westerplatte, 12 VI 1987).
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
45
POLSKA BOGIEM SILNA
Biskup Kozal, mêczennik z Dachau, powiedzia³
(pos³uchajcie, co powiedzia³ Biskup, na którego
mêkê i œwiêtoœæ patrzy³em): „Od przegranej orê¿nej bardziej przera¿a upadek ducha u ludzi. W¹tpi¹cy staje siê mimo woli sojusznikiem wroga" (tam¿e).
Tak powiedzia³ œwiêty polski Biskup i to powtórzy³ Papie¿. I powiedzia³ jeszcze na Jasnej Górze:
„...dla chrzeœcijanina nie ma sytuacji bez wyjœcia, [wie], ¿e warto ¿yæ w ojczystym kraju i podejmowaæ twórcze inicjatywy, budowaæ wspólnotê ludzkich serc i umys³ów.
Pani Jasnogórska, spraw, aby cz³owiek na polskiej ziemi zwyciê¿a³ moc¹ tej nadziei, która rodzi
siê z Chrystusa, z Eucharystii. Przecie¿ On «do koñca nas umi³owa³»" (12 VI 1987).
„Drog¹ jest w³aœnie Ten, który «umi³owa³ do koñca». Drog¹ jest Eucharystia - Sakrament tej Mi³oœci"
(Warszawa, 8 VI 1987).
Wolnoœæ. „I trzeba iœæ pod pr¹d! Pod pr¹d spo³ecznego nawyku i p³ytkiej opinii. Pod pr¹d ludzkich
s³aboœci. Pod pr¹d Ÿle rozumianej wolnoœci. Wolnoœæ
nie zosta³a cz³owiekowi dana przez Stwórcê do tego,
a¿eby niszczy³ siebie i drugich. Wolnoœæ to nie jest
swawola. ..
...Cz³owiek nie mo¿e byæ prawdziwie wolny, jak
tylko przez mi³oœæ. Mi³oœæ Boga nade wszystko i mi³oœæ ludzi: braci, bliŸnich, rodaków... Tego w³aœnie
uczy nas Chrystus, który do koñca umi³owa³.
O tym mówi Eucharystia - najœwiêtsze dziedzictwo przybranych dzieci Bo¿ych" (Jasna Góra, Apel
Jasnogórski, 12 VI 1987).
To, Najdro¿si, niech u nas trwa, tak jak trwa
Kongres Eucharystyczny.
Krzy¿. „Ziemio polska! Ziemio ojczysta! Zjednocz siê przy Chrystusowej Eucharystii, w której
krwawa Ofiara Chrystusa ponawia siê wci¹¿ i na
nowo urzeczywistnia siê pod postaci¹ Najœwiêtszego Sakramentu wiary!" (Warszawa, 8 VI 1987).
A do b³ogos³awionej Królowej Jadwigi, przed jej
krzy¿em: „Co mówi ten Chrystus z wysokoœci swojego wawelskiego krzy¿a? Przedziwna jest Jego
«w³adza» nad sercem cz³owieka. Sk¹d siê bierze ta
w³adza? Jak¹ ma moc. On, wyniszczony, skazany
na swoj¹ krzy¿ow¹ agoniê na tylu miejscach œwiata? Poprzez tê agoniê, poprzez wyniszczenie, poprzez obraz skrajnej s³aboœci, hañby i nêdzy, przemawia moc: jest to moc mi³oœci «a¿ do koñca»". Tak w Katedrze Wawelskiej (10 VI 1987). Ale tam
jest przecie¿ nasza s³awna królewska stolica.
Stamt¹d wiêc – do ka¿dej. Polki i do ka¿dego Polaka – o Krzy¿u. A pod Krzy¿em – Matka. Ukoronowana u nas, bo nasza, a my Jej. Ukoronowana, bo
stal¹ dla nas pod Krzy¿em!
Tak niech siê koñczy rozdzia³ o naszych szansach, o naszym jedynym Sensie ¿ycia.
Od redakcji NPW: Drukujemy systematycznie fragmenty
z wiêkszej ca³oœci pt. „Ojczyzna jest Matk¹”.
S³owa nieustannie aktualne!
Instytut Studiów nad Rodzin¹ UKSW
ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki
tel.: +48 (22) 751 38 99
e-mail: [email protected]
internet: www.isr.org.pl
Fundacja “Pomoc Rodzinie”
ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki
tel.: +48 (22) 751 50 55
e-mail: [email protected]
internet: www.fpr.pl
46
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
¯YCIE RELIGIJNE
Barbara Pasternak
KRÓTKA HISTORIA PROCESU KANONIZACYJNEGO
S£. BO¯EJ ROZALII CELAKÓWNY
Po œmierci Rozalii Celakówny ca³y trud misji zleconej jej przez
Jezusa, a zarazem troska o wyniesienie Rozalii na o³tarze,
spocz¹³ na barkach ks. Kazimierza Dobrzyckiego, paulina (19001974), jej ostatniego kierownika
duchowego. Ten gorliwy i œwiêty
kap³an, dog³êbnie przekonany
o nadzwyczajnym wybrañstwie
Rozalii oraz o dziejowym charakterze jej pos³annictwa, którego
wagi nie sposób przeceniæ, sprawie tej poœwiêci³ swe ¿ycie.
W pierwszych latach po zakoñczeniu drugiej wojny œwiatowej,
kiedy w Polsce sro¿y³ siê stalinizm, bezlitoœnie zwalczaj¹cy religiê katolick¹, zmuszony by³ dzia³aæ w g³êbokiej konspiracji. Chy³kiem, w cywilnym przebraniu, odwiedza³ osoby zwi¹zane z Rozali¹, by gromadziæ ich zeznania na temat
heroicznoœci jej ¿ycia, zbieraæ œwiadectwa o cudach,
dokonanych przez Boga za jej przyczyn¹. W tym czasie utrzymywa³ kontakt z wieloma osobami tak¿e po
to, by podtrzymaæ nurt intronizacyjny, który z wolna
pocz¹³ rozprzestrzeniaæ siê w Polsce. Jednak¿e
najbardziej ¿mudnym i pracoch³onnym jego zajêciem
by³o zebranie i pieczo³owite opracowanie wszystkich
pism, notatek i listów Rozalii, spisanie obszernej biografii oraz archiwizacja zdjêæ, dokumentów i wszelkich pozosta³ych po niej pami¹tek. Osobnym, godnym podziwu trzytomowym dzie³em, nosz¹cym tytu³
Dziecko Bo¿e – Rozalia Celakówna, jest napisany
przez niego komentarz do jej autobiografii. Podziwiaæ dziœ mo¿na tak¿e inne opracowane przezeñ
dokumenty, dotycz¹ce zarówno ¿ycia, jak i misji
Rozalii. Jeœli wzi¹æ pod uwagê, ¿e podstawowe
materia³y staraniem ks. K. Dobrzyckiego zosta³y
przet³umaczone na kilka jêzyków europejskich, dokonane przez niego dzie³o nale¿y uznaæ za naprawdê imponuj¹ce.
Ks. Dobrzycki bardzo starannie przygotowa³
ca³y materia³ o Rozalii w tym celu, by proces infor-
Numer 7-8, 2009
macyjny (taka by³a wówczas procedura w staraniach o beatyfikacjê) móg³ siê rozpocz¹æ w ka¿dej chwili. Jednak¿e podzieli³
z ni¹ "udrêkê krzy¿a" niespe³nionych nadziei, bowiem za jego
¿ycia do otwarcia procesu nie dosz³o. Sta³o siê tak, gdy¿ w okresie stalinizmu poœród spraw najmniej dla systemu komunistycznego mo¿liwych, a najbardziej
przez niego znienawidzonych,
by³a sprawa intronizacji Jezusa
na Króla Polski.
Ten sam problem pojawi³ siê
za czasów pos³ugi biskupiej na
krakowskiej stolicy Karola Wojty³y. W latach 1964-1967 katolicy
polscy parokrotnie zwracali siê
do abpa Wojty³y, póŸniejszego
wielkiego Papie¿a Polaka, z proœb¹ o otwarcie procesu Rozalii Celakówny. Niestety bezskutecznie!
Sprawê coraz to grubsz¹ warstw¹ pocz¹³ pokrywaæ w instytucjach koœcielnych kurz zapomnienia. Jednak¿e ¿ywa pamiêæ o Rozalii nadal trwa³a
w sercach jej krajanów oraz osób zwi¹zanych z Dzie³em Osobistego Poœwiêcenia siê Najœwiêtszemu
Sercu Jezusa, za³o¿onym przez ks. K. Dobrzyckiego. Zielone œwiat³o zapali³o siê w okresie wielkich
przemian i wielkiego zamieszania, spowodowanych
zrywem "Solidarnoœci".
Dnia 28 sierpnia 1996 r. Fundacja Serca Jezusa zwróci³a siê do kard. Franciszka Macharskiego,
Metropolity Krakowskiego, z proœb¹ o otwarcie procesu kanonizacyjnego Rozalii Celakówny, pielêgniarki z Krakowa. Poprosi³a tak¿e o uznanie jej za powoda w procesie oraz o wyra¿enie zgody, by postulatorem zosta³a p. Sylwia Kaczmarek. Obie te proœby uzyska³y aprobatê. Rozpoczê³y siê prace przygotowawcze do otwarcia procesu. Spiritus movens
ca³ego przedsiêwziêcia by³ ks. Tadeusz Kiersztyn,
wspó³za³o¿yciel i opiekun duchowy Fundacji Serca
Jezusa. Dziêki jego zaanga¿owaniu oraz ofiarnej
pracy wielu osób, dokonanej pod kierunkiem ks. prof.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
47
¯YCIE RELIGIJNE
dr¹ hab. Stefana Ry³ko CRL, proces Rozalii Celakówny zosta³ otwarty w rekordowym tempie, w przeci¹gu dwóch miesiêcy. Na otwarcie procesu podczas
kolejnej konferencji Episkopatu Polski wyrazili zgodê wszyscy biskupi, gdy¿ heroiczna praca Rozalii
Celakówny na oddziale chorób wenerycznych zjednywa³a jej powszechn¹ ¿yczliwoœæ i uznanie.
Dziêki sprawnej pracy ks. delegata Stefana
Ry³ki, wielkiemu zaanga¿owaniu pani postulator
Sylwii Kaczmarek oraz osób wspomagaj¹cych j¹
w pracy w Biurze Postulacji S³. Bo¿ej Rozalii Celakówny 5 listopada 1996 r. w kaplicy Pa³acu Arcybiskupiego w Krakowie dosz³o do uroczystego otwarcia jej procesu kanonizacyjnego. Czynnoœci takie, jak przes³uchania œwiadków, porz¹dkowanie pism i pami¹tek po
niej, gromadzenie wymaganych dokumentów oraz ich
t³umaczenie na jêzyk w³oski lub ³aciñski itp. zosta³y
ukoñczone w sierpniu 2000 r. Efekt tej zespo³owej
pracy by³ imponuj¹cy, co uwidacznia zdjêcie dokumentów procesowych, przygotowanych przez Biuro
Postulacji do zamkniêcia procesu.
Zarówno obie komisje, teologiczna i historyczna, jak i przeprowadzone dochodzenie pozytywnie
potwierdzi³y heroicznoœæ ¿ycia Rozalii i autentycznoœæ jej prze¿yæ mistycznych. Jednak¿e ks. kard.
Franciszek Macharski do koñca swego urzêdowania, tj. do sierpnia 2005 r., z niewiadomych racji nie
zamkn¹³ procesu poprzez z³o¿enie swego podpisu
pod zgromadzonymi dokumentami. Nie dopuœci³ te¿
do ekshumacji doczesnych szcz¹tków S³. Bo¿ej
Rozalii Celakówny i do przeniesienia ich do wykonanego ju¿ sarkofagu, który mia³ stan¹æ w bazylice
Serca Jezusa w Krakowie. Na skutek interwencji
Ks. Kardyna³a sarkofag zosta³ zmagazynowany. Stan
ten trwa do chwili obecnej.
