Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu

Transkrypt

Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
Cesarski uniwersytet w Neapolu był pod wieloma względami symbolem swoich czasów. W
rzeczy samej, był mikrokosmosem Europy. Tu młody student mógł studiować medycynę pod kierunkiem nauczycieli, którzy zaszczycali
swymi wykładami Toledo i Salamankę; mógł uczyć się zawiłości prawoznawstwa, a jego
nauczyciele starali się nadążać za niezliczonymi nowymi prawami, jakie cesarz ogłaszał w
coraz krótszych odstępach czasu; mógł opanować sztukę retoryki odpowiednio do swego
talentu i wiedzy gramatycznej u znawcy nie mniej wybitnego niż Walter z Ascoli, który pracował
nad encyklopedią etymologiczną. Roff redo z Benewentu wykładał prawo cywilne, Bartolomeo
Pignatelli prawo kanoniczne, mistrz Terrisius z Atiny sztuki piękne, a Piotr z Irlandii nauki
przyrodnicze. Tym sposobem Neapol zaspokajał potrzeby wszystkich. To była odpowiedź
cesarza na Rzym, który stawiał na teologię, i Bolonię, która zyskała reputację raczej
„wolnomyślnej” – sceptycznej. W Neapolu mogli studiować wierzący i niewierzący. A że nie było
prób syntezy nauk, w rezultacie studenci zostawali z pewnym zasobem zupełnie odmiennych i
całkowicie sprzecznych poglądów wirujących w ich głowach. – Nie szkodzi – rzekł Fryderyk, kiedy Della Vigna zwrócił jego uwagę na ten fakt. – Przynajmniej
będą mieli otwarte umysły i nie staną się niewolnikami żadnej idei.
Della Vigna wydał pomruk aprobaty. Jak dotąd wszystkie uniwersytety w Europie były
zakładane i obsadzane przez Kościół. Stanąć z nim w szranki było wielką mądrością ze strony
cesarza; była to sprawa zasadnicza dla uformowania człowieka użytecznego dla cesarstwa. Ale
czemu służyły w tej sytuacji wykłady z prawa kanonicznego? Dlaczego wykładali tacy
nauczyciele jak Pignatelli czy Piotr z Irlandii? Czemu nie stworzyć bastionu wolnej myśli,
przewyższającego nawet Bolonię?
Fryderyk uśmiechnął się, a Della Vigna wreszcie zrozumiał.
– Mój drogi cesarzu, jestem głupcem, tak jak my wszyscy w twojej obecności. Oczywiście
chcesz, by Neapol stał się nowym ośrodkiem największych umysłów i dlatego nikogo nie
odtrącasz. Nie chcesz przekonywać przekonanych. Potrzebujesz świeżej krwi, dziewiczych
mózgów... tak, by nikt nie mógł wykazać pobożnemu ojcu czy bigoteryjnej matce, że Neapol jest
bezbożny.
1 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– To – powiedział cesarz – jest część mojej idei. Poza tym, nie można tego zrobić za jednym
pociągnięciem. Łagodnie, Della Vigna, łagodnie. Czy myślisz, że nie byłoby zabawne poprosić
przyjaciół w Syrii, Tunisie i Egipcie o kilku ich największych uczonych, by nauczali mądrości
Wschodu? Ale oni też są na pewien sposób bigoteryjni i zaatakowaliby ten fantastyczny zamęt,
który nazywamy teologią, wykazując, że chrześcijaństwo jest religią politeistyczną. Musimy
odłożyć tę zabawę na później, może niewiele później. Neapol jest początkiem. To ich wzburzy i
zmiesza – tym lepiej. Nie potrzebujemy teraz jednej wytyczonej linii. W ten sposób Trójca jest
bezpieczna... na razie.
A Neapol rozwijał się. Jak na każdym innym uniwersytecie, nikomu nie odmawiano wstępu ze
względu na rasę, narodowość czy urodzenie. Potomkowie sławnych i bogatych rodzin siedzieli
obok na wpół zagłodzonych chłopców, których entuzjazm dla wiedzy był jedynym atutem. Po
każdym wykładzie odbywała się dyskusja, a studentów proszono, by przeanalizowali i
skomentowali to, czego się nauczyli.
