POLECAMY - e

Transkrypt

POLECAMY - e
4
27 STYCZNIA–2 LUTEGO 2014
POLECAMY
D MDZIN
ZINA RISHVILI
H
FOT. PAP/DPA
53–60
SOCZI: IGRZYSKA PUTINA
92 WOJNA DOMOWA W KIJOWIE
POLACY MOCNI JAK NIGDY
JAN ROKITA
Ž[
NA POCZĄTEK
6
9
9
10
10
43
SPÓR O TESTAMENT PAPIEŻA
47
KOWBOJ CEJROWSKI
TRENDY I OWĘDY
RYSZARD MAKOWSKI
KORSUN CHILI KORSUN
TYSIĄCE ZNAKÓW
FELIETONY
85 JERZY
JACHOWICZ, PIOTR SKWIECIŃSKI
MILENA KINDZIUK
Ž[
HISTORIA
RYSZARD MAKOWSKI
86 EMIGREJTAN
WOJCIECH WENCEL
OKUPACJA
90 NOWA
ANDRZEJ KRZYSTYNIAK
Ž[
KRZYSZTOF FEUSETTE
W SIECI KULTURY
ŚWIETLIK W SIECI
WYCINKI WARZECHY
15
PATRIOTYZM NA DZIŚ
67
ŁUKASZ WARZECHA
ŚWIAT
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
67
DOROTA ŁOSIEWICZ
Ž[
GAFY JENNIFER LAWRENCE
61
WIKTOR ŚWIETLIK
14
NIEMIEC NA DZIŚ
95 POLITYKA
MARIUSZ MUSZYŃSKI, KRZYSZTOF RAK
ZE SCENY I ZZA KULIS
ADAM CIESIELSKI
DLA POLSKI
98 DROGA
KINGA DYGULSKA-JAMRO
LITERATURA SPOD LADY
WOJCIECH LADA
68 ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM PASZKIEM
LECH MAKOWIECKI
Ž[
EFEKT WYBUCHU
MAREK PYZA
Ž[
SŁUŻBY NIE ZAPOMINAJĄ
73
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
SKARB POD LUPĄ
ADAM CIESIELSKI
POLSKIM KAPITAŁEM
108 SILNI
ROZMOWA ZE STANISŁAWEM KLUZĄ
TEST (NIE)SCENICZNY
KAMILA ŁAPICKA
124
ŁUKASZ ADAMSKI
Ž[
76
PODWÓJNE STANDARDY
PRZEDBIEGI KOALICYJNE
78
OWSIAK – IDOL NA ZAMÓWIENIE
Z ADAMEM BIELANEM
34 WYWIAD
ANNA WOJCIECHOWSKA
27 STYCZNIA–2 LUTEGO 2014
Ž[
FOT. ANDRZEJ WIKTOR (X2)
Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z JANEM RULEWSKIM,
senatorem Platformy Obywatelskiej, działaczem opozycji antykomunistycznej
Ile zostało z „Solidarności” we współczesnej
Polsce?
Pozostała nam czkawka albo ładniej mówiąc – echo. Bo jednak to echo ciągle słychać.
Bije ono w piersiach członków związku,
sympatyków, lecz także w piersiach przeciwników. Słychać je także w czasie kampanii wyborczych, bo przecież każda partia,
z wyjątkiem postkomunistów, nawiązuje
do „Solidarności”. Także Platforma Obywatelska jedno ze swoich skrzydeł budowała
w nawiązaniu do „S”.
zamykano zakłady, a te, które ocalały, dzielono na dziesiątki spółek i spółeczek. To
też niszczyło „S”, bo w jednym zakładzie
pojawiały się sprzeczne interesy. Rozbijano
wspólnoty. Wojna na górze przypieczętowała upadek.
Cios stanu wojennego realnie złamał związek?
Po tym już się nie podnieśliśmy. Bo „Solidarność” lat 1980–1981 była tworzona od dołu,
a ta druga już od góry, za pomocą „dekretów”, także przy użyciu metod infiltracji.