W 2005 r. nast¹pi³a zmiana postulatora.
Prowadzenie Biura Postulacji, promowanie postaci
oraz kultu prywatnego S³. Bo¿ej Rozalii w Koœciele
zosta³o powierzone p. Ewie Wieczorek, kanonicznie zatwierdzonej na stanowisku postulatora. Z wielkim poœwiêceniem pe³ni³a tê funkcjê, a¿ do chwili
zamkniêcia procesu.
Obecny Arcypasterz metropolii krakowskiej ks.
kard. Stanis³aw Dziwisz w trzecim roku swego pasterzowania, zobligowany przez wielu ksiê¿y biskupów, przedstawicieli Parlamentu RP, œrodowiska
patriotyczno-narodowe i rzeszê wiernych, 17 kwietnia 2007 r., w obecnoœci Cz³onków Trybuna³u, Pani
Postulator oraz Zarz¹du Fundacji Serca Jezusa,
dokona³ zamkniêcia procesu S³. Bo¿ej Rozalii
Celakówny na terenie Archidiecezji Krakowskiej.
W nastêpstwie tego faktu dokumenty procesowe
jeszcze w tym samym miesi¹cu Kuria krakowska postanowi³a przekazaæ do Kongregacji ds. kanonizacyjnych w Rzymie.
S³u¿ebnica Bo¿a Rozalia Celakówna
Najœwiêtszego Serca Jezusowego i uznania Go jako
Króla i Pana w Polsce.[1] Od spe³nienia tego warunku Pan Jezus uzale¿ni³ ocalenie od zag³ady Polski
i innych narodów œwiata, które, id¹c za przyk³adem
Polski, równie¿ dokonaj¹ Aktu og³oszenia Chrystusa swoim Królem.
Pochowana zosta³a na Cmentarzu Rakowickim
w Krakowie.
W 1938 Prymas August Hlond wyznaczy³ specjaln¹ komisjê, która potwierdzi³a niesprzecznoœæ jej
objawieñ z doktryn¹ katolick¹. 5 listopada 1996 kardyna³ Franciszek Macharski rozpocz¹³ w archidiecezji krakowskiej jej proces beatyfikacyjny. Na szczeblu diecezjalnym zakoñczy³ siê 17 kwietnia 2007 po
czym akta wys³ane zosta³y do Watykanu.
Postulatorem zosta³ wyznaczony jezuita o. prof.
W³adys³aw Kubik.
(ur. 19 wrzeœnia 1901 w podhalañskiej wsi Jachówka ko³o Makowa Podhalañskiego, zm. 13 wrzeœnia
1944 w Krakowie) – pielêgniarka, polska mistyczka
katolicka.
W dziewi¹tym roku ¿ycia Rozalia wesz³a w tzw.
"noc ducha". Przez szeœæ lat cierpia³a napaœci z³ego ducha, prze¿ywa³a grozê potêpienia i wizje piek³a. W 1924 na sta³e przenios³a siê do Krakowa.
15 grudnia 1927 na ¿yczenie spowiednika wst¹pi³a
do zakonu klarysek w Krakowie, jednak w lutym 1928
mia³a wizjê Pana Jezusa, który powiedzia³ "Nie klasztor, lecz szpital" i ju¿ 1 marca 1928 ze wzglêdu na
z³y stan zdrowia opuœci³a klasztor klarysek i powróci³a do pracy w szpitalu. Pracowa³a jako pielêgniarka w krakowskim Szpitalu œw. £azarza, na w³asn¹
proœbê zosta³a przydzielona do pracy na oddziale
chorób wenerycznych. 4 sierpnia 1937 roku z³o¿y³a
pañstwowy egzamin pielêgniarski.
Jako mistyczka doznawa³a wielu objawieñ
Jezusa Chrystusa i Matki Boskiej. Od 1930 Chrystus domaga³ siê od niej, by wp³ynê³a na w³adze pañstwowe w celu przeprowadzenia Intronizacji
48
Autorka tekstu jest przewodnicz¹c¹
Zarz¹du Fundacji Serca Jezusa.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
(Ÿród³o: Wikipedia)
Numer 7-8, 2009
Z ¯YCIA POLONII ŒWIATOWEJ
Marian £ysakowski
PATRIOTYZM POLONII
W STANACH ZJEDNOCZONYCH AMERYKI P£N.
W czasie moich podró¿y, jako pilot wycieczek
zagranicznych, turysta i kolekcjoner dzwonków mia³em sposobnoœæ nawi¹zywania doœæ licznych kontaktów z rodakami i ich rodzinami, którzy zmuszeni
byli wyjechaæ z kraju z ró¿nych powodów - w XIX
wieku „za chlebem", w XX równie¿ „za chlebem" (!?)
albo ze wzglêdów politycznych, jak w latach 80tycb... Mam równie¿ krewnych w USA i dlatego pierwszy odcinek moich opowieœci o Polonii, pragnê rozpocz¹æ od tego kraju, zawsze goœcinnym dla Polaków.
W wielu krajach naszego globu, wed³ug szacunkowej statystyki ¿yje ok. 20 min obywateli polskiego pochodzenia. Dok¹dkolwiek rzuci³ ich los,
nieœli drogocenny skarb: swoj¹ kulturê, ojczysty jêzyk, obyczaje, a przede wszystkim wiarê katolick¹.
W rozmowach ze znajomymi przyznawali, i¿ po
latach koniecznej asymilacji, nie wszêdzie w polskich
domach rozbrzmiewa³y: jêzyk praojców, modlitwy czy
polskie pieœni; ani te¿ nie tañczono poloneza, oberka, mazura. By³y jednak œrodowiska polonijne, które w swoich domach kultywowa³y wszelkie wartoœci
narodowe, ale poza nimi musieli siê dostosowaæ do
wymogów obcych im cywilizacyjnych krêgów. Bliskie
im by³y tradycje religijne zwi¹zane z œwiêtami koœcielnymi, jak œpiewanie pieœni w Wielkim Poœcie czy
kolêd na Bo¿e Narodzenie. Przechowywane w domach œwiête obrazy, drobne sprzêty gospodarstwa
domowego i niekiedy stroje regionalne przywo³ywa³y pamiêæ ojczystych stron. Tworzyli ma³e Ojczyzny,
tym samym zachowuj¹c swoj¹ to¿samoœæ narodow¹
i daj¹c swoim dzieciom przyk³ad przywi¹zania i mi³oœci do rodzinnego kraju.
Stopniowo, w miarê wzrostu œwiadomoœci narodowej, Polacy w wielu stanach USA zak³adali zespo³y taneczne i chóralne, stwarzali swoim dzieciom
odpowiednie warunki do nauki jêzyka polskiego,
korzystaj¹c z sal szkolnych czy parafialnych.
Ch³opcy spod Stevens Point
Na pocz¹tku lat 80., bêd¹c w Stanach Zjednoczonych, dowiadywa³em siê o ¿yciu codziennym rodaków, o szczególnych wydarzeniach, œwiadcz¹cych
o wiêzi z dalek¹ Ojczyzn¹. By³em ciekaw jaka jest
ta Polonia, z bliska, na miejscu, bez poœrednictwa
tendencyjnych mediów, bior¹c pod uwagê czasy
Numer 7-8, 2009
zniewolenia narodowego, „autorstwa" z³owrogiej...
WRONY.
Przytoczê w tym miejscu, przyk³ad patriotycznej postawy dwóch kilkunastoletnich ch³opców oraz
ich ojca z polskiego domu niedaleko Stevens Point.
Dopiero bêd¹c w szkole œredniej - w 1978 roku zorientowali siê, ¿e ich ojciec bardzo dobrze pos³uguje siê jêzykiem angielskim, podczas gdy codziennie rozmawia³ z nimi po polsku, twierdz¹c, ¿e nie
zna jêzyka Amerykanów. Z trudem ukrywa³ przed
nimi swoj¹ umiejêtnoœæ. Zrozumieli wtedy, ¿e ich ojciec skoncentrowa³ ca³¹ ich uwagê na polsk¹ mowê.
Ch³opcy, obecnie ju¿ mê¿owie i tatusiowie, wielokrotnie odwiedzili Polskê, Ojczyznê swoich rodziców.
Piêknie mówi¹ po polsku i czuj¹ siê tutaj jak tam,
w Ameryce, w swoim domu.
„Polish joker"
Jak zauwa¿y³em, z w³asnej obserwacji i opowiadañ przyjació³, wiêkszoœæ Polaków za granic¹
wyra¿a siê z wielkim sentymentem o rodzinnym kraju
dbaj¹c o jego dobre imiê. W wielu przypadkach stanowczo reaguj¹ na próby oœmieszania czy naigrawania siê z rodaków. Tymczasem, tragiczny jest fakt,
¿e polskie placówki dyplomatyczne - wtedy i teraz zajmuj¹ „milcz¹ce", antypolskie stanowisko w tych
sprawach, ¿eby przypomnieæ nieprzejednanie wrog¹
postawê jednego z ministrów spraw zagranicznych...
RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
W wielu œrodowiskach polonijnych w USA znana jest historia dowcipów, tzw. antypolskich „polish
joker'. By³ rok 1981. W mieœcie Waussau, w sklepie
papierniczym pojawi³y siê kalendarze w formie ksi¹¿eczek z wydrukowanymi rysunkami i podpisami,
które przedstawia³y Polaków w bardzo niekorzystnym œwietle. Jeden z mieszkañców miasta, polskiego pochodzenia, zwróci³ siê do w³aœciciela sklepu,
aby zaprzesta³ sprzeda¿y tych kalendarzy, poniewa¿
obra¿aj¹ one jego osobist¹ godnoœæ. W³aœciciel bardzo siê zdziwi³, ale odmówi³ ich wycofania, gdy¿ –
jak uzasadnia³ swoj¹ odmowê – mia³ na pó³kach
blisko 7 tysiêcy (!) egzemplarzy. Polak nie da³ za
wygran¹ i opowiedzia³ o tym wydarzeniu zaprzyjaŸnionym kolegom i rodzinom. Miejscowe œrodowisko
Polonusów równie¿ poczu³a siê ura¿ona. Kilku z nich
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
49
Z ¯YCIA POLONII ŒWIATOWEJ
wynajê³o miejscowego adwokata i wytoczy³o sprawê s¹dow¹ w³aœcicielowi sklepu. Powiadomili jednoczeœnie cz³onków, bardzo prê¿nego organizacyjnie, Zwi¹zku Lotników Polskich w Chicago, którzy
równie¿ poczuli siê mocno dotkniêci tym faktem
i udzielili pomocy. Wspólne dzia³ania przynios³y oczekiwany rezultat i po kilku tygodniach, szkaluj¹ce Polskê i Polaków kalendarze zosta³y wycofane ze sprzeda¿y. W³aœciciel sklepu straci³ sporo klientów, jako
¿e wiêkszoœæ z nich by³a polskiego pochodzenia. Byli
to ludzie z emigracji wojennej i powojennej - z lat
1946-1952. Myœlê, ¿e ich postawê mo¿na nazwaæ
g³êboko patriotyczn¹.
„Amerykanin" i pracownicy sezonowi
Przedstawiê teraz przyk³ad podejœcia do poczucia godnoœci narodowej dwóch Polaków pracuj¹cych
sezonowo w 1981 roku na jednej z amerykañskich
farm. Przebywali w tej miejscowoœci na zaproszenie
miejscowych Amerykanów polskiego pochodzenia.