***
Magister Pignatelli właśnie skończył mówić na temat myśli świętego Augustyna. Wielka sala
wykładowa rozbrzmiewała gwarem. Pignatelli był mistrzem w przedstawianiu starego w nowej
formie, a jego słuchacze wymieniali poglądy, do czego mieli prawo, dopóki wykładowca nie
wskazał jednego z nich, by skomentował to, co powiedział.
– To nie jest prawdziwe prawo kanoniczne, jak wiesz.
– Oczywiście, że nie. Ale prawo kanonicznie niejednokrotnie formowano na bazie twierdzeń
starego Augustyna. Ojcowie Kościoła...
– Możesz mówić, co chcesz; to jest subtelny sposób Pignatellego, by wprowadzać teologię
czystą i prostą. Innymi słowy, musisz być prosty, by przyjąć ją czystą.
2 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Nie wiem. Mam nadzieję, że mnie nie wyznaczy. Naprawdę nie wiedziałbym, co powiedzieć.
– Nie tylko ty. Spójrz na niego.
– Na kogo? A, ten... wiesz, nigdy nie spotkałem kogoś podobnego. Obserwuję go od miesięcy.
Nigdy nie otwiera ust. Tylko siedzi i wytrzeszcza oczy. To Akwinata, prawda?
– Tak, najmłodszy syn. Nie nadawał się na żołnierza; nieźle by wyglądał na koniu, co? Wyobraź
go sobie w pełnej zbroi, atakującego niewiernych... uczta dla oczu bogów. Arma virumque
cano...
– Jest też trochę słaby na umyśle. I powolny... wstawanie i siadanie zabiera mu pół godziny.
– To po co go tutaj przysłali? Jest oblatem benedyktyńskim. Spójrz na jego habit. Czemu go nie
zostawili w klasztorze, w którym był?
– Nie wiesz? Był w Monte Cassino. Cóż, odbudowują teraz klasztor, więc będzie mógł wrócić i
odgrywać świętego czy coś w tym rodzaju.
– Sancta simplicitas! On jest Akwinatą. Nie musi tam iść dla świętości. Zrobią go opatem, zanim
ty i ja zarobimy nasze pierwsze sztuki złota w sądzie, jestem tego pewny. Patrz... Coś pisze.
Nigdy dotąd nie widziałem, by sporządził choć jedną notatkę. Nawet się zastanawiałem, czy
umie pisać. Patrz, Tolomeo siada koło niego.
– I zaczyna mu coś tłumaczyć... biedny Tolomeo. Tyle się ma z bycia miłosiernym.
– Miłosierny? Tolomeo? Ha, ha, ha. Chce tylko zabłysnąć!
3 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
***
– To jest naprawdę całkiem proste – powiedział Tolomeo d’Andrea.
– Widziałem, że starasz się notować, więc zakładam, że chcesz zrozumieć.
Tomasz otworzył usta, by coś powiedzieć, ale młody Tolomeo już się zagłębiał w wyjaśnienie
wykładu Pignatellego.
– Po pierwsze, musisz zrozumieć, że stary Augustyn odnosił się do filozofii Platona –
odpowiednio zreinterpretowanej i upiększonej przez Plotyna – jako absolutnie doskonałego
modelu wiedzy racjonalnej. Zaczął interpretować ją na nowo: nie, zaczął interpretować
chrześcijańskie objawienie poprzez wiedzę Platona – a raczej według pojęć Platona.
Zrozumiałeś jak dotąd? Nie musisz dużo mówić, wiem, że nie jesteś rozmowny. Zrozumiałeś?
Bardzo dobrze: jego główną zasadą było, że najlepszą drogą osiągnięcia prawdy nie jest ta,
która zaczyna się od rozumowania i zmierza poprzez intelektualną pewność do wiary, lecz inna,
okrężna droga: zaczynasz od wiary i idziesz od niej do objawienia, a stamtąd do rozumu. Albo
jak Augustyn sam to wyraził: „Zrozumienie jest...” eee... „Zrozumienie jest...”
