JEDEN ŚWIAT. Wzajemne relacje nauki i teologii
Transkrypt
JEDEN ŚWIAT. Wzajemne relacje nauki i teologii
Jeden świat Wzajemne relacje nauki i teologii JOHN C. POLKINGHORNE Przekład: Marek Chojnacki Wydawnictwo WAM Kraków 2008 WIARA I NAUKA Tytuł oryginału ONE WORLD THE INTERACTION OF SCIENCE AND THEOLOGY Published by Templeton Foundation Press, Philadelphia, PA, United States © Copyright 1986 by John C. Polkinghorne Preface © Copyright 2007 by John C. Polkinghorne © Wydawnictwo WAM, 2008 Redakcja naukowa dr Andrzej Gielarowski Korekta Grzegorz Korczyński Projekt okładki i stron tytułowych Sebastian Stachowski ISBN 978-83-7505-100-1 WYDAWNICTWO WAM ul. Kopernika 26 • 31-501 KRAKÓW tel. 012 62 93 200 • fax 012 429 50 03 e-mail: [email protected] DZIAŁ HANDLOWY tel. 012 62 93 254-256 • fax 012 430 32 10 e-mail: [email protected] Zapraszamy do naszej KSIĘGARNI INTERNETOWEJ http://WydawnictwoWAM.pl tel. 012 62 93 260 • fax 012 62 93 261 Drukarnia Wydawnictwa WAM ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków wydawnictwowam.pl Spis treści Przedmowa do wydania z roku 2007 ................................................. 7 Przedmowa ...................................................................................... 15 1. Świat po Oświeceniu ................................................................... 21 2. Czym jest nauka? ......................................................................... 29 3. Czym jest teologia? ..................................................................... 61 4. Natura świata fizycznego ............................................................. 88 5. Punkty styczne ........................................................................... 119 6. Poziomy opisu ........................................................................... 157 7. Jeden świat ................................................................................. 175 Słownik ważniejszych terminów ................................................... 178 Indeks ............................................................................................ 185 Przedmowa Sądzę, że naukowcy są równie skłonni do wierzeń religijnych jak i inni ludzie. Tym niemniej, na zewnątrz powstaje wrażenie, że nauka i religia w jakiś sposób się sobie przeciwstawiają. Na kogoś takiego jak ja, kto jest zarazem księdzem anglikańskim i (obecnie honorowym) profesorem fizyki teoretycznej, patrzy się niekiedy bądź ze zdziwieniem, jakie wzbudziłby widok centaura – półczłowieka, półkonia – bądź z podejrzliwością, jaką budzą w nas nazbyt ekstrawaganccy artyści. Uważam, że żadne z tych wyobrażeń nie jest słuszne. W rzeczywistości, naukę i teologię zdaje się łączyć to, iż obie te dziedziny są sposobami badania różnych aspektów rzeczywistości. Zdolne są one do dialogu, który – choć interferencje pomiędzy nimi bywają niekiedy kłopotliwe – może być owocny. Książkę tę napisałem, by bronić powyższej tezy. Dialog, o którym mowa, nie jest wolny od trudności. W swej idealnej postaci wymagałby kogoś, kto jest ekspertem w wielu dziedzinach współczesnej nauki, w dziedzinie filozofii nauki oraz teologii. Wszystko, do czego mogę pretendować to pewien poziom kompetencji w zakresie fizyki fundamentalnych praw i zjawisk Wszechświata. Jako amator od dawna interesuję się biologią, filozofią nauki i teologią, co oczywiście nie znaczy, że jestem w tych dziedzinach pro15 PRZEDMOWA fesjonalistą. Wątpię jednak by znalazł się autor, który posiadałby pełne kompetencje we wszystkich wymienionych dziedzinach. Co więcej, gdyby taki autor istniał, napisałby książkę zupełnie innego rodzaju niż ta, którą ja próbuję napisać. Byłaby to summa podparta ogromem wiedzy, a zarazem, z tej samej racji, dzieło zupełnie nieprzystępne dla większości wykształconych czytelników, którzy mogą się