Natan i Tasso - Uniwersytet Warszawski
Transkrypt
Natan i Tasso - Uniwersytet Warszawski
György Lukács Natan i Tasso Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski) WARSZAWA 2006 György Lukács – Natan i Tasso (1922 rok) Artykuł György Lukácsa „Natan i Tasso” („«Nathan» und «Tasso»”), napisany w związku z pracą Carla Sternheima „Tasso, czyli sztuka juste milieu” (Berlin, Erich Reitz), został opublikowany w piśmie „Die Rote Fahne” z 13 sierpnia 1922 roku. Podstawa niniejszego wydania: „Pisma krytycznoteoretyczne Georga Lukácsa 1908-1932”, wybór Stefan Morawski, wyd. Instytut Kultury, Warszawa 1994. Przełożył z języka niemieckiego Ryszard Turczyn. -2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl György Lukács – Natan i Tasso (1922 rok) Z rzadka tylko zdarzają się w dziejach nowszej literatury niemieckiej takie lata, kiedy nie podnoszą się gdzieś głosy buntu przeciwko przemożnemu wpływowi Goethego. Rebelie te bardzo rzadko dotykają literackiego znaczenia Goethego, nie przeciw temu też są skierowane. U ich podstaw leży raczej – w gruncie rzeczy zdrowe – poczucie, że dzieło Goethego oznacza dla rozwoju umysłowego Niemiec tendencję błędną, że podążanie niektórymi z wytyczonych przez niego dróg prowadzić musi ku żałosnemu filisterstwu i beznadziejnemu kołtuństwu. W tym też sensie rewolty owe są przejawem zdrowego instynktu klasowego burżuazyjnej inteligencji, próbą przeciwstawienia się postępującemu zawężeniu horyzontów umysłowych i wyjaławianiu życia wewnętrznego. Żadna jednak z tych opozycji przeciwko Goethemu nie jest w stanie zaatakować problemu tam, gdzie należy, mianowicie w punkcie dotyczącym stosunku niemieckiego klasycyzmu do procesu rozwoju burżuazji w Niemczech. Wszystkie one poprzestają na analizowaniu – wyodrębnionego – rozwoju literackiego albo, co najwyżej, ogólnego rozwoju „umysłowego” i dlatego ideologicznej ślepej uliczce literatury klasycyzmu, której istnienie – przynajmniej po części słusznie – wietrzą, przeciwstawić mogą jedynie inne ślepe uliczki; co więcej, dochodzą do miejsca, z którego nie sposób już dostrzec w tej epoce nic zapładniającego, wspaniałego ani skierowanego w przyszłość. Z tego też powodu wszystko, co każda z tych opozycji usiłuje wygrać przeciwko Goethemu i epoce niemieckiego klasycyzmu, pozostaje daleko poniżej poziomu tej ostatniej nie tylko pod względem artystycznym czy myślowym, lecz także z punktu widzenia procesywnego instynktu klasowego burżuazji, który przecież określa tę jej opozycję. Tak właśnie ma się też rzecz z najnowszym „rebeliantem”, Carlem Sternheimem. Jego książeczka, wymierzona przeciwko Goethemu, nosi typowe cechy literackości. O ile w ogóle publikacja ta ma jakieś pozytywy, to chyba tylko ten, że „herosami”, których autor wygrywa przeciw Goethemu i jego następcom, są Stirner i Nietzsche, czyli drobnomieszczańsko-literacki anarchizm. Trzeba tu powiedzieć jedno: w porównaniu z takimi buntownikami, nawet jeśli całkowicie odsuniemy na bok sprawę wartości tych zjawisk oraz ich dokonań i spojrzymy na nie wyłącznie od strony reprezentowanego przez nie kierunku, filisterstwo Tassa – częściowo zupełnie prawidłowo rozpoznane przez Sternheima – jest jeszcze zupełnie słuszną drogą zdrowego rozwoju. Mimo to powtórzmy raz jeszcze: Sternheim wykazuje także prawidłowy instynkt klasowy, pobudzający go do buntu przeciw dramatowi Torquato Tasso Goethego, ponieważ utwór ten – którego literackie piękno wyłączamy teraz poza obręb dyskusji – istotnie oznacza całkowitą, smutną i poniżającą kapitulację inteligencji burżuazyjnej przed siłami epoki feudalno-absolutystycznej, siłami, wobec których ta sama inteligencja jeszcze w poprzednim pokoleniu zachowywała postawę nieporównanie swobodniejszą i bardziej pewną