Mikołaj Sęp Szarzyński Sonet IO krótkości i

Transkrypt

Mikołaj Sęp Szarzyński Sonet IO krótkości i
Mikołaj Sęp Szarzyński
Sonet I
O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego
Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki
i Tytan prędki lotne czasy pędzą,
a chciwa może odciąć rozkosz nędzą
śmierć – tuż za nami spore czyni kroki!
A ja, co dalej, lepiej cień głęboki
błędów mych widzę, które gęsto jędzą
strwożone serce ustawiczną nędzą,
i z płaczem ganię młodości mej skoki.
O moc, o rozkosz, o skarby pilności,
choćby nie darmo były, przedsię szkodzą,
bo naszę chciwość od swej szczęśliwości
własnej, co Bogiem zowiemy, odwodzą.
Niestałe dobra! O stokroć szczęśliwy,
który tych cieniów w czas zna kształt prawdziwy.
Sonet II
Na one słowa Jopowe:
„Homo natus de muliere, brevi vivens tempore” etc.
Z wstydem poczęty człowiek, urodzony
z boleścią, krótko tu na świecie żywie,
i to odmiennie, nędznie, bojaźliwie;
ginie od słońca jak cień opuszczony.
I od takiego, Boże nieskończony
(w sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwie
sam przez się żyjąc), żądasz jakmiarz chciwie
być miłowany i chcesz być chwalony?
Dziwne są Twego miłosierdzia sprawy.
Tym się Cherubim, przepaść zrozumności,
dziwi zdumiały i stąd pała prawy
płomień, Serafim, w szczęśliwej miłości.
O święty Panie, daj, niech i my mamy
to, co mieć każesz, i Tobie oddamy
Sonet IV
O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem
Pokój – szczęśliwość, ale bojowanie
byt nasz podniebny. On srogi ciemności
hetman i świata łakome marności
o nasze pilno czynią zepsowanie.
Nie dosyć na tym, o nasz możny Panie.
Ten nasz dom – ciało, dla zbiegłych lubości
niebacznie zajźrząc duchowi zwierzchności,
upaść na wieki żądać nie przestanie.
Cóż będę czynił w tak straszliwym boju,
wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie?
Królu powszechny, prawdziwy Pokoju,
zbawienia mego jest nadzieja w Tobie.
Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie
będę wojował i wygram statecznie.
Sonet VI
Do pana Mikołaja Tomickiego
Tomicki, jeśli nie ganią owego,
który ku chwale świeci lampą onej
w sobie chwalebnej, świętej, niezmierzonej
Światłości, światła skąd jasność każdego.
nie będę nazwan lekkiem od żadnego,
bym sławił piękność w tobie doświatszonej
kożdemu cnoty. Jeno żem uczonej
mało pił wody, nie śmiem się jąć tego.
Chęć przyjmi wdzięcznie – na tej Bóg przestaje.
Lecz jeśli Muzy z ubóstwem się zgodzą,
Dzielność, stateczność, rozum, obyczaje
Twoje, co zacność, choć wielką, przechodzą.
wiersza mojego ustawną zabawą
będą. Co mówię? Będą sławą prawą.
John Donne
Sonnet I
Thou hast made me, and shall thy work decay?
Repair me now, for now mine end doth haste,
I run to death, and death meets me as fast,
And all my pleasures are like yesterday;
I dare not move my dim eyes any way,
Despair behind, and death before doth cast
Such terror, and my feeble flesh doth waste
By sin in it, which it t'wards hell doth weigh;
Only thou art above, and when towards thee
By thy leave I can look, I rise again;
But our old subtle foe so tempteth me,
That not one hour my self I can sustain;
Thy Grace may wing me to prevent his art,
And thou like Adamant draw mine iron heart.
Sonet I
Tyś mnie stworzył – czyż ma więc zniszczeć dzieło
Twoje?
Kres mój bliski, więc napraw mnie, ratuj z obieży,