Na to pozwalali także ludzie „Solidarności”. Wielu Polaków ma wrażenie, że część
elit związkowych zdradziła robotników,
te miliony, które dały im siłę. Uderza np.
obojętność na los tysięcy zakładów pracy.
Ale zadziwia też skłonność ludzi wywodzących się ze związku do udziału w krucjacie
antykościelnej. A przecież w latach 80. nie
przeszkadzały im sztandary maryjne.
Nie ma mowy o zdradzie. Nie mówię o poszczególnych osobach czy grupkach, mówię
o ogólnym obrazie. Możemy co najwyżej mówić o opuszczeniu, o uznaniu „Solidarności”
za akt historyczny i przejściu do urządzania
życia w innych strukturach. Wielu uznało, że
to była przygoda, jak pierwsza narzeczona,
która już minęła.
Przez te 10 lat komuniści dokonali selekcji
kadr „S”?
Tak było. Najbardziej niszczące okazało
się wypychanie – przemocą lub namową –
ludzi na emigrację. To bardzo zaszkodziło.
Bo internowanie, areszty, umacniały nas,
rodziły się ważne tytuły moralne, ożywała
tradycja romantyczno-akowska, szlifowały
się charaktery. Ekspulsja zaś przerywała
wszystko. Później, już po roku 1989, masowo
Nic nie można było zrobić? Gdy padał Romet, na szczęście coś ocalało, gdy teraz padł
Zachem w Bydgoszczy, nie przychodzili do
pana ludzie, prosząc: Janku, senatorze,
zrób coś?
Przychodzili. Siedzieli na panów miejscu.
Wielu przychodziło. Ale musicie panowie
zrozumieć, że my wówczas, w 1989 r., znaleźliśmy się w próżni. To tylko częściowa
prawda, że sami przewróciliśmy komunizm.
Komunizm sam się zapadł, do środka, w wyniku utraty sił i wiary janczarów. Lecz także
pod naporem siły amerykańskiej i ewangelii
Jana Pawła II. Wówczas nie mieliśmy scenariusza. Nie dopłynęliśmy tam, dokąd chcieliśmy. Pojawił się scenariusz Balcerowicza,
jedyny, jaki był, i on wygrał.
Można było przejść tę zmianę łagodniej,
by coś ocalić? Można było uratować polski
przemysł, dziś szczątkowy?
Niezależnie od tego, co myślę o kapłanie
polskiego kapitalizmu, czyli o Balcero-
Stocznie działające w NRD i dziś pracują.
Nie wszystkie! I z jakim wsparciem z Unii
Europejskiej, podobnie jak nasze.
Nic nie mogło ocaleć?
Te zakłady były zadłużone i zacofane, nieprzyzwyczajone do konkurencji. Gdy otworzono rynek, nie miały wielu szans. A rynek
trzeba było otworzyć, by włączyć polską gospodarkę w międzynarodowy podział pracy,
napełnić wygłodzony rynek. To włączenie
ostatecznie się nie udało. Nie zajęliśmy swojego miejsca, nie mamy branży, która by nas
niosła. Tu polegliśmy. Pytanie, czy mogło być
inaczej, jest otwarte. Moje doświadczenia są
jednak takie, że te wszystkie zakłady były
w stanie fatalnym. Zachodni inwestorzy woleli budować w polu, niż przejmować choćby
budynki, bo te budynki były zawilgocone,
źle zrobione i do niczego się nie nadawały.
Nowoczesne maszyny nie mogły w nich
pracować.
Zdarzają się kopie lepsze od oryginału – mawiał mój nauczyciel
rysunku, przedwojenny absolwent ASP. Stwierdzenie starego
profesora malarstwa staje się aktualne w dzisiejszej Polsce.