– „Zrozumienie jest nagrodą za wiarę” – powiedział łagodnie Tomasz. – „Dlatego nie staraj się
zrozumieć, abyś uwierzył, lecz staraj się uwierzyć, to zrozumiesz.” Tak, to piękne. Ale ja
uwielbiam inny ustęp: „Gdyby wiara i wiedza były tym samym i gdyby wiara nie musiała
poprzedzać zrozumienia wielkich prawd Bożych, nie miałyby znaczenia słowa proroka: «Jeżeli
nie uwierzycie, nie zrozumiecie»”.
– Dobry Boże – powiedział zaskoczony Tolomeo d’Andrea.
Ale Tomasz zdawał się już nie pamiętać o tym, co dzieje się wokół niego. Wspaniałe sentencje
Augustyna płynęły nieprzerwanym strumieniem:
4 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Następnie mówi do tych, którzy już wierzą: „Szukajcie, a znajdziecie”. Bo jak wierząc w
prawdę niepoznaną nie można mówić, że się ją znalazło, tak też nikt nie jest zdolny do
znalezienia Boga, jeżeli przedtem nie uwierzy w to, co ma potem poznać... W poszukiwaniach
podjętych na jego zachętę On sam pokaże drogę do znalezienia celu, o ile ludzie tacy jak my są
w stanie odkryć w życiu ziemskim tego rodzaju prawdy. Trzeba bowiem wierzyć, że ludzie lepsi
widzą je wyraźniej i posiadają doskonalej jeszcze za swego pobytu na ziemi, a wszyscy dobrzy i
pobożni z pewnością po tym życiu.
– Nazywam to rozsadzeniem porządku platońskiego – powiedział wesoło Tomasz. – Tak jak
Słowo świętego Jana jest zbyt wielkie w porównaniu z Logos Platona. – Dopiero teraz zwrócił
się do Tolomeo. Młodzieniec wpatrywał się w niego zupełnie oszołomiony. Ogień w wielkich,
okrągłych czarnych oczach zgasł. – Przepraszam – powiedział Tomasz. – Chyba bardzo
niegrzecznie ci przerwałem.
Tolomeo przyjrzał mu się uważnie. Nie... nie było w tym nawet cienia ironii. Otworzył usta,
zamknął je, a w końcu powiedział:
– W porządku – zerkając kątem oka, czy ktoś to widział lub słyszał. Ku swojej uldze zobaczył,
że nikt się do niego nie uśmiecha.
Ale coś niby fala radosnego podniecenia przechodziło przez salę. Co się stało? Dopiero gdy
Pignatelli powtórzył jego imię, Tomasz zrozumiał, że wywołuje go, by przeprowadził analizę
wykładu.
Wstał posłusznie. Rozległy się chichoty. Nie słyszał ich. Spokojnie analizował wykład w swoim
umyśle.
– E, Tolomeo – szepnął jakiś głos. – Streściłeś mu to?
– Streściłem? – Tolomeo parsknął krótkim śmiechem. Potem zacytował trawestację świętego
5 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
Pawła: – „Podając się za głupca, stał się mądrym”.
– Co on powiedział?
– Nie słyszałem. Chyba nazwał go głupcem.
– Co jeszcze? Ale zostanie opatem, zapamiętaj moje słowa.
– Cicho... nie chcę stracić dobrej zabawy.
Nie stracił. Ani nikt inny. Pierwszą niespodzianką był tembr jego głosu, wyraźny, metaliczny, a
mimo to ciepły. Nie pasował do pulchnej, niezgrabnej sylwetki. Po trzecim zdaniu na sali
zapanowała cisza. W ciągu kwadransa Tomasz streścił ponadgodzinny wykład Pignatellego tak
dokładnie i przejrzyście, że sam mistrz zadał sobie pytanie, dlaczego jemu zajęło to tyle czasu.
Od Platona do Plotyna, od Plotyna do Augustyna, od Augustyna do Anzelma z Canterbury,
który skondensował zasadę Augustyna w formule „Credo ut intelligam”. A od Anzelma i jego
ontologicznego dowodu istnienia Boga do dnia dzisiejszego, kiedy wiara i rozum wydawały się
być rozdzielone tak całkowicie, jak linie równoległe w matematyce.