Jeden z nich by³ studentem III roku filologii angielskiej, a drugi nauczycielem. W któreœ popo³udnie,
pod fermê podjecha³ samochód z dwoma starszymi
panami. Zamierzali kupiæ kilka toreb ziemniaków.
Jeden z nich dowiedziawszy siê, ¿e ma do czynienia z Polakami, pokaza³ studentowi 10-centymetrowy patyk, na podstawce, zamkniêty na k³ódkê i powiedzia³: Wiesz kim jesteœ? Closedpole " - zamkniêty ko³ek. Student popatrzy³, wzruszy³ ramionami i odpowiedzia³: To mnie nie obchodzi. Tê sam¹ „antypolsk¹ zabawkê" (widocznie ci¹gle j¹ nosi³ z sob¹,
¿eby dokuczaæ przybyszom zza Oceanu) pokaza³
nauczycielowi, który poczu³ siê bardzo ura¿ony
i zwróci³ mu uwagê, ¿e to go obra¿a, szczególnie
w kraju propaguj¹cym wysok¹ tolerancjê i równe prawa. Doda³, ¿e jest tu goœciem, a goœci, kimkolwiek
by nie byli, nale¿y szanowaæ. Jak by siê poczu³, bêd¹c w Polsce, gdyby szyderczo siê z niego naœmiewano. Amerykanin, po tej lekcji savoir vivre-u
przesta³ siê uœmiechaæ, gdy¿ poczu³ siê skarcony.
W pewnym momencie, towarzysz¹ca mu ¿ona, równie¿ zwróci³a mu g³oœno uwagê na jego niestosowne zachowanie. Ciekawe czy wiedzia³a o wspomnianej „zabawce" - amerykañskiej „pomocy naukowej"?
Analizuj¹c postawy obu Polaków, mo¿na stwierdziæ, ¿e studenta „to nie ruszy³o" (ilu mamy takich
studentów, szczególnie tych, którzy g³osowali na
szermierzy globalizmu - wrogów niezawis³oœci gospodarczej kraju?), natomiast nauczyciel da³ do zrozumienia starszemu panu -Amerykaninowi (jakiego
pochodzenia?), ¿e jego postawa antyhumanitarna
bardzo go zmartwi³a i obrazi³a. Mamy dwóch Polaków i dwie ró¿ne postawy, jak¿e odmienne w swojej
istocie - pierwsza wyra¿aj¹ca obojêtnoœæ, druga czu³a, wra¿liwa i godna.
50
„Telefon ¿yczliwoœci"
Wydarzenie mia³o zwi¹zek ze wsparciem NSZZ
„Solidarnoœæ" przez Poloniê w USA. W 1981 roku
og³oszono w Chicago „Telefon" na rzecz „Solidarnoœci" w Polsce. Na estradzie wielkiej sali koncertowej
pojawili siê polscy i amerykañscy artyœci, a wœród
nich Boby Winton z piosenk¹ „Moja droga ja ciê kocham". Program emitowano w telewizji kablowej a¿
do póŸnych godzin nocnych. Polacy oraz przyjaciele Polski mogli przez telefon zadeklarowaæ pewne
kwoty. Okaza³o siê, ¿e zebrano grubo ponad milion
dolarów. Grupa znajomych z okolic Stevens Point
i Waussau w stanie Wisconsin w liczbie kilkunastu
osób, w czasie trwania „telefonu" wynajê³a w pobliskim motelu du¿y apartament z dostêpem do telewizji kablowej i telefonicznie zg³asza³a jakie kwoty
przekazuj¹ na polsk¹ „Solidarnoœæ". Imiona i nazwiska ofiarodawców oraz zadeklarowane dolary by³y
wyœwietlane na wielkim ekranie i z chwil¹ pojawienia siê nowego nazwiska, grono tych osób wyra¿a³a
spontaniczn¹ radoœæ i entuzjazm. Tu, na obczyŸnie,
mogli pomóc swoim rodakom w kraju. Atmosfera by³a
bardzo gor¹ca, a zarazem podnios³a. Co jakiœ czas,
ktoœ z obecnych podchodzi³ do telefonu, zg³asza³
swoj¹ „donacjê" i z niecierpliwoœci¹ czeka³, a¿ jego
nazwisko pojawi siê na ekranie. Darczyñcowi serdecznie gratulowano.
Organizacje polonijne, wielcy politycy
i propagatorzy polskoœci
Jako uczestnik spotkañ z Polakami ze stanu
Wisconsin i Illinois prze¿y³em w sposób szczególny
te wydarzenia. Zetkn¹³em siê z rodakami, którzy ró¿nymi drogami dotarli do Stanów Zjednoczonych po
1945 roku i mimo up³ywu czasu, nie zapomnieli
o swoim kraju, jêzyku, a szczególnie godnoœci Polaka. Czuj¹ siê nimi nadal, a wizerunek swojej Ojczyzny nosz¹ g³êboko w sercach. O Polsce nie
dadz¹ powiedzieæ z³ego s³owa, chc¹ jej pomagaæ
i wspieraæ, ¿yj¹ jej sprawami, zadaj¹c k³am nie¿yczliwym opiniom obcych mediów, panosz¹cym siê
w naszym, rzekomo wolnym od 1989 roku, kraju.
Organizuj¹ wyk³ady na polskie tematy i koncerty
w wykonaniu polskich artystów: muzyków i piosenkarzy, spotkania z literatami i aktorami, podtrzymuj¹c w ten sposób kontakt z rodzinnym krajem, kultywuj¹c jego kulturê i jêzyk. Swoje dzieci wysy³aj¹ na
kursy jêzyka polskiego i na studia do Polski - wzór
do naœladowania.
Interesowa³a mnie dzia³alnoœæ polonijnych organizacji. Znajomi z uznaniem wyra¿ali siê o Kongresie Polonii Amerykañskiej, którego siedziba znajduje siê w Chicago, o wspomnianym ju¿ Zwi¹zku
Lotników i o wielu innych. Polonia wydawa³a i dalej
wydaje czasopisma w jêzyku polskim oraz emituje
liczne audycje radiowe.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
Z ¯YCIA POLONII ŒWIATOWEJ
Autorytetami dla naszych rodaków by³y i s¹
osobistoœci ¿ycia politycznego. Tak¹ osob¹ dla nich
by³ wtedy Zbigniew Brzeziñski, doradca prezydentów Jimmy Cartera i Ronalda Regana. Wielokrotnie
wystêpowa³ w obronie interesów Polski. Mówi piêkn¹
polszczyzn¹, jest politykiem bardzo czujnym i szybko reagowa³, gdy suwerennoœæ Polski by³a zagro¿ona. Przyk³adem mo¿e byæ jego patriotyczna postawa wobec wydarzeñ z 1981 roku. Moi rozmówcy
podkreœlali, ¿e Zbigniew Brzeziñski poradzi³ prezydentowi Carterowi. by uzbroi³ i przeszkoli³ partyzantów w Afganistanie, walcz¹cych w tym czasie z wojskami radzieckimi. Zamys³ siê uda³ i mo¿e dlatego,
jak równie¿ dziêki wielu zabiegom dyplomatycznym
na arenie miêdzynarodowej, nie dosz³o do interwencji zbrojnej w Polsce. Ich zdaniem, to nie haniebny
stan wojenny, wymierzony przeciwko narodowi polskiemu, zapobieg³ owej interwencji (je¿eli w ogóle
by³a z góry zaplanowana?), lecz zabiegi dyplomatyczne, miêdzy innymi Brzeziñskiego, uchroni³y od
niej Polskê. Taki by³ punkt widzenia polskich emigrantów. Niektóre wydarzenia, ca³kowicie pomijane
w komunistycznej prasie, by³y dla mnie, po prostu,
odkryciem.
Jak wynika³o z „nocnych Polaków rozmów",
inn¹ szanowan¹ i powa¿an¹ osobistoœci¹ by³ dla
amerykañskiej Polonii, Jan Nowak Jeziorañski, by³y
dyrektor Radia „Wolna Europa", który od lat powo-
jennych do 80-tych kierowa³ t¹ rozg³oœni¹, nadaj¹c¹
programy w jêzyku polskim z Monachium. Jak wiemy ich treœci¹ by³y informacje o dzia³aniach rz¹dów
komunistycznych w Polsce i krajach Europy Œrodkowej i Wschodniej, pozbawionych suwerennoœci
i prawa do samostanowienia ze wzglêdu na polityczne i wojskowe podporz¹dkowanie dyktatowi radzieckiemu. Moi przyjaciele dobrze siê orientowali w sytuacji naszego kraju, w którym do lat 90-tych stacjonowa³o ponad 120 tyœ. radzieckich ¿o³nierzy. Wspominali z oburzeniem o inwazji Rosjan w by³ej Czechos³owacji, wczeœniej na Wêgrzech.
Z wielkich polskich patriotów, równie¿ przebywaj¹cych na emigracji, wymieniali Jerzego Giedrojcia, którego „Kultura Paryska", wydawana w jêzyku
polskim, do nich dociera³a z Pary¿a. Jego dom by³
miejscem spotkañ wielu Polaków, panowa³a w nim
gor¹ca, patriotyczna atmosfera. Tu wydawano ksi¹¿ki w tzw. drugim obiegu, poniewa¿ w Polsce ze
wzglêdu na komunistyczn¹, wszechobecn¹ cenzurê nie mog³y siê ukazywaæ. Wspominali równie¿ o innych twórczych postaciach polskiej emigracji.
W kolejnych odcinkach mojej opowieœci o amerykañskiej Polonii zapoznam Szanownych Czytelników
z wywiadami, jakie przeprowadzi³em z moimi przyjació³mi i krewnymi, mieszkaj¹cymi w Chicago, jak równie¿
z doniesieniami prasy polonijnej.
Kazimierz Józef Wêgrzyn
NAJWA¯NIEJSZE
RZECZY
s¹ rzeczy najwa¿niejsze - to Ojciec i Matka
to Prawda oraz Mi³oœæ - Ojczyzna i Wiara
to wiernoœæ co wyrasta z ziemi naszych Przodków
co ³opocze w naszych sercach dum¹ na sztandarach
s¹ rzeczy najwa¿niejsze poœród wielu rzeczy
dziêki nim ¿adne k³amstwo ju¿ nas nie zaskoczy
dziêki nim nie b³¹dzimy - dziêki nim mo¿emy
popatrzeæ bez obawy innym prosto w oczy
s¹ rzeczy najwa¿niejsze jak Godnoœæ i Honor
Biel i Czerwieñ z³¹czone Or³a bia³ym znakiem
s¹ rzeczy dziêki którym mo¿esz mówiæ z dum¹
¿e to one ciê czyni¹ ¿e jesteœ... Polakiem
PATRIOTYZM
kocham mój dom wroœniêty w daty
moj¹ codzienn¹ wiern¹ mowê
i ksi¹¿ki co szeleszcz¹ czule
zapisywane polskim s³owem
wzrusza mnie dawnych dziejów chwa³a
historia co nas dumy uczy
i daty co wrasta³y z p³aczem
gdy wróg nas poœród krzy¿y w³óczy³
kocham mój dom wroœniêty w pamiêæ
zagonem latem rozszemrane z³oto
i wszystko to co ciebie czyni
¿e odt¹d czujesz siê patriot¹...
Ze zbioru Zaszum nam Polsko!
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
51
OŒWIATA–KULTURA–WYCHOWANIE
Tadeusz Gerstenkorn
WYCHOWAWCZE ZNACZENIE MEDIÓW
We wspó³czesnym jêzyku polskim jest u¿ywana bardzo du¿a liczba stów i wyra¿eñ obcego pochodzenia, których znaczenia nie s¹ czêsto dostatecznie wyjaœnione. Tak w³aœnie jest z terminem
media. Sk¹d on siê wzi¹³ i co w³aœciwie znaczy ?