tymi sprawami interesować. Wydaje mi się, że istnieje miejsce dla prac o charakterze na wpół popularnym, które starają się na poważnie podjąć temat, a zarazem omówić go w sposób rzetelny nie uciekając się do szczegółowej argumentacji wymaganej w rozprawach naukowych. Książki tego rodzaju mogą przybliżyć ważne idee o charakterze ogólnym, a nawet okazać się w skromnej mierze odkrywcze. Pisanie takich książek jest dość popularne w świecie naukowym (sam napisałem dwie pozycje o tym charakterze), choć specjaliści z innych dziedzin czynią to rzadziej. Właśnie takie podejście wydaje mi się jedynym sensownym sposobem omawiania powiązań pomiędzy nauką i teologią. Jest ono zawsze otwarte na krytykę ze strony specjalistów z poszczególnych dziedzin, którzy, słusznie broniąc praw własnych dyscyplin, wszędzie chcą postawić „kropkę nad i” i skorygować każdy błędnie postawiony przecinek. Nauka, podobnie jak filozofia i teologia, została tu z konieczności przedstawiona w dość ogólnych zarysach, choć mam nadzieję, że nie jest to obraz zniekształcony. Większość przekonań o rozbieżnościach pomiędzy nauką a teologią to historycznie rzecz biorąc konsekwencje krytycznego stosunku Oświecenia. Pod wieloma istotnymi względami żyjemy w epoce pooświeceniowej, co starałem się wykazać w rozdziale pierwszym. Częścią dziedzictwa związanego z przejściem do świata nowoczesności są różne ujęcia samej metody naukowej. Ludzie czynnie uprawiający naukę często 16 PRZEDMOWA mają powody by sądzić, że wielcy przedstawiciele XX-wiecznej filozofii nauki skłonni byli skupiać się wyłącznie na jednym aspekcie złożonego przedsięwzięcia, jakim jest nauka, by następnie wyolbrzymić ów aspekt, wykluczając ujęcia komplementarne. Jak często bywa w takich przypadkach, prawda leży pośrodku, co w tym przypadku oznacza konieczność przyjęcia ostrożnej postawy krytycznego realizmu. Kwestiami tymi zajmuje się rozdział drugi. W mych przekonaniach wspiera mnie fakt, że W. H. Newton-Smith w swej profesjonalnej rozprawie o racjonalności nauki (The Rationality of Science) dochodzi, jak sądzę, do podobnych wniosków. Naukowców niekiedy trzeba przekonywać, że teologia jest dyscypliną rozumną, dysponującą własnym obszarem badanych zjawisk i posługującą się w swych badaniach własnymi kryteriami. Przedstawieniu takiego właśnie poglądu w tej kwestii poświęcony jest rozdział trzeci. Oczywiście mogłem w nim poruszyć tylko kilka tematów; mam nadzieję, że ich ilość jest jednak wystarczająca, by zakwestionować błędne mniemanie, iż dyskurs teologiczny składa się jedynie z nieuzasadnionych twierdzeń. W doświadczeniu religijnym istotnie jest coś, co wymaga badań i wyjaśniania. Piszę z pozycji chrześcijańskich, ściśle rzecz biorąc anglikańskich, lecz większa część rozważań zawartych w rozdziale trzecim sformułowana została w sposób bardzo ogólny. W rezultacie większy nacisk położyłem na osobiste doświadczenie, mniejszy zaś na tezy historyczne, które musiałbym przytoczyć gdybym pisał apologię. Tego ostatniego zadania podjąłem się gdzie indziej (zob. Istnienie świata [spojrzenie chrześcijańskiego fizyka]). Po rozważaniach wstępnych, w rozdziale czwartym przechodzę do zasadniczego tematu niniejszej książki. Przedstawiam w nim pogląd na świat uformowany przez współczesną naukę i tłumaczę, dlaczego występujący w tym obrazie 17 PRZEDMOWA świata porządek, struktury i możliwości skłoniły tak wielu myślicieli do przekonania, że kryje się w nim coś więcej niż dostrzec może „mędrca szkiełko i oko”. Nauka wydaje się prowadzić do pytań, na które sama nie jest w stanie odpowiedzieć. W rozdziale piątym w trojaki sposób omawiam powiązania pomiędzy nauką i teologią. Na omówienie to składa się obrona teologii naturalnej, uznanej przeze mnie nie tyle za dziedzinę, w której się czegoś dowodzi, ile raczej za refleksję nie pozbawioną słusznych