Ludzie są wrogami tego, czego nie znają.
Transkrypt
Ludzie są wrogami tego, czego nie znają.
-1– Dla moich Rodziców – ISLAM – W LABIRYNCIE STEREOTYPÓW „Ludzie są wrogami tego, czego nie znają.” ~Imam Ali Ibn Abi Talib Każdy człowiek formułuje w swojej świadomości niezliczoną ilość opinii na najróżniejsze tematy, popiera określone idee, sprzyja takim, czy innym poglądom. Zasadnicze pytanie brzmi jednak: na ile owe przekonania są efektem jego własnych procesów myślowych, a na ile rozmaitych wpływów zewnętrznych? Jasno bowiem trzeba powiedzieć, że wszyscy takim wpływom podlegamy. Chcąc być uczciwym wobec siebie samego należy sobie uświadomić jeden podstawowy fakt: złożoność życia jako takiego, czy też nieco ograniczając zagadnienie – samych mechanizmów funkcjonowania ludzkich społeczności, uniemożliwia poszczególnym jednostkom pozyskanie pełnej i rzetelnej wiedzy na ten temat. Immanentna ludzka potrzeba kategoryzacji i porządkowania otaczającego nas świata sprawia, że nie potrafimy pogodzić się z „czarnymi dziurami”, lukami w naszych informacyjnych zasobach. Kiedy napotykamy na taką „dziurę”, czym prędzej wpychamy doń cokolwiek, byle tylko przestała nas straszyć jej niezbadana otchłań. I tu docieramy do sedna problemu – niewiedza powoduje poczucie zagrożenia, wiedza – choćby pozorna i złudna – gwarantuje spokój. fb.com/islam.truthabout -2Od świadomości indywidualnej do społecznej Nasze prywatne przeświadczenia na różne tematy najczęściej pozostają nieujawnione. Upubliczniamy tylko niektóre, a powszechną akceptację zyskują one jeszcze rzadziej. Jeśli jednak osiągną status „faktów społecznych” zaczynają, można by rzec, żyć własnym życiem. Zwrotnie wywierają presję na poszczególne jednostki stając się ideami, z którymi nie wypada się nie zgadzać, czy którym wręcz nie można zaprzeczyć. Następnie – ponownie na poziomie jednostkowym - ulegają internalizacji. Ludzie zaczynają je traktować jako w pełni swoje poglądy, podobnie argumentują i wzajemnie wzmacniają się w swoich przekonaniach. Mamy więc do czynienia z paradoksalną sytuacją, kiedy o prawdzie i fałszu rozstrzyga nie dowód, lecz powszechność danego przekonania. A przecież prawda nie podlega prawom demokracji. Jak napisał George Orwell w swej sławnej książce „Rok 1984”: „Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny. Normalność nie jest kwestią statystyki.” Choćby i najszczersza opinia całych narodów nie uczyni osła rumakiem, a głupca mędrcem. Ludzka świadomość – w tym wypadku świadomość społeczna – ma niezwykłą moc tworzenia równoległych wymiarów, alternatywnych rzeczywistości często nie mających nic wspólnego z faktami, a nierzadko wprost tym faktom przeczących. Jednak współcześnie w dobie tzw. społeczeństwa informacyjnego (choć niekiedy „społeczeństwo dezinformacyjne” byłoby określeniem znacznie bardziej adekwatnym), czy „globalnej wioski” prawdziwsze niż kiedykolwiek wydaje się przypisywane Stalinowi powiedzenie: „Jeśli fakty przeczą teorii, to tym gorzej dla faktów”. Patologia świadomości społecznej Świadomość społeczna może być i często jest nośnikiem użytecznych informacji, jednak występuje w jej obrębie także szereg patologii – od drobnych po bardzo poważne. Takie zniekształcenia poznawcze, poglądy uproszczone, jednostronne lub wręcz fałszywe mogą funkcjonować bez większych konsekwencji dla grup ludzkich, ale mogą też powodować napięcia społeczne. Podstawową formą patologii świadomości społecznej jest stereotyp. Negatywny stereotyp (bywają i pozytywne) nazywamy przesądem, a dotyczy on najczęściej innych niż nasza grup ludzkich. I tak wyróżniamy stereotypy