Jedynym sposobem, w jaki chrześcijańscy filozofowie mogli się uchronić od otwartej kolizji z
teologią było stwierdzenie, że ich wnioski są konieczne... ale niekoniecznie prawdziwe. To,
oczywiście, czyniło słowo „prawda” pozbawionym znaczenia.
Dlatego pozostawała nadzieja, że rozum i objawienie przestaną być jednostronne, że w nowym
porządku zwycięży harmonia między dwoma wielkimi darami Boga.
Ale nieśmiertelną zasługą świętego Augustyna pozostało jak dotąd to, że on pierwszy
6 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
wprowadził Platona do ortodoksyjnej teologii. Filozofowie byli najdoskonalszymi istotami
ludzkimi czasów starożytnych. To samo w sobie dawało nadzieję, że rozdźwięk między wiarą a
rozumem nie będzie trwały teraz, gdy wyższy świat odrodził się w Chrystusie. Bo wyższe
zawsze przejmuje doskonałość niższego.
Tomasz skłonił się z szacunkiem i usiadł.
Piękna sędziwa twarz Pignatellego poczerwieniała.
– Studenci tak nie mówią – powiedział porywczo. – Tak mówią mistrzowie.
Tomasz znów podniósł się niezręcznie.
– Najmocniej przepraszam, panie – powiedział bezradnie – ale ja nie umiem mówić o tym
inaczej. Pignatelli zmierzył go surowym wzrokiem. Potem się uśmiechnął. Raz, niemal w całym
swoim życiu, pochwalił... a zostało to przyjęte jak wymówka. Wciąż się uśmiechając i kręcąc
głową, opuścił salę. Zdumiewające. Zdumiewające. Znał ten typ, oczywiście; siedzi i siedzi, nie
otwierając ust, a cały czas chłonie wszystko jak gąbka.
Ale to było coś więcej. Ile on ma lat? Nieważne.
Ten końcowy fragment o możliwej harmonii między wiarą a rozumem był oczywiście
niedorzecznością. Spróbuj tylko, a nim się zorientujesz, gdzie jesteś, staniesz się heretykiem.
Awerroes spróbował i stał się nim, nawet według zasad wiary islamu. I Majmonides oczywiście
próbował i też wpędził się w kłopoty. Rozwiązanie było mało prawdopodobne. Ale zabawne, jak
poważnie i kategorycznie ten pyzaty cherubinek domagał się rozwiązania. Najlepszym, co
stworzyło pogaństwo, był filozof. I słusznie. Teraz żyjemy w wyższym świecie, świecie
chrześcijańskim. Dlatego nasz świat powinien przejąć filozofię jako najdoskonalszy twór
niższego, pogańskiego świata. Jak on to wyraził? „Wyższe zawsze przejmuje doskonałość
niższego.” Skąd on to wziął?
7 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
Był tu mistrz Piotr, Petrus Hibernicus, właśnie taki człowiek, jakiego potrzebował. Powtórzył mu
to zdanie. Czy było poprawne? Czy było prawdziwe w świetle nauk przyrodniczych? Mistrz Piotr
rozważył to starannie.
– Coś w tym jest – powiedział. – Popatrz na nas; popatrz na inne królestwa: minerałów, roślin,
zwierząt, człowieka. Są minerały w świecie roślin, który sam w sobie jest wyższy z tych dwóch.
Jest materia roślinna we wszystkich zwierzętach – i mineralna też. A wszystkie te trzy królestwa
istnieją w człowieku. Twoje kości są pochodzenia mineralnego, twoje włosy – roślinnego i nie
trzeba chyba mówić o dziedzictwie zwierzęcym, prawda? A spójrz na matematykę: sześcian
jest bryłą trójwymiarową, ale zawiera w sobie linię prostą pierwszego i kwadrat drugiego
wymiaru. Metafizycznie nie jestem taki pewien... Aniołowie są wyżej niż ludzie, ale czy ich
natura przejmuje doskonałość natury ludzkiej?