S³owo media jest form¹ liczby mnogiej ³aciñskiego wyrazu medium, co znaczy œrodek, ale te¿
jawnoϾ, publicznoϾ, a nawet droga publiczna.
£aciñskie in medio — to na ulicy. Z kolei przymiotnik
medius, to tyle, co œrodkowy, w œrodku le¿¹cy, a przenoœnie: rzecz poœrednia, a tak¿e: mierny, œredni,
neutralny, poœrednicz¹cy, po³owiczny.
Termin medium (a wiêc 1. mn. media) dokona³
znacznej ewolucji w naszym jêzyku, bo ma a¿ kilka
znaczeñ, i to odbiegaj¹cych od siebie. Mamy wiêc
tu takie pojêcia jak: 1. osoba podatna na hipnozê,
2. osoba uwa¿ana przez spirytystów za zdoln¹ do
poœredniczenia pomiêdzy œwiatem materialnym
a œwiatem duchów, czyli zdoln¹ do odczuwania zjawisk telepatycznych, tzw. „wywo³ywania duchów",
3. oœrodek (najczêœciej: przewodz¹cy), 4. media to tak¿e czêœæ infrastruktury budowlanej, obejmuj¹ca zasilanie budynków w gaz, wodê, energiê elektryczn¹, odprowadzenie œcieków itp. Mo¿emy wiêc
spotkaæ np. takie sformu³owanie: „w urzêdzie gminnym mo¿na sprawdziæ, czy w planie zagospodarowania przestrzennego s¹ uwzglêdnione media komunalne (droga, pr¹d, woda, kanalizacja)", 5. We
wspó³czesnym jêzyku polskim spotykamy przewa¿nie s³owo media w znaczeniu: przekaŸniki, œrodki
albo systemy przekazu wiadomoœci, takie jak: radio,
telewizja, gazety, magazyny, plakaty, filmy, ksi¹¿ki,
p³yty gramofonowe i laserowe, taœmy magnetyczne,
magnetowidy, wideomagnetofony itd. Na tym tle
sk³onny by³bym zaliczyæ do mediów wszelki przekaz poœrednicz¹cy myœli ludzkiej, a wiêc tak¿e przemówienia, kazania, szkolenia, a nawet rozmowy
i dyskusje.
Z jêzyka angielskiego zwyk³o siê u nas u¿ywaæ
tak¿e terminu mass media (wymowa angielska: mas
mi: dia)), co ma odpowiadaæ naszym masowym (szerokim) œrodkom przekazu, jak prasa, kino, RTV i inne
poprzednio wymienione. Angielski termin mass,
to tyle co masowy, termin wziêty zreszt¹ z ³aciny
(w jêzyku angielskim jest du¿a liczba s³ów o rodo-
52
wodzie ³aciñskim), bo po ³acinie massa znaczy: bry³a, masa. W jêzyku polskim trafniej jest mówiæ spo³eczne œrodki przekazu dla zaznaczenia ich wychowawczego charakteru.
Nie koniec na tym. Od wymienionego rzeczownika medium mamy kilka terminów pochodnych, np.
przymiotnik medialny, co znaczy: maj¹cy zwi¹zek
z mediami, lub: kreowany (tworzony) przez media.
Oczywiœcie nawi¹zuje ten sens omawianego s³owa
do pi¹tego, najbardziej nas interesuj¹cego znaczenia s³owa media. Mo¿emy siê wiêc spotkaæ, na przyk³ad, z takim zwrotem: „W oœrodku N.N. fabrykuje
siê fakty i nadu¿ywa s³ów, przez co wprowadza siê
moralny chaos, a ludzie gubi¹ siê w wirtualnej
(sztucznej), medialnej rzeczywistoœci, i w koñcu trac¹
w³aœciwy os¹d rzeczy i nawet daj¹ siê manipulowaæ".
Inny przyk³ad: „Przemówienie polityka X, patrz¹c na
nie od strony medialnej, by³o zjawiskiem ¿enuj¹cym,
a nawet karykaturalnym".
W ten sposób, poprzez analizê znaczeniow¹
popularnych obecnie s³ów, doszliœmy do interesuj¹cego nas problemu: jak siê zachowaæ wobec zmasowanych, wszêdzie obecnych œrodków przekazu,
atakuj¹cych nas swymi wiadomoœciami ze wszystkich stron.
Nale¿y zastanowiæ siê przede wszystkim nad
rozlicznymi funkcjami pe³nionymi przez media i, tym
samym, maj¹cymi na nas wp³yw, na nasze postêpowanie i na nasz œwiatopogl¹d.
Najbardziej znacz¹ca funkcja, która mo¿e mieæ
pozytywny, wychowawczy charakter mediów, to podawanie wzorów postêpowania. Spotykamy siê
z tym na ka¿dym kroku, niemal w ka¿dym momencie naszego ¿ycia. Wystarczy chwila rozmowy
z kimœ, przeczytanie fragmentu ksi¹¿ki, artyku³u
w gazecie, spojrzenie w ekran telewizora, wys³uchanie audycji radiowej, obejrzenie seansu filmowego
lub spektaklu teatralnego, aby mieæ w mózgu
ogromn¹ dawkê informacji, czêsto zreszt¹ ciekawych, wa¿nych, poszerzaj¹cych nasze horyzonty
myœlowe i przyczyniaj¹cych siê do poznania ludzi
i œwiata. Rzecz w tym, ¿e z tego zalewu informacji
nale¿y wybraæ tylko to, co dla nas jest naprawdê
wartoœciowe i cenne, co ukazuje nam sposoby dojœcia do prawdy, odkrywa piêkno i szerzy dobro.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
OŒWIATA–KULTURA–WYCHOWANIE
Problemem jest to, ¿e wymaga to naszej inicjatywy,
pewnego wysi³ku selekcji wiadomoœci i odsuwania
od siebie tych œrodków przekazu, do których nie
mamy zaufania, bo przekonaliœmy siê, ¿e potrafi¹
manipulowaæ.
I znowu pojawia siê tu takie dziwne, obce s³owo manipulowaæ. Jakie¿ jest jego znaczenie i sk¹d
pochodzi? Co w³aœciwie znaczy s³owo manipulowaæ?
Po ³acinie manus, to rêka. St¹d manipulowaæ, to:
1. wykonywaæ rêcznie jakieœ prace, szczególnie wymagaj¹ce zrêcznoœci lub precyzji. Mówimy wiêc, ¿e
„pan z³ota r¹czka manipulowa³ przy uszkodzonym
automacie i go naprawi³". Ale dla nas interesuj¹ce
s¹ dwa dalsze wa¿ne znaczenia tego s³owa,
2. nieuczciwie wp³ywaæ na cudze pogl¹dy, dzia³aæ
w celu osi¹gniêcia w³asnych lub zleconych korzyœci.
W tym sensie mówimy, ¿e niektóre media manipuluj¹ opini¹ publiczn¹, 3. tendencyjnie, nieuczciwie
interpretowaæ fakty lub dane (np. historyczne) w celu
udowodnienia w³asnej tezy. Mo¿emy wiêc mieæ chêæ
powiedzieæ, na przyk³ad, tak: „polityk Y manipuluje
danymi statystycznymi, aby udowodniæ dynamiczny, niespotykany rozwój gospodarczy osi¹gniêty
dziêki jego pomys³om i inicjatywie".
Metod manipulacji w podanym sensie drugim
lub trzecim jest bardzo wiele. Rozs¹dny cz³owiek
stara siê rozeznaæ te metody, aby nie daæ siê nimi
kierowaæ i prowadziæ jak dziecko za rêkê. W tym
wypadku warto siêgn¹æ do znakomitych opracowañ
(jest ich wiele), specjalisty w tej dziedzinie, ks. bp.
Adama Lepy. ZnaleŸæ je mo¿na w ka¿dej ksiêgarni
katolickiej oraz w porz¹dnych bibliotekach. Niestety
polski odbiorca mediów daje siê bardzo czêsto zwabiæ pozorn¹ doskona³oœci¹ wielu œrodków przekazu. Kolorowe, pe³ne piêknych fotografii czasopisma,
nêc¹ zw³aszcza kobiety i m³odzie¿; inteligenci poddaj¹ siê czêsto urokowi nawet poprawnego stylistycznie, ale niestety ob³udnego jêzyka. Czêsto ma
wp³yw na nas szafowany przez media popularny
argument: przedstawianie problemu przez tak zwany „autorytet", który jest przedstawiany jako profesor, naukowiec. Niestety zapominamy chêtnie, ¿e ten
oferowany tytu³ nie zawsze idzie w parze z obyczajnoœci¹ i rzeteln¹ moralnoœci¹. Trzeba byæ w takich
wypadkach niezwykle ostro¿nym.
Pewniejsze jest, jeœli polecamy dzieciom, m³odzie¿y, znajomym i sobie samym takie media, które
same w sobie dbaj¹ o wysoki poziom etyczny referowanego przekazu. Sama etykieta jakiegoœ, np.
czasopisma, portalu internetowego lub nawet agencji radiowej z etykiet¹ katolicki - nie jest obecnie niestety gwarancj¹ uzyskania ukierunkowuj¹cej nas
w³aœciwie wiadomoœci. S¹ jednak takie media, które
przynajmniej budz¹ du¿e zaufanie (co nie przeszka-
Numer 7-8, 2009
dza, ¿e zawsze mo¿emy byæ krytycznie nastawieni
wobec jakiegoœ przekazu), jak np. - moim zdaniem Radio Maryja, Radio Niepokalanów, Radia Diecezjalne, telewizja TRWAM, Nasz Dziennik, a z czasopism: Nowy Przegl¹d Wszechpolski", „Nad Odr¹",
„Myœl Polska", „Niedziela", „Goœæ Niedzielny", kwartalnik o wychowaniu „S³oneczna Ska³a", „•ród³o", dla
m³odzie¿y: „Mi³ujcie siê", Nasza Droga", a dla dzieci
„Anio³ Stró¿", w internecie portal www.katolickie.media.pl, www.ojczyzna.pl. S¹ równie¿ cenne czasopisma regionalne, lokalne. Z mojego krêgu wymieniê tu: dwumiesiêcznik „Kultura i Biznes", kwartalnik
£ódzkiego Sejmiku Osób Niepe³nosprawnych
„Marzenia i Fakty", do niedawna miesiêcznik „Aspekt
Polski", kwartalnik „Pacjent-Nasze Sprawy".
To s¹, oczywiœcie, tylko wyrywkowo podane tytu³y,
bowiem i w wielu innych mo¿na znaleŸæ cenne artyku³y lub audycje (np. w programie II Polskiego
Radia), które nie wywo³uj¹ naszych zastrze¿eñ.
Nale¿y jednak zawsze pamiêtaæ o pewnej czujnoœci
w tym, co przyjmujemy przez media. W razie w¹tpliwoœci podzieliæ siê nimi z osobami, do których mamy
zaufanie, przedyskutowaæ w gronie znajomych lub
napisaæ do redakcji. Niestety nie wszystkie uwa¿aj¹
za swój obowi¹zek udzielenie rzetelnej odpowiedzi.
Nigdy takiej nie otrzyma³em niestety np. z Naszego
Dziennika. Nie wiem dlaczego. Przykro to powiedzieæ.