Nie dotyczy dzieł sztuki, choć sztuką jest skopiowanie systemu
politycznego tak, by był doskonalszy niż pierwowzór
MAREK
KRÓL
publicysta,
były redaktor naczelny
tygodnika „Wprost”
Z
ręby tego systemu powstały przy
okrągłym stole w 1989 r. Transformacja komunizmu miała doprowadzić nas do demokracji parlamentarnej
i wolnego rynku. Dość szybko postkomuniści
przyzwyczajeni przez lata do dyktatury monopartii przekonali się, że mogą zwyciężać
w wolnych wyborach. Już w 1993 r. wygrały
w nich dwie partie postkomunistyczne – SLD
i PSL. Wtedy to po raz pierwszy zadziałał
mechanizm, który obecnie PO rozwinęła
perfekcyjnie. Polega on na umiejętnym dezawuowaniu konkurencji politycznej. Zgodnie z zasadą znaną od dawna w Ameryce,
że w wyborach zwycięża ten, kto wywoła
większą nienawiść do konkurencji politycznej. Wówczas, w 1993 r., większość mediów
sprzyjała stronie solidarnościowej, faworyzując szczególnie Unię Wolności. Mimo to
partia Mazowieckiego i Geremka poniosła
bolesną klęskę, uzyskując tylko 74 mandaty
w Sejmie. Wybory wygrały SLD (171 manda-
tów) oraz PSL (132 mandaty). Skonfliktowane
partie postsolidarnościowe same zapracowały na swoją porażkę.
Trudno w to uwierzyć, ale już w 1991 r.
w badaniach opinii publicznej ponad 50 proc.
Polaków uważało, że ugrupowania solidarnościowe wpędziły Polskę w stan chaosu
i ubóstwa. Dwa lata później, przed wyborami, ponad 64 proc. respondentów deklarowało niechęć do rządów solidarnościowych.
Równocześnie spadała dezaprobata dla postkomunistów. W 1993 r. zaledwie 47 proc. Polaków źle oceniało czasy PRL. Zapewne przyczyniły się do tego również bolesne reformy
Balcerowicza, ale decydujący wpływ miało
poczucie niestabilności władzy oraz chaos.
Gorzej już było, przekonywał SLD, głosząc
hasło: tak dalej być nie musi, niech reformy
służą ludziom.
Te wybory z 1993 r. miały fundamentalne
znaczenie. Pokazały, że pamięcią społeczną
da się manipulować do tego stopnia, iż reprezentanci znienawidzonego jeszcze niedawno
systemu mogą wygrać wolne wybory. Lansowanie w mediach postępowej amnezji jako jedynie słusznej przeciwwagi wobec nienawistnej pamięci historycznej szybko przyniosło
efekty. Poczucie bezpieczeństwa, stabilności
i przewidywalności to najlepiej sprzedający
się produkt w marketingu politycznym.
Rządzący już drugą kadencję Donald Tusk
okazał się pojętnym uczniem w tej demokratycznej szkole życia. Co prawda wcześniej
przez 20 lat pobierał nauki, przechodząc
przez wszystkie szczeble kariery politycznej. Udało mu się jednak skonstruować z PO
wehikuł, którego prototyp osiągnął sukces
w 1993 r. Ten niezbyt wybijający się w czasach „Solidarności” opozycjonista stworzył
system, który był nieosiągalny dla Leszka
Millera, lecz którego fundamenty budował
Aleksander Kwaśniewski. System ten nazywam pomunizmem, gdyż łączy w sobie
pewne cechy komunizmu z fasadową demokracją i pozornie wolnym rynkiem. I w tym
właśnie przypadku, jak mawiał mój stary
profesor, kopia jest lepsza od oryginału.
W PRL od samego początku władza była
z sowieckiego nadania i do tego kontrolowana przez Rosję. Utrata zaufania w Moskwie
powodowała natychmiastowy koniec kariery
funkcjonariusza partii czy rządu. Dobre relacje z radzieckimi figurami zapewniały nie
tylko bezpieczeństwo, ale i karierę. Dzisiaj
w Polsce wszystko się zmieniło, by zostać
po staremu. Rosja poprzez rozbudowaną
agenturę wpływu w mediach, zwłaszcza
w telewizji oraz w środowiskach kultury
i nauki, decyduje de facto, kto sprawuje władzę w Polsce. Rządzą tak naprawdę nie
27 STYCZNIA–2 LUTEGO 2014
i razem z prezydentem Komorowskim pomaszeruje w radosnym pochodzie poparcia
partii i rządu.