narodowe, etniczne, religijne, regionalne, zawodowe itd. Tym z gruntu fałszywym przekonaniom na temat innych, towarzyszy bardzo często wyidealizowany obraz własnej grupy, czyli megalomania lub szowinizm grupowy. Takie połączenie (stereotypu negatywnego z pozytywnym autostereotypem) oprócz błędów fb.com/islam.truthabout -3poznawczych obejmuje także silne emocje niechęci, a w skrajnych przypadkach otwartą wrogość wobec innych. To z kolei prowadzić może do wzrostu dystansu społecznego (ograniczenia interakcji międzygrupowych), następnie segregacji fizycznej (usankcjonowanej zwyczajowo – np. dzielnice murzyńskie, chińskie itd., bądź prawnie – getta), dyskryminacji (ograniczenia dostępu do powszechnie cenionych dóbr, takich jak wykształcenie, majątek, prawa polityczne, prestiż), a w konsekwencji nawet działań eksterminacyjnych (np. hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”). Stereotypy i ich geneza Czym zatem jest stereotyp? To jednostronny, skrajnie uproszczony i wyjaskrawiony obraz pewnej zbiorowości, przedstawiający wszystkich jej członków w jednakowy sposób, pomijający całkowicie ich cechy jednostkowe, a co gorsza – wykluczający, że którykolwiek z nich może odróżniać się od pozostałych, zwłaszcza in plus. Szczególnie niebezpieczne (i krzywdzące) są stereotypy niosące jednoznacznie pejoratywną ocenę danej grupy, a jednocześnie traktujące negatywne cechy jej członków jako nieusuwalne, bo wynikające wprost z charakteru grupy. Tego rodzaju problem dotyczy obecnie muzułmanów, ale o tym za chwilę. Należy się teraz zastanowić skąd właściwie biorą się stereotypy. Najczęściej ich pochodzenie jest oddolne, a mechanizm powstawania jest następstwem, mówiąc wprost, ludzkich ograniczeń poznawczych – zarówno psychicznych (błędna analiza dostępnych faktów), jak i fizycznych (niemożność doświadczenia wszystkiego „na własnej skórze” i wynikająca z tego konieczność opierania się na relacjach innych osób). Oznacza to, że stereotyp powstaje de facto poprzez bezkrytyczne przeniesienie jednostkowych doświadczeń z reprezentantami określonej zbiorowości na całą grupę, do której należą, czyli dokładnie każdego jej członka. Jakim marginesem błędu obarczone jest takie rozumowanie chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Jako Polacy, naród któremu bardzo chętnie przypina się wiele „łatek” (a co gorsza – jeszcze chętniej przypinamy je sobie sami!) powinniśmy wiedzieć to doskonale. No chyba, że rzeczywiście każda osoba czytająca w tej chwili ten tekst, do obiadu wypija średnio szklankę wódki, a w rodzinie ma przynajmniej jednego złodzieja samochodów? Zatem możemy się zgodzić, że stereotypy (choć bywają użyteczne z punktu widzenia społeczeństw, bo wyposażają w wiedzę osoby, które nie mogą lub nie chcą jej pozyskać z wiarygodnych źródeł) jako twierdzenia ponadjednostkowe (zarówno w swoim przedmiocie, jaki i podmiocie) są w przeważającej mierze nieprawdziwe. Ponadto w określonych sytuacjach mogą być nie tylko szkodliwe, ale stwarzać realne zagrożenie dla członków tej, czy innej zbiorowości. fb.com/islam.truthabout -4Stereotypy a przestrzeń publiczna Choć zdecydowana większość przesądów powstaje oddolnie, błędnym jest przekonanie o tym, że jest to wyłączne źródło ich pochodzenia. Jeśli zastanowimy się jakie korzyści mogą płynąć z rozpowszechniania fałszywych przekonań na temat różnych zbiorowości i – co istotniejsze – kto jest takich działań beneficjentem, otaczająca nas rzeczywistość zacznie nam się jawić w zupełnie innych barwach. Stereotypy są szczególnie podatne na odgórne manipulacje, stając się narzędziem cynicznej polityki. Uczynienie „kozłem