Krystyna Tietianec 2 B CHWILE RADOŚCI FERII ZIMOWYCH Po
Transkrypt
Krystyna Tietianec 2 B CHWILE RADOŚCI FERII ZIMOWYCH Po
Krystyna Tietianec 2 B CHWILE RADOŚCI FERII ZIMOWYCH Po długich tygodniach nauki i pracy, tak zwanego „restartu“ czekali wszyscy. Piątek, ostatni dzień i większość uczniów już jest na luzie. Jeszcze kilka godzin i ferie będą oficjalnie rozpoczęte... Czas świąt – gromadzi się cała rodzina, stół już nakryty, a na nim świąteczne dania. Słowa „święta, świąteczny“ brzmią ze wszystkich stron, lecz dla mnie tego roku nie są one wyjątkowe. A przyczyną tego jest brak śniegu, który wywiera na mnie (zapewniam, iż nie tylko na mnie) wielki wpływ. Żałobę po śniegu przerwała rodzinna kolacja i tradycyjne rozpakowywanie prezentów. Nie, nie jestem merkantylna, ale myślę, że otrzymywanie i wręczanie prezentów przynosi mnóstwo pozytywnych emocji. Poniedziałek. Do szkoły... za dwa tygodnie. Jedna myśl o tym jest już chwilą radości. Każdy spodziewa się, że w ciągu tego wolnego czasu zrobi masę dobrych rzeczy: spotka się z przyjaciółmi, przeczyta zadane lektury, odrobi lekcje na początku ferii, aby w niedzielę przed szkołą nie siedzieć do północy. To wszystko w mgnieniu oka zostaje zapomniane, a zwłaszcza idea o wykonaniu wszystkich zadań szkolnych. Kolejne dni są spędzone przy komputerze. Wygląda na to, że chcę pobić swój własny rekord tracenia czasu na marne. Tradycyjnie, część swego czasu muszę poświęcić harcerstwu. Więc udaję się z drużyną na krótki zimowy wyjazd. Otrzymuję dużą dawkę śmiechu i zabaw, piosenek i rozmów z bliskimi ludźmi. Widzę, jak młodsze druhny otrzymują chusty, mundury i to jest... bodajże jedna z tych najwspanialszych chwil przeżytych na feriach. Na ostatnim kominku drużyny, a było to w 2011 roku, zrozumiałam, jak szybko biegnie czas, jak szybko wszystko się zmienia i jak by było trudno bez tej „sekty'“ kształcącej człowieka. Zbliża się Nowy Rok. Będzie nietradycyjny, bo spotykamy go wraz z kolegami z klasy. Podczas zakupów w świątyni sklepów i rozrywek – „Akropolu“, zauważyłyśmy, że do spotkania Nowego Roku w dobrym towarzystwie jest gotowa tylko mniejszość narodowa. Dokoła widać znajome twarze i słychać bliski nam język polski i niezbyt bliski – rosyjski. Spotkać Nowy Rok bez telewizji, wygląda na niemożliwe, lecz właśnie tak było. Nawet pozdrowień Pani Prezydent nie słyszałam. Myślę, że nikt nie słyszał, bo zaćmiewały je wileńskie piosenki śpiewane przy akompaniamencie rozstrojonej gitary. Donośnym śpiewem i śmiechem spotkaliśmy rok 2012 (ostatni rok w naszym życiu, jeżeli wierzyć Majom). Już styczeń i powoli zaczynam uświadamiać, że szkoła jest nie za górami, a ja jeszcze nie wyszłam na miasto, nie odwiedziłam dziadków. Chęć zjedzenia wiejskich blinów przezwyciężyła piękno Starówki, więc jestem już w drodze do babci. Gdy już jestem po blinach, pierogach i innych potrawach, myśl o Starówce przychodzi do mnie coraz częściej. Lecz przekonać starszych, że muszę wrócić z powrotem, jest jeszcze trudniej niż wyłączyć film w najciekawszym momencie. Wreszcie udaje się to zrobić, ale już jest sobota, a to oznacza, że za dwa dni muszę zdążyć wykonać wszystkie zaplanowane rzeczy. Wykonywanie wszystkiego w ostatniej chwili jest niezbyt miłe, lecz całkiem możliwe, a nawet pouczające. Tylko teraz uświadomiłam, że chociaż te ferie nie były owocne w czyny, były owocne w dobre uczucia i masę radosnych zimowych chwil.