Na szczęście pomuniści podobnie jak
komuniści, choć wspierani przez tzw. autorytety kultury, nauki i mediów, nie potrafią narzucić nowych świeckich obyczajów.
Trzeciomajowy „Orzeł może” wykazał się
taką impotencją, że przykro było patrzeć
na kastrata. Dominacja medialna partii
95
5
ŚWIAT
mogła oddać władzy, ponieważ tylko ona
gwarantowała nienaruszalność sojuszu
z ZSRS, a tym samym nienaruszalność
granic, pokój i bezpieczeństwo. Większość
Polaków przyjmowała to do aprobującej
wiadomości, bo lepsze było to niż wejście
sowieckich sołdatów. Wychowawcza funkcja
masakry w Budapeszcie w 1956 r. i bratniej
inwazji w Czechosłowacji w 1968 r. odegrała
swoją rolę nie tylko w Polsce. Wejdą, nie
wejdą sowieccy – to był dylemat w czasie
każdego buntu, od Poznania w 1956 r. aż do
schyłku PRL. Z sowieckiego straszaka korzystali rządzący w PRL, a Mieczysław Rakowski powtarzał, że zmiany geopolityczne
wywołane przez wojnę może zmienić tylko
następna wojna.
Pomuniści wykorzystali podobnie jak komuniści ten lęk przed
Ruskimi, tłumacząc swoją
impotencję po katastrofie
smoleńskiej. Donald
Tusk, nakłaniany do
96
Kanclerz Gerhard Schröder zapoczątkował
rozluźnienie związków z Zachodem na rzecz
wzmocnienia aktywności na Wschodzie.
Na zdj. z prezydentem Rosji
Władimirem Putinem
27 STYCZNIA–2 LUTEGO 2014
MARIUSZ
MUSZYŃSKI
prawnik,
profesor Uczelni Łazarskiego
KRZYSZTOF
RAK
publicysta międzynarodowy,
wykładowca akademicki
N
owa koalicja CDU/CSU-SPD będzie
kontynuować stopniową reorientację niemieckiej polityki zagranicznej. Zmianę tę zapoczątkowali przed 15 laty
kanclerz Gerhard Schröder i kierowana
przez niego czerwono-zielona koalicja (SPD-Zieloni). Jej istotą będzie narodowy egoizm,
rozluźnienie związków z Zachodem na rzecz
wzmocnienia aktywności na Wschodzie
i budowy trójkąta Berlin–Moskwa–Pekin.
W ten sposób jednowektorowa polityka
zachodnia zastąpiona zostanie wielowektorową polityka globalną (Weltpolitik),
w której szczególne znaczenie będzie mieć
kierunek wschodni.
Kontury porządku
pozimnowojennego
i rządu przypominająca
monopol PZPR ma swoje
zalety, ale i wady. Telewizja
i prasa uzależnione od rynku
reklam, który w 90 proc. kontrolowany jest przez rządzących, uprawia coraz prymitywniejszą propagandę
sukcesu władzy. Służalczość dziennikarzy
telewizyjnych wobec partii i rządu jest niestety zbyt dobrą kopią stylu peerelowskich
funkcjonariuszy TVP. Wygląda to tak, jakby
przekaz telewizyjny był skierowany tylko do
elektoratu postpeerelowskiego. Wadą tego
systemu jest nadsterowność oraz nieprzewidywalność wajchowego, który w każdej
chwili może zmienić narrację medialną.