ofiarnym” określonej, najczęściej obcej grupy przynosi rządzącym szereg korzyści. Przede wszystkim mamy kogo obarczyć winą za trudną sytuację społeczną, czy nieudolność rządzących. Dostarcza to również wyraźnego bodźca do pogłębienia integracji w obrębie własnej grupy oraz skupienia się wokół liderów utrzymujących, że znają sposoby rozwiązania zaistniałego problemu (dodatkowa legitymizacja władzy). Korzyścią nie do przecenienia jest jednak stworzenie zastępczego tematu, który tuszuje realne problemy zbiorowości odwracając od nich uwagę opinii publicznej. Mamy więc do czynienia z doskonałym wcieleniem w życie starej zasady divide et impera („dziel i rządź”), zgodnie z którą wzniecanie wewnętrznych konfliktów w społeczeństwie osłabia je czyniąc podatniejszym na zarządzanie, a tym samym wzmacnia pozycję władzy. Stereotypy a muzułmanie Gdy – uzbrojeni w powyższą wiedzę – zaczniemy analizować współczesną sytuację społeczno-polityczną, stanie się jasne, że rolę światowego „kozła ofiarnego” przypisano jakiś czas temu społecznościom muzułmańskim. W skali globalnej są to kraje tzw. muzułmańskie, natomiast na poziomie poszczególnych państw (zwłaszcza zachodnich) są to, całkiem spore, muzułmańskie mniejszości. Pytanie, kto jest beneficjentem takiego stanu rzeczy (zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku) pozostawię bez odpowiedzi, bo nie to jest przedmiotem niniejszego tekstu, a jego celem nie jest tania apologetyka wszystkich muzułmanów jako takich. Byłoby to zresztą zadaniem tyle absurdalnym, co karkołomnym, zważywszy na głębokie podziały w obrębie tej ogromnej (ok. półtoramiliardowej) grupy. Te same argumenty – duża liczebność oraz wewnętrzne zróżnicowanie – potwierdzają dodatkowo jak bardzo zafałszowany jest funkcjonujący w powszechnej świadomości obraz muzułmanina. Wyobraźmy sobie bowiem, że każdy spośród tych półtora miliarda wyznawców islamu, jeśli sam nie jest terrorystą to przynajmniej tego rodzaju działania popiera lub finansuje, każdy pała nienawiścią do innowierców, a w wolnych chwilach obcina im głowy (tego rodzaju groteskowe teorie można przecież mnożyć) – czy naprawdę skala fb.com/islam.truthabout -5patologicznych zjawisk związanych ze światem muzułmańskim nie byłaby znacznie większa? Trudno też mówić o wspólnym grupowym interesie muzułmanów (poza różnicami czysto kulturowymi są też przecież podziały polityczne, majątkowe, a nawet w obrębie samej doktryny religijnej) i w tym kontekście stawiać ich w wyraźnej opozycji lub wręcz otwartej wrogości względem świata zachodniego. Płynie z tego jeden niepodważalny wniosek – wśród muzułmanów, tak jak w obrębie każdej innej grupy religijnej, są ludzie dobrzy i są ludzie źli. Są mądrzy i głupi. A pomiędzy tymi skrajnościami – cała masa zupełnie przeciętnych, zwykłych ludzi borykających się na co dzień z podobnymi problemami jak my sami, nasz sąsiad z naprzeciwka, czy pani z okienka na poczcie. Stereotypy a islam Ktoś powie, że to potworny truizm. Owszem. Jednak z jakichś powodów uznałam za stosowne przeprowadzenie tego (wiem – przydługiego!) wywodu. Nie dlatego, że muzułmanów w Polsce (czy ogólnie Europie) dotykają jakieś prześladowania. Nie dlatego, że bywają dyskryminowani (to jest problem każdej mniejszości i mechanizm, choć przykry, zupełnie normalny dla zbiorowości względnie homogenicznych). Nie dlatego, że mam roszczeniową postawę i żądam od każdego bezwzględnej akceptacji, ba!, pochwał dla mojej nowej religii. Powód jest równie banalny, jak wniosek wieńczący poprzedni akapit. Coś, czego nie widać, z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy. Najboleśniejszym aspektem przyjęcia