Media wszelkiego rodzaju (wymieni³em ich ró¿ne formy) mog¹ (a nawet powinny) mieæ du¿e znaczenie wychowawcze, nie tylko zreszt¹ przez programy lub artyku³y edukacyjne. Mam tu na myœli
ka¿d¹ formê przekazu, która zmusza odbiorcê do
samodzielnego rozwi¹zywania problemu i w³asnej
aktywnoœci. Nie jest to takie proste, bowiem wymaga od niego pewnego wysi³ku, zw³aszcza umys³owego, uwa¿nego odbioru referowanych treœci. Sprawê u³atwia tu pewien trening, który sami sobie musimy wyznaczaæ, zadaj¹c sobie trud zapoznania siê
z tajnikami logiki i choæby elementami problematyki
filozoficznej, obejmuj¹cej problemy etyczne i estetyczne. Niestety obecna szko³a tego nie czyni lub
oferuje w bardzo niewielkim stopniu. Naszym zadaniem jako obywateli jest wp³ywanie na zmianê tego
stanu rzeczy choæby przynajmniej przez wybór takich przedstawicieli w³adzy, którzy zapewni¹ m³odzie¿y w³aœciwe ich wychowanie.
Trzeba z przykroœci¹ stwierdziæ, ¿e ogromna
czêœæ mediów w Polsce jest w rêkach obcych lub
przynajmniej dzia³a tak, jakby przez obce oœrodki
by³a kierowana. Niestety ten stan rzeczy zawdziêczamy sami sobie, poniewa¿ godziliœmy siê przez
w³asny wybór na takie w³adze, które te media w obce
rêce odda³y. Skutek tego jest taki, ¿e wyeliminowano zupe³nie z przekazu medialnego pojêcie patrio-
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
53
OŒWIATA–KULTURA–WYCHOWANIE
tyzmu, odpowiedzialnoœci za rodzinê, za ma³¹ i du¿¹
ojczyznê. Oczywiœcie istnienie takich mediów nie
by³oby mo¿liwe, gdyby nie prawie ¿adna u nas œwiadomoœæ obywatelska. Przecie¿ istniej¹ one tylko dlatego, ¿e Polak œwiadomie lub nieœwiadomie je popiera przez ich finansowanie (np. kupowanie) lub
ogl¹danie. Media te w czêœci prasowej s¹ czêsto tak
zwanymi tabloidami (znowu obce s³owo), czyli gazetami wypranymi z powa¿niejszych treœci, czêsto
bulwarowymi, operuj¹cymi nierzadko wulgarnym jêzykiem, przenoszonym nastêpnie na jêzyk ulicy (lub
- byæ mo¿e - w³aœnie z jêzyka ulicy pochodz¹cym).
Niestety ten koszmarny jêzyk przedostaje siê nawet
do takiej œwi¹tyni sztuki jak teatr. Czêœæ prasy,
zw³aszcza kolorowej, stanowi niemal wierne t³umaczenie tekstów obcych, zachodnich, stanowi wiêc
tak zwane media polskojêzyczne, jak przyjê³o sieje
obecnie nazywaæ, poniewa¿ s¹ nam, poza jêzykiem,
zupe³nie obce kulturowo, obyczajowo, i nie wnosz¹
¿adnych wartoœci moralnych, narodowych i patriotycznych. Wszêdzie z luboœci¹ wysuwa siê na pierwszy plan przemoc i gwa³t, szafuje siê nawet bez zahamowañ pornografi¹ lub scenami do niej zbli¿onymi lub w najlepszym razie ekscytuj¹cymi. Instytucje
nadzoruj¹ce patrz¹ na to doœæ pob³a¿liwie, czasami
tylko nieco ingeruj¹c, co koñczy siê zwykle odwo³aniem. Dosz³o do tego, ¿e oferowanie treœci patriotycznych uwa¿ane jest za wstydliwe, nie na europejskim poziomie i pozbawione wartoœci. Spragniony treœci narodowych obywatel szuka ich z utêsknieniem ju¿ tylko w homiliach lub przemówieniach
z racji wa¿nych œwi¹t pañstwowych, ale te¿ bardzo
czêsto nie mo¿e ich tam w piêknie s³owa i myœli
znaleŸæ.
Ze smutkiem zauwa¿amy, ¿e media stosuj¹
czêsto wypróbowan¹ metodê przemilczania faktów
wa¿nych dla narodu lub pomniejszaj¹ ich wartoœæ.
Dotyczy to g³ównie wydarzeñ religijnych, jak np. pielgrzymki, du¿e zgromadzenia lub manifestacje reli-
54
gijne. Oczywiœcie doœæ skrupulatnie pomijane s¹ (lub
podawane w niekorzystnym naœwietleniu) informacje dotycz¹ce stowarzyszeñ lub partii o charakterze
narodowym, a zw³aszcza idei przez nie reprezentowanych. Spo³eczeñstwo, po czêœci z w³asnej woli,
pozbawione zosta³o pozytywnego, patriotycznego,
spo³ecznego, kulturalnego oddzia³ywania mediów.
Te zamiast wychowywaæ, b³yszczeæ piêknem naszego jêzyka, ukazywaæ, zw³aszcza m³odemu pokoleniu, tzw. kulturê wysok¹, niejednokrotnie niszcz¹
dorobek naszej kultury, lansuj¹c zw³aszcza przez filmy, teatr i telewizjê, zupe³nie nam obce wartoœci,
pomijaj¹c zbawcz¹ dla narodu wartoœæ zdrowej wielodzietnej rodziny i starañ Koœcio³a oraz ró¿nych stowarzyszeñ o istotn¹ nie tylko dla nas, ale dla œwiata,
wartoœæ samego ¿ycia, ka¿dego ¿ycia.
Wa¿ne znaczenie w przekazie medialnym
o znaczeniu wychowawczym ma nauczyciel, jego
postawa moralna i œwiatopogl¹d. On przekazuje nie
tylko treœci œciœle naukowe, ale tak¿e wychowuje
m³ode pokolenie wskazuj¹c drogê przez w³asny styl
¿ycia oraz ukazanie tych wartoœci, które dla odró¿niania dobra od z³a s¹ istotne. Niejednokrotnie przechowujemy w naszej pamiêci wspania³ych nauczycieli, którzy swym patriotyzmem, wiedz¹, a czêsto
i religijnoœci¹ byli dla nas wzorem. Nale¿y byæ bardzo wdziêcznym tym czasopismom, które przytaczaj¹ w swej publicystyce œwietlane postacie takich
nauczycieli. Czyni tak np. Nasz Dziennik, •ród³o,
Wychowawca i piêknie wydawany przez S. dr Bernadetê Lipian kwartalnik o wychowaniu S³oneczna
Ska³a. W ka¿dym numerze nawi¹zuje do postaci
wspania³ej nauczycielki œ.p. Anny Jenke, dla której
s¹ starania o beatyfikacjê. Brak nam przecie¿ nauczycieli polskich uznanych za œwiêtych lub b³ogos³awionych. Wspania³ych i wartoœciowych wzorców
osobowych nigdy nie jest za du¿o.
Sit in verbo veritas!
— W s³owie niech bêdzie prawda!
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
Zygmunt Zieliñski
CZY TEOLOGIA HISTORII
TO „POBO¯NY BE£KOT PSEUDOHISTORYCZNY”?
Pamiêtam lata szeœædziesi¹te, kiedy pojêcie „teologia historii” zaczê³o wchodziæ na wokandê badañ teologicznych jako nowy element metodologiczny i zarazem propozycja merytoryczna, nawi¹zuj¹ca do tematów soborowych, zw³aszcza do konstytucji dogmatycznej o Koœciele Lumen gentium. Nowe pojêcie Koœcio³a
okreœlanego jak „Lud Bo¿y”, do którego potencjalnie
nale¿y w³aœciwie ka¿dy cz³owiek, stwarza³o okazjê,
a mo¿e wrêcz zachêtê, do teologicznej interpretacji
dziejów, co oczywiœcie zas³uguje na uwagê i z punktu
widzenia rzeczywistoœci ziemskiej widzianej jako dzie³o Opatrznoœci Bo¿ej jest te¿ mo¿liwe, aczkolwiek pod
warunkiem, ¿e nie podwa¿y siê zasady przyczynowoœci naturalnej, której nie mo¿na zast¹piæ, odwo³uj¹c siê
do przyczynowoœci nadprzyrodzonej, wprawdzie suponowanej, ale niedostêpnej dla dowodzenia przyjêtego w historii. W³aœnie te, niezbêdne przy odwo³ywaniu siê do teologii historii, zastrze¿enia stwarzaj¹
problemy zwi¹zane z recepcj¹ czy akceptacj¹ jej tez.
Trudno zreszt¹ precyzyjnie je okreœliæ. Zazwyczaj odnosz¹ siê one raczej do procesów dziejowych ani¿eli
konkretnych zdarzeñ. W sumie jednak, o ile teolog porusza siê w zasadzie swobodnie w g¹szczu interpretacyjnym sterowanym prawdami teologicznymi, to historyk, zobowi¹zany do respektowania metody badawczej w³aœciwej tej dyscyplinie nauki, staje wobec tej
sprawy bezradny.
Ten przyd³ugo, a mimo to, byæ mo¿e, zbyt pobie¿nie naszkicowany problem, jaki stwarza teologia historii chyba ka¿demu historykowi, badaczy dziejów koœcielnych nie wy³¹czaj¹c, uzna³em za konieczne wprowadzenie do garœci moich spostrze¿eñ zwi¹zanych
z dwiema publikacjami: ksi¹¿k¹ ks. Czes³awa Bartnika p.t. Idea polskoœci i jej druzgoc¹c¹ krytyk¹, rzec by
mo¿na nawet, usi³owaniem jej anihilacji zawartym
w eseju profesora Krzysztofa Obremskiego. Tytu³ tej
publikacji brzmi: Pobo¿ny be³kot pseudohistoryczny
(Czes³aw Stanis³aw Bartnik Idea polskoœci). Nie kojarzy mi siê on z ¿adn¹ dot¹d poznan¹, nawet najbardziej zjadliw¹ recenzj¹.
W zwi¹zku z tym nasuwaj¹ siê jednak pewne
pytania nie tylko pod adresem ks. Bartnika, ale i Recenzenta. Obaj oni przecie¿ sporo w nauce zdzia³ali
i trudno tak jednego, jak drugiego pomawiaæ o bezpodstawne szafowanie s³owem. Znam twórczoœæ ks. Bart-
Numer 7-8, 2009
nika raczej od strony wyra¿anych w niej pogl¹dów,
w tym tak¿e zahaczaj¹cych o historiê, do której ten zas³u¿ony profesor ma szczególny sentyment, z³oœliwie
mo¿na by dodaæ, nie zawsze odwzajemniony. Nie znaczy to, i¿ ten brak wzajemnoœci jest w twórczoœci jego
wszechobecny. Jednak¿e profesor tworzy zazwyczaj
obraz syntetyczny – a to wymaga ogromnej wiedzy
faktograficznej, czêsto zreszt¹ obecnej u amatorów,
z tym jednak, ¿e jest to wiedza mocno poszczerbiona,
pe³na niezauwa¿onych luk.
Recenzent jednak traktuje dzie³o ks. Bartnika –
trzeba powiedzieæ uporczywie i konsekwentnie – jako
studium teologiczno-historyczne. Zapewne, nie czyni
tego ca³kowicie bezpodstawnie, bowiem autor Idei polskoœci daje ku temu sporo powodów. Œmiem jednak
twierdziæ, i¿ treœæ jego ksi¹¿ki ma z teologi¹ historii tylko zwi¹zek przypadkowy. Bartnik œledzi raczej „polskoœæ” jako leitmotiv – proszê wybaczyæ to obce s³owo, ale ¿adne inne nie oddaje lepiej tego, co mam tu
na myœli. Po prostu ca³e dzieje Polski to nic innego jak
zmaganie o „polskoœæ”. Dajê to s³owo w cudzys³owie,
bowiem nie jest ono ca³kowicie jasne. Owszem, w pewnym okresie naszej historii urealni³o siê ono i zyska³o
odniesienie do coraz szerszych krêgów ludnoœci zamieszkuj¹cej ziemie okreœlone granicami z 1772 roku.