Szczęście w tym nieszczęściu medialnym
polega na tym, że na razie poza Platformą
wajchowy nie ma wyboru. SLD jest jeszcze
zbyt słaby, PSL dogorywa, a palikociarnia
zgrała się bardzo szybko. Z tego manewru
wajchowego wykluczone jest PiS jako ugrupowanie antysystemowe (antysocjalistyczne
w PRL).
Pomunizm odtworzył dawny peerelowski
podział na reżimową partię władzy otoczoną
przez pasożytnicze stronnictwa. PZPR nie
Ž[
NIEBEZPIECZNA STRATEGIA
DRANG NACH OSTEN –
NOWA NIEMIECKA
POLITYKA GLOBALNA
10/0114/F
Minęło ledwie 30 parę lat, a tamto wyjątkowe doświadczenie wydaje się kosmicznie
wręcz odległe. Żołnierze Wyklęci walczyli
Dlaczego tak się dzieje?
„Solidarność” jednak poległa na pobojowisku, które urządził nam Jaruzelski. Duża
część Polaków uważa, że nasz związek nie
miał racji. Nie miał racji w latach 80. i nie
miał racji na początku III RP, gdy wielu ludzi
„S” weszło do struktur władz i wprowadzało
nowy ustrój. To był szeroki zaciąg nie tylko
w centrali, ale również w gminach i województwach. Jednolita wspólnota prześladowanych się rozpadła.
wiczu, muszę powiedzieć, że stan naszej
gospodarki był obiektywnie dramatyczny.
W latach 80. pracowałem w jednym z lepszych wówczas zakładów i widziałem, jak
ta firma konała. To wszystko było oparte
na sfałszowanym rachunku. Zresztą dlatego właśnie powstała „Solidarność”,
szczególnie w przemyśle metalowym,
w stoczniach. Bo tam robotnicy widzieli,
że wszystko się sypało, 1 zł inwestycji dawał
87 gr zwrotu. Różnicę pokrywano przycinaniem norm, naciskiem na wydajność, co
z kolei wywołało bunt. Wiedzieliśmy, że
gospodarka leży.
DEMOKRACJA
POMUNISTYCZNA
ci, którzy formalnie są przy władzy, lecz
ci, którzy kontrolują media poprzez swoich
agentów wpływu wspieranych przez rzesze
rezonatorów. Wie o tym doskonale Donald
Tusk. Zauważywszy kiedyś gwałtowną
zmianę narracji przekazów telewizyjnych,
wypowiedział znamienne słowa: „Ktoś przełożył wajchę”. Ów ktoś to elegancka nazwa
dyspozytora, który poprzez media zarządza
opinią publiczną w Polsce. W telewizji od
czasów PRL rządzą całe pokolenia agentury
wpływu z dokooptowanymi użytecznymi
idiotami dziennikarstwa. Telewizja,
zwłaszcza w kraju, w którym czytelnictwo gazet jest na niskim
poziomie, ma decydujący
wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Wszelkie tzw. badania
opinii na temat partii
i polityków wykazują jedynie skalę rażenia propagandy telewizyjnej.
Jedyną przeszkodą w monopolizowaniu przez rządzących opinii Polaków jest Kościół.
Dlatego od lat postsowiecka agentura
wpływu przypuszcza na niego opętańczy atak. Wspiera ją – tak jak w PRL –
grupa księży patriotów. Pomunizm do
tego stopnia zbliżył się do komunizmu, że
SLD proponuje ustawowo zakazać agitacji politycznej w kościołach. Kiedyś w PRL
esbecy nagrywali kazania księży. Teraz
zapewne trzeba będzie, w ramach ABW,
powołać jakieś oddziały policji politycznej.
Leszek Miller i jego kompani zapomnieli,
że konstytucja zapewnia wolność słowa
wszystkim, także duchownym. I dlatego
postępowi księża, jak np. Kazimierz Sowa,
mogą popierać Platformę, a reakcyjny kler
może sympatyzować z PiS. Władza, która
miała skłonności totalitarne, nie cierpiała
niezależnego Kościoła.
