ORP „Orzeł”: zagadka wciąż nierozwiązana

Transkrypt

ORP „Orzeł”: zagadka wciąż nierozwiązana
ORP „Orzeł”: zagadka wciąż nierozwiązana
2015-06-11
Był jednym z najnowocześniejszych okrętów podwodnych na świecie. Jego załoga zapisała się w
historii brawurową ucieczką z internowania w Tallinie. Ale o ORP „Orzeł” wszyscy pamiętają także
z innego powodu – ostatniego rejsu po Morzu Północnym i związanej z nim tajemnicy. Dziś mija
75. rocznica zaginięcia polskiego okrętu.
„Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i niepowrócenia z patrolu w określonym terminie okręt
podwodny Rzeczpospolitej Polskiej „Orzeł” uważać należy za stracony”. Podpisano: kadm. Jerzy
Świrski, szef Kierownictwa Marynarki Wojennej. Ten lakoniczny komunikat ujrzał światło dzienne
dokładnie 75 lat temu – 11 czerwca 1940 roku. Potem wiele osób próbowało odpowiedzieć sobie
na pytanie: co tak naprawdę wydarzyło się na Morzu Północnym? Do dziś jednak zagadki tej nie
udało się rozwikłać.
Churchill: najbardziej niezwykła opowieść
ORP „Orzeł” był jednym z najnowocześniejszych okrętów podwodnych na świecie. Został
zbudowany po części dzięki społecznym składkom. Do służby wszedł zimą 1939 roku. Kiedy
dotarł z holenderskiej stoczni do portu w Gdyni, na nabrzeżu w centrum miasta załogę witało 30
tysięcy osób.
We wrześniu 1939 roku okręt zgodnie z planem „Worek” miał operować w Zatoce Gdańskiej
pomiędzy Jastarnią a ujściem Martwej Wisły. Rychło opuścił jednak sektor i udał się w okolice
Gotlandii, a następnie w kierunku Tallina. Decyzja, którą podjął ówczesny dowódca okrętu kmdr
ppor. Henryk Kłoczkowski, do dziś wywołuje kontrowersje.
Podniesienie bandery wojennej na ORP „Orzeł” 2 lutego 1939 roku w basenie stoczni we Vlissingen.
Po wejściu do portu w stolicy Estonii ORP „Orzeł” został internowany. Kmdr ppor. Kłoczkowski,
który już wcześniej narzekał na stan zdrowia, zszedł na ląd i udał się do szpitala. Tymczasem
załoga bardzo szybko podjęła decyzję o ucieczce. Marynarze, już z nowym dowódcą kpt. mar.
Janem Grudzińskim, zdołali wyprowadzić okręt z portu i umknąć pościgowi. Potem w oparciu o
ręcznie wyrysowane mapy przeprowadzili niemal całkowicie pozbawiony uzbrojenia okręt wprost
do Wielkiej Brytanii. – Gdy po trzech tygodniach dotarliśmy wreszcie do wybrzeży Anglii, nie
mieliśmy na pokładzie nawet jednej kropli słodkiej wody. Mało brakowało, a zginęlibyśmy pod
wodą z pragnienia – opowiadał kpt. mar. Grudziński w rozmowie z BBC. Podobnych relacji było
zresztą więcej. O „Orle” rozpisywały się zachodnie media, a brytyjski premier Winston Churchill
podkreślał: „to najbardziej niezwykła opowieść II wojny światowej”.
Zatopiony przez Brytyjczyków?
Niedługo potem ORP „Orzeł” rozpoczął walkę z Niemcami u boku aliantów. Znów stało się o nim
głośno, kiedy zatopił niemiecki statek „Rio de Janeiro”. Przewoził on żołnierzy, którzy sposobili się
do ataku na Norwegię. Berlin starał się do ostatniej chwili zachować swoje zamiary w tajemnicy.
Plan inwazji został zdemaskowany między innymi za sprawą polskich marynarzy.
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 1
W ostatni rejs „Orzeł” wyszedł 23 maja 1940 roku. Po opuszczeniu portu w Rosyth miał patrolować
wybrane sektory Morza Północnego. Do bazy już nie powrócił. Do dziś nie wiadomo, co się z nim
stało ani gdzie spoczywa jego wrak.
Badacze biorą pod uwagę kilka teorii. Według nich „Orzeł” mógł zatonąć po wejściu na minę, na
skutek awarii, po ataku niemieckiego samolotu bądź okrętu, wreszcie na skutek przypadkowego
ostrzału Brytyjczyków. Według dr. Huberta Jando, historyka specjalizującego się w dziejach ORP
„Orzeł”, ostatnia z teorii wydaje się wysoce prawdopodobna. – Według raportu jednego z
brytyjskich pilotów, 3 czerwca tuż po godzinie 8. zrzucił on trzy bomby na niezidentyfikowany okręt
podwodny. Miały one spaść trzynaście metrów za kioskiem, czyli nadbudówką okrętu – wyjaśnia
dr Jando. Niewykluczone, że uszkodzona jednostka jeszcze przez pewien czas płynęła, zanim
ostatecznie poszła na dno. – Aby ustalić miejsce jej zatonięcia, trzeba wziąć pod uwagę błąd,
który mógł popełnić pilot – wyjaśnia dr Jando. Po uwzględnieniu wszystkich danych wychodzi na
to, że ORP „Orzeł” spoczywa gdzieś na dnie akwenu o powierzchni 1200 kilometrów
kwadratowych.
Misje poszukiwawcze
Na początku maja w tym rejonie szukali go członkowie cywilnej ekspedycji „Santi Odnaleźć Orła”.
Na razie bezskutecznie. Wcześniej na poszukiwanie legendarnej jednostki na Morze Północne
wyprawiały się choćby okręty marynarki wojennej ORP „Heweliusz” i ostatnio ORP „Lech”.
Mimo upływu lat historia ORP „Orzeł” jest nadal obecna w społecznej świadomości. Ostatnio
nawet jakby mocniej. Kpt. mar. Grudziński stał się na przykład bohaterem dokumentalnego cyklu
„Portrety wojenne”, który wyemitowała TVP. Od pewnego czasu trwają też prace nad
poświęconymi okrętowi pełnometrażowym filmem i serialem. Wyreżyseruje je Jan Kidawa-Błoński.
Wkrótce przed Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni stanie też pomnik ku czci załogi „Orła”. W
projekt, poza muzeum, zaangażował się gdyński magistrat, jeden z banków oraz członkowie
wspomnianej już ekspedycji. – Według wstępnej koncepcji obelisk będzie miał formę szklanej tafli
z wypisanymi nazwiskami marynarzy. Chcielibyśmy, by został odsłonięty 17 września, kiedy to
przypada 75. rocznica ucieczki „Orła” z internowania w Tallinie – zapowiada Tomasz Miegoń,
dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej.
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 2