Pe³na identyfikacja pojêcia „polskoœæ” z tzw. ludnoœci¹
pañstwowotwórcz¹, a stanowili j¹ Polacy, a nie mniejszoœci narodowe, nast¹pi³a dopiero w dobie powstania spo³eczeñstwa obywatelskiego. Darujmy sobie rozwijanie tego tematu, który nale¿y do rudymentarnych
w przedmiocie nauki o spo³eczeñstwie. Jednak¿e surfuj¹c poprzez dzieje pospiesznymi zakosami przebiegaj¹cymi nie tylko przez dziesiêciolecia, ale wieki ca³e,
nie mo¿na szukaæ ¿adnych prawid³owoœci, jeœli zlekcewa¿y siê znaczenie pojêæ w historiografii zadomowionych i niewymiennych. Ksi¹dz Bartnik lubi tak¹
swoist¹ Wortbildung – s³owotwórstwo i na tym chwyta
go recenzent bez wiêkszego trudu. Oczywiœcie te latinitasy, germanitasy, a nawet polonitasy, to wnyki, w jakie autor niepotrzebnie siê uwik³a³, bowiem mo¿na to
by³o nazwaæ zgodnie z zawartoœci¹ s³ownika jêzyka
polskiego. Podobnie niezbyt dok³adne obchodzenie siê
ze Ÿród³ami staropolskimi, czy wspó³czesne nazwanie
Akademii Krakowskiej s¹ wynikiem pisania „z pamiêci”, co w przypadku eseju, a inaczej tekstu Bartnika
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
55
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
traktowaæ nie mo¿na, jest grzechem, ale wydaje mi siê,
zaledwie powszednim. Podobn¹ rangê maj¹ wytkniête Bartnikowi pomy³ki w punkcie 1 recenzji zatytulowanym: B³êdy rzeczowe. Nota bene, tam gdzie mowa
o jêzyku polskim, zwanym w pracy Bartnika ludowym,
zapomniano o roli niemieckiego, zw³aszcza w miastach,
z Krakowem na czele. Rywalizacja do tronu polskiego
po œmierci Jana Sobieskiego rozgrywa³a siê wprawdzie miêdzy Sasem i Kondeuszem, ale recenzent nies³usznie kwestionuje twierdzenie Bartnika, i¿ elekcja
odbywa³a siê tak¿e w atmosferze niechêci magnaterii
polskiej wobec kandydata spoœród w³asnego œrodowiska. Oczywiœcie na temat przyczyn wybuchu Powstania Warszawskiego i jego szans powodzenia obaj profesorowie maj¹ pogl¹dy o zbli¿onej wartoœci merytorycznej, tzn. odbiegaj¹ce zarówno od tego, co g³osi vox
populi, jak i kompetentne opinie naukowe.
O ile b³êdy rzeczowe mo¿na rozwa¿aæ pod k¹tem uproszczeñ lub faktycznych pomy³ek, to o b³êdach
interpretacyjnych trzeba mówiæ bardzo ostro¿nie, bowiem interpretacja, to ju¿ kwestia opinii w du¿ej mierze
subiektywnej, aczkolwiek w ¿adnym przypadku nie
ca³kowicie dowolnej. WeŸmy na przyk³ad casus tzw.
Krwawej niedzieli bydgoskiej. Wydarzenie zaledwie
sprzed siedemdziesiêciu lat, a quot capita tot sensus –
mnóstwo skrajnych s¹dów, ocen, a nawet przytaczanych sprzecznych ze sob¹ faktów, a przecie¿ polemiœci w tej sprawie nie ods¹dzaj¹ siebie wzajemnie od
czci i wiary, choæ temat ten, to przys³owiowe gor¹ce
¿elazo, tak dla Niemców jak dla Polaków. Jednego,
czego nie mo¿na w tej dyskusji twierdziæ, to tego, ¿e
niewinni Niemcy zostali napadniêci przez polskich panikarzy. To bowiem przeczy ustaleniom bezspornym.
Nie tak jest w polemice profesora Obremskiego z tezami ksiêdza Bartnikowymi, ¿eby o¿ywiæ ten mój –
zdajê sobie z tego sprawê – nudny tekst jakimœ kolokwializmem. Tutaj polemista nie tylko z ma³ych b³êdów
czyni niemal¿e herezje, ale wyraŸnie daje do zrozumienia, ¿e ma wy³¹czny monopol na interpretacjê. Nie
tylko on zreszt¹, gdy¿ k³opot w tym, ¿e jeden i drugi
maj¹ równ¹ pewnoœæ co do swej nieomylnoœci. To jeden szkopu³, dotkliwy zarówno w krytykowanej ksi¹¿ce ks. Bartnika, jak i w diatrybie jego adwersarza. Drugi, o wiele bardziej daj¹cy znaæ o sobie, to dwie mocno
uwydatnione cechy obu pisarzy. U ks. Bartnika na³ogowa wrêcz sk³onnoœæ do zaskakiwania neologizmami, do których przyda³by siê jakiœ s³owniczek, bowiem
zwyk³y œmiertelnik, acz mocny w czytaniu i rozumieniu
tego, co czyta (tego ostatniego przymiotu pan Obremski uparcie odmawia ks. Bartnikowi) faktycznie nie mo¿e
skutecznie œledziæ myœli autora. Odnoszê wra¿enie, ¿e
wiele w krytyce serwowanej mu przez recenzenta,
wynika z tej dwuznacznoœci, albo wrêcz wieloznacznoœci wystêpuj¹cej w ksi¹¿kach ks. Bartnika (nie tylko
tu omawianej). Z kolei u profesora Obremskiego, na-
56
stawionego w znacznym stopniu apriorycznie na druzgotanie tego ostatniego, ka¿dy pretekst jest dobry.
Odwo³am siê do dwóch miejsc skomentowanych przez
toruñskiego profesora. Na s. 402 przytacza on tekst
ks. Bartnika: „Mieszczañstwo niemieckie mia³o coraz
wiêkszy wp³yw tak, ¿e miasta by³y niemal w wiêkszoœci niemieckie. Mo¿e i dlatego w póŸniejszej Polsce
miasta zbytnio siê nie rozwinê³y…”. Recenzent skomentowa³ to nastêpuj¹co: „Ostatecznie autor ksi¹¿ki
zatytu³owanej Idea polskoœci mo¿e nie mieæ pojêcia
o potêdze tak¿e, je¿eli nie przede wszystkim, niemieckich miast hanzeatyckich, jednak¿e jako teolog polskiej
(!) historii winien coœ wiedzieæ o tym, czym w dawnej
Polsce by³y Gdañsk, Elbl¹g i Toruñ – miasta potê¿ne,
w których polski pozostawa³ jedynie katolicki plebs.
Poniewa¿ ks. prof. Bartnik teologiê historii pojmuje
m. in. jako pobo¿ne ignorowanie faktów przecz¹cych
przyjêtym a priori za³o¿eniom, wiêc albo pomija milczeniem, albo po prostu nie wie o rozstrzygaj¹cej roli
polskiej szlachty w ograniczaniu rozwoju miast Rzeczpospolitej.” O ile w twierdzeniu Bartnika brak precyzji,
a przede wszystkim oznaczenia chronologii, o tyle profesor Obremski przy³o¿y³ nie tê, co trzeba miarê, i te¿
powinien wiedzieæ, ¿e porównywanie wymienionych
przezeñ miast ze sieci¹ miejsk¹ w ca³ej Rzeczpospolitej, to nic innego, jak ¿onglowanie faktografi¹, którego
przeciêtny czytelnik nie jest w stanie zrozumieæ, a tym
bardziej zdemaskowaæ jako demagogiê. Przytoczê
jeszcze dwie inne próbki kontrowersji. Na cytowanej
stronie recenzji czytamy: „wieœ [rdzennie polska] jeszcze przez wieki [po trzynastowiecznym przejœciu na
prawo niemieckie] bêdzie broni³a swej autonomii, idealizuj¹c siebie jako prawdziw¹ mikropolskê i staj¹c siê
„grzybni¹” dla rycerstwa i szlachty”. Pan Obremski ripostuje: „Tym jednym zdaniem ks. prof. Bartnik zniós³
fundamentalny dla dawnej kultury polskiej podzia³ stanowy spo³eczeñstwa – jedynie kompromituj¹ca historyka niekompetencja pozwala uto¿samiæ wieœ ze szlacheckim gniazdem rodowym”. Zabawne jest to, ¿e obaj
autorzy równie tu poswawolili. Chc¹ pisaæ o wsi w Polsce przedrozbiorowej, a nawet czasów póŸniejszych,
nale¿y wyjaœniæ, co ma siê na myœli, bowiem, jasne
jest tu tylko przeciwstawienie wsi miastu. Nic poza tym.
Do „wsi” zalicza³a siê wszak szlachta, a tak¿e ch³opi.
Zatem ³¹czenie jednych i drugich na p³aszczyŸnie wiejskiej nie podwa¿a podzia³u stanowego. Z kolei ta nieszczêsna „grzybnia”, to przenoœnia zbyt daleka, jak na
œcis³¹ (mo¿e nieraz a¿ nazbyt) zdolnoœæ percepcyjn¹
profesora z Torunia. Ale mo¿na siê domyœlaæ, co Bartnik mia³ na myœli. Przechodzenie ze stanu ch³opskiego do szlacheckiego, nie za czêste, jednak istnia³o.
Niejeden „cham” sta³ siê panem. Zdarza³o siê to tak¿e
„pracowitym”, choæ mniej czêsto, bowiem na ogó³ nie
odznaczali siê w wojnach. Po prostu szlachta potrzebowa³a tej domieszki plebejskiej krwi, a niekiedy wcale
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
nie chudego ch³opskiego czy mieszczañskiego trzosa. Zatem przygania³ kocio³ garnkowi. Wcale nie twierdzê, ¿e profesor, Obremski jest profanem, któr¹ to w³aœciwoœæ imputuje, u¿ywaj¹c zró¿nicowanej formy, w co
drugim niemal zdaniu ks. Bartnikowi. Ale czego siê nie
robi po to, by zyskaæ górê w polemice?
Takich, jak wy¿ej wymienione, miejsc jest w niej
znacznie wiêcej, choæ nie znaczy to, i¿ w wielu przypadkach nie ma racji polemista. Jedno mo¿na mu
wszak¿e zarzuciæ. Mo¿e bêd¹ to nawet dwa zastrze¿enia metodologiczne. Najpierw chodzi o jego rozumienie, albo lepiej, niezrozumienie teologii historii.
Umyœlnie przytoczy³em taki tekst jego polemiki, z którego to jasno zdaje siê wynikaæ. Pisze on, mianowicie,
o Bartniku: „teolog polskiej (!) historii”. Nie wiem, co
oznacza wykrzyknik, ale bez wzglêdu na to, polemista
staje siê tu równie dwuznaczny, a mo¿e nawet bardziej, ni¿ krytykowany przezeñ autor. Teologia historii
– pojêcie samo w sobie niezbyt precyzyjne – mo¿e
a nawet musi byæ rozumiana tylko jako teologia dziejów. Odniesienia do historii takiej czy innej, pañstwa
czy narodu, nie ma sensu. Zawsze, bowiem chodzi
o istotê procesu dziejowego i jego teologiczn¹ eksplikacjê. Profesor Obremski z wy¿yn racjonalnego myœlenia nie tylko odrzuca tego rodzaju postêpowanie,
ale siê wrêcz z niego naœmiewa. Nie jest to sposób
przyjêty w dyspucie, a ju¿ w ¿adnym przypadku nie
wypada siê w ka¿dym niemal zdaniu podpieraæ inwektywami. Drugie zastrze¿enie metodologiczne odnosi
siê do sposobu przytaczania krytykowanych miejsc
w dziele ks. Bartnika. S¹ to zdania wyrwane z kontekstu, a czêsto nawet wyjête z nich fragmenty. Nie trzeba dodawaæ, i¿ taki sposób preparowania materia³u
do dyskusji na ogó³ nie jest akceptowany.