– W pewnym sensie – zamyślił się Pignatelli. – Są czystym intelektem i czystą wolą...
– A to więcej, niż możemy powiedzieć o ludziach...
– I jest doskonałością tego, co najlepsze w człowieku. Wiesz, sądzę, że ten chłopiec ma rację.
– Jaki chłopiec?
Pignatelli mu powiedział, a Piotr z Irlandii szeroko otworzył oczy.
– Chyba nie ten półgłówek!
– Dlaczego uważasz go za półgłówka?
– Tylko siedzi i gapi się przed siebie. Nigdy nie zadaje pytań. Nigdy nie robi notatek.
8 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– A ty zadałeś mu kiedyś pytanie? Prosiłeś go, by coś powiedział? Nie? Tak myślałem. Spróbuj,
a zobaczysz, co się stanie.
„Półgłówek” w międzyczasie opuścił salę wykładową i uczelnię. Był pogrążony w myślach
podobnych do tych, które zajmowały umysł mistrza Piotra, a przez to zupełnie nieświadomy
ciekawych spojrzeń rzucanych przez kolegów na korytarzu i na dziedzińcu. Jak zwykle
skierował się do pobliskiego klasztoru dominikanów, wszedł do kościoła i pomodlił się przez
chwilę.
Kiedy wstał, zobaczył obok siebie uśmiechniętego brata Jana. Ukłonił się mu, po czym opuścili
kościół i weszli do klasztoru i celi brata Jana, dość przestronnej celi z ciężkim biurkiem, dwoma
masywnymi krzesłami i słomianym materacem, której jedyną ozdobą był krucyfiks na ścianie
naprzeciw biurka. Usiedli. Siedzieli przez chwilę naprzeciw siebie, nic nie mówiąc, jak
nieznajomi albo bardzo bliscy przyjaciele.
Brat Jan niespodziewanie znów się uśmiechnął.
– Myślę – powiedział – o naszym pierwszym spotkaniu.
Teraz Tomasz też się uśmiechnął. W drodze do Neapolu, kiedy jechał na mule w asyście trzech
konnych – jego matka nalegała na taką eskortę – zobaczył mnicha w dominikańskim habicie
otoczonego przez gromadę uliczników, tańczących wokół niego i wrzeszczących na całe gardło:
– Sroka, sroka!
Mnich szedł spokojnie dalej, więc zaczęli w niego rzucać czym popadnie. To rozgniewało
Tomasza. Spiął muła ostrogami, a zwierzę, nieprzywykłe do takiego traktowania, skoczyło dziko
do przodu.
9 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
To przyniosło podwójny efekt. Ulicznicy uciekli, ile sił w nogach, a Tomasz zgubił strzemiona i
lejce i opadł ciężko na szyję muła. Wyratował go zakonnik, któremu ruszył na ratunek. To ich
trochę rozbawiło, a wtedy mnich powiedział:
– Nie jest dobrym znakiem dla chrześcijańskiego kraju, kiedy młodzież nie lubi widoku żebraka
ani widoku kapłana. Ale jeśli tak myślą, nasuwa się logiczny wniosek, że dwakroć bardziej nie
będą lubić kapłana, który jest żebrakiem.
Tomasz zaproponował zmęczonemu mężczyźnie przejażdżkę na mule, ale ten grzecznie
odmówił.
– To wbrew regule.
Wtedy Tomasz zsiadł i zaczął iść obok mnicha, który również zmierzał do Neapolu. Nigdy
wcześniej nie rozmawiał z dominikaninem i nie zamierzał przepuścić takiej okazji. Tym
sposobem ich pierwsza rozmowa trwała cztery godziny, a jeźdźcy na koniach trochę stracili
dobry humor.
Od tamtego dnia spotykali się dość często. Klasztor dominikanów był dogodnie położony, blisko
uniwersytetu, na którym zresztą nauczało kilku zakonników, i Tomasz nieraz widział brata Jana
na sali wykładowej. Korona włosów pozostała po wycięciu tonsury była siwa, a jego twarz
pomarszczona, ale tak żywa, tak rozjaśniona inteligencją, że nikt nie pomyślałby, by nazwać go
starcem.