Kiedyś komuniści walczyli z nim wspierani przez medialną agenturę wpływu. Dziś
robią tak pomuniści. Cel pozostaje taki sam:
wyrwać kotwicę polskości, jaką jest Kościół
katolicki. Pomunizm ma większe możliwości, bo nie został naznaczony bezpośrednio
piętnem sowieckiego totalitaryzmu. To
oczywiście pozory, gdyż pomunizm innymi
metodami realizuje ten sam cel, jaki miał
komunizm. Chce uzyskać nieograniczoną
władzę nad obywatelem, nad jego myślami,
poglądami i opiniami. Taki postępowy obywatel, wolny od religijnych miazmatów, to
ideał pomunizmu. Pomunistyczny obywatel nie będzie 11 listopada skandował nacjonalistycznych, zdaniem reporterki TVN,
haseł typu: „Bóg, honor, ojczyzna”. Pomunistyczny obywatel założy różowe okulary
RYS. BARTŁOMIEJ STEFANOWICZ
Nie pytają pana ludzie, gdzie się podziała
nasza „Solidarność”, ten wyjątkowy na
skalę dziejową ruch narodowy?
Raczej grzmią. Wczoraj nawet dostałem taki
mejl. Ale ci pytający też nie bardzo wiedzą,
jak dziś powinna wyglądać „Solidarność”,
czym powinna być.
70 lat temu, a poruszają miliony, przyciągają swoim mitem młodzież. A wokół „S” –
cisza.
Powiem mocniej: nawet piłsudczycy przebijają nas żywotnością, choć mija już 100 lat
od wymarszu z Oleandrów. Żadnego z nich
nie ma już na ziemi, jednak trwałość ich
mitu jest imponująca. Wciąż nadaje się imię
Marszałka mostom, ulicom, różnym budynkom. Imię „Solidarności” nadaje się rzadko.
I coś jeszcze zaobserwowałem: gdy umierają
działacze „S”, ci pierwsi założyciele, było ich
kilkaset tysięcy, w nekrologach rzadko jest
jakaś wzmianka o tej ich karcie. Raz tylko
takie zdanie znalazłem. Nie ma poczucia
dumy. Odbieram to z dużą przykrością. Tym
bardziej że gdy umierają partyjniacy, to eksponują: „Umarł działacz społeczny”.
Tak po prostu?
„Solidarność” wybuchła jako ruch Kolumbów, którzy płynęli do Indii po złoto. Tym
złotem był realny socjalizm z ludzką twarzą.
Ale w 1989 r. nieoczekiwanie wylądowaliśmy
nad Zatoką Hudsona, w liberalizującym się
wówczas świecie Reagana i Thatcher. I te stosunki znad Zatoki Hudsona, zbyt dosłownie,
za sprawą doktryny Balcerowicza, przeniesiono do Polski. I dlatego nasz kapitalizm ma
tak silnie egoistyczny rys. To inny kapitalizm,
niż my sobie wyobrażaliśmy. Inny niż model
szwedzki, niemiecki czy nawet angielski.
OBNAŻENI
130 ANDRZEJ
ZYBERTOWICZ
38
Ž[
POLITYKA I PROPAGANDA
FELIETONY
MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI
FOT. EAST NEWS/RIA NOVOSTI
ROZMOWA
127
BARBARA STANISŁAWCZYK
CZY TO SĄ SADYŚCI?
80 WALDEMAR
ŻYSZKIEWICZ
WARTOŚCI
ZGUBIONE
ZA OKRĄGŁYM
STOŁEM
KATARZYNA ŁANIEWSKA
PROF. MIŁOWSKIEMU W HOŁDZIE
126 ROBERT
MAZUREK
KONRAD SZYMAŃSKI
29
KRAJ
CO MNIE WKURZA
ANGIELSKI O IDIOMACH
125 PAWEŁ
KORSUN
OPINIE
STANISŁAW JANECKI
Ž[
NA KONIEC
ADAMSKI POLECA
Z JANEM RULEWSKIM
28 ROZMAWIAJĄ
JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY
28
104 JANUSZ SZEWCZAK
PIOTR ZAREMBA
ROZMOWY KONTROLOWANE
25 KRZYSZTOF CZABAŃSKI
Ž[
WIRTUALNE DUETY
74
JERZY JACHOWICZ
KRYSTYNA GRZYBOWSKA
GOSPODARKA
70
73
KRAJ
KTO MA PROBLEM Z OBOZAMI
102
DOBRY DUCH EGIDY
TEMAT TYGODNIA
32
MIĘDZYNARODÓWKA
82 ANTYPOLSKA
JAN POLKOWSKI
MAREK KRÓL
CO BĘDZIE Z...?