intuicji; refleksję tę uprawia de facto wielu naukowców zadziwionych światem, który badają. Obronę teologii naturalnej poprzedzam analizą ewentualnych kwestii spornych (wiążących się przeważnie z relacją nas samych i Boga do świata fizycznego), a na koniec zachęcam do przekładania idei naukowych na język wyobraźni analogicznej. Żadna analiza światopoglądu – naukowego bądź teologicznego – nie uniknie problemu redukcjonizmu. Jeśli okazałoby się, że ostatecznie ostaje się „jedynie” fizyka cząstek elementarnych, wówczas dialog nauki z teologią sprowadzałby się do połknięcia teologii przez naukę. W rozdziale szóstym przedstawiam zarys antyredukcjonistycznej obrony autonomicznych poziomów refleksji, znajdując przy tym w samej fizyce zasadnicze źródło inspiracji. W rozdziale tym staram się też wykazać – z konieczności w sposób ograniczony i upraszczający – jak niewiele rozumiemy dziś z wzajemnych powiązań pomiędzy umysłem i mózgiem. Krótki rozdział zamykający całość niniejszych rozważań szkicuje ideę sakramentu, dostrzegając w nim obszar, na którym spotykają się naukowe i teologiczne rozumienie rzeczywistości. Myśl o tej książce powziąłem pracując jako duszpasterz w parafii Świętego Michała i Wszystkich Świętych Aniołów w Bedminster, zaś napisałem ją po objęciu funkcji pastora 18 PRZEDMOWA parafii Świętych Kosmy i Damiana w Blean. Wiernym z obu tych parafii dziękuję za życzliwą akceptację faktu, że wiele czasu poświęcałem na studia i pisanie tej pracy. Chciałbym też podziękować mojej żonie Ruth za lekturę rękopisu oraz za pomoc w korygowaniu szczegółów bibliograficznych. Pracownikom wydawnictwa SPCK dziękuję za przygotowanie książki do druku. John Polkinghorne Blean, Kent, wrzesień 1985 1 Świat po Oświeceniu Praktyki religijne i wiara w Boga wydają się zjawiskiem nieomal powszechnym, z wyjątkiem współczesnego świata Zachodu. Żyjemy w pluralistycznym społeczeństwie, w którym wiara sąsiaduje z niewiarą. Przyczynę owej wyjątkowej sytuacji upatruje się niekiedy w powstaniu nauki. Uważa się, że nasze pogłębione rozumienie świata fizycznego podważyło wiarę wielu ludzi w rzeczywistość duchową. W powyższej formie stwierdzenie to, z logicznego punktu widzenia, zdaje się opierać na błędnym wnioskowaniu. Czyż wymiar fizyczny i duchowy nie znajdują się na dwóch różnych poziomach semantycznych, i czyż fakt ten nie wyklucza bezpośredniej opozycji pomiędzy nimi, podobnie jak strona, którą Państwo w tej chwili czytają, złożona z papieru i farby drukarskiej, nie może w żaden sposób przeczyć twierdzeniu, że autor tych słów próbuje za jej pośrednictwem przekazać pewne treści? Najwnikliwsza nawet analiza jej składu chemicznego nie mogłaby wykluczyć prób zrozumienia treści poznawczych, które może zawierać. Fakt, że naukę i teologię uznano w pewnym momencie za dwie przeciwstawne sobie dziedziny domaga się nie tyle ustalenia logicznego związku, co historycznej oceny. 21 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU Nauka po raz pierwszy przybrała znaną nam, współczesną postać w XVII wieku. Badacze, którzy przyczynili się wówczas do jej rozwoju byli prawie bez wyjątku ludźmi poważnie traktującymi religijny wymiar ludzkiego życia. Wielu pierwszych członków Towarzystwa Królewskiego w Londynie było purytanami. Niektórzy sądzą nawet1, że chrześcijańska doktryna stworzenia, podkreślająca zarówno rozumność Stwórcy (dzięki której świat jest poznawalny), jak i jego wolność (w związku, z którą świat ma charakter przygodny, i może być poznany nie tyle przez spekulacje intelektualne, co przez badania empiryczne) położyła podwaliny pod rodzący się model badań naukowych. Oczywiście, niektórzy spośród pierwszych ludzi nauki mieli problemy z władzami kościelnymi i z ortodoksyjnością swoich przekonań. Trudno uznać by sprawa Galileusza przydawała Kościołowi wiarygodności, mimo