Wywiad dla Dermatologica - Prof. dr hab. med. Lidia Rudnicka
Transkrypt
Wywiad dla Dermatologica - Prof. dr hab. med. Lidia Rudnicka
FORUM DERMATOLOGICZNE OSOBISTOSĆ DERMATOLOGICA Rozmowa z profesor Lidi¹ Rudnick¹ Profesor Lidia Rudnicka, absolwentka Akademii Medycznej w Warszawie, po zrobieniu specjalizacji II w 1994 r., w tym samym roku, otrzymała tytuł doktora habilitowanego nauk medycznych na podstawie pracy „Rola transformującego czynnika wzrostowego beta w patogenezie twardziny układowej. Siedem lat później, w roku 2001, uzyskała tytuł profesora medycyny. Swoją karierę zawodową rozpoczynała jako asystent w Zakładzie Immunopatologii Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. W latach 1987-1998 pracowała jako asystent i adiunkt w Klinice Dermatologicznej AM. Kolejne lata to „podróże zagraniczne”, w tym 2-miesięczny pobyt w laboratoriach National Institutes of Health w Bethesda, USA, 3-miesięczne stypendium naukowe na Uniwersytecie w Liege (Belgia) i dwuletnia praktyka w Klinice Dermatologii Uniwersytetu Thomasa Jeffersona w Filadelfii, USA. Obecnie prof. Rudnicka pełni funkcję kierownika Klinikii Dermatologii CSK MSWiA w Warszawie. Jednocześnie jest doradcą Prezesa Rady Ministrów. Profesor Rudnicka bierze czynny udział w organizacji sesji naukowych zarówno na zjazdach polski jak i międzynarodowych. Była głównym organizatorem sympozjum „Scleroderma – 1995”. Organizuje kursy dla osób specjalizujących się w dermatologii i dermatologów, a także akcję „CzerniakStop. Skóra pod kontrolą”, promującą profilaktykę i wczesne rozpoznawanie czerniaka. Dr Urszula Kozłowska: O ile wiem studiowała pani Profesor historię sztuki i medycynę, co spowodowało, że wybrała pani medycynę? Prof. Lidia Rudnicka: Muszę przyznać, że ma Pani bardzo precyzyjną wiedzę historyczną (śmiech), bo ja już zapomniałam, że studiowałam historię sztuki. Był to wyraz młodzieńczego buntu, gdy po maturze nie dostałam się na medycynę. Postanowiłam studiować coś zupełnie innego – wybrałam dwa fakultety humanistyczne: sinologię i historię sztuki. Ponieważ studiowałam w Niemczech, gdzie istniała możliwość rozpoczynania studiów medycznych co pół roku, moje studia humanistyczne były krótkie i tak naprawdę nie były zbyt efektywne. Dr U.K.: Czy to znaczy, że nie wyobrażała sobie pani Profesor siebie w innym zawodzie? Prof. L.R.: Kiedy byłam młodym człowiekiem naiwnie sądziłam, że medy- 4/2004 cyna, w przeciwieństwie na przykład do polityki, jest dziedziną w której jest jedna prawda, prawda bezwzględna i oczywista. To, między innymi, pociągało mnie w medycynie. Pani doktor i ja wiemy, że tak nie jest – “ilu doktorów tyle doświadczeń”. Nawet jeśli istnieją dla niektórych chorób schematy postępowania, to często różnią się w poszczególnych ośrodkach i krajach. To nie znaczy, że któryś jest lepszy albo gorszy. Myślę, że nie ma jednej prawdy, prawdy obiektywnej, nawet w medycynie. Czuję się bardzo dobrze w swoim zawodzie, ale potrafię sobie wyobrazić, że mogłabym robić w życiu coś innego. Dr U.K.: Dlaczego zainteresowała panią Profesor dermatologia? Prof. L.R.: Tu też Panią zaskoczę. Dermatologia tym bardziej mnie fascynuje, im bardziej ją poznaję. Początki były bardziej prozaiczne. Zaczęłam