Pięćdziesiąt pięć? Sześćdziesiąt? Więcej? Nie można było tego stwierdzić. Wyraziste rysy i orli
nos pasowały bardziej do rzymskiego oficera niż do zakonnika. Ale oczy miał niebieskie.
– Od tamtego czasu przeszliśmy długą drogę – powiedział spokojnie brat Jan.
– Ale tylko część drogi, ojcze.
10 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Ja też przeszedłem tylko część drogi, synu. Poza tym bardzo wątpię, czy ta droga w ogóle ma
jakiś koniec.
– Ale śmierć kończy wszelką aktywność, jak wiemy.
– Jak wiemy! Nigdy w tym życiu nie możemy być tak aktywni, jak będziemy w przyszłym. Nie
ma większej aktywności niż kontemplacja. Nie ma większej aktywności, także tutaj, niż
kontemplacja. A to jest wielki nakaz naszego zakonu: Contemplata aliis tradere. Nie możemy
zatrzymywać wyników naszej pracy dla siebie. Musimy przekazywać je innym, naszym
sąsiadom. Zbyt długo mnisi żyli zamknięci w klasztorach. To było konieczne, na pewno. Tak jak
było konieczne dla Jana Chrzciciela, może nawet dla Naszego Pana, wycofać się na pustynię
na jakiś czas. Ale potem wrócili głosić swoją mądrość zwykłemu człowiekowi. Czas dojrzał, a
nawet bardzo dojrzał. Bo wrogowie Boga zdobyli już wiedzę i zrobili to, co chcieli: wypaczyli ją,
przekręcili tak, by pasowała do ich celów. Odpowiemy im wiedzą o prawdzie. – Pomarszczoną
twarz rozjaśnił chłopięcy uśmiech. – Nic dziwnego, że nazywają nas utrapieniem – jesteśmy
nim... dla nich. A nawet czymś więcej, dałby Bóg.
Tomasz wziął głęboki oddech.
– Ojcze... czy sądzisz, że ja... mógłbym się przydać waszemu zakonowi?
Brat Jan zamknął na chwilę oczy. Kiedy je otworzył, znów przemówił swobodnym głosem:
– O, na pewno. – I dodał, mrugając żartobliwie: – Co z rozwiązaniem problemu harmonii wiary i
filozofii?
Młody człowiek poczerwieniał.
11 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Wiesz o tym, ojcze?
– Byłem na sali wykładowej.
– Ojcze... powiedziałeś, że wasz zakon mógłby mieć ze mnie pożytek...
Brat Jan uniósł mocno zarysowane brwi.
– To trudne życie, Tomaszu. Znacznie trudniejsze, niż u benedyktynów. Nasz post trwa od
święta Podniesienia Krzyża we wrześniu do końca wielkiego Postu: jeden posiłek dziennie
przez cały ten czas. Wszędzie chodzimy pieszo. I żebrzemy. Żebracze życie nie jest dla
każdego.
– Czy rozważysz rozmowę z ojcem przeorem na mój temat? – zapytał wprost Tomasz.
Brat Jan zdawał się nie słyszeć.
– Kościół jest powszechny – powiedział jakby do siebie. – Musi zadbać o wszystkie rodzaje...
wszystkich ludzi. Kardynałów, arcybiskupów, opatów... bastiony modlitwy i bastiony nauki...
Sumę pontyfikalną i modlitwę pustelnika: wszystko ma tu swoje miejsce. Ale święty Dominik,
tak, i święty Franciszek też, odrodzili chrześcijaństwo pierwotne. To nie jest reforma. To jest
ponowne podjęcie wątku, bardzo cennego wątku. To ożywienie Mistycznego Ciała Chrystusa,
którym jest Kościół. To przyspieszenie jego pulsu, szybszy ruch ku Bogu. Creati nos, Domine,
ad te... „Stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie.” Skierowanych ku Tobie, nie dla
siebie. To wzmocnienie pionowej belki Krzyża. A pionowa belka liczy się najbardziej, bo
podtrzymuje poziomą.