iż niezupełnie chodziło w niej, jak głosi popularny mit, o konfrontację pomiędzy samotnym bohaterem, przepojonym jednym pragnieniem poznania prawdy, a mrocznymi siłami klerykalnego obskurantyzmu. Newton miał pewne trudności z przyjęciem nauki o Trójcy Świętej, jednakże ani on, ani Galileusz nie byli sceptykami; Newton żywił nawet błędne przekonanie, że jego dzieło poświęcone Księdze Daniela jest równie doniosłe co Principia. Mimo to w XVII wieku obserwujemy również początki napięcia, które uznano potem za konflikt pomiędzy nauką i religią. Tomasz Hobbes gorliwie, choć niezbyt fachowo, opowiedział się za rodzącymi się wówczas przekonaniami nawiązującymi do poglądu Demokryta, zgodnie z którym rzeczywistość to nic innego jak proces łączenia się pozostają1 Por. M. B. Foster, „The Christian Doctrine of Creation and the Rise of Modern Natural Science”, Mind 43 (1934), s. 446. 22 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU cych w ruchu atomów. Była to próba wprowadzenia poglądu materialistycznego, wedle którego w świecie nie ma miejsca na rzeczywistość myśli, nie mówiąc już o przedmiocie wierzeń religijnych. Wprawdzie niewielu autorów skłonnych było wówczas negować samodzielne istnienie umysłu, jednakże sposób, w jaki broniono wtedy tego rodzaju idei zawierał w sobie zalążek przyszłych trudności. Kartezjusz ogłosił dualizm umysłu i materii. Trudno było przy tym wyjaśnić, jak substancja myśląca i substancja rozciągła mają się do siebie nawzajem. Ostatecznie filozof musiał odwołać się do Boga, czyniąc Go gwarantem związku pomiędzy nimi. System kartezjański, dowcipnie określony przez Gilberta Ryle’a jako wizja ducha pokutującego w maszynie, niósł z sobą poważne trudności. William Temple stwierdził, że dzień, w którym Kartezjusz wymyślił swój system filozoficzny (jak mówi, zamknięty w ogrzanym pokoju) uważa za „najtragiczniejszą chwilę w historii Europy”2. Osąd ten w ustach filozofującego autora uznać można za wybaczalną przesadę, bez wątpienia jednak kartezjanizm zdradzał pewną niebezpieczną skłonność. Zamiłowanie do jasnych i wyraźnych idei doprowadziło Kartezjusza do całkowitego oddzielenia umysłu od materii, co miało umysłowi zapewnić tę samą co posiadana przez materię rangę. Jeśli jednak dokonamy zbyt ostrego podziału, uchwytność i namacalność materii może w nas wzbudzić poczucie nierzeczywistości umysłu, który nie jest w ten sposób dany. Co więcej, system kartezjański prowadzi do sztywnego racjonalizmu. Idee jasne i wyraźne są znakomite, o ile potrafimy je pomyśleć. Może się jednak zdarzyć, że w pewnych przypadkach, rozważając niektóre problemy lepiej zadowolić się twórczą niejasnością 2 W. Temple, Nature, Man and God, Macmillan, London 1935, s. 57. 23 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU niż na siłę dążyć do uproszczonych rozwiązań. Bywa tak, że jasność osiągamy kosztem złożoności, która cechuje prawdę. Nawet dziś nasza ignorancja w kwestiach powiązań umysłu z mózgiem skłania nas do skromności i ostrożności w rozważaniach na ten temat. Dopiero w mentalności Oświecenia XVIII wieku na szerszą skalę doszła do głosu chłodna, mechanistyczna wizja świata; ponieważ formułowano ją wówczas mniej surowo niż Hobbes, okazała się bardziej przekonywująca. Zadziwiający sukces jaki odniosła teoria Newtona tłumacząc zachowanie systemów fizycznych, zarówno na ziemi, jak i na niebie, skłaniał do wiary w potęgę rozumu, którego paradygmat dostrzegano w rachunku matematycznym. Faktu, że mogą istnieć poznawalne intuicyjnie aspekty rzeczywistości, których naturę stosowniej jest wyrażać w nieco mniej klarownym języku symboli, nie brano wówczas wystarczająco poważnie pod uwagę. Myśliciele Oświecenia starali się pojąć obiektywny świat ustalonego z góry ładu, odwołując się przy tym do chłodnych i jednoznacznych analiz rozumu. Uważali się