Kuriozum – s³owo kilkanaœcie razy aplikowane ks.
Bartnikowi przez recenzenta, nie wymieniaj¹c ju¿ takich tytu³ów, jak ignorant, w dodatku ¿enuj¹cy i podobne predykaty – mo¿na by zastosowaæ raczej do przyjêtego w recenzji sposobu wyra¿anie opinii. Muszê
wyznaæ, ¿e czytaj¹c recenzjê (tak nazywam tekst prof.
Obremskiego, faktycznie bêd¹cy wyg³oszonym referatem) czu³em siê za¿enowany. Trudno oprzeæ siê takiemu uczucia, skoro po kilkudziesiêciu latach kontaktu z nauk¹ spotyka siê coœ takiego po raz pierwszy.
Pisz¹c to wszystko zadajê sobie pytanie czy stojê na takich samych, co ks. Bartnik pozycjach naukowych w pojmowaniu dziejów, czy zatem chcê broniæ
na tym miejscu roztaczanej przezeñ wizji dziejów Polski? OdpowiedŸ brzmi: nie. Mo¿e nawet niejedno bym
dorzuci³ do uwag profesora Obremskiego. A przynajmniej stara³bym siê zrêczniej polemizowaæ z tezami
Bartnika. Zrezygnowa³em z tego, bowiem nie mam
zwyczaju recenzowaæ esejów historycznych. Wiadomo, ¿e pró¿no szukaæ w nich œcis³oœci. Pan Obremski
podj¹³ polemikê, bowiem, jak stwierdza, czyni to, „zwa-
Numer 7-8, 2009
¿ywszy na to, kim dla polskiej kultury religijnej tak XX
jak równie¿ XXI wieku jest ks. prof. Czes³aw Stanis³aw
Bartnik”. Gdzieœ wspomnia³ recenzent mimochodem
o publikacjach Bartnika w „Naszym Dzienniku”. Jeœli
siê z³o¿y to wszystko razem, to szyd³o wychodzi z worka. Ktoœ musia³ tak „zrugaæ” Bartnika, ¿eby oœmieszyæ
go jako ignoranta, megalomana narodowego, niemaj¹cego nic wspólnego z nauk¹, zatem nie warto go
czytaæ, a tym bardziej przejmowaæ siê jego teoriami.
Taki sposób podejœcia nawet do s³abej publikacji
– a przecie¿ jako ca³oœæ ksi¹¿ka Bartnika takow¹ nie
jest – nie podoba mi siê. Równie ma³o sympatyczna
jest jednak dla mnie historiozofia ks. Bartnika. Tak trzeba nazwaæ to, co pisze w omawianej ksi¹¿ce. Operowanie pojêciem „teologia historii” jest tu ca³kowicie nieuzasadnione, nawet, jeœli ks. Bartnik tak swoje dzie³o
stara siê niekiedy widzieæ. Pisz¹c historiê nale¿y
uwzglêdniaæ metodê w tej dyscyplinie obowi¹zuj¹c¹.
Po³owicznoœæ w tej dziedzinie przynosi zawsze z³e skutki i autor Idei polskoœci sam na sobie ich doœwiadczy³.
Zgodzi³bym siê w znacznym stopniu z pretensjami profesora Obremskiego dotycz¹cymi korzystania
przez ks. Bartnika z literatury. Wykaz jej sprawia wra¿enie ad hoc zgromadzonych tytu³ów, a raczej nale¿a³oby powiedzieæ autorów. Bowiem to nie tytu³y opracowañ, ale nazwiska dodaj¹ takim pracom splendoru.
Swoj¹ drog¹ profesor Obremski w tej kwestii idzie podobn¹, co autor ksi¹¿ki drog¹. Zastanawiam, jak¹ pozycjê w badaniach nad œredniowieczem polskim (podkreœlam to s³owo) zajmowa³ profesor Geremek. Wydaje siê, ¿e – niczego mu nie ujmuj¹c – w tym przedmiocie nazwisko jego by³oby wa¿niejsze zni¿eli kilka
artyku³ów, na jakie mo¿na by siê powo³aæ. Przypuszczam, ¿e tak¿e inni autorzy pominiêci w wyborze literatury obecnym w ksi¹¿ce nie wezm¹ swej tam¿e nieobecnoœci Bartnikowi za z³e. Sam sporo napisa³em
o problematyce narodowej i wcale nie wnoszê pretensji o to, ¿e mnie tam nie ma. A raczej wdziêczny za to
jestem.
Na koniec kilka s³ów o tym, co w³aœciwie powinno
otwieraæ tê wypowiedŸ. Spodziewa³em siê, ¿e prof.
Obremski od tego zacznie, ale tak siê nie sta³o. Co to
jest – mianowicie – „idea” polskoœci. Dwa rzeczowniki
w ten sposób ze sob¹ po³¹czone niewiele mówi¹.
Wprawdzie autor wyjaœnia, w czym rzecz, ale jaœniej
czyni to notatka charakteryzuj¹ca ksi¹¿kê, jak¹ znalaz³em w Internecie. Brzmi ona nastêpuj¹co: „Jest to
ksi¹¿ka, w której autor przeciwstawia siê rzekomej nieomylnoœci kosmopolitów i libera³ów oraz pogl¹dom g³osz¹cym, ¿e jedynie Polska „odarta z tradycji, szlachetnoœci i piêkna” ma przed sob¹ œwietlan¹ przysz³oœæ”.
Czy¿ mo¿na siê dziwiæ, ¿e tak reklamowana ksi¹¿ka
mia³a 3 nak³ady i nie ma jej ju¿ na rynku? Po prostu
ludzie szukaj¹ odtrutki na bezmyœlne niszczenie historii narodowej, którego jesteœmy œwiadkami, od ³awy
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
57
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
szkolnej po twórczoœæ wielu publicystów, w mniejszym
stopniu historyków, choæ i tu nie brak geszefciarzy, którzy nie gardz¹ kokietowaniem okreœlonych wp³ywowych w ¿yciu publicznym kó³.
Ks. profesor Bartnik usi³uje siê temu przeciwstawiæ. To dobra myœl. Tylko ogromnie trudna praca, jak
na jednego cz³owieka. I b³êdów w niej unikn¹æ nie sposób. Czy zas³uguje na werdykt, jaki feruje profesor
Krzysztof Obremski, tytu³uj¹c swój esej polemiczny:
„Pobo¿ny be³kot pseudohistoryczny (Czes³aw Stanis³aw Bartnik, Idea polskoœci)”? Tylko staranne skonfrontowanie treœci tej ksi¹zki z wywodami pana Obremskiego mo¿e byæ podstaw¹ trafnej odpowiedzi.
Moje doœwiadczenie nie tyle naukowe, co ¿yciowe,
mówi mi, ¿e do tak formu³owanych ocen nale¿y podchodziæ z du¿¹ ostro¿noœci¹. Niewybrednoœæ s³owa
nigdy bowiem nie idzie w parze z rzetelnoœci¹ s¹du.
Zbigniew Dmochowski
RECENZJA KSI¥¯KI J. A. ROSSAKIEWICZA
pt. „DEMOKRACJA FINANSOWA”
Ci¹g dalszy z numeru 1-2/2009
Czêœæ II. Demokracja finansowa
8. O relacji pomiêdzy duchowoœci¹ i pieni¹dzem
W tym rozdziale Autor stwierdza, ¿e „Pomiêdzy
duchowoœci¹ a pieni¹dzem zachodzi relacja sprzecznoœci. ¯aden s³uga nie mo¿e dwom panom s³u¿yæ, gdy¿
albo jednego nienawidziæ bêdzie, a drugiego mi³owaæ,
albo jednego trzymaæ siê bêdzie, a drugim wzgardzi”.
Aposto³ £ukasz przypomina, ¿e „Nie mo¿ecie Bogu
s³u¿yæ i mamonie”.
W tym miejscu wypowiedŸ £ukasza jest jednoczeœnie zwiêz³ym streszczeniem ca³ej ksi¹¿ki
Dalej Autor pisze, ¿e „Praca jest wielk¹ wartoœci¹
i jest potrzebna do szczêœcia. Praca jest form¹ modlitwy. Celem pracy jest dobro, a nie zysk. Dobro jako cel
pracy jest wartoœci¹ materialn¹, która wystêpuje pod
postaci¹ wielu produktów i niematerialn¹ – edukacja,
zdrowie, piêkno. Duchowoœci towarzyszy tak¿e informacja o tym, jak uzyskiwaæ dobro, czyli jak pracowaæ
i jak dzieliæ siê dobrem...
Pieni¹dz rz¹dzi³ siê zasad¹ interesu. Karmi³ siê
chêci¹ zysku i chciwoœci¹. Lichwa jest przeciwieñstwem
mi³osierdzia. Dziêki chciwoœci ludzie kumulowali pieni¹dz w kapita³ nale¿¹cy do niewielu. Podstawow¹
form¹ kumulowania kapita³u by³a lichwa. Ca³a gospodarka kapitalistyczna opiera siê na zasadzie kumulowania kapita³u i kapita³owi s³u¿y w pierwszej kolejnoœci. Kapita³ stoi tutaj przed cz³owiekiem i jest uto¿samiany z bogactwem. Mi³oœæ do pieniêdzy i wyzysk
zwi¹zany z kumulowaniem kapita³u jest zaw³aszczeniem ludzkiej energii ¿yciowej. Jest to grzech przeciw-
58
ko istnieniu i przeciwko cz³owiekowi... Kumulowanie
kapita³u likwiduje ludzk¹ duchowoœæ. Duchowoœæ likwiduje znaczenie pieni¹dza. W Œredniowieczu rola
pieni¹dza stopniowo wzrasta³a, a duchowoœæ mala³a.
By³o to zwi¹zane z rozk³adem znowelizowanej chrzeœcijañskiej duchowoœci jurydycznej, która nie zlikwidowa³a d¹¿enia do bogactwa i w³adzy ani wœród arystokracji ani wœród duchowieñstwa. Wraz z rozwojem spo³eczeñstwa feudalnego wzrasta³a rola z³ota, które poœredniczy³o w podziale dóbr i sta³o siê synonimem
bogactwa, wypieraj¹c stopniowo duchowoœæ. W kapitalizmie nast¹pi³a dominacja pieni¹dza w postaci banknotu i dalszy spadek duchowoœci. Komunizm by³ nieudan¹ prób¹ ograniczenia w³adzy pieni¹dza i zast¹pienia go w³adz¹ polityczn¹ elit, które w obliczu swojego programowego ateizmu, rz¹dzi³y siê jednak zasad¹
egoizmu, a nie duchowoœci. Globalizm jest zwyciêstwem pieni¹dza elektronicznego, skumulowanego
w rêkach niewielu ludzi... Dzisiaj wyalienowany od ludzkiej duchowoœci pieni¹dz – a w zasadzie wyalienowany od duchowoœci jego w³aœciciel – staje siê wszechw³adny, rz¹dzi gospodark¹, polityk¹ i kultur¹... Emisja
elektronicznego pieni¹dza w swej obecnej postaci jest
bezwartoœciowa i nieetyczna. Jest taka, bowiem emitowany pieni¹dz trafia nie do tych, którzy potrzebuj¹
go do prze¿ycia, ale do tych ludzi, którzy maj¹ go ju¿
w nadmiarze. Obecna nieetyczna emisja elektronicznego pieni¹dza dostarcza œrodków do ¿ycia tym,
którzy maj¹ je ju¿ w nadmiarze, zaœ pomija tych, którzy z powodu bezrobocia przymieraj¹ g³odem i którym
nale¿a³oby daæ je w pierwszej kolejnoœci...