52 ŁOSIEWICZ,
RYBIŃSKA, KRAUZE
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
MISZMASZ
22
DEMOKRACJA POMUNISTYCZNA
PRZEGLĄD TYGODNIA
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
12
16
37
Berlin i Moskwa będą się liczyć w rozgrywce światowej tylko pod
warunkiem, że wspólnie stworzą oś. Niemcy do tego duetu chcą
wciągnąć także Chiny, by sięgnąć po pozycję międzynarodowego
hegemona. W Unii Europejskiej już rozdają karty
Do momentu zjednoczenia w 1990 r. Niemcy
skupiały swoje wysiłki na związaniu się z Zachodem (Westbindung). Uważały bowiem,
że przyszłe zjednoczenie może dokonać
się tylko wtedy, gdy Waszyngton i jego sojusznicy zwyciężą w zimnej wojnie. Z tego
powodu Bonn na początku lat 50. odrzuciło
sondażowe propozycje Stalina: zjednoczenie w zamian za neutralność. Konsekwencją
tej decyzji było podporządkowanie polityki
niemieckiej strategii Waszyngtonu i ścisłe
uzgadnianie polityki europejskiej z Paryżem.
Ta zachodnia jednowektorowość znalazła
propagandowy wyraz w ukutym później sloganie, że polityka zagraniczna RFN nie jest
polityką niemiecką, a europejską.
Zjednoczenie Niemiec i upadek sowieckiego systemu państw satelickich musiało
spowodować zmianę w polityce Bonn,
a potem Berlina. Niemieckie elity nie forsowały jej zbytnio, miały bowiem świadomość obciążeń historycznych i własnych
wewnętrznych problemów związanych
z wchłonięciem landów wschodnich. Przewartościowanie nastąpiło dopiero pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, gdy kanclerzem
został socjaldemokrata Gerhard Schröder.
Wtedy to doszło do pierwszych rozdźwię-
ków z Waszyngtonem (spór o wojnę w Iraku)
i zawiązania strategicznego sojuszu energetycznego z Moskwą (decyzja o budowie
Gazociągu Północnego) oraz politycznego
podporządkowania Niemcom krajów środkowoeuropejskich w trakcie negocjowania
ich członkostwa w UE.
Dziesięć lat później pod koniec pierwszej dekady XXI w. Niemcy stały się samodzielnym przywódcą na kontynencie europejskim. Doprowadził do tego splot wielu
okoliczności: kryzys w strefie euro, słabość
polityczna Francji i Włoch, powrót Wielkiej
Brytanii do splendid isolation oraz zdominowanie krajów środkowoeuropejskich. Pozycja Niemiec poprawi się w listopadzie 2014 r.
wskutek wejścia w życie zmian przewidzianych jeszcze w traktacie lizbońskim. Berlin
uzyska nad swoimi partnerami w UE kolejną
znaczącą przewagę, zwiększy wpływ na decyzje podejmowane w ramach UE dzięki reformie systemu głosowania w Radzie.
Misja na Wschodzie
Berlin nie będzie jednak w pełni wykorzystywał swojej potęgi na Zachodzie. To mogłoby
sprowokować powstanie antyniemieckiej
koalicji w ramach UE. Wbrew oczekiwaniom i marzeniom części niemieckich elit
WE WŁASNYM
REGIONIE NIEMCY
PROWADZĄ POLITYKĘ
HEGEMONIALNĄ.