za samowystarczalnych, przekonani o swej potędze i o zdolności człowieka do osiągania doskonałości. Poglądy tego rodzaju kształtowały nawet teologię. Jeśli nie popadła ona w oderwany od doświadczenia religijnego deizm, uznający Boga za siłę, która wprawiła świat w ruch, lecz od tamtej pory się nim nie zajmuje, to i tak zaczęła przemawiać zimnym, racjonalnym tonem, polegając zwłaszcza na dowodach złożonego ładu świata, jakich miała rzekomo dostarczać teologia naturalna. Zgodnie z duchem czasu zaczęto uważać Boga za Wielkiego Mechanika. Doświadczenia religijne, jeśli były mniej uporządkowane i uładzone niż udział w publicznych nabożeństwach, traktowano nader podejrzliwie. Za podstawową funkcję religii uznano umacnianie moralności. Jedną z wielkich 24 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU postaci teologii angielskiej XVIII wieku był biskup Joseph Butler, autor The Analogy of Religion (Analogia religii). Przestrzegał on Johna Wesleya3 przed niebezpieczeństwem entuzjazmu, pisząc: „pretendowanie do nadzwyczajnych objawień i darów Ducha Świętego jest rzeczą okropną, zaiste okropną”4. Niewątpliwie miał rację gdy chodzi o pretensjonalne urojenia, z czym Wesley się zgadzał. Istnieje jednak zawsze możliwość że mamy do czynienia z autentycznym doświadczeniem, które przekracza ustalone granice konwencjonalnych oczekiwań. Wesley i inni wielcy kaznodzieje odrodzenia ewangelicznego byli wyrazicielami protestu religii przeciwko zimnemu racjonalizmowi Oświecenia. Ich kazania o ludzkiej grzeszności mogły być wprawdzie naznaczone niezdrowym poczuciem winy, lecz wyrażały bardziej realistyczną opinię na temat skażonej grzechem kondycji ludzkiej niż poglądy filozofów, głoszących idealistyczne idee o zdolności człowieka do osiągnięcia doskonałości. Wkrótce podniosły się i inne głosy protestu przeciwko panującemu powszechnie racjonalizmowi. Poeci i artyści Romantyzmu intuicyjnie odrzucali bezduszną analityczną metodę Oświecenia, które, jak to ujął Wordsworth, zabijało, by dokonać sekcji zwłok. Wyższość myślenia symbolicznego nad naukowym wyraził z mistyczną emfazą William Blake: „Cóż to, spytasz, gdy słońce wschodzi, czyż nie widzisz okrągłej tarczy ognia, czegoś w rodzaju złotej gwinei? O nie, nie, mój drogi, widzę niezliczone zastę3 John Wesley (1703-1791), teolog angielski, współtwórca metodyzmu [przyp. tłum.]. 4 Cyt. za: J. Wesley, Works, Zondervan, Grand Rapids 1958-1959, 13:449 [por. J. Wesley, Poucz mnie o tym, czego nie wiem. Zbiór kazań, tłum. K. Kuczma, Wydawnictwo Pielgrzym Polski, Warszawa 2001, kazanie 13, s. 137-148 – przyp. tłum.]. 25 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU py niebieskie, wołające: «Święty, święty, święty, Pan Bóg Zastępów»”5. Wizja Blake’a była niewątpliwie niezwykła i poruszająca, lecz mimo to zbyt swoista, aby wywrzeć jakiś szerszy wpływ. Wraz z nadejściem wieku XIX nastała era, w której światło rozumu zdawało się świecić jeszcze większym blaskiem, oświetlając każdy szczegół świata, w każdym calu zrozumiałego i określonego. Clerk Maxwell uporządkował zjawiska elektromagnetyczne, wymykające się dotąd opisowi mechaniki Newtona. Zasady fizyki zdawały się tworzyć zupełny system. Pozostawało jedynie stosować je do rozwiązywania poszczególnych problemów. Przede wszystkim zaś Darwin wykazał, że selekcja wynikająca ze współzawodnictwa jest w stanie oddzielić korzystne mutacje od przypadkowych zmian, stwarzając w ten sposób wrażenie, że możliwy jest projekt nie wymagający ingerencji Projektanta. Jedyny, jak się zdawało, przekonywujący dowód na istnienie Boga, któremu teologowie XVIII-wieczni przypisywali tak wielkie znaczenie, okazał się fatalną pomyłką. Paley porównał możliwość powstania złożonej struktury świata w wyniku przypadku do prawdopodobieństwa, że szereg przypadkowych przyczyn spowodował powstanie zegarka. Teraz jednak wydawało się, że mimo wszystko mamy przed sobą zegarek, którego wcale nie musiał montować zegarmistrz. Żadna z tych teorii logicznie rzecz biorąc nie przeczyła ani prawdziwości doświadczenia religijnego, ani istnieniu Boga. Mimo to przyczyniły się one w powszechnym przekonaniu do marginalizacji tego typu przekonań. Podobnie jak Laplace, którego dowód na wewnętrzną stabilność systemu słonecznego unieważnił opinię Newtona, że Bóg od czasu do 5 W. Blake, „A Vision of the Last Judgment”, w: Descriptive Catalogue, 1810. 