zajmować się dermatologią w czasach, któ- rych wiele osób młodego pokolenia nie może pamiętać. W tamtym okresie jedną z niezwykłych osobowości medycznych na skalę kraju i świata była pani profesor Stefania Jabłońska. Uważałam, że jeśli się chce być dobrym, to trzeba pracować z najlepszymi. Takie były moje pierwsze kroki w kierunku dermatologii. Później zresztą okazało się, że nazwisko prof. Jabłońskiej otwiera wszystkie drzwi. Można było pojechać na konferencję międzynarodową i powiedzieć: ”Dzień dobry jestem od profesor Jabłońskiej” i już nikt wtedy nie pytał o formalności i opłaty zjazdowe. Dr U.K.: Kolejne moje pytanie bardzo nawiązuje do nazwijmy to “filozofii życia” tj, czy praca naukowa, której pani Profesor poświęciła wiele czasu zarówno na stypendiach naukowych zagranicą i kraju, jest potrzebna dla osiągnięcia pewnego poziomu w życiu zawodowym ? Prof. L.R.: Czyli pyta pani doktor, czy nauka jest potrzebna temu, kto się nią zajmuje? Nauka jest niezbędna dla postępu, a potrzeba postępu jest motorem pracy naukowej. Jeśli zaś chodzi o korzyści jednostkowe, dla osoby zajmującej się pracą naukową, to ja określiłabym je jako bardzo przyziemne. Praca naukowa z jednej strony otwiera horyzonty myślowe, bo zmusza do myślenia kreatywnego, z drugiej strony mobilizuje do szczegółowego poznania literatury, aby wiedzieć co inni zrobili w dziedzinie, którą się zajmujemy. W manuskrypcie naukowym nie możemy napisać - tak jak w beletrystyce - tylko tego co mamy w głowie, ale odwołujemy się do prac i przemyśleń innych naukowców. To daje umiejętność poruszania się w świecie różnych poglądów. Dlatego myślę, że doświadczenie w pracy naukowej ułatwia lekarzowi poruszanie się również w literaturze klinicznej i w pracy zawodowej. Ale nie jest niezbędne. Dr U.K.: Czy kierowanie Kliniką jest pewnym wyzwaniem, pozwala łączyć nowe obowiązki z byciem dermatologiem praktykiem? Prof. L.R.: Z tego pytania wnoszę, że Pani mnie odbiera jako „młodego” kierownika kliniki, a ja siebie traktuję jak prawie „starego”. Od czasu, gdy zostałam kierownikiem kliniki, w 1998 roku, pełniłam różne dodatkowe funkcje administracyjne i organizacyjne. Z każdego z tych miejsc wyniosłam wiedzę organizacyjną, administracyjną i legislacyjną, która bardzo ułatwia kierowanie klini- 65 DERMATOLOGICA ką. Oczywiście, te prace zabrały mi nieco czasu z kontaktów z pacjentami. Jednak kierowanie Kliniką daje niepowtarzalną możliwość konsultowania pacjentów z rzadkimi chorobami, którzy zgłaszają się do „moich” lekarzy. Czasami dermatolodzy z innych ośrodków proszą o moją opinię. Dzięki temu mam szerszy zakres tych kontaktów w sensie merytorycznym i intelektualnym, mimo, że mniej czasu poświęcam pracy klinicznej niż kiedyś. Wyzwaniem niewątpliwie jest to, że muszę decydować o losach pacjentów, których się trudno leczy. Na przykład, ostatnio spędziłam kilkanaście nocy przeglądając literaturę w poszukiwaniu pomysłu na leczenie pewnej małej pacjentki, która nie poruszała się samodzielnie od kilku lat z powodu opornych na leczenie zmian na stopach. Skuteczne leczenie w takich przypadkach jest dużym wyzwaniem, ale daje ogromną satysfakcję. Dr U.K.: Jakie dziedziny w dermatologii uważa pani Profesor za ważne (priorytetowe)? Prof. L.R.: Odpowiem trochę jak organizator, mniej jak lekarz. Według mnie priorytetem dla polskiej dermatologii jest to, abyśmy zadbali o prestiż dermatologa wśród lekarzy i o prestiż lekarza w społeczeństwie. Ostatnio moja działalność szła między innymi w tym właśnie kierunku. Z przykrością obserwowałam, że w wielu innych krajach na świecie pozycja dermatologów rośnie, a w Polsce spada. W samej dermatologii wszystkie dziedziny są ważne. Dla każdego pacjenta ważne jest to, co mu dolega. Myślę, że nie ma tu relacji ważności. Dr U.K.: A jeśli chodzi o dziedziny, zdaniem pani Profesor, pasjonujące w dermatologii? Prof. L.R.: Dalej pasjonuje mnie twardzina układowa i cały, szeroki zakres chorób autoimmnizacyjnych, takich jak bielactwo, czy łysienie plackowate, a co za tym idzie metody nowoczesnej immunosupresji. Dziedziną, którą zajęłam się w ostatnich latach jest wczesna diagnostyka czerniaka. Jest to pod względem społecznym niezwykle istotna dziedzina. Wystarczy zwrócić uwagę, że w Australii ponad 95% osób z czerniakiem trafia do lekarza w okresie kiedy ten nowotwór jest jeszcze w pełni wyleczalny. W Polsce duży niedobór wiedzy na ten temat, a może też duże i niesłuszne obawy, powodują, że większość pacjentów trafia do dermatologa w bardzo zaawansowanym okresie choroby. Propaguję regularne, coroczne, badania dermatologiczne i dermatoskopowe. Dr U.K.: Jak pani Profesor sądzi, w których dziedzinach dermatologii dokona się jeszcze gwałtowny postęp? Co nas jescze zaskoczy? 66 OSOBISTOSĆ FORUM DERMATOLOGICZNE Prof. L.R.: Za naszego życia, czy później ? Myślę, że za naszego życia dokona się ogromny postęp w dziedzinie, która jest mi bliska, to znaczy w zakresie swoistej immunosupresji. Możliwe będzie bardziej precyzyjne stosowanie immunosupresji, obarczonej mniejszymi objawami niepożądanymi. Być może za 10 lat kortykosteroidy odejdą w zapomnienie. Sprawą bardziej odległą w czasie wydaje mi się możliwość leczenia genetycznego. Pierwsze choroby skóry będą standardowo leczone metodą genoterapii może za około 10 lat; aby genoterapia weszła jednak szeroko do standardów dermatologii potrzebne będzie może nawet 100 lat ?! Wtedy o naszych obecnych metodach terapeutycznych studenci będą się uczyli tylko z książek o historii medycyny. Dr U.K.: Co sądzi pani Profesor o przyszłości dermatologii w Polsce? Prof. L.R.: Jak już wspominałam dermatolodzy polscy obecnie muszą zadbać o to, aby nie zawężano ich dziedziny. Proszę zwrócić uwagę, że w Niemczech, gdzie pani też spędziła dużo czasu, dermatologia jest dużo szerszą dziedziną niż w Polsce, obejmującą andrologię i flebologię. Uważam, że niesłusznie straciliśmy z naszego pola działania radioterapię dermatologiczną. W kasach chorych były próby ograniczenia finansowania leczenia kolagenoz tylko do oddziałów reumatologicznych. Niektórzy onkolodzy zaproponowali aby onkologia zajmowała się diagnostyką różnicową zmian barwnikowych na skórze. W urzędach padał pomysł likwidacji większości oddziałów dermatologicznych w Polsce. Dzięki interwencjom moim i moich kolegów udało się właściwym osobom skutecznie przedstawić argumenty przemawiające za przeciwko takim propozycjom. Jeśli dziś zaczniemy dbać o takie sprawy, dermatologia