49 - Klan

Transkrypt

49 - Klan
Klub Ludzi Artystycznie Niewyżytych – II LO w Krośnie 2007
CIENIE...
- No dobrze, ale powiedz wreszcie, co tak
naprawdę widziałeś.
Ilona Grabowska-Szczur
Po prostu Ja
-
T
o niemożliwe!
- Pewnie sam bym w to nie uwierzył,
gdybym tego na własne oczy nie widział...
- Ale jesteś pewny? Może to był tylko
sen?!
- Bywają sny tak realne, że można mylić
je z rzeczywistością. Ale nie! Jestem pewien, to nie był sen. To było tak realne, że
mogłem tego dotknąć! To było tak realne,
jak Ty i ja! Te odczucia... To prawda, że
sen często wydaje się nam rzeczywistością, ale przekonanie to mija, gdy tylko się
obudzimy. W tym przypadku tak nie było.
Kiedy tylko odzyskałem świadomość,
dotarło do mnie, co tak naprawdę przeżyłem. Ogarnęła mnie dziwna pewność, że
wszystko, czego doświadczyłem, musiało
być niegdyś prawdziwe. Trudno mi to
wyjaśnić. Było tam jeszcze coś, czego nie
potrafię opisać słowami. Tak, jak podczas
snu świadomi jesteśmy dźwięków, których tak naprawdę nie słyszymy, czy
obrazów, których nie widzimy, tak ja
zdawałem sobie sprawę z istnienia odczuć, które być może nasi potomkowie
będą w stanie odbierać dopiero po kilku
następnych szczeblach ewolucji.
- Ale to trochę dziwne, nie uważasz?
- Wiem... Dla mnie to też na początku
zdawało się takie nadprzyrodzone, że aż
niemożliwe... Ale im częściej o tym myślę,
tym częściej dochodzę do wniosku, że ta
wizja miała jednak jakiś sens.
- Planeta była jeszcze
młoda, jednak wydawała
mi się tak znajoma i rodzinna, że mógłbym
przysiąc,
że
nasza.
Gwiazdy świeciły na
niebie i spadały po dawno już zakreślanych
torach. Trawa była zimna, mokra, miękka... Było
dużo więcej wód i oceanów niż u nas. Tylko
gdzieniegdzie wyłaniał
się stały ląd... Po całej
powierzchni
planety
rozrzucone były ogromne, niesamowicie
olbrzymie miasta, należące do prastarej
cywilizacji. Rozciągały się na przestrzeni
całego horyzontu tak, że nie sposób było
ogarnąć ich wzrokiem. Monumentalność
ich budowli była przytłaczająca, gdyż
zdawały się sięgać co najmniej gwiazd, a
nawet samego Boga! A przypominały
tylko poranną mgłę unoszącą się u Jego
stóp. Ich kształtów nie da się odnieść do
żadnych znanych nam form. Były tak
dziwaczne, że nawet wyobraźnia największego szaleńca nie byłaby w stanie
stworzyć czegoś równie chorego i dziwnego zarazem...
- To ciekawe co mówisz...
- Ale to jeszcze nie koniec! Wszędzie
panował chaos i przerażający huk. Chyba
słyszałem jakieś krzyki – jakby ktoś kogoś mordował na ulicy... Płacz, głośne
rozmowy i śmiech. Jakby muzykę, ale nie
taką, jaką my znamy. Była jakaś dziwna
i zupełnie inna od naszej. Próbowała
uśpić rozum, ale słychać ją było tak głośno, że nie brzmiała jak kołysanka i nie
przypominała jej w nawet najmniejszym
stopniu. To wszystko wzbijało się
w powietrze i tworzyło masę czegoś
równie bezsensownego, jak i te odgłosy...
- Co za istoty mogły mieszkać w takim
mieście?
© Jakub Rajchel
- Wprawdzie nie widziałem samych
istot. Ale za to widziałem ich cienie przemykające przez ogromne ulice. Stworzenia niedbające o nic, nawet o to, co najbardziej ceniły. Czułem, że były połączone niewidzialnymi i niezrozumiałymi
zależnościami. Niektóre trzymały się za
ręce i chyba się przytulały, by za chwilę
odejść w dwóch odmiennych kierunkach i już nigdy więcej się nie spotkać.
Dorosłe spacerowały z
małymi, by za chwilę pozostawić je same przy jednej
z wielu ulic. Te istoty
uwielbiały tworzyć, ale
swoimi instynktami doprowadziły do zagłady. Nie
wiem, co dokładnie było jej
powodem, widziałem tylko
jak pochmurne wieżowce
waliły się z łoskotem,
grzebiąc martwych już za
życia mieszkańców. I znowu krzyk ginących ludzi
i obojętność
świadków...
Miasta się waliły, a ich
mieszkańcy nie robili nic, aby temu zapobiec. Potem przez kolejne stulecia ziemia,
powietrze, ogień i woda wydzierały sobie
nawzajem szczątki tej cywilizacji.
- Jeśli jest prawdą to, co mówisz, to może
to były jakieś prastare cywilizacje? A jeśli
tak, to może gdzieś tam, w głębi naszej
planety, znajdują się ich ruiny? Może
depczemy po ich grobowcach? Może
chodzimy ich ulicami? Może ta wizja
miała coś wspólnego z przeszłością naszego świata?
- Myślę, że tak właśnie jest. Wielokrotnie
wyobrażałam sobie labirynty ich ulic
leżące gdzieś na dnie oceanu, przysypane
popiołem i mułem naszych czasów. I za
każdym razem, kiedy o tym myślę, przypominają mi się te nieczułe istoty... Jak
można było upaść tak nisko, by instynkty
stały się silniejsze od nich? Jak można
było pozwolić na taką znieczulicę i kult
zupełnie nic nieznaczących wartości,
które miały taką siłę destrukcji? Cały czas
mam przed oczami ich cienie. Ślepe
i martwe zarówno po śmierci, jak i za
życia.
- To straszne. Jakie stworzenia mogły
być jednocześnie takie wyniosłe i takie...
takie żałosne, by pozwolić na takie zniszczenia?
- Nie wiem i pewnie nigdy się tego nie
dowiem. Słyszałem tylko, jak od czasu do
czasu, pośród tego huku i poczuciu braku
sensu...
- No? Mów dalej...
- Słyszałem, jak czasami dumnie nazywały siebie Ludźmi...
© klan 2007
49

Podobne dokumenty