26 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU czasu koryguje orbity planet by się zanadto nie rozbiegły, ludzie poczuli, iż niepotrzebna im jest hipoteza Boga. Mentalność Oświecenia zebrała swe gorzkie żniwo, i wielu ludzi straciło wiarę. Jakby za sprawą szczególnej ironii losu, gdy dobiegł końca XIX wiek, zaczęła się rozpadać wiara w zasadność metod i poglądów samego Oświecenia. Żyjemy obecnie w epoce pooświeceniowej. Zasadniczą cechą myśli Oświecenia było żądanie, by pozwolić jasnemu światłu rozumu rozproszyć mroki niewiedzy i wyjaśnić tajniki obiektywnego i określonego świata. Do dziś w stanie nienaruszonym nie ostał się właściwie żaden element powyższego opisu. Odkrycia psychologii głębi zmieniły nasze poglądy na działanie rozumu ludzkiego. Jesteśmy czymś więcej niż tylko racjonalną jaźnią. To, na czym dokładnie polegają rządzące psychiką sprzeczności jest przedmiotem sporu pomiędzy Freudem, Jungiem i ich uczniami. Jest jednak oczywiste, że w naszych umysłach przeciwwagę dla świadomości stanowi pewien nieświadomy element, zarazem twórczy, chaotyczny i obfitujący w symbole. Owe głęboko ukryte w nas pokłady duchowe domagają się naszej uwagi, a same z kolei wpływają na jaźń, której jesteśmy świadomi. W każdym z nas jest coś z wizjonera Blake’a. W tym samym czasie gdy psychika ludzka odkryła przed nami swe mroczne i nieuchwytne głębie, świat fizyczny okazał się przeczyć założeniom, jakoby jego fundament był obiektywny i określony. Od Heisenberga dowiedzieliśmy się, że jeśli wiemy jak zachowują się elektrony i inne cząstki elementarne, to nie wiemy gdzie są, a jeśli wiemy gdzie są, to nie wiemy jak się zachowują. Ze sformułowanej przez niego zasady nieoznaczoności wynika niemożność utworzenia obrazu świata zjawisk kwantowych. Naiwny obiektywizm jest 27 1. ŚWIAT PO OŚWIECENIU postawą niezgodną ze statusem jego mieszkańców. Co więcej, kapryśny charakter zjawisk opisywanych przez teorię kwantów burzy granice ścisłego determinizmu. Ogólnie rzecz biorąc, możemy podać jedynie prawdopodobieństwo wystąpienia różnych wyników przeprowadzanych eksperymentów i nic nie usprawiedliwia oczekiwania, że w określonych warunkach pojawią się określone rezultaty. Świat, jaki poznaliśmy w XX wieku jest o wiele bardziej tajemniczy i pełen cieni niż ten, którego istnienie przyjmowano w wieku XVIII i XIX. Fakt ten sam z siebie nie stanowi powodu do religijnego entuzjazmu. Starożytni Hebrajczycy dobrze znali niebezpieczeństwo, jakie niosą z sobą wody chaosu. Nasz wiek był świadkiem kolejnych form kultu Absurdu, niszczącego prawdziwe poznanie i rozumienie. Uznanie granic racjonalności, obiektywności i determinizmu nie oznacza porzucenia wiary w rozum, szacunku dla rzeczywistości czy poszukiwania ładu. Może ono za to prowadzić do większej otwartości na różnorodność świata i form, w których go doświadczamy, a także do uznania, że poza poznaniem naukowym, wyrażonym w ilościowym języku matematyki, istnieją równie niezbędne formy poznania religijnego, wyrażane w jakościowym języku symboli. Celem tej książki jest ocena i obrona tej właśnie tezy. Naszym pierwszym zadaniem będzie ocena samej nauki, gdyż jej metody i wyniki badawcze także podlegają zagrożeniu ze strony cechującej wiek XX tendencji do kwestionowania oczywistości.