islamu, bycia konwertytą, jest najczęściej odrzucenie przez najbliższe nam osoby, rodzinę i przyjaciół. Przesądy dotyczące „rdzennych” muzułmanów, czyli tych z urodzenia, oprócz przypisania im cech negatywnych niosą wspomniane wcześniej przekonanie o nieusuwalności tych cech. Zgodnie z taką logiką każdy konwertyta automatycznie nabywa owe odrażające przymioty wynikające bezpośrednio z natury grupy. A co – myśląc stereotypowo - determinuje naturę tej grupy? Oczywiście sam islam. Islam – zagrożenie, czy zbawienie? Kiedy naprawdę poznaje się islam mając dotychczas przeciętną, potoczną wiedzę na jego temat (czyli de facto nie mając żadnej, a jedynie błędnie tkwiąc w przekonaniu wprost przeciwnym) nie sposób oprzeć się wrażeniu, że – mówiąc zupełnie bez ogródek – ktoś nas zrobił w konia, wystrychnął na dudka, czy jak kto woli, wpuścił w maliny. Tak czułam się zarówno ja (a nawet gorzej, jednak szacunek dla czytelnika nie pozwala mi wyrażać się nieparlamentarnie), jak i większość znanych mi osób, które przyjęły islam. Dokładnie pamiętam porównanie, które wówczas przyszło mi do głowy, że islam jest jak brylant fb.com/islam.truthabout -6zawinięty w starą gazetę i rzucony obok śmietnika. Dziś dodałabym, że po tak nieatrakcyjny „produkt” sięgnąć można tylko w dwóch wypadkach – nie mając innego wyjścia (jak np. bezdomny szukający resztek jedzenia), bądź zupełnie przypadkiem (np. kopnąć, a ze środka ku wielkiemu zaskoczeniu wytacza się ukryty skarb). W sposób analogiczny do owego kloszarda na islam trafiają dziś jedynie ludzie desperacko poszukujący strawy duchowej i nie znajdujący satysfakcji w niczym innym. Zrezygnowani i bez większych nadziei sięgają wreszcie, nierzadko z odrazą, po „szatańskie wersety” i nagle cały świat staje na głowie. Już nic nie jest takie jak przedtem (ale to trzeba przeżyć samemu, do czego oczywiście zachęcam). Pewnie nie każdemu podczas odkrywania islamu towarzyszą (mentalne!) fajerwerki, ale z detonacją (nomen omen) bomby również nie powinniśmy mieć do czynienia (choć zostawiam pewien margines dla jednostek tak głęboko zindoktrynowanych, że nie będących w stanie trzeźwo myśleć). Jednak, co najważniejsze, zdobywając wiedzę samodzielnie przekonamy się, że problem nie tkwi w islamie, lecz w ludziach. Tak jak nie nóż jest winny śmierci człowieka, lecz osoba, która zadaje nim cios. Może się nawet zdarzyć, że cios zadawany jest nie nożem, który przypadkowo sprawca ma przy sobie, ale czymś zupełnie innym, a ostatecznie i tak nasz metaforyczny nóż zostaje wskazany jako przyczyna całej tragedii. Dobrze przecież wiemy, że śmierć można zadać nawet długopisem, lecz pamiętajmy, że koniec końców zawsze winny jest jedynie człowiek, który – i wiemy to dokładnie z historii - najszlachetniejszymi ideami potrafi uzasadnić najpodlejsze czyny. Dodatkowa trudność z punktu widzenia apologetów islamu (a znaczne ułatwienie po stronie jego krytyków) tkwi w pewnej, w gruncie rzeczy bezkształtnej mieszaninie (miejscowych kultur, lokalnych tradycji oraz rozmaitych uwarunkowań natury historycznej, geograficznej, czy politycznej) uchodzącej w potocznym rozumieniu za islam. Nikt nie oczekuje bezkrytycznej akceptacji dla obcych wzorców kulturowych – opór wobec nich jest zrozumiały i zupełnie naturalny, a co więcej – sama go podzielam. Islam nie jest nierozerwalnie związany z kulturą arabską i może funkcjonować zupełnie samodzielnie na gruncie dowolnej kultury. I piszę to z pełnym przekonaniem jako socjolog, jako muzułmanka, jako kobieta, a przede wszystkim polska patriotka, która od roku z powodzeniem wciela tę teorię w życie. MC fb.com/islam.truthabout