KRAJE ŚRODKOWEJ
EUROPY UCZYNIŁY
BOWIEM SWOIMI
GOSPODARCZYMI
SATELITAMI
Niemcy nie osiągnęli wcale pozycji hegemonialnej w Europie Zachodniej. Ujmując
potęgę poprzez potencjał demograficzny
(liczba ludności) i gospodarkę (wysokość
PKB), dojdziemy do wniosku, że Francja
i Włochy to dwa mocarstwa, które nie tylko
mogłyby równoważyć mocarstwowość Niemiec, lecz razem mające nad nimi przewagę.
Z tego powodu Berlin stosuje wobec swoich
zachodnich partnerów metodę marchewki,
a nie kija. Pokazuje to najnowszy projekt
Merkel mający na celu wzmocnienie dyscy-
pliny budżetowej w strefie euro. Nie polega
on na karaniu, lecz na koncepcji stworzenia
specjalnego funduszu, z którego nagradzano
by państwa przeprowadzające reformy. A ponieważ największym płatnikiem w tym funduszu byłby Berlin, nietrudno się domyślić,
dla kogo w pierwszej kolejności miałyby być
korzystne wymagane reformy.
Projekcja niemieckiej mocarstwowości
odbywa się za to w kierunku wschodnim.
Tym bardziej że dla Paryża, Rzymu, Madrytu
czy Londynu państwa leżące na wschód od
Renu nie stanowią strefy uprzywilejowanych
interesów. Także Waszyngton pozostawił
Berlinowi wolną rękę na Wschodzie, ograniczając swoją polityczno-wojskową obecność
w Europie.
W swoim regionie Niemcy prowadzą
politykę hegemonialną. Kraje środkowoeuropejskie uczyniły bowiem swoimi gospodarczymi satelitami. W ich bilansie
handlowym na Niemcy przypada od 20
do 40 proc. ogółu obrotów. Jednak Berlin
nie jest „dobrym” hegemonem, ponieważ
wykorzystując region, nie dba o interesy
swoich satelitów. Podporządkowuje je
Moskwie – swemu partnerowi strategicznemu. Tworzy uwarunkowania, w których
kraje środkowoeuropejskie są zmuszone
przepłacać za dostawy rosyjskiego gazu.
W roku 2012, jak podała rosyjska gazeta
„Izwiestia”, Polska za 1000 m3 rosyjskiego
gazu płaciła 526 dol., Czechy – 503 dol.,
Słowacja – 429 dol., podczas gdy Niemcy
tylko 379, mimo iż gaz był tam tranzytowany właśnie przez terytorium państw
środkowoeuropejskich. A to oznacza, że np.
w perspektywie dekady Moskwa z Europy
Środkowo-Wschodniej ściąga haracz w wysokości dziesiątków miliardów dolarów.
Niemcy bez trudu mogłyby zmienić tę
sytuację, gdyby zainicjowały powstanie
pierwszego niezależnego od złóż rosyjskich
gazociągu łączącego wybrzeże Morza Bałtyckiego z Europą Południową. Gazociągiem tym można by przesyłać o wiele tańszy gaz z terminali LNG umiejscowionych
w portach na wybrzeżu Bałtyku (pierwszy
powstanie pod koniec 2014 r. w Polsce,
w porcie Szczecin/Świnoujście). Zamiast
współpracy ze swoimi satelitami Niemcy
wybudowały taki gazociąg razem z Rosją
(OPAL). Zostanie on wyłączony z regulacji
unijnych i będzie transportować jedynie paliwo Gazpromowskie. To przedsięwzięcie
skierowane jest bezpośrednio przeciwko
interesom EŚW. Utrwali bowiem dyktat
cenowy Moskwy.
Kolejnym przykładem ochrony interesów
rosyjskich w Europie Środkowej i Wschodniej przez Niemcy jest polityka wobec
Ukrainy i generalnie krajów znajdujących

Podobne dokumenty