siebie. Umieszczenie w tytule niniejszych rozważań Natana Lessinga jako przeciwwagi i przeciwieństwa dla Tassa, w żadnym razie nie było pomyślane jako porównanie czy paralela, lecz tylko jako uwypuklenie punktu, z którego wyprowadzić by można uzasadnioną opozycję w stosunku do Tassa. Jest oczywiście rzeczą dla duchowych dziejów niemieckiej burżuazji głęboko zawstydzającą, że trzeba sięgać aż do Lessinga, kiedy chce się zbadać, gdzie i kiedy inteligencja burżuazyjna zeszła z drogi świadomej i mężnej walki o emancypację własnej klasy, gdzie i kiedy zaczęła się jej kapitulacja przed „zastanym”, jej szacunek dla „historycznych sił”, jej płaszczenie się i sfilistrzenie, jej – używając słów Engelsa – „przenikająca do świadomości narodowej służalczość”, czyli juste milieu Sternheima. Trudno rozstrzygnąć, jak dalece szczęściem czy nieszczęściem dla duchowego rozwoju Niemiec był fakt, że w okresie, kiedy rozpocząć się mogła rzeczywista walka burżuazji o emancypację, na polu walki nie tylko znalazł się już proletariat jako potęga międzynarodowa, ale też od dawna przegrane były wszystkie decydujące duchowe bitwy emancypującej się niemieckiej klasy burżuazyjnej. A zatem, że klasycyzm niemiecki nie jest ideologicznym wyrazem klasy pod względem ekonomicznym, politycznym i socjalnym stojącej na szczycie, lecz powstał w wyniku – dokonującego się poniekąd w próżni – rozwoju inteligencji burżuazyjnej w społeczeństwie, w którym, zgodnie ze słuszną uwagą Marksa, nie można mówić „ani o stanach, ani o klasach, a tylko co najwyżej o byłych stanach i nie narodzonych jeszcze klasach”. Dążenie do emancypacji nie jest tu zatem wyrazem żywego ruchu klasy, jak miało to miejsce w Anglii i Francji w XVIII w., lecz heroiczną próbą wysoce utalentowanych jednostek wyprodukowania własnymi siłami -3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl György Lukács – Natan i Tasso (1922 rok) ideologicznych owoców tej emancypacji, zanim jeszcze z ekonomiczno-socjalnego korzenia zdążyło wyrosnąć mogące je wydać drzewo. Próby te rodzą się zatem w odizolowanej, indywidualnej świadomości i pod żadnym względem nie są korygowane ani kontrolowane przez rzeczywistość społeczną, w którą są wymierzone lub której chybiają. Z tego też względu nigdy nie są nawet przyspieszającymi rozwój czy zwyczajnie wspierającymi go przedstawieniami rzeczywistości społecznej, lecz tylko indywidualnymi utopiami. Ujmując rzecz w kategoriach literackich: są zmuszone do stylizacji. W tym miejscu musi wkroczyć marksistowska krytyka okresu klasycyzmu w literaturze niemieckiej. Trzeba postawić pytanie: W jakim kierunku udali się ci, którzy porzucili niedoskonałą, zarazem rozpadającą się i wyfermentowaną społeczną rzeczywistość i w jakim kierunku szukano przeciwstawianej jej jako rzeczywista, pożądana rzeczywistość, krainy utopii? Natan i Tasso określają tu dwie tendencje, które – mimo bezmiernej przewagi literackiej Goethego – sprawiają, iż w porównaniu z dziełem Lessinga, jego utwór okazuje się niebezpiecznym manowcem, przejawem ideologicznego rozkładu. Utopia Lessinga jest krainą człowieka. Wszystkie uwarstwienia, obojętnie czy stanowe, religijne czy też ekonomiczno-socjalne, spadają z prawdziwego człowieka jak niewygodna szata. Sama egzystencja (Da-Sein) prawdziwie ludzkiego uczucia, sama obecność rzeczywistego człowieka ukazuje je jako czysto zewnętrzne powłoki. Są wprawdzie „rzeczywistością”, to znaczy rzeczywistością współczesnego dla Lessinga świata, lecz dokonana przezeń stylizacja polega właśnie na przeciwstawieniu tej wyłącznie empirycznej, wyłącznie egzystującej rzeczywistości, rzeczywistości innej, prawdziwszej, mimo że tylko utopijnej – rzeczywistości realnego człowieka. Tak jak w swoich „bardziej naturalistycznych”, wczesnych