Miałem dość ! Po prostu miałem dość. Żona, dzieci, rodzina, praca

Transkrypt

Miałem dość ! Po prostu miałem dość. Żona, dzieci, rodzina, praca
Opowiadanie
Suka
Wspaniałym ludziom z POMOSTU i z CENTERKA
dedykuję
Autor
Miałem dość ! Po prostu miałem dość. Żona, dzieci, rodzina, praca… Wszystko
to nagle przestało mieć znaczenie. Wszędzie było nie tak, nie tak, nie tak… Zimowy wieczór nadawał jeszcze smutnego, beznadziejnego kolorytu. Szare błoto i brudny śnieg…Zabrałem co było pod ręką: tabletki takie i inne…
- Idzie na mróz - myślałem- naćpam, usiądę a zimno zrobi swoje…
Kupiłem alkohol. Nie wiem kiedy znalazłem się na przystanku . Kiedy podjechało 51 wsiadłem bez zastanowienia. W autobusie było ciepło ale już w Łagiewnikach mróz dawał o sobie znać. To było to. Wkroczyłem do lasu, nad
staw gdzie często przychodziłem z matką, siostrzenicami a potem z żoną i
dziećmi… Mroźny księżyc oświetlał drogę. Kolejny łyk alkoholu. Dla odwagi.
Wtuliłem się w zimną ławkę. Kolejny łyk . Wiatr dawał się we znaki …
- Znajdę przytulniejszy kąt – pomyślałem – i ruszyłem przed siebie.
Wysokie drzewa przesłoniły księżyc. Kolejny łyk. W ciemności zamigotały
dwa ogniki. Wilki ? Tu ich nie ma . A co mi tam . Kroczyłem odważnie na tej
mojej ostatniej drodze. Ogniki zbliżały się również i po chwili dorodna kundlica, podpalana brązem, żółta suka, przypełzła do moich nóg. Machała długim
ogonem i patrzyła mi ufnie w oczy.
Minęło zaskoczenie. Siadłem na kolejnej ławce , a wiecznie wpatrzona w moje
oczy suka stała się najwspanialszym powiernikiem. Nie spierała się ze mną tylko machając przyjaźnie ogonem i wpatrując się w moje oczy wysłuchała
wszystkiego co miałem do powiedzenia. Wylałem z siebie wszystko. Od polityki po rodzinę i prognozę pogody…
- I dlatego widzisz – tłumaczyłem suce – muszę to zrobić
Ruszyłem przed siebie dalej. A ona biegła koło mojej nogi lub wyprzedzała
mnie patrząc ufnie w moje oczy.
Niw wiem kto w tej ciemności kogo prowadził . Dotarliśmy do szosy a potem
do drewnianych kościółków. W modrzewiowej świątyni Św. Rocha dwie maleńkie ławki wydawały się idealne dla mojego celu. Siadłem w jednej . Alkohol
się skończył a wielogodzinna przemowa do cierpliwej suki wyczerpała moje
chęci do działania.
Mróz jednak robił swoje. Zaczynało być zimno. Wtedy suka wsunęła się pod
ławkę , na deskę do klęczenia i całym ciałem otuliła mi nogi. Ciepła kurtka i ciepło niesamowitego zwierzaka sprawiły, że drzemałem jak małe dziecię wyprowadzone w wózku na zimowy spacer. Nie czułem bólu ani rozterek, które mnie
tu przywiodły.
Na kilka minut przed przyjazdem pierwszego autobusu suka ożywiła się nagle.
Jej natrętne zachowanie sprawiło, że zamroczony jeszcze snem i okowitą, niemrawo ruszyłem na pobliski przystanek. Automatyczne drzwi autobusu otworzyły się i wkroczyłem w ciepłe wnętrze. Suka była ze mną. Chodziła po autobusie dumnie i wesoło. Kiedy jednak kierowca włączył silnik zaczęła zdradzać
objawy lęku.
- To pana pies ? – zapytał kierowca – a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Wtedy otworzył drzwi a psina susami pognała do lasu.
Jechałem do domu. Cały czas widziałem przed sobą wierne oczy suki. A z moich oczu płynęły obfite łzy…
_______________________________
Kiedy po latach znów odwiedziłem przepięknie odnowiony kościółek Św. Rocha zastałem tam tablicę mówiącą o samym świętym. Zawsze na obrazach
przedstawiany jest z psem, który pomaga zbłąkanym trafić na właściwą drogę.
Moja suka wyglądała nieco inaczej ale od czasu kiedy żył minęło tyle lat …
Dlatego każdemu życzę by na jego drodze znalazł się ktoś – człowiek , zwierzę
– kto pomoże przetrwać najgorsze chwile i doprowadzi go ponownie do
głównego nurtu życia.
A może warto odwiedzić Św. Rocha…. ?
Stanisław A. Średziński

Podobne dokumenty