pozostanie dziedziną dużą i prężną. Jeśli prześpimy najbliższe kilka, kilkanaście lat dermatolodzy będą mogli pójść do domu. Drugi problem widzę w tym, że polscy dermatolodzy nie potrafią się zintegrować. Nawet w tak ewidentnych sprawach, jak na przykład reakcja na duży krytyczny artykuł na pierwszej stronie ogólnopolskiej gazety, w którym zarzucono nam stosowanie leku, który zabija pacjentów. Myślę, że konkurowanie o pacjentów nie powinno spowodować, że giną z naszego pola widzenia cele, które są wspólne dla wszystkich dermatologów. Wszystkie te elementy są niezbędne do tego, żeby dermatologia polska była silna merytorycznie i nie pozostawała w tyle. Obserwuję, że polscy dermatolodzy są na świecie bardzo cenieni i widzę w polskiej dermatologii bardzo duży potencjał. Dr U.K.: Nie mogę nie poruszyć na zakończenie sprawy dziedziny tzw. der- matologii estetycznej i cieszę się, że pani Profesor uznaje byt takowej i włącza ją w zakres kompetencji dermatologa. Prof. L.R.: Byłoby niezrozumiałe, gdybym nie uznawała. Duża część zabiegów w dermatologii estetycznej wiąże się z głęboką, lekarską interwencją w skórę i tkankę podskórną. Nie wolno mylić zakresu kompetencji kosmetyczki od kompetencji lekarza. Może nawet warto nakreślić zakres i możliwości współpracy, ale z całą pewnością dermatologia estetyczna jest odrębną dziedziną medycyny i myślę, że dziedziną z bardzo dużą przyszłością. Pozwolę sobie na dygresję dotyczącą gabinetów kosmetycznych. Ostatnio popularyzuję wśród kosmetyczek naukę nakładania na skórę samoopalaczy, stosowania pistoletów z samoopalaczami i kabin samoopalających. Uważam, że większość ludzi korzysta z solariów tylko dlatego, że nie potrafi używać samoopalacza. Myślę, że za kilkanaście lat kabiny samoopalające mogą prawie całkowicie zastąpić solaria. Przepraszam za dygresję. A co do dermatologii estetycznej, to mówiąc już mniej poważnie, tym bardziej ją doceniam, ich robię się starsza.... Dr U.K.: Czy w związku z przystąpieniem do Unii Europejskiej powinniśmy się obawiać konkurencji? Prof. L.R.: Zabrzmi to może nieskromnie, ale mog ę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że polscy dermatolodzy są bardzo dobrze wykształceni i to nie my powinniśmy obawiać się konkurencji. Dr U.K.: Gdyby pani Profesor mogła wyjawić jakie są przyszłe plany, kolejne wyzwania, stanowiska ...? Prof. L.R.: Przyznam, że... zaczęłam lubić wysypiać się nocą. Więc ja chyba powoli zaczynam myśleć o spokojniejszej pracy i o emeryturze (śmiech). Stanowiska w sensie tytułów nie pociągają mnie. Jeśli zdarzyło się w ostatnim czasie, że je zajmowałam w związku z moją pracą administracyjną to cieszę się, jeśli moja praca mogła się w jakikolwiek sposób przysłużyć się sprawom przyszłości dermatologii. Trzeba jednak wiedzieć, że stanowiska i duże wyzwania wiążą się z ogromną odpowiedzialnością. To nie jest tylko napis na wizytówce. Jako rzeczywiste wyzwanie zawodowe traktuję popularyzację wczesnej diagnostyki czerniaka i moje wysiłki idą teraz w tym kierunku. Niestety, nie na wszystko co chciałabym robić znajduję czas. Dr U.K.: Dziękuję bardzo serdecznie za rozmowę. Rozmowę przeprowadziła dr Urszula Kozłowska, Klinika Dermatologii AM w Warszawie 4/2004