Aby osi¹gn¹æ tak¹ zmianê i nieetyczn¹ emisjê
pieniêdzy zast¹piæ emisj¹ etyczn¹, trzeba:
po pierwsze zlikwidowaæ oprocentowanie kont,
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
a tak¿e pozosta³e instrumenty wyzysku lichwiarskiego.
Nale¿y anulowaæ d³ugi, wynikaj¹ce z pu³apek kredytowych i z podstêpnej polityki finansowej wraz z odsetkami. Bêdzie to koniec lichwy i pocz¹tek zdrowej, realnej gospodarki, opartej na tworzeniu dóbr i czerpaniu
zysku z pracy. Im szybciej to siê zrobi tym lepiej...
W dwudziestym stuleciu naszej ery, zasada anulowania d³ugów zosta³a zastosowana na wielk¹ skalê
do Niemiec po pierwszej wojnie œwiatowej, pomimo,
¿e by³y one agresorem i przegra³y wojnê. Ustalone odszkodowania zosta³y przez Niemców sp³acone jedynie w niewielkiej czêœci.
Podobnie Amerykanie umorzyli swoje d³ugi dawnym sprzymierzeñcom. Co wiêcej Amerykanie po drugiej wojnie œwiatowej przeznaczyli olbrzymie kwoty na
odbudowê gospodarki krajów Europy Zachodniej – co
zosta³o póŸniej nazwane Planem Marshalla. Plan ten
nie by³ form¹ lichwiarskiej po¿yczki, w rodzaju tych,
jakich udziela Miêdzynarodowy Fundusz Walutowy, ani
rodzaju finansowej psychomanipulacji, jak¹ prowadzi³a Unia Europejska wobec pañstw „kandyduj¹cych”...
Dzielenie siê bogactwem, wynikaj¹cym z powodzenia w pracy, poprzez po¿yczki, a tak¿e poprzez
darowanie d³ugów, jest naczeln¹ zasad¹ harmonii,
panuj¹cej we wszechœwiecie i powinna byæ podstaw¹
ekonomii...
Cz³owiek o duchowoœci jurydycznej uwierzy³ bardziej w logikê wyzysku i w prawa matematyki (szczególnie w oprocentowanie) ni¿ w Bo¿¹ opiekê... Poprzez
powszechn¹ wiarê w jednego Boga wœród narodów,
prawo roku darowania dotyczyæ bêdzie wszystkich wiernych z wszelkich narodów. Jest to dziedzictwo judaizmu, które potrzebne jest chrzeœcijañstwu. Prawo roku
darowania trzeba reaktywowaæ wœród chrzeœcijan oraz
powszechnie, gdy¿ ¯ydzi ju¿ chyba o nim zapomnieli,
Kazimierz Józef Wêgrzyn
POGODA DLA DRANI
podobnie jak o Bo¿ym zakazie lichwy... Likwidacja
lichwy i gospodarka bezinteresowna, oparta na pojêciu dobra, a nie zysku, to koniec niesprawiedliwej
mamony...
Do etycznej emisji pieni¹dza w ramach rodzimej
gospodarki wielu krajów, zmusi najbiedniejsze narody
deflacja, polityka finansowego wyzysku, prowadzona
przez krêgi najbogatszych ludzi na œwiecie i koniecznoœæ unikniêcia tego wyzysku...
Autor ma racjê, ¿e „Atak na World Trade Center,
ktokolwiek go dokona³, by³ prezentowany w œrodkach
masowego przekazu, jako wystarczaj¹cy powód do
nowej wojny, która ju¿ trwa i przynosi zyski producentom œmierci. Atak na World Trade Center i Pentagon
mia³ stworzyæ wœród Amerykanów psychologiczn¹ gotowoœæ zaakceptowania nowej wojny...Tylko œwiadectwo prawdy - ujawnienie intencji rzeczywistych sprawców - mo¿e powstrzymaæ te ataki... Wojna z Irakiem
mia³a byæ antidotum na rzekomy iracki terror – oto spryt
homo rapax, który szanta¿owa³ USA – albo wojna na
Bliskim Wschodzie – albo zamachy na terytorium amerykañskim. Homo rapax dosiad³ USA i spi¹³ je ostrogami niczym niepos³usznego konia...
W Polsce demonta¿ gospodarki, terroryzm gospodarczy, dokonywa³ siê za cich¹ zgod¹ miejscowego
establishmentu i w „tajemnicy” przed narodem od ponad dziesiêciu lat. W Polsce naród zosta³ wydziedziczony ze swej w³asnoœci przez sprytnych i egoistycznych posiadaczy kapita³u. Narody Afryki, Ameryki
Po³udniowej i Azji s¹ eksploatowane w sposób jeszcze bardziej bezwzglêdny. Wszystko to umo¿liwia
nieetyczny stary pieni¹dz i ludzka na niego zgoda
wynikaj¹ca z braku wiedzy o mo¿liwoœci innego rozwi¹zania.
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
wielkopañskich gestów nabrali
wyuczyli siê szybko cudzego
im granicy Ojczyzny nie trzeba
ich uk³ady chroni¹ od z³ego
jeœli chc¹ ciê zrobiæ parobkiem
bo rzucili sw¹ ziemiê i ród
niech nie licz¹ ¿e naród zapomni
niech nie licz¹ niewierni na cud
nauczyli siê szybko w³adzy
i pogardy dla prawdy co rani
zak³amanej wolnoœci bez kary
upragnionej Polski dla drani
nauczyli siê szybko milczenia
wygodnego azylu spowiedzi
tajemnicy co ma byæ prawem
kwarantann¹ dla g³upiej gawiedzi
nauczyli siê szybko w³adzy
i pogardy dla prawdy co rani
lecz nie zawsze trwaæ bêdzie pogoda
dla bogaczy k³amców i drani...!
Ze zbioru Nowa Konfederacja Barska
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
59
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
TRAKTAT POKOJU
CZÊŒÆ I.
UMOWA ZWI¥ZKU NARODÓW
ci¹g dalszy z numeru 1-2/2009
***
***
60
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
OMÓWIENIA–RECENZJE–POLEMIKI–OPINIE–LISTY
***
***
Ci¹g dalszy w natêpnym numerze
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
61
W³adys³aw Siemaszko, Ewa Siemaszko:
Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraiñskich
na ludnoœci polskiej Wo³ynia t. 1 / 2
Liczba stron: 1 450, Nr wydania: 3
Rok wydania: 2008, Wydawnictwo: von Borowiecky
ISBN: 9788360748015
Monumentalna praca o ludobójstwie ukraiñskim na Wo³yniu w okresie II wojny œwiatowej
jest jakby woluminem w nieistniej¹cym, wielotomowym dziele o ca³okszta³cie ludobójstwa
na Polakach w tamtych latach. Polacy byli wówczas obiektem ludobójstwa w ró¿nych
postaciach i rozmiarach niemieckiego, sowieckiego oraz ukraiñskiego. Dwa pierwsze s¹
nieŸle znane i udokumentowane. Natomiast ludobójstwo ukraiñskie, jak dot¹d, znacznie
gorzej.(...)
Na Wo³yniu w 1943 roku i przez kilka miesiêcy 1944 roku zginê³o ok. 60 tyœ. Polaków z r¹k nacjonalistów ukraiñskich UPA i OUN Bandery. Polacy zginêli w 1865 miejscowoœciach. Dlaczego do tego dosz³o? Organizacja Ukraiñskich Nacjonalistów, która powo³a³a jako swoje zbrojne ramiê UPA, za³o¿y³a wywalczenie niepodleg³ej Ukrainy bez
innych narodowoœci. Przede wszystkim bez Polaków, których uwa¿ano za g³ównych wrogów. Miêdzy 11 a 14 lipca
1943 roku przez Wo³yñ przetoczy³a siê straszliwa fala zabójstw. Jednoczeœnie atakowano po kilkadziesi¹t miejscowoœci. W³aœciwie przez ca³y rok 1943 by³o kilka wiêkszych akcji. Lipcowa by³a najwiêksza.
[„Gazeta Pomorska" z 17 lipca 2009 r.]
Patrz Nad Odr¹ 7-8/2009, str. 43 – Roman Laudañski, Rodziny ofiar z Ludwikówki pojecha³y na Wo³yñ w 66. rocznicê rzezi
Przedruk z nr 4 (89) B rok 15 lipiec-sierpieñ 2009 Wo³anie z Wo³ynia, pisma religijno-spo³ecznego Rzymskokatolickiej Diecezji
£uckiej. Internet: http://www.wolaniecom.parafia.info.pl
Serdecznie dziêkujemy za pomoc w wydawaniu naszego czasopisma.
Ofiarodawcy bêd¹ otrzymywaæ w zamian (stosownie do wp³aty), kolejne numery naszego czasopisma.
Kontakt bezpoœredni:: Redaktor Naczelny – Andrzej Turek, tel. (013)4351182
Wydawnictwo – Jan Nowik, tel./fax (095)7277 513
Prosimy Autorów o nadsy³anie artyku³ów na adres
-mai
l: jnowik
wp.pl
adres:: Jan Nowik, 66-446 Deszczno, Glinik 58 B lub ee-mai
-mail:
[email protected]
Redakcja nie zwraca materia³ów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo skracania nadsy³anych materia³ów oraz zmiany tytu³ów.
Redakcja publikuje materia³y nie zawsze podzielaj¹c w ca³oœci pogl¹dy ich Autorów.
Nowy Przegl¹d Wszechpolski za³o¿ony przez Profesora Czes³awa Blocha w 1994 roku
jest wydawany pod patronatem Przymierza Ludowo-Narodowego
Zespó³ redakcyjny: Andrzej Turek (pe³ni¹cy obowi¹zki redaktora naczelnego),
Andrzej Flaga, Andrzej J. Horodecki, El¿bieta Ko³tunowska, Maria Korzec,
Kazimierz Murasiewicz, Jan Nowik, Jan Piwowarski, Edward Szwed,
Krzysztof A. Tarkowski, Zygmunt Zieliñski.
Redaktor techniczny: Wies³aw Fryziak
Korespondenci zagraniczni i wspó³pracownicy redakcji:
in¿. Les³aw Giermañski – Stany Wsch. USA, prof. Edward Ro¿ek – Stany Œrod.
USA, mgr in¿. Zdzis³aw Zakrzewski – Stany Zach. USA, ks. dr Ryszard Iwan –
Niemcy, dr Stanis³aw Kozanecki – Belgia, Stanis³aw Zagórski – Francja, dr Roman
Buczek – Kanada, Olga Sofiñska – Kazachstan, Antoni Laskowski – Ukraina.
Korespondenci krajowi i wspó³pracownicy redakcji:
dr Marek Koœmicki, 00-687 Warszawa, ul. Wspólna 57 m.9; mgr Alicja Czarnocka,
18-400 £om¿a, ul. Rz¹dowa 2 m.36; dr Jerzy Wieluñski, 20-713 Lublin, ul. Tristana 38;
dr in¿. Bronis³aw Kosowski, 30-071 Kraków, ul. Skarbiñskiego 14/17
Wydawnictwo OWEL: OR-NOVIA Sp. z o.o., 66-404 Gorzów Wlkp., ul. Ma³orolnych-Cicha 1, tel. (095) 7 513 084
Kontaktowy adres redakcji: Andrzej Turek, 38-440 Iwonicz-Zdrój, Lubatowa 65
tel. (013)4351182, e-mail:[email protected]
http: //www.npw.pl
62
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009
Numer 7-8, 2009
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
63
64
Nowy Przegl¹d Wszechpolski
Numer 7-8, 2009

Podobne dokumenty