Wstał i zaczął spacerować po celi.
12 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Nasi najlepsi ludzie pracują nad problemem, o którym dzisiaj mówiłeś, Tomaszu. Są głodni i
spragnieni wiedzy, ale nie jak dyletanci na dworze cesarza, którzy pławią się w szczególnej
nowoczesnej mieszance sceptycyzmu i wschodniego mistycyzmu. Bo wiedzą, że nauka musi
się starać odczytać wolę Boga z natury.
Teraz Tomasz też wstał.
– Jestem gotowy, ojcze – powiedział. – Powiedz mi, gdzie mogę pokornie prosić o habit
waszego zakonu.
Ojciec Jan przystanął. Miał bardzo poważny wyraz twarzy.
– Jesteś młody, Tomaszu... prawie chłopiec. Masz teraz w sobie dużo entuzjazmu... ale po kilku
latach pracy, jaką wykonujemy, możesz go całkowicie stracić. Nie wiesz, nie możesz wiedzieć,
na co się porywasz. A poza tym, masz wielkie nazwisko; to może poróżnić cię z rodziną.
Jestem niemal pewny, że tak się stanie. To napełni wielkim żalem i goryczą twoją matkę. Nie
wychowywała cię na Bożego żebraka. Nie jest tajemnicą, że bardzo podniosły i, co pierwszy
przyznam, bardzo świątobliwy urząd czeka na ciebie w Monte Cassino. Święty Benedykt ma do
ciebie pierwszeństwo. Będziesz odpowiadał za wiele dusz i sprawował wielką władzę. Dobro,
jakie możesz tam uczynić, jest niezmierne. Czemu miałbyś zerwać nieodwołalnie z całą swoją
przeszłością? Cóż, jeśli tak uczynisz, prawdopodobnie staniesz się zbiegiem... bo nie pogodzą
się z tym łatwo w Rocca Secca, a ramię doczesnej sprawiedliwości jest długie i silne. Nie, synu,
nie sądzę, że habit naszego zakonu jest dla ciebie.
Tomasz zbladł... Ręce mu drżały. Ale bez wahania skłonił się głęboko i skierował w stronę
drzwi. Zatrzymał się w progu, bo brat Jan wymówił jego imię.
– Tomaszu, synu, czy przyznasz, że moje argumenty są przekonywujące?
– Nie, ojcze – odparł cicho młodzieniec.
13 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
Dominikanin postąpił o krok naprzód.
– Przyznasz przynajmniej, że są dość silne, by skłonić cię do przemyślenia sprawy przez jakiś
czas... powiedzmy, przez tydzień? Nie? No to przez dzień.
– Nie, ojcze – odrzekł Tomasz równie cicho jak przedtem.
Oczy brata Jana zwęziły się.
– A na czym, jeśli wolno spytać, opierasz swoją odpowiedź?
– Na słowach Naszego Pana – odparł Tomasz z niewzruszonym spokojem. „Przyszedłem
poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka
jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”.
– A dlaczego – zagrzmiał brat Jan – nie powiedziałeś tego, gdy pytałem, czy moje argumenty
są dla ciebie przekonywujące?
– Bo nie pytałeś wtedy o moje powody, ojcze.
Z oczu brata Jana strzeliły błyskawice.
– Bracie Tomaszu: dostaniesz habit jeszcze dzisiaj.
– Porozmawiasz z ojcem przełożonym w mojej sprawie? – zapytał Tomasz głosem drżącym z
radości.
14 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
– Nie trzeba – odrzekł łagodnie brat Jan. – Ja jestem przełożonym generalnym zakonu.
cdn.
Louis de Wohl
Powyższy tekst jest fragmentem książki Louisa de Wohla Św. Tomasz z Akwinu. Łagodne
światło
.
Czytaj więcej z tej książki:
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 1
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 2
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 3
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 5
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 6
15 / 16
Rodzina katolicka - Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 4
czwartek, 30 lipca 2009 15:54
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 7
Św. Tomasz z Akwinu - Łagodne światło, cz. 8
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
16 / 16

Podobne dokumenty