Pędzę w śmierć i śmierć ku mnie równym pędem
bieży,
A rozkosze wczorajsze są dzisiejsze znoje;
I wstecz, i naprzód okiem zmętniałym się boję
Wybiec, gdy rozpacz za mną, śmierć przede mną
szczerzy
Kły; ciało, obciążane przez każdy grzech świeży,
Słabnie i wnet się zniży przez piekieł podwoje.
Tyś jeden jest nade mną i gdy z Twojej łaski
Mogę spojrzeć ku Tobie, znowu się podnoszę;
Lecz wróg nasz dawny chytre czyni wynalazki,
Aby złamać mój opór; o jedno więc proszę,
Ponad jego pokusy unieś mnie, bluźniercę,
Jak magnetyt przyciągnij żelazne me serce.
Tłum. Stanisław Barańczak
Sonnet X
Death be not proud, though some have called thee
Mighty and dreadful, for thou art not so,
For those whom thou think'st thou dost overthrow,
Die not, poor death, nor yet canst thou kill me.
From rest and sleep, which but thy pictures be,
Much pleasure, then from thee, much more must
flow,
And soonest our best men with thee do go,
Rest of their bones, and soul's delivery.
Thou art slave to Fate, Chance, kings, and desperate
men,
And dost with poison, war, and sickness dwell,
And poppy, or charms can make us sleep as well,
And better than thy stroke; why swell'st thou then?
One short sleep past, we wake eternally,
And death shall be no more; death, thou shalt die.
Sonet X
Śmierci, próżno się pysznisz; cóż, że wszędy słynie
Potęga twa i groza: licha w tobie siła,
Skoro ci, których – myślisz – jużeś powaliła,
Nie umrą, biedna śmierci; mnie też to ominie.
Już sen, który jest twoim obrazem jedynie,
Jakże miły: tym bardziej więc musisz być miła,
Aby ciała spoczynek, ulga duszy była
Przynętą, która ludzi wabi w twe pustynie
Losu, przypadków, królów, desperatów sługo,
Posłuszna jesteś wojnie, truciźnie, chorobie;
Łatwiej w maku czy w czarach sen znaleźć niż w
tobie
I w twych ciosach; więc czemu puszysz się tak
długo?
Ze snu krótkiego zbudzi się dusza człowieka
W wieczność, gdzie Śmierci nie ma; Śmierci,
śmierć cię czeka.
Tłum. Stanisław Barańczak
Sonnet XIV
Batter my heart, three-person'd God; for you
As yet but knock, breathe, shine, and seek to mend;
That I may rise, and stand, o'erthrow me and bend
Your force, to break, blow, burn and make me new.
I, like an usurpt town, to another due,
Labour to admit you, but Oh, to no end,
Reason your viceroy in me, me should defend,
But is captiv'd, and proves weak or untrue.
Yet dearly I love you, and would be loved fain,
But am betroth'd unto your enemy:
Divorce me, untie, or break that knot again,
Take me to you, imprison me, for I
Except you enthrall me, never shall be free,
Nor ever chaste, except you ravish me.
Sonet XIV
Zmiażdż moje serce, Boże, jak zmurszałą ścianę,
Którąś tchem, blaskiem dotąd muskał potajemnie,
Naprawiał; niech mnie Twoja moc złamie i zemnie,
Spali, odnowi; zwal mnie z nóg – dopiero wstanę.
Jam jest miasto zdobyte, innemu poddane,
Trudzę się, by Twą odsiecz wpuścić, lecz daremnie,
Rozum, co miał mnie bronić, Twój namiestnik we
mnie,
Wzięty w niewolę, zdradza miasto pokonane.
Tak, kocham Cię, chcę Twojej miłości, lecz jeszcze
Ciągle Twój nieprzyjaciel jest mym oblubieńcem;
Rozwiedź mnie zatem, rozwiąż, rozerwij nareszcie
Ten węzeł, weź mnie w siebie, uwięź; swoim
jeńcem
Gdy mnie uczynisz, wolność dopiero posiędę,
I tylko gdy mnie weźmiesz gwałtem, czysty będę.
Tłum. Stanisław Barańczak

Podobne dokumenty