dramatach Lessing w sposób otwarcie polemiczny występował przeciwko żałosnej rzeczywistości swoich czasów, tak tutaj czyste – stylizowane – przedstawienie krainy człowieczeństwa stanowi tej walki jeszcze dobitniejszy, jeszcze bardziej rewolucyjny przejaw. Tasso natomiast oznacza p o j e d n a n i e s i ę z t ą w ł a ś n i e r z e c z y w i s t o ś c i ą . Stylizacja jest u Goethego czysto literacka, można powiedzieć tylko literacka, gdyż całą tę małostkową żałosność swojej epoki ubiera on w powściągliwie namiętną wspaniałość wersów, aby wzburzenie jakie ona budzi, wydać się musiało „jednostronne” i „przesadnie subiektywne”, a więc niesłuszne. To, co dzieli ludzi, a więc to, co zewnętrzne, stanowe, społeczne, przestaje być zewnętrzne, nie jest już jarzmem, które należy skruszyć, lecz okazuje się – wewnętrznie – koniecznym łącznikiem, środkiem wspomagającym prawdziwy rozwój duszy. Wewnętrzna swoboda, choć utopijna, ludzkiego stosunku do siebie nawzajem, zastąpiona zostaje przez „dobre maniery”, konwenans i dworską etykietę. Ludzie nie powinni się nawzajem znać, lecz omijać się bez starć, nie powinni wchodzić we wzajemne związki, podszeptywane im przez głos wewnętrzny, tylko raczej respektować jako nieprzekraczalne nakazy (duchowe) owe zewnętrzne bariery wyznaczone przez strukturę społeczną. Przez to jednak „wystylizowany”, wzniosły i wyniosły świat literatury staje się jeszcze bardziej wąski i ściśnięty niż świat zwyczajnej rzeczywistości, ponieważ nawet pragnienie i tęsknota, nawet oburzenie i przeczucie prawdziwości nie są zdolne otworzyć widoku na wolny przestwór. Taka literatura odcina świat w tym punkcie dziejów, w którym się przypadkiem znalazła; nie dostarcza żadnych widoków, wprost przeciwnie, zasłania – wprawdzie pięknie tkaną kotarą – wszelki widok na świat wolności. Oczywiście z punktu widzenia proletariackiego także i do utopii Lessinga można mieć pewne zastrzeżenia, przede wszystkim zaś do samej u t o p i i j a k o m e t o d y . Byłoby jednak chwytem więcej niż tanim (bo złą utopią) wymagać od największego nawet umysłu, aby jako nieistotne zostawił za sobą wszelkie powiązania swojej epoki oraz klasy, w imieniu której przemawia. Każdy jednak wielki umysł można (a nawet trzeba) mierzyć miarą osiągniętego i osiągalnego pułapu świadomości jego własnej epoki i klasy. I kiedy tę właśnie miarę, miarę Lessinga, przyłożyć do Goethego, to porównanie wypadnie na niekorzyść tego ostatniego. Wówczas Lessing – pod względem literackim postać mniejsza – okaże się prawdziwym drogowskazem, a większy Goethe zejściem w filisterstwo. Mianem bezustannie powracającej tragedii Niemiec określić trzeba fakt, że jak dotąd, przy okazji wszelkich zarówno ideologicznych jak i polityczno-socjalnych rozstrzygnięć zawsze triumfował duch kompromisu i filisterstwa: Luter nad Münzerem, Goethe nad Lessingiem, Bismarck nad rokiem 1848. -4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl György Lukács – Natan i Tasso (1922 rok) Za rozprawką Sternheima kryje się przeczucie tej problematyki, w tym też sensie warta jest wzmianki. Niestety, gdy tylko zaczyna formułować swoje postulaty, zacięcie literackie zwodzi go na manowce gorsze od tych, które sam zwalcza – błędne zaś stanowisko w kwestii tego, co pozytywne, pociąga za sobą także błąd w prowadzeniu krytyki. Stirner bowiem i Nietzsche kapitulują w sposób bardziej nawet niż u Goethego nieuczciwy i małostkowy przed „rzeczywistością” może nawet gorszą niż „rzeczywistość” Goethego. Ich „rewolta” to czysty pozór, to niezadowolenie anarchistycznego literata w (kapitalistycznym) świecie, z którym wewnętrznie się on zgadza, tylko nie może